Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Hiroszima-Nagasaki-św.Maksymilian i Matka ...
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:40, 06 Sie 2010    Temat postu: Hiroszima-Nagasaki-św.Maksymilian i Matka ...

6 sierpnia 1945 Hirosima. 65 lat temu spadla bomba ktora zdruzgotala Imperium Wschodzacego Slonca zanim zdazylo powstac.Jawnie pokazujac ze na agresji i potwornosci nic zbudowac sie nie da pozostaja tylko ruiny.
Ale w tych okrutnych czasach w Japonii dzialy sie tez rzeczy, o ktorych pamiec nie zaginie!
Obecnie zaczyna sie Rok Świętego Maksymiliana Kolbego.
Święty Maksymilian założył prawie równo ! z polskim takze japonski Niepokalanow!Aby i tam Maryja szerzyla milosc a w tej epoce bylo to SZCZEGOLNIE jak widac potrzebne!

Nagasaki ! Duchowa stolica Japonii.Tam chrzescijanstwo zakorzenilo sie szczegolnie mocno wydajac wielu meczennikow:
[link widoczny dla zalogowanych]
I tutaj Maksymilian stwierdzil ze zdziwieniem podobnie jak niegdys apostolowie ze wsrod pogan tez dziala Duch Święty!Bo zapewne niemal spodziewal sie ze go zamorduja!A tu poganie otoczyli go taka zyczliwoscia tylu bylo chetnych do pomocy , poplynely ofiary tak ze szybko zbudowano Niepokalanów w poganskim kraju!!!!Niewatpliwie z pomoca Boga.
I tutaj znow dzialy sie rzeczy nadprzyrodzone.
św. Maksymilian Kolbe, zbudował Niepokalanów Japoński, oraz grotę Matki Bożej z Lourdes.
Dzisiaj po klasztorze zbudowanym przez o. Maksymiliana pozostało muzeum, gdyż zbudowany jest w tym miejscu nowy klasztor, ale grota pozostała do dzisiaj i jest tam źródełko, skąd wierni biorą sobie wodę. Współbracia zakonni, którzy przybyli wraz ze św. Maksymilianem do Japonii mówią, że przy tej grocie o. Kolbe spotkał Matkę Bożą.
Byla wygodna dzialka w srodku miasta.A Ojciec mowil nie !Zbudujemy za miastem za gorka. Mozna przypuszczac ze tak poradzila Matka !
9 sierpnia 1945 nastapil ...

Kasztor zbudowany został wówczas za miastem, za górą, ale jak się później okazało dzięki temu ocalał, gdy Amerykanie rzucili bombę atomową na Nagasaki.Poleciały tylko szyby!
Jak widać świętym nawet bomby atomowe nie straszne!
A tutaj kolejna ciekawa historia z
Nagasaki:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:41, 08 Sie 2010    Temat postu:

A jak doszlo do tego wsystkiego?Otoz w Azji jedynym silnym panstwem byla Japonia.Wygrali oni wojne z Rosja.Slynna kleska 1905 roku.
Ale to spowodawalo ze im ODBILO!Rzucili sie na oslabione Chiny i zaczeli sie nad nimi znecac w sposob psychopatyczny.Oczywiscie zachod siedzial cicho.
Pierwsza nauczka nastapila w 1939 nad jeziorem Chalchin Gol gdy prymityw umyslowy Żukow mimo swojej tepoty sprawil im lanie pokazujac za armia Japonii nie nadaje sie do wspolczesnej wojny.Glownie z przyczyn technicznych.Radzieccy przydusili ich technika.Tymczasem przyodztwo Japonii opetane juz najwyrazniej przez demony i zaslepione zamiast wyciagnac wnioski zrozumialo tylko tyle ze trzeba poszukac LATWIEJSZYCH PRZECIWNIKOW zostawaiajac radzieckich...Ciekawe an kiedy?Na potem jak beda jeszcze silniejsi?Jak widac opetani!
Tymczasem rozszalal sie kolejny opetany Hitler i zaczal zadawc kleski zachodnim imperiom.A Japonczycy jak zlodzieje po kolei grabili oslabione kolonie.Padla Holandia to laps ich posiadlosci padla Francja to siup po Indochiny.Pozniej oskubywali Brytanie.Japonia UROSLA.I wydawalo by sie ze nikt ich nie ruszy.No bo kto?Radzieccy byli przyduszeni.Hitler pod Moskwa zachod ledwie zipie.Chiny tez.Gdyby w tej chwili wstrzymali to mieli by imperium do dzis.ALE NIE TAK MIALO BYC!ZBRODNIE DOMAGALY SIE KARY!Poczynania japonskich sadystow byly niewyobrazalne mordy gwalty kanibalizm...
Bóg jak wiemy pozwoli aby napadli na USA!Jakie bylo to szalenstwo swiadczy chocby poziom przemyslu USA produkoway 1000 % tego co Japonia czyli 10 X wiecej niz Japonia!I agresorem byla Japonia!
Zreszta jak wiemy spoleczenstwo USA nigdy nie przystapi do wojny gdzies daleko bo oni chca konsumowac i nie obchodzi ich ze tam gdzies morduja zjadaja zywcem itp. A woec nigdy by sie nie ruszli gdyby Pearl Harbour.Teraz juz musieli.Bóg dozwoli aby Diabel zacmil militarystow Japonskich aby ukarac zbrodnie...
Oczywiscie produkcja uzbrojenia ruszyla w USA natychmiast juz wkrotce USA mialy 80 !!! lotniskowcow.Pare Japonskich szybko znalazlo sie na dnie.Silna flota Japonii stala sie kupa zlomu i celem dla samolotow bez oslony wlasnych lotniskowcow.Japnczycy walczyli rozpaczliwe az do samobojstwa co powodowal taki wyniki jak 100 poleglych Amerykanow i 6000 Japonczykow glownie samobojcow.Lotnictwo USA bombardowalo Japonie bezkarnie.Wkrotce spolnely domy robione z papieru i drewna.Japonczycy mieszkali w jamach wykopanych w ziemi.Apoaklipsa.
Jankesi zreszta zawsze tak prowadza wojne niszczac calkowicie ekonomike przeciwnika.To samo bylo z Niemcami.Zreszta u siebie na Poludniu tez zostawili runiny w 1865.Po prostu wykorzystuja sile przemyslu ktory produkuje mnostwo srodkow wybuchowych.
>>>>>
Rozpaczliwa samobojcza walka z braku techniki doprowadzila w koncu do tego
ze kamikadze latali na spirytusie bo benzyny nie bylo!A do obrony Japonii szykowali maczety i zaostrzone kije...
Amerykanie przerazeni oporem bali sie co bedzie jak wyladuja w Japonii i na nich sie rzuca z maczetami.
Dowodztwo US Army wobec tego napieralo na Roosvelta aby radzieccy pomogli.
Natomiast wyzszy rozum mozna bylo stwierdzic w US Navy ktore uwazalo ze bez radzieckich wystarczy zablokowac Japonie ekonomicznie i padnie.Trzeba tutaj pochwalic owczesne dowodztwo US Navy za zdrowy rozsadek bo w tym czasie Japonczycy nie zamierzali ginac. I probowali rozmawiac o kapitulacji.I znow Diabel zacmil im rozum bo inaczej tego nie da sie wytlumaczyc...Zwrocili sie o posrednictwo do radzieckich !!!! z ktorymi nie byli w stanie wojny aby umozliwili im rozmowy z zachodem!
Nie bylo mozliwosci wiekszej glupoty.Mozna bylo wybrac Syjam czy Watykan ale nie radzieckich.Radzieccy ZATAILI przed USA te prosby.Tak ze USA myslaly ze Japonia nigdy sie podda sama!A Japonczycy mysleli ze nie chca z nimi rozmawiac i w rozpaczy planowali samobojcza wojne!NIC NOWEGO!Wszak dzis Kreml podgrzewa konflikt Iran USA w ten sam sposob.
>>>>>
I tak jak dzis tak wtedy USA zaczely żebrać o pomac Stalina!
Gdy wystarczylo rozmawiac z Japonia!Ale nie tak mialo byc aby Japonia tanim kosztem wyplatala sie z wojny!Tego nie chcial Bóg!
Stad taki przebieg wydarzen.
Roswelt jadac na rozmowy ze Stalinem mial ekspertyzy na temat wschodu ale jakas tajemnicza reka (agenta) schowala te ekspertyzy.Zresza niepotrzebnie bo Roswelt mial kolejne ekspertyzy ale zostawil je bo ... NIE CHCIALO MU SIE CZYTAC!Wszak wiemy ze w liberalizmie goscie w parlamencie czy w rzadzie nie lubai czytac.Lubia gledzic do mikrofonu.Czytanie wymaga wysilku umyslu.W miare nie czytnia traca umiejetnosc czytania ze zrozumieniem co widzimy dzis jak na dloni.W efekcie ekspertyzy sluza zarabianiu kasy przez ekspertow.
Jeszcze byli Brytyjczycy ! ich eksperci lecieli samolotem ... ale co za pech... KATASTROFA LOTNICZA!
W efekcie przy - wódcy zachodu na spotkaniu ze Stalinem nie mieli zadnej wiedzy.Nie wiedzieli co to jest Sachalin gdzie sa Kuryle po co jest Mandżuria o ktorych w ekspertyzach bylo napisane ZE ZA ZADNA CENE NIE MOZNA ODDAC STALINOWI.Wobec tego decydowali z (pustej) glowy.Towarzysz Stalin mowil ze ot zajmiemy jszcze ciut ciut (czut czut) Mndzurii Kuryle Sachalin itp. a przy-wódcy zachodu potakiwali aby nie wyjsc na nieukow.Roswelt wymysli teorie ze nalezy oddac mniej wazne tereny a bronic wane.Mniej wazne to Niemcy Wsch Polska Czechy Slowacja Jugoslawia Wegry Rumunia Bulgaria Litwa Lotwa Estonia itd. Pozniej oddali Korea Polnocna Chiny Wietnam Kambodze Laos.Czyli wszystko co bylo mniej i wiecej wazne...TYPOWE...
W koncu USA zrzucilo te bomby aby pokazac ze opor jest bez sensu.Ze Japonia zginie zadajac USA ZERO strat.Oczywiscie mowienie o zbrodni jest bez sensu bo nikt nie wiedzial dobrze jak to zadziala a naloty konwencjonalne byly bardziej mordercze niz jeden atomowy.
Golem zginelo:
Hirozima 100 tys. (bo nikt sie nie spodziewal)
Nagasaki 40 tys. ( juz wiedzieli i sie ukryli i widac efekt)
Konwencjonalne 460 tys.
razem 600 tys cywilow.
Japonia polegla...
I wtedy...
Dzielna armai radziecka ruszyla do boju jak zwykle od tylu rabowac trupa!Ten akt haniebnej agresji do ktorej zachecal zachod spowodawal ze radzieccy zajeli Sachalin Kuryle.Zbudowali wspanaile panstwo Koree Polnocna ktora obserwujemy, monstrualna Chinska Republike Ludowa,koszmarny Wietnam i niewyobrazalny horror Kambodze...
>>>>>
Oczywiscie studiujac historie jak widzimy dochodzimy do wniosku ze to wszystko co przedstawiaja nam jako ,,decydujace'' o losach swiata jest tylko cyrkiem glupcow i pyszalkow a prawdziwa osoba ktora to prowadzi jest Bóg!Na szczescie!
Tak wiec jedynym ktory wtedy dzilal swiadomie i rozumnie i ktory przeszedl do historii tak ze znamy go z nazwiska , ktorym nikt nie sterowal ani ktorego nikt nie wykiwal byl święty Maksymialn Kolbe



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:00, 09 Sie 2010    Temat postu:

W tym czasie, kiedy Hiroszima była pustoszona przez bombę atomową, wszyscy jezuici zdołali uciec nietknięci, podczas gdy każda inna osoba znajdująca się w odległości do półtora kilometra od centrum wybuchu natychmiast umierała. Dom, w którym mieszkali katoliccy duchowni, stał na swoim miejscu, pod czas gdy wszystkie inne budynki roz padły się niczym domki z kart. W czasie, kiedy to się zdarzyło, ojciec Schiffer miał 30 lat. Ten jezuita nie tylko przeżył, ale cieszył się również dobrym zdrowiem przez następne 33 lata.

W jaki sposób kapłan i pozostali misjonarze mogli przeżyć wybuch atomowy, który spowodował śmierć wszystkich innych w promieniu dziesię ciu kilometrów od epicentrum wybu chu, a katoliccy duchowni byli oddaleni od niego zaledwie o jeden kilometr? Jest to absolutnie niewytłumaczalne z naukowego punktu widzenia. Interesującym faktem może się okazać to, że ta grupa była szczególnie od dana przesłaniu fatimskiemu. Jezuici "żyli" nim. Codziennie odmawiali różaniec i czynili pokutę.

Co ciekawe, historia powtórzyła się kilka dni później 9 sierpnia w Nagasaki, drugim japońskim mieście dotkniętym wybuchem bomby atomowej. Zarówno w Hiroszimie, jak i Nagasaki jedynymi, którzy ocaleli, byli duchowni katoliccy. Jeszcze więcej budynków zostało zniszczonych., w obu przypadkach ocalały prawie nietknięte domy misjonarzy.

Wszyscy inni znajdujący się w odległości trzy razy większej od miejsca wybuchu, aniżeli ci duchowni, zginęli natychmiast. Według praw fizyki jezuici - nawet jeśli udało im się jakimś cudem przeżyć - po winni byli zginąć w ciągu kilku minut w następstwie promieniowania. Tymczasem tak się nie stało...

Po kapitulacji Japończyków amerykańscy lekarze powiedzieli ojcu Schifferowi, że jego ciało wkrótce zacznie się rozkładać w następstwie promieniowania. Ku wielkiemu zdziwieniu medyków ciało ojca Huberta nie tylko nie zaczęło się psuć, ale przez 33 lata nie wykazywało najmniej szych oznak napromieniowania ani żadnych innych skutków ubocznych spowodowanych wybuchem bomby jądrowej.

Naukowcy przebadali grupę jezuitów 200 razy w ciągu następnych 30 lat i nie stwierdzili u nich nigdy żadnych skutków ubocznych. Czy mógł to być szczęśliwy traf? Czy konstruktorzy bomby mogli ją tak zbudować, aby nie zabijała amerykańskich obywateli? Nie ma takiej możliwości, by bomba atomowa skonstruowana z uranu 235 pozostawiła nietknięty nie wielki obszar, podczas gdy wszystko dookoła znikało z powierzchni ziemi. Jezuici doskonale zdawali sobie sprawę z tego, kto był "sprawcą" tego cudu. Mówili: - Jesteśmy przekonani, że przeżyliśmy, ponieważ żyliśmy przesłaniem fatimskim. Żyliśmy i codziennie głośno odmawialiśmy różaniec w naszym domu.

Ojciec Schiffer był przekonany, że ocalał dzięki opiece Matki Bożej, która uchroniła go od wszystkich negatywnych konsekwencji wybuchu bomby atomowej. Świeccy naukowcy nie dają wiary tym tłumaczeniom. Są przekonani, że musi istnieć jakieś inne "prawdziwe" wyjaśnienie tej zagadki. Tymczasem minęło ponad 60 lat od zdarzenia i do tej pory nie są w stanie wytłumaczyć tego zjawiska. Z naukowego punktu widzenia to, co się przytrafiło tym jezuitom w Hiroszimie, wciąż przekracza wszelkie prawa fizyki. Trzeba przyznać, że musiała tam być obecna inna siła, której moc była w stanie przemienić energię i materię tak, by były one znośne dla ludzi. A to już przekracza nasze wyobrażenie.

Dr Stephen Rinehart z Departamentu Obrony USA, ceniony na całym świecie ekspert w dziedzinie wybuchów jądrowych, tak to sko mentował: Błyskawiczna kalkulacja pokazuje, że w odległości jednego kilometra od wybuchu dominuje temperatura od dwóch i pół do trzech tysięcy stopni Celsjusza, a fala ciepła uderza z prędkością dźwięku napierając z ciśnieniem większym niż 600 psi (1 psi to około 69 hektopaskali - przyp. red.).

To, co się stało w Hiroszimie i Nagasaki, przytrafiło się także w dawnych czasach wiernym sługom Boga: , o czym mówi księga Daniela (3. 19-24): Na to wpadł Nabuchodonozor w gniew, a wyraz jego twarzy zmienił się w stosunku do Szadraka, Meszaka i Abed-Nega. ... Mężom zaś najsilniejszym spośród swego wojska polecił związać Szadraka, Meszaka i Abed-Nega i wrzucić ich do rozpalonego pieca. Związano więc tych mężów w ich płaszczach, obuwiu, tiarach i ubraniach i wrzucono do rozpalonego pieca. Ponieważ rozkaz króla był stanowczy, a piec nadmier nie rozpalony, płomień ognia zabił tych mężów, którzy wrzucili Szadraka, Me­szaka i Abed-Nega. Trzej zaś mężowie, Szadrak, Meszak, Abed-Nega, wpadli związani do środka rozpalonego pieca. I chodzili wśród płomieni wychwalając Boga i błogosławiąc Pana.

!!!!!!!!!!!!!!!!!

Tak!Takie rzeczy sie dzialy ! Bez pozwolenia Boga NIKOMU NAWET WŁOS Z GŁOWY NIE MOŻE SPAŚĆ!

[link widoczny dla zalogowanych]



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:54, 09 Sie 2010    Temat postu:

Ale w Nagasaki pojawiła się sama Matka!

4 stycznia 2006
Japonia:

Nowa sztuka Teatru No "Matka Boża z Nagasaki"


W Nagasaki - stolicy japońskiego katolicyzmu, a zarazem mieście naznaczonym wybuchem bomby atomowej - wystawiono nową sztukę w konwencji tradycyjnego japońskiego Teatru No pt. "Matka Boża z Nagasaki". Historia dotyczy pewnego cudownego zdarzenia związanego z tamtą tragedią w nocy z 9 na 10 sierpnia 1945 r.

Przedstawienie rozpoczyna się od epizodu pielgrzymki do Nagasaki dwóch dziewcząt z Tsuwano - historycznej miejscowości w zachodniej Japonii, podobnie jak Nagasaki związanej z początkami chrześcijaństwa w tym kraju w XVI w. Dziewczęta - w konwencji No zwane Waki (charakter towarzyszący) - przybywają na wzgórze Urakami nazajutrz po wybuchu bomby i zagładzie miasta. Widzą dantejskie sceny, a w pobliżu zburzonej doszczętnie katedry katolickiej (Urakami Tenshudo) spotykają pewną starszą kobietę, jedną z nielicznych osób, które przeżyły kataklizm.

Kobieta ta jako tzw. Shite (główny charakter) opowiada niezwykłe zdarzenie. "Tej nocy wśród ciężko rannych i konających pojawiła się pewna młoda niewiasta, która z wielkim oddaniem opatrywała im rany, przynosząc im wielką ulgę. Wielką ulgą były też wszystkie słowa pocieszenia, jakie kierowała do nich. Nad ranem zniknęła, pozostawiając po sobie wielki bukiet białych lilii. Być może niewiastą tą była sama Matka Boża?" - kończy swą opowieść owa kobieta.

Twórca sztuki Tomio Tada jest zarazem naukowcem, zajmującym się immunologią. Na podstawie jego tekstów latem 2005 r. w Hiroszimie wystawiono sztukę "Genbakuki" (Lamentacje nad ofiarami wybuchu atomowego). Mówiąc o swojej nowej sztuce Tada wyznał, że pierwszy raz odwiedził katedrę w Nagasaki w 1955 r. jako dwudziestolatek, gdy była ona jeszcze zwaliskiem gruzów. Później, po odbudowaniu stopniowo wypiękniała. "Zapragnąłem wtedy napisać sztukę o jej «zmartwychwstaniu» i o Maryi - opiekunce cierpiących" - powiedział autor przedstawienia.

W realizacji "Matki Bożej z Nagasaki" dużej pomocy udzielił miejscowy uniwersytet katolicki Junshin i jego studentki, które także biorą udział w spektaklu, wystawianym w katedrze Urakami Tenshudo.

Rektorka uczelni siostra Chizuko Kataoka, komentując nową sztukę, powiedziała: "Połączenie Teatru No, który znajduje się w samym centrum japońskiej tradycji i kultury z tragedią wybuchu, zasługuje na szczególną uwagę, gdyż jest zarazem apelem i modlitwą o pokój skierowaną do całego świata".


o.Pawel Janociński OP/ Nagasaki

!!!!

Wspaniale! Nie widza nawet czy to byla Matka!Ale to bez wtpliwosci!Ona taka jest!Wiele razy pomaga tak ze czlowiek nawet nie wie!Była (JEST!) cicha i piękna jak wiosna!
I to tradycyjny teatr Japoński!
A jeszcze lilie a nie róże (-aniec) to pasuje do wiosny.A to nie przypadek!
W Japonii kwitnie sztuka ukladania kwiatow Ikebana -
Struktura japońskiej kompozycji z kwiatów opiera się na trzech głównych liniach symbolizujących niebo, ziemię i człowieka.

!!!!!!!!!

[link widoczny dla zalogowanych]


I Nasza Matka dlatego zostawiła po sobie lilie!
Jako Matka Japonii całkowicie w tamtejszej cywilizacyjnej symbolice!
Wiemy ze Japonia przezywa kryzys tozsamosci.Zeuropeizowali sie tracac wiez z wlasna kultura tym bardziej po hanbie II wojny zwatpili czy ich kultura ma wartosc.Nie ma dzieci kraj wymiera. A tu Matka calkowicie w ich strukturze wyobrazen!Najbradziej japońska z wszystkich!Pokazuje im droge na przyszlosc i na wieki! Bóg ich nie potepil a tylko skarcil aby nie zgineli. A Maryja od razu pospieszyla na ratunek! Matka Japonii!


Wspanialy obraz pokazujacy sztuke Japonii w najlepszym wydaniu!A ich tradycje plastyczne sa inne ale przez to piekne!Bo co za piekno w jednostajnosci?!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Śro 13:13, 29 Wrz 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 0:52, 18 Gru 2010    Temat postu:

W Nagasaki w wieku 103 lat zmarł polski zakonnik, który przybył do Japonii przed wojną ze Świętym Maksymilianem Maria Kolbe. Brat Sergiusz Pęsiek był współpracownikiem Ojca Maksymiliana i wraz z nim w latach 30. wybudował w Nagasaki klasztor Franciszkanów Konwentualnych.

Zmarły w Nagasaki brat Sergiusz był z zawodu stolarzem i pomagał przy budowie klasztoru Franciszkanów w Nagasaki. Był autorem wydanych po japońsku, angielsku i po polsku wspomnień: "Misyjna droga św. Maksymiliana. Wspomnienia cieśli z Niepokalanowa".



Był jednym z dwóch ostatnich, żyjących w Japonii współpracowników Ojca Kolbe.

W Nagasaki mieszka 96-letni brat Roman Kwiecień, który przybył do japońskiego Niepokalanowa w 1934 roku.

Misja Świętego Maksymiliana Kolbe to największy wkład kultury polskiej we współczesną cywilizację Japonii. Polski Święty przybył do Japonii w 1930 roku i przywiózł ze sobą ponad 20 zakonników z Niepokalanowa.

Oprócz założonego przez polskiego misjonarza zakonu Franciszkanów Konwentualnych w Japonii działa również założony przez jego następcę żeński zakon Sióstr Rycerstwa Niepokalanej. Zgromadzenie powstało, aby nieść pomoc dzieciom osieroconym w wyniku ataku atomowego w Nagasaki w sierpniu 1945 roku. Po wojnie siostry z tak zwanego japońskiego Niepokalanowa założyły pierwszy w Japonii ośrodek dla dzieci niepełnosprawnych. Złożył w nim wówczas wizytę obecny cesarz Japonii Akihito.

Założone przez Ojca Maksymiliana oraz jego współpracowników zakony oraz ośrodki funkcjonują do dziś, ale prowadzone są obecnie przez zakonników japońskich. Wydawany jest tu nadal po japońsku założony przez Ojca Kolbe magazyn "Rycerz Niepokalanej”.

!!!!!

Cudem uratowani od bomby atomowej!Ponad 100 lat ciekawego zycia z Bogiem a teraz juz na wieki z Bogiem do zycia jeszcze bardziej interesujacego!Tak bardzo ze nie mozna sobie wyobrazic!
TO JEST ŻYCIE!!!

:O))))



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 2:59, 14 Cze 2011    Temat postu:

We Francji ukazała się biografia o. Maksymiliana M. Kolbego

We Francji ukazała się obszerna biografia o. Maksymiliana Marii Kolbego. Wydana w 70. rocznicę jego śmierci książka nie pomija mało znanych epizodów z życia katolickiego świętego, jak jego działalność misjonarska i dziennikarska w Japonii.

Opublikowana w maju biografia "Maksymilian Kolbe, kapłan, dziennikarz, męczennik (1894-1941)" wyszła spod pióra Philippe'a Maxence'a, redaktora katolickiego francuskiego czasopisma "L'Homme Nouveau". Przybliża dość słabo znaną we Francji postać polskiego zakonnika, zamordowanego w Auschwitz.

Maxence, dziennikarz, autor szkiców o literaturze angielskiej, m.in. o G. Cherstertonie i Clivie S. Lewisie, stara się na ponad 300 stronach przedstawić pełny życiorys franciszkanina, który 70 lat temu w obozie śmierci ofiarował swoje życie za nieznanego sobie człowieka.

Według dziennika "Le Figaro" biografia autorstwa Maxence'a odznacza się "dużą skrupulatnością". Oprócz relacji z ostatnich, obozowych miesięcy życia o. Kolbego, nie brak wielu ciekawych szczegółów rzucających światło na jego osobowość.

Biograf stara się pokazać, że Kolbe był przed wojną nie tylko zakonnikiem, ale przede wszystkim - niezwykle dynamicznym "człowiekiem prasy", który uznał media za skuteczne narzędzie propagowania katolicyzmu. Książka przypomina, że jej bohater stworzył od podstaw klasztor i wydawnictwo Niepokalanów, gdzie na początku było tylko 18 braci zakonnych, a tuż przed wojną ich liczba doszła do 700. Publikowany przez Kolbego "Rycerz Niepokalanej" rozchodził się w ogromnym nakładzie, który osiągnął w 1938 roku około milion egzemplarzy.

W biografii mowa jest także o tym, że kierując się misją nawracania na katolicyzm, Kolbe udał się na Daleki Wschód. Pięć lat spędził w Japonii, gdzie wydawał w miejscowym języku "Rycerza Niepokalanej" i założył ośrodek misyjny mający być drugim Niepokalanowem.

"Cokolwiek myśli się o celach jego działalności, osobowość Maksymiliana Kolbego musi intrygować" - pisze w recenzji książki "Le Figaro", dodając, że lekarzy zadziwiała niebywała żywotność zakonnika, cierpiącego przez lata z powodu gruźlicy.

Kolbe został deportowany do obozu Auschwitz 28 maja 1941 roku. W ostatnich dniach lipca 1941 roku, po ucieczce jednego z więźniów, ofiarował swoje życie za nieznanego mu Franciszka Gajowniczka, wyznaczonego na śmierć głodową. Zmarł po dwóch tygodniach męki 14 sierpnia 1941 roku. Maksymilian Kolbe, beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 roku, został kanonizowany w 1982 roku przez Jana Pawła II.

>>>>>

No i brawo ! Nich poznają Polskę ! To jest właśnie Polska ! Na pustyni duchowej jaką jest Francja ta książka to jak oaza z Wodą Żywą !

Jaka piękna twarz bo DOBRA !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:34, 13 Sie 2011    Temat postu:

Mija 70 lat od męczeńskiej śmierci świętego w Auschwitz

70. rocznica męczeńskiej śmierci świętego Maksymiliana Kolbego w niemieckim obozie Auschwitz przypadnie w niedzielę. Kulminacją obchodów będzie msza święta, którą przy bloku 11 byłego niemieckiego obozu Auschwitz I odprawi kardynał Stanisław Dziwisz. W mszy świętej wezmą udział biskupi z Polski i Niemiec. Poprzedzi ją nabożeństwo "Transitus" w Centrum świętego Maksymiliana w podoświęcimskich Harmężach, skąd wyruszy pielgrzymka do byłego obozu.

W przeddzień uroczystości w Oświęcimiu zaplanowano sesję naukową "Święty Maksymilian - ocalić człowieczeństwo". W poniedziałek uroczystości odbędą się w Niepokalanowie.

Franciszkanin i misjonarz ojciec Maksymilian Kolbe trafił do Auschwitz 28 maja 1941 roku z więzienia na Pawiaku w Warszawie. W obozie otrzymał numer 16670. W ostatnich dniach lipca 1941 roku, po ucieczce jednego z więźniów, ofiarował swoje życie za nieznanego mu Franciszka Gajowniczka (numer 5659), wyznaczonego na śmierć głodową.

Według historyka z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Franciszka Pipera egzekucje przez zagłodzenie budziły szczególną grozę wśród więźniów. "W przypadku ucieczki więźnia z bloku, w którym był więziony, komendant lub kierownik obozu wybierał podczas apelu dziesięciu lub więcej więźniów, których następnie zamykano w jednej z cel w podziemiach bloku 11. Tam nie otrzymywali ani jedzenia, ani picia. Po kilku, najdalej kilkunastu dniach umierali w straszliwych męczarniach" - opisuje Piper.

Na podstawie rejestru więźniów bloku 11 historycy ustalili kilka dat "wybiórek". W czasie jednej z nich, na przełomie lipca i sierpnia 1941 roku dobrowolnie wystąpił z szeregu ojciec Maksymilian Kolbe i zwrócił się do Lagerfuehrera Karla Fritzscha z prośbą o włączenie go do grupy skazanych w miejsce innego więźnia - Franciszka Gajowniczka.

Ojciec Kolbe zmarł po dwóch tygodniach męki, 14 sierpnia 1941 roku, w podziemiach bloku 11, jako ostatni z osadzonych. Zakonnik został uśmiercony dosercowym zastrzykiem fenolu. Dokonał tego Hans Bock, kryminalista przeniesiony z obozu Sachsenhausen, w Auschwitz zarejestrowany jako więzień numer 5. W 1941 roku był starszym bloku w więźniarskim szpitalu obozowym.

Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę. Zmarł w 1995 roku w Brzegu na Opolszczyźnie w wieku 94 lat. Pochowany został na cmentarzu przyklasztornym franciszkanów w Niepokalanowie.

Rajmund Kolbe urodził się 8 października 1894 roku w Zduńskiej Woli. W 1910 roku wstąpił do zakonu franciszkanów, gdzie otrzymał imię Maksymilian. Dwa lata później rozpoczął studia w Rzymie. Tam w 1917 roku założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski powrócił w 1919 roku.

W 1927 roku założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później ojciec Maksymilian wyjechał do Japonii, z której powrócił do kraju w 1936 roku. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie. W chwili wybuchu II wojny światowej było tam 700 zakonników i kandydatów.

Ojciec Maksymilian został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 roku, natomiast kanonizacji dokonał Jan Paweł II 10 października 1982 r.

Obóz Auschwitz powstał w 1940 roku. KL Auschwitz II, czyli Birkenau, powstał dwa lata później. Stał się przede wszystkim miejscem masowej zagłady Żydów. Auschwitz III stanowiła sieć podobozów. Niemcy zgładzili w Auschwitz co najmniej 1,1 miliona ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich oraz osób innej narodowości.

>>>>>

Kolejny wielki z Polski ! I akurat okragla 70 rocznica ! Najbardziej znany meczennik II wojny swiatowej jak dotad najgorszej ! I nie chodzi o to ze zginal tylko JAK ! Ludzie wtedy tracili rozum ! Rzucali sie jedni na drugich walczac o resztki jedzenia ! A On ! ODWROTNIE ! No wlasnie ! Taka jest rola swietych - pokazywac droge do dobra ... I wrecz zmazywac zlo innych ! Św. Maksymilanian przyslania wrecz ZASLANIA dobrem tamto bestilastwo ! I tak tez zlo zniknie a zostanie tylko dobro ! Co cieszy :O)))



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:26, 14 Sie 2011    Temat postu:

Rocznica zamordowania polskiego

Nabożeństwo "Transitus świętego Maksymiliana", odprawione w kościele franciszkańskim w podoświęcimskich Harmężach, zainaugurowało w niedzielę rano centralne uroczystości 70. rocznicy męczeńskiej śmierci świętego Maksymiliana Kolbego w niemieckim obozie Auschwitz. Podczas nabożeństwa wierni wysłuchali między innymi fragmentu ostatniego kazania, które wygłosił święty Maksymilian Kolbe w obozie Auschwitz. Odczytany został także jedyny list, jaki napisał z obozu do matki. Podczas nabożeństwa wystawione zostały relikwie męczennika.

Po nabożeństwie z Centrum świętego Maksymiliana w Harmężach wyruszyła pielgrzymka franciszkanów i świeckich do byłego niemieckiego obozu Auschwitz I, gdzie przed południem kardynał Stanisław Dziwisz odprawi mszę świętą. Wezmą w niej udział biskupi z Polski i Niemiec.

Ojciec Maksymilian Maria Kolbe został więźniem Auschwitz 28 maja 1941 roku. W ostatnich dniach lipca 1941 roku ofiarował życie za nieznanego mu więźnia Franciszka Gajowniczka, wyznaczonego na śmierć głodową w ramach represji po ucieczce innego z więźniów. Ojciec Kolbe zmarł 14 sierpnia 1941 roku, dobity zastrzykiem fenolu, jako ostatni z więźniów zamkniętych w bunkrze głodowym. Franciszkanin został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 roku, natomiast kanonizacji dokonał Jan Paweł II 10 października 1982 roku. Senat RP ogłosił rok 2011 Rokiem św. Maksymiliana Kolbego.

>>>>>

I tak zbliza sie rocznica ! A nawet godzina ! Konkretnie bylo to o 12:50 .
ak widzimy w wigilię Wniebowizięcia Najświętszej Maryi Panny . I zwyciesta nad Wisłą . Nic dziwnego bo to jest Rycerz Niepokalanej ! Zatem musialo to nastapic w dzien nadzwyczaj z Nią zwiazany ! Wtedy Bóg wzial Ją do nieba i w ten dzien takze św. Maksymiliana ktory poszedl droga Matki :O))))



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:48, 14 Sie 2011    Temat postu:

A taka byla homilia :

Kardynał Dziwisz: dziękujemy Bogu za dzieło pojednania narodu polskiego i niemieckiego

Dziękujemy Bogu za dzieło pojednania narodu polskiego i niemieckiego – mówił kardynał Stanisław Dziwisz podczas mszy świętej, będącej kulminacją uroczystości 70. rocznicy męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Kolbego w niemieckim obozie Auschwitz. - Dziś dziękujemy Bogu za dzieło pojednania narodu polskiego i niemieckiego. Siedemdziesiąt lat temu wydawało się, że wykopana została między nami wielka przepaść. A jednak Bóg przyjął modlitwę i czyn wielu ludzi dobrej woli z obu narodów, którzy cierpliwie budowali mosty zrozumienia, wzajemnego przebaczenia, niwelowania sterylnych podziałów i niechęci. Na pewno ma w tym udział św. Maksymilian, św. Teresa Benedykta od Krzyża – Edith Stein i tylu męczenników tej ziemi - podkreślił kardynał stojąc nieopodal obozowego bloku 11, w którego podziemiach Niemcy zgładzili ojca Kolbego.

Kardynał zaznaczył, że pojednanie obu narodów jest stałym procesem, który wymaga cierpliwości i pokory. Wyraził nadzieję, że zaangażują się w niego młode pokolenia Niemców i Polaków.

Metropolita podkreślił, że w Polsce i Europie w centrum spraw człowieka zawsze powinien być Bóg. - To jest fundament, na którym możemy i powinniśmy budować nasze życie osobiste, rodzinne i narodowe, międzynarodowe, a także nasze więzi z braćmi i siostrami innych narodów, innych religii, innych kultur. Oby te relacje i więzi ożywiał wzajemny szacunek dla godności człowieka, dla jego niezbywalnych praw, a zwłaszcza prawa do życia. Oby imionami naszej miłości i naszych postaw była wrażliwość serca, solidarność, dialog i szacunek dla bliskich, ale i dla inaczej myślących - mówił

Kardynał kreśląc postać świętego Maksymiliana powiedział, że jego imię wpisało się w tajemnicę miłości, która okazała się silniejsza od nienawiści i śmierci. Dodał, że Niemcy w Auschwitz "nie zabrali życia" franciszkaninowi, lecz to on ze swego życia uczynił dar i złożył je w ofierze. - W ten sposób upodobnił się radykalnie do swojego Pana, Jezusa Chrystusa, któremu też nie odebrano życia, bo sam je złożył w ofierze na krzyżu. Maksymilian napisał żywy komentarz do słów Mistrza: "To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich" - mówił.

Zdaniem kardynała ofiara ojca Maksymiliana nie była spontanicznym odruchem, ale świadomą decyzją.

Duchowny powiedział również, że w zamierzeniach twórców, Auschwitz miał się stać narzędziem tworzenia świata bez Boga, zamkniętego w sobie świata nadludzi gardzących drugim człowiekiem z powodu odmienności jego rasy, narodowości, kultury i religii. - Tutaj, na tej ziemi, unicestwiano synów i córki narodu żydowskiego, biorącego początek od Abrahama. Tutaj mordowano Polaków, Romów, Rosjan, Niemców i innych ludzi z całej Europy - podkreślił.

>>>>>>

Tak ! warto moze zanalizowac przyczyne dlaczego ludzie nie bardzo garna sie do rozpatrywania zycia meczennikow ... Juz predzej swietych takich jak Jan Paweł II... Jest to strach przed tajemnica smierci... Lepiej o tym nie mowic ... Tymczasem przeciez gdyby nie smierc to nie moglibysmy mowic o czyms najwiekszym czyli oddaniu zycia... Smierc pokazuje ze to nie zarty czy taka ,,gra''... A chrześcijaństwo uczy aby nie bać się śmierci ! Wszak Bóg robi co może aby to nastapilo w najlepszej godzinie i praktycznie wszyscy swieci czekali na nia i szli z radoscia do Boga . Wszak byl to koniec meki na tej ziemi :O)))
Zycie meczennikow NIE KONCZY SIE SMUTNO TYLKO RADOSNIE ! :O)))



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Śro 19:08, 01 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:07, 01 Lut 2012    Temat postu:

I kolejna znakomita pozycja :

Jan Bodakowski
Album o ojcu Kolbe

Nakładem domu wydawniczego Rafael ukazał się album „Ojciec Kolbe. Święty męczennik” autorstwa Aleksandry Murzańskiej. Na 64 stronach, ilustrowanych zdjęciami świętego, czytelnik poznaje historie życia i przesłanie religijne ojca Maksymiliana.

Święty urodził się w 1894 roku w bardzo religijnej rzemieślniczej rodzinie. Rodzice byli tercjarzami zakonu franciszkanów. W wieku 16 lat święty rozpoczął nowicjat zakonny. Po roku złożył śluby zakonne. W 1917 założył Milicje Niepokalanej. Rok później przyjął święcenia kapłańskie.

Od 1922 roku rozpoczął wydawanie miesięcznika „Rycerz Niepokalanej”. Pismo miało wysoki poziom merytoryczny i było wydawane w nowoczesnej formie. Z czasem powstał „Rycerzyk” dla dzieci, „Mały Dziennik”, kwartalnik. Prócz prasy franciszkanie ojca Kolbego wydawali broszury i książki. W 1927 roku powstał Niepokalanów. A w nim, w 1938, katolicka rozgłośnia radiowa.

W 1930 święty rozpoczął misje w Japonii. Stworzył japoński Niepokalanów i wydawał „Rycerza” po japońsku. Z misji powrócił w 1936 roku.

1939 roku w Niepokalanowie mieszkało 700 zakonników. Nakład „Rycerza Niepokalanej” wynosił 750.000 egzemplarzy, „Rycerzyka” 220.000. „Mały Dziennik” ukazywał się w dni powszechnie w nakładzie 130.000 egzemplarzy, i 220 tysięcy w niedziele. Po rozpoczęciu wojny bracia, prócz 37, opuścili klasztor i udali się nieść pomoc potrzebującym w swoje rodzinne strony. W 1941 pięciu braci, w tym i ojca Kolbego, aresztowano. W obozie koncentracyjnym Auschwitz oddał swoje życie za współwięźnia.

Papieżowi Janowi Pawłowi II zawdzięczamy wyniesienie ojca Kolbego na ołtarze.

>>>>

Oczywiscie wartosci takich publikacji nie trzeba szczegolnie podkreslac ! To oczywistosc ...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:37, 27 Sie 2012    Temat postu:

Koszmarne déja vu

Historia zna mnóstwo przykładów niesamowitych ocaleń. W przypadku Tsutomu Yamaguchiego trudno nie mówić o cudzie i przewrotności losu. Był jedynym człowiekiem, któremu udało się przeżyć wybuchy dwóch bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki.

Rankiem, 9 sierpnia 1945 r. Tsutomu Yamaguchi, młody inżynier firmy Mitsubishi, spotkał się w Nagasaki ze swoim przełożonym, by wytłumaczyć mu jaka katastrofa miała miejsce w Hiroszimie, zaledwie trzy dni wcześniej. Był tam na wyjeździe służbowym, a towarzyszący mu dwaj pracownicy nie dawali znaku życia. Całkowicie zabandażowana głowa i rozległe poparzenia na jego ciele wskazywały, że doszło tam do niespotykanej tragedii. Bomba atomowa? Dziesiątki tysięcy zabitych? To nie przystoi inżynierowi opowiadać takie rzeczy – nie dowierzał szef. W tym momencie w powietrzu dało się słyszeć przelatujący samolot, a za chwilę na niebie pojawił się atomowy grzyb...

– Mogłem zginąć w ciągu tych dwóch dni. Wszystko co przeżyłem od tamtego czasu traktuję jako bonus – mówił w jednym z ostatnich wywiadów udzielonych przed śmiercią.

Dorastanie i traumy dzieciństwa

Tsutomu Yamaguchi urodził się 16 marca 1916 r. w Nagasaki. Przyszedł na świat w zamożnej japońskiej rodzinie z tradycjami. Zainteresowanie statkami narastało w nim już od najmłodszych lat. Z pewnością niemały wpływ miał na niego dziadek, armator trzech statków pływających z zaopatrzeniem po Morzu Wschodniochińskim i Pacyfiku. Chwalony przez nauczycieli za ogromną wiedzę o żegludze, nie rozstawał się z ołówkiem i kartką, szkicując coraz to bardziej skomplikowane modele statków. Ta umiejętność przyda mu się w dorosłym życiu. Zostanie uznanym konstruktorem statków i to w jednej z najbardziej prestiżowych firm świata. Zanim jednak to nastąpi zdąży się nacierpieć.

Pierwszą traumę przeżył już w wieku ośmiu lat, kiedy zginęła jego matka, Sugi. Kobieta nigdy nie pozbierała się po śmierci starszego brata Tsutomu, który urodził się martwy. Ponadto wieczne konflikty i spory z rodziną męża sprawiały, że miała głęboką depresję. Pewnego dnia nie wytrzymała, popełniła samobójstwo. Młody Yamaguchi przeżył szok. O tym jak bardzo dotknęło go nagłe odejście matki, świadczy fakt, że jeszcze przed dziesiątym rokiem życia zaczęły mu siwieć włosy.

Później nie było łatwiej. W latach 30. XX wieku zbankrutowała firma jego ojca. Musiał więc sam zacząć się utrzymywać. W 1934 r. po skończeniu szkoły postanowił ubiegać się o posadę w firmie Mitsubishi Heavy Industries (w Zakładach Produkcyjnych Statków), gdzie otrzymał stanowisko rysownika w dziale projektowania statków. W końcu szczęście się do niego uśmiechnęło. Niespełna trzy lata później został awansowany na stanowisko inżyniera i przeniesiony do innego działu. W takiej właśnie sytuacji zastała go II wojna światowa. Kiedy w 1941 r. Japończycy zaatakowali amerykańską bazę w Pearl Harbour, przeczuwał, że nie wróży to niczego dobrego.

Mimo wojny nie zrezygnował z życia rodzinnego. W 1943 r. ożenił się z cztery lata młodszą od siebie Hisako, a rok później urodził im się syn. I znowu los nie oszczędził mu cierpienia. Na wskutek przeziębienia chłopiec zmarł. Młodzi małżonkowie bardzo przeżyli tę tragedię. Szybko jednak zaczęli starać się o kolejne dziecko. Na początku 1945 r. urodził im się drugi syn, Katsutoshi.

Hiroszima (godz. 8.16)

W dniu feralnego nalotu na Hiroszimę dokonanego przez Amerykanów, Yamaguchi był tam akurat na trzymiesięcznym wyjeździe służbowym. Towarzyszyło mu dwóch młodych pracowników, którzy dopiero przyuczali się do zawodu (Sato Kuniyoshi i Iwanaga Akira). Rankiem 5 sierpnia 1945 r. wszyscy trzej wsiadali właśnie do autobusu jadącego w kierunku stoczni, gdy Tsutomu przypomniał sobie o dokumentach, których zapomniał zabrać ze sobą. Podopiecznym kazał jechać do pracy a sam wrócił do hotelu.

Wracając w stronę fabryki, jeszcze nie wiedział, że znajdzie się niespełna 3 km od epicentrum wybuchu. Wybuchu, który pochłonie życie ponad 80 tys. istnień i na zawsze odmieni bieg historii. We wspomnieniach spisanych w latach osiemdziesiątych („Przywrócone życie – prawdziwe świadectwo dwukrotnej ofiary bomby atomowej”), niestety nigdy nie wydanych w Polsce, napisał:

„Spojrzałem w górę i zobaczyłem wysoko na niebie coś na kształt dwóch białych spadochronów powolnie lecących w dół. Całe niebo rozbłysło białym oślepiającym światłem. Usłyszałem przerażający odgłos wybuchu gdzieś w powietrzu, które zaczęło przybierać kształt nieskończenie wielkiej, pęczniejącej białej kuli. W pewnym momencie jakaś siła zdmuchnęła mnie z miejsca, w którym stałem. Zdmuchiwała też wszystko, co napotkała na swojej drodze – budynki, drzewa, samochody, tramwaje” (cyt. za magazynem „Focus”).

Yamaguchi był mocno zraniony, ale jakimś cudem przeżył. Poparzenia twarzy, głowy i dużej części tułowia były bardzo poważne. W wyniku wybuchu miał uszkodzony słuch i problemy ze wzrokiem. Pierwszą noc po amerykańskim ataku spędził w schronie przeciwlotniczym, jednak już następnego dnia uparł się, żeby wracać do Nagasaki. Nie wiedział czy jego żona i półroczny synek są bezpieczni. Z całkowicie zabandażowaną głową wsiadł do najbliższego pociągu i wrócił do domu.

Nagasaki (godz. 11.02)

Kiedy dotarł na miejsce był w centrum zainteresowania wszystkich znajomych i sąsiadów. Wszyscy pytali go o to, co się stało w Hiroszimie? Jeszcze nie wiedziano, że bomba zrzucona przez Amerykanów zabiła 30 proc. populacji miasta, a większość tych, którzy przeżyli skazała na śmierć w wyniku promieniowania.

Po niespełna jednym dniu odpoczynku, postanowił natychmiast udać się do swojego przełożonego i zdać relację z tego co zaszło. Wówczas nieznane były jeszcze losy podopiecznych Yamaguchiego, dlatego wszyscy mieli nadzieję, że może im też się udało. Co ciekawe szef cudem ocalonego Tsutomu nie za bardzo wierzył w jego wyjaśnienia. Nie mógł dopuścić myśli, że Amerykanie posunęliby się do mordowania niewinnych ludzi. Kiedy toczyła się dyskusja, 9 sierpnia 1945 r. o godz. 11.02 na Nagasaki spadła druga bomba atomowa.

Yamaguchi wielokrotnie podkreślał, że odnosił wrażenie jakiegoś koszmarnego déja vu. Zaczął zastanawiać się, czy aby śmierć za nim nie podąża? Z upływem lat myśli na temat przewrotności losu wzmagały się. Trudno się zresztą dziwić. Ile różnych czynników zadecydowało o tym, że jeden człowiek znalazł się akurat w tych dwóch miejscach katastrofalnej rzeczywistości? I przeżył, choć 70 tys. mieszkańców nie miało tyle szczęścia. Co ciekawe, druga bomba atomowa miała zostać zrzucona na miasto Kokura, jednak złe warunki atmosferyczne uniemożliwiły bombardowania. Nawet w Nagasaki bomba spadła 3 km od miejsca zaplanowanego celu.

Po drugim ataku nie miał tylu obrażeń na ciele jak po bombie w Hiroszimie, jednak obydwa ataki odcisnęły na nim swe piętno na zdrowiu. Do końca życia męczył się z obniżoną odpornością. Byle przeziębienie przeradzało się często w zapalenie płuc. Ciągle miał zawroty głowy, zaczęły wypadać mu włosy.

Lobby na rzecz likwidacji broni atomowej

Sześć dni po zniszczeniu Nagasaki, Japonia skapitulowała. Mitsubishi, jako jeden z największych krajowych koncernów był na skraju zapaści. Nastąpiły masowe zwolnienia, a wśród osób, które musiały pożegnać się z pracą znalazł się i Yamaguchi. Przez kolejne 7 lat pracował w szkole jako nauczyciel języka angielskiego, po czym wrócił do dawnego zajęcia. Mitsubishi odzyskała dawną pozycję i firma z powrotem zaczęła przyjmować specjalistów, z którymi niegdyś musiała się rozstać. Nasz bohater przepracował tam aż do emerytury. Został nawet szefem związków zawodowych stoczni.

Z czasem ogłuchł na jedno ucho. Wycięto mu woreczek żółciowy. Największy szok przeżył jednak w 2005 r., za sprawą ukochanego syna Katsutoshiego, który w wieku 60 lat zmarł na chorobę popromienną. Trzy lata później na raka nerki i wątroby odeszła jego żona. Przez większą część życia żył skromnie, dopiero na emeryturze zabrał się pisanie pamiętnika, a artykuł w norweskiej prasie zapoczątkował ogromne zainteresowanie jego osobą.

Yamaguchi często udzielał się w organizacjach pozarządowych, został bowiem aktywnym krzewicielem likwidacji broni atomowej. Napisał nawet do prezydenta Obamy o wprowadzenie zakazu broni nuklearnej. Jeździł z wykładami po kraju. W 2006 r. stał się bohaterem filmu dokumentalnego „Niju Hibaku” (Dwa razy Zbombardowany), który zaprezentowano podczas specjalnego pokazu na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych.

W 2009 r. przyznał publicznie, że i on zmaga się z nowotworem żołądka. Zmarł 4 stycznia 2010 roku. Jeszcze przed śmiercią w szpitalu odwiedził go reżyser James Cameron i pisarz Charles Pellegrino. Chodziło podobno o nakręcenie filmu o losach japońskiego inżyniera. Nic więcej jednak na ten temat nie wiadomo. Już po śmierci Tsutomu stał się bohaterem filmu dokumentalnego „Podwójny Hibaku – testament Tsutomu Yamaguchi dla świata” w reżyserii Hidateka Inazuka. Światowa premiera odbyła się w sierpniu 2010 r. i zbiegła z 65. rocznicą obchodów upamiętniających tragedię Hiroszimy i Nagasaki. Nakładem nowojorskiego wydawnictwa wydano nawet zbiór jego prywatnych wierszy, pisanych przez całe dorosłe życie („And the River Flowed as a Raft of Corpses: The Poetry of Yamaguchi Tsutomu, Survivor of both Hiroshima and Nagasaki”).

Podwójny hibakusha

Tsutomu Yamaguchi jako jedyny został oficjalnie uznany za podwójnego hibakusha, czyli osobę, która przeżyła bombardowanie zarówno Hiroszimy jak i Nagasaki. Bardzo prawdopodobne jednak, że takich osób było więcej. Co ciekawe, status podwójnego hibakusha, Tsutomu otrzymał dopiero w 2009 r. Wcześniej nie ubiegał się o ten tytuł. W momencie choroby nie miał jednak pieniędzy na leczenie, a oficjalny status przyznawał dotacje na leczenie ofiar bomb atomowych.

Nieco bliżej wypada przedstawić jeszcze samą kwestię tego czym jest rejestr hibakusha? Jest to wykaz osób będących ofiarą ataku atomowego na Hiroszimę lub Nagasaki. W języku japońskim słowo „hibakusha” oznacza „ludzi dotkniętych eksplozją”. W sierpniu 2011 r. znajdowało się w nim ponad 430 tys. nazwisk (Hiroszima – 275 tys., Nagasaki – 155 tys.). Rejestr ten powstał z inicjatywy japońskiej organizacji Nihon Hidankyo w 1956 r. i sprowadza się do zabiegania przez jej przedstawicieli o rządowe dotacje na leczenie poszkodowanych, co odbywa się bez większych przeszkód. Hibakusha są otoczeni opieką i otrzymują comiesięczny zasiłek.

Aby zostać uznanym za hibakusha należy spełniać jeden z czterech warunków: w momencie wybuchu bomby przebywać w promieniu kilku kilometrów od hipocentrów, w ciągu kilku tygodni od wybuchu bomby znajdować się w promieniu 2 kilometrów od hipocentrów, znaleźć się w strefie opadu promieniotwórczego lub być dzieckiem matki, spełniającej jeden z powyższych warunków. W chwili obecnej funkcjonują lokalne i światowe sieci hibakusha, zrzeszające ludzi poszkodowanych przez atom.

Kamil Nadolski

>>>>

Jak widzicie jesli ktos ma nie zginac TO NIE ZGINIE . Nawet w centrum eksplozii atomowej . Bo Bóg decyduje ! I z nam nieznanych powodow niektorych ocala z beznadziejnych sytuacji . Wszyscy dowiemy sie dlaczego na tamtym swiecie ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:41, 10 Mar 2015    Temat postu:

Japonia: 70. rocznica ataku bombowego w Tokio

Japończycy obchodzą 70. rocznicę nalotu na Tokio, w którym zginęło około 100 tys. osób. Atak na stolicę, do którego doszło w 1945 roku, uważany jest za jeden z najbardziej śmiertelnych zamachów bombowych w historii tego państwa - podaje serwis "ABC News".

Plan nalotu na Tokio powstał wkrótce po japońskim ataku na bazę amerykańskiej marynarki wojennej w Pearl Harbour. Zakładał on zmasowane ataki z powietrza na stolicę i większe miasta Japonii. Amerykańskie bombowce B-29 zrzuciły około 500 tys. ładunków łatwopalnych, powodując śmierć blisko 100 tys. Japończyków. Szacuje się, że zginęło wówczas więcej osób niż podczas eksplozji bomb atomowych w Hiroszimie czy Nagasaki.

- Minęło 70 lat od bombardowania, ale wciąż pamiętam drastyczne sceny, które są w mojej głowie. To było gorsze niż piekło - opowiada Kisako Motoki, który był wówczas 10-letnim chłopcem. - Widziałem, jak topią się ludzkie ciała, które były dosłownie wszędzie. Nie mogłem uwierzyć w to, co się dzieje - wspomina.

Obecnie Stany Zjednoczone i Japonia są bliskimi sojusznikami, jednak pamięć o bombardowaniu nadal pozostaje istotnym zagadnieniem na kartach japońskiej historii. - To ważne, aby nasze dzieci o tym dzisiaj pamiętały - mówi Haruyo Nihei, która organizuje regularne seminaria dla dzieci w wieku szkolnym.

...

Tak te naloty byly bardziej zabojcze niz atomowka ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:22, 05 Sie 2015    Temat postu:

70. rocznica zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę


70 lat temu, 6 sierpnia 1945 roku, amerykańska superforteca B-29 zrzuciła na japońskie miasto Hiroszima pierwszą z dwóch użytych dotąd bojowo bomb atomowych, otwierając w dziejach międzyludzkich konfliktów erę nuklearną.

11Zobacz zdjęcia




Wybuch był równoważny z detonacją 16 tysięcy ton (16 kiloton) trotylu, ale w przeciwieństwie do eksplozji chemicznej towarzyszyło mu dodatkowo zabójcze promieniowanie jonizujące.

Według różnych japońskich szacunków sam wybuch i skutki promieniowania spowodowały do końca października 1945 roku zgon od 90 do 166 tysięcy mieszkańców Hiroszimy, przy czym około połowa tych osób zginęła 6 sierpnia.

Decyzję uruchamiającą program budowy broni nuklearnej prezydent USA Franklin D. Roosevelt podjął jeszcze 9 października 1941 roku na dwa miesiące przed atakiem na Pearl Harbor i ponad rok przed uruchomieniem w Chicago pierwszego reaktora jądrowego. Prezydent dał się przekonać uczonym z Albertem Einsteinem na czele, że budowa bomby atomowej jest technicznie możliwa, a jej wcześniejsze skonstruowanie przez wrogów USA miałoby tragiczne skutki.

Pierwsza bomba atomowa eksplodowała 16 lipca 1945 roku na tajnym poligonie w stanie Nowy Meksyk. Gotowe były już wtedy dwie następne, przeznaczone do użytku wojskowego.

Sytuacja militarna Japonii była wówczas beznadziejna, ale sztab amerykański wciąż liczył się z koniecznością krwawej inwazji na japońskie wyspy. Prezydent Harry Truman i jego dowódcy wojskowi uznali broń atomową za ostateczny argument, który zmusi Japończyków do natychmiastowej i bezwarunkowej kapitulacji.

6 sierpnia nad ranem B-29 z bombą atomową wystartował z wyspy Tinian w archipelagu Marianów. Dowódca załogi, pułkownik Paul Tibbets, dzień wcześniej rozkazał wymalować na kadłubie bezimiennego dotąd bombowca imię i panieńskie nazwisko swej matki - "Enola Gay".

Do ataku wybrano jako cele cztery miasta - Hiroszimę, Nagasaki, Kokurę i Niigatę. Lotniczy zwiad meteorologiczny doniósł, że tylko Hiroszima jest wolna od pokrywy chmur, co zdecydowało o jej losie.

Bombę zrzucono o godzinie 8.15 z wysokości ponad 9 kilometrów. Po 44 sekundach spadania, około 600 metrów nad ziemią, pobudzony sygnałem radiowysokościomierza zapalnik sprasował uranowy rdzeń bomby w masę krytyczną. W ułamku chwili wyzwolona została niszczycielska niekontrolowana reakcja łańcuchowa.

Kabinę "Enoli Gay" zalał jaskrawy blask, wkrótce potem kadłubem dwukrotnie wstrząsnęła potężna fala uderzeniowa. - Chłopcy, właśnie zrzuciliście pierwszą w historii bombę atomową - uspokoił swą załogę Tibbets. Po zawróceniu nad ocean powiedział do drugiego pilota Roberta Lewisa: "Sądzę, że to koniec wojny".

To ostatnie sformułowanie nie okazało się zbyt ścisłe. Brak pożądanej przez Amerykanów oferty kapitulacyjnej sprawił, że w trzy dni później, 9 sierpnia, pilotowana przez majora Charlesa Sweeneya superforteca "Bockscar" zrzuciła bombę atomową na Nagasaki. W porównaniu z Hiroszimą bilans ofiar był tam nieco mniej tragiczny - od 39 do 80 tys. zabitych i zmarłych do końca października 1945 r.

W przeciwieństwie do zrzuconego na Hiroszimę "Chłopczyka" (Little Boy) z uranem 235, materiałem rozszczepialnym drugiej bomby, nazwanej "Grubasem" (Fat Man), był pluton. Eksplodował z mocą 21 kiloton trotylu.

W obliczu dwóch uderzeń atomowych i wypowiedzenia 8 sierpnia wojny przez Związek Radziecki władze Japonii zdecydowały się na bezwarunkową kapitulację, co oznajmił narodowi w orędziu radiowym cesarz Hirohito.

Jest oczywiste, że postęp techniczny musiał doprowadzić do zbudowania broni jądrowej. Czy jej użycie przeciwko Japonii było słuszne i czy bomba atomowa uratowała potem (jak chcą niektórzy) świat przed trzecią wojną światową - na te pytania każdy musi znaleźć własną odpowiedź.

...

Problemem moralnym jest to ze zrzucali na miasta nie na obiekty militarne. I to jako eksperyment...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:05, 09 Sie 2015    Temat postu:

W Nagasaki uczczono pamięć ofiar bomby atomowej

W Nagasaki uczczono pamięć ofiar bomby atomowej - PAP

W Nagasaki uczczono w niedzielę pamięć tysięcy ofiar amerykańskiej bomby atomowej, zrzuconej na to miasto 70 lat temu. Przemawiając w Parku Pokoju, burmistrz Nagasaki Tomisa Taue powiedział, że Japonia nie powinna nigdy odejść od zasady pacyfizmu.

Słowa burmistrza odnosiły się do polityki obronnej obecnego na uroczystościach premiera Japonii Shinzu Abe, którego rząd konsekwentnie dąży do zwiększenia roli armii.

W połowie lipca Izba Reprezentantów, niższa izba japońskiego parlamentu, uchwaliła wzbudzającą liczne protesty w społeczeństwie ustawę rozszerzającą rolę sił samoobrony. Nowe przepisy, które muszą jeszcze zostać poddane pod głosowanie w Izbie Radców, pozwalają na użycie japońskiego wojska poza granicami kraju w obronie sojuszników.

Nowe uregulowania powstały dzięki zatwierdzeniu przez konserwatywny rząd Abe w lipcu 2014 roku nowej interpretacji pacyfistycznej konstytucji, która dotychczas zezwalała na użycie sił zbrojnych jedynie do obrony terytorium Japonii.

Przeciwnicy zmian uważają, że są one niezgodne z ustawą zasadniczą. Obawiają się, że Japonia zostanie wciągnięta w toczący się z dala od jej terytorium konflikt, w którym będzie musiała walczyć u boku Amerykanów lub stanie się celem antyamerykańskich ekstremistów.

W uroczystościach upamiętniających 70. rocznicę zrzucanie bomby atomowej na Nagasaki uczestniczyli, obok tysięcy Japończyków, przedstawiciele 75 państw, w tym ambasador USA w Japonii Caroline Kennedy.

6 sierpnia 1945 r., na krótko przed zakończeniem drugiej wojny światowej, Amerykanie zrzucili na Hiroszimę bombę atomową, po raz pierwszy używając broni jądrowej. Trzy dni później nastąpił drugi i ostatni w historii jądrowy atak - na Nagasaki. Większość zabudowy obu miast legła w gruzach. Ataki przyspieszyły kapitulację Japonii, walczącej w drugiej wojnie światowej po stronie nazistowskich Niemiec i faszystowskich Włoch.

Trudno dokładnie ustalić, ile ofiar śmiertelnych pociągnęły za sobą te ataki. W Hiroszimie bezpośrednio po zrzuceniu bomby zginęło ponad 70 tys. ludzi, ale do końca 1945 r. liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 140 tys. Bomba zrzucona na Nagasaki spowodowała bezpośrednio śmierć 70-80 tys. ludzi.

Tragiczne żniwo tych wydarzeń powiększa się z roku na rok na skutek choroby popromiennej.

...

Likwidacja wojska z tego powodu to naduzycie. To tak jakby zlikwidowac drogi bo mnostwo ginie. Militaryzm zaszkodzil nie wojsko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:50, 31 Sie 2015    Temat postu:

70 lat temu kapitulacja Japonii zakończyła drugą wojnę światową


Przed 70 laty, 2 września 1945 roku na pokładzie stojącego w Zatoce Tokijskiej amerykańskiego pancernika USS Missouri przedstawiciele rządu i sił zbrojnych Japonii podpisali akt bezwarunkowej kapitulacji kraju, co definitywnie zakończyło drugą wojnę światową.

Działania wojenne na Dalekim Wschodzie formalnie ustały już 15 sierpnia, gdy w swym pierwszym w ogóle orędziu radiowym do narodu cesarz Hirohito ogłosił przyjęcie postawionych przez aliantów warunków kapitulacyjnych. Japończycy stawiali jednak nadal opór radzieckiej Armii Czerwonej oraz nacjonalistycznym i komunistycznym wojskom chińskim, a 18 sierpnia ich myśliwce ostrzelały odbywające lot rozpoznawczy nad Tokio amerykańskie bombowce, zabijając jednego lotnika.
REKLAMA


Wyprzedzając flotyllę transportową z siłami okupacyjnymi do Tokio przybył 30 sierpnia ich dowódca, generał Douglas MacArthur. Natychmiast wydał pierwsze rozporządzenia, regulujące funkcjonowanie Japonii w przewidywanym przez podpisany w dwa dni później akt kapitulacyjny reżimie. Przyszłe losy państwa miał rozstrzygnąć układ pokojowy, który podpisano jednak dopiero w sześć lat później.

Kapitulacja Niemiec w maju 1945 roku nie skłoniła do podobnego kroku Japonii, sprawującej jeszcze wtedy kontrolę nad Tajlandią, Indochinami, Malajami, większą częścią Indii Holenderskich (czyli obecnej Indonezji), Koreą, Mandżurią, znacznymi obszarami wschodnich Chin i szeregiem wysp na zachodnim Pacyfiku. Jednak po druzgocącej klęsce w morskiej bitwie o Leyte w październiku 1944 roku większe zespoły japońskich okrętów wojennych przestały się pokazywać na otwartych akwenach, a statki dowożące do metropolii pilnie potrzebne surowce, w tym zwłaszcza ropę naftową, coraz częściej padały ofiarą nieprzyjacielskich okrętów podwodnych.

Woli oporu Japonii zdawały się nie łamać kolejne ciosy - utrata u progu lata będącej wrotami do jej macierzystych wysp Okinawy oraz podjęcie w tym samym czasie przez Amerykanów dywanowych nalotów z użyciem bomb zapalających, co spowodowało śmierć setek tysięcy ludzi, w tym 100 tys. w samym Tokio.

Zwrot w sytuacji przyniosło dopiero zrzucenie bomb atomowych - 6 sierpnia na Hiroszimę i w trzy dni później na Nagasaki. Położenie strategiczne Japonii dodatkowo pogorszyło wypowiedzenie jej 8 sierpnia wojny przez Związek Radziecki, który podjął błyskawiczną inwazję Mandżurii. Część japońskiej generalicji była gotowa kontynuować walkę do upadłego, ale w rządzie wzięły górę czynniki umiarkowane i 15 sierpnia przyjęto aliancką ofertę kapitulacyjną.

Wojenna klęska oznaczała kres panowania Japonii nad gromadzonymi siłą zbrojną od końca XIX wieku zamorskimi posiadłościami - Tajwanem, Koreą, utworzonym w Mandżurii marionetkowym państwem Mandżukuo, Kurylami i południowym Sachalinem. Zakończyła się wojskowa okupacja wschodnich Chin oraz azjatyckich posiadłości państw europejskich, które jednak od razu stanęły tam w obliczu antykolonialnej rewolty. W procesach o japońskie zbrodnie wojenne zapadło około tysiąca wyroków śmierci, ale wielu z nich nie wykonano.

Traktat pokojowy między Japonią a mocarstwami zachodnimi podpisano w San Francisco 8 września 1951 roku; wszedł on w życie w kwietniu roku następnego. Stroną układu nie był Związek Radziecki, ponieważ Moskwa do dziś konsekwentnie odmawia zwrócenia Japonii kilku niewielkich wysp na południowym skraju Kurylów, które należały do niej jeszcze przed scedowaniem reszty archipelagu przez Rosję po wojennej klęsce w 1905 roku. Stan wojny między Japonią i ZSRR zakończył się oficjalnie 19 października 1956 roku, gdy oba państwa podpisały w Moskwie deklarację o wznowieniu stosunków dyplomatycznych.

...

I dopiero wtedy byl koniec wojny. Nikt widze nie obchodzi. Jakies inne daty obchodzili.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:59, 17 Lut 2016    Temat postu:

75 lat temu Niemcy aresztowali o. Maksymiliana Kolbego
75 rocznica męczeńskiej drogi o. Kolbego - Karolina Duda-Hosni / Onet

75 lat temu rozpoczęła się droga franciszkanina o. Maksymiliana Kolbego ku męczeńskiej śmierci. 17 lutego 1941 r. Niemcy aresztowali go - już po raz drugi. Nie odzyskał wolności: trafił na Pawiak, a potem do Auschwitz, gdzie oddał życie za współwięźnia.

Rajmund Kolbe urodził się 8 października 1894 r. w Zduńskiej Woli. Miał dwóch braci – Franciszka i Józefa. W 1910 r. wstąpił do zakonu franciszkanów, gdzie przyjął imię Maksymilian. Dwa lata później zaczął studia w Rzymie. Tam w 1917 r. założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski wrócił dwa lata później.

W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później wyjechał do Japonii, skąd wrócił w 1936 r. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie.

We wrześniu 1939 r. Niemcy po raz pierwszy aresztowali Kolbego i franciszkanów. Duchowni odzyskali wolność w grudniu. Po powrocie Kolbe zajął się przygotowaniem 3 tys. miejsc dla wysiedlonych z Poznańskiego, którzy dotarli do Niepokalanowa.

17 lutego 1941 r. Maksymiliana aresztowano po raz drugi. Trafił na Pawiak. Postulator generalny Zakonu Franciszkanów Antoni Riccardi wskazał, że możliwe są trzy powody aresztowania. Za główną uznał sytuację polityczną. Niemcy zamierzały uderzyć na Związek Sowiecki, a okupowane tereny polskie były istotnym zapleczem. Należało więc wyeliminować każdego, kto mógłby zachęcać do oporu.

Innym powodem były publikacje w ukazującym się w Niepokalanowie "Małym Dzienniku", w których oskarżano Niemcy nazistowskie m.in. o prześladowanie katolików. Riccardi wspomniał też, że zarząd nad dobrami w gm. Teresin, na terenie której Kolbe założył Niepokalanów, objął kolaborant. Sprowadził on kochankę i zamieszkał w klasztorze. Ojciec Kolbe zażądał, by odeszli, czego mężczyzna mu nie darował i przyczynił się do aresztowania.

Biograf franciszkanina, francuski pisarz katolicki Philippe Maxence w książce "Maksymilian Kolbe. Kapłan, dziennikarz, męczennik" uważa jednak, że główną przyczyną aresztowania była osobowość zakonnika i otaczająca go aura, której Niemcy się obawiali.

Hitlerowcy potrzebowali pretekstu do zatrzymania zakonnika i znaleźli go w 1941 r., fabrykując obciążające zeznanie. Miał je złożyć były zakonnik Gorgoniusz Rembisz, wydalony z Niepokalanowa. Po wojnie zeznał, że naziści pytali go o antyniemieckie wypowiedzi przełożonego, ale wszystkiemu zaprzeczał. Podpisał jednak protokół przesłuchania sporządzony w języku niemieckim, którym nie władał. W ten sposób gestapo miało sfabrykować dowody obciążające Kolbego.

28 maja 1941 r. Niemcy przewieźli franciszkanina z Pawiaka do Auschwitz. Otrzymał numer 16670. - Początkowo został skierowany do pracy przy zwożeniu żwiru na budowę parkanu przy krematorium w Auschwitz. Potem dołączył do komanda w Babicach, które budowało ogrodzenie wokół pastwiska - powiedziała historyk z Muzeum Auschwitz Teresa Wontor-Cichy.

W Babicach losy zakonnika zbiegły się z Tadeuszem "Teddym" Pietrzykowskim, przedwojennym wicemistrzem Polski w boksie, również więźniem. Któregoś dnia dostrzegł nadzorcę, który okrutnie znęcał się nad Kolbe. Pięściarz postanowił dać oprawcy nauczkę. Zaproponował esesmanom, że stanie z nim do walki na pięści. Niemcy zgodzili się, po chwili nadzorca leżał na ziemi powalony ciosem. Pobity Kolbe zaczął wtedy prosić "Teddy'ego", by nie bił mężczyzny.

Pietrzykowski spotkał ojca Maksymiliana jeszcze raz. Ofiarował mu wtedy kawałek chleba. Następnego dnia dowiedział się, że skradziono go Kolbemu. W Pietrzykowskim zawrzało. Dopadł złodzieja, ale franciszkanin nie pozwolił go tknąć. - Ponieważ miałem w kieszeni kawałek chleba, dałem go Kolbemu, a ten na moich oczach przełamał go na połowę i jedną z nich dał złodziejowi, mówiąc "on też jest głodny" - relacjonował Pietrzykowski.

W Auschwitz Maksymilian podupadł na zdrowiu. Trafił do szpitala obozowego. Teresa Wontor-Cichy podkreśliła, że wokół zakonnika zaczęli się gromadzić więźniowie, którzy otaczali go opieką. - Gdy poczuł się lepiej, wręcz wypchnięto go ze szpitala w obawie, by nie został w nim uśmiercony - mówiła. Potem trafił do lżejszych prac, początkowo w pończoszarni, gdzie reperowano odzież, a później w kartoflarni przy kuchni.

Pod koniec lipca z obozu uciekł więzień. Za karę Karl Fritzsch zarządził apel. Wybrał 10 więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek. - Nieszczęśliwy los padł na mnie. Ze słowami "ach, jak żal mi żony i dzieci, które osierocam" udałem się na koniec bloku. Miałem iść do celi śmierci. Te słowa słyszał ojciec Maksymilian. Wyszedł z szeregu, zbliżył się do Fritzscha i usiłował ucałować go w rękę. Wyraził chęć pójścia za mnie na śmierć - opisywał Gajowniczek. Udało mu się przeżyć wojnę.

Zamykając drzwi celi śmierci jeden z Niemców miał powiedzieć do więźniów, że "zwiędną jak tulipany". Ojciec Kolbe po dwóch tygodniach męki wciąż żył. 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.

Teresa Wontor-Cichy wspomniała, że wojny nie przeżył też starszy brat Maksymiliana – Franciszek. On także był więźniem Auschwitz. Ten były legionista i weteran wojny z bolszewikami trafił do obozu za działalność konspiracyjną w styczniu 1943 r. Potem było przenoszony do innych obozów. Zmarł 23 stycznia 1945 r. w KL Dora-Mittelbau. Trzeci z braci – Józef, również franciszkanin - zmarł w 1930 r. podczas nieudanej operacji wyrostka.

Ojciec Maksymilian stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny, który został wyniesiony na ołtarze. Kilka tygodni przed śmiercią powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera: "nienawiść nie jest siła twórczą. Siłą twórczą jest miłość".

...

Wspaniala postac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:34, 14 Sie 2016    Temat postu:

75 lat temu zmarł śmiercią męczeńską św. Maksymilian Kolbe
wyślij
drukuj
bz, pszl | publikacja: 14.08.2016 | aktualizacja: 08:35 wyślij
drukuj
Św. Maksymiliana Kolbego (fot. Wikimedia Commons)
W 75. rocznicę śmierci św. Maksymiliana Kolbego, metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz odprawi mszę św. przy ołtarzu polowym przed Blokiem Śmierci w b. obozie Auschwitz I. Polski franciszkanin dobrowolnie oddał życie za współwięźnia. Homilię wygłosi franciszkanin z Krakowa ojciec Jarosław Zachariasz.

Cisza i skupienie. Samotna modlitwa w celi św. Maksymiliana Kolbego
Jak poinformował rzecznik franciszkanów o. Jan Maria Szewek, mszę św. poprzedzi nabożeństwo „Transitus świętego Maksymiliana” w kościele Centrum św. Maksymiliana w podoświęcimskich Harmężach. To opis męczeńskiej śmierci świętego według dokumentów, zeznań i świadectw. Po nabożeństwie z Harmęż wyruszy piesza pielgrzymka do byłego obozu. Do miejsca śmierci świętego pielgrzymować będą także wierni z diecezji bielsko-żywieckiej, którzy zgromadzą się w niedzielę rano w oświęcimskim kościele św. Maksymiliana.

Grupy spotkają się w byłym obozie. Przed Ścianą Straceń na dziedzińcu bloku 11, gdzie Niemcy rozstrzelali wiele tysięcy osób, głównie Polaków, a także na placu apelowym, gdzie zakonnik ofiarował życie za współwięźnia, złożą kwiaty. Duchowni będą się modlili w celi śmierci Kolbego.

Rajmund Kolbe urodził się 8 stycznia 1894 r. w Zduńskiej Woli. Wstąpił do zakonu franciszkanów. Śluby kapłańskie złożył w 1914 r. Przyjął imię Maksymilian Maria. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor wydawnictwo Niepokalanów. W chwili wybuchu II wojny światowej było tam 700 zakonników i kandydatów. W latach 30. prowadził też działalność misyjną w Japonii.
#wieszwiecej | Polub nas
Ks. Kawecki: ojciec Kolbe przerósł epokę

Bramę „Arbeit macht frei” Franciszek przekroczył sam
Niemcy aresztowali zakonnika jesienią 1939 r. Został zwolniony. Ponownie zatrzymali go w lutym 1941 r. i osadzili na Pawiaku, skąd w maju trafił do Auschwitz. Dwa miesiące później w reakcji na ucieczkę z obozu Niemcy wybrali grupę więźniów, których skazali na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek. O. Maksymilian dobrowolnie ofiarował za niego swe życie. Umierał w cierpieniach przez dwa tygodnie. Zmarł 14 sierpnia 1941 r., jako ostatni ze skazanych. Dostał dobity zastrzykiem fenolu w podziemiach bloku 11.

Kilka tygodni przed śmiercią Maksymilian powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera: „Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość”. Franciszkanin został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 r., a kanonizowany przez Jana Pawła II 10 października 1982 r. Stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny, który został wyniesiony na ołtarze.

Ojciec Maksymilian miał dwóch braci; jeden z nich w 1943 r. także trafił do Auschwitz, był przenoszony do innych obozów i zmarł 23 stycznia 1945 r. w KL Mittelbau-Dora. PAP

...

Wielka postac Polski. Symbol Polski pod okupacja. Zycie jego mowi o wszystkim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:05, 14 Sie 2016    Temat postu:

„Max i ja”. Powstaje film o życiu św. Maksymiliana Kolbego
wyślij
drukuj
bz, pszl | publikacja: 14.08.2016 | aktualizacja: 08:40 wyślij
drukuj
Kadr z filmu „Max i ja” (fot. materiały prasowe)
Powstaje pełnometrażowy, animowany film 3D inspirowany życiem św. Maksymiliana Kolbego pt. „Max i ja”. Premiera zapowiadana jest na przyszły rok. Za jego produkcję odpowiadają twórcy takich dzieł jak „Cristiada” czy „Największy z cudów” z meksykańskiej wytwórni Dos Corazones Films.

Cisza i skupienie. Samotna modlitwa w celi św. Maksymiliana Kolbego
Historia św. Maksymiliana Kolbego, który oddał życie za współwięźnia, opowiedziana jest z perspektywy współczesnego bohatera o imieniu DJ, nastolatka, który w wyniku splotu różnych okoliczności spotyka na swej drodze starszego człowieka, Guntera. Mężczyzna przybliża chłopcu historię franciszkanina, który zginął męczeńską śmiercią w niemieckim obozie KL Auschwitz. Okazuje się, że historia heroicznej ofiary sprzed 75 lat pomaga młodemu człowiekowi rozwiązać jego osobiste problemy.

Film ma pokazać świętego z Auschwitz nie jako postać posągową i niedostępną, lecz bardzo bliską współczesnemu człowiekowi, takiemu jak DJ.

Przedstawicielka meksykańskiego producenta Aline Beckmann Legorreta w ubiegłym roku gościła w Oświęcimiu i Harmężach, by skonsultować szczegóły obrazowania historycznych realiów w scenach dotyczących życia obozowego.
#wieszwiecej | Polub nas


75 lat temu zmarł śmiercią męczeńską św. Maksymilian Kolbe
– To wszystko, co robił św. Maksymilian, było na swój sposób młodzieńcze. Wykorzystywał nowe technologie, dostępne w jego czasach, by przekazywać Boże przesłanie, by mówić ludziom o miłości Boga, w szczególności o Niepokalanej. Robimy dokładnie to samo za pomocą kina. Przesłanie tego filmu brzmi: miłość zwycięża wszystko, a największą ofiarę, jaką z miłości może złożyć człowiek, to umrzeć za innego człowieka. O tym chcemy opowiadać - o miłości i miłosierdziu – powiedziała Aline Beckmann.

Film powstał z osobistej inspiracji założyciela studia filmowego w Meksyku Pablo Jos~ Barroso. Kilka lat temu odwiedził były obóz Auschwitz-Birkenau. Scenariusz do filmu napisał Bruce Morris, który konsultował się w tej sprawie z franciszkanami i zapoznał się z relacjami świadków z pobytu św. Maksymiliana w obozie.

Do produkcji zaangażowano profesjonalnych rysowników, ale i aktorów, dzięki którym wykonane zostały zaawansowane technologicznie animacje twarzy (w systemie face motion capture). Twórcy filmu podjęli się także procesu tzw. renderowania poszczególnych scen trójwymiarowych, tak by wyglądały jeszcze bardziej realistycznie. Reżyserem filmu odpowiedzialnym za efekt artystyczny jest Donovan Cook, dawny członek studia Disneya. Głosu franciszkaninowi oraz Franciszkowi Gajowniczkowi, za którego o. Kolbe oddał życie, użyczył Piotr Adamczyk. KAI

...

Studio renomowane i sprawdzone zatem mamy gwarancje ze powstanie cos dobrego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:47, 14 Sie 2016    Temat postu:

Uroczystości upamiętniające 75. rocznicę śmierci św. Maksymiliana Kolbego
zdr/
2016-08-14, 14:18
Centralne uroczystości w 75. rocznicę męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Kolbego odbyły się w byłym niemieckim obozie Auschwitz. Mszy, na której obecna jest premier Beata Szydło, przewodniczył metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz.
PAP/Stanisław Rozpędzik

Kraj
72. lata temu Niemcy zlikwidowali obóz...

Kraj
Papież spotkał się z byłymi więźniami...

Kraj
Relikwie św. Maksymiliana Kolbego w Świątyni...

Biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel powiedział, że modląc się przy Bloku Śmierci w byłym obozie Auschwitz, gdzie zginął ojciec Kolbe, "dziękujemy Bogu za życie i męczeńskąśmierć Maksymiliana, wiernego naśladowcy ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa".



Biskup wspomniał niedawną pielgrzymkę papieża Franciszka, który modlił się na placu apelowym obozu i w celi śmierci zakonnika. - Zamiast słów, przemówień, papież wybrał milczenie, zamiast działania - modlitwę, która jest wymowna. (...) Niech ta postawa papieża Franciszka - milczenia i modlitwy, a także naszego dziękczynienia za 75 lat owocowania śmierci Maksymiliana, jednoczy nas przy ołtarzu - mówił.



"Nas, byłych więźniów, została już garstka"



Uroczystości zgromadziły setki wiernych. Uczestniczą w nich także arcybiskup Bambergu Ludwig Schick oraz metropolici - łódzki abp Marek Jędraszewski i śląski abp Wiktor Skworc. Jest także była więźniarka Zdzisława Włodarczyk, została deportowana do Auschwitz 12 sierpnia 1944 r. z ogarniętej powstaniem Warszawy jako 11-latka. Dziś mieszka w Chrzanowie. - Póki my żyjemy, byli więźniowie, to obecność tu jest naszym obowiązkiem; w rocznicę pierwszego transportu (Polaków - red.) 14 czerwca, śmierci Maksymiliana Kolbego 14 sierpnia i wyzwolenia 27 stycznia. Póki żyjemy! Została nas już garstka- powiedziała.



Przed mszą premier Beata Szydło oraz duchowni złożyli kwiaty przy Ścianie Straceń na dziedzińcu Bloku 11. W tym miejscu przez dwa lata od jesieni 1941 r. Niemcy przeprowadzali egzekucje przez rozstrzelanie. Zabili w ten sposób wiele tysięcy osób, w zdecydowanej większości Polaków. Wspólnie zeszli także do celi śmierci św. Maksymiliana.



Męczeńska śmierć zakonnika



Mszę poprzedziło nabożeństwo "Transitus świętego Maksymiliana" w kościele we franciszkańskim Centrum św. Maksymiliana w podoświęcimskich Harmężach. Wierni wysłuchali opisu męczeńskiej śmierci zakonnika, powstałego na podstawie dokumentów, zeznań i świadectw. Odczytany został jedyny list, który Maksymilian wysłał z obozu do matki.



Z Harmęż oraz z oświęcimskiego kościoła św. Maksymiliana, w którym w niedzielę rano zgromadzili się wierni z diecezji bielsko-żywieckiej, do byłego obozu przeszły pielgrzymki.



Polski franciszkanin ojciec Maksymilian Kolbe został deportowany do Auschwitz w maju 1941 r. Dwa miesiące później w reakcji na ucieczkę z obozu Niemcy wybrali grupę więźniów, których skazali na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek, który błagał o litość. Zakonnik poprosił kierownika obozu, by pozwolił mu zająć miejsce nieznanego mu współwięźnia. Esesman zgodził się. Kolbe umierał w cierpieniach przez dwa tygodnie. Zmarł 14 sierpnia 1941 r., jako ostatni ze skazanych. Został dobity zastrzykiem fenolu w podziemiach bloku 11.



PAP

...

To przelomowe wydarzenie wojny. Symbol moralny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:57, 14 Sie 2016    Temat postu:

„Maksymilian Kolbe stał się nie tylko patronem naszych trudnych czasów, ale też symbolem duchowych bohaterstw”
wyślij
drukuj
bz, pszl | publikacja: 14.08.2016 | aktualizacja: 12:41 wyślij
drukuj
Mszy św. w byłym niemieckim obozie Auschwitz przewodniczył kard. Stanisław Dziwisz (fot. PAP/Stanisław Rozpędzik)
– Maksymilian, oddając życie za jednego człowieka, stał się symbolem drobnych, duchowych bohaterstw ludzi – powiedział franciszkanin o. Jarosław Zachariasz podczas mszy świętej odprawionej w b. niemieckim obozie Auschwitz w 75. rocznicę śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego. Przy Ścianie Straceń i w Celi Śmierci złożono kwiaty. We mszy św., której przewodniczył metropolita krakowski kardynał Stanisław Dziwisz, uczestniczyła premier Beata Szydło.

Cisza i skupienie. Samotna modlitwa w celi św. Maksymiliana Kolbego
– Maksymilian uratował jednego zwykłego człowieka, ale tą ofiarą przeprowadził ludzkość przez próg wieku ideologii, utopii, rozwiązań globalnych w epokę, która stała się poszukiwaniem pojedynczego człowieka. (...) Maksymilian oddał życie za jednego człowieka, stając się nie tylko patronem naszych trudnych czasów, (...) ale i symbolem drobnych, duchowych bohaterstw ludzi wszystkich wyznań; żołnierzy, lekarzy, nauczycieli, duchownych, funkcjonariuszy ratujących ludzi przed wyeliminowaniem, cichych męczenników codziennego ryzyka – mówił w homilii franciszkanin.

„Bez pojednania w Auschwitz niemożliwe jest jakiekolwiek pojednanie”

Arcybiskup Bambergu Ludwig Schick podkreślił, że jak każdy Niemiec przybywa do Auschwitz z ciężkim sercem. – Tutaj, jak nigdzie indziej widać co my, Niemcy, uczyniliśmy Żydom, Polakom, Romom, a także innym narodom z powodu ich pochodzenia, narodowości, religii. Mimo tego po 1945 r. Auschwitz stało się miejscem wybaczenia, pojednania, wzajemnego zrozumienia narodów i przyjaźni. (...) Bez pojednania w Auschwitz niemożliwe jest jakiekolwiek pojednanie między narodem niemieckim, polskim i innymi – powiedział niemiecki duchowny.

„Została nas już garstka”

Uroczystości rocznicowe, którym przewodniczył metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz, zgromadziły ok. 2 tys. wiernych. Przybyła m.in. premier Beata Szydło oraz metropolici – łódzki abp Marek Jędraszewski i śląski abp Wiktor Skworc. Uczestniczyła w nich także była więźniarka Zdzisława Włodarczyk. – Póki my żyjemy, byli więźniowie, to obecność tu jest naszym obowiązkiem; w rocznicę pierwszego transportu (Polaków – red.) 14 czerwca, śmierci Maksymiliana Kolbego 14 sierpnia i wyzwolenia 27 stycznia. Póki żyjemy. Została nas już garstka – powiedziała.

Przed mszą św. premier Szydło złożyła kwiaty przy Ścianie Straceń na dziedzińcu Bloku 11. W tym miejscu przez dwa lata od jesieni 1941 r. Niemcy przeprowadzali egzekucje przez rozstrzelanie. Zabili w ten sposób wiele tysięcy osób, w zdecydowanej większości Polaków. Szefowa rządu i duchowni zeszli także do celi śmierci św. Maksymiliana.

Mszę św. poprzedziło nabożeństwo w kościele we franciszkańskim Centrum św. Maksymiliana w podoświęcimskich Harmężach. Wierni wysłuchali opisu męczeńskiej śmierci zakonnika, powstałego na podstawie dokumentów, zeznań i świadectw. Odczytany został jedyny list, który Maksymilian wysłał z obozu do matki. Z Harmęż oraz z oświęcimskiego kościoła św. Maksymiliana do byłego obozu przeszły pielgrzymki.
#wieszwiecej | Polub nas
Ks. Kawecki: ojciec Kolbe przerósł epokę

Bramę „Arbeit macht frei” Franciszek przekroczył sam
Niemcy aresztowali zakonnika jesienią 1939 r. Został zwolniony. Ponownie zatrzymali go w lutym 1941 r. i osadzili na Pawiaku, skąd w maju trafił do Auschwitz. Dwa miesiące później w reakcji na ucieczkę z obozu Niemcy wybrali grupę więźniów, których skazali na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek. O. Maksymilian dobrowolnie ofiarował za niego swe życie. Umierał w cierpieniach przez dwa tygodnie. Zmarł 14 sierpnia 1941 r., jako ostatni ze skazanych. Dostał dobity zastrzykiem fenolu w podziemiach bloku 11.

Kilka tygodni przed śmiercią Maksymilian powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera: „Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość”. Franciszkanin został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 r., a kanonizowany przez Jana Pawła II 10 października 1982 r. Stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny, który został wyniesiony na ołtarze.

Ojciec Maksymilian miał dwóch braci; jeden z nich w 1943 r. także trafił do Auschwitz, był przenoszony do innych obozów i zmarł 23 stycznia 1945 r. w KL Mittelbau-Dora.
Życie za życie. Ojciec Kolbe wyniesiony na ołtarze za poświęcenie się za bliźniegoPAP

..

Po tych czasach zostaly nam takie postacie jakich symbolem jest ojciec Maksymilian. To bogactwo ducha.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:09, 15 Lis 2016    Temat postu:

gosc.pl » Wiadomości » Ocalone człowieczeństwo
Ocalone człowieczeństwo

Ludwika Kopytowska
dodane 15.11.2016 14:59 Zachowaj na później

Franciszek Gajowniczek, fotografie z kartoteki obozowej KL Auschwitz.

Wydawać by się mogło, że to koniec, ofiary zostały wybrane i spisane, a reszta mogła odetchnąć z ulgą. Ale właśnie wtedy w tłumie powstało poruszenie i z szeregu wystąpił Maksymilian Kolbe, łamiąc najostrzejsze obozowe prawo, którego przekroczenie było najbrutalniej karane.

115 lat temu, 15 listopada 1901 roku urodził się Franciszek Gajowniczek. To za niego oddał życie Maksymilian Kolbe w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz.

Franciszek Gajowniczek był zawodowym żołnierzem. Walczył w 36. pułku piechoty Legii Akademickiej. Już we wrześniu 1939 roku po kapitulacji twierdzy Modlin dostał się do niemieckiej niewoli. Udało mu się zbiec z obozu jenieckiego, ale Niemcy go znaleźli, najprawdopodobniej przez czyjś donos. W październiku 1940 roku został osadzony w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Był w tym samym bloku co Maksymilian Kolbe i Michał Micherdziński, ostatni świadek pamiętnego apelu.

Oto jak wspomina on tamto wydarzenie:

"We wtorek 29 lipca 1941 roku, około godziny 13.00, tuż po apelu południowym, zawyła syrena obozowa" - wyznaje Micherdziński. "Ponad 100 decybeli niosło się po obozie. W brygadach roboczych więźniowie w pocie czoła spełniali swoje obowiązki. Wycie syren oznaczało alarm, a z kolei alarm oznaczał, że w jednej z brygad zabrakło więźnia. Esesmani natychmiast przerwali pracę i zaczęło się konwojowanie więźniów do obozu na apel, aby sprawdzić stan liczbowy."

Więźniowie z bloku, w którym brakowało więźnia, musieli stać cały dzień i całą noc na dworze, bez czapek i bez jedzenia i picia. "Kiedy esesmani mieli zmianę warty, kuliliśmy się do siebie metodą pszczoły: stojący na zewnątrz ogrzewali tych w środku, a potem była zmiana. Wielu starszych nie wytrzymało mordęgi stania w nocy i na zimnie."

Rano esesman oznajmił, że z powodu ucieczki jednego więźnia, dziesięciu innych zostanie skazanych na śmierć głodową, "ażeby pozostali zapamiętali, że nawet najmniejsza próba ucieczki nie będzie tolerowana".

Następnie esesmani rozpoczęli selekcję, wybierając spośród stojących mężczyzn dziesięciu słowem "Du!" (z niem. "ty!"). "'Du!' brzmiało jak uderzenie młota w pustą skrzynię. (...) Serca waliły nam jak młotem. W głowie szum, krew pulsowała na skroniach, zdawało się nam, że krew wyskoczy nosami, uszami i oczami. Coś tragicznego. (...) Muszę powiedzieć, że jakkolwiek człowiek byłby zdeterminowany i przestraszony, żadna filozofia nie jest mu wtedy potrzebna. Szczęśliwy jest ten, kto ma wiarę, kto ma możliwość do kogo się uciekać, kogoś prosić o łaskę. Modliłem się do Matki Bożej. Nigdy przedtem ani potem, muszę to uczciwie przyznać, już tak żarliwie się nie modliłem."

Esesmani ominęli Michała Micherdzińskiego i podeszli do Franciszka Gajowniczka, wskazując na niego. Mężczyzna zawołał wówczas z bólem: "Jezus! Maria! Moja żona! Moje dzieci!" Micherdziński wyznał potem, że Gajowniczek w ogóle nie był świadomy wypowiadania tych słów. Wydawać by się mogło, że to koniec, ofiary zostały wybrane i spisane, a reszta mogła odetchnąć z ulgą. Ale właśnie wtedy w tłumie powstało poruszenie i z szeregu wystąpił Maksymilian Kolbe, łamiąc najostrzejsze obozowe prawo, którego przekroczenie było najbrutalniej karane.

Za wystąpienie z szeregu więzień był automatycznie bity, co uniemożliwiało mu dalszą pracę, a za niezdolność do pracy szło się do gazu. Kolbe mógł być w tym momencie zastrzelony, ale esesmani nawet nie drgnęli. Wszyscy byli zszokowani jego spokojem i determinacją, z jaką podszedł do Niemców. "Szedł jak człowiek świadomy wielkiej misji" - tak to zapamiętał Micherdziński.

Dowódca esesmanów w końcu się ocknął i zapytał po niemiecku: "Czego tu chce ta polska świnia?" A Kolbe, wskazując na Gajowniczka, odparł spokojnie: "Chcę umrzeć za niego." Nie było żadnego "proszę", to było żądanie. I Niemcy podporządkowali się temu żądaniu.

Następnie zdarzyło się coś, czego historia istnienia obozów koncentracyjnych nigdy nie odnotowała: Niemiec odezwał się do więźnia per "Pan". "Dlaczego Pan chce za niego umrzeć?" Pozostałym esesmanom opadły szczęki. A Kolbe odparł: "On ma żonę i dzieci". To był cały katechizm Kolbego, który wszędzie w swoich nauczaniach podkreślał rolę ojca. Ojcostwo okazało się ważniejsze od jego doktoratów, jego misji i jego dokonań.

Dowódca esesmanów, po sekundach długich jak wieczność, odparł krótko: "Dobrze". I miejsce zostało zamienione. Człowieczeństwo wygrało z nieludzkim traktowaniem. Największe dobro, jakim jest oddanie za kogoś życia, wygrało z największym złem, jakim jest zamordowanie kogoś z nienawiści.

"O. Maksymilian, chociaż od 20 lat żył o jednym płucu, przeżył wszystkich. W komorze śmierci żył 386 godzin" - opisuje Micherdziński. "Po tym długim okresie umierania niemiecki kat w białym kitlu lekarskim zadał o. Maksymilianowi śmiertelny zastrzyk. A on znowu nie umarł... Musieli go dobić kolejnym zastrzykiem. Umarł w wigilię Wniebowzięcia NMP, jego Hetmanki. Przez całe życie pragnął pracować i umrzeć dla Niepokalanej. To było dla niego największe szczęście."

Franciszek Gajowniczek przetrwał obóz koncentracyjny w Auschwitz, a potem został przeniesiony do innego obozu w Sachsenhausen. Został uwolniony przez Amerykanów podczas likwidacji obozu w maju 1945 roku.

Był obecny podczas kanonizacji Maksymiliana Kolbego 10 października 1982 roku, której dokonał w Rzymie papież Jan Paweł II. Zmarł śmiercią naturalną 13 marca 1995 roku w wieku 93 lat. Został pochowany w Niepokalanowie, mieście zbudowanym przez Kolbego ku czci Niepokalanej.

Michał Micherdziński, świadek pamiętnego apelu w obozie, zmarł w 2006 roku. Wywiad z nim na temat tego, co wydarzyło się w Auschwitz przeprowadzono na dwa lata przed jego śmiercią.

...

Dni chwały.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:17, 06 Sie 2017    Temat postu:

4 jezuitów przeżyło atak atomowy na Hiroszimę. Co ich uratowało?
Karol Wojteczek | Sier 06, 2017

By Enola Gay Tail Gunner S/Sgt. George R. (Bob) Caron
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
"Wszędzie dookoła przedmioty upadały na podłogę albo unosiły się w powietrzu. (...) Po jakimś czasie wszystko ucichło" - tak pisał pochodzący z Polski ks. Hubert Cieślik.

O niezwykłych talentach i osiągnięciach ojców z Towarzystwa Jezusowego pisałem w tym cyklu tyle razy, że wraz z redakcyjnym kolegą żartowaliśmy wręcz, że powinienem otrzymywać drugie honorarium od „konkurencyjnego” portalu. ߘɠByli już jezuici tworzący mapy Księżyca, odkrywający plamy na Słońcu czy dokonujący pomiarów kuli ziemskiej. Wszystkie te osiągnięcia bledną jednak wobec „wyczynu” czterech jezuickich kapłanów, którzy… przeżyli atak atomowy na Hiroszimę.

Mało tego, jednym z nich był… pochodzący z Polski ks. Hubert Cieślik, którego wybuch bomby zastał przy porannym brewiarzu. Oto jak w swoim pamiętniku wspominał on później moment ataku: „(…) świat za oknem rozbłysnął niesamowitym światłem. Pomyślałem, że bomba uderzyła niedaleko, może nawet na terenie kościoła. Położyłem się na podłodze, w przejściu między dwoma pomieszczeniami (…). Wszędzie dookoła przedmioty upadały na podłogę albo unosiły się w powietrzu. (…) Po jakimś czasie wszystko ucichło, nie dało się usłyszeć żadnego dźwięku. Podniosłem nieco głowę i rozejrzałem się dookoła. Ku mojemu zaskoczeniu, panowała ciemność. (…) Na tyle na ile byłem w stanie sięgnąć wzrokiem, w każdym kierunku widziałem tylko morze ruin i zniszczenia. Przetrwały tylko resztki odartych z kształtu betonowych budowli i dom księży, z którego właśnie wyszedłem. A to był drewniany budynek (…)”.
Czytaj także: Lekcja japońskiego chłopca wędrującego z martwym braciszkiem na plecach

Opatrzność, która ocaliła ks. Cieślika i trzech jego współbraci, uzewnętrzniła się kilkanaście lat wcześniej w osobie niewymienianego przez źródła z imienia ks. Groppera. Na jezuickie misje w Japonii przybył on niedługo po trzęsieniu ziemi z 1923 r., które pochłonęło przeszło 100 tys. ofiar i 2/3 zabudowy Tokio. To właśnie ks. Gropper zadecydował o wzmocnieniu konstrukcji jezuickiego domu, tak by był on w stanie przetrwać ewentualne kolejne wstrząsy. Nie mógł nawet przypuszczać o ile poważniejsza będzie próba, której poddany zostanie budynek…

Bomba „Little Boy” eksplodowała w dniu Przemienienia Pańskiego, 6 sierpnia 1945 r. o 8:16 rano czasu miejscowego z siłą 16 kiloton, 580 metrów nad dziedzińcem szpitala Shima. W samym wybuchu zabiła ok. 70-90 tys. mieszkańców Hiroshimy – 1/3 miasta. Wskutek chorób popromiennych życie w kolejnych latach stracić mogło nawet kolejne ćwierć miliona. Dom jezuickiej misji od epicentrum eksplozji dzieliło w linii prostej 1300 metrów i 8 innych budynków. Nic dziwnego, że wobec tego rodzaju danych współbracia ks. Cieślika z Tokio odprawili za hiroshimskich zakonników… nabożeństwo żałobne.
Czytaj także: Jedna niezwykle ważna rzecz o różańcu, której nauczył mnie torturowany żołnierz

Jakby jednak jednego cudu było mało, jezuiccy kapłani nie odnieśli nawet uszkodzenia słuchu i, wbrew oczywistym diagnozom lekarzy, nie zmarli również wkrótce w wyniku promieniowania (jedynie ks. Cieślik ucierpiał w pewnym stopniu z powodu choroby popromiennej). Porównywani nieraz do trzech wrzuconych do pieca młodzieńców z Księgi Daniela, dożyli wszyscy sędziwego wieku, a po wojnie zaprzyjaźnili się nawet z pilotami, którzy dokonali bombardowania (jak np. ks. Hubert Schiffer, którego zdjęcie ze spotkania z pilotem możesz zobaczyć niżej – przyp. red.). Jako ostatni zmarł w 1990 r. Francuz ks. Hugo Lassalle. Miał wówczas 92 lata.


„Wierzymy, że ocaleliśmy, ponieważ żyliśmy przesłaniem z Fatimy. Żyliśmy i modliliśmy się na różańcu w tym właśnie domu, który ocalał” – powtarzali później w wielu wywiadach zakonnicy. Warto więc może, abyśmy i my, w setną rocznicę objawień, podążyli za ich przykładem i apelem Matki Bożej. A tak na marginesie – warto by wspomnieć również o franciszkańskim klasztorze, który 3 dni później ocalał z bombardowania Nagasaki. Ale to już temat na zupełnie nową opowieść…

...

Bóg oczywiscie ich zachowal...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:08, 14 Sie 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
76. rocznica śmierci o. Kolbego. "Ta postać może - i powinna – fascynować”
76. rocznica śmierci o. Kolbego. "Ta postać może - i powinna – fascynować”

Dzisiaj, 14 sierpnia (13:52)

Msza św. odprawiona przy bloku 11. w byłym niemieckim obozie Auschwitz upamiętniła 76. rocznicę męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Kolbego, który oddał w tym miejscu życie za współwięźnia. „Dla człowieka wierzącego postać św. Maksymiliana musi urzekać, skłaniać do refleksji, mobilizować do troski o gorliwe życie duchowe; ta postać może - i powinna – fascynować” – mówił w homilii biskup pomocniczy diecezji bielsko-żywieckiej Piotr Greger.
Relikwie ojca Kolbego niesione przez teren byłego niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz
/Jacek Bednarczyk /PAP

Mszę na terenie byłego niemieckiego obozu, w której wzięło udział kilkaset osób, m.in. byli więźniowie Auschwitz, poprzedziło nabożeństwo w Centrum św. Maksymiliana w Harmężach. Wierni wysłuchali tam opisu męczeńskiej śmierci zakonnika, stworzonego na podstawie dokumentów, zeznań i świadectw. Później uczestnicy obchodów wyruszyli w pięciokilometrowy marsz do b. obozu Auschwitz, gdzie przy bloku 11 odprawiono mszę.

W homilii bp Greger przypomniał sylwetkę Rajmunda (w zakonie Maksymiliana) Kolbego - zakonnika, duszpasterza, wychowawcy, teologa, człowieka wielkiego intelektu.

To bez wątpienia osobowość niezwykła, tacy ludzie nie rodzą się na zawołanie (...). Maksymilian to również - a może przede wszystkim - niespotykana potęga ducha, mistyk, prorok przeczuwający swoją rychłą śmierć, bezgraniczne zaufanie wobec Niepokalanej - mówił biskup. Ostatnią stacją ewangelizacji o. Maksymiliana okazał się obóz koncentracyjny Auschwitz, gdzie w wyniku zorganizowanego na sposób przemysłowy masowego mordu, motywowanego nienawiścią rasową i demonicznym nacjonalizmem, straciło życie wiele niewinnych ludzi. Zostali zamordowani nie za to, co zrobili, ale za to, kim byli - podkreślił.

We współczesnym świecie, tak bardzo zdezorientowanym w kwestiach dobra i zła, słowo Auschwitz, mimo wszystko, brzmi wyjątkowo i w sposób automatyczny przywołuje problem tajemnicy ludzkiej nieprawości (...). To miejsce przypomina całej ludzkości o głębi zła, jakiego mogą się dopuścić mężczyźni i kobiety. Podczas gdy dwudzieste pierwsze stulecie zdaje się ignorować ideę piekła lub przynajmniej je lekceważyć, lata poprzedzające ten czas okazały się rzeczywistością określaną mianem piekła na ziemi - stwierdził hierarcha. Jak podkreślił, że niewiele jest na świecie takich miejsc, jak blok 11 na terenie Auschwitz. To szczególny teren ludzkiej kaźni, gdzie więźniów poddawano wymyślnym torturom, z których każda była okrutniejsza od poprzedniej. Piwnica bloku 11 była zarezerwowana na szczególne okropieństwa - była tam tzw. cela do stania czy też ciemna cela - powiedział.

W bloku 11 jest także cela nr 18 zwana bunkrem głodowym. W niej skazani na śmierć więźniowie pozostawieni byli bez pożywienia i wody tak długo, aż skonali. Niektórzy z nich umierali bardzo długo, co miało spotęgować ból i cierpienie. Jednym z nich był Maksymilian Kolbe ze zgromadzenia franciszkanów konwentualnych. Cela 18 w bloku 11 jest żywym ołtarzem, na którym człowiek świadomie i dobrowolnie oddał życie za swojego współbrata - przypomniał biskup. Jak mówił, krocząc po żwirowych alejkach Auschwitz lub wzdłuż okrytych złą sławą torów kolejowych na terenie Birkenau, dochodzi się do wniosku, że w tym "nowoczesnym piekle" musiało działać coś więcej niż tylko sama ideologia.

Rajmund Kolbe urodził się 8 października 1894 r. w Zduńskiej Woli. W 1910 r. wstąpił do zakonu, gdzie przyjął imię Maksymilian. Studiował w Rzymie, gdzie w 1917 r. założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski wrócił dwa lata później. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później wyjechał do Japonii, skąd wrócił w 1936 r. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie.

We wrześniu 1939 r. Niemcy po raz pierwszy aresztowali Kolbego i franciszkanów. Duchowni odzyskali wolność w grudniu. 17 lutego 1941 r. Maksymiliana aresztowano po raz drugi. Trafił na Pawiak, a potem, 28 maja 1941 r., do Auschwitz. W obozie otrzymał numer 16670. Gdy pod koniec lipca z obozu uciekł więzień, za karę zastępca komendanta Karl Fritzsch wybrał dziesięciu więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek, za którego do celi śmierci dobrowolnie poszedł o. Kolbe. Gdy po dwóch tygodniach męki wciąż żył, 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.

O. Kolbe został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 r., a kanonizowany przez Jana Pawła II jedenaście lat później. Stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny, który został wyniesiony na ołtarze.

...

Wielka postac nie tylko tych czasow...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 10:46, 30 Sie 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Zdjęcie jego poparzonych pleców obiegło cały świat. Zmarł Sumiteru Taniguchi
Zdjęcie jego poparzonych pleców obiegło cały świat. Zmarł Sumiteru Taniguchi

Dzisiaj, 30 sierpnia (07:36)

W wieku 88 lat zmarł Japończyk Sumiteru Taniguchi, który ocalał po zrzuceniu przez USA 9 sierpnia 1945 roku bomby atomowej na Nagasaki. Zdjęcie jego poparzonych pleców obiegło cały świat. Miał raka dwunastnicy.
Sumiteru Taniguchi
/KIMIMASA MAYAMA /PAP/EPA

Taniguchi był jednym ze współprzewodniczących japońskiej konfederacji organizacji skupiających osoby, które cierpiały w wyniku zrzucenia bomb na Hiroszimę i Nagasaki.

Ledwo uszedł z życiem po zrzuceniu bomby na Nagasaki w południowo-zachodniej Japonii. Wówczas 16-letni Taniguchi doznał bardzo poważnych oparzeń, kiedy bomba eksplodowała w odległości 1,8 km od niego. Zdjęcie pokazujące jego poparzone plecy było znane na całym świecie.

Taniguchi, jako jedna z osób ocalałych z tych ataków (jap. hibakusha), nie ustawał w wysiłkach na rzecz wprowadzenia zakazu broni atomowej.

Bomba atomowa zrzucona na Nagasaki 9 sierpnia 1945 roku zabiła bezpośrednio 70-80 tys. ludzi. Zrzucona trzy dni wcześniej na Hiroszimę bomba atomowa uśmierciła 140 tys. ludzi. Szacuje się, że od tego czasu zmarło już łącznie ok. 475 tys. ocalałych. Średnia wieku wśród hibakusha to ponad 81 lat. Wielu z nich do dziś cierpi na długofalowe skutki napromieniowania.


Zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki zmusiło Japonię do podpisania bezwarunkowej kapitulacji.

(mal)

..

Dramat...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:00, 06 Paź 2017    Temat postu:

Juliusz Kolbe. Tercjarz franciszkański, patriota i ojciec św. Maksymiliana
Eryk Łażewski | Paźdź 06, 2017

Wikipedia
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Istnieje opinia, że podczas I wojny światowej został legionistą, nawet oficerem i jako taki został powieszony przez Rosjan. Inna wersja zdarzeń stwierdza, że zginął w trakcie pracy w wywiadzie austriackim. Tak czy inaczej, Juliusz z wojny nie wrócił.

5 października minęła 126 rocznica ślubu Marianny Dąbrowskiej i Juliusza Kolbego – rodziców św. Maksymiliana Kolbego i jego braci. O Mariannie były już artykuły na łamach Aletei. Teraz czas na Juliusza.
Czytaj także: Marianna Kolbe – nieidealna matka świętego
Polak prawdziwie kochający swą ojczyznę

W dniu ślubu miał 20 lat. Siostra tak go opisuje: „Juliusz był wzrostu wysokiego i silnie zbudowany. Włosy miał ciemne, nie całkiem czarne”. Dodajmy, że był bardzo wesoły. No i stanowił spełnienie modlitw przyszłej żony. Marianna bowiem, myślała tak:

Gdybym musiała pójść za mąż, proszę koniecznie, abym dostała takiego męża, który by nigdy nie zaklął, nie pił wódki i nie chodził do szynku na zabawy. I byłam wysłuchana.

Za siostrą panny młodej, dodajmy jeszcze, że „Juliusz Kolbe odbywał piesze pielgrzymki do Częstochowy, które co roku wyruszały ze Zduńskiej Woli. Był Polakiem prawdziwie kochającym swą ojczyznę”. Poza tym: miał talent muzyczny i lubił książki.
Juliusz Kolbe: tercjarz franciszkański

W wieku 20 lat Kolbe był już majstrem tkackim. W domu miał 4 warsztaty tkackie, przy których pracowali 3 pracownicy. Juliusz uczył ich rzemiosła. Dodajmy, że rok po ślubie młodzi stali się członkami III Zakonu św. Franciszka. Do tego zaś stopnia przejęli się jego nauką o zbawczym ubóstwie, że Juliusz zrezygnował nawet z części spadku.

5 lat po ślubie przenieśli się do Łodzi. Tam Juliusz stał się zwykłym robotnikiem. Szybko jednak „z Łodzi wyjechali, aby, jak mówił… Juliusz, chłopcy się tam nie zepsuli”.
Czytaj także: Matka Boleściwa – o Mariannie Kolbe z innej perspektywy

5-osobowa rodzina – rodzice i 3 synów – przyjechała w okolice Pabianic. Tam małżonkowie otworzyli sklep, który jednak upadł. Juliusz miał bowiem za dobre serce: często dawał ubogim klientom towary gratis lub sprzedawał za mniej niż należało. Po bankructwie znowu zatrudnił się w fabryce.

Juliusz Kolbe jednak nie tylko pracował. Miał w sobie też żyłkę społecznika. Zapisał się np. do Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich. Rozprowadzał też gazetkę „Pracownik Polski”, a czasem do niej pisywał.
Zgoda na odejście żony

Opisaliśmy wyżej losy kariery zawodowej Juliusza, a także jego zainteresowania społeczne, a nie wspomnieliśmy o roli w rodzinie. Tu raczej rządziła Marianna.

Zapewne pod jej wpływem Juliusz zgodził się na czasowe śluby bezwzględnej czystości ich obojga. Po 4 latach tych praktyk złożyli wreszcie ślub wieczystej czystości, a mąż wyraził zgodę na to, aby Marianna oddała się na „wyłączną służbę” Bożą, czyli została zakonnicą. Nie udało jej się to, ale i tak była zadowolona z życia przy siostrach felicjankach.

Inaczej było z Juliuszem. Doskwierała mu samotność. W liście do najmłodszego syna tak pisał: „Wy macie swoich kolegów, ale ja przed nikim serca otworzyć nie mogę – muszę być pustelnikiem w ludnym świecie”.
Księgarnia w Częstochowie

Wreszcie nasz bohater postanowił opuścić franciszkanów, u których pracował 4 lata. O pomoc zwrócił się do znanego mu jeszcze z Pabianic ks. Włodzimierza Jakowskiego. Zaznaczmy tu, że Juliusz nie miał nawet mieszkania. Ks. Jakowski zapewnił mu mieszkanie oraz miejsce na własny interes. Dzięki temu w Częstochowie powstała najpierw księgarnia, a potem dobrze prosperujący Skład Papieru i Materiałów Piśmienniczych Juliusza Kolbego, który zatrudnił nawet 2 pracowników.

W listach do synów jednak wyrażał żal wobec żony. Zacytujmy: „Lepiej, żeby mi Mama chciała dopomóc przez ten czas – nie płaciłbym tyle ludzi, a Mama darmo swoje siły marnuje”.
Śmierć na wojnie

Był rok 1913. Wkrótce wybuchła I wojna światowa. Patriotyzm przekazany przez Juliusza synom sprawił, że jeden z nich ucieka od franciszkanów i zostaje legionistą. Marianna jest przerażona. Prawdopodobnie pod jej wpływem mąż udaje się na front szukać syna.
Czytaj także: Przedsiębiorca i menedżer, wzór dla ludzi biznesu. Św. Maksymilian, jakiego nie znacie

Istnieje opinia, że i on został legionistą, nawet oficerem i jako taki został powieszony przez Rosjan. Inna wersja zdarzeń stwierdza, że zginął w trakcie pracy w wywiadzie austriackim. Tak, czy inaczej, Juliusz nie wrócił. Niepewność jego losów męczyła rodzinę, która czasami wspominała go w listach.

Kończąc, powiedzmy, że Juliuszowi – inaczej niż Mariannie – właściwie niczego zarzucić nie można. Może tylko to, że był za bardzo ustępliwy wobec żony. Nie udało mu się uchronić ich małżeństwa przed rozpadem.

Cytaty pochodzą z książki Natalii Budzyńskiej „Matka męczennika”, Kraków 2016.
...

Kazdy swiety wzrasta w rodzinie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:44, 16 Paź 2017    Temat postu:

100 lat temu o. Maksymilian Kolbe założył Rycerstwo Niepokalanej. Dla obrony Kościoła
Anna Gębalska-Berekets | 16/10/2017
EAST NEWS
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


„Zdobyć cały świat dla Niepokalanej Dziewicy, by Ona, a przez Nią Chrystus zakrólował w duszach wszystkich ludzi” – oto program Rycerstwa Niepokalanej.

16 października mija równo 100 lat od utworzenia „Milicji Niepokalanej”. Rycerstwo Niepokalanej, założone przez o. Maksymiliana Marię Kolbego, jest dziś popularnym ruchem apostolskim obecnym na pięciu kontynentach.


Rycerstwo Niepokalanej: początki

Militia Immacultae (Rycerstwo Niepokalanej) powstało 16 października 1917 roku. Powstanie tego ruchu związane jest z pobytem o. Maksymiliana w Rzymie. Franciszkanin przebywał tam wraz z innymi współbraćmi na studiach z zakresu filozofii i teologii.
Czytaj także: Kreatywny jak… św. Maksymilian Kolbe!

Punktem zwrotnym były wystąpienia włoskich wolnomularzy, którzy organizowali w tym czasie liczne manifestacje i nawoływali do odwrócenia się od Boga. Uczestnicy jednej z manifestacji nieśli ze sobą sztandar, na którym znajdował się Lucyfer depczący głowę św. Michała Archanioła.

Na jednym z transparentów podobno widniał napis, który przeraził o. Kolbego: „Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież będzie mu służył za szwajcara”.


Zatwierdzenie ruchu w Kościele

Wraz z innymi braćmi zakonnymi o. Kolbe założył stowarzyszenie dla „obrony Kościoła”. Ofiarowano Matce Bożej nie tylko kształtujący się stopniowo ruch, ale również starania o to, by wiara oraz prawda miały znaczenie w duchowej odnowie ludzi.

Ruch został pobłogosławiony przez papieża Benedykta XV 28 marca 1919 roku. I można powiedzieć, że dla działalności ruchu był to moment przełomowy. Wtedy też w Polsce ruch zaczął działać intensywniej (przed oficjalnym jego uznaniem nie przyjmowano nowych członków). Przy bazylice ojców franciszkanów w Krakowie powstała wówczas pierwsza polska siedziba Rycerstwa Niepokalanej.

Zgoda abp. Adama Stefana Sapiehy spowodowała, że ruch zaczął się rozwijać i mogli do niego przystępować już nie tylko duchowni, ale również i osoby świeckie. Oficjalnego zatwierdzenia przez Kościół dokonał kard. Bazyli Pompilj w styczniu 1920 roku.


„Rycerz Niepokalanej”

W 1927 roku o. Maksymilian Maria Kolbe założył klasztor i wydawnictwo – Niepokalanów. Miejsce to stało się także z czasem centralną siedzibą Militia Immacultae. Program Rycerstwa Niepokalanej został określony w następujących słowach: „Zdobyć cały świat dla Niepokalanej Dziewicy, by Ona, a przez Nią Chrystus zakrólował w duszach wszystkich ludzi”.

Zaczęto wydawać również czasopismo „Rycerz Niepokalanej” (od 1922 roku). Pierwszy numer ukazał się w styczniu, a jego nakład wyniósł 5000 egzemplarzy (w 1938 roku nakład czasopisma osiągnął 1 mln egzemplarzy).
Czytaj także: Maksymilian Kolbe i Rudolf Höss. Jak zostać świętym, a jak zbrodniarzem?


Cudowny Medalik i walka duchowa

Obecnie Rycerstwo nadal się rozwija. Szczególnie ważna jest tu modlitwa, świadectwo życia, czytanie Pisma Świętego oraz ewangelizacja za pomocą środków społecznego komunikowania.

Członkowie Rycerstwa Niepokalanej noszą Cudowny Medalik jako znak przynależności do ruchu i zachęcają do odmawiania różańca. Każdy, kto chce do niego przystąpić powinien zobowiązać się do oddania swojego życia Maryi, nie tylko poprzez wypowiedzenie przyrzeczenia wedle formuły znajdującej się w Dyplomiku Rycerstwa Niepokalanej, ale także poprzez praktykę życia.

Rycerstwo powołane jest do walki ze złem, a jego członkowie powołani do głoszenia prawdy o zbawieniu. Rycerze „toczą walkę” o nawrócenie każdego człowieka. Nie chodzi tu jednak o walkę siłą, ale modlitwą, pokutą i działaniem, praktyką życia codziennego i oddaniem się wyższym wartościom każdego dnia. Celem jest doprowadzenie do Boga poprzez rozpoczęcie formacji – począwszy od samego siebie, a dopiero potem podejmowanie różnorodnej działalności na rzecz Kościoła.

Rycerstwo Niepokalanej stale przypomina o Bogu i o wartościach, dla których warto poświęcić życie, by poprzez to zwyciężyć w walce ze złem i „przebudować” dotychczasowe priorytety. Członkowie są prawdziwymi rycerzami poświęcającymi się Niepokalanej z miłością i szacunkiem dla innych.

...

Wielkie dzielo oczywiscie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:36, 03 Sty 2018    Temat postu:

Dlaczego papież prosi o rozpowszechnianie fotografii z Nagasaki?
Ary Waldir Ramos Diaz | 02/01/2018

Joe O'Donnell/CC
Udostępnij





Komentuj

Drukuj

„Owoc wojny” to tytuł zdjęcia z Nagasaki z 1945 roku, które Franciszek zapragnął wydrukować i rozprowadzić po całym świecie – poinformowało Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej.

„Chłopiec, ze swoim zmarłym bratem na plecach, oczekuje w kolejce do krematorium. Jest to zdjęcie zrobione przez amerykańskiego fotografa Josepha Rogera O’Donnella po zrzuceniu bomby atomowej na Nagasaki. Smutek dziecka widać tylko w zagryzionych wargach, z których sączy się krew” – wyjaśnia Ojciec Święty.






Papież Franciszek posługuje się tą fotografią, żeby zilustrować problem, który nie należy do przeszłości. Poprzez ten wizerunek chciałby wśród narodów i ich przywódców wzbudzić większą świadomość tego, jak ważny jest świat wolny od broni nuklearnej.

Franciszek już wcześniej nalegał, aby żaden kraj – ani tzw. państwa zbójeckie, ani nikt inny – nie posiadał broni jądrowej ze względu na jej potencjalne możliwości zabijania. Należy także przypomnieć, że w listopadzie 2017 w Watykanie odbyło się międzynarodowe sympozjum pod tytułem: „Perspektywy świata wolnego od broni jądrowej i całkowitego rozbrojenia”.

Zdjęcie, które propaguje papież, jest symboliczne i ostrzega przed katastrofą nuklearną, która już miała miejsce w przeszłości. Epoka atomowa wtargnęła na arenę dziejów po II wojnie światowej i pozostaje na niej do dziś. Franciszek wie, że horror Nagasaki i Hiroszimy może się powtórzyć.

„Niech proroczy głos ofiar z Hiroszimy i Nagasaki stanowi przestrogę, szczególnie dla nowych pokoleń!” – powiedział papież Franciszek 10 listopada 2017 roku przed trzystu ekspertami, którzy dyskutowali w Watykanie na temat rozbrojenia atomowego.

„Konsekwencje dla ludzkości byłyby druzgocące. Dzisiaj, po 70 latach, wciąż leczymy ofiary Hiroszimy” – wskazał François Bugnion z Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, także zaproszony na wyżej wspomniane sympozjum w Watykanie.
Czytaj także: Lekcja japońskiego chłopca wędrującego z martwym braciszkiem na plecach

Artykuł pochodzi z hiszpańskiej edycji portalu Aleteia

...

To byla tragedia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:47, 26 Maj 2018    Temat postu:

77 lat temu Niemcy deportowali franciszkanina o. Maksymiliana Kolbego do obozu Auschwitz. Trafił tam 28 maja 1941 r. z więzienia na Pawiaku. Duchowny w obozie oddał życie za współwięźnia. Kościół katolicki wyniósł go na ołtarze.

Franciszkanin ojciec Maksymilian Maria Kolbe w obozie otrzymał numer 16670. Historyk z Muzeum Auschwitz Teresa Wontor-Cichy powiedziała, że początkowo trafił do pracy przy zwożeniu żwiru na budowę parkanu przy krematorium. Potem dołączył do komanda w Babicach, które budowało ogrodzenie wokół pastwiska.
W Babicach losy zakonnika zetknęły go z Tadeuszem "Teddym" Pietrzykowskim, przedwojennym wicemistrzem Polski w boksie, również więźniem. Któregoś dnia pięściarz dostrzegł nadzorcę, który okrutnie znęcał się nad Kolbem. Postanowił dać oprawcy nauczkę. Zaproponował esesmanom, że stanie z nim do walki na pięści. Niemcy zgodzili się. Po chwili nadzorca leżał na ziemi powalony ciosem. Pobity Kolbe zaczął wtedy prosić "Teddy`ego", by nie bił mężczyzny.
W Auschwitz Maksymilian podupadł na zdrowiu. Trafił do szpitala obozowego. Więźniowie zaczęli otaczać go opieką. "Gdy poczuł się lepiej, wręcz wypchnięto go ze szpitala w obawie, by nie został w nim uśmiercony" - mówiła Wątor-Cichy. Później trafiał do lżejszych prac, początkowo w pończoszarni, gdzie reperowano odzież, a później w kartoflarni przy kuchni.
Poszedł na śmierć za współwięźnia
Pod koniec lipca z obozu uciekł więzień. Za karę zastępca komendanta Karl Fritzsch zarządził apel. Wybrał dziesięciu więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek.
Opisując w 1946 r. tzw. wybiórkę Gajowniczek powiedział: "Nieszczęśliwy los padł na mnie. Ze słowami "Ach, jak żal mi żony i dzieci, które osierocam" udałem się na koniec bloku. Miałem iść do celi śmierci. Te słowa słyszał ojciec Maksymilian. Wyszedł z szeregu, zbliżył się do Fritzscha i usiłował ucałować go w rękę. Wyraził chęć pójścia za mnie na śmierć".
Zamykając drzwi celi śmierci jeden z Niemców miał powiedzieć do więźniów, że "zwiędną jak tulipany".
Egzekucje przez zagłodzenie budziły grozę wśród więźniów. Po ucieczce więźnia z bloku, w którym był więziony, komendant lub kierownik obozu wybierał podczas apelu dziesięciu lub więcej więźniów. Byli zamykani w jednej z cel w podziemiach bloku nr 11. Nie otrzymywali pożywienia ani wody. Po kilku, kilkunastu dniach umierali w straszliwych męczarniach. Na podstawie rejestru więźniów bloku nr 11 historycy ustalili kilka dat "wybiórek".
Ojciec Kolbe po dwóch tygodniach męki wciąż żył. 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.
"Siłą twórczą jest miłość"
Kilka tygodni przed męczeńską śmiercią Maksymilian powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera: "Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość".
Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę. Zmarł w 1995 r. w Brzegu na Opolszczyźnie w wieku 94 lat. Pochowany został na cmentarzu przyklasztornym franciszkanów w Niepokalanowie.
Rajmund Kolbe urodził się 8 października 1894 r. w Zduńskiej Woli. W 1910 r. wstąpił do zakonu, gdzie przyjął imię Maksymilian. Studiował w Rzymie, gdzie w 1917 r. założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski wrócił dwa lata później. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później wyjechał do Japonii, skąd wrócił w 1936 r. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie.
We wrześniu 1939 r. Niemcy po raz pierwszy aresztowali Kolbego i franciszkanów. Duchowni odzyskali wolność w grudniu. 17 lutego 1941 r. Maksymiliana aresztowano po raz drugi. Trafił na Pawiak, a potem do Auschwitz.
Polski franciszkanin został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 r., a kanonizowany przez Jana Pawła II jedenaście lat później. Stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny, który został wyniesiony na ołtarze.
Teresa Wontor-Cichy wspomniała, że Maksymilian miał dwóch braci. Józef również był franciszkaninem. Zmarł w 1930 r. podczas nieudanej operacji wyrostka. Z kolei Franciszek był legionistą i weteranem wojny z bolszewikami. W 1943 r. trafił do Auschwitz za działalność konspiracyjną. Był przenoszony do innych obozów. Zmarł 23 stycznia 1945 r. w KL Dora-Mittelbau.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.
PAP

...

Symbol Polski tych lat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:37, 08 Cze 2018    Temat postu:

Adam Woronowicz o ojcu Kolbe: Mówili o nim „szalony Maks” [wywiad]
Tonio L. Alarcón | 07/06/2018
DWIE KORONY
Udostępnij 42
Wszystko, co robił, robił dla Niepokalanej, jak sam mówił. Jednocześnie mówili o nim „szalony Maks” – wspomina Adam Woronowicz, odtwórca roli zakonnika w filmie „Dwie Korony”.

Przy wejściu do Konsulatu Generalnego RP w Barcelonie, gdzie przeprowadziliśmy wywiad, ochroniarz był tak zaskoczony widząc Adama Woronowicza, wielką gwiazdę w kraju, z którego pochodzi, że nie mógł powstrzymać się przed zadawaniem mu różnych pytań. Dało się zauważyć, w życzliwości i cierpliwości aktora, że jest przyzwyczajony do sławy i do radzenia sobie z nią poprzez skromność i dyskrecję.



Aleteia: Jak przedstawiłby pan postać świętego Maksymiliana Kolbe – tak dobrze znanego Polakom, ale nieco mniej reszcie świata – osobie, która nie wie, kim był?

Adam Woronowicz: Mówiąc w skrócie, o. Maksymilian Maria Kolbe był zakonnikiem, założycielem Niepokalanowa, klasztoru oddalonego kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy. Przed wojną wydawał w ogromnych nakładach prasę katolicką, marzył o ewangelizacji Azji, co zaprowadziło go na misje do Japonii. W czasie II Wojny Światowej znalazł się w obozie koncentracyjnym w Auschwitz, gdzie w lipcu 1941 roku postanowił oddać życie za jednego ze współwięźniów, zgłaszając się za niego do bunkra głodowego. Więzień ten miał żonę i dzieci. Ojciec Kolbe w taki sposób zginął śmiercią głodową.



Adam Woronowicz o filmie „Dwie Korony”
W jaki sposób zrodził się projekt „Dwie Korony”?

Pomysł pojawił się po pielgrzymce papieża Franciszka do Polski w 2016 roku. W trakcie tej wizyty papież odwiedził Auschwitz. Wszedł do celi Maksymiliana Kolbe i trwał w niej w zupełnej ciszy. Komentowały to wydarzenie wszystkie media, agencje prasowe i zaczęto zadawać sobie pytanie, kim był Kolbe. W Polsce jest to osoba znana i wydawało nam się, że świat również zna tę historię. Okazało się, że nie. I wtedy właśnie reżyser Michał Kondrat postanowił odpowiedzieć na to pytanie, kręcąc o o. Kolbe film. Na początku wydawało mu się, że film będzie dotyczył wyłącznie tego, co wydarzyło się w Auschwitz. Ale kiedy zaczął poznawać historię o. Kolbego, odkrył postać rzeczywiście wyjątkową. Prawdziwego wizjonera, który wyprzedził swoje czasy.

Co skłoniło pana do przyjęcia tej roli?

Na pewno bardzo się ucieszyłem, że będę mógł zagrać Maksymiliana Kolbe, postać, którą znałem od dziecka. Ale kiedy zacząłem poznawać dobrze tę historię, to chciałem uciekać.

Ze względu na presję, by sprostać postaci?

Tak, choć na początku nie czułem, że mnie ta rola przerasta. Jednak w miarę poznawania tej historii, tego jak złożoną i wyjątkową postacią był Maksymilian Kolbe, to rzeczywiście, patrząc na nasze możliwości produkcyjne, zdałem sobie sprawę, że odegranie tej roli jest dużo bardziej skomplikowane.



Jak zagrać o. Maksymiliana Kolbe?
Jak przygotowywał się Pan do roli?

Oprócz tego, że wraz z Michałem Kondratem byliśmy w Auschwitz, to także wiele razy odwiedziłem Niepokalanów. W tamtejszych archiwach przechowywane są zdjęcia, dokumenty, które pomagały mi zbliżyć się do tej postaci. Choć wiadomo, że to wszystko to za mało, żeby zbudować postać tak złożoną. Należałoby zapytać osoby, które go znały, jak się zachowywał, jaką był osobowością… Ale na podstawie tego, co mieliśmy, musieliśmy utkać, uszyć tę postać, wydobyć ją.

Co było najtrudniejsze w zbudowaniu postaci?

Trudno było zagrać tę postać, ponieważ jest ona niezwykle złożona. Z jednej strony święty, który spogląda na nas z obrazów, a z drugiej – normalny człowiek, który miał swoje wady. Wszystko, co robił, robił dla Niepokalanej, jak sam o tym mówił. Jednocześnie mówili o nim „szalony Maks”. Takie postacie jest zawsze trudno złapać, uchwycić, wymykają się, jest w nich tajemnica.

Kiedy już zanurzył się pan w rolę, co w o. Kolbe zrobiło na panu największe wrażenie?

Pamiętam, że kiedy przyjeżdżałem do Niepokalanowa, jeszcze jako mały chłopak czy wielokrotnie potem, to patrzył na mnie z wizerunku taki wychudzony zakonnik w obozowym pasiaku, z numerem 16670. I spotkanie z tym filmem, z tą osobą, sprawiło, że ja w swej głowie zdjąłem ten pasiak. Ponieważ trochę tak jest, że ten ostatni epizod jego życia sprawia, że całe wcześniejsze dzieło, to wszystko co zrobił, ginie. A był to człowiek naprawdę niezwykły, który jeszcze przed II wojną światową chciał w Niepokalanowie otworzyć telewizję, radio, budować lotnisko, ewangelizować Azję. W Niepokalanowie miał najnowocześniejsze maszyny drukarskie. Stworzył największy, ówczesny klasztor na świecie, było tam 800 braci.



Woronowicz o roli ks. Popiełuszki i o. Kolbe
Grał już pan kanonizowanego męczennika, Jerzego Popiełuszkę, w filmie „Popiełuszko. Wolność jest w nas”. Jakie są różnice, a jakie podobieństwa, między tymi dwoma bohaterami?

Były to dwie zupełnie różne postacie, żyjące w dwóch różnych okresach w historii naszego kraju. Ale ksiądz Popiełuszko był pod wrażeniem o. Maksymiliana. Wiemy, że jako dziecko czytał „Rycerza Niepokalanej”. Nie wiem, być może w jakiś sposób chciał podzielić ten sam los męczeństwa. Historia pokazała, że tak się stało. Można powiedzieć, że obaj byli męczennikami systemów totalitarnych: jeden faszyzmu, a drugi komunizmu zza żelaznej kurtyny. Z zewnątrz wyglądało to inaczej, ale kraje, które marksizm odczuły na własnej skórze, oceniają go negatywnie – było to duże cierpienie wielu narodów. Chociaż można powiedzieć, że ks. Jerzy miał bardzo pro-socjalne idee, walczył o godność robotników, ludzi wyrzucanych z pracy przez system, który był systemem właśnie komunistycznym. Paradoks.

Co jest, według pana, najbardziej wartościowym elementem filmu?

To, że pokazuje, że są szczegóły czy epizody z życia Maksymiliana Kolbe, które były dotąd nieznane również nam, Polakom. Być może poświęcamy zbyt wiele uwagi tylko jednemu wydarzeniu – temu, co wydarzyło się w Auschwitz. Ale poza tym, że film odkrywa tę postać, to pokazuje też w pewien sposób charakter naszej religijności, tej polskiej, która jest bardzo maryjna. To przejawiało się poprzez osobę Maksymiliana, a potem na pewno przez Jana Pawła II, który – notabene – beatyfikował i kanonizował o. Kolbe.



Jeśli nie widzisz wideo, kliknij TUTAJ

Linka do youtube nie bedzie bo usuwaja wartosciowe tresci. Mam tego dosc.

...

Ciekawy pomysl na film.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:41, 14 Sie 2018    Temat postu:

Rocznica śmierci o. Kolbego. Dziś zostanie ogłoszony patronem ziemi oświęcimskiej
Dzisiaj, 14 sierpnia (07:30)
14 sierpnia 1941 r. w niemieckim KL Auschwitz zmarł męczeńską śmiercią o. Maksymilian Kolbe. Kulminacją obchodów rocznicowych będzie msza św., którą przy bloku 11 w byłym obozie odprawi dziś metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski.
Podczas uroczystości św. Maksymilian zostanie ogłoszony patronem ziemi oświęcimskiej. Odczytany zostanie dekret Prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów kard. Roberta Saraha w tej sprawie.
W uroczystości udział zapowiedzieli m.in. reprezentujący niemiecki Episkopat arcybiskup Bambergu Ludwig Schick oraz biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel.
Główne wydarzenie poprzedzi nabożeństwo "Transitus" w Centrum św. Maksymiliana w podoświęcimskich Harmężach. Wierni wysłuchają opisu męczeńskiej śmierci zakonnika, który powstał na podstawie dokumentów, zeznań i świadectw, a także odczytany zostanie jedyny list, który Maksymilian wysłał z obozu do matki.
Po nabożeństwie z Harmęż wyruszy do byłego obozu franciszkańska pielgrzymka z relikwiami św. Maksymiliana - zapowiedział franciszkanin o. Jan Maria Szewek. Równolegle z parafii św, Maksymiliana wyjdą pątnicy z diecezji bielsko-żywieckiej, na terenie której znajduje się były niemiecki obóz. Pielgrzymki połączą się przy bramie obozowej z napisem "Arbeit macht frei".
Wspólnie przejdziemy przez bramę, złożymy kwiaty na placu apelowym, gdzie ojciec Kolbe zgłosił się na śmierć za współwięźnia, a także przy Ścianie Straceń. Pomodlimy się w celi jego męczeńskiej śmieci - powiedział gwardian klasztoru franciszkańskiego w Harmężach o. Piotr Cuber.
Msza św. zostanie odprawiona przed blokiem 11. W jego podziemiach znajduje się cela śmierci św. Maksymiliana. Ołtarz zostanie ustawiony obok wejścia na dziedziniec bloku, gdzie znajduje Ściana Straceń. W czasie istnienia obozu Niemcy rozstrzelali w tym miejscu wiele tysięcy osób. Byli to głównie Polacy, w tym kobiety i dzieci.
Oddał życie, by uratować innego więźnia
Rajmund Kolbe urodził się 8 października 1894 r. w Zduńskiej Woli. W 1910 r. wstąpił do zakonu, gdzie przyjął imię Maksymilian. Studiował w Rzymie, gdzie w 1917 r. założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski wrócił dwa lata później. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później wyjechał do Japonii, skąd wrócił w 1936 r. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie.
We wrześniu 1939 r. Niemcy po raz pierwszy aresztowali Kolbego i franciszkanów. Duchowni odzyskali wolność w grudniu. 17 lutego 1941 r. Maksymiliana aresztowano po raz drugi. Trafił na Pawiak, a potem do KL Auschwitz. W obozie otrzymał numer 16670. Początkowo trafił do pracy przy zwożeniu żwiru na budowę parkanu przy krematorium. Potem dołączył do komanda w Babicach, które budowało ogrodzenie wokół pastwiska.
W Auschwitz Maksymilian podupadł na zdrowiu. Trafił do szpitala obozowego. Więźniowie zaczęli otaczać go opieką. Później wykonywał lżejsze prace, początkowo w pończoszarni, gdzie reperował odzież, a później w kartoflarni przy kuchni.
Pod koniec lipca z obozu uciekł więzień Zygmunt Pilawski. Za karę zastępca komendanta Auschwitz Karl Fritzsch zarządził apel. Wybrał dziesięciu więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek, który bardzo rozpaczał. O. Maksymilian wyszedł z szeregu i poprosił Fritzscha, by wybrał jego. Esesman zgodził się.
Egzekucje przez zagłodzenie budziły szczególną grozę wśród więźniów. Po ucieczce więźnia z bloku, w którym był więziony, kierownik obozu wybierał dziesięciu lub więcej więźniów. Byli zamykani w jednej z cel w podziemiach bloku nr 11. Nie otrzymywali pożywienia ani wody. Po kilku, kilkunastu dniach umierali w straszliwych męczarniach. Historycy ustalili kilka dat takich "wybiórek".
Kolbe po dwóch tygodniach męki wciąż żył. 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.
Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę. Zmarł w 1995 r. w Brzegu na Opolszczyźnie.
Franciszkanin został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 r., a kanonizowany przez Jana Pawła II jedenaście lat później. Stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny, który został wyniesiony na ołtarze. W 1972 r. został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Złotym Orderu Virtuti Militari.

...

Przezwyciezyl nature ktora domaga sie przetrwania organizmu za wszelka cene.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy