Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Perfekcjonizm

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:35, 18 Sty 2018    Temat postu: Perfekcjonizm

Dlaczego nie warto być perfekcjonistą
Jola Szymańska | 18/01/2018

fot. Anna Nycz
Udostępnij 0 Komentuj 0
W dzisiejszym felietonie nie znajdziecie zbyt wielu odkrywczych myśli, czy błyskotliwych porównań. Ten felieton to słowa przetrwania.

Jestem perfekcjonistką. Jest to jedna z najbardziej uciążliwych wad, jakie noszę na swoim karku. Łączy się z nim – jak to często bywa – permanentne niezadowolenie z samej siebie. Bo zawsze zrobię coś „niewystarczająco dobrze”.

Wiedziałam o tym chyba od zawsze. Jeżeli na czymś mi zależało, potrafiłam stanąć na uszach, byle dać z siebie wszystko. Na wakacjach uczyłam się do matury lub robiłam kursy językowe, w ferie realizowałam kolejne staże. Nawet po poważnej operacji potrafiłam siedzieć obolała na wykładach i robić notatki.



Nie-bezpieczna wiara
Wierzcie, lub nie, dopiero ostatnio olśniło mnie, że… swój bezsensowny perfekcjonizm, podgrzewany potrzebą kontroli i szukaniem bezpieczeństwa, przeniosłam nawet na Boga. Do tego stopnia, że kiedy przestałam rozumieć dlaczego tak dużo od siebie wymagam, zorientowałam się, że wiara dawała mi poczucie bezpieczeństwa.

W końcu, skoro „wiem, jak żyć”, to wiem wszystko. I nie muszę się o nic pytać. Wystarczy pędzić dalej!
Często życzymy sobie „pokoju wewnętrznego”, albo „spokojnych Świąt”. Ale moje poczucie bepieczeństwa nie bazowało na żadnym z nich. Było jak przykrywka na lęki i wątpliwości, jak zaciskanie oczu i wmawianie sobie, że będzie dobrze. Aż okazało się zwyczajnie bez sensu.

Czytaj także: Jola Szymańska: Klucz do nawrócenia. O bagatelizowaniu osobistych kryzysów wiary


Czuję, że moje religijne kryzysy zbliżają się ku końcowi, ale wbrew nadziejom nie wrócę do miejsca, z którego wyszłam. Może długo jeszcze moja wiara nie będzie emocjonalna, ale rozsądna i domowa. Spokojna. Pogodna, bo wreszcie nie przestraszona. Wyrażająca się w nieidealnych poszukiwaniach i kulejącej praktyce. Normalna, zdrowa i skupiona na poznawaniu Osoby Boga, a nie twierdzeń na Jego temat.



I kropka
Aż przypomniała mi się Halina Bortnowska, która zachęca dziennikarzy w ostatnim wywiadzie dla „Pisma” (01/2018) do „stawiania znaków zapytania tam, gdzie chciałoby się postawić kropkę”. Bo kropka kusi. Szczególnie perfekcjonistów.

Tym bardziej cieszę się, że z niej wyrastam. Czego i Wam życzę.

...

Jest to dazenie do idealu, czyli? Czyli? Do Boga! Tak! O to w tym chodzi! Wiekszosc nie pojmuje tego. A na tej ziemi nie jest mozliwe osiagniecie Ideału! Ba nawet w Raju nie! Dopiero w Njebie jest to mozliwe!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:22, 13 Mar 2018    Temat postu:

Porażka czy lekcja życia? Sprawdź, czy umiesz uczyć się na błędach!
Zuzanna Górska-Kanabus | 12/03/2018
PORAŻKA
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
Mylić się jest rzeczą ludzką – wiedziano to już w starożytności. Praktycznie codziennie coś Ci się nie udaje. Popełnianie błędów i dokonywanie złych wyborów jest wpisane w Twoją naturę. W życiu nie unikniesz niepowodzeń. Masz jednak wpływ na to, jak je potraktujesz.

Utrata pracy, rozstanie, niezdany egzamin czy przypalony obiad – wszystko to możesz traktować jak porażkę lub lekcję życiowej mądrości.



Rozpacz i wstyd
Możesz skupić się na użalaniu się nad sobą i swoim nieszczęściu. Roztrząsać swój błąd, biczować siebie lub obwiniać innych. Niezależnie od tego, czy bierzesz na siebie odpowiedzialność, czy przerzucasz ją na innych, efekt jest taki, że coraz bardziej zaczynasz „taplać się” w poczuciu winy i narzekaniu. Koncentrujesz się na tym, co złe. Pozwalasz, aby niepowodzenie rosło w siłę i coraz silniej Cię przygniatało. Po pewnym czasie coraz bardziej boisz się, że znów coś Ci nie wyjdzie. W skrajnej wersji możesz doświadczyć paraliżu działania.

Taka postawa podkopuje Twoją pewność siebie i poczucie własnej wartości. Gdy doświadczasz niepowodzenia możesz odczuwać wstyd. Jeżeli go tłumisz w sobie, to jednocześnie pozwalasz, aby rósł on do nieadekwatnych rozmiarów. Po pewnym czasie poczucie wstydu jest tak ogromne, że nie chcesz go ponownie przeżywać. W konsekwencji coraz silniej odczuwasz lęk przed porażką. I blokujesz kolejne swoje działania.

Czytaj także: Kiedy nie podejmujesz decyzji, nie żyjesz pełnią


Nauka na błędach
Do niepowodzenia możesz też podejść inaczej.

Zamiast rozpaczać – uspokoić emocje.
Zamiast użalać się – stanąć w prawdzie i nazwać to, co się stało.
Zamiast narzekać i obwiniać siebie lub innych – przeprosić za błąd i poszukać możliwości naprawy tego, co się stało.
Porażka może być życiową lekcją, która jest Ci niezbędna dla Twojego rozwoju i wzrostu. Niepowodzenia uczą pokory. Dzięki błędom możesz dostrzec, że nie jesteś nieomylny i nie masz nad wszystkim kontroli.

Wszystkie trudności, których doświadczasz, pomagają Ci wzrastać. Przecież rozwój łączy się z trudem. Jeżeli chcesz mieć świetną sylwetkę, to wkładasz wysiłek w ćwiczenia. Akceptujesz fakt, że osiągnięcie doskonałej figury wiąże się ze zmęczeniem, bólem mięśni i przełamywaniem siebie, ale także z zadowoleniem i dumą z osiąganych rezultatów.

Tak samo rzecz się ma z rozwojem Twojego wnętrza. On również wymaga wysiłku, wychodzenia ze strefy komfortu. I on także przynosi głęboką satysfakcję i radość z dostrzeganych efektów.

Czytaj także: Doświadczasz poczucia winy? 6 sposobów, jak sobie z nim radzić


Jak uczyć się na błędach?
Jeżeli chcesz dobrze odrobić swoją życiową lekcję, na początku daj sobie czas na uspokojenie emocji. Na ochłonięcie czasem wystarczy kilka chwil (np. gdy spaliłeś obiad), a niekiedy potrzeba nawet kilku tygodni lub dłużej (np. w przypadku rozstania).

Gdy już będziesz gotów przyjrzeć się temu, co się stało, możesz to zrobić według takiego schematu:



Przeanalizuj, co tak naprawdę się stało
Na początek warto sprecyzować, co tak naprawdę się stało. Właściwe nazwanie zdarzeń jest szczególnie ważne w przypadku niepowodzeń związanych z relacjami. Na przykład, jeżeli pokłóciłeś się z kimś bliskim, to określ, o co tak naprawdę się posprzeczałeś.



Zidentyfikuj przyczyny lub okoliczności, które do tego doprowadziły
To bardzo ważny element, ponieważ dzięki niemu możesz odkryć mechanizmy, zgodnie z którymi działasz. Być może niezdany egzamin czy niedotrzymanie terminu w pracy jest efektem brania na siebie zbyt wielu obowiązków? Przeanalizuj zdarzenia poprzedzające niepowodzenie. Które z nich przyczyniły się do takiego rozwoju wydarzeń?



Co możesz zrobić inaczej?
Jeżeli wiesz, co się zadziało i dlaczego tak się stało, to możesz zastanowić się, co w przyszłości możesz zrobić inaczej. Pamiętaj o słowach Einsteina, że obłędem byłoby powtarzanie w kółko tej samej czynności czy błędów, oczekując innych rezultatów. Spróbuj wymyślić choć dwie rzeczy, które możesz zmienić, aby w przyszłości nie popełnić tego samego błędu.



Wyraź wdzięczność i dziel się doświadczeniem
Wyrażenie wdzięczności i dzielenie się wiedzą to zamknięcie całego procesu uczenia się na błędach. Dziękuj Bogu za niepowodzenia i za naukę, którą dzięki nim zdobyłeś. Dziękowanie i docenianie tego, co trudne, jest sposobem na uniknięcie wpadania w poczucie winy. Dzielenie się z innymi zdobytą wiedzą i doświadczeniem chroni przed destrukcyjnym wpływem wstydu.

...

Ucza tez pokory.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:58, 04 Cze 2018    Temat postu:

Idealne ciało jest nieosiągalne. A wiecie, dlaczego tak musi być?
Marzena Erm | 04/06/2018
MODELKI NA WYBIEGU
Kris Atomic/Unsplash | CC0
Udostępnij 1
Kojarzycie pewnie bardzo dobrze widok modelki wychodzącej na wybieg, patrzącej wprost przed siebie, absolutnie nie zniżając spojrzenia do poziomu stłoczonej i wpatrzonej w nią widowni.

/Nie ma uśmiechów i nawiązywania kontaktu wzrokowego z publicznością. Jest dystans i niedostępność. Nie dlatego, że one same mają takie cechy, ale dlatego, że wrażenie niedostępności mają sprawić ubrania, które prezentują.

Zasadę niedostępności wykorzystuje wiele marek, podkreślając limitowany charakter ich produktów, a czasopisma dla dziewcząt podpowiadają tymże, aby niezbyt prędko okazały swoją uwagę chłopakowi, który wpadł im w oko, a który się o nie stara, bo niedostępne bardziej wzbudzą pożądanie. Sama kiedyś zauważyłam, częstując dzieciaczki lizakami, że wybierały kolory tych, których było najmniej, nawet jeśli były wizualnie mniej atrakcyjne od reszty.

Zasada niedostępności, która pociąga, zdaje się być oczywista, ale dobrze mieć świadomość, że wykorzystuje się ją nie tylko do sprzedaży samochodów i ubrań, ale – co gorsza – do kształtowania wizerunku idealnej sylwetki.

Czytaj także: Idealny kostium plażowy? Taki, który nie uwiera psychicznie


Ideał nie może być na wyciągnięcie ręki
Jakiś czas temu oglądałam film dokumentalny o pewnej afrykańskiej społeczności, w której szczupła kobieta ma niewielkie szanse na wyjście za mąż. Sytuacja ekonomiczna mieszkańców jest bardzo trudna, a powszechny głód jest codziennością.

Otyłość jest wręcz niespotykanym zjawiskiem. I dlatego otyłe kobiety są uważane za najbardziej atrakcyjne, a te najtęższe urastają do miana seksbomb. Żeby przybrać na masie, stosują mordercze diety, pijąc tłuszcz zwierzęcy i tak ogromne ilości tłustego mleka, że często z powodu jego nadkonsumpcji wymiotują. Kobieta otyła jest też synonimem bogactwa. Ma co jeść, a więc ma bydło i rolę, a to przywilej zamożnych.

W krajach dobrobytu jest zupełnie odwrotnie: za atrakcyjne uważane są kobiety bardzo szczupłe, a organizmy modelek najczęściej cierpią z powodu niedowagi. Z kolei im zarzuca się, że mogą takie być tylko dlatego, że mają pieniądze: na zdrową żywność, dietetyków i trenerów fitness. Mieszkanki plemion afrykańskich słuchają dokładnie tych samych argumentów: jesteś taka puszysta i pożądana przez mężczyzn, bo masz pieniądze.

Czytaj także: Dlaczego słonice przewodzą stadu i jaki to ma związek z kobietami?


Ideał. Co ma do tego ekonomia?
To, co jest powszechne, jest mniej atrakcyjne, mniej pociągające. Dlatego jeśli większość kobiet ma nadwagę, ideałem staje się ta z niedowagą, a jeśli większość kobiet ma niedowagę, ideałem staje się ta z nadwagą. Badania pokazują, że im większa średnia masa ciała kobiet danego kręgu kulturowego, tym chudszy jest ideał.

Aktualny wzór ideału dla danego kręgu jest barometrem sytuacji ekonomicznej społeczności, w której żyjemy. Dlatego jeśli mówimy o jakimś ciele, że jest idealne, miejmy na względzie fakt, że możemy tak stwierdzić dlatego, że osoba, która ma to ciało, znalazła się w kręgu kulturowym, w którym taki kształt pasuje do aktualnie aprobowanego modelu idealnej sylwetki.

A więc to, co jest idealne, jest względne nie tylko z powodu indywidualnych upodobań, ale przede wszystkim ze względu na współrzędne geograficzne i dobrobyt lub deficyt gospodarczy, w którym obraz ideału funkcjonuje. Dlatego bliższe prawdy będzie stwierdzenie, że czyjeś ciało jest bliskie ideałowi naszego kręgu kulturowego, niż że jest idealne samo przez się.

Miejmy to na względzie, kiedy spojrzymy na siebie i pomyślimy: no, idealna to ja nie jestem. Oczywiście, otyłość jest chorobą, sama nadwaga już pociąga za sobą konsekwencje zdrowotne. Tak samo jest z niedowagą.

Dlatego dbajmy o to, aby nasza waga była prawidłowa, pamiętając jednocześnie o tym, że ktoś zasadę niedostępności wykorzystuje, aby przekonać nas, że jesteśmy niewystarczające, że odbiegamy od wzoru. Zakompleksione chętniej sięgniemy do kieszeni, aby poprawić to i tamto, takie przecież nieidealne.

...

Ideal u czlowieka rodzilby pyche. Przeciez to juz bylo w Raju. I teraz widzimy ze gdy tylko ktos ma troche kasy od razu pycha jego rosnie niezmienie. A to wypacza dusze. Widzimy mądrość Boga ktory pozwolil na degradacje wygladu czlowieka wraz z upadkiem w grzech. To ratunek przed pycha.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:26, 22 Cze 2018    Temat postu:

Ważniejszy jest dla mnie spacer z synem niż czysta kuchnia – czyli jak nauczyłam się odpuszczać
Magda Frączek | 19/06/2018
RĘKA DZIECKA
Kyle Nieber/Unsplash | CC0
Udostępnij 145
Wyzwania doprawione przerostem ambicji, stresem lub lękiem zamieniają kobiety w woły juczne lub w cyborgi. Potrafimy, niezależnie od stanu zdrowia czy sił, postawić dom na nogi. Spałyśmy tylko cztery godziny, ale przecież chałupa musi lśnić, bo to nasza (czyt. moja) chałupa, taka wizytówka czy obowiązek przypisany nam z racji tego, że jesteśmy kobietami.

Długo zajęło mi to, by pozwolić sobie na odpuszczenie, na rozgardiasz, na bałagan, na pomyłki, na bycie slow. Nie wiem, kiedy to się stało, ale przestałam już sprzątać przed wizytą każdego gościa. Zdarza mi się zdjąć pranie z suszarki dwa dni po tym, jak je wstawiłam. Dojrzewam też do zatrudnienia pani, która gruntownie posprząta nasz dom raz na dwa tygodnie. Nadal czuję się mamą, a nawet czuję się nią bardziej. Skupiam się na sobie i na synu. Reszta jest tylko dodatkiem.



Sprzątasz, wkurzasz się i nie masz już sił
Bycie mamą może konotować z wieczną napinką. Trzeba robić. Nieustannie. Szorować okna i dzieci, na przemian. Z tarczą ściery i czujnym okiem przemierzać domowe okolice, wybielać je i zaprowadzać porządki. Odrabiać lekcje, podpatrując wcześniej w „google”, o co chodziło w dzieleniu w słupku. Ujarzmiać kupy i inne bardzo małe i niewiarygodnie śmierdzące fekalia znajdujące się w pieluszce lub (sic!) poza nią. Gotować obiady, sukcesywnie, codziennie, wielowartościowe, najlepiej z kucharskiej książki.

Wyzwania doprawione przerostem ambicji, stresem lub lękiem zamieniają kobiety w woły juczne lub w cyborgi. Potrafimy, niezależnie od stanu zdrowia czy sił, postawić dom na nogi. Spałyśmy tylko cztery godziny, ale przecież chałupa musi lśnić, bo to nasza (czyt. moja) chałupa, taka wizytówka czy obowiązek przypisany nam z racji tego, że jesteśmy kobietami.

Jeśli przyznajesz się do tego, iż posiadasz wyraźny rys pedantki (witaj w klubie, przyjaciółko!), nie siądziesz na kanapie, dopóki nie poczynisz odpowiednich rytuałów. Najpierw myjesz naczynia, potem porządkujesz lodówkę, klnąc pod nosem, że tyle nagotowałaś, a znowu coś zostało niezjedzone i się popsuło. Patrzysz na stół i nie rozumiesz, dlaczego suszarka do włosów leży obok rachunków za prąd. Wkurzasz się, bo bieżnik, którym okryłaś drewnianą nawierzchnię, jest już ufajdany. Sprzątasz.


Czytaj także:
Nie lubisz sprzątać? Ja też! Oto moje sposoby, jak się zmotywować


Jeszcze tylko wstawię pranie i… umyję łazienkę!
Spoglądasz na kwiatki na parapecie i odczytujesz ich dramatyczny sygnał. Są na granicy przeżywalności. Podlewasz, obwiniając się w duchu, że przecież nie każda roślina potrzebuje takiej samej ilości i konsystencji wody. Myślisz, że nie masz już sił komponować dla nich odpowiedniego hummusu, więc wlepiasz sobie bana i zabierasz się za odkurzanie całego domu.

Wstawiasz pranie. Nie, najpierw wszystko sortujesz. Robisz kilka kopców i wybierasz ten, w którym jest najwięcej ciuchów męża i dzieci. Patrzysz na zlew i przeżywasz załamanie nerwowe. Bierzesz szmatę i polerujesz go na połysk. Niestety, nieopatrznie zerknęłaś w stronę wanny. Szorujesz ją tak samo, na glanc. Ustawiasz kosmetyki w szafce, przecierając zamykające się jak właz oczy. Wszystko byłoby łatwiejsze, gdybyś nie zaczęła sprzątać o 23:22. Miałabyś może wtedy czas na sen, książkę, ćwiczenia albo inne głupoty.


Czytaj także:
Bycie superżoną nie przychodzi naturalnie. Przynajmniej nie u mnie


Nie jestem jedyną odpowiedzialną
Trochę to o mnie, a trochę nie. Jedno jest pewne – nie miałam w swoim życiu zbyt wiele przestrzeni na nieporządek. Nie miałam też przestrzeni na to, aby zrozumieć, że nie tylko ja jestem odpowiedzialna za to, aby ujarzmiać pojawiający się każdego dnia chaos. Przyszedł czas, gdy w końcu byłam gotowa na osobisty wyłom. Postawiłam nogę na nieznanej ziemi i wykroczyłam poza granice dopuszczalnych zachowań.

Zerwałam z figurą perfekcyjnej pani domu, amerykańskiego reliktu z lat sześćdziesiątych. Oznacza to, że w większości przypadków, sprzątam wtedy, kiedy mam na to czas i siłę. Nie sprzątam na „złamanie ryja”. Bywa, że zostawiam mieszkanie w nieładzie i wychodzę z synem na spacer. Przestałam też przypisywać sobie wszystkie możliwe odpowiedzialności.

Zaczęłam odpoczywać. Zaczęłam siedzieć w jednym miejscu dłużej niż dwie minuty. Zaczęłam jeździć z synem na całodniowe wycieczki do parku, do znajomych, na plac zabaw. Zaczęłam otwierać się na całkiem nową realizację macierzyństwa – szukam wsparcia, proszę o nie, nie wymagam od siebie już aż tak wiele. Coraz rzadziej mówię: „Wszystko jest na mojej głowie” albo „Nie mam już sił”.


Czytaj także:
Rysopis młodej matki, czyli czego o niej nie wiemy


Bycie rodzicem jest takie miłe!
Sygnalizuję moje niezadowolenie mężowi, zanim zamienię się w armatę ciskającą gruzem. Otwarłam się na jego pomoc. Nie czuję się winna, kiedy to on przejmuje domowe obowiązki, robi pranie, gotuje albo odkurza. Nie czuję też, że robi wtedy coś ponad normę. Dlaczego? Ponieważ ją zmieniłam. Nie jestem już kurą domową trudniącą się freelanserką, a on „mężczyzną, który pracuje”. Nie licytujemy się, kto z nas robi więcej, kto bardziej się poświęca. W sumie, oboje jesteśmy slow. Otwarliśmy skrzynie stereotypów i wyleźliśmy z nich na światło dzienne. Lubimy słońce.

Myślę, że trzeba mieć naprawdę wiele odwagi, aby olać panujące normy i po swojemu rozdzielić domowe obowiązki. Trzeba odwagi aby wyjść poza kulturowe kombinezony i być mamą i tatą na miarę swojego serca, rodzicami wystarczająco wypoczętymi i posiadającymi źdźbło energii do codziennej (i conocnej) opieki nad dziećmi. Czasem trzeba po prostu rozłożyć ręce i cieszyć się rodzicielstwem. Cieszyć się tygodniami i miesiącami, niedorzecznie do siebie podobnymi. Bo bycie mamą i tatą jest przecież takie miłe.

Proponuję więc nutę. Niech nas wyluzowuje!

...

Tu na ziemi nie mamy osiagnac perfekcji materialnej. Nie da sie wszystkiego zrobic!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:02, 07 Paź 2018    Temat postu:

Toksyczna doskonałość. Świętość, której Bóg dla nas nie chce
Dorota Szumotalska | 04/10/2018
TOKSYCZNA DOSKONAŁOŚĆ
Chris Barbalis/Unsplash | CC0
Udostępnij 46
Regularna spowiedź jest ratunkiem, ale może być też narzędziem samoudręczenia.

Każdego dnia roku wspominamy świętych i błogosławionych. Ich przykład jest dla wielu inspiracją i motywacją do życia wiarą. Jest jednak pułapka, której można ulec i zniechęcić się do drogi świętości. Jak jej uniknąć i zyskać jeszcze więcej szczęścia oraz wolności?

Ten artykuł wyrósł z mojego życia. Dlatego można go nazwać subiektywnym i autentycznym. To pierwsze określenie wskazuje na to, że nie każdy musi wpaść w pułapkę perfekcjonizmu kryjącego się pod przykrywką religijnych, wzniosłych i szlachetnych motywacji. To drugie pozwala mi mówić odważnie, bo do tej pory zmagam się ze sobą, aby wyjść na prostą drogę wiary radosnej i dającej wolność.


Czytaj także:
Recepta na szczęśliwe małżeństwo od bł. Marii i Ludwika Quattrocchich


Przewrotność perfekcjonizmu
Wszystko zaczęło się niepozornie: od mocnego postanowienia poprawy. Co znaczny mocnego – każdy osądza w swoim sumieniu. Jednak ta dowolność interpretacji pozostawia szeroki margines.

Gdy mamy do czynienia z perfekcjonizmem, wymagania będą bardzo wysokie. Inaczej pracuje się nad grzechem, gdy zaczynam z postawą przyjaciółki Boga, a inaczej, gdy muszę zasłużyć u Niego na piątkę.

Lekarstwo: spowiednik i kierownik duchowy. Najlepiej dwa w jednym. Tak, żeby był w stanie w porę wyłapać niezdrowe zachowania. Regularna spowiedź jest ratunkiem, ale może być też narzędziem samoudręczenia.

Istnieją także mapy – przewodniki po drogach świętości. Dla mnie była to na przykład „Twierdza wewnętrzna” św. Teresy z Avila. To dzieło reformatorki karmelu w rękach nastolatki stało się źródłem nieustannych wyrzutów sumienia, gdy nie byłam w stanie wprowadzić zasad życia zakonnego między swoje obowiązki – między liceum, a szkołę muzyczną.

Zachęty niektórych kapłanów rzucane z ambony podczas różnych rekolekcji – do praktyki Lectio divina, codziennego rachunku sumienia, modlitwy w ciszy itp. – tworzyły dla perfekcjonistki zabójczy koktajl.

Lekarstwo: Jak wyżej. Mądry towarzysz na drodze duchowości. Uwzględniający w rozmowie także zakres lektur, a te warto, żeby uwzględniały stan, w którym żyjemy. Inspirująca dla świeckich może być „Filotea” św. Franciszka Salezego, ale i jej standardy pobożności warto skonsultować z kierownikiem lub spowiednikiem, gdyż każda lektura duchowa niewłaściwie zastosowana może szkodzić naszemu życiu lub zdrowiu.



Przykłady, a nie szablony świętości
Wszystkie moje starania wypływały z pięknego pragnienia bycia świętą. Karmiona opisami nieskazitelnych bohaterek wiary, niezłomnych, wytrwałych, w moich oczach – idealnych, marzyłam o znalezieniu się wśród nich. Po co? Żeby być nieskończenie szczęśliwą – tu na ziemi i w niebie. Ciągle jednak moje życie nie przystawało do ich wzorca.

Doskonałą radę w mądrym korzystaniu z przykładu świętych daje nam papież Franciszek w adhortacji apostolskiej Gaudete et exultate:

Nie można się więc zniechęcać, podziwiając wzory świętości, które wydają się nieosiągalne. Istnieją świadectwa przydatne, by nas pobudzić i motywować, ale nie dzięki temu, że próbujemy je kopiować, gdyż to mogłoby nas jeszcze oddalić od wyjątkowej i specyficznej drogi, jaką przygotował dla nas Pan.

Czytaj także:
Wstąpiłam z mężem… do zakonu


Nadzieja odnaleziona
Szukając w małżeństwie bezpiecznego modelu duchowości, wybrałam… trzeci zakon dominikański. Wydawać by się mogło, że to najbardziej niebezpieczna dla perfekcjonistki decyzja, aby zobowiązywać się do przestrzegania reguły uwzględniającej wiele aktów pobożności.

Dzięki mądremu kierownictwu duchowemu udało mi się znaleźć złoty środek w jej wypełnianiu i nie zadręczaniu się wyrzutami sumienia. Chociaż nadal jest to balansowanie na krawędzi.

Biorę sobie do serca zachętę papieża Franciszka, aby szukać własnej drogi. A wiem, jaka droga jest dla mnie najlepsza i jedyna – moja własna:

Liczy się to, aby każdy wierny rozpoznał swoją drogę i wydobył z siebie to, co ma najlepszego, to, co najbardziej osobistego Bóg w nim umieścił (por. 1Kor 12, 7), a nie marnował sił, usiłując naśladować coś, co nie było dla niego pomyślane.

...

Perfekcjonizm tovdazenie do bycia Bogiem. Bo tylko On jest doskonaly. Czyli to musi sie zle skonczyc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy