Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Miłość i małżeństwo .
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:44, 31 Sty 2013    Temat postu: Miłość i małżeństwo .

Bogna Białecka
Tajemnica dobrego małżeństwa

Spotkałam niedawno człowieka, który po kilku uczuciowych zawo­dach stwierdził, że nie wierzy w trwałą miłość, a małżeństwa, które są ze sobą dłużej niż 10 lat, to zwy­czajni mistrzowie hipokryzji. Jak go przekonać, że to nieprawda?

"To nie jest tak, żebyśmy się kłócili czy coś. Po prostu staliśmy się z żoną sobie obcy. Jest mi obojętna. Mijamy się w domu, wymieniamy kurtuazyjne uwagi, ale większą moją sympatię budzi nawet sprzą­taczka w biurze, bo z uśmiechem na twarzy szybko, sprawnie i bez narzekania je sprząta. Żona, jak już coś zrobi w domu, to z łaski, psio­cząc i marudząc. Jest między nami chłód, brak miłości, gdyby nie dzie­ci, już dawno byśmy się rozwiedli". Tak opisuje swoje małżeństwo pan Tomasz. To wbrew pozorom wcale nie odosobniona sytuacja i wbrew pozorom łatwo z niej wybrnąć. Trzeba chcieć. Psycholog Gary Chap­man jest ekspertem od ratowania małżeństw w kryzysie. Sytuację opi­saną powyżej określa jako stosun­kowo prostą do uzdrowienia. Jego koncepcja pięciu języków miłości od ponad 20 lat okazuje się skutecz­nie pomagać małżeństwom, w które wkradła się obojętność i znu­żenie drugą osobą. A jest to prze­cież jedna z głównych przyczyn roz­wodów. Chapman obserwując do­brze funkcjonujące, szczęśliwe mał­żeństwa, zdołał odkryć pięć kluczo­wych obszarów, dzięki którym lu­dzie czują się kochani i szczęśliwi. Choć każdy z tych obszarów jest ważny, zwykle mamy podstawowy "język miłości", którego potrzebuje­my doświadczać, by czuć się praw­dziwie kochanym. Chapman ostrze­ga, że całkiem sporo małżeństw funkcjonuje przez lata, zaniedbując te sposoby okazywania miłości, które są najważniejsze dla drugiej osoby. Proste rozwinięcie swoich umiejętności okazywania miłości może rozbudzić na nowo poczucie spełnienia i szczęścia w małżeń­stwie przeżywającym kryzys.

Podarunki są potrzebne

Tego sposobu wyrażania miłości nie należy mylić z materializmem. W darze ważny jest fakt, iż został przemyślany, ważny jest wysiłek włożony w jego zdobycie czy przy­gotowanie, nie jego wartość mate­rialna. Idealny podarunek zawiera przekaz: znam ciebie, wiem, co ce­nisz, co lubisz, czego potrzebujesz, troszczę się o ciebie i jesteś dla mnie więcej wart/warta, niż to co musiałam/łem poświęcić, by zdo­być to dla ciebie. Dlatego ważne jest, by nie zapominać o urodzi­nach, imieninach, rocznicach. Lep­szy jest też prezent niewielki, a przemyślany niż byle jaki, a drogi. Podobną do Chapmana myśl wyra­ża w seminarium "Wyśmiej swoją drogę do lepszego małżeństwa" Mark Gungor. Mówi o tym, że męż­czyźni często mają tendencję, by ob­darowywać swe żony czymś wiel­kim, przy rzadkich okazjach. A czę­ste, drobne podarunki bywają waż­niejsze. Pojedyncza róża dla kocha­jącej kwiaty żony co kilka tygodni jest bardziej wartościowa od okaza­łego bukietu kwiatów raz do roku.

Czyny nie zawsze są ważniejsze od słów

Chapman wspomina o niezwykle istotnym języku miłości: o słowach. Dla osoby, u której dominuje ten sposób doświadczania miłości, naj­więcej radości przynoszą niespo­dziewane, szczere komplementy i słowa uznania. Ważne jest nie tylko mówienie takiej osobie, że się ją kocha, lecz pochwały, komple­menty. Chapman doradza, że jeśli nie jesteśmy zbyt wygadani i mamy problem ze znalezieniem odpowied­nich słów, można sięgać po cytaty z Pisma Świętego (np. Pieśń nad Pie­śniami), poezji lub nawet... filmów romantycznych czy seriali. Mark Gungor opowiada o jednym z naj­lepszych prezentów, jakie zrobił swojej żonie. Była to kartka z napi­sem na zewnątrz: "Moim ulubio­nym miejscem na świecie jest..." i dokończeniem w środku: "miejsce, gdzie Ty jesteś". W tym wypadku mamy nie tylko słowa miłości, lecz i znaczący podarunek. Gungor pod­sumował kupno kartki: "było to naj­lepiej wydane przeze mnie kiedykol­wiek półtora dolara!".

Czas wysokiej jakości, czyli: je­stem tu tylko dla ciebie

Chodzi tutaj nie tylko o bycie razem, lecz wspólne rozmowy, wspólne działania. Nie jest czasem wysokiej jakości wspólne oglądanie telewizji, choć może nim być posi­łek. (Pod warunkiem że nie pochła­niamy jedzenia w zawrotnym tem­pie, a mamy czas na spokojną roz­mowę). Ważna jest przy tym uwaga poświęcona drugiej osobie, prawdziwe, uważne jej słuchanie. John Gottman, inny znany ekspert od pracy z problemami małżeński­mi, doradza 20 minut znaczącej roz­mowy w ciągu dnia, a raz w tygo­dniu wyjście na tzw. randkę mał­żeńską, która jest czasem wyłącz­nie dla nas, poświęconym na pielę­gnację miłości.

Sposobem okazywania miłości jest służba drugiej osobie

Czy umycie naczyń może być wyra­zem miłości? Oczywiście. Pamię­tam anegdotę o zdobywcy radiowej nagrody "najpiękniejszych słów mi­łości". Było to zdanie wypowiedzia­ne przez młodego ojca do żony w środku nocy: "Nie wstawaj, ja je na­karmię". Dlatego Chapman podkre­śla, jak ważne mogą być działania w służbie drugiej osoby. Obecnie brzmi to politycznie niepoprawnie. Dlatego zwracam uwagę, że posta­wa służby dotyczy obu małżon­ków. Chodzi o to, by żona wykony­wała akty służby wobec męża, mąż wobec żony, a oboje służyli dobru swej rodziny. Gungor z kolei zwra­ca uwagę na inny aspekt "służby do­mowej" - uświadamia kobietom, że aby mężczyzna coś zrobił w domu, należy mu o tym wyraźnie powie­dzieć (najlepiej dwukrotnie), bo mężczyźni sami nie potrafią się róż­nych rzeczy domyślić. A zatem - po­trzebujesz czegoś? Powiedz wprost. Mimo to, moim zdaniem, panowie także mogą czasem wysilić wy­obraźnię i swoją umiejętność "czy­tania w myślach". To kwestia obser­wacji i logicznego wyciągania wnio­sków. Jeśli żona zwykle prosi cię o posprzątanie kuchni po kolacji, to jeśli kiedyś zrobisz to sam z siebie, bez proszenia, niezwykle zapunktu­jesz u żony.

Kontakt fizyczny także jest języ­kiem miłości

Nie chodzi przy tym wyłącznie o seks, choć oczywiście też jest ogrom­nie ważny. Osoby, u których domi­nuje ten sposób wyrażania miłości, lubią być dotykane. Trzymanie się za ręce, przytulenie, fizyczna obec­ność, czułe poklepanie po ramie­niu. To wszystko jest ważnym spo­sobem okazywania czułości. Dotyk ten nie musi mieć podtekstu seksu­alnego. Czuły kontakt fizyczny jest ważnym sposobem okazywania za­ufania i buduje poczucie bezpie­czeństwa i więzi w parze. W jaki sposób rozpoznać swój dominujący sposób doświadczania miłości? Zwykle sami używamy w stosunku do drugiej osoby języka miłości, który jest dla nas najważniejszy. A zatem jeśli twój mąż często mówi ci komplementy, spróbuj rewanżo­wać się tym samym. Jeśli żona czę­sto wyświadcza ci przysługi, jak np. przygotowanie śniadania, pościele­nie łóżka, postaraj się zrobić coś dla niej. Musimy przy tym pamiętać, że niekoniecznie to, co robi druga osoba, jest dla niej naturalne. Być może nauczyła się w ten sposób wy­rażać miłość, np. obserwując swo­ich rodziców, a sama dla siebie może pragnąć czegoś innego. Dlate­go obserwacja nie zastąpi rozmo­wy. Wskazówką może być zwróce­nie uwagi, na co najczęściej druga osoba narzeka (Na brak pomocy? Na rzadkie wspólne wyjścia, na brak pochwał?) lub o co najczęściej prosi. Ważne jest przy tym, by pa­miętać, że wszystkie sposoby okazy­wania miłości są w małżeństwie istotne. Jeśli u kogoś dominuje po­trzeba na przykład spędzania czasu razem, nie oznacza to, że na­leży zaniedbywać inne sfery. Chap­man opisuje wiele przykładów par, dla których odkrycie dominującego języka miłości drugiej osoby stało się punktem zwrotnym małżeń­stwa, popychając parę ku pełnemu rozkwitowi. A tak przy okazji - wy­korzystując nabytą wiedzę, jak są­dzicie, jaki jest dominujący język mi­łości autora listu cytowanego na po­czątku?

....

Bardzo madre refleksje . I warto to przemyslec PRZED malzenstwem . Jesli nie ma postawy sluzby a tylko chec przyjemnosci to nie ma szans ... Nie da sie tego sztucznie wytresowac w sobie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:26, 08 Lut 2017    Temat postu:

Małżeństwo jest fajne!

Justyna Liptak
dodane 07.02.2017 22:01 Zachowaj na później

W rolach głównych wystąpili aktorzy Teatru Wybrzeże - Anna Kociarz-Konopińska i Robert Ninkiewicz
Justyna Liptak /Foto Gość
zobacz galerię

We wtorek 7 lutego w Europejskim Centrum Solidarności miała miejsce inauguracja Międzynarodowego Tygodnia Małżeństwa.

To już 3. edycja inicjatywy, która w Gdańsku została zainicjowana przez Stowarzyszenie Psychologów Chrześcijańskich. Od tego czasu odbyło się kilkadziesiąt wydarzeń o charakterze edukacyjnym, kulturalnym, rekreacyjnym i rozrywkowym. W tym roku impreza odbywa się pod hasłem: "Małżeństwo jest fajne!"

Uroczysta Gala Otwarcia zgromadziła małżonków w różnym wieku. W sumie w spotkaniu uczestniczyło kilkadziesiąt osób.

Główną atrakcją wieczoru była sztuka performatywna "Sceny z życia małżeńskiego" - pełne ciętego humoru i wnikliwych spostrzeżeń przedstawienie wywołało gromkie brawa, a także salwy śmiechu.

- Jest to fragment z życia pewnego małżeństwa. Pomysł na to przedstawienie zrodził się już w zeszłym roku, kiedy w ramach jednego z naszych wydarzeń zaprezentowaliśmy właśnie taki spektakl. Spodobał się on publiczności, dlatego zdecydowaliśmy, że zainaugurujemy w ten sposób tegoroczne spotkania - wyjaśnia Anna Bialik, koordynatorka projektu Tydzień Małżeństwa.

Ten niecodzienny pokaz został opatrzony komentarzem ekspertów - mediatora i psychoterapeuty, aby widzowie mogli w pełni zrozumieć sceny, w których małżonkowie kłócą się o domowe obowiązki, wychowanie dzieci, wizyty teściowej, a nawet zawartość torebki żony. Podejmują nawet decyzję o rozwodzie, do którego ostatecznie nie dochodzi, gdyż mimo trudności nie wyobrażają sobie życia bez siebie.

- Każde małżeństwo może w tym spektaklu odnaleźć cząstkę swoich problemów i relacji. Bo nie wolno nam zapomnieć, że każde małżeństwo potrzebuje przykładów, które może odnieść do swojego życia. Potrzebuje także czasu dla siebie - na celebrację, świętowanie, bycie ze sobą. Mamy nadzieję, że ta sztuka będzie okazją do wyciągnięcia pozytywnych wniosków - dodaje A. Bialik.

Międzynarodowy Tydzień Małżeństwa potrwa do 14 lutego. W tym czasie na małżonków, którzy zdecydują się wziąć udział w inicjatywie czeka wiele ciekawych wykładów, warsztatów i spotkań. Harmonogram znaleźć można TUTAJ.

[link widoczny dla zalogowanych]

Międzynarodowy Tydzień Małżeństwa odbywa się pod patronatem "Gościa Niedzielnego".

...

Teraz juz motywacja tradycyjna nie starczy. Kiedys na wsi jedna osoba nie dala by rady. Teraz wrecz przeciwnie nawet ,,wygodniej" samemu. Stad trzeba tlumaczyc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:16, 04 Cze 2017    Temat postu:

W rodzinie
5 powodów, dla których warto żyć w małżeństwie
Dena Deyr | Czer 04, 2017
Torok-Bognar Renata/Stocksy United

Komentuj


Udostępnij 11    

Komentuj


Słyszysz „małżeństwo”, myślisz „zobowiązanie”, a więc niewola. Myślę, że w rzeczywistości małżeństwo jest wyzwoleniem, a nie kulą u nogi.


W
iem, co piszę. Od ponad 20 lat jestem żoną. Gdybym mogła dać młodemu pokoleniu jedną radę, powiedziałabym: Nie dajcie się zwieść idei małżeństwa jako zakucia w kajdany.


Złudne stereotypy

Każdy gdzieś to słyszał. Stereotyp uparcie utrwalany przez media: popularne programy rozrywkowe, piosenki i filmy pełne nieszczęśliwych par, które krytykują, toną w pochlebstwach, a nawet dopuszczają do zdrady (tak jakby konflikt budował dramaturgię, która wciąga i absorbuje widza).

Ale zaklinam cię, obojętne czy jesteś młodą kobietą czy mężczyzną, znajdź lepsze wzorce małżonków do naśladowania. Nawet jeśli masz szczęście i twoi dziadkowie czy rodzice żyją w szczęśliwych związkach małżeńskich, wciąż łatwo jest przecież zauważyć ciemne strony wieloletnich relacji. Ludzie z twoich najbliższych kręgów, szczególnie ci, którzy w małżeństwie są nieszczęśliwi, mogą próbować zniechęcić się do zaręczyn i ślubu, powtarzając przy byle okazji:

„Ciesz się wolnością. Kiedy jesteś singlem, nikomu nie musisz się z niczego tłumaczyć!”.

„Małżeństwo to tylko instytucja…, a kto chce żyć w instytucji?”

„Jesteś taka młoda. Skąd możesz wiedzieć, czego chcesz?”
Czytaj także: Czy można przygotować się do małżeństwa w kilka weekendów?


Zanim powiesz tak

W czym rzecz: Jeśli nie masz jeszcze trzydziestki, przyznaję, powinnaś dobrze się zastanowić, zanim wypowiesz sakramentalne „tak”. Podchodzenie do ważnych spraw ostrożnie to zawsze bezpieczny pomysł. Z drugiej strony – mam naprawdę sporo przyjaciół, którzy weszli w związki małżeńskie w młodym wieku i do dziś są ze sobą szczęśliwi.

Sharon Edwards, która wyszła za swoją licealną miłość 26 lat temu, tłumaczy, że czasami uczucie wygrywa z wiekiem: „Tylko dlatego, że byliśmy bardzo młodzi, ludzie sugerowali, że powinniśmy poczekać z decyzją. Nie posłuchaliśmy tych rad i bardzo się z tego cieszę. Dorastaliśmy razem i to spowodowało, że do dziś jesteśmy razem. Nikt nie poznał mnie w ciągu tych 26 lat lepiej. Wciąż się sobą cieszymy, doceniamy nawzajem”.

W małżeństwie chodzi o to, żeby każdy dzień dzielić ze swoim najlepszym przyjacielem.

Tak czy inaczej, ta „instytucja” jest warta poświęcenia. Oczywiście, małżeństwo – nieważne kiedy zawarte – może być dużym wyzwaniem, czasami bywa też przytłaczające. Każda para, która przysięga sobie miłość i wierność przed ołtarzem, przechodzi wzloty i upadki, czasami bardzo poważne. Nie wszystkie związki przetrwają.

Małżeństwo, w którym dwoje ludzi ma te same prawa to naprawdę piękna rzecz. Bóg stworzył małżeństwo dla dobra mężów i żon. Kiedy zaczęłam rozpytywać, szybko znalazłam wiele par żyjących w długoletnich związkach, które chętnie dzielą się z młodymi ludźmi „dobrymi stronami” małżeństwa. Razem odkryliśmy pięć świetnych (i zaskakująco wyzwalających) profitów:
Czytaj także: Prosty sposób na nudę w małżeństwie? Bądź mężoczuła!


1. Towarzystwo

Kim Kinsfather, która w styczniu będzie obchodzić 25 rocznicę małżeństwa, zaznacza: „W małżeństwie chodzi o to, żeby każdy dzień dzielić ze swoim najlepszym przyjacielem. Razem przechodzić przez to co dobre, złe, a czasami nawet brzydkie”.

Przyjaciele Kim zgadzają się z nią w stu procentach. Ja też.

Jestem żoną Carey’a ponad dwie dekady, i chociaż nie zawsze bywało u nas różowo, niczego bym nie zmieniła. Naprawdę. Był ze mną w bólu, w depresji, przy porodzie naszych dwóch synów (i podczas bezsennych nocy, które nadeszły), także wtedy, gdy straciłam pracę. Trzymałam go za rękę i modliłam się za niego, gdy przechodził kryzys wieku średniego, miał problemy ze zdrowiem, przeżywał rodzinne dramaty. Słuchaliśmy, kochaliśmy i śmialiśmy się więcej, niż wydawało mi się możliwe. Carey był moim najlepszym przyjacielem jeszcze zanim zaczęliśmy randkować i jestem wdzięczna, że wciąż możemy się wszystkim dzielić.

Były też słodko-gorzkie chwile, gdy patrzyliśmy jak nasi synowie dorastają, odkrywają swoje pasje. Razem podróżowaliśmy, służyliśmy i dorastaliśmy jako Chrześcijanie. Takie wsparcie pozwala ci iść pewnie przez życie z ogromem miłości.


2. Zdrowe nawyki

Richard Niolon recenzując książkę „Sprawa małżeństwa: Dlaczego ludzie żyjący w związkach małżeńskich są szczęśliwsi, zdrowsi i bogatsi” (The Case for Marriage: Why Married People Are Happier, Healthier, and Better off Financially) Lindy J. Waite i Maggie Gallagher, wskazuje, „Co czyni małżeństwo tak wspaniałym?„. Wskaźnik śmiertelności wśród samotnych mężczyzn jest o 250% wyższy niż u żonatych. Wśród samotnych kobiet ten sam wskaźnik jest o 50% wyższy niż u mężatek… Posiadanie współmałżonka może zmniejszyć ryzyko zachorowania na raka, dać dziesięć dodatkowych lat życia. Samotni ludzie spędzają więcej czasu na rekonwalescencji w szpitalu i wykazują większe ryzyko śmierci po operacji.

Gdy żyjąc koncentrujemy się na określonych celach, nasz związek nie jest niewolniczą harówką, jest dawaniem życia.

Jeśli to za mało – ostatnie badania przeprowadzone przez Centrum Medyczne Lagone przy New York University wykazały, że w porównaniu z samotnikami, ludzie żyjący w związkach małżeńskich rzadziej cierpią na choroby układu krążenia. „Lekarze nie są pewni, dlaczego tak się dzieje, ale możliwe, że udane małżeństwo gwarantując małżonkom wsparcie emocjonalne, intymność fizyczną i intelektualną, a także trwalsze więzi rodzinne, wpływa na obniżenie ciśnienia oraz poprawia wydajność pracy serca”. Zdrowsze serce i dłuższe życie to dar, nie kajdany.
Czytaj także: Co pociąga kobiety w ich własnych mężach? Zwierzenia 27 żon z wieloletnim stażem


3. Bezpieczeństwo

Małżonek może ci pomóc przezwyciężyć pokusy. Z pomocą partnera łatwiej będzie ci wytrwać w postanowieniach dietetycznych, konsekwentnie ćwiczyć, czy regularnie planować badania kontrolne.

W naszym przypadku, Carey przypomina mi, że mam dbać o siebie w najbardziej pracowitych okresach w roku i zawsze sprawdza, czy drzwi do domu są zamknięte (nie mam tego nawyku, dorastałam na wsi). Ja natomiast wspieram jego wysiłki w kierunku zdrowego odżywiania, kupując dobrej jakości produkty i gotując w domu. Namawiam go, żeby poszedł do lekarza, kiedy gorzej się czuje.


4. Cel i rodzicielstwo

Ekspertka od spraw małżeńskich, pisarka Julie Gorman ujmuje to tak: „Im więcej wspólnych celów znajdujemy w małżeństwie, tym dłużej będziemy się cieszyć pełnią naszych relacji. Żaden związek nie ma w sobie tyle mocy, jedności i spójności, jak ten, w którym mamy te same cele i dążymy do tych samych rezultatów. Gdy żyjąc koncentrujemy się na określonych celach, nasz związek nie jest niewolniczą harówką, jest życiodajny”.

Z Careyem nazywamy to „misją małżeńską”. Kiedy przyjrzysz się swojemu związkowi, co widzisz? Jakie talenty i doświadczenia połączył Bóg? On pragnie, żebyście je wykorzystali, dali coś z siebie innym. Bill Farrel, mąż Pam, autor książek o małżeństwie, twierdzi: Twoje małżeństwo powinno wywierać pozytywny wpływ na innych ludzi , tych współczesnych, ale i na przyszłe pokolenia. Byłem zaskoczony, gdy odkryłem jak oboje z Pam lubimy wspominać ponad 60-letnie małżeństwa naszych dziadków, choć ci nie żyją od dziesięciu lat” – przyznaje. „Oczywiście, nie byli idealni i wielu ludziom mogliby się wydać zupełnie niezrozumiali, ale na nasze życie mieli ogromny wpływ. Ich zaangażowanie w miłość było inspiracją dla reszty rodziny w utrzymaniu wierności małżeńskiej. Ich godny naśladowania, wysoki etos pracy sprawił, że wnuki i prawnuki są bardzo pracowite, a godziny opowieści snutych przy kuchennym stole nauczyło nas szukać do skutku odpowiednich metod komunikacji interpersonalnej.
Czytaj także: Przepisu na szczęśliwe małżeństwo nie ma, ale są szczęśliwe małżeństwa. Jak to osiągnąć?


5. Transformacja

Słuchałam niedawno podcastu autorki piosenek Christy Nockels, w którym cieszyła się, że może zorganizować 50. rocznicę ślubu swoich rodziców. Wspomina okres małżeństwa swoich rodziców, pełen pokory, pokuty i przebaczenia. W trudnym momencie zostali razem, zamiast się rozstać. Nockels mówi: „Podziwiam siłę Bożej odnowy. Dziś widzę zupełnie innych ludzi i jest to piękny widok. Bóg pozostaje taki sam wczoraj, dziś i jutro, to my mamy się zmieniać na lepsze. Szukać drogi do ideału na jego obraz i podobieństwo. Łaska Boża to coś więcej niż śpiewane hymny, to powietrze, którym oddychamy. Jest jej więcej w naszej rzeczywistości, niż potrafimy dostrzec”.

Święta prawda! Jak mawia moja przyjaciółka Lilly Allison: „Jedną z korzyści małżeństwa jest wspólne dojrzewanie i rozwój, które zbliżają was do Chrystusa”.

Ja i Carey nie jesteśmy już tymi samymi ludźmi, którymi byliśmy koło dwudziestki, kiedy mi się oświadczał. I szczerze – ledwo pozwoliłam mu wtedy dokończyć pytanie, zanim wyrwało mi się spontaniczne „tak”.

Gdybyśmy uparcie chcieli pozostać tacy sami, nasz rozwój, ten indywidualny, i ten jako pary, zostałby zahamowany. Czasami dojrzewamy w inny sposób, w innym tempie, ale to fascynująca, wspólna podróż, warta każdego wysiłku.

A więc, młodzi przyjaciele, pochylcie się w Jego łasce. Kiedy On będzie was prowadził – podejmijcie wyzwanie. Miłość małżeńska to obraz Chrystusa i Kościoła, a także wysiłku włożonego w związek z waszym partnerem.

...

Malzenstwo to taka niewola jak przykladowo jazda samochodem. Trzeba droga i przestrzegac zasad ruch. ,,Niewola". To sie wyzwolcie i idzcie na pieszo. Np. z Krakowa do Gdanska. Bedziecie wtedy ,,wolni". Absurd a jednak ludzie takie bzdury wygaduja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:23, 08 Cze 2017    Temat postu:

Brytyjscy naukowcy: małżeństwo wydłuża życie
Aleksandra Gałka | Czer 08, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij    

Komentuj


Małżeństwo ma dobry wpływ na zdrowie oraz zwiększa szanse na uporanie się z czynnikami ryzyka, takimi jak np. wysoki cholesterol, nadciśnienie czy cukrzyca – wynika z najnowszych badań brytyjskich naukowców.


J
ak podaje BBC News, naukowcy z Wielkiej Brytanii przebadali blisko milion dorosłych i doszli do wniosku, że kochający małżonek może sprawić, że będziemy zdrowsi.
Małżeństwo jest zdrowe

Wszyscy badani mieli wysokie ciśnienie krwi, cholesterol lub cukrzycę. Okazało się, że ci pozostający w związkach małżeńskich radzili sobie z nimi lepiej, niż single.

Takie właśnie konkluzje przedstawili na konferencji naukowej, podczas której prezentowali swoje najnowsze badania zatytułowane ACALM. Naukowcy przeprowadzili je wśród 50-, 60- oraz 70-latków, których poddawano obserwacji przez 14 lat. Ci, którzy mieli podwyższony cholesterol, a byli w związku małżeńskim, mieli o 16 proc. większe szanse na dłuższe życie.

Jak przypomina BBC, dr Paul Carter wraz ze swoimi kolegami z Aston Medical School, udowadniali już wcześniej, że małżeństwo może mieć wpływ na zdrowie. Ich zdaniem prawdopodobnie zwiększa także szanse na przeżycie w przypadku ataku serca.
Czytaj także: 5 dowodów na to, że małżeństwa nie trzeba się bać
Dlaczego tak jest?

Ich ostatnie badania zaprezentowane na konferencji Brytyjskiego Towarzystwa Kardiowaskularnego wyjaśniają dlaczego tak może być.

Nie chodzi tylko o to, że w razie ataku druga połowa może szybko wezwać pomoc. Ważna jest również zmiana stylu życia, żywienia, większej regularności przy zażywaniu leków ‒ a to podobno jest o wiele łatwiejsze, gdy obok jest żona czy mąż.

Wnioski nie były tak jasne dla tych, którzy pozostawali w konkubinacie, separacji, byli rozwiedzeni czy owdowiali. Nie sprawdzano także, czy te małżeństwa w ogóle były szczęśliwe.


Chodzi o relacje

Badacze przypuszczają, że do większej dbałości o zdrowie motywuje posiadanie kogoś ważnego w swoim życiu. Dr Carter zastrzega jednak:

Wcale nie sądzimy, że każdy powinien wejść w związek małżeński. Musimy zaznaczyć po prostu, że pozytywne efekty na zdrowie ma małżeństwo, ale równie dobrze i relacje przyjacielskie, rodzinne czy ogólne wsparcie społeczne.

Z kolei dr Mike Knapton z British Heart Foundation powiedział w rozmowie z BBC News:

Informacja, którą powinniśmy zawieźć do domu jest taka, że interakcje społeczne, jak i medyczne czynniki ryzyka, takie jak: wysokie ciśnienie krwi są ważnymi wyznacznikami zarówno dla naszego zdrowia, jak i samopoczucia. Bez względu na to, czy jesteś zamężny, czy nie. Jeśli borykasz się z jakimkolwiek z głównych czynników ryzyka dla chorób serca, możesz po prostu poprosić swoich bliskich, by pomogli ci w radzeniu sobie z nimi.
Czytaj także: Prosty sposób na nudę w małżeństwie? Bądź mężoczuła!

Źródło: BBC News

...

Malzenstwo jest dlatego ze NIESIE DOBRO! TO OCZYWISTE!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:52, 19 Cze 2017    Temat postu:

5 minut codziennej walki o małżeństwo – dołączysz?
Marlena Bessman-Paliwoda | Czer 19, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Żony chwytają za różaniec, by wspierać swoich mężów. Podobnie robią panowie, zakładając specjalną jednostkę GROM-u, powstają róże modlące się za małżeństwa w kryzysie oraz róże młodych ludzi, którzy są przed ślubem lub tej jedynej osoby jeszcze szukają.
Jak to działa?

Każdego dnia odmawiasz dziesiątek różańca (który zajmuje ok. 5 minut!). Podobnie robi 19 innych osób w Twojej Róży. W ten sposób jednego dnia odmawiany jest cały różaniec w intencji męża, żony, narzeczonego, narzeczonej lub małżeństwa w kryzysie.
Czytaj także: Kuchenne przemyślenia. Niebo pomiędzy garnkami
5 minut dziennie – czy warto?

Podjęłam się modlitwy za mojego męża. Często miałam wyrzuty sumienia, że może za mało się za niego modlę, że może powinnam robić „coś więcej”. Teraz jednak mam pewność, że codziennie powierzam jego wszystkie intencje, potrzeby, pragnienia, zranienia, troski Matce Bożej.

Zauważyłam, że codzienna, sumienna modlitwa za męża otworzyła mnie na niego samego. Dziesiątek różańca mogę odmówić w tracie obowiązków, ale zawsze robię to, myśląc o mężu. W zabieganiu kieruję ku niemu swoje myśli, kiedy powierzam go Bożej opiece. Ciekawe jest to doświadczenie. Mało tego! Widzę, że dzięki dołączeniu do Róży zyskało moje nabożeństwo maryjne. Warto dać pięć minut dziennie dla swojego małżeństwa – dobra jest z tego ogrom.


Cuda?

– Kompletnie nie podejrzewałam, że zainteresowanie różami za mężów będzie ogromne i że jest tak wielka potrzeba anonimowej, wspólnej modlitwy. Chciałam znaleźć chętnych do jednej róży wśród znajomych… – podkreśla Ewa Laskowska-Stępień, inicjatorka róż różańcowych za mężów. – Na początku zainteresowanie było tak duże, że po ludzku nie dawałam rady wszystkiego ogarnąć. Teraz troszkę zwolniło. Na Facebooku jest nas ponad tysiąc żon i codziennie ktoś do nas dołącza. Od 15 października powstało 25 grup, w każdej jest 20 żon. W sumie już modli się u nas 500 żon.

Kasia Kołakowska – inicjatorka róż różańcowych za narzeczonych i małżonków mówi, że świadectw modlących się jest dużo: –Czytając je niejednokrotnie po prostu płakałam jak małe dziecko. Jeszcze niedawno nie mogłam pojąć, jak można wybaczyć zdradę.
Czytaj także: Jak powinna wyglądać bliska relacja z Maryją?

Do czasu jak dostałam świadectwo dziewczyny, którą zdradził i zostawił mąż. Ona zaś nawróciła się poprzez tę sytuację i pragnie się za niego modlić! Takich walecznych kobiet, dziewczyn nie jest mało. To one właśnie mi pokazują, że można i że trzeba walczyć modlitwą. Mamy też różę mężów, ale i młodych mężczyzn, którzy podejmują się różańca, aby wymodlić sobie przyszłą żonę.

Ewa Micyk podkreśla, że obecnie w jej grupie jest silna świadomość modlitwy wstawienniczej: – Już samo to, że w takiej róży jest 19 innych osób jest budująca i motywująca. Gdy brak sił do modlitwy pomaga myśl, że tych 19 innych osób mnie w niej wspiera.

Ewa założyła różę za małżeństwa w kryzysie. – Ponad rok temu moja szwagierka z dnia na dzień zostawiła szwagra i odeszła do innego mężczyzny. Dla nas było to „z dnia na dzień”. Byliśmy w szoku. Od tego czasu zaczęłam modlić się za nich, potem za znajomych, o których wiedziałam, że przeżywają trudności, w końcu za wszystkie małżeństwa w kryzysie.
Czytaj także: Co mogą dać małżeństwu modlitwa, post i jałmużna?

Gdy zobaczyłam wysyp postów o trudnościach i kryzysach, w grupie, do której należę, pod wpływem „impulsu” zaproponowałam wspólną modlitwę w tej intencji w róży różańcowej (nie tylko dla małżeństw w kryzysie, ale dla wszystkich, którzy chcą ich objąć modlitwą. Zainteresowani często nie mają siły się modlić sami, nie mają kogo poprosić o modlitwę, nie chcą tego robić, żeby nie zdradzać się z problemami etc.). W ciągu kilku dni ukształtowała się róża, a o modlitwę poprosiło ponad 100 małżeństw (lub ktoś poprosił w ich imieniu).


Jak możesz dołączyć?

To proste. Zgłoś chęć dołączenia do róży i módl się zatem z innymi:
Róża za mężów: Ewa Laskowska-Stępień, grupa na Facebooku „Róża za mężów” oraz Katarzyna Kołakowska, Projekty dla małżeństwa
Róża za żony: GROM – Grupy Różańca Orędowników Małżonek, wspólnota Przymierze Wojowników
Róża za narzeczonego/narzeczoną: Katarzyna Kołakowska, Projekty dla małżeństwa
Róża za małżeństwa w kryzysie: Ewa Micyk, grupa na Facebooku „Małżeństwo – mamy się dobrze”

...

Modlitwa to nie jest nicnierobienie. Bóg nie potrzebuje waszych ,,wyczynow". Juz w Raju ,,wzieli sprawy w swoje rece"... To czego brakuje to zawierzenia sie Bogu. On moze wszystko wy nic. Zatem takze i spelnic wszystko. Nie musicie ,,zalatwiac we wlasnym zakresie".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:30, 28 Cze 2017    Temat postu:

Miłość nie unosi się pychą. Klucz do lepszego życia w małżeństwie
Zyta Rudzka | Czer 28, 2017

Udostępnij
Komentuj

Drukuj

W małżeństwie mamy obowiązki, ale mamy również zobowiązania, żeby się sobą nie znudzić. Żeby się zauważać, jako kobieta i mężczyzna. Dodać trochę dobrej adrenaliny do tego bycia razem.

Czasem nie wiemy, co sprawia, że w małżeństwie jest nam niedobrze. Często to ukryta pycha podpowiada nam, że czegoś brakuje. Ale uwaga: nadmiar skromności też grozi wypaleniem uczuciowym! Jak sobie z tym radzić ?


Tęsknota za… no właśnie, za czym?

Umeblowaliśmy mieszkanie, syn poszedł do pierwszej klasy i dobrze mu idzie. Przyszłość jest nasza. Już teraz planujemy egzotyczne wakacje w gronie przyjaciół, wylicza Małgorzata. – Mój mąż to prawdziwy dar od Boga, ale dlaczego tęsknię do tych lat, kiedy kochałam kogoś innego szaloną, romantyczną miłością.

To była szczeniacka, studencka miłość. Chłopak był młody, nie mogłam na nim polegać. Odszedł bez słowa i długo nie mogłam się otrząsnąć z tego skrzywdzenia. A mimo wszystko zdarza mi się myśleć, że tamto to była prawdziwe uczucie. Obarczam się winą, że stworzyłam rodzinę z dobrym człowiekiem i nie potrafię tego docenić. Naprawdę go kocham. Ciągle podoba mi się jako mężczyzna. Lubię jego ramiona, sposób, w jaki wybucha śmiechem czy przytula nasze dziecko, ale… Czego mi brak, skoro mam wszystko? Chyba ze mną jest coś nie tak, niepokoi się Małgorzata.

„Miłość to sprawa idealna, małżeństwo – realna, a połączenie rzeczy realnej z idealną nigdy nie uchodzi bezkarnie” – wiele lat temu stwierdził Goethe, poeta.
Czytaj także: Reaktywacja szalonej miłości – to da się zrobić! 9 sprawdzonych sposobów, jak być bliżej


Miłość małżeńska nie musi być skromna i nudna

Czuję to pękniecie Małgorzaty. Nie wiadomo, czy to już rezygnacja, kapitulacja, czy wołanie o pomoc. Ważne, by sama usłyszała swój głos. Zobaczyła siebie. Kobietę trzydziestoletnią.

Myślę, że jej obraz siebie jest zafałszowany. Brak realnych proporcji. Wszystko przez to, że Gosia jest przytłoczona rutyną, skulona z żalu za życiem, które nie wróci. Może tęskni nie tyle za tamtym mężczyzną, ile za sobą samą z tamtych lat. Za beztroską. Skupieniem tylko na nim. Na spotkaniach. Wyjazdach.

Gosia idealizuje przeszłość, bo nie zbyt dobrze radzi sobie z teraźniejszością. Nie ma pomysłu, jak ją zmienić, ulepszyć, dostosować do zmian, jakie zachodzą w niej samej. W ciele, w osobowości, w temperamencie.


Kiedy kończy się fascynacja

Silna miłosna nostalgia bywa wywołana lękiem przed utratą atrakcyjności, przed przemijaniem, jest niezgodą na to, że ciągle dopadają nas doświadczenia utraty. Takie stany gorszego samopoczucia są jak refren w kobiecym życiu. Towarzyszą osiemnastym urodzinom, trzydziestym, pięćdziesiątym i siedemdziesiątym. To całkiem demokratyczne uczucie. Wspólne prawie wszystkim kobietom. Niezależnie od tego, jak bardzo przewidywalne czy szalone jest ich życie intymne. Dlatego kiedy czujemy taki dyskomfort, możemy szukać sobie kozła ofiarnego. Często jest nim mąż. A dlaczego nie? Skoro zapowiadał się na macho, a okazał się poczciwiną?

Małgorzata kolekcjonuje dobre uczynki męża, ale nie umie się z nich cieszyć. To tak, jakby kolekcjoner samochodów nie miał prawa jazdy.

Jest niespokojna i napięta, bo niby wszystko idzie dobrze, ale jednocześnie coś jej mówi, że to nie jest dla niej dobry kierunek. Małe i większe sukcesy, wreszcie brak większych zmartwień czy porażek, nic nie przekłada się na intensywność i żarliwość uczuć. Małgorzata wycofuje się w romantyczną sielankę minionych lat. Pojawia się dziwna tęsknota do byłego, ale też wyrzuty sumienia wobec męża zmiksowane ze złością, że on nie potrafi być amantem z Harlequina. Gosia czuje również mniej lub bardziej stłumiony gniew na samą siebie. I cały ten gorzki koktajl sprzecznych uczuć wcale nie ułatwia pielęgnowania związku. To mieszanka wybuchowa, która może rozsadzić nawet dobraną parę.

To całkiem naturalne, że intensywna fascynacja pomiędzy kobietą, a mężczyzną wygasa po dwóch latach. Wieloletnie związki mają inną dynamikę niż kilkumiesięczne zauroczenia. Romantyczne liściki, szampan i małże w blasku świec wcale nie spowodują, że poczujemy się dokładnie tak jak dawniej.

Ale przecież wcale nie musi być jak dawniej, żeby było dobrze. Pojawiają się nowe doświadczenia, uczucia i wartości. Odpowiedzialność, zażyłość, wspólne plany, inwestycje, dzielenie codzienności. To ważne sprawy, ale już nie tak widowiskowe.
Czytaj także: 6 sposobów na udane małżeńskie wakacje


Co jest dowodem, że Twoje małżeństwo jest dobre

W małżeństwie, jak w każdej innej relacji zawsze coś dostajesz, a czegoś ci brak. To właśnie świadczy, że to dobry związek. Nie odsuwasz się psychicznie od męża dlatego, że nie jest w stanie zaspokoić wszystkich twoich potrzeb. To niemożliwe. On również ma swoją małą listę marzeń i zażaleń co do twojej osoby.

Małgorzata zapewne idealizuje tamtego mężczyznę, ale sama też już nie jest tą osobą z przeszłości. Może z tamtym była bardziej zabawna, niefrasobliwa, pomysłowa, częściej się śmiała. Miała niespodziewane pomysły, robiła mu niespodzianki, drobne sceny zazdrości. Czy coś z tego dawnego repertuaru kochającej kobiety stosuje w małżeństwie? Być może jest dobrą kobietą, przykładną żoną i matką? Brzmi nudno, prawda?

Skromność nie dodaje rumieńców miłości. Wizja romantyczna obiecuje związki bez skazy, a przecież prawdziwa bliskość zawiera w sobie również rozczarowania, monotonię i znudzenie.


Nie oceniaj pochopnie. To pułapka.

Mężów i żony tak łatwo się obwinia o to, jacy nie są, a bagatelizuje się to, co robią dla wspólnego życia.

Ważne jest to, jak sobie radzimy z tym, czego nie otrzymujemy od ukochanego. Nie uciekamy w marzenia, we frustracje, w poczucie, że źle wybrałyśmy i prawdziwe życie jest gdzie indziej. Z wyśnionym herosem też byłoby w końcu nie tak wspaniale.

Odnoszę wrażenie, że dla Małgorzaty miłość młodzieńcza to dopiero była miłość, a ta małżeńska jest rodzajem zadania do wykonania, pokornej pracy. A właściwie dlaczego? Skromna, codzienna miłość bywa niedoceniana. Łatwo ją przegapić, zgasić, unieważnić poprzez fantazjowanie o tej, która była mocna, a że przy okazji towarzyszył jej lęk, niepokój i niepewność, to już się mniej pamięta.
Czytaj także: Kryzys w małżeństwie? Możesz go przezwyciężyć!



Wyjście poza stereotypy małżeństwa jako nudy to klucz do lepszego związku.

W małżeństwie mamy obowiązki, ale mamy również zobowiązania, żeby się sobą nie znudzić. Żeby się zauważać, jako kobieta i mężczyzna. Dodać trochę dobrej adrenaliny do tego bycia razem. Jak zawsze warto zacząć od siebie. Co jakiś czas popatrzeć na to, co robimy nadmiarowo. Pomyśleć, czemu to służy, może warto z czegoś zrezygnować.

Opieka nad dziećmi nie zostawia już miejsca na życie jako pary. Małgorzata z mężem planują wakacje w grupie, a może warto wyjechać tylko we dwoje. Prosto. Pod namiot w Bieszczady. Na tydzień. Ale po co czekać na wakacje? Weekend w Kazimierzu. Sprawdza się niezależnie od małżeńskiego stażu.

Młodzieńcze miłości lubimy wywyższać, dawać im pierwszeństwo, ale często ich jedyną zaletą jest to, że były pierwsze. Łatwo zapominamy ból, cierpienie, panikę, że on już nie zadzwoni, strach, jak go zatrzymać.

Może lepiej taką amnezję zastosować w bliskości małżeńskiej. Nie myśleć o tym, co było niefajne. Trzymać się zasady, że miłość nie musi być lekiem na całe zło. Ale jest tą najważniejszą, kiedy wiem, że otrzymuję od mężczyzny tyle, że warto zrezygnować z innych rzeczy.

...

Po to jest narzeczenstwo aby sie poznac. Malzenstwo oparte na fascynacji bylo by chemią czyli absurdem. To ma byc duchowe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:47, 03 Lip 2017    Temat postu:

„Rozwód” w Kościele?
Anna Gębalska-Berekets | Paźdź 21, 2016

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Rozwody coraz częściej bywają sposobem rozwiązywania konfliktów i kryzysów małżeńskich. W związku z tym - oraz za sprawą medialnych doniesień - utrwaliło się, że rozwód można uzyskać także w Kościele.

To nieprawda. Samo określenie „unieważnienie małżeństwa” czy „rozwód kościelny” są niepoprawne. Ślubu zawartego przed Bogiem – sakramentu – a zatem znaku niewidzialnej łaski ofiarowanej człowiekowi nie jest w stanie rozwiązać ludzka władza. Dlatego prawidłowym terminem, którego powinniśmy używać, jest „stwierdzenie nieważności małżeństwa”, co oznacza, że w świetle prawa kanonicznego nigdy ono nie zaistniało.


Kiedy stwierdza się nieważność małżeństwa?

Prawo kanoniczne wymienia trzy grupy powodów, które sprawiają, że małżeństwo mogło zostać nieważnie zawarte. Są to: przeszkody zrywające, wada zgody małżeńskiej oraz wada formy kanonicznej. A teraz bardziej po ludzku…

Przeszkoda zrywająca to m.in. zbyt młody wiek małżonka (14 lat dla kobiety i 16 dla mężczyzny), impotencja, pokrewieństwo czy powinowactwo, fakt, że współmałżonek ma już na koncie inny, ważnie zawarty ślub kościelny, jest księdzem lub (nadal) siostrą zakonną.

Najwięcej skarg wpływa do sądów kościelnych z tytułu tzw. wady zgody małżeńskiej. Oznacza to, że decyzja o ślubie była uzależniona od czegoś/kogoś, od jakiegoś ukrytego celu albo była podjęta pod przymusem.

Przykłady? Chociażby patologiczna więź z rodziną – mąż czy żona wręcz nie potrafi funkcjonować bez matki, ojca lub innego krewnego. Inny przykład to zatajenie istotnych informacji o sobie, np. skłonności do uzależnień (alkoholizmu, bigamii, seksoholizmu).

Z wadą zgody mamy do czynienia także w przypadku symulacji – ktoś jedynie udaje miłość, by uzyskać np. obywatelstwo danego kraju, albo mówił przed ślubem, że chce mieć dzieci, a potem się okazuje, że kłamał. Innym przykładem może być przymus wywierany na jedną ze stron z powodu, np. przypadkowej ciąży, pragnienia wzbogacenia się przez zawarcie małżeństwa czy dla zdobycia określonego statusu społecznego.

Do innych przyczyn stwierdzenia nieważności małżeństwa należą także wady formy kanonicznej. Sakrament zawierania związku małżeńskiego ma ściśle ustaloną formułę. Więc gdy np. zabraknie świadków (wymaganych jest dwóch), można powiedzieć, że ślub nie został zawarty.
Czytaj także: Paweł Domagała: Wierność jest najważniejszym atrybutem męskości


„Czuję, że to małżeństwo nie było ważnie zawarte”

Żeby złożyć skargę powodową i rozpocząć proces o stwierdzenie nieważności małżeństwa, trzeba mieć do tego jedną z wyżej wymienionych postaw prawnych. Czyjaś subiektywna opinia o nieważnym zawarciu małżeństwa to zbyt mało. Ksiądz Andrzej Karwowski, notariusz Sądu Biskupiego diecezji siedleckiej, zwraca uwagę, że „istotą procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa jest poszukiwanie przez sąd prawdy dotyczącej stanu faktycznego w momencie zawierania małżeństwa”.

Niestety, dziś dla wielu małżeństwo przestało być związkiem na całe życie. Szukają alternatywy, kiedy „stary” związek traci na atrakcyjności i nie warto się w niego angażować. Kościół jednak z całą stanowczością i odpowiedzialnością, w wierności słowom Jezusa, broni małżeństwa.


Jak wygląda proces o stwierdzenie nieważności małżeństwa?

Skargę powodową składają małżonkowie (w szczególnych okolicznościach może to być rzecznik sprawiedliwości). Rozprawy w sądach kościelnych nie są jawne, nie dąży się również do konfrontacji stron. Oczywiście uczestnictwo dwóch stron jest ważne dla pełnego obrazu małżeństwa, ale są i takie przypadki, gdzie współmałżonek nie wyraża takiej woli, więc proces i tak przebiega, z tymże głównie w oparciu o zeznania jednej ze stron.

Zebraniem argumentów, które świadczyć mogą o nieważności związku małżeńskiego, oraz argumentów świadczących o jego zaistnieniu zajmuje się obrońca węzła małżeńskiego.

Wyrok zapada większością głosów składu sędziowskiego. Kiedy sędziowie mają jakieś wątpliwości, powołują biegłych, np. z zakresu psychologii, seksuologii.
Czytaj także: Jak uratować małżeństwo – przed zdradą i po niej


Czy da się oszukać sąd kościelny?

Sądów biskupich nie da się tak łatwo oszukać. A zdarzają się, niestety, sytuacje, kiedy rozwodnicy za wszelką cenę chcą ułożyć sobie życie na nowo.

Proces kanoniczny Jacka trwał 8 lat.

Zaledwie 2 lata po zawarciu małżeństwa żona mnie zdradziła. Wniosła też skargę do sądu biskupiego, by ten stwierdził nieważność naszego małżeństwa. Argumentowała rozpad moją pracą, pracoholizmem, późnymi powrotami do domu. Byłem wówczas wykładowcą akademickim, na kilku etatach. Pragnąłem zapewnić rodzinie godny byt.

Żona w tym czasie umawiała się z kolejnymi mężczyznami. Opłaciła kilku adwokatów, by w końcu z jednym z kochanków stanąć ponownie na ślubnym kobiercu. Sędziowie zbadali wszystkie argumenty i ostatecznie stwierdzono ważność naszego małżeństwa. Sąd nie dał się oszukać. Cały sztab adwokatów także nie pomógł. Wobec Boga nadal jesteśmy i byliśmy razem.

Sędziowie kościelni potrafią wyczuć, kiedy w grę wchodzi manipulacja którejś ze stron. Kościół bowiem od zawsze stał na straży nierozerwalności małżeństwa i… człowieka. Bo człowiek to nie przedmiot, którego można z powodu braku zainteresowania i atrakcyjności po prostu porzucić. Dlatego, choć w Polsce procesy o stwierdzenie nieważności małżeństwa stają się coraz popularniejsze, wiele ze złożonych skarg zostaje odrzuconych. Dla Kościoła bowiem słowa przysięgi o miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej są aktualne i niezmienne.

...

Istotnie trzeba skasowac belkot o ,,koscielnym rozwodzie". A gdyby ktos oszukiwal to nie wiem po co? To jest tak ciezki grzech ze chyba trzeba specjalnego spowiednika zwykly ksiadz nie moze rozgrzeszyc bo to celowe lamanie sakramentu! Jakis horror. Malzenstwo nadal jest wtedy wazne w oczach Boga a wy jestescie wyjatkowym grzesznikiem gorszym niz cudzoloznicy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:18, 05 Lip 2017    Temat postu:

Bóg sprawił, że jesteśmy „JednymCiałem” – małżeński zespół o pasji do miłości
Anna Salawa | Lip 05, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Pan Bóg potrafi powołać czasem do życia cały zespół, by spotkać ze sobą dwie osoby.


„B
yły sobie dwa dźwięki.
Jeden był wysoki i delikatny, a drugi niski i mocny.
Przez wiele lat żyły w dużej odległości od siebie,
ciesząc się swoim niepowtarzalnym brzmieniem.
Pewnego dnia jednak zdarzyło się coś niespodziewanego.
Całkiem przypadkowo spotkały się.
Wtedy dopiero wszystko stało się jasne.
Zrozumiały, że razem brzmią najpiękniej na świecie…
i zapragnęły połączyć się już na zawsze.
Ich współbrzmienie jest najpiękniejszą muzyką”.

Tak w poetycki sposób Lena i Maciek przedstawiają się na swojej stronie internetowej. A jak ich spotkanie wyglądało w realu?

Ksiądz Michał, brat Leny, przygotowuje w Łodzi Marsz dla Jezusa. Właśnie odbywa się próba zespołu muzycznego, ale według Michała zespół (dobry, acz smęcący) nie będzie w stanie porwać do tańca młodzieży. Dzwoni po pomoc do swojej młodszej siostry.

Lenka z zapałem wkracza na próbę, a tam na gitarze gra Maciek. „Oho, ta dziewczyna mogłaby być moją żoną” – myśli On. A Ona? A ona ma obecnie inne rzeczy w głowie. Właśnie skończył się w jej życiu czas, kiedy desperacko szukała chłopaka. Pewnego wieczoru modli się inaczej niż zwykle. Jedno AMEN i czuje się, jakby ktoś nagle zabrał jej cały lęk o przyszłość.

„Panie Boże, jeśli pragniesz żebym żyła w samotności, to ja się na to zgadzam – modli się Lenka, choć jeszcze niedawno podobne słowa nie przeszłyby jej przez usta. Tylko dawaj mi jak najwięcej okazji do działania dla Ciebie!” – dodaje.
Czytaj także: Dlaczego małżeństwo jest najlepszym sposobem na życie



Po modlitwie w sercu gości pokój, a następnego dnia dzwoni jej brat Michał i prosi ją o pomoc w organizowaniu Marszu dla Jezusa. Ten telefon odbiera jako odpowiedź na swoją prośbę o więcej bożych aktywności. Kiedy trafia na próbę nie rozgląda się nawet za potencjalnym kandydatem na męża.

Grupa muzyków tak dobrze się zintegrowała, że po marszu nie przestali ze sobą grać. A ostatni ich wspólny koncert miał miejsce na… weselu Maćka i Lenki. Bo Pan Bóg potrafi powołać czasem do życia cały zespół, by spotkać ze sobą jakieś dwa dźwięki.

Po ślubie całkiem szybko na świecie pojawiają się dzieci. A wiadomo, że przy dwójce maluchów dużo trudniej o czas na rozwijanie swoich muzycznych pasji i talentów. Zatem skoro tak ciężko gdzieś grać poza domem z jakimś zespołem, to czemu nie spróbować wspólnie, małżeńsko w domu?

Lenka w internecie trafia na utwór JJ Heller „What love really means” i ponieważ porusza ją dogłębnie postanawia piosenkę przetłumaczyć. Pokazuje tekst mężowi, on chwyta za gitarę i tak powstaje ich pierwszy utwór. Grają go różnym znajomym, wśród których spotyka się z dużym entuzjazmem.

A brat ksiądz zaczyna ich zapraszać z tą jedną piosenką na różne rekolekcje ewangelizacyjne. W krótkim czasie tłumaczą kolejne teksty i aranżują je według własnej wrażliwości Aż brat Michał rzuca hasło: „Trzeba nagrać płytę! Ja już widzę ludzi, którym będę ją rozdawał! Ta muzyka musi dotrzeć do innych”.
Czytaj także: Czy ślub może być narzędziem ewangelizacji?



A ksiądz Michał jak coś mówi, to tak też robi. Więc znajduje świetne studio, organizuje środki i w dwa dni Lenka i Maciek nagrywają swoją pierwszą płytę.

Czy zespół JednoCiało sprawił, że jako małżeństwo staliście się bardziej Jednym Ciałem? – podpytuję.

– Wciąż szukamy sposobów, by być bliżej siebie. Szczerze mówiąc, miewamy w życiu różne chwile, także takie, kiedy jesteśmy zdecydowanie „dwoma ciałami” – śmieje się Lenka. Nie umiem jednak śpiewać innym o pięknej miłości małżeńskiej, będąc pokłócona z mężem – dodaje.

Teksty, które śpiewam same we mnie pracują, mocno dotykają. Nie mogę mieć na ustach słów o wybaczaniu i mijać się z tym w rzeczywistości. Dla mnie piękne jest również to, że wykonujemy razem coś, co oboje bardzo lubimy. Mamy wspólną pasję! Co więcej, przeżywamy drugie wielkie zakochanie (a może wciąż to pierwsze).

Niedawno na swoim profilu na FB napisali: „Zrobiliśmy to: ON i my! Nagraliśmy naszą kolejną płytę”. Poznając bliżej Lenkę i Maćka od razu widać, że to ON odgrywa najważniejszą rolę w ich życiu.

Mało znam się na muzyce. Zastanawiałam się, jak mam o nich pisać. Weszłam na ich stronę, a tam wśród różnych świadectw, jakie ludzie zostawiają po ich koncercie, takie słowa: „(…) profesor muzykologii na zakończenie cyklu wykładów mówiła studentom, że teraz potrafią dzielić muzykę ze względu na różne kryteria, gatunki, itd. Ale tak naprawdę jest jedno podstawowe kryterium kwalifikacji muzyki – albo są ciary albo ich nie ma. Na koncercie u Was były”.

I tak jest jak się ich słucha. Pojawiają się emocje, łzy wzruszenia. Ich muzyka jest modlitwą, która dotyka. Więc o tym już nie będę pisać, zachęcam do słuchania.

...

Rozne jak widac sa formy wyrazu Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:59, 05 Lip 2017    Temat postu:

Małżeństwa uczestniczące wspólnie w praktykach religijnych są szczęśliwsze. Udowodnione naukowo!
Sempre Familia | Lip 05, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Praktyki religijne, pod warunkiem, że wypełniane razem, mogą pozytywnie wpływać na trwałość związku małżeńskiego.

Modlitwa jest potężną siłą łączącą mężczyznę i kobietę. Wspólne wypełnianie praktyk religijnych może odegrać kluczową rolę dla trwałości ich związku. Tak wynika z najnowszych badań Institute for Family Studies (IFS), północnoamerykańskiej organizacji zajmującej się studiami nad zachowaniami w rodzinie.

Według IFS praktyka częstego i wspólnego odmawiania modlitw, jeden przy drugim, mówi wiele o relacji małżonków. Dr Bradford Wilcox, jeden z odpowiedzialnych za wspomniane powyżej badania, twierdzi, iż dzieje się tak, gdyż dzielona i przeżywana razem wiara stanowi silną więź między kobietą a mężczyzną, a modlitwa, tradycyjnie, jest najlepszym sposobem na ożywianie religijnego doświadczenia. „Zauważyliśmy, że pary, które razem idą do kościoła i które, poza tym, razem się modlą osiągają wysoki poziom jakości swojego związku” – oznajmił dr Wilcox, dyrektor National Marriage Project z Uniwersytetu w Virginii i autor wielu prac na temat religii i małżeństwa. Wywiad został udzielony portalowi Desert News.
Czytaj także: 5 dowodów na to, że małżeństwa nie trzeba się bać


Modlitwa – symbol wzajemnego zobowiązania

Według tego badania 17% małżeństw, które razem się modlą przynajmniej raz w tygodniu ocenia się jako „bardzo szczęśliwe”. Dr Wilcox twierdzi, iż można zaobserwować „rytualistyczną” siłę modlitwy, która nadaje związkowi sens komunii, głębszej i bardziej intensywnej jedności. Według badaczy jest to „symbol wzajemnego zobowiązania”.

Natomiast, jeśli tylko jedno z dwojga chodzi do kościoła, ten fakt nie przysparza związkowi korzyści, ani nie stanowi dla niego zagrożenia. Jednak w takiej sytuacji decydujące jest to, które ze współmałżonków, kobieta czy mężczyzna, uczestniczy w sprawowanym kulcie.

Naukowcy zauważyli, że najszczęśliwsze pary to te, w których albo oboje współmałżonków chodzą do kościoła, albo przynajmniej mężczyzna uczestniczy we mszy św. Jeśli to tylko kobieta uczęszcza do kościoła, poziom szczęśliwości obniża się, schodząc nawet poniżej tego, doświadczanego przez pary nieuczestniczące w kulcie religijnym.
Czytaj także: Modlitwa w małżeństwie? Mamy na nią sposób!


Badania ujawniły następujące dane:

– 78% par, które regularnie chodzą razem do kościoła lub z których tylko mężczyzna chodzi do kościoła, uważają się za bardzo albo wyjątkowo szczęśliwe.

– dwie trzecie mężczyzn i kobiet pozostających w związkach, z których żadne z nich nie chodzi do kościoła, uważa się za szczęśliwych.

– 59% par, z których jedynie kobieta sama chodzi do kościoła określają się jako bardzo szczęśliwe.

Korzyści z regularnej praktyki religijnej wykraczają poza poziom satysfakcji z własnego związku. Zebrane dane ukazują, że pary, które regularnie chodzą do kościoła wykazują mniejszą tendencję do posiadania dzieci pozamałżeńskich i do aktów niewierności.

Również wspólne więzi przyjacielskie pozytywnie wpływają na wzmacnianie takiego sposobu życia, który szanuje określone wartości moralne. Wspólne przyjaźnie stają się niezwykle ważnym emocjonalnie wsparciem w sytuacjach trudności czy kryzysów. Badacze twierdzą, że pary, które otaczają się gronem przyjaciół wykazują większą gotowość pomocy w szczególnych momentach życia, takich jak utrata pracy, problemy małżeńskie czy śmierć kogoś bliskiego. „To jest regułą niezależnie od tego czy osoba jest religijna, czy nie. Jeśli twoi przyjaciele znają twoją żonę i jej przyjaciół, ty sam starasz się być jej wiernym”.

Odnosząc się do wniosku dotyczącego małżeństw, w których tylko kobieta chodzi do kościoła – powtórzmy: wg badań te małżeństwa są mniej szczęśliwe – dr Wilcox przedstawia kilka swoich teorii. Możliwe, że kobiety, które doświadczają problemów w swoich związkach, szukają wsparcia w kościele – a więc są one mniej szczęśliwe zanim pójdą do kościoła. Możliwe również, że kobiety, które same idą do kościoła, kiedy widzą że ich przyjaciele udają się tam wraz ze swymi partnerami i dochodzą do wniosku, że to zachowanie niewątpliwie wzmacnia ich relacje oraz stanowi pozytywny element ich życia, mogą odczuwać niezadowolenie i rozczarowanie własną sytuacją w związku.

...

To sie oczywiscie musi wiazac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:52, 06 Lip 2017    Temat postu:

Pierwsza randka. 9 kwestii, które warto na niej omówić
Olivia Wilson | Lip 06, 2017

Michela Ravasio/Stocksy United
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Załóżmy, że dopiero go poznałaś. Być może nawet w sieci. On kręci się nerwowo na krześle, a ty zastanawiasz nad tym, co jeszcze mogłabyś powiedzieć. Spytałaś już przecież, jak minął dzień i czy jego makaron smakuje lepiej niż wygląda.

Załóżmy, że dopiero go poznałaś. Być może nawet w sieci. On kręci się nerwowo na krześle, a ty zastanawiasz nad tym, co jeszcze mogłabyś powiedzieć. Spytałaś już przecież, jak minął dzień i czy jego makaron smakuje lepiej niż wygląda.

Gdy tylko silisz się na to, by prowadzić ciekawe konwersacje, czujesz, że jesteś w potrzasku. Dobrze wiesz, że pierwsza randka rządzi się swoimi prawami i przyświeca jej dewiza: „trzymaj się z daleka od tego, co osobiste i nie podejmuj tematów konfliktowych”. Co zatem robić?

Jeśli zależy ci na poważnym związku i nie chcesz tracić czasu, zignoruj powyższe rady. Bądź sobą – od samego początku.
Czytaj także: Jak na pierwszą randkę poszłam… na wesele


1. Wiara

Sceptycy zalecają, by jak ognia unikać tematów dotyczących wiary, ponieważ może to prowadzić do polaryzacji. Ty zrób odwrotnie! Według Ravida Yosefa, amerykańskiego eksperta od związków, wiara będzie w przyszłości odgrywała ogromną rolę dla par. Często jest ona istotą tego, kim jesteś. Jeśli mężczyznę temat wiary odstręcza, nie będzie postrzegał jej w ten sam sposób co ty albo przynajmniej szanował, to jest to definitywnie czerwone światło. Yosef przestrzega równocześnie przed kaznodziejstwem i osądzaniem przekonań religijnych czy zaangażowania w wiarę. To obszar, w którym budująca rozmowa może przeistoczyć się w obraźliwą.
Czytaj także: Małżeństwa uczestniczące wspólnie w praktykach religijnych są szczęśliwsze. Udowodnione naukowo!


2. Rodzina

Ten sam ekspert przekonuje, że nie należy się wstydzić podkreślania, jak ważna jest dla nas rodzina. Opowiadając o niej, nie tylko przedstawiasz jej członków, ale i wyrażasz swoje nadzieje na przyszłość. Opowiadanie o tym, że marzy się o posiadaniu dzieci wcale nie jest zniechęcające czy nachalne – twierdzi Yosef. Nie ma także niczego złego w opisywaniu, jak wyobrażasz sobie własną rodzinę. Choć powinno się raczej unikać wymieniania imion, które wybrało się dla swoich przyszłych dzieci, to jednak rozmowa o rodzinie pozwoli dowiedzieć się czegoś więcej o kimś, kogo w przyszłości będzie się traktowało bardziej serio.
Czytaj także: Jeśli chcesz zmienić świat, idź do domu i kochaj swoją rodzinę.


3. Praca

Niektórzy radzą sobie świetnie z oddzielaniem życia zawodowego od prywatnego. Przeciętny człowiek ma z tym jednak poważny problem i doświadcza wielu kolizji. Tak długo, jak długo praca nie przyćmiewa osobowości, nie ma niczego złego w dyskutowaniu na ten temat podczas pierwszej randki. Bądź jednak ostrożna. Nie zdominuj rozmowy nudnymi szczegółami – bazy danych nikogo na randce nie interesują. A już na pewno odpuść przekonywanie, jak ważną zajmujesz pozycję w swojej firmie. Aczkolwiek Yosef radzi: – Jeśli jesteś pasjonatką, wykorzystaj to! Opowiedz, co zabawnego wydarzyło się ostatnio w biurze. Mów, jak bardzo kochasz to, co robisz!
Czytaj także: Jak przetrwać, kiedy równowaga między pracą i życiem prywatnym jest niemożliwa?


4. Ty

Jeśli pierwsza randka ma w ogóle jakiś cel, to jest nim odkrycie tego, czy chcesz, by odbyła się po raz drugi. To oznacza chęć poznania drugiej osoby. Paradoksalnie, ostrzeżenia dotyczące stawiania siebie w centrum rozmowy nie są do końca słuszne. Jeśli nie spędzacie czasu rozmawiając o sobie, prawdopodobnie oboje zakończycie spotkanie, wiedząc dokładnie tyle samo, co przed nim. Dopóki pojawiają się pytania oraz szczere zainteresowanie, nie obawiaj się opowiadać o swoich ostatnich wakacjach czy wolontariacie. Jeśli zaś uwielbiasz gotować albo mówisz w obcym języku, pochwal się tym!
Czytaj także: Zakochana katoliczka. 9 rzeczy, które warto przemyśleć zanim powiesz „Tak”


5. Polityka

Polityka była oficjalnie i nieoficjalnie na liście tematów zakazanych w przypadku wielu życiowych okoliczności. Ale to przeszłość. Cały szkopuł tkwi w tym, by randka była po prostu interesująca! Możesz zatem poruszać kontrowersyjne tematy i rozmawiać na temat przekonań. Dobrze jest jednak dociekać, co leży u ich podstaw.


6. Pieniądze

Osoby ideowe chcą, byśmy wierzyli, że wchodzenie w interakcję z innymi bez pieniędzy jest możliwe. Trudno w to uwierzyć, zwłaszcza że w czasach konsumpcjonizmu pieniądz ma ogromne znaczenie. Rozmowa na temat finansów może okazać się istotna w związku. Pozwoli rozwiać wątpliwości co do płacenia na randkach i wspólnych zajęciach. Zła „komunikacja pieniężna” może być prostą drogą do rozstania i zakończenia związku, w którym być może drzemał duży potencjał.
Czytaj także: Od problemów finansowych do codziennej radości. 3 proste drogi do szczęścia


7. Wartości

Wymiana opinii na temat społecznych kwestii z bliskimi i ważnymi osobami może być niezłym pomysłem – także na pierwszej randce. Rozmowa dotycząca osobistych przekonań, ale w taki sposób, by nie urazić drugiej strony, jest sztuką. Na pierwszej randce nawet koniecznością. Zresztą, w pewnym sensie, rozmawiasz właśnie z osobą, która miałaby tego słuchać „dopóki śmierć was nie rozłączy”. Choć oczywiście nie ma sensu demonstrować swojego niezadowolenia. Chodzi o to, by jasno zaakcentować wartości, za którymi się opowiadasz i wychwycić, jak bardzo przekonania potencjalnej drugiej połowy są różne od twoich. Pozwoli to uniknąć marnowania cennego czasu. Gdy pojawią się problemy w związku, takie kwestie zawsze wypłyną. O wiele łatwiej jest zsynchronizować „moralne kompasy”, jeśli jest się ze sobą szczerym od samego początku.
Czytaj także: Dlaczego małżeństwo jest najlepszym sposobem na życie


8. Porażki z przeszłości

Ludzie zazwyczaj nie przyznają się do swoich porażek na pierwszej randce. Nie jest łatwo obnażyć się przed osobą, którą się właśnie spotkało. Ale zrobienie tego, paradoksalnie, może rozluźnić napięcie. Jedna mała rada: rób wszystko, aby opowieści przedstawić w pozytywnym i zabawnym świetle. Nie chodzi przecież o to, by głosić wszem, wobec i każdemu z osobna, że jesteśmy do niczego.


9. To, czego naprawdę szukamy

Inna ekspertka ds. związków, dr Wendy Walsh, autorka książki „The 30-Day Love Detox” („30-dniowy detoks od miłości”) jest zwolenniczką podejmowania trudnych tematów na pierwszej randce, nazywając to spuszczeniem psów ze smyczy. – Jestem wielką zwolenniczką tego, by od razu pokazać swoją twarz. To oszczędzi nieporozumień, zranionych uczuć, złamanych serc i wyrzuconych w błoto pieniędzy. Załóżmy, że pierwsza randka jest już dziesiątą i tylko dziesiątą, ponieważ nagle okazuje się, że wcale nie macie zamiaru się pobrać i mieć ze sobą dzieci. Jeśli są to ważne dla ciebie kwestie, zastanów się, czy nie przemycić ich do rozmowy i nie wybadać reakcji potencjalnego, przyszłego męża – pisze dr Walsh.
Czytaj także: Chcesz, żeby Cię ktoś pokochał czy Ci zalajkował? Czyli jak szukać drugiej połówki



Każdy związek rozpoczyna się od pierwszej randki. Rozmowy, które prowadzicie podczas tego spotkania są tak samo istotne jak te, które pojawią się kilka miesięcy później. Może się okazać, że później dojdziecie do wniosku, iż można było podjąć pewne tematy i pokonać niektóre rafy wcześniej.

Zdolność bycia sobą jest fundamentalnym elementem spełnionego i długotrwałego związku. Więc nie obawiaj się być sobą. Już od pierwszej randki.

..

Jesli jakis temat prowadzilby do zerwania to chyba lepiej bo co bylo gdyby pozniej wyplynal?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:16, 07 Lip 2017    Temat postu:

Jak (prze)żyć z teściami i czy wypada stawiać granice?
Monika Anna Jałtuszewska | Lip 07, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Jeśli mąż i żona pójdą za sobą w ogień, to nawet najgorsza teściowa nie jest w stanie zniszczyć ich relacji.

Odwieczny obiekt żartów – teściowa. To osoba, która zawsze wzbudza emocje. Jest jak pizza hawajska – rzadko pozostaje komuś obojętna. Albo ją kochasz, albo nienawidzisz. Dla jednych – druga mama. Dla innych, postać spędzająca sen z powiek, która zawsze musi wtrącić swoje trzy grosze…

Jak mądrze budować swoją relację z teściami? Gdzie stawiać granice? Zastanówmy się nad tym, przyglądając się historii dwóch małżeństw.


Julia i Krzysztof

Trzy lata po ślubie, dwóch synów i… teściowa za ścianą. Julia nie ukrywa, że nie tak wyobrażała sobie bycie żoną. „Przez to, że mieszkam z teściową, jeszcze nie zaznałam w pełni radości małżeństwa i rodziny” – przyznaje. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że jej teściowej nie udało się zbudować trwałego małżeństwa.

– Wielokrotnie widzę oznaki zazdrości z jej strony, że nasze małżeństwo jest raczej zgodne. Czasem odnoszę wrażenie, że gdyby nasz związek się rozpadł, byłoby to dla niej pocieszeniem, że nie tylko ona w życiu źle trafiła – zauważa z goryczą.
Czytaj także: Czy teściowa jest moją mamą?

Problemy w relacji ze swoją teściową dostrzega także Krzysztof. A konkretnie jeden problem, niezwykle powszechny – naruszanie autonomii młodego małżeństwa. Jak przyznaje mąż Julii, kłopoty zaczęły się już przed ślubem. I trwają do dziś. – Był moment, że poważnie zacząłem obawiać się, że jej ingerencja rozchwieje moje małżeństwo. Otóż teściowa wiedząc, że w bezpośredniej rozmowie ze mną nie przeforsuje swoich racji, jako medium próbowała wykorzystać moją żonę – mówi.

Sytuacja Julii i Krzysztofa jak w soczewce skupia dwa, najczęściej spotykane problemy w relacjach na linii młodzi – teściowie. Pierwszy to wspólne mieszkanie. Drugi – brak jasno wytyczonych granic.

O. Ksawery Knotz – kapucyn, który pomógł tysiącom małżeństw, przypomina, że młodzi stanowią odrębną rodzinę. Nawet jeśli noszą to samo nazwisko: „Należy podkreślić, zwłaszcza w sytuacji wspólnego zamieszkania pod jednym dachem, że to od rodziców i teściów będzie zależało, czy tę odrębność ograniczą młodym tylko do «skrawka tapczanu», czy też pozwolą im na szerszą samodzielność”.*


Kamila i Maciek

Siedem lat po ślubie, dwoje dzieci i trzecie w drodze. Teściowej za ścianą brak, ale nie rozwiązuje to wszystkich problemów. Kamila nie ma złudzeń co do uczuć, jakie żywi wobec niej teściowa: „Mam świadomość, że mnie nie lubi. Denerwuje ją, że syn zawsze trzyma moja stronę i oddalił się od swojej pierwotnej rodziny” – mówi.

Mimo to, Kamila stara się utrzymywać zdrowe relacje. Choć nie jest to łatwe, zwłaszcza gdy teściowa ingeruje w wychowanie dzieci, co wywołuje u Kamili sporo stresu. „Nigdy nie mówię złego słowa na teściów przy dzieciach, choć nie ukrywam, że czasem cisną mi się na usta. Stresuję się, gdy teściowa nadmiernie rozpieszcza moje dzieci. I gdy wbrew naszej woli pozwala im na rzeczy, na które ja nie pozwalam” – mówi.
Czytaj także: Dziadkowie, rozpieszczajcie wnuki, ale nie róbcie im krzywdy!

Poważnym problemem w tej relacji jest także spór o wartości. Mama Macieja nie akceptuje nawrócenia swojego syna i jego obecności w Kościele. Za tę sytuację obwinia synową. „Irytuje ją większa duchowość męża zainicjowana przeze mnie. Potrafi obmawiać mnie, dodając «matkę masz tylko jedną». Na szczęście – zauważa Kamila – dobra formacja przedślubna mojego męża, uchroniła nas przed próbami rozbicia naszej jedności”.


Wyznaczyć granice

O. Ksawery Knotz wskazuje, że sposób na dobre relacje z teściami jest tylko jeden: jasne wyznaczenie granic, a następnie ich respektowanie. Przez obie strony. Kapucyn wymienia trzy składniki sukcesu:

– Szczera rozmowa. Im szybciej, tym lepiej. Warto zaaranżować spotkanie specjalnie w tym celu i postawić sprawę jasno, zanim dojdzie do konfliktowych sytuacji. Jeśli już doszło – wyjaśnić je i wytłumaczyć jakie zachowania są akceptowalne, a jakie wywołują tylko nieporozumienia. By uniknąć niepotrzebnych emocji, dobrze jest, gdy na najtrudniejsze tematy każdy z małżonków rozmawia ze swoimi rodzicami na osobności. Jeśli rodzice zbyt mocno ingerują w życie młodych, łatwiej będzie im przyjąć krytyczne uwagi od własnego syna, niż od synowej.

– Szacunek. Bez niego nie da się zbudować dobrych relacji. Potrzebny jest z jednej strony szacunek dla doświadczenia i opinii teściów, a z drugiej – dla odrębności młodego małżeństwa, które ma prawo wychowywać dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. I ma prawo popełniać własne błędy.

– Czas, który rodzice muszą dać dzieciom na to, by dojrzały do swoich nowych ról. Potrzebują czasu i wsparcia, by wypracować własne, unikatowe rytuały rodzinne i zbudować swoją tożsamość.


Szacunek a posłuszeństwo

Często mówi się: ich małżeństwo rozpadło się przez intrygi teściowej. A może rozpadło się, bo brakowało w nim jedności i stanięcia murem za swoim małżonkiem? Jeśli mąż i żona pójdą za sobą choćby w ogień, nawet najgorsza teściowa nie jest w stanie zniszczyć ich relacji. Warto posłuchać dobrej rady: „Syn musi wiedzieć, że przykazanie: «czcij ojca swego i matkę swoją», oznacza w przypadku dorosłych dzieci okazywanie szacunku, a nie posłuszeństwa rodzicom, tym bardziej wbrew własnej żonie”.*

*Fragmenty pochodzą z książki „Teściowie i młodzi. Jak to ma działać?”. K. Knotz OFMCap, A. Zajic, M. J. Wilkowie. Częstochowa 2013

...

Jest problem bo w przypadkach patologicznych matka moze z zazdrosci rozbijac malzenstwo bo dziecko juz nie pod jej wladza. Chore ale realne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:15, 08 Lip 2017    Temat postu:

Zlot teściowych, nie czarownic. Modlą się i wspominają „błogosławioną teściową”
Katolicka Agencja Informacyjna | Lip 08, 2017

Bł. Marianna Biernacka, zdjęcie z lat 30. XX wieku, fot. Wikipedia
Komentuj


Udostępnij    

Komentuj


Diecezjalne Spotkanie Teściowych odbywa się 8 lipca w sanktuarium Matki Bożej Bazylianki w Lipsku nad Biebrzą. To miejscowość, z której pochodzi szczególna teściowa – bł. Marianna Biernacka.


B
iskup ełcki Jerzy Mazur zaprasza na mszę świętą do miejscowości, z której pochodzi szczególna teściowa – bł. Marianna Biernacka. Zyskuje ona coraz większe grono czcicieli.

O jej wstawiennictwo u Boga proszą małżeństwa, które nie mogą mieć dzieci, kobiety w stanie błogosławionym oraz wdowy. W sobotę 8 lipca uroczystą mszę o godzinie 11.00 poprzedzi montaż słowno-muzyczny o bł. Mariannie.
Reklama

Czytaj także: Czy teściowa jest moją mamą?


Szczególna teściowa

Marianna Biernacka nawet wśród prześladowań i okrucieństwa wojny nie utraciła ufności pokładanej w Bogu. Próbowała ratować życie swojego syna i synowej, którzy mieli być aresztowani przez hitlerowskich żołnierzy. Niemcy zgodzili się ostatecznie, żeby to Marianna poszła na śmierć zamiast ciężarnej synowej.

Warto przypomnieć, że na początku lipca 1943 roku gestapo dokonało wielu aresztowań w Lipsku i okolicach. Przyszło również po Stanisława Biernackiego i jego żonę Annę, która była w dziewiątym miesiącu ciąży. Wówczas Marianna, teściowa Anny padła do stóp niemieckiego żołnierza i prosiła: „Panie, a gdzie ona pójdzie? Ulitujcie się, tu jedno dziecko, drugie za dwa tygodnie na świat ma przyjść – pójdę za nią”.

Po tych słowach zwróciła się do swojej rodziny: „Ja jestem stara, a wy młodzi, powinniście żyć”. Sołtys, który był obecny podczas aresztowania, przetłumaczył te słowa, a żandarm niemiecki po chwili zastanowienia wyraził zgodę. Wywieziono ją wraz z innymi aresztowanymi do więzienia w Grodnie.

Zapisz
od en.wikipedia.org
Marianna Biernacka, née Czokało (1888 – 13 July 1943) was a Roman Catholic citizen of Poland, and a victim of Nazi Germany in the Second World War. Marianna offered to take the place of her pregnant daughter in-law (the couple already had a two-year-old daughter named Genia), and the soldiers agreed. After two weeks of imprisonment, Marianna was shot and killed on July 13, 1943 in Naumowicze (Naumovichi), Belarus.
1
Sarah Gregor
Interesting Facts/ Feisty History
-------------------------------------------------------------------------------------

13 lipca 1943 roku na fortach w Naumowiczach Niemcy rozstrzelali 50 mieszkańców Lipska, w tym Mariannę i jej syna Stanisława.

Ojciec Święty Jana Paweł II 13 czerwca 1999 r. w czasie mszy świętej w Warszawie beatyfikował 108 Sług Bożych, w których gronie znalazła się Marianna Biernacka. Jest ona patronką teściowych, życia poczętego oraz rodzin.
Kim jest teściowa?

Teściowa to mama współmałżonka. Należy więc odnosić się do niej z szacunkiem, miłością, ciepłem, a przede wszystkim – modlić się za nią, najlepiej przez wstawiennictwo jej patronki, bł. Marianny Biernackiej.

Zachęcamy do udziału synowe, teściowe oraz kobiety oczekujące potomstwa, aby za wstawiennictwem bł. Marianny Biernackiej upraszać potrzebne łaski.

Sanktuarium Matki Bożej Bazylianki w Lipsku, gdzie znajduje się obraz błogosławionej Marianny, oraz szczególne miejsce jej kultu, spotka się z dużym zainteresowaniem wśród pielgrzymów, a zwłaszcza teściowych.

...

To tez element malzenstwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:24, 10 Lip 2017    Temat postu:

Modlitwa małżeńska, czyli najlepsza terapia bolącym kolanem
Błażej Kmieciak | Lip 10, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Modlitwa małżeńska schodzi znacznie głębiej niż rozmowa. Nie zatrzymuje się na wymianie zdań, na słowach, nawet na emocjonalnych reakcjach. Idzie dalej w stronę unikalnej i niezwykle intymnej relacji z Kimś kluczowym, Kimś szczególnie bliskim.

Na zjawisko to wielokrotnie w trakcie swoich konferencji zwraca uwagę dr Jacek Pulikowski. Podkreśla on, że to właśnie modlitwą jest najsilniejszym antyrozwodowym lekarstwem. Wspomniany, znany autor zaznacza także, że nie jest to tylko jego opinia, ale potwierdzają ją wyniki badań.
Czytaj także: 5 minut codziennej walki o małżeństwo – dołączysz?

W wynikach tych dostrzec można interesujące zjawiska. Nie tylko mowa bowiem o istotnej różnicy w rozwodowych statystykach między modlącymi się i nie modlącymi się. Nawet w tej ostatniej zbiorowości jest różnica. Rozwody zdarzają się bowiem u małżonków, którzy razem, w niedzielę chodzą do kościoła (choć jest to rzadkość). U tych, którzy codziennie albo często klękają razem do modlitwy w zasadzie nie obserwuje się rozstań.
Wspólna modlitwa

Niestety nie pamiętam źródła danych, jakie prezentował dr Pulikowski. Jest on wykładowcą na politechnice i domyślam się, że dane te nie zostały zebrane z przypadkowego źródła. Mnie jednak zastanawia inny problem. Czy modlitwa małżeńska ma faktycznie jakieś unikalne znaczenie?

Myśląc o tym w zasadzie nie mam wątpliwości, odpowiedź na to pytanie jest pozytywna. Gdy dwoje osób decyduje się na wspólną modlitwę, oznacza to, że znajdują się oni „w tym samym świecie”.

Mogą się różnić temperamentem, zainteresowaniami, nawet inne plany mogą im po głowie krążyć. Wartości jednak mają te same. Jest to ten sam fundament. Więcej, jest to jakaś inna przestrzeń.
Modlitwa małżeńska: najlepsza psychoterapia

Mam pewne pytanie: Czy wiesz o czym marzy twój małżonek? Wiesz jakie ma plany? U wielu z małżeństw odpowiedź będzie zapewne pozytywna. Ludzie przecież ze sobą rozmawiają. Zatem idźmy dalej: Czy wiesz czego się boi twoja żona? Nie chodzi tutaj o jakieś obrazy czy filmy typu „teksańska masakra tego czy tamtego”. Chodzi o jej lęki, np. te, które wyniosła z domu.
Czytaj także: Modlitwa o to, byśmy byli szczęśliwym małżeństwem

A czy Pani wie, czego boi się Pani mąż? Mówi on pewnie, że niczego się nie boi. Oczywiście, ale tak na serio. Czy jest coś, co go np. przeraża, powoduje, że nagle przyspiesza mu się oddech, robi krok do tylu? Może powiedział kiedyś czego się wstydzi.

Te pytania to tylko element. Jest on jednak konieczny, by pokazać jedno. W modlitwie małżonkowie otrzymują niezwykłą moc by o podobnych sprawach porozmawiać, by oddać je Bogu i chyba małżonkowi trochę też.
Intymna relacja z Kimś kluczowym

Modlitwa małżeńska schodzi jednak znacznie głębiej niż rozmowa. Dlatego jest najlepszą psychoterapią. Nie zatrzymuje się ona na wymianie zdań, na słowach, nawet na emocjonalnych reakcjach. Idzie dalej w stronę unikalnej i niezwykle intymnej relacji z Kimś kluczowym, Kimś szczególnie bliskim.

Modlitwa obok żony, męża, razem na kolanach w głośniej rozmowie z Bogiem to zaproszenie nie tyle do swojego umysłu, gdzie chowam myśli, wiedzę i pragnienie. To wejście w duszę. To spotkanie myśli, które czasem łatwe nie są. Pewnie i sama modlitwa przy małżonku łatwa nie jest. Powiedzieć coś na głos do Boga to totalny odlot zapewne dla wielu. A zatem warto przypomnieć pewien przykład.
Koło ratunkowe

Ojciec Adam Szustak OP w konferencji „Rodzice na detoksie” zwrócił uwagę na modlitwę starotestamentową Tobiasza i Sary. W trakcie ich nocy poślubnej (która w przypadku poprzednich mężów Sary była ostatnią w ich życiu) obydwoje uklęknęli, co uratowało życie Tobiaszowi. Może zatem warto spróbować?
Czytaj także: 6 sposobów, jak modlić się za swojego męża
Modlitwa Tobiasza i Sary

Po uroczystościach weselnych Tobiasz rzekł do Sary: „Jesteśmy synami świętych i nie możemy tak się łączyć jak narody, które nie znają Boga”. I wstawszy pilnie się oboje razem modlili, aby dostąpić ocalenia.

Rzekł Tobiasz: „Panie, Boże ojców naszych, niech Cię błogosławią niebiosa i ziemia, morze, źródła, rzeki i wszystkie stworzenia Twoje, które w nich są. Tyś stworzył Adama z mułu ziemi i dałeś mu na pomoc Ewę.

A teraz, Panie, Ty wiesz, że nie dla namiętności biorę siostrę moją za żonę, ale tylko dla miłości potomstwa, w którym by było błogosławione imię Twoje na wieki wieków” (Tb 8, 5-10 WLG).

...

To najlepszy cement.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:45, 10 Lip 2017    Temat postu:

6 zdań, które pomogą Ci przerwać małżeńską kłótnię
Mathilde Dugueyt | Lip 10, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Kłótnie zdarzają się każdej parze. Aby nie robić sobie krzywdy, warto zatrzymać ostrą wymianę zdań, zanim sprawy zajdą za daleko. Ale jak powstrzymać spór w kilku słowach? Oto 6 zdań, które pomogą zawrzeć pokój z ukochanym…


K
iedy się kłócimy, każdy odbiera słowa inaczej. Generalnie, treść sporu nie jest najważniejsza. Jaki by nie był temat, to sposób, w jaki się kłócimy, sam proces jest ważny.

Dlatego warto wtrącić takie zdanie, które będzie sygnałem, że chcemy zakończyć spór i które pomoże nawiązać dialog.
Czytaj także: Słowo „przepraszam” powinno być częstsze w małżeństwie niż „kocham cię”



Spór jest potrzebny, kłótnia mniej. Trzeba umieć czytać między wierszami i słuchać drugiej osoby. Zakończenie zdania pytaniem często łagodzi ton i otwiera na nową wymianę zdań, która dotyczy bardziej samej rozmowy niż treści sporu.

Odkryjcie 6 zdań kluczy, które według Karine Danan [link widoczny dla zalogowanych] psycholog i autorki książki „Kochać się i się nie kłócić, sekret szczęśliwych małżeństw”, pomagają zatrzymać kłótnię.


1. „Przykro mi, że się uniosłem/uniosłam”

Jeśli zdamy sobie sprawę z naszej postawy, z tego, że nie słuchamy drugiej osoby, że ją zraniliśmy to pierwszy krok, by nawiązać na nowo kontakt.


2. „Właśnie się kłócimy. Przestajemy czy kontynuujemy?”

Gdy dajemy się ponieść silnym emocjom, przestajemy się słuchać. Postawienie takiego pytania zwraca uwagę małżonka, pozwala mu się zastanowić. Może wtedy zadać sobie pytanie: czy naprawdę tego chcę?


3. „Mam wrażenie, że coś się przypala”

Odwrócenie uwagi pomaga… znów zacząć się nawzajem słuchać. Chodzi o to, by odwołać się do czegoś praktycznego albo banalnego, bez związku z tematem kłótni. To przecina wymianę zdań.


4. „Kciuk” albo „słońce”

Dobrze, jeśli para (oczywiście w chwili, gdy wszystko między małżonkami jest OK) wybierze sobie słowo, które będzie hasłem-symbolem zrobienia przerwy w kłótni. Dowolne, abstrakcyjne, jakie chcemy. Gdy zajdziemy w sporze za daleko, jak w grze z czasów dzieciństwa, jedno lub drugie z małżonków rzuca to magiczne słowo na znak, że chce zatrzymać wymianę zdań.


5. „Widzę, że robię ci wyrzuty. Przestajemy czy kłócimy się dalej?”

W kłótni, zastąpienie zaimka „Ty” przez „ja” łagodzi napięcie, bo wypowiedź zaczynająca się od „ja” nie brzmi tak oskarżycielsko. Ważne jest też zakończenie zdania pytaniem, bo to daje małżonkowi czas, niezbędny na zastanowienie się.


6. Jest mi smutno, że mi robisz tyle przykrości. Wstrzymujemy się czy kontynuujemy?

Żeby skłonić małżonka do wyjaśnień, najlepiej zadać mu pytanie. Gdy przyznajemy, że czujemy się zranieni, odwołujemy się do jego empatii. To działa, gdy rozmowa staje się zbyt bolesna.
Czytaj także: Małżeńskie win-win: Jak skutecznie negocjować z mężem?

Artykuł ukazał się we francuskiej edycji portalu Aleteia

...

Kontrolujmy umyslem nasze zachowania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:38, 11 Lip 2017    Temat postu:

Mężczyzna młodszy od kobiety? To pięknie!
Błażej Kmieciak | Lip 11, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Masz mniej lat niż wybranka twego serca? Nie martw się. Oznacza to, że jesteś unikalny.
Ten pan, ta pani


C
oraz częściej usłyszeć można informacje mówiące o tym, że kolejna znana postać zakochuje się w starszej od siebie innej osobie. Nic w tym dziwnego. Wśród gwiazd Hollywood jest to generalnie sytuacja bardzo znana. Także świat polityki – czy to w USA, czy we Francji – pokazuje nam przykłady takich związków.

Sytuacja, w której to kobieta jest starsza od swojego wybranka może być, zwłaszcza dla niego, pewnego rodzaju wyzwaniem. Jest to z pewnością także dla kobiety niełatwa sytuacja. Ja jednak chciałbym skupić się właśnie na mężczyznach, dlatego że bardzo rzadko zdarza się, by mówiono o tym, co oni mogą w takim momencie czuć.


I to on jest młodszy…?

Dla młodszego mężczyzny w związku taka sytuacja może być pewnego rodzaju trudem. Dlaczego? Bo np. koledzy będą mówić, że jest dziwny: podoba mu się starsza, a powinien rozglądać się za młodszymi, które dadzą mu okazję, by przez dłuższy czas cieszyć się damskimi wdziękami.

Ponadto mężczyzna w podobnej relacji, w tego typu związku, musi niejako sam siebie odnaleźć. Co mam w na myśli? Przede wszystkim budowanie własnej pozycji, którą będzie zajmował sam przed sobą oraz przez swoją kobieta, narzeczoną czy też żoną. Myślę także o pewnej tożsamości, którą z nią buduje. Odpowiedź na pytanie „Kim jestem i kim chcę być?” musi uwzględniać nową, szczególną sytuację.

Oczywiście, wszystko zależy od tego, o jakim wieku mężczyzny mówimy. Jeśli mężczyzna ma 17 lub też 18 lat, a zakochuje się w 23 lub 24 -letniej studentce, musi mieć wówczas świadomość, że czeka go wiele wyzwań.
Czytaj także: Mój mąż jest ode mnie młodszy. I co z tego?

Czy wystarczy nam tematów do rozmowy? Czy dziewczyna zdecyduje się, aby iść z nim na studniówkę? Jakie będzie poruszać tematy np. z koleżankami oraz kolegami ze studiów albo już z pracy swojej wybranki? Jest to na pewno trudne, ale nie jest niemożliwe. Tak naprawdę taka relacja może doprowadzić do stanu, w którym zarówno jedna jak i druga strona nawzajem zacznie się intensywnie wychowywać.


W stronę dojrzałości

Nieco inna sytuacja jest w momencie, w którym mężczyzna ma lat np. 25 a kobieta jest starsza od niego 4, 5 czy też 6 lat. W tym miejscu mężczyzna musi zadać sobie tak naprawdę kluczowe pytanie i brzmi ono: Czy jesteś dojrzały? To pytanie jest niezwykle istotne.

Dlaczego? Dlatego, że bez względu na różnice wieku mówimy tutaj o dwóch dorosłych osobach, osobach, które mają za zadanie wypełnianie określonych ról. Osobach, które mają nadzieję, które mają również marzenia.

Mam kilka porad dla młodych panów:

– Po pierwsze, odpowiedz sobie na pytanie: Czemu chcesz być z tą kobietą? Czy podobają ci się tylko i wyłącznie jej wdzięki, i być może pozycja zawodowa?

– Po drugie, zastanów się tak naprawdę: Czy chcesz wejść z nią w stałą relację? Chodzi bowiem nie tylko o posmakowanie kogoś, kto jest bardziej doświadczony życiowo, ale przede wszystkim zatrzymanie się z tym kimś na całe życie.

– Po trzecie: Jakie masz plany zawodowe? Jak chcesz dać tej kobiecie bezpieczeństwo? Jaki masz pomysł na ten związek?
Czytaj także: Romantyczna historia żony marynarza. „Na takiego mężczyznę można czekać”

Uwielbiam, gdy o relacjach między kobietami i mężczyznami mówi dr Wanda Półtawska. Lekarka bardzo mocno zwraca uwagę na to, że przez dziesiątki lat obserwując młode dziewczyny wie na pewno, że każda z nich pragnie być kochana i pragnie w pewnym momencie wejść w formalny, konkretny związek małżeński.

Potrzebuje bezpieczeństwa, potrzebuje świadomości, że ktoś zdecydował się, by ją kochać. Miłość to nie jest uczucie, tylko akt woli i postanowienie, że kogoś kocham. A zatem, drogi panie: Czy jesteś w stanie podjąć tego typu decyzję, czy jesteś w stanie zaopiekować się tą kobietą, czy posiadasz umiejętności, aby założyć rodzinę i by dbać o tę rodzinę?


Wyjątkowa odpowiedź

To są poważne pytania. Dzisiejszy problem mężczyzn nie polega tylko i wyłącznie na tym, że nie decydują się na małżeństwo. Problem jest znacznie głębszy. Polega na tym, że nie decydują się oni na zobowiązanie.

Bycie młodszym od swojej żony to niezwykłe zdarzenie, które wymaga przede wszystkim ode mnie samego. Wymaga nieustannego zadawanie sobie pytania: Czy moja kobieta czuję się przy mnie bezpiecznie? A może tak się czuć nawet wtedy, gdy w dowodzie osobistym różnica między nimi jest dla wielu niebezpieczna…

...

Rozne sa charaktery. To zawsze musza byc osoby dorosle. Nie ma nawet mowy o sytuacji w szkole np. nauczyciel uczen... To jest do ukarania. Jak 25 latek i wiecej to juz nie ma o czym mowic...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:16, 14 Lip 2017    Temat postu:

Szymon Majewski: Najpiękniejszy dzień w życiu
Szymon Majewski | Kwi 21, 2017
fot. East News/Getty Image. Archiwum prywatne
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Czyli mądrość filozofa Kefira.


C
o ma kefir do szczęścia? Już wyjaśniam.

Był wrzesień 1989 roku, siedziałem na ławce, przy ulicy Szczęśliwickiej na Ochocie, w ręku miałem Kefir, którego kultury bakterii zaczynały przeganiać lekkiego kaca. To były pierwsze dni jesieni, wiaterek rozwiewał moje włosy, było ciepło, obok ławki siedziała sunia Mucha i czekała na opakowanie po kefirze.

Dziwna rzecz, jak ktoś mnie teraz pyta o najszczęśliwszy dzień w życiu, to zawsze widzę tę ławkę na Ochocie i kefir, który trzymam w ręku.

Bardziej niż kac, moją głowę drążyło wspomnienie drobnej blondynki, którą spotkałem parę dni temu i która przesłoniła mi cały świat.

Przesłoniła niezdaną maturę i to, że mnie szuka armia i że nie jestem na żadnych studiach.

Nie wiedziałem jeszcze, że będzie moją żoną, ale byłem zakochany tak bardzo, że mogłem nie jeść, nie pić, a nawet przestać oddychać.

Miała na imię Magda. Właściwie byłem zakochany już po godzinie, ale nie chciałem jej tego mówić, żeby nie wyjść na psychopatę.

fot. Archiwum prywatne



Na pierwszą randkę poszliśmy na Stadion X-lecia, na koronie stadionu siedzieliśmy pół dnia, leżąc na ławkach i całując się bez przerwy. Po meczu Polska – Finlandia rozegranym parę lat wcześniej stadion był pusty i dogorywał, wkrótce mieli zrobić z niego targ słynny na całą Europę i Azję.

Wtedy jednak stadion był tylko dla nas.

Gdy siedziałem na tej ławce, pijąc kefir, wspominając ostatnie dni, nie wiedziałem, że Magda będzie moją żoną, że będziemy mieli Zosię i Antka i, że 20 kwietnia 2017 roku miną 24 lata od daty naszego ślubu.
Czytaj także: Szymon Majewski: „A ja mam szesnaście lat, nie wiem sam, kto serce mi skradł“



Ślub braliśmy w Pałacu Ślubów na Starym Mieście, uroczystość trwała tylko trzydzieści minut, a Madzia (nie wiem, czy mogę pisać na portalu Aleteia, ale cóż, wybaczcie) była w czwartym miesiącu ciąży… Śmiała się ze mnie, bo przez całą ceremonię jej przyszły mąż szukał… Mamy. Tak, Mama gdzieś zagubiła się w krużgankach Pałacu Ślubów i nie mogłem bez niej zacząć.

Pewnie dziwnie zapowiadał się przyszły mąż krzyczący: „Gdzie jest mama? Gdzie moja mama? Widziałeś mamę?”.

…..

Ale wtedy pijąc kefir jeszcze tego nie wiedziałem, ale wszystko naokoło miało na imię Magda…

Ale ten dzień na ochockiej ławce podarował mi jeszcze jedno: motto życiowe, które znalazłem na… kefirze. Zanim dałem go do wylizania Muszce zerknąłem na opakowanie i przeczytałem :

„Spożyć przed terminem”. Kurcze, jakie to mądre, i pomyśleć, że kefir na to wpadł. Filozof Kefir.

Wczoraj był 20 kwietnia. 24 lata razem. Jakie to gody? Kefirowe?

...

Tak. Wszystko jest cudem i niby dlaczego tylko gdzies na wyjezdzie w ,,innym kraju" moze jeszcze maja byc najpiekniejsze chwile a nie np. na przystanku czy na ławce?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:17, 18 Lip 2017    Temat postu:

3 sposoby na dobre rozpoczęcie życia w małżeństwie
Marlena Bessman-Paliwoda | Lip 18, 2017
Thomas Curryer / Unsplash
Komentuj

0

Udostępnij    

Komentuj

0
 




Jak dobrze zacząć małżeństwo, by w jego trakcie i pod sam koniec móc powiedzieć: „jesteśmy szczęśliwi?” Oto nasze propozycje.


K
iedy zapraszaliśmy na nasz ślub, często słyszeliśmy, że nam się tej miłości odechce, że to wszystko między nami minie. Dopiero jedna z zapraszanych pań powiedziała wtedy: „Spokojnie, kto dobrze zaczyna, ten i dobrze kończy”. Jak zatem dobrze zacząć małżeństwo, by w jego trakcie i pod sam koniec móc powiedzieć: „jesteśmy szczęśliwi?”. Oto trzy nasze propozycje.


Reklama


Wybierzcie swojego patrona

Pewnie każde z Was ma szczególnego patrona, czy ze chrztu świętego, czy z bierzmowania, może jeszcze innego. Czy nie można prosić konkretnego świętego o orędowanie w intencji Waszego małżeństwa? Podobno, to nie my wybieramy sobie patronów, ale oni sobie nas wybierają. Może to jest właśnie powód, aby rozejrzeć się nieco i zastanowić, jaki święty wam towarzyszy od momentu waszego spotkania czy określonego, ważnego dla was, wydarzenia.
Czytaj także: Bóg sprawił, że jesteśmy „JednymCiałem” – małżeński zespół o pasji do miłości

Mam przyjaciół, których narzeczeństwo upłynęło pod szczególną opieką św. Jana Pawła II. Zauważyli to dopiero po tym, jak pojechali do Rzymu na kanonizację papieża. Potwierdziło się to szczególnie w momencie szukania kościoła, w którym mieli udzielić sobie sakramentu małżeństwa. Oczywiście, był to kościół pod wezwaniem św. Jana Pawła II. Bł. Franciszek Ksawery Seelos zachęca, aby na dany miesiąc wybierać sobie świętego i w tym czasie naśladować jedną z jego cnót. Tu można zrobić podobnie – wybierać sobie takiego świętego lub święte małżeństwo i naśladować to, co cenne dla waszego związku.



Spiszcie sobie listę „małżeńskich marzeń i postanowień”, postawcie sobie cel

Ktoś mógłby spytać, po co to robić. Nasza pamięć bywa ulotna i nie ma co ukrywać, ale wszystkie dobre postanowienia nawet na najbliższy miesiąc potrafią zniknąć w pamięci tak, jakby ich tam nigdy nie było. Postawcie sobie cel Waszego małżeństwa, Wasze największe marzenie, dążenie. Może to być: chcemy być świętymi, chcemy, by nasza miłość zawsze była widoczna dla nas i dla innych, chcemy czuć się bezpiecznie, itd.
Czytaj także: Dlaczego małżeństwo jest najlepszym sposobem na życie

Potem skonkretyzujcie swój cel – to już jest trudniejsze, bo krótko określacie sobie, jaką drogą chcecie iść, aby ten cel zrealizować. Jeśli chcecie dojść do świętości, jest to dla Was istotne, to gdzieś po drodze na liście postanowień pewnie pojawi się wspólna modlitwa małżeńska, może wspólne rekolekcje małżeńskie co pewien czas, rozwój duchowy każdego z was, dbanie o codzienność w wymiarze duchowym. Nie musi być to wcale długa lista, której nigdy nie chcielibyście tak w szczerości zrealizować. Ona ma odpowiadać też waszemu podejściu i być dla was pomocna.



Zamówcie msze święte za Was

Zapewne zamówicie mszę świętą za wasze małżeństwo w pierwszą i kolejną rocznicę ślubu, ale czy wspólna droga – nie ma co ukrywać – niekoniecznie łatwa, nie może być wspierana w ten sposób częściej? Dlaczego na przykład w ciągu pierwszego roku nie świętować tak każdej miesięcznicy? Istnieje także możliwość zamówienia mszy świętych wieczystych (za każde z was z osobna) lub na określony czas (np. codziennie przez rok w dowolnej intencji). Korzystajmy z duchowego skarbca, jaki mamy.
Czytaj także: Dlaczego nie chcieliśmy mieszkać razem przed ślubem?

Po kilku latach małżeństwa, kiedy widzi się młodych jeszcze małżonków, mówiących o swoim związku, po trzech minutach można powiedzieć jakim są małżeństwem. Niech za kilka lat każdy, kto usłyszy te wasze „trzy minuty” powie: Chcę tak jak oni! Mam nadzieję, że ten dobry start wam w tym pomoże.

...

Tak. Slub to poczatek a nie koniec. Rzekomo romantycznie to jest do slubu a potem ,,nuda" to jakies koszmarne podejscie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:31, 20 Lip 2017    Temat postu:

Słodkie jarzmo miłości małżeńskiej
Marcin Gomułka | Lip 20, 2017
@poczatekwiecznosci.pl/Instagram
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Potrzeba dwojga, aby odnieść w małżeństwie sukces, a wystarczy tylko jeden, by go zmarnować.
Wszystko mamy przepracowane


D
oskonale pamiętam nasz kurs przedmałżeński. Słuchając o etapach małżeństwa byliśmy przez moment naiwnie przekonani, że to już koniec naszych „mąk”. Że wszystkie trudne chwile przeżyliśmy najpierw w początkach relacji, później już w narzeczeństwie. Wszystko przeżyte, przepracowane, rozłożone na czynniki pierwsze i… klapa. Mimo że „już z dwuletnim stażem” znowu trzeba mozolnie budować od początku.

Ktoś zarzucił nam ostatnio, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy i o tym, co jest dobre, złe, właściwe i nie w małżeństwie będziemy mogli powiedzieć dopiero za kilkadziesiąt lat. Być może, ba, to więcej niż pewne, że wtedy będziemy mogli podzielić się o wiele większym bogactwem przeżyć i doświadczeń. Co więcej, to już nie jest tak optymistyczne, ale jesteśmy o tym przekonani, przed nami jeszcze wiele życiowych burz, niepokojów, rozłamów i kryzysów.


Nauka aż do śmierci

Co ciekawe, z relacji „kilkudziesięcioletnich” par wynika, że w jesieni życia nie jest o wiele lepiej. Komunikacja szwankuje, kłótnie jak były, tak są. To, wbrew pozorom, informacja dająca nadzieję. Człowiek ma przecież taką nieszczęsną przypadłość, że przyzwyczaja się do dobrego. To z kolei bardzo rozleniwia.
Czytaj także: Jak zbudować bliskość w małżeństwie? Zaczynając już w narzeczeństwie

Zajmujemy wygodne miejsce na kanapie życia i nijak nie mamy ochoty podejść do szafki z butami, by wyruszyć w drogę. Stąd już bardzo blisko do wszelkiego rodzaju chorób w relacji – egoizmu, izolacji, ucieczek w iluzje przyjemności. Z tej perspektywy bardzo dobrze, że miłości uczymy się aż po grób.


Odarci ze złudzeń

Wracając do naszej naiwności, w trzy miesiące po ślubie byliśmy już całkowicie odarci ze złudzeń, że sakrament małżeństwa zrobi za nas całą robotę. Nie zrobi. Bez pracy nie ma małżeństwa. Co bardziej istotne, ta praca musi być wykonana przez obu małżonków.

Jak napisał kiedyś Herbert Louis: „Potrzeba dwojga, aby odnieść w małżeństwie sukces, a wystarczy tylko jeden, by go zmarnować”. Ktoś może zapytać: „Jak to tylko dwojga? Czy katolickie małżeństwo nie składa się z trzech osób?”. Składa się, ale Bóg, wierny swym obietnicom, nigdy nie wystąpi przeciwko jedności małżonków, zawsze będzie dążył do osiągnięcia przez nas małżeńskiego „sukcesu”.


Uczcie się ode mnie

Czy miarą sukcesu małżeństwa jest brak rozwodu? Własne cztery kąty i stabilizacja finansowa? Brak kłótni? Przyjęcie i wychowanie potomstwa? Może wreszcie osławiona w pewnych kręgach „zgodność”? Jezus mówi dzisiaj do wszystkich: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie” (Mt 11,28-30). Czy w tych „trudach” i „obciążeniach” nie odnajdą się ci, którzy kroczą małżeńskimi ścieżkami.
Czytaj także: 3 sposoby na dobre rozpoczęcie życia w małżeństwie


Słodkie jarzmo miłości małżeńskiej

W powyższej perykopie Chrystus, mówiąc o jarzmie, ma na myśli prymitywną uprząż bydła roboczego, którą parowano dwa woły pociągowe. Zwykle zwierzę słabsze, z mocniejszym, by ujednolicić ich tempo. By słabszy był blisko, mógł podpatrywać i uczyć się od mocniejszego. Rozwijać się i wzmacniać.

Słownik języka polskiego podaje jeszcze jedną definicję. Jarzmo jako coś, co przytrzymuje, wzmacnia lub spina części w całość. Czyż nie jest przepiękny obraz tego, do czego jesteśmy – jako małżonkowie – zaproszeni?

Osobiście, choć krótko, bo dopiero 2 lata z okładem, tego doświadczam. Rzeczywistości, w której małżeństwo sakramentalne łączy nas – ludzi słabych, grzesznych, potrzebujących pomocy i pragnących miłości, z Nim – Bogiem mocnym, wiernym, źródłem miłości, po to, byśmy korzystając z tej pokrzepiającej siły, mogli ten nasz ziemski, załadowany trudami i ciężarami wózek dociągnąć do bram wiecznej szczęśliwości.

...

Istotnie pozornie zwiazek na cale zycie jest niewola ale prawie taka sama jak koniecznosc jedzenia przez cale zycie ktorego nikt tak nie odbiera a przeciez lepiej by bylo nie bac sie ze nie bedzie co jesc. Sa wymogi aby przezyc i malzenstwo jest jednym z takich. Bez niego nie ma zycia. A ,,zwiazki patrnerskie" ty tylko jego karykatura. Czy parodia moze zastapic norme? Tylko w drodze do katastrofy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:23, 20 Lip 2017    Temat postu:

Mąż jest na misji wojskowej, ja zostałam. Jak przetrwać?
Beata Kozakiewicz-Roguska | List 05, 2016

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Związek z żołnierzem jest narażony na wiele prób. Niebezpieczne misje, długie rozłąki. Bywa ciężko, ale trudne doświadczenia – paradoksalnie – mogą umocnić relację.


K
iedy przyszedł czas próby, Anka i Mateusz mieli za sobą dwa lata związku. Niczego nie deklarowali, nie snuli planów na długą przyszłość. Po prostu ze sobą byli. Dobra relacja. To nie był łatwy czas, oboje przeprowadzili się do Warszawy z małego miasta na wschodzie Polski. Ona na studia, on do pracy. Anka – rozważna i odpowiedzialna. Mateusz – szalony, pomysłowy i bardzo otwarty. Żołnierz. Obydwoje wyznają podobne zasady. Bardzo ważna w ich życiu jest wiara, skupiają się również na wartościach rodzinnych.


Misja: Afganistan

W kwietniu 2010 roku do Afganistanu ruszyła VII zmiana Polskiego Kontyngentu Wojskowego. Żołnierze, m.in. Mateusz, polecieli do Azji, aby zapewnić bezpieczne przeprowadzenie wyborów na terenie prowincji, zapewnić bezpieczeństwo w Afgańskiej Strefie Rozwoju w prowincji Ghanzi, a także szkolić armię i policję afgańską. Była to najtrudniejsza ze wszystkich zmian dla Polaków. Zginęło aż sześciu naszych żołnierzy, a czterdziestu zostało rannych. Była to także najbardziej efektywna zmiana.

Mateusz sam zdecydował o tym, że chce pojechać do Afganistanu. Anna nie sądzi, że można było w jakikolwiek sposób zmienić jego decyzję. Ich relacje nie były wtedy aż tak zażyłe. Nie obeszło się jednak bez złości i kilku „cichych dni”.

„Kiedy dotarło do mnie, że i tak nie zmienię jego decyzji, pojawiło się wiele obaw. Rozmawialiśmy o długiej rozłące. Nie chcieliśmy mówić, ani nawet myśleć o śmierci. Jednak strach o jego życie był ze mną, zanim Mateusz wyleciał do Afganistanu” – wspomina Ania.
Czytaj także: Czy ty mnie jeszcze kochasz? Wątpliwości na drodze do małżeństwa


Życie w strachu

W oswojeniu się z sytuacją pomogły jej rozmowy z wykładowcami – żołnierzami z wojskowej uczelni, czytanie o tym, jak wygląda misja. On ciągle wyjeżdżał na poligony, zaliczał kolejne ćwiczenia, spotykał się z psychologiem. Przygotowanie trwało wiele miesięcy, choć obydwoje zgodnie twierdzą, że nie da się przygotować do takiej rozłąki. Może dopiero przy kolejnej misji łatwiej byłoby zaakceptować taki stan rzeczy, ale nie przy pierwszej.

Co czuła Anna, gdy Mateusz wyjeżdżał? „Początkowo była to po prostu niemoc, dopiero później strach i niedowierzanie. Nie mogłam nic zrobić” – odpowiada kobieta.

Gdy samolot wzniósł się w powietrze, nagle bliscy żegnający żołnierzy zrozumieli, że to JUŻ. Nie ma odwrotu. Były łzy i długie samotne dni, którym towarzyszył nieustający strach. Przez osiem miesięcy Anna co dzień zagłuszała milion myśli kłębiących się w głowie. Wiadomości dochodzące z mediów i uczelni nie pomagały w tym. Wysłała wtedy SMS-y do Mateusza i z niecierpliwością czekała na znak życia. Gdy dostawała wiadomość, wracała do normalności.


Siła drobnych gestów

„Szczęśliwie dopiero co rozpoczęłam studia w nowym i wielkim mieście. Skupiłam się więc na nowych znajomościach, poznaniu miasta, działalności w kołach naukowych i organizacjach studenckich” – dodaje kobieta.

Okazało się, że ten pierwszy miesiąc był najcięższy, ale dzięki nieocenionemu wsparciu przyjaciół, rodziny, a także pisaniu pamiętnika, udało się przetrwać i pójść dalej. Anna przyznaje, że nie spodziewała się, że te osiem miesięcy minie tak szybko. Bardzo pomagały jej rozmowy z chłopakiem. Na szczęście mogli porozmawiać codziennie przez około 5 minut, do tego mieli dostęp do internetu i możliwość wysyłania SMS-ów.

Czy para pamięta jakiś szczególny SMS lub mail? Oczywiście! Mateusz nagrał dla Anki urodzinowy filmik, w którym zamieścił wiele wspólnych zdjęć oraz „ich piosenkę”. W trudnych chwilach pozornie malutkie i błahe rzeczy mają jeszcze większe znaczenie…
Czytaj także: Pisanie jako medytacja. Trzy korzyści z robienia zapisków


Nigdy więcej

Najbardziej interesujące jest jednak to, co działo się z nimi po powrocie Mateusza z misji. Co jakiś czas możemy usłyszeć albo przeczytać o tym, jak trudno jest, szczególnie żołnierzowi, wrócić do codzienności. Wojna odciska ogromne piętno na psychice. Żołnierze stają się agresywni. Związki rozpadają się.

Powrót Mateusza był wyjątkową chwilą, na którą obydwoje długo czekali. Po misji chłopak stał się bardziej rozważny, ostrożny, ale też i odpowiedzialny. Obydwoje zgodnie twierdzą, że dzięki tej rozłące ich związek stał się silniejszy. Zaczęli planować wspólną przyszłość. Paradoksalnie, to dzięki temu wyjazdowi stwierdzili, że pasują do siebie idealnie i po kilku następnych wspólnych latach wzięli ślub.

Ale na kolejną misję Anna się nie zgodzi, choćby dlatego, że tworzą wspaniałą rodzinę i mają malutkie dziecko. Tym razem, już jako żona, ma więcej do powiedzenia. Mateusz tylko się uśmiecha. Wojskowi mawiają, że jeśli żołnierz raz wyjedzie na misję, będzie chciał tam jeszcze wrócić.

...

Tu mamy malzenstwa szczegolne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:37, 27 Lip 2017    Temat postu:

Poradnia rodzinna przed ślubem – dobre miejsce, by poznać się lepiej!
Dominika Kaźmierczyk | Lip 27, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Podczas gdy katechezy przedmałżeńskie skierowane są do większej grupy narzeczonych, wizyta w poradni ma bardziej indywidualny charakter.

Wszystkich przygotowujących się do sakramentalnego małżeństwa czekają trzy wizyty w poradni rodzinnej. Przebiegają one według określonego programu – jak podkreśla Agnieszka Dochniak z Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin – i są przede wszystkim spotkaniem osób: narzeczonych i doradcy rodzinnego, który powinien przez świadectwo wiary zachęcić narzeczonych do odkrycia łaski sakramentu.

Kandydaci do zawarcia ślubu różnią się między sobą – przyznaje Agnieszka Dochniak. Są wśród nich osoby mieszkające przed ślubem oddzielnie, ale także żyjące już w związkach niesakramentalnych, w tym mające już dzieci. Dlatego zachęcamy doradców do przyjęcia wszystkich i podejścia do każdej pary indywidualnie – dodaje.

Są pary, które wiedzę o szczęśliwym związku czerpią od swoich rodziców, a także takie osoby, które nie miały tego szczęścia, w tym także dzieci rozwiedzionych par.

Podczas gdy katechezy przedmałżeńskie skierowane są do większej grupy narzeczonych, wizyta w poradni ma bardziej indywidualny charakter.
Czytaj także: 3 sposoby na dobre rozpoczęcie życia w małżeństwie


Otworzyć się na życie

Na pewno spotkanie z doradcą rodzinnym jest okazją do poznania naturalnego planowania rodziny, tzw. NPR. Doradcy przechodzą specjalne szkolenia z najnowszych, naukowo potwierdzonych metod.

Trzy, rozłożone w czasie wizyty w poradni służą rozpoznaniu cyklu kobiety, nauczeniu się funkcjonowania swojego ciała – podkreśla ks. dr Przemysław Drąg, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin. NPR to całkowicie naturalny sposób, by rozsądnie i wspólnie planować poczęcie dzieci. Przy tym zachęcamy, aby się na to życie otworzyć, a nie od razu zamykać – mówi ksiądz.
Czytaj także: Jak zbudować bliskość w małżeństwie? Zaczynając już w narzeczeństwie

W przeciwieństwie do szkodliwej antykoncepcji hormonalnej, NPR pozwala ekologicznie kroczyć drogą bliskości fizycznej w małżeństwie. Niestety, ogromna propaganda przemysłu farmaceutycznego sprawia, że z tą wiedzą trudno przebić się do par. Mamy jednak dobry produkt, mówiąc językiem marketingowym, i wierzymy, że sam się obroni – stwierdza Agnieszka Dochniak.


Poznać się nawzajem

Małżeństwo to nie tylko droga usłana różami. Na pewno pojawią się mniejsze czy większe kryzysy. A do takich chwil też warto się przygotować. Jak? Najlepiej poznając się nawzajem i ucząc dialogu, rozmowy pełnej szacunku i miłości do siebie.

Coraz trudniej jest nam żyć w jedności, komunii osób, a tym jest w istocie sakrament małżeństwa. Jesteśmy nastawieni na indywidualny „samorozwój”, a małżeństwo jest sztuką nieustannego wsłuchiwania się w drugą osobę. Ma być świadectwem i wzorem miłości dla całego świata.

Przygotowanie do małżeństwa to odpowiedź na kryzys rodziny i wiary, który został zapoczątkowany już na początku XX wieku – mówi Aletei ks. Drąg. Zalecenie przysposobienia bezpośredniego (przed ślubem), bliższego (w wieku dorastania) i dalszego (w zasadzie od urodzenia) pochodzi z nauczania Jana Pawła II. W Polsce było również odpowiedzią na komunizm i liberalną ustawę aborcyjną z lat pięćdziesiątych – przypomina.

Warto to przygotowanie potraktować z całą powagą, bo choć ślub i wesele coraz częściej zamieniają się w olśniewający event, to „praca u podstaw” naszej relacji przyda nam się w dłuższym terminie bardziej niż zdjęcia białych róż i ryżu sypanego przez gości czy film obrazujący nasz pierwszy taniec. Teraz już będziemy tańczyć ze sobą zawsze, choć może się zdarzyć, że ktoś komuś nadepnie na odcisk.

...

Isc do poradni jak juz malzenstwo sie wali to pozno...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:33, 27 Lip 2017    Temat postu:

Czy pielgrzymka to dobry czas na szukanie męża i żony?
Marcin Gomułka | Lip 27, 2017

@poczatekwiecznosci.pl/Instagram
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Hasło: pielgrzymka mija, a ja niczyja, które od kilku lat, szczególnie w okresie wakacyjnym, jest popularnym internetowym memem, znakomicie tłumaczy jedną z motywacji pątników. Czy złą? Niekoniecznie!
Od morza do Tatr

Rozpoczął się sezon pielgrzymkowy i choć kulminacja dopiero przed nami, to Polska od morza do Tatr zmierza ku Jasnej Górze. Również ci, którzy ze względów chorobowych, zawodowych czy innych pozostali w domach – każdy zna choć jedną osobę, która pielgrzymuje. To dla wielu Polaków sposób na spędzenie urlopu z Bogiem, przeżycie swoistych rekolekcji czy też podziękowanie za otrzymane łaski w ciągu minionego roku. Czy jednak tylko to motywuje nas do wyruszenia w drogę?


Ucieczka przed pielgrzymką

Tak się w moim życiu złożyło, że przez wiele lat „udawało się” mieć inne, ważne zajęcia czy wyjeżdżać w terminie pielgrzymki po prostu gdzie indziej. Parę razy było blisko, ale ostatecznie uciekałem skutecznie. Uciekałem, bo najpierw „maryjność” była dla mnie mało męska, później grzeszny styl życia był zupełnie nie po drodze z Królową Polski.
Czytaj także: Dlaczego pielgrzymki nie idą od, ale do Matki?

Od kilku lat jest we mnie jednak ogromne pragnienie uczestnictwa w tym polskim „camino”. Mam nadzieję, że w końcu uda się przeżyć ten, z całą pewnością, niesamowity czas drogi wraz z moją rodziną, dziękując w ten sposób Matce Bożej za wyproszony dla mnie dar małżeństwa i ojcostwa.


Pielgrzymka mija, a ja niczyja

Wracając do intencji pielgrzymowiczów, hasło, które od kilku lat, szczególnie w okresie wakacyjnym, jest popularnym internetowym memem znakomicie tłumaczy jedną z motywacji pątników. Czy złą? Niekoniecznie! (Uwaga – to hasło nie dotyczy tylko kobiet, ale tylko w ich przypadku się rymuje).

Warto jednak zadać sobie w tym miejscu pytanie, czy nie jest czasem tak, że osoby religijne szukają „drugiej połówki” tylko tam, gdzie prawdopodobieństwo spotkania Tego Jedynego/Tej Jedynej potencjalnie jest najwyższe? Oczywiście, taka intencja nie jest zła, ale zbyt wygórowane oczekiwania co do jej wypełnienia mogą sprowadzić na manowce miłosnego zawodu.
Czytaj także: „Prosta historia” po polsku, czyli pielgrzymka na… traktorach

W młodości miałem okazję brać udział w wakacyjnych rekolekcjach oazowych. Spotykałem osoby, które przyjechały na nie z nieskrywaną intencją znalezienia chłopaka/dziewczyny. Pamiętam, że rodziło to we mnie bunt, swego rodzaju niezgodę. Dziś już wiem, że po faryzejsku, ale wtedy myślałem sobie: „Jak to! Przecież oni są tutaj dla Boga! Jak mogą próbować wchodzić w tym czasie w inne relacje?!”.

Dopiero po latach doświadczyłem prawdziwej relacji z Bogiem, która zawsze otwiera serce na drugiego człowieka. Dodam, że z tych „rekolekcyjnych” znajomości prawie żadne małżeństwo nie wyszło. Założę się, że podobnie rzecz ma się z pielgrzymkami.


Nawróć się do Pana, zostaniesz wysłuchana

Jeśli zatem Twoją główną motywacją do wyruszenia w drogę do Częstochowy jest znalezienie męża lub żony – dobrze. Nie mnie oceniać Twoje intencje. Pamiętaj jednak, proszę, że nie jest to ostatecznym celem Twojej „podróży”.

Może bowiem okazać się, że przez to Twoje serce stwardnieje, słuch stępieje, zamkniesz oczy i nie nawrócisz się, a w konsekwencji nie dostąpisz „uzdrowienia” ze swojej samotności (por. Mt 13,15). Jezus mówi do nas dzisiaj: Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma (Mt 13,12). Jeśli masz w sobie Bożą miłość, masz wszystko co trzeba. Również do tego, by spotkać potencjalnego małżonka. Czy to na pielgrzymce, czy to na rekolekcjach, czy to na Woodstocku (ale o tym za tydzień). Błogosławionego pielgrzymowania do Matki!

...

Najlepszy moment Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:20, 29 Lip 2017    Temat postu:

Miłość ma pięć faz, ale większość par zatrzymuje się na trzeciej. Dlaczego?
Awebic | Sty 01, 2017

Caia Image | Getty Images
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Wiele małżeństw rozpada się, a większość z nich nawet nie wie dlaczego. Tymczasem sekret tkwi w przejściu przez wszystkie fazy relacji.

Po czterdziestu latach pracy jako doradca w sprawach rodzinnych i małżeńskich, psychoterapeuta Jed Diamond odkrywa klucz do prawdziwych i trwałych związków. Sekret tkwi w przejściu przez „pięć faz miłości”:
Zakochanie
Stawanie się parą
Rozczarowanie
Budowanie prawdziwej i trwałej miłości
Wykorzystanie mocy obojga dla zmiany świata

Diamond zauważa, że wiele małżeństw rozpada się, a większość z nich nawet nie wie dlaczego. „Błędnie uważają, że wybrali niewłaściwego partnera. Po przejściu przez okres żałoby zaczynają poszukiwać na nowo” – mówi. Tym samym, szukają miłości w niewłaściwych miejscach.
Czytaj także: Chcesz się zakochać? Zapomnij o small talku – radzi psycholog

„Nie rozumieją, że trzecia faza nie jest końcem, lecz prawdziwym początkiem do osiągnięcia miłości prawdziwej i trwałej” – wyjaśnia psychoterapeuta. Warto przyjrzeć się poszczególnym fazom.



Faza 1: Zakochanie

Ten stan wydaje nam się wspaniały, gdyż jesteśmy dosłownie zalani przez hormony, takie jak dopamina, oksytocyna, serotonina, testosteron i estrogeny. To również moment, gdy projektujemy na drugą osobę wszelkie nasze nadzieje i marzenia.

Wierzymy, że wszystkie obietnice, których nie zdołały wypełnić nasze poprzednie związki, w końcu zostaną spełnione. „Mamy pewność, że pozostaniemy w tym stanie zakochania na zawsze” – komentuje Jed Diamond. Druga osoba wydaje się doskonała i wszystko – słowa, czyny i marzenia – wyglądają na prawdziwe i pewne.



Faza 2: Stawanie się parą

Przechodzimy na kolejny stopień, gdzie miłość się pogłębia i rozwija, a dwoje ludzi łączy się w parę. Zaczynają wspólne życie – to czas radosnej jedności. „Uczymy się tego, co druga osoba lubi i poszerzamy nasze indywidualne życia, aby zacząć żyć we dwoje” – opowiada Diamond.
Czytaj także: Lekcja C.S. Lewisa o 4 rodzajach miłości

Czujemy się coraz bardziej związani z ukochaną osoba, bezpieczni i chronieni. Często myślimy, że to najwyższy poziom miłości i mamy nadzieję, że będzie trwał zawsze. Jednak nadchodzi kolejny etap.



Faza 3: Rozczarowanie

Stan, który może zdefiniować koniec lub umocnienie związku. To okres, w którym małe rzeczy zaczynają nas drażnić. Czujemy się mniej kochani, mniej „zaopiekowani”. Czasami czujemy się wręcz zniewoleni – jesteśmy bardziej drażliwi, chodzimy podenerwowani, a nawet poranieni. „Możemy zająć się pracą lub rodziną, jednak nasze niezadowolenie narasta” – komentuje terapeuta.

Na tym etapie dokonujemy rewizji naszych uczuć i zadajemy pytanie – dokąd odeszła osoba lub miłość, które wcześniej mieliśmy? Pojawia się nawet myśl, aby opuścić partnera.

Stare przysłowie mówi: „Gdy przechodzisz przez piekło, nie zatrzymuj się”. Wydaje się, że w tej fazie związku, porzekadło się sprawdza. Pozytywną stroną trzeciego etapu jest to, że żar (owego piekła) spala wiele z naszych złudzeń o nas samych i o naszym partnerze. Mamy okazję, by stać się bardziej kochający i zacząć doceniać osobę, z którą jesteśmy, a nie projekcje, jakie w niej pokładamy, jako w naszym „idealnym towarzyszu”.



Faza 4: Budowanie prawdziwej i trwałej miłości

„Jednym z prezentów, jakimi nas obdarowuje konfrontacja z nieszczęściami fazy trzeciej, jest możliwość dotarcia do jądra i przyczyny bólu i konfliktu” – mówi Diamond. Po pomyślnym przejściu przez ten etap próby, partnerzy uczą się być razem, uczą się sobie nawzajem pomagać, rozumieć się i leczyć swoje rany.
Czytaj także: Czy pielgrzymka to dobry czas na szukanie męża i żony?

To nie miejsce na rozczarowania – ten inny nie jest tym, o którym zawsze marzyłeś, lecz kimś, kto potrafi Cię kochać, gdyż jest tym właśnie kim jest!

„Nie istnieje nic bardziej satysfakcjonującego, niż życie z partnerem, który nas widzi takimi, jacy jesteśmy i kocha w nas nas samych. Rozumie, że nasze niewłaściwe zachowanie nie wynika ze złości czy braku miłości, lecz jest wspomnieniem ran z przeszłości, która w nas nadal jeszcze żyje. Im lepiej rozumiemy i bardziej akceptujemy naszego partnera, tym skuteczniej uczymy się kochać nas samych” – zapewnia psychoterapeuta.



Faza 5: Wykorzystanie mocy obojga dla zmiany świata

To stan, gdy różnice i wątpliwości zostały pokonane, zaufanie i wzajemne wsparcie umocniły się do tego stopnia, że oboje, wsparci na swej prawdziwej i trwałej miłości, mogą zmieniać świat. „Jeśli nauczymy się radzić sobie z naszymi różnicami i odnajdywać w naszych relacjach miłość prawdziwą i trwałą, być może zdołamy wspólną pracą odkryć prawdziwą i trwałą miłość w świecie” – wyjaśnia Diamond.

Ta faza stanowi wyzwanie do tego, by oboje razem użyli „mocy dwojga” ku zdobywaniu celów we wspólnym życiu.

Po przejściu wszystkich kolejnych stanów wiecie, że dotarliście do wspólnoty zbudowanej na solidnych fundamentach.
Czytaj także: Miłość cierpliwa jest… ale czym jest mądra cierpliwość?

Tekst ukazał się w portugalskiej edycji portalu Aleteia

*Artykuł pierwotnie opublikowany w serwisie Awebic.com

...

Jestesmy rozumni musimy znac psychologie. Glupota byloby gdyby malzenstwa sie rozpadaly przez ignorancje spraw biologicznych...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:42, 30 Lip 2017    Temat postu:

Komunikacja w małżeństwie? Tylko dialog!
Maciej Jabłoński | Lip 30, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Słowa potrafią ranić równie mocno jak czyny – umiejętność „gryzienia się” w język i nie wypowiadania wszystkiego, co ślina na język przyniesie, jest wielką łaską w małżeństwie.


D
obra komunikacja jest jednym z fundamentów udanego małżeństwa. Należy pamiętać, że jest ona ZAWSZE dialogiem, NIGDY monologiem. Obie strony muszą aktywnie mówić, słuchać i starać się zrozumieć. Oto kilka niezbędnych nawyków prawidłowej komunikacji:


Mówmy z miłością

Zanim zaczniemy mówić zawsze warto się upewnić, czy oby na pewno „język jest połączony z mózgiem”. Ważne jest również podczas zamieniania swoich myśli w słowa, pamiętać o robieniu tego z miłością – bez oceniania drugiej osoby. Słowa potrafią ranić równie mocno jak czyny – umiejętność „gryzienia się” w język i nie wypowiadania wszystkiego, co ślina na język przyniesie, jest wielką łaską w małżeństwie.

„Nierozważnie mówić – to ranić jak mieczem,

a język mądrych – lekarstwem”. – Prz 12, 18
Czytaj także: Miłość cierpliwa jest… ale czym jest mądra cierpliwość?


Słuchajmy w ciszy

Dajmy małżonkowi „przestrzeń” do komunikowania się z nami. Skupmy się na słuchaniu – nie przerywając jego wypowiedzi. Bardzo często słuchając wypowiedzi rozmówcy, myślimy już o tym, co odpowiedzieć, jak przedstawić „swoje” racje – tym samym nie dajemy sobie szansy na skuteczne słuchanie i słyszenie tego, co mówi mąż/żona.

„Rozsądek posiadł, kto w słowach oszczędny,

kto spokojnego ducha – roztropny”. – Prz 17, 27


Szukajmy porozumienia

Kiedy słuchamy, spróbujmy zrozumieć punkt widzenia współmałżonka. Ważne, aby być empatycznym – próbować wyobrazić sobie, co czuje rozmówca, jakie są okoliczności naszej rozmowy. To Twój mąż/żona, a nie rywal – warto o tym ZAWSZE pamiętać. Celem małżeńskiej komunikacji powinno być osiągnięcie porozumienia, a nie postawienie na swoim.

„Głupi nie lubi się zastanawiać,

lecz tylko swe zdanie przedstawić”. – Prz 18, 2


Działajmy

Komunikacja nic nie znaczy, jeśli za naszymi słowami nie idą czyny i konkretne działania. Trzeba być tak nastawionym do rozmowy i rozmówcy, aby po skończonym dialogu podjąć konkretne działania. Warto się modlić o łaskę, dzięki której będziemy potrafili zmienić swoje zachowania i przyzwyczajenia.
Czytaj także: Jak zbudować bliskość w małżeństwie? Zaczynając już w narzeczeństwie

Warto wyjść poza swój egoizm i nie starać się traktować rozmowy jako możliwości ugrania czegoś „dla siebie”. Tak jak wiara bez uczynków jest martwa, tak komunikacja bez konkretnych działań z naszej strony nic nie zmieni.

„Dzieci,

nie miłujmy słowem i językiem,

ale czynem i prawdą!”. – 1 J 3, 18


Stwórzmy atmosferę do dialogu

Dialog „w biegu” ma małe szanse powodzenia, dlatego przed rozpoczęciem rozmowy z małżonkiem warto „zostawić za sobą” swoją pracę, codzienne obowiązki itp. Rozmowa w skupieniu i dobrej atmosferze trwająca 10 minut, będzie bardziej owocna niż godzinna wymiana zdań „w biegu”. Warto stworzyć sobie pewne rytuały związane z małżeńskim dialogiem – np. zapalona świeca, krótka modlitwa do Ducha Św. poprzedzająca rozmowę.

Z czasem, kiedy pojawiają się dzieci – czasu „we dwoje” jest coraz mniej. Takie małżeńskie rytuały i zwyczaje są wówczas jeszcze bardziej pomocne i potrafią wygospodarować z „krótszej doby” te 5 minut dla męża/żony.

„Potężną twierdzą jest imię Pana,

tam prawy się schroni”. – Prz 18, 10


Emocje największym wrogiem dobrej komunikacji

Nie ma nic gorszego dla prawidłowego małżeńskiego dialogu niż przeprowadzanie go w emocjach. Pokłóciliśmy się, jesteśmy na siebie źli, poczekajmy godzinę, aż emocje opadną i będziemy potrafili spojrzeć „trzeźwiej” na całą sytuację.

„Człowiek gniewliwy wznieca kłótnie,

a cierpliwy spory łagodzi”. – Prz 15, 18

...

Jesli jest sie razem gryzienie sie to glupota.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:15, 31 Lip 2017    Temat postu:

Czy to już zdrada… Dwa kroki, by uratować zaufanie
Christine Stoddard | Lip 31, 2017
Westend61/Getty Images
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


W małżeństwie można zdradzać na wiele sposobów, ale naprawić to można tylko w jeden sposób.


M
ałżonkowie powinni się kochać i wspierać w wielu życiowych sprawach. Jesteście nawzajem swoimi powiernikami i towarzyszami. Co się więc dzieje, gdy jedno z małżonków staje się emocjonalnie nieobecne? Albo jeśli jedno prosi o więcej bliskości i rozmów o uczuciach niż to drugie jest w stanie zaofiarować?

Gdy mówimy o zdradzie, najczęściej mamy na myśli tę fizyczną. Ale emocje w małżeństwie sięgają głębiej i są bardziej złożone niż to sobie wyobrażamy jako nowożeńcy. Thomas Gagliano, chrześcijański ekspert od związków, mówi że termin „zdrada” można interpretować na wiele sposobów.

Jeśli czujesz, że małżonek nadużył twojego zaufania, angażuje się w coś, o czym ci nie mówi, małżeństwo wchodzi w fazę kryzysu.
Czytaj także: Kryzys w małżeństwie? Możesz go przezwyciężyć!


Utrata zaufania

„Zdradę definiuje się indywidualnie”, uważa. Może być nią cokolwiek – od wizyt w klubach ze striptizem po fizyczny związek, a nawet zwierzanie się komuś w sposób bardziej osobisty niż małżonkowi. Ponieważ sama definicja jest tak płynna, ty i twój partner możecie rozumieć zdradę na swój sposób, i dlatego to śliski teren.

Związki tworzy się na podstawie zrozumienia, komunikacji, i – co najważniejsze – zaufania”, mówi. „Kiedy któreś z małżonków nadużyje zaufania, albo para chce rozwiązać problem niewierności, bardzo istotne jest, by obie strony chciały wstąpić na ścieżkę uzdrowienia.

To jeden z najtrudniejszych i najczęstszych problemów w małżeństwie. Gdy jedno z was chce poświęcać czas i emocjonalną energię komuś innemu, np. współpracownikowi albo przyjacielowi. Kiedy ty albo twój mąż macie w pracy „żonę” albo „męża”, i ta osoba gotowa jest zawsze was wysłuchać, z początku może wydawać się to nieszkodliwe (w pracy bywa ciężko i potrzebujemy przecież wsparcia kolegów), może jednak wzbudzać podejrzenia i zazdrość drugiej strony. Nawet jeśli nie doszło do zdrady, sytuacja jest trudna. Co robić, kiedy współmałżonek przyzna się do emocjonalnego zaangażowania poza małżeństwem?
Czytaj także: Niebezpieczne związki, czyli jak nie uległam pokusie


Przyznaj, coś jest…

Najpierw trzeba przyznać, że coś się w ogóle wydarzyło, mówi Gagliano: „Osoba, która zbłądziła, musi przyjąć odpowiedzialność za nadużycie zaufania współmałżonka”. Inaczej trudno będzie uleczyć ból i nieuczciwość, do jakiej między wami doszło. Sugeruje, by spisać wszystko, co się zdarzyło nie ulegając pokusie wygładzania szczegółów. A także stworzyć pisemny plan, jak oboje wyjdziecie z tej sytuacji. Taki plan może uwzględniać wszystko od wizyty w poradni małżeńskiej do grupowej terapii.

Jeśli emocjonalna niewierność wyjdzie na jaw w okresie randkowania lub narzeczeństwa, może warto zatrzymać się na chwilę i przemyśleć wasz związek. Ale dla małżonków problem polega na tym, jak zacząć od nowa i ruszyć wspólnie naprzód, co może okazać się znacznie trudniejsze.
Czytaj także: Komunikacja w małżeństwie? Tylko dialog!


Zapytaj otwarcie, odpowiedz szczerze

Zdaniem Gagliano, dla małżonków najistotniejsze będzie, by „otwarcie mówić o uczuciach i zadawać pytania”, jeśli obojgu zależy na uzdrowieniu związku. Należy unikać sprzeczek i zbaczania z tematu, nawet jeśli będziecie musieli potraktować tę rozmowę jak służbowe spotkanie: przyjdźcie przygotowani i zabierajcie głos na zmianę. Osoba, która oszukiwała, także powinna przemyśleć plan, jak w przyszłości zamierza się ustrzec emocjonalnej niewierności.

Gagliano zaleca maksymalną szczerość: „Ćwiczcie szczerą komunikację. Zawsze starajcie się naprawić związek”.

Otwarta rozmowa o emocjonalnej zdradzie może być bardzo trudna dla obu stron, ale jest warta zachodu. Aby uzdrowić związek, potrzeba pracy obojga – tak jest z większością spraw w małżeństwie.

...


Trzeba byc czujnym...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:46, 01 Sie 2017    Temat postu:

Jak zacząć rozmawiać z mężem? Przepis na sukces domowego dialogu
Marta Klimek | Sier 01, 2017

PeopleImages.com/Getty Images
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Podstawą trwałego związku jest komunikacja. Nawet najsilniejsze uczucie nie daje szans na przetrwanie bez ciągłej wymiany myśli. Jak znaleźć na to czas? Podpowiadamy, jak rozmawiać lepiej i… ze zrozumieniem.

– Kochanie, ostatnio w ogóle nie rozmawiamy… – mówi zatroskana Ona.

– Jak to, a teraz? Przecież ciągle rozmawiamy – rzuca obojętnie On, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.


Nie wystarczy powiedzieć. Trzeba jeszcze się postarać, żeby było usłyszane

Do tej pory wydawało mi się, że takie sceny zdarzają się tylko w przerysowanych filmach i w domach „starych dobrych małżeństw” znudzonych kilkudziesięcioletnim stażem. Kiedy ostatnio koleżanka zacytowała mi wyjęty żywcem z owych filmów dialog, w którym sama uczestniczyła, zrozumiałam, że problem może dotyczyć każdej pary – niezależnie od stażu związku i wieku partnerów. Znajomi są razem dwa lata, a żadne z nich nie skończyło nawet 25.

Dziewczyna narzekała, że ich każda rozmowa sprowadza się do omawiania problemów w pracy, zarobków, zawodowych projektów i planów budowy domu, a wszelkie próby wyjaśnienia, że mógłby z nią czasem pogadać o czymś innym kończyły się oburzonym: „No tak, ja jestem ten najgorszy! Ciągle coś ci nie pasuje! O czym ty chcesz rozmawiać?”.
Czytaj także: Komunikacja w małżeństwie? Tylko dialog!


Brzmi znajomo?

Pewnie tak, bo podobne trudności miewa mnóstwo par, które zajęte codziennymi troskami mogą nawet nie dostrzegać swojego problemu. Jego źródłem są dwa podstawowe czynniki: brak czasu i sposób komunikacji.


Przestrzeń dialogu

Nie dziw się, że Twój mąż czy chłopak nie chce rozmawiać „o was”, kiedy zmęczony po pracy zasiada na kanapie, by w spokoju poczytać gazetę i pomyśleć o głupotach. Ważniejsze rozmowy potrzebują szczególnej przestrzeni, a właściwie czasu i przestrzeni, która – dla zdrowia relacji – powinna stanowić stały element rzeczywistości związku.

Pomocne może być wypracowanie powtarzalnego zwyczaju, osobistego wewnętrznego rytuału partnerów. Niedzielne popołudnie przy filiżance herbaty? A może wieczorny spacer po okolicy? Ważne, by zapewnić sobie swobodę i neutralne okoliczności spotkania, które zapobiegną nerwowym spojrzeniom na zegarek czy obawom, że niewygodny temat popsuje jedną z rzadkich romantycznych chwil.
Czytaj także: Poznaj swoje emocje i zachęć do tego rodzinę!


Język potrzeb

Niestety samo uczucie, nawet najgłębsze „porozumienie dusz” nie sprawi, że uda się wam skutecznie dogadać. Potrzebne jest znalezienie odpowiedniego języka komunikacji, który pozwoli zapobiec niepotrzebnym konfliktom i zrozumieć wzajemne potrzeby. To właśnie rozpoznawanie potrzeb – zarówno partnera, jak i swoich – stanowi o jakości relacji. Nie można jednak oczekiwać, że to drugie samo domyśli się, czego nam potrzeba albo co tym razem jest nie tak – nikt z nas nie jest przecież Duchem Świętym.

Ćwicząc na rozmowach o drobiazgach, takich jak porozrzucane po podłodze skarpetki czy niewyniesione śmieci, można nauczyć się mówić o ukrywanych dotąd żalach i pragnieniach.



Warto więc od czasu do czasu pobyć zdrowym egocentrykiem i choć na chwilę prawdziwie zapatrzeć się w siebie – nie po to, żeby wybielić swoje sumienie, ale po to by rozpoznać własne emocje, nazwać potrzeby i móc przekazać je partnerowi, zamiast bombardować go krytyką i pretensjami.

– Im wyraźniej (…) dasz do zrozumienia, że twoje nieprzyjemne odczucia wiążą się z twoimi własnymi potrzebami, tym łatwiej przyjdzie twojemu rozmówcy wczucie się w twoją sytuację i odpowiednie zareagowanie – tłumaczy Ingrid Holler, autorka podręcznika „Porozumienie bez przemocy. Ćwiczenia”.

Zamiast napastliwego: – W ogóle mnie nie słuchasz! Tylko byś patrzył w ten głupi telewizor!

– można przecież powiedzieć: – Jest mi przykro, kiedy patrzysz w telewizję, gdy coś do ciebie mówię.

Pierwsze zdanie skierowane jest przeciw partnerowi, który zapewne poczuje się zaatakowany i wyciągnie ze swojego arsenału podobny pocisk pretensji. Zdanie drugie natomiast kieruje uwagę na osobę mówiącą, jej nieprzyjemne uczucia, których partner mógł się przecież nie domyślać. Ćwicząc na rozmowach o drobiazgach, takich jak porozrzucane po podłodze skarpetki czy niewyniesione śmieci, można dzięki tej metodzie nauczyć się mówić o ukrywanych dotąd żalach i pragnieniach.
Czytaj także: Jeżeli nie powiesz mężowi, co Cię boli, skąd ma o tym wiedzieć?


Recepta na sukces

Czy istnieje uniwersalny przepis na dobrą komunikację w związku? Jak wyjaśnia Yvonne Poncet-Bonissol, francuska specjalistka psychologii klinicznej, „sukces w porozumiewaniu się wymaga wykazania się kreatywnością”.

Twórcze myślenie przydaje się zarówno na etapie budowania komunikacyjnej przestrzeni, jak i podczas samych rozmów. Warto spojrzeć na partnerskie wymiany myśli jak na regularny trening kreatywności. Trening, który wymaga wysiłku, ale może okazać się niesamowitą przygodą odkrywania skomplikowanych wewnętrznych światów emocji – swoich i partnera.

„Trzeba bez przerwy wzajemnie się karmić, być aktywnym w parze, a nie czekać, że wyjdzie to od drugiej osoby” – dodaje psycholożka. Poszukiwanie wspólnych tematów, dzielenie się projektami i marzeniami to tylko część owego komunikacyjnego planu treningowego.

Dla dobra związku należy też raz na zawsze zrezygnować ze złudnych nadziei, że partner domyśli się, czego nam potrzeba albo co robi nie tak. Każdą z naszych potrzeb czy pretensji najlepiej wyrazić wprost – oczywiście, w zgodzie z podstawami partnerskiej dyplomacji.

Czas poświęcany na spokojną rozmowę oraz praca nad właściwym formułowaniem myśli to tylko początek komunikacyjnej przygody. Reszta zależy już tylko od Was!

...

Warto znac psychologie bo np. rozpoznaje sie objawy ze cos idzie do katastrofy i mozna zapobiec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:37, 01 Sie 2017    Temat postu:

Jak różnić się fantastycznie?
Małgorzata Rybak | Sier 01, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Wymarzony czas rodzinnego urlopu staje się sprawdzianem dla sposobu odnoszenia się do siebie małżonków i myślenia o sobie nawzajem.


R
odzinne wakacje, wyczekiwane przez cały rok, tak naprawdę niosą również wyzwania. Oto ludzie, spędzający zwykłe dni w pewnej odległości od siebie, wpadają nagle w całodobowe „razem”. Trzeba zmieścić rozmaite potrzeby i temperamenty w przestrzeni samochodu osobowego, hotelowego pokoju czy działki wyznaczonej przez granicę plażowego parawanu.

Myślę o tym na nadbałtyckiej plaży. W rodzimych okolicznościach przyrody, gdzie pogoda jest kwestią umowy społecznej (o ile nie ma sztormu i deszczu, udajemy, że jest ciepło), stworzenie warunków do plażowania wymaga wiele zachodu. Ludzie zmierzają w stronę morza objuczeni parawanami, namiotami i krzesełkami turystycznymi (by uchronić się od zimnego wiatru i mokrego piasku), dodawszy do tego dmuchane akcesoria do pływania (na wypadek, gdyby dało się jednak zanurzyć w wodzie) i torby z ciepłą odzieżą. To ma swoją wersję upalną w postaci większej ilości olejków do opalania i zimnych napojów, kosztem ubytku gabarytów po stronie termosów i polarów.
Czytaj także: W wakacje zadbaj o siebie!

Zniesienie na plażę całego tego majdanu, jak również późniejsze jego zagospodarowanie, wymaga wielkich umiejętności współpracy. Podobnie jak wiele innych sytuacji wakacyjnych. W naszej rodzinie mamy do pogodzenia nie tylko nasze z mężem różnice, ale i wyzwania wieku nastoletniego (14-letnia córka), przed-nastoletniego (11-letni syn) i buntu dwulatka, zaczynającego się codziennie słowem „nie” od razu po obudzeniu się (najmłodszy). I mimo że wiele małżeństw, jak nasze, potrzebuje umiejętności rodzicielskich level hard, to jestem przekonana, że i tak fundamentalny dla całej rodziny pozostaje sposób odnoszenia się do siebie męża i żony.

Z plażowych obserwacji można odnieść czasem wrażenie, że mąż służy do wbijania parawanu, który i tak zawsze jest krzywo i nie w tą stronę. Nieraz zdań na temat tego, gdzie, pod jakim kątem i jak powinien stać, jest tyle, ile członków rodziny. I nie ma nic złego w negocjacjach, dopóki moja racja nie zamienia się w „świętą prawdę”.

Służą temu wszelkiego rodzaju uogólnienia: „to się robi w ten sposób” (zamiast: „ja lubię to robić tak”), „bez sensu to postawiłeś” (zamiast: „w moim odczuciu lepiej byłoby tak i tak”) i w końcu koronny argument: „wszyscy normalni ludzie wbijają młotkiem, a nie klapkiem” – nie da się bowiem już dobitniej powiedzieć komuś, że coś jest z nim nie tak, bo działa inaczej niż my.
Czytaj także: Dlaczego nie warto doradzać pracoholikowi, jak ma spędzić urlop?

To niby nic takiego, ale te przykłady antydialogów nad parawanem dają wiele do myślenia. Po pierwsze, dlaczego drugi człowiek w małżeństwie powszednieje tak bardzo, że można stracić z pola widzenia, że ma prawo być inny? Po drugie, czy naprawdę to, jak stoi parawan, jest ważniejsze od tego, jak się czuje druga osoba, z którą razem spędzam czas? Czy ktoś, kto słyszy ciągle, że coś robi bez sensu, jest w stanie się zrelaksować i dobrze poczuć w swojej skórze i w swoim małżeństwie i rodzinie – nie tylko na czas urlopu, ale na co dzień?

Spór o parawan można zastąpić sporem o to, gdzie zjemy dzisiaj obiad, ile czasu spędzimy na plaży, dokąd dojedziemy autem, a gdzie lepiej będzie pójść na nogach. We wszystkich tych sprawach moja święta racja może rozpychać się łokciami i ustawiać cały świat – tylko po co?

Kilka lat temu, również na plaży mój brat opowiedział mi dowcip:

Mąż mówi do żony: „Od dwudziestu trzech lat poprawiasz każde moje zdanie”. Żona na to: „Od dwudziestu czterech”.

Małżeństwa często rozbijają się nie o wielkie kryzysy, ale o rafy bardzo kiepskiego sposobu odnoszenia się do siebie nawzajem w prostych życiowych sytuacjach, gdy z jakichś powodów tracimy z pola widzenia, że mąż albo żona to oddzielny ode mnie człowiek, nad którym nie mam żadnej władzy i który nie jest dany mi w małżeństwie po to, by go naprawiać lub poprawiać czy też kontrolować.

Zamiast przekonania, że normalni ludzie robią wszystko tak, jak ja uważam za słuszne, warto włączyć w sobie wakacyjną ciekawość odkrywania, kim jest mój mąż/moja żona? Co robi inaczej niż ja? Jak mogę pokazać jemu/jej szacunek dla różnic? Jakimi słowami to wyrażę, by nasze dzieci słyszały – i zapamiętały, że wspólny urlop to nie wojna o „moje” i „twoje”, począwszy od drobiazgów, a na ważnych rzeczach skończywszy?

Może do dialogu toczącego się w naszych głowach warto zaprosić zdanie: „To fantastycznie, że robisz tyle rzeczy inaczej niż ja!” To nasz kapitał i szansa na szerokie horyzonty, sięgające poza współrzędne geograficzne plażowego parawanu.

...

Ludzie w malzenstwie moga sie roznic i to nawet bardzo...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:25, 01 Sie 2017    Temat postu:

Rumuński sposób na uniknięcie rozwodu. Drastyczny, ale skuteczny
Karol Wojteczek | Sier 01, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Wedle słów miejscowego proboszcza w ciągu 300 lat w pewnej małej rumuńskiej miejscowości doszło do raptem 1 rozwodu!

Według danych europejskiego Instytutu Polityki Rodzinnej w Polsce rozpada się obecnie przeszło 1/4 zawieranych małżeństw. Statystyka to przerażająca, choć na szczęście wciąż daleko nam do Belgii czy Portugalii, gdzie rozwodzi się przeszło 2/3 par (ale też nie blisko do Irlandii, gdzie rozpada się „jedynie” 13% małżeństw). Spośród państw europejskich najbardziej zbliżony do polskiego wskaźnik rozwodów występuje w Rumunii. I o tamtejszym, nieco drastycznym sposobie na rozwody krótko dziś opowiemy.
Czytaj także: Moje dziecko się rozwodzi – jak stawić temu czoła?

Biertan to mała, dwuipółtysięczna miejscowość w południowym Siedmiogrodzie, nieomal w geometrycznym środku kraju. Rozpoznawalna głównie dzięki jednemu z tak typowych dla siedmiogrodzkiego krajobrazu warownych kościołów. Tego jednak, czym wyróżniała się ta konkretna świątynia, na pierwszy rzut oka nie widać. Po przejęciu budynku przez luteranów, jedno z kościelnych pomieszczeń przeznaczone zostało na… małżeńskie więzienie. Zamykano w nim na 6 tygodni pragnących rozwodu małżonków, co miało dać zwaśnionym stronom czas na wypracowanie porozumienia.

Ta nieco brutalna i kontrowersyjna metoda przynosić miała jednak zaskakujące rezultaty. Wedle słów miejscowego proboszcza w ciągu 300 lat w Biertanie doszło do raptem 1 rozwodu! Choć ciężko dziś stwierdzić, na ile była to zasługa spędzonego razem, w odosobnieniu czasu, a na ile zajęci odpracowywaniem zaległości w zimowych zapasach małżonkowie nie mieli już po prostu czasu na kłótnie. ߘɊCzytaj także: Rumunia nie jest krajem biedy i żebrzących Cyganów

Również dzisiaj wszystkie otwarte na tego rodzaju doświadczenie pary mogą odwiedzić niezwykłą salkę, która jednakowoż nie pełni już funkcji „małżeńskiego więzienia”. Zamieniona została w muzeum. Ale pomysł, by z bliskimi jak najwięcej rozmawiać i spędzać z nimi jak najwięcej czasu wciąż wydaje się sensowny.

...

Prostackie metody heretykow daja pozornie szybkie i trwale efekty typu ucinanie ręki za kradziez czegokolwiek. Tylko ze nie wychowuja a terroryzuja. W Polsce przed rozbiorami uczciwosc byla legendarna. NIE BYLO POLICJI!!! A prawo slynelo łagodnoscia. Kosciol wychowywal. I tu jest wzor.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:42, 04 Sie 2017    Temat postu:

Jak randkować, żeby nie przekraczać granic? Nie tylko tych fizycznych…
Katarzyna Matusz-Braniecka | Sier 04, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Najlepszą granicą, jaką możemy wyznaczyć w randkowaniu, jest rozpoczęcie każdego związku z nastawieniem na… przyjaźń.
Z kim się spotykać?

Maria zakochiwała się w mężczyznach, których nie wybrałaby na przyjaciół – piszą Henry Cloud i John Townsend w książce „Granice w randkowaniu”. Tę kobietę pociągali mężczyźni, którzy nie pragnęli poznać jej życia duchowego, nie podzielali jej wartości, nie doceniali jej zaangażowania, nie byli ciekawi jej zainteresowań. Odczuwała do nich pociąg, który jednak trudno było jej racjonalnie wytłumaczyć. Przyjaźni, bliskości i radości ze wspólnie spędzonego czasu szukała w innych relacjach.


Dobre związki

W jaki sposób nie wejść w związek z osobą, z którą nie będziemy mieli, w konsekwencji, wiele wspólnego? Autorzy radzą, by zadać sobie następujące pytania: Czy podzielamy te same wartości? Czy nasze osobowości pasują do siebie? Czy podobnie wzrastamy duchowo? Czy zauważamy cechy charakteru, które wolelibyśmy przemilczeć?
Czytaj także: Randki bez seksu: sztuka okazywania czułości

Najlepszą granicą, jaką możemy wyznaczyć w randkowaniu, jest rozpoczęcie każdego związku z nastawieniem na… przyjaźń. Autorzy radzą, by nie ufać romantycznym porywom, bo to sprawa ulotna, która przychodzi i odchodzi, a przyjaźń pozostaje. Podkreślają jednak, że tak jedno, jak i drugie jest ważne w trwałym związku.


Samotność

Marta cierpiała w dzieciństwie z powodu odrzucenia. Do niedawna żyła w związku, który był dla niej destrukcyjny. Kiedy postanowiła zerwać ze swoim chłopakiem, czuła się tak, jakby zapadała się w czarną dziurę, nie widząc żadnego światła. Była tak przygnębiona, że ledwie potrafiła funkcjonować – opisują autorzy. Pracując nad jej uczuciami odkryli, że jest w niej zakorzenione poczucie samotności i braku miłości. Zerwanie relacji ujawniło poczucie osamotnienia. Nie potrafiła być sama, wolała toksyczne relacje niż żadne.
Czytaj także: Nie bój się samotności! To naturalny stan

Dowiedzmy się, czy nasz ból wiąże się z określonym wydarzeniem z naszego życia, a potem popracujmy nad tym, by ten problem rozwiązać – radzą eksperci. Jeśli żyjemy pełnią życia i dążymy do spełnienia – nie będziemy godzić się na sytuacje, które nie będą dla nas dobre.


Dawanie za dużo i za szybko

Dagmara i Marek spędzali ze sobą coraz więcej czasu. Ona świadomie się zakochiwała. Nie zauważyła jednak, że się zmienia. Kiedyś miała wiele różnorakich zainteresowań, teraz robiła to, co zaplanował Marek, spędzała z nim każdą wolną chwilę. Zostawiła swoje zainteresowania, przyjaciół, straciła też zainteresowanie Bogiem.

Otrzeźwienie przyniosły dwie sytuacje – piszą autorzy. Zaczęła sypiać ze swoim chłopakiem, choć wcześniej obiecywała sobie, że seks będzie dopiero po ślubie. Zaczęła przyglądać się też krytykanckiej postawie Marka, który oczekiwał, że skorzysta z operacji plastycznej, by poprawić coś w swoim wyglądzie.
Czytaj także: Poszłam na randkę z… samą sobą! To było fajne i wzruszające spotkanie

Jeśli związek rozwija się bardzo szybko, zadajmy sobie pytanie – dlaczego tak się dzieje? Rozwiązujmy konflikty, omawiajmy różnice zdań i upodobań, zamiast spychać je na dalszy plan. Pamiętajmy, że prawdziwa miłość wymaga czasu i nie chodzi na skróty. Zobaczmy, czy w bliską relację nie angażujemy się z poczucia samotności bądź przeżytych zranień, bo to nie jest dobra motywacja.


Fizyczna bliskość

Joanna i Dawid spotykali się już jakiś czas, dobrze się ze sobą czuli. Mieli wiele wspólnych zainteresowań, dzielili się swoimi myślami. Cieszyli się swoją bliskością. Byli zwolennikami czystości przedmałżeńskiej, w związku z czym kiedy zbliżali się za bardzo, wycofywali się. Pewnego razu atmosfera tak bardzo sprzyjała intymności i bliskości, że nie powstrzymali się. Joanna czuła, jakby wszystko stało się z pominięciem jej woli. Czuła, że oddala się od Dawida i nie wiedziała, czy może na sobie polegać.

Seks jest najwyższą formą wyrażenia romantycznej miłości do drugiej osoby, dlatego musi być zarezerwowany dla najważniejszego związku, jaki jest możliwy między dwojgiem ludzi – związku małżeńskiego – piszą autorzy. A zachowanie granic seksualności pozwoli rozpoznać, czy druga osoba potrafi nad sobą panować, czekać na zaspokojenie pragnień, ofiarnie kochać i podporządkować się Bogu. To z pewnością wiedzieć warto.

Więcej dobrych rad znajdziecie w książce „Granice w randkowaniu” wydanej przez oficynę Wydawniczą VOCATIO.

...

Nikt tez nagle nie budzi sie podczas stosunku seksualnego z pytaniem... Jak to sie stalo? Tak naprawde nie bylo silnej woli od poczatku. W ogole gdy pojawia sie ultimatum ze ma byc seks to od razu ,,milosc" powinna sie skonczyc. Bo to jest chwila prawdy ze nie bylo zadnej milosci tylko rachuby na korzysc w tym wypadku seksualna! To tez jest zysk! A w tej sytuacji gdzie milosc?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:43, 05 Sie 2017    Temat postu:

7 pomysłów na ożywienie małżeństwa
Marlena Bessman-Paliwoda | Sier 05, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Twórczość i kreatywność nie jest zamknięta tylko w pracowni, którą kojarzymy z zarabianiem pieniędzy czy swoją pasją. Wiele korzyści mogą nam przynieść przeniesione w świat relacji w naszym domu
Narzeczeni – mistrzowie twórczości


W
chodzę zziębnięta do domu. Byłam na randce z narzeczonym, więc szczególnie to uczucie zimna mi nie przeszkadza. Było cudnie! Sceneria ośnieżonych Mazur, a my tańczyliśmy w śniegu przy muzyce i świetle samochodu. Śmialiśmy się sami z siebie, bo potykaliśmy się, co chwilę. Z takim właśnie wspomnieniem, wchodzę do domu, w którym siedzą (już) trzy małżeństwa.

Rozmawiają podzieleni na dwie grupy, w której każda za głównego winowajcę różnych życiowych problemów obwiniała grupę przeciwną. Nalałam sobie soku i kiedy miałam już wychodzić jeden z mężów, powiedział tylko za mną: „Z wami też tak będzie. Teraz to patrzenie w oczy, a potem zobaczycie. Codzienność”. Uśmiechnęłam się i wyszłam.

Powzięłam sobie postanowienie, że moja codzienność, nawet jeśli będzie szara i monotonna, to dam jej trochę uroku. Zestawiałam sobie obraz mnie i Lubego z tymi małżeństwami, dumając co się dzieje takiego po ślubie, że ten miłosny czar ulatuje. Wtedy mnie olśniło.
Czytaj także: W wakacje zadbaj o siebie!

Które z tych małżeństw spontanicznie tańczyło przy muzyce z samochodu pośrodku lasu? Które z nich śmiało się razem? „Do swojego małżeństwa dolejemy twórczości i zawsze będą nam błyszczeć oczy” – z tymi słowami biegającymi po głowie, zasnęłam.

A potem wzięliśmy ślub i… resztę już znacie. Chodzi mi oczywiście o to, że staramy się dolewać do codzienności nieco twórczości Czy zawsze nam to wychodzi? Nie. Pewnie, że nie. Czasami ze zmęczenia zasypiamy z dziećmi, czasami wspólne wypicie herbaty (w ciszy i spokoju) jest szczytem potrzeb na daną chwilę. Pomysłów i sposobów jest wiele. Poniżej pokazuję siedem tych, które wymagają niewielkiego nakładu sił.
Czytaj także: Zadbaj o relacje – będziesz szczęśliwszy!
Pomysł 1 – notes

Prowadź notes dobrych wspomnień – 94 % par, które pielęgnują dobre wspomnienia (nie wypaczają ich obrazu), są szczęśliwymi parami w przyszłości (wg badań Instytutu Gottmana). Taki notes to w przyszłości świetna pamiątka, ale także pomoc w uświadomieniu sobie, że dzieje się u Was wiele dobrego. W te trudniejsze dni w małżeństwie nie jest to takie oczywiste, prawda? Wtedy właśnie warto zajrzeć do takiego notesu.


Pomysł 2 – słoik

Załóż słoik wdzięczności – dla męża, dzieci, samej siebie – w ten sposób każdego dnia wrzucając karteczkę do słoika z krótkim podziękowaniem dla danej osoby, wyłuskujesz jedną pozytywną rzecz z codzienności. Szczęście to stan „teraz”, który można dostrzec.


Pomysł 3 – liścik

Liściki – pisz miłe słówka na karteczkach i zostawiaj w dziwnych, zaskakujących miejscach. Malutka praktyka, a ile daje radości!


Pomysł 4 – maile i smsy

Pisz maile i smsy – czasami jedno miłe słowo potrafi pozytywnie nastroić nas na cały dzień. Skoro wysyłamy mężowi listę zakupów, to czy nie możemy wysłać jednego smsa więcej z dobrym słowem? Pewnie wiesz, co Twój ukochany lubi i chce od Ciebie usłyszeć.


Pomysł 5 – list miłosny

Listy miłosne lub listy z podziękowaniem za konkretną rzecz – skorzystaj z poczty i wyślij list do swojej ukochanej osoby. Może być to list miłosny lub z podziękowaniem za określoną sferę Waszego życia – za ojcostwo męża, za sferę intymną, za jego pracę zawodową i dbanie o byt rodziny, za troskę o relacje z przyjaciółmi, za odwożenie dzieci do szkoły… Dodanie takiego „formalizmu” przez znaczek na kopercie doda ważności, ale też pokaże staranie.


Pomysł 6 – randka

Zaaranżuj „domową randkę” – nawet w zaciszu domu, kiedy dzieci pójdą spać. Może to być oglądanie filmu lub kolacja przy świecach.


Pomysł 7 – bon

Zrób bon na wypoczynek – dla siebie i dla żony/dla męża – możecie wykorzystać go razem lub oddzielnie. Nawet jeśli wykorzystacie go oddzielnie, Wasz odpoczynek da się odczuć w całym związku.

Ta lista nie powinna mieć końca. Pomysły, wszelkie „twórczości” nich będą dopasowane do Was, dające Wam wolność i radość. To przepis na sukces w doprawianiu małżeństwa twórczością.

...

Wszystko mozna zaniedbac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133542
Przeczytał: 60 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:21, 06 Sie 2017    Temat postu:

Wspólna modlitwa = większa miłość?
Iwona Jabłońska | Sier 06, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Początkowo to może być krępujące, ale warto przeczekać ten czas, bo zanim się zorientujemy nabierze bardzo intymnego spotkania zarówno we dwoje, jak i z Panem Bogiem.

Wspólna modlitwa z narzeczonym, czy nawet z chłopakiem, a później w relacji małżeńskiej owocuje pogłębieniem więzi. Początkowo może być krępująca, może napotykać różne przeszkody, ale warto przeczekać ten czas, bo zanim się zorientujemy nabierze bardzo intymnego spotkania zarówno we dwoje, jak i z Panem Bogiem.

Na początku naszej relacji poprosiłam Macieja, żebyśmy modlili się razem modlitwą spontaniczną. Co to znaczy? To znaczy, że w swojej obecności otwieramy serca przed Bogiem – w trakcie takiej modlitwy prosimy, dziękujemy bądź czytamy Słowo Boże i dzielimy się tym, co do nas mówi. Ta forma jest mi bardzo bliska, ponieważ możemy poznawać siebie nawzajem – swoje troski, radości, zmagania, które razem oddajemy Bogu.
Czytaj także: Modlitwa głębi, czyli duchowa droga bez cukierków. Dla tych, którzy chcą więcej
Ani łatwe, ani przyjemne

W pierwszych tygodniach nie było to łatwe ani dla mnie (ponieważ z żadnym chłopakiem wcześniej się nie modliłam), ani tym bardziej dla Macieja, ponieważ On dopiero zaczynał wchodzić w relację z Bogiem. Rzucony na głęboką wodę uczył się „pływać”.

W narzeczeństwie poszliśmy krok dalej – Maciej (ku mojej radości!) zaproponował, żebyśmy zaczęli też modlić się za siebie nawzajem oraz prosić Maryję i Józefa o pomoc w przygotowaniu do Sakramentu Małżeństwa.

Trudno opisać wszystkie sytuacje, które potwierdzały moc modlitwy, ale odczuwaliśmy ją namacalnie. Zdarzało się, że pytaliśmy o coś Boga i na modlitwie dostawaliśmy konkretną odpowiedź. W ten sposób Pan Bóg potwierdził nam decyzję o małżeństwie.


Decyzja z modlitwy

Jeszcze przed zaręczynami zapytaliśmy Go, czy jest Jego wolą, żebyśmy byli małżeństwem. W odpowiedzi otrzymaliśmy słowo z Księgi Tobiasza: Nie ma bowiem żadnego człowieka, oprócz ciebie, który miałby prawo wziąć Sarę (…) za żonę. (Tb 7, 10). Tuż po zaręczynach ja zaczęłam mieć wątpliwości, czy to nie za szybko – zaręczyny po 5 miesiącach „chodzenia”. Na co Maciej zaproponował wspólną modlitwę. Ku mojemu zdziwieniu i późniejszemu pokojowi serca, Pan Bóg odpowiedział tym samym słowem z Księgi Tobiasza.
Czytaj także: Modlitwa małżeńska, czyli najlepsza terapia bolącym kolanem

A jak to wygląda w małżeństwie? Wiele razy podkreślamy, że mamy tę łaskę, że należymy do jednej ze wspólnot w kościele, gdzie razem formujemy naszą duchowość. To nam pomaga odkrywać, jak ważna jest małżeńska relacja z Bogiem. Do dziś modlimy się wspólnie rano i wieczorem.

Zdarza się, że z różnych przyczyn nie jest to możliwe, ale staramy się jednak tego pilnować i błogosławić siebie nawzajem oraz dzieci znakiem krzyża na czole. Dzięki temu łatwiej nam się jednać, łatwiej rozmawiać, łatwiej kochać…


Pułapki

Istnieje jednak kilka pułapek, które mogą mieć poważne konsekwencje w relacji małżeńskiej. Skupię się na dwóch, które zauważam u nas.

Czasem zdarza się, że z racji na wspólną modlitwę „odpuszczamy” sobie indywidualną, co jest bardzo niebezpieczne, bo przecież to nasza indywidualna relacja z Bogiem jest jednak najważniejsza i najintymniejsza. Modlitwa małżeńska jest bardzo istotna, a jej praktykowanie konieczne do duchowego wzrostu męża i żony, ale trzeba pamiętać o pielęgnowaniu swojej osobistej relacji z Bogiem.

Ja zauważam u siebie taką tendencję, że kiedy zaniedbuję tę sferę, łatwiej mi jest zranić mojego męża słowem, zachowaniem, a trudniej mi go kochać. Jest proste wytłumaczenie tej sytuacji – skoro odcinam się od źródła miłości, to jak mogę dawać miłość?
Czytaj także: Masz wszystko, czego potrzebujesz, by się w Tobie zakochać!

Kolejną pułapką może być „modlitwa małżeńska w biegu”. My ostatnio doświadczyliśmy tego, że faktycznie słowa św. Augustyna, choć wypowiedziane bardzo dawno, są wciąż żywe i aktualne: „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne jest na swoim miejscu”.

Nasz dzień w ostatnich trzech tygodniach zaczynał się bardzo szybko – pobudka (najczęściej przez córeczkę), śniadanie, jakieś sprawy codzienne i nagle napięta atmosfera, sprzeczki i konflikty z byle powodu. W końcu zreflektowaliśmy się, że coś jest nie tak, szybko odkryliśmy źródło tego – Pan nie był na pierwszym miejscu.

Kiedy nie zaczynamy naszego dnia od rozmowy z Nim, później w codziennym pędzie jest tylko trudniej. Wpadliśmy w tę pułapkę modlitwy „na końcu”, a wszystko inne przed – śniadanie, pranie, zakupy i koło południa kumulacja i dopiero zaczynaliśmy się modlić.


Małżeństwo z Bogiem

Teraz znowu staramy się wracać na właściwe tory, zaczynać dzień od spotkania z Bogiem. Wówczas doświadczamy tego, że jest on piękniejszy, radośniejszy i my bardziej spokojni i wyrozumiali w stosunku do siebie.

Myślę, że najlepszym podsumowaniem będą słowa świętego Jana Pawła II, który potwierdza wagę relacji małżonków z Bogiem, która między innymi wzrasta poprzez wspólną modlitwę:

„Jedynym źródłem miłości małżeńskiej jest Jezus Chrystus, nieustannie obecny w sakramencie małżeństwa. Tak wielki jest ten sakrament! I małżonkowie mogą być pewni, że wraz z nim otrzymują siłę płynącą od Boga oraz łaskę, która będzie im towarzyszyła przez całe życie. Oby nigdy nie zaprzestali czerpać z tego źródła, które wytryska z nich samych (…). Odwołujcie się do tej sakramentalnej łaski nieustannie, w modlitwie i postępowaniu. Odwołujcie się zwłaszcza wtedy, gdy na swej drodze napotykacie trudności i doświadczenia. Chrystus pragnie być z wami zawsze! Niech miłość wasza nigdy nie przestanie czerpać z tej miłości, jaką On umiłował. Wtedy ta miłość nigdy się nie wyczerpie. Nie zawiedziecie się na niej.”
...

Oczywiscie. Ani nic sie przed Bogiem nie ukryje ani tym bardziej nic nie ,,ugr-cie" ukrywajac... Absurd. A milosc przeciez dazy do milosci. On jest Jedyną Milością!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy