Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Rozwalanie firm ...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:17, 10 Lip 2013    Temat postu:

Pozew grupowy szczecińskich stoczniowców przeciwko Skarbowi Państwa


Ponad 1,4 tys. akcjonariuszy Stoczni Szczecińskiej Porta Holding domaga się od Skarbu Państwa zapłaty za akcje, których wartość spadła po ogłoszeniu upadłości zakładu. We wtorek szczeciński sąd postanowił, że rozpozna wniosek grupowy w tej sprawie. To jeden z największych pozwów zbiorowych w historii polskiego sądownictwa.

Wartość roszczenia przekracza 73 mln zł.

Stocznia Szczecińska Porta Holding SA w październiku 2001 r. utraciła płynność finansową, a w marcu 2002 r. wstrzymała produkcję. W lipcu 2002 r. sąd ogłosił upadłość Porty Holding.

Sąd, podejmując we wtorek decyzję o rozpoznaniu sprawy w postępowaniu grupowym, odrzucił jednocześnie pozew pełnomocnika Skarbu Państwa, który zakwestionował taką możliwość. Jak mówił sędzia Sądu Okręgowego w Szczecinie Wojciech Machnicki, spełnione zostały wszystkie przesłanki, które pozwalają na rozpatrzenie sprawy w postępowaniu grupowym; dochodzone roszczenia mają charakter pieniężny i są dochodzone przez więcej niż 10 osób, a także są oparte na takiej samej podstawie, czyli działań Skarbu Państwa wobec Porty Holding - dodał.

Krzysztof Piotrowski, b. prezes Stoczni Szczecińskiej Porta Holding i reprezentant akcjonariuszy, złożył w lipcu ub.r. pozew grupowy przeciwko Skarbowi Państwa. Piotrowski mówił dziennikarzom we wtorek w przerwie posiedzenia, że akcje holdingu są bezwartościowe przez działalność państwa.

Pełnomocnik akcjonariuszy Barbara Domańska powiedziała, że "funkcjonariusze reprezentujący Skarb Państwa" z powodu dobrej kondycji finansowej spółki "podjęli działania zmierzające do przejęcia kontroli nad nią, poprzez próbę przejęcia akcji. Kiedy to się nie powiodło, doprowadzono do ogłoszenia jej upadłości likwidacyjnej". Jak dodała, Skarb Państwa miał wtedy w spółce mniejszościowy pakiet akcji, blisko 13-proc.

Domańska tłumaczyła, że upadłość likwidacyjna skutkuje tym, że akcje spółki stają się bezwartościowe. "Ci ludzie zostali pozbawieni swojego majątku" - mówiła.

Akcje Porty Holding przed upadłością były wycenione na ponad 21 zł. Wcześniej, kiedy Skarb Państwa próbował przejąć akcje, ich cena wynosiła 194 zł - powiedziała Domańska.

Porta Holding nadal funkcjonuje w Krajowym Rejestrze Sądowym. Z najnowszego wypisu z KRS wynika, że wysokość kapitału zakładowego spółki to 87,5 mln zł; liczba akcji wszystkich emisji wynosi 12,5 mln, a wartość nominalna jednej akcji to 7 zł.

Pełnomocnik Skarbu Państwa zapowiedział, że po sporządzeniu uzasadnienia zostanie podjęta decyzja o ewentualnym zażaleniu na decyzję sądu.

W 2002 r. członkowie zarządu Porty Holding zostali aresztowani. Śledztwo prowadziła poznańska prokuratura apelacyjna, która oskarżyła ich o narażenie spółki na szkody w wysokości ponad 63 mln zł. W 2008 r. siedmiu członków b. zarządu stoczni zostało uniewinnionych. Prokuratura złożyła apelację od tego wyroku. W maju 2010 r. byli prezesi prawomocnie zostali uznani za niewinnych. Prokuratura złożyła kasację, jednak Sąd Najwyższy ją oddalił.

W 2011 r. czterem członkom zarządu Porty Holding szczeciński sąd przyznał odszkodowania za zaległe wynagrodzenia, wcześniejsze rozwiązanie z nimi umów oraz ekwiwalent za niewykorzystany urlop plus odsetki. Natomiast w czerwcu br. szczeciński sąd przyznał pięciu prezesom byłej stoczni szczecińskiej po ponad 200 tys. zł zadośćuczynienia i odszkodowania za wcześniejsze niesłuszne aresztowania.

Radca prawny Piotr Barcz spodziewa się, że do pozwu grupowego może przystąpić jeszcze 4000 osób poszkodowanych przez Skarb Państwa. W najbliższy wtorek (16.07) odbędzie się spotkanie akcjonariuszy, którzy będą chcieli przystąpić do pozwu grupowego.

Stocznia Szczecińska Porta Holding S.A. była jednym z największych zakładów pracy w województwie zachodniopomorskim. W jej skład wchodziło 38 firm. Przez dziesięć lat swojego istnienia (1992 - 2002) wybudowała 161 statków za kwotę bliską 4 miliardów dolarów. Na jej miejscu powstała Stocznia Szczecińska Nowa z większościowym udziałem Skarbu Państwa. Pracowało w niej 4500 stoczniowców. Od 2008 roku jest ona w stanie likwidacji.

....

Tak po 89 gangsterzy niszczyli Polske ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:08, 10 Sie 2013    Temat postu:

Skarbówka kontroluje firmy jeszcze przed otwarciem

Kontrola jeszcze przed założeniem firmy to nowy trend w relacjach urzędników z podatnikami - informuje "Rzeczpospolita". Taka praktyka znacznie wydłuża procedurę rejestracji nowych firm.

- W ostatnich miesiącach bardzo trudno uzyskać w urzędzie skarbowym NIP dla nowej spółki - opowiada Marek Kolbski, radca prawny w kancelarii KNDP. - Urzędnicy przesłuchują członków zarządu, wypytują o miejsce prowadzenia działalności, zaplecze techniczne. Cała procedura trwa około trzech tygodni, co w czasach "jednego okienka" i haseł o likwidowaniu barier dla przedsiębiorczości wydaje się dość kuriozalnym sposobem zabierania czasu.

Co gorsza eksperci zwracają uwagę, że trudno znaleźć legalne uzasadnienie dla takich urzędniczych praktyk.

- Numery NIP zawsze były wydawane automatycznie, teraz urzędy dokładnie prześwietlają nowych przedsiębiorców - mówi Andrzej Zubik, doradca podatkowy w PwC. - W przepisach trudno znaleźć podstawę do prowadzenia takiej kontroli jeszcze przed startem spółki.

Biuro prasowe Ministerstwa finansów zaprzecza, jakoby dodatkowe kontrole wynikały z wytycznych resortu. Ministerstwo twierdzi, że to zwykłe postępowanie wyjaśniające, do których urzędy maja prawo.

Zdaniem ekspertów wszystko wskazuje jednak na to, że to działania wymierzone w tworzenie firm słupów, w celu wyłudzania podatku VAT. Jednak urzędnicy mogą wylewać w ten sposób dziecko z kąpielą, bowiem dodatkowe kontrole mogą zniechęcić przyszłych przedsiębiorców od otwierania biznesu.

- Co powie inwestor, który jeszcze przed rozpoczęciem działalności musi tłumaczyć fiskusowi, że jest niewinny? - pyta Marek Kolibski.

....

Czyli niszczym az zniszczym .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:11, 10 Sie 2013    Temat postu:

Na co potrzebne jest pozwolenie budowlane?

Chcesz wybić okno, postawić dodatkowy komin albo zbudować altanę? Potrzebujesz pozwolenia budowlanego. Zgodę urzędników musisz uzyskać, nawet jeśli chcesz tylko zadaszyć wejście do swojego domu.

Zgodnie z prawem pozwolenia budowlanego potrzebujemy zawsze, gdy rozpoczynamy jakąś budowę. Od tej zasady jest parę odstępstw. Chodzi na przykład o remonty, ale tylko pod warunkiem, że te nie zmieniają dotychczasowego wyglądu i układu budynku. Na przykład jeśli chcemy wyburzyć ścianę nośną, to o dokument musimy się postarać.

Podobnie jest z wybiciem okna. Jego zamurowanie kilka dni temu nakazał Naczelny Sąd Administracyjny, gdy właściciel domu wybił go bez pozwolenia budowlanego. NSA uznał, że mężczyzna dopuścił się samowoli budowlanej, a na dodatek okno wybił w ścianie, która jest zbyt blisko działki sąsiada. To właśnie on złożył zawiadomienie do inspektora budowlanego.

Zamurowanie okna to też budowa

Podobnie jest z drzwiami. Jeśli chcemy zmienić miejsce wejścia do naszego domu, wymagane jest pozwolenie budowlane. Bez tego nie możemy nie tylko zacząć wybijania nowego okna czy drzwi, ale nawet zamurowywania starych. Zgodnie z prawem budowlanym nie jest to bowiem zwykły remont, ale ingerencja w bryłę budynku, a więc przebudowa (wyrok NSA sygn. IV SA 175/97).

Dlatego nie tylko wybicie okna, a czasem nawet wymiana okien może wiązać się z koniecznością wizyty w urzędzie. Pozwolenie budowlane jest bowiem potrzebne, jeśli nowe okna mają inny rozmiar niż stare. Podobnie należy potraktować zainstalowanie... daszku nad drzwiami. Jeśli chcemy coś takiego zamontować, także czeka nas cały proces starania się o decyzję administracyjną.

Możemy spać spokojnie i nie bać się kontrolerów z inspekcji budowlanej, jeśli nasze mieszkanie czy dom tylko pomalowaliśmy albo postawiliśmy nowe ściany czy położyliśmy nowe tynki. Pozwolenie na remont nie jest wymagane, gdy budynek tylko przywracamy do stanu poprzedniego.

Blaszany garaż prawie jak dom

Co ciekawe czasem zgody urzędników potrzebujemy nawet wtedy, gdy budowa de facto nie ma miejsca. Na przykład zgodnie z przepisami postawienie blaszanego garażu na działce wymaga zezwolenia. I nieważne, że taka "budowa" polega na przykręceniu kilku arkuszy blachy do przygotowanego wcześniej stelaża.

Natomiast wbrew powszechnej opinii nie jest potrzebna pozwolenie budowlane, jeśli chcemy stawiać ogrodzenie. Artykuł 29 prawa budowlanego wyraźnie wyłącza taką inwestycję z tego obowiązku. Nie ma znaczenie nawet to, czy płot będzie miał podmurówkę, czy nie.

- Jedynie budowa ogrodzeń od strony dróg, ulic, placów, torów kolejowych i innych miejsc publicznych oraz ogrodzeń o wysokości powyżej 2,20 m wymaga dokonania zgłoszenia właściwemu organowi administracji architektoniczno-budowlanej, czyli staroście - tłumaczy Renata Ochman rzecznik prasowy Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego

A co z ogrodzeniem od strony sąsiadów? Tu pozwolenie ani nawet zgłaszanie komukolwiek nie jest potrzebne. Musimy natomiast pamiętać, aby płot był konstrukcją stabilną, która nie zagraża ludziom i zwierzętom. Przepisy szczegółowe opracowane przez Ministerstwo Infrastruktury zabraniają na przykład na ogrodzeniach niższych niż 1,8 m montować ostrych elementów, drutu kolczastego czy tłuczonego szkła.

Oprócz ogrodzenia art. 29 prawa budowlanego wymienia jeszcze kilkadziesiąt wyjątków związanych z brakiem konieczności starania się o pozwolenie budowlane. Są na niej nawet takie inwestycje, jak płyty do składowania gnojownika, linie kablowe czy baseny. Większość wyjątków ma jednak pewne ograniczenia. Na przykład baseny bez pozwolenia można stawiać tylko, gdy powierzchnia lustra wody nie przekracza 30 mkw..

Na szopę tylko zgłoszenie

Nieco bardziej skomplikowana jest sytuacja z altanami i szopami. Je również można stawiać bez pozwolenia, choć jest kilka "ale". Taki budynek musi być parterowy i nie może mieć więcej niż 25 mkw. powierzchni. Jest też jeszcze jedno ograniczenie. Na każde 500 mkw. działki przypadać mogą maksymalnie dwa tego typu pomieszczenia (prawo budowlane mówi o szopie, altanie, budynku gospodarczym, oranżerii oraz ogrodzie zimowym). Zamiar postawienia altany musimy zgłosić jednak w starostwie.

Czasami pozwolenia budowlanego wymaga nawet ocieplenie budynku. Jeśli nasz dom ma więcej niż 12 metrów wysokości, a my chcemy obłożyć go styropianem, to także musimy postarać się o decyzję administracyjną.

Jeszcze inaczej jest, gdy chcemy wykopać studnię.
- Zgodnie z prawem budowlanym roboty polegające na wykonywaniu ujęć wód śródlądowych powierzchniowych o wydajności poniżej 50 msześc./h oraz obudowy ujęć wód podziemnych wymagają dokonania zgłoszenia właściwemu miejscowo organowi administracji architektoniczno-budowlanej, czyli staroście staroście - wyjaśnia Renata Ochman.

Jednocześnie studnia może wymagać innych dokumentów niż pozwolenie budowlane. Jeśli będzie ona głębsza niż 30 metrów, potrzebne będzie pozwolenie wodnoprawne.

A może zalegalizować?

Renata Ochman przypomina, że każdy przypadek czy to studni, altany czy montowania ogniw fotowoltaicznych na dachu domu, urzędnicy rozpatrują indywidualnie. Na wszelki wypadek zanim zaczniemy więc inwestycję, warto w najbliższym starostwie sprawdzić, czy możemy stawiać cegłę na cegle albo zbijać deski.

Co jeśli zaczniemy budowę bez odpowiednich zgód? Prawo budowlane mówi, że osoba, która dopuszcza się samowoli budowlanej podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. Nawet jeśli zapłacimy i zalegalizujemy naszą samowolę (standardowo w przypadku całego domu jest to aż 50 tys. zł) podlegamy karze. Ile wyniesie grzywna? O tym decyduje już sąd.

Jednocześnie w Sejmie jest już projekt ustawy znoszącej obowiązek pozwolenia budowlanego. Zamiast starania się u urzędników o zezwolenie na rozpoczęcie budowy wystarczyć ma jedynie zgłoszenie zawierające projekt budowlany. Od tego dnia złożenia dokumentów urząd będzie miał 30 dni na zaakceptowanie naszych planów. Jeśli nie zgłosi uwag, będzie można zacząć budowę.

....

Po prostu koszmar . Tu juz zyc sie nie daje nie mowiac o biznesie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:48, 16 Sie 2013    Temat postu:

Oszuści łupią firmy jak nigdy


Przedsiębiorcy z Małopolski chcą, by Komenda Główna Policji i Prokuratura Generalna wreszcie zabrały się za przestępców wyłudzających od nich pieniądze. Sami są bezradni - alarmuje "Dziennik Polski".

45 tysięcy złotych dziennie - tyle, według policyjnych źródeł "Dziennika Polskiego", zarabia człowiek naciągający uczciwe firmy z całej Polski na opłaty za "publikację znaku towarowego". W tym tygodniu fakturami za swoje "usługi" zasypał Małopolskę.

Przedsiębiorcy żalą się, że są coraz bardziej bezradni wobec rosnącej z każdym dniem grupy naciągaczy podszywających się pod uczciwe firmy, państwowe rejestry, a nawet ministerstwa.

Policjant zwalczający od lat przestępczość gospodarczą mówi, że naciągacze ożywają latem, gdy szefowie firm są na urlopie - zastępują ich osoby mniej zorientowane i płacą oszustom. Pieniądze giną bezpowrotnie.

Małopolscy przedsiębiorcy chcą, by Komenda Główna Policji i Prokuratura Generalna powołały zespół do walki ze szkodnikami. Feralne "rejestry" mnożą się bowiem tego lata szybciej niż zwykle. "Bezkarność zachęca kolejnych cwaniaków" - mówi Kazimierz Czekaj, prezes Jurajskiej Izby Gospodarczej i małopolski radny (PO).

...

No to robcie cos barany ! Kto w koncu jest w rzadzie ?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:41, 22 Sie 2013    Temat postu:

Protest firmy budowlanej na billboardach
[link widoczny dla zalogowanych]

"Czy mam się pod­pa­lić pod ra­tu­szem?" - m.​in. takim ha­słem na bil­l­bo­ar­dach Wła­dy­sław Frost, pre­zes firmy bu­dow­la­nej Sanui, chce zwró­cić uwagę na swoje pro­ble­my z urzęd­ni­ka­mi.

W War­sza­wie stoi 17 bil­l­bo­ar­dów, na któ­rych na czer­wo­nym tle wid­nie­ją białe hasła: "Czy mam się spa­lić pod ra­tu­szem?", " Czy mia­sto do­trzy­ma słowa?", "Czy mia­sto stać na stra­tę 50 mln?". Pla­ka­ty od­sy­ła­ją do stro­ny in­ter­ne­to­wej Zaplacawarszawiacy.​pl., na któ­rej czy­ta­my: "Ta stro­na po­wsta­ła z bez­sil­no­ści. Od 15 lat wal­czę z urzęd­ni­ka­mi, żeby po­zwo­li­li mi do­koń­czyć bu­do­wę, do któ­rej mnie zo­bli­go­wa­li".

Wła­dy­sław Frost kil­ka­na­ście lat temu roz­po­czął bu­do­wę bloku w war­szaw­skich Wło­chach. Po roku, kiedy kon­struk­cja bu­dyn­ku była już go­to­wa, urzęd­ni­cy wstrzy­ma­li bu­do­wę, bo zmie­nił się plan za­go­spo­da­ro­wa­nia prze­strzen­ne­go. In­we­stor po­sta­no­wił zło­żyć pozew o od­szko­do­wa­nie od mia­sta i po­in­for­mo­wać o spra­wie miesz­kań­ców War­sza­wy. Praw­ni­cy wy­ce­nia­ją wy­so­kość od­szko­do­wa­nia, o które może się sta­rać in­we­stor, na ok. 50 mln zł - po­in­for­mo­wał wczo­raj "Mar­ke­ting przy kawie".

Bil­l­bo­ar­dy, któ­rych wy­na­ję­cie kosz­to­wa­ło kil­ka­dzie­siąt ty­się­cy zło­tych, eks­po­no­wa­ne będą jesz­cze przez trzy ty­go­dnie.

- Już jest od­dźwięk dzien­ni­ka­rzy z prasy i te­le­wi­zji. Mamy na­dzie­ję, że nam to po­mo­że, bo je­ste­śmy bez­rad­ni - przy­zna­je Ka­zi­mierz Fe­de­rak, peł­no­moc­nik Wła­dy­sła­wa Fro­sta.

Da­riusz Kubuj, stra­teg z Kubuj Stra­te­gia, chwa­li po­mysł pro­te­stu za po­mo­cą bil­l­bo­ar­dów. Pod­kre­śla, że zwró­ci to uwagę urzęd­ni­ków i miesz­kań­ców War­sza­wy. - Wła­ści­ciel tej firmy do­szedł do wnio­sku, że jego pre­cy­zyj­ny prze­kaz nic mu nie da. Zwró­cił się więc do urzęd­ni­ków w taki spo­sób, by wszy­scy to wi­dzie­li - za­zna­cza Kubuj.

Zda­niem To­ma­sza Pi­san­ki, stra­te­ga z agen­cji Na­iro­bia, celem kam­pa­nii jest za­ko­mu­ni­ko­wa­nie nie­kom­pe­ten­cji urzęd­ni­ków ra­tu­sza, a nie me­ry­to­rycz­ne roz­wią­za­nie spra­wy, któ­rej do­ty­czy. - Osoba po­krzyw­dzo­na szuka w ten spo­sób spra­wie­dli­wo­ści przed sądem opi­nii pu­blicz­nej. Jeśli nie­za­do­wo­lo­ne z po­czy­nań władz grupy mogą szu­kać spra­wie­dli­wo­ści w ten spo­sób, to dla­cze­go nie mia­ły­by tego robić po­je­dyn­cze osoby - mówi Pi­san­ko. I do­da­je: - Modne jest po­wie­dze­nie, że media to czwar­ta wła­dza. Jak widać na tym przy­kła­dzie, re­kla­ma po­tra­fi być piątą wła­dzą, wy­star­czy mieć pie­nią­dze na wy­na­ję­cie bil­l­bo­ar­du.

>>>>

Szok !



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Czw 18:41, 22 Sie 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:54, 20 Wrz 2013    Temat postu:

Wyznanie desperata, który sparaliżował stolicę: To był mój protest!

Fakt

To był mój protest i krzyk rozpaczy! Henryk Kulpa (64 l.), zawodowy kierowca z Warszawy, w godzinach szczytu zablokował na dwie godziny jedno z największych rond w stolicy. Dlaczego to zrobił?

Największe stołeczne rondo na niemal dwie godziny zablokowane. W ciągu kilku minut niemal pół Warszawy staje w gigantycznym korku. To wszystko przez jednego człowieka - kierowcę tira Henryka Kulpę. – Zrobiłem to, żeby zaprotestować przeciwko politykom i przeciwko bankom, które doprowadzają ludzi do ruiny – wyjaśnia pan Henryk.

10 lat temu mężczyzna wraz z żoną wziął kredyt we frankach szwajcarskich wart 80 tys zł. Teraz musi oddać 350 tysięcy. – Odsetki dawno przerosły sumę kredytu. Brałem go z żoną kiedy wspólnie prowadziliśmy knajpkę przy lotnisku na Okęciu. Żona zmarła, a ja zostałem z kredytem. Tymczasem kurs franka wzrósł tak bardzo, że po prostu nie miałem możliwości, żeby tyle płacić i się zbuntowałem – wyjaśnia Henryk Kulpa.

Odsetki rosły przez lata, pojawili się komornicy. W tej chwili bank zablokował konto pana Henryka. W poniedziałek w godzinach szczytu, dokładnie o godz. 17. mężczyzna zaparkował tira na rondzie Radosława w Warszawie. Przez dwie godziny, kiedy policyjni negocjatorzy rozmawiali z desperatem, niemal połowa miasta stała w korkach.

Funkcjonariusze nie mogli interweniować siłowo bo mężczyzna miał w szoferce butlę z gazem. Po dwóch godzinach protestu został zatrzymany a dzień później w prokuraturze rejonowej Śródmieście Północ w Warszawie usłyszał zarzut spowodowania fałszywego zagrożenia. Grozi mu za to 8 lat za kratami.

....

Mamy tu dwa problemy . Gdyby tylko chodzilo o bankructwo to mozna powiedziec ryzykowal nie wyszlo . Ale wiemy ze mamy banksteryzm i odsetki sa zbojeckie zreszta w zachodnich niby polskich bankach dodatkowo pompowane przez bydlakow z RPP i oto skutki . Oni sa tu oskarzeni .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:21, 30 Paź 2013    Temat postu:

Tomasz Pajączek | Onet
Apelują do prezydenta, by nie wyrzucał ich na bruk

Właściciele małych sklepików z ul. Czeskiej, którym gmina Wrocław pod koniec września wypowiedziała umowy dzierżawy gruntu, złożyli dziś petycję do prezydenta Wrocławia z prośbą o nielikwidowanie osiedlowych budek.

Dla tych osób, które dziś pojawiły się w Sukiennicach, małe osiedlowe budki na Różance, to często jedyne źródło dochodu. Jeśli urzędnicy nie zmienią swojej decyzji, pracę straci co najmniej 10 osób. – Ale czy to w ogóle kogoś obchodzi – pyta się jeden z mieszkańców osiedla.

Decyzją urzędników blaszane budki mają zniknąć, bo szpecą miejski krajobraz. W ich miejsce mają powstać ławki, nowe chodniki i dużo zieleni, choć wbrew woli mieszkańców osiedla. Na demontaż sklepów – wrocławianie mają czas do 8 stycznia 2014 roku.

Pod petycją do prezydenta Wrocławia o nielikwidowanie budek, właściciele niewielkich sklepów zebrali prawie 2600 podpisów. Mieszkańcy osiedla stoją za nimi murem i nadal to właśnie tu chcą robić zakupy.

- Mamy tak ogromne poparcie ze strony mieszkańców, dlatego liczymy, że to musi się udać – mówi Katarzyna Alberska, właścicielka sklepu papierniczego. Pani Katarzyna jeszcze dwa tygodnie podkreślała, że wszyscy właściciele są gotowi na rozmowy i zmiany dotyczące ujednolicenia swoich sklepów, ale nie dostali nawet takiej szansy.

Dopiero po licznych protesach, właściciele budek mają szansę spotkać z urzędnikami. Rozmowy zaplanowano na wtorek 5 listopada.

...

Super wladza !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:37, 16 Gru 2013    Temat postu:

Katarzyna Nylec | Onet
Awantura o 17 metrów kwadratowych. Komu przeszkadza sklepik?

Sklepik na os. Andaluzja
Osiedlowy sklepik liczący zaledwie 17 metrów kwadratowych najwyraźniej przeszkadza władzom Piekar Śląskich.

Pan Marek Dembiński prowadzi sklep od 2009 roku. Kłopoty pojawiły się, gdy teren, na którym stoi sklepik od Bytomskiej Spółki Restrukturyzacji Kopalń przejęło miasto. Wówczas urzędnicy uznali, że właściciel zajmuje teren nielegalnie. Sprawa trafiła do sądu, który jednak przyznał rację właścicielowi sklepu.

Mężczyzna twierdzi, że urzędnicy za wszelką cenę chcą się go pozbyć.

- Okazało się, że posiadałem ważną umowę. Ale po tym wyroku władze miasta nie dały za wygraną i wypowiedziały mi tę umowę. Usłyszałem, że mieszkańcy skarżą się na hałasującą pod sklepikiem młodzież. Gdy rozpoczynałem działalność - faktycznie sam kilkakrotnie prosiłem o interwencję straż miejską, ale już dawno temu problem został rozwiązany - twierdzi w rozmowie z Onetem pan Marek.

Tydzień temu właściciel zebrał ok. 300 podpisów od okolicznych mieszkańców - niemal wszyscy, oprócz 9 osób, sprzeciwiają się likwidacji sklepu.

- Obecnie właściciel sklepiku zajmuje teren bezumownie - nie ma umowy dzierżawy terenu. W sądzie w Tarnowskich Górach toczy się postępowanie o wydanie nieruchomości - informuje Artur Madaliński, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Piekarach Śląskich. Wyrok w tej sprawie ma zapaść w środę.

...

Urzedowe matoly niszcza znowu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:56, 09 Sty 2014    Temat postu:

Szefowi łatwo zrobić przekręt

Ponad połowy nadużyć w polskich spółkach dokonują szefowie tych firm - alarmuje "Rzeczpospolita".

Doświadczony menedżer mający ponad 40 lat, który od niedawna pracuje w firmie, najczęściej na wysokim stanowisku w zarządzie to typowy profil korporacyjnego oszusta w Polsce - wynika z raportu firmy doradczo-audytorskiej KPMG, do którego dotarła "Rzeczpospolita".

Raport, który powstał na podstawie 596 audytów śledczych, przeprowadzonych przez ekspertów KPMG na całym świecie, dowodzi, że spółki powinny patrzeć na ręce swoim top menedżerom.

W skali globalnej kadra zarządzająca była zaangażowana w trzech na dziesięć wykrytych nadużyć, w Polsce zaś ponad połowie z nich. Jak jednak zastrzega Agnieszka Gawrońska-Malec, dyrektor w zespole zarządzania ryzykiem nadużyć w KPMG w Polsce, nie znaczy to, że polscy szefowie są mniej uczciwi od swych kolegów z innych krajów.

"Główny powód takich wyników to fakt, że firmy w Polsce sięgają zwykle po pomoc zewnętrznych audytorów wówczas, gdy podejrzewają nadużycia na wyższym szczeblu i na większą skalę. Mniejsze oszustwa zazwyczaj wychwytuje audyt wewnętrzny" - mówi Agnieszka Gawrońska-Malec.

...

Teraz widzicie ze nieprzypadkiem mamy w Ewangelii przypowiesc o nieuczciwym zarzadcy ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:32, 31 Sty 2014    Temat postu:

Portugalia: sąd skazał przedsiebiorcę na 48 weekendów więzienia

Sąd w Guimaraes, na północy Portugalii, skazał lokalnego przedsiębiorcę na karę pozbawienia wolności podczas 48 weekendów. Biznesmen ma udawać się do zakładu karnego w każdy sobotni poranek i opuszczać go w niedzielę wieczorem.

W uzasadnieniu decyzji sędzia wyjaśnił, że odbywanie kary w czasie weekendów ma służyć utrzymaniu przedsiębiorcy w aktywności zawodowej i dobru osób zatrudnianych przez skazanego. Sąd przypomniał, że przedsiębiorca od kilku lat notorycznie unikał płacenia podatków oraz odprowadzania składek na ubezpieczenia społeczne.

- Kara więzienia jest konsekwencją lekceważącego stosunku oskarżonego do swych zobowiązań wobec państwa. W przeszłości był on już ośmiokrotnie skazywany za unikanie płacenia podatków i składek do ZUS. Kilka wyroków było karami pozbawienia wolności w zawieszeniu - powiedział sędzia.

Sąd w Guimaraes przypomniał, że skazany przedsiębiorca największe straty wyrządził państwu w jednej ze swoich spółek działających w branży tekstylnej. Pod koniec 2012 r. portugalski biznesmen postanowił ją zamknąć. Szacuje się, że łącznie na unikaniu płacenia podatków i składek na ubezpieczenie społeczne przedsiębiorca oszukał państwo na blisko 80,5 tys. euro.

65-letni biznesmen będzie mógł prowadzić aktywność gospodarczą mimo wyroku skazującego. Mężczyzna ma stawiać się do zakładu karnego w Guimaraes o 9. rano w sobotę i wychodzić na wolność o 21. w niedzielę. Weekendowe odsiadywanie kary rozpocznie już w lutym.

Sędzia wyjaśnił, że kara 48 weekendów pozbawienia wolności ma służyć odstraszeniu innych przedsiębiorców, którzy unikają swoich zobowiązań wobec państwa. - W związku z niskim stopniem karalności za ten procede zjawisko unikania płacenia podatków i odprowadzania składek na ZUS stało się u nas ostatnio bardzo powszechne - dodał sędzia.

Od stycznia 2012 r. portugalskie spółki oszukały urzędy skarbowe na co najmniej 400 mln euro. Oszustwa polegały głównie na zaniżaniu wartości faktur.

...

Jaki madry wyrok ! Sa madrzy sedziowie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:07, 18 Lut 2014    Temat postu:

Budżet wyręcza rolników

Kolejny przywilej odciąża rolników kosztem podatników. Przedsiębiorcy są traktowani gorzej - donosi "Rzeczpospolita".

Prawie 60 tys. rolników, czyli co 24. ubezpieczony w KRUS, przestało w ciągu ostatnich czterech miesięcy 2013 r. płacić składki na emeryturę i rentę. Robi to za nich budżet.

Dzieje się tak, mimo że ich składki są bardzo niskie - dla większości to 83 zł miesięcznie. Budżet już finansuje ponad 90 proc. rolniczych świadczeń, a otrzymywana w porównaniu z wkładem emerytura jest bardzo wysoka.

Nowy przywilej to skutek wejścia we wrześniu w życie niezwykle korzystnego dla rolników przepisu. Wywalczył go, negocjując z premierem Donaldem Tuskiem kształt ustawy podnoszącej wiek emerytalny, ówczesny wicepremier Waldemar Pawlak.

W tym roku podatnicy zapłacą za rolników także niemal w całości składki do NFZ. To skutek decyzji politycznej o wydłużeniu prowizorki legislacyjnej podważanej przez Trybunał Konstytucyjny.

Więcej w "Rzeczpospolitej".


>>>

To skandal zwazywszy ze sa dotacje ... Jesli biednym rolnikom ma byc dawana pomoc panstwa TO TAK JAK WSZYSTKIM BIEDNYM a nie przez piramidy finansowe . Wszelkie przywileje korporacji musza zniknac .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 1:01, 21 Lut 2014    Temat postu:

Radio Kraków

Kłopoty dewelopera z ul. Wielickiej. Jak się zabezpieczyć?

Kolejne kłopoty dewelopera w Krakowie. Inwestor budujący apartamenty przy ul. Wielickiej w Krakowie nie może przekazać mieszkań właścicielom, którzy już wpłacili za nie pieniądze. Powód - pewna firma podająca się za podwykonawcę inwestora twierdzi, że nie dostała pieniędzy za wykonaną pracę. Jak jednak tłumaczy w rozmowie z Radiem Kraków Piotr Krochmal, analityk i doradca nieruchomości, już niedługo takie kłopoty mieszkańców mogą się skończyć.

Firma podająca się za podwykonawcę inwestora twierdzi, że nie dostała pieniędzy za wykonaną pracę. W księdze wieczystej złożyła więc stosowną adnotację, a to prawnie uniemożliwia przekazanie mieszkań właścicielom. Podczas gdy deweloper próbuje udowodnić przed sądem, że nie doszło do nieprawidłowości, właściciele mieszkań czekają, nie mając pewności, czy kiedykolwiek zamieszkają w lokalach, które kupili.

To nie pierwszy przypadek, w którym właściciele mieszkań cierpią przez kłopoty dewelopera. Wciąż otwarta jest sprawa lokali przy ul. Wierzbowej. 6 lat temu zbankrutował inwestor "Leopard" budujący bloki przy ul. Wierzbowej, a jego wierzyciel przejął mieszkania wzięte pod zastaw. Mieszkańcy, którzy kupili nieruchomości, do tej pory ich nie odzyskali.

- Już niedługo klienci nie będą musieli się obawiać się takich sytuacji jak przy Apartamentach "Wielicka" - powiedział w rozmowie z Radiem Kraków Piotr Krochmal, analityk i doradca nieruchomości. Krochmal przekonuje, że w wypadku nowych inwestycji przed takimi sytuacjami klientów będzie chroniła wprowadzona dwa lata temu ustawa deweloperska.

- Ona zabezpieczy, gdyż do każdej inwestycji będzie musiał być prowadzony rachunek powierniczy, na którym pieniądze są składane i kontrolowane przez bank. Do momentu przekazania lokalu nabywcy pieniądze są w banku. W momencie gdy deweloper upadnie, pieniądze zostaną wypłacone klientowi - tłumaczy Krochmal.

Dodaje jednak, że nowa ustawa deweloperska nie dotyczy inwestycji, które rozpoczęły się przed kwietniem 2012 roku, takich jak apartamenty przy Wielickiej. Dziś w budowie jest jedynie ok. 70 inwestycji, które nie są objęte nowym prawem deweleporskim. W wypadku kupna mieszkania warto więc zwrócić uwagę na to, czy dana inwestycja jest nim objęta.

...

I tak niszcza firmy . Czesto jedne drugie ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:34, 05 Mar 2014    Temat postu:

Aleksandra Brodziak | Onet
Jedna trzecia polskiego kapitału uciekła już za granicę

Biurokracja, bariery prawne, zbyt duże podatki oraz koszty pracy - to główne powody, dla których polski biznes ucieka za granicę. Najczęściej do Wielkiej Brytanii, Czech, na Słowację i nadal na Cypr. - W biznesie nie ma sentymentów. Nie zamierzam być patriotą i walczyć z każdym urzędnikiem o swoje prawa. Wolę iść tam, gdzie mam więcej swobody i lepsze warunki do działalności - mówi Tomasz, właściciel firmy, którą dwa lata temu zarejestrował w UK.

- Nie chcę podawać swojego nazwiska, bo zaraz pojawią się głupie komentarze typu: zdrajca czy podatkowo niemoralny. Ostatnio słyszałem o bojkocie firmy LPP, która przeniosła się na Cypr i do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, więc lepiej być ostrożnym. Patriotyzmem nie nakarmię dzieci - mówi Tomasz. Zaznacza jednak, że przeniesienie firmy do UK było jedną z najlepszych jego decyzji. - Dziś zrobiłbym to samo, a właściwie to nie... Dziś na taki krok zdecydowałbym się o wiele szybciej - podkreśla.

Jeszcze 10 lat temu podobną firmę prowadził w Polsce. - Kiepsko szło. Tony dokumentów, mnóstwo kontroli, wiecznie jakieś problemy, a urzędnicy patrzyli nam mnie jak na potencjalnego oszusta. Zamknąłem ją i wyjechałem do Anglii. Przez kilka lat pracowałem fizycznie. Dwa lata temu postanowiłem założyć swoją działalność. Nie myślę o powrocie do Polski - dodaje.

System nie sprzyja przedsiębiorcom

Według raportu "Paying Taxes 2014" opublikowanego pod koniec 2013 r. przez firmę doradczą PwC oraz Bank Światowy, Polska zajęła daleką, bo 113. pozycję pod względem przyjazności systemu podatkowego dla biznesu. Według statystyk polski przedsiębiorca płaci 18 różnego rodzaju podatków rocznie, a całkowita ich suma odpowiada 41,6 proc. zysków.

Najgorzej jednak jest z wypełnianiem wszystkich procedur prawno-administracyjnych związanych z rozliczeniem z fiskusem. Ekspert Pracodawców RP Mariusz Korzeb twierdzi, że te wyniki jednoznacznie pokazują, iż obecne regulacje prawa podatkowego utrudniają polskim przedsiębiorcom prawidłowe funkcjonowanie na rynku. Według niego jest wielce prawdopodobne, że w kolejnym rankingu Polska nie tylko nie odnotuje awansu, lecz także nastąpi jej spadek o kilka pozycji. Może to mieć negatywny wpływ na gospodarkę krajową z uwagi na zniechęcenie potencjalnych inwestorów do prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce.

W związku z tym firmy szukają ratunku poza granicami kraju. Prawo na to pozwala. Polska bowiem podpisała porozumienie o unikaniu podwójnego opodatkowania z 81 państwami, m.in. krajami Unii Europejskiej, Albanią, Cyprem, a nawet z Zimbabwe. Według niego przedsiębiorca płaci podatki tam, gdzie ma zarejestrowaną firmę.

W ostatniej dekadzie wiele firm, w tym rodzimi krezusi, z tej możliwości skorzystało. Specjaliści twierdzą, że jedna trzecia polskiego kapitału uciekła już za granicę. Oznacza to, że nasz kraj traci na tym miliardy złotych rocznie.

Optymistyczne jest tylko to, że z roku na rok przybywa w Polsce nowych przedsiębiorstw. W 2013 r. zarejestrowano 352 tys. firm, aż o 36 tys. więcej niż rok wcześniej. Liczba upadłości pozostaje w zasadzie na tym samym poziomie, ale eksperci Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych twierdzą, że w tym roku będzie ich zdecydowanie mniej.

Bez utrudnień na Wyspach

Dokąd najczęściej emigrują polskie firmy? Najwięcej zarejestrowanych jest w Wielkiej Brytanii. Szacuje się, że jest ich około 45 tys. Dlaczego właśnie tam? Bo według danych, UK zajmuje pierwsze miejsce w Europie i piąte na świecie pod względem najłatwiejszego prowadzenia działalności.

Pan Tomasz wylicza plusy brytyjskiej gospodarki. Uważa, że system jest zdecydowanie bardziej przyjazny niż polski, kwota wolna od podatku to ok. 47 tys. zł, podczas gdy w Polsce nieco ponad 3 tys. W UK przedsiębiorca płaci ok. 60 zł miesięcznie na ubezpieczalnię (odpowiednik polskiego ZUS), podczas gdy w kraju jest to ponad 1200 zł miesięcznie. Spółki limited nie płacą nic.

- W Polsce VAT-owcem jest każdy właściciel firmy, który przekroczy 150 tys. zł dochodu na rok, na brytyjskim rynku dopiero po przekroczeniu ok. 390 tys. - Wymieniać można byłoby długo, najważniejsze jednak, że brytyjska emerytura (ok. 110 funtów tygodniowo) należy się po 30 latach składkowych. Status emeryta można otrzymać tu już po 5 latach, ale wtedy świadczenie jest mniejsze. W Polsce natomiast za kilkaset złotych mógłbym liczyć tylko wtedy, gdybym dożył odpowiedniego wieku - podkreśla.

Dodaje, że bardzo dużym plusem jest przychylność urzędników, których głównym zadaniem jest pomóc, a nie utrudnić życie. - Oczywiście sporym udogodnieniem jest także minimalizm w biurokracji. To naprawdę ułatwia życie - przekonuje.

Dokąd po prostsze życie?

Według danych Federalnego Urzędu Statystycznego w Niemczech, polscy przedsiębiorcy zarejestrowali tam ok. 40 tys. firm, w samym tylko Berlinie blisko 8 tys. Na pierwszym miejscu jest tzw. budowlanka, ale nie brakuje także firm transportowych, ogrodniczych, sadowniczych, sprzątających, itp.

U zachodniego sąsiada nie ma obowiązkowego ubezpieczenia rentowo-emerytalnego. Prowadzący działalność opłaca ubezpieczenie opiekuńcze i zdrowotne na zasadzie wykupienia polisy. Kieszeń przedsiębiorcy obciąża także - podatek dochodowy i podatek od działalności gospodarczej, gdy obroty przewyższają kwotę 102 tys. zł w roku.

- Główne atuty tego rynku to jego wielkość oraz perspektywa rozwoju. Poza tym duże znaczenie ma sąsiedztwo z Polską oraz bardzo gęsta sieć powiązań gospodarczych - wylicza Michał Kosma, specjalista ds. prawa gospodarczego. Dodaje także, że obcokrajowcy mogą liczyć na bezpłatne doradztwo wielu instytucji, a w samym Berlinie można znaleźć instytucje, które udzielają wskazówek w języku polskim.

W Holandii podmiotów prowadzonych przez polskich przedsiębiorców jest ponad 8 tys. (podobnie w Norwegii). Firmy jednoosobowe i nowo powstałe otrzymują pomoc od państwa. Chodzi tu o niskooprocentowany kredyt do wysokości ok. 300 tys. zł. Oprócz niego można liczyć na trenera biznesu, który przez pierwszy rok wspiera młodego przedsiębiorcę wiedzą i doświadczeniem.

W Czechach i Słowacji działa już po kilkaset polskich firm. Co jednak ciekawsze, przedsiębiorstwa z tych krajów przenoszą się na Węgry. Według rządowej agencji CEKIA w latach 2009-12 siedziby przeniosło tam blisko tysiąc podmiotów czeskich i ponad 10 tys. słowackich. Jak twierdzi Branislaw Gvozdiak, prezes ECDDP, atutem czeskiego i słoweńskiego rynku są proste procedury, niskie stawki podatku dochodowego i bliskie położenie geograficzne. Dodaje, że istnieje także możliwość odliczenia pełnej kwoty podatku od towarów i usług oraz paliwa od wszelkiego rodzaju pojazdów wykorzystywanych w firmie.

Eldorado z małym podatkiem

Nadal dla wielu firm rajem podatkowym jest Cypr, a także coraz częściej Zjednoczone Emiraty Arabskie. Podatnicy, zwłaszcza ci z dużymi dochodami, decydują się zmienić kraj lub przenieść siedzibę firmy do takiego właśnie podatkowego Eldorado.

W ostatnim czasie głośno było o firmie LPP, właścicielu takich marek odzieżowych jak Reserved, Cropp, House, Sinsay i Mohito. Przeniosła ona przedsiębiorstwo na Cypr i do Zjednoczonych Emiratów. Powód? Szukanie oszczędności, a to posunięcie pozwoli na płacenie niższych podatków. W Polsce do tej pory LPP zapłaciło fiskusowi łącznie 465 mln zł. Kilka lat wcześniej podobną decyzję podjęły firmy - Avans, Perła Browary Lubelskie, HAWE i Komputronik. Przez spółkę zarejestrowaną na Cyprze kontrolowany jest także większościowy pakiet udziałów firmy Multimedia Polska. Holding ITI, właściciel stacji TVN, z fiskusem rozlicza się na Antylach Holenderskich. To nie jedyne przypadki ucieczek za granicę.

Nie inaczej jest z rodzimymi krezusami. Większość przedsięwzięć Jana Kulczyka także jest ulokowana poza granicami kraju. Podobnie jak Zygmunta Solorza-Żaka, Leszka Czarneckiego, Jerzego Staraka, szefa Polpharmy czy Józefa Wojciechowskiego, właściciela firmy deweloperskiej J.W. Construction. Polscy przedsiębiorcy szukają wolności lub co najmniej oddechu podatkowego na Malcie, Seszelach, Węgrzech, Szwajcarii czy w Luksemburgu.

...

Swietnie po prostu ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:01, 07 Mar 2014    Temat postu:

Kobiety dotknięte biurokracją

Przedsiębiorcze kobiety są bardziej niż mężczyźni prowadzący własne firmy przytłoczone biurokracją - wynika z sondażu przeprowadzonego przez Idea Bank. Rzadziej korzystają za to z pomocy profesjonalistów.

1 godzina i 15 minut - tyle czasu, według sondażu przeprowadzonego przez Idea Bank, przeznacza każdego dnia przeciętny polski przedsiębiorca na sprawy administracyjne. Chodzi tu o czynności związane z wystawianiem faktur i deklaracji podatkowych, wykonywaniem płatności, wystawianiem zleceń, sporządzaniem umów, monitorowaniem należności, itp. Czas "zjedzony" przez biurokrację to czas, w którym przedsiębiorca nie spotyka się z klientami, nie wykonuje usług, nie negocjuje kontraktów, czyli innymi słowy, nie zarabia pieniędzy, a przynajmniej nie rozwija swojej firmy. Badanie przeprowadzono w dniach 20-27 lutego na próbie 1000 osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą.

Stracony jeden dzień w tygodniu

Wynik na poziomie 1h i kwadrans dziennie daje między 6 a 7 godzin tygodniowo, w zależności od tego czy przyjmiemy pięcio- czy sześciodniowy tydzień pracy (w przypadku właścicieli firm praktyką jest raczej to drugie). Oznacza to, że na sprawy administracyjne przedsiębiorcy przeznaczają średnio niemal jeden dzień w tygodniu. Można więc przyjąć na przykład, że zamiast odpoczywać w sobotę, spędzają ten czas "w papierach". Co ważne, chodzi tu wyłącznie o czas przedsiębiorcy, a nie jego pracowników. Według Banku Światowego (raport Doing Business) polskie firmy przeznaczają prawie dwa miesiące w roku (łącznego czasu swoich pracowników) na same sprawy związane z podatkami i ZUS.

Nawet kilka godzin dziennie "w papierach"

Z badania przeprowadzonego przez Idea Bank wynika, że największą grupę wśród przedsiębiorców stanowią osoby, które przeznaczają na biurokrację do 2 godzin dziennie. Spora jest jednak reprezentacja przedsiębiorców, którym administracja zjada między 2 a 4 godziny z każdego dnia praccy. Wśród respondentów badanych telefonicznie (próba 700 osób) był to co dziesiąty badany, ale już wśród ankietowanych przez internet (300 respondentów) - aż co czwarty badany. Pamiętajmy też, że w badaniu wzięły udział zarówno firmy, w których pracy administracyjnej jest bardzo dużo, jak i takie, w których biurokracji jest niewiele (odnosi się to w szczególności do samozatrudnionych wystawiających jedną fakturę w miesiącu).

Kobiety mają godzinę mniej na biznes

Co ciekawe, badanie pokazało, że przedsiębiorcze kobiety spędzają więcej czasu na pracach administracyjnych niż mężczyźni będący właścicielami firm, choć różnice nie są znaczące. Uśredniony wynik z dwóch sondaży pokazuje, że kobietom biurokracja "zjada" przeciętnie 1 godzinę i 23 minuty z każdego dnia pracy, a mężczyznom 1 godzinę i 12 minut. W skali tygodnia różnica sięga więc około godziny.

Według Dariusza Dumy, psychologa biznesu, wynik badania Idea Banku wpisuje się w naturalne różnice między kobiecym i męskim podejściem nie tylko do prowadzenia biznesu, ale do życia w ogóle. - Kobiety są bardziej dokładne i staranne w tym co robią, swoją pracę wykonują z większą skrupulatnością i dbałością o szczegóły - ocenia ekspert. Najlepiej ilustruje to przykład z codziennego życia. - Choćbym nie wiem jak się starał, aby starannie posłać łóżko czy włożyć wyprasowaną koszulę do walizki, nigdy nie zrobię tego tak, jak nawet od niechcenia zrobi to kobieta - komentuje Dariusz Duma.

Księgowa wsparciem numer jeden

W ramach przeprowadzonego przez Idea Bank badania sprawdzono też, kto pomaga przedsiębiorcom w pracy administracyjnej. Wsparciem numer jeden jest dla nich księgowa, co raczej nie powinno dziwić biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo skomplikowane i często zmieniające się mamy w Polsce przepisy podatkowe. Badanie pokazało też, że większość przedsiębiorców korzysta z wsparcia innych osób w pracach biurowych, choć mamy tu spore dysproporcje w wynikach w zależności od metody badania. W sondażu telefonicznym aż 20% przedsiębiorców przyznało, że wykonuje wszystkie prace samodzielnie. W badaniu internetowym z kolei zaledwie 6% badanych przyznało, ze robi wszystko samodzielnie. Kobiety rzadziej niż mężczyźni korzystają z pomocy księgowej i prawnika, częściej natomiast wskazują na pomoc "innej osoby" w prowadzeniu firmy. Prawdopodobnie chodzi tu o małżonka lub partnera.

Katarzyna Siwek

>>>

Kobiety moze bardziej przezywaja . Jednak firma to walka czyli wojna a zatem nie dla kobiet . Caly czas widac ze nie ma rownosci plci . Ale biurokracje trzeba tepic ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:10, 26 Kwi 2014    Temat postu:

Wiceprezes SKOK Wołomin aresztowana za działanie na szkodę firmy

Sąd Rejonowy w Gorzowie Wlkp. aresztował wiceprezes SKOK Wołomin Joannę P. i mężczyznę związanego z tą instytucją. To kolejne osoby objęte zarzutami w śledztwie gorzowskiej prokuratury okręgowej dotyczącym wyłudzenia wielomilionowych kredytów z tej SKOK.

- Joanna P. usłyszała zarzut działania na szkodę swojej firmy i wyrządzenia jej szkody wielkich rozmiarów, natomiast druga z osób ma zarzut udziału w wyłudzaniu kredytów i pomocy przy tym przestępstwie. Ponadto obojgu zarzucono udział w zorganizowanej grupie przestępczej - powiedział w sobotę PAP zastępca Prokuratora Okręgowego w Gorzowie Wlkp. Roman Witkowski.

Zgodnie z przestawionymi zarzutami obojgu podejrzanym grozi nawet do 10 lat więzienia. Na wniosek prokuratury przed weekendem gorzowski sąd aresztował Joannę P. i drugiego z podejrzanych na trzy miesiące. Śledztwo zostało wszczęte w maju 2013 roku po tym, jak podczas innych postępowań nie związanych bezpośrednio ze SKOK Wołomin, uzyskano informację o tym procederze. Łącznie zarzuty w tej sprawie przedstawiono dotychczas kilkunastu osobom.

Witkowski dodał, że kredyty były wypłacane przez SKOK Wołomin na podstawie nierzetelnej dokumentacji. Postępowanie w tej sprawie realizuje Centralne Biuro Śledcze pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp.

Spółdzielcza Kasa Oszczędnościowo-Kredytowa w Wołominie to jedna z największych spółdzielczych kas w Polsce. W Lubuskiem ma swoje placówki w Gorzowie Wlkp., Nowej Soli i Zielonej Górze.

W piątek o aresztowaniu wiceprezes SKOK Wołomin poinformował portal tvn24.pl.

...

Znow dziwne . Okazuje sie tylko w UBeckiej bankowosci ,,nie ma afer" . A goscie od FOZZ pelnia role wzorowych prezesow . Afery sa tylko w nieubeckich ktore dziwnie padaja jak Wielkopolski Bank Rolniczy . Tak ze zostaja same UBeckie ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:17, 28 Maj 2014    Temat postu:

Walka o budkę z lodami trwa. Mieszkańcy podpisują petycję

Pa­wi­lon ma znik­nąć, bo nowa kon­cep­cja za­go­spo­da­ro­wa­nia parku nie za­kła­da jego ist­nie­nia. Wła­ści­ciel­ka budki z lo­da­mi w parku Ko­cha­now­skie­go za­czę­ła zbie­rać pod­pi­sy.

Park Ko­cha­now­skie­go ma zo­stać pod­da­ny re­wi­ta­li­za­cji. Jak wy­ja­śnia Marta Sta­cho­wiak, rzecz­nicz­ka pre­zy­den­ta, obiekt bu­dow­la­ny zlo­ka­li­zo­wa­ny u zbie­gu ulicy Mic­kie­wi­cza i 20 Stycz­nia 1920r. prze­zna­czo­ny jest w pla­nie do­ce­lo­wo do roz­biór­ki. - Przed laty zo­stał wy­bu­do­wa­ny w miej­scu daw­ne­go wej­ścia do parku, jako obiekt o cha­rak­te­rze tym­cza­so­wym, czego od­zwier­cie­dle­niem jest jego niska ja­kość es­te­tycz­na i ar­chi­tek­to­nicz­na. Dla­te­go jego ad­ap­ta­cja na cele ga­stro­no­micz­ne jest nie­uza­sad­nio­na - do­da­je.

- W par­kach hi­sto­rycz­nych, gdzie lo­ka­li­za­cja nowej za­bu­do­wy jest ogra­ni­czo­na wzglę­da­mi kon­ser­wa­tor­ski­mi, sprze­daż lodów, kawy, soków owo­co­wych może od­by­wać się przy wy­ko­rzy­sta­niu es­te­tycz­nych, sty­lo­wych obiek­tów mo­bil­nych, czego do­brym przy­kła­dem jest po­jazd z kawą funk­cjo­nu­ją­cy na Wy­spie Młyń­skiej - tłu­ma­czy rzecz­nicz­ka.

Wła­ści­ciel­ka pa­wi­lo­nu nie za­mie­rza się pod­da­wać, cho­ciaż zdaje sobie spra­wę, że łatwo nie bę­dzie. Pro­wa­dzi budkę od 5 lat, wcze­śniej była to Spół­dziel­nia Ga­stro­no­micz­na. - Za każ­dym razem pod­pi­sy­wa­li­śmy umowy na okres tym­cza­so­wy, rok lub 2 lata. Li­czy­li­śmy się z tym, że w pew­nym mo­men­cie bę­dzie­my mu­sie­li zwi­nąć in­te­res - mówi Jerzy Ła­szew­ski, mąż wła­ści­ciel­ki. - Dla nas to więc nie za­sko­cze­nie, ale nasi klien­ci są bar­dzo zdzi­wie­ni, że za kilka mie­się­cy ma tu już nas nie być - do­da­je. W do­dat­ku prze­no­sze­nie się gdzie­kol­wiek to dla nas do­dat­ko­we kosz­ty - przy­zna­je.

Jerzy Ła­szew­ski mówi, że spró­bu­ją się jesz­cze od­wo­łać do urzę­du mia­sta, może ten zmie­ni zda­nie. Na razie za­czę­li zbie­rać pod­pi­sy pod pe­ty­cją, by budki nie li­kwi­do­wać.

Listy z pod­pi­sa­mi są m.​in. wy­ło­żo­ne na la­dzie pa­wi­lo­nu. - Zbie­ra­my od kilku dni, a już mamy 166 pod­pi­sów - mówi Ka­mi­la Wilke, sprze­daw­czy­ni. Sama ża­łu­je, że pra­cu­je do­pie­ro pierw­szy sezon.

W zbie­ra­nie pod­pi­sów za­an­ga­żo­wa­ła się też wnucz­ka pań­stwa Ła­szew­skich - Pau­li­na.

>>>

Gdyby to byl zagraniczny market to by sie nie odwazyli .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:26, 28 Maj 2014    Temat postu:

Przez 18 lat walczyła z urzędnikami, w końcu popełniła samobójstwo

Przez 18 lat wła­ści­ciel­ka firmy ko­sme­tycz­nej z Kar­tuz wal­czy­ła o zwrot nie­na­leż­nie po­bra­ne­go po­dat­ku ak­cy­zo­we­go. Cho­dzi­ło o 3 mln zł. Gdy 17. raz sąd ode­słał spra­wę do po­now­ne­go roz­pa­trze­nia, ko­bie­ta po­peł­ni­ła sa­mo­bój­stwo.

Spra­wa już miała mieć swój po­zy­tyw­ny finał, ale sąd po raz ko­lej­ny po­sta­no­wił... zba­dać ją po­now­nie. Tego było już za wiele. Ko­bie­ta za­ła­ma­ła się i tar­gnę­ła na życie, za­ży­wa­jąc ta­blet­ki. W li­ście po­że­gnal­nym szcze­gó­ło­wo opi­sa­ła, czyje dzia­ła­nia zmu­si­ły ją do de­spe­rac­kie­go czynu – re­la­cjo­nu­je mąż ko­bie­ty.

- Je­ste­śmy po­ru­sze­ni i za­smu­ce­ni śmier­cią Pani Kry­sty­ny Choj­nac­kiej. Z taką sy­tu­acją spo­ty­ka­my się po raz pierw­szy i dla wszyst­kich, któ­rzy mają z nią do czy­nie­nia, jest ona trud­na(..) Wy­ja­śnie­niem oko­licz­no­ści śmier­ci Pani Kry­sty­ny Choj­nac­kiej zaj­mu­ją się od­po­wied­nie or­ga­ny i tylko one mogą udzie­lać ko­men­ta­rzy w tej spra­wie - po­wie­dzie­li przed­sta­wi­cie­le Izby Cel­nej w Gdyni.

>>>

Nie zazdroszcze tym urzednikom ale NIECH NIE POPELNIAJA KOLEJNYCH SAMOBOJSTW ! Od tego jest KONFESJONAL !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:07, 18 Cze 2014    Temat postu:

Justyna Sobolak | Onet
Zawiodło ich państwo

Krystyna Chojnacka popełniła samobój­stwo, Janusz Kowalik przez 17 dni prowadził protest głodowy, a Zbigniew Stonoga wywiesił baner, na którym napisał, co myśli o fiskusie. Do takich aktów rozpaczy doprowadziły ich decyzje urzędnicze, które zniszczyły im i biznesy, i życie.

"Mój protest jest aktem rozpaczy i desperacji. Działania urzędni­ków doprowadziły do upadku dobrze prosperującej i prowadzo­nej zgodnie z prawem firmy. Mam do zapłacenia blisko 12 mln zł. Jestem mężem i ojcem czwórki dzieci. Będę walczył o ich przy­szłość i dobre imię do ostatniej kropli krwi" - tak rozpoczęcie pro­testu głodowego przed krakowską siedzibą izby skarbowej tłuma­czył w czerwcu ubiegłego roku Janusz Kowalik. Chciał nagłośnić swoją sprawę. Tylko to mu zostało.

Szukali, szukali aż znaleźli

Żeby zrozumieć, co zmusiło Janusza Kowalika do rozpoczęcia protestu, trzeba cofnąć się do 2004 roku. To wtedy wraz z żoną i siostrą założyli firmę Impex Scrap & Recycling, zajmującą się handlem złomem. Interes szedł świetnie. Impex ściągnął do sie­bie najlepszych fachowców ze Szwecji, a przychody z każdym ro­kiem szybowały w górę. Z 3 mln w 2004 roku do 36 mln euro w 2006 roku. Rok później firma Kowalika była już w likwidacji upa­dłościowej. Do drzwi Impexu zapukali w 2005 roku urzędnicy kontroli skarbowej. Kowalik jest pewien, że nie była to rutynowa kontrola podatnika, a stał za nią donos konkurenta. - Z całą sta­nowczością mogę powiedzieć, że była to kontrola zlecona - mówi. Urząd szukał uchybień w Impexie przez ponad pięć lat. Zanim wydał decyzję, firma zdążyła stracić kontrahentów, zaufa­nie banków i ogłosić upadłość. - Do 2010 roku urząd kontroli skarbowej nie wydał żadnej decyzji, która zarzucałaby spółce ja­kiekolwiek uchybienia. Dopiero 28 maja 2010 roku zostały wyda­ne 22 decyzje, zgodnie z którymi stwierdzono, że spółką nie za­rządzał wykwalifikowany zarząd, a ślusarz, czyli ja. Owszem, mam instynkt kupiecki, ale z wykształceniem zawodowym nigdy nie zdecydowałbym się kierować takim gigantem - twierdzi Ko­walik.

Walka o dobre imię

UKS oskarżył Impex o firmanctwo, czyli nielegalny sposób zmniejszenia obciążeń podatkowych. Nałożył kary na członków zarządu i na samego Kowalika. O tym ostatnim przypomniał sobie dopiero dwa lata później. W 2013 roku, w kwietniu, we­zwał go do zapłaty blisko 12 mln zł z tytułu zaległości podatko­wych za obrót złomem. Zrezygnowany Janusz Kowalik postano­wił zwrócić oczy całej Polski na swoją sprawę. Przez 17 dni miesz­kał w samochodzie przed siedzibą krakowskiej izby skarbowej i prowadził protest głodowy. "W dniu 11 kwietnia 2013 roku wyda­ną decyzją wydaliście na mnie ostatni wyrok, teraz możecie jedy­nie patrzeć na powolną śmierć albo mnie dobić" - napisał na ta­blicy, wywieszonej przed swoim samochodem. Głodował nie tylko dla siebie, ale i swoich dzieci. "Nie pozwolę na to, by moje dzieci żyły z myślą, że ich ojciec jest przestępcą" - mówił. Protest się skończył, ale 12 mln podatku do zapłaty i uraz do Polski pozo­stały.

Jedna decyzja, zniszczone życie

Gdy Janusz Kowalik głodował przed skarbówką, swój dramat w czterech ścianach przeżywała Krystyna Chojnacka. Od 20 lat to­czyła walkę z urzędnikami. Chojnacka prowadziła wraz z mężem firmę zajmującą się konfekcją kosmetyków. Ich kłopoty zaczęły się 1993 roku, kiedy wprowadzono na kosmetyki podatek akcyzowy dla producentów i importerów. Urzędnicy nie mogli się zdecydować, czy firma Chojnackich powinna płacić akcyzę, czy nie. Decyzja była o tyle trudna, że małżeństwo zajmowało się konfekcją, czyli pakowaniem, a nie produkcją kosmetyków. De facto nie powinni więc płacić akcyzy. Ale urzędnicy zdecydowali inaczej. Naliczyli firmie 3 mln zł podatku, jak się później okazało bezpodstawnie. Chojnaccy płacili i jednocześnie walczyli o zwrot pieniędzy w sądzie. Walka trwająca latami wykończyła i firmę, i Chojnackich. "Moja żona pozostaje pod stałą opieką lekarzy psy­chiatrów od 2008 roku. Likwidacja firmy i utrata dorobku całego życia doprowadziły w grudniu 2012 roku do załamania nerwo­wego żony połączonego z próbą samobójczą" - pisał Jarosław Chojnacki w pełnym rozpaczy liście opublikowanym w mediach. Wydawało się, że w maju tego roku sprawa wreszcie znajdzie swój finał. Ale sąd przekazał ją kolejny raz do rozpatrzenia. Kry­styna Chojnacka nie wytrzymała. Popełniła samobójstwo.

"Pi…fiskusa i złodziei z Wiejskiej"

Zwrotu podatku nie doczekał się też Zbigniew Stonoga, przedsię­biorca i diler samochodowy. W 2008 roku kupił nieruchomość w Zamościu od innej firmy od siebie zależnej. Od transakcji zapła­cił 1,9 mln zł VAT. W związku z tym, że w nabytej nieruchomości miał prowadzić działalność gospodarczą ubiegał się o zwrot po­datku. Ale fiskus zdecydował, że pieniędzy nie odda, podejrzewa­jąc, że mogło dojść do ich wyłudzenia. O sprawie dowiedział się cały kraj, gdy zdenerwowany przedsiębiorca wywiesił na swojej firmie kontrowersyjny baner: "Pii…. nas Urząd Skarbowy W-wa Targówek na kwotę 1 900 000 - Dziękujemy Ci piii...​ Polsko".

... Widze nowa moda od Twardocha obrazanie Polski ktorej imie jest swiete . To jest grzech ciezki 4 przykazanie .

Później był kolejny i jeszcze jeden. Wszystkie w podobnej tonacji. Ale zamiast pomóc swojej sprawie, Stonoga narobił sobie tylko problemów. Jeden z producentów aut wypowiedział mu umowę, on sam zaś został oskarżony o obrażanie Polski. Problemy finan­sowe zmusiły go do zwolnienia pracowników i zwinięcia intere­su. Stonoga zapowiada jednak, że nie odpuści. Wypowiedział wojnę systemowi i będzie ją prowadził dopóty, dopóki starczy mu sił.

Z dnia na dzień

O tym, że życie może wywrócić się do góry nogami z dnia na dzień przekonał się też Ryszard Gasparski. Prowadził szwalnię, w której zatrudniał 30 pracowników. Któregoś dnia do drzwi jego domu zapukała policja. Gasparski został zakuty w kajdanki i osa­dzony w więzieniu. Oskarżono go o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, oszustwa podatkowe i handel tkaniną nie­wiadomego pochodzenia. Z aresztu wyszedł po czterech miesią­cach, bo nikt nie był w stanie sporządzić przeciwko niemu aktu oskarżenia. I nie udało się to po dziś dzień. Po 10 latach sąd umo­rzył postępowanie, ale Gasparski stracił wszystko, co miał. Teraz chce walczyć o odszkodowanie od Skarbu Państwa.

Biznesmen w opałach

O rekompensatę walczy już Marek Kubala. Domaga się 40 mln zł. To najwyższy, jak dotąd, pozew przeciwko skarbowi państwa. Ku­bala od zawsze miał smykałkę do interesu. Zaczynał w późnych latach 80. jako budowlaniec, później otworzył w Wałbrzychu sex shop i zajął się sprzedażą aut używanych. Najpierw sprowadzał je z Holandii, później z Ameryki. Sprzedaż samochodów szła cał­kiem nieźle, dlatego Kubala postanowił zająć się tym na pełen etat. Został dilerem samochodowym i otworzył pierwszy na Dol­nym Śląsku salon Seata. Biznes kręcił się do 13 grudnia 2000 roku. To wtedy do jego domu wkroczyła policja. Kubala został aresztowany i osadzony w więzieniu. Oskarżono go oszustwa po­datkowe przy sprowadzaniu samochodów zza oceanu. Wyszedł po trzech tygodniach, ale nie było już czego ratować. Banki odmó­wiły kredytów, długi rosły. Dziś wynoszą 14 mln zł. Kubala nie odpuścił i poszedł na walkę o sprawiedliwość. Sam. Bez adwoka­ta. Wygrał. W 2011 roku został oczyszczony z wszelkich zarzu­tów. Teraz chce 40 mln zł odszkodowania.

Bezkarni urzędnicy

Te historie spokojnie wystarczyłyby do nakręcenia kilku kolej­nych części "Układu zamkniętego", a filmy oglądałoby się z rów­nie wielkim niedowierzaniem, jak ten pierwszy. Materiału nie brakuje. Życie pisze najlepsze scenariusze, choć w tym wypadku może wydałoby powiedzieć, że nie życie, a urzędnicy. Samo sto­warzyszenie Niepokonani 2012 zrzesza ponad trzy tysiące osób poszkodowanych przez sądy, prokuratury, komorników, ZUS, banki, urzędników skarbowych i celnych. Ich sprawy ciągną się latami, ale nie to jest dla poszkodowanych najgorsze. Najbardziej zatrważające jest to, że za błędy, które zniszczyły im życie, nikt nie odpowiada. - W każdym z przypadków urzędnicy wydający decyzje, które zniszczyły świetnie zapowiadające się i rewelacyj­nie prosperujące firmy, dalej trwają na swoich ciepłych posad­kach, a my, przedsiębiorczy ludzie, walczymy każdego dnia o przeżycie, zapłacenie zaległych rat od zaciągniętych kredytów - mówi ze zrezygnowaniem Janusz Kowalik.

...

To skandal ale oczywiscie nie popieram bluzgow na Polske czy samobojstw . Trzeba ufac Bogu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:57, 24 Cze 2014    Temat postu:

"Polska stała się wielką montownią dla zachodnich koncernów"

Ry­szard Flo­rek, pre­zes i za­ło­ży­ciel spół­ki Fakro, uważa, że nasz kraj po­trze­bu­je du­żych pol­skich firm i uzna­nych marek, a wzo­rem do bu­do­wy in­no­wa­cyj­nej go­spo­dar­ki po­win­na być dla nas Korea Po­łu­dnio­wa.
Sprawdź koszty usługi

"Polska stała się wielką montownią dla zachodnich koncernów" - Ryszard Florek, prezes i założyciel spółki Fakro, uważa, że nasz kraj potrzebuje dużych polskich firm i uznanych marek, a wzorem do budowy innowacyjnej gospodarki powinna być dla nas Korea Południowa. Na razie według niego polskie firmy mają gorsze warunki do rozwoju niż inwestorzy zagraniczni, a o innowacje trudno, ponieważ kraj stał się wielką montownią dla zachodnich koncernów.

...

Tak to jest koszmar co oni zrobili z Polska to cale ,,otwarcie na Zachod" ... Inna sprawa ze lud tego chcial . ALE TO ROLA WLADZY JEST WIEDZIEC ZE OTWARCIE KRAJU KOMUNISTYCZNEGO NA EKSPANSJE KAPITALIZMU OZNACZA KOLONIALNA OKUPACJE ! BO NIKT W POLSCE 1990 NIE WIEDZIAL JAK DZIALA RYNEK GLOBALNY ! GDY TERAZ JUZ WIEDZA TO JUZ RYNEK JEST ZAJETY I NIE MA SZANS ! Co za karly nami rzundzo ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:50, 01 Lip 2014    Temat postu:

Łabędzi śpiew gorzelników

Małe gorzelnie żałują, że nie wzięły przykładu z sa­downików i proszą ministra rolnictwa o wsparcie - do­nosi "Puls Biznesu".

Związek Gorzelni Polskich (ZGP) opracował "Program 50+". Próbuje nim zainteresować resort rolnictwa, by - jak tłumaczy - ratować 50 ostatnich pracujących ma­łych, rolniczych gorzelni w Polsce.

"W okresie transformacji gospodarczej było ich 900. Według statystyk, na koniec 2013 r. zostało 104, ale faktycznie działa około 50 i kolejne znikają. Chcemy ratować tradycję wytwarzania spirytusu z rodzimych zbóż i owoców" - mówi Włodzimierz Warchalewski, prezes ZGP i właściciel gorzelni.

Włodzimierz Warchalewski żałuje, że gorzelnicy nie poszli śladem sadowników, którzy - zamiast narzekać na niskie ceny jabłek - zorganizowali grupy produ­cenckie i wzięli się za produkcję soków. "W naszej branży każdy działa sam, nie stać nas więc na urucho­mienie działalności przetwórczej. Mam nadzieję, że ministerstwo rolnictwa pomoże nam uzyskać wspar­cie" - mówi prezes ZGP.

Zdaniem Leszka Wiwały - szefa Związku Pracodaw­ców Polskiego Przemysłu Spirytusowego - gorzelnie rolnicze mogą przetrwać jako centra edukacji i kultu­ry - muzea z regionalną gastronomią i symboliczną produkcją.

....

Tak nas wytransformowali. ..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:49, 01 Sie 2014    Temat postu:

1 mln 90 tys. zł odszkodowania za błędne decyzje urzędników ws. Optimusa

1 mln 90 tys. zł odszkodowania wraz z odsetkami krakowski sąd przyznał w piątek spółce będącej następcą prawnym Optimusa uznając, że firma doznała szkód w wyniku wydania przez urzęd­ników sprzecznych z prawem decyzji podatkowych.

Wyrok nie jest prawomocny.

Odsetki od kwoty 1 mln 90 tys. 450 zł mają być liczone od 15 listo­pada 2005 r. do dnia zapłaty (na dziś wyniosłyby one ponad 1 mln 185 tys. zł).

Firma CD Projekt, będąca prawnym następcą Optimusa, domaga­ła się przed sądem 35 mln 650 tys. zł wraz z odsetkami, podno­sząc, że wskutek błędnych decyzji urzędników skarbowych i za­trzymania Romana Kluski firma Optimus utraciła reputację, a w latach 2002-2005 także przewidywane dochody i musiała ponieść ponad 8,7 mln zł kosztów.

Sąd stwierdził w piątek, że doszło do wydania sprzecznych z pra­wem decyzji podatkowych i firma poniosła w skutek tego szereg szkód.

Przyznając odszkodowanie sąd uwzględnił: wynagrodzenie, jakie otrzymał doradca podatkowy zatrudniony przez firmę, koszty związane z emisją obligacji oraz uzyskaniem koniecznych do prowadzenia dalszej działalności gospodarczej gwarancji ban­kowych.

Nie uwzględniono żądań odszkodowawczych związanych z ko­niecznością wyprzedaży majątku firmy. "Spółka już wcześniej przechodziła restrukturyzację i nie da się stwierdzić, czy wyprze­daż majątku miał związek z decyzjami podatkowymi" - mówił uzasadniając wyrok sędzia Wojciech Żukowski.

Według sądu powód nie przedstawił także wystarczająco moc­nych dowodów na utratę przewidywanych korzyści, zaś sytuacja na rynku światowym w latach 2002-2004 była niestabilna. Nie stwierdzono, by Optimus stracił konkretne kontrakty lub prze­grał konkretne przetargi.

Odszkodowanie zostało przyznane firmie CD Projekt. Sam Roman Kluska, który stworzył potęgę Optimusa, nie otrzyma z tej kwoty ani złotówki, bo nie ma udziałów w firmie. Od kilku lat koło Nowego Sącza hoduje owce i wyrabia sery.

Członek zarządu CD Projekt Piotr Nielubowicz powiedział w pią­tek PAP po ogłoszeniu wyroku, że jest zadowolony, iż sąd uznał, że decyzje organów podatkowych były błędne i wyrządziły spół­ce szkodę. "Kwota odszkodowania dużo niższa niż roszczenie, które uważamy za zasadne, nie wywołuje entuzjazmu" - mówił Nielubowicz.

Dodał, że spółka niemal z dnia na dzień straciła ponad połowę przychodów. Jak podał, w 2001 r. przychody firmy ze sprzedaży komputerów, serwerów i podzespołów IT wynosiły 361 mln zł, w 2002 r. spadły o 52 proc. do 173,8 mln zł, a w kolejnym roku do 136,4 mln zł. "Rynek IT w Polsce w tym okresie rósł. Spółka Opti­mus była jedyną, której sytuacja finansowa uległa tak drastyczne­mu pogorszeniu i jedynym czynnikiem zewnętrznym, bo we­wnętrznych nie znaleźliśmy, były błędne decyzje organów skar­bowych i popsucie wizerunku spółki" - powiedział Nielubowicz.

Jak mówił, po wyroku NSA ws. Optimusa z listopada 2003 r., w którym sąd uznał, że Optimus nie wyłudzał VAT, eksportując kom­putery i sprowadzając je z powrotem do Polski, przychody firmy znów zaczęły rosnąć.

Radca prawny reprezentujący Skarb Państwa mówił w piątek, że decyzję o ewentualnej apelacji od wyroku podejmie po uzyska­niu pisemnego uzasadnienia.

W listopadzie 2000 r. prokuratura okręgowa w Krakowie, na pod­stawie zawiadomienia inspektorów kontroli skarbowej, wszczęła śledztwo w sprawie rzekomych uszczupleń podatkowych, doko­nanych przez zarząd Optimus S.A. na kwotę co najmniej 8,5 mln zł, na szkodę Skarbu Państwa. Uszczuplenia te miały dotyczyć po­datku VAT od sprzętu komputerowego. W 2002 r. Kluska został zatrzymany na 48 godzin jako podejrzany. W listopadzie 2003 r. śledztwo umorzono z powodu niestwierdzenia przestępstwa.

Biznesmen domagał się 1,5 mln zł odszkodowania za zatrzyma­nie i stosowanie przez 16 miesięcy poręczenia majątkowego w wysokości 8 mln zł. Ostatecznie sąd przyznał Klusce w 2006 r. 5 tys. zł odszkodowania za zatrzymanie. W tym samym roku Mini­sterstwo Finansów przeprosiło go za postępowanie organów kon­troli skarbowej w 2000 r.

...

To było przestępstwo nie błąd ... Co ciekawe ją do dziś używam komputera optimusa ! SmileSmileSmile Staruszek ale chodzi SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:50, 01 Sie 2014    Temat postu:

1 mln 90 tys. zł odszkodowania za błędne decyzje urzędników ws. Optimusa

1 mln 90 tys. zł odszkodowania wraz z odsetkami krakowski sąd przyznał w piątek spółce będącej następcą prawnym Optimusa uznając, że firma doznała szkód w wyniku wydania przez urzęd­ników sprzecznych z prawem decyzji podatkowych.

Wyrok nie jest prawomocny.

Odsetki od kwoty 1 mln 90 tys. 450 zł mają być liczone od 15 listo­pada 2005 r. do dnia zapłaty (na dziś wyniosłyby one ponad 1 mln 185 tys. zł).

Firma CD Projekt, będąca prawnym następcą Optimusa, domaga­ła się przed sądem 35 mln 650 tys. zł wraz z odsetkami, podno­sząc, że wskutek błędnych decyzji urzędników skarbowych i za­trzymania Romana Kluski firma Optimus utraciła reputację, a w latach 2002-2005 także przewidywane dochody i musiała ponieść ponad 8,7 mln zł kosztów.

Sąd stwierdził w piątek, że doszło do wydania sprzecznych z pra­wem decyzji podatkowych i firma poniosła w skutek tego szereg szkód.

Przyznając odszkodowanie sąd uwzględnił: wynagrodzenie, jakie otrzymał doradca podatkowy zatrudniony przez firmę, koszty związane z emisją obligacji oraz uzyskaniem koniecznych do prowadzenia dalszej działalności gospodarczej gwarancji ban­kowych.

Nie uwzględniono żądań odszkodowawczych związanych z ko­niecznością wyprzedaży majątku firmy. "Spółka już wcześniej przechodziła restrukturyzację i nie da się stwierdzić, czy wyprze­daż majątku miał związek z decyzjami podatkowymi" - mówił uzasadniając wyrok sędzia Wojciech Żukowski.

Według sądu powód nie przedstawił także wystarczająco moc­nych dowodów na utratę przewidywanych korzyści, zaś sytuacja na rynku światowym w latach 2002-2004 była niestabilna. Nie stwierdzono, by Optimus stracił konkretne kontrakty lub prze­grał konkretne przetargi.

Odszkodowanie zostało przyznane firmie CD Projekt. Sam Roman Kluska, który stworzył potęgę Optimusa, nie otrzyma z tej kwoty ani złotówki, bo nie ma udziałów w firmie. Od kilku lat koło Nowego Sącza hoduje owce i wyrabia sery.

Członek zarządu CD Projekt Piotr Nielubowicz powiedział w pią­tek PAP po ogłoszeniu wyroku, że jest zadowolony, iż sąd uznał, że decyzje organów podatkowych były błędne i wyrządziły spół­ce szkodę. "Kwota odszkodowania dużo niższa niż roszczenie, które uważamy za zasadne, nie wywołuje entuzjazmu" - mówił Nielubowicz.

Dodał, że spółka niemal z dnia na dzień straciła ponad połowę przychodów. Jak podał, w 2001 r. przychody firmy ze sprzedaży komputerów, serwerów i podzespołów IT wynosiły 361 mln zł, w 2002 r. spadły o 52 proc. do 173,8 mln zł, a w kolejnym roku do 136,4 mln zł. "Rynek IT w Polsce w tym okresie rósł. Spółka Opti­mus była jedyną, której sytuacja finansowa uległa tak drastyczne­mu pogorszeniu i jedynym czynnikiem zewnętrznym, bo we­wnętrznych nie znaleźliśmy, były błędne decyzje organów skar­bowych i popsucie wizerunku spółki" - powiedział Nielubowicz.

Jak mówił, po wyroku NSA ws. Optimusa z listopada 2003 r., w którym sąd uznał, że Optimus nie wyłudzał VAT, eksportując kom­putery i sprowadzając je z powrotem do Polski, przychody firmy znów zaczęły rosnąć.

Radca prawny reprezentujący Skarb Państwa mówił w piątek, że decyzję o ewentualnej apelacji od wyroku podejmie po uzyska­niu pisemnego uzasadnienia.

W listopadzie 2000 r. prokuratura okręgowa w Krakowie, na pod­stawie zawiadomienia inspektorów kontroli skarbowej, wszczęła śledztwo w sprawie rzekomych uszczupleń podatkowych, doko­nanych przez zarząd Optimus S.A. na kwotę co najmniej 8,5 mln zł, na szkodę Skarbu Państwa. Uszczuplenia te miały dotyczyć po­datku VAT od sprzętu komputerowego. W 2002 r. Kluska został zatrzymany na 48 godzin jako podejrzany. W listopadzie 2003 r. śledztwo umorzono z powodu niestwierdzenia przestępstwa.

Biznesmen domagał się 1,5 mln zł odszkodowania za zatrzyma­nie i stosowanie przez 16 miesięcy poręczenia majątkowego w wysokości 8 mln zł. Ostatecznie sąd przyznał Klusce w 2006 r. 5 tys. zł odszkodowania za zatrzymanie. W tym samym roku Mini­sterstwo Finansów przeprosiło go za postępowanie organów kon­troli skarbowej w 2000 r.

...

To było przestępstwo nie błąd ... Co ciekawe ją do dziś używam komputera optimusa ! SmileSmileSmile Staruszek ale chodzi SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:51, 01 Sie 2014    Temat postu:

1 mln 90 tys. zł odszkodowania za błędne decyzje urzędników ws. Optimusa

1 mln 90 tys. zł odszkodowania wraz z odsetkami krakowski sąd przyznał w piątek spółce będącej następcą prawnym Optimusa uznając, że firma doznała szkód w wyniku wydania przez urzęd­ników sprzecznych z prawem decyzji podatkowych.

Wyrok nie jest prawomocny.

Odsetki od kwoty 1 mln 90 tys. 450 zł mają być liczone od 15 listo­pada 2005 r. do dnia zapłaty (na dziś wyniosłyby one ponad 1 mln 185 tys. zł).

Firma CD Projekt, będąca prawnym następcą Optimusa, domaga­ła się przed sądem 35 mln 650 tys. zł wraz z odsetkami, podno­sząc, że wskutek błędnych decyzji urzędników skarbowych i za­trzymania Romana Kluski firma Optimus utraciła reputację, a w latach 2002-2005 także przewidywane dochody i musiała ponieść ponad 8,7 mln zł kosztów.

Sąd stwierdził w piątek, że doszło do wydania sprzecznych z pra­wem decyzji podatkowych i firma poniosła w skutek tego szereg szkód.

Przyznając odszkodowanie sąd uwzględnił: wynagrodzenie, jakie otrzymał doradca podatkowy zatrudniony przez firmę, koszty związane z emisją obligacji oraz uzyskaniem koniecznych do prowadzenia dalszej działalności gospodarczej gwarancji ban­kowych.

Nie uwzględniono żądań odszkodowawczych związanych z ko­niecznością wyprzedaży majątku firmy. "Spółka już wcześniej przechodziła restrukturyzację i nie da się stwierdzić, czy wyprze­daż majątku miał związek z decyzjami podatkowymi" - mówił uzasadniając wyrok sędzia Wojciech Żukowski.

Według sądu powód nie przedstawił także wystarczająco moc­nych dowodów na utratę przewidywanych korzyści, zaś sytuacja na rynku światowym w latach 2002-2004 była niestabilna. Nie stwierdzono, by Optimus stracił konkretne kontrakty lub prze­grał konkretne przetargi.

Odszkodowanie zostało przyznane firmie CD Projekt. Sam Roman Kluska, który stworzył potęgę Optimusa, nie otrzyma z tej kwoty ani złotówki, bo nie ma udziałów w firmie. Od kilku lat koło Nowego Sącza hoduje owce i wyrabia sery.

Członek zarządu CD Projekt Piotr Nielubowicz powiedział w pią­tek PAP po ogłoszeniu wyroku, że jest zadowolony, iż sąd uznał, że decyzje organów podatkowych były błędne i wyrządziły spół­ce szkodę. "Kwota odszkodowania dużo niższa niż roszczenie, które uważamy za zasadne, nie wywołuje entuzjazmu" - mówił Nielubowicz.

Dodał, że spółka niemal z dnia na dzień straciła ponad połowę przychodów. Jak podał, w 2001 r. przychody firmy ze sprzedaży komputerów, serwerów i podzespołów IT wynosiły 361 mln zł, w 2002 r. spadły o 52 proc. do 173,8 mln zł, a w kolejnym roku do 136,4 mln zł. "Rynek IT w Polsce w tym okresie rósł. Spółka Opti­mus była jedyną, której sytuacja finansowa uległa tak drastyczne­mu pogorszeniu i jedynym czynnikiem zewnętrznym, bo we­wnętrznych nie znaleźliśmy, były błędne decyzje organów skar­bowych i popsucie wizerunku spółki" - powiedział Nielubowicz.

Jak mówił, po wyroku NSA ws. Optimusa z listopada 2003 r., w którym sąd uznał, że Optimus nie wyłudzał VAT, eksportując kom­putery i sprowadzając je z powrotem do Polski, przychody firmy znów zaczęły rosnąć.

Radca prawny reprezentujący Skarb Państwa mówił w piątek, że decyzję o ewentualnej apelacji od wyroku podejmie po uzyska­niu pisemnego uzasadnienia.

W listopadzie 2000 r. prokuratura okręgowa w Krakowie, na pod­stawie zawiadomienia inspektorów kontroli skarbowej, wszczęła śledztwo w sprawie rzekomych uszczupleń podatkowych, doko­nanych przez zarząd Optimus S.A. na kwotę co najmniej 8,5 mln zł, na szkodę Skarbu Państwa. Uszczuplenia te miały dotyczyć po­datku VAT od sprzętu komputerowego. W 2002 r. Kluska został zatrzymany na 48 godzin jako podejrzany. W listopadzie 2003 r. śledztwo umorzono z powodu niestwierdzenia przestępstwa.

Biznesmen domagał się 1,5 mln zł odszkodowania za zatrzyma­nie i stosowanie przez 16 miesięcy poręczenia majątkowego w wysokości 8 mln zł. Ostatecznie sąd przyznał Klusce w 2006 r. 5 tys. zł odszkodowania za zatrzymanie. W tym samym roku Mini­sterstwo Finansów przeprosiło go za postępowanie organów kon­troli skarbowej w 2000 r.

...

To było przestępstwo nie błąd ... Co ciekawe ją do dziś używam komputera optimusa ! SmileSmileSmile Staruszek ale chodzi SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:07, 14 Sie 2014    Temat postu:

Przedsiębiorcy piszą do Tuska: jesteście gorsi od mafii

"Z naszego punktu widzenia jesteście gorsi od mafii. Mafia żąda płatności od dziś. Wy od dziś i 5 lat wstecz. Teraz na warsztacie znalazł się sektor firm badawczych. Wierzę, że nie jest Pan, aż tak małostkowy i nie jest to zemsta za wyniki badań preferencji wyborczych" - pisze w liście otwartym skierowanym do Donalda Tuska Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Autor podkreśla, że nie ma miesiąca, w którym "ludzie premie­ra" nie weszliby do jakiegoś sektora gospodarki i bez zmiany ja­kichkolwiek przepisów nagle powiedzieli, że to, co do tej pory ro­bili w zakresie prawno-podatkowym, było niezgodne z prawem i kazali płacić podatki pięć lat wstecz wraz z odsetkami. "Pod nóż idą sektory rozproszone, które skupiają małe i średnie polskie firmy. Korporacji, najczęściej zagranicznych, nie ruszacie. Po ta­kiej akcji cały sektor pada, bo nikt nie jest w stanie zapłacić pięć lat wstecz wyimaginowanych podatków z odsetkami" - przekonu­je.

W swoim liście Kaźmierczak dodaje również, że działania rządu, o których pisze są zorganizowane. Podkreśla, że jest w posiada­niu protokołu z narady kadry Ministerstwa Finansów, podczas którego minister Jacek Kapica grozi konsekwencjami tym urzęd­nikom, którzy nie dość entuzjastycznie wdrażają nową interpre­tację podatkową.

"Chciałbym Panu uświadomić, że jak już wyrżniecie cały sektor MSP, to korporacje nie będą w stanie zarobić na wasze kolacje z winami po 800 PLN, bo jest ich zwyczajnie za mało. To sektor MSP tworzy 67 procent PKB, daje pracę dla 3/4 Polaków. 99,8 proc. firm w Polsce to sektor MSP. Nie ryzykujcie aż tak" - apelu­je.

"Jeśli się to jakoś szybko nie zmieni, to przypuszczam, że z tych, którzy nie zostali wykończeni – większość wyjedzie, albo zrezy­gnuje, a działalność gospodarcza pozostanie tylko dla szaleńców. Zawarłby Pan z kimś kontrakt z zapisem, że dowolne zobowiąza­nie może być w każdej chwili zmienione i należy zapłacić pięć lat wstecz? A taka jest wasza aktualna oferta" - pisze.

Prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców składa także Do­naldowi Tuskowi propozycję - przekazanie na rzecz np. Caritasu 50 procent swoich zarobków z pięciu ostatnich lat. "To oferta fair. My mamy w dużej części zaświadczenia o niezaleganiu z po­datkami, niezaleganiu ze składkami na ZUS, a nawet znam ta­kich, którzy mają indywidualne decyzje podatkowe Ministerstwa Finansów, że ich interpretacja przepisów jest właściwa. Czyli byli­śmy w porządku, a mimo to żądacie od nas płacenia pięciu lat wstecz" - zauważa.

"Jeśli stać Pana na odrobinę refleksji, proszę zajrzeć do swoich programów wyborczych 2007/2011, obejrzeć swoje wystąpienia i swoje obietnice w stosunku do nas. A potem proszę spróbować spojrzeć w lustro. Piszę ten list wyłącznie po to, żeby ograniczyć Panu możliwość mówienia, jak już wyrżniecie wszystkie polskie firmy, że Pan nie wiedział i to byli źli urzędnicy. Pan nimi kieru­je" - kończy swój list Kaźmierczak.

...

Cisna bo schodzili gospodarkę i nie ma wpływów ... Winni są znacznie bardziej ci z PiS ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:53, 23 Sie 2014    Temat postu:

Tanie wyroby z Chin i podatki bolączką twórców ludowych

Tylko ludzie z pasją są twórcami ludowymi, ponieważ z takiej działalności nie można się utrzymać - oceniają artyści, którzy uczestniczą w Targach Sztuki Ludowej trwających w Krakowie. Wskazują na podwyżkę VAT-u i napływ tanich pamiątek wytwarzanych w Chinach.

Obowiązująca od ubiegłego roku podwyżka podatku VAT z 8 do 23 proc. objęła m.in. wyroby sztuki ludowej i rzemiosła artystycznego. Decyzję o podwyżce resort finansów tłumaczył przepisami unijnymi, które trzeba było implementować do polskiego prawa. Od początku twórcy nie kryli niezadowolenia z decyzji ministerstwa finansów.

- Wyższe podatki byłyby przez nas do zaakceptowania, gdyby pieniądze były przeznaczane na rozwój twórczości" - zwróciła uwagę w rozmowie z PAP Czesława Ząbczyk, artystka z Zabrza. Tymczasem nie ma bezpośredniego związku pomiędzy wpływami do budżetu z podatku VAT, a finansowaniem szkoleń, targów, czy festiwali związanych ze sztuką ludową.

Niewielu artystów ludowych korzysta także ze wsparcia rządowego. Wprawdzie Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego udziela stypendiów twórczych oraz stypendiów z zakresu upowszechnia kultury, jednak w tym roku w dziedzinie "twórczość ludowa" zrealizowane zostanie tylko osiem stypendiów. Najwięcej stypendiów twórczych (56) zostało przyznanych artystom związanym ze sztukami wizualnymi.

Jak poinformował PAP resort kultury, powodem odrzucenia wniosków były m.in. błędy formalne. - Z dziedziny twórczość ludowa wpłynęło 26 wniosków, z czego poprawnych pod względem formalnym było 21 aplikacji - podało MKiDN. Według resortu poza stypendiami funkcjonują także inne instrumenty wsparcia twórczości ludowej, w tym m.in. coroczny program "Dziedzictwo Kulturowe priorytet Kultura ludowa", czy nagrody im. Oskara Kolberga.

Podwyżka podatku VAT wywołała problemy finansowe także tych, którzy zajmują się upowszechnianiem sztuki ludowej. - Straciliśmy ok. 400 tys. zł z dotychczasowego zaplecza finansowego - powiedział dyrektor biura Międzynarodowych Targów Sztuki Ludowej Józef Spiszak. Zmiana przepisów przekreśliła także plany przedłużenia targów, na które co roku przyjeżdża ok. 800 artystów ludowych z Polski i krajów ościennych.

Coraz mniejsze przychody to także efekt napływu tanich wyrobów z Chin na polskie stragany. - My nie wykonujemy prac na masową skalę, dlatego przegrywamy z produktami, które są co prawda tańsze, ale gorsze jakościowo - podkreślała Czesława Ząbczyk.

Przykładowo w Krakowie, Zakopanem, Szczawnicy czy Krynicy-Zdroju można kupić góralską ciupagę za ok. 20-30 zł. Tymczasem autentyczny wyrób może kosztować nawet 60 zł. Podobna dysproporcja dotyczy także innych wyrobów, jak np. drewnianych pamiątek, czy haftowanych obrusów.

- Dziś tylko ludzie z pasją są twórcami ludowymi, ponieważ z takiej działalności nie można się utrzymać - przyznaje w rozmowie z PAP Helena Kufta, malarka z Piątkowej k. Nowego Sącza. Tłumaczy, że właśnie dlatego tak ważne jest pokazywanie młodym ludziom sztuki ludowej w nadziei, że część z nich zarazi się pasją.

...

Tak ta dziedzina podupadła .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:50, 29 Wrz 2014    Temat postu:

Coface: polskie firmy mają problem z odzyskiwaniem należności od zagranicznych kontrahentów

- Wraz ze wzrostem zainteresowania rynkami zagranicznymi pojawiają się też problemy z należnościami. Dłużnicy zagraniczni wcale nie są bardziej skłonni do tego, by w terminie bądź by w ogóle regulować swoje zobowiązania. I pojawia się duży problem, bo jak windykować należność od firmy, która prowadzi działalność daleko, gdzie obowiązują zupełnie inne normy prawne, kultura, obyczaj, a często także jest bariera językowa – podkreśla zauważa Szymon Wiliński, dyrektor ds. rozwoju usług informacji i windykacji Coface.

>>>

Niestety . Zatem najlepiej NIE MIEC ZADNYCH stosunkow z roznymi Rosjami .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:02, 10 Paź 2014    Temat postu:

Wywłaszczenie firm? Rząd grozi spółkom, które nie rejestrują się w KRS

Spółki, które nie zarejestrują się w KRS czeka wywłaszczenie. Takie plany ma Ministerstwo Sprawiedliwości. Wywłaszczenie firm, które nie dopełnią obowiązku rejestracji w KRS, ma być możliwe po zmianie prawa - informuje "Puls Biznesu".

Eksperci szacują, że takich podmiotów może być nawet 80 tys. Ko­lejne kilkadziesiąt tysięcy to martwe spółki, które resort chce wy­kreślić z rejestru i również wywłaszczyć. Ich majątek mają prze­jąć starostowie jako reprezentanci skarbu państwa.

Projektowane rozwiązanie ma zdyscyplinować podmioty nieza­rejestrowane w KRS i skłonić je do złożenia wniosku o wpis naj­później do końca grudnia 2015 r. "Aby ten obowiązek nie był lek­ceważony będzie on zagrożony dolegliwością, którą będzie nieod­płatne nabycie przez skarb państwa mienia podmiotów, które się nie przerejestrują" - napisano w stanowisku resortu.

Ministerstwo zostało jednak w tej sprawie skrytykowane przez Rządowe Centrum Legislacji, które obawia się, że nowe przepisy mogą grozić niezgodną z konstytucją ingerencją w prawo własno­ści.

...

To zbojectwo . Mozna kogos ukarac grzywna bo nie dopelnil obowiazku ale nie ograbic ! Tym bardziej ze wy jestescie winni tej szarej strefy !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:14, 17 Lis 2014    Temat postu:

Rękodzieło dogorywa

Nasze rękodzieło dogorywa - alarmuje "Puls Biznesu". Jan Włostowski, szef Cepelii uważa, że to konsekwencja wprowadzenia wyższego VAT i odpływu kadr z rzemiosła. Jego zdaniem, liczba warsztatów skurczy się w ciągu 5-7 lat nawet o 30-40 procent.

Włostowski tłumaczy, że w zeszłym roku podniesiono VAT na wyroby sztuki ludowej i rzemiosła artystycznego z 8 na 23 procent. "Nie możemy ratować się odpisaniem podatku VAT, ponieważ większość naszych kosztów nie stanowią surowce, ale praca".

Maciej Pawlak ze Stowarzyszenia Plecionkarzy i Wikliniarzy w Nowym Tomyślu dodaje, że "odchodzą rzemieślnicy, ponieważ przy obecnych stawkach bardziej opłaca się zmienić branżę. Aby polskie rękodzieło nie umarło, potrzebne jest rządowe wsparcie, na przykład w Danii rząd je dotuje, a w Polsce pobiera dodatkowe daniny".

...

Jeszcze VAT im podniesli ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:47, 20 Lis 2014    Temat postu:

Ciężarne na celowniku ZUS
Justyna Sobolak

"To dyskryminacja mnie jako kobiety, kobiety w ciąży, a teraz matki" - twierdzi Joanna, której ZUS obniżył wysokość zasiłku chorobowego, a później macierzyńskiego, bo uznał, że jej pensja godzi w dobro publiczne.

Kobiety w ciąży i świeżo upieczone mamy od lat są skrupulatnie kontrolowane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który sprawdza, czy świadczenia, o które się ubiegają, rzeczywiście im się należą. ZUS, jak twierdzi, realizuje w ten sposób nałożony na niego ustawowo obowiązek troski o to, by świadczenia trafiały wyłącznie do osób do tego uprawnionych. Jeśli w wyniku kontroli ZUS wykaże nieprawidłowości, kobieta może otrzymać zmniejszone świadczenie chorobowe lub zasiłek macierzyński, a nawet nie otrzymać ich wcale.

Danych brak

Największe podejrzenia wzbudzają te kobiety, które zakładają działalność gospodarczą tuż przed terminem porodu lub podpisują umowę o pracę, wiedząc, że są w ciąży. - Zastrzeżenia ZUS może budzić krótki okres zatrudnienia i wysokie wynagrodzenie pracownicy lub rażąco wysokie wynagrodzenie w stosunku do innych pracowników zatrudnionych w danym zakładzie pracy. Wówczas ZUS wstrzymuje wypłatę zasiłku macierzyńskiego do czasu zakończenia postępowania wyjaśniającego - mówi Ewa Jęczmyk, rzecznik prasowy oddziału ZUS w Częstochowie.

Tego, ile kobiet rocznie traci prawo do zasiłku, nie wiadomo. Takich statystyk Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie prowadzi, nie mają ich także oddziały ZUS. - Dane ilościowe wykazują wszystkie decyzje odmowne również te, które dotyczą podlegania ubezpieczeniu i w których wypłacono świadczenia po np. przywróceniu terminu - informuje Beata Świątek, rzecznik prasowy Oddziału ZUS w Opolu. Wiadomo, że w 2003 roku takich decyzji ZUS wydał 2100. Z tej liczby 1400 osób odwołało się do sądu. Ostatnie dane, do których dotarła "Gazeta Wyborcza" wskazują, że od stycznia 2009 roku do 30 czerwca 2012 roku kobiet, którym odmówiono wypłaty świadczenia lub kazano zwrócić otrzymany zasiłek było 1716.

Przedsiębiorcze ciężarne

ZUS szczególnie przygląda się tym kobietom, którym należy się wysoki zasiłek macierzyński. Panie w błogosławionym stanie nauczyły się przez lata, jak zadbać o siebie i dziecko. Tuż przed terminem porodu zakładają działalność gospodarczą. Opłacają jedną, najwyższą składkę chorobową na ZUS i na urlopie macierzyńskim dostają nawet 6,6 tys. zł miesięcznie. Innym sposobem jest korzystanie z usług pośredników-przedsiębiorców. Będąc w ciąży, kobiety podpisują umowę o pracę na bardzo korzystnych warunkach finansowych. Uciekają na chorobowe, ZUS przejmuje wypłatę świadczeń, ciężarna odpala pośrednikowi to, co musi, a później cieszy się macierzyństwem na bogato, za co my płacimy z naszych kieszeni.

Umowa podpisana w ciąży

Joanna z Opola, która na celowniku ZUS znalazła się w 2013 roku, nie jest przeciwna kontrolom, ale jej zdaniem dotykają one nie tych kobiet, które powinny. Do 2011 roku, przez trzy lata, prowadziła własną działalność gospodarczą. Firmę zamknęła ze względów osobistych. Przez rok utrzymywała się z oszczędności, pomagały mama i siostra. Jak doszła do siebie, zaczęła szukać pracy, a w trakcie poszukiwań dowiedziała się, że jest w ciąży. Miesiąc później podpisywała już umowę o pracę. - Oczywiście pracodawca wiedział o ciąży. Zagrałam w otwarte karty. Szef był jednak na tyle wyrozumiały, że nie stanowiło to dla niego problemu, tym bardziej, że zamierzałam pracować aż do rozwiązania - mówi. Niestety sprawy nieco się skomplikowały. Po ponad miesiącu pracy Joanna zaczęła się źle czuć, wkrótce z zagrożoną ciążą trafiła do szpitala. Nie było innej rady. Musiała przejść na L4. Wtedy do akcji wkroczył ZUS.

Pensja godząca w dobro publiczne

Postępowanie trwało trzy miesiące. - ZUS wezwał mojego pracodawcę. Sprawdzano, czy jesteśmy spokrewnieni, skąd się znamy. Szef musiał dostarczyć wszystkie dokumenty: umowę o pracę, listę płac, moje badania lekarskie i dowody na wykonywanie pracy. Ze mną nikt nie rozmawiał, nie chciano ode mnie nic, nikt nie pytał, dlaczego musiałam iść na zwolnienie lekarskie, na komisję lekarską nie wezwano mnie ani razu, żeby zobaczyć, jaki jest mój stan - mówi. Po trzech miesiącach ZUS wydał decyzję: zasiłek się należy, ale obniżony. Komisja uznała, że wynagrodzenie, jakie zaoferował Joannie szef, jest podejrzanie wysokie, dlatego obniżył zasiłek do najniższej krajowej. - W uzasadnieniu ZUS napisał, że pensja, jaką otrzymywałam, czyli 2500 zł netto, jest niegodna i godzi w dobro publiczne. Mam to na piśmie, podpisane przez zastępcę prezesa ZUS. Według ZUS osoba z wyższym wykształceniem, w wieku 33 lat, z dziesięcioletnim stażem pracy, biegłą znajomością języka niemieckiego, pracująca jako tłumacz, powinna zarabiać płacę minimalną, czyli 1100 zł na rękę, a nie 2500 zł - twierdzi rozgoryczona.

Na zasiłek trzeba zasłużyć

Sprawa trafiła do sądu. Ale już pierwsze pytanie sędzi o to, czy Joanna podpisując umowę o pracę, wiedziała o ciąży, zdecydowało o sprawie. - ZUS argumentował swoją decyzję tym, że zasiłek chorobowy i macierzyński należy się kobiecie, która wniosła odpowiedni wkład do ZUS, żeby takie świadczenie otrzymać. Ja przez 10 lat pracowałam na etacie, później trzy lata prowadziłam własną działalność gospodarczą i przez cały ten czas były za mnie odprowadzane składki, więc ja się pytam, czy sobie nie zapracowałam, by dostać przyzwoity zasiłek chorobowy i macierzyński? - zastanawia się. Joanna sprawę przegrała, ale nie będzie się odwoływać. - Dostaję teraz nieco ponad 900 zł. Nie stać mnie na to, by się odwoływać, nie stać mnie na adwokatów, nie mam do tego nerwów, mnie to w ciąży tyle kosztowało, że syn urodził się przed terminem. To cud, że jest zdrowy - mówi.

Oszustki mają się świetnie

Okazało się, że w Opolu mam w podobnej sytuacji jest więcej. - Zgadałyśmy się na Facebooku. Jedna mama pracowała 4,5 miesiąca do szóstego miesiąca ciąży i po tym czasie odezwała się jej padaczka, na którą chorowała w dzieciństwie. Poszła na L4. Pierwsze dwa zasiłki ZUS wypłacił, po czym zawiesił jej świadczenie, obniżył do najniższej krajowej i kazał oddać nadwyżkę, a jako powód podał to, że jej pracodawcą jest teściowa. Nieważne, że ona pracowała u teściowej prawie siedem lat. Szkoda, że ZUS nie tropi najbardziej nieuczciwych kobiet, tych, które zakładają działalność, by mieć zasiłek w wysokości 6 tys. zł. Osobiście znam taką osobę, która w ramach tej działalności nie zarobiła ani złotówki. Nie miała konta firmowego, nie miała swojej wizytówki. Ona nie miała nic. Miała wpis do ewidencji i opłaconą jedną składkę. Nikt nie zadzwonił, nikt się nie doczepił, nikt jej nie niepokoił żadnymi pismami. Mówią, że mamy niż demograficzny, że kobiety nie chcą rodzić dzieci, a w takiej sytuacji nie ma się czemu dziwić - twierdzi z niekrytym żalem Joanna.

Uprzykrzona radość

Kobiet w podobnej sytuacji jest wiele. W całej Polsce. - Takich spraw moja kancelaria prowadzi bardzo dużo i obserwuję, że jest ich coraz więcej. ZUS bardzo często kwestionuje fakt prowadzenia lub współprowadzenia działalności gospodarczej i tym samym twierdzi, że kobieta prowadząca swoją firmę nie podlega ubezpieczeniom społecznym oraz dobrowolnemu ubezpieczeniu chorobowemu. Drugi sposób ZUS na uprzykrzenie radości z macierzyństwa to uznanie innej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia społeczne i ubezpieczenie chorobowe niż rzeczywiście zadeklarowana przez przedsiębiorcę. Oznacza to, że ZUS zamiast wypłacić wyższe świadczenie, obniża je i wypłaca dużo mniejszy zasiłek. Takie postępowanie ZUS jest niezgodne z przepisami ubezpieczeń społecznych. Od negatywnej decyzji ZUS należy się odwołać w terminie 30 dni od daty odbioru decyzji. Jeżeli tego nie zrobimy, decyzja stanie się prawomocna - informuje Katarzyna Przyborowska, radca prawny z kancelarii Lege Artis, specjalizująca się w prawie ubezpieczeń społecznych, autorka bloga temidajestkobieta.pl.

....

Jak zwykle cierpia najslabsi . A widzicie ze jest proceder ZAKLADANIA LIPNYCH FIRM DLA ZASILKU !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133176
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:29, 22 Gru 2014    Temat postu:

"Jedno okienko" utrudnia życie przedsiębiorcom

Nie działa "jedno okienko" Krajowego Rejestru Sądowego, które miało przyspieszyć rozpoczęcie działalności przez firmy - czytamy w "Pulsie Biznesu".

Dziennik przypomina, że "1 grudnia weszły w życie przepisy wdrażające system informatyczny, integrujący Krajowy Rejestr Sądowy z Ministerstwem Finansów, Ministerstwem Sprawiedliwości, Zakładem Ubezpieczeń Społecznych i Głównym Urzędem Statystycznym. Spółkom miały być automatycznie nadawane numery NIP oraz REGON już w momencie zarejestrowania w KRS".

Okazało się jednak, że system teleinformatyczny nie działa prawidłowo, przez co rejestracja spółek przez sądy trwa o wiele dłużej. I tak na przykład Sąd Rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia zarejestrował od 1 do 10 grudnia 23 spółki, a w tym samym okresie roku ubiegłego 128 spółek. W Sądzie Rejonowym w Warszawie liczby te wynoszą odpowiednio: 23 i 249. Ministerstwo Sprawiedliwości twierdzi, że system działa już prawidłowo, a wpisy spółek do rejestru odbywają się bez przeszkód. Jednak w związku z dużą złożonością zmian w systemie nie można wykluczyć usterek

...

Tak urzedasi rozwiazali problem .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy