Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
UE reguluje "wspinanie się na drzewo"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:51, 02 Sty 2013    Temat postu:

Nowe zakazy Unii Europejskiej uderzą w dzieci

Unia Europejska pracuje nad nowymi zakazami. Tym razem dotyczyć będą bajek, które są niepoprawne politycznie i sprzeczne z modelem społeczeństwa unijnego.

Murzynek Bambo w Afryce mieszka, czarną ma skórę ten nasz koleżka – ten popularny w Polsce wierszyk Juliana Tuwima może wkrótce trafić na indeks ksiąg zakazanych w Unii Europejskiej.

Dlaczego? Bo eurourzędasy szykują kolejny głupi pomysł – chcą zakazać bajek, w których jest mowa o murzynach. Główną inspiratorką jest niemiecka minister ds. rodziny Kristina Schröder (36 l.).

Pani minister przyznaje, że swojej niespełna dwuletniej córeczce nie czyta klasycznych bajek. Nie przejdzie jej przez usta na przykład fragment z bajki o Pippi Langstrump, w którym jest mowa o jej ojcu jako o "królu czarnych".

Ale nie tylko bajki o Pippi, czy murzynku Bambo są zagrożone. Cenzorska łapa Unii Europejskiej może spaść także na bajki braci Grimm, uważane przez Niemców za świętość literacką. Dla feministek bajki te są "niepoprawne politycznie", bo nie ma w nich "pozytywnych kobiecych postaci". W swoim zapędzie pani minister dotarła nawet do Boga. Jej zdaniem nie powinien On być rodzaju męskiego, lecz nijakiego. Czyżby chciała też ocenzurować Pismo Święte?

To jednak nie koniec krucjaty przeciwko książkom. Komisja Praw Kobiet w Parlamencie Europejskim zaapelowała o zakazanie książek, w których mężczyzna zarabia na dom, a kobieta wychowuje dzieci i dba o rodzinne ognisko. Podobno taki model społeczeństwa jest sprzeczny z równością płci, jaka obowiązuje w UE. Szkoda, że nie wszyscy jej politycy zostali równo obdarzeni rozumem.

>>>>

Dopoki istnieje UE nikt nie jest bezpieczny . To obled i szalenstwo ! UE trzeba zlikwidowac !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:31, 08 Sty 2013    Temat postu:

Marek Migalski zrobił konkurs. Za nagrodę zapłaci Parlament Europejski

Wprost.pl

Marek Migalski, eurodeputowany PJN, przy okazji podsumowania swojej działalności krajowej ogłosił konkurs na wskazanie aktywniejszego posła niż on sam. Dziesięć pierwszych osób miało wygrać trzy dniowy pobyt w Brukseli. Wycieczka bynajmniej nie obciąży portfela deputowanego, a Parlament Europejski. - Jest to nieeleganckie. Takich rzeczy się nie robi - ocenia w rozmowie z Wprost.pl dr Wojciech Jabłoński, specjalista od marketingu z UW.

"Propozycje, wraz z uzasadnieniem, proszę przesyłać na adres mailowy mojego biura poselskiego w Katowicach. Choć, muszę przyznać, wątpię, by któryś z moich kolegów pracujących w PE był ode mnie bardziej aktywny i kreatywny w tym, co robi w kraju przy pomocy swoich asystentów. Ale może się mylę - zachęcam więc do udziału w konkursie" - napisał europoseł na swojej stronie internetowej. Konkurs oficjalnie zakończył się 7 stycznia.

Ci, którzy myślą, że Migalski za trzydniowe zwiedzanie brukselskich zabytków zapłaci z własnej kieszeni są w błędzie. Koszty wycieczki poniesie Parlament Europejski, bo każdy z 754 posłów na koszt Brukseli może rocznie zaprosić od 100 do 110 osób.

- Dlaczego nie pokusił się pan o zorganizowanie takich wycieczek z własnej kieszeni? - pyta europosła Wprost.pl. - A dlaczego miałbym? Nie widzę sensu by z własnych pieniędzy zapraszać stu gości rocznie - odpowiada Migalski.

Przypomnijmy, że europoseł zarabia miesięcznie 7,7 tys. euro. Do tego dochodzi jeszcze 4,5 tys. diet i 20 tys. euro na prowadzenie biura.

....

Kto jest niby nieetyczny ? Migalski czy UE ktora takie okazje robi ? Co z roznica czy zaprosi na zwiedzanie czy na konkurs ???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:44, 20 Sty 2013    Temat postu:

Bułgaria: burza po decyzji o finansowaniu firmy promującej pop folk

Prawdziwą burzę wywołało w Bułgarii ujawnienie decyzji resortu gospodarki, by udzielić z funduszy unijnych 1 mln euro spółce muzycznej Payner Media promującej bałkański pop folk zwany czałgą.

Jako że te środki pochodzą z funduszy Unii Europejskiej przeznaczonych na zwiększenie konkurencyjności, echo skandalu odezwało się i w Brukseli. Rzeczniczka komisarza UE ds. polityki regionalnej Johannesa Hahna zwróciła się do władz Bułgarii o uzasadnienie kontrowersyjnej decyzji. Ministerstwo gospodarki powinno wyjaśnić, czy podejmując decyzję przestrzegało unijnych regulaminów - wskazała rzeczniczka.

Spółka Payner Media, mająca również kanał telewizyjny, promuje muzykę zwaną w Bułgarii "czałga". To typowo bułgarski produkt, podobny do serbskiego turbofolku - popularna muzyka o motywach orientalnych i folklorystycznych, wykonywana przez roznegliżowane piosenkarki o silikonowych piersiach.

Pojawiła się na początku lat 90. i natychmiast stała się ulubionym stylem muzycznym miejscowego bandyckiego półświatka, który w tym okresie rósł w siłę. W czałdze jest mowa o szybkich samochodach, pieniądzach, seksie i pistoletach. Wzorem meksykańskiego folkloru opisującego przemytników narkotyków w czałdze gloryfikuje się miejscowych bandytów.

Styl ten stawał się coraz bardziej popularny. Piosenkarka Iwana potrafiła zebrać na stadionie w Płowdiwie 50-tysięczną widownię. CD z nagraniami firmy Payner rozchodzą się w milionowych nakładach. Piosenkarki są idolami nastolatek.

Według środowisk intelektualistów czałga jest szczególnie odrażającym zjawiskiem, którego negatywne wpływy sięgają daleko poza świat muzyki. W Bułgarii mówi się o "czałga-politykach" - zaliczany do nich jest premier, o "czałga-mediach" - grupie wyraźnie prorządowych gazet i stacji telewizyjnych, "czałga-nauce" - czyli pseudoodkryciach archeologicznych, dotyczących np. wampirów.

W sytuacji ostrego deficytu środków na kulturę decyzja resortu gospodarki wzburzyła wielu ludzi kultury. Reżyser teatralny Aleksander Morfow określił decyzję ministerstwa jako "straszną" i zapytał, "czy to jest jedyna kultura, którą ten idiotyczny kraj potrafi pokazać światu". Jego kolega Tedi Moskow wezwał do protestów. Pianista Antoni Donczew powiedział, że pompowanie pieniędzy w dobrze prosperujący Payner na tle setek upadłych małych i średnich firm jest absurdem.

Właściciel Paynera tłumaczył, że wygrał, gdyż przedstawił bardzo dobry biznesplan, i że wykorzysta unijne środki na sprzęt i stworzenie nowych miejsc pracy.

Urzędnicy wyjaśnili, że pieniądze nie zostały wpłacone i decyzja może być przeanalizowana. Komentatorzy w Sofii zwrócili jednak uwagę na negatywne efekty skandalu w Brukseli.

"Najważniejsze jest to, kiedy dokładnie doszło do skandalu. Za miesiąc premier na kolejnym szczycie Rady Europejskiej będzie próbował przekonywać +starą+ Europę, by nie redukowała funduszy unijnych dla nowych krajów członkowskich, ponieważ powinny one rozwijać infrastrukturę. Czy przekona ją, podając przykład Paynera?" - napisał brukselski korespondent dziennika "Trud".

....

Ale ossoohozzi ? Gangsterzy z UE wspieraja kolesiow w Bulgari i ich kól tor tórę .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:13, 20 Sty 2013    Temat postu:

Jakubowska: radosna twórczość eurobiurokratów w UE

Aleksandra Jakubowska, fot. Rafał Mielnik / Agencja Gazeta

Aleksandra Jakubowska na swoim blogu w Onecie napisała o nowej inicjatywie niemieckiej minister ds. rodziny - Kristiny Schröder, która "chce zakazać bajek, w których jest mowa o murzynach". "Radosna twórczość eurobiurokratów w Unii Europejskiej, przypomina czasami »sen wariata śniony nieprzytomnie«" - stwierdziła była posłanka.

"Myślałam, iż nic równie śmiesznego i bezsensownego ponad instrukcję tego ciała (Unii Europejskiej - przyp. red.) dotyczącą pozycji kury w klatce - »kura w klatce ma stać pazurami do przodu« - oraz dyrektywę w sprawie przewozu cukierków karmelkowych (liczącą prawie 26 tys. słów) nie jest w stanie wymyślić. I tu poddaję się - inicjatywa ocenzurowania bajek dla dzieci przebija wymienione przeze mnie wcześniej. I tak oto może powstać nowy wykaz książek zakazanych. Czy dojdzie do ich palenia na stosie?" - napisała na blogu w Onecie Jakubowska.

Jakubowska ironizuje, że na pierwszy ogień pójdzie cykl opowieści o Pippi Langstrump, bo przecież w książce stoi, że był "królem czarnych". Zagrożone są także bajki braci Grimm, gdyż "zdaniem europejskich feministek nie ma w nich pozytywnych kobiecych postaci, a zatem są niepoprawne politycznie".

"No i najlepsze - Komisja Praw Kobiet w Parlamencie Europejskim chce zakazać czytania książek, w których mężczyzna zarabia na dom, a kobieta wychowuje dzieci i dba o rodzinę" - zauważa Jakubowska.

...

Slusznie ale to wy zescie nas w to wpieprzyli . W ten cyrk idiotow . Po 55 latach takich zarzadzen ten syf pada i widac dlaczego .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:31, 05 Lut 2013    Temat postu:

Justyna Sobolak | Onet

Jak wyłudzić kasę z Unii Europejskiej?

Pla­sti­ko­we drze­wa oliw­ko­we, dom pu­blicz­ny za­miast szko­ły jeź­dziec­twa, kro­wie mleko spro­wa­dza­ne z Chin czy plan­ta­cje na wy­sy­pi­sku śmie­ci. Każ­de­go roku ujaw­nia­ne są nowe oszu­stwa zwią­za­ne z wy­cią­ga­niem unij­nej kasy. Naj­wię­cej mal­wer­sa­cji od­no­to­wu­je się we Wło­szech, Ru­mu­nii i Buł­ga­rii. Pol­ska na tym tle wy­pa­da cał­kiem nie­źle. Na razie…

270 tys. miejsc pracy, w tym ponad 150 tys. utwo­rzo­nych w przed­się­bior­stwach za­ło­żo­nych przez osoby bez­ro­bot­ne, 23 tys. wspar­tych przed­się­biorstw, 3,6 tys. przed­szko­li, z któ­rych ko­rzy­sta 124 tys. dzie­ci, głów­nie na ob­sza­rach wiej­skich, ponad 10,3 tys. km no­wych dróg i ponad 112 tys. go­spo­darstw do­mo­wych z do­stę­pem do in­ter­ne­tu - tak, mię­dzy in­ny­mi, wy­glą­da­ją efek­ty wdra­ża­nia fun­du­szy eu­ro­pej­skich w Pol­sce. Z da­nych Ko­mi­sji Eu­ro­pej­skiej wy­ni­ka, że Pol­ska otrzy­ma­ła w la­tach 2007-2013 naj­więk­szą kwotę fun­du­szy spo­śród wszyst­kich państw UE. Było to 35,1 mld euro. Tak ogrom­ne sumy pie­nię­dzy przy­cią­ga­ją nie tylko osoby, które chcą w le­gal­ny spo­sób za­ło­żyć biz­nes, ale także mal­wer­sa­to­rów i oszu­stów. Z ostat­nich da­nych prze­ka­za­nych przez Ko­mi­sję Eu­ro­pej­ską wy­ni­ka, że UE stra­ci­ła w 2011 roku w wy­ni­ku oszustw ok. 400 mln euro. OLAF, unij­na jed­nost­ka an­ty­ko­rup­cyj­na, odkąd zo­sta­ła po­wo­ła­na w 1999 roku, wsz­czę­ła, jak in­for­mu­je Pavel Bořkovec, rzecz­nik pra­so­wy jed­nost­ki, 3500 do­cho­dzeń, w wy­ni­ku któ­rych po­sa­dzi­ła do wię­zie­nia 335 osób łącz­nie na 900 lat.

(Nie)uczci­wa Pol­ska

Cho­ciaż nasz kraj jest jed­nym z naj­więk­szych be­ne­fi­cjen­tów unij­nych pie­nię­dzy, skala de­frau­da­cji, wy­łu­dzeń i oszustw, jest u nas sto­sun­ko­wo mała. Prym, jak twier­dził w 2011 roku Marek Ka­du­czak, ów­cze­sny szef wy­dzia­łu praw­ne­go w Eu­ro­pej­skim Urzę­dzie ds. Zwal­cza­nia Nad­użyć Fi­nan­so­wych (OLAF), wio­dły Wło­chy, Ru­mu­nia i Buł­ga­ria. Dzi­siaj Marek Ka­du­czak na temat unij­nych oszustw nie może się wy­po­wia­dać. Obec­nie jest bo­wiem sze­fem jed­nost­ki zaj­mu­ją­cej się kon­tro­lą we­wnętrz­ną dzia­łań OLAFu i, jak mówi, nie może ko­men­to­wać spraw, któ­rych pro­wa­dze­nie mu­siał lub bę­dzie mu­siał oce­niać. Dwa lata temu twier­dził jed­nak, że Pol­ska na tle Unii wy­pa­da bar­dzo ko­rzyst­nie. Oba­wiał się na­to­miast, że to cisza przed burzą. Ra­por­ty do­ty­czą­ce Pol­ski, jakie na­pły­wa­ły do OLAF, były tak dobre, że aż wzbu­dza­ły po­dej­rze­nia. Nie ozna­cza to jed­nak, że nasz kraj był i jest wolny od oszustw. Każ­de­go roku na jaw wy­cho­dzą ko­lej­ne próby mal­wer­sa­cji, ale do naj­więk­szych oszu­stów jesz­cze nam da­le­ko…

Kra­dzież po wło­sku

Praw­dzi­wy­mi mi­strza­mi w wy­cią­ga­niu unij­nej kasy są Włosi, a szcze­gól­nie miesz­kań­cy Ka­la­brii. Re­gion kilka lat temu otrzy­mał spory za­strzyk go­tów­ki z Unii Eu­ro­pej­skiej na po­pra­wę in­fra­struk­tu­ry i walkę z bez­ro­bo­ciem, które w nie­któ­rych mia­stach się­ga­ło 40 proc. Z ra­por­tu opu­bli­ko­wa­ne­go kilka lat temu wy­ni­ka­ło, że z 341 mln euro udzie­lo­ne­go wspar­cia, aż 118 mln zo­sta­ło skra­dzio­nych. Na tym tle szcze­gól­nie wy­róż­ni­ło się dwóch den­ty­stów, któ­rzy w la­tach 2000-2004 po­zy­ska­li z Unii Eu­ro­pej­skiej do­fi­nan­so­wa­nie na ba­ga­te­la 50 mln euro. Pie­nią­dze miały zo­stać prze­zna­czo­ne na roz­wój biz­ne­su, który miał za­pew­nić setki miejsc pracy w zu­bo­ża­łym re­gio­nie. Za­miast tego, den­ty­ści prze­zna­czy­li je na swoje za­chcian­ki. Jeden za­ku­pił spor­to­wy sa­mo­chód Fer­ra­ri Te­sta­ros­sa wart 200 tys. euro i luk­su­so­wy jacht, na­to­miast drugi wy­po­sa­żył swój garaż w ba­ga­te­la 55 sa­mo­cho­dów w tym re­pli­kę sa­mo­cho­du For­mu­ły 1. Po­my­sło­wo­ścią mogą po­szczy­cić się także wło­scy far­me­rzy. W 2008 roku gło­śno było o prze­krę­cie, jaki ujaw­nio­no w Apu­lii, w po­łu­dnio­wych Wło­szech. Tam far­me­rzy po­bie­ra­li wy­so­kie do­fi­nan­so­wa­nie na upra­wę eko­lo­gicz­nych drze­wek oliw­ko­wych. Jak się póź­niej oka­za­ło, owe drzew­ka sa­dzo­no na wy­sy­pi­sku śmie­ci. Far­me­rzy pod­ra­bia­li cer­ty­fi­ka­ty, na któ­rych wid­nia­ło, że owoce po­cho­dzą z eko­lo­gicz­ne­go rol­nic­twa. Nie­zły prze­kręt zro­bił też far­mer, który w la­tach 2001-2004 po­zy­skał z Unii do­fi­nan­so­wa­nie na kwotę 50 mln euro na upra­wę cy­tru­sów. Kilka lat póź­niej oka­za­ło się, że żad­nej farmy nie było, co wię­cej, rol­ni­ka o po­da­nych da­nych także! - W kwiet­niu 2011 roku nie­miec­ki dzien­nik "Der Spie­gel" opi­sał zaś prze­kręt z wło­ski­mi kro­wa­mi w roli głów­nej: rol­ni­cy po­bie­ra­li do­pła­ty do pro­duk­cji mleka i pro­duk­tów na­bia­ło­wych, cho­ciaż co piąta krowa, dzię­ki któ­rej uzy­ska­nie do­płat było moż­li­we, w ogóle nie ist­nia­ła. Mleko jed­nak na rynek tra­fia­ło, po­li­cja po­dej­rze­wa, że spro­wa­dza­no je do Włoch nie­le­gal­nie z Chin lub Eu­ro­py Wschod­niej. W cały pro­ce­der za­mie­sza­ni byli urzęd­ni­cy mi­ni­ster­stwa rol­nic­twa, wśród po­dej­rza­nych jest m.​in. były szef ga­bi­ne­tu mi­ni­stra - opi­sy­wał spra­wę Marek Ka­du­czak w "Ob­ser­wa­to­rze Fi­nan­so­wym".

Do­fi­nan­so­wa­ny bur­del

Nie­mniej spek­ta­ku­lar­ny prze­kręt za­no­to­wa­no w Hisz­pa­nii. Kilka lat temu bur­mistrz jed­ne­go z tam­tej­szych miast sfi­nan­so­wał z unij­nych pie­nię­dzy bur­del pod nazwą "Siód­me niebo". Pier­wot­nie pie­nią­dze miały być prze­zna­czo­ne na szko­łę jeź­dziec­ką, ale osta­tecz­nie po­szły na dom pu­blicz­ny. Po wy­kry­ciu oszu­stwa, bur­mistrz tłu­ma­czył, że do­peł­nił wszel­kich for­mal­no­ści, za­ku­pił nawet konia, ale cof­nię­to mu li­cen­cję na szko­łę, więc bu­dy­nek wy­na­jął i rze­ko­mo nie miał po­ję­cia, że po­wstał w nim bur­del. Takie tłu­ma­cze­nia na or­ga­nach ści­ga­nia nie robią wra­że­nia. Mieli już do czy­nie­nia z pla­sti­ko­wy­mi drze­wa­mi, które sa­dzi­li Grecy, a ostat­nio z ba­da­nia­mi na­uko­wy­mi, któ­rych w ogóle nie wdra­ża­no. Wy­kry­te oszu­stwo miało cha­rak­ter mię­dzy­na­ro­do­wy. Choć stali za nim głów­nie Włosi, pie­nią­dze prze­cho­dzi­ły przez kilka państw, w tym Pol­skę. Pro­jekt był wia­ry­god­ny, ale na dal­szych eta­pach w ogóle nie­wdra­ża­ny. Oka­zał się cał­ko­wi­cie fik­cyj­ny, a UE wy­ło­ży­ła na niego 50 mln euro. Jed­nym z osób za­mie­sza­nych oka­zał się wie­lo­let­ni kon­sul­tant Ko­mi­sji Eu­ro­pej­skiej. Do­kład­nie znał me­cha­ni­zmy i pro­ce­du­ry do­ty­czą­ce przy­zna­wa­nia środ­ków, a to utrud­ni­ło wcze­śniej­sze wy­kry­cie oszu­stwa. Nie­ste­ty takie przy­pad­ki nie są od­osob­nio­ne. Unij­ne pie­nią­dze naj­bar­dziej kuszą osoby ma­ją­ce z nimi do czy­nie­nia na co dzień. Mamy na to przy­kład także i na na­szym po­dwór­ku…

3 mln do kie­sze­ni wójta

Sie­radz­ka pro­ku­ra­tu­ra pro­wa­dzi obec­nie śledz­two w spra­wie wy­łu­dze­nia co naj­mniej 3 mln zł unij­nych do­ta­cji przez sto­wa­rzy­sze­nia dzia­ła­ją­ce na te­re­nie gminy So­kol­ni­ki, w woj. łódz­kim. W spra­wę za­mie­sza­ny jest m.​in. były wójt gminy. We­dług śled­czych po­dej­rza­ni stwo­rzy­li siat­kę fik­cyj­nych sto­wa­rzy­szeń, w więk­szo­ści klu­bów spor­to­wych, i wy­łu­dza­li pie­nią­dze z fun­du­szu SA­PARD. - W toku śledz­twa ujaw­nio­no, że 27 sto­wa­rzy­szeń dzia­ła­ją­cych na te­re­nie Gminy So­kol­ni­ki w la­tach 2004-2006 uzy­ska­ło do­fi­nan­so­wa­nie z pro­gra­mu SA­PARD. Łącz­na war­tość wy­pła­co­nych nie­na­leż­nych środ­ków wy­no­si­ła nie mniej niż 3 mln zł. Ów­cze­sny wójt Gminy So­kol­ni­ki Krzysz­tof R. wy­ko­rzy­stał sto­wa­rzy­sze­nia funk­cjo­nu­ją­ce na te­re­nie gminy, z któ­rych 16 zo­sta­ło za­re­je­stro­wa­nych jed­ne­go dnia w Sta­ro­stwie Po­wia­to­wym - mówi Józef Mi­zer­ski, rzecz­nik sie­radz­kiej pro­ku­ra­tu­ry. Do­tych­czas w spra­wie po­sta­wio­no za­rzu­ty 94 po­dej­rza­nym. W ko­lej­ce na ko­lej­ne akty oskar­że­nia czeka 40 osób.

Eko po Pol­sku

Więk­szym echem, i to na całym świe­cie, od­bi­ła się spra­wa pol­skich orze­chów wło­skich. Wróć­my do 2004 roku. Od lipca pol­scy rol­ni­cy mogli ubie­gać się o do­pła­ty na pro­wa­dze­nie eko­lo­gicz­nych upraw. Wy­mo­gi były nie­wiel­kie: wy­star­czy­ło ob­sa­dzić co naj­mniej hek­tar ziemi np. sa­dzon­ka­mi orze­cha wło­skie­go, prze­sta­wić go­spo­dar­stwo z kon­wen­cjo­nal­ne­go na eko­lo­gicz­ne i po­bie­rać wy­so­kie opła­ty. Do 2007 roku można było otrzy­mać z UE nawet 1,6 tys. zł do­fi­nan­so­wa­nia na hek­tar za pierw­sze trzy lata pro­wa­dze­nia upra­wy i 1,5 tys. za ko­lej­ne dwa lata. Pie­nią­dze, wy­da­wa­ło­by się roz­sąd­ne, zwa­żyw­szy na to, jak wiele pracy po­chła­nia upra­wa eko­lo­gicz­na i jak wiele strat w plo­nach po­chła­nia. Ale, jak się oka­za­ło, rol­ni­cy wcale się nie prze­pra­co­wy­wa­li. Żadne prze­pi­sy nie zo­bo­wią­zy­wa­ły ich bo­wiem do zbie­ra­nia plo­nów! Wielu szyb­ko zwę­szy­ło in­te­res. W ciągu kilku lat Pol­ska stała się eko­lo­gicz­nym rajem! Go­spo­darstw z każ­dym ro­kiem przy­by­wa­ło. Z 3,7 tys. w 2004 roku, do ponad 23 tys. w 2011 roku! Znacz­nie uro­sła też po­wierzch­nia upraw (pła­co­no w końcu od hek­ta­ra). O tym, jak in­trat­ny był to in­te­res, świad­czyć może fakt, że za­in­te­re­so­wał się nim ów­cze­sny wi­ce­mi­ni­ster śro­do­wi­ska Ma­ciej Trze­ciak. Media ujaw­ni­ły, że w 2007 roku kupił 206 ha ziemi w woj. za­chod­nio­po­mor­skim, za­mel­do­wał się w jed­nej z wsi, a na­by­te pola ob­sa­dził orze­chem wło­skim. Na in­te­re­sie za­ra­biał rze­ko­mo 300 tys. zł rocz­nie. Po me­dial­nej wrza­wie, orze­cho­wy in­te­res ukró­co­no.

Urzęd­ni­cze ma­chloj­ki

To jed­nak nie ozna­cza, że nie ma in­nych prób wy­łu­dzeń. - Środ­ki unij­ne wy­stę­pu­ją prak­tycz­nie we wszyst­kich sek­to­rach go­spo­dar­ki i życia pu­blicz­ne­go, a ich be­ne­fi­cjen­ta­mi są m.​in. in­sty­tu­cje pań­stwo­we, pod­mio­ty go­spo­dar­cze i osoby fi­zycz­ne. Za­gro­że­nia wy­stę­pu­ją na wszyst­kich eta­pach wdra­ża­nia pro­jek­tów: od na­bo­ru i se­lek­cji, po­przez re­ali­za­cji, na kon­tro­li wy­ko­na­nia koń­cząc. Ujaw­nia­ne nie­pra­wi­dło­wo­ści po­le­ga­ją z re­gu­ły na wy­łu­dza­niu środ­ków unij­nych, fał­szo­wa­niu do­ku­men­ta­cji, utrud­nia­niu prze­tar­gów. W wielu wy­pad­kach takim za­cho­wa­niom to­wa­rzy­szą pa­to­lo­gie o cha­rak­te­rze ko­rup­cyj­nym - mówi Jacek Do­brzyń­ski, rzecz­nik pra­so­wy CBA. W 2011 roku 6 proc. po­stę­po­wań przy­go­to­waw­czych pro­wa­dzo­nych przez CBA do­ty­czy­ła wła­śnie pro­gra­mów unij­nych. - Spraw­ca­mi prze­stępstw są za­rów­no nie­uczci­wi be­ne­fi­cjen­ci, jak i nie­rze­tel­ni urzęd­ni­cy. Be­ne­fi­cjen­ci, trak­tu­ją­cy nie­kie­dy środ­ki unij­ne jako "łatwy pie­niądz", do­pusz­cza­ją się z re­gu­ły wy­łu­dza­nia środ­ków po­przez: za­wy­ża­nie fak­tur, fał­szo­wa­nie do­ku­men­tów, na­ru­sza­nie pro­ce­dur prze­tar­go­wych, wy­dat­ko­wa­nie środ­ków nie­zgod­nie z prze­zna­cze­niem. Nie­pra­wi­dło­wo­ści po­peł­nia­ne są także przez pra­cow­ni­ków in­sty­tu­cji od­po­wie­dzial­nych za nad­zór i kon­tro­lę wy­ko­rzy­sta­nia środ­ków. Ujaw­nia­ne są przy­pad­ki, gdy do wy­łu­dzeń do­cho­dzi za wie­dzą i przy­zwo­le­niem urzęd­ni­ków, a także przy ich ak­tyw­nym udzia­le - twier­dzi rzecz­nik CBA.

Nic więc dziw­ne­go, że pod­czas gdy Ko­mi­sja Eu­ro­pej­ska de­ba­tu­je nad bu­dże­tem na naj­bliż­sze lata, wielu za­sta­na­wia się nad bez­pie­czeń­stwem unij­nych pie­nię­dzy. - Skala nad­użyć w nie­któ­rych kra­jach, a także wąt­pli­wo­ści co do sen­sow­no­ści wy­ko­rzy­sta­nia środ­ków pu­blicz­nych nawet tam, gdzie były one wy­dat­ko­wa­ne zgod­nie z pra­wem, zmu­sza­ją coraz czę­ściej do za­sta­no­wie­nia, czy re­dy­stry­bu­cja pie­nię­dzy po­dat­ni­ków eu­ro­pej­skich na rzecz re­gio­nów i branż wska­zy­wa­nych przez po­li­ty­ków i urzęd­ni­ków jest rze­czy­wi­ście naj­lep­szym po­my­słem na in­te­gra­cję eu­ro­pej­ską - za­sta­na­wiał się w "Ob­ser­wa­to­rze Fi­nan­so­wym" Marek Ka­du­czak.

>>>>

Najlepszy ten dofinansowany burdel ! W sumie slusznie euroburdel finansuje burdele ! Oto droga do ratunku euro !



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Wto 20:33, 05 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:42, 21 Lut 2013    Temat postu:

KE leży na sercu los trzody chlewnej

Komisja Europejska w obronie trzody chlewnej. Bruksela rozpoczęła procedury karne przeciwko dziewięciu państwom członkowskim, w tym Polsce, bo nie spełniają one unijnych norm hodowli świń.

Zgodnie z nimi, ciężarne maciory powinny przebywać w grupach, bo są zwierzętami stadnymi. Tymczasem wciąż w wielu krajach trzymane są w pojedynczych kojcach. Bruksela podkreśla, że państwa starej Unii miały dwanaście lat, by wdrożyć dyrektywę, a i nowe miały wystarczająco dużo czasu od momentu wejścia do Wspólnoty.

Jednak mimo ponawianych wezwań 9 krajów nadal ignoruje zalecenia Brukseli. Teraz te państwa mają dwa miesiące na przysłanie wyjaśnień. Jeśli nie usatysfakcjonują one Komisji, ponowi ona żądanie, a w ostateczności skieruje pozew do unijnego Trybunału Sprawiedliwości.

...

No tak brukselski humanizm . Ludzi tepimy zwierzatka promujemy . ( Oczywiscie bardzo lubie swinie . Na pewno sympatyczniejsze od ludzi zwlaszcza brukselskich ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:26, 24 Lut 2013    Temat postu:

UE we władzy lobbystów. Zagrożenie dla demokracji?

Głowy państw i szefowie rządów podejmują w UE ważne decyzje. Jednak za kulisami tysiące lobbystów próbuje wpłynąć na politykę. Ich wpływ jest ogromny.

Scena z filmu: w luksusowej brukselskiej restauracji mężczyzna z arogancją opowiada o swojej działalności lobbysty. Reprezentuje interesy pięciu klientów, za co kasuje rocznie 100 tys. euro. Ten mężczyzna to polityk Ernst Strasser, były szef austriackich konserwatystów w PE.

Rozmowa została sfilmowana ukrytą kamerą. Scena jest fragmentem filmu dokumentalnego "Brukselskie interesy" ("The Brussels Buisness") pokazywanego na niemiecko-francuskim programie telewizyjnym "Arte".

Autor filmu, austriacki reżyser i producent Friedrich Moser i współautor filmu Matthieu Lietaert, przez cztery lata obserwowali od kuchni - jak mówią - "czarną brukselską skrzynkę".

Chcieli się dowiedzieć, skąd pochodzą pomysły na nowe, europejskie ustawy, kto naprawdę ma decydujący głos. Czy są to demokratycznie wybrali przedstawiciele poszczególnych państw, czy menadżerowie i "fabryki pomysłów" wielkich koncernów? W przypadku Strassera sprawa była jasna - w marcu 2011 musiał ustąpić, lobbing jest dla europosłów tabu. W praktyce jednak gros lobbingu, jaki ma miejsce w Brukseli, odbywa się legalnie - i to od lat.

Wpływ lobbystów w Brukseli jest ogromny, mówi Friedrich Moser w rozmowie z Deutsche Welle. To właśnie lobbyści są często tymi, którzy przygotowują konieczne ekspertyzy.

- Instytucje europejskie, także Parlament Europejski, dysponują zbyt małym personelem w porównaniu z narodowymi rządami. Oznacza to, że jest zbyt mało osób, by można było przygotować takie ekspertyzy bez pomocy z zewnątrz - tłumaczy Moser. Już to jest przyczyną, dlaczego powstaje swoista zależność między instytucjami europejskimi a think tankami i politycznymi dostawcami pomysłów.

Film "Brukselskie interesy" ujawnia, jak lansowane przez grupy lobbystyczne pomysły pojawiają się później, skopiowane niemal słowo w słowo, jako oficjalne dokumenty UE.

Lobbing i polityka

Szacunkowo do 20 tys. lobbystów stara się w Brukseli o względy polityków, otwarcie lub zakulisowo lobbyści wywierają wpływ na podejmowane decyzje. Poza Waszyngtonem nigdzie na świecie nie ma takiego skupiska lobbystów jak w Brukseli.

Ich bliskość do polityki jest dosłowna. Na obszarze trzech do czterech kilometrów kwadratowych wokół Placu Roberta Schumanna znajdują się biura Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego a także organizacje lobbystyczne pracujące na zlecenie British Petroleum, koncernu Philipa Morrisa czy chemicznego giganta BASF. Niezależna organizacja "Corporate Europe Observatory" szacuje, że koncerny wydają obecnie na lobbing ponad miliard euro rocznie.

To, co lobbyści uważają za konieczne reprezentowanie interesów, organizacje pozarządowe krytykują jako perfidny wyścig o zwrócenie na siebie uwagi i przede wszystkim uzyskanie wpływów. Ponieważ o zwycięzcach tego wyścigu decydują przede wszystkim pieniądze, wielu aktywistów uważa lobbing za zagrożenie dla demokracji.

W ubiegły czwartek europejski rzecznik praw obywatelskich Nikiforos Diamandourus wszczął postępowanie przeciw KE w odpowiedzi na skargę złożoną przez organizacje pozarządowe Lobby Control, Corporate Europe Observatory, Greenpeace i Spinwatch. Skargę wywołały liczne zamiany stołków, jakie mają miejsce w Brukseli - unijni urzędnicy przechodzą do branż lobbystycznych i odwrotnie, eksperci z tych branż zajmują stanowiska w aparacie administracyjnym UE.

"To tylko sieć"

- Pięciu z trzynastu byłych komisarzy UE zajmuje dziś lukratywne stanowiska w gospodarce prywatnej - mówi w rozmowie z Deutsche Welle Nina Katzemich z organizacji Lobbycontrol.

Byli komisarze wykorzystują znajomość brukselskiej biurokracji i jej tajników, i swoje bezpośrednie kontakty, krytykuje organizacja. Badanie wszczęte przez rzecznika Diamandourusa rozpoczyna się w czasie, kiedy UE dopiero dochodzi do siebie po skandalu związanym z przymusową dymisją podejrzanego o korupcję i lobbystyczne machlojki z koncernem tytoniowym byłego komisarza zdrowia Johna Dalli’ego.

Sami lobbyści widzą w swojej pracy tylko pozytywy. To, co jest dobre dla koncernów, jest też dobre dla społeczeństwa, z przekonaniem stwierdza Pascal Kerneis. Kerneis pracował przez dwa lata w Komisji Europejskiej, dzisiaj stoi na czele grupy lobbystycznej "Europejskie Forum Usługowe" (ESF).

Kerneis jest jednym z najbardziej wziętych lobbystów w Brukseli. Firmy, dla których pracuje, skupiają trzy czwarte europejskiej gospodarki. Jest dumny ze swojej pracy a uważa się za "pośrednika" - wyjaśnia w filmie Mosera i Lietaerta. Jego zdaniem lobbing postrzegany jest jako coś brudnego, rodzaj prostytucji. - A jest to tylko sieć, chodzi tylko o kontakty międzyludzkie - tłumaczy Kerneis.

USA pozytywnym przykładem

Także filmowiec Moser uważa, że lobbing jest częścią demokracji, ponieważ dzięki niemu w skondensowany sposób ustawodawcy przedstawiane są interesy gospodarcze i społeczne. Ustawodawca potrzebuje zazwyczaj informacji z danej dziedziny pochodzącej z pierwszej ręki. Lobbing robi się jednak niebezpieczny, kiedy zaczyna się korupcja, kiedy w grę wchodzi przepływ pieniędzy; gdy naruszone są reguły gry fair i naruszona zostaje zasada przejrzystości, zastrzega zaraz Moser.

- W Brukseli lobbing jest problematyczny. W USA, gdzie lobbing od dawna jest częścią politycznego procesu, istnieją znacznie bardziej ostre regulacje niż w Europie - wyjaśnia Moser.

Co kwartał Amerykanie mogą się dowiedzieć, jacy przedstawiciele danego lobby spotkali się z jakim politykiem, jak finansowane jest dane lobby, jakiego typu akcje zostały podjęte. Wszystkie te informacje są dostępne publicznie w sieci. - Jest to wzór, który Europa powinna naśladować - uważa Moser.

Lobbingu się nie zlikwiduje, ale mogą go regulować wyraźnie ustalone zasady czystej gry i przejrzystości, dodaje filmowiec.

Ralf Bosen / Elżbieta Stasik

Red. odp.: Bartosz Dudek

...

UE ma za Mao biurasow !!! I rzadza lobbysci !!!
To co wam Tusk i media przedstawiaja jako wyraz euromadrosci to za kazdym razem biznes jakiegos koncernu ktory nabija sobie kabze kosztem reszty . Stad coraz wiecej ustawek i coraz trudniej prowadzic firme w UE . Co widac praktycznie po upadku UE .
Tak was media ,,politycy" Bruksela robia w balona .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:32, 09 Mar 2013    Temat postu:

Czarny trójkąt na unijnych lekarstwach

Za kilka miesięcy na opakowaniach niektórych lekarstw w Unii Europejskiej pojawi się czarny, odwrócony trójkąt. Nie oznacza to, że są one niebezpieczne, ale Bruksela prosi nas, byśmy zwrócili na nie szczególną uwagę.

Komisja Europejska zapewnia, że lekarstwa, które pojawią się w aptekach oznaczone czarnym, odwróconym trójkątem zostaną wcześniej przetestowane i dopuszczone na rynek, ale chce zebrać informacje o możliwych skutkach ubocznych. Dlatego na ulotkach znajdzie się apel, by pacjenci zgłaszali wszelkie niespodziewane reakcje na nowe preparaty. To ma usprawnić działanie systemu europejskiego nadzoru nad bezpieczeństwem farmakoterapii.

Obowiązek oznakowania niektórych leków czarnym, odwróconym trójkątem wejdzie w życie od września. Wśród specyfików, które będą szczególnie monitorowane, znajdą się wszystkie leki dopuszczone na rynek po 1.stycznia 2011 roku, zawierające nową substancję, a także nowe szczepionki.

...

Ile miliardow poszlo na trojkaciki i co ja mam z nimi zrobic jak beda na leku ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:00, 01 Maj 2013    Temat postu:

Od 1 maja zakaz posiadania lodowek naroznikowych w UE !

Po krzywiznach bananow czas na wdrozenie bardzo waznej dyrektywy zakazujacej posiadania lodowek naroznikowych zwanych tez lodowkami naroznemi.

Smiac sie czy plakac? Ci goscie w Brukseli musza sie niezle nudzic.

Autor: miś Korbiniana

[link widoczny dla zalogowanych]

.....

Super ! Wladza komunistyczna to zakaz . Bo jak jest wolnosc i nie ma zakazow to coz to za wladza . Zauwazcie ze kazda wladza bolszewicka wprowadza zakazy i kary . Czy to talibowie czy homoterrorysci czy UE . Sa to zawsze zakazy absurdalne nonsensowne psychopatyczne . Bo to po prostu zlo .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:34, 05 Maj 2013    Temat postu:

Kosztowna siedziba szefa Rady Europejskiej

Najnowsze szacunki mówią, że jej wybudowanie będzie kosztować podatników prawie 330 milionów euro. To o prawie jedną trzecią więcej niż przewidywano w 2004 roku, kiedy zatwierdzano plany budowy.

Agencja zarządzająca budynkami publicznymi w Brukseli tłumaczy, że w najnowszych planach uwzględniono wzrost cen spowodowany rosnącą inflacją i rosnącymi kosztami pracy, stąd wyższa niż oczekiwano kwota wybudowania nowoczesnej siedziby. Ale już suma 240 milionów euro wywołała krytykę, że w czasie kryzysu, kiedy wiele osób zaciska pasa, jedna z unijnych instytucji wznosi tak kosztowne budynki. To zdecydowanie za drogo - tak mówił między innymi brytyjski premier. Jeszcze dalej poszedł jego kolega z Partii Konserwatywnej, który nową siedzibę określił jako "popis ekstrawagancji Pałacu Alladyna, skrzyżowanie pychy i zamku Kafki".

Nowa siedziba przewodniczącego Rady Europejskiej, którym obecnie jest Herman Van Rompuy, ma mieć kształt jaja, a jej powierzchnia wyniesie ponad 50 tysięcy metrów kwadratowych. W przyszłości będzie wykorzystywana do organizowania unijnych szczytów.

....

Ktorych ciagle jest za Mao . Bo jakze wazne sa te szczyty .
Bruksela zaciska pasa ... na szyi Grecji Portugalii itp. Gdy lud wymiera rosnie rozpasanie urzedasow i ich tusza . Jak w Korei Polnocnej .
Powinna byc w ksztalcie grzyba ... atomowego . Bo bombe trzeba by jak najszybciej ten syf zrzucic .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:47, 19 Maj 2013    Temat postu:

Duchy, demony i horror podczas muzealnej nocy na Śląsku

Kopalnia w Zabrzu, gdzie duchy zapowiedziały strajk pod ziemią, śląskie demony czyhające na gości w skansenie w Chorzowie, filmy grozy i ścieżka strachu w Centrum Scenografii Polskiej w Katowicach - Noc Muzeów w woj. śląskim oferowała wiele lubiącym się bać.

Duchy zamieszkujące podziemne wyrobiska zabytkowej kopalni węgla kamiennego Kopalni Guido akurat na sobotę zapowiedziały strajk generalny. Choć organizatorzy przestrzegali, że to wydarzenia wyłącznie dla ludzi o nerwach jak postronki, którzy nie boją się błąkać w zupełnych ciemnościach 320 m pod ziemią, to miejsc nie było już dawno.

....

No tak klimat UE . Demony upiory strach .

Noc w schronie, gry miejskie i spacer po kultowych lokalach w Podlaskiem

Gry miejskie: literacka i kryminalna, zwiedzanie schronu, klimaty PRL-u czy spacer po miejscach, gdzie były kultowe lokale - to niektóre z propozycji podczas sobotniej Nocy Muzeów w Podlaskiem.

....

Klimat PRL pasuje do UE .

Kolejki przed muzeami, kanałem i rozgłośnią radiową w ŁodziNiedziela, 19 maja 2013, źródło:PAP

Olbrzymim zainteresowaniem cieszyła się dziewiąta już Noc Muzeów w Łodzi. W tym roku do akcji zgłosiło się ponad 40 placówek, wśród których były nie tylko muzea. Przed wieloma z nich ustawiały się długie kolejki.

.....

W Rzymie ponad 150 tysięcy osób uczestniczyło w imprezach Nocy Muzeów

Ponad 150 tysięcy osób wzięło udział w sobotę w Rzymie w dwustu imprezach Nocy Muzeów - podały władze miejskie. Najdłuższa kolejka ustawiła się do kolekcji dzieł sztuki w muzeach na Kapitolu.

....

Mimo burzy w Trójmieście tłumy podczas Nocy Muzeów

Mimo ulewy, która przeszła wieczorem nad Trójmiastem, kilkudziesięciometrowe kolejki ustawiały się przed obiektami biorącymi udział w Nocy Muzeów w Gdańsku. Na Pomorzu w akcji uczestniczyło ponad 70 instytucji.

....

Noc jest od spania i ja wtedy spie . Nowa s(o)wiecka tradycja . W UE wszystko zboczone . Wszystko na odwrot .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:04, 23 Maj 2013    Temat postu:

UE: więcej zgłoszeń i dochodzeń w sprawie defraudacji unijnych środków

W 2012 r. do unijnego biura antykorupcyjnego OLAF wpłynęły 1264 zgłoszenia o domniemanych nadużyciach finansowych w UE; to o 20 proc. więcej niż rok wcześniej - poinformował w czwartek dyrektor OLAF Giovanni Kessler. W końcu 2012 r. biuro prowadziło 716 spraw.

Kessler przedstawił roczny raport z działalności unijnego biura ds. zwalczania nadużyć finansowych. Wynika z niego, że w 2012 r. OLAF zamknął 465 postępowań w sprawie defraudacji na szkodę budżetu UE, podczas gdy rok wcześniej udało się zamknąć 208 spraw. Kwota, którą państwa członkowskie albo instytucje UE mogą odzyskać dzięki dochodzeniom OLAF-u w 2012 r., to 284 mln euro.

W zeszłym roku aż 889 zgłoszeń do OLAF-u o domniemanych przypadkach korupcji pochodziło ze źródeł prywatnych, co - zdaniem Kesslera - można uznać za dowód rosnącego zaufania obywateli do tej instytucji. Najwięcej informacji dotyczyło domniemanej defraudacji funduszy strukturalnych (343), wydatków personalnych UE (163) oraz środków na rolnictwo (156).

Z Polski napłynęły 24 zgłoszenia od osób bądź instytucji prywatnych, a dwa zgłoszenia pochodziły od źródeł publicznych (np. władz albo instytucji UE). Kessler zastrzegł, że porównywanie krajów pod kątem przekazywanych do OLAF-u zgłoszeń albo prowadzonych spraw jest bezcelowe. "Większość spraw, które badamy, ma wymiar europejski i dotyczy kilku krajów Unii" - tłumaczył.

Szef OLAF-u podkreślił też, że znacznie skrócono czas prowadzenia dochodzeń - ze średnio 29 miesięcy w 2011 r. do około 23 miesięcy w zeszłym roku.

Na czwartkowej konferencji prasowej Kessler odrzucił też krytykę działań OLAF-u związanych z aferą korupcyjną wokół byłego komisarza UE ds. zdrowia Johna Dallego. Powiedział, że nie widzi powodów, by podawać się do dymisji, czego żądają niektórzy europosłowie.

"Gdyby OLAF popełnił jakieś przestępstwo, to nie tylko musiałbym podać się do dymisji, ale poszedłbym do więzienia" - powiedział Kessler podczas konferencji prasowej na temat prezentacji rocznego raportu z działalności biura.

Według niego niektóre relacje mediów, sugerujące, że OLAF sięgał po nielegalne metody, badając zarzuty wobec byłego komisarza Dallego, były oparte na nieprawdziwych informacjach, "jednostronne i bardziej niż niesprawiedliwe". Kessler powiedział, że poufny raport komitetu nadzorującego prace OLAF-u nie zarzuca funkcjonariuszom biura nielegalnych działań. "Jeśli OLAF dopuścił się jakichś nieprawidłowości, może być pozwany do sądu. Nie uchylamy się przed odpowiedzialnością" - dodał.

Zdaniem Kesslera afera wokół byłego maltańskiego komisarza UE nie osłabiła zaufania obywateli i państw członkowskich do OLAF-u. "Nie czujemy się zagrożeni" - powiedział.

W połowie października zeszłego roku OLAF ogłosił, że komisarz Dalli wiedział, iż jego znajomy, maltański przedsiębiorca Silvio Zammit, złożył propozycję korupcyjną koncernowi tytoniowemu Swedish Match. Zammit miał przekazać adwokatce i lobbystce koncernu Gayle Kimberley, że za łapówkę w wysokości 60 mln euro Dalli byłby gotów znieść zakaz eksportu produktu tytoniowego do żucia o nazwie Snus, którego producentem jest Swedish Match. W związku z aferą Dalli stracił stanowisko komisarza.

Ujawniony niedawno raport ze śledztwa OLAF-u potwierdził, że nie ma dowodów na bezpośredni udział byłego komisarza w próbie korupcji, a można jedynie mówić o poszlakach, jakoby Dalli wiedział o próbie przekupstwa, ale nie podjął w związku z tym żadnych działań. Takie wnioski funkcjonariusze OLAF wyciągnęli na podstawie przesłuchań byłego komisarza i siedmiu kolejnych świadków oraz analizowanych kontaktów telefonicznych.

Afera wokół Dallego wzbudziła też wiele pytań o prawidłowość działań OLAF i samego Kesslera. Działania biura antykorupcyjnego zbadał Komitet Nadzorczy OLAF i przekazał raport Parlamentowi Europejskiemu. Jednak sam raport nie został ujawniony. OLAF opublikował jedynie informację prasową, w której przyznaje, że choć raport Komitetu Nadzorczego jest pozytywny w wielu aspektach, to "odnotowuje szereg niedociągnięć w indywidualnych sprawach, które jednak były w większości skutkiem niedoskonałości wcześniejszych procedur". Kessler odrzucił wszelkie zarzuty, jakoby OLAF opisywał nieprawdę w jednym z wcześniejszych raportów czy też próbował nakłaniać świadka do składania fałszywych zeznań. Według Kesslera raport Komitetu Nadzorczego nie potwierdza tych zarzutów.

....

Bruksela zwalcza bohatersko problemy ktore sama stwarza .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:54, 27 Maj 2013    Temat postu:

Sikorski: Polska źródłem inspiracji, jeśli chodzi o demokratyzację

Polska coraz częściej jest postrzegana jako źródło inspiracji dla procesów demokratyzacji, szczególnie w sąsiedztwie UE - powiedział w Brukseli szef MSZ Radosław Sikorski, który w poniedziałek otworzy tam siedzibę Europejskiego Funduszu Demokracji.

Europejski Fundusz na rzecz Demokracji (ang. European Endowment for Democracy - EED) mieścić się będzie w dawnym budynku polskiej ambasady w Belgii. Fundusz ma wspierać przemiany demokratyczne w krajach wschodniego i południowego sąsiedztwa UE. Z inicjatywą jego utworzenia Sikorski wystąpił w styczniu 2011 r., po stłumieniu przez reżim Alaksandra Łukaszenki antyrządowych protestów na Białorusi i na początku arabskiej wiosny.

Jak przypomniał w poniedziałek szef dyplomacji, EED był też jednym z "flagowych projektów polskiej prezydencji" w UE w drugiej połowie 2011 r. W styczniu dyrektorem wykonawczym Funduszu został polski wiceminister spraw zagranicznych Jerzy Pomianowski.

- To, że fundusz, który już na początku będzie dysponować sumą 25 mln euro, będzie działać w dawnym budynku polskiej ambasady, a jego dyrektorem wykonawczym będzie mój dotychczasowy zastępca, wiceminister Jerzy Pomianowski, świadczy o tym, że realizujemy to, do czego się zobowiązaliśmy i co sobie zaplanowaliśmy podczas polskiej prezydencji - powiedział Sikorski dziennikarzom.

"To wzmacnia polską specjalność w demokratyzacji. Warszawa jest coraz bardziej postrzegana jako źródło technologii i inspiracji na rzecz demokratyzacji, szczególnie w sąsiedztwie UE" - dodał.

Zdaniem polskiego ministra kwota 25 mln euro, którą EED ma dysponować w pierwszych trzech latach funkcjonowania, wystarczy na rozruch Funduszu i pozwoli wybrać oraz zrealizować dobre projekty.

Fundusz obejmie swoim działaniem organizacje społeczne, młodych liderów prodemokratycznych, jak również niezależne media. EED będzie finansowany ze środków Komisji Europejskiej przeznaczonych na funkcjonowanie instytucji oraz wpłat państw członkowskich, z których realizowane będą projekty. Największy wkład finansowy zadeklarowały: Polska (5 mln euro), Szwecja, Dania, Holandia i Szwajcaria. 6 mln euro w ramach grantu dołoży Komisja Europejska.

Wkładem Polski w działalność Funduszu jest również użyczenie na jego siedzibę dawnego budynku polskiej ambasady w Królestwie Belgii. Pałacyk z 1910 roku to najstarsza siedziba przedstawicielstwa władz polskich. Został zakupiony przez rząd RP 1 września 1925 roku. W czasie II wojny światowej był zajmowany przez okupacyjne władze niemieckie w Belgii. Przez kilka miesięcy mieściło się w nim poselstwo rządu londyńskiego, a od 13 października 1945 roku w budynku rozpoczęło urzędowanie poselstwo rządu polskiego w Warszawie.

Obecnie ambasada polska w Królestwie Belgii mieści się w tym samym budynku co Stałe Przedstawicielstwo RP przy UE; nową siedzibę obu placówek otwarto w maju 2011 roku. Dawny budynek ambasady będzie użytkowany przez Europejski Fundusz na rzecz Demokracji, ale właścicielem pozostanie polskie państwo.

Jak poinformowało MSZ, w uroczystości otwarcia udział wezmą m.in. ministrowie spraw zagranicznych Litwy, Słowacji, Estonii, Chorwacji i Belgii.

....

Dobrze sie sklada ! To od razu niech zawalcza o demokracje w UE ! Sa na miejscu . Eurotyrani sa do obalenia . Najwieksza tyrania Europy o nazwie UE musi upasc !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:56, 03 Cze 2013    Temat postu:

Zasiewają pola na dziko, by dostać dopłaty obszarowe

Na Warmii i Mazurach zasiewana jest "na dziko" ziemia rolna należąca do Agencji Nieruchomości Rolnych. W ten sposób użytkownicy ziemi chcą uzyskać dopłaty obszarowe. Składając wniosek o dopłaty, nie muszą wykazywać, że mają tytuł prawny do ziemi.

Proceder dzikich zasiewów potwierdzają zarówno przedstawiciele Agencji Nieruchomości Rolnych (ANR) w Olsztynie oraz płatnika dopłat Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Olsztynie (ARiMR).

Jak podał PAP wicedyrektor ARiMR Olsztynie Jan Bombosz, bezumowni użytkownicy ziemi, tak jak każdy inny ubiegający się o dopłatę, mogą uzyskać z jednego hektara od 1 tys. zł do 2 tys. zł.

Aby zapobiec wyłudzaniu dopłat obie instytucje podpisały w tym roku porozumienie w myśl, którego ANR będzie miała dostęp do baz danych ARiMR o użytkownikach gruntów rolnych, którzy ubiegają się o dopłaty bezpośrednie.

Jak powiedział PAP rzecznik ANR w Olsztynie Zdzisław Szymocha sytuacje, że na nieużytkowanych gruntach rolnych przeznaczonych do dzierżawy albo do sprzedaży "bliżej nieznani ludzie" bez zgody i wiedzy Agencji wchodzą na pola i zasiewają je na dziko, są znane od kilku lat.

Agencja wynajmuje nawet firmy ochroniarskie, by te pilnowały grunty na Mazurach w okolicach Sztynortu pod Węgorzewem, tak by nie dopuścić do dzikich zasiewów.

Jak podkreślił Szymocha "zasiewający na dziko pola" czerpią informację o statusie nieruchomości z ogłoszeń ANR. Agencja bowiem chcąc sprzedać albo wydzierżawić grunty rolne ogłasza publiczne przetargi, podając w mediach obszar i lokalizację. Mając takie dane "pseudorolnicy" wjeżdżają na pole często pod osłoną nocy i zasiewają. Zdarza się, że uciekają przed firmami ochroniarskimi wynajętymi do strzeżenia nieruchomości.

Dodał, że "dziko zasiewający" i biorący z tego tytułu dopłaty, wcale nie zgłaszają się do przetargów na ziemię organizowanych przez Agencję, bo im nie zależy na uregulowaniu statusu prawnego i uzyskaniu tytuły do ziemi.

Wicedyrektor ARiMR w Olsztynie Jan Bombosz powiedział PAP, że ubieganie się o dopłaty bezpośrednie umożliwiają zapisy ustawy z 2007 roku, kiedy to ubiegający się musi jedynie złożyć wniosek, w którym deklaruje, że użytkuje nieruchomość rolną na dzień 31 maja danego roku. - Nie musi natomiast przedstawiać żadnego aktu notarialnego, świadczącego o tym, że jest jej właścicielem albo umowy o dzierżawie - podkreślił.

Zaznaczył, że nie wiadomo jak duża jest skala tego zjawiska, ponieważ ARiMR nie prowadzi statystyk ani kontroli, bo nie ma ku temu podstaw. - Wiemy natomiast o przypadkach wyłudzenia dopłat w przypadku, gdy do jednej nieruchomości rolnej o dopłaty występuje dwóch beneficjentów, wówczas po kontroli znamy sytuację własnościową i wobec osoby, która nie ma podstaw prawnych o ubieganie się o dopłaty, składamy doniesienie do organów ścigania - podkreślił.

Według Szymochy nawet gdy ANR pozna dane firmy, która prowadzi na dziko zasiewy na ziemi Agencji to niemożliwe jest wyegzekwowanie opłat np. za bezumowne korzystanie z nieruchomości. - Są to "firmy-krzaki", nie mające siedziby ani adresu - powiedział.

>>>>

I tak wygladaja korzysci z euro-dotacji . Dla kretaczy i oszustow . W komunie zawsze rozwijaja sie kretactwa i oszustwa .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:57, 03 Cze 2013    Temat postu:

Włosi zmarnowali 2 mld euro na inwestycje

Drogi donikąd, lotniska, na których nie wylądował żaden samolot, puste obiekty sportowe, szpitale- widma - oto lista 40 niedokończonych bądź niepotrzebnych inwestycji we Włoszech. Tylko w ciągu ostatniej dekady wydano na nie 2 miliardy euro.

W kraju, w którym z powodu poważnego kryzysu finansów skrupulatnie liczone są wszystkie wydawane publiczne pieniądze, liczy się też te wyasygnowane bezsensownie na inwestycje, które nikomu nie służą.

Pomniki marnotrawstwa - tak media nazywają wielkie inwestycje, niekiedy niedokończone, a czasem świecące pustkami, bo o tym, że są niepotrzebne przekonano się dopiero po ich inauguracji.

Wśród przykładów wymienia się węzeł autostradowy o powierzchni 160 tysięcy metrów kwadratowych w rejonie miasta Brianza, na północy Włoch. Inwestycję zrealizowano 20 lat temu, by połączyć drogę krajową z odcinkiem autostrady w Lombardii, która nigdy jednak nie powstała. W rezultacie wielki węzeł, zbudowany za równowartość obecnych 9 milionów euro nagle, bez żadnego ostrzeżenia, kończy się w szczerym polu.


To jednak niewielki wydatek w porównaniu z wyrzuceniem 370 milionów euro, w ciągu 30 lat, na budowę zapory w Tarencie w Apulii na południu. Ta największa powojenna inwestycja hydrauliczna w kraju nigdy nie zaczęła działać. Planowano, że pomieści 20 milionów metrów sześciennych wody. Zamiast tego na jej dnie leżą różne śmieci i odpadki, także toksyczne.

Na liście widnieją też obiekty sportowe wzniesione na zimową olimpiadę w Turynie w 2006 roku, które po jej zakończeniu nie zostały nigdy więcej wykorzystane. Sam tylko porzucony tor bobslejowy kosztował 77 milionów euro.

Na wyspie Maddalena straszą rozpoczęte i nigdy nieukończone obiekty, zbudowane na szczyt przywódców krajów G8. Spotkanie to nigdy się tam nie odbyło, a sprawą wyrzucenia w błoto ponad 320 milionów euro zajął się wymiar sprawiedliwości.

W Abruzji 33 miliony euro wydano na wielkie parkingi dla tirów. Nie zaparkował tam jednak ani jeden, bo nie znaleźli się chętni do zarządzania tymi terenami.

Za ponad 42 miliony euro powstało lotnisko koło Perugii, zapowiadane jako jedno z najważniejszych w środkowych Włoszech. Wkrótce potem skreślone jednak zostało z listy lotnisk o narodowym znaczeniu.

W kategorii absurdów prym wiedzie zbudowany z wielkim rozmachem i smakiem bardzo nowoczesny terminal dla statków wycieczkowych w porcie w Cagliari, na Sardynii. Nie podpłynął tam żaden statek - okazało się, że jest tam za płytko.

Koło miasta Enna na Sycylii stoi w szczerym polu wielki obiekt sportowy, którego nikt nie chce od chwili przecięcia uroczystej wstęgi w czasie inauguracji. Uznano, że koszty utrzymania są za wysokie.

Otwarty uroczyście Most Konstytucji nad Canal Grande w Wenecji za 11 milionów euro okazał się tak śliski i niebezpieczny dla wszystkich, którzy po nim chodzą, że po wielu przypadkach stłuczeń i kontuzji konieczna okazała się kosztowna zmiana nawierzchni.

Kalabria "specjalizuje się" zaś w szpitalach - widmach, nigdy nie otwartych i porzuconych. Jedna z takich opustoszałych placówek w Gerace stała się miejscem schronienia pasących się owiec.

Rekordzistką pod względem liczby niepotrzebnych inwestycji jest Sycylia. Wyspa może "poszczycić się" takimi pomysłami, jak nigdy nie ukończony amfiteatr, basen o długości 49 metrów 50 cm, a zatem nieprzepisowej oraz pole do gry w polo. Na te inwestycje wydano 50 milionów euro.

Symbolem marnotrawstwa jest tam lotnisko w Comiso za 36 milionów euro, gotowe od 6 lat i wciąż nieużywane. Co więcej, od ponad roku zatrudnionych tam jest 60 strażaków, którzy opłacani są za to, że nic nie robią. Patrzą oni tylko w niebo w nadziei, że zobaczą kiedyś lądujący samolot.

W Mediolanie z kolei znajduje się porzucony tunel autostrady, który miał być oddany do użytku trzy lata temu. Nie został, bo koszty jego budowy wzrosły z planowanych 60 do 200 milionów euro.

>>>>

Jak widac w kazdym kraju skutek eurodotacji ten sam .



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pon 17:58, 03 Cze 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:57, 08 Cze 2013    Temat postu:

Dotacje niszczą ławice
Dopłaty do europejskiego rybołówstwa stworzyły system, w którym łowiska zamiast się rozwijać, podupadają.
Zobacz także:
NA bezRYBIU (TP 19/13)
Nr 19 (3331), 12 maja 2013
W latach 2007-13 Europejski Fundusz Rybacki przekaże na rybołówstwo i związany z nim przemysł subsydia o łącznej wartości 4,3 mld euro. Jeśli doliczymy do tej kwoty subsydia, jakimi poszczególne państwa wspomagają tę gałąź gospodarki, wzrośnie ona do 13 mld euro.
Za unijne pieniądze można np. zmodernizować swoją jednostkę lub ją zezłomować. Dopłaty wypłacane są także na budowę portów i przetwórstwo ryb oraz subsydiowanie badań naukowych i kontrolę przestrzegania przepisów. Lwią część dopłat zajmują ulgi podatkowe przyznawane rybakom i dopłata paliwowa.
Celem subsydiów jest obniżenie kosztów prowadzenia połowów, które często wiąże się ze zwiększeniem zdolności połowowych jednostek rybackich. W tym momencie dochodzimy do sedna. Połowy w przełowionych stadach to trudna rzecz. Ponieważ ryb jest mniej, a dodatkowo ich rozmiary są mniejsze, zyski osiągane z połowu się obniżają. Żaden rozsądny rybak nie zapuści się w przetrzebione z ryby wody. I tu do działania wkraczają dopłaty. Nagle paliwo staje się tańsze, ulga podatkowa daje odetchnąć. Dla rybaka lub armatora to oczywisty zysk, dla wymierających ławic – katastrofa.
Subsydiowana europejska flota rybacka ma zdolność od dwóch do trzech razy przekraczającą zrównoważony poziom połowów. W ostatnich pięciu latach 33,5 mln euro dotacji przeznaczono na subsydiowanie jednostek morskich odławiających zagrożonego wyginięciem tuńczyka błękitnopłetwego. W latach 1994–2006 skorzystało z dopłat na modernizację 860 jednostek morskich UE. Gdy po pewnym czasie zasoby ryb zostały przełowione, te same jednostki otrzymały zapłatę za złomowanie. W skrajnym przypadku pomiędzy modernizacją a złomowaniem okrętu minęło 17 dni.
Nieprawidłowo działający system dopłat sprawia, że pieniądze trafiają do operatorów jednostek rybackich winnych wykroczeń przeciwko obowiązującym zasadom rybołówstwa. W latach 1994–2006 aż 20 mln euro trafiło do 75 operatorów skazanych za wykroczenia. Przestrzegający zasad armator przegrywa z nieuczciwą konkurencją. Jeden z hiszpańskich armatorów, oskarżony o nielegalne połowy i zagrożony grzywną 5 mln euro, otrzymał subsydia wysokości ponad 8,2 mln euro.
Przełowienie oznacza zapaść rybołówstwa i utratę stanowisk pracy milionów ludzi w Europie i na świecie. Każdego roku gospodarka świata traci na skutek nadmiernej eksploatacji łowisk 35 mln euro. Europejskie subsydia wspomagają ten proces, pomagając rybakom związać koniec z końcem. To szlachetne działanie, ale bardzo krótkowzroczne. Tymczasem aby zapewnić ludziom i przyszłym pokoleniom długoterminowe korzystanie z morskich zasobów należałoby zrezygnować z subsydiów przyczyniających się do przełowienia i przeznaczyć środki finansowe na odbudowę przetrzebionych stad ryb poprzez zrównoważone rybołówstwo.

....

Znowu towarzysze zniszczyli kolejna dziedzine .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:39, 11 Cze 2013    Temat postu:

KE chce jednolitego nieba

Bruksela chce przyśpieszyć budowę jednolitego, europejskiego nieba.
Bruksela narzeka jednak, że unijne kraje nie są skłonne do zmian.
Komisja zamierza przyspieszyć budowę jednolitego nieba i nie jest wykluczone, że dziś zagrozi wprowadzeniem kar, by zmusić do tego kraje członkowskie.

>>>

Hehe ! Do nieba by sie wepchneli jak by mogli ale na szczescie rzadzi tam KTO INNY ! Bo w ich wydaniu to by bylo po prostu pieklo .



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:51, 12 Cze 2013    Temat postu:

Europosłowie oszczędzają i inwestują w nieruchomości

"Rzecz­po­spo­li­ta": Nasi de­pu­to­wa­ni do Par­la­men­tu Eu­ro­pej­skie­go albo oszczę­dza­ją w go­tów­ce, albo na po­tę­gę in­we­stu­ją w nie­ru­cho­mo­ści.

Lek­tu­ra naj­now­szych oświad­czeń ma­jąt­ko­wych eu­ro­po­słów po­ka­zu­je, że jest o co wal­czyć star­tu­jąc w wy­bo­rach do Par­la­men­tu Eu­ro­pej­skie­go. Rocz­nie każdy de­pu­to­wa­ny za­ra­bia brut­to do­kład­nie 95482,44 tys. euro, czyli grubo ponad 400 tys. zł.

Z oświad­czeń wy­ni­ka, że eu­ro­de­pu­to­wa­ni albo oszczę­dza­ją, albo in­we­stu­ją w nie­ru­cho­mo­ści. Stan­dar­dem wśród pol­skich eu­ro­po­słów jest po­sia­da­nie domu i miesz­ka­nia lub kilku miesz­kań. Czę­sto po­li­ty­cy za­cią­gnę­li na nie kre­dy­ty, ale zda­rza się, że nie po­trze­bo­wa­li po­mo­cy banku.

Wielu eu­ro­po­słów za­ra­bia także na uczel­niach. Cza­sem są to na­praw­dę zna­czą­ce kwoty. Jo­an­na Se­ny­szyn za­ro­bi­ła w 2012 r. ponad 170 tys. jako pro­fe­sor Uni­wer­sy­te­tu Gdań­skie­go.

Oczy­wi­ście, wśród eu­ro­po­słów są rol­ni­cy, tacy jak Ja­ro­sław Ka­li­now­ski, jeden z li­de­rów PSL. Ma go­spo­dar­stwo 18 ha warte 800 tys., na któ­rym za­ro­bił w mi­nio­nym roku 25 tys. zł.

Dla nie­któ­rych po­słów do­dat­ko­we do­cho­dy sta­no­wi eme­ry­tu­ra. Adam Gie­rek do­stał w mi­nio­nym roku z ZUS ponad 58 tys. zł, zaś Lena Ko­lar­ska-Bo­biń­ska - ponad 45 tys.

>>>>

Normalnie po to jest PE aby byc milionerem !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:01, 28 Cze 2013    Temat postu:

Polska przeciwko projektowi KE, który uderza w niepełnosprawnych

Pol­ska pro­te­stu­je prze­ciw­ko pro­jek­to­wi Ko­mi­sji Eu­ro­pej­skiej do­ty­czą­ce­mu po­mo­cy pu­blicz­nej. Zda­niem rządu, gdyby pro­jekt wszedł w życie, rocz­ne wspar­cie fi­nan­so­we z bu­dże­tu na za­trud­nia­nie nie­peł­no­spraw­nych spa­dło­by z 3 mld zł do 200 mln zł.

Cho­dzi o pro­jekt roz­po­rzą­dze­nia wpro­wa­dza­ją­cy li­mi­ty kwo­to­we po­mo­cy pu­blicz­nej. Ko­mi­sja pro­po­nu­je, aby wy­no­si­ły one 0,01 proc. PKB pań­stwa człon­kow­skie­go i we­szły w życie od 1 stycz­nia 2014 r. Gdyby tak się stało, do­pro­wa­dzi­ło­by to do li­kwi­da­cji sys­te­mu wspar­cia za­trud­nie­nia osób nie­peł­no­spraw­nych, który po­le­ga na do­pła­tach do ich wy­na­gro­dzeń.

"To ir­ra­cjo­nal­ny po­mysł, który ude­rza w nie­peł­no­spraw­nych. Pol­ska zgło­si­ła zde­cy­do­wa­ny pro­test do Ko­mi­sji Eu­ro­pej­skiej w tej spra­wie. Mamy na­dzie­ję, że Ko­mi­sja wy­co­fa się z niego" - mówił PAP wi­ce­mi­ni­ster pracy i po­li­ty­ki spo­łecz­nej Ja­ro­sław Duda.

Jak tłu­ma­czył, Pol­ska w tym roku prze­zna­czy ok. 3 mld zł na wspar­cie za­trud­nie­nia dla nie­peł­no­spraw­nych. "Jeśli pro­po­no­wa­ny przez Ko­mi­sję pro­jekt wej­dzie w życie, bę­dzie­my rocz­nie mogli prze­zna­czyć na to wspar­cie ok. 200 mln zł. Tyle obec­nie wy­da­je­my w ok. 1,5 mie­sią­ca" - mówił Duda.

Dodał, że Pol­ska co roku od­no­to­wu­je przy­rost za­trud­nie­nia wśród osób nie­peł­no­spraw­nych. "To jest zro­zu­mia­łe, bo w cza­sie spo­wol­nie­nia go­spo­dar­cze­go i kry­zy­su pra­co­daw­com ła­twiej jest za­trud­niać nie­peł­no­spraw­nych z uwagi na wspar­cie, jakie otrzy­mu­ją z bu­dże­tu pań­stwa" - pod­kre­ślił wi­ce­mi­ni­ster.

Prze­ciw pro­jek­to­wi roz­po­rzą­dze­nia pro­te­stu­ją sto­wa­rzy­sze­nia osób nie­peł­no­spraw­nych, m.​in. sto­wa­rzy­sze­nie EKON, które uru­cho­mi­ło akcję wy­sy­ła­nia pe­ty­cji do Ko­mi­sji Eu­ro­pej­skiej na stro­nie [link widoczny dla zalogowanych]

Jak mówił dr Marek Łu­kom­ski z EKON, do­fi­nan­so­wa­nie do swo­ich wy­na­gro­dzeń w Pol­sce otrzy­mu­je ok. 240 tys. osób nie­peł­no­spraw­nych. "Dla­te­go po­sta­no­wi­li­śmy zor­ga­ni­zo­wać akcję, która ma zwró­cić uwagę - przede wszyst­kim urzęd­ni­ków w Bruk­se­li - że wej­ście w życie roz­po­rzą­dze­nia spo­wo­du­je li­kwi­da­cję sys­te­mu wspar­cia osób nie­peł­no­spraw­nych. Po­in­for­mo­wa­li­śmy już pra­cow­ni­ków nie­peł­no­spraw­nych w Pol­sce, jakie są kon­se­kwen­cje po­my­słu Ko­mi­sji Eu­ro­pej­skiej. Za­czę­li wy­sy­łać pro­te­sty do Bruk­se­li. Potem wpa­dli­śmy na po­mysł, żeby stwo­rzyć stro­nę in­ter­ne­to­wą, na któ­rej bę­dzie można wy­słać pro­test do Ko­mi­sji" - mówił.

Jego zda­niem, jeśli pro­jekt wej­dzie w życie, pracę stra­ci w Pol­sce co naj­mniej 140 tys. osób nie­peł­no­spraw­nych, tych naj­bar­dziej po­szko­do­wa­nych. "Jeśli nie bę­dzie tych do­ta­cji, przed­się­bior­cy zre­zy­gnu­ją z za­trud­nia­nia nie­peł­no­spraw­nych na rzecz za­trud­nia­nia peł­no­spraw­nych. Dla­te­go to jest tak nie­bez­piecz­ne" - pod­kre­ślił Łu­kom­ski.

Z wy­li­czeń Plat­for­my In­te­gra­cji Osób Nie­peł­no­spraw­nych PION wy­ni­ka, że w efek­cie wej­ścia w życie roz­po­rzą­dze­nia KE bez pracy w Pol­sce po­zo­sta­nie 19 z 20 nie­peł­no­spraw­nych. "To nie jest tak, że praca dla osób nie­peł­no­spraw­nych to jest tylko wy­na­gro­dze­nie wpły­wa­ją­ce na ich konto. To jest także re­ha­bi­li­ta­cja spo­łecz­na i zdro­wot­na tych osób. Roz­po­rzą­dze­nie Ko­mi­sji za­bie­rze im po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa, jakim jest praca - miej­sce, w któ­rym czują się po­trzeb­ni. Roz­ma­wia­my z nie­peł­no­spraw­ny­mi i bar­dzo oba­wia­ją się tego pro­jek­tu" - mówił PAP Marta Ja­błoń­ska z Plat­for­my In­te­gra­cji Osób Nie­peł­no­spraw­nych PION.


????

Co znowu Bruksela zabrania wspierac inwalidow ? Zbomabrdowac tych dziadow !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:39, 16 Lip 2013    Temat postu:

Jak Unia marnotrawi pieniądze?

Szkolenie dla przyszłych prezenterek telewizyjnych, wycieczka urzędników do Stanów Zjednoczonych czy nauka tańca Afrykańczyków. Czy unijne pieniądze wykorzystywane są tak, jak być powinny?

Unia Europejska niejednokrotnie była krytykowana za brak kontroli nad pieniędzmi, którymi rozporządza. Oskarżano ją o przydzielanie środków na "chybił trafił", bez dokładnego sprawdzania, czy trafiają do najbardziej potrzebujących. Najwięcej zastrzeżeń co do zasadności przydzielonych środków mają Brytyjczycy. Niejednokrotnie wytykali Unii rozrzutność, wypominając m.in. przekazanie pieniędzy podatników na naukę tańca najuboższych Afrykańczyków. Kilka lat temu belgijski nauczyciel tańca rekrutował uczniów w pewnej miejscowości w Burkina Faso, w której połowa populacji żyje w skrajnej biedzie, a projekt nosił nazwę "Tańczę, więc jestem". Takich absurdów jest niestety więcej.

Podróż za środki z UE

Ponad milion euro Unia przeznaczyła na szkolenia początkujących gwiazd telewizyjnych w Nepalu. Kobiety, które chciały zakwalifikować się do programu, musiały wykazać się umiejętnością śpiewu, tańca i… recytacji. Prawie 100 wybranych pań miało debiutować w specjalnie przygotowanym programie. Unia dofinansowała także budowę krokodylego zoo w Danii. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że powstało ono w miasteczku liczącym niespełna 10 tys. mieszkańców. Niejednemu zakręci się łza w oku na wieść o tym, że unijne pieniądze poszły z dymem. Tak się stało w 2008 roku. Unia dofinansowała trwające dwa tygodnie warsztaty ceramiczne, podczas których powstała licząca cztery metry rzeźba. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że rzeźbę spalono. Równo 300 tys. euro przeznaczyli urzędnicy z regionu Kampania na swoją wycieczkę do Nowego Jorku, tłumacząc to chęcią wzięcia udziału w obchodach Dnia Kolumba. Wycieczka miała być realizacją projektu "Rozwój działalności za granicą". Udział w wyjeździe wzięło ponad 100 osób, w tym dzieci i żony urzędników. Wyjazd tym bardziej raził w oczy, że ówcześnie Kampania borykała się z problemem nadmiaru śmieci. Grant w wysokości 108 tys. euro przyznano Międzynarodowej Federacji Aktorów na odkrycie, dlaczego starszym aktorom przydziela się stereotypowe role. Fundusze miały pokryć badania przeprowadzane wśród aktorek, producentów filmowych i telewizyjnych w UE. Rekordzistami w pozyskiwaniu funduszy unijnych, idących na mało ważne cele są Bułgarzy i Rumuni. W 2007 roku Europejski Trybunał Obrachunkowy ogłosił, że ponad połowa środków, jakie UE wydała na projekty w Bułgarii i Rumunii, nie została należycie wykorzystana. Wykazano m.in., że milion euro przeznaczono na powstanie wirtualnego centrum azylowego, 2 mln euro wydano na most, który nigdy nie został połączony z drogą, a 200 tys. euro na zakup policyjnych łodzi, które nie są w ogóle użytkowane.

Pieniądze bez kontroli

Brak dostatecznej kontroli wzmaga także ilość wyłudzeń. Unijne pieniądze kuszą zwłaszcza osoby mające do nich bezpośredni dostęp i znających dokładnie mechanizmy ich przyznawania. To utrudnia wykrywanie tego typu przestępstw. Nic dziwnego, że powstaje coraz więcej podkomisji pilnujących unijne pieniądze. Prawdziwą smykałkę do wyłudzania unijnych środków mają Włosi. Tam powstały zorganizowane grupy przestępcze trudniące się tego typu procederem. Podać wypada chociażby jeden przykład. Włoskie związki zawodowe kradły pieniądze bezrobotnym, niepełnosprawnym i nauczycielom, finansując sobie z nich drogie wycieczki i samochody. W latach 2000-2006 związki zawodowe z Abruzzo pobierały unijne dofinansowania rzekomo na organizację szkoleń. Okazało się, że zamiast tego, pieniądze przeznaczały na swoje prywatne potrzeby. Najprawdopodobniej sfinansowano z nich także kampanie polityczne na szczeblu lokalnym. Takich przykładów jest więcej. Unijne jednostki zajmujące się pilnowaniem środków, mają pełne ręce roboty. Wielu specjalistów uważa jednak, że kontrole są zbyt powierzchowne, a pomoc z UE nadal nie trafia do tych, którzy najbardziej jej potrzebują.

Portal Skarbiec.Biz - największy, niezależny serwis o prawie, finansowaniu i gospodarce.

>>>>

Bo tu nie chodzi o ekonomie tylko o korupcje . Aby lud myslal ile to nam dobra UE daje .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:32, 11 Wrz 2013    Temat postu:

Unia Europejska zmarnowała 3 mld euro

Według Europejskiego Trybunału Obrachunkowego w krajach UE wydano 3 miliardy euro, czyli około 12 mld zł, na niepotrzebne autostrady - podał brytyjski "The Telegraph".

Trybunał orzekł, że autostrady zostały wybudowane tam, gdzie w pełni wystarczyłyby drogi ekspresowe. Okazuje się, że 14 z 19 projektów finansowanych przez Unię ma znacznie mniejsze obłożenie niż zakładano. Dodatkowo prawie wszystkie drogi zostały oddane później niż zakładano, średnio dziewięć miesięcy, co skutkowało także zwiększeniem nakładów pracy.
Trybunał przytacza przykład niespełna dziesięciokilometrowego odcinka nowej autostrady w Hiszpanii, z Algeciras do Barcelony, który kosztował 280 mln euro, nieco ponad 1,1 mld zł. Jak się okazało, ruch na drodze jest o 50 proc. mniejszy niż początkowo zakładano. To jeden z wielu przykładów inwestycji drogowych, gdzie pieniądze "mogły zostać lepiej wykorzystane na różne projekty z większą rentownością".

Trybunał stwierdził, że wprawdzie w niektórych przypadkach czas podróży się poprawił, jednak pozostałe cele rozwoju nie mogą zostać zmierzone. W raporcie można przeczytać: „za mało uwagi poświęcono zapewnieniu opłacalności. Większość skontrolowanych projektów zostało dotkniętych niedokładnymi prognozami ruchu. W efekcie rodzaj drogi ostatecznie wybranej często nie był najlepszym do ruchu, jaki panuje na tej trasie. Preferowano autostrady, podczas gdy w zupełności wystarczyły drogi ekspresowe. Większość dróg odnotowała mniejszy ruch niż zakładano”.

- Ostatni raport podkreśla pełną pogardę, z jaką pieniądze podatników są traktowane przez UE – powiedziała dla „The Telegraph” Marta Andreasen, europosłanka brytyjskiej Partii Konserwatywnej. - Zostały wybudowane kosztowne drogi, które nie mają prawdziwego uzasadnienia, a to wszystko na koszt podatników. Podejście Europejskiej Komisji do finansowania projektów to danie worka z pieniędzmi i niech sobie kraje dalej radzą z tym same. Nie ma odpowiednich kontroli i właściwiej odpowiedzialności. Dlatego będziemy otrzymywać takie raporty jak ten, które będą tylko zrażać podatników Europy – cytuje gazeta.

....

Taa tylko 3 miliardy !!! Jest duzo gorzej .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:34, 14 Paź 2013    Temat postu:

Około 200 mln euro rocznie w związku z trzema siedzibami PE

Rocz­ne kosz­ty zwią­za­ne z fak­tem, że Par­la­ment Eu­ro­pej­ski urzę­du­je w trzech miej­scach, a nie w jed­nym mogą wy­no­sić nawet 200 mln euro. W po­nie­dzia­łek ko­mi­sja PE ma opo­wie­dzieć się za zmia­na­mi, które mogą być pierw­szym kro­kiem na dro­dze do jed­nej sie­dzi­by PE.

Obec­nie głów­na sie­dzi­ba Par­la­men­tu Eu­ro­pej­skie­go mie­ści się w Stras­bur­gu, gdzie raz w mie­sią­cu od­by­wa­ją się czte­ro­dnio­we sesje ple­nar­ne. Spo­tka­nia ko­mi­sji par­la­men­tar­nych i mi­ni­se­sje od­by­wa­ją się w Bruk­se­li, zaś se­kre­ta­riat ge­ne­ral­ny PE znaj­du­je się w Luk­sem­bur­gu.

Ogól­ny bu­dżet PE na 2014 r. sza­co­wa­ny jest na bli­sko 1,8 mld euro, z czego kosz­ty zwią­za­ne z "geo­gra­ficz­nym roz­pro­sze­niem" sza­co­wa­ne są na 169 do 204 mln euro rocz­nie - czy­ta­my w opi­nii ko­mi­sji PE ds. bu­dże­tu.

Po­dob­ne sza­cun­ki przed­sta­wia eu­ro­po­słan­ka Lidia Ge­rin­ger de Oeden­berg (SLD). "Nam wy­szło sza­cun­ko­wo 200 mln euro rocz­nie, które nie mu­sia­ły­by być wy­da­ne, gdy­by­śmy mieli (PE) w jed­nej sie­dzi­bie" - po­wie­dzia­ła. Do­da­ła, że jest to koszt urzęd­ni­ków i utrzy­ma­nia do­dat­ko­we­go bu­dyn­ku.

Ge­rin­ger de Oeden­berg jest człon­ki­nią nie­for­mal­nej grupy par­la­men­tar­nej "Sin­gle Seat", która za­bie­ga o jedną sie­dzi­bę dla PE i zwią­za­ne z tym oszczęd­no­ści. W po­nie­dzia­łek ko­mi­sja PE ds. kon­sty­tu­cyj­nych gło­su­je re­zo­lu­cję wzy­wa­ją­cą Ko­mi­sję Eu­ro­pej­ską do za­pro­po­no­wa­nia zmian w trak­ta­cie UE da­ją­cych PE prawo okre­śle­nia miej­sca swo­jej pracy. "Pierw­szy raz zda­rzy­ło się, że tak da­le­ko za­szli­śmy z tą ini­cja­ty­wą i mamy 80 proc. po­par­cia w PE" - po­wie­dzia­ła eu­ro­de­pu­to­wa­na.

Do­da­ła, że "jeśli wszyst­ko pój­dzie zgod­nie z pla­nem" nad re­zo­lu­cją już w li­sto­pa­dzie bę­dzie gło­so­wać cały PE i wtedy KE bę­dzie mu­sia­ła przy­go­to­wać "takie zmia­ny trak­ta­to­we, o które my pro­si­my".

"To nie bę­dzie ozna­cza­ło, że trak­tat zo­sta­nie zmie­nio­ny tak jak Ko­mi­sja za­pro­po­nu­je, kie­ro­wa­na na­szy­mi wska­zów­ka­mi" - po­wie­dzia­ła Ge­rin­ger de Oeden­berg. Ozna­cza to, że "Rada UE (rządy) bę­dzie mu­sia­ła wziąć pod uwagę ten do­ku­ment i nie bę­dzie mogła za­mieść spra­wy pod dywan tak jak do tej pory, mó­wiąc, że Fran­cja się nie zga­dza" - do­da­ła.

Eu­ro­de­pu­to­wa­na na­wią­za­ła do ar­gu­men­ta­cji rzą­dów o sym­bo­licz­nym zna­cze­niu Stras­bur­ga, który leży na gra­ni­cy fran­cu­sko-nie­miec­kiej i jest sym­bo­lem fran­cu­sko-nie­miec­kie­go po­jed­na­nia le­żą­ce­go u pod­staw Unii Eu­ro­pej­skiej. "Czasy się zmie­ni­ły, to był sym­bol sze­ściu państw za­ło­ży­ciel­skich i jest nadal bar­dzo ważny, ale ten sym­bol nie może nas kosz­to­wać w per­spek­ty­wie sied­miu lat pół­to­ra mi­liar­da euro, skoro oszczę­dza­my prak­tycz­nie na wszyst­kim" - pod­kre­śli­ła Ge­rin­ger de Oeden­berg.

Jed­nak na zmia­ny trak­ta­to­we zgodę muszą wy­ra­zić wszyst­kie pań­stwa, a do tego ko­niecz­na jest ich ra­ty­fi­ka­cja przez par­la­men­ty na­ro­do­we. Eu­ro­po­słan­ka uważa, że przy za­sto­so­wa­niu spe­cjal­nej pro­ce­du­ry można tego unik­nąć.

Ge­rin­ger de Oeden­berg za­zna­czy­ła, że choć eu­ro­de­pu­to­wa­ni nie mówią na tym eta­pie, gdzie jedna sie­dzi­ba PE mia­ła­by się znaj­do­wać, to myślą o Bruk­se­li. "Jeśli cho­dzi o urzęd­ni­ków to uwa­ża­my, że wszy­scy ci urzęd­ni­cy, któ­rzy stale po­dró­żu­ją, po­win­ni zo­stać w biu­rze w Bruk­se­li. Po­win­ny­śmy prze­stać wy­naj­mo­wać po­miesz­cze­nia w Luk­sem­bur­gu, po­wsta­ją­cy duży gmach (w Luk­sem­bur­gu) mógł­by się przy­dać z kolei Eu­ro­pej­skie­mu Try­bu­na­ło­wi Spra­wie­dli­wo­ści i Try­bu­na­ło­wi Ob­ra­chun­ko­we­mu" - wy­mie­ni­ła.

Jak po­in­for­mo­wa­ły służ­by PE, sza­cun­ko­wy koszt po­wsta­ją­ce­go bu­dyn­ku w Luk­sem­bur­gu imie­nia Kon­ra­da Ade­nau­era w ce­nach z 2016 r. wy­no­si 586 mln euro.

Jak przy­po­mi­na por­tal Eu­rAc­tiv, po raz pierw­szy akcję na rzecz jed­nej sie­dzi­by PE pod­ję­ła w 2006 roku szwedz­ka eu­ro­po­słan­ka, obec­nie ko­mi­sarz UE ds. we­wnętrz­nych Ce­ci­lia Malm­stro­em. Pod ha­słem "One seat" za­ini­cjo­wa­ła w in­ter­ne­cie kam­pa­nię, w wy­ni­ku któ­rej ze­bra­ła 1,2 mln pod­pi­sów w całej UE i zło­ży­ła je wraz z pe­ty­cją do PE. Pa­łecz­kę po Mal­stro­em prze­jął Bry­tyj­czyk Edward McMil­lan-Scott roz­po­czy­na­jąc akcję pod ha­słem "Sin­gle seat".

>>>>

To jest horror ! Walcza o jedna siedzibe ! To jest glowne zajecie i przedmiot ich dzialan ! I NIE MOGA WYWALCZYC ! NIE TAK PROSTO !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:56, 31 Paź 2013    Temat postu:

KE: nie będziemy dyktować, jak spłukiwać toalety

KE zaprzeczyła w czwartek doniesieniom niektórych mediów, jakoby planowała wprowadzić przepisy, mówiące ile wody mogą zużywać spłuczki w toaletach i pisuarach. Zamierza jedynie zaproponować kryteria, jakie muszą spełniać toalety, by otrzymać ekologiczne logo.

Sensacyjną wiadomość w czwartek zamieścił w internecie brytyjski dziennik "Daily Mail", a wcześniej pisał o tym brukselski portal EurActiv. Według tych relacji Bruksela miałaby przygotowywać regulacje, ile wody mogą zużywać toalety i pisuary.

"Dziwaczny edykt eurokratów dotyczący wielkości rezerwuarów sugeruje, że nadzieje (brytyjskiego premiera - PAP) Davida Camerona na ograniczenie niepotrzebnych przepisów zostały spuszczone z wodą" - czytamy w "Daily Mail". Według gazety, Unia wydała 72 tys. funtów na badanie nawyków dotyczących spłukiwania toalet u mieszkańców 26 krajów. Ustaliła, że Brytyjczycy podczas tej czynności marnują najwięcej wody.

Reakcja Brukseli była w czwartek stanowcza. "To głupia historia na weekend, proszę nie opisujcie jej" - powiedział na konferencji prasowej rzecznik KE Frederic Vincent.

Nieporozumienie wyjaśniła jego współpracowniczka, rzeczniczka Komisji Marlene Holzner. "Nie planujemy wprowadzać przepisów w sprawie toalet, spłuczek czy zużycia wody" - powiedziała.

"Pomożemy tylko w ustaleniu kryteriów, które będą mogły być wykorzystywane w ramach projektu dotyczącego logo dla produktów ekologicznych" - dodała. Pomysł polega na tym, by za przyjazne środowisku uznawać te toalety, które do jednorazowego spłukania wykorzystują maksymalnie sześć litrów wody. W przypadku pisuarów będzie to jeden litr. Dzięki spełnieniu tych kryteriów, co będzie dobrowolne, producenci będą mogli umieszczać na opakowaniach europejskie logo zastrzeżone dla produktów ekologicznych. Symbol zielono-niebieskiego kwiatka pomoże kupującym podjąć decyzję. "Jeśli ktoś będzie chciał kupić nową toaletę, która będzie oszczędzała wodę, wystarczy, że spojrzy na ten znaczek" - wyjaśniła Holzner.

Eksperci KE przygotowali nawet w tej sprawie specjalny raport techniczny zatytułowany "Wprowadzanie kryteriów dla ekologicznego symbolu UE odnośnie spłukiwania toalet i pisuarów". "Dzięki ustaleniu kryteriów klienci będą kupowali bardziej ekologiczne toalety, co zmniejszy zużycie wody" - czytamy we wstępnym raporcie, który liczy 60 stron.

Według mediów toalety, które będą spełniały te normy, będą mogły oszczędzać nawet połowę wody w porównaniu z obecnymi modelami. Średniej wielości gospodarstwo domowe oszczędzi dzięki ekologicznym toaletom ok. 6,6 tys. litrów wody rocznie.

Komisja Europejska od 1992 roku regularnie ustala kryteria, które muszą spełnić grupy produktów, by móc umieszczać na opakowaniach ekologiczne logo z kwiatkiem. Dotychczasowe normy obejmują 17 tys. produktów, w tym kosmetyki, elektronikę, tkaniny i farby.

...

Taaa nie bedziecie . Sprawa sie wydala to sie wycpfaliscie ale w miedzyczasie tysiace innych rzeczy przeszlo bezglosnie i czeka na odkrywvow .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:10, 14 Lis 2013    Temat postu:

Maciej Jędrzejak | Saxo Bank

Prostytucja ratuje wiarygodność kredytową Unii Europejskiej

Kiedy wydawało się, że nie sposób znaleźć bardziej absurdalnych przepisów od tych uznających marchewkę za owoc, a ślimaka za rybę, europejscy urzędnicy pospieszyli z pomocą. Okazało się - parafrazując Klasyka - że szare to jednak białe, a białe to szare. Innymi słowy, Unia Europejska po raz kolejny ośmieszyła się wliczając czarny rynek do PKB - prostytutki uzdrowią finanse publiczne.

Organizowany co roku przez prof. Mirosława Piotrowskiego konkurs na unijny absurd zapewne nie straci na popularności. Wszystko dzięki kreatywnemu podejściu europejskich oficjeli, którzy poprzez literę prawa zmieniają postrzeganie rzeczywistości, powołując się na kreacyjną funkcję języka. Oczywiście, sposób w jaki określa się dany przedmiot lub zjawisko, rzutuje na percepcję jednostki, ale po co zmieniać fundamenty, skoro dotychczas się sprawdzały? Dlaczego ślimak stał się rybą, a krzywy banan o włos przestał być bananem?

Zabawne na pierwszy rzut oka regulacje unijne, niosą za sobą gigantyczne środki przeznaczone na dotowanie różnych sektorów gospodarki krajów członkowskich. Dzięki zmianie klasyfikacji gatunkowej ślimaka na rybę lądową, Francuzi mogli otrzymać fundusze na wsparcie hodowli tych "mięczaków", będących nie tylko ich narodowym przysmakiem, lecz również znacznym źródłem dochodu. Podobnymi pobudkami Komisja Europejska kierowała się badając banany. Te importowane z byłych kolonii francuskich cechują się określoną, niepowtarzalną krzywizną, którą nie mogą pochwalić się producenci z innych krajów. Nie trzeba wspominać, że w tym przypadku celem również było pozyskanie dotacji.

Szczęście w nieszczęściu projekt upadł, a potężne lobby Francuzów musiało obejść się smakiem. Na tym jednak nie koniec. Kolejnym "krokiem milowym" europejskich organów legislacyjnych było wliczenie nierządu, handlu narkotykami oraz przemytu do unijnego PKB, a wszystko to w imię poprawienia ekonomicznych statystyk. Część ekspertów insynuuje, że podjęte działania reformacyjne stanowią podwaliny pod przyszłą legalizację niektórych segmentów czarnego rynku. Wydaje się jednak, że na tym etapie, posądzanie europejskich sutenerów o zorganizowane działania lobbingowe jest nieco przedwczesne. Warto zatem skupić się na finansowych aspektów nowych regulacji. Rezultatem majowego rozporządzenia Parlamentu i Rady UE jest - na przykładzie Polski - wliczenie do PKB 200 mld zł. Taką wartość reprezentuje, według szacunków GUS, szara strefa w RP. Uwzględnienie dochodu generowanego przez czarny rynek będzie miało poważne konsekwencje dla wiarygodności kredytowej wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej.

"Ponieważ zarówno deficyt budżetowy i - szerzej - deficyt całego sektora finansów publicznych, jest określany w relacji do PKB, podobnie jest także z długiem publicznym, to statystyczne podwyższenie mianownika tego ułamka przy niezmieniającym się liczniku, zmniejsza tę relację, a to jest dobra informacja dla tzw. rynków finansowych, a tym samym zachęca je do tańszego finansowania długu" - słusznie zauważa dr Zbigniew Kuźmiuk.

Innymi słowy, prostytucja i inne sektory wchodzące w skład szarej strefy wpłyną na atrakcyjność inwestycyjną Unii Europejskiej. Być może amerykańskie agencje ratingowe dostrzegą gwałtowną poprawę stanu europejskich finansów, co w rezultacie przełoży się na podwyższenie wiarygodności kredytowej poszczególnych krajów członkowskich…

...

To az takie barany tam siedza ze nie pojma takiego numeru ?
Zreszta zlodziej wiecej niszczy niz ukradnie .

Wliczanie przychodu gangow narkotykowych (patrz Meksyk) wygladalo by tak :
zarobili 10 mld .
Wyrzadzili szkody 50 mld .
Wklad do PKB MINUS 40 mld !
Niech Bruksela to doliczg a PKB spadnie SmileSmileSmileSmile
Ale ja wiem co kombinuja . Doliczyc zyski a nie doliczac strat ! A to juz jest falszerstwo !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:27, 20 Lis 2013    Temat postu:

KE wzywa Polskę do wdrażania dyrektywy ws. zdrowia ryb

Komisja Europejska zaapelowała w środę do Polski o pełne wdrożenie dyrektywy dotyczącej zdrowia ryb hodowlanych. KE wysłała oficjalny list w tej sprawie do polskich władz. Warszawa ma dwa miesiące na odpowiedź.

W przyjętej w 2012 roku dyrektywie do listy ryb, które są podatne na śmiertelną chorobę wirusową, dodano jeden gatunek. Przypadki tej choroby zaobserwowano w kilku regionach Azji. Ponadto z listy chorób usunięto egzotyczną chorobę wywoływana przez grzyby, która nie jest już uważana za śmiertelne zagrożenie, gdyż w Unii nie odnotowano jej przypadków.

Polska nie dostosowała krajowego prawa do tej dyrektywy, choć termin upłynął 1 stycznia 2013 roku. Warszawa ma dwa miesiące na udzielenie KE odpowiedzi w sprawie działań, które podjęła, by krajowe prawo było w pełni zgodne z unijnym. W przeciwnym razie Komisja może pozwać Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE.

....

Ale odlot ! Bruksela zabezpieczala Europe przed choroba ktora w Europie nie wystepuje SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:38, 21 Lis 2013    Temat postu:

Anna Widzyk | PAP

Europarlament chce sam decydować o swojej siedzibie

- Comiesięczna migracja między Brukselą a Strasburgiem spotyka się z negatywnym przyjęciem większości obywateli UE - oceniają eurodeputowani - PATRICK HERTZOG / AFP

Parlament Europejski przyjął dziś rezolucję wzywającą do takiej zmiany traktatu UE, która dałaby eurodeputowanym prawo do określenia siedziby europarlamentu w jednym miejscu, a nie w trzech, jak jest obecnie.

Rezolucję poparło 483 europosłów, 141 było przeciw, a 34 wstrzymało się od głosu.

Obecnie główna siedziba Parlamentu Europejskiego mieści się w Strasburgu, gdzie raz w miesiącu odbywają się czterodniowe sesje plenarne. Spotkania komisji parlamentarnych i minisesje odbywają się w Brukseli, a sekretariat generalny PE znajduje się w Luksemburgu.

- Nieustanna comiesięczna migracja między Brukselą a Strasburgiem spotyka się z negatywnym przyjęciem większości obywateli UE i uzyskała symboliczny wymiar, co szkodzi reputacji Unii Europejskiej, szczególnie w czasach poważnych i dotkliwych cięć wydatków w państwach członkowskich, spowodowanych kryzysem finansowym - oceniają eurodeputowani w przyjętej rezolucji.

Zobowiązują się do zgłoszenia wniosku o zmianę unijnego traktatu, aby uzyskać kompetencje do decydowania o lokalizacji własnej siedziby oraz o własnej organizacji wewnętrznej; siedziby instytucji unijnych określa obecnie artykuł 341 Traktatu UE.

Według szacunków koszty związane z "geograficznym rozproszeniem" europarlamentu, w tym podróżami europosłów i urzędników, wynoszą od 156 do 204 milionów euro rocznie; w tym koszt utrzymywania siedziby w Strasburgu to 103 miliony euro. Całkowity koszt posiadania trzech miejsc pracy to ok. 10 proc. budżetu rocznego PE. Emisje CO2 związane z transportem pomiędzy trzema lokalizacjami szacuje się na 11 tys. do 19 tys. tysięcy ton.

- Organizacja działania Parlamentu Europejskiego stała się smutnym symbolem marnotrawstwa w UE. Przemieszczanie tysięcy ludzi i środków z miejsca na miejsce jest nie tylko kosztowne, niewydajne i szkodliwe dla środowiska, ale mocno szkodzi też wizerunkowi UE - ocenił współautor rezolucji, eurodeputowany niemieckich Zielonych Gerald Haefner.

Zdaniem polskiej eurodeputowanej Lidii Geringer de Oedenberg (SLD) rezolucja nie jest tylko "pomrukiwaniem europarlamentu". - Po raz pierwszy PE zamierza użyć kompetencji, jakie daje mu Traktat Lizboński - powiedziała europoseł dziennikarzom. - Siedziba PE to palący temat w czasie kryzysu. Chodzi o 1,5 mld oszczędności w budżecie na siedem lat, a także o usprawnienie naszej pracy - dodała.

Zdaniem zwolenników jednej siedziby europarlamentu na znaczeniu traci też argument, że ulokowanie PE w Strasburgu, tuż przy granicy francusko-niemieckiej, jest symbolem pojednania w Europie po II wojnie światowej. - Rozumiejąc wszystkie aspekty symboliczne i historyczne, związane z pojednaniem francusko-niemieckim - to dziś jest to (siedziba PE w Strasburgu - PE) zbyt drogi pomnik - ocenił Krzysztof Lisek (PO).

Decyzję o zmianie traktatu musiałyby podjąć jednomyślnie państwa członkowskie. Francja zdecydowanie sprzeciwia się likwidacji siedziby PE w Strasburgu.

....

HEHEHE SmileSmileSmile Wielki europarlament nawet nie moze zdecydowac aby nie latac w te i wewte SmileSmileSmile Caly ten cyrk jest tylko po to aby korumpowac ,,politykow" krajowych wysokimi dietami aby popierali UE . UE to jedno wielkie oszustwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:33, 02 Gru 2013    Temat postu:

Absurdy z Brukseli - nowa odsłona planowej gospodarki

Ręczne sterowanie z Brukseli

Polska ma już za sobą kilkadziesiąt lat prób gospodarki centralnie planowanej. Niestety wiele unijnych regulacji dostarcza dowodów, że od przystąpienia naszego kraju do Wspólnoty znów bierzemy udział w analogicznym eksperymencie.

Kwoty produkcyjne, definiowanie krzywizny ogórka i banana czy zakaz sprzedaży żarówek - to tylko najbardziej znane przykłady unijnych absurdów. Wiele z tego typu pomysłów, które zostają przeforsowane w Brukseli, ma olbrzymi wpływ na gospodarkę.

Na następnych stronach prezentujemy kilka przykładów decyzji, które głęboko ingerują w działalność gospodarczą, natomiast ich zasadność jest mocno dyskusyjna.

>>>

Regulacje unijne ściśle określają parametry, które muszą spełniać towary należące do danej kategorii. Najsłynniejszą sprawą tego typu były ściśle zdefiniowane kryteria krzywizny bananów. Choć kilka lat temu media informowały, ze UE wycofuje się z tych regulacji, to wciąż w dokumencie z 2011 r. znajduje się zapis, że banany muszą być "wolne od zniekształceń lub nieprawidłowej krzywizny paluszków".

Do innych unijnych absurdów z kategorii owocowo-warzywnej należy zaliczanie do owoców niektórych warzywa, takich jak marchewka czy słodkie ziemniaki. Chodzi o to, by dżemy z tych warzyw spełniały unijne normy, bo według Brukseli dżem można wytwarzać tylko z owoców.

Z kolei poczciwego ślimaka winniczka eurokraci uznali za rybę. Wszystko po to, by francuscy rolnicy mogli korzystać z przywilejów, które Unia gwarantuje rybakom.

>>>>

Musimy dostosowac sie do eurostandardow ... w mysleniu tesz jak puczaly nas media .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:57, 03 Gru 2013    Temat postu:

Ilość wody w spłuczce

Ostatnio głośno było o tym, że Bruksela chce uregulować ilość wody, która będzie mogła znajdować się w toaletowej spłuczce. Komisja Europejska zdementowała te rewelacje, twierdząc, że nie pracuje nad nowym prawem, tylko nad kryteriami niezbędnymi do uzyskania ekologicznego logo.

- Pomysł polega na tym, by za przyjazne środowisku uznawać te toalety, które do jednorazowego spłukania wykorzystują maksymalnie sześć litrów wody. W przypadku pisuarów będzie to jeden litr. Dzięki spełnieniu tych kryteriów, co będzie dobrowolne, producenci będą mogli umieszczać na opakowaniach europejskie logo zastrzeżone dla produktów ekologicznych - wyjaśniła rzeczniczka Komisji Marlene Holzner.

.....

Najlepsze sa te ktore w ogole nie zuzywaja wody . Po co splukiwac . Ekologiczne kible UE to wystarcza same dziury w ziemi . Jak u radzieckich . Zero zuzycia wody .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:33, 04 Gru 2013    Temat postu:

Odkurzacz jak żarówka

Inną, i to niestety potwierdzoną informacją, jest europejskie ograniczenie mocy domowych odkurzaczy. Zdaniem eurokratów obecne na rynku urządzenia zużywają zbyt dużo prądu, dlatego za kilka lat nie będzie można sprzedawać odkurzaczy o mocy powyżej 900 W.

Przypadek odkurzaczy przypomina nieco znacznie słynniejszą sprawę wycofania ze sprzedaży tradycyjnych żarówek. Wówczas również powoływano się na zbyt duże zużycie energii.

...

I znowu ... Po co odkurzac ? Kurz jest dobry ekologiczny pro Brukselski ! Wiecej kurzu ! W kurzu mozna prowadzic brudne interesy i ich nie widac ! Wiecej kurzu w Brukseli .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:21, 15 Gru 2013    Temat postu:

Polscy eurokraci chcą zachęcić rodaków do kariery w strukturach UE

W unijnych instytucjach pracuje niewielu Polaków, a ci, którym się to udało, często zajmują niższe stanowiska. Dlatego działające w Brukseli stowarzyszenie polskich eurokratów, wraz z MSZ, rozpoczęło kampanię, aby zachęcić rodaków do kariery w strukturach UE.

Spośród 50 tysięcy urzędników zatrudnionych w unijnych instytucjach tylko 2495 to Polacy - wynika z danych stowarzyszenia Network PL. Sama Komisja Europejska liczy 22 tys. urzędników mianowanych, wśród których jest tylko 1093 Polaków. W KE najwięcej jest Belgów (4,3 tys.), Włochów (2,3 tys.) i Francuzów (2,2 tys.).

- Nie jest tajemnicą, że nie jesteśmy zadowoleni z poziomu reprezentacji Polaków w instytucjach UE - powiedział polski ambasador przy UE Marek Prawda podczas niedawnej konferencji na ten temat w Brukseli. Jego zdaniem zbyt mało Polaków bierze udział w konkursach na unijnych urzędników i przechodzi je pomyślnie. Nasi rodacy też coraz mniej interesują się pracą w instytucjach europejskich.

Aby zmienić tę sytuację stowarzyszenie Network PL, skupiające m.in. Polaków pracujących w unijnych instytucjach, we współpracy ze Stałym Przedstawicielstwem RP przy UE w Brukseli rozpoczęło właśnie cykl spotkań i szkoleń poświęconych karierze w Unii. Pierwsze szkolenie, które ma pomóc przygotować się do unijnych konkursów, odbędzie się już w styczniu w Brukseli.

Równolegle podobne szkolenia ruszą w Polsce, m.in. w Instytucie Europejskim w Łodzi. Zaangażowana jest też Krajowa Szkoła Administracji Publicznej - powiedziała Iwona Wojtczak, która w MSZ jest naczelnikiem wydziału odpowiadającego za kwestie zatrudnienia w instytucjach europejskich i organizacjach międzynarodowych.

Jak podkreślił ambasador Prawda, Polska po 10 latach od przystąpienia do UE powinna być bardziej widoczna w unijnych instytucjach i mieć więcej reprezentantów na wysokich stanowiskach. To niedoreprezentowanie widoczne jest np. w KE, gdzie jest 40 polskich menedżerów średniego szczebla oraz 13 wyższego szczebla. Wśród tych ostatnich jest 11 dyrektorów departamentów i dwóch dyrektorów generalnych: Jerzy Plewa (Dyrekcja Generalna ds. Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich - AGRI) i Jan Truszczyński (Edukacja i Kultura - EAC).

Aby zostać unijnym urzędnikiem, zwykle trzeba wziąć udział w konkursie ogólnym lub specjalistycznym. Podczas rekrutacji badane są głównie różne kompetencje (umiejętność dobrej organizacji pracy, komunikacji czy rozwiązywania problemów), a nie konkretna wiedza. Tu Polacy wypadają raczej słabo.

- Byliśmy na ostatnim miejscu, jeśli chodzi o testy preselekcyjne. Problemem jest przejście przez to pierwsze sito. To jest kwestia technik przygotowywania się do konkursu. Wynika to też z kultury nauczania - ubolewała urzędniczka KE zajmująca się zasobami ludzkimi Maria Głowacz. Jej zdaniem problemem jest też brak odpowiedniej promocji w Polsce. - Rząd musi potraktować ten temat jako priorytet - oceniła.

To, jaki kierunek studiów ukończył kandydat na urzędnika UE, nie ma decydującego znaczenia. - Każdy może zostać urzędnikiem, ale droga jest bardzo trudna. Kosztuje to dużo energii i pracy, ale jest możliwe, jeśli znajdziemy w sobie należytą motywację i jeśli konkurs będzie w danym momencie priorytetem w naszym życiu - zachęcała Głowacz, która jest wiceprzewodniczącą rady pracowniczej KE. Zdaniem Głowacz kandydat musi opanować określone techniki i przygotować się do konkursu pod kątem testów.

Rekrutacja, którą zajmuje się Europejski Urząd Doboru Kadr (EPSO), trwa ok. 12 miesięcy. W tym czasie kandydat przechodzi testy komputerowe, sytuacyjne i rozmowy kwalifikacyjne. Studium przypadku oraz testy techniczne sprawdzają m.in. wiedzę z dziedziny, której dotyczy konkurs, oraz umiejętność pracy pod presją czasu.

Pierwszym etapem eliminującym są testy komputerowe, które badają m.in. szybkie liczenie, myślenie abstrakcyjne i rozumienie tekstu pisanego. Polacy skarżą się jednak na jakość tłumaczenia tych tekstów i twierdzą, że są one dosłownie przekładane z języka angielskiego. Złe tłumaczenie utrudnia rozwiązanie zadania i już na wstępie uniemożliwia przejście do kolejnego etapu.

- Jakość tłumaczeń do testów preselekcyjnych jest niesatysfakcjonująca - oceniła Głowacz. Zauważyła, że przygotowaniem testów zajmuje się firma zewnętrzna. - Nie ma nad nią odpowiedniego nadzoru, jeśli chodzi o jakość lingwistyczną - powiedziała. Dlatego według niej należałoby wywrzeć presję na EPSO, by tłumaczenia były sprawdzane przez wykwalifikowanych tłumaczy polskich.

Ci, którym jednak uda się pomyślnie przejść konkurs, mogą ubiegać się o pracę w każdej instytucji UE. W samej Komisji rocznie rekrutowanych jest ponad tysiąc osób. Od wybuchu kryzysu gospodarczego rośnie liczba zatrudnianych ekonomistów, specjalistów od rynku wewnętrznego, ale też osób zajmujących się kontaktami z opinią publiczną. - Zatrudniono dużo osób, które muszą wytłumaczyć ludziom kryzys - powiedział urzędnik KE Przemysław Słowik. Maleje z kolei liczba pracowników administracyjnych czy osób zatrudnionych w dyrekcjach centralnych (np. budżet).

Katarzyna Horemans, która od 10 lat pracuje w Komisji, mówiła, że miesięczne wynagrodzenie zasadnicze netto nowo przyjętego asystenta najniższego stopnia w KE wynosi 2,3 tys. euro. Jednak do tej kwoty trzeba dodać świadczenia. Dla Polaków, którzy dla podjęcia pracy w Komisji Europejskiej muszą opuścić swój kraj ojczysty, przewidziany jest specjalny dodatek zagraniczny, który wynosi 16 proc. wynagrodzenia podstawowego.

Instytucje UE dbają o to, by pracownicy mogli godzić życie zawodowe z osobistym. Istnieje system urlopów rodzinnych i okolicznościowych, jest też rozbudowana infrastruktura opieki nad dziećmi. Funkcjonują żłobki, przedszkola, świetlice i szkoły europejskie. Możliwa jest praca w niepełnym wymiarze godzin czy praca z domu. Średnia wieku unijnego urzędnika to 45 lat. Ci zatrudnieni po 2014 r. będą musieli pracować do 66. roku życia.

- Jednak trzeba pamiętać, że praca bywa czasami monotonna. Często urzędnicy, zwłaszcza ci, którzy zajmują niższe stanowiska i nie dostają ciekawych zadań, są sfrustrowani - mówiła pragnąca zachować anonimowość pracowniczka KE.

...

Wpadaja w depresje distakac slynnej choroby korytarzowej ! UE zrobi z ciebie swira ! Bedziesz uwazal slimaka za rybe banana za warzywo . Zaczniesz mowic dziwnym belkotem i dziwnie sie poruszac ! Jesli rozum ci nie mily chcesz zostac swirem to droga dla ciebie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 2 z 9

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy