Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Bohaterowie walki zbrojnej o Polskę po II wojnie.
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Powstanie to ofiarny stos ...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:24, 18 Gru 2012    Temat postu: Bohaterowie walki zbrojnej o Polskę po II wojnie.

Konspiracja antysowiecka po II wojnie .

Jakub Nawrocki | Polska Zbrojna
Kainowe znamię

Historia krwawych walk komuni­stów ze zbrojnym podziemiem w powojennej Polsce kryje w sobie liczne przypadki współpracy żołnie­rzy ludowego Wojska Polskiego z partyzantami.

Kapitulacja Niemiec w maju 1945 roku nie oznaczała pokoju dla od­działów 1 i 2 Armii Wojska Polskie­go. Liczne formacje po powrocie do kraju zostały od razu skierowane do zwalczania podziemia niepodle­głościowego, które nie godziło się na komunistyczną władzę w powo­jennej Polsce. Rozpoczęła się wielo­letnia, krwawa wojna Polaków z Po­lakami.

Po obu stronach był opór wobec ta­kich działań. W przypadku żołnie­rzy ludowego Wojska Polskiego wy­rażał się on przede wszystkim de­zercją. Wielu wolało uciec do lasu, niż służyć komunistycznemu pań­stwu i przelewać bratnią krew. Skala dezercji i buntów na począt­ku istnienia LWP była ogromna.

Z oficjalnych źródeł wynika, że do 1948 roku zdezerterowało aż 24 109 żołnierzy i oficerów (w samym 1945 roku było ich blisko 14 tysię­cy). Zazwyczaj żołnierze dezertero­wali pojedynczo lub w małych gru­pach, ale zdarzały się też sytuacje, że do lasu szły całe plutony, kompa­nie i bataliony.

Uciekają bataliony

Jeszcze przed końcem wojny, w 1944 roku, z 2 Armii LWP zdezerte­rował cały 31 Pułk Piechoty z więk­szością kadry oficerskiej. W marcu 1945 roku ze szkoły oficerskiej w Chełmie jednej nocy „ubyło” blisko 300 podchorążych. Całe bataliony i kompanie drezdeńskiej 9 Dywizji Piechoty wybierały latem 1945 roku lasy zamiast koszar. Władze komunistyczne najpierw zreorgani­zowały, a następnie rozwiązały 3 Brygadę Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Bynajmniej nie z powodu strat w walce – całe batalio­ny tej jednostki znikały z bronią. Dezerterzy wstępowali do organiza­cji podziemnych i w ten sposób two­rzyły się zalążki nowych oddzia­łów leśnych i siatek konspiracyj­nych. W maju 1945 roku dotarła w Białostockie do 5 Wileńskiej Bryga­dy AK 70-osobowa grupa dezerte­rów z 6 Zapasowego Pułku Piecho­ty 2 Armii LWP z Torunia i poprosi­ła o wcielenie w szeregi formacji. Trzy dni później przybyło kolej­nych 25 żołnierzy z Samodzielnego Batalionu Ochrony Lasów Państwo­wych z Hajnówki.

Bardzo wielu dezerterów miało już za sobą służbę konspiracyjną w okresie okupacji. Najczęściej wywo­dzili się z szeregów Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych, stąd politycznie oraz ideowo byli dalecy od nowej władzy. Spora część brała czynny udział w operacji „Burza” i była następnie internowana oraz rozbrajana przez formacje NKWD. Ludzie ci widzieli swoich dowód­ców rozstrzeliwanych przez oddzia­ły Smierszy. Sami stali przed wybo­rem – służba w LWP albo nieznany grób lub zsyłka do ZSRR. Dlatego też przy pierwszej nadarzającej się okazji uciekali do lasu. Powszechna w tamtym czasie była świadomość nieuniknionego konfliktu pomiędzy Wschodem i Zachodem. Panowało przekonanie, że sojusz aliantów z ZSRR nie będzie trwał długo i że III wojna światowa prędzej czy póź­niej musi wybuchnąć. Lepiej więc było znaleźć się po właściwej stro­nie, to znaczy dochować wierności prawowitemu rządowi polskiemu w Londynie.

Niechęć do walki

Ale nawet ci, którzy nie odważyli się na dezercję czy jawny bunt wobec swoich zwierzchników, sta­rali się unikać walki z rodakami. Nastawienie dowódców partyzanc­kich często było podobne. Jeśli już dochodziło do konfrontacji zbroj­nych z LWP, to wzięci do niewoli żołnierze w wielu przypadkach byli rozbrajani i puszczani wolno. Jeżeli nie dopuścili się zbrodni wobec par­tyzantów czy miejscowej ludności i nie współpracowali z aparatem bez­pieczeństwa, to nie ponosili żad­nych konsekwencji swojego wybo­ru.

Partyzanci starali się pozyskiwać przychylność dowódców i żołnie­rzy LWP. Na przykład kontaktowa­li się z nimi za pomocą listów czy plakatów wywieszanych na dro­gach i w miastach. W lutym 1946 roku do dowódcy jednostki LWP stacjonującej w Sokołowie Podla­skim dotarł list podpisany przez podchorążego Stanisława Białową­sa „Boruta” (Armia Krajowa – Wol­ność i Niezawisłość), który zapew­niał, że podziemie nie chce walczyć z wojskiem. Żądał zaprzestania aresztowań dokonywanych przez armię: „Zaniechajcie aresztowań Polaków, bo aresztujecie najlep­szych synów ojczyzny, a nie bandy­tów i złodziei, których sami tępi­my”.

Dowódcy LWP zdawali sobie spra­wę z nastrojów panujących wśród żołnierzy. Szef Głównego Zarządu Politycznego WP generał Konrad Świetlik w sprawozdaniu za sier­pień 1946 roku stwierdzał między innymi: „Wojsko nasze, które jest w defensywie, upada na duchu, czu­jąc swą bezsilność […]. Występuje przygnębienie i upadek wiary we własne siły na skutek bezkarnego grasowania band, mimo akcji woj­ska”. Doniesienia nie były bezpod­stawne. Tajemnicą poliszynela było współdziałanie Wojsk Ochrony Po­granicza z „królem Podhala” Józe­fem Kurasiem „Ogniem”.

Za fenomen można uznać współ­pracę żołnierzy LWP z partyzanta­mi podziemia antykomunistyczne­go w Bieszczadach. W powiatach sa­nockim, leskim i brzozowskim ope­rowało zgrupowanie NSZ majora Antoniego Żubryda „Zucha”. W tym samym rejonie stacjonowały oddziały 8 Dywizji Piechoty, w tym budziszyński 34 Pułk Piechoty. Z ofi­cerami i żołnierzami tej właśnie jed­nostki „Zuch” nawiązał serdeczne i przyjacielskie stosunki. Dochodziło nawet do tego, że członkowie od­działu majora Żubryda przyjeżdża­li do koszar 34 Pułku w Sanoku, żeby wyremontować, naprawić czy wymienić broń! Oficerowie z róż­nych jednostek stacjonujących w tym czasie w Sanoku spotykali się z żubrydowcami niemalże oficjal­nie w restauracjach, wymieniali in­formacjami i organizowali wspólne akcje przeciwko Ukraińskiej Po­wstańczej Armii. Gdy wojsko prze­czesywało ukraińską wieś, party­zanci osłaniali te operacje.

Śmierć za współpracę

Niechęć do walki z podziemiem czę­sto kończyła się dla żołnierzy i do­wódców tragicznie. 2 lipca 1946 roku jednostki LWP przeprowadzi­ły obławę przeciw partyzantom koło wsi Poraż. Żołnierze podeszli pod las, zdjęli mundury i opalali się na słońcu. Po paru godzinach wróci­li do rejonu koncentracji i stwierdzi­li, że żadnych partyzantów nie na­potkali. Dopiero aresztowania doko­nane przez funkcjonariuszy Infor­macji Wojskowej i sprowadzenie w ten rejon „nieskażonych” jednostek przerwało współpracę żołnierzy i partyzantów. Aresztowani oficero­wie i żołnierze skazywani byli na długoletnie więzienia i kary śmier­ci.

Zwykli żołnierze LWP bardzo czę­sto okazywali jawną niechęć wobec funkcjonariuszy UB. Do takiej sytu­acji doszło 8 lipca 1946 roku, gdy grupa operacyjna 53 Pułku Piecho­ty natrafiła koło wsi Pieszowola na oddział podporucznika Edwarda Ta­raszkiewicza „Żelaznego”. Jeden z oficerów LWP rozkazał żołnierzom otworzyć ogień do partyzantów, ale nie padł ani jeden strzał. Party­zanci spytali żołnierzy, kto z ich grupy jest z UB. Ci od razu wskazali trzech funkcjonariuszy, którzy zo­stali zatrzymani przez partyzan­tów. Niestety, jednemu udało się uciec i zdać relację z tego, co się wy­darzyło. Sąd wojskowy skazał potem siedmiu żołnierzy LWP (w tym czterech oficerów) na śmierć,

a pozostałych członków grupy na długoletnie więzienie lub kompanię karną.

W połowie lipca 1946 roku doszło do wydarzenia bez precedensu. Ten sam oddział „Żelaznego” na szosie z Siedliszcza do Chełmna za­trzymał auto, którym jechała rodzi­na prezydenta Bolesława Bieruta: siostra Zofia Malewska z mężem i synem. Mieli pozostać do dyspozy­cji komendanta obwodu WiN. Wie­dziano, że za takich zakładników można będzie negocjować z bezpie­ką zwolnienie z więzień wielu towa­rzyszy broni. Postanowiono jednak puścić wolno pasażerów auta w obawie przed represjami, które mo­głyby dotknąć miejscową ludność. Na wieść o zatrzymaniu członków rodziny Bieruta władza wysłała w ten rejon 72 wagony z żołnierzami KBW. Decyzja partyzantów sprawi­ła, że obławę odwołano.

....

Koniec II wojny byl w Polsce poczatkiem nowej niewoli . I oczywiscie powstala tez kolejna konspiracja . Calkowita wine ponosili komunisci poniewaz kadry AK po ujawnieniu trafialy albo do sowieckich lagrow albo na tortury UB . W tej sytuacji piwrot do zycia byl dla AKowcow zamkniety . Zostali zmuszeni do walki ... Tragicznej i okrutnej bo wysylali na nich Polaków ... Trudno wprost opisac ten koszmar .


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Wto 20:06, 06 Paź 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:03, 07 Sty 2013    Temat postu:

Marta Tychmanowicz: samobójstwo czy polityczne morderstwo?

7 stycznia 1949 roku w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach zginął legendarny już wówczas Jan Rodowicz "Anoda", jeden z bohaterów "Kamieni na szaniec". Nazywany ułanem Batalionu Zośka, po tragicznej śmierci został symbolem swego pokolenia. Ówczesne władze twierdziły, że popełnił samobójstwo, jednak z relacji zebranych przez rodzinę i historyków wynika, iż został zakatowany podczas przesłuchania, a jego samobójstwo zostało upozorowane.

Jan Rodowicz „Anoda” w chwili śmierci miał 27 lat. Przeżył drugą wojnę światową, wielokrotnie ranny przeszedł piekło powstania warszawskiego – był jedną z najbardziej wyrazistych postaci pokolenia wojennego. Przed wojną uczęszczał do Liceum Batorego w Warszawie, tak jak i m.in. Krzysztof Kamil Baczyński, Jan Bytnar "Rudy" czy Tadeusz Zawadzki "Zośka". Po wybuchu wojny wciągnął się w działalność konspiracyjną (Szare Szeregi, AK). Uczestniczył w wielu akcjach bojowych, w tym w najsłynniejszej Akcji pod Arsenałem (1943). Przezwany został – dzięki cechom swego charakteru (odwaga na granicy brawury, a przy tym szczęście i niesamowite poczucie humoru) – Ułanem Batalionu Zośka.

Po zakończeniu wojny Jan Rodowicz, korzystając z amnestii ujawnia się przed nową komunistyczną władzą (wrzesień 1945). Podejmuje studia na Politechnice Warszawskiej na Wydziale Architektury. Funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa aresztują go w Wigilię w 1948 roku. Powodem jest domniemanie zamachu w Belwederze na Zofię Dzierżyńską, która przyjechała z Moskwy na zjednoczeniowy zjazd partii (aresztowano wówczas kilkuset podejrzanych). Zresztą hipotez na temat powodów aresztowania "Anody" jest wiele – m.in. nielegalne posiadanie broni, udział w próbie porwania radzieckiego generała Masłowa w sierpniu 1945 roku oraz incydent na Politechnice Warszawskiej, kiedy to "Anoda" miał rzucić zdechłym szczurem w córkę Bieruta...

Jednak już kilka dni później licznie aresztowani zostają kolejni żołnierzy AK, zatem wszystkie powyżej wymienione powody wydają się być tylko pretekstem. Zresztą minister bezpieczeństwa publicznego Stanisław Radkiewicz zamiary nowej władzy wobec swych przeciwników ujawnia w przemówieniu sejmowym w lutym 1949 roku, kiedy to mówi o członkach Armii Krajowej, "którzy w przytłaczającej większości potrafili włączyć się do wspólnej pracy z pożytkiem dla siebie i kraju, znalazła się jednak garstka takich, którzy w podstępny sposób wykorzystali wielkoduszność demokracji ludowej, zawiedli zaufanie (...) i wznowili dywersyjną robotę, skierowaną przeciwko Polsce". Ofiarą paranoi nowej władzy komunistycznej w Polsce zostają wkrótce tysiące niezwykle zasłużonych osób o pięknych biografiach politycznych, społecznych, wojskowych, których jedyną winą staje się niewłaściwy (czyli wrogi komunistom) światopogląd.

Aresztowanego Jana Rodowicza przetrzymywano i przesłuchiwano w gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (róg Koszykowej i Alej Ujazdowskich) w Warszawie (dziś to budynek Ministerstwa Sprawiedliwości). Co dokładnie stało się 7 stycznia 1949 roku do końca nie wiadomo, relacje ówczesnych ubeków raczej wybielają ich udział, sugerując próbę ucieczki lub wręcz samobójstwo "Anody". Według oficjalnej wersji UB i prokuratury Jan Rodowicz miał wyskoczyć z IV piętra podczas przesłuchania (na protokole z tego przesłuchania zapisano w poprzek strony "Podejrzany wyskoczył oknem i zabił się"). Jednak według zebranych przez rodzinę oraz dziennikarzy relacji wynika, że Jan Rodowicz prawdopodobnie był brutalnie przesłuchiwany, wręcz skatowany. Dowiodła zresztą tego tajna sekcja zwłok przeprowadzona zaraz po śmierci "Anody", która wykazała wgniecenie klatki piersiowej, ciężkie złamania niemal wszystkich kości, zmiażdżenie trzewi jamy brzusznej oraz rozległe wylewy krwi, które miały powstać jeszcze za jego życia.

Jana Rodowicza pochowano w tajemnicy przed rodziną, która dowiedziała się o jego śmierci dopiero 1 marca 1949 roku od grabarza, który go rozpoznał (poznali się i współpracowali przy ekshumacjach i pochówkach żołnierzy z batalionu Zośka). 16 marca rodzina przeniosła szczątki „Anody” do rodzinnego grobowca na Starych Powązkach. Tam spoczął obok swojego brata, który spłonął w powstaniu warszawskim. Ich rodzice – Kazimierz i Zofia Rodowiczowie – przeżyli śmierć oraz ekshumacje obu synów. Kazimierz Rodowicz spoczął obok swych synów dwa lata później w roku 1951, Zofia Rodowicz zmarła w 1991 roku w wieku 96 lat.

W roku 1991 na wniosek ówczesnego ministra sprawiedliwości Wiesława Chrzanowskiego Główna Komisja Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu wznowiła śledztwo w sprawie przyczyn śmierci Jana Rodowicza. Przesłuchano żyjących jeszcze świadków, a nawet ponownie ekshumowano ciało "Anody". Jednak działania te nie przyniosły żadnych przełomowych informacji, śledztwo więc umorzono.

Celnym podsumowaniem okoliczności tajemniczej śmierci Jana Rodowicza są słowa Tadeusza Sumińskiego, jego kolegi z batalionu Zośka, który w rozmowie z Piotrem Lipińskim (autorem reportażu o śmierci "Anody" - "Gazeta Wyborcza" nr 101(1789)/1995) powiedział: "Dla mnie nie ma znaczenia, czy Janka zabito, czy popełnił samobójstwo. Zmuszenie go do samobójstwa było mordem, może gorszym niż zwyczajny".

Specjalnie dla Wirtualnej Polski Marta Tychmanowicz

>>>>

Na podstawie takiej historii mozecie teraz zrozumiec dlaczego po 1945 nadal byli partyzanci walczyli . Bo nie chcieli ,,popelniac samobojstw'' na UB . Komuna wymusila ta walke wlasnym bestialstwem...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:36, 25 Sie 2013    Temat postu:

Odsłonięto Pomnik Żołnierzy Wyklętych Poległych na Kresach

Kamienny Pomnik Żołnierzy Wyklętych Poległych na Kresach w latach 1944-1954 został w niedzielę odsłonięty w Augustowie (Podlaskie).

W Bazylice Najświętszego Serca Jezusowego w Augustowie odprawiono mszę św. w intencji żołnierzy wyklętych. Potem jej uczestnicy przeszli nad rzekę Netta, gdzie stoi pomnik poświęcony żołnierzom Polski Podziemnej, którzy polegli na Kresach II Rzeczypospolitej w walce z Sowietami w latach 1944-1954.

Na samej górze kilkumetrowego postumentu został umieszczony orzeł. Obok pomnika na kostce brukowej leżą kamienie. Obiekt ogrodzony jest pionowymi płytami, na których wypisano 650 nazwisk lub pseudonimów żołnierzy poległych w walce z Sowietami.

Jak podaje na swojej stronie internetowej Fundacja "Pamiętamy", pomysłodawca powstania pomnika, obiekt upamiętnia ponad 1500 żołnierzy Polski Podziemnej, którzy zginęli na terenach na wschód od linii Curzona w walce z Sowietami po lipcu 1944 r. Dla ponad 850 z nich, których personaliów nie ustalono, jest wspólny napis memoratywny.

Burmistrz Augustowa Kazimierz Kożuchowski powiedział podczas uroczystości, że dzisiaj wszyscy możemy oddać hołd żołnierzom, którzy nie utracili wiary i nadziei i doprowadzili do tego, że żyjemy w wolnym kraju. - Wyklęci i zapomniani, dzisiaj nie są zapomnianymi. Historia upomniała się o nich, a my jesteśmy im wdzięczni – dodał.

Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Kunert powiedział, że to pierwszy w kraju pomnik poświęcony żołnierzom Polskiego Państwa Podziemnego, poległych na kresach wschodnich w walkach z Sowietami w latach 1944-1954. Dodał, że jest zadowolony, iż pomnik powstał, bo sam w latach 1986-87 publikował pierwsze informacje o żołnierzach wyklętych.

Kunert poinformował, że pomnik powstał dzięki Fundacji "Pamiętamy", a Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa poparła pomysł, bo było to czymś oczywistym.

Na pomniku widniej napis: „Wytrwali do końca na straconych posterunkach. Oddali życie za Polskę, wiarę przodków i wolność człowieka. Dobrze zasłużyli się ojczyźnie”.

...

Tak to bylo bahaterstwo .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:21, 13 Wrz 2013    Temat postu:

Wieczorem koncert inaugurujący płytę „Panny Wyklęte”

Na kon­cert in­au­gu­ru­ją­cy płytę „Panny Wy­klę­te" w am­fi­te­atrze Parku So­wiń­skie­go na war­szaw­skiej Woli za­pra­sza Fun­da­cja Nie­pod­le­gło­ści.

- Dzi­siej­szy kon­cert bę­dzie nie­za­po­mnia­nym prze­ży­ciem, bo pio­sen­ki są wzru­sza­ją­ce i mocne w swo­jej wy­mo­wie - za­pew­nia­ją or­ga­ni­za­to­rzy.

- Tek­sty pio­se­nek po­ru­sza­ją te­ma­ty trud­ne, ka­pią­ce krwią, ale pi­sa­ne są z po­zy­cji ko­biet, prze­pusz­czo­ne przez ko­bie­cą wraż­li­wość i serce. Dla wo­ka­li­stek, które same pi­sa­ły tek­sty, to eks­plo­zja uczyć pa­trio­tycz­nych. Dziew­czy­ny wal­czą o po­mięć o Żoł­nier­zach Wy­klę­tych - mówi Bar­ba­ra Ko­nar­ska, pro­du­cent­ka pro­jek­tu „Panny Wy­klę­te”.

Pro­jekt mu­zycz­ny „Panny Wy­klę­te” jest dzie­łem Da­riu­sza Ma­le­jon­ka z Maleo Reg­gae Roc­kers i ko­lej­nym pro­jek­tem, po „Mo­ro­wych Pan­nach” (2012), w któ­rym pol­skie wo­ka­list­ki mie­rzą się z naj­now­szą hi­sto­rią Pol­ski. Rok temu śpie­wa­ły pio­sen­ki od­no­szą­ce się do hi­sto­rii ko­biet z po­wsta­nia war­szaw­skie­go, teraz in­spi­ra­cją są ko­bie­ty z kręgu Żoł­nie­rzy Wy­klę­tych.

Na pły­cie zna­la­zło się 16 pio­se­nek, które za­śpie­wa­ły po­pu­lar­ne pol­skie ar­tyst­ki: Kasia Ko­wal­ska, Ania Ru­so­wicz, Ma­ri­ka, Ha­lin­ka Mlyn­ko­va, Na­ta­lia i Pau­li­na Przy­bysz, Lilu, Mar­ce­li­na, Mona, Dore, Kasia Ma­le­jo­nek, Gonix, Ania Bra­cha­czek, Ifi Ude i ze­spół Pa­re­słów.

Re­pre­zen­to­wa­nych bę­dzie wiele sty­lów mu­zycz­nych, oprócz reg­gae, także rock, jazz, folk, hip-hop. Album jest dwu­pły­to­wy, za­wie­ra rów­nież wer­sje in­stru­men­tal­ne utwo­rów, aby można je było sa­mo­dziel­nie wy­ko­nać.

Twór­cy płyty pod­kre­śla­ją, że album jest bar­dzo uni­wer­sal­ny i skie­ro­wa­ny do wszyst­kich, nie­za­leż­nie od wieku, do­świad­cze­nia, po­glą­dów czy za­in­te­re­so­wań.

- Do wszyst­kich, któ­rzy są go­to­wi otwo­rzyć się na nowe formy, czę­sto kon­tro­wer­syj­ne - do­da­je Do­ro­ta „Dore” Mły­nar­czyk, jedna z „Pa­nien Wy­klę­tych”.

Pa­tron­ką płyty jest Da­nu­ta Sie­dzi­ków­na „Inka”, sie­dem­na­sto­let­nia sa­ni­ta­riusz­ka od­dzia­łu 5 Wi­leń­skiej Bry­ga­dy AK, ska­za­na na śmierć i stra­co­na w 1946 roku.

- Wybór Inki był dla nas oczy­wi­sty - mówi Ko­nar­ska. - Po­ru­szy­ła nas nie­zwy­kła siła tej dziew­czy­ny, która była prze­słu­chi­wa­na, tor­tu­ro­wa­na, trak­to­wa­na jak żoł­nierz, a nie na­sto­let­nia dziew­czy­na. Wszyst­ko to jed­nak wy­trzy­ma­ła i nie wy­da­ła ni­ko­go. Choć była naj­młod­szym Żoł­nie­rzem Wy­klę­tym, im­po­no­wa­ła od­wa­gą i doj­rza­ło­ścią. Bez wa­ha­nia od­da­ła swoje młode życie za wol­ność. Praw­dzi­wa he­ro­ina.

Do­ro­ta „Dore” Mły­nar­czyk mówi, że udział w tym pro­jek­cie to duże wy­róż­nie­nie, ale też od­po­wie­dzial­ność, bo hi­sto­rie Żoł­nie­rzy Wy­klę­tych są trud­ne i bo­le­sne.

Dla niej była to wiel­ka lek­cja hi­sto­rii i po­ko­ry oraz próba zmie­rze­nia się z hi­sto­rią wła­snej ro­dzi­ny. Dziad­ko­wie Dory wal­czy­li w po­wsta­niu war­szaw­skim i choć po woj­nie pró­bo­wa­li uło­żyć sobie życie, do­świad­cze­nia wo­jen­ne za­wa­ży­ły na lo­sach całej ro­dzi­ny. Dziś wo­ka­list­ka sięga do ich hi­sto­rii, by zro­zu­mieć ludzi, któ­rzy prze­szli pie­kło wojny i wię­zie­nia.

Z kolei Lilu, na pły­cie wy­ko­nu­ją­ca Wal­czy­ka, mówi, że po­przez pro­jekt nie chcą mło­dych ludzi uczyć hi­sto­rii, ale w nią wcią­gać, za­in­te­re­so­wać, zmu­sić do prze­my­śleń.

Przy­zna­je, że ją za­wsze bar­dziej in­te­re­so­wa­ły hi­sto­rie zwy­kłych ludzi niż wiel­kie wy­da­rze­nia hi­sto­rycz­ne i po­li­ty­ka.

- Pio­sen­kę na pierw­szą płytę, "Mo­ro­we Panny", na­pi­sa­łam w 15 minut, przy dru­giej byłam bar­dziej ostroż­na, czu­łam już tą od­po­wie­dzial­ność i wagę pro­jek­tu - do­da­je Lilu.

Po­wsta­ła po­ru­sza­ją­ca pio­sen­ka o sa­mot­no­ści, stra­chu, a za­ra­zem upo­rze, od­wa­dze i walce do końca.

Or­ga­ni­za­to­ra­mi kon­cer­tu są: Fun­da­cja Nie­pod­le­gło­ści, In­sty­tut Pa­mię­ci Na­ro­do­wej, Urząd Mia­sta War­sza­wy – Dziel­ni­ca Wola oraz Ośro­dek Kul­tu­ry Wola.

Płyta „Panny Wy­klę­te” jest czę­ścią ob­cho­dów Roku Żoł­nie­rzy Wy­klę­tych, or­ga­ni­zo­wa­ne­go przez Fun­da­cję Nie­pod­le­gło­ści, In­sty­tut Pa­mię­ci Na­ro­do­wej i Ośro­dek KARTA.

>>>>

Swietny pomysl !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:22, 22 Wrz 2013    Temat postu:

Kraśnik: powstanie mural z "Żołnierzami Wyklętymi"

Patriotyczne murale ma Świdnik, będzie miał i Kraśnik. Na ścianie budynku przy ulicy Mostowej powstanie malowidło upamiętniające "Żołnierzy Wyklętych". Jest już gotowy projekt - twórcy czekają teraz na odpowiednią pogodę.

Praca zajmie im kilka dni. W przedsięwzięciu wezmą udział młodzi ludzie z grupy ''Inni niż myślisz" - działającej w Centrum Kultury i Promocji w Kraśniku.

- O tym, że taki mural powstanie zdecydował fakt identyfikacji szczątków ofiar komunistycznej władzy - mówi rzecznik burmistrza Kraśnika Michał Mulawa. - Ci bohaterowie nie pozostaną bezimienni, jak chcieli tego ich oprawcy - dodaje rzecznik.

Słuchaj więcej w Radiu Lublin!

....

Brawo znakomity pomysl . Jest to miasto slynnego COP ktory ekonomie laczyl z patriotyzmem . Kulture jak najbardziej trzeba do tego wlaczyc .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:33, 12 Paź 2013    Temat postu:

Radio PLUS Gdańsk
Uroczystość nadania szkole w Pobłociu imienia "Żołnierzy Niezłomnych"

Szkoła Podstawowa w Pobłociu w powiecie wejherowskim będzie nosić imię "Żołnierzy Niezłomnych".

Placówka w tej małej Kaszubskiej miejscowości obchodzi w tym roku 150 lecie istnienia. Podczas uroczystości związanych z rocznicą i nadaniem imienia zostanie odsłonięta płyta pamiątkowa poświęcona Żołnierzom Wyklętym. Szkoła otrzyma również nowy sztandar.

- Od pierwszego dnia w szkole nasi uczniowie są wychowywani w duchu patriotycznym - mówi dyrektor Helena Lech.

- Uroczystość rozpocznie się o godzinie 9.00 uroczystą mszą świętą polową celebrowaną przez Dziekana Marynarki Wojennej Ks. Prałata kmdr mgr Bogusław Wronę z udziałem kompanii reprezentacyjnej Marynarki Wojennej i Orkiestry Reprezentacyjnej Marynarki Wojennej - dodaje Lech.

Patronat honorowy nad uroczystością objęli Biskup Polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek oraz Admirał Floty Tomasz Mathea dowódca Marynarki Wojennej.

Słuchaj wiadomości z Twojego miasta w Radiu PLUS. Łagodne przeboje.

....

Brawo ! Trzeba naprawiac krzywdy przeszlosci i proby mordu na pamieci !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:22, 20 Paź 2013    Temat postu:

50 lat temu zginął Józef Franczak "Lalek", ostatni partyzant Rzeczypospolitej

21 października 1963 r. w Majdanie Kozic Górnych na Lubelszczyźnie od kul ZOMO zginął Józef Franczak ps. Lalek, sierżant WP, żołnierz ZWZ-AK. Franczak, działający przez 24 lata w konspiracji - to ostatni „Żołnierz Wyklęty”, który poległ z bronią w ręku.

Podziemie antykomunistyczne nie zrezygnowało z walki o niepodległe państwo nawet po nastaniu w 1956 r. tzw. odwilży gomułkowskiej. Wśród żołnierzy podziemia antykomunistycznego i niepodległościowego był Józef Franczak. "Wierzył, że doczeka wolnej Polski. Takich jak on, ukrywających się, było wtedy w Polsce kilkunastu. Ich schwytanie zajęło komunistom kolejne kilka lat" - pisze o Franczaku Joanna Wieliczka-Szarkowa w książce "Żołnierze Wyklęci".

Nazywany "Lalkiem" lub "Lalusiem", ze względu na nienaganną prezencję, Franczak urodził się 25 maja 1918 r. w Kozicach Górnych na Lubelszczyźnie. Przed wojną ukończył Szkołę Podoficerską Żandarmerii w Grudziądzu, po czym przeszedł do służby w Plutonie Żandarmerii w Równem na Wołyniu.

W Wojsku Polskim Franczak dosłużył się stopnia sierżanta. Po ataku ZSRS na Polskę 17 września 1939 r. nie złożył broni i walczył z najeźdźcą ze Wschodu. Dostał się do sowieckiej niewoli, z której udało mu się zbiec po kilku dniach. Od tego momentu, aż do śmierci w 1963 r., prowadził konspiracyjną działalność na rzecz wolnej Polski.

Jako żołnierz polskiego podziemia niepodległościowego działał w obwodzie lubelskim ZWZ. Po raz pierwszy padł ofiarą denuncjacji w 1941 r., kiedy doniósł na niego do Gestapo jeden z mieszkańców Piask pod Lublinem.

W sierpniu 1944 r. Lubelszczyznę zajęła Armia Czerwona, a Franczak został wcielony do 2. Armii Wojska Polskiego, stacjonującej w rejonie Kąkolewnicy koło Radzynia Podlaskiego. Tam też był świadkiem mordów na żołnierzach podziemia, dokonywanych przez komunistów na uroczysku "Baran", zwanym niekiedy Małym Katyniem. W obawie o swój los Franczak zdezerterował z ludowego Wojska Polskiego. Ukrywał się w Łodzi i w Sopocie, po czym powrócił w rodzinne strony, gdzie zaangażował się w działalność podziemną. Brał udział w akcjach skierowanych przeciwko funkcjonariuszom UB, wykonywał wyroki śmierci na konfidentach.

W czerwcu 1946 r. "Lalek" i jego współtowarzysze zostali aresztowani przez bezpiekę. Udało im się jednak uciec z transportu do więzienia i powrócić do podlubelskich lasów.

W 1947 r. Franczak stanął na czele kilkuosobowego patrolu w oddziale WiN dowodzonym przez kpt. Zdzisława Brońskiego "Uskoka". W następnym roku patrol "Lalka" wpadł w zasadzkę UB - z życiem uszedł jedynie Franczak. Jeszcze w tym samym roku wdał on się w strzelaninę z milicjantami, w wyniku której został ranny w brzuch.

Wymierzone w komunistów akcje bojowe partyzantki poakowskiej na Lubelszczyźnie wyraźnie osłabły po śmierci przełożonego Franczaka - "Uskoka", który zginął w obławie UB 21 maja 1949 r. we wsi Nowogród w pobliżu Łęcznej. Cztery lata później w Piaskach ofiarą reżimu padł Stanisław Kuchcewicz "Wiktor", ostatni z najbliższych współpracowników Brońskiego.

Rok 1953 był istotną cezurą w działalność Franczaka - jako jeden z ostatnich partyzantów ograniczył zbrojny udział w zwalczaniu nowej władzy i rozpoczął samotną walkę o przetrwanie. Ukrywał się na prowincji dzięki pomocy zwykłych ludzi, choć groziły za nią wysokie kary. Według źródeł SB, z "Lalkiem" współpracowało ok. 200 osób.

We wrześniu 1961 r., w ramach akcji rozpracowywania partyzanta objętej kryptonimem "Pożar", władze komunistyczne rozesłały za Franczakiem list gończy (opublikowano go wraz ze zdjęciem "Lalka" w "Kurierze Lubelskim" z 8 września 1961 r.), w którym uznano go za "bandytę stanowiącego postrach dla mieszkańców podlubelskich wsi". Według raportów bezpieki, Franczak brał udział w zamachach na życia członków partii komunistycznej, funkcjonariuszy UB i MO, prowadził działalność terrorystyczną i rabunkową. Komuniści głosili, że poszukiwany osobiście zamordował 5 osób. Za jego schwytanie wyznaczono wysoką nagrodę pieniężną.

"Wzrost ok. 175 cm, ciemny blond, włosy szpakowate, lekko łysy. Czesze się do góry, oczy niebieskie, czoło wysokie, nos średni, lekko pochylony do przodu, twarz owalna, koścista, śniada. Uszy duże odstające, usta duże wypukłe. Posiada 5 zębów sztucznych, trzy srebrne w szczęce górnej, a dwa złote w szczęce dolnej. Głowa grubsza, typowo męska. Jest dobrze zbudowany, barczysty, pierś wysunięta do przodu, chód ciężki, stopy nóg są duże, lekko kuleje na prawą nogę po postrzale. Na prawym ręku pomiędzy palcami: kciukiem a wskazującym, posiada bliznę z postrzelenia. W wypadku osobistego kontaktu zachować ostrożność, ponieważ poszukiwany osobnik nosi broń krótką, dwa pistolety i trzy granaty" - podano w rysopisie poszukiwanego.

Na bezpośredni trop Franczaka bezpieka wpadła w roku 1963. Było to możliwe dzięki nawiązaniu przez SB współpracy ze Stanisławem Mazurem (pseudonim operacyjny "Michał"), mieszkańcem wsi Wygnanowice, który przyznał się do kontaktów z "Lalkiem". Za wydanie partyzanta miał otrzymać 5 tys. złotych. SB wiedziała, że Franczak darzył Mazura zaufaniem, był on bowiem bratankiem ojca narzeczonej "Lalka" - Danuty Mazur. Franczak miał z nią nieślubnego syna Marka, który przyszedł na świat w styczniu 1958 r.

Towarzysz "Michał" szybko nawiązał kontakt z nie przeczuwającym zdrady Franczakiem. Informacje przekazane bezpiece przez konfidenta pozwoliły na dotarcie do miejsca ukrywania się "Lalka" - wytropiono go na podstawie numeru rejestracyjnego motoru, którym Franczak przyjechał na spotkanie z Mazurem. Trop prowadził do gospodarstwa Wacława Becia z Majdanu Kozic Górnych.

21 października 1963 r. gospodarstwo zostało otoczone przez funkcjonariuszy SB i ZOMO, łącznie 37 ludzi. Widząc zagrożenie, "Lalek" oddał w kierunku komunistów kilka strzałów. "W tej sytuacji grupa likwidacyjna ZOMO przystąpiła do likwidacji. Franczak mimo wzywania go do zdania się podjął obronę i wykorzystując słabe punkty obstawy pod osłoną zabudowań wycofał się około 300 m od meliny, gdzie podczas wymiany strzałów został śmiertelnie ranny i po kilku minutach zmarł" - napisano w raporcie po obławie.

Sekcja zwłok Franczaka wykazała, że jego zgon nastąpił w wyniku postrzału serca. W chwili śmierci ostatni polski partyzant miał 45 lat.

Ciało Franczaka w tajemnicy przed rodziną złożono w anonimowej mogile na jednym z lubelskim cmentarzy. Dopiero po 20 latach szczątki "Lalka" za sprawą jego siostry Czesławy Kasprzak zostały przeniesione na cmentarz parafialny w Piaskach. "Poświęcił życie za wolność ojczyzny, której nie doczekał" - brzmi napis umieszczony na grobie partyzanta.

W 2007 r. w Piaskach wzniesiono poświęcony mu pomnik. W 2008 r., w uznaniu zasług Franczaka w walce o niepodległą Polskę, prezydent Lech Kaczyński odznaczył go pośmiertnie Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Człowiek, który wydał ostatniego polskiego "Żołnierza Wyklętego" do swej śmierci w 1996 r. wiódł spokojne życie (za zdrajcę uznawano Becia, choć w 1964 r. Sąd Wojewódzki w Lublinie skazał go na 5 lat więzienia).

....

Tak to sa zyciorysy . Prawdziwe legendy . Komunizm i nazizm doprowadzily do takiegp bohaterstwa w Polsce jak nigdzie na swiecie . Oczywiscie wielcy bohaterowie sa na szczescie wszedzie ale w takim natezeniu tylko w Polsce !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:44, 03 Lis 2013    Temat postu:

Wystawa wspominająca żołnierza wyklętego Jerzego Woźniaka

Wrocławski Ośrodek "Pamięć i Przyszłość" przygotował multimedialną wystawę o pułkowniku Jerzym Woźniaku, żołnierzu Armii Krajowej, który w wolnej Polsce był wiceministrem - kierownikiem Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych.

Jak powiedział rzecznik Ośrodka "Pamięć i Przyszłość" Juliusz Woźny, pomysł multimedialnej wystawy noszącej tytuł "Jerzy Woźniak – człowiek do zadań specjalnych", umieszczonej na specjalnej stronie internetowej, której adresem jest nazwisko bohatera, to sposób na dotarcie do młodszego pokolenia odbiorców.

- Chodziło o to, by wiedza o takich wyjątkowych Polakach, jakim bez wątpienia był pułkownik Jerzy Woźniak, była łatwo dostępna poprzez internet, z którego tak chętnie korzystają młodzi ludzie. To również dobry sposób na rozpowszechnienie pomocy naukowych, z których mogą skorzystać nauczyciele i uczniowie podczas lekcji w szkole – dodał Woźny.

Wystawie towarzyszyć będą koncert rapera Tadeusza Polkowskiego i dyskusja panelowa na temat "Patriotyzm Jerzego Woźniaka a patriotyzm jutra – punkty wspólne?". Panel odbędzie się 8 listopada, w dniu rocznicy 90-tych urodzin Jerzego Woźniaka.

- W panelu wezmą udział m.in. Marcin Kędzierski – prezes Klubu Jagiellońskiego i współautor projektu "Akademia Nowoczesnego Patriotyzmu", Grzegorz Mazur – nauczyciel historii w III LO we Wrocławiu, dyrektor naszego ośrodka Marek Mutor – współtwórca programu "Patriotyzm Jutra", krewni z rodziny pułkownika Woźniaka oraz Tadeusz Polkowski – raper, artysta zajmujący się tematyką patriotyczną, który zagra na koncercie utwory ze swej płyty pt. "Niewygodna prawda" – powiedział rzecznik.

Pułkownik Jerzy Woźniak zmarł w minionym roku w wieku 89 lat. Był żołnierzem AK, współtwórcą Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość". W 1946 r. dobrowolnie powrócił z Zachodu do PRL pod przybranym nazwiskiem jako emisariusz i postanowił pozostać w kraju, by walczyć w podziemiu. Został aresztowany i skazany na karę śmierci, którą w 1949 r. zamieniono na dożywocie. Więzienie opuścił w 1956 r. Potem ukończył studia medyczne i pracował jako lekarz we Wrocławiu.

Po 1989 r. aktywnie działał w organizacjach kombatanckich m.in. w Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej, a w rządzie premiera Jerzego Buzka kierował w randze wiceministra Urzędem ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych.

Współtworzył również Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, z którego list kandydował do Senatu RP.

Ośrodek Pamięć i Przyszłość powstał w 2007 r. z inicjatywy ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Od 2009 r. jest jednostką samorządową Wrocławia.

Przez sześć lat zrealizował ponad 100 projektów poświęconych powojennej historii Polski. Są to m.in. publikacje, wystawy, produkcja dziewięciu filmów dokumentalnych, historyczne gry miejskie, akcje zbierania wspomnień od repatriantów ze Wschodu. Celem ośrodka jest otwarcie w 2016 r. Muzeum Ziem Zachodnich we Wrocławiu.

...

Tak ! Pamiec i Przyszlosc !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:22, 09 Lis 2013    Temat postu:

Nowiny 24

W Rzeszowie odsłonią pomnik płk. Cieplińskiego

Odsłonięcie pomnika płk. Łukasza Cieplińskiego w Rzeszowie już 17 listopada.

Wykonane z brązu: postać płk Łukasza Cieplińskiego, obok popiersia sześciu członków IV Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Tak będzie wyglądał pomnik płk. Cieplińskiego stojący przy Al. Cieplińskiego.

Uroczystego odsłonięcia pomnika dokona 17 listopada ks. infułat Józef Sondej, były kapelan Armii Krajowej i członkowie rodzin Zrzeszenia WiN. Początek uroczystości o godz. 12.30.

Karolina Jamróg

....

Slynna organizacja o jakze duzo mowiacej nazwie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:27, 12 Lis 2013    Temat postu:

W Żorach odsłonięto pomnik żołnierzy wyklętych

W Żorach (Śląskie) odsłonięto we wtorek pomnik upamiętniający żołnierzy wyklętych. Monument stanął na cmentarzu przy ul. księdza Klimka. Z inicjatywą uczczenia bohaterów walk o wolną Polskę wyszli żorscy radni.

Kompozycja pomnika składa się z płaskorzeźby odlanej w brązie, przedstawiającej orła na tle krat, symbolizujących więzienie i prześladowanie żołnierzy podziemia niepodległościowego. Płaskorzeźbę przymocowano do bloków betonowych obłożonych okładziną z piaskowca.

Na pomniku umieszczony został napis "Żołnierzom Wyklętym Mieszkańcy Żor". Na bocznej ścianie pomnika w pionowej kolumnie wymieniono nazwiska żołnierzy, którzy walczyli o niepodległość Polski.

Podczas uroczystości porucznik Wiktor Kania, żołnierz wyklęty z Żor, awansowany został do stopnia kapitana. Kania miał siedem lat, kiedy wraz z rodzicami przeprowadził się do Żor. Uczył się w tutejszym gimnazjum im. Karola Miarki. W roku 1934 został powołany do służby wojskowej w Jarosławiu. Tam ukończył szkołę podoficerską.

We wrześniu 1939 roku Kania walczył w szeregach Obrony Narodowej miasta Żory. Jako jeńca wywieziono go do III Rzeszy na roboty. Po powrocie do kraju, 1 lipca 1943 roku, porucznik Kania przejął dowództwo nad oddziałem partyzanckim "Wędrowiec". W kwietniu 1945 roku zaangażował się w organizację władz cywilnych w Żorach. Został radnym Miejskiej Rady Narodowej oraz naczelnikiem gminy Osiny. Zginął 5 maja 1946 roku podczas obławy przeprowadzonej przy udziale sił Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

...

Tak ! Oto wzor . O ile AKowcy czesciowo po 56 a calkiem po 89 zaczeli odzyskiwac nalezna pamiec to zolnierze ktorych niszczyl komunistyczny okupant czekaja na sprawiedliwosc i pamiec !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:53, 17 Lis 2013    Temat postu:

W Rzeszowie odsłonięto pomnik Żołnierzy Wyklętych

W Rzeszowie odsłonięto pomnik Łukasza Cieplińskiego i popiersia upamiętniające członków IV Zarządu WIN, Żołnierzy Wyklętych. - To bohaterowie, o których przez wiele lat nie pamiętano, a walczyli w obronie niepodległości i suwerenności państwa polskiego - przypomniał przewodniczący stowarzyszenia Komitet Społeczny Budowy Pomnika płk. Łukasza Cieplińskiego w Rzeszowie Wojciech Buczak.

- W okresie PRL nie mówiono o nich w ogóle, albo robiono z nich bandytów. Tymczasem Żołnierze Wyklęci metodami pokojowymi chcieli wyzwalać Polskę od zniewolenia komunistycznego, i za to zostali zabici - wskazał Boczak.

Pomnik stanął w centrum miasta, przy zbiegu Alei Cieplińskiego oraz ulic Moniuszki i Zygmuntowskiej. Postaci Cieplińskiego towarzyszy sześć popiersi członków IV Zarządu WiN: Adama Lazarowicza, Franciszka Błażeja, Józefa Batorego, Karola Chmiela, Mieczysława Kawalca i Józefa Rzepki oraz symbole Armii Krajowej, WiN, Polski Walczącej.

Jego autorem jest Karol Badyna z Krakowa. Natomiast projekt zagospodarowania placu wokół pomnika opracował rzeszowski architekt Roman Orlewski. Wykonanie monumentu kosztowało 320 tys. zł. Z kolei finansowane przez samorząd Rzeszowa zagospodarowanie placu wokół pomnika wyniosło pół miliona zł.

Pieniądze na jego budowę pochodziły ze zbiórki publicznej oraz od samorządów Podkarpacia i firm. Samorządy pokrywały koszty np. rzeźb - popiersi członków IV Zarządu WiN wywodzących się z ich miejscowości. Buczak zaznaczył, że budowę pomnika "wspierało bardzo wielu ludzi, często niezamożnych kombatantów, związkowców z Solidarności, młodzież".

Zwrócił też uwagę na ofiarność darczyńców oraz dobrą współpracę ludzi o odmiennych poglądach. - Była dobra współpraca różnych środowisk, często o odmiennych barwach politycznych. Udało się ładnie współpracować i dzięki temu mamy szczęśliwy finał – zaznaczył.

Kierujący pracami komitetu Buczak jest przewodniczącym rzeszowskiej Solidarności, natomiast prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc kojarzony jest z lewicą. W stowarzyszeniu działali m.in. kombatanci, architekci, związkowcy z Solidarności, członkowie Prawa i Sprawiedliwości, Platformy Obywatelskiej.

Ciepliński urodził się 26 listopada 1913 roku w Kwilczu w Wielkopolsce. W 1929 r. wstąpił do Korpusu Kadetów w Rawiczu. Potem kształcił się w Szkole Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. We wrześniu 1939 r. odznaczył się w czasie bitwy nad Bzurą. Otrzymał wtedy order Virtuti Militari. Walczył w obronie Warszawy.

W 1940 r. związał się z konspiracją w Rzeszowie, gdzie był komendantem obwodu Związku Walki Zbrojnej, a następnie dowodził inspektoratem rejonowym ZWZ-AK. W 1945 r. przeszedł do Delegatury Sił Zbrojnych. W styczniu 1947 r. stanął na czele IV zarządu WiN. Został aresztowany przez UB 27 listopada 1947 r.

1 marca 1951 r. wieczorem w więzieniu mokotowskim w Warszawie strzałami w tył głowy zostali straceni członkowie IV zarządu WiN: Łukasz Ciepliński, Mieczysław Kawalec, Józef Batory, Adam Lazarowicz, Franciszek Błażej, Karol Chmiel i Józef Rzepka. Następnego dnia rano zwłoki pomordowanych umieszczono w trumnach i wywieziono z terenu więzienia. Do dziś nieznane jest miejsce ich pochówku.

Zrzeszenie WiN powstało we wrześniu 1945 r. Utworzyły je środowiska poakowskie. Było próbą przekształcenia konspiracji wojskowej w cywilny ruch społeczno-polityczny. Zrzeszenie deklarowało walkę w obronie podstawowych praw obywateli, wolności oraz niezawisłości państwa polskiego. Żądało przeprowadzenia w Polsce wolnych wyborów parlamentarnych poprzedzonych przywróceniem swobody zrzeszania się i prasy.

Na przełomie lat 1945-46 WiN liczył ponad 30 tys. członków. Jego kolejne cztery zarządy - z racji półwojskowego charakteru WiN zwane nieformalnie komendami - zostały rozbite przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.

W 1947 r. przeprowadzono trzy pokazowe procesy kolejnych zarządów WiN. Wyrok w sprawie IV Zarządu Głównego Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość" zapadł 14 października 1950 r.

Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego 17 września 1992 r. unieważnił te wyroki śmierci.

...

Przywracanie prawdy ma wage najwyzsza !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:07, 08 Gru 2013    Temat postu:

Żołnierz wyklęty Edward Biesok po 67 latach spoczął w rodzinnej wsi

Edward Biesok został pochowany w rodzinnej wsi Mazańcowice koło Bielska-Białej

Plut. Edward Biesok ps. Edek, żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, który zginął w 1946 r. w potyczce z milicjantami na górze Błatnia w Beskidach, został w sobotę pochowany z honorami w rodzinnej wsi Mazańcowice koło Bielska-Białej.

Szczątki żołnierza zostały odnalezione i ekshumowane w listopadzie br. Przez 67 lat żołnierz spoczywał w lesie na Błatniej, nieopodal miejsca w którym zginął.

Podczas pogrzebowej mszy świętej w mazańcowickim kościele św. Marii Magdaleny proboszcz ks. Paweł Grządziel zwrócił się do brata Edwarda Biesoka – Eugeniusza. - Modliliśmy się, aby twój brat miał zwykły katolicki pogrzeb. Długo na to czekaliśmy, ale teraz jest ta godzina. Modlimy się, aby Pan Bóg dał mu wieczne szczęście i aby zwrócono Edkowi honor prawdziwego żołnierza polskiego – mówił.

W ostatniej drodze Edwardowi Biesokowi towarzyszyła rodzina, kombatanci, a także kompania honorowa z 18. Bielskiego Batalionu Powietrznodesantowego.
Bogdan Ścibut ze Związku Żołnierzy NSZ powiedział, że sobotnia uroczystość mimo wszystko ma radosny charakter. - Po 67 latach odnaleźliśmy naszego kolegę, żołnierza Polski niepodległej, Edwarda Biesoka. To dobry sygnał: powinniśmy wracać po swoich i to czynimy – zaznaczył.

Jakub Chowaniec z grupy rekonstrukcyjnej NSZ VII okręgu "Bartka", podkreślił, że uroczystość była wielkim wydarzeniem. - To jeden z naszych bohaterów. Chcemy mu oddać hołd jemu i wszystkim tym, którzy do dziś leżą w lesie, a my nie wiemy gdzie – podkreślił.

Mogiła plutonowego stała się także symbolicznym grobem jego podkomendnych zabitych i zamordowanych w 1946 roku, którzy nie mają swoich oznakowanych grobów. - Imiona Leopolda Sieklińskiego, Jana Kłaptocza, Franciszka Kołoczka, Józefa Wójcickiego i Józefa Kupica zostały umieszczone na krzyżu na mogile Edka – powiedział Bogdan Ścibut.

Edward Biesok urodził się w 1927 roku w Mazańcowicach. W czasie okupacji został usunięty ze szkoły za manifestowanie niechęci do Niemców. Z powodu odmowy podpisania Volkslisty przez rodziców w wieku 13 lat został wywieziony na roboty do III Rzeszy, skąd uciekł. Ukrywał się w rodzinnym domu.

Od lata 1945 roku miał kontakty z partyzantami z oddziału por. Henryka Flame "Bartka", którzy walczyli w okolicach Czechowic. Od września 1945 roku poszedł do gimnazjum w Bielsku, lecz został z niego usunięty, prawdopodobnie w wyniku interwencji działaczy PPR oraz funkcjonariuszy UBP w związku z podejrzeniami o udział w NSZ. Dołączył do oddziału "Bartka".

W styczniu i lutym 1946 r. na rozkaz Flamego organizował własną grupę, która rozpoczęła działalność wiosną. Liczyła osiem osób. Przeprowadzili kilkanaście akcji. Zajmowali się m.in. aprowizacją na rzecz całego Zgrupowania.

W maju 1946 roku "Edek" z oddziałem wziął udział w zlocie Zgrupowania "Bartka" na Baraniej Górze i defiladzie NSZ w Wiśle. Zginął na Błatniej w zwycięskim dla partyzantów starciu z plutonem kompanii operacyjnej milicji z Katowic, w szeregach których był m.in. późniejszy wiceminister spraw wewnętrznych PRL Tadeusz Pietrzak.

Poszukiwania leśnego grobu plut. Biesoka trwały ponad dwa lata.

Oddział "Bartka" był największym antykomunistycznym ugrupowaniem na Górnym Śląsku i w Beskidach. Liczył kilkuset żołnierzy i podobną liczbę współpracowników. Stoczył wiele walk z UB i KBW. Najgłośniejszą akcją było zajęcie 3 maja 1946 roku miejscowości Wisła w Beskidach.

Od lipca 1946 roku w oddziale działali agenci bezpieki. Ubecy podając się za przedstawicieli sztabu Obszaru Zachodniego NSZ zorganizowali fikcyjny przerzut części zgrupowania na ziemie zachodnie, skąd żołnierze rzekomo mieli być przerzuceni do amerykańskiej strefy okupacyjnej. Ostatni raz oddział widziano w 1946 r. w Szczyrku, a później w okolicy Baraniej Góry. W ten sposób wywieziono i zamordowano co najmniej 167 partyzantów - w trzech etapach, między 5 a 25 września 1946 roku. Miejsca kaźni zlokalizowano na Opolszczyźnie, w okolicach poniemieckiego lotniska pod Starym Grodkowem oraz na polanie koło wsi Barut.

Henryk Flame zdołał uciec. Po ogłoszeniu amnestii ujawnił się w marcu 1947 roku w Cieszynie. 1 grudnia 1947 roku został zabity przez milicjanta Rudolfa Dadaka w Zabrzegu koło Czechowic-Dziedzic.

....

Brawo ! Wreszcie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:37, 12 Gru 2013    Temat postu:

Teksty poetów wyklętych na płycie nowohuckiego zespołu Wu-Hae

Nowohucki zespół Wu-Hae wydał album z tekstami poetów wyklętych - Andrzeja Bursy, Stanisława Grochowiaka, Ireneusza Iredyńskiego i Rafała Wojaczka.

Jak poinformował na wtorkowej konferencji prasowej lider zespołu Marcin Nohucki (pseudonim artystyczny), znany jako Bzyk, połowa z kilkunastu piosenek na płycie powstała w oparciu o teksty będące głosem sprzeciwu wobec dramatycznych powojennych wydarzeń w Polsce.

- Teksty napisane pół wieku temu okazały się nadal aktualne i wciąż poruszają. Głównie dlatego, że są pełne emocji. Podane w nowoczesnych, rockowych aranżacjach nabierają nowego, uniwersalnego znaczenia – wyjaśnił Bzyk.

Drugą połowę stanowią piosenki napisane przez członków Wu-Hae.

- Dopisane przez nas teksty mają tematykę społeczną, traktują też o Nowej Hucie, ponieważ chcemy zmieniać niekorzystny wizerunek tej dzielnicy – powiedział lider grupy.

Kompozycje muzyczne powstały we współpracy z jazzmanem Antonim Dębskim. - Bzyk ma milion pomysłów na sekundę, więc trzeba było je przefiltrować i trochę złagodzić. Z racji swojego wieku oraz tego, że "pochodzę z innej muzyki", moje nastawienie do pracy nad płytą było spokojniejsze, miałem dystans – wyjaśnił Dębski.

Poeci wyklęci byli outsiderami, skandalistami, sprzeciwiali się przyjętym normom społecznym. Często niedoceniani za życia, po śmierci zyskiwali rozgłos i szacunek. Za pierwowzór poety wyklętego uważa się Francoisa Villona żyjącego w średniowiecznej Francji. Sam termin "poeta wyklęty" pojawił się pod koniec XIX w. i pochodzi od tytułu zbioru esejów Paula Verlaine'a. Do najbardziej znanych poetów wyklętych należą Charles Baudelaire i Arthur Rimbaud, a w Polsce głównie pokolenie'56: Andrzej Bursa, Stanisław Grochowiak, Edward Stachura, Rafał Wojaczek.

Zespół Wu-Hae tworzy muzykę crossover (łączącą rock, hardcore i muzykę elektroniczną). Grupa istnieje od 1999 r. Członkowie zespołu są mocno związani z Nową Hutą, z której się wywodzą. Zespół wydał kilka płyt, w tym "Operę Nowohucką".

....

Znakomity pomysl !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:05, 23 Gru 2013    Temat postu:

65. rocznica aresztowania przez UB Jana Rodowicza "Anody"

Żołnierz Szarych Szeregów, powstaniec warszawski, student architektury, Jan Rodowicz "Anoda" został 24 grudnia 1948 r. aresztowany przez funkcjonariuszy UB. W czasie brutalnego śledztwa zginął w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach 7 stycznia 1949 r.

Jan Rodowicz "Anoda" urodził się 7 marca 1923 r. w Warszawie. Był uczniem prywatnej Szkoły Powszechnej Towarzystwa Ziemi Mazowieckiej, gdzie wstąpił do 21. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej. Uczęszczał w latach 1935-39 do Liceum im. Stefana Batorego. W tym okresie został także członkiem 23. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Bolesława Chrobrego tzw. Pomarańczarni.

Po wybuchu II wojny i opanowaniu kraju przez wojska niemieckie Rodowicz włączył się w antyniemiecką konspirację i wstąpił do Szarych Szeregów, gdzie uczestniczył w akcjach sabotażowych. Kontynuował także naukę na tajnych kompletach w Liceum Batorego i w 1941 r. zdał tam egzamin maturalny. Później zatrudnił się w warsztacie elektrotechnicznym, a później w Zakładach Radiowych Philipsa. Po maturze uczęszczał na kurs budowy maszyn i elektrotechniki, a później kształcił się w Szkole Elektrotechnicznej.

Równocześnie kontynuował działalność podziemną. W 1942 r. wziął udział w Zastępczym Kursie Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty Związku Walki Zbrojnej-Armii Krajowej "Agricola". Był także adeptem kursów wyszkolenia bojowego i dywersji. W listopadzie 1942 r. mianowano go zastępcą dowódcy 2. drużyny Feliksa Pendelskiego w Hufcu Centrum Grup Szturmowych Szarych Szeregów.

Uczestniczył w wielu akcjach bojowych m.in. pod Arsenałem, podczas której odbito z rąk niemieckich Jana Bytnara "Rudego" oraz akcji "Celestynów", mającej na celu odbicie więźniów przewożonych do obozu koncentracyjnego Auschwitz.

We wrześniu 1943 r. po stworzeniu Batalionu "Zośka", Rodowicz został zastępcą dowódcy 3. plutonu Konrada Okolskiego 1. kompanii, którą dowodził Sławomir Bittner ps. Maciek. W listopadzie objął funkcję p.o. dowódcy plutonu "Ryszard" 2. kompanii "Rudy". W tamtym okresie uczestniczył m.in. w przygotowaniu akcji uwolnienia więźniów pod Milanówkiem i ataku na posterunek żandarmerii niemieckiej. Równocześnie w pierwszej połowie 1944 r. wspólnie z plutonem odbył szkolenie wojskowe w Puszczy Białej.

Po wybuchu powstania warszawskiego początkowo walczył na Woli, gdzie był zastępcą dowódcy 3. plutonu "Felek" Batalionu "Zośka". Brał m.in. udział w walkach o Cmentarz Ewangelicki, potem ciężko ranny, trafił do szpitala. 11 sierpnia został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari V klasy. Po ewakuacji Starówki przedostał się kanałami wraz z grupą rannych żołnierzy Batalionu "Zośka" na Śródmieście. Na tydzień znów trafił do szpitala, a później wrócił do kolegów walczących na Czerniakowie. Ponownie ranny, został nocą z 17 na 18 września przewieziony przez żołnierzy armii Berlinga pontonem przez Wisłę na Pragę.

Później przebywał na leczeniu w Otwocku, skąd powrócił na początku 1945 r. do rodziny przebywającej w Milanówku. Odnowił kontakty z kolegami z "Zośki". Objął także funkcję dowódcy oddziału dyspozycyjnego szefa Obszaru Centralnego Delegatury Sił Zbrojnych płk Jana Mazurkiewicza, gdzie zajmował się m.in. akcjami propagandowymi przeciw władzom komunistycznym. W sierpniu 1945 r. po rozwiązaniu Delegatury przeprowadził się do Warszawy, gdzie wspólnie z żołnierzami Batalionu "Zośka" nadzorował ekshumację i pochówek współtowarzyszy na Powązkach.

We wrześniu 1945 r. po apelu płk Mazurkiewicza ujawnił się przed Komisją Likwidacyjną AK Okręgu Centralnego, z którą później przez pewien czas współpracował. W tym okresie zajmował się spisywaniem list poległych i zaginionych żołnierzy Batalionu "Zośka" i współtworzył "Archiwum Baonu Zośka". Rozpoczął również studia na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej, z którego w kolejnym roku przeniósł się na Wydział Architektury.

"Nie pamiętam niestety »Anody«. Z opowieści rodzinnych wiem, że był on człowiekiem pełnym woli życia, aktywnym, pragnął odbudowywać Warszawę. Bardzo zdolny, studiował architekturę, pięknie rysował. Pełen optymizmu, zawsze jednak był wierny swoim zasadom i wartościom. Kultywował pamięć o żołnierzach powstania. Z jego inicjatywy koledzy pisali wspomnienia, na bazie których powstała dokumentacja batalionu »Zośka«" - opowiada Jan Rodowicz, syn stryjecznego brata "Anody".

24 grudnia 1948 r. Rodowicz został aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i przewieziony do gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, gdzie poddano go brutalnemu śledztwu. Jan Rodowicz zginął 7 stycznia 1949 r. w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach. Według UB wyskoczył z IV piętra budynku, ale wiele przemawia za tym, że został z niego wypchnięty. 12 stycznia zwłoki "Anody" w tajemnicy przetransportowano do zakładu pogrzebowego, później anonimowo pochowano na Powązkach. Bliscy o jego śmierci dowiedzieli się kilka tygodni później, dokonali ekshumacji i przeniesienia zwłok do rodzinnego grobu na Starych Powązkach.

Anna Jakubowska ps. Paulinka, koleżanka "Anody" z powstania wspomina, że dla niej był on kwintesencją cech, które ceni najbardziej. "Był wielkim bohaterem powstania, czym się zupełnie nie szczycił. Tak samo traktował podwładnych, jak i zwierzchników. Nigdy nie dążył do tego, by być ważniejszym od kogoś innego. Bardzo odpowiedzialny, miał niezwykłą osobowość - wrażliwą, pogodną, pełną dowcipu. Przed powstaniem byłam z nim na tzw. bazie leśnej, czyli obozie szkoleniowym w terenie w ramach przygotowań do akcji »Burza«. Wszyscy byli bardzo zmęczeni i każdy starał się przespać. Także on, z nieodłącznym karabinem w ramionach, zasnął na trawie. Wtedy koledzy oplątali go sznurem i czekali jak się zachowa. Po przebudzeniu Janek próbował się uwolnić, śmiejąc się równocześnie z naszego pomysłu. On był w grupie dowódczej, był instruktorem. Gdyby taki kawał zrobić komuś innemu, mógłby zareagować nawet wydaleniem z obozu, jednak »Anoda« miał do siebie dystans" - wspominała "Paulinka".

Rodowicz jest patronem drużyn harcerskich i ulic, poświęcono mu film dokumentalny i sztukę telewizyjną, pośmiertnie został także odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.

....

Tak sie konczylo ujawnianie !!!! CI LUDZIE NIE MIELI WYJSCIA !!! WALKE WYMUSILA KOMUNA !!! Nikt normalny nie bedzie sie ujawnial aby isc na UB ... TO BYL KOSZMAR NIEWIARYGODNY !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:49, 15 Sty 2014    Temat postu:

Gen. Stefan Starba-Bałuk kończy 100 lat. Budził strach władz

Gen. Stefan "Starba" Bałuk, legendarny polski wojskowy i jeden z Cichociemnych, kończy dziś 100 lat. - Generał bohatersko walczył o Polskę demokratyczną i niepodległą, a nie o PRL, która była tworem wasalnym ZSRR. Takim jak on, groziła za to śmierć - przypomina w rozmowie z Onetem historyk Kacper Śledziński. - Jego życie od zawsze było związane z Warszawą - widział jej śmierć w czasie II wojny światowej, później widział, jak odbudowano ją jako stolicę Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej - dodaje historyk.

Z Kacprem Śledzińskim, historykiem i pisarzem, rozmawia Przemysław Henzel.

Przemysław Henzel: Życiorys gen. Stefana Bałuka obfituje w ogromną ilość wydarzeń - przede wszystkim tych związanych z II wojną światową. Niewielu żołnierzy może poszczycić się takim szlakiem bojowym.

Kacper Śledziński: To prawda. Udział w kampanii wrześniowej, ucieczka na Zachód, dwukrotne aresztowanie przez Sowietów, szkolenie Cichociemnych w Wielkiej Brytanii, udział w Powstaniu Warszawskim, powrót do konspiracji po tragedii Warszawy... Jeśli weźmiemy, jako podstawowe kryterium, szkolenie Cichociemnych i udział w Powstaniu, to takich ludzi było rzeczywiście niewielu - zaledwie 98. Na pewno generał Bałuk nie może wstydzić się fragmentu życiorysu z lat 1939-1945.

Jak mocno na życiu gen. Bałuka odbiła się historia XX wieku?

- Generał przeżył 100 lat. Jego życie było od zawsze związane z Warszawą - to tu urodził się jako poddany cara Mikołaja II. Dorastał i kształcił się w II Rzeczpospolitej. XX-lecie międzywojenne zapisało się w pamięci Generała świadomymi obrazami. Widział powstanie warszawskiej metropolii i jej śmierć podczas II wojny światowej. Wreszcie, patrzył i oceniał odbudowę stolicy, niby tę samą, lecz jakże inną zarazem - odbudowano ją bowiem jako stolicę Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

W 1942 roku Bałuk przeszedł szkolenie Cichociemnego w szkole wywiadu w Glasgow, gdzie awansowano go na podporucznika. Jak wyglądały początki polskich komandosów?

- Kiedy rozmawiałem z Generałem dowiedziałem się, że najistotniejsze w wyborze kandydatów była ich inteligencja i zaangażowanie. Wzrost, sprawność i siła fizyczna stanowiły jedynie dodatek; zresztą, te ostatnie można było wypracować. Szkolenie oficerów wywiadu dzieliło się na kilka etapów. Oczywiście rozpoczynano od podstaw - trenowano walkę wręcz oraz swobodne i skuteczne posługiwanie się bronią. Ale uczono również wyrywkowej obserwacji i zapamiętywania istotnych szczegółów. Stefan Bałuk, z racji zainteresowań, trafił do działu legalizacji, gdzie ważne były umiejętności techniczne, wykonywanie zdjęć oraz perfekcyjne podrabianie dokumentów.

W sierpniu 1944 roku, czasie Powstania Warszawskiego, ppor. Bałuk przedarł się na Żoliborz, a następnie do Kampinosu, z rozkazami dla innych grup powstańczych. Za tę ryzykowną misję został odznaczony orderem Virtuti Militari.

- Powiedzieć o tej misji "ryzykowna" to o wiele za mało, ona była cholernie niebezpieczna! Poszło ich czterech: Stanisław Jankowski – cichociemny Agaton, Wojtek – podporucznik Jan Wojtowicz; Jacek – podchorąży Kazimierz Piechotka, obaj kawalerowie Virtuti Militari i Krzyża Walecznych. Całą drogę pokonywali w nerwowym napięciu, uważając, by nie robić hałasu i obserwując uważnie każdy załom muru, kępę krzaków w poszukiwaniu enpla; najgorzej było w okolicach Dworca Gdańskiego, gdzie musieli przejść przez tory. Zerwali się wszyscy razem do szybkiego biegu przez tonącą w wodzie jezdnię. Ponad ulicą rozległ się hałas – "i wtedy się zaczęło". Terkot karabinów maszynowych rzucił Polaków na ziemię. Niemcy strzelali ze wszystkich kierunków, więc polscy żołnierze leżeli w krzakach nasypu przygotowani do odparcia spodziewanego ataku. Oczekiwanie było nerwowe, ale Niemcy nie wyszli ze swoich stanowisk; kilkadziesiąt minut później zameldowali się na Żoliborzu. Udało im się dotrzeć do celu.

Po klęsce powstania porucznik Stefan Bałuk trafił do oflagu Gross Born. Ale to nie był koniec jego walki - w styczniu 1945 roku udało mu się stamtąd uciec.

- Por. Bałuk wrócił wtedy do ruin Warszawy i zaczął robić dokładnie to samo, co przed tzw. wyzwoleniem - zaangażował się w konspiracji, kontynuował prace Wydziału Legalizacji, tym razem pod kryptonimem "Agaton 2".

W listopadzie 1945 roku por. Bałuk został zatrzymany przez organy bezpieczeństwa i skazany przez sąd Polski Ludowej za przynależność od AK. Jak bardzo władze PRL obawiały się żołnierzy podziemia niepodległościowego?

- Ogromnie! Na Mokotowie zabito Hieronima Dekutowskiego i Bolesława Kontryma, obaj byli Cichociemnymi, wykończono generała Emila Fieldorfa "Nila" czy rtm Witolda Pileckiego. Nie tak dawno, bo 7 stycznia, była rocznica zamordowania Jana Rodowicza "Anody". To tylko najbardziej znane postaci. A przecież wiadomo, że od 1944 do1947 w Polsce trwała wojna domowa, a więzienia MBP były pełne żołnierzy AK czy WiN. Ci, którzy mieli więcej szczęścia, tacy jak mjr Adolf Pilch czy mjr Eugeniusz Kaszyński, uciekli na Zachód. Z kolei kpt Alfred Paczkowski trzy lata spędził w ZSRR. Cóż, nowa władza neutralizowała ludzi wyrobionych politycznie o silnym kręgosłupie moralnym, bo bała się takich ludzi - a generał Bałuk jest jednym z nich; w innym wypadku, PRL groziłby upadek.

Por. Bałuk, który dla wolnej, niepodległej i demokratycznej Polski ryzykował wielokrotnie swoim życiem, został skazany na więzienie przez władze PRL.

- Generał walczył o Polskę demokratyczną i niepodległą, a nie o PRL, która była tworem wasalnym ustanowionym przy poparciu ZSRR. Dokładna liczba żołnierzy Armii Krajowej, których dotknęły ostre represje z tego powodu, nie jest znana. Pamiętajmy, że walka z AK zaczęła się już w 1943 roku. Rozpoczęła ją partyzantka radziecka, potem kontynuowało NKWD i Armia Czerwona. Pod koniec 1944 roku i w latach następnych dołączyło się UB i niestety LWP. Ofiarą padali wszyscy podejrzani o działalność czy kontakty z AK, represje były różne, z karą śmierci włącznie, która groziła także generałowi.

Por. Bałuk został zwolniony z więzienia na mocy amnestii w 1947 roku. Najpierw pracował jako taksówkarz, ale było mu trudno "związać koniec z końcem", później został fotografem. Jak ciężkie było życie człowieka, stygmatyzowanego przez władzę ludową za walkę w podziemiu niepodległościowym?

- Stefan Bałuk został pozbawiony praw obywatelskich, czyli dla państwa go po prostu nie było. Przyznam, że w rozmowie z Generałem nie roztrząsaliśmy tego tematu. Trudno mi powiedzieć coś konkretnego, sądzę jednak, że szwankowały podstawowe kwestie np. nie mógł starać się o pracę, miał problem z darmową służbą zdrowia, nie liczyły mu się lata do emerytury.

Gen. Bałuk "autoryzował" GROM, po utworzeniu tej jednostki. Nie było chyba bardziej odpowiedniej osoby, która swoim autorytetem mogłaby udzielić wsparcia misji żołnierzom niepodległej Rzeczpospolitej?

- Traktujmy to w kategoriach sztafety polskich pokoleń i symbolu - dla całej Polski.

W 2010 roku gen. Bałuk objął zaszczytny urząd Kanclerza Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari. Czy można uznać, że było to najwyższe, i jak najbardziej zasłużone, wyróżnienie dla człowieka, który dla Polski był gotów na wszystko? Czy można uznać to za ostateczne zwycięstwo gen. Bałuka - już w wolnej Polsce?

- Myślę, że tak. Jako jeden z nielicznych doczekał się wolnej Polski. A czy jest zadowolony z tego, co od 1990 widzi dookoła, to trzeba by zapytać Generała.

Natomiast, w kwestii odznaczeń, jest jeszcze Order Orła Białego.

Kacper Śledziński - historyk i pisarz, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor książek na temat historii polskiej wojskowości, w tym "Cichociemni. Elita polskiej dywersji" i "Odwaga straceńców. Polscy bohaterowie wojny podwodnej".

....

Widzicie gdy wyszedl z konspiracji komuna go od razu na tortury . AK nie mogli ot tak wrocic do domu ! Stad konspiracje wymusily zbrodnie komuny mimo ze AKowcy nie chcieli jej . Komuna mordowala ludzi z elity aby zajac ich miejsce . Motywem byla grabiez aby sie wzbogacic i zamordowac wlasciciela aby nie domagal sie zwrotu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:25, 28 Lut 2014    Temat postu:

Odsłonięto pomnik ku czci "Żołnierzy Wyklętych"

Po­mnik ku czci "Żoł­nie­rzy Wy­klę­tych" zo­stał od­sło­nię­ty w Zie­lo­nej Górze. Po­mnik przed­sta­wia­ją­cy zry­wa­ją­ce­go się do lotu Orła Bia­łe­go w ko­ro­nie ze zwich­nię­tym skrzy­dłem sta­nął na Placu im mjr. Adama La­za­ro­wi­cza.

Na skale, z któ­rej wzla­tu­je orzeł znaj­du­je się ta­bli­ca z tek­stem na­wią­zu­ją­cym do usta­wy z dnia 3 lu­te­go 2011 roku o usta­no­wie­niu Na­ro­do­we­go Dnia Pa­mię­ci Żoł­nie­rzy Wy­klę­tych o na­stę­pu­ją­cej tre­ści: „W hoł­dzie Żoł­nie­rzom Wy­klę­tym – bo­ha­te­rom an­ty­ko­mu­ni­stycz­ne­go pod­zie­mia po 1945 roku, któ­rzy w obro­nie nie­pod­le­głe­go Pań­stwa Pol­skie­go prze­ciw­sta­wi­li się so­wiec­kiej agre­sji i na­rzu­co­ne­mu siłą re­żi­mo­wi ko­mu­ni­stycz­ne­mu”.

W uro­czy­sto­ści wzię­li udział żoł­nie­rze, przed­sta­wi­cie­le władz rzą­do­wych, sa­mo­rzą­do­wych, par­la­men­ta­rzy­ści i przed­sta­wi­cie­le śro­do­wisk kom­ba­tanc­kich, a także mło­dzież – łącz­nie ok. 200 osób. W jej trak­cie Krzy­żem Ko­man­dor­skim Or­de­ru Od­ro­dze­nia Pol­ski od­zna­czo­ny zo­stał ppłk Jan Kudła - czło­nek an­ty­ko­mu­ni­stycz­nej or­ga­ni­za­cji "Wol­ność i Nie­za­wi­słość”.

Au­to­rem po­mni­ka „Żoł­nie­rzy Wy­klę­tych” w Zie­lo­nej Górze jest miej­sco­wy rzeź­biarz Ro­bert Tomak. Ini­cja­to­rem jego bu­do­wy był se­na­tor Sta­ni­sław Iwan, przed­się­wzię­cie zo­sta­ło sfi­nan­so­wa­ne przez mia­sto i spon­so­rów.

- Ist­nie­je po­trze­ba przy­wró­ce­nia hi­sto­rii i opi­nii pu­blicz­nej świa­do­mo­ści uni­kal­ne­go zja­wi­ska, jakim był ma­so­wy opór an­ty­ko­mu­ni­stycz­ny w Pol­sce po II woj­nie świa­to­wej. Jak po­wie­dział pre­zy­dent RP Bro­ni­sław Ko­mo­row­ski, bez za­an­ga­żo­wa­nia tych ludzi nie by­ło­by zrywu So­li­dar­no­ści i obec­nej nie­pod­le­głej Pol­ski (…) Część tych bo­ha­te­rów do dziś nie ma swo­ich mogił, nie od­na­le­zio­no ich ciał - po­wie­dział se­na­tor Iwan.

>>>

Brawo wreszcie ! Ostatni beda pierwszymi .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:19, 01 Mar 2014    Temat postu:

Na Cmentarzu Osobowickim uczczono żołnierzy wyklętych

Kombatanci, przedstawiciele władz państwowych i samorządowych oraz wojska wzięli udział we wrocławskich uroczystościach Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Odbyły się one pod pomnikiem Ofiar Terroru Komunistycznego 1945-1956 na Cmentarzu Osobowickim.

Jak powiedział podczas uroczystości Wojciech Trębacz z wrocławskiego Instytutu Pamięci Narodowej, Cmentarz Osobowicki jest miejscem szczególnym i wyjątkowym dla historii i dla pamięci. Jak wyjaśnił, to właśnie więzienne kwatery 81A i 120 na tym cmentarzu stały się początkiem poszukiwań, badań i ustalania miejsc pochówku ludzi, którzy byli polskimi patriotami i bohaterami.

- Stalinowski terror zakładał ściganie, prześladowanie, aresztowanie, a następnie skazanie wielu polskich patriotów. Jednak jeden element był szczególnie ohydny. To wymazywanie z pamięci ludzi, którzy zasługują na tę pamięć, jak mało kto – mówił Trębacz.

- Na szczęście w latach 80. ubiegłego wieku udało się zachować kwatery więzienne, gdzie chowano głównie zmarłych z więzienia na ul. Kleczkowskiej, głównego miejsca straceń na Dolnym Śląsku. Byli to nie tylko bohaterowie, ale również osoby skazane na śmierć za różnego rodzaju inne przestępstwa, w tym zbrodnie hitlerowskie, co było szczególnie tragiczne w wymiarze tych ludzi, których nazywamy dziś żołnierzami niezłomnymi – mówił historyk.

Na Cmentarzu Osobowickim pochowano m.in. członków WiN, oficerów Wojska Polskiego i żołnierzy Armii Andersa, uczestników Powstań Śląskich i Powstania Warszawskiego, żołnierzy z Brygady Świętokrzyskiej NSZ oraz uczestników wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku.

Na pl. Solnym zorganizowano wystawę "Namioty Żołnierzy Wyklętych", a popołudniu kombatanci spotkają się we wrocławskim Starym Ratuszu w Rynku na koncercie "Opera bez granic - muzyczne podróże przez wieki i kraje".
O godz. 17 w kościele garnizonowym św. Elżbiety odprawiona zostanie msza św. w intencji żołnierzy podziemia niepodległościowego. Natomiast o godz. 18.15 - Marsz Pamięci z inscenizacjami i oprawą multimedialną, którego uczestnicy przejdą od wrocławskiego Rynku do Ronda Żołnierzy Wyklętych.

Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych został ustanowiony w 2011 r. przez parlament w hołdzie bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienia dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku, jak i w inny sposób przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu".

....

Tak wreszcie po tylu latach oblednego nienawistnego bredzenia przeciw nim ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:42, 01 Mar 2014    Temat postu:

Kielczanie uczcili dzień Żołnierzy Wyklętych

Kombatanci, parlamentarzyści, samorządowcy, duchowieństwo, wojskowi oraz kielczanie – w sumie kilkaset osób - uczestniczyło w Kielcach w wojewódzkich uroczystościach Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

Główne obchody zaplanowano po zmroku, pod pomnikiem Armii Krajowej. Wysoki na sześć metrów monument był oświetlony jupiterami w biało-czerwonych barwach.

Wicewojewoda świętokrzyski Grzegorz Dziubek przywołał słowa odezwy majora Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" z wileńskiej Armii Krajowej, straconego w 1951 roku: "Nie jesteśmy żadną bandą, tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej ojczyzny. My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały naród".

Dziubek podkreślił, że żołnierze wyklęci to "wielcy patrioci, bohaterowie, (…) którym po czasach niesprawiedliwości i zakłamania nareszcie przypadło należne miejsce w polskiej historii". - Obiecujemy zawsze pamiętać o tych, którzy w tamtych tragicznych czasach oświadczyli "Jeszcze Polska nie zginęła" - dodał.

Naczelnik kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej Leszek Bukowski przypomniał, że na terenie ówczesnego województwa kieleckiego działało co najmniej 21 organizacji niepodległościowych, walczących z Sowietami i polskimi władzami komunistycznymi. Funkcjonowały m.in. w Kielcach, Radomiu, Ostrowcu Świętokrzyskim, Pińczowie, Staszowie, Opocznie, Pionkach, Siennie i we Włoszczowie. W latach 1945-1946 aresztowano tu blisko 20 tys. osób; wiele z nich nigdy nie wróciło do domów.

Po przemówieniach odczytano apel pamięci, a żołnierze z Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych na kieleckiej Bukówce oddali salwy honorowe. Zmówiono modlitwę w intencji żołnierzy podziemia niepodległościowego. Pod pomnikiem złożono wieńce i zapalono znicze.

Po uroczystości w kinie "Fenomen" Wojewódzkiego Domu Kultury wyświetlono filmy dokumentalne, poświęcone żołnierzom wyklętym. Pierwszy z nich - "Zagończyk" (reż. Adam Sikorski) – opowiada o Franciszku Jaskulskim, oficerze AK, działaczy Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość" organizatorze i dowódcy "Związku Zbrojnej Konspiracji". Jaskulski został osadzonym w kieleckim więzieniu, w 1947 roku skazano go karę śmierci i stracono. Drugi film - "Kwatera Ł" (reż. Arkadiusz Gołębiewski) – to zapis procesu ekshumacji grupy więźniów politycznych, pogrzebanych anonimowo w zbiorowej mogile na warszawskich Powązkach, przez komunistyczną bezpiekę.

Rano, na cmentarzu na kieleckich Piaskach - gdzie potajemnie grzebano żołnierzy wyklętych - pod pomnikiem poświęconym pamięci żołnierzy AK, Narodowych Sił Zbrojnych i Zrzeszenia "WiN", zamordowanych przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa w latach 1944-1956, przedstawiciele samorządowców i kombatantów złożyli kwiaty.

Przed południem w budynkach dawnego kieleckiego więzienia UB przy ul. Zamkowej otwarto wystawę "Pamięci Wyklętych". W zmodernizowanych budynkach dawnego więzienia swoją siedzibę ma Ośrodek Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej.

Na kilku planszach przybliżono organizacje podziemia niepodległościowego i ośmiu żołnierzy, osadzonych w tutejszym areszcie – Jaskulskiego, Aleksandra Życińskiego ps. "Wilczur", Czesława Spadło ps. "Mały" i "Kret", Józefa Figarskiego ps. "Śmiały", Karola Łoniewskiego ps. "Lew", Stanisława Grabdę ps. „Bem”, Ludwika Machalskiego ps. "Mnich" oraz Konrada Suwalskiego ps. "Mruk".

- To sylwetki osób, o których z pewnością wiemy, że zostały po wojnie zamordowane przez funkcjonariuszy UB - wyrokami sądów, czasem bez wyroków - tu w więzieniu, bądź stad zostali wywiezieni na śmierć - powiedział dyrektor Ośrodka Marek Maciągowski.

Święto uroczyście obchodzone także w innych miastach regionu, m. in. w Ostrowcu Świętokrzyskim, Starachowicach i w Skarżysku Kamiennej. W podkieleckiej gminie Bieliny rozegrano turniej halowej piłki nożnej o Puchar upamiętniający "Żołnierzy Wyklętych". Z Suchedniowa do Siekierna przeszedł Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

...

Brawo ! Tym razem jest wlasciwa ranga obchodow .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:43, 01 Mar 2014    Temat postu:

Kraków obchodził Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych"

Marsz wyruszył po popołudniowej mszy św. w Bazylice Mariackiej

Około dwóch tysięcy osób, według szacunków policji, przeszło ulicami Krakowa w Marszu Pamięci z okazji Narodowego Dnia Pamięci "Żołnierzy Wyklętych". W sobotę budynki Urzędu Miasta Krakowa udekorowane zostały flagami.

Marsz wyruszył po popołudniowej mszy św. w Bazylice Mariackiej, podczas której homilię wygłosił kapelan żołnierzy Armii Krajowej i środowisk niepodległościowych o. Jerzy Pająk. W marszu uczestniczyła orkiestra wojskowa i kompania honorowa Garnizonu Kraków oraz Szwadron Ułanów im. Marszałka J. Piłsudskiego.

Wiele osób niosło transparenty z wizerunkami "żołnierzy wyklętych", biało-czerwone chorągiewki i kwiaty. "Cześć i chwała! Bohaterom!" – skandowała młodzież idąca w tyle marszu.

W Parku im. dra H. Jordana odbył się apel pamięci i oddano salwę honorową. Pod pomnikami Danuty Siedzikówny "Inki", gen. Augusta Fieldorfa "Nila", gen. Leopolda Okulickiego, gen. Władysława Andersa, gen. Stanisława Maczka, rtm. Witolda Pileckiego i płk. Ryszarda Kuklińskiego złożono kwiaty i zapalono znicze.

- Żołnierz nie boi się śmierci, żołnierz boi się zapomnienia – mówił dowódca 6 Brygady Powietrznodesantowej gen. brygady Adam Joks i podkreślał kultywowanie przez żołnierzy wartości i pamięci "żołnierzy wyklętych". Dyrektor krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej Marek Lasota przypomniał z kolei słowa rotmistrza Witolda Pileckiego: "Polska się o nas upomni". - Jesteśmy ludźmi uprzywilejowanymi. Po raz trzeci mamy ten dar gromadzenia się podczas uroczystości poświęconych pamięci "żołnierzy wyklętych"; my możemy tę pamięć przywracać – powiedział Marek Lasota, dziękując zebranym z liczną obecność.

Po południu w oddziale Muzeum Historycznego Miasta Krakowa - Fabryce Emalia Oskara Schindlera – otwarto wystawę "Krakowscy Wyklęci". Wystawa przedstawia wydarzenia z lat 1944–1956 przez pryzmat losów osób związanych z Krakowem, które po zakończeniu II wojny światowej zdecydowały się na kontynuowanie walki o suwerenność Polski w szeregach antykomunistycznego podziemia. Znajdują się wśród nich żołnierze - weterani walk z lat 1914–1920, kampanii wrześniowej oraz konspiracji antyniemieckiej z lat 1939–1945; żołnierze zawodowi, osoby cywilne, przedstawiciele różnych grup społecznych, poglądów politycznych i pokoleń.

Przed południem na pl. Inwalidów, przed byłą siedzibą Urzędu Bezpieczeństwa, uczestnicy spotkania zorganizowanego przez Zarząd Obszaru Południowego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość w Krakowie złożyli wiązanki kwiatów.

W obchody Narodowego Dnia Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" włączyli się także Studenci dla Rzeczpospolitej, którzy w sobotę przed południem w dwóch namiotach na Rynku Głównym zorganizowali wystawę poświęconą najbardziej znanym "Żołnierzom Wyklętym". Pokazywali także prezentacje multimedialne przypominające historie najważniejszych organizacji partyzancko-niepodległościowych, a także profile oprawców z Urzędu Bezpieczeństwa i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

...

Bardzo wlasciwe podejscie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:56, 01 Mar 2014    Temat postu:

Wraca pamięć o Żołnierzach Wyklętych

W Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych punktualnie o godz. 12:00 w całym województwie zawyły syreny alarmowe. O tej samej porze złożono wiązanki kwiatów pod pomnikiem Armii Krajowej na cmentarzu komunalnym przy ulicy Żwirowej w Gorzowie - informuje Radio Gorzów.

Wczoraj odsłonięty został pomnik ku czci "Żołnierzy Wyklętych" w Zielonej Górze. Pomnik przedstawiający zrywającego się do lotu Orła Białego w koronie ze zwichniętym skrzydłem stanął na Placu im mjr. Adama Lazarowicza.

Na skale, z której wzlatuje orzeł, znajduje się tablica z tekstem nawiązującym do ustawy z dnia 3 lutego 2011 roku o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych o następującej treści: „W hołdzie Żołnierzom Wyklętym – bohaterom antykomunistycznego podziemia po 1945 roku, którzy w obronie niepodległego Państwa Polskiego przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu”.

Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" ustanowił w 2011 r. parlament "w hołdzie Żołnierzom Wyklętym - bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienia dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku, jak i w inny sposób przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu".

Obchodzony 1 marca Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych", upamiętnia m.in. wykonanie przez władze komunistyczne wyroków śmierci w więzieniu mokotowskim na siedmiu członkach IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Straceni wówczas zostali: ppłk Łukasz Ciepliński, mjr Adam Lazarowicz, mjr Mieczysław Kawalec, kpt. Franciszek Błażej, kpt. Józef Rzepka, por. Karol Chmiel i por. Józef Batory.

....

Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych przeszedł ulicami Płocka

Ok. 700 osób wzięło udział w sobotę w Płockim Marszu Pamięci Żołnierzy Wyklętych, który pod hasłem "Cześć i chwała bohaterom" przeszedł ulicami miasta. W marszu uczestniczyli m.in. kombatanci, politycy, przedstawiciele samorządu oraz kibice klubu Wisła Płock.

Marsz wyruszył spod pomnika marszałka Józefa Piłsudskiego, a zakończył się przed kościołem św. Stanisława Kostki. Zmówiono tam modlitwę i złożono kwiaty pod tablicą upamiętniającą 48 żołnierzy antykomunistycznego podziemia niepodległościowego w regionie płockim, którzy polegli w latach 1945-56.

Wśród uczestników uroczystości byli prezydent Płocka Andrzej Nowakowski (PO) oraz płoccy parlamentarzyści PiS i PSL. Najliczniejszą grupę stanowili ludzie młodzi, a wśród nich członkowie Stowarzyszenia Historycznego 11. Grupy Operacyjnej Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ), którzy przeszli w marszu w zrekonstruowanych mundurach zgrupowania.

- Cieszę się, że młodzież świętuje pamięć o swoich bohaterach, Żołnierzach Niezłomnych. Pamiętajcie o nich, ponieważ oni powinni być dla was wzorem do naśladowania. (...) Tym żołnierzom, wyklętym przez zdrajców, należy się największy szacunek. Oni dali przykład jak należy żyć, pracować i walczyć dla Polski - powiedział podczas uroczystości historyk IPN Jacek Pawłowicz.

Podczas marszu część uczestników skandowała: "Armio wyklęta Płock o tobie Pamięta", "Niech żyje Armia Krajowa", "Cześć i chwała bohaterom". Padały też okrzyki „Precz z komuną”. Na zakończenie uroczystości odśpiewano hymn Polski. Kibice zapalili race.

Najliczniejszą i najlepiej zorganizowaną strukturą podziemia niepodległościowego na Mazowszu płockim była 11. Grupa Operacyjna NSZ, dowodzona przez por. Stefana Bronarskiego ps. "Liść", szefa inspektoratu płocko-sierpeckiego AK w okresie okupacji niemieckiej, który aresztowany przez UB został stracony w 1951 r.

Grupa, licząca ok. 250 żołnierzy, posiadała trzy rejony działania: powiat płocki i płoński, powiat sierpecki i wschodnią część powiatu mławskiego oraz powiat rypiński, zachodnią część powiatu mławskiego i częściowo powiat lipnowski. W jej skład wchodzili m.in. Józef Boguszewski (1916-51) ps. "Lew", Wiktor Stryjewski (1916-1951) ps. "Cacko", Jan Przybyłowski (1917-51) ps. "Onufry", jego żona Romualda Przybyłowska (ur. 1920) ps. "Amerykanka" oraz Franciszek Majewski (1919-4Cool ps. "Słony", Janina Samoraj (ur. w 1928 r.) ps. Celinka i Elżbieta Kozanecka ps. Basia (poległa w 1949 r.).

Ostatnim żołnierzem antykomunistycznego podziemia z okolic Płocka był Kazimierz Dyksiński (1921-54) ps. "Kruczek". - Ochotnik kampanii wrześniowej 1939 r., a następnie żołnierz AK. Od 1945 r. działał w Ruchu Oporu AK. Został aresztowany przez UB i skazany na karę śmierci. Tuż przed wykonaniem wyroku zbiegł z aresztu w Sierpcu. Dołączył do 11. Grupy Operacyjnej NSZ. Zginął 10 czerwca 1954 r. Wysadził się granatem, by nie oddać się w łapy UB.

...

To nie bylo samobojstwo bo nie wynikalo z zachwiania umyslu a bylo aktem rozumnym . Znal tajemnice a na torturach moglby wydac kolegow . W tej sytuacji oddal za nich zycie aby nie zaszkodzic im . Czyli nie bezsensowne samobojstwo a czyn milosci blizniego . Mordercami byli Sowieci faktycznie . Bo nie szanowali jencow . Tylko ich meczyli aby wydawali kolegow . TAK TO BYLO POTWORNE NIE WOJNA A EKSTERMINACJA ! Wojny to byly np. typu Kry ska gdzie w przerwach dzialan wojennych strony przeciwne spotykaly sie towarzysko i rozmawialy a jencow przyjmowano ,,z przykroscia"... TAK ! WTEDY POTRAFILI POWIEDZIEC DO IDACEGO DO NIEWOLI ... JEST MI PRZYKRO ZE SPOTYKAM PANA W TAK NIEPRZYJEMNYCH OKOLICZNOSCIACH !!!

JAKO JENCA !!!

TU BYLA M A S A K R A ! ! ! ZADNYCH ZASAD KOMUNA !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:24, 02 Mar 2014    Temat postu:

Mateusz Zimmerman | Onet
Zapora i jego ludzie znów w jednym szeregu

W sumie: siedmiu. Razem walczyli z Niemcami, razem stanęli naprzeciw komunistycznej władzy, razem wpadli w łapy bezpieki i razem poszli na śmierć. Sześciu ludzi i ich dowódca: major Zapora – Hieronim Dekutowski. Okazało się, że na powązkowskiej Łączce spoczęły szczątki nie tylko majora Zapory, ale też ludzi, którzy zostali wraz z nim skazani i zamordowani. W Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych warto przypomnieć, jak Hieronim Dekutowski i jego podwładni walczyli i jak zginęli.

Ich ciała oprawcy pod osłoną nocy wrzucili do bezimiennego dołu na krańcu cmentarza. Po takich ludziach jak Zapora i jego podwładni wszelki ślad miał zaginąć.

Harcerz, który chciał iść na studia we Lwowie – oto Hieronim Dekutowski latem 1939 r. Wojna błyskawicznie z harcerza zrobiła żołnierza. Bił się z Niemcami już we wrześniu, by potem – przez Jugosławię i Włochy – zbiec do Francji. Walczył z Niemcami we Francji, by potem – przez Szwajcarię – dostać się na Wyspy. A tam z wyróżnieniem skończył szkołę podchorążych piechoty i trafił do brygady Sosabowskiego.

Następnych Niemców postanowił szukać już w kraju. Zgłosił się na ochotnika jako "cichociemny" i, po kursie dywersyjnym, wiosną 1943 r. wylądował na spadochronie gdzieś pod Wyszkowem. Przydzielono go do Kedywu AK w Okręgu Lublin – dołączył do oddziału partyzanckiego jako podoficer. Już trzy miesiące później miał własny oddział – połączywszy kilka mniejszych grup pod swoim dowództwem, stworzył najliczniejszą lotną grupę podziemia na Lubelszczyźnie.

Wraz z nią przeprowadził ponad 80 akcji przeciw Niemcom, z czego przynajmniej raz (pod Krężnicą Okrągłą) potyczka zmieniła się w niewielką, zwycięską bitwę przeciw regularnemu wojsku, SS i żandarmerii.

Dwa razy został ranny. W lipcu 1944 r. na Lubelszczyznę wkraczały już oddziały sowieckie i zwierzchnicy Dekutowskiego podjęli decyzję o złożeniu broni. Rozwiązał kompanię, lecz pozostawał w ukryciu. Próbował jeszcze zmobilizować oddział na wieść o powstaniu warszawskim, ale nie udało mu się sforsować Wisły. Ukrywał się aż do początku 1945 r., ale nie zamierzał się biernie przyglądać nowej okupacji.

Zaczęło się od rozbicia posterunku UB w lutym 1945 r. Jego oddział siał postrach w placówkach NKWD, milicji i bezpieki od Puław po Zamość. W wiosennym rajdzie m.in. zaatakowali bank w Lublinie i opanowali Janów Lubelski. Atakowali posterunki MO i UB, zdobywali broń, amunicję – aż do chwili, w której specjalna grupa bezpieki wspierana przez Sowietów zmusiła ludzi Zapory do wycofania do lasu.

W połowie roku pod jego komendą znalazły się wszystkie oddziały podziemne na Lubelszczyźnie. Podporządkował mu się m.in. oddział ppor. Rysia (Stanisława Łukasika) – żołnierza, który wsławił się brawurową ucieczką z aresztu NKWD w Lublinie. Sam zaś Zapora stał się najbardziej poszukiwanym przez komunistów człowiekiem na tych terenach.

Na przełomie 1945 i 1946 r. pod jego dowództwo trafiło kilka kolejnych grup podziemnych – już wówczas pod szyldem organizacji niepodległościowej WiN (Wolność i Niezawisłość). Przez jego zgrupowanie przewinęło się prawie 500 ludzi. Na terenach sięgających od Puław do Zamościa w walkach z żołnierzami Zapory zginęło kilkuset milicjantów, żołnierzy wojsk wewnętrznych, ubeków i enkawudzistów. Oddział pacyfikował też wsie popierające komunistyczną władzę.

Kolejne "amnestie" ogłaszane przez władze dawały żołnierzom podziemia fałszywą nadzieję na normalne życie. Wkrótce jednak Zapora zorientował się, że jego ludzie po ujawnieniu i złożeniu broni są aresztowani. Na początku 1947 r. właściwie wstrzymał działania zbrojne, ograniczając się do samoobrony. Stawało się jasne, że walka, którą toczy antykomunistyczne podziemie, staje się beznadziejna.

Dekutowski i jego zwierzchnik Władysław Siła-Nowicki (lokalny inspektor WiN) chcieli rozwiązać oddziały i ujawnić się, ale najpierw zamierzali zagwarantować swoim podkomendnym bezpieczeństwo. Podjęli się prób negocjacji z bezpieką. Resort z pozoru potraktował ich poważnie – na pertraktacje, które miały się odbyć gdzieś w lasach pod Lublinem, przylecieli helikopterem wiceminister Roman Romkowski oraz osławiona Luna Brystygierowa.

Wydawało się, że strony się dogadały: żołnierze WiN mieli się ujawnić, rozbroić i wrócić do domów. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego nie chciało jednak wypuścić z więzień już aresztowanych winowców. Pertraktacje zerwano. Dekutowski i Siła-Nowicki postanowili wydostać się z kraju.

Zapora próbował tego nie po raz pierwszy. Już jesienią 1945 r. grupa, z którą chciał się przedostać przez Góry Świętokrzyskie, została rozbita przez ubeków. Przy drugim podejściu udało mu się dotrzeć do Pragi, ale gdy pozostali członkowie jego ekipy zostali aresztowani, wrócił do kraju z repatriantami, by organizować wsparcie i pomoc dla uwięzionych.

Jesienią 1947 r., po nieudanych targach z komunistami, Zapora przekazuje dowodzenie nad resztą oddziałów kapitanowi Uskokowi (Zdzisław Broński). "Dziś wyjeżdżam na angielską stronę" – pisze do niego w liście. Jedzie do Nysy, gdzie znajduje się punkt przerzutowy. Ma ze sobą fałszywe dokumenty na nazwisko "Mieczysław Piątek", tomik poezji Leopolda Staffa i – na wszelki wypadek – pigułkę z trucizną.

Oprócz Zapory do bezpiecznego lokalu ma dojechać w sumie siedmiu ludzi. Wpadają wszyscy, po kolei.

Bezpiekę doprowadził do nich zdrajca. Do dziś trudno jednoznacznie orzec, kto nim był, bo komunistyczne służby miały w otoczeniu Zapory ponad 60 agentów i donosicieli (wiele jednak wskazuje na Opala – Stanisława Wnuka, który był w AK zastępcą Zapory, a potem w więzieniu został zwerbowany przez komunistów). Jest jednak jasne, że cały plan ucieczki od początku miał doprowadzić Dekutowskiego i jego ludzi w ręce bezpieki.

Już po procesie, w więzieniu na Mokotowie, ludzie Zapory podejmą jeszcze jedną brawurową próbę ucieczki. Do planu włączy ich dwóch więźniów kryminalnych, którzy będą chcieli zbiec przez strych nad celą, wywierciwszy w suficie dziurę… zaostrzoną łyżką. Ale na kilka dni przed planowaną ucieczką jeden z wtajemniczonych zdekonspiruje cały plan. Podkomendni Zapory zostaną rozdzieleni. Będą czekać na śmierć w osobnych celach.

Tymczasem jednak po schwytaniu traktuje się ich jak ważnych więźniów. Na rozprawy ich kolegów (bo są zmuszani do zeznań) są dowożeni z workami na głowach – aby nikt nie próbował ich odbić. Potem, w listopadzie 1948 r., przed sądem staje sam Zapora, sześciu dowódców jego pododdziałów i inspektor Siła-Nowicki – wszyscy, którzy wpadli w Nysie.

Proces trwa niecałe dwa tygodnie. Rozprawie przewodniczy Józef Badecki – stalinowski sędzia, który wyda w sumie blisko 30 wyroków śmierci na ludzi podziemia. Na rozprawę Zapora i jego ludzie zostają ubrani w mundury Wehrmachtu, by ich dodatkowo upokorzyć.

"Ośrodki dyspozycyjne reakcji polskiej w postaci tzw. emigracyjnego rządu londyńskiego, czy też korpusu Andersa, będące zresztą powiązane z agenturami imperialistycznych kół kapitalistycznych, wykorzystały dla swych celów specjalne warunki topograficzne woj. Lubelskiego oraz pewną ilość zbałamuconych członków «AK» z czasów okupacji niemieckiej. (…) Oskarżeni, z Hieronimem Dekutowskim ps. Zapora na czele, tworzą ośrodek działalności band terrorystyczno-rabunkowych i dywersyjnych (…). Bezwzględność i okrucieństwo oskarżonych zostało wyzyskane przez ich wyższe kierownictwo (…)" itp. – to można będzie przeczytać w uzasadnieniu wyroku Badeckiego, napisanym zresztą jak zwykle już po wydaniu orzeczenia.

"Znany z bardzo uprzejmego prowadzenia rozpraw i bardzo surowych wyroków. Istotnie, sędzia Badecki, zimny morderca, był cały czas bardzo grzeczny" – podsumuje dużo później Władysław Siła-Nowicki.

Siła-Nowicki też dostał wyrok śmierci, ale ocalał – bez własnej woli, za to dzięki powiązaniom rodzinnym. Jego dwie ciotki były żonami dwóch braci Feliksa Dzierżyńskiego. Jedna z nich napisała do Bieruta błagalny list. Skazany po czterech miesiącach spędzonych w celi śmierci został ułaskawiony. Miał siedzieć aż do "odwilży" 1956 roku, ale w kolejnych więzieniach nie mógł się pogodzić z tym, że tylko on uszedł z życiem.

Władysław Siła-Nowicki miał w przyszłości zostać nieugiętym obrońcą peerelowskich opozycjonistów, m.in. członków Komitetu Obrony Robotników.

Rodziny innych skazanych też słały listy. Błagali Bieruta rodzice Stanisława Łukasika, który miał żonę i dwójkę dzieci, a którego brat zginął w ostatnim roku wojny podczas szturmu na Rzeszę. Błagała o łaskę siostra Tadeusza Pelaka, bo "rodzice po utracie jednego syna zostali bezwładni (…), nam bardzo bieda". Matka Dekutowskiego pisała: "Więksi przestępcy skorzystali z Twojej, Obywatelu Prezydencie, łaski".

Edmund Tudruj i Arkadiusz Wasilewski łudzili się jeszcze, że jeśli ułaskawiony zostanie Siła-Nowicki, reszta grupy też dostanie dożywocie zamiast "kaesu". Ale prezes Najwyższego Sądu Wojskowego zatwierdził wyroki. Siedmiu ludzi wyprowadzono z cel Mokotowa na zbiorową egzekucję 7 marca 1949 r.

Pierwszy, o godzinie 19., zginął Zapora, ostatni – Jerzy Miatkowski. Strzał padał co pięć minut, więc wykonanie wszystkich wyroków zajęło pół godziny. "Dowódcą plutonu egzekucyjnego" był sierżant Piotr Śmietański, etatowy kat Mokotowa.

Żadnego plutonu nie było – to sam Śmietański za każdym razem strzelał skazanemu z pistoletu w tył głowy. Podobno nie umiał się nawet poprawnie podpisać na protokołach z wykonania wyroków. Tysiąc złotych – tyle dostawał za każdego rozstrzelanego więźnia. Nauczyciel zarabiał niemal dwa razy mniej.

Siedem lat później ojciec Romana Grońskiego będzie pytać w listach o los uwięzionego syna. Do tego czasu nikt go nie powiadomi o wykonaniu wyroku. Przez ponad pół wieku nie będzie wiadomo, gdzie pochowano Zaporę i jego ludzi.

W 1994 r. sąd wojewódzki unieważnia wydane na nich wyroki śmierci.

W uzasadnieniu czytamy: "Byli zmuszeni do przeciwstawienia się zbrojnej masowej eksterminacji, poprzez walkę zarówno z oddziałami NKWD, jak i wspierającymi je formacjami polskimi (…). Była to walka potrzebna i celowa, polegająca na odbijaniu jeńców lub zapobieganiu morderstwom i aresztowaniom. Sąd Najwyższy określa to obecnie w swoim orzecznictwie jako prawo do zbiorowej obrony koniecznej. Nie ulega wątpliwości, że właśnie taki charakter miały działania zbrojne oddziału «Zapory»".

W 2007 r. prezydent Lech Kaczyński przyznaje członkom oddziału Zapory wysokie odznaczenia.

Wczoraj podczas uroczystości w Belwederze ogłoszono, że zostali odnalezieni i rozpoznani: Roman Groński – Żbik, Jerzy Miatkowski – Zawada, Edmund Tudruj – Mundek i Arkadiusz Wasilewski – Biały.

W sumie: siedmiu. Zapora i ostatni towarzysze jego drogi znów stanęli w jednym szeregu.

...

Tak to prawdziwi bohaterowie ! SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:23, 04 Mar 2014    Temat postu:

Walczą o cztery miliony odszkodowania za niesłuszne aresztowanie

Bra­cia Jerzy i Woj­ciech Dar­scy wal­czą w Są­dzie Okrę­go­wym w Rze­szo­wie o pra­wie 4 mi­lio­ny zło­tych od­szko­do­wa­nia za nie­słusz­ne aresz­to­wa­nie ich ojca w la­tach 50. Sta­ni­sław Dar­ski za przy­na­leż­ność do WiN i AK spę­dził 6 lat w wię­zie­niach mię­dzy in­ny­mi w Rze­szo­wie oraz Ra­wi­czu. Jego ro­dzi­nie skon­fi­sko­wa­no mie­nie, a żona i dzie­ci byli szy­ka­no­wa­ni.

Na po­cząt­ku lat 90. żona Sta­ni­sła­wa Ka­ta­rzy­na otrzy­ma­ła 1/3 za­są­dzo­ne­go wów­czas od­szko­do­wa­nie za pobyt męża w wię­zie­niu, pie­nię­dzy nie wy­pła­co­no jed­nak wów­czas jej synom, bo nie byli oni wy­ka­za­ni w po­zwie jako po­wo­do­wie.

Je­sie­nią ze­szłe­go roku Jerzy Dar­ski zwró­cił się z proś­bą o pomoc do rzecz­ni­ka praw oby­wa­tel­skich. Prof. Irena Li­po­wicz wy­stą­pi­ła do Sądu Naj­wyż­sze­go z wnio­skiem o ka­sa­cję i ten zde­cy­do­wał o po­now­nym roz­pa­trze­niu spra­wy do­ty­czą­cej nie­wy­pła­co­nych 2/3 od­szko­do­wa­nia. W Są­dzie Okrę­go­wym w Rze­szo­wie dziś trwa pierw­sza roz­pra­wa. Bra­cia do­ma­ga­ją się 1 mi­lio­na 885 ty­się­cy zło­tych dla każ­de­go z nich.

>>>

Tak to byla nie tylko walka to byla tez zbrodnia .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:29, 31 Mar 2014    Temat postu:

"Oddziały Wyklętych" - książka o bohaterach antykomunistycznego powstania

Działania 22 oddziałów podziemia antykomunistycznego z lat 1944-1963 oraz sylwetki ich dowódców - opisuje Szymon Nowak w książce "Oddziały Wyklętych". Jak tłumaczy, "żołnierze wyklęci", po wojnie skazani na zapomnienie, byli bohaterami antykomunistycznego powstania.

"Książka opowiada o konieczności prowadzenia walki oraz o życiu w podziemnej partyzantce, o trudnych wyborach i dramatach dowódców i żołnierzy, o stoczonych bitwach i potyczkach. A także o tragicznie zakończonych losach polskich bohaterów, skazanych na wyklęcie w zapomnieniu, więzionych i torturowanych, zamordowanych i rzuconych do grobów bez imion, nazwisk, stopni wojskowych i - według zamysłów komunistycznych katów - także bez Boga" - tłumaczy autor publikacji.

Jak dodaje, "żołnierze wyklęci" do końca, nawet wbrew rozsądkowi, wierzyli w możliwości przywrócenia po wojnie niepodległej Polski - w granicach sprzed 1939 r. Nigdy nie pogodzili się z postanowieniami Wielkiej Trójki, które zapadły na konferencjach w Teheranie i Jałcie, nie zamierzali zaakceptować "nowego, komunistycznego ładu".

"Darowano nam Polskę i ustanowiono rządy nad nią, jakbyśmy byli Narodem żebraków, jakbyśmy czekali przez sześć lat wielkich zmagań na koniec wojny z założonymi rękami (...). Dokonano najhaniebniejszej w dziejach profanacji: stworzono sztuczną - jakby w naszych sercach nie żyła prawdziwa - Polskę, która jest usankcjonowaniem wszelkiej podłości, zła i zdrady" - cytuje słowa kpt. Stanisława Sojczyńskiego "Warszyca", dowódcy Konspiracyjnego Wojska Polskiego, autor publikacji.

Szlak bojowy oddziału "Warszyca" to jeden spośród 22 opisów działań partyzantki antykomunistycznej zamieszczonych w publikacji. Przedstawiono w niej także m.in. losy żołnierzy Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", Józefa Kurasia "Ognia" oraz Hieronima Dekutowskiego "Zapory", przypomniano największe bitwy z udziałem "wyklętych" - pod Surkontami, Kuryłówką i w Lesie Stockim, a także akcje rozbicia więzień w Kielcach i Krakowie.

W "Oddziałach Wyklętych" zamieszczono również szacunki dotyczące skali antykomunistycznego oporu w ostatnim roku wojny i pierwszych latach po jej zakończeniu. "Tylko w 1945 roku nowej okupacji przeciwstawiło się 120-180 tys. Polaków. W tym czasie w lasach przebywało 13-17 tys. żołnierzy podziemia, skupionych w co najmniej 340 zbrojnych oddziałach partyzanckich" - wylicza Nowak. Żołnierze ci - dodaje - byli zwalczani przez trzy sowieckie dywizje NKWD (35 tys. żołnierzy), Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (29 tys.), UB (24 tys.), milicję (56 tys.) i LWP.

Ogłoszona w 1947 r. przez komunistów amnestia nie sprawiła, że wszyscy "wyklęci" wyszli z ukrycia - ok. 1800 z nich nadal wiodła "wilczy żywot" ukrywając się w lasach i innych trudno dostępnych miejscach. Ostatni z "wyklętych" Józef Franczak "Lalek" zginął w walce w 1963 r., a więc w czasie - zauważa Nowak - kiedy "na Zachodzie rozbrzmiewała już muzyka Beatlesów".

Nierówna walki żołnierzy podziemia z komunistami okazała się krwawa w skutkach - poległo w boju 8,6 tys. "wyklętych", ok. 79 tys. z nich aresztowano. Wiele tysięcy z nich zmarło później w więzieniach lub zginęło w egzekucjach po pokazowych procesach.

Autor książki podkreśla, że w okresie komunizmu pamięć o żołnierzach poakowskiego podziemia niepodległościowego próbowano na różne sposoby tuszować lub całkowicie wymazywać. Ludzi, którzy z bronią w ręku sprzeciwiali się powojennej dominacji Sowietów, nazywano "reakcją", "bandytami", "faszystowsko-hitlerowskimi zbrodniarzami". Władza ludowa wyklęła polskich bohaterów, choć samo określenie "żołnierze wyklęci" - przypomina Nowak - zostało po raz pierwszy użyte w 1993 r. Umieszczono je w tytule wystawy zorganizowanej na UW przez Ligę Republikańską "Żołnierze Wyklęci - antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 roku".

Ku czci żołnierzy podziemia antykomunistycznego poświęcony jest ustanowiony w 2011 r. Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, obchodzony 1 marca na pamiątkę stracenia w więzieniu mokotowskim siedmiu członków IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Życie stracili wówczas: ppłk Łukasz Ciepliński, mjr Adam Lazarowicz, mjr Mieczysław Kawalec, kpt. Franciszek Błażej, kpt. Józef Rzepka, por. Karol Chmiel i por. Józef Batory.

Książkę "Oddziały Wyklętych" opublikowało wydawnictwo Fronda. (PAP)

>>>

Tak podstawa wiedzy o historii nie jest TV czy kino wbrew powszechnym wyobrazeniom a ksiazki !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:30, 17 Wrz 2014    Temat postu:

Odsłonięto tablicę poświęconą Żołnierzom Wyklętym

Tablicę upamiętniającą żołnierzy podziemia niepodległościowe­go rozstrzelanych przez urząd bezpieczeństwa odsłonięto w środę na budynku szczecińskiego aresztu, w którym funkcjonowa­ło stalinowskie więzienie.

Tablica upamiętnia żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych, organizacji Wolność i Niezawisłość i Bojowego Od­działu Armii rozstrzelanych w szczecińskim więzieniu w latach 1945-1956.

- Tą tablicą oddajemy hołd, młodym a nawet bardzo młodym chłopcom, którym oprawcy z urzędu bezpieczeństwa w piwnicy obecnego aresztu, a wtedy więzienia, odbierali o czwartej rano młode życie serią z automatu i dobijali pojedynczym strzałem - powiedział żołnierz 6. Wileńskiej Brygady AK i fundator tablicy Ryszard Staszkiewicz, który był więziony w areszcie.

- Do dziś mam przed oczyma piwnicę przerobioną na celę śmier­ci; zamurowane okno, pod nim słup, do którego przywiązywano wroga ludu, jak nas nazywali - wspominał Staszkiewicz.

...

Tak uczmy się .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:53, 27 Wrz 2014    Temat postu:

Upamiętniono więźniów politycznych zamordowanych po 1945 r.


Pod Poznaniem powstał pomnik upamiętniający więźniów poli­tycznych okresu stalinowskiego, których zamordowano i potajem­nie pochowano w lesie. Wśród pomordowanych byli członkowie podziemia niepodległościowego - mimo prób nie udało się dotąd odnaleźć ich grobów.

Pomnik w lasach między podpoznańskimi Gądkami a Kórnikiem upamiętnia osoby skazane przez stalinowskie sądy na karę śmier­ci w latach 1945-47. W wolnej Polsce zamordowani członkowie antykomunistycznej partyzantki zostali zrehabilitowani i uzna­ni za ofiary zbrodni sądowych.

Jak powiedział PAP zaangażowany w upamiętnienie ofiar dzien­nikarz „Głosu Wielkopolskiego” Krzysztof M. Kaźmierczak, po­mnik odsłonięto z okazji 68. rocznicy egzekucji Władysława Ra­chela.

„Był on sołtysem wsi Sucharzewo i został skazany na śmierć przez poznański Wojskowy Sąd Rejonowy za to, że przenocował oddział partyzantów podziemia niepodległościowego” – wyjaśnił PAP Kaźmierczak.

Według relacji naocznych świadków stalinowskie wyroki często wykonywał ówczesny naczelnik aresztu śledczego Wojewódzkie­go Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Poznaniu.

- Pochowane w lesie osoby mordowano tzw. metodą katyńską – powiedział PAP Kaźmierczak. Kat zatrzymywał się przy lesie i szedł przodem prowadząc więźniów, gdy znalazł odpowiednie miejsce przepuszczał ofiary i strzelał im w tył głowy.

Mimo podejmowanych w ostatnich latach prób nie udało się od­naleźć miejsc pochówku ofiar stalinowskich sądów.

Ks. Lewandowski po II wojnie światowej był kapelanem aresztu śledczego; pełnił posługę dla skazanych i był obecny przy części egzekucji.

Pomnik powstał z inicjatywy społeczników i Nadleśnictwa Babki, a jego fundatorem jest poznański biznesmen Adam Smorawiński.

..

Brawo ! Pieknie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:34, 07 Lis 2014    Temat postu:

Warmińsko-mazurskie: Żołnierze Niezłomni patronami szkoły w Łukcie

Żołnierze Niezłomni patronami szkoły w Łukcie

Imię Żołnierzy Niezłomnych nadano dzisiaj gimnazjum i szkole podstawowej w Łukcie (woj. warmińsko-mazurskie). W pobliżu tej miejscowości latem 1946 roku działała 5. Wileńska Brygada AK pod dowództwem mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki".

Uroczystość nadania patrona odbyła się z okazji 30-lecia istnienia zespołu szkół w Łukcie. Według dyrektora tej placówki Wojciecha Palińskiego jest to pierwsza na Warmii i Mazurach szkoła imienia Żołnierzy Niezłomnych.

- Wybraliśmy takiego patrona, żeby oddać cześć ludziom walczącym o Polskę, których historia przez wiele lat była zakłamywana. Szkoła musi wspierać uniwersalne wartości zakotwiczone w historię, bo wychowanie nie może być bezideowe - powiedział dyrektor.

O wyborze takiego imienia zdecydowali nauczyciele, rada rodziców i uczniowski samorząd. W sierpniu uchwałę w tej sprawie podjęła rada gminy. Przed głosowaniem uczniowie przygotowali dla radnych prezentację sylwetek kilku spośród Żołnierzy Wyklętych.

Szkoły im. Żołnierzy Wyklętych są już w innych regionach kraju - m.in. w Białej k. Radzynia Podlaskiego i Pobłociu k. Wejherowa.

Łukta to duża wieś w powiecie ostródzkim, w którym od czerwca do listopada 1946 roku działała część 5. Wileńskiej Brygady AK dowodzonej przez mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę". Poszczególne szwadrony operowały w kompleksach leśnych dawnych Prus Wschodnich i Pomorza.

Opisy partyzanckich akcji na tym terenie zachowały się w dzienniku prowadzonym przez dowódcę jednego ze szwadronów ppor. Henryka Wieliczkę "Lufę". Według regionalisty Ryszarda Boguckiego, dzięki tym zapiskom wiadomo np., że 12 czerwca we wsi Dąg partyzanci rozbroili komendanta MO z Łukty.

- Wypuścili go, bo miejscowi ludzie zaświadczyli, że to porządny człowiek - powiedział historyk.

Kilka dni wcześniej partyzanci rozbroili posterunek milicji w Miłomłynie, a w okolicach Wińca nad Kanałem Elbląskim zatrzymali statek wycieczkowy, którym następnego dnia - według relacji załogi - miał płynąć Bolesław Bierut. "Wściekamy się, że zatrzymaliśmy go teraz, a nie w powrotnej drodze" - zapisał "Lufa".

W 2003 roku w jednym z kościołów w Ostródzie odsłonięto pamiątkową tablicę poświęconą żołnierzom "Łupaszki". Zdaniem Boguckiego, mazurskie losy Brygady Wileńskiej AK zasługują na szersze upamiętnienie.

...

To cieszy ze nazwa wykleci zmienia sie w niezlomni . To wykleci bylo dwuznaczne i odnosilo sie do PRL . Teraz coraz mniej aktualne ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:40, 18 Sty 2015    Temat postu:

W Muzeum AK zbiórka pamiątek związanych ze Zrzeszeniem "Wolność i Niezawisłość"

Pod hasłem "Odkrywamy Niezłomnych" Muzeum Armii Krajowej w Krakowie organizuje zbiórkę wspomnień oraz pamiątek związanych ze Zrzeszeniem "Wolność i Niezawisłość". Najciekawsze z nich trafią na wystawę poświęconą Żołnierzom Wyklętym.

Cywilno-wojskowa organizacja WiN założona we wrześniu 1945 r. i skupiającą liczne oddziały partyzanckie, kontynuowała walkę o niepodległość po przejęciu władzy w Polsce przez Sowietów. Przez lata o WiN nie można było nawet mówić.

24 lutego w Muzeum Armii Krajowej otwarta zostanie wystawa "Niezłomni/historie wyklęte".

- Ta wystawa będzie uzupełnieniem i przedłużeniem wystawy stałej, która dotyczy przede wszystkim AK. Chcemy uświadomić widzom, że po rozwiązaniu AK w styczniu 1945 r. walka nie zakończyła się i przedstawić twarze Żołnierzy Wyklętych poprzez prezentację konkretnych wątków m.in. genezę konspiracji poakowskiej i działalność poszczególnych Zarządów WiN – mówił kurator wystawy Piotr Makuła.

Dodał, że wystawa jest też pretekstem do pytania o stan pamiątek po Żołnierzach Wyklętych. - W PRL żołnierze podziemia sami niszczyli dowody swojej działalności i nie opowiadali o niej nawet rodzinom. Ludzie bali się przechowywać jakiekolwiek pamiątki, a te przedmioty, które znaleźli funkcjonariusze UB i SB były traktowane jako dowody i często niszczone. W ten sposób wiele pamiątek utracono - dodał Makuła.

Na wystawę oprócz eksponatów składać się będą archiwalne nagrania dźwiękowe, współczesne nagrania audiowizualne, zdjęcia z epoki, a także tablice informacyjne.

Osoby, które chcą przekazać jakieś pamiątki lub wspomnienia powinny skontaktować się z Muzeum AK telefonicznie (12 41 00 770). „Liczymy na to, że odnajdą się nieznane dotąd pamiątki osobiste po Żołnierzach Wyklętych, choć najbardziej prawdopodobne, że w domowych archiwach znajdują się jeszcze dokumenty i zdjęcia związane z Wyklętymi – takie pamiątki miały najwięcej szans na przetrwanie. Zainteresowani jesteśmy również wspomnieniami, którymi uzupełnić będzie można Archiwum Historii Mówionej” – powiedział PAP Piotr Koziarz z Muzeum AK.

Muzeum ma w swoich zbiorach pamiątki po działaczach antykomunistycznego podziemia m.in. pas wojskowy Zygmunta Szendzielarza ps. "Łupaszko", rozkazy zgrupowania Stanisława Sojczyńskiego ps. "Warszyc", pistolety żołnierza zgrupowania Józefa Kurasia ps. "Ogień" oraz ankiety personalne funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa, w których opisana jest ich działalność polegająca na zwalczaniu podziemia niepodległościowego.

...

Tak . Najmniej uczczeni najbardziej krzywdzeni .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:46, 03 Lut 2015    Temat postu:

Uczcij pamięć Żołnierzy Wyklętych - weź udział w biegu!

Ruszyła rejestracja do kieleckiej edycji biegu pn. "Tropem Wilczym". Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych”. Urząd Miasta Kielce wraz z grupą KieleckiBiegacz.pl oraz Fundacją Wolność i Demokracja serdecznie zapraszają mieszkańców miasta do wspólnego uczczenia, przypadającego na dzień 1 marca, Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.

Bieg jest organizowany w ramach akcji tropemwilczym.pl, realizowanej przez Fundację Wolność i Demokracja. W całej Polsce odbędzie się 71 takich biegów. Organizatorami lokalnej edycji jest Urząd Miasta Kielce oraz KieleckiBiegacz.pl. Partnerem projektu jest Kielecki Ochotniczy Szwadron Kawalerii im. 13. Pułku Ułanów Wileńskich.

W ramach obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych przewidziano biegi na dwóch dystansach. Pierwszy to rodzinny happening na dystansie 1963 metrów, a drugi - to zawody na dystansie 10 kilometrów.

Szczegóły wydarzenia:

O godzinie 12:00 na terenie Parku Miejskiego startuje rodzinny happening na dystansie 1963 metrów - symbolizującym datę śmierci ostatniego z Wyklętych. Godzinę później (13:00) rozpocznie się profesjonalny bieg na 10 km. Trasa biegu głównego przebiegać będzie ulicami naszego miasta i związana będzie z miejscami pamięci polskiej walki z okupantem (trasa z atestem PZLA). Będą nagrody, profesjonalny pomiar czasu oraz pamiątkowe medale i koszulki!

Zapisy:

1963 metry – tutaj

10 km – tutaj

*Z uwagi na ograniczoną liczbę pakietów startowych uczestnik może zarejestrować się tylko na jeden bieg.

*Rejestracja tylko dla osób od 16 roku życia

Osobami do kontaktu w sprawie biegu są: Katarzyna Telka – Wydział Edukacji, Kultury i Sportu Urzędu Miasta Kielce (katarzyna.telka@um.kielce.pl , tel. 41 36 76 677), Tomasz Tkaczyk – koordynator Biegu, przedstawiciel grupy KielckiBiegacz.pl, (kontakt@kieleckibiegacz.pl, tel. 602 405 186).

Uwaga!

Komunikaty dotyczące biegów pojawiać się będą wyłącznie na stronie

To tylko część programu obchodów Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. W tym dniu przewidziane są także inne wydarzenia mające oddać hołd żołnierzom podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego, w tym m.in. prezentacja Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej [SRH. 4 pp.Leg], odtwarzająca okres działania podziemia postkomunistycznego.

Dla uczestników obchodów uroczystości przewidziany jest poczęstunek z wojskowej kuchni polowej, przygotowany przez członków GRH Kieleckiego Szwadronu Kawalerii Ułanów Wileńskich. W czasie trwania imprezy prowadzona będzie zbiórka publiczna na budowę Szkoły z Polskim Językiem Nauczania w Łanowicach (dawne województwo lwowskie) im. płk. Franciszka Niepokólczyckiego (Prezes II Zarządu WiN).

O godzinie 18.00 na terenie Ośrodka Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej przy ul. Zamkowej 3 rozpoczną się główne uroczystościz okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych (Apel Pamięci, Salwa Honorowa, złożenie wieńca przy ścianie straceń). Około godz. 19.00 przewidziany jest koncert Zespołu DE-PRESS.

Zachęcamy młodzież szkół ponadgimnazjalnych oraz wszystkich chętnych do włączenia się do współpracy w charakterze wolontariuszy przy organizacji kieleckiej edycji Biegu. Zainteresowanych udziałem w akcji prosimy o wypełnienie formularza znajdującego się na stronie [link widoczny dla zalogowanych] i kierowanie zgłoszeń do dnia 5 lutego 2015r. Osobą do kontaktu w tej sprawie jest Pan Mariusz Przepióra-koordynator ds. wolontariatu MOPR Kielce, tel. 41 340 71 20, 539 023 833.

...

Bardzo dobry pomysl .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:45, 09 Lut 2015    Temat postu:

"Tropem Wilczym - Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych" największym biegiem pamięci w Polsce

Ponad 20 tysięcy biegaczy w 81 miejscowościach weźmie udział 1 marca 2015 r., w III edycji biegu "Tropem Wilczym - Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych" organizowanym przez Fundację Wolność i Demokracja.

Tym samym bieg, którego celem jest upamiętnienie ostatnich obrońców wolności, walczących na ziemiach polskich jeszcze po zakończeniu II Wojny Światowej, jest największym biegiem pamięci w Polsce.

"Tropem Wilczym - Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych" jest też największą imprezą masową towarzyszącą obchodom "Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych".

Najwięcej biegaczy wystartuje w Warszawie, Łodzi, Wrocławiu, Poznaniu, Szczecinie i Lublinie. Symboliczny dystans biegu we wszystkich miastach wynosi 1963 metry. Liczba ta jest nawiązaniem do daty śmierci ostatniego Żołnierza Wyklętego - Józefa Franczaka "Lalka", który został zamordowany w 1963 roku.

W niektórych miastach odbędą się także biegi na 5 i 10 km. Każdy z uczestników biegu otrzyma koszulkę z wizerunkiem jednego z Żołnierzy Wyklętych: Danuty Siedzikówny "Inki", Antoniego Radziwonika "Olecha", Władysława Łukasiuka "Młota", Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" i Józefa Franczaka "Lalka" oraz medal pamiątkowy. W każdym mieście organizatorzy przygotowali dodatkowe atrakcje, takie jak gry miejskie i rekonstrukcje historyczne.

Organizator "Tropem Wilczym - Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych", Fundacja Wolność i Demokracja została założona w 2006 roku. To niezależna organizacja pozarządowa wspierająca Polaków na Wschodzie, propagująca wiedzę o historii Polski ze szczególnym uwzględnieniem Kresów oraz zajmująca się problematyką praw człowieka i demokracji na terenach byłego ZSRR.

Fundacja jest znana z takich inicjatyw jak akcja "Ratujmy Polaków Donbasu", "Biało-Czerwone ABC", czy poświęconego Żołnierzom Wyklętym festiwalu "Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci".

Więcej informacji można otrzymać na stronie internetowej: [link widoczny dla zalogowanych]

Wirtualna Polska objęła patronat nad tym wydarzeniem.

>>>>

Ciekawy styl plakatu ...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:38, 14 Lut 2015    Temat postu:

W niedzielę pogrzeb Żołnierzy Niezłomnych w Orłowie

W Orłowie na Mazurach odbędą się w niedzielę uroczystości pogrzebowe żołnierzy 3 Brygady Wileńskiej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (NZW), poległych w 1946 r. Szczątki dziewięciu z nich odnaleziono jesienią ub.r. na dawnym polu bitwy koło wsi Gajrowskie.

Uroczysty pochówek zorganizowały - w przeddzień 69. rocznicy bitwy pod Gajrowskimi - władze gminy Wydminy i Fundacja Niezłomni, która w październiku ub.r. odnalazła i ekshumowała szczątki dziewięciu żołnierzy NZW. Polegli oni 16 lutego 1946 r. w największej na Mazurach bitwie niepodległościowego podziemia z formacjami komunistycznego aparatu terroru.

Niedzielne uroczystości zaplanowano w południe w kościele pw. św. Kazimierza Królewicza w Orłowie. Rozpoczną się odczytem historycznym i prezentacją, którą przygotowała młodzież szkolna. Po nabożeństwie, celebrowanym przez bpa ełckiego Jerzego Mazura, orszak pogrzebowy przejdzie na miejscowy cmentarz komunalny. Odbędzie się tam apel poległych i pogrzeb z wojskowym ceremoniałem w asyście kompanii honorowej z 15. Brygady Zmechanizowanej z Giżycka.

"Każdy człowiek zasługuje na godny pochówek i szacunek. Tym bardziej jesteśmy to winni żołnierzom, którzy zginęli za wolną Polskę" - powiedział PAP wójt Wydmin Radosław Król. Jak mówił, polegli zostaną pochowani w osobnych mogiłach, oznaczonych brzozowymi krzyżami. Władze gminy planują zbudować w tym miejscu Panteon Żołnierzy Wyklętych, który ma zostać odsłonięty za rok.

Jak przypomniał w rozmowie z PAP prezes Fundacji Niezłomni im. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" Wojciech Łuczak, z odnalezionych szczątków pobrano materiał genetyczny, co w przyszłości może pozwolić na identyfikację poległych i umieszczenie na grobach tablic z nazwiskami. Trwają też poszukiwania rodzin żołnierzy NZW, którzy zginęli w tej bitwie. Na razie ustalono tożsamość jednego z poległych - dowódcy 2. plutonu Pogotowia Akcji Specjalnej brygady ppor. Jana Boguszewskiego, ps. Bitny.

Według historyków, na dawnym polu bitwy w Gajrowskich może spoczywać jeszcze od 5 do 13 poległych żołnierzy podziemia narodowego. Fundacja wykonała w styczniu badania georadarowe i wytypowała cztery miejsca, w których mogą znajdować się jamy grobowe. Zamierza przeprowadzić tam prace sondażowo-ekshumacyjne po uzyskaniu zezwolenia od wojewody warmińsko-mazurskiego.

W lutym 1946 r. na kwaterach we wsi Gajrowskie, na skraju Puszczy Boreckiej, przebywało ok. 120 żołnierzy z 3 Brygady NZW, dowodzonej przez kpt. Romualda Rajsa "Burego". Zostali tam zaskoczeni przez obławę, w której uczestniczyło 1,5 tys. funkcjonariuszy NKWD, UB, KBW i MO.

W kilka dni po bitwie ciała dziewięciu z poległych odnaleźli i pochowali w zamarzniętej ziemi mieszkańcy wsi - Stefania Gazda i jej brat Stanisław Augustynowicz oraz Mazur o nazwisku Klimek. Przez wiele lat miejscowi nosili tam kwiaty i stawiali znicze. W 1994 r. wzniesiono w tym miejscu pomnik, ufundowany przez środowisko kombatantów podziemia narodowego.

Przy ekshumowanych w październiku ub. roku żołnierzach NZW nie odnaleziono dokumentów, a jedynie elementy wojskowego wyposażenia i przedmioty osobiste. Większość poległych miała ok. 20-25 lat.

...

Wreszcie bardzo pozno !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Powstanie to ofiarny stos ... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy