Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Bieda, nędza i bezdomność ...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 71, 72, 73 ... 89, 90, 91  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:00, 24 Mar 2017    Temat postu:

Śmierć jest za droga

ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość
Budynek Hospicjum św. Józefa w Sopocie

Rodzić można w naszym kraju bez ograniczeń. Na umieranie są limity. Na miejsce w hospicjum trzeba czekać w długiej kolejce. Jednocześnie są to placówki, które nieustannie balansują na granicy bankructwa. To niejedyne absurdy polskiej opieki paliatywnej - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Reklama


Narodziny i śmierć. Dwa elementy życia wspólne dla wszystkich, niezależnie od tego kim jesteśmy. W Polsce jednak nie rządzą się tymi samymi prawami. Takie można odnieść wrażenie gdy słucha się ludzi, którzy pracują w hospicjach.

"Dzieci mogą się rodzić w naszym kraju bez ograniczeń, dlaczego więc na umieranie wciąż obowiązują limity?" - pyta Karolina Pokorowska, jedna z założycielek Obywatelskiego Porozumienia na rzecz Medycyny Paliatywnej.

Chodzi o kontrakty, które ośrodki, czy hospicja, podpisują z NFZ. Załóżmy, ze kontrakt opiewa na 30 zgonów. Gdy jest ich więcej placówka się zadłuża bo ma "nadwykonania". Kolejny przykład - ludzie umierają w kolejce do hospicjum nie doczekawszy miejsca w placówce.

Dotychczas polska opieka paliatywna była skrajnie niedofinansowana. Rok 2017 ma być przełomowy. Po raz pierwszy od 2008 r. podniesiono nakłady na tę dziedzinę medycyny. A zapotrzebowanie na te świadczenia będzie systematycznie rosło. To efekt starzenia się społeczeństwa i zmian epidemiologicznych.

Rocznie umiera w Polsce ok. 395 tys. osób, z czego niemal 25 proc. z powodu chorób nowotworowych.

...

Hospicja to nie tylko sluzba zdrowia ale pomoc...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:39, 29 Mar 2017    Temat postu:

info.wiara.pl |Poradnia "Niebieskiej Linii" wznawia działalność
rss
newsletter
facebook
twitter
Poradnia "Niebieskiej Linii" wznawia działalność

ks. Marcin Siewruk /Foto Gość
Telefoniczna poradnia "Niebieskiej Linii", pogotowia dla ofiar przemocy Instytutu Psychologii Zdrowia, wznawia działalność od przyszłego tygodnia. Pomocy udzielać będą psychologowie i prawnicy

Telefoniczna poradnia "Niebieskiej Linii", pogotowia dla ofiar przemocy Instytutu Psychologii Zdrowia, wznawia działalność od przyszłego tygodnia. Pomocy udzielać będą psychologowie i prawnicy. Z początkiem tego roku funkcjonowanie poradni zawieszono z powodu braku pieniędzy.
Reklama


Przez ostatnich kilka tygodni "Niebieska Linia" zbierała przez internet środki na dalsze funkcjonowanie poradni. Na roczną działalność poradni potrzeba 180 tys. zł, udało się zebrać ok. 30 tys. zł. "Na kilka miesięcy nam to starczy, poza tym wciąż staramy się o dodatkowe finansowanie" - powiedziała PAP kierowniczka "Niebieskiej Linii" Renata Durda.

"Nie radzimy już sobie z telefonami do sekretariatu, gdzie dzwoni mnóstwo ludzi z pytaniami typowymi dla poradni. Nie dajemy sobie rady z umawianiem wizyt itp., bo telefon jest blokowany przez ludzi, którzy potrzebują pomocy fachowca. Dlatego postanowiliśmy wznowić działalność poradni" - dodała.

Jak poinformowała, w poradni dyżurować będą prawnik i psycholog, już od poniedziałku, w wymiarze 5-6 godzin dziennie. "Wcześniej poradnia działała przez sześć godzin i będziemy się starali, żeby tak było dalej, ale zobaczymy, na ile nas stać" - powiedziała Durda.

Dokładne informacje o godzinach i szczegółach działania poradni będą wkrótce dostępne na stronie [link widoczny dla zalogowanych] Poradnia Telefoniczna dla Osób Pokrzywdzonych Przestępstwem działała pod numerem 22-668-70-00, pomoc była i wciąż będzie bezpłatna

Wcześniej Durda tłumaczyła, że poradnia prowadzona przez IPZ od 2009 r. była finansowana ze środków Ministerstwa Sprawiedliwości, z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem. W ostatnim konkursie IPZ otrzymało dotację z MS, jednak dostało mniej pieniędzy, konsekwencją czego było zawieszenie działalności poradni. Jak wyjaśniła Durda, warunki konkursu zostały tak sformułowane, że nie było możliwości uzyskania środków na telefoniczną pomoc specjalistów. Podkreśliła, że resort nałożył wymóg, by pomoc specjalistyczna udzielana była w bezpośrednim kontakcie z pokrzywdzonymi, a przez telefon można się jedynie umawiać na spotkania ze specjalistami.

Jej zdaniem to niedopatrzenie, że kryteria konkursowe wykluczyły taką pomoc, jednak efektem jest mniejsza dotacja i konieczność zawieszenia telefonicznych dyżurów specjalistów.

Durda przypomniała, że z poradni telefonicznej i internetowej korzystały przede wszystkim osoby, które mieszkają w małych miejscowościach, mają utrudniony kontakt ze specjalistami, dla których barierą jest kosztowny dojazd, a także osoby, które rzadko opuszczają dom - starsze, chore, z niepełnosprawnościami lub opiekujące się osobami chorymi czy małymi dziećmi. Z tego rodzaju pomocy korzystały również osoby, które z różnych powodów nie są gotowe, żeby stanąć twarzą w twarz z nieznaną osobą i opowiadać o tym, co je spotkało - najczęściej ofiary przestępstw seksualnych oraz takie, które obawiają się zemsty ze strony sprawcy przestępstwa. Dla tych osób porady telefoniczne lub mailowe są najwygodniejszą, najtańszą, a czasami jedyną drogą, z której mogą korzystać.

Pogotowie "Niebieska Linia" przy IPZ działa od 1995 r.; zawieszenie poradni telefonicznej nie oznacza likwidacji "Niebieskiej Linii", która nadal przyjmuje osoby potrzebujące pomocy prawnej i psychologicznej w kontakcie bezpośrednim w Warszawie przy ul. Korotyńskiego 13.

Poza pogotowiem Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" Instytutu Psychologii Zdrowia, działa także Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia", które jest placówką prowadzoną przez Stowarzyszenie "Niebieska Linia" na zlecenie Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA). Od początku tego roku prowadzony przez nie Ogólnopolski Telefon dla Ofiar Przemocy w Rodzinie - 800 120 002 - jest dostępny przez całą dobę.

...

Dobrze. Nazwa moze ,,przemoc w rodzinie" niezbyt bo rodzina nie kojarzy sie z przemoca ale jest to cenne i potrzebne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 8:33, 01 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
"Oscary" miłosierdzia wręczone! Zobacz, kto został "Miłosiernym Samarytaninem"
"Oscary" miłosierdzia wręczone! Zobacz, kto został "Miłosiernym Samarytaninem"

Wczoraj, 31 marca (22:03)
Aktualizacja: Wczoraj, 31 marca (23:54)

Zamordowana w Boliwii misjonarka Helena Kmieć, kapucyn o. Piotr Kuczaj, lekarz Andrzej Cyganek i geriatra dr Alicja Klich-Rączka znaleźli się wśród uhonorowanych tytułem Miłosiernego Samarytanina 2016 roku. Statuetki rozdano w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.
Helena Kmieć
/Wolontariat Misyjny Salvator /Facebook


Do 13. plebiscytu zgłoszono - w drodze plebiscytu - 95 kandydatów. Kapituła, w której skład wchodzą m.in. prof. Janusz Skalski, piosenkarka Lidia Jazgar oraz lekarze i wolontariusze, przyznała 13 wyróżnień i trzy statuetki.

Statuetkę dla Heleny Kmieć odebrali jej rodzice. Misjonarka zginęła w nocy z 24 na 25 stycznia, ugodzona nożem podczas napadu na ochronkę dla dzieci w miejscowości Cochabamba w Boliwii. Podczas pogrzebu w Libiążu żegnało ją ok. 4 tys. osób.

Organizatorzy plebiscytu ze stowarzyszenia Wolontariat św. Łazarza zwrócili uwagę na pełne zaangażowanie 26-latki w działalność w Wolontariacie Misyjnym Salvator. Ich zdaniem, "nie chciała żyć dla siebie, ale przede wszystkim dla innych i dla Boga". Ci, którzy ją znali, mówili, że potrafiła zauważać wszystkich - "nie jako grupy, ale jako poszczególnych osób, nawet tych, które stoją na uboczu" oraz że była gotowa pomagać w najdrobniejszych sprawach.

Nagrodzono również o. Piotra Kuczaja, kapucyna. Zakonnik jest związany z Dziełem Pomocy św. Ojca Pio, gdzie pracuje bez wynagrodzenia, po osiem godzin dziennie, pięć dni w tygodniu. Jak uzasadniała komisja konkursowa, o. Kuczaj "pochyla się nad tymi, którymi świat pogardza - brudnymi, śmierdzącymi, z poranionymi ciałami. Potrafi swoim uśmiechem przełamać największe lody i dotrzeć do tych, których inni się boją. Mówi do osób bezdomnych zawsze po imieniu: Józiu, Stasiu, Krzysiu".

Co roku statuetkę Miłosiernego Samarytanina otrzymuje też przedstawiciel środowiska medycznego. W tym roku uczestnicy plebiscytu głosowali na dr. Andrzeja Cyganka z Myślenic. Lekarz angażuje się w liczne inicjatywy społeczne, mające wspomóc potrzebujących m.in. z Afryki. Nigdy nie odmawia pomocy ciężko chorym w domach, przez co pracuje ponad normę. Doktor Cyganek to prawie unikat na te czasy: bezinteresowny, życzliwy, skromny, uśmiechnięty, ze specyficznym poczuciem humoru; ludzi potrzebujących dostrzega z daleka i nigdy nie zostawia bez pomocy. Chciałoby się spotykać tylko takich ludzi. Całe jego życie opiera się na pokorze i pomocy - czytamy w uzasadnieniu.

W plebiscycie uhonorowana została także dr Alicja Klich-Raczka, geriatra z Krakowa. Pani doktor kieruje przychodnią dla byłych więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych i dzieci Holocaustu "Pro vita et spe". Dodatkowo urządza spotkania towarzyskie dla pacjentów we własnym ogrodzie. Doktor Alicja z krainy czarów - tak nazwał swoją ukochaną lekarkę jeden z pacjentów, były więzień Auschwitz Marek Godlewski.

Celem plebiscytu Miłosierny Samarytanina Roku jest rozpowszechnianie nauczania Jana Pawła II, który w dokumencie "O zbawczym cierpieniu" pisał: "Miłosiernym Samarytaninem jest każdy człowiek, który zatrzymuje się przy cierpieniu drugiego człowieka, jakiejkolwiek by ono było natury".

(az)
RMF FM/PAP

...

Czynmy dobro i to nie na pokaz. Wtedy jest gwarancja ze to dobro a nie autoreklama.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:57, 01 Kwi 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Czy należy dawać jałmużnę żebrakom na ulicy?
Czy należy dawać jałmużnę żebrakom na ulicy?
KAI
dodane 01.04.2017 18:24

Facebook

Amerykański biskup Thomas J. Tobin zaznaczył, że lepiej pomagać potrzebującym za pośrednictwem właściwych instytucji.

Biskup, który właśnie dzisiaj kończy 69 lat, a pasterzem Providence został mianowany 31 marca 2005, wymienił kilka powodów, dla których należy unikać żebrzących. Na przykład dawanie im jałmużny na drodze pełnej ruchu może stanowić zagrożenie bezpieczeństwa, a nawet zdrowia lub życia zarówno żebraka, jak i osoby pomagającej mu, poza tym praktyka żebraniny skłania także osoby nieuczciwe do wykorzystywania współczucia innych i proszenia o pieniądze nawet wtedy, gdy nie ma po temu uzasadnionych potrzeb.

Zdaniem bp. Tobina „rzucenie kilku drobniaków żebrakowi poniża jego godność ludzką”. Jeśli nawet możemy się potem poczuć lepiej, to w rzeczywistości nie jest to nic innego, jak tylko wspieranie takiego sposobu życia. „Lepiej będzie, jeśli nasza wspólnota pomoże za pośrednictwem odpowiednich struktur biednym i potrzebującym. Powinniśmy wspierać te instytucje” – podkreślił hierarcha.

Jego stanowisko pozostaje w pewnej sprzeczności z szeregiem wypowiedzi Franciszka na ten temat. Niedawno na przykład w jednym z wywiadów oświadczył on, że pomaganie jest zawsze czymś dobrym. Zaznaczył przy tym, że nigdy nie jest właściwe dawanie biedakowi tylko drobniaków, ale „ważny jest gest, pomaganie temu, kto o to prosi, patrząc mu w oczy i podając mu rękę”. „Rzucanie pieniędzy i niepatrzenie w oczy nie jest gestem chrześcijańskim” – podkreślił papież.

..

Rzucenie naeet jedynki i pojscie znakomicie uspokaja sumienie... Ale w czym pomaga? Mnostwo z nich to alkoholicy ktorzy NIE CHCA sie leczyc w osrodku. Co zatem ,,wspieramy"? Albo Cyganie... To jest biznes zebraczy... Czy warto? Chyba lepiej wybrac solidne instytucje typu Caritas. Oni prowadza rozpoznanie itd. Wszystko obecnie jest zorganizowane bo mamy nowoczesne spoleczenstwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:39, 03 Kwi 2017    Temat postu:

Tysiące rodzin może wylecieć na bruk. Kobiety w ciąży, niepełnosprawni i rodziny z małymi dziećmi
1 dni temu, 2017-04-01 Kraj

Od początku kwietnia możliwa jest znowu tak zwana eksmisja na bruk. Choć polskie prawo jej zakazuje, to praktyka pokazuje, że zabranie komuś mieszkania i pozostawienie bez dachu nad głową, to u nas norma. Na szczęście z roku na rok liczba tzw. opróżnień mieszkań maleje.



Jeszcze parę lat temu sądy orzekały o opróżnieniu ponad 30 tys. mieszkań rocznie. W latach 90. było ich nawet 40 tys. Nieco gorzej jest z eksmisjami, czyli przymusowym wyprowadzeniem mieszkańców z nienależących do nich domów.



Tu niestety statystyki się pogarszają, co oznacza, że coraz więcej osób nie oddaje i nie wyprowadza się ze swoich domów dobrowolnie.

Komornicy w zeszłym roku dokonali aż 2900 tzw. eksmisji na bruk.
Następne newsy »
Dodał(a): fastcake

...

Po 89 nastalo ekonomiczne okrucienstwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:48, 03 Kwi 2017    Temat postu:

Pieniądze na dzieci. Skandaliczne decyzje
10 godzin temu Finanse i Polityka

- Rodzinom odmawia się prawa do świadczenia rodzinnego z powodu przyznanego stypendium socjalnego nawet gdy już przestały go pobierać - wskazuje rzecznik praw dziecka Marek Michalak i apeluje do minister Elżbiety Rafalskiej o zmiany w prawie.



"Problem i prośbę o interwencję Rzecznikowi zgłaszają rodzice. Wiele spraw kierowanych do RPD dotyczy sytuacji gdzie powodem odmowy ustalenia prawa do świadczeń jest przekroczenie kryterium dochodowego z uwagi na pobieranie w roku bazowym przez członka rodziny stypendium socjalnego, który w dacie ustalania prawa do świadczeń już go nie otrzymuje" - pisze Marek Michalak w wystąpieniu.



Jak wskazuje RPD, podobny problem występuje także przy ustalaniu prawa do świadczenia wychowawczego i świadczeń z funduszu alimentacyjnego.


Jako przykład Michalak podaje sytuację, w której rodzina starała się o zasiłek wychowawczy na pierwsze dziecko w 2016 roku, ale podstawą ustalenia prawa do tego świadczenia wychowawczego był 2014 rok, gdy członkowie tej rodziny otrzymywali stypendium socjalne. - Obowiązujące regulacje nie pozwalają na skorygowanie dochodu o utracone stypendium socjalne - podkreśla RPD.

Rafalska wprowadzi odpowiednie zmiany?



Jak mówi rzecznik, nie można tracić z pola widzenia, iż mechanizm utraty i uzyskania dochodu ma służyć temu, aby prawo do świadczeń było ustalane w oparciu o jak najbardziej aktualny dochód danej rodziny, z uwzględnieniem zmian w sytuacji materialnej członków rodziny.


Rzecznik apeluje do minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej o wnikliwą analizę przedstawionej problematyki oraz rozważenie możliwości wprowadzenia odpowiednich zmian legislacyjnych umożliwiających najpełniej uwzględnić rzeczywiste dochody osiągane przez członków rodziny ubiegających się o świadczenia.
Następne newsy »
Dodał(a): fastcake

...

Znow jakas bzdura w ustawie zwiazana z naliczaniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:44, 06 Kwi 2017    Temat postu:

Szansa na osobisty rozwój

Katarzyna Matejek
dodane 04.04.2017 20:46 Zachowaj na później

M. Małocha pomaga zrozumieć, jak komunikować się z podopiecznymi placówek opiekuńczo-wychowawczych.
Katarzyna Matejek /Fofo Gość
zobacz galerię

Jak przekonać do zmiany nastawienia osobę starszą, jak rozmawiać z kobietą w trudnej sytuacji, jak stawiać granice osobie uzależnionej? Odpowiedzi na te pytania szukają kandydaci na wolontariuszy.

Ok. 20 osób przybyło do Świetlicy Seniora działającej przy koszalińskiej Caritas, by dowiedzieć się, w jaki sposób rozmawiać z podopiecznymi placówek opiekuńczo-wychowawczych.

Pierwsze z cyklu szkoleń odbyło się przed miesiącem i uczestnicy mieli wówczas okazję poznać, czym zajmują się koszalińskie placówki Caritas: Centrum Kryzysowe dla Kobiet i Kobiet z Dziećmi, Dom Samotnej Matki, świetlice dla dzieci i seniorów.

Drugie z cyklu szkoleń, które odbyło się 4 kwietnia, poprowadziła psycholog Monika Małocha. Specjalistka odpowiadała na pytania, które zrodziły się wśród uczestników na pierwszym spotkaniu.

- To pytania wynikające z trudności w kontakcie z osobą po przejściach lub z uzależnieniem - wyjaśnia. - Komuś, kto nie miał podobnych doświadczeń, ciężko zrozumieć zachowanie takich osób, nie wie, gdzie należy postawić granice i jak nawiązać kontakt z tą osobą. Okazuje się na przykład, że nie zawsze mówimy o tym samym z drugim człowiekiem, choć wypowiadamy te same słowa, bo za słowami rozmówcy stoją inne doświadczenia.

M. Małocha przyznaje, że w ciągu jednego spotkania trudno opanować umiejętność komunikacji. - Często trudności w przyjęciu treści nie wynikają z braku zrozumienia, ale np. z tego, że ktoś sam ma przykre doświadczenia. Jeśli to dotyczyło u kogoś relacji z własnymi dziadkami, to być może będzie mu trudno być wolontariuszem w placówce zajmującej się osobami starszymi - powiedziała psycholog, dodając, że niektóre trudności w komunikacji wymagają podjęcia własnej terapii.

Ze szkolenia skorzystała Jolanta Nartowska z Będzina. Od miesiąca pomaga wolontaryjnie w świetlicy dla dzieci Caritas i sprawia jej radość, że mimo własnej niepełnosprawności może przydać się innym.

- Wolontariat to także szansa na mój osobisty rozwój - powiedziała licząc na to, że szkolenie nauczy ją lepszej komunikacji z podopiecznymi. - Myślę, że drugiemu człowiekowi można powiedzieć niemal wszystko, ale trzeba wiedzieć, w jaki sposób to zrobić.

Pani Jola sama zgłosiła się do wolontariatu w Caritasie, jednak takie propozycje są wciąż rzadkością.

- Brakuje nam rąk do pomocy - powiedziała Małgorzata Nowak, koordynatorka Świetlicy Seniorów. Wśród sytuacji, kiedy wsparcie wolontariusza jest niezbędne, wymienia pomoc w organizacji różnych akcji czy wyjścia grupy na zewnątrz placówki.

- Seniorzy mają różne schorzenia, ja sama nie dałabym przeprowadzić takiej grupy przez miasto. Dziś, gdy poszliśmy odwiedzić seniorów ze "Złotego Wieku" skorzystałam z pomocy wolontariuszki. Ale osób do pomocy na co dzień potrzeba więcej.

Osoby, które chciałby sprawdzić swoje możliwości w ramach wolontariatu mogą skorzystać z kolejnych szkoleń w Caritasie. Więcej informacji dostępnych jest pod nr tel. 798 744 601.

...

Cenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:31, 06 Kwi 2017    Temat postu:

Zabrali do radiowozu, wywieźli do lasu i zostawili. Gdy wrócili, już nie żył
06 kwietnia 2017, 16:25
Podziel się
Udostępnij
Foto: tvn24 | Video: A. Pawlukiewicz / TVN24 Wrocław
Policjanci mieli zostawić mężczyznę w lesie. Usłyszeli zarzuty
Policjanci z Wałbrzycha (woj. dolnośląskie) mieli pomóc bezdomnemu mężczyźnie. Trząsł się z zimna i był przemoczony. Wsadzili go do radiowozu, ale po drodze dostali kolejne zgłoszenie. 57-latka zostawili w lesie. Gdy wrócili, mężczyzna już nie żył. Zmarł z wychłodzenia. Funkcjonariusze usłyszeli zarzuty.

Bezdomny mieszkaniec Wałbrzycha co jakiś czas odwiedzał swoją siostrę. Kobieta pomagała mu, ale do domu nie wpuszczała. - 10 marca, około godziny 16.30, straż miejska od zaniepokojonego mieszkańca odebrała zgłoszenie o przemarzniętym i przemoczonym mężczyźnie siedzącym na ławce przed budynkiem - informuje Tomasz Orepuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
Przyjechali i zabrali do radiowozu

Policjanci mieli pobić człowieka, sąd ich uniewinnił. Będzie odwołanie

Prokuratura i...
czytaj dalej »
Strażnicy miejscy o sprawie powiadomili policję. Na miejsce wysłano patrol. Z ustaleń śledczych wynika, że 57-letni mężczyzna był trzeźwy. Siedział na ławce i trząsł się z zimna. Funkcjonariusze mieli zabrać go do radiowozu i ruszyć w drogę. - Po kilku kilometrach odebrali zgłoszenie o interwencji do przeprowadzenia. Bezdomnego mężczyznę wysadzili na terenie kompleksu leśnego. Po zakończeniu interwencji, po około trzech godzinach, wrócili na miejsce. W lesie znaleźli martwego 57-latka - relacjonuje prokurator.

Funkcjonariusze po tym, jak zostawili mężczyznę w lesie, nie sporządzili notatki służbowej. - Sporządzili ją dopiero po odnalezieniu zwłok. Napisali, że znaleźli ciało nieznanego mężczyzny - mówi Orepuk. Co więcej, w rozmowie z dyżurnym policji mieli także stwierdzić, że "ujawnili zwłoki nieznanej osoby". Nie poinformowali nikogo, że wcześniej go podwozili i zostawili w lesie.

Zdaniem śledczych to oznacza, że w dokumentacji służbowej funkcjonariusze wpisywali nieprawdę.
Przyczyna śmierci: wychłodzenie organizmu

Biegły podczas sekcji zwłok nie znalazł na ciele mężczyzny śladów pobicia. Stwierdził jednak, że przyczyną zgonu było wychłodzenie organizmu. Dlatego funkcjonariusze wałbrzyskiej policji usłyszeli zarzuty przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków służbowych i nieumyślnego spowodowania śmierci. Mieli też potwierdzać nieprawdę w dokumentacji służbowej.

Zdaniem śledczych policjanci musieli liczyć się z tym, że stan, w jakim znajdował się 57-latek, mógł zakończyć się jego śmiercią. - 23- i 36-latek częściowo przyznali się do czynu. Przebieg zdarzeń opisali tak jak ustalono, ale nie przyznali się do nieumyślnego spowodowania śmierci. Zastosowano wobec nich środki zapobiegawcze w postaci zawieszenia w czynnościach służbowych i poręczenia majątkowego - przekazuje prokurator.

Śledczy nie ujawniają, jaka interwencja odciągnęła policjantów od pomocy bezdomnemu. Są jednak pewni: mężczyznę należało potraktować w inny sposób.

Policjantom grozi do 5 lat więzienia.

Sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Wałbrzychu:

Mapy dostarcza Targeo.pl
Autor: tam/kv/jb / Źródło: TVN24 Wrocław

...

Ale ,,pomoc".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:51, 08 Kwi 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Żonkil od chorego
Żonkil od chorego

Katarzyna Matejek
dodane 08.04.2017 16:36

Ekipa wolontariuszy z V LO w koszalińskim Atrium.
Katarzyna Matejek /Foto Gość

Hospicjum im. Św. Maksymiliana Kolbego w Koszalinie po raz szósty uczestniczy w ogólnopolskiej akcji „Pola Nadziei".

Na ulicach i w centrach handlowych Koszalina 8 kwietnia rozpoczęła się dwudniowa kwesta na rzecz Hospicjum im. Św. Maksymiliana Kolbego. Oznakowani żółtymi kamizelkami wolontariusze zbierają do puszek datki w zamian wręczając żonkile - międzynarodowy symbol nadziei.

Wolontariusze przypominają mieszkańcom, że wśród nich żyją, cierpią i umierają ludzie chorzy. I że należy im się szacunek i troska, nie tylko ta finansowa.

Kwietniowa akcja przeprowadzana jest także na ulicach Sianowa i Bobolic, a w niedzielę zagości w Mielnie. W niedzielę będzie można spotkać wolontariuszy także w pobliżu kościołów.

W Centrum Handlowym Atrium kwestują uczniowie V LO w Koszalinie, m.in. Michał Orzechowski. Licealista nie jest na co dzień wolontariuszem hospicjum, ale postanowił wesprzeć wiosenną akcję. Z klasy Michała do kwesty przyłączyły się jeszcze 4 osoby.

Jego koleżanka Agnieszka Skubała ma nadzieję, że uda im się zebrać dużą kwotę, która wesprze chore dzieci z hospicjum domowego. Agnieszka zaangażowała się w akcję właśnie ze względu na nie. - Uwielbiam dzieci i trudno mi patrzeć, że muszą cierpieć, przeżywać coś złego - powiedziała licealistka. - Rozczula mnie fakt, że poważna choroba spotyka także dzieci.

Kampania „Pola Nadziei” służy propagowaniu idei opieki paliatywnej oraz wolontariatu, uwrażliwia społeczeństwo na problemy ludzi chorych i cierpiących. Celem akcji jest także zbiórka pieniędzy na rzecz hospicjów. Początkowo przeprowadzana w Wielkiej Brytanii, od 1998 roku akcja "Pola Nadziei" trafiła do Polski, do Krakowa. Obecnie obejmuje cały kraj. W tym roku przypada już XX edycja polskich "Pól Nadziei".

...

Cenne...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:29, 09 Kwi 2017    Temat postu:

Tamka dla bezdomnych

Agnieszka Kurek-Zajączkowska
dodane 08.04.2017 23:21

Wszyscy uczestnicy Mszy św. otrzymali przy wejściu do kościoła palemki przygotowane przez członków Wspólnoty Sant’Egidio. Były do nich dołączone karteczki z cytatami z Pisma Świętego
Agnieszka Kurek-Zajączkowska /Foto Gość

Wspólnota św. Idziego otworzyła na Powiślu punkt pomocy dla biednych i potrzebujących.

- Chcemy mieć otwarte serca dla tych, których mijamy na ulicy. Cieszę się z waszej obecności jako proboszcz, ale także jako były sekretarz kard. Glempa. Prymas ze Wspólnotą św. Idziego spotkał się w Rzymie na Zatybrzu i był promotorem sprowadzenia jej do Polski. Otwarcie pomieszczeń naszego kościoła dla biednych i bezdomnych to ukłon w jego stronę i wyraz pamięci o nim - mówił podczas liturgii Niedzieli Palmowej ks. Mirosław Kreczmański, proboszcz parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus.

Otwarcie magazynu dla „przyjaciół z ulicy” w dolnym kościele na Tamce zainaugurowała Msza św. z udziałem podopiecznych Wspólnoty Sant’Egidio.

- Wśród osób, które z entuzjazmem wyszły powitać Jezusa wchodzącego do Jerozolimy, byli też ludzie ulicy. Mieli nadzieję, że coś się zmieni w strukturach, w których przyszło im żyć. Chrystus proponował im nowe życie i wyzwolenie od zła - tłumaczył w homilii werbista o. dr Konrad Keler SVD.


- Wjazd Jezusa do Jerozolimy wywołał wielkie poruszenie. Entuzjastycznie przyjęli Chrystusa również ludzi ulicy - mówił o. Keler
Agnieszka Kurek-Zajączkowska /Foto Gość
Przypomniał, że Jezus został rozpoznany właśnie na ulicy.

- Chrystusa można spotkać nie tylko w świątyni, nie tylko we własnym domu, ale także na ulicy - mówił. Zauważył, że Wspólnota św. Idziego otwiera się na ludzi z marginesu widząc w nich Jezusa.

- Pomaga imigrantom i uciekinierom. Nie chce zostawić ich samych. Jest inicjatorem korytarzy humanitarnych, metody mało docenianej, ale pokazującej jak można pomóc ludziom ogarniętym nienawiścią wojny - mówił.

Wskazał, że Niedziela Palmowa przestrzega przed owładnięciem złymi uczuciami. - Nie dajmy się ponieść temu, co prowadzi do eliminacji drugiego człowieka - apelował.

Po Mszy św. bezdomni zostali obdarowani wielkanocnymi paczkami żywnościowymi.

Dary dla potrzebujących będą wydawane w dolnym kościele na Tamce po Wielkanocy.

...

Pieknie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:28, 12 Kwi 2017    Temat postu:

Rodzice podarowali sprzęt szpitalowi

mł, nag
dodane 11.04.2017 23:04

Dzięki hojności darczyńców 11 kwietnia na oddział kardiologiczny trafiły 4 pompy infuzyjne, które precyzyjnie dawkują leki, 3 komplety pulsoksymetrów monitorujących natlenienie krwi, a także pościele i koce
Archiwum Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego

Rodzice dzieci z wadami serca podarowali nowy sprzęt medyczny dla oddziału kardiologii dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. Łączna wartość tego prezentu to aż 30 tys. zł.

Małym pacjentom służyć będą nowe pompy infuzyjne i pulsoksymetry, kupione dzięki zbiórce zorganizowanej przez stowarzyszenie "Serduszka z Prokocimia" i wsparciu Fundacji "Serce Dziecka".

Wyremontowany oddział kardiologii dziecięcej działa już od prawie dwóch miesięcy, a zanim został tu przeniesiony z miejsca, w którym działał do tej pory, rodzice małych pacjentów zakasali rękawy i zabrali się za porządki - mycie okien, podłóg i ścieranie kurzu pozostałego po remoncie. Chcieli w ten sposób dołożyć cegiełkę do nowego oddziału. Zorganizowali też zbiórkę pieniędzy. Początkowo plany były skromne - chcieli kupić pościele, koce i poduszki.

- Ostateczny efekt zbiórki zaskoczył nas bardzo pozytywnie. Zebraliśmy 15 360 zł! Do
tej kwoty drugie tyle dołożyła Fundacja "Serce Dziecka", która od początku wspierała naszą inicjatywę - cieszy się Ewelina Czepil, prezes Stowarzyszenia Rodziców Dzieci z Wrodzonymi Wadami Serca "Serduszka z Prokocimia".

Dzięki hojności darczyńców 11 kwietnia na oddział kardiologiczny trafiły 4 pompy infuzyjne, które precyzyjnie dawkują leki, i 3 komplety pulsoksymetrów monitorujących natlenienie krwi. Pościele i koce też udało się kupić.

- Jesteśmy bardzo wdzięczni za zaangażowanie rodziców w życie oddziału i doceniamy ich pomoc. Napoleon powiedział, że aby prowadzić wojnę, potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy. Niestety, w nierównej walce z chorobami najmłodszych ta zasada jest również aktualna - mówił dr hab. Maciej Kowalczyk, dyrektor USD, dziękując za przekazany sprzęt.

Wrodzone wady serca dotykają średnio 1 na 100 dzieci na świecie, bez względu na szerokość geograficzną. Wczesne, często nawet jeszcze w okresie ciąży, rozpoznanie wady serca pozwala przygotować rodziców na leczenie dziecka i znacznie zwiększa szanse na jego przeżycie. Około jednej trzeciej noworodków z wrodzoną wadą serca wymaga operacji w pierwszych dniach życia. Bez interwencji kardiochirurgicznej oraz leczenia kardiologicznego często nie mają one żadnych szans na przeżycie.

Do USD w Prokocimiu trafiają mali pacjenci z całej Polski, zwłaszcza z ciężkimi, złożonymi wadami serca, które wymagają wieloetapowego leczenia. Tu przechodzą skomplikowane operacje kardiochirurgiczne i są leczeni kardiologicznie, czasami przebywając w szpitalu całymi miesiącami.

- Pulsoksymetry i pompy infuzyjne to najbardziej podstawowy sprzęt medyczny, który pracuje przy naszych pacjentach praktycznie całą dobę. To również najczęściej zużywająca się i wymagająca wymiany aparatura - wyjaśnia dr Piotr Weryński, kardiolog.

...

Brawo pieknie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:51, 14 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Ekonomia
"PB": Coraz chętniej dzielimy się 1 proc. podatku
"PB": Coraz chętniej dzielimy się 1 proc. podatku

Dzisiaj, 14 kwietnia (05:10)

Z opracowanego przez KPMG raportu "Roczne zeznanie podatkowe Polaków PIT 2016" wynika, że zdecydowana większość z nas przekazuje 1 proc. swojego podatku organizacjom pożytku publicznego – pisze "Puls Biznesu". "W 2017 r. taką chęć deklaruje aż 79 proc. osób rozliczających się z fiskusem. To o 4 pkt. proc. więcej w porównaniu z rokiem poprzednim" – wylicza.
Formularze PIT
/mn /Archiwum RMF FM


Firma KPMG zbadała w ostatniej dekadzie marca 2017 r., w jaki sposób Polacy rozliczają swój podatek dochodowy za rok 2016. Badanie przeprowadzono metodą wywiadu telefonicznego na próbie 1003 dorosłych Polaków, którzy mają obowiązek rozliczenia się z urzędem skarbowym i robią to samodzielnie, nie korzystając z pomocy ZUS lub pracodawcy.

Z badania wynika, że coraz większa liczba Polaków przekazuje 1 proc. podatku na rzecz organizacji pożytku publicznego (OPP). Skłonność do wspierania ich rośnie wraz z dochodami podatnika.

"Wśród osób o dochodzie miesięcznym netto 1500 zł zdecydowało się na to 65 proc. W przypadku grupy respondentów zarabiających powyżej 7500 zł miesięcznie - aż 96 proc." - czytamy w artykule.

Optymizmem napawa także to, że w stosunku do poprzedniej edycji badania, odsetek Polaków, którzy nigdy nie przekazują innych darowizn w ciągu roku na rzecz OPP lub innych instytucji i osób spadł aż o 10 pkt. proc. - z 45 do 35 proc - podkreśla w rozmowie z "Pulsem Biznesu" Grzegorz Grochowina, menadżer w KPMG w Polsce.

(mn)
RMF24-PAP

...

Pomagajmy. Starczy wyslac dyspozycje do urzedu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:45, 15 Kwi 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Bezdomny: dziękowałem Bogu za każdy kawałek chleba, który znalazłem na śmietniku
Bezdomny: dziękowałem Bogu za każdy kawałek chleba, który znalazłem na śmietniku
KAI
dodane 14.04.2017 19:10

Wspólnota Chleb Życia - Dom Betlejem Schronisko udziela osobom chorym i bezdomnym pomocy socjalnej i medycznej.


Dziękowałem Bogu za każdy kawałek chleba, który znalazłem na śmietniku - mówi pan Paweł, który od kilku miesięcy przebywa w noclegowni dla bezdomnych w Radomiu. W tym roku w Wielki Piątek przypada Dzień Osób Bezdomnych.

Życie pana Pawła to wieczna tułaczka. Bezdomność w jego przypadku związana jest z brakiem pracy i rodziny. Do tego narzeka na zdrowie. Miał operowane serce. - Chcę pracować, ale z tego powodu nie mogę podjąć stałego zajęcia. Na początku nocowałem u znajomych, potem na dworcach, w klatkach schodowych, sypiałem w parkach. Wielu ludzi przechodziło wówczas obojętnie, ale byli i tacy, którzy dawali jedzenie i nadzieję, że może przyjść lepsze jutro - opowiadał pan Paweł, który w Wielki Piątek był gościem Radia Plus Radom.

- Niosę swój krzyż, ale zawsze wychodziłem z założenia, że są ludzie, którzy są w gorszej sytuacji niż ja. Nigdy nie traciłem wiary w Boga, traciłem czasami wiarę w człowieka. Bóg jest ważny w moim życiu. W tej samotności jest razem ze mną. Dziękowałem Jemu za każdy kawałek chleba, który znajdowałem na śmietniku - mówił podopieczny radomskiej Caritas.

Kilka miesięcy temu znalazł schronienie w noclegowni dla bezdomnych przy ulicy Kwiatkowskiego w Radomiu. - Tutaj odbudowałem samego siebie, przede wszystkim pod względem psychicznym. Były chwile zwątpienia, chciałem skończyć z sobą. Ale znalazłem się pod skrzydłami Caritas. Dzisiaj czuję się potrzebny dla innych. To wspaniałe uczucie - powiedział pan Paweł.

Przypomnijmy, że w tym roku w Wielki Piątek przypada Dzień Osób Bezdomnych. W Radomiu przebywa ok. 200 bezdomnych. Pierwszy raz Dzień Osób Bezdomnych obchodzono w 1996 r. – po to, by zwrócić uwagę społeczeństwa na problemy bezdomnych i przełamać związane z nimi stereotypy. Według danych z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w Polsce ponad 33 tys. osób nie ma domu, z czego 83,5% to mężczyźni.

...

Oby to sie skonczylo...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:15, 18 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Toruń: Proces ojca i syna. Pobili na śmierć bezdomnego pustakiem
Toruń: Proces ojca i syna. Pobili na śmierć bezdomnego pustakiem

Dzisiaj, 18 kwietnia (18:31)

W Toruniu ruszył proces ojca i syna, którzy w Grudziądzu mieli śmiertelnie pobić bezdomnego mężczyznę. Do zdarzenia doszło w czerwcu 2016 roku.
Zdj. ilustracyjne
/Archiwum RMF FM


Mężczyźni mieli zaatakować Michała B. bez powodu - bili go rękoma w głowę, kopali po ciele, a następnie uderzali go pustakiem. Ofiara zmarła w wyniku obrażeń wielonarządowych, m.in. pęknięć wątroby i rozległych złamań twarzoczaszki.

22-letni syn przyznaje się częściowo do winy, ale twierdzi, że dopuścił się pobicia pod presją ojca. Ten miał nawet grozić mu śmiercią. 43-letni ojciec jednak nie przyznaje się do oskarżeń. Jednocześnie obciąża w swoich wyjaśnieniach syna, a także twierdzi, że powstrzymywał go przed dokonaniem przestępstwa.

Ojciec był już karany za pobicie, więc jako recydywiście grozi mu 15 lat więzienia, a 22-letniemu synowi - 10.

(mal)
RMF FM/PAP

...

Zwyrodnialcy mordujacy bezdomnych musza byc karani SZCZEGOLNIE!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:40, 19 Kwi 2017    Temat postu:

ABSURD! Sama z trojgiem dzieci na granicy ubóstwa. Od roku czeka na pieniądze z "500+"
2 godziny temu Kraj

Matka samotnie wychowująca trzy córki żyje na granicy ubóstwa, choć od roku co miesiąc powinna dostawać na dzieci 1500 zł z programu "500+".



Natalia Bielińska z Olsztyna wychowuje 8-letnią Wiktorię, 5-letniego Mikołaja i 2-letnią Lilianę. Kobieta w 2014 roku rozstała się z mężem. Od tego czasu jej sytuacja finansowa znacznie się pogorszyła.



- Jestem zarejestrowana w urzędzie pracy, od 2013 roku nie pracowałam i mój dochód to tylko alimenty - 1050 zł na troje dzieci. Wnioskuję czasem do MOPS-u o wsparcie, bo te środki są niewystarczające do życia - powiedziała reporterce "Interwencji".


Pieniędzy nie starcza na czynsz



Kobieta korzysta z zasiłków okresowych oraz z pomocy na zakup żywności i posiłków.



- Mieszkanie jest zadłużone, bo nie jestem w stanie płacić całego czynszu. Dzieci chciałyby, żebym zabrała je na wycieczkę, chciałyby na rowery, a ja nie mam za co im ich kupić - dodała.



8-letnia Wiktoria marzy, aby pojechać na konie i nad morze. Chciałaby też dostać "buty z kółkami, dzięki którym się jeździ na piętach".



Kiedy rok temu wszedł w życie program "500+", pani Natalia miała nadzieję, że los jej i dzieci w końcu się odmieni. 1500 zł miesięcznie, jakie powinna otrzymywać, to dla samotnej matki ogromna kwota.






W lipcu pani Natalia złożyła w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej wszystkie potrzebne dokumenty. Sądziła, że w ciągu kilku tygodni otrzyma świadczenie. Okazało się jednak, że nie będzie to takie proste, bo jej były mąż mieszka i pracuje za granicą. A urzędnicy muszą sprawdzić, czy nie pobiera tam zasiłków na dzieci i czy jest legalnie zatrudniony.


"Jesteśmy w zawieszeniu"



- W przypadku pani Natalii nasza rola tak naprawdę skończyła się na przekazaniu dokumentów do organu właściwego, czyli urzędu marszałkowskiego - poinformowała Elżbieta Skaskiewicz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Olsztynie.



Urząd Marszałkowski wysłał dokumenty pani Natalii do Wielkiej Brytanii.



- Ustawa weszła w zeszłym roku i gdyby była jasna sytuacja, jeśli chodzi o postępowanie naszych partnerów z krajów unijnych, te decyzje byłyby podejmowane znacznie szybciej. Natomiast przedłużanie procedury po stronie innych państwa powoduje, że jesteśmy w takim zawieszeniu - wyjaśniła Wiesława Przybysz, dyrektor Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Warmińsko-Mazurskiego.



Były mąż pani Natalii w rozmowie telefonicznej zapewnił redakcję "Interwencji", że żadnych świadczeń na dzieci nie pobiera.



- Ośrodek wysłał do mnie dokumenty, wypełniłem je i odesłałem. To było dobre pół roku temu - powiedział Daniel Bieliński.



- Od kwietnia 2016 roku nazbierało się prawie 20 tys. zł (tyle do tej pory pani Natalia powinna otrzymać z programu "500+" - red.). Dla mnie to jest bardzo dużo. Mogłabym uregulować cały czynsz za mieszkanie, starczyłoby też, żeby dzieci rozwijały swoje zainteresowania. To jest mój główny cel: żeby były szczęśliwe - podsumowała pani Natalia.

Dodał(a): fastcake

...

Znowu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:42, 23 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Chcą pomóc małym i dużym pacjentom i tworzą "Zaczytane Biblioteki"
Chcą pomóc małym i dużym pacjentom i tworzą "Zaczytane Biblioteki"

Dzisiaj, 23 kwietnia (19:20)

W poniedziałek rusza Wielka Zbiórka Książek, które trafią do dzieci, młodzieży oraz dorosłych przebywających w szpitalach w całej Polsce. Książki będzie można oddać do 21 maja.
Zbiórka książek dla pacjentów placówek medycznych
/TVN24/x-news

Akcja zakłada w tym roku powstanie aż 110 nowych "Zaczytanych Bibliotek" w szpitalach i placówkach medycznych, do których trafią zebrane w całej Polsce książki. Korzystać z nich będą mogli wszyscy pacjenci. Akcje wspierają znane postacie ze świata kina, muzyki i mediów.

Do każdego dziecka należy dotrzeć z książką, ponieważ książka otwiera nieposkromione pokłady wyobraźni, które każdy z nas w sobie ma - mówi Mateusz Damięcki, polski aktor.

Z "Zaczytanych Bibliotek" książki pożyczyć będzie mógł każdy duży i mały pacjent placówek. Misją akcji jest wsparcie dzieci, młodzieży oraz dorosłych przebywających w szpitalach oraz promowanie czytelnictwa w Polsce.

Każdego roku w akcję angażują się setki osób. Do tej pory objęła ona już 400 szpitali w całej Polsce.

...

Ciekawa pomoc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:50, 25 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Rozrywka
Ciekawostki
Tom Hanks dziękuje po polsku za malucha. "Fantastycznie!"
Tom Hanks dziękuje po polsku za malucha. "Fantastycznie!"

Dzisiaj, 25 kwietnia (09:47)

Do sieci trafiło nagranie, na którym Tom Hanks dziękuje za malucha sprezentowanego mu przez mieszkańców Bielska-Białej. Organizatorką akcji ofiarowania aktorowi kultowego auta jest Monika Jaskólska. Gwiazdor nie kryje entuzjazmu: "Monika oszalała z tym fiatem 126p, więc wygląda na to, że będę nim jeździł już wkrótce!".
Maluch dla Toma Hanksa
/Andrzej Grygiel /PAP

Przypomnijmy, że organizatorzy akcji zaproponowali, by mieszkańcy Bielska-Białej zebrali fundusze i kupili Tomowi Hanksowi "fiacika". Pieniądze zasilą konto bielskiego szpitala pediatrycznego. Odzew bielszczan był szeroki. Akcję wsparł przedsiębiorca, quadowiec Rafał Sonik. Pokrył koszty zakupu i remontu malucha. Dzięki temu na konto szpitala wpłynie cała zebrana kwota.

Hollywoodzki gwiazdor jest zachwycony pomysłem. Zbieracie pieniądze na szpital pediatryczny w Bielsku-Białej. Przepraszam, jeśli wymówiłem to źle. Jestem Amerykaninem, nie znam polskiego. Znam tylko jedno polskie słowo: "Fantastycznie" - mówi na nagraniu aktor znany m.in. z takich filmów jak "Forrest Gump" czy "Most szpiegów". Dziękuję. To szalone. Nie zasługuję na to - dodaje dziękując "każdej osobie, która przeznaczyła pieniądze na ten samochód i tym samym na szpital". Nie mogę w to uwierzyć, ale najważniejsze jest to, że wykonaliście kawał dobrej roboty - cieszy się Tom Hanks.

Bielszczanka Monika Jaskólska na pomysł ofiarowania Hanksowi malucha, jednego z symboli Bielska-Białej, wpadła kilka miesięcy temu, po tym jak gwiazdor na portalach społecznościowych opublikował zdjęcia z tym autem.

...

Ciekawa i smieszna akcja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:41, 25 Kwi 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Papież przekazał pieniądze na plażę dla niepełnosprawnych
Papież przekazał pieniądze na plażę dla niepełnosprawnych
PAP
dodane 25.04.2017 12:20

Plaża w Focene
Nicola since 1972 / CC 2.0


Papież Franciszek przekazał pieniądze na specjalną plażę koło Rzymu, przeznaczoną przede wszystkim dla osób niepełnosprawnych. Urząd papieskiego jałmużnika, informując o tym, wyjaśnił we wtorek, że kwota pokryje roczne koszty wynajmu plaży.

Na nadmorskiej plaży w miejscowości Focene koło Fiumicino znajdują się wszystkie niezbędne udogodnienia, które zapewniają dostęp osobom niepełnosprawnym. Pracują tam odpowiednio przygotowani wolontariusze, wśród nich lekarze i przedstawiciele włoskiego paraolimpijskiego związku pływackiego.

Tę strukturę bez barier prowadzi stowarzyszenie dobroczynne imienia świętego Alojzego Gonzagi.

Datek przekazał organizacji w imieniu Franciszka papieski jałmużnik arcybiskup Konrad Krajewski - podano w komunikacie. Pieniądze zostaną przeznaczone na opłacenie wynajmu plaży i jej utrzymanie.

..

Znow symbol.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:52, 28 Kwi 2017    Temat postu:

Dobrzy Ludzie – kibice Legii dzieciom
Katarzyna Wyszyńska | Apr 28, 2017

Dobrzy Ludzie/Facebook
Share
Comment
Print
Kolejny raz udowadniają, że pasja do futbolu to dużo więcej niż kopanie piłki, a razem można więcej.

Dzieciom tak niewiele trzeba, by świetnie się bawić! Kawałek przestrzeni, najlepiej na świeżym powietrzu, rówieśnicy, jakieś patyki czy sznurki i właściwie voilà, zabawa gotowa. No chyba, że nie. Chyba że wszystko to jest odebrane, bo choroba zmusza do pozostania w szpitalnym łóżku. Cierpienie samo w sobie jest już trudne do zniesienia, gdy dodamy do tego samotność, nudę i widok wciąż tych samych, szarych, odrapanych ścian, mamy iście depresyjny klimat, który na pewno nie służy zdrowieniu.

No, ale cóż można zrobić z rzeczywistością szpitalną? Tak już jest i koniec. Większość z nas pogodzi się z tym, że nie ma na to wpływu. Okazuje się jednak, że to nieprawda i ten wpływ małymi krokami można samemu wykreować.

Tak właśnie postąpili kibice i sympatycy Warszawskiej Legii – zakasali rękawy i wzięli sprawy w swoje ręce. Wszystko zaczęło się od inspiracji Fundacji For Life i zbiórki zabawek. Po odwiedzeniu Centrum Zdrowia Dziecka i spotkaniu z życzliwą i otwartą na współpracę panią rzecznik Katarzyną Gardzińską, padła zgoda na coś więcej i w lutym 2016 roku kibice odnowili pierwszy korytarz.


Od tego czasu angażują się regularnie i krok po kroku zmieniają szpitalne oddziały w bajkowe królestwo. Ich malunki są pomysłowe, kolorowe i w dyskretny sposób zawierają jakiś czerwono-biało-zielony akcent. Dzięki temu w Centrum Zdrowia Dziecka można spotkać całą plejadę gwiazd: królową Elzę i syrenkę Arielkę, Supermana i Kaczora Donalda. Koło bufetu rozdziawia paszczę Kung Fu Panda, oczywiście w kibicowskim szaliku na szyi, a moje serce skradły uśmiechnięte Minionki z izolatki na neurologii. Nie za pomocą czarodziejskiej różdżki, a pracą własnych rąk, legioniści wprowadzili trochę magii na oddział neurologii, neurochirurgii, diabetologii, kardiologii, chirurgii ambulatoryjnej, a także kilku poczekalni i korytarzy.

Do tego zakupili 8 telewizorów na oddział gastrologii oraz wspólnie z firmą Euro RTV AGD pozyskali kolejnych 8 telewizorów na oddział neurochirurgii. Kilkukrotnie urozmaicili czas i wywołali uśmiech na twarzach małych pacjentów dostawą zabawek ze zbiórek czy też zakupem drobnych upominków.


By pozyskać fundusze na działalność w CZD Dobrzy Ludzie organizują charytatywne aukcje na Allegro, rozprowadzają też gadżety, czasem z podpisami stołecznych piłkarzy. Pieniądze z ich sprzedaży przeznaczają na zakup farb, materiałów czy choćby wspomnianych wcześniej telewizorów.

Kibice Legii kolejny raz udowadniają, że pasja do futbolu to dużo więcej niż kopanie piłki, a razem można więcej. Jeśli jesteś fanem Legii pewnie już o nich słyszałeś, jeśli nie, zawsze możesz śledzić ich aktywność poprzez facebookowy fanpage Dobrzy Ludzie – kibice Legii dzieciom. Może ich wspomożesz, a może będą dla Ciebie inspiracją do stworzenia dobrej inicjatywy wokół Twojego ukochanego klubu. Jak sami mówią – wystarczy chcieć i być dobrym człowiekiem. Do boju!

...

Kibice tez sa rozni. To nie jedna grupa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:54, 03 Maj 2017    Temat postu:

Dobre historie
Ta dziewczynka żebrze i jednocześnie… odrabia lekcje
Esteban Pittaro | Maj 02, 2017
Facebook

Komentuj

0

Udostępnij    

Komentuj

0

Przez jakiś czas krążyła w sieci jej fotografia, ale nikt nie wiedział, kogo dokładnie przedstawia.


A
rgentyna. Północno-wschodnia dzielnica miasta San Miguel de Tucumán. Niemal każdego dnia siada tutaj na ulicy mała dziewczynka, by prosić o pieniądze. Nie próżnuje jednak, gdyż zastajemy ją, kiedy odrabia zadanie domowe. Przez parę dni na portalach społecznościowych krążyła jej fotografia, ale nikt nie znał szczegółów. Miejscowy dziennikarz, któremu udało się ją namierzyć, ujawnił tożsamość dziewczynki. Jak się później okazało, pomimo swojej trudnej sytuacji nie opuściła ani jednego dnia w szkole.

Camila ma sześć lat i jest bardzo nieśmiała. Ta szczuplutka dziewczynka o brązowych oczach wystąpiła w programie wyemitowanym przez lokalną stację telewizyjną Canal 8. To właśnie dziennikarze tam pracujący dotarli najpierw do Camili, a następnie do szkoły podstawowej, do której uczęszcza.

Adriana, jej wychowawczyni z zerówki, przyznaje, że na początku wydawała się bardzo nieśmiałą dziewczynką, ale dodaje, że „z czasem to nastawienie zaczęło się zmieniać i obudziła się w niej ciekawość świata i zapał do nauki. Jest niezwykle pilna i wytrwała i, przy wsparciu swojej mamy, bardzo dużo z siebie daje”.

Ángela, mama Camili, nie miała tyle szczęścia, co córeczka i nie nauczyła się czytać ani pisać. Z dużym poruszeniem przyznaje, że znajduje się w trudnej sytuacji materialnej, szczególnie jeśli chodzi o mieszkanie. „Mama Camili może być wzorem dla innych, ponieważ pomimo trudności finansowych i bytowych spełnia bez zarzutu swą rolę”, zapewnia dziennikarzy dyrektorka placówki, Patricia.

Zawsze przysyła córeczkę do szkoły w czystym mundurku, opłaca ubezpieczenie i nieustannie współpracuje ze szkołą. Nigdy nie opuszcza warsztatów dla rodziców organizowanych na terenie placówki. „Ángela i jej córka wiedzą, że jedynie nauka może im pomóc wydostać się z obecnej sytuacji” – podkreśla dyrektorka Patricia.



O Camili zaczęto mówić dzięki fotografii udostępnionej w internecie. Jej historia wiąże się także z tematem szkolnictwa argentyńskiego, którego kondycja pozostawia wiele do życzenia. Brak porozumienia pomiędzy kadrą nauczycielską a przedstawicielami rządu w sprawie niezbędnych z powodu ubiegłorocznej inflacji podwyżek dla nauczycieli wywołuje serię strajków, w trakcie których tysiące dzieci są pozbawione możliwości nauki.

Nauczyciele w Argentynie stanowią jedną z najgorzej zarabiających grup zawodowych w kraju, gdyż ich pensje sytuują się na poziomie wynagrodzeń dla osób zatrudnionych w sektorze logistycznym do likwidacji odpadów.

Tekst pochodzi z hiszpańskiej edycji portalu Aleteia

...

Politykierzy rozwalili kraj a zwykli ludzie cierpia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:19, 09 Maj 2017    Temat postu:

lenium
+4
Nina Harbuz
,1h temu
"Oszczędzają na lekach, posiłkach, ogrzewaniu" – tak umiera się w Millenium w Siennicy
Wiązanie pacjentów prześcieradłami do oparcia foteli, karmienie na siłę, kąpiele w lodowatej wodzie i praca na czarno. Takie zarzuty stawiają byli pracownicy Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego NZOZ Millenium w Siennicy. Rodziny pensjonariuszy nie mają o tym miejscu dużo lepszego zdania. Dyrekcja ośrodka odmawia składania wyjaśnień.

+1
Głosuj

+1
Głosuj

Podziel się
Opinie


Zakład Pielęgnacyjno-Opiekuńczy NZOZ Millenium w Siennicy (WP.PL)

"Do tej placówki nie oddałabym najgorszego wroga. Właściciele są sknerusami. Oszczędzają na wszystkim: na lekach, posiłkach, ogrzewaniu. Jedzenie z krótkim terminem przydatności w ograniczonych ilościach. Personel zastraszony i mobbingowany” – taka relacja znalazła się w tekście udostępnionym na Facebooku przez Andrzeja Saramonowicza.

Jego autorem jest przyjaciel reżysera, prof. Witold Jacórzyński. 12 kwietnia tego roku, o godzinie 19:00, w Zakładzie Pielęgnacyjno-Opiekuńczym NZOZ Millenium w Siennicy zmarła matka profesora. Jacórzyński o warunkach panujących w zakładzie dowiedział się dopiero po przyjeździe z Meksyku, w którym mieszka na stałe, do Polski. Chciał zabrać mamę z ośrodka i opiekować się nią w domu. Nie zdążył.

Jego opis zakładu Millenium wywołał lawinę komentarzy. Szybko znalazły się osoby, które podzieliły się podobnymi doświadczeniami z tą placówką. Pani Kamila napisała: "Byłam tam 3 razy, mój wujek tam zmarł poł roku temu, po wielomiesięcznym pobycie. Z zewnątrz pałac. W środku zapach nie do wytrzymania, przeciąg, okna pootwierane. Żadnych materacy przeciwodleżynowych (wujek był sparaliżowany), karmienie obiadem przez pielęgniarkę trwało minutę. Byłam w szoku, że ani wujek, ani drugi pan z sąsiedniego lóżka nie udusili się tym jedzeniem. Rozumiem liczbę osób do nakarmienia, ale jeśli przy nas tak to wyglądało, to co, kiedy nas nie było?".

Przeczytaj wstrząsający wpis Andrzeja Saramonowicza

W Millenium pacjentów karmi się na siłę

2 maja pojechałam do Siennicy, żeby na własne oczy przekonać się, ile prawdy jest w tym, co piszą ludzie. Kiedy przyjechałam do Millenium, żeby obejrzeć ośrodek i porozmawiać z właścicielami, trafiłam akurat na porę karmienia. Przez szeroko otwarte drzwi do skromnie urządzonego pokoju zobaczyłam pensjonariuszkę na wózku inwalidzkim karmioną przez pielęgniarkę albo opiekunkę medyczną. Łyżka z jedzeniem bez słowa lądowała w ustach pacjentki. Kobieta przeżuwała jedzenie, ale zanim zdążyła przełknąć, kolejna porcja lądowała w jej buzi. Stałam tak przez chwilę, obserwując, czy będą przerwy między jedną łyżką a drugą. Nic takiego się nie stało.

O jakości posiłków informują mnie byli pracownicy zakładu w Siennicy. - Kucharka opowiadała nam, że kiedy faktura za miesięczne zakupy jedzenia przekraczała 1000 złotych, musiała się z tego tłumaczyć dyrekcji – relacjonuje pani Anna, była opiekunka medyczna w Millenium. – Czasem kucharki gotowały posiłki dosłownie z niczego, a kiedy pacjenci nie chcieli jeść, byli karmieni na siłę - dodaje.

Od pani Eweliny Daszczyńskiej, również byłej pracowniczki, słyszę, że wielokrotnie jedzenie było przeterminowane, a kiedy pacjenci dostawali po nim biegunki przełożeni kazali personelowi poić pacjentów wodą i wmawiać im, że to krople na ból brzucha, które uśmierzą ich cierpienie. – Pacjenci skarżyli się personelowi, że są głodni – informuje pani Barbara, także była opiekunka medyczna. – Po kryjomu zanosiłyśmy pensjonariuszom kanapki. Czasem kupowałyśmy na ich prośbę ciasto, jabłka albo cytrynę do herbaty.
domopieki-millenium.pl
Podziel się

W Millenium niezwłocznie oznacza dwie doby

W dniu, w którym przyjechałam do zakładu Millenium, przed bramą spotkałam wychodzącą z ośrodka parę. Właśnie odebrali rzeczy zmarłego wujka, dla którego byli jedyną rodziną. Odzyskanie ich nie było jednak łatwe. - Żeby dostać niezbędne dokumenty, potrzebne do uzyskania aktu zgonu, musieliśmy dopłacić 750 złotych z własnej kieszeni – skarżyli się, pokazując mi potwierdzenie opłaty. – Właściciele twierdzą, że z ZUS-u nie wpłynęła jedna emerytura wujka, więc zażądano od nas pokrycia kosztów i założenia za urząd.

O podobnych praktykach dowiedziałam się od pani Joanny, która w komentarzu pod postem Andrzeja Saramonowicza stwierdziła: "same złe wspomnienia, a przeprawa z odbiorem rzeczy babci to była rzeźnia". Napisałam do niej prywatną wiadomość i umówiłyśmy się na rozmowę telefoniczną. – Babcia zmarła 17 października. Informację o jej śmierci dostałyśmy bardzo szybko, w ciągu godziny – opowiadała. – Kiedy następnego dnia pojechałyśmy po rzeczy babci, nie chciano wydać nam karty zgonu i jej dowodu, które były potrzebne do uzyskania aktu zgonu, a na załatwienie tego w Urzędzie Stanu Cywilnego są tylko trzy dni. Uzasadniano to tym, że musimy z własnej kieszeni uiścić opłatę za październik, bo emerytura z ZUS za ten miesiąc nie zdążyła jeszcze wpłynąć na konto zakładu Millenium.
domopieki-millenium.pl
Podziel się

Nie wszyscy pacjenci informowani są o śmierci bliskich niezwłocznie. Od pani Krystyny Blanconnier dostałam mail: "W dniu 4 lutego 2017 w ośrodku Millenium pod Warszawą, po kilku latach pobytu, zmarła moja Mama. O jej śmierci poinformowano mnie mailowo dopiero w poniedziałek 6 lutego, mimo że kierownictwo Millenium było w posiadaniu mojego numeru telefonu i adresu mailowego od samego początku".

Zapytałam Ewę Zembrzuską i Piotra Zdunikowskiego, dyrekcję ośrodka, o to, w jakim terminie informują rodziny o śmierci ich bliskich. - Niezwłocznie - stwierdziła pani dyrektor. - Przed weekendem poinformowaliśmy mailowo panią Blanconnier o tym, że stan zdrowia jej mamy bardzo się pogorszył i spodziewamy się, że w każdej chwili może umrzeć. Poza tym, nie mieliśmy jej numeru telefonu.

Zapytałam, dlaczego nie poinformowano o śmierci matki od razu w sobotę. - Sekretariat nie pracuje w weekendy – usłyszałam w odpowiedzi. - Gdyby śmierć nastąpiła w ciągu tygodnia, od poniedziałku do piątku, taki mail wysłalibyśmy natychmiast – wyjaśniła rozmówczyni.

Po powrocie z Siennicy do Warszawy piszę mail do pani Krystyny Blanconnier z informacją, że Millenium nie miało jej numeru telefonu. W odpowiedzi dostaję skany umów z 2008 i 2011 roku, w których widnieją jej adres mailowy, domowy i numer telefonu komórkowego. Ten sam, pod którym uchwytna była również w lutym tego roku.

Millenium – takie rzeczy ogląda się w filmach

Kiedy przyjechałam do ośrodka, zapach, który poczułam nie wydał mi się aż tak intensywny, jak opisała go pani Kamila. Moją uwagę zwróciło coś innego. W recepcji w holu zaraz przy wejściu do budynku nie zastałam nikogo. W umowie o sprawowaniu opieki, jaką zawiera pensjonariusz z zakładem w Siennicy, widnieje paragraf, który informuje o tym, że pensjonariusz nie może samodzielnie opuszczać terenu ośrodka.

Zapytałam dyrektor Zembrzuską, czy takie sytuacje mimo zakazu, zdarzały się. - Czasem bywało, że pacjent wyszedł sam na ulicę przed ośrodkiem, ale go stamtąd zawracaliśmy – wyjaśniła. - Nasi pacjenci nie mogą wychodzić sami, bo są to osoby po udarach mózgu, z niewydolnością krążenia, Alzhaimerem i demencją starczą, więc nie możemy sobie pozwolić na to, żeby taki pacjent samodzielnie opuścił zakład, bo bez nadzoru i opieki mogłoby się wydarzyć jakieś nieszczęście.

- A brama ośrodka zawsze jest zamknięta? – upewniłam się.

- Zawsze – odpowiedziała doktor.

- To jakim cudem pacjentom udało się wyjść na ulicę, skoro brama jest zawsze zamknięta?

- A widziała pani napis na ogrodzeniu: "Prosimy dokładnie zamykać furtkę"? – odcięła się Zembrzuska. – Rodziny, które odwiedzają bliskich, nie zawsze tego pilnują i czasem ktoś jej nie domknie. Poza tym, pacjenci są "sprytni”. Potrafią poprosić naszych gości o podwiezienie do Warszawy i ludzie się na to zgadzają. Na szczęście okna rehabilitacji wychodzą na bramę naszego zakładu, więc widzimy, kto wchodzi, a kto wychodzi i możemy reagować.

- Ale chyba nie dostrzegli państwo 90-letniej pacjentki, która 6 kwietnia wyszła z państwa ośrodka. Jak dowiedziałam się od mł. asp. Szymona Koźniewskiego, Policja w Nasielsku została poinformowana przez państwa o zaginięciu pensjonariuszki następnego dnia.

- Rzeczywiście, był taki przypadek... Ta pani zapewne wyszła z jakąś rodziną i faktycznie tego nie dostrzegliśmy. Musiało to być po godzinie 16.

- A co takiego dzieje się w Millenium po godzinie 16?

- Nie pracuje już wtedy nasz sekretariat i rehabilitacja, więc nikt nie wygląda przez okna.

- A co z recepcją przy wejściu? Nikt tam nie dyżuruje?

- Widocznie akurat nie było pielęgniarki i dlatego to umknęło. Po godzinie 16 może się zdarzyć, że nikogo nie ma w recepcji – skończyła wątek pani dyrektor, a Zdunikowski dodał, że sam widział w telewizji podobne sytuacje. - W dyżurce akurat nikogo nie ma i pacjent ucieka. Takie rzeczy można obejrzeć nie tylko w polskiej, ale i zagranicznej telewizji.

W Millenium pensjonariusze się hartuje

W dniu, kiedy byłam w Millenium, recepcję mijałam trzykrotnie. Około godziny 11, 13 i 13:30. Ani razu nie widziałam pielęgniarki dyżurującej w recepcji przy drzwiach wejściowych, choć do 16:00 było jeszcze daleko. Spotkałam za to pana Zbyszka, o którym czytałam w historii opisanej przez profesora Jacórzyńskiego. Wiedziałam, że ma zwyczaj prosić przychodzących gości o papierosy. – Palę od dziecka, a doktor Zembrzuska ukradła mi paczkę papierosów z mojej szafki – poskarżył się. Zapytałam panią dyrektor, czy to prawda. Potwierdziła i uzasadniła przeszukanie szafki pacjenta obowiązującym na terenie ośrodka zakazem palenia. - Jeśli dowiem się, że pan Zbyszek znów zdobył papierosy, to ponownie mu je zabiorę - dodała. - Pacjent jest pacjentem i ma się leczyć, a nie palić - skwitowała.

Oprócz pana Zbyszka, za zgodą i w obecności Ewy Zembrzuskiej, rozmawiałam też z innymi pensjonariuszami. Dyrektor nie zgodziła się, żebym spotkała się z pacjentami na osobności. Przysłuchiwała się naszym rozmowom, dodawała od siebie informacje o pacjentach, ich rodzinach i prostowała niektóre odpowiedzi. Na przykład to co mówiła cały czas uśmiechnięta, siwiuteńka i pięknie uczesana pani Janina. - Sama obcinam sobie włosy – pochwaliła się. – Z grzywką i bokami jest łatwo, a z tyłu też da się podciąć. Doktor zaprzeczyła tym słowom, twierdząc, że pacjenci mają zapewnionego fryzjera w ramach abonamentu. Pani Janka nie kłóciła się ze zdaniem lekarki, uśmiechała się jedynie. Od niej dowiedziałam się także, że kąpiele w Millenium są raz w tygodniu, w każdy poniedziałek. Taka sama częstotliwość obowiązuje również latem. Byli pracownicy ośrodka potwierdzili tę informację - mycie całego ciała faktycznie było raz w tygodniu, a gdy nie było ciepłej wody, pacjentów kazano kąpać w zimnej. – Od oddziałowej słyszeliśmy, żeby to zahartuje pensjonariuszy, a bez mycia, będą śmierdzieć – mówi mi moja informatorka, pani Anna. – Codzienna toaleta ograniczała się do przetarcia twarzy, pach i okolic intymnych gąbką. Tą samą do każdej z wymienionych części ciała. Bywało, że nie zdążyłyśmy umyć wszystkich pacjentów, bo na cały oddział, na którym jest od 70 do 80 pensjonariuszy, były tylko dwie opiekunki medyczne, a z myciem musiałyśmy się wyrobić do śniadania.

Pani Anna wspomniała, że wobec pacjentów leżących stosowano praktykę, która miała zapobiegać powstawaniu odleżyn. Pacjentom kazano siadać na fotelach przy łóżku, a ci, którzy nie mieli sił i osuwali się z nich byli przywiązywani do oparcia prześcieradłami. Od pani Barbary usłyszałam, że zimą w ramach oszczędności przykręcano w ośrodku ogrzewanie. – Pacjenci prosili o dodatkowe koce, ale nie starczyło dla wszystkich – dodała. - Kiedyś pacjentka poprosiła mnie, żebym zadzwoniła do jej córki. Szkoda mi jej było, więc zrobiłam to i przekazałam, że matka prosi o kontakt. Dostałam za to straszną burę od pani doktor. Usłyszałam, że jestem nazbyt opiekuńcza dla pensjonariuszy i że tak nie może być. Chwilę potem zostałam zwolniona.
domopieki-millenium.pl
Podziel się

Godne miejsce dla zmarłych

Zwolnienie pani Barbary w zasadzie było fikcyjne, bo pracowała bez żadnej umowy. Podobne historie o pracy na czarno usłyszałam też od innych pracownic. – Umowę dostałyśmy tylko na czas kontroli ZUS-u – dodają, ale jednocześnie zgodnie przyznają, że mimo to, pensje otrzymywały w terminie.

Od byłych pracowników Millenium dowiaduję się jeszcze jednej rzeczy. W weekendy, pod nieobecność lekarza, zgon stwierdzały pielęgniarki. Tymczasem, jak można przeczytać w Ustawie o zawodach lekarza i lekarza dentysty, Ustawie o cmentarzach i chowaniu zmarłych, a także w Rozporządzeniu Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej w sprawie stwierdzenia zgonu i jego przyczyny, zgon może stwierdzić jedynie lekarz.

Po śmierci ciało zmarłego, do czasu przewiezienia do chłodni, jest przechowywane w specjalnie przeznaczonym do tego celu pomieszczeniu, a w przypadku jego braku w innym miejscu, z zachowaniem godności. O tym informuje rozporządzenie Ministra Zdrowia. W październiku 2016 roku zakład w Siennicy nie miał takiego miejsca, o czym przeczytałam w piśmie wystawionym przez Wojewodę Mazowieckiego, który zlecił kontrolę w ośrodku. Z dokumentu wynikło także, że w dniu inspekcji nie okazano dokumentacji potwierdzającej sprawność techniczną sprzętów i urządzeń medycznych i naliczono o siedem łóżek więcej niż podano to w rejestrze. Po rozmowie z dyrekcją Millenium poprosiłam o oprowadzenie po ośrodku i pokazanie mi miejsca, w którym przechowywane są zwłoki. Zaprowadzono mnie na koniec korytarza, z którego wchodzi się do pokoi pensjonariuszy. Stało tam łóżko i parawan. Żeby rozstrzygnąć czy jest to miejsce, które można uznać za godne, napisałam do Rzecznika Praw Pacjenta. Na to i kolejne pytania o zasadność kąpania pacjentów w zimnej wodzie, sadzania ich w fotelach i przywiązywania prześcieradłem do oparcia, a także wydawania rodzinom kart zgonów pod warunkiem uregulowania wszystkich należności obiecano odpowiedzieć mi w tym tygodniu. Do chwili opublikowania tego tekstu wciąż czekam.
WP.PL
Podziel się

Moją uwagę zwróciły także umowy o sprawowaniu opieki, które zakład pielęgnacyjno-opiekuńczy w Siennicy zawiera często nie z samymi pensjonariuszami, a z członkami ich rodzin. Do dokumentu dołączany jest załącznik – oświadczenie pensjonariusza, który wyraża zgodę na udzielanie wszelkich informacji o stanie zdrowia, powiadomienia w przypadku śmierci oraz przekazanie dokumentacji medycznej wskazanej przez siebie osobie. – Jeśli nazwisko upoważnionej osoby jest takie samo jak osoby podpisującej umowę z zakładem, wówczas można uznać, że pacjent wiedział, że zostanie umieszczony w ośrodku – komentuje adwokat Maria Umińska-Żak. – Jeśli jednak nazwiska osób są rozbieżne lub załącznik nie jest wypełniony, a pacjent nie jest ubezwłasnowolniony, wówczas należy założyć, że mógł nie wiedzieć o podpisaniu takiej zgody a więc doszło do naruszenia prawa i należy przypuszczać, że pacjent przebywa w ośrodku wbrew własnej woli.

Do zakładu Millenium wysłałam prośbę o odniesienie się do stawianych im zarzutów, o których dowiedziałam się już po wizycie w Siennicy. Odpowiedź nadeszła w ciągu doby. „Odpowiadając na Pani maila informujemy: 2-go maja 2017 roku została Pani przez nas zaproszona do naszego zakładu. Udostępniliśmy Pani nasz obiekt w całości do obejrzenia, odpowiadaliśmy wyczerpująco na wszystkie pytania, poświęciliśmy nasz czas wyłącznie dla Pani. Po rozmowie z naszym radcą prawnym w dniu wczorajszym podjęliśmy decyzję o całkowitym zakończeniu dalszych rozmów z przedstawicielami mediów".

..

Gdy brak zasad moralnych takie sa skutki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:18, 10 Maj 2017    Temat postu:

oło 5 tys. młodych bezrobotnych Australijczyków pobierających świadczenia socjalne zostanie poddanych testom na obecność narkotyków w organizmie. Pilotażowy program ruszy na początku 2018 roku i obejmie losowo wybrane osoby.

+1
Głosuj

+1
Głosuj

Podziel się
Opinie


(Fotolia)

Jeśli wynik testu na obecność substancji odurzających w organizmie będzie pozytywny, wówczas taka osoba straci prawo do pobierania zasiłku. Państwo nie zostawi jednak młodego człowieka na lodzie. Zamiast gotówki otrzyma on specjalną kartę płatniczą, na którą przelewany będzie taka sama kwota, z tą różnicą, że nie będzie można wypłacać z niej pieniędzy. Elektroniczna kontrola wydatków uniemożliwi też zakup używek oraz przeznaczanie środków na hazard.

Jeśli bezrobotny po raz drugi nie przejdzie testu, wtedy władze skierują go na leczenie. Pomysł rządu premiera Malcolma Turnbulla to element reformy australijskiej polityki socjalnej. Tamtejsi rządzący chcą, by osoby, które nie podejmują oferowanej pracy, traciły możliwość pobierania pieniędzy z budżetu państwa. Wprowadzanie obostrzeń dla młodych bezrobotnych to próba zakończenia procederu, w którym młodzi ludzie przeznaczają środki z zasiłków na finansowanie własnych nałogów.

...

Kazdy jednak ma prawo wydawac swoja kase jak chce. Czy jesli ktos wydaje pensje na nalogi to mu ja odebrac? Narkomani chyba maja te same prawa co inni?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:26, 19 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Everest dla osób z rzadką chorobą Pompego
Everest dla osób z rzadką chorobą Pompego

44 minuty temu

Najmłodsza Polka zdobywająca Mount Everest - Sylwia Bajek oraz Szczepan Brzeski kończący tym szczytem swoją Koronę Ziemi, podczas swojej wyprawy wspierają budowanie świadomości o objawach choroby Pompego. W Polsce pacjenci z tym schorzeniem na diagnozę czekają nawet 8 lat. Akcja towarzyszy kampanii „Nasz Everest”.
Sylwia Bajek oraz Szczepan Brzeski
/Materiały prasowe

Podczas wspinaczki na Mount Everest himalaiści na własnej skórze odczuwają objawy, z jakimi na co dzień zmagają się osoby z chorobą Pompego - zmęczenie, problemy oddechowe, czy słabnące mięśnie kończyn. Dla pacjentów wejście nawet po najniższych schodach jest jak wspinaczka na ośmiotysięcznik. Dlatego ambasadorami projektu Nasz Everest, którego zadaniem jest popularyzacja wiedzy na temat choroby Pompego są właśnie zdobywcy górskich szczytów.

Dla nas powolne ruchy, czy konieczność robienia częstych przerw dla złapania oddechu w drodze pod górę to sytuacje skrajne, dla osób dotkniętych chorobą Pompego to część 'zwykłej' codzienności. Oni codziennie zdobywają swój Everest, Kilimanjaro czy Mount Blanc. Będąc w górach przypominamy sobie jak to jest, a z perspektywy Himalajów gdzie lada chwila wyruszamy, objawy choroby Pompego są dla nas wyjątkowo bliskie. Mocno i świadomie wspieramy Kampanię Nasz Everest oraz kibicujemy pacjentom w wytrwałych zmaganiach z chorobą - mówią Sylwia i Szczepan.

Głównym celem Stowarzyszenia Pacjentów z Chorobą Pompego oraz kampanii "Nasz Everest" jest skupienie uwagi społeczeństwa oraz lekarzy na objawach choroby. Choroba Pompego występuje w przybliżeniu raz na 40 tysięcy urodzeń. Dotyka ona mniej niż 200 000 osób w Stanach Zjednoczonych i nie więcej niż 5 000-10 000 w Europie.

Dotychczas chorobę Pompego rozpoznano w Polsce u około 40 chorych. Tymczasem jeśli częstość występowania tej choroby w polskiej populacji jest podobna jak w innych krajach europejskich, być może tych pacjentów jest w naszym kraju nawet 10 razy więcej. Mogą oni jednak pozostawać niezdiagnozowani, szczególnie w przypadkach o późnym początku klinicznym u starszych dzieci lub dorosłych, u których choroba zwykle rozwija się bardzo podstępnie- mówi genetyk dr Marek Bodzioch, CMUJ.

Ze względu na niską świadomość społeczną istnienia choroby i podobieństwo jej objawów do powszechnych dystrofii mięśniowych, właściwa diagnostyka choroby Pompego może trwać nawet 8 lat. To obniża szanse pacjentów zmagających się z późną postacią choroby, na szybkie podjęcie leczenia, opóźnienie powstawania nieodwracalnych zmian i możliwości prowadzenia aktywnego życia.
Objawy choroby Pompego
/Materiały prasowe



Pacjenci mogą nie wiedzieć, że są chorzy na chorobę Pompego, a wiedza na temat tej choroby jest stosunkowo mała nawet wśród lekarzy. Zdarza się, że lekarze, do których trafia pacjent z niejednoznacznymi objawami pogarszającej się sprawności fizycznej lub postępującej niewydolności oddechowej, nie zawsze biorą pod uwagę możliwość wystąpienia u pacjenta choroby Pompego - dodaje dr. Marek Bodzioch.

Maciej Ptasiński z rozpoznaną chorobą Pompego żyje od 15 lat. Kiedyś uwielbiał wspinaczkę po górach, dziś wejście na 4. piętro jest dla niego wyzwaniem. Jego pasję powstrzymała rozwijająca się choroba Pompego.

Objawy fizyczne mojej choroby zaczęły się gdy miałem 21-22 lata. To było rosnące poczucie zmęczenia, stopniowe zmniejszenie tolerancji wysiłku. W końcu, po 2-3 latach doszło do tego, że zacząłem odczuwać bardzo dużą senność w ciągu dnia, która z czasem narastała. Ja to wszystko myliłem ze zmęczeniem, zrzucałem na intensywny tryb życia. W ten sposób z dużą niewydolnością oddechową trafiłem do szpitala i dowiedziałem się, że dzieliły mnie tygodnie do konieczności zastosowania respiratora - relacjonuje Maciej Ptasiński, prezes Stowarzyszenia Pacjentów z Chorobą Pompego.

Choroba Pompego ma wiele niespecyficznych objawów, które przypominają symptomy innych chorób nerwowo-mięśniowych (np. dystrofii, miopatii wrodzonych, chorób neuronu ruchowego).

Choroba Pompego to schorzenie nerwowo-mięśniowe o podłożu genetycznym, spowodowane niedoborem enzymu, który odpowiedzialny jest za rozkład jednej z substancji metabolizmu (glikogenu). W efekcie tego niedoboru w komórkach mięśni gromadzą się wielocukry, które prowadzą do niszczenia i osłabienia mięśni kończyn i mięśni oddechowych. Choroba Pompego dotyka osoby w każdym wieku. Obecnie może być skutecznie leczona za pomocą terapii, która uzupełnia niedobory enzymu w organizmie pacjenta i daje szansę na aktywne życie.

Choroba Pompego jest jedną z nielicznych chorób genetycznych, którą możemy skutecznie leczyć przyczynowo, i co więcej leczenie jest refundowane także w Polsce - dodaje dr Marek Bodzioch.

Brak właściwej opieki medycznej w przypadku choroby Pompego i opóźniona diagnostyka zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia niepełnosprawności oraz silnej niewydolności oddechowej.2

Każdy rok bez właściwej diagnozy sprawia, że ryzyko konieczności zastosowania wózka inwalidzkiego rośnie średnio o 13 proc. rok do roku. Natomiast ryzyko zastosowania respiratora wzrasta o 8 proc. rok do roku.

Obecnie chorobę Pompego zdiagnozować można na podstawie prostego testu suchej kropli krwi, do którego dostęp mają lekarze m.in. neurolodzy.

...

Ciekawa zbieznosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:16, 21 Maj 2017    Temat postu:

da
+4
Kamil Zajęcki
,1h temu
Firma nagabywała ją do promocji ubrań. Znana dziennikarka nie wytrzymała
Małgorzata Cecherz napisała na Facebooku, że ma już dość propozycji od "znanej marki odzieżowej", by występować w ubraniach z ich logo w swoich programach. Dziennikarka Polsatu odmówiła, mimo że firma oferowała jej odzież zupełnie za darmo. Powód, który podała powinni usłyszeć wszyscy "tzw. celebryci".

+1
Głosuj

+1
Głosuj

Podziel się
Opinie


(PAP, Fot: Tomasz Gzell)

- Dzisiaj już mi się zwyczajnie "ulało". Już drugi raz w tym miesiącu od znanej marki odzieżowej dostałam propozycję, żeby występować w ich ciuchach w moim programie. Tak jak za pierwszym razem, tak i teraz zdecydowanie i kategorycznie odmówiłam - napisała na swoim profilu dziennikarka programu "Państwo w Państwie".

Cecherz uzasadniła to tym, że zakłada ubrania i biżuterię, którą sama sobie kupi. Jeśli zaś potrzebuje służbowego outfitu, wówczas gwarantuje go jej pracodawca. Dziennikarka dodała jednak, że chodzi o coś więcej, niż brak zgody na "powszechne zjawisko wśród tzw. "celebrytów" polegające na przyjmowaniu darmowych "giftów" w postaci markowych ciuchów, przedmiotów użytku codziennego (typu wózek dziecięcy, biżuterii, itp.) w celach promocyjnych".

- Przedstawicielowi firmy odzieżowej, która zaproponowała mi darmowy zestaw ciuchów do pokazywania się na antenie tv, powiedziałam krótko: "mnie stać na to, by sobie te rzeczy kupić. Proponuję, żeby Pańska Firma przekazała komplet tych rzeczy np. dla Kobiet, które są w Domu Samotnej Matki. Ja wówczas taką akcję chętnie będę wspierać" - napisała Cecherz.

- Tym "Celebrytom", którzy rozumieją o czym teraz piszę i wezmą sobie to do serca i będą tak robić, należy się miano "Szlachetnego Celebryty" ! Moi Drodzy Fejsbukowicze! Rozpoczynamy akcję "Szlachetny Celebryta"!!! - zakończyła Małgorzata Cecherz.

- Proponuję, żeby konkretnym działaniem było jak najszersze rozpropagowanie tego apelu do znanych osób, które uczestniczą w działaniach sponsorskich, żeby stałym elementem ich współpracy ze znanymi markami były działania o charakterze charytatywnym i prospołecznym. Chodzi o to, by spróbować zmienić sposób myślenia, a tym samym działania - powiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską Małgorzata Cecherz.

Nie występujemy przeciwko umowom sponsorskim, bo jest to stały element tego ryku, ale chodzi o to, żeby wymusić inny typ zachowań celebrytów. Żeby ludzie sławni przeszli z pustego lansu do odpowiedzialnego promowania postaw prospołecznych. Będzie wilk syty i owca cała. Z jednej strony firma wypromuje swoją markę, a celebryta będzie lansował swoje nazwisko - tyle że w pozytywnym klimacie - dodała.

...

Istotnie debilny Swiat. Łatwa kasa oglupia co widac. Jednak trzeba orać pole. Im trudniejsze warunki tym silniejszy charakter i lepszy czlowiek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:25, 22 Maj 2017    Temat postu:

Kiedyś mieszkał na ulicy. Dziś jego głos zna całe Hollywood
Dominika Cicha | Maj 22, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Sześć lat temu miliony internautów zobaczyły wideo, w którym bezdomny Ted Williams popisuje się umiejętnościami wokalnymi. Dziś Amerykanin pracuje w mediach jako „złoty głos”, a po godzinach pomaga potrzebującym.


T
ed Williams nie miał łatwego życia. Uzależniony od kokainy i alkoholu kilkukrotnie trafiał za kratki, zerwał kontakt z matką i porzucił dzieci. Żeby zdobyć pieniądze na narkotyki, potrafił nakłaniać swoją dziewczynę do prostytucji. Przez 20 lat tułał się po ulicach Columbus (Ohio), ale – jak mówi – nigdy nie stracił wiary i nadziei. Nawet gdy sięgał dna, nie przestawał się modlić. W 2011 r. przy jednej z ulic zobaczył go Doral Chenoweth, operator lokalnych mediów i wolontariusz pomagający bezdomnym. Ted trzymał wtedy kawałek tektury, na której napisał flamastrem: „Dostałem prawdziwy dar od Boga – głos. Jestem byłym spikerem, który popadł w trudną sytuację. Każda pomoc będzie mile widziana”.


Nagranie, w którym bezdomny popisuje się wokalnym talentem, zostało wyświetlone ponad 20 milionów razy. Dzięki pomocy internautów Ted dostał telefon komórkowy, garnitur, własną stronę internetową i kilka zaproszeń na rozmowy kwalifikacyjne do stacji radiowych i telewizyjnych. Błyskawicznie okrzyknięto go „złotym głosem”. Williams postanowił wykorzystać szansę i zawalczyć o swoje życie, próbując m.in. naprawić relacje z bliskimi. Po 10 latach rozłąki spotkał się ze swoją 90-letnią mamą.

– Najmocniej prosiłem Boga, żeby pozwolił mamie żyć wystarczająco długo, żeby mogła zobaczyć, jak odbijam się od dna. A On zrobił to i jeszcze więcej. Jestem pobłogosławiony, ona była moim aniołem. Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy po latach, znów poczułem się jak dziecko – mówił. Julia Williams zmarła w styczniu br.


Niestety, kiedy Ted stał się sławny, nie radził sobie z popularnością i wrócił do alkoholu. Miał jednak świadomość, że okazja do rozpoczęcia nowego życia może się nie powtórzyć, dlatego zwrócił się po pomoc i dziś – jak zapewnia – jest czysty.

Wspólnie z Brettem Witterem napisał szczerą do bólu książkę „Złoty głos: jak wiara, ciężka praca i pokora doprowadziły mnie z ulic do zbawienia” i stworzył Ted Williams Project, organizację pomagającą bezdomnym. Ma nadzieję, że jego historia pomoże im uwierzyć, że zasługują na drugą szansę. Spotyka się z nimi, przytula ich, wspiera i dba o podstawowe potrzeby. Rozdaje im np. skarpetki, bo dobrze pamięta, jak ich brak utrudniał mu życie.

Ted ma też dwa marzenia. Wierzy, że kiedyś uda mu się otworzyć darmową pralnię dla bezdomnych. Jest przekonany, że jeśli mogliby zadbać o ubrania, to ułatwiłoby im zdobycie zatrudnienia. Williams chciałby też otrzymać propozycję pracy z wytwórni Disney-Pixar.

W każdym wywiadzie dziękuje Bogu i ludziom za to, że mógł zacząć od nowa. Powtarza: „Kiedy ludzie na mnie patrzą, widzą działanie Boga. Widzą też, że Bóg wciąż żyje i czyni współczesne cuda. Proszę was wszystkich o modlitwę. Niech Bóg wam błogosławi”.

...

Brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:58, 25 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Pierwsza mobilna łaźnia dla bezdomnych działa w Warszawie
Pierwsza mobilna łaźnia dla bezdomnych działa w Warszawie

Dzisiaj, 25 maja (17:45)

W Warszawie stanęła pierwsza mobilna łaźnia, w której bezdomni mogą skorzystać z toalety, zmienić bieliznę i wziąć prysznic. Prowadzi ją Caritas Diecezji Warszawsko-Praskiej.
Mobilna łaźnia dla bezdomnych działa w Warszawie (7 zdjęć)





+ 3

Łaźnia obecnie znajduje się przy ulicy Wenedów, niedaleko mostu Gdańskiego. "Za 120 dni przeniesie się na prawą stronę Wisły" - zapowiadają pracownicy i wolontariusze obecni na miejscu.

Jak informuje urząd miasta, łaźnia zapewnia "możliwość skorzystania z toalety, umycia się pod prysznicem, wymiany bielizny i jest w pełni dostosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych".

Dziennie łaźnia może przyjąć około 60 osób. Rada miasta przeznaczyła na realizację projektu milion złotych.

Zakaz korzystania z mobilnej łaźni mają tylko osoby znajdujące się pod wpływem alkoholu.

Jak informują przedstawiciele urzędu miasta, Warszawa dofinansowuje między innymi 20 placówek noclegowych dla osób bezdomnych (noclegownie, schroniska, schroniska specjalistyczne, mieszkania treningowe), dysponujących łącznie około 1400 miejscami, siedem bezpłatnych jadłodajni, wydających ponad 2000 posiłków dziennie, cztery punkty poradnictwa, w tym punkt poradnictwa prowadzony przez Stowarzyszenie Lekarzy Nadziei, łaźnię oraz dodatkowo w sezonie zimowym dwie dzienne ogrzewalnie.

(mn)
Michał Dobrołowicz

...

DOPIERO TERAZ! Wspaniale wreszcie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:22, 28 Maj 2017    Temat postu:

Bezdomni ruszyli na pomoc ofiarom w Manchesterze. Czy zamach odmieni ich życie?
Anna Sosnowska | Maj 25, 2017
AFP/EAST NEWS | Twitter
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Zarówno Stephen Jones, jak i Chris Parker w chwili poniedziałkowego zamachu znajdowali się w pobliżu Manchester Arena. Zamiast ratować własną skórę i uciekać, rzucili się na pomoc ofiarom. „To, że jestem bezdomny, nie znaczy, że nie mam serca” – zauważył Steve.


S
tephen Jones (35 l.) nie pierwszy raz nocował w pobliżu Manchester Arena. Ze snu wyrwał go dźwięk eksplozji. Odruchowo zaczął uciekać ze swoim kolegą, ale wtedy zobaczył wysypujących się z hali rannych – wśród nich było mnóstwo dzieci. Wrócił.

Wycieraliśmy krew z twarzy małej dziewczynki. Jej mama krzyczała, więc jakiś facet podszedł i zdjął z niej koszulkę całą przesiąkniętą krwią. Okazało się, że to nie była jej krew – opowiadał potem ITV News.

Dla Chrisa Parkera (33 l.) koncert Ariany Grande był świetną okazją do zebrania kilku groszy. Ustawił się w dogodnym miejscu, gdy nagle siła wybuchu zwaliła go z nóg. Wstał, otrząsnął się i zamiast uciec, zaczął pomagać ofiarom. Najpierw zaopiekował się ranną dziewczynką, która zgubiła w tłumie mamę. Potem zajął się kobietą, która doświadczyła tak silnych urazów, że zmarła w ramionach bezdomnego. O całym tym wydarzeniu Chris opowiedział potem agencji Press Association.

Historie Stephena Jonesa i Chrisa Parkera lotem błyskawicy obiegły świat, a ci dwaj bezdomni natychmiast zostali okrzyknięci bohaterami zamachu w Manchesterze. Steve przyznał w rozmowie z ITV, że tak pozytywna reakcja ludzi bardzo go zaskoczyła i wzruszyła. Ale też dodał:

Nie jestem bohaterem, nie postrzegam siebie jako bohatera, postrzegam siebie jako zwykłego obywatela, który zrobił to, co każdy inny człowiek by zrobił. (…) To, że jestem bezdomny, nie znaczy, że nie mam serca.



'We had to pull nails out of children's faces': Steve, a homeless man who was sleeping near #Manchester Arena, rushed to help young victims pic.twitter.com/dyxzZpal0Q

— ITV News (@itvnews) May 23, 2017


To, w jaki sposób zachowali się bezdomni mężczyźni, uruchomiło nie tylko lawinę pozytywnych komentarzy i zwykłej życzliwości, ale także bardzo konkretnej pomocy. Za pośrednictwem portali internetowych uruchomiono zbiórkę pieniędzy zarówno dla Chrisa Parkera, jak i dla Stephena Jonesa – do 25 maja każdemu z nich internauci przelali już ponad 40 tys. funtów.

Wieści o pełnym poświęcenia zachowaniu Steve’a dotarły także do zamożnej brytyjskiej rodziny Sullivanów – David Sullivan jest współwłaścicielem West Ham United Football Club. Jego syn przez media społecznościowe odnalazł Jonesa i zaoferował mu półroczne wynajęcie mieszkania, by w ten sposób pomóc stanąć mężczyźnie na nogi.

WE HAVE FOUND STEVE ! Shows the power for good social media has. Thank you to all those involved, you have helped change a mans life ❤️

— DAVE SULLIVAN JNR (@DaveSulley) May 23, 2017


W czasie rozmowy ze Stevem, uwiecznionej przez ITV, David Sullivan JR powiedział:

To, co widzieliśmy z tatą, było niesamowite. Takie bezinteresowne działanie musi być nagrodzone. Potrzebujemy więcej takich ludzi jak ty i, szczerze mówiąc, to było najmniej, co mogliśmy zrobić.

Stephen Jones na razie wydaje się oszołomiony całą tą sytuacją i ciągle podkreśla, że zrobił po prostu to, co należało zrobić. W wywiadzie dla ITV powiedział:

Dostałem teraz szansę. Zrobiłem w życiu kilka złych rzeczy, siedziałem w więzieniu, brałem narkotyki. Teraz chcę wyjść na prostą, wrócić do pracy i uporządkować swoje życie.

Również w życiu drugiego manchesterskiego bohatera wydarzyła się rzecz niezwykła. Otóż informacje o bohaterskiej postawie Chrisa Parkera zobaczyła jego matka, z którą od dłuższego czasu nie utrzymywał bliskiej relacji. Na portalu internetowym, na którym prowadzona jest zbiórka pieniędzy dla Chrisa, napisała:

To mój syn i bardzo mi zależy na tym, żeby się z nim skontaktować.

Kobieta twierdzi, że nie wiedziała o bezdomności Chrisa i że całą tę sytuację chciałaby wykorzystać do odbudowania z nim relacji.

Historie Stephena Jonesa i Chrisa Parkera, które wydarzyły się w cieniu ogromnej tragedii w Manchesterze, są niemal gotowymi scenariuszami filmowymi. Obu panom z całego serca życzymy dobrego i pięknego ciągu dalszego, z happy endem.

...

Pieknie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:48, 30 Maj 2017    Temat postu:

Kto przytuli niechciane dzieci?
Joanna Operacz | Maj 18, 2017

Wolontariuszka Halina Czajkowska z podopiecznym ośrodka, fot. Archiwum IOP
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Jest takie miejsce, gdzie możesz śpiewać, nawet jeśli słoń nadepnął ci na ucho, i gdzie nie musisz nic mieć, żeby ofiarować bardzo dużo. Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny w Otwocku szuka wolontariuszy.

Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny w Otwocku. Tu trafiają maleńkie dzieci, których nikt nie chce. Niektóre przyjechały prosto z porodówek albo z Okien Życia, zostawione tam przez matki. Inne przywiozła policja z domów, w których trwały libacje alkoholowe. Zanim znajdą dom, spędzają tu od kilku dni do roku. W tym czasie potrzebują nie tylko jedzenia, łóżeczka i czystych pieluch, ale także tego, żeby ktoś je przytulił i pobawił się z nimi. Fundacja Rodzin Adopcyjnych, która prowadzi ośrodek, szuka wolontariuszy, którzy mogliby ofiarować maluchom trochę czasu i miłości.
6:20

Pracownicy ośrodka – na jednej zmianie jest zwykle pięć albo sześć osób – uwijają się jak w ukropie. Dwadzieścioro maluchów trzeba ubrać, nakarmić, przewinąć, wykąpać, zważyć, podać lekarstwa… Większość dzieci ma poważne problemy ze zdrowiem. Wiele urodziło się z FAS, czyli Alkoholowym Zespołem Płodowym, bo ich matki piły w ciąży. Potrzebują więc konsultacji lekarskich, a często czasem również rehabilitacji, zabiegów, operacji.

Do niektórych dzieci ktoś przychodzi. W najlepszej sytuacji są te dzieciaki, które czekają na adopcję (niestety, procedura prawna trwa co najmniej sześć tygodni). Ludzie, którzy zamierzają zostać rodziną adopcyjną albo zastępczą, mogą je w tym czasie odwiedzać. Zdarza się również, że matka, która zostawiła dziecko w szpitalu, jeszcze się waha, czy zrzec się praw rodzicielskich. Gośćmi ośrodka bywają też rodzice, którym odebrano dzieci z powodu patologicznej sytuacji. Jeśli rozpoczną terapię i dobrze rokują, mogą je odzyskać. Niestety, są tu też dzieci, do których zupełnie nikt nie przychodzi.
Czytaj także: Rodzice Marysi: Adopcja to nie „osiągnięcie”. To miłość [reportaż]
Boję się

Niemowlę, które wychowuje się w rodzinie, uwielbia noszenie, podrzucanie i inne akrobacje na rękach dorosłych. „Ośrodkowe” maluchy reagują niepokojem na każde wyjęcie z łóżeczka – bo mają do tego znacznie mniej okazji. A przecież potrzebują tego co najmniej tak samo, jak inne dzieci. Dzisiaj wiemy coraz więcej, jak ważne dla fizycznego i emocjonalnego rozwoju dzieci są takie zwykłe czynności jak przytulanie i kołysanie.

„Nasz ośrodek to miejsce, w którym można fałszować” – mówi Halina Czajkowska, który od kilku miesięcy jest wolontariuszką w IOP. Nieważne, czy ktoś umie śpiewać – ważne, czy chce pośpiewać maluchom. Dostaje pod opiekę jedno, najwyżej dwoje dzieci. Chodzi o to, żeby dziecko nie było „przechodnie”, tylko miało do czynienia z jedną osobą, którą zna i która nauczy się odgadywać jego potrzeby. Najlepiej, żeby wolontariusz przychodził regularnie.
Czytaj także: Tulić, tulić i jeszcze raz tulić. To bardzo ważne zadanie pracowników ośrodka preadopcyjnego Tuli Luli
Tu nie ma łatwych sytuacji

„To jest bardzo trudne, czasem ekstremalnie trudne – przyznaje Halina Czajkowska. – Ale wiem, że nawet jeśli dziecko znajdzie kochających rodziców, to uwaga i miłość, które mogę mu teraz ofiarować, będzie miała wielkie znaczenie dla całego jego życia, które przecież nie jest takie, jakie powinno być”. Przychodząc do IOP myślała, że może tym dzieciom dużo dać. Teraz uważa, że sama dostała znacznie więcej: „Dzisiaj na wiele rzeczy, które kiedyś były dla mnie problemami, patrzę po prostu jako na sprawy za załatwienia. Nauczyłam się też sporo na temat zaufania do Pana Boga”.

Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny ma wiele potrzeb. Fundacja, która je prowadzi, w dużej mierze bazuje na ofiarności dobrych ludzi. Potrzebne są pieniądze na diagnostykę, rehabilitację i leczenie dzieci. No i na to wszystko, czego potrzebują maluchy: mleko, pieluchy, ubrania, wózki itd. Jeśli ktoś nie czuje się emocjonalnie gotowy, by opiekować się cudzym dzieckiem, może np. pomóc w pracach porządkowych, zrobić zbiórkę albo obsługiwać profil ośrodka na Facebooku.

Jeśli chcesz wesprzeć działania ośrodka, zgłoś się:

Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny
ul. Batorego 44,
05-400 Otwock,
tel/fax: (0 22) 779 48 38,
[link widoczny dla zalogowanych]

...

Tez cenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:01, 31 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Giba, legenda brazylijskiej siatkówki, odwiedził we Wrocławiu dzieci chore na raka
Giba, legenda brazylijskiej siatkówki, odwiedził we Wrocławiu dzieci chore na raka

56 minut temu

Słynny, brazylijski siatkarz Giba odwiedził podopiecznych Przylądka Nadziei we Wrocławiu. Gilberto Amauri de Godoy Filho w dzieciństwie sam chorował na białaczkę. Teraz po zakończeniu kariery sportowej wspiera najmłodszych z nowotworami. Giba rozdał zdjęcia z autografami. Pacjentom przywiózł także prezenty.
Giba
/Aleksander Koźmiński /PAP


Giba wielokrotnie reprezentował swój kraj grając na pozycji rozgrywającego. Ośmiokrotnie wygrał z drużyną Ligę Światową, trzykrotnie Mistrzostwa Świata, zdobył również złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich w 2004 roku w Atenach. W wieku sześciu lat cierpiał na białaczkę. Chorobę udało mu się jednak pokonać.

Giba chorował na białaczkę w ich wieku i wyszedł z tej choroby. Wtedy nie było wcale tak łatwo w Brazylii. Jemu się udało. Przeszedł przez to. Był, jak sam mówi, z rodziną. Ta rodzina go bardzo wspierała. Wiara go bardzo wspierała. W tej chwili można powiedzieć, że on oddaje to, co dostał w młodości. Potem dostał niesamowity dar i talent. Był niesamowitym siatkarzem. Teraz oddaje to, co otrzymał - mówi doktor Krzysztof Kałwak z Przylądka Nadziei.

Najważniejsze to być razem. Tutaj duże wyrazy uznania i wsparcia dla rodziców, bliskich. Trzeba się wspierać. Sam mam dwójkę dzieci, które nie przechodziły tego co ja, za co dziękuję Bogu. Trzeba mieć też wiarę w Boga, która jest dla mnie ważna. Wczoraj spotkaliśmy się także z kibicem, z Bartkiem, który ma problem z mięśniami. Jest on jednak mimo wszystko szczęśliwy i radosny - mówił do podopiecznych szpitala Giba.

Bardzo dziękujemy, że tak wielki człowiek przyjechał do naszej kliniki. Zdobył wszystko co można było zdobyć w siatkówce. Tym naszym pacjentom trzeba powiedzieć, że się uda i niedługo możecie być prawie tacy, jak Giba, a może nawet tacy jak on - dodaje doktor Kałwak.

To jest dość miłe doświadczenie dla wszystkich, którzy tutaj są, że ktoś tak wielki może pojawić się w takim miejscu - usłyszał od jednego z pacjentów nasz reporter Bartłomiej Paulus. Inna pacjentka dodała: Fajnie bardzo to wspiera dzieci. Motywuje, żeby się nie denerwować chorobą.
Giba, legenda brazylijskiej siatkówki, odwiedził we Wrocławiu dzieci chore na raka (19 zdjęć)

+ 15

APA
Bartek Paulus

...

Bardzo dobrze Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133660
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 0:29, 02 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Młodzi fachowcy z Kielc remontują niewidomym biuro
Młodzi fachowcy z Kielc remontują niewidomym biuro

Wczoraj, 1 czerwca (19:46)

Kilkunastu uczniów z kieleckiego technikum budowlanego postanowiło wyremontować niewidomym ich biuro. Pomysłowi przyklasnęła dyrekcja szkoły, która umożliwiła by zrobili to w ramach swoich praktyk. W akcję zaangażowały się też lokalne firmy przekazując za darmo farby i materiały budowlane.
Młodzi fachowcy z Kielc remontują niewidomym biuro (9 zdjęć)





+ 5

Mieliśmy stare wykładziny, a ściany już od dawna prosiły się o ponowne malowanie. Niestety, nie stać nas na wykonanie remontu - mówi Gabriela Rubak z kieleckiej Fundacji Szansa dla Niewidomych. Członkowie fundacji sami nie poradziliby sobie z pracami, bo mają dysfunkcje wzroku, części z nich widzi bardzo słabo, inni w ogóle.

W pomoc zaangażowali się uczniowie Technikum nr 11, popularnej w Kielcach "Budowlanki". W ramach swoich praktyk nieodpłatnie przychodzą do biura fundacji i odnawiają pomieszczenia.

Na początku malowaliśmy ściany, później była zrywana stara podłoga, malowane sufity, położyliśmy panele a teraz zostało nam montowanie listw przypodłogowych - mówi reporterce RMF MAXXX Wiktorii Sławińskiej Dominik Borowski, jeden z młodych fachowców. Dzięki niemu i jego ekipie ściany zyskały już przyjemny, żółty odcień.

Przedstawiciele Fundacji Szansa dla Niewidomych są zadowoleni, że młodzi kielczanie tak chętnie zdecydowali się im pomóc. Dziękują też lokalnym firmom, które przekazały farby i materiały budowlane.

Wiktoria Sławińska

.

Wielkie brawa! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 71, 72, 73 ... 89, 90, 91  Następny
Strona 72 z 91

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy