Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Bieda, nędza i bezdomność ...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 78, 79, 80 ... 89, 90, 91  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:11, 07 Mar 2018    Temat postu:

Dom samotnej matki na Białołęce w tarapatach. Urzędnicy: ośrodek trzeba wyburzyć
GŁOSUJ
GŁOSUJ
PODZIEL SIĘ
OPINIE
W domu samotnej matki na Białołęce brakuje pieniędzy na ogrzanie budynku. - Tona węgla przy dużych mrozach wystarcza na 4-5 dni, a kosztuje 850 złotych - mówią pracownicy ośrodka. Władze dzielnicy nie mogą pomóc, bo budynek powstał bez żadnych zgód i pozwoleń. - Trzeba go wyburzyć - przyznaje rzeczniczka dzielnicy.

Żeby dotrzeć do domu samotnej matki przy ul. Skierdowskiej 2, trzeba przejść dwa kilometry przez las od strony ul. Modlińskiej. Na skraju znajduje się dom bez ogrodzenia, obdrapany, z błotnistym dojazdem. Kiedyś mieścił się tam ośrodek MONARU. W 2011 roku, gdy podopieczni wyprowadzili się z obiektu, zajęły go kobiety. Przerobiły barak na dom. Powstało stowarzyszenie "Wspólnymi siłami". Od tamtej pory ośrodek boryka się z różnymi problemami. - Przeważnie brakuje pieniędzy na jedzenie i opał - mówią podopieczni.


Kilka dni temu pracownicy domu samotnej matki zaapelowali o pomoc. "Czy ktoś z Państwa jest w stanie wspomóc nas przy zakupie węgla? Na chwilę obecną nie mamy środków na zakupu, a w ciągu najbliższych dni znowu mają pojawić się mrozy" - napisali w sieci.

- W okresie zimowym potrzebujemy sporo węgla, zwłaszcza gdy robi się bardzo zimno. Lokal ogrzewamy z własnej kotłowni. Tona węgla przy dużych mrozach wystarcza na 4-5 dni, a kosztuje 850 złotych – mówi WawaLove Maciej Kryszewski, wolontariusz z domu samotnej matki na Białołęce.


Kryszewski wylicza inne wydatki: 400 zł za wywóz nieczystości, 3000 tys. zł za prąd. - To kwoty, które wydajemy miesięcznie - mówi. Obecnie w ośrodku przebywa 12 mam i 24 dzieci. - Niektóre rodziny mieszkają tu kilka lat, inne parę miesięcy. Zależy od tego, w jakim czasie dostaną mieszkania socjalne.

Kobiety dbają o ośrodek, same go sprzątają i pielęgnują teren dookoła budynku. - Część kobiet pracuje poza ośrodkiem, kilka z nich zajmuje się rękodziełem. Dziewczyny własnoręcznie robią szopki bożonarodzeniowe, wieńce, bombki, jajka wielkanocne, a potem sprzedają je przed kościołem - opowiada Kryszewski.

Wyburzanie i kłótnie

Po apelu do internautów do ośrodka zgłosiło się wiele osób oferujących pomoc. Wiele z nich przekazało pieniądze na opał. - Do końca zimy nie musimy się martwić o węgiel - mówi z zadowoleniem wolontariusz. - Pieniądze były bezpośrednio przekazywane na skład węglowy. Chcieliśmy, żeby ofiarodawcy wiedzieli, że pieniądze są wydawane na ogrzanie domu.


Jego entuzjazjm studzą słowa rzeczniczki urzędu w Białołęce. - Decyzją Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego dom jest przeznaczony do rozbiórki. Grunt jest pod roszczeniami, a sam budynek to samowola budowlana, został wybudowany bez projektu, bez pozwolenia na budowę. W tym obiekcie przebywają nie tylko samotne matki, ale też całe rodziny, a także panowie - mówi WawLove Marzena Gawkowska.

Rzeczniczka ma rozwiązanie dla podopiecznych z domu samotnej matki. - Chcemy z mieszkańcami Skierdowskiej 2 postąpić tak, jak zrobiliśmy to z podopiecznymi z domu samotnej matki Bajka. Przez lata żyli w koszmarnych warunkach. Nie mogliśmy im pomóc, bo nie możemy inwestować w budynki, których nie jesteśmy właścicielami i stanowią zagrożenie dla ludzi. W sierpniu 2016 roku wszystkie osoby z "Bajki" przenieśliśmy do domów komunalnych lub socjalnych, które wcześniej zaakceptowali. Natępnie zburzyliśmy barak. Pół roku przygotowywaliśmy się do tej akcji. Tak samo chcemy zrobić w przypadku domu Stowarzyszenia "Wspólnymi Siłami" przy ul. Skierdowskiej 2.

Aby podjąć decyzję o wyburzeniu baraku, potrzebne są wnioski o przyznanie nowych lokali dla podopiecznych. - Niestety nie wszyscy je złożyli. Cały czas apelujemy do tych osób, żeby dały sobie pomóc. Rozwiązaniem jest wyprowadzka wszystkich z tego ośrodka w jednym czasie. W przeciwnym razie zwolnione lokale będą zasiedlane przez kolejne osoby - wyjaśnia.

Gawkowska zaznacza, że urząd posiada pieniadze na opał dla mieszkańców w trudnej sytuacji. - Ci, którzy są w trudnej sytuacji, mogą wnioskować o zasiłek celowy na opał. Żadna z rodzin, która mieszka w domu samotnej matki przy ul. Skierdowskiej 2, z takim wnioskiem do dzielnicy nie wystąpiła. Co ważne - pracownik socjalny odwiedza regularnie ten dom. W zeszłym tygodniu był w czwartek, ostatnio wczoraj w poniedziałek. Nie wszystkie rodziny go wpuszczają, więc warunków w każdym mieszkaniu nie jesteśmy w stanie ocenić. Ale zaznaczam, że zimno tam nie było - mówi Gawkowska i dodaje: - Gdyby się okazało, że jest zagroże rzecznik dzielnicynie, to z uwagi na dobro rodzin, a w szczególności dzieci, mamy obowiązek interweniować.


Maciej Kryszewski denerwuje się komentarzem rzecznik dzielnicy. - Pani rzecznik nie zna chyba wyroku sądowego, który zapewnia legalny pobyt podopiecznym w domu samotnej matki - mówi. Dlaczego kobiety nie chcą przystać na lepsze warunki oferowane przez dzielnicę? - Kobieta, która dostałaby lokal nie jest w stanie utrzymać siebie i dziecka i jeszcze opłacać czynsz. Wiele z nich żyje za pieniądze z 500 plus. To czysta ekonomia. Tutaj mają wszystko.

..

Od tego sa urzednicy aby myslec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:06, 08 Mar 2018    Temat postu:

Były żużlowiec walczy o to, by nie wyrzucono ponad 200 ludzi na bruk. "Położę się jak Rejtan"
- Macie miesiąc na to, żeby się wyprowadzić - usłyszało 200 mieszkańców dwóch bloków, które należą do Szpitala Św. Łukasza w Tarnowie. Placówka planuje remont budynków, stąd to ultimatum.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
07 Marca 2018, 16:15
Udostępnij 13 Tweetnij Skomentuj 7

Materiały prasowe / Robert Wardzała / Na zdjęciu: Robert Wardzała w studio nSport+.

Przetarg na przebudowę stadionu w Tarnowie musi poczekać. Budżet zabezpieczony
Mieszkańcy dwóch tzw. bloków pielęgniarskich w Tarnowie dostali od dyrekcji Szpitala Wojewódzkiego Św. Łukasza wiadomość, że do końca kwietnia mają opuścić mieszkania w związku z planowanym remontem. Szpital nie wspomina o lokalach zastępczych. Nie wiadomo też, czy ludzie po remoncie będą mogli wrócić. Chodzi o ponad 200 osób. Ich losem zainteresował się Robert Wardzała, były żużlowiec Unii Tarnów, ekspert nSport+ i polityk Platformy Obywatelskiej (był posłem na Sejm VII kadencji).
- Jestem twardym człowiekiem, ale kiedy zobaczyłem tych ludzi, łza mi się w oku zakręciła - mówi nam Wardzała. - Będę walczył o to, żeby cofnąć decyzję o eksmisji. Ludzie, którzy mieszkają w blokach, są często starzy, schorowani, wielu z nich już teraz ma problem w życiu. Mają jednak dach na głową. Jego utrata mogłaby ich dobić. Zorganizowałem prawników, zabieram mieszkańców bloków do marszałka. Jeśli nic nie pomoże, to położę się przed tymi blokami jak Rejtan - zapowiada Wardzała.

REKLAMA

Były żużlowiec apeluje, by sprawy nie traktować jako politycznej rozgrywki (dyrektorem szpitala jest Anna Czech, poseł PiS), bo tu chodzi wyłącznie o przyszłość wielu ludzi, których nie stać na zakup mieszkania. Niektórzy w blokach należących do szpitala żyją od 20 lat. - W tym czasie przeprowadzali remonty, wydawali swoje ciężko zarobione pieniądze - mówi Wardzała. - Mam jednak nadzieję, że dojdziemy do porozumienia. Jest wiele możliwych rozwiązań. W trakcie remontu ludzie mogą przecież u siebie mieszkać.

Szpital decyzję tłumaczy troską o bezpieczeństwo mieszkańców i stanem budynków. - Trzeba też wyjaśnić, że te budynki działały niczym hotel - mówi nam rzecznik szpitala Damian Mika. - Były krótkoterminowe umowy najmu. Ostatnia wygasła w lutym, nowych nie podpisywaliśmy. Z powodu wygaśnięcia najmu nie proponowaliśmy też lokali zastępczych. Osobom, które będą miały kłopot z ich znalezieniem damy jednak czas do wakacji, a nawet do jesieni. Dziś nie odpowiem na pytanie, czy po remoncie ludzie będą mogli wrócić do mieszkań, które wcześniej zajmowali.

Władze placówki po nagłośnieniu sprawy przez lokalne media zapowiadają też przedstawienie nowej koncepcji. Wardzała mówi o walce do samego końca.

..

Poslem juz nie jest! Zatem nie jest to rozroba partyjna. Chodzi o ludzi!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:25, 09 Mar 2018    Temat postu:

Eksmisja do… lasu

Iwona Przybysławska z Reska dostała nakaz eksmisji z domu, w którym żyła od 20 lat. Ponieważ jej córka choruje na serce, sąd nakazał, by gmina wskazała rodzinie lokal socjalny. A ta chce umieścić kobiety w lokalu położonym w lesie, w którym nie ma łazienki, toalety, a nawet odpływu od zlewu.

..

Szok!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:57, 10 Mar 2018    Temat postu:

Warszawianka zauważyła staruszkę rozdającą ulotki. To, co od niej...

Okazało się, że staruszka ma 90 lat, ale mimo sędziwego wieku jest zmuszona do pracy. Nie stać ją na leki i musi w jakiś sposób dorobić. "Dziecko, muszę pracować w tym wieku, bo w takim państwie żyjemy".

..

Niestety emerytury tzw. starego portfela byly skandaliczne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:28, 12 Mar 2018    Temat postu:

SZWECJA: 19-latka zaprosiła bezdomnych, aby się wykąpali i najedli a oni ja zgwalcili.

19-letnia kobieta ze szwedzkiego miasta Ornskoldsvik zaprosiła do domu trzech żebrzących uchodźców. Zrobiło jej się ich żal i postanowiła ich nakarmić. Ale zamiast okazać wdzięczność goście ją zgwalcili.

...

Bez przesady. Kobieta nie powinna przyjmowac kilku mezczyzn bo to grozne! Tym bardziej nie wiadomo kogo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:01, 13 Mar 2018    Temat postu:

Zamienił mieszkanie w śmietnik. Sąsiedzi od lat proszą o pomoc

Nieporadny życiowo pan Zbigniew z Łodzi żyje wśród sterty śmieci. Jego lokal jest nieogrzewany, zadłużony i pozbawiony prądu. Pozostali mieszkańcy kamienicy narzekają na odór i brud. Boją się, że w budynku pojawią się robaki. Lokatorzy chcą, by ktoś pomógł panu Zbigniewowi.

...

Zyja wsrod nas i trzeba im pomagac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:49, 14 Mar 2018    Temat postu:

balatka
3 godz. temu dodał
W Katowicach na oddziale onkologii leży dziewczynka. Ma 8 tys płytek, kiedy zdrowy człowiek ma ich ponad 130 tyś. Zwracamy się z prośbą do dawców z Katowic i okolic o zgłoszenie się do Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa Katowice celem oddania tego składnika krwi. Dane pacjentki: Magdalena Majcher, Katowice - Ligota, Szpital im.Jana Pawła II onkologia dziecięca - grupa 0Rh+

...

Tu mozna chyba szybko pomoc i prosto.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:34, 14 Mar 2018    Temat postu:

„Ciacho za Ciacho” – odbudujmy szkołę w Iraku!
Anna Niezgoda | 14/03/2018
CIACHO ZA CIACHO
Udostępnij Komentuj
„Ciacho za Ciacho” to akcja organizowana przez grupę charytatywną „Szpunt” działającą przy Duszpasterstwie Akademickim „Beczka” w Krakowie.

To całodniowy kiermasz książek i ciast, z którego całkowity dochód przekazywany jest na wybrany cel charytatywny. Trwa już kilkanaście lat i przybiera coraz większe rozmiary. Akcja organizowana jest dwa razy do roku – przed Wielkanocą i Bożym Narodzeniem. Najbliższa edycja odbędzie się 18 marca na krużgankach klasztoru oo. Dominikanów przy ul. Stolarskiej 12 w Krakowie.



Dominikańskie ciacho
„Ciacho za Ciacho” ma kilkunastoletnią tradycję. Dzięki dotychczasowym edycjom udało się m.in.: zbudować studnię w Sudanie, zakupić rentgen dla szpitala w Ugandzie, zebrać środki na budowę szkoły w Kamerunie. Wsparto takie miejsca jak: ośrodek dla trędowatych w Indiach, Dom Pomocy Społecznej w Broniszewicach, Fundację „Hipoterapia”, Dom Wspólnoty „L’Arche” w Śledziejowicach, ośrodek dla osieroconych i zaniedbanych dzieci w Fastowie koło Kijowa. Pomoc otrzymali także bezdomni w Krakowskim Centrum Pomocy św. Ojca Pio i domu braci albertynów. Dotychczasowe sukcesy zachęcają tylko do coraz większego zaangażowania w tę piękną inicjatywę.

Hasło najbliższej edycji brzmi:

Odbudujmy szkołę w Iraku,
z gruzów podnieśmy nadzieję!
Dochód z akcji zostanie w całości przekazany siostrom dominikankom z zakonu pw. św. Katarzyny ze Sieny i będzie wykorzystany na remont szkoły znajdującej się w Iraku w miejscowości Karakosz, zniszczonej podczas działań wojennych przez wybuch bomby pułapki. Jest to jedyny ośrodek w tym regionie, gdzie dzieci mogą otrzymać podstawową edukację, dlatego tak ważne dla ich rodziców jest pozyskanie środków na odbudowę szkoły.

Czytaj także: Szef organizacji charytatywnej: „W Iraku niedługo może nie być chrześcijan”


Studenci z „Beczki” pomagają
Wybrany cel jest niezwykle bliski studenckiej braci tworzącej „Beczkę”, ponieważ dostęp do podstawowej edukacji jest jednym z najważniejszym problemów, zwłaszcza w krajach nierozwiniętych gospodarczo i dotkniętych wojną.

Podczas akcji „Ciacho za Ciacho” krużganki dominikańskie tradycyjnie będą witać gości zapachem ciast. Oprócz domowych wypieków będzie można również spróbować tych od krakowskich cukierników i blogerów kulinarnych. Na kiermaszu nie zabraknie stosów przeróżnych książek, ręcznie wykonanych ozdób, a także kawiarenki serwującej m.in.: ciepłe napoje, gofry czy tosty.

Akcji będą towarzyszyć również takie wydarzenia jak: prezentacja braci dominikanów o misji w Iraku, pokazy chemiczne dla dzieci oraz licytacja.

Czytaj także: Charytatywna działalność Kościoła. Tysiące dzieł dla kilku milionów ludzi
Biorąc pod uwagę działalność duszpasterstwa akademickiego „Beczka”, w którym całą organizacją zajmują się studenci oraz ojcowie dominikanie, skala wydarzenia jest imponująca. O akcji piszą ważne lokalne media, głównie katolickie.

Dzięki wielkoduszności darczyńców w ostatnich latach zebraliśmy:

rok 2015: 72 300 zł
rok 2016: 75 350 zł
rok 2017: 82 500 zł
Jak wesprzeć wydarzenie? Już teraz można przynosić książki i zostawiać je w „Beczce” lub na furcie klasztoru oo. Dominikanów przy ul. Stolarskiej 12. W sobotę 17 marca i w sam dzień akcji będzie można przynieść ciasto lub inne wypieki, które będą sprzedawane podczas kiermaszu.

Aktualne informacje o wydarzeniu znajdziesz TUTAJ

[link widoczny dla zalogowanych]

...

Dobra akcja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:43, 15 Mar 2018    Temat postu:

AKTUALIZACJA SANOK: Dramat na „Szklanej Górce”. Mężczyzna zginął w pożarze, rodzina potrzebuje pomocy (ZDJĘCIA NOWE)
SANOK / PODKARPACIE. W niedzielny poranek na ulicy Zagumnej doszło do dramatycznych wydarzeń. W pożarze budynku mieszkalnego zginął 50-letni właściciel posesji. Rodzina zmarłego potrzebuje pomocy, ich dom doszczętnie strawił ogień.

Do tragicznych w skutkach wydarzeń doszło w niedzielę 11 marca około godziny 7.00. Drewniano-murowany budynek mieszkalny stanął w ogniu. Płomienie strawiły parter jak i mieszkalne poddasze. Zniszczone zostały pomieszczenia: korytarz, kuchnia, łazienka, pokoje, wszelkie wyposażenie oraz pokrycie dachowe.

- W trakcie akcji strażacy otrzymali informację, że wewnątrz może znajdować się jedna osoba. Przetrząśnięto pomieszczenia. Nieprzytomnego mężczyznę odnaleziono w łazience – informuje asp. sztab. Maciej Piecuch, dyżurny KP PSP w Sanoku. - Ewakuowano go ze strefy zagrożenia i przystąpiono do resuscytacji krążeniowo-oddechowej, następnie poszkodowanego przekazano Zespołowi Ratownictwa Medycznego. Niestety mężczyzny nie udało się uratować. Lekarz przybyły na miejsce zdarzenia stwierdził zgon – kontynuuje dyżurny.

Na posesji, gdzie doszło do pożaru, pracowało 27 strażaków z 4 zastępów JRG Sanok oraz z 3 zastępów OSP z: Olchowiec, Nowosielec oraz Kostarowiec. Na miejscu czynności prowadziła również sanocka policja, pogotowie energetyczne oraz prokurator.

- Policja ustaliła ofiarę pożaru, którym jest 50-letni mieszkaniec powiatu sanockiego. Funkcjonariusze, pod nadzorem prokuratora, przeprowadzili oględziny miejsca zdarzenia. W sprawie prowadzone jest postępowanie – informuje st. asp. Anna Oleniacz, rzecznik prasowy sanockiej komendy.

29104069_1931204996910078_8630258459394179072_n

Potrzebują pomocy i wsparcia. Pośpieszyli sąsiedzi i bliscy

Tragedia, jaka dotknęła rodzinę jest niewyobrażalna. Zginął mąż i ojciec, a ogrom strat materialnych przerasta możliwości rodziny. Jak podają strażacy zniszczone mienie osiągnęło wartość około 150 tys. złotych. Pogorzelcom w żałobie postanowili pomóc sąsiedzi oraz ludzie dobrej woli. Zwrócili się do Fundacji Czas Nadziei, dzięki szybkiej reakcji uruchomiono specjalne konto, na które można przekazywać pieniądze. Na stronie fundacji czytamy:

„Rodzina, Sąsiedzi, koleżanki i koledzy dzieci, koleżanki i koledzy mamy z sanockiego szpitala. Jako pierwsi zareagowali na tragedie rodziny z Sanoka, która straciła cały swój dorobek w pożarze domu. Ojciec dzieci niestety nie przeżył mimo długiej reanimacji.

Rodzina nie długo cieszyła się małym ale własnym kątem. Dom Pani Lucyny niedawno przy wielkim nakładzie sił został odnowiony na miarę możliwości finansowych rodziny – dziś nadaje się do rozburzenia.

Kobieta wychowuje trójkę dzieci (z jednej pensji) i opiekuje się chorą przywiązaną na stałe do łóżka ponad osiemdziesięcioletnią mamą.

Tragedia dotknęła rodzinę, która już była w potrzebie. Dzieci mim o że są już prawie wszystkie dorosłe, potrzebują wsparcia. Dwoje najstarszych studiuje, najmłodszy syn jest uczniem sanockiego liceum. Dzieci dzięki dobrym wynikom w nauce i zaradności życiowej uczą się, aby kiedyś odciążyć matkę, dać jej czas na odpoczynek.

Tragedia, wywróciła ich świat do góry nogami, świat, w którym i tak było bardzo ciężko.”

– Obecnie rodzina, matka i trójka dzieci, przebywają u bliskich. Liczymy na wsparcie mieszkańców Sanoka i okolic. Razem możemy wesprzeć pogorzelców, zarówno w tym trudnym czasie żałoby, jak i materialnie, aby znowu mieli swój własny dom – mówi Damian Biskup z Fundacji Czas Nadziei.

[link widoczny dla zalogowanych]

katona
15 godz. temu dodał
Czołem Mirki, Mirabelki. Z nisko pochylona głowa zwracam się do Was o pomoc, wykop efekt. Sam wychowałem się w domu dziecka, nie prosiłem o pomoc w życiu nikogo. Co nie oznacza, że pomocy nie otrzymywałem. Od nauczycieli, sąsiadów itd.. Dzisiaj jednak proszę o pomoc dla kogoś. Dla cieplej, skromnej rodziny z rodzinnej miejscowości mojej dziewczyny. Trójka rodzeństwa straciła dach nad głową oraz tatę. Damian studiuje w Krakowie. Zawsze radosny, uczynny i kulturalny. Krótko mówiąc przyzwoity facet. Młodszy brat uczy się w 2 klasie liceum. Siostra tez na studiach. W domu nigdy im się nie przelewało, ale było rodzinnie. Teraz domu nie ma. Stracili wszystko. Pomyślałem żeby tu napisać. Wiem ilu fantastycznych ludzi tu jest. Proszę w ich imieniu, jednak nie konsultując z nimi tego posta. Chciałbym żeby w całej tej tragedii jaka ich dotknęła mieli niespodziankę.
...

Wyglada mi na prawde I bardzo piekny apel.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:17, 15 Mar 2018    Temat postu:

Były żołnierz stracił nogi i rękę. Marzy o nowoczesnych protezach

Radości życia od Andrzeja Lackowskiego mogłaby się uczyć większość z nas. Jest to o tyle niezwykłe, że mężczyzna nie ma dłoni i obu nóg. Jego dramat zaczął się w wojsku, gdzie uległ wypadkowi przy ładowaniu rakiety. Historia pana Andrzeja poruszyła sąsiadów, którzy zbierają pieniądza na protezy.

.

Ludzie znow jednocza sie wokol dobra.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:16, 16 Mar 2018    Temat postu:

W Grudziądzu testowali szczepionki na bezdomnych

Prokuratura Okręgowa w Toruniu podjęła walkę o zadośćuczynienie poszkodowanym, na których bez wiedzy i zgody jedna z grudziądzkich przychodni zdrowia testowała szczepionki przeciwko "ptasiej grypie". To głównie bezdomni. - Wnioskujemy dla każdego pokrzywdzonego po 5 tys. zł zadośćuczynienia...

...

Szok! To brzmi jak nazizm. Testy na podludziach...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:16, 19 Mar 2018    Temat postu:

Pani Sylwia walczy, by przeżyć razem z córką

Rak próbuje ją "zabrać", ale pani Sylwia chce i ma dla kogo żyć. Dzięki hojności dobrych ludzi zebrano pieniądze na kilka dawek leku ostatniej szansy. Sylwia jest mamą dwójki dzieci. Pojawiły się przerzuty do mózgu, które dyskwalifikują ją do leczenia w Polsce. Koszt leku to 20 tys. miesięcznie.

..

Kolejny taki przypadek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:11, 19 Mar 2018    Temat postu:

Szpital Praski potrzebuje pomocy. "Nasze zapasy ubrań się wyczerpały"

W sieci pojawiło się ogłoszenie, w którym czytamy, że szpital przy alei Solidarności 67 hospitalizuje co roku dużą ilość bezdomnych i biednych. W związku z tym - szczególnie potrzebne są buty i kurtki,

..

Nie jest to trudne zadanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:07, 20 Mar 2018    Temat postu:

Nikt im nie pomaga, nikt się nie interesuje? 80 osób zmarło z wychłodzenia!

Blisko 80 osób zginęło tej zimy z powodu wychłodzenia i mrozu. To nie tylko bezdomni... Ostatnio w Chełmie mężczyzna zginął niedaleko własnego domu Sad

...

Niestety...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:29, 21 Mar 2018    Temat postu:

„WARSZAWA!!!
Ktoś coś? ❤ Nie chodzi o kasę! 😉
Na Was można liczyć, więc tym razem proszę o wsparcie dla człowieka! ❤
Pan Stanisław to ciepły i sympatyczny człowiek, który wraz ze swoją przyjaciółką Sabą znajdują się w tarapatach.
Pan Staś miał wypadek gazowy, który spowodował oparzenia dłoni oraz głowy. Jego wierna Saba również ucierpiała. Ich historia chwyta za serce zwłaszcza, że kilka lat temu adoptował Sabę ze schroniska. Mimo, że mają dramatyczną sytuację materialną, pies jest zadbany i najedzony. Pan Stanisław pochował rodzinę i jest na świecie sam. Pies jest jego wsparciem. Nie mają luksusów, ale mają siebie i wzajemnie o siebie walczą.

Pan Stanisław utrzymuje się za 604zł miesięcznie z opieki społecznej, dodatkowo dostaje kartki na jeden posiłek dziennie. Śniadanie oraz kolację, musi zorganizować sobie sam, bywa różnie. 🙁 Nie ma swojego mieszkania, jest wpisany na listę oczekujących na mieszkanie z opieki no ale… znając życie, jeszcze sobie poczekają. 🙁

Może ktoś z Was jest w stanie dać Panu Stasiowi i Sabie kawałek podłogi? Nie wiadomo kiedy dostanie dach nad głową. 🙁
Niestety nie jest to człowiek, który może pracować, dlatego propozycje pracy z zamieszkaniem nie wchodzą w grę. Stan rąk po wypadku nie pozwala na zbyt wiele. Często w pracy pomagam mu zapiąć kurtkę, ponieważ dłonie po wypadku są cały czas w opatrunkach i rękawiczkach.

Nie robię zbiórki kasy, nie o to chodzi. Pan Stanisław jest skromnym człowiekiem, nie wiem czy przyjmie pieniądze. (Gdyby przyjął chociaż 10zł, opieka społeczna cofnie mu zasiłek) Natomiast wiem, że nie stać go na leki, opatrunki, jedzenie itd. Bardzo prosi o duże bawełniane rękawice do osłaniania rąk, o dach nad głową, w którym nie będzie musiał znosić pijackich zabaw. Jest porządnym starszym człowiekiem, który potrzebuje spokoju. W lecznicy nigdy nie wyczułem od niego alkoholu. Moim zdaniem, można mu zaufać.
Przyda się wszystko! Karma dla Saby, leki dla Pana Stanisława, środki higieny osobistej, bandaże, maści, długoterminowa żywność i przede wszystkim dach nad głową. Wszystko!
Pan poprosił mnie o udostępnienie Wam jego nr telefonu. Gdybyście chcieli mu coś dać, zaprosić na jedzenie czy w jakikolwiek inny sposób pomóc- dzwońcie 🙂
Stanisław:506336996

Pan Stanisław prosi o kontakt telefoniczny, opowie o sobie i chętnie się spotka.
Ja ze swojej strony tylko proszę, żebyście nie dzwonili do niego w późnych godzinach. Jest starszym człowiekiem. ❤

Mimo wszystkich problemów, Pan Stanisław znajduje siłę na dokarmianie bezdomnych kotów!
Taki człowiek nie powinien tak żyć.

Ps.
Opisałem Wam wszystko co wiem, dostałem zgodę od Pana Stanisława na publikacje jego wizerunku i hostorii. Jest to tylko krótki zarys, więcej dowiecie się bezpośrednio od Pana Stanisława. 🙂

Pomagajmy! ❤

[Edit: nie wiem czy wysyłka jest możliwa, musicie ustalać z Panem Stanisławem. W miejscu w ktorym nocuje, nie bedą one chyba bezpieczne- tak zrozumiałem.” – pisze Mateusz.

Najlepiej samodzielnie spotkać się z Panem Stanisławem i ustalić co i jak. W rozmowie z Warszawą w Pigułce przyznał, że mieszka teraz u kogoś i nie za bardzo ma jak odebrać przesyłkę.

Wcześniej Pan Stanisław pracował, teraz niestety ucierpiał w pożarze, ma ciężko oparzone ręce i nogi, problemy z poruszaniem się i miesiąc spędził w śpiączce. Znalazł się w wyjątkowo trudnej sytuacji, a cała jego rodzina już nie żyje. Jeżeli ktokolwiek mógłby mu pomóc, telefon znajduje się powyżej.

...

Prosze bardzo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:35, 21 Mar 2018    Temat postu:

Elewacje kamienic przy Skałecznej zostały odnowione kilka lat temu. W środku jest już gorzej - lokale i klatki schodowe niszczeją. Ostatnio zostało zalane mieszkanie pani Teresy, bo pękła rura ©Fot. Piotr Ogórek Nowy właściciel kamienic przy ulicy Skałecznej na krakowskim Kazimierzu „czyści” je z lokatorów od połowy zeszłego roku. Często to ludzie starzy, schorowani, dla których wyprowadzka w podeszłym wieku jest ponad ich siły. Właściciel twierdzi, że ma do tego prawo. Sprawę bada prokuratura. 8 marca, przed południem. Pani Teresa, ostatnia lokatorka kamienicy przy Skałecznej 7, wraca do jeszcze swojego mieszkania. I zastaje dramatyczny widok. W największym pokoju leje się woda z całego sufitu. Wszystkie rzeczy zostawione w pomieszczeniu są zalane. Lokatorzy mówią, że kamienicą nikt się nie opiekuje od czerwca 2017 roku, kiedy ta zmieniła właściciela. Podobnie jak trzy sąsiednie. Od tego czasu nowy właściciel zaczyna składać wypowiedzenia najmu wszystkim lokatorom. Dwie kamienice są już praktycznie puste. Kamienice o numerach 1, 3, 5 i 7 w czerwcu 2017 roku kupiła spółka Portfel Inwestycyjny lub jeden z dwóch funduszy, których jest inwestorem - Prestiżowe Inwestycje Krakowskie oraz Kompleksowa Rewitalizacja i Odbudowa Polskich Kamienic. Portfel Inwestycyjny stoi m.in. za budową kontrowersyjnego aparthotelu przy Błoniach. Właściciel nie ma sobie nic do zarzucenia. Rekompensata lub lokal - Lokatorzy nie zostali eksmitowani. Są z nimi podpisane ugody i porozumienia w postaci aktów notarialnych. Otrzymują od nas odstępne albo najem na czas nieoznaczony w mieszkaniach zakupionych przez spółkę - mówi Paweł Konarski z Portfela Inwestycyjnego. Nam udało się dowiedzieć, że odstępne wynosi raptem 30 tys. zł. Teresa Cempura-Mędrecka, z zalanego mieszkania, w kamienicy nr 7 mieszka od urodzenia. Jej dziadek dostał lokal z przydziału po wojnie. Później przydział przejęła jej matka, która dziś ma 81 lat. Razem musiały się wyprowadzić. Mają czas do 25 marca. Nowe lokum, własnym sumptem, znalazły na Podgórzu. Tego od spółki nie chciały. - To klitka 20-metrowa w Nowej Hucie. Dla mojej mamy to niepojęte, żeby wyprowadzić się tak daleko - ubolewa Pani Teresa. Ostatnie dni i wyprowadzka stały się bardzo trudne. - Choć mam termin wyprowadzki, to zalane akurat zostało tylko moje mieszkanie. Moim zdaniem popękały rury. Wcześniej nie dopilnowano, aby spuścić wodę z ogrzewania centralnego - uważa pani Teresa. Mówi, że kamienica nie była sprzątana od pół roku, są szczury i bród. Rzeczywiście. Jak sprawdziliśmy, w mieszkaniach na samej górze panuje bałagan, drzwi są powyłamywane, albo są w nich dziury. - W miniony piątek kamienicę odwiedzili inspektorzy nadzoru budowlanego. Stwierdzili, że do wszystkich mieszkań da się wejść. Poza tym, gdzie pękła rura i zalała mieszkanie Pani Teresy - mówi Danuta Górszczyk z kamienicy nr 1. Właściciel zarzuty o zaniedbanie nazywa bzdurami. Mówi, że kamienica pod numerem 7 jest pusta, więc nie ma o co dbać. Inwestor nie zdradza swoich planów, ale wiadomo, że chce się pozbyć wszystkich lokatorów. - W kamienicach 5 i 7 wszyscy przyjęli nasze oferty. W pozostałych zostało kilkanaście rodzin, które muszą się wyprowadzić. Jeszcze nie wszystkim zostały wręczone wypowiedzenia, bo spółka szuka dla nich mieszkań w Krakowie - zaznacza Paweł Konarski. Choć mówi, że z dwłch kamienic oferte przyjęli wszyscy, to później precyzuje, że ofertę spółki przyjęło sześć rodzin. Dwie się przeprowadziły, a odstępne wypłacili czterem. Kamienice przez lata miały należeć do jednej ze znanych krakowskich rodzin żydowskich. W ich imieniu działali administratorzy, którzy zawierali umowy najmu. Kamienice zostały odnowione z zewnątrz kilka lat temu. Lokatorzy wspominają, że pod poprzednią administracją nie było żadnych problemów. - W czerwcu 2017 wszystkie kamienice były zamieszkane praktycznie w komplecie. To ok. 60 mieszkań. Potem pojawiły się wypowiedzenia z miesięcznym okresem - zaznacza Danuta Górszczyk. Ona jeszcze wypowiedzenia nie dostała. Jak mówi, część lokatorów, jeśli miała możliwość, to się wyprowadziła. Ale inni przeżywają dramat. W najgorszej sytuacji są najstarsi. Wypowiedzenie dostały m.in. lokatorki w wieku 91 i 87 lat. Ta druga przypłaciła to wylewem, jej stan jest ciężki. Tymczasem zgodnie z prawem, wypowiedzenie najmu nie obowiązuje wobec osób powyżej 75 roku życia. Nawet jeśli dostaną nakaz eksmisji, to ta będzie wstrzyzmana do momentu śmierci. - Prawo takie osoby chroni - mówi Justyna Habrajska, dyrektorka Biura Przejmowania Mienia i Rewindykacji w Urzędzie Miasta Krakowa. - Niestety, mieszkańcy podpisuję umowy z niewiedzy. Zwłaszcza tyczy się to osób starszych. A właściciele tą niewiedzę wykorzystują - dodaje. Właściciel uważa jednak, że może zgodnie z prawem pozbywać się lokatorów, bo oferuje im zadośćuczynienie (30 tys. zł )lub lokal zastępczy (20 metrów kwadratowych na lokatora plus 10 metrów za każdego następnego). - Proszę sobie zdać sprawę, że np. mieszka 80-letnia kobieta, jest samotna, a ma 100-metrowe mieszkanie. Nie dogrzewa go, bo żyje tylko w jednym pokoju. Proponujemy mieszkania mniejsze, ale o lepszym standardzie - uważa Paweł Konarski. Sprawa w prokuraturze i losy kamienic Po tym, jak mieszkańcy kamienic ze Skałecznej dowiedzieli się o ich sprzedaży, a następnie zaczęli dostawać wypowiedzenia, zgłosili sprawę do prokuratury. Ta analizuje, czy nie doszło do przywłaszczenia prawa własności przy użyciu nieustalonych podrobionych dokumentów. Sprawdzana jest także kwestia związana z nieprawidłowościami w zakresie aktualnego administrowania budynkami. - Obecnie gromadzona jest oraz poddawana analizie prawnej dokumentacja związana ze zmianami własnościowymi. Przeprowadzenie tej analizy da ewentualne podstawy do wszczęcia śledztwa - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie Janusz Hnatko. Spytaliśmy we władzach miasta o losy czterech kamienic. Okazuje się, że tuż po wojnie zgłosili się po nie ówcześni właściciele i piecze nad budynkami odzyskali. Kamienice nigdy nie trafiły w ręce państwa czy miasta. Nie wypłacono też za nie odszkodowania dla właścicieli, choć były takie starania. Co ciekawe, kamienice znalazły się na liście prokuratura generalnego Zbigniewa Ziobry. Lista dotyczy nieprawidłowości wykazanych w trakcie lustracji spraw karnych. Po pewnym czasie skreślono kamienice 1,3 i 5. Została tylko nr 7. W tej sprawie zapytanie do Zbigniewa Ziobry wysłał poseł Bogusław Sonik (PO), ponieważ wszystkie cztery kamienice mają jedną księgę wieczystą.

...

Znowu czyscciele od brudu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:28, 21 Mar 2018    Temat postu:

„Jałmużna musi zaboleć”. Zabrał bezdomnego do restauracji, a ten wkurzył go jednym pytaniem
Małgorzata Bilska | 21/03/2018
BIEDA
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
„Uklęknąłem przed tym człowiekiem, dałem mu 20 zł. W sercu powiedziałem: Dziękuję Panie Jezu. Człowiek podziękował i powiedział, że będzie się za mnie modlił. Rozpłakałem się” – opowiada brat Jacek Hajnos.

Z bratem Jackiem Hajnosem – studentem Kolegium Filozoficzno-Teologicznego Polskiej Prowincji Dominikanów, absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i autorem projektu „Różnica” – rozmawia Małgorzata Bilska.



Małgorzata Bilska: Czym jest jałmużna? Pytam praktyka, który przez kilka lat pomagał osobom bezdomnym.

Jacek Hajnos: Kiedy komuś pomagamy, mamy poczucie, że stajemy się miłosiernymi Samarytanami. Moim największym odkryciem było to, że miłosiernym Samarytaninem jest Jezus. Ja jestem biedakiem. Prawdziwa jałmużna polega na tym, że biedak się dzieli z biedakiem. A nie – sprawiedliwy, ten, który ma więcej, dzieli się z tym, co ma mniej.

Czytaj także: Adam, bezdomny z Krakowa. Fragment niezwykłej książki „Różnica”
My w potrzebującym możemy widzieć bliźniego, ale i Pana. Ewangeliczny Samarytanin miał gorzej, żył przed Jezusem.

Było kilka sytuacji, w których doświadczyłem tematu „na własnej skórze”. Kiedyś zabrałem bezdomnego na obiad, usiedliśmy w restauracji. Rozmawialiśmy i wtedy spytał, czy mogę dać mu jeszcze „piątkę”, bo potrzebuje. I tak mnie wkurzył… Kupiłem mu obiad, byłem z siebie taki dumny, a on dalej prosi. Dałem. To mi jednak pokazało, że oczekiwałem od niego wdzięczności. Schlebiania mojej szczodrości.

Nie do baru go zabrałeś, tylko do restauracji…

A on nic sobie z tego nie robił. Zobaczyłem, czego w głębi serca oczekuję od człowieka, któremu pomagam. Kluczowa była konfrontacja z nim. Czasem jałmużna ma formę tajną – wrzucamy coś do puszki i nie wiemy, komu pomagamy. W konfrontacji z człowiekiem wychodzą nasze słabości. Przekonałem się, że miałem ukrytą potrzebę afirmacji. Mógł powiedzieć: Aleś fajnie uczynił. Albo przynajmniej: Dziękuję.

Za jakiś czas przed kościołem św. Floriana zobaczyłem starego biedaczynę, który zbierał pieniądze. W portfelu miałem 2 wybory. Jeden to garść klepaków, z których by się uzbierało z 50 groszy, ale było ich sporo. I 20 zł w banknocie. Miało mi to starczyć na kilka dni życia studenckiego. Wrzuciłem garść klepaków i znów poczułem się dumny. Wszedłem do kościoła. Z satysfakcją stałem przed Najświętszym Sakramentem, ucieszony: Taki jestem szczodry, Panie. Jestem Bożym człowiekiem.

Dostrzegłeś bliźniego.

Nie przeszedłem obojętnie. Kiedy adorowałem Pana Jezusa, zwróciło moją uwagę to, że w szybce przed hostią widzę siebie. Chciałem widzieć Jego. Zaczęło mnie to strasznie denerwować. Na tyle to było irytujące, że zacząłem się zastanawiać, o co chodzi. Przyszła do mnie zewnętrzna – jak się wydawało – myśl: Dałeś to, co najgorsze; tak naprawdę patrzysz w siebie, a nie we Mnie.

Wyszedłem, uklęknąłem przed tym człowiekiem, dałem mu 20 zł. W sercu powiedziałem: Dziękuję Panie Jezu. Człowiek podziękował i powiedział, że będzie się za mnie modlił. Rozpłakałem się. Miałem przekonanie, że faktycznie spotkałem w nim Chrystusa, który nauczył mnie dawać. To był początek rozumienia tego, czym jest dawanie.

Czym jest?

Jałmużna musi mnie zaboleć. Muszę odczuć brak. Jeśli mam naddatek, to dzielenie się nim jest aktem sprawiedliwości. Kiedy dzielimy się tym, czego nam brak, wtedy już boli. Głodowałem przez te 3 dni. Głód, a to były jedne z najbardziej radosnych, najwspanialszych dni w życiu. Wiedziałem, że wydarzyło się coś niezwykłego, co na nie wpłynie.

Do jałmużny trzeba dojrzeć?

Jest w nas egoistyczne oczekiwanie potwierdzenia własnej dobroci. Wystarczy, jak ktoś się uśmiechnie, zwróci na nas uwagę. To łechta próżność. Dlatego święci starali się dawać jałmużnę niejawnie. W skrytości. Nie czekali na nagrodę od razu, tylko później. A jeszcze czymś doskonalszym jest czynienie dobra bezinteresownie, nie licząc nawet na nagrodę niebieską. Na pewnym etapie relacji z Chrystusem człowiek chce kochać Go dla niego samego. To jest szczyt miłości.

Jak dojrzewać w okresie Postu?

Przygotowania na przyjście Pana Zmartwychwstałego to czas, w którym „odwiązujemy się” od przywiązań. Doświadczamy ograniczeń. Głód może uświadamiać nam, że nie jesteśmy samowystarczalni. To samo z jałmużną. Dając pieniądze, których potrzebuję, oddaję panowanie nad swoim życiem Bogu. Dostrzegam, że jest coś więcej poza tym życiem.

Post, jałmużna i modlitwa to są elementy, które ćwiczą chrześcijan w wolności. Jesteśmy przywiązani do rzeczy materialnych. Do smacznego jedzenia czy jego dużej ilości. Modlitwa oznacza uznanie, że nie jestem panem siebie. Klękam, korzę się przed Bogiem, żeby On mnie prowadził. To jest synteza życia chrześcijańskiego. Post, jałmużna i modlitwa to elementy środowiska, w którym możemy rosnąć w wierze.

Czytaj także: Ten kościół jest otwarty dla bezdomnych. Mają tu miejsce do spania, koce i masaże
A jeśli ktoś poświęca się nie w wolności, lecz z powodu przywiązań? Post może przyjmować formy chorobliwe, jałmużna też. Znam ludzi, którzy wybierają altruizm z ukrytej potrzeby bycia lepszym moralnie. Jak mogą wzrastać?

Jeśli ktoś ma taką tendencję warto, żeby się zastanowił, czy ma siebie w garści. Bo żeby siebie komuś dać, trzeba siebie mieć. Ofiarowanie siebie nie może odbywać się kosztem zdrowia psychicznego i fizycznego. Dajemy coś więcej niż posiadamy i to ma nas boleć, ale nie z powodu chorobliwych intencji. Jeżeli ktoś nie ma czasu dla siebie, zaniedbuje siebie, może to być oznaką, że pewnymi działaniami próbuje się dowartościować. Poczuć się akceptowanym i kochanym.

Zasłużyć na miłość Boga?

Człowiek, który zdrowo siebie kocha – czyli tak, jak kocha go Jezus, musi dbać o to, by najpierw napełnić swój dzban. W przeciwnym razie szybko nie będzie miał czym się dzielić. Albo będzie dawać swoje zranienia. To złożona sprawa. Niektórzy wykazują po prostu brak asertywności. Nie potrafią odmawiać tym, którzy proszą. Dla takiej osoby Wielki Post może być obszarem zadbania o siebie. W tym czasie powinna dać jałmużnę sobie. Uczyć się powoli siebie kochać.

To czas prostowania kręgosłupa, tylko każdy z nas ma inną wadę. Stosując środki na lordozę, można sobie zepsuć kręgosłup ze skoliozą itd. Najważniejsze jest to, żeby prosić Jezusa o Ducha Świętego: Panie, Ty pokaż, kim jestem dzisiaj. Jaka jest moja sytuacja wobec Ciebie, innych, własnego zdrowia. Jak mogę ten Post wykorzystać, żeby się do Ciebie zbliżyć? Złe rozpoznanie swojej sytuacji może być kluczem do pogłębiania wad.

Abp Konrad Krajewski, jałmużnik papieża Franciszka, również głosi, że jałmużna musi zaboleć. Jałmużnik to szerokie spektrum zadań.

Mamy różne talenty. Moja znajoma jest wokalistką i co jakiś czas organizuje koncert charytatywny. Możemy być bardzo kreatywni w wymyślaniu, co zrobić dla drugiego człowieka. Wezwanie do miłosierdzia jest skierowane do wszystkich.

My, bracia studenci, w charyzmacie dominikańskim staramy się pomagać przez głoszenie Słowa Bożego różnym osobom – w tym bezdomnym. Co tydzień bracia idą im głosić Słowo Boże na ul. Skawińską do albertynów oraz do domu na ul. Nad Fosą. Wielu braci organizuje wszelakie zbiórki o charakterze charytatywnym. Pomagamy też Pani Sawickiej w prowadzonej przez nią Kuchni dla Ubogich.

Koncert stanowi formę jałmużny?

Jeśli artysta nie jest ważniejszy niż jego dzieło. To wymaga skrytości i pokory. Mam takie doświadczenie, że najbardziej przemieniająca była jałmużna, o której najmniej mówiłem.

Czytaj także: „Sprzedaj biurko i szukaj biednych”. Abp Krajewski przekazuje księżom, czego nauczył go papież
Ponieważ tutaj jesteś…
…mamy do Ciebie małą prośbę. Liczba użytkowników Aletei szybko rośnie, czego nie można powiedzieć o naszych przychodach z reklam - ale to jest problem, z którym boryka się wiele mediów elektronicznych. Niektóre z nich oferują więc swoim odbiorcom płatny dostęp do treści. To nie jest dobre rozwiązenie dla Aletei - naszą misją jest ewangelizacja i inspirowanie do lepszego chrześcijańskiego życia, dlatego chcemy docierać do jak największej liczby osób. Natomiast bardzo byśmy chcieli zredukować liczbę reklam na naszym portalu, lecz to nie jest możliwe do czasu, kiedy pozwolą nam na taki ruch inne źródła przychodu. Jak widzisz, nadal potrzebujemy Twojego wsparcia. Dbanie o jakość Aletei wymaga od nas nie tylko ciężkiej pracy, ale także znaczących nakładów finansowych. Będziemy kontynuować naszą misję, jednak jeśli możesz nam w tym pomóc, wspierając nas finansowo, będziemy za to ogromnie wdzięczni, a Aleteia będzie się mogła dalej rozwijać.

..

Pomoc nie zawsze to pasmo radosci. Mozcie byc zbluzgani. Trzeba wiedziec kiedy odejsc a kiedy mimo wszystko pomoc... Roznie jest.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:07, 22 Mar 2018    Temat postu:

15 marca spaliło się mieszkanie na os. Pomorskim 3. Od tamtej pory mieszkający tam Edward Wekwert żyje wśród zwęglonych pozostałości swojego dawnegoMaciej

15 marca spaliło się mieszkanie na os. Pomorskim 3. Od tamtej pory mieszkający tam Edward Wekwert żyje wśród zwęglonych pozostałości swojego dawnego domu. Dramat mężczyzny rozpoczął się jednak o wiele wcześniej…

– U pana Edwarda działo się dużo złego. Miał wyłamane drzwi, nie mógł zapanować nad tym, coś dzieje w jego własnym domu. Nie miał prądu i gazu, ale i tak odwiedzali go podejrzani ludzi, aby pić na miejscu alkohol. Któregoś razu pan Edward przybiegł do mnie z krzykiem, że to bandyci, że chcą mu zrobić krzywdę. Nie umiał sobie z nimi poradzić. To była tykająca bomba - twierdzi Damian Szonda, który mieszka piętro wyżej.

Wedle relacji sąsiadów nieznajomi często odwiedzali mieszkanie. Trwały tam imprezy, które zakłócały życie na os. Pomorskim 3. Usłyszeliśmy wersję, z której wynika, że na miejsce ściągnął ich młody człowiek, który przez pewien czas wynajmował tam kąt do życia. Mieszkańcy podejrzewają, że obcy mieli wyczuć słabość mężczyzny i wykorzystywać jego nieporadność życiową. Być może sam brał z nimi udział w imprezach.

Edward Wekwert jest świadom swoich błędów. Nie ukrywa, że to jego własne złe życiowe decyzje doprowadziły go do ruiny.

Załamany mężczyzna czeka teraz wśród zgliszczy na zasądzoną eksmisję, ale nie wiadomo, kiedy ona nastąpi. Chciałby, aby jak najszybciej doszła do skutku, bowiem być może wtedy dostanie chociaż jakiś jeden normalny pokój. 63-latek liczy, że jeszcze kiedyś uda mu się normalnie żyć!

Więcej na ten temat przeczytają Państwo w papierowym sobotnio-niedzielnym wydaniu Gazety Lubuskiej.

Do pożaru doszło 15 marca:

..

To jest tragedia!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:01, 23 Mar 2018    Temat postu:

Wydarzenia Polska 10 lat za jedzenie ze śmietnika! dzisiaj 07:00
10 lat więzienia za jedzenie ze śmietnika! Zrobili to z biedy...

- Wstyd taki, że aż mnie uszy palą. Ale co miałam zrobić, jak nie było co do garnka włożyć? – pyta drżącym głosem Bożena Cybenko (62 l.), emerytka z Dziwnowa (woj. zachodniopomorskie). Kobieta, jej chory syn i brat ukradli przeterminowane jedzenie, które składowano na śmietniku przy jednym z supermarketów. – Źle zrobiliśmy. Chcą nas teraz za to do więzienia wsadzić – ociera łzy pani Bożena.

10 lat za jedzenie ze śmietnika!10 lat za jedzenie ze śmietnika!4ZOBACZ ZDJĘCIA
10 lat za jedzenie ze śmietnika! Przemysław Gryń / newspix.pl
PODZIEL SIĘ
Emerytka mieszka z cierpiącym na padaczkę synem Adrianem (43 l.), którym musi się opiekować i bratem Zbyszkiem (53 l.). Kilka lat temu zmarł jej mąż. – O pracę tu ciężko. Brat czasem pomaga przy obróbce ryb i dostaje za to parę groszy. Ja mam 900 złotych emerytury. Zostaje mi jednak co miesiąc 300 złotych, bo chcąc pomóc córce wzięłam dla niej kredyt na meble. Z trudem wiążemy koniec z końcem – opowiada kobieta. Dlatego gdy usłyszała od znajomych, że miejscowy market wyrzuca przeterminowaną żywność do śmietnika, postanowiła z tego skorzystać.

REKLAMA

REKLAMA

– Ponoć dużo ludzi tam chodziło. A przecież taka żywność dzień czy dwa po terminie jeszcze nadaje się do jedzenia. Po co ją niszczyć? – mówi pani Bożena. W zeszły piątek, tuż po godzinie 22, kobieta z synem i bratem pojawili się pod śmietnikiem. Wejście do niego było jednak zamknięte na kłódkę. – Nie ma co ukrywać. Zniszczyliśmy kłódkę i weszliśmy do środka. Wzięliśmy osiem słoików śledzi, stare bułki i chleb tostowy – wylicza 62–latka. Cała trójka wróciła do domu, a gospodyni urządziła kolację. Kobieta zarzeka się, że syn z bratem zjedli po słoiczku śledzi, a ona sama ich nie tknęła.

Na drugi dzień do jej drzwi zapukali stróże prawa. – O mało co nie spaliłam się ze wstydu. Na oczach wszystkich sąsiadów policjanci wyprowadzali nas z domu skutych kajdankami – denerwuje się Cybenko.

Do zatrzymania włamywaczy przyczynił się sklepowy monitoring. Odnalezienie ich już nie było w niedużym Dziwnowie żadnym problemem. Według policji ich łupem padły nie tylko śledzie i pieczywo, ale też stare wędliny, jogurty i sery o łącznej wartości 260 złotych. – Usłyszeliśmy zarzuty kradzieży z włamaniem. Powiedziano nam, że możemy na 10 lat trafić za kraty. To tyle co za jakiś gwałt albo pobicie – kobieta zaczyna płakać.

Rzecznik policji w Kamieniu Pomorskim Izabela Trepko podkreśla, że cała trójka stanie teraz przed sądem. Do sprawy na pewno wrócimy.
iacji i wynagrodzenia za dokonaną haniebną profanację. Po każdej Mszy świętej, należy wystawić Najświętszy Sakrament i odśpiewać suplikacje".

...

Ze smietnika nic ukrasc nie mozna bo jesli dajesz tam cos to juz nie jest twoje. Logika. Nikt ci nie kaze. Kazdy moze brac ty tez jesli uznasz ze jednak nie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:21, 28 Mar 2018    Temat postu:

Żebrał przed kościołem. Potem nagle wszedł i zaczął odprawiać mszę świętą
Błażej Kmieciak | 27/03/2018
BEZDOMNY NA ULICY
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
„Rozpoznaję wasze buty. Pani w drugiej ławce dała mi 5 zł. Dziękuję” - powiedział. I podszedł do ołtarza.

Żebrak w ornacie
Ksiądz zebrał w niedzielę wszystkich ministrantów, lektorów i powiedział im: „Panowie, obojętnie, czy będę w zakrystii, wy macie wyjść do ołtarza, gdy zacznie się msza. Weźcie mi albę, ornat i stułę”. Zaskoczeni młodzieńcy nie wiedzieli, co powiedzieć. Naszykowali szaty liturgiczne i czekali do 12.00, gdy miała rozpocząć się suma. Ksiądz zniknął. Chwilę później, przebrany w stare ubrania, z czapką z daszkiem na głowie siedział przy wejściu do kościoła. Na kartce miał napisane, że zbiera pieniądze na leczenie. Miał schyloną głowę. Siedział tak piętnaście minut.

Gdy ministranci weszli do Prezbiterium wstał, wziął ze sobą puszkę z drobniakami i kartonik z napisem, a następnie ruszył. W kościele ludzie zaczęli coś szeptać. Żebrak szedł wprost do ołtarza. Nagle kiwnął na najstarszego ministranta, który rozpoznał księdza, będącego jego katechetą. Brudną koszulę położył na ławce. Założył czystą albę, a na nią stułę i ornat.

Ciszę w kościele przerwało nagłe skrzypnięcie drzwiczek od konfesjonału, gdzie stał zamurowany proboszcz. Ksiądz – żebrak nagle ukucnął i powiedział. „O, rozpoznaję wasze buty. Np. Pani w drugiej ławce dała mi 5 zł. Dziękuję”. Po tych słowach zaczął odprawiać mszę świętą.

Czytaj także: „Jałmużna musi zaboleć”. Zabrał bezdomnego do restauracji, a ten wkurzył go jednym pytaniem


Pomaganie łatwe nie jest
Sytuacja ta zdarzyła się kilka lat temu. Mój kolega był wikarym na pewnej parafii i od czasu do czasu zaskakiwał wiernych swoimi pomysłami. W kazaniu przeprosił parafian za taki eksperyment. Chciał im jednak uzmysłowić, że codziennie mijając ubogich i cierpiących, naprawdę mijamy Kogoś jeszcze, Tego, który szczególnie nam błogosławi.

Gdy myślałem o tej scenie, przypomniała mi się ostatnia rozmowa ze znajomym. Na swoim profilu udostępnił zdjęcie mężczyzny, który żebrał pod naszym kościołem. Setki osób podało dalej ten post. Okazało się, że opowieści mężczyzny proszącego o wsparcie rodziny były nieprawdziwe. Ktoś naprawdę chciał mu pomóc i naprawdę się zawiódł.

Sam pamiętam inną sytuację pod naszą parafią. Pewna pani regularnie stała z metalową puszką odsłaniając fragment chorej skóry. Nagle zasłoniła ramię, rozejrzała się i zaczęła rozmawiać przez telefon. Po czym wstała, jakby kończąc pracę.



Dotknij tego, który cierpi
Kilka dni przed ingresem do łódzkiej katedry abp. Grzegorza Rysia, rekolekcje dla wszystkich kapłanów diecezji głosił Jałmużnik Papieski, abp Konrad Krajewski. Przypominał on swoją pierwszą rozmowę z Papieżem Franciszkiem na temat nominacji na wspomniany urząd. Papież kazał mu wyrzucić z biura biurko. Powiedział, że jak go za nim zobaczy w pracy, to go z niej wyrzuci. Powiedział jeszcze coś innego. Przypomniał, że pomoc biednym to nie tylko pieniądze i rzeczy. To także gesty, te najzwyklejsze. Franciszek podkreślał, że biednych i ubogich trzeba czasem dotknąć.

Jakiś czas temu biegłem na spotkanie z kolegami. Nagle zatrzymała mnie kobieta i poprosiła o pieniądze na jedzenie. Nie wiem czemu, ale pomimo spóźnienia stanąłem obok niej. Powiedziała, że chce sobie kupić coś do jedzenia. Dałem jej kilka złotych po czym powiedziałem, że będę pamiętać o niej w modlitwie. Nagle pomyślałem, że muszę jej dotknąć. Nie było we mnie obaw o jej stan skóry, brud, ewentualne choroby. Dotknąłem jej dłoni i wiem, że nie zapomnę jej wzroku, całkowitego, radosnego zaskoczenia.

Czytaj także: Czym jest szczęście dla bezdomnego? To wideo mną wstrząsnęło


Dobro wraca
Czasem boję się osób żebrzących na ulicy. Nie wiem, czy jestem w tym osamotniony, ale tak faktycznie mam. Myślę, że lęk ten wynika z głębszego strachu. Obawiam się „podskórnie”, iż kiedyś sam nie będę miał domu, że na ulicy zacznę szukać zimą czegoś do zjedzenia. Moje lęki ostatnio na łopatki rozłożyła pewna dama z wózeczkiem na zakupy.

Wyszedłem z piekarni z pięcioma cieplutkimi bułkami. Po jednej dla każdego w domu. Kupiłem do nich wędlinę i leciałem spóźniony do domu. Nagle pewna pani zaczęła machać kartonikiem, na którym coś napisała wcześniej.

Minąłem ją, ale po chwili wróciłem. Cofnął mnie zapach ciepłych bułek, które miałem w torbie papierowej – pachnące wyrzuty sumienia. Podszedłem do niej. I spotkałem się z uśmiechem. Powiedziałem wprost, że nie mam teraz pieniędzy, ale chętnie podzielę się z nią bułkami, które kupiłem, a ona na to: „Jak to cudownie. Przed chwilą pewna pani dała mi kiełbasę, to sobie zjem ją z bułką od Pana”. Gdy skończyła to mówić, z gracją dygnęła niczym dziewczynka. Oj, trudno mi nie uśmiechnąć się, myśląc o tej pani.

...

Mimo wszystko uwazajmy z tymi zebrzacymi. Rzadko kiedy naprawde potrzebuja. Sa to alkoholicy narkomani rozne biznesy zebrajacych. Wspierac takie cos nie jest dobrem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:37, 28 Mar 2018    Temat postu:

Zorganizował fałszywą zbiórkę na chore dziecko. Jest wyrok: 6 lat więzienia

Na karę sześciu lat więzienia skazał wrocławski sąd Michała S., oskarżonego o wyłudzenie blisko 500 tys. zł podczas internetowej zbiórki pieniędzy na leczenie rzekomo chorego dziecka. Wyrok jest nieprawomocny.

...

Ohyda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:34, 31 Mar 2018    Temat postu:

„Podaruj jajko wielkanocne bezdomnemu”. Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam swoją pokutę
Aleksandra Michalak | 31/03/2018
BEZDOMNY MĘŻCZYZNA
Shutterstock
Udostępnij Komentuj 1
Nie myślałam wiele – postanowiłam zmienić swoje plany.

„Podaruj jajko wielkanocne bezdomnemu”. Uśmiechnęłam się, kiedy usłyszałam swoją pokutę na
początku Wielkiego Tygodnia. Nie myślałam wiele – postanowiłam zmienić swoje plany.

„Jak można podarować jajka bez koszyka wielkanocnego?” – myślałam. Zobaczywszy sztywną torebkę i polskie serwetki w folklorystycznym stylu w moim ówczesnym wynajmowanym pokoju na warszawskich Bielanach, postanowiłam, że tym razem w Wielką Sobotę nie udam się ze „święconką” do mojej rodzinnej parafii. Stało się dla mnie jasne, że lepiej zostać w stolicy i wrócić do pustostanu, w którym miałam okazję bywać podczas studiów. Swój tymczasowy dom znajdowali tam wówczas ci, którzy nie mieli żadnego innego.

O świcie w Wielką Sobotę z radością zabrałam się za ręczne sklejanie koszyka wielkanocnego i gotowanie jajek w łupinach cebuli. Zaplanowałam też swój odjazd do rodziny na konkretną godzinę – miałam jechać z Dworca Centralnego. Po zebraniu wszystkich „składników” na święcenie pokarmów pojechałam do parafii, do której przynależał pustostan, a potem w deszczu zaczęłam spacerować do opuszczonego budynku. Niestety, drzwi były zabite dechami. Plan legł w gruzach. „W moich rodzinnych stronach nie ma przecież bezdomnych” – myślałam.

Czytaj także: Co bezdomny, z którym zjadłem obiad, napisał mi w notesie?
Chowając pod parasolem koszyk wielkanocny i spoglądając na zegarek – cały czas z nadzieją na spotkanie kogoś, komu będę mogła ofiarować wielkanocny koszyk – szłam w stronę Dworca Centralnego. Modliłam się za człowieka, którego Pan da mi poznać.



Człowiek zawsze spotka się z człowiekiem
Zobaczyłam go po kilku minutach – prowadził duży wózek, wyglądający na bagaż całego jego życia.

– Dokąd pan idzie? – zapytałam.

– Przed siebie.

– Mam coś dla pana. Proszę. Tuż po poświęceniu – podarowałam koszyk, dodając: Mam nadzieję, że nie zmókł za bardzo.

– Ale pani niesie to do domu.

– Nie, niosę to dla pana. Jak pan ma na imię?

– Bogdan.

– Panie Bogdanie, proszę.

Przyjął.

– Tu na pewno nie zmoknie – powiedział, włożywszy koszyk do swojego bagażu życia.

Z torby wyjęłam jeszcze kartkę wielkanocną w kopercie.

– Mam coś jeszcze, schowałam, żeby nie zmokło – podałam panu Bogdanowi kopertę z życzeniami wielkanocnymi.

– Góra z górą się nie spotka, ale człowiek z człowiekiem zawsze – powiedział na koniec naszego spotkania i złożył mi życzenia.

Catherine de Hueck Doherty w swojej wielkopostnej konferencji na temat nawrócenia i przebaczenia, mówiła: „Jestem bowiem tak bardzo częścią całej ludzkości, że to, co robię ma wpływ na cały świat; podobnie to, czego nie robię, wpływa na cały świat”.

...

Piekne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:26, 31 Mar 2018    Temat postu:

Kochani pomóżcie mojej córce, bo mnie już dla niej nie ma.

Miałam na imię Sylwia, parę dni temu skończyłam 37 lat. Nad ranem 26 marca 2018 dostalam zawału i pomimo walki lekarzy i błagań moich bliskich nie zdołałam wybudzić się ze śpiączki. W czwartek, 29 marca lekarze uznali mnie za zmarłą gdyż mój mózg nie podjął pracy i nie był w stanie podtrzymywać podstawowych funkcji życiowych. Niestety osierociłam 8 letnią córeczkę. Olivia, jedyne moje szczęście, została na świecie sama, gdyż ojca nigdy nie miała.

9 lat temu przyjechalam z Polski do Irlandii w poszukiwaniu lepszego życia. Tam urodził się mój skarb. Nie było nam łatwo, ale żyłam dla niej i starałam się zastąpić jej oboje rodziców. Gdy mała szła do zerówki przeprowadziłam sie do Addlestone (Surrey).

Niestety Bóg nagle, bez uprzedzenia zabrał mnie z tego świata w wieku 37 lat.

Mnie już nie ma na tym świecie, ale moja córeczka potrzebuje żyć dalej i potrzebuje pomocy. Moi rodzice zajmą się nią i bedą walczyć o prawa opiekuńcze. Niestety aby to zrobić potrzebują wsparcia finansowego.

Nie pochodzę z bogatego domu, nie zdołałam zaoszczędzić pieniędzy na wypadek nieszczęścia. Moje życie to raczej była ciągła walka o finansowe przetrwanie. Dziadkowie też sami ledwo wiążą koniec z końcem a teraz będą musieli się jeszcze zająć moją córcią. Będzie im niesamowicie ciężko, psychicznie i finansowo. Samo zciągnięcie zwłok do Polski będzie kosztowne, nie wspominając o kremacji, czy kosztach pogrzebu.

....

Moi drodzy napisałam historię życia i śmierci mojej koleżanki Sylwii w 1 osobie, bo potrzebuję żebyście pomyśleli o tej biednej sierotce Olivii której świat się własnie załamał. Jestem w stałym kontakcie z rodzicami Sylwi aby dać im wsparcie i pomoc jaką potrzebują, ale Olivia i jej dziadkowie będą teraz potrzebować czegoś wiecej niż tylko wsparcia emocjonalnego – potrzebują pomocy finansowej.

Pomóżcie tej małej dziewczynce, tak aby problemy finansowe i ogromne koszty przed którymi teraz stoją dziadkowie, pozwoliły im w spokoju przeżywac utratę mamy .

Celem jest uzbierać £5000 – wszystkie pieniądze zostaną przekazane rodzicom Sylwii dla Olivii.

Chętnie odpowiem na wszelkie pytania, ale proszę nie pozostańmy obojętni na dramat jaki dotknął tą niewinną dziewczynkę i pomóżmy chociaż w taki sposób.

...

Brzmi wstrzasajaco.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:15, 01 Kwi 2018    Temat postu:

Reklama



Konrad Sawicki
20 mistrzowskich wypowiedzi papieża Franciszka. Które hasło jest najbardziej „Twoje”?

Redakcja
Mieli wlepić kierowcy mandat, ale zobaczyli, że mężczyzna i jego żona są zrozpaczeni

Philip Kosloski
10 krótkich modlitw, które możemy odmawiać przechodząc koło kościoła

Louise Alméras
Gwiazdy zagranicznego kina, które są gorliwymi katolikami [Galeria]

Anna Salawa
Polskie gwiazdy, które nie wstydzą się wiary w Boga

Philip Kosloski
Ta starożytna modlitwa do św. Józefa podobno nigdy nie zawodzi

Redakcja
Najpiękniejsza Kobieta – 13 zachwytów nad Maryją

Tomasz Reczko
Katolicy zamiast do sklepów poszli z nudów do kościoła. Księża w szoku

Redakcja
Złóż życzenia na Wielkanoc, czyli 14 pięknych propozycji

Redakcja
„Pobożność jest niezwykle ważna, ale rozumu nie zastąpi”. 12 myśli ks. Tischnera

Konrad Sawicki
20 mistrzowskich wypowiedzi papieża Franciszka. Które hasło jest najbardziej „Twoje”?

Redakcja
Mieli wlepić kierowcy mandat, ale zobaczyli, że mężczyzna i jego żona są zrozpaczeni

Philip Kosloski
10 krótkich modlitw, które możemy odmawiać przechodząc koło kościoła

Louise Alméras
Gwiazdy zagranicznego kina, które są gorliwymi katolikami [Galeria]

Anna Salawa
Polskie gwiazdy, które nie wstydzą się wiary w Boga

Philip Kosloski
Ta starożytna modlitwa do św. Józefa podobno nigdy nie zawodzi



STYL ŻYCIA
Podopieczni „małych braci Ubogich”: Wiosnę w sercu mi przynieśliście
Anna Malec | 31/03/2018
MALI BRACIA UBOGICH, WIELKANOC
fot. Stowarzyszenie "mali bracia Ubogich"
Udostępnij 33 Komentuj 1
„Zabiorę ten koszyczek i na Powązki pojadę. Tam leży mój mąż. Podzielę się z nim tym koszyczkiem - ten żonkil mu zostawię. Wiosna przecież. I on też niech wie, że jest tutaj jeszcze ktoś, kto się o mnie po jego odejściu troszczy” - mówiła po świątecznym spotkaniu jedna z podopiecznych Stowarzyszenia.

Najpierw kwiaty, potem chleb
Powiedzieć o nich wolontariusze, to nic nie powiedzieć. Bo „mali bracia Ubogich” to przede wszystkim przyjaciele, prawie rodzina tych, którym, jak sami mówią, chcą najpierw przynosić kwiaty, a dopiero potem chleb. To ich dewiza.

Choć stowarzyszenie pomaga setkom starszych osób, nie liczby są tu ważne, a imiona i konkretne historie. Wolontariusze wiedzą, z czym zmaga się pani Maria, jak lubi spędzać czas pan Włodek, i w jakim kraju mieszkają dzieci pani Stasi. Troszczą się o zdrowie swoich podopiecznych, o ich kondycję psychiczną, wychodzą razem na spacery, do kawiarni, do teatru. Pamiętają o ich urodzinach i imieninach.

Przekonują, że samotność jest złym kompanem! A lekarstwem na nią jest obecność drugiego człowieka. Tak właśnie działają „mali bracia Ubogich”.

Agnieszka Dąbrowska z biura stowarzyszenia: „Ta relacja jest dwustronna. Bardzo często jest tak, że kiedy przychodzi wolontariusz, czeka na niego już gorąca herbata i ciasteczka. Nasi seniorzy bardzo czekają na te spotkania. Dzień odwiedzin jest jak święto”.

Wolontariuszka Kasia: „Jesteśmy umówione, że pani Joanna musi ćwiczyć chodzenie, żebyśmy mogły pójść na potańcówkę!”. Jej podopieczna, pani Joanna: „Nawet jak leżałam w szpitalu, to Kasia odwiedzała mnie bardzo często, to było dla mnie bardzo dużo. To moja Kasia. To ważne, żeby razem być, ona daje mi tyle miłości!”.

Pani Henia we wspomnieniach wolontariuszki Agnieszki: „Kiedy do niej przychodziłam, i spoglądałam na jej pogodną twarz, spływał ze mnie cały stres, który przynosiłam z pracy. Choć dzieliły nas całe pokolenia, była dla mnie jedną z najbliższych osób. Bardzo lubiła czytać, ale oczy odmawiały jej już posłuszeństwa, więc siadałyśmy i ja jej czytałam. Miała w sobie coś kojącego, bił od niej taki niesamowity spokój”.

Wolontariuszka Ewelina: „Wolontariat sprawia, że czuję się silniejsza, bardziej radosna i odporna na stres. To ogromna radość, kiedy odwiedzam moje podopieczne i widzę, że one naprawdę cieszą się z mojej wizyty”.

Czytaj także: Kogo jeszcze obchodzą starzy ludzie? Karpowicza!


Ktoś się o mnie troszczy
Tydzień przed świętami w kilku miastach w Polsce seniorzy i ich opiekunowie mieli swoje przedświąteczne, coroczne spotkanie. Wielu czeka na nie jak na pierwsze oznaki wiosny, jak na świt po ciężkiej nocy, a czasem bardzo prozaicznie – jak na wreszcie ciepły obiad po wielu dniach jedzenia chleba.

Po spotkaniu w Warszawie Agnieszka Dąbrowska usłyszała takie słowa:

„Tak sobie patrzę na ten koszyczek i myślę: wreszcie piękną święconkę mam i powód do wyjścia w Wielką Sobotę z domu. Sąsiadki się zdziwią. Już od tylu lat nie szłam ze święconką. Zapomniałam, jaka to radocha.

Ależ Wy się musieliście wykosztować! Każdy z nas taki koszyczek dostał. I jajo i ciasto w nim jest. Taki piękny. I jeszcze ten żonkil – wiosnę w sercu mi przyniósł.

Zabiorę ten koszyczek i na Powązki pojadę. Tam leży mój mąż. Podzielę się z nim tym koszyczkiem – ten żonkil mu zostawię. Wiosna przecież. I on też niech wie, że jest tutaj jeszcze ktoś, kto się o mnie po jego odejściu troszczy”.



A tak było w Pruszkowie:

„Moja Janeczka była bardzo zadowolona z tego bardzo słonecznego, świątecznego spotkania. Koszyczek i kartkę przekazałam również Marii. Nie mogła uwierzyć, że chociaż jej tam nie było, pomyślano o niej i ma wiosenne kwiaty w domu, a przecież od upadku w grudniu nie wychodzi z domu. Bardzo dziękujemy”.

„Serce rośnie po takim spotkaniu! Człowiek myśli, że został sam, a w restauracji tyle osób starszych, uśmiech, serdeczne powitania, ładny wystrój. Nie pamiętam, kiedy wyszłam z domu sama, a z wolontariuszem to tak raźniej i nie żałuję, że się przełamałam. Dziękuję za możliwość odczarowania szarej codzienności wszystkim, którzy to sponsorowali, przygotowali, zorganizowali dowóz. Wspomnienia tego dnia zostaną na długo w pamięci”.

„Jestem oczarowana – jak tu ładnie i ile osób. Przyszłam z moją Paulinką, bo szykuje mi się operacja i nie chciałam w czterech ścianach zostać i o tym myśleć. Cudowne spotkanie i tyle życia jest we mnie. Przesadzę kwiatuszki, jak wrócę do domu, żeby mi przypominały, jak wspaniale było. Jestem bardzo wdzięczna, że ktoś o mnie pamięta, interesuje się”.

MALI BRACIA UBOGICH, WIELKANOCGaleria zdjęć


Skąd się wzięli mali bracia?
Idea „małych braci” powstała we Francji już w 1939 roku, ale działalność rozpoczęli 7 lat później, już po wojnie.

W tym czasie najubożsi byli ludzie starsi – osoby samotne, opuszczone, bez szans na pomoc. Dlatego właśnie „mali bracia” zdecydowali się pomagać tej właśnie, najbardziej potrzebującej części społeczeństwa.

Pierwsi wolontariusze zajęli się roznoszeniem posiłków i węgla osobom starszym i biednym. Jednak stwierdzili, że „dawać miłość można tylko dając coś więcej niż to, co najpotrzebniejsze”.

Dlatego do dziś, we wszystkich krajach, w których działają – a jest ich już 10, przykładają największą wagę do relacji budowanej poprzez towarzyszenie osobom starszym i słuchanie ich.

Wolontariusze chcą przeciwdziałać marginalizacji starszych osób i łamać stereotypy na temat starości. „Starość to też radość, ona nie musi być smutna i szara” – przekonuje Agnieszka Dąbrowska.

Traktują się z szacunkiem. To coś, czego osoby starsze często nie doświadczają. Wolontariusze nie przychodzą po to, żeby wyrzucić śmieci, zrobić zakupy czy kupić leki. To też, ale nie to jest najważniejsze. Przychodzą, by się spotkać – tak naprawdę. Z szacunkiem wysłuchać wspomnień, porozmawiać o tym, co u nich. Pospacerować, obejrzeć razem dobry film. Tworzyć życiodajne więzi. Bo – jak mówi Agnieszka Dąbrowska – razem jest po prostu łatwiej. I piękniej.

...

Zedycowanie piekniejszy swiat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:16, 04 Kwi 2018    Temat postu:

2018-04-04 07:27
Zbigniew Grycan chce eksmitować samotną matkę. W sprawie jest drugie dno
Martyna Kośka
Los dwuosobowej rodziny, która bez umowy mieszka na działce należącej do Zbigniewa Grycana, jest w rękach Zbigniewa Ziobry FOT: STACH ANTKOWIAK/REPORTER
Los dwuosobowej rodziny, która bez umowy mieszka na działce należącej do Zbigniewa Grycana, jest w rękach Zbigniewa Ziobry
Znany biznesmen i rodzina, która od lat mieszka bez umowy na jego działce. Po 20 latach mówi "pas", sprawa trafia do sądu i rodzina musi się wyprowadzić. Twierdzą, że wyrok jest niesprawiedliwy i błędny. I mają zamiar skorzystać z nowej furtki prawnej, by dochodzić swoich praw.

REKLAMA


Zbigniew Grycan, którego lody od lat uwielbiają Polacy, i który z powodzeniem prowadzi znaną firmę, chce wyrzucić samotną matkę z synem z należącej do niego działki. Brzmi jak początek historii o złym biznesmenie, który korzystając ze swojej siły, chce zniszczyć biednych ludzi.

Tak w każdym razie przedstawia to Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu, które chętnie zabiera głos w sprawach frankowiczów czy innych grup klientów, które miały być potraktowane przez banki z pozycji siły. W sprawie „Małgorzata M. vs Grycan” żaden bank nie występuje, co nie przeszkodziło Stowarzyszeniu poruszyć "instancji najwyższej" – ministra Zbigniewa Ziobry, o czym za chwilę.

Z dziada pradziada – i wszystko na słowo honoru
Spółka nazywa się Prodrol i zarejestrowana jest w Nadarzynie. Ta firma z lodowymi deserami nie ma nic wspólnego. W KRS spółki czytamy, że zajmuje się produkcją wyrobów z mięsa.

Aktualnie jednak na kilkuhektarowej działce przy ul. Starowiejskiej w podwarszawskim Nadarzynie nie znajdują się żadne maszyny do produkcji kiełbasy. W starych zabudowaniach mieszka dwuosobowa rodzina (nazwijmy ich M.) – pani Małgorzata z 23-letnim synem Grzegorzem. To ich adres zamieszkania od wielu lat. Dziadek zmarłego męża pani Małgorzaty otrzymał przed laty mieszkanie jako służbowe od państwowej spółki, która niegdyś tam urzędowała i, z prawnego punktu widzenia, był najemcą.

Niestety, żadna umowa nie została spisana. Rodzina twierdzi, że dziadek – a następnie jego spadkobiercy - otrzymał prawo do bezpłatnego zamieszkiwania w zamian za prace porządkowe i pilnowanie działki. Obecny właściciel nic o takiej umowie, która zawarta została zresztą nie z nim, a z jego poprzednikiem, nie wie. I w dodatku chce, by rodzina zapłaciła zaległy czynsz.

Zobacz też: Rząd szykuje zmiany. Podatki mają być prostsze





Przede wszystkim chce jednak, aby matka i syn opuścili działkę, wobec której ma plany. Jakie? Na razie nie chce ich zdradzać.

Z sądu rejonowego do Sądu Najwyższego

Sprawa trafiła na wokandę i w 2017 r. Sąd Rejonowy w Pruszkowie uznał, że kobieta i jej syn nie tylko mają opuścić zajmowany przez siebie budynek, ale także nie przyznał im prawa do lokalu socjalnego. Upłynęło osiem miesięcy. Rodzina nie odwołała się do sądu wyższej instancji, więc wyrok się uprawomocnił. Nikt ich, jak dotychczas, siłą nie wyrzucił. Wszystko trwało w pewnym zawieszeniu aż do wtorkowego poranka, kiedy Prezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu złożył do Prokuratora Krajowego Zbigniewa Ziobro prośbę o przyjrzenie się sprawie i wniesienie skargi nadzwyczajnej do wyroku Sądu.

Money. pl skontaktowało się z mec. Anną Zielińską, która w tej sprawie reprezentowała Grycana. Nie kryje zdziwienia obrotem spraw.

- Jeżeli rodzina nie była zadowolona z rozstrzygnięcia, mogła wnieść apelację. Reprezentował ich profesjonalny pełnomocnik, który na pewno o tym poinformował. Od razu Sąd Najwyższy? – zastanawia się.

Przyjaciel rodziny M., który w ich imieniu kontaktuje się z mediami, wyjaśnia, że po kilkuletniej batalii pani Małgorzaty zwyczajnie nie było stać na wynajęcie kolejnego adwokata i odwołanie się. Gdy wydawało się, że to już koniec, pojawiło się światełko w tunelu. Ustawa o Sądzie Najwyższym z grudnia 2017 r. dała prawo Prokuratorowi Krajowemu wniesienia skargi w każdej sprawie, nawet prawomocnie zakończonej.

Jeśli Zbigniew Ziobro uzna, że doszło do nadużyć, a sąd rejonowy nie wziął pod uwagę wszystkich okoliczności i dowodów, nad sprawą o przyznanie lokalu socjalnego pochyli się grono prawników Sądu Najwyższego.

Jest komórka, ale mieszkać się w niej nie da

Przyjaciel rodziny uważa, że sąd wyraźnie faworyzował Grycana. Z tej sympatii miał błędnie ocenić dowody i wyciągnąć nieuzasadnione wnioski.

- W wyroku jest napisane, że M. nie mają tytułu prawnego do lokalu przy ul. Starowiejskiej. Ale jak najbardziej mają i to poprzez zasiedzenie, ponieważ mieszkają tam ponad 20 lat – wyjaśnia.

Zasiedzenie polega na nabyciu własności poprzez wieloletnie "korzystanie z rzeczy jak ze swojej". Aby zasiedzieć nieruchomość, potrzeba 20 lat – chyba że posiadacz już od początku wiedział, że rzecz ma innego właściciela, bo w takiej sytuacji potrzeba 30 lat.

Mecenas Zielińska odrzuca takie myślenie.

- Nie ma możliwości stwierdzenia zasiedzenia, gdyż M. zawsze byli posiadaczami zależnymi – najemcami. Właściciel nigdy nie dał nawet do zrozumienia, że chciałby wyzbyć się nieruchomości na ich rzecz, wprost przeciwnie. Interesował się nią i robił wobec niej plany – wyjaśnia.


Eksmisje na bruk są zakazane. Zanim człowiek zostanie usunięty z zajmowanego domu czy mieszkania, sad musi wiedzieć, że ma dokąd się udać, a jeśli nie, to musi mu zapewnić lokal socjalny. Sąd orzekł, że rodzinie M. taki nie przysługuje, gdyż są współwłaścicielami innej odziedziczonej działki w Nadarzynie.

Zdaniem przyjaciela rodziny to bzdura, bo działka jest niezabudowana. Stoi na niej tylko prowizoryczny budynek gospodarczy, w którym na pewno nie można zamieszkać.

- Ten budynek jest w stanie surowym (są tylko mury i okna) i został wybudowany bez wymaganego nadzoru budowlanego i jako samowola budowlana stojąca już wiele lat nadaje się tylko i wyłącznie do wyburzenia – mówi zdenerwowany mężczyzna.


Budynek, do którego rodzina ma się, zgodnie z wyrokiem, przeprowadzić. Arch. prywatne rodziny M.


Mecenas Zielińska rozumie, że budynek może nie nadawać się do zamieszkania, ale jej zdaniem rodzina M. powinna była wziąć pod uwagę przegraną w procesie i zagospodarować ten teren, zacząć budować choćby niewielki dom.

- Nie do mnie należy zadbanie o przyznanie rodzinie lokalu socjalnego, bo przypominam, że rodzina miała adwokata. Sąd zbadał wszystkie okoliczności sprawy i doszedł do wniosku, że lokal się nie należy - mówi adwokat.

Dodaje, że na spornej działce mieszkały jeszcze dwie rodziny. Jednej z nich (szwagierce pani Małgorzaty) sąd przyznał lokal socjalny, bo znajdowała się w innej sytuacji życiowej. Sprawy są identyczne (i pani Małgorzata, i jej szwagierka prawo do korzystania z zabudowań wywodzą od umowy ustnej, jaką dziadek zawarł z ówczesnym właścicielem, innych porozumień nie było). Tamta rodzina również nie była zadowolona z wyroku pierwszej instancji, więc złożyła odwołanie. Sąd okręgowy nie dopatrzył się nieprawidłowości, stąd można zakładać, że i w drugiej sprawie nie popełnił błędów, wyjaśnia.

- Nie złożyłam wniosku do komornika o przeprowadzenie eksmisji, bo chcieliśmy dać rodzinie M. czas na znalezienie sobie innego miejsca zamieszkania. Mieliśmy nadzieję, że się dogadamy – tłumaczy Zielińska.

Innego zdania jest przyjaciel rodziny, który ma żal do Zbigniewa Grycana, że nigdy nie odwiedził rodziny M.


- Mógł zaproponować im choćby jakiś barak. Z marketingowego punktu widzenia może źle wyjść na tej sprawie – wyrokuje mężczyzna.

Na marginesie: od 1 listopada do 31 marca nie usuwa się z mieszkania osób, którym w wyroku sąd nie przyznał innego lokalu. Stowarzyszenie podjęło działania w pierwszy dzień roboczy po zakończeniu okresu ochronnego.

Emocje utrudniają trzeźwy osąd
- W tej sprawie jest bardzo wiele ciekawych i niejasnych wątków – powiedział przyjaciel rodziny.

Wątków rzeczywiście jest sporo, ale rzadko która sprawa sądowa jest jednowymiarowa. Strony przedstawiają wykluczające się racje i dopiero Sąd, mając cały materiał, dokonuje ich oceny. Może się pomylić, stąd niezbywalne prawo do poddania jego osądu kontroli sądu wyższej instancji.

Tymczasem w tej sprawie mamy na pewno krzywdę ludzką, ale z punktu widzenia procedury nie jest to złożony kazus.

- W tej sprawie najbardziej niepokoi mnie, że każda drobna sprawa będzie mogła być, po latach, wznawiana i kierowana w jakimś specjalnym trybie do Sądu Najwyższego. Rozumiem, że rodzinie M. jest ciężko, ale z całym szacunkiem – Sad najwyższy to nie miejsce, gdzie rozstrzyga się, czy mieszkanie socjalne się należy czy nie – mówi radca prawny, z którym konsultowałam sprawę.

Mamy tu więc nie tyle pasjonujący spór prawny, co trudną życiowa sytuację, w której rodzina czuje, że w starciu z dużym przeciwnikiem nie miała szans. Stąd poczucie żalu i rozczarowania.

- Wójt Gminy Nadarzyn po zapoznaniu się ze sprawą i wyrokiem sądu poprosił Małgorzatę M. o złożenie do Gminy prośby o przyznanie lokalu socjalnego, bo jak powiedział: "wyrok był krzywdzący, a sprawa była do wygrania, gdyby prowadził ją dobry adwokat" – czytamy w komentarzu do wyroku, w którym przyjaciel rodziny (a może Stowarzyszenie; komentarz nie jest podpisany) punktuje niedopatrzenia sądu.

Podnoszenie argumentu, że adwokat niewystarczająco się spisał, w dyskusji o wyroku w ogóle nie jest dopuszczalne. Nie może on też być podstawą apelacji. Adwokata czy radcę można w każdej chwili zmienić – nawet gdy jest ustanowiony z urzędu.

Takich argumentów, które z punktu widzenia całej sprawy mają niewielkie znaczenie, jest więcej. Choćby ten, że nie jest prawdą (jak uznał sąd), że 23-letni syn Małgorzaty zarabia 1 600 zł netto.

- Dawno temu pracował przez 3 miesiące, ale po tym okresie zlecenie dla tej firmy wygasło i znowu stał się bezrobotny. Podejmuje się prac sezonowych (jedno-trzydniowych) i nadal szuka pracy blisko domu (nie posiada samochodu ani nawet skutera więc dojazd np. do Warszawy byłby kosztowny) – wyjaśnia autor "komentarza do wyroku".

W sprawie mamy więc dorosłą kobietę i syna, który mieszkając w dobrze rozwiniętej gminie, nie może znaleźć pracy, w której zarabiałby choćby minimum krajowe. Mamy też bogatego biznesmena, który jest kreowany na bezdusznego czyściciela – oraz Stowarzyszenie, które znane jest z wysuwania oskarżeń pod adresem banków o nieuczciwe zagrywki. Mamy też Prokuratora Krajowego, który niedawno otrzymał nowe uprawnienia do wznawiania zakończonych postępowań sądowych – i bardzo prawdopodobne, że będzie chciał z niego skorzystać, bo sprawa może być głośna.

...

Sprawa jest prosta. Jesli ci biedacy dostali mieszkanie od panstwego zakladu ktorego nie ma pewnie jeszcze w PRL to nalezy im sie własnosc tego mieszkania jak wszystkich z PRL. Czy mieszkania byly zakladowe czy spoldzielcze to byla jedna komuna i wszyscy maja miec tak samo. Inaczej jest bandytyzm. A juz za po prostuprostu ich wywalenie nalezy sie kara. Zabawa w formalnosci prawne to bezczelnosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:20, 05 Kwi 2018    Temat postu:

Pan Grzegorz nie ma w domu wody. PKP daje mu 2,5 litra dziennie

On i jego żona mieszkają w zarządzanym przez PKP budynku, który nie jest podłączony do sieci wodociągowej. Kolej przywozi im wodę w plastikowych baniakach: 5 litrów dziennie na dwie osoby. – Marzę o tym, aby móc się wykąpać w wannie. A nie mam nawet kranu w domu – opowiada pan Grzegorz, rencista

...

Jak na wojnie! Szok ze ludzie jeszcze tak zyja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:22, 07 Kwi 2018    Temat postu:

Świetna inicjatywa! Zaproś znajomych na Podwieczorek Miłosierdzia
Przemysław Radzyński | 07/04/2018
PODWIECZOREK MIŁOSIERDZIA
Materiały prasowe
Udostępnij Komentuj
Fragment „Dzienniczka”, rozmowa o miłosierdziu i modlitwa. A to wszystko w gronie znajomych i przy dobrej kawie i ciastku. Pijarzy zachęcają do organizowania Podwieczorków Miłosierdzia.

Pomysł jest prosty. Na podwieczorek, czyli dobrą kawę czy herbatę z jakimiś słodkościami czy owocami należy zaprosić rodzinę lub przyjaciół. W czasie spotkania poleca się lekturę fragmentu „Dzienniczka” św. Faustyny oraz rozmowę o Bożym miłosierdziu, a także modlitwę – najlepiej Koronkę do Bożego Miłosierdzia.

Nie należy zapominać o wspólnym świętowaniu – śpiewie, tańcach, konkursach czy innych zabawach. Warto też wspólnie zastanowić się nad tym, jak Podwieczorek może zaowocować w naszej codzienności – tzn. jak wprowadzić miłosierdzie w czyn.

Czytaj także: Koła koronkowe, czyli wprowadzanie Miłosierdzia Bożego w czyn


Przez żołądek do ducha
Krzysztof Samborski z Rzeszowa razem z żoną w ubiegłym roku zorganizowali Podwieczorek Miłosierdzia. Zaprosili szwagierkę i przyjaciół.

Udało się wspólnie poświętować. Przeczytaliśmy fragment „Dzienniczka”. Odmówiliśmy Koronkę do Bożego miłosierdzia. Była kawa i pyszne ciasto mojej żony. Udało się spędzić czas z bliskimi osobami, w dodatku rozmawiając o pięknych, duchowych wartościach – mówi pan Krzysztof.
Co ciekawe – jego szwagierka wiedziała, że przychodzi na Podwieczorek Miłosierdzia, ale inni znajomi już nie. Sam gospodarz był zaskoczony reakcją gości, bo jego przyjaciel raczej jest „letni”, jeśli chodzi o sprawy ducha, ale naturalnie włączył się w modlitwę i zrobił to z pełnym zaangażowaniem. To stworzyło przestrzeń do późniejszej rozmowy na temat wiary.

PODWIECZOREK MIŁOSIERDZIA
Materiały prasowe


„Te trzy proste słowa to istota mojej wiary”
Pan Krzysztof przyznaje, że także dla niego i żony było to ważne wydarzenie, bo zdaje sobie sprawę, że autentycznie przeżywana wiara domaga się wyrażania jej we wspólnocie i dzielenia się nią na zewnątrz.

Nieraz w życiu błądziłem albo zdarzały mi się jakieś niepowodzenia. Kiedy tylko zdałem się na Boże miłosierdzie, przyjąłem Jezusa jako Pana swojego życia i wiedziałem, że Jemu mogę zaufać w pełni, to cały niepokój ustępował. Te trzy proste słowa: „Jezu, ufam Tobie” to istota mojej wiary – mówi pan Krzysztof.
Idea w rodzinie pana Krzysztofa się przyjęła i także w tym roku zorganizuje z żoną Podwieczorek Miłosierdzia. Państwo Samborscy w tym roku zaprosili nawet więcej osób niż w roku ubiegłym. Tym razem nie będzie na podwieczorku szwagierki, ponieważ… sama organizuje podobne wydarzenie u siebie w domu.

Czytaj także: 22 lutego: Dzień, w którym Jezus objawił Faustynie obraz „Jezu ufam Tobie”


Nie tylko od święta
Idea zakłada, żeby spotkania z bliskimi organizować w Niedzielę Miłosierdzia. Ale zdaje się, że nic nie stoi na przeszkodzie, by takie podwieczorki organizować częściej i niezależnie od kalendarza liturgicznego.

Pomysłodawcami Podwieczorków Miłosierdzia są pijarzy z Rzeszowa. Idea zrodziła się w Roku Miłosierdzia. W tym roku podwieczorki będą organizowane po raz trzeci.

Szczegółów i inspiracji można szukać na stronie internetowej.

PODWIECZOREK MIŁOSIERDZIA

..

Cenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:12, 07 Kwi 2018    Temat postu:

Jak żyć za 520 zł zasiłku?
14/02/2018 Wokół Nas

Facebook Twitter Google +
W 2002 roku pani Halina została decyzją lekarza orzecznika ZUS uznana za osobę całkowicie niezdolną do pracy i samodzielnej egzystencji, na stałe, bezterminowo. Miała wtedy więcej niż 25 lat, a to oznaczało, że jej córka, która postanowiła zrezygnować z pracy zawodowej, by opiekować się matką, otrzyma specjalny zasiłek opiekuńczy w wysokości 520 zł, z zastrzeżeniem, że nie może podjąć żadnego zatrudnienia lub innej pracy zarobkowej. 520 zł miesięcznie powinno jest wystarczyć na życie, opłacenie rachunków, zakup ubrań, a przede wszystkim na jedzenie.
Pani Barbara, matka pani Haliny, podjęła się opieki nad matką, bo nie miała innego wyjścia. Matka leży w łóżku, nie wstaje, trzeba zapewnić jej pomoc przy najdrobniejszych czynnościach.
– Córka codziennie mnie myje, sprząta w domu, robi zakupy, przygotowuje posiłki. Ja jestem w stanie jedynie pojechać na wózku do kuchni i mogę sobie zrobić herbatę. Pracuje u mnie 7 dni w tygodniu, praktycznie przez całą dobę, bo często wstaje do mnie w nocy. Pracuje u mnie na cały etat, nawet więcej, bo jest dostępna przez cały czas i mogę na nią liczyć. I tylko dlatego, że zachorowałam, mając dużo więcej niż 25 lat, ona otrzymuje zasiłek w wysokości 520 zł. Przecież za to, że się poświęciła, jest skazana na ubóstwo. Nie mogę na to patrzeć. Pukałam już do wszystkich drzwi, dotarłam nawet do Trybunału Konstytucyjnego. Jestem ,,niewidzialna”, jakby mnie nie było. Ale jestem, żyję i moja córka też – mówi zdenerwowana pani Halina. Osoby, które zajmują się dziećmi z niepełnosprawnością, otrzymują świadczenie pielęgnacyjne w wysokości 1406 zł.
Nasza czytelniczka korzystała z pomocy różnych opiekunek, aż razem z córką doszły do wniosku, że będzie najlepiej, jeśli to ona rzuci pracę i będzie się przez cały czas zajmować mamą. Zamierzały wystąpić o świadczenie pielęgnacyjne.

...

Te zasilki to koszmar! 520 zl i zakaz dorabiania jakby byly po to aby niszczyc ludzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:34, 08 Kwi 2018    Temat postu:

Nowe emotikonki reprezentujące osoby niepełnosprawne
Sophia Swinford | 07/04/2018
APPLE;DISABILITIES;EMOJIS
Twitter Moments via Twitter | Fair Use
Udostępnij Komentuj
Pojawią się nowe obrazki, m.in. pies przewodnik, aparaty słuchowe oraz urządzenia ułatwiające poruszanie się, czyli m.in. wózek inwalidzki.

Emotikony potrafią opisać wszystko. Przynajmniej tak się nam do tej pory wydawało. Używanie obrazków do opowiadania o naszym życiu i różnych doświadczeniach jest już tak głęboko zakorzenione w naszej kulturze, że stało się również polem walki o równouprawnienie różnych mniejszości. I tak jakiś czas temu powstała emotikonka obrazująca karmienie piersią i kobietę w hidżabie.

Tym razem Apple idzie krok dalej i postanawia dodać emotikonki przedstawiające różne osoby niepełnosprawne. Pojawi się pies przewodnik, aparaty słuchowe oraz urządzenia ułatwiające poruszanie się, czyli m.in. wózek inwalidzki. Nowe wiadomości obrazkowe były konsultowane z organizacjami w Stanach Zjednoczonych, które zajmują się osobami z porażeniem mózgowym, niewidomymi oraz głuchoniemymi.

Dodanie nowych emotikonek ma pokazać różne doświadczenia użytkowników i w ten sposób pomóc w promocji różnorodnych niepełnosprawności – wyjaśnia Apple.
Accessibility emojis could be coming to your phone next year, including a prosthetic arms, a guide dog and hearing aids. [link widoczny dla zalogowanych]

— Twitter Moments (@TwitterMoments) March 23, 2018
Na przykład obrazek psa przewodnika ma reprezentować zaburzenia napadowe, zespół stresu pourazowego, autyzm i wiele innych problemów. Wciąż wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że właśnie psy pomagają osobom z tego rodzaju niepełnosprawnościami.

Twórcy nowych emotikonek mają nadzieję, że włączenie tych obrazków pomoże społeczeństwu lepiej rozumieć osoby niepełnosprawne. Do powszechnego użycia mają wejść w przyszłym roku.

Tekst pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Jesli to pomoze znakomicie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133651
Przeczytał: 62 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:18, 08 Kwi 2018    Temat postu:

Tych dwoje jest ze sobą pomimo wielu przeciwności

Ewelina i Łukasz są od dwóch lat małżeństwem. On jest niepełnosprawny, a Ona go kocha pomimo wszystko. Nie mogą dostać mieszkania bo przekraczają kryterium dochodowe o 56zł. Natomiast kredytu mieszkaniowego nie otrzymają ze względu na niskie dochody. Pomóż im stworzyć wspólną przyszłości.

...

Te kryteria nie uwzgledniaja realiow.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 78, 79, 80 ... 89, 90, 91  Następny
Strona 79 z 91

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy