Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Najnowocześniejsza medycyna !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 19, 20, 21  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:29, 04 Paź 2017    Temat postu:

Wielki sukces polskich lekarzy! To pierwsza tego typu operacja na świecie
Dzisiaj, 4 października (13:13)

Szczecińscy lekarze przeprowadzili udaną wewnątrznaczyniową operację pękniętego tętniaka rozwarstwiającego u 11-letniej dziewczynki. Jak poinformowała rzeczniczka Szpitala Klinicznego Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, to najprawdopodobniej pierwsza na świecie taka operacja przeprowadzona u dziecka.
Zdjęcie ilustracyjne
/Agnieszka Wyderka /RMF FM


Lekarze z Kliniki Chirurgii Naczyniowej wszczepili 11-letniej Amelii wewnątrz aorty stentgraft, czyli rurkę na metalowym rusztowaniu. Wprowadzili także stent, czyli metalową siatkę na odcinku trzewnym aorty, dzięki czemu odtworzono tętnice zaopatrujące jelita i nerki w krew. Operację w połowie września przeprowadzili dr Arkadiusz Kazimierczak i dr Paweł Rynio.

W tym przypadku konieczne było dostosowanie metody na miarę, do warunków anatomicznych małej pacjentki. Lekarze zdecydowali się na zastosowanie niestandardowo dużej "zakładki" pomiędzy stentgraftem i siatką, podobnej do teleskopu, by materiał mógł "rosnąć" razem z dziewczynką - informuje rzeczniczka szczecińskiego szpitala Bogna Bartkiewicz.

Jak wyjaśniła, zabieg został przeprowadzony metodą wewnątrznaczyniową, to znaczy "stentgraft wprowadzony został do aorty przez tętnice udowe oraz ramienną".

Dr Arkadiusz Kazimierczak przyznał, że była to jedna z najtrudniejszych operacji w jego karierze. Po pierwsze, to było dziecko w wieku mojej córki. Po drugie, wykonywałem absolutnie nietypowy zabieg, który sam zaprojektowałem w środku nocy i nie wiedziałem, czy to się w ogóle uda - to była operacja ratująca życie. Dwukrotnie reanimowałem Amelię na stole. Jednak jej uśmiech po zakończeniu leczenia wynagradza wszystko - powiedział chirurg.

Mała pacjentka czuje się dobrze. Przyczyny rozwarstwienia aorty na całej jej długości u dziewczynki będą ustalać lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.

Przyczyną rozwarstwienia aorty jest często nadciśnienie tętnicze i dotyka najczęściej mężczyzn ok. 50.-60. roku życia. U dzieci występuje niezwykle rzadko. Obecnie szacuje się, że na świecie jest ok. 30 przypadków takich zachorowań u osób poniżej 25. roku życia, dzieci jest więc w tej grupie jeszcze mniej - mówi rzeczniczka szpitala.

Jak podano w komunikacie, zespół chirurgów naczyniowych pod kierownictwem prof. Piotra Gutowskiego z Kliniki Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Angiologii SPSK nr 2 PUM w Szczecinie pracuje nad metodą leczenia rozwarstwienia aorty od ok. 2 lat. Podczas operacji Amelki zastosowano nietypową modyfikację, by wprowadzony stent-graft mógł "rosnąć" razem z pacjentem - dzięki temu metoda ta mogłaby być stosowana u dzieci.

(ag)

....

Brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:04, 05 Paź 2017    Temat postu:

Lek na raka z dżdżownic? Polscy naukowcy już go opatentowali
Dzisiaj, 5 października (10:01)

Preparat z płynu celomatycznego otrzymywanego z dżdżownic, który może być zastosowany w opracowaniu leku na raka płuca, uzyskali naukowcy z dwóch lubelskich uczelni. Wynalazek został już opatentowany.
Nad lekiem pracują naukowcy z Uniwersytetu Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie
/Wojciech Pacewicz /PAP


Naukowcy z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej i Uniwersytetu Medycznego w Lublinie wspólnie opracowali preparat z płynu celomatycznego otrzymywanego z dżdżownic, który - w badaniach in vitro - niszczy komórki raka płuca w 80 procentach, a jednocześnie nie działa toksycznie na komórki prawidłowe.

Preparat będzie poddawany kolejnym badaniom, które wskażą, czy może być on wykorzystany do opracowania leku. Jesteśmy na finiszu pierwszego etapu badań na komórkach, które są hodowane poza organizmem. Kolejny etap, który nas czeka, to badanie wpływu tych preparatów na organizm zwierząt laboratoryjnych. Trzeci etap wiąże się z podawaniem go do organizmu ludzi - wyjaśnia prof. Jolanta Rzymowska z Katedry i Zakładu Biologii z Genetyką Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

Profesor podkreśliła, że dopiero po przeprowadzeniu wszystkich badań, w zależności od ich wyników można będzie mówić o ewentualnym zastosowaniu klinicznym wynalezionego specyfiku.

Toksyczne działanie płynu, uzyskiwanego z jamy ciała dżdżownic zostało już opisane przez naukowców. Jak powiedziała dr hab. Marta Fiołka z Zakładu Immunobiologii Wydziału Biologii i Biotechnologii UMCS, z publikacji wiadomo, że ten płyn jest bardzo toksyczny, powoduje między innymi rozpad krwinek czerwonych w ciągu kilku minut. Tak samo toksycznie działa na komórki raka płuca A549 i prawidłowe komórki nabłonka oskrzelowego. Postanowiliśmy szukać warunków, w których będziemy mogli wyeliminować cytotoksyczność na komórki prawidłowe, a jednocześnie zachować w jak największym stopniu aktywność przeciwnowotworową - zaznaczyła.

Dr Fiołka powiedziała, że udało się to uzyskać po odpowiednim podgrzaniu płynu i uzyskaniu odpowiedniego stężenia białka w tym preparacie. Mechanizm selektywnego działania płynu celomatycznego - toksycznego na komórki rakowe i nietoksycznego na komórki prawidłowe - jest przedmiotem kolejnych badań.

Płyn celomatyczny pozyskiwany jest poprzez poddanie dżdżownicy krótkiemu szokowi elektrycznemu prądem o napięciu 4,5 V. Jak tłumaczy dr Fiołka, to słaby szok elektryczny, gdyż dżdżownica przeżywa go, wyrzucając płyn celomatyczny wraz z komórkami krwi, przez otwory znajdujące z boku ciała dżdżownicy. Krwinki te są potem oddzielane przez wirowanie, a płyn celomatyczny jest przesączany przez sączki bakteriologiczne w celu usunięcia ewentualnych mikroorganizmów. Tak wyizolowany płyn jest odpowiednio ogrzewany w celu eliminacji działania toksycznego na komórki prawidłowe. Oznaczane jest w nim stężenie białka i taki preparat używany jest do dalszych badań. Z jednego osobnika można uzyskać ok. 100 mikrolitrów płynu celomatycznego. To są ilości bardzo niewielkie - zaznaczyła Fiołka.

Badaczki podkreślają, że na tym etapie badań jest za wcześnie, aby określić, ile takiego płynu potrzeba byłoby do wyprodukowania leku. Nie wiadomo jeszcze np., w jakich stężeniach płyn będzie skuteczny w badaniach na zwierzętach laboratoryjnych. Naukowcy współpracują z przedsiębiorstwem rolno-przemysłowym ze Słupska, by pozyskać dużą ilość dżdżownic, które dostarczałyby wystarczających ilości płynu celomatycznego do dalszych doświadczeń.

Nie wiadomo, ile mogą potrwać kolejne badania. Nasz entuzjazm pcha nas do kolejnych badań, aczkolwiek musi być on umiarkowany, dlatego, że na tym etapie nie można jeszcze powiedzieć, że będzie to preparat terapeutyczny. To wstępna faza badań laboratoryjnych - podkreśla prof. Rzymowska.

Wynalazek lubelskich naukowców został opatentowany przez Urząd Patentowy RP pod nazwą "Płyn celomatyczny dżdżownicy Dendrobaena veneta do zastosowania w leczeniu raka płuc", a twórcami wynalazku są: dr hab. Marta Fiołka z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie oraz prof. dr hab. Jolanta Rzymowska i dr Przemysław Kołodziej z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.

...

Genialne! Brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:26, 05 Paź 2017    Temat postu:

Odgryzione ucho w brzuchu poczeka nawet kilka miesięcy
Dzisiaj, 5 października (14:11)

Nawet kilka miesięcy może czekać 8-letni Kacper z Jaworzna na rekonstrukcję ucha, które kilka dni temu odgryzł mu pies. Lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach wszyli odgryzioną małżowinę w powłoki brzuszne chłopca. Tam czeka ona na zagojenie się rany na głowie. Tam też ma najlepsze warunki na przetrwanie.
Lekarze zaszyli ucho w pachwinie Kacpra
/Paweł Żuchowski /RMF FM


Lekarze nie mogli od razu przyszyć Kacprowi odgryzionej małżowiny. Rana, która powstała w wyniku pogryzienia była bardzo zanieczyszczona, a małżowina została przez psa w dużym stopniu zniszczona, poszarpana - opowiada dr Ireneusz Bielecki, kierownik Oddziału Laryngologii w GCZD. Lekarze wszyli ucho w okolicy pachwiny. Tam ma odpowiednie warunki , by przetrwać i nie ulec martwicy. Głównym elementem małżowiny jest chrząstka . Ważne jest, by nie wyschła i żeby miała odpowiednią temperaturę - wyjaśnia dr Bielecki.

W Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka wykonywano już podobne zabiegi. Niestety zdarzają się urazy okolicy małżowiny usznej, nosa, wargi. W takich przypadkach dobrze jest, jeżeli w jak najkrótszym czasie od urazu dochodzi do zaopatrzenia chirurgicznego i dobrze jest, jeżeli taka część ciała, która uległa amputacji zostaje szybko przywieziona w dobrych warunkach do szpitala - mówi dr Ireneusz Bielecki. Dodaje, że amputowaną część ciała należy włożyć do woreczka, a ten woreczek do kolejnego woreczka z lodem. W takich warunkach narząd przez kilka godzin może się utrzymywać w dobrym stanie.

Kacpra pogryzł pies kolegi. Na szczęście był szczepiony. Stan chłopca jest dobry, rana też goi się poprawnie. Kacper prawdopodobnie już jutro zostanie wypisany ze szpitala.

(AG)
Anna Kropaczek

...

Rzeczywiscie sensacyjnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:45, 09 Paź 2017    Temat postu:

Sprytny opatrunek sam wyleczy
Dzisiaj, 9 października (11:44)

Inteligentny bandaż, na bieżąco reagujący na zmieniający się stan rany pomoże przyspieszyć gojenie się zarówno przewlekłych ran, jak i obrażeń odniesionych przez żołnierzy na polu walki - pisze w najnowszym numerze czasopismo "Advanced Functional Materials". Naukowcy i inżynierowie z trzech amerykańskich instytutów badawczych opatentowali opatrunek, który może zawierać wszelkie potrzebne do zaopatrzenia rany substancje i mikrokontroler, który steruje ich wydzielaniem.
Sprytny opatrunek sam wyleczy. Zdjęcie ilustracyjne
/Tytus Żmijewski /PAP

Bandaż, zaprojektowany przez badaczy z University of Nebraska-Lincoln, Harvard Medical School i Massachusetts Institute of Technology, składa się z przewodzących prąd włókien pokrytych żelem, zawierającym między innymi antybiotyki, wspierające gojenie czynniki wzrostu, środki przeciwbólowe, czy inne leki. Kontroler o rozmiarach znaczka pocztowego, sterowany z pomocą smartfona, może przepuścić przez określone włókna prąd elektryczny i podgrzewając je doprowadzić do wydzielenia konkretnej, potrzebnej w danej chwili, substancji.

Pojedynczy opatrunek może zawierać cały szereg potrzebnych dla zabezpieczenia konkretnej rany substancji, a system kontroli pozwala na precyzyjne ich dozowanie, wszystko to powinno znacznie poprawić i przyspieszyć proces gojenia - przekonuje prof. Ali Tamayol, specjalista inżynierii materiałowej z University of Nebraska-Lincoln. To pierwszy bandaż zdolny do kontrolowanego uwalniania leków, dzięki niemu można uwalniać różne leki według różnych harmonogramów - dodaje.
Pomoże nie tylko chorym na cukrzycę

Autorzy pomysłu przyznają, że pierwszy pomysł wiązał się z potrzebą zaopatrywania przewlekłych ran, towarzyszących cukrzycy. Teraz są przekonani, że ich wynalazek będzie miał wiele zastosowań. Koszty związane z leczeniem przewlekłych ran są olbrzymie, rozwiązanie tego problemu jest bardzo potrzebne - podkreśla prof. Ali Tamayol. Inteligentny opatrunek może mieć istotne znaczenie także na polu walki. Żołnierze są zagrożeni obrażeniami o różnym charakterze, bandaże zawierające substancje pozwalające ograniczyć upływ krwi i zmniejszyć ryzyko infekcji mają kluczowe znaczenie. Do tej pory stosuje się opatrunki, które po założeniu pasywnie uwalniają leki, możliwość dopasowania ich działania do określonej sytuacji to istotny postęp.

Prototypy potwierdziły już swoje działanie w badaniach na zwierzętach, zarówno antybiotyki, jak i czynniki wzrostu ograniczały ryzyko infekcji i przyspieszały gojenie. Ciepło konieczne do ich uwolnienia nie wpływało na ich skuteczność. Trwają prace nad wprowadzeniem do opatrunku czujników, które monitorując na przykład poziom glukozy, czy pH, byłyby w stanie same sygnalizować potrzebę zmiany leku, czy dawkowania. Choć projekt bandaża został już oficjalnie opatentowany, przed wprowadzeniem go na rynek będą potrzebne jeszcze dalsze testy z udziałem zwierząt i ludzi. Większość wykorzystywanych do jego produkcji składników ma już na rynku amerykańskim akceptację Federalnej Komisji ds. Żywności i Leków. To powinno przyspieszyć prace.
Grzegorz Jasiński

...

Wspaniale.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:17, 10 Paź 2017    Temat postu:

Sukces lekarzy z Wrocławia. Stymulator mózgu łagodzi objawy nerwicy natręctw
Dzisiaj, 10 października (14:56)

Neurochirurdzy z Wrocławia wszczepili pacjentce stymulator w mózgu, który łagodzi objawy choroby psychicznej. W jej przypadku była to nerwica natręctw. Trzy miesiące po zabiegu psychiatrzy oceniają, że patologiczne zmiany u chorej zmniejszyły się nawet o połowę.
Koszty operacji to kilkadziesiąt tysięcy złotych (zdj. ilustracyjne)
/Aneta Łuczkowska /RMF FM


Jak tłumaczy kierownik Kliniki Neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu dr hab. Paweł Tabakow, sam zabieg na mózgu nie jest trudny do wykonania.

Trudniejsze jest wykonanie planu i tzw. mapy operacji, dzięki której trafiamy z elektrodą stymulatora we właściwe miejsce - dodał. Wyjaśnił, że stymulująca właściwy fragment mózgu elektroda jest połączona z rozrusznikiem, który umieszczany jest podskórnie pod obojczykiem, podobnie jak w przypadku rozrusznika serca.

Koszty operacji to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Chorej trzeba będzie wymienić w rozruszniku baterię za kilka lat. Celowana terapia neuromodulacyjna związana z chorobą psychiczną to pierwszy taki zabieg na Dolnym Śląsku. Wcześniej wykonano ponad 20 podobnych, ale dotyczyły one choroby Parkinsona.

Po tej pierwszej udanej terapii projekt będzie kontynuowany.

Szukamy chorych na nerwice natręctw, którzy z umiarkowanym skutkiem leczą się co najmniej od 5 lat. To świadczy, że farmakologicznie nie można im pomóc. Można się zgłaszać do naszej poradni, albo do dowolnego psychiatry na Dolnym Śląsku, który oceni, czy dany chory może wziąć udział w takiej terapii - mówi kierownik Katedry i Kliniki Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu prof. Joanna Rymaszewska.

Neurochirurdzy z USK w 2012 r. dokonali pierwszego na świecie przeszczepu komórek glejowych z nosa pacjenta do przerwanego rdzenia kręgowego. Pacjent po urazie nie mógł chodzić, a teraz jeździ na rowerze i spaceruje.

...

Brawo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:13, 11 Paź 2017    Temat postu:

W twojej diecie brakuje jodu? Możesz mieć problemy z tarczycą
Wczoraj, 10 października (19:45)

„Bez prawidłowego zaopatrzenia w jod nie ma możliwości utrzymania prawidłowej funkcji tarczycy” – mówi w rozmowie z RMF FM prof. Hubalewska-Dydejczyk, ordynator Oddziału Klinicznego Kliniki Endokrynologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Nasz ekspert zaleca jeść dużo ryb, a jeżeli już solimy potrawy to tylko solą jodowaną. Jak jeszcze można zadbać o swoją tarczycę? Możesz zadać swoje pytanie ekspertowi.
Zdjęcie ilustracyjne
/BSIP/Photoshot /PAP


Marcin Czarnobilski: Pani Profesor, czy człowiek może żyć bez tarczycy?

Prof. Alicja Hubalewska-Dydejczyk, endokrynolog: To jest bardzo podchwytliwie zadane pytanie. Bez tarczycy da się żyć, ale tylko w sytuacji kiedy będzie prowadzona prawidłowa substytucja hormonami tarczycy. Mamy mnóstwo pacjentów, którzy są po operacji tarczycy i wymagają stałego leczenia specjalnym preparatem zawierającym hormon tarczycy. Taki środek aplikujemy też osobom, u których tarczyca przestała pracować na wskutek np. zapalenia tego narządu.
W tym tygodniu w cyklu "Twoje Zdrowie w Faktach RMF FM" zajmujemy się tarczycą.

Na Wasze pytania podczas dyżuru telefonicznego odpowie dr Monika Buziak-Bereza, endokrynolog ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.

Na pytania czeka od 11:00 do 13:00 pod numerem telefonu 12 2 000 010.

O godzinie 13:00 będzie też odpowiadać na pytania naszych słuchaczy podczas wideoczatu.

Hormony tarczycy biorą udział w prawidłowym funkcjonowaniu właściwie wszystkich naszych organów, przede wszystkim centralnego systemy nerwowego, układu krążenia czy układu pokarmowego. Nie ma praktycznie takiej komórki w naszym organizmie, która może żyć bez prawidłowego stężenia hormonów tarczycy.

A co najbardziej szkodzi naszej tarczycy?

Wprost nie można na to pytanie odpowiedzieć, bo nie ma czegoś takiego co ewidentnie szkodzi tarczycy i może doprowadzić do jej zniszczenia. Czynników jest wiele, m.in. niedobór jodu w otaczającym nas środowisku może spowodować zaburzenia funkcji tarczycy - zwłaszcza wśród małych dzieci czy kobiet w ciąży. Te grupy są najbardziej wrażliwe na niedobór hormonów tarczycy.

Sól spożywcza powinna być jodowana - takie były zalecenia epidemiologiczne, zwłaszcza dla południa Polski z powodu niedoboru tego pierwiastka. Dziś na półkach sklepowych możemy znaleźć szeroki wybór soli - bez jodu. Czy możemy ją bezpiecznie stosować w kuchni?

Powinno być prawidłowe zaopatrzenie w jod. Jest to dość skomplikowana sytuacja, ponieważ dziś z powodu głównie wskazań kardiologicznych my eliminujemy spożycie jodu z naszej diety. W związku z tym, jeżeli za mało będziemy spożywać soli, która jest jodowana, może dojść do niedoboru jodu w organizmie.

No właśnie, państwa klinika bierze udział w programie ministerstwa zdrowia dotyczącym badań nad niedoborem jodu w diecie Polaków...

Aktualnie bierzemy udział w tzw. programie jodowym, który jest realizowany przez Szpital Uniwersytecki w Krakowie, a finansowany w ramach Narodowego Programu Zdrowia na lata 2016 - 2020. Jego celem jest ocena stopnia niedoboru i spożycia jodu w Polsce. W różnych szkołach czy szpitalach ginekologiczno-położniczych prowadzone są akcje profilaktyczne. Postanowiliśmy przebadać około tysiąca dzieci w wieku od 6 do 12 lat, sprawdzić czy mają prawidłowe spożycie jodu i przy okazji wykonamy u nich badanie USG tarczycy. Z kolei w grupie kobiet ciężarnych i karmiących sprawdzimy, przeprowadzając ankietę, czy suplementują one jod w okresie ciąży i laktacji. Bardzo istotne, by kobiety, które nawet planują ciążę spożywały odpowiednią ilość jodu przede wszystkim podawaną w mikroelementach. Ma to ogromny wpływ na rozwój centralnego systemu nerwowego u dzieci.

Gdy gdzieś na świecie pojawia się informacja o awarii elektrowni jądrowej ludzie często wpadają w panikę i masowo wykupują z aptek preparaty z jodem. Czy też powinniśmy się tak zachować, gdyby doszło do skażenia radioaktywnego na naszym terytorium?

Są stworzone programy, które wyznaczają drogę zaopatrzenia w jod, by zahamować wychwyt tego radioaktywnego jodu na wypadek awarii nuklearnej. Stąd w sytuacji skażenia radioaktywnego, czekajmy na stosowne komunikaty i nie próbujmy na własną rękę spożywać nieokreślonej ilości jodu, gdyż jego nadmiar też może spowodować zaburzenia funkcji tarczycy.

Pamiętajmy, że jod jest podstawowym składnikiem hormonów tarczycy, które z kolei są niezbędne do funkcjonowania całego naszego organizmu. Bez prawidłowego zaopatrzenia w jod nie ma możliwości utrzymania prawidłowej funkcji tarczycy.

W jakich produktach oprócz soli znajdziemy jeszcze jod?

Pokarmami najbardziej bogatymi w jod są przede wszystkim ryby i inne owoce morza. Niestety nie są często obecne na naszych stołach, dlatego zwłaszcza u kobiet w ciąży i dzieci konieczne jest suplementowanie dodatkowej ilości jodu.

Co poza odpowiednią dietą pomoże nam zachować równowagę tarczycy?

U mieszkańców południa Polski gdzie brakuje jodu bardzo często dochodzi do jakichś zaburzeń struktury lub czynności tarczycy. Dlatego rutynowo bada się stężenie TSH czyli hormonu tyreotropowego, by ocenić funkcję tarczycy, szczególnie wśród osób po 60. roku życia z zaburzeniami kardiologicznymi. Dość często wykonuje się również USG tarczycy, np. przy okazji badania USG piersi.

Wspomniała pani profesor o hormonie TSH. Produkuje go nasza przysadka mózgowa. Gdy poziom TSH jest za niski mówimy o nadczynności tarczycy - gdy za wysoki o niedoczynności. Jakie są objawy tych chorób?

Objawy niedoczynności tarczycy zwłaszcza u ludzi młodych mogą być bardzo niespecyficzne. Może to być zmęczenie, suchość skóry, obrzęki, zaparcia. Wśród starszych osób objawy mogą nasilać zaburzenia kardiologiczne i neurologiczne.

Łatwiej jest rozpoznać nadczynność tarczycy. Objawy to kołatania serca, uczucie gorąca, chudnięcie.

Jak to jest z tym testosteronem u mężczyzn. Czy bez specjalistycznego badania można rozpoznać, że mężczyzna ma go za dużo, bądź przeciwnie, cierpi na niedobór tego hormonu?

Byłabym bardzo ostrożna w takiej ocenie. Oczywiście jeżeli występują zaburzenia potencji, czy nie ma prawidłowego męskiego owłosienia, to na pewno taki pacjent powinien zgłosić się do endokrynologa.

(ag)
Marcin Czarnobilski
, Alicja Hubalewska-Dydejczyk

...

Warto wiedziec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:59, 30 Paź 2017    Temat postu:

Indie: Był złączony głową ze swoim bratem. Teraz otworzył oczy
Dzisiaj, 30 października (10:11)

4 dni po historycznej operacji rozdzielenia bliźniąt zrośniętych głowami w Indiach, jedno z nich otworzyło oczy. 2-letni Jaga odpowiadał na proste polecenia i poruszał kończynami. Chłopiec wciąż jest podłączony pod respirator. Jego brat, Kalia ciągle nie odzyskał świadomości.

Chłopcy urodzili się ze wspólnymi naczyniami krwionośnymi i tkankami mózgu. Operacja, która miała ich rozdzielić trwała 16 godzin. Zabieg prowadzony był przez 30 lekarzy w szpitalu państwowym w Delhi. Była to pierwsza tego typu operacja w Indiach.

Stan obu chłopców jest stabilny, a lekarze są zadowoleni z postępów - powiedział w rozmowie z BBC profesor Deepak Gupta, który brał udział w operacji.

Jaga i Kalia byli rzadkim typem bliźniaków syjamskich - byli złączeni głowami. Taki przypadek zdarza się raz na trzy miliony urodzeń. Połowa z dzieci umiera w ciągu 24 godzin.

Pierwszą operację przeprowadzono 28 sierpnia. Lekarze utworzyli bajpasy, aby oddzielić wspólne żyły chłopców, które odprowadzają krew z mózgu do serca.

źródło: BBC

(ab)

...

Znakomicie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:34, 31 Paź 2017    Temat postu:

Sukces lekarzy z Gliwic. Przeprowadzili trójwymiarowy przeszczep
Dzisiaj, 31 października (12:34)

Rozszerzoną, trójwymiarową transplantację narządów szyi przeprowadzono u 63-letniego pacjenta o w Instytucie Onkologii w Gliwicach. Przeszczep przywraca mu możliwość normalnego oddychania, jedzenia i mówienia.
Pan Krzysztof, który przeszedł zabieg allotransplantacji
/Andrzej Grygiel /PAP


Do podjęcia tej operacji skłoniła nas zła jakość życia oraz ogromna determinacja chorego - powiedział podczas wtorkowej konferencji prasowej w Gliwicach szef zespołu rekonstrukcyjnego prof. Adam Maciejewski.

Pacjent w 2008 r. z powodu pozapalnej marskości wątroby przeszedł przeszczep tego narządu. Potem zachorował na nowotwór krtani, w efekcie usunięto mu całą krtań. Przeprowadzone w latach 2012-2013 dwie operacje naprawcze nie przyniosły oczekiwanych efektów. Oddychał przez rurkę tracheotomijną, z powodu przetoki nie mógł normalnie jeść, nie mówił.

13 października gliwiccy lekarze przeszczepili mu krtań, gardło, przełyk, tarczycę, przytarczyce, kość gnykową, mięśnie szyi i powłokę skórną. Obecnie jest w trakcie rehabilitacji.

Dzięki takim zabiegom i też pod wpływem rehabilitacji pacjenci powinni odzyskiwać mowę. Pierwszy pacjent, którego operowaliśmy 2,5 roku temu już mówi. Jeszcze mało dźwięcznie, ale w sposób absolutnie zrozumiały i pozwalający na swobodne komunikowanie się. Czas takiej rehabilitacji jest różny. To mogą być miesiące, to mogą być lata. Zawsze jednak naszym dążeniem jest to, żeby mowa wróciła w pełnym zakresie - mówi Sebastian Giebiel z Instytutu Onkologii w Gliwicach.

(ag)
Marcin Buczek
RMF FM/PAP

...

Pieknie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:45, 02 Lis 2017    Temat postu:

Twoje Zdrowie
Człowiek
Dziecko
Sukces ostrowskich chirurgów. Zoperowali 500-gramowego wcześniaka
Sukces ostrowskich chirurgów. Zoperowali 500-gramowego wcześniaka
Dzisiaj, 2 listopada (14:36)

Ostrowscy chirurdzy zoperowali dziewczynkę urodzoną w 24. tygodniu ciąży. Ważące 500 gramów dziecko wymagało udrożnienia jelita; operacja przebiegła pomyślnie.
Dziecko wymagało udrożnienia jelita. Zdjęcie ilustracyjne
/archiwum /RMF FM

Operacja polegała na resekcji części jelita w celu jego udrożnienia; przeprowadzono ją w specjalnie podgrzewanym inkubatorze hybrydowym.

W sali musi panować odpowiednia temperatura, do takich operacji potrzebne są też mikronarzędzia i lupy operacyjne - podkreślił w rozmowie z PAP ordynator oddziału chirurgii dziecięcej w ostrowskim szpitalu im. Tytusa Chałubińskiego - Witold Miaśkiewicz.

Jak poinformował, zabieg przebiegł dobrze, ale dziecko cały czas przebywa na oddziale intensywnej terapii noworodka, ponieważ ma wiele innych problemów pozachirurgicznych.

Skuteczność tej operacji jest potwierdzona tym, że wszystko już funkcjonuje, dziewczynka nawet przybiera na wadze, ale jeszcze daleko, żeby odtrąbić sukces, jeżeli chodzi o samego pacjenta. Mamy nadzieje, że wszystko dobrze się skończy - powiedział dr Miaśkiewicz.

Jak podkreślił, medycyna cały czas przesuwa wiek, w którym można przeprowadzać operacje. W 2016 roku zoperowaliśmy 600-gramowego wcześniaka, który niedługo kończy roczek i rozwija się prawidłowo - powiedział ordynator.

Jeszcze kilka lat temu granicą przeżywalności dla wcześniaka było 1000 gramów. Poniżej tej wagi, mimo wykonywanych operacji, nie było możliwości, żeby utrzymać dziecko przy życiu. Natomiast nasza 500-gramowa dziewczynka rośnie, już waży ponad 800 gramów - dodał lekarz.

W Wielkopolsce są tylko dwa ośrodki trzeciego stopnia referencyjności neonatologicznej, w których przeprowadzane mogą być operacje wcześniaków z bardzo małą masą urodzeniową - poniżej 1500 gramów: w Ostrowie Wlkp. i Poznaniu.

W ostrowskim szpitalu rocznie przeprowadzanych jest 30 operacji na noworodkach.

...

Wielkie brawa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:24, 07 Lis 2017    Temat postu:

Choroba płci żeńskiej – czy zespół Turnera to koniec świata?
Anna Gębalska-Berekets | 07/11/2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij 0    

Komentuj

 




Liczne wady, które są charakterystyczne w tym schorzeniu nie ujawniają się jednocześnie u jednej osoby, a jedynie u 5% osób występują ograniczenia intelektualne.
Zespół Turnera – czym się charakteryzuje?

Zespół Turnera to zespół wad genetycznych, który dotyka dziewczynki i polega na braku jednego chromosomu „X” we wszystkich komórkach lub ich części. Do objawów choroby należą: niski wzrost, dodatkowe fałdy skóry po bokach szyi, niższe osadzenie małżowin usznych, krótkie palce stóp i dłoni, krępa budowa ciała, szeroka klatka piersiowa, wyraźnie obniżona linia włosów, pierwotna niewydolność jajników.

Choć wiele chorób genetycznych kojarzyć się może z niepełnosprawnością intelektualną, to w przypadku zespołu Turnera, mimo wielu trudności, życie osób dotkniętych tą wadą jest „normalne”. „Turnerki”, bo tak się o nich często mówi, prowadzą aktywność na płaszczyźnie zawodowej, rodzinnej, towarzyskiej. Owszem, zmagają się z przewlekłymi dolegliwościami i chorobami związanymi z tą przypadłością, ale w dobie rozwoju medycyny i dostępu do opieki lekarskiej, można podjąć skuteczne leczenie.


Choroba wciąż rzadko diagnozowana

Szacuje się, że w Polsce przychodzi na świat około 100-150 dzieci z zespołem Turnera. Na świecie jest ich ok. 1,5 miliona. Dokładna liczba nie jest wciąż znana.

Gdzie szukać pomocy? Pierwszy punkt konsultacyjny powstał w latach 90. XX wieku w Bytomiu. W 1999 roku założono w Warszawie Stowarzyszenie Pomocy Chorym z Zespołem Turnera. Powstało ono przy wsparciu Centrum Zdrowia Dziecka. W Poznaniu także prężnie działa stowarzyszenie organizujące grupy wsparcia dla takich osób, we Wrocławiu pracuje Stowarzyszenie Na Rzecz Dzieci z Rzadkimi Chorobami Genetycznymi i ich Rodzin „Wspólnota”.
Czytaj także: Nie ma usprawiedliwienia dla zabijania dzieci z zespołem Downa


„Turnerka” na medal!

Agnieszka także ma zespół Turnera. Jak przyznaje, całkiem nieźle sobie radzi. Dzieciństwo wspomina w miarę dobrze. Jej kontakt z rówieśnikami na początku był trudny. Gdy jednak dzieci w szkole zobaczyły, że jest taka jak oni, skończyły się słowne docinki i przykre zachowania. Nigdy nie chodziła do specjalnej szkoły. Nie chciała żadnej taryfy ulgowej. Zespół wykryto u niej w wieku 8 lat. Ma ciemne włosy i niebieskie oczy. Nie ze wszystkimi ograniczeniami jest sobie w stanie poradzić, ale zachowuje pogodę ducha i optymizm.

„Wiem, że być może nie będę mogła mieć dzieci i ma to na pewno wpływ na mój stan emocjonalny i psychiczny. Mam jednak narzeczonego i grono przyjaciół, oni nie pozwalają mi na to, bym miała niską samoocenę” – mówi Agnieszka.

Jakiś czas temu na stronie internetowej Fundacji Pro – prawo do życia, opublikowano wywiad z „Turnerką”, Anną Stachurską, która mimo choroby urodziła zdrowe dziecko i stworzyła szczęśliwą rodzinę. Agnieszkę ta rozmowa napawa optymizmem.

Od początku wiedziała jakie ograniczenia wiążą się z chorobą. Rodzice zaczęli z nią szczerze rozmawiać, nie ukrywali niczego. Kobieta ukończyła studia lingwistyczne, pracuje i stara się żyć normalnie. Być może w przyszłym roku rozpocznie studia doktoranckie. Jej organizm dobrze zareagował na hormon wzrostu, w związku z tym kobieta mierzy obecnie 158 cm.

„Mam kłopoty z cukrzycą i zespołem znamion dysplastycznych, ale poza tym czuję się dobrze, chociaż jak każda kobieta mam liczne kompleksy” – dodaje. Całe szczęście, liczne wady, które są charakterystyczne w tym schorzeniu nie występują jednocześnie u jednej osoby, a jedynie u 5% osób występują ograniczenia intelektualne. Zdarza się, że słysząc taką diagnozę traktuje się osoby chore na zespół Turnera jako ludzi drugiej kategorii. Wdrożenie leczenia objawowego może znacznie poprawić jakość życia. „Widzę, że największe problemy miałam na płaszczyźnie relacji z innymi, z odbiorem społecznym. Ale wiem jedno, kocham życie, mam pasje i chcę się nimi dzielić. Wiele zależy od sposobu myślenia, a ja ciągle wierzę i z nadzieją patrzę w przyszłość” – podsumowuje Agnieszka.

..

Typ chorob dotyczacych tylko jednej plci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:50, 07 Lis 2017    Temat postu:

Guzy endokrynne są bardzo podstępne
1 godz. 29 minut temu

"Nowotwory, które rozwijają się z komórek neuroendokrynnych, występują w różnych miejscach naszego organizmu, przede wszystkim w obrębie przewodu pokarmowego, a także np. płuc, narządów płciowych, gruczołu piersiowego" - mówi dr Anna Sowa-Staszczak, z Kliniki Endokrynologii Collegium Medicum UJ. Z tej okazji w Krakowie w piątek będzie miało miejsce niesamowite wydarzenie. Jacek Wójcicki i inni znani artyści zagrają po to, żeby zwiększyć świadomość na temat tych nowotworów, a także zebrać pieniądze na nowoczesną diagnostykę z wykorzystaniem izotopów. A to wszystko w Światowym Dniu Świadomości Nowotworów Neuroendokrynnych.
Zdjęcie ilustracyjne
/Unsplash.com /


Marek Balawajder, RMF FM: Jaki jest cel, dlaczego organizuje Pani taki koncert jak "Black or white"?

dr Anna Sowa-Staszczak, endokrynolog z Kliniki Endokrynologii CM UJ: Celem koncertu jest zwiększenie świadomości społeczeństwa na temat nowotworów neuroendokrynnych.
Koncert "Black or White" rozpocznie się 10 listopada o godzinie 19:00 w Teatrze Variete w Krakowie (ul. Grzegórzecka 71).

Wystąpi Jacek Wójcicki, Accustic Women, Kwartet Solowy Solosters, Zespół Woklany Colour Voices i Krakowska Akademia Tańca.

Bilety są dostępne w kasach biletowych Teatru Variete i na stronie internetowej teatru.

Bardzo rzadko o właśnie takich nowotworach słyszymy. Zdaniem wielu onkologów to jedne z najbardziej podstępnych chorób?

Tak. Ich przebieg może być bardzo podstępny, czasami imitujący różne inne choroby. Dlatego ich rozpoznanie jest trudne, co powoduje, że pacjenci trafiają do nas zbyt późno.

Zbyt późno, bo wcześniej na przykład podejrzewają coś innego, inną chorobę. Jakie są objawy?

Czasami objawy są bardzo niecharakterystyczne, mogą ciągnąć się przez dłuższy okres czasu. Czasami przypominają chociażby zespół jelita nadwrażliwego. Mogą to być przedłużające się dolegliwości bólowe brzucha, uderzenia gorąca, zaczerwienienia twarzy, których pacjenci nie łączą z tego typu nowotworem, ponieważ po prostu o nim nie wiedzą.

A potem ten nowotwór gdzie się najczęściej ujawnia? Gdzie jest diagnozowany?

Lokalizacja nowotworów neuroendokrynnych może być bardzo różna. 70 proc. z nich rozwija się w obrębie przewodu pokarmowego, ale też mogą zlokalizować się w różnych innych miejscach, tam gdzie znajdują się komórki neuroendokrynne.

Pani doktor, co to są komórki neuroendokrynne?

To są komórki występujące w różnych narządach, na podłożu których może dojść do rozrostu nowotworowego. Na przykład w obrębie płuc, w obrębie narządów płciowych czy gruczołu piersiowego.

Koncert ma dwa cele ; po pierwsze uświadomienie zagrożeń z strony nowotworów neuroendokrynnych a po drugie zbiórka pieniędzy na konkretny cel.

Tak, naszym celem jest też wsparcie pacjentów, którzy pozostają pod opieką kliniki endokrynologii. Są to właśnie pacjenci z nowotworami przede wszystkim neuroendokrynnymi, też z innymi nowotworami, nowotworami endokrynnymi. Zebrane fundusze pomagają nam w poprawie diagnostyki, są zbierane na wykonywanie badań genetycznych, badań diagnostyki izotopowej czy leczenia, które normalnie nie jest refundowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia.

Jeżeli uda nam się zebrać w czasie tego koncertu odpowiednią ilość pieniędzy, czy państwo wrócą do takich badań, które już kiedyś prowadzili? Bardzo nowatorskich, unikatowych w skali kraju?

Tak, kiedyś w ramach grantu finansowanego z Narodowego Centrum Badań, prowadziliśmy badania nad analogiem białka, dzięki któremu można było prowadzić diagnostykę izotopową m.in. drobnych, trudno wykrywalnych zmian typu insulinoma.

Na czym polega ta diagnostyka?

To jest badanie obrazowe, które polega na podaniu znakowanego izotopem analogu jakiejś substancji, dla której receptory znajdują się na powierzchni komórek nowotworowych. Normalnie w przypadku guzów neuroendokrynnych, takim związkiem są analogi somatostatyny, ale nie wszystkie guzy neuroendokrynne charakteryzują się ekspresją właśnie receptorów somatostatynowych. Stąd stale poszukuje się innych metod.

A nowatorskość tej techniki ?

Proszę wyobrazić sobie taką sytuację, że mamy kaktusa, od którego z głównego pędu odchodzą drobne kaktusiki. Wyobraźmy sobie, że ten kaktus jest guzem nowotworowym, a te drobne kaktusiki są receptorami na powierzchni komórki nowotworowej. I my właśnie podajemy analogi białek znakowane izotopem, dla których receptory znajdują się na powierzchni komórek nowotworowych.

Przyczepiają się, tak?

Tak. Przyczepiają się. Dzięki temu możemy prowadzić celowaną diagnostykę ukierunkowaną właśnie na te receptory, ale również leczenie, tzw. leczenie celowane.

Czyli nie " trujemy" całego organizmu tylko konkretny receptor, który precyzyjnie trafiamy, tak?

Dokładnie tak. W terapii działamy niszcząco poprzez receptory na powierzchni komórek nowotworowych, co może prowadzić do regresji guza nowotworowego i jego przerzutów.

A nie na cały organizm?

Dokładnie. Z oszczędzeniem tkanek zdrowych, z stosunkowo małymi działaniami niepożądanymi.

I ta metoda, ta forma badania może być znowu prowadzona w Krakowie?

Znamy już metodę diagnostyki nowotworów neuroendokrynnych opierającą się na obecności receptorów. Te receptory nazywają się receptorami dla somatostatyny i znajdują się na powierzchni nowotworów neuroendokrynnych, ale ta metoda jest już znana. Natomiast szukamy innych potencjalnych związków, tzw. związków targetowych, innych analogów substancji, których receptory występują na powierzchni komórek nowotworów neuroendokrynnych, w większej ilości niż receptory dla somatostatyny.

Jeżeli zbierzemy odpowiednią ilość funduszy...

Będziemy mogli kontynuować na nowo badania, które kiedyś były prowadzone w ramach grantu finansowanego z Narodowego Centrum Badań, dotyczące innego analogu białka, które mogą pomóc w diagnostyce pacjentów z drobnymi guzami wydzielającymi insulinę, czyli tak zwanymi insulinoma.

Kto wystąpi na koncercie 10 listopada?

Na koncercie wystąpi między innymi pan Jacek Wójcicki, zespół Accustic Women, artyści Krakowskiej Akademii Tańca oraz zespół Colour Voices. Na pewno dużo będzie się działo.

Ten koncert ma tez nietypowy przebieg, ponieważ publiczność też występuje ?

Tak, staramy się żeby ta interakcja z publicznością była możliwa, żeby można było wspólnie z artystami pośpiewać i po prostu dobrze się pobawić.

I przy okazji dowiedzieć się o tych bardzo zdradliwych guzach, tak?

Tak, taką akcję edukacyjną również poprowadzimy. Myślę, że w trakcie koncertu będzie można porozmawiać z osobami z kliniki, jeśli ktoś będzie tym zainteresowany. Będą rozdawane ulotki, na temat tego typu nowotworów. No i jeszcze w przerwie koncertu będzie wyświetlana krótka prezentacja przybliżająca temat nowotworów neuroendokrynnych.
Marek Balawajder

...

Im wiecej dobra tym lepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:30, 14 Lis 2017    Temat postu:

Wrażliwy na gluten? Niekoniecznie! Mogą Ci przeszkadzać fruktany
Wczoraj, 13 listopada (16:39)

Myślisz, że jesteś wrażliwy na gluten? Jesteś na diecie bezglutenowej, choć nie chorujesz na celiakię? Być może przyczyny Twoich kłopotów są zupełnie inne. Badacze z Uniwersytetu w Oslo i Monash University w Australii odkryli, że problemy żołądkowe przypisywane glutenowi mogą być wywoływane przez cząsteczki obecnych między innymi w pszenicy węglowodanów: fruktanów.
Jeśli to fruktany okażą się faktycznym sprawcą niektórych kłopotów trawiennych, osoby cierpiące na nadwrażliwe jelita będą miały szansę rozszerzenia diety - choćby o zawierający gluten, ale pozbawiony fruktanów, sos sojowy czy chleb na zakwasie
/Zdjęcie ilustracyjne /Archiwum RMF FM

Naukowcy już od pewnego czasu przestrzegają przed pochopnym przechodzeniem na dietę bezglutenową. Podstawy do takiego działania mają osoby cierpiące na celiakię, ale to około 1 procenta populacji. Kłopoty żołądkowe po zjedzeniu potraw zawierających gluten, choćby chleba czy makaronów, zgłasza jednak dodatkowo około 12 procent z nas. Wygląda na to, że podłoże ich problemów może być zupełnie inne, niż myśleliśmy.

Już w 2013 roku pokazano, że zmiana diety na bezglutenową nie wpływa istotnie na samopoczucie osób skarżących się na wrażliwość na to białko. Najnowsza praca jest kontynuacją tamtych badań. Naukowcy z Oslo i Melbourne podejrzewali, że prawdziwą przyczyną problemów żołądkowych są fruktany: cukry występujące między innymi w pszenicy, jęczmieniu, życie, cebuli, czosnku, ciecierzycy czy kapuście. Wyniki badań, opublikowane w najnowszym numerze czasopisma "Gastroenterology", zdają się to potwierdzać.

Do udziału w eksperymencie zaproszono 59 osób, które nie cierpią na celiakię, ale w związku z kłopotami z trawieniem pozostają na diecie bezglutenowej. Poproszono ich, by dodawali do swej diety specjalnie przygotowane batony: jeden baton przez siedem kolejnych dni - później tygodniowa przerwa - kolejny baton przez siedem dni i tygodniowa przerwa - i tak dalej. Uczestnicy eksperymentu nie wiedzieli, że wyglądające i smakujące identycznie batony różniły się składem. W jednym tygodniu jedli batony z glutenem, w innym z fruktanami, w jeszcze kolejnym - bez jednego i drugiego.

Okazało się, że batony z glutenem nie miały na badanych żadnego wpływu, podobnie jak te bez glutenu i bez fruktanów. Spożywanie batonów z fruktanami przynosiło tymczasem zauważalne efekty: o kilkanaście procent rosła liczba przypadków wzdęć czy innych uciążliwych objawów ze strony przewodu pokarmowego.

Zdaniem współautorki pracy Jane Muir z Monash University, może to tłumaczyć, dlaczego osoby skarżące się na nadwrażliwe jelita odczuwają na diecie bezglutenowej poprawę, ale nie pozbywają się objawów całkowicie. Przez ograniczenie pszenicy zmniejszają one bowiem także ilość spożywanych fruktanów - wciąż jednak trafiają na nie w innych potrawach, choćby zawierających cebulę.

Jeśli to fruktany okażą się faktycznym sprawcą niektórych kłopotów trawiennych, osoby cierpiące na nadwrażliwe jelita będą miały szansę ograniczenia problemów i rozszerzenia diety - choćby o zawierający gluten, ale pozbawiony fruktanów, sos sojowy czy chleb na zakwasie.


(e)
Grzegorz Jasiński

...

Trzeba zatem ustalic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:54, 14 Lis 2017    Temat postu:

Substancje rakotwórcze są wszędzie. Sprawdź, przed czym musisz się chronić
1 godz. 35 minut temu

"Najgroźniejszym czynnikiem rakotwórczym bezdyskusyjnie jest dym papierosowy" - mówi w rozmowie z RMF FM profesor Wiesław Jędrzejczak, konsultant krajowy w dziedzinie hematologii. Ważnym czynnikiem są też spaliny samochodowe w mieście. "Ale nikt rury wydechowej nie wkłada do ust, w odróżnieniu od papierosa, więc to ulega rozrzedzeniu. Inne czynniki rakotwórcze w naszym środowisku występują znacznie rzadziej. To promieniowanie, niektóre środki chemiczne. Staramy się nadzorować to tak, aby to, co dostaje się do środowiska było bezpieczne" - dodaje lekarz.
Czynniki rakotwórcze, z którymi najczęściej się spotykamy, to dym papierosowy, smażone potrawy i smog
/PAP/EPA/RMF/Pexels/ Barbara Zielińska/HARISH TYAGI /


W dużej mierze ofiarami czynników rakotwórczych są osoby, które palą biernie, bo one wdychają - jeśli są w środowisku osób palących - gorszą część dymu, czyli tak zwaną smugę boczną. Najgorsza jest sytuacja dzieci jadących w samochodzie z palącymi rodzicami. Właśnie one są eksponowane na duże stężenie substancji smolistych - tłumaczy profesor Wiesław Jędrzejczak. Lekarze dodają, że w miastach najwięcej spalin produkowanych jest przez samochody z silnikiem diesla.
W tym tygodniu w cyklu "Twoje Zdrowie w Faktach RMF FM" zajmujemy się czynnikami rakotwórczymi.

Na Wasze pytania podczas dyżuru telefonicznego odpowie dr Michał Kuciel toksykolog, szef Pracowni Informacji Toksykologicznej i Analiz Laboratoryjnych CM UJ.

Na pytania czeka w środę od 11:00 do 13:00 pod numerem telefonu 12 2 000 010.

O godzinie 13:00 będzie też odpowiadać na pytania naszych słuchaczy podczas wideoczatu.

Kolejnym groźnym czynnikiem rakotwórczym jest azbest, czyli rozbudowany minerał złożony z drobnych włókien, którym pokrytych jest wciąż wiele dachów w Polsce. Małe cząsteczki azbestu unoszą się w powietrzu i mogą być wdychane lub połykane. Włókna, które dostały się do płuc, nie mogą być wydalone i osadzają się w cienkiej warstwie nabłonka pokrywającego płuca - mezotelium. Po upływie wielu lat komórki mezotelium mogą się zezłośliwić.

>>>ZADAJ PYTANIE EKSPERTOWI<<<

W przeszłości azbest używano intensywnie do wyrobu produktów przemysłowych, takich jak cement, okładziny hamulcowe, gonty dachowe czy materiały podłogowe. Na szczególne ryzyko zawodowe narażeni są mechanicy samochodowi, producenci kotłów, stolarze, monterzy, hutnicy, stoczniowcy i elektrycy.
Smog - codzienne zagrożenie

Zanieczyszczone powietrze pełne jest substancji toksycznych i rakotwórczych. Co robić, gdy ogłaszany jest alarm smogowy? Najskuteczniejszym sposobem ochrony dla osób, które na co dzień przemierzają miasto, są maseczki. Te specjalistyczne z filtrem HEPA, można kupić m.in. w sklepach BHP.

>>>ROŚLINY, KTÓRE OCZYSZCZAJĄ POWIETRZE<<<

Po powrocie do domu powinniśmy wypłukać wodą morską lub solą fizjologiczną toksyczny pył ze śluzówek nosa i jamy ustnej. Pamiętajmy również, że kaszel jest w tym wypadku odruchem obronnym i nie należy go hamować podczas smogu - radzi prof. Ewa Czarnobilska, kierownik Katedry Toksykologii i Chorób Środowiskowych Collegium Medicum w Krakowie, która od wielu lat prowadzi badania związane z wpływem smogu na zdrowie.

Jazda na rowerze czy bieganie, może zaszkodzić nawet najzdrowszym. Każdy wysiłek spowoduje, że trujące substancje dostaną się do naszych płuc, a tym samym do układu krążenia. A obecny w nich benzo(a)piren może prowadzić do rozwoju raka płuc, a także innych narządów - ostrzega prof. Ewa Czarnobilska.
Kadm i pestycydy - najbardziej toksyczne w jedzeniu

W świetle prawa żywieniowego, substancji rakotwórczych w produktach spożywczych być nie powinno. Wiemy, że w żywności znajdują się substancje, które przy nagromadzeniu mogą powodować niekorzystne skutki zdrowotne. Do takich substancji należą miedzy innymi akryloamidy, azotyny i azotany - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM profesor Halina Weker, kierownik Zakładu Żywienia w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. Te niedobre substancje znajdujemy choćby w smażonych plackach, chipsach czy paluszkach. To te produkty, które powstają ze skrobi, są wypiekane pod wpływem wysokiej temperatury i z reguły wtedy takie substancje się tworzą. Szkodliwe mogą być też pestycydy zawarte czasami w owocach i warzywach, takie jak ołów czy kadm - dodaje.

Na co należy zwracać uwagę patrząc na etykietę produktu spożywczego, żeby zmniejszyć ryzyko zachorowania? Im dłuższa jest lista wszystkich składników, zwłaszcza substancji dodatkowych, tym większy niepokój powinno to budzić. Do substancji dodatkowych zaliczamy konserwanty, emulgatory, przeciwutleniacze. To cała lista kilkudziesięciu tysięcy składników, które mogą znajdować się w produktach. Nie wszystkie są oczywiście rakotwórcze. Niektóre z nich mogą być przyczyną powstawania nowotworów - dodaje profesor Weker. Czasami radzimy, żeby jeść schab pieczony, a nie pięknie wyglądające szynki o odpowiedniej barwie i kruchości zawdzięczanej dodatkowym składnikom - dodaje ekspert.

(ag)
Michał Dobrołowicz

..

Strach sie bac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:44, 21 Lis 2017    Temat postu:

Lekarze z powodzeniem wycięli guza mózgu ciężarnej kobiecie. Urodziła syna
Aleksandra Gałka | 21/11/2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


W legnickim szpitalu na świat przyszedł syn 27-letniej kobiety, która mając dziecko jeszcze w swoim łonie, przeszła bardzo poważną operację wycięcia guza mózgu.


J
ak informuje wrocławski oddział TVN24.pl, kobieta zgłosiła się do szpitala, będąc w 20-tym tygodniu ciąży. Okazało się, że ma guza mózgu dużej wielkości. Lekarze namawiali ją, by przeszła operację wycięcia guza, jednak nie chciała się na to zgodzić.


27-latka zgodziła się na operację

Po kilku tygodniach namowy ze strony lekarzy, pacjentka wyraziła zgodę na wycięcie guza. Trwała dwie godziny. Po 10 tygodniach od operacji na świat przyszedł chłopiec.

Guz zagrażał życiu tej pacjentki. To mogły być dni, a nawet godziny – mówi Tomasz Kozieł, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy w rozmowie z TVN24.pl.

27-latka nie zgodziła się na operację z uwagi na swojego synka.

Sytuacja była bardzo szczególna, wręcz dramatyczna. Kobieta broniła bezwzględnie dziecka, a my staraliśmy się obronić i życie matki, i dziecka – podkreśla w rozmowie z TVN24.pl Adam Druszcz, ordynator neurochirurgii w legnickim szpitalu.

Lekarze zwrócili się po pomoc do psychiatry, który ostatecznie zdołał przekonać dziewczynę do operacji.
Czytaj także: Dwa razy wygrała z rakiem. Dlaczego marzyła, by wrócić do szpitala?


Ekspresowe wycięcie guza

Jak podaje TVN24.pl, operacja usunięcia guza mózgu z reguły trwa od czterech do sześciu godzin. Ten przypadek był jednak szczególny. Lekarze próbowali zrobić wszystko, by znieczulenie działało jak najkrócej.



Długość znieczulenia ogólnego mogła wpłynąć na jakość życia dziecka. Choć w naszej profesji pośpiech nie jest wskazany, to tym razem bardzo się spieszyliśmy – przyznaje Druszcz.



Lekarze potwierdzili, że nie mają wątpliwości, że gdyby kobieta nie wyraziła zgody na operację, najpewniej by umarła.

Guz został wycięty, choć ze względu na ciążę kobieta nie mogła być jeszcze poddana pełnemu leczeniu. Postanowiono poczekać aż chłopiec będzie wystarczająco dojrzały, by móc przyjść na świat.
Kobieta rozpocznie leczenie

Urodził się w 30. tygodniu ciąży, w piątek 17 listopada.

Przyszedł na świat przez cesarskie cięcie. Jest w stanie stabilnym, a rokowania są dobre – poinformowała Edyta Bojda z oddziału neonatologii legnickiego szpitalu w rozmowie z TVN24.pl.



Jak podaje portal informacyjny, kobieta i jej syn przebywają w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy. Chłopiec oddycha przy pomocy respiratora, a jego mama przygotowuje się właśnie do leczenia na oddziale radioterapii.

...

Wspaniale.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:08, 23 Lis 2017    Temat postu:

Jak przekazywać choremu złe informacje o jego zdrowiu?
Inma Alvarez | 23/11/2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Kluczem jest nie tyle to, czy powiedzieć choremu o stanie jego zdrowia, ale jak to zrobić i jak towarzyszyć mu w tym trudnym momencie.
Mówić czy nie mówić o chorobie?

U mojego ojca lub męża, mojego brata albo najlepszego przyjaciela, wykryto nowotwór złośliwy w zaawansowanym stadium. Nadchodzące miesiące będą decydujące. Czy mówić mu o tym? Czy muszę powiedzieć wszystko? Czy nie lepiej, żeby był spokojny i nie myślał o tym wszystkim, co być może będzie musiał przejść? Czy nie cierpiałby mniej, gdyby nie wiedział, że może umrzeć?

Człowiek jest zdumiewający: ma zdolność do ciągłego przystosowywania się do zmieniających się warunków życia. Dlatego jesteśmy w stanie przetrwać nawet bolesne wiadomości, pokonać najbardziej niepomyślne sytuacje. A z drugiej strony, brak motywacji do życia albo brak akceptacji własnej choroby, przyspieszają pogarszanie się stanu zdrowia.

Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ zdrowie fizyczne jest ściśle związane ze zdrowiem psychicznym, ze stanem emocjonalnym, w którym żyjemy, z wiarą, z jaką chory przyjmuje swoją sytuację kliniczną. Dlatego, z obawy przed tym, że chory może się załamać, jeśli dowie się o swojej złej diagnozie, niektórzy członkowie rodziny wolą – co jest błędne, mimo że zrozumiałe – ukryć jego prawdziwy stan zdrowia.

Kluczem jest nie tyle, czy powiedzieć choremu o stanie jego zdrowia, ale jak to zrobić i jak towarzyszyć mu w tym trudnym momencie. Jedną z cech lekarzy powinno być – i w tym celu również się kształcą – przekazywanie pacjentom, w sposób najbardziej odpowiedni, informacji o poważnych chorobach, które u nich zdiagnozowano.
Czytaj także: Choroba psychiczna. Dla medycyny wciąż tajemnica, dla nas wciąż tabu


Kluczem jest dobra komunikacja

Lekarz, który znalazł odpowiedni sposób komunikowania nawet najpoważniejszych i najdelikatniejszych wiadomości, daje choremu możliwość uświadomienia sobie jego sytuacji i zareagowania w sposób możliwie jak najbardziej pozytywny i wytrzymały.

Nieudana komunikacja, w swojej formie i w swojej treści, może mieć bardzo niebezpieczne konsekwencje. Chory, który jest dobrze poinformowany i który ma dobre towarzystwo, jest w lepszych warunkach, żeby odnieść się pozytywnie, a to z kolei ma konkretne przełożenie na przebieg choroby. Nie chodzi jedynie o „efekt placebo”. To coś o wiele ważniejszego, ma wpływ na postawę wobec choroby: „poddanie się” jej lub wręcz przeciwnie, podjęcie walki, żeby ją przezwyciężyć albo przynajmniej, żeby czas, który pozostał w życiu, spędzić w sposób pozytywny i aktywny.
Czytaj także: Jak po chrześcijańsku towarzyszyć choremu? 10 przykazań dla chorych i opiekunów


Rady, jak przekazać trudne informacje

Kilka konkretnych rad, którymi posługują się profesjonaliści pracujący w służbie zdrowia, żeby zakomunikować złe wiadomości pacjentom; mogą być one również użyteczne dla rodzin chorych.
Należy znaleźć jak najbardziej dogodny moment i miejsce. Dla powodzenia komunikacji kluczowy jest stan emocjonalny, w którym znajduje się osoba, która nas słucha. Ważne jest również miejsce, gdzie rozmawiamy. Wiadomości, które powodują cierpienie, wymagają większej uwagi w tej kwestii. Należy znaleźć miejsce ciche, czyste, przytulne, gdzie osoba będzie miała czas dla siebie, na reakcję i namysł, w najlepszym otoczeniu.
W przypadku członków rodziny, ważne jest, żeby zaproponowali choremu swoje towarzystwo w tym momencie, ale także żeby uszanowali jego prośbę, o byciu samemu, po otrzymaniu wiadomości.
Podejmij dialog z chorym, zainteresuj się jego stanem fizycznym i emocjonalnym. Ten dialog jest bardzo ważny, żeby wybadać, kiedy już wie lub przeczuwa, co się dzieje i skierować go do lekarza lub członka rodziny, tak żeby znaleźć najlepszy sposób na przekazanie wiadomości.
Prawdę należy mówić w rozsądny sposób. Nie należy ukrywać stanu zdrowia pacjenta, ale również nieodpowiednie będzie szczegółowe naświetlanie wszelkich trudności, z którymi będzie musiał żyć, jak również niewskazane jest używanie sformułowań wykluczających poprawę (w przypadku, gdy jest to możliwe).
Rozpoznaj, co chce wiedzieć chory i odpowiedz na jego obawy. Być może niepokoją go kolejne etapy choroby, które nastąpią, będzie chciał dowiedzieć się o możliwych sposobach leczenia albo czy będzie musiał pozostać w łóżku… Albo może okazać się, że trzeba dozować informacje po trochu i lepiej będzie podawać wiadomości w „małych kapsułkach”.
Niezwykle ważne jest, aby odpowiadać na uczucia. Ten etap jest kluczowy: bliskość, pomoc, współczucie są niezbędne. Trzeba także uszanować życzenie zachowania prywatności.
W przypadku chorób śmiertelnych trzeba wykazać się jeszcze większym taktem, ponieważ pacjenci często wiedzą, że ich sytuacja jest bez wyjścia i to, czego najbardziej potrzebują to empatia i zrozumienie ze strony tych, którzy mają odpowiedzialność kliniczną za ich życie. W takich momentach wszystko ma znaczenie: ton głosu, spokój w wypowiedzi, rodzaj dobieranych słów, mowa ciała.
Zaplanuj proces terapeutyczny (w przypadku lekarza) i miej na uwadze potrzeby emocjonalne i duchowe pacjenta. Zachęć chorego, żeby nie przechodził tego procesu sam, ale żeby szukał sieci wsparcia, wytłumacz choremu wady i zalety każdego kroku/terapii, planowane cele i terminy. Jest również ważne, aby zaproponować pomoc psychologiczną i nade wszystko, duchową, jeśli się na nią zgadza.
Czytaj także: Choroba płci żeńskiej – czy zespół Turnera to koniec świata?
Dacie radę!

Psychologia uczy, że zdolności adaptacyjne istoty ludzkiej są nieskończone. Możemy przetrwać zawsze jeszcze większe i niewyobrażalne cierpienia. To siła, którą mają wszyscy ludzie, nawet gdy nie zdają sobie z niej sprawy.

Ważna jest jakość życia i postawa emocjonalna z jaką przystępuje się do tych zmian, czy byłyby one tymczasowe czy ostateczne. W związku z tym, trzeba zauważyć, że psychologia ma wielką moc, służącą niesieniu pomocy ludziom, ale również, że wymiar duchowy, dla tych, którzy mogą czerpać z niego, jest drogą, która przewyższa wszystkie siły ludzkie.



Artykuł powstał we współpracy z Javier Fiz Pérezem, psychologiem, profesorem na Uniwersytecie Europejskim w Rzymie, odpowiedzialnym za Naukowy Rozwój Międzynarodowy i za Obszar Rozwoju Naukowego w Europejskim Instytucie Psychologii Pozytywnej (IEPP).

Artykuł pochodzi z hiszpańskiej edycji portalu Aleteia.

...

To tez sztuka medyczna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:47, 23 Lis 2017    Temat postu:

Mężczyzna miał poparzone całe ciało. Życie uratował mu bliźniak
1 godz. 57 minut temu

33-letni Francuz, który uległ wypadkowi i miał poparzone 95 procent ciała, jest już bliski wyzdrowienia, mimo tego, że lekarze określali jego stan jako krytyczny. Mężczyzna przeszedł serię przeszczepów skóry, a dawcą był jego brat bliźniak.
Zdjęcie ilustracyjne
/Michał Walczak /PAP


Franck uległ wypadkowi w pracy we wrześniu 2016 roku. Miał poparzone prawie całe ciało, a lekarze oceniali jego stan jako krytyczny. Już w ciągu tygodnia od wypadku przyjął pierwszy przeszczep skóry. Dawcą był jego brat bliźniak.

Lekarze zdecydowali się na ten krok, gdyż byli pewni, że dzięki identycznemu materiałowi genetycznemu, przeszczep nie zostanie odrzucony.

Terapia była przeprowadzana w szpitalu Saint-Louis w Paryżu. To nie pierwsze tego typu zabiegi, ale pierwsze przeprowadzane u pacjenta z tak rozległymi poparzeniami.

Franck przeszedł 10 operacji w ciągu 4,5 miesiąca. Podczas nich jego poparzona skóra została usunięta, a w jej miejsce otrzymał cienkie warstwy skóry z głowy, pleców i ud swojego brata. Przeszczepy stymulowały rozwój świeżej skóry. Franck nie musiał też przyjmować silnych leków immunosupresyjnych, które są obowiązkowe w przypadku przeszczepów.

Dzisiaj 33-letni Francuz opuścił już szpital i kontynuuje rehabilitację w domu.

źródło: BBC

...

Takie przypadki tez mozliwe do uratowania!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:52, 24 Lis 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Muchy roznoszą jeszcze więcej chorób, niż myśleliśmy
Muchy roznoszą jeszcze więcej chorób, niż myśleliśmy

Dzisiaj, 24 listopada (17:30)

O tym, że muchy "roznoszą zarazki" słyszymy niemal od dziecka. Okazuje się, jednak, że do tej pory mimo wszystko... nie docenialiśmy związanych z tym zagrożeń. Wyniki najnowszych badań, przeprowadzonych przez naukowców z Eberly College of Science przy Pennsylvania State University wskazują, że dokuczliwe owady przenoszą wiecej bakterii, niż myśleliśmy. Na łamach czasopisma "Scientific Reports" po raz pierwszy piszą między innymi o tym, że muchy mogą przenosić bakterie z gatunku Helicobacter pylori. W ten sposób mogą przyczyniać się do zachorowań na wrzody żołądka. Wcześniej nie bralismy tego pod uwagę.
Mucha
/Ana Junqueira and Stephan Schuster /Materiały prasowe

Autorzy pracy przebadali florę bakteryjną 116 much domowych i plujek pospolitych zebranych na trzech kontynentach. Stwierdzili, że muchy przenoszą setki różnych bakterii, z których wiele ma dla człowieka działanie chorobotwórcze. Pokryty licznymi włoskami owad feruje mikroorganizmom wyjatkowo dogodne warunki rozprzestrzeniania się, a częste przebywanie wsród ludzi sprawia, że mogą roznosić choroby wyjątkowo łatwo.

Jesteśmy przekonani, że nasze wyniki wskazują na mechanizm transmisji chorób, który nie był do tej pory dostatecznie zbadany, a może się przyczyniać do gwałtownego roznoszenia patogenów w sytuacji epidemii - mówi prof. Donald Bryant z Penn State.

Naukowcy byli w stanie przebadać florę bakteryjną utrzymującą się na różnych częściach ciała muchy, w tym skrzydach i odnóżach. Jak przyznaje współautor pracy, prof. Stephan Schuster, odnóża są szczególnie "skuteczne" przenosząc z miejsca na miejsce większosć z obecnych na muchach mikroorganizmów.

Odnóża i skrzydła much przenoszą najwięcej bakterii, co wskazuje na to, że mikroorganizmy faktycznie wykorzystują te owady do transportu powietrznego - mówi Schuster. Jeśli bakterie przetrwają taką podróż, trafiają na nowa powierzchnię, na której mogą wzrastać. Nasze badania pokazały, że dosłownie kazdy krok muchy zostawia za soba kolonie bakterii, które rozwijają się jeśli tylko nowa powierzchnia temu sprzyja.

Muchy tradycyjnie rozwijają się w warunkach dalekich od higieny, często też zaglądają nam do domów i siadają na spożywanych przez nas pokarmach. Opisane w "Scientific Reports" badania wskazują, że mniej więcej połowa ich flory bakteryjnej ma z nimi ścisły zwiazek, połowa zaś to mikroorganizmy zebrane z ich otoczenia. Co ciekawe, więcej chrobotwórczych bakterii znaleziono na owadach złapanych w miastach, niż w wiejskich oborach i stajniach. To potwierdza przypuszczenie, że muchy skuteczniej przenoszą choroby tam, gdzie jest wiecej ludzi. Prawdziwym zaskoczeniem była obecność na 15 muchach złapanych w Brazylii bakterii Helicobacter pylori. Do tej pory nie brano pod uwagę, że te owady mogą przyczyniać się do rozprzestrzeniania tych zwiekszających ryzyko wrzodów żołądka mikroorganizmów.

Bezprecedensowa dokładność przeprowadzonych badań była możliwa dzięki zastosowaniu najnowszych technik badania DNA. To pierwsze badania, które opisują w obiektywny sposób całą florę bakteryjną tych owadów - mówi prof. Ana Carolina Junqueira z Federal University of Rio De Janeiro. Muchy domowe i plujki na całym świecie uznaje się za istotnych nosicieli chorób, ale do tej pory ich prawdziwy potencjał nie był z użyciem takich najnowocześniejszych metod badany.

Autorzy pracy mają w tej sprawie jedną dobrą wiadomość. Są przekonani, że muchy moga posłużyć jako element systemu wczesnego ostrzegania. Wyłapywanie ich i badania ich flory bakteryjnej mogą pokazać, z jakim zagrożeniem bakteriologicznym na danym terenie możemy mieć do czynienia.
Z pomocą skaningowego mikroskopu elektronowego badano, gdzie przyczepiaja się bakterie
/Ana Junqueira i Stephan Schuster /Materiały prasowe
Grzegorz Jasiński

...

Insekty wrog nr 1 czlowieka. Wcale nie lwy czy krokodyle najbardziej budzily strach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pią 22:53, 24 Lis 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:48, 05 Gru 2017    Temat postu:

Ważna rada ekspertów dla chorych na astmę. "To może uratować życie"
Wczoraj, 4 grudnia (23:42)

Uwaga astmatycy! Zakrywajcie na mrozie usta szalikiem – to rada brytyjskiej organizacji charytatywnej Asthma UK, która opiekuje się ludźmi cierpiącymi na astmę. Jej zdaniem wdychanie zimnego powietrze doprowadza do skurczu tchawicy, co w przypadku trzech na cztery osoby cierpiące na tę chorobę może doprowadzić do groźnego ataku.
Zdj. ilustracyjne
/ R. Tscherwitschke /PAP/DPA

Szalik jest zatem prostym zabezpieczeniem, a w niektórych przypadkach może nawet uratować życie. Jak podkreśla brytyjska organizacja, nic nie zastąpi lekarstw, jakie astmatycy powinni zażywać. Warto jednak dodatkowo się zabezpieczyć.

Pięć i pół miliona Brytyjczyków cierpi na astmę - milion z nich to dzieci. Tylko w ubiegłym roku ponad 1400 osób zmarło na Wyspach w wyniku ataku astmy, gdy pomoc medyczna była niedostępna bądź nadeszła zbyt późno.

(mn)
Bogdan Frymorgen

...

Proste sposoby najlepsze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:05, 05 Gru 2017    Temat postu:

Już u nastolatka możemy przewidzieć problemy z sercem"
Dzisiaj, 5 grudnia (19:2Cool

"Naszym programem screeningowania celujemy w grupę, która jest najbardziej narażona zawałem serca za 20, 30, 40 lat. Jeżeli my od razu zwrócimy na to uwagę, to te dzieci na pewno będą zdrowsze" - mówi RMF FM profesor Dariusz Dudek, kardiolog, kierownik II Oddziału Klinicznego Kardiologii oraz Interwencji Sercowo-Naczyniowych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Profesor Dudek jest jednocześnie dyrektorem New Frontiers in Interventional Cardiology (NFIC) - międzynarodowego kongresu kardiologicznego, który 6 grudnia startuje w Krakowie.
Zdjęcie ilustracyjne
/Pexels photo /
W tym tygodniu w cyklu "Twoje Zdrowie w Faktach RMF FM" zajmujemy się zdrowiem serca.

Na Wasze pytania podczas dyżuru telefonicznego odpowie dr n. med. Renata Rajtar-Salwa, z II kliniki Kardiologii Szpitala Uniwersyteckiego UJ w Krakowie.

Na pytania czeka w środę od 10:00 do 12:00 pod numerem telefonu 12 2 000 010.

O godzinie 12:10 będzie też odpowiadać na pytania naszych słuchaczy podczas wideoczatu.

Marek Balawajder, RMF FM: Czy prawdą jest, że ryzyko zawału można oszacować już u 15-latka?

Profesor Dariusz Dudek, kardiolog: Tak, wprowadziliśmy nowy program monitorowania rodzinnej hipercholesterolemii. To jednostka chorobowa znana w kardiologii od lat, ale w Polsce i na świecie nie zwracamy uwagi na ten problem i okazuje się, że spośród naszych pacjentów kardiologicznych, problem dotyczy nawet 10 proc. osób przyjmowanych do kliniki. Pacjenci doświadczają zawału serca, czy zaostrzenia choroby wieńcowej i po badaniach genetycznych okazuje się, że ryzyko rodzinnej hipercholesterolemii jest duże. Natychmiast "wyłapujemy" takich pacjentów, ich członków rodziny, dzieci. Oni muszę bezwzględnie zbadać swój poziom cholesterolu, bo jeśli zdiagnozujemy ich szybko, to jest bardzo duża szansa, że w przyszłości unikną oni zawału serca czy choroby wieńcowej.

>>>ZADAJ PYTANIE EKSPERTOWI<<<

To wygląda w ten sposób, że pacjent z zawałem do was trafia i wy nie koncentrujecie się tylko na nim, ale też na członkach jego rodziny?

Tak. Trzy miesiące temu jako pierwsza klinika w Polsce wprowadziliśmy rutynowe screeningowanie, czyli badanie nie tylko samych parametrów kardiologicznych, ale też obciążenia genetycznego. Mamy też od tego miesiąca w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie wdrożony formularz, który informuje każdego lekarza o tym, że dany pacjent może być pacjentem z obciążeniem genetycznym.

Jakie dane są wprowadzane do takiego formularza?

To są podstawowe dane kliniczne. Stężenie cholesterolu, przyjmowane leki, wywiad rodzinny. Skala wylicza ryzyko dla pacjenta.

To są pacjenci przed, czy po zawale?

Przyjmujemy pacjentów, którzy są po zawale, ale też tych, którzy mają chorobę wieńcową. W naszym programie chodzi o to, żeby diagnozować u nich ryzyko zachorowania i jeżeli jest ono wysokie, natychmiast alarmować rodzinę, łącznie z dziećmi.

Na konsultację zapraszacie nawet nastolatków?

Tak, to jest we współpracy z pediatrami i z kardiologami pediatrycznymi. Dla niektórych może to być duża sensacja, bo się dziwią, jak u dzieci można badać cholesterol, ale tak odnosimy największą korzyść z profilaktyki, dlatego, że my wtedy celujemy w grupę, która jest najbardziej narażona na zawał serca za 20, 30, 40 lat, a jeżeli od razu zwrócimy na to uwagę, to te dzieci na pewno będą zdrowsze.

Podobno pan profesor przeżył szok badając poziom cholesterolu jakiegoś nastolatka?

Tak, dlatego że najczęściej jeżeli mówimy o poziomie cholesterolu, to młode osoby które mają około 200, a nawet 300 miligramoprocentów, to wtedy wiemy, że to jest ta rodzina, która wymaga edukacji. Niestety, te rodziny do dzisiaj o tym nie wiedzą i dlatego uruchomiliśmy pierwszy w Polsce program w naszej klinice. Nasze doświadczenia chcemy połączyć z Uniwersytetem Gdańskim, który prowadzi poradnię hipercholesterolemii rodzinnej. Także konsultant krajowy ds. kardiologii zainteresował się zagadnieniem i chciałby nasz program upowszechnić, żeby on obowiązywał we wszystkich ośrodkach kardiologii w Polsce. Ten program to rutynowe screeningowanie, badanie pacjentów z chorobami serca, na rzecz ryzyka genetycznego obciążenia rodziną hipercholesterolemią, czyli wysokim stężeniem cholesterolu.

Czyli zawału można uniknąć badając już 15-latka? Czy osoby po zawale, dzięki temu programowi mają szansę uniknąć kolejnego zawału?

Oczywiście. Jeżeli leczymy osobę, która doświadczyła zawału, to możemy znacznie ograniczyć, lub całkowicie uniknąć kolejnego zawału serca.

Jak można to zrobić? To nie jest związane tylko z przyjmowaniem leków?

To jest cały styl życia, plus nowoczesne leki. Natomiast nowością jest to, że jeżeli my sięgniemy do osób, które w ogóle nie wiedzą, że mogą mieć chorobę wieńcową, że są chore, to my widzimy, że one genetycznie są obciążone. Jeżeli ich "wyłapiemy" i wdrożymy profilaktykę, to to jest prawdziwa ochrona przed zawałem serca.

Co powoduje największe obciążenie? To genetyka, czy nieodpowiedni styl życia? Picie alkoholu, palenie papierosów, złe odżywianie?

U tych osób ważniejsze jest to, że mają genetycznie wysokie stężenie cholesterolu, ponieważ mają mutację receptorów. W związku z tym, oni niezależnie od stylu życia i tak są narażeni, więc muszą prowadzić dobry styl życia, żeby obniżyć poziom cholesterolu. Powinny też dostawać leki.

U kogo powinno zaświecić się takie "czerwone światełko"?

W rodzinie w której wiemy, że są członkowie, którzy doświadczali udaru mózgu, zawału serca, nadciśnienia powikłanego różnymi chorobami naczyń. Czyli generalnie, jak ktoś w rodzinie miał problemy z tak zwaną miażdżycą układu krążenia, to powinien uważać. Pierwszym krokiem może być zmierzenie poziomu cholesterolu, na przykład u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.

(ag)
Marek Balawajder
, Dariusz Dudek

..

Medycyna juz naprawde duzo moze. Gdyby usunac ludzi bez powolania i wyuczyc tych z powolaniem to srednia zycia i to sprawnego powyzej 100 lat byla by norma.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:32, 06 Gru 2017    Temat postu:

Zdążyć przed zawałem. Ruszył nowatorski program dla rodzin zagrożonych chorobami serca
1 godz. 19 minut temu

"Naszym programem screeningowania celujemy w grupę, która jest najbardziej narażona zawałem serca za 20, 30, 40 lat. Jeżeli my od razu zwrócimy na to uwagę, to te dzieci na pewno będą zdrowsze" - mówi w rozmowie z RMF FM profesor Dariusz Dudek, kardiolog, kierownik II Oddziału Klinicznego Kardiologii oraz Interwencji Sercowo-Naczyniowych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Profesor Dudek jest jednocześnie dyrektorem New Frontiers in Interventional Cardiology (NFIC), międzynarodowego kongresu kardiologicznego, który 6 grudnia startuje w Krakowie.
Zdjęcie ilustracyjne
/Pexels photo /


Marek Balawajder, RMF FM: Czy to prawda, że ryzyko zawału można oszacować już u 15-latka?

Profesor Dariusz Dudek, kardiolog: Tak, wprowadziliśmy nowy program monitorowania rodzinnej hipercholesterolemii. To jednostka chorobowa znana w kardiologii od lat, ale w Polsce i na świecie nie zwracamy uwagi na ten problem. Okazuje się jednak, że spośród naszych pacjentów kardiologicznych może ona dotyczyć nawet 10 proc. osób przyjmowanych do kliniki.

45 MINUT, KTÓRE RATUJE SERCE. SPRAWDŹ, KTO MOŻE SKORZYSTAĆ ZABIEGU ZAKŁADANIA ZASTAWEK >>>

Pacjenci doświadczają zawału serca, czy zaostrzenia choroby wieńcowej i po badaniach genetycznych okazuje się, że ryzyko rodzinnej hipercholesterolemii jest u nich bardzo duże. Natychmiast "wyłapujemy" takich pacjentów, ich członków rodziny, dzieci. Oni muszę bezwzględnie zbadać swój poziom cholesterolu, bo jeśli przebadamy ich szybko, to jest bardzo duża szansa, że w przyszłości unikną oni zawału serca czy choroby wieńcowej.

System działa w ten sposób, że kiedy trafia do Was pacjent z zawałem serca to lekarze oprócz leczenia tego chorego badają także członków jego rodziny?

Tak. Trzy miesiące temu jako pierwsza klinika w Polsce wprowadziliśmy rutynowe screeningowanie , czyli badanie nie tylko samych parametrów kardiologicznych, ale też obciążenia genetycznego pacjentów. Mamy też - od tego miesiąca - w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie wdrożony formularz, dzięki któremu każdy lekarz dostaje informację o tym, że dany pacjent może być pacjentem z obciążeniem genetycznym.
Profesor Dariusz Dudek
/materiały prasowe /

Jakie dane są wprowadzane do takiego formularza?

To są podstawowe dane kliniczne; stężenie cholesterolu, przyjmowane leki, wywiad rodzinny. Później system sam wylicza ryzyko dla każdego pacjenta.

To są pacjenci przed, czy po zawale?

Przyjmujemy pacjentów, którzy są po zawale, ale też tych, którzy mają już rozpoznaną chorobę wieńcową. W naszym programie chodzi o to, żeby diagnozować u nich ryzyko zachorowania i jeżeli jest ono wysokie, natychmiast alarmować rodzinę, łącznie z dziećmi.

Na konsultację zapraszacie nawet nastolatków?

Tak, to jest robione we współpracy z pediatrami i z kardiologami pediatrycznymi. Dla niektórych osób może to brzmieć sensacyjnie; badają u dzieci cholesterol! Ale dzięki takim działaniom odnosimy największą korzyść z profilaktyki. Koncentrujemy się na grupie, która jest najbardziej narażona na zawał serca za 20, 30, 40 lat. Jeżeli od razu zwrócimy na to uwagę, to te dzieci na pewno będą zdrowsze, a w przyszłości mogą uniknąć śmiertelnej choroby.

Podobno pan profesor przeżył szok badając poziom cholesterolu jakiegoś nastolatka

Tak, pojawiają się przypadki zatrważające. Często zdarzają się młode osoby które mają około 200, a nawet 300 miligramoprocentów i wtedy wiemy, że to jest ta rodzina, która wymaga edukacji.

Niestety, często te rodziny do dzisiaj o tym nie wiedzą i dlatego uruchomiliśmy w naszej klinice pierwszy w Polsce tego typu program. Nasze doświadczenia chcemy połączyć z Uniwersytetem Gdańskim, który prowadzi poradnię hipercholesterolemii rodzinnej. Także konsultant krajowy ds. kardiologii zainteresował się zagadnieniem i chciałby nasz program upowszechnić, żeby on obowiązywał we wszystkich ośrodkach kardiologii w Polsce. Ten program to rutynowe screeningowanie, badanie pacjentów z chorobami serca, na rzecz ryzyka genetycznego obciążenia rodziną hipercholesterolemią, czyli wysokim stężeniem cholesterolu.

Czyli zawału w przyszłości można uniknąć badając już 15-latka? Czy osoby po zawale, dzięki temu programowi mają szansę uniknąć kolejnego zawału?

Oczywiście. Jeżeli leczymy osobę, która doświadczyła zawału, to możemy znacznie ograniczyć, lub całkowicie uniknąć kolejnego zawału serca. A młodego człowieka ostrzegamy przed niebezpieczeństwem i sugerujemy mu co musi robić by za kilkanaście lat nie był naszym pacjentem.

Co powinniśmy robić? Samo regularne przyjmowanie leków to chyba za mało?

Tak to prawda - to jest cały styl życia, plus oczywiście nowoczesne leki. Natomiast nowością jest to, że jeżeli my ustalimy osoby, które w ogóle nie wiedzą, że mogą mieć chorobę wieńcową, że są chore, to już mamy przewagę. Wiemy, którzy pacjenci są genetycznie obciążeni i to w połączeniu z wdrożoną profilaktyką, daje nam prawdziwą ochronę przed zawałem serca.

Co powoduje największe obciążenie? To genetyka, czy nieodpowiedni styl życia? Picie alkoholu, palenie papierosów, złe odżywianie?

U tych osób ważniejsze jest to, że stwierdzono u nich genetycznie wysokie stężenie cholesterolu, ponieważ mają mutację receptorów. W związku z tym, oni niezależnie od stylu życia i tak są narażeni. Mogą oczywiście zmniejszyć zagrożenie prowadząc dobry zdrowy styl życia, obniżając poziom cholesterolu. Powinni też dostawać leki.

U kogo powinno zaświecić się takie "czerwone światełko"?

U każdego kto w bliskiej rodzinie miał osobę z udarem mózgu, zawałem serca, nadciśnienia powikłanego różnymi chorobami naczyń. Czyli generalnie, jak ktoś w rodzinie miał problemy z tak zwaną miażdżycą układu krążenia, to powinien uważać. Pierwszym krokiem powinno być zmierzenie poziomu cholesterolu, na przykład u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.

(ag)
Marek Balawajder
, Dariusz Dudek

....

Trzebs zatem byc rozwaznym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:52, 11 Gru 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Po co nam rośliny pod narkozą?
Po co nam rośliny pod narkozą?

Dzisiaj, 11 grudnia (20:03)

Środki znieczulające będzie można testować na... roślinach. Takie zaskakujące wnioski przynoszą wyniki badań naukowców z Niemiec, Japonii, Włoch i Czech. Na łamach czasopisma "Annals of Botany" piszą oni, że rośliny reagują na środki znieczulajace podobnie, jak ludzie czy zwierzęta. Medycyna posługuje się narkozą od 150 lat, mimo to wciąż nie znamy wszystkich jej tajemnic. Badania na roślinach, znacznie łatwiejsze i bezpieczniejsze, niż na ludziach, czy nawet zwierzętach, powinny tu bardzo pomóc.
Muchołówka
/Radek Pietruszka /PAP


Jak wygląda roślina pod narkozą? Tak, jak człowiek, czy zwierzę. Nie reaguje na bodźce. By się o tym przekonać przeprowadzono eksperymenty miedzy innymi z pomocą roślin mięsożernych, które aktywnie polują na owady. Po podaniu środka znieczulającego okazało się np., że muchołówka amerykańska nie zamykała liści pułapkowych. Roślina nie generowała impulsów elektrycznych, które normalnie sprawiają, że po dotknięciu włosków czuciowych pułapka się zamyka.

Prócz muchołówek badania prowadzono jeszcze na owadożernych rosiczkach, reagującej na dotyk mimozie, pędach groszku czy liściach rzodkiewnika. We wszystkich przypadkach po podaniu środka znieczulającego obserwowano wstrzymanie ich aktywności. Obserwacje z pomocą kamery, mikroskopu konfokalnego i powierzchniowej elektrody chlorosrebrowej pokazały, że pod wpływem na przykład eteru dietylowego rośliny faktycznie "traciły przytomność". Nie obserwowano ich ruchu, nie zauważano transportu wolnych rodników, ani zmiany potencjałów czynnościowych.

Mimo powszechnego stosowania środków znieczulających już od połowy XIX wieku, dokładny, fizjologiczny mechanizm ich działania pozostaje zagadką. Nie rozumiemy, jaki to możliwe, że substancje o tak często odmiennych własnościach chemicznych - w tym na przykład gaz szlachetny, ksenon - mogą prowadzić do znieczulenia i zniesienia świadomości. Badacze z Uniwersytetu w Bonn, Uniwersytetu we Florencji, Palacký University i Utsunomiya University przekonali się, że podobnie różnorodne środki znieczulające działają na rośliny. Są szanse, że badania nad narkozą u roślin pomogą wyjaśnić fundamentalne mechanizmy, które są aktywne też u człowieka i zwierząt.
Grzegorz Jasiński

...

To sensacja! Kto by przypuscil!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:12, 12 Gru 2017    Temat postu:

Przełom w walce z chorobą Huntingtona?
Wczoraj, 11 grudnia (21:03)

Rosną szanse na terapię pląsawicy Huntingtona, groźnej genetycznej choroby neurodegeneracyjnej, upośledzającej funkcje ośrodkowego układu nerwowego, wywołującej między innymi zaburzenia ruchowe i poznawcze. Brytyjscy naukowcy informują o przełomowych wynikach badań klinicznych leku, który ma znacząco opóźniać jej postępy. Wyprodukowany przez firmę Ionis Pharmaceuticals lek o nazwie Ionis-HTTRx zakłóca funkcję błędnego genu i przeciwdziała wytwarzaniu w komórkach toksycznego białka, które prowadzi do objawów choroby. Jego działanie daje nadzieję na powstrzymanie postępów choroby.
Mózg, zdj. ilustracyjne /Newscom /PAP

Pląsawica Huntingtona to choroba dziedziczna, której objawy pojawiają się w wieku 30-50 lat, a stan pacjenta pogarsza potem w ciagu 10 do 25 lat, aż do śmierci. Wywołuje ją mutacja genu, zawierająca instrukcję kodowania w komórkach toksycznego białka huntingtyny. To białko stopniowo niszczy komórki nerwowe. Obecnie nie istnieje żadna skuteczna metoda terapii, ani przeciwdziałania dotkliwym objawom, można je co najwyżej łagodzić. U pacjenta pojawiają się niekontrolowane ruchy, drżenia, zmiany osobowości, postępują zaburzenia pamieć i zdolności poznawczych, prowadzące do otępienia. Problem samej choroby Huntingtona spopularyzował niedawno popularny serial medyczny Doktor House. Cierpiała na tę chorobę jedna z bohaterek: Trzynastka.

Zmutowany gen zawiera informację, która po przeniesieniu przez cząsteczkę przekaźnikową służy do wytworzenia nieprawidłowego białka. Zaproponowany przez firmę Ionis Pharmaceuticals lek o nazwie Ionis-HTTRx to fragment syntetycznego DNA, który niszczy cząsteczkę przekaźnikową i nie dopuszcza do wytworzenia toksycznej huntingtyny. To nie koryguje błędnego genu, ale daje nadzieję na ochronę układu nerwowego przed możliwymi skutkami jego aktywności.

Testy prowadzono w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Kanadzie z udziałem 46 kobiet i mężczyzn we wczesnym stadium choroby Huntingtona. Podawano im co miesiąc do płynu mózgowo-rdzeniowego cztery rosnące dawki leku. Jedna czwarta badanych otrzymywała placebo. Po podaniu leku zaobserwowano u pacjentów znaczący spadek ilości szkodliwego białka, proporcjonalny do rosnącej dawki. Wyniki przeszły nasze najśmielsze oczekiwania - podkreśla prof. Sarah Tabrizi, szefowa Huntington’s Disease Centre przy University College London, która kierowała zespołem badawczym. Dla chorych na plasawicę Huntingtona i ich rodzin, nasze wyniki mają przełomowe znaczenie. Po raz pierwszy bezpieczny i dobrze tolerowany przez organizm lek był w stanie obniżyć poziom toksycznego białka w układzie nerwowym. To prawdopodobnie najistotniejszy moment w historii badań tej choroby, od czasu odkrycia wywołującego ją genu.

Testy kliniczne obejmowały na razie zbyt małą grupę pacjentów i trwały zbyt krótko, by można było wykazać poprawę stanu pacjentów, ale dysponujący patentem koncern Roche zapowiada intensywne dalsze eksperymenty. Jeśli przyniosą dobre wyniki, mogą otworzyć drogę do terapii osób, które noszą wadliwy gen, ale jeszcze nie zachorowały. W ich przypadku jedna porcja leku, co trzy-cztery miesiące, powinna zapobiec chorobie. Jak pisze dziennik "The Guardian", nadzieje sięgają nawet dalej, badacze liczą, że na podobnej zasadzie bedzie można blokować powstawanie białek, prowadzących do chorób Alzheimera i Parkinsona. Przyczyny tych chorób są bardziej złożone i słabiej poznane niż w przypadku choroby Huntingtona, ale ewentualny sukces Ionis-HTTRx może otworzyć ścieżkę, która doprowadzi do przełomu także w ich przypadku.
Grzegorz Jasiński

...

Znakomicie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:24, 13 Gru 2017    Temat postu:

Serce poza ciałem. Niesamowity zabieg lekarzy!
59 minut temu

Brytyjscy lekarze wykonali zabieg na dziecku z sercem poza klatką piersiową. Vanellope Hope Wilkins urodziła z ektopią serca, czyli bez kości mostka, ze zdrowym narządem, bijącym poza ustrojem. Przyszła na świat trzy tygodnie temu w wyniku cesarskiego cięcia w szpitalu w Leicester.

Ponieważ dziewczynka oddychała o własnych siłach, lekarze postanowili prawie natychmiast ją operować. Rodzice byli na tę ewentualność przygotowani. Nieprawidłowości wykazały już badania USG przeprowadzone w dziewiątym tygodniu ciąży. Matka zrezygnowała z możliwości przeprowadzenia aborcji, mimo iż lekarze twierdzi, że szanse dziewczynki na przeżycie są niewielkie.

Pierwszy zabieg, który polegał na umieszczeniu serca w klatce piersiowej, przeprowadzono niecałą godzinę po porodzie. Uczestniczył w nim zespól pięćdziesięciu lekarzy -chirurgów, anestezjologów i położnych. Otwór, jaki pozostał po sercu, załatano fragmentem skóry pobranej z pośladka dziewczynki.

Kolejne zabiegi polegać będą na odtworzeniu brakującej kości mostka. Lekarze nie wykluczają, że zostanie ona wydrukowana z syntetycznego materiału na drukarce w technologii 3D.

Ektopia serca jest niezwykle rzadkim schorzeniem. Rejestruje się od pięciu do ośmiu przypadków na milion. Większość dzieci rodzi się martwych. Mała Vanellope jest wyjątkiem. To pierwszy pacjent na Wyspach, który przeżył taki zabieg.

(ag)
Bogdan Frymorgen

...

Brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:17, 14 Gru 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Ból ukryty w genach
Ból ukryty w genach

1 godz. 35 minut temu

Naukowcy z University College London odkryli przyczynę niezwykłej niewrażliwości na ból, którą zaobserwowała u siebie włoska rodzina Marsili. 78-letnia nestorka rodu, jej dwie córki i troje wnuków nie odczuwają zranień w sposób typowy dla innych. Czasem czują tylko chwilowy dyskomfort, który jednak bardzo szybko ustępuje. Jak pisze w najnowszym numerze czasopismo "Brain", odpowiada za to rzadka mutacja genu ZFHX2. Odkrycie mechanizmu, który za tym stoi, może pomóc w tworzeniu lepszych leków przeciwbólowych.
Zdjęcie ilustracyjne
/McPHOTOs /PAP/DPA

Rodzina Marsili jest najlepszym dowodem na to, że ból ma kluczowe znaczenie dla naszego bezpieczeństwa. Członkowie tej rodziny często doznawali poparzeń, nie zauważali też mniejszych lub większych pęknięć i złamań kości, które potem same im się goiły - mówi główny autor pracy, dr James Cox z UCL Wolfson Institute for Biomedical Research. Przeprowadzone u nich badania pokazały, że unerwienie ich skóry jest całkowicie normalne, komórki nerwowe nie pracują jednak tak, jak powinny. Chcieliśmy ustalić, co o tym decyduje i na ile ta wiedza może posłużyć do stworzenia nowych, uśmierzających ból terapii - dodaje. Badania pokazały u nich ślady zaleczonych pęknięć i złamań rąk i nóg, z których nie zdawali sobie sprawy. Pani Letizia na przykład złamała sobie kiedyś podczas upadku na nartach ramię, ale jeździła dalej i wieczorem wróciła do domu. Na badania lekarskie wybrała się dopiero następnego dnia - dodaje Cox.

Badania genetyczne pokazały, że wszystkie sześć osób ma mutację genu ZFHX2. Gdy u myszy całkowicie ten gen wyłączono, zwierzęta nie odczuwały bolesnego nacisku na koniec ogona, ale stawały się nadmiernie wrażliwe na podwyższoną temperaturę. To wskazywało, że gen uczestniczy w kontroli, czy dany bodziec jest bolesny czy nie. Gdy myszom wbudowano mutację genu ZFHX2, taką, jak u państwa Marsili, wrażliwość na gorąco także spadała. Mutacja działa prawdopodobnie dlatego, że sam gen ZFHX2 kontroluje aktywność 16 innych genów, które mają dla odczuwania bólu znaczenie.

Autorzy pracy liczą na to, że zrozumienie tego konkretnego mechanizmu uśmierzania bólu pomoże zbudować leki o podobnym działaniu. To szczególnie ważne dla osób cierpiących przewlekle, którym nie pomagają inne środki. Identyfikacja tej mutacji i potwierdzenie, że to ona odpowiada w tej rodzinie za niewrażliwość na ból, otworzyła nowa ścieżkę badań środków przeciwbólowych. Analiza jej wpływu na inne istotne w całym procesie geny może wskazać na nowe cele działania substancji uśmierzających ból - mówi współautorka pracy, prof. Anna Maria Aloisi z University of Siena, która należała do pierwszego zespołu naukowego, który zidentyfikował schorzenie państwa Marsili. Teoretycznie, dalsze odkrycia w tej dziedzinie mogłyby też odwrócić ich przypadłość, ale autorzy pracy przyznają, że rodzina Marsili nie jest tym zainteresowana.
Grzegorz Jasiński

...

Cenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:39, 18 Gru 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Niezwykły dar Brytyjki. Potrafi wyczuć zapach Parkinsona
Niezwykły dar Brytyjki. Potrafi wyczuć zapach Parkinsona

Dzisiaj, 18 grudnia (13:31)

Tajemnica choroby Parkinsona. Brytyjscy uczeni prowadzą badania razem z kobietą, która ma niezwykły dar. Potrafi węchem zdiagnozować Parkinsona u chorej osoby. Nie ma laboratoryjnych testów, które potwierdzają istnienie tego schorzenia. Lekarze opierają swą diagnozę jedynie na symptomach.
zdj. ilustracyjny
/Piotr Bułakowski /Archiwum RMF FM


Joy Miles zdradza niezwykłe umiejętności. Podczas testów przeprowadzonych przez zespół specjalistów z Edynburga potrafiła bezbłędnie, ze 100 proc. dokładnością, zdiagnozować Parkinsona, wąchając t-shirty noszone przez osoby cierpiące na tę chorobę. Podkoszulki zmieszane były z podobnymi, które miały na sobie osoby zdrowe.

Lekarze usiłują zgłębić to zjawisko i zrozumieć jego mechanizm. Mają nadzieję, że w przyszłości może to doprowadzić do udoskonalenia diagnostyki.

Joy Miles określa zapach Parkinsona jako piżmowy. Ludzie, którzy cierpią na tę chorobę, mają drżenie rąk, obniżoną sprawność fizyczną i umysłową, spowolnienie ruchów, zaburzenie równowagi, niewyraźną mowę i depresję.

Szczególnie ciekawy jest przypadek męża Joy Miles, u którego zdiagnozowano chorobę Parkinsona, gdy miał 46 lat. Brytyjka twierdzi, że już dziesięć lat wcześniej wyczuwała u niego ten zapach. Zwracała mu nawet uwagę, by częściej brał prysznic, ale ponieważ nie chciała go w żaden sposób ranić, przestała. Jej mąż zmarł w wieku 65 lat.

Obecnie uczeni z uniwersytetu w Manchesterze starają się wyodrębnić molekuły zapachowe z ubrań zidentyfikowanych przez Brytyjkę w nadziei, że pomoże im to w dalszych badaniach.

(j.)

Bogdan Frymorgen

...

Niespotykane zjawiska.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:23, 04 Sty 2018    Temat postu:

Niesamowity wynalazek naukowców. "Ręka jak z Gwiezdnych Wojen"
Dzisiaj, 4 stycznia (10:15)

Naukowcy z Rzymu skonstruowali pierwszą sztuczną rękę, która daje możliwość czucia kształtów. Dodatkowo można jej używać na co dzień, a nie tylko w laboratorium. Ten wynalazek może zmienić życie wielu ludzi po amputacjach.

Pierwszą pacjentką, która skorzystała z tego wynalazku, była Almerina Mascarello, która straciła lewą rękę w wypadku ponad 20 lat temu.

Czująca ręka bioniczna została skonstruowana już w 2014 roku, ale sprzęt sensoryczny i komputerowy był zbyt duży, żeby można było go używać na co dzień. Dzisiaj urządzenie komputerowe jest na tyle małe, że mieści się w plecaku i można je zabrać praktycznie wszędzie.

W skład zespołu, który skonstruował bioniczną rękę, wchodzili inżynierowie, neuronaukowcy, chirurdzy, specjaliści elektroniki i robotyki z Włoch, Szwajcarii i Niemiec.
Jak działa ta ręka?

Proteza ma czujniki, które wykrywają informację o tym, czy obiekt który chwyta jest miękki, czy twardy. Czujniki te są połączone z komputerem w plecaku, który przekształca sygnały w impulsy nerwowe, które są wysyłane do mózgu za pomocą elektrod wszczepionych w nerwy w ramieniu.

W testach które zostały przeprowadzone, Almerina z zawiązanymi oczami była w stanie stwierdzić, czy obiekt który podniosła był twardy, czy miękki.

Uczucie jest niesamowite. Czuję, jakby to była twoja prawdziwa ręka. Jesteś w stanie zrobić rzeczy, które wcześniej były trudne do zrobienia, takie jak ubieranie się, zakładanie butów. To są przyziemne, ale ważne rzeczy - mówi BBC Almerina Mascarello.

Naukowcy wierzą, że protezy o takiej jakości jak ludzka ręka mogą stać się rzeczywistością.

Coraz bardziej zmierzamy w kierunku filmów science-fiction, takich jak bioniczna ręka Luke’a Skywalkera w Gwiezdnych Wojnach, w pełni kontrolowana, naturalna proteza, identyczna z ludzką ręką - mówi prof. Silvestro Micera, z Politechniki Federalnej z Lozanny.

Almerina Mascarello używała protezy przez pół roku. Potem została ona ściągnięta, ponieważ wciąż jest to prototyp.

źródło: BBC
(ag)

...

Wspaniale!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:17, 09 Sty 2018    Temat postu:

Dwa lata ćwiczeń i... serce jak nowe
Wczoraj, 8 stycznia (22:05)

Prowadzisz siedzący tryb życia? Mało się ruszasz? Coraz bardziej obawiasz się o stan swojego serca? Naukowcy z Teksasu mają dla Ciebie dobre wiadomości. Okazuje się, że takie zaniedbania można choć częściowo nadrobić jeszcze w średnim wieku, nawet do 65. roku życia. Badania prowadzone w Dallas pokazały, że jeśli zdecydujemy się radykalnie zmienić tryb życia i dość intensywnie ćwiczyć, w ciągu dwóch lat możemy znacząco poprawić stan naszego serca i do pewnego stopnia odwrócić niekorzystne skutki wcześniejszych zaniedbań. Pisze o tym w najnowszym numerze czasopismo "Circulation".
Zdj. ilustracyjne
/Grzegorz Michałowski /PAP

Wyniki badań naukowców z UT Southwestern Medical Center i Texas Health Presbyterian Hospital Dallas nie mają nas oczywiście zachęcać do bezczynności w nadziei, że kiedyś uda się to wszystko nadrobić. Pokazują jednak, że jeszcze do wieku 65 lat mamy szanse ruszyć się z kanapy i zrobić dla swojego serca coś pożytecznego. Owszem wymaga to sporego samozaparcia, ale może przynieść zauważalne efekty.

Kluczem do zdrowszego serca jest w średnim wieku odpowiednia dawka ćwiczeń w odpowiednim momencie - przekonuje współautor pracy, Benjamin D. Levine, twórca i dyrektor Institute for Exercise and Environmental Medicine. Wydaje się, że znaleźliśmy odpowiednią dawkę właściwych ćwiczeń w odpowiednim momencie, by ryzyko chorób serca, związane z siedzącym trybem życia, można było jeszcze zmniejszyć. To oznacza ćwiczenia cztery do pięciu razy w tygodniu, nie później niż pod koniec wieku średniego.

W trwających przez dwa lata badaniach analizowano wyniki 53 osób w wieku od 45 do 64 lat, które były ogólnie zdrowe, ale prowadziły wcześniej siedzący tryb życia. Ochotników podzielono na dwie grupy: ćwiczeniową, której uczestnicy poddali się reżimowi dość intensywnych ćwiczeń i kontrolną, której aktywność fizyczna była zdecydowanie mniejsza. Osoby z pierwszej grupy cztery lub pięć razy w tygodniu prowadziły trening interwałowy, w którym cztery czterominutowe okresy intensywnych ćwiczeń z tętnem na poziomie 95 proc. tętna maksymalnego przeplatano trzyminutowymi okresami lżejszego wysiłku na poziomie tętna sięgającym 60-75 proc. maksymalnego. Grupa kontrolna ćwiczyła jogę i co najwyżej trzy razy w tygodniu prowadziła lżejsze treningi.

Po dwóch latach w grupie ćwiczącej intensywnie zaobserwowano istotne, korzystne zmiany. Przeciętnie o 18 procent zwiekszył się u tych osób pułap tlenowy (VO2 max), określający maksymalną ilość pobieranego w czasie intensywnego wysiłku tlenu, będący miarą wydolności organizmu. U uczestników tego programu badania pokazały też korzystnie zmniejszoną sztywność mięśnia sercowego. Żadnego z tych efektów w grupie kontrolnej nie zauważono.

Przekonaliśmy się, że ćwiczenia dwa do trzech razy w tygodniu nie chronią serca przed skutkami starzenia się - mówi Levine. Dopiero intensywny wysiłek cztery do pięciu dni w tygodniu może być niemal równie skuteczny w odwracaniu skutków siedzącego trybu życia, jak ćwiczenia elity sportowców. Zdaniem autorów pracy, najpóźniejszy moment do rozpoczęcia takich ćwiczeń przypada przed ukończeniem 65. roku życia, kiedy serce zachowuje jeszcze pewną plastyczność i może korzystnie zareagować. By faktycznie osiągnąć korzystne skutki, trzeba zadbać, by ćwiczenia stały się niemal codzienną rutyną.

Zdaniem autorów pracy, realistyczny program ćwiczeń powinien zawierać co najmniej jedną godzinną porcje wysiłku w postaci jazdy na rowerze, biegu, gry w tenisa, tańca, czy intensywnego marszu. Raz w tygodniu powinniśmy przeprowadzić podobny, jak w eksperymencie, trening interwałowy. Do tego, dwa lub trzy razy w tygodniu, można przeprowadzić mniej intensywny trening, podczas którego będziemy w stanie na przykład rozmawiać, ale damy radę się spocić. Co najmniej raz w tygodniu wypadałoby też przeprowadzić trening siłowy. To nasz przepis na życie - podkreśla Levine.

(m)
Grzegorz Jasiński

...

Do konca zycia trzeba wysilku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:49, 10 Sty 2018    Temat postu:

Dlaczego hemofilię nazywa się "chorobą królów"?
34 minuty temu

Hemofilia to choroba genetyczna, która objawia się niedoborem czynników krzepnięcia. To schorzenie jest znane od bardzo dawna, bo pierwsze wzmianki o niej znajdują się już w Starym Testamencie i na papirusach pochodzących ze starożytnego Egiptu. Hemofilia odegrała też ważną rolę w historii nowożytnej Europy, dzięki czemu zaczęła być nazywana „chorobą królów”. Skąd wzięła się ta nazwa?
Księżniczka Wiktoria Hanowerska
/Domena publiczna /Internet


Wszystko zaczęło się na początku XIX wieku od Wiktorii Hanowerskiej, królowej Wielkiej Brytanii. Wadliwy gen przekazała swoim dzieciom: Leopoldowi oraz Alicji i Beatrycze, co zapoczątkowało rozprzestrzenienie się choroby wśród rodzin królewskich w całej Europie.

Hemofilia wywarła duży wpływ na losy carskiej Rosji. Gen został przeniesiony na prawnuka królowej Wiktorii, syna cara Mikołaja II Romanowa, carewicza Aleksieja. Kiedy car Mikołaj abdykował, nie zrobił tego na rzecz swojego syna (ze względu na zły stan zdrowia), tylko swojego brata, który z kolei nie był zainteresowany przejęciem władzy.

Z hemofilią jest też związane pojawienie się na dworze carskim Rasputina, który obiecał uzdrowić Aleksieja. Jak oceniają historycy, to zamieszanie przyspieszyło upadek caratu w Rosji i przejęcie władzy przez komunistów.

Innym członkiem rodziny królewskiej, na którego życie wpłynęła hemofilia, był książę Alfons, książę Asturii, syn hiszpańskiego króla Alfonsa XIII. Był najstarszy spośród rodzeństwa, dlatego on był pierwszym kandydatem do objęcia tronu po swoim ojcu. Ten jednak zmagał się z problemami politycznymi i w 1931 roku został obalony, a rodzina musiała uciekać z kraju.

Młody Alfons cierpiał na hemofilię. Był ubierany w specjalne marynarki, które miały zapobiegać wypadkowi i możliwości skaleczenia się. "Od kiedy nauczyłem się chodzić, poruszam się na linie rozciągniętej nad przepaścią i w każdej sekundzie coś się może stać, a ja runę w dół. (...) Wystarczy, że zadraśniesz mnie paznokciem, a jutro mogę już nie żyć. Jeśli ty się o coś uderzysz, nic wielkiego ci nie będzie. Ale ja mogę się wykrwawić wewnętrznie, i właściwie nic na to nie można poradzić" - tak pisał w swoich wspomnieniach.

Jego śmierć również została przyspieszona przez chorobę. W 1938 roku uległ niegroźnemu wypadkowi samochodowemu, ale hemofilia spowodowała, że wykrwawił się na śmierć.

Kolejnym księciem, na którego życie miała wpływ hemofilia, był Waldemar Hohenzollern, książę pruski. Kiedy kończyła się II wojna światowa, on razem z żoną przebywał w bawarskim Tutzing. Kiedy do miasta wkroczyli żołnierze armii amerykańskiej, ciężko chory książę mógł się ewakuować, zależało to jednak od transfuzji krwi, której nie można było przeprowadzić. Zmarł 2 maja 1945 roku w Tutzing.
Arkadiusz Grochot

...

Troche historii ale horoba nie znikla wciaz jest.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:50, 16 Sty 2018    Temat postu:

Powstrzymał kichnięcie i rozerwał sobie gardło

1 godz. 37 minut temu
Brytyjscy lekarze przestrzegają przed powstrzymywaniem kichania. Może to ich zdaniem doprowadzić do poważnych komplikacji zdrowotnych, a nawet śmierci.


Apel wystosowano po tym, jak 34-letni Brytyjczyk, blokując naturalny odruch organizmu, spowodował rozdarcie tkanki okalającej gardło.
Lekarze przyznają, że to niezwykle rzadki przypadek, ale ostrzegają przed niepotrzebnym blokowaniem powietrza, które z olbrzymią szybkością wyrzucane jest z płuc. Blokowanie kichania może także doprowadzić do uszkodzenia uszu i sprzyja tworzeniu się tętniaków w mózgu.
Artykuł na ten temat ukazał się w renomowanym czasopiśmie "British Medical Journal". W chwili, gdy doszło do naruszenia tkanki wokół garda, mężczyzna poczuł natychmiastowy ból. Miał problemy z mówieniem i przełykaniem. Trafił do szpitala. Po tygodniowej kuracji wrócił do zdrowia
(ag)
Bogdan Frymorgen

...

Jak trzeba to trzeba. Bez przesady.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133563
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:14, 18 Sty 2018    Temat postu:

Przełom w okulistyce. Zobacz metodę, która pomoże tysiącom chorych

Dzisiaj, 18 stycznia (11:27)
To będzie prawdziwy przełom w diagnozowaniu retinopatii cukrzycowej u chorych na cukrzycę. Choroba ta pojawia się i postępuje wyjątkowo szybko. Nieleczona prowadzi do ślepoty. Dzięki zastosowaniu kamer – pacjenci mogą być diagnozowani znacznie szybciej i na zdecydowanie większą skalę. Jako pierwsi w Polsce system testują lubelscy okuliści.

TelemedycynaKrzysztof Kot, RMF FM
Kamera u każdego diabetologa, albo nawet u lekarza rodzinnego? Możliwości techniczne już są. Profesjonalne kamery, a nawet smartfony ze specjalnymi nakładkami optycznymi pozwalającymi zrobić zdjęcie dna oka. Takie rozwiązania testowane są właśnie z lubelskiej Klinice Okulistyki pod kierunkiem prof. Roberta Rejdaka.
Wstępną analizę robi program komputerowy

To jest przełom- podkreśla prof. Rejdak. Posiadając sprzęt, po krótkim przeszkoleniu, technik czy pielęgniarka, może wykonać zdjęcie dna oka. Ono przez internet trafia do ośrodka takiego jak nasz - mówi prof. Rejdak. Specjalny program komputerowy wstępnie analizuje zdjęcia pod kątem charakterystycznych zmian dla retinopatii cukrzycowej. Te wyłapane przez program analizuje okulista. W przypadku stwierdzenia zagrożenia chorobą, pacjent wzywany jest do ośrodka.
Prof. Robert Rejdak, kierownik Kliniki Okulistyki Ogólnej z Pododdziałem Okulistyki Dziecięcej Katedry Okulistyki UM w Lublinie. /Zdjęcie udostępnione
Prof. Robert Rejdak, kierownik Kliniki Okulistyki Ogólnej z Pododdziałem Okulistyki Dziecięcej Katedry Okulistyki UM w Lublinie./Zdjęcie udostępnione
Najważniejszy w tym wszystkim jest czas. Na badanie do okulisty powinien trafić każdy chory na cukrzycę, bo jest w gronie zagrożonych. Jednak zanim pokona drogę przez lekarza rodzinnego do diabetologa, a później do kliniki okulistycznej, mija kilka miesięcy. Gdyby lekarze rodzinni, czy diabetolodzy mieli kamery do wykonywania zdjęć oka, to znacznie szybciej można by zdiagnozować chorobę.
Objawy pojawiają się w ciągu kilku dni

Pacjenci ustawiają się w długą kolejkę. Niestety zdarza się, że zdiagnozowani są w momencie, kiedy pomimo leczenia niektóre zmiany są nieodwracalne.
Oślepłam w ciągu kilku dni od pojawienia się pierwszych objawów - mówi Anna Osek. Ma 37 lat, a na cukrzycę choruje od dziecka. Gdy pojawił się obrzęd plamki żółtej, nie widziałam nawet twarzy, niczego. Pani doktor pytała mnie ile widzę palców, a ja nie widziałam ręki - opowiada. Dzięki zastrzykom widzi bez zarzutu, co więcej, prowadzi samochód i czyta gazety. W sumie podano jej 5 zastrzyków. Trzeba też podkreślić, że retinopatia cukrzycowa pojawia się często już w bardzo młodym wieku.
PRZYSTAWKA DO SMARTFONA, KTÓRA POMOŻE DIAGNOZOWAĆ RETINOPATIĘ CUKRZYCOWĄ (5 ZDJĘĆ)
Przystawka do smartfona, która pomoże diagnozować retinopatię cukrzycową
Przystawka do smartfona, która pomoże diagnozować retinopatię cukrzycową
Przystawka do smartfona, która pomoże diagnozować retinopatię cukrzycową
Przystawka do smartfona, która pomoże diagnozować retinopatię cukrzycową
Przystawka do smartfona, która pomoże diagnozować retinopatię cukrzycową
+ 1
Te metody są bardzo skuteczne - podkreśla prof. Robert Rejdak. Poza telemedycyną potrzebny też jest program lekowy dla chorych na retinopatię cukrzycową. Łącząc te dwa elementy, jak przewidują lubelscy specjaliści, u zdecydowanej większości pacjentów chorobę można by wychwycić natychmiast, na bardzo wczesnym etapie.
Pół miliona Polaków nie wie, że choruje

Często jest tak, że to okuliści podczas badania diagnozują u chorych cukrzycę, na podstawie zmian, które pojawiają się w oku, gdy zaczyna się choroba. Można stworzyć system, który będzie skutecznie wychwytywał i dawał szansę na całkowite wyleczenie.
ZDJĘCIA OKA, KTÓRE WYKONUJE KAMERA (7 ZDJĘĆ)
Zdjęcia oka, które wykonuje kamera
Zdjęcia oka, które wykonuje kamera
Zdjęcia oka, które wykonuje kamera
Zdjęcia oka, które wykonuje kamera
Zdjęcia oka, które wykonuje kamera
+ 3
A problem z cukrzycą i jej powikłaniami w Polsce będzie coraz większy. Na podstawie danych Narodowego Funduszu Zdrowia szacuje się, że aktualnie w Polsce na cukrzycę choruje ponad 2 mln osób, z czego około 25 procent o tym nie wie. Zachorowalność na cukrzycę wynosi około 6,54 proc.(w tym 5,81 proc. mężczyźni i 7,25 proc. kobiety).
U osób powyżej 18. roku życia ten współczynnik wynosi 8 proc. (w tym 7,15 proc. mężczyźni i 8,9 proc. kobiety), natomiast wśród dzieci poniżej 15. roku życia szacunkowa liczba diabetyków wynosi 17,7 przypadków na 100 tys. mieszkańców. Prognozy przewidują, że w najbliższych 15 - 20 latach podwoi się liczba chorych na cukrzycę w Polsce.
(ag)
Krzysztof Kot


...

Wspaniala wiadomosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 19, 20, 21  Następny
Strona 14 z 21

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy