Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Hiroszima-Nagasaki-św.Maksymilian i Matka ...
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:59, 17 Lut 2016    Temat postu:

75 lat temu Niemcy aresztowali o. Maksymiliana Kolbego
75 rocznica męczeńskiej drogi o. Kolbego - Karolina Duda-Hosni / Onet

75 lat temu rozpoczęła się droga franciszkanina o. Maksymiliana Kolbego ku męczeńskiej śmierci. 17 lutego 1941 r. Niemcy aresztowali go - już po raz drugi. Nie odzyskał wolności: trafił na Pawiak, a potem do Auschwitz, gdzie oddał życie za współwięźnia.

Rajmund Kolbe urodził się 8 października 1894 r. w Zduńskiej Woli. Miał dwóch braci – Franciszka i Józefa. W 1910 r. wstąpił do zakonu franciszkanów, gdzie przyjął imię Maksymilian. Dwa lata później zaczął studia w Rzymie. Tam w 1917 r. założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski wrócił dwa lata później.

W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później wyjechał do Japonii, skąd wrócił w 1936 r. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie.

We wrześniu 1939 r. Niemcy po raz pierwszy aresztowali Kolbego i franciszkanów. Duchowni odzyskali wolność w grudniu. Po powrocie Kolbe zajął się przygotowaniem 3 tys. miejsc dla wysiedlonych z Poznańskiego, którzy dotarli do Niepokalanowa.

17 lutego 1941 r. Maksymiliana aresztowano po raz drugi. Trafił na Pawiak. Postulator generalny Zakonu Franciszkanów Antoni Riccardi wskazał, że możliwe są trzy powody aresztowania. Za główną uznał sytuację polityczną. Niemcy zamierzały uderzyć na Związek Sowiecki, a okupowane tereny polskie były istotnym zapleczem. Należało więc wyeliminować każdego, kto mógłby zachęcać do oporu.

Innym powodem były publikacje w ukazującym się w Niepokalanowie "Małym Dzienniku", w których oskarżano Niemcy nazistowskie m.in. o prześladowanie katolików. Riccardi wspomniał też, że zarząd nad dobrami w gm. Teresin, na terenie której Kolbe założył Niepokalanów, objął kolaborant. Sprowadził on kochankę i zamieszkał w klasztorze. Ojciec Kolbe zażądał, by odeszli, czego mężczyzna mu nie darował i przyczynił się do aresztowania.

Biograf franciszkanina, francuski pisarz katolicki Philippe Maxence w książce "Maksymilian Kolbe. Kapłan, dziennikarz, męczennik" uważa jednak, że główną przyczyną aresztowania była osobowość zakonnika i otaczająca go aura, której Niemcy się obawiali.

Hitlerowcy potrzebowali pretekstu do zatrzymania zakonnika i znaleźli go w 1941 r., fabrykując obciążające zeznanie. Miał je złożyć były zakonnik Gorgoniusz Rembisz, wydalony z Niepokalanowa. Po wojnie zeznał, że naziści pytali go o antyniemieckie wypowiedzi przełożonego, ale wszystkiemu zaprzeczał. Podpisał jednak protokół przesłuchania sporządzony w języku niemieckim, którym nie władał. W ten sposób gestapo miało sfabrykować dowody obciążające Kolbego.

28 maja 1941 r. Niemcy przewieźli franciszkanina z Pawiaka do Auschwitz. Otrzymał numer 16670. - Początkowo został skierowany do pracy przy zwożeniu żwiru na budowę parkanu przy krematorium w Auschwitz. Potem dołączył do komanda w Babicach, które budowało ogrodzenie wokół pastwiska - powiedziała historyk z Muzeum Auschwitz Teresa Wontor-Cichy.

W Babicach losy zakonnika zbiegły się z Tadeuszem "Teddym" Pietrzykowskim, przedwojennym wicemistrzem Polski w boksie, również więźniem. Któregoś dnia dostrzegł nadzorcę, który okrutnie znęcał się nad Kolbe. Pięściarz postanowił dać oprawcy nauczkę. Zaproponował esesmanom, że stanie z nim do walki na pięści. Niemcy zgodzili się, po chwili nadzorca leżał na ziemi powalony ciosem. Pobity Kolbe zaczął wtedy prosić "Teddy'ego", by nie bił mężczyzny.

Pietrzykowski spotkał ojca Maksymiliana jeszcze raz. Ofiarował mu wtedy kawałek chleba. Następnego dnia dowiedział się, że skradziono go Kolbemu. W Pietrzykowskim zawrzało. Dopadł złodzieja, ale franciszkanin nie pozwolił go tknąć. - Ponieważ miałem w kieszeni kawałek chleba, dałem go Kolbemu, a ten na moich oczach przełamał go na połowę i jedną z nich dał złodziejowi, mówiąc "on też jest głodny" - relacjonował Pietrzykowski.

W Auschwitz Maksymilian podupadł na zdrowiu. Trafił do szpitala obozowego. Teresa Wontor-Cichy podkreśliła, że wokół zakonnika zaczęli się gromadzić więźniowie, którzy otaczali go opieką. - Gdy poczuł się lepiej, wręcz wypchnięto go ze szpitala w obawie, by nie został w nim uśmiercony - mówiła. Potem trafił do lżejszych prac, początkowo w pończoszarni, gdzie reperowano odzież, a później w kartoflarni przy kuchni.

Pod koniec lipca z obozu uciekł więzień. Za karę Karl Fritzsch zarządził apel. Wybrał 10 więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek. - Nieszczęśliwy los padł na mnie. Ze słowami "ach, jak żal mi żony i dzieci, które osierocam" udałem się na koniec bloku. Miałem iść do celi śmierci. Te słowa słyszał ojciec Maksymilian. Wyszedł z szeregu, zbliżył się do Fritzscha i usiłował ucałować go w rękę. Wyraził chęć pójścia za mnie na śmierć - opisywał Gajowniczek. Udało mu się przeżyć wojnę.

Zamykając drzwi celi śmierci jeden z Niemców miał powiedzieć do więźniów, że "zwiędną jak tulipany". Ojciec Kolbe po dwóch tygodniach męki wciąż żył. 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.

Teresa Wontor-Cichy wspomniała, że wojny nie przeżył też starszy brat Maksymiliana – Franciszek. On także był więźniem Auschwitz. Ten były legionista i weteran wojny z bolszewikami trafił do obozu za działalność konspiracyjną w styczniu 1943 r. Potem było przenoszony do innych obozów. Zmarł 23 stycznia 1945 r. w KL Dora-Mittelbau. Trzeci z braci – Józef, również franciszkanin - zmarł w 1930 r. podczas nieudanej operacji wyrostka.

Ojciec Maksymilian stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny, który został wyniesiony na ołtarze. Kilka tygodni przed śmiercią powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera: "nienawiść nie jest siła twórczą. Siłą twórczą jest miłość".

...

Wspaniala postac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:34, 14 Sie 2016    Temat postu:

75 lat temu zmarł śmiercią męczeńską św. Maksymilian Kolbe
wyślij
drukuj
bz, pszl | publikacja: 14.08.2016 | aktualizacja: 08:35 wyślij
drukuj
Św. Maksymiliana Kolbego (fot. Wikimedia Commons)
W 75. rocznicę śmierci św. Maksymiliana Kolbego, metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz odprawi mszę św. przy ołtarzu polowym przed Blokiem Śmierci w b. obozie Auschwitz I. Polski franciszkanin dobrowolnie oddał życie za współwięźnia. Homilię wygłosi franciszkanin z Krakowa ojciec Jarosław Zachariasz.

Cisza i skupienie. Samotna modlitwa w celi św. Maksymiliana Kolbego
Jak poinformował rzecznik franciszkanów o. Jan Maria Szewek, mszę św. poprzedzi nabożeństwo „Transitus świętego Maksymiliana” w kościele Centrum św. Maksymiliana w podoświęcimskich Harmężach. To opis męczeńskiej śmierci świętego według dokumentów, zeznań i świadectw. Po nabożeństwie z Harmęż wyruszy piesza pielgrzymka do byłego obozu. Do miejsca śmierci świętego pielgrzymować będą także wierni z diecezji bielsko-żywieckiej, którzy zgromadzą się w niedzielę rano w oświęcimskim kościele św. Maksymiliana.

Grupy spotkają się w byłym obozie. Przed Ścianą Straceń na dziedzińcu bloku 11, gdzie Niemcy rozstrzelali wiele tysięcy osób, głównie Polaków, a także na placu apelowym, gdzie zakonnik ofiarował życie za współwięźnia, złożą kwiaty. Duchowni będą się modlili w celi śmierci Kolbego.

Rajmund Kolbe urodził się 8 stycznia 1894 r. w Zduńskiej Woli. Wstąpił do zakonu franciszkanów. Śluby kapłańskie złożył w 1914 r. Przyjął imię Maksymilian Maria. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor wydawnictwo Niepokalanów. W chwili wybuchu II wojny światowej było tam 700 zakonników i kandydatów. W latach 30. prowadził też działalność misyjną w Japonii.
#wieszwiecej | Polub nas
Ks. Kawecki: ojciec Kolbe przerósł epokę

Bramę „Arbeit macht frei” Franciszek przekroczył sam
Niemcy aresztowali zakonnika jesienią 1939 r. Został zwolniony. Ponownie zatrzymali go w lutym 1941 r. i osadzili na Pawiaku, skąd w maju trafił do Auschwitz. Dwa miesiące później w reakcji na ucieczkę z obozu Niemcy wybrali grupę więźniów, których skazali na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek. O. Maksymilian dobrowolnie ofiarował za niego swe życie. Umierał w cierpieniach przez dwa tygodnie. Zmarł 14 sierpnia 1941 r., jako ostatni ze skazanych. Dostał dobity zastrzykiem fenolu w podziemiach bloku 11.

Kilka tygodni przed śmiercią Maksymilian powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera: „Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość”. Franciszkanin został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 r., a kanonizowany przez Jana Pawła II 10 października 1982 r. Stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny, który został wyniesiony na ołtarze.

Ojciec Maksymilian miał dwóch braci; jeden z nich w 1943 r. także trafił do Auschwitz, był przenoszony do innych obozów i zmarł 23 stycznia 1945 r. w KL Mittelbau-Dora. PAP

...

Wielka postac Polski. Symbol Polski pod okupacja. Zycie jego mowi o wszystkim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:05, 14 Sie 2016    Temat postu:

„Max i ja”. Powstaje film o życiu św. Maksymiliana Kolbego
wyślij
drukuj
bz, pszl | publikacja: 14.08.2016 | aktualizacja: 08:40 wyślij
drukuj
Kadr z filmu „Max i ja” (fot. materiały prasowe)
Powstaje pełnometrażowy, animowany film 3D inspirowany życiem św. Maksymiliana Kolbego pt. „Max i ja”. Premiera zapowiadana jest na przyszły rok. Za jego produkcję odpowiadają twórcy takich dzieł jak „Cristiada” czy „Największy z cudów” z meksykańskiej wytwórni Dos Corazones Films.

Cisza i skupienie. Samotna modlitwa w celi św. Maksymiliana Kolbego
Historia św. Maksymiliana Kolbego, który oddał życie za współwięźnia, opowiedziana jest z perspektywy współczesnego bohatera o imieniu DJ, nastolatka, który w wyniku splotu różnych okoliczności spotyka na swej drodze starszego człowieka, Guntera. Mężczyzna przybliża chłopcu historię franciszkanina, który zginął męczeńską śmiercią w niemieckim obozie KL Auschwitz. Okazuje się, że historia heroicznej ofiary sprzed 75 lat pomaga młodemu człowiekowi rozwiązać jego osobiste problemy.

Film ma pokazać świętego z Auschwitz nie jako postać posągową i niedostępną, lecz bardzo bliską współczesnemu człowiekowi, takiemu jak DJ.

Przedstawicielka meksykańskiego producenta Aline Beckmann Legorreta w ubiegłym roku gościła w Oświęcimiu i Harmężach, by skonsultować szczegóły obrazowania historycznych realiów w scenach dotyczących życia obozowego.
#wieszwiecej | Polub nas


75 lat temu zmarł śmiercią męczeńską św. Maksymilian Kolbe
– To wszystko, co robił św. Maksymilian, było na swój sposób młodzieńcze. Wykorzystywał nowe technologie, dostępne w jego czasach, by przekazywać Boże przesłanie, by mówić ludziom o miłości Boga, w szczególności o Niepokalanej. Robimy dokładnie to samo za pomocą kina. Przesłanie tego filmu brzmi: miłość zwycięża wszystko, a największą ofiarę, jaką z miłości może złożyć człowiek, to umrzeć za innego człowieka. O tym chcemy opowiadać - o miłości i miłosierdziu – powiedziała Aline Beckmann.

Film powstał z osobistej inspiracji założyciela studia filmowego w Meksyku Pablo Jos~ Barroso. Kilka lat temu odwiedził były obóz Auschwitz-Birkenau. Scenariusz do filmu napisał Bruce Morris, który konsultował się w tej sprawie z franciszkanami i zapoznał się z relacjami świadków z pobytu św. Maksymiliana w obozie.

Do produkcji zaangażowano profesjonalnych rysowników, ale i aktorów, dzięki którym wykonane zostały zaawansowane technologicznie animacje twarzy (w systemie face motion capture). Twórcy filmu podjęli się także procesu tzw. renderowania poszczególnych scen trójwymiarowych, tak by wyglądały jeszcze bardziej realistycznie. Reżyserem filmu odpowiedzialnym za efekt artystyczny jest Donovan Cook, dawny członek studia Disneya. Głosu franciszkaninowi oraz Franciszkowi Gajowniczkowi, za którego o. Kolbe oddał życie, użyczył Piotr Adamczyk. KAI

...

Studio renomowane i sprawdzone zatem mamy gwarancje ze powstanie cos dobrego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:47, 14 Sie 2016    Temat postu:

Uroczystości upamiętniające 75. rocznicę śmierci św. Maksymiliana Kolbego
zdr/
2016-08-14, 14:18
Centralne uroczystości w 75. rocznicę męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Kolbego odbyły się w byłym niemieckim obozie Auschwitz. Mszy, na której obecna jest premier Beata Szydło, przewodniczył metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz.
PAP/Stanisław Rozpędzik

Kraj
72. lata temu Niemcy zlikwidowali obóz...

Kraj
Papież spotkał się z byłymi więźniami...

Kraj
Relikwie św. Maksymiliana Kolbego w Świątyni...

Biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel powiedział, że modląc się przy Bloku Śmierci w byłym obozie Auschwitz, gdzie zginął ojciec Kolbe, "dziękujemy Bogu za życie i męczeńskąśmierć Maksymiliana, wiernego naśladowcy ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa".



Biskup wspomniał niedawną pielgrzymkę papieża Franciszka, który modlił się na placu apelowym obozu i w celi śmierci zakonnika. - Zamiast słów, przemówień, papież wybrał milczenie, zamiast działania - modlitwę, która jest wymowna. (...) Niech ta postawa papieża Franciszka - milczenia i modlitwy, a także naszego dziękczynienia za 75 lat owocowania śmierci Maksymiliana, jednoczy nas przy ołtarzu - mówił.



"Nas, byłych więźniów, została już garstka"



Uroczystości zgromadziły setki wiernych. Uczestniczą w nich także arcybiskup Bambergu Ludwig Schick oraz metropolici - łódzki abp Marek Jędraszewski i śląski abp Wiktor Skworc. Jest także była więźniarka Zdzisława Włodarczyk, została deportowana do Auschwitz 12 sierpnia 1944 r. z ogarniętej powstaniem Warszawy jako 11-latka. Dziś mieszka w Chrzanowie. - Póki my żyjemy, byli więźniowie, to obecność tu jest naszym obowiązkiem; w rocznicę pierwszego transportu (Polaków - red.) 14 czerwca, śmierci Maksymiliana Kolbego 14 sierpnia i wyzwolenia 27 stycznia. Póki żyjemy! Została nas już garstka- powiedziała.



Przed mszą premier Beata Szydło oraz duchowni złożyli kwiaty przy Ścianie Straceń na dziedzińcu Bloku 11. W tym miejscu przez dwa lata od jesieni 1941 r. Niemcy przeprowadzali egzekucje przez rozstrzelanie. Zabili w ten sposób wiele tysięcy osób, w zdecydowanej większości Polaków. Wspólnie zeszli także do celi śmierci św. Maksymiliana.



Męczeńska śmierć zakonnika



Mszę poprzedziło nabożeństwo "Transitus świętego Maksymiliana" w kościele we franciszkańskim Centrum św. Maksymiliana w podoświęcimskich Harmężach. Wierni wysłuchali opisu męczeńskiej śmierci zakonnika, powstałego na podstawie dokumentów, zeznań i świadectw. Odczytany został jedyny list, który Maksymilian wysłał z obozu do matki.



Z Harmęż oraz z oświęcimskiego kościoła św. Maksymiliana, w którym w niedzielę rano zgromadzili się wierni z diecezji bielsko-żywieckiej, do byłego obozu przeszły pielgrzymki.



Polski franciszkanin ojciec Maksymilian Kolbe został deportowany do Auschwitz w maju 1941 r. Dwa miesiące później w reakcji na ucieczkę z obozu Niemcy wybrali grupę więźniów, których skazali na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek, który błagał o litość. Zakonnik poprosił kierownika obozu, by pozwolił mu zająć miejsce nieznanego mu współwięźnia. Esesman zgodził się. Kolbe umierał w cierpieniach przez dwa tygodnie. Zmarł 14 sierpnia 1941 r., jako ostatni ze skazanych. Został dobity zastrzykiem fenolu w podziemiach bloku 11.



PAP

...

To przelomowe wydarzenie wojny. Symbol moralny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:57, 14 Sie 2016    Temat postu:

„Maksymilian Kolbe stał się nie tylko patronem naszych trudnych czasów, ale też symbolem duchowych bohaterstw”
wyślij
drukuj
bz, pszl | publikacja: 14.08.2016 | aktualizacja: 12:41 wyślij
drukuj
Mszy św. w byłym niemieckim obozie Auschwitz przewodniczył kard. Stanisław Dziwisz (fot. PAP/Stanisław Rozpędzik)
– Maksymilian, oddając życie za jednego człowieka, stał się symbolem drobnych, duchowych bohaterstw ludzi – powiedział franciszkanin o. Jarosław Zachariasz podczas mszy świętej odprawionej w b. niemieckim obozie Auschwitz w 75. rocznicę śmierci św. Maksymiliana Marii Kolbego. Przy Ścianie Straceń i w Celi Śmierci złożono kwiaty. We mszy św., której przewodniczył metropolita krakowski kardynał Stanisław Dziwisz, uczestniczyła premier Beata Szydło.

Cisza i skupienie. Samotna modlitwa w celi św. Maksymiliana Kolbego
– Maksymilian uratował jednego zwykłego człowieka, ale tą ofiarą przeprowadził ludzkość przez próg wieku ideologii, utopii, rozwiązań globalnych w epokę, która stała się poszukiwaniem pojedynczego człowieka. (...) Maksymilian oddał życie za jednego człowieka, stając się nie tylko patronem naszych trudnych czasów, (...) ale i symbolem drobnych, duchowych bohaterstw ludzi wszystkich wyznań; żołnierzy, lekarzy, nauczycieli, duchownych, funkcjonariuszy ratujących ludzi przed wyeliminowaniem, cichych męczenników codziennego ryzyka – mówił w homilii franciszkanin.

„Bez pojednania w Auschwitz niemożliwe jest jakiekolwiek pojednanie”

Arcybiskup Bambergu Ludwig Schick podkreślił, że jak każdy Niemiec przybywa do Auschwitz z ciężkim sercem. – Tutaj, jak nigdzie indziej widać co my, Niemcy, uczyniliśmy Żydom, Polakom, Romom, a także innym narodom z powodu ich pochodzenia, narodowości, religii. Mimo tego po 1945 r. Auschwitz stało się miejscem wybaczenia, pojednania, wzajemnego zrozumienia narodów i przyjaźni. (...) Bez pojednania w Auschwitz niemożliwe jest jakiekolwiek pojednanie między narodem niemieckim, polskim i innymi – powiedział niemiecki duchowny.

„Została nas już garstka”

Uroczystości rocznicowe, którym przewodniczył metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz, zgromadziły ok. 2 tys. wiernych. Przybyła m.in. premier Beata Szydło oraz metropolici – łódzki abp Marek Jędraszewski i śląski abp Wiktor Skworc. Uczestniczyła w nich także była więźniarka Zdzisława Włodarczyk. – Póki my żyjemy, byli więźniowie, to obecność tu jest naszym obowiązkiem; w rocznicę pierwszego transportu (Polaków – red.) 14 czerwca, śmierci Maksymiliana Kolbego 14 sierpnia i wyzwolenia 27 stycznia. Póki żyjemy. Została nas już garstka – powiedziała.

Przed mszą św. premier Szydło złożyła kwiaty przy Ścianie Straceń na dziedzińcu Bloku 11. W tym miejscu przez dwa lata od jesieni 1941 r. Niemcy przeprowadzali egzekucje przez rozstrzelanie. Zabili w ten sposób wiele tysięcy osób, w zdecydowanej większości Polaków. Szefowa rządu i duchowni zeszli także do celi śmierci św. Maksymiliana.

Mszę św. poprzedziło nabożeństwo w kościele we franciszkańskim Centrum św. Maksymiliana w podoświęcimskich Harmężach. Wierni wysłuchali opisu męczeńskiej śmierci zakonnika, powstałego na podstawie dokumentów, zeznań i świadectw. Odczytany został jedyny list, który Maksymilian wysłał z obozu do matki. Z Harmęż oraz z oświęcimskiego kościoła św. Maksymiliana do byłego obozu przeszły pielgrzymki.
#wieszwiecej | Polub nas
Ks. Kawecki: ojciec Kolbe przerósł epokę

Bramę „Arbeit macht frei” Franciszek przekroczył sam
Niemcy aresztowali zakonnika jesienią 1939 r. Został zwolniony. Ponownie zatrzymali go w lutym 1941 r. i osadzili na Pawiaku, skąd w maju trafił do Auschwitz. Dwa miesiące później w reakcji na ucieczkę z obozu Niemcy wybrali grupę więźniów, których skazali na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek. O. Maksymilian dobrowolnie ofiarował za niego swe życie. Umierał w cierpieniach przez dwa tygodnie. Zmarł 14 sierpnia 1941 r., jako ostatni ze skazanych. Dostał dobity zastrzykiem fenolu w podziemiach bloku 11.

Kilka tygodni przed śmiercią Maksymilian powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera: „Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość”. Franciszkanin został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 r., a kanonizowany przez Jana Pawła II 10 października 1982 r. Stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny, który został wyniesiony na ołtarze.

Ojciec Maksymilian miał dwóch braci; jeden z nich w 1943 r. także trafił do Auschwitz, był przenoszony do innych obozów i zmarł 23 stycznia 1945 r. w KL Mittelbau-Dora.
Życie za życie. Ojciec Kolbe wyniesiony na ołtarze za poświęcenie się za bliźniegoPAP

..

Po tych czasach zostaly nam takie postacie jakich symbolem jest ojciec Maksymilian. To bogactwo ducha.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:09, 15 Lis 2016    Temat postu:

gosc.pl » Wiadomości » Ocalone człowieczeństwo
Ocalone człowieczeństwo

Ludwika Kopytowska
dodane 15.11.2016 14:59 Zachowaj na później

Franciszek Gajowniczek, fotografie z kartoteki obozowej KL Auschwitz.

Wydawać by się mogło, że to koniec, ofiary zostały wybrane i spisane, a reszta mogła odetchnąć z ulgą. Ale właśnie wtedy w tłumie powstało poruszenie i z szeregu wystąpił Maksymilian Kolbe, łamiąc najostrzejsze obozowe prawo, którego przekroczenie było najbrutalniej karane.

115 lat temu, 15 listopada 1901 roku urodził się Franciszek Gajowniczek. To za niego oddał życie Maksymilian Kolbe w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz.

Franciszek Gajowniczek był zawodowym żołnierzem. Walczył w 36. pułku piechoty Legii Akademickiej. Już we wrześniu 1939 roku po kapitulacji twierdzy Modlin dostał się do niemieckiej niewoli. Udało mu się zbiec z obozu jenieckiego, ale Niemcy go znaleźli, najprawdopodobniej przez czyjś donos. W październiku 1940 roku został osadzony w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Był w tym samym bloku co Maksymilian Kolbe i Michał Micherdziński, ostatni świadek pamiętnego apelu.

Oto jak wspomina on tamto wydarzenie:

"We wtorek 29 lipca 1941 roku, około godziny 13.00, tuż po apelu południowym, zawyła syrena obozowa" - wyznaje Micherdziński. "Ponad 100 decybeli niosło się po obozie. W brygadach roboczych więźniowie w pocie czoła spełniali swoje obowiązki. Wycie syren oznaczało alarm, a z kolei alarm oznaczał, że w jednej z brygad zabrakło więźnia. Esesmani natychmiast przerwali pracę i zaczęło się konwojowanie więźniów do obozu na apel, aby sprawdzić stan liczbowy."

Więźniowie z bloku, w którym brakowało więźnia, musieli stać cały dzień i całą noc na dworze, bez czapek i bez jedzenia i picia. "Kiedy esesmani mieli zmianę warty, kuliliśmy się do siebie metodą pszczoły: stojący na zewnątrz ogrzewali tych w środku, a potem była zmiana. Wielu starszych nie wytrzymało mordęgi stania w nocy i na zimnie."

Rano esesman oznajmił, że z powodu ucieczki jednego więźnia, dziesięciu innych zostanie skazanych na śmierć głodową, "ażeby pozostali zapamiętali, że nawet najmniejsza próba ucieczki nie będzie tolerowana".

Następnie esesmani rozpoczęli selekcję, wybierając spośród stojących mężczyzn dziesięciu słowem "Du!" (z niem. "ty!"). "'Du!' brzmiało jak uderzenie młota w pustą skrzynię. (...) Serca waliły nam jak młotem. W głowie szum, krew pulsowała na skroniach, zdawało się nam, że krew wyskoczy nosami, uszami i oczami. Coś tragicznego. (...) Muszę powiedzieć, że jakkolwiek człowiek byłby zdeterminowany i przestraszony, żadna filozofia nie jest mu wtedy potrzebna. Szczęśliwy jest ten, kto ma wiarę, kto ma możliwość do kogo się uciekać, kogoś prosić o łaskę. Modliłem się do Matki Bożej. Nigdy przedtem ani potem, muszę to uczciwie przyznać, już tak żarliwie się nie modliłem."

Esesmani ominęli Michała Micherdzińskiego i podeszli do Franciszka Gajowniczka, wskazując na niego. Mężczyzna zawołał wówczas z bólem: "Jezus! Maria! Moja żona! Moje dzieci!" Micherdziński wyznał potem, że Gajowniczek w ogóle nie był świadomy wypowiadania tych słów. Wydawać by się mogło, że to koniec, ofiary zostały wybrane i spisane, a reszta mogła odetchnąć z ulgą. Ale właśnie wtedy w tłumie powstało poruszenie i z szeregu wystąpił Maksymilian Kolbe, łamiąc najostrzejsze obozowe prawo, którego przekroczenie było najbrutalniej karane.

Za wystąpienie z szeregu więzień był automatycznie bity, co uniemożliwiało mu dalszą pracę, a za niezdolność do pracy szło się do gazu. Kolbe mógł być w tym momencie zastrzelony, ale esesmani nawet nie drgnęli. Wszyscy byli zszokowani jego spokojem i determinacją, z jaką podszedł do Niemców. "Szedł jak człowiek świadomy wielkiej misji" - tak to zapamiętał Micherdziński.

Dowódca esesmanów w końcu się ocknął i zapytał po niemiecku: "Czego tu chce ta polska świnia?" A Kolbe, wskazując na Gajowniczka, odparł spokojnie: "Chcę umrzeć za niego." Nie było żadnego "proszę", to było żądanie. I Niemcy podporządkowali się temu żądaniu.

Następnie zdarzyło się coś, czego historia istnienia obozów koncentracyjnych nigdy nie odnotowała: Niemiec odezwał się do więźnia per "Pan". "Dlaczego Pan chce za niego umrzeć?" Pozostałym esesmanom opadły szczęki. A Kolbe odparł: "On ma żonę i dzieci". To był cały katechizm Kolbego, który wszędzie w swoich nauczaniach podkreślał rolę ojca. Ojcostwo okazało się ważniejsze od jego doktoratów, jego misji i jego dokonań.

Dowódca esesmanów, po sekundach długich jak wieczność, odparł krótko: "Dobrze". I miejsce zostało zamienione. Człowieczeństwo wygrało z nieludzkim traktowaniem. Największe dobro, jakim jest oddanie za kogoś życia, wygrało z największym złem, jakim jest zamordowanie kogoś z nienawiści.

"O. Maksymilian, chociaż od 20 lat żył o jednym płucu, przeżył wszystkich. W komorze śmierci żył 386 godzin" - opisuje Micherdziński. "Po tym długim okresie umierania niemiecki kat w białym kitlu lekarskim zadał o. Maksymilianowi śmiertelny zastrzyk. A on znowu nie umarł... Musieli go dobić kolejnym zastrzykiem. Umarł w wigilię Wniebowzięcia NMP, jego Hetmanki. Przez całe życie pragnął pracować i umrzeć dla Niepokalanej. To było dla niego największe szczęście."

Franciszek Gajowniczek przetrwał obóz koncentracyjny w Auschwitz, a potem został przeniesiony do innego obozu w Sachsenhausen. Został uwolniony przez Amerykanów podczas likwidacji obozu w maju 1945 roku.

Był obecny podczas kanonizacji Maksymiliana Kolbego 10 października 1982 roku, której dokonał w Rzymie papież Jan Paweł II. Zmarł śmiercią naturalną 13 marca 1995 roku w wieku 93 lat. Został pochowany w Niepokalanowie, mieście zbudowanym przez Kolbego ku czci Niepokalanej.

Michał Micherdziński, świadek pamiętnego apelu w obozie, zmarł w 2006 roku. Wywiad z nim na temat tego, co wydarzyło się w Auschwitz przeprowadzono na dwa lata przed jego śmiercią.

...

Dni chwały.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:17, 06 Sie 2017    Temat postu:

4 jezuitów przeżyło atak atomowy na Hiroszimę. Co ich uratowało?
Karol Wojteczek | Sier 06, 2017

By Enola Gay Tail Gunner S/Sgt. George R. (Bob) Caron
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
"Wszędzie dookoła przedmioty upadały na podłogę albo unosiły się w powietrzu. (...) Po jakimś czasie wszystko ucichło" - tak pisał pochodzący z Polski ks. Hubert Cieślik.

O niezwykłych talentach i osiągnięciach ojców z Towarzystwa Jezusowego pisałem w tym cyklu tyle razy, że wraz z redakcyjnym kolegą żartowaliśmy wręcz, że powinienem otrzymywać drugie honorarium od „konkurencyjnego” portalu. ߘɠByli już jezuici tworzący mapy Księżyca, odkrywający plamy na Słońcu czy dokonujący pomiarów kuli ziemskiej. Wszystkie te osiągnięcia bledną jednak wobec „wyczynu” czterech jezuickich kapłanów, którzy… przeżyli atak atomowy na Hiroszimę.

Mało tego, jednym z nich był… pochodzący z Polski ks. Hubert Cieślik, którego wybuch bomby zastał przy porannym brewiarzu. Oto jak w swoim pamiętniku wspominał on później moment ataku: „(…) świat za oknem rozbłysnął niesamowitym światłem. Pomyślałem, że bomba uderzyła niedaleko, może nawet na terenie kościoła. Położyłem się na podłodze, w przejściu między dwoma pomieszczeniami (…). Wszędzie dookoła przedmioty upadały na podłogę albo unosiły się w powietrzu. (…) Po jakimś czasie wszystko ucichło, nie dało się usłyszeć żadnego dźwięku. Podniosłem nieco głowę i rozejrzałem się dookoła. Ku mojemu zaskoczeniu, panowała ciemność. (…) Na tyle na ile byłem w stanie sięgnąć wzrokiem, w każdym kierunku widziałem tylko morze ruin i zniszczenia. Przetrwały tylko resztki odartych z kształtu betonowych budowli i dom księży, z którego właśnie wyszedłem. A to był drewniany budynek (…)”.
Czytaj także: Lekcja japońskiego chłopca wędrującego z martwym braciszkiem na plecach

Opatrzność, która ocaliła ks. Cieślika i trzech jego współbraci, uzewnętrzniła się kilkanaście lat wcześniej w osobie niewymienianego przez źródła z imienia ks. Groppera. Na jezuickie misje w Japonii przybył on niedługo po trzęsieniu ziemi z 1923 r., które pochłonęło przeszło 100 tys. ofiar i 2/3 zabudowy Tokio. To właśnie ks. Gropper zadecydował o wzmocnieniu konstrukcji jezuickiego domu, tak by był on w stanie przetrwać ewentualne kolejne wstrząsy. Nie mógł nawet przypuszczać o ile poważniejsza będzie próba, której poddany zostanie budynek…

Bomba „Little Boy” eksplodowała w dniu Przemienienia Pańskiego, 6 sierpnia 1945 r. o 8:16 rano czasu miejscowego z siłą 16 kiloton, 580 metrów nad dziedzińcem szpitala Shima. W samym wybuchu zabiła ok. 70-90 tys. mieszkańców Hiroshimy – 1/3 miasta. Wskutek chorób popromiennych życie w kolejnych latach stracić mogło nawet kolejne ćwierć miliona. Dom jezuickiej misji od epicentrum eksplozji dzieliło w linii prostej 1300 metrów i 8 innych budynków. Nic dziwnego, że wobec tego rodzaju danych współbracia ks. Cieślika z Tokio odprawili za hiroshimskich zakonników… nabożeństwo żałobne.
Czytaj także: Jedna niezwykle ważna rzecz o różańcu, której nauczył mnie torturowany żołnierz

Jakby jednak jednego cudu było mało, jezuiccy kapłani nie odnieśli nawet uszkodzenia słuchu i, wbrew oczywistym diagnozom lekarzy, nie zmarli również wkrótce w wyniku promieniowania (jedynie ks. Cieślik ucierpiał w pewnym stopniu z powodu choroby popromiennej). Porównywani nieraz do trzech wrzuconych do pieca młodzieńców z Księgi Daniela, dożyli wszyscy sędziwego wieku, a po wojnie zaprzyjaźnili się nawet z pilotami, którzy dokonali bombardowania (jak np. ks. Hubert Schiffer, którego zdjęcie ze spotkania z pilotem możesz zobaczyć niżej – przyp. red.). Jako ostatni zmarł w 1990 r. Francuz ks. Hugo Lassalle. Miał wówczas 92 lata.


„Wierzymy, że ocaleliśmy, ponieważ żyliśmy przesłaniem z Fatimy. Żyliśmy i modliliśmy się na różańcu w tym właśnie domu, który ocalał” – powtarzali później w wielu wywiadach zakonnicy. Warto więc może, abyśmy i my, w setną rocznicę objawień, podążyli za ich przykładem i apelem Matki Bożej. A tak na marginesie – warto by wspomnieć również o franciszkańskim klasztorze, który 3 dni później ocalał z bombardowania Nagasaki. Ale to już temat na zupełnie nową opowieść…

...

Bóg oczywiscie ich zachowal...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:08, 14 Sie 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
76. rocznica śmierci o. Kolbego. "Ta postać może - i powinna – fascynować”
76. rocznica śmierci o. Kolbego. "Ta postać może - i powinna – fascynować”

Dzisiaj, 14 sierpnia (13:52)

Msza św. odprawiona przy bloku 11. w byłym niemieckim obozie Auschwitz upamiętniła 76. rocznicę męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana Kolbego, który oddał w tym miejscu życie za współwięźnia. „Dla człowieka wierzącego postać św. Maksymiliana musi urzekać, skłaniać do refleksji, mobilizować do troski o gorliwe życie duchowe; ta postać może - i powinna – fascynować” – mówił w homilii biskup pomocniczy diecezji bielsko-żywieckiej Piotr Greger.
Relikwie ojca Kolbego niesione przez teren byłego niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz
/Jacek Bednarczyk /PAP

Mszę na terenie byłego niemieckiego obozu, w której wzięło udział kilkaset osób, m.in. byli więźniowie Auschwitz, poprzedziło nabożeństwo w Centrum św. Maksymiliana w Harmężach. Wierni wysłuchali tam opisu męczeńskiej śmierci zakonnika, stworzonego na podstawie dokumentów, zeznań i świadectw. Później uczestnicy obchodów wyruszyli w pięciokilometrowy marsz do b. obozu Auschwitz, gdzie przy bloku 11 odprawiono mszę.

W homilii bp Greger przypomniał sylwetkę Rajmunda (w zakonie Maksymiliana) Kolbego - zakonnika, duszpasterza, wychowawcy, teologa, człowieka wielkiego intelektu.

To bez wątpienia osobowość niezwykła, tacy ludzie nie rodzą się na zawołanie (...). Maksymilian to również - a może przede wszystkim - niespotykana potęga ducha, mistyk, prorok przeczuwający swoją rychłą śmierć, bezgraniczne zaufanie wobec Niepokalanej - mówił biskup. Ostatnią stacją ewangelizacji o. Maksymiliana okazał się obóz koncentracyjny Auschwitz, gdzie w wyniku zorganizowanego na sposób przemysłowy masowego mordu, motywowanego nienawiścią rasową i demonicznym nacjonalizmem, straciło życie wiele niewinnych ludzi. Zostali zamordowani nie za to, co zrobili, ale za to, kim byli - podkreślił.

We współczesnym świecie, tak bardzo zdezorientowanym w kwestiach dobra i zła, słowo Auschwitz, mimo wszystko, brzmi wyjątkowo i w sposób automatyczny przywołuje problem tajemnicy ludzkiej nieprawości (...). To miejsce przypomina całej ludzkości o głębi zła, jakiego mogą się dopuścić mężczyźni i kobiety. Podczas gdy dwudzieste pierwsze stulecie zdaje się ignorować ideę piekła lub przynajmniej je lekceważyć, lata poprzedzające ten czas okazały się rzeczywistością określaną mianem piekła na ziemi - stwierdził hierarcha. Jak podkreślił, że niewiele jest na świecie takich miejsc, jak blok 11 na terenie Auschwitz. To szczególny teren ludzkiej kaźni, gdzie więźniów poddawano wymyślnym torturom, z których każda była okrutniejsza od poprzedniej. Piwnica bloku 11 była zarezerwowana na szczególne okropieństwa - była tam tzw. cela do stania czy też ciemna cela - powiedział.

W bloku 11 jest także cela nr 18 zwana bunkrem głodowym. W niej skazani na śmierć więźniowie pozostawieni byli bez pożywienia i wody tak długo, aż skonali. Niektórzy z nich umierali bardzo długo, co miało spotęgować ból i cierpienie. Jednym z nich był Maksymilian Kolbe ze zgromadzenia franciszkanów konwentualnych. Cela 18 w bloku 11 jest żywym ołtarzem, na którym człowiek świadomie i dobrowolnie oddał życie za swojego współbrata - przypomniał biskup. Jak mówił, krocząc po żwirowych alejkach Auschwitz lub wzdłuż okrytych złą sławą torów kolejowych na terenie Birkenau, dochodzi się do wniosku, że w tym "nowoczesnym piekle" musiało działać coś więcej niż tylko sama ideologia.

Rajmund Kolbe urodził się 8 października 1894 r. w Zduńskiej Woli. W 1910 r. wstąpił do zakonu, gdzie przyjął imię Maksymilian. Studiował w Rzymie, gdzie w 1917 r. założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski wrócił dwa lata później. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później wyjechał do Japonii, skąd wrócił w 1936 r. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie.

We wrześniu 1939 r. Niemcy po raz pierwszy aresztowali Kolbego i franciszkanów. Duchowni odzyskali wolność w grudniu. 17 lutego 1941 r. Maksymiliana aresztowano po raz drugi. Trafił na Pawiak, a potem, 28 maja 1941 r., do Auschwitz. W obozie otrzymał numer 16670. Gdy pod koniec lipca z obozu uciekł więzień, za karę zastępca komendanta Karl Fritzsch wybrał dziesięciu więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek, za którego do celi śmierci dobrowolnie poszedł o. Kolbe. Gdy po dwóch tygodniach męki wciąż żył, 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.

O. Kolbe został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 r., a kanonizowany przez Jana Pawła II jedenaście lat później. Stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny, który został wyniesiony na ołtarze.

...

Wielka postac nie tylko tych czasow...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 10:46, 30 Sie 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Zdjęcie jego poparzonych pleców obiegło cały świat. Zmarł Sumiteru Taniguchi
Zdjęcie jego poparzonych pleców obiegło cały świat. Zmarł Sumiteru Taniguchi

Dzisiaj, 30 sierpnia (07:36)

W wieku 88 lat zmarł Japończyk Sumiteru Taniguchi, który ocalał po zrzuceniu przez USA 9 sierpnia 1945 roku bomby atomowej na Nagasaki. Zdjęcie jego poparzonych pleców obiegło cały świat. Miał raka dwunastnicy.
Sumiteru Taniguchi
/KIMIMASA MAYAMA /PAP/EPA

Taniguchi był jednym ze współprzewodniczących japońskiej konfederacji organizacji skupiających osoby, które cierpiały w wyniku zrzucenia bomb na Hiroszimę i Nagasaki.

Ledwo uszedł z życiem po zrzuceniu bomby na Nagasaki w południowo-zachodniej Japonii. Wówczas 16-letni Taniguchi doznał bardzo poważnych oparzeń, kiedy bomba eksplodowała w odległości 1,8 km od niego. Zdjęcie pokazujące jego poparzone plecy było znane na całym świecie.

Taniguchi, jako jedna z osób ocalałych z tych ataków (jap. hibakusha), nie ustawał w wysiłkach na rzecz wprowadzenia zakazu broni atomowej.

Bomba atomowa zrzucona na Nagasaki 9 sierpnia 1945 roku zabiła bezpośrednio 70-80 tys. ludzi. Zrzucona trzy dni wcześniej na Hiroszimę bomba atomowa uśmierciła 140 tys. ludzi. Szacuje się, że od tego czasu zmarło już łącznie ok. 475 tys. ocalałych. Średnia wieku wśród hibakusha to ponad 81 lat. Wielu z nich do dziś cierpi na długofalowe skutki napromieniowania.


Zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki zmusiło Japonię do podpisania bezwarunkowej kapitulacji.

(mal)

..

Dramat...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:00, 06 Paź 2017    Temat postu:

Juliusz Kolbe. Tercjarz franciszkański, patriota i ojciec św. Maksymiliana
Eryk Łażewski | Paźdź 06, 2017

Wikipedia
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Istnieje opinia, że podczas I wojny światowej został legionistą, nawet oficerem i jako taki został powieszony przez Rosjan. Inna wersja zdarzeń stwierdza, że zginął w trakcie pracy w wywiadzie austriackim. Tak czy inaczej, Juliusz z wojny nie wrócił.

5 października minęła 126 rocznica ślubu Marianny Dąbrowskiej i Juliusza Kolbego – rodziców św. Maksymiliana Kolbego i jego braci. O Mariannie były już artykuły na łamach Aletei. Teraz czas na Juliusza.
Czytaj także: Marianna Kolbe – nieidealna matka świętego
Polak prawdziwie kochający swą ojczyznę

W dniu ślubu miał 20 lat. Siostra tak go opisuje: „Juliusz był wzrostu wysokiego i silnie zbudowany. Włosy miał ciemne, nie całkiem czarne”. Dodajmy, że był bardzo wesoły. No i stanowił spełnienie modlitw przyszłej żony. Marianna bowiem, myślała tak:

Gdybym musiała pójść za mąż, proszę koniecznie, abym dostała takiego męża, który by nigdy nie zaklął, nie pił wódki i nie chodził do szynku na zabawy. I byłam wysłuchana.

Za siostrą panny młodej, dodajmy jeszcze, że „Juliusz Kolbe odbywał piesze pielgrzymki do Częstochowy, które co roku wyruszały ze Zduńskiej Woli. Był Polakiem prawdziwie kochającym swą ojczyznę”. Poza tym: miał talent muzyczny i lubił książki.
Juliusz Kolbe: tercjarz franciszkański

W wieku 20 lat Kolbe był już majstrem tkackim. W domu miał 4 warsztaty tkackie, przy których pracowali 3 pracownicy. Juliusz uczył ich rzemiosła. Dodajmy, że rok po ślubie młodzi stali się członkami III Zakonu św. Franciszka. Do tego zaś stopnia przejęli się jego nauką o zbawczym ubóstwie, że Juliusz zrezygnował nawet z części spadku.

5 lat po ślubie przenieśli się do Łodzi. Tam Juliusz stał się zwykłym robotnikiem. Szybko jednak „z Łodzi wyjechali, aby, jak mówił… Juliusz, chłopcy się tam nie zepsuli”.
Czytaj także: Matka Boleściwa – o Mariannie Kolbe z innej perspektywy

5-osobowa rodzina – rodzice i 3 synów – przyjechała w okolice Pabianic. Tam małżonkowie otworzyli sklep, który jednak upadł. Juliusz miał bowiem za dobre serce: często dawał ubogim klientom towary gratis lub sprzedawał za mniej niż należało. Po bankructwie znowu zatrudnił się w fabryce.

Juliusz Kolbe jednak nie tylko pracował. Miał w sobie też żyłkę społecznika. Zapisał się np. do Stowarzyszenia Robotników Chrześcijańskich. Rozprowadzał też gazetkę „Pracownik Polski”, a czasem do niej pisywał.
Zgoda na odejście żony

Opisaliśmy wyżej losy kariery zawodowej Juliusza, a także jego zainteresowania społeczne, a nie wspomnieliśmy o roli w rodzinie. Tu raczej rządziła Marianna.

Zapewne pod jej wpływem Juliusz zgodził się na czasowe śluby bezwzględnej czystości ich obojga. Po 4 latach tych praktyk złożyli wreszcie ślub wieczystej czystości, a mąż wyraził zgodę na to, aby Marianna oddała się na „wyłączną służbę” Bożą, czyli została zakonnicą. Nie udało jej się to, ale i tak była zadowolona z życia przy siostrach felicjankach.

Inaczej było z Juliuszem. Doskwierała mu samotność. W liście do najmłodszego syna tak pisał: „Wy macie swoich kolegów, ale ja przed nikim serca otworzyć nie mogę – muszę być pustelnikiem w ludnym świecie”.
Księgarnia w Częstochowie

Wreszcie nasz bohater postanowił opuścić franciszkanów, u których pracował 4 lata. O pomoc zwrócił się do znanego mu jeszcze z Pabianic ks. Włodzimierza Jakowskiego. Zaznaczmy tu, że Juliusz nie miał nawet mieszkania. Ks. Jakowski zapewnił mu mieszkanie oraz miejsce na własny interes. Dzięki temu w Częstochowie powstała najpierw księgarnia, a potem dobrze prosperujący Skład Papieru i Materiałów Piśmienniczych Juliusza Kolbego, który zatrudnił nawet 2 pracowników.

W listach do synów jednak wyrażał żal wobec żony. Zacytujmy: „Lepiej, żeby mi Mama chciała dopomóc przez ten czas – nie płaciłbym tyle ludzi, a Mama darmo swoje siły marnuje”.
Śmierć na wojnie

Był rok 1913. Wkrótce wybuchła I wojna światowa. Patriotyzm przekazany przez Juliusza synom sprawił, że jeden z nich ucieka od franciszkanów i zostaje legionistą. Marianna jest przerażona. Prawdopodobnie pod jej wpływem mąż udaje się na front szukać syna.
Czytaj także: Przedsiębiorca i menedżer, wzór dla ludzi biznesu. Św. Maksymilian, jakiego nie znacie

Istnieje opinia, że i on został legionistą, nawet oficerem i jako taki został powieszony przez Rosjan. Inna wersja zdarzeń stwierdza, że zginął w trakcie pracy w wywiadzie austriackim. Tak, czy inaczej, Juliusz nie wrócił. Niepewność jego losów męczyła rodzinę, która czasami wspominała go w listach.

Kończąc, powiedzmy, że Juliuszowi – inaczej niż Mariannie – właściwie niczego zarzucić nie można. Może tylko to, że był za bardzo ustępliwy wobec żony. Nie udało mu się uchronić ich małżeństwa przed rozpadem.

Cytaty pochodzą z książki Natalii Budzyńskiej „Matka męczennika”, Kraków 2016.
...

Kazdy swiety wzrasta w rodzinie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:44, 16 Paź 2017    Temat postu:

100 lat temu o. Maksymilian Kolbe założył Rycerstwo Niepokalanej. Dla obrony Kościoła
Anna Gębalska-Berekets | 16/10/2017
EAST NEWS
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


„Zdobyć cały świat dla Niepokalanej Dziewicy, by Ona, a przez Nią Chrystus zakrólował w duszach wszystkich ludzi” – oto program Rycerstwa Niepokalanej.

16 października mija równo 100 lat od utworzenia „Milicji Niepokalanej”. Rycerstwo Niepokalanej, założone przez o. Maksymiliana Marię Kolbego, jest dziś popularnym ruchem apostolskim obecnym na pięciu kontynentach.


Rycerstwo Niepokalanej: początki

Militia Immacultae (Rycerstwo Niepokalanej) powstało 16 października 1917 roku. Powstanie tego ruchu związane jest z pobytem o. Maksymiliana w Rzymie. Franciszkanin przebywał tam wraz z innymi współbraćmi na studiach z zakresu filozofii i teologii.
Czytaj także: Kreatywny jak… św. Maksymilian Kolbe!

Punktem zwrotnym były wystąpienia włoskich wolnomularzy, którzy organizowali w tym czasie liczne manifestacje i nawoływali do odwrócenia się od Boga. Uczestnicy jednej z manifestacji nieśli ze sobą sztandar, na którym znajdował się Lucyfer depczący głowę św. Michała Archanioła.

Na jednym z transparentów podobno widniał napis, który przeraził o. Kolbego: „Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież będzie mu służył za szwajcara”.


Zatwierdzenie ruchu w Kościele

Wraz z innymi braćmi zakonnymi o. Kolbe założył stowarzyszenie dla „obrony Kościoła”. Ofiarowano Matce Bożej nie tylko kształtujący się stopniowo ruch, ale również starania o to, by wiara oraz prawda miały znaczenie w duchowej odnowie ludzi.

Ruch został pobłogosławiony przez papieża Benedykta XV 28 marca 1919 roku. I można powiedzieć, że dla działalności ruchu był to moment przełomowy. Wtedy też w Polsce ruch zaczął działać intensywniej (przed oficjalnym jego uznaniem nie przyjmowano nowych członków). Przy bazylice ojców franciszkanów w Krakowie powstała wówczas pierwsza polska siedziba Rycerstwa Niepokalanej.

Zgoda abp. Adama Stefana Sapiehy spowodowała, że ruch zaczął się rozwijać i mogli do niego przystępować już nie tylko duchowni, ale również i osoby świeckie. Oficjalnego zatwierdzenia przez Kościół dokonał kard. Bazyli Pompilj w styczniu 1920 roku.


„Rycerz Niepokalanej”

W 1927 roku o. Maksymilian Maria Kolbe założył klasztor i wydawnictwo – Niepokalanów. Miejsce to stało się także z czasem centralną siedzibą Militia Immacultae. Program Rycerstwa Niepokalanej został określony w następujących słowach: „Zdobyć cały świat dla Niepokalanej Dziewicy, by Ona, a przez Nią Chrystus zakrólował w duszach wszystkich ludzi”.

Zaczęto wydawać również czasopismo „Rycerz Niepokalanej” (od 1922 roku). Pierwszy numer ukazał się w styczniu, a jego nakład wyniósł 5000 egzemplarzy (w 1938 roku nakład czasopisma osiągnął 1 mln egzemplarzy).
Czytaj także: Maksymilian Kolbe i Rudolf Höss. Jak zostać świętym, a jak zbrodniarzem?


Cudowny Medalik i walka duchowa

Obecnie Rycerstwo nadal się rozwija. Szczególnie ważna jest tu modlitwa, świadectwo życia, czytanie Pisma Świętego oraz ewangelizacja za pomocą środków społecznego komunikowania.

Członkowie Rycerstwa Niepokalanej noszą Cudowny Medalik jako znak przynależności do ruchu i zachęcają do odmawiania różańca. Każdy, kto chce do niego przystąpić powinien zobowiązać się do oddania swojego życia Maryi, nie tylko poprzez wypowiedzenie przyrzeczenia wedle formuły znajdującej się w Dyplomiku Rycerstwa Niepokalanej, ale także poprzez praktykę życia.

Rycerstwo powołane jest do walki ze złem, a jego członkowie powołani do głoszenia prawdy o zbawieniu. Rycerze „toczą walkę” o nawrócenie każdego człowieka. Nie chodzi tu jednak o walkę siłą, ale modlitwą, pokutą i działaniem, praktyką życia codziennego i oddaniem się wyższym wartościom każdego dnia. Celem jest doprowadzenie do Boga poprzez rozpoczęcie formacji – począwszy od samego siebie, a dopiero potem podejmowanie różnorodnej działalności na rzecz Kościoła.

Rycerstwo Niepokalanej stale przypomina o Bogu i o wartościach, dla których warto poświęcić życie, by poprzez to zwyciężyć w walce ze złem i „przebudować” dotychczasowe priorytety. Członkowie są prawdziwymi rycerzami poświęcającymi się Niepokalanej z miłością i szacunkiem dla innych.

...

Wielkie dzielo oczywiscie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:36, 03 Sty 2018    Temat postu:

Dlaczego papież prosi o rozpowszechnianie fotografii z Nagasaki?
Ary Waldir Ramos Diaz | 02/01/2018

Joe O'Donnell/CC
Udostępnij





Komentuj

Drukuj

„Owoc wojny” to tytuł zdjęcia z Nagasaki z 1945 roku, które Franciszek zapragnął wydrukować i rozprowadzić po całym świecie – poinformowało Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej.

„Chłopiec, ze swoim zmarłym bratem na plecach, oczekuje w kolejce do krematorium. Jest to zdjęcie zrobione przez amerykańskiego fotografa Josepha Rogera O’Donnella po zrzuceniu bomby atomowej na Nagasaki. Smutek dziecka widać tylko w zagryzionych wargach, z których sączy się krew” – wyjaśnia Ojciec Święty.






Papież Franciszek posługuje się tą fotografią, żeby zilustrować problem, który nie należy do przeszłości. Poprzez ten wizerunek chciałby wśród narodów i ich przywódców wzbudzić większą świadomość tego, jak ważny jest świat wolny od broni nuklearnej.

Franciszek już wcześniej nalegał, aby żaden kraj – ani tzw. państwa zbójeckie, ani nikt inny – nie posiadał broni jądrowej ze względu na jej potencjalne możliwości zabijania. Należy także przypomnieć, że w listopadzie 2017 w Watykanie odbyło się międzynarodowe sympozjum pod tytułem: „Perspektywy świata wolnego od broni jądrowej i całkowitego rozbrojenia”.

Zdjęcie, które propaguje papież, jest symboliczne i ostrzega przed katastrofą nuklearną, która już miała miejsce w przeszłości. Epoka atomowa wtargnęła na arenę dziejów po II wojnie światowej i pozostaje na niej do dziś. Franciszek wie, że horror Nagasaki i Hiroszimy może się powtórzyć.

„Niech proroczy głos ofiar z Hiroszimy i Nagasaki stanowi przestrogę, szczególnie dla nowych pokoleń!” – powiedział papież Franciszek 10 listopada 2017 roku przed trzystu ekspertami, którzy dyskutowali w Watykanie na temat rozbrojenia atomowego.

„Konsekwencje dla ludzkości byłyby druzgocące. Dzisiaj, po 70 latach, wciąż leczymy ofiary Hiroszimy” – wskazał François Bugnion z Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, także zaproszony na wyżej wspomniane sympozjum w Watykanie.
Czytaj także: Lekcja japońskiego chłopca wędrującego z martwym braciszkiem na plecach

Artykuł pochodzi z hiszpańskiej edycji portalu Aleteia

...

To byla tragedia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:47, 26 Maj 2018    Temat postu:

77 lat temu Niemcy deportowali franciszkanina o. Maksymiliana Kolbego do obozu Auschwitz. Trafił tam 28 maja 1941 r. z więzienia na Pawiaku. Duchowny w obozie oddał życie za współwięźnia. Kościół katolicki wyniósł go na ołtarze.

Franciszkanin ojciec Maksymilian Maria Kolbe w obozie otrzymał numer 16670. Historyk z Muzeum Auschwitz Teresa Wontor-Cichy powiedziała, że początkowo trafił do pracy przy zwożeniu żwiru na budowę parkanu przy krematorium. Potem dołączył do komanda w Babicach, które budowało ogrodzenie wokół pastwiska.
W Babicach losy zakonnika zetknęły go z Tadeuszem "Teddym" Pietrzykowskim, przedwojennym wicemistrzem Polski w boksie, również więźniem. Któregoś dnia pięściarz dostrzegł nadzorcę, który okrutnie znęcał się nad Kolbem. Postanowił dać oprawcy nauczkę. Zaproponował esesmanom, że stanie z nim do walki na pięści. Niemcy zgodzili się. Po chwili nadzorca leżał na ziemi powalony ciosem. Pobity Kolbe zaczął wtedy prosić "Teddy`ego", by nie bił mężczyzny.
W Auschwitz Maksymilian podupadł na zdrowiu. Trafił do szpitala obozowego. Więźniowie zaczęli otaczać go opieką. "Gdy poczuł się lepiej, wręcz wypchnięto go ze szpitala w obawie, by nie został w nim uśmiercony" - mówiła Wątor-Cichy. Później trafiał do lżejszych prac, początkowo w pończoszarni, gdzie reperowano odzież, a później w kartoflarni przy kuchni.
Poszedł na śmierć za współwięźnia
Pod koniec lipca z obozu uciekł więzień. Za karę zastępca komendanta Karl Fritzsch zarządził apel. Wybrał dziesięciu więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek.
Opisując w 1946 r. tzw. wybiórkę Gajowniczek powiedział: "Nieszczęśliwy los padł na mnie. Ze słowami "Ach, jak żal mi żony i dzieci, które osierocam" udałem się na koniec bloku. Miałem iść do celi śmierci. Te słowa słyszał ojciec Maksymilian. Wyszedł z szeregu, zbliżył się do Fritzscha i usiłował ucałować go w rękę. Wyraził chęć pójścia za mnie na śmierć".
Zamykając drzwi celi śmierci jeden z Niemców miał powiedzieć do więźniów, że "zwiędną jak tulipany".
Egzekucje przez zagłodzenie budziły grozę wśród więźniów. Po ucieczce więźnia z bloku, w którym był więziony, komendant lub kierownik obozu wybierał podczas apelu dziesięciu lub więcej więźniów. Byli zamykani w jednej z cel w podziemiach bloku nr 11. Nie otrzymywali pożywienia ani wody. Po kilku, kilkunastu dniach umierali w straszliwych męczarniach. Na podstawie rejestru więźniów bloku nr 11 historycy ustalili kilka dat "wybiórek".
Ojciec Kolbe po dwóch tygodniach męki wciąż żył. 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.
"Siłą twórczą jest miłość"
Kilka tygodni przed męczeńską śmiercią Maksymilian powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera: "Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość".
Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę. Zmarł w 1995 r. w Brzegu na Opolszczyźnie w wieku 94 lat. Pochowany został na cmentarzu przyklasztornym franciszkanów w Niepokalanowie.
Rajmund Kolbe urodził się 8 października 1894 r. w Zduńskiej Woli. W 1910 r. wstąpił do zakonu, gdzie przyjął imię Maksymilian. Studiował w Rzymie, gdzie w 1917 r. założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski wrócił dwa lata później. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później wyjechał do Japonii, skąd wrócił w 1936 r. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie.
We wrześniu 1939 r. Niemcy po raz pierwszy aresztowali Kolbego i franciszkanów. Duchowni odzyskali wolność w grudniu. 17 lutego 1941 r. Maksymiliana aresztowano po raz drugi. Trafił na Pawiak, a potem do Auschwitz.
Polski franciszkanin został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 r., a kanonizowany przez Jana Pawła II jedenaście lat później. Stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny, który został wyniesiony na ołtarze.
Teresa Wontor-Cichy wspomniała, że Maksymilian miał dwóch braci. Józef również był franciszkaninem. Zmarł w 1930 r. podczas nieudanej operacji wyrostka. Z kolei Franciszek był legionistą i weteranem wojny z bolszewikami. W 1943 r. trafił do Auschwitz za działalność konspiracyjną. Był przenoszony do innych obozów. Zmarł 23 stycznia 1945 r. w KL Dora-Mittelbau.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.
PAP

...

Symbol Polski tych lat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:37, 08 Cze 2018    Temat postu:

Adam Woronowicz o ojcu Kolbe: Mówili o nim „szalony Maks” [wywiad]
Tonio L. Alarcón | 07/06/2018
DWIE KORONY
Udostępnij 42
Wszystko, co robił, robił dla Niepokalanej, jak sam mówił. Jednocześnie mówili o nim „szalony Maks” – wspomina Adam Woronowicz, odtwórca roli zakonnika w filmie „Dwie Korony”.

Przy wejściu do Konsulatu Generalnego RP w Barcelonie, gdzie przeprowadziliśmy wywiad, ochroniarz był tak zaskoczony widząc Adama Woronowicza, wielką gwiazdę w kraju, z którego pochodzi, że nie mógł powstrzymać się przed zadawaniem mu różnych pytań. Dało się zauważyć, w życzliwości i cierpliwości aktora, że jest przyzwyczajony do sławy i do radzenia sobie z nią poprzez skromność i dyskrecję.



Aleteia: Jak przedstawiłby pan postać świętego Maksymiliana Kolbe – tak dobrze znanego Polakom, ale nieco mniej reszcie świata – osobie, która nie wie, kim był?

Adam Woronowicz: Mówiąc w skrócie, o. Maksymilian Maria Kolbe był zakonnikiem, założycielem Niepokalanowa, klasztoru oddalonego kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy. Przed wojną wydawał w ogromnych nakładach prasę katolicką, marzył o ewangelizacji Azji, co zaprowadziło go na misje do Japonii. W czasie II Wojny Światowej znalazł się w obozie koncentracyjnym w Auschwitz, gdzie w lipcu 1941 roku postanowił oddać życie za jednego ze współwięźniów, zgłaszając się za niego do bunkra głodowego. Więzień ten miał żonę i dzieci. Ojciec Kolbe w taki sposób zginął śmiercią głodową.



Adam Woronowicz o filmie „Dwie Korony”
W jaki sposób zrodził się projekt „Dwie Korony”?

Pomysł pojawił się po pielgrzymce papieża Franciszka do Polski w 2016 roku. W trakcie tej wizyty papież odwiedził Auschwitz. Wszedł do celi Maksymiliana Kolbe i trwał w niej w zupełnej ciszy. Komentowały to wydarzenie wszystkie media, agencje prasowe i zaczęto zadawać sobie pytanie, kim był Kolbe. W Polsce jest to osoba znana i wydawało nam się, że świat również zna tę historię. Okazało się, że nie. I wtedy właśnie reżyser Michał Kondrat postanowił odpowiedzieć na to pytanie, kręcąc o o. Kolbe film. Na początku wydawało mu się, że film będzie dotyczył wyłącznie tego, co wydarzyło się w Auschwitz. Ale kiedy zaczął poznawać historię o. Kolbego, odkrył postać rzeczywiście wyjątkową. Prawdziwego wizjonera, który wyprzedził swoje czasy.

Co skłoniło pana do przyjęcia tej roli?

Na pewno bardzo się ucieszyłem, że będę mógł zagrać Maksymiliana Kolbe, postać, którą znałem od dziecka. Ale kiedy zacząłem poznawać dobrze tę historię, to chciałem uciekać.

Ze względu na presję, by sprostać postaci?

Tak, choć na początku nie czułem, że mnie ta rola przerasta. Jednak w miarę poznawania tej historii, tego jak złożoną i wyjątkową postacią był Maksymilian Kolbe, to rzeczywiście, patrząc na nasze możliwości produkcyjne, zdałem sobie sprawę, że odegranie tej roli jest dużo bardziej skomplikowane.



Jak zagrać o. Maksymiliana Kolbe?
Jak przygotowywał się Pan do roli?

Oprócz tego, że wraz z Michałem Kondratem byliśmy w Auschwitz, to także wiele razy odwiedziłem Niepokalanów. W tamtejszych archiwach przechowywane są zdjęcia, dokumenty, które pomagały mi zbliżyć się do tej postaci. Choć wiadomo, że to wszystko to za mało, żeby zbudować postać tak złożoną. Należałoby zapytać osoby, które go znały, jak się zachowywał, jaką był osobowością… Ale na podstawie tego, co mieliśmy, musieliśmy utkać, uszyć tę postać, wydobyć ją.

Co było najtrudniejsze w zbudowaniu postaci?

Trudno było zagrać tę postać, ponieważ jest ona niezwykle złożona. Z jednej strony święty, który spogląda na nas z obrazów, a z drugiej – normalny człowiek, który miał swoje wady. Wszystko, co robił, robił dla Niepokalanej, jak sam o tym mówił. Jednocześnie mówili o nim „szalony Maks”. Takie postacie jest zawsze trudno złapać, uchwycić, wymykają się, jest w nich tajemnica.

Kiedy już zanurzył się pan w rolę, co w o. Kolbe zrobiło na panu największe wrażenie?

Pamiętam, że kiedy przyjeżdżałem do Niepokalanowa, jeszcze jako mały chłopak czy wielokrotnie potem, to patrzył na mnie z wizerunku taki wychudzony zakonnik w obozowym pasiaku, z numerem 16670. I spotkanie z tym filmem, z tą osobą, sprawiło, że ja w swej głowie zdjąłem ten pasiak. Ponieważ trochę tak jest, że ten ostatni epizod jego życia sprawia, że całe wcześniejsze dzieło, to wszystko co zrobił, ginie. A był to człowiek naprawdę niezwykły, który jeszcze przed II wojną światową chciał w Niepokalanowie otworzyć telewizję, radio, budować lotnisko, ewangelizować Azję. W Niepokalanowie miał najnowocześniejsze maszyny drukarskie. Stworzył największy, ówczesny klasztor na świecie, było tam 800 braci.



Woronowicz o roli ks. Popiełuszki i o. Kolbe
Grał już pan kanonizowanego męczennika, Jerzego Popiełuszkę, w filmie „Popiełuszko. Wolność jest w nas”. Jakie są różnice, a jakie podobieństwa, między tymi dwoma bohaterami?

Były to dwie zupełnie różne postacie, żyjące w dwóch różnych okresach w historii naszego kraju. Ale ksiądz Popiełuszko był pod wrażeniem o. Maksymiliana. Wiemy, że jako dziecko czytał „Rycerza Niepokalanej”. Nie wiem, być może w jakiś sposób chciał podzielić ten sam los męczeństwa. Historia pokazała, że tak się stało. Można powiedzieć, że obaj byli męczennikami systemów totalitarnych: jeden faszyzmu, a drugi komunizmu zza żelaznej kurtyny. Z zewnątrz wyglądało to inaczej, ale kraje, które marksizm odczuły na własnej skórze, oceniają go negatywnie – było to duże cierpienie wielu narodów. Chociaż można powiedzieć, że ks. Jerzy miał bardzo pro-socjalne idee, walczył o godność robotników, ludzi wyrzucanych z pracy przez system, który był systemem właśnie komunistycznym. Paradoks.

Co jest, według pana, najbardziej wartościowym elementem filmu?

To, że pokazuje, że są szczegóły czy epizody z życia Maksymiliana Kolbe, które były dotąd nieznane również nam, Polakom. Być może poświęcamy zbyt wiele uwagi tylko jednemu wydarzeniu – temu, co wydarzyło się w Auschwitz. Ale poza tym, że film odkrywa tę postać, to pokazuje też w pewien sposób charakter naszej religijności, tej polskiej, która jest bardzo maryjna. To przejawiało się poprzez osobę Maksymiliana, a potem na pewno przez Jana Pawła II, który – notabene – beatyfikował i kanonizował o. Kolbe.



Jeśli nie widzisz wideo, kliknij TUTAJ

Linka do youtube nie bedzie bo usuwaja wartosciowe tresci. Mam tego dosc.

...

Ciekawy pomysl na film.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:41, 14 Sie 2018    Temat postu:

Rocznica śmierci o. Kolbego. Dziś zostanie ogłoszony patronem ziemi oświęcimskiej
Dzisiaj, 14 sierpnia (07:30)
14 sierpnia 1941 r. w niemieckim KL Auschwitz zmarł męczeńską śmiercią o. Maksymilian Kolbe. Kulminacją obchodów rocznicowych będzie msza św., którą przy bloku 11 w byłym obozie odprawi dziś metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski.
Podczas uroczystości św. Maksymilian zostanie ogłoszony patronem ziemi oświęcimskiej. Odczytany zostanie dekret Prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów kard. Roberta Saraha w tej sprawie.
W uroczystości udział zapowiedzieli m.in. reprezentujący niemiecki Episkopat arcybiskup Bambergu Ludwig Schick oraz biskup bielsko-żywiecki Roman Pindel.
Główne wydarzenie poprzedzi nabożeństwo "Transitus" w Centrum św. Maksymiliana w podoświęcimskich Harmężach. Wierni wysłuchają opisu męczeńskiej śmierci zakonnika, który powstał na podstawie dokumentów, zeznań i świadectw, a także odczytany zostanie jedyny list, który Maksymilian wysłał z obozu do matki.
Po nabożeństwie z Harmęż wyruszy do byłego obozu franciszkańska pielgrzymka z relikwiami św. Maksymiliana - zapowiedział franciszkanin o. Jan Maria Szewek. Równolegle z parafii św, Maksymiliana wyjdą pątnicy z diecezji bielsko-żywieckiej, na terenie której znajduje się były niemiecki obóz. Pielgrzymki połączą się przy bramie obozowej z napisem "Arbeit macht frei".
Wspólnie przejdziemy przez bramę, złożymy kwiaty na placu apelowym, gdzie ojciec Kolbe zgłosił się na śmierć za współwięźnia, a także przy Ścianie Straceń. Pomodlimy się w celi jego męczeńskiej śmieci - powiedział gwardian klasztoru franciszkańskiego w Harmężach o. Piotr Cuber.
Msza św. zostanie odprawiona przed blokiem 11. W jego podziemiach znajduje się cela śmierci św. Maksymiliana. Ołtarz zostanie ustawiony obok wejścia na dziedziniec bloku, gdzie znajduje Ściana Straceń. W czasie istnienia obozu Niemcy rozstrzelali w tym miejscu wiele tysięcy osób. Byli to głównie Polacy, w tym kobiety i dzieci.
Oddał życie, by uratować innego więźnia
Rajmund Kolbe urodził się 8 października 1894 r. w Zduńskiej Woli. W 1910 r. wstąpił do zakonu, gdzie przyjął imię Maksymilian. Studiował w Rzymie, gdzie w 1917 r. założył stowarzyszenie Rycerstwa Niepokalanej. Do Polski wrócił dwa lata później. W 1927 r. założył pod Warszawą klasztor-wydawnictwo Niepokalanów. Trzy lata później wyjechał do Japonii, skąd wrócił w 1936 r. Objął kierownictwo Niepokalanowa, który stał się największym klasztorem katolickim na świecie.
We wrześniu 1939 r. Niemcy po raz pierwszy aresztowali Kolbego i franciszkanów. Duchowni odzyskali wolność w grudniu. 17 lutego 1941 r. Maksymiliana aresztowano po raz drugi. Trafił na Pawiak, a potem do KL Auschwitz. W obozie otrzymał numer 16670. Początkowo trafił do pracy przy zwożeniu żwiru na budowę parkanu przy krematorium. Potem dołączył do komanda w Babicach, które budowało ogrodzenie wokół pastwiska.
W Auschwitz Maksymilian podupadł na zdrowiu. Trafił do szpitala obozowego. Więźniowie zaczęli otaczać go opieką. Później wykonywał lżejsze prace, początkowo w pończoszarni, gdzie reperował odzież, a później w kartoflarni przy kuchni.
Pod koniec lipca z obozu uciekł więzień Zygmunt Pilawski. Za karę zastępca komendanta Auschwitz Karl Fritzsch zarządził apel. Wybrał dziesięciu więźniów i skazał ich na śmierć głodową. Wśród nich był Franciszek Gajowniczek, który bardzo rozpaczał. O. Maksymilian wyszedł z szeregu i poprosił Fritzscha, by wybrał jego. Esesman zgodził się.
Egzekucje przez zagłodzenie budziły szczególną grozę wśród więźniów. Po ucieczce więźnia z bloku, w którym był więziony, kierownik obozu wybierał dziesięciu lub więcej więźniów. Byli zamykani w jednej z cel w podziemiach bloku nr 11. Nie otrzymywali pożywienia ani wody. Po kilku, kilkunastu dniach umierali w straszliwych męczarniach. Historycy ustalili kilka dat takich "wybiórek".
Kolbe po dwóch tygodniach męki wciąż żył. 14 sierpnia 1941 r. został uśmiercony przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.
Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę. Zmarł w 1995 r. w Brzegu na Opolszczyźnie.
Franciszkanin został beatyfikowany przez papieża Pawła VI w 1971 r., a kanonizowany przez Jana Pawła II jedenaście lat później. Stał się pierwszym polskim męczennikiem podczas II wojny, który został wyniesiony na ołtarze. W 1972 r. został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Złotym Orderu Virtuti Militari.

...

Przezwyciezyl nature ktora domaga sie przetrwania organizmu za wszelka cene.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:43, 19 Paź 2018    Temat postu:

JUSTYNA NOWICKA 2018-08-07 FacebookTwitterGoogle+ Wydrukuj ten tekst
To był cud. 4 jezuitów przeżyło wybuch bomby atomowej
2 MIN. ZAJMIE CI PRZECZYTANIE TEGO ARTYKUŁU.
6 sierpnia 1945 roku zrzucono bombę atomową na Hiroshimę. Zginęło ponad 200 tysięcy osób. Ale w samym centrum wybuchu cudem przeżyło i to bez szwanku 4 jezuitów.

Czterech jezuitów – Hugo Lassalle, Hubert Schiffer, Wilhelm Kleinsorge i Hubert Cieślik – przebywali w domu zakonnym przy kościele Wniebowzięcia NMP w Hiroshimie. Właśnie siadali, by zjeść śniadanie. „Nagle potężna eksplozja wstrząsnęła powietrzem. Niewidzialna siła uniosła mnie w górę, wstrząsała mną, rzucała, wirowała niczym liściem podczas jesiennej zawieruchy” – wspominało po latach Ojciec Hubert.


W całej okolicy domu zakonnego zostały ruiny. 90 procent miasta zostało zrównane z ziemią. Zabito 80 tysięcy osób a w najbliższym czasie jeszcze 130 tysięcy zmarło na skutek choroby popromiennej. Ojciec Cieślik napisał w swoim pamiętniku, ze na skutek wybitych szyb doznał tylko… niewielkich skaleczeń. Dr Stephen Rinehart, fizyk z Departamentu Obrony USA powiedział: „Siedziba jezuitów powinna być ponad wszelką wątpliwość zniszczona. W takich warunkach nie jest możliwe, aby ktokolwiek przeżył. Nikt nie powinien zostać przy życiu w odległości jednego kilometra. Ani w odległości dziesięć razy większej – dziesięć do piętnastu kilometrów od epicentrum wybuchu”.

Ani sam wybuch, ani fala uderzeniowa, ani zabójcza temperatura, która sięga 2,5 tysiąca stopni Celsjusza, ani nawet promieniowanie nie dotknęło skutkami żadnego z jezuitów. Lekarze spodziewali się u nich skutków choroby popromiennej, ale nic takie nie nastąpiło. Lekarze niedowierzali, badali zakonników ponad 200 razy, ale nie znaleźli choćby śladu promieniowania.

Podczas kongresu eucharystycznego w 1976 roku w Filadelfii ojciec Schiffer opowiedział swoje świadectwo. Podkreślał wtedy, że wszyscy zakonnicy żyją. Najpóźniej zmarł ojciec Hugo Lassalle. Dożył 92 lat!

Jezuici nigdy nie wątpili, że sprawa była wynikiem cudownej interwencji. „Żyliśmy przesłaniem z Fatimy modląc się na różańcu każdego dnia” – mówili.

...

Oczywiscie solidna zachodnia budowla jezuitow to nie japonskie domki z listewek i papieru. Jednakze calkowity brak skutkow negatywnych juz zakrawa na cud...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:55, 29 Lip 2021    Temat postu:

80 lat temu o. Kolbe zgłosił się w Auschwitz na śmierć za współwięźnia

29 lipca 1941 r. podczas apelu w niemieckim obozie Auschwitz franciszkanin Maksymilian Kolbe zgodził się dobrowolnie oddać życie za współwięźnia Franciszka Gajowniczka, jednego z dziesięciu skazanych na śmierć głodową w odwecie za ucieczkę Polaka.

...

Brak slow aby opisac rozmiar dobra jaki wyplynal w tych potwornych czasach z tej decyzji! Tak chrzescijanin powinien czynic swiat lepszym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy