Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Kto jest za Ochrona Życia!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 37, 38, 39  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:22, 25 Sie 2017    Temat postu:

POLECANE

Radziwiłł odpowiada Dudzie w sprawie zarobków w...

Brexodus, czyli obywatele Unii Europejskiej...

Tą kartą zapłacisz w kraju i za granicą!

​Tragiczny wypadek koło Darłowa. Nie żyje...
dostarczone przez plista
MZ: W 2016 roku w Polsce wykonano ponad tysiąc aborcji

Dzisiaj, 25 sierpnia (12:44)

W 2016 roku w szpitalach wykonano 1098 legalnych zabiegów przerwania ciąży, w zdecydowanej w większości w wyniku badań prenatalnych - wynika z danych przekazanych przez ministerstwo zdrowia. Najwięcej aborcji wykonano na Mazowszu, a najmniej na Podkarpaciu.
Zdjęcie ilustracyjne
/Piotr Bułakowski /RMF FM


W 2016 r. w szpitalach przeprowadzono 1098 zabiegów przerwania ciąży, o 54 więcej niż w roku wcześniejszym.

Większość aborcji wykonano w wyniku badań prenatalnych - 1042 - podał resort. Z powodu zagrożenia zdrowia matki wykonano 55 zabiegów, jeden raz przerwano ciążę powstałą w następstwie czynu zabronionego.

Najwięcej zabiegów przerwania ciąży wykonano w województwach: mazowieckim (336), śląskim (120) oraz łódzkim i pomorskim (w obu po 114). Najmniej legalnych aborcji odnotowano w województwach: podkarpackim (2), lubelskim (5), lubuskim (9) i podlaskim (1Cool.

...

Dlatego sa te katastrofy. Owszem wina jest wspolna. PRAWIE CAŁY SEJM MA KREW NA RĘKACH! Ale PiS ma wiekszosc. Ich wina jest najwieksza. Herodowie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:51, 27 Sie 2017    Temat postu:

Te dzieci urodziły się wbrew śmiertelnej diagnozie lekarzy
Anna Salawa | Sier 25, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Wiem, jak czuje się matka, która na fotelu ginekologicznym słyszy śmiertelny wyrok wydany na swoje nienarodzone dzieciątko. Sama kiedyś usłyszałam podobną diagnozę i wielu specjalistów namawiało mnie na zakończenie ciąży.
Helenka, Jeremiasz, bliźniaki

Helenka – 24 tydzień ciąży i zalecenia lekarzy, by wywołać natychmiast poród, bo mała ma liczne pęcherze w płucach. I tak nie przeżyje… Rodzice na szczęście nie chcieli tego słuchać, czekali do rozwiązania. Dziś dziewczynka, choć jest ciągle pod opieką lekarzy i dość często się przeziębia, rozwija się jak jej rówieśnicy.

Jeremiasz – USG połówkowe i wyrok: wielowadzie, maluch nie ma szans, wkrótce ciąża sama obumrze. Jago mamie nawet na infekcję podano silne antybiotyki – przecież dziecku nic już nie zaszkodzi… Chłopiec urodził się jako wcześniak, z wielu wad została tylko wada nerki, z którą da się żyć. Złą diagnozę lekarze tłumaczyli małą ilością wód płodowych w wyniku czego obraz USG był mocno zniekształcony.

Bliźniaki – o tym, że w brzuchu mamy mieszka więcej niż jedno dziecko, rodzice dowiedzieli się w czasie badania KTG… dopiero na porodówce. Choć regularnie chodzili do ginekologa, ten nie zauważył, że jest to ciąża mnoga. Rodziców dziwiło tylko, że raz lekarz w czasie USG oznajmiał, że na pewno będzie chłopiec, innym razem, że z pewnością dziewczynka. Urodziła się zdrowa parka.
Czytaj także: Henio żył rok. To był najpiękniejszy rok w naszym życiu


Niedokładne badanie

Takich historii o błędnej diagnozie w ciąży jest bez liku, te miały miejsce w moim otoczeniu w ostatnim czasie… Nie piszę o nich, żeby wytykać lekarzom błędy, chcę tylko zwrócić uwagę, że badanie USG, które wykonywane jest w ciąży jest bardzo niedokładnym badaniem. Niektórzy porównują go do oglądania obrazu przez mocno zaparowane szyby… Niestety, często na jego podstawie stawiane są wyroki życia i śmierci.

W medycynie wiemy i potrafimy coraz więcej, ale wiemy i potrafimy ciągle zdecydowanie za mało. Błędy w diagnostyce były i będą, bo na szczęście to nie my jesteśmy panami życia i śmierci.


Śmiertelny wyrok

Niestety rozumiem, jak czuje się matka, która na fotelu ginekologicznym słyszy śmiertelny wyrok wydany na swoje nienarodzone dzieciątko. Sama kiedyś usłyszałam podobną diagnozę i wielu specjalistów namawiało mnie na zakończenie ciąży.

Aborcja była pokazywana jako jedyna i najlepsza droga zarówno dla mnie, jak i mojego dziecka. Dlatego potrafię zrozumieć kobiety, które w obliczu takiej tragedii decydują się na zabieg. Nikt im nie pokazał innych możliwości.

Wiem też, że bez wsparcia najbliższych, a przede wszystkim bez dojrzałego mężczyzny, u boku trudno byłoby o heroiczne decyzje. Do dziś pamiętam, jak siedziałam z mężem na korytarzu przed gabinetem kolejnego lekarza, gdzie musieliśmy podpisać deklarację, że nie chcemy zakończenia ciąży, a obok nas siedziała zupełnie sama, zalana łzami dziewczyna z maleństwem w brzuchu. Nie poznałam nigdy jej historii, nie miałam odwagi nawet się do niej odezwać, ale fakt, że obok niej w tak trudnym momencie nikt nie siedział, boli mnie do dziś.
Czytaj także: Porodówka dla kobiet, które rodzą śmiertelnie chore dziecko


Pomoc jest konieczna

Niestety w debacie na temat aborcji, zbyt skoncentrowaliśmy się na opowiadaniu, jak wielkim ona jest złem, a za mało na promowaniu miejsc, do których kobiety w potrzebie mogą się zgłaszać.

My dzięki Bogu, w walce o życie naszego synka trafiliśmy na cudownych ludzi i świetne instytucje. Najpierw Fundacja S.O.S Obrony Życia Poczętego, która oferuje pomoc medyczną, psychologiczną oraz prawną wszystkim rodzinom w trudnych ciążach.

To oni skierowali nas do Instytutu Matki Polki w Łodzi. Tam istnieje pierwszy w Polsce oddział terapii płodu, gdzie od wielu lat przeprowadzanych jest szereg innowacyjnych operacji wewnątrzmacicznych. Lekarze, którzy tam pracują mówią wprost, że nie są w stanie pomóc wszystkim dzieciom, ale w medycynie już wiele widzieli, że nic nie jest na pewno i że warto próbować, bo jednak sporo maluchów udaje się uratować.

A pozbawiając kobietę nadziei i kończąc ciążę nie daje się jej szansy pożegnania własnego dziecka, a to boli do końca życia. Lekarze z Łodzi mają zresztą na swoim koncie sporo sukcesów, o czym świadczą liczne zdjęcia uśmiechniętych maluchów i podziękowania od rodziców, które wiszą na korytarzach całej kliniki.


Życie pod gruzami

Wreszcie trafiliśmy pod opiekę Warszawskiego Hospicjum Dziecięcego. Instytucja ta wspiera zarówno rodziny oczekujące przyjścia na świat dzieci nieuleczalnie chorych, jak i pomaga w domowej opiece nad takimi maluchami. I choć hasło hospicjum wywołuje bardzo negatywne skojarzenia, dla mnie za tym słowem kryje się wiele miłości i życzliwości. Tak wiele dobra wnoszą do naszej rodziny ludzie, którzy tam pracują…

Kiedy przychodzi trzęsienie ziemi albo ma miejsce katastrofa budowlana istnieje niepisany przepis, że na ruiny z ciężkim sprzętem wjeżdża się dopiero wtedy, gdy mamy pewność, że pod gruzami nie znajdziemy nikogo żywego. A kiedy możemy mieć taką pewność? Skoro kiedyś, ktoś przeżył w ruinach kilkanaście dni, to trzeba innym dać podobną ilość czasu.

Chciałabym, żeby podobne regulacje obowiązywały w przypadku wszystkich nienarodzonych dzieci. Skoro kiedyś maluch z podobnym rozpoznaniem urodził się zupełnie zdrowy, to czemu nie dać szansy kolejnym dzieciom?

...

Lekarze tylko PRZYPUSZCZAJA! Owszem gdy sa uczciwi i kompetetni to w wiekszosci sie sprawdza. Ale gdy nie sa? A nawet to i tak to Bóg rzadzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:12, 30 Sie 2017    Temat postu:

Nastolatek z zespołem Downa, który uratował dziewczynkę przed utonięciem
Dolors Massot | Sier 29, 2017
lastampa.it-CC
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


17-letni Valerio Catoia stał się bohaterem narodowym i przykładem przezwyciężania ograniczeń.


K
iedy Valerio skończył 3 lata, rodzina zaczęła zachęcać go do pływania. Chłopak miał w ten sposób pracować nad muskulaturą i nauczyć się wychodzenia z opresji, gdyby któregoś dnia wpadł do wody. Valerio, który dziś jest 17-letnim młodzieńcem, rozpoczął karierę atlety i pływaka, a także został paraolimpijczykiem, dając ogromny powód do dumy swoim rodzicom i przyjaciołom. Trudno byłoby jednak sobie wyobrazić, że pewnego dnia świetne umiejętności pływackie posłużą mu w ratowaniu życia innych, a w rezultacie z dnia na dzień uczynią go bohaterem całych Włoch.
Czytaj także: Specjalne potrzeby osób z zespołem Downa? [wideo]

Valerio Catoia, nastolatek z zespołem Downa, wraz ze swoim ojcem i młodszą siostrą wybrał się na plażę w Sabaudii, we włoskim regionie Lacjum. Po chwili cieszenia się falami i piaskiem, rodzina usłyszała, jak dwie siostry, 10- i 14-letnia, wołają o pomoc.

Prąd wodny wciągał dziewczynki i sprawiał, że nie były w stanie dosięgnąć stopami dna. Valerio i jego tata nie wahali się ani sekundy, nim zanurzyli się w morzu i pospieszyli z pomocą. Dzięki temu byli w stanie je uratować i ocalić od pewnej śmierci.

Jak informuje dziennik ABC, to wydarzenie poruszyło Włochy. Podano do wiadomości heroiczny czyn chłopca, który na dodatek okazał się czystym przykładem przezwyciężania trudności. Zespół Downa nie przeszkodził Valeriemu zostać atletą i pływakiem, z muskulaturą wypracowaną ćwiczeniami, które wykonuje codziennie, żeby móc konkurować w wyższych kategoriach. Pogratulował mu włoski minister sportu, a były szef rządu Matteo Renzi – po usłyszeniu tej historii – nie wahał się pochwalić chłopca za odwagę i podkreślić, że Włochy powinny czuć się dumne, że mają obywateli takich, jak ten.
Czytaj także: Najważniejsza lekcja matematyki: jak uratować człowiekowi życie?

Valerio był w stanie pomóc młodszej z sióstr, dzięki instrukcjom, których nauczył się na kursie ratownictwa. Wiedział, jak przytrzymywać dziewczynkę w morzu i jak przetransportować ją z głową nad powierzchnią wody, aż do samego brzegu. To samo zrobił jego ojciec, ale choć siostry były na granicy utonięcia, matka dziewczynek zabrała je z miejsca, nie okazawszy ani krzty wdzięczności. W tamtej chwili nerwy wzięły górę.

Tymczasem ratownicy z plaży stawili się na miejscu zdarzenia i w tym momencie misja Valeriego i jego taty została zakończona. Valerio wrócił do swoich zwykłych treningów, wakacji i planów związanych z harcerstwem. Stara się, żeby jego życie przebiegało dalej tak samo, ale Włochy przez kilka dni mówiły o jego heroicznym czynie. Valerio mówi, że on sam się nie zmienił. Zmienili się tylko ludzie z jego otoczenia.
Czytaj także: 10-latek odebrał poród. Uratował życie swojej mamie i bratu

Artykuł pochodzi z hiszpańskiej edycji portalu Aleteia

...

A Zachod takich morduje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:51, 30 Sie 2017    Temat postu:

Sąd obniżył karę dla mężczyzny oskarżonego o napaść na byłego prezydenta Komorowskiego

Dzisiaj, 30 sierpnia (10:44)

​Z 1,5 roku do jednego roku i dwóch miesięcy w zawieszeniu obniżył w środę Sąd Apelacyjny w Gdańsku karę dla mężczyzny oskarżonego o czynną napaść na prezydenta Bronisława Komorowskiego w 2015 r. i użycie przemocy wobec trzech policjantów.
Bronisław Komorowski
/Tomasz Gzell /PAP

W marcu Sąd Okręgowy w Toruniu skazał Remigiusza Dominiaka (zgodził się na podanie danych osobowych) za czynną napaść na prezydenta Bronisława Komorowskiego 22 maja 2015 r. i zastosowanie przemocy wobec trzech interweniujących policjantów na karę 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Mężczyzna miał też przeprosić, na łamach ogólnopolskiego dziennika wszystkich pokrzywdzonych, a także zapłacić 500 zł jednemu z policjantów z tytułu częściowej rekompensaty za lekkie obrażenia ciała.

Gdański sąd apelacyjny obniżył mężczyźnie karę do roku i dwóch miesięcy więzienia, skrócił też okres zawieszenia w wykonaniu kary do dwóch lat. Sąd zdecydował też, że Dominiak nie musi publikować przeprosin. Wyrok jest prawomocny. Przysługuje od niego kasacja do Sądu Najwyższego.

Uzasadniając wyrok, sędzia Mirosław Cop wyjaśnił, że - zdaniem sądu apelacyjnego - "zawinienie miało miejsce". Wyjaśnił, że oskarżony musiał mieć świadomość, że gdy "skierował swój pęd w kierunku prezydenta", musiało "dojść do styczności jego osoby z osobą prezydenta, a w konsekwencji (...) do takiej styczności z funkcjonariuszami policji" - mówił m.in. sędzia Cop.

Każdy funkcjonariusz policji ma pełne prawo, aby podejmować czynności mające na celu przeciwdziałanie ujemnym zachowaniom - mówił też sędzia. Nauczmy się tego, że policja ma prawo podejmować czynności: oni nie podejmują swoich decyzji w złej wierze, to ich pragmatyka służbowa zmusza, iż takie czynności podejmować muszą - mówił też Cop.

Uzasadniając decyzję o złagodzeniu kary, sędzia zaznaczył, że sąd apelacyjny uznał, że krótsza kara będzie w tym przypadku "wystarczająca". Sędzia przypomniał też, że Dominiak jest jedynym żywicielem swojej rodziny - żony i dziecka. Z tego powodu sąd zniósł wobec niego obowiązek publikacji ogłoszenia z przeprosinami i zwolnił oskarżonego z opłat sądowych.

Jak powiedziała dziennikarzom w środę po ogłoszeniu wyroku Magdalena Wójcikiewicz-Syczyło z prokuratury rejonowej w Toruniu, to sama prokuratura - po przeanalizowaniu sytuacji oskarżonego - wniosła do gdańskiego sądu apelacyjnego o to, by zrezygnować z obowiązku publikacji przez oskarżonego przeprosin . Po analizie jego sytuacji osobistej i materialnej uznaliśmy, że ten środek będzie zbyt dolegliwy - powiedziała Wójcikiewicz-Syczyło.

Dodała, że prokuratura najprawdopodobniej nie będzie wnosić kasacji od środowego wyroku obniżającego zarówno długość kary więzienia, jak i okresu próby. "Dotychczasowa postawa oskarżonego oraz fakt, iż nie był on dotąd karany, przemawiają za tym, że będzie to okres wystarczający" - powiedziała Wójcikiewicz-Syczyło.

Dominiak nie chciał komentować środowego wyroku. Jego obrońca, Mariusz Trela, powiedział dziennikarzom, że jest on zadowolony z tego, iż sąd bardzo wnikliwie zbadał sprawę i uwzględnił część apelacji. Dodał, że po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia obrona rozważy zasadność złożenia do Sądu Najwyższego kasacji od wyroku.

Przypomniał, że obrona wnosiła o całkowite uniewinnienie Dominiaka. Mój klient podtrzymuje swoje stanowisko, że nie miał zamiaru stworzenia jakiegokolwiek zagrożenia dla ówczesnego prezydenta Rzeczypospolitej - powiedział Trela. Wyjaśnił, że w kwestii stawiania oporu i czynnej napaści na funkcjonariuszy, jego klient także podtrzymuje stanowisko, które prezentował w sądzie I instancji, "że jego zachowanie było jedynie wyrazem niezadowolenia z faktu, że uniemożliwiono mu rozmowę z prezydentem RP na temat (...) ochrony życia od momentu poczęcia".

Dodał, że Dominiak "nie miał zamiaru czy chęci uniemożliwienie przeprowadzenia czynności służbowych" przez policjantów.

Do zdarzenia z udziałem oskarżonego doszło w ostatnim dniu kampanii przed drugą turą wyborów prezydenckich 22 maja 2015 r. na Rynku Staromiejskim w Toruniu, gdy ówczesny prezydent Bronisław Komorowski zmierzał na dziedziniec dawnego ratusza na wiec wyborczy.

Sąd I instancji uznał, że Dominiak, działając z zamiarem bezpośrednim, wybiegł z tłumu i omijając umundurowanych policjantów, zmierzał do prezydenta. Gwałtownie uniósł lewą rękę, w której trzymał żółtą reklamówkę z wizerunkiem płodu i napisem "Ratuj mnie" oraz adresem antyaborcyjnej strony internetowej. W prawej ręce trzymał ulotkę. Funkcjonariusze BOR odepchnęli go i przekazali policjantom.

Dominiak, wobec chcących go obezwładnić i wzywających do spokoju policjantów, zastosował przemoc, w czego wyniku naruszył nietykalność cielesną funkcjonariuszy, a u jednego z nich spowodował lekkie obrażenia, m.in. żuchwy i nadgarstka.

Oskarżony tłumaczył podczas procesu, że chciał wręczyć prezydentowi ulotkę o aborcji. W uzasadnieniu wyroku toruńskiego sądu podkreślono, że Dominiak powinien wiedzieć, że prezydentowi nie można tak po prostu wręczyć czegokolwiek.

(ph)

...

Gigantyczny skandal. Obronca zycia wrobiony w przestepstwo. Widzimy ze lipa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 8:05, 31 Sie 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
​Dramat rodzinny w Gliwicach. W mieszkaniu znaleziono wygłodzone 7-miesięczne dziecko
​Dramat rodzinny w Gliwicach. W mieszkaniu znaleziono wygłodzone 7-miesięczne dziecko

Wczoraj, 30 sierpnia (10:59)

W jednym z mieszkań w Gliwicach znaleziono 7-miesięczne, wygłodzone dziecko. Jego rodzice byli poszukiwani i trafili do aresztu - informuje dziennikarz RMF FM Marcin Buczek.
Zdjęcie ilustracyjne
/Piotr Bułakowski /RMF FM


Lekarze stwierdzili u dziewczynki niedobór wzrostu, masy ciała oraz wygłodzenie, do których dochodzi jeszcze nieprawidłowy rozwój psychoruchowy.

Gdy dziecko zostało znalezione, ważyło około 4 kg, choć w tym wieku waga powinna być o 2-3 kg większa. Na razie dziewczynka jest w szpitalu i przechodzi kompleksowe badania.

Rodzice dziecka nie szczepili go i nie przychodzili na kontrolne badania. Fakt ten zaniepokoił lekarzy, którzy zdecydowali się zawiadomić MOPS. Z kolei pracownica ośrodka poprosiła o pomoc policję.

Po wejściu do mieszkania na osiedlu Sikornik pracownica MOPS-u od razu zwróciła uwagę na wychudzone dziecko, choć mieszkanie wyglądało na zadbane.

Na ciele dziecka nie było też żadnych śladów przemocy, a rodzice twierdzili, że regularnie je karmili.

Dziewczynkę zabrało pogotowie. Rodzice na razie są w areszcie, bo byli poszukiwani za to, że nie zapłacili grzywny.

Teraz sprawą tej rodziny zajmie się sąd.


(ph)
Marcin Buczek

...

Tym razem jednak dziecko przezylo czyli nadal nie konczy sie najgorzej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:03, 08 Wrz 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
W internecie kwitł handel lekami wczesnoporonnymi. Policja zatrzymała 2 osoby
POLECANE

Są wyniki sekcji zwłok 20-latki. Potwierdziły się...

​Brutalne morderstwo w Korszach. Zabił, a potem...

Śledź wzrost i rozwój dziecka

Doktorant UJ deportowany do Iraku
dostarczone przez plista
W internecie kwitł handel lekami wczesnoporonnymi. Policja zatrzymała 2 osoby

Dzisiaj, 8 września (12:50)

Zabezpieczone leki o działaniu wczesnoporonnym, sprzęt komputerowy, nośniki pamięci, telefony komórkowe oraz dokumentacja świadczącą o prowadzeniu nielegalnego handlu lekami - to efekt działań funkcjonariuszy z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie oraz mundurowych z Kamionki i Międzyrzeca Podlaskiego. Policyjne czynności przeprowadzane były w Świdniku i na terenie powiatu bialskiego. Zatrzymano dwie osoby.
Zabezpieczone przez policjantów leki wczesnoporonne
/Policja


Policjanci z Wydziału dw. z Cyberprzestępczością KWP w Lublinie wraz z funkcjonariuszami z Kamionki i Międzyrzeca Podlaskiego przeszukali mieszkanie 51-letniego mężczyzny z powiatu bialskiego. Mieszkaniec Międzyrzeca Podlaskiego zamieszczał na portalach internetowych ogłoszenia dotyczące sprzedaży leków o działaniu wczesnoporonnym.
Handlowali środkami wczesnoporonnymi w internecie, zatrzymała ich policja

Kolejne przeszukanie zostało przeprowadzone w Świdniku. Jak wynikało z ustaleń policjantów, właścicielka mieszkania od maja prowadziła za pośrednictwem internetu nielegalną sprzedaż leku o takim samym działaniu.

Łącznie zabezpieczono 115 tabletek, potwierdzenia nadania przesyłek i dokonania wypłat. Do dalszych badań zabezpieczono także sprzęt komputerowy, nośniki pamięci, telefony komórkowe oraz karty SIM.

Na chwilę obecną zarzuty przedstawione zostały 51-letniemu mężczyźnie. Grozić mu może kara do 2 lat pozbawienia wolności.

(adap)

...

..Leki"... Zwyrodnialcy a hitlerowcy leczyli gazem...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:44, 10 Wrz 2017    Temat postu:

Adoptowali dziewczynkę bez rąk i nóg. Bo miłość wszystko zwycięża!
Zelda Caldwell | Mar 07, 2017

Stewart Family Facebook
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
„Wiedzieliśmy, że możemy ją pokochać i że tylko to się tak naprawdę liczy” - mówi adopcyjna mama Marii.

Rok po adopcji dziewczynki, która urodziła się bez rąk i nóg, Adrianne i Jason Stewartowie postanowili podzielić się ze światem swoim szczęściem, które ich spotkało dzięki małej Marii.

Na facebookowym profilu Love What Matters Adrianne opublikowała niezwykłe wideo. Napisała pod nim, że trzyletnia Maria „dała im o wiele więcej, niż oni będę w stanie jej kiedykolwiek ofiarować. Dziewczynka jest bowiem pełna radości i światła, i jest inspiracją dla wszystkich, którzy ją spotykają”.

Stewartowie (którzy mieszkają w Utah) mają już dwie biologiczne córki, a także zaadoptowanego syna pochodzącego z Filipin. Zdecydowali się jednak na jeszcze jedną adopcję.
Czytaj także: Zaadoptował 22 dzieci zarażonych wirusem HIV

Wprawdzie nie rozważali przyjęcia pod swój dach dziecka niepełnosprawnego, ale agencja adopcyjna przesłała im listę maluchów, którym było bardzo trudno znaleźć dom. Na tej liście znalazła się także Maria, przebywająca od 6. miesiąca życia w filipińskim sierocińcu dla dzieci specjalnej troski. Kiedy Stewartowie zobaczyli jej rozbrajający uśmiech, od razu mieli pewność, że ta dziewczynka powinna stać się częścią ich rodziny.







„Kiedy spotkaliśmy naszą córkę, wiedzieliśmy, że nie jesteśmy wystarczająco dobrze wykwalifikowani i przygotowani na dziecko takie jak ona, urodzone bez rąk i nóg, ale wiedzieliśmy też, że możemy ją pokochać i że tylko to się tak naprawdę liczy!” – napisała Adrianne na Facebooku.

Jak podaje CNN, Stewartowie postanowili podzielić się publicznie swoją historią, żeby z jednej strony zachęcić innych rodziców do wzięcia pod uwagę adopcji dzieci specjalnej troski, a z drugiej strony, żeby skłonić do ponownego rozważenia swojej decyzji kobiety, które – z powodu zdiagnozowanej niepełnosprawności dziecka – chcą dokonać aborcji.
Czytaj także: Adoptowali całą siódemkę rodzeństwa, żeby nie rozdzielać dzieci

Maria, jak podaje CNN, uczęszcza dwa razy w tygodniu do żłobka. Ma także zajęcia z fizjoterapeutą oraz terapeutą mowy i robi niesamowite postępy. „Doskonale zdajemy sobie sprawę z jej ograniczeń, a potem nagle widzimy, że opanowuje coś, co przekraczało jej możliwości” – napisała Adrianne.



Stewart Family Facebook



Oświadczyła także, że nie tylko Maria jest szczęściarą: „Mieć ją w swojej rodzinie to dla nas wielkie błogosławieństwo. Dzięki niej każdy z nas stał się lepszym człowiekiem. Nauczyła nas odnajdować radość w małych rzeczach, nie smucić się czy nie być rozczarowanym z powodu tego, czego nie mamy, i nie traktować jako oczywistości tego, co mamy. Najważniejszą rzeczą, której nas nauczyła, jest to, że każdy z nas może więcej, niż mu się wydaje”.
Czytaj także: Dziecka nie będzie. Choćbyście się leczyli czterdzieści lat

Jak podaje CNN, Maria „ciągle nie mówi zbyt wiele, ale kocha kontakt i zabawę z innymi dziećmi ze żłobka. Jak każde inne dziecko, uwielbia kolorować, bawić się pluszowymi zwierzakami, a czasem zdarza jej się nawet poszaleć przy muzyce z lat 80”.

Tekst pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Wspanialy wzor.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:53, 11 Wrz 2017    Temat postu:

Przestałam czuć jego ruchy… Poruszające świadectwo mamy, która straciła dziecko w 37 tygodniu ciąży
Florence Malenfant | Wrz 10, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Utrata dziecka jeszcze przed jego narodzinami jest szczególnie bolesnym doświadczeniem. Jak radzić sobie z żałoba prenatalną? Oto świadectwo Florence...

To jego serce. Niestety, nie przejawia żadnej aktywności. Bardzo mi przykro.

To jedno z tych zdań, które powracają do mnie bezustannie od kilku miesięcy. To było ostatnie, co spodziewaliśmy się usłyszeć tamtego wieczoru.

Słowa lekarki wykonującej echokardiografię były jedynie potwierdzeniem tego, czego nikt jeszcze nie był w stanie nam powiedzieć od chwili, gdy przyjechaliśmy do szpitala. Ciągle jednak mieliśmy nadzieję. Człowiek zawsze ma nadzieję.

Zaledwie pięć dni wcześniej słyszałam to malutkie serce i jego szalony, nierzeczywisty rytm. Dotykaliśmy brzucha sprawdzając, czy dzidziuś jest we właściwej pozycji. Wszystko było w porządku. Rósł i wiercił się, chociaż miałam już do czynienia z bardziej ruchliwymi osobnikami.
Czytaj także: Pana dziecko to cud! Proszę zrobić zdjęcie!


„Przestałam czuć jego ruchy”

A potem nagle, w 37 tygodniu noszenia go pod sercem przestałam czuć jego ruchy. To był weekend, byliśmy poza miastem. Nasze życie nabrało innego rytmu niż zazwyczaj. Na początku myślałam, że dziecko jest po prostu spokojniejsze niż zwykle. Ale czułam, jak moje serce staje, gdy głaskałam brzuch, a maleństwo nie reagowało…

Wieczorem wraz z mężem pojechaliśmy się do szpitala, aby się upewnić, czy wszystko jest w porządku. Lekarze najpierw sądzili, że znaleźli jego serce, jednak słyszeli tylko mój niespokojny puls. Potem, jeden z rezydentów wykonał echokardiografię.

Nikt nic nie mówił. Śmiertelna cisza. To takie dziwne wyrażenie… Zawsze sądziłam, że chodzi w nim o zmarłych, którzy nie wydają z siebie żadnego dźwięku, ale wtedy zrozumiałam, że chodzi raczej o reakcję ludzi w obliczu śmierci.

A więc nikt nic nie mówił. Cisza się przedłużała. Rezydentka ewidentnie nie znajdowała tego, czego szukała. Po dziesięciu minutach wewnętrznych tortur odważyłam się zapytać: „Czego pani tak szuka?”. „Serca. Ale go nie widzę. Być może chodzi po prostu o maszynę. Zaraz poproszę kogoś, aby to sprawdził”. Nasze serca zrozumiały, ale rozum, jak sądzę, działa wolniej. Ciągle jeszcze mieliśmy nadzieję.

Na czas oczekiwania na echokardiografistkę zaprowadzono nas do małej poczekalni obwieszonej plakatami o żałobie prenatalnej. To w tamtej chwili zdecydowaliśmy się nadać mu imię François.

Pojechaliśmy odebrać naszych dwóch pozostałych chłopców i, z rozdartym sercem, wróciliśmy do domu. François ciągle jeszcze znajdował się w moim brzuchu, a jednocześnie, z powodów niezrozumiałych dla żadnego z nas, już go tam nie było.
Czytaj także: Kiedy umiera dziecko… Czy naprawdę „wszystko będzie dobrze”?


Myślałam o Maryi…

Nazajutrz, z podpuchniętymi i zaczerwienionymi oczyma wróciliśmy do szpitala na poród. Gdyby prowadzono mnie na krzesło elektryczne nie mogłabym czuć się gorzej. Czekano na nas.

Chwilę później dołączyła do nas położna, aby nam towarzyszyć. I godziny, niekończące się godziny, które później nastąpiły miały w sobie niewyobrażalną intensywność. Oczywiście, płakaliśmy, ale nie zabrakło też śmiechu. Rozmawialiśmy. Modliliśmy się. A potem znów płakaliśmy.

Myślałam o Maryi u stóp krzyża. Myślałam o kielichu, który Ona również wypiła do końca. Powtarzałam sobie, że Ona też kochała i nosiła w sobie syna, który teraz poświęcił się na jej oczach. Myślałam o Jej „tak” sprzed trzydziestu trzech lat, gdy nie wiedziała nic o tym, co ich czeka, i o tym, że nie miała praktycznie żadnego wpływu na to, co wydarzyło się później.
Czytaj także: Magda Frączek: Maryja. Mama czy daleka krewna?


Poród

Poród był długi, ale to dobrze, że taki był. Potrzebowałam tego. Dzięki temu moje ciało towarzyszyło sercu w bólu i cierpieniu. Oznaczało to też więcej czasu spędzonego z naszym dzieckiem. Wspólne chwile były policzone. A później mój synek się urodził… To znaczy, wyszedł ze mnie.

To była niezwykła chwila, tak jak w przypadku wcześniejszych narodzin jego braci.

Płakaliśmy z radości, był taki piękny. Najpiękniejszy. Jego stópki, rączki, usta, były doskonałe. Wszystko w nim było doskonałe. Pozwolił wziąć się na ręce. Kochać. Nie mogłam oderwać wzroku od jego twarzy. Chciałam na zawsze utrwalić je w pamięci, w moich oczach.

W tamtej chwili wszystko zrozumieliśmy. Przynajmniej z technicznego punktu widzenia. To był nieszczęśliwy wypadek, jeden z tych, o których myślimy, że już się nie zdarzają w naszych czasach. Jego śmierć spowodowała zaciśnięta pętla pępowiny. Odetchnęliśmy, ale było to gorzkie ukojenie.

Mogliśmy z nim spędzić trochę czasu. Wystarczająco długo, aby zaprezentować go rodzinie, żeby mogli go zobaczyć, żeby dla nich też to dziecko stało się kimś konkretnym. A potem wróciliśmy. Wyszliśmy ze szpitala bez brzucha i bez dziecka. Z pustymi ramionami. Z przebitym sercem i duszą postarzałą o tysiąc lat. Ale byliśmy pełni nadziei.
Czytaj także: Żyła przez 5 dni. W tym czasie zdążyła zmienić życie swoich rodziców


Tajemnica miłości

Już teraz widzimy konkretne owoce krótkiej obecności François razem z nami i jego przedwczesnego odejścia. Jest tajemnicą ta przedziwna misja jaka została mu powierzona, choć nie miał nawet okazji otworzyć oczu.

Często jeszcze dławi mnie smutek i wściekłość. Zdarza mi się myśleć, że to niesprawiedliwe, że musieliśmy go stracić po to, aby inni odzyskali wiarę – tak, i to się zdarzyło! – albo odkryli Boga w tej śmierci.

A potem znowu myślę o Maryi. Jej „tak” od samego początku, od chwili poczęcia, było powiedzeniem „tak” na to, że jej dziecko nie należy do niej. Myślę, że gdyby zapytać o zdanie Maryję przed ukrzyżowaniem Chrystusa, wolałaby zająć jego miejsce. I nic w historii ludzkości nie byłoby takie samo…
Czytaj także: „Idę do nieba, będę wam stamtąd pomagać”

© Gabriel Bisson

Tekst pochodzi z francuskiej edycji portalu Aleteia

Florence Malenfant (tekst) i Gabriel Bisson (ilustracje) żyją wraz ze swoimi dwoma synami w sercu małego miasteczka w pobliżu Saint-Laurent. Jej pasją jest historia sztuki, odważne recepty i zagraniczne filmy dokumentalne. On z kolei jest inżynierem na pełen etat, twórcą komiksów w wolnym czasie i tatą, na dobre i na złe.

...

I to jest wzor dobra.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:56, 13 Wrz 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Maciej Maleńczuk przed sądem. Chodzi o zaatakowanie działacza pro-life
Maciej Maleńczuk przed sądem. Chodzi o zaatakowanie działacza pro-life

Wczoraj, 12 września (18:03)

Przed krakowskim sądem rozpoczął się proces, jaki muzykowi Maciejowi Maleńczukowi wytoczył działacz Fundacji Pro-Prawo do życia. Oskarżenie dotyczy naruszenia nietykalności osobistej podczas pikiety antyaborcyjnej. Muzyk nie przyznał się do winy.
Maciej Maleńczuk
/Jacek Bednarczyk /PAP


Do sprawy, toczącej się pierwotnie z oskarżenia prywatnego, przystąpił prokurator. W odniesieniu do zarzutów Maciej Maleńczuk złożył wzajemny akt oskarżenia o znieważenie, ale z powodów formalnych jego akt oskarżenia będzie rozpatrywany oddzielnie.

Sprawa dotyczy wydarzeń z 17 grudnia ub. roku na Rynku Głównym w Krakowie. Odbywał się tam protest, zorganizowany przez Partię Razem przeciwko wypowiedzeniu przez rząd konwencji antyprzemocowej. Na manifestacji pojawili się członkowie Komitetu Obrony Demokracji, by wyrazić solidarność z opozycją okupującą salę plenarną Sejmu. Nieopodal antyaborcyjną demonstrację zorganizowała fundacja Pro-Prawo do Życia. Uczestniczyło w niej pięć osób.

Podczas pikiety zostałem zaatakowany przez Macieja Maleńczuka. Początkowo krzyczał na mnie i innych wolontariuszy, następnie podszedł do mnie, wyrwał mi transparent i rzucił o ziemię. Mój protest rozwiązał uderzeniem mnie pięścią w lewą część żuchwy - zrelacjonował zdarzenie na stronie stopaborcji.pl wolontariusz Fundacji Pro-Prawo do Życia Łukasz Konieczny. W jego imieniu prywatny akt oskarżenia przygotowali prawnicy Fundacji Instytut na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. Jak podkreślono w akcie oskarżenia, "muzyk chełpił się potem atakiem na portalu społecznościowym, co dowodzi, że nie szanuje prawa".

"Wzburzyły mnie te plakaty, postanowiłem zainterweniować"

Maciej Maleńczuk nie przyznał się do winy. Jak wyjaśnił przed sądem, przyszedł na Rynek zaprotestować przeciwko wydarzeniom w Sejmie. Po jakimś czasie zorientował się, że obok "prezentowane są olbrzymie ohydne zdjęcia poszarpanych ludzkich zwłok". Była sobota, godzina 13, po Rynku spacerowały kobiety z małymi dziećmi, wszyscy odwracali głowy od tak obrzydliwych obrazów prezentowanych publicznie. Wzburzyły mnie te plakaty, postanowiłem zainterweniować - wyjaśniał Maleńczuk.

Nie zwracałem się bezpośrednio do Łukasza Koniecznego, o ile sobie przypominam, nie używałem wulgaryzmów - zapewniał. Jak podał, dopytywał się, co ta demonstracja ma wspólnego z wydarzeniami w Sejmie, a Łukasz Konieczny zwrócił się do niego w wulgarnych słowach "s... ch...". W reakcji na to wyrwał mu transparent, a gdy wulgarny i agresywny działacz ruszył w jego kierunku, odepchnął go. Muzyk zaprzeczył także, by wypowiadał się na temat zdarzenia na portalu społecznościowym i podał, że oprócz jego oficjalnego konta istnieje tam kilka kont fałszywych.

Działacz pro-life nie przygotował dokumentacji medycznej ani fotograficznej, bo obawiał się... reakcji mamy

Z kolei działacz pro-life zeznał przed sądem, że z powodu hałasu usiłował przekrzyczeć muzyka i odpowiedzieć na jego pytania, ale ten wyrwał mu transparent i uderzył w lewą część żuchwy. W wyniku uderzenia miał spuchniętą jamę ustną od wewnątrz i miał tam wgłębienie od zęba. Prywatny akt oskarżenia sporządził po 10 dniach, nie przygotował żadnej dokumentacji medycznej ani fotograficznej, bo, jak mówił, obawiał się reakcji mamy, która "byłaby wściekła, że brał udział w takich wydarzeniach".

Sąd przesłuchał także dwoje pierwszych świadków, uczestników pikiety. Ich zeznania nie pozwoliły jednoznacznie ustalić przebiegu zdarzenia, w istotnych szczegółach różniły się między wersjami zarówno oskarżyciela, jak i oskarżonego. Świadkowie różnie opisywali przebieg zdarzenia w kluczowych jego momentach i rolę uczestniczących w nim osób, mówili o agresji i wzajemnej szarpaninie, inaczej określali nawet obrażenia oskarżyciela - wbrew jego własnym opisom.

Na kolejnej rozprawie w listopadzie sąd przesłucha kolejnych świadków.

Termin rozpoczęcia procesu z prywatnego aktu oskarżenia Macieja Maleńczuka przeciwko działaczowi pro-life o znieważenie nie został jeszcze ustalony.

(mpw)

...

Malenczuk to ohydny zwyrodnialec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:21, 21 Wrz 2017    Temat postu:

Aborcja to działanie antymedyczne. Przyznają to nawet ateiści
Błażej Kmieciak | Wrz 18, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Mówi się, że inicjatywa #ZatrzymajAborcje związana jest z przerywaniem ciąży. Nie, ona jest przede wszystkim związana z ochroną małych pacjentów, którzy przebywają jeszcze w ciele swojej mamy.

Pod koniec marca miała miejsce na Cyprze Konferencja Rady Europy dotycząca praw osób niepełnosprawnych. Miałem okazję mówić na niej o problemach osób chorych psychicznie. W pewnym momencie przemawiającej akurat norweskiej działaczce zadała pytanie Emanuela Pepkola Zaimi, kierująca pracami jednej z albańskich fundacji wspierających dzieci z zaburzeniami genetycznymi. Spytała: „Jak to możliwe, że tak łatwo Norwedzy mówią o prawach osób niepełnosprawnych, a jednocześnie uniemożliwiają im przyjście na świat?”.

Pytanie to wywołało konsternację na sali. Po lakonicznej odpowiedzi prelegenci przeszli do kolejnych punktów programu. Emanuela w trakcie rozmowy ze mną podczas przerwy podkreślała, że jest zdziwiona reakcją sali, na której znajdowali się przedstawiciele wszystkich krajów członkowskich Rady Europy. Stwierdziła wprost, iż czuje, że została uznana za religijną aktywistkę walczącą z aborcją. Ona jednak zaznaczyła, że jest ateistką, a przerywanie ciąży to wg niej działanie antymedyczne i nieludzkie, co doskonale czuje jako matka małego dziecka z Zespołem Downa.


#ZatrzymajAborcje

Sytuacja ta doskonale oddaje rzeczywistość, którą prawdopodobnie w najbliższym czasie będziemy mogli zaobserwować w Polsce w związku z pojawieniem się inicjatywy obywatelskiej #ZatrzymajAborcje. Wiele osób zapewne będzie podkreślać, że „aborcja to temat zastępczy”, „to temat światopoglądowy” i mówić, że „wracamy do średniowiecza”.

