Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Bieda, nędza i bezdomność ...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 78, 79, 80 ... 89, 90, 91  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:35, 21 Mar 2018    Temat postu:

Elewacje kamienic przy Skałecznej zostały odnowione kilka lat temu. W środku jest już gorzej - lokale i klatki schodowe niszczeją. Ostatnio zostało zalane mieszkanie pani Teresy, bo pękła rura ©Fot. Piotr Ogórek Nowy właściciel kamienic przy ulicy Skałecznej na krakowskim Kazimierzu „czyści” je z lokatorów od połowy zeszłego roku. Często to ludzie starzy, schorowani, dla których wyprowadzka w podeszłym wieku jest ponad ich siły. Właściciel twierdzi, że ma do tego prawo. Sprawę bada prokuratura. 8 marca, przed południem. Pani Teresa, ostatnia lokatorka kamienicy przy Skałecznej 7, wraca do jeszcze swojego mieszkania. I zastaje dramatyczny widok. W największym pokoju leje się woda z całego sufitu. Wszystkie rzeczy zostawione w pomieszczeniu są zalane. Lokatorzy mówią, że kamienicą nikt się nie opiekuje od czerwca 2017 roku, kiedy ta zmieniła właściciela. Podobnie jak trzy sąsiednie. Od tego czasu nowy właściciel zaczyna składać wypowiedzenia najmu wszystkim lokatorom. Dwie kamienice są już praktycznie puste. Kamienice o numerach 1, 3, 5 i 7 w czerwcu 2017 roku kupiła spółka Portfel Inwestycyjny lub jeden z dwóch funduszy, których jest inwestorem - Prestiżowe Inwestycje Krakowskie oraz Kompleksowa Rewitalizacja i Odbudowa Polskich Kamienic. Portfel Inwestycyjny stoi m.in. za budową kontrowersyjnego aparthotelu przy Błoniach. Właściciel nie ma sobie nic do zarzucenia. Rekompensata lub lokal - Lokatorzy nie zostali eksmitowani. Są z nimi podpisane ugody i porozumienia w postaci aktów notarialnych. Otrzymują od nas odstępne albo najem na czas nieoznaczony w mieszkaniach zakupionych przez spółkę - mówi Paweł Konarski z Portfela Inwestycyjnego. Nam udało się dowiedzieć, że odstępne wynosi raptem 30 tys. zł. Teresa Cempura-Mędrecka, z zalanego mieszkania, w kamienicy nr 7 mieszka od urodzenia. Jej dziadek dostał lokal z przydziału po wojnie. Później przydział przejęła jej matka, która dziś ma 81 lat. Razem musiały się wyprowadzić. Mają czas do 25 marca. Nowe lokum, własnym sumptem, znalazły na Podgórzu. Tego od spółki nie chciały. - To klitka 20-metrowa w Nowej Hucie. Dla mojej mamy to niepojęte, żeby wyprowadzić się tak daleko - ubolewa Pani Teresa. Ostatnie dni i wyprowadzka stały się bardzo trudne. - Choć mam termin wyprowadzki, to zalane akurat zostało tylko moje mieszkanie. Moim zdaniem popękały rury. Wcześniej nie dopilnowano, aby spuścić wodę z ogrzewania centralnego - uważa pani Teresa. Mówi, że kamienica nie była sprzątana od pół roku, są szczury i bród. Rzeczywiście. Jak sprawdziliśmy, w mieszkaniach na samej górze panuje bałagan, drzwi są powyłamywane, albo są w nich dziury. - W miniony piątek kamienicę odwiedzili inspektorzy nadzoru budowlanego. Stwierdzili, że do wszystkich mieszkań da się wejść. Poza tym, gdzie pękła rura i zalała mieszkanie Pani Teresy - mówi Danuta Górszczyk z kamienicy nr 1. Właściciel zarzuty o zaniedbanie nazywa bzdurami. Mówi, że kamienica pod numerem 7 jest pusta, więc nie ma o co dbać. Inwestor nie zdradza swoich planów, ale wiadomo, że chce się pozbyć wszystkich lokatorów. - W kamienicach 5 i 7 wszyscy przyjęli nasze oferty. W pozostałych zostało kilkanaście rodzin, które muszą się wyprowadzić. Jeszcze nie wszystkim zostały wręczone wypowiedzenia, bo spółka szuka dla nich mieszkań w Krakowie - zaznacza Paweł Konarski. Choć mówi, że z dwłch kamienic oferte przyjęli wszyscy, to później precyzuje, że ofertę spółki przyjęło sześć rodzin. Dwie się przeprowadziły, a odstępne wypłacili czterem. Kamienice przez lata miały należeć do jednej ze znanych krakowskich rodzin żydowskich. W ich imieniu działali administratorzy, którzy zawierali umowy najmu. Kamienice zostały odnowione z zewnątrz kilka lat temu. Lokatorzy wspominają, że pod poprzednią administracją nie było żadnych problemów. - W czerwcu 2017 wszystkie kamienice były zamieszkane praktycznie w komplecie. To ok. 60 mieszkań. Potem pojawiły się wypowiedzenia z miesięcznym okresem - zaznacza Danuta Górszczyk. Ona jeszcze wypowiedzenia nie dostała. Jak mówi, część lokatorów, jeśli miała możliwość, to się wyprowadziła. Ale inni przeżywają dramat. W najgorszej sytuacji są najstarsi. Wypowiedzenie dostały m.in. lokatorki w wieku 91 i 87 lat. Ta druga przypłaciła to wylewem, jej stan jest ciężki. Tymczasem zgodnie z prawem, wypowiedzenie najmu nie obowiązuje wobec osób powyżej 75 roku życia. Nawet jeśli dostaną nakaz eksmisji, to ta będzie wstrzyzmana do momentu śmierci. - Prawo takie osoby chroni - mówi Justyna Habrajska, dyrektorka Biura Przejmowania Mienia i Rewindykacji w Urzędzie Miasta Krakowa. - Niestety, mieszkańcy podpisuję umowy z niewiedzy. Zwłaszcza tyczy się to osób starszych. A właściciele tą niewiedzę wykorzystują - dodaje. Właściciel uważa jednak, że może zgodnie z prawem pozbywać się lokatorów, bo oferuje im zadośćuczynienie (30 tys. zł )lub lokal zastępczy (20 metrów kwadratowych na lokatora plus 10 metrów za każdego następnego). - Proszę sobie zdać sprawę, że np. mieszka 80-letnia kobieta, jest samotna, a ma 100-metrowe mieszkanie. Nie dogrzewa go, bo żyje tylko w jednym pokoju. Proponujemy mieszkania mniejsze, ale o lepszym standardzie - uważa Paweł Konarski. Sprawa w prokuraturze i losy kamienic Po tym, jak mieszkańcy kamienic ze Skałecznej dowiedzieli się o ich sprzedaży, a następnie zaczęli dostawać wypowiedzenia, zgłosili sprawę do prokuratury. Ta analizuje, czy nie doszło do przywłaszczenia prawa własności przy użyciu nieustalonych podrobionych dokumentów. Sprawdzana jest także kwestia związana z nieprawidłowościami w zakresie aktualnego administrowania budynkami. - Obecnie gromadzona jest oraz poddawana analizie prawnej dokumentacja związana ze zmianami własnościowymi. Przeprowadzenie tej analizy da ewentualne podstawy do wszczęcia śledztwa - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie Janusz Hnatko. Spytaliśmy we władzach miasta o losy czterech kamienic. Okazuje się, że tuż po wojnie zgłosili się po nie ówcześni właściciele i piecze nad budynkami odzyskali. Kamienice nigdy nie trafiły w ręce państwa czy miasta. Nie wypłacono też za nie odszkodowania dla właścicieli, choć były takie starania. Co ciekawe, kamienice znalazły się na liście prokuratura generalnego Zbigniewa Ziobry. Lista dotyczy nieprawidłowości wykazanych w trakcie lustracji spraw karnych. Po pewnym czasie skreślono kamienice 1,3 i 5. Została tylko nr 7. W tej sprawie zapytanie do Zbigniewa Ziobry wysłał poseł Bogusław Sonik (PO), ponieważ wszystkie cztery kamienice mają jedną księgę wieczystą.

...

Znowu czyscciele od brudu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:28, 21 Mar 2018    Temat postu:

„Jałmużna musi zaboleć”. Zabrał bezdomnego do restauracji, a ten wkurzył go jednym pytaniem
Małgorzata Bilska | 21/03/2018
BIEDA
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
„Uklęknąłem przed tym człowiekiem, dałem mu 20 zł. W sercu powiedziałem: Dziękuję Panie Jezu. Człowiek podziękował i powiedział, że będzie się za mnie modlił. Rozpłakałem się” – opowiada brat Jacek Hajnos.

Z bratem Jackiem Hajnosem – studentem Kolegium Filozoficzno-Teologicznego Polskiej Prowincji Dominikanów, absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i autorem projektu „Różnica” – rozmawia Małgorzata Bilska.



Małgorzata Bilska: Czym jest jałmużna? Pytam praktyka, który przez kilka lat pomagał osobom bezdomnym.

Jacek Hajnos: Kiedy komuś pomagamy, mamy poczucie, że stajemy się miłosiernymi Samarytanami. Moim największym odkryciem było to, że miłosiernym Samarytaninem jest Jezus. Ja jestem biedakiem. Prawdziwa jałmużna polega na tym, że biedak się dzieli z biedakiem. A nie – sprawiedliwy, ten, który ma więcej, dzieli się z tym, co ma mniej.

Czytaj także: Adam, bezdomny z Krakowa. Fragment niezwykłej książki „Różnica”
My w potrzebującym możemy widzieć bliźniego, ale i Pana. Ewangeliczny Samarytanin miał gorzej, żył przed Jezusem.

Było kilka sytuacji, w których doświadczyłem tematu „na własnej skórze”. Kiedyś zabrałem bezdomnego na obiad, usiedliśmy w restauracji. Rozmawialiśmy i wtedy spytał, czy mogę dać mu jeszcze „piątkę”, bo potrzebuje. I tak mnie wkurzył… Kupiłem mu obiad, byłem z siebie taki dumny, a on dalej prosi. Dałem. To mi jednak pokazało, że oczekiwałem od niego wdzięczności. Schlebiania mojej szczodrości.

Nie do baru go zabrałeś, tylko do restauracji…

A on nic sobie z tego nie robił. Zobaczyłem, czego w głębi serca oczekuję od człowieka, któremu pomagam. Kluczowa była konfrontacja z nim. Czasem jałmużna ma formę tajną – wrzucamy coś do puszki i nie wiemy, komu pomagamy. W konfrontacji z człowiekiem wychodzą nasze słabości. Przekonałem się, że miałem ukrytą potrzebę afirmacji. Mógł powiedzieć: Aleś fajnie uczynił. Albo przynajmniej: Dziękuję.

Za jakiś czas przed kościołem św. Floriana zobaczyłem starego biedaczynę, który zbierał pieniądze. W portfelu miałem 2 wybory. Jeden to garść klepaków, z których by się uzbierało z 50 groszy, ale było ich sporo. I 20 zł w banknocie. Miało mi to starczyć na kilka dni życia studenckiego. Wrzuciłem garść klepaków i znów poczułem się dumny. Wszedłem do kościoła. Z satysfakcją stałem przed Najświętszym Sakramentem, ucieszony: Taki jestem szczodry, Panie. Jestem Bożym człowiekiem.

Dostrzegłeś bliźniego.

Nie przeszedłem obojętnie. Kiedy adorowałem Pana Jezusa, zwróciło moją uwagę to, że w szybce przed hostią widzę siebie. Chciałem widzieć Jego. Zaczęło mnie to strasznie denerwować. Na tyle to było irytujące, że zacząłem się zastanawiać, o co chodzi. Przyszła do mnie zewnętrzna – jak się wydawało – myśl: Dałeś to, co najgorsze; tak naprawdę patrzysz w siebie, a nie we Mnie.

Wyszedłem, uklęknąłem przed tym człowiekiem, dałem mu 20 zł. W sercu powiedziałem: Dziękuję Panie Jezu. Człowiek podziękował i powiedział, że będzie się za mnie modlił. Rozpłakałem się. Miałem przekonanie, że faktycznie spotkałem w nim Chrystusa, który nauczył mnie dawać. To był początek rozumienia tego, czym jest dawanie.

Czym jest?

Jałmużna musi mnie zaboleć. Muszę odczuć brak. Jeśli mam naddatek, to dzielenie się nim jest aktem sprawiedliwości. Kiedy dzielimy się tym, czego nam brak, wtedy już boli. Głodowałem przez te 3 dni. Głód, a to były jedne z najbardziej radosnych, najwspanialszych dni w życiu. Wiedziałem, że wydarzyło się coś niezwykłego, co na nie wpłynie.

Do jałmużny trzeba dojrzeć?

Jest w nas egoistyczne oczekiwanie potwierdzenia własnej dobroci. Wystarczy, jak ktoś się uśmiechnie, zwróci na nas uwagę. To łechta próżność. Dlatego święci starali się dawać jałmużnę niejawnie. W skrytości. Nie czekali na nagrodę od razu, tylko później. A jeszcze czymś doskonalszym jest czynienie dobra bezinteresownie, nie licząc nawet na nagrodę niebieską. Na pewnym etapie relacji z Chrystusem człowiek chce kochać Go dla niego samego. To jest szczyt miłości.

Jak dojrzewać w okresie Postu?

Przygotowania na przyjście Pana Zmartwychwstałego to czas, w którym „odwiązujemy się” od przywiązań. Doświadczamy ograniczeń. Głód może uświadamiać nam, że nie jesteśmy samowystarczalni. To samo z jałmużną. Dając pieniądze, których potrzebuję, oddaję panowanie nad swoim życiem Bogu. Dostrzegam, że jest coś więcej poza tym życiem.

Post, jałmużna i modlitwa to są elementy, które ćwiczą chrześcijan w wolności. Jesteśmy przywiązani do rzeczy materialnych. Do smacznego jedzenia czy jego dużej ilości. Modlitwa oznacza uznanie, że nie jestem panem siebie. Klękam, korzę się przed Bogiem, żeby On mnie prowadził. To jest synteza życia chrześcijańskiego. Post, jałmużna i modlitwa to elementy środowiska, w którym możemy rosnąć w wierze.

Czytaj także: Ten kościół jest otwarty dla bezdomnych. Mają tu miejsce do spania, koce i masaże
A jeśli ktoś poświęca się nie w wolności, lecz z powodu przywiązań? Post może przyjmować formy chorobliwe, jałmużna też. Znam ludzi, którzy wybierają altruizm z ukrytej potrzeby bycia lepszym moralnie. Jak mogą wzrastać?

Jeśli ktoś ma taką tendencję warto, żeby się zastanowił, czy ma siebie w garści. Bo żeby siebie komuś dać, trzeba siebie mieć. Ofiarowanie siebie nie może odbywać się kosztem zdrowia psychicznego i fizycznego. Dajemy coś więcej niż posiadamy i to ma nas boleć, ale nie z powodu chorobliwych intencji. Jeżeli ktoś nie ma czasu dla siebie, zaniedbuje siebie, może to być oznaką, że pewnymi działaniami próbuje się dowartościować. Poczuć się akceptowanym i kochanym.

Zasłużyć na miłość Boga?

Człowiek, który zdrowo siebie kocha – czyli tak, jak kocha go Jezus, musi dbać o to, by najpierw napełnić swój dzban. W przeciwnym razie szybko nie będzie miał czym się dzielić. Albo będzie dawać swoje zranienia. To złożona sprawa. Niektórzy wykazują po prostu brak asertywności. Nie potrafią odmawiać tym, którzy proszą. Dla takiej osoby Wielki Post może być obszarem zadbania o siebie. W tym czasie powinna dać jałmużnę sobie. Uczyć się powoli siebie kochać.

To czas prostowania kręgosłupa, tylko każdy z nas ma inną wadę. Stosując środki na lordozę, można sobie zepsuć kręgosłup ze skoliozą itd. Najważniejsze jest to, żeby prosić Jezusa o Ducha Świętego: Panie, Ty pokaż, kim jestem dzisiaj. Jaka jest moja sytuacja wobec Ciebie, innych, własnego zdrowia. Jak mogę ten Post wykorzystać, żeby się do Ciebie zbliżyć? Złe rozpoznanie swojej sytuacji może być kluczem do pogłębiania wad.

Abp Konrad Krajewski, jałmużnik papieża Franciszka, również głosi, że jałmużna musi zaboleć. Jałmużnik to szerokie spektrum zadań.

Mamy różne talenty. Moja znajoma jest wokalistką i co jakiś czas organizuje koncert charytatywny. Możemy być bardzo kreatywni w wymyślaniu, co zrobić dla drugiego człowieka. Wezwanie do miłosierdzia jest skierowane do wszystkich.

My, bracia studenci, w charyzmacie dominikańskim staramy się pomagać przez głoszenie Słowa Bożego różnym osobom – w tym bezdomnym. Co tydzień bracia idą im głosić Słowo Boże na ul. Skawińską do albertynów oraz do domu na ul. Nad Fosą. Wielu braci organizuje wszelakie zbiórki o charakterze charytatywnym. Pomagamy też Pani Sawickiej w prowadzonej przez nią Kuchni dla Ubogich.

Koncert stanowi formę jałmużny?

Jeśli artysta nie jest ważniejszy niż jego dzieło. To wymaga skrytości i pokory. Mam takie doświadczenie, że najbardziej przemieniająca była jałmużna, o której najmniej mówiłem.

Czytaj także: „Sprzedaj biurko i szukaj biednych”. Abp Krajewski przekazuje księżom, czego nauczył go papież
Ponieważ tutaj jesteś…
…mamy do Ciebie małą prośbę. Liczba użytkowników Aletei szybko rośnie, czego nie można powiedzieć o naszych przychodach z reklam - ale to jest problem, z którym boryka się wiele mediów elektronicznych. Niektóre z nich oferują więc swoim odbiorcom płatny dostęp do treści. To nie jest dobre rozwiązenie dla Aletei - naszą misją jest ewangelizacja i inspirowanie do lepszego chrześcijańskiego życia, dlatego chcemy docierać do jak największej liczby osób. Natomiast bardzo byśmy chcieli zredukować liczbę reklam na naszym portalu, lecz to nie jest możliwe do czasu, kiedy pozwolą nam na taki ruch inne źródła przychodu. Jak widzisz, nadal potrzebujemy Twojego wsparcia. Dbanie o jakość Aletei wymaga od nas nie tylko ciężkiej pracy, ale także znaczących nakładów finansowych. Będziemy kontynuować naszą misję, jednak jeśli możesz nam w tym pomóc, wspierając nas finansowo, będziemy za to ogromnie wdzięczni, a Aleteia będzie się mogła dalej rozwijać.

..

Pomoc nie zawsze to pasmo radosci. Mozcie byc zbluzgani. Trzeba wiedziec kiedy odejsc a kiedy mimo wszystko pomoc... Roznie jest.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:07, 22 Mar 2018    Temat postu:

15 marca spaliło się mieszkanie na os. Pomorskim 3. Od tamtej pory mieszkający tam Edward Wekwert żyje wśród zwęglonych pozostałości swojego dawnegoMaciej

15 marca spaliło się mieszkanie na os. Pomorskim 3. Od tamtej pory mieszkający tam Edward Wekwert żyje wśród zwęglonych pozostałości swojego dawnego domu. Dramat mężczyzny rozpoczął się jednak o wiele wcześniej…

– U pana Edwarda działo się dużo złego. Miał wyłamane drzwi, nie mógł zapanować nad tym, coś dzieje w jego własnym domu. Nie miał prądu i gazu, ale i tak odwiedzali go podejrzani ludzi, aby pić na miejscu alkohol. Któregoś razu pan Edward przybiegł do mnie z krzykiem, że to bandyci, że chcą mu zrobić krzywdę. Nie umiał sobie z nimi poradzić. To była tykająca bomba - twierdzi Damian Szonda, który mieszka piętro wyżej.

Wedle relacji sąsiadów nieznajomi często odwiedzali mieszkanie. Trwały tam imprezy, które zakłócały życie na os. Pomorskim 3. Usłyszeliśmy wersję, z której wynika, że na miejsce ściągnął ich młody człowiek, który przez pewien czas wynajmował tam kąt do życia. Mieszkańcy podejrzewają, że obcy mieli wyczuć słabość mężczyzny i wykorzystywać jego nieporadność życiową. Być może sam brał z nimi udział w imprezach.

Edward Wekwert jest świadom swoich błędów. Nie ukrywa, że to jego własne złe życiowe decyzje doprowadziły go do ruiny.

Załamany mężczyzna czeka teraz wśród zgliszczy na zasądzoną eksmisję, ale nie wiadomo, kiedy ona nastąpi. Chciałby, aby jak najszybciej doszła do skutku, bowiem być może wtedy dostanie chociaż jakiś jeden normalny pokój. 63-latek liczy, że jeszcze kiedyś uda mu się normalnie żyć!

Więcej na ten temat przeczytają Państwo w papierowym sobotnio-niedzielnym wydaniu Gazety Lubuskiej.

Do pożaru doszło 15 marca:

..

To jest tragedia!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:01, 23 Mar 2018    Temat postu:

Wydarzenia Polska 10 lat za jedzenie ze śmietnika! dzisiaj 07:00
10 lat więzienia za jedzenie ze śmietnika! Zrobili to z biedy...

- Wstyd taki, że aż mnie uszy palą. Ale co miałam zrobić, jak nie było co do garnka włożyć? – pyta drżącym głosem Bożena Cybenko (62 l.), emerytka z Dziwnowa (woj. zachodniopomorskie). Kobieta, jej chory syn i brat ukradli przeterminowane jedzenie, które składowano na śmietniku przy jednym z supermarketów. – Źle zrobiliśmy. Chcą nas teraz za to do więzienia wsadzić – ociera łzy pani Bożena.

10 lat za jedzenie ze śmietnika!10 lat za jedzenie ze śmietnika!4ZOBACZ ZDJĘCIA
10 lat za jedzenie ze śmietnika! Przemysław Gryń / newspix.pl
PODZIEL SIĘ
Emerytka mieszka z cierpiącym na padaczkę synem Adrianem (43 l.), którym musi się opiekować i bratem Zbyszkiem (53 l.). Kilka lat temu zmarł jej mąż. – O pracę tu ciężko. Brat czasem pomaga przy obróbce ryb i dostaje za to parę groszy. Ja mam 900 złotych emerytury. Zostaje mi jednak co miesiąc 300 złotych, bo chcąc pomóc córce wzięłam dla niej kredyt na meble. Z trudem wiążemy koniec z końcem – opowiada kobieta. Dlatego gdy usłyszała od znajomych, że miejscowy market wyrzuca przeterminowaną żywność do śmietnika, postanowiła z tego skorzystać.

REKLAMA

REKLAMA

– Ponoć dużo ludzi tam chodziło. A przecież taka żywność dzień czy dwa po terminie jeszcze nadaje się do jedzenia. Po co ją niszczyć? – mówi pani Bożena. W zeszły piątek, tuż po godzinie 22, kobieta z synem i bratem pojawili się pod śmietnikiem. Wejście do niego było jednak zamknięte na kłódkę. – Nie ma co ukrywać. Zniszczyliśmy kłódkę i weszliśmy do środka. Wzięliśmy osiem słoików śledzi, stare bułki i chleb tostowy – wylicza 62–latka. Cała trójka wróciła do domu, a gospodyni urządziła kolację. Kobieta zarzeka się, że syn z bratem zjedli po słoiczku śledzi, a ona sama ich nie tknęła.

Na drugi dzień do jej drzwi zapukali stróże prawa. – O mało co nie spaliłam się ze wstydu. Na oczach wszystkich sąsiadów policjanci wyprowadzali nas z domu skutych kajdankami – denerwuje się Cybenko.

Do zatrzymania włamywaczy przyczynił się sklepowy monitoring. Odnalezienie ich już nie było w niedużym Dziwnowie żadnym problemem. Według policji ich łupem padły nie tylko śledzie i pieczywo, ale też stare wędliny, jogurty i sery o łącznej wartości 260 złotych. – Usłyszeliśmy zarzuty kradzieży z włamaniem. Powiedziano nam, że możemy na 10 lat trafić za kraty. To tyle co za jakiś gwałt albo pobicie – kobieta zaczyna płakać.

Rzecznik policji w Kamieniu Pomorskim Izabela Trepko podkreśla, że cała trójka stanie teraz przed sądem. Do sprawy na pewno wrócimy.
iacji i wynagrodzenia za dokonaną haniebną profanację. Po każdej Mszy świętej, należy wystawić Najświętszy Sakrament i odśpiewać suplikacje".

...

Ze smietnika nic ukrasc nie mozna bo jesli dajesz tam cos to juz nie jest twoje. Logika. Nikt ci nie kaze. Kazdy moze brac ty tez jesli uznasz ze jednak nie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:21, 28 Mar 2018    Temat postu:

Żebrał przed kościołem. Potem nagle wszedł i zaczął odprawiać mszę świętą
Błażej Kmieciak | 27/03/2018
BEZDOMNY NA ULICY
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
„Rozpoznaję wasze buty. Pani w drugiej ławce dała mi 5 zł. Dziękuję” - powiedział. I podszedł do ołtarza.

Żebrak w ornacie
Ksiądz zebrał w niedzielę wszystkich ministrantów, lektorów i powiedział im: „Panowie, obojętnie, czy będę w zakrystii, wy macie wyjść do ołtarza, gdy zacznie się msza. Weźcie mi albę, ornat i stułę”. Zaskoczeni młodzieńcy nie wiedzieli, co powiedzieć. Naszykowali szaty liturgiczne i czekali do 12.00, gdy miała rozpocząć się suma. Ksiądz zniknął. Chwilę później, przebrany w stare ubrania, z czapką z daszkiem na głowie siedział przy wejściu do kościoła. Na kartce miał napisane, że zbiera pieniądze na leczenie. Miał schyloną głowę. Siedział tak piętnaście minut.

Gdy ministranci weszli do Prezbiterium wstał, wziął ze sobą puszkę z drobniakami i kartonik z napisem, a następnie ruszył. W kościele ludzie zaczęli coś szeptać. Żebrak szedł wprost do ołtarza. Nagle kiwnął na najstarszego ministranta, który rozpoznał księdza, będącego jego katechetą. Brudną koszulę położył na ławce. Założył czystą albę, a na nią stułę i ornat.

Ciszę w kościele przerwało nagłe skrzypnięcie drzwiczek od konfesjonału, gdzie stał zamurowany proboszcz. Ksiądz – żebrak nagle ukucnął i powiedział. „O, rozpoznaję wasze buty. Np. Pani w drugiej ławce dała mi 5 zł. Dziękuję”. Po tych słowach zaczął odprawiać mszę świętą.

Czytaj także: „Jałmużna musi zaboleć”. Zabrał bezdomnego do restauracji, a ten wkurzył go jednym pytaniem


Pomaganie łatwe nie jest
Sytuacja ta zdarzyła się kilka lat temu. Mój kolega był wikarym na pewnej parafii i od czasu do czasu zaskakiwał wiernych swoimi pomysłami. W kazaniu przeprosił parafian za taki eksperyment. Chciał im jednak uzmysłowić, że codziennie mijając ubogich i cierpiących, naprawdę mijamy Kogoś jeszcze, Tego, który szczególnie nam błogosławi.

Gdy myślałem o tej scenie, przypomniała mi się ostatnia rozmowa ze znajomym. Na swoim profilu udostępnił zdjęcie mężczyzny, który żebrał pod naszym kościołem. Setki osób podało dalej ten post. Okazało się, że opowieści mężczyzny proszącego o wsparcie rodziny były nieprawdziwe. Ktoś naprawdę chciał mu pomóc i naprawdę się zawiódł.

Sam pamiętam inną sytuację pod naszą parafią. Pewna pani regularnie stała z metalową puszką odsłaniając fragment chorej skóry. Nagle zasłoniła ramię, rozejrzała się i zaczęła rozmawiać przez telefon. Po czym wstała, jakby kończąc pracę.



Dotknij tego, który cierpi
Kilka dni przed ingresem do łódzkiej katedry abp. Grzegorza Rysia, rekolekcje dla wszystkich kapłanów diecezji głosił Jałmużnik Papieski, abp Konrad Krajewski. Przypominał on swoją pierwszą rozmowę z Papieżem Franciszkiem na temat nominacji na wspomniany urząd. Papież kazał mu wyrzucić z biura biurko. Powiedział, że jak go za nim zobaczy w pracy, to go z niej wyrzuci. Powiedział jeszcze coś innego. Przypomniał, że pomoc biednym to nie tylko pieniądze i rzeczy. To także gesty, te najzwyklejsze. Franciszek podkreślał, że biednych i ubogich trzeba czasem dotknąć.

Jakiś czas temu biegłem na spotkanie z kolegami. Nagle zatrzymała mnie kobieta i poprosiła o pieniądze na jedzenie. Nie wiem czemu, ale pomimo spóźnienia stanąłem obok niej. Powiedziała, że chce sobie kupić coś do jedzenia. Dałem jej kilka złotych po czym powiedziałem, że będę pamiętać o niej w modlitwie. Nagle pomyślałem, że muszę jej dotknąć. Nie było we mnie obaw o jej stan skóry, brud, ewentualne choroby. Dotknąłem jej dłoni i wiem, że nie zapomnę jej wzroku, całkowitego, radosnego zaskoczenia.

Czytaj także: Czym jest szczęście dla bezdomnego? To wideo mną wstrząsnęło


Dobro wraca
Czasem boję się osób żebrzących na ulicy. Nie wiem, czy jestem w tym osamotniony, ale tak faktycznie mam. Myślę, że lęk ten wynika z głębszego strachu. Obawiam się „podskórnie”, iż kiedyś sam nie będę miał domu, że na ulicy zacznę szukać zimą czegoś do zjedzenia. Moje lęki ostatnio na łopatki rozłożyła pewna dama z wózeczkiem na zakupy.

Wyszedłem z piekarni z pięcioma cieplutkimi bułkami. Po jednej dla każdego w domu. Kupiłem do nich wędlinę i leciałem spóźniony do domu. Nagle pewna pani zaczęła machać kartonikiem, na którym coś napisała wcześniej.

Minąłem ją, ale po chwili wróciłem. Cofnął mnie zapach ciepłych bułek, które miałem w torbie papierowej – pachnące wyrzuty sumienia. Podszedłem do niej. I spotkałem się z uśmiechem. Powiedziałem wprost, że nie mam teraz pieniędzy, ale chętnie podzielę się z nią bułkami, które kupiłem, a ona na to: „Jak to cudownie. Przed chwilą pewna pani dała mi kiełbasę, to sobie zjem ją z bułką od Pana”. Gdy skończyła to mówić, z gracją dygnęła niczym dziewczynka. Oj, trudno mi nie uśmiechnąć się, myśląc o tej pani.

...

Mimo wszystko uwazajmy z tymi zebrzacymi. Rzadko kiedy naprawde potrzebuja. Sa to alkoholicy narkomani rozne biznesy zebrajacych. Wspierac takie cos nie jest dobrem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:37, 28 Mar 2018    Temat postu:

Zorganizował fałszywą zbiórkę na chore dziecko. Jest wyrok: 6 lat więzienia

Na karę sześciu lat więzienia skazał wrocławski sąd Michała S., oskarżonego o wyłudzenie blisko 500 tys. zł podczas internetowej zbiórki pieniędzy na leczenie rzekomo chorego dziecka. Wyrok jest nieprawomocny.

...

Ohyda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:34, 31 Mar 2018    Temat postu:

„Podaruj jajko wielkanocne bezdomnemu”. Uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam swoją pokutę
Aleksandra Michalak | 31/03/2018
BEZDOMNY MĘŻCZYZNA
Shutterstock
Udostępnij Komentuj 1
Nie myślałam wiele – postanowiłam zmienić swoje plany.

„Podaruj jajko wielkanocne bezdomnemu”. Uśmiechnęłam się, kiedy usłyszałam swoją pokutę na
początku Wielkiego Tygodnia. Nie myślałam wiele – postanowiłam zmienić swoje plany.

„Jak można podarować jajka bez koszyka wielkanocnego?” – myślałam. Zobaczywszy sztywną torebkę i polskie serwetki w folklorystycznym stylu w moim ówczesnym wynajmowanym pokoju na warszawskich Bielanach, postanowiłam, że tym razem w Wielką Sobotę nie udam się ze „święconką” do mojej rodzinnej parafii. Stało się dla mnie jasne, że lepiej zostać w stolicy i wrócić do pustostanu, w którym miałam okazję bywać podczas studiów. Swój tymczasowy dom znajdowali tam wówczas ci, którzy nie mieli żadnego innego.

O świcie w Wielką Sobotę z radością zabrałam się za ręczne sklejanie koszyka wielkanocnego i gotowanie jajek w łupinach cebuli. Zaplanowałam też swój odjazd do rodziny na konkretną godzinę – miałam jechać z Dworca Centralnego. Po zebraniu wszystkich „składników” na święcenie pokarmów pojechałam do parafii, do której przynależał pustostan, a potem w deszczu zaczęłam spacerować do opuszczonego budynku. Niestety, drzwi były zabite dechami. Plan legł w gruzach. „W moich rodzinnych stronach nie ma przecież bezdomnych” – myślałam.

Czytaj także: Co bezdomny, z którym zjadłem obiad, napisał mi w notesie?
Chowając pod parasolem koszyk wielkanocny i spoglądając na zegarek – cały czas z nadzieją na spotkanie kogoś, komu będę mogła ofiarować wielkanocny koszyk – szłam w stronę Dworca Centralnego. Modliłam się za człowieka, którego Pan da mi poznać.



Człowiek zawsze spotka się z człowiekiem
Zobaczyłam go po kilku minutach – prowadził duży wózek, wyglądający na bagaż całego jego życia.

– Dokąd pan idzie? – zapytałam.

– Przed siebie.

– Mam coś dla pana. Proszę. Tuż po poświęceniu – podarowałam koszyk, dodając: Mam nadzieję, że nie zmókł za bardzo.

– Ale pani niesie to do domu.

– Nie, niosę to dla pana. Jak pan ma na imię?

– Bogdan.

– Panie Bogdanie, proszę.

Przyjął.

– Tu na pewno nie zmoknie – powiedział, włożywszy koszyk do swojego bagażu życia.

Z torby wyjęłam jeszcze kartkę wielkanocną w kopercie.

– Mam coś jeszcze, schowałam, żeby nie zmokło – podałam panu Bogdanowi kopertę z życzeniami wielkanocnymi.

– Góra z górą się nie spotka, ale człowiek z człowiekiem zawsze – powiedział na koniec naszego spotkania i złożył mi życzenia.

Catherine de Hueck Doherty w swojej wielkopostnej konferencji na temat nawrócenia i przebaczenia, mówiła: „Jestem bowiem tak bardzo częścią całej ludzkości, że to, co robię ma wpływ na cały świat; podobnie to, czego nie robię, wpływa na cały świat”.

...

Piekne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:26, 31 Mar 2018    Temat postu:

Kochani pomóżcie mojej córce, bo mnie już dla niej nie ma.

Miałam na imię Sylwia, parę dni temu skończyłam 37 lat. Nad ranem 26 marca 2018 dostalam zawału i pomimo walki lekarzy i błagań moich bliskich nie zdołałam wybudzić się ze śpiączki. W czwartek, 29 marca lekarze uznali mnie za zmarłą gdyż mój mózg nie podjął pracy i nie był w stanie podtrzymywać podstawowych funkcji życiowych. Niestety osierociłam 8 letnią córeczkę. Olivia, jedyne moje szczęście, została na świecie sama, gdyż ojca nigdy nie miała.

9 lat temu przyjechalam z Polski do Irlandii w poszukiwaniu lepszego życia. Tam urodził się mój skarb. Nie było nam łatwo, ale żyłam dla niej i starałam się zastąpić jej oboje rodziców. Gdy mała szła do zerówki przeprowadziłam sie do Addlestone (Surrey).

Niestety Bóg nagle, bez uprzedzenia zabrał mnie z tego świata w wieku 37 lat.

Mnie już nie ma na tym świecie, ale moja córeczka potrzebuje żyć dalej i potrzebuje pomocy. Moi rodzice zajmą się nią i bedą walczyć o prawa opiekuńcze. Niestety aby to zrobić potrzebują wsparcia finansowego.

Nie pochodzę z bogatego domu, nie zdołałam zaoszczędzić pieniędzy na wypadek nieszczęścia. Moje życie to raczej była ciągła walka o finansowe przetrwanie. Dziadkowie też sami ledwo wiążą koniec z końcem a teraz będą musieli się jeszcze zająć moją córcią. Będzie im niesamowicie ciężko, psychicznie i finansowo. Samo zciągnięcie zwłok do Polski będzie kosztowne, nie wspominając o kremacji, czy kosztach pogrzebu.

....

Moi drodzy napisałam historię życia i śmierci mojej koleżanki Sylwii w 1 osobie, bo potrzebuję żebyście pomyśleli o tej biednej sierotce Olivii której świat się własnie załamał. Jestem w stałym kontakcie z rodzicami Sylwi aby dać im wsparcie i pomoc jaką potrzebują, ale Olivia i jej dziadkowie będą teraz potrzebować czegoś wiecej niż tylko wsparcia emocjonalnego – potrzebują pomocy finansowej.

Pomóżcie tej małej dziewczynce, tak aby problemy finansowe i ogromne koszty przed którymi teraz stoją dziadkowie, pozwoliły im w spokoju przeżywac utratę mamy .

Celem jest uzbierać £5000 – wszystkie pieniądze zostaną przekazane rodzicom Sylwii dla Olivii.

Chętnie odpowiem na wszelkie pytania, ale proszę nie pozostańmy obojętni na dramat jaki dotknął tą niewinną dziewczynkę i pomóżmy chociaż w taki sposób.

...

Brzmi wstrzasajaco.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:15, 01 Kwi 2018    Temat postu:

Reklama



Konrad Sawicki
20 mistrzowskich wypowiedzi papieża Franciszka. Które hasło jest najbardziej „Twoje”?

Redakcja
Mieli wlepić kierowcy mandat, ale zobaczyli, że mężczyzna i jego żona są zrozpaczeni

Philip Kosloski
10 krótkich modlitw, które możemy odmawiać przechodząc koło kościoła

Louise Alméras
Gwiazdy zagranicznego kina, które są gorliwymi katolikami [Galeria]

Anna Salawa
Polskie gwiazdy, które nie wstydzą się wiary w Boga

Philip Kosloski
Ta starożytna modlitwa do św. Józefa podobno nigdy nie zawodzi

Redakcja
Najpiękniejsza Kobieta – 13 zachwytów nad Maryją

Tomasz Reczko
Katolicy zamiast do sklepów poszli z nudów do kościoła. Księża w szoku

Redakcja
Złóż życzenia na Wielkanoc, czyli 14 pięknych propozycji

Redakcja
„Pobożność jest niezwykle ważna, ale rozumu nie zastąpi”. 12 myśli ks. Tischnera

Konrad Sawicki
20 mistrzowskich wypowiedzi papieża Franciszka. Które hasło jest najbardziej „Twoje”?

Redakcja
Mieli wlepić kierowcy mandat, ale zobaczyli, że mężczyzna i jego żona są zrozpaczeni

Philip Kosloski
10 krótkich modlitw, które możemy odmawiać przechodząc koło kościoła

Louise Alméras
Gwiazdy zagranicznego kina, które są gorliwymi katolikami [Galeria]

Anna Salawa
Polskie gwiazdy, które nie wstydzą się wiary w Boga

Philip Kosloski
Ta starożytna modlitwa do św. Józefa podobno nigdy nie zawodzi



STYL ŻYCIA
Podopieczni „małych braci Ubogich”: Wiosnę w sercu mi przynieśliście
Anna Malec | 31/03/2018
MALI BRACIA UBOGICH, WIELKANOC
fot. Stowarzyszenie "mali bracia Ubogich"
Udostępnij 33 Komentuj 1
„Zabiorę ten koszyczek i na Powązki pojadę. Tam leży mój mąż. Podzielę się z nim tym koszyczkiem - ten żonkil mu zostawię. Wiosna przecież. I on też niech wie, że jest tutaj jeszcze ktoś, kto się o mnie po jego odejściu troszczy” - mówiła po świątecznym spotkaniu jedna z podopiecznych Stowarzyszenia.

Najpierw kwiaty, potem chleb
Powiedzieć o nich wolontariusze, to nic nie powiedzieć. Bo „mali bracia Ubogich” to przede wszystkim przyjaciele, prawie rodzina tych, którym, jak sami mówią, chcą najpierw przynosić kwiaty, a dopiero potem chleb. To ich dewiza.

Choć stowarzyszenie pomaga setkom starszych osób, nie liczby są tu ważne, a imiona i konkretne historie. Wolontariusze wiedzą, z czym zmaga się pani Maria, jak lubi spędzać czas pan Włodek, i w jakim kraju mieszkają dzieci pani Stasi. Troszczą się o zdrowie swoich podopiecznych, o ich kondycję psychiczną, wychodzą razem na spacery, do kawiarni, do teatru. Pamiętają o ich urodzinach i imieninach.

Przekonują, że samotność jest złym kompanem! A lekarstwem na nią jest obecność drugiego człowieka. Tak właśnie działają „mali bracia Ubogich”.

Agnieszka Dąbrowska z biura stowarzyszenia: „Ta relacja jest dwustronna. Bardzo często jest tak, że kiedy przychodzi wolontariusz, czeka na niego już gorąca herbata i ciasteczka. Nasi seniorzy bardzo czekają na te spotkania. Dzień odwiedzin jest jak święto”.

Wolontariuszka Kasia: „Jesteśmy umówione, że pani Joanna musi ćwiczyć chodzenie, żebyśmy mogły pójść na potańcówkę!”. Jej podopieczna, pani Joanna: „Nawet jak leżałam w szpitalu, to Kasia odwiedzała mnie bardzo często, to było dla mnie bardzo dużo. To moja Kasia. To ważne, żeby razem być, ona daje mi tyle miłości!”.

Pani Henia we wspomnieniach wolontariuszki Agnieszki: „Kiedy do niej przychodziłam, i spoglądałam na jej pogodną twarz, spływał ze mnie cały stres, który przynosiłam z pracy. Choć dzieliły nas całe pokolenia, była dla mnie jedną z najbliższych osób. Bardzo lubiła czytać, ale oczy odmawiały jej już posłuszeństwa, więc siadałyśmy i ja jej czytałam. Miała w sobie coś kojącego, bił od niej taki niesamowity spokój”.

Wolontariuszka Ewelina: „Wolontariat sprawia, że czuję się silniejsza, bardziej radosna i odporna na stres. To ogromna radość, kiedy odwiedzam moje podopieczne i widzę, że one naprawdę cieszą się z mojej wizyty”.

Czytaj także: Kogo jeszcze obchodzą starzy ludzie? Karpowicza!


Ktoś się o mnie troszczy
Tydzień przed świętami w kilku miastach w Polsce seniorzy i ich opiekunowie mieli swoje przedświąteczne, coroczne spotkanie. Wielu czeka na nie jak na pierwsze oznaki wiosny, jak na świt po ciężkiej nocy, a czasem bardzo prozaicznie – jak na wreszcie ciepły obiad po wielu dniach jedzenia chleba.

Po spotkaniu w Warszawie Agnieszka Dąbrowska usłyszała takie słowa:

„Tak sobie patrzę na ten koszyczek i myślę: wreszcie piękną święconkę mam i powód do wyjścia w Wielką Sobotę z domu. Sąsiadki się zdziwią. Już od tylu lat nie szłam ze święconką. Zapomniałam, jaka to radocha.

Ależ Wy się musieliście wykosztować! Każdy z nas taki koszyczek dostał. I jajo i ciasto w nim jest. Taki piękny. I jeszcze ten żonkil – wiosnę w sercu mi przyniósł.

Zabiorę ten koszyczek i na Powązki pojadę. Tam leży mój mąż. Podzielę się z nim tym koszyczkiem – ten żonkil mu zostawię. Wiosna przecież. I on też niech wie, że jest tutaj jeszcze ktoś, kto się o mnie po jego odejściu troszczy”.



A tak było w Pruszkowie:

„Moja Janeczka była bardzo zadowolona z tego bardzo słonecznego, świątecznego spotkania. Koszyczek i kartkę przekazałam również Marii. Nie mogła uwierzyć, że chociaż jej tam nie było, pomyślano o niej i ma wiosenne kwiaty w domu, a przecież od upadku w grudniu nie wychodzi z domu. Bardzo dziękujemy”.

„Serce rośnie po takim spotkaniu! Człowiek myśli, że został sam, a w restauracji tyle osób starszych, uśmiech, serdeczne powitania, ładny wystrój. Nie pamiętam, kiedy wyszłam z domu sama, a z wolontariuszem to tak raźniej i nie żałuję, że się przełamałam. Dziękuję za możliwość odczarowania szarej codzienności wszystkim, którzy to sponsorowali, przygotowali, zorganizowali dowóz. Wspomnienia tego dnia zostaną na długo w pamięci”.

„Jestem oczarowana – jak tu ładnie i ile osób. Przyszłam z moją Paulinką, bo szykuje mi się operacja i nie chciałam w czterech ścianach zostać i o tym myśleć. Cudowne spotkanie i tyle życia jest we mnie. Przesadzę kwiatuszki, jak wrócę do domu, żeby mi przypominały, jak wspaniale było. Jestem bardzo wdzięczna, że ktoś o mnie pamięta, interesuje się”.

MALI BRACIA UBOGICH, WIELKANOCGaleria zdjęć


Skąd się wzięli mali bracia?
Idea „małych braci” powstała we Francji już w 1939 roku, ale działalność rozpoczęli 7 lat później, już po wojnie.

W tym czasie najubożsi byli ludzie starsi – osoby samotne, opuszczone, bez szans na pomoc. Dlatego właśnie „mali bracia” zdecydowali się pomagać tej właśnie, najbardziej potrzebującej części społeczeństwa.

Pierwsi wolontariusze zajęli się roznoszeniem posiłków i węgla osobom starszym i biednym. Jednak stwierdzili, że „dawać miłość można tylko dając coś więcej niż to, co najpotrzebniejsze”.

Dlatego do dziś, we wszystkich krajach, w których działają – a jest ich już 10, przykładają największą wagę do relacji budowanej poprzez towarzyszenie osobom starszym i słuchanie ich.

Wolontariusze chcą przeciwdziałać marginalizacji starszych osób i łamać stereotypy na temat starości. „Starość to też radość, ona nie musi być smutna i szara” – przekonuje Agnieszka Dąbrowska.

Traktują się z szacunkiem. To coś, czego osoby starsze często nie doświadczają. Wolontariusze nie przychodzą po to, żeby wyrzucić śmieci, zrobić zakupy czy kupić leki. To też, ale nie to jest najważniejsze. Przychodzą, by się spotkać – tak naprawdę. Z szacunkiem wysłuchać wspomnień, porozmawiać o tym, co u nich. Pospacerować, obejrzeć razem dobry film. Tworzyć życiodajne więzi. Bo – jak mówi Agnieszka Dąbrowska – razem jest po prostu łatwiej. I piękniej.

...

Zedycowanie piekniejszy swiat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:16, 04 Kwi 2018    Temat postu:

2018-04-04 07:27
Zbigniew Grycan chce eksmitować samotną matkę. W sprawie jest drugie dno
Martyna Kośka
Los dwuosobowej rodziny, która bez umowy mieszka na działce należącej do Zbigniewa Grycana, jest w rękach Zbigniewa Ziobry FOT: STACH ANTKOWIAK/REPORTER
Los dwuosobowej rodziny, która bez umowy mieszka na działce należącej do Zbigniewa Grycana, jest w rękach Zbigniewa Ziobry
Znany biznesmen i rodzina, która od lat mieszka bez umowy na jego działce. Po 20 latach mówi "pas", sprawa trafia do sądu i rodzina musi się wyprowadzić. Twierdzą, że wyrok jest niesprawiedliwy i błędny. I mają zamiar skorzystać z nowej furtki prawnej, by dochodzić swoich praw.

REKLAMA


Zbigniew Grycan, którego lody od lat uwielbiają Polacy, i który z powodzeniem prowadzi znaną firmę, chce wyrzucić samotną matkę z synem z należącej do niego działki. Brzmi jak początek historii o złym biznesmenie, który korzystając ze swojej siły, chce zniszczyć biednych ludzi.

Tak w każdym razie przedstawia to Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu, które chętnie zabiera głos w sprawach frankowiczów czy innych grup klientów, które miały być potraktowane przez banki z pozycji siły. W sprawie „Małgorzata M. vs Grycan” żaden bank nie występuje, co nie przeszkodziło Stowarzyszeniu poruszyć "instancji najwyższej" – ministra Zbigniewa Ziobry, o czym za chwilę.

Z dziada pradziada – i wszystko na słowo honoru
Spółka nazywa się Prodrol i zarejestrowana jest w Nadarzynie. Ta firma z lodowymi deserami nie ma nic wspólnego. W KRS spółki czytamy, że zajmuje się produkcją wyrobów z mięsa.

Aktualnie jednak na kilkuhektarowej działce przy ul. Starowiejskiej w podwarszawskim Nadarzynie nie znajdują się żadne maszyny do produkcji kiełbasy. W starych zabudowaniach mieszka dwuosobowa rodzina (nazwijmy ich M.) – pani Małgorzata z 23-letnim synem Grzegorzem. To ich adres zamieszkania od wielu lat. Dziadek zmarłego męża pani Małgorzaty otrzymał przed laty mieszkanie jako służbowe od państwowej spółki, która niegdyś tam urzędowała i, z prawnego punktu widzenia, był najemcą.

Niestety, żadna umowa nie została spisana. Rodzina twierdzi, że dziadek – a następnie jego spadkobiercy - otrzymał prawo do bezpłatnego zamieszkiwania w zamian za prace porządkowe i pilnowanie działki. Obecny właściciel nic o takiej umowie, która zawarta została zresztą nie z nim, a z jego poprzednikiem, nie wie. I w dodatku chce, by rodzina zapłaciła zaległy czynsz.

Zobacz też: Rząd szykuje zmiany. Podatki mają być prostsze





Przede wszystkim chce jednak, aby matka i syn opuścili działkę, wobec której ma plany. Jakie? Na razie nie chce ich zdradzać.

Z sądu rejonowego do Sądu Najwyższego

Sprawa trafiła na wokandę i w 2017 r. Sąd Rejonowy w Pruszkowie uznał, że kobieta i jej syn nie tylko mają opuścić zajmowany przez siebie budynek, ale także nie przyznał im prawa do lokalu socjalnego. Upłynęło osiem miesięcy. Rodzina nie odwołała się do sądu wyższej instancji, więc wyrok się uprawomocnił. Nikt ich, jak dotychczas, siłą nie wyrzucił. Wszystko trwało w pewnym zawieszeniu aż do wtorkowego poranka, kiedy Prezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu złożył do Prokuratora Krajowego Zbigniewa Ziobro prośbę o przyjrzenie się sprawie i wniesienie skargi nadzwyczajnej do wyroku Sądu.

Money. pl skontaktowało się z mec. Anną Zielińską, która w tej sprawie reprezentowała Grycana. Nie kryje zdziwienia obrotem spraw.

- Jeżeli rodzina nie była zadowolona z rozstrzygnięcia, mogła wnieść apelację. Reprezentował ich profesjonalny pełnomocnik, który na pewno o tym poinformował. Od razu Sąd Najwyższy? – zastanawia się.

Przyjaciel rodziny M., który w ich imieniu kontaktuje się z mediami, wyjaśnia, że po kilkuletniej batalii pani Małgorzaty zwyczajnie nie było stać na wynajęcie kolejnego adwokata i odwołanie się. Gdy wydawało się, że to już koniec, pojawiło się światełko w tunelu. Ustawa o Sądzie Najwyższym z grudnia 2017 r. dała prawo Prokuratorowi Krajowemu wniesienia skargi w każdej sprawie, nawet prawomocnie zakończonej.

Jeśli Zbigniew Ziobro uzna, że doszło do nadużyć, a sąd rejonowy nie wziął pod uwagę wszystkich okoliczności i dowodów, nad sprawą o przyznanie lokalu socjalnego pochyli się grono prawników Sądu Najwyższego.

Jest komórka, ale mieszkać się w niej nie da

Przyjaciel rodziny uważa, że sąd wyraźnie faworyzował Grycana. Z tej sympatii miał błędnie ocenić dowody i wyciągnąć nieuzasadnione wnioski.

- W wyroku jest napisane, że M. nie mają tytułu prawnego do lokalu przy ul. Starowiejskiej. Ale jak najbardziej mają i to poprzez zasiedzenie, ponieważ mieszkają tam ponad 20 lat – wyjaśnia.

Zasiedzenie polega na nabyciu własności poprzez wieloletnie "korzystanie z rzeczy jak ze swojej". Aby zasiedzieć nieruchomość, potrzeba 20 lat – chyba że posiadacz już od początku wiedział, że rzecz ma innego właściciela, bo w takiej sytuacji potrzeba 30 lat.

Mecenas Zielińska odrzuca takie myślenie.

- Nie ma możliwości stwierdzenia zasiedzenia, gdyż M. zawsze byli posiadaczami zależnymi – najemcami. Właściciel nigdy nie dał nawet do zrozumienia, że chciałby wyzbyć się nieruchomości na ich rzecz, wprost przeciwnie. Interesował się nią i robił wobec niej plany – wyjaśnia.


Eksmisje na bruk są zakazane. Zanim człowiek zostanie usunięty z zajmowanego domu czy mieszkania, sad musi wiedzieć, że ma dokąd się udać, a jeśli nie, to musi mu zapewnić lokal socjalny. Sąd orzekł, że rodzinie M. taki nie przysługuje, gdyż są współwłaścicielami innej odziedziczonej działki w Nadarzynie.

Zdaniem przyjaciela rodziny to bzdura, bo działka jest niezabudowana. Stoi na niej tylko prowizoryczny budynek gospodarczy, w którym na pewno nie można zamieszkać.

- Ten budynek jest w stanie surowym (są tylko mury i okna) i został wybudowany bez wymaganego nadzoru budowlanego i jako samowola budowlana stojąca już wiele lat nadaje się tylko i wyłącznie do wyburzenia – mówi zdenerwowany mężczyzna.


Budynek, do którego rodzina ma się, zgodnie z wyrokiem, przeprowadzić. Arch. prywatne rodziny M.


Mecenas Zielińska rozumie, że budynek może nie nadawać się do zamieszkania, ale jej zdaniem rodzina M. powinna była wziąć pod uwagę przegraną w procesie i zagospodarować ten teren, zacząć budować choćby niewielki dom.

- Nie do mnie należy zadbanie o przyznanie rodzinie lokalu socjalnego, bo przypominam, że rodzina miała adwokata. Sąd zbadał wszystkie okoliczności sprawy i doszedł do wniosku, że lokal się nie należy - mówi adwokat.

Dodaje, że na spornej działce mieszkały jeszcze dwie rodziny. Jednej z nich (szwagierce pani Małgorzaty) sąd przyznał lokal socjalny, bo znajdowała się w innej sytuacji życiowej. Sprawy są identyczne (i pani Małgorzata, i jej szwagierka prawo do korzystania z zabudowań wywodzą od umowy ustnej, jaką dziadek zawarł z ówczesnym właścicielem, innych porozumień nie było). Tamta rodzina również nie była zadowolona z wyroku pierwszej instancji, więc złożyła odwołanie. Sąd okręgowy nie dopatrzył się nieprawidłowości, stąd można zakładać, że i w drugiej sprawie nie popełnił błędów, wyjaśnia.

- Nie złożyłam wniosku do komornika o przeprowadzenie eksmisji, bo chcieliśmy dać rodzinie M. czas na znalezienie sobie innego miejsca zamieszkania. Mieliśmy nadzieję, że się dogadamy – tłumaczy Zielińska.

Innego zdania jest przyjaciel rodziny, który ma żal do Zbigniewa Grycana, że nigdy nie odwiedził rodziny M.


- Mógł zaproponować im choćby jakiś barak. Z marketingowego punktu widzenia może źle wyjść na tej sprawie – wyrokuje mężczyzna.

Na marginesie: od 1 listopada do 31 marca nie usuwa się z mieszkania osób, którym w wyroku sąd nie przyznał innego lokalu. Stowarzyszenie podjęło działania w pierwszy dzień roboczy po zakończeniu okresu ochronnego.

Emocje utrudniają trzeźwy osąd
- W tej sprawie jest bardzo wiele ciekawych i niejasnych wątków – powiedział przyjaciel rodziny.

Wątków rzeczywiście jest sporo, ale rzadko która sprawa sądowa jest jednowymiarowa. Strony przedstawiają wykluczające się racje i dopiero Sąd, mając cały materiał, dokonuje ich oceny. Może się pomylić, stąd niezbywalne prawo do poddania jego osądu kontroli sądu wyższej instancji.

Tymczasem w tej sprawie mamy na pewno krzywdę ludzką, ale z punktu widzenia procedury nie jest to złożony kazus.

- W tej sprawie najbardziej niepokoi mnie, że każda drobna sprawa będzie mogła być, po latach, wznawiana i kierowana w jakimś specjalnym trybie do Sądu Najwyższego. Rozumiem, że rodzinie M. jest ciężko, ale z całym szacunkiem – Sad najwyższy to nie miejsce, gdzie rozstrzyga się, czy mieszkanie socjalne się należy czy nie – mówi radca prawny, z którym konsultowałam sprawę.

Mamy tu więc nie tyle pasjonujący spór prawny, co trudną życiowa sytuację, w której rodzina czuje, że w starciu z dużym przeciwnikiem nie miała szans. Stąd poczucie żalu i rozczarowania.

- Wójt Gminy Nadarzyn po zapoznaniu się ze sprawą i wyrokiem sądu poprosił Małgorzatę M. o złożenie do Gminy prośby o przyznanie lokalu socjalnego, bo jak powiedział: "wyrok był krzywdzący, a sprawa była do wygrania, gdyby prowadził ją dobry adwokat" – czytamy w komentarzu do wyroku, w którym przyjaciel rodziny (a może Stowarzyszenie; komentarz nie jest podpisany) punktuje niedopatrzenia sądu.

Podnoszenie argumentu, że adwokat niewystarczająco się spisał, w dyskusji o wyroku w ogóle nie jest dopuszczalne. Nie może on też być podstawą apelacji. Adwokata czy radcę można w każdej chwili zmienić – nawet gdy jest ustanowiony z urzędu.

Takich argumentów, które z punktu widzenia całej sprawy mają niewielkie znaczenie, jest więcej. Choćby ten, że nie jest prawdą (jak uznał sąd), że 23-letni syn Małgorzaty zarabia 1 600 zł netto.

- Dawno temu pracował przez 3 miesiące, ale po tym okresie zlecenie dla tej firmy wygasło i znowu stał się bezrobotny. Podejmuje się prac sezonowych (jedno-trzydniowych) i nadal szuka pracy blisko domu (nie posiada samochodu ani nawet skutera więc dojazd np. do Warszawy byłby kosztowny) – wyjaśnia autor "komentarza do wyroku".

W sprawie mamy więc dorosłą kobietę i syna, który mieszkając w dobrze rozwiniętej gminie, nie może znaleźć pracy, w której zarabiałby choćby minimum krajowe. Mamy też bogatego biznesmena, który jest kreowany na bezdusznego czyściciela – oraz Stowarzyszenie, które znane jest z wysuwania oskarżeń pod adresem banków o nieuczciwe zagrywki. Mamy też Prokuratora Krajowego, który niedawno otrzymał nowe uprawnienia do wznawiania zakończonych postępowań sądowych – i bardzo prawdopodobne, że będzie chciał z niego skorzystać, bo sprawa może być głośna.

...

Sprawa jest prosta. Jesli ci biedacy dostali mieszkanie od panstwego zakladu ktorego nie ma pewnie jeszcze w PRL to nalezy im sie własnosc tego mieszkania jak wszystkich z PRL. Czy mieszkania byly zakladowe czy spoldzielcze to byla jedna komuna i wszyscy maja miec tak samo. Inaczej jest bandytyzm. A juz za po prostuprostu ich wywalenie nalezy sie kara. Zabawa w formalnosci prawne to bezczelnosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 0:20, 05 Kwi 2018    Temat postu:

Pan Grzegorz nie ma w domu wody. PKP daje mu 2,5 litra dziennie

On i jego żona mieszkają w zarządzanym przez PKP budynku, który nie jest podłączony do sieci wodociągowej. Kolej przywozi im wodę w plastikowych baniakach: 5 litrów dziennie na dwie osoby. – Marzę o tym, aby móc się wykąpać w wannie. A nie mam nawet kranu w domu – opowiada pan Grzegorz, rencista

...

Jak na wojnie! Szok ze ludzie jeszcze tak zyja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:22, 07 Kwi 2018    Temat postu:

Świetna inicjatywa! Zaproś znajomych na Podwieczorek Miłosierdzia
Przemysław Radzyński | 07/04/2018
PODWIECZOREK MIŁOSIERDZIA
Materiały prasowe
Udostępnij Komentuj
Fragment „Dzienniczka”, rozmowa o miłosierdziu i modlitwa. A to wszystko w gronie znajomych i przy dobrej kawie i ciastku. Pijarzy zachęcają do organizowania Podwieczorków Miłosierdzia.

Pomysł jest prosty. Na podwieczorek, czyli dobrą kawę czy herbatę z jakimiś słodkościami czy owocami należy zaprosić rodzinę lub przyjaciół. W czasie spotkania poleca się lekturę fragmentu „Dzienniczka” św. Faustyny oraz rozmowę o Bożym miłosierdziu, a także modlitwę – najlepiej Koronkę do Bożego Miłosierdzia.

Nie należy zapominać o wspólnym świętowaniu – śpiewie, tańcach, konkursach czy innych zabawach. Warto też wspólnie zastanowić się nad tym, jak Podwieczorek może zaowocować w naszej codzienności – tzn. jak wprowadzić miłosierdzie w czyn.

Czytaj także: Koła koronkowe, czyli wprowadzanie Miłosierdzia Bożego w czyn


Przez żołądek do ducha
Krzysztof Samborski z Rzeszowa razem z żoną w ubiegłym roku zorganizowali Podwieczorek Miłosierdzia. Zaprosili szwagierkę i przyjaciół.

Udało się wspólnie poświętować. Przeczytaliśmy fragment „Dzienniczka”. Odmówiliśmy Koronkę do Bożego miłosierdzia. Była kawa i pyszne ciasto mojej żony. Udało się spędzić czas z bliskimi osobami, w dodatku rozmawiając o pięknych, duchowych wartościach – mówi pan Krzysztof.
Co ciekawe – jego szwagierka wiedziała, że przychodzi na Podwieczorek Miłosierdzia, ale inni znajomi już nie. Sam gospodarz był zaskoczony reakcją gości, bo jego przyjaciel raczej jest „letni”, jeśli chodzi o sprawy ducha, ale naturalnie włączył się w modlitwę i zrobił to z pełnym zaangażowaniem. To stworzyło przestrzeń do późniejszej rozmowy na temat wiary.

PODWIECZOREK MIŁOSIERDZIA
Materiały prasowe


„Te trzy proste słowa to istota mojej wiary”
Pan Krzysztof przyznaje, że także dla niego i żony było to ważne wydarzenie, bo zdaje sobie sprawę, że autentycznie przeżywana wiara domaga się wyrażania jej we wspólnocie i dzielenia się nią na zewnątrz.

Nieraz w życiu błądziłem albo zdarzały mi się jakieś niepowodzenia. Kiedy tylko zdałem się na Boże miłosierdzie, przyjąłem Jezusa jako Pana swojego życia i wiedziałem, że Jemu mogę zaufać w pełni, to cały niepokój ustępował. Te trzy proste słowa: „Jezu, ufam Tobie” to istota mojej wiary – mówi pan Krzysztof.
Idea w rodzinie pana Krzysztofa się przyjęła i także w tym roku zorganizuje z żoną Podwieczorek Miłosierdzia. Państwo Samborscy w tym roku zaprosili nawet więcej osób niż w roku ubiegłym. Tym razem nie będzie na podwieczorku szwagierki, ponieważ… sama organizuje podobne wydarzenie u siebie w domu.

Czytaj także: 22 lutego: Dzień, w którym Jezus objawił Faustynie obraz „Jezu ufam Tobie”


Nie tylko od święta
Idea zakłada, żeby spotkania z bliskimi organizować w Niedzielę Miłosierdzia. Ale zdaje się, że nic nie stoi na przeszkodzie, by takie podwieczorki organizować częściej i niezależnie od kalendarza liturgicznego.

Pomysłodawcami Podwieczorków Miłosierdzia są pijarzy z Rzeszowa. Idea zrodziła się w Roku Miłosierdzia. W tym roku podwieczorki będą organizowane po raz trzeci.

Szczegółów i inspiracji można szukać na stronie internetowej.

PODWIECZOREK MIŁOSIERDZIA

..

Cenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:12, 07 Kwi 2018    Temat postu:

Jak żyć za 520 zł zasiłku?
14/02/2018 Wokół Nas

Facebook Twitter Google +
W 2002 roku pani Halina została decyzją lekarza orzecznika ZUS uznana za osobę całkowicie niezdolną do pracy i samodzielnej egzystencji, na stałe, bezterminowo. Miała wtedy więcej niż 25 lat, a to oznaczało, że jej córka, która postanowiła zrezygnować z pracy zawodowej, by opiekować się matką, otrzyma specjalny zasiłek opiekuńczy w wysokości 520 zł, z zastrzeżeniem, że nie może podjąć żadnego zatrudnienia lub innej pracy zarobkowej. 520 zł miesięcznie powinno jest wystarczyć na życie, opłacenie rachunków, zakup ubrań, a przede wszystkim na jedzenie.
Pani Barbara, matka pani Haliny, podjęła się opieki nad matką, bo nie miała innego wyjścia. Matka leży w łóżku, nie wstaje, trzeba zapewnić jej pomoc przy najdrobniejszych czynnościach.
– Córka codziennie mnie myje, sprząta w domu, robi zakupy, przygotowuje posiłki. Ja jestem w stanie jedynie pojechać na wózku do kuchni i mogę sobie zrobić herbatę. Pracuje u mnie 7 dni w tygodniu, praktycznie przez całą dobę, bo często wstaje do mnie w nocy. Pracuje u mnie na cały etat, nawet więcej, bo jest dostępna przez cały czas i mogę na nią liczyć. I tylko dlatego, że zachorowałam, mając dużo więcej niż 25 lat, ona otrzymuje zasiłek w wysokości 520 zł. Przecież za to, że się poświęciła, jest skazana na ubóstwo. Nie mogę na to patrzeć. Pukałam już do wszystkich drzwi, dotarłam nawet do Trybunału Konstytucyjnego. Jestem ,,niewidzialna”, jakby mnie nie było. Ale jestem, żyję i moja córka też – mówi zdenerwowana pani Halina. Osoby, które zajmują się dziećmi z niepełnosprawnością, otrzymują świadczenie pielęgnacyjne w wysokości 1406 zł.
Nasza czytelniczka korzystała z pomocy różnych opiekunek, aż razem z córką doszły do wniosku, że będzie najlepiej, jeśli to ona rzuci pracę i będzie się przez cały czas zajmować mamą. Zamierzały wystąpić o świadczenie pielęgnacyjne.

...

Te zasilki to koszmar! 520 zl i zakaz dorabiania jakby byly po to aby niszczyc ludzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:34, 08 Kwi 2018    Temat postu:

Nowe emotikonki reprezentujące osoby niepełnosprawne
Sophia Swinford | 07/04/2018
APPLE;DISABILITIES;EMOJIS
Twitter Moments via Twitter | Fair Use
Udostępnij Komentuj
Pojawią się nowe obrazki, m.in. pies przewodnik, aparaty słuchowe oraz urządzenia ułatwiające poruszanie się, czyli m.in. wózek inwalidzki.

Emotikony potrafią opisać wszystko. Przynajmniej tak się nam do tej pory wydawało. Używanie obrazków do opowiadania o naszym życiu i różnych doświadczeniach jest już tak głęboko zakorzenione w naszej kulturze, że stało się również polem walki o równouprawnienie różnych mniejszości. I tak jakiś czas temu powstała emotikonka obrazująca karmienie piersią i kobietę w hidżabie.

Tym razem Apple idzie krok dalej i postanawia dodać emotikonki przedstawiające różne osoby niepełnosprawne. Pojawi się pies przewodnik, aparaty słuchowe oraz urządzenia ułatwiające poruszanie się, czyli m.in. wózek inwalidzki. Nowe wiadomości obrazkowe były konsultowane z organizacjami w Stanach Zjednoczonych, które zajmują się osobami z porażeniem mózgowym, niewidomymi oraz głuchoniemymi.

Dodanie nowych emotikonek ma pokazać różne doświadczenia użytkowników i w ten sposób pomóc w promocji różnorodnych niepełnosprawności – wyjaśnia Apple.
Accessibility emojis could be coming to your phone next year, including a prosthetic arms, a guide dog and hearing aids. [link widoczny dla zalogowanych]

— Twitter Moments (@TwitterMoments) March 23, 2018
Na przykład obrazek psa przewodnika ma reprezentować zaburzenia napadowe, zespół stresu pourazowego, autyzm i wiele innych problemów. Wciąż wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że właśnie psy pomagają osobom z tego rodzaju niepełnosprawnościami.

Twórcy nowych emotikonek mają nadzieję, że włączenie tych obrazków pomoże społeczeństwu lepiej rozumieć osoby niepełnosprawne. Do powszechnego użycia mają wejść w przyszłym roku.

Tekst pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Jesli to pomoze znakomicie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:18, 08 Kwi 2018    Temat postu:

Tych dwoje jest ze sobą pomimo wielu przeciwności

Ewelina i Łukasz są od dwóch lat małżeństwem. On jest niepełnosprawny, a Ona go kocha pomimo wszystko. Nie mogą dostać mieszkania bo przekraczają kryterium dochodowe o 56zł. Natomiast kredytu mieszkaniowego nie otrzymają ze względu na niskie dochody. Pomóż im stworzyć wspólną przyszłości.

...

Te kryteria nie uwzgledniaja realiow.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:49, 12 Kwi 2018    Temat postu:

Oto jak Finlandia poradziła sobie z bezdomnością. Po prostu dała ludziom mieszkania
12 kwietnia 2018, 06:55
Facebook2Google Plus0Wykop0Tweet
Tylko na Forsal.pl
Jedno z mieszkań w ośrodku mieszkań wspieranych Väinölä. Zdj. Y-Foundation/ Vilja Pursiainen
Jedno z mieszkań w ośrodku mieszkań wspieranych Väinölä. Zdj. Y-Foundation/ Vilja Pursiainenźródło: Inne
autor zdjęcia: Y-SĂĂtiĂ
Danie bezdomnym dachu nad głową wydaje się pomysłem tak samo prostym, jak trudnym do zrealizowania. Okazuje się jednak, że takie postępowanie się opłaca.
W większości państw programy pomocy bezdomnym, jeśli istnieją, skupiają się na stopniowym wyprowadzaniu osoby bezdomnej na lepszą drogę. Ma ona możliwość skorzystania z tymczasowych noclegowni, a następnie przejściowych miejsc zamieszkania. Dopiero po spełnieniu określonych warunków i „naprawieniu” innych sfer swojego życia może dostać mieszkanie.


REKLAMA

W Finlandii postanowiono zrobić zupełnie inaczej. W raporcie czterech ekspertów przedstawionym w 2007 roku fińskiemu ministerstwu do spraw mieszkalnictwa wyznaczono cel zlikwidowania długotrwałej bezdomności do 2015 roku. „Wymaga to przyjęcia zasady ‘Mieszkanie najpierw’, według której człowiek nie musi zmieniać swojego życia, żeby zdobyć podstawowe prawo do mieszkania. Zamiast tego mieszkanie jest podstawowym warunkiem, który pozwala na rozwiązanie pozostałych problemów” – napisano.

Na podstawie raportu stworzono narodowy program eliminacji długotrwałej bezdomności. Instytucjom krajowym i lokalnym przyświecał cel umożliwienia bezdomnym bardziej ludzkiego i godnego życia, a także przekonanie, że osoba, która nie musi martwić się o dach nad głową, szybciej poradzi sobie z innymi problemami w swoim życiu, takimi jak uzależnienia czy brak pracy.

Zasada „Mieszkanie najpierw” po raz pierwszy została zastosowana w Kalifornii w latach 80. w reakcji na szybki wzrost liczby bezdomnych rodzin z dziećmi. Do dziś jest stosowana w wielu miastach w Stanach Zjednoczonych, ale nigdy nie objęła całego kraju.

Dziś liczba osób bezdomnych w Finlandii jest najniższa od 1987 roku, przy czym ogromna większość tych osób przebywa tymczasowo u znajomych lub rodziny, a jedynie niewielki odsetek śpi na ulicy lub w tymczasowym schronisku. W latach 2008-2015 długoterminowa bezdomność spadła o 35 proc., a w niektórych miastach nawet o połowę. Finlandia w 2017 roku była jedynym krajem w Europie, w którym liczba bezdomnych malała.


Najważniejszym elementem programu było oczywiście pozyskanie mieszkań. Gminy, miasta i inne organizacje zarówno kupowały, jak i budowały mieszkania, a rząd dodatkowo wspierał budownictwo. Mieszkańcy mieli sami opłacać ich wynajem, korzystając z powszechnego systemu świadczeń społecznych, które obejmują również dopłaty do czynszu.

Duże miasta zaczęły likwidować schroniska dla bezdomnych, przekształcając je na mieszkania wspierane, gdzie każdy mieszkaniec ma własną umowę na wynajem prywatnego mieszkania – w byłym schronisku przy ulicy Alppikatu w Helsinkach mają one powierzchnię od 19 do 30 metrów kwadratowych – ale w budynku są też przestrzenie wspólne oraz całodobowa opieka pracowników socjalnych. Mieszkańcy mają więc zapewnioną prywatność i większą swobodę niż w typowym schronisku. Nie wymaga się od nich chociażby zachowania trzeźwości (nie można jednak pić alkoholu w pomieszczeniach wspólnych), a zasady dotyczące życia w budynku i prac społecznych są ustalane wspólnie.

>>> Czytaj też: Zacznie się program „Mieszkanie 500 Plus”?

W mieszkaniach, które bywają też większe niż te przy Alppikatu, mieszkańcy mają podstawowe wyposażenie i meble. W budynkach jest też sauna, która w Finlandii jest traktowana jako podstawowa potrzeba. Pracownicy socjalni indywidualnie pomagają mieszkańcom z problemami, które powodują ich trudną sytuację życiową, takimi jak uzależnienia, brak pracy czy niepełnosprawność.

Jedno z mieszkań w ośrodku mieszkań wspieranych Väinölä. Zdj. Y-Foundation/ Vilja Pursiainen
Jedno z mieszkań w ośrodku mieszkań wspieranych Väinölä. Zdj. Y-Foundation/ Vilja Pursiainen
źródło: Inne / Y-SĂĂtiĂ
W miastach wciąż istnieją pojedyncze schroniska i inne formy tymczasowego zamieszkania, ale są one wykorzystywane tylko w przypadku pilnych potrzeb.

Mimo tak dobrych warunków, część mieszkańców nie chce pozostać w mieszkalnictwie wspomaganym. Nie podoba im się związane z takimi miejscami piętno społeczne i narzucone mimo wszystko zasady, a także poczucie, że nie powinni być w takiej sytuacji życiowej.

Mieszkania dla bezdomnych w Finlandii zapewnia założona w 1985 roku fundacja Y-Foundation. Zajmuje się ona budową mieszkań wspomaganych oraz wynajmem mieszkań prywatnych w „zwykłych” budynkach. Mieszkania te są następnie wynajmowane gminie, która podpisuje umowy z mieszkańcami. Pieniądze za wynajem otrzymywane od gminy są głównym źródłem finansowania działalności fundacji. Poza tym otrzymuje ona dofinansowanie z fińskiego stowarzyszenia gier hazardowych oraz fińskiego centrum mieszkalnictwa, korzysta też z kredytów bankowych przy inwestycjach w budowę i zakup nieruchomości.

Pracownicy w mieszkaniach wspomaganych są z kolei zatrudniani przez organizację, która wygrała w gminie przetarg na ich obsługę.

Ośrodek mieszkań wspieranych Väinölä. Zdj. Y-Foundation/ Vilja Pursiainen
Ośrodek mieszkań wspieranych Väinölä. Zdj. Y-Foundation/ Vilja Pursiainen
źródło: Inne / Y-SĂĂtiĂ
Program dawania mieszkań bezdomnych może brzmieć jak rozwiązanie dla bogatych krajów, ale Y-Foundation wskazuje, że przynosi on de facto oszczędności, ponieważ koszty generowane przez osoby bezdomne w Finlandii były dużo wyższe niż koszt zapewnienia im stałego miejsca zamieszkania. Rocznie może to oznaczać około 15 tys. euro oszczędności środków publicznych na osobę. Całkowity koszt programu walki z bezdomnością w latach 2012-2015 wyniósł 78 milionów euro.

Ważną częścią fińskiej strategii zwalczania bezdomności jest też jej zapobieganie, zarówno jeśli chodzi o pierwotną, jak i powtórną utratę dachu nad głową. W tym celu podejmuje się szereg kroków, głównie na szczeblu lokalnym – jest to między innymi budowa kolejnych mieszkań, ułatwianie dostępu do mieszkań na wolnym rynku, pomoc w wychodzeniu z długów czy strategie zapobiegania eksmisjom. „Krótko mówiąc”, pisze Y-Foundation, „pomagamy ludziom utrzymać miejsce zamieszkania”.

...

Cenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:09, 14 Kwi 2018    Temat postu:

Internauci nie szczędzą pieniędzy na wiejskie hospicjum. „Wypruję sobie dla tego pomysłu flaki”
Aleksandra Gałka | 13/04/2018
HOSPICJUM STACJONARNE ŚW. ELIASZA
Fundacja Hospicjum Proroka Eliasza
Udostępnij Komentuj
To co miało zająć trzy miesiące, zdarzyło się w 5 dni. Zaledwie tyle wystarczyło, by internauci zebrali na budowę Hospicjum Proroka Eliasza 100 tysięcy złotych. Społecznościowa kwesta wcale się jednak nie kończy. „W środę zobaczyłem, że zebraliśmy już 100 tysięcy, więc się bardzo ucieszyłem. Podniosłem kwotę do pół miliona” – przyznał w rozmowie z Aleteią Szymon Hołownia, dziennikarz i inicjator akcji fundraisingowej na Facebooku.

A więc JEST! 🙂

Stał się CUD i w 5 dni uzbieraliśmy (tylko na FB) 100.000 najprawdziwszych polskich złotych! – w środę 11 kwietnia napisał na Facebooku Szymon Hołownia. – To naprawdę konkretna cegła dołożona do realizacji naszego wspólnego marzenia – budowy stacjonarnego hospicjum dla chorych i starszych mieszkańców podlaskich wsi.
Na koncie Facebookowej zbiórki o tytule „Zbudujemy wiejskie hospicjum na Podlasiu” licznik bije dalej. Ponad 1200 osób wsparło inicjatywę, jeszcze więcej o niej mówi, podaje informacje dalej (stan na 13 kwietnia).

Wyznaczyłem dość długi horyzont tej zbiórki, bo trzymiesięczny. Początkowo myślałem, że zebranie tych 100 tysięcy zajmie nam właśnie trzy miesiące. Okazało się, że potrwało to tydzień – mówi w rozmowie z Aleteią Szymon Hołownia.


„Doktor Judym z Podlasia”
Dziennikarz powołał dwie fundacje: w 2013 roku Kasisi, a w kolejnym roku Fabrykę Dobra. To właśnie w ramach tego drugiego projektu postanowił wesprzeć działania Hospicjum Proroka Eliasza w Michałowie na Białostocczyźnie. Hospicjum kieruje dr Paweł Grabowski, który szybko zyskał przydomek „Doktora Judyma z Podlasia”.

Prowadzący fundację i hospicjum dr Paweł Grabowski to wariat. Zostawił krakowskie i warszawskie szpitale i napisał sobie „odwrócony biznesplan”, szukał miejsca, w którym na pewno nic się nie uda, bo zwyczajnie udać się nie może – pisze o nim Hołownia.
Personel medyczny Hospicjum Proroka Eliasza pomaga nieuleczalnie chorym. Codziennie odwiedza pacjentów w ich własnych domach, pokonując kilkadziesiąt kilometrów, przedzierając się przez okoliczne wioski. Także tych oddalonych, „przytulonych” wręcz do samej granicy z Białorusią. Wśród podopiecznych są i tacy, którzy nie powinni przebywać w domach. Wymagają stałej, specjalistycznej opieki.

Właśnie dlatego dr Paweł Grabowski, prezes Fundacji Hospicjum Proroka Eliasza w Michałowie robi wszystko, by wybudować hospicjum stacjonarne.

Wiele udało się już przygotować – projekty, wizualizacje, formalne decyzje, pozwolenia. Jest już nawet działka we wsi Makówka w gminie Narew. Nie ma jeszcze pieniędzy – a potrzeba ich całkiem sporo, bo 15 milionów złotych.


Fundacja Hospicjum Proroka Eliasza starała się o pieniądze z zewnętrznych źródeł finansowania. Bez sukcesu. Tutaj przychodzi z pomocą kwesta Facebookowa.

Jasne, że powinno to zrobić państwo, po to płacimy podatki. Ale nie robi, ma ważniejsze wydatki. A mówimy tu o ludziach, którzy nie mogą czekać, aż klasa rządząca się opamięta i dostrzeże, że wywalanie dziesiątek milionów na symboliczne akty podczas gdy obywatele realnie cierpią, jest postawieniem idei polityki i państwa na głowie. Że miarą jakości wspólnoty jest poziom troski o swoich najsłabszych. Nie tylko o dzieci. Również o spracowanych, schorowanych, z punktu widzenia rynku pracy „zużytych” staruszków – pisze Hołownia na stronie zbiórki.
Czytaj także: Namaszczenie chorych czy sakrament uzdrowienia? Kapelan hospicjum tłumaczy łaski tego znaku


Weź pod opiekę 7 pacjentów
Dobra Fabryka zbiera nie tylko na wzniesienie budynku Hospicjum Proroka Eliasza. Chce otoczyć swoją pieczą 7 pacjentów i pokryć miesięczne wydatki na ich leczenie. Oszacowano, że koszt opieki nad jednym chorym to około 700 złotych – każdego miesiąca potrzeba zatem 4 900 złotych.

Jak można pomóc? Jeśli portal Zuckerberga nie zaskarbił sobie naszego zaufania, pozostaje jeszcze tradycyjny przelew bezpośrednio na konto fundacji, bądź też skorzystanie ze Sklepu z Dobrem. Można tam kupić trzy pakiety: miesięczny, tygodniowy i dzienny. W zależności od tego, który wybierzemy, zagwarantujemy choremu pomoc fizjoterapeutyczną, wizyty lekarza i pielęgniarki oraz spotkania z psychologiem.

Ja już wiem, że wypruję sobie dla tego pomysłu flaki, tak jestem do niego przekonany – zapewnia Hołownia. – Ale przecież jak to hospicjum powstanie, każdy z nas będzie mógł tam pojechać i powiedzieć: to po mnie zostanie.
Kwesta „Zbudujemy wiejskie hospicjum na Podlasiu” na Facebooku potrwa do końca czerwca.

Jedna z internautek opublikowała na stronie zbiórki bardziej osobisty wpis [pisownia oryginalna]:

Juz malo brakuje aby osiagnac naczynia cel.
Podajmy dalej,rozreklamujmy.
Nigdy niewiadomo kto z naszej Rodziny,znajomych bedzie takiego miejsca potrzebowal.
Moja mama wlasnie umiera powoli w domu w ostatnim stadium raka ale wiele osob nie Maja Rodziny.
Pomoz my,zrobmyzbudujmy !!!!!👍👍👍👍👍♥

Zobacz, jak ma wyglądać w przyszłości stacjonarne Hospicjum Proroka Eliasza:

...

Bardzo pieknie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:21, 15 Kwi 2018    Temat postu:

Jak pomagać potrzebującym: dawać wędkę czy ryby?
Dawid Feliszek | 15/04/2018
UBOGI WĘDKARZ
William McCue/Unsplash | CC0
Udostępnij Komentuj 0
„Dać wędkę” to zdecydowanie za mało, by mogło przynieść efekty. Potrzeba do tego jeszcze nauki, jak się z nią obchodzić, jak wędkować. Inaczej nawet ta wędka zostanie zmarnowana.

Spotkanie na ulicy (i nie tylko) kogoś, kto prosi o wsparcie to coś codziennego. W takich chwilach pojawia się pytanie: co zrobić? Dać pieniądze na jedzenie, choć może się okazać, że zostaną one wydane na alkohol?

„Miłość Chrystusa przynagla nas” (2 Kor 5, 14) do udzielenia miłosiernej pomocy bliźniemu, ale wkoło mnożą się różne wątpliwości – że pomaga się finansowo osobie, która wcale tego nie potrzebuje; która nauczyła się żyć z żebrania czy ma problem alkoholowy.



Nie jednorazowy gest, a długofalowa pomoc
Wezwanie do bycia hojnym to konkretne wezwanie Ewangelii: „Bądźcie miłosierni…” (Łk 6, 36), „Błogosławieni miłosierni…” (Mt 5, 7). Skoro „Bóg jest miłością” (1 J 4, Cool lub jak powiedziałaby św. Faustyna: „Bóg jest miłosierdziem samym”. W żadnym wypadku nie chodzi tutaj o rodzaj bezsensownego pomagania, które ostatecznie nie przynosi żadnego dobrego owocu, a często niszczy dobro już istniejące. Miłosierdzie zawsze zmierza do konkretnych rezultatów budujących Królestwo Boże. Zatem i pomoc udzielana bliźnim powinna mieć charakter procesu, w którym jeden akt wsparcia rozpoczyna lub kontynuuje drogę zmiany. Tylko dzięki temu problem ubóstwa będzie rozwiązywalny systematycznie, sukcesywnie dostosowując się do dynamiki zmian społecznych.

Czytaj także: Kupił autobus i zamienił go w centrum pomocy dla bezdomnych
Przekładając zatem ten filozoficzno-teologiczny wstęp na konkretne wskazówki, na początek wysuwa się zasada, by swoją pomoc bliźnim traktować w sposób kompleksowy i dbać o to, by pieniądze przekazywane w celu pomocy nie były marnotrawione. To znaczy, że może warto raz w miesiącu wesprzeć odpowiednią (dostosowaną do możliwości) kwotą jakąś organizację wspierającą potrzebujących, do której ma się zaufanie, że finanse im udzielone nie zostaną zmarnowane. Zamiast rzucić kilka monet osobie żebrzącej, lepiej będzie poświęcić jej chwilę swojego czasu, by porozmawiać, poznać jej konkretne potrzeby i to właśnie im zaradzić, choćby sprezentować coś do jedzenia. Wtedy miłosierdzie urzeczywistnia się przez dar, co do którego istnieje pewność, że nie zostanie wyrzucony w błoto.



Najpierw ryba, potem wędka
Aby nauczyć głodnego łowić ryby, trzeba najpierw tę rybę mu podać, a następnie nauczyć wędkować. Aby dopełnić tego „procesu” udzielania pomocy, warto wskazać bardzo jasne możliwości zmiany, przykładowo zaproponować instytucje umożliwiające ludziom „z marginesu życia społecznego” znalezienie pracy, mieszkania. Według danych gospodarczych w Polsce ręce do pracy są gorąco poszukiwane. Choć może nieraz trudno w to uwierzyć, duża grupa osób bezdomnych bardzo chce poprawić swoje warunki bytowe uczciwą pracą.

Czytaj także: Miało być skromnie, wyszło jak z bajki. Niezwykły ślub bezdomnych
„Dać wędkę” to zdecydowanie za mało, by mogło przynieść efekty. Potrzeba do tego jeszcze nauki, jak się z nią obchodzić, jak wędkować. Inaczej nawet ta wędka zostanie zmarnowana. Zazwyczaj obok pomocy materialnej biedni pragną dużo bardziej wsparcia psychicznego. Czasem zwykła rozmowa, uściśnięcie dłoni, poświęcenie swojego czasu, a przede wszystkim potraktowanie jak prawdziwego brata może zdziałać więcej dobrego niż nawet ogromne sumy pomocy pieniężnej.

Ludzie doświadczeni przez życie (czy to z własnej winy, czy nie) często nie mają żadnej chęci poprawiania swojego stanu nie z braku predyspozycji fizycznych, ale właśnie z poczucia bycia „nieudacznikiem”. Wyjście z miłością do takich osób, bycie z nimi dodaje im wielkiej motywacji do tego, by jednak coś zrobić, by powstać z życiowego „bagienka”. W takim połączeniu – pomoc doraźna, wsparcie psychiczne i wskazanie kierunku zmiany kompleksowej – czynione miłosierdzie buduje trwałe i dobre owoce.

Czytaj także: Czego najbardziej potrzebują bezdomni? Rozmowa z duszpasterzem Wspólnoty Betlejem


Zakasz rękawy!
Niejednokrotnie można spotkać się ze skrajnie negatywnymi przypadkami osób, które czy to żerują na dobroci innych, przejawiają złe nastawienie do innych, czy też zwyczajnie jest im wszystko jedno i już nie chcą żadnej pomocy. Oczywiście, pośród pszenicy zwykle znajduje się chwast, zawsze istnieją jakieś przeszkody i przeciwności. Pełnienie miłosierdzia na wzór Jezusa wymaga jednak zakasania rękawów i niesienia pomocy i radości bliźnim niezależnie od możliwych skaleczeń. Czy jednak dobre owoce na drzewie nie są warte trudu jego uprawiania? Aby zatem pomagać, trzeba w zależności od sytuacji umieć dać zarówno rybę, jak i wędkę, zawsze jednak poświęcając swój czas i uśmiech, bo ostatecznie to nie pieniądze zmieniają czyjąś sytuację i świat, a jedynie miłość Boga objawiona w każdym człowieku.

...

Zdecydowanie pomagac madrze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:30, 19 Kwi 2018    Temat postu:

Iwona Rojek 14 kwietnia 2018

Kielczanin Waldemar Ciekalski od kilku lat nie może wejść do własnego mieszkania, które wynajął małżeństwu. ©archiwum
Skandal z wynajmem mieszkania w Kielcach. Lokatorzy nie płacą i nie chcą go opuścić Skandal z wynajmem mieszkania w Kielcach. Lokatorzy nie płacą i nie chcą go opuścić Przejdź do galerii
Kielczanin Waldemar Ciekalski, długoletni inżynier mechanik w Polmo SHL, autor wielu książek, w tym „O dziejach Solidarności” razem z żoną Jolantą, byłym pracownikiem kieleckiego banku, 5 lat temu wynajęli mieszkanie na osiedlu Kochanowskiego w Kielcach. Od trzech lat lokatorzy nie płacą za nie ani grosza i co gorsze nie chcą opuścić mieszkania. Sprawa państwa Ciekalskich bulwersuje nie tylko z powodu podejrzenia oszustwa, ale też ze względu na nieprawdopodobnie wolno działający wymiar sprawiedliwości.
- To jakieś kuriozum – oburza się 80 letni inżynier Ciekalski. – Wiele lat pracowałem na kontrakcie w Niemczech, żeby móc kupić to mieszkanie, za jego wynajem moglibyśmy dołożyć sobie na leki, a w przyszłości zostawilibyśmy je bliskim. Ale w sposób podstępny przejęli je całkiem obcy ludzie. Ja do niego od lat nie mogę nawet wejść.

Fałszywa biografia

Z załamanym mężczyzną i jego żoną Jolantą spotykamy się w ich mieszkaniu przy ulicy Mazurskiej. Na stole leżą teczki sądowych dokumentów.


- Nie spodziewaliśmy się, że spotka nas taka niegodziwość - przyznają załamani wieloletnią walką o odzyskanie własnego mieszkania. – W dobrej wierze daliśmy ogłoszenie, że chcemy wynająć nasze mieszkanie. W odpowiedzi na nie zgłosiło się do nas małżeństwo około sześćdziesiątki i bardzo wiarygodnie przedstawili swoją sytuację. Mówili, że swoje mieszkanie zostawili dzieciom, maja działkę i będą się budować, a teraz przez jakiś czas chcą wynająć mieszkanie - opowiada Waldemar Ciekalski.

- Wspominali, że przez 25 lat pracowali jako agenci ubezpieczeniowi, ale potem z powodu choroby stracili pracę. Mają jednak oszczędności i nie będzie problemów z płaceniem za wynajem i media. Byli bardzo przekonujący. Podpisaliśmy z nimi umowę najmu naszego mieszkania w grudniu 2013 roku. Nowi lokatorzy mieli płacić za wynajem 730 złotych, a także za media. W sumie ponad 1000 złotych miesięcznie. Wnieśli do mieszkania dobytek całego życia, ubrania, radia, telewizor, przez domem stał ich samochód i wszystko było dobrze przez pierwsze dwa lata. Potem przestali nagle płacić tłumacząc to tym, że pogorszyła się ich sytuacja. Wyjaśniali, że osoba z ich bliskiej rodziny nagle zachorowała i zmarła, a wcześniej pomagała im w opłatach za wynajem. Nam o tym na początku nawet nie wspomnieli, że ktoś ich utrzymuje, zapewniali, że mają oszczędności ze sprzedanych nieruchomości.
Wielokrotnie rozmawialiśmy i osobiście i telefonicznie z lokatorami, pytaliśmy ich kiedy zaczną uiszczać opłaty – mówi poszkodowana pani Jolanta Ciekalska. – Jednak ich wyjaśnienia były pokrętne, obiecywali, że zapłacą już za 2 tygodnie, miesiąc, ale te wszystkie obietnice były gołosłowne, dalej nie płacili, a dług w Spółdzielni „Pionier” rósł - dodaje.

Oszustwa na koncie
- Przyznam szczerze, że wtedy zacząłem się niepokoić i wypytywać w środowisku o tych ludzi – mówi kielczanin. – Byliśmy w szoku, gdy dowiedzieliśmy się, że oni w ogóle nie mają dzieci, a poprzedniego mieszkania wcale nie zostawili najbliższym, tylko też je wynajmowali i oszukali jego właściciela na 65 tysięcy. Działali w podobny sposób, też nie płacili za wynajem. W końcu zaproponowano im lokal socjalny, ale go nie przyjęli. Wtedy pewnie wpadli na pomysł, że przecież mogą znów wynająć od kogoś komfortowe mieszkanie, padło nas - mówi pan Waldemar.

Waldemar Ciekalski opowiada, że skoro nie miał żadnych szans na odzyskanie własnego mieszkania polubownie, to musiał wynająć prawnika i podać sprawę do sądu i prokuratury.

– Sprawa ciągnie się już od 2016 roku do dzisiaj, a mieszkania nadal nie mamy – mówi. – Siedzę w dokumentach sądowych, na sprawach, u adwokata. Już nie wiemy czy doczekamy szczęśliwego finału. Najpierw prokuratura nie zajęła się tym problemem z uwagi na niską szkodliwość społeczną czynu, potem po odwołaniu podjęła sprawę, ale wszystko się przeciągało , bo zachorowała sędzia, później zginął jakiś dokument, u prezesa sądu interweniowałem wielokrotnie, kazał mi czekać. Z bezradności, bo dług w spółdzielni urósł już ponad 11 tysięcy złotych i większość musiałem zapłacić, bo to ja byłem właścicielem mieszkania i spółdzielnia groziła mi sądem trafiłem do biura dyrektora biura ministra sprawiedliwości i posła Zbigniewa Ziobro z prośbą o pomoc. Tam dowiedziałem się, że mają do rozpatrzenia ponad 7 tysięcy spraw i zajmują się nimi po kolei, więc to trochę potrwa. Nie mogliśmy tyle czekać, bo nasz dług powiększał się - dodaje pan Ciesielski.

Zaskakujące wydarzenia

Małżeństwo Ciekalskich opowiada też o dziwnych zdarzeniach, które zaczęły ich spotykać. – Ktoś przestrzelił szybę w oknie od strony balkonu w naszym wynajmowanym mieszkaniu i strzelił w szybę samochodową najemców, a oni oskarżyli o to mnie – bulwersuje się załamany kielczanin. - Do mojego mieszkania zapukali policjanci, wezwali mnie na komendę na przesłuchanie. Najemcy skarżyli się, że chcę ich nastraszyć i wyrzucić z mieszkania. Cała moja historia ukazała się w programie „Uwaga”, można było zobaczyć, że ci ludzie dalej są bezwzględni , straszą policją i mówią, że nie mają czym płacić za wynajem, czynsz, ani gdzie mieszkać. Znaleźli sobie sposób na wygodne życie naszym kosztem - mówi oburzony pan Waldemar.

Po tym programie, jak wspomina Jolanta Ciekalska zadzwoniło do nich sporo osób i przyznali, że też zostali poszkodowani przez to małżeństwo według tego samego scenariusza i trzeba koniecznie ostrzec społeczeństwo przed nimi. - Na pierwszy rzut oka sprawiają jak najlepsze wrażenie, ale to niebezpieczni, bezwzględni ludzie - mówi pani Jolanta. – Dowiedzieliśmy się od naszych informatorów i z akt poprzednich spraw karnych tego pana, że dużo wcześniej sprzedał mieszkanie żony w Warszawie, mieszkanie w Kielcach, domek z działką koło Masłowa, więc nasuwa się pytanie co zrobili z tymi pieniędzmi? – pyta pan Ciekalski.

- Poza tym wyszło na jaw, że lista poszkodowanych przez to małżeństwo jest całkiem długa. Ludzie przekazywali im pieniądze które mieli w coś zainwestować, ale nigdy ich nie oddali. Niekorzystnie rozporządzili sporym mieniem wielu osób. Stracili ich pieniądze. Za to dostali minimalną karę, zostali skazani na rok w zawieszeniu na trzy lata - dodaje pan Waldemar.

Kłopoty państwa Ciekalskich niestety ciągle się piętrzyły. – Zleciliśmy odłączenie prądu elektrycznego w naszym mieszkaniu. Reakcja tych ludzi była absurdalna. To oni podali nas do Sądu i wyliczyli, że mamy im oddać 15 tysięcy z powodu braku światła. Dostaliśmy od nich pozew, w którym wyliczyli ile strat ponieśli z powodu braku światła. Wymienili, że były to straty moralne, prestiżowe i ekonomiczne, bo nie mogli oglądać w naszym mieszkaniu ulubionych seriali, przyjmować gości, ładować komórek, ich pies obijał się od ścian w ciemnościach, sporo wyniosło ich kupno świeczek, robienie prania u znajomych, w sumie wycenili swoje straty na 14 tysięcy. 30 złotych wyliczyli za zakup baterii do radia, na 200 złotych brak możliwości korzystania z komputera, z kolei za sprzątanie bez odkurzaczy suszarki, żelazka, lokówki policzyli sobie 200 złotych - mówi Waldemar Ciekalski.

Mamy kłopoty
Małżeństwo, które nie płaci za mieszkanie państwa Ciekalskich inaczej widzi tę sytuację. – Tamci tylko krzyczą, a my mamy kłopoty dlatego nie możemy płacić- tłumaczy pani Elżbieta. - Wyprowadzić też się nie mamy dokąd. Na razie jest okres ochronny, to nie mogą nas wyrzucić. W końcu będziemy musieli opuścić to mieszkanie, ale musimy gdzieś przenieść dobytek całego naszego życia. W sądzie toczy się jeszcze sprawa z naszego powództwa, ile musieliśmy stracić, gdy wyłączono nam prąd.

Jest wyrok

- To niecodzienna historia, która powinna być ostrzeżeniem dla innych ludzi, którzy chcą wynająć swoje mieszkania– mówi Katarzyna Klimczak, adwokat państwa Ciekalskich. Radzi by spisując umowę najmu zapytać najemcę nie tylko o miejsce pracy, stanowisko, wynagrodzenie, ale nawet poprosić o referencje od osoby, od której kandydat na najemcę wcześniej wynajmował mieszkanie. Również warto zastanowić się nad podpisaniem umowy najmu okazjonalnego. Choć procedura zawierania umowy tego typu jest nieco bardziej złożona niż w przypadku zwykłej umowy, jednak pozwala oszczędzić sobie niepotrzebnych komplikacji oraz ryzyka kosztownego i ciągnącego się długie miesiące procesu eksmisyjnego.

- W przypadku państwa Ciekalskich obecnie zaległości wynoszą już 27 tysięcy złotych. Mimo, że w umowie była adnotacja, że w przypadku, gdyby wynajmujący przestali płacić mają miesiąc czasu na opuszczenie mieszkania, to nic sobie z tego nie robią. Nie odbierają telefonów, nie wpuszczają do mieszkania - dodaje pani mecenas.

Mecenas Katarzyna Klimczak tłumaczy, że sprawa państwa Ciekalskich trwała bardzo długo, nie można było niczego przyspieszyć, ale wszystko toczyło się zgodnie z przepisami prawa. W końcu, w marcu 2018 roku Sąd Okręgowy podtrzymał wyrok korzystny dla państwa Ciekalskich. Najemcy mają opuścić mieszkanie, Sąd orzekł ponadto o braku uprawnienia do otrzymania lokalu socjalnego.

– Kolejnym etapem postępowania eksmisyjnego jest złożenie do komornika sądowego stosownego wniosku, co wiąże się z kolejnymi kosztami – mówi adwokat. – Mam jednak nadzieję, że państwo Ciekalscy w końcu odzyskają swoje mieszkanie.

...

Przez takich dziadow potem sa eksmisje na bruk. Bo trzeba zmienic ustawy. A tu od razu korzystaja czysciciele kamienic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:21, 21 Kwi 2018    Temat postu:

Co przysługuje rodzicom chorych dzieci? Niestety ciągle za mało…
Anna Salawa | 20/04/2018
NIEPEŁNOSPRAWNE DZIECI
EAST NEWS
Protest rodziców i dzieci niepełnosprawnych w Sejmie, 19 kwietnia 2018.
Udostępnij Komentuj
Kiedyś usłyszałam, że miarą rozwoju danego społeczeństwa jest nasz stosunek do osób najsłabszych i najbardziej potrzebujących.

W 2009 roku polskie media obiegła historia chorego Krzysztofa Jackiewicza, który od 24 lat leżał w śpiączce. Jego mama, która przez cały ten czas trwała przy jego łóżku, rozpoczęła walkę o prawo do eutanazji dla syna. Brakowało jej już sił i zdrowia. Była w podeszłym wieku i bała się, że kiedy jej zabraknie, syn zostanie bez opieki. Na szczęście medialny szum, jaki wybuchł wokół tej sprawy spowodował, że do pani Jackiewicz odezwali się pracownicy ośrodka opiekuńczego Fundacji „Światło” z Torunia, którzy zgodzili się przyjąć jej chorego syna i zaopiekować się nim.

Oczywiście, nie jestem za eutanazją. Myślę, że ta matka też nie była jej zwolenniczką. Ona była skrajnie zmęczona i zostawiona sama ze swoimi problemami. Na 24 lata.



Sytuacja rodzin dzieci niepełnosprawnych
Ta drastyczna historia przypomniała mi się, kiedy obserwowałam relacje z polskiego sejmu. Tam matki dzieci niepełnosprawnych walczą o podwyżki rent socjalnych dla swoich podopiecznych. Również są zmęczone i zdesperowane. Do tego stopnia, że zdecydowały się przyprowadzić na Wiejską swoje pociechy i koczować z nimi w sejmie… I wcale im się nie dziwię…

W Polsce ciągle jest mało systemowych rozwiązań, jak wspierać chore dzieci. A niestety sytuacja takich rodzin często jest bardzo trudna. Ich świat wywrócił się do góry nogami, choroba dziecka stała się osią, wokół której zaczęło krążyć ich życie, a codzienność przybrała niecodzienną formę nieustannej walki o życie i zdrowie. Przy tym wszystkim muszą się jeszcze nieźle nakombinować, by w tej trudnej sytuacji wyrobić na finansowych zakrętach. Tym bardziej, że wydatków jest znacznie więcej (leki, sprzęty medyczne, rehabilitacje i turnusy), a osób zarabiających mniej (przeważnie jeden z rodziców rezygnuje z pracy, żeby opiekować się chorym dzieckiem).



Na jaką pomoc socjalną w Polsce mogą liczyć osoby niepełnosprawne?
Od 2016 r. w Polsce obowiązuje ustawa „Za życiem”, w ramach której każdemu dziecku, u którego jeszcze na etapie życia płodowego stwierdzono nieuleczalne wady, przysługuje jednorazowa pomoc w wysokości 4 tysięcy złotych. Ustawa, wiadomo, nie działa wstecz i program obowiązuje tylko dzieci urodzone od 2016 roku.

Ponadto każdemu dziecku, któremu przyznano orzeczenie o niepełnosprawności przysługuje co miesiąc 153 zł zasiłku pielęgnacyjnego (koszt mniej więcej jednej godziny rehabilitacji).

Co więcej, każdy rodzic, który rezygnuje z pracy, by opiekować się swoim niepełnosprawnym dzieckiem dostaje 1300 zł netto zasiłku opiekuńczego. Niestety w tym czasie nie może podejmować żadnej legalnej pracy zarobkowej. Ten zapis jest mocno krzywdzący. Większość matek, które na co dzień żyją tylko chorobą dziecka, czasami bardziej niż pieniędzy potrzebuje „przewietrzyć się psychicznie”, zrobić coś, co nie będzie kręciło się wokół niepełnosprawności. Niestety nie mogą wrócić do pracy, bo zatrudnienie kogoś do chorego dziecka jest bardzo drogie. Mogą dorabiać tylko dorywczo i na czarno, bo inaczej musiałyby zrezygnować z zasiłku opiekuńczego. Na szczęście trwają prace nad zmianą tego zapisu…

Mamy oczywiście jeszcze program 500 plus (przy niskich dochodach obowiązuje już od pierwszego dziecka), zniżki na komunikację miejską, ulgi rehabilitacyjne w ramach rozliczania rocznego podatku dochodowego od osób fizycznych czy dofinansowania z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.



Organizacje pozarządowe
Dzięki Bogu tam, gdzie zawodzi system, pojawiają się dobrzy ludzie i sprawne organizacje. Wiele chorych dzieci ma pozakładane konta w różnych fundacjach, gdzie min. w ramach 1% mogą zbierać środki na rehabilitację i leczenie. Dla wielu rodzin jest to często bardzo ważny zastrzyk gotówki, który pozwala przetrwać kolejny rok. Istnieją również stowarzyszenia łączące ludzi chorych na daną chorobę, które we własnym gronie lokalnie z pomocą sponsorów starają się lepiej organizować życie swoich pociech (np. Fundacja Usłyszeć Świat w Warszawie).



Dorośli niepełnosprawni
Niestety ciągle za mało w Polsce jest miejsc, które zajmowałyby się dorosłymi niepełnosprawnymi. Tu sprawa jest bardziej skomplikowana. Część z nich ze względu na swoje duże upośledzenie wymaga stałej opieki. Potrzeba więcej takich domów jak ten, które tworzą siostry dominikanki z Broniszewic, gdzie na stałe mieszka kilkudziesięciu chorych chłopaków i mężczyzn.

Czytaj także: Dominikanki do zadań specjalnych. „Jak widzę te siostry, to chciałbym takiego Kościoła” [wywiad]
Brakuje świetlic terapeutycznych czy sal dziennego pobytu, gdzie dorośli niepełnosprawni mogliby spędzać swój czas (takie projekty organizuje min. Fundacja Otwarte Drzwi).

Niestety co gorsza, wiele z tych ulg i świadczeń przestaje rodzicom przysługiwać, kiedy dziecko… prawnie przestaje być dzieckiem. Ale ze względu na chorobę nadal wymaga przecież stałej opieki. Wtedy przysługuje mu już tylko 724,40 zł miesięcznie w ramach renty.

I brakuje również miejsc pracy dla chorych osób. Ten aspekt często nam zanika w naszej chęci pomagania innym. Ale wiele osób obciążonych tylko fizycznymi problemami zdrowotnymi (czy nawet niektóre z upośledzeniem umysłowym) bardzo potrzebują czuć się… potrzebne!!! Dzięki temu ich życie nabiera na nowo sensu, a praca daję im poczucie misji i spełnienia. O takich miejscach pisaliśmy tu:

Czytaj także: Leżę i pracuję. Kiedy każdy dzień ma na nowo sens
Czytaj także: Kawa od autysty? Pizza od kucharza z zespołem Downa?
Kiedyś usłyszałam, że miarą rozwoju danego społeczeństwa jest nasz stosunek do osób najsłabszych i najbardziej potrzebujących. Kiedy byłam mamą bardzo chorego synka, moja lokalna społeczność doskonale zdała egzamin z człowieczeństwa. Otoczył nas sztab ludzi – rodziny i znajomych, którzy wspierali nas w chorobie, organizowali dyżury przy synku, byśmy mogli czasami odpocząć, ciągle dopytywali, jak mogą nam pomóc.

Czytaj także: Choroba synka to najgorsze i najpiękniejsze, co mnie w życiu spotkało
Dziś, kiedy śledzę protest matek w sejmie i mocno im kibicuję, żeby wywalczyły jak najwięcej dla swoich dzieci, wiem, że mogę irytować się na zły system. Ale moja złość nic nie zmieni. Wiem jednak, że w moim otoczeniu są też ludzie, którzy na co dzień borykają się z ciężką chorobą dziecka i mogę coś niewielkiego zrobić, by ich złość i zmęczenie były choć trochę mniejsze.

...

Jest kiepsko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:24, 22 Kwi 2018    Temat postu:

UWAGA OSZUST!!!! Oszukał niepełnosprawnego chłopaka!

Witam Serdecznie Chciałbym opisać Historię, która podzielił się z Nami pewnie użytkownik, który został oszukany przez Tego Człowieka. Historia dotyczy 27 letniego Artura chorego na schizofrenię. Ten Człowiek oszukał Artura mimo iż znał cała jego historię zarówno życiową jak i materialna. Ten...

...

To ohydne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 10:25, 23 Kwi 2018    Temat postu:

Wystarczył jeden dzień, żeby uratować życie starszemu człowiekowi. Mieszkanka Krakowa uczy, jak pomagać
W jeden dzień zorganizowała ponad 6 tys. zł pomocy i paczki z jedzeniem dla starszego człowieka, któremu grozi eksmisja. - Teraz jest zbiórka, wielki boom, ale jemu trzeba pomagać długofalowo. I to jest mój cel - mówi Lena Gawrońska.
Głosuj
Głosuj
Podziel się
Opinie
Lena Gawrońska koordynuje akcję pomocy dla pana Włodzimierza
Lena Gawrońska koordynuje akcję pomocy dla pana Włodzimierza (Facebook.com)

Lena Gawrońska przegląda Facebooka i widzi zdjęcie odręcznie napisanej kartki, przypiętej do drzewa. Zatrzymuje wzrok i czyta: "Samotny, spokojny emeryt poszukuje mieszania od 1.05.2018, chętnie Oś. Na Skarpie lub Lesisku, najchętniej na parterze, w cenie do 450 zł. Numer telefonu. Imię Włodzimierz".

Wystukuje numer. Pan Włodzimierz odbiera, mówi trochę niewyraźnie, bo niedosłyszy. Ona pyta, jak się czuję i czy ogłoszenie to prawda.


- Tak, prawda – słyszy odpowiedź w słuchawce.

Więc Lena zaczyna działać. Zakłada z drugą osobą akcję zbierania pieniędzy na mieszkanie i paczki z jedzeniem dla emeryta z Krakowa, który przeżył dwanaście operacji i dwa zawały. I za chwilę wyląduje na ulicy, bo nie ma rodziny, meldunku, nawet konta w banku nie ma. A jego mieszkanie za tydzień przejmie komornik.

"Najwyżej sama wniosę go po schodach"

Lena Gawrońska ma 32 lata, jest przedstawicielką handlową z Krakowa. Niedawno urodziła drugie dziecko. - Dla mnie to normalna międzyludzka empatia. Moje dzieci nie mają dziadków na miejscu, może stąd naturalny impuls, żeby pomóc starszemu, choremu człowiekowi, który za chwilę straci dach nad głową - mówi.


Noc z soboty na niedzielę miała wyjętą z życia, odpisywała na wiadomości. W niedzielę rano odwiedziła pana Włodka. - Z panią Magdą, która w ekspresowym tempie koordynuje akcję od strony finansowej, zawiozłyśmy mu dwie paczki z jedzeniem. Był wzruszony. Bo, poza światłem w lodówce, nic u niego nie było - opowiada. Ale dwie paczki z jedzeniem to wciąż za mało. - Numer telefonu jest podany w ogłoszeniu, każdy może zadzwonić, porozmawiać, sprawdzić, że to żadne oszustwo. Że jest szczerym, ciepłym, starszym człowiekiem w skrajnej sytuacji i potrzebuje natychmiastowej pomocy - tłumaczy. - Jeśli ktoś chce przekazać pieniądze: jest zrzutka, ja mogę przyjąć np. jedzenie, rzeczy niematerialne.

Największym problemem jest czas. Pan Włodek musi znaleźć mieszkanie do końca miesiąca, czyli w niecały tydzień. Później wejdzie komornik. Dlatego Lena zrezygnowała ze wszystkich planów osobistych, zostaje w Krakowie i zamierza panu Włodkowi zorganizować dom. Jeśli nie uda się znaleźć dla niego mieszkania w tak krótkim czasie, jedna z internautek zaproponowała, że może wziąć go do siebie, bo ma mieszkanie na parterze, da mu klucze, będzie się nim zajmować.

Lena też zaprosiłaby pana Włodka, ale mieszka na drugim piętrze bez windy, a takim utrudnieniom emeryt nie podoła. - Chociaż, jeśli sytuacja stanie się kryzysowa, to my możemy go nawet wnosić! - śmieje się. - Teraz jest zbiórka, wielki boom, ale jemu trzeba pomagać długofalowo. I to jest mój cel. Nie, że ma na dwa miesiące życia i zapominamy. Trzeba uzbierać taką kwotę lub tak zorganizować pomoc z opieki społecznej, żeby koszmar tego człowieka się skończył.

Jest już 6 tys., może być więcej


Wszystko zaczęło się w sobotę przed południem, od zdjęcia odręcznie napisanego ogłoszenia, przypiętego do pnia drzewa. Zdjęcie ktoś wrzucił do mediów społecznościowych. Najpierw rozkręciło akcję "podaj dalej", a później w komentarzach zaczęły coraz liczniej przewijać się propozycje pomocy. W końcu na stronie zrzutka.pl została założona specjalna zbiórka na mieszkanie dla pana Włodka.

„Pan Włodzimierz, 78-letni emeryt, zmuszony jest opuścić obecne mieszkanie, ponieważ lokum jest zajęte przez komornika (już po egzekucji, jest nakaz opuszczenia mieszkania, nie jest to mieszkanie Pana Włodka). Pan Włodek złożył kilka miesięcy temu wniosek o mieszkanie przy ul. Wielopole w Krakowie, niestety do tej pory nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Znalezienie nowego mieszkania, tj. pokoju, jest na ten moment priorytetem. Pan Włodzimierz nie oczekuje cudów, wystarczy mały, czysty kąt, by można się przespać i przygotować posiłek” – napisała w specjalnie utworzonej grupie na Facebooku Lena Gawrońska.

Aktualnie na koncie zbiórki jest niemal 7 tys. zł (cel był ustawiony na 1,5 tys.) i kwota cały czas rośnie. Do grupy "Pomoc dla P. Włodzimierza" przyłączyły się już 363 osoby.

Wcześniej o historii pana Włodzimierza pisaliśmy tutaj, zaś pieniądze można przesyłać tu: [link widoczny dla zalogowanych]

...

Jest troche takich akcji! Znakomicie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:45, 24 Kwi 2018    Temat postu:

Zbiórka dla ciężko chorego Karolka spod Opola. Został jeden dzień

dzisiaj 11:56 Nowa Trybuna Opolska
FACEBOOK | 6
TWITTER | 0
E-MAIL
KOPIUJ LINK 2SKOMENTUJ
Na koncie Karolka są już ponad 2 miliony złotych. Zbiórka kończy się dziś. By okazała się sukcesem, potrzebny jest jeszcze milion złotych! O Karolku usłyszała już cała Polska. Zbiórkę wsparły m.in. Ewa Chodakowska, Ania Lewandowska, Tamara Arciuch, Sonia Bohosiewicz oraz wiele innych gwiazd.
Foto: Materiały prasowe
2
‹ wróć
Dzielny chłopczyk spod Opola urodził się 3 lata temu jako wcześniak w 31. tygodniu ciąży. Lekarze od razu widzieli, że coś jest nie w porządku. Był zwinięty w kulkę, skurczony, miał nieproporcjonalnie duże dłonie i stopy. Początkowo podejrzewano zespół Edwardsa, ale po konsultacjach genetycznych okazało się, że to tzw. zespół Bealsa.

W Polsce jest zaledwie kilka przypadków takiej wady, która przejawia się nieprawidłową budową kośćca i mięśni. Niestety Karolek ma bardzo złośliwą odmianę choroby - nieproporcjonalnie długi, wygięty kręgosłup miażdży narządy w klatce piersiowej.


Chłopiec, którego zabija własne ciało. Ratujmy Karolka, inaczej umrze w męczarniach...

ZOBACZ WIĘCEJ
Jest tam już tak mało miejsca, że aorta zniszczyła mu tchawicę. Wada pogarsza się w zastraszającym tempie. Jeśli nie przejdzie niezbędnych operacji, zniszczeniu ulegną kolejne narządy w klatce piersiowej. Pierwsza operacja to wstawienie tytanowych prętów w kręgosłup, co zapobiegnie dalszej degradacji. Druga operacja to rekonstrukcja górnych dróg oddechowych.

Tego zabiegu mogą się podjąć lekarze z uniwersytetu w amerykańskim Michigan, przy współpracy z bioinżynierami z Bostonu. Jeśli się uda, Karol mógłby normalnie oddychać, jeść, mówić. Będzie to siódma tego typu operacja na świecie. Przeraża koszt obu operacji. Tej w Polsce - nierefundowanej, i tej w USA. To aż 3 miliony złotych.

Na portalu Się pomaga trwa zbiórka na rzecz Karolka. Został już ostatni dzień na wpłacanie pieniędzy, a brakuje jeszcze miliona złotych! Wszyscy rodzice chcą, by ich dziecko było wyjątkowe. Karolek jest wyjątkowy. Ale jego rodzice marzą, by był po prostu zwyczajnym dzieckiem. Pozwólcie rodzinie spełnić to marzenie.

....

Chyba sie udala przeciez zaplacic mozna pozniej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:35, 25 Kwi 2018    Temat postu:

Za 90 milionów stworzyli portal dla bezrobotnych imigrantów. Okazał się...

Portal internetowy dla bezrobotnych imigrantów poszukujących pracy okazał się totalną porażką po trzech latach działalności. Pomimo wydania 90 milionów koron szwedzkich na portal, zarejestrowało się niewielu imigrantów i znacznie mniej pracodawców.

...

Pomoc to poswiecenie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:18, 26 Kwi 2018    Temat postu:

Poszukiwana wolontariuszka

EŁK 30+ letnia kobieta chorująca na SMA2 [rdzeniowy zanik mięśni] poszukuje osoby do pomocy w codziennych czynnościach. Wspólne przygotowanie posiłków, pomoc w jedzeniu, uczesanie, fajnie by było gdyby wolontariuszka potrafiła robić makijaż, poprawianie ręki, nogi, poduszek, podanie ...

...

Okazja pomocy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:26, 30 Kwi 2018    Temat postu:

Przez lata pomagała chorym zwierzętom. Teraz sama potrzebuje pomocy.

Moja sąsiadka p.Symeona ma 23 koty i 2 psy.Latami przygarniała je,leczyła i opiekowała się nimi.Teraz sama straciła pracę i dom.Potrzebuje pomocy.Chce stworzyć hospicjum dla zwierząt,ale nikt nie chce wynająć lokum na ten cel.Zwierzęta mogłyby zostać w mieszkaniu,jednak 25.05 odbędzie się licytacja.

...

Z jakiej racji licytacja? Jesli dobrze to prowadzi to moze lepiej dotowac ja niz schroniska? Rozne fundacje potrafia pozrec mnostwo kasy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:24, 30 Kwi 2018    Temat postu:

Bombardier1916
6 godz. temu dodał
hej.
Wlasnie jestem w cantrum handlowym Arkadia w Warszawie. Znalazlem dowod osobisty starszej osoby. Poniewaz nie moge z nim sie przemieszczac, chcialem go zostawic w recepcji, by oni zajeli sie poinformowaniem policji, znalezienien wlasciciela.
Pani sie zbuntowala, ze nie moze go przyjac, bo "odgorne zarzadzenie - nie przyjmujemy dowodow osobistych". Zostawilem go tam na biurku mimo wszystko, co udokumentowalem zdjeciem dowodu i miejsca zostawienia.
Dobrze zrobilem?

...

Jak ktos nie moze chodzic nie ma wyjscia a centrum handlowe powinno pomagac ze zgubami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:53, 30 Kwi 2018    Temat postu:

Papież sprzedaje swoje lamborghini. Kup 580-konną bestię i pomóż potrzebującym

W 2017 roku papież Franciszek dostał jedynego w swoim rodzaju lamborghini huracana RWD. Samochód od początku miał być przekazany na aukcję. Chętni na zakup papieskiego wozu powinni stawić się 12 maja w Monako ze sporym zapasem gotówki.

...

To oczywiste ze Papiez nie bedzie tym jezdzi... I ja bym nie potrafil. Czytanie Ewangelii nie idzie w las...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:04, 03 Maj 2018    Temat postu:

Jest uwięziona w mieszkaniu. Wszystko przez sprzeciw wspólnoty

Przeprowadzka miała ułatwić życie. Pani Zofia walczy z nowotworem, porusza się na wózku inwalidzkim. W nowym bloku rozwiązania architektoniczne są niewystarczające, a wspólnota nie zgadza się na zamontowanie podnośnika na wózek.

...

Przemili ludzie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:43, 06 Maj 2018    Temat postu:

Nieznany chłopiec. „Od pierwszej chwili wiedzieliśmy, że jest nasz”
Ewa Rejman | 06/05/2018
MAŁY CHŁOPIEC
Through My Eyes/Facebook
Udostępnij Komentuj
„W” (adopcyjni rodzice wolą nie podawać jego pełnego imienia) został oddany do placówki opiekuńczej jako kilkugodzinny noworodek z wciąż nieodciętą pępowiną. Jego mama była bezdomna i w czasie rozmowy tłumaczyła personelowi, że nie jest w stanie zapewnić swojemu synkowi odpowiedniej opieki.

Kiedy osoby z ośrodka upewniły się, że kobieta nie zamierza zmienić zdania, postanowiły nie zadawać dalszych pytań i uszanować jej wybór. Po kilku dniach przekazały informację do lokalnych mediów w nadziei, że dzięki nagłośnieniu sprawy szybciej znajdą dla chłopczyka nową rodzinę.



Amy, Todd i telefon z agencji adopcyjnej
Amy i Todd oglądali akurat wtedy telewizję i historia porzuconego dziecka mocno utkwiła im w głowie. Od dłuższego czasu figurowali w bazie potencjalnych rodziców adopcyjnych, ale nie wiedzieli, czy i kiedy dostaną do opieki jakieś maleństwo.

Kilka dni przed Świętem Dziękczynienia zadzwoniła do nich osoba z agencji adopcyjnej z prośbą o pojawienie się w biurze i pilne podpisanie jakichś dokumentów. Wybierali się właśnie na kilkudniową wycieczkę i spytali czy w związku z tym mogliby przyjechać dopiero po powrocie, ale kobieta nalegała. Amy zostawiła więc Toma i pozostałe dzieci w domu, polecając im spakować resztę rzeczy i udała się na umówione spotkanie.

Kiedy wychodziła, Tom przypomniał jej reportaż o porzuconym chłopcu, który wspólnie oglądali. Spytał, czy sądzi, że maluszek mógłby zostać ich dzieckiem. Amy odparła, że bardzo w to wątpi.

Czytaj także: Porzucili córkę przy bazarze. Po 22 latach spotykają ją na moście i…


„Nieznany chłopiec” zyskuje rodzinę
Kiedy przyjechała do biura, pracownica agencji żałowała, że Tom nie przybył razem z żoną. Ze łzami w oczach powiedziała Amy, że zostali wybrani na rodziców maluszka, który w poprzednich dniach poruszył tak wiele osób. Niemowlak nie dostał jeszcze imienia, był nazywany po prostu „nieznanym chłopcem”. Amy nie mogła znieść tego wyrażenia. Zadzwoniła do męża z prośbą, aby natychmiast dołączył do niej razem z dwojgiem pozostałych dzieci.

Pozwolono im zobaczyć chłopca w szpitalu. „Od pierwszej chwili wiedzieliśmy, że jest nasz” – wspomina Amy. Nie chcieli zostawiać go już dłużej samego, tulili go, spędzali z nim długie godziny szepcząc mu do uszka, że już nigdy więcej nie będzie nieznany. Po krótkim czasie mogli zabrać „W” do domu, a po upływie kolejnych kilku miesięcy oficjalnie adoptować.

Czytaj także: Adoptowali całą siódemkę rodzeństwa, żeby nie rozdzielać dzieci


Idealny dar
Minęły dwa lata. „W” ładnie się rozwija, a jego rodzice nazywają go prawdziwym darem od Boga. Żartują, że jest ich „małym Spidermanem”.

Kiedy przez chwilę jest cicho, od razu wiem, że powinienem go szukać. Z dużym prawdopodobieństwem huśta się właśnie na żyrandolu albo robi coś w tym rodzaju – opowiada Tom.
„W” przeszedł niedawno zabieg mający pomóc mu w jego problemach z mową i otrzymał najlepszą możliwą opiekę, czyli coś, czego biologiczna mama nie mogłaby mu zapewnić, choć bardzo by chciała. Tom i Amy dziękują kobiecie, której nigdy nie poznali za to, że dała życie ich synkowi. „Czuję wobec niej wielką wdzięczność. Dostaliśmy idealny dar. Myślę, że zrobiła najlepszą rzecz w swojej sytuacji” – mówi Amy.

Rodzice „W” otrzymywali tak wiele wiadomości, że postanowili założyć na Facebooku fanpejdż, na którym można śledzić losy ich rodziny. W jednym z postów piszą „To, że Bóg poruszył wielkie góry, aby wyrównać nasze ścieżki pokazuje, że Jego plan jest lepszy, niż możemy sobie wyobrazić. Bóg ma wspaniały plan dla naszego małego Tornada, a my cieszymy się, że możemy w nim uczestniczyć”.

...

To dopiero pomoc!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 78, 79, 80 ... 89, 90, 91  Następny
Strona 79 z 91

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy