Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Kto jest za Ochrona Życia!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25 ... 37, 38, 39  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:04, 31 Sty 2018    Temat postu:

Manifestacja pro life na… sukni podczas rozdania Grammy!
Marta Brzezińska-Waleszczyk | 31/01/2018

Dimitrios Kambouris / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / AFP
Udostępnij 0 Komentuj 0
Joy Villa, kontrowersyjna piosenkarka pojawiła się na ceremonii rozdania nagród Grammy w sukni, która była jednoznacznym manifestem w obronie życia.

Sukienka – polityczna manifestacja
O tym, że strój bywa sposobem politycznej manifestacji czy zabrania głosu w ważnej sprawie wiemy nie od dziś. Przykład? Proszę bardzo! Nie dalej niż na początku stycznia gwiazdy Hollywood pojawiły się na rozdaniu Złotych Globów w czarnych strojach. Był to znak solidarności z ofiarami molestowania seksualnego i akt wsparcia akcji #MeToo oraz Time’s Up. Pisałam przy tej okazji o poruszającym wystąpieniu Oprah Winfrey, która także pojawiła się na gali w czarnej sukni.

Tymczasem – kolejna ceremonia rozdania ważnych nagród i kolejna ubraniowa manifestacja. Joy Villa, 26-letnia piosenkarka i skandalistka, pojawiła się na ceremonii rozdania najważniejszych w muzycznej branży nagród Grammy w sukni, która była jednoznacznym manifestem przeciwko przerywaniu ciąży.

Czytaj także: Grammy 2018 także dla chrześcijańskich muzyków!


Komunikat pro life na rozdaniu Grammy
Kontrowersyjna artystka włożyła obszerną, białą suknię. Na dolnej części trenu został namalowany – w tęczowych barwach – ludzki płód. Jakby przesłanie było zbyt mało wymowne, Villa uzupełniła kreację torebką z napisem-wezwaniem „Choose Life”.

W wywiadzie dla Fox News Joy Villa wyjaśniła swoje motywacje. Opowiedziała o osobistym, bolesnym doświadczeniu, które sprawiło, że dziś jest obrończynią życia.

„Jestem jak najbardziej za ruchem pro-life. W tym roku postanowiłam ogłosić swoje stanowisko przy pomocy sukni, zresztą jak co roku. Życie jest najważniejsze”.

Czytaj także: Zobaczyli zdjęcie córki na plakacie proaborcyjnym. Twitter przeprasza


Joy Villa: Oddałam dziecko do adopcji
Villa wyznała, że w wieku 21 lat była w związku z mężczyzną, który nadużywał alkoholu i narkotyków. Miała marzenie, by zaistnieć jako piosenkarka i aktorka, ale nie było to proste, więc przez długi czas była bez grosza. I właśnie wtedy okazało się, że zaszła w ciążę. Jak opowiedziała w wywiadzie, wiedziała, że musi podjąć najtrudniejszą decyzję w życiu, dlatego postanowiła oddać dziecko do adopcji. Villa była przekonana, że oddanie dziecka do adopcji jest lepsze, niż pozbawianie go życia.

Strój Joy oczywiście wywołał wiele kontrowersji i jest szeroko komentowany w mediach. Pojawiają się głosy, że Hollywood i branża muzyczna jej tego nie zapomną (czy nawet nie wybaczą). Ale w mediach społecznościowych można znaleźć też przychylne opinie na temat jej manifestacji. „Nawet jeśli zrobiła to tylko, by przyciągnąć uwagę, jest odważniejsza niż cała reszta…”.

To nie pierwszy raz, kiedy Villa pojawia się na rozdaniu Grammy w kontrowersyjnej kreacji manifestując swoje poglądy. Podczas ubiegłorocznej ceremonii włożyła suknię z napisem „Make America Great Again”, co było jednoznacznym wyrazem poparcia dla prezydenta Donalda Trumpa. Artystka przyznała w jednym z wywiadów, że dobrze zna się z córką polityka, Ivanką i jest pod jej wielkim wrażeniem.

Jeśli zaś chodzi o suknię z przesłaniem pro-life… – może pod względem estetycznym nie jest ona arcydziełem, a wręcz ociera się o kicz, ale rzeczywiście – trudno artystce odmówić odwagi. A co Wy o tym sądzicie?

Źródła: Independent.co.uk/Fox.news/Global.news

...

Sluszne przeslanie ktore popieramy! Liczy sie przeslanie nie styl czy otoczka!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:23, 06 Lut 2018    Temat postu:

Miesięczna dziewczynka, którą matka rzucała o ziemię zmarła
Redaktor Sylwia Sitka-Czerniak
Sylwia Sitka-CzerniakRedaktor
06/02/2018 13:48Przeczytaj poźniej
Zdjęcie z artykułu: Miesięczna dziewczynka, którą matka rzucała o ziemię zmarła
Miesięczna dziewczynka, którą matka rzucała o ziemię zmarła; pixabay.com
Ilustracja do artykułu Miesięczna dziewczynka, którą matka rzucała o ziemię zmarła
36-letnia kobieta, która nocą wyniosła swoje dziecko na pole, gdzie uderzała nim o ziemię zmarło.



O życie miesięcznej dziewczynki walczyło pogotowie, które nieprzytomne dziecko przewieźli do szpitala.

Niestety nastąpiło zatrzymanie akcji serca.

Rzucała miesięczną córeczką o ziemię. Policja zatrzymała 36-letnią matkę
Rzucała miesięczną córeczką o ziemię. Dziecko w ciężkim stanie trafiło do szpitala. Policja zatrzymała matkę
Pomimo niesionej przez medyków pomocy miesięczna dziewczynka zmarła.

36-letnia matka dziecka została zatrzymana do wyjaśnienie.

Kobieta była trzeźwa.

..

Makabra.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:02, 07 Lut 2018    Temat postu:

Miesięczne dziecko znalezione nieprzytomne w polu. Matka spała w domu

Dzisiaj nad ranem w Nowej Wsi na polu w pobliżu domu znaleziono nieprzytomną i wychłodzoną miesięczną dziewczynkę. Dziecko było reanimowane i trafiło do szpitala, niestety mimo wysiłków lekarzy około godziny 13.00 zmarło.

...

Znow horror.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:16, 07 Lut 2018    Temat postu:

córeczkę…
Karolina Berka | 07/02/2018

Omar Lopez/Unsplash | CC0
Udostępnij 14 Komentuj 0
Świadectwo mamy, która straciła dziecko bardzo wcześnie.

Pierwsze chwile po wykonaniu testu ciążowego wypełniła radość pomieszana z lekkim strachem z powodu nowego stanu – błogosławionego. Wyczekane, po kilku miesiącach starań dzieciątko dało znać o swoim istnieniu.



Ukochane
Już od pierwszych chwil ukochane, wierzyliśmy, że słyszy nasze zapewnienia o miłości do niego, dlatego mój brzuch szybko zaczął „słuchać” zaczepek i czułych słów taty i mamy. Byłam w piątym tygodniu ciąży, kiedy na badaniu USG zobaczyliśmy nasz mały „pęcherzyk” – nowego członka naszej rodziny.

Od razu podjęliśmy opiekę nad naszym dzieckiem – wykonałam wszystkie potrzebne badania, wzięłam garści leków, odwołaliśmy lot samolotem. Ponieważ nie miałam jeszcze lekarza prowadzącego, już po dwóch tygodniach zgłosiłam się na wizytę do pani doktor, której miałam powierzyć opiekę nad nami w tym wyjątkowym czasie.



Cokolwiek się dzieje – zajmij się tym
To był siódmy tydzień ciąży. Podczas USG pani doktor długo milczała. Przestraszona zaczęłam się modlić „zajmij się tym… cokolwiek się dzieje… ogarnij to… ogarnij nas… oddaję to Tobie”. Po chwili usłyszałam, że pęcherzyk po dwóch tygodniach nadal ma takie same rozmiary, a wewnątrz nie widać zarodka. Diagnoza – puste jajo płodowe. We mnie krach. Radość, która pikuje w dół szybciej, niż się wzbiła. W ciemność i niezrozumienie.



Czy byłeś naprawdę?
Potrójnie potwierdzona diagnoza i oczekiwanie na poronienie. Najtrudniejszy czas, kiedy trzeba było powiedzieć o tym naszym najbliższym, z którymi już dzieliliśmy się radością. Różne reakcje.

Dużo wsparcia od przyjaciół, którzy swojego maluszka zobaczą już wkrótce na świecie. Ich bliskość, tak naturalna, nie powodowała bólu czy mojego żalu, że nie możemy teraz dzielić ich doświadczenia.

Zdarzały się jednak słowa raniące, obojętność, milczenie. I padło najtrudniejsze pytanie. Czy nasze dziecko w ogóle zaistniało?

Definicja i słowa lekarzy mówiły jasno – doszło do zapłodnienia, a komórki szybko przestały się dzielić. Nie jest znana przyczyna. Prawdopodobnie są to znaczne nieprawidłowości genetyczne. Jednak gdzieś pojawiła się wątpliwość, która kładła się na nas cieniem i nie dawała spokoju.



Jak Cię pożegnać?
Pewnego wieczoru zaczęliśmy się modlić, prosząc o znak. Tej nocy każde z nas miało inny sen. Mój mąż zobaczył we śnie skrót Mt 8,22, ja natomiast karmiłam piersią niemowlę i byłam przekonana, że to dziewczynka.

Rano otworzyliśmy Pismo Święte na wskazanym fragmencie:

Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych!
Zaufaliśmy temu Słowu. Bóg dał nam znać, że mamy w niebie córeczkę. Poza tym odpowiedział też na pytanie, czy mamy starać się o jej pogrzeb, co w przypadku samoistnego poronienia na tak wczesnym etapie byłoby bardzo trudne.



Co dalej?
W rodzinnym modlitewniku znaleźliśmy modlitwę za nasze dziecko. Zamówiliśmy mszę świętą w jego intencji. I prosiliśmy o prowadzenie. Bardzo potrzebowałam ukojenia i pocieszenia. Razem otwieraliśmy Pismo Święte, w którym Bóg dawał nam jasno znać, że nas prowadzi.

Najpierw przeczytałam fragment z Drugiej Księgi Samuela, w którym Anna, matka Samuela dziękuje za jego narodziny, na które długo czekała, modląc się i wylewając swoją duszę przed Panem.

Raduje się me serce w Panu, moc moja wzrasta dzięki Panu, rozwarły się me usta na wrogów moich, gdyż cieszyć się mogę Twoją pomocą. Nikt tak święty jak Pan, prócz Ciebie nie ma nikogo, nikt taką Skałą jak Bóg nasz. (1 Sm 2,1-2).
Kolejnego dnia otworzyliśmy fragment o odnalezieniu Jezusa w świątyni. Tam padają słowa „Ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Czyż to nie oddawało doskonale naszego oczekiwania między kolejnymi badaniami potwierdzającymi smutną diagnozę? A jednak Jezus mówi do swoich rodziców:

Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? – Oni jednak nie rozumieli tego, co im powiedział.
To my. Młode małżeństwo po stracie pierwszego dzieciątka.

***

Wiem, że jest nas więcej. W tym trudnym czasie poznałam kilka mam, które także straciły swoje dzieci bardzo wcześnie. Mimo skurczów i bólu, który dalej szarpie moim ciałem, mogę mówić o cudzie pokoju serca. Płaczę, a we mnie jest cisza. Bóg nas „ukochuje” i udziela łaski w tej właśnie chwili. Tego życzę każdej z Was, Drogie Mamy, które macie już swoich osobistych orędowników w niebie.

...

Jest smutek ale i gleboko duchowa radosc ze juz u Boga.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:04, 08 Lut 2018    Temat postu:

Filmik "Jestem Kobietą, #NieJestemFeministką!" rozchodzi się w sieci z prędkością światła.

Na ubraniu hasło "I'm a christian" ozdobione symbolami jak skrzyżowane karabiny czy skrzydła husarii, kobiety drą przed kamerami kartki z symbolem Czarnego Marszu. Potem deklarują, że feministkami nie są.

Pierwszy argument - "feminizm jest głupi" mówi brunetka z grzywką i dodaje, że "jest przeciw rozumowi, a ona rozum ceni".

... Nie da sie zaprzeczyć.

"Nie muszę brać sztandaru do ręki i chodzić na manifestacje, żeby czuć się wolną kobietą" – deklaruje jej koleżanka.

Dalej słyszymy, że "feminizm jest niekobiecy".

.. Zdecydowanie widac ze wymyslili go faceci potrzebujacy maszyn do seksu.

Nagranie zostało opublikowane na fanpage'u portalu "Idź Pod Prąd" z Lublina
Manifest antyfeministyczny lubelskiego portalu kończy się odezwą - "Włącz myślenie".

...

Zdecydowanie ciekawa akcja. I potrzebna jak widzimy bo podobnie jak z,, calym swiatem" popierajacym syjonistow tak i z wszystkimi kobietami w Polsce popierajacymi czarny marsz pseudomedia uprawiaja szatanska ohyde. Trzeba prawdy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:59, 08 Lut 2018    Temat postu:

38-latek miał pobić 13-miesięczne dziecko. Prokuratura zarzuca mu znęcanie się.

Zarzut znęcania się nad 13-miesięcznym dzieckiem i spowodowania u niego obrażeń usłyszał 38-latek ze Szczecinka w Zachodniopomorskiem. We wtorek malucha do tamtejszego szpitala przyniosła matka. Pielęgniarki, widząc obrażenia dziecka, wezwały policję.

...

Koszmar.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:48, 09 Lut 2018    Temat postu:

Urodziła i zostawiła dziecko na lotnisku. Tak chciała znaleźć mu dom
Matka zostawiła noworodka na lotnisku
fot. youtube.com / Washington Post
SHARE
OCEŃ
Przy noworodku znaleziono wstrząsający list z wyznaniem.

Na lotniskach bardzo często dochodzi do dziwnych zdarzeń, ale to ostatnie poruszyło internautów z całego świata. Trudno jest im uwierzyć w to, co pokazuje zamieszczone w sieci nagranie i towarzysząca mu historia.

Jak podaje washingtonpost.com, 14 stycznia na lotnisko w Tucson w Stanach Zjednoczonych dotarła kobieta, która według świadków była wówczas ciężarna. Kobieta miała urodzić dziecko w łazience, ale wyjść z niej już samotnie.

Policja dotarła do pracownicy ochrony, Juany Quintany, która spotkała kobietę. Quintanę zaniepokoiło nagie dziecko w jej ramionach i kałuża krwi na łazienkowej posadzce. Zapytała więc, czy może jakoś pomóc, ale matka odmówiła. Miała też wytłumaczyć, że dziecko ma 3 miesiące, po czym w pośpiechu wyszła z toalety. Według relacji ochroniarz, w koszu na śmieci znalazła później zakrwawione ubrania przykryte papierowymi ręcznikami.

lotnisko-1 fot. Tucson Airport Authority Police
Przewijak, na którym leżał chłopiec.
Szokujący list

Około godziny 21.00 pracownik wypożyczalni samochodów znalazł na łazienkowym przewijaku noworodka z przeciętą pępowiną. Przy chłopcu pozostawiono list.

Proszę, pomóż mi. Moja mama nie wiedziała, że jest w ciąży. Nie jest w stanie się mną zająć. Proszę, zabierz mnie do władz, żeby znaleźli dla mnie dobry dom – napisano w imieniu chłopczyka. (twitter.com / @PriscillaCasper)

Chcę tylko tego, co dla niego najlepsze, a to nie jestem ja. Proszę. Przepraszam – zakończono list prawdopodobnie napisany przez matkę chłopca. (twitter.com / @PriscillaCasper)

List fot. twitter.com / @PriscillaCasper
Notatka pozostawiona przy noworodku.
Według ustaleń policji kobieta miała między 20 a 35 lat. Jest poszukiwana, choć władze poinformowały, że ich środki już się wyczerpały.

W rzeczywistości kobieta jest chroniona prawem. Przepisy mówią, że karze nie podlegają matki, które pozostawią noworodka w rękach władz. Te potwierdziły, że dziecko jest całe i zdrowie i znajduje się pod opieką odpowiednich służb.

...

Od tego sa okna zycia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:00, 10 Lut 2018    Temat postu:

nową „twarzą Gerbera”
Ewa Rejman | 08/02/2018

Warren/Gerber/Splash/EAST NEWS
Udostępnij 2k Komentuj 0
Co roku Gerber – popularna firma produkująca jedzenie dla dzieci – ogłasza konkurs na „nową twarz Gerbera”, a wybrane dziecko przez kolejne 12 miesięcy reprezentuje markę w kampaniach reklamowych. W tym roku zgłoszono 140 tysięcy kandydatów, a zwycięzcą został roczny Lucas Warren z zespołem Downa.

Pierwszym i najsłynniejszym „dzieckiem Gerbera” była Ann Cook, której fotografia wykonana w 1928 r. nadal jest najbardziej rozpoznawalnym znakiem tej firmy. Pani Cook przekroczyła już dziewięćdziesiątkę, ale co roku robi sobie zdjęcie ze swoją niemowlęcą podobizną. Bierze też udział w wybieraniu kolejnych laureatów konkursu.



Konkurs na „twarz Gerbera”
Cortney Warren, mama Lucasa, wrzuciła na Instagrama zdjęcie swojego synka i opatrzyła je umówionym hasztagiem. Uznała, że uśmiech malucha wygląda rozczulająco i po prostu chciała się nim podzielić i pochwalić. Gdy rodzicie dowiedzieli się o wygranej, ich zdziwienie i radość były ogromne. „Cortney zaczęła krzyczeć, kiedy otworzyła skrzynkę mailową” – wspomina ze śmiechem jej mąż. Zawsze czuli, że ich synek jest tak samo wartościowy jak zdrowe dzieci, ale nie wiedzieli, że może nawet wygrać w konkursie z 140 tysiącami z nich.

„Zawsze był i jest takim dobrym dzieckiem. Nigdy nie spotkałam kogoś, kto nawiązałby kontakt z Lukasem bez uśmiechu – mówi Cortney. – Ma zespół Downa, ale w pierwszej kolejności jest po prostu Lucasem. Posiada wspaniałą osobowość, w swoim rozwoju pokonuje kamienie milowe. Mamy nadzieję, że kiedy dorośnie poczuje się dumny z siebie i nie będzie się wstydził swojej niepełnosprawności” – dodaje.

Czytaj także: Skarpetki pełne fantazji. O Johnie z zespołem Downa, który założył firmę


Czego dokona Lucas Warren?
Z wygraną w konkursie wiąże się też nagroda pieniężna w wysokości 50 tysięcy dolarów. Rodzina planuje wydać je na edukację synka. „Jako ojciec czekam na zobaczenie swojego dziecka chodzącego do szkoły. Chcę, żeby patrząc wstecz mówił spójrz na to wszystko, czego dokonałem – opowiada tata chłopca. – Moją największą troską zawsze było pytanie o to, jak pozostali ludzie potraktują Lucasa, zawsze bałam się, że będą go prześladować albo się go bać” – dodaje Cortney.

Pracowników Gerbera ujęła radość widoczna na twarzy Lucasa. „Co roku wybieramy dziecko, które naszym zdaniem najlepiej pokazuje długotrwałe dziedzictwo Gerbera, czyli to, że każde dziecko jest dzieckiem Gerbera. W tym roku uznaliśmy, że Lucas będzie idealnie pasował do tej roli” – mówi Bill Partyka, dyrektor firmy.

Czytaj także: Mocne świadectwo: Mam zespół Downa. Zasługuję na to, żeby żyć


Akceptacja dla wszystkich
Rodzice chłopca wierzą, że dzięki wygranej w konkursie będą mogli pomóc innym rodzinom wychowującym dzieci z różnego rodzaju niepełnosprawności i pokazać, że każdy w równym stopniu zasługuje na miłość i szacunek. „Mamy nadzieję, że nasz przykład zapali małe światełko dla społeczności osób ze specjalnymi potrzebami i pomoże im być akceptowanymi, nie wykluczanymi. Oni mają potencjał, żeby zmienić świat – dokładnie tak jak wszyscy inni” – mówią rodzice Lucasa.

„Uwielbia się bawić, uwielbia się śmiać i uwielbia sprawiać, żeby inni ludzie się śmiali” – podsumowują charakter swego synka. Zresztą, sami się przekonajcie, zaglądając do galerii zdjęć.

..

Jesli to pomoze ratowac te dzieci przed mordem to wspaniale.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:13, 11 Lut 2018    Temat postu:

W Holandii odkryto grób matki z dzieckiem sprzed ok. 6 tys. lat
Posted by Historia zapomniana on 08/02/2018 in Archeologia


Grób matki z dzieckiem sprzed 6 tys. lat

Holenderscy archeolodzy niedaleko Utrechtu, odkryli grób kobiety trzymającej w ramionach niemowlę, pochodzący sprzed ok. 6 tys. lat. Osoby te były przedstawicielami łowiecko-zbierackiej, subneolitycznej kultury Swifterbant.

Do odkrycia doszło w miejscowości Nieuwegein, w prowincji Utrecht, niedaleko miasta o tej samej nazwie. W mogile znajdowały się szczątki kobiety z nienaturalnie wygiętym ramieniem. Jest nietypowo, gdyż większość zmarłych ma kończyny ułożone wzdłuż tułowia. Okazało się potem, że trzyma w ramionach niemowlę. Znalezisko wyjątkowe, gdyż nie za często spotyka się szczątki niemowląt, ponieważ są delikatne i ulegają szybko rozkładowi. Zakonserwowały się w torfie i glinie. – To fantastyczne odkrycie, które sprawia, że serce bije szybciej – mówi archeolog Kirsten Leijnse.

sczątki kobiety z dzieckiem Gemeente Nieuwegein
Szczątki kobiety z dzieckiem z Nieuwegein. Fot. Gemeente Nieuwegein
Badając szczątki niemowlęcia, znaleziono kości nogi, czaszki i małą szczękę z zębami mlecznymi. To sugeruje, że dziecko zmarło przed ukończeniem 6-miesięcy. Zdanie badaczy jest to pierwsze odnalezione niemowlę z tego okresu. – To naprawdę robi wrażenie, gdy znajdziesz małe zęby dziecka, zakopane w glinie przez 6000 lat. To podobnie jak zobaczyć zęby mleczne przechowane w pudełkach po zapałkach przez rodziców. – mówi Helle Molthof, archeolog z RAAP, kierujący wykopaliskami. Oprócz wspomnianej dwójki, odnaleziono także szkielety czterech dorosłych osób.

Rekonstrukcja wizualna grobu kobiety i dziecka Archeo3D
Rekonstrukcja wizualna grobu kobiety i dziecka z Nieuwegein. Źródło: Archeo3D
Szacuje się, że kobieta zmarła w wieku ok. 20-30 lat. Następnym krokiem badaczy jest przeprowadzanie badań DNA, w celu potwierdzenia, czy była matką oraz określenia płci niemowlęcia. Za pomocą badania izotopów, będzie można ustalić dokładnie skąd pochodziła. Póki co nie wiadomo nic o przyczynie zgonu kobiety i dziecka.

Lokalizacja mogiły wskazuje na miejsce, gdzie żyła społeczność łowcy-zbieraczy z subneolitycznej kultury Swifterbant, Została odkryta na przełomie lat 50. I 60. XX wieku. Jej nazwa bierze się od nazwy wioski Swifterbant, gdzie znaleziono pierwsze osadę. Kultura Swifterbant rozwijała nad rzeką Vecht w latach 5300-3400 p.n.e.

pierwsze kultury ceramiczne w Europie
Mapka przedstawiająca położenie kultur subneolitycznych. Źródło: Pinterest
Zajmowała się rybołówstwem i łowiectwem, ale stopniowo zaczęła odgrywać ważną hodowla zwierząt. Charakterystycznymi cechami tej kultury były naczynia ceramiczne o ostrym kształcie i praktyka ofiar bydła, które znaleziono na torfowiskach. Później kultura Swifterbant stała się częścią Kultury pucharów lejkowatych.

Archeolodzy mają nadzieje, że w przyszłości dowiedzą się o zwyczajach pogrzebowych społeczności łowcy-zbieraczy, którzy mieszkali nad brzegiem rzeki Vecht – Wiemy, jak żyli, co jedli, jak wyglądały ich domostwa, ale nie wiemy jeszcze zbyt wiele o tym, jak pogrzebali swoich zmarłych i co działo się z dziećmi. – dodała na końcu Molthof

Autor: Jacek Czubacki

...

To wielki symbol w tym zdegenerowanym kraju mordujacym dzieci i na caly Zachod. Dziki czlowiek stal nieporownanie wyzej moralnie.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:01, 13 Lut 2018    Temat postu:

DOBRE HISTORIE
Miał nigdy nie nauczyć się czytać. Na studia poszedł w wieku 10 lat
Ewa Rejman | 13/02/2018

YouTube
Udostępnij 267 Komentuj 0
Jacob Barnett miał dwa lata, kiedy zdiagnozowano u niego autyzm. Eksperci twierdzili, że chłopiec raczej nie nauczy się poprawnie mówić, pisać czy czytać. Nie wiedzieli, że za kilka lat Jacob zajmie się wynajdywaniem nieścisłości w teorii Einsteina, a jego prace z zainteresowaniem będą czytać najwybitniejsi naukowcy.

Kristine, mama Jacoba, postanowiła zrobić wszystko, co możliwe, żeby umożliwić synkowi przystosowanie się do życia w społeczeństwie. Codziennie poświęcała wiele godzin na pracę z dzieckiem i zawożenie go na różne terapie. Chłopiec jednak, zamiast robić postępy, zapominał nawet to, czego nauczył się wcześniej.



Moje dziecko ma autyzm
Nie zauważał już nawet, że ktoś jeszcze znajduje się w pokoju, nie utrzymywał kontaktu wzrokowego, nie chciał być przytulany, zupełnie przestał mówić. Kristine w końcu podjęła decyzję – zamiast zmuszać synka do zaplanowanych przez nią i terapeutów czynności, pozwoli mu skupić się na tym, co go interesuje – rysowaniu, łamigłówkach logicznych i układaniu puzzli. Zrezygnowała też z wysyłania chłopca do szkoły, w której zupełnie nie mógł się odnaleźć i postanowiła samodzielnie zająć się jego edukacją.

Zadziałało. Jacob miał fotograficzną pamięć, w wieku czterech lat potrafił ze szczegółami odtworzyć mapę całych Stanów Zjednoczonych. Układał puzzle z pięciu tysięcy elementów i sam z własnej woli uczył się alfabetu Braille’a. Rozwiązywał skomplikowane astrofizyczne zadania, czasami potrzebne równania zapisywał po prostu na oknie. Dzięki temu, że przestał być sfrustrowany nadmiarem obowiązków i oczekiwań, nauczył się też komunikować z otoczeniem w coraz bardziej przyjazny i otwarty sposób.

Czytaj także: Dziś strzyżemy na leżąco! Wyjątkowi klienci z wizytą u fryzjera…


Jacob Barnett. Młody geniusz
Kiedy Jacob miał 8 lat, Kristine po raz pierwszy zabrała go na wykład na uniwersytecie Indianapolis. Zaczęli uczęszczać tam regularnie. Czasem siedział u niej na kolanach, więc większość osób myślała, że Kristine to kolejna studentka, która nie miała z kim zostawić dziecka. Po pewnym czasie Jacob zaczął jednak żywo uczestniczyć w dyskusji. Pozwolono mu napisać egzamin końcowy i otrzymał z niego stopień A, czyli najwyższy możliwy. Władze uniwersytetu były zaskoczone, ale zaprosiły go do podjęcia studiów na kierunku astrofizyka zaraz po tym, jak przerobi cały program nauki szkolnej. Nauczenie się materiału z dwunastu lat w niewiele ponad rok nie przysporzyło mu większych problemów.

W wieku 10 lat został pełnoprawnym studentem. Jako trzynastolatek publikował już w czasopismach naukowych. Jako piętnastolatek skończył studia magisterskie i rozpoczął doktoranckie. Niedawno zrobiło się o nim głośno, bo uznał, że w teorii względności występują nieścisłości. Testy na inteligencję wykazały, że Jacob posiada wyższe IQ od prawdopodobnego IQ Einsteina. Profesorowie z uniwersytetu w Indianapolis już widzą w nim przyszłego noblistę.

Czytaj także: 15-letni geniusz komputerowy zostanie ogłoszony błogosławionym?


Nauczyć się myślenia
Naukowe osiągnięcia Jacoba z pewnością są imponujące, ale jeszcze ważniejszy okazał się jego rozwój psychologiczny. Nauczył się okazywać uczucia, pragnąć kontaktu z innymi ludźmi, komunikować się bez większych problemów. Cieszy go prowadzenie zajęć ze studentami. „Kiedy w lokalnej gazecie ukazał się artykuł o Jacobie, następnego dnia pod oknami stało kilka nastolatek z plakatem Kochamy Jacoba. Proszę naucz nas matematyki” – wspomina ze śmiechem Kristine.

W 2012 r. Jacob wystąpił w jednym z odcinków Ted Talks zatytułowanym „Zapomnij, o czym wiesz”. Mówił, że jego zdaniem warto robić przerwy od uczenia się po to, aby mieć czas, żeby pomyśleć.

Powinieneś myśleć na swój własny, kreatywny sposób i nie możesz bezkrytycznie akceptować tego, co zostało już ustalone. Cieszy mnie sprawdzanie granic mojego zrozumienia i rozciąganie ich coraz bardziej – twierdził.
Jego wystąpienie zamieszczone w serwisie Youtube zostało już wyświetlone ponad osiem milionów razy.

„Moim życiowym celem jest po postu być szczęśliwym, robić coś wymagającego i satysfakcjonującego. W tej chwili fizyka jest dla mnie spełnieniem tych celów, ale być może w przyszłości coś innego będzie mnie motywowało” – mówi Jacob.

...

Te dzieci co to niby bezwartosciowe i do zamordowania sa najcenniejsze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:53, 14 Lut 2018    Temat postu:

AKTUALNOŚCI
Zdjęcie Franciszka i dziewczynki z Zespołem Downa. Historia prawdziwa
Magdalena Galek | 14/02/2018

ServizioFotograficoOR I CPP
Udostępnij Komentuj 0
Ta fotografia w ciagu ostatnich dwóch dni obiegła internet błyskawicznie. Wraz z nią – nieprawdziwy opis zdarzenia. Jak było naprawdę?

Zdjęcie pojawiło się w sieci w niedzielę. W ciągu dwóch dni ponad 30 tys. razy udostępnili je użytkownicy Twittera, z pewnością widzieliście je też na Facebooku. Publikowali je także katoliccy influencerzy i wydawcy. Nic dziwnego, zdjęcie chwyta za serce – widzimy na nim pogodną i uroczą kilkuletnią dziewczynkę z Zespołem Downa towarzyszącą Ojcu Świętemu Franciszkowi podczas przemówienia.


ServizioFotograficoOR I CPP


Jak podpisywano fotografię? Dziewczynka próbująca zająć miejsce obok papieża miała być powstrzymana przez ochronę, ale ostatecznie na zaproszenie Franciszka – usiadła obok niego.

Czytaj także: Kto był autorem pierwszego „fake newsa” w historii? Papież ma swoją teorię


Jak było naprawdę?
Fakty natomiast są takie, że zdjęcie wykonano 13 października 2017 roku podczas spotkania Ojca Świętego z włoską drużyną piłkarską Olimpiad Specjalnych. Dziewczynka to pięcioletnia Gemma Pompili. Gemma jest uczestnikiem włoskiej edycji programu Młodzi Sportowcy Olimpiad Specjalnych. Otrzymała zadanie wręczenia Ojcu Świętemu podczas audiencji pary czerwonych sportowych butów z logo Olimpiad Specjalnych. Została także zaproszona do zajęcia miejsca obok Franciszka, co jest rzadkim zaszczytem dla gości audiencji.

A więc nie była to spontaniczna sytuacja i nikt nie próbował dziewczynki powstrzymać przed usadowniem się obok Papieża.

Podczas spotkania przewodniczący ruchu Olimpiad Specjalnych Tim Shriver prosił o papieskie wsparcie w budowaniu świata sprzyjającego integracji.

Rewolucja włączająca prowadzona jest przez tych, którzy są biedni w oczach tego świata – mówił – Ma ona przełamać niewidzialne mury strachu i egoizmu, które oddzielają nas od siebie. Nasi sportowcy są gotowi do gry z uchodźcami, migrantami, z wszystkimi. Spoglądamy na Waszą Świątobliwość, abyś był naszym przywódcą.
Leave it to Special Olympics young athlete Gemma Pompili to charm @Pontifex at the Vatican today #PlayUnified #InclusionRevolution pic.twitter.com/2A2tEahtsj

— Fiona Hynes (@HynesFiona) October 13, 2017
Czytaj także: Chłopiec z zespołem Downa nową „twarzą Gerbera”


„Młodzi Sportowcy” i Olimpiady Specjalne
Program „Młodzi Sportowcy”, w którym uczestniczy Gemma, wprowadza dzieci z niepełnosprawnością intelektualną w wieku 2-12 lat oraz ich rodziny w świat Olimpiad Specjalnych.

Olimpiady Specjalne to program akredytowany (także w Polsce) przez międzynarodowy ruch Special Olympics Inc., którego główną działalnością jest organizowanie treningów i zawodów sportowych dla osób z niepełnosprawnością intelektualną.

Ruch Special Olympics rozpoczął się w USA i Kanadzie w latach sześćdziesiątych XX wieku, kiedy to siostra prezydenta USA Johna Kennedy’ego Eunice Kennedy Shriver zorganizowała pierwsze półkolonie dla młodzieży z niepełnosprawnością intelektualną. Pięć lat później, w 1968 roku w Chicago zorganizowano pierwsze Międzynarodowe Letnie Igrzyska Olimpiad Specjalnych. Wzięło w nim udział 1000 zawodników z niepełnosprawnością intelektualną.

Dziś Ruch prowadzi 225 Programów Narodowych w 170 krajach, uczestniczą w nim 4 miliony zawodników, ponad 1 milion członków rodzin i ponad 300 tys. trenerów.

...

Przywracajmy godnosc ludzka chorym dzieciom.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:10, 16 Lut 2018    Temat postu:

Uderzała Lenką o zmarzniętą ziemię i zostawiła ją na polu. Dziecko zmarło

Dodano: Dzisiaj, 12:38 Autor: UWAGA! TVN / x-news AAA
komentarze7


Zabrała małą Lenkę z łóżeczka i wybiegła na mróz. Uderzała maleństwem o ziemię i je podduszała. Po tym wszystkim zostawiła córkę na polu. Dziecko zmarło w szpitalu. Co pchnęło matkę do tak okrutnych czynów?


Około piątej nad ranem, Jolanta K. obudziła się, z łóżeczka wyjęła swoją miesięczną córkę i wyszła z nią z domu. Było jeszcze ciemno. Trzymając na rękach dziecko, pobiegła na pole.

- Podejrzana rzucała dzieckiem o zamarzniętą ziemię. Ta była wtedy twarda, jak beton. Potem podduszała dziecko – relacjonuje Waldemar Kwiatkowski, z Prokuratury Rejonowej w Radziejowie.

Następnie Jolanta K. wróciła do domu. Już sama. O tym, co zrobiła powiedziała matce. Babcia Lenki pobiegła po wnuczkę. Wezwała pomoc. Na miejsce przyjechało pogotowie.

- Matka siedziała na tapczanie, obok leżało dziecko. Kobieta nie odzywała się. Była otępiała i po prostu siedziała – opowiada Józef Bogucki z pogotowia w Radziejowie. Lenka wymagała reanimacji. - Zabraliśmy dziecko do karetki, bo w domu nie było za ciepło. W karetce zaczęliśmy ją reanimować. Dziecko było mocno wyziębione. Łapało pojedyncze oddechy – przyznaje Bogucki.

Małej Lenki nie udało się uratować, z urazami czaszki, zmarła w toruńskim szpitalu. Sam mróz dla noworodka jest zabójczy. - Takie małe ciałko, trzy kilogramy. Długo potrzeba? Dorosły człowiek długo nie wytrzyma na zimnie – podkreśla ratownik medyczny.

Matkę dziecka zatrzymano pod zarzutem zabójstwa. W rozmowie z prokuratorem, nadal była otępiona. Nie potrafiła logicznie wytłumaczyć swoich czynów. - Musiała godzić się z tym, że pozostawienie dziecka na mrozie, kiedy było -6 st. C. spowoduje jego zgon – zaznacza jednak prokurator Kwiatkowski.

Co pchnęło kobietę do tak makabrycznych działań? - Najprawdopodobniej usłyszała głos, żeby pozbyć się dziecka. Nie wiemy czyj – przyznaje Kwiatkowski. Jolanta K. leczyła się psychiatrycznie. - Ale, chyba dwa lata temu przestała. Stwierdziła, że czuje się lepiej. Wcześniej przebywała w zakładach psychiatrycznych, dwukrotnie była hospitalizowana – dodaje prokurator Kwiatkowski.

Jolanta K. tuż przed narodzinami Lenki zamieszkała z matką i siostrą. Po porodzie, Jolantę K. wspierała pielęgniarka środowiskowa i oraz Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. Nie dostrzeżono żadnych problemów z matką.

- Matka chciała wychować dziecko. Było ważną osobą w jej życiu. Otaczała je miłością i czułością. Cieszyła się z każdego gestu, jakie dziecko wykonywało, każdej czynności, jaką sama mogła przy nim zrobić. Sprawiało jej to radość – twierdzi Alicja Wójcik z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Piotrkowie Kujawskim.

Lena była trzecim dzieckiem Jolanty K. Poprzednia dwójka, ze względu na nieporadność rodzicielską oraz problemy zdrowotne matki trafiła do adopcji. Czy w ostatnim czasie opieka społeczna rozmawiała z kobietą o funkcjonowaniu rodziny i odpowiedzialności za potomstwo? - Zawsze te rozmowy są prowadzone. Od tego są pracownicy, żeby takie tematy poruszali. Pani wszystko cierpliwie wysłuchiwała. Nigdy nie reagowała agresywnie, emocjonalnie – przekonuje Małgorzata Jarlaczyńska z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wierzbinku. Urzędniczka dodaje, że kobieta była pod opieką lekarza. - Pani posiadała kartę wizyt lekarskich. Wszystko wskazuje na to, że była kontrolowana – mówi.

Według sąsiadów Jolanta K. była osobą zamkniętą w sobie, stroniła od otoczenia. Twierdzą, że nie wiedzieli o ciąży. - Chyba nie miała instynktu macierzyńskiego. Wydaje mi się, że nie umiała odnaleźć się w świecie. To musiało mieć głębsze podłoże psychiczne – uważa sąsiadka Magdalena Jąkalska. - Zadajemy sobie pytanie, czy można było jeszcze coś zrobić? Takiego pytania, chyba nikt nie uniknie, wszyscy sobie je zadajemy – przyznaje Małgorzata Jarlaczyńska.

Jolanta K. jest poddawana obserwacji psychiatrycznej. Specjaliści określą schorzenia kobiety oraz pozwolą odpowiedzieć na pytanie, czy była świadoma swoich czynów.

...

Ohyda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:20, 17 Lut 2018    Temat postu:

Kolejna potwornosc. Wyborcza oglosila ze Aborcja jest OK. Jeszcze nigdy w Polsce nikt nie mowil ze ta zbrodnia to rozrywka czy przyjemnosc. Ale zlo nie ma limitu. A jakie reakcje?

- Aborcja NIE jest Ok - stwierdziła Katarzyna Kolenda-Zaleska. -
...

Paweł Wroński: okładka i tytuł są głupie

Pierwszą stronę „Wysockich Obcasów” skrytykował również Paweł Wroński, dziennikarz działu krajowego „Gazety Wyborczej”. - „Wysokie Obcasy”, nie „Gazeta Wyborcza”. Ta okładka i tytuł jest głupi - odpowiedział na Twitterze na wpis Romana Giertycha przypisujący tę publikację „WO”.

- „Wysokie Obcasy” to jest „Gazeta Wyborcza”. Tak samo jak jej dział krajowy, gospodarczy czy sportowy - polemizował z nim Rafał Stec z działu sportowego „GW”. - Miałeś kiedyś jakiś wpływ na „siostry” z „Wysokich Obcasów”? - zapytał go Wroński.

- Nie miałem też wpływu na to, co ty piszesz, ale uważam, że jesteś częścią „Gazety Wyborczej” - odparł Stec. - Felietonistka „WO” nazwała mnie kiedyś Szowinistycznym Męskim Wieprzem "MSW" za opinię o „Wichrowych Wzgórzach” E. Bronte. To nie znamionuje wspólnoty poglądów - stwierdził Paweł Wroński.

...

O ile szowinistyczny wieprz to jeszcze moze wzmozenie u pani oddanej ideologii to juz mord na dziecku w zaden sposob nie jest zabawny.

Zatem nawet w redakcji Wyborczej czuja niesmak. Tytul jest ohydny a nie tylko glupi.
Auschwitz był OK?
Zaden problem. Papier nie stawia oporu.

Systematyczne uprawianie zła sciaga coraz nizej az powstaje upiór. Mamy to u Tolkiena. Upiory pierścienia. To jest o tym! Tolkien pisal swiadomie symbolicznie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:48, 17 Lut 2018    Temat postu:

Operacja małej Nel przerwana.
Nie wyjęli igły z oskrzeli
SERWISY: OchotaZdrowie


O dniu operacji
O dniu operacji
Igła w ciele dziewczynki
Igła w ciele dziewczynki
O dniu operacji tvn

Lekarzom nie udało się wyciągnąć 21-milimetrowej igły, która znajduje się w oskrzelach półtorarocznej Nel. Ryzyko śmierci dziecka okazało się zbyt duże. Sprawą zajął się reporter "Uwagi!" TVN.
Po raz pierwszy dziewczynka trafiła do Szpitala Dziecięcego przy ul. Niekłańskiej w Warszawie 23 grudnia ubiegłego roku. Miała ciężkie zapalenie płuc i sepsę. 5 stycznia lekarze zdecydowali się wypisać ją do domu, ale jej mama przekonuje, że nie wiedziała, że córka wychodzi do domu z igłą w ciele.

Po trzech godzinach, ze względu na radykalnie pogarszający się stan zdrowia, dziewczynka wróciła do szpitala. Przyjęto ją na oddział intensywnej terapii w jeszcze gorszym stanie niż w grudniu. Nel oddychała za pomocą respiratora.

ZOBACZ CAŁY MATERIAŁ "UWAGI! TVN

Decyzja o operacji

InformacjeNel wyszła ze szpitala z igłą w płucach
Nel wyszła ze szpitala z igłą w płucach
Półtoraroczna Nel przez dwa tygodnie leżała w szpitalu z powodu zapalenia płuc i sepsy. I chociaż w jej płucu dodatkowo tkwiła 21-milimetrowa igła,... WIĘCEJ »

Dziecko zostało przeniesione do szpitala przy Żwirki i Wigury. W ostatnich dniach lekarze sprawdzali, czy istnieje możliwość przeprowadzenia operacji i wydobycia igły z ciała.
- Zdecydowali, że będą próbować dotrzeć do igły przez bronchoskopię. W poniedziałek wpuścili Nel kabelek z kamerką. Próbowali dojść po płucach, gdzie to może być usytuowane. Niestety, nie udało się zlokalizować igły. W miejscu, gdzie sięga bronchoskop, nie widać ciała obcego – opowiadała kilka dni temu reporterowi "Uwagi!" Olga Guz, mama Nel.

Lekarze zdecydowali jednak, że w piątek będą operować Nel.

InformacjeLekarze nie dawali Nell szans, ale jej rodzice nie poddali się
Lekarze nie dawali Nell szans, ale jej rodzice nie poddali się
To historia o nadziei i determinacji silniejszych niż lekarskie diagnozy. Rodzice Nell 13 lat temu usłyszeli wyrok - ich córka urodziła się z... WIĘCEJ »

- Igła mieści się w płacie dolnym i będzie nacinana między żebrami. Operacja niesie duże ryzyko. W pięciostopniowej skali anestezjolodzy oceniają zagrożenie na cztery. Może umrzeć podczas operacji - mówiła przed zabiegiem Olga Guz.
Igła została

Podczas operacji nie udało się wyciągnąć igły. Ta znajduje się jednak w oskrzelu, a nie jak początkowo sądzono - w płucu. Lekarze nie chcieli podjąć ryzyka, bo prawdopodobieństwo śmierci dziewczynki było zbyt wielkie.

Nel musi urosnąć. Kolejną próbę wydobycia igły, lekarze mogą podjąć za parę lat. Nie wiadomo, czy do tego czasu się nie przemieści.

Ciężko chora

Dziewczynka od urodzenia ma wielowadzie, nie chodzi, słabo widzi i słyszy, oddycha przez rurkę tracheostomijną.

Do dziś nie wiadomo, jak igła znalazła się w ciele dziewczynki. - Pani doktor powiedziała, że ktoś musiał jej wrzucić przez rurkę tracheostomijną – mówiła pani Olga.

Z taką wersją nie zgadzała się matka dziewczynki. - Mam żal do szpitala, że wypuścili mi dziecko. Nawet, jakbym wiedziała, że ona ma tę igłę to nie chciałabym jej brać do domu. Bo bym nie wiedziała, co mam robić – przekonywała w reportażu "Uwagi!" pani Olga.

Szpital twierdził, że podał matce informację o ciele obcym. Opisu nie było w dokumentach, którymi dysponuje mama Nel.

- Jeden lekarz, który opisuje zdjęcie rentgenowskie, robi to w ten sposób, inny lekarz zwraca uwagę na inne elementy. Najwyraźniej lekarz prowadzący uznał, że nie należy tego wpisywać – tłumaczył Mazurek.

Sprawa trafiła do prokuratury. Na początku śledczych powiadomił sam szpital. - Wskazywał na problemy związane z opieką nad małoletnią pokrzywdzoną, które mogą leżeć po stronie matki dziecka – mówił Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga.

Śledztwo prokuratury

Jak się jednak okazało, śledczy nie dysponowali pełną dokumentacją medyczną Nel. Brakowało kluczowego zdjęcia RTG z 23 grudnia, które dopiero dostarczył dziennikarz "Uwagi!".

- Postępowanie jest prowadzone zarówno w kierunku narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia, na skutek niewłaściwej opieki w czasie, gdy dziecko przebywało w domu. Ale również w zakresie ewentualnego błędu medycznego, który mógł zostać popełniony w szpitalu - wyjaśnił Saduś i zaznaczył, że nie bez znaczenia jest fakt samego wprowadzenia do organizmu igły.

- Jeżeli te okoliczności miały wpływ na pogorszenie się stanu zdrowia dziecka i skutkowały na przykład trwałym uszczerbkiem na tym zdrowiu, wówczas konieczna będzie zmiana kwalifikacji prawnej. Taki czyn będzie zagrożony karą do 10 lat pozbawienia wolności – podkreśla rzecznik prokuratury.

Jakub Dreczka, "Uwaga!" TVN /ran/b

...

Dramat!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:39, 17 Lut 2018    Temat postu:

Nareszcie, mamo! Zobacz wzruszający gest nowonarodzonej dziewczynki
Paola Belletti | 10/08/2017

Udostępnij 922 Komentuj 0
Wzruszający uścisk dziewczynki, która tuż po narodzinach przez cesarskie cięcie długo przytula swoją mamę.

Szpital Santa Monica, Brazylia

Cześć, jestem Agata. A Ty musisz być moją mamą. Pozwól mi się przytulić.
Właśnie to wydaje się wyrażać całą sobą ta mała i energiczna dziewczynka, którą chwilę wcześniej urodziła 24-letnia Brenda Coelho de Souza wyróżniona nieoczekiwanym i chwytającym za serce powitaniem swojej córeczki. Personel medyczny obecny przy porodzie pozwala mamie i córce nacieszyć się chwilą. A dzięki nagraniu my również możemy oglądać je na całym świecie z prawdziwym i pełnym wdzięczności wzruszeniem.

I okazuje się, że nad wszystkimi dyskusjami pełnymi irytacji i ostrej argumentacji, nad wszelkimi stosownymi bataliami prawnymi w obronie życia wznosi się to bezbronne i potężne, słodkie kwilenie noworodka.



Artykuł ukazała się we włoskiej edycji portalu Aleteia

..

Samo piekno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:33, 19 Lut 2018    Temat postu:

2-letni chłopiec zginął w pożarze. Okazuje się, że to nie był wypadek [NOWE FAKTY]
18.02.2018 16:16

Potworna tragedia na Podkarpaciu. Zginął 2-letni chłopiec. Początkowo wszyscy myśleli, że to nieszczęśliwy wypadek, jednak policyjne śledztwo ujawniło wstrząsające okoliczności śmierci dziecka.
2-letni chłopiec zginął w pożarze. Okazuje się, że to nie był wypadek [NOWE FAKTY] fot. Archiwum RadioZET.pl
Tajemnicze okoliczności pożaru domu w Śliwnicy w pow. przemyskim, o którym pisaliśmy kilka godzin temu. Okazuje się, że to nie był wypadek, jak początkowo myślano, lecz prawdopodobnie celowe podpalenie. Na ciele 2-latka wykryto rany kłute klatki piersiowej. – Doszło do zabójstwa dziecka. W nocy zatrzymana została matka. Jest podejrzewana o pozbawienie życia 2-latka – mówi Marta Pętkowska z Prokuratury Okręgowej w Przemyślu w rozmowie z portalem nowiny24.pl.


Rany kłute na ciele dziecka
Na poniedziałek 19 lutego przewidziana jest sekcja zwłok dziecka. Według wstępnych ustaleń, matka zadała 2-latkowi serię ciosów nożem, a następnie raniła siebie i podpaliła pokój w którym przebywała. Reporterzy „Faktu” ustalili, że kobieta z pochodzenia jest Brazylijką, a w chwili tragedii, piętro wyżej byli niczego nieświadomi jej teściowie.

Matka podpaliła dom?
Do zdarzenia doszło w sobotę 17 lutego tuż przed godz. 19. – Na miejsce skierowanych zostało sześć zastępów straży pożarnej. W sumie z ogniem walczyło 25 strażaków. W domu paliło się jedno pomieszczenie, ale było bardzo duże zadymienie. Jeszcze przed przybyciem jednostek pomocy poszkodowanym udzielił strażak, który mieszka w pobliżu. Wyniósł z domu nieprzytomnego 2-letniego chłopczyka – mówi rzecznik prasowy podkarpackich strażaków Marcin Betleja w rozmowie z Fakt24.

...

Co ci ludzie wyprawiaja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:23, 19 Lut 2018    Temat postu:

Belgijscy handlarze śmiercią uderzają w niepełnosprawnych i ich rodziny! Przerażająca historia

Bezprawne używanie zdjęć ciężko chorych dzieci do promocji aborcji - to metoda do jakiej uciekają się belgijscy zwolennicy zabijania nienarodzonych oraz eutanazji na nieletnich. O tym okrutnym procederze poinformował portal Salon Beige.

Natalia Weaver jest mamą małej dziewczynki dotkniętej rzadkim zespołem Retta - neurologicznym zaburzeniem rozwoju, prowadzącym do głębokiej niesprawności ruchowej. Jest troskliwą i zaangażowaną matką, która każdego dnia opiekuje się małą Sophie.

Pewnego dnia jednak kobieta z wielkim zaskoczeniem odkryła, że zdjęcia jej chorej córeczki zostały zamieszczone na Twitterze przez promotorów aborcji. Sprawa wstrząsnęła nią tym bardziej, że nikt wcześniej nie zapytał jej o zgodę. Kobieta postanowiła zareagować natychmiastowo.

Natalia podjęła walkę. Poinformowała o całej sprawie na Twitterze i zdecydowała się nagłośnić ją z pomocą znajomych. Zmobilizowała użytkowników portalu do poparcia jej żądania usunięcia zdjęć. Twitter na początku nie podejmował żadnych działań, a jego przedstawiciele utrzymywali, iż wszystko jest w porządku, ponieważ publikacja zdjęcia nie narusza regulaminu. Po pewnym czasie jednak konta użytkowników, którzy bezprawnie zamieścili fotografie, zniknęły z portalu.

Wydarzenie opisane przez portal Salon Beige wstrząsnęło internautami, głównie w Belgii. Ukazało bowiem metody działania aktywistów proaborcyjnych, gotowych posunąć się do wszystkiego, włącznie z lekceważeniem praw chorych i cierpiących, byle tylko promować swój wyjątkowo obrzydliwy oraz odrażający biznes.

..

Znow ten potworny satanistyczny kraj...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:53, 19 Lut 2018    Temat postu:

Wzięła synka do restauracji. Dostała tam coś, co doprowadziło ją do łez
Ewa Rejman | 19/02/2018

@saheller/Instagram
Udostępnij 107 Komentuj 1
Brody Heller urodził się z rozszczepem wargi i podniebienia. Jego rodzice wielokrotnie słyszeli nietaktowne komentarze na temat wyglądu synka. Pewnego razu Sara, mama Brody’ego, zabrała go do restauracji i otrzymała od kelnera coś, co doprowadziło ją do łez. Łez szczęścia.

Sara była w 24. tygodniu ciąży, kiedy podczas badania USG lekarz powiedział, że jej synek ma rozszczep wargi i podniebienia. Zaproponował aborcję, ale kobieta zdecydowanie odmówiła. Razem z tatą chłopca postanowili skupić się na zapewnieniu dziecku jak najlepszych możliwości rozwoju. Dla nich był piękny bez względu na to, jak wyglądał.



Rozszczep wargi i podniebienia
Po urodzeniu okazało się, że przypadek Brody’ego jest szczególnie skomplikowany. Chłopczyk miał w buzi dużą lukę sięgającą od dolnej wargi aż po nos. Lekarze powiedzieli, że na całym świecie odnotowano dotąd tylko dziewięć takich przypadków.






Sara uznała, że jej synek jest tak samo wartościowy jak wszystkie inne dzieci, a ona ma takie samo prawo do chwalenia się maluchem, jak wszystkie inne matki. Publikowała zdjęcia Brody’ego na swoich profilach na Facebooku i Instagramie. „Bycie dumnym ze swojego dziecka bez względu na okoliczności jest w porządku. Chcieliśmy podnieść świadomość problemu rozszczepu wargi i podniebienia” – mówi Sara.

Okazało się, że oprócz wielu wyrazów wsparcia i sympatii w internecie pojawiały się też bardzo nieuprzejme komentarze. Młoda mama nie wiedziała, jak sobie z nimi radzić. „Nie byłam przygotowana na konieczność bronienia mojego trzymiesięcznego dziecka tylko dlatego, że wyglądał inaczej niż pozostałe niemowlęta” – opowiada.

Czytaj także: Nie żałuję, że nie dokonałam aborcji. Nie żałuję, że się urodziłeś


Czek na 1000 dolarów
Kilka godzin po przeczytaniu kolejnego negatywnego komentarza, wciąż zdenerwowana Sara poszła z synkiem i kilkoma przyjaciółkami do restauracji. Kiedy siedziała przy stoliku, kelner podał jej coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało jak zwinięta serwetka i szybko zniknął. Kobieta otworzyła rulonik i nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła.

Tajemniczym papierkiem okazał czek na tysiąc dolarów z dopiskiem „dla Twojego pięknego dziecka”. Sara rozpłakała się ze wzruszenia. „Nie da się opisać radości, jaką poczułam” – mówi. Od razu wszelkie negatywne reakcje, z jakimi spotkała się wcześniej przestały mieć znaczenie. Postanowiła przeznaczyć otrzymane pieniądze na medyczne potrzeby Brody’ego. Niedługo po tym wydarzeniu chłopiec przeszedł operację rekonstruującą jego wargę i nosek. Na szczęście na czeku wpisany był adres darczyńcy, więc Sara mogła wysłać mu list z podziękowaniem i zdjęciami chłopca, który dzięki przebytemu zabiegowi wyglądał i funkcjonował już znacznie lepiej.

Czytaj także: Patryk Vega: W kwestii aborcji „Botoks” zdziałał więcej niż jakakolwiek organizacja w Polsce





Wsparcie dla dziecka i rodziców
Brody, podobnie jak inne dzieci z rozszczepem wargi lub podniebienia, musiał przejść kilka operacji, aby usprawnić swoje funkcjonowanie. Wciąż ma problemy z jedzeniem i przez większość czasu korzysta ze specjalnej rurki żołądkowo-jelitowej. Lekarze są jednak dobrej myśli i prognozują, że w przyszłości chłopiec będzie mógł normalnie jeść i mówić.

Rodzice chłopca podkreślają, jak bardzo pomocne jest im wsparcie, jakiego doświadczają ze strony innych ludzi. „Bycie rodzicem Brody’ego nauczyło mnie, że ludzie naprawdę potrafią okazywać swoją troskę. Nieznajomi z całego kraju chcą teraz usłyszeć jego historię i modlić się za niego. Hojność zupełnie obcego nam człowieka odnowiła naszą wiarę w ludzkość” – wspomina Sara.

Marzy o tym, żeby historia jej rodziny dawała nadzieję osobom, które właśnie usłyszały trudną diagnozę. Kontynuuje swoją aktywność w mediach społecznościowych, mimo ryzyka otrzymania kolejnych negatywnych komentarzy. Zgłaszają się do niej inni rodzice w podobnej sytuacji. „Zdecydowałam, że będę raczej edukować ludzi niż dążyć do konfrontacji z nimi. Chciałabym, żeby to właśnie robił kiedyś Brody, żeby mówił w imieniu tych dzieci z rozszczepem wargi czy podniebienia, które nie mają jeszcze głosu” – twierdzi.

...

Zadna choroba nie pozbawia czlowieczenstwa!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:43, 20 Lut 2018    Temat postu:

Wałbrzych: Ktoś wyrzucił w krzaki ciało noworodka

Przechodzień znalazł ciało noworodka w krzakach w Wałbrzychu. Policja zatrzymała już 28-letnią kobietę, prawdopodobnie matkę porzuconego ciała dziecka.

...

Horror.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:37, 21 Lut 2018    Temat postu:

DOBRE HISTORIE
Nie żałuję, że nie dokonałam aborcji. Nie żałuję, że się urodziłeś
Anna Salawa | 18/02/2018

Shutterstock
Udostępnij 414 Komentuj 0
Kiedy w połowie ciąży na podstawie USG lekarze orzekli, że nasz synek ma poważne zmiany neurologiczne, „mieliśmy to szczęście”, że w świetle prawa był jeszcze czas na aborcję. Na zabieg, jak to się ładnie nazywa w języku medycyny, jednak się nie zdecydowaliśmy...

– Nie żałuje pani? – zapytała z rozbrajającą szczerością pani doktor w przychodni. Czy po tym wszystkim co przeszliście, podjęlibyście taką samą decyzję? – drążyła temat.

Faktycznie, nasza historia wydaje się pozbawiona sensu. Prawie dwa lata wyjęte z życia. Tyle niepotrzebnego cierpienia. I jeszcze brak happy endu (zerknij na poniższy tekst). Przecież można było tego uniknąć…

Czytaj także: Maciuś, śpiący królewicz. Odszedłeś bez zapowiedzi…


Propozycja aborcji
Kiedy w połowie ciąży na podstawie USG lekarze orzekli, że nasz synek ma poważne zmiany neurologiczne, „mieliśmy to szczęście”, że w świetle prawa był jeszcze czas na aborcję. Wielu specjalistów nas do tego namawiało. Z myślą o nas – tacy młodzi, niech nie marnują sobie życia; i z myślą o naszym dziecku – nie skazujmy go na cierpienie i wegetację. I faktycznie, troski lekarzy były częściowo uzasadnione – my czuliśmy, że świat nam się wali, a przecież tyle planów i marzeń… I ten nasz synek – jak mu będzie źle na świecie.

Na zabieg, jak to się ładnie nazywa w języku medycyny, jednak się nie zdecydowaliśmy – bo ten, który przez niektórych nazywany był „roślinką”, dla nas miał główkę, rączki, bijące serduszko i był naszym kochanym synkiem.

Maciuś żył krótko. Niespełna dwa lata. Wiele swoich dni spędził w szpitalu. Rok w domowym hospicjum dziecięcym. Nasze życie kręciło się wokół jego choroby. Na szczęście najważniejsze jest zawsze niewidoczne dla oczu. Więc kiedy pani w przychodni już po śmierci Maciusia zapytała, czy nie żałujemy, że podjęliśmy taką decyzję i pozwoliliśmy mu się urodzić, bez wahania odpowiedziałam: Nie żałuję!

Nie żałuję… bo Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć. Maciuś swoją cichą obecnością uczył nas, czym jest prawdziwa miłość. Nic w zamian nie dawał, tylko był i uczył. Uczył pokory – codziennie musieliśmy przełamywać zmęczenie i zniechęcenie, żeby się nim zajmować. Uczył cierpliwości – bo każdy dzień był podzielony na kolejne karmienia, dawkowania leków. I uczył radości – bo kiedy zdarzały się chwile względnego spokoju, staraliśmy się wyciskać z nich jak najwięcej.

Czytaj także: Choroba synka to najgorsze i najpiękniejsze, co mnie w życiu spotkało


Miłość w zdrowiu i w chorobie
Nie żałuję… bo wiem, że zrobiliśmy wszystko, co oferuje dzisiejsza medycyna, by pomóc naszemu dziecku. Gdy zabrakło już sposobów, by ratować jego życie, zapewniliśmy mu świetną opiekę paliatywną, która uśmierzała ból. A kiedy nadszedł już ten najtrudniejszy moment, nasz Królewicz otoczony przez najbliższych bez cierpienia wziął swój ostatni oddech.

Nie żałuję… bo przekonałam się, że mam u boku super męża, który w życiowych bataliach walczy razem ze mną. Który bez ujmy dla męskiej dumy potrafi zamienić się w domowego pielęgniarza i niestraszne mu są cewnikowania, lewatywy i zakładanie sond. Który razem ze mną czuwał przy łóżeczku chorego synka i zmieniał się w szpitalnych dyżurach. Był w zdrowiu i chorobie. Niby takie oczywiste. Ale nieraz w szpitalu spotykałam mamy, które same walczyły o chore dziecko, bo ojciec się wystraszył i uciekł…

Nie żałuję… bo moja trzyletnia córeczka dostała ogromną lekcję empatii. Wiem, że choroba brata skradła jej część dzieciństwa. Wiem, że musiała, niestety, za wcześnie dorosnąć. Ale dziś serce mi rośnie, jak za każdym razem z ogromną troską zauważa smutne lub płaczące dziecko. A gdy słyszy dźwięk karetki, powtarza, że to może chora dzidzia. Mam nadzieję, że wyniesie z domu, że tym chorym i bezradnym trzeba się opiekować; że może jak w starości to my będziemy wymagali opieki, będzie miała w pamięci te dni, kiedy to my opiekowaliśmy się jej chorym bratem.

Nie żałuję… bo ona już wie, czym jest Niebo. Pewnie lepiej niż większość dorosłych. Wszystkim opowiada, że to miejsce, gdzie nie ma chorób i gdzie się nie cierpi. I że tam razem z aniołkami jest jej braciszek. Z dziecięcą ufnością modli się do niego w ważnych dla niej sprawach – o śnieg albo żeby nie miała już kataru i mogła pójść do przedszkola.

Nie żałuję… bo moja rodzina ma swojego prywatnego świętego. Każdy z najbliższych ma z nim zdjęcie, a dom jest pełen jego relikwii. A wszelkie sprawy z Górą załatwiam za wstawiennictwem świętego Macieja Salawy.

Nie żałuję… bo choć cmentarz nie jest najlepszym miejscem do odwiedzania syna, to jednak mam takie miejsce, gdzie mogę pójść i po ludzku się wyżalić, popłakać i wykrzyczeć, że świat jest zły a ja strasznie tęsknię… A wiem, że wiele matek, które straciły swoje maleństwo na początku ciąży, bardzo chciałoby mieć takie miejsce.

Nie żałuję… bo mamy teraz jeszcze większą motywację, żeby być świętą rodziną, by w przyszłości spotkać się z naszym kochanym synkiem.

Chciałabym, żeby na świecie nie było ani śmierci, ani cierpienia. Złoszczę się na taki porządek świata. Ale mogę się też denerwować, że dziś jest poniedziałek, a nie piątek, albo że to ziemia się kręci wokół słońca, a nie odwrotnie. Niestety, tak jest świat skonstruowany. Trzeba zgodzić się na taki porządek. Bo uciekanie przed prawdą prowadzi do frustracji.

...

Tak to jest dobrl.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:29, 21 Lut 2018    Temat postu:

Zabrze Wiadomości Pijana 21-latka spacerowała po Zabrzu z malutkim dzieckiem na rękach... i otwarta butelką wina
Pijana 21-latka spacerowała po Zabrzu z malutkim dzieckiem na rękach... i otwarta butelką wina
Autor: red.
2018-02-21, Aktualizacja: dzisiaj 14:39





Ulicy Tatarkiewicza w Zabrzu
Zobacz galerię
Kobieta, która pijana spacerowała z 14-miesięcznym dzieckiem, została zatrzymana przez zabrzańskich mundurowych. W ostatniej chwili policjant złapał dziecko, kiedy nietrzeźwa kobieta upadła na chodnik. Pracownik socjalny MOPR-u przekazał dziecko pod opiekę ojca. Nieodpowiedzialna matka trzeźwieje w miejskiej izbie wytrzeźwień. Czynności w sprawie trwają.




Do zdarzenia doszło we wtorek 20 lutego wieczorem na ulicy Tatarkiewicza w Zabrzu.

Patrolujący miasto policjanci z II komisariatu otrzymali informację nietrzeźwej kobiecie, która spacerowała z małym dzieckiem. Mundurowi już kilka chwil później zauważyli zataczającą się kobietę, która miała małe dziecko na rękach. Trzymała ona również nosidełko i otwartą butelkę wina.

Stróże prawa zatrzymali radiowóz i podjęli interwencję. Jeden z nich dosłownie w ostatniej chwili złapał dziecko, kiedy pijana kobieta upadła na chodnik. Na miejsce został wezwany pracownik socjalny MOPR-u i karetka pogotowia. Na szczęście po przebadaniu okazało się, że dziecku nic się nie stało i zostało przekazane pod opiekę ojca.

Kobieta została poddana badaniu trzeźwości. 21-latka miała w organizmie 2 promile alkoholu. Kobieta w trakcie interwencji była bardzo agresywna. Ze względu na silny stan upojenia alkoholowego i zagrożenia dla własnego zdrowia, została umieszczona w miejskiej izbie wytrzeźwień. Czynności w sprawie trwają. Za sprowadzenie bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia, a nawet życia dziecka, grozi jej kara do 5 lat więzienia. Decyzję w tej sprawie podejmie zabrzański sąd.

...

Koszmar. :


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:47, 22 Lut 2018    Temat postu:

Gdyby szerzej udostępnić aborcję byłoby mniej strzelanin w szkołach...

... stwierdziła była prezenterka MTV, ponieważ strzelec z Florydy był adoptowany. Niczego głupszego już się w tym roku po dziennikarzach nie spodziewam, przyznając pannie Griffin tytuł "szpadla debaty publicznej"

...

A gdyby jruchomic Ausxhwitz! Nie ma ludzi nie ma problemu. Widzimy ze szatan rzadzi w mediach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:52, 24 Lut 2018    Temat postu:

Chciał zasnąć, ale przeszkadzał mu 2-letni synek, więc zadał mu ciosy...

37-letni Rolando Ortiz został oskarżony o zamordowanie 2-letniego syna, Mateo Garcia Aguayo. Chicagowska policja poinformowała, że mężczyzna zdenerwował się, ponieważ próbował zasnąć, a biegający po mieszkaniu dwulatek mu w tym przeszkadzał. Mężczyzna złapał malca i zadawał mu ciosy...

...

To jest dokladnie mentalnosc aborcyjna. Dzieciak mi przeszkadza to siekiera i spokoj.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:37, 25 Lut 2018    Temat postu:

Operacja Płodu
29 stycznia 2018 Agnieszka Sobkiewicz Comment(0)
Specjaliści z Kliniki Ginekologii i Położnictwa Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego przeprowadzili przełomową operację rozszczepu kręgosłupa u 25-tygodniowego płodu. Zespół medyków pod przewodnictwem prof. Mirosława Wielgosia 11 września 2017 roku przeprowadzili fetoskopowy zabieg, czyli specyficzną operację dziecka znajdującego się w łonie matki. Zabieg chirurgiczny trwał ponad 4 godziny i zakończył się całkowitym sukcesem – wada została wyeliminowana.



Rozszczep kręgosłupa to poważna wada rozwojowa, polegająca na wystąpieniu ubytku w ciągłości kręgosłupa (najczęściej w odcinku lędźwiowym lub krzyżowym) i może w konsekwencji prowadzić do uszkodzenia rdzenia kręgowego. To z kolei skutkuje poważnym porażeniem kończyn dolnych i niedowładem zwieraczy pęcherza moczowego i/lub odbytnicy. Wczesne rozpoznanie wady i przeprowadzenie operacji wewnątrzmacicznej znacznie poprawia rokowania, umożliwia dalszy prawidłowy rozwój, znacznie zmniejsza ryzyko wystąpienia powikłań po narodzeniu dziecka i ma ogromny wpływ na prawidłowe funkcjonowanie nóg i zwieraczy w przyszłości.

Operacje fetoskopowe stanowią dużo bezpieczniejszą alternatywę dla tradycyjnych operacji rozszczepu kręgosłupa płodu, które wiążą się z otwarciem jamy macicy. Polegają na wykonaniu 3 otworów, za pomocą których, zakłada się trokary (narzędzia chirurgiczne w kształcie prowadnicy rurowej) do jamy owodni. W literaturze taki sposób operowania nazywa się metodą dziurki od klucza (key hole surgery) lub metodą minimalnie inwazyjną. Podczas przeprowadzania operacji do jamy macicy wprowadza się dwutlenek węgla, odpompowując jednocześnie płyn owodniowy. Pozwala to uzyskać dobra widoczność i daje możliwość wykonania elektrokoagulacji, czyli wycięcia części nieprawidłowej i patologicznej tkanki.

W pionierskiej operacji, oprócz prof. Mirosława Wielgosia, uczestniczyli: dr Przemysław Kosiński, dr Robert Brawura-Biskupski-Samaha, lek. Rafał Wojdacz, mgr Monika Hiszpańska, mgr Agata Pajda-Jureczko oraz Sabrina Wagner i prof. Thomas Kohl – prekursor fetoskopowych operacji rozszczepu kręgosłupa płodu. Operacja jest bardzo wymagająca i trudna technicznie. Same szkolenia przygotowawcze do przeprowadzenia tego typu operacji trwały 18 miesięcy, a niezbędne do tego środki finansowe były pozyskane przez Fundację Polsat.

...

Leczyc nie mordowac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:29, 27 Lut 2018    Temat postu:

„Pożar w burdelu” o „Fabryce patriotów” w TVN krytykowany przez dziennikarzy: niesmaczny, żenujący, nie nadaje się do telewizji
2018-02-27A A A KOMENTARZE: 71FORUMDRUKUJPOLEĆ
Pokazane w poniedziałek wieczorem w TVN widowisko „Fabryka patriotów” grupy teatralno-muzyczna „Pożar w burdelu” zostało negatywnie ocenione przez wielu dziennikarzy komentujących je w social media. Ocenili, że spektakl jest niesmaczny i oparty na prostackich żartach.
POLECAMY
Krzysztof Gonciarz i Kasia Meciński: we vlogach z Pjongczangu pokazujemy pasję i realia polskich sportowców
Kurski o dwóch latach prezesury TVP: spełniłem złożone obietnice, czas na kabarety i kulturę wysoką
Łukasz Sitek zawieszony po informacji, że bez biletu awanturował się w pociągu i powoływał na pracę w TVP Info
Aktorzy z „Ucha prezesa” i „SNL Polska” grają w serialach TVP. Jacek Kurski: wszyscy są mile widziani
Zmarła aktorka Agnieszka Kotulanka, przez wiele lat grająca w „Klanie”
TVP Polonia będzie emitowała „Wiadomości” po angielsku


fot. TVNfot. TVN
RSS
0
0Tweet
0

71
0
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA

Fabuła „Fabryki patriotów” jest oparta na tym, że Burdeltata (grany przez Andrzeja Konopkę), szef „Pożaru w burdelu”, zostaje ministrem kultury i rozrywki w rządzie Mateusza Morawieckiego. W widowisku kpiono z niektórych inicjatyw rządu, m.in. programu 500+, a także tradycyjnych wartości. Żartowano też z mediów: niektórych gwiazd TVN i TVP, niedawnej kary nałożonej na TVN przez KRRiT (cofnięto ją w połowie stycznia br.) oraz obecności muzyki disco polo w TVP.

W spektaklu pojawiły się m.in. piosenki z przekleństwami (niezagłuszonymi przy emisji w TVN), patriotyczne plemniki i żarty z wciągania prochów przodków, hippisowska piosenka śpiewana przez „Wandę, przyjaciółkę papieża”, piosenka martwego płodu występującego wspólnie z prof. Chazanem, rozmowa z Donaldem Trumpem (granym przez Andrzeja Seweryna) i żarty z antysemityzmu.

W pierwszych rzędach na widowni siedziały gwiazdy TVN, m.in. Piotr Kraśko, Katarzyna Kolenda-Zaleska, Karolina Korwin-Piotrowska, Magda Mołek, Dawid Woliński i Michał Piróg.



Widowisko już w czasie emisji komentowało na Twitterze wielu publicystów, w większości oceniając je mocno negatywnie. - I jakoś mnie „Pożar w burdelu”, w wersji TVN pod chwytliwym tytułem „Fabryka patriotów”, nie urzekł. To nie jest format nadający się do telewizji. Przepuszczony przez obiektywy kamer oraz przerywany reklamami traci klimat i już tak nie bawi. Szkoda... - napisał Dawid Muszyński z naEkranie.pl. - Nie wiem dlaczego niektórym wydaje się, że kpina z patriotyzmu albo „prawicowości” świadczy o ich inteligencji. Po pierwsze - dekonstrukcja i negacja to jedna z prostszych form wyrazu. Po drugie - szydera z tych samych archetypów po raz setny jest lenistwem, a nie nonkonformizmem - ocenił Marcin Makowski z „Do Rzeczy”.

„Pieśń śmierci martwego płodu” przed chwilą na TVN. Śpiewał martwy zarodek-maskotka obok maskotki Chazana.

Wyłączyłem. Ostateczny dowód na walkę o udziały za wszelką cenę. #PożarwBurdelu

— Mikołaj Nowak (@MikolajNowak) 26 lutego 2018
- Ależ to jest słabe to co nadaje teraz TVN (Pożar w Burdelu „Fabryka patriotów”) - stwierdził Tomasz Sekielski. - Pożar (w Burdelu) zamiast parzyć zniesmacza. Rozczarowanie! - napisał Grzegorz Kępka z Polsatu. - Zacząłem oglądać „Pożar w burdelu” nagrany z TVN. Przestałem po 15 minutach - przyznał Zbigniew Hołdys, felietonista „Newsweek Polska”.

Ależ to jest słabe to co nadaje teraz TVN (Pożar w Burdelu „Fabryka patriotów”) 👎🏻

— Tomasz Sekielski (@sekielski) 26 lutego 2018
- Wytrzymałem 10 min. z #pozarwBurdelu. O 10 min. za długo - napisał Michał Greloch z TVP Info. - Pożar w burdelu. Ale jaja. Głównie takie, że TVN zaczął mówić prawdę. O sobie tylko, ale i to dobre na początek - skomentował Dawid Wildstein, wicedyrektor TVP1.

- Nie podoba mi się hejt na TVN z powodu „pożaru w burdelu”. A spójrzcie na pozytywy. Nikt nie zrobił kupy na scenie ani nie uprawiał seksualnej oralnego. Ewoluują nam chłopaki. Należy to docenić. Za niedługo zejdą z drzewa i zaczną posługiwać się nożem i widelcem. Ja im kibicuję - dodał Wildstein. - Ewidentna „prowokacja” kaczystów. Nawet tam sięgają ich macki Smile))) Ale, że bez flagi w kupie????Dosyć tego! Frasyniuk właśnie kończy składać te swoje dwa zdania sprzeciwu, ale Balcerowicz z Lisem zastanawiają się nad „ciętą” ripostą. W TOK FM wieczorne kolegium Smile - dodał Wojciech Biedroń z „Sieci”. - „Pożar w burdelu” - TVN uraczył nas wyższym poziomem „kabaretu”. Miało być chyba śmiesznie, a wyszło - jak zwykle - żenująco. Tak, że nawet Pudelek nie wie, co napisać. Gwałt na inteligencji. Dno, muł i wodorosty. A potem „Walkiria” - truskawka na torcie - napisał Karol Gac z DoRzeczy.pl.

- Czytając komentarze o wczorajszym pożarze w pewnej stacji z ulgą stwierdzam, że nic wartościowego nie straciłem. Ale przyznać jedno trzeba: niektórzy to mają w głowach niezły bałagan - napisał Andrzej Gajcy z Onetu.

Jeśli już nawet Pudelkowi brakuje słów, to znaczy, że coś jest na rzeczy. Pożar w Burdelu w poniedziałkowy wieczór w TVN. Dosłownie i w przenośni. pic.twitter.com/05ykWhL7Xr

— Marcin Makowski (@makowski_m) 26 lutego 2018
- Pożar w burdelu to musi być rozgrywka konkurujących ze sobą grup przestępczych. Ewentualnie nieszczęśliwy wypadek. Teraz mam pewność, że wiele nie straciłem - stwierdził Marcin Dobski. - Czytam, że „Pożar w burdelu” jest strasznie słaby. Jedyne co mu pomoże to nieuchronne protesty że strony prawicy, może nawet interwencja prokuratora - oceniła Kataryna.

- Na widowni kabaretu „Pożar w burdelu” zebrała się śmietanka TVN. Kto jeszcze pamięta Kasię Kolendę - najlepszą koleżankę biskupów z relacji z wizyt JPII w Polsce? A Kraśkę w Watykanie? Było, minęło. Dziś śmiejemy się z Wandzi Półtawskiej - napisał Piotr Semka z „Do Rzeczy” już po publikacji tego tekstu. - Potraktujmy to „arcydzieło” TVN jako emanację stanu umysłu twórców, producentów, aktorów. Przynamniej - po raz kolejny- pokazali, co elity mające głowach - oceniła Zuzanna Dąbrowska z Radia Maryja. - Skoro tak wyśmiewa się polskość i tradycję, to dlaczego wystawia się przedstawienie właśnie w języku ciemnogrodzian i katoli?! - zapytał Karol Darmoros z Polskiego Radia.

- Ktoś kto obsługuje pielgrzymki papieskie nie ma prawa iść na kabaret. Halo. Tu ziemia - napisała we wtorek po południu Katarzyna Kolenda-Zaleska.

Wcześniej część dziennikarzy mocno krytykowała pokazywane w TVN roasty znany osób.

"Fabryka Patriotow" g...o straszne. Ale mam nadzieję, ze nikomu nie przyjdzie do glowy uruchamiac prokuratury w tej sprawie. Abstrahujac od kwestii wolnosci slowa- tworcy Fabryki wlasnie "zabili" się sami i nie ma sensu podawac im tlenu. A kto umarl ten nie zyje.

— Wojciech Wybranowski (@wybranowski) 27 lutego 2018
Według danych Nielsen Audience Measurement w styczniu br. średnia oglądalność minutowa TVN wynosiła 669 120 widzów, a udział stacji w rynku oglądalności - 9,27 proc.

...

Ohyda. TVN dokonal samozaorania. Psychole nie moga prowadzic mediow. Zazdroscili chyba Wyborczej,, poziomu" i chcieli przebic tamtejsze Aborcja jest ok.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:30, 27 Lut 2018    Temat postu:

TVN
Strona główna > Wiadomości
Ordynarne żarty, kpina z aborcji. Tak zabawia widzów TVN
#TVN #MEDIA #SATYRA #FABRYKA PATRIOTÓW #MACIEJ STHUR #ANDRZEJ KONOPKA #ULICA WIERTNICZA #ABORCJA A PORÓD #PIOTR KRAŚKO #CELEBRYCI
Żenada, dno, katastrofa. To tylko najdelikatniejsze określenia jakie pojawiły się w internecie po emisji w poniedziałek wieczorem w TVN widowiska „Fabryka patriotów”. Tak plugawa i odpychająca produkcja nie powinna nadawcy z ulicy Wiertniczej ujść bezkarnie.

Oto tylko mała próbka tego, czym TVN uraczył swoich widzów w poniedziałkowy wieczór. Na scenie zagościła m.in. kpina z Żołnierzy Wyklętych. Widzowie mogli obejrzeć wzorowane na narkotycznym odurzaniu wciąganie prochów z ekshumacji.

Twórcy telewizyjnego gniotu pod wymownym tytułem „Pożar w burdelu” nie omieszkali zawrzeć w swym programie sporej dawki „żartów” o tematyce aborcyjnej. Przytoczmy tylko jeden – pacynka wykonująca „pieśń martwego płodu”…

Powstaje pytanie: jak bardzo zdegenerowaną osobą trzeba być, aby dworować sobie z mordowania nienarodzonych dzieci?

Nie zabrakło w programie również wątku feministycznego, podanego w duchu haseł pojawiających się podczas „czarnych marszów”. Dodajmy, że jedną z bohaterek wyemitowanego na antenie TVN show była lewaczka, która „już dokonała aborcji”…

Ze sceny zabrzmiała też porażająca wymowna hippisowska piosenka śpiewana przez „Wandę, przyjaciółkę papieża”.

Dodajmy, że po „fabryce patriotów” oprowadzali widzów „burdeltata” kreowany przez Andrzeja Konopkę wraz z „ministrą sportu i seksu” Michaliną Wisłocką, którą odegrała Katarzyna Kwiatkowska. W „kabarecie” wystąpił również Maciej Stuhr, który wyśmiewał swoje „lewackie” nastawienie.

Żartowano też z mediów: niektórych gwiazd TVN i TVP, niedawnej kary nałożonej na TVN przez KRRiT. W widowisku kpiono również z niektórych inicjatyw rządu, m.in. programu 500+, a także tradycyjnych wartości.

Całości dopełniała menażeria postaci, których wyuzdane stroje idealnie pasowały do nazwy całego przedsięwzięcia.

Warto podkreślić, że w spektaklu pojawiły się m.in. piosenki i „żarty” okraszone soczystymi wulgaryzmami, z których nie wszystkie zostały zagłuszone.

Nie lepiej było również na widowni. Kamera raz po raz pokazywała zaśmiewające się oblicza znane z TVN i innych salonowych mediów. Nie zabrakło wśród nich m.in. Piotra Kraśki, Seweryna Blumsztajna, Michała Piroga, Katarzyny Kolendy-Zaleskiej, Karoliny Korwin-Piotrowskiej oraz Magdy Mołek.

Telewizyjna chała, którą zaserwował widzom TVN, spotkała się z ogromną falą krytyki. O jej mizerii niech świadczy fakt, że nie przypadła ona do gustu także komentatorom i portalom dalekim od prawej strony politycznego spektrum.

Spektaklem i jego nadawcą bez wątpienia powinna „z urzędu” zainteresować się prokuratura, oczywiście nie z powodu wiejącej ze sceny olbrzymiej fali żenady, lecz choćby z przyczyny wspomnianych już niezagłuszonych wulgaryzmów czy szczególnie plugawych fragmentów spektaklu. Ten medialny wyskok TVN nie powinien pozostać bezkarny!

...

Wszedzie pelno holoty. Najgorsi wyplyneli na wierzch.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:06, 28 Lut 2018    Temat postu:

DOBRE HISTORIE
Odpowiadał za wiele tysięcy aborcji. Dlaczego stanął po stronie życia?
Ewa Rejman | 26/02/2018

Shutterstock
Udostępnij Komentuj
Czuł się bezpośrednio odpowiedzialny za dokonanie kilkudziesięciu tysięcy aborcji, w tym jednej przeprowadzonej osobiście na własnym dziecku. Był dyrektorem największej kliniki aborcyjnej na Zachodzie i jedną z kilku osób najbardziej zaangażowanych w legalizację tego procederu w USA. Co sprawiło, że Bernard Nathanson przeszedł na stronę ruchu pro-life?

Urodził się w rodzinie żydowskiej, w której ojciec surowo wymagał od niego wypełniania obrzędów religijnych, mimo że sam deklarował, że nie wierzy w Boga osobowego, ale jedynie jakąś „siłę wyższą”. Nathanson już jako nastolatek kojarzył wiarę jedynie z bezwzględnymi zakazami i nakazami, więc szybko się od niej odwrócił. Spełnienia zaczął szukać w nauce i ukończył studia medyczne na uniwersytecie w Montrealu.



Aborcja własnego dziecka
Jeszcze w czasie studiów na jednej z zabaw poznał siedemnastoletnią Ruth, w której szybko z wzajemnością się zakochał. Po kilku miesiącach okazało się, że dziewczyna zaszła w ciążę. Bernard uznał, że dziecko na tym etapie życia zrujnowałoby mu karierę i załatwił dokonanie – nielegalnej jeszcze w tamtym czasie – aborcji. Ruth w zupełności mu ufała i wierzyła, że zgadza się na wszystko z miłości do niego. Niedługo po tym wydarzeniu ich drogi się rozeszły.

Kilkanaście lat później sytuacja się powtórzyła, ale Nathanson był już wtedy praktykującym, poważanym w swoim szpitalu lekarzem. Miał też za sobą dwa nieudane małżeństwa. Okazało się, że spodziewa się dziecka ze swoją kochanką. Kobieta płakała i nie chciała dokonywać aborcji, ale on oznajmił, że ożeni się z nią tylko, jeśli „pozbędzie się problemu”. Zgodziła się, a Nathanson przeprowadził cały zabieg osobiście i bardzo profesjonalnie. Nie czuł żadnego specjalnego dyskomfortu usuwając własne dziecko. Związek szybko się rozpadł i nie doszło do małżeństwa.

Czytaj także: Aborcja nie jest OK. Mamy na to co najmniej 7 argumentów


Legalizacja aborcji
W 1968 r. razem z kilkoma kolegami założył „NARAL”, czyli Narodową Ligę Działania na rzecz Prawa do Aborcji, której zadaniem było doprowadzenie do legalizacji tego procederu w całych Stanach Zjednoczonych. Przez kolejne pięć lat, za pomocą podawania fałszywych danych, fabrykowania sondaży i szerzenia dezinformacji w mediach, konsekwentnie dążyli do osiągnięcia postawionego sobie celu. W 1973 r. aborcja została zalegalizowana, a Nathanson nadzorował już wtedy największą klinikę aborcyjną w kraju. Jednocześnie zajmował się też opieką nad kobietami w „chcianej ciąży”, więc nierzadko zdarzało mu się w przeciągu paru godzin jednemu dziecku w podobnym wieku ratować życie, a drugiemu je odbierać.

Kilka lat później w ginekologii upowszechniło się stosowanie ultrasonografu. Teraz lekarze mogli już dokładnie zobaczyć, co dzieje się z płodem w czasie aborcji. Nawet na Nathansonie ten widok wywarł wstrząsające wrażenie.



„Niemy krzyk”
Do tej pory dokonywał aborcji w pewnym sensie na „ślepo”, nie widząc przy tym dziecka. Po tym, co zobaczył na ekranie USG, zdecydowanie ograniczył liczbę przeprowadzanych zabiegów, aż wreszcie zaprzestał ich zupełnie. Po kilku latach poprosił swojego przyjaciela Jaya, który wykonywał około dwudziestu aborcji dziennie, o nagranie od początku do końca przebiegu jednej z nich.

Kiedy na spokojnie obejrzeli później taśmy filmowe, byli przerażeni. Zobaczyli, jak dwunastotygodniowe dziecko próbuje uciekać przed aparatem ssącym, a po chwili jego ciałko jest miażdżone. Jay zapowiedział, że już nigdy w życiu nie dokona żadnej aborcji. Postanowili dodać do nagrania komentarz i udostępnić je szerszej publiczności. Tak powstał słynny film „Niemy krzyk”, który wiele osób przekonał do opowiedzenia się za życiem.

Czytaj także: Nie żałuję, że nie dokonałam aborcji. Nie żałuję, że się urodziłeś


Nawrócenie Nathansowa
Bernard Nathanson stał się przeciwnikiem aborcji z powodów czysto naukowych i doświadczalnych, więc nadal deklarował się jako ateista. Naturalną konsekwencją zbliżenia się do ruchu pro-life było jednak poznanie wielu wierzących osób, które, mimo wiedzy o jego przeszłości, witały go z otwartymi ramionami.

Przeżywał w swoim życiu bardzo trudny okres, nawiedzały go myśli samobójcze. W nocy budził się przerażony myśląc o tych wszystkich dzieciach, które uśmiercił. Stopniowo zaczął sięgać po dzieła św. Augustyna, kardynała Newmana, C. S. Lewisa, Karla Sterna, z którym zetknął się osobiście jeszcze w czasie studiów. Wiedział, że jego wierzący przyjaciele nieustannie się za niego modlą i zgodził się na spotkanie z ks. Johnem McCloskeyem, który stał się później jego przewodnikiem duchowym. W 1996 r. przyjął chrzest w kościele katolickim.

Było mi przeznaczone przemierzać glob w poszukiwaniu Tego, bez którego byłbym potępiony, teraz jednak uchwyciłem się rąbka Jego szaty w rozpaczy, w przerażeniu, w niebiańskim przystępie najczystszej potrzeby – pisał.
W ruchu pro-life działał aż do śmierci w 2011 r. Mówił, że legalizacja aborcji była największym błędem w jego życiu i największym błędem w historii USA. Dla mnie historia Bernarda Nathansona jest nieustannym przypomnieniem, że nigdy nie mam prawa nikogo skreślić i powinnam podchodzić z miłością także do osób opowiadających się za aborcją. Okropnie trudne zadanie.

...

Jedno z najbardziej znanych nawrocen.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:14, 04 Mar 2018    Temat postu:

Poza hasłami związanymi z przerywaniem ciąży (m.in. Aborcja jest OK - wziete z Wyborczej) ruszyly hordy oblakanych feministek potwierdzajac po raz tysieczny ze feminizm to powazny deficyt kory mozgowej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:12, 07 Mar 2018    Temat postu:

Po 22 latach spotykają ją na moście i…
Dominika Cicha | 06/03/2018

YouTube
Udostępnij 274 Komentuj 0
Xu Lida całuje 3-dniową córeczkę i kładzie ją na ulicy, przy bazarze warzywnym. Dołącza list: „Spotkajmy się na moście w Hangzhou za 10 lub 20 lat”. Przychodzi tam co rok. I choć znajomi przekonują, że to nie ma sensu, nie traci nadziei.

1995 r. Qian Fenxiang, jej mąż Xu Lida i 3-letnia córka wyjeżdżają z rodzinnego miasta, i skrywają się na łodzi. Kobieta jest w ciąży. Choć rozważali z mężem aborcję, nie byli w stanie się na nią zdecydować. Są w rozpaczliwej sytuacji – w kraju polityki jednego dziecka nie będą mogli wychować drugiej córki. Chcą jednak, żeby żyła, nawet z dala od nich.

Xu Jingzhi rodzi się więc na łodzi. Ojciec sterylizuje zwyczajne nożyczki we wrzątku i odcina pępowinę. Pojawiają się komplikacje – Qian Fenxiang nie może urodzić łożyska. Xu Lida biegnie więc do pobliskiej kliniki i błaga lekarza, by przybył z pomocą, nie zgłaszając sprawy władzom.

3 dni później przytula córkę i o 4 nad ranem zanosi ją w pobliże warzywnego bazaru. „Nie chcieliśmy jej porzucać na ulicy, ale nie mieliśmy wyboru – opowiada. – Moim ostatnim wspomnieniem jest jej płacz”. Będzie go słyszał w pamięci przez kolejne 20 lat.

Przez cały ten czas Xu Lida ma nadzieję, że córka znajdzie jego list i kiedyś przyjdzie mu przebaczyć. Co w nim napisał? Wytłumaczył, że do porzucenia dziecka zmusiła go bieda i sytuacja w kraju. Podziękował rodzicom adopcyjnym. I poprosił o spotkanie w święto zakochanych, na słynnym moście w Hangzhou. Za 10 albo 20 lat.

W 2005 roku (czyli po 10 latach) jest przekonany, że zobaczy na moście nie tyle córkę, co jednego z jej adopcyjnych rodziców. Nie może spać i jeść. Czeka od 7 rano do 15.30. Na próżno. Wraca do domu załamany, ale obiecuje sobie, że za rok pójdzie tam znowu. I za dwa lata. I za trzy. Aż do skutku.

Czytaj także: Adoptowała 13 dziewczynek z Ugandy. Jej synek szaleje za siostrami!


Xu Jingzhi, czyli Kati Pohler
W 1996 roku mała Jingzhi zostaje adoptowana przez Kena i Ruth Pohlerów z Michigan. Od tej pory nazywa się Catherine Su Pohler, czyli Kati.

„Nie miało dla nas znaczenia, z jakiego kraju będzie nasze adoptowane dziecko, ale mieliśmy szwagra – Chińczyka i siostra Ruth też zaadoptowała dziecko z Chin” – opowiada Ken Pohler. Jadą więc do Suzhou i przywożą stamtąd śliczną córeczkę. Niedługo później ktoś tłumaczy dla nich treść listu znalezionego przy dziewczynce.

Kiedy Kati ma 5 lat, podchodzi do mamy i pyta: „Z czyjego brzucha się wzięłam?”. Ruth odpowiada: „Urodziła cię kobieta w Chinach. Ale wzięłaś się z mojego serca”. Dziewczynka wie, że wygląda trochę inaczej. Jest oczywiste, że została adoptowana, więc nikt nie zadaje jej zbędnych pytań. Ona sama też specjalnie nie docieka. Ma szczęśliwe dzieciństwo. Na zdjęciach w rodzinnym albumie ćwiczy grę na skrzypcach albo pianinie, wygłupia się ze starszymi braćmi, podróżuje po Ameryce, wygrywa w zawodach sportowych.

O tym, że jej biologiczni rodzice żyją, szukają jej i tęsknią, dowiaduje się w 2016 roku. Przygotowuje się do wymiany w Hiszpanii i podejrzewa, że nowo poznani rówieśnicy będą pytać o jej przeszłość. Zagaduje więc rodziców. Słyszy: „Cóż… właściwie już dawno powinniśmy ci powiedzieć, że wiemy, kim są twoi biologiczni rodzice”. Jest w szoku. Okazuje się, że od dawna w jej domu w Michigan leży płyta DVD z dokumentalnym filmem o jej chińskiej rodzinie. Ogląda ją w szkolnej bibliotece.

Ma żal do rodziców, że przez tyle lat ukrywali przed nią prawdę. A oni bali się po prostu, że ją stracą. „Rozumiem ich logikę, ale myślę, że to zła logika” – stwierdza.

Czytaj także: Dziewczynka dowiaduje się, że zostanie adoptowana. Zobacz jej reakcję!


Spotkanie na moście
Latem 2017 roku Kati leci do Chin, by w święto zakochanych stanąć na moście w Hangzhou. Nie ma niespodzianki – jej biologiczni rodzice zgodzili się, by powstał film BBC, więc przygotowują się na to spotkanie. „Co powiem, gdy ją spotkam? – zastanawia się Xu Lida. – Czy przepraszam w czymś pomoże? Nie, tysiąckrotne przepraszam nie wystarczy”. „Ja powiem, że ją kocham i będę ją błagać o przebaczenie” – dodaje jego żona.

Po pełnym emocji spotkaniu Kati jedzie do domu, w którym mieszkają jej biologiczni rodzice i siostra. Spędza w nim kilka dni. Nie rozumie języka mandaryńskiego, jej siostra słabo mówi po angielsku. Ale zastawiony stół, fajerwerki, gesty czułości i łzy wyrażają znacznie więcej niż słowa. Na pożegnanie dostaje od biologicznych rodziców pieniądze, które odkładali dla niej przez 22 lata.

Przebaczyła im? „Rozumiem, że oni potrzebują mojego przebaczenia. Ale ja nie mam im czego przebaczać – podkreśla Kati. – Chcę mieć z nimi relację. Chcę zobaczyć ich znowu. Ale pytanie brzmi: kim oni dla mnie są? Nawet nie wiem, jak mam ich nazywać” – stwierdza. I przyznaje, że cała historia nieco ją przytłoczyła.

Mimo to pilnie szkoli swój mandaryński. Ma nadzieję, że jej obie rodziny kiedyś się spotkają.

Xu Lida wysyła córce codziennie dwa SMS-y: „Dzień dobry” i „Dobranoc”.


Źródła: Meet me on the bridge (film dokumentalny BBC, reż. Changfu Chang), Post Magazine

..

Tam to juz bylo skrajne bestialstwo. 700 mln zamordowanych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:40, 08 Mar 2018    Temat postu:

Sąd pozwolił odłączyć dwulatka od aparatury podtrzymującej życie. Wbrew woli rodziców
Aleksandra Gałka | 07/03/2018

💂💜Alfies Army Official💂💙/Facebook
Udostępnij 0 Komentuj 0
Niespełna dwuletni Alfie Evans jest w stanie, który nie pozwala na jego uratowanie – stwierdzili brytyjscy lekarze, chcąc wyłączyć aparaturę podtrzymującą życie dziecka. Sąd wyraził już na to zgodę, jednak z decyzją walczą rodzice, którzy odwołują się od niej do kolejnych instancji.

We wtorek 6 marca sąd apelacyjny wydał kolejny wyrok w sprawie 21-miesięcznego Alfiego Evansa. Jak podaje brytyjski dziennik „The Guardian”, sędziowie podtrzymali decyzję niższej instancji, pozwalając tym samym na przerwanie leczenia dziecka. Wszystko wbrew woli rodziców.

Zdaniem lekarzy dziecko znajduje się teraz w „stanie wegetatywnym” oraz tkwi w głębokiej śpiączce. Cierpi na tajemniczą chorobę neurologiczną, której nie udało się dokładnie zdiagnozować. W dodatku stale się pogarsza i doprowadziła już do zniszczenia 70 proc. mózgu chłopca. Evans przebywa w szpitalu od 2016 roku.




Bez szans na poprawę
Lekarze nie widzą szans na poprawę stanu dziecka. Przekonują, że zawdzięcza swoje życie jedynie temu, że jest podłączony do specjalnej aparatury.

Sędziowie twierdzą, że odłączenie od maszyny podtrzymującej życie leży w interesie dziecka. Ich zdaniem taka decyzja pozwoli zachować jego godność.

Tymczasem nie chcą się z nią pogodzić rodzice Alfiego. Wierzą, że Alfie reaguje na dotyk. Sąd przekonuje z kolei, że ruchy, jakie dziecko wykonuje, „nie są odpowiedzią na bodźce” oraz że nie ma on żadnej świadomości swojego otoczenia.

one video. Alfie isn't terminal simon. pic.twitter.com/SZP8QF2F6c

— #ALFIESARMY (@Alfiesarmy16) March 6, 2018
Czytaj także: Uporczywa terapia, eutanazja, godna śmierć. Co trzeba wiedzieć w sprawie Charliego Garda?


Rodzice Alfiego: To „wyrok śmierci”
Dla rodziców chłopca – 21-letniego Toma Evansa oraz 20-letniej Kate James decyzja sądu to „wyrok śmierci”. Nie wiadomo jednak, czy będą kontynuowali sądową batalię.

Jeden z prawników uznał, że sąd ingeruje w ich prawa rodzicielskie. Wcześniej rodzice Alfiego usiłowali przenieść go do szpitala we Włoszech. Stoi za nimi grupa wsparcia składającą się z osób, którzy są zdania, że rodzice mają prawo do decydowania o śmierci swojego syna.

Szpital, w którym przebywa Alfi deklaruje, że dalej będzie opiekował się dzieckiem.

Latem ubiegłego roku świat obserwował sądowe zmagania rodziców o życie 10-miesięcznego Charliego Garda. Ostatecznie chłopiec został odłączony od aparatury i zmarł 28 lipca 2017 roku w londyńskim hospicjum. Pisaliśmy o tym TUTAJ.

Alfie = A life… like other admin I have seen just how aware and responsive Alfie is as we have been by his bedside. This beautiful little baby is very much aware of you being there and he responds to you. Let see those blue and purple hearts showing love&support for Alfie xx pic.twitter.com/Hye2rz8NTZ

— #ALFIESARMY (@Alfiesarmy16) February 26, 2018

...

Zbrodniarze w togach morduja seryjnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 23, 24, 25 ... 37, 38, 39  Następny
Strona 24 z 39

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy