Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Korzysci z Euro - Niemcy...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 19, 20, 21  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:24, 21 Lut 2013    Temat postu:

Niemieccy biskupi zezwalają na "pigułkę po"


Katolickie szpitale w Niemczech mogą podawać zgwałconym kobietom "pigułkę po", jeśli ma ona zapobiec zapłodnieniu, a nie spowodować aborcję. Niemieccy biskupi porozumieli się w tej sprawie na wiosennym zgromadzeniu Konferencji Episkopatu w Trewirze.

Medykamenty, które powodują śmierć embrionu, w dalszym ciągu nie mogą być stosowane - zastrzegła Konferencja Episkopatu. Wskazano, że zmiana podejścia do "pigułki po", zwanej także pigułką następnego dnia, jest możliwa, ponieważ na rynku pojawiły się nowe preparaty, działające inaczej niż poprzednie.

Przewodniczący niemieckiego Episkopatu, arcybiskup Fryburga Robert Zollitsch zasygnalizował jeszcze przed rozpoczęciem obrad 18 lutego możliwość zmiany stanowiska odrzucającego dotąd bez wyjątku ten rodzaj antykoncepcji. - Jeżeli dyskusja wśród biskupów jednoznacznie wykaże, że "pigułka po" może być stosowana jedynie do zapobiegania zapłodnieniu po gwałcie, to jest to pewne rozwiązanie - powiedział Zollitsch rozgłośni radiowej Bayerischer Rundfunk (BR).

Abp Zollitsch zastrzegł, że pigułki nie można traktować jako uprawnionego środka antykoncepcyjnego ani jako środka planowania rodziny.

Wcześniej bardziej elastyczne podejście sugerował arcybiskup Kolonii, kardynał Joachim Meisner, twierdząc, że "pigułka po" mogłaby być uznana za zgodną z nauką Kościoła, jeżeli jej działanie polegałoby jedynie na niedopuszczeniu do zapłodnienia komórki jajowej.

Oburzenie niemieckiej opinii publicznej wywołała decyzja lekarzy w dwóch katolickich szpitalach w Kolonii, którzy w zeszłym miesiącu odmówili podania "pigułki po" zgwałconej kobiecie, argumentując, że kolidowałoby to z kościelnym zakazem przerywania ciąży.

....

Dobrze wiemy co znaczy PO - po poczeciu . Nie m pigulek ktore ,,zapobiegaja'' poczeciu po poczeciu . Idiotyzm . To jest zabicie plodu !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:46, 07 Mar 2013    Temat postu:

Zamówienia w przemyśle Niemiec spadły o 1,9% m/m w styczniu

Zamówienia na towary wyprodukowane w Niemczech w styczniu br. spadły o 1,9% m/m (w ujęciu wyrównanym sezonowo), podał urząd statystyczny Destatis.

Konsensus rynkowy wynosił 0,5-0,6% wzrostu.

...

Niemcy padaja pod jarzmem euro . Coraz szybciej !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:30, 10 Mar 2013    Temat postu:

Schaeuble krytykuje blokowanie przez Bundesrat paktu fiskalnego

Niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble nazwał zablokowanie przez opozycję w Bundesracie ustawy wprowadzającej postanowienia paktu fiskalnego do niemieckiego prawa "osobliwym sygnałem" wobec UE. Szef MSZ Guido Westerwelle mówi o skandalu.

"Sprzeciw Bundesratu w zeszłym tygodniu wobec przyjęcia (ustawy o pakcie fiskalnym) stanowi osobliwy sygnał pod adresem Europy" - powiedział Schaeuble w niedzielę dziennikowi "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung".

"Odpowiedzialność spada na te kraje związkowe, które wbrew wszystkim ustaleniom oraz niemieckim interesom głosowały przeciwko paktowi fiskalnemu" - podkreślił minister finansów.

Bundesrat jest drugą izbą niemieckiego parlamentu, będącą przedstawicielstwem 16 krajów związkowych, tworzących Republikę Federalną Niemiec. Od stycznia SPD i Zieloni, partie będące w Bundestagu w opozycji wobec koalicji rządowej CDU/CSU i FDP, dysponują w Bundesracie absolutna większością. Na posiedzeniu 2 marca socjaldemokraci i Zieloni zablokowali, korzystając po raz pierwszy z tej przewagi, kilka ustaw rządowych, w tym pakt fiskalny. Ich zdaniem rząd nie uregulował kwestii rekompensaty finansowej dla landów za dodatkowe koszty wynikające z wprowadzenia paktu.

Ustawa o pakcie fiskalnym została przekazana do komisji rozjemczej, w której przedstawiciele obu izb poselskich będą starali się wypracować kompromisowe rozwiązanie.

Wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego SPD Axel Schaefer zapewnił, że kraje związkowe rządzone przez jego partię nie chcą uprawiać destrukcji w polityce europejskiej. Nie dojdzie do sytuacji, w której landy uniemożliwią realizację paktu - powiedział polityk SPD.

Niemiecki eurodeputowany Elmar Brok zarzucił opozycji, że zachowuje się "jak Grecja przed interwencją trojki". "Niemcy dużo mówią o solidnej polityce finansowej, ale gdy naprawdę trzeba coś zrobić, to doraźne interesy partyjne okazują się ważniejsze" - powiedział.

Szef niemieckiego MSZ Guido Westerwelle powiedział w sobotę, zabierając głos w dyskusji podczas zjazdu swojej partii FDP, że decyzja Bundesratu jest skandalem.

W wywiadzie dla "FAS" Schaeuble zaznaczył, że Niemcy ratyfikowały pakt fiskalny i przestrzegają wynikających z niego zobowiązań. Wprowadzenie przepisów paktu do prawa wewnętrznego Niemiec nie jest sprawą pilną - podkreślił minister finansów.

Pakt fiskalny wszedł w życie 1 stycznia. Traktat został podpisany rok temu w Brukseli przez 25 państw członkowskich Unii Europejskiej. Na jego przyjęcie nie zdecydowały się Wielka Brytania i Czechy. Ustala on reguły dyscyplinowania budżetów narodowych, by w przyszłości zapobiec nowemu kryzysowi zadłużenia w strefie euro. Dotychczas ratyfikowało go 12 krajów.

Niemcy były inicjatorem paktu.

....

Ktorzy Niemcy inicjowali :0))) Bo na pewno nie ci zwykli .
Szauble ma szajbe . Maja racje . Trzeba walczyc z Bruksela . Maastrich zniszczy ekonomie Europy pakt fiskalny dobija ja ostatecznie . Nie wolno na to pozwolic .
I widzicie jak zenujaco wygladaja priwislsanscy slugusi eurocara na tle np. takich Niemiec !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:45, 01 Kwi 2013    Temat postu:

Ekspert: Niemiec nie stać na ratowanie eurostrefy .

Niemiec nie stać na ratowanie strefy euro, podatnicy tego kraju mają dość obciążania ich kosztami, a dwa najważniejsze niemieckie cele polityczne: silna waluta i zaangażowanie w Europie są ze sobą w kolizji - sądzi dyrektor ośrodka Open Europe Mats Persson.

W artykule zamieszczonym w tygodniku "Sunday Telegraph" Persson polemizuje z tezą, że cypryjski kryzys wskazuje, iż celem Niemiec jest europejska dominacja.
"Głęboko zakorzenione poczucie, że gospodarka Niemiec jest zagrożona, idące w parze z przekonaniem, iż Europa nie może żyć ponad stan, jest główną siłą napędową niemieckiej polityki wobec strefy euro, a nie, jak twierdzą niektórzy - dążenie do europejskiej dominacji" - napisał.

"Łatwo sobie wyobrazić, dlaczego niemieccy podatnicy mają dość. Przez cały czas kryzysu ryzyko było stale przerzucane z prywatnych wierzycieli na instytucje wspierane przez podatnika. W wyniku dwóch akcji ratunkowych właścicielem 70 proc. długu Grecji jest europejski podatnik, zaś inwestorzy i banki uniknęły konsekwencji" - dodał.

Według Perssona sytuacja taka jest dla Niemców trudna do zaakceptowania, ponieważ w 1990 r., gdy obmyślano wspólną, europejską walutę obiecano im, że nie będą nigdy musieli ratować żadnego kraju pogrążonego w trudnościach, zaś EBC nigdy nie będzie z politycznych względów wspierał niewypłacalnych rządów.

By uspokoić obawy niemieckiej opinii, do europejskich traktatów wpisano klauzulę przewidującą, że żaden kraj eurolandu nie będzie odpowiadał za długi innego, a EBC oparto na modelu powszechnie szanowanego Bundesbanku.

W 15 lat później, w następstwie kilku akcji ratunkowych potencjalne niemieckie zobowiązania z tytułu różnych pożyczek i obciążeń wobec słabszych państw strefy euro, łącznie z programem skupu obligacji zadłużonych państw przez EBC sięgają 1 bln euro - zaznacza Persson.

"Choć o gospodarce Niemiec przywykło się myśleć jako o parowozie UE, z nowego raportu Bundesbanku wynika, iż majątek statystycznego gospodarstwa domowego Niemiec wynosi 195 tys. euro wobec 285 tys. euro w Hiszpanii i 229 tys. euro we Francji - tłumaczy analityk.

Innym czynnikiem długofalowych zagrożeń dla niemieckiej gospodarki jest to, że Niemcy stoją w obliczu zapaści demograficznej. Do 2050 r. 82-milionowy kraj ma liczyć 70 mln ludzi, tyle co w 1963 r.

"Dwa filary powojennej polityki Niemiec - zaangażowanie w Europie i dążenie do utrzymania mocnego pieniądza znalazły się ze sobą w czołowej kolizji, co jest źródłem frustracji. Niemcy mają poczucie, że zamiast podziękowań za pomaganie innym spotyka ich krytyka, a nawet otwarta nienawiść" - napisał w konkluzji dyrektor Open Europe.

...

Niemcy w koncu sie zalamia od euro !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:34, 16 Kwi 2013    Temat postu:

"Niemcy nie mogą już finansować polityki wzrostu gospodarczego"

PAP/EPA

Kanclerz Niemiec Angela Merkel po­wiedziała w poniedziałek podczas konferencji federacji niemieckich banków, że Berlin nie może już sobie pozwolić na finansowanie ko­lejnych inicjatyw stymulujących wzrost gospodarczy, nie tracąc przy tym zaufania rynków między­narodowych.

"Nie mamy już siły, by uruchomić drugą rundę programów nakręcają­cych koniunkturę" - powiedziała Merkel, odnosząc się do kroków podjętych przez Berlin w 2009 roku, które miały na celu podrato­wanie zagrożonej kryzysem gospo­darki.

Kierując swe uwagi do krajów, które forsują koncepcję wspierania wzrostu gospodarczego, na przy­kład poprzez stymulowanie popy­tu, kanclerz przypomniała, że rze­czą konieczną jest przeprowadze­nie najpierw reform gospodarczych i skonsolidowanie budżetów. Od wielu miesięcy jest to motyw prze­wodni wszystkich wystąpień Mer­kel - komentuje AFP.

Na południu Europy i we Francji or­todoksyjna polityka gospodarcza Berlina jest coraz częściej krytyko­wana za narzucanie innym krajom rygorów budżetowych, które tłam­szą wzrost gospodarczy.

W minionym tygodniu Berlin odwie­dził amerykański minister finan­sów Jack Lew, który usiłował namó­wić Niemców na podjęcie kroków, które będą stymulowały wzrost, ale Berlin nie ustąpił - pisze AFP.

....

Widac napis KONIEC !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:03, 02 Maj 2013    Temat postu:

Coraz więcej Niemców cierpi na choroby weneryczne


Mimo że metody ich leczenia są coraz skuteczniejsze, zaniepokojeni dermatolodzy biją na alarm. Kiła, rzeżączka, opryszczka - lista chorób wenerycznych, jakimi zarażają się Niemcy, jest dłuższa, niż by się wydawało. Niczego nie zmienia tu fakt, że mamy XXI wiek i postępy w medycynie.

Jak wynika z danych Niemieckiego Towarzystwa Dermatologicznego (DDG), liczba zachorowań w Niemczech na kiłę wzrosła od 2000 roku o 22 procent. Równie niepokojąco wygląda sytuacja, w przypadku infekcji rzeżączką, opryszczką lub wirusem brodawczaka ludzkiego (HPV). Do zarażeń dochodzi często na urlopach. Choroby te są przenoszone drogą płciową. Nie bez znaczenia jest fakt, że Niemcy żyją dłużej i są dłużej aktywni seksualnie.

Chlamydia zbiera żniwo

Do najczęściej diagnozowanych chorób należy chlamydia. Według Rudolfa Stadlera, przewodniczącego DDG rocznie zapada na nią 100 tys. osób w Niemczech. HPV oraz opryszczka stref intymnych dotyczy około 80 tys. przypadków. Rzeżączką zaraża się 16 tys., kiłą około 4600, a wirusem HIV blisko 3 tys. osób. Przy tym chlamydię oraz wirusa HPV Niemcy, zdaniem eksperta, po prostu lekceważą. Tymczasem chlamydia prowadzi niejednokrotnie do bezpłodności, a HPV powoduje owrzodzenie narządów płciowych oraz zachorowania na raka.

Zbyt mała świadomość społeczna

Kiedy w innych krajach Europy oraz w Stanach Zjednoczonych 70 do 90 procent młodych kobiet szczepi się przeciwko HPV, w Niemczech tylko 30 procent poddaje się szczepieniom. Rudolf Stadler zaleca to również młodym mężczyznom. Jednocześnie niepokoi go fakt, że w Niemczech bagatelizuje się też coraz bardziej HIV.

- Zarażenie wirusem HIV przestało być z powodu nowoczesnych metod terapeutycznych postrzegane, jako wyrok śmierci. Również w środowiskach o innej orientacji seksualnej mało uwagi przywiązuje się do bezpiecznego seksu - tłumaczy Rudolf Stadler.

Jego zdaniem do dużej grupy ryzyka należą też osoby, które zbyt lekkomyślnie podchodzą do stosunków seksualnych na urlopach we wschodniej Europie, na Karaibach, w Azji lub Afryce.

Co jednak najbardziej niepokoi, to brak w Niemczech seksualnego uświadomienia oraz informacji na temat ryzyka zakażenia chorobami wenerycznymi. Zdaniem przewodniczącego Niemieckiego Towarzystwa Dermatologicznego niezbędne są nie tylko zajęcia na ten temat w szkołach, lecz także rozmowy z pacjentami, tak u dermatologa, jak i w gabinetach ginekologicznych oraz u urologa i lekarza domowego.

Dpa/ Alexandra Jarecka

Red.odp.: Bartosz Dudek

....

Zbieraja zniwo rozpusty .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:11, 11 Maj 2013    Temat postu:

Enerdowska kariera Angeli Merkel

Polityczne ambicje kanclerz Niemiec miała już w NRD, była lojalną obywatelką i wierzyła w socjalizm - dowodzi nowa książka "Pierwsze życie Angeli". "W zachodnioniemieckich landach mało kto wie cokolwiek o moich pierwszych 35 latach życia" - cytuje kanclerz dziennik "Die Welt".

Luki te postanowili odsłonić dwaj dziennikarze: Georg Reuth z "Bild-Zeitung" i Günter Lachmann z "Die Welt". W swojej książce "Pierwsze życie Angeli M." pokazują, że Niemcy właściwie nie znają swojej kanclerz, a przynajmniej jej enerdowskiej przeszłości.

Lojalna obywatelka NRD

Młoda Angela Merkel ani nie była apolitycznym naukowcem, jak dotąd uważano, ani nie opowiadała się za zjednoczeniem Niemiec, uważają autorzy książki opierając się na dokumentach i rozmowach ze świadkami ówczesnych lat. Ambicji politycznych w żadnym wypadku nie odkryła też dopiero po zjednoczeniu Niemiec. Była lojalną obywatelką NRD, jak najbardziej zaangażowaną w politykę.

W Akademii Nauk młoda fizyk, członkini naukowej elity NRD była w 1981 roku sekretarzem FDJ ds. agitacji i propagandy, piszą autorzy książki, czemu Angela Merkel zresztą do dzisiaj zaprzecza. Dziennikarze utrzymują też, że młoda Angela M. była w radzie zakładowej Akademii. W sumie była "w szerokim znaczeniu komunistką reformatorką", która pod wrażeniem pierestrojki i glasnosti Gorbaczowa opowiadała się w 1989 roku za drogą "demokratycznego socjalizmu".

Nieprawdą jest, twierdzą autorzy książki, opierające się na słowach Angeli Merkel przekonanie, że w 1989 roku przystąpiła do opozycyjnego Przełomu Demokratycznego (DA), kiedy organizacja ta opowiadała się już za zjednoczeniem Niemiec. W DA Angela Merkel była wcześniej, jej celem nie było jednak zjednoczenie, tylko suwerenne NRD oparte na zasadach demokratycznego socjalizmu.

Ambitna konformistka?

Nie znaczy to, że jej życiorys został ufryzowany. Został raczej "dopasowany do oczekiwań zwolenników partii chrześcijańsko-demokratycznej", tłumaczy na łamach "Bild-Zeitung" Georg Reuth. Ten sam obóz chrześcijańsko-demokratyczny pozwolił jej na tak niebywałą karierę. W ciągu roku po zjednoczeniu Niemiec nieznana aktywistka DA była już w rządzie Helmuta Kohla.

Byłoby to niemożliwe bez protektorów z Przełomu Demokratycznego: jego szefa Wolfganga Schnura i później ostatniego szefa enerdowskiego rządu Lothara de Maizière'a z CDU-Wschód. Obydwaj, zwracają uwagę komentatorzy niemieckich gazet, figurowali w kartotekach STASI jako nieoficjalni współpracownicy.

Autorzy książki chętnie osobiście porozmawialiby z kanclerz na temat tych nowych informacji z jej przeszłości, pisze "Die Welt". Angela Merkel nie ma jednak na to czasu, jak przekazała przez rzecznika rządu. Zdaniem obydwóch dziennikarzy książka jest ważna, bo pokazuje kontekst, w jakim poruszała się Angela Merkel. Bez niego nie można zamknąć rozdziału, którym był pierwszy etap jej życia i nie można zrozumieć jej "drugiego życia", już jako kanclerz.

Merkel musi zająć stanowisko

Członek zarządu SPD Ralf Stegner zażądał na łamach "Die Welt", by "pani Merkel wyjaśniła, jakie funkcje polityczne pełniła w NRD. W końcu nie było to sto lat temu". Polityk SPD uważa, że Angela Merkel musi zająć stanowisko, bo "CDU namiętnie brała pod lupę i skandalizowała enerdowską przeszłość innych ludzi". Stegner zauważa jednocześnie, że doniesienia o przeszłości kanclerz w NRD pojawiły się w czasie dla CDU najgorszym z możliwych, u progu kampanii przed wyborami do Bundestagu.

Książka "Pierwsze życie Angeli M." wydana nakładem wydawnictwa Piper ukaże się w poniedziałek, 14 maja.

(Die Welt, Bild) / Elżbieta Stasik

red. odp.:Małgorzata Matzke

....

Zatem trzeba wszystko wyjasnic . Nie moze byc niejasnosci .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:42, 15 Maj 2013    Temat postu:

PKB Niemiec w I kwartale spadł o 1,4 proc. !!!

Pro­dukt Kra­jo­wy Brut­to Nie­miec wzrósł w I kwar­ta­le br. o 0,1 proc. kwar­tał do kwar­ta­łu po uwzględ­nie­niu czyn­ni­ków se­zo­no­wych, po spad­ku w IV kwar­ta­le o 0,7 proc., po ko­rek­cie - po­in­for­mo­wał Fe­de­ral­ny Urząd Sta­ty­stycz­ny w Wies­ba­den we wstęp­nym wy­li­cze­niu.

Ana­li­ty­cy spo­dzie­wa­li się wzro­stu PKB kwar­tał do kwar­ta­łu o 0,3 proc.

W uję­ciu rocz­nym PKB Nie­miec spadł w I kwar­ta­le o 0,2 proc., po wzro­ście w IV kwar­ta­le o 0,3 proc., po ko­rek­cie - po­da­li sta­ty­sty­cy. Tu li­czo­no na wzrost PKB o 0,2 proc.

Urząd sta­ty­stycz­ny podał, że bez uwzględ­nia­nia czyn­ni­ków se­zo­no­wych PKB Nie­miec spadł I kwar­ta­le 2013 o 1,4 proc. rdr, wobec braku zmian w IV kwar­ta­le, po ko­rek­cie. Tu ocze­ki­wa­no wzro­stu o 0,2 proc.

>>>>>

Spadek o 1,4 !!! Niemcy korzystaja na euro !



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:34, 08 Lip 2013    Temat postu:

W Niemczech w maju produkcja przemysłu spadła o 1,0 proc.

W Niemczech w maju 2013 r. produkcja przemysłowa spadła o 1,0 proc. miesiąc do miesiąca, podczas gdy w miesiąc wcześniej wzrosła o 2,0 proc., po korekcie - poinformowało w komunikacie Ministerstwo Gospodarki. To pierwszy spadek tego wskaźnika od stycznia.

Analitycy spodziewali się, że produkcja w maju spadnie o 0,5 proc. w ujęciu miesięcznym.

Rok do roku produkcja przemysłowa spadła w maju w Niemczech o 1,0 proc. po uwzględnieniu dni roboczych, podczas gdy poprzednio wzrosła o 0,9 proc., po korekcie.

Tu analitycy oczekiwali spadku o 0,5 proc.

>>>>

Rzekom czempion Europy zdycha ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:21, 01 Sie 2013    Temat postu:

Niemcy: liczba bezdomnych wzrosła w zeszłym roku do 24 tys.

Liczba osób bezdomnych wzrosła w zeszłym roku w najbogatszym kraju UE Niemczech w porównaniu z 2010 rokiem o 10 proc. do 24 tys. - podało Federalne Stowarzyszenie Pomocy dla Bezdomnych (BAG). Jest wśród nich coraz więcej osób z Europy Wschodniej.

- Około jednej czwartej bezdomnych ma pochodzenie zagraniczne, coraz częściej spotykamy wśród nich przybyszy z Europy Wschodniej - powiedział dyrektor BAG Thomas Specht podczas spotkania z dziennikarzami w Berlinie. Zastrzegł, że "dramatyczny" wzrost problemu bezdomności nie jest wynikiem napływu do Niemiec imigrantów.

- Rosnące w zawrotnym tempie opłaty za czynsz w dużych miastach, brak tanich mieszkań i zubożenie całych grup społeczeństwa, szczególnie osób, pozostających przez dłuższy czas bez pracy, to główne przyczyny bezdomności - wyjaśnił Specht.

Z szacunkowych danych podanych przez Stowarzyszenie wynika, że własnego dachu nad głową nie miało w 2012 roku w sumie 284 tys. osób - 15 proc. więcej niż w 2010 roku. BAG przewiduje, że w ciągu najbliższych lat liczba Niemców bez dachu nad głową będzie nadal wzrastać, osiągając w 2016 roku poziom 380 tys.

Za osoby pozbawione dachu nad głową uważani są nie tylko bezdomni, lecz także osoby, które utraciły mieszkanie i znalazły schronienie w noclegowniach i innych placówkach komunalnych, na polach namiotowych, w przyczepach kempingowych lub czasowo u znajomych.

W 2012 roku na terenie Niemiec 65 tys. osób straciło mieszkanie - 25 tys. (38 proc.) w wyniku eksmisji na bruk, a 40 tys. (62 proc.) poprzez rezygnację z mieszkania, uprzedzając grożącą im w związku z niemożnością opłacenia rachunków eksmisję. Co czwarta osoba bez własnego kąta jest niepełnoletnia, trzy czwarte osób będących w tej sytuacji to mężczyźni.

Specht zaapelował do przyszłego rządu, który powstanie po wyborach do Bundestagu 22 września, o bardziej zaangażowane zajęcie się problemem bezdomności. Za kluczowe uznał program budowy tanich mieszkań oraz ustawowego ograniczenia wzrostu opłat za czynsz. Jego zdaniem rządząca chrześcijańska demokracja kanclerz Angeli Merkel bagatelizuje ten problem. - W CDU dominuje neoliberalizm, politycy ze społeczną wrażliwością dawno odeszli na emeryturę - powiedział.

Za skandal uznał Specht brak oficjalnych statystyk dotyczących bezdomności. - Niemcy są krajem, w którym liczy się wszystko: bydło, pszczoły, kurze jaja, drzewa. Tylko bezdomni nie są w statystykach uwzględniani - powiedział szef BAG. Wobec braku oficjalnych liczb stowarzyszenie podaje uzyskane w wyniku własnych badań dane szacunkowe.

BAG z siedzibą w Bielefeld jest organizacją centralną nadzorującą pracę ogólnoniemieckiej sieci stowarzyszeń lokalnych pomagających bezdomnym. Dysponuje blisko 1200 służb i placówek udzielających schronienia osobom bez dachu nad głową. Oferuje też pomoc prawną i lekarską.

>>>>

Roskfitaja w euro .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:46, 06 Sie 2013    Temat postu:

Niemcy: ofiara wymiaru sprawiedliwości po 7 latach wyjdzie na wolność

Demaskator afery bankowej, Gustl Mollath, przetrzymywany od siedmiu lat na zamkniętym oddziale psychiatrycznym, wyjdzie na wolność. Jego zwolnienie nakazał we wtorek Wyższy Sąd Krajowy w Norymberdze. Mollath uważany jest za ofiarę wymiaru sprawiedliwości.

Sędziowie w Norymberdze nakazali natychmiastowe zwolnienie Mollatha oraz ponowne rozpatrzenie sprawy, unieważniając orzeczenie sądu niższej instancji w Regensburgu (Ratyzbonie), który dwa tygodnie temu odrzucił wniosek o zwolnienie pacjenta przetrzymywanego wbrew swej woli w szpitalu w Bayreuth.

Adwokat Gerhard Strate powiedział, że orzeczenie sądu "ocaliło wizerunek Bawarii jako państwa prawa". Zdaniem lidera opozycji w Bawarii Christiana Ude (SPD) wyrok przerwał "trwający od lat sądowy koszmar", który zaszkodził bawarskiemu wymiarowi sprawiedliwości i naruszył zaufanie obywateli do sądów.

Mollath został skazany w 2006 roku na przymusowy pobyt na zamkniętym oddziale psychiatrycznym ze względu na rzekome zagrożenie dla otoczenia. Sędziowie uznali za udowodnione, że oskarżony bił swoją byłą żonę; miał ponadto przebić opony w jej samochodzie i kilku innych pojazdach, stwarzając zagrożenie dla osób kierujących.

Sąd w Norymberdze doszedł obecnie do wniosku, że zaświadczenie lekarskie, uznane wcześniej za dowód na odniesione przez żonę Mollatha obrażenia, nie zostało napisane przez lekarkę, której nazwisko widnieje na formularzu i pieczątce, lecz przez innego lekarza, działającego w jej imieniu. Sąd uznał ten dowód za nieautentyczny i zarządził na tej podstawie wznowienie procesu.

56-letni obecnie inżynier zajmował się od lat 80. modernizacją sportowych samochodów. Jak twierdzi, jego żona - zatrudniona w HypoVereinsbank - zamieszana była w nielegalne operacje finansowe prowadzone przez bank, polegające między innymi na lokowaniu pieniędzy obywateli Niemiec na kontach w Szwajcarii, w celu ukrycia ich przed niemieckim fiskusem. Kobieta odmówiła zaprzestania nielegalnego procederu, grożąc mężowi, że jeśli nie wycofa oskarżeń "załatwi" go - utrzymuje Mollath. W 2004 roku para rozwiodła się.

Zarzuty Mollatha wobec HypoVereinsbank po latach okazały się częściowo prawdziwe. Jego była żona została dyscyplinarnie zwolniona z banku. Nie wpłynęło to jednak na postawę sądu. Sędziowie całkowicie pominęli podczas rozprawy siedem lat temu zarzuty Mollatha wobec banku, ograniczając się do rozpatrzenia osobistego konfliktu między nim a jego żoną. Telewizja ARD sugerowała nawet osobiste powiązania pomiędzy małżonką oskarżonego a przewodniczącym składu sędziowskiego.

Od początku bieżącego roku stale rosła presja mediów i opozycji w Bawarii na ponowne rozpatrzenie sprawy. W obronę Mollatha zaangażowała się wydawana w stolicy Bawarii, Monachium, największa opiniotwórcza niemiecka gazeta "Sueddeutsche Zeitung". 15 września w Bawarii odbędą się wybory do lokalnego parlamentu w tym kraju związkowym, co dodatkowo zmobilizowało opozycję do działań w sprawie Mollatha.

Komisja śledcza w bawarskim parlamencie stwierdziła nieprawidłowości w postępowaniu sądowym. Minister sprawiedliwości Beate Merk z rządzącej Bawarią CSU, krytykowana wcześniej za bezczynność, opowiedziała się pod naciskiem opinii publicznej za rewizją procesu. Za ponownym zbadaniem sprawy opowiedział się też prokurator generalny Niemiec Harald Range.

>>>>

Demaskowal afery i ... wsadzili go do psychiatry !!! ,,Poradzili sobie "...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:38, 07 Sie 2013    Temat postu:

W 2012 roku Jugendamty odebrały rodzicom ponad 40 tys. dzieci

Nie­miec­kie urzę­dy do spraw mło­dzie­ży (Ju­gen­dam­ty) prze­ję­ły w 2012 roku opie­kę nad 40,2 tys. dzie­ci, od­bie­ra­jąc je cza­so­wo ro­dzi­com ze wzglę­du na za­gro­że­nie zdro­wia bądź życia - po­in­for­mo­wał Fe­de­ral­ny Urząd Sta­ty­stycz­ny w Wies­ba­den.

To re­kor­do­wa licz­ba in­ge­ren­cji, wyż­sza o ponad 1700 przy­pad­ków od licz­by in­ter­wen­cji w roku 2011. W po­rów­na­niu z ro­kiem 2007 licz­ba przy­pad­ków ode­bra­nia dzie­ci ro­dzi­com wzro­sła o 43 proc.

Więk­szość nie­let­nich (39 proc.), wobec któ­rych za­sto­so­wa­no in­sty­tu­cję prze­ję­cia nad­zo­ru, po­wró­ci­ła po krót­kim cza­sie, nie­prze­kra­cza­ją­cym naj­czę­ściej pię­ciu dni, do swo­ich pra­wo­wi­tych opie­ku­nów. W przy­pad­ku 32 proc. in­ter­wen­cji Ju­gen­dam­ty pod­ję­ły de­cy­zję o udzie­le­niu po­mo­cy wy­cho­waw­czej, po­le­ga­ją­cej naj­czę­ściej na skie­ro­wa­niu dziec­ka do ro­dzi­ny za­stęp­czej. 13 proc. nie­let­nich wy­ma­ga­ło po­mo­cy le­kar­skiej, w tym psy­chia­trycz­nej.

Naj­częst­szym po­wo­dem ode­bra­nia dziec­ka (43 proc.) było nie­ra­dze­nie sobie ro­dzi­ców z pro­ble­ma­mi wy­cho­waw­czy­mi. Znacz­nie wzro­sła też licz­ba dzie­ci, które wje­cha­ły na teren Nie­miec bez ro­dzi­ców. Sa­mot­nie gra­ni­cę Nie­miec prze­kro­czy­ło w ze­szłym roku 4800 dzie­ci i na­sto­lat­ków, czyli pięć razy wię­cej niż w 2007 roku.

Więk­szość in­ter­wen­cji po­dej­mo­wa­nych przez Ju­gen­dam­ty do­ty­czy­ła ro­dzin nie­miec­kich - bli­sko 30 tys.; ponad 10 tys. nie­let­nich po­cho­dzi­ła z ro­dzin, w któ­rych co naj­mniej jeden ro­dzic nie był Niem­cem.

Urzę­dy do spraw mło­dzie­ży prze­pro­wa­dzi­ły w ze­szłym roku 107 tys. kon­tro­li po otrzy­ma­niu od na­uczy­cie­li, wy­cho­waw­ców, po­li­cji lub sa­mych nie­let­nich sy­gna­łu o ist­nie­niu za­gro­że­nia. W 36 proc. przy­pad­ków pra­cow­ni­cy Ju­gen­dam­tów uzna­li te sy­gna­ły za uza­sad­nio­ne.

Dzia­łal­ność nie­miec­kich Ju­gen­dam­tów była w prze­szło­ści kry­ty­ko­wa­na przez część po­li­ty­ków w Pol­sce oraz pol­skie media ze wzglę­du na kon­tro­wer­syj­ne przy­pad­ki od­bie­ra­nia dzie­ci mał­żeń­stwom pol­sko-nie­miec­kim lub pol­skim.

Ko­mi­sja pe­ty­cji Par­la­men­tu Eu­ro­pej­skie­go przy­ję­ła w ze­szłym roku kry­tycz­ny ra­port w spra­wie Ju­gen­dam­tów. Ko­mi­sja ba­da­ła skar­gi ro­dzi­ców z róż­nych państw UE, któ­rzy za­rzu­ca­li Ju­gen­dam­tom utrud­nia­nie lub wręcz unie­moż­li­wia­nie im kon­tak­tu z dziec­kiem w przy­pad­kach, gdy sąd orzekł do­stęp ro­dzi­ciel­ski pod nad­zo­rem.

W Pol­sce gło­śne były spra­wy roz­wie­dzio­nych Po­la­ków miesz­ka­ją­cych w Niem­czech, któ­rzy skar­ży­li się, że nie­miec­kie in­sty­tu­cje unie­moż­li­wia­ły im po­słu­gi­wa­nie się ję­zy­kiem pol­skim w cza­sie nad­zo­ro­wa­nych spo­tkań z dzieć­mi. Po­dob­ne pro­ble­my zgła­sza­li też ro­dzi­ce z Fran­cji i Włoch.

W swoim ra­por­cie eu­ro­po­sło­wie za­le­ci­li utwo­rze­nie "od­po­wied­nie­go me­cha­ni­zmu od­wo­ław­cze­go do roz­pa­try­wa­nia skarg" na Ju­gen­dam­ty. W re­ko­men­da­cjach zna­la­zło się także m.​in. umoż­li­wie­nie częst­szych spo­tkań z ro­dzi­ca­mi oraz do­pusz­cze­nie wszyst­kich ję­zy­ków i tłu­ma­czeń ust­nych pod­czas ta­kich wizyt.

Ju­gen­dam­ty po­wsta­ły w la­tach 20. XX wieku jako in­sty­tu­cja opie­ku­ją­ca się trud­ną mło­dzie­żą, zde­pra­wo­wa­ną w wy­ni­ku wojny. Po doj­ściu do wła­dzy w 1933 roku na­zi­ści włą­czy­li sieć tych pla­có­wek do swo­je­go sys­te­mu wy­cho­waw­cze­go.

Obec­nie dzia­łal­ność urzę­dów do spraw mło­dzie­ży znaj­du­je się w ge­stii nie­miec­kich kra­jów związ­ko­wych (lan­dów). W przy­pad­kach za­nie­dba­nia dzie­ci przez opie­ku­nów lub znę­ca­nia się nad nimi, co nie­rzad­ko koń­czy się śmier­cią nie­let­nich, Ju­gen­dam­ty kry­ty­ko­wa­ne są za opie­sza­łość i brak zde­cy­do­wa­nia; z dru­giej stro­ny za­rzu­ca się im in­ge­ro­wa­nie w życie ro­dzin i na­ru­sza­nie pry­wat­no­ści.

>>>

W tym Polakom !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:17, 28 Sie 2013    Temat postu:

"Grecja nie powinna była być przyjęta do strefy euro"

Kanc­lerz Nie­miec An­ge­la Mer­kel po­wie­dzia­ła pod­czas spo­tka­nia przed­wy­bor­cze­go w mia­stecz­ku Rends­burg na pół­no­cy kraju, że Gre­cja nigdy nie po­win­na była być przy­ję­ta do stre­fy euro; jej uwagę przy­ję­to z aplau­zem - po­in­for­mo­wa­ła w środę nie­miec­ka te­le­wi­zja.

De­cy­zja o przy­ję­ciu Gre­cji do unii wa­lu­to­wej była "fun­da­men­tal­nym błę­dem" - po­wie­dzia­ła kanc­lerz, oskar­ża­jąc tym samym swego po­przed­ni­ka Ger­har­da Schro­ede­ra o to, że w roku 2001 zgo­dził się na wej­ście Aten do eu­ro­lan­du i w ten spo­sób osła­bił wspól­na wa­lu­tę.

Mer­kel, która ubie­ga się o re­elek­cję w wy­bo­rach roz­pi­sa­nych na 22 wrze­śnia, prze­rzu­ca na so­cjal­de­mo­kra­tów od­po­wie­dzial­ność za kło­po­ty, ja­kich stre­fie euro do­star­cza Gre­cja.

Mer­kel w po­dob­nych sło­wach za­ata­ko­wa­ła so­cjal­de­mo­kra­tycz­ną opo­zy­cję już w so­bo­tę, gdy po­wie­dzia­ła, że "ci, któ­rzy przy­ję­li Gre­cję do stre­fy euro nie po­win­ni nam dziś wy­ty­kać, że mamy z nią kło­po­ty" - przy­po­mi­na AFP.

Kry­zys unii wa­lu­to­wej i kosz­ty, jakie z tego ty­tu­łu spad­ną na nie­miec­kich po­dat­ni­ków stały się mo­ty­wem kam­pa­nii wy­bor­czej, po­strze­ga­nej, jako ra­czej nudna i po­zba­wio­na istot­nych debat - ko­men­tu­je fran­cu­ska agen­cja.

W wy­bo­rach do Bun­de­sta­gu 22 wrze­śnia Mer­kel ubie­ga się o trze­cią ka­den­cję. Wcze­śniej media zwra­ca­ły uwagę, że sze­fo­wa rządu zaj­mu­je w spra­wie po­mo­cy dla Gre­cji bar­dzo ostroż­ne sta­no­wi­sko, by nie zra­żać do sie­bie wy­bor­ców, któ­rzy oba­wia­ją się do­dat­ko­we­go ob­cią­że­nia nie­miec­kie­go bu­dże­tu kosz­ta­mi pa­kie­tu dla Aten.

>>>>

Rasisci . A gdyby nie Grecja to niby co ? Strefa euro by kfitla brany ?

UE NIGDY NIE POWINNA POWSTAC ! PO HITLERYZMIE WIDAC BYLO JASNO DO CZEGO PROWADZI JEDNOCZENIE NA SILE > ALE BYLO MAO ! To beda ruiny !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:13, 30 Sie 2013    Temat postu:

Przemoc w niemieckim domu starców. "Czubek góry lodowej"
Ukarana kobieta szybko znalazła nową pracę w innym domu opieki. -

Sąd grodzki w Bremie skazał opiekunkę z domu starców, która maltretowała chorą na demencję podopieczną. Niemka może dalej wykonywać zawód, musi tylko zapłacić 2100 euro kary.

Nagrania wideokamery, potajemnie umieszczonej w pokoju 85-letniej podopiecznej domu starców, okazały się wystarczające dla udowodnienia, że chora na demencję staruszka nie fantazjuje, opowiadając, że jest bita i poniżana przez personel placówki.

Przy każdych odwiedzinach skarżyła się ona synom, którzy wreszcie zdecydowali się sprawdzić zasadność oskarżeń.

Jeden z synów, Detlef Westphal, umieścił więc w pokoju chorej kamerę wideo, która rejestrowała przebieg całego dnia. Po przejrzeniu materiału, mężczyzna nie wierzył własnym oczom: opiekunka krzyczała na jego matkę, szarpała ją za głowę, ciągnęła za włosy i popychała, by ta prosto siedziała na brzegu łóżka. Chora próbowała się bronić protestując cichym głosem: "Zawsze mnie pani bije".

Opiekunka dawała chorej do zrozumienia, że nikt nie uwierzy w jej relacje o złym traktowaniu przez personel.

- Obejrzałem tylko raz ten materiał. Myślę, że jest to tylko czubek lodowej góry - mówi Detlef Westphal. Nie chciał najpierw wierzyć, że coś takiego jest w ogóle możliwe, pomimo że matka zapewniała go od miesięcy, iż mówi prawdę. - Bardzo mnie rozzłościło, że ktoś może tak się obchodzić z podopieczną. Przy takim traktowaniu matka mogłaby przecież spaść z łóżka i połamać sobie wszystkie kości - zaznacza.

Syn staruszki złożył doniesienie na policję i przedłożył materiał filmowy kierownictwu placówki opiekuńczo-medycznej. 42-letnia opiekunka została natychmiast zwolniona z pracy. Sprawa trafiła na wokandę sądową.

Cały incydent miał miejsce w październiku 2012 r. 28 sierpnia 2013 sąd grodzki w Bremie wydał orzeczenie. Sędziowie uznali brutalne traktowanie niedołężnej podopiecznej za poważne wykroczenie. Prokuratura domagała się za to kary pół roku więzienia w zawieszeniu. Ze względu na to, że oskarżona nigdy nie była jeszcze karana, i że wykonuje szczególnie uciążliwą pracę, skazano ją na karę grzywny: niecałe 2100 euro.

- Przemoc jest tematem w placówkach opieki dla seniorów - twierdzi Adele Ihnen z Forum przeciwko Przemocy w Bremie. - Są to placówki, gdzie występuje cały przekrój społeczeństwa. Na niewielkiej przestrzeni natykają się na siebie różne charaktery - wtedy może dojść do przemocy. Ważne jest, by ją rozpoznać, reagować i starać się jej zapobiec - podkreśla.

W bremeńskiej placówce opieki do działania przystąpiono zbyt późno, bo skazana obecnie opiekunka już rok wcześniej była sprawczynią podobnego incydentu: maltretowała inną podopieczną, i także złożono na nią doniesienie na policję.

Z tego względu Detlef Westphal odpowiedzialnością obarcza kierownictwo domu opieki dla seniorów. Pozostały personel zgodnie twierdzi, że o zajściach takich nic nie wiedział.

Skazana obecnie opiekunka, po zwolnieniu z pracy szybko znalazła zatrudnienie: w innej placówce opieki.

Wydarzenia w Bremie poruszyły także politykę: minister Bremy ds. socjalnych Anja Stahmann wezwała rodziny podopiecznych domów starców, by mieli oczy i uszy szeroko otwarte i zgłaszali nawet najmniejsze podejrzenia kierownictwu placówek.

W opinii polityków Partii Lewicy z Bremie zajścia takie są wynikiem niskich wynagrodzeń w branży pielęgnacyjnej. - Potrzeba jest więcej personelu, żeby ludzie mogli starzeć się w godnych warunkach - podkreśla Peter Erlansson, który podaje także liczby. - Znam przypadki, że na 50-60 podopiecznych przypada jedna dyplomowana opiekunka i 2-3 pomocnice. Dobra opieka jest możliwa tylko przy odpowiedniej liczbie personelu, a to oczywiście kosztuje, twierdzi lewicowy polityk.

ARD / Małgorzata Matzke

red.odp.: Bartosz Dudek

>>>

Tak to wyglada .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:57, 06 Wrz 2013    Temat postu:

W Niemczech w lipcu produkcja przemysłu poniżej szacunków analityków


W Niemczech w lipcu 2013 r. produkcja przemysłowa spadła o 1,7 proc. miesiąc do miesiąca, podczas gdy w poprzednim miesiącu wzrosła o 2,0 proc., po korekcie - poinformowało w komunikacie Ministerstwo Gospodarki.

Analitycy spodziewali się tymczasem, że produkcja mdm spadnie o 0,5 proc.

W ujęciu rok do roku produkcja przemysłowa spadła w Niemczech o 2,2 proc., po uwzględnieniu dni roboczych, podczas gdy poprzednio wzrosła o 0,1 proc., po korekcie.

Tu analitycy oczekiwali wzrostu o 0,9 proc. wobec wzrostu poprzednio o 2,0 proc., przed korektą.

...

Niemcy gina ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:46, 18 Paź 2013    Temat postu:

Niemcy: pieniądze wyrzucane w błoto

Związek Niemieckich Podatników znowu zaprezentował Czarną Księgę wydatków publicznych - skandaliczne marnotrawienie publicznych pieniędzy.

Mosty dla nietoperzy, nieczynne od trzech lat centrum medyczne albo na przykład nieczynny most na autostradzie, który miał być rozebrany a został objęty ochroną zabytków. Najnowsza lista przykładów wyrzucania publicznych pieniędzy na absurdalne, źle zaplanowane i zbędne projekty znowu jest długa. Związek Niemieckich Podatników (BdSt) publikujący je w tzw. "Czarnej Księdze" nie podaje tylko od pewnego czasu wysokości marnotrawionych sum. Niektóre przykłady budziły w przeszłości wątpliwości, Związek ograniczył się więc tylko do podawania rażących przykładów niegospodarności. Przez lata wymieniał zawsze kwotę opiewającą na 30 mld euro rocznie.

Kwiatki

W Biberach w Badenii-Wirtembergii zbudowano dwa mostki dla nietoperzy. Chodziło o to, żeby będące pod ochroną zwierzaki mogły bezpiecznie pokonać nocą ulice. Ostre przepisy dotyczące ochrony nietoperzy są jeszcze stosunkowo nowe, mało kto ma więc doświadczenie z ich przestrzeganiem. Na mostki przeznaczono więc hojnie 453 mln euro plus dodatkowe 35 tys. na ich monitorowanie. O ile nietoperze nie skorzystają z mostków, będą bezużyteczne, dla człowieka są nieprzydatne.

Na parkingu przy autostradzie w Nadrenii Północnej-Westfalii stoją resztki betonowego mostu. Ze względów bezpieczeństwa musiał zostać wyłączony z ruchu, nie można go jednak zburzyć. Jako pomnik "wczesnych lat budowy niemieckich autostrad" został objęty ochroną zabytków. Koszty rozebrania zabytku wyniosłyby 108 tys. euro, jego utrzymanie - 310 tys. euro.

Od trzech lat w klinice uniwersyteckiej w Duesseldorfie czeka na pacjentów i lekarzy centrum operacyjne. Nieczynne. Stwierdzono braki w dotrzymaniu przepisów przeciwpożarowych. Klinika zapłaciła już około 2 mln euro za utrzymanie centrum, ogrzewanie, sprzątanie i monitorowanie.

Remont kładki dla pieszych kosztował w Moguncji 340 tys. euro. Zapomniano jednak o przystosowaniu jej dla niepełnosprawnych. Wszyscy inni piesi mogą skorzystać z tunelu pod ulicą. Oddalony jest od kładki jakieś 4 minuty piechotą.

Nowe przedstawicielstwo Hesji w Brukseli wypadło wyjątkowo drogo. Pierwotnie miało zajmować 4700 metrów kwadratowych. Zajmuje 6116 metrów. Związek Niemieckich Podatników nie doszedł, skąd i po co ta dodatkowa powierzchnia. Utrzymanie przedstawicielstwa, nawet już po odliczeniu czynszu z podnajmu jego części, pochłonie w nadchodzących 30 latach 2,4 mln euro rocznie.

Zdaniem ekspertów BdSt na wielu budowach publicznych spokojnie można by uniknąć eksplozji kosztów, gdyby planowanie było solidne i realistyczne. Wprawdzie nie każde przekroczenie zaplanowanych kosztów jest równoznaczne z trwonieniem pieniędzy, ale: "wiele czynników wpływających negatywnie na projekty budowlane jest dziełem polityki i administracji", upomina Związek w najnowszej Czarnej Księdze.

Ponieważ kasy publiczne jeszcze nigdy nie były tak pełne, jak wynika z analizy BdSt, czas zatem na otwartą i intensywną dyskusję, co rzeczywiście dzieje się z tymi pieniędzmi, tak ciężko zarobionymi przez podatników.

Brak wiarygodności

Często lekceważone są podstawowe przepisy, uważa BdSt. Żeby prognozy kosztów budowy były realistyczne, muszą one być oparte na wiarygodnych założeniach, podkreślają eksperci. W wielu przypadkach tak nie jest. - Obywatele mają prawo wymagać, by państwo obchodziło się z ich pieniędzmi w staranny i rozsądny sposób - stwierdzają w Czarnej Księdze.

(dpa, tagesschau.de) / Ełżbieta Stasik

red. odp.: Iwona D. Metzner

...

Urzedasi marnuja kase wszedzie ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:38, 07 Lis 2013    Temat postu:

Niemcy z kieszeni cudzoziemców sfinansują remont autostrad

100 euro rocznej opłaty za jazdę po niemieckich autostradach zapłacą wszyscy kierowcy. Ale obcy nie odliczą sobie tego od podatku, a obywatele RFN tak - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

Jak pisze "DGP", początkowo pomysł by cudzoziemcy płacili za autostrady wyglądał na populistyczną zagrywkę przedwyborczą. Zwłaszcza że cudzoziemcy stanowią jedynie 5 proc. użytkowników tamtejszych autostrad. Pojawiły się także wątpliwości w sprawie zgodności z unijnym prawem.

Obecnie rozważanych jest jednak kilka modeli opłat, które przede wszystkim mają nie obciążać dodatkowo kierowców samochodów zarejestrowanych w Niemczech. W najnowszej wersji, Berlin zamierza zmniejszyć podatek od środków transportu.

Niemcy liczą, że dzięki nowym opłatom uda się zebrać dodatkowe 7,2 mld euro rocznie na remonty liczącej ponad 80 lat sieci autostrad.

Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej"

....

To jest Bizancjum . Chytrosc zgodna z prawem .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:17, 12 Gru 2013    Temat postu:

"Biedni i bezrobotni nie głosują"

W życiu politycznym Niemiec uczestniczą jedynie wyższe i średnie warstwy społeczeństwa, podczas gdy biedni, gorzej wykształceni i bezrobotni nie biorą udziału w wyborach, pozbawiając się wpływu na skład parlamentu - wynika z raportu fundacji Bertelsmanna.

Autorzy opublikowanego dziś raportu przebadali postawy mieszkańców 28 dużych miast i 640 okręgów wyborczych.

W wyborach do Bundestagu 22 września br. frekwencja wyniosła 71,5 proc., co oznacza, że 17 mln obywateli Niemiec nie poszło do urn. Dokładniejsza analiza wykazała ogromne różnice postaw w obrębie poszczególnych miast.

W bogatej dzielnicy Kolonii Hahnwald w wyborach uczestniczyło 89 proc. uprawnionych, natomiast w uważanej za znacznie gorszą dzielnicy Chorweiler tylko 42 proc. - czytamy w raporcie. Stopa bezrobocia w Hahnwald wynosi 1 proc., a w Chorweiler 19 proc. - podkreślają autorzy. Alarmują, że dystans między polityczną aktywnością mieszkańców bogatych i biednych dzielnic stale się powiększa.

Podobne dysproporcje występują we wszystkich badanych miastach. W dzielnicach Hamburga, w których frekwencja była niska mieszka 36 razy więcej osób o niskich dochodach, dwa razy tyle osób, które nie ukończyły szkoły, i pięć razy więcej bezrobotnych niż w dzielnicach z wysokim wskaźnikiem frekwencji.

Identyczne procesy można zaobserwować na obszarach wiejskich. W 1998 roku różnica między najwyższą a najniższą frekwencją w okręgach wyborczych wynosiła 19,1 punktów procentowych. W tym roku wzrosła do 29,5 punktów procentowych.

Celem powojennych rządów RFN, zarówno CDU, jak i SPD, było oparte na socjalnej gospodarce rynkowej niwelowanie różnic społecznych. Tymczasem, jak wskazują autorzy raportu, "niemiecka demokracja jest pod względem socjalnym rozwarstwiona - uczestniczą w niej jedynie dwie trzecie społeczeństwa". Ich zdaniem nie należy oczekiwać odwrócenia tej niekorzystnej tendencji. Wręcz przeciwnie, proces tworzenia "dobrych" i "złych" dzielnic pogłębia się, zgodnie z zasadą "swój ciągnie do swego".

....

Niemcy sie degeneruja .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:48, 16 Gru 2013    Temat postu:

Ursula von der Leyen: muszę nauczyć się stopni wojskowych

Nowa niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen przyznała w poniedziałek w wywiadzie dla telewizji ARD, że propozycja objęcia tego resortu była dla niej zaskoczeniem i że będzie musiała dopiero nauczyć się stopni wojskowych.

Von der Leyen ujawniła, że otrzymała od kanclerz Angeli Merkel propozycję przejścia do ministerstwa obrony w czwartek wieczorem. - Zatkało mnie, ale powiedziałam, że bardzo się cieszę i chętnie obejmę (ten urząd). Od tego czasu intensywnie zanurzam się w ten zupełnie nowy świat - powiedziała 55-letnia działaczka CDU.

- Szacunek zdobywa się dzięki dobrej pracy - powiedziała von der Leyen, odnosząc się do zastrzeżeń wobec kobiety na stanowisku szefa "męskiego resortu". Jak wcześniej informowała ARD, internet pełen jest uszczypliwych uwag wobec pierwszej w historii RFN kobiety na stanowisku szefa resortu obrony.

- Bundeswehra jest armią zawodową; musi konkurować z wieloma innymi cywilnymi przedsiębiorstwami. Musi być atrakcyjnym pracodawcą - wyjaśniła minister. Zapowiedziała, że zwróci uwagę na to, by żołnierze jak najlepiej mogli łączyć służbę z życiem rodzinnym.

Von der Leyen zapewniła, że dysponuje prawie 10-letnim doświadczeniem ministerialnym i nie obawia się presji ze strony lobby przemysłu zbrojeniowego.

Za ważne zadanie swego resortu uznała działania na arenie międzynarodowej. Jak podkreśliła, jej znajomość innych krajów może okazać się bardzo przydatna. - Mieszkałam w Belgii, Londynie i USA - powiedziała.

Wczoraj wieczorem w programie "Guenter Jauch" von der Leyen mówiła o istotnej zmianie roli Niemiec w polityce światowej w minionych 25 latach. - Niemcy stały się dojrzałą demokracją - zaznaczyła, dodając, że równocześnie wzrosły oczekiwania związane z Niemcami. - Staliśmy się równym partnerem dla innych krajów z NATO - wyjaśniła nowa minister obrony. - Musimy przejąć w związku z tym większą odpowiedzialność, nie rezygnując z naszych kryteriów i wartości - powiedziała.

Jak podkreśliła, jej zadaniem będzie przekonanie żołnierzy i ich rodzin, że mają "absolutne oparcie" w kraju; nie tylko moralne, ale i bardzo konkretne: dobre uzbrojenie oraz pomoc, gdy wracają z misji kontuzjowani.

55-letnia lekarka kierowała w minionej kadencji ministerstwem pracy i spraw socjalnych. Wcześniej była ministrem ds. rodzin, seniorów, kobiet i młodzieży. Von der Leyen musiała zrezygnować z resortu pracy, ponieważ zgodnie z umową koalicyjną przypadł on SPD. Typowana była na ministra zdrowia, jednak resort ten nie odpowiadał jej politycznym ambicjom. Jeżeli von der Leyen poradzi sobie z ministerstwem obrony, to zdaniem mediów ma duże szanse stać się następczynią Angeli Merkel na najwyższych stanowiskach. Von der Leyen ma siedmioro dzieci.

....

Wzoruja sie na Tusku z Mucha . A gdzie lufa juz wie ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:20, 27 Gru 2013    Temat postu:

W 2030 r. gospodarka brytyjska może wyprzedzić niemiecką

W najbliższych 5. latach brytyjski PKB może przewyższyć francuski, a najbliższych 20. latach - niemiecki, co uczyniłoby gospodarkę brytyjską największą w Europie - przewiduje ośrodek badawczy CEBR (Centre for Economic and Business Research).

Atutami brytyjskiej gospodarki są rosnąca liczba ludności, niskie jak na UE obciążenia podatkowe i odporność na najbardziej negatywne skutki kryzysu w eurolandzie - stwierdza raport CEBR opublikowany w czwartek.

Wśród zadań, przed którymi stoi brytyjska gospodarka, raport uwypukla potrzebę reorientacji eksportu na wschodzące rynki, nierozwiązane kwestie w stosunkach z UE oraz możliwość wystąpienia Szkocji ze Zjednoczonego Królestwa po referendum wyznaczonym na wrzesień 2014 r.

W najbliższych 15. latach gospodarka brytyjska spadnie z szóstego obecnie miejsca w świecie na siódme. Mimo, że w tym czasie wyprzedzi Francję, sama zostanie prześcignięta przez Brazylię i Indie.

Największą gospodarką świata w 2028 r. będą Chiny, które do tego roku wyprzedzą USA. Obie gospodarki będą pięć razy większe niż trzecia największa - indyjska. W okresie najbliższych 15. lat Indie usuną Japonię z trzeciego miejsca na czwarte.

Według CEBR skutkiem tzw. "Abenomics", czyli japońskiego programu antydeflacyjnego, nazwanego tak od imienia premiera Shinzo Abe będzie niski kurs jena, co będzie miało wpływ na wartość japońskiego PKB liczoną w USD.

Dalsze miejsca w 2028 r. zajmą: Brazylia, Niemcy i W. Brytania. Niemcy i W. Brytania mogą się wymienić miejscami ok. 2030 r. - sądzi CEBR.

Obciążeniem dla gospodarki Niemiec jest potrzeba wsparcia zadłużonych członków strefy euro, ogólnie niska dynamika wzrostu eurostrefy, będącej największym rynkiem Niemiec i coraz bardziej niekorzystne trendy demograficzne. Na wartość niemieckiego PKB liczonego w USD będzie miała też deprecjacja euro.

Do 2028 r. gospodarka Francji spadnie z piątego obecnie miejsca na 13., a Włoch - obecnie ósmej największej gospodarki świata na miejsce 13.

CEBR opracował swój model oszacowania wielkości gospodarek w oparciu o prognozy wzrostu, inflacji i kursów walut. Zastrzega, iż należy traktować go ostrożnie z uwagi na nieprzewidywalne fluktuacje walutowe.

>>>

Bo nie maja euro to ida naprzod . Ale do tego nie dojdzie . Ten kraj czeka zaglada za jego zbrodnie i zboczenia .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:57, 07 Lut 2014    Temat postu:

Rekordowa nadwyżka Niemiec w bilansie handlu zagranicznego

Shutterstock

Nadwyżka w bilansie niemieckiego handlu zagranicznego w 2013 r. pobiła rekord: 198,9 mld euro - podał w piątek Federalny Urząd Statystyczny. Eksport Niemiec spadł o 0,2 proc. wobec 2012 r., do 1,094 bln euro, a import zmalał o 1,2 proc., do 895 mld euro.

Poprzedni rekord - 195,3 mld euro - Niemcy zanotowały w 2007 roku.

Niemcy są największym partnerem handlowym Polski.

Najważniejsze niemieckie artykuły eksportowe, to auta i części samochodowe, maszyny i wyroby przemysłu chemicznego. Najwięksi odbiorcy niemieckich towarów to: Francja, USA i Wielka Brytania. Z kolei Niemcy najwięcej importują z Holandii, Chin i Francji.

W handlu z większością krajów, w tym zwłaszcza z USA, Niemcy odnotowują nadwyżkę; wyjątki to Chiny, Norwegia i Holandia.

Utrzymującą się nadwyżkę eksportową Niemiec skrytykował w styczniu minister finansów USA Jacob Lew. Po rozmowie z szefem niemieckiego resortu finansów Wolfgangiem Schaeuble, Lew powiedział dziennikarzom, że w imieniu swego rządu wyraził zastrzeżenia wobec polityki gospodarczej Niemiec i wezwał rząd niemiecki do zwiększenia popytu wewnętrznego i inwestycji w kraju.

Proeksportowa polityka Niemiec krytykowana jest też przez inne kraje UE, szczególnie z południa Europy. Ich rządy uważają, że stała nadwyżka rachunku obrotów bieżących Niemiec ma negatywne skutki dla równowagi gospodarczej w UE. Zastrzeżenia do polityki eksportowej Niemiec ma także Komisja Europejska, która zapowiedziała zbadanie tej kwestii. Zdaniem części ekonomistów Niemcy powinny inwestować więcej środków finansowych we własnym kraju.

Według danych KE od 2007 r. Niemcy, największa gospodarka UE, utrzymują nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących powyżej progu 6 proc. PKB. (w 2012 było to 7 proc.), dlatego znalazły się pod lupą Komisji.

Niemiecki rząd kanclerz Angeli Merkel nie zgadza się z krytyką ze strony innych krajów UE i stoi na stanowisku, że silny eksport jest fundamentem niemieckiego dobrobytu.

...

Co to za sukces jak eksport i import spadly ? To oznaka narastajacej patologii euroekonomii . Poludnie upada i sie wyludnia podobnie wschod a pecznieja Niemcy Zachodnie i Anglia ktore i tak sa nabite ludzmi . PO CO ? TRZEBA WROCIC DO PANSTW ABY ZACZELY SIE ROZWIJAC BEZ NONSENSOWNEJ NISZCZACEJ RODZINY MIGRACJI ! W IMIE IDELOGII JEDNOLITEGO EURO RYNKU .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:56, 17 Lut 2014    Temat postu:

Małgorzata Matzke | Deutsche Welle

Czołowi politycy RFN pomieszkują w ministerstwach

Niemiecki minister sprawiedliwości Heiko Maas to jeden z tych polityków, którzy zdecydowali się żyć w "spartańskich" warunkach - AFP

Niemcy oszczędzają, gdzie mogą. Przykładem świecą czołowi politycy, którzy zamiast wynająć sobie chociaż kawalerkę w Berlinie, wolą pomieszkiwać w biurze. Opozycja i prawnicy nie kryją oburzenia.

Gdzie mieszkają, śpią i wypoczywają ministrowie rządu Angeli Merkel podczas pracowitego tygodnia w Berlinie? Niektórzy korzystają z pomieszczeń wypoczynkowych w gmachach ministerstw. Tak spartańskie rozwiązanie wybrali m.in. minister sprawiedliwości Heiko Maas (SPD), minister pracy Andrea Nahles (SPD), minister ds. rodziny Manuela Schwesig (SPD) i minister obrony Ursula von der Leyen (CDU).

Takie postępowanie krytykuje jednak opozycja. - Biorąc tak sute pobory, jak pensja ministra, mogą przecież zapłacić sobie za mieszkanie w Berlinie - oburza się Gesine Loetsch (Lewica), przewodnicząca komisji budżetowej Bundestagu.

Korzystanie z pomieszczeń wypoczynkowych w gmachach ministerialnych polityków nic nie kosztuje. Muszą jedynie przy oświadczeniu podatkowym podać, że korzystają z takiej możliwości, ocenianej jako 221 euro dodatkowej, miesięcznej korzyści.

Do tej pory minister Manuela Schwesig nie musiała wynajmować w Berlinie osobnego mieszkania, gdyż w swym ministerstwie ma kompletnie urządzony trakt wypoczynkowy: z łóżkiem, szafką, prysznicem i dostępem do kuchni. Pomieszczenia te zostały tak zaaranżowane w okresie, gdy resortem rodziny zarządzała jej poprzedniczka Ursula von der Leyen. Obecnie pani von der Leyen na stanowisku ministra obrony także nie ma prywatnego adresu w Berlinie.

Jak wyjaśnił rzecznik MON, pani minister zajmuje "pomieszczenie o powierzchni 7,4 m² w przejściu do sanitariatów, wyposażone w wąską leżankę".

Specjaliści z dziedziny prawa administracyjnego nie uważają takiego rozwiązania za szczęśliwe i zgodne z prawem.

- Nic nie stoi na przeszkodzie, jeżeli ktoś przenocuje raz lub dwa na rozkładanej kanapie w swoim gabinecie - uważa profesor prawa z Berlina Ulrich Battis. - Jeżeli jednak minister na stałe mieszka w ministerstwie, staje się to wielce problematyczne.

...

A coz to za dziwactwa ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:39, 05 Paź 2014    Temat postu:

Der Spiegel

Kolos na glinianych nogach

Fasada niemieckiej gospodarki jeszcze błyszczy, ale fundamenty zaczynają się już kruszyć. Infrastruktura podupada, a firmy wolą inwestować za granicą. Niemiecki dobrobyt jest mocno zagrożo­ny.

Marcel Fratzscher, wygłaszając w tych dniach wykład, lubi zadać swoim słuchaczom małą zagadkę. - Jaki to kraj? - pyta szef Nie­mieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką. - Od przełomu ty­siącleci rozwinął się w mniejszym stopniu, niż wynosi średnia krajów Unii Europejskiej. Produktywność jego firm wzrosła jedy­nie nieznacznie, a dwoje na trzech mieszkańców zarabia dziś mniej niż w 2000 roku.

Zwykle nie musi długo czekać, aż podniosą się ręce. - Portugalia - mówi ktoś. - Włochy - stwierdza inny. Francja - woła trzeci. Przez chwilę wykładowca pozwala im zgadywać, aż w końcu z triumfal­nym uśmiechem obwieszcza rozwiązanie. Ów kraj o słabym bi­lansie gospodarczym to Niemcy.

Być może trzeba mieć taką biografię, jak Fratzscher, żeby móc poddać własny kraj tak ostrej krytyce, jak robi to on. Boński eko­nomista w połowie lat dziewięćdziesiątych, kiedy pracował jako doradca rządu w Dżakarcie, widział, jak podczas azjatyckiego kry­zysu bezdomni żebrali o chleb. Prowadził badania w renomowa­nym Instytucie Petersona w Waszyngtonie, kiedy pękła bańka do­tcomów, pisał analizy dla Europejskiego Banku Centralnego w najczarniejszych godzinach kryzysu w Europie. Rozwój Republi­ki Federalnej Niemiec obserwował zawsze, jak mówi, "z pewnego dystansu".

Od ponad roku kieruje Niemieckim Instytutem Badań nad Gospo­darką w Berlinie (DIW) - i nie da się nie zauważyć, że bliskość ta, do jakiej nie przywykł, wyostrzyła jego spojrzenie na czwartą naj­większą potęgę ekonomiczną naszego globu. Niemiecki przemysł dostarcza wysokiej jakości samochody i maszyny na cały świat, lecz gdy w jakiejś szkole ze ścian zaczyna odpadać farba, rodzice muszą złożyć się na malowanie. Przedsiębiorstwa i prywatne go­spodarstwa domowe siedzą na bilionowym majątku, ale co drugi wiadukt na autostradzie wymaga pilnie remontu. RFN ma zyski jak żaden inny kraj w Europie, lecz jego obywatele czuja się wyko­rzystywani przez Brukselę.

W swojej nowej książce Marcel Fratzscher mówi o "niemieckiej iluzji". Opiera się ona na wynikach badań jego współpracowni­ków z Instytutu, jednego z najbardziej znaczących niezależnych think-tanków w kraju, których zainteresował tym tematem.

To, co zgromadzili, posłużyło Fratzscherowi do dokonania bezli­tosnego obrachunku z ekonomicznymi fikcjami RFN. Niemcy po­strzegają swój kraj jako maszynę do zatrudniania i wzorzec re­form dla całej Europy - dziwi się szef DIW. Tymczasem ich kraj do­piero co nadrobił załamanie ekonomiczne spowodowane kryzy­sem finansowym. Niemcy Fratzschera to kolos na glinianych no­gach, tym mniejszy, im bliżej się mu przyjrzeć. Kraj stoi na "ścież­ce prowadzącej w dół" - pisze ekonomista. - "Żyje z oszczędności".

Jeszcze solidne dane z rynku pracy przysłaniają najbardziej nie­bezpieczne słabe punkty, na przykład fakt, że chyba żaden inny kraj przemysłowy nie traktuje tak beztrosko i z takim skąpstwem własnej przyszłości. Podczas gdy jeszcze na początku lat dziewięć­dziesiątych państwo i gospodarka inwestowały 25 procent całego PKB w nowe drogi, sieci telekomunikacyjne, sale wykładowe i fa­bryki, w 2013 roku wskaźnik ten wyniósł zaledwie 19,7 procent.

Chodzi przy tym o cos więcej niż tylko drobiazg statystyczny. To, jak używa się euro, decyduje o przyszłości kraju i codziennym życiu jego mieszkańców. Można je natychmiast wydać, wtedy jest dla przyszłości stracone. Można zaoszczędzić, wówczas odkłada się je na późniejszą konsumpcję. Albo można zainwestować je w przedsiębiorstwo, kształcenie czy infrastrukturę, tworząc zeń podstawę przyszłego dobrobytu, postępu technicznego i nowych miejsc pracy.

W Niemczech problem polega na tym, że pieniądze wykorzystuje się głównie na dwie pierwsze możliwości. Według wyliczeń Nie­mieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką w latach 1999-2012 zabrakło inwestycji o wartości około trzech procent PKB - w żad­nym innym kraju europejskim luka inwestycyjna nie była w tym okresie tak wielka. Jeśli wziąć pod uwagę tylko lata 2010-2012 de­ficyt wzrasta nawet do 3,7 procent. Aby utrzymać jedynie status quo i osiągnąć wymierny wzrost, państwo i przedsiębiorstwa mu­siałyby wydawać rocznie o 103 miliardy więcej niż dzisiaj.

Tak brzmi główna diagnoza Marcela Fratzschera, teraz musi za­stosować odpowiednią terapię. Od czasu, gdy minister gospodar­ki Sigmar Gabriel powołał go na swego pełnomocnika do spraw inwestycji, stoi on w centrum debaty na temat reform. (…) Chodzi o to, by więcej środków przeznaczyć na myślenie o przyszłości.

Obecna słaba koniunktura sprawia, że problem ten staje się jesz­cze bardziej palący. Od czasu, gdy przemysł ma mniej zamówień i jego produkcja spada, rząd staje przed nowym pytaniem: czy od­powiedzieć na regresję programem inwestycyjnym?

To, co jeszcze niedawno było jedynie teoretyczną możliwością, może wkrótce stać się głównym punktem spornym obecnej koali­cji. Podczas gdy Angela Merkel i jej minister finansów Wolfgang Schäuble chcą przedstawić w przyszłym roku zrównoważony bu­dżet, doradca ministra gospodarki, Marcel Fratzscher opowiada się za tym, by przygotować się na najgorsze. - W przypadku po­nownego pogłębienia się kryzysu koniunktura musi zostać wspar­ta większymi wydatkami - twierdzi.

Przemysł - zanikająca wierność ojczyźnie

Rainer Hundsdörfer stoi przed najtrudniejszą być może decyzją w całym swoim życiu zawodowym. Jego przedsiębiorstwo chce przeznaczyć 50 milionów euro na inwestycje - pytanie tylko, czy w Niemczech to się w ogóle jeszcze opłaca. Hundsdörfer jest dy­rektorem zarządzającym w firmie Ebm-Papst, która produkuje wentylatory używane w systemach chłodzących w supermarke­tach, hotelowych klimatyzacjach i serwerowniach komputero­wych. Już teraz 70 procent swoich obrotów generuje za granicą.

Od dawna prowadzi produkcję w Chinach i w Indiach, lecz w in­westycjach dokonywanych w innych krajach dotychczas chodziło jedynie o to, by być blisko klienta. Ale przy kolejnych decyzjach inwestycyjnych wierność ojczyźnie może znaleźć się na drugim planie. Byłby to wyraz frustracji.

W rodzimym Mulfingen firma chce powiększyć zakład i zbudo­wać nowe centrum logistyczne. Mogłyby dzięki temu powstać setki nowych miejsc pracy, brakuje jednak "dobrze działającej drogi transportowej, by nasza inwestycja stała się opłacalna", mówi menedżer. Ciężarówki muszą jeździć pełną dziur trasą, wy­magającą pilnej renowacji, tak wąską, że dwa duże pojazdy nie mogą się wyminąć. Budowa nowej drogi kosztowałaby 3,48 milio­na euro, land i gmina zwlekają z tym od lat ze względu na koszty. Hundsdörfer nie rozumie takiego rachunku. - Co roku płacimy więcej podatku od działalności przemysłowej, niż kosztowałaby nowa droga - stwierdza. Zaczął więc zastanawiać się nad czymś, co dotychczas było nie do pomyślenia: dlaczego by nie wybudo­wać centrum logistyki za granicą? Byłaby to decyzja, jaką podej­muje ostatnio coraz więcej niemieckich przedsiębiorstw.

(…) Firmy są zaniepokojone - wynika z analiz wielu ekonomi­stów. Martwią się nie tylko o zniszczone drogi. Obawiają się braku fachowej siły roboczej, sytuacji w strefie euro i rosnących kosztów energii. A lęk ten paraliżuje zainteresowanie planowa­niem przyszłości we własnym kraju.

Skutki tego są dramatyczne: jeśli mierzyć realnymi cenami, wypo­sażenie wielu firm w maszyny i komputery znacznie zmniejszy­ło się w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Dotyczy to przede wszyst­kim przemysłu chemicznego, ale także budowy maszyn i przed­siębiorstw elektrotechnicznych.

Nie jest tak, ze przedsiębiorstwa przestały inwestować. Robią to, tyle że nie w Niemczech. Bawarski koncern samochodowy BMW za miliard dolarów rozbudował swój zakład w amerykańskim Spartanburg, czyniąc zeń swoja największą siedzibę na świecie. Daimler skręca swoje samochody klasy C, przeznaczone na rynek USA, w amerykańskim miasteczku Tuscaloosa. A Dürr, producent lakierów, poszerzył w zeszłym roku budynek fabryczny w Szan­ghaju do rozmiarów swojej siedziby w Bietigheim-Bissingen.

Od kiedy szczelinowanie hydrauliczne obniżyło ceny energii, ulu­bionym miejscem niemieckich przedsiębiorców stały się zwłasz­cza Stany Zjednoczone. W maju Kurt Bock, szef zarządu firmy BASF zapowiedział największą, wartą miliard euro inwestycję w historii przedsiębiorstwa - nie w ojczystych Niemczech, lecz nad Zatoką Meksykańską w USA. Gaz ziemny kosztuje tam zaledwie jedną trzecią tego, co w kraju - wyjaśnił menedżer. Jeszcze dalej poszedł koncern Siemens, który ogłosił, że w przyszłości całym swoim biznesem energetycznym będzie kierował z USA.

Infrastruktura - zadanie dla Herkulesa

Linia Sauerland między Dortmundem a Gießen nie bez powodu nazywana jest "królową autostrad“. Ciągnie się przez malowni­czy krajobraz pełen pagórków i przełęczy i jest jedna z najpięk­niejszych dróg w Niemczech. W najbliższych latach będzie rów­nież jedną z najbardziej kosztownych. Po samej tylko stronie Hesji nad dolinami wznoszą się 22 duże mosty, wybudowane jesz­cze w latach sześćdziesiątych i wymagające obecnie remontu.

(…) To jedynie najbardziej widoczna oznaka faktu, że duża część infrastruktury w Niemczech jest już mocno zniszczona. Autostra­dy i drogi federalne, mosty i śluzy, sieci szynowe i linie żeglugi - wiele z nich już ma swoje lata. Państwo, landy i gminy w ostat­nich dwudziestu latach zaniedbały ich utrzymanie, od początku lat dziewięćdziesiątych zmniejszyła się kwota przeznaczana na nowe inwestycje.

Na liście krajów o najlepszej infrastrukturze, przedstawianej na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos Niemcy w 2008 zaję­ły jeszcze trzecie miejsce, teraz zaś spadły na siódmą pozycję.

Ten trend można zatrzymać, a nawet odwrócić. Kraj musiałby jednak inwestować dodatkowo co najmniej 10 miliardów euro rocznie, jak wyliczył Niemiecki Instytut Badań nad Gospodarką. Kolejne 2,65 miliarda byłyby potrzebne, aby nadrobić zaniedba­ną w przeszłości renowację. A 3,5 miliarda trzeba byłoby dodat­kowo przeznaczyć na rozbudowę. Rząd federalny planuje jed­nak wydawać rocznie jedynie 1,25 miliarda euro więcej - jedna ósma kwoty uznanej przez ekonomistów za niezbędną.

Tam, gdzie nie wystarcza państwowych pieniędzy, jest jeszcze druga droga zapłacenia za tunele i mosty: w ramach tak zwanego partnerstwa publiczno-prywatnego buduje je inwestor dysponu­jący kapitałem własnym lub pożyczonym od banków. W zamian pobiera opłaty od użytkowników lub od państwa. Umowa opie­wa zwykle na trzydzieści lat.

W taki właśnie sposób konsorcjum, do którego należy między in­nymi koncern usługowy Bilfinger, rozbudowało autostradę A1 między Bremą a Hamburgiem. Co miesiąc dostaje od państwa zwrot części wydanej kwoty, umowa zakończy się w 2038 roku. Pieniądze pochodzą z opłat za wjazd ciężarówek, podnoszonych od 2005 roku. To, ile otrzyma konsorcjum, zależy więc od fre­kwencji owych pojazdów na trasie.

Logika ta brzmi przekonująco. Szybciej i łatwiej jest utrzymać i ulepszyć infrastrukturę za pomocą tego rodzaju projektów - argu­mentują zwolennicy. Federalny Trybunał Obrachunkowy w swo­ich badaniach wyliczył jednak, że koszta nie są tu wcale niższe niż przy tradycyjnym finansowaniu. Wręcz przeciwnie.

Kontrolerzy sprawdzili siedem wielkich, prywatnie finansowa­nych projektów dróg. Pięć z nich było wyraźnie tańszych od tych realizowanych w tradycyjny sposób, z podatków. Zaoszczędzono 1,9 miliarda euro. A na przykład przy rozbudowie autostrady A1 ministerstwo transportu zakładało, że oszczędności wyniosą 40 procent - na koniec koszta wyniosły jednak o jedną trzecią wię­cej, niż planowano. Stwierdzono więc, że ów sposób finansowa­nia "nie osiągnął najważniejszych celów, a dotychczasowe przed­sięwzięcia były "nieefektywne".

Prywatne konsorcja są drogie, ponieważ płacą za swoje kredyty średnio o sześć procent wyższe odsetki niż państwo. Berliński eko­nomista Thorsten Beckers w swoich obliczeniach doszedł do wnio­sku, że koszta kapitałowe takich projektów to prawie 28 procent kwoty całej inwestycji.

Politycy przerzucają finansowanie zadań publicznych na barki prywatnych inwestorów nie z przyczyn racjonalnych, lecz z po­wodu braku pieniędzy. W najbliższych latach hamulec zadłuże­nia objawi swoje pełne działanie i nie pozwoli na nieograniczo­ne branie kredytów.

Mogłoby to skłonić polityków do całkowitego przekazania budo­wy dróg i budynków ręce prywatne, choć tradycyjny sposób jest bardziej efektywny - ostrzega Federalny Trybunał Obrachunko­wy. Inna obawa polega na tym, ze inwestorzy interesują się natu­ralnie takimi przedsięwzięciami, które dają największe zyski, i nie należałaby do nich zapewne renowacja starego mostu na pro­wincji. (…)

Dochodzi więc do tego, że Niemcy zostają w tyle nie tylko w budo­wie dróg komunikacyjnych, lecz również w ich finansowaniu.

Energia - nieudany przełom

Komin wznosi się na dobre 200 metrów w górę. Obok stoi 80-me­trowa wieża chłodnicza, z której rozciąga się widok na kopalnie odkrywkowe aż po Wogezy.
Nowy blok elektrowni w Karlsruhe to najnowocześniejsza elek­trownia węglowa w Niemczech. Ma rekordowy, 46-procentowy współczynnik sprawności. Zbudowano ją, bo może spełnić ważne zadanie w przełomie energetycznym: ma pracować, gdy będzie za mało wiatru lub zabraknie słońca dla urządzeń ekologicz­nych.

Kosztowała1,3 miliarda euro, ale te pieniądze prawdopodobnie nigdy się nie zwrócą. Jeszcze przed oddaniem do użytku latem tego roku przysporzyła obsługującej ją firmie EnBW wielu strat. Powodów tego należy szukać w innej, dużo większej inwestycji: niemieccy konsumenci płacą w tym roku ponad 23 miliardy euro na energię ze źródeł odnawialnych. I ma to swoje skutki: ceny prądu na wielkich rynkach spadły tak, że konwencjonalne elek­trownie najnowszej generacji już się nie liczą. W ten sposób elek­trownia w Karlsruhe stała się symbolem nieudanego zwrotu ener­getycznego.

Marcel Fratzscher postrzega ten projekt jako "jedno z najwięk­szych wyzwań naszego pokolenia“, również dla inwestycji w kraju. Jeśli zwrot się powiedzie, stworzy nową, bezatomowa infra­strukturę o wartości wielu setek milionów euro. Jeżeli zakończy się chaosem, może przysporzyć równie wielkich strat.

Problem zaostrza jeszcze fakt, że nie ma jednolitej opinii na temat właściwej drogi do energetycznego przełomu. Fratzscher na przykład opowiada się za możliwie radykalnym odwrotem od tradycyjnych surowców, takich jak węgiel i ropa. Zamiast tego chce jak najszybciej przestawić gospodarkę na erę wiatru i słoń­ca. Inni eksperci zalecają łagodniejsze działania, by nie przecią­żyć gospodarki. Kłopot polega na tym, że dopóki nie ma jasno określonego kierunku, inwestorzy nie wiedzą, czy dobrze uloko­wali swoje pieniądze.

Już dziś wielu z nich przełom energetyczny wydaje się przykła­dem rozrzutności i błędnego planowania. Powstały kosztujące wiele miliardów instalacje solarne i wiatrowe, choć brakuje nie­zbędnych sieci energetycznych. Planuje się nowe linie wysokiego napięcia, co do których nie wiadomo, czy sprostają zastrzeże­niom obywateli. Potrzebne są konwencjonalne elektrownie, które jednak na skutek polityki przełomu energetycznego już się nie liczą.

Odejście od energii atomowej stwarza ogromne szanse, ale rów­nież wielkie niebezpieczeństwa. Jeśli ów projekt nie zostanie od­powiednio pokierowany przez politykę, może skończyć się gigan­tyczną plajtą. Przełom energetyczny - przyznaje Fratzscher - to "eksperyment“, dla którego nie ma jeszcze "żadnych gospodar­czo-politycznych doświadczeń“.

Kształcenie - jak przechytrzyć demografię

"Od małego do Einsteina“ - takie hasło ma BASF. Największy na świecie koncern chemiczny najchętniej wspierałby dzieci już od przedszkola, by potem zatrudnić je w swoich laboratoriach. Kal­kulacja jest taka, by dzieci od małego stykały się ze zjawiskami nauk przyrodniczych i siłą rzeczy wybierały potem pracę w prze­myśle.

W tym celu BASF wraz z innymi firmami stworzył "fabrykę wie­dzy". Członkami zrzeszenia, które za pomocą kształcenia od ma­łego zwalczać chce brak fachowej siły roboczej, są w tej chwili 122 firmy i fundacje. Zamierzają one przechytrzyć demografię i rozwiązać własne problemy z nowym narybkiem.

Gospodarka nie chce tu zdawać się na państwo. Brakuje mu bo­wiem zarówno pieniędzy, jak i woli politycznej. Niemcy zaled­wie 5,3 procent swego PKB wydaja na przedszkola, szkoły i uni­wersytety. Średnia w państwach OECD to 6,3 procent.

(...) Również organizacje gospodarcze, w których tradycyjnie kie­runek nadają siwowłosi panowie, otworzyły swoje serca dla naj­młodszych. Federalne Zrzeszenie Niemieckich Organizacji Praco­dawców żąda, by wszystkie przedszkola przekształcić w ośrodki kształcenia i opracować jednolite standardy jakości. Nie jest dzia­łanie całkiem bezinteresowne - im bardziej bowiem matki zado­wolone są z opieki nad ich dziećmi, tym chętnie przychodzą na wiele godzin do pracy. Tak więc miliardy wydane na przedszkola szybko się zwracają. Skłaniają wiele kobiet do powrotu do życia zawodowego.

O dalekosiężnych korzyściach nauka już dawno jest przekonana - zgodnie z wnioskiem noblisty Jamesa Heckmana, który stwier­dził, że każde euro, jakie społeczeństwo przeznacza kształcenie młodego pokolenia, przynosi tym większy zysk, im wcześniej zo­stało zainwestowane. Dzieci kształcone od małego rzadziej prze­rywają potem naukę w szkole i na studiach, zmniejsza się ryzyko biedy, a potomstwo rodzin imigranckich szybciej uczy się nie­mieckiego i wcześniej styka się z wiedzą.

Poziom placówek wczesnego kształcenia jest jednak w Niemczech w stanie "złym lub średnim" - krytykuje Yvonne Anders, profesor­ka z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Brakuje ustawy określają­cej minimalny standard owych ośrodków. (…) Gospodarka liczy więc na Unię Europejską. Bruksela opracowuje obecnie wytycz­ne, które maja obowiązywać również w przedszkolach.

Rozwiązanie: wykorzystać kapitał prywatny

(…) Minister Gabriel chce przede wszystkim zachęcić wielkich in­westorów, by przeznaczyli swoje pieniądze na budowę dróg pu­blicznych, mostów i domów również w Niemczech. Śródków na to ma dostarczyć rynek kapitałowy - fundusze emerytalne i kon­cerny ubezpieczeniowe.

Jego branża jest na to gotowa - zapewnił niedawno Alexander Er­dland, prezes Stowarzyszenia Niemieckich Towarzystw Ubezpie­czeniowych. Dotychczas inwestowała ona niecały procent łącz­nej kwoty 1,4 biliona euro w infrastrukturę i odnawialne energie. Przedsiębiorstwa bardzo chętnie zaangażują się w to intensyw­niej, odsetki są w końcu niskie, a alternatywy nie ma.

(...) Cokolwiek zaproponuje na koniec zespół ministerialnych do­radców, już teraz jasne jest, że ich praca ma decydujące znacze­nie dla przyszłości gospodarczej Niemiec. Będą mogły one po­twierdzić swoja pozycję w międzynarodowym wyścigu ekono­micznym jedynie wówczas, gdy kraj znowu zwróci się ku przy­szłości - wyremontuje swoje fabryki, drogi i sieci informacyjne, zacznie lepiej kształcić młodzież i stworzy nowe drogi sensowne­go inwestowania kapitału oszczędnościowego obywateli. Bo­wiem "w sile niemieckiej gospodarki - brzmi wniosek szefa Nie­mieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką - leży również klucz do długotrwałego sukcesu gospodarczego całej Europy".

Autor: Jung, Alexander; Müller, Ann-Katrin; Sauga, Michael; Schmergal, Cornelia; Traufetter, Gerald; Witsch, Kathrin

...

Tak Niemcy sie zawala . Euro swoje . Nie tak Grecja czy Portugalia . Te kraje upadaja powoli bo sa gietkie . Niemcy łupną raz a mocno jak III Rzesza czy sowieci ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:27, 13 Lis 2014    Temat postu:

Niemcy zezwolą na eutanazję "w wyjątkowych przypadkach"?

W niemieckim Bundestagu odbyła się debata rozpoczynająca prace legislacyjne nad ustawą o ewentualnym dopuszczeniu w wyjątkowych przypadkach eutanazji. Większość uczestników dyskusji była za zakazem śmierci na życzenie.

Celem debaty była prezentacja stanowisk i wymiana poglądów w sprawie, w której linie podziału przebiegają w poprzek klubów parlamentarnych. Przyjęcie ustawy planowane jest na jesień przyszłego roku. W pięciogodzinnej debacie głos zabrało blisko pół setki parlamentarzystów.

- Rozpoczynamy prace nad chyba najbardziej ambitnym projektem tej kadencji parlamentu - powiedział szef Bundestagu Norbert Lammert, otwierając dyskusję.

Parlamentarna debata przebiegała w wyjątkowo spokojnej i godnej atmosferze. Wielu posłów nawiązywało do osobistych doświadczeń życiowych.

Minister zdrowia Hermann Groehe (CDU) podkreślił, że jest zwolennikiem zakazu eutanazji przy asyście lekarza. Jak podkreślił, większość lekarzy podziela jego pogląd. Zaznaczył, że już obecnie prawo pozwala na nieprzedłużanie w nieskończoność życia śmiertelnie chorego; dozwolone jest też podanie mu środków przeciwbólowych, nawet jeśli mają one efekt skracający życie. Jego zdaniem należy skoncentrować się na rozbudowie sieci hospicjów i poprawie ich pracy.

- Choroba i śmierć były w moim domu zawsze obecne - mówił w bardzo emocjonalny sposób poseł CDU Michael Brand. Ostrzegł przed uchwaleniem przepisów, które "otworzą drzwi" do eutanazji. Kathrin Vogler z Lewicy powiedziała, że "śmierć nie może być łatwo dostępną usługą". Jej klubowy kolega Matthias Birkwald wspomniał o swoim zmarłym dwa lata temu młodszym bracie, który chociaż "miał nowotwór mózgu, nigdy nawet nie pomyślał o tym, żeby ze sobą skończyć".

Grupa posłów CDU i SPD wraz z wiceprzewodniczącym Bundestagu Peterem Hintze chce zezwolić lekarzom na pomoc w samobójstwie nieuleczalnie chorego pacjenta.

- Człowiek umierający musi móc sam zdecydować, czy jest w stanie znieść dalsze cierpienia - powiedział deputowany CDU. Ochrona życia nie może jego zdaniem oznaczać "państwowego przymusu cierpienia". Hintze i jego zwolennicy uważają, że obecne przepisy regulujące kompetencje lekarza są niespójne. Część izb lekarskich akceptuje pomoc lekarza w eutanazji, inne odbierają w takich przepadkach lekarzom prawo do wykonywania zawodu. Chadecy i socjaldemokraci nie godzą się jednak na działalność w Niemczech firm oferujących "śmierć na życzenie".

Takich obiekcji nie ma grupa posłów Zielonych i Lewicy. Organizacje oferujące pomoc w samobójstwie nie mogłyby osiągać zysków komercyjnych. Warunkiem jest też "suwerenna decyzja pacjenta" w sprawie śmierci.

Obowiązujące obecnie prawo zakazuje udzielania "aktywnej pomocy" w śmierci poprzez wykonanie zastrzyku lub w inny sposób powodujący szybką śmierć. Natomiast samobójstwo nie jest karalne.

Dyskusję o eutanazji wywołała działalność placówek w Szwajcarii czy Belgii, oferujących "śmierć na życzenie". Możliwość popełnienia samobójstwa oferuje też firma założona przez byłego ministra sprawiedliwości Hamburga Rogera Kuscha. Z tych ofert coraz częściej korzystają także obywatele Niemiec.

Z powodów historycznych Niemcy nie używają terminu "eutanazja", zastępując go słowem "Sterbehilfe" czyli "pomoc przy śmierci". W czasach III Rzeszy naziści zabijali masowo ludzi uznanych za małowartościowych, określając tę zbrodniczą politykę mianem eutanazji.

>>>

Maja tradycje ... nazistowskie . Wracja do ,,korzeni" ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:48, 09 Sty 2015    Temat postu:

Gazeta Finansowa

Rak betonu paraliżuje Niemcy

Podatnicy za Odrą byli przekonani, że poruszają się po niezawodnych, trwałych autostradach, jednak czekała ich niemiła niespodzianka. Około 300 kilometrów autostrad w środkowych Niemczech nadaje się jedynie do wymiany, ponieważ padły ofiarą „raka betonu”. Jeszcze w 2000 r. wierzono, że wytrzymają bez poważniejszych napraw 30 lat, jednak okazały się one konieczne jeszcze przed upływem 10. Czy tego kataklizmu nie dało się przewidzieć? I czy może się on powtórzyć w Polsce?

Obrazowym mianem „raka betonu” (stosowany jest także kryptonim ASR) nazywane są reakcje chemiczne występujące między surowcami wykorzystywanymi w produkcji betonu – zawartymi w cemencie alkaliami (tlenkiem sodu i potasu) oraz obecnym w kruszywie kwasem krzemowym lub innymi związkami krzemu. Występują one w skałach wulkanicznych, wapieniach krzemionkowych i fyllitach. Kiedy dochodzi do reakcji, w porach powstaje żel, który zazwyczaj rozszerza się klinem od fugi wzdłużnej w dół. Rosnące ciśnienie rozbija beton, który staje się tak słaby, że można go kruszyć gołą ręką.

Rozprzestrzenianiu się usterki sprzyja kilka czynników: wilgotność, zasypywanie powierzchni solą (w sezonie zimowym codziennie na szosy Saksonii-Anhalt, najbardziej dotkniętej tym problemem, wysypywane są 4 tys. ton tej substancji) oraz wykorzystywanie żwiru i tłucznia wydobywanych w określonych rejonach. Jak się okazuje, surowce budowlane niskiej jakości występują zwłaszcza w okolicach miasta Halle. A warto wspomnieć, że w pierwszych latach po zjednoczeniu Niemiec były one masowo wykorzystywane przez wykonawców autostrad z racji niewielkiej odległości wyrobisk od miejsc robót.

Rażące zaniedbania

Poczynione wówczas oszczędności okazały się chwilowe, ponieważ prowizoryczne naprawy wystarczają maksymalnie na dwa lata. Z tego powodu autostrady A14 i A9 w Saksonii-Anhalt to w tej chwili właściwie cztery niemal sąsiadujące ze sobą place budowy. W Turyngii oficjalnie uszkodzone jest 13 kilometrów dróg krajowych, a w Saksonii jeden z odcinków dojazdu do Drezna. Sytuację pogarsza częste wykorzystywanie tych tras przez TIR-y. Po A9 w czasie każdej doby porusza się 60 tys. pojazdów, z czego 17–18 proc. stanowią ciężkie ciężarówki. Nacisk wywierany przez jedną taką ciężarówkę na powierzchnię drogi jest równy sile 50–60 tys. samochodów osobowych. Problem z ASR mają także wszystkie duże niemieckie lotniska (i np. około 30 północnoamerykańskich), za co winę ponoszą stosowane przez ich obsługę firmowane przez NASA środki zapobiegające oblodzeniom.

Autorzy wyemitowanego 12 sierpnia 2014 r. w regionalnej telewizji MDR magazynu reporterów „Echt” dotarli do emerytowanego eksperta dra Gerharda Hampla, który w czasach NRD przestrzegał przed skutkami „raka betonu”, którym dotknięta była jedyna w tym państwie wybudowana na początku lat 80. XX w. autostrada, prowadząca nad Morze Bałtyckie, oraz bloki mieszkalne stawiane przez fabrykę w Gusen pod Magdeburgiem. ASR doprowadziło także do wymiany 11 mln betonowych podkładów kolejowych. Hampel ostrzegał Ministerstwo Transportu przed żwirem z okolic Halle. Jego list został przekazany budującemu autostrady przedsiębiorstwu Deges, które go zlekceważyło.

Mądrzy po szkodzie

Przed upadkiem NRD zdążono wprowadzić normy dla składników betonu, które przestały obowiązywać po zmianach ustrojowych. Dopiero w 2005 r. narzucono obowiązek poddawania tego surowca testom zmęczeniowym. Wcześniej tłumaczono się brakiem możliwości wykrycia warunków do powstawania raka przed wytworzeniem gotowej mieszanki.

Obecnie badaniami nad zapobieganiem ASR zajmuje się zespół naukowców pod kierunkiem prof. Horsta-Michaela Ludwiga i dra Colina Giebsona z Uniwersytetu Bauhausu w Weimarze. Ich celem jest opracowanie dodatkowego odpornego na szkodliwe reakcje składnika cementu, ponieważ manipulowanie składem żwiru i tłucznia nie jest możliwe.

Uczeni utrzymują wyniki dotychczasowych eksperymentów w tajemnicy, ponieważ zobowiązują ich do tego warunki umowy ze zleceniodawcami. Nadal jednak uważają, że beton ma najlepsze warunki, aby służyć jako nawierzchnia autostrad, ponieważ jest trwalszy i tańszy od asfaltu. Wykazuje większą odporność na ekstremalne temperatury i obciążenie. Przemawia za nim także naturalne pochodzenie, a także niewykorzystywanie ropy naftowej w procesie produkcji. Na zespole z Uniwersytetu Bauhausu spoczywa duża odpowiedzialność, ponieważ naprawy o skali tych z okolic Halle to nie tylko ponad 300 mln euro kosztów, lecz także ryzyko śmiertelnych wypadków samochodowych.

Bitwa o Polskę

W naszym kraju wciąż dominują asfaltowe autostrady, choć ich udział w całości oddanych do użytku tras szybkiego ruchu spada. W Niemczech tych betonowych jest obecnie ponad 30 proc., w Polsce do 2020 r. ich współczynnik ma wzrosnąć z 18 do prawie 27 proc. 29 października ub.r. został uruchomiony odcinek drogi ekspresowej S8 między Wieluniem a Sieradzem, dzięki czemu całkowita długość betonowych szos w Polsce przekroczyła 500 km.

Producenci asfaltu oskarżają Główną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad o lekceważenie „raka betonu”. Urzędnicy twierdzą, że dysponują wiedzą na ten temat i nie widzą ryzyka powtórzenia się sytuacji z Niemczech w polskich realiach.

O temperaturze sporu decydują interesy biznesowych lobby. Rodzima produkcja asfaltu skupia się w spółkach córkach Orlenu i Lotosu, naprzeciwko których stoją Grupa Górażdże (część HeidelbergCement Group) i Lafarge. Do tej pory wykorzystywanie betonu w polskim drogownictwie wstrzymywało panujące przeświadczenie, że takie nawierzchnie są o 20–30 proc. droższe od asfaltowych. Ceny surowców są uzależnione od popytu na nie, jednak cement jest z zasady odporny na okresowe wahania koniunktury, szczególnie że według GDDKiA zapotrzebowanie na 500 tys. dodatkowych ton tego tworzywa to niewielki fragment jego rocznego zużycia w Polsce.

Sami sobie winni?

Koszty mogą nie okazać się największym problemem, ponieważ prawie trzydziestoletnie czeskie doświadczenia wykazały, że wykorzystywanie betonu przynosi niemal 50-proc. oszczędności. Kluczowe powinno okazać się restrykcyjne przestrzeganie wymogów jakości (na terenie Unii Europejskiej o jakości kruszywa decyduje norma EN 12 620:2003, jednak szczegółowe przepisy pozostają w gestii państw członkowskich).

Groźnym memento jest uszkodzenie pasa startowego lotniska w Modlinie oraz nieudana modernizacja „gierkówki” między Piotrkowem Trybunalskim a Rawą Mazowiecką. Czyżby teoretyczne zalety betonowych nawierzchni zniweczył brak doświadczenia polskich wykonawców?

Na pewno będzie wiele okazji, aby się o tym przekonać, ponieważ w exposé Ewy Kopacz znalazła się zapowiedź budowy 1 770 km autostrad i dróg ekspresowych oraz 35 obwodnic miast. Koszty tych inwestycji mają wynieść prawie 93 miliardy złotych. Priorytetem ma być stworzenie połączeń miast wojewódzkich z trasami szybkiego ruchu i Warszawą, m.in. przedłużenie S7 do Krakowa, realizacja S6 między Szczecinem a Gdańskiem oraz przeprowadzenie Via Baltica z Ostrowi Mazowieckiej na Litwę.

Kordian Kuczma

Autor jest doktorem nauk politycznych PAN

...

Niemcy tez sie zwijaja .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:14, 03 Lut 2015    Temat postu:

Uchodźcy na terenie byłego obozu koncentracyjnego

Kolejne niemieckie miasto chce zakwaterować uchodźców w budynku, który był w przeszłości częścią obozu koncentracyjnego. Tym razem na ten pomysł wpadły władze Augsburga w Bawarii.

Chodzi o budynek, stojący na terenie jednego z podobozów Dachau. W czasie wojny przetrzymywano tam pracowników przymusowych. W ostatnich dekadach obiekt wykorzystywany był przez stacjonujące w Niemczech wojska amerykańskie.

W budynku, w którym mają zamieszkać uchodźcy, mieściła się amerykańska biblioteka. Lokalni politycy przyznają, że pomysł może budzić kontrowersje. Ale przekonują jednocześnie, że uchodźcy będą mieli dobre warunki, lepsze niż w innych dostępnych obiektach.

Augsburg to nie pierwsze miasto w Niemczech, które decyduje się na podobny krok. W Schwerte, na zachodzie Niemiec, uchodźcy mają zamieszkać w budynku, który stoi na terenie byłego podobozu Buchenwaldu. Nigdy nie przetrzymywano w nim więźniów. W przeszłości działało tam m.in przedszkole.

Szacuje się, że w ubiegłym roku do Niemiec przybyło około 200 tysięcy uchodźców. Lokalne władze skarżą się, że mają coraz większe problemy ze znalezieniem lokali dla azylantów.

...

Niemcy to ogolnie fajny k raj .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:59, 18 Lip 2015    Temat postu:

Nawet policja boi się tu zapuszczać. Gangi przejmują całe dzielnice miast w Zagłębiu Ruhry

Gangi przejmują całe dzielnice miast w Zagłębiu Ruhry - AFP

Niemiecka policja traci kontrolę nad niektórymi dzielnicami miast Zagłębia Ruhry - wynika z reportażu serwisu internetowego tygodnika "Focus".

- Wystarczy, że w dzielnicy Marxloh w Duisburgu zaparkujemy radiowóz, a wokół niego od razu zbierają się gapie. Ostatnio wysyłamy też coraz więcej radiowozów do wsparcia funkcjonariuszy, którzy są atakowani podczas rutynowych kontroli - mówi Focusowi-Online przedstawiciel policji w Duisburgu.
REKLAMA


Klany i gangi imigrantów, którzy osiedlili się w tej okolicy, walczą między sobą o wpływy i nie uznają policji za władzę na "swoim" terenie. Typowy przykład to sytuacja z 29 czerwca br., właśnie z Duisburga-Marxloh: dwaj policjanci zatrzymali do kontroli samochód, a po chwili jeden z nich już leżał na ziemi, powalony przez członków libańskiego gangu. Drugi wybronił się dzięki wyciągniętej broni i szybkim wsparciu kolegów.

No-go-areas

Jak pisze "Focus", takie sytuacje to w tej okolicy już rutyna. Oprócz Duisburga podobne problemy są w niektórych dzielnicach Essen, Dortmundu i Kolonii.

- Libańskie, tureckie, rumuńskie i bułgarskie gangi rywalizują tu między sobą o władzę na ulicy. I ustalają własne reguły, według których policja nie ma tu nic do gadania - przyznaje Arnold Plickert, przewodniczący związku zawodowego policjantów w NadreniiPółnocnej- Westfalii. W tych dzielnicach są już tzw. no-go-areas - obszary, na które policjanci zapuszczają się tylko, jeśli muszą i to w licznych grupach.

Potwierdza to Peter Elke z policji w Essen. Przyznaje, że także w jego mieście funkcjonariusze coraz częściej narażeni są na agresję i ataki podczas wykonywania swojej pracy: - Czasem kontrolowane przez nas osoby wzywają innych na pomoc. Wtedy dosłownie w kilka minut przeciw policjantom staje chmara ludzi.

Czasem policja po prostu ucieka

- Bandy czy rodzinne klany testują, na ile mogą sobie pozwolić. Próbują też przejmować kontrolę nad dzielnicami. Jedyny sposób, by z tym walczyć, to działać rygorystycznie i konsekwentnie - dodaje Elke.

Policja w Zagłębiu potrzebuje też więcej funkcjonariuszy, by skuteczniej walczyć z przestępcami - a tych brakuje zwłaszcza latem, gdy na ulicach więcej się dzieje.

- Gangi wiedzą, że policja w ich dzielnicach nie ma więcej sił, jeśli po ataku na pojedynczych funkcjonariuszy nie jest w stanie natychmiast wysłać 5-10 radiowozów wsparcia. Dla nich to gra - mówi Plickert. Dlatego w szczególnie niebezpiecznych miejscach, jak Marxloh w Duisburgu, w momentach kryzysowych, funkcjonariusze po prostu ratują się ucieczką.

Rząd landu nie widzi problemu

Plickert przyznaje, że obawia się w Niemczech powstania gett, gdzie rządzą przestępcy, a zwykli ludzie boją się zapuścić.

Takiego problemu nie widzi natomiast ministerstwo spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii. - No-go-areas? W Nadrenii takich nie ma - uważa rzecznik resortu Ralf Jäger. Choć, jak przyznaje, w niektórych miastach pojawiają się "problematyczne relacje". - I tam policja jest bardziej obecna - dodaje rzecznik.

Policja radzi sobie po swojemu. Elke: Problemy duisburczyków to nasze problemy. Kiedy oni potrzebują wsparcia, wysyłamy tam ludzi z Essen. Oni się odwdzięczają. Inaczej się nie da.

...

Takie rzeczy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:55, 07 Sie 2015    Temat postu:

W Niemczech w VI produkcja przemysłu spadła 1,4 proc. mdm, oczekiwano wzrostu


W Niemczech w czerwcu produkcja przemysłowa spadła o 1,4 proc. mdm, podczas gdy w poprzednim miesiącu wzrosła o 0,2 proc., po korekcie - poinformował w komunikacie urząd statystyczny. Analitycy spodziewali się, że produkcja mdm wzrośnie o 0,3 proc.

Rdr produkcja przemysłowa wzrosła o 0,6 proc., po uwzględnieniu dni roboczych, podczas gdy poprzednio wzrosła o 2,4 proc., po korekcie.
REKLAMA


Tu analitycy oczekiwali wzrostu o 2,2 proc.

...

Niemcy zyskuja na euro.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:01, 10 Sie 2015    Temat postu:

Budżet Niemiec skorzystał na kryzysie w Grecji

Niemcy - Shutterstock

Niemcy są "wielkim beneficjentem" kryzysu w Grecji - poinformował Instytut Badania Gospodarki (IWH) w Halle. Zrównoważony budżet państwa jest - zdaniem naukowców - w dużej mierze skutkiem niskiego oprocentowania niemieckich papierów dłużnych.

Od roku 2010 do dnia dzisiejszego dzięki redukcji zobowiązań finansowych wynikających ze spłaty odsetek Niemcy zaoszczędziły około 100 mld euro, co odpowiada ponad 3 proc. PKB - poinformował IWH w wydanym komunikacie.

- Oszczędności przewyższą koszty kryzysu, nawet wtedy, gdy Grecja nie spłaci w całości swoich długów - oceniają ekonomiści z Halle.

"W obliczu kryzysu inwestorzy poszukują możliwości bezpiecznego ulokowania swoich pieniędzy. Niemcy skorzystały na tym stosunkowo najbardziej" - czytamy w oświadczeniu IWH. Jak dodają naukowcy, za każdym razem, gdy z Grecji nadchodziły informacje o pogorszeniu się sytuacji, oprocentowanie niemieckich obligacji spadało.

Udział Niemiec we wszystkich programach pomocowych dla Grecji, łącznie z negocjowanym obecnie pakietem, wynosi według IWH około 90 mld euro. "Niemiecki budżet skorzysta finansowo na kryzysie nawet wtedy, jeśli Grecja nie spłaci ani centa" - napisali niemieccy ekonomiści.

W zeszłym roku Niemcy po raz pierwszy od 1969 roku miały zrównoważony budżet. Rząd kanclerz Angeli Merkel osiągnął ten cel rok wcześniej niż początkowo zakładano. Również w roku bieżącym wydatki państwa będą mniejsze od wpływów do budżetu.

...

Typa glupota medioli gdy wypowiadaja sie a nie rozumieja. U nas to jest Wyborcza i spolka. GOSPODARKA PANSTWA A BUDZET TO CO INNEGO BARANY!
1 BUDZET TO WYDATKI WLADZY
2 GOSPODARKA PANSTWA CZYLI KRAJU TO PKB!
Co z tego ze budzet Niemiec nie ma deficytu jak PKB stoi w miejscu? Kraj jest w stagnacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133665
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:22, 14 Sie 2015    Temat postu:

Spłonęło gospodarstwo przeciwników neonazistów. Policja zakłada podpalenie

- AFP

Nieznani sprawcy podłożyli ogień pod stodołę w miejscowości Jamel w Meklemburgii - Pomorzu Przednim. Budynek należał do artystów walczących od lat z neonazistami.

Miejscowość Jamel uznawana jest za siedlisko zwolenników neonazistowskiej, Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec NPD. Mieszkająca tam od lat para artystów z Hamburga, Birgit i Horst Lohmeyerowie, znana jest z wielu akcji i inicjatyw wycelowanych w to środowisko.
REKLAMA


W nocy ze środy na czwartek spłonęła należąca do działaczy stodoła. Jak poinformowała rzecznik policji przypuszcza się, że doszło do podpalenia. Lohmeyerowie podejrzewają, że za sprawą stoi środowisko skrajnie prawicowe.

- Wychodzimy z założenia, że jest to bezpośrednia reakcja na wiadomość o przyznaniu nam nagrody im. Georga Lebera za odwagę cywilną - powiedział w czwartek (13.0Cool Horst Lohmeyer i dodał, że "po latach mobbingu konflikt przybrał charakter stwarzający zagrożenie dla życia". - Najpierw zapłonęły schroniska dla uchodźców, a teraz domy aktywistów - podsumowuje wydarzenia ostatniej nocy Birgit Lohmeyer.

Festiwal muzyczny sposobem na neonazistów

Miejscowa straż pożarna zapobiegła rozprzestrzenieniu się ognia na dom artystów. Policja prowadzi dochodzenie. Nie ma jednak jednoznacznych wskazówek, które potwierdziłyby, że do podłożenia ognia doszło na tle politycznym; nie wyklucza jednak udziału neonazistów. Policja przyznała jednocześnie, że w gminie dochodzi często do nieporozumień na tym tle.

Reakcją pary artystów na wrogość środowisk było stworzenie w 2007 festiwalu w imię tolerancji i demokracji: "Jamel rockt den Förster". Dziewiątą edycję tego niekomercyjnego wydarzenia muzycznego zaplanowano na 28 -29 sierpnia. Chciano na nim wręczyć nagrodę Georga Lebera Przemysłowemu Związkowi Zawodowemu Budownictwo-Rolnictwo-Środowisko, którą przyznaje się za odwagę cywilną. Lauteat miał otrzymać także 10 tys. euro.

Za swoje zaangażowanie w walce z ekstremizmem małżeństwo Lohmeyer otrzymało już nagrodę Paula Spiegla przyznawną Centralnej Rady Żydów w Niemczech oraz Niemiecką Nagrodę Obywatelską nadawaną przez niemieckie gazety.

...

NRDowek nie przeszedl denazyfikacji tylko stalinizacje. Widac efekty do dzis.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 19, 20, 21  Następny
Strona 3 z 21

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy