Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Rozwalanie firm ...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:13, 22 Sty 2015    Temat postu:

Biznesmen apeluje do Komorowskiego: moją firmę celowo zniszczyli urzędnicy

"Moją firmę celowo zniszczyli urzędnicy"

W jego firmie cztery lata temu zaczęła się kontrola skarbowa, która, jak twierdzi właściciel Stanisław Kujawa, zniszczyła jego biznes. Dlatego zamieścił w sieci film, w którym apeluje do prezydenta Bronisława Komorowskiego o pomoc.

Stanisław Kujawa z Zamościa, właściciel firmy Nexa, musiał zwolnić 184 pracowników. Jak twierdzi, jego roczne przychody z 330 milionów złotych spadły do zera. Za okres 2009-2010 firma zapłaciła około 10 milionów złotych podatku.

- Panie prezydencie, dzisiaj moja firma nie zatrudnia nikogo. Dziś moja firma nie płaci podatków. Moją firmę celowo i świadomie zniszczyli urzędnicy skarbowi - oświadczył biznesmen i porównał swój przypadek do głośnego filmu "Układ zamknięty".

Biznesmen oświadczył też w filmiku opublikowanym w serwisie YouTube, że otrzymał ze strony urzędników propozycje korupcyjne. - Być może popełniłem błąd, że nie zapłaciłem łapówki w wysokości 3 mln zł, której oczekiwano ode mnie - dodał na zakończenie Kujawa.

Sprawa ma początek w 2011 roku, gdy pan Kujawa złożył donos do US, że w jego firmie znalazły się dziwne faktury. Po zawiadomieniu urzędnicy przystąpili do kontroli, która trwa do dziś.

..

Kto ma placic podatki skoro takich zniszcza ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:56, 03 Lut 2015    Temat postu:

Krytycznie o nowym prawie dla firm

Jeśli projekt nowego prawa dla firm Ministerstwa Gospodarki wejdzie w życie, nadzór nad rynkiem finansowym stanie się fikcją, a fory dla przedsiębiorców kosztem konsumentów naruszą konstytucyjną zasadę równości – czytamy w „Dzienniku Gazecie Prawnej”

Na 202 stronach zawarto kilkaset merytorycznych uwag do dokumentu, na podstawie którego ma być przygotowane Prawo działalności gospodarczej, czyli „konstytucja” dla przedsiębiorców. Ocena jest taka: założenia opracowane przez resort gospodarki są interesujące, ale zaproponowany sposób ich wprowadzenia w życie nie wytrzymuje krytyki. Innymi słowy: hasła są piękne, ale oderwane od rzeczywistości, a z ich wdrożenia może być więcej szkód niż pożytku.

I tak Komisja Nadzoru Finansowego zwraca uwagę, że np. jeśli będzie musiała łączyć swoje kontrole z dokonywanymi przez inne organy, to w praktyce jej działalność zostanie sparaliżowana.

...

Typowy przyklad sytuacji gdzie trzeba wywazyc racje .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:03, 05 Lut 2015    Temat postu:

Radio Lublin

Nawet 190 zł za metr sześcienny. Droga woda w Dęblinie

Nawet 190 złotych za metr sześcienny ciepłej wody muszą zapłacić najemcy lokali usługowych pawilonu przy ulicy Generała Pilota Kowalskiego w Dęblinie. Kontrowersje budzi także dodatkowy podatek naliczany od powierzchni nieużytkowanej. Budynkiem zarządza Wojskowa Agencja Mieszkaniowa w Lublinie.

Mieszkańcy zastanawiają się skąd takie wysokie opłaty i apelują o interwencję. Najemcy po konsultacjach z Wojskową Agencją Mieszkaniową wstępnie zdecydowali, że ciepłą wodę zabezpieczą we własnym zakresie poprzez montaż podgrzewaczy elektrycznych.

Jeśli chodzi o podatek od części wspólnej, agencja wystosowała już odpowiednie aneksy do umów, a jak zapewnia jej dyrektor, każdy z najemców został poinformowany o zakresie wprowadzanych zmian.

...

To tez moze niszczyc firmy .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:43, 12 Mar 2015    Temat postu:

Bariery w prowadzeniu firm w Polsce

Biurokracja, niespójne i niejasne przepisy prawne oraz złe prawo podatkowe, to największe bariery w działaniu firm w Polsce. Potwierdzają to międzynarodowe raporty analizujące warunki prowadzenia biznesu. Są one mniej przychylne dla Polski niż w ubiegłorocznym zestawieniu - podkreśla Marcin Nowacki - wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Zwraca uwagę, że jesteśmy pod tym względem słabsi niż Węgry, Czechy, Estonia czy Litwa. Mamy więc wciąż dużo do zrobienia.

Naszą "piętą achillesową" jest zwłaszcza system podatkowy. Nie chodzi o wysokość podatków, ale o zawiłość prawa. Często ani przedsiębiorca ani nawet urzędnik nie wie jak interpretować poszczególne przepisy, przy czym to urzędnik posiada dużą swobodę interpretacji - ocenia Marcin Nowacki.

Z podatkami związany jest również kulejący wymiar sprawiedliwości. Utrudnieniem jest także sztywny, nieprzystający do rzeczywistości kodeks pracy i bardzo wysokie koszty pracy - dodaje główny ekonomista ZPP Mariusz Pawlak. Mimo to przedsiębiorcy są bardzo odporni i dają radę. Wystarczyłoby pozostawienie ich w spokoju i rozruszaliby gospodarkę - podkreślił Mariusz Pawlak.

Związek Przedsiębiorców i Pracodawców dodaje, że w ubiegłym roku rząd wprowadził kilka zmian ułatwiających prowadzenie firm. Są one jednak, zdaniem ZPP, w dalszym ciągu niewystarczające. To zaś, że polska gospodarka na tle innych europejskich krajów radzi sobie dość dobrze, jest zasługą przedsiębiorców a nie rządu - twierdzą członkowie ZPP.

...

Czyli ciagle to samo . Barany u koryta nie maja czasu na takie bzdury nie mowiac juz o tym ze nie maja kompetencji ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:30, 07 Kwi 2015    Temat postu:

Służby skarbowe ostrzegają przedsiębiorców przez oszustwami karuzelowymi

Utrudniony kontakt z kontrahentem, przelewy na konta osób trzecich, szybkie transakcje, przy których przedsiębiorca nawet nie widzi towaru - to sygnały mogące świadczyć o wciąganiu firmy w tzw. oszustwo karuzelowe, służące wyłudzeniu VAT-u. Służby skarbowe ostrzegają przedsiębiorców, by nie stali się ofiarami tego procederu.

Według Ministerstwa Finansów w ubiegłym roku Skarb Państwa stracił z tego tytułu 9 mld zł. Dzięki łańcuszkowi firm fikcyjnym transakcjom i fabrykowanej na potrzeby oszustwa dokumentacji, następuje wyłudzanie zwrotu podatku VAT – który faktycznie nigdy nie został zapłacony, bo transakcje były prowadzone wyłącznie na papierze.

Zdarza się, że ofiarami tego procederu padają firmy, które mogą być nieświadome swojego udziału w łańcuszku podmiotów uczestniczących w takich transakcjach. Eksperci urzędów kontroli skarbowej, które wraz z CBŚP i prokuraturą zajmują się wykrywaniem tego typu przestępstw, wskazują na sygnały, które powinny zapalić u przedsiębiorców „czerwoną lampkę” i podejrzenia co do legalności proponowanych im transakcji.

Tym, co przede wszystkim powinno wzbudzić wątpliwości i może świadczyć o oszustwie, jest krótki czas między poszczególnymi transakcjami czy znaczny wzrost wartości tych samych towarów na poszczególnych etapach obrotu. Często poznany niedawno potencjalny kontrahent proponuje firmie wspólny biznes i szybki zysk w ekspresowo wręcz przeprowadzanej transakcji, przy której przedsiębiorca nawet nie widzi towaru, choć szybko wystawia fakturę i nalicza 23 proc. podatku VAT – wskazał dyrektor Departamentu Kontroli Skarbowej w Ministerstwie Finansów Jacek Skonieczny.

Przykład: w ub. roku znajomy właściciela sklepu ze sprzętem komputerowym w Katowicach zaproponował mu biznes – sprowadzenie 2 tysięcy tabletów i laptopów. Na cały towar od razu znalazł się nabywca. „Kolega wysłał więc sprzęt zamiast do mnie, bezpośrednio do nabywcy z innego województwa” – opowiadał potem kontrolerom właściciel sklepu. On „tylko” wystawił fakturę. Faktura posłużyła do tego, by wyłudzić VAT wyliczony w związku z tą transakcją, a właściciel sklepu, który nie wykazał się czujnością, odpowiadał za udział w przestępstwie karuzelowym.

Do takiego przestępstwa potrzebny jest łańcuszek kilku firm z co najmniej dwóch państw UE. Najpierw jedna z firm dokonuje opodatkowanej zerową stawką podatku VAT wewnątrzwspólnotowej dostawy towarów. Nabywca, który towar odbiera, zgodnie z polskim prawem przy sprzedaży nalicza 23 proc. podatek, ale go nie odprowadza. Korzysta jednak z prawa do odliczenia naliczonego VAT. Następnie – dość szybko, często w ciągu 1-2 dni - sprzedaje towar kolejnej firmie, a ta następnej. Cała operacja służy temu, by za pomocą tak wytwarzanych dokumentów, poprzez kolejne fikcyjne transakcje, wyłudzić zwrot podatku.

Wyłudzone w ten sposób kwoty są zazwyczaj wielomilionowe, a uczestniczące w procederze firmy często tworzone są tylko po to, by takie transakcje przeprowadzić. By zatrzeć ślady organizatorzy oszustw - zwykle w ogóle niewidoczni w tworzonych podczas przestępstwa dokumentach – pozorują nawet transport towaru. Towar nawet tego samego dnia wraca do kraju, z którego został wysłany i rzekomo sprzedany – stąd nazwa przestępstw karuzelowych.

Organizatorzy tych przestępstw werbują też osoby lub firmy – tzw. słupy lub bufory. Często są to np. studenci, osoby bezrobotne, ale też legalnie działający przedsiębiorcy, którzy liczą na dodatkowy zarobek – jak właściciel sklepu z Katowic. „Wśród werbowanych do oszustw karuzelowych znalazły się też osoby będące w bardzo trudnej życiowo sytuacji, a nawet śmiertelnie chore. Jest to najbardziej agresywna forma oszustw podatkowych” – uznał Skonieczny.

Co jakiś czas w mediach jest głośno o tego typu przestępstwach. W lutym udało się rozbić działającą w Polsce, Czechach i na Słowacji grupę, która wystawiła ok. 6,5 tys. fikcyjnych faktur na 700 mln zł i wyłudziła w sumie kilkanaście mln zł VAT. Oszuści założyli kilkadziesiąt firm, zaangażowanych w nielegalny handel stalą budowlaną. W październiku ub. roku zatrzymano 21 członków gangu specjalizującego się m.in. w oszustwach podatkowych przy obrocie złotem i srebrem. Grupa mogła wyłudzić VAT w wysokości nawet 30 mln zł.

Dyrektor Urzędu Kontroli Skarbowej w Opolu Robert Wojewódka podał, że towarem w karuzeli podatkowej może być wszystko: paliwa, złoto, srebro, tablety, laptopy, telefony komórkowe, tworzywa sztuczne, usługi doradcze czy prawnicze. Przeważają jednak, jak wyjaśniał, drogie jednostkowo towary, o niewielkich gabarytach, które cieszą się popularnością na rynku. Paliwa i elektronika to branże, które są szczególnie narażone na organizowanie przestępstw karuzelowych. Na obrocie paliwem oraz elektroniką koncentrują się obecnie zorganizowane grupy przestępcze, powodując olbrzymie straty dla Skarbu Państwa – dodał Wojewódka.

Każdy z uczestników przestępstwa karuzelowego ponosi odpowiedzialność prawną – podatkową, karną lub karną skarbową, nawet jeśli weźmie w nim udział nieświadomie. „Dlatego przedsiębiorca, oceniając wiarygodność kontrahenta i rzeczywisty charakter transakcji, powinien kierować się standardami biznesowymi, z uwzględnieniem specyfiki rynku i realiów ekonomicznych, jak również doświadczeniem wynikającym z prowadzenia działalności gospodarczej" – zaznacza Skonieczny.

Zgodnie z przepisami każdy, kto wystawia fikcyjną fakturę, w której wykaże kwotę podatku VAT, jest zobowiązany do jego zapłaty. Za udział w zorganizowanej grupie przestępczej czy wystawianie fikcyjnych faktur grozi kara grzywny prawie do 16 mln zł lub kara pozbawienia wolności nawet do 8 lat.

Jedną z większych tego typu spraw, w której oskarżonych było 90 osób, rozpatrywał sąd w Olsztynie, który w grudniu ub. roku i styczniu tego roku skazał na kary od 4 miesięcy do 4 lat więzienia w zawieszeniu 47 osób pełniących rolę tzw. słupów w sprawie dot. wyłudzenia VAT-u za fikcyjne usługi internetowe i telekomunikacyjne. Wśród słupów byli m.in. studenci prawa, urzędnicy, ale i bezrobotni. Grupa wystawiła w sumie ok. 15 tys. fikcyjnych faktur. Wyłudziła blisko 49 mln zł i usiłowała oszukać Skarb Państwa na 56 mln zł.

Ilość ujawnionych nieprawidłowości tego typu z roku na rok rośnie. W 2012 r. straty Skarbu Państwa z tego tytułu wyniosły 2,7 mld zł; w 2013 r. - 4,5 mld zł; a w 2014 r. już ponad 9 mld zł. „Wzrasta też ilość wykrytych faktur wskazujących na fikcyjność zdarzeń gospodarczych. W 2014 roku wykryto o 34 proc. więcej fikcyjnych faktur, niż w roku 2013” – podał Skonieczny, oceniając, że dane te potwierdzają, iż wyłudzenia podatku VAT to obecnie jedno z poważniejszych zagrożeń dla finansów państwa.

Stąd kampania "Nie daj się zrobić w słupa", której celem jest m.in. zwrócenie uwagi na zagrożenia związane z aktywnością zorganizowanych grup przestępczych, pokazanie konsekwencji związanych z wystawianiem fikcyjnych faktur i uczestnictwem w karuzeli podatkowej.

>>>

Uwazajcie . Po co miec klopoty ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:34, 07 Kwi 2015    Temat postu:

Biznesmen twierdzi, że urzędnicy doprowadzili jego firmę do ruiny

Biznesmen twierdzi, że urzędnicy doprowadzili jego firmę do ruiny - "W roku 2010 moja firma Nexa miała przychody w wysokości 340 mln zł, zatrudniała 184 osoby i wpłaciła do budżetu za lata 2009-2010 blisko 10 mln zł podatku. Panie prezydencie, dzisiaj moja firma nie zatrudnia nikogo" – ten dramatyczny apel do Bronisława Komorowskiego umieścił w sieci Stanisław Kujawa. Mężczyzna twierdzi, że urzędnicy doprowadzili jego kwitnąca firmę do ruiny.

"W roku 2010 moja firma Nexa miała przychody w wysokości 340 mln zł, zatrudniała 184 osoby i wpłaciła do budżetu za lata 2009-2010 blisko 10 mln zł podatku. Panie prezydencie, dzisiaj moja firma nie zatrudnia nikogo" – ten dramatyczny apel do Bronisława Komorowskiego umieścił w sieci Stanisław Kujawa. Mężczyzna twierdzi, że urzędnicy doprowadzili jego kwitnąca firmę do ruiny. - To było moje ukochane dziecko i paru przestępców zniszczyło mi tę firmę – oskarża Kujawa.

- Mam przed sobą jeden cel: wygrać z tymi przestępcami z lubelskiego urzędu kontroli skarbowej – mówi reporterowi UWAGI! Kujawa. - To mocne słowa. Czy ci urzędnicy mają wyroki karne, że tak ich pan nazywa? – dopytuje dziennikarz. - Nie mają. Ale mam nadzieję, ze dopnę swego i będą mieli – twardo odpowiada przedsiębiorca.

Odpowiedzią na dramatyczny apel Kujawy do prezydenta było ujawnienie - w tak zwanej "białej księdze" - nieprawidłowości stwierdzonych przez Urząd Kontroli Skarbowej w Lublinie. Według UKS firma Kujawy zajmowała się wyłudzaniem podatku VAT. Biznesmen przekonuje, że to on jest ofiarą nieuczciwego pracownika. -

Tu jest cmentarzysko! Wchodzę do budynku, który nie żyje. Kiedyś tu tętniło życie: ludzie pracowali, zarabiali. Część z nich jest teraz bezrobotna – podkreśla Kujawa, oprowadzając reportera UWAGI! po pustych pomieszczeniach biurowych.

Jego firma zajmowała się handlem elektroniką i artykułami gospodarstwa domowego. W jednym z pustych pomieszczeń wciąż wisi mapa świata. – Współpracowaliśmy z Wielką Brytanią, Francją, Holandią, Niemcami, Włochami, Czechami, Słowacją, Węgrami. Produkty RTV sprzedawaliśmy do Rosji, na Białoruś, na Ukrainę – wylicza nie kryjąc dumy. Po czym szybko dodaje: - To wszystko zostało zniszczone w sposób dla mnie irracjonalny. Do dziś nikt nie udowodnił mi winy. W czymkolwiek! - twierdzi.

Kilkakrotnie proszono Urząd Kontroli Skarbowej w Lublinie o wypowiedź przed kamerą. Rzecznik Marek Kostyła odmówił odsyłając reporterów UWAGI! do "białej księgi". Tam, jego zdaniem, opublikowano wszelkie możliwe informacje na temat niezgodnych z prawem działań spółki Nexa. Rozmawiać z dziennikarzami nie chcieli również urzędnicy ministerstwa finansów, które ujawniło wyniki kontroli.

Tak zwana "biała księga" to w skróconej formie cztery, a wydłużonej – dziesięć stron informacji o wynikach kontroli oraz odpowiedzi na zarzuty Kujawy. Według kontrolerów spółka była częścią międzynarodowego łańcucha firm wyłudzających podatki. Kujawa zaś jako prezes spółki ponosił pełną odpowiedzialność za firmę.

- Osobiście poinformowałem naczelnik US, że w mojej firmie były niejasne transakcje! – odpiera zarzuty przedsiębiorca. – W "białej księdze" nie jest napisane, że pan sam na siebie doniósł – zauważa reporter UWAGI! – Szkoda, bo to ja zawiadomiłem urzędników. Zrobiłem to przed rozpoczęciem kontroli i dokonałem korekt na półtora miliona zł – przekonuje Kujawa.

Twierdzi, że za całym procederem stał były dyrektor handlowy, który w 2010 roku "wszedł w porozumienie z przedstawicielem spółek z Izraela". - Chodziło o wyłudzenie podatku VAT? – dopytuje reporter. - Tak – przyznaje Kujawa. Ale od razu stanowczo podkreśla: - Kiedy odkryłem ten proceder zrobiłem wszystko, co powinienem zrobić: zaangażowałem biegłego rewidenta wyjaśnienie wszystkiego, co się wydarzyło w mojej firmie. Mój ówczesny dyrektor handlowy podejmując te wszystkie działania robił to poza moimi plecami.

Kontrola skarbowa u Stanisława Kujawy trwała cztery lata. Urzędnicy przedłużali ją 45 razy co wytknął im sąd administracyjny. Sędziowie działania skarbówki określili, jako rażące naruszenie obowiązujących przepisów. Orzeczenie jednak jest nieprawomocne a urzędnicy odwołali się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Według informacji Kujawy na poczet ewentualnych kar i zaległych podatków bez sądowego wyroku skarbówka zablokowała już majątek o wartości ponad 30 milionów złotych. - To było moje ukochane dziecko i paru przestępców zniszczyło mi tę firmę – oskarża Kujawa. Kontrola urzędu została zakończona. Jednak w sytuacji Stanisława Kujawy niewiele się zmieniło. Nie postawiono mu zarzutów kryminalnych a na sądowe rozstrzygnięcie sporu z urzędem skarbowym będzie musiał poczekać co najmniej dwa lata.

>>>

Znowu ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:55, 19 Maj 2015    Temat postu:

Polskie firmy spóźniają się z płatnościami. Gorsze tylko Portugalia i Grecja
Piątek, 15 maja 2015, źródło:PAP

Praktyka opóźniania płatności staje się w Polsce zwyczajem. W najsolidniejszych krajach UE w terminie płaconych jest ponad 90 proc. faktur, u nas tylko 40 proc. - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Niemal 8 proc. zobowiązań handlowych polskich firm płaconych jest 120 i więcej dni po terminie wymagalności. Wg wywiadowni gospodarczej Bisonde Polska, w krajach UE gorsze są od nas tylko Portugalia i Grecja. Najlepsze są firmy w Danii, gdzie z takim opóźnieniem nie zapłacono żadnej faktury.

Opóźnianie płatności firmom opłaca się, bo dzięki temu nie muszą zaciągać kredytów obrotowych. Natomiast te dotknięte zatorami płatniczymi są rozczarowane tempem poprawy tej sytuacji.

>>>

Ostrzegam. To jest kradziez.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:06, 01 Cze 2015    Temat postu:

"Puls Biznesu": Zagraniczni kontrahenci też niechętnie płacą
Poniedziałek, 1 czerwca 2015, źródło:PAP
Chociaż polscy eksporterzy coraz lepiej radzą sobie na zagranicznych rynkach, wielu z nich ma kłopoty z zatorami płatniczymi, które, niestety, rosną - informuje "Puls Biznesu".


W I kwartale tego roku łączny odsetek niezapłaconych faktur polskich eksporterów wzrósł w ciągu trzech miesięcy z 3,9 proc. do 6,1 proc. wszystkich wystawionych - wynika z badania "Portfel należności eksporterów" Krajowego Rejestru Długów, przeprowadzonego w 542 firmach, które eksportują.

Jednak problemy te są mniejsze w porównaniu z kłopotami w tym względzie przedsiębiorców sprzedających tylko na rynku krajowym. Zaledwie 17 proc. z nich nie ma kłopotów z terminowym otrzymaniem zapłaty.

...

Bez moralnosci nie ma nie tylko ekonomii. Nie ma niczego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:16, 16 Cze 2015    Temat postu:

Patriotyzm polskich milionerów
- Shutterstock

Tylko 5 proc. majątku najzamożniejszych mieszkańców naszego kraju ulokowane jest za granicą – donosi "Rzeczpospolita".

Z ogłoszonego w poniedziałek raportu Boston Consulting Group wynika, że w 2014 r. majątek gospodarstw domowych, które już posiadają aktywa o wartości co najmniej 1 mln dol., wzrósł na świecie w sumie o 11,9 proc. do 164,3 bln dol. Najwyższy wzrost zaobserwowano w regionie Azji i Pacyfiku - o ok. 30 proc.

W Polsce według BCG wzrost wyniósł 5 proc. Nasz kraj wyróżnia się stosunkowo niską skłonność zamożnych do lokowania swoich majątków poza granicami. Z danych BCG wynika, że w przypadku zamożnych Polaków tylko 5 proc. środków ulokowane jest za granicą, głównie w Szwajcarii.

"Na przestrzeni ostatnich lat zaobserwowaliśmy powrót środków zainwestowanych za granicą właśnie do Polski. Wynika to zarówno z rosnącego zaufania do stabilności gospodarczo-politycznej kraju, jak i z atrakcyjności rozwiązań inwestycyjnych oferowanych przez rodzimy private banking" - mówi Małgorzata Anczewska, dyrektor biura bankowości prywatnej mBanku i prezes mWealth Management.

>>>

To nie patriotyzm. Obawiam sie ze prawda jest brutalna. Gdy ktos narobi przekretow to najwieksza szanse na bezkarnosc ma tu. Imbecyl by uciekal do USA gdzie sie nie patyczkuja... Niestety...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:44, 08 Lip 2015    Temat postu:

Fałszywe faktury w Mogilnie. Ktoś podszywa się pod Eneę

Firma Enea od dłuższego czasu boryka się z oszustami - Maciej Świerczyński / Agencja Gazeta

Przedsiębiorcy z Mogilna zgłaszają się policję po tym jak dostali fałszywe faktury od kogoś kto podaje się za jednego z wiodących dostarczycieli prądu - informuje "Gazeta Pomorska".

Na razie do mogileńskiej komendy wpłynęło 20 zgłoszeń od właścicieli sklepów dotyczących faktury za prąd. Każda opiewa na kwotę 80 zł. Różnica jest taka, że zamiast adresu Enei z Poznania, jest adres Enea Luboń. - Sprawdzamy tę informację - mówi Tomasz Bartecki, rzecznik Komendy Powiatowej Policji.
REKLAMA


Firma Enea od dłuższego czasu boryka się z oszustami, którzy "zapożyczając” nazwę firmy chcą oszukać odbiorców prądu na rachunkach. Jak podaje Enea, fałszywe faktury często trafiają zarówno do odbiorców indywidualnych jak i biznesowych. Naciągacze często podrabiają dokumenty tak, aby wyglądały jak firmowa papeteria. Zdarza się, że osoby oszukujące wykorzystują fakt zmiany numerów kont w Enei (taka zmiana następuje jedynie w Szczecinie i okolicach).

Numery kont można sprawdzić pod nr infolinii: 611 1111 111.

...

Ciągle ci oszuści.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:04, 27 Lip 2015    Temat postu:

Tyle dziennie musi poświęcić przedsiębiorca, by być na bieżąco z przepisami
Poniedziałek, 27 lipca 2015, źródło:PAP
fot.WP.PL / Fotolia
W Polsce co roku powstaje coraz więcej nowych przepisów. Aż trzy godziny i 53 minuty musiałby poświęcić każdego dnia przedsiębiorca, by być na bieżąco ze zmieniającymi się regulacjami prawnymi - pisze "Rzeczpospolita".


To o 27 minut więcej niż przed rokiem - wynika z "Barometru stabilności otoczenia prawnego w Polsce", który co kwartał opracowuje firma Grant Thornton.

Według raportu w I półroczu 2015 przyjęto 12 784 strony maszynopisu aktów prawnych, 7,2 proc. więcej niż w tym samym okresie 2014 r. A tempo rośnie - w I kwartale wzrost wyniósł 5,5 proc. w porównaniu do I kw. 2014 r., a w II kw. - już 9,1 proc.

- Pamiętajmy, że aby być na bieżąco ze zmianami w prawie, nie wystarczy śledzenie nowych aktów prawnych. Trzeba je też osadzać w kontekście prawnym i dostosowywać firmy do nowych przepisów – mówi dziennikowi Tomasz Wróblewski, partner zarządzający Grant Thornton w Polsce.

Jeśli utrzymany zostanie przyrost przepisów z pierwszej połowy roku, to w całym 2015 r. wejdzie w życie 27 480 stron nowych regulacji, o 1 846 więcej niż w 2014 r.

...

A to oznacza mniej czasu na sensowna dzialalnosc...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:57, 17 Sie 2015    Temat postu:

KRD: branża budowlana tonie w długach
Poniedziałek, 17 sierpnia 2015, źródło:PAP
Długi firm budowlanych wpisanych do Krajowego Rejestru Długów sięgają 1 mld 23 mln zł i w ciągu roku zwiększyły się o 136 mln zł - wynika z danych KRD. Średnio każda z 31 tys. firm budowlanych widniejących w rejestrze dłużników ma do oddania po 33 tys. zł.


Eksperci KRD zaznaczają jednak, że powyżej tej przeciętnej znajdują się firmy budowlane z Mazowsza, których średnie zadłużenie wynosi 44 tys. zł, Lubelszczyzny (37 tys. zł) oraz Małopolski (34 tys. zł).



Ze statystyk wynika, że budowlańcy najczęściej zalegają wobec firm windykacyjnych, które odkupiły dług od pierwotnych wierzycieli.

Po części opieszałość firm budowlanych, jeśli chodzi o opłacanie rachunków, można tłumaczyć faktem, że one same mają problemy z wyegzekwowaniem płatności od swoich kontrahentów, które - jak wynika z danych KRD - przekraczają 363 mln zł.

Eksperci wskazują, że dłużnikami firm budowlanych najczęściej są inne firmy budowlane - a wartość tego typu długów to niemal 200 mln zł. Zaległości sięgające 53 mln zł mają też wobec budowlanki firmy z sektora przemysłowego, a na 38 mln zł podliczono długi sektora handlowego.

Jak wynika z badania pt. "Portfel należności polskich przedsiębiorstw" przeprowadzanego wśród 1418 przedsiębiorstw w lipcu br. na zlecenie KRD oraz Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce, w branży budowlanej ponad 30 proc. wszystkich faktur jest przeterminowana. Co więcej na ich spłatę średnio firmy czekają 4 miesiące i 24 dni. To aż o 18 dni dłużej niż jeszcze w pierwszym kwartale br.

"Kiedyś wstrzymywanie płatności bardzo źle świadczyło o kondycji firmy i negatywnie wpływało na jej wizerunek. Obecnie bardzo wiele dużych firm kredytuje swoją działalność celowo spóźniając się z zapłatą. To element strategii finansowej firmy" - ocenił prezes KRD Adam Łącki.

"Najbardziej przeszkadza to mniejszym podmiotom, dla których brak zapłaty oznacza brak pieniędzy np. na pensje dla pracowników czy na pokrycie bieżących kosztów" - dodał.

Eksperci programu "Rzetelna Firma", skupiającego firmy kierujące się kodeksem etycznym w zakresie uczciwości, rzetelności i wiarygodności prowadzonego biznesu, zwracają z kolei uwagę na inną przyczynę powstawania opóźnień w płatnościach w tej branży. Chodzi o niewłaściwie skonstruowane umowy, które są korzystne tylko dla jednej ze stron.

"Dzieje się tak, gdyż w obawie przed utratą zlecenia mniejsi przedsiębiorcy godzą się na gorsze warunki umowy, czyli na przykład przetrzymanie kaucji, wydłużenie terminów zapłaty, niekorzystne zapisy dotyczące udzielania gwarancji" - wskazał prezes programu "Rzetelna Firma" Waldemar Sokołowski.

Dodał, że przedsiębiorcy zrzeszeni w programie przyznają, iż właściciele mniejszych firm budowlanych często przymykają oko na brak płatności w terminie, mając nadzieję, że prędzej czy później otrzymają jednak zapłatę. "To bardzo duży błąd, bo niejednokrotnie okazuje się, że kontrahent wcale nie ma zamiaru regulować należności, a w międzyczasie ogłasza upadłość" - podkreślił.

Z danych KRD wynika, że w przypadku długów przeterminowanych do 3 miesięcy spłacanych jest około 72 proc. zaległości. Natomiast w przypadku długów starszych niż rok odsetek ten spada już tylko do 26 proc.

...

Ogolny koszmar. Ludzie ludziom zgotowali ten los.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:57, 20 Sie 2015    Temat postu:

Lokalne piekiełko w wydziale komunikacji
Aleksandra Brodziak
Dziennikarz Onetu

- Thinkstock

Czy brak inicjału imienia w nazwie ulicy może kosztować kilka tysięcy złotych? Okazuje się, że tak. Pan Henryk nie dość, że musiał biegać z dokumentami od urzędu do urzędu, przez trzy tygodnie nie mógł zarabiać, bo nie wydano mu licencji, to na koniec został postraszony, że wkrótce i tak ją straci. - Teraz wiem, jak wygląda małe, lokalne piekiełko – mówi.

- Proszę nie podawać, gdzie mieszkam i jak się nazywam, bo pracownicy gminy i starostwa mnie tu zlinczują. To małe, zaściankowe miasto i wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą – mówi pan Henryk. - Nie mogę jednak nie wkurzać się na niekompetencję urzędników, ich bierność i brak chęci, by w jakikolwiek sposób pomóc zwykłemu petentowi – dodaje.
REKLAMA


O co poszło? O inicjał imienia w nazwie ulicy. Pan Henryk założył firmę. Zamierzał dowozić ludzi do pracy za granicę, ale do tego potrzebna była odpowiednia międzynarodowa licencja na przewóz osób i różne dodatkowe zezwolenia. Pan Henryk uzyskał to wszystko. Kursy, szkolenia, opłaty itp. W sumie kosztowało go to kilka tysięcy złotych. - Nie mówię już nawet o wcześniejszych inwestycjach – podkreśla.

Schody zaczęły się wówczas, gdy poszedł do wydziału komunikacji odebrać swoją licencję. Urzędnik stwierdził, że nie zgadzają mu się dane w dokumentach i jej nie wyda. Okazało się bowiem, że w dowodzie osobistym i licencji w nazwie ulicy zabrakło inicjału imienia. Zamiast T. Kościuszki, było Kościuszki. Literka przez nazwiskiem widniała natomiast w zaświadczeniu o prowadzeniu działalności gospodarczej.

- Urzędnik nie chciał mi wydać dokumentów i odesłał do gminy, żeby wyprostować historię z inicjałem. Tam okazało się, że absolutnie żadnych zmian nikt nie naniesie, bo ponoć nie można. A poza tym, według gminnych urzędników robię „wielkie halo” z jednej literki. Wróciłem więc do starostwa. Dokumentów nie dostałem – opowiada pan Henryk.

- Urzędnik poinformował mnie, że musi to wyjaśnić i wyśle do nadrzędnych instytucji pismo z prośbą o interpretację przepisów. Czekałem więc i czekałem. Trzy tygodnie. Nie mogłem rozpocząć pracy, bo nie miałem licencji. Koło nosa przeszło mi ładnych kilka tysięcy złotych, bo już wcześniej miałem poumawiane kursy, straciłem też kilku ważnych klientów – opowiada.

Gdy po kilku tygodniach pan Henryk wreszcie doprosił się o wydanie licencji, urzędnik wręczając mu dokument, zaznaczył, że i tak ją wkrótce straci, bo Inspekcja Ruchu Drogowego na pewno mu ją odbierze. - Odniosłem wrażenie, że mówi to z satysfakcją, że jest to jakaś groźba. Nie wiem, ale czuję się bezsilny. Założenie firmy i zdobycie wszystkich zezwoleń kosztowały mnie majątek. Dziś boję się, że to wszystko stracę, bo komuś nie spodobał się adres w moich dokumentach. Przecież to chore, by petent obawiał się urzędnika i i uzależniony był od jego łaski lub niełaski. Myślałem, że komunizm skończył się dawno temu – podkreśla.

Poprawki bez łaski

Kto więc odpowiada za błędnie wpisane dane i czy rzeczywiście nie można poprawić pomyłki? Jak informuje nas Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to organy administracji i jednostki samorządu terytorialnego prowadzą centralny katalog ulic - ich nazwy powinny być zgodne z brzmieniem uchwał o ich nadaniu, a katalog utworzony jest przez alfabetyczne ułożenie nazw. Oznacza to, że to gmina powinna – przyjmując wniosek o wydanie dowodu osobistego, a także wniosek o wpisanie do ewidencji działalności gospodarczej stosować ujednolicone zasady wpisywania nazw ulic.

- Zgodnie z Ustawą o statystyce publicznej to Prezes Głównego Urzędu Statystycznego prowadzi krajowy rejestr podziału terytorialnego kraju (TERYT), który obejmuje m.in. system identyfikacji adresowej ulic, nieruchomości, budynków i mieszkań – wyjaśnia rzecznik. - Jeśli chodzi natomiast o kwestię adresu w dowodach osobistych, to przypominam, że według nowego wzoru tego dokumentu, od 1 marca 2015 r. nie zamieszcza się w nim danych o adresie posiadacza dokumentu. Jednocześnie zgodnie Ustawą o dowodach osobistych adres miejsca zameldowania zamieszczony w dowodzie „starego” wzoru nie potwierdza już adresu miejsca zameldowania jego posiadacza – wyjaśnia rzeczniczka.

Jak się okazuje – nie ma też problemu ze zmianą danych firmowych. Z informacji Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej wynika, że przypadku stwierdzenia niepoprawności danych we wpisie lub potrzeby aktualizacji danych, przedsiębiorca może złożyć wniosek o zmianę wpisu w CEIDG, wskazując aktualne dane. Spowoduje to poprawienie wpisu i przekazanie aktualnych informacji do US, GUS oraz ZUS lub KRUS.

Jeżeli niezgodność wynika z błędnego przekazania danych przedsiębiorcy do CEIDG przez urząd miasta czy gminy, można dokonać zmiany zgodnie z powyższym opisem albo udać się do urzędu i poinformować o zaistniałej sytuacji pracownika działu ewidencji działalności gospodarczej. Ten z kolei powinien za pośrednictwem CEIDG poinformować Ministra Gospodarki o konieczności sprostowania wpisu.

A jak wygląda sprawa z zabraniem licencji przez Inspekcję Ruchu Drogowego? - Inspektor ITD nie ma prawa fizycznego zatrzymania licencji na wykonywanie transportu drogowego. Istnieje instytucja cofnięcia licencji, ale ta procedura odbywa się w drodze decyzji administracyjnej, tzn. właściwy organ (w odniesieniu do transportu krajowego starosta i w odniesieniu do międzynarodowego - GITD) może wydać taką decyzję - wyjaśnia Alvin Gajadhur, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.

- Licencja nawet, jeżeli ma w swej treści jakąś omyłkę pisarską podlega ona sprostowaniu przez organ, który taką licencję wydał. Za dane wskazane w licencji odpowiada organ wydający. Przedsiębiorca do jej wydania przedłożył wymagane dokumenty (domniemanie prawdziwości danych). W opisanej sytuacji organ wydający licencję powinien sprawdzić, jaka jest właściwa nazwa ulicy - T. Kopernika czy też Kopernika – wyjaśnia rzecznik.

Nie, bo nie

Pan Henryk nie jest jedyną osobą, która tak mocno doświadczyła braku jednej literki w dokumentach. Wystarczy prześledzić różne fora internetowe, by przekonać się, że podobnych historii jest bardzo dużo.

Problemy ze skrótami w adresie mieli także klienci niektórych banków podczas zakładania lokat za pośrednictwem internetu. Banki odrzucały przelewy, bo nie zgadzały im się dane.

Przykładowo - klient, który posiadał konta w dwóch bankach, postanowił założyć lokatę w jednym z nich. Pieniądze przelał z jednego banku do drugiego. Wróciły. Dlaczego? Bo w tym, w którym chciał założyć lokatę, w danych adresowych klienta widniało słowo „osiedle”, a w danych banku, z którego przyszedł przelew jedynie skrót „os.” To według pracowników duży błąd, który uniemożliwił identyfikację klienta.

Tak samo było w przypadku „gen. W. Andersa" i „generała Władysława Andersa". Nie pomogły długie rozmowy z konsultantami i prośba o ujednolicenie danych.

Z kolei w jednym z towarzystw ubezpieczeniowych klient miał problem z identyfikacją przez telefon. W adresie na dowodzie osobistym widniał numer bloku z cyfrą rzymską w środku – 16/II/10, a w bazie towarzystwa ktoś wpisał 16/ii/10. Mimo próby wyjaśnienia, konsultant nie zaakceptował adresu i nie udzielił żadnych informacji. Dlaczego? Bo nie.

Bywają też zgoła odmienne przypadki. Kilka lat temu w Warszawie kontrolerzy w komunikacji miejskiej masowo wypisywali mandaty za inicjał na bilecie – a według nich powinno być całe imię. Historii było sporo, a zakład nie przyjmował reklamacji. Sprawa oparła się w końcu o media i władze stolicy. Interwencja tym razem przyniosła skutek.

- Z drugiej jednak strony – drobny, jak nam się może wydawać, błąd w dowodzie lub paszporcie może mieć fatalne skutki. Na przykład podczas postępowania spadkowego, ustalania prawa do emerytury, otrzymania odszkodowania, itp. Takie sytuacje mogą niepotrzebnie wydłużać procedury – twierdzi prawnik Janusz Lisiński. - Brak jednej literki może spowodować, że nie będziemy mogli podpisać aktu notarialnego, założyć konta, a nawet odebrać listu poleconego z poczty. Dlatego bardzo ważne jest, by dokładnie sprawdzać każdy nowy dokument – radzi. - Jeśli jest błąd, obowiązkiem urzędnika jest jego naprawienie – podkreśla.

...

I jak ma w Polsce byc dobrze?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:55, 31 Sie 2015    Temat postu:

Chaos na bazarze w Przeworsku. Kupcy boją się, że utracą miejsca pracy

Kupcy z bazaru w Przeworsku - Nowiny 24

Kupcy handlujący na nowym bazarze przy ul. Kąty w Przeworsku boją się, że stracą miejsca pracy i nie będą mieli z czego utrzymać rodzin! Jak twierdzą, miejsc na bazarze jest za mało w stosunku do liczby kupców.

– Problem polega na tym, że urzędnik kreśli coś za biurkiem, a ludzie tracą miejsca pracy! - mówi Sławomir Haczela z Rzeszowa, który w środy i soboty, czyli w dni handlowe pracuje w Przeworsku. Doszło do tego, że w planach miejskich jest losowanie, które ma wyłonić, kto otrzyma miejsce do handlowania. – A co będzie z tymi, którzy nie wylosują? – martwią się kupcy.
REKLAMA


Na bazarze w Przeworsku pracują handlowcy z Rzeszowa, Przeworska, Jarosławia i innych miejscowości. – Proszę zobaczyć, ilu tu ludzi stoi! Oni stracą pracę – pokazuje Grzegorz Maślikiewicz, który w Przeworsku handluje od 1998 roku. – Ja do tej pory nie dostałem miejsca. Chodziłem, próbowałem rozmawiać, ale bez skutku – mówi. Kupcy nie rozumieją, dlaczego miasto chce zlikwidować sprzedaż "z chodnika”, co znacznie – ich zdaniem - ograniczy liczbę miejsc pracy.

– W Sieniawie burmistrz z nami dyskutował. Owszem, nie zgadzaliśmy się w niektórych sprawach, ale przynajmniej ktoś chciał z nami rozmawiać. A tutaj nikt – powiada Grzegorz Maślikiewicz.

Jak mówią handlujący, w ostatnią środę na bazarze pojawiły się jakieś rozpiski, ale nikt nic z tego nie wie. Kupcy boją się, że straż miejska będzie przeganiała ich z chodników, bo takie zapowiedzi słyszeli. Nie podoba im się pomysł losowania miejsc, bo zawsze wtedy ktoś musi przegrać. – Na moje miejsce jest pięciu. Losowanie jest dobre w totolotku. Jeśli nie wylosuję miejsca, to cztery lata przed emeryturą mam iść na zieloną łąkę się paść? - pyta Jan Sarzyński z Nowej Sarzyny, który handluje od 1993 roku.

– Przez to, że nie będziemy handlować na chodnikach, miasto straci 360 tysięcy. Miastu nie zależy na pieniądzach? To, że ci ludzie nie będą mieli gdzie pójść, nikogo nie obchodzi – wzburza się Maślikiewicz. Od 2000 roku w Przeworsku handluje Waldemar Konieczny. – Co zrobię, jeśli nie dostanę miejsca? Pewnie zostanę bez pracy. ZUS płacę co miesiąc, bo tu wszyscy mamy zarejestrowaną działalność gospodarczą i jesteśmy regularnie kontrolowani. Muszę zarabiać, by to wszystko opłacić – podkreśla Konieczny.

Burmistrz: handel zniknie z chodników

– Już dwa dni tu się wszystko kotłuje, a ja wciąż nic nie wiem – mówi Jan Wołos z Łąki koło Rzeszowa, który sprzedaje czapki w Przeworsku. – Nikogo nie obchodzi, że człowiek całe życie w tym miejscu pracował. Losowanie miejsc to nie jest wyjście. Obawiamy się o miejsca pracy, a do emerytury zostały trzy lata. Takich jak ja, jest wielu, a los może spowodować, że miejsce otrzyma taki, który tu w ogóle nie jeździł! - obawia się Wołos. – Niech burmistrz da nam jeszcze miesiąc, dwa. Niech z nami rozmawia. Na pewno się dogadamy – mówi Maślikiewicz.

Burmistrz Leszek Kisiel mówi, że działania samorządu zmierzają do uporządkowania handlu na bazarze. Potwierdza, że chce zlikwidować handel na chodnikach, bo to - jego zdaniem – sprawia duże problemy komunikacyjne. Teraz handel ma być prowadzony tylko na przygotowanych miejscach.

- Wiadomo, że każdy rynek ma swoją pojemność. Miejsc nie jest mniej, niż było, ale one teraz są zewidencjonowane, ponumerowane. W tej chwili weryfikujemy zgłoszenia – mówi Kisiel. – Niektórzy składali po kilka deklaracji. Jeśli po weryfikacji okaże się, że będzie taka potrzeba, to rzeczywiście, zastosujemy najbardziej sprawiedliwą metodę, czyli losowanie. Dzisiaj jednak nie jestem w stanie powiedzieć, czy będzie taka konieczność, bo trwa weryfikacja - dodaje. Burmistrz zapewnia, że władze miasta robią wszystko, by wszyscy chętni do handlowania Przeworsku mieli taką możliwość.

...

Takie maja ludzie problemy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:39, 01 Wrz 2015    Temat postu:

Kolejne biuro podróży bankrutem, za granicą 150 turystów
Wtorek, 1 września 2015, źródło:PAP
fot. / zawadzkie.com.pl
Mieszcząca się w Opolu Agencja Turystyczna Zawadzkie ogłosiła we wtorek, że w związku z utratą płynności finansowej przestaje realizować i sprzedawać usługi turystyczne. Opolski urząd marszałkowski organizuje pomoc dla 150 turystów biura przebywających za granicą.


Informację o utracie płynności finansowej mieszcząca się przy ul. Reymonta w Opolu Agencja Turystyczna Zawadzkie zamieściła na swojej stronie internetowej. "W związku z utratą płynności finansowej (Agencja Turystyczna Zawadzkie) zmuszona jest do zaprzestania realizowania jak i dalszej sprzedaży oferty turystycznej" - napisano w komunikacie.



Zainteresowanych sprawami związanymi z niezrealizowanymi umowami czy powrotami do kraju biuro odsyła do Departamentem Sportu i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego w Opolu.

Violetta Ruszczewska z biura prasowego opolskiego urzędu marszałkowskiego powiedziała, że urząd marszałkowski po południu we wtorek otrzymał informację, że biuro Zawadzkie utraciło płynność i nie ma możliwości zorganizowania powrotu klientów z wycieczek zagranicznych. "Poinformowano nas, że w tej chwili za granicą jest 150 osób i agencja prosi, byśmy się sprawą powrotu tych turystów do Polski zajęli. Oczywiście robimy to" - dodała.

Podała, że wśród 150 przebywających za granicą klientów biura z Opolszczyzny najwięcej - ok. 60 - jest w Hiszpanii. Pozostali są w Grecji, Włoszech, Chorwacji oraz Bułgarii.

- Wszyscy turyści korzystali z wyjazdów autokarowych, więc również autokary załatwiamy, by jak najszybciej ich przewieźć do Polski - dodała Ruszczewska wyjaśniając, że służby marszałka np. próbują wynegocjować miejsca w autokarach innych firm przewozowych będących już w krajach, gdzie przebywają klienci agencji Zawadzkie.

Dopytywana, jak szybko klienci biura mogą mieć zapewniony powrót, Ruszczewska powiedziała: - Trudno powiedzieć, w tej chwili rozmawiamy. Sprawa jest z godziny 15. we wtorek, musimy więc mieć trochę czasu. Mamy nadzieję, że jeszcze dzisiaj będziemy wiedzieli więcej.

Zapewniła, że biuro Zawadzkie, w związku z tym, że było w rejestrze marszałka, ma gwarancję w wysokości 215 tys. zł. - To wystarczy na to, by powrót tych 150 osób zapewnić - podkreśliła.

Pytana, czy turyści niewypłacalnej agencji mają gdzie się zatrzymać do czasu przyjazdu autokarów, które zabiorą ich do kraju, powiedziała PAP, że niektórzy, np. będący w Hiszpanii od poniedziałku, zgłaszali już problemy z noclegiem. - Ale autokar, który ich tam zawoził, jest na miejscu i mamy nadzieję, że będzie ich mógł zabrać z powrotem - zaznaczyła.

- Jeśli będą jakieś problemy z noclegami, to będziemy się z każdym z takich problemów zmagać i go załatwiać - zapewniła Ruszczewska. Podkreśliła, że działania służb marszałka woj. opolskiego "idą w tym kierunku, by jak najszybciej załatwić powroty".

Na stronie internetowej opolskiego urzędu marszałkowskiego podano, że Urząd we współpracy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i służbami dyplomatycznymi ,,rozpoczął starania o zapewnienie turystom biura bezpiecznego powrotu do kraju". Na stronie MSZ turyści mogą znaleźć telefony komórkowe do konsulów z kraju, w którym przebywają. Klienci biura, którzy jeszcze nie skontaktowali się z konsulatami, mogą też uzyskać informacje pod numerami telefonów dyżurnych: Bułgaria (Sofia) tel. +359 884 688 510; Grecja (Ateny) tel. +30 69 36 55 46 29; Chorwacja (Zagrzeb) tel. + 38 51 48 99 444; Hiszpania (Barcelona) tel. +34 60 7735 740; Włochy (Rzym) tel. +39 335 599 5212.

Klienci biura mogą też uzyskać informacje pod numerami telefonów urzędu marszałkowskiego w Departamencie Kultury, Sportu i Turystyki w Opolu: tel. +48 77 44 26 330, tel. kom. +48 785 320 494 oraz +48 603 809 922. Szczegółowe informacje będą też zamieszczane na stronie internetowej: [link widoczny dla zalogowanych]

...

Dlaczego ci goscie zawsze ludziom w srodku urlopu oglaszaja bankructwo?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:35, 25 Paź 2015    Temat postu:

Piotr K., najmłodszy polski milioner ścigany listem gończym
25 października 2015, 02:51
Piotr K., najmłodszy polski milioner, który od sierpnia ukrywa się przed prokuraturą, jest ścigany listem gończym. Tymczasem K. dzwoni co kilka dni do śledczych, przekonując, że jest niewinny i stawi się, jeżeli zostanie mu uchylony areszt. Prokuratura szacuje, że ofiarami K. padło co najmniej kilkaset osób - informuje tvp.info

List gończy został wydany przez prokuraturę 14 października. Warszawscy śledczy mieli już dosyć grania na nosie przez „najmłodszego milionera”, który od sierpnia powinien znajdować się w areszcie. Tzw. zwykłe poszukiwania policji nie dały rezultatu, więc zdecydowano się na bardziej radykalne kroki.

Jak dowiedział się portal tvp.info, mimo listu gończego, K. regularnie dzwoni do stołecznej prokuratury okręgowej. – Stara się przekonać, że jest niewinny. Twierdzi, że jest gotów stanąć przed wymiarem sprawiedliwości, ale tylko wtedy, gdy nie będzie musiał trafić do aresztu. Za każdym razem namawiamy go do zgłoszenia się do prokuratury lub policji – mówi tvp.info jeden ze śledczych.



K. w opublikowanym przed kilkoma tygodniami filmiku bronił się przed zarzutami. Sugerował także, że przebywa w USA. Jednak numery telefonów, jakie znajdują się pod jego oświadczeniem, nie działają. – Wobec podejrzanego zastosowano środek zapobiegawczy w postaci zakazu opuszczania kraju, połączony z zatrzymaniem paszportu. Trudno podejrzewać, że wyjechałby do USA. Chyba że za pomocą fałszywych dokumentów – mówi prok. Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

W sprawie K. prokuratura szuka osób, które mogły zostać przez niego oszukane. Zamieszcza nawet specjalne ogłoszenia w gazetach. Jak dotąd liczba pokrzywdzonych sięga kilkuset osób.

Oszustwa na suplementach

Piotr K., nazywany przez media „najmłodszym polskim milionerem” został zatrzymany w czerwcu br. Usłyszał wówczas sześć zarzutów, w tym oszustwa i usiłowania popełnienia oszustwa oraz dwukrotnego złamania ustawy o prawie farmaceutycznym oraz jednego ustawy o kosmetykach. Mężczyzna miał m.in. wysyłać klientom suplementy diety inne niż zamówione. Często w ogóle nie wysyłał towaru.

Prokuratura skierowała do sądu wniosek o aresztowanie K. Jednak sąd uznał, że jeżeli wpłaci 200 tys. zł poręczenia majątkowego, będzie mógł odzyskać wolność. Tak się stało po kilku dniach. W sierpniu sąd uwzględnił zażalenie prokuratury na decyzję o poręczeniu i wydał postanowienie o aresztowaniu podejrzanego. Ten jednak zniknął. Próbowaliśmy się skontaktować z K., na podane przez niego numery telefonów, ale bez rezultatu.

...

Ktos tu komus zaszkodzil.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:19, 20 Lis 2015    Temat postu:

"Rzeczpospolita": E-sklepy aż tak walczą z cenami, że toną w długach
Piątek, 20 listopada 2015, źródło:PAP
Zaległości wobec partnerów ma 2,5 tys. sklepów internetowych na 15 tys. istniejących. To efekt rosnącej konkurencji - pisze "Rzeczpospolita".


Z danych Krajowego Rejestru Długów wynika, że jako dłużnicy figuruje w nim już 2,5 tys. e-sklepów. KRD podaje, że 102 mln zł wynoszą zaległości firm handlujących głównie przez serwis Allegro, a 14 mln - prowadzące samodzielnie sprzedaż.

Obecnie w Polsce działa od 15 tys. do - zdaniem niektórych - nawet 20 tys. e-sklepów, w tym dużo znanych marek, które nie sprzedawały produktów w sieci - zauważa Krystian Wesołowski z Płatności Online BM firmy Blue Media.

A klient internetowy bardzo często szuka najniższej ceny - mówi, dodając, że powoduje to ogromną konkurencję cenową, którą nie wszystkie sklepy wytrzymują. Z czasem rynek się ustabilizuje, zdominują go sklepy, które m.in. zoptymalizują swoje działania, a zatem też obniżą koszty - ocenia Wesołowski.

...

Nieplacenie to nieuczciwosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:18, 26 Lis 2015    Temat postu:

Działalność gospodarcza to ponad 9 godzin dziennie pracy

- Shutterstock

Działalność gospodarcza jest bardziej pracochłonna niż praca na etacie. Tydzień pracy co trzeciego właściciela firmy przekracza 50 godzin. Własna firma wymaga więcej wysiłku niż zatrudnienie na umowę o pracę - wylicza "Puls Biznesu".

W czasie wykraczającym ponad normy ustawowego etatu sektor MSP wytwarza w skali świata 8,3 bln USD – podaje Sage w raporcie nt. czasu poświęcanego działalności prowadzonej przez właścicieli firm do 100 pracowników. Listopadowe badanie objęło 11 krajów.
REKLAMA


W Polsce właściciele firm i samozatrudnieni też pracują dłużej niż osoby na etatach. W ciągu tygodnia średnio o 4 godz. więcej statystyczny przedsiębiorca poświęca biznesowi. To odpowiada 13 miesiącom pracy etatowej.

A wielu zabiera to jeszcze więcej czasu – ponad 30 proc. właścicieli firm przyznaje, że ich tydzień pracy jest dłuższy niż 50 godzin.

Piotr Ciski, dyrektor zarządzający polskim oddziałem Sage, wskazuje, że dane te odnoszą się do badania czasu pracy wykonywanej na stanowisku, np. w biurze. Zdecydowana większość przedsiębiorców w rzeczywistości pracuje i angażuje się we własną działalność także poza swoim stanowiskiem pracy – zauważa.

...

Sami sobie szkodza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:26, 15 Sty 2016    Temat postu:

KOD będzie miał rywala. To KOPP
Rafał Kotomski
pisarz, dziennikarz, publicysta

KOPP chce przywrócić obywatelom zaufanie do władzy, fot. Rafał Kotomski

Komitet Obrony Poszanowania Praworządności. Tak nazywa się organizacja, którą powołały właśnie stowarzyszenia i organizacje trzeciego sektora z całej Polski.

KOPP zakładają przede wszystkim ci ludzie, którym III RP naprawdę zalazła za skórę. Są wśród nich poszkodowani przez państwo przedsiębiorcy. Doprawdy trudno im się dziwić, skoro w wyniku działań urzędów skarbowych, ZUS czy urzędów celnych często tracili majątek życia, zdrowie, czasem rodzinę. Nawet jeśli dane o jakich mówią ludzie z KOPP-u ( „4 miliony ofiar III RP”) są przesadzone, to przecież historii o ludzkiej krzywdzie w naszej rzeczywistości naprawdę nie brakuje. Ostatnio jeden z łódzkich sądów rozstrzygnął sprawę Ryszarda Gasparskiego, któremu kilkanaście lat temu zarzucono przestępstwa skarbowe i zniszczono zatrudniającą kilkadziesiąt osób firmę odzieżową. Gasparski został aresztowany po wcześniejszym porannym zatrzymaniu przez zamaskowanych agentów Urzędu Ochrony Państwa (tak, tak, klasyka – szósta rano…). W areszcie przesiedział cztery miesiące i teraz, po kilkunastu latach walki sądowej, majestat orzekł, że przedsiębiorca miał rację. Zasądzając na jego rzecz zadośćuczynienie w wysokości 25 tys. złotych. To „rekompensata” za firmę, która upadła, stracone zdrowie i pozycję społeczną. Czy może zatem dziwić, że Gasparski i jemu podobni ludzie utracili wiarę w Najjaśniejszą Rzeczpospolitą?
REKLAMA


Bardzo aktywne w tworzeniu KOPP jest stowarzyszenie Niepokonani Polska. Jego prezes, Łukasz Gojke, nie ukrywa, że nowa organizacja ma być przeciwwagą dla Komitetu Obrony Demokracji Mateusza Kijowskiego. A zatem KOPP przeciwko KOD. Na spotkaniu założycielskim Gojke mówił o tym, że „trudno bronić demokracji dla ludzi, którzy zasiadali w restauracjach za pieniądze podatników i raczyli się ośmiorniczkami”. W KOPP zaangażowali się m.in. przedsiębiorca Włodzimierz Olewnik, działacz związków wiejskich Maciej Deja, twórca stowarzyszenia LEX Dariusz Wolniakowski.

Nie da się ukryć, że KOPP ma być przede wszystkim jednym, wielkim oskarżeniem państwa PO – PSL. O to, że w czasach rządów poprzedniej koalicji nie zrobiono nic, by przywrócić zaufanie do państwa. I tolerowano nadużycia – zwłaszcza jak podkreślają działacze KOPP w wymiarze sprawiedliwości – wobec obywateli. Stąd, twierdzą twórcy Komitetu, tak wielu pokrzywdzonych ludzi, którym w majestacie prawa odbierano majątki czy niszczono rodzinne przedsiębiorstwa. Według ludzi z KOPP wiele instytucji odwoławczych (prokuratury od Apelacyjnej po Krajową czy Rzecznik Praw Obywatelskich) to fikcja, na którą poszkodowany obywatel i tak nie może liczyć. Dlatego KOPP ma nadzieję, że teraz będzie lepiej. Sojuszników szuka w nowej władzy, zwłaszcza prezydencie Dudzie, choć pewnie i minister sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro miałby okazać się mężem opatrznościowym. Działacze KOPP zapowiadają, że jeśli ministrowie Beaty Szydło nie wiedzą co się dzieje „w terenie”, przedstawiciele nowej organizacji im w tym pomogą. Członkowie Niepokonanych Polska mówią o „wariografie prawnym”, przez który należy przepuścić tysiące spraw obywateli poszkodowanych przez państwo w ostatnich dwudziestu pięciu latach. Do „wariografu” miałyby, ich zdaniem trafić sprawy gospodarcze, karne, administracyjne…

Ciekawe, czy KOPP uda się wyjść poza, skądinąd słuszną, diagnozę stanu rzeczy. To kolejna inicjatywa obywatelska, której celem jest przywrócenie zaufania Polaków do własnego państwa. Wcześniejsze, jak choćby Ruch Oburzonych, dość szybko spaliły na panewce i swoją działalność zakończyły na mniej czy bardziej udanej retoryce. Bo zaufanie do państwa obywatelom przywrócić może przede wszystkim samo państwo. To, które zaczyna budować dzisiaj PiS, niekoniecznie musi spełnić nadzieje twórców Komitetu Obrony Poszanowania Praworządności. Jedno jest pewne, skoro ludzie z KOPP słusznie patrzyli uważnie na ręce poprzedniej władzy, nie powinni tego zaniechać również i w przypadku tych, którzy rządzą Polską dzisiaj.

...

To ta demokracja ktorej bronia UE i Wyborcza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:05, 05 Lut 2016    Temat postu:

Marek Kubala żądał 50 mln złotych odszkodowania. "89 tysięcy niech sobie wsadzą w buty"


Oczyszczony z zarzutów przedsiębiorca z Wałbrzycha Marek Kubala żądał 50 milionów złotych odszkodowania - za niesłuszne aresztowanie, utratę majątku i przychodów z kilkunastu lat. Sąd przyznał mu jednak zaledwie 89 tysięcy. Motywował to tym, że areszt trwał tylko 17 dni. Pan Marek już zapowiada apelację. - 89 tysięcy niech sobie wsadzą w buty - powiedział Kubala.

Marek Kubala był bogatym biznesmenem aż do momentu, gdy 16 lat temu został aresztowany. Postawiono mu zarzuty korupcji, przebijania numerów rejestracyjnych i przemycania pojazdów. Stracił firmę i rodzinę, wpadł w spiralę długów. Proces karny trwał 11 lat. Ostatecznie został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Od pięciu lat walczy o zadośćuczynienie.

...

Tutaj nie tylko siedzenie to szkoda ale utrata majatku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:51, 05 Lut 2016    Temat postu:

W Krakowie ruszył proces ws. nielegalnego przejęcia blisko 600 spółek

- Shutterstock

Przed krakowskim sądem rozpoczął się w piątek proces siedmiu osób oskarżonych o działanie w grupie przestępczej zajmującej się przejmowaniem upadających spółek i wyprowadzaniem z nich majątku z pominięciem wierzycieli.

Według prokuratury grupa działała w latach 2001–2007 i przejęła w ten sposób blisko 600 spółek w całym kraju m.in. w Krakowie, Poznaniu, Gliwicach, Bełchatowie, Toruniu, Olsztynie i Bielsku-Białej.
REKLAMA


Mechanizm przestępstwa polegał na wyszukiwaniu zadłużonych firm, także przez ogłoszenia prasowe, kupowaniu ich przez podstawione osoby, a następnie wyprzedaży majątku z pominięciem wierzycieli.

Kiedy wierzyciele zgłaszali się do komornika, okazywało się, że po spółce i jej majątku nie było już śladu. W ręce grupy wpadał majątek wielomilionowej wartości, pochodzący ze sprzedaży przejętych maszyn budowlanych, samochodów, wyposażenia biur itp.

W czasie śledztwa okazało się także, że niektórzy prezesi i członkowie zarządów spółek, zdając sobie sprawę z tego, że nie są w stanie spłacić wierzycieli, "sprzedawali" swe firmy przedstawicielom grupy przestępczej, płacąc im duże pieniądze za pozbycie się kłopotów. W tym wątku śledztwa skazanych zostało wcześniej kilkadziesiąt osób.

Jednym z oskarżonych jest Jacek M., ps. Marchewa, w latach 90. przedstawiany w mediach jako domniemany przywódca jednej z krakowskich grup przestępczych. Zdaniem prokuratury, Jacek M. razem z oskarżonym Piotrem S. kierował grupą zajmującą się przejmowaniem upadających spółek.

Piotr S. i dziesięciu innych oskarżonych w toku śledztwa zadeklarowali chęć dobrowolnego poddania się karze i złożyli wnioski o wydanie wyroku bez przeprowadzania procesu. Sąd przychylił się do ich wniosków i kilka dni temu wymierzył oskarżonym kary uzgodnione z prokuratorem. Dla Piotra S. – odpowiedzialnego według prokuratury za nadzorowanie działalności grupy oraz za werbowanie nowych członków – kara wyniosła pięć lat więzienia w zawieszeniu na 10 lat próby, pozostali oskarżeniu otrzymali niższe kary. Wyrok jest nieprawomocny.

W piątek przed sądem stanęli pozostali oskarżeni, którzy nie przyznają się do winy. Po odczytaniu zarzutów przez prokuratora oskarżony Jacek M. oświadczył, że nie przyznaje się do zarzutów i skorzystał z prawa do odmowy wyjaśnień. Sąd odczytał jego wyjaśnienia złożone w toku śledztwa. Wynikało z nich, że Jacek M. nie ma żadnego związku z procederem przejmowania spółek, a jedynie sporadycznie pomagał Piotrowi S. w prywatnych sprawach i przyjmował od niego za to prezenty.

"Mój klient nie przyznaje się do winy i twierdzi, że jest niewinny" – powiedział PAP obrońca Jacka M. mec. Andrzej Patela. Kolejni oskarżeni złożą wyjaśnienia na następnej rozprawie.

Jacek M. był głównym oskarżonym w toczącym się przez ponad 11 lat procesie dotyczącym najazdu w 1996 r. na restaurację Ajka w Skawinie. Ranny w starciu ochroniarz zmarł po dwóch dniach w szpitalu, drugi doznał obrażeń. Sprawa badana była cztery razy przez sąd, wydano w sumie 11 wyroków, ale ostatecznie w 2008 r. krakowski Sąd Apelacyjny uniewinnił Jacka M. i pozostałych czterech oskarżonych od zarzutu udziału w śmiertelnym pobiciu ochroniarza. Powodem były istotne wątpliwości i sprzeczne zeznania świadków incognito.

Jacek M. cały czas zaprzeczał doniesieniom mediów, jakoby był przywódcą jednej z krakowskich grup przestępczych. Siebie samego przedstawiał jako zwykłego biznesmena i skarżył się razem z przyrodnim bratem Markiem D. (współoskarżonym w sprawie "Ajki" i obecnie ws. przejmowania spółek), że policja jest do nich uprzedzona.

...

Znany po 89 proceder zapoczatkowny tzw. nomenklaturowa prywatyzacja. Jak widzimy caly czas trwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:12, 17 Mar 2016    Temat postu:

Biurokracja zabija młodych biznesmenów

Ponad połowa polskich studentów deklaruje, że chce otworzyć własny biznes. Jednak po ukończeniu studiów ich zapał słabnie. Przyczyną tego jest głównie przerośnięta biurokracja, z którą muszą mierzyć się firmy. Co zatem należałoby zmienić, aby ułatwić życie polskim biznesmenom?

Obowiązki związane z płaceniem podatków, nieustannym raportowaniem do różnych instytucji, przestrzeganiem wszystkich przepisów prawa pracy, zasad BHP oraz innych wymogów - to wszystko w znacznym stopniu utrudnia funkcjonowanie przedsiębiorcom, szczególnie małym. "Z naszego badania wynika, że biurokrację za największą barierę w rozwoju uważa połowa polskich firm. O wiele mniej przedsiębiorstw skarży się np. na problem ze znalezieniem klientów czy finansowania" – mówi serwisowi infoWire.pl Jacek Kowalczyk, dyrektor marketingu i PR z firmy Grant Thornton.

...

Super.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:10, 21 Mar 2016    Temat postu:

Afera Amber Gold. Alarm bombowy tuż przed rozpoczęciem procesu
Oskarżony ws. afery Amber Gold, Marcin P. - Adam Warżawa / PAP

Ruszył proces ws. afery Amber Gold. Nie rozpoczął się jednak o godz. 9, jak planowano, z powodu ewakuacji budynku Sądu Okręgowego w Gdańsku. Policja nakazała ewakuację z powodu alarmu bombowego. Proces ws. Afery Amber Gold wznowiono po godz. 11. Prokurator odczytuje akt oskarżenia.

Na ławie oskarżonych zasiedli były prezes spółki Marcin P. i jego żona Katarzyna P., którym zarzucono m.in. oszustwo znacznej wartości i pranie brudnych pieniędzy. Oboje zostali doprowadzeni na salę rozpraw z aresztu.
REKLAMA
REKLAMA


Niektórzy pokrzywdzeni przez właścicieli spółki Amber Gold rozmawiali z dziennikarzami jeszcze przed ogłoszeniem alarmu bombowego w sądzie.

- Jestem emerytem, mam dwoje niepełnosprawnych dorosłych dzieci. Miałem oszczędności na mieszkanie, a ten łachudra mnie okradł. Brak mi słów na to. Skrzywdził kilkanaście tysięcy ludzi, zabierając im oszczędności życia - powiedział pan Marek z Gdańska. Dodał, że ma żal do instytucji państwowych.

- To jest niedopuszczalne, że państwo polskie nie miało nad tym nadzoru (…) Ten człowiek miał wcześniej wyroki zanim założył firmę. Czy takie machloje można robić w majestacie prawa? Oczekuję, że zostanie odpowiednio ukarany i że dostaniemy jakąś rekompensatę. Jeśli on (Marcin P.) nie ma takiego majątku, to będziemy skarżyć Skarb Państwa, a następnie pójdziemy do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - mówił.

Inny pokrzywdzony, pan Krzysztof z Gdańska wyjaśnił, że przyszedł do sądu, aby zobaczyć na własne oczy, jak ten proces będzie prowadzony. - Jestem rozżalony, że to wszystko tak długo trwa. Na początku inwestowałem małe kwoty i dużo procentowo zyskałem, potem były coraz większe kwoty i za trzecim razem już straciłem, i to sporo - przyznał.

- Na tym etapie nie mogę ujawniać linii obrony, byłoby to nielojalne wobec mojego klienta - powiedział dziennikarzom obrońca Marcina P. Michał Komorowski.

Co jest w akcie oskarżenia?

Akt oskarżenia z Prokuratury Okręgowej w Łodzi, liczący prawie 9 tys. stron, wpłynął do gdańskiego sądu pod koniec czerwca 2015 r. Według prokuratury Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Zostali także oskarżeni m.in. o działalność parabankową i pranie brudnych pieniędzy, które wyłudzili od klientów spółki.

Prokurator Magdalena Guga powiedziała dziennikarzom, że zgodnie z nowelizacją kodeksu postępowania karnego, nie będzie konieczne odczytywanie całego aktu oskarżenia i wystarczy tylko zwięzłe przedstawienie zarzutów.

W akcie oskarżenia prokuratura uznała, że przed sądem powinno się przesłuchać prawie 430 świadków. Natomiast wniosek o przesłuchanie wszystkich pozostałych pokrzywdzonych (łącznie jest ich ok. 19 tys. osób) został złożony przez obrońcę oskarżonego Marcina P.

- Klucz doboru świadków był taki, że generalnie odrzuciliśmy pokrzywdzonych od lokat. Wskazani świadkowie to po pierwsze - osoby zatrudnione w spółce, po drugie - osoby, które bardzo blisko ze spółką współpracowały świadcząc na jej rzecz rozliczne usługi, jak również inni świadkowie, którzy wnieśli coś istotnego do tego postępowania. Częściowo są to też osoby pokrzywdzone, ponieważ część pracowników Amber Gold miała założone lokaty - wyjaśniła prokurator.

Podkreśliła, że prokuratura jest przeciwna przesłuchiwaniu przed sądem wszystkich pokrzywdzonych.

- Fakt popełnienia przestępstwa jest w naszej ocenie dostatecznie udowodniony – dokumentami, które zostały zgromadzone w postępowaniu, a po drugie innymi dowodami o charakterze obiektywnym, niezależnym od pokrzywdzonych i oskarżonych. Zeznania pokrzywdzonych przed sądem nie są więc konieczne, zważywszy, że większa część pokrzywdzonych została już przesłuchana w toku postępowania przygotowawczego – i nie ujawniono jakichkolwiek rozbieżności między tym, co pokrzywdzeni zeznawali, a tym co wynika z dokumentów - wyjaśniła.

Afera Amber Gold

Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.

Według prokuratury spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.

Zdaniem śledczych klienci od początku przy zawieraniu umów byli wprowadzani w błąd co do sposobu przeznaczenia zainwestowanych przez nich pieniędzy - zapewniano ich, że za pieniądze kupowane będzie złoto, srebro lub platyna, co potwierdzać miały wystawiane certyfikaty. Lokaty rzekomo miały być ubezpieczone i gwarantowane przez Fundusz Poręczeniowy AG, na który klienci musieli wpłacać 1 proc. wartości każdej lokaty.

Obok oszustwa znacznej wartości oskarżonym zarzuca się także pranie pieniędzy wyłudzonych od klientów parabanku. Oskarżeni wielokrotnie - według śledczych - przelewali je na różne konta bankowe, m.in. spółek grupy Amber Gold oraz innych podmiotów i osób.

Jak ustalono, ostatecznie zainwestowane pieniądze przed upadkiem spółki odzyskało zaledwie ok. 3 tys. z prawie 19 tys. jej klientów - w sumie było to niemal 291 mln zł.

Katarzyna i Marcin P. pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele - m.in. na finansowanie linii lotniczych OLT Express (nieistniejący już przewoźnik, w którym głównym inwestorem była Amber Gold) przeznaczono prawie 300 mln zł. Część dochodów szła też na wynagrodzenia. Ustalono, że z tego tytułu oskarżeni wypłacili sobie 18,8 mln zł.

Marcin P. przebywa w areszcie od sierpnia 2012 r., Katarzyna P. została aresztowana w połowie kwietnia 2013 r. Akt oskarżenia z Prokuratury Okręgowej w Łodzi, liczący prawie 9 tys. stron, wpłynął do gdańskiego sądu pod koniec czerwca 2015 r.

...

To sie wyprawia!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:49, 21 Cze 2016    Temat postu:

165 podejrzanych, kilkadziesiąt tysięcy oszukanych. Sprawa większa niż Amber Gold
wyślij
drukuj
kawi, pszl | publikacja: 21.06.2016 | aktualizacja: 16:27 wyślij
drukuj
Pomocna Pożyczka miała oszukać kilkadziesiąt tysięcy osób (fot. tvp.info/Piotr Król)
165 osób z prokuratorskimi zarzutami i 62 tys. pokrzywdzonych, których już przesłuchano, kolejni czekają w kolejce. Tak wygląda śledztwo w sprawie Skarbca i Pomocnej Pożyczki, które z każdym miesiącem się rozrasta.
– Sprawa jest nieporównywalnie większa niż Amber Gold – mówi Radiu Gdańsk Wojciech Szelągowski z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku – Zgodnie z opinią biegłych z zakresu rachunkowości, którą uzyskaliśmy w tej sprawie, obydwa podmioty kierowane przez głównych podejrzanych, gdyby zamierzały wywiązać się wobec swoich klientów ze wszystkich złożonych wniosków, musiałyby dysponować kwotą przekraczającą trzy miliardy złotych.
#wieszwiecej | Polub nas

Sprawa Amber Gold nabiera rozpędu. Tajemnicze wiadomości do obrońcy
15 lat więzienia

Wiadomo, że śledztwo skończy się najwcześniej w przyszłym roku. Zdaniem prokuratorów, przestępczy mechanizm wyglądał bardzo prosto. Klienci, którzy chcieli pożyczyć pieniądze, najpierw musieli wpłacić od 4 do 10 proc. kwoty wnioskowanej pożyczki. Potem dowiadywali się, że kredytu nie dostaną, bo nie spełniają wymogów, a opłata przepadała.

Do prowadzenia śledztwa oddelegowano czterech prokuratorów z Prokuratury Regionalnej w Gdańsku, analityka kryminalnego i biegłego z zakresu rachunkowości. Prezes i wiceprezes Skarbca są w areszcie, pozostali podejrzani – ponad 160 osób – na wolności. Wszystkim podejrzanym grozi 15 lat więzienia. Do tej pory w śledztwie prokuratorzy zebrali już ponad pięć milionów dokumentów. Teraz są one szczegółowo analizowane.
W aferze Amber Gold poszkodowanych było ok. 19 tys. osób. Oszukano ich na ponad 851 mln złotych. Na ławie oskarżonych zasiadło małżeństwo Marcin i Katarzyna P., którzy powołali spółkę Amber Gold w styczniu 2009 roku.
Radio Gdańsk, tvp.info

...

Znowu to samo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:19, 14 Lip 2016    Temat postu:

Jego historia stała się kanwą filmu "Układ zamknięty". Sąd przyznał mu 23 tys. zł.
jk/
2016-07-14, 16:44
Tyle dostanie krakowski biznesmen Paweł Rey za miesiąc niesłusznego aresztu. Domagał się łącznie 2,2 mln zł., za blisko 9 miesięcy spędzonych w areszcie.
Polsat News

Kraj
Kraków: sąd utrzymał wyrok ws. Polmozbytu

Kraj
Warunkowo umorzono sprawę byłego europosła,...

Kraj
Zaostrzenie kar za korupcję w wymiarze...

Roszczenia odszkodowawcze dotyczyły 1,7 mln zł za utracone zarobki i akcje; 500 tys. zł miało być kwotą zadośćuczynienia za krzywdy moralne.



Sąd uznał, że Reyowi należy się odszkodowanie i zadośćuczynienie, ale tylko za jeden miesiąc aresztu, ponieważ - jak zauważył sąd - pozostałe miesiące zostały wnioskodawcy zaliczone w poczet grzywny, na którą został skazany.



"Winny"



W lutym br. zapadł prawomocny wyrok, na mocy którego Paweł Rey został skazany na karę jednego roku i ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata i 90 tys. zł grzywny za nieprawidłowości w krakowskim Polmozbycie.



Sąd uznał go razem z innym biznesmenem Lechem Jeziornym za winnych wyprowadzenia z Polmozbytu za pośrednictwem innych spółek ponad 15 mln zł oraz działania na szkodę innej spółki - szkodę wyliczono na 1,3 mln zł. Zdaniem sądu obaj działali w ramach precyzyjnie zaplanowanej operacji, której głównym beneficjentem miał być nieżyjący już Witold Sz. Wyrok skazujący usłyszał również Lech Jeziorny.



Na obu skazanych sąd nałożył zakaz pełnienia funkcji w zarządach i radach nadzorczych spółek przez 4 lata. Na poczet grzywien i zakazu sąd zaliczył im okres pozbawienia wolności. Podobne stanowisko zajął wcześniej sąd okręgowy; sąd apelacyjny utrzymał ten wyrok.

Na tej podstawie sąd uznał w czwartek, że odszkodowanie dla Pawła Reya za oczywiście niesłuszne aresztowanie należy się tylko za jeden miesiąc aresztu, bo pozostałe osiem zostały mu zaliczone w poczet orzeczonej grzywny.



Sąd posiłkując się dokumentami podatkowymi o zarobkach wnioskodawcy w tamtym okresie oszacował jego szkody w dochodach miesięcznych na 8,3 tys. zł; za dolegliwości spowodowane trudnymi warunkami przez miesiąc w areszcie przyznał mu 15 tys. zadośćuczynienia. Łącznie zasądził 23,3 tys. zł.



W uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił m.in., że wskazywane przez wnioskodawcę jako utracone akcje Krakowskich Zakładów Mięsnych w rzeczywistości nie były jego własnością lecz szeregu spółek, w których zasiadał. Zostały one sprzedane, co prawda za symboliczną kwotę 1 zł, ale sąd nie może orzekać o ważności umów cywilno-prawnych - wyjaśnił sędzia.



Kolejna sprawa



Był to już trzeci proces w sprawie odszkodowania i zadośćuczynienia. Poprzednie wyroki były uchylane w wyniku apelacji z powodu braku prawomocnego wyroku w procesie karnym przeciwko wnioskodawcy.



- Zestawiając tę kwotę z rozmiarem szkód, które poniosłem, a które moim zdaniem zostały bezmyślnie spowodowane działaniami prokuratora i wszystkich tych siłowych narzędzi państwa, to oczywiście to odszkodowanie jest symboliczne. Natomiast i tak doceniam, że w ogóle coś zostało zasądzone, ponieważ liczyłem na to, że nic nie będzie przyznane - powiedział dziennikarzom po wyroku Paweł Rey.



- Tu jestem akurat mile zaskoczony, że jednak sąd uwzględnił, że krzywda się stała i majątek przepadł - dodał, określając "rozliczenie grzywny aresztem jako urzędniczą manipulację".



Jak zapowiedział, zastanowi się, czy będzie wnosił apelację od tego wyroku. Poinformował również, że przygotowuje wniosek o kasację nadzwyczajną wyroku w procesie karnym.



Jak podawała prokuratura, na trop nieprawidłowości w Polmozbycie wpadli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. Ich podejrzenia potwierdziła kontrola skarbowa. W toku postępowania śledztwo rozszerzono o wątek nieprawidłowości w Krakowskich Zakładach Mięsnych (KZM), ale śledztwo w tej sprawie umorzono.



W uzasadnieniu wyroku sąd pierwszej instancji podkreślił, że wymierzając niskie kary pozbawienia wolności przeniósł ciężar kar na stronę finansową, i że uwzględnił długość postępowania i skutki, jakich doznali oskarżeni. Stwierdził także, że analizując działanie oskarżonych w sprawie KZM nie podzielił wniosków prokuratury, która umorzyła postępowanie w tamtej sprawie.



Spółka upadła przez urzędników?



Biznesmeni w wypowiedziach medialnych obwiniali urząd skarbowy i prokuraturę o zniszczenie KZM, firmy o ponad 100-letniej tradycji. Ich zdaniem zarówno w przypadku KZM, jak i Polmozbytu, prokuratura nie rozumiała mechanizmów gospodarczych, a przede wszystkim zasad tzw. wykupu menedżerskiego, który miał służyć naprawie firm. Z tymi argumentami nie zgodziły się sądy obu instancji, uznając winę obu oskarżonych.



Historia krakowskich przedsiębiorców stała się kanwą filmu "Układ zamknięty", zrealizowanego przez Ryszarda Bugajskiego. Jak mówił reżyser, film nie opowiada o konkretnej sprawie i "żadna z postaci nie jest dokładnym odwzorowaniem rzeczywistych bohaterów tej historii, jednak prawda o tych zdarzeniach została zachowana".



Wyrok nie jest prawomocny



PAP

...

Gdyby nie tv nic by nie dostal...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:38, 21 Lip 2016    Temat postu:

Przedsiębiorcy chcą… ostrzejszych przepisów. Dla nierzetelnych płatników
ptw/luq/
2016-07-21, 13:46
Firma opóźniająca płatności nie powinna mieć ulg podatkowych. Powinien też być nakaz zamiast możliwości naliczania odsetek ustawowych - wynika z badania Millward Brown wykonanego na zlecenie BIG InfoMonitor.
Polsat News

Biznes
Firmy z rynku giełdowego NewConnect zadłużone...

Biznes
70-letnia emerytka winna pieniądze 50...

Firmy nie mają wątpliwości, że kontrahenci przesuwający termin płatności finansują w ten sposób swoją działalność. Takiego zdania jest ponad trzy czwarte (76 proc.) ankietowanych firm.



- Wymuszony kredyt kupiecki, bo tak trzeba nazwać wydłużanie terminów płatności, to powszechne zjawisko. Jak wynika z naszych analiz, spotyka się z nim niemal połowa przedsiębiorstw. Przeciętnie aż 12,5 proc. wartości faktur wystawionych przez mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa regulowane jest z opóźnieniem przekraczającym 60 dni lub niepłaconych jest wcale – stwierdził Mariusz Hildebrand, wiceprezes BIG InfoMonitor.


- I niestety poprawa koniunktury gospodarczej nie wpływa istotnie na lepszą jakość wzajemnych rozliczeń między firmami. Szczególnie odporna jest branża budowlana - dodał.



Nakaz naliczania odsetek od opóźnionych faktur


Według badania, przedsiębiorcy są gotowi poprzeć większą ingerencję państwa w ograniczenie procederu opóźnienia płatności. 61 proc. pytanych chciałoby np. dla płatności przekraczających 30 dni odgórnego nakazu naliczania odsetek ustawowych. Najlepiej, gdyby robiły to automatycznie programy finansowo–księgowe.


Doliczanie dłużnikowi ustawowych odsetek, gdy płatność nie została uregulowana w ciągu 30 dni, obecnie jest dobrowolne a nie obowiązkowe. Niewiele mikro, małych i średnich firm korzysta jednak z tych przepisów.


- Biznes prowadzony przez mikro, małe i średnie firmy w głównej mierze opiera się na relacjach. 71 proc. przedsiębiorców zna osobiście większość partnerów biznesowych, a 20 proc. spotyka się nawet na gruncie prywatnym. Trudno w takiej sytuacji używać argumentu karnych odsetek. Dlatego ważne jest, aby to państwo i przepisy narzucały obowiązek dyscyplinowania niesolidnych dłużników - podkreślił Mariusz Hildebrand.


Płatności z terminem powyżej 30 dni nie powinny być wliczane w koszty


Ponad połowa przedsiębiorców popiera też bardziej drastyczne regulacje karzące niesolidnych kontrahentów - chcieliby, aby firma, która przekroczyła 30-dniowy termin płatności nie miała możliwości uznawania faktury za koszt podatkowy i nie mogły na jej podstawie odliczać VAT, czy też obniżać podatku dochodowego. Taki sposób mobilizowania do rzetelnych zachowań poparło 52 proc. ankietowanych mikro, małych i średnich przedsiębiorstw.






Wśród przedsiębiorstw, które mają problemy ze ściąganiem należności, 4 na 10 ma kłopoty z zachowaniem płynności finansowej. W efekcie nie są w stanie płacić w terminie około 40 proc. swoich zobowiązań i w ten sposób przenoszą problem na kolejne firmy.



polsatnews.pl; infografika: BIG Infomonitor

...

TO OCZYWISTE! JESLI DZIAD OPOZNI WYPLATE PRACOWNIKOM O MIESIAC TO JUZ MA NIEUCZCIWA PRZEWAGE NAD TYMI CO PLACA! A co dopiero nieplacenie podatkow i innych. Czas to pieniadz i tych dziadow trzeba tepic. Zreszta jedni drugim szkodza i sami maja szkody. Obled.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:11, 23 Lut 2018    Temat postu:

Firma nieomal upadła. Wszystko przez urzędników
Nikola Bochyńska
Tym razem decyzja KNF okazała się błędna. FOT: MYSAFETY
Tym razem decyzja KNF okazała się błędna.
Odwrócili się od niej kontrahenci, bank zamknął jej rachunek. Firma mySafety stoi na skraju bankructwa. Wszystko przez wpis KNF na listę ostrzeżeń publicznych. Choć na czarnej liście spółki już nie ma, to problemy pozostały.

REKLAMA


- Jesteśmy firmą usługową, której działalność nie podlega pod Komisję Nadzoru Finansowego. Przez 13 lat nie mieliśmy żadnych problemów z urzędami – mówi money.pl Maciej Poniatowicz, prokurent spółki mySafety.

27 czerwca 2017 r. spółka trafiła na listę ostrzeżeń publicznych KNF. To na niej znalazła się m.in. informacja o Amber Gold - piramidzie finansowej, przez którą tysiące Polaków straciło oszczędności życia.

mySafety decyzję tę mogła przepłacić bankructwem. Po ośmiu miesiącach urząd poinformował, że usunął firmę ze swojej listy.


- Samo pojawienie się na liście ostrzeżeń podmiotów publicznych skutkuje taką stygmatyzacją, że odwracają się wszyscy. Co miesiąc było coraz gorzej. Pracownikom, jako osobom prywatnym, odmawiano kredytów - opowiada Maciej Poniatowicz, prokurent spółki mySafety - Z zaświadczeniem pracy w firmie nikt nie miał szans na ich przyznanie. Pracowało dla nas 50 osób, teraz pracuje 20. Ludzie bojąc się, że spółka nie przetrwa, odchodzili – dodaje.

Spółka, która oferuje usługę ochrony tożsamości, efektywnego blokowania kart i dokumentów czy odzyskiwania kluczy, była podejrzana o naruszenie przepisów ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej. KNF zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

Urząd mógł mieć podejrzenie co do prowadzenia działalności ubezpieczeniowych. Jedną z usług była tzw. mySafety Bezpieczne Klucze, która zawierała informacje o ubezpieczeniu. Takich podejrzeń nie było jednak w przypadku innych spółek-córek, które działają w ośmiu europejskich krajach.

Zobacz: Komisja Nadzoru Finansowego myśli o... "piaskownicy" dla spółek technologicznych






Decyzja KNF - katastrofalne skutki
To, co działo się ze spółką wskutek decyzji urzędników przez kolejne miesiące, mogło oznaczać biznesową śmierć. Klienci zaczęli wypowiadać umowy, firma utraciła większość partnerów i kontrahentów, a nowi ani myśleli, aby współpracować z kimś, kto wzbudza podejrzenie urzędu. Bank zamknął rachunek firmowy, a pracownicy mieli problemy z otrzymaniem prywatnego kredytu. Cudem nie zlikwidowano biznesu. Ostatecznie zarzuty zostały uznane za bezpodstawne, a firmę z listy wykreślono.

- Cieszę się, że zostaliśmy oczyszczeni z zarzutu, ale to było tak, jakby ktoś powiedział, że jesteśmy oszustami i przez pół roku musieliśmy udowadniać, że tymi oszustami nie jesteśmy. Wszyscy mieli podejrzenia co do naszej reputacji - podkreśla przedstawiciel mySafety - Bardzo mocno odbiło się to na sytuacji spółki. Szacujemy, że straciliśmy na tym ok. 2,5 mln zł przychodu. Mieliśmy potwierdzone kontrakty i wszystko wyparowało. Od nowa musimy zasiadać do stołu z partnerami, odbudowywanie relacji potrwa kilka miesięcy, a reputacji pewnie kilka lat - powiedział money.pl Maciej Poniatowicz.

Jak wyglądała historia wpisania spółki na listę ostrzeżeń publicznych KNF?
Prośba urzędu o złożenie wyjaśnień trafiła do firmy w styczniu 2017 r. Dotyczyły one zakresu działalności, regulaminu usług, umów z partnerami i klientami. W toku postępowania poinformowano spółkę, że urząd będzie się kontaktować z firmą w celu złożenia dodatkowych wyjaśnień. Nikt ze strony KNF nie odezwał się do mySafety w ciągu pół roku.

Władze spółki założyły więc, że wyjaśnienie było wystarczające. Jednak 27 czerwca 2017 r. firma dowiedziała się z mediów, że została wpisana na listę ostrzeżeń KNF. Wcześniej nie było żadnych wieści, żadnych ostrzeżeń. To było totalne zaskoczenie i dla firmy, i dla wszystkich partnerów mySafety.


Wysłali pisma do KNF, Ministerstwa Rozwoju oraz Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, w których opisali skutki takiej decyzji i braku możliwości obrony. Jakie były podstawy, by oskarżać firmę, która do tej pory była uczciwa? Odbyli nawet jedno spotkanie w Ministerstwie Rozwoju (obecnie Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju – przyp.red.) z podsekretarzem stanu i jego doradcami. Ze zrozumieniem i zdziwieniem przyjęto wiadomość o tym, że firma, która przez 13 lat działała zgodnie z prawem, teraz jest oskarżana o jego łamanie.

Prokuratura miała wydać decyzję w ciągu 30 dni, teczka trafiła do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ochota. Po 30 dniach sprawa została przekazana do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Wola. Wszczęto postępowanie na wniosek KNF. Postępowanie trwało trzy miesiące. Spółka wciąż nie miała żadnych informacji na temat zarzucanych jej czynów.

- Wielokrotnie prosiliśmy urząd o możliwość ustosunkowania się do zarzutów, ale odmawiał. Twierdzono, że nie jesteśmy stroną w sporze, więc nie możemy mieć wglądu w akta - opowiada Maciej Poniatowicz, prokurent mySafety.

W międzyczasie piętrzyły się trudności biznesowe. Bank BZ WBK automatycznie wypowiedział im umowę. - Dobrze, że mieliśmy dostęp do innych rachunków bankowych, ponieważ inaczej działanie firmy zostałoby sparaliżowane. Gumtree odmówiło publikacji ogłoszeń o pracę. Jeden z naszych partnerów - ITAKA był nagabywany przez UOKiK, który zwracał uwagę, że współpracują z firmą, co do której istnieje uzasadnione podejrzenie, że jest nieuczciwa - opowiada prokurent mySafety - W związku z tym urząd zalecał wstrzymanie się ze współpracą. Partnerzy biznesowi wstrzymali się z zamówieniami albo ograniczali maksymalnie współpracę, co odbiło się błyskawicznie na wynikach spółki.

Co było dalej? W toku postępowania prokurator wezwał do złożenia dodatkowych wyjaśnień zarówno KNF, jak i spółkę. Ostatecznie w październiku wydał decyzję o jego umorzeniu. Dokumentacja trafiła w listopadzie do KNF. Co dziwne, poczta próbowała doręczyć pismo z prokuratury trzy razy. W końcu w odpowiedzi urząd w ciągu 7 dni złożył zażalenie na decyzję prokuratury.


Sprawa trafiła do II instancji. Sąd po zapoznaniu się z aktami na pierwszym posiedzeniu wydał prawomocny wyrok podtrzymujący decyzję prokuratora. To zakończyło batalię prawną. W tym tygodniu ostatecznie mySafety dostała pismo od KNF o zakończeniu postępowania. Złożyła wniosek do urzędu o wykreślenie z listy. Po tygodniu firmę wykreślono.

Teraz mogą zacząć mozolny proces odbudowy swojej reputacji na rynku – wśród partnerów i kontrahentów. Minie pewnie kilka miesięcy nim uda im się odzyskać dawną pozycję.

KNF odpowiada – wszystko zgodnie z prawem
Komisja Nadzoru Finansowego w odpowiedzi na pytanie money.pl zasłania się tajemnicę zawodową. Swoją decyzję uzasadnia koniecznością zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa z art. 430 ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej. Na Komisji ciąży prawny obowiązek podania tego faktu do publicznej wiadomości, co wynika z ustawy z dnia 21 lipca 2006 r. o nadzorze nad rynkiem finansowym. Formalnie cała procedura odbywała się zgodnie z prawem, jednak tym razem podmiot, który znalazł się na liście ostrzeżeń publicznych okazał się niewinny.

Spytaliśmy Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów czy rzeczywiście ostrzegał ITAKĘ przed współpracą z firmą. Biuro prasowe ITAKI odpowiedziało money.pl, że firma nie otrzymała ostrzeżenia od UOKiK, ale "wezwanie do wyjaśnienia współpracy z firmą mySafety, co zostało uczynione w wyznaczonym terminie".

Zapytaliśmy również biuro prasowe banku BZ WBK, czy zamknął mySafety rachunek bankowy. Bank zasłania się tajemnicą handlową.
..

Widzicie jak latwo wyklnczyc? Starczy rzucic podejrzenie. Chcielibyscie podpisac kontrakt z firma na liscie zastrzezen?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:33, 27 Lut 2018    Temat postu:

z odzyskiwaniem swoich należności
Przez Piotr Celej -27 lutego 2018930

W Polsce ciągle upada wiele małych i średnich firm. Przyczyną niejednokrotnie są nierzetelni kontrahenci, którzy nie regulują swoich długów. Niestety duża część przedsiębiorstw ma problem z odzyskiwaniem należności. Jak ściągać je skutecznie?

Dużo polskich firm ma opory przed uruchamianiem procesu windykacyjnego. Wynika to m.in. z obawy przed utratą kontrahenta, a także przekonania, że proces windykacyjny jest kosztowny. Sporo przedsiębiorstw woli więc próbować odzyskiwać należności samodzielnie. Działania takie jak wykonywanie telefonów ponaglających często okazują się jednak nieskuteczne.

Proces odzyskiwania wierzytelności warto rozpocząć od próby negocjacji z dłużnikiem, wysłania wezwania do zapłaty, upublicznienia danych dłużnika na giełdzie długów czy wpisania go do Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor. Są to działania w ramach windykacji polubownej. Jeśli nie przyniesie ona oczekiwanych skutków, powinno się rozpocząć postępowanie sądowe.

W odzyskaniu należności mogą pomóc również narzędzia online. „Nasz raport pokazuje, że skuteczność windykacji u przedsiębiorców, którzy korzystają z narzędzia Vindicat.pl, jest na poziomie 90%, a u przedsiębiorców podejmujących samodzielne działania […] wynosi ona ok. 60%” – mówi Bogusław Bieda, prezes firmy Vindicat.

..

Ciagle ta nieuczciwosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:19, 07 Kwi 2018    Temat postu:

Jak niszczy się polskie firmy i "poprawia" ściągalność VAT.

Fiskus chyba uparł się, by zniszczyć firmę MGM z podwarszawskich Marek. Mimo kolejnych wyroków sądu nie oddał jej pieniędzy, które zablokował na rzecz rzekomego podatku. Mało tego, właśnie przedłużył o kolejne miesiące kontrolę, która trwa od ponad roku. Jest winny firmie już 35 mln zł..

...

Ciagle to jest!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133597
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:54, 10 Kwi 2018    Temat postu:

15-letnia Ola pisze do premiera Morawieckiego: "Jest Pan moją ostatnią nadzieją"

Ojciec Oli stracił firmę przez błąd urzędnika. 15-latka napisała listo do premiera Morawieckiego



...

Jesli to sie ciagnie 14 lat to maja horror zyciowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy