Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 11:45, 24 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Kolejny rolnik poszkodowany przez asesora komorniczego z Łodzi. Stracił sprzęt za 200 tys. zł
Wraca sprawa kontrowersyjnego asesora komorniczego z Łodzi, który odebrał rolnikowi ciągnik, choć mężczyzna nie miał długów. Na jaw wyszedł kolejny przypadek nadużycia popełnionego przez asesora Michała K. Scenariusz działania okazał się podobny - rolnik z miejscowości, położonej w pobliżu Łodzi, stracił ciągnik i maszyny rolnicze. Cały sprzęt był wart ok. 200 tys. zł. - informuje TVP Info.
Po tym, jak pierwsza sprawa rolnika spod Mławy została nagłośniona przez media, kolejne poszkodowane osoby zaczynają głośno mówić o procederze asesora.
Jedną z takich osób jest rolnik Piotr Kowalski, któremu "słynny" komornik zajął maszyny warte ok. 200 tys. zł. - Ja nie mam nic wspólnego z dłużnikiem. Dłużnik nie jest u mnie zameldowany, ani tu nie mieszka. Nie rozumiem, dlaczego mam odpowiadać za czyjeś długi - powiedział rolnik TVP Info. Długiem obarczona jest była żona rolnika, która nie mieszka już z nim od trzech lat.
- Zabrano mi traktor wart 150 tys. zł oraz maszyny, które są warte 40 tys. zł. Od października nic nie mogę zrobić w polu, przez co ponoszę kolejne straty - mówi Piotr Kowalski. Dodaje, że przez działania asesora może zostać bankrutem, bo musi płacić kary umowne m.in. pieczarkarni i Polskim Młynom, gdzie nie dostarczył produktów.
Rolnik mówi wprost, że maszyny zostały mu skradzione i podkreśla, że ciągnik nie należał nawet do niego, ponieważ wciąż płaci bankowi za maszynę raty w wysokości 20 tys. zł miesięcznie.
Co ciekawe, przy egzekucji obecni byli policjanci, ale nie reagowali na słowa rolnika, który informował, że to jego sprzęt, a on sam nie ma długów. Policjanci straszyli nawet rolnika, że zostanie zatrzymany na 48 godzin, jeśli będzie utrudniał egzekucję - podaje TVP Info.
Sprawa trafiła do sądu.
Sprawa asesora Michała K.
Sprawa asesora komorniczego Michała K. ujrzała światło dzienne, gdy media przedstawiły poszkodowanego przez niego rolnika. W listopadzie 2014 r. Michał K., działając w zastępstwie komornika z kancelarii przy Sądzie Rejonowym dla Łodzi-Śródmieście, dokonał zajęcia ciągnika rolnika spod Mławy, który nie miał żadnych długów.
Śledztwo w sprawie tego zajęcia, a także dokonanego przez tego samego asesora komorniczego zajęcia samochodu przedsiębiorcy z Gostynina oraz czterech pojazdów właścicielki firmy w Sieradzu, prowadzi Prokuratura Rejonowa w Mławie. W każdym z tych przypadków doszło do zajęcia pojazdów osób, które nie były dłużnikami, zaś pojazdy były sprzedawane komisowo. Prokuratura zapowiadała niedawno, że chce stawiać zarzuty asesorowi, ale nie może tego uczynić z uwagi na jego zwolnienie lekarskie. Prowadzący śledztwo uznają je za rozwojowe - wpływają nowe zawiadomienia od pokrzywdzonych.
Asesor Michał K., decyzją ministra sprawiedliwości Cezarego Grabarczyka, jest zawieszony w czynnościach. W resorcie prowadzone jest też postępowanie badające działalność komornika, w zastępstwie którego działał asesor - i czterech pozostałych asesorów z łódzkiej kancelarii. Grabarczyk skierował też wniosek dyscyplinarny do Komisji Dyscyplinarnej przy Krajowej Radzie Komorniczej (KRK) z żądaniem skreślenia Michała K. z wykazu asesorów komorniczych.
KRK z własnej inicjatywy, a także na wniosek prokuratury, prowadzi lustrację postępowań komorniczych w tej właśnie kancelarii w okresie od 2013 r. Chodzi o postępowania, w których dokonywano zajęć ruchomości, a następnie ich sprzedaży w trybie umowy komisowej, a nie powszechniej stosowanej licytacji.
...
To jest proceder .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 11:50, 24 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Płacimy za opieszałość sądów
Przedsiębiorcy, oskarżeni o korupcję, alimenciarze - niemal wszyscy skarżą się na powolne sądy. 4,8 mln złotych wyniosły odszkodowania zapłacone w ubiegłym roku ponad 1,7 tys. obywatelom za przewlekłe postępowania sądowe - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Prawo od dekady umożliwia skarżenie sądu za opieszałość. Jak wynika z najnowszych danych Ministerstwa Sprawiedliwości, w 2014 r. zasądzono sumy pieniężne w przypadku 1735 takich skarg. W 2009 r. wygranych było 588.
We wcześniejszych latach rocznie było ich po kilkadziesiąt. Blisko trzykrotnie od 2009 r. wzrosła też wysokość zasądzonych kwot: z 1,78 mln do 4,8 mln zł.
Odszkodowania płacone są z budżetu państwa.
...
I tu nie ma zadnej afery . Super nie ? Kasjerce brakuje w kasie i placi z wlasnej kieszeni a tu placi ,,panstwo" za ich straty . ,,Sprawiedliwosc" .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 10:07, 25 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Włoscy sędziowie będą finansowo odpowiadać za błędy
Połowę rocznych zarobków może kosztować włoskiego sędziego jawny błąd w sztuce. Włoski parlament przyjął nową ustawę, dotyczącą odpowiedzialności cywilnej sędziów. Sami zainteresowani są jej przeciwni.
Ktokolwiek uzna, że padł ofiarą niesprawiedliwego wyroku, ma prawo domagać się zadośćuczynienia. Nie od samego sędziego jednak, lecz od państwa. Ono z kolei może zażądać od sędziego ekwiwalentu w gotówce. Suma nie może jednak przekraczać jego sześciomiesięcznych zarobków.
Przeciwnicy nowego prawa obawiają się masowego zalewu sądów sprawami w tej materii. Sami sędziowie zaś twierdzą, że włoski wymiar sprawiedliwości nabierze charakteru klasowego. Przed wydaniem wyroku sąd długo się będzie zastanawiać nad jego ewentualnymi cywilnymi skutkami, zwłaszcza w przypadku osób zamożnych i wpływowych.
Przypomina się, że za odpowiedzialnością cywilną sędziów opowiadał się na przykład były premier Silvio Berlusconi, uważający się za ofiarę jawnej niesprawiedliwości.
Urzędnicy w Polsce nie są karani za błędy .
...
Cos probuja robic z tym wszystkim brawo ! A u nas ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 13:06, 26 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Mobbing przed sądem - prawie nie do wygrania
Polskie sądy rozpatrują co roku zaledwie ok. 700 spraw o nękanie w miejscu pracy. Tylko 4 proc. z nich kończy się wygraną poszkodowanego, twierdzi "Dziennik Gazeta Prawna".
W ostatnich sześciu latach na mobbing w miejscu pracy poskarżyło się 4,3 tys. osób. Świadomość problemu rośnie, ale nie przekłada się to na skuteczną walkę z patologią. Zaledwie co 20. proces zakończył się wygraną osoby poszkodowanej.
Od 2009 r., jak wynika z danych Ministerstwa Sprawiedliwości, liczba procesów wytaczanych z artykułów o odszkodowanie i zadośćuczynienie w związku z mobbingiem jest stała. W 2009 r. takich spraw, łącznie przed sądami rejonowymi i okręgowymi było 708, a w ub. roku - 736.
Może i trudno się temu dziwić, w sytuacji gdy wciąż wiele poddawanych mobbingowi osób w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że ma do czynienia z niedopuszczalnymi zachowaniami.
...
Jesli to nie jest gwalt to sprawa jest trudna . Wez rozstrzygnij taki pozew ,,nie dali mi awansu" . Ciezko powiedziec jak to okreslic?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 13:42, 26 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Autor książki o Adolfie Hitlerze skazany za nawoływanie do nienawiści
Na sześć miesięcy ograniczenia wolności i prace społeczne został skazany Roman Z., autor książki "Jak pokochałem Adolfa Hitlera". Wrocławski sąd orzekł, że w publikacji nawołuje on do nienawiści rasowej i narodowościowej. Wyrok nie jest prawomocny.
Jak mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Michał Kupiec, kara półrocznego ograniczenia wolności i obowiązek wykonywania w tym okresie prac społeczno-użytecznych w wymiarze 30 godzin miesięcznie ma mieć walor wychowawczy.
- Autor w książce wykazuje brak poszanowania dla praw człowieka i wolności. Dlatego orzeczono karę ograniczenia wolności i konieczności wykonywania prac społeczno-użytecznych, co powinno mieć charakter wychowawczy - tłumaczył sędzia.
Jak podkreślił, w ocenie sądu zawarte w książce treści mają jeden cel: wywołanie nienawiści wobec określonych grup narodowościowych i w pełni wyczerpują znamiona przestępstwa.
- Autor używa dosadnych sloganów, hierarchizuje, używa pogardliwych i obraźliwych epitetów, czym znieważa te grupy, tym samym budując atmosferę nienawiści wobec określonych grup narodowościowych czy społecznych - powiedział sędzia.
Sąd orzekł, że mimo kontrowersyjnego tytułu książka nie propaguje jednak ustroju faszystowskiego, co również było jednym z zarzutów w akcie oskarżenia.
Śledztwo w tej sprawie rozpoczęło się w 2013 r., choć książkę wydano przed dziewięciu laty - w 2006 r. Doniesienie do prokuratury złożył pracownik wrocławskiego magistratu. Akt oskarżenia oparto m.in. na zeznaniu świadka, który kupił książkę, oraz na opinii dwóch biegłych.
Jak powiedział sędzia Michał Kupiec, w trakcie procesu materiał dowodowy został uzupełniony m.in. o opinie biegłego informatyka, który stwierdził, że książka była sprzedawana przez wiele lat poprzez internet. Był to dowód na to, że skazany autor dopuścił się przestępstwa z tzw. trybie ciągłym.
Obrońca, mecenas Dominik Wojciechowski zapowiedział apelację. - Ten wyrok w naszej ocenie narusza prawo do swobody wypowiedzi. Sąd w uzasadnieniu przytaczał wyrwane z kontekstu fragmenty książki. Dlatego będziemy apelować - dodał.
Roman Z. jest znaną postacią w środowisku kibiców jednego z wrocławskich klubów piłkarskich. W grudniu 2014 r. został skazany na grzywnę w procesie o zakłócenie wykładu prof. Zygmunta Baumana na Uniwersytecie Wrocławskim w czerwcu 2013 r. O zakłócenie wykładu były obwinione 23 osoby, 18 z nich skazano na grzywny od 500 zł do 2 tys. zł.
...
Jego bledem bylo uzycie slowa Hitler . Gdyby glosil nienawisc religijna do Kosciola to moglby nawet do sejmu startowac ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:52, 01 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Batalia o zadośćuczynienie. "Założyć sędziemu kajdanki to niespotykane. Mi się udało"
Jakub Sarna
22 stycznia 1996 roku jego życie zmieniło się w dramat. Syn Pana Wojciecha Ruminkiewicza został porwany dla okupu przez byłego sędziego ze znanej rodziny prawniczej w Koninie. Rodzina zamordowanego do dziś nie dostała ani złotówki odszkodowania. - Ciężko w Polsce dochodzić do prawdy, a założyć sędziemu kajdanki to niespotykane nawet na całym świecie. Mi się udało. Bestia siedzi w więzieniu, a Olek ma grób – powiedział w rozmowie z Onetem Ruminkiewicz.
2 marca ma się odbyć kolejny już proces o odszkodowanie dla rodziny ofiary.
- 22 stycznia 1996 roku został porwany dla okupu i zamordowany mój 10-letni synek Olek Ruminkiewicz. Dokonał tego były sędzia Sądu Okręgowego w Koninie, Krzysztof Fret – przypomniał Ruminkiewicz. - Jego ciało zostało odnalezione po 65 dniach poszukiwań. Po takim właśnie okresie morderca wskazał miejsce ukrycia zwłok dziecka. Ciało znajdowało się w głębokiej, wyschniętej studni. Bestią okazał się sąsiad z osiedla – syn prezesa Sądu Okręgowego w Koninie oraz brat notariusza – dodał.
Porywacz zażądał od Ruminkiewicza 300 tysięcy złotych. Miał wysokie długi hazardowe także u ojca zamordowanego. W akcji poszukiwawczej brali udział ludzie z całej Polski. Policja, straż pożarna, wojsko, znajomi, rodzina, detektywi z Poznania oraz… sprawca mordu. Wpadł, gdy odbierał okup. Ale to był dopiero początek batalii o sprawiedliwość. Morderca miał potężne wsparcie ze strony znanej w Koninie rodziny prawniczej. Jego ojciec był prezesem Sądu Okręgowego w Koninie.
- Jego ojciec działał mocno. Wszyscy się kryli i tuszowali sprawę. Nawet komendanci policji brali w zimie urlopy, by nie zaszkodzić rodzinie prawników – rodzinie mordercy. Musiałem się wysprzedawać w dochodzeniu do prawdy. Ciężko w Polsce dochodzić do prawdy, a założyć sędziemu kajdanki (synowi prezesa Sądu Okręgowego) jest niespotykane nawet na całym świecie. Mi się udało. Bestia siedzi w więzieniu, a Olek ma grób – powiedział ojciec zamordowanego chłopca.
W dniu 23 czerwca 1997 roku morderca został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. W styczniu 1999 roku Sąd Najwyższy w Warszawie utrzymał wyrok w mocy. - Tylko dzięki prokuratorowi Andrzejowi Laskowskiemu z Poznania oraz detektywom Andrzejowi Stępniowi i Henrykowi Malewskiemu Oleś ma grób, a potwór z Konina został aresztowany – podkreślił ojciec ofiary. W 1999 roku Ruminkiewicz wygrał proces z mordercą o odszkodowanie, ale do dziś nic nie otrzymał - Żona porywacza uciekła z Konina z majątkiem, nie rozliczając się z ofiarą – przyznał.
W poniedziałek 2 marca ma się odbyć kolejna już rozprawa w sprawie zadośćuczynienia dla rodziny Ruminkiewicza. - Domagam się odszkodowania 363 tysięcy złotych – to kwota przedstawiona przez komornika. Rodzicie mordercy zmarli. Majątek poszedł tylko w ręce brata porywacza. Wiadomo, że było to drukowane. Morderca kiedyś wyjdzie na wolność. Rodzina będzie wtedy pomocna finansowo, chociaż wszyscy się zapierali, że nie będą wspierać zwyrodnialca. Ojciec załatwił mu więzienie w Sieradzu, 54 kilometry od domu, a skazani za alimenty trafiają w Bieszczady – nie krył oburzenia poszkodowany. - Spodziewam się sprawiedliwości i nietrzymania strony łotra z konińskiego sądu – dodał.
Morderca za kilka lat wyjdzie na wolność. Ruminkiewicz podkreślił, że nie ma zamiaru się z nim spotkać. - Nie jestem mściwy. Ale proszę sobie odpowiedzieć, jakby się zachował rodzic, któremu porwano i zamordowano niewinne dziecko? On już nie będzie szczęśliwy. Zniszczył mnie całkowicie także finansowo. Temu gnojkowi pomaga państwo – leczą go i wspierają prawnie, a ofiary w Polsce po utracie są na rentach w kwocie 682 złotych. Polska to chory kraj. Nie ma sprawiedliwości. Jestem prezesem społecznym Stowarzyszenia Rodzin Zamordowanych Dzieci, które nie posiada konta ani środków finansowych, bo nasze dzieci zginęły dla pieniędzy. Spotykamy się raz w roku i płaczemy – powiedział.
- Morderca powinien tak jak Mariusz Trynkiewicz trafić do Gostynina, bo skoro porwał i mordował, mając duże środki finansowe, to co może zrobić innym dzieciom? Nasze państwo nie powinno już puszczać potwora na wolność. Będzie groźny jak zdziczały pies. Nasze dzieci muszą być bezpieczne! – podkreślił Ruminkiewicz.
Wojciech Ruminkiewicz jest znanym w niemal całej Polsce kibicem sportowym. Kibicował Polakom na czterech igrzyskach olimpijskich i trzech finałach mistrzostw świata w piłce nożnej. Można było go spotkać także na dziesiątkach imprez rangi mistrzowskiej. Na mistrzostwach świata i Europy w różnych dyscyplinach, w których startowali Polacy. Jest kibicem od 50 lat. Zaliczył tysiące imprez sportowych. - Nawet szkolne wagary przeznaczałem na sport. Inni szli pić "jabcoki", a ja na mecz - wspominał.
Jest pasjonatem sportu. Wsparcie w dochodzeniu do sprawiedliwości otrzymuje od wielu osób. Kilka dni temu napisała do niego w tej sprawie żona Andrzeja Gołoty – Mariola. W opinii Rumkiewicza Andrzej Gołota to symbol polskiego sportu i duma narodu. Jak mówi, do końca nie zapomni pożegnalnej walki Andrzeja Gołoty i każdemu sportowcowi życzy takiego pożegnania. - To były najszczęśliwsze sportowe chwile w moim życiu - nie krył wzruszenia zapalony kibic.
Słowa wsparcia od Marioli Gołoty
Po śmierci syna Ruminkiewicza w Koninie w szkole, do której uczęszczał Olek, odbywa się Ogólnopolski Turniej Piłki Nożnej im. Olka Ruminkiewicza. Biorą w nim udział dzieci z klas czwartych z całego kraju. Memoriał odbywa się pod honorowym patronatem prezydenta Konina. Od 2006 roku główną nagrodą był puchar prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Obecnie fundowany jest przez prezydenta Bronisława Komorowskiego.
- W corocznym memoriale biorą udział dzieci z całego kraju i spełniają marzenia Olesia, który chciał zostać bramkarzem. W pierwszym dniu zmagań piłkarskich w Koninie odbywa się symboliczny mecz pokazowy "Pamięci zamordowanych dzieci" – jedyny taki na świecie, a także zjazd rodzin dotkniętych tragedią – powiedział Ruminkiewicz. - Kiedyś było nas bardzo dużo. Teraz tylko nieliczni. Ofiary w Polsce nie mają nawet środków finansowych, by się integrować. Nie mamy praw, mimo że powstała Karta Praw Ofiary. Nigdy nie otrzymaliśmy jako rodzice pomocy – dodał.
W sytuacji, w jakiej znalazł się najbardziej znany kibic w Polsce, jest setki rodzin w kraju. Sytuacja, w które skazany unika spłaty zobowiązań, jest powszechna. Ruminkiewicz założył Ogólnopolskie Stowarzyszenie Rodzin Zamordowanych Dzieci, które integruje środowisko ofiar.
Po tak bolesnej stracie pan Wojciech Ruminkiewicz przetrwał dzięki sportowi. Udało mu się spełnić marzenie synka i odwiedził legendarny stadion Wembley w Wielkiej Brytanii. Zapalił tam znicz ku pamięci swojego dziecka. Zainteresowała się nim wtedy stacja BBC. Polska tłumaczka prosiła, żeby Ruminkiewicz nie wspominał, że to sędzia był mordercą, bo to wstyd dla narodu. Jednak brytyjscy redaktorzy uznali, że o tym trzeba mówić.
- Zawsze będę pokazywał całemu światu twarz mordercy. Wyprzedałem się, ale dopiąłem swego - zaznaczył Ruminkiewicz. Zapowiedział też, że w razie przyznania mu przez sąd zadośćuczynienia, pragnie przeznaczyć dużą część na działalność sportową dla dzieci.
...
Ale przezycia !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:57, 03 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Sąd oddalił powództwo miasta Sopot ws. klubu striptizerskiego
Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił we wtorek powództwo miasta Sopot przeciwko spółce prowadzącej w centrum miasta klub striptizerski. Władze samorządu twierdzą, że działalność lokalu negatywnie wpływa na wizerunek kurortu.
Pełnomocnik powoda Roman Nowosielski zapowiedział, że miasto odwoła się od tego wyroku. Na ogłoszeniu wyroku nie było przedstawiciela pozwanej spółki, nie reprezentował jej też nikt na pierwszym posiedzeniu w tej sprawie dwa tygodnie temu.
Pozwana firma to Agencja Reklamowo-Marketingowa "Event" z siedzibą w Krakowie, prowadząca w całym kraju ponad 20 ekskluzywnych klubów Go-Go. W Sopocie spółka ma lokal "Kittens" w centrum miasta przy ul. Bohaterów Monte Cassino (popularny "Monciak"). Do września 2014 r. kluby działały pod marką Cocomo.
W pozwie sądowym miasto Sopot wezwało właścicieli klubu striptizerskiego do zaprzestania działań, które mają - zdaniem samorządu - charakter nieuczciwej konkurencji. Chodzi o namawianie przechodniów do skorzystania z usług klubu, sprzedaż napojów i alkoholi za cenę "rażąco zawyżoną" oraz wykorzystywania w tym celu nietrzeźwości klientów.
W uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił, że w chwili zamknięcia procesu pozwana spółka nie prowadziła już w Sopocie klubu o nazwie Cocomo, a właśnie działalności lokalu o takiej nazwie dotyczył pozew gminy.
Zdaniem sądu, gmina nie jest też przedsiębiorcą w myśl ustawy dotyczącej nieuczciwej konkurencji.
„Powódka wskazała w pozwie, że prowadzi działalność gospodarczą jako udziałowiec w takich dziedzinach jak hotele, pole campingowe, restauracje. Zdaniem sądu, powódka jako udziałowiec nie prowadzi jednak działalności gospodarczej na własny rachunek i we własnym imieniu, a więc nie spełnia wymogów ustawy o nieuczciwej konkurencji" - powiedziała sędzia Dorota Kołodziej.
Podkreśliła też, że gmina Sopot w żadnym stopniu nie jest konkurentem gospodarczym wobec spółki "Event". Ponadto, według sądu, działalność klubu, w tym sprzedaż alkoholu po wysokiej cenie, nie naruszała w żaden sposób dóbr osobistych miasta.
"Sąd ingerując w tę sferę działalności gospodarczej pozwanej, czyli określając za jakie ceny ma sprzedawać swoje usługi, czy towary, naruszałby swobodę działalności gospodarczej" - dodała sędzia.
Z decyzją sądu nie zgadza się miasto. „Nie zgadzamy się z tym rozstrzygnięciem sądu. (…) Gdyby miasto nie reagowało, nie robiło nic, to by się na to zgadzało – byłoby to absolutne przyzwolenie. Tem wyrok właściwie przyzwala, według przysłowia +hulaj dusza, piekła nie ma+. Tak, po prostu, nie wolno. Ten wyrok w takim kształcie ostać się nie może” - powiedział dziennikarzom pełnomocnik miasta Roman Nowosielski.
Zdaniem adwokata, wbrew stanowisku sądu, miasto mogło skarżyć spółkę z tytułu nieuczciwej konkurencji. „Bo działa w imieniu innych przedsiębiorców. I ustawa mówi wyraźnie: nie musi jej dobro być bezpośrednio naruszane w zakresie konkurencyjnej działalności, ale innych przedsiębiorców, na terenie Sopotu” - argumentował.
„Miasto Sopot podjęło zdecydowane działania i spotkało się to z zupełnie zdumiewającą oceną sądu. To znaczy, że możemy robić absolutnie wszystko w zakresie działalności gospodarczej i nikt nie może w to ingerować. Jeśli szampan kosztuje 30 zł, a płacę za niego 20 razy drożej, to chyba przekracza to rażąco jego cenę" - dodał Nowosielski. Jak zauważył, miasto pozwało nie klub Cocomo, lecz spółkę, prowadzącą klub striptizerski.
W pozwie napisano, że działania lokalu naruszają renomę i dobry wizerunek miasta. "Przez wiele lat władze gminy Sopot starały się kształtować pozytywny i prestiżowy wizerunek miasta i gminy, jako miejsca przyjaznego mieszkańcom i turystom, z atrakcyjną ofertą kulturalną i rozrywkową, a przede wszystkim miejsca bezpiecznego dla każdego mieszkańca i osób przyjezdnych. Eleganckiego i prestiżowego kurortu z klasą" - podkreślono w piśmie sądowym.
Według "Gazety Wyborczej", która pisała o działalności Cocomo, w kraju prowadzonych było wiele śledztw dotyczących tego klubu. Wszystkie historie są podobne. Mężczyźni twierdzą, że wypili kilka drinków, zapłacili za striptiz, a dobę później obudzili się z rachunkami na kwoty średnio od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Postępowania te kończyły się zwykle umorzeniami z powodu brak dowodów. Obsługa zapewniała, że rachunki klienci płacili dobrowolnie, w klubach jest monitoring, a ceny drogich drinków i szampanów znajdują się w menu
...
Niestety maja worki kasy na adwokatow z tego porno .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:33, 04 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Komornik skazany za umyślne przestępstwo straci stanowisko z mocy prawa
Komornik skazany za umyślne przestępstwo straci stanowisko z mocy prawa, bez konieczności wydawania osobnej decyzji przez ministra sprawiedliwości - przewiduje wchodząca w środę w życie nowelizacja ustawy o komornikach sądowych i egzekucji.
Zmiana przepisów ma na celu wzmocnienie gwarancji ochrony praw osób, wobec których komornicy sądowi podejmują urzędowe czynności. Zdarzało się, że komornicy skazani lub ukarani karą wydalenia ze służby komorniczej pozostawali funkcjonariuszami publicznymi.
Do tej pory, żeby odwołać komornika, potrzebna była decyzja ministra sprawiedliwości. Zgodnie z uchwaloną w październiku nowelizacją ustawy o komornikach sądowych i egzekucji decyzja taka nie będzie potrzebna w przypadku: rezygnacji komornika z pełnienia obowiązków, skazania go za umyślne przestępstwo lub umyślne przestępstwo skarbowe albo ukarania go wydaleniem ze służby komorniczej w postępowaniu dyscyplinarnym.
W tych przypadkach utrata stanowiska będzie następowała z mocy prawa, z chwilą złożenia rezygnacji, uprawomocnienia wyroku lub orzeczenia dyscyplinarnego. Nowelizacja zmienia rolę ministra sprawiedliwości - będzie on teraz jedynie zawiadamiał o wygaśnięciu powołania komornika oraz o usunięciu go z wykazu komorników. Zawiadomienie trafi do samego zainteresowanego, do prezesa właściwego sądu apelacyjnego, prezesa sądu rejonowego oraz rady właściwej izby komorniczej.
W tym trybie może się zakończyć postępowanie dyscyplinarne asesora komorniczego Michała K., znanego z opisywanej w mediach sprawy zajęcia i komisowej sprzedaży ciągnika, którego właściciel - rolnik spod Mławy - nie był zadłużony. Na razie dyscyplinarka asesora z łódzkiej kancelarii komorniczej nie może się rozpocząć, bo obwiniony przedłożył komisji dyscyplinarnej przy Krajowej Radzie Komorniczej zwolnienie lekarskie. Z tych samych powodów prowadząca śledztwo w całej sprawie prokuratura z Mławy nie może przedstawić mu zarzutów.
W zeszłym tygodniu KRK wystąpiła do prezesa Sądu Apelacyjnego w Łodzi o odwołanie tego asesora, z uwagi na rażące naruszenie przepisów. Taki tryb może przyspieszyć procedurę odwołania (skreślenia z listy asesorów) bez przeprowadzenia postępowania dyscyplinarnego. Zgodnie z przepisami ustawy o komornikach sądowych i egzekucji prezes sądu apelacyjnego może odwołać asesora z zajmowanego stanowiska, jeżeli dopuścił się rażącego lub uporczywego naruszenia przepisów prawa. Gdyby tak się zakończyło postępowanie ws. asesora Michała K., minister sprawiedliwości mógłby skorzystać z nowej procedury ustawowej, która właśnie wchodzi w życie.
...
Dopiero teraz ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 9:26, 05 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
"Dziennik Gazeta Prawna": Domy dziecka nadal wygrywają
Problemy systemu adopcyjnego
W ubiegłym roku przeprowadzono 3492 adopcje. Już od dekady ta liczba utrzymuje się na niezmienionym poziomie. Mimo głośno zapowiadanych zmian w Polsce wciąż najbardziej popularne są sierocińce – informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Choć w domach dziecka, rodzinnych domach dziecka, pogotowiach opiekuńczych i niespokrewnionych rodzinach zastępczych znajduje się ok. 70 tys. dzieci, liczba adoptowanych nieletnich zamyka się w granicach 3-3,5 tys. Takie dane podaje Ministerstwo Sprawiedliwości.
- Trzeba sobie zadać pytanie, czy to źle, że ich liczba nie rośnie? Dziś polityka państwa jest raczej taka, by pracować z rodzicami biologicznymi, by przywracać dzieci do tego środowiska - tłumaczy Izabella Ratyńska, dyrektor Biura Fundacji Rodzin Adopcyjnych.
Jak wskazywała Najwyższa Izba Kontroli, głównym problemem systemu adopcyjnego w Polsce jest przewlekłość postępowań spowodowana m.in. nieuregulowaną sytuacją prawną dzieci. Średni czas postępowania adopcyjnego to dwa i pół roku. Jeśli konieczne jest pozbawienie biologicznych rodziców władzy rodzicielskiej, postępowanie trwa nawet do ośmiu lat.
...
Czyli sendziole szkodza tez dzieciom .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:49, 10 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
codziennypoznan.pl
Kolejna próba nielegalnej eksmisji w Poznaniu
Wydawać by się mogło, że po dyskusji na temat czyścicieli kamienic w Poznaniu lokatorzy mogą czuć się nieco bezpieczniej. Tak nie jest. Kolejne przypadki co i rusz zdarzają się w Poznaniu, a najgłośniejszy ostatnio przypadek dotyczy mieszkanki jednego z budynków przy ulicy Grunwaldzkiej.
O sprawie Marinili Chmielewskiej, wobec której podjęto próbę nielegalnej eksmisji, poznaniacy usłyszeli na początku marca. Wówczas to członkowie Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów przez godzinę okupowali salonik prezydenta Poznania, chcąc zwrócić uwagę na problem. To im się udało - urzędnicy obiecywali pomóc lokatorce.
Sprawa jest jednak trudna do rozwiązania. Pani Marinila, mieszkanka jednej z poznańskich kamienic, mieszka w niewielkiej kawalerce wraz z chorym na cukrzycę mężem i dwójką dzieci. Mąż jest na rencie, natomiast starsze dziecko uczęszcza do szkoły dla niewidomych w Owińskach. Rodzina utrzymuje się z zasiłków. Rachunki dla administracji (w tym za media) opłacała regularnie, m.in. z dodatków przyznawanych przez miasto, jednak czynsz w wysokości ponad 1,3 tys. zł był już poza zasięgiem. Nie zawsze - podczas podpisywania umowy pani Marinila miała pracę, którą niestety później straciła.
Zaległości wobec właściciela mieszkania rosły, jednak do niedawna niewiele się działo w tej sprawie. Dopiero na przełomie lutego i marca administrator odciął w mieszkaniu... ogrzewanie i ciepłą wodę, mimo że w tej kwestii nie było żadnych zaległości. Pracownicy administracji zapowiedzieli także próbę nielegalnej eksmisji - i to właśnie próbowali zrobić w piątek, 6 marca. Na szczęście interwencja policji ukróciła te zamiary.
Mimo skutecznej interwencji, policjanci (według relacji pani Marinili) także się nie popisali - głównie znajomością prawa.
- Pracownicy administracji mówili, że jeszcze nas wyprowadzą i wyrzucą wszystkie rzeczy. Zapytałam policjanta czy mogą to zrobić, a ten wzruszył ramionami i powiedział, że nie wie - relacjonuje lokatorka. Podpowiadamy więc mundurowym: nie może bez wyroku eksmisyjnego. Sęk w tym, że właściciel mieszkania nie wystąpił na drogę sądową - postanowił rozwiązać swój "problem" metodą najprostszą i niezgodną z prawem.
W poniedziałek, 9 marca, lokatorka ponownie pojawiła się w urzędzie miasta, tym razem w Wydziale Zdrowia i Spraw Społecznych. Według wstępnych zapowiedzi, miała otrzymać mieszkanie socjalne, o które wystąpiła już kilka miesięcy temu. Na taki lokal czeka się jednak w Poznaniu długo - i tak naprawdę nie ma szans, by otrzymać je z dnia na dzień. Również i w tym przypadku tak nie było.
Lokatorka otrzymała propozycję przeniesienia się do poznańskiego Centrum Interwencji Kryzysowej w... Przeźmierowie. To placówka przypominająca bardziej hotel dla osób, które znalazły się w trudnej sytuacji. Lokalu socjalnego tak łatwo przyznać się nie da, ponieważ nie dość, że decyduje o tym miejska komisja mieszkaniowa, to jeszcze do tych lokali jest długa kolejka. Pani Marinila przyjęła tę pomoc. Ponadto urzędnicy przygotowali odpowiednie pisma do prokuratury, odnośnie nielegalnego odcięcia mediów. Zamierzają także poinformować administrację budynku, że zajmują się tą sprawą. Urzędnicy tłumaczyli jednak, że niewiele mogą zrobić w tej sprawie, ponieważ muszą działać w granicach prawa. W przypadku zaś nielegalnych działań właściciela i administracji interweniować musi policja i prokuratura.
Przypadek pani Marinili jest jednak kolejnym pokazującym, że potrzebna jest systemowa pomoc dla lokatorów zagrożonych nielegalnymi eksmisjami z mieszkań prywatnych.
- Takich sytuacji jak ta, mamy czasami nawet 15 w tygodniu - komentuje Katarzyna Czarnota z Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów. - Dopiero dzisiaj (w poniedziałek, 9 marca - przyp. red.) urzędnicy zobaczyli, że to jest problem, i to nie dlatego, że ktoś ma nieznajomość prawa, tylko przez to, że te prawa lokatorskie są na dużą skalę łamane i naciągane. To jest dopiero pierwsza sprawa, która przeszła tę drogę do urzędu miasta, z mediami. Jeżeli ten problem nie zostanie konkretnie nazwany i zidentyfikowany, to do ilu takich interwencji z naszej strony będzie musiało dojść?
...
Znowu komornicy ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 7:35, 17 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Sędziowie zadowoleni z decyzji o skierowaniu ustawy o sądach do TK
Dobrze się stało, że nowelizacja ustawy o ustroju sądów powszechnych przed podpisaniem przez prezydenta trafiła do Trybunału Konstytucyjnego, to bardzo dobry sygnał dla społeczeństwa - ocenili sędziowie, z którymi rozmawiała PAP.
Prezydent Bronisław Komorowski nie podpisał nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych i skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. W ocenie prezydenta, niekonstytucyjne są te rozwiązania, które oznaczają, że administracja i urzędnicy uzyskują wgląd w dokumenty przebiegu procesu sądowego, a więc także w informacje dotyczące kwestii niesłychanie osobistych.
Chodzi o regulacje z nowelizacji dotyczące wglądu ministra sprawiedliwości do dokumentów z przebiegu procesów m.in. za pomocą systemu teleinformatycznego.
- Decyzja prezydenta to bardzo dobry sygnał dla społeczeństwa. Cieszę się z kontroli, której w tej sprawie dokona Trybunał. Łatwy dostęp do akt w formie elektronicznej zwiększa bowiem możliwość do wchodzenia w dokumenty zawierające dane wrażliwe - powiedział rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa sędzia Waldemar Żurek.
KRS na początku marca zwróciła się do prezydenta, by przed podpisaniem noweli ustawy o sądach powszechnych zaskarżył ją do Trybunału Konstytucyjnego. Przepis o prawie ministra do przetwarzania danych z akt sądowych "nasuwa istotne wątpliwości konstytucyjne" - uznała wtedy KRS.
- Przepisy muszą być przygotowane na ewentualnego najtrudniejszego ministra, który upolityczniałby urząd. Minister Cezary Grabarczyk musi mieć świadomość, że po prostu chodzi o to, żeby uchwalić jak najlepsze przepisy dla obywatela - powiedział Żurek.
Po uchwaleniu nowelizacji także Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia" wskazywało na związane z ustawą kontrowersje z punktu widzenia praw obywatelskich w związku z kwestią "dostępu polityków do akt wszystkich spraw sądowych i systemów informatycznych sądów".
Rzeczniczka prasowa stowarzyszenia sędzia Barbara Zawisza powiedziała, że "bardzo dobrze się stało, że nowelizacja trafiła do TK". - Nowelizacja zawierała także dobre przepisy, ale było w niej także dużo złych rozwiązań i jednak lepiej, żeby one nie weszły w życie - oceniła.
Na początku marca resort sprawiedliwości - m.in. w odpowiedzi na wątpliwości "Iustitii" - wskazywał, że minister "nie posiada obecnie i w przyszłości mieć nie będzie dowolnego wglądu w akta sądowe, w systemy repertoryjne, ani inne systemy informatyczne; nie będzie mieć także dostępu do wrażliwych danych osobowych w nich zawartych". Jak podkreślało MS, w świetle konstytucji "taki dowolny dostęp jest niemożliwy, żaden przepis ustawy o ustroju sądów powszechnych nie daje takiego uprawnienia ministrowi".
- Argumentacja MS była interpretacją resortu, zaś kwestie uprawnień ministra naszym zdaniem powinny jasno wynikać z przepisów, a nie być pozostawione interpretacjom. Przepisy muszą być precyzyjne, a w nowelizacji de facto pozwolono na nieograniczony dostęp do systemów teleinformatycznych, zależnie od inwencji kolejnych ministrów - powiedziała Zawisza.
Sędziowie zastrzegli jednak, że trzeba najpierw poznać szczegóły wniosku prezydenta, gdyż w trakcie dyskusji nad nowelizacją krytykowano szereg jej artykułów - oprócz kwestii dostępu do akt także m.in. przepisy dotyczące zwrotu kosztów dojazdu z miejsca zamieszkania do siedziby sądu oraz finansowych kar dyscyplinarnych dla sędziów.
Jak zaznaczył Żurek Rada nie wyklucza, że w przyszłości - po rozpatrzeniu wniosku prezydenta - skieruje własny wniosek do TK dotyczący kwestii, które nie znajdą się we wniosku głowy państwa.
- Jeśli zaskarżenie prezydenta będzie ograniczone do kwestii ochrony danych osobowych, będziemy apelować do KRS o zaskarżenie później do TK pozostałych spornych przepisów - powiedziała z kolei sędzia Zawisza.
...
Czy w ogole wobec tego jest mozliwa jakakolwiek reforma sadow ? Bo kazada dadza do TK a koledzy zrobia ,,co trzeba" .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 14:34, 17 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Nadal nie ma decyzji o izolacji seryjnego gwałciciela i mordercy. "Henryk Z. jest na wolności"
radiogdansk.pl
16 marca 2015, 13:11
Gdański sąd nie zdecydował o trwałej izolacji seryjnego zabójcy i gwałciciela Henryka Z. Mężczyzna wyszedł z więzienia dwa miesiące temu, chociaż zdaniem dyrektora zakładu karnego w Sztumie, może dalej zabijać i gwałcić.
Na dzisiejszej rozprawie sąd przesłuchał czworo biegłych. Musi jeszcze zapoznać się z opinią z badania Henryka Z. w ośrodku w Gostyninie. Kolejny termin posiedzenia w sprawie izolacji mężczyzny wyznaczył na piątek, 20 marca. Obrońca Henryka Z., adwokat Marcin Szyling potwierdził wcześniejsze, nieoficjalne informacje, że Henryk Z. jest na wolności.
- Mężczyzna jest wolnym człowiekiem. Przypomnę, że to postępowanie w tym momencie ma charakter postępowania cywilnego. Tak zdecydował ustawodawca i tylko w takim trybie ono się toczy. A więc w rozumieniu prawa Henryk Z., na chwilę obecną jest osobą wolną - powiedział adwokat.
Jeśli sąd zdecyduje o trwałej izolacji Henryka Z., mężczyzna do Gostyninia trafi najwcześniej 10 kwietnia. Od wydania decyzji będzie miał 21 dni na złożenie zażalenia. Henryk Z., w zakładzie karnym w Sztumie odbywał karę 25 lat więzienia za zabójstwo 5-miesięcznej dziewczynki. Gdy pierwszy raz zgwałcił dziecko, był w ósmej klasie szkoły podstawowej .
...
Sendziole osiagaja szczyty bestialstwa .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:37, 20 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
"Kurier Poranny": zadał żonie 29 ciosów nożem. Sąd uznał to za lekkie obrażenia -
Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał w środę, że Marcin K. nie chciał zabić żony, choć zadał jej 29 ciosów nożem i groził jej śmiercią. Zamiast 3,5 roku więzienia za usiłowanie zabójstwa mężczyzna spędzi za kratkami 1,5 roku za spowodowanie lekkiego uszkodzenia ciała żony - podaje "Kurier Poranny".
Do zdarzenia doszło w czerwcu zeszłego roku w Sokółce. Pijany mężczyzna wrócił do domu i zaatakował śpiącą żonę taboretem. Bił ją po głowie, nie zważając, że kobieta śpi w łóżku z jedną z córek.
Kobieta próbowała schronić się w kuchni i wezwać pomoc, jednak mąż wyrwał jej telefon i zaatakował ją nożem, zadając rany na szyi. Żona uciekła do łazienki, gdzie została zaatakowana słuchawką od prysznica.
Marcin K. opamiętał się, gdy do łazienki weszła najstarsza córka. Zadzwonił wtedy do brata, który zawiózł kobietę do szpitala. Lekarze opatrzyli łącznie 29 ran.
Złagodzony wyrok jest prawomocny.
...
Ciekawy wyrok .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:38, 20 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
"Kurier Poranny": zadał żonie 29 ciosów nożem. Sąd uznał to za lekkie obrażenia -
Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał w środę, że Marcin K. nie chciał zabić żony, choć zadał jej 29 ciosów nożem i groził jej śmiercią. Zamiast 3,5 roku więzienia za usiłowanie zabójstwa mężczyzna spędzi za kratkami 1,5 roku za spowodowanie lekkiego uszkodzenia ciała żony - podaje "Kurier Poranny".
Do zdarzenia doszło w czerwcu zeszłego roku w Sokółce. Pijany mężczyzna wrócił do domu i zaatakował śpiącą żonę taboretem. Bił ją po głowie, nie zważając, że kobieta śpi w łóżku z jedną z córek.
Kobieta próbowała schronić się w kuchni i wezwać pomoc, jednak mąż wyrwał jej telefon i zaatakował ją nożem, zadając rany na szyi. Żona uciekła do łazienki, gdzie została zaatakowana słuchawką od prysznica.
Marcin K. opamiętał się, gdy do łazienki weszła najstarsza córka. Zadzwonił wtedy do brata, który zawiózł kobietę do szpitala. Lekarze opatrzyli łącznie 29 ran.
Złagodzony wyrok jest prawomocny.
...
Ciekawy wyrok .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:48, 20 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Zakochała się w gangsterze. Teraz drży o życie, a sąd tłumaczy się procedurami
20 marca 2015, 13:46
Historia rozpoczęła się jak w romantycznym filmie, ale jej finał okazał się zatrważający. Młoda dziewczyna zakochała się od pierwszego wejrzenia. Szybko okazało się, że jej ukochany to najprawdziwszy gangster i to wysoko postawiony w hierarchii narkotykowej mafii. Teraz kobieta walczy o to, by uwolnić się od byłego partnera. Na jej drodze stają jednak procedury.
Zuzanna H. poznała Norberta zupełnie przypadkowo. Znajomość rozwinęła się bardzo szybko i już po miesiącu zamieszkali razem. W pewnym momencie kobieta zaczęła znajdować w domu narkotyki. Mężczyzna przynosił również broń i amunicję. Związek z przestępcą trwał prawie osiem miesięcy. Norbert trafił do aresztu, ale szybko wyszedł. Zaczął nękać kobietę, która zgłosiła sprawę na policję. Ale służby ścigania są w tej sprawie bezradne.
Źródło:
TVP Info
...
Jak to bezradne ? Znaczy wolno nekac w Polsce ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:27, 21 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Kradzieży w Polsce przybywa. Winne złe prawo
Blisko 130 mld dolarów skradziono w ostatnich dwóch latach ze sklepów na całym świecie. W Polsce z półek zniknęły towary o wartości ponad miliarda dolarów. W naszym kraju liczba kradzieży rośnie, przez zmianę prawa. Sklepy z kolei słabo chronią swojego mienia, bo zatrudniają ochroniarzy-staruszków.
Najwięcej kradną klienci sklepów. W Polsce odpowiadają za blisko co drugi zaginiony produkt - dokładnie 46,5 proc. Na drugim miejscu są pracownicy. Dokładnie co trzecia kradzież, to ich dzieło. Poza tym sieci handlowe tracą też przez dostawców (14,4 proc.) oraz błędy administracyjne (5,2 proc.).
Gdzie najczęściej dochodzi do kradzieży? Według Checkpointu najbardziej narażone na świecie są dyskonty, apteki i drogerie. W skali 24 zbadanych krajów Polska została zaliczona do średniaków. Jeden miliard 89 mln dolarów dało nam 11. miejsce.
Zaglądając w głąb tych danych wygląda to już jednak dużo bardziej przerażająco. Prawie co czwarty przedsiębiorca stracił w ostatnich dwóch latach towary warte do 3 mln zł, a co piąty nawet do 15 mln zł. Według ekspertów liczba kradzieży rośnie w zastraszającym tempie.
- Jest dużo gorzej niż dwa lata temu. Wszystko to efekt zmian w prawie, przez które podwyższyła się kwota, za którą złodziej może dostać mandat, a nie stanąć przed sądem. Teraz to jedna czwarta najniższej pensji, czyli blisko 450 zł - mówi WP Adam Suliga, ekspert od bezpieczeństwa z Polskiej Izby Handlu.
Wbrew pozorom większość z owego miliarda dolarów skradły nie pojedynczy złodzieje, ale zorganizowane grupy przestępcze. A te kradną z "kalkulatorem w ręku", czyli tak aby w razie zatrzymania dostać co najwyżej 500-złotowy mandat. Na dodatek w 2013 roku w ramach amnestii z więzień wyszło nieco ponad 10 tys. osób, które odsiadywały wyroki za drobne kradzieże.
Według Suligi, ludzie ci w większości wrócili do dawnego procederu. Ekspert PIH opowiada, że sam był niedawno świadkiem ujęcia samochodu, w bagażniku którego znaleziono 60 butelek jednej marki alkoholu. Przestępcy musieli dostać zlecenie, np. na wesele i jeździli od sklepu do sklepu z każdego wychodząc z kilkoma trunkami.
- A była to godzina 14 czy 15, więc oni jeszcze tego dnia pracy nie skończyli - mówi Suliga. - Młode dziewczyny, które ukradną sukienkę albo perfumy czy ich kilkunastoletni koledzy wynoszący ze sklepu pół litra wódki to żaden problem dla sklepów. Te nawet nie zauważyłyby tego w swoich bilansach. Prawdziwy problem to właśnie przestępcy wyspecjalizowani w kradzieżach z placówek handlowych - dodaje ekspert.
Według policji mamy w kraju kilka zorganizowanych grup: płocką, zagłębiowską, trójmiejską. Każda liczy od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Kradną alkohole, sprzęt elektroniczny, ubrania, kosmetyki, a nawet kawę. Ten ostatni produkt za połowę ceny półkowej sprzedawany jest potem na bazarach. Na jednym opakowaniu dzięki temu przestępcy zarabiają kilkanaście złotych.
Co grozi osobie, która działa w takiej zorganizowanej grupie? Teoretycznie za wielokrotne złamanie prawa można mu wlepić już nie tylko maksymalnie 500-złotowy mandat, ale postawić pod sąd. Problem w tym, że przestępcy odwiedzają miesięcznie nawet po kilkaset sklepów. I nawet jeśli wpadną raz na miesiąc to za każdym razem w innej placówce z innymi policjantami przyjeżdżającymi ich spisać.
W przeciwieństwie do przestępstw nie ma bazy osób popełniających wykroczenia - a to właśnie tak klasyfikuje się kradzież do wysokości jednej czwartej minimalnej pensji. Policyjny patrol nie wie więc, że właśnie zatrzymał osobę, która wczoraj złapana została na kradzieży w Gliwicach, przedwczoraj w Raciborzu, a dziś w Katowicach. Gdyby miał o tym informację zamiast mandatu zaprosiłby delikwenta przed sąd.
Projektem zmian w przepisach i stworzeniem bazy wykroczeń zajmuje się już Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Zdaniem Suligi prawo nie zmieni się jednak w tej kadencji sejmu, więc przy pomyślnych wiatrach najwcześniej system antyzłodziejski mógłby zacząć działać dopiero za dwa lata.
Inna sprawa, że i same sklepy dość mało poważnie podchodzą do pilnowania swojego mienia. Według danych Polskiego Związku Pracodawców Ochrona aż 74 proc. ochroniarzy ma ponad 40 lat. Co dziesiąty to już leciwy dziadek przekraczający 61. rok życia. Tymczasem w zdecydowanej większości kradzieży dokonują osoby młode w wieku 18-45 lat.
Checkpoint policzył, że na zabezpieczenie polskich sklepów w ostatnich dwóch latach wydano ledwie 0,23 proc. przychodów detalistów. To plasuje nas na przedostatnim miejscu wśród badanych krajów.
...
O to super ! Znowu nam poprawili ... prawo .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:22, 25 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Sąd uchylił większość wyroków skazujących wobec przywódców "Pruszkowa"
Sąd uchylił - w części lub całości - większość wyroków skazujących wobec przywódców gangu pruszkowskiego; w tej części proces ruszy od nowa. W uzasadnieniu sąd apelacyjny podkreślił, że tworzenie gigantycznego aktu oskarżenia nie sprzyjało sprawności postępowania.
Proces przywódców "Pruszkowa" trwał w pierwszej instancji sześć lat; dotyczył blisko 40 osób, postawiono w nim prawie 200 zarzutów: działania w zorganizowanej grupie przestępczej, napadów, porwań, wymuszeń haraczy, nielegalnego obrotu bronią i narkotykami. Część podsądnych miała też zarzuty handlu bronią i narkotykami oraz podżegania do morderstwa. Oskarżeni odpowiadali za przestępstwa z lat 1995-2003.
Na ławie oskarżonych z kilkoma zarzutami zasiedli m.in. dawni szefowie "Pruszkowa" z lat 90.: Andrzej Z., pseud. Słowik, skazany w oddzielnym procesie za wymuszenia rozbójnicze, Zygmunt R., pseud. Bolo, i Janusz P., pseud. Parasol, wcześniej skazani za kierowanie gangiem.
We wrześniu 2012 r. sąd uniewinnił "Słowika" i "Bola" (oskarżonych o udział w jednym z zarzuconych grupie napadów rabunkowych). Uniewinnił też od części zarzutów inne osoby, a za pozostałe przestępstwa wymierzył kary od roku do 8 lat więzienia (jeden z liderów grupy Janusz P. - "Parasol" - usłyszał wyrok 1,5 roku więzienia za handlowanie bronią). Najwyższy wyrok - ośmiu lat więzienia - usłyszał Marcin B., "Bryndziak".
Prokuratura apelowała od wyroków uniewinniających, żądając powtórzenia procesu; odwołali się też obrońcy oskarżonych, którzy zostali skazani, wnosząc o uchylenie tych orzeczeń.
Prokuratura zadowolona z wyniku apelacji ws. gangu pruszkowskiego
Prokuratura jest zadowolona z wyniku apelacji w sprawie gangu pruszkowskiego – powiedział po ogłoszeniu wyroku zastępca prokuratora apelacyjnego w Warszawie Waldemar Tyl.
Sąd Apelacyjny, rozpatrując odwołania prokuratury i obrońców po wyroku na blisko 40 oskarżonych, 89 czynów skierował do ponownego rozpoznania, wyroki w sprawie ponad 40 czynów utrzymał w mocy.
Jak powiedział Tyl dziennikarzom, SA podzielił argumentację prokuratora i na ponad 90 proc. uwzględnił zarzuty apelacyjne, sformułowane przez prokuraturę. - Tylko jedna osoba jest prawomocnie uniewinniona – podkreślił prokurator.
Nie zgodził się z zarzutem, że tak duża sprawa powodowała, że proces się przeciągał. Podkreślił, że prokuratura wielokrotnie już wysyłała akty oskarżenia dotyczące ponad 30 osób "i inni sędziowie bardzo sprawnie rozpoznawali takie sprawy".
...
Czyli co ? Uczciwe chlopaki .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:24, 25 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Narasta konflikt w Troszynie. Rodzina boi się samosądu
Konflikt we wsi Troszyn w woj. zachodniopomorskim, gdzie doszło do pobicia 17-latka, budzi ogromny niepokój. Jedna z rodzin jest oskarżana o ciągłe włamania i kradzieże. Ta z kolei odpiera zarzuty mieszkańców wsi. Ich zdaniem, oskarżenia są złośliwe i bezpodstawne. Eskalacja konfliktu nasila się, a mieszkańcy sami próbują wymierzać sprawiedliwość. Czy uda się załagodzić tę niebezpieczną sytuację?
- Mój syn rąbał sobie drzewo pod oknem i mąż zobaczył w oknie, że całą bandą idą z pałami bejsbolowymi. Łukasz chciał uciekać, ale pod oknami u sąsiadki go złapali i zaczęli bić. Kopali go po głowie, po twarzy, po plecach... Dopiero po chwili ktoś zapukał i to on wszedł, mało się nie przewrócił - tak został pobity. Najpierw przyjechała policja i za chwilę przyjechała karetka - opowiada Joanna Gaweł.
- 17-letni Łukasz G. został pobity przez trzech mężczyzn. W związku z tym zdarzeniem napastnikom postawiono zarzut pobicia. Oni złożyli wyjaśnienia i przyznali się do zarzucanych im czynów. Z informacji uzyskanych od pokrzywdzonego wynika, że pobicie to miało być odwetem za rzekome włamania, których dopuścił się albo pokrzywdzony, bądź też ktoś z członków jego rodziny - wyjaśnia Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Konflikt we wsi narasta od kilku lat. Ciągłe włamania i kradzieże podsycają emocje. O wszystko posądzani są członkowie rodziny Gawłów.
- Tam jest ośmioro dzieci i ich rodzice. Nigdzie nie pracują. Są tam awantury, wyzwiska. Nasze córki były przez jednego z nich zastraszane. Krzyczał, że zabije je. Moja córka ma padaczkę, muszę z nią wychodzić z domu, a tymczasem, jak oni się tam kłócą i leją, to u nas wszystko słychać. Ja sama w nerwicę wpadłam - opowiada Kinga Rolik.
Rodzina Gawłów czuje się zaszczuta przez wieś. Mimo że policyjne akta potwierdzają przestępstwa, matka broni synów.
- Ja się obawiam o życie dzieci, bo tutaj, jeśli się coś stanie we wsi, to każdy myśli, że to jest nasza wina. Nie wiem, dlaczego takie zdanie mają o nas ludzie. Ja nie pozwolę, by banda napadała na moje dzieci i żebym ja we własnym domu nie mogła się czuć bezpiecznie. W nocy czuwamy na zmianę z mężem, bo się obawiamy po prostu, że coś może się stać - mówi Joanna Gaweł.
W związku z kontrowersjami wokół rodziny Gawłów w Troszynie zostało zorganizowane zebranie mieszkańców. W trakcie jego trwania we wsi pojawiła się policja. Doszło do kradzieży.
Podejrzenie znów padło na rodzinę Gawłów. - Policja reaguje w każdej sytuacji, kiedy była wzywana na zdarzenie, na interwencję albo do rozwiązania problemu, który tam był. My tyle tylko możemy zrobić - mówi Bogumił Prostak z Komendy Powiatowej Policji w Gryfinie.
Rodzina Gawłów od lat jest objęta pomocą socjalną, a także dozorem kuratora sądowego. Nikomu jednak nie udało się skutecznie pomóc.
- Sąd podejmuje określone działania tylko i wyłącznie w ramach środków prawnych. I podejmuje te działania w sytuacji, gdy otrzymuje określony sygnał. Takie sytuacje miały tutaj miejsce. Dołożymy wszelkich starań, aby ta rodzina była w dalszym ciągu objęta opieką tych służb, które tutaj mogą pomóc tej rodzinie i ją wesprzeć w wychowywaniu i dawaniu dobrego wzorca - mówi Monika Gniazdowska z Sądu Rejonowego w Gryfinie.
Konflikt wydaje się bardzo poważny. Wierzymy jednak tak w rozsądek mieszkańców wsi, jak i w to, że urzędnicy, którzy od lat znają sytuację, staną na wysokości zadania.
...
A co robi wymiar ... sprawiedliwosci ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:56, 01 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Kolejny komornik stanie przed sądem. Wyprzedawał mienie za grosze
1 kwietnia 2015, 16:50
O przekroczenie uprawnień oskarżyła w środę Prokuratura Okręgowa w Olsztynie byłego komornika z Działdowa Sebastiana Sz. Aktem oskarżenia objęto też biegłego sądowego i rzeczoznawcę, obwinionych o zaniżanie wartości mienia zajętego przez tego komornika.
- Sebastiana Sz. oskarżono o to, że przed trzema laty jako komornik przy Sądzie Rejonowym w Działdowie przekroczył swoje uprawnienia i nie dopełnił obowiązków, prowadząc postępowanie egzekucyjne wobec dłużnika Wiktora Ch. i innych osób - poinformował w środę rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Zbigniew Czerwiński.
Według śledczych, zajmując mienie należące do dłużników komornik nie opisał dokładnie w sporządzanych protokołach wszystkich faktycznie zajętych przez siebie ruchomości i rażąco zaniżył ich wartość. W dodatku bezzasadnie odstąpił od sprzedaży tych przedmiotów na drodze licytacji i sprzedał je z wolnej ręki. Oskarżono go również o szereg innych nieprawidłowości, w tym poświadczanie nieprawdy w dokumentach i posługiwanie się fałszywą wyceną sprzedawanego mienia.
O świadome sporządzenie nieprawdziwych opinii i zaniżenie o 500 tys. zł rzeczywistej wartości tych przedmiotów oskarżono biegłego sądowego z zakresu wyceny maszyn Michała B. oraz rzeczoznawcę techniki samochodowej Arkadiusza B.
Chodzi o egzekucję komorniczą wobec właściciela warsztatu samochodowego Wiktora Ch. z Nidzicy. Zaciągnął on kredyt bankowy, ale po jakimś czasie zaczął mieć problemy z jego spłatą. Bank, mimo próśb kredytobiorcy, nie zgodził się na późniejszą spłatę i wszczął szybko postępowanie egzekucyjne i komornicze.
Według właściciela, komornik w krótkim czasie zajął wyposażenie warsztatu - kilka tysięcy opon i samochody stojące na posesji i wywiózł je, wynajmując firmę przewozową. Samochody wycenione jako złom zostały zniszczone podczas wywożenia i załadunku na ciężarówki.
Jak poinformowała prokuratura, żaden z trzech oskarżonych nie przyznał się do winy. Ich proces będzie toczył się przez Sądem Rejonowym w Nidzicy. Grożą im kary do pięciu lat pozbawienia wolności.
Pełnomocnik pokrzywdzonego mec. Lech Obara powiedział, że objęcie aktem oskarżenia komornika i obu rzeczoznawców nie satysfakcjonuje jego klienta. - Będziemy zabiegali o to, żeby odpowiedzialność poniosły również te osoby, które kupiły za bezcen zajęte ruchomości - wyjaśnił.
Komornik Sebastian Sz. pół roku temu został już prawomocnie skazany w podobnej sprawie. Za zaniżanie wartości sprzętu rolniczego i sprzedanie go umówionemu nabywcy Sąd Okręgowy w Olsztynie wymierzył mu karę roku i 4 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Zakazał mu wykonywania zawodu przez pięć lat. Sebastian Sz. musiał też wpłacić 30 tys. zł grzywny i zwrócić pokrzywdzonym rolnikom z Siedlisk pod Giżyckiem prawie 60 tys. zł.
Odpowiedzialność w tej sprawie poniósł też nabywca mienia zlicytowanego poniżej wartości, którego oskarżono o zmowę z komornikiem. W połowie marca Bogusław W. został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata i 15 tys. zł grzywny. Zobowiązał się również do naprawienia szkody, czyli zwrócenia pokrzywdzonym 24,7 tys. zł.
PAP
...
Przynajmniej stanal .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:34, 11 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Pedofil Henryk Z. chce się poddać kastracji. "Nie róbcie ze mnie wampira"
Odsiedział 25 lat za gwałt i zabójstwo pięciomiesięcznej dziewczynki. Po wyjściu na wolność został skierowany do ośrodka w Gostyninie. Henryk Z. apeluje teraz, aby nie karać go drugi raz za te same czyny. Chce dobrowolnie poddać się kastracji, żeby "zostawiono go w spokoju". - Mam skończone 60 lat i nie pozostało mi zbyt dużo czasu - pisze.
List z apelem mężczyzna przesłał swojemu pełnomocnikowi, Marcinowi Szylingowi. Wyraźnie w nim zaznaczył, że chce, aby pismo trafiło do mediów. Tym sposobem liczy na nagłośnienie sprawy i zajęcie się jego propozycją.
...
Mijemy nadzieję, że się nawrócił. Choć pamiętajcie, że psychopaci są bardzo perfidni...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:50, 11 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Komornicy biją się w pierś. Zero tolerancji dla nieuczciwościPiątek, 10 kwietnia 2015, źródło:IAR
Komornicy deklarują, że nie będą tolerować nieuczciwości w swoim środowisku. Wczoraj z zawodu usunięto asesora komorniczego Michała Kubika, w związku z zajęciem ciągnika należącego do sąsiada dłużnika.
Poszkodowany rolnik Radosław Zaremba odczuwa ulgę, ale strat materialnych i zdrowotnych już nie da się powetować. Sprawą jego ciągnika sąd ponownie zajmie się w maju.
Rzeczniczka krajowej Rady Komorniczej Monika Janus podkreśla, że korporacja chce poprzeć projekt powołania rzecznika dyscyplinarnego odpowiedzialności zawodowej komorników. Przygotowywane są też zmiany w prawie, korzystne dla dłużników. Ma być znowelizowany Kodeks Postępowania Cywilnego, regulujący kwestie egzekucji komorniczej. Zmieniony będzie między innymi zapis zezwalający komornikowi na sprzedaż zajętej ruchomości w ciągu 7 dni od egzekucji.
Po zmianach, komornik mógłby to uczynić dopiero po 2 tygodniach od uprawomocnienia się decyzji o zajęciu, czyli w przypadku złożenia zażalenia przez dłużnika - dopiero po prawomocnej decyzji sądu.
Monika Janus zaznacza, że przepisy kodeksu postępowania cywilnego o egzekucji komorniczej pozwalają na zajęcie mienia nie będącego własnością dłużnika, jeżeli dłużnik przeniesie własność swojej rzeczy na kogoś innego w celu uniknięcia odpowiedzialności. Jak wyjaśnia Monika Janus, dla komornika decydująca jest nie własność, ale fakt władania daną rzeczą przez dłużnika. Stanowi o tym przepis z 1964 roku, dodaje rzeczniczka KRK.
Komisja dyscyplinarna przy Krajowej Radzie Komorniczej ma także rozpatrzyć odpowiedzialność komornika sądowego - szefa asesora wydalonego z zawodu. Na decyzję o usunięciu Michała Kubika z rejestru asesorów przysługuje mu prawo odwołania.
...
Oby ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:10, 15 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Podpalenie w Nowej Hucie. Kobieta zginęła, bo była świadkiem gwałtu?
Piotr Ogórek
Śledczy wciąż badają sprawę podpalenia na os. Szkolnym w Nowej Hucie, w wyniku którego zginęła 53-letnia kobieta. Początkowo zakładano, że mieszkanie podpalono przez pomyłkę. Teraz pojawiają się nieoficjalne informacje, że mogła to być zemsta – kobieta miała być świadkiem gwałtu.
Do tragicznego pożaru doszło tuż przed Świętami Wielkanocnymi, 4 kwietnia. Mieszkanie, w którym przebywało pięć osób, zostało podpalone przez 19-latka, który został namówiony do tego przez kolegów. Miała to być zemsta za zwracanie uwagi na zbyt głośną libację (miejsce zdarzenia).
W wyniku podpalenia zginęła 53-letnia kobieta. Reszta osób, w tym 9-miesięczne dziecko, została uratowana. Policja zatrzymała wkrótce trzech podejrzanych – 19-letniego mieszkańca osiedla, który oblał drzwi benzyną i podpalił, a także dwóch jego kolegów. Szymon K., Sebastian Z. i Grzegorz Ś. zostali tymczasowo aresztowani na trzy miesiące.
Początkowo służby podawały, że do podpalenia doszło przypadkiem. Sprawcy mieli podłożyć ogień pod innym mieszkaniem, gdzie miała mieszkać kobieta, która zwracała im uwagę na zbyt głośne zachowanie.
Teraz pojawiają się jednak nieoficjalne informacje, że podpalenie mimo wszystko mogło być celowe. Taką informacje podało Radio Plus. Kobieta, która zginęła miała być, podobno, świadkiem gwałtu i sprawę chciała zgłosić policji. Ale jej zamiar został rozpowiedziany na osiedlu.
To jednak informacje nieoficjalne, a służby ich nie potwierdzają. - Takich materiałów w tym postępowaniu nie ma – mówi Onetowi Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka Prokuratory Okręgowej w Krakowie. Ale, jak podkreśla, "każda informacja musi zostać zweryfikowana".
- Na razie zarzuty zostały przedstawione w oparciu o dysponowanie określonym materiałem dowodowym. Jeśli ten materiał się zmieni i pozwoli na przedstawienie innego rodzaju zarzutu, to taka decyzja zostanie podjęta – dodaje Marcinkowska.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej mówi, że materiał dowodowy cały czas jest zbierany. Czy nowe, nieoficjalne informacje, są prawdą czy nie, okaże się po kolejnych czynnościach. - Obecnie jesteśmy na wstępnym etapie śledztwa – podkreśla.
Na razie trójka mężczyzn ma zarzuty w związku ze sprowadzeniem niebezpiecznego zdarzenia w postaci pożaru, w wyniku którego doszło do śmierci. Podejrzanym grozi kara pozbawienia wolności od 2 do 12 lat.
???
A GDZIE OCHRONA SWIADKA?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:22, 23 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Komornicy alarmują: dostajemy sfałszowane tytuły egzekucyjne
Do komorników napływają fałszywe tytuły wykonawcze, czyli sądowe dokumenty, na podstawie których dokonywane są egzekucje - alarmuje Krajowa Rada Komornicza, apelując o zgłaszanie do nich takich przypadków.
"Cały czas napływają informacje o kolejnych przypadkach kierowania do kancelarii komorniczych fałszywych tytułów wykonawczych" - poinformowała w czwartek rzeczniczka KRK Monika Janus. Według niej, od środy w kancelariach wykryto co najmniej kilkanaście przypadków nadesłania sfałszowania tytułów wykonawczych.
Z informacji KRK wynika, iż dotychczas ujawniono przypadki kierowania sfałszowanych tytułów wykonawczych Sądów Rejonowych w Dąbrowie Górniczej, w Gdańsku, w Katowicach, w Krakowie, w Łodzi, w Pruszkowie, we Wrocławiu i w Zielonej Górze.
"Nie chcemy ujawniać ich cech charakterystycznych, po których komornicy poznają fałszerstwo. Mogę jedynie powiedzieć, że część tych podróbek wskazuje jako dłużników instytucje i firmy, które nigdy dotąd nie zalegały z płatnościami" - powiedziała PAP Janus.
Komornicy apelują do osób, firm i instytucji, których konta zostały zajęte przez komornika na poczet wyegzekwowania fałszywego długu, o jak najszybsze zgłoszenie się do właściwej kancelarii komorniczej. "Komornik sądowy ma ustawowy termin do 4 dni na przekazanie wyegzekwowanych pieniędzy wierzycielowi, a szybka reakcja osób zainteresowanych może pomóc w zweryfikowaniu tytułu wykonawczego" - podkreśliła.
Janus wyjaśnia, że czas ma znaczenie, bo dopóki zajęte środki są na rachunku komornika, można wstrzymać przekazanie ich fałszywemu wierzycielowi. "Po upływie 4 dni, gdy środki będą przekazane +wierzycielowi+, będzie trudniej, bo wówczas już pozostaje tylko zgłoszenie sprawy organom ścigania i czekanie na decyzje procesowe" - podkreśliła.
KRK zaapelowała o natychmiastowe powiadamianie policji lub prokuratury o każdym przypadku podejrzenia podrobienia dokumentu sądowego i użycia go do wszczęcia postępowania egzekucyjnego.
"Szczególną staranność powinni zachować także komornicy przy weryfikowaniu autentyczności składanych tytułów. Fałszywe dokumenty łudząco przypominają autentyczne, więc pomoc osób wciągniętych w machinę przestępstwa może ułatwić i przyspieszyć wykrycie przestępstwa i nie dopuścić do bezpodstawnego zajęcia środków pieniężnych na ich kontach" – wskazała Janus.
Numery telefonów kancelarii komorniczych, w których poszkodowani mogą wyjaśnić kwestie podrobionych tytułów egzekucyjnych, są dostępne na stronie [link widoczny dla zalogowanych] lub na stronach właściwych izb komorniczych.
...
Tam gdzie kasa zawsze oszustwo. Gdzie tu nowość?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:40, 24 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Pan Andrzej wygrał licytację domu. Zapłacił za niego, ale nie został jego właścicielem. "Żyję w absurdzie"
- Poruszamy się w oparach absurdu! – nie kryje emocji Andrzej Wrzesień. Mężczyzna kupił na licytacji komorniczej nieruchomość za pół miliona złotych. Nigdy nie przestąpił jednak progu domu. Po kilku latach sąd zdecydował, że nie należy mu się ani nieruchomość, ani zwrot pieniędzy. - Kupiłem ten dom osiem lat temu i oglądam go tylko przez płot. Nie mam nawet klucza! – mówi Andrzej Wrzesień.
Z reporterem UWAGI! rozmawia przed zamkniętą na kłódkę bramą. Wrzesień jest biznesmenem, zajmuje się sprowadzaniem z zagranicy silników samochodowych i ich sprzedażą. Kiedy dowiedział się, że komornik wystawił na licytację nieruchomość, postanowił ją kupić i urządzić tu warsztat samochodowy. - Tu miały być magazyny silników, z tyłu magazyn. O! A tutaj byłyby montowane silniki. Na górze domu jest kilka pomieszczeń, gdzie chciałem zamieszkać. Planowałem się z tym miejscem związać, może nawet na resztę życia – opowiada Wrzesień. Sprawy przybrały jednak zupełnie inny obrót. Po tym, jak Andrzej Wrzesień wygrał licytację w sądzie i wpłacił pieniądze, nieruchomość nie stawała się jego własnością. Pat trwał kilka lat. Wszystko, dlatego że poprzedni właściciel nieruchomości skutecznie odwoływał się do kolejnych sądów. Kiedy wreszcie, po trzech latach, sąd powiadomił pana Andrzeja, że decyzja o kupnie nieruchomości uprawomocniła się – Wrzesień był przekonany, że to koniec wieloletniej walki o dom, za który zapłacił. - Spodziewałem się, że dostanę klucze i będę tam gospodarzem. Pojechałem do sądu, żeby się ujawnić w księdze wieczystej, jako właściciel. Po kilku tygodniach dostałem pismo, że nie można mnie wpisać w księdze wieczystej, ponieważ są tam już wpisani nowi właściciele! – relacjonuje Wrzesień. To wtedy okazało się, że krótko przed licytacją dłużnicy sprzedali dom swojemu synowi.
Ten, z kolei, przez trzy lata skutecznie odwoływał się od decyzji komornika o licytacji posesji. W tym czasie sprzedał nieruchomość kolejnym osobom. Kolejne lata zajęło panu Andrzejowi wyjaśnianie, kto jest właścicielem nieruchomości. Ostatecznie sąd stwierdził, że pan Andrzej nie tylko nim nie jest, ale też nie dostanie wpłaconych pieniędzy, które przez osiem lat znajdowały się w sądowym depozycie. - Pan sędzia zawiadomił mnie, że wystosował pismo do komornika zalecające mu rozdysponowanie tych pieniędzy na rzecz wierzycieli. Spłaciłem czyjeś długi! Poruszamy się w oparach absurdu. To jakaś groteska! –nie kryje irytacji Wrzesień. Sąd tłumaczy, że państwo J. kupili nieruchomość, bo w księdze wieczystej nie było śladu po długu i odbytej licytacji.
- Dlaczego sąd uznał, że pieniądze mają trafić do komornika, a nie wrócić do pana Września? – dopytuje reporter UWAGI!
- Nie ma przepisów, które wskazywałyby, aby ta kwota została zwrócona nabywcy nieruchomości – mówi Katarzyna Kisiel, rzeczniczka ds. cywilnych w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Dodaje jednak, że pieniądze, jakie wpłacił Wrzesień, są wciąż w depozycie sądowym.
- Czy jest szansa, że ten człowiek odzyska pieniądze?
- Trwają czynności wyjaśniające – odpowiada rzeczniczka.
Sprawę usiłowaliśmy wyjaśnić w Warszawskiej Izbie Komorniczej. – Komornik zrobił wszystko, co do niego należało, by licytacja mogła się odbyć ze wszystkimi konsekwencjami i ze wszystkimi przepisami, które stanowią, że ta licytacja została uznana za ważną – mówi Andrzej Kulągowski, rzecznik Izby Komorniczej w Warszawie.
- Jak to się stało, że właściciel mógł ponownie sprzedać mieszkanie? – dopytujemy. - To jest bardzo dobre pytanie, ale nie potrafię na nie odpowiedzieć – odpowiada Kulągowski.
Przed warszawskim sądem toczy się proces karny przeciwko synowi dłużników, który już po licytacji sprzedał nieruchomość. Komornik twierdził przed sądem, że w księdze wieczystej była wzmianka o prowadzonej przez niego egzekucji, a po licytacji już nie interesował się zapisami w tym dokumencie. Usiłowaliśmy rozmawiać z synem właścicieli, ale ten powtarzał tylko jak mantrę, że "nie ma nic do powiedzenia" w tej sprawie. Według prawnika Jacka Dubois pan Andrzej ma prawo domagać się odszkodowania zarówno, od nieuczciwego dłużnika, a także komornika i sądu. – To smutne, że w XXI wieku, w praworządnym kraju, mają miejsce tak kuriozalne sytuacje – mówi Andrzej Wrzesień.
...
Ani kasy ani domu. I to są sądy?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:20, 27 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Białystok: 2,5 tys. zł grzywny za obraźliwy komentarz pod adresem Romów
Oskarżony użył na forum internetowym określenia "brudasy"
2,5 tys. zł grzywny musi zapłacić autor obraźliwego określenia pod adresem osób pochodzenia romskiego, użytego w dyskusji na forum jednej z podlaskich gazet - zdecydował Sąd Okręgowy w Białymstoku. Wyrok jest prawomocny.
Oskarżony chciał uniewinnienia, bo uważał, iż użyte przez niego określenie "brudasy" zostało wyrwane z kontekstu całej jego wypowiedzi z opisem konkretnej sytuacji, której był świadkiem. Sąd okręgowy jego apelację jednak oddalił, utrzymał karę w tej sprawie, formalnie zmieniając jedynie kwalifikację prawną czynu.
Oskarżony w tej sprawie mieszkaniec Warszawy na forum internetowym jednej z podlaskich gazet zamieścił swój komentarz pod artykułem dotyczącym procesu, w którym kilku młodych mieszkańców Białegostoku stanęło przed sądem pod zarzutem nękania swego rówieśnika, Roma.
W komentarzu użył określenia "brudasy" pod adresem osób pochodzenia romskiego. Prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zawiadomiło stowarzyszenie, które prowadzi monitoring zachowań rasistowskich w mediach. Ta, po ustaleniu autora wpisu, oskarżyła mężczyznę o publiczne znieważenie grupy ludności z powodu jej przynależności narodowej.
Sędzia Sławomir Wołosik mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku, że użyte określenie bezsprzecznie naruszało cześć i godność przedstawicieli społeczności romskiej. Intencje autora wpisu sąd uznał za "całkowicie czytelne" i ocenił, iż był to wyraz pogardy i wywyższania się wobec osób z tej grupy etnicznej.
Zwrócił uwagę, że zapisana w Konstytucji RP wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji nie ma charakteru absolutnego i podlega takim ograniczeniom, jakie są niezbędne m.in. do ochrony dobrego imienia osób trzecich.
Była wina umyślna, działanie z zamiarem bezpośrednim - ocenił sąd. Wyjaśniał, że istota czynu zarzuconego oskarżonemu nie polega tylko na samym znieważeniu, ale także na okazaniu innym osobom "ich niższości i zanegowania ich prawa do równego traktowania".
Sędzia Wołosik dodał, że intencją penalizacji takich zachowań jest zwalczanie "celowej, intencjonalnej wrogości o podłożu rasistowskim, nacjonalistycznym lub religijnym".
...
Brudasy to nie rasizm tylko zniewaga. Sąd też musi z sensem orzekać.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:38, 28 Kwi 2015 Temat postu: |
|
|
Wyższa płaca w Polsce może zapewnić złodziejowi lżejszy wyrok. Jak to możliwe?
Dzięki zmianom w przepisach niektórzy złodzieje mogą liczyć na łagodniejszą karę - donosi "Dziennik Gazeta Prawna". Wszystko za sprawą zmieniającej się co roku wartości skradzionego przedmiotu, od której sąd traktuje przywłaszczenie jak przestępstwo, a nie jak pospolite wykroczenie.
Od listopada 2013 roku kwota ta nie jest stała (czyli na przykład niezmiennie 200 złotych), a co roku ustala się ją na nowo. Zgodnie z tym przepisem, o przestępstwie można mówić dopiero wtedy, gdy wartość skradzionego przedmiotu jest wyższa niż wysokość 1/4 minimalnej pensji w danym roku.
Jako że od stycznia taka minimalna pensja wynosi 1750 złotych, a w zeszłym roku było to 1680 złotych, kwota, od której kradzież liczona jest jako przestępstwo, wzrosła o 17,5 złotego. Wynosi teraz dokładnie 437,5 złotego.
To rodzi spore problemy w toczących się już postępowaniach - pisze "DGP". Zdarza się bowiem, że sprawy, które toczą się o przestępstwo, trzeba zamienić na sprawę o wykroczenie. Również w sprawach już zakończonych trzeba zmieniać kwalifikację czynu - ale tylko w tych, w których wyroki nie zostały jeszcze wykonane.
Problem pojawia się w przypadku kar w zawieszeniu, bo aby zmienić wyrok, trzeba karę odwiesić. - Jeśli zatem dwóch złodziei dostało kary w zawieszeniu za kradzież np. 300 zł, to temu, który popełnił później jeszcze inny czyn zabroniony, trzeba było odwiesić poprzednią karę i niejako przy okazji zamienić ją na karę za wykroczenie. Temu zaś, który prawa po raz drugi nie złamał, wyroku się nie łagodzi - mówi cytowany przez "DGP" sędzia Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
...
BARANY! LICZY SIĘ KWOTA OBOWIĄZUJĄCA W CHWILI POPEŁNIANIA PRZESTĘPSTWA! KTO TAM SIEDZI W TYCH SĄDACH?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 19:54, 07 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Raport prokuratury: wzrasta liczba spraw o podłożu rasistowskim
W 2014 r. zostały wszczęte 1062 nowe śledztwa, a do sądów trafiły 154 akty oskarżenia przeciw 228 osobom w sprawach o przestępstwa z pobudek rasistowskich i ksenofobicznych - podała Prokuratura Generalna, podkreślając, że w ostatnich latach rośnie liczba takich spraw.
Z opublikowanego przez PG corocznego raportu wynika, że na taki wzrost postępowań w sprawach przestępstw popełnianych z pobudek rasistowskich i ksenofobicznych wpływa przede wszystkim radykalne zwiększenie liczby zawiadomień - a co za tym idzie dochodzeń i śledztw - dotyczących czynów dokonanych przez internet.
"Najczęściej podmiotem ataków były osoby pochodzenia żydowskiego, wyznania muzułmańskiego, następnie osoby o czarnym kolorze skóry, Romowie, Czeczeńcy, katolicy, Polacy, Ukraińcy i Rosjanie" - wskazano w raporcie prokuratury. Według danych PG, agresji wobec Żydów dotyczyło 207 postępowań, wobec muzułmanów - 188, osób rasy czarnej - 175, Romów - 167, Czeczeńców - 52, katolików - 46, Polaków - 39, Ukraińców - 26 i Rosjan - 22.
- Rośnie również świadomość społeczna przestępczego charakteru takich zachowań, co ma wpływ na zwiększenie liczby zawiadomień o przestępstwie. Dlatego tych spraw jest kilkunastokrotnie więcej, niż jeszcze kilka lat temu - wskazał rzecznik prasowy PG prok. Mateusz Martyniuk.
Według PG w zeszłym roku łącznie w takich sprawach prokuratorzy prowadzili 1365 postępowań, w tym 1062 nowe. - Liczba postępowań prowadzonych w prokuraturach dotyczących przestępstw na tle rasistowskim w 2014 r., w porównaniu do lat ubiegłych, zdecydowanie zwiększyła się - podkreśla PG, przypominając statystykę z poprzednich lat: w 2006 r. - 60 postępowań, w 2007 r. - 62, w 2008 r. - 123, w 2009 r. - 166, w 2010 r. - 182, w 2011 r. - 323, w 2012 r. - 473, a w 2013 r. - 835.
Na 1365 postępowań prowadzonych w 2014 r. aż 624 , czyli około 46 proc. spraw, dotyczyło przestępstw popełnianych z wykorzystaniem internetu, 16 dotyczyło publikacji książkowych i prasowych, 34 sprawy dotyczyły przestępstw związanych z zachowaniem kibiców i sportowców na zawodach sportowych lub w związku z zawodami, 24 sprawy dotyczyły wydarzeń związanych z organizowanymi manifestacjami, zgromadzeniami, wiecami, 188 spraw (14 proc. ogółu) dotyczyło rasistowskich graffiti na murach, budynkach, ogrodzeniach itp., 6 spraw dotyczyło audycji radiowych i telewizyjnych, 89 - zdarzeń związanych ze stosowaniem przemocy wobec osoby, 108 dotyczyło wypowiadania gróźb wobec osoby, 35 - związanych z pobiciami przez więcej niż jedną osobę. 44 sprawy dotyczyły zdarzeń związanych ze spowodowaniem uszkodzeń ciała u osoby pokrzywdzonej, 37 - zdarzeń związanych z naruszeniami nietykalności cielesnej osoby, a 6 spraw dotyczyło zdarzeń związanych z podpaleniami.
154 akty oskarżenia, jakie prokuratorzy w zeszłym roku skierowali do sądów, dotyczyły przestępstw popełnionych z wykorzystaniem internetu (30 spraw), rasistowskich graffiti na murach, budynkach, ogrodzeniach (10 spraw), 4 sprawy dotyczyły zachowań osób podczas zgromadzeń i manifestacji, 3 - przestępstw związanych z zachowaniami kibiców lub sportowców podczas rozgrywek sportowych, a jedna sprawa dotyczyła publikacji książkowych i prasowych.
W 2014 r. zapadło 137 orzeczeń sądowych w sprawach z prokuratorskiego oskarżenia. W 107 sprawach zapadły wyroki skazujące wobec 147 osób. Sądy warunkowo umorzyły postępowanie w 19 sprawach wobec 24 osób. W 6 sprawach zapadły wyroki uniewinniające wobec 10 osób.
Jak wynika z raportu, umorzono natomiast 596 spraw - w zdecydowanej większości z powodu niewykrycia sprawców - chodzi głównie o przestępstwa popełnione przez internet i autorów graffiti, a w 299 sprawach odmówiono wszczęcia postępowania, uznając, że brak jest uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa.
612 decyzji o odmowie wszczęcia lub umorzeniu śledztwa prokuratury wyższego rzędu badały w ramach nadzoru służbowego. Na 612 decyzji o odmowie lub umorzeniu 525, czyli około 86 proc., uznano za zasadne. "Wbrew obiegowym opiniom prokuratorzy nie umarzali spraw z uwagi na znikomą społeczną szkodliwość czynu. W 2014 r. zapadła jedynie jedna decyzja z powołaniem się na taką przesłankę" - czytamy w raporcie.
- Trzeba pamiętać, że przestępczość internetowa jest trudna w ściganiu, gdyż jest ona prowadzona często w oparciu o serwery znajdujące się w USA lub przy wykorzystaniu komputerów ogólnodostępnych, np. w bibliotekach. Z kolei sprawy graffiti dotyczą także ustronnych miejsc, gdzie nie ma monitoringu i trudno o dowody, które mogłyby być podstawą do stawiania zarzutów - zaznaczył prok. Martyniuk.
Dodał, że nadzór służbowy obecnie kwestionuje znacznie mniej decyzji prokuratorskich w takich sprawach niż przed kilku laty. - Musimy pamiętać, że w sprawach tych najczęściej nie ma strony postępowania, czyli na decyzję prokuratora nie przysługuje zażalenie do sądu. Ale w związku z tym nadzór służbowy skrupulatnie kontroluje te decyzje - podkreślił Martyniuk.
...
Walka rasowa zaostrza się w miarę budowy tolerancjonizmu... Nie ma w Polsce ważniejszych spraw niż debile na forach...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:43, 13 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Lublin: zarzuty ws. ksenofobicznego baneru na meczu Polska - Ukraina
Ksenofobiczny baner na meczu Polska - Ukraina
Zarzuty nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych usłyszał 32-letni mieszkaniec Lublina, podejrzany o rozwieszenie baneru z ksenofobiczną treścią, podczas meczu rugby reprezentacji Polski i Ukrainy.
Chodzi o baner z napisem "Lwów odzyskamy, Banderowców ubijemy", w języku polskim i ukraińskim, rozwieszony na trybunie podczas meczu rugby, który rozegrany został 9 maja na stadionie Arena Lublin między reprezentacjami Polski i Ukrainy.
Zatrzymany w tej sprawie 32-letni mieszkaniec Lublina Zbigniew W. usłyszał zarzuty nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych. "Nie przyznał się do winy" – poinformowała we wtorek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska.
Dodała, że w złożonych przed prokuratorem wyjaśnieniach Zbigniew W. potwierdził, iż był na stadionie, nie pamięta treści napisów na banerze i tylko przypadkowo dokleił do baneru znalezioną tam tasiemkę.
Prokurator zastosował wobec niego dozór policji i zakaz przebywania na terenie obiektów sportowych podczas imprez międzynarodowych.
Postępowanie w sprawie wydarzeń podczas meczu prowadzi lubelska policja, która ustala innych sprawców i nie wyklucza kolejnych zatrzymań. - Tuż po meczu zabezpieczone zostało nagranie z monitoringu na stadionie, które jest analizowane - zaznaczyła rzeczniczka Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie Renata Laszczka - Rusek.
Lokalne media relacjonowały, że baner z ksenofobicznymi napisami został usunięty podczas meczu przez kilka kobiet, które były w sąsiednim sektorze na trybunach, natomiast nie zareagowała ochrona na stadionie.
Laszczka -Rusek poinformowała, że komendant wojewódzki policji wystąpił z wnioskiem o cofnięcie koncesji na ochronę osób i mienia firmie ochroniarskiej, która tego dnia miała pilnować porządku i bezpieczeństwa na stadionie. W ocenie policji firma ta nie wywiązała się z zadań dotyczących właściwego zabezpieczenia tej imprezy. Wniosek trafi do ministerstwa spraw wewnętrznych, które podejmuje decyzje w sprawie udzielania koncesji na ochronę.
Policja nie interweniowała podczas meczu w Lublinie. Jak przypomniała Laszczka - Rusek, zgodnie z obowiązującym prawem za bezpieczeństwo na takich imprezach odpowiada organizator, a policja może wkroczyć na stadion na jego pisemny wniosek. W tym przypadku wniosek taki nie został złożony.
...
Banner jest głupi ale nie ksenofobiczny. Po to się prawników uczy precyzji języka żeby nie pieprzyli bez sensu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:39, 14 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Opole: były policjant, który był rodziną zastępczą 14-latki, skazany na 3 lata za pedofilię
akt. 14 maja 2015, 13:59
Na 3 lata więzienia skazał Sąd Rejonowy w Opolu Dariusza H. za obcowanie płciowe z małoletnią. 14-latka, którą wykorzystał, zaszła z nim w ciążę. Mężczyzna był dla niej rodziną zastępczą. Przyznał się do winy i wyraził skruchę.
Sąd orzekł także wobec Dariusza H., byłego policjanta, trzyletni zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej. Kosztami procesu oraz obrony sąd obciążył Skarb Państwa.
Dariuszowi H. groziło od 2 do 12 lat więzienia. Sędzia Krzysztof Turczyński uznał jednak, że w sprawie - choć stopień jej szkodliwości społecznej był "dość znaczny" - należy uznać okoliczności łagodzące, czyli m.in. "dotychczasowy niebudzący zastrzeżeń sposób życia oskarżonego", oraz to, że przyznał się on do winy podczas procesu, przeprosił pokrzywdzoną i jej rodziców i wyraził skruchę.
- W ocenie sądu kara i środek karny tak wymierzone, by spełnić cele zapobiegawcze i wychowawcze w stosunku do oskarżonego, a także w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa, powinny być sygnałem oczywistym, że na takie czyny przyzwolenia być nie może i że przestępstwem, i to znacznej wagi, jest właśnie to, które przypisano oskarżonemu, czyli współżycie płciowe z osobą małoletnią - choćby za jej zgodą, bo w tym przypadku tak właśnie było - mówił sędzia uzasadniając wyrok.
Kary w wymierzonej przez sąd wysokości domagał się prokurator. Wnioskował o nią również sam oskarżony wraz z obrońcą. Matka dziewczyny wnioskowała o najwyższy wymiar kary, czyli 12 lat. Sąd jednak tego nie uwzględnił.
Akt oskarżenia przeciwko Dariuszowi H., któremu zarzucono pedofilię, skierowała do opolskiego sądu w marcu Prokuratura Rejonowa w Opolu. W akcie oskarżenia Dariuszowi H. zarzucono tzw. doprowadzenie do czynności seksualnej małoletniej poniżej 15. roku życia. Do zdarzeń tych miało dochodzić od lipca 2013 do września 2014 roku w Opolu. Na skutek tego dziewczynka zaszła w ciążę. W kwietniu nastolatka urodziła córkę.
Matka pokrzywdzonej - obecnie już 15-latki - przed rozprawą mówiła, że jej córka jest pod opieką psychologa, a to że jest w ciąży odkryto w szkole, gdy dziewczyna nie chciała ćwiczyć na wuefie.
Dariusz H. przyznał się do stawianych mu zarzutów już podczas śledztwa. W trakcie czwartkowej rozprawy, podczas której sąd nie wyłączył jawności, składał wyjaśnienia. Podkreślał, że żałuje tego co zrobił, wie że złamał prawo i zrobił krzywdę dziewczynie oraz że chciałby jej wynagrodzić krzywdy. - Dużo przeze mnie przeszła i prawdopodobnie jeszcze różne trudności przeze mnie będzie miała - mówił. Uznał jednak, że jest silna psychicznie i zapewne, przy pomocy najbliższych, da sobie radę z obciążeniem.
Przekonywał, że nie planował tak postąpić, a na początku była to "jednorazowa słabość", która potem "przerodziła się w czyn ciągły". Jego zdaniem jednak obcowanie płciowe z dziewczyną trwało krócej, niż to określił w akcie oskarżenia prokurator.
Zapewniał także, że "czuje się w obowiązku" i chciałby uczestniczyć i pomóc w opiece i wychowaniu córki, którą urodziła nastolatka. Prosił o łagodną karę - m.in. o to, by zakaz kontaktów i zbliżania się do dziewczyny wyznaczyć na 3, a nie 4 lata - jak początkowo wnioskowała prokuratura, by - gdy dziewczyna osiągnie pełnoletność - sama mogła o takich kontaktach decydować.
Prokuratura najpierw wnioskowała też o 3,5 roku więzienia. Ostatecznie jednak - po wyjaśnieniach oskarżonego - zgodziła się na 3 lata.
Mężczyzna przebywa w areszcie, który do czerwca przedłużył mu w czwartek sąd. Na poczet kary sąd zaliczył Dariuszowi H. areszt, w którym przebywa od początku listopada.
Śledztwo ws. Dariusza H. opolska prokuratura wszczęła na początku listopada ub. roku. Wtedy też mężczyzna został tymczasowo aresztowany i usłyszał zarzuty. Dariusz H. przez 10 lat był dla niej i jej brata rodziną zastępczą.
Jak informowały ogólnopolskie i lokalne media mężczyzna miał również dwójkę swoich dzieci. Do 2008 roku opiekował się nimi wraz z żoną, która zaginęła w październiku 2008 r. Jak mówiła we wcześniejszej rozmowie z Polską Agencją Prasową prokurator Sieradzka, śledczy uznali jednak, że nie było to zaginięcie, a zabójstwo.
- Prokurator w decyzji przyjął, że miało do niego dojść w dniach 27-29 października 2008 roku. Uznał, że wszystkie okoliczności dotyczące tej sprawy i ustalenia śledczych - choć nie znaleziono ciała - wskazują na to, że kobieta została zamordowana, a nie zagięła - tłumaczyła rzeczniczka prokuratury.
Sprawę jednak umorzono w związku z niewykryciem sprawcy. - Sprawa jest umorzona formalnie, ale takie postępowania dotyczące zabójstwa nigdy nie są odkładane na półkę - zastrzegała Sieradzka.
W 2009 roku Dariuszowi H. ograniczono prawa rodzicielskie wobec jego dzieci. Wtedy też Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Opolu wnioskowało do sądu w Opolu o rozwiązanie rodziny zastępczej. Sąd rozwiązał ją w styczniu tego roku. Dzieci, którymi opiekował się H., do biologicznych rodziców wróciły jednak we wrześniu ub. roku. Wtedy też okazało się, że 14-latka jest w ciąży.
Wyrok wydany w czwartek jest nieprawomocny.
...
Słaby wyrok. To podwójna zbrodnia. Pedofilia ale i pogwałcenie zasad opieki!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 138198
Przeczytał: 75 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 20:48, 18 Maj 2015 Temat postu: |
|
|
Mieszkaniec Ostrzeszowa, który dźgnął nożem sąsiadkę, bo zalała mu mieszkanie, uniknie więzienia
Zenon Kubiak
18 maja 2015, 15:24
Prokuratura umorzyła sprawę 36-letniego mieszkańca Ostrzeszowa, który w styczniu zadał kilka ciosów nożem swojej sąsiadce, gdy ta zalała mu mieszkanie. Psychiatrzy uznali, że mężczyzna w chwili popełnienia przestępstwa, był niepoczytalny.
Do zdarzenia doszło 19 stycznia w jednym z bloków w Ostrzeszowie. 36-letni mężczyzna wszedł do mieszkania swojej sąsiadki i zadał jej kilka ciosów nożem w klatkę piersiową i szyję, powodując szereg ran kłutych, po czym wrócił do swojego mieszkania. Kobieta na szczęście przeżyła dzięki natychmiastowej pomocy sąsiadów.
W rozmowie z dziennikarzami portalu Ostrzeszowinfo.pl jeden ze świadków powiedział, że powodem awantury było to, że kobieta niechcący zalała mieszkanie mieszkającego piętro niżej 36-latka. Mężczyzna został zatrzymany, a wkrótce także aresztowany. Prokuratura oskarżyła go o usiłowanie zabójstwa.
- Czyn zarzucany podejrzanemu zakwalifikowano jako przestępstwo z art. 148 § 1 kodeksu karnego zagrożone karą od 8 do 15 lat pozbawienia wolności, 25 lat pozbawienia wolności lub dożywotniego pozbawienia wolności – wyjaśnia Janusz Walczak, zastępca Prokuratora Okręgowego w Ostrowie Wielkopolskim.
Od początku śledczy mieli jednak wątpliwości co do poczytalności sprawcy, dlatego poddano go badaniom sądowo-psychiatrycznym. W zeszłym tygodniu biegli wydali w tej sprawie swoją opinię, w której stwierdzili, że podejrzany w czasie zdarzenia miał całkowicie zniesioną poczytalność.
- Z uwagi na treść opinii Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim skierowała do Sądu Okręgowego w Kaliszu wniosek o umorzenie śledztwa wobec podejrzanego, wobec stwierdzenia jego niepoczytalności, a jednocześnie zastosowanie wobec niego środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym – podsumowuje Walczak.
...
Czyli co? Nic takiego?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|