Wspomniana inicjatywa skupia się na jednym zapisie ustawy o planowaniu rodziny. Chodzi o przesłankę eugeniczną pozwalającą na zakończenie życia dziecka podejrzewanego o niepełnosprawność. Nie wdając się w spory natury filozoficznej, warto przypomnieć orędownikom aborcji kilka czysto medycznych faktów.
Czytaj także: Inicjatywa „Zatrzymaj aborcję”, to milowy krok ku pełnej ochronie życia


Kobieta i dziecko — dwoje pacjentów

Trzeba rozpocząć od Hipokratesa, który zakazywał podawania kobiecie środków powodujących poronienie. Hipokrates jest uznanym ojcem zachodniej medycyny i nie można bagatelizować w dyskusji słów jego przysięgi, na bazie której powstały kolejne kodeksy etyczne.

Sięgając do bliższych nam historycznie źródeł, warto przypomnieć treść art. 39 Kodeksu Etyki Lekarskiej, zgodnie z którym:

Podejmując działania lekarskie u kobiety w ciąży lekarz równocześnie odpowiada za zdrowie i życie jej dziecka. Dlatego obowiązkiem lekarza są starania o zachowanie zdrowia i życia dziecka również przed jego urodzeniem.

Innymi słowy: lekarz, który dokonuje aborcji, jednocześnie uśmierca pacjenta. Aborcja eugeniczna jest prawdopodobnie tym samym najbardziej kuriozalnym „świadczeniem medycznym”. Najpierw lekarze badają dziecko: analizują jego wielkość, wagę i ułożenie. Są gratulacje, wpisy do dokumentacji medycznej. Jest kobieta i płód. Oboje są pacjentami.

Następnie dzieje się coś nie tak i nagle jeden pacjent znika. Jest pacjentka i płód, który zostaje usunięty, gdyż stwierdzono u niego „…duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia (…) albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”. Innymi słowy, aborcja eugeniczna ma służyć terapii (sic!). W medycynie naturalnym jest, że stwierdzenie niepokojącej diagnozy wręcz automatycznie wprowadza postępowanie lecznicze. Tutaj owym leczniczym działaniem jest, niestety, zadanie śmierci.
Czytaj także: Syndrom postaborcyjny – istnieje czy nie?


Chirurgia płodowa

Tego typu paradoksy są całkowicie antymedyczne oraz nielogiczne. Nikt nie umniejsza cierpienia rodziców oraz dzieci doświadczających niepełnosprawności. Walka z eugeniczną aborcją jest wręcz działaniem przeciwnym. Jest wołaniem o szacunek dla godności człowieka bez względu na to, ile ma kończyn lub chromosomów. Tu pozwolę sobie na pewne wtrącenie.

Jak się okazuje, to właśnie Polska stała się najaktywniejszym krajem w chirurgii płodowej. Warto przeczytać kilka wypowiedzi np. dr Marzeny Dębskiej i prof. Anety Olejek podkreślających, że w międzynarodowym środowisku ginekologów polscy lekarze tej specjalności są postrzegani w sposób specyficzny. Mało krajów decyduje się na inwestowanie czasu i funduszy w tzw. chirurgię płodową. Procedury przerywania ciąży są tańsze. Lekarki te jednak się w niej specjalizują. Doktor Dębska przeprowadza m.in. operacje kardiologiczne nienarodzonych dzieci. Z kolei prof. Olejek zajmuje się równie skomplikowanymi operacjami rozszczepu kręgosłupa.

Schorzenie to wykryto blisko dwie dekady temu u Samuela Arnasa (jeszcze przed narodzeniem). Lekarze zaproponowali wówczas rodzicom przeprowadzenie zabiegu aborcji. Oni jednak się na nią nie zdecydowali. W 21 tygodniu trwania ciąży dr Stephan Bruner, wraz ze swoim zespołem, przeprowadził operację wewnątrz macicy mamy Samuela. Celem wspomnianego zabiegu była korekta wady neurologicznej, która z całą pewnością uniemożliwiałaby samodzielne życie chłopca. W trakcie zabiegu dziecko chwyciło nagle chirurga za palec, co zostało zarejestrowane na zdjęciu. Amerykańskie media określiły je mianem „Hand of hope” (ręka nadziei).
Czytaj także: „Dziewięć rozmów o aborcji”, które trzeba przeczytać


Szacunek dla każdego życia

Pierwszy przewodniczący Papieskiej Akademii „Pro Vitae”, prof. J. Lejeune, już ponad czterdzieści lat temu stwierdził, że dostrzec można tzw. „eugenizację prawa”. Jego rodak — nota bene ateista — prof. J. Testart, po przeprowadzonym z sukcesem pierwszym zabiegu in vitro, przestrzegał przed tworzeniem kolejnych kryteriów normalności, eliminujących ze społeczeństwa osoby niepełnosprawne. Zatrzymując aborcję, wracamy więc do źródeł medycyny, do szacunku i troski o każdego pacjenta. A zmieniając prawo, jesteśmy w stanie stworzyć nowe jego kryterium — kryterium absolutnego respektu dla ludzkiego życia.

...

Widzicie tutaj kompletny falsz i oblude Zachodu. Ktory rzekomo tak pomaga niepelnosprawnym... Np. chore dzieci...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 5:23, 22 Wrz 2017    Temat postu:

Z miłości do dziecka oddałam je do adopcji. Historie trudnych wyborów
Ewa Rejman | Wrz 21, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Kochają swoje dzieci i chciały dać im to, co najlepsze. Tym, co najlepsze okazał się według nich dar wychowania w pełnej, kochającej rodzinie. Rodzinie adopcyjnej, nie biologicznej.


K
im trzeba być, żeby oddać własne dziecko? Czasami po prostu kochającą matką, którą życiowa sytuacja zmusiła do podejmowania trudnych wyborów. Zbyt często kobiety decydujące się umieścić swoje dzieci w rodzinach adopcyjnych są osądzane i potępiane. Zaczynają się wstydzić tego, co zrobiły i uważać się za gorsze od reszty. Ruch „Brave Love” („Odważna miłość”) stara się wydobyć je z cienia. Na swojej stronie, [link widoczny dla zalogowanych] publikują wywiady z mamami dzieci przekazanych do adopcji.


Ashley: dałam mu życie, na jakie zasługuje

„Kochamy nasze dzieci. Decyzja, którą podejmujemy nie jest łatwa i na pewno nie jest łatwą drogą ucieczki, ale raczej bezinteresownym aktem miłości, który czyni matka dla swojego dziecka – wyborem tego, co wydaje się dla niego lepsze” – mówi Ashley z Teksasu.

Ashley miała piętnaście lat, kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży. Była przerażona i sama, wciąż czuła się dzieckiem, na którego barkach spoczywa zbyt wielka odpowiedzialność. Jej tato i jeden z jego braci dorastali w rodzinie adopcyjnej, która dała im szczęśliwe dzieciństwo i dobry start w dorosłe życie. Dziewczyna postanowiła poznać kandydatów na adopcyjnych rodziców swojego dziecka. Opisuje ich jako najbardziej kochających i troskliwych ludzi, jakich spotkała. „Powierzając im swoje dziecko, dałam mu życie, na jakie zasługuje” – mówi.
Czytaj także: Znany dziennikarz: „Mama oddała mnie do adopcji, ale jestem jej wdzięczny”


Gerianne: chciałam, żeby moje dziecko miało więcej niż mogłam mu dać

Gerianne miała 29 lat i była już mamą trzech małych synków. Żyła z zasiłku, planowała w końcu pójść na studia. Bała się swojego partnera, który wielokrotnie uciekał się do przemocy. Kiedy dowiedziała się, że jest w kolejnej ciąży była zdruzgotana. Obwiniała się, że nie potrafiła wcześniej przerwać toksycznego związku, nie chciała, żeby kolejne dziecko musiało mierzyć się z jej życiowym bagażem.

„Chciałam, żeby moje dziecko miało więcej niż mogłam mu dać” – wspomina. Przyjaciółka zasugerowała jej adopcję i skontaktowała ją z parą gotową przyjąć do siebie maleństwo. Po wielu wahaniach postanowiła powierzyć im swojego synka.

Od tego czasu minęło 26 lat. Gerianne wie, że jej syn wychowywał się w kochającej rodzinie i dobrze radzi sobie w życiu. Niedawno nawiązał z nią kontakt przez Facebooka. Kobieta nigdy nie żałowała swojej decyzji.
Czytaj także: Adoptowali całą siódemkę rodzeństwa, żeby nie rozdzielać dzieci


Sarah: przeciwko swoim emocjom dla dobra swojego dziecka

Sarah chodziła jeszcze do szkoły i panicznie bała się reakcji rodziców na wieść o ciąży. Rzeczywiście, od razu zapowiedzieli, że nie zamierzają jej w żaden sposób wspierać i nie interesowało ich jak nastolatka poradzi sobie z opieką nad dzieckiem.

Była zupełnie zagubiona i nie chciała rozstawać się ze swoim synkiem. „Adopcja jest najbardziej nienaturalną rzeczą, jaką możesz zrobić. Kierujesz się przeciwko temu, co jest w tobie, przeciwko hormonom buzującym w twoim ciele, przeciwko swoim emocjom i swojemu sercu – po to, aby podjąć decyzję o przyszłości twojego dziecka” – mówi.

Synek Sarah ma już pięć lat. Biologiczna mama utrzymuje z nim kontakt, bo razem z jego nowymi rodzicami zdecydowali się na adopcję otwartą. Sarah zastanawia się czasem, co by było gdyby otrzymała wsparcie od rodziny i wychowywała go samodzielnie. Szybko jednak uświadamia sobie, że wybrała najlepsze rozwiązanie w swojej sytuacji.

„Może żyć w pełnej, dobrze funkcjonującej, kochającej rodzinie. Cudownie jest patrzeć, jak rośnie i kwitnie w takim środowisku. Wielką radością jest też jego miłość do mnie. Zawsze jest podekscytowany, kiedy mnie widzi i mówi mi, że mnie kocha” – opowiada Sarah.
Czytaj także: Kto przytuli niechciane dzieci?


Poświęcenie, nie egoizm

W dyskusji o adopcji skupiamy się na dzieciach i rodzicach adopcyjnych. Biologiczne mamy są niewidzialne. Z góry oznaczamy je jako te „złe i wyrodne”, którym nie należy się nasza uwaga.

Idealnie byłoby, gdyby każda mama mogła zatrzymać swoje dziecko przy sobie, wychowywać je razem troskliwym mężem, patrzeć, jak rośnie, być przy nim w ważnych momentach. Tyle, że życie idealne nie jest i stwarza sytuacje, z których nie ma dobrego wyjścia. Powierzenie dziecka rodzinie adopcyjnej wiąże się z bólem, tęsknotą, rozdarciem. Płaczem, kiedy przekazuje się je w obce ramiona.

Kochająca mama chce dać dziecku jak najwięcej, tyle, ile tylko może. Czasami może dać mu dziewięć miesięcy noszenia pod sercem, godziny porodu i krótkie pożegnanie. Dać mu życie. Nie „tylko tyle”, ale „aż tyle”. Oddanie swojego skarbu komuś, kto stworzy mu – w osobistym odczuciu – lepsze warunki, to poświęcenie, nie egoizm.

Poświęcenie, które zasługuje na akceptację i wsparcie. Biologiczne mamy, które zdecydowały się na adopcję nie mogą być dłużej zawstydzane i oceniane jako „patologiczne”. One też mają prawo obchodzić Dzień Matki.

...

To jest oczywiste zamiast mordowania. Jesli dzieci rodza dzieci to 90% winy jest doroslych. Tego ze otoczenie wrecz molestuje dzieci seksem. Wszedzie seks nawet w reklamach masla czy butow...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:31, 23 Wrz 2017    Temat postu:

Pierwsza kobieta z zespołem Downa, która przepłynęła kanał La Manche i otrzymała doktorat honoris causa
Cerith Gardiner | Wrz 23, 2017
Karen Gaffney Foundation | Facebook | Fair Use
Komentuj


Udostępnij

Komentuj






Każde życie ma wartość, każde życie ma znaczenie, niezależnie od liczby chromosomów – przekonuje Karen Gaffney. A jej życie jest tego najlepszym dowodem.


P
rzepłynięcie kanału La Manche to nie byle co. Płynie się w zimnej wodzie, trzeba się mierzyć z ogromnymi falami, porywistym wiatrem, a do tego dochodzą jeszcze przypadkowe poparzenia meduzami. To największe wyzwanie dla pływaków długodystansowych podjęła Karen Gaffney, pierwsza osoba z zespołem Downa, która ukończyła sztafetę pływacką przez kanał La Manche w roku 2001. Jednak nie było to największe wyzwanie w życiu Gaffney. Całe życie mierzy się z przeszkodami stawianymi przed osobami niepełnosprawnymi, zdecydowana pokazać światu, że zespół Downa nie jest powodem, który uzasadnia dokonanie aborcji. Jej przesłanie jest całkiem proste: każde życie jest ważne.
Czytaj także: Rodziny z dziećmi z zespołem Downa na Instagramie. Rewolucja?


Każde życie ma wartość

Działania, które podejmuje wraz z Fundacją Karen Gaffney, „wspierającą proces pełnego włączenia do społeczeństwa osób z zespołem Downa i innymi niepełnosprawnościami”, przyniosły jej w 2013 roku tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu w Portland.

Jest pierwszą osobą z zespołem Downa, która otrzymała takie wyróżnienie. Ale to nie koniec jej wyzwań i osiągnięć. 1 lipca Gaffney przemawiała do ogromnego tłumu na Parnell Square w Dublinie przekonując, że jeden mały chromosom nie powinien wykluczać nikogo z odgrywania aktywnej roli w społeczeństwie, a tym bardziej nie powinien odbierać nikomu szansy, by przyjść na świat.

W swoim wystąpieniu na konferencji TED Gaffney mówiła:

Wyobraźcie sobie, że oto odwracamy szkody wyrządzone przez instytucje, likwidując bariery w edukacji, ułatwiając ludziom takim jak ja życie pełne i oferujące integrację, a z drugiej strony wciąż mamy takich, którzy twierdzą, że my nawet nie powinniśmy się urodzić.

Zwróciła uwagę, że coraz więcej osób z zespołem Downa wnosi cenny wkład w społeczeństwo.

Uważam, że warto powiedzieć „tak” życiu z zespołem Downa. To życie warte jest tego, by je oszczędzić. Każde życie ma wartość, każde życie ma znaczenie, niezależnie od liczby chromosomów.
Czytaj także: Dziecko z zespołem Downa w reklamie. Dlaczego nie!


Nie odbierać szansy na przyjście na świat…

Jej wystąpienie w Dublinie było bardzo na czasie. Nowy premier, Leo Varadkar, mówi, że w przyszłym roku Irlandia przeprowadzi referendum w sprawie aborcji. W kraju, który zawsze bronił praw nienarodzonych, „sondaże pokazują, że Irlandczycy są coraz bardziej zaniepokojeni tym, co oznacza legalizacja aborcji dla osób niepełnosprawnych”. I mają prawo być zaniepokojeni: w sąsiedniej Wielkiej Brytanii wskaźnik aborcji dzieci z zespołem Downa wynosi 90 procent, a, co szczególnie tragiczne, w Islandii osiągnął już 100 procent.

Na szczęście w Irlandii od stycznia 2016 roku poparcie dla aborcji z powodu niepełnosprawności dziecka spadło znacząco: z 61 do 36 procent (choć te dwa sondaże przeprowadziły różne instytuty). Jednak liczba ta jest nadal wysoka. Miejmy nadzieję, że Gaffney może pomóc ożywić poparcie ze strony opinii publicznej, którą może ująć ta silna, zdecydowana i tak bardzo utalentowana kobieta, której przyszło mierzyć się z wyzwaniami przed jakimi większość z nas by się uchyliła.
Czytaj także: Nastolatek z zespołem Downa, który uratował dziewczynkę przed utonięciem

Tekst opublikowany w angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Te ohydne mordy na dzieciach powoduja katastrofy,


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 6:36, 24 Wrz 2017    Temat postu:

Zakopane ciało noworodka na posesji Przybysławiu

Dzisiaj, 24 września (07:56)
Aktualizacja: Dzisiaj, 24 września (09:20)

W Przybysławiu (powiat choszczeński) na terenie jednej z posesji znaleziono zakopane ciało noworodka. Według rzeczniczki Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Joanny Biranowskiej -Sochalskiej ciało dziecka zostało znalezione przez właściciela działki podczas prac ziemnych.
Ciało noworodka znalazł właściciel jednej z posesji w Przybysławiu
/Michał Dukaczewski /RMF FM

Prokuratura Rejonowa w Choszcznie nadzoruje postępowanie w sprawie związanej z ujawnieniem w sobotę, w godzinach wieczornych, na terenie jednej z posesji ciała noworodka. Zdarzenie miało miejsce w miejscowości Przybysław, w powiecie choszczeńskim - dodaje rzeczniczka.

W tej chwili, z uwagi na konieczność przeprowadzenia sekcji zwłok oraz szczegółowych badań, prokuratura nie udziela informacji na temat tego, w jakim wieku było dziecko oraz jak długo ciało spoczywało w ziemi. Te wszystkie szczegóły będą przedmiotem prowadzonego śledztwa - podkreśla Joanna Biranowska -Sochalska.

W poniedziałek będą prowadzone przez prokuraturę kolejne czynności w tej sprawie. Zostanie również powołany zespół biegłych z zakładu medycyny sądowej.

Przede wszystkim śledczy muszą ustalić, kiedy noworodek zmarł i co było przyczyną jego śmierci. Trzeba również zidentyfikować ciało.

Równolegle ruszają poszukiwania kobiety, która urodziła. Policjanci w okolicach Przybysławia sprawdzą, która z mieszkanek niedawno była w ciąży.


(ug)

Aneta Łuczkowska
RMF FM/PAP

...

Niestety...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:30, 26 Wrz 2017    Temat postu:

14-latek z Katowic stanie przed sądem rodzinnym za fałszowanie pieniędzy

Dzisiaj, 26 września (16:20)

14-latek z Katowic z zarzutem produkowania fałszywych pieniędzy. Chłopak stanie za to przed sądem rodzinnym. Z fałszywymi pieniędzmi została zatrzymana jego mama.
Policjanci znaleźli u nastolatka 4 podrobione banknoty oraz kilka nieudanych wydruków.
/slaska.policja.gov.pl /

Mama 14-latka z w jednym z marketów w Chorzowie płaciła za zakupy gotówką. Kasjerka zorientowała się, że jeden z podanych jej stuzłotowych banknotów jest fałszywy. Zatrzymana przez policję kobieta nie kryła zdziwienia. Początkowo przypuszczano, że fałszywy banknot dostała, robiąc zakupy na targowisku. Prawda wyszła jednak na jaw, kiedy przeszukiwano jej mieszkanie. Okazało się wtedy, że fałszywe pieniądze drukował jej 14-letni syn. Chłopiec korzystał z domowego komputera i drukarki.

Nastolatek tłumaczył się, że nie zdawał sobie sprawy, że robi coś złego - mówi Sebastian Imiołczyk z policji w Chorzowie.

Policjanci znaleźli u nastolatka 4 podrobione banknoty oraz kilka nieudanych wydruków. Najpierw próbował on fałszować banknoty 50-złotowe. Ponieważ ich jakość była słaba, postanowił fałszować banknoty 100-złotowe.

14-latek najprawdopodobniej podmieniał banknoty w portfelu swojej mamy.

Podrabianie pieniędzy to jedno z najsurowiej karanych przestępstw. Dorosły może być za nie skazany nawet na 25 lat więzienia.
Gorąca Linia RMF FM jest do Waszej dyspozycji! Przez całą dobę czekamy na informacje od Was, zdjęcia i filmy.

Możecie dzwonić, wysyłać SMS-y lub MMS-y na numer 600 700 800, pisać na adres mailowy [link widoczny dla zalogowanych] albo skorzystać z formularza [link widoczny dla zalogowanych]

(mn)
Marcin Buczek

...

Najsurowsze kary za mamonę. Zabijac chore dzieci to nie problem...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:48, 27 Wrz 2017    Temat postu:

Gdzie by były te dzieci, gdyby nie Okno Życia? S. Barbara odsłania kulisy zza okna
Joanna Operacz | Wrz 27, 2017
REPORTER
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


„Zaopiekujcie się naszą córką, dajcie jej na imię Matylda” – taki list położyli rodzice obok dziewczynki, którą zostawili w Oknie Życia. Przez 9 lat istnienia okna siostry znalazły w nim 15 dzieci.


S
iostra Barbara Król, przełożona warszawskiej prowincji Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, które prowadzi Okno Życia w Warszawie przy ul. Hożej, opowiada, jak pewnego grudniowego wieczoru zobaczyła scenę jak z Betlejem. Mówi też, czym kierują się rodzice – zwykle zdesperowane matki – które zostawiają w oknie swoje dzieci.



Joanna Operacz: Kiedy ktoś otwiera Okno Życia, włącza się alarm. Jak często Siostry słyszą ten sygnał?

S. Barbara Król: Dość często. Ale w większości przypadków okazuje się, że to fałszywy alarm. Ktoś przechodzi ulicą, zobaczy Okno Życia i chce sprawdzić, jak ono działa. Nie wie, że każde otwarcie uruchamia sygnał i że wtedy zawsze przybiegają siostry. Dyżurujemy na zmianę – po dwie na dobę. Przez dziewięć lat przyniesiono nam 15 dzieci: siedmiu chłopców i osiem dziewczynek.
Czytaj także: Pro-life po polsku. Od małych stópek po okna życia



Co Siostra czuła, kiedy pierwszy raz zobaczyła dziecko w oknie?

Teraz trochę do tego przywykłyśmy, ale na początku wszystkie byłyśmy ogromnie poruszone. Dziś już nie zajmuję się oknem, ale kiedy zostawiono w nim pierwsze dziecko, akurat byłam na dyżurze z inną siostrą. Otworzyłyśmy okno, wyjęłyśmy maluszka. Miał za duże ubranie i podkulone nóżki, więc przeraziłyśmy się, że urodził się bez nóg. Ale okazało się, że wszystko jest w porządku. Zdrowe, śliczne maleństwo. Spało sobie spokojnie. Byłyśmy bardzo wzruszone.

Pewnego roku usłyszałyśmy sygnał z Okna Życia w Wigilię, kiedy szykowałyśmy się do wieczerzy. Dziecko w takim momencie! Ale okazało się, że ktoś włożył tam ubranka po swoich dzieciach, bo nie wiedział, że trzeba je zostawić na furcie.

Innym razem, też koło Bożego Narodzenia, kiedy wezwałyśmy karetkę po dziecko zostawione w oknie, widziałam taką scenę: lekarz i pielęgniarka pochylili się na chwilę nad maleństwem; lekarz miał długą brodę. Pomyślałam sobie: Święta Rodzina! Tak musiała wyglądać noc w Betlejem, a dzisiaj stało się coś podobnego – ktoś nam oddał dzieciątko pod opiekę!



Co się dzieje z zostawionym dzieckiem?

U nas jest ono bardzo krótko. Od razu wzywamy pogotowie i policję. Maluch jedzie do szpitala na badania, a potem opiekę nad nim przejmuje ośrodek preadopcyjny.



Dlaczego Siostry założyły Okno Życia?

Naszym powołaniem jest służba rodzinie i dzieciom. Decyzję o założeniu Okna Życia podjęła w 2008 r. nasza kapituła generalna, która ustala wytyczne dla zgromadzenia. W Kościele w Polsce trwał wtedy rok duszpasterski „Otoczmy troską życie”. Chciałyśmy też w ten sposób podziękować Bogu za beatyfikację naszego założyciela bp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego.

Okno zostało otwarte 8 grudnia 2008 r., a już po dwóch tygodniach znalazłyśmy w nim pierwsze dziecko. Byłyśmy zdziwione, że to się stało tak szybko. Po miesiącu było kolejne, po dwóch – jeszcze jedno. Ostatnie dziecko przyniesiono do nas dwa lata temu.



Dlaczego ktoś czasem decyduje się zostawić Wam swoje dziecko?

Najczęściej możemy się tylko domyślać. Dowiadujemy się czegoś tylko wtedy, kiedy ktoś zostawi list albo zadzwoni. Wiemy, że przynajmniej w niektórych sytuacjach ta decyzja była w jakiś sposób tragiczna. Przy ostatniej zostawionej u nas dziewczynce był list od rodziców. Napisali, że są młodzi, nie skończyli jeszcze szkoły. Prosili, żebyśmy się zaopiekowały ich córką, dały jej na imię Matylda i postarały się, żeby nie czekała długo na adopcję.
Czytaj także: „Dziewięć rozmów o aborcji”, które trzeba przeczytać

Kiedyś przyszła do nas para. Kobieta powiedziała, że kilka lat wcześniej zostawiła dziecko w Oknie Życia, a teraz razem z tym mężczyzną spodziewa się następnego. Chciała się dowiedzieć, co się stało z zostawionym dzieckiem.



I co wtedy?

My tego nie wiemy. Radzimy, żeby poszli na policję.



Czy zdarza się, że ktoś przychodzi i mówi, że zostawił dziecko w Oknie Życia, ale się rozmyślił?

Pewnego razu, godzinę po tym, jak znalazłyśmy dziecko w oknie, przyszła do nas para i powiedziała, że to ich dziecko i że chcą je zabrać. Maluszka już u nas nie było. Odesłaliśmy tych państwa na policję.

Następnego dnia pojechałam do szpitala, żeby odwiedzić dziecko i dowiedziałam się, że mama miała jeszcze przed ciążą problemy psychiczne. Poród i wizja wychowywania dziecka tak ją przytłoczyły, że w desperacji przyniosła dziecko do nas, kiedy mąż był w pracy. Kobieta dostała ponoć pomoc psychologiczną i odzyskali dziecko. Gdyby nie Okno Życia, prawdopodobnie zostawiłaby je gdzieś na śmietniku.

Przychodzą też rodziny, które adoptowały dzieci z naszego Okna Życia. Dziękują, przynoszą kwiaty.



W informacjach w mediach o znalezieniu dzieci w Oknach Życia powtarza się fraza, że dziecko „było czyste i zadbane”. Czy tak jest faktycznie?

Naprawdę są zadbane. Nigdy nie zapomnę dziecka, które miało piękny biały kombinezon z różowymi dodatkami. Czyli matka mogła zapewnić mu ubranie, ale widocznie zabrakło czegoś innego. Nawet jeśli dzieci mają na sobie sprane ubranka, widać, że ktoś się nimi troskliwie zajmował. Jedna mama zawinęła dziecko w kocyk i położyła obok różaniec. Inna zostawiła dziecko z całą wyprawką. Tylko jeden maluch był zawinięty w samą pieluszkę.



Dzieci z Okna Życia to noworodki?

Były dwa wyjątki. Jedno miało – jak ocenili lekarze w szpitalu – trzy miesiące. Inne już siedziało, czyli miało siedem albo osiem miesięcy. Jednak większość urodziła się dwa-trzy dni wcześniej. Czyli prawdopodobnie trafiły do nas tuż po wyjściu ze szpitala. Jeden maluch – ten zawinięty w pieluszkę – miał jeden dzień. Prawdopodobnie urodził się w domu.



Czy były dzieci niepełnosprawne?

Po tych, które do tej pory do nas trafiły, nie widać było problemów ze zdrowiem. Co najwyżej niektóre miały lekką dystrofię, czyli były trochę mniejsze.



Przy obecne technice pewnie łatwo byłoby ustalić, kim jest matka?

Czasem dziecko ma jakieś dokumenty, na przykład książeczkę szczepień albo książeczkę zdrowia. Można by wtedy trafić do matki, np. po PESEL-u. Ale policja jej nie szuka. My też bardzo dbamy o anonimowość Okna Życia.

Nie zamontowałyśmy monitoringu, nie robimy własnego śledztwa. Chodzi o to, żeby matka, która z jakichś względów nie może wychowywać dziecka, nie zostawiała go na ulicy, tylko przyniosła do nas.

Kilka lat temu eksperci z Komitetu Praw Dziecka przy ONZ domagali się zamknięcia Okien Życia z powodu tego, że dzieci, które są w nich zostawiane, nie mogą poznać swojej rodziny i korzeni.

Najważniejsze jest ratowanie życia. Gdyby zamknąć nasze Okno Życia, to gdzie by teraz było piętnaścioro „naszych” dzieci?

...

To jest wielkie dobro.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:25, 02 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Trzymiesięczny chłopczyk w ciężkim stanie w szpitalu. Areszt dla ojca
Trzymiesięczny chłopczyk w ciężkim stanie w szpitalu. Areszt dla ojca

Dzisiaj, 2 października (11:03)

Zarzut nieumyślnego uszkodzenia ciała przedstawiła chorzowska prokuratura ojcu trzymiesięcznego chłopczyka, który trafił do szpitala z obrażeniami głowy. Stan niemowlęcia lekarze określają jako ciężki. 29-letni ojciec dziecka został aresztowany.
Lekarze określają stan chłopca jako ciężki (zdj. ilustracyjne)
/Piotr Bułakowski /RMF FM


Dziecko trafiło do chorzowskiego szpitala w ubiegłym tygodniu. Przywiozła je matka. Lekarze uznali, że dziecko nie mogło samo doznać takich obrażeń i powiadomili policjantów.

Według dotychczasowych ustaleń, dziecko doznało obrażeń, gdy było pod opieką ojca. Podczas przesłuchania na policji nie przyznał się on do winy - mówi Sebastian Imiołczyk z chorzowskiej policji.

Szefowa Prokuratury Rejonowej w Chorzowie Katarzyna Małecka-Kowalczyk powiedziała, że podejrzanemu przedstawiono zarzut nieumyślnego uszkodzenia ciała syna. Nie mówimy w tym przypadku o pobiciu - zaznaczyła.

Prokuratura nie chce się mówić na temat mechanizmu powstania obrażeń u dziecka. Prowadzący śledztwo zaznaczają, że na ten temat muszą wypowiedzieć się biegli. Nie jest wykluczone, że po ich opinii zarzuty stawiane ojcu zostaną zmodyfikowane. Po przesłuchaniu podejrzanego prokuratura wniosła o aresztowanie go na trzy miesiące i sąd uwzględnił ten wniosek.

Dziecko przebywa nadal na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej, ma uszkodzoną podstawę czaszki. Lekarze oceniają jego stan jako ciężki. Według Imiołczyka, 29-latek nie był wcześniej znany policjantom, a w rodzinie nie było żadnych interwencji.

(mpw)

...

Co to bylo?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:31, 08 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Bliźniaki, które urodziła pijana matka miały prawie promil alkoholu we krwi
Bliźniaki, które urodziła pijana matka miały prawie promil alkoholu we krwi

Dzisiaj, 8 października (17:59)

Bliźniaki, które urodziła pijana matka w Tomaszowie Mazowieckim, miały prawie promil alkoholu we krwi. Według lekarzy stan zdrowia niemowlaków jest stabilny - poinformowała rzeczniczka policji w Łódzkiem Joanna Kącka.
Zdj. ilustracyjne
/Archiwum RMF FM

Do zdarzenia doszło w Tomaszowie Mazowieckim z soboty na niedzielę. Do miejscowego szpitala - w trakcie porodu - przyjęta została 40-latka. Okazało się, że kobieta wcześniej spożyła znaczną ilość alkoholu, co - zdaniem lekarzy - bardzo utrudniało prawidłowy przebieg narodzin. Ostatecznie zdecydowano o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia.

Kobieta urodziła bliźnięta, które są wcześniakami. Badania krwi wykazały w organizmie matki ponad 1,3 promila alkoholu, a nie jak wcześniej informowała policja 2,7 promila.

Jak powiedziała PAP Kącka, z kolei wyniki badania niemowlaków wykazały, że miały one prawie promil alkoholu we krwi. W sprawie przesłuchano już konkubenta kobiety. Czynności z nią mają być prowadzone po jej wytrzeźwieniu. Według policji, rodzina korzystała z pomocy opieki społecznej.

40-latce, która może odpowiedzieć za narażenie dzieci na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia, może grozić kara do 5 lat pozbawienia wolności.

...

Koszmar. Jacy ludzie tacy ,,politycy" jak widze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:19, 10 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Szczecinek: Obok śmietnika znaleziono noworodka. Dziecko mogło zostać wyrzucone z 1. piętra
Szczecinek: Obok śmietnika znaleziono noworodka. Dziecko mogło zostać wyrzucone z 1. piętra

Dzisiaj, 10 października (11:00)
Aktualizacja: 1 godz. 4 minuty temu

Noworodek znaleziony przy śmietniku przy ul. Armii Krajowej w Szczecinku w Zachodniopomorskiem. Lekarzom udało się ustabilizować stan dziecka.
Noworodka znalazła przypadkowa kobieta (kadr z filmu iszczecinek.pl)
/YouTube

Dziecko znalazła kobieta, która mieszka w pobliżu. Ok. godz. 10 wyszła do śmietnika. W jego pobliżu znalazła niczym nieokrytego, zakrwawionego noworodka z pępowiną. Wróciła do domu po ręcznik i wezwała pogotowie.

W szpitalu w Szczecinku udało się ustabilizować stan dziecka. Nie ma bezpośredniego zagrożenia jego życia i noworodek jeszcze dziś trafi na specjalistyczny oddział szpitala wojewódzkiego w Koszalinie.

Policja odnalazła matkę dziecka. Trafiła do szpitala w Szczecinku. Przechodzi badania, lekarze zdecydują, czy i kiedy będzie można ją przesłuchać. W szpitalu kobiety pilnują policjanci.

Funkcjonariusze zatrzymali też ojca dziecka. W mieszkaniu pary na pierwszym piętrze bloku znaleziono narkotyki. Mężczyzna będzie odpowiadać za ich posiadanie. Zostanie też przesłuchany w sprawie porodu.

Śledczy chcą wyjaśnić, czy noworodek nie został przez rodziców wyrzucony przez okno. To mogłoby wyjaśniać, skąd na elewacji budynku i na parapecie znaleziono ślady krwi.

(mpw)
Aneta Łuczkowska

...

Znow horror.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:47, 11 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Szczecinek: Noworodek znaleziony na ulicy ma poważne obrażenia zagrażające życiu
Szczecinek: Noworodek znaleziony na ulicy ma poważne obrażenia zagrażające życiu

1 godz. 40 minut temu

"Noworodek, który we wtorek został znaleziony na ulicy w Szczecinku, ma bardzo poważne obrażenia organów wewnętrznych" – poinformowała Prokuratura Okręgowa w Koszalinie. Przed 13 do prokuratury trafiła matka dziecka.
Noworodka znalazła przypadkowa kobieta (kadr z filmu iszczecinek.pl)
/YouTube


Cały czas trwa walka o życie noworodka, który wczoraj został znaleziony na ul. Armii Krajowej w Szczecinku. Dziecko zostało przetransportowany do szpitala w Koszalinie. Wcześniej, w szczecineckiej placówce udało się przywrócić czynności życiowe. Lekarze są przekonani, że gdyby dziecko dłużej leżało w takim stanie na ziemi nie byłoby szans na jego uratowanie.

Po przeprowadzonych badaniach lekarze ze Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie stwierdzili, że dziecko odniosło szereg bardzo poważnych obrażeń organów wewnętrznych. Określają to jako uraz wielonarządowy, a stan zdrowia dziecka - jako chorobę realnie zagrażającą jego życiu - powiedział rzecznik prasowy koszalińskiej prokuratury Ryszard Gąsiorowski.

Jak z kolei przyznaje w rozmowie z portalem iszczecinek.pl dr Anita Gacka-Krupa z dziecięcego OIOM-u szpitala w Koszalinie, gdyby dziecko leżało dłużej na ulicy z pewnością nie udałoby się go uratować. Kobieta, która znalazła dziecko, w dużej mierze przyczyniła się do uratowania mu życia - przyznaje.

Cały uraz wielonarządowy spowodowany jest właśnie upadkiem z wysokości - dotyczy głowy, klatki piersiowej i jamy brzusznej. Stan jest bardzo ciężki. Dziecko cały czas walczy o życie. Jest w trakcie intensywnej terapii i intensywnej diagnostyki. Kolejne godziny będą decydujące dla dziecka, dla jego stanu i przeżycia - podkreśla dr Anita Gacka-Krupa.

Matka dziecka w prokuraturze


Przed 13 do Prokuratury Rejonowej w Szczecinku została doprowadzona matka noworodka. Wcześniej śledczy nie mogli jej przesłuchać ze względu na stan zdrowia. 24-latka przebywała w Szpitalu Miejskim w Szczecinku.
Matka noworodka doprowadzona do prokuratury
/

Chwilę po później śledczy doprowadzili do prokuratury także konkubenta kobiety.

Partner życiowy kobiety został we wtorek zatrzymany w związku z ujawnieniem na terenie mieszkania narkotyków i przesłuchany w charakterze podejrzanego. Składał wyjaśnienia, ale na temat ich treści nie mogę obecnie informować ze względu na zachowanie tajemnicy śledztwa - zaznaczył Gąsiorowski. Mężczyźnie postawiono zarzut posiadania narkotyków, za co grozi mu kara do 3 lat pozbawienia wolności.
Dziecko mogło zostać wyrzucone przez okno
Szczecinek: Noworodek znaleziony obok śmietnika najpewniej został wyrzucony przez okno


Rzecznik prokuratury powiedział, że rodzina ma 3-letnią córkę. Dziecku nic nie zagraża, w chwili obecnej opiekę nad nią sprawuje najbliższa rodzina - dodał.

We wtorek w Szczecinku 24-letnia kobieta urodziła dziecko w prywatnym mieszkaniu, bez pomocy lekarzy i personelu medycznego. Około godz. 10 noworodek został znaleziony przez przechodniów na ul. Armii Krajowej. Prokuratura zakłada, że dziecko mogło zostać wyrzucone przez okno mieszkania.




(adap)
RMF FM/PAP

...

Niestety znow horror.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:39, 11 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
W pieluszce i koszulce spacerował z pijaną mamą. Wyziębiony chłopczyk trafił do szpitala
W pieluszce i koszulce spacerował z pijaną mamą. Wyziębiony chłopczyk trafił do szpitala

Dzisiaj, 11 października (16:10)

Sąd zajmie się sprawą 31-letniej kobiety, która po pijanemu opiekowała się swoim synem. Chłopczyk, z którym spacerowała po ulicach podkieleckiej Morawicy, miał na sobie tylko pieluszkę i koszulkę. Trafił do szpitala. Matce może grozić nawet pięć lat więzienia.
zdjęcie ilustracyjne
/Jacek Skóra /RMF FM


We wtorek do komisariatu policji w Morawicy zadzwoniła kobieta, która poinformowała, że przy jednym z przystanków zauważyła nietrzeźwą matkę opiekującą się małym dzieckiem, które według zgłaszającej miało być nieodpowiednio ubrane.

Policjanci udali się pod wskazany adres, gdzie nie spotkali kobiety, jednak zgłoszenie potraktowali bardzo poważnie i zaczęli sprawdzać okolice. W Morawicy natrafili na panią, która idąc z wózkiem, wyraźnie się zataczała. Okazało się, że to 31-letnia matka, w wózku był jej roczny syn - poinformował rzecznik kieleckiej policji st. sierż. Karol Macek.
Wózek z dzieckiem staczał się na jezdnię, pijana matka nie reagowała

Chłopczyk był ubrany w samą koszulkę i pieluszkę, trząsł się z zimna i miał sine wargi. Mundurowi wzięli dziecko i matkę do radiowozu i zadzwonili po pogotowie. Okazało się, że dziecko miało 35,4 st. Celsjusza, czyli wcześniej temperatura jego ciała musiała być jeszcze niższa - tłumaczył Macek.

Dziecko zostało przewiezione do szpitala, gdzie przebywa na obserwacji. Macek zapewnił, że u chłopca nie ma zagrożenia życia.

Podczas interwencji policjanci przebadali alkomatem 31-letnią matkę - miała ponad dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu.

Kobieta odpowie za narażenie dziecka na niebezpieczeństwo, za co może grozić jej kara więzienia od trzech miesięcy do pięciu lat. O sprawie powiadomiono Sąd Rodzinny.

...

Niestety. Tacy ludzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:26, 12 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Makabryczne odkrycie w Brzezinach. Zwłoki noworodka zakopane w ziemi
Makabryczne odkrycie w Brzezinach. Zwłoki noworodka zakopane w ziemi

1 godz. 48 minut temu

​Zwłoki noworodka znaleźli policjanci na jednej z posesji w miejscowości Brzeziny (Lubelskie). Zatrzymano 27-letnią kobietę, sprawę wyjaśnia prokuratura.
Policja znalazła zwłoki noworodka w Brzezinach. Zdjęcie ilustracyjne
/Jacek Skóra /RMF FM


Policjanci poszukiwali zwłok noworodka w Brzezinach, po uzyskaniu informacji o tym, że 27-letnia obecnie kobieta 8 lub 9 lat temu urodziła dziecko i zakopała je - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu Bartosz Wójcik.

Odnaleźli zwłoki dziecka, były zakopane w ziemi, w tekturowym pudełku. Ciało było w zaawansowanym stadium rozkładu, lekarz nie potrafił określić płci dziecka ani jego wieku - powiedział Wójcik.

Postępowanie w tej sprawie wszczęła Prokuratura Rejonowa w Krasnymstawie. Zwłoki zostały przewiezione do zakładu medycyny sądowej w celu przeprowadzenia sekcji. Ma ona wyjaśnić, czy dziecko urodziło się żywe.

Kobieta, która miała urodzić dziecko, została zatrzymana. Będzie przesłuchana w piątek.

(ph)

...

Zrobila dziecku czarny marsz...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:44, 13 Paź 2017    Temat postu:

POLECANE

W Berlinie odkryto dokument o stanie wojennym w...

Dolny Śląsk: Odkryto tunel kolejowy z okresu II...

Rozpocznij biały sezon z Adamem Małyszem

Akcja CBA w nocnym klubie w Warszawie. Wśród...
dostarczone przez plista
Po porodzie wyrzuciła dziecko przez okno. Trzy miesiące aresztu dla Pauli S.

Wczoraj, 12 października (18:17)

​Najbliższe 3 miesiące w areszcie spędzi Paula S. z zachodniopomorskiego Szczecinka, której prokuratura zarzuca usiłowanie zabójstwa nowo narodzonego dziecka. Kobieta we wtorek urodziła syna w domu, a zaraz po porodzie dziecko wyrzuciła przez okno.
Zdjęcie ilustracyjne
/Piotr Bułakowski /RMF FM


Noworodek ma poważne obrażenia wewnętrzne, lekarze boją się o jego życie. Matka chłopca została przesłuchana, przyznała się do tego, że wyrzuciła synka przez okno, bo chciała go zabić.

Prokuratura przesłuchuje teraz świadków i rodzinę kobiety, sprawdza także, czy znajdowała się ona pod kuratelą opieki społecznej. Paulę S. czeka obserwacja psychiatryczna.

Prokuratura będzie też wnioskowała o odebranie jej praw rodzicielskich. Kobieta ma jeszcze starszą córkę, którą zajmuje się teraz dalsza rodzina.

Trzy miesiące w areszcie spędzi także partner Pauli S. 29-latek był poza domem, gdy kobieta rodziła. Będzie odpowiadać za posiadanie znacznej ilości narkotyków.

(ph)
Aneta Łuczkowska

....

I znow konkubenci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:15, 14 Paź 2017    Temat postu:

Ziobro: Żyjemy w czasach, kiedy za wszelką cenę chce się zniszczyć rodzinę

Dzisiaj, 14 października (14:43)

"Żyjemy w trudnych czasach dla rodziny, żyjemy w trudnych czasach dla tej tradycyjnej rodziny. Żyjemy w czasach, kiedy za wszelką cenę chce się tę rodzinę zniszczyć, zdestruować i od strony prawnych konstrukcji, i rozwiązań, i od strony ekonomicznej" – stwierdził minister sprawiedliwości-prokurator generalny Zbigniew Ziobro.

...

Na przyklad gdy Herodowie torpeduja ochrone zycia chorych dzieci...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:21, 15 Paź 2017    Temat postu:

Gdzie szukać pomocy po stracie dziecka?
Marlena Bessman-Paliwoda | 15/10/2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


W wywiadzie z Karoliną i Pawłem Garbaczami* rozmawiamy o prawach rodziców po utracie dziecka, ich uczuciach i etapach żałoby, ale także podajemy miejsca, gdzie szukać wsparcia i jak – z perspektywy rodziny czy przyjaciół – wsparcie rodzicom po stracie dawać.


M
arlena Bessman-Paliwoda: Kiedy znajdujemy się w sytuacji, gdy umiera nam dziecko, jesteśmy w szoku. Nie wiemy, co robić. O co powinniśmy zawalczyć w takim momencie? Jakie są prawa rodziców, którzy stracili dziecko?

Paweł Garbacz: Powinniśmy wiedzieć, że mamy prawo do pochówku naszego dziecka, bez względu na to, na jakim etapie ciąży zmarło. Czy w 6 tygodniu, czy w 30 tygodniu ciąży. Mamy także prawo do ostatniego pożegnania się z naszym dzieckiem, zanim jego ciało zostanie wysłane na badania histopatologiczne, sekcję zwłok, itp.

Karolina Garbacz: Jeśli nie zostaniemy zapytani o to przez lekarza, a czujemy takie pragnienie, powinniśmy sami zgłosić, że chcemy pochować nasze dziecko. Jest to bardzo ważne dla procesu żałoby. Chowając swoje dziecko będziemy mieli namacalne miejsce, do którego będziemy mogli się udać, w każdej chwili zabrać tam nasze pozostałe dzieci. Pokazać, gdzie spoczywa ich brat lub siostra. Pamiętajmy, że na pochówek dziecka możemy się jeszcze zdecydować do 3 miesięcy po śmierci dziecka.

Czego nie powinno się mówić małżonkom, którzy stracili dziecko? Jakie słowa są tylko zapychaczami, a może więcej – po prostu powodują u rodziców po stracie większy ból?

K.G.: To takie zdania, jak: Nic się nie stało. Jeszcze będziecie mieć dzieci. To nie było dziecko. Nawet się nie urodziło. Czas leczy rany.

W jaki sposób możemy wesprzeć małżonków po stracie?

K.G.: Zamiast powtarzania słów, które nic nie wnoszą, lepsze jest milczenie, uścisk dłoni, przytulenie, ciepłe spojrzenie, współczujący uśmiech, a przede wszystkim modlitwa. Dzień Dziecka Utraconego jest między innymi po to, aby przypomnieć naszym rodzinom, przyjaciołom, znajomym, o tym, że mieliśmy dziecko, chociaż nigdy go nie przytuliliśmy i nie trzymaliśmy na rękach.
Czytaj także: Ubranka dla dzieci z poronień. Dlaczego szyje je właścicielka domu pogrzebowego?

Tracę dziecko. Jak mogę sobie pomóc? Co mam zrobić?

K.G.: Strata dziecka to coś wręcz nienaturalnego. Bo to dziecko powinno żegnać swoich starszych rodziców, nie rodzice swoje malutkie dziecko, z którym wiązali tyle planów, nadziei, które chcieli kochać najbardziej na świecie i wychować na wspaniałego człowieka. Nie ma nawet nazwy w języku polskim na osoby, które utraciły dziecko. My nazywamy je „rodzicami dzieci utraconych”.

P.G.: Każdy człowiek inaczej przeżywa śmierć własnego dziecka. Inaczej (bardziej emocjonalnie) cierpi mama. Bardziej skrycie, ale równie mocno cierpi Tata. Trzeba podkreślić, że ojcowie równie mocno przeżywają taką stratę dziecka, chociaż nie zawsze dają to po sobie poznać.

Ważne, żeby nie udawać przed sobą i przed światem, że nic się nie stało. Oczywiście, będziemy z tym bólem sami w pewien sposób. Bo świat nie przestanie się śmiać, bawić się, gnać do przodu, tylko dlatego, że MY straciliśmy dziecko. I musimy to zaakceptować. Nie obrażać się na świat i innych ludzi dookoła, że żyją sobie tak jakby nic się nie stało. Bo dla nich nic się przecież nie stało. To nasza osobista tragedia.

Jakie są etapy żałoby po utracie dziecka?

K.G.: Żałobę każdy przeżywa inaczej. Ale gdybyśmy mogli uogólnić i nazwać uczucia rodziców po stracie dziecka, to pierwszym etapem żałoby byłoby zaprzeczenie. Towarzyszy jemu niedowierzanie, że strata dziecka nas właśnie spotkała. Kolejny etap, to uczucie gniewu i buntu. Złościmy się na świat, na Boga, na ludzi. Jednak złość nie jest uczuciem konstruktywnym. Niszczy nas i sprawia, że przechodzimy w kolejny etap: obniżenie nastroju (stan depresyjny).

Czujemy się bezsilni, myślimy, że zawiedliśmy, że mogliśmy zrobić cokolwiek, aby nie dopuścić do śmierci naszego dziecka. Ostatni etap, świadczący o dobrze przeżytej żałobie, to akceptacja, pogodzenie się z rzeczywistością, której nie możemy już zmienić. Trzeba podkreślić, że akceptacja, to nie zapomnienie. O swoim dziecku rodzice nigdy nie zapomną. Etap akceptacji umożliwia tylko odnalezienie się w nowej sytuacji, nowym życiu, „bez dziecka”. Jedni na przeżycie całego procesu żałoby potrzebują jednego roku, inni kilku, a nawet kilkunastu lat.
Czytaj także: Kiedy rodzice muszą pochować swoje dziecko. Jak przeżyć taką śmierć?

Gdzie szukać pomocy po stracie?

P.G.: Po stracie dziecka nie jesteśmy zupełnie sami. Są grupy Rodziców Dzieci Utraconych, które najlepiej nas zrozumieją. To ludzie, z którymi możemy pomilczeć, popłakać, porozmawiać. W każdym większym mieście, są takie malutkie wspólnoty rodziców dzieci utraconych, które regularnie spotykają się na wspólnej modlitwie i rozmowach. Warto poszukać w internecie informacji o nich.

K.G.: U nas w Lublinie: Rodzice po stracie, w Gdańsku: Strata dziecka, w Warszawie: Rodzice Dziecka Utraconego . Warto też dużo czytać: świadectw, artykułów, książek na temat straty dziecka. Książki, które warto poznać zamieszczamy na naszej stronie.

Strony internetowe, które mogę polecić to:
[link widoczny dla zalogowanych] – gdzie znajdziemy niezbędną wiedzę nt. tego, co trzeba zrobić, aby pochować dziecko, jakie mamy prawa, jako rodzice po stracie, itp. Działa tu także czat, na którym możemy anonimowo porozmawiać o tym, co nas spotkało i uzyskać niezbędną pomoc, zarówno psychologiczną, jak i formalną.
[link widoczny dla zalogowanych] – jest tu wiele ciekawych artykułów o tematyce poronienia, w aspekcie prawnym, medycznym i psychologicznym, także Forum, na którym (na prawie każdy temat) można pogadać z rodzicami po stracie z całej Polski.

Stworzyliśmy także możliwość zapisania imion zmarłych dzieci do Internetowej Księgi Dzieci Utraconych. Imiona dzieci są odczytywane podczas naszych comiesięcznych Eucharystii.

Dziękuję Wam bardzo za rozmowę i za to, co robicie. Potrzeba takich ludzi.

*Karolina i Paweł Garbaczowie – razem z ks. Piotrem Drozdem organizują Dzień Dziecka Utraconego w Lublinie, stworzyli Internetową Księgę Dzieci Utraconych oraz organizują rekolekcje dla rodziców po stracie.

...

Trzeba ufac Bogu ze On zadecydowal najlepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:57, 16 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Dzieci porzucone w Olsztynie. Ktoś zostawił niemowlę w "oknie życia", w wózku 1,5-rocznego chłopca
Dzieci porzucone w Olsztynie. Ktoś zostawił niemowlę w "oknie życia", w wózku 1,5-rocznego chłopca

Dzisiaj, 16 października (07:19)
Aktualizacja: Dzisiaj, 16 października (09:43)

Ktoś zostawił dwójkę dzieci w "oknie życia" w Olsztynie. To około dwumiesięczna dziewczynka i około półtoraroczny chłopiec. Lekarz ocenił, że ich stan jest dobry.
Olsztyńskie "okno życia" przy ul. Wyszyńskiego
/Piotr Bułakowski /RMF FM

Około godziny 20:50 w Olsztynie przy ul. Wyszyńskiego w "oknie życia", które znajduje się na terenie kościoła, ktoś porzucił około dwumiesięczną dziewczynkę. Obok stał wózek dziecięcy, a w nim około 1,5-roczny chłopiec.

Proboszcz parafii, w której znajduje się "okno życia" powiedział nam, że dzieci wyglądały na zadbane.

Mieliśmy nadzieję, że to kolejny fałszywy alarm - powiedział nam ks. Andrzej Pluta - Często uruchomiane są fałszywe alarmy w "oknie życia". Tym razem w oknie było dziecko - około dwumiesięczna dziewczynka. Po chwili usłyszałem jeszcze płacz dziecka. To drugie dziecko było przed oknem w wózeczku.

Reporter RMF FM Piotr Bułakowski ustalił, że dzieci trafiły do olsztyńskiego Ośrodka Wsparcia i Opieki Nad Dzieckiem i Rodziną. Wcześniej w Szpitalu Dziecięcym zbadał je lekarz, który ocenił, że stan ich zdrowia jest dobry.
1,5-roczny chłopiec był w wózeczku
/Piotr Bułakowski /RMF FM

Policja przegląda monitoring miejski, by ustalić, kto wczoraj porzucił dzieci.

To pierwszy taki przypadek w tym mieście.

...

Na szczescie uratowane!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:39, 16 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Lubelszczyzna: Z rzeki wyłowiono zwłoki noworodka
Lubelszczyzna: Z rzeki wyłowiono zwłoki noworodka

1 godz. 36 minut temu

Zwłoki noworodka znaleziono w rzece w miejscowości Krzesimów na Lubelszczyźnie. Śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Rejonowa w Świdniku. Jutro przeprowadzona będzie sekcja zwłok.
Policja apeluje o informacje do świadków
/Adam Górczewski /RMF FM


Zwłoki dziecka w rzece w Krzesimowie zauważył w niedzielę wieczorem jeden z mieszkańców i zawiadomił policję. Ciało noworodka zostało zabezpieczone. Jutro planowana jest sekcja zwłok, która ma ustalić m.in., kiedy dziecko się urodziło i czy urodziło się żywe.

Rzeczniczka komendy wojewódzkiej policji w Lublinie Renata Laszczka-Rusek zaapelowała do osób, które mają jakieś informacje na ten temat, aby przekazały je policji. Można to zrobić anonimowo - zapewniła.

...

Co dzien horror!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:50, 17 Paź 2017    Temat postu:

Batalia o wydanie szczątków własnego dziecka. Ta rozmowa z siostrą wiele wyjaśnia
Przemysław Radzyński | 16/10/2017
fot. Archiwum Fundacji Evangelium Vitae
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


W 2014 roku po raz pierwszy we Wrocławiu pogrzebano szczątki dzieci poronionych i martwo urodzonych, których rodzice nie odebrali z oddziałów ginekologiczno-położniczych. Od tamtej pory ciała dzieci nie muszą być utylizowane z odpadami medycznymi…


O
tym, dlaczego pochówek poronionego dziecka jest ważny i jak do niego doprowadzić, opowiada s. Ewa Jędrzejak, boromeuszka trzebnicka z Fundacji Evangelium Vitae z Wrocławia.



Przemysław Radzyński: We Wrocławiu, gdzie działa Fundacja Evangelium Vitae, sprawa pochówków dzieci martwo urodzonych rozpoczęła się przed laty, kiedy to państwo Magdalena i Piotr Krajewscy, po poronieniu, stoczyli w szpitalu batalię o wydanie im szczątek ich dziecka. Szczęśliwie pochowali swoje dziecko.

S. Ewa Jędrzejak: Stwierdzili wówczas, że szkoda, żeby to ich doświadczenie poszło na marne, bo wiele osób przeżywa śmierć swojego dziecka. Wówczas we wrocławskich szpitalach notowano 1,5 tys. poronień rocznie. W traumie rodzice często nie myślą o zabraniu ze szpitala niewielkich czasem szczątek swojego dziecka. Po drugie szpitalne procedury w tym trudnym czasie były dla wielu nie do przejścia.
Czytaj także: Gdzie szukać pomocy po stracie dziecka?



Magdalena Krajewska, korzystając m.in. z własnych doświadczeń, wydała pod szyldem Fundacji Evangelium Vitae „Miniporadnik dla rodziców, którym dziecko zmarło przed narodzinami i ich przyjaciół”.

Broszura zawiera informacje dotyczące wszystkich formalności, które należy załatwić w szpitalu w wypadku poronienia czy nagłej i niespodziewanej śmierci swojego dziecka. Można tam też znaleźć pomoc dla ducha… Miniporadnik można pobrać z naszej strony internetowej.



Kolejnym krokiem było stworzenie miejsca, gdzie ciała dzieci mogłyby być godnie i po chrześcijańsku pogrzebane.

Wystąpiliśmy do Urzędu Miasta we Wrocławiu o przygotowanie odpowiednich procedur i o możliwość pochówku dzieci, których rodzice nie odbierają ze szpitali. Zrozumienie urzędników Ratusza i nasza determinacja doprowadziły do wypracowania takich przepisów a także tego, że samorząd współfinansuje te pochówki. Dziś odbywają się one cztery razy w roku. Pochowaliśmy już w ten sposób dużo ponad tysiąc dzieci.



Na Cmentarzu Osobowickim na grobowcu stanął też pomnik dzieci martwo urodzonych autorstwa słowackiego rzeźbiarza Martina Hudáčka.

O tym, że to była słuszna decyzja przekonujemy się nie tylko w czasie pochówków, ale właściwie każdego dnia, gdy przy pomniku można znaleźć świeże kwiaty lub palące się znicze a nawet dziecięce zabawki. Grobowiec odwiedzają zarówno rodzice, którzy zdecydowali się pogrzebać tam świadomie swoje dzieci, jak i tacy, którzy doświadczyli straty wiele lat temu, ale nie pozostało żadne miejsce pamięci po ich dziecku. Często tacy rodzice przez lata nie potrafili pogodzić się z tą stratą i dziś przy tym pomniku przeżywają swoją żałobę, wylewają łzy i znajdują pokój.



Czy procedury dotyczące wydania ciała dziecka dotyczą każdego etapu ciąży?

Tak, nawet jeśli do poronienia dojdzie na wczesnym etapie ciąży. Ale w pierwszym trymestrze jest problem z określeniem płci dziecka.



Nie jest to jednak konieczne do pochowania dziecka.

Pochówku można dokonać na podstawie karty zgonu wystawianej w szpitalu. Ustalenie płci konieczne jest przy rejestracji dziecka w Urzędzie Stanu Cywilnego.
Czytaj także: Zamiast łóżeczka kupowaliśmy trumnę. Dzień Dziecka Utraconego
Galeria zdjęć



Do czego konieczna jest rejestracja w USC?

Rodzicom zmarłego dziecka przynależą takie same prawa, jak bliskim innych zmarłych, czyli zasiłek pogrzebowy z ZUS-u, a także świadczenia rodzicielskie – ośmiotygodniowy płatny urlop macierzyński, okolicznościowy urlop dla ojca z racji pochówku dziecka czy prawo do miesięcznego zwolnienia lekarskiego na opiekę nad żoną. Czasami określenie płci dziecka jest ważne dla rodziców ze względów psychologicznych, emocjonalnych.



Jak w takich przypadkach określa się płeć dziecka?

Trzeba na własną rękę zrobić badania genetyczne. Dodatkowy problem pojawia się, jeśli do poronienia doszło na wczesnym etapie ciąży. Tak zwanego materiału do badań genetycznych potrzeba około centymetra kwadratowego. Jeśli dzieciątko jest bardzo małe, to czasami może się okazać, że nie zostanie nic do pochówku…



Gdy śmierć dziecka dotknie rodziców, to personel szpitala poinformuje ich o możliwości pochówku?

Wszystko zależy od procedur obowiązujących w konkretnym szpitalu, ale przede wszystkim od wiedzy i życzliwości personelu. Najlepiej, gdyby rodzice zastrzegli, że chcą dokonać pochówku swojego dziecka.



Co, jeśli tego nie zrobią?

We Wrocławiu, na mocy porozumienia Wydziału Zdrowia ze szpitalami, nieodebrane ciała dzieci mogą być – jak już wspomniałam – cztery razy w roku grzebane w zbiorowym grobowcu. Odpowiednie procedury przygotowano zgodnie z zapisem z Konstytucji RP, który mówi, że dziecko przed narodzeniem jest człowiekiem, a każdy człowiek ma prawo do pochówku. Jeśli ciało takiego człowieka zostaje w szpitalu, to wtedy staje się tak, jak NN, czyli zmarły dorosły, którego tożsamość jest nieznana, a którego grzebie się na koszt miasta.



Jeśli takie procedury w jakimś szpitalu nie obowiązują, to co może dziać się z takimi szczątkami dzieci?

Według mojej wiedzy są utylizowane razem z odpadami medycznymi…



Jeśli ta trudna sytuacja, jaką jest poronienie, spotka kobietę nie w szpitalu, a w domu, to co wtedy?

Jeżeli kobieta poroni w domu, to albo wezwany lekarz pogotowia, albo lekarz pierwszego kontaktu powinien wystawić odpowiednie dokumenty, które mają takie same skutki jak te otrzymywane w szpitalu.



Jeśli rodzice sami chcą pochować swoje dziecko, to z dokumentami ze szpitala czy od lekarza idą do swojej parafii. Czy wówczas odbywa się „klasyczny” pogrzeb?

Często jest to dochówek do jakiegoś rodzinnego grobu. Jest to raczej skromniejsza uroczystość w gronie najbliższych. Jeśli rodzice życzą sobie mszę świętą, to sprawowana jest ona w szatach koloru białego. Wierzymy, że dziecko zmarło nieobciążone żadnym ziemskim grzechem i trafiło prosto przed oblicze Boże. Modlitwą bardziej niż zmarłych otacza się wówczas pogrążonych w bólu rodziców.



Siostro, po co w ogóle grzebać takie niewielkie czasem szczątki?

Na każdym etapie od poczęcia mamy do czynienia z człowiekiem. Godność przynależna każdemu człowiekowi daje mu prawo do pochówku. To jest najważniejszy argument.

Jeśli chodzi z kolei o rodziców, zwłaszcza o matki, to zauważa się wiele przypadków depresji czy innych chorób psychicznych po poronieniu czy nieprzeżytej żałobie. Pochówek dziecka jest jednym z kluczowych elementów dla dobrego przeżycia żałoby i późniejszego zdrowia matki.

...

To sa ludzie i musza miec godny pochowek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:51, 17 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Policja wie, kto zostawił dwójkę dzieci w "oknie życia" w Olsztynie
Policja wie, kto zostawił dwójkę dzieci w "oknie życia" w Olsztynie

Dzisiaj, 17 października (10:45)

Policjanci po anonimowym zgłoszeniu dotarli do matki, która w niedzielę wieczorem zostawiła w "oknie życia" w Olsztynie 2-miesięczną córkę i 1,5-rocznego chłopca. Kobieta przyznała funkcjonariuszom, że jej wybór był świadomy, o czym zostanie teraz powiadomiony sąd.
/Piotr Bułakowski /RMF FM

Jeszcze wczoraj po anonimowym zgłoszeniu policjanci skontaktowali się z matką pozostawionych w "oknie życia" dzieci. W rozmowie z funkcjonariuszami kobieta wyjaśniała powody swojej decyzji. Jednak dla dobra rodziny policja nie chce mówić o szczegółach.

Rzecznik warmińsko-mazurskiej policji podkom. Krzysztof Wasyńczuk już wczoraj podkreślał w rozmowie z reporterem RMF FM, że działania policji nie są skierowane przeciwko matce dzieci.

Nie chcemy naruszyć decyzji i godności tej osoby, w jakikolwiek sposób jej stygmatyzować, czy mówić o tym, że będziemy jej stawiali zarzuty. Chcemy natomiast wyjaśnić wszystkie okoliczności towarzyszące temu zdarzeniu, po to, żeby ustalić, czy dana osoba lub osoby podjęły tę decyzję same, czy np. nie były przez kogoś zmuszane - wyjaśnił.

Nie zamierzamy na tę chwilę nikomu stawiać zarzutów, bo "okno życia" jest po to, żeby takie sytuacje miały miejsce - mówił.

Dzieci zostały porzucone w niedzielę o godzinie 20:50 na terenie kościoła przy ul. Wyszyńskiego. 2-miesięczna dziewczynka była w "oknie życia", przed budynkiem w wózeczku jej 1,5-roczny braciszek.

Mieliśmy nadzieję, że to kolejny fałszywy alarm - mówił nam proboszcz parafii ks. Andrzej Pluta - Często uruchomiane są fałszywe alarmy w "oknie życia". Tym razem w oknie było dziecko - około dwumiesięczna dziewczynka. Po chwili usłyszałem jeszcze płacz dziecka. To drugie dziecko było przed oknem w wózeczku.
/Piotr Bułakowski /RMF FM

Dzieci trafiły do olsztyńskiego Ośrodka Wsparcia i Opieki Nad Dzieckiem i Rodziną. Dyrektor ośrodka Marianna Raubo zapewniała naszego reportera, że dzieci były zdrowie i pogodne. Przy przyjęciu nie było żadnych ani śladów otarć ani śladów przemocy - podkreślała.
Zgodnie z założeniem "okna życia" mają umożliwić matkom, które nie mogą lub nie chcą opiekować się noworodkiem, anonimowe i bezpieczne pozostawienie swojego dziecka. Pozostawione tam dzieci przebywają zwykle w szpitalach do czasu załatwienia formalności, ponieważ zawiadamiany jest ośrodek adopcyjny i sąd, który - wydając decyzje administracyjne - zapewnia dziecku opiekę w rodzinie zastępczej, nadając mu również tożsamość - imię i nazwisko. Biologiczna matka ma sześć tygodni na zmianę decyzji, po upływie których jest uruchamiana procedura adopcyjna.

(j.)
Piotr Bułakowski

...

Lepiej niech zostawi niz mialaby byc zmuszana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:00, 18 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Opole: Matka pobiła półrocznego synka. Sąd skazał ją na rok więzienia
Opole: Matka pobiła półrocznego synka. Sąd skazał ją na rok więzienia

Wczoraj, 17 października (17:25)

Na rok pozbawienia wolności skazał Sąd Okręgowy w Opolu 26-letnią Joannę B. za ciężkie pobicie półrocznego syna. Wyrok jest prawomocny.
Zdj. ilustracyjne
/Archiwum RMF FM

Do zdarzenia doszło w maju 2016 roku w domu oskarżonej. Według ustaleń śledczych, Joanna B. uderzyła kilkukrotnie głową swojego sześciomiesięcznego syna o fotelik. Na drugi dzień dziecko źle się czuło, więc poszła z nim do lekarza. Ten nie rozpoznał przyczyn choroby, ale stan dziecka pogarszał się z dnia na dzień. Wtedy kobieta wezwała pogotowie i dziecko trafiło do szpitala. Podczas badania tomografem u chłopczyka wykryto uszkodzenia czaszki. Lekarze natychmiast powiadomili policję.

Prokurator żądał dla oskarżonej kary 3 lat więzienia, jednak sąd pierwszej instancji wziął pod uwagę trudną sytuację podsądnej wynikające m.in. z relacji panujących w domu oraz opinię biegłych, zgodnie z którą oskarżona działała w stanie ograniczonej poczytalności i wymierzył jej karę jednego roku pozbawienia wolności.

Sąd drugiej instancji podtrzymał wyrok sądu rejonowego. Jak tłumaczył podczas wtorkowej publikacji wyroku sędzia Daniel Kliś, oskarżona była w bardzo trudnej sytuacji rodzinnej. Wychowywała dwójkę małych dzieci bez jakiegokolwiek wsparcia bliskich, a jej mąż zachowywał się despotycznie. Nie tylko nie pomagał jej w wykonywaniu obowiązków domowych, ale nigdzie nie pracując, zabierał żonie wszystkie pieniądze, jakie otrzymywała z racji posiadania dzieci i jak to określił sędzia "w znaczącej części przeznaczał na zakup alkoholu, po spożyciu którego bywał agresywny".

Jak poinformowała PAP Aneta Rempalska z biura prasowego sądu, dzieci Joanny B. są pod opieką rodziców zastępczych.

...

Zrobila mu czarny marsz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:14, 23 Paź 2017    Temat postu:

Patryk Jaki o Gronkiewicz-Waltz: Jak mogła patrzeć (...) jak ludzie starsi byli wywalani do piwnic

..

Jaki moze patrzec na rozrywanie chorych dzieci przez ,,ginekologow" a Gronkiewicz nie wolno patrzec na zamiatanie ludzi do piwnic? Jaki to kupa cuchnacego łajna. Widzicie jakie to wszystko falszywe jakie oszukancze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 37, 38, 39  Następny
Strona 20 z 39

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy