Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Słuszba sdrofia nam roskfita!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 33, 34, 35 ... 54, 55, 56  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:48, 24 Sty 2018    Temat postu:

Apel do ministra zdrowia o powstanie centrów doskonałości leczenia nowotworów


1 godz. 46 minut temu
O powstanie centrów doskonałości leczenia nowotworów apelują do Ministerstwa Zdrowia konsultanci krajowi i kilkanaście organizacji pacjenckich. Byłyby to placówki specjalizujące się w operacjach chorych na najczęściej występujące nowotwory. Chodzi o raka płuc, piersi, prostaty, jelita grubego oraz ginekologię onkologiczną. Stworzenie takich miejsc to jeden z tematów posiedzenia sejmowej komisji zdrowia, która po raz pierwszy odbędzie się z udziałem nowego szefa resortu Łukasza Szumowskiego.

O powstanie centrów doskonałości leczenia nowotworów apelują do Ministerstwa Zdrowia konsultanci krajowi i kilkanaście organizacji pacjenckich. Byłyby to placówki specjalizujące się w operacjach chorych na najczęściej występujące nowotwory. Chodzi o raka płuc, piersi, prostaty, jelita grubego oraz ginekologię onkologiczną. Stworzenie takich miejsc to jeden z tematów posiedzenia sejmowej komisji zdrowia, która po raz pierwszy odbędzie się z udziałem nowego szefa resortu Łukasza Szumowskiego. zdj. ilustracyjne/Józef Polewka /Archiwum RMF FM
Według lekarzy i pacjentów centra są potrzebne, bo pomogłyby chorym podejmować decyzje, gdzie zgłaszać się na operacje. Mimo że NFZ wydaje na onkologię wiele miliardów publicznych środków, teraz nie ma żadnej informacji, jak skuteczność leczenia między ośrodkami się różni - przekonuje Wojciech Wiśniewski z Fundacji Pacjentów Onkologicznych Alivia.
Pacjenci podkreślają, że pomysł nie zakłada budowy nowych ośrodków. Tylko wyróżnienia kilkunastu tych, gdzie jest najwięcej udanych, skutecznych operacji. Centra doskonałości - zgodnie ze złożonym pomysłem - miałyby też koordynować opiekę nad pacjentem na kolejnych etapach leczenia, między innymi w okresie chemioterapii. Operacja, czyli najważniejsza część leczenia onkologicznego wykonywana byłaby właśnie w takim centrum - tłumaczy Wojciech Wiśniewski.
Chcemy, aby powstały rejestry kliniczne operacji, żeby monitorować bezpieczeństwo i skuteczność opieki nad pacjentami onkologicznymi. Szacujemy, że jeśli chodzi o nowotwór jelita grubego, wydaje się, że takich centrów wystarczyłoby 20-30 na terenie całego kraju. Najbliżej na dziś jest powstanie centrów doskonałości dla raka piersi. Takie ośrodki powstały w Czechach. Właśnie Czesi dokonali wielkiego przełomu jeśli chodzi o leczenie chorób nowotworów. Brakuje nam przede wszystkim odpowiednich rozporządzeń dotyczących świadczeń gwarantowanych - mówi reprezentant organizacji pacjentów.
Nad projektem przygotowanym przez pacjentów pracować będzie teraz Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.
(j.)

Michał Dobrołowicz

....

Pewnie by sie przydaly!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:45, 01 Lut 2018    Temat postu:

Szpital w Olkuszu odmówił udostępnienia dokumentów kontrolerowi NIK. Sprawa w prokuraturze

Wczoraj, 31 stycznia (22:30)
Do prokuratury trafiła sprawa szpitala w Olkuszu, który odmówił udostępnienia dokumentów kontrolerowi NIK. O kontrolę apelowali mieszkańcy, pacjenci, a także samorządowcy i politycy.

Zdj. ilustracyjne /Archiwum RMF FM
Zdj. ilustracyjne/Archiwum RMF FM
NIK rozpoczął kontrolę w placówce 23 grudnia. Szpital miał przygotować pełną dokumentację rozliczeń finansowych. Gdy kontroler wrócił 23 stycznia, dyrekcja odmówiła mu przekazania pełnej dokumentacji. To absolutnie kuriozalne - powiedział RMF FM prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski.
Nowy szpital w Olkuszu jest w 70 proc. spółką prywatną. Starostwo powiatowe ma w szpitalu udziały w wysokości 30 proc. Samorząd podpisał umowę ze szpitalem na wykonywanie działalności leczniczej do 2035 roku.
Sprawę skomentował wicestarosta olkuski Jan Orkisz. Uważam, że taka sytuacja jest nie do przyjęcia i nie powinna mieć miejsca, NIK ma prawo kontrolować takie instytucje, które korzystają ze środków publicznych - podkreśla.
Inaczej sprawę widzi rzeczniczka Grupy Nowy Szpital Holding S.A. Marta Pióro. Nie utrudnialiśmy pracy kontrolerowi NIK, jesteśmy zaskoczeni skierowaniem sprawy do prokuratury. Cały czas współpracujemy z Najwyższą Izbą Kontroli - twierdzi.
Prezes NIK komentuję sprawę olkuskiego szpitala
(m)
Marek Wiosło

....

O a co to za nowy trend?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:55, 03 Lut 2018    Temat postu:

Biała Sobota w szpitalach. Tu skorzystasz z darmowych badań


Dzisiaj, 3 lutego (08:04)
Bezpłatne porady, konsultacje i badania czekają dziś w ponad dwudziestu szpitalach onkologicznych w całej Polsce. Po raz osiemnasty odbywa się tam Biała Sobota. „Wśród badań są cytologia, mammografia, badamy znamiona, poziom cukru, ciśnienie, rozmawiamy z lekarzami specjalistami-onkologami, wykorzystujemy regularne badania nie czekając na badania, tylko wyprzedzając. Trzeba mieć ze sobą tylko dowód osobisty i ogrom chęci, żeby przyswoić ogrom wiedzy, którą my przekazujemy dalej" - opowiada Dagmara Mokwa z Centrum Onkologii w Warszawie. Białą Sobotę organizuje z okazji 18-tego Światowego Dnia Walki z Rakiem (World Cancer Day) Polska Unia Onkologii. Na miejscu będą porady dietetyków oraz podpowiedzi dotyczącego tego, jak rzucić palenie.

Bezpłatne porady, konsultacje i badania czekają dziś w ponad dwudziestu szpitalach onkologicznych w całej Polsce. Po raz osiemnasty odbywa się tam Biała Sobota. „Wśród badań są cytologia, mammografia, badamy znamiona, poziom cukru, ciśnienie, rozmawiamy z lekarzami specjalistami-onkologami, wykorzystujemy regularne badania nie czekając na badania, tylko wyprzedzając. Trzeba mieć ze sobą tylko dowód osobisty i ogrom chęci, żeby przyswoić ogrom wiedzy, którą my przekazujemy dalej" - opowiada Dagmara Mokwa z Centrum Onkologii w Warszawie. Białą Sobotę organizuje z okazji 18-tego Światowego Dnia Walki z Rakiem (World Cancer Day) Polska Unia Onkologii. Na miejscu będą porady dietetyków oraz podpowiedzi dotyczącego tego, jak rzucić palenie. Zdj. ilustracyjne/Józef Polewka /RMF FM
Przewodnim hasłem obchodów tegorocznego Światowego Dnia Walki z Rakiem jest apel Polskiej Unii Onkologii i całego środowiska onkologów polskich o wspólne, ponad podziałami i ponadresortowe intensywne działania na rzecz zapewnienia wszystkim chorym na nowotwory w naszym kraju - równego dostępu do europejskich standardów kompleksowej, koordynowanej i najwyższej jakości opieki onkologicznej stosownie do nadal aktualnych postulatów zawartych w Paryskiej Karcie Walki z Rakiem z 2000 r.
Przed całym światem stoją obecnie wielkie wyzwania związane z sytuacją epidemiologiczną i demograficzną. Prognozy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wskazują na podwojenie liczby nowych zachorowań na nowotwory w ciągu najbliższych 15-20 lat. Rak staje się głównym zabójcą ludzi w XXI wieku - czytamy w zaproszeniu na Białą Sobotę.
W Karcie Paryskiej przede wszystkim apeluje się o ZAPEWNIENIE RÓWNEGO DOSTĘPU obywateli wszystkich krajów świata do nowoczesnych, kompleksowych świadczeń diagnostyczno-leczniczo-rehabilitacyjnych z zakresu onkologii, zgodnie z postępem wiedzy medycznej, w oparciu o sprawnie funkcjonującą, wielodyscyplinarną sieć specjalistycznych ośrodków onkologicznych.
Na realizację powyższych celów w tym na szeroko pojętą prewencję i profilaktykę nowotworową, niezbędne jest zagwarantowanie przez Państwo odpowiednich środków finansowych. Od tego przede wszystkim zależy uzyskanie zmniejszenia liczby zachorowań i znaczącej poprawy wyników leczenia chorych na nowotwory w Polsce - przekonują organizatorzy.
TU ZNAJDZIESZ LISTĘ WSZYSTKICH SZPITALI I INSTYTUTÓW, GDZIE MOŻNA SKORZYSTAĆ Z BEZPŁATNYCH BADAŃ
(mpw)
Michał Dobrołowicz

...

Moze warto choc oczywiscie kazdy boi sie ze cos wyjdzie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:59, 05 Lut 2018    Temat postu:

zasowy brak prądu, związany z huraganem, spowodował, że doszło do przypadków przechowywania szczepionek w niewłaściwych warunkach - powiedział minister zdrowia Łukasz Szumowski, pytany o doniesienia "DGP".

Łukasz Szumowski /PAP
Łukasz Szumowski /PAP
"Dziennik Gazeta Prawna" napisał w poniedziałek o przypadkach podawania, także noworodkom, szczepionek, które powinny zostać zutylizowane. Według "DGP" takich przypadków jest co najmniej kilkaset, a lekarze wiedzieli, że wstrzykują niepełnowartościowy produkt. Przeczytaj ten tekst.

REKLAMA

"To związane było z huraganem; czasowo nie było dostępu do prądu (...), część lodówek nie działa w tym okresie; część szczepionek była niechłodzona przez pewien czas" - powiedział dziennikarzom w Warszawie minister.

Podkreślił, że fakt ten powinien wykluczyć szczepionki ze stosowania. Zapowiedział, że szczegóły sprawy zostaną przedstawione w poniedziałek na wspólnej konferencji Głównego Inspektora Farmaceutycznego i Głównego Inspektora Sanitarnego.

"Na ile faktycznie te szczepionki były użyte, poda Główny Inspektor Farmaceutyczny i Główny Inspektor Sanitarny, bo te organy bezpośrednio odpowiadają za kontrole jakości przechowywania produktów" - wskazał.

Pytany o konsekwencje wobec osób, które podawały wadliwe preparaty, minister odparł, że GIF I GIS przekażą odpowiednie informację. "Przyglądamy się temu bardzo dokładnie, oczywiście jeżeli są użyte jakiekolwiek specyfiki niezgodnie z prawem, to są konsekwencje istotne" - dodał.

"DGP" poinformowała, że inspektorzy farmaceutyczni postanowili w ostatnich miesiącach sprawdzić, czy sprzęt chłodniczy w aptekach i przychodniach działa, a także czy na ich wyposażeniu są agregatory na wypadek odłączenia prądu. Efekt, jak podała gazeta, jest "koszmarny".

"Szczepionki całkowicie bezpieczne"
"Eksperci uważają, że szczepionki, nawet przechowywane w niewłaściwych warunkach, są całkowicie bezpieczne" - zapewnił w poniedziałek wiceminister zdrowia Marcin Czech.

"Według naszych ustaleń, szczepionki, które zostały użyte, są całkowicie bezpieczne dla pacjentów, nawet mimo przerwania łańcucha chłodniczego" - powiedział Czech. "Aspekt bezpieczeństwa szczepionych dzieci przy wykorzystaniu tych preparatów jest bezdyskusyjny" - podkreślił.

Prokuratura wszczyna śledztwo
Zostanie wszczęte śledztwo dotyczące narażenia pacjentów na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu w związku z informacjami o szczepionkach przechowywanych w niewłaściwych warunkach - poinformowała w poniedziałek PAP Prokuratura Krajowa.

Jak powiedział prok. Maciej Kujawski z PK postępowanie zostanie zainicjowane po wydanym w poniedziałek przez prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę poleceniu "pilnego wszczęcia" śledztwa. Dodał, że sprawa trafi do wydziału ds. błędów medycznych Prokuratury Regionalnej w Szczecinie.

Podstawą postępowania - jak zaznaczył prok. Kujawski - ma być przepis Kodeksu karnego mówiący, że "kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech".

PAP


A to co znowu?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:18, 05 Lut 2018    Temat postu:

nawet noworodkom.
By Woźny Portaluaccess_time6 godzin temuchat_bubble_outlineDodaj komentarz

GIF przeprowadził inspekcję warunków w jakich przetrzymywane są szczepionki. Wyniki są katastrofalne w większości województw. Sprawdź czym mogło zostać zaszczepione Twoje dziecko.


W ostatnich miesiącach inspektorzy farmaceutyczni sprawdzali działanie sprzętu chłodniczego w aptekach i przychodniach. Miało to na celu upewnienie się, że przetrzymywane przez nich szczepionki, które wymagają przechowywania w określonej temperaturze, są zdatne do użytku. Wyniki przeprowadzanych inspekcji są wręcz tragiczne, ponieważ wykazano, że tysiące przetrzymywanych szczepionek nadaje się tylko i wyłącznie do utylizacji. Co gorsza lekarze, doskonale o tym wiedząc, nadal szczepili nimi pacjentów, w tym nawet noworodki, narażając ich na bardzo poważne choroby wynikające z powikłań po szczepieniach.

” Jestem w szoku! Okrutny brak wyobraźni tych, którzy tak robili. ” – skwitował całą sytuację Paweł Trzciński, rzecznik głównego inspektora farmaceutycznego. Wyraża on także głębokie zaniepokojenie oraz przyznaje, że w najlepszym razie wadliwe szczepionki podano 300 osobom, a w najgorszym nawet kilku tysiącom.

W tej trudnej sytuacji nie pomagają także przychodnie, które w momencie wszczęcia postępowania w sprawie szczepionek, zamiast je wycofywać z użycia grożą urzędnikom. O takich sytuacjach poinformował Adam Chojnacki, lubuski wojewódzki inspektor farmaceutyczny, który w ostatnich tygodniach wydał 80 nakazów utylizacji źle przetrzymywanych szczepionek, a planuje wydanie kolejnych 100.

” Było wiele telefonów, że będą ode mnie żądać odszkodowania jeśli wydam nakaz utylizacji. ” – powiedział lubuski inspektor, który na szczęście nie przejmuje się groźbami przychodni.
Z powodu narażenia najmłodszych pacjentów na utratę zdrowia, a nawet życia o tym procederze w najbliższych dniach zostanie powiadomiona prokuratura. Wśród szczepionek, które powinny natychmiast zostać zutylizowane, a zostały podane pacjentom znalazły się między innymi: Euvax B, Engerix B, Bexsero, Clodivax, Boostrix, Typhim VI, Verorab oraz szczepionki przeciw: wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, meningokokom, tężcowi, pneumokokom, ospie wietrznej, wściekliźnie oraz gruźlicy.

Przychodnie przetrzymujące szczepionki powinny być uzbrojone w specjalny system alarmowy działający na wypadek odcięcia prądu. Taki system, przez wiadomość SMS, informuje osobę odpowiedzialną za szczepionki, że musi ona szybko przetransportować je w bezpieczne miejsce ( na przykład do szpitala ), ponieważ nastąpiła awaria prądu. Jeśli takie działanie nie zostanie szybko przeprowadzone szczepionki nadają się tylko i wyłącznie do utylizacji. Niestety nadal niewiele przychodni zgłasza posiadanie szczepionek do utylizacji, a nawet w momencie kontroli inspektorów farmaceutycznych lub sanepidu, polemizują z ich ustaleniami i nadal szczepią nimi pacjentów.

Świadome używanie szczepionek nadających się do utylizacji powodują najczęściej chciwość i niewiedza lekarzy. Brak reakcji ze strony odpowiednich organów, jeden z inspektorów farmaceutycznych, który chce pozostać anonimowy, tłumaczy w następujący sposób: ” Nie ma reakcji, bo wszyscy się obawiają, że byłoby dodawanie paliwa ruchom antyszczepionkowym. Fakt, że preparaty przeznaczone do utylizacji są podawane pacjentom jest w środowisku tajemnicą poliszynela od lat. Dziwi mnie, że chodzi także o te stosowane u dzieci. Myślałem, że aplikowane są tylko dorosłym na przykład na grypę. ”

Inspektor farmaceutyczny Paweł Trzciński jest jednak odmiennego zdania i podkreśla, że o tym problemie należy głośno mówić. Zauważa także, że rosnąca popularność antyszczepionkowców nie może powodować działań takich jak zamiatanie pod dywan problemów związanych z bezpieczeństwem pacjentów.

Bezmyślność lekarzy stosujących nieprawidłowo przetrzymywane szczepionki wynika głównie z ich niewiedzy oraz lekkomyślności. Niektórzy z nich uważają, że producenci szczepionek ustalają zbyt rygorystyczne warunki ich przechowywania, aby wzbogacić się na konieczności ich utylizacji, a co za tym idzie kupna nowych.
Restrykcyjność tych przepisów wyjaśnia Urszula Karniewicz, która jest managerem w GlaxoSmithKline.

” Szczepionki są produktami biologicznymi, więc są szczególnie wrażliwe na otoczenie, głównie na zmiany temperatury. Oznacza to, że muszą być transportowane i przechowywane w precyzyjnie określonych warunkach. Na każdym etapie życia produktu – począwszy od produkcji poprzez cały łańcuch dystrybucji oraz magazynowania i użycia szczepionki – powinna ona przebywać w temperaturze między plus 2 a plus 8 stopni Celsjusza. ”

Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej tłumaczy, że w najlepszym razie, jeśli szczepionka nie była przechowywana w odpowiednich warunkach, to nadal zadziała tak jak powinna. W najgorszym razie nie zadziała ona wcale, a pacjent będzie myślał że jest zaszczepiony.

Nieco odmienne zdanie na ten temat Zofia Ulz z kancelarii Dentons, która twierdzi że jako Główny Inspektor Farmaceutyczny wielokrotnie spotkała się z przypadkami złego przechowywania szczepionek. Informuje ona, że źle przechowywana szczepionka może bardzo zaszkodzić pacjentom wywołując powikłania, a nawet nieodwracalne zmiany. Zauważa ona także krótkowzroczne myślenie przychodni, które nie utylizują szczepionek ze względu na koszty. Przychodnie mają na myśli także koszta publiczne, związane z sytuacją, w której Skarb Państwa raz zapłacił producentowi za szczepionkę, a teraz dodatkowo zmuszony jest pokryć koszty utylizacji. Zofia Ulz podkreśla, że tak czy inaczej za ewentualne powikłania poszczepienne producent odpowiada dopiero wtedy, gdy jego towar jest właściwie przechowywany. Używanie szczepionek przeznaczonych do utylizacji nadal naraża Skarb Państwa na dodatkowe koszty związane z ewentualnymi powikłaniami poszczepiennymi wynikającymi ze złego przechowywania preparatu.

Niestety pomimo częstotliwości występowania tego problemu inspektorzy farmaceutyczni mają poniekąd związane ręce. Co prawda mogą wydać nakaz utylizacji nieprawidłowo przechowywanych szczepionek jednak nie mają żadnej możliwości jego wyegzekwowania.

Jeżeli chcesz dowiedzieć się czy Tobie lub Twojemu dziecku została podana nieprawidłowo przetrzymywana szczepionka możesz zgłosić się z tym do swojego lekarza lub Wojewódzkiego Inspektora Farmaceutycznego.

...

To ta sama sprawa co poprzednio?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:10, 07 Lut 2018    Temat postu:

Maria Libura
Szczepionki – czyli przerwany łańcuch zaufania

KOMENTARZE06.02.2018
Szczepionki – czyli przerwany łańcuch zaufania

Lepiej zjeść i odchorować, niżby miało się zmarnować. To polskie przysłowie niepokojąco dobrze opisuje aferę, jaka właśnie rozpętała się w naszym kraju wokół szczepionek. Aferę bardzo swojską i siermiężną – nie ma w niej knowań szalonych naukowców, ani spisku wielkiego kapitału. Jest za to brak przygotowania niektórych placówek medycznych do przechowywania szczepionek i lekceważący stosunek do procedur i przepisów prawa ze strony personelu medycznego. Stawką w tej grze jest zaufanie pacjentów do systemu ochrony zdrowia w tak wrażliwej i budzącej emocje kwestii jak szczepienia ochronne.


W Polsce niebezpiecznie wzrasta liczba osób niezaszczepionych. Jak wynika z danych Sanepidu, w samej Warszawie ponad 2,5 tysiąca rodziców odmówiło w 2017 r. zaszczepienia swoich dzieci. Tymczasem stare choroby wracają – w styczniu br. na Warmii i Mazurach odnotowano już kilkanaście zachorowań na odrę. U bram czekają kolejne, niemalże zapomniane groźne choroby zakaźne, takie jak krztusiec. Na Ukrainie odnotowuje się sporadyczne przypadki zakażenia polio. Obecne pokolenia nie mogą już pamiętać zgrozy epidemii, dlatego argumentacja za poddaniem się szczepieniom ochronnym spoczywa na sile autorytetu medycyny jako nauki opartej na danych i dowodach, a także medycyny jako praktyki, w której bezpieczeństwa pacjentów strzegą sprawdzone ścieżki postępowania i procedury. Narracja przeciwników szczepień z kolei opiera się na „hermeneutyce podejrzeń”, wedle której „lekarze nie mówią całej prawdy”. Z tego właśnie powodu masowe zlekceważenie konieczności przewidzianej przepisami utylizacji „przegrzanych” szczepionek przez placówki medyczne może być cięższym ciosem w programy szczepień, aniżeli powielany w mediach społecznościowych strach przed autyzmem.

Co tak naprawdę się stało? Jak donosi Dziennik Gazeta Prawna, inspektorzy farmaceutyczni przeprowadzili kontrolę sprzętu chłodniczego w aptekach i przychodniach. W jej wyniku wykryli, że tysiące szczepionek należy poddać utylizacji, gdyż nie były przechowywane w odpowiednich warunkach. Oto bowiem w wyniku przerw w dostawie prądu i braku zabezpieczenia pewnej liczby placówek, które nie były wyposażone w agregaty prądotwórcze, doszło do przerwania tzw. „zimnego łańcucha” – szczepionki nie były chłodzone nawet przez dobę. Dlaczego to ważne? Jak czytamy na stronie Ministerstwa Zdrowia: „szczepionka jest lekiem pochodzenia biologicznego. Oznacza to, że wszystkie szczepionki są szczególnie wrażliwe na warunki przechowywania i transportu, głównie na zmiany temperatury. Od momentu wyprodukowania do momentu użycia szczepionka powinna być przechowywana w warunkach tzw. zimnego łańcucha, co oznacza temperaturę między +2 a +8 stopni”.

Co więcej, wiele wskazuje na to, że lekarze podawali pacjentom szczepionki, pomimo wiedzy na temat błędów w ich przechowywaniu. Wśród nie mniej niż kilkuset zaszczepionych felernymi dawkami osób mają znajdować się także noworodki. Nieprawidłowości stwierdzono w przypadku kilkunastu szczepionek, m.in. przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, pneumokokom, tężcowi, wściekliźnie i ospie wietrznej. Samo Ministerstwo w oficjalnych zaleceniach dla pacjentów samodzielnie kupujących szczepionki w aptece wskazuje, że można je przewozić bez specjalistycznych opakowań wyłącznie wówczas, gdy temperatura powietrza nie przekracza 25 stopni C, a czas transportu wynosi do 60 minut. Zaleca też lekarzom i pielęgniarkom, by nie wykonywali szczepień, jeśli mają wątpliwości co do zachowania tych rygorystycznych procedur przez pacjentów. W specjalistycznych publikacjach możemy przeczytać, że „nieprzestrzeganie tego standardu, polegające na nawet chwilowym zamrożeniu szczepionki lub na jej przegrzaniu, może prowadzić do utraty jej skuteczności”. A zatem, wedle litery zaleceń, utrzymanie łańcucha chłodniczego chroni nie tylko przed ewentualnymi działaniami niepożądanymi źle przechowywanego leku, ale też decyduje o jego skuteczności w wytworzeniu odporności.

W tym świetle reakcja Ministerstwa Zdrowia po publikacji DGP, polegająca na blankietowym zapewnieniu, że nieprawidłowo przechowywane szczepionki podane pacjentom były całkowicie bezpieczne i skuteczne, może nie tyle rozwiewać wątpliwości opinii publicznej, co budzić kolejne. Niezależnie bowiem od rozważań o czasie stabilności szczepionek, zapewnienie ministerstwa pobrzmiewa, niestety, próbą rozgrzeszenia niedbałych placówek. Jeżeli rzeczywiście, jak słyszymy, szczepionki i miesiąc mogą leżeć na półce w temperaturze 25 stopni C, to po co tak rygorystyczne prawo? I dlaczego drakońskich przepisów przestrzegać mają pacjenci – konsumenci, a nie podmioty wykonujące działalność leczniczą? Czy tym ostatnim wolno stosować rozszerzające interpretacje przydatności leku do użycia? Jeżeli w odniesieniu do szczepionek, to może też i innych preparatów? Jak w takim razie zapewnić, by opacznie rozumiana „gospodarność” placówek nie stawiała ekonomicznego interesu placówki nad dobrem pacjenta?

Należy się oczywiście cieszyć, jeżeli tym razem lekceważenie przepisów nie stworzyło sytuacji bezpośredniego zagrożenia dla pacjentów. Niemniej jednak to, że nie każdy przejazd przez skrzyżowanie na czerwonym świetle skończy się wypadkiem nie oznacza, że takie zachowanie można określić jako bezpieczne. Niespójność pomiędzy komunikacją kryzysową Ministerstwa Zdrowia, a oficjalnymi zaleceniami znajdującymi się na jego własnej stronie, nie służy budowie zaufania, tak potrzebnego do utrzymania pożądanego poziomu wyszczepialności.

W obliczu kryzysu zabrakło też jasnego przekazu dla najbardziej dotkniętych tą sytuacją pacjentów – gdzie szybko sprawdzić, czy przypadkiem nie zaszczepili siebie lub swoich dzieci feralnymi dawkami? Jak mogą się przekonać o skuteczności szczepienia? W takiej sytuacji placówka wykonująca szczepienie nie będzie naturalnym adresatem podobnych wątpliwości. Suchy komunikat na stronie MZ informujący, że „pewien margines przekroczenia wytycznych przechowywania jest dopuszczalny” też ich nie rozwieje. Defensywna komunikacja stanowi natomiast doskonały prezent dla ruchów antyszczepionkowych, które nie muszą już odwoływać się do mocno nadwątlonych teorii o spowodowanych rtęcią odczynach poszczepiennych, by zniechęcać do immunizacji.

Lekarstwem jest większa transparentność i odpowiedzialność po stronie instytucji ochrony zdrowia, a nie – paternalistyczne przekonanie, że skoro mleko i tak się rozlało, to „lepiej o tym nie mówmy, by pacjentów nie przestraszyć”. Narracja „nic się nie stało” w obliczu masowego pogwałcenia procedur w tak newralgicznym obszarze pokazuje, jak daleko naszemu systemowi ochrony zdrowia do kultury jakości i bezpieczeństwa.


Maria LiburaMaria Libura
Ekspert CA KJ ds. służby zdrowia, kierownik Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego

.

Lepiej zjesc i zachorowac niz wyrzucic i zmarnowac!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:06, 08 Lut 2018    Temat postu:

Marcin Gruchała: Transplantacja to leczenie ostatniej szansy

Opinie (2) podziel się na Twitterze
8 lutego 2018, 13:00
Ewa Palińska

- Najlepiej w ogóle nie dopuścić do takiej sytuacji, aby transplantacja serca była konieczna. Naszym zadaniem jest diagnozowanie i leczenie niewydolności serca, aby utrzymać je w jak najlepszej kondycji - mówi prof. Marcin Gruchała - specjalista chorób wewnętrznych i kardiolog, kierownik I Katedry i Kliniki Kardiologii oraz rektor GUMed.
fot. Lucyna Pęsik/Trojmiasto.pl


W ubiegłym roku w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku wykonano tylko dwie transplantacje serca. Podstawowym problemem jest niedobór narządów, wynikający z braku sprawnego systemu rozpoznania potencjalnych dawców, głównie na oddziałach intensywnej terapii. O tym, z jakimi jeszcze wyzwaniami na co dzień zmagają się kardiolodzy i kardiochirurdzy oraz jak nie dopuścić do sytuacji, w której jedynym ratunkiem będzie przeszczep, rozmawiamy z prof. Marcinem Gruchałą - specjalistą w zakresie chorób wewnętrznych i kardiologii, kierownikiem I Katedry i Kliniki Kardiologii oraz rektorem Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

Ewa Palińska: Jeszcze dwa lata temu Uniwersyteckie Centrum Kliniczne szczyciło się wzrostem liczby przeszczepów serca. Jak sytuacja wygląda obecnie?

Marcin Gruchała: W naszym ośrodku przeszczepiliśmy dotychczas 50 serc. Niestety, ostatni rok był słabszy i w Klinice Kardiochirurgii i Chirurgii Naczyniowej UCK udało się przeprowadzić jedynie dwie transplantacje. W tym roku mamy już na koncie jeden przeszczep serca i nie tracimy nadziei, że bieżący rok zakończymy ze zdecydowanie lepszym wynikiem. Tym bardziej, że po przeprowadzce do nowego budynku - Centrum Medycyny Nieinwazyjnej GUMed będziemy mieli jeszcze lepsze warunki i możliwości do przeprowadzania takich operacji.

Jaka jest przyczyna tego, że przeszczepów wykonuje się tak mało? Brakuje serc?

Dokładnie tak.

Co możemy zrobić, aby tę sytuację poprawić?

Najlepiej w ogóle nie dopuścić do takiej sytuacji, aby transplantacja serca była konieczna. Naszym zadaniem jest skuteczne diagnozowanie i leczenie niewydolności serca, aby utrzymać je w jak najlepszej kondycji. Transplantacja to leczenie ostatniej szansy. To porażka lekarzy, którzy nie byli w stanie uratować serca, dlatego trzeba je wymienić na inne, sprawne.

Średnia długość życia nam się podniosła. Myśli pan, że ma to związek z liczbą zachorowań na niewydolność serca?

Jak najbardziej. Ludzie żyją dłużej i zapadają na liczne choroby układu sercowo-naczyniowego, które prowadzą do obniżenia wydolności serca. Problemem jest właśnie ta niewydolność, z którą w Polsce nieszczególnie sobie radzimy. Dzięki postępowi, jaki się dokonał w medycynie, dziś bardzo trudno umrzeć na zawał serca, z powodu choroby wieńcowej, kardiomiopatii, wad zastawkowych czy zapalenia mięśnia sercowego. Pacjent z zawałem trafia obecnie do ośrodków kardiologii inwazyjnej, gdzie jest bardzo szybko i skutecznie leczony. Nawet jeśli jego stan będzie krytyczny, mamy dobrze rozwiniętą, nowoczesną intensywną terapię, dzięki której jesteśmy w stanie "wyciągnąć" pacjenta z najcięższych stanów kardiologicznych. Tyle, że po takim zawale pacjent wychodzi najczęściej z bardzo uszkodzonym sercem. Jego problemem nie jest już zawał, tylko niewydolność serca. Niestety, tę niewydolność często wykrywamy zbyt późno, najczęściej kiedy pacjent trafia do szpitala z zaawansowanymi objawami.

Dlaczego tak późno?

Częściowo winę ponoszą sami pacjenci, którzy takimi dolegliwościami, jak duszności, gorsza tolerancja wysiłku czy obrzęki pojawiające się na dolnych częściach nóg, niespecjalnie się przejmują. Część z nich uważa, że to normalne w ich wieku, inni tłumaczą sobie, że to objawy typowe dla choroby wieńcowej czy nadciśnienia, które mają już zdiagnozowane.

Na podstawie materiałów informacyjnych Sekcji Niewydolności Serca PTK
Na podstawie materiałów informacyjnych Sekcji Niewydolności Serca PTK
graf. Trojmiasto.pl
Lekarze POZ często w takim myśleniu pacjentów utwierdzają.

Zdarza się i tak. Objawy niewydolności serca mogą przypominać objawy wielu innych schorzeń. Pamiętajmy również, że lekarze rodzinni nie mają dostępu do dobrej diagnostyki niewydolności serca. Żeby potwierdzić, że nasze dolegliwości są wynikiem niewydolności serca, poza wywiadem i badaniem fizykalnym, powinni wykonać również echokardiografię, czyli USG serca, a często nie mają takiej możliwości. Badaniem zalecanym w diagnostyce jest także oznaczenie (z krwi) stężenia BNP czy NT-proBNT, ale w Polsce nie jest ono refundowane, przez co dostęp do badań jest ograniczony. Pacjent musi zatem trafić z zaawansowanymi objawami do szpitala, albo, jeśli ma szczęście, doczekać wizyty u kardiologa.

Jakie są rokowania, jeśli pacjent będzie miał rozpoznaną niewydolność serca odpowiednio wcześnie?

Są całkiem niezłe, choć sama niewydolność serca jest chorobą źle rokującą. Po incydencie nasilenia objawów niewydolności, wymagającym leczenia szpitalnego, śmiertelność roczna jest szacowana na ok. 11 proc. Oznacza to, że 1 na 10 pacjentów umiera w ciągu roku od przyjęcia do szpitala.

Czy niewydolność serca można wyleczyć?

Wyleczyć zwykle nie, aczkolwiek wczesne zdiagnozowanie i wdrożenie specjalistycznego leczenia pomaga zahamować postęp choroby, dzięki czemu pacjent może przeżyć jeszcze wiele lat w dobrej kondycji. Jeśli leczenie zostanie podjęte zbyt późno, a szansa na przeżycie będzie wynosiła nie więcej niż rok, jedynym ratunkiem może okazać się przeszczep.

Przeszczepia się serce i pacjent żyje jak dawniej?

W wielu przypadkach udaje się przywrócić podobny standard życia jak przed chorobą, choć to proces, który wymaga czasu. Przeszczep to ciężki i ryzykowny zabieg kardiochirurgiczny, wykonywany u pacjenta, który często ma za sobą wiele lat ciężkiej niewydolności serca i którego organizm jest wyniszczony tą chorobą. Jego narządy przez wiele miesięcy, a nawet lat były niedokrwione i potrzebują czasu na regenerację. Dlatego pierwszy rok po transplantacji jest decydujący i obarczony największym ryzykiem.


W Uniwersyteckim Centrum Klinicznym wykonano dotychczas 50 przeszczepów serca. Na zdj. dr Grzegorz Religa, dr hab. med. Piotr Siondalski i dr hab. med. Rafał Pawlaczyk podczas jednej z takich operacji (2016 rok).
fot. UCK
Ile kosztuje transplantacja serca?

To kosztowne procedury. Koszt samej transplantacji to ok. 150 tys. zł i, oprócz samego przeszczepu, obejmuje opiekę w pierwszych 30 dniach po operacji. Kosztowne jest również późniejsze leczenie pacjenta, ponieważ do końca życia będzie musiał przyjmować drogie leki immunosupresyjne, poddawać się regularnej ocenie lekarskiej i kontrolnym hospitalizacjom. Zapewniam jednak, że pacjent z ciężką niewydolnością serca kosztowałby nas znacznie więcej, ponieważ ta choroba, ze względu na długotrwały negatywny wpływ na zdrowie i jakość życia, wiąże się z ogromnymi kosztami społecznymi. Pacjent często nie pracuje, a więc nie odprowadza składek. Zdarza się, że nie pracują też bliscy, zaangażowani w opiekę nad chorym. Do tego należałoby doliczyć niemałe koszty związane z częstymi pobytami w szpitalu.

Powrócę do kwestii, którą poruszyłam na początku naszej rozmowy. Dlaczego przeszczepów serca wykonuje się w Polsce tak mało? Dlaczego u nas brakuje serc do przeszczepu, a w wielu innych miejscach na świecie nie ma tego problemu?

Podstawowym problemem jest niedobór narządów. Bardzo ważne jest posiadanie sprawnego systemu rozpoznania potencjalnych dawców przez pracowników służby zdrowia, głównie na oddziałach intensywnej terapii. Trzeba zwiększyć liczbę szpitali, w których personel będzie umiał zidentyfikować potencjalnych dawców i będzie chciał ich zgłaszać. W Polsce na serce czeka rocznie blisko 400 osób, a dokonuje się niespełna 100 przeszczepów. Są kraje na podobnym poziomie rozwoju społecznego i medycznego, gdzie odsetek pozyskiwanych narządów jest znacznie wyższy. Takim przykładem jest chociażby Hiszpania, gdzie organów do przeszczepu pozyskuje się znacznie więcej.

Polskie prawo nie obliguje lekarzy do pytania rodziny potencjalnego dawcy o zgodę na pobranie narządów do przeszczepu, ale lekarze jednak o tę zgodę zabiegają. Czy ta nadgorliwość nie wpływa na zmniejszenie liczby potencjalnych dawców?

Wiemy, nawet z naszej niedawnej historii, że pojawienie się pewnych wątpliwości czy stawianie transplantologii w złym świetle rzutuje na liczbę pozyskiwanych narządów. Kilka lat temu przechodziliśmy poważny kryzys, dlatego myślę, że kontakt z rodziną potencjalnego dawcy i uzyskanie jej akceptacji dla tego procesu jest istotnym elementem budowania społecznego zrozumienia, przyzwolenia i zbudowania ogólnospołecznej potrzeby rozwijania transplantologii. Te rozmowy odbywają się w bardzo trudnych sytuacjach, gdy ludzie tracą swoich najbliższych. Ogromna większość wykazuje jednak zrozumienie dla potrzeb innych chorych.

W działania popularyzujące transplantologię od lat angażują się pracownicy oraz studenci Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. W ramach akcji Dawca.pl można wypełnić oświadczenie woli, które każdy może nosić przy sobie, np. w portfelu.
W działania popularyzujące transplantologię od lat angażują się pracownicy oraz studenci Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. W ramach akcji Dawca.pl można wypełnić oświadczenie woli, które każdy może nosić przy sobie, np. w portfelu.
fot. Joanna Śliwińska/GUMed
Wielu ludzi paraliżuje strach, że zgadzając się na oddanie narządów bliskiej osoby do przeszczepu wydadzą na nią wyrok śmierci. Czy lekarze są w stanie jednoznacznie określić, kto ma szansę na przeżycie, a kto nie?

Tak, i to bez cienia wątpliwości. Są ściśle określone kryteria i opisana procedura diagnozowania śmierci pnia mózgu. Przy ich zachowaniu nie ma mowy o błędzie.

Jak może zabezpieczyć się ktoś, kto organy po śmierci chciałby oddać do przeszczepu, ale obawia się, że wola rodziny będzie inna?

Najważniejsze jest to, abyśmy rozmawiali z bliskimi na takie tematy. Dobrze jest, jeśli rodzina zna nasze zdanie, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to je uszanuje. Sam zetknąłem się z sytuacją, kiedy bliscy młodej dziewczyny na wieść, że nie rokuje przeżycia, sami zaproponowali oddanie narządów do przeszczepu, bo taka była jej wola. Warto również wspomnieć o dużym zaangażowaniu studentów i pracowników Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego w popularyzację transplantologii - od ponad 15 lat prowadzą kampanię Dawca.pl. W ramach akcji można wypełnić oświadczenie woli, które każdy może nosić przy sobie, np. w portfelu. Choć taki dokument nie ma mocy prawnej, w kryzysowych sytuacjach może ułatwić rodzinie podjęcie tej trudnej decyzji.

Czy studenci Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego są uczeni tego, w jaki sposób prowadzić rozmowy z rodzinami potencjalnych dawców?

Jak najbardziej i mam nadzieję, że robimy to w sposób prawidłowy i wystarczający. W trakcie szkolenia przeddyplomowego odbywają się zajęcia z psychologami, którzy uczą studentów, jak rozmawiać z pacjentami na trudne tematy, a także jak przekazywać skomplikowane informacje medyczne. Takie umiejętności są niezwykle ważne zarówno dla przyszłego lekarza czy pielęgniarki, jak i dla osób kształcących się w innych zawodach medycznych. Wyposażamy naszych studentów również w wiedzę z zakresu etyki czy deontologii. Ponadto obowiązuje nas Kodeks Etyki Lekarskiej, o którego przestrzeganie dba samorząd lekarski.

Przeszczep serca jest leczeniem ostatniej szansy, dlatego lekarze robią co w ich mocy, aby pacjenta przed takim przeszczepem uchronić. W ubiegłym roku, dla przykładu, zespół kardiochirurgów z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego przeprowadził pierwsze w Polsce operacje serca polegające na pozostawieniu i rekonstrukcji własnej zastawki pacjenta.

...

Byle nie na sile wyszukiwali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:02, 08 Lut 2018    Temat postu:

Pułtusk: Szpital odmówił przyjęcia pacjentki, zmarła w karetce

Prokuratura w Pułtusku wszczęła śledztwo w sprawie śmierci mieszkanki miasta w karetce pogotowia. Ze wstępnych ustaleń wynika, że miejscowy szpital odmówił jej przyjęcia.

...

Znowu!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:25, 08 Lut 2018    Temat postu:

Pap.pl Aktualności Eksperci: lekarzom brakuje umiejętności komunikowania się z pacjentami
Eksperci: lekarzom brakuje umiejętności komunikowania się z pacjentami
16:10, 08.02.2018
inShare
Zapisz
Jednym z powodów niezadowolenia z opieki medycznej w naszym kraju jest powszechny brak umiejętności komunikowania się lekarzy z pacjentami - mówili w czwartek eksperci na konferencji prasowej w Warszawie.
Socjolog medycyny w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN prof. Antonina Ostrowska podkreśliła, że w naszym kraju bardzo niska jest satysfakcja pacjentów z opieki medycznej. „Na 17 krajów OECD Polska zajmuje pod tym względem ostatnie miejsce” – dodała.

Specjalistka przyznała, że jednym z głównych tego powodów jest niedofinansowanie służby zdrowia, kolejki do lekarzy, złe warunki lokalowe placówek medycznych czy niewłaściwa organizacja pracy, ale istotną rolę odgrywa również brak umiejętności komunikowania się medyków z pacjentami.

Coraz częściej zdają sobie z tego sprawę zarówno lekarze jak i studenci medycyny. Z badań przytoczonych przez specjalistkę wynika, że tzw. miękkich kompetencji brakuje 40 proc. studentów medycyny oraz młodym lekarzom do 25. roku życia.

Dobre relacje w kontaktach lekarza z pacjentem wpływają na samopoczucie chorych, jak również na efekty leczenia, o czym często się zapomina. „Wzajemny szacunek i zaufanie, jakie pacjent pokłada w lekarzu odgrywają doniosłą rolę w procesie terapeutycznym i są istotne zarówno dla diagnostyki, wyboru i przebiegu terapii, jak i stosowania się pacjentów do wskazanych zaleceń” - podkreśla prof. Ostrowska.

Pomocna może być książka „Jak rozmawiać z pacjentem? Anatomia komunikacji w praktyce lekarskiej”

Prof. Jacek Jassem z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Polskiej Ligii Walki z Rakiem powiedział, że w przypadku długotrwałego leczenia po 3 latach zaledwie 60 proc. chorych stosuje się do zaleceń lekarza. Efektem tego może być spadek skuteczności terapii, co wprowadza lekarza w błąd, bo jeśli pacjent się do tego nie przyzna, trzeba zmienić kurację.

Dla poprawienia relacji lekarzy z pacjentami opracowana została książka „Jak rozmawiać z pacjentem? Anatomia komunikacji w praktyce lekarskiej”, która ma trafić do wszystkich studentów I roku studiów medycznych w całej Polsce, a także do już praktykujących lekarzy.

Patronat nad publikacją objęła Polska Liga Walki z Rakiem, ponieważ największe trudności w relacjach lekarz-pacjent obserwuje się w onkologii. Autorami książki są psychologowie, psychoonkolodzy, onkolodzy i socjolodzy medycyny.

W publikacji podkreśla się, że empatia i zrozumienie oczekiwań pacjenta to nie są cechy wrodzone lekarza. „Nawet ktoś otwarty na innych musi się nauczyć jak postępować i jak radzić sobie w przekazywaniu trudnych informacji i z cudzymi emocjami” – przekonują autorzy książki. Prof. Jassem powiedział, że od 42 lat jest onkologiem, ale nawet jemu ta książka otworzyła oczy na wiele spraw.

Kierownik Poradni Psychoonkologii Centrum Onkologii w Warszawie dr Mariola Kosowicz uważa, że ważne jest, żeby pacjent czuł się wysłuchany. Lekarz powinien reagować na jego skargi, np. potakując głową lub powtarzając jego wypowiedź własnymi słowami. Ważny jest również kontakt wzrokowy i skupianie się na pacjencie oraz wyjaśnienie kolejnych etapów leczenia.

„Pacjent pozbawiony informacji może jej szukać na własna rękę w internecie”

„Brak czasu lekarza nie może usprawiedliwiać podstawowych błędów w komunikowaniu się z pacjentem” – pokreśliła dr Kosowicz. Nie jest też prawdą, że pacjent tak naprawdę nie chce nic wiedzieć, dlatego lekarze zamykają się przed nim w poczuciu, że tylko oni są ekspertami, a chory ma się tylko poddać leczeniu.

„Pacjent pozbawiony informacji może jej szukać na własna rękę w internecie” – ostrzegała dr Kosowicz. Niektórzy chorzy szukają pomocy u „uzdrowicieli”, którzy nierzadko odciągają ich od terapii lub ją zakłócają pogarszając szanse na skuteczne leczenie.

Dr Anna Doroszewska z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego powiedziała PAP, że od nowego roku akademickiego studenci WUM będą uczestniczyć w psychodramach szkoleniowych, żeby lepiej poznać zasady komunikowania się z pacjentami. Podobne zajęcia prowadzone są już na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie oraz Collegium Medicum UJ w Krakowie.

Prof. Jassem podkreślił, że szkolenia warsztatowe wśród studentów są od wielu lat powszechną praktyką na uczelniach medycznych w Wielkiej Brytanii. (PAP)

Autor: Zbigniew Wojtasiński

...

A psychika pacjenta to podstawowy czynnik wyleczenia sie zwlaszcza z ciezkich chorob...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Czw 23:26, 08 Lut 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:37, 09 Lut 2018    Temat postu:

Osiem minut dla umierającego pacjenta
Lekarz pogotowia na ratowanie umierającego pacjenta poświęcił osiem minut. W dokumentach zaznaczył, że wykonano w tym czasie siedem skomplikowanych czynności. Zdaniem żony zmarłego, tylko jedną: EKG. Sprawą zajęła się prokuratura, która postawiła lekarzowi zarzutu poświadczenia nieprawdy.
W maju 2016 roku Marek Wosik źle się poczuł i zasłabł. Żona wezwała pogotowie. Nie spodziewała się, że sprawa nabierze takiego obrotu.

- Lekarz powiedział, żebym przyniosła okrycie wierzchnie dla męża, bo będą go zabierać do szpitala. Pobiegłam na górę po kurtkę. Schodząc, zauważyłam, że mąż leci do tyłu, na oparcie wersalki. Pytam lekarza, co się dzieje? A pan lekarz powiedział, że ta „kurteczka” jest już niepotrzebna, ponieważ mój mąż umiera. I umarł – relacjonuje Albina Wosik, żona zmarłego.

„Musimy coś zrobić doktorze”

Kobieta jest zbulwersowana działaniem pogotowia.

– W momencie, kiedy lekarz stwierdził zgon, to mąż cały czas siedział. Oni zbierali się do wyjścia, pielęgniarka, która była w tym zespole poprosiła: „Ale coś musimy zrobić doktorze, ten pan umarł, a siedzi”. Wychodząc podszedł do wersalki, chwycił męża pod kolana, obrócił i położył. To było wszystko – przyznaje załamana.

Pan Marek miał 57 lat. Pracował za zakładzie energetycznym.

- Najpierw, jako kierowca, później był monterem sieci wysokiego napięcia. Kiedy się pochorował, czyli dziewięć lat przed śmiercią, został przeniesiony do prac biurowych – opowiada Albina Wosik.

Jej zdaniem podupadł na zdrowiu podczas „zimy stulecia”.

- Pracował po 18-19 godzin dziennie. Usuwał awarie, podłączał ludziom prąd. To spowodowało ogromne przemęczenie, czego efektem było obciążenie serca – przyznaje.

„Tego nie robili”

Z zapisów w karcie medycznej czynności ratunkowych wynika, że feralnego dnia pogotowie zaczęło ratować pacjenta o godzinie 1.47, a zgon nastąpił zalewie osiem minut później. Lekarz wpisał wystąpienie asystoli, czyli całkowity brak skurczów serca. Chwilę później na miejscu pojawił się Jerzy Miedziński, szwagier zmarłego.

- Na stole leżała karta informacyjna. Nic więcej. Jak czytaliśmy, żona zmarłego mówiła: Ale tego nie było, tego nie robili – opowiada Miedziński.

Podczas ośmiominutowej wizyty lekarz opisał, że wykonał siedem czynności medycznych. W dokumencie, który pani Albina pokazała reporterowi Uwagi! TVN zaznaczone było wykonanie m.in. EKG, wentylowania workiem, intubowania, defibrylaci, kardiowersji.

Zdaniem żony zmarłego, z tej listy wykonane było tylko EKG.

Według pogotowia wszystko było dobrze

Lekarz, który tego dnia pracował w ekipie pogotowia, nie chciał się wypowiadać przed kamerą.

- Mam już dosyć tych spraw. Nie będziemy rozmawiać – uciął rozmowę.

Na wypowiedź zgodził się jego przełożony - Marian Nowak, dyrektor pogotowia ratunkowego w Częstochowie. Jego zdaniem, osiem minut wystarczy na siedem czynności.

– W tym czasie, co pan doktor opisał, na pewno jest to możliwe – stwierdza.

W jego ocenie, doktor zrobił wszystko, co w danej sytuacji było możliwe.

- Jeżeli to było tak, jak w dokumentacji, to przebiegała ona prawidłowo. Skończyło się na asystoli. Pan doktor wpisał wyraźnie, że nie było już wskazań do przedłużonej resuscytacji – dodaje Nowak.

Rekomendacja Europejskiej Rady Resuscytacji

Inaczej sprawę widzi zespół doświadczonych ratowników. Przed kamerami Uwagi! TVN przeprowadziliśmy inscenizację akcji ratunkowej.

- Jeżeli to jest asystolia, w której nie ma żadnej czynności elektrycznej, to restytucję robi się 20 minut – przekonuje Marcin Soboń, ratownik medyczny, i podkreśla. - Rekomendacja Europejskiej Rady Resuscytacji, jeśli chodzi o zaawansowane czynności resustacyjne, jest taka, że robi się uciskanie klatki piersiowej z wentylacją, i co dwie minuty ocenia się poszkodowanego.

W jakich okolicznościach robi się to krócej?

- Nie znam takich okoliczności. Osiem minut to jest bardzo mało czasu, żeby zrobić te wszystkie czynności. Uciskać przez osiem minut to jest mało. To są cztery pętle – wskazuje Soboń.

Opinia biegłych

Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Zawierciu. Śledczy uznali, że są podstawy do postawienia lekarzowi zarzutu poświadczenia nieprawdy.

- Z dokumentacji medycznej wynika, że te wszystkie czynności zostały wykonane w ciągu ośmiu minut. Jednakże biegli z zakresu medycyny sądowej stwierdzili, że w tym czasie, tych wszystkich czynności nie można wykonać – przyznaje Tomasz Ozimek, Prokuratura Okręgowa w Częstochowie.

Pani Albina ma żal do lekarza.

- Gdyby zrobił cokolwiek, z tych czynności, które zakreślił w karcie czynności medycznych, to nie miałabym do niego pretensji. Uświadomiłabym sobie, że mąż był chory. Leczył się, ale zgony się zdarzają. Takie jest życie – mówi żona zmarłego.

...

Geniusz. W 8 minut wszystkie zabiegi. Niestety pacjent zmarl.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:47, 09 Lut 2018    Temat postu:

jest jak policzek w twarz

Brytyjski parlament opublikował dane dotyczące przedstawicieli różnych narodowości pracujących w służbie zdrowia na Wyspach. Liczby są szokujące. Z zestawienia wynika, że lekarze i pielęgniarki z Polski stanowią czwartą najliczniejszą grupę społeczną w brytyjskiej służbie zdrowia.

DEMONSTRACJA LEKARZY REZYDENTOWDEMONSTRACJA LEKARZY REZYDENTOW4ZOBACZ ZDJĘCIA
DEMONSTRACJA LEKARZY REZYDENTOW newspix.pl
PODZIEL SIĘ
Dane opublikowane przez brytyjską Izbę Gmin dotyczą września 2017 r. Z infografiki wynika, że w służbie zdrowia w Wielkiej Brytanii pracują przedstawiciele aż 202 narodowości. Oczywiście najliczniejszą grupę stanowią Brytyjczycy - jest ich 976 tys. 288. Drugą najliczniejszą grupą są Hindusi, których na Wyspach jest aż 18 tys. 348.

Wśród obcokrajowców lekarze i pielęgniarki z Polski są czwartą najliczniejszą grupą społeczną. Z danych udostępnionych przez brytyjski narodowy fundusz zdrowia wynika, że we wrześniu ub. r. w całej Wielkiej Brytanii pracowało aż 8477 pracowników medycznych z Polski.

Ta liczba powinna dać do myślenia polskim władzom, które obecnie zmagają się z kryzysem w polskiej służbie zdrowia. Sytuacja jest tragiczna. Lekarze i pielęgniarki protestują przeciwko niskim zarobkom, a brak porozumienia z rządem tylko pomaga im w podjęciu decyzji o wyjeździe za granicę. Kolejki do lekarzy specjalistów już się wydłużają, a eksperci alarmują, że niebawem w polskiej służbie zdrowia całkiem zabraknie rąk do pracy. Wówczas konieczne będzie sprowadzanie pracowników medycznych zza naszej wschodniej granicy.

Lekarze protestują, a ZUS kontroluje szpitale

W szpitalach nie ma kto leczyć, a minister ma to gdzieś!

KN, dailymail.co.uk

...

Lekarze sie odnalezli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:48, 09 Lut 2018    Temat postu:

Bezdomny w szpitalu. Nadal mamy z tym problem
Autor: Jacek Wykowski/Rynek Zdrowia 09 lutego 2018 05:23
Bezdomny w szpitalu. Nadal mamy z tym problemBrakuje koordynacji między świadczeniami opieki zdrowotnej i społecznej Fot. Archiwum
wydrukuj artykuł prześlij dalej komentarze
Choć według Konstytucji RP każdy ma prawo do leczenia, jego realizacja w przypadku bezdomnych pacjentów często zawodzi. Winne są przewlekłe i skomplikowane procedury związane z brakiem ubezpieczenia czy umieszczeniem pacjenta w odpowiedniej placówce opiekuńczej, ale też i problemy, o których nikt głośno nie chce mówić - m.in. brak higieny.

"Kiedy dochodzi do tego, że lekarz widzi, że pacjent jest osobą bezdomną, to bardzo często nie chce na nią nawet spojrzeć" - czytamy w Gazecie Wyborczej "Z kością na wierzchu, odsyłany bez pomocy. Lekarze nie lubią bezdomnych" (25 stycznia br.). Autorką tych słów jest Elżbieta Żukowska-Bubienko, prezes Stowarzyszenia Ku Dobrej Nadziei, która stwierdza, że przez lekarzy przemawia niechęć do zajmowania się bezdomnymi pacjentami.

Media co jakiś czas informują o odmowie udzielenia pomocy bezdomnemu. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej.

..

Potwierdzam. W poniedzialek np. slyszalem ze odmowili wizyty u specjalisty osobie bdz ubezpieczenia. Nie m w rejestrze zegnamy. Kazdy ma prawo do leczenia co? I nikomu to nie przeszkadza... Ohyda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:37, 09 Lut 2018    Temat postu:

Z bólu traciła przytomność. Od 16 miesięcy ma w ciele cewnik.

W 2016 r. pani Agnieszka była w szpitalu, w którym urodziła córkę. Poród odbył się przez cesarskie cięcie. Kilka miesięcy później pani Agnieszka zaczęła odczuwać bóle brzucha tak silne, że traciła nawet przytomność. Okazało się, że ma w pęcherzu cewnik, do którego założenia nikt się nie przyznaje.

...

To Skandal w Krakowie. Lekarze leczyli pacjentce z nowotworem niewłaściwą pierś.

W ramach radioterapii pracownicy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu mieli naświetlić zdrową pierś, a nie tę zajętą nowotworem. Krakowska prokuratura wszczęła śledztwo po otrzymaniu anonimowego zgłoszenia. Do tej pory nikomu nie postawiono zarzutów.

...

Kolejne sukcesy..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:36, 12 Lut 2018    Temat postu:

STRONA KOBIET
TURYSTYKA
KULTURA
ZDROWIE
EDUKACJA
500 PLUS
MOTOFAKTY
BIZNES
AGRO
OGŁOSZENIA
Strona Zdrowie24
SERWIS+

WIADOMOŚCI

WIDEO

SPORT

STRONA KOBIET

TURYSTYKA

KULTURA

ZDROWIE

EDUKACJA

500 PLUS

MOTOFAKTY

BIZNES

AGRO

OGŁOSZENIA

Przejdź do serwisu+ CZYTAJ SWOBODNIE WSZYSTKIE ARTYKUŁY I POBIERAJ KOMPLETNE WYDANIA PDF DZIĘKI PRENUMERACIE CYFROWEJ. KLIKNIJ PO WIĘCEJ SZCZEGÓŁÓW!
DZIENNIK BAŁTYCKI ZDROWIE Gdańskie szpitale nie przyjęły pacjenta po wypadku i...
Gdańskie szpitale nie przyjęły pacjenta po wypadku i odmówiły wykonania operacji kręgosłupa. Sprawą zajmuje się m.in Ministerstwo Zdrowia
AG 12 lutego 2018 AKTUALIZACJA: 12 lutego 2018 15:30 Dziennik Bałtycki
82
3
Operacja powinna być wykonana jak najszybciej - doba, najwyżej dwie po urazie. 34-letni mężczyzna nadal czeka na operację 1/5 Przejdź do
galerii zdjęć
©AG
34-letni mężczyzna od kilku tygodni czeka ze złamanym kręgosłupem na operację, która - jak podkreślają specjaliści - powinna być wykonana w pierwszej lub drugiej dobie po wypadku. Dwa gdańskie szpitale odmówiły przyjęcia pacjenta. - Takim urazem wielonarządowym powinno zająć się jak najszybciej centrum urazowe - mówi konsultant wojewódzki w dziedzinie neurochirurgii.
Wypadek wydarzył się 10 stycznia 2018 roku na drodze krajowej nr 22 w pobliżu Szpęgawska. Poszkodowanych było dwóch mężczyzn. Ratownicy medyczni jednego z nich przetransportowali do Gdańska. Drugi z poszkodowanych trafił do Kociewskiego Centrum Zdrowia.

Po przeprowadzeniu badań w starogardzkim szpitalu okazało się, że uraz pacjenta jest poważny i jak najszybciej wymaga interwencji neurochirurgicznej z zapleczem torakochirurgicznym. Szpital w Starogardzie Gd. nie przeprowadza operacji u pacjentów z urazami kręgosłupa.

ZOBACZ GALERIĘ


Lekarze z KCZ tego samego dnia skontaktowali się więc z oddziałem neurochirurgii w gdańskim szpitalu Copernicus. W kolejnych zaś dniach dwukrotnie z neurochirurgią Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. Odmówiono przyjęcia chorego w tych placówkach. Dlaczego?

Wojewódzki konsultant: - Pacjent powinien był trafić do UCK

Neurochirurg profesor Wojciech Kloc z Copernicusa, który jest również konsultantem wojewódzkim w dziedzinie neurochirurgii twierdzi, że pacjent powinien był trafić do jednej z klinik Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. Placówka jest, jak mówi, jedyną w pobliżu, która dysponuje odpowiednim zapleczem do przeprowadzenia tak skomplikowanej operacji.

- Tego typu operacja powinna być wykonana w pierwszej lub drugiej dobie zaraz po wypadku. Takim urazem wielonarządowym powinno zająć się jak najszybciej centrum urazowe. Nie rozumiem, dlaczego tak się nie stało. Pacjent wymagał operacji tzw. 360 stopni, do jej przeprowadzenia wymagane jest zaplecze neurochirurgiczne i zaplecze w zakresie chirurgii klatki piersiowej - mówi prof. Kloc.

Tego typu operacja powinna być wykonana w pierwszej lub drugiej dobie zaraz po wypadku. Takim urazem wielonarządowym powinno zająć się jak najszybciej centrum urazowe. Nie rozumiem, dlaczego tak się nie stało.

Dlaczego UCK odmówił przyjęcia pacjenta?

Dlaczego UCK odmówił przyjęcia mężczyzny, mimo że - jak twierdzi konsultant - posiada odpowiednie zaplecze do przeprowadzenia takiej operacji?

Przedstawiciele placówki nie komentują sprawy. - Ten mężczyzna nie jest pacjentem Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, nie udzielamy komentarza w tej kwestii. Nasze stanowisko zostało przekazane dyrektorowi wydziału zdrowia Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku - informuje Wioleta Wójcik z zespołu ds. Organizacji i Promocji Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego.

Zapytaliśmy więc w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku. - Dyrektor wydziału zdrowia Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego wystąpił pisemnie do konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie neurochirurgii i do dyrektora UCK. W obu przypadkach zwracano się o podjęcie działań dotyczących dalszej hospitalizacji pacjenta. Dodatkowo przesłano pisma do NFZ i krajowego konsultanta o opinię w tej sprawie. Wydział zdrowia wyjaśnia tę sprawę w zakresie swoich kompetencji - tłumaczy Małgorzata Sworobowicz, rzecznik prasowy wojewody pomorskiego.

Dodajmy, że sprawę badają też Rzecznik Praw Pacjenta i Ministerstwo Zdrowia.

Czytaj również: Dr Grzegorz Wrona: Badamy skargi pacjentów żwawiej niż w sądzie [ROZMOWA]

Poszukiwania zespołu, który wykona operację

Rodzina mężczyzny i lekarze ze starogardzkiego szpitala gorączkowo szukały innego ośrodka, w którym chory mógłby zostać operowany. Zapytania w tej sprawie przesłano m.in. do Warszawy, Słupska , Krakowa czy też Bydgoszczy.

- Wszędzie nam odmawiają. Może chociaż w Bydgoszczy się uda, bardzo na to liczymy... W tym momencie skupiamy się na poszukiwaniach szpitala i lekarzy, którzy wykonaliby operację. Bez niej nie ma nawet nadziei na to, że brat w przyszłości usiądzie na wózku inwalidzkim. Przez całe dnie wydzwaniamy po lekarzach i szpitalach. Nie wiem, dlaczego brata nie przyjęto w Gdańsku - powiedziała nam kilka dni temu siostra chorego.

W końcu nadeszły dobre wieści. Pacjenta zgodził się przyjąć szpital w Łodzi.

...

Znowu,, super".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:05, 14 Lut 2018    Temat postu:

Szpital wojskowy nadal walczy z groźną bakterią. Inne ośrodki mogą pomóc, ale nie chcą
Elżbieta Osowicz | Utworzono: 2018-02-14 07:00 | Zmodyfikowano: 2018-02-14 07:07 A|A|A


fot. NIAID/ Creative Commons/Wikipedia
Oddział neurologii w szpitalu wojskowym we Wrocławiu od prawie miesiąca nie przyjmuje pacjentów i nie wiadomo kiedy wznowi normalną pracę. Powodem jest bakteria Klebsiella pneumoniae, czyli oporna na leczenie pałeczka zapalenia płuc. Jest sposób na pozbycie się ogniska choroby, ale jak mówią wojskowi specjaliści, potrzebna jest współpraca innych ośrodków w mieście. Tej współpracy niestety nie ma - skarżą się lekarze wojskowi. Jeden z wrocławskich szpitali odesłał pacjenta z ul. Weigla jak tylko dowiedziano się, że ten jest nosicielem.
Jak mówi szef zespołu zakażeń szpitalnych Sławomir Pieniuta, żeby dokładnie wyczyścić oddział trzeba wypisać wszystkich pacjentów, a nie ma gdzie:

play
stop
00:0000:00
Jedynym sposobem na pozbycie się bakterii jest gruntowne czyszczenie oddziału neurologii na którym jest problem. Jednak jak mówi rzeczniczka szpitala Marzena Kasperska nie wiadomo kiedy uda się to zrobić:

play
stop
00:0000:00
Według szpitala wojskowego inne placówki powinny mieć izolatki do przyjęcia chorych. Według wojskowych specjalistów przy zachowaniu reżimu sanitarnego bakteria nie stanowi zagrożenia dla personelu. Obawy mają także bliscy chorych, którzy mają być wypisani do domu.

Szpital zapewnia, że rodziny zostaną poinformowane, jak uniknąć zarażenia.

Na oddziale neurologii jest 8 nosicieli, poza tym dwie osoby są leczone w izolatkach intensywnej terapii. Bakteria może nie dawać żadnych objawów i może po kilku tygodniach ustąpić samoistnie. Groźna jest dla osób o obniżonej odporności, może między innymi wywołać zapalenie płuc, zakażenia w obrębie przewodu pokarmowego, kości, stawów lub układu moczowego.

Bakteria jest groźna także z innego powodu. Może bowiem przekazać "gen superoporności" innym bakteriom, często niegroźnym, sprawiając, że również stają się one superbakteriami odpornymi na wszystkie leki. Jak zaznaczają specjaliści - główną przyczyną oporności bakterii jest niewłaściwe stosowanie lub nadmierne używanie antybiotyków.

O kłopotach z przekazaniem chorych szpital zawiadomił Sanpeid. Kilku pacjentów, którzy są nosicielami ma być wypisanych do domu. Chorzy nie muszą przyjmować żadnych leków, ale domownicy muszą zachować szczególne zasady higieny. Nosicielstwo może ustąpić samoistnie po kilku tygodniach.

...

To horror.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:54, 14 Lut 2018    Temat postu:

14.02.2018
Niepełnosprawny lekarz stracił pracę. Pracował w niej 35 lat!

video

Skandal w podlubelskim Świdniku. 63-letni niepełnosprawny kardiolog i internista Gustaw Dmowski został nagle zwolniony z pracy. Na ok. 2 lata przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Lekarz zatrudniony był w przyszpitalnej przychodni przez 35 lat.


- Przyjmowałem w przychodni. Na oddziale robiłem próby wysiłkowe i echo serca – opowiada.
Mężczyzna otrzymał z rąk prezydentów Bronisława Komorowskiego oraz Lecha Kaczyńskiego srebrny i złoty Krzyż Zasługi za swoją działalność.
- Ta praca to było jego całe życie. Kolejny aspekt tej sprawy to do emerytury tacie brakuje dwóch lat – tłumaczy Marcin Dmowski.
Doktor został zwolniony przez dyrektora szpitala w Świdniku z powodu orzeczenia o całkowitej niezdolności do pracy wydanego przez lekarza orzecznika ZUS. Zakład Ubezpieczeń Społecznych jednak podkreśla, że rencista nadal może pracować. Wydana opinia to forma przyznania renty, a nie zakaz pracy.
- Nie ma zakazu pracy dla osób, które mają orzeczenie o niezdolności do pracy wydanej przez ZUS. O tym, czy dana osoba może pracować na danym stanowisku decyduje lekarz medycyny pracy, który sprawdza, czy są jakieś przeciwskazania – informuje Małgorzata Korba z ZUS w Lublinie.
A lekarz medycyny pracy stwierdził, że pan Gustw może pracować na dotychczasowym stanowisku. Doktor Dmowski twierdzi, że szpital ma w swojej dokumentacji zgodę lekarza medycyny pracy na podjęcie przez niego obowiązków zawodowych na dotychczasowych warunkach. Dyrektor szpitala powiatowego w Świdniku nie chciał wyjaśnić opinii publicznej swojej decyzji o zwolnieniu niepełnosprawnego lekarza.
- Sprawa jest w sądzie pracy, nie będę udzielał informacji – przekazał.
Gustaw Dmowski niepełnosprawny jest od siedemnastego roku życia. I nigdy nie przeszkadzało to jego pacjentom.
- Zawsze leczyłem jako osoba niepełnosprawna. Uległem wypadkowi jeszcze w szkole średniej, miałem uraz kręgosłupa - mówi Gustaw Dmowski.
- Jest to świetny diagnosta. Poświęca dużo czasu pacjentom. Zwolniono go po tylu latach nienagannej pracy. To, że jest na wózku, nie ma znaczenia. Nie pracuje na sali operacyjnej, ale w zwykłym gabinecie, za biurkiem. Jego zadaniem jest diagnoza, wysyłanie ludzi na badania - opowiadają Małgorzata Barwiak i Tomasz Giełzak, pacjenci doktora.
Jak zaznaczają pacjenci, zwolnienie lekarza naraża ich na pogorszenie zdrowia. Dlaczego? Bo w przychodni diametralnie wydłużył się czas oczekiwania na konsultację medyczną.
Postanowiliśmy to sprawdzić. Zatelefonowaliśmy do przyszpitalnej poradni kardiologicznej w Świdniku i próbowaliśmy się umówić na wizytę.
Rejestracja: Terminy mamy odległe, 15 czerwca.
Reporter: Ale mamy początek lutego...
Rejestracja: Proszę pana, nic na to nie poradzę. Jest dużo osób. Było pięciu lekarzy, zostało dwóch. I jest problem.
Reporter: Jak mam sobie radzić, jak jestem chory i potrzebuję pomocy?
Rejestracja: Mamy takie terminy…
- Przyjmują koledzy, którzy pracują na oddziale, a to jest ich dodatkowe zajęcie i kolejki się wydłużyły – mówi Gustaw Dmowski.
Lekarz postanowił szukać sprawiedliwości w sądzie. Złożył pozew przeciwko szpitalowi. Niestety wszystko wskazuje na to, że sprawa szybko się nie skończy.
- Lekarz zwrócił się do sądu o przywrócenie go do pracy. Trwają ustalenia, jak wyglądał czas pracy tego lekarza, ilu pacjentów przyjmował i czy dysfunkcja wpływała na jego pracę – informuje Dariusz Abramowicz z Sądu Okręgowego w Lublinie.
- Tata bardzo to przeżył, nie ma wytłumaczenia na to co się stało. To chyba brak wrażliwości dyrektora – podsumowuje Marcin Dmowski.*
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki

...

Rzeczywiscie chamstwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:00, 15 Lut 2018    Temat postu:

Pierwszy Polak z bardzo tajemniczą chorobą. Jego organizm produkuje... alkohol. To nie żart

Drętwoty, drgawki, piekący ból w klatce piersiowej i... utrata przytomności. W pracy, w domu, na spacerze. Za każdym razem we krwi alkohol. Tomasz jest pierwszym Polakiem, u którego można podejrzewać "autobrowar". Na świecie jest tylko kilka takich osób.

REKLAMA

Zespół autobrowaru to niezmiernie rzadko występujący w medycynie fenomen. Jego inna nazwa to "zespół fermentujących jelit". Bywa nierozpoznawany przez długi czas, ponieważ objawy są niespecyficzne. Jest też słabo znany zachodniej medycynie. Większość opracowań na jego temat ma charakter anegdotyczny.


Ale w 2013 roku opisali go amerykańscy lekarze Barbara Cordell i Justin McCarthy. Leczyli 61-latka. Jego organizm sam produkował alkohol. Ustalili, że przyczyną są "mieszkające" w jelitach drożdze, które przekształcają węglowodany w promile. Japończycy pisali o chorobie już w latach 70.

W warunkach normalnych człowiek jest w stanie tylko metabolizować spożyty alkohol. W zespole fermentacji jelit organizm wytwarza go samodzielnie, co jest zjawiskiem nieprawidłowym.

...

Kara za pijactwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:24, 15 Lut 2018    Temat postu:

Bakterie w wodzie w piotrkowskim szpitalu

Pałeczki legionelli w wodzie wykryto w Samodzielnym Szpitalu Wojewódzkim im. Mikołaja Kopernika w Piotrkowie. Badania wykazały, że została przekroczona dopuszczalna liczba tych bakterii w wodzie.

...

Niestety groza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:27, 18 Lut 2018    Temat postu:

WARSZAWSKI SZPITAL WEZWAŁ SĄD PO PORODZIE. DLATEGO, ŻE MIAŁO BYĆ JEDNO DZIECKO, A SĄ BLIŹNIAKI?
18 lutego 2018 | Aktualności | Brak komentarzy
Jak informuje Stowarzyszenie i Fundacja Rzecznik Praw Rodziców, jeden z warszawskich szpitali wystąpił do sądu rodzinnego o ograniczenie praw rodzicielskich. Powodem zgłoszenia rodziny do sądu był brak zgody na dożylnie podanie witaminy K oraz… przyjście na świat bliźniaków, a nie jak oczekiwali rodzice i lekarze jednego dziecka.


Sytuacja miała miejsce 19 stycznia, ale rodzice zdecydowali się opowiedzieć Fundacji co ich spotkało dopiero dziś.

Szpital dopatrzył się winy rodziców mimo, że na USG w 20 tygodniu ciąży lekarz nie zauważył drugiego dziecka a przy przyjęciu do szpitala na badaniach nie wykryto bliźniaczej ciąży. Potraktowano ten fakt jako zaniedbanie ze strony rodziców.

Trzeba podkreślić, że rodzice wyrazili zgodę na zalecane procedury medyczne, w tym podanie witaminy K doustnie w jednej dawce, diagnostykę zakażenia i na profilaktyczną antybiotykoterapię.

Jak podkreśla fundacja wystąpienie szpitala do sądu rodzinnego powinno następować tylko w sytuacji kiedy zastosowanie zabiegu medycznego jest niezbędne do usunięcia zagrożenia życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

SĄD ZAREAGOWAŁ BŁYSKAWICZNIE

Otrzymując fax od lekarzy, sąd wysłał do matki w połogu dwóch kuratorów na wywiad środowiskowy, który odbył się na terenie szpitala. W tym samym czasie pracownik socjalny z OPS-u odwiedził ojca i starszą córeczkę w mieszkaniu. Tam również przeprowadzono wywiad środowiskowy.

Po powrocie do domu matkę ponownie odwiedził kurator sądowy. Przez trzy godziny obserwował zachowanie rodziców i przeprowadzał wywiad. Sprawozdania opisują rodziców jako bardzo troskliwych i opiekuńczych. Warunki mieszkaniowe spełniają wszystkie wymagania niezbędne do prawidłowego funkcjonowania rodziny.

„Dzieci mają zapewnioną troskliwą opiekę. Dzieci są karmione na żądanie. Ojciec cały czas pomaga matce w opiece nad dziećmi. Noworodki otwierają oczy sprawiają wrażenie zdrowych. Są zadbani, nie mają odparzeń (…).Rodzice z dużą czułością trzymają dzieci na rękach. (…) W mieszkaniu jest bardzo czysto i ciepło. Dzieci mają swoje łóżko przystosowane dla bliźniąt” – opisuje kurator w notatce, jaką sporządził dla sądu.

Biegły lekarz sądowy neonatolog zaopiniował, na wniosek sądu, że nie widzi podstaw do ograniczenia praw rodzicielskich i zaznaczył w opinii, że rodzice mają prawo odroczyć szczepienia lub nie zgodzić się na zabiegi medyczne (poza ratującymi życie), a lekarz powinien udokumentować ten fakt odmowy, informując o zagrożeniach wynikających z nie wykonania określonej procedury.

W ocenie kuratorów, pracowników socjalnych jak i biegłego sądowego neonatologa nie ma podstaw do ograniczenia władzy rodzicielskiej, rodzice prawidłowo wypełniają funkcje rodzicielskie i nie było żadnych przesłanek do ingerencji w życie rodziny.

WRÓCILI Z WIELKIEJ BRYTANII

Rodzice niedawno wrócili z Wielkiej Brytanii i bardzo dobrze wspominają poród pierwszego dziecka, gdzie każda decyzja rodziców była przyjęta w warunkach poszanowania. Położna z wielką empatią towarzyszyła przy porodzie stwarzając poczucie bezpieczeństwa.

Fundacja wystosowała do sądu opinię Amicus Curiae w obronie rodziców.

Źródło: Stowarzyszenie i Fundacja Rzecznik Praw Rodziców

..

To czesto sa trudne sprawy. Trudno uznac ze szpital chce zaszkodzic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:22, 21 Lut 2018    Temat postu:

Polak spadł w Niemczech z drabiny i połamał żebra. Szpital nie chciał go przyjąć
Pomimo że 58-letni pan Wiktor posiadał Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ), szpital w niemieckim Lemgo odmówił mu pomocy.
W wypadku przy pracy mężczyzna złamał rękę i 4 żebra. Podczas pracy na budowie spadł z drabiny. Sam pojechał do szpitala, gdzie nie spodziewał się kłopotów, bo wcześniej już dwukrotnie na podstawie karty EKUZ korzystał w Niemczech z pomocy lekarzy.
Panie w recepcji powiedziały mi, że mnie nie przyjmą, bo mają problem ze ściągnięciem pieniędzy z naszego NFZ-u. Recepcjonistki zaproponowały, żebym sam zapłacił za pobyt w szpitalu i leczenie – opowiada Wiktor Głowacki w rozmowie z Faktem.
Pomimo bólu i złamań, mężczyzna wrócił autem do Polski. W wielkich mękach dojechał do Barlinka (skąd pochodzi), by tam skorzystać z pomocy lekarzy. Ze złamaną ręką pokonał samochodem ponad 600 kilometrów.
Lekarze byli w szoku, że udało mi się przejechać taki kawał drogi w tak ciężkim stanie. Powiedzieli mi, jak to było niebezpieczne! Złamane żebro mogło mi nawet przebić płuco – opowiada pan Wiktor.
Zobacz także: 18-letni bohater. Wskoczył na tory wyciągnąć 2-latka
Poszkodowany chce od szpitala odszkodowania. Sprawą wyrzucenia Polaka z placówki w Lemgo zajmuje się także Rzecznik Praw Pacjenta. Sytuację skomentowała także rzeczniczka NFZ, która była zaskoczona, że posiadacza karty EKUZ nie przyjęto do szpitala w tak poważnym stanie.
Nie mamy problemów z płatnościami. Posiadacz ważnej karty EKUZ ma prawo do korzystania w państwie pobytu np. w Niemczech ze świadczeń, które lekarz uzna za niezbędne z medycznego punktu widzenia na zasadach obowiązujących w Niemczech – mówi Sylwia Wądrzyk rzecznik Prasowy Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia.

...

Niemcy: Polak złamał rękę i żebra. Szpital odmówił mu pomocy

dzisiaj 09:11
FACEBOOK | 48
TWITTER | 0
E-MAIL
KOPIUJ LINK 444SKOMENTUJ
58-letni Polak podczas pracy na budowie spadł z drabiny. W wypadku złamał rękę i cztery żebra. Zdołał o własnych siłach dostać się do szpitala, ale tam... odmówiono mu pomocy.
Foto: Shutterstock
444
‹ wróć
Pan Wiktor posiada Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ). Korzystał z niej już wcześniej i nie spodziewał się, że tym razem dokument nie zostanie uznany.

REKLAMA
Personel szpitala, widząc kartę EKUZ, stwierdził, że nie przyjmie 58-latka, ponieważ mają później problem ze ściągnięciem pieniędzy z polskiego NFZ-u. Zaproponowano mu, żeby sam zapłacił za leczenie – mówił pan Wiktor w rozmowie z "Faktem".

Polak postanowił więc wrócić do Polski. Ze złamaną ręką i żebrami przejechał ponad 600 kilometrów, aby dostać się do rodzinnego Barlinka. – Lekarze byli w szoku, że udało mi się przejechać taki kawał drogi w tak ciężkim stanie. Powiedzieli mi, jak to było niebezpieczne! Złamane żebro mogło mi nawet przebić płuco – opowiada 58-latek, który teraz będzie starał się o odszkodowanie.

Rzecznik prasowa Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia Sylwia Wądrzyk zaprzecza, że NFZ ma problem z płatnościami wobec niemieckich szpitali. – Posiadacz ważnej karty EKUZ ma prawo do korzystania w państwie pobytu np. w Niemczech ze świadczeń, które lekarz uzna za niezbędne – mówi Sylwia Wądrzyk rzecznik Prasowy Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia.

...

Co jest?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:56, 22 Lut 2018    Temat postu:

Skandal! Urodziła w aucie. Poród przyjęli dziadkowie

2018-02-13 12:00:06 (OST. AKT: 2018-02-13 12:21:3Cool
Zdjęcie jest ilustracją do treściZdjęcie jest ilustracją do treściAutor zdjęcia: Zbigniew Woźniak
Podziel się:
Pani Wiesława jedzie z córką do szpitala w Dobrym Mieście. Ale nikt nie interesuje się stanem zdrowia ciężarnej. Lekarz radzi, żeby jechać do Olsztyna. Chwilę potem rodzi się dziecko. Na tylnym siedzeniu auta. W lesie i w mrozie.

To najważniejsza noc w ich życiu. A jednocześnie najgroźniejsza. Późnym wieczorem 7 lutego córce pani Wiesławy odchodzą wody płodowe. To znak, że zaczyna się poród. Dlatego trzeba jak najszybciej jechać do szpitala.

— Przeżyliśmy piekło na ziemi. Horror! — opowiada Wiesława Rafałowicz z Lubomina. — Gdy córka dzwoni o godzinie 23.27, że rodzi, natychmiast po nią jedziemy. Kierujemy się na szpital w Olsztynie, ale okazuje się, że poród już się zaczął. I to, co przeżywamy później, nie mieści się w głowie. Zajeżdżamy do szpitala w Dobrym Mieście, gdzie było bliżej. Zatrzymujemy się na podjeździe dla karetek, tuż przy drzwiach.

Córka siedzi na tylnym siedzeniu i krzyczy, bo akcja porodowa jest w toku. Mąż biegnie do szpitala, ja za nim. Prosimy, aby wezwać karetkę. Pielęgniarka, która jest na izbie przyjęć, przyjmuje nas ze stoickim spokojem. Ja krzyczę, że córka właśnie rodzi. Prosimy znowu o karetkę. Słyszymy, że w szpitalu nie ma żadnej. Pielęgniarka nawet na mnie krzyczy: „Ale nie ma karetki!”.

Wracam do córki, a mąż przerażony: to co mamy robić? Pielęgniarka daje mu słuchawkę, żeby wezwał pogotowie. Przecież sami mogliśmy to zrobić z samochodu. Nie po to przyjechaliśmy do szpitala! W tym czasie powolnym krokiem schodzi doktor. Starszy pan trzyma ręce w kieszeni. Mąż wzywa pogotowie przez telefon, córka krzyczy coraz głośniej.


Wybiegam więc z samochodu i mówię do tego lekarza: dlaczego to tak długo trwa, gdzie ta karetka? Mąż znowu zdenerwowany: co mamy robić? A lekarz: „Jedźcie do Olsztyna”. Do końca życia tego nie zapomnę... Nie interesuje się stanem córki i wysyła nas do innego szpitala oddalonego o 25 kilometrów! Przerażeni wsiadamy do samochodu i ruszamy w stronę Olsztyna. Nie mamy innego wyjścia i myślimy, że zdążymy.
Zaraz po wyjeździe ze szpitala, o godz. 23.54, pani Wiesława dzwoni z samochodu na numer alarmowy 112. Znowu prosi o karetkę. Jest zrozpaczona i przerażona.

— W tym czasie córka woła, że wyszła już główka dziecka — wspomina pani Wiesława. — Zaczyna rodzić w Starym Dworze. To trzy, może cztery minuty drogi za Dobrym Miastem. Jest ciemno, dziesięć stopni mrozu, nikogo nie ma w okolicy. A my jesteśmy w malutkim samochodzie.


Córka prze, a ja nie mam pojęcia, co robić. Wiem, że nie dojedziemy i to jest okropne. Córka leży, drzwi otwarte i dziecko wychodzi na świat. Buźka cała we krwi, oby się nie dusiło! Biorę dzieciątko na rękę i ruszam nim, żeby zapłakało. Jest, odzywa się. Ale co dalej? Nie mamy ręczników, niczego. Z tego wszystkiego nie myślimy, że jest torba przygotowana przez córkę na poród.
Mąż zdejmuje kurtkę, ja opatulam nią dziecko i mocno do siebie przytulam. Żeby tylko nie umarło! Przecież wszystko może się stać. W brudnym samochodzie, na mrozie… Jesteśmy w szoku, w amoku. A karetki cały czas nie ma. Raptem córka mówi, że trzeba odciąć pępowinę. Ale jak? Czym? Zębami? Kolejny dramat. Mąż znajduje koszulkę, urywa ramiączko i zawiązuje na pępowinie.

W tym czasie widzimy, że jedzie karetka. Ale, jak się okazuje, nie ta wezwana przez nas. Po prostu ratownicy usłyszeli przez radio, że potrzebujemy pomocy i przyjechali. To oni odcinają pępowinę i opiekują się nami. Dziękuję im z całego serca. Jedziemy do olsztyńskiego szpitala. Wszystko dobrze się kończy, maluszek otrzymuje 10 punktów w skali Apgar. Całe szczęście. Gdyby nie cud od Boga, nie wiem, czy nasza wnuczka by przeżyła… Dziś minęło kilka dni od zdarzenia, a ja cały czas nie mogę zrozumieć, że w Dobrym Mieście nikt się nami nie zajął.
Dlaczego?


To samo pytanie zadajemy dyrekcji szpitala.
— Do izby przyjęć zgłosił się mężczyzna, który prosił o zadysponowanie karetki. Mówił, że w pobliżu, w samochodzie jest kobieta ciężarna — odpowiada Mariusz Szubert, dyrektor Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Dobrym Mieście.
I dodaje: — Karetkę można wezwać poprzez System Ratownictwa Medycznego i tak też zrobiliśmy. Pielęgniarka izby przyjęć zadzwoniła pod wskazany numer, żeby wezwać karetkę. Po chwili rozmowy przekazała słuchawkę zgłaszającemu mężczyźnie, aby ustalić miejsce pobytu ciężarnej. W międzyczasie wezwano lekarza izby przyjęć, który przeprowadził rozmowę z mężczyzną proszącym o pogotowie. Trudno mi powiedzieć, jak przebiegała rozmowa lekarza z mężczyzną, który był mocno zdenerwowany. Personel podkreśla, że prosił tylko o karetkę. W tej kwestii wszystkie procedury zostały wykonane prawidłowo. Nasza karetka była na wyjeździe. Wezwana została inna, która była najbliżej. Aspekt organizacyjny nie zawiódł. Można postawić pytanie, czy mimo wszystko nie zabrakło ludzkiego podejścia. Zastanawiam się, czy nie zabrakło w tej sytuacji empatii, takiego ludzkiego odruchu, aby sprawdzić, co dzieje się z rodzącą.

Szpital w Dobrym Mieście nie ma porodówki.
— Nie ma oddziału położniczego ani ginekologicznego — dodaje dyrektor. — W swojej strukturze posiadamy izbę przyjęć, oddział chorób wewnętrznych oraz nocną świąteczną opiekę zdrowotną. I w tym zakresie jednostka udziela świadczeń zdrowotnych. Chcemy jednak wyciągnąć z tego zdarzenia wnioski. Rozmawiam z personelem i uczulam, że procedury to nie wszystko, że do każdej sytuacji trzeba podchodzić indywidualnie.
ar

...

Chyba jednak lepiej w szpitalu niz w samochodzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:20, 22 Lut 2018    Temat postu:

Łyżwa odcięła dziecku kawałek palca, dyspozytor odmówił wysłania karetki.

- Karetka to nie taksówka - powiedział dyspozytor medyczny łódzkiego pogotowia ratunkowego i odmówił wysłania karetki do dziewczynki z odciętym kawałkiem palca. Pogotowie przeprasza za zachowanie mężczyzny, ale podkreśla, że procedury zostały zachowane.

...

Szok!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:39, 24 Lut 2018    Temat postu:

Coraz więcej chorych na grypę. Szpital wstrzymuje odwiedziny

W Szpitalu Wojewódzkim w Szczecinie przebywa obecnie 50 pacjentów z wirusem grypy. Liczba chorych rośnie z dnia na dzień. W związku z tym dyrekcja szpitala przy ul. Arkońskiej podjęła decyzję o wstrzymaniu odwiedzin pacjentów w oddziałach, w których hospitalizowani są chorzy z grypą.

...

Nagly atak?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:51, 26 Lut 2018    Temat postu:

W karetce nie musi boleć, ale trzeba zmienić prawo

Adobe Stock
Karolina Kowalska

Bez ustawowego nakazu monitorowania bólu, chorzy po urazach nadal będą cierpieć w karetkach. Lekarze i pacjenci chcą zmian w przepisach.
Zespoły pogotowia powinny mierzyć stopień nasilenia bólu pacjenta jeszcze na miejscu zdarzenia i zapisywać go na specjalnej karcie, a jeśli sytuacja tego wymaga, podać mocne środki znieczulające – uważają lekarze medycyny ratunkowej i pacjenci z koalicji Wygrajmy z Bólem. Ich apel to reakcja na wyniki badań blisko 30 tys. kart wyjazdowych zespołów ratownictwa medycznego z województwa pomorskiego z lat 2016–2017, które dotyczyły wezwań do urazów. Dane są zatrważające.

...

Jesli mozna poprawic to trzeba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:06, 26 Lut 2018    Temat postu:

Pogotowie nie mogło dotrzeć do odciętej od świata wsi. W Polsce!

Aż trudno uwierzyć, że w XXI wieku w Polsce są jeszcze takie miejsca. Część malutkiej wsi Morochów na Podkarpaciu rzeka odcina od świata. Mieszkańcy od lat nie mogą doprosić się mostu. A ten jest konieczny szczególnie w sytuacjach, kiedy chodzi o ludzkie życie i potrzebna jest pilna pomoc. Teraz znów pogotowie miało wielki problem, aby dotrzeć do pacjenta, który stracił przytomność.

Przez rzekę udało się przeprawić terenowym pojazdom GOPRPrzez rzekę udało się przeprawić terenowym pojazdom GOPR7ZOBACZ ZDJĘCIA
Przez rzekę udało się przeprawić terenowym pojazdom GOPR GOPR Bieszczady / Facebook
PODZIEL SIĘ
Rzeka Osława odcina od lądu 9 gospodarstw. Latem jej poziom jest niski i można po niej przejechać samochodem osobowym, ale zimą jest to niemożliwe. Kiedy mieszkańcy dzwonią po pogotowie, od razu proszą o śmigłowiec. Tym razem pomoc potrzebna była w nocy i maszyna nie mogła lądować w takich warunkach. Poziom rzeki uniemożliwił przejazd karetce. Lekarz i ratownicy poprosili o pomoc Bieszczadzki Oddział GOPR, który przeprawił załogę terenowymi pojazdami. W końcu udało się dotrzeć do 69-letniego emeryta i udzielić mu pomocy.

REKLAMA

Akcja w Morochowie to kolejny przykład trudnej sytuacji, w której znajdują się mieszkańcy.

Rok temu pisaliśmy o tym jak jedna z rodzin musiała załadować trumnę ze zmarłym na wóz i ciągnąć traktorem przez rzekę.

Kładka dla pieszych obok brodu ma ok. 100 lat i buja się na wszystkie strony. Nie przejedzie nią żaden pojazd!

Mieszkańcy od dawna proszą o most. Pamiętają, że kolejni rządzący obiecywali, że zbudują przeprawę, ale prowizorka wciąż trwa. Obietnice składają też obecne władze, ale najbliższy termin inwestycji to 2022 r.

...

Coraz lepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:43, 27 Lut 2018    Temat postu:

Agnieszka Jędrzejczak
Dyrektorzy NFZ w Łodzi nie chcą ujawnić, jakie otrzymali nagrody

Od ponad miesiąca próbujemy uzyskać od NFZ informację ws. wysokości nagród przyznanych Arturowi Olsińskiemu, dyrektorowi Funduszu w Łodzi i jego zastępcom za 2017 r. NFZ nie chce ich ujawnić, bo nie zgadza się na to kierownictwo łódzkiego oddziału, choć to z naszych składek opłacamy NFZ i całą służbę zdrowia.

Inni urzędnicy i menedżerowie opłacani z publicznych pieniędzy nie robią tajemnicy z wysokości swoich nagród. Wiadomo, że po blisko 85 tys. zł nagrody zatwierdził sobie i zastępcom prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski. Dyrektor Szpitala im. Kopernika Wojciech Szrajber odebrał 36 tys. zł nagrody, tyle samo dyrektor łódzkiego pogotowia Bogusław Tyka. Wojewodzie Zbigniewowi Rauowi przyznano 15 tys. zł.

Informacja o nagrodach dla dyrektorów NFZ jest skrzętnie ukrywana.

...

Wszedzie chciwosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:16, 01 Mar 2018    Temat postu:

Przez 6 godzin wił się z bólu, personel nie reagował.

Kamil cierpi na stwardnienie rozsiane oraz - najprawdopodobniej - tężyczkę. Podczas częstych ataków doznaje silnych skurczy mięśni w całym ciele i się dusi. Ostatni atak spędził na SOR w Wałbrzychu. Lekarze nie chcieli mu pomóc. 'Życie nie było zagrożone' - twierdzi szpital.

...

Rozumiem ze sluzba zdrowia nie moze sie zalamywac bo pacjent w zlym stanie ale bez przesady...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:06, 02 Mar 2018    Temat postu:

Niepotwierdzona naukowo interwencja rutynowo wykonywana w polskim położnictwie

Pomimo braku dowodów naukowych na skuteczność nacięcia krocza, jest ono stosowane przy większości porodów "dla bezpieczeństwa". Ten raport podważa zasadność stosowania metody.

...

Jak zatem mozna to robic?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:46, 03 Mar 2018    Temat postu:

Na tzw. nocno świątecznej pomocy, nie mogą nam odmówić L4
Elżbieta Osowicz, mk | Utworzono: 2018-03-02 18:31 | Zmodyfikowano: 2018-03-02 18:31 A|A|A

Odsyłanie pacjentów po zwolnienia lekarskie do POZ jest niezgodne z prawem - przypominają medycy z Dolnośląskiego Związku Lekarzy Rodzinnych - Pracodawców.
Tymczasem, jak mówią bardzo często, w gabinetach pojawiają się chorzy, którzy korzystali z nocnej i świątecznej pomocy, ale druku L4 nie dostali. Dr Beata Stecka tłumaczy, że chora osoba ma kłopot, a dla niej to dodatkowa praca:

play
stop
00:0000:00
Rejestratorki w jednej z wrocławskich przychodni mówią, że zwykle w poniedziałki pojawiają się pacjenci, którzy przychodzą tylko po druczek:

Narodowy Fundusz Zdrowia przypomina, że zgodnie z przepisami zwolnienie lekarskie może wystawić wyłącznie ten lekarz, który zbadał pacjenta.

...

Warto wiedziec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133633
Przeczytał: 64 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:44, 03 Mar 2018    Temat postu:

Wysypisko niebezpiecznych odpadów przy Szpitalu Kieleckim (NOWE FAKTY)
published by Nasze Kielce on sob., 03/03/2018 - 10:23
Sterty worków zawierające odpady medyczne leżące na parkingu w sąsiedztwie Szpitalnego Oddziału Ratunkowego na ulicy Kościuszki. Skandaliczne praktyki Szpitala Kieleckiego zaniepokoiły jednego z naszych czytelników, który przysłał nam zdjęcia i informacje dotyczące warunków przechowywania potencjalnie niebezpiecznych śmieci.


Skandaliczna sytuacja tak bardzo nas zaniepokoiła, że postanowiliśmy ujawnić praktyki składowania potencjalnie niebezpiecznych odpadów.


Niespełna godzinę po publikacji usunięcia zdjęć zażądała Pani Agnieszka Borowska. Dziwnym zbiegiem okoliczności Pani o tym samym imieniu i nazwisku jest Prezesem Zarządu spółki medycznej w której udziały ma również Szpital Kielecki. Dodatkowo na FB możemy się dowiedzieć, że jest członkiem zespołu Szpital Kielecki na Facebooku.

Niebezpieczne wysypisko odpadów przy Szpitalu Kieleckim
Jeszcze przed publikacja materiałów na FB wysłaliśmy naszego reportera aby, sprawdził przesłane informacje i zdjęcia. Oczywiście wszystko się zgadzało. Wysypisko odpadów medycznych a w pobliżu SOR oraz parking. Robiący w nocy fotoreporter prawdopodobnie zwrócił uwagę pracowników Szpitala Kieleckiego. W nocy z czwartku na piątek (01-02.03) usunięto zalegające sterty śmieci i odpadów szpitalnych.

Sytuacja jest tym bardziej skandaliczna, że worki zawierały również niebezpieczne przedmioty jak igły, strzykawki czy zakrwawione waciki. Nie sposób skomentować przechowywania łożysk i wylewającej się przez lukę pod drzwiami magazynu krwi.

Niebezpieczne wysypisko odpadów przy Szpitalu Kieleckim
Ujawnione zdjęcia i materiały spowodowały na naszym Facebooku ożywioną dyskusje na temat stosowanych od miesięcy praktyk Szpitala Kieleckiego w tym zakresie. Otrzymaliśmy kolejne zdjęcia i informacje,
które potwierdzają że sytuacja ta trwa od miesięcy.

Niebezpieczne wysypisko odpadów przy Szpitalu Kieleckim
Niebezpieczne wysypisko odpadów przy Szpitalu Kieleckim
W związku z groźbami ze strony pracowników Szpitala Kieleckiego do tematu będziemy powracać.

...

Ruski swiat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 33, 34, 35 ... 54, 55, 56  Następny
Strona 34 z 56

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy