Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Bój o Kurdystan !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:45, 12 Sie 2015    Temat postu:

Erdogan: kampania przeciwko PKK będzie trwać "do ostatniego terrorysty"

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan - WANG ZHAO / AFP

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan oświadczył, że kampania przeciwko Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) będzie trwała, dopóki w kraju nie będzie już żadnego terrorysty. Zapewnił też, że operacje przeciwko Państwu Islamskiemu (IS) odniosły skutek.

"Będziemy kontynuować naszą walkę, dopóki nie złożona zostanie broń i dopóki w naszych granicach nie będzie ani jednego terrorysty" - oznajmił Erdogan w wystąpieniu transmitowanym przez telewizję. Według niego rozpoczęte przed około dwoma tygodniami naloty lotnicze na obozy PKK zadały kurdyjskim bojownikom "poważne straty".
REKLAMA


Prezydent dodał także, że siły tureckie przeprowadziły "skuteczne operacje" przeciwko Państwu Islamskiemu. "Nie czynimy różnicy pomiędzy organizacjami terrorystycznymi. Bez względu na jej cel organizacja taka pozostaje dla nas organizacją terrorystyczną" - podkreślił.

Erdogan przyznał, że rozpoczęty ponad dwa lata temu proces pokojowy w konflikcie kurdyjskim uległ zamrożeniu. Odnosząc się do PKK, powiedział: "niestety, nie zrozumieli tego, co zostało zrobione" i dlatego - jak dodał - proces mający na celu uregulowanie konfliktu "jest obecnie zamrożony".

Ankara rozpoczęła 24 lipca kampanię, którą określiła jako "wojnę z terroryzmem". Są to prowadzone równolegle ostrzały lotnicze obozów PKK w północnym Iraku oraz celów IS na północy Syrii. Przytłaczająca większość tych ataków jest skierowana przeciwko PKK. Według ubiegłotygodniowych doniesień agencji prasowej Anatolia w nalotach zginęło 390 kurdyjskich bojowników.

PKK ze swej strony nasiliła ataki na funkcjonariuszy tureckich sił bezpieczeństwa. Bilans ostatnich zamachów to 35 ofiar śmiertelnych, w tym 24 policjantów i żołnierzy.

Akty przemocy zakończyły trwający od trzech lat rozejm między PKK a władzami w Ankarze.

...

Do ostatniego Kurda? To juz rezim faszystowski.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:14, 13 Sie 2015    Temat postu:

Turcja: kurdyjscy bojownicy atakowali posterunki wojska i policji

- Shutterstock

Kurdyjscy bojownicy zaatakowali posterunki wojska i policji we wschodniej Turcji wczoraj wieczorem i w nocy; siedmiu z nich zginęło w starciach - poinformowała turecka armia.

To najnowsze przykłady aktów przemocy, do jakich dochodzi między tureckim wojskiem i policją a bojownikami Partii Pracujących Kurdystanu (PKK); podkopały one niemal trzyletni proces pokojowy.

W mieście Silopi na południowym wschodzie Turcji, w pobliżu granic z Irakiem i Syrią, bojownicy PKK otwarli ogień, w tym z granatników przeciwpancernych, w kierunku bazy wojskowej. Doszło do wymiany ognia, w której zginęli czterej bojownicy - poinformował w oświadczeniu sztab generalny tureckich sił zbrojnych.

Podobne ataki PKK przypuściła wczoraj wieczorem na bazę wojskową i posterunek policji w mieście Diyadin w prowincji Agri w pobliżu irańskiej granicy; w starciach zginęło trzech bojowników - podał sztab armii.

Zbliżona do PKK agencja prasowa ANF twierdzi z kolei, że tureckie siły specjalne po ataku bojowników w Diyadin otwarły ogień i zabiły jednego bojownika i pracujących w pobliskiej piekarni dwóch nastolatków: 15- i 16-letniego. Danych tych nie udało się zweryfikować - pisze Reuters.

PKK uważana za organizację terrorystyczną przez Turcję, UE i USA, w 2013 roku ogłosiła rozejm, który miał położyć kres powstaniu kurdyjskich bojowników walczących początkowo o utworzenie w południowo-wschodniej Turcji własnego państwa, a później - po złagodzeniu żądań - o zwiększenie praw politycznych i kulturowych ludności kurdyjskiej.

Po trzech latach rozejmu PKK przypuściła ataki na tureckie siły, oskarżając władze Turcji o niezapewnienie ochrony Kurdom po samobójczym zamachu z 20 lipca, przypisywanym Państwu Islamskiemu (IS), w mieście Suruc, przy granicy z Syrią. W zamachu zginęło ponad 30 ludzi.

Ankara rozpoczęła następnie kampanię, którą określiła jako "wojnę z terroryzmem". Są to prowadzone równolegle ostrzały lotnicze obozów PKK w północnym Iraku oraz celów Państwa Islamskiego (IS) na północy Syrii. Przytłaczająca większość tych ataków jest skierowana przeciwko PKK.

...

Z dziejow ludzkiej glupoty. Bezsensowna wojna nie wiadomo o co...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:25, 13 Sie 2015    Temat postu:

Resort obrony Niemiec: atak chemiczny przeciw kurdyjskim bojownikom w Iraku


Kurdyjscy bojownicy "kilka dni temu" byli celem ataku z wykorzystaniem broni chemicznej na północy Iraku, na południowy zachód od Irbilu, stolicy irackiego Kurdystanu - poinformowało w czwartek niemieckie ministerstwo obrony, które szkoliło bojowników.

Rzecznik resortu powiedział agencji AFP, że w wyniku ataku kurdyjscy bojownicy, peszmergowie, odnieśli obrażenia i mają podrażnione drogi oddechowe. Nie sprecyzowano źródła ataku ani wykorzystanej substancji. Kurdowie są zaangażowani w walki z Państwem Islamskim (IS) w Iraku.
REKLAMA


Rzecznik dodał, że w drodze są amerykańscy i iraccy specjaliści, którzy mają wyjaśnić, co się stało. Dodał, że rozmieszczeni w północnym Iraku żołnierze Bundeswehry, których zadaniem jest szkolenie kurdyjskich bojowników do walki z dżihadystami, nie byli narażeni na niebezpieczeństwo.

- Ochrona naszych żołnierzy na północy Iraku jest na najwyższym poziomie - podkreślił rozmówca agencji.

Dżihadyści z IS byli już w przeszłości oskarżani o stosowanie broni zawierającej toksyczny gaz przeciwko kurdyjskim bojownikom. Kurdyjscy rebelianci z organizacji Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG) i przedstawiciele Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w lipcu zgłaszali ataki chemiczne przeciwko Kurdom w prowincji Al-Hasaka na północnym wschodzie Syrii. Również w tym przypadku nie ustalono precyzyjnego rodzaju użytych gazów.

W marcu rząd autonomicznego irackiego Kurdystanu twierdził, że dysponuje dowodami na wykorzystanie przez IS chloru jako broni chemicznej przeciwko siłom kurdyjskim.

...

A w Syrii beczkuja gazuja. Ogolnie fajnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:31, 14 Sie 2015    Temat postu:

"Wall Street Journal": USA sądzą, że IS użyło gazu musztardowego przeciw Kurdom

Dżihadyści z IS byli już w przeszłości oskarżani o stosowanie broni zawierającej toksyczny - AFP

Przedstawiciele władz USA sądzą, że Państwo Islamskie (IS) użyło w Iraku przeciw siłom kurdyjskim gazu musztardowego - podał "Wall Street Journal". Według dziennika dżihadyści mogli wejść w posiadanie gazu musztardowego w Syrii albo też w Iraku.

- Mamy wiarygodne informacje, że substancją użytą w ataku był gaz musztardowy - powiedział "WSJ" wyższy rangą przedstawiciel USA. "Wall Street Journal" podaje, że do ataku doszło w środę ok. 60 km na południowy zachód od Irbilu. Atak byłby pierwszym sygnałem, że IS uzyskało niedozwoloną broń chemiczną.
REKLAMA


Dżihadyści mogli wejść w posiadanie gazu musztardowego (iperytu siarkowego) w Syrii; wersja ta, zdaniem cytowanego przez "WSJ" przedstawiciela USA "jest najbardziej sensowna". Władze syryjskie przyznały, że posiadały duże ilości gazu musztardowego, gdy w 2013 roku zgodziły się oddać swój arsenał broni chemicznej w celu zniszczenia.

Jednak, jak podaje "WSJ", IS mogło zdobyć gaz musztardowy również w Iraku. Już wcześniej pojawiały się obawy, że w ręce ekstremistów może wpaść znajdująca się tam broń chemiczna pochodząca z lat 70. i 80., będąca pozostałością po rządach Saddama Husajna.

Ze swej strony niemieckie ministerstwo obrony podało w czwartek, że kurdyjscy bojownicy na południowy zachód od Irbilu stali się "kilka dni temu" celem ataku z wykorzystaniem broni chemicznej. Nie sprecyzowano źródła ataku ani wykorzystanej substancji.

Dżihadyści z IS byli już w przeszłości oskarżani o stosowanie broni zawierającej toksyczny gaz przeciwko kurdyjskim bojownikom. Kurdyjscy rebelianci z organizacji Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG) i przedstawiciele Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w lipcu zgłaszali ataki chemiczne przeciwko Kurdom w prowincji Al-Hasaka na północnym wschodzie Syrii. Również w tym przypadku nie ustalono precyzyjnego rodzaju użytych gazów.

W marcu rząd autonomicznego irackiego Kurdystanu twierdził, że dysponuje dowodami na wykorzystanie przez IS chloru jako broni chemicznej przeciwko siłom kurdyjskim.

...

Bestie popelnia kazda zbrodnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:26, 15 Sie 2015    Temat postu:

390 kurdyjskich rebeliantów zginęło w Iraku w nalotach


390 rebeliantów Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) zginęło, a 400 zostało rannych w ciągu dwóch tygodni ataków lotnictwa tureckiego w północnym Iraku - poinformowała rządowa turecka agencja Anatolia.

Według agencji wśród zabitych jest co najmniej czterech przywódców ugrupowania oraz 30 kobiet.

Ankara rozpoczęła 24 lipca "wojnę z terroryzmem", mającą równocześnie za cel PKK i bojowników z Państwa Islamskiego (IS) w Syrii. Jednak na razie dominują naloty na bazy PKK w północnym Iraku.

"Do dziś wyeliminowano 390 terrorystów, 400 jest rannych, w tym 150 ciężko" - podała Anatolia, która generalnie powołuje się na źródła wywiadu tureckiego. W swym bilansie nie podała liczby ofiar trzech ataków lotnictwa 24 lipca na cele IS.

Lider opozycyjnej, prokurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP) Selahattin Demirtas powiedział niedawno, że głównym celem operacji wojskowych Turcji w północnej Syrii i w Iraku nie jest walka z dżihadystami Państwa Islamskiego, lecz uniemożliwienie Kurdom utrzymania jedności terytorialnej.

Przemoc na południowym wschodzie Turcji nasiliła się w lipcu, gdy bojownicy PKK przypuścili ataki na siły tureckie, a Ankara rozpoczęła naloty na bazy PKK w północnym Iraku. Akty przemocy zakończyły trwający od trzech lat rozejm między PKK a władzami w Ankarze.

Popularne komentarze (13)
~paweł : Ale porąbana jest ta polityka a zarazem propaganda na temat Bliskiego Wschodu.
Kurdów nazywa się raz powstańcami,bojownikami a raz rebeliantami lub terrorystami. zwiń
9 sie 15:35 | ocena: 100%
oceń: -1
+1
~Slavik : Teraz PKK walczy na dwóch frontach a ISIS zacierają ręce. Dobitny dowód jak USA i Turcja walczą z islamistami! Biada Europie.
9 sie 14:09 | ocena: 100%
oceń: -1
+1
~jaro7 : 390 żołnierzy kurdyjskich z PKK zostalo zabitych w nalotach przeprowadzonych przez przyjaciół ISIS czyli turków

...

Rozum wladcow tego swiata nigdy nie budzil szacunku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:44, 18 Sie 2015    Temat postu:

Kurdowie w potrzasku. Zdradzeni przez USA w walce z Państwem Islamskim?

Prezydent Turcji - Recep Tayyip Erdogan - Adem Altan / AFP

Zawirowania polityczne doprowadziły do tego, że Kurdowie, którzy do tej pory jako jedni z niewielu prowadzili regularną walkę z Państwem Islamskim, są teraz atakowani także ze strony armii tureckiej, której z kolei sojusznikiem są Stany Zjednoczone. CNN bez ogródek pyta, czy USA zdradziły Kurdów?

Prezydent Turcji - Recep Tayyip Erdogan, od lat próbuje osłabić pozycję kurdyjskiej partii politycznej. Przez dekady Kurdowie żyjący w Turcji walczą o stworzenie niezależnego Państwa. Na czele tych walk stoi Partia Pracujących Kurdystanu (PKK), którą USA nazwało jako kolejną organizację terrorystyczną. PKK i Turcja realizowały plan pokojowy od 2012 roku, ale wzajemne ataki i kontry, w tym zabójstwo kilku tureckich funkcjonariuszy policji, doprowadziły do zaprzestania procesów pokojowych.
REKLAMA


Stany Zjednoczone poświęciły wiele miesięcy na przekonanie władz tureckich, aby przyłączyły się do walki z organizacją ISIS. W ostatnim czasie prezydent Barack Obama i prezydent Erdogan przeprowadzili rozmowę telefoniczną po ataku terrorystycznym w Suruck, w której zginęły 32 osoby.

Do zamachu doszło w kilka tygodni po tym, jak Turcja rozmieściła dodatkowe siły wojskowe i sprzęt bojowy na granicy z Syrią, obawiając się eskalacji walk między dżihadystami z ISIS a obecnymi po obu stronach granicy Kurdami. Jednocześnie Ankara zapewniła, że nie planuje żadnej akcji militarnej na terytorium Syrii. Eksplozja nastąpiła w trakcie konferencji zorganizowanej w ogrodach centrum kulturalnego w Suruc. Według agencji Associated Press dotyczyła ona odbudowy syryjskiego miasta Kobane. - Nagle usłyszeliśmy potężną eksplozję - opowiada jeden ze świadków. O jego zorganizowanie jest podejrzewane Państwo Islamskie.

Władze obwiniły ISIS, ale wielu Kurdów przyznało, że rząd jest przynajmniej częściowo odpowiedzialny. Podczas rozmowy Erdogan ogłosił, że dołączy do walki z ISIS. USA i samoloty koalicjantów zaczęły używać tureckich baz lotnictwa przy Incirlik i Diyarbakir, znacznie bliższych od ich celów bombardowań.

Tureckie naloty bombowe, które powinny być wycelowane w organizację ISIS, trafiły w kurdyjskie pozycje. Kurdowie zaprotestowali. Nawet Powszechne Jednostki Ochrony (YPG) – zbrojna grupa Kurdów utworzona w 2011 roku, zwycięzcy z Kobane, powiedzieli, że podlegają tureckiemu ogniowi wewnątrz Syrii. Turcja wszystkiemu zaprzeczyła.

Podczas gdy Turcja używa swoich sił przeciwko Kurdom, pod pretekstem pomagania Stanom Zjednoczonym i ich koalicji antyterrorystycznej, urzędnicy w Waszyngtonie pozostają raczej powściągliwi w swoich komentarzach na ten temat. Departament Stanu mówi, że atak Turcji na Kurdów nie ma związku z prowadzonymi wcześniej rozmowami, jest on jedynie "zbieżnością" wydarzeń.

Kurdowie to lud pochodzenia irańskiego, od wielu lat próbujący utworzyć własne państwo. Ich populację szacuje się na 27 milionów. Najwięcej z nich mieszka w Tucji, około 12 milionów, ale duże, także milionowe skupiska Kurdów zamieszkują też Iran oraz Irak.

...

Zaskoczeni? Ktora to juz zdrada z rzedu? Kraj ten powinien sie nazywac United Traits of America.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:49, 19 Sie 2015    Temat postu:

Syria: 10 zabitych w ataku samobójczym na kurdyjską agencję bezpieczeństwa

Atak bombowy w mieście Al-Kamiszli wymierzony był w biura należące do agencji bezpieczeństwa wewnętrznego - Onet

Zamachowiec samobójca wysadził się w powietrze w pobliżu siedziby kurdyjskiej agencji bezpieczeństwa na północnym wschodzie Syrii, zabijając co najmniej 10 funkcjonariuszy kurdyjskich sił bezpieczeństwa - podało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.

Kamikadze poruszał się samochodem ciężarowym.

Atak bombowy w mieście Al-Kamiszli w muhafazie Al-Hasaka, przy granicy z Turcją, wymierzony był w biura należące do Asayish, agencji bezpieczeństwa wewnętrznego, ustanowionej przez autonomiczną kurdyjską administrację na północy Syrii.

Na razie nikt nie przyznał się do zamachu.

Al-Kamiszli jest pod kontrolą kurdyjskich milicji, które zwalczają dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS) w Syrii.

Przedstawiciel kurdyjskich władz, cytowany przez agencję Reutera, powiedział, że w ataku zginęło dwóch członków Asayish.

Kurdyjskie siły bezpieczeństwa w północnej Syrii wyrosły na ważnego uczestnika kierowanej przez USA kampanii zbrojnej przeciwko IS. W tym roku wspierane z powietrza przez siły USA kurdyjskie milicje odbiły z rąk bojowników IS znaczne obszary Syrii.

...

Zgineli za Kurdystan.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:58, 19 Sie 2015    Temat postu:

Turcja: atak Kurdów, zginęło ośmiu żołnierzy

Turcja: atak Kurdów, zginęło ośmiu żołnierzy - Shutterstock

Co najmniej ośmiu tureckich żołnierzy zginęło dziś w ataku przypisywanym Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), w zamieszkanej głównie przez ludność kurdyjską prowincji Siirt w południowo-wschodniej Turcji - poinformowała agencja Anatolia.

- Bomba zdetonowana zdalnie eksplodowała w chwili przejazdu wojskowego patrolu w wiejskiej okolicy okręgu Pervari - podał turecki sztab generalny, informując o śmierci "ośmiu bohaterskich żołnierzy".

To najbardziej krwawy zamach wymierzony w turecką armię od rozpoczęcia przez Turcję w lipcu ofensywy przeciwko kurdyjskim bojownikom w północnym Iraku, a także, ale na mniejszą skalę, przeciwko o dżihadystom z Państwa Islamskiego (IS) w Syrii.

Tymczasem w Stambule doszło do strzelaniny w pobliżu Pałacu Dolmabahce. Nikt nie ucierpiał. Służby porządkowe zatrzymały dwie osoby podejrzane o udział w zdarzeniu.

Pałac pełni obecnie funkcję muzeum. W przeszłości był rezydencją sułtanów, potem prezydenta Kemala Ataturka. W części kompleksu mieszczą się biura kancelarii tureckiego rządu.

...

I to sie tak ciagnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:02, 19 Sie 2015    Temat postu:

Turcja: mija miesiąc od zamachu w Suruc, wypełniony aktami przemocy

TURKEY-SYRIA-CONFLICT-ATTACK - AFP

W Turcji mija miesiąc od krwawego zamachu z 20 lipca w Suruc przy granicy z Syrią. Ankara rozpoczęła po nim kampanię przeciw Państwu Islamskiemu (IS) i Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), a w kraju powtarzają się ataki na siły bezpieczeństwa, przypisywane PKK.

20 lipca w zamachu samobójczym w nadgranicznym Suruc zginęły 33 osoby - młodzi działacze lewicowi popierający sprawę kurdyjską. Zdaniem władz tureckich zamach był najprawdopodobniej dziełem IS. Po zamachu wybuchły demonstracje antyrządowe na kurdyjskim południowym wschodzie i w Ankarze. Wielu Kurdów, ale też zwolenników opozycji oskarżało władze, że wspierają IS w Syrii, by zapobiec zbytniemu wzmocnieniu się walczących tam z dżihadystami Kurdów.
REKLAMA


22 lipca dwóch policjantów zostało zastrzelonych w prowincji Sanliurfa na południowym wschodzie Turcji; PKK przyznała się do tego aktu przemocy, oświadczając, że policjantów zabito za współpracę z IS.

23 lipca w rejonie miasta Kilis w wyniku ostrzału dokonanego przez IS z terytorium Syrii zginął turecki żołnierz. Siły tureckie odpowiedziały ogniem z broni ciężkiej i wysłały myśliwce w kierunku granicy z Syrią. Tego samego dnia poinformowano, że Turcja zgodziła się, aby siły USA mogły używać tureckiej bazy lotniczej w Incirlik na południu kraju do ataków z powietrza na Państwo Islamskie w Syrii. Waszyngton od miesięcy zabiegał u Ankary o taką możliwość.

24 lipca Ankara oświadczyła, że rozpoczęła "wojnę z terroryzmem" skierowaną zarówno przeciw IS, jak i kurdyjskim rebeliantom. Lotnictwo przeprowadziło pierwszy atak z powietrza na pozycje IS w Syrii. Dalsze naloty nastąpiły w kolejnych dniach, ale celem większości z nich były bazy PKK w północnym Iraku. Ponadto władze tureckie rozpoczęły masowe zatrzymania wśród domniemanych członków PKK, IS i ugrupowań skrajnej lewicy; w ciągu kilku kolejnych dni zatrzymano ponad 1300 osób.

25 lipca zbrojne ramię PKK oświadczyło, że rozejm z władzami w Ankarze "nie ma sensu" po uderzeniach z powietrza przeprowadzonych przez armię.

27 lipca w mieście Diyarbakir, zamieszkanym w większości przez Kurdów, zginęło w zamachu dwóch żołnierzy.

28 lipca prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan uznał za niemożliwe kontynuowanie procesu pokojowego w konflikcie kurdyjskim, dopóki rebelianci z PKK dokonują ataków na siły bezpieczeństwa.

30 lipca rebelianci z PKK zabili pięć osób, głównie żołnierzy, w odwecie za naloty na pozycje PKK. Do ataków doszło w prowincji Sirnak i w Diyarbakir. Tego samego dnia lotnictwo tureckie przeprowadziło kolejne, wyjątkowo intensywne ostrzały pozycji PKK na północy Iraku.

31 lipca i 2 sierpnia doszło do kolejnych ataków, za które według władz odpowiadała PKK. Dwóch policjantów zginęło w prowincji Adana, dwóch żołnierzy w prowincji Agri i kolejny w prowincji Mardin.

5 sierpnia szef MSZ Turcji Mevlut Cavusoglu zapowiedział "wszechstronną walkę" z bojownikami IS, po przybyciu do tureckich baz amerykańskich samolotów i dronów.

10 sierpnia w atakach przypisywanych PKK zginęło na południowym wschodzie Turcji pięciu policjantów i żołnierz, a w Stambule - kolejny policjant. Do dokonanego tego samego dnia zamachu na konsulat USA w Stambule przyznało się skrajnie lewicowe ugrupowanie Rewolucyjny Front-Partia Wyzwolenia Ludu (DHKP-C).

12 i 13 sierpnia bojownicy PKK ponownie zaatakowali posterunki wojska i policji na wschodzie kraju.

16 sierpnia w rezultacie dwóch odrębnych ataków zginęło trzech żołnierzy i policjant.

19 sierpnia ośmiu tureckich żołnierzy zginęło w zamachu w prowincji Siirt, zamieszkanej w większości przez ludność kurdyjską. Bomba zdetonowana zdalnie eksplodowała w chwili przejazdu wojskowego patrolu.

Łącznie od końca lipca zginęło w atakach około 50 żołnierzy i policjantów tureckich. Według danych przekazanych 9 sierpnia przez media państwowe liczba zabitych w nalotach kurdyjskich bojowników sięgnęła 390.

Eskalacja przemocy zbiega się z bezskutecznymi próbami utworzenia w Turcji nowej koalicji rządowej. Erdogan oświadczył w środę, że kraj "szybko zmierza" ku przedterminowym wyborom parlamentarnym. Krytycy prezydenta twierdzą, że chce on wykorzystać ofensywę przeciw PKK do zdobycia poparcia nacjonalistów i przygotowania gruntu pod przyspieszone wybory.

...

Kronika obłędu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:10, 21 Sie 2015    Temat postu:

Jak Turcja (nie) walczy z Państwem Islamskim
Tomasz Otłowski
21 sierpnia 2015, 09:24
Na pierwszy rzut oka Turcja wykonała pod koniec lipca znaczącą woltę w swej dotychczasowej polityce wobec Państwa Islamskiego. Wiele wskazuje jednak na to, że mamy do czynienia nie tyle z rzeczywistymi zmianami w strategii, co raczej z propagandą i pozorowanymi akcjami militarnymi. Głównym celem Ankary nie jest bowiem walka z samozwańczym kalifatem, ale obalenie reżimu Baszara al-Asada w Syrii i torpedowanie wszelkich niepodległościowych zapędów Kurdów.

Gdy niespełna miesiąc temu Ankara - w reakcji na krwawy zamach islamistów w miejscowości Suruc w południowej Turcji - podjęła otwarte działania militarne przeciwko Państwu Islamskiemu (IS) i jego kalifatowi, większość komentatorów uznała to za oficjalne i jednoznaczne (choć mocno spóźnione) przystąpienie do wojny po stronie międzynarodowej koalicji. Niestety, rzeczywistość w regionie i w samej Turcji jest jednak znacznie bardziej skomplikowana, podobnie jak stosunek Ankary do IS i głównych problemów w jej otoczeniu międzynarodowym. Warto zatem sprawdzić, jakie są rzeczywiste cele i interesy Turków w Lewancie i co oznacza - w sensie strategicznym i operacyjnym - to rzekomo nowe tureckie podejście do wojny z terroryzmem.

Aspekt strategiczny

Ogłaszając swe przystąpienie do wojny z kalifatem, Ankara uzasadniła to przy użyciu sformułowania będącego klasycznym propagandowym (ale też politycznym) "wytrychem". "Wojna z terroryzmem" - określenie to, jako z pozoru oczywiste, umknęło uwadze zachodnich mediów, które nie zwróciły w większości uwagi na fakt, iż w ramach tak ogólnikowo sprecyzowanych celów wojny Turcja może walczyć nie tylko z IS (czego się po niej spodziewano i oczekiwano od dawna), czy Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), ale nawet - potencjalnie - z własnymi wewnętrznymi przeciwnikami politycznymi. A nawet z Kurdami z Syrii oraz Iraku, z tamtejszej autonomii regionalnej. Wiadomo bowiem, że pojęcie walki z terroryzmem jest niezwykle pojemne i niejednoznaczne, a wypełnienie go konkretną treścią zależy tylko od inwencji i wyobraźni (oraz politycznej kalkulacji) tych, którzy o tym decydują. Historia ostatnich lat, także z geograficznie bliskich Polsce regionów, pełna jest przykładów, gdy terrorystami określano przeciwników politycznych czy ugrupowania walczące o suwerenność.

Kluczowe dla zrozumienia faktycznych celów i intencji rządu tureckiego wydaje się włączenie przez niego do grona przeciwników (czyli "terrorystów") także Kurdów z lewackiej Partii Pracujących Kurdystanu. Pozornie nie ma tu żadnej dwuznaczności - wszak Turcy mają z PKK problem od wielu dekad, a sama organizacja faktycznie ma na sumieniu aktywność bez dwóch zdań terrorystyczną, ciesząc się także wysoką pozycją na słynnej liście ugrupowań terrorystycznych prowadzonej przez amerykański Departament Stanu. Diabeł jak zwykle tkwi jednak w drobnych szczegółach - tym razem w tym, że PKK to siostrzana (a w zasadzie "matczyna") organizacja dla PYD (Partia Unii Demokratycznej), czyli ugrupowania syryjskich Kurdów. Ugrupowania, którego militarne ramię - YPG (Oddziały Obrony Ludowej) - jest dziś w północnej Syrii faktycznie jedyną siłą zbrojną, nie tylko doskonale broniącą swych pozycji przed atakami formacji Państwa Islamskiego, ale też skutecznie przeprowadzającą operacje ofensywne przeciwko kalifatowi. I które cieszy się nie tylko sympatią Zachodu, ale też jego faktycznym wsparciem militarnym.

Turcy, uderzając w komórki PKK w swym kraju, oficjalnie chcą zlikwidować zagrożenie terrorystyczne ze strony tej kurdyjskiej grupy. Jest to o tyle ciekawe i dziwne, że aktywność PKK w Turcji w ostatnim czasie należała do najniższych w historii, trwał bowiem (co prawda często przerywany) proces pokojowy, mający doprowadzić do pełnego zakończenia walk przez kurdyjską partię. Turków zaskoczyły i rozwścieczyły jednak wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych w ich kraju, w których prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) zdobyła ponad 13 proc. głosów. Rezultaty elekcji, wraz ze wzrostem pozycji Kurdów w regionie, wpłynęły najpewniej na zaostrzenie stanowiska Ankary wobec PKK i zerwanie procesu pokojowego.

Wydaje się jednak, że przy okazji Turcy chcą upiec na tym ogniu jeszcze jedną pieczeń - sukcesy militarne YPG w Syrii (zwłaszcza bohaterska i skuteczna obrona enklawy Kobane, a ostatnio ofensywa przeciwko IS w regionie Tel Abjad), podobnie jak równoczesny wzrost znaczenia i sił Kurdów w Iraku - sprawiły, że tzw. kwestia kurdyjska ponownie znalazła się w polu zainteresowania międzynarodowej opinii publicznej. Dla Ankary taka sytuacja oznacza jednak śmiertelne zagrożenie: wszak niemal jedna trzecia tureckiego terytorium to obszar postrzegany przez Kurdów jako część ich przyszłego niepodległego państwa. Nie ulega wątpliwości, że Turcja nigdy nie pozwoli, aby w jej pobliżu powstał kurdyjski organizm państwowy, w najmniejszym choćby stopniu przypominający suwerenny podmiot prawa międzynarodowego, gdyż wprost zagrażałoby to integralności terytorialnej i stabilności państwa tureckiego.

Militarne sukcesy Kurdów w walce z IS oraz związana z nimi medialna popularność sił kurdyjskich z Syrii i Iraku sprawiły, że sprawa kurdyjska stała się nagle na Zachodzie niemal równie rozpoznawalna (a może nawet i bardziej?) co nieśmiertelna "kwestia palestyńska". Wymusiło to więc na Ankarze zmianę polityki wobec kalifatu, a szerzej i tego, co dzieje się w Lewancie. Nie mogąc wprost uderzyć wyłącznie w PKK - jako strukturę nadrzędną (w sensie polityczno-ideologicznym, organizacyjnym, kadrowym i finansowym) względem Kurdów syryjskich (i w mniejszym stopniu irackich), Turcy "ubrali" swą nową strategię w szaty walki z terroryzmem jako takim, głównie na użytek zachodniej opinii publicznej podkreślając, że chodzi głównie o Państwo Islamskie.

Nic jednak bardziej mylnego - Turcja nie chce w rzeczywistości zbyt mocno zaszkodzić kalifatowi, i z pewnością nie zrobi nic, co realnie przybliżyłoby kres tego quasi-państwa. Radykałowie z IS są bowiem dla Ankary i jej obecnych władz tym, czym od lat dla muzułmańskich włodarzy Pakistanu są tamtejsi "dobrzy islamiści" (także ci powiązani wprost z Al-Kaidą): użytecznym narzędziem w strategicznej rozgrywce toczonej w najbliższym otoczeniu międzynarodowym, potencjalnym środkiem nacisku na wrogów i przeciwników.

W przypadku Islamabadu chodzi tu w zasadzie wyłącznie o Indie. W przypadku Ankary - o znienawidzony syryjski reżim Baszira al-Asada, ale też o rosnący w siłę szyicki Iran (szczególnie po niedawnym zawarciu przezeń porozumienia z mocarstwami ws. programu nuklearnego), czy - w mniejszym stopniu - o Arabię Saudyjską, rywalizującą z Turcją o rząd dusz nad sunnickimi muzułmanami w regionie. Z perspektywy tureckiej, tolerowanie istnienia i działań Państwa Islamskiego, w tym zwłaszcza jego aktywności (propagandowej, werbunkowej, ekonomicznej) na terenie Turcji, dawało nadzieję na objęcie (choćby mocno względnego i ogólnego) "patronatu" nad jego aktywnością. Z drugiej strony pozwalało Turkom żywić nadzieję na uzyskanie jakiegoś wpływu na strategię tej grupy, a więc do pewnego stopnia kontrolować działania IS i utrzymywać je z dala od własnego terytorium i interesów.

Atak w Suruc zburzył te złudzenia, choć zapewne nie przesądzi jeszcze o zmianie całej strategii Ankary wobec kalifatu. Dał jej natomiast doskonały pretekst do pokazania Kurdom, gdzie ich miejsce i ukrócenia ich mrzonek o niepodległości, a Zachodowi - że Turcja "zmienia swą politykę" wobec IS.

Aspekty operacyjne

Przedstawione powyżej uwarunkowania strategiczne przekładają się na szczebel operacyjny, który zresztą jest najlepszym potwierdzeniem, że zniszczenie Państwa Islamskiego nie jest i nie będzie zasadniczym celem Turków. Choć niedługo minie już miesiąc od rozpoczęcia tureckiej "wojny z kalifatem", to jej dotychczasowy przebieg nie jest imponujący. Turcja, dysponująca jedną z najpotężniejszych armii na Bliskim Wschodzie, prowadzi swą kampanię przeciwko IS w sposób bardziej niż symboliczny. Potwierdza to obawy, że realne zaszkodzenie Państwu Islamskiemu nie leży w interesie Ankary.

Turcy byliby bez wątpienia zdolni do zadania kalifatowi znacznych strat i szkód, a kto wie - możliwe nawet, że przy autentycznej woli politycznej i determinacji mogliby wręcz samodzielnie rozprawić się z tym zbrodniczym tworem. Turcja ma ku temu nie tylko potencjał i możliwości militarne, ale co najważniejsze dysponuje - chyba jako jedyna w sąsiedztwie kalifatu - najlepszym rozeznaniem i wiedzą na temat sił i środków IS. Ma także dokładnie rozpracowane struktury i komórki kalifatu, w tym zwłaszcza na swym terytorium. Niestety, jak wszystko wskazuje kalkulacje polityczne władz tureckich zakładają wyższość takich celów, jak obalenie reżimu Asada w Syrii czy torpedowanie wszelkich niepodległościowych i separatystycznych zapędów Kurdów.

Dotychczasowe tureckie działania militarne coraz bardziej sprawiają zatem wrażenie akcji pozorowanych, których głównym celem jest stworzenie - poprzez umiejętne operowanie narzędziami medialnymi i propagandowymi - wrażenia rzeczywistego wysiłku wojskowego. Co prawda część źródeł w regionie donosi o rzekomo intensywnych działaniach tureckich sił specjalnych gdzieś w głębi terytorium kalifatu, informacji tych jednak z oczywistych względów nie można zweryfikować ani tym bardziej potwierdzić. Z kolei syryjscy Kurdowie z YPG coraz częściej raportują o przypadkach zatargów, a nawet starć z tureckimi pogranicznikami - coś, co jeszcze niedawno nie miało miejsca, bo Turcy unikali prowokacji. Nie można zatem wykluczyć, że obecnie - w dobie "wojny z terroryzmem" - Ankarze przydałby się jakiś powód do wciągnięcia także YPG/PYD na listę celów tej operacji.

W takiej sytuacji jedną z najważniejszych (o ile nie jedyną) operacyjną korzyścią dla sił międzynarodowej koalicji walczącej z IS jest decyzja Turcji o udostępnieniu dla samolotów sojuszniczych tureckiej przestrzeni powietrznej i bazy lotniczej w Incirlik. Jednak nawet i ten element nie jest czymś, bez czego wojna z kalifatem nie mogłaby się obejść. Dotychczas koalicyjne maszyny doskonale dawały sobie radę bez tureckiej bazy, operując z Jordanii, Arabii Saudyjskiej, Kuwejtu czy też, w przypadku samolotów USA, z pokładów lotniskowców (obecnie - USS "Theodore Roosevelt" w Zatoce Perskiej).

Tym samym, o ile nic nie zmieni się w najbliższych dniach i tygodniach, turecką wersję wojny z kalifatem będzie można uznać - przynajmniej na płaszczyźnie operacyjnej - za całkowite fiasko. Główne cele Turcji, ważnego członka NATO i nominalnie wciąż najważniejszego (po Izraelu) sojusznika Waszyngtonu na Bliskim Wschodzie, znajdują się jednak gdzie indziej. A co gorsza - są sprzeczne nie tylko z celami USA, ale i większości krajów regionu, zaangażowanych w walkę z Państwem Islamskim.

...

Brudne kalkulacje a bestie eksterminuja ludnosc. Bydlaki. Ale kara na nich bedzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:01, 23 Sie 2015    Temat postu:

"Politico": Upadek tureckiej demokracji. Kraj cofa się o ćwierć wieku

Protesty w Turcji - AFP

Turecki atak na Państwo Islamskie miał być punktem zwrotnym w trwającym od sierpnia ubiegłego roku konflikcie między ISIS a międzynarodową koalicją. Wykorzystanie ofensywy do ostrzeliwania Kurdów sprawiło jednak, że wzrosło zagrożenie nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz kraju. "Dla młodych Turków eskalacja przemocy jest zastanawiająca, ale starszym urodzonym przed 1990 r. coś przypomina" - pisze na łamach Politico.eu Aykan Erdemir.

Dziennikarz na internetowej stronie cenionego tygodnika porównał zaostrzającą się dziś sytuację w Turcji do wydarzeń z lat 90'. "Dla mojej generacji codziennością były informacje: »35 spalonych żywcem na festiwalu religijnym Alevi«, »Masakra terrorystów z Partii Pracujących Kurdystanu«, »Odkryto ciała radykalnych islamistów - związanych, skazanych na powolną i bolesną śmierć«" - przypomina Erdemir.
REKLAMA


Jego zdaniem Turcy przekonali się wówczas, jak szybko normalnie funkcjonujący kraj może się obrócić w obraz bezprawia i bezkarności. Nie wyciągnęli jednak lekcji z czasów, gdy w 13 prowincjach obowiązywał trwający 15 lat stan wyjątkowy, który obejmował m.in. zakaz działania opozycyjnych mediów czy partii politycznych.

Kończą się pieniądze, nastroje gorsze niż w latach 90'

Powrót ówczesnych praktyk dziennikarz dostrzega w radykalnych działaniach rządu obecnego premiera Recepa Tyyipa Erdogana. Ich początek miał miejsce w maju 2013 roku, gdy władze siłą zareagowały na masowe protesty w Stambule, Izmirze i Ankarze będące odpowiedzią na forsowane przez AKP islamskie ustawy. AKP to Partia Sprawiedliwości i Rozwoju, z której wywodzi się Erdogan.

Upadek tureckiej demokracji ciągnie się do dziś, gdy Erdogan jest już prezydentem, a jego miejsce zajął Ahmet Davutoğlu. AKP, czyli ich wspólne środowisko, przymierza się właśnie do zawiązania koalicji z CHP (Partią Ludowo-Republikańską). "Spowolnienie gospodarcze i nadmierna zależność od kapitału zagranicznego sprawiają, że rząd finansowo jest bardzo wrażliwy. Ta niestabilność ekonomiczna wraz z kruchością demokracji mogą doprowadzić do wydarzeń jeszcze brutalniejszych niż te z lat 90'" - uważa Erdemir.

Za jedną głowę członka PKK jedna głowa członka HDP

Wskazuje przy tym na liczne niebezpieczeństwa: izolacja kraju na arenie międzynarodowej, czy wzmożona aktywność organizacji terrorystycznych, które będą szukać przyszłych członków wśród radykalnych sunnitów i syryjskich uchodźców.

W Turcji pod rządami AKP kwitnie atmosfera nietolerancji, a coraz częściej wyrażanego wprost rasizmu. Ustawy dotyczące praw mniejszości, uchwalane w duchu unijnych norm, były cennym gestem władz, ale ich przyjęcie tuż po przejęciu władzy, dawno odeszło w niepamięć. W przekazie medialnym, za którym - jak czytamy - stoi AKP, jako jedno z istotniejszych wewnętrznych i zewnętrznych zagrożeń dla suwerenności Turcji opisuje się społeczność żydowską.

Jak pisze Aykan Erdemir, na tle nasilającego się konfliktu turecko-kurdyjskiego dochodzi do sytuacji takich jak nawoływanie przez profesora jednej z prestiżowych uczelni, by na każdą śmierć członka lewicowej PKK (Partii Pracujących Kurdystanu) odpowiedzieć zabójstwem jednego członka również pro-kurdyjskiej, ale rywalizującej z nią HDP (Ludowej Partii Demokratycznej). Wezwanie spotkało się z dużym poparciem, w internecie toczy się nawet kampania, która promuje pomysł profesora.

...

Zrobia sobie pieklo w kraju a Kurdystan i tak powstanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:43, 27 Sie 2015    Temat postu:

Irak: Kurdowie wyparli dżihadystów z 10 wsi w prowincji Kirkuk

Irak: Kurdowie wyparli dżihadystów z 10 wsi w prowincji Kirkuk - AFP

Siły Kurdów wspierane z powietrza przez koalicję pod wodzą USA wyparły w środę bojowników Państwa Islamskiego z 10 wsi w prowincji Kirkuk w północno-wschodnim Iraku, opanowując obszar o powierzchni ok. 250 km kw. - poinformowały kurdyjskie źródła wojskowe.

Reuters odnotowuje, że linia frontu między peszmergami (bojownikami kurdyjskimi) a dżihadystami z Państwa Islamskiego w północnym Iraku prawie nie przesuwa się od miesięcy. Kurdowie kontrolują już większość terytorium, które uważają za swoje, i nie są skorzy zapuszczać się głębiej w zdominowane przez sunnickich Arabów rejony, chyba że dostrzegają tam zagrożenie dla swojego obszaru.
REKLAMA


W przypadku środowej ofensywy chodziło o zagrożenie dla głównej szosy między Kirkukiem a Bagdadem oraz dla kurdyjskich wsi w pobliżu obszaru okupowanego przez Państwo Islamskie - poinformował przedstawiciel sił kurdyjskich.

Reuters zwraca uwagę, że peszmergowie stali się ważnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, których lotnictwo atakuje pozycje Państwa Islamskiego. Wyparli dżihadystów z niektórych obszarów na północy Iraku, poszerzając swój region autonomiczny.

Latem zeszłego roku Kurdowie przejęli pełną kontrolę nad Kirkukiem, kiedy wycofała się stamtąd armia iracka; zachodnia część prowincji Kirkuk pozostaje pod kontrolą Państwa Islamskiego. Od tego czasu Kurdowie przeprowadzili kilka ofensyw, chcąc utworzyć strefę buforową wokół Kirkuku. Podkreślają, że nigdy nie oddadzą tego miasta.

...

Widzicie kto jest prawdziwym wojownikiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:40, 07 Wrz 2015    Temat postu:

Tureckie lotnictwo, w ramach akcji odwetowej, zaatakowało pozycje PKK


Tureckie siły powietrzne ostrzelały 13 pozycji Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) w odwecie za niedzielny atak rebeliantów PKK na turecki konwój wojskowy - głosi komunikat sił zbrojnych Turcji zamieszczony na ich stronach internetowych.

Wczoraj rebelianci z PKK ogłosili, że zabili 15 tureckich żołnierzy, atakując konwój pojazdów opancerzonych. Prezydent Recep Tayyip Erdogan potwierdził w wystąpieniu telewizyjnym, że do ataku doszło w prowincji Hakkari, w pobliżu granicy z Iranem i z Irakiem, na południowym wschodzie kraju.
REKLAMA


Komunikat tureckiej armii nie potwierdza liczby zabitych w ataku PKK. Powołując się na źródło w siłach bezpieczeństwa Reuters podaje, że zginęło 16 żołnierzy.

Jeśli dane te potwierdzą się, będzie to najkrwawszy atak od czasu załamania się pod koniec lipca zawieszenia broni między tureckimi siłami bezpieczeństwa i kurdyjskimi rebeliantami.

Pod koniec lipca tureckie lotnictwo rozpoczęło naloty na pozycje PKK w północnym Iraku; ostrzałom tym towarzyszą ataki na cele Państwa Islamskiego (IS) w Syrii. Według władz tureckich w operacji przeciw PKK zginęło blisko 800 kurdyjskich rebeliantów.

W atakach PKK na wojsko i policję zginęło od końca lipca kilkudziesięciu żołnierzy i funkcjonariuszy.

PKK jest uważana za organizację terrorystyczną przez Turcję, Unię Europejską i USA. W 2013 roku ogłosiła rozejm, który miał położyć kres powstaniu kurdyjskich bojowników walczących początkowo o utworzenie w południowo-wschodniej Turcji własnego państwa, a później - po złagodzeniu żądań - o zwiększenie praw politycznych i kulturowych ludności kurdyjskiej.

Pod koniec lipca 2015 roku rebelianci oświadczyli, że rozejm z władzami w Ankarze "nie ma sensu" po uderzeniach z powietrza na pozycje PKK. Erdogan natomiast uznał za niemożliwe kontynuowanie procesu pokojowego w konflikcie kurdyjskim, dopóki PKK dokonuje ataków na siły bezpieczeństwa.

...

Znowu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:45, 08 Wrz 2015    Temat postu:

12 policjantów zabitych w ataku PKK w Turcji, ostrzały baz PKK w Iraku (aktl.)


Dwunastu policjantów zginęło w Turcji w ataku na wschodzie kraju, w okręgu Aralik, dokonanym przez Partię Pracujących Kurdystanu (PKK). W nocy lotnictwo tureckie zbombardowało bazy PKK na północy Iraku w odwecie za wcześniejszy atak na siły rządowe.

Według źródeł w siłach bezpieczeństwa funkcjonariusze zginęli, gdy eksplodował ładunek wybuchowy podłożony na trasie przejeżdżającego policyjnego busa. Ponadto rannych zostało trzech policjantów. Okręg Aralik, w którym dokonano ataku, leży w prowincji Igdir, w pobliżu granicy Turcji z Azerbejdżanem, Armenią i Iranem.
REKLAMA


Jak podały wcześniej media tureckie, lotnictwo wojskowe w nocy z poniedziałku na wtorek ostrzelało ok. 20 pozycji PKK w północnym Iraku, w odwecie za niedzielny atak rebeliantów na konwój wojskowy. Turecka agencja prasowa Anatolia podała, że ponad pięćdziesiąt myśliwców przez sześć godzin w nocy z poniedziałku na wtorek atakowało ok. dwudziestu kurdyjskich celów, w wyniku czego zginęło "od 35 do 40 terrorystów".

Był to odwet za zabicie w niedzielę z rąk rebeliantów z PKK 16 tureckich żołnierzy jadących w konwoju pojazdów opancerzonych na południowym wschodzie Turcji. Reuters podkreśla, że był to najkrwawszy atak od czasu załamania się pod koniec lipca zawieszenia broni między tureckimi siłami bezpieczeństwa i kurdyjskimi rebeliantami.

Pod koniec lipca tureckie lotnictwo rozpoczęło naloty na pozycje PKK w północnym Iraku; ostrzałom tym towarzyszą ataki na cele Państwa Islamskiego (IS) w Syrii. Według władz tureckich w operacji przeciw PKK zginęło blisko 800 kurdyjskich rebeliantów. W atakach PKK na wojsko i policję zginęło od końca lipca kilkudziesięciu żołnierzy i funkcjonariuszy.

PKK jest uważana za organizację terrorystyczną przez Turcję, Unię Europejską i USA. W 2013 roku ogłosiła rozejm, który miał położyć kres powstaniu kurdyjskich bojowników walczących początkowo o utworzenie w południowo-wschodniej Turcji własnego państwa, a później - po złagodzeniu żądań - o zwiększenie praw politycznych i kulturowych ludności kurdyjskiej.

Pod koniec lipca 2015 roku rebelianci oświadczyli, że rozejm z władzami w Ankarze "nie ma sensu" po uderzeniach z powietrza na pozycje PKK. Rząd w Ankarze natomiast uznał za niemożliwe kontynuowanie procesu pokojowego w konflikcie kurdyjskim, dopóki PKK dokonuje ataków na siły bezpieczeństwa.

...

I tak sie toczy bezsensowna mordowanina...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:59, 08 Wrz 2015    Temat postu:

"Bild": wywiad niemiecki ma dowody na użycie gazu musztardowego przez IS

"Bild": wywiad niemiecki ma dowody na użycie gazu musztardowego przez IS - AFP

Niemiecki wywiad BND zebrał dowody, świadczące o użyciu gazu musztardowego przez Państwo Islamskie (IPS) w północnym Iraku - poinformowała dzisiaj gazeta "Bild". Agenci BND pobrali próbki krwi od Kurdów, poszkodowanych w starciach z IS.

"Bild" zacytował szefa BND Gerharda Schindlera, według którego użyty gaz musztardowy albo pochodził ze starych zapasów irackich, jeszcze z okresu rządów Saddama Husajna, albo został wyprodukowany przez dżihadystów, kiedy IS zajęło uniwersytet w Mosulu.
REKLAMA


W połowie sierpnia "Wall Street Journal" pisał, że przedstawiciele władz USA sądzą, że IS użyło w Iraku przeciwko siłom kurdyjskim gazu musztardowego. Według dziennika dżihadyści mogli wejść w posiadanie gazu musztardowego w Syrii albo w Iraku.

Dżihadyści z IS byli już w przeszłości oskarżani o stosowanie przeciwko kurdyjskim bojownikom broni zawierającej toksyczny gaz. Kurdyjska organizacja Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG) i przedstawiciele Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w lipcu zgłaszali ataki chemiczne przeciwko Kurdom w prowincji Al-Hasaka na północnym wschodzie Syrii. Nie udało się ustalić, jakich konkretnie użyto środków.

W marcu rząd autonomicznego irackiego Kurdystanu twierdził, że dysponuje dowodami na wykorzystanie przez IS chloru jako broni chemicznej przeciwko siłom kurdyjskim.

...

I co z tego jak Zachod nie zamierza NIC ROBIC! DOKLADNIE NIC!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:27, 11 Wrz 2015    Temat postu:

"FT": eskalacja konfliktu z Kurdami grozi Turcji destabilizacją

"FT": eskalacja konfliktu z Kurdami grozi Turcji destabilizacją - Dorota Dunicz / Onet

Rozgorzały na nowo konflikt między władzami w Ankarze a Partią Pracujących Kurdystanu (PKK) grozi destabilizacją Turcji, która "znajduje się w centrum politycznego i społecznego trzęsienia ziemi" - pisze "Financial Times" w komentarzu redakcyjnym.

Jak przypomina "FT" w kraju odbyły się niedawno wybory parlamentarne bez jednoznacznych zwycięzców, gospodarka trzeszczy w szwach, a prezydent Recep Tayyip Erdogan próbuje w kontrowersyjny sposób zapewnić sobie więcej władzy konstytucyjnej. W takich okolicznościach doszło do eskalacji napięcia w konflikcie między władzami tureckimi a separatystyczną PKK, co grozi krajowi destabilizacją - uważa londyński dziennik.

Po dojściu do władzy w 2003 roku Erdogan, wówczas premier, zrobił wiele na rzecz zakończenia konfliktu, m.in. przyznając prawa polityczne Kurdom stanowiącym ok. 15 proc. ludności Turcji. Jednak w czerwcu znów doszło do aktów wrogości, co podważa najważniejsze osiągnięcie tureckiego przywódcy.

Zdaniem "FT" powrót konfliktu na linii Kurdowie-Ankara jest związany z działaniami tureckiego rządu. "Kurdyjskich bojowników od dawna oburza niechęć Erdogana do konfrontacji z siłami Państwa Islamskiego (IS) w Syrii. (...) (Turecki przywódca) za większe zagrożenie pod każdym niemal względem uważa tamtejszych Kurdów" - podkreśla gazeta.

"Tureckiego prezydenta podejrzewa się również o to, że rozdmuchał konflikt z PKK na użytek wewnętrzny" - pisze "FT", przypominając, że w czerwcowych wyborach partia AKP, z której Erdogan się wywodzi, utraciła większość parlamentarną, za to zaskakująco dobry wynik uzyskała prokurdyjska HDP. Z tego powodu militarna ofensywa przeciw PKK "wygląda jak cyniczna akcja obliczona na łowienie głosów nacjonalistycznego elektoratu".

"Erdogan ma prawo do zdecydowanej odpowiedzi na akty terroru dokonywane na tureckiej ziemi. Jednak odwet z jego strony może się okazać się tak brutalny (...), że pogrzebie wszelkie szanse na wznowienie rozmów z PKK" - ocenia "FT". Zdaniem gazety "powodem do szczególnego niepokoju" jest w tym kontekście postawienie bardzo ogólnych zarzutów przywódcy HDP, Selahattinowi Demirtasowi.

Z punktu widzenia sojuszników Turcji w NATO, m.in. USA, droga wybrana przez Erdogana "powinna wywołać przerażenie": "wojna przeciw Kurdom tylko szkodzi najskuteczniejszym bojownikom walczącym obecnie z IS, a pogłębiające się wrażenie politycznego i gospodarczego chaosu w samej Turcji to nie jest coś, na co mogą pozwolić USA na wschodniej flance Sojuszu" - podkreśla dziennik.

"Erdogan musi znaleźć sposób na złagodzenie napięcia w konflikcie z PKK. Jego odpowiedzią nie może być wojna totalna" - konkluduje "Financial Times".

...

Glupota czesto jest motorem ludzkich dzialan.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:08, 11 Wrz 2015    Temat postu:

Witold Repetowicz: Turcja chce zmienić kształt etniczny północnej Syrii
10 września 2015, 11:54
- Władze tureckie zainteresowane są tym, by Kurdowie syryjscy, których ponad pół miliona znalazło się w Turcji, emigrowali do Europy. Dzięki temu dokonują się czystki etniczne w północnej Syrii - takie ciche, perfidne czystki etniczne, które spotykają się z aprobatą czy wręcz aplauzem części opinii publicznej w Europie - mówi w wywiadzie z Grzegorzem Lindenbergiem z portalu euroislam.pl Witold Repetowicz, dziennikarz i podróżnik. Repetowicz ocenia także politykę Turcji wobec ISIS i działania UE wobec wzbierającej fali migracyjnej.

Czytaj również: Muzułmański burmistrz nie chce uchodźców.

Grzegorz Lindenberg, euroislam.pl: Ostatnia twoja podróż była dokąd?

Witold Repetowicz: W czerwcu tego roku do Iraku, zarówno do Kurdystanu irackiego, jak i Bagdadu, Nadżafu i Salahudin, a także do Kurdystanu tureckiego. To była moja trzecia podróż do tego regionu w ciągu ostatnich dwóch lat, ale jeżdżę tam regularnie od jakichś 10 lat.

Jaką rolę mogą odgrywać Kurdowie w rozwiązaniu problemu uchodźców? Co Zachód powinien robić z uchodźcami tam, na miejscu? Byłeś tam, widziałeś.

- Konieczne jest zwiększenie pomocy dla uchodźców, zarówno w krajach ościennych Syrii, jak i dla czterech milionów uchodźców wewnętrznych w Iraku, którzy jeszcze nie ruszyli do Europy. Na pewno należy pomóc odbudować tereny wyzwolone przez Kurdów w Syrii. O tym się w ogóle nie mówi, o odbudowie Rożawy.

Bardzo interesujące jest, dlaczego nagle ci uchodźcy ruszyli z Turcji, a z Iraku nie. Jest rzeczą oczywistą, że władze tureckie zainteresowane są tym, żeby Kurdowie syryjscy, których ponad pół miliona znalazło się w Turcji, emigrowali do Europy. Dzięki temu dokonują się czystki etniczne w północnej Syrii - takie ciche, perfidne czystki etniczne, które spotykają się z aprobatą czy wręcz aplauzem części opinii publicznej w Europie. Turcja chce zmienić kształt etniczny północnej Syrii, pozbyć się stamtąd Kurdów, osiedlić Arabów lub sprowadzonych z Chin Ujgurów, którym masowo wydaje paszporty i potem prawdopodobnie anektować te tereny.

Jak ten plan się powiedzie, (Ankra - red.) zrobi to samo w Kurdystanie tureckim. Ci, którzy kreują się na obrońców uchodźców, wyrządzają im tak naprawdę ogromną krzywdę, bo niszczą ich ojczyznę, Rożawę, pomagają w czystkach etnicznych w tym rejonie. Uważam, że cała ta akcja jest wspomagana, może nawet koordynowana przez tureckie służby specjalne.

Jest jeszcze druga przyczyna, dlaczego do Europy ruszyła teraz taka fala (uciekinierów - red.). Ci, którzy w zeszłym roku docierali Lampedusę, mieli zupełnie inne motywacje. W większości byli to imigranci ekonomiczni z Afryki, a nie uchodźcy z Syrii. Natomiast w propagandzie nazywano ich "uchodźcami syryjskimi". Gdy więc prawdziwi syryjscy uchodźcy, którzy nigdzie jeszcze wtedy masowo nie uciekali, usłyszeli, że się w Europie nad przybyszami litują, a w dodatku w obozach odbiera się im pomoc, bo jest ona przekazywana Afrykańczykom uznawanym za "uchodźców syryjskich", to stwierdzili, że też muszą ruszyć.

Wracając do działań Turcji, to jest jeszcze jeden ich aspekt. Chaos w Europie, starcia z uchodźcami na granicach, na dworcach, powodują, że Europa zajęta jest sobą i nie patrzy na to, co tureckie wojsko robi w Kurdystanie tureckim. A zachowuje się tam obecnie jak wojsko okupacyjne. Jeżeli Europa dalej będzie tak zaślepiona, to wojsko tureckie zacznie palić wioski kurdyjskie, a na jakikolwiek głos protestu Erdogan powie: "Wy bijecie biednych uchodźców, jak śmiecie mi zwracać uwagę".

Czy Europa jest w stanie skutecznie pomóc uchodźcom tam, na Bliskim Wschodzie, na tyle skutecznie, żeby nie chcieli tu przyjeżdżać?

- Moim zdaniem działania muszą być prowadzone dwutorowo. Z jednej strony potrzebne jest poważne zwiększenie finansowania humanitarnego, ale również rozwojowego - na odbudowę wyzwolonych terenów północnej Syrii. Ale temu elementowi musi towarzyszyć uczciwy, jasny i czytelny komunikat do tych ludzi, że nie ma dla nich zielonego światła w Europie. Granice muszą być chronione. Deklaracje zachęcające do przybywania do Europy są oszustwem, są szkodliwe i dla Europy, i dla przybyszy, oraz powiększają falę migracyjną. Ci ludzie idą do Europy i spodziewają się, że będą powitani z otwartymi ramionami, że dostaną mieszkanie i pracę. Nie idą tu po to, żeby mieszkać w namiotach, w obozach dla imigrantów. Idą, żeby mieć takie życie, jak widzą w telewizji czy internecie.

Zakładając, że Unia nadal będzie przyjmować wszystkich z Syrii, czy myślisz, że te 4 miliony syryjskich uchodźców, którzy są w tej chwili w państwach ościennych, przeniosą się do Europy?

- Myślę, że znacznie więcej niż 4 miliony, bo w tych falach nie są wyłącznie Syryjczycy. Oni nie będą pewnie stanowili nawet połowy osób, którzy będą ciągnąć do Europy. Natomiast im więcej ludzi będzie przybywało do Europy, tym mniej pieniędzy i uwagi będzie poświęcane na to, co się dzieje tam (na Bliskim Wschodzie - red.). Ludzie pozostawieni tam samym sobie i zagrożeni śmiercią głodową też ruszą (ku Europie - red.). Wszyscy ruszą. Wtedy okaże się, że to zielone światło było oszustwem, bo czy to Niemcy, czy to Szwedzi zaczną zamykać granice. Niemcy mogą przyjąć jeszcze milion, dwa miliony, trzy miliony, ale nie przyjmą dziesięciu milionów. Uchodźców i IDP-sów - uchodźców wewnętrznych - tylko z Syrii, Iraku i Jemenu jest obecnie 17 mln, a oni są i będą tylko niewielką częścią tej fali.

Porozmawiajmy o Kurdach, którzy są jednymi z głównych aktorów wydarzeń na Bliskim Wschodzie, nadzieją na pokonanie Państwa Islamskiego. Kobiety kurdyjskie się zasłaniają?

- To zależy. W miastach jest większa swoboda obyczajowa i wszystko zależy od danej rodziny. Bardzo dużo kobiet się nie zasłania, chrześcijańskie kobiety mieszkające w Kurdystanie też się nie zasłaniają. Natomiast w górach kurdyjskich stosunki społeczne są bardziej konserwatywne, ale kobiety nie noszą burek, jak w Afganistanie, tylko chusty. Jednak generalnie w tych konserwatywnych górskich obszarach nie ma zwyczaju, żeby dochodziło do interakcji między nieznajomą kobietą a mężczyzną.

A w Erbilu?

- Tak, w Erbilu można rozmawiać z nieznajomą kobietą, ale to też zależy od konkretnego przypadku. Na uczelniach kobiety studiują razem z mężczyznami.

A kobiece oddziały peszmergów?

- W Kurdystanie irackim nie ma zbyt wiele kobiet w wojsku, to pojedyncze przypadki, takie oddziały są w PKK (oddziałach Kurdów tureckich) i YPG (Kurdowie syryjscy). Kurdowie syryjscy i duża część, zwłaszcza młode pokolenie, Kurdów tureckich, są zdecydowanie mniej konserwatywni.

Czy to tradycja lewicowa PKK?

- Tak, to w dużej mierze wynik działań PKK. Ale oni nigdy nie starali się zburzyć tradycyjnych relacji społecznych w Kurdystanie. PKK zdemontowało strukturę plemienną. Natomiast w Kurdystanie irackim ona wciąż funkcjonuje, w tych górskich częściach. W Kurdystanie syryjskim została zlikwidowana, w tureckim zmarginalizowana. Natomiast jeśli chodzi o młode pokolenie Kurdów, we wszystkich częściach Kurdystanu, to ono jest zdecydowanie bardziej, można powiedzieć, liberalne.

Bardziej konserwatywni to bardziej religijni czy tradycyjni?

- Jeśli chodzi o Kurdów irackich to zarówno bardziej tradycyjni, jak i religijni. To nie znaczy, że Kurdowie tureccy nie są religijni. Przez wiele lat partią, która zdobywała najwięcej głosów w Kurdystanie tureckim, było ugrupowanie Recepa Tayyipa Erdogana, AKP (Partia Sprawiedliwości i Rozwoju), która bazowała na tym elektoracie tradycyjnym. Dopiero w ostatnich wyborach to się zmieniło. Innym powodem popularności AKP było to, że poluzowała ucisk narodowościowy wobec Kurdów, ale przede wszystkim miała agendę islamistyczną, która przemawiała do części Kurdów. Erdogan myślał, że tak będzie zawsze. Pomylił się. Ostatnie wybory pokazały, że nastroje nacjonalistyczne, lewicowe i nacjonalistyczno-lewicowe przeważyły w Kurdystanie tureckim i głosowano na HDP (Ludowa Partia Demokratyczna).

I to jest trwały trend?

- Zdecydowanie tak. Kurdyjskie społeczeństwo jest młodsze niż tureckie, Kurdowie mają wyższy przyrost naturalny. Chyba że Turcy zastosują jakiś wybieg, np. będą chcieli wyrzucać Kurdów tureckich z Turcji do Europy. Raz już udało im się wywołać falę migracyjną wśród Kurdów, tylko że była to fala migracyjna wewnątrz Turcji. To było na początku wojny Turcji z PKK w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy wojsko tureckie masowo paliło wsie kurdyjskie i Kurdowie ruszyli na zachód Turcji - w Stambule jest 4 miliony Kurdów, jest ich bardzo dużo we wszystkich większych miastach. Nie można wykluczyć, że teraz taka kampania terrorystyczna, przy odrobinie złej woli tureckich służb specjalnych oraz głupoty europejskiej, mogłaby doprowadzić do czystek etnicznych w Kurdystanie tureckim.

Dlaczego Turcja rozpętała nie tylko kampanię zbrojną, ale i publiczną nagonkę na PKK?

- Przyczyna jest bardzo prosta - niekorzystny dla Erdogana wynik wyborów parlamentarnych w czerwcu, chęć pozyskania elektoratu nacjonalistycznego. W tych rachubach Erdogan może się przeliczyć, ponieważ może nastąpić dalszy odpływ elektoratu kurdyjskiego do HDP. W ostatnich wyborach nawet jedna trzecia Kurdów mogła głosować na AKP, więc jest jeszcze potencjał paru milionów głosów, które mogą przepłynąć z AKP do HDP.

Skąd się wzięła długotrwała wstrzemięźliwość Turcji w atakowaniu ISIS, pozwalanie na wykorzystywanie swojego terytorium do nielegalnego handlu ropą, do uzupełniania zapasów, leczenia rannych, do przechodzenia europejskich ochotników do ISIS? Wiara Turcji, że najważniejsze jest obalenie prezydenta Syrii Baszara al-Asada, a nie walka z ISIS?

Jeszcze przed powstaniem AKP, gdy istniały jej poprzednie wcielenia, jak Partia Dobrobytu, jej lider Necmettin Erbakan jako premier próbował odtwarzać coś w rodzaju tureckiego kalifatu. Erdogan zaczynał swoją karierę właśnie tam, a Erbakan był przez lata jego mentorem. Gdy zaczęła się Arabska Wiosna, to Erdogan myślał, że Turcja przejmie coś w rodzaju przywództwa w bliskowschodnim muzułmańskim świecie tzw. umiarkowanego islamizmu. Rzeczywistość Imperium Otomańskiego była rzeczywistością federalną, nie narodową, ze spoiwem islamskim. Dlatego Erdogan może sobie wyobrażać, że da się ją odbudować.

Generalnie nie udawało mu się to od początku, bo Arabowie niespecjalnie byli zainteresowani przywództwem tureckim. Niemniej Turcja zaczęła mocno wspierać Bractwo Muzułmańskie i jeżeli chodzi o zaangażowanie w Syrii, to wynikało ono dokładnie z tych samych względów - kalifackiego, neo-otomańskiego imperializmu. Asad nie jest islamistą, nie jest nawet sunnitą.

Teraz to stanowisko Turcji wobec ISIS zaczyna się zmieniać? Pozwolili Amerykanom na użycie bazy lotniczej do nalotów na ISIS i sami zdaje się jakiś nalot przeprowadzili?

- Na razie wygląda to na totalną szopkę. Miesiąc po ogłoszeniu zamiaru stworzenia w Syrii, przy granicy z Turcją, strefy wolnej od Państwa Islamskiego nie tylko żadne tereny nie zostały zajęte, ale to Państwo Islamskie przeszło w tym rejonie do ofensywy i jest bliskie wyparcia z niego rebeliantów Frontu Islamskiego (Ahrar al Szam), innych dżihadystów. Jednak uważam, że zwycięstwa ISIS nad Frontem Islamskim to dobra wiadomość.

Dobra wiadomość?!

- Cały ten miesiąc, który upłynął od tureckiej deklaracji Turcja spędziła na intrygach, by nie dopuścić do tego rejonu Burkan al Firat, koalicji, w której są odziały YPG, są odziały asyryjskie, arabskie, plemion takich jak Shemmar, są również oddziały związane poprzednio z FSA (Wolna Armia Syrii). Amerykanie chcieli tam wprowadzić oddział umiarkowanych rebeliantów, na których szkolenia, na terytorium Turcji, chcą wydać 500 milionów dolarów. Kiedy pierwszy oddział tych rebeliantów został doprowadzony do tego regionu, to został natychmiast wyłapany przez Al Nusrę, czyli lokalną Al.-Kaidę, i pojawiły się dość wiarygodne informacje, że tak szybka akcja Al Nusry była możliwa dzięki temu, że to Turcja sprzedała im informacje o tych ludziach.

W ten sposób pozostał tylko Front Islamski. Przyszłość Syrii, jaką widzi Front Islamski nie jest przyszłością świecką, tylko jest przyszłością opartą na sądach szariackich, czyli niewiele się to różni od ISIS. Gdyby Front Islamski zajął tereny między dwoma kantonami kurdyjskimi, to powstałby tam silny salaficki reżim zdolny do zajęcia również Aleppo, wielkiego miasta, w którym są też chrześcijanie i alawici. Doszłoby tam do rzezi, na którą świat przymknąłby oczy, ponieważ dokonywaliby jej ci dobrzy, umiarkowani islamistyczni rebelianci. Natomiast jeśli pokona ich Państwo Islamskie, to sytuacja będzie jednoznaczna i powstanie front między Burkan al Firat z Kurdami a Państwem Islamskim.

Głównym wrogiem Turcji w Syrii w tej chwili nie jest zatem ani Asad, ani ISIS tylko Kurdowie?

- Tak. Granica między Turcją a Syrią jest całkowicie zamknięta tam, gdzie po syryjskiej stronie kontrolują ją Kurdowie. Tam gdzie, kontroluje granicę reżim Asada, są restrykcje, ale nie jest całkowicie zamknięta. Tam, gdzie są dżihadyści z Frontu Islamskiego, granica jest otwarta. Tamtędy właśnie przechodzą ochotnicy trafiający później do ISIS.

Czego Turcja się boi? Wspólnego ogłoszenia niepodległości przez Kurdów? Kurdowie iraccy mieli pomysł na referendum niepodległościowe.

- Kurdowie nie planują ogłoszenia niepodległości państwa, które obejmowałoby Kurdystan iracki i syryjski, i tym bardziej turecki, a ogłoszenie niepodległości przez Kurdystan iracki byłoby korzystne dla Turcji, bo uderzałoby w Bagdad i Teheran.

Co do Rożawy, czyli Kurdystanu syryjskiego, to Erdogan nie chce rozmawiać z YPG, ponieważ to nie są islamiści. Dla niego to jest obca ideologia, bo oni są świeccy. Gdyby Kurdystan syryjski odłączał się od Syrii z agendą islamistyczną, to z całą pewnością AKP prowadziłaby rozmowy z takim konserwatywnym kurdyjskim ruchem północnej Syrii.

Z punktu widzenia zarówno Kurdów, jak i Turków bardzo korzystnym projektem byłoby stworzenie czegoś w rodzaju federacji kurdyjsko-tureckiej. Jeżeli Turcja zaanektowałaby Kurdystan syryjski i iracki plus Mosul, Aleppo, to dla niej byłoby to bardzo korzystne - zyskałaby złoża ropy, szlaki tranzytowe i tak dalej. Taka aneksja musiałaby się wiązać z jakąś formą autonomii lub federalizacji. To z kolei byłby bardzo duży plus dla Kurdów, ponieważ doszłoby do zjednoczenia trzech części Kurdystanu. Taki plan istniał w latach dziewięćdziesiątych, miał go prezydent Turgut Ozal. Dlatego został otruty w 1993 roku. W tej chwili nie mówi się o tym planie, ponieważ barierą jest to, że Kurdystan turecki i syryjski są zdominowane przez ideologię, która jest obca Erdoganowi. Gdyby spoiwem federacji kurdyjsko-tureckiej mógł być islam, to Erdogan zapewne realizowałby ten scenariusz.

A dlaczego Kurdowie iraccy i pozostali niespecjalnie się dogadują?

- W Rożawie, oprócz YPG, które tam rządzi, są też zwolennicy Barzaniego z Iraku (KDP syryjskie), kontestujący politykę YPG. To z kolei prowadzi do napięć między YPG a Kurdystanem irackim. Chodzi o inną wizję ustrojową i ideologiczną. Zwolennicy Barzaniego są nastawieni bardziej tradycjonalistycznie i nacjonalistycznie, chcą zjednoczenia Kurdystanu, podczas gdy w oficjalnej ideologii zwolenników Ocalana, czyli YPG, nie ma w ogóle mowy o zjednoczeniu wszystkich części Kurdystanu w jedno państwo. Jest mowa o wielonarodowych kantonach i przekształceniu całego Bliskiego Wschodu w taki konglomerat wielonarodościowych kantonów. Sprawy niepodległości, nacjonalizmu i zmiany granic są odsuwane na bok.

Kurdowie są sunnitami. Co sprawia, że są tak wyraźnie bardziej prozachodni i tolerancyjni? Kobiety mają dużo więcej swobody. Sunniccy sąsiedzi wydawali terrorystom z ISIS jazydów, sunniccy, Kurdowie ich bronią. PKK jest właściwie świeckie, to bardzo rzadko spotykana sytuacja w krajach arabskich. Skąd to się wzięło i czy to jest trwałe? Czy za chwilę Kurdami też zawładną brodaci mułłowie?

- Tak, zdecydowana większość to sunnici, ale nie wszyscy, są też szyici, chrześcijanie, inne wyznania. Wśród PKK łatwo byłoby spotkać też ateistów, ale nie jest prawdą to, co propaganda erdoganowska im zarzuca, że to sami "bezbożnicy".

Myślę, że te różnice są trwałe. Wśród Kurdów też jest pewien margines - kilkanaście procent fundamentalistów islamskich w irackim i irańskim Kurdystanie. Ale dla większości ważniejsze jest bycie Kurdem - podstawowa tożsamość to jest tożsamość kurdyjska, nie muzułmańska. Wiedzą, że na tych terenach żyją i zawsze żyły obok siebie różne grupy religijne. Dlatego nie chcą nikogo nawracać, toczyć wojen religijnych. Zasady islamu odnoszą do samych siebie i nie chcą ich narzucać tym, którzy muzułmanami nie są.

Czy Kurdowie są gotowi walczyć z ISIS do całkowitego jego zniszczenia?

- Zupełnie inne podejście jest w Iraku i Syrii. W Iraku idea walki peszmergów poza terenami etnicznie kurdyjskimi jest skrajnie niepopularna, Kurdowie całkowicie ją odrzucają, chociaż w przypadku jakiegoś dealu politycznego są gotowi to rozważyć i wykonać rozkazy swojego zwierzchnika, czyli teraz Barzaniego. Do momentu, kiedy ich tereny zaatakowało Państwo Islamskie w sierpniu zeszłego roku, Kurdowie głosili, że te nie jest ich wojna. Gdyby Państwo Islamskie ich nie zaatakowało wtedy, to być może zdobyłoby Bagdad. Nie na pewno, bo jeszcze doszedł jeden czynnik, fatwa Alego al Sistaniego, najważniejszego z duchownych irackich, który wezwał do świętej wojny obronnej i która doprowadziła do powstania szyickich milicji. Więc los Państwa Islamskiego w Iraku jest przypieczętowany, prędzej czy później zostanie pokonane.

Natomiast w Syrii sytuacja jest bardziej złożona. Już teraz oddziały YPG w ramach Burkan al Firat walczą na terenach niekurdyjskich. Na pewno YPG będzie dążyć do zajęcia całej prowincji Hasaka na północnym wschodzie Syrii. Gdyby Kurdowie mieli większe wsparcie, mogliby zająć Rakkę, "stolicę" Państwa Islamskiego i być może Aleppo, częściowo zamieszkane przez Kurdów.

Praktycznie mogliby pokonać Państwo Islamskie?

- Nie, ponieważ Państwo Islamskie się coraz bardziej przesuwa w kierunku zachodnim. Rakka nie jest jakimś gigantycznym miastem, a Państwo Islamskie podeszło bardzo blisko do Homs, Hamy i Aleppo. Zdobycie jednego z tych miast byłoby zdecydowanie apetyczniejszym kąskiem niż Rakka.

Ostatnio Salih Muslim, przywódca Kurdów syryjskich zaproponował USA, żeby założyły na terenie Rożawy bazy, w których mogliby trenować umiarkowanych rebeliantów syryjskich i przeprowadzać operacje lotnicze. Wątpię, żeby Amerykanie zareagowali pozytywnie.

Dlaczego?

- Bo Amerykanie nie są zdolni pod tym przywództwem do podejmowania zdecydowanych i odważnych decyzji. Kurdowie bardzo intensywnie zabiegają teraz o kontakty ze Stanami Zjednoczonymi. PKK zaproponowała, żeby Stany były mediatorem w konflikcie z Turcją.

I co na to USA?

- Przynajmniej oficjalnie – nic.

.....

ZBRODNIARZ ERDOGAN PROWADZI CZYSTKI ETNICZNE W SYRII!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:22, 12 Wrz 2015    Temat postu:

Kurdowie wyparli Państwo Islamskie z dziewięciu miejscowości w Iraku

Kurdyjskie oddziały w okolicy Kirkuku - PAP

Oddziały kurdyjskich bojowników podjęły ofensywę przeciwko państwu Islamskiemu (IS) w prowincji Kirkuk, 180 kilometrów na północ od Bagdadu, i wyparły dżihadystów z dziewięciu miejscowości, po raz pierwszy od paru miesięcy przesuwając linię frontu.

W rejonie Dakuku zabito 40 przeciwników, podczas gdy wśród peszmergów było 4 zabitych. W operacji wzięło udział półtora tysiąca kurdyjskich bojowników.
REKLAMA


Najważniejszym strategicznym osiągnieciem operacji jest przejęcie przez Kurdów kontroli nad wzgórzami Dusera i przełęczą, przez którą biegnie strategiczna droga między Kirkukiem a Bagdadem.

Lotnictwo koalicyjne, które koordynowało swe działania z lokalną ofensywą kurdyjską, zniszczyło magazyn bomb używanych przez islamistów do ataków samobójczych.

...

To sa Peszmergowie! NIKT NIE POWSTRZYMA POWSTANIA KURDYSTANU! Po upadku Assada i na łajnie islamistycznym wyrosnie wspaniale zniwo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:34, 14 Wrz 2015    Temat postu:

Syria: co najmniej 20 ofiar śmiertelnych zamachu na wschodzie kraju


Co najmniej 20 osób zginęło w wyniku dwóch eksplozji samochodów pułapek w mieście Hasaka na wschodzie Syrii - poinformowała państwowa telewizja. Doniesienia o zamachach potwierdziło Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.

Syryjska telewizja podała, że jedna z eksplozji miała miejsce w centrum Hasaki.

Do drugiej eksplozji doszło na północy miasta, a celem zamachu były stacjonujące tam kurdyjskie oddziały - poinformowało Obserwatorium, dodając, że w zamachu zginęło sześciu bojowników. Organizacja potwierdziła także doniesienia państwowej telewizji o wybuchu w centrum miasta, jednak podała mniejszą liczbę ofiar śmiertelnych - jej zdaniem w obu zamachach zginęło co najmniej 10 osób.

Hasaka jest w kontrolowana prawie w całości przez siły Kurdów, które zdobyły znaczne obszary w kraju podczas tegorocznej ofensywy.

...

To walka o Kurdystan.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:47, 19 Wrz 2015    Temat postu:

Turcja: siły powietrzne zbombardowały pozycje Kurdów


Co najmniej 55 osób zginęło w nalotach tureckich sił powietrznych na pozycje bojowników kurdyjskich w północnym Iraku - poinformowały źródła w tureckich siłach bezpieczeństwa.

Jak pisze agencja Reutera, samoloty wystartowały z bazy Diyarbakir, w południowo-wschodniej Turcji, gdzie po zakończonej misji wróciły bez uszkodzeń i strat własnych.
REKLAMA


Tureckie siły powietrzne kontynuują bombardowanie pozycji bojowników kurdyjskich w północnym Iraku. Naloty - jak ocenił kilka dni temu premier Turcji Ahmet Davutoglu - są "bardzo skuteczne".

Pod koniec lipca tureckie lotnictwo rozpoczęło naloty na pozycje separatystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) w północnym Iraku, po tym jak rebelianci oświadczyli, że rozejm z władzami w Ankarze "nie ma sensu". Rząd w Ankarze uznał za niemożliwe kontynuowanie procesu pokojowego w konflikcie kurdyjskim, dopóki PKK dokonuje ataków na siły bezpieczeństwa.

Jak zapewnia Ankara, ostrzałom na pozycje PKK towarzyszą ataki na cele Państwa Islamskiego (IS) w Iraku.

PKK jest uważana za organizację terrorystyczną przez Turcję, Unię Europejską i USA. W 2013 roku ogłosiła rozejm, który miał położyć kres powstaniu kurdyjskich bojowników walczących początkowo o utworzenie w południowo-wschodniej Turcji własnego państwa, a później - po złagodzeniu żądań - o zwiększenie praw politycznych i kulturowych ludności kurdyjskiej.

Według władz tureckich w operacji przeciw PKK zginęło blisko 800 kurdyjskich rebeliantów. W atakach PKK na wojsko i policję poniosło śmierć od końca lipca kilkudziesięciu żołnierzy i funkcjonariuszy.

...

I jak ma nie byc uchodzcow?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:48, 22 Wrz 2015    Temat postu:

Turcja: rezygnacja dwóch ministrów z partii prokurdyjskiej

Turcja: rezygnacja dwóch ministrów z partii prokurdyjskiej - Shutterstock

Dwaj ministrowie z prokurdyjskiej lewicowej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP) ustąpili z tymczasowego rządu Turcji, co sygnalizuje napięcia między tym ugrupowaniem a rządzącą Partią Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) przed przedterminowymi wyborami.

Premier i przywódca mającej islamistyczne korzenie AKP Ahmet Davutoglu przyjął rezygnację obu ministrów. Ali Haydar Konca był ministrem do spraw Unii Europejskiej, a Muslum Dogan ministrem do spraw rozwoju.
REKLAMA


Kierujący obecnie Turcją rząd tymczasowy powstał pod koniec sierpnia w efekcie czerwcowych wyborów, w których AKP po raz pierwszy od 13 lat utraciła parlamentarną większość. Dwa resorty objęli w nim członkowie HDP. W okresie po wyborach przestało funkcjonować zawieszenie broni między bojownikami kurdyjskimi i tureckimi siłami bezpieczeństwa.

W swym oświadczeniu HDP nie ujawniła powodów rezygnacji jej ministrów. Natomiast Konca powiedział dziennikarzom w Ankarze, że wraz z Doganem starali się wykonywać swe ministerialne funkcje, ale okazało się to niemożliwe.

Konca wielokrotnie zwracał się do reprezentującego AKP ministra spraw wewnętrznych Selamiego Altinoka o zniesienie wprowadzonej 4 września blokady miasta Cizre. Mimo międzynarodowej krytyki utrzymywano ją przez dziewięć dni.

Według tureckiego MSW w trakcie obowiązywania blokady w walkach w Cizre zginęło od 30 do 32 bojowników Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Natomiast HDP oskarża rząd o zabicie w tym mieście 23 cywilów.

Przedterminowe wybory parlamentarne odbędą się w Turcji 1 listopada.

...

Bezsensowny konflikt.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:38, 25 Wrz 2015    Temat postu:

Turcja: w walkach zginęło dwóch żołnierzy i 34 bojowników PKK

Turcja: w walkach zginęło dwóch żołnierzy i 34 bojowników PKK - Copyright 2015 Thomson Reuters

Dwóch tureckich żołnierzy i 34 bojowników Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) zginęło w ciągu ostatniej doby w walkach na południowym wschodzie Turcji - poinformowały dzisiaj tureckie siły bezpieczeństwa.

Wojskowi zginęli w dwóch atakach przeprowadzonych przez bojowników PKK w pobliżu miejscowości Beytussebap w prowincji Sirnak - napisano w komunikacie. Ataki dokonane w tym regionie przez tureckie lotnictwo "unieszkodliwiły 34 terrorystów" - dodano. Liczby tej nie udało się potwierdzić w niezależnych źródłach.
REKLAMA


Blisko dwa miesiące temu doszło do wznowienia walk między siłami tureckimi a bojownikami z PKK, głównie na południowym wschodzie Turcji, gdzie przeważa ludność kurdyjska. Bojownicy zwiększyli liczbę ataków na tureckie siły bezpieczeństwa, a te odpowiedziały atakami na kurdyjskie obozy, także w północnym Iraku.

Według bilansu opracowanego przez prorządową prasę w Turcji od końca lipca w wyniku rozgorzałego na nowo konfliktu zginęło blisko 150 żołnierzy i policjantów oraz ok. 1,1 tys. rebeliantów.

Eskalacja konfliktu doprowadziła do zerwania rozmów pokojowych prowadzonych od końca 2012 roku przez rząd i PKK. Szacuje się, że od 1984 roku konflikt kurdyjsko-turecki pociągnął za sobą ok. 40 tys. ofiar śmiertelnych.

PKK jest uważana za organizację terrorystyczną przez Turcję, Unię Europejską i USA. Kurdyjscy bojownicy walczyli początkowo o utworzenie w południowo-wschodniej Turcji własnego państwa, a później - po złagodzeniu żądań - o zwiększenie praw politycznych i kulturowych ludności kurdyjskiej.

...

Ci zalatwiaja swoje biznesy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:42, 25 Wrz 2015    Temat postu:

Turecka gra na dwa fronty. Tak Ankara rozprawia się z Kurdami
Aneta Wawrzyńczak
24 września 2015, 12:12
Turcja prowadzi grę na dwa fronty - pod pretekstem walki z Państwem Islamskim, rozprawia się z kurdyjską opozycją. Kurdowie grożą, że tym razem będzie to wojna domowa na całego. Krew niewinnych już została przelana.

10-letnia Cemile była ponoć małym aniołkiem. Wyszła z domu tylko na chwilę, przed bramę. Wtedy padł strzał, snajper - może policjant, może żołnierz tureckiej armii, trafił precyzyjnie. Cemile najpierw upadła, później powiedziała "mama". Później umarła.

Emine całą noc trzymała ją za rękę. Czuła, jak jej ciało stygnie. Rano nie było już wyjścia, trzeba było Cemile pochować. Ale jak? 100-tysięczne, zamieszkane głównie przez Kurdów Cizre stało się areną operacji antyterrorystycznej, którą Ankara prowadzi od końca lipca w południowo-wschodniej Turcji.

By zapewnić sobie swobodę polowania na kryjących się w okolicy rebeliantów z Partii Pracujących Kurdystanu i jej sympatyków, władze wprowadziły 4 września w Cizre godzinę policyjną. Teoretycznie nie można było wychodzić z domów od zmierzchu do świtu, w praktyce - choćby wyściubienie nosa za drzwi mogło się skończyć tragicznie. Sieć telekomunikacyjna została odłączona, woda i prąd też, zaczynało brakować jedzenia. Kanonady trwały bez ustanku, pamiątki po nich w postaci podziurawionych jak sito domów i samochodów można obejrzeć do dzisiaj. Zorganizowanie pogrzebu byłoby po prostu samobójstwem. Dwa dni więc ciało dziewczynki spoczywało w lodówce.

Według Ankary w operacji antyterrorystycznej zginął przypadkowo tylko jeden cywil (może była to Cemile?), według mieszkańców miasta - ofiar jest co najmniej 21.

- Jak rząd może sprawiać tyle bólu matkom? Na Boga, czego od nas chcecie? - pytała później Emine w reportażu BBC, a jej głos poniósł się przez całą południowo-wschodnią Turcję. Ale chyba nie dotarł do Ankary. A nawet jeśli dotarł - wątpliwe, by Emine dostała zadowalającą odpowiedź.

Bo Turcja, jeszcze do niedawna przynajmniej oficjalnie neutralna wobec wojennej zawieruchy w regionie, obecnie prowadzi już nie jedną, ale dwie wojny: z jednej strony przystąpiła do koalicji sformowanej przeciwko Daesz (Państwu Islamskiemu), z drugiej - na własnym terenie po 29-miesięcznym zawieszeniu broni znów walczy z kurdyjskimi separatystami.

A może tak naprawdę jest to wciąż jedna i ta sama wojna?

Ku wojnie z ISIS

Mimo nacisków ze strony opinii publicznej - tak rodzimej, jak i międzynarodowej - władze kraju nie kwapiły się do interwencji przeciwko szalejącemu za południową granicą demonowi dżihadu, choć ISIS drażniło Ankarę jeszcze przed ogłoszeniem samozwańczego kalifatu.

Gdy w maju 2013 roku w Reyhanlı eksplodowały dwa samochody pułapki, zabijając 51 osób i raniąc kolejne 140, pretendentów do tytułu reżysera najbardziej krwawego zamachu w historii najnowszej Turcji nie brakowało, począwszy od rodzimych terrorystów z Partii Pracujących Kurdystanu, po właśnie dżihadystów zza południowej granicy.

Dopiero cztery miesiące później ISIS ogłosiła, że rzeź w Reyhanlı była jej dziełem - i jednocześnie zagroziła Turcji kolejnymi zamachami, tym razem w Stambule i Ankarze, jeśli Turcja nie otworzy przejść granicznych Bab al-Hawa i Bab al-Salameh. Tajemnicą poliszynela już wtedy bowiem było, że główny szlak przerzutowy broni i ludzi do tworzącego się w Iraku zalążka XXI-wiecznego kalifatu wiedzie właśnie przez Turcję.

(fot. WP)



Władze Turcji jednak wciąż twardo stały na mocno zachowawczym stanowisku, zasłaniając się trwającymi z Waszyngtonem negocjacjami. Ankara bowiem upierała się, że bazę lotniczą Incirlik udostępni Jankesom tylko wtedy, gdy Waszyngton zdecyduje się na zaatakowanie nie tylko ISIS, ale i wojsk Baszara al-Asada. I nie mogła to być jedynie pusta deklaracja, Turcy bowiem już udowodnili, że potrafią bardzo skrupulatnie egzekwować warunki tego typu układów. Dość wspomnieć o pierwszej wojnie w Zatoce Perskiej, kiedy to amerykańskim lotnikom za każdym razem na pokładzie samolotu bojowego na ręce patrzył przedstawiciel armii tureckiej w stopniu co najmniej podpułkownika.

Sytuacja zmieniła się diametralnie 20 lipca, w samo południe, gdy w Suruç przebrany za kobietę 20-letni zamachowiec-samobójca wysadził się przed Centrum Kultury Amara. W zamachu zginęło ponad 30 osób, w większości - młodzi aktywiści partii socjalistycznej, którzy szykowali się właśnie do wyjazdu z pomocą humanitarną dla mieszkańców Kobanî, oddalonego o 10 kilometrów syryjskiego miasta, które wciąż dźwiga się po półrocznym oblężeniu ISIS i odbiciu go przez oddziały peszmergów w styczniu tego roku.

Tym razem dżihadyści z samozwańczego kalifatu nie trzymali opinii publicznej w niepewności: już następnego dnia ogłosili, że krwawa jatka na pograniczu turecko-syryjskim to ich sprawka. Cztery dni później w Elbeyli w prowincji Kilis doszło do zbrojnego starcia wojsk tureckich z dżihadystami. Odpowiedź armii tureckiej była krótka i konkretna: w ramach operacji Męczennik Yalçın (od imienia zabitego w walkach w Elbeyli żołnierza) w ciągu 72 pierwszych minut bombardowań zginęło 35 dżihadystów.

Ale po dwóch dniach ryk silników bojowych samolotów ucichł - przynajmniej tych, które były skierowane na pozycje Państwa Islamskiego. Na ich ponowne odpalenie trzeba było czekać ponad miesiąc, kiedy to Ankara oficjalnie przystąpiła do koalicji przeciwko ISIS (po wcześniejszym dogadaniu się z Waszyngtonem co do strefy zakazu lotów po stronie syryjskiej wzdłuż granicy z Turcją i udostępnienia baz Diyarbakır i Incirlik). O otwarciu nowego wojennego frontu poinformował 29 sierpnia rzecznik prasowy tureckiego ministerstwa spraw zagranicznych. Z jego ust padły wtedy znamienne słowa: - Walka z organizacją terrorystyczną jest priorytetem Turcji.

To jedno zdanie zrodziło całą masę pytań. W tym jedno, za sto punktów: o którą tak naprawdę organizację terrorystyczną chodzi?

Kurdowie na celowniku

Według niektórych obserwatorów i ekspertów walka z dżihadystami to tylko dla Ankary pretekst do (być może ostatecznej) rozprawy z Partią Pracujących Kurdystanu. Co do tego są przekonani, z oczywistych względów, i sami przywódcy organizacji (uznawanej nota bene za terrorystyczną przez Turcję, Unię Europejską i Stany Zjednoczone), i deputowani wspierającej Kurdów Ludowej Partii Demokratycznej (HDP), która po czerwcowych wyborach zajęła w Meclisie (parlamencie) 80 stołków. Ale ich, delikatnie mówiąc, podejrzenia nie wydają się bezpodstawne. Bo znaków zapytania w tym skomplikowanym wojennym równaniu jest aż nadto.

Z jednej strony w listopadzie 2014 roku tureckie oddziały rozpoczęły szkolenie irackich peszmergów (kurd. - "ci, którzy patrzą w oczy śmierci"), którzy chcąc nie chcąc wzięli na siebie ciężar walki z Państwem Islamskim - przynajmniej na lądzie. Z drugiej - Ankara konsekwentnie blokowała ochotnikom z Turcji możliwość dołączenia do swych pobratymców z Iraku i Rodżawy (kurdyjskiego, de facto autonomicznego regionu wykrojonego w Syrii), by wspomóc ich w walce z ISIS i przełamać oblężenie Kobane.

Teraz wątpliwości co do rzeczywistych (a nie deklarowanych) celów Ankary budzi chociażby sam zakres operacji Męczennik Yalçın: podczas gdy uderzenie w dżihadystów było okrojone i w miejscu (zaledwie kilka pozycji), i czasie (niespełna dwa dni), operacja skierowana przeciwko Kurdom miała znacznie większy zasięg - na przestrzeni 300 kilometrów zbombardowano około 400 obiektów, głównie obozy treningowe i magazyny PKK. Równocześnie w ramach świeżo ogłoszonej wielkiej operacji antyterrorystycznej policja i żandarmeria w ponad 20 prowincjach rozpoczęły polowanie na czarownice. W ciągu dwóch tygodni do aresztów z paragrafu terrorystycznego trafiło ponad 1300 członków i sympatyków (rzeczywistych lub domniemanych) PKK.

Gwoli sprawiedliwości - kurdyjscy rebelianci mają swoje za uszami. Zamach w Suruç mógł być dla nich tylko pretekstem do ponownego sięgnięcia po broń (którą musieli odłożyć 29 miesięcy wcześniej, gdy rząd i dowództwo PKK podpisały zawieszenie broni), a mógł po prostu przelać czarę goryczy, w której od dawna już buzowały podejrzenia, że Ankara po cichu finansuje, a nawet dozbraja dżihadystów. Tak czy owak fakty mówią same za siebie: w ramach odwetu za śmierć 32 młodych aktywistów oddział PKK zamordował w Ceylanpınar dwóch tureckich policjantów, a kolejny zaatakował bazę wojskową w Adıyaman, w wyniku czego zginął turecki żołnierz.

Tym samym, być może zupełnie nieświadomie, PKK dała Ankarze doskonały pretekst do kolejnego uderzenia. A i Stany Zjednoczone oficjalnie oceniły, że Ankara ma pełne prawo, by "bronić się przed terrorem PKK", co właściwie jest cichym przyzwoleniem na wewnętrzną rozgrywkę władz Turcji z Kurdami - priorytetem Waszyngtonu jest bowiem unicestwienie Daesz, a o to, co będzie dalej, tradycyjnie amerykańska administracja będzie martwić się później.

Zrozumieć turecką grę

By zrozumieć grę, jaką obecnie prowadzi Ankara, trzeba się cofnąć w czasie - ale wcale nie tak daleko, jak mogłoby się wydawać, bo tylko do czerwcowych wyborów parlamentarnych. Ku zaskoczeniu rządzącej nieprzerwanie od 2002 roku Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) ich największym zwycięzcą okazała się Ludowa Partia Demokratyczna, która zdołała pokonać wysoki 10-procentowy próg wyborczy i obsadzić w parlamencie 80 deputowanych (13 proc. głosów).

Tym samym prezydent Recep Tayyip Erdogan, który miał apetyt na jeszcze większą władzę pod postacią quasi-autorytarnych rządów owiniętych w demokratyczny celofan systemu prezydenckiego (co miała mu zagwarantować łatwo przegłosowana poprawka do konstytucji), musiał obejść się smakiem. Samej AKP do samodzielnych rządów zabrakło 18 miejsc w Meclisie, jedyną więc, na pozór, opcją było powołanie rządu koalicyjnego.

Nawet jednak średnio rozgarnięty obserwator tureckiej sceny politycznej mógł zauważyć, że "rozpaczliwe" próby jej sformowania były tylko grą pod publiczkę. Nikogo więc raczej nie zdziwiło, że gdy 45-dniowy termin utworzenia rządu koalicyjnego wygasł, to z dwóch opcji - przedłużenia go o kolejne półtora miesiąca bądź rozpisania nowych wyborów - Erdogan wybrał tę drugą. Turcy pójdą więc ponownie do urn 1 listopada, by - jak liczy najwyraźniej urzędujący prezydent - naprawić swój czerwcowy błąd i znów dać AKP pełnię władzy.

Harde podejście do kwestii kurdyjskiej może więc być niczym innym jak cyniczną rozgrywką polityczną, obliczoną na uszczknięcie paru procent głosów nacjonalistycznej Partii Ruchu Narodowego (MHP), która w czerwcu wprowadziła do parlamentu 80 deputowanych. - Rozpętując wojnę, Erdogan próbuje przyspieszyć wybory w nadziei, że wyborcy odwrócą się od HDP i uda się nas zepchnąć poniżej 10-procentowego progu wyborczego - ocenił Fikri Elmas z Ludowej Partii Demokratycznej.

Niewykluczone, że ten plan się powiedzie, bo demony już się przebudziły - 20 września na demonstracji tysięcy przeciwników PKK w Stambule premier Ahmet Davutoglu zaklinał się: - Ci, którzy chcą podzielić ten kraj, którzy chcą go rozerwać (...) z Bożą pomocą zostaną potępieni!

A stołeczni nacjonaliści już nie owijali w bawełnę, skandując: "nie chcemy operacji wojskowej, chcemy ludobójstwa!"

...

W Syrii szaleja bestie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:38, 29 Wrz 2015    Temat postu:

Erdogan: w nocy wojsko zabiło ponad 30 bojowników PKK

Recep Tayyip Erdogan - AFP

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan oświadczył, że tureckie wojsko zabiło ponad 30 bojowników Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) w transgranicznych operacjach przeprowadzonych w piątek. Szef państwa twierdzi, że była to ostatnia bitwa rebeliantów.

Zwracając się do przedstawicieli władz lokalnych zebranych w pałacu prezydenckim, Erdogan nie wyjaśnił, gdzie znajdowały się atakowane cele. Jednak od załamania się rozejmu w lipcu armia prowadzi naloty na cele PKK w górach na północy Iraku oraz na zamieszkanym głównie przez Kudrów południowym wschodzie Turcji.
REKLAMA


- Nasze siły bezpieczeństwa kontynuują operacje zarówno na terenie kraju jak i poza granicami - powiedział Erdogan.

- W nocy przeprowadziliśmy operacje transgraniczne i zabitych zostało ponad 30 bojowników PKK. Operacje będą trwały, ale powinniście wiedzieć, że to ich ostatnia bitwa - dodał.

We wtorkowym oświadczeniu tureckie wojsko podało, że sześciu kurdyjskich bojowników zginęło w nocnych operacjach w południowo-wschodniej prowincji Hakkari. Armia poinformowała też, że w ubiegły piątek przeprowadziła naloty w północnym Iraku. Śmierć poniosło wówczas 19 członków PKK.

Jak podały siły bezpieczeństwa, w zamieszkanej w większości przez Kurdów miejscowości Bismil, na południowym wschodzie, wprowadzono godzinę policyjną. W niedzielę w Bismil zginęła 9-letnia dziewczynka, gdy rakieta wystrzelona przez kurdyjskich bojowników trafiła w dom.

Według lokalnych mediów w południowej prowincji Adana, gdzie również mieszka sporo Kurdów, w poniedziałek wieczorem zabitych zostało dwóch policjantów. O atak podejrzewani są bojownicy PKK.

Blisko dwa miesiące temu doszło do wznowienia walk między siłami tureckimi a bojownikami z PKK. Bojownicy zwiększyli liczbę ataków na tureckie siły bezpieczeństwa, a te odpowiedziały atakami na kurdyjskie obozy, także w północnym Iraku.

Według bilansu opracowanego przez prorządową prasę w Turcji od końca lipca w wyniku rozgorzałego na nowo konfliktu zginęło blisko 150 żołnierzy i policjantów oraz ok. 1,1 tys. rebeliantów.

Eskalacja konfliktu doprowadziła do zerwania rozmów pokojowych prowadzonych od końca 2012 roku przez rząd i PKK. Szacuje się, że od 1984 roku konflikt kurdyjsko-turecki pociągnął za sobą ok. 40 tys. ofiar śmiertelnych.

W związku z rozlewem krwi w Turcji wzrosły napięcia polityczne przez wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na 1 listopada. Erdogan i Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), której jest założycielem, oskarża prokurdyjskich deputowanych o to, że są sympatykami PKK, czemu ci zaprzeczają.

Wznowienie konfliktu komplikuje też stosunki między należącą do NATO Turcją a USA, które traktują powiązane z PKK kurdyjskie bojówki jako głównego sojusznika w walce z dżihadystami z Państwa Islamskiego.

Rząd w Ankarze oskarża PKK o to, że wykorzystał 2,5-letni rozejm, by zgromadzić broń. Z kolei opozycja uważa, że rząd zakończył proces pokojowy, gdyż w czerwcowych wyborach partia prokurdyjska zdobyła wystarczającą liczbę głosów, by wejść do parlamentu i pozbawić AKP większości, którą dysponowała od 2002 roku.

...

Juz Erdogan ,,pomaga" Zachodowi. ALE BARANOM MAO! CHCO JESZCZE POMOCY PUTINA! EKSTERMINACJA SYRII!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:28, 30 Wrz 2015    Temat postu:

Kurdowie atakują IS w rejonie Kirkuku


Siły kurdyjskie zaatakowały bojowników Państwa Islamskiego (IS) na północy Iraku. Jest to najnowsze z kilku działań ofensywnych, mających na celu odepchnięcie dżihadystów dalej od Kirkuku - informują kurdyjskie źródła wojskowe.

Kurdowie przejęli pełną kontrolę nad Kirkukiem latem zeszłego roku, kiedy żołnierze iraccy porzucili swe bazy w mieście i wokół niego w obliczu zbliżających się dżihadystów, którzy opanowali jedną trzecią terytorium kraju.
REKLAMA


W ciągu minionych sześciu miesięcy peszmergowie (bojownicy kurdyjscy) poszerzyli strefę buforową wokół Kirkuku, zajmując obszar o powierzchni ponad 500 km kwadratowych i kontynuują ataki. Podkreślają, że nigdy nie oddadzą tego miasta.

Poza rejonem Kirkuku linia frontu między Kurdami a dżihadystami praktycznie nie przesunęła się od miesięcy. Państwo Islamskie nie jest w stanie zajmować kolejnych terenów kurdyjskich, od kiedy koalicja pod wodzą USA atakuje jego pozycje z powietrza.

Kurdowie kontrolują już większość terytorium, które - jak twierdzą - należy do nich i nie są skorzy zapuszczać się głębiej w zdominowane przez sunnickich Arabów rejony, chyba że dostrzegają tam zagrożenie dla swojego obszaru.

lll

To sa peszmergowie CO INNEGO NIZ PKK!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:10, 02 Paź 2015    Temat postu:

Lwy Rożawy - jak zachodni ochotnicy dołączają do Kurdów, by walczyć z ISIS
Małgorzata Gorol
2 października 2015, 14:44
Ściągają z całego świata, by przyłączyć się do walk na Bliskim Wschodzie. Nie chodzi wcale o dżihadystów, których kusi Państwo Islamskie. Lwy Rożawy, bo to o nich mowa, stoją po drugiej stronie barykady - chcą razem z Kurdami stawiać opór kalifatowi. Rekrutacja ochotników trwa na portalach społecznościowych. A Lwy twierdzą nawet, że są wśród nich Polacy, choć informacji tej nie sposób potwierdzić.

"Jestem za młody, by jechać do Syrii. Ale przez następny rok będę trenować, przygotuję się na to, przejdę przeszkolenie partyzanckie i medyczne, by móc wyjechać do Rożawy (region w północnej Syrii kontrolowany przez Kurdów - red.) i zrobić coś dla Syryjczyków, Kurdów i YPG. Wiem, że wielu z was będzie mnie próbowało od tego odwieść, ale podjąłem decyzję już kilka miesięcy temu.(...) Daesz (ISIS) należy powstrzymać" - mówi w opublikowanym w sieci wideo mieszkający w Wielkiej Brytanii Carl. Ma 17 lat, ale wygląda na młodszego. Chłopak przekonuje, że gdy tylko będzie pełnoletni, wyruszy na Bliski Wschód, by przyłączyć się do kurdyjskich sił walczących z Państwem Islamskim.

Dlaczego nastolatek z Wysp chce porzucić bezpieczny dom i jechać na wojnę? - Długo o tym myślałem, jechać czy nie jechać, ale widziałem, jak inni zagraniczni bojownicy poświęcają swoje życia, ryzykują tak wiele dla kurdyjskiej ludności i świata. A kiedy zginął (Australijczyk - red.) Ashley Johnson, pierwszy zagraniczny bojownik, który został męczennikiem, pomyślałem: wow, dlaczego australijski rząd nie reaguje. (…) Miałem dość tego, że nikt nic nie robi - wyjaśnia swoje powody Wirtualnej Polsce Carl. Nastolatek twierdzi, że jego rodzice "martwią się" jego planami, ale "pomagają mu jak mogą". Chłopak nie zraża się ani tym, że nie ma konkretnego wyobrażenia, co w ogóle będzie robił w Rożawie, ani tym, że mógłby paść ofiarą prowokacji ISIS i zostać porwanym. - Śledzę Lwy Rożawy, za które ręczą YPG (kurdyjskie Powszechne Jednostki Ochrony - red.), ale nigdy nie można być pewnym - przyznaje młody Carl.

Mimo to wcale nie brakuje chętnych do walki. Bo tak jak ISIS ściąga do Syrii i Iraku sunnickich fanatyków z całego świata, tak walczące z nimi oddziały Kurdów werbują swoich ochotników. A za rozpropagowanie ich sprawy i werbunek odpowiedzialne są m.in. Lwy Rożawy, które mają co najmniej dwa konta na Facebooku pod własną nazwą i kilka innych powiązanych z nimi profili oraz swoją stronę internetową, gdzie zachęcają: "potrzebujemy wszystkich, nie tylko żołnierzy". Prowadzą je i odpisują na wiadomości na zmianę różni bojownicy i trenerzy - jak odpowiedziano Wirtualnej Polsce na maila wysłanego pod adres podawany przez grupę.

"Mamy tutaj Polaków"

Ilu właściwie zagranicznych bojowników walczy w Syrii wspierając YPG? Serwis International Business Times szacuje, że jest w tej grupie co najmniej 100 obywateli państw zachodnich, choć inne źródła mówią nawet o 500 Europejczykach w szeregach YPG. Ale nawet Lwy Rożawy nie były w stanie dokładnie odpowiedzieć na to pytanie. Przyznały jednak, że każdego dnia zgłasza się do nich 30-40 osób. "80 proc. z nich chce być żołnierzami" - napisano w przesłanej WP wiadomości. Połowa ze zgłaszających, według Lwów Rożawy, ma jakieś doświadczenie militarne.


USA / British Valley Special Ops. veterans joining #YPG for the battle against #ISIS in #Rojava, Syria, (More soon) pic.twitter.com/R0ZhRoX2jR
— The lions of Rojava (@Thelionsofrojav) listopad 5, 2014


"Połowa, a nawet większość to osoby poniżej 30. roku życia". Kurdowie nie chcą jednak przyjmować w swoje szeregi niepełnoletnich zagranicznych bojowników. Właśnie dlatego 17-letni Carl nie miałby czego wśród nich na razie szukać. "Dziękujemy za twoje wsparcie bracie, bardzo je doceniamy, ale nie możemy cię przyjąć. Jesteś za młody" - tak grupa skomentowała na jednym ze swoich kont na Facebooku wideo nastolatka. Kogo jeszcze Lwy Rożawy nie chcą widzieć w swoich szeregach? "Nie chcemy rasistów, homofobów, faszystów" - twierdzą.

Na pytanie WP, czy do oddziałów Kurdów zgłaszali się też jacyś Polacy, którzy chcieli walczyć lub wspierać je w inny sposób, Lwy Rożawy odpisały jedynie: "tak, mamy tutaj Polaków". Informacje te trudno jednak zweryfikować, bo popierająca Kurdów grupa nie potrafiła już powiedzieć ani ile jest takich osób i czym się dokładnie zajmują, ani skontaktować z "polskimi bojownikami". Choć na kontach Lwów w mediach społecznościowych faktycznie widać komentarze i słowa poparcia od polskich internautów.

- Oficjalnie żadna instytucja w Polsce odpowiedzialna za bezpieczeństwo, służby i ministerstwa, nie podaje takich przypadków. Natomiast w mediach zachodnich pojawiały się takie informacje, że w tych szeregach znajdują się również Polacy, ale nie są to potwierdzone przez nasze służby wiadomości, należy je traktować raczej w kategoriach plotki - mówi WP Krzysztof Lidel, szef Centrum Badań nad Terroryzmem i były pracownik Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Wojskowi i niewojskowi, mężczyźni i kobiety

Jednak niektórzy obywatele Zachodu, którzy walczyli w Rożawie, sami zdecydowali się o tym otwarcie opowiedzieć. Ich historie opisywały najczęściej rodzime media z Wielkiej Brytanii, Australii czy USA. Twarzą zagranicznych bojowników walczących u boku YPG z ISIS stał się 28-letni Amerykanin Jordan Matson. To były wojskowy, który postanowił przyłączyć się do Kurdów w ubiegłym roku, po tym jak dżihadyści przeprowadzili błyskawiczną ofensywę w Iraku i ogłosili na zajętych terenach kalifat. Choć Matson służył wcześniej w armii, nie był nigdy na zagranicznej misji i nie miał doświadczenia bojowego, w Syrii szybko jednak wylądował na polu bitwy. I równie szybko - co przyznał w rozmowie z CNN - został ranny. Gdy się leczył, zaczął zajmować się rekrutacją przez media społecznościowe. To właśnie Matsonowi przypisuje się założenie facebookowego profilu Lwów Rożawy. Amerykanin udzielił też kilku wywiadów dla międzynarodowych mediów, nagłaśniając sprawę Kurdów.

Przypadków weteranów, z mniejszym lub większym doświadczeniem w walce, którzy pojechali do Rożawy, jest zresztą dużo więcej. Ale media pisały też o innych ochotnikach, jak zbliżający się do 50. instruktor surfingu z Florydy czy członkowie holenderskiego gangu motocyklowego, którzy wyruszyli na Bliski Wschód, by rozprawić się z Państwem Islamskim. Głośno było również o 46-letniej Kanadyjce, byłej modelce, Hannie Bohman, która przez kilka miesięcy była pomocnikiem kurdyjskich snajperów. Widok żołnierki w kurdyjskich siłach nie jest zresztą niczym nadzwyczajnym, bo mają one nawet specjalny oddział - YPJ (Kobiece Jednostki Obrony).

Czytaj więcej: Kurdyjki kontra Państwo Islamskie. Jak armia kobiet walczy z dżihadystami?

W radiowym wywiadzie z kanadyjską stacją CKNW Bohman wyjaśniła, że miała w Syrii jedynie czterogodzinne szkolenie na temat broni. - Więcej można nauczyć się z YouTube’a - przyznała. Mimo to kobieta została z Kurdami przez kilka kolejnych miesięcy. Wróciła do Kanady, gdy stwierdziła, że jej organizm jest już zbyt słaby na dalszą walkę z powodu kiepskich racji żywieniowych. Teraz jednak z powrotem jest na Bliskim Wschodzie, gdzie chce dokumentować ich walkę.

"Będziecie walczyć za rewolucję"

Nie wszystkim jednak, którzy postanowili dołączyć do YPG, spodobało się to, co zastali na miejscu. Niektórzy po powrocie skarżyli się mediom, że nie wykorzystywano dostatecznie ich doświadczenia albo w ogóle nie wysyłano ich do walki. Innym z kolei dopiero na miejscu otworzyły się oczy i zdali sobie sprawę, że wojna i partyzanckie życie nie są wcale tak cool, jak na zdjęciach w internecie.

Także amerykański weteran Jamie Lane przyznał w rozmowie z "Wall Street Journal", że nie poleca zachodnim ochotnikom wyjazdu na Bliski Wschód. Choć sam, jak stwierdził, "może teraz spojrzeć na siebie w lustrze", bo kontynuował walkę tam, gdzie zginęło wcześniej wielu innych żołnierzy USA. Skąd więc krytyka? - To nie tak jak myślicie. Nie będziecie walczyć z ISIS. Będziecie walczyć na rzecz rewolucji w Rożawie - wyznał w rozmowie.

Z kolei w czerwcu tego roku brytyjski "Times" oskarżał Lwy Rożawy, że za pomocą konta na Facebooku namówiły do przyjazdu do Iraku i przyłączenia się do walk autystycznego Brytyjczyka. Zapytani o to administratorzy strony grupy odpowiedzieli jedynie, że mają wystarczająco zgłoszeń od ochotników i nie muszą kusić do przyłączenia się do ich szeregów osób bez wojskowego doświadczenia.

Powrót ryzykowany jak wyjazd

Wyjazd w ogarnięty wojną region i przyłączenie się do walk, niezależnie od doświadczenia ani strony konfliktu, to jednak niebezpieczna gra. Pomijając oczywiste ryzyko śmierci na polu bitwy czy porwanie przez ISIS, które najpewniej chętnie obcięłoby głowę takiemu bojownikami przed obiektywami kamery, zginąć można nim w ogóle dotrze się do Syrii. Część zachodnich ochotników dostaje się bowiem do YPG przez Turcję i Irak, a Ankara od kilku tygodni przeprowadza naloty na bazy Partii Pracujących Kurdystanu w północnym Iraku. Coraz więcej zachodnich ochotników postanawia zresztą zostać w Iraku i walczyć w oddziałach peszmergów. Na jednej z internetowych platform finansowania społecznego znaleźć można historię 22-letniego Brytyjczyka, który przez kilka miesięcy walczył z YPG, a teraz jest w Iraku i przez internet (z niezbyt dużym skutkiem) zbiera fundusze.

Ale nawet jeśli ochotnikom uda się przeżyć starcia, spokojny powrót do ojczyzny też nie zawsze jest pewnikiem. Zależy bowiem od prawodawstwa danego państwa, które może zakazywać przyłączania się do zagranicznych formacji zbrojnych. I podczas gdy Amerykanie, o ile nie walczyli po stronie organizacji terrorystycznej, nie muszą się specjalnie martwić, Australijczycy mogą mieć już poważne kłopoty po przyjeździe do kraju.

Walkę wśród Kurdów komplikuje jeszcze jedno: rozsiane po regionie siły, choć wzajemnie powiązane, mają różne legalne statusy. Waszyngton uznaje np. syryjskie oddziały YPG, ale - podobnie jak Ankara - uważa, działające w Turcji i Iraku PKK za organizację terrorystyczną. Tymczasem YPG, jak mówi WP Tomasz Otłowski, ekspert ds. Bliskiego Wschodu, "to organizacja siostrzana PKK". - Nie byłoby YPG, gdyby nie PKK. Wielu bojowników kurdyjskich w Syrii, którzy obecnie tworzą kadry ludowych oddziałów samoobrony wcześniej przewijała się przez szeregi PKK. Spora część z nich walczyła nawet w Turcji - wyjaśnia.

A jak wygląda walka takiego ochotnika z polskiej perspektywy? Według Krzysztofa Liedla na Polaka, który przyłączyłby się do sił kurdyjskich na Bliskim Wschodzie, znalazłby się paragraf. - Taki udział w walkach nie ma charakteru legalnego - komentuje ekspert. Inaczej jest z samą rekrutacją w internecie bojowników. O ile grupy werbujące ochotników nie zachęcają do przemocy i zabijania, nie sposób zabronić ich działalności, zwłaszcza - co zauważa Liedel - że często działają one na zagranicznych serwerach.

Czy ochotnicy mogą coś zmienić?

Czy jednak zachodni bojownicy, którzy wyjeżdżają do Syrii, ale też Iraku, mają szansę znacząco wpłynąć na toczący się tam konflikt? Tomasz Otłowski podkreśla, że liczeni w setkach ochotnicy to tylko "ułamek sił kurdyjskich". Ale nie znaczy to, że nie mają znaczenia. - Weterani armii państw zachodnich są dobrze wyszkoleni, bo walczyli już w samym Iraku czy Afganistanie, i tę wiedzę przekazują kurdyjskim towarzyszom, ucząc ich podstawowych zasad taktyki walki. To jest wartość dodana. Warto też wspomnieć o aspekcie propagandowym - oni przyczyniają się do nagłośniania walki z kalifatem, ale też sprawy kurdyjskiej, czyli dążeń tej ludności do autonomii czy nawet niepodległości - ocenia ekspert.

Co więc same Lwy Rożawy chciałyby przekazać rządom państw, które są częścią koalicji przeciwko ISIS? "Choć raz stańcie po stronie wartości, które twierdzicie, że wyznajecie, i poprzyjcie jedyną demokratyczną siłę na Bliskim Wschodzie. Przestańcie wspierać Turcję, która jest rządzona przez islamistę Erdogana, popierającego ISIS. Pomóżcie Kurdom, ich kulturze równości płci i wolności, która jest najbliższa duchem ludziom na Zachodzie" - napisano w mailu do WP.

Męczennicy

Na kontach Lwów Rożawy można jednak znaleźć nie tylko posty zachęcające do poparcia walki Kurdów czy gorąco opiewające heroizm bojowników. Są tam też wpisy o "męczennikach", czyli tych, którzy przyjechali walczyć o Rożawę i oddali za nią życie. Nie jest ich mało. Lwy nazywają ich bohaterami i obiecują, że historia ich zapamięta. Jak zaledwie 22-letniego Niemca, którego przyjął partyzanckie imię Dilsoz Bahar. Na stronach prokurdyjskiej grupy można znaleźć wideo, w którym opowiada on, jak był zafascynowany marksizmem-leninizmem, ale dzięki rewolucji w Syrii poznał ideologię Abdullaha Öcalana, siedzącego od lat w tureckim więzieniu lidera PKK. Przekonujący do idei "demokratycznego konfederalizmu" Niemiec zginął niemal miesiąc temu "podczas walk o połączenie Kobane i Cizire", jak głosi podpis przy nagraniu.

Tymczasem pod wideo 17-letniego Carla pełno jest komentarzy gratulujących mu jego postawy i planów wyjazdu do Syrii. "Trenuj ciężko, czytaj książki, naucz się języka i dasz sobie radę" - głosi jeden z nich, a jego autor wydaje się sam być zagranicznym bojownikiem w szeregach YPG.

Na wideo Carla zareagowała też matka jednego z męczenników Lwów Rożawy - pochodzącego z Australii Reece’a Hardinga. Po śmierci syna cała jego rodzina mocno zaangażowała się w promowanie kurdyjskiej sprawy w mediach społecznościowych. Ale do nastolatka z Wielkiej Brytanii matka Australijczyka napisała: "Kochany, jesteś taki młody i podziwiam Twoją pasję i zrozumienie dla sytuacji. Proszę, zostań jednak w domu z rodzicami. Jesteś takim elokwentnym mówcą, a słowa mogą być równie skuteczne co broń. (…) Tak bardzo chciałabym, by Reece był "tchórzem" i żył, a teraz pozostały mi tylko wspomnienia. Patrząc z szerszej perspektywy, należy przekonać rządy do pomocy, to najefektywniejsze rozwiązanie, bo (ISIS) stanie się światowym zagrożeniem."

...

Brawo! To lubie! Odnalezli ideal! Trzeba dokonczyc Rok 1920! Bij bolszewika! Czyli Ruskich Assada Teherancow islamistow i wszelkie szatanstwo! Za Wolna Syrie i Wolny Kurdystan! SmileSmileSmile Ja sie tak wychowalem to jest moj zywiol!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:56, 07 Paź 2015    Temat postu:

"Biały dym i czarna ciecz". Państwo Islamskie stosuje iperyt?
7 października 2015, 19:15
Siły Państwa Islamskiego ostrzelały pociskami moździerzowymi z gazem musztardowym pozycje bojowników kurdyjskich podczas walk, do których doszło w sierpniu br. w północnym Iraku - poinformowało kurdyjskie ministerstwo ds. peszmergów.

W komunikacie podano, że próbki krwi pobrano z ciał ok. 35 bojowników walczących na południowy wschód od miasta Irbil - stolicy Kurdyjskiego Okręgu Autonomicznego. Wykryto w nich "ślady iperytu siarkowego". W dokumencie nie poinformowano jednak, czy użycie broni chemicznej było bezpośrednią przyczyną śmierci któregoś z bojowników, których ciała poddano analizie.

Peszmergowie poinformowali, że w rejonie walk zaobserwowano "biały dym i czarną ciecz" wydobywająca się z ok. 37 pocisków moździerzowych wystrzelonych przez IS.

Władze Kurdów zaapelowały jednocześnie do państw walczących z dżihadystami o wsparcie oddziałów peszmergów niezbędnym sprzętem do ochrony przed tego typu zagrożeniem. Agencja Reutera przypomina, że jednym z państw wspierających materialnie oddziały kurdyjskie w Iraku są Stany Zjednoczone.

Zebrane przez Kurdów próbki zostały wysłane na badanie laboratoryjne poza terytorium Iraku - podano również w komunikacie.

Reuters podkreśla, że komunikat władz kurdyjskich jest kolejnym sygnałem, że dżihadyści z IS dysponują w Iraku arsenałem broni chemicznej. W styczniu br. IS przeprowadziło atak z wykorzystaniem "gazu chlorowego" i sięgało po broń chemiczną w co najmniej czterech innych przypadkach - podali Kurdowie.

W ostatnim czasie peszmergowie przeprowadzili kilka działań ofensywnych mających na celu odepchnięcie dżihadystów dalej od Kirkuku, na północy Iraku. Kurdowie przejęli pełną kontrolę nad tym miastem latem zeszłego roku, kiedy żołnierze iraccy porzucili swe bazy w mieście i wokół niego w obliczu zbliżających się dżihadystów, którzy opanowali jedną trzecią terytorium kraju.

Gaz musztardowy pali skórę i błony śluzowe, powoduje też zaburzenia oddechu u osób narażonych na kontakt z tą bronią. Jego wykorzystanie jest zabronione przez konwencję o zakazie broni chemicznej.

...

MASKI NATYCHMIAST! Uczniowie Assada. Pomiot szatana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:06, 11 Paź 2015    Temat postu:

Turcja: wojsko zbombardowało pozycje bojowników PKK


Tureckie siły powietrzne zbombardowały pozycje bojowników Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) na południowym wschodzie kraju, a także w północnym Iraku - poinformowało w niedzielę wojsko. Do ataku doszło mimo ogłoszenia przez Kurdów zawieszenia broni.

W oświadczeniu wojsko podkreśliło, że zniszczono schrony PKK i pozycje obronne na północy Iraku. Dzień wcześniej podczas nalotu na południowym wschodzie Turcji zabito 14 bojowników PKK - poinformowano.

Dzień wcześniej PKK, której bojownicy trzy miesiące temu wznowili ataki na tureckie siły bezpieczeństwa, wezwała rebeliantów, by zawiesili operacje na okres trzech tygodni przed wyborami parlamentarnymi, chyba że zostaną zaatakowani.

Liderzy organizacji zrzeszającej PKK i inne grupy rebelianckie poinformowali, że decyzję podjęto w odpowiedzi na apele z Turcji i spoza jej granic. Bojownicy mają unikać działań, które mogłyby uniemożliwić przeprowadzenie "sprawiedliwych wyborów" 1 listopada - napisano w komunikacie.

Pojawił się on kilka godzin po dwóch eksplozjach przed dworcem kolejowym w Ankarze, w których, według oficjalnych danych władz, zginęło co najmniej co najmniej 95 osób. W niedzielę przedstawiciele prokurdyjskiej partii HDP poinformowali, że zginęło 120 osób, a zwłoki kolejnych ośmiu osób nie zostały do tej pory rozpoznane.

Według władz był to atak terrorystyczny. Do zamachu doszło tuż przed początkiem demonstracji, w której miały wziąć setki działaczy prokurdyjskich i lewicowych.

Turcja: w zamachu w Ankarze zginęło 128 osób

Prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna HDP poinformowała w niedzielę, że w sobotnim zamachu przed dworcem kolejowym w stolicy Turcji, Ankarze, zginęło 128 osób, z czego do tej pory zidentyfikowano 120 z nich. Ciał ośmiu osób do tej pory nie rozpoznano.

Według sobotniego bilansu tureckich władz w zamachu zginęło co najmniej 95 osób. W niedzielę rano rząd w Ankarze poinformował, że w szpitalach przebywa ponad 160 osób, z czego 65 jest na intensywnej terapii.

...

Tu zamach a tu naloty. Podejrzane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:35, 13 Paź 2015    Temat postu:

Turcja ostrzega Rosję i USA przed popieraniem Kurdów w Syrii

Bojownicy kurdyjscy - AFP

Turcja ostrzegła Rosję i Stany Zjednoczone, że nie będzie tolerować zdobyczy terytorialnych kurdyjskich bojowników w pobliżu swojej granicy na północnym zachodzie Syrii - poinformowała dziś agencja Reutera.

Władze w Ankarze obawiają się, że kolejne zdobycze terytorialne wspieranych przez USA kurdyjskich bojowników z Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG) powiązanych z kurdyjską Partią Unii Demokratycznej (PYD) mogą wzmóc nastroje separatystyczne wśród Kurdów na terytorium Turcji.
REKLAMA


Przedstawiciele tureckich władz przewidują, że Kurdowie będą posuwać się na zachód wzdłuż turecko-syryjskiej granicy w stronę Morza Śródziemnego, i obawiają się, że będą oni chcieli stworzyć niezależne państwo kurdyjskie zajmujące tereny należące obecnie do Turcji, Syrii i Iraku.

Jednocześnie Waszyngton wspiera kurdyjskie siły w północnej Syrii jako skuteczne oddziały w walce z dżihadystami z Państwa Islamskiego (IS). - W naszych oczach PYD jest ugrupowaniem terrorystycznym i chcemy, by wszystkie kraje brały pod uwagę możliwe konsekwencje współpracy (z Kurdami - red.) - powiedział wysoki rangą turecki urzędnik.

Turcy podejrzewają, że także Rosja, która od 30 września prowadzi ataki lotnicze na terytorium Syrii, wspiera kurdyjskie milicje. - Przy wsparciu Rosji PYD stara się zająć tereny między (miastami) Dżarabulus i Azaz i kieruje się dalej na zachód od Eufratu. Nigdy tego nie zaakceptujemy - powiedział urzędnik.

Jak pisze agencja Reutera, Turcja nie poinformowała, jakie kroki może przedsięwziąć, gdyby kurdyjskie siły rzeczywiście przekroczyły Eufrat. Ankara we wrześniu ostrzelała pozycje Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) w północnym Iraku, jednak naloty na Kurdów syryjskich byłyby bardziej ryzykowne, ponieważ mogłyby doprowadzić do konfliktu między Turcją a Stanami Zjednoczonymi i Rosją.

...

ERDOGAN SZKODZI SPRAWIE I PRZEDLUZA CIERPIENIA SYRII!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:38, 22 Paź 2015    Temat postu:

Żołnierz USA zginął przy uwalnianiu zakładników w Iraku
Żołnierz USA zginął przy uwalnianiu zakładników w Iraku
Żołnierz USA zginął przy uwalnianiu zakładników w Iraku - Tauseef Mustafa / AFP

Żołnierz sił specjalnych USA zginął w Iraku w trakcie misji uwalniania zakładników – poinformowały dziś amerykańskie władze.

Już wcześniej telewizja CNN podała, że w ramach przeprowadzonej w północnym Iraku operacji uwolniono około 70 kurdyjskich zakładników, ale jeden Amerykanin został przy tym zabity. Wiadomość tę uzyskała od anonimowego przedstawiciela władz.
REKLAMA

Według CNN jest to pierwszy żołnierz USA, który poległ w lądowym starciu z Państwem Islamskim na terenie Iraku bądź Syrii.

>>

Na polu chwaly.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Następny
Strona 5 z 10

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy