Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Grabież dzieł sztuki z Polski !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:05, 16 Lip 2015    Temat postu:

Skarb nazistów znaleziony w Niemczech

Odkrycie zakopanego skarbu nazistów - Thinkstock

Niezwykłego odkrycia dokonał w Niemczech archeolog amator Florian Bautsch. Korzystając z wykrywacza metali, natrafił na wartą 45 tysięcy euro kolekcję monet z II wojny światowej - informuje "New York Post".

Liczący sobie 217 monet skarb spoczywał zakopany pod sosną nieopodal miejscowości Lueneburg w północnych Niemczech. Wybite pomiędzy 1831 a 1910 rokiem numizmaty pochodzą z Francji, Belgii, Włoch i Austro-Węgier. Pole, na którym je znaleziono, skrywało także dwie aluminiowe pieczęci ze swastykami i orłami III Rzeszy oraz grawerunkiem "Reichsbank Berlin 244". Mario Pahlow, archeolog z zespołu prowadzącego badania nad znaleziskiem, ocenił wiek skrywającej je sosny na 50 lat; wiadomo też, że wyrosła na miejscu już po zakopaniu skarbu. Wiadomo więc, że bilon ukryto w trakcie II wojny światowej lub krótko po jej zakończeniu.

Zespół archeologów ustalił, że złoto prawdopodobnie stanowiło część rezerw Deutsche Banku. Fakt jego ukrycia sugeruje, że zostało ono skradzione. Tożsamość złodzieja także jest tematem spekulacji. Według jednej z teorii, osoba ta musiała być pracownikiem zajmującym wysokie stanowisko banku, mającym dostęp do skarbca. Według innej, okazją do kradzieży mógł być transport pieniędzy.

Znakomicie zachowane monety mają średnicę 21 mm i ważą 6,45 g każda. Obecna wartość każdej z nich waha się między 190 a 210 euro. Określenie, ile były warte w czasie II wojny światowej nie jest łatwe. Niemniej jednak, zdaniem Pahlowa, można założyć, że posiadacz jednej takiej monety mógł sobie sprawić bardzo dobrej jakości garnitur.

Dokonane w październiku ubiegłego roku odkrycie dopiero teraz ujrzało światło dzienne. Powodem jest fakt, że archeolodzy po zakończeniu prac badawczych przekazali informację o monetach agendzie zajmującej się zagubioną własnością. Na razie monety będzie można oglądać w Muzeum w Lueneburgu.

...

Komu ukradli?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:20, 25 Lip 2015    Temat postu:

Skradzione z polskich zbiorów arcydzieło odnalezione w Wiedniu

Przed wojną artefakt był częścią zbiorów Muzeum Łazienki Królewskie - istock

Odnaleziono rzeźba "Popiersie Pani Dubarry Diany" dłuta Jeana A. Houdona – jedno z wielu dzieł sztuki skradzionych z polskich zbiorów podczas II wojny światowej – podaje RMF24.

Odnalezienie popiersia było możliwe dzięki temu, że artefakt został zgłoszony przez prywatnego kolekcjonera na licytację w Wiedniu. O zwrot rzeźby zwróciło się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego po tym, jak mający trafić pod młotek obiekt został rozpoznany przez Ewę Ziembińską z Muzeum Narodowego w Warszawie.
REKLAMA


Rzeźba nie została zlicytowana, a resort prowadzi rozmowy z właścicielem w sprawie zwrotu dzieła.

Przed wojną artefakt był częścią zbiorów Muzeum Łazienki Królewskie, potem Muzeum Narodowego w Warszawie, potem w Krakowie.

...

Wspaniała wiadomość!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:56, 28 Lip 2015    Temat postu:

Skradziony obraz Wojciecha Kossaka wróci do Muzeum w Górkach Wielkich

- Shutterstock

Skradziony przed 22 laty obraz Wojciecha Kossaka został we wtorek przekazany przez policję w Bydgoszczy przedstawicielom Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich (Śląskie), z którego zbiorów pochodzi dzieło. Po konserwacji odzyskany obraz wróci na dawne miejsce.

Olejny autoportret Wojciecha Kossaka półtora miesiąca temu policji przekazał rzeczoznawca, do którego o ocenę obrazu zwrócił się bydgoszczanin. Mężczyzna twierdził, że obraz kupił na bazarze w Warszawie za kilka tysięcy zł. Gdy usłyszał, że jest to skradziony obraz, zostawił dzieło u rzeczoznawcy, prosząc o napisanie oświadczenia, że trafi ono do właściciela.
REKLAMA


Uroczystość przekazania obrazu odbyła się w Muzeum Okręgowym w Bydgoszczy, gdzie zgodnie z prawem na przechowanie przekazała go policja.

- Jest to piąty szczęśliwie odnaleziony obraz, spośród 13 dzieł Juliusza i Wojciecha Kossaków skradzionych w 1993 r. z naszego muzeum. Pierwszy obraz odzyskaliśmy rok od kradzieży, a kolejne w latach 2006, 2007 i 2010 - powiedziała Diana Pieczonka-Giec z Muzeum w Górkach Wielkich.

Obraz w najbliższych dniach zostanie przewieziony do Muzeum Śląska Cieszyńskiego w Cieszynie, którego oddziałem jest Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej. Tam zostanie poddany konserwacji, a następnie ma tak szybko, jak to będzie możliwe wrócić na dawne miejsce.

- Jest to autoportret Wojciecha Kossaka. To prywatny wizerunek artysty, przedstawia malarza w dość swobodnej pozie, w stroju do jazdy konnej z cylindrze na głowie. Powstał z myślą podarowania go bratu bliźniakowi Tadeuszowi - podkreśliła Pieczonka-Giec.

Jak dodała, co prawda Wojciech Kossak namalował sporo autoportretów, to jednak ten jest szczególny, gdyż na odwrocie w dolnym lewym rogu jest dedykacja: "Tadeuszowi-Wojtek, 1924". To wtedy Tadeusz Kossak z rodziną przeprowadził się na Śląsk Cieszyński i osiadł w Górkach Wielkich.

Naczelnik Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji mł. insp. Artur Malinowski podkreślił, że autoportret Wojciecha Kossaka odzyskano dzięki postawie rzeczoznawcy. Zaznaczył też, że jakkolwiek sprawa kradzieży z włamaniem do muzeum w Górkach Wielkich przedawniła się, ale policja prowadzi działania w sprawie ukrycia, przechowywania, czy zbycia obrazu.

Według rzeczoznawcy, który ocenił obraz, jego wartość wynosi 50 tys. zł.

Nieznani sprawcy okradli muzeum w Górkach Wielkich w 1993 r. Łupem złodziei padły pamiątki rodzinny Kossaków - prace olejne i akwarele Juliusza oraz Wojciecha Kossaków, a także ręcznie zdobione wachlarze, na których Wojciech Kossak namalował sceny z "Pana Tadeusza", używając wizerunków swych bliskich.

Zofia Kossak-Szatkowska (Kossak-Szczucka) urodziła się 1890 r. Była córką Tadeusza Kossaka, bliźniaka malarza Wojciecha, wnuczką Juliusza oraz kuzynką Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Po śmierci męża Stefana Szczuckiego ponownie wyszła za mąż za Zygmunta Szatkowskiego.

Kossak-Szatkowska była pisarką. W jej dorobku są m.in. powieści "Krzyżowcy", "Pożoga" i "Bez oręża". Podczas wojny założyła konspiracyjne organizacje Front Odrodzenia Polski i Radę Pomocy Żydom Żegota. Była więźniarką Auschwitz. Z emigracji w 1957 r. wróciła do Górek Wielkich. Po śmierci spoczęła na góreckim cmentarzu.

Muzeum Zofii Kossak-Szatkowskiej w Górkach Wielkich powstało w 1973 r.

...

Znakomicie. Jeden z moich ulubionych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:29, 06 Sie 2015    Temat postu:

Stradivarius skradziony Romanowi Totenbergowi odzyskany po 35 latach

Obecnie skrzypce wróciły do rodziny - PAP

Stradivarius, którego ukradziono polsko-żydowskiemu skrzypkowi Romanowi Totenbergowi po koncercie w roku 1980 pod Bostonem, odnalazł się po 35 latach. Skrzypek jednak nie zobaczył już instrumentu; zmarł w roku 2012 w wieku 101 lat.

Totenberg, który zostawił skrzypce w swym gabinecie po koncercie w Longy School of Music w Cambridge pod Bostonem, gdzie był profesorem, podejrzewał, kto mógł ukraść skrzypce, nie miał jednak wystarczających dowodów, by móc tego dowieść. Ślad po instrumencie, zbudowanym w roku 1734 i znanym jako Ames Stradivarius, zaginął na 35 lat. Obecnie skrzypce wróciły do rodziny, o czym poinformowała jedna z córek Totenberga, Nina, w porannym programie radia NPR, w którym pracuje jako dziennikarka.
REKLAMA


W wywiadzie dla agencji Associated Press powiedziała, że początkowo trudno jej było uwierzyć, że skrzypce się odnalazły. Druga córka, Jill Totenberg, specjalistka od public relations w Nowym Jorku, przypomniała, że ojciec porównywał utratę swych skrzypiec do utraty ręki. - Ich powrót do nas, trzy lata po jego śmierci, to trochę tak, jakby znów był z nami - powiedziała.

Cenne skrzypce pojawiły się w czerwcu, gdy pewna kobieta chciała je wycenić, a rzeczoznawca, który rozpoznał instrument, natychmiast skontaktował się z policją. Rzeczoną kobietą była eksżona innego skrzypka Philipa S. Johnsona, który zmarł w Kalifornii w roku 2011. Nina Totenberg twierdzi, że Johnson był początkującym skrzypkiem, którego widziano w okolicach gabinetu Totenberga w czasie, gdy doszło do kradzieży. Właścicielka skrzypiec oświadczyła, że nie wiedziała, iż zostały ukradzione, i zgodziła się zwrócić je trzem córkom Totenberga.

Urodzony w Polsce w r. 1911 Roman Totenberg - cudowne dziecko - debiutował w r. 1925 w Warszawskiej Filharmonii. Studiował też w Berlinie i Paryżu. W roku 1938 wyemigrował do USA. Skrzypce Stradivariusa kupił w roku 1943 za 15 tysięcy dolarów - obecnie byłoby to nieco ponad 200 tysięcy. Wartość istniejących stradivariusów - skrzypiec, altówek czy wiolonczel - idzie niejednokrotnie w miliony dolarów - zauważa agencja AFP. Pisze, że z około 1000 instrumentów, które wyszły z warsztatu Antonio Stradivariego - słynnego lutnika z Cremony - zachowało się do dziś ok. 500. Według ekspertów najwspanialsze powstały w latach 1700-1725.

...

Istnieje oczywiscie caly czarny rynek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:07, 15 Sie 2015    Temat postu:

"Der Spiegel": rząd ułatwi zwrot obrazów zrabowanych przez nazistów


Niemiecki minister sprawiedliwości Heiko Maas chce ułatwić prawowitym właścicielom odzyskanie dzieł sztuki zrabowanych przez III Rzeszę. Jego projekt ustawy nakłada na obecnych posiadaczy obowiązek udowodnienia, że nabyli je zgodnie z prawem - podał "Der Spiegel".

Projekt nowelizacji ustawy zakłada "odwrócenie o 180 stopni zasady przedstawienia dowodów" - pisze "Der Spiegel".
REKLAMA


Obecnie to dawni właściciele, którym w czasach III Rzeszy odebrano dzieła sztuki, muszą udowodnić, że będące przedmiotem sporu obrazy, znajdujące się teraz w posiadaniu innych osób, były ich własnością. Ze względu na upływ czasu oraz utratę dokumentów podczas wojny jest to w wielu przypadkach niemożliwe.

Projekt ustawy jest obecnie przedmiotem międzyresortowej dyskusji. Jeżeli ustawa w tej formie wejdzie w życie, wielu właścicieli lub ich spadkobierców będzie mogło łatwiej niż obecnie odzyskać cenne przedmioty. Byłoby to "sprawiedliwym rozwiązaniem" - piszą cytowani przez "Spiegla" autorzy projektu.

Powodem podjęcia prac nad nowelizacją ustawy były problemy ze zwrotem dzieł sztuki z kolekcji Corneliusa Gurlitta, pochodzącej częściowo z rabunku dokonanego przez III Rzeszę. Pierwsze płótno z tej kolekcji, "Siedząca kobieta" Henri Matisse'a, powróciło do właścicieli, rodziny Rosenbergów, po 18 miesiącach starań.

Obraz był własnością żydowskiego handlarza dziełami sztuki Paula Rosenberga. Władze nazistowskie skonfiskowały cenne płótno w 1942 roku w Paryżu. Przez pewien czas dzieło było u Hermanna Goeringa. Potem przez dziesięciolecia - aż do ujawnienia zbiorów Gurlitta - obraz uważano za zaginiony.

Gurlitt zmarł w maju 2014 roku. Cenną kolekcję obrazów, w której znajdują się też płótna Pabla Picassa i Marca Chagalla, zapisał w całości Muzeum Sztuki w Bernie w Szwajcarii.

W liczącej 1280 eksponatów kolekcji, której wartość szacuje się na kilkadziesiąt milionów euro, znajdują się płótna zrabowane przez III Rzeszę. Gurlitt przechowywał większość obrazów w swoim prywatnym mieszkaniu w Monachium. Część zbiorów ukrył na terenie Austrii. Cornelius Gurlitt odziedziczył zbiory po ojcu, historyku sztuki i zaufanym marszandzie Adolfa Hitlera, Hildebrandzie Gurlitcie. Policja wpadła na trop ukrywanej przez niego kolekcji przypadkowo, podczas przeszukania jego monachijskiego mieszkania w związku z podejrzeniem o oszustwa podatkowe.

Na polecenie władz III Rzeszy Hildebrand Gurlitt handlował dziełami uznanymi przez nazistów po ich dojściu do władzy w 1933 roku za "sztukę zdegenerowaną", zarekwirowanymi w muzeach lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów. Skupował też obrazy przeznaczone do planowanego przez Hitlera muzeum sztuki w Linzu. Część obrazów mogła zostać zrabowana przez nazistów w okupowanej Francji; eksperci nie wykluczają, że niektóre skradzione płótna mogą pochodzić z Polski.

Odkrycie ukrywanej przez kilkadziesiąt lat kolekcji wywołało ożywioną dyskusję w niemieckich i światowych mediach o odpowiedzialności Niemców za rabunek dzieł sztuki i nieuregulowanie tej kwestii w okresie powojennym. Eksperci przypuszczają, że zbiory Gurlitta nie są jedyną kolekcją w Niemczech zawierającą dzieła sztuki zagrabione przez III Rzeszę.

...

Czekamy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:36, 23 Sie 2015    Temat postu:

Australia oddaje Indiom rzeźby wartości 11 mln dolarów


Australijska Galeria Narodowa szykuje odesłanie do Indii 13 rzeźb hinduskich bóstw wartych 11 mln dolarów, nabytych od marszanda z Nowego Jorku. Marszand, oskarżony o zorganizowanie siatki przemytniczej dzieł sztuki, już odsiaduje w Indiach wyrok więzienia.

O sprawie rzeźb kupionych od urodzonego w Indiach właściciela nowojorskiej galeri Art of the Past, Subhasha Kapoora, odsiadującego wyrok 14 lat więzienia, pisze w ostatnich dniach australijska, indyjska i angielska prasa. Dwie z rzeźb - jeden ze Strażników Wrót i tańczący Sambandar - czekają na razie, aż indyjski rząd ustali, z jakiej świątyni zostały złupione. Cała dokumentacja wykazująca właścicieli rzeźb była sfałszowana.

Jak powiedział dziennikarzom dyrektor australijskiej Galerii Narodowej Gerard Vaughan, wystawienie w muzeum tych posagów rzuciło złe światło na Australię. Kolekcja rzeźb z brązu, kamienia, kości słoniowej, nabyta od Kapoora, została już wcześniej wycofana z ekspozycji w muzeum w Canberrze.

W zeszłym roku australijski premier Tony Abbot przekazał podczas wizyty w Indiach gospodarzom posąg tańczącego Śiwy i jeszcze jedną kamienną rzeźbę z Galerii Narodowej Nowej Południowej Walii.

Prasa dodaje, że niemiecka kanclerz Angela Merkel zamierza w geście dobrej woli oddać w październiku podczas wizyty w Indiach skradzioną figurę bogini Durgi nabytą w galerii Kapoora przez jedno z niemieckich muzeów. Kapoor, który kilka dziesięcioleci prowadził w Nowym Jorku galerię, został wydany Indiom w 2011 roku.

...

To cieszy. A oczywiscie poza tym kraje Ameryki, Azji i Afryki byly grabione przez kolonialistow.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:22, 04 Wrz 2015    Temat postu:

Złodzieje ukradli szesnastowieczne eksponaty Muzeum Narodowego
Janusz Ludwiczak
Dziennikarz Onetu

Muzeum Narodowe w Poznaniu - Janusz Ludwiczak / Onet

Policja poszukuje sprawców kradzieży 46 drewnianych szesnastowiecznych kasetonów, do której doszło w kamienicy przy Starym Rynku w Poznaniu.

Drewniane elementy wyposażenia wnętrz z XVI wieku są charakterystyczne dla architektury renesansowej. Złodzieje włamali się do kamienicy na Starym Rynku, w której Muzeum Narodowe planuje otworzyć oddział Muzeum Wnętrz Mieszczańskich, obecnie trwa remont budynku. Sprawców kradzieży poszukuje policja.
REKLAMA

524f48d3-ce44-4b8f-9557-687ed05e7572 Materiały prasowe


– Jak ustalono, do kradzieży przedmiotów doszło w okresie od początku czerwca do 2 września. Zabytkowe elementy wyposażenia wnętrz należą do Muzeum Narodowego w Poznaniu. Osoba pełniąca obowiązki nadzorcy nad jedną z opuszczonych kamienic ujawniła zniknięcie 46 drewnianych XVI-wiecznych kasetonów ze 150 ozdobnymi główkami. Wszystkie osoby, które posiadają istotne informacje o przedmiotach proszone są o kontakt z Policją. Zapewniamy anonimowość – wyjaśnia Patrycja Banaszak z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Wszystkie osoby, które mają jakiekolwiek informacje pomocne w ustaleniu szczegółów kradzieży lub miejsca przechowywania zabytkowych przedmiotów proszone są o kontakt z Komisariatem Policji Stare Miasto przy ul. Marcinkowskiego 31 w Poznaniu lub pod numerami telefonów czynnymi cała dobę: 61 841 24 11 lub 997.

...

Znow grabiez.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:30, 05 Wrz 2015    Temat postu:

Wrocław: brewiarz z XV w. wrócił do zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej


Powstały w 1415 r. brewiarz, który przed II wojną św. znajdował się w zbiorach ówczesnej Biblioteki Miejskiej we Wrocławiu, został w piątek przekazany do zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu. Dzieło przez blisko 65 lat uznawane było za zaginione.

Pergaminowy kodeks z 1415 r., określany jako "Breviarium Wratislaviense" i "Libra viaticus", sporządzony został przez Jana z Połańca i Marcina z Oławy. Brewiarz składa się z 424 kart, posiada oryginalną skórzaną oprawę z początku XVI w. W łacińskim tekście umieszczonych zostało 17 dekoracyjnych inicjałów ozdobionych złotem i wielobarwnymi miniaturami.
REKLAMA


Brewiarz do zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu przekazała w piątek minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Małgorzata Omilanowska. - Dla nas jest to dzieło bezcenne. Po wielu latach wraca do kolekcji, do której pierwotnie należało - powiedziała minister dziennikarzom.

Dodała, że jest to - dzieło wielkiej urody. Kopista, który je przygotował, bardzo dokładnie je opisał. Możemy nawet znaleźć datę dzienną ukończenia prac nad nim. To rękopis dekorowany przepięknymi inicjałami, malowanymi z wielkim mistrzostwem. To prawdziwe arcydzieło sztuki - powiedziała minister.

Brewiarz w 1943 r. wraz z pozostałymi zbiorami bibliotecznymi i dziełami sztuki został wywieziony przez Niemców z ówczesnego Wrocławia do pałacu w Ramfeld (dziś Ramułtowice). Po wojnie zaginął. W lipcu 2009 r. pojawił się w ofercie antykwariatu w Krakowie, gdzie miał zostać wystawiony na aukcję przy cenie wywoławczej 150 tys. zł.

- Właścicielka tego brewiarza dowiedziawszy się, że jest to dzieło zrabowane, sama podjęła decyzję o zwrocie - powiedziała minister.

W Oddziale Rękopisów Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu znajduje się 13 tys. rękopisów, z czego trzy tys. to bogato iluminowane manuskrypty średniowieczne. Zbiór tych manuskryptów to największa tego typu kolekcja w kraju. Biblioteka Uniwersytecka we Wrocławiu jest sukcesorem dawnej przedwojennej Biblioteki Miejskiej. Po wojnie ocalało ok. 40 proc. rękopisów biblioteki miejskiej, wszystkie one weszły do księgozbioru uniwersyteckiego.

..

Wreszcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:32, 11 Wrz 2015    Temat postu:

Niemiecki urzędnik ukrywał bezcenne dzieła. Czy znamy już wszystkie skrytki?
Michał Dzierżak
10 września 2015, 16:01
W 1942 r. Niemcy zdecydowali o ukryciu najcenniejszych dóbr kultury przed wrogiem. Zadanie skatalogowania wartościowych dzieł i znalezienia dla nich odpowiednich skrytek powierzono dolnośląskiemu konserwatorowi zabytków Güntherowi Grundmannowi. Tuż po wojnie, we Wrocławiu znaleziono jego zapiski, które pozwoliły na sporządzenie listy wspomnianych skrytek. Lista Grundmanna jest od wielu dziesiątek lat tematem licznych dyskusji, opracowań i poszukiwań. Wielu znawców tematu uważa jednak, że wiemy tylko o części kryjówek, w których zdeponowano cenne dzieła.

Günther Grundmann większość swojego życia do 1945 r. spędził na Dolnym Śląsku. Urodził się w 1892 r. w Jeleniej Górze (wówczas Hirschberg im Riesengebirge). W 1916 r. obronił doktorat na uczelni w Strasburgu – jego domeną była historia sztuki, w szczególności sztuki Śląska. W 1918 r. trafił jako nauczyciel do szkoły snycerskiej w Bad Warmbrunn, czyli obecnych Cieplicach. Od 1932 r. piastował posadę prowincjonalnego konserwatora zabytków sztuki na Dolnym Śląsku, a trzy lata później rozpoczął wykłady na wrocławskich uczelniach – Uniwersytecie oraz w Wyższej Szkole Technicznej.

Słynna „lista Grundmanna” ściśle wiąże się z zajmowanym przez niego stanowiskiem konserwatora zabytków na Dolnym Śląsku. Warto wiedzieć, że Grundmann był człowiekiem świetnie zorientowanym w zasobach dzieł sztuki w regionie i ich rozmieszczeniu, znał także bardzo dobrze ich wartość. Z racji zajmowanego urzędu w 1942 r. przydzielono mu niezwykle ważną misję – uchronić dobra kultury przed wrogiem, a w szczególności Armią Czerwoną.

Dzieła znajdujące się w 1942 r. na Dolnym Śląsku podzielono na trzy kategorie: zbiorów państwowych, dzieł pochodzących z kościołów i obiektów sakralnych oraz kolekcji prywatnych. Ich skatalogowanie i ukrycie Niemcy powierzyli właśnie Grudmannowi. Będąc konserwatorem zabytków znał wielu miłośników dzieł sztuki, co pozwoliło mu na rozesłanie jeszcze w 1942 r. 250 listów z prośbami o dokonanie spisu cennych zbiorów należących do owych dolnośląskich kolekcjonerów. W efekcie otrzymał ponad 160 odpowiedzi, w których łącznie zgłoszono ok. 550 obrazów, 90 rzeźb, ponad 370 sztuk mebli oraz tysiące grafik i sztuk rzemiosła artystycznego.

Często kryjówkami, gdzie Grundmann zdecydował się umieścić skarby Dolnego Śląska, były liczne w tym regionie zamki – ich zakamarki pozwalały na skuteczne ukrycie obrazów, grafik lub rzeźb. Dzieła trafiały również do skrytek w zabudowaniach kościelnych – plebaniach, kryptach. Znane z listy Grudmanna skrytki znajdują się wyłącznie na terenie obecnych województw dolnośląskiego i opolskiego. Wybór lokalizacji mógł pochodzić z przeświadczenia, że po zakończeniu działań wojennych, bez względu na ich rezultat, Niemcy powrócą na Dolny Śląsk. Dobrze wiemy, że tak się nie stało.

W pierwszych latach wojny, niemiecka metoda ukrywania ruchomych dóbr kultury nakazywała przeniesienie ich do piwnic lub innych podziemnych kondygnacji budynku, w którym się znajdowały. Zmodyfikowano ją na wywózkę dzieł do skrytek oddalonych od miast i celów strategicznych dla przeciwnika. Specjaliści twierdzą bowiem, że Grundmann nie tyle zabezpieczyć miał owe dobra kultury przed rabunkiem, co przed ich zniszczeniem z powodu nalotów bombowych lub ostrzału artyleryjskiego.

Wspomniane było, że na liście skrytek znaczną część stanowią zamki – ich właściciele nie mieli jednak konkretnych instrukcji, co robić z ukrytymi dziełami w przypadku wkroczenia wrogich wojsk. Wiadomo natomiast, że z biegiem miesięcy nie brakowało chętnych, którzy zgłaszali się do Grundmanna z propozycją utworzenia skrytki w podziemiach ich budynków. Konserwator z własnej kieszeni pokrywał specjalne wyposażenie podziemnych pomieszczeń na potrzeby umieszczenia tam dzieł sztuki.

Szacuje się, że w latach 1942-1945 na Dolnym Śląsku przeprowadzono ponad 200 transportów dzieł sztuki do zaaranżowanych skrytek. Ich lokalizację zdradza właśnie słynna lista Grundmanna. W ruinach budynku przy Gartenstrasse 74 (dziś Piłsudskiego), w którym mieścił się urząd konserwatora zabytków, znalezione zostały w 1945 r. zaszyfrowane dokumenty. Ich rozkodowaniem zajął się polski historyk sztuki Józef Gębczak, który w maju 1945 r. został skierowany do Wrocławia na polecenie prof. Stanisława Lorentza, ówczesnego dyrektora Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków.

Lista utworzona na podstawie dokumentów zawierała wykaz 80 lokalizacji na terenie Dolnego Śląska i Opolszczyzny wraz z wypisem dóbr tam ukrytych. Ostatni wpis został wykonany 21 czerwca 1944 r. Niezwłocznie po jej rozszyfrowaniu we wskazane w niej miejsca udała się komisja rewindykacyjna pod kierownictwem Witolda Kieszkowskiego. Kieszkowski w późniejszym raporcie zanotował, że „ani jedna ze znanych mi składnic nie zachowała się w stanie nietkniętym. Wszystkie w mniejszym lub większym stopniu uległy plądrowaniu, zapewne jeszcze w czasie działań wojennych”.

W praktyce okazywało się, że oprócz kolekcji wyszczególnionych w liście, w składnicach znajdowano inne dzieła, nierzadko też te zrabowane z terenów Polski czy Związku Radzieckiego, które prawdopodobnie pochodziły z transportów kierowanych w głąb Rzeszy, a zatrzymywanych właśnie na Dolnym Śląsku. Przykładem może być odkrycie dokonane w sierpniu 1945 r. w Bibliotece Schaffgotschów w Cieplicach koło Jeleniej Góry – znajdowało się tam bowiem 19 skrzyń z polskimi dobrami kultury pochodzącymi z Katedry Wawelskiej, Wilanowa, Łazienek Królewskich, krakowskiego Muzeum Narodowego czy Muzeum Czartoryskich. Kolejne składnice, w których odnajdowane polskie dobra, znajdowały się m.in. w Przesiece koło Jeleniej Góry czy Morawie niedaleko Świdnicy.

Warto zwrócić uwagę także na kilka innych skrytek, w których zabezpieczono dzieła pochodzące głównie z kolekcji wrocławskich. Do takich zaliczyć należy na pewno te w Kamieńcu Ząbkowickim, gdzie trafiły zbiory z wrocławskiego Muzeum Sztuk Pięknych (Museum der bildenden Künste) oraz Biblioteki Uniwersyteckiej, w Henrykowie – gdzie skierowano zabytki z wrocławskiego muzeum diecezjalnego i Kapituły Katedralnej, oraz w Nowym Kościele czy Mietkowie.

Lista Grundmanna jest niemal obowiązkową lekturą dla wszystkich poszukiwaczy tajemnic i skarbów. Wielu znawców tematu twierdzi, że lista Grundmanna opracowana przez Gębczaka jest niepełna i nie zawiera opisu wszystkich skrytek znajdujących się na terenie Dolnego Śląska. Szacuje się, że składnic, które nie znalazły się na liście może być około setki, a Grundmann mógł ich wykaz uzupełniać do początku 1945 r. Na razie jednak na ślad kolejnych części listy Grudmanna nie natrafiono.

Sama działalność Grundmanna przez historyków i pasjonatów historii i historii sztuki oceniana jest dwojako. Z jednej strony bowiem starał się on ochronić przed zniszczeniem wiele bezcennych dzieł sztuki i zdaniem części historyków nie można mówić tutaj o ukrywaniu dóbr kultury przez Grundmanna, a ich zabezpieczaniu. Z drugiej jednak strony zarzuca mu się, że „przykładał rękę” do wywożenia w głąb Rzeszy dzieł zrabowanych przez Niemców na terenach okupowanych.

...

Zbrodnie na kulturze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:32, 25 Wrz 2015    Temat postu:

Kolejny zrabowany podczas wojny obraz wraca do Polski


"Portret mężczyzny" autorstwa Krzysztofa Lubienieckiego, obraz zrabowany podczas II wojny światowej, został zwrócony przedstawicielom polskich władz i jest aktualnie w drodze powrotnej z USA do Polski - poinformowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Obraz zatytułowany "Portret mężczyzny" powstał ok. 1728 roku. Jego autor - Krzysztof Lubieniecki - był polskim barokowym malarzem działającym w Amsterdamie.
REKLAMA


"Portret mężczyzny" jest jednym z wielu dzieł sztuki, które zostały zrabowane przez nazistów z Muzeum Narodowego w Warszawie w październiku 1944 roku. Prawdopodobnie obraz trafił następnie do zamku Fischhorn w Austrii, gdzie został odkryty przez jednego z żołnierzy amerykańskich, który po zakończonej służbie zabrał go do Stanów Zjednoczonych. Wiele lat po śmierci żołnierza, obraz został sprzedany nieświadomym kupcom z Columbus w stanie Ohio, gdzie pozostał przez wiele lat. Prowadząc badania nad rodzinnym drzewem genealogicznym krewny amerykańskiego żołnierza natrafił na zdjęcia obrazu. Po dalszych poszukiwaniach ustalił jego pochodzenie i postanowił zwrócić się do polskiego ministerstwa kultury. Po zapoznaniu się z prawami własności do obrazu, posiadacze dzieła zgodzili się zwrócić dzieło do Polski.

MKiDN prowadzi jedyną ogólnopolską bazę danych strat wojennych, która obecnie obejmuje blisko 63 tys. pozycji. Resort poszukuje m.in. prawie 7 tys. obrazów polskich twórców, w tym: 47 obrazów Aleksandra Gierymskiego, 36 Jana Matejki, 59 Jacka Malczewskiego, 29 Stanisława Wyspiańskiego oraz 7, 5 tys. dzieł malarstwa obcego, wśród których pojawiają się nazwiska takie jak: Rubens, Rembrandt czy Durer, prawie 3,8 tys. rzeźb i ponad 20 tys. wyrobów rzemiosła artystycznego.

Do dziś, dzięki zaangażowaniu resortu oraz zgromadzonej w MKiDN dokumentacji, do kraju powróciło kilkadziesiąt obiektów, m.in. "Żydówka z pomarańczami" i "Popiersie mężczyzny w renesansowym stroju" Aleksandra Gierymskiego, "Przed Polowaniem w Rytwianach" i "Naganka na polowaniu w Nieświeżu" Juliana Fałata, "Murzynka" Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej, "Czaty" Józefa Brandta, "Św. Filip chrzci sługę królowej Kandaki" Johanna Conrada Seekatza, "Schody pałacowe" Francesco Guardiego, "Via Cassia koło Rzymu" Oswalda Achenbacha i "Św. Iwo wspomaga biednych" Jacoba Jordaensa.

...

To dobrze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:52, 02 Paź 2015    Temat postu:

Znamy pełną listę dzieł z kolekcji Göringa. Książka ze spisem ukazała się we Francji
Michał Dzierżak
akt. 2 października 2015, 12:11
We Francji ukazała się książka, która zawiera pełny spis dzieł zgromadzonych przez marszałka III Rzeszy, Hermanna Göringa. W kolekcji nazistowskiego dygnitarza znajdować się miało ok. 1400 różnego rodzaju dzieł i cennych przedmiotów.

O słynnej kolekcji, którą Hermann Göring zgromadził w pałacu Carinhall w puszczy Schorfheide, powstało już niejedno opracowanie, w mniejszym lub większym stopniu ujawniające precjoza, które trafiły w ręce Reichsmarschalla. Tym razem jednak, Jean-Marc Dreyfus przeanalizował dokumenty dotyczące ewidencji dzieł sztuki, które trafiły do Carinhall i na ich podstawie sporządził pełną listę skarbów z kolekcji Göringa.

Zawarta została ona w książce, która w tym tygodniu miała swoją premierę we Francji – „Le Catalogue Goering”. Spis dzieł to łącznie ok. 1400 pozycji, z czego znakomitą większość stanowiły obrazy. W kolekcji nazistowskiego dygnitarza znalazło się również 250 rzeźb, niemal 170 cennych tkanin oraz podobna liczba arcydzieł rękodzieła artystycznego.

Wśród onkretnych tytułów obrazów, które trafiły w ręcę Göringa należy wymienić m.in. „Madonnę z Dzieciątkiem i Jana Chrzciciela” Lucasa Cranacha Starszego, „Madonnę z Dzieciątkiem” Hansa Memlinga, „Siedzącą kobietę” Henriego Matisse’a, „Portret infantki Małgorzaty” Diego Velazqueza czy obrazy Vincenta van Gogha „Most Langlois w Arles”.

Nietrudno się domyślić, że kolekcja Göringa znacznie powiększyła się w okresie drugiej wojny światowej. Liczby, które podaje Dreyfus, to w przybliżeniu stan zbiorów w końcowym okresie działań wojennych. Przed 1939 r. Göring mógł się pochwalić jedynie 200 pozycjami w swojej kolekcji, i były to głównie dary od zamożnych obywateli niemieckich chcących wkupić się w łaski dygnitarza, jak również prezenty od zagranicznych gości, odwiedzających leśny pałacyk.

Dzieje licznej kolekcji w ostatnich miesiącach wojny były jednak burzliwe – w końcu stycznia 1945 r. w obliczu zagrożenia wkroczeniem Sowietów do Carinhall, Göring podjął decyzję o załadowaniu dzieł do wagonów i wywiezieniu ich do swojej posiadłości w pobliżu willi Hitlera Berghof położonej na zboczach Obersalzbergu w Alpach. Ostatecznie jednak, z powodu niedokończenia prac przy budowie schronu w górskiej rezydencji, marszałek Rzeszy postanowił przewieźć skarby do zamku Veldenstein położonego między miastami Norymberga i Bayreuth. Stamtąd jednak w kwietniu 1945 r. postanowiono przewieźć precjoza tak jak zakładano pierwotnie – w pobliże Obersalzbergu.

Osiem wagonów wypełnionych skarbami dojechało do Berchtesgaden, gdzie mieściła się rezydencja Hitlera. Zawartość części wagonów udało się ukryć w schronie w pobliżu jeziora Königssee, jednak w obawie przed nadciągającymi Amerykanami, pięć z nich skierowano na pobliską stację Unterstein. Tam jednak, jak uważa Bogusław Wołoszański, znaczna część dzieł została rozkradzionych przez miejscową ludność, zanim wkroczyły tam wojska alianckie. Żołnierze pojawili się natomiast w schronie w pobliżu Königssee, gdzie natrafiono na kolejną część kolekcji.

Do dziś nieznany jest wielu arcydzieł, które zgromadził Göring. On sam popełnił samobójstwo w 1946 r., uprzedzając wykonanie kary śmierci, na którą skazał go trybunał w Norymberdze.

...

To dla nas wazne....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:03, 08 Paź 2015    Temat postu:

Zaginiony "Portret młodego mężczyzny w peruce" wraca do Polski

Zaginiony w trakcie II wojny światowej "Portret młodego mężczyzny w peruce" wraca do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. Dzieło Krzysztofa Lubienieckiego trafia do Polski dzięki współpracy Ministerstwa Kultury, FBI, ostatnich właścicieli obrazu i potomka amerykańskiego żołnierza, który wywiózł obraz do USA.

10Zobacz zdjęcia

Minister Małgorzata Omilanowska prezentując obraz powiedziała, że co kilka tygodni ma okazję rozmawiać z dziennikarzami o kolejnych wracających do nas dziełach sztuki. Jej zdaniem zdarzają się też powroty szczególne, do jakich zaliczyć należy i ten.

Obraz trafił w ręce władz okupacyjnych w okresie wojny, a w Warszawie przebywał prawdopodobnie do wybuchu Powstania Warszawskiego, potem został wywieziony, a następnie razem z amerykańskim żołnierzem trafił do USA.

Losy dzieła sztuki prześledził potomek żołnierza. To on przekazał zebrane informacje nowym właścicielom. John Bobb po usłyszeniu historii obrazu zdecydował, że go odda. - Każdy obraz ma swoją historię, a w tym przypadku mamy do czynienia z historią dość skomplikowaną. Oddanie obrazu Polakom uważam za zaszczyt - mówił Bobb w Muzeum Narodowym.

Barokowe dzieło sztuki z ok. 1728 r. zostało zrabowane przez Niemców podczas II wojny światowej. W uroczystości przekazania obrazu wzięli udział ambasador USA w Polsce Paul W. Jones minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska, dyrektor Muzeum Narodowego Agnieszka Morawińska oraz dwaj Amerykanie: John Bobb, który nieodpłatnie zwrócił obraz muzeum oraz Robert Wittmann, który pomógł w odzyskaniu dzieła.

Jak informuje MKiDN - dzięki zaangażowaniu resortu do Polski powróciło już kilkadziesiąt obiektów.

>>>

Mimo wyskokow szefa jednak FBI pozytywnie zapisuje sie w historii Polski :O)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:23, 14 Paź 2015    Temat postu:

Do Płocka z Niemiec wróciły zabytkowe średniowieczne karty


Do Płocka (Mazowieckie) powróciło 12. średniowiecznych kart, pochodzących przypuszczalnie z ksiąg Kapituły Płockiej lub wizytacji biskupich. Pergaminowe karty odnaleziono w bibliotece uniwersyteckiej w Jenie w Niemczech, która sama zgłosiła chęć ich zwrotu.

Pochodzenie kart rozpoznano po pieczątkach. Nie jest wykluczone, że należały one pierwotnie do kolekcji biblioteki płockiego Wyższego Seminarium Duchownego zrabowanej przez hitlerowców w czasie II wojny światowej. W zbiorze tym znajdował się m.in. datowany na XII wiek "Pontyfikał Płocki", jedna z najstarszych ksiąg liturgicznych zachowanych na ziemiach polskich, zwrócona w kwietniu przez Bawarską Bibliotekę Państwową w Monachium.
REKLAMA


Rękopiśmienne, średniowieczne, pergaminowe karty, które odnaleziono w Jenie, przekazał dyrektorowi Archiwum Diecezjalnego w Płocku ks. dr Dariuszowi Majewskiemu pełnomocnik Ministerstwa Spraw Zagranicznych ds. restytucji dóbr kultury prof. Wojciech Kowalski.

- Są to średniowieczne karty, prawdopodobnie z ksiąg kapitulnych albo wizytacji. Nie wiemy tego dokładnie, bo sprawa jest dosyć świeża. Karty znaleziono na uniwersytecie w Jenie, który sam zgłosił chęć ich zwrotu – powiedział ks. Majewski. Przyznał, że zabytkowe karty mogą pochodzić ze zbiorów płockiego seminarium zrabowanych przez hitlerowców w czasie II wojny. Zastrzegł przy tym, że cały przekazany zbiór wymaga obecnie szczegółowych oględzin.

Przekazanie zabytkowych kart odbyło się podczas konferencji naukowej "Pontyfikał – odzyskana perła płockiego średniowiecza", która odbyła się w tamtejszym Muzeum Diecezjalnym.

- Jest to 12. kart pergaminowych, także średniowiecznych. Wszystkie mają pieczątki archiwum w Płocku, co pozwoliło ekspertom niemieckim na rozpoznanie tego zbioru – wyjaśnił prof. Kowalski. Dodał, że zabytkowe karty trafiły do Ministerstwa Spraw Zagranicznych przywiezione z polskiej ambasady w Berlinie przez kuriera dyplomatycznego w specjalnej przesyłce z napisem na kopercie: "ostrożnie, w środku znajduje się cenny rękopis".

Nie wiadomo w jaki sposób zabytkowe karty, pochodzące ze średniowiecznych ksiąg diecezji płockiej znalazły się w bibliotece uniwersyteckiej w Jenie. Zwrócony wcześniej "Pontyfikał Płocki" został zakupiony przez Bawarską Bibliotekę Państwową w Monachium, na licytacji zorganizowanej w 1973 r. przez jeden z tamtejszych antykwariatów.

Ze wstępnych badań wynika, że spisany po łacinie na 214. pergaminowych kartach "Pontyfikał Płocki", datowany dotychczas na XII wiek i zawierający opis czynności liturgicznych biskupa diecezjalnego oraz spis modlitw oraz błogosławieństw, posiada poważne uszkodzenia, w tym mechaniczne i wymaga prac konserwatorskich. Według konserwator dzieł sztuki dr Weroniki Liszewskiej z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, miejscami znacznej degradacji uległ sam pergamin, a na kilku kartach widoczne są zniszczenia powstałe w wyniku usuwania pieczątek. Duża ich część posiada też ślady zalania i przeklejania.

Oprócz prac konserwatorskich "Pontyfikał Płocki" wymaga także badań historycznych, w tym dotyczących miejsca jego powstania. Przypuszcza się, że mógł on powstać w jednym ze średniowiecznych skryptoriów regionu Mozy, skąd został przywieziony przez biskupa płockiego w latach 1129-56 Aleksandra z Malonne.

W bibliotece Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku, gdzie pierwotnie "Pontyfikał Płocki" był przechowywany, znajduje się obecnie 412 zabytkowych pergaminów, w tym dokumenty królewskie, książęce i biskupie. W okresie II wojny światowej hitlerowcy spalili bądź wywieźli jej zbiory, liczące wówczas ok. 50 tys. tomów, w tym blisko 500 średniowiecznych inkunabułów i tysiąc starodruków. Większość tych dzieł przepadła bezpowrotnie.

...

Kolejna dobra wiadomosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:30, 15 Paź 2015    Temat postu:

Obraz "Dziewczynka z kanarkiem" powrócił do śląskiej kolekcji malarstwa

Obraz pt. "Dziewczyna z kanarkiem" - PAP

"Dziewczynka z kanarkiem", dzieło Leopolda Loefflera, które przez wiele lat znajdowało się na liście strat wojennych, powróciło do śląskiej kolekcji malarstwa polskiego. W czwartek po raz pierwszy zostało zaprezentowane w Muzeum Śląskim w Katowicach.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przekazało dziś Muzeum Śląskiemu obraz pochodzący z przedwojennej kolekcji placówki. Jak poinformowała minister kultury Małgorzata Omilanowska, obraz "funkcjonował w powojennej historii sztuki jako zaginione dzieło od wielu dziesięcioleci", znajdował się "w rejestrach dzieł zaginionych".
REKLAMA


"Dziewczynka z kanarkiem" (inne nazwy to "Dziewczynka karmiąca kanarka", "Ulubieniec") jest szóstym płótnem odzyskanym po drugiej wojnie światowej przez Muzeum Śląskie.

Przedstawia wspinającą się na palcach dziewczynkę, która chce nakarmić wyglądającego z klatki kanarka. - To taka urocza mieszczańska scenka z dziewczynką, która podaje jakiś smakołyk kanarkowi, trzymając ten smakołyk we własnych ustach - powiedziała Omilanowska.

Dodała, że obraz "nigdy Górnego śląska nie opuścił, był w prywatnych zbiorach". - Negocjacje były burzliwe, na szczęście zakończyły się mądrą i słuszną decyzją właściciela, że dzieło powinno wrócić do prawomocnego właściciela, jakim jest Muzeum Śląskie - powiedziała minister kultury.

Zaginione w czasie drugiej wojny światowej dzieło zostało zakupione do kolekcji Muzeum Śląskiego w 1928 roku w jednym z najbardziej znanych wówczas antykwariatów krakowskich - Antykwariacie Artystycznym Tradycja prowadzonym przez Franciszka Studzińskiego. Wcześniej znajdowało się w posiadaniu Czesława Kieszkowskiego, który kupił je w 1878 roku w Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie.

Dzieło, jak podkreśliła na konferencji prasowej dyrektor Muzeum Śląskiego Alicja Knast, powróciło do muzeum dzięki życzliwości dotychczasowego posiadacza. Dodała, że osoba, która zadzwoniła do muzeum w sprawie obrazu chce pozostać anonimowa. Knast zaapelowała do osób, które "sądzą, że być może mają jeszcze jakieś obiekty z dawnego Muzeum Śląskiego", by zgłaszały się do muzeum.

Omilanowska zaznaczyła, że powroty dzieł znajdujących się w rejestrze strat wojennych ważne są "przede wszystkim w kategorii symbolicznej". - Polskie straty wojenne, które my mamy (...) ustalone na 67 tys. artefaktów - a na pewno byłoby ich więcej, tylko po prostu tyle udało nam się uchwycić - to liczba ogromna i wartość niezmierzona. Niektóre z tych obrazów kosztowałyby na rynku antykwarycznym więcej, niektóre mniej, ale każdy powrót i tak jest tylko kroplą w morzu tej straty, którą ponieśliśmy - dodała Omilanowska.

Leopold Loeffler (1827-1898) to polski malarz, profesor Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie. Studiował początkowo na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Lwowskiego, potem przerwał naukę i wyjechał do Wiednia, gdzie rozpoczął studia w Akademii Sztuk Pięknych i w pracowni wybitnego w tym czasie portrecisty i malarza naturalisty Ferdinanda Georga Waldmuellera. Przyjaźnił się na studiach z Arturem Grottgerem, Juliuszem Kossakiem. Studia artystyczne kontynuował w Monachium, kilka lat przebywał również w Paryżu. Po powrocie do Wiednia został członkiem tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych. Do jego klientów należał m.in. cesarz Franciszek Józef.

W 1877 roku po zaproszeniu przez Jana Matejkę do Krakowa objął funkcję profesora malarstwa z natury i aktu akademickiego w Szkole Sztuk Pięknych. Wśród jego uczniów można wymienić m.in. Włodzimierza Tetmajera, Wojciecha Weissa i Stanisława Wyspiańskiego.

Tworzył głównie obrazy olejne, rzadziej akwarele. Uprawiał malarstwo rodzajowe i historyczne. Prace wystawiał m.in. w Krakowie, Warszawie, Lwowie, Niemczech, Francji (m.in. na Wystawie Światowej w 1867 roku w Paryżu). Do jego bardziej znanych obrazów należą m.in. "Cesarz Rudolf I w bitwie na Morawskim Polu" (namalował go na zamówienie arcyksięcia Rudolfa), "Walka Greków o niepodległość", "Śmierć Czarnieckiego", "Powrót z jasyru". Dzieła Loefflera często były wykorzystywane jako ilustracje w podręcznikach.

...

Wreszcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:43, 20 Paź 2015    Temat postu:

Wybitna rzeźba wróciła z Berlina

Posąg stanie na dziedzińcu muzeum - PAP

Z jednego z berlińskich muzeów do Szczecina powróciła dzisiaj rzeźba Fryderyka II Hohenzollerna zwanego Wielkim dłuta Johanna Gotfrieda Schadowa. Niebawem osiemnastowieczny posąg będą mogli zobaczyć odwiedzający Muzeum Tradycji Regionalnej.

Posąg stanie na dziedzińcu muzeum, gdzie trwają jeszcze prace modernizacyjne. - Przywiezienie do Szczecina rzeźby Schadowa jest o tyle symboliczna, że wpisuje się w nasz długoletni program odzyskiwania historii i odwracania skutków drugiej wojny światowej, bo tak można to symbolicznie ująć - powiedział dyrektor Muzeum Narodowego w Szczecinie Lech Karwowski.

Jak dodał, dziedziniec modernizowanego Muzeum Tradycji Regionalnej ozdobi posąg Fryderyka Wielkiego i kopia rzeźby Michała Anioła "Mojżesz", która powróciła w zeszłym roku z Warszawy. Poinformował, że lapidarium ma zostać otwarte w ciągu dwóch miesięcy.

- Posąg Fryderyka II jest "wybitnym dziełem rzeźby europejskiej końca XVIII w. 10 października 1793 r. przypłynęła barką do Szczecina z pracowni Schadowa - opowiadał Dariusz Kacprzak ze szczecińskiego muzeum. - Została ustawiona na wprost okien apartamentów królewskich Pałacu Sejmu Stanów, a więc dzisiejszego gmachu Muzeum Tradycji Regionalnych. Później, w trosce o marmur, z którego ją zrobiono, schowano ją do wnętrza pałacu - dodał.

Rzeźba Fryderyka powróciła do Szczecina z wypożyczenia Muzeum im. Bodego w Berlinie. Jeszcze przed wypożyczeniem posągu zakończono w końcu 2011 r. trwającą kilka lat restaurację posągu. We wspólny projekt zaangażowane było m.in. szczecińskie muzeum i Towarzystwo im. Schadowa z Berlina.

Fryderyk II był inicjatorem pierwszego rozbioru Polski i ekonomicznego uzależnienia od królestwa pruskiego. Rzeźba Schadowa przedstawiająca Fryderyka II Hohenzollerna powstała w latach 1792-1793. Była wykuta w białym marmurze carraryjskim, postać króla miała 2,5 metra wysokości. Była wówczas pierwszym przedstawieniem wizerunku władcy Prus ustawionym w przestrzeni publicznej. Powstała na życzenie stanów prowincji pomorskiej. W 1877 r. zniszczona przez warunki atmosferyczne trafiła do hallu Pałacu Sejmu Stanów.

Podczas II wojny światowej, w obawie przed alianckimi nalotami bombowymi na Szczecin, postanowiono rzeźbę wywieźć z miasta. Statuę wraz z kilkoma innymi dziełami przewieziono w 1942 r. do zamku w Swobnicy. Podczas umieszczania jej w piwnicy została upuszczona i rozbiła się na trzy części. W latach 50. uszkodzone elementy pomnika powróciły do Szczecina na Zamek Książąt Pomorskich. W 1990 r. zniszczony pomnik trafił do zbiorów szczecińskiego muzeum. Neoklasycystyczny rzeźbiarz Johann Gotfried Schadow jest również autorem kwadrygi znajdującej się na Bramie Brandenburskiej w Berlinie.

...

To ten od rozbiorow. Prawdziwy potwor i zbrodniarz. Na takich akurat zabytkach nam nie zalezy. Postuluje wymienic na analogiczne. Nie ma jakichs zabytkow ksiazat szczeinskich w Niemczech? To byli Slowianie to by sie przydalo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:23, 03 Lis 2015    Temat postu:

Brytyjski artysta odnalazł namalowane w Gdańsku graffiti w londyńskim domu aukcyjnym
Tomasz Gdaniec
3 listopada 2015, 14:06
Prace Stika, słynnego brytyjskiego artysty miejskiego, które rok temu zniknęły z Gdańska, odnalazły się w jednym z londyńskich domów aukcyjnych. Ich wartość to milion złotych. Jak się tam znalazły?

Cztery lata temu Stik przyjechał do Polski na zaproszenie gdańskiego Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia. Podczas festiwalu Brit Cult artysta namalował na kontenerach przy jednej z gdańskich szkół podstawowych kilka murali. Przedstawiały one charakterystyczne dla jego stylu postacie zbudowane z kresek.

Niedawno artysta przeglądając londyńskie aukcje trafił na ofertę sprzedaży swojego dzieła. Okazało się, że gdański mural został pocięty na części i w kawałkach wystawiony na aukcję. Cena wywoławcza każdego z nich to 10 tys. funtów. Sprawą zajęła się już gdańska prokuratura. Londyńska galeria do tej pory nie wyjaśniła skąd pochodzą wystawione obrazy.

- W ubiegłym roku kontenery z muralami zostały usunięte w związku z remontem i ślad po nich zaginął. Niedawno skontaktował się z nami Stik i poinformował, że prace są wystawione w jednej z londyńskich galerii - mówi Wirtualnej Polsce Jadwiga Charzyńska, dyrektorka CSW Łaźnia.

Łaźnia, szkoła ani miasto nie byli właścicielami pomalowanych kontenerów. Zostały one udostępnione przez Stowarzyszenie UKS Motława - Gdańsk. Od momentu zakończenia festiwalu nikt nie interesował się losem dzieła sztuki.

Według członków klubu metalowe baraki służyły do przechowywania sprzętu pływackiego. Z czasem zaczęły korodować. Po rozpoczęciu remontu szkoły, na której terenie stały, władze klubu zostały poproszone o ich usunięcie. Wówczas do gazety trafiło ogłoszenie o sprzedaży trzech kontenerów z muralami. Nabywca kupił je za 25 tys. złotych. Nie wiadomo jednak, jak trafiły do Londynu.

Stik o całej sprawie poinformował również na swojej stronie internetowej, gdzie wyraził oburzenie z powodu komercyjnego wykorzystania, namalowanych społecznie prac. Jednocześnie prowadzi negocjacje w sprawie powrotu graffiti do Gdańska. Sprawą zajęła się już gdańska prokuratura okręgowa.

...

Widzicie chciwosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:32, 08 Lis 2015    Temat postu:

Szczecin: policja odnalazła XVII-wieczne tablice herbowe

Szczecin: policja odnalazła XVII-wieczne tablice herbowe - Thinkstock

Trzy tablice herbowe rodu van Mildenitz z kościoła w Rybokartach zostały odnalezione przez szczecińską policję. Barokowe epitafia były wpisane w rejestr zabytków w 1956 roku, a ich brak stwierdzono w latach 60-tych.

Według wstępnych ustaleń śledczych, cynkowe tablice były rękach osoby prywatnej - mówi aspirant sztabowy Anna Gembala z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. Jak wyjaśnia, osoba ta zmarła dziesięć lat temu, a poszukiwane tablice ostatecznie udało się znaleźć w magazynie pracowni konserwatorskiej w Toruniu.
REKLAMA


Najstarsza z nich datowana jest na 1656 rok. Obecnie znajdują się one w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Szczecinie.

Policja wciąż poszukuje siedmiu pozostałych epitafiów z kościoła koło Gryfic.

W rejestrze zaginionych zabytków sakralnych województwa zachodniopomorskiego znajduje się 115 artefaktów.

...

Bardzo dobrze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:40, 26 Lis 2015    Temat postu:

Prudnik: skradzione szable, miecze i obrazy odzyskane

Odzyskane repliki broni - KWP Opole / Policja

Prudniccy kryminalni zatrzymali trzech mężczyzn, których podejrzewają o kradzież obrazów, instrumentów muzycznych oraz replik szabli i mieczy. Zdaniem właściciela artefakty warte były około 20 tys. złotych. Podejrzanym grozi teraz kara do dziesięciu lat więzienia.

Do włamania doszło nocą 19 listopada w jednym z domów jednorodzinnych na terenie miasta. Po przybyciu na miejsce policjanci ustalili, że z domu skradziono warte (zdaniem właściciela) około 20 tys. złotych obrazy, instrumenty muzyczne oraz repliki szabli i mieczy.

W rozwiązaniu sprawy pomógł pies sprowadzony na miejsce zdarzenia pies policyjny. Czworonóg doprowadził policjantów do skradzionych przedmiotów. Szable, instrumenty muzyczne oraz obrazy były ukryte w zaroślach, kilkaset metrów od miejsca włamania. Gdy podejrzani przyszli zabrać skradzione przedmioty, policjanci już na nich czekali. W ręce funkcjonariuszy wpadło trzech mężczyzn w wieku od 22 do 26 lat.

Zebrane przez funkcjonariuszy informacje i dowody pozwoliły na przedstawienie trzem mieszkańcom Prudnika zarzutu kradzieży z włamaniem. Grozi im teraz kara do dziesięciu lat pozbawienia wolności.

...

Bardzo dobrze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:06, 10 Gru 2015    Temat postu:

Warte tysiące funtów dzieło Stika wróci do Gdańska
Tomasz Gdaniec
10 grudnia 2015, 11:50
Dzieło Stika wróci do Gdańska? Właściciele londyńskiej galerii zawiesili aukcję graffiti namalowanego w Gdańsku przez Stika. Nie wiadomo, w jaki sposób dzieło trafiło do londyńskiej galerii. Cena wywoławcza każdego kawałka muralu to 10 tys. funtów.

- Nabyliśmy dzieło Stika za pośrednictwem naszego agenta w Polsce. "Łaźnia" do momentu otrzymania informacji od autora nie wiedziała, że graffiti zaginęło. Kupiliśmy je całkowicie legalnie wraz z kompletna dokumentacją. Artysta ani "Łaźnia" nie mieli pozwolenia na pokrycie cudzych kontenerów farbą. Właściciel galerii spotkał się ze Stikiem i zaproponował zwrot graffiti do Gdańska - czytamy w oświadczeniu Domu Aukcyjnego Lamberty. Zupełnie inaczej sprawę tę widzi Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia.

- Nigdy nie twierdziliśmy, że posiadamy prawo do kontenerów. Stały one na terenie szkoły. Jej dyrektorka potwierdziła w piśmie do nas skierowanym, że uzyskała zgodę właściciela na pomalowanie obiektów. Nieprawdą jest też, że nie wiedzieliśmy o zniknięciu prac Stika. Zostaliśmy poinformowani, że kontenery zostały przeniesione na czas remontu szkoły. Nie było powodu, by uznać tę informację za nieprawdziwą - tłumaczy Jadwiga Charzyńska, dyrektor CSW Łaźnia.

Przypomnijmy fakty. W 2011 roku Stik przyjechał do Polski na zaproszenie gdańskiego Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia. Podczas festiwalu Brit Cult artysta namalował na kontenerach przy jednej z gdańskich szkół podstawowych kilka murali. Artysta przeglądając londyńskie aukcje trafił na ofertę sprzedaży swojego dzieła. Okazało się, że gdański mural został pocięty na części i w kawałkach wystawiony na aukcję. Cena wywoławcza każdego z nich to 10 tys. funtów. Obecnie aukcja została wstrzymana. Jak rysunki trafiły z Gdańska do londyńskiej galerii?

- Cały czas trwa postępowanie. Prowadzone są czynności dochodzeniowo-śledcze. Nadal jednak nie mogę odpowiedzieć na to pytanie - mówi Wirtualnej Polsce podkom. Aleksandra Siewert, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.

Stik jest brytyjskim artystą ulicznym. W swoich grafikach przedstawia postacie podobne do ludzi o patykowatych (ang. stick - patyk) rękach oraz nogach. Jego prace towarzyszyły kampaniom informacyjnym Amnesty International oraz Reclaims the Streets.

...

Wszedzie afery.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:52, 18 Gru 2015    Temat postu:

Odzyskane XVIII-wieczne popiersie Diany wróciło do Łazienek Królewskich

Muzeum Łazienki Królewskie. Uroczyste odsłonięcie popiersia - PAP

Utracona podczas II wojny XVIII-wieczna rzeźba Jeana-Antoine'a Houdona - zrabowane przez nazistów z Pałacu na Wodzie popiersie antycznej bogini Diany - wróciła do Łazienek Królewskich. Rzeźbę przekazał muzeum wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński.

Szef resortu kultury, po dokonaniu w Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie uroczystego odsłonięcia rzeźby, dziękował wszystkim, którzy przyczynili się do odzyskania tego dzieła sztuki. - To wspaniale, że jest znowu z nami - podkreślił minister.
REKLAMA


- Klasyczne proporcje, piękno - broni się samo. Tu nie trzeba nic mówić - powiedział prof. Gliński.

Jak przypomniał, jest to "dzieło, które tak jak wiele innych dzieł z polskich kolekcji, zniknęło". - To akurat w trakcie II wojny światowej. Ale mamy także wiele innych zabytków, które zniknęły wcześniej z Polski - powiedział minister kultury i dziedzictwa narodowego.

Mówiąc o pracach na rzecz odzyskiwania dóbr kultury, prof. Gliński zapowiedział, że działania te będą intensyfikowane, przypominając, że "mamy w naszych zasobach internetowych, w dokumentacji, 63 tys. dzieł sztuki, które są poszukiwane".

W tym roku udało się odzyskać osiem dzieł sztuki - powiedział minister. Przypomniał m.in. listopadową prezentację obrazu "Schody Gigantów na dziedzińcu Pałacu Dożów" Francesco Lazzaro Guardiego - odzyskanego dzieła autorstwa XVIII-wiecznego malarza weneckiego - która zainaugurowała cykl wystaw "Utracone/Odzyskane" w warszawskiej Galerii Kordegarda.

Prof. Gliński zapowiedział, że w pomoc w dziedzinie odzyskiwania przez Polskę dóbr kultury angażowani będą Polacy za granicą. - Będziemy chcieli, w związku z reorganizacjami dotyczącymi funkcjonowania najogólniej rzecz biorąc relacji między państwem polskim a Polonią, Polakami za granicą, także te środowiska włączać w pomoc na rzecz odzyskiwania dzieł sztuki - powiedział.

Opisując odzyskane dzieło Houdona, które wróciło do Łazienek Królewskich, minister podsumował: "Diana jest po prostu piękna. A piękno jest nam w życiu potrzebne. Łagodzi obyczaje".

Marmurowe popiersie antycznej bogini Diany powstało w 1777 r. Przedstawia rzymską boginię łowów i księżyca, występującą w XVIII-wiecznej symbolice jako noc. Twórcą popiersia był francuski rzeźbiarz neoklasycystyczny Jean-Antoine Houdon.

Od końca XVIII w. Diana znajdowała się w kolekcji króla Stanisława Augusta, eksponowanej w Pałacu na Wodzie. W 1940 r. w czasie nazistowskiej okupacji rzeźba Houdona oraz 56 obrazów z Muzeum Narodowego w Warszawie zostały przewiezione do Krakowa, kwatery głównej Generalnego Gubernatora Hansa Franka.

Miejsce przechowywania popiersia pozostawało tajemnicą do czasu, kiedy w lipcu 2015 r. zostało ono zidentyfikowane przez Ewę Ziembińską z Muzeum Narodowego w Warszawie, na aukcji dzieł sztuki w wiedeńskim domu aukcyjnym. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wystąpiło o jego zwrot do Polski.

Odzyskanie dzieła było możliwe dzięki współpracy resortu kultury z Art Recovery Group, londyńską firmą specjalizującą się w odzyskiwaniu dzieł sztuki, działającą w tej sprawie w formule pro bono.

Bezpośrednio zaangażowany w sprawę był Christopher Marinello, dyrektor generalny Art Recovery Group, jak również dr Hannes Hartung, partner zarządzający w kancelarii prawnej Themis Partners oraz dr Andreas Cwitkovits, który zapewnił obsługę prawną na gruncie austriackim.

Sprawę udało się sfinalizować dzięki pomocy Artura Lorkowskiego, ambasadora RP w Austrii oraz pracowników ambasady w Wiedniu, w szczególności Konsula Generalnego Andrzeja Kaczorowskiego.

Zaangażowane w odzyskanie popiersia Diany Ewa Ziembińska z Muzeum Narodowego i Ariane Moser z Art Recovery Group zostały w piątek uhonorowane przez ministra Glińskiego dyplomami.

...

Wreszcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:39, 19 Gru 2015    Temat postu:

"Spiegel" o nikłych wynikach poszukiwań zrabowanych dzieł sztuki

Sprawę opisuje "Spiegel" - AFP

Zespół ekspertów badających kolekcję Corneliusa Gurlitta pod kątem obecności obrazów zrabowanych przez III Rzeszę wykrył w ciągu dwóch lat działalności tylko cztery dzieła podlegające zwrotowi prawowitym właścicielom. Praca ekspertów kosztowała 1,9 mln euro.

Zespół, powołany dwa lata temu przez rząd, zostanie rozwiązany z końcem tego roku. Obecnie jego członkowie pracują nad raportem końcowym - pisze "Der Spiegel" w najnowszym wydaniu, które będzie od jutra dostępne w kioskach. Cała kolekcja liczyła 1258 eksponatów.
REKLAMA


Zwrot pierwszego obrazu zidentyfikowanego jako zagrabiony odbył się w maju. Płótno "Siedząca kobieta" Henri Matisse'a powróciło do rodziny Rosenbergów. Obraz był własnością żydowskiego handlarza dziełami sztuki Paula Rosenberga. Władze nazistowskie skonfiskowały cenne płótno w 1942 roku w Paryżu. Przez pewien czas dzieło było u Hermanna Goeringa. Potem przez dziesięciolecia - aż do ujawnienia zbiorów Gurlitta - obraz uważano za zaginiony.

Cornelius Gurlitt odziedziczył zbiory po ojcu, historyku sztuki i zaufanym marszandzie Adolfa Hitlera, Hildebrandzie Gurlitcie. Policja wpadła na trop ukrywanej przez niego kolekcji przypadkowo, podczas przeszukania jego monachijskiego mieszkania w związku z podejrzeniem o oszustwa podatkowe.

Na polecenie władz III Rzeszy Hildebrand Gurlitt handlował dziełami uznanymi przez nazistów po ich dojściu do władzy w 1933 roku za "sztukę zdegenerowaną", zarekwirowanymi w muzeach lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów. Skupował też obrazy przeznaczone do planowanego przez Hitlera muzeum sztuki w Linzu. Część obrazów mogła zostać zrabowana przez nazistów w okupowanej Francji; eksperci nie wykluczali, że niektóre skradzione płótna mogą pochodzić z Polski.

Gurlitt zmarł w maju 2014 roku. Cenną kolekcję obrazów, w której znajdują się też płótna Pabla Picassa i Marca Chagalla, zapisał w całości Muzeum Sztuki w Bernie w Szwajcarii. Roszczenia do spadku nieoczekiwanie zgłosiła kuzynka Gurlitta, Uta Werner. Spór sądowy nie został jeszcze rozstrzygnięty.

Wartość kolekcji szacuje się na kilkadziesiąt milionów euro. Gurlitt przechowywał większość obrazów w swoim prywatnym mieszkaniu w Monachium. Część zbiorów ukrył na terenie Austrii.

Odkrycie ukrywanej przez kilkadziesiąt lat kolekcji wywołało ożywioną dyskusję w niemieckich i światowych mediach o odpowiedzialności Niemców za rabunek dzieł sztuki i nieuregulowanie tej kwestii w okresie powojennym. Eksperci przypuszczają, że zbiory Gurlitta nie są jedyną kolekcją w Niemczech zawierającą dzieła sztuki zagrabione przez III Rzeszę.

...

Ten zespol niedlugo bedzie drozszy niz te obrazy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:46, 08 Lut 2016    Temat postu:

Wrocław odzyskał wyjątkową rzeźbę zniszczoną w czasie wojny
Tomasz Pajączek
Dziennikarz Onetu
Figura Madonny z Dzieciątkiem - Tomasz Pajączek / Onet

Po 70 latach kamienna figura Madonny z Dzieciątkiem, zniszczona w czasie wojny, znów jest w jednym kawałku i już niedługo będzie można ją zobaczyć w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. W dodatku replika rzeźby trafi do kościoła św. Marii Magdaleny.

– Cieszyć się należy, że takie historie się zdarzają, bo wydawało się, że bezpowrotnie utraciliśmy szansę na odzyskanie tego dzieła. Okazuje się jednak, że warto mieć marzenia, bo one się ziszczają – mówił dziś podczas spotkania z dziennikarzami Piotr Oszczanowski, dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu.
REKLAMA


Gotycka figura Madonny z Dzieciątkiem, prawdopodobnie autorstwa wrocławskiego rzeźbiarza Jacoba Beinharta, która przez stulecia zdobiła fasadę kościoła św. Marii Magdaleny, została uszkodzona w maju 1945 roku. W czasie oblężenia Festung Breslau rzeźba rozpadła się na dwie części. Tors Madonny przez lata był przechowywany we Wrocławiu. Losy głowy dla wielu były jednak zagadką.

Pod koniec lat 80. prof. Eugeniusz Iwanoyko, poznański historyk sztuki, postanowił przekazać głowę Madonny do Muzeum Diecezjalnego w Poznaniu. Jak tłumaczy Oszczanowski – profesor nie zdawał sobie jednak sprawy, z jakiego miejsca pochodził fragment rzeźby, którą miał w kolekcji. Podobnie było zresztą później w przypadku muzeum.

– Proszę sobie wyobrazić, że Muzeum Diecezjalne w Poznaniu przez lata było przekonane, że jest właścicielem rzeźby francuskiej – przekonywał Oszczanowski. Dopiero w 2013 roku prawdziwe pochodzenie głowy z poznańskiego muzeum odkrył prof. Romuald Kaczmarek. W ten sposób po 70 latach od zniszczenia, kamienna figura została scalona. – Jedynie fragmentu przedstawiającego dzieciątka nie udało nam się odnaleźć – mówił Oszczanowski.

– Do mnie trafił korpus i głowa. Prace konserwatorskie są już na ukończeniu. W zasadzie jest to kwestia paru dni – mówi Onetowi Piotr Wanat, konserwator rzeźby.

Wiadomo, że scalone dzieło będzie można oglądać w Muzeum Narodowym najwcześniej w czerwcu. Wcześniej, być może już po świętach Wielkanocnych, będzie można podziwiać replikę rzeźby, która trafi do kościoła św. Marii Magdaleny. Odlew figury zaprezentowano już dziś.

Wykonaniem kopii rzeźby zajął się Tomasz Rodziński. Zadanie nie należało do najłatwiejszych, bo trzeba było odtworzyć m.in. postać dzieciątka, a materiał fotograficzny przedstawiający figurę w całej okazałości pozostawiał wiele do życzenia.

Za prace konserwatorskie rzeźby trzeba było zapłacić około 20 tysięcy złotych. Nieco więcej miasto zapłaciło za stworzenie kopii dzieła.

...

Znakomicie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:24, 12 Lut 2016    Temat postu:

Cenna bulla papieska sprzedana na allegro. Zabytek odnaleziono w Gdańsku
Katarzyna Kołodziejska
Dziennikarka Onetu
Cenna bulla papieska sprzedana na allegro. Zabytek odnaleziono w Gdańsku - KWP Gdańsk / Materiały prasowe

Mieszkanka Gdańska kupiła na portalu aukcyjnym cenne znalezisko, za jedyne... 150 złotych. Teraz grożą jej zarzuty. Wcześniej jednak biegli muszą potwierdzić czy jest to na pewno kilkusetletnia bulla papieska. - Mamy 99 procent pewności – usłyszała nasza reporterka.

Gdańscy policjanci odzyskali bezcenny zabytek archeologiczny dzięki informacjom od funkcjonariuszy z Podlasia, którzy ustalili komu został sprzedany ten przedmiot. Bulla papieska została odnaleziona wczoraj. Teraz potrzebna jest opinia biegłych. - Wyniki badań specjalistów dadzą odpowiedź na pytanie czym dokładnie jest to kilkusetletnie znalezisko – poinformowała Onet asp.sztab. Renata Legawiec z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
REKLAMA


Policjanci z Podlasia zdobyli informację, że na jednym z portali internetowych sprzedano zabytek archeologiczny mogący pochodzić z nielegalnego źródła. Sprawę przekazali do kolegów z Pomorza, ponieważ przedmiot ten miał być sprzedany na terenie Trójmiasta. - Kryminalni z gdańskiej komendy wojewódzkiej dotarli do 38-letniej mieszkanki Gdańska. Okazało się, że kobieta za pośrednictwem portalu internetowego kupiła najprawdopodobniej połówkę bulli, za którą zapłaciła 150 złotych i przekazała ją członkowi rodziny – wyjaśnia policjantka.

Podczas przeprowadzonego przeszukania policjanci znaleźli pieczęć i ją zabezpieczyli. Wstępnie ustalono, że ślady na przedmiocie wskazują na jego przebywanie w ziemi co oznacza, że najprawdopodobniej jest zabytkiem architektonicznym. Zgodnie z Ustawą o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami i stanowi własność Skarbu Państwa.

Jak dowiedział się Onet, policjanci dotarli już do osoby, która sprzedała bullę papieską na allegro. Zarzuty grożą zarówno jemu, jak i osobie która przedmiot kupiła. Za popełnienie przestępstwa paserstwa - umyślnego dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury - grozi 10 lat więzienia.

...

Takie rzeczy chodza za 150 zl? To chyba pijacy na wodke sprzedaja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:11, 12 Lut 2016    Temat postu:

PAP

Policja odzyskała prawdopodobnie fragment papieskiej bulli

Przedmiot, który prawdopodobnie jest połową cennej kilkusetletniej pieczęci z papieskiej bulli, odzyskała gdańska policja. Obiekt ten został wystawiony na internetowej aukcji, a zakupiła go mieszkanka Gdańska.

5Zobacz zdjęcia




Jak poinformował Maciej Stęplewski z zespołu prasowego pomorskiej policji, odzyskany przedmiot może pochodzić z XV wieku, a został wykonany najprawdopodobniej z ołowiu. - Widnieje na nim, jak sądzę, wizerunek św. Piotra - powiedział Stęplewski. Jak dodał, jeśli jego przypuszczenia są słuszne, to na drugiej połowie przedmiotu powinien znajdować się wizerunek św. Pawła.

Na trop przedmiotu, który może okazać się cennym zabytkiem, natrafili policjanci z Podlasia: wypatrzyli go na aukcji internetowej i - podejrzewając, że może pochodzić z nielegalnego źródła - zawiadomili kolegów z Gdańska, dokąd obiekt został sprzedany za 150 zł.

Kryminalni z gdańskiej komendy wojewódzkiej znaleźli nabywczynię, 38-letnią mieszkankę Gdańska, i odzyskali fragment pieczęci. - Wstępnie ustalono, że ślady na przedmiocie wskazują na jego przebywanie w ziemi co oznacza, że najprawdopodobniej jest zabytkiem architektonicznym zgodnie z Ustawą o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami i stanowi własność Skarbu Państwa - poinformowała policja.

Funkcjonariusze chcieli przekazać znalezisko Narodowemu Instytutowi Dziedzictwa. W poniedziałek po południu rzecznik prasowa NID Wioletta Łabuda-Iwaniak, poinformował jednak, że obiekt trafi do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku, gdzie zajmą się nim archeolodzy.

Łabuda-Iwaniak dodała, że gdyby potwierdziły się przypuszczenia, iż obiekt jest fragmentem bulli papieża Marcina V, który pełnił tą funkcję między 1417 a 1431 rokiem, byłoby to rzadkie znalezisko. Wyjaśniła, że ten papież za swojego panowania wysłał do Polski około 2,5 tysiąca dokumentów, ale jak dotąd na terenie naszego kraju znaleziono tylko jedną bullę Marcina V. Natrafiono na nią na Ostrowie Tumskim w Poznaniu.

Jeśli specjaliści orzekną, że zabezpieczony przedmiot jest faktycznie cennym zabytkiem, jego sprzedawca oraz nabywca mogą odpowiedzieć za paserstwo. Za popełnienie takiego przestępstwa, w przypadku obiektów o szczególnym znaczeniu dla kultury, grozi kara do 10 lat więzienia.

Pochodzące z łaciny słowo "bulla" oznacza niewielki okrągły przedmiot. Słowem tym określało się m.in. okrągłe metalowe płytki, na których odciskano pieczęcie, a które były następnie przymocowywane sznurkiem do ważnych dokumentów papieskich (w celu ich uwierzytelnienia). Z jednej strony pieczęci odciskano wizerunki św. Piotra oraz św. Pawła, a z drugiej - imię papieża. Z czasem "bullą" zaczęto nazywać także same dokumenty papieskie.

...

Wiecej szczegolow.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:10, 14 Lut 2016    Temat postu:

Policja odzyskała utracone obrazy Matejki i Borucińskiego
14 lutego 2016, 11:45
• Dzieła znajdowały się w prywatnych mieszkaniach w Warszawie
• Muzealnicy nie znali losów obrazów od czasów II wojny światowej
• Policja: zabytki wypłynęły na stołecznym rynku antykwarycznym

Policjanci z wydziału kryminalnego zabezpieczyli w prywatnych mieszkaniach w Warszawie dwa utracone w czasie II wojny światowej obrazy Jana Matejki i Michała Borucińskiego - poinformowała Komenda Stołeczna Policji.

"Poszukiwane dzieła figurowały dotąd w bazie strat wojennych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Obrazy te przed wojną stanowiły ozdobę dwóch różnych warszawskich kolekcji prywatnych, oba zostały utracone najprawdopodobniej w czasie powstania warszawskiego. Zabytki wypłynęły na stołecznym rynku antykwarycznym, co doprowadziło do ich odnalezienia i zabezpieczenia" - wyjaśniono.

Odnalezione obrazy to: "Święty Longin, patron dzwonkarzy" Jana Matejki stanowiący projekt polichromii do Kościoła Mariackiego w Krakowie oraz portret "Hucułki z dzbankiem" autorstwa Michała Borucińskiego.

KSP dodała, że ekspertyzy przeprowadzone przez ekspertów Muzeum Narodowego w Warszawie potwierdziły autentyczność dzieł sztuki oraz że są tożsame z obrazami zaginionymi w czasie II wojny światowej. Arcydzieła zostały zabezpieczone w obecności biegłego i przewiezione do magazynu Muzeum Narodowego.

"Obecnie funkcjonariusze wykonują dalsze czynności pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ" - podkreślono w komunikacie.

Policjanci wydziału kryminalnego stołecznej policji działali pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście w wyniku zawiadomienia złożonego przez Ministerstwo Kultury.
PAP

...

Dobre wiesci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:18, 15 Lut 2016    Temat postu:

Odzyskano zaginione obrazy. 63 tys. dzieł na liście poszukiwanych
Piotr Halicki
Dziennikarz Onetu

"Święty Longin, patron dzwonkarzy" Jana Matejki oraz portret "Hucułki z dzbankiem" autorstwa Michała Borucińskiego – to dwa obrazy, które odnaleźli stołeczni policjanci. Dzieła te były dotąd uznawane za straty wojenne. Funkcjonariusze odkryli je w prywatnych mieszkaniach w Warszawie. Na razie nikt nie został zatrzymany w tej sprawie.

Zawiadomienie w tej sprawie złożyło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. – Monitorujemy rynek antykwaryczny. W pewnym momencie otrzymaliśmy informację, że na jednej z aukcji pojawiły się obrazy, które zaginęły podczas II wojny światowej. Natychmiast powiadomiliśmy o tym policję – mówi Onetowi Elżbieta Rogowska z Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
REKLAMA


Stołeczni funkcjonariusze, działając pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście – Północ, zabezpieczyli te obrazy. – Zostały one ujawnione w dwóch prywatnych mieszkaniach w Warszawie. W wyniku ekspertyz sporządzonych przez ekspertów z Muzeum Narodowego potwierdzono ich autentyczność – mówi nam Piotr Świstak z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.

Okazało się, że jeden z obrazów to "Święty Longin, patron dzwonkarzy" Jana Matejki, stanowiący projekt polichromii do Kościoła Mariackiego w Krakowie. Drugie dzieło to portret "Hucułki z dzbankiem" autorstwa Michała Borucińskiego. Obrazy te przed wojną stanowiły ozdobę dwóch różnych warszawskich kolekcji prywatnych. Oba zostały utracone najprawdopodobniej w czasie powstania warszawskiego. Do tej pory uznawane były za polskie straty wojenne.

Policjanci, wspólnie z przedstawicielami z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zabezpieczyli arcydzieła w obecności biegłego i przewieźli je do magazynu Muzeum Narodowego w Warszawie. Na razie nikt nie usłyszał zarzutów w tej sprawie. Nikt też nie został zatrzymany. Obecnie funkcjonariusze wykonują dalsze czynności pod nadzorem prokuratury. Śledztwo prowadzone jest pod kątem paserstwa.

- W tym momencie na naszej liście poszukiwanych dzieł sztuki jest blisko 63 tys. pozycji. Są to nie tylko obrazy, ale także m.in. zabytkowe rzeźby, obiekty rzemieślnicze, złotnicze, meble i wiele innych – tłumaczy Elżbieta Rogowska.

...

Po 39 byla jak widzicie katastrofa takze kultury.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:37, 17 Lut 2016    Temat postu:

Utracone w czasie wojny cenne meble wróciły do Wilanowa

Utracone w czasie II wojny XVIII-wieczne meble, biurko i kabinet, wróciły do zbiorów Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Odnaleziono je dzięki projektowi prowadzonemu w Państwowych Zbiorach Sztuki w Dreźnie - poinformowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Zabytki przekazał przewodniczący Bundesratu w Niemczech, premier Wolnego Kraju Saksonii Stanislaw Tillich na ręce wiceprezesa Rady Ministrów, ministra kultury i dziedzictwa narodowego prof. dr. hab. Piotra Glińskiego.

Oba meble reprezentują rozpowszechnioną w Europie w XVIII w. modę na sztukę Dalekiego Wschodu.

Pierwszy to francuskie damskie biurko rokokowe z opuszczanym pulpitem wykonane ok. 1745 r. w Paryżu przez wybitnego ebenistę, Jacquesa Dubois. Zasłynął on meblami zdobionymi markieterią, dalekowschodnią lub europejską laką i finezyjnymi okuciami z brązu złoconego o motywach rokokowych. Jego dzieła zdobią najsłynniejsze kolekcje.

Drugi mebel to utrzymany w stylu chińskim kabinet z początku XVIII w., zamykany dwuskrzydłowymi drzwiczkami kryjącymi wnętrze z 15 szufladkami. Jego powierzchnia pokryta została europejską czarną laką z malowanymi na białym tle barwnymi dalekowschodnimi pejzażami. Misternie dekorowane cyzelowanym ornamentem wstęgowym złocone okucia zamka i narożników, zawiasy i antabki szuflad wskazują na francuskie pochodzenie mebla.

Meble przejdą szereg badań i poddane będą wstępnym zabiegom zabezpieczającym; po przeprowadzeniu konserwacji zostaną udostępnione publiczności - czytamy w komunikacie Centrum Informacyjnego MKiDN.

Jak poinformował resort, cenne meble odnaleziono dzięki prowadzonemu w Państwowych Zbiorach Sztuki w Dreźnie (Staatlichen Kunstsammlungen Dresden) projektowi badawczemu "Daphne", poświęconemu zagadnieniom proweniencji i inwentaryzacji eksponatów. W ramach projektu naukowcy z drezdeńskich muzeów ewidencjonują i dokumentują całość zbiorów, czyli ok. 1,2 mln eksponatów.

W toku prac ustalono, że na dwóch wysokiej klasy artystycznej meblach z XVIII w., damskim biurku i kabinecie, znajdowały się pozostałości oznakowań świadczących o pochodzeniu mebli z historycznej kolekcji Muzeum w Wilanowie.

Pod koniec 2014 r. przedstawiciele Państwowych Zbiorów Sztuki w Dreźnie nawiązali kontakt z Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie w celu zweryfikowania pochodzenia obu zabytków. Analiza materiałów historycznych potwierdziła, że są one tymi samymi obiektami, które figurują na liście utraconych w wyniku II wojny zabytków, prowadzonej przez MKiDN w formie elektronicznej bazy danych.

"Wobec takich ustaleń Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego podjęło starania w celu odzyskania obu zabytków i sprowadzenia ich do Polski. Działania prowadził Wydział Strat Wojennych w Departamencie Dziedzictwa Kulturowego MKiDN, odpowiedzialny za restytucję dóbr kultury utraconych przez Polskę wskutek II wojny światowej" - czytamy w poniedziałkowym komunikacie.

"Strona niemiecka wyraziła gotowość zwrotu, a w listopadzie ub. roku rząd Saksonii zdecydował o przekazaniu obu zabytków władzom polskim. Odzyskane zabytki zostały przekazane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego do miejsca ich historycznego pochodzenia, czyli Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie" - wyjaśniono.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego od 1992 r. gromadzi dane nt. dóbr kultury utraconych na skutek II wojny światowej z terenów Polski oraz podejmuje działania mające na celu ich odzyskanie.

Prowadzony przez MKiDN jedyny ogólnopolski rejestr ruchomych dóbr kultury zawiera blisko 63 tys. pozycji i jest dostępny on-line (www.dzielautracone.gov.pl).

Dzięki staraniom MKiDN oraz dokumentacji zgromadzonej w resorcie do kraju powróciło kilkadziesiąt cennych obiektów, w tym m.in.: "Popiersie Diany" Antoine'a Hudona, obraz Francesco Guardiego "Schody pałacowe", "Żydówka z pomarańczami" Aleksandra Gierymskiego, obrazy Juliana Fałata "Przed Polowaniem w Rytwianach" i "Naganka na polowaniu w Nieświeżu", "Murzynka" Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej, "Czaty" Józefa Brandta.

Zobaczcie zdjęcia z uroczystości przekazania cennych zabytków w Pałacu w Wilanowie.

...

Bardzo dobrze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:44, 07 Kwi 2016    Temat postu:

Siedemnastowieczna misa wykonana w warsztacie Christopha Fischera odnaleziona
Kamila Galewska
Dziennikarka Onetu
Siedemnastowieczna misa wykonana w warsztacie Christopha Fischera odnaleziona - istock

Policjantom ze Świebodzina udało się odzyskać siedemnastowieczną misę. Na trop cennego przedmiotu, konserwatorów, a następnie funkcjonariuszy policji naprowadziła informacja opublikowana na jednym z portali aukcyjnych.

Misę wykonaną w warsztacie Christopha Fischera znaleziono dzięki informacji, która pojawiła się na jednej ze stron internetowych. Konserwatorom obserwującym portal udało się zidentyfikować przedmiot. O sprawie poinformowali funkcjonariuszy świebodzińskiej policji.
REKLAMA
REKLAMA


W trakcie prac funkcjonariuszom z Zespołu ds. Przestępczości Gospodarczej udało się ustalić osoby, które miały kontakt z zabytkowym przedmiotem. Zauważono też, że barokowy zabytek znajduje się w katalogu jednego z domów aukcyjnych i jest oferowany za prawie 6 tys. złotych Przedmiot pochodzi z kościoła parafialnego pw. św. Jana Chrzciciela w Lubrzy, jest jednym z najcenniejszych zabytków kultury tego regionu. Autentyczność misy została już potwierdzona. Obecnie, policja wraz z prokuraturą ustalają, w jaki sposób doszło do zaginięcia przedmiotu.

...

To chyba grabiez?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:31, 04 Sie 2016    Temat postu:

Policjanci odzyskali skradzione dzieła sztuki z tzw. kolekcji Goebbelsa
Dodano dzisiaj 20:28
Policjanci odzyskali skradzione dzieła sztuki z tzw. kolekcji Goebbelsa / Źródło: policja.pl
80 obrazów, szkiców i grafik wyłudzonych i skradzionych z mieszkania kolekcjonera w Poznaniu odzyskali policjanci z tamtejszej komendy wojewódzkiej.

Sprawa rozpoczęła się w połowie lipca, kiedy to poznańska policja otrzymała zawiadomienie od kolekcjonera dzieł sztuki, że bliżej mu nieznane osoby ukradły mu kilkadziesiąt dzieł sztuki. Twierdzili, że muszą zabezpieczyć do badań część jego kolekcji obrazów, gdyż miały one mieć związek z zabójstwem.

Sprawą zajęli się policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. W trakcie działań operacyjnych ustalili, że w poznańskim światku przestępczym od jakiegoś czasu krążyła informacja o rzekomej kolekcji dzieł sztuki przejętej w czasach wojennych (tzw. Kolekcja Goebbelsa). Miała ona znajdować się w rękach poznańskiego kolekcjonera.

Informacje zdobyte przez policjantów były wiarygodne i wskazywały na konkretne podejrzane osoby. Wiadomości te przekazano prokuratorom z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, którzy wszczęli natychmiast śledztwo. Dzięki współpracy z policjantami z komendy stołecznej odzyskano obrazy i inne dzieła sztuki. Zatrzymano 8 osób podejrzanych.

Łącznie do tej pory do aresztu trafiły 3 osoby. To mieszkańcy Poznania, Warszawy oraz okolicznych miejscowości. Na podstawie materiału dowodowego przedstawiono im zarzuty oszustwa i kradzieży. Grozi im za to do 10 lat więzienia.
/ Źródło: policja.pl

...

Brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133561
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 7:56, 29 Wrz 2016    Temat postu:

Z muzeum zniknęła kolekcja znaczków pocztowych. Mogą być warte nawet milion złotych

Dzisiaj, 29 września (05:35)

Z Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu zniknęła wartościowa kolekcja znaczków pocztowych z początków ubiegłego stulecia. Nie jest znana ich dokładna wartość, jednak może ona wynosić nawet milion złotych. Zaginęło co najmniej 100 znaczków. Sprawą zainteresowano się, gdy zaczęły się one pojawiać na aukcjach internetowych. Nie są znane okoliczności kradzieży, nie wiadomo również, kiedy się odbyła. Na miejscu zabranych z muzeum znaczków ktoś umieścił podobne do nich egzemplarze, ale bez wielkiej wartości. W związku z incydentem w lipcu zwolniono dyrektorkę muzeum. Sprawę wyjaśnia prokuratura.

TVN24/x-news (j.

..

Niestety znowu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy