Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
,,Mamo, nie płacz. Niedługo będę w Niebie"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:59, 29 Wrz 2014    Temat postu:

Chiny: 3-latka została dawcą organów dla pięciu osób. Rodzice: sama chciała

Trzyletnia dziewczynka z chińskiej prowincji Jiangxi, która zmarła na raka mózgu, uratowała życie pięciu osób. Zdaniem rodziców, sama zdecydowała, że odda swoje organy - donosi shanghaiist.com.

Dziecko zostało dawcą serca, wątroby, nerek oraz rogówki. Liu Xiaobao, ojciec dziecka mówi, że kiedy było jasne, iż złośliwy guz mózg u jego córki jest nieuleczalny, razem z żoną postanowił porozmawiać z dziewczynką.

- Nie sądziliśmy, że zrozumie słowo "dawca". Jednak kiedy wytłumaczyliśmy, że części jej ciała mogą uratować innych, po prostu zgodziła się na to - twierdzi mężczyzna.

Dziecko zmarło po nagłym pogorszeniu się stanu zdrowia. Wszyscy biorcy organów czują się dobrze po przeszczepach.

>>>

Mimo ze poganie to Jezus jest wsrod nich zwlaszcza dzieci bo one najmniej sa zepsute ...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:06, 28 Paź 2014    Temat postu:

Miasto w stanie Utah dla chorego chłopca wcześniej obchodziło święta

Ubiegły tydzień był wyjątkowy w West Jordan w stanie Utah. Dzięki pomocy mieszkańców ciężko chory czteroletni Ethan miał szansę nacieszyć się ulubionymi świętami.

Ethan Van Leuven ma ostrą białaczkę limfoblastyczną. Chorobę zdiagnozowano, kiedy miał 22 miesiące. W ubiegłym tygodniu jego rodzice otrzymali tragiczną wiadomość. - Lekarze powiedzieli, że zostało mu od dwóch dni do kilku tygodni życia. Postanowiliśmy jak najlepiej przeczyć ostatnie chwile, które nam pozostały - wyjaśnia ojciec Ethana, Merrill.

W pomoc zorganizowaniu hucznych uroczystości włączyło się całe miasto. We wtorek wieczorem w West Jordan świętowano Halloween. Ethan przebrał się za Supermana i podróżował od drzwi do drzwi, zbierając słodycze. Dwa dni później w mieście zorganizowano paradę z okazji piątych urodzin chłopca, chociaż faktycznie urodziny obchodziłby on dopiero za miesiąc.

W piątek w okolicy, w której mieszka chłopiec, przystrojono domy w bożonarodzeniowe dekoracje. Ethan spotkał Świętego Mikołaja, a strażacy z West Jordan zabrali czterolatka na przejażdżkę wozem strażackim. W akcję włączyło się nawet lokalne radio, które wieczorem grało świąteczne piosenki.

W sobotę rodzina Ethana obchodziła Boże Narodzenie. - To bardzo trudny czas, ale jest nam trochę łatwiej, kiedy widzimy, ile osób nas wspiera - mówi Jennifer Van Leuven, matka Ethana.

...

Chodzi o to ze moze niedozyc ... pieknie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:02, 29 Paź 2014    Temat postu:

12-latek nagle przestał jeść. Nikt nie wie, co mu jest

Rok temu 12-letni Landon Jones niemal całkowicie przestał jeść. Z energicznego nastolatka zmienił się w schorowanego chłopca. Nikt nie jest w stanie wyjaśnić, dlaczego tak się stało.

Utrata apetytu i pragnienia przyszła nagle, 14 października 2013 roku, po kilku godzinach od zjedzenia ostatniego posiłku - pizzy i lodów.

Do tego dnia, Landon był energicznym chłopcem, który uwielbiał jeździć na rowerze. Nagle, zaczął cierpieć na zawroty głowy, które potrafią mu dokuczać 24 godziny na dobę. Jego ulubionym zajęciem stało się leżenie na sofie.

Rodzice chłopca - Michael i Debbie - są zdesperowani, ponieważ nikt nie jest w stanie wytłumaczyć tego, co się stało z ich synem. O diagnozę zabiegali już w pięciu różnych stanach na terenie USA. Żaden ze specjalistów z zakresu rzadkich schorzeń nie był jednak w stanie im pomóc.

Jeden z lekarzy przepisał chłopcu antybiotyki, nie zaczął on mimo wszystko normalnie jeść ani pić. 12-latek konsumuje najwyżej kęs kanapki oraz parę czipsów na dzień.

W ciągu roku Landon schudł ponad 16 kilogramów. Z 47 kilogramów do nieco ponad trzydziestu - średnio chudł prawie kilogram na tydzień.

Ojciec chłopca twierdzi, że zaburzenie jest spowodowane nieprawidłościami w podwzgórzu - części podkorowej mózgowia, odpowiedzialnej m.in. za apetyt oraz sen. Dr Marc Patterson, neurolog dziecięcy z Mayo Clinic uznaje, że chłopiec może być jedynym przypadkiem z tego typu schorzeniem na świecie.

Możliwe, że będzie karmiony przez specjalną rurkę. Z powodu zaburzeń w funkcjonowaniu opuścił w ostatnim roku ponad dwa miesiące szkoły.

...

Kolejne oblicza cierpienia .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:07, 31 Paź 2014    Temat postu:

Umierająca 11-latka nie może nosić peruki do szkoły. "To szkodzi innym dzieciom"

Matka śmiertelnie chorej 11-latki usłyszała od nauczycielki, że jej córka nie może przychodzić do szkoły w peruce. Kolorowe włosy mogą bowiem zapoczątkować "niezdrową" modę wśród innych dzieci.

Ashanti cierpi na zespół Hutchinsona-Gilforda. Choroba polega na szybkim starzeniu się organizmu, więc dziewczynka jest łysa. Pozostały jej maksymalnie cztery lata życia.

Nauczycielka w hrabstwie West Sussex najpierw poprosiła nastolatkę, żeby ta zdjęła perukę "bo w szkole nie jest zimno". Po interwencji matki, wyszła na jaw "prawdziwa" przyczyna. Jak donosi "Daily Mail", fioletowe włosy miały zachęcać inne dzieci do ich farbowania.

Ashanti zostało kilka lat życia, dlatego rodzina i przyjaciele chcieli uczynić jej życie bardziej kolorowym. Jak twierdzą, włosy dodają jej pewności siebie. Teraz może je nosić tylko na przerwach.

To nie pierwsza przykrość, jaka dotyka małą Ashanti. Wcześniej jej ojciec zdefraudował ponad trzy tysiące funtów, które klub motocyklowy zebrał na wycieczkę małej do delfinarium w USA.

>>>

Trudna sprawa bo rodzice innych dzieci tez maja prawo je wychowac ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:36, 27 Lis 2014    Temat postu:

Reporter Polski

Testament Małgosi

Małgorzata Braunek zmarła kilka miesięcy temu po rocznej walce z rakiem. Nie zdążyła pojechać do kliniki we Frankfurcie, na leczenie, na które zebrano ponad 200 tysięcy złotych. Kilka dni przed śmiercią Małgosia napisała w liście do przyjaciół, że bardzo jej brakuje w Polsce holistycznego podejścia do ludzi chorych na raka: "leczy się organy, a nie całego człowieka...".

Bardzo jej zależało na powołaniu Fundacji pomocy osobom chorym i centrum informacji. Po śmierci Małgosi jej rodzina i przyjaciele założyli Fundację "Bądź", która ma pomóc chorym i ich rodzinom w poszukiwaniu właściwych metod leczenia, zmienić wizerunek choroby nowotworowej, walczyć o holistyczne podejście do pacjenta.

...

Warto sluchac .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:37, 27 Lis 2014    Temat postu:

Reporter Polski

"U nas słowo to jest słowo"


W odcinku "Reportera Polski" historia pana Piotra z Łomianek, który po niespodziewanej śmierci żony samotnie wychowuje 7 -letnie trojaczki (synowie). Są oni wcześniakami z problemami zdrowotnymi. Poza nimi ma też czworo starszych dzieci. Jakby tragedii było mało w maju tego roku okazało się, że budynek, w którym mieszkali, grozi zawaleniem...

...

Tpmfaktycznie tragedia ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:44, 28 Lis 2014    Temat postu:

Znów zagra Dziecięca Orkiestra Onkologiczna

Dziecięca Orkiestra Onkologiczna znów zagra. Podopieczni śląskich ośrodków onkologicznych w Katowicach, Chorzowie i Zabrzu wystąpią w sobotę na scenie Teatru Rozrywki w Chorzowie z profesjonalnymi artystami – m.in. Kamilem Bednarkiem i Maciejem Miecznikowskim.

Jedyny taki koncert w roku organizuje Fundacja Iskierka.

- Ten projekt pomaga podopiecznym fundacji po dziecięcemu, poprzez włączenie się we wspólną zabawę i zamianę ról. Zaciera granice i podziały. Przełamuje także konwencję koncertu charytatywnego: na jednej scenie, ramię w ramię spotykają się mali i duzi, amatorzy i profesjonaliści. W takich magicznych okolicznościach okazuje się, że każdy ma jakiś talent i z powodzeniem śpiewa w chórze, towarzyszy instrumentalnie albo taniec staje się jego żywiołem – podkreśliła dyrektor biura fundacji Aneta Klimek-Jędryka.

Szefem artystycznym projektu jest prof. Piotr Sutt. Fundacja Iskierka jak co roku przygotowała wiele niespodzianek, np. zaprosi publiczność do wspólnego grania, pokaże jak koncertować z użyciem tabletów, a w nietypowych rolach wystąpią jej przyjaciele: Szymon Majewski i Jarosław Boberek.

W tym roku do współpracy z dziećmi został zaproszony Kamil Bednarek z zespołem i Maciej Miecznikowski. Ich kompozycje zabrzmią w nowych aranżacjach i zostaną wykonane wspólnie z Chórem Energetyków - pracownikami Grupy Tauron. W minionych latach małych artystów wspomagały chóry dziennikarzy, inżynierów, doradców podatkowych czy policjantów.

Będą także utwory z repertuaru muzyki klasycznej oraz gratka dla miłośników musicali i stepowania, czyli występ Karola Drzewoszewskiego. Orkiestrę wspierają też znakomici muzycy - specjalista od instrumentów elektronicznych, chórmistrz Benedykt Odya i pianista Michał Kuzimski.

Pierwszy koncert Dziecięcej Orkiestry Onkologicznej odbył się w 2006 r. Ma już na koncie trzy wydawnictwa płytowe (m.in. z Natalią Kukulską, Miką Urbaniak, Me Myself And I, Renatą Przemyk, Arturem Andrusem czy zespołem Raz Dwa Trzy). Gościła też na kultowej liście przebojów radiowej "Trójki”.

Dochód z koncertu przeznaczony jest na rzecz dzieci z chorobą nowotworową.

...

Pieknie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:45, 05 Gru 2014    Temat postu:

codziennypoznan.pl

Ruszyła kampania "Drugie życie"

Damian ma 22 lata i przewlekle choruje na nerki. Ale będzie zdrowy, bo dostanie nerkę od własnej mamy. Tej wzruszającej historii wysłuchali w urzędzie wojewódzkim uczniowie z 35 wielkopolskich szkół, przygotowujący się do kampanii "Drugie życie".

Oboje, Damian i jego mama, przygotowują się do rodzinnego przeszczepu nerki, tak rzadkiego w Polsce. Dodatkowo będzie to tzw. przeszczep wyprzedzający - jeszcze przed włączeniem biorcy do programu dializ. A dlaczego młodzi ludzie usłyszeli tę historię? Uczniowie i ich wychowawcy szkolili się m.in. w zakresie prawnych i medycznych aspektów przeszczepiania narządów. Dowiedzieli się także, jak do transplantacji podchodzą największe religie na świecie i teraz wśród swoich kolegów, bliskich i całkiem obcych do końca maja 2015 r. będą prowadzić własne kampanie, które mają szerzyć wiedzę o transplantacji i promować oświadczenia woli. Najciekawsze pomysły zostają nagrodzone czekami charytatywnymi, które autorzy trzech wyróżnionych projektów przekażą na dowolnie wybrany cel dobroczynny.

Kto może zostać dawcą organów? Które organy są najczęściej przeszczepiane? Ile osób można uratować wyrażając zgodę na pośmiertne pobranie narządów? Odpowiedzi na te, a także wiele innych pytań z zakresu transplantologii, uczniowie szkół ponadgimnazjalnych uczestniczący w kampanii Drugie życie, poznali podczas specjalnie dla nich przygotowanego szkolenia.

- Takie spotkanie to najlepszy sposób na obalenie mitów i stereotypów, które narosły wokół transplantacji. Wiele szkół, które dostały się w tym roku do naszej akcji, bierze w niej udział po raz pierwszy. To dla mnie wyzwanie i motywacja, by tych młodych ludzi uświadamiać, by z nimi rozmawiać i odpowiadać na wszystkie, nawet te najtrudniejsze pytania - powiedział dr hab. n. med. Maciej Głyda, Konsultant Wojewódzki w Dziedzinie Transplantologii Klinicznej w województwach wielkopolskim i lubuskim, główny ekspert medyczny kampanii Drugie życie.

Na spotkanie przyjechali liderzy, którzy w swoich szkołach zorganizują własne kampanie promujące transplantację, jako nowoczesną metodę leczenia. Spotkanie było okazją do rozmów na temat przeszczepów ze specjalistami i z chorymi, którym transplantacja uratowała życie. Po raz pierwszy uczniowie i ich nauczyciele mogli wysłuchać historii Damiana, który czeka na przeszczep rodzinny.

- To przeszczepy nadal bardzo rzadkie w Polsce, chociaż to właśnie one dają o wiele większą szansę choremu na powrót do zdrowia. W przypadku Damiana, który nie jest jeszcze dializowany, będzie to podwójne dobra sytuacja - przeszczep rodzinny, a do tego wyprzedzający - przed włączeniem go do programu dializ - mówi nefrolog, dr n. med. Katarzyna Błądek, dyrektor Centrum Dializ Fresenius w Poznaniu i lekarz prowadzący Damiana.

Sam Damian wie, że przeszczep to dla niego jedyny sposób, aby normalnie żyć.

- Moim największym marzeniem jest być zdrowym - mówi. - Dzięki instytucji przeszczepów, pracy, zaangażowaniu i doświadczeniu lekarzy, a także mojej mamie mam szansę na realizację tego marzenia.

Z kolei mama Damiana jest pewna, że wszystko się uda, że wspólnie z synem pomyślnie przejdą wszelkie procedury przygotowawcze do przeszczepu.

– Jest dla mnie naturalne, że matka chce pomóc swojemu dziecku odzyskać zdrowie i ratować jego życie - wyjaśnia. - Dlatego decyzja o oddaniu mu swojej nerki była natychmiastowa, pozbawiona wszelkich wątpliwości. Najważniejsze dla mnie jest jego zdrowie i życie.

- Wierzę, że kampania Drugie życie daje wymierny efekt, jeśli chodzi o liczbę przeszczepów w Polsce - mówi dr Teresa Dryl-Rydzyńska, prezes Fresenius Medical Care Polska, firmy, która jest głównym organizatorem akcji. - Dziś około 1000 osób w całym kraju czeka na nową nerkę – duża część z nich to pacjenci sieci Centrum Dializ Fresenius. Na co dzień opiekujemy się nimi i bardzo dobrze ich znamy. Potrzebują nie tylko wsparcia medycznego, ale także psychicznego. Barierą, która oddziela naszych pacjentów od drugiego życia, nie jest brak pieniędzy, a brak narządów do przeszczepu.

Pierwsza edycja kampanii Drugie życie wystartowała w roku szkolnym 2008/2009. Od tego czasu, wzięło w niej udział ponad 200 tys. uczniów z 540 szkół. W sześciu województwach (wielkopolskie, małopolskie, lubuskie, warmińsko-mazurskie, kujawsko-pomorskie i łódzkie) młodzi ludzie rozdali ponad 600 tys. oświadczeń woli, a zwycięzcy wsparli czekami charytatywnymi kilkadziesiąt osób i instytucji. Od 2010 roku kampania Drugie życie w Wielkopolsce jest częścią uruchomionego przez Polską Unię Medycyny Transplantacyjnej "Partnerstwa dla Transplantacji" – ogólnopolskiego programu rozwoju przeszczepiania narządów.

....

Piekne .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:15, 09 Gru 2014    Temat postu:

Zosia cierpi na nieuleczalną chorobę. Dzieci z Poznania apelowały o pomoc dla dziewczynki

Mała Zosia choruje na wyjątkowo rzadką i nieuleczalną chorobę. O pomoc dla niej apelowali poznańscy uczniowie, którzy ubrali w świąteczne stroje koziołki przy pl. Kolegiackim.

8-miesięczna Zosia Chromińska mieszka z rodzicami w Starczanowie koło Nekli. Zdiagnozowano u niej przeponową postać rdzeniowego zaniku mięśni (SMARD 1). To wyjątkowo rzadko spotykana choroba – w Polsce choruje na nią zaledwie czworo dzieci.

Choroba atakuje zazwyczaj dzieci między szóstym tygodniem a szóstym miesiącem życia. Objawia się niewydolnością oddechową spowodowaną niedziałającą przeponą. Wkrótce potem odmawiać posłuszeństwa zaczynają kolejne mięśnie, zaczynając od stóp. Nie ma mowy, aby dziecko mogło chodzić, zazwyczaj nawet siedzenie okazuje się niemożliwe.

Niestety, na chorobę nie ma lekarstwa, dziewczynkę można jedynie poddawać regularnej, wielogodzinnej i bardzo drogiej rehabilitacji, co wymaga ogromnych środków finansowych. Dla rodziców Zosi liczy się każdy grosz.

Można im pomóc, wpłacając pieniądze na konto Stowarzyszenia „Wilda Dzieciom” (numer konta: 95 1050 1520 1000 0024 1098 2132), które przekazuje je rodzinie Zosi.

O pomoc dla dziewczynki apelują także uczniowie Zespołu Szkół z Oddziałami Integracyjnymi nr 2 mieszczącego się przy ul. Prądzyńskiego. Kilka dni temu to właśnie oni przebrali rzeźby poznańskich koziołków znajdujące się przed budynkiem Urzędu Miasta na placu Kolegiackim w świąteczne kubraczki. Przy okazji rozdawali wszystkim przechodniom ulotki z apelem o pomoc dla chorej Zosi.

...

Tak dzieci choruja .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:40, 19 Gru 2014    Temat postu:

Trzylatek pokonał śmiertelny nowotwór. Te święta spędzi z rodziną

Trzylatek, który wygrał walkę z rakiem, dał swojej rodzinie najlepszy prezent na święta - informuje "Mirror".

Bradley Lowery miał roczek, gdy lekarze zdiagnozowali u niego złośliwy nowotwór. Dawano mu kilka miesięcy życia, ale malec nie poddał się, przeszedł szereg operacji i sześć chemioterapii. Po dwóch latach batalii rodzice Bradleya dostali telefon ze szpitala. Okazało się, że chłopiec ma nadal guzy w piersi i nerkach, ale nie są one złośliwe. Jak mówi uradowana matka chłopca, nie można jeszcze mówić o remisji choroby, ale nie ma już złośliwego nowotworu w ciele dziecka.

Nerwiak zarodkowy (neuroblastoma) jest najczęstszym nowotworem rozpoznawanym u niemowląt. Jak pokazuje praktyka lekarska, jest jednym z niewielu nowotworów złośliwych, które mogą ulec spontanicznej regresji. Jednocześnie, często dochodzi do nawrotów choroby, dlatego rodzice nie przestają gromadzić funduszy na leczenie.

Mały Bradley święta spędzi z rodziną

Malec nie przerwie radioterapii, która zmniejsza ryzyko nawrotu choroby. Na święta jednak wyjdzie do domu, żeby spędzić ten magiczny czas ze swoją rodziną. Jak mówi matka dziecka, więcej prezentów nie potrzebują - najlepszy już dostali.

....

Wspaniala wiadomosc Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:13, 19 Gru 2014    Temat postu:

10-latka tuż przed śmiercią kupiła rodzinie prezenty. Co kilka dni przychodzi paczka

Rodzina mówi, że ułatwia im to przejście przez okres żałoby

Rodzina zmarłej na raka mózgu 10-latki tuż przed świętami zaczęła otrzymywać zagadkowe podarunki. Rozwiązanie tajemnicy było zaskakujące. Mała Lily-Mae McKinstry jeszcze przed swoją śmiercią zaczęła wysyłać rodzinie świąteczne prezenty - donosi The Daily Mail na swoich stronach internetowych. Teraz do rodziców i starszego brata przychodzą paczki z podarkami od 10-latki.

Lily-Mae McKinstry z Wielkiej Brytanii zmarła w listopadzie po długiej walce z rakiem mózgu. Miesiąc po jej śmierci do rodziny zaczęły przychodzić tajemnicze przesyłki. Okazało się, że dziewczynka, wykorzystując kartę kredytową ojca, kupiła najbliższym prezenty na święta. Były to symboliczne rzeczy: opaski, książki, dla brata zamówiła - strój kurczaka. Rodzice podkreślają, że pokazuje to poczucie humoru ich córki.

Rodzice nie sprawdzili jeszcze, co kryją inne paczki - czekają do świąt. Co kilka dni przychodzą kolejne przesyłki i zawsze wiąże się to dla nich z dużym wzruszeniem. Mówią, że ułatwia im to przejście przez okres żałoby i pogodzenie się ze stratą dziecka.

...

Faktycznie niezwykle dziecko . Jest juz Boga SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:03, 24 Gru 2014    Temat postu:

Rodzinna wigilia i święta 2-letniego Adasia w szpitalu

Z rodzicami, babciami, ciociami i wujkami, ale w szpitalu spędzi wigilię i Święta Bożego Narodzenia 2-letni Adaś, wracający do zdrowia po skrajnym wychłodzeniu. - Święta będą jakie będą, ale cieszymy się, że z Adasiem jest coraz lepiej - powiedziała dziennikarzom mama Adasia.

- Mieliśmy taką nadzieję i chcieliśmy, żeby Adaś był w domu na święta, ale później stwierdziliśmy, że jednak lepiej dla niego będzie, jeśli zostanie w szpitalu. Tu jest pod stałą opieką, gdyby coś się nie daj Boże stało, to na pewno ktoś mu tu pomoże szybciej niż my - powiedziała mama chłopca.

Adaś przebywa sam w pokoju na oddziale rehabilitacji neurologicznej Kliniki Neurologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. W szpitalu na święta zostało mało dzieci.

- Wiadomo, że chcielibyśmy święta spędzić w domu, ale my cieszymy się, że syn tak szybko wraca do zdrowia i że możemy być razem z nim - mówiła mama.

Jak przyznała, wigilia będzie troszkę inaczej wyglądała niż w domu, bo Adaś ma dietę i nie może ciężkich rzeczy jeść, "ale tata i obie babcie na pewno coś mu przywiozą, bo są od tego, żeby zadbać o Adasia". Ona sama cały czas będzie z synem w szpitalu.

- Do Adasia na pewno przyjadą też ciocie, wujkowie, pewnie coś mu przywiozą, bo to będą też jego imieniny, tak że myślę, że nie będzie nudno. Połamiemy się opłatkiem, na pewno będzie rodzinnie - planowała mama Adasia.

- Lekarze mówią o cudzie i dla nas to też jest cud. Naprawdę. Nie przestawaliśmy wierzyć, wierzyliśmy, że będzie dobrze, nie przyjmowaliśmy myśli, że może być inaczej, i każdy się o to modlił. I udało się, dzięki Bogu się udało - mówili rodzice podczas spotkania z dziennikarzami w przeddzień wigilii. Opowiadali, że Adaś ma apetyt, nawet chyba większy, niż miał przed tragedią, dużo je i pije. Szybko się zaprzyjaźnia z nowymi ciociami na oddziale, chce się bawić, bo dostał dużo zabawek.

- Mamy dobry kontakt z Adasiem, wszystko jest tak, jak było. Cieszy nas, że coraz bardziej się garnie do zabawy i pokazuje, że jest coraz silniejszy. Próbuje nawet stawać na nóżki, ja go podpieram, bo jeszcze nie jest w pełni sił, ale od tygodnia już widać dużą poprawę. Jest coraz lepiej - opowiadała mama.

Przyznała jednak, że syn potrzebuje dużo czułości, lubi wyżalić się mamie i tacie. - Zauważyłam wczoraj, że on już ma tego dość, chciałby wrócić do domu, chciałby odwiedzić kuzynki i kuzynów, już się garnie do tego. Tłumaczymy mu, że jeszcze troszkę musi poczekać - opowiadała pani Paulina.

Jak powiedziała, Adaś się chętnie rehabilituje, ale tylko z panią rehabilitantką. Rodzice też chcą masować mu dłonie i stópki, ale on na to nie pozwala, złości się, współpracuje tylko z panią rehabilitantką. - Podejrzewam, że nie dowiemy się, jak to do końca było, dlaczego wyszedł z domu, no bo nam nie powie, czy faktycznie lunatykował, czy był świadomy tego - powiedziała. Zapewniła, że babcia, która opiekowała się Adasiem i trafiła po wypadku do szpitala, czuje się już dobrze.

Tata Mateusz już chciałby spędzać z jedynakiem jak najwięcej czasu, planuje spacery i zabawy po wyjściu syna ze szpitala. - Może spadnie śnieg, pójdziemy razem na sanki - zapowiada.

Rodzice prosili media, by pozwolili rodzinie spędzić święta po swojemu i nie zakłócali ich nadmiernym zainteresowaniem.

Cel? Powrót do maksymalnej sprawności

Jak mówiła odpowiedzialna za rehabilitację Adasia Anna Świerczyńska, obecne leczenie ma doprowadzić do maksymalnej sprawności dziecka, takiej jak przed zachorowaniem, ponieważ Adaś "słabiej podpiera się rączkami i nóżkami, ma nieco mniejszy zakres ruchów czynnych"; w wyniku czasowego unieruchomienia zmniejszeniu uległo też napięcie mięśniowe i siła mięśniowa. - Na szczęście Adaś jest bardzo komunikatywny; denerwuje się ograniczeniami, ale jest mądrym chłopczykiem i potrafi się zaadaptować do sytuacji, jest zmotywowany do współpracy z lekarzami - powiedziała lekarka.

Był wychłodzony do 12,7 stopni C.

Dwuletni chłopczyk w nocy z soboty na niedzielę 29-30 listopada był pod opieką babci i wymknął się z domu. Poszukiwania dziecka ruszyły w niedzielę rano. Chłopca, który był w samej piżamce, znalazł nad brzegiem rzeki, kilkaset metrów od zabudowań, policjant. Zaniósł go do najbliższego domu i tam prowadził reanimację do czasu przyjazdu karetki i transportu dziecka do szpitala.

Tuż po przywiezieniu do szpitala chłopczyk, który był wychłodzony do 12,7 stopni C., został podpięty do urządzenia, które umożliwia tzw. pozaustrojowe utlenowanie krwi. Po wybudzeniu ze śpiączki, do którego doszło po trzech dniach, przez pewien czas oddychał za pomocą respiratora.

- Rehabilitacja intelektualna chłopca przebiegła fantastycznie. Intelektualnie jest bez zarzutu i to najbardziej nas cieszy. Ale przez wiele tygodni, a może miesięcy, będzie musiał dochodzić do pełnej sprawności fizycznej; to jest rzecz normalna po takich przeżyciach - mówił kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym prof. Janusz Skalski.

Według specjalistów uratowanie osoby po takim wychłodzeniu organizmu graniczy z cudem. Dr Tomasz Darocha z Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej, które działa w Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II mówił, że dotąd najbardziej wychłodzona osoba - kobieta ze Skandynawii - której udało się pomóc, miała 13,7 stopni C.

...

Dziecko przeszlo bardzo wiele .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:53, 08 Sty 2015    Temat postu:

Przeszedł plażą 550 km, aby spełnić marzenia dzieci chorych na raka

Zamarzająca woda, ból w kolanach i dużo życzliwości. Tak można opisać 550-kilometrową wędrówkę brzegiem Morza Bałtyckiego, której podjął się Rafał Dadej. Mężczyzna maszerował od Świnoujścia po Piaski. Samotnie, z plecakiem, nocując w namiocie, aby zebrać pieniądze dla trójki podopiecznych z fundacji "Trzeba Marzyć", którzy cierpią na raka.

- Podczas marszu nie miałem już żadnych obaw. Było na nie za późno. Wątpliwości pojawiały się przy planowaniu i organizowaniu marszu. Obawiałem się o swoje stawy. W plecaku noszę cały dobytek, jakieś 14-17 kilogramów. Część jedzenia wysłałem sobie samemu pocztą i odbierałem po drodze w Jarosławcu oraz Władysławowie - relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską Rafał Dadej z Fundacji „Trzeba Marzyć”.

Mężczyzna podczas marszu ze Świnoujścia do Piasków mierzył się nie tylko ze swoim organizmem, ale również z pogodą. W ciągu kilku ostatnich dni temperatura spadała do -12, a nawet -15 st.C. Przez porywisty wiatr temperatura odczuwalna wynosiła momentami -20 st. Woda w bidonach zaczynała zamarzać po 15 minutach. Po godzinie całkowicie zmieniała się w lód.

Dadej nocował w namiocie. Przy tak niskiej temperaturze układał się do snu w butach, kurtce i śpiworze.

Bardzo dużą pomoc zaoferowali śmiałkowi strażnicy graniczni oraz kapitanaty portów. Służby pozwoliły na wykorzystanie pasa nadmorskiego do nocowania w namiocie. W normalnych okolicznościach rozbicie namiotu na plaży zagrożone jest grzywną. Dadej skorzystał również z przejścia budowanym tunelem pod Martwą Wisłą, co znacznie skróciło przemarsz przez Gdańsk .

Strażnicy graniczni żegnali Dadeja na granicy polsko-niemieckiej w Świnoujściu, gdzie rozpoczął swoją wędrówkę. Wpierali go również przez cały czas drogi. Każdego dnia piechur otrzymywał telefony od zainteresowanych pograniczników. Funkcjonariusze kilkukrotnie przywieźli mężczyźnie ciepłą herbatę. Na mecie marszu tuż przy granicy z Rosją mężczyźnie wręczono okolicznościowy dyplom.

Mężczyzna opowiada nam, że podczas drogi spotkał się z wielką życzliwością i otwartością spotykanych ludzi. - Wielu z nich zapraszało mnie do domów. Proponowali nocleg. Oczywiście ze względu na przyjęte zasady marszu, nie mogłem się zgodzić. Jedna z kobiet w sklepie, gdy dowiedziała się, w jakim celu maszeruję, nie chciała ode mnie zapłaty za kupione rzeczy – z uśmiechem relacjonuje Dadej.

Celem akcji było zebranie pieniędzy niezbędnych do zrealizowania największego marzenia trójki podpieczonych fundacji. Wojtek, Julia i Kacper chcieli wybrać się do paryskiego Disneylandu. Teraz dzięki sponsorom będzie to możliwe.

...

Brawo . Pieknie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:57, 09 Sty 2015    Temat postu:

Dawca krwi musiał pojechać aż do Wrocławia

Akcja poszukiwania krwi grupy BRh-, a dokładnie koncentratu granulocytarnego, dla chorego dziecka w szpitalu w Prokocimiu, zakończyła się sukcesem. Rodzicom bardzo szybko udało się znaleźć dawcę dla córki, jednak wymaganej próbki nie udało się pobrać w Krakowie. Konieczna była podróż aż do Wrocławia. Wszystko z powodu niesprawnej aparatury w krakowskim centrum krwiodawstwa, chodzi o tzw. separator masy granlocytarnej.

- Aktualnie ten separator nie działa. Nie ma zestawów, na których moglibyśmy pracować. Firma będąca ich producentem wycofała się z produkcji. Staramy się pozyskać nowy typ separatora. Cały czas szukaliśmy tego separatora. Niestety na rynku była dziura. Nie było separatorów o takiej opcji. Pojawiły się separatory nowej generacji do pozyskiwania płytek, pozyskiwania komórek macierzystych. Natomiast nie było separatorów, które mogłyby pozyskiwać koncentrat granulocytarny – powiedziała Joanna Raś, zastępca dyrektora do spraw medycznych Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Krakowie.

Średnio dziesięć próbek rocznie – tak wygląda zapotrzebowanie chorych w naszym województwie na masę granulocytarną. Próbki pobierane są bardzo rzadko a koszty użytkowania sprzętu są wysokie. Jeden zabieg to wydatek prawie tysiąca złotych.

Jak jednak udało się dowiedzieć reporterce KRK FM Edycie Nowak, na rynku w końcu pojawiły się urządzenia do separacji masy granulocytarnej. Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Krakowie zamierza ogłosić przetarg na zakup takiej aparatury. Jest więc szansa, że urządzenie dotrze do naszego miasta jeszcze w tym roku.

Brak działającego urządzenia to jeden aspekt sprawy. Lekarze zwracają uwagę na fakt, że w przypadku osób leczonych onkologicznie bardzo trudno jest znaleźć odpowiednią krew. - Dla bardzo chorych pacjentów, leczonych onkologicznie, dobiera się bardzo dokładnie krew. Dobiera się nie tylko w podstawowej grupie, ale także inne parametry bierze się pod uwagę. O tym, jaką krew dostanie krew, decyduje regionalne centrum krwiodawstwa, serologia i lekarze, którzy leczą. Nie każda krew, nawet jeśli jest z tej samej grupy, może trafić dla dziecka czy pacjenta, dla którego jest przeznaczona przez dawcę – powiedziała dr Maria Cierszenka, lekarz-transfuzjolog z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie – Prokocimiu.

Koncentraty granulocytarne stosowane są m.in. w leczeniu ciężkich zakażeń bakteryjnych i grzybiczych.

...

Pieknie ! Brawo Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:30, 13 Sty 2015    Temat postu:

Drużyna Szpiku prosi o pomoc dla Julki

Tym razem drużyna wraz Aquanetem i Luxtorpedą szukają dawcy szpiku dla małej wojowniczki Julki, która od pierwszego roku życia walczy z neuroblastomą. A w dodatku w trakcie leczenia okazało się, że rak może być dopiero początkiem problemów...

Nie wierzycie? Julka w czasie heroicznej 5-letniej walki przeszła już przeszczep szpiku od 9 letniego brata i bardzo kosztowne leczenie w Niemczech - ale niestety, nowotwór nie odpuścił... Potrzebny jest kolejny przeszczep szpiku! I to właśnie cel Drużyny Szpiku.

15 i 16 stycznia w czterech poznańskich szkołach zorganizowane zostaną "Szpikowe potyczki" - to wyjątkowa zbiórka krwi i rejestracja dawców szpiku. Wyjątkowa, bo mająca na celu wyłonienie najprężniej działającej szpikowej szkoły, która "zarejestruje" i "odda" najwięcej krwi.

- Nagroda jest niemała, bo 2 tys zł - mówi Dorota Raczkiewicz, szefowa Drużyny Szpiku. - Młodzież ze szkół odbyła szkolenia przyczyniające się do tego, że ich rejestracja będzie w pełni świadoma i odpowiedzialna. Chcielibyśmy, aby ta zbiórka i rejestracja ofiarowana była Julce. Może akurat podczas tego wydarzenia znajdzie się jej bliźniak genetyczny...?

Szkoły, które biorą udział:

- 15 Stycznia II Liceum Ogólnokształcące w Poznaniu

- 15 Stycznia XXV Liceum Ogólnokształcące w Poznaniu

- 16 Stycznia I Liceum Ogólnokształcące w Poznaniu

- 16 Stycznia Zespół Szkół Elektrycznych nr 1 w Poznaniu

Akcja Szpikowe potyczki jest częścią projektu "Kropla życia", którego partnerem jest poznański Aquanet.

- Dziękujemy zarządowi i wszystkim pracownikom za wrażliwość i otwarte oczy, uszy i serca, dzięki wam mogliśmy oswoić strach i niewiedzę u kolejnych setek osób - mówi Dorota Raczkiewicz. - Pozdrawiamy też artystów z Luxtorpedy, to Oni "opiekują się Julką" i to oni wywołali nas do tablicy, aby wspólnie zawalczyć o zdrowie i życie małej Julki. Zapraszamy do wsparcia akcji, nie tylko swoją obecnością, ale również zachęceniem znajomych. Większą satysfakcją od zarejestrowania się jest zrobienie tego w grupie osób, którą się do tego przekonało. Każdego roku ponad 10 tys osób dowiaduje się że ma nowotwór krwi, jedyny lekarstwem dla nich jest przeszczep szpiku. Rejestrujmy i nie pozwólmy im czekać! Mamy w sobie bezcenny lek, który ratuje życie - podzielmy się nim! Dla Julki i wszystkich walczących.

>>>

Tak cierpienie dzieci szczegolnie wzrusza .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:56, 18 Sty 2015    Temat postu:

Wioski Dziecięce SOS szukają opiekunów

Kilkadziesiąt tysięcy porzuconych i osieroconych dzieci cierpi w Polsce na brak domu rodzinnego. Przynajmniej część z nich, zamiast w placówkach, może wychowywać się w nowych rodzinach zastępczych, na przykład tworzonych przez Wioski Dziecięce SOS. Do tego potrzeba jednak rodziców chętnych założyć taką rodzinę.

- W Polsce mamy 78 tysięcy dzieci pozbawionych opieki rodzicielskiej. Jedna piąta z nich nadal mieszka w domach dziecka. Bardzo nam zależy na tym, by jak najwięcej z nich trafiało do rodzin zastępczych lub rodzin SOS, ale tych ciągle brakuje - mówi Informacyjnej Agencji Radiowej Anna Choszcz-Sendrowska ze Stowarzyszenia Wioski Dziecięce SOS.

Wioskowymi rodzicami mogą zostać zarówno małżeństwa, jak i osoby samotne. Najważniejsze, by były gotowe stworzyć klimat jak najbardziej zbliżony do rodziny naturalnej - podkreśla dyrektor Wioski Dziecięcej SOS W Siedlcach Jarosław Świerczewski. Dodaje, że podstawą jaką muszą wypracować opiekunowie jest odpowiednia więź z dziećmi, która jest fundamentem dalszej pracy. - Nawet odchodzenie dzieci z rodzin SOS nie powoduje jej zrywania. Wręcz przeciwnie zachęcamy młodzież, aby kontaktowała się z nami i przekazywała informacje jak radzi sobie w dorosłym życiu - mówi Jarosław Świerczewski.

Jedna z wioskowym mam, Iwona Słomska absolutnie nie żałuje swojej decyzji. Zapewnia też, że to doskonały wybór dla osób, które pragną dać coś z siebie innym. - Miałam tylko jedno swoje dziecko biologiczne. Teraz tych radości i smutków mam razy siedem, bo opiekuję się siódemką dzieci - mówi rozmówczyni IAR. Podkreśla, że praca w rodzinie SOS to nie jest poświęcenie, ale raczej chęć zrobienia czegoś w życiu.

Kandydaci na rodziców SOS muszą przejść kilkustopniową, trwającą pół roku rekrutację - wyjaśnia Anna Choszcz-Sendrowska. Składają się na nią rozmowy kwalifikacyjne, testy psychologiczne i praktyki w jednej z wiosek SOS.

W Polsce funkcjonują cztery Wioski Dziecięce SOS: w Siedlcach, Kraśniku, Karlinie i Biłgoraju. Przebywa w nich około 500 dzieci.

...

Dzieci cierpia ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:59, 19 Sty 2015    Temat postu:

Australia: chciał uśmierzyć ból umierającego dziecka. Teraz grozi mu więzienie

Australia: chciał umierającemu dziecku uśmierzyć ból. Teraz grozi mu więzienie - facebook.com/adamfearlessfather

Prawie 50 tys. podpisów złożono pod petycją do polityków, aby zainterweniowali w sprawie Australijczyka, który podał swojej umierającej córce olej z konopi. Chciał w ten sposób uśmierzyć ból dziewczynki. Stan córki się poprawił, a on trafił do aresztu - informuje "Mirror".

2-letnia Rumer Rosem jest w późnym stadium raka i bardzo cierpi. Zrozpaczony ojciec podał jej więc olej z konopi indyjskich. I chociaż stan córki na chwilę się poprawił, on sam trafił do aresztu z zarzutami podania niebezpiecznych narkotyków osobie małoletniej. Wyszedł za kaucją, ale nie może się widywać z dzieckiem, które obecnie przebywa na oddziale intensywnej terapii.

Wiadomość ta odbiła się szerokim echem w mediach społecznościowych. Prawie 50 tys. internautów podpisało petycję nawołującą polityków do zajęcia się sprawą zdesperowanego ojca. "To nieludzkie i niesprawiedliwe, aby separować rodzica od dziecka. On działał, aby przedłużyć życie małej" - czytamy na stronie internetowej. Użytkownicy sieci zbierają też pieniądze na pomoc prawną dla mężczyzny. Jego proces ruszy w tym tygodniu.
Zobacz post na facebooku

Córka ma czwarte stadium nerwiaka zarodkowego. Jej szanse na przeżycie to około 50 proc. Jak mówi matka dziecka, po podaniu oleju z konopi stan małej na chwilę się poprawił. Przestał ją boleć brzuch, nieznacznie przybrała na wadze i chciała nawet wyjść na dwór.

Please retweet and sign #fearlessfather #medicalmarijuana #AdamKoessler #SaveRumerRose [link widoczny dla zalogowanych] pic.twitter.com/rnWMrd0dz5
— Sam Miguel (@StarsOnMyFeet) January 18, 2015

...

Akurat narkotyki do celow zdrowotnych sa calkowicie prawidlowe ! Nie sa grzechem ! Nie rozumiem tego wrzasku . WY SIE ZAJMIJCIE ,,KLUBAMI" I INNYM SYFEM GDZIE CPAJA ! NIE CHORYMI !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:17, 31 Sty 2015    Temat postu:

Daliowa: W pożarze zginęła matka czwórki dzieci

W akcji gaśniczej brało udział prawie 30 strażaków

Tragedia w miejscowości Daliowa koło Dukli na Podkarpaciu. W pożarze drewnianego domu zginęła 35-latka, matka czworga dzieci.

Pożar wybuchł przed 10:00 - relacjonuje rzecznik komendy miejskiej państwowej Straży Pożarnej w Krośnie - brygadier Mariusz Kozak. Ogień zauważył sąsiad.

Kobieta wyprowadziła czwórkę swoich dzieci (mają od dwóch do dziewięciu lat) do sąsiadów, a sama wróciła do płonącego domu po swoje rzeczy. Nie udało się jej wyjść. W akcji gaśniczej brało udział prawie 30 strażaków. Trwa ustalanie przyczyn pożaru.

...

Brak matki to olbrzymie cierpienie dla dzieci .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:23, 01 Lut 2015    Temat postu:

Osierocone dzieci z Daliowej potrzebują pomocy

Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Jaśliskach apeluje o do osób i firm którzy mogą wesprzeć czwórkę osieroconych dzieci z Daliowej. Wczoraj doszło do pożaru domu, w którym zginęła ich matka.

Dzieci po krótkim pobycie w szpitalu znalazły opiekę u babci, ale nie mają ubrań zabawek ani przyborów toaletowych.

Jutro na stronie gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Jaśliskach podany zostanie numer konta, na który można będzie wpłacać pieniądze. Dary rzeczowe będą także zbierane od rana w krośnieńskiej redakcji Polskiego Radia Rzeszów przy ul. Lewakowskiego 25.

Jeszcze tego samego dnia odwieziemy to, co państwo przekażą dzieciom z Daliowej. Najstarsza dziewczynka ma 9 lat, najmłodsza 2,5, chłopcy są w wieku 8 i 4 lat.

...

Tak znow okazja do dobra aby pomoc .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:24, 04 Lut 2015    Temat postu:

Dramatyczny wybór ojca. Może ocalić tylko jedną ze swoich córeczek

Przed przerażającym wyborem stoi ojciec trzyletnich bliźniaczek mieszkających w Kanadzie. Obydwie dziewczynki potrzebują przeszczepu wątroby, by przeżyć. Tata może być dawcą, ale tylko dla jednej z nich. Co w takiej sytuacji stanie się z drugim dzieckiem? O sprawie pisze m.in. brytyjski independent.co.uk.

Michael Wagner i jego żona Joanna mieszkający w kanadyjskim Ontario adoptowali pochodzące z Wietnamu bliźniaczki Binh i Phuoc w 2012 roku. Dziewczynki cierpią na poważne schorzenie genetyczne – zespół Alagille'a, który powoduje zaburzenia w pracy wątroby, serca, nerek i trzustki. Częstotliwość jego występowania do 1 na 70 tys. przypadków. Większość chorych – niezależnie od tego, który z układów jest najmocniej upośledzony – prędzej czy później potrzebuje przeszczepu wątroby.

Badania wskazują, że ojciec dziewczynek może być dawcą. Jednak umożliwi to transplantację tylko u jednego dziecka. Bez przeszczepu bliźniaczki nie przeżyją.Mierząc się z tym okrutnym wyborem, Wagnerowie zaczęli szukać ratunku w mediach społecznościowych. Założyli także stronę, za pośrednictwem której zbierają pieniądze - wszystko po to, by znaleźć dawcę dla drugiej dziewczynki i mieć fundusze na przeszczep. Zgłosiło się już do nich kilkaset osób, jak na razie jednak nie przyniosło to rezultatu.
Zobacz post na facebooku

Rodzice nie tracą jednak nadziei. Podkreślają, że wierzą, iż dzięki jej akcji ludzie dowiedzą się więcej o cierpieniu osób dotkniętych zespołem Alagille'a i zainteresują się kwestią przeszczepów. "Nawet jeśli nie mogą pomóc naszej córce, może ich zgłoszenia uratują kogoś innego, kto również czeka w kolejce" – podkreślają.

...

Dramat . Ale ludzie umieraja . A w Afryce ? W tej sytuacji losowac i niech Bóg decyduje . A w ogole to moze od modlitwy zaczac ? Boże zajmij sie tym bo my nie potrafimy ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:45, 04 Lut 2015    Temat postu:

Szpital: w klinice uchybienia w realizacji procedury in vitro

Specjalna komisja badająca przypadek pomyłki podczas zapłodnienia in vitro w klinice w Policach wskazała, że doszło do uchybienia w realizacji procedury – napisano w środę w oświadczeniu wydanym przez dyrekcję szpitala, który nadzoruje klinikę.

Według doniesień mediów, nasienie męża, zamiast z komórką jajową żony, mogło zostać połączone z komórką innej kobiety. Dziecko urodziło się z wadami genetycznymi.

W przesłanym dokumencie dyrekcja szpitala klinicznego Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie podkreśliła, że powołana przez dyrektora szpitala komisja potwierdziła, iż do błędu, którego konsekwencją było urodzenie dziecka przez kobietę nie będącą biologiczną matką, doszło w Laboratorium Wspomagania Rozrodu Kliniki Medycyny Rozrodu i Ginekologii w Policach, kierowanej przez prof. dr hab. med. Rafała Kurzawę. "Komisja we wstępnym protokole wskazała uchybienia w realizacji procedury i zaleciła niezwłoczne wprowadzenie zmian gwarantujących całkowite jej bezpieczeństwo" – napisano w oświadczeniu.

Kierownictwo szpitala wyraziło też ubolewanie z powodu zaistniałego zdarzenia i zapewniło, że po wypisaniu dziecka z Centrum Zdrowia Dziecka, zostało ono otoczone w szczecińskim szpitalu opieką medyczną, a pracownicy szpitala pozostają w stałym kontakcie z rodzicami.

W oświadczeniu poinformowano również, że szczegółową kontrole w placówce przeprowadzili przedstawiciele resortu zdrowia, w tym konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii i położnictwa oraz dyrektor Departamentu Matki i Dziecka.

Jak powiedziała PAP rzeczniczka szpitala Joanna Woźnicka, zgodnie ze zapowiedzią ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza z kliniką zostanie rozwiązana umowa na realizację rządowego programu in vitro. Klinika ma na to 30 dni. - Trzeba zakończyć leczenie u par, u których rozpoczęto już ten proces, jeśli natomiast zdeponowany został materiał genetyczny, musi on być przetransportowany przez szpital do placówek uprzednio wskazanych przez pacjentów – dodała.

Rzeczniczka nie potwierdziła, że mogło dojść także do drugiego podobnego przypadku w klinice. O takiej ewentualności informują niektóre media.

Rzecznik odpowiedzialności zawodowej przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Szczecinie prof. Jacek Różański powiedział, że sprawdzi, czy rzeczywiście doszło do drugiego takiego zdarzenia. - Moje biuro prawne sprawdza teraz, czy mamy prawo wystąpić do szpitala o dokumentację medyczną dotyczącą pacjenta, jeśli tak, to to uczynimy – powiedział.

We wtorek minister Arłukowicz zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia błędu medycznego w przypadku pacjentki, która mogła urodzić nie swoje dziecko w wyniku zapłodnienia in vitro, a klinice wypowiedziano umowę dotyczącą realizacji rządowego programu in vitro. Na placówkę została też nałożona maksymalna przewidziana w takich sytuacjach kara finansowa - 10 proc. wartości kontraktu, w tym przypadku to 76 tys. zł. Sprawę rozpatruje też rzecznik odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie; w lutym mają zostać przesłuchani świadkowie.

Szczecińska prokuratura już raz zajmowała się sprawą po doniesieniu, które według doniesień medialnych złożyli rodzice. Odmówiła jednak wszczęcia śledztwa, nie dopatrzywszy się znamion przestępstwa polegającego na narażeniu człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Na decyzję prokuratury złożono zażalenie do sądu. O akta sprawy wystąpił prokurator generalny Andrzej Seremet.

...

tomcio55 do ~ewa: Aż strach się bać co się dzieje w gorszych jak ten jest najlepszy.

...

Jak na zamowienie znalezli uchybienia ... Przedtem nie bylo . Obluda .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:48, 10 Lut 2015    Temat postu:

Niezwykły prezent dla chorego Bartka z Radomia

Kilkadziesiąt osób odśpiewało urodzinowe "Sto lat" czteroletniemu Bartkowi z Radomia. Chłopiec choruje na cykliczną neutropenię. Zdaniem lekarzy to najprawdopodobniej jedyny w Polsce przypadek nietypowej i trudnej w leczeniu odmiany tej choroby.

Dziecko od urodzenia walczy o życie. Przeszło trzy sepsy, a w szpitalu było tak wiele razy, że oddział stał się jego drugim domem. Rodzice Bartka, który czeka na przeszczep szpiku, chcieli, by te urodziny syna były wyjątkowe. - W tym całym nieszczęściu jestem dziś bardzo szczęśliwa. I Bartek też. Wsparcie tylu osób, które tutaj przyszły, daje nam siłę do dalszej, nierównej walki z chorobą - mówiła Aneta Juszczak, mama chłopca.

Pomysłodawczynią zorganizowania tych nietypowych urodzin była dziennikarka Aleksandra Jabłonka. Użytkownicy mediów społecznościowych zrobili resztę. Pojawili się przed domem Bartka z "zimnymi ogniami", gitarą i akordeonem. Wspólnie zaśpiewali "Sto lat". Zaskoczony i szczęśliwy jubilat dostał mnóstwo prezentów, a niezwykły chór obserwował z okien mieszkania.

...

To dziecko mialo radosc Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:40, 13 Lut 2015    Temat postu:

Mała Ala walczy o oczko
Leczenie siatkówczaka polega na stosowaniu zabiegów krioterapii i chemioterapii

Ala cierpi na rzadki nowotwór oka występujący u dzieci i niemowląt, najczęściej między 1 a 3 rokiem życia. W 2/3 przypadków występuje tylko w jednym oku. Zdarza się jednak, że atakuje i drugie oczko. Siatkówczak nie powoduje przerzutów do innych narządów, rośnie w kierunku wnętrza i może dochodzić do środkowego dołu czaszki.

Objawy nowotworu to leukokoria, czyli białozielonkawy odblask w obrębie poszerzonej źrenicy, tzw. "kocie oko", obserwowane również na zdjęciach przy użyciu lampy błyskowej, zez spowodowany osłabieniem widzenia przez nowotwór, czerwone, bolesne oko. Leczenie polega na stosowaniu zabiegów krioterapii i chemioterapii. Kiedy zabiegi nie przynoszą oczekiwanych rezultatów, konieczne jest wyłuszczenie całego oka.
REKLAMA

Małą Alę poddano już trzem zabiegom krioterapii i dwóm chemioterapii. Wyniki badań wykonanych po zabiegach potwierdziły, że komórki nowotworowe zniknęły. Radość rodziców spowodowana optymistyczną diagnozą była ogromna. Niestety, nie trwała ona długo. Zaledwie kilka tygodni później pojawiły się kolejne komórki nowotworowe.

Od czasu choroby Ali życie rodziny porównać można do życia na tykającej bombie. Wszystko toczy się od kontroli do kontroli. Dodatkowo co trzy tygodnie konieczna jest wizyta w Warszawie.

Ostatnią chemioterapię Ala przyjęła w październiku. Dziewczynka musiała leżeć w szpitalnym łóżku, podłączona do kroplówki przez pięć dni. W ciągu dnia odłączano ją od kroplówki jedynie na pół godziny. To był horror. Już na sam widok lekarskiego, czy pielęgniarskiego białego fartucha dziewczynka zaczynała płakać.

W marcu Alę czekają kolejne badania, które potwierdzą, czy tym razem udało się zniszczyć siatkówczaka. Leczenie dziewczynki finansuje Narodowy Fundusz Zdrowia. Jednak każdorazowy wyjazd do stolicy, trwający średnio około trzech dni kosztuje rodziców tysiąc złotych. To zdecydowanie przekracza możliwości finansowe rodziny.

Do tej pory radzili sobie samodzielnie, nie prosząc nikogo o pomoc, jednakże z pensji ojca dziewczynki ciężko jest żyć przez cały miesiąc, wyjeżdżać do Warszawy, a także na konsultacje w Londynie u doktora Hungerforda, który w leczeniu siatkówczaka ma 32-letnie doświadczenie i to on potwierdził najgorsze: guz zaczął się odradzać.

Aby uratować oczko Ali, konieczne jest podanie jej kosztownej chemii Melphalan bezpośrednio przez tętnicę udową do oka. Tylko wtedy skuteczność jej działania wyniesie 80%.

Niestety, koszt podania jednej dawki to 18 300 funtów. Dodatkowo przed każdym zabiegiem należy przeprowadzić badanie oka za 2320 funtów. Takich dawek potrzeba aż trzech w odstępach 4 tygodniowych, zatem czasu na zebranie pieniędzy jest coraz mniej.

Osoby, które chciałyby wesprzeć rodziców dziewczynki w walce ze złośliwym nowotworem oka córki, mogą wpłacać pieniądze na konto:

PL 20 1240 6986 1000 0000 0429 5460 Bank-Pekao. W tytule przelewu należy podać dopisek "Ala-Lis". Każda złotówka pomoże w leczeniu Ali.

Rodzina dziewczynki już teraz dziękuje i jest bardzo wdzięczna za udzielone im wsparcie.

>>>

Tak dzieci cierpia ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:37, 05 Mar 2015    Temat postu:

Zdjęcie chorej dziewczynki okrutnym internetowym memem

Mariah urodziła się z rzadko spotykaną wadą genetyczną – dodatkowym chromosomem drugim. Ostatnio stała się centralną postacią internetowych żartów. Jej urodzinowe zdjęcie z niewybrednymi podpisami i prymitywnymi komentarzami rozpowszechnia się jako mem.

Osoby cierpiące na przypadłość Marii mają ograniczone zdolności motoryczne i poznawcze. Popularność memu wzbudza smutek matki dziewczynki. - Ona nie jest żadnym potworem. Nie jest jakąś fikcyjną postacią, tylko prawdziwą żywą istotą – żali się kobieta.

Szanse na przeżycie przy tego typu schorzeniach są skrajnie niskie. Dlatego dziewczynka pozostaje oczkiem w głowie rodziny, która liczy na to, że żarty znudzą się internautom. Do tego czasu chcą spędzać z córką jak najwięcej czasu. - Ona jest naszą radością, cudownie jest ją mieć koło siebie. Po prostu dobrze się wspólnie bawimy – mówi matka.

...

Przyczyna cierpienia jest zawsze podlosc ludzka .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:34, 22 Mar 2015    Temat postu:

Komornicy: niepłacenie alimentów to forma przemocy
22 marca 2015, 11:45
Milion dzieci w Polsce czeka na alimenty egzekwowane przez komorników. Prowadzimy rocznie 600 tys. takich spraw, co roku wpływa 60 tys. nowych - mówi rzeczniczka Krajowej Rady Komorniczej Monika Janus. Przypomina, że niepłacenie alimentów to forma przemocy ekonomicznej. Organizacje pozarządowe, pomagające w egzekwowaniu alimentów, proponują by wprowadzić ponownie możliwość odbierania prawa jazdy osobom uchylającym się od płacenia, wpisywać je do rejestrów dłużników i ograniczyć szarą strefę w zatrudnieniu.

- My, jako komornicy, z przemocą ekonomiczną wobec kobiet, bo tak właśnie najszerzej można określić tę kwestię, spotykamy się niemal na co dzień. Nie ma chyba tygodnia, aby we wtorek, który jest dniem przyjęć w mojej kancelarii, nie pojawiła się kobieta mająca albo problem z alimentami, albo ze spłatą zobowiązań, o których dowiedziała się już po rozstaniu z mężem - podkreśla Janus.

Jak dodaje, alimenty są szczególnym przypadkiem postępowania egzekucyjnego. Przy egzekucji świadczeń alimentacyjnych potrąceniu podlega 60 proc. wynagrodzenia dłużnika, a przy egzekucji świadczeń niealimentacyjnych komornik sądowy może zająć 50 proc. - Wyjątek ten obowiązuje od 1974 r. i służyć ma maksymalnemu zabezpieczeniu potrzeb najważniejszej dla nas grupy wierzycieli, czyli dzieci, bowiem w ocenie ustawodawcy same nie są one w stanie wyegzekwować swoich praw. Ustawodawca uczynił więc alimenty należnościami uprzywilejowanymi - wskazuje Janus.

Podkreśla, że skuteczność egzekucji w sprawach alimentacyjnych wynosi około 20 proc. i od 5 lat systematycznie wzrasta. Dla porównania, w 2009 r. wynosiła niecałe 10 proc. - Niska skuteczność egzekucji alimentów to nie tylko wynik dużego bezrobocia. Niestety, w naszym kraju cały czas nie ma potępienia postawy dłużnika, który unika płacenia. Nie mówi się o nim wprost, że to oszust, tylko jak o kimś, kto jest cwany i udało mu się wykiwać komornika - mówi rzeczniczka KRK.

- Bardzo często słyszymy od dłużników alimentacyjnych, że auto, którym jeżdżą, jest pożyczone, komputer, którego używają, jest własnością rodziców, a wynagrodzenie oficjalne zawsze jest symboliczne. A niekiedy wręcz wypłacane 'pod stołem' - dodaje.

Jej zdaniem mówiąc o egzekwowaniu alimentów, warto podkreślać rolę pracodawców, którzy nie powinni zapominać o odpowiedzialności. - Niestety, zdarza, że w imię fałszywie pojętej solidarności pracodawcy pomagają ukrywać dochody osobom, od których komornik stara się uzyskać zasądzone świadczenia. Należy jednak pamiętać, że te dochody nie są ukrywane przed komornikiem, a de facto, przed dziećmi - podkreśla komorniczka.

Wskazuje, że komornicy nie posiadają instrumentów prawnych pozwalających na zwiększenie skuteczności egzekucji alimentów. - Od naszej inwencji i kreatywności zależy, czy matka otrzyma alimenty na swoje dziecko - przekonuje.

- Negatywne stereotypy towarzyszące naszej profesji powodują, że kobiety boją się niekiedy skorzystać z naszej pomocy - podkreśla Janus, dodając że to właśnie rolą komorników jest pomoc w tego rodzaju sytuacjach.

Przypomina, że kiedyś można było odbierać dłużnikom alimentacyjnym prawa jazdy. Jednak TK uznał to za niekonstytucyjne i ograniczył tę możliwość. - Trzeba przyznać, że był to bardzo skuteczny sposób. Gdy tylko był wniosek o zatrzymanie prawa jazdy, to automatycznie pieniądze się znajdowały - mówi Janus.

Jak dodaje, wzrost skuteczności w egzekwowaniu alimentów to w dużej mierze wynik postępującej informatyzacji pracy komorników, a także m.in. większy dostęp do informacji o majątku dłużników czy bazy PESEL, która umożliwia ustalenie aktualnego miejsca zamieszkania osoby uchylającej się od płacenia alimentów. Istotną pomocą w poszukiwaniu majątku dłużnika są też informacje o rachunkach bankowych.

W 2013 r. samorząd komorniczy uruchomił stronę [link widoczny dla zalogowanych] na której można znaleźć wszelkie informacje dotyczące tej kwestii, wzory dokumentów, odpowiedzi na pytania związane z egzekucją alimentów.

Zdaniem samorządu, aby zwiększyć skuteczność egzekucji alimentów, należy m.in. wprowadzić zmiany w kodeksie postępowania cywilnego. Po pierwsze, chodzi o likwidację ograniczeń o charakterze przedmiotowym w sprawach o egzekucję należności alimentacyjnych, w szczególności zwolnienia spod egzekucji sądowej sum i świadczeń w naturze, wyasygnowanych na pokrycie wydatków lub wyjazdów w sprawach służbowych dłużnika.

Kolejną propozycją jest zwiększenie uprawnień komorników w zakresie poszukiwania majątku dłużnika. Komornicy powinni uzyskać możliwość żądania wyjaśnień od dłużników, a za składanie fałszywych wyjaśnień powinna zostać wprowadzona odpowiedzialność taka, jak za składanie fałszywych zeznań. Janus dodaje, że toczą się prace nad przepisami, które taką możliwość przyznają komornikom. Wyraziła nadzieję, że wejdą w życie mniej więcej za rok.

Jej zdaniem warto również wprowadzić zmianę przepisów o egzekucji z ruchomości. Jak tłumaczy Janus, obecnie, po drugiej bezskutecznej licytacji ruchomości, egzekucję umarza się. Brak możliwości sprzedaży ruchomości za pośrednictwem nowoczesnych metod prawnych (e-licytacja) powoduje bezskuteczność egzekucji.

Średnia wysokość alimentów zasądzanych przez polskie sądy to - jak szacują organizacje pozarządowe - ok. 500 zł, a skuteczność ich egzekucji wynosi ok. 12,5-13 proc. Są to pieniądze na utrzymanie dziecka, w Polsce sądy rzadko przyznają alimenty byłemu małżonkowi.

- Dłużnicy alimentacyjni - mówię to z pełnym przekonaniem - to w 60-70 proc. ludzie, którzy mogą płacić alimenty. Przepisują majątki na najbliższych, pracują na czarno, kombinują, wykorzystują wszystkie luki prawne - mówi w Beata Mirska-Piworowicz ze Stowarzyszenia Damy Radę, które zawiązano po likwidacji Funduszu Alimentacyjnego w 2004 r.

Fundusz, m.in. dzięki staraniom stowarzyszenia, przywrócono w 2008 r. Obecnie świadczenia z niego wypłacane są osobom, które nie są w stanie wyegzekwować alimentów, a ich dochód nie przekracza 725 zł netto na osobę w rodzinie.

Średnie alimenty wypłacane z funduszu to 362 zł (w 2013 r.). W 2013 r. świadczenia te pobierało przeciętnie 328,8 tys. osób miesięcznie, a gminy prowadziły postępowania wobec 243,2 tys. dłużników. Ich skuteczność wynosiła niespełna 8 proc.

Podstawowe przyczyny niepłacenia alimentów to - jak podaje MPiPS w sprawozdaniu z wykonania ustawy o pomocy osobom uprawnionym do alimentów - ukrywanie przez dłużników dochodów i majątku albo brak zatrudnienia.

Na podobne przyczyny wskazują przedstawicielki organizacji pozarządowych, zwracając również uwagę na duże społeczne przyzwolenie na niepłacenie alimentów.

- Moim zdaniem wynika to z naszej mentalności - chronimy cwaniaków, niepłacenie nie jest obciachem. Nie postrzega się tego jako okradania własnego dziecka, a tym właśnie jest uchylanie się od płacenia alimentów. Rodzice 'alimenciarzy' w imię źle pojętej solidarności z dziećmi godzą się na przepisywanie majątku, zapominając, że uderza to w ich wnuki. A kobietę, która ma przyjmować alimenty, postrzega się jako tę, która chce żyć na koszt byłego partnera. W kraju, który politykę rodzinną ma na sztandarach, egzekwowanie alimentów powinno być priorytetem, a niepłacenie - wstydem - podkreśla Aleksandra Sołtysiak z Kongresu Kobiet, wspierająca nowo powstałe Stowarzyszenie "Dla Naszych Dzieci" zrzeszające rodziców, którzy mają problem z egzekwowaniem alimentów.

Mirska-Piworowicz uważa, że potrzeba kampanii społecznych, które zmieniłyby podejście społeczeństwa, uświadamiając ludziom, że te kilkaset złotych alimentów to dla dziecka np. możliwość jedzenia obiadów w szkole czy uczęszczania na zajęcia dodatkowe.

- Zajmuję się tym tematem już kilkanaście lat i stwierdzam z całą pewnością, że w naszym kraju dłużnicy alimentacyjni są pod specjalną ochroną, nigdzie na świecie się ich tak dobrze nie traktuje - dodaje Mirska-Piworowicz.

Wskazuje, że Wielkiej Brytanii też kiedyś był problem ze ściąganiem alimentów, jednak kiedy wprowadzano bezwzględny nakaz odbierania praw jazdy dłużnikom, skuteczność egzekucji wzrosła do 80 proc. Przypomina, że w Polsce też była taka możliwość - jeśli dłużnik uporczywie się uchylał od płacenia i odmawiał współpracy z urzędnikami - jednak zakwestionował ją w 2009 r. Trybunał Konstytucyjny.

Obecnie prawo jazdy jest zatrzymywane tylko w wyjątkowych sytuacjach: mogą je stracić osoby zalegające z alimentami dłużej niż pół roku, ale nie - jeśli płacą przynajmniej połowę zasądzonej kwoty.

Według Mirskiej-Piworowicz należy przywrócić możliwość odbierania prawa jazdy dłużnikom, ponieważ jest to jeden z najskuteczniejszych sposobów dyscyplinowania ich. Jej zdaniem warto wprowadzić też zapisy umożliwiające pracownikom socjalnym przeprowadzanie wywiadów środowiskowych u dłużników. - Pracownik lepiej zna lokalne środowisko niż komornik. W porozumieniu z pracownikiem socjalnym komornik miałby większą skuteczność - przekonuje Mirska-Piworowicz. W jej opinii bardzo ważne jest również ograniczenie szarej strefy w zatrudnieniu, żeby nie można było nikogo zatrudnić "na czarno".

Jej zdaniem niewłaściwym kierunkiem jest z całą pewnością rezygnacja z wpisywania "alimenciarzy" do Rejestru Dłużników Niewypłacalnych, co proponuje Ministerstwo Sprawiedliwości w projekcie założeń do noweli ustawy o Krajowym Rejestrze Sądowym, argumentując, że jest to zbyt czasochłonne i drogie.

Jej zdaniem choć koszty wpisywania do tych rejestrów są dość wysokie, warto to robić ze względu na cele, które dzięki temu można osiągnąć. - Jeśli człowiek nie będzie w tym systemie istniał, to będzie normalnie żył, bezkarnie nie płacąc alimentów. A figurując w nim, nie weźmie kredytu, telefonu itp. Bezwzględnie trzeba ich wpisywać, tak jak wpisywani jesteśmy za niepłacenie rachunków za gaz czy prąd. Dłużnicy alimentacyjni latami nie płacą, to są ogromne kwoty - przekonuje.

Przypomina, że dla samotnych rodziców nie ma pod tym względem taryfy ulgowej. - Samotnego rodzica nikt nigdy nie pyta, czy ma pieniądze na dziecko. Mówi mu się: jak nie masz, to sobie zorganizuj. Ten rodzic musi mieć, bo inaczej zabiorą mu dziecko z powodu biedy - podkreśla Mirska-Piworowicz.

Zwraca uwagę, że zamiast uszczelniać ten system, my coraz bardziej "alimenciarzom" odpuszczamy. - Skoro przy obecnych zapisach mamy tak nędzną ściągalność, to jak poluzujemy, ona jeszcze spadnie i wtedy któryś kolejny rząd uzna, że znowu trzeba zlikwidować Fundusz Alimentacyjny, bo jest nierentowny. Myślę, że temu te zmiany mają służyć - wskazuje.

Podkreśla przy tym, że samotni rodzice nie są żebrakami. - My nie chcemy pieniędzy od państwa, chcemy, żeby państwo te alimenty skutecznie egzekwowało - mówi.

Sołtysiak przypomina, że pierwotnie Fundusz Alimentacyjny miał służyć jako zabezpieczenie tych dzieci, których rodzice nie płacą alimentów, do czasu odebrania długu. Jednak długów nie można skutecznie egzekwować, a próg dochodowy znacząco ogranicza dostęp do świadczeń. - Kryterium w wysokości 725 zł oznacza, że jeśli samotna matka z jednym dzieckiem zarabia minimalną pensję, to jest za dużo, żeby dostać alimenty z funduszu - podkreśla Sołtysiak.

Zwraca uwagę, że aby można się było starać o wyegzekwowanie alimentów przez komornika, musi dochodzić do uporczywego uchylania od płacenia alimentów. A do tego nie dochodzi, gdy ktoś płaci np. 50 zł miesięcznie, albo jakieś niewielkie kwoty raz na jakiś czas.

Więcej informacji na temat egzekwowania alimentów można znaleźć na stronie Krajowej Rady Komorniczej i Centrum Praw Kobiet [link widoczny dla zalogowanych]

...

Nikt nikogo nie zmusza do dziecka . I tak zescie je skrzywdzili bo nie maja rodziny . Alimenty choc bezwzglednie konieczne nie zastapia jej .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:52, 01 Kwi 2015    Temat postu:

Dziewczynka urodziła się bez nosa. Dotychczas stwierdzono tylko 43 takie przypadki

Ekstremalnie rzadkie zaburzenie rozwojowe - dziewczynka urodziła się bez nosa - facebook.com/TimothyElisStory/

Eli Thompson urodziła się z bardzo rzadką deformacją twarzy, która zdarza się raz na 197 mln przypadków. Mimo braku wykształconego nosa dziewczynka czuje się dobrze - czytamy na portalu buzzefeed.com.

Eli urodziła się w szpitalu w Alabamie. Lekarze od razu zauważyli, że nie ma wykształconego nosa i oddycha przez usta. Natychmiast została przewieziona do specjalistycznej placówki, gdzie przeszła zabieg tracheotomii. Dziewczynka nie wydaje dźwięków, więc rodzice muszą stale ją kontrolować. Arhinię, bo tak nazywa się to zaburzenie rozwojowe, stwierdzono tylko u 43 osób na całym świecie.

Rodzice przechodzą specjalne szkolenie, jak karmić małą Eli i zapowiadają, że nie będą jej robić operacji plastycznej. Gdy podrośnie, ma sama podjąć taką decyzję.

Przyjaciele rodziny zbierają w internecie pieniądze na kolejne operacje dziewczynki.

...

Wady genetyczne to tez skutek grzechu pierworodnego . Przez winnych cierpia niewinni .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:08, 13 Kwi 2015    Temat postu:

Przejmujący apel dzieci z wiosek SOS. Szukają nowych rodziców
Ewa Koszowska
13 kwietnia 2015, 12:55
"Proszę Pani, może mi Pani pomóc... bo ja zgubiłem mamę" - takimi słowami sześcioletni Julek prosił o pomoc przechodzących obok dorosłych. Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce poprzez akcję "Szukam mamy... " chciało zwrócić uwagę, że stale brakuje kandydatów na rodziców zastępczych. Byliśmy z kamerą w wiosce SOS w Siedlcach, gdzie opuszczone i osierocone dzieci mogą prowadzić normalne życie, jak ich rówieśnicy ze zwykłych domów. Każda wioska składa się z osiedla domków, w których dzieci mieszkają z zastępczymi rodzicami. - To jest szalenie trudna praca, pełna różnych wyzwań, ale też szalenie satysfakcjonująca - mówi Anna Choszcz-Sendrowska ze Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce.

W Polsce jest prawie 80 tysięcy dzieci pozbawionych opieki rodzicielskiej, jedna piąta z nich zamiast w rodzinach, wychowuje się w instytucjonalnych formach opieki.Cały czas brakuje kandydatów na rodziców zastępczych. W każdej SOS Wiosce Dziecięcej są jeszcze domy, w których mogłyby zamieszkać potrzebujące dzieci wraz z nowymi Rodzicami SOS.

Możesz także pomóc osieroconym dzieciom, przekazując 1 proc. podatku na rzecz Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce w Polsce:

Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce w Polsce KRS 0000 056 901

...

Tutaj jednak nie można nic na siłę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:07, 25 Kwi 2015    Temat postu:

Nowiny 24

Dwulatek z Przemyśla marzy o przywróceniu wzroku

Pomóc może każdy, wpłacając dowolny datek na konto Fundacji Dzieciom "Zdążyć z pomocą"

Marzeniem mamy i babci dwu i półrocznego Dominika Barnasia jest, aby chłopczyk widział. Maluch dzielnie przezwyciężył już wiele poważnych chorób.

- Dominiczek już na wstępie swojego życia pokazał, jaki jest dzielny. Urodził się jako wcześniak, w 23. tygodniu ciąży. Ważył zaledwie 720 gramów. Jego stan był tak fatalny, że lekarze dawali mu 5 proc. szans na przeżycie - wspomina Agnieszka Czuchman, babcia chłopca. To ona koordynuje organizację pomocy i zbiórkę pieniędzy na operację dziecka i pomaga jego mamie, a swojej córce.

Chłopczyk pokonał już wiele schorzeń

Katalog chorób, które w swoim krótkim jeszcze życiu pokonał Dominik jest pokaźny. Urodził się z niewydolnością oddechową, ciężką dysplazją oskrzelowo - płucną, zapaleniem płuc, niedokrwistością. W pierwszych dniach życia przeszedł sepsę, wyłonienie stomi na jelitach i krwawienie dokomorowe wewnątrz-czaszkowe.

- Dzielnie walczył o każdą chwilę życia. I, jak na razie, wygrywa - mówi Kamila Szpakowska, mama chłopca.

Niestety. Wskutek tlenoterapii doszło do rozwoju retinopatii wcześniaczej i odwarstwienia siatkówki w oczkach. Dominik traci wzrok, grozi mu całkowita ślepota.

Jedyna szansa to operacja w USA

Przywołuje wnuka. Dwulatek wchodzi, a raczej wbiega do pokoju. Po jego zachowaniu zupełnie nie widać, że cierpi na jakąś chorobę. Jego rączki od razu wędrują do aparatu fotograficznego i dyktafonu.

- Interesuje go wszystko co elektroniczne - mówi mama chłopca.

- Nauczył się funkcjonować z jednym oczkiem i jakoś sobie radzi - dopowiada babcia.

Ratunkiem na uratowanie wzroku chłopca jest operacja. Dzięki klinice w Katowicach udało się nawiązać kontakt ze szpitalem w USA, który z sukcesami leczy retinopatię wcześniaczą. Po przesłaniu dokumentacji medycznej, Dominik został zakwalifikowany do operacji. Koszt to 17 tys. dolarów plus przelot i pobyt. Rodziny chłopca nie stać na taki wydatek. Pomagają znajomi, ale to wciąż za mało.

Pomóc może każdy, wpłacając dowolny datek na konto Fundacji Dzieciom "Zdążyć z pomocą", ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa, nr konta Bank BPH SA 61 1060 0076 0000 3310 0018 2660. Konieczny jest dopisek "Barnaś Dominik-darowizna na pomoc i ochronę zdrowia".

...

Znowu dziecko...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:40, 12 Maj 2015    Temat postu:

Potrzebny podjazd do domu dla dwóch chorych braci

Dwóch z czterech synów państwa Piejków z Gaci w pow. przeworskim choruje na rdzeniowy zanik mięśni - informują Nowiny24.

Anna Piejko wraz z mężem wychowują czterech synów: 9-letniego Kacpra, 6-letniego Łukasza oraz 4-letnich bliźniaków Maćka i Bartka. Wszyscy chłopcy przyszli na świat zupełnie zdrowi. Tak przynajmniej się wydawało. O tym, że Kacper i Maciuś chorują na rdzeniowy zanik mięśni, rodzice dowiedzieli się, kiedy chłopcy mieli po kilka lat.

O tym, że Kacper nie rozwija się prawidłowo, państwo Piejkowie dowiedzieli się, gdy chłopiec miał dwa lata. - Miał półtora roku, a nie potrafił samodzielnie chodzić. To nas zaniepokoiło. Zaczęliśmy jeździć po różnych lekarzach. Ci przez długi czas nie potrafili postawić diagnozy. Stan Kacperka tak się pogorszył, że teraz syn w ogóle już nie chodzi. Porusza się jedynie na wózku inwalidzkim - mówią.

U Maciusia lekarze zdiagnozowali tę samą chorobę ponad pół roku temu. Chłopiec skończył trzy lata, a miał problem, żeby samodzielnie wejść po schodach do domu. Za każdym razem potrzebował pomocy. Rodzice zawieźli go na badania. Lekarze nie mieli wątpliwości, że również on ma rdzeniowy zanik mięśni. Jest jednak w lepszej sytuacji od starszego brata. Potrafi chodzić. Kacperek zdany jest tylko na pomoc dorosłych. Potrzebuje ich, gdy chce skorzystać z toalety czy ubrać się. Dla rodziców to prawdziwe wyzwanie, bo chłopczyk waży prawie 40 kg, a codziennie muszą go wozić do szkoły i na rehabilitację.

Sporym ułatwieniem byłoby dla nich, gdyby mieli specjalny podjazd do domu i łazienkę dostosowaną do potrzeb Kacperka. Państwo Piejkowie liczą na pomoc życzliwych ludzi.

- Jesteśmy na etapie rejestrowania synów w fundacji. Nie mamy jeszcze konta, na które można wpłacać pieniądze. Będziemy jednak wdzięczni za materiały budowlane i robociznę - mówi pani Anna.

...

Znów malutkie dzieci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:07, 19 Maj 2015    Temat postu:

3-latka zgubiła drogi implant słuchowy. Znalazca nie chce go oddać
19 maja 2015, 09:22
3-letnia Emilka z Olsztyna zgubiła swój implant słuchowy, jednak znalazca nie chce go oddać. Kobieta, która odnalazła urządzenia powiedziała, że je zwróci, ale do dzisiaj tego nie zrobiła.

Sprawa została zgłoszona na policję. Implant kosztuje 50 tysięcy złotych, ale nie można go spieniężyć, bo jego druga część jest w głowie dziecka. Rodzina dziewczynki apeluje, by implant zwrócić. Bez niego dziecko nie słyszy i nie może normalnie funkcjonować.

>>>

Moze jakas nieodpowiedzialna. Sam bylem swiadkiem jak jedna mloda znalazla telefon. Trzy razy trzeba bylo do niej jezdzic.
1. Nie wziela.
2. Nie bylo jej w pracyo umowionej godzinie.
3. Dopiero!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 4 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy