Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Prawo inżyniera Mamonia.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:44, 13 Wrz 2020    Temat postu: Prawo inżyniera Mamonia.

Gry z kontynuacją – zasada inżyniera Mamonia
31 lipca 2019, Aktualizacja 3 września 2019Bartłomiej Kluska
fenomen kontynuacji

Lubimy grać w te gry, w które graliśmy już wcześniej, czy padamy ofiarą lenistwa ich twórców? Najdłuższe serie gier są z nami od ponad trzech dekad i bawią kolejne pokolenia graczy. Skąd bierze się fenomen kontynuacji?
W SKRÓCIE
Gry starzeją się szybciej i gorzej od innych dzieł kultury. By to zrozumieć uruchomić pierwsze części Call of Duty (2003), Gears of War (2006) czy Assassin’s Creed (2007).

Ciągnące się latami serie gier rzadko kiedy – w odróżnieniu od tych filmowych czy książkowych – stanowią jednolitą całość. Więcej w nich rebootów i remake’ów, mniej spójnych historii i klasycznych ciągów dalszych.

Gdy w 2012 roku premierę miał laptop Lenovo IdeaPad Y580, można na nim było uruchomić trzecie części gier Battlefield czy Far Cry. Na najnowszym modelu IdeaPad L340 Gaming z przyjemnością pogramy już w piąte części wyżej wymienionych hitów.

„Mnie się podobają te melodie, które już raz słyszałem” – mówił w filmie „Rejs” zagrany przez Zdzisława Maklakiewicza inżynier Mamoń. Zasada ta okazała się trafna dla całej popkultury. Wielotomowe cykle powieści fantasy i kryminałów, ciągnące się sezonami seriale, z pietyzmem zbierane przez fanów komiksowe serie, pełne sequeli, prequeli, rebootów i remake’ów kinowe hity – większość z nas najbardziej lubi te historie, które wcześniej już znała. Gracze również.

Pierwsza odsłona serii Grand Theft Auto miała swoją premierę w 1997 roku. Rok wcześniej zadebiutowały Resident Evil i Tomb Raider. Mortal Kombat zachwycił graczy w 1992. Civilization i Sonic The Hedgehoh – w 1991. Metal Gear i Final Fantasy – w roku 1987. Bracia Mario mieli swoją grę już w 1983.

Co wspólnego mają ze sobą Pan Samochodzik i James Bond?
Oczywiście poza światem gier wideo istnieją serie jeszcze bardziej długowieczne. Star Trek, Gwiezdne Wojny, James Bond, Superman czy Batman – pozwalają odkrywać się kolejnym pokoleniom fanów filmu czy komiksu. Ba! Nawet nasz rodzimy Pan Samochodzik wystąpił już w ponad stu książkach i wciąż ma się dobrze, choć jego twórca zmarł w 1994 roku.

Miłośnicy kina czy literatury mają jednak w porównaniu z sympatykami gier uproszczone zadanie. Sięgnięcie po pierwszy tom przygód komiksowego Thorgala może wymagać co najwyżej wizyty w bibliotece lub antykwariacie, a na płytach DVD czekają na nowych i starych widzów wszystkie filmy z uniwersum Gwiezdnych Wojen.

Gry starzeją się szybciej
Niestety, zagranie w pierwsze przygody braci Mario jest zadaniem znacznie trudniejszym. Nawet jeśli gracz zdoła zakupić na pchlim targu sprawną konsolę sprzed trzech dekad lub przebrnie przez konfigurację emulatora, prawdopodobnie i tak odbije się od stopnia trudności, sterowania czy grafiki prastarej produkcji.

Gry starzeją się szybciej i gorzej od innych dzieł kultury. By to zrozumieć, nie trzeba sięgać po Mario, wystarczy uruchomić pierwsze części Call of Duty (2003), Gears of War (2006) czy Assassin’s Creed (2007). Dla wielu z nas – w tym ludzi, którzy z przyjemnością grali w przywołane tytuły dekadę temu – będzie to doświadczenie raczej przykre. Natomiast film sprzed kilkunastu lub kilkudziesięciu lat obejrzymy w znacznie lepszym nastroju, książka i komiks w tym samym wieku będą bawić nadal. Czyni to obcowanie z seriami gier zjawiskiem wyjątkowym.

Pegasus sprzed ćwierci wieku zostaje w piwnicy
O ile bowiem obejrzawszy nową odsłonę kinowego Blade Runnera, widz (młodszy – by poznać korzenie historii, starszy – by je sobie przypomnieć) na pewno sięgnie po oryginał z lat 80., o tyle w świecie elektronicznej rozrywki podobny manewr jest mało prawdopodobny. Będąc dzieckiem, odkrywałem pierwszą część Super Mario Bros (1983) na konsoli Pegasus, w najnowszą zagrywamy się z córką-przedszkolakiem. Ale ani myślę biec do piwnicy po zakurzoną konsolę sprzed ćwierci wieku, by przedstawiać dziecku początek serii (zresztą młode pokolenie bawi się znakomicie bez konieczności poznawania pierwowzoru). A i ja, grając w nowego Fallouta, nie wracam do jedynki z 1997 roku, choć zachowuję z niej miłe wspomnienia.

O ile ludzie, którzy obejrzeli wszystkie części Bonda, są zjawiskiem dość powszechnym, ci, którzy zagrali we wszystkie odsłony Zeldy, stanowią prawdopodobnie rzadkość. W efekcie ciągnące się latami serie gier rzadko kiedy – w odróżnieniu od tych filmowych czy książkowych – stanowią jednolitą całość. Więcej w nich rebootów i remake’ów, mniej spójnych historii i klasycznych ciągów dalszych.

Fenomen kontynuacji
Fenomen kontynuacji pozostaje niekwestionowany. Z czego wynika? Czy to odpowiedź na autentyczną potrzebę graczy, by dłużej pozostać w rzeczywistości wykreowanej przez grę? A może efekt lenistwa autorów, którym łatwiej jest powracać do wypracowanych już mechanizmów niż od zera stworzyć i wypromować nową jakość? Jakkolwiek odpowiemy na tak postawione pytanie, jedno pozostaje pewne. To właśnie spoglądając całościowo na serie gier, najwyraźniej dostrzec możemy, jak przez lata zmieniała się elektroniczna rozrywka – gameplay czy estetyka naszego ulubionego medium, ale i oczywiście możliwości techniczne służących do grania sprzętów.

Gdy w 2012 roku premierę miał laptop Lenovo IdeaPad Y580, można na nim było uruchomić trzecie części gier Battlefield czy Far Cry. Na najnowszym modelu IdeaPad L340 Gaming z przyjemnością pogramy już w piąte części wyżej wymienionych hitów. Wkrótce przekonamy się również, jak będzie na nim wyglądał Doom Eternal, kolejna odsłona serii, która rozpoczęła się… w 1993 roku (a przypomnijmy, że do uruchomienia pierwszego Dooma wystarczał komputer PC 386 z 4 MB pamięci RAM i kartą graficzną VGA). Producenci maszyn do grania dostosowali się do sympatii, jaką gracze żywią do sequeli. Słynne sprzętowe serie to również ważny element historii branży. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść… albo przynajmniej kontynuację!

...

Dokladnie na prawie inzyniera Mamonia opieraja sie serie od durnych seriali po ksiazki i takze gry.
Tu chodzi o prog wejscia! Rzekoma rozrywka jest tez praca i potrzeba wysilku zeby wejsc w cos. Gry sie trzeba nauczyc. Ale tez teatru nawet kina. Im cos ambitniejsze tym rosnie prog wejscia. Latwiej wejsc w klikadło mobile i sie tym nacieszyc niz w Daggerfalla. Z tym ze potem i nagroda jest rozna. Satysfakcja z kilkadła zadna. Nawet moze byc potem poczucie straty czasu. A wejscie w rozbudowany fabularnie swiat to jest cos nie do opisania! Po prostu jakby inna rzeczywistosc i czlowiek to pamieta. Czyli wysilek sie oplacil.

Ale zupelnie inny swiat kolejny wysilek. Tymczasem kolejny numerek serii bedzie mial niski prog wejscia bo juz wiemy o co chodzi a korzysc moze wieksza.
Np gracze Heroes I wchodzac w Heroes II praktycznie nie uczyli sie jak grac. A dostali DUZZO WIECEJ a nastepnie Heroes III KOLOSALNIE WIECEJ!
Czyli olbrzymia korzysc niziutkim kosztem! Gdyby to byl trzy inne gry trzeba by trzy razy sie uczyc! Malo tego tu stopniowo wchodzili w coraz trudniejsze odslony! Jest to bardzo oplacalne gdy seria sie rozwija bo jesli kolejne czesci sa bardziej rozbudowane znika koniecznosc dlugiej nauki.
Czyli ekonomia decyduje a czlowiek kalkuluje nawet male korzysci. Ponadto jest sentyment czyli pamiec ze bylo super i przezyjmy to jeszcze raz. W sumie tez ekonomia bo nowe tez moze byc super ale i nie. A tu mamy ,pewniaka'.

Oczywiscie jest sytuacja ze zrobia ,Czworke' a tu sie okazxuje... TRÓJKA BYŁA NAJLEPSZA! Tu juz jest ekonomiczna zasada straty i banktuctwa i najczesciej po czyms takim wydawca rzeczywiscie pada. Czyli nie tak latwo wcale dac kolejny numer..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:49, 05 Gru 2023    Temat postu:

Recenzja: Zbigniew Nienacki, wzorowy peerelczyk

Sława bohaterów literackich często jest trwalsza od sławy ich autorów. Dla niektórych pisarzy jest to błogosławieństwem. Zbigniew Nienacki, dla większości autor niezapomnianego cyklu o Panu Samochodziku, dla mniejszości – siermiężnej erotyki schyłku PRL – prywatnie był antybohaterem.

Sława bohaterów literackich często jest trwalsza od sławy ich autorów.
Nienacki, chociaż talentu odmówić mu nie sposób, spełniał w sposób idealny kryteria politycznej poprawności tamtych czasów.

Molenda, autor wielu książek z wielu obszarów, od biografii po krwawe opowieści o krwawych zbrodniach, zdecydował się na najlepszy sposób opowieści o Zbigniewie Nowickim vel Nienackim.

Nienacki od młodych lat wiernie służył piórem komunistycznej władzy, trwał przy niej do końca, choć, jak większość tego pokroju ludzi, usiłował pod koniec życia puszczać oko, jak to walczył o normalność.
Na tym tle Urban, który nie próbował nigdy udawać, że nie jest świnią, był wyjątkiem.

Co ważne, ten reportaż ukazał się nie w latach stalinowskich, ale już po Październiku, na fali odwrotu od nadziei na liberalne oblicze ustroju.

...

Istotnie talentu odmówić nie sposób! W przeciwieństwie do sfory grafomanów żyjących z propagandy on pisać potrafił. Ale jego ,etyka' to kupa łajna. Cuchnie potwornie. Do tego stopnia że rzutuje na odbiór. Jakoś ciężko się radować jego pisarstwem mając świadomość jak paskudny osobnik za tym stoi. O ile jeszcze człowiek uznaje że pisarz może popełnić błędy że tam popełniał nawet przestępstwa to tu mamy coś gorszego. Staniecie po stronie zła jakim był komunizm żeby mieć lepiej niż reszta. To już nie grzeszki codzienne a ustawienie całego życia pod zło.

Nie odebrało mu to zdolności jakie miał ale tu nasuwa się pytanie co mógł stworzyć gdyby wybrał dobro?! To już by nie były opowiastki o Panu Samochodziku to mógł być klasyk literatury którego teraz byśmy wskazali jako wzór. Np. Herbert. A tak mamy tylko zręczna literaturę rozrywkową bez większej głębi. Technologie pisarską po prostu.

Czyli znów problem zmarnowanych możliwości. Wielu twórców marnuje swoje życie artystyczne z reguły na skutek zmarnowania życia osobistego. Ciężko to oddzielić. Że tu pałac tam kibel. Ten kibel zanieczyszcza pałac i zbliża jego wygląd do kibla.

A tak w ogóle komuna to było potężne zmarnowanie potencjału ludzkiego we wszystkim nie tylko w ekonomii. Dla pocieszenia UE już jest na tej drodze!
To już jesteście ,pocieszeni'...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy