Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Globalna gospodarka światowa ...
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:22, 07 Lis 2014    Temat postu:

Szczurek o sprawie LuxLeaks: trzeba tępić nieuczciwą konkurencję

Przypadki nieuczciwej konkurencji, niedozwolone wsparcie państwa powinny być bezwzględnie tępione - oświadczył minister finansów Mateusz Szczurek odnosząc się do informacji o umożliwianiu przez Luksemburg płacenia korporacjom zaniżonych stawek podatkowych.

Według wyników dziennikarskiego śledztwa, opisanych w czwartek przez około 40 europejskich gazet, w latach 2003-2012 ponad trzysta firm, w tym Pepsi, Apple, Amazon, czy Ikea zawarło z władzami Luksemburga tajne umowy, dzięki którym płaciły one bardzo niskie podatki. Z materiałów zamieszczonych na stronach Międzynarodowego Konsorcjum Dziennikarstwa Śledczego (ICIJ) wynika, że co najmniej 16 z przedsiębiorstw było powiązanych z Polską.

- Budżet Polski traci na każdej firmie, która nie płaci podatku w Polsce, to jest jasne - powiedział polskim dziennikarzom w Brukseli Szczurek. Jak zaznaczył, nie popiera rozwiązań, które umożliwiają płacenie podatków poza krajem, gdzie prowadzi się działalność.

Przyznał, że niektóre skomplikowane struktury mające na celu unikanie płacenia podatków lub płacenia ich na bardzo niskim poziomie są legalne. Dodał zarazem: "firmy, które to stosują, muszą pamiętać, że państwo dostarcza im infrastrukturę do działania, zapewnia bezpieczeństwo prawne, bezpieczeństwo do działania, egzekwowania kontraktów, czy też bezpieczeństwo geopolityczne i każdy, kto żyje w Polsce i prowadził działalność gospodarczą w Polsce tam też powinien płacić podatki".

Przyznał przy tym, że nie jest wielką niespodzianką, że także kraje UE konkurują między sobą, tworząc czasem nawet luki w systemie, umożliwiające płacenie bardzo niskich stawek podatkowych.

- Tego rodzaju konkurencja podatkowa jest widoczna nie tylko w Luksemburgu, również w innych krajach. Nie jest to rzecz pożądana, a jednocześnie bardzo, bardzo trudna do uregulowania na poziomie europejskim w związku z tym, że do jakichkolwiek zmian w tej dziedzinie potrzebna jest jednomyślność - powiedział Szczurek.

Jak mówił, przypadki, w których firmy płacą niższe podatki niż powinny, mogą być bardzo różne. Zaznaczył, że może w ich wyniku dojść do złamania zasad uczciwej konkurencji i niedozwolonego wsparcia państwa. Przypomniał, że takimi przypadkami będzie się zajmowała komisarz ds. konkurencji Margarethe Vestager.

- Tego rodzaju przypadki muszą być tępione z jak największą bezwzględnością, bo tak, jak nam nie wolno wspierać wybranych przedsiębiorstw, tak samo przez preferencyjne traktowanie podatkowe (...) nie powinno to być robione w innych krajach. Zaburza to konkurencję, a uczciwe warunki konkurowania to jest kluczowy element wspólnego rynku - podkreślił szef resortu finansów.

Jak z wynika z ustaleń ICIJ, wskutek praktyk korporacji międzynarodowych państwa, gdzie przedsiębiorstwa te osiągały zyski, straciły miliardy euro niezapłaconych podatków.

Dziennikarskie dochodzenie, które nazwano Luxemburg Leaks (LuxLeaks) pokazuje, że w proceder zaangażowanych było co najmniej 16 firm związanych z Polską, ale baza danych jest cały czas uaktualniana. Wśród nich są: Abris Capital Partners (do funduszu należy m.in. firma kurierska Siódemka oraz FM Bank PBP), Eurobank EFG, Deutsche Bank, Goodman Group (dostarczył powierzchnie logistyczne dla Amazona), skandynawski bank SEB, a także różnego rodzaju fundusze inwestycyjne.

..

O taki ekonomiczny pakt Robbentrop Molotow .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:35, 19 Lis 2014    Temat postu:

Wielkie firmy często płacą więcej swym prezesom niż fiskusowi

Pensje prezesów kilku największych amerykańskich firm przewyższają kwoty, jakie zarządzane przez nich firmy wydają na podatki - wynika z raportu opublikowanego we wtorek przez amerykański think tank Institute for Policy Studies (Instytut Studiów Politycznych).

7 z 30 największych firm USA, wśród których znalazły się takie giganty jak Ford, Boeing, General Motors czy JP Morgan, wydały w 2013 roku więcej na pensje dla swoich prezesów niż na podatki.

Siedem badanych przedsiębiorstw zdeklarowało w 2013 roku łączny dochód rzędu 74 mld dol., od którego nie odprowadziły ani dolara do amerykańskiego fiskusa. Co więcej, po odliczeniu kosztów uzyskania przychodu otrzymały jeszcze prawie 2 mld dol. tytułem zwrotu podatku - głosi raport, który nie uwzględnia podatków płaconych przez te firmy za granicą.

W tym samym czasie średnia pensja prezesów tych koncernów oscylowała wokół 17,3 mln dol. rocznie.

Prezes Boeinga James McNerney zarobił w 2013 roku 23,3 mln dol., a jego firma otrzymała 82 miliony zwrotu podatku.

Autorzy raportu zwracają przy tym uwagę na "poważne luki" w amerykańskim systemie podatkowym.

Rzecznik prasowy giganta telekomunikacyjnego Verizon Bob Varettoni komentując raport ocenił, że prezentowane dane są "niedokładne".

"Podatek dochodowy płacony do budżetu federalnego (przez Verizon) znacznie przewyższa pensję prezesa" - powiedział Varettoni agencji AFP.

Rzecznik Forda Christian Baker zapewnił, że jego przedsiębiorstwo zapłaciło wszystkie należne podatki, przyznał jednak, że Ford skorzystał z ulg podatkowych należnych mu w związku ze stratami poniesionych podczas kryzysu 2008 roku.

Grupa bankowa Citigroup zapewniła, że stosuje się do wszystkich przepisów podatkowych, a w 2013 roku zapłaciła fiskusowi 95 milionów dolarów głównie z tytułu podatku od nieruchomości. General Motors i JP Morgan odmówiły komentarza.

...

To sa bandyci i zlodzieje kradna biliony bo nieplacenie podatkow w takiej skali TO BEZCZELNA GRABIEZ ! JAKI ONI ODSTEK PLACA ? 0 .00O1 % ???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:59, 03 Lut 2015    Temat postu:

Standard & Poor's zapłaci 1,38 mld USD za błędne ratingi

W ramach ugody sądowej agencja ratingowa Standard & Poor's (S&P) wypłaci władzom USA 1,38 mld dolarów jako odszkodowanie za świadome zawyżanie prezentowanych im ocen walorów hipotecznych - poinformował we wtorek właściciel S&P, spółka McGraw Hill.

Zawarta z ministerstwem sprawiedliwości USA ugoda dotyczy ocen wydawanych w latach 2004-2007, kiedy to nieustannie rosły notowania oferowanych przez banki papierów wartościowych opartych na wierzytelnościach hipotecznych. Jak się okazało, aprobowane przez agencje ratingowe rynkowe ceny tych walorów były znacznie zawyżone, co legło u podstaw kryzysu finansowego z 2008 roku.

Poza ministerstwem sprawiedliwości USA z cywilnoprawnymi pozwami przeciwko S&P w tej sprawie wystąpiły także prokuratury generalne 19 stanów i stołecznego Dystryktu Kolumbia, jak również kalifornijski fundusz emerytalny pracowników sektora publicznego Calpers. Ich opiewające na łącznie 5 mld roszczenia uzasadniano świadomym zaniżaniem przez S&P faktycznego poziomu ryzyka inwestycyjnego związanego z nabywaniem przedstawionych do oceny walorów.

W ramach ugody znacznie zmniejszono wysokość żądanych rekompensat - ostatecznie ministerstwo sprawiedliwości i władze stanowe otrzymają po 687,5 mln dolarów, a Calpers 125 mln. Jak się wskazuje, powstała w ten sposób łączna kwota 1,38 mld dolarów jest i tak mniejsza od odnotowanych w 2013 roku wpływów S&P czyli 2,27 mld dolarów.

...

Wladze USA trzymaja rejtingowcow za morde dlatego maja sztucznie wysokie rajtingi w sytuacji gdy kraj jest bankrutem .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:26, 25 Mar 2015    Temat postu:

Brychczyński: dziwne metody zatrudniania pilotów

- Kilka tygodni temu został ogłoszony raport o dziwnych metodach zatrudniania pilotów - mówi ekspert lotniczy Grzegorz Brychczyński. - Pojawiają się obawy, że coraz rzadziej korzysta się na świecie z dawnej sprawdzonej procedury tzw. ścieżki kariery zawodowej pilotów - dodaje.

Samolot tanich niemieckich linii Germanwings, który leciał z Barcelony do Duesseldorfu, rozbił się dziś na południowym wschodzie Francji. Na pokładzie było 144 pasażerów i sześciu członków załogi. Na miejscu katastrofy nie znaleziono nikogo żywego. Eksperci zastanawiają się, co mogło być przyczyną katastrofy.

- Zwróćmy uwagę: to są tanie linie lotnicze. Kilka tygodni temu powstał raport o dziwnych metodach zatrudniania pilotów. Twórcy tego raportu stwierdzili, że w tanich liniach nie zatrudnia się pilotów przez pracodawcę, tylko zatrudnia się firmę. Bo pilot stanowi firmę dla pracodawcy - mówi Brychczyński.

- Zginęła w świecie dawna, dobra procedura w poważnych liniach lotniczych, że tam była ścieżka kariery zawodowej, że pilot siedział na prawym fotelu i uzyskiwał hierarchię starszeństwa w szeregu pilotów latających dla danej linii - dodaje ekspert. Zdaniem Brychczyńskiego zmianie powinien również ulec sposób szkolenia pilotów.

24-letni Airbus A320 wystartował o godzinie 9.55. Rozbił się o godz. 11.20 na wysokości ok. 2 tys. metrów n.p.m., w miejscowości Meolans-Revel w Alpach francuskich. Samolot zniknął z radarów niedaleko miejscowości Barcelonnette.

...

Maksymalna taniosc moze byc zgubna .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:32, 21 Cze 2015    Temat postu:

Polacy na Greenpoincie - polonijne biznesy znikają z Brooklynu
21 czerwca 2015, 10:10
Na nowojorskim Brooklynie jest coraz mniej polonijnych sklepów, zakładów usługowych i firm. Milionowe ceny domów i rosnące czynsze wypłoszyły polonijną klientelę. W polskich sklepach na Greenpoincie pojawili się hipsterzy.

Polonijne firmy nie dadzą się porównać z nowojorskimi kolosami, ale dostarczają polskich przysmaków, oferują obsługę po polsku, a często też konkurencyjne ceny. Problemy zapoczątkowały zamachy na World Trade Center - zwróciła uwagę Ewa Szymanik, współwłaścicielka księgarni "Literackiej". Manhattan zaczęło opuszczać sporo ludzi, a leżący za rzeką Greenpoint przyciągał bliskością do prestiżowej dzielnicy.

- W rezultacie wzrosły ceny wynajmu, a Polacy zaczęli wracać do ojczyzny lub osiedlać się w Europie. Nasiliło się to w 2008 r. w związku z recesją. W maju 2014 roku ruch niemal u nas zamarł. Nawet przed Bożym Narodzeniem nie było klientów - zauważyła właścicielka księgarni.

Uzasadniała to faktem, że nie ma zmiany pokoleń, bo ustała imigracja z Polski. Teraz, podkreśla, zostały tylko dwie księgarnie: "Literacka" i "Polonia", choć w najlepszych czasach było ich siedem.

"Odebrali nam piękny Greenpoint"

Podobnymi spostrzeżeniami dzieli się z PAP Małgorzata Jóźwiak, właścicielka salonu piękności i spa "Luksus". - Odebrali nam piękny Greenpoint. Daliśmy się wyprzeć. Nowe biznesy nie są na kieszeń Polaków - ocenia Jóźwiak.

Z mapy Greenpointu zniknęły pierwsze dwa polonijne zakłady: fryzjerski "Eve Beauty Salon", kosmetyczny "Profile" i kilkanaście innych. - Pozostało tylko kilka salonów założonych głównie przez osoby będące zarazem właścicielami budynków. Podczas gdy kiedyś przychodzili do mnie w 70 proc. rodacy, teraz mam sześć, siedem polskich klientek - wyjaśnia właścicielka.

"Biznes jest słaby"

Licencjonowany biegły księgowy Leon Fuks z CPA P.C rozlicza m.in. podatki od 37 lat. Ma dobry wgląd w polonijne biznesy.

- Coraz lepiej zarabiają rentierzy. Za wynajem pomieszczenia wielkości 80-90 m kw. w dobrej lokalizacji trzeba płacić na Greenpoincie 6-7 tys. dolarów na miesiąc. Biznes jest słaby. Ludzie wyjeżdżają lub idą na emeryturę. W ostatnich latach straciłem 25 proc., a może 30 proc. starych biznesów - szacuje księgowy.

Także w opinii Bogdana Bachorskiego, wiceprezesa Pulaski Association of Business and Profesional Men Inc., wysokie czynsze prowadzą do likwidacji wielu firm polonijnych.

- Ubywa przy tym polskich klientów. Jeszcze parę lat temu na głównych ulicach Greenpointu, jak Manhattan Avenue lub Nassau Avenue, na 10 przechodzących ludzi było 9 Polaków, teraz nie ma chyba więcej niż dwóch - twierdzi Bachorowski.

Zwraca uwagę, że domy na 3-6 rodzin, które pięć lat temu kosztowały ok. 800 tys., obecnie kosztują 2,5 mln lub więcej. Na Manhattan Avenue sprzedano niedawno budynek za 9 mln. Za przeciętne mieszkanie trzeba płacić od 2000 do 3200 dolarów - podsumowuje polonijny biznesmen.

"Polonijny rynek pracy wysechł"

Kurczenie się polskiej klienteli odczuwają polskojęzyczne media. Zbigniew Semczyk, właściciel zajmującego się m.in. zbieraniem ogłoszeń Polish Home Service, wylicza, że kiedyś miał blisko 30 agencji, które się reklamowały całymi latami. Teraz zostały tylko cztery.

- 90 proc. tych firm zakończyło działalność. Polonijny rynek pracy wysechł. Część ludzi wyjechała do Polski, część na Florydę, a nowi nie przyjeżdżają - tłumaczy Semczyk. W jego przekonaniu przynajmniej połowa polonijnych firm zniknęła z rynku usługowego w Nowym Jorku.

W ostatnich latach przestała działać m.in. jedna z ikon Greenpointu, sala bankietowa Polonaise Terrace, oraz wiele polonijnych restauracji oraz jadłodajni. - Wolę leżeć na brzuchu, niż pracować na rentiera - skwitował jeden z byłych restauratorów.

Niegdyś przed świętami do niektórych polonijnych delikatesów trzeba było stać w kolejce godzinami. Dziś brakuje klientów. Zniknęły więc m.in. popularny Staropolski, Europa Delhi, sklep ze słodyczami Wedla, a także masarnia Podlasie. Ich losy podzieliła większość agencji pośrednictwa pracy, sklepy odzieżowe, butiki itp. Nie utrzymał się nawet sprzedający telefony komórkowe Tmobil.

Hipsterzy zastąpili polonijnych klientów

Na początku czerwca po 35 latach został zamknięty sklep Eagle Provisions z polskimi oraz europejskimi wyrobami i piwem z całego świata. "New York Times" ubolewał, że część Brooklynu, South Slope, straciła ostatnią autentyczną kiełbasę.

Współwłaściciel sklepu Richard Zawisny zapewnił jednak PAP, że polonijnych klientów zastąpili u niego hipsterzy, a firmę musiał sprzedać, bo nie mógł znaleźć nowego wspólnika. Niemniej przyznał, że gdyby miał otworzyć coś nowego w tej samej lokalizacji, to "byłby mniejszy biznes".

...

To chyba trend światowy. KONCENTRACJA I MONOPOLIZACJA! Mali i średni padają.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:14, 11 Lip 2015    Temat postu:

Miliarderzy swoje majątki zawdzięczają nieruchomościom
Bartosz Turek
Analityk rynku nieruchomości

- Shutterstock

25 miliardów dolarów – taką fortunę zgromadził Lee Shau Kee, najbogatszy spośród osób, które majątek zbudowały na rynku nieruchomości. Co ciekawe, miliarderów powiązanych z rynkiem nieruchomości jest aż 11-krotnie więcej niż tych związanych z wydobyciem gazu i ropy.

Nieruchomości są nie tylko preferowaną formą lokowania kapitału przez najbogatszych ludzi na świecie, ale też sporo fortun stworzonych zostało dzięki działalności deweloperskiej, zakupom ziemi czy budynków. Taki wniosek płynie z analizy listy najbogatszych ludzi na świecie, którą przygotował Forbes. Z tego zestawienia wynika bowiem, że nieruchomości były głównym źródłem majątku dla aż 157 z listy 1828 miliarderów z całego globu.
REKLAMA

4df2e434-968c-42a9-9d2c-2b703fcaaa85


Nieruchomości na trzecim miejscu

Dane przeanalizowane przez Lion’s Bank pokazują, że najwięcej fortun zbudował szeroko pojęty sektor inwestycji. Jemu to aż 186 osób zawdzięcza majątki o wartości przynajmniej miliard dolarów. Niezmienne od lat w gronie osób, które miliardy zarobiły właśnie dzięki inwestycjom znaleźć można takich znanych inwestorów jak: Warren Buffet, George Soros czy John Paulson. Wiele fortun miliarderzy zawdzięczają też handlowi i branży modowej. Dzięki nim właśnie 64,5 mld dolarów zgromadził Amancio Ortega, po ponad 40 mld dolarów mają na koncie Christy i Jim Waltonowie (jedni ze spadkobierców twórcy sieci sklepów Wal-Mart). Podobny majątek zgromadziła też Liliane Bettencourt z rodziną (L’Oreal), a ponad 30 mld dolarów ma Bernard Arnaulf z rodziną (LVMH, czyli koncern Louis Vuitton Moët Hennessy).

Na trzecim miejscu pod względem liczebności miliarderów uplasowała się branża nieruchomości. Zbudowała ona majątki 157 miliarderów na całym świecie. To ponad 11-krotnie lepszy wynik niż zanotowany przez branżę związaną z ropą i gazem – powszechnie kojarzoną ze sporym bogactwem. Paradoksalnie jednak branża paliwowa zbudowała majątki tylko 14 światowych krezusów – wynika z danych Forbes za 2015 r. Co ciekawe, jest to niewielki wynik nawet na tle osób związanych ze sportem lub hazardem – z tych branży pochodzi odpowiednio 20 i 24 światowych miliarderów.
4df2e434-968c-42a9-9d2c-2b703fcaaa85


Najdłużej na miliard każą czekać samochody, media, sport i logistyka

Co nadmiernie nie dziwi, najszybciej swoje fortuny zbudowali krezusi z branży technologicznej. Statystyczny miliarder z tego grona (liczącego 148 osób) na swój majątek pracował niecałe 54 lata. Na czele w tym gronie znajduje się oczywiście Bill Gates właściciel Microsoftu i najbogatszy człowiek na świecie z majątkiem wycenianym na prawie 80 mld dolarów. Najmłodszymi „technologicznymi” miliarderami są twórcy aplikacji Snapchat pozwalającej na szybkie udostępnianie zdjęć i filmów. Dzięki niej właśnie 25-letni Evan Spiegel i o rok starszy Bobby Murphy mają już na kontach łącznie 3 mld dolarów. Starszy od nich 31-letni Mark Zucherberg (twórca portalu Facebook) jest już właścicielem majątku wycenionego na ponad 33 mld dolarów, co daje mu 16 miejsce wśród najbogatszych ludzi świata.

Relatywnie szybko wzbogacali się też inwestujący w surowce i wydobycie oraz telekomy. W tych grupach przeciętny wiek miliardera to odpowiednio 57 i 58 lat. Najbogatszy człowiek, który zajął się metalurgią – Vladmir Potanin - ma 54 lata i ponad 15 mld dolarów. Jego rówieśnik Patrick Drahi, który zajął się telekomunikacją zdążył w tym samym czasie zgromadzić 16 miliardów, a starszy od niego o 14 lat Carlos Slim Helu ma zbudowany w branży telekomunikacyjnej majątek wart ponad 77 mld dolarów, czyli niewiele mniej niż numer jeden - Bill Gates.

Statystycznie rzecz biorąc wyraźnie starsi są krezusi, którzy swoje pieniądze czerpią z branży sportowej, logistycznej, samochodowej lub mediów. Najbogatsi z tych grup mają przeciętnie 67 – 69 lat.

Najgrubsze portfele w telekomach i IT

Nie mniej ciekawe jest jak duże majątki udało się zgromadzić miliarderom z poszczególnych branż. Właścicielami największych fortun są miliarderzy z branży telekomunikacyjnej. W tej grupie średni majątek to 6,5 mld dolarów. Na drugim miejscu są najbogatsi, którzy zbudowali swoje majątki inwestując w technologie (średnio po 5,4 mld dolarów). W przypadku mody i handlu średnia to 4,9 mld. Dla porównania najniższe majątki mają osoby, których główną branżą jest wydobycie ropy i gazu (średnio 1,8 mld dolarów). Na drugim miejscu uplasowali się miliarderzy, którzy zbudowali swoje majątki w branży sportowej (średnio po 2,3 mld dolarów na osobę). Na tym tle krezusi z branży nieruchomości plasują się trochę poniżej średniej dla wszystkich miliarderów. Przeciętny majątek szacowany jest w tym przypadku na 3,4 mld dolarów na głowę.

Najwięcej fortun powstało na nieruchomościach z USA, Chin i Hongkongu

Na liście krezusów, którzy swoje majątki zbudowali na nieruchomościach najwięcej jest mieszkańców Azji. Na 157 miliarderów z tej grupy aż 30 pochodzi z Chin, a kolejnych 24 z Hongkongu i po 9 z Indii i Singapuru.

Listę najbogatszych dzięki nieruchomościom otwierają: Lee Shau Kee z Hongkongu, Wang Jianlin z Chin i Donald Bren z USA. Według Forbes są oni właścicielami fortun o wartości odpowiednio 24,8 mld dolarów, 24,2 mld dolarów i 15,2 mld dolarów.

Pomimo dynamicznie rosnącej w ostatnim czasie liczby azjatyckich miliarderów, wciąż najwięcej nieruchomościowych bogaczy znaleźć można w USA. Jest ich tam bowiem 33 (na 157). Z przeciętnym majątkiem na poziomie 3,5 mld dolarów na osobę wyprzedzają wciąż graczy z rynku chińskiego legitymujących się średnim majątkiem na poziomie 3 mld dolarów. To wyraźnie mniej niż wynik najbogatszych z Hongkongu, którzy jednak często swe majątki budowali dłużej niż Chińczycy. W efekcie 24 miliarderów z Hongkongu może się pochwalić średnim majątkiem w kwocie 5,5 mld dolarów.

Amerykański sen w praktyce

Ciekawy jest też fakt, że w gronie 10 najbogatszych osób, których majątki budowane były na rynku nieruchomości, 6 osób zawdzięcza majątek swoim własnym dokonaniom. Ich często nieszablonowe historie pokazują, że zdobycie fortun wymagało często niemałej odwagi i determinacji. Na przykład 89-letni Cheng Yu-tung, którego majątek szacowany jest na 14,4 mld dolarów, urodził się w biednej rodzinie, a jego ojciec był pracownikiem sklepu z jedwabiem. Cheng Yu-tung jako 15-latek opuścił rodzinne miasto i w trakcie wojny chińsko-japońskiej zamieszkał w Makau, zarabiając na życie pracując w sklepie z biżuterią. Kilka lat później wziął ślub z córką właściciela sklepu. Małżeństwo to zostało zaaranżowane przez ojców wiele lat przed narodzinami Cheng Yu-tunga i jego żony. W wieku 31 lat odziedziczył biznes związany z handlem złotem. Wtedy też zaangażował się na rynku nieruchomości, a w latach 60-tych, gdy rynek nieruchomości dotknęło spowolnienie, Cheng Yu-tung skupił ogromne połacie ziemi. W ten sposób stworzył podwaliny pod biznes deweloperski, dzięki któremu jest dziś jednym z najbogatszych ludzi na świecie.

Długą drogę na szczyt odbył też Sheldon Solow, którego majątek jest szacowany na 3,6 mld dolarów. Urodził się w 1929 r. w Brooklynie, a jego ojciec był murarzem. Sheldon edukację zakończył na liceum, bo nowojorskiego uniwersytetu nie udało mu się ukończyć. W 1972 r. był jedynie właścicielem skromnej firmy budowlanej. Mimo to postawił wszystko na jedną kartę i zaczął budowę 50-piętrowego biura na Manhattanie. Dziś jest to wciąż jeden z najbardziej pożądanych budynków biurowych w Nowym Jorku, co zawdzięcza między innymi pięknemu widokowi na Central Park. W marcu 2015 r. za wynajem stopy kwadratowej w tym budynku zapłacono 200 dolarów. To odpowiada kwocie prawie 2153 dolarów za metr kwadratowy rocznie, czyli przy dzisiejszym kursie - kwocie 8104 zł za wynajem metra kwadratowego biura rocznie.

Autorzy: Bartosz Turek (Lion’s Bank), Klaudia Klimkowska (Idea Bank)

...

Ano właśnie jakiś handelek obracanie kasa i inne manipulacje. To największe fortuny. A ci produkują wymyślają czyli produktywni to im ciężko. Cwaniacy jak zwykle wypływają.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:10, 22 Sty 2016    Temat postu:

Eksperci: gospodarstwa rodzinne mogą nie sprostać konkurencji rolnictwa z USA
Piątek, 22 stycznia 2016, źródło:PAP
Negocjowana między UE a USA umowa o powołaniu strefy wolnego handlu może negatywnie wpłynąć na życie na wsi w Polsce i Europie, małe i średnie gospodarstwa rodzinne mogą nie sprostać konkurencji wielkoobszarowego rolnictwa z USA - ocenili eksperci uczestniczący w debacie o TTIP.


Dorota Metera z Zielonego Instytutu podkreśliła podczas piątkowego seminarium w Warszawie o przewidywanym wpływie TTIP na polskie rolnictwo, że upadek małych i średnich gospodarstw z powodu spadku cen na produkty rolne "nie stanie się od razu".



"Po prostu te małe gospodarstwa stracą możliwości zbytu, ponieważ rynek nie będzie zainteresowany małymi ilościami, tylko masowymi. W związku z tym grozi nam konieczność odejścia z rolnictwa części ludzi, bo nie będzie dla nich pracy, i wyludnianie się wsi. To już też obserwujemy nie tylko w Polsce, ale także w Europie" - zauważyła Metera.

Jak podkreśliła, w UE i USA działają zupełnie inne modele rolnictwa. W Europie -tłumaczyła - rolnictwo jest wielofunkcyjne, oparte na gospodarstwach rodzinnych, zapewniające produkcję żywności, ale i zaspokajające potrzeby mieszkaniowe, rekreacyjne, turystyki, świadczenia usług dla środowiska. W Ameryce tymczasem dominuje rolnictwo przemysłowe.

Jako przykład wskazała średni obszar gospodarstwa: w Unii Europejskiej wynosi on 14 ha (w Polsce 10 ha), tymczasem w USA - 95 ha.

Różnice w podejściu do produkcji rolnej dotyczą także innych kwestii, m.in. znakowania w UE żywności i pasz modyfikowanych genetycznie (w USA tego obowiązku nie ma), stosowania hormonów w produkcji mięsa i mleka (zakazanych w Europie), stosowania w USA chlorowanej wody przy myciu kurczaków w ubojniach (w UE można używać tylko czystej wody), czy stosowania przez Amerykanów antybiotyków w uprawach jabłek i gruszek (w UE niedopuszczalne).

Jak dodała ekspertka, USA stoją na stanowisku, że nadmierne znakowanie towarów może stanowić przeszkodę w handlu.

"Mamy do stracenia przede wszystkim te systemy certyfikowanej żywności wysokiej jakości, ponieważ w Unii Europejskiej wiemy, co jemy, czego nie można powiedzieć o żywności amerykańskiej" - podkreśliła Metera.

"Możemy utracić te systemy dobrostanu zwierząt, czym się też szczycimy, że jako ludzie humanitarnie traktujemy zwierzęta. Jeżeli się na to zgodzimy (na akceptację standardów amerykańskich), to odstąpimy od zakazu wielu substancji chemicznych i hormonów, które bez wątpienia są szkodliwe dla zdrowia i są zabronione do stosowania w Unii Europejskiej" - zauważyła.

"Żywność wysokiej jakości, którą lubimy, którą się szczycimy, może być wyparta przez tańszą żywność przemysłową i wysokoprzetworzoną. A jeżeli chodzi o zasoby genetyczne - grozi nam utrata własnej hodowli roślin i zwierząt, ponieważ będziemy mieli tylko odmiany wysokowydajne, będące własnością firm nasiennych i hodowlanych" - przestrzegała.

Minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel przedstawiając główne założenia programu dla rolnictwa podkreślił konieczność uczestnictwa we wszystkich rozmowach dotyczących TTIP, a także w ramach Światowej Organizacji Handlu (WTO). Jego zdaniem Polska do tej pory zbyt miękko podchodziła do tych problemów.

W ogłoszonym przez resort "Programie Działań Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi na lata 2015-2019" podkreśla się, że porozumienie TTIP oznacza praktycznie dążenie do deregulacji, wzmocnienia gwarancji inwestycyjnych i monopoli opartych na tzw. prawach własności intelektualnej, co - jego zdaniem - stanowi zagrożenie także dla rolnictwa europejskiego.

"Należy doprowadzić do zrezygnowania z deregulacji standardów zabezpieczających i służących interesom publicznym (jak ochrona praw konsumenckich i polityki zdrowotnej, ochrona środowiska, w tym jego rewitalizacja, dobrostan zwierząt, zdrowa żywność i ekologicznie zrównoważone praktyki rolnicze, przepisy o oznaczaniu produktów)" - czytamy w dokumencie.

"Regulacje nie mogą być +harmonizowane+ przez przyjmowanie ich najniższego wspólnego poziomu. W szczególności traktat handlowy TTIP nie powinien uniemożliwiać państwom promowania zrównoważonego ekologicznie rolnictwa oraz ochrony tradycyjnego rolnictwa rodzinnego" - podkreślano.

Jak podkreślono wszystkie regulacje funkcjonowania gospodarki, warunki handlu, normy dotyczące wyrobów i produkcji "muszą pozostać w rękach państw UE oraz demokratycznie kontrolowanych instytucji". "Polska powinna dążyć do ochrony wrażliwego sektora rolnego i zabezpieczenia standardów jakości produktów rolnych" - ocenia ministerstwo.

Brytyjski niezależny publicysta Glen Moody podczas swojego wystąpienia zwracał uwagę, że negocjacje dotyczące umów takich jak TTIP, TPP (porozumienie o wolnym handlu w obszarze Pacyfiku) oraz CETA (układ o wolnym handlu między UE a Kanadą) prowadzone są za zamkniętymi drzwiami, a gdy zostają zawarte i ogłaszane opinii publicznej, nic już nie można w nich zmienić.

Wskazał też - powołując się na dane amerykańskiego departamentu rolnictwa - że USA szacuje iż po wejściu TTIP w życie eksport produktów rolnych z USA do UE wzrośnie o 5,5 mld dolarów, podczas gdy z UE do USA - o 0,8 mld USD.

Podkreślił też, że USA umowa przyniesie korzyści globalne, podczas gdy Unia Europejska straci w handlu rolnym z innymi stronami 0,25 proc., a import produktów spożywczych do UE wzrośnie o 0,5 proc.

Negocjacje w sprawie utworzenia strefy wolnego handlu w obszarze transatlantyckim (TTIP) trwają od czerwca 2013 roku. Na koniec lutego w Brukseli zaplanowano 12. rundę rozmów. Seminarium w Warszawie zorganizował Instytut Globalnej Odpowiedzialności, organizacja pozarządowa zaangażowana w budowę równowagi między krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się.

...

Rynek na ktorym znikna miliony gospidarstw a zostanie kilka koncernow rolnych NIE JEST WOLNY! Dlatego trzeba zlikwidowac wielkie ,,wspolne" rynki typu UE bo one niszcza wolny rynek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:00, 28 Sty 2016    Temat postu:

Komisja: kryzys w Irlandii był winą banków, regulatorów rynku i rządu

Parlamentarna komisja śledcza przedstawiła raport dotyczący przyczyn kryzysu finansowego w Irlandii w 2008 roku. Był on winą banków, regulatorów sektora i rządu, a presja ze strony Europejskiego Banku Centralnego pogorszyła sytuację - głosi dokument.

W 2010 roku okazało się, że irlandzki sektor bankowy był na krawędzi kompletnego krachu i utrzymywał się dzięki funduszom irlandzkiego banku centralnego i Europejskiego Banku Centralnego (EBC). Dublin został zmuszony do przyjęcia od EBC i europejskich partnerów pakietu pomocowego, tak zwanego bailoutu.

Przed Irlandią o taki pakiet musiała się zwrócić Grecja, a po niej - Portugalia i Cypr.

"Ustaliliśmy, że nie było jednej osoby czy jednej instytucji (winnej kryzysu) ani pojedynczej złej decyzji. Był to skutek wielu lat zaniedbań; i nie był to spisek zawiązany w ciemnym pokoju" - powiedział szef komisji śledczej Ciaran Lynch.

"A to, co teraz mnie martwi, to fakt, że jeśli nie zmienimy kultury, to jest prawdopodobne, że zdarzy się to ponownie" - dodał Lynch podczas konferencji prasowej.

Raport wyjaśnia, że banki zawiniły przekraczając limity przyznawania kredytów i nie zwracając uwagi na to, jakim było to zagrożeniem dla systemu finansowego. Regulatorzy rynku zawiedli, ponieważ mieli wobec banków zbyt "łagodne" podejście - nie zdołali zatem zapobiec załamaniu.

Bank centralny zawinił, ponieważ nie ocenił skali ryzyka, gdy rząd podjął długoterminowe zobowiązania dotyczące wydatków, licząc na sfinansowanie ich z boomu w sektorze budowlanym, który nie mógł trwać w nieskończoność - konkluduje komisja.

Deputowani ustalili, że Dublin nie miał innego wyjścia niż skorzystać z międzynarodowego bailoutu; oskarżyli jednak EBC o to, że wywierał na Irlandię zdecydowanie zbyt dużą presję.

Na miesiąc przed rozpoczęciem prac komisji śledczej EBC przekazał Dublinowi dokumentację i korespondencję Jean-Claude'a Tricheta, ówczesnego szefa Banku, z ministrem finansów Irlandii, by wykazać, że presja była konieczna, ponieważ "istniało ryzyko negatywnego efektu rozlewania się kryzysu na system finansowy Irlandii", zagrażającego jego stabilności, jak i "ryzyko rozlania się (kryzysu) na inne kraje Europy".

Eksperci finansowi ostrzegali wówczas, że wypłacalność irlandzkich banków jest najpilniejszą kwestią dla Brukseli, ponieważ kryzys ten rozszerzy się na banki w innych państwach Unii Europejskiej.

Według irlandzkiej komisji śledczej UE - wywierając zbyt duże naciski - zmusiła rząd do ratowania irlandzkiego systemu bankowego i zadłużenia się w takim stopniu, że z czasem Dublin musiał przyjąć wart 85 mln euro pakiet pomocowy od EBC, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i strefy euro.

>>>

A rajtingowcy to gdzie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:58, 28 Sty 2016    Temat postu:

Afera Volkswagena. Koncern nie chce dać odszkodowań Europejczykom
Czwartek, 28 stycznia 2016, źródło:Sebastian Ogórek
fot. / Jacek Bereźnicki
Polski klient gorszy niż amerykański? Tak uważa Volkswagen. Koncern zupełnie inaczej traktuje posiadaczy nadmiernie trujących aut z Europy i z USA. Powód? Bo w Stanach Zjednoczonych były... inne reklamy.


Afera spalinowa, która wybuchła kilka miesięcy temu spowodowała, że do salonów napraw za oceanem trafić ma kilka milionów aut. Koncern VW musi w części z nich przeprogramować komputery, w innych wymienić części. Akcja naprawcza właśnie rusza.



W związku z tymi problemami koncern zdecydował, że każdy posiadacz trującego auta w USA dostanie rekompensatę. VW obiecał Amerykanom 500 dolarów w gotówce oraz kolejne 500 dolarów na dowolne zakupy u dilerów tej sieci. Do tego dorzucono trzyletnie bezpłatne ubezpieczenie assistance. Jednocześnie nie zamyka to klientom VW drogi do pozwów sądowych.

W Europie niemiecka firma już tak łaskawa nie jest. Kilka dni temu w sprawie nierównego traktowania klientów z różnych kontynentów rozmawiała komisarz europejska ds. rynku wewnętrznego i usług Elżbieta Bieńkowska. VW nadal nie chce jednak zmienić zasad rekompensat.

"Sytuacja w USA i Kanadzie nie jest porównywalna z sytuacją na innych rynkach" - oświadczył koncern po spotkaniu.

- Argumenty o tym, że porządek prawny w USA i UE jest różny nie są zadowalające. Europejski konsument tego nie rozumie. Zaapelowałam do Volkswagena o porównywalne traktowanie Europy i USA. Jeszcze przed świętami usłyszałam, że nie ma mowy o odszkodowaniach. Tydzień temu koncern obiecał przygotować jakąś propozycję - powiedziała Bieńkowska w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Rzecznik polskiego oddziału Volkswagena w rozmowie z Wirtualną Polską tłumaczy, że zmiany w traktowaniu klientów wynikają... z odmiennej komunikacji marketingowej prowadzonej na różnych rynkach.

- Rzeczywiście rekompensaty wypłacane w USA są stosunkowo wysokie, ale tam były inne normy spalania. Poza tym auta były tam sprzedawane jako "clean diesel" i tak komunikowano je klientom. W Europie takich działań marketingowych nie było - mówi Tomasz Tonder.

Przedstawiciel VW przypomniał, że właśnie rusza proces naprawczy w Polsce. Na pierwszy ogień idą auta z silnikami 2.0. Później mają być poprawiane te o pojemności 1,6 TDI.

- Celem akcji jest utrzymanie zużycie paliwa oraz maksymalnej mocy i prędkości na niezmienionym poziomie - mówi Tonder. Czy to się uda? Nie wiadomo.

Razem z akcją naprawczą UE kończy prace nad nowymi przepisami, które zwiększą kontrolę nad producentami samochodów. Umożliwią też karanie za auta już dopuszczone do ruchu. Kara za sfałszowanie danych ma wynieść nawet 30 tys. euro za jeden pojazd.

W Polsce kilka kancelarii prawnych szuka chętnych do procesów zbiorowych przeciwko Volkswagenowi. Liczą, że w ten sposób uda się załatwić odszkodowania za fałszerstwa koncernu.

...

Bo w USA jest duza kasa. Kapitalisci tylko to licza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 2:12, 10 Lut 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Sąd: Urządzenia udaremniające w samochodach Nissana
Sąd: Urządzenia udaremniające w samochodach Nissana

Wczoraj, 9 lutego (19:37)

Południowokoreański sąd uznał, że japoński koncern motoryzacyjny Nissan korzystał z tzw. urządzeń udaremniających (defeat device) w samochodach Qashqai. Nieuczciwe praktyki zarzucały producentowi władze w Seulu.
Zdj. ilustracyjne
/CHRISTOPHER JUE /PAP/EPA

W zeszłym roku Nissan złożył pozew przeciwko ministerstwu środowiska Korei Południowej, które zarzucało koncernowi manipulacje wynikami emisji spalin w samochodach Qashqai z silnikami Diesla. Na producenta nałożono jednocześnie karę w wysokości ok. 280 tys. dolarów. Resort środowiska wstrzymał też sprzedaż tego modelu i nakazał wycofanie 814 egzemplarzy sprzedanych w okresie od listopada 2015 roku do maja 2016.

Japoński producent domagał się cofnięcia decyzji rządu - przypomina agencja prasowa Yonhap. Nissan przekonywał, że nie stosował w swych samochodach nielegalnych urządzeń udaremniających.

W czwartek sąd administracyjny Seulu podkreślił, że Nissan korzystał z urządzeń udaremniających, które wyłączały podczas normalnej jazdy system ograniczania emisji spalin. Prowadziło to do nadmiernego wytwarzania tlenków azotu.

Uzasadnione jest przekonanie, że w tym przypadku samochody otrzymały homologacje dzięki fałszywym i nielegalnym metodom - podkreślił sąd w komunikacie.
Według agencji Yonhap Nissan rozważa "wszelkie kroki" ws. czwartkowej decyzji sądu, którą uważa za "godną ubolewania".

Władze Korei Południowej przeprowadziły testy na 20 samochodach wyprodukowanych przez różne firmy, po tym jak wyszło na jaw, że manipulacji wynikami emisji spalin dopuszczał się w niektórych modelach Volkswagen.

Poddany badaniu w Korei Południowej Nissan Quashqai z silnikiem Diesla produkowany jest w fabryce koncernu w mieście Sunderland w Wielkiej Brytanii. Jednostka napędowa (Diesel 1.6 l) tego samochodu jest dostarczana przez partnera Nissana - francuską firmę Renault.

....

Czyli co? ,,Wszyscy to robia"?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 5:29, 21 Wrz 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Wchodzi w życie kontrowersyjna umowa handlowa CETA
Wchodzi w życie kontrowersyjna umowa handlowa CETA

Wczoraj, 20 września (22:00)

Po siedmiu latach negocjacji, w czwartek wchodzi w życie unijno-kanadyjska umowa o wolnym handlu - CETA. Otwiera ona nowe możliwości handlowe dla unijnych, w tym polskich przedsiębiorstw, ale nie brak też zagrożeń.
Protest przeciwko CETA w Berlinie (zdj. z lutego 2017 r.)
/BERND VON JUTRCZENKA /PAP/DPA


Na skutki funkcjonowania porozumienia trzeba będzie poczekać, ale już teraz wiadomo, że będzie ono generowało oszczędności i zwiększało konkurencję. Skorzystają na tym konsumenci po obu stronach Atlantyku.

Negocjatorzy unijni starali się zabezpieczyć interesy newralgicznych europejskich sektorów (np. wprowadzając kontyngenty na import wołowiny), ale nie można wykluczyć, że znajdą się europejskie przedsiębiorstwa, które nie wytrzymają konkurencji z kanadyjskimi.

Od czwartku CETA znosi cła na 98 proc. produktów (linii taryfowych), którymi UE handluje z Kanadą. Z szacunków Komisji Europejskiej wynika, że unijne przedsiębiorstwa zaoszczędzą dzięki temu 590 mln euro rocznie. Taka jest bowiem wartość ceł płaconych za towary z UE wywożone do Kanady.

Nadszedł czas, by nasze przedsiębiorstwa i obywatele w jak największym stopniu skorzystali z tej okazji i by wszyscy zobaczyli, jak nasza polityka handlowa może przynosić wszystkim wymierne korzyści - podkreślił w specjalnym oświadczeniu szef KE Jean-Claude Juncker.

Umowa CETA (Comprehensive Economic and Trade Agreement) wchodzi na razie w życie tymczasowo. Po tym, jak z trudem została zaakceptowana na poziomie europejskim (przez sprzeciw belgijskiego regionu - Walonii), teraz musi zostać jeszcze zaakceptowana przez parlamenty krajów członkowskich. Proces ten może zająć kilka lat, a jego wynik wcale nie jest pewny.

Na razie europejscy i kanadyjscy przedsiębiorcy będą mogli nieco odetchnąć dzięki zmniejszeniu biurokracji związanej z eksportem i importem. KE podkreśla, że największe korzyści odniosą mniejsze firmy, których nie stać na zatrudnianie ekspertów albo pośredników pomagających w przejściu przez procedury. Małe przedsiębiorstwa zaoszczędzą czas i pieniądze, na przykład unikając podwójnych wymagań w zakresie badania produktów, długotrwałych procedur celnych i wysokich kosztów prawnych.
"Sytuacja eksporterów wkrótce się zmieni"

CETA da też firmom z UE dostęp do zamówień publicznych w Kanadzie - nie tylko na szczeblu federalnym, lecz także na poziomie prowincji i gmin. To najlepszy dostęp do przetargów, jaki kiedykolwiek oferowano przedsiębiorstwom spoza Kanady.

Sytuacja naszych eksporterów wkrótce się zmieni. Tymczasowe wejście w życie umowy pozwala unijnym przedsiębiorstwom i obywatelom rozpocząć od razu czerpanie z niej korzyści. To pozytywny sygnał dla światowej gospodarki - oświadczyła unijna komisarz ds. handlu Cecilia Malmstroem.

Jak przekonuje, CETA pomaga UE kształtować proces globalizacji i przepisy regulujące handel światowy. Choć o umowie faktycznie jest głośno, a Kanada to duży (obszarowo) kraj, to nie należy przeceniać jej znaczenia. Ograniczeniem dla wymiany handlowej może być niewielka stosunkowo liczba ludności. W Kanadzie żyje bowiem nieco ponad 35 mln ludzi, czyli mniej niż w Polsce.

KE podkreśla, że umowa zapewnia konsumentom większy wybór, przy jednoczesnym utrzymaniu europejskich standardów, ponieważ jedynie produkty i usługi, które są w pełni dostosowane do wszystkich unijnych regulacji, mogą zostać wprowadzone na rynek unijny. "CETA nie zmieni sposobu, w jaki UE reguluje bezpieczeństwo żywności, w tym kwestii dotyczące produktów genetycznie modyfikowanych lub zakazu wykorzystywania wołowiny z hodowli opartej na stosowaniu hormonów" - podkreśla Komisja.

Mimo tych zapewnień nie brak krytycznych głosów pod adresem porozumienia. Kanada ma słabsze standardy dotyczące bezpieczeństwa i oznaczania żywności niż UE, a także przemysłowe rolnictwo dużo bardziej zależne od pestycydów i upraw GMO - zaznaczył Kees Kodde z holenderskiego oddziału Greenpeace.

Zadowolenie z wejścia w życie porozumienia wyrażają europosłowie, którzy nad nim pracowali. Ta umowa to najbardziej zaawansowany traktat gospodarczy i handlowy wynegocjowany przez UE. Promuje najlepsze praktyki z obu stron, zarówno UE, jak i naszego bliskiego sojusznika, Kanady - oświadczył łotewski europoseł, który był odpowiedzialny za CETA w PE, Artis Pabriks (EPL).

UE i Kanada podpisały CETA 30 października 2016 r., po zgodzie państw członkowskich. 15 lutego ratyfikował ją Parlament Europejski, później, w maju, zrobiła to strona kanadyjska. Otworzyło to drogę do tymczasowego stosowania, gdy tylko Kanada przyjęła wszystkie niezbędne przepisy wykonawcze.

Umowa zostanie w pełni wdrożona, kiedy wszystkie państwa członkowskie UE dokonają jej ratyfikacji zgodnie ze swoimi wymogami konstytucyjnymi. Na obecnym etapie (tymczasowego stosowania) nie stosuje się zapisów CETA dotyczących rozwiązywania sporów na linii państwo-inwestor. Gdy umowa zacznie w pełni obowiązywać, nowy system sądów ds. inwestycji zastąpi obecny mechanizm rozstrzygania sporów, który istnieje w wielu dwustronnych umowach handlowych wynegocjowanych w przeszłości przez rządy państw członkowskich UE.

(mn)

...

Jak UE cos zrobi to na pewno jest katastrofa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:34, 04 Sty 2018    Temat postu:

Bitcoin: nowe złoto czy wielkie oszustwo?
Aleš Žužek | 04/01/2018

Antana | CC BY-SA 2.0
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
W różnych częściach świata ludzie popadają w gorączkę bitcoina. Jednak tylko czas może pokazać, czy rzeczywiście jest to waluta przyszłości.

Na świecie coraz więcej ludzi kupuje bitcoiny, licząc na łatwy zysk, który uda się zbić z dnia na dzień.

Wzrost ich wartości przyciąga wielu hakerów, którzy próbują włamać się w wirtualne portfele i wykraść bitcoiny.

Kilka dni temu wirtualny portfel NiceHash – firmy z siedzibą w Słowenii – padł ofiarą hakerów. Skradziono z niego bitcoiny, które w tamtym czasie warte były ponad 70 milionów dolarów. Kradzież została uznana za największą defraudację w historii tego niewielkiego kraju.

NiceHash jest największym rynkiem tzw. kopania wirtualnych walut. Kopanie oznacza pozyskiwanie bitcoinów za pomocą rozwiązywania algorytmów, które powiązane są z transakcjami.
Czytaj także: Czy jesteś wiernym zarządcą? Co Biblia mówi o finansach


W 2010 roku bitcoin wart był zaledwie kilka centów…

W 2009 roku, kiedy to tajemniczy człowiek z Japonii Satoshi Nakamoto wprowadził pierwszy program wymiany bitcoin, kryptowaluta nie miała właściwie żadnej wartości. Od tego czasu jej wartość rosła, obfitując w bardzo częste wahania. Jeszcze w listopadzie poprzedniego roku osiągnęła średni kurs liczący ponad 700 dolarów.
… z kolei w tym roku jej wartość wzrosła do blisko 20 tysięcy dolarów.

Poprzedniej jesieni wartość bitcoinów wzrosła kolosalnie. W ostatnich tygodniach przekroczyła magiczną granicę 10 tysięcy dolarów, osiągając kilka dni temu pułap ponad 17 tysięcy dolarów. Obecnie (3.01.2017) kosztuje ponad 15 tysięcy dolarów.

Ci, którzy zakupili bitcoiny za zaledwie kilka centów w 2010 roku czy choćby nawet za kilka dolarów w 2011 oraz sprzedali je, korzystając ze skoków na wartości, dzisiaj są milionerami. Z kolei ci, którzy kupili walutę Nakamoto jeszcze w ubiegłym roku i sprzedali ją teraz, zyskali dziesięciokrotnie więcej.



Podobnie jak w erze gorączki złota, opowieści o tym, jak stać się bajecznie bogatym w ciągu jednej nocy, w zasadzie od zera, przyciągają tłumy ludzi, którzy masowo kupują bitcoiny. Oczekują, że wkrótce także i oni zyskają status milionerów.


Czy to waluta przyszłości?

Podejście do bitcoinów i innych kryptowalut jest bardzo zróżnicowane. Entuzjaści wierzą, że jest to waluta przyszłości, która zdominuje tradycyjne jednostki monetarne i skończy całkowicie z banknotami.

Kolejna przyczyna, dla której wielu ludzi pasjonuje się bitcoinami i innymi kryptowalutami to przekonanie, że tradycyjna bankowość nie jest już dłużej potrzebna.

Z drugiej jednak strony krypto-oponenci twierdzą, że bitcoin jest niczym innym, jak tylko oszustwem i powinien być zakazany. Czas pokaże, oczywiście, choć dziś możemy uznać, że bitcoiny oraz pozostałe kryptowaluty są wciąż dalekie od wyparcia „rzeczywistego” pieniądza.


Wirtualne złoto? Cóż, raczej wirtualne inwestycje spekulacyjne…

Pytanie, czy kryptowaluta taka jak bitcoin jest nowym rodzajem złota dla młodszego pokolenia, rodzajem wirtualnego złota. Prawdopodobnie, ale równie prawdopodobnie może się okazać, że wcale tak nie jest. Dlaczego? Podczas gdy kupowanie złota jest wciąż stałą, długoterminową inwestycją, bitcoinom do tego daleko. Głównie z powodu dużych wahań na wartości oraz przyszłości, która jest mocno niepewna.

Na razie bitcoiny to inwestycja głównie spekulacyjna, zwabiająca ludzi, którzy chcą stać się bogaci z dnia na dzień. Kupują bitcoiny, mając nadzieję, że ich cena wzrośnie i zdołają sprzedać je za duże kwoty. Może być jednak tak, że bitcoiny okażą się gigantyczną przepełnioną bańką, bądź bańką, która gwałtownie wybuchnie i rozzłości tym jej właścicieli. Wówczas nie będzie to wcale pierwszy taki przypadek.


Jak Tulipomania w XVII wieku?

Możemy doszukiwać się analogii i pokusić się o pewne porównanie do „tulipomanii” z 1636 roku w Holandii. Powszechnie postrzeganej jako pierwsza zarejestrowana bańka spekulacyjna. W XVII wieku tulipany holenderskie stały się ważnym symbolem statusu społecznego, a wraz z upływem czasu ich cena rosła. Wprowadzono formalne rynki typu futures (kontrakt terminowy, według którego przedmiot sprzedawany jest po ściśle określonej cenie i w określonym terminie), a przedmiotem tychże spekulacji stały się rzadkie cebulki tulipanów.

Zostały wyprzedane z wyprzedzeniem, choć nie były nawet jeszcze dostępne. Handlowali nimi wszyscy członkowie społeczeństwa: szlachta, obywatele, kupcy, pokojówki i służebnicy, żeglarze… Ludzie byli gotowi sprzedać swoje domy i ziemie, aby kupić tulipany. Wszyscy oczekiwali, że ich ceny bardzo wzrosną. Tymczasem, bańka tulipanowa pękła, a wielu właścicieli kwiatowych cebulek po prostu zbankrutowało.
Czytaj także: Można zarabiać mało i żyć w obfitości. W czym tkwi prawdziwe bogactwo?

Artykuł pojawił się w słoweńskiej edycji portalu Aleteia

...

Czasowe zauroczenia ,,instrumentami finansowymi". Zrodlem wartosci jest praca A NIE MACHINACJE!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:11, 28 Sty 2018    Temat postu:

Hakerzy znaleźli nowy sposób na przeprowadzanie cyberataków


Dzisiaj, 28 stycznia (08:31)
Nawet dobrze zabezpieczona potężna firma czy instytucja może paść ofiarą hakerów - coraz częściej włamują się oni do nich nie bezpośrednio, lecz za pośrednictwem słabiej chronionych partnerów biznesowych - przestrzegają informatycy śledczy. Podkreślają, że "hakowanie na trzeciego" to coraz poważniejszy problem.

Nawet dobrze zabezpieczona potężna firma czy instytucja może paść ofiarą hakerów - coraz częściej włamują się oni do nich nie bezpośrednio, lecz za pośrednictwem słabiej chronionych partnerów biznesowych - przestrzegają informatycy śledczy. Podkreślają, że "hakowanie na trzeciego" to coraz poważniejszy problem.Zdjęcie ilustracyjne/Paweł Pawłowski /RMF FM
Według szacunków brytyjskiej firmy ubezpieczeniowej Beazley, w pierwszej połowie ubiegłego roku około 30 proc. wszystkich wycieków danych było związanych z takim działaniem. Z kolei według badania amerykańskiej firmy Soha Systems wynika, aż 63 proc. ankietowanych firm wskazało bezpośrednio lub pośrednio na ten rodzaj ataków jako przyczynę wycieku danych.
Ofiarami hakerów padły m.in. sieć handlowa Target, Philips, Netflix, czy Amerykański Urząd Podatkowy. Także w Polsce zdarzyło się, że poprzez zainfekowanie serwerów Komisji Nadzoru Finansowego cyberprzestępcy prawdopodobnie próbowali włamać się do polskich banków.

Rynek cyberbezpieczeństwa w 2017 roku wart był - według szacunkowych danych - około 120 miliardów dolarów. Duże firmy i korporacje starają jak najlepiej zabezpieczyć się przed cyberatakami. Z kolei cyberprzestępcy stale szukają jak najłatwiejszej drogi realizacji swoich działań. Skoro nie mogą włamać się bezpośrednio do firmy mającej być ofiarą ataku, robią to poprzez zewnętrznych dostawców. Są to zwykle mniejsze przedsiębiorstwa i nie są tak dobrze chronione.

Obecne cyberataki poprzedzone są wielotygodniowym cybernetycznym rozpoznaniem celu i to zarówno systemów bezpieczeństwa, jak i jego otoczenia biznesowego, a nawet poszczególnych pracowników - wyjaśnił Sebastian Małycha, prezes laboratorium Mediarecovery, które wykonuje badania na zlecenie organów ścigania, firm i osób prywatnych.

Bezpieczeństwo IT skupia się przede wszystkim na zagrożeniach zewnętrznych. To na tego typu systemy jest wydawanych najwięcej pieniędzy, a i sami specjaliści uznają je za najbardziej możliwe. Według informatyków śledczych, nie odpowiada to jednak współczesnym zagrożeniom. Jak obrazowo mówią specjaliści, przypomina to budowę potężnej twierdzy, z murami obronnymi i fosą, a jednocześnie brakiem kontroli wozów dostarczających zaopatrzenie.

W opinii specjalistów, także przed tym można się obronić, korzystając z rozwiązań, które pozwalają monitorować, kontrolować i rejestrować każde działanie w ramach systemów informatycznych prowadzone przez zewnętrznych kooperantów w tzw. sesjach zdalnych.

Systemy takie, jak Wheel Systems Fudo, pozwalają wręcz na podgląd w czasie rzeczywistym wszystkich operacji wykonywanych przez współpracowników zewnętrznych - wyjaśnił Małycha. Dzięki temu w każdej chwili można przerwać "hakowanie na trzeciego", jeśli osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo uznają, że mają do czynienia z cyberatakiem.

...

Bandytyzm tez sie ,,rozwija" technicznie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:05, 26 Lis 2018    Temat postu:

Gotówka stanowi już tylko 1% obrotu w szwedzkiej gospodarce

Szwecja szybko zbliża się do momentu, w którym gotówka całkowicie zniknie z obiegu. Jest to wyjątkowa sytuacja, która sprawia, że niektórzy szwedzcy politycy i ekonomiści zastanawiają się, czy kraj nie jest zbyt szybko transformowany do bezgotówkowej przyszłości. Obszerny Artykuł w New York Times EN

KOMENTARZE (1) : najstarszenajnowszenajlepsze

len13 3 godz. temu +4
Brak gotówki to jedna z najgorszych rzeczy jakie mogą się przytrafić społeczeństwu. Przykład:
W Polsce zniesiono gotówkę. Pan Andrzej prowadzi działalność gospodarczą od 10 lat. W lipcu tego roku urzędnik skarbówki pod naciskiem na wyniki stara się doszukać przestępstwa skarbowego i decyduje się zablokować Andrzejowi konta. Śledztwo skarbówki trwa już 3 miesiąc, ale nie odnajdują żadnego dowodu. Obecnie Pan Andrzej znajduje się w sytuacji bez wyjścia ponieważ nie jest w stanie zapłacić za adwokata, nie jest w stanie pożyczyć pieniędzy na życie.
Pan Andrzej stracił podstawowe prawo jakim jest prawo do obrony.

...

Albo masz oszczednosci to udowodnij skad! Szukaj teraz dowodow. Fiskus blokuje konto i plac czynsz...
Poza tym awaria systemow i nie wiadomo kto ile mial! To szalenstwo likwidowac gotowke! To jest najprostszy sposob ktory pojmuje nawet prostak. Natomiast karta... Wiesz jak to dziala? Ile tam jest itd? Nie wiesz! A numerki w reku kazdy policzy nawet powoli ale da rade.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:07, 07 Lis 2022    Temat postu:

Polska agencja zatrudnia do fabryki Muska. Będzie tam pracować 23 tys. osób

Należący do Elona Muska koncern Tesla zwerbował wrocławską firmę Bergman Engineering do szukania pracowników dla berlińskiej fabryki. Jak już opisywaliśmy w Business Insiderze, firma Muska poszukuje Polaków, choć szło do tej pory raczej opornie.

KOMENTARZE (6) : najstarszenajnowszenajlepsze

dirtyHorse 3 godz. temu+3
jak potrzeba wybudować fabrykę w dobrej lokalizacji to się buduje pod Berlinem.
jak potrzeba ciężkopracujących za *** pieniądze to się dzwoni po Polaka.
fakt, nie opinia

...

No bo główny rynek jest w Niemczech ale najlepsi pracownicy w Polsce. Nie można mieć pretensji że ktoś od biznesu robi biznes! Mieliśmy Optimusa i co? Zajmijmy się syfem który mamy w kraju dzięki waszym głosowaniom a nie czekajmy na obcych ,zbawcow'.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:35, 04 Gru 2022    Temat postu:

Czemu północ i południe Włoch się tak od siebie różnią?

Czemu północne Włochy tak bardzo się różnią od Włoch północnych?

...

Na północy była cywilizacja łacińska na południu bizantyjska! Widać jak to jest silne po tylu latach! Ponadto jeszcze Włochy Północne są bliżej centrum przemysłowego Europy. A południe to końcówka Europy. Podobnie Hiszpania rozwinięta Katalonia blisko Francji i dalej gorzej. Podobnie Zachód Polski. Taki jest układ Europy im dalej na południe lub wschód tym niższy rozwój. Jądrem jest obszar Londyn Paryż Nadrenia.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:50, 05 Sty 2023    Temat postu:

Opóźnienia w polityce pieniężnej są krótsze niż kiedyś

Ekonomiści Fed sugerują, że opóźnienia w transmisji polityki pieniężnej na inflację uległy skróceniu. To za sprawą dwóch dodatkowych narzędzi, z których korzystają banki centralne do walki z inflacją. Choć badanie odnosi się do rynku amerykańskiego, to wnioski płyną także dla innych banków.

...

No nie wiem. Jak badałem to 20 lat temu w Polsce to efekt podwyżki był po 6 miesiącach obniżki po 9. Ostatnio nie patrzyłem bo mam mnóstwo innych rzeczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy