Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Zachód umiera !

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:38, 21 Wrz 2011    Temat postu: Zachód umiera !

Typowe niezrozumienie sytuacji :

Kościół w agonii? Narasta kryzys wiary w Europie

????? Juz sam tytul jest absurdem ??? Jak Kościół może umierać ??? Kościół to Bóg + niewielkie dodatki ... Bóg to przytlaczajaca WIĘKSZOŚĆ KOŚCIOŁA ! On jest nieśmiertelny... Wiec takie postawienie sprawy to absurd... o CO WIEC CHODZI ???

Ko­ściół w Eu­ro­pie umie­ra - alar­mu­ją pu­bli­cy­ści "Ty­go­dni­ka Po­wszech­ne­go". Przed pla­no­wa­ną piel­grzym­ką Be­ne­dyk­ta XVI do Nie­miec, tam­tej­szy epi­sko­pat ujaw­nił szo­ku­ją­ce dane do­ty­czą­ce ilo­ści apo­sta­tów. Oka­za­ło się, że wię­cej osób wy­stą­pi­ło z Ko­ścio­ła (180 tys.), niż przy­ję­ło chrzest (170 tys.). Dra­stycz­nie spada też licz­ba po­wo­łań. Od­po­wie­dzią Ko­ścio­ła na te za­gro­że­nia ma być "nowa ewan­ge­li­za­cja".

????? I znów to samo ... Kościół w Europie to Bóg + niewielkie dodatki ...
Od razu pominmy Polskę bo jak wiemy to jest wyjatek ale wezmy reszte ... Apostazja czyli porzucenie Kościoła czyli Boga ... Mowiac w skrocie zachodni odchodza z Kościoła ... OD TEGO KOŚCIÓŁ NIE UMIERA ! Od tego umierają ONI !!! Chrystus juz umarl z ich powodu !
A jeszcze janiej . Gdy na calym zachodzie ludzie odeszli od Kościoła to Niemcy zachowywali urzedowy ,,Kościół'' platny z podatkow w stylu bizantyjskim . ALE TO BYLO MARTWE TO BYL URZAD !!!! Teraz tylko wychodza z czegos w czym byli sila przyzwyczajenia... TO TYLKO UJAWNIA REALIA ale ich nie tworzy ... Juz dawno odeszli...

W Eu­ro­pie można za­ob­ser­wo­wać na­ra­sta­ją­cy opór prze­ciw­ko sym­bo­lom re­li­gij­nym w życiu pu­blicz­nym oraz gło­szo­nej przez księ­ży etyce ka­to­lic­kiej. Spada za­ufa­nie do Ko­ścio­ła oraz jego udział w życiu spo­łecz­nym - nawet w kra­jach tra­dy­cyj­nie uzna­wa­ne za ka­to­lic­kie. Nie­daw­no miał też miej­sce bez­pre­ce­den­so­wy przy­pa­dek po­zwa­nia Sto­li­cy Apo­stol­skiej do Mię­dzy­na­ro­do­we­go Try­bu­na­łu Kar­ne­go ws. pe­do­fil­skich skan­da­li w Ko­ście­le. Wa­ty­ka­no­wi za­rzu­co­no "zbrod­nię prze­ciw­ko ludz­ko­ści".

>>>>> To akurat bylo z USA ??? To nie jest ten kontynent...

Od­po­wie­dzią Ko­ścio­ła na te za­gro­że­nia ma być nowe po­dej­ście do ewan­ge­li­za­cji, które we­dług pa­pie­skich do­ku­men­tów ma ce­cho­wać sie "dą­że­niem do od­no­wy". Ta nowa ewan­ge­li­za­cja ma być "prze­ci­wień­stwem sa­mo­wy­star­czal­no­ści i po­le­ga­nia na samym sobie, men­tal­no­ści sta­tus quo" - wy­ni­ka z do­ku­men­tu przy­go­to­wu­ją­ce­go wier­nych na przy­szło­rocz­ny Synod Bi­sku­pów.

Wy­zwa­nia ze­wnętrz­ne "zo­bo­wią­zu­ją Ko­ściół, aby ina­czej niż do­tych­czas za­sta­no­wił się tym, jaki sens mają jego dzia­ła­nia" - czy­ta­my w do­ku­men­cie.

>>>>

Oczywiscie Kościół sie nie obraza i robi co moze - jednak nikogo nie mozna zmusic aby poszedl do nieba... Wolnosc jest ABSOLUTNA jak MIŁOŚĆ ...
Oczywiscie z gory wiemy co bedzie ... Zachod odrzucil Boga zaczal uprawiac bestialstwa i zboczenia typu aborcja eutanazja homo...
Juz widzimy upadek gospodarki a to byla jedyna ich religia - pieniadz ...
Teraz ich bozek upadl... To koniec ... Kraje te znikna i powstanie cos nowego... Widzimy zreszta jak u Arabow powstaje zupelnie nowa rzeczywistosc... Ogolnie zatem caly swiat sie zmienia... Ci ktorzy zachowali Boga przetrwaja i beda istniec w swiecie o wiele lepszym . A wiec Arabowie przetrwaja! Degeneraci i bezboznicty typu zachodni satanisci sami sie zniszcza i uwolnia od siebie swiat ktory tym samym stanie sie lepszy bo to czlowiek czyni tutaj zlo i to ludzie zrobili z ziemi bagno moralne ...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:50, 19 Lis 2011    Temat postu:

Badania: Amerykanie mają inny system wartości niż Europejczycy (czyżby? )

Porównawcze badania przeprowadzone przez Pew Research Center potwierdziły, że systemy wartości Amerykanów i mieszkańców krajów europejskich w kwestiach światopoglądowych nadal wyraźnie różnią się między sobą.

????? Czyżby ????

58 procent Amerykanów uważa, na przykład, że każdy powinien mieć prawo dążyć do swych celów życiowych bez ingerencji państwa, podczas gdy tylko 35 procent sądzi, że ważniejsze jest, aby państwo odgrywało aktywną rolę w zapewnieniu, by wszyscy mieli zaspokojone podstawowe potrzeby materialne. W Europie tymczasem znacznie więcej ludzi popiera aktywną rolę państwa w sprawach społeczno-ekonomicznych. W Hiszpanii, na przykład, 67 procent respondentów uważa, że państwo powinno zapewnić, by nikt nie był w potrzebie, we Francji 64 procent jest tego zdania, w Niemczech - 62 procent, a w Wielkiej Brytanii - 55 procent.

>>>>>

Pozornie roznica jest duza . Bo w Europie tylu sadzi ze panstwo powinno sie nimi opiekowac co w USA ze sami soba powinni sie zajac . Ale zawsze popatrzmy na realia ... Jaka jest praktyka ??? Zarwno w USA jak w Europie Zach jest rozbudowany system pomocy spolecznej biednym i dzielnice ,,nedzy'' zyja z zasilkow . Czyli w praktyce roznice sa niewielkie i nie az takie jak w deklaracjach ... Po prostu w USA jest mentalnosc ,,radzenia sobie samemu'' i ludzie to deklaruja bo takie sa ,,tradycyjne wartosci'' ale realnie w razie biedy to maja pomoc zapewniona ... I watpie aby wielu bylo chetnych aby ja zniesc - zreszta nikt tego nie glosi nawet z liczacych sie sil ... Czyli realia sa podobne ...

Amerykanie częściej niż Europejczycy popierają użycie siły wojskowej w sprawach międzynarodowych - jak to określono w badaniach: "dla utrzymania ładu na świecie". W USA uznaje to za słuszne 75 procent społeczeństwa, podczas gdy w Wielkiej Brytanii 70 procent, a w Niemczech 50 procent.

>>>>

Dawanie Niemiec za przyklad jest naduzyciem ... Wiemy jaka byla historia ... Realia sa takie ze Frnacuzi byli za wojna w Libii a Amerykanie nie ... Zatem tutaj fakty zupelnie sa inne i wnioski nietrafne ... Amerykanie sa wiekszymi ,,izolacjonistami'' niz Europa i w zadnym wypadku nie da sie udowodnicz ze ochoczo chca walczyc tam czy gdzie indziej ...

Amerykanie są wciąż bardziej religijni od Europejczyków. Połowa mieszkańców USA mówi, że religia odgrywa "bardzo ważną" rolę w ich życiu. W Europie deklarację taką składa zaledwie 22 procent Hiszpanów, 21 procent Niemców, 17 procent Brytyjczyków i 13 procent Francuzów.

>>>>>

Faktycznie tutaj mamy znaczna roznice . W Europie religia znika a wraz z nia Europa ... Zreszta ciekawe jakich to ,,Europejczykow'' pytali ? Czy sa tam imigranci ??? Jesli tak to wsrod ludnosci rodzimej jest DUZO GORZEJ !!!! Jednakze sytaucje pogarsza fakt ze w USA lud sam sobie ustala w co wierzy i nirzadko sa to debilne sekty polegajace na kalskaniu tanczeniu i wykrzykiwaniu . Nie ma to nic wspolnego z wzrocowa religijnoscia jaka spotykamy w Polsce wsrod ludzi naprawde wierzacych trzymajacych sie Prawa Bożego . Takiej nie ma nigdzie na swiecie :O)))

Europejczycy są bardziej ,,liberalni'' od Amerykanów w podejściu do homoseksualizmu. 91 procent Hiszpanów, 87 procent Niemców, 86 procent Francuzów i 81 procent Brytyjczyków uważa, że homoseksualizm powinien być społecznie zaakceptowany. Podobny pogląd wyraża raptem 60 procent Amerykanów - i tak jednak więcej niż jeszcze w 2007 r., kiedy tylko 49 procent wyrażało opinię, że społeczeństwo powinno akceptować homoseksualizm.

>>>>>

Jak widzicie USA ,,dochodza'' do poziomu Europki ... To nie jest tak ze oni sa jacys inni . Po prostu sa ,,młodsi'' ... Ale ,,starzeją'' się i stad procenty sie upadabniaja ...
Zauwazmy jakie sa fakty ! 91 % Hiszpanow 87 Niemcow 86 Frnacuzow i 81 Brytyjczykow chce ,,akceptowac'' zbokow ... Taka maja wode z mozgu . To juz jest kloaka ... Tak im zrobili ...
Oczywiscie rzecz jasna nie moze byc zadnej ,,akceptacji dla homoseksualizmu'' tak jak nie moze byc ,,akceptacji dla alkoholizmu'' czy ,,akceptacji dla narkomanii'' sa to bowiem wstretne i obrzydliwe nalogi ktore spoleczenstwo musi zwalczac . Pederastia jest szczgolnie ohydna ... Czym innym jest pomoc nalogowcom a czym innym akceptacja nalogu ... Akceptujac nalogi akceptujemy zniszczenie czlowieka ... A tego nie wolno robic ... Srednai zycia pederasty narkomana czy alkoholika jest podobna jest to ze 30pare lat i jest to o POLOWE krocej niz norma . Bo nalogi niszcza ... NIGDY ZA NIC W SWIECIE NIE BEDZIE DLA TEGO AKCEPTACJI ...

Widzimy tutaj ze cechy badane pokazuja na starczosc zachodu . Nie maja zadnej ambicji chca tylko aby ,,panstwo'' sie nimi opiekowalo . Boja sie mniejszosci stad w imie spokoju stosuja apeasment (czyli polityke zachodu wobec Hitlera - tez zboka ) - tolerowanie dewiacjai abysmy tylko mieli spokoj . Jest to ideal lksusowego domu starcow . A tymczasem nie ma juz kasy nie tylko na luksus ale nawet na dalsze funkcjnowanie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:11, 13 Lis 2016    Temat postu:

gosc.pl » Wiadomości » "Europa żyje w apostazji"
"Europa żyje w apostazji"

|
RADIO WATYKAŃSKIE |
dodane 13.11.2016 15:10

Kiko Argüello

"Europa porzuciła wiarę, żyje w apostazji. Porzuciła chrześcijaństwo" – powiedział inicjator wspólnot neokatechumenalnych Kiko Argüello. W wywiadzie dla włoskiego dziennika Corriere della Sera mówił on o Europie, która zamyka się w sobie, odchodząc od wiary.

"Przybywają uchodźcy i nie ma już miłości bliźniego, będącej zasadą chrześcijaństwa – mówił hiszpański malarz. – A zasadą pogaństwa jest to, że człowiek żyje tylko dla siebie. I to jest apostazja".

Inicjator Drogi Neokatechumenalnej zauważył, że dziś Europa otrzymuje katechezę ateizmu. Przykładem tego są kraje, gdzie połowa mieszkańców jest nieochrzczona, kościoły się zamyka i każdy chce, żeby mu się żyło jak najlepiej. A przecież Pan Jezus umarł za nas po to, żebyśmy nie żyli dla samych siebie – podkreślił Kiko, odwołując się do słów św. Pawła Apostoła. Mówiąc o swoim doświadczeniu życia z biednymi na przedmieściach Madrytu w latach 60. ub. wieku Argüello zauważył, że właśnie tam spotkał Boga: "Bóg tam był, z całą pewnością. Poszedłem do biednych i Bóg tam ze mną był w sposób realny; czułem Go całym ciałem". Kiko przypomniał słowa św. Jana XXIII, że odnowa Kościoła przyjdzie od biednych. Zapytany, co powiedzieć tym, którzy dziś cierpią i przeżywają problemy, inicjator neokatechumenatu stwierdził, że jedyną odpowiedzią na cierpienia świata jest ukrzyżowany Chrystus. "Pośród baraków – powiedział – odkryłem, że Chrystus prawdziwie obecny jest w tych, którzy padają ofiarą grzechów innych ludzi".

...

Stwierdzenie prawdziwe ale uzasadnienie absurdalne. Odchodzeniem od chrzescijanstwa mialby byc tylko fakt braku zachwytu dla migracji? Absurd. To ze najazd dzikich hord przeraza jest oczywiste. Co tam fajnego? Wykorzystywanie dzieci przemytnicy gwalty na dzieciach? Mamy sie na to otworzyc? Widzimy ze propaganda komunistow medialnych dotyka nawet ludzi dobrych. Zachod morduje nienarodzonych, starych slabych samotnych. Uprawia ohydne dewiacje i tepi nazwet wzmianki o Biblii. TO JEST APOSTAZJA! A najazd barbarzyncow to skutek...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:08, 16 Lis 2016    Temat postu:

gosc.pl » Wiadomości » Kard. Sarah: Zachód umiera
Kard. Sarah: Zachód umiera

|
RADIO WATYKAŃSKIE |
dodane 15.11.2016 20:19 Zachowaj na później

Kard. Sarah
Bogoslovi Zagreb / CC 2.0


Jego zdaniem dla Europejczyków liczą się dziś tylko pieniądze i technika.

Obawiam się, że Zachód umiera – wyznał kard. Robert Sarah, prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego. W ostatnich dniach przebywał on we Francji. W jednym z udzielonych z tej okazji wywiadów przyznał się do swych obaw o losy cywilizacji zachodniej. Jego zdaniem wiele rzeczy wskazuje na jej obumieranie. „Nie rodzą się dzieci. A wy przeżywacie teraz inwazję innych kultur, innych ludów, które stopniowo was zdominują pod względem liczebnym i całkowicie zmienią waszą kulturę, wasze przekonania i wartości” – powiedział szef watykańskiej dykasterii.

Jego zdaniem dla Europejczyków liczą się dziś tylko pieniądze i technika. „Najbardziej niepokoi mnie to, że Europa nie uświadamia już sobie skąd pochodzi. Straciła własne korzenie, a drzewo bez korzeni obumiera” – powiedział kard. Sarah. Przyznał też, że zależy mu na umocnieniu i konsolidacji wiary w ludziach. Bo dzięki wierze odnajduje się Boga, a wraz z Nim pewną orientację w życiu, pewne prawa i chrześcijańskie wartości.

Zapewnił On, że Bóg bynajmniej nie milczy, lecz na swój sposób jest obecny w świecie. To my nie chcemy Go słuchać i dostrzec. Kard. Sarah ponownie wskazał na potrzebę odkrycia wartości ciszy, w której człowiek odkrywa samego siebie i Boga.

...

Apostazja. Skutkiem odrzucenia Boga = Życia jest smierc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:46, 17 Sie 2017    Temat postu:

Jak wielką winę ponoszą rodzice za oddalanie się ich dzieci od Kościoła?
Katrina Fernandez | Sier 17, 2017

Alex Kosev | Shutterstock
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Proszę was, rodzice, przebaczcie sobie. Ale nie gódźcie się też na bierną postawę. Oto kilka wskazówek z doświadczenia mojego oraz św. Moniki.

Niewiele jest rzeczy bardziej łamiących serce katolickiego rodzica, niż kiedy jego dzieci porzucają wiarę i odchodzą od Kościoła. Robisz wszystko dobrze – są spotkania w parafii, wspólny różaniec, regularne chodzenie z dziećmi na adorację i mszę świętą, modlitwa w domu każdego dnia, służba liturgiczna – a dzieci i tak rezygnują. Co wtedy?

Proszę was, rodzice, przebaczcie sobie. Przestańcie dźwigać na sobie ból poczucia winy. Jeśli zbyt dogłębnie analizujecie wszystko, co zrobiliście źle lub co można było zrobić lepiej, wasz psychiczny i duchowy spokój będzie zaburzony. Powiedzcie „nie” byciu ofiarą i pozwalaniu, by ból złamanego serca pochłonął was całkowicie.

Zaakceptujcie fakt, że tę podróż do wiary wasze dziecko musi odbyć osobiście. Każdy z nas ma w swojej historii wiele momentów, w których dochodziliśmy do naszego obecnego miejsca w Kościele. Ja na przykład przerobiłam swoją porcję zwątpienia i niewiary zanim nawróciłam się na katolicyzm w wieku 30 lat. Moja babcia wróciła do Kościoła na łożu śmierci, a moja mama po 40-letniej przerwie w korzystaniu z sakramentów.
Czytaj także: Twoje dziecko odchodzi od wiary? Poproś o pomoc św. Monikę [modlitwa]

Problemem młodości jest to, że wierzy, że jest wszechwiedząca i niezwyciężona. Pamiętam własne przekonanie o swojej racji, a później moje zmagania, by znaleźć coś przekonującego, w co mogłabym uwierzyć. Kiedy myślę o tym wszystkim, co musiałam przejść, by dotrzeć tu, gdzie jestem, przychodzi mi do głowy seria obrazów Thomasa Cole’a zwana „Podróżą życia”.

Młodość jest silna i tętniąca życiem świata, który się przed nią otwiera, zostawiając niewiele miejsca na myśli o nieuchronności śmierci czy wiecznych konsekwencjach nieudolnych duchowych poszukiwań.

Rodzice, przypomnijcie sobie własną młodość i miejcie cierpliwość do swoich dzieci. Miejcie przebaczenie i cierpliwość też do samych siebie i zróbcie wszystko, co w waszej mocy, aby wejść w to doświadczenie z wiarą i ufnością.

W trakcie pisania tego artykułu przejrzałam mnóstwo porad napisanych w tym temacie. Wiele z nich sugerowało, by nie przymuszać i na siłę nie poruszać takich tematów, proponując raczej rodzicom odpuszczenie sobie. Ta porada, choć wynikająca z dobrych intencji (i być może sprawdzająca się w niektórych rodzinach), we mnie budzi pytanie, czy to samo autor sugerowałby w przypadku dziecka poważnie uzależnionego od narkotyków? Który rodzic nie zainterweniowałby zdecydowanie, by ocalić życie dziecka? I tutaj więc nie godzę się na bierną postawę wobec tak poważnej sprawy.

O ile uboższy byłby nasz Kościół, gdyby św. Monika ze strachu przed utraceniem relacji ze św. Augustynem nie płakała i nie błagała o modlitwę całego miasta, a potem nie wyruszyła za swoim synem do Rzymu i Mediolanu? Św. Monika bardzo zdecydowanie interweniowała w sprawie zbawienia swojego syna. Kiedy ludzie stawiają św. Monikę za przykład rodzicom dzieci, które odeszły od Kościoła, mają raczej na myśli jej nieustające modlitwy. Ale ona jeszcze wsiadła do łodzi, przepłynęła morze i goniła za swoim synem przez połowę Włoch. Jej przykład jest całkowitym przeciwieństwem biernego „nie truj, odpuść sobie” – stylu bardziej popularnego i częściej praktykowanego.
Czytaj także: Modlitwa za własne dzieci. Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo może pomóc

Szturmuj niebo modlitwami. Proś o wstawiennictwo świętych. Dawaj na msze w intencji nawrócenia dzieci. Ale jednocześnie nie unikaj rozmów, które muszą się odbyć. Wyraź swoje zatroskanie i rozczarowanie. Czy jako rodzice nie zrobilibyśmy tego, gdyby nasze dziecko robiło sobie inną krzywdę? Dlaczego w przypadku wiary, gdzie konsekwencje mają wpływ na wieczność, robi się wyjątek?

Zadaj sobie te dające do myślenia pytania. Zainicjuj szczerą rozmowę z dorosłymi dziećmi o ich decyzji odejścia od Kościoła i zobacz, czy potrafisz zdefiniować jej przyczynę. Czy przestali chodzić na msze poniewać wierzą, że można być dobrym człowiekiem, nie chodząc do kościoła, czy może dlatego, że doświadczają duchowych wątpliwości? Czy w pełni rozumieją naturę grzechu i jego konsekwencje? Wiedza „dlaczego” pomoże wam określić „co dalej”.

Może zwyczajnie nie rozumieją, że wiara jest darem i że można o nią prosić? Zaproś ich na mszę, a jeśli mają własne dzieci, zaproś i wnuki. Gdyby nie moja babcia, moja noga nie stanęłaby w kościele katolickim, zanim nie skończyłabym dwudziestu lat.

Bądź radosnym katolikiem, dawaj przykład, pokładaj wiarę i zaufanie w Panu i módl się bez końca – a jednocześnie zapewniaj dzieci, że kochasz je niezmiernie i nigdy nie przestaniesz o nie walczyć.
Czytaj także: Modlitwa za dzieci. Do codziennego odmawiania



Tekst został opublikowany w angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Wina jest gdy ktos sam lekcewazyl i np. nie chodzil do Kościoła. Jednak to w wieku doroslym decyzja dzieci a zatem i dzieci swietych moga odrzucic... Bez winy rodzicow...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:12, 01 Sty 2018    Temat postu:

„Co do Europy jestem pesymistą”. Ojciec Zięba o przyszłości Starego Kontynentu
Marcin Przeciszewski / KAI i Tomasz Królak/KAI | 01/01/2018
REPORTER
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



Kto neguje prawdę, iż Europę stworzyło chrześcijaństwo, zasługuje na „pałę” z historii. To nie jest kwestia poglądów, tylko znajomości elementarnych faktów.
Po co nam Kościół?


T
omasz Królak i Marcin Przeciszewski (KAI): Ojciec wydał właśnie audiobook o znamiennym tytule: „Po co Kościół?”. Skąd taki pomysł?

O. Maciej Zięba OP: Jest to pytanie, które ludzie, szczególnie młodzi, stawiają coraz częściej. Kościół uważany jest przede wszystkim za instytucję, i to instytucję anachroniczną, nierzadko wręcz skorumpowaną. Eklezjologię budują dziś media, szczególnie te „faktoidalne”, których jedynym celem jest sprzedawalność czy też klikalność

Warto więc zastanowić się: po co istnieje Kościół, komu i czemu on służy? Już św. Augustyn zauważył, że łatwo jest uwierzyć w Boga, trudniej w Chrystusa, ale wiara w Kościół bywa wręcz „przeszkodą dla umysłu”. Odkrycie Kościoła nie jest więc proste ani łatwe.

Co jest największą „przeszkodą dla umysłu”?

Ukazanie, że Kościół jest innego typu wspólnotą, niż wszystkie te wspólnoty, które znamy – wspólnotą bosko-ludzką, czasową i ponadczasową, materialną oraz duchową, lokalną i globalną zarazem. I stale istnieją w niej duże napięcia. Lecz jest jednocześnie wspólnotą, która potrafi utrzymywać swą jedność oraz ciągłość. To właśnie pokazuje, jak wielka musi być w niej siła scalająca. Jest nią Chrystus – Jego miłość, sakramenty w których On działa. Jest to więc święta wspólnota, ale składająca się w 100 procentach z grzeszników; wspólnota uniwersalna – mówiąca do ludzi wszystkich epok i wszystkich kultur – ale zarazem wspólnota, w której każdy powinien się indywidualnie odnaleźć – mężczyzna i kobieta, człowiek niepiśmienny i noblista, dziecko i starzec, człowiek lewicy i człowiek prawicy, każdy.

Hasło „Chrystus tak, Kościół nie!” robi w naszych czasach ogromną furorę. Z czego to wynika?

Najpierw uderzmy się w piersi. Zapewne za słabo ukazujemy święte, twórcze i fascynujące oblicze Kościoła. Ale też, jak wspomniałem, eklezjologię konstruują dziś głównie media, które pokazują, że Kościół to bezduszny urząd i jego funkcjonariusze: pazerni, zakłamani, agresywni itd. Czasami napisze się o dobrej zakonnicy i o fajnym proboszczu, ale traktuje się to jako wyjątek od normy. I ludzie tym nasiąkają.

Na szczęście wciąż ich pociąga osoba Jezusa. Nikt – nawet w mediach – nie ośmiela się Go atakować frontalnie. Owszem, zdarzają się ekscesy na granicy bluźnierstwa, owszem troszkę się Go urabia na społecznika, ekologa czy pacyfistę i przeciwstawia instytucji Kościoła. Ale to absurd, gdyż to Chrystus założył Kościół. Chrystus żyje w Kościele i działa poprzez Kościół, On jest jego Głową.

A wielki fenomen Kościoła polega na tym, że – w odróżnieniu od innych czysto ludzkich środowisk – jest on w stanie wciąż się reformować. „Ecclesia semper reformanda!” Rodzi nowych świętych i nowe pomysły ewangelizacyjne.

To jest niezwykłe…

Kościół jest wspólnotą, która potrafi radzić sobie z kryzysami, jakie ją ogarniają. Mówi się o współczesnym kryzysie Kościoła. A czy w XIX wieku nie było kryzysu Kościoła? Był ogromny, a w XVIII wieku jeszcze głębszy. Z kolei XVII i XVI wiek to tragiczny okres podziałów i wojen zapoczątkowanych reformacją. A reformacja była przecież skutkiem XV-wiecznego kryzysu. A wiek wcześniej to niewola awiniońska papieży… I tak dalej, i tak dalej…

Można powiedzieć: historia Kościoła to 20 wieków kryzysu. A Kościół wciąż znajduje siły, aby ten kryzys pokonywać.

Przypomnę, jak Grzegorz Wielki opisywał Kościół w liście do patriarchy Konstantynopola po swym wyborze na papieża. „Przejąłem – pisał – okręt stary i mocno rozbity, w którym belki są przegniłe, a ze wszystkich stron wdzierają się fale”. To był rok 590! I ta „stara łódź z przegniłymi deskami” płynie przez kolejne setki lat i dopłynie do Portu Niebieskiego.

Pamiętam, jak kilkadziesiąt lat temu powszechnie głoszono, że niebawem w kościołach nie będzie już ludzi. Rozwijała się teologia „śmierci Boga” i głoszono teorie całkowitej sekularyzacji świata. A tymczasem Duch Święty wezwał do Rzymu pewnego człowieka z Krakowa, który zaczął szczepić swoje metody duszpasterskie w Kościele Powszechnym. Niektóre Episkopaty początkowo wręcz go wyśmiewały, że to i prowincjonalne, i przestarzałe. A wymyślone przez niego Światowe Dni Młodzieży pokazały, że jest to znakomita, nowoczesna metoda duszpasterstwa młodych. Sam tego doświadczyłem, kiedy podczas ŚDM w Rzymie godzinami spowiadałem, kiedy w Circo Massimo oglądaliśmy wiele tysięcy Francuzów i Francuzek, z „postchrześcijańskiego” kraju, centrum „laïcité”, którzy stali w długich kolejkach do spowiedzi.


Chrześcijaństwo w Europie

A jak widzi Ojciec przyszłość Kościoła w Polsce?

W Polsce, dzięki odmiennej historii ostatnich paru stuleci, a także dzięki Prymasowi Tysiąclecia i pontyfikatowi Jana Pawła II mamy sytuację specjalną. To dzięki niej Polska jest wciąż krajem katolickim i pewnie nim pozostanie. W odróżnieniu od Europy zachodniej nigdy nie było tu „sojuszu tronu z ołtarzem”. Taki sojusz zawsze jest szkodliwy dla Kościoła. Trzeba o tym pamiętać w dzisiejszej Polsce.

Drugi specyficzny rys polskiej religijności to zespolenie wiary z kulturą. W Polsce wiara i kultura nie są czymś tak silnie rozdzielonym jak np. we Francji. Nurt wzajemnego spotkania wiary z kulturą trzeba koniecznie kontynuować, jest on niezbędny dla przyszłości chrześcijaństwa w Polsce. Kościół nie może otaczać się murami i nie inspirować wielkich dzieł kultury, które potem silnie oddziaływają na świadomość.

Wielu katolików za tymi „murami” czuje się bezpieczniej?

Mój dobry znajomy prof. Joseph Weiler, ortodoksyjny amerykański Żyd, twierdzi, że chrześcijanie w Europie żyją w podwójnym getcie. Z jednej strony jest to mur zewnętrzny, zbudowany przez postoświeceniową kulturę. Jest on oparty na paradygmacie, że to, co religijne, jest sprawą prywatną i religia nie powinna istnieć w przestrzeni publicznej. A drugi mur jest budowany przez samych chrześcijan. Polega na dobrowolnym odgradzaniu się od świata. Oba te mury trzeba skruszyć.

Jak przełamać mur oparty na postoświeceniowych schematach?

Mur ten wynika z fałszywej przesłanki, że religia usiłuje narzucić wszystkim swój punkt widzenia, że nieuchronnie jest zarzewiem konfliktów. Stąd pojawił się postulat neutralności światopoglądowej państwa. Ale skrajny sposób rozumienia „neutralności światopoglądowej” oznacza ateizowanie społeczeństwa. Neutralność ma pomóc ludziom szanować się wzajemnie i żyć w różnorodności. A ateizowanie to rugowanie sacrum z życia publicznego. We współczesnej Europie przyjęto, że właśnie na tym polega neutralność. Symbolem może być Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej, z której projektu mówiącego o „moralnym, religijnym i duchowym dziedzictwie Europy” na żądanie premiera Francji Lionela Jospina wyrzucono słowo „religijny” (można go używać tylko w wersji polskiej i niemieckiej).
Czytaj także: Francuski pomnik Jana Pawła II na cenzurowanym. Z jakiego powodu?

Rozumiem, że są ludzie niewierzący, także przekonani ateiści, i ich szanuję. Chodzi o to, abyśmy wszyscy potrafili żyć razem, praktykując swoje przekonania i poszukując sensownych kompromisów w sposobie ich publicznego wyrażania. Jest czymś normalnym, że chrześcijanie chcą uzewnętrznić swoją wiarę, bo wiara domaga się uzewnętrznienia. Nie można tego zabraniać. Usuwanie języka religijnego i symboli religijnych z przestrzeni publicznej „w imię tolerancji” jest nie mniej nietolerancyjne niż narzucanie takich symboli. Konfesjonalizacja państwa jest czymś bardzo niedobrym, ale ateizowanie państwa jest nic nie lepsze. Dlatego „kompromis” pomiędzy ateizmem a postawą wierzących chrześcijan ustalany na poziomie ateizmu nie jest żadnym kompromisem. Neutralność państwa nie może być tożsama z ateizacją.

Co więcej – argument podnoszony przez Michaela Sandela z Harvardu – kiedy z debaty publicznej wyrzuci się język religii i etyki, to pozostaje wyłącznie język ekonomii: język obliczalnej skuteczności i mierzalnej efektywności, który ogarnia coraz szersze życia społecznego. Taki język dehumanizuje debatę publiczną.

Do tego dochodzi wbijany od prawie 300 lat w europejskie głowy stereotyp o rzekomej sprzeczności religii z nauką. Te fałszywe klisze, jednostronne interpretacje i historyczna ignorancja również budują mentalne mury.

Krótko mówiąc, w tym że krzyż wisi w polskim Parlamencie, w urzędzie czy szkole nie ma nic nagannego?

Wycinanie symboli religijnych z przestrzeni publicznej jest bardzo złym procesem. Trzeba zgodzić się, że ludzie do symbolu krzyża są bardzo przywiązani i mają prawo chcieć, żeby wisiał on w miejscu publicznym. Źle jednak, gdy korzystają z tego prawa „par force”. Z tym, że – jak zauważył wspomniany prof. Weiler – goła ściana, z której zdjęto krzyż, wcale nie jest ścianą „neutralną”, jest ścianą z której zabrano krzyż. Dlatego ten amerykański prawnik i ortodoksyjny żyd bronił w 2011 r. prawa do obecności krzyża na ścianie włoskiej szkoły i udało mu się to prawo obronić przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.
Czytaj także: Burkini tak, a szopka bożonarodzeniowa nie? Jak francuski polityk obszedł prawo

Problem w tym, że Europa coraz bardziej zapomina o swej tożsamości.

Zacytuję Krzysztofa Pomiana, który mówił, że kto neguje prawdę, iż Europę stworzyło chrześcijaństwo, zasługuje na „pałę” z historii. To nie jest kwestia poglądów, tylko znajomości elementarnych faktów.

Ale, niestety, sama Europa wypiera to z powodów ideologicznych. Widać to również po błędnej polityce migracyjnej (inną sprawą są uchodźcy wojenni!). Gdyby Europa miała zbudowany jasny kanon wartości – europejskich i zarazem chrześcijańskich – to można by się nie obawiać kolejnych fal imigrantów. Moglibyśmy ze spokojem im powiedzieć: chcecie przyjechać i mieszkać tutaj, zapraszamy do naszego domu, ale takie oto są reguły, które trzeba w nim respektować. Macie prawo zachować swoją religię, ale naszych reguł musicie przestrzegać.

Natomiast gdy przyjmuje się zasadę, że wszystkie kultury i religie są równe, to nie ma mowy o integracji – nieuchronnie tworzą się i rozrastają subkulturowe getta – źródła narastających podziałów i agresji. Europa wpada w tę pułapkę.

Czy jako chrześcijanie powinniśmy pogodzić się z tym, że kulturę chrześcijańską w Europie może zastąpić kultura islamska?

To futurologia, i to kiepska. Za 30 lat znacznie bardziej od islamu będą w świecie widoczne Chiny oraz Indie, które mają i liczbę ludności i tempo wzrostu gospodarczego zbliżone do Chin. A jeśli, przykładowo, przejdziemy na samochody elektryczne – a wiele na to wskazuje – osłabi to znaczenie świata arabskiego, gdzie są główne złoża ropy.

Co, zdaniem Ojca, stanie się z Europą w najbliższych dziesięcioleciach?

Kościół przeżyje, ale Europa – taka jaką znamy – raczej nie! Co do Europy jestem pesymistą. Europę wykończy przede wszystkim demografia, brak jasnej tożsamości oraz przesuwanie się centrów gospodarczych w inne rejony świata. Obecny kryzys demograficzny, który dopiero się rozpoczyna – liczba dzieci do 15 lat jest mniejsza od liczby obywateli UE mających ponad 65 lat – będzie szybko narastał, bo żaden kraj UE nie posiada dziś zastępowalności pokoleń, a 17 z nich ma ujemny przyrost naturalny. Jest to prosta pochodna indywidualistycznej filozofii, którą nazwaliśmy „filozofią singli”, a więc skupienie na sobie i, jak to ujął Daniel Bell, pop-hedonizmu.

W efekcie Europa schodzi na coraz dalsze miejsca w światowej gospodarce. W 2007 r. suma PKB w Europie tworzyła 32 % (jedną trzecią) światowego PKB. Natomiast kilka lat później, w 2015 r., wartość europejskiego PKB stanowiła już tylko 21 % (jedną piątą) światowego produktu brutto. Świat idzie do przodu, a Europa stoi w miejscu. Znajduje się ona nie tylko w kryzysie ekonomicznym, ale i politycznym, a przede wszystkim demograficznym i duchowym.

...

Skutki antychrzescijanstwa w Europie sa tragiczne. Co ciekawe wlasnie najlepiej widoczne w sferze ktora ateisci traktuja jako najwazniejsza. W SFERZE MATERIALNEJ! Po upadku ducha koniec i z materia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:07, 04 Kwi 2018    Temat postu:

Agnieszka Mazurczyk więcej tekstów tego autora
1 kwietnia 2018
Większość młodych Europejczyków uważa się za niewierzących. A Polacy?
Europa bez wiary
Europa ma chrześcijańskie korzenie, ale wiara młodych Europejczyków jest coraz bardziej letnia. A jeszcze częściej nie ma jej w ogóle.
91 proc. młodych Czechów uznaje się za ateistów.
Joshua Earle/StockSnap.io
91 proc. młodych Czechów uznaje się za ateistów.
Z badań przeprowadzonych na londyńskim Uniwersytecie St. Mary’s wynika, że religie coraz mniej interesują Europejczyków. Na czele z chrześcijaństwem, które w Europie jeszcze kilkadziesiąt lat temu można było uznać za religię domyślną i niepodważalną normę. Dziś normą jest brak wiary albo letnie chrześcijaństwo, które zakłada, że ktoś został ochrzczony w dzieciństwie, ale w dorosłym życiu uczestniczy w nabożeństwach tylko przy okazji specjalnych uroczystości, typu śluby i pogrzeby, czy wręcz nigdy w kościele się nie pojawia ani nie odmawia modlitwy.

Niewierzący Europejczycy

Pytania o religijność zadano młodym Europejczykom z 21 krajów i okazało się, że większość z nich deklarowała się jako niewierzący. Przewodzą młodzi Czesi, z których 91 proc. uznaje się za ateistów. Zaraz za nimi są Estończycy, Szwedzi i Holendrzy, w ponad 70 proc. przedstawiający się jako osoby niereligijne. W Holandii, która kiedyś miała silną i wpływową wspólnotę katolicką, dzisiaj zaledwie 7 proc. młodych ludzi deklaruje się jako katolicy. Podobnie niewielki odsetek młodych Belgów, Francuzów i Niemców deklarował się jako katolicy.

Na drugim końcu skali religijności, w pierwszej piątce, uplasowali się Portugalczycy i Irlandczycy jako przedstawicie jedynych zachodnioeuropejskich państw. Autor badań profesor Stephen Bullivant przypomina jednak, że zaangażowanie religijne Portugalczyków i Irlandczyków jest dziś dużo słabsze niż jeszcze kilkanaście lat temu. Bullivant zaznacza też, że nie każdy kraj Europy Zachodniej był objęty próbą, a wśród badanych nie znalazła się np. Malta, która być może podniosłaby statystyki.

Polska wśród najbardziej religijnych krajów

W pierwszej piątce krajów, w których młodzi deklarują swoja religijność, jest np. Polska, w której jako niewierzący określa się tylko 17 proc. młodych ludzi. Na drugim miejscu jest Litwa, gdzie ten odsetek wynosi 25 proc. Przy okazji autor badań zwraca uwagę na to, że dwa najbardziej religijne kraje – Polska i Litwa – oraz dwa najmniej religijne – Czechy i Estonia – to państwa postkomunistyczne.

Słabo jest też z praktykowaniem wiary. Jedynie w Polsce, Portugalii i Irlandii ponad 10 proc. młodych ludzi deklaruje, że chodzi do kościoła przynajmniej raz w tygodniu. Ponad 70 proc. Czechów nie było w kościele nigdy, a 80 proc. nigdy się nie modliło. Mszy nie doświadczyło też blisko 60 proc. młodych Brytyjczyków, Francuzów, Belgów, Hiszpanów i Holendrów. I nawet Litwini, którzy deklarują się jako zaangażowani religijnie, bardzo rzadko pojawiają się w kościele (5 proc.).

Pustoszejące kościoły

Z drugiej strony respondenci, którzy odpowiadali, że są religijni, uważają się za outsiderów i osoby płynące pod prąd. A autor badań podkreśla, że za 20–30 lat kościoły, do których kiedyś należała większość Europejczyków, będą mniejsze, ale ci, którzy pozostaną w nich, będą znacznie bardziej zaangażowani.

...

No prosze pismo Polityka a artykul wzorcowy. Zero manipulacji. Tak powinna wygladac informacja. Nawet gdy ktos np. ma fobie antykoscielna ale jest dziennikarzem. To tak powinien pisac. A gdzies tam w dziale felietony. Ten sam moze pisac. Jak nie moge patrzec na koscioly robie sie chory i dostaje wysypki. Bo to nie jest informacja tylko opinis.

A co do Zachodu to 75% urodzonych to imigranci. Dokad to bedzie roslo? 90 95 wiecej niz 100 nie moze byc. Za 20 30 lat prawie wszyscy mlodzi byliby Arabami i Murzynami. Nie bylo by Europejczykow. Ale tak nie bedzie. Logicznie wynika ze za chwile bedzie paruzja i Jezus wroci. Bo za 30 lat to nie bylo by do kogo. Kalifat IS. Logiczny wniosek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:53, 23 Sie 2018    Temat postu:

Demograficzna zima w Europie. Przyrost imigracji przysłania dramatyczne dane
Strona główna > Wiadomości
Fot. Pixabay
Lawinowo rosnąca liczba tzw. aborcji, coraz mniej zawieranych małżeństw i i wzbierająca fala rozwodów w krajach członkowskich Unii Europejskiej – to wnioski z raportu nt. rodziny, który publikuje na swojej stronie internetowej papieska Dykasteria ds. Świeckich, Rodziny i Życia. Dokument przygotowany został przez hiszpański niezależny Instytut Polityki Rodzinnej.
Dokument Instituto Politica Familiar, zatytułowany „Raport na temat ewolucji rodziny w Europie w 2018 r.” wskazuje na najważniejsze zmiany społeczne i światopoglądowe, zachodzące obecnie na Starym Kontynencie. Dotyczy 28 państw członkowskich Unii Europejskiej.
Populacja Europy
Według raportu, ludność Europy przekroczyła w tym roku liczbę 511,8 mln osób. Od 1975 r. populacja krajów europejskich wzrosła o 60 mln, a w ciągu ostatnich 10 lat (tj. w latach 2007-2017) o 13,5 mln mieszkańców. „Imigracja była fundamentalną przyczyną europejskiego wzrostu demograficznego” – podkreślają autorzy. Wskazują też na dużą dysproporcję w liczbie mieszkańców poszczególnych krajów. W czterech najbardziej zaludnionych państwach UE, Niemczech (82,8 mln mieszkańców), Francji (67 mln), Wielkiej Brytanii (65,8 mln) i Włoszech (ponad 60,5 mln) mieszka łącznie 54 proc. całkowitej populacji Unii Europejskiej (276,2 mln osób). Z kolei w trzech najmniejszych pod względem liczby ludności krajach (Luksemburg, Cypr, Malta) żyje łącznie zaledwie 1,8 mln obywateli, czyli 0,3 proc. populacji unijnej.
Tymczasem „naturalny przyrost demograficzny w Unii Europejskiej w ciągu ostatnich 20 lat (1997-2017) jest niemal w całości wynikiem zwiększenia liczby urodzeń we Francji, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. W tych państwach urodziło się w tym czasie ponad 23,5 mln osób, co stanowi 82 proc. wzrostu liczby ludności we wszystkich krajach UE. Z kolei aż 8 państw Unii zanotowało w tym okresie spadek liczby ludności. Największy: w Rumunii (ubyło ponad 2,94 mln obywateli), a także kolejno w: Bułgarii (-1,23 mln), na Litwie (-740 tys.), w Polsce (-666 tys.), na Węgrzech (-502 tys.), na Łotwie (-494 tys.), w Chorwacji (-378 tys.) i w Estonii (-90 tys.).
Wzrost demograficzny a imigracja
Od 1995 r. w Europie wzrost demograficzny w większym stopniu był wynikiem imigracji, niż liczby urodzeń w poszczególnych krajach. W latach 2015 i 2016 wzrost ten był w 100 procentach efektem imigracji, ponieważ łączny przyrost naturalny w krajach UE był ujemny. Szczegółowo wyniki te przedstawiają się w następujący sposób: w 1980 r. wzrost demograficzny w Europie wyniósł 1,98 mln osób, z czego ponad 1,56 mln, to przyrost naturalny. W 1990 r. rozkładał się on na 927 tys. urodzeń i 661 tys. imigrantów. Pięć lat później do Europy przybyło ponad 598 tys. imigrantów, a urodziło się w niej zaledwie 179 tys. dzieci. W roku 2000: 1,03 mln imigrantów wobec 305 tys. urodzeń, w 2010 r. 747 tys. imigrantów i 504 tys. urodzeń, w 2013 r. 1,76 mln imigrantów i 76 tys. urodzeń. W 2016 r. do Europy przybyło 1,22 mln imigrantów, a wskaźnik przyrostu naturalnego wyniósł -15,8 tys. obywateli. W Polsce w 2016 r. liczba mieszkańców wzrosła o 11,5 tys. osób – także za sprawą przybycia imigrantów.
Jeśli chodzi o stosunek liczby narodzin do zgonów, to w 2016 r. w Europie liczba zgonów była wyższa od wskaźnika urodzeń o ponad 15,8 tys. Krajami w których zgony w największym stopniu przewyższają urodzenia, są Niemcy i Włochy. Z kolei przewaga narodzin nad zgonami jest największa, we Francji i Wielkiej Brytanii. W Polsce wskaźnik urodzin w stosunku do zgonów był ujemny i wyniósł -5752 osób.
Liczba imigrantów w krajach UE wynosi obecnie 38,6 mln osób i stanowi 8 proc. mieszkańców kontynentu (według danych z 2017 r.) W latach 2006-2017 liczba ta wzrosła o 11,2 mln osób, czyli aż 41 proc.
Starzejący się kontynent
Według danych opracowanych przez IPF, co piąty Europejczyk to osoba powyżej 65. roku życia. W sumie, w całej Europie jest takich 97,7 mln i stanowią one ponad 19,2 proc. społeczeństwa. Od 1986 r. liczba tych osób wzrosła o ponad 6 proc., podczas gdy liczba Europejczyków w wieku poniżej 15 lat spadła w ciągu ostatnich 35 lat o 23 mln i stanowi dziś 15,6 proc. europejskiego społeczeństwa. Aż 25 mln. Europejczyków, to osoby powyżej 80 lat. Każdego dnia w Europie przybywają 433 osoby poniżej 15. roku życia oraz 4 766 osób, które przekroczyły 65 lat.
Równocześnie, w innych częściach świata można obserwować odwrotne tendencje. W Stanach Zjednoczonych osoby poniżej 15. roku życia stanowią 19 proc. społeczeństwa, podczas gdy osoby, które przekroczyły 65 lat stanowią 15,03 proc. W Rosji proporcje między osobami poniżej 15 lat i powyżej 65 lat, to 16,3 proc. kontra 13,12 proc. a w Chinach: 17,7 proc. wobec 10,02 proc.
W krajach europejskich największy odsetek ludzi młodych (poniżej 15 roku życia) notowany jest w: Irlandii (21,9 proc. społeczeństwa), Francji (18,5 proc.) i Wielkiej Brytanii (17,7 proc.). Najmniej młodych jest natomiast w społeczeństwach: bułgarskim (14 proc.), włoskim (13,7 proc.) i niemieckim (13,2 proc.) Natomiast jeśli chodzi o osoby powyżej 65. roku życia, największy odsetek mieszkańców stanowią one we Włoszech, Grecji i Niemczech (odpowiednio: 22 proc., 21,3 proc., 21,1 proc.), a najmniejszy na Słowacji, w Luksemburgu i Irlandii (kolejno: 14,4 proc., 14,2 proc. i 13,2 proc.)
Żyjemy coraz dłużej
Kraje europejskie notują nieustanny wzrost długości życia mieszkańców, którego wskaźnik jest wyższy niż np. w Stanach Zjednoczonych, Rosji i Chinach. Od 1982 r. do 2016 r. w Europie średnia długość życia kobiet wzrosła z 77,2 do 83,6 lat, a mężczyzn z 70,3 do 78,2 lat. W 2016 r. oczekiwana długość życia od chwili narodzin (tożsama w badaniach demograficznych ze średnią długością życia) w krajach Unii Europejskiej wynosiła 81 lat. Najwyżej była notowana w Hiszpanii (83,5 lat), Włoszech (83,4) i Francji (82,7), najniżej w Rumunii, Bułgarii i na Litwie (wszędzie 74,9 lat). Polska wraz z Estonią zajmują 7. miejsce od końca, ze średnią 78 lat.
Spadek liczby urodzeń i wzrost liczby osób starszych sprawiły, że zwiększyła się średnia wieku mieszkańców krajów UE. W 2017 r. wynosiła ona 42,8 lat, co oznacza, że od 1985 r. wzrosła ona o 8,3 lat. Najwyższą zanotowano w Niemczech i Włoszech (45,9 lat), najniższą w Irlandii i na Cyprze (odpowiednio: 36,9 i 37,4 lat). Polska jest 6. krajem z najniższą średnią wieku w UE: 40 lat. Średnia wieku Europejczyków jest wyższa od mieszkańców Chin (37,4 lat), Stanów Zjednoczonych (38,1 lat) i Rosji (39,6 lat).
„Zima demograficzna” i jej skutki
„Obecny scenariusz demograficzny starzenia się społeczeństwa nie miał precedensu w historii ludzkości i jeśli ta tendencja będzie się utrzymywać, w 2050 r. konsekwencje zimy demograficznej będą katastrofalne” – alarmują autorzy raportu. Według danych z 2016 r., zestawiając wskaźnik urodzeń z odsetkiem mieszkańców powyżej 65. roku życia, sytuacja wygląda najgorzej we Włoszech, w Hiszpanii i Portugalii. W tych krajach 1 na 5 mieszkańców, to osoby powyżej 65. roku życia, a wskaźnik urodzeń nie przekracza 1,5 pkt. Także Polska znajduje się w czołówce, zajmując 7. miejsce wśród 28 krajów.
Według autorów raportu, jeśli sytuacja się nie zmieni, w 2050 r. w Europie na jedną osobę młodą będą przypadały dwie osoby starsze, a tylko 1 na 7 osób będzie miała poniżej 15 lat. Blisko jedna na trzy osoby będzie miała powyżej 65 lat, a osoby powyżej 80. roku życia będą stanowiły ponad 11 proc mieszkańców.
Jeszcze bardziej pesymistyczna jest prognoza na rok 2080, kiedy populacja osób powyżej 80. roku życia będzie praktycznie taka sama, jak osób młodych. Badacze szacują, że poniżej 15 lat będzie miało niewiele ponad 15 proc. mieszkańców Europy, osoby powyżej 65. roku życia będą stanowiły 29,1 proc. społeczeństwa europejskiego, a powyżej 80. roku życia – 12,7 proc.
Jak podkreślają badacze, obecny proces starzenia się Europy nie miał precedensu. Już teraz na kontynencie jest o 18 mln więcej osób starszych od młodych, mieszkańcy żyją coraz dłużej, a piramida demograficzna ulega stopniowemu odwróceniu.
Autorzy raportu zwracają uwagę na fakt, że obecne przemiany mogą przynieść poważne konsekwencje społeczne i ekonomiczne: wzrost wydatków na ochronę zdrowia, zagrożenie dla sektora emerytalnego: wzrost liczby pobierających świadczenia i malejąca liczba płatników. Mówią też o zmianach w zakresie rynku pracy.
Coraz mniej dzieci, coraz starsze matki
„Podczas gdy w 1975 r. notowano w Europie 760 narodzin na godzinę, w 2016 r. było ich tylko 587” – zwracają uwagę autorzy raportu. W przeciągu 41 lat roczna liczba narodzin spadła w Europie z 6,65 mln do 5,14 mln. Ten spadek zanotowano pomimo wzrostu liczby mieszkańców Europy o 60 mln i rodzących się w krajach Starego Kontynentu dzieci imigrantów.
Podczas gdy w 2015 r. światowy wskaźnik urodzeń utrzymywał się na poziomie ok. 2,5 dziecka przypadającego na jedną kobietę, w Europie wynosił on zaledwie 1,6. Najwyższą wartość osiąga on we Francji (1,92), Szwecji (1,85) i Irlandii (1,81), a najniższą we Włoszech i Hiszpanii (po 1,34) oraz Portugalii (1,34). Polska zajmuje 22 z 28 miejsc ze wskaźnikiem zaledwie 1,39.
Rośnie też średnia wieku matek. W 1980 r. kobiety rodziły pierwsze dziecko mając średnio 27,1 lat. W 2016 r. wskaźnik ten wzrósł do 30,6 roku życia. Najpóźniej na macierzyństwo decydują się Irlandki (32,1 lat) oraz Hiszpanki (32 lat).
Dwie aborcje w ciągu minuty
Według raportu, opierającego się m.in. o dane EUROSTAT, w krajach europejskich co 30 sekund zabijane jest nienarodzone dziecko. Oznacza to, że każdej godziny ginie ich 116, a każdego dnia ok. 2,8 tys. Liczba tzw. aborcji dokonywanych w Europie w 2015 r. wyniosła 1 021 044.
Krajem, w którym w 2015 r. przeprowadzono najwięcej aborcji jest Francja (ponad 216,1 tys.), a następnie: Wielka Brytania (197,9 tys.) i Niemcy (99,2 tys.) Najmniej dokonano ich w Polsce (1040), Chorwacji (3002) i Słowenii (3682).
Według danych, w 2015 r. 1 na 6 ciąży w Europie kończyła się aborcją. Na ponad 6,12 mln ciąży, aborcja została dokonana w ponad 1,02 mln przypadków. W Polsce dochodziło do nich najrzadziej: - w 1 przypadku na 350. W Bułgarii dokonywano aborcji u ponad 29,5 proc. ciężarnych kobiet, w Rumunii u 26,4 proc. z nich a w Estonii w przypadku 26 na 100.
Szacuje się, że od 1980 do 2015 r. w krajach UE dokonano 52,2 mln aborcji. „To odpowiednik straty mieszkańców Austrii, Bułgarii, Danii, Finlandii, Słowacji, Irlandii, Chorwacji, Litwy, Słowenii, Łotwy, Estonii, Cypru, Luksemburga i Malty” – piszą autorzy raportu. W ciągu ostatnich 35 lat, 4 aborcje na 10 (czyli 22,8 mln) zostały dokonane w Rumunii, Francji i Wielkiej Brytanii, a aborcja stała się jedną z głównych przyczyn śmierci.
Autorzy raportu zwracają też uwagę na aborcje wśród nastolatek. Szacuje się, że w Europie dokonuje się je co 5 min. czyli ponad 300 dziennie. W 2015 r. blisko 102 tys. aborcji (czyli ponad 11 proc. wszystkich dokonanych w UE) przeprowadzono w przypadkach, gdy matkami były nastolatki. Najwięcej, ponad 28,1 tys. dokonano ich w Wielkiej Brytanii, we Francji (ponad 24 tys. oraz w Hiszpanii (ponad 10 tys.)
W 2015 r. w krajach UE na 5 narodzin dokonywano jednej aborcji. Stosunek liczby aborcji do narodzin najbardziej alarmująco przedstawia się w Bułgarii, gdzie wynosi 0,42 (tzn. że na 10 narodzin dokonano ponad 4 aborcji). Najlepiej sytuacja przedstawiała się w Polsce i Chorwacji, gdzie było on bliski zeru.
Jako możliwe konsekwencje spadku narodzin w UE autorzy raportu wymieniają m.in. „samobójstwo demograficzne”, polegające na zmniejszaniu się populacji poszczególnych krajów, a także zmniejszenie liczby pracowników, a więc płatników składek.
Gospodarstwa domowe pustoszeją
W latach 2006 – 2016 liczba gospodarstw domowych wzrosła w krajach UE o 17 mln, wynosząc ostatecznie blisko 220 mln. Niemniej jednak w tym samym przedziale czasowym sukcesywnie spadała liczba zamieszkujących je osób. W 2006 r. było to średnio 2,6 osób na jedno gospodarstwo domowe, a w 2016 r. 2,3 osoby. Tymczasem w Chinach wskaźnik ten wynosi 3,1 mieszkańca na gospodarstwo domowe, w Stanach Zjednoczonych i w Rosji po 2,6 osób na gospodarstwo, a w Japonii: 2,4.
Najliczniejsze są obecnie gospodarstwa domowe w Polsce, Chorwacji i Słowacji (średnio 2,8 mieszkańca na gospodarstwo). Najmniejsze – w Danii, Niemczech, Finlandii i Szwecji (średnio 2 mieszkańców).
Wg danych z 2016 r. w Europie najwięcej było gospodarstw domowych, w których mieszkały pojedyncze osoby (32,5 proc), następnie dwoje dorosłych (28,8 proc.), dwoje dorosłych z dziećmi (21,4 proc.), troje lub więcej dorosłych (8,2), troje lub więcej dorosłych z dziećmi (4,9 proc.) i osoby samotne z dziećmi (4,2 proc.) Od 2006 r. rośnie odsetek gospodarstw jednoosobowych, przy jednoczesnym spadku odsetku gospodarstw dwuosobowych i liczniejszych. Aż w 4 na 10 domostw jednoosobowych mieszkają osoby powyżej 65 roku życia. Tymczasem w 2016 r. w Chinach odsetek gospodarstw domowych jednoosobowych wynosił 15 proc. a w Stanach Zjednoczonych 28 proc.
W 2016 r. aż w 7 na 10 gospodarstw domowych (czyli ok. 154 mln domostw) nie mieszkało żadne dziecko. Zaś w połowie z pozostałych 30 proc. domostw mieszkało tylko jedno dziecko. Zaledwie w 1 domostwie na 8 mieszka troje dzieci lub więcej.
Najwięcej gospodarstw domowych bez dzieci znajduje się w Niemczech (76 proc.), Finlandii (75,7 proc.), Danii (73,8 proc.) i Szwecji (73,3 proc.). Natomiast najmniej znajduje się ich na terenach: Irlandii (57,2 proc.), Luksemburga (61,1 proc.), Cypru (61,4 proc.) i Słowacji (61,6 proc.) oraz w Polsce (63,7 proc.)
Małżeństwo – coraz rzadziej
W Europie liczba małżeństw zawieranych każdego roku spadła z 3,48 mln w 1975 r. do niespełna 2,2 mln w 2015 r. Oznacza to, że podczas gdy w 1975 r. zawierano w Europie ok. 9,5 tys. małżeństw dziennie, to w 2015 r. notowano ich już jedynie średnio 6 tys. każdego dnia. Stało się tak pomimo wzrostu ludności Europy o ok. 60 mln osób w ciągu tego trzydziestolecia.
Wskaźnik małżeństw zawieranych na 1000 obywateli spadł z 7,7 w 1975 r. do 4,2 w 2015 r. Tymczasem w Chinach wynosi on 9,6, w Rosji 8,5, a w Stanach Zjednoczonych 6,9. W Europie na najwyższym poziomie utrzymuje się on na Litwie (7,6), Cyprze (7,2), Malcie (7), Łotwie (6,9) i w Rumunii (6,3), natomiast najniższy jest w Słowenii i Portugalii (3,1), we Włoszech (3,2), we Francji (3,5) oraz w Hiszpanii, Luksemburgu i Belgii (3,6). Polska znajduje się na 12 miejscu spośród 28 państw UE ze wskaźnikiem na poziomie 5 pkt.
W ostatnich 35 latach w Europie obserwowany jest spadek wskaźnika zawieranych małżeństw. Na całym kontynencie spadł on o ok. 2,6 pkt. Najbardziej we Francji, gdzie zanotowano spadek aż o 6,2 pkt. Polska jest piątym krajem notującym największy w tym okresie spadek liczby zawieranych małżeństw – ze wskaźnikiem obniżonym o 3,6 pkt. Jedyny kraj, w którym na przestrzeni lat liczba zawieranych związków małżeńskich wzrosła jest Szwecja.
Obecnie w Europie 4 na 10 dzieci rodzi się poza związkiem małżeńskim. Od 1990 r. do 2015 r. liczba takich urodzeń wzrosła z 18,05 proc. do 42,5 proc. i wyniosła w 2015 r. ponad 2,15 mln. Oznacza to, że w krajach UE każdego roku rodzi się średnio 14,1 tys. dzieci, z których 5,94 tys. poza małżeństwem. Najwięcej takich przypadków notowanych jest we Francji (59,7 proc.), Bułgarii i Słowenii (58,6 proc.) oraz w Estonii (56,1 proc.), zaś najmniej w Grecji (9,4 proc.), Chorwacji (18,9 proc.), na Cyprze (19,1 proc.) i w Polsce, gdzie poza małżeństwem rodzi się średnio co czwarte dziecko.
W krajach UE obserwuje się też duże różnice w średniej wieku nowożeńców. Wg statystyk mężczyźni najpóźniej zawierają związek małżeński w Szwecji i Hiszpanii (odpowiednio: 36,2 lat i 34,9 lat), a najwcześniej na Litwie i w Polsce (28,9 lat oraz 29,3). Najpóźniej wychodzą za mąż Szwedki (33,6 lat) i Hiszpanki (32,7 lat), a najwcześniej Rumunki (26,8 lat) oraz Polki (26,9 lat).
Milion rozwodów rocznie
Liczba rozwodów w krajach UE wzrosła z ponad 615,3 tys. w 1975 r. do ponad 1,01 mln w roku 2010. Od tego czasu powoli maleje i w 2015 r. wyniosła niecałe 946 tys. Oznacza to, że obecnie w Europie jedno małżeństwo rozwodzi się średnio co 30 sekund, a każdego dnia notuje się ponad 2,59 tys. decyzji sądu o rozwodzie. To właśnie rozwód jest uznawany za pierwszy powód braku stabilności rodziny.
W latach 1980 – 2015 r. w Europie miało miejsce ponad 30,8 mln rozwodów, a w tym czasu ich liczba wzrosła w dwóch na trzy kraje UE. Najbardziej w Hiszpanii, we Włoszech, w Niemczech i w Polsce. Ponadto rozpadowi ulegają coraz młodsze małżeństwa. Wg danych z 2015 r., co 7. rozwodząca się para podejmuje tę decyzję po mniej niż 5 latach związku małżeńskiego, a jedna czwarta małżeństw, które się rozpadają, to związki o stażu długości 5-9 lat.
Jak alarmują autorzy badań, w 1975 r. w Europie rozpadało się jedno małżeństwo na 7, a w 2015 r. jedno na dwa. Procentowo, najwięcej małżeństw rozpada się w Portugalii (72 proc.), Luksemburgu (66 proc.) i Belgii (61 proc.), zaś najmniej na Malcie (12 proc.), w Irlandii (15 proc.) i w Rumunii (25 proc.) Polska, gdzie wg statystyk rozpada się 36 proc. związków małżeńskich, zajmuje 21 miejsce.
Co czwarty Europejczyk zagrożony ubóstwem
Wg badań IFP, co czwarty obywatel Europy zagrożony jest ubóstwem lub wykluczeniem społecznym. Najbardziej narażeni są mieszkańcy Bułgarii (40,4 proc. społeczeństwa), Rumunii (38,8 proc.), Grecji (35,6 proc.), Litwy (30,1 proc.) oraz Włoch (30 proc.) Najmniejsze zagrożenie występuję w następujących krajach: Czechach (ryzyko dotyczy 13,3 proc. mieszkańców), Finlandii (16,6 proc.), Holandii i Danii (po 16,7 proc.), Austrii (18 proc.) i Słowacji (18,1 proc). Wg badań w Polsce ubóstwo lub wykluczenie społeczne zagraża 21,9 proc. obywateli, co plasuje nasz kraj w połowie europejskiego rankingu.
Podsumowując, aż 21 mln Europejczyków, to osoby bezrobotne, spośród których aż 10 mln. to osoby na tzw. długotrwałym bezrobociu. 1 umowa o zatrudnieniu na 8 ma charakter czasowy, a co piąta dotyczy pracy w niepełnym wymiarze godzin. Ubóstwem i wykluczeniem społecznym zagrożona jest jedna czwarta Europejczyków, a 1 młody człowiek na 9 żyje w gospodarstwie domowym zmagającym się z bezrobociem.
Życie rodzinne i zawodowe trudne do pogodzenia
W krajach UE 3 pracowników na 10 może cieszyć się elastycznością dotyczącą czasu pracy, która ułatwia pogodzenie życia rodzinnego z obowiązkami zawodowymi. Dlatego wśród rodziców, zwłaszcza wśród kobiet większą popularnością cieszy się zatrudnienie na tzw. „niepełny etat”. Praca w niepełnym wymiarze godzin wybierana jest w 79 proc. przez kobiety (tj. 33,7 mln spośród 42 mln zatrudnionych) i aż w 82 proc. przez osoby mające dzieci.
Największy odsetek kobiet wśród osób pracujących w niepełnym wymiarze godzin notuje się w Luksemburgu (85,5 proc.), Niemczech (83,8 proc.) i na Malcie (83 proc.). Najmniejszy – w Rumunii (51,4 proc.), Bułgarii (53,7 proc.) i na Cyprze (58,1 proc.) W Polsce kobiety stanowią 73,1 proc. osób zatrudnionych na takich warunkach.
Aż 97 proc. urlopów rodzicielskich trwa krócej, niż jeden miesiąc. Z kolei blisko 97,5 proc. matek decyduje się na urlop macierzyński trwający powyżej 12 miesięcy.
Opieka nad dzieckiem? Nie wszędzie
Aż 67 proc. Europejczyków nie decyduje się na korzystanie z opieki nad dzieckiem. Natomiast pośród tych, którzy z niej korzystają, ponad połowa oddaje dziecko pod opiekę na min. 30 godz. tygodniowo.
Liderem wśród krajów, których obywatele decydują się na skorzystanie z opiekunki lub instytucji zajmującej się dziećmi, jest Dania (69,6 proc.) Najmniej rodziców korzysta z tego rozwiązania na Słowacji (13,5 proc.) Polska zajmuje trzecie miejsce od końca, z wynikiem 17,1 proc. W przeciwieństwie do większości krajów Europy, to nie względy ekonomiczne są przyczyną tego, że Polscy rodzice wolą, by opiekę nad dzieckiem sprawowała rodzina – jedynie 4,6 proc. Polaków uznało bowiem usługi opieki nad dzieckiem za bardzo kosztowne.
Dysproporcje dotyczą także długości urlopów macierzyńskich w poszczególnych krajach UE. Ich średnia długość w Europie, to ponad 24 tygodnie, nie licząc możliwości wydłużenia. Najdłużej trwają one w Szwecji (78,2 tygodni), Bułgarii (58,6 tygodni oraz możliwość przedłużenia o kolejne 45,7 tygodni), Wielkiej Brytanii (52 tygodnie) oraz Danii (50 tygodni i możliwość przedłużenia o kolejne 14). Najkrótsze są w Niemczech (14 tygodni plus 4 dodatkowe), Słowenii (15 tygodni), Belgii (15 tygodni plus 2 dodatkowe) oraz na Łotwie (16 tygodni plus 2). Polska, gdzie urlop macierzyński trwa 20 tygodni i może zostać wydłużony o dodatkowe 11, plasuje się na 13 miejscu.
Źródło: KAI
RoM
Skomentuj arytukuł
Nick *:
Twoja opinia *:
Komentarze
'w Polsce ubyło 666 tyś. obywateli' - i już wiadomo, czyja to sprawka... Wink
cd 4/ "rodziców nie stać na mundurki do szkół publicznych"... a po co im szkoły publiczne, skoro wszystkiego potrzebnego do życia i ewentualnego rozbudzenia chęci nauki można nauczyć sie w szkołach misjonarskich, gdzie nie będzie przynajmniej o gender czy innych wypocinach współczesnych systemów edukacyjnych i na pewno problemem nie będzie brak mundurka... no, ale najpierw musiała by taka szkoła powstać. Nie są to pytania, które zadawałem sobie wprost do tego misjonarza, bo zakładam, że robi co może, choć z jego wypowiedzi to nie przebijało. Niemniej co to za misje, gdzie zamiast zmieniać świat, dostosowuje się je do niego? Aha, no tak, misje po SVII...
@ Smile) Nawet jeśli, to można im przeciwstawić nasz zapał, a skoro go nie ma... @ 777 nie jak, tylko kto miałby to robić? Pewnej niedzieli w mojej parafii homilię głosił misjonarz z Papui. Po tym co powiedział, zastanawiałem się, ile jeszcze zostało w dzisiejszych misjach czegoś z dawnych misjonarzy: mówił 1/ "że 30% (czyli jakieś 2 mln ludzi) to katolicy, ale słabo z misjonarzami i powołaniami"... 2 mln i bez powołań własnych, żadne biskup nie zasponsoruje miejsca w seminarium, a jeśli ludzie sami nie chcą, to jaka tam katecheza jest? 2/ "ludzie biedni, gospodarka ekstensywna, jedzą papki z bananów"... a kiedyś zakony rozwijały gospodarczo tereny na które przybywały, budując klasztory na bagnach nawet, zatem w czym dziś kłopot? 3/ może taki, że " kultura taka, że mężczyźni nie pracują, to kobiety pracują"... no ludzie, to misjonarze petryfikują zastane stosunki społeczne czy mają je zmieniać na modłę katolicką? cdn
Z tych statystyk wynika ze zboczenia w Europie zabijaja. Ogolnie nierzad.
to raczej trudne skoro oni przybyli tu dokładnie w takim samym celu tylko odwrotnie
w latach 30tych nie było broni masowej zagłady -atomowej biologicznej

...

Zachod wypowiedzial wojne Bogu i przegral. No zupelnie nie dalo sie tego przewidziec prawda? Wojna z WSZECHMOCNYM! Na pewno wygramy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:57, 13 Mar 2019    Temat postu:

Utrecht: rada parafii wystawiła katedrę na sprzedaż. Wierni diecezji protestują

Rada parafii katedralnej w Utrechcie (Holandia) wystawiła na sprzedaż budynek katedry, którego utrzymanie ma być zbyt kosztowne wobec małej liczby wiernych. Przeciwko sprzedaży świątyni protestują katolicy z całej diecezji. A w nagonkowych polskich mediach cisza na ten temat

...

Kolejny akt agonii Zachodu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:03, 25 Gru 2019    Temat postu:

Opustoszałe seminaria w Portugalii wypełnią studenci i żołnierze

Spadająca liczba kleryków w portugalskich seminariach duchownych sprawiła, że puste pokoje zajmują studenci świeckich uczelni, których nie stać na wynajmowanie mieszkań w dużych miastach, popularnych wśród turystów. Otwarta na tani wynajem dla studenckiej braci jest również armia.

...

Tylko po o studiowac jesli wasze zycie nie prowadzi do Boga? To nie ma sensu. Byc bardziej inteligentnym zwierzeciem? Miec wiecej kasy? Po co? I tak w koncu czeka was smierc? Zycie bez Boga jest bez sensu. Zachodnie spoleczenstwa buksuja. Jak samochod ktorego silnik pracuje pelnym gazem az huczy tylko stoi w miejscu... Nie mowiac o piekle bo przeciez zycie bez Boga nazywamy wlasnie pieklem!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy