Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Tak Bóg odkupił człowieka .
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:13, 11 Mar 2016    Temat postu:

Jest trochę zamieszania, z którego korzysta Nikodem i Józef, aby przemówić na korzyść Męczennika:

«Gamaliel ma rację. Niedozwolona jest pora i miejsce, a oskarżeniom brak jest spójności. Czy ktoś może Go oskarżyć o to, że w czymś ważnym pogardził Prawem? Jestem Jego przyjacielem i przysięgam, że zawsze widziałem, jak szanował Prawo» – mówi Nikodem.


Zawsze nawet wsrod najgorszych łotrów czyli tych na gorze sa jacys porzadni. A przy okazji widzicie ,,panstwo prawa". Jak to ,,prawo" rzadzi ze mozna zamordowac niewinnego. PRAWO BEZ MORALNOSCI JEST ZBRODNIA!

[por. Łk 23,51, J 19,38] «I ja także. I żeby nie podpisać się pod zbrodnią, zakrywam sobie głowę – nie z Jego powodu, lecz z powodu was. Wychodzę.»

Jozef z Arymatei. Przypuszczalnie ,,zakrycie glowy" jest rytualem odciecia sie od... Nie w moim imieniu. ,,Ja tego nie chce widziec". Nie ze uciekam ale mowie NIE!

I Józef zamierza opuścić swe miejsce i wyjść. Lecz Kajfasz krzyczy:

«Ach! Tak mówicie? Niech więc wejdą zaprzysiężeni świadkowie. I posłuchajcie. Potem odejdziecie.»

Wchodzi dwóch [mężczyzn] o wyglądzie galerników. Mają niepewne spojrzenia i okrutne uśmiechy, ruchy podstępne.

«Mówcie!»


Galernicy to nie sa niewinne ofiary sadyzmu ale tamtejsi psychopaci. Zwyrodniali bandyci. Jak widzicie ,,pomysl" wykorzystania zbirow w zeznaniach jest stary jak Swiat.

«Nie wolno przesłuchiwać ich razem!» – krzyczy Józef.

«Ja jestem Najwyższym Kapłanem. Ja rozkazuję. Cisza!»


Swiadkow przesluchuje sie oddzielnie zeby jeden nie wiedzial co klamie drugi. Jak mowia prawde powiedza to samo. Techniki sledcze tez sa odwieczne!

Józef uderza pięścią w stół i mówi:

«Niech się nad tobą otworzą płomienie Nieba! Od tej chwili wiedz, że Józef Starszy jest wrogiem Sanhedrynu i przyjacielem Chrystusa. I stąd idę do Pretora, aby mu powiedzieć, że tu zabija się bez szacunku wobec Rzymu.»


PROSZE! TEN JOZEF Z ARYMATEI TO BYL ODWAZNY! TAK WYSTAPIC WOBEC MAFII!!! Widzicie ze prawo Rzymu to nie tradycja. Najlepsze pewnie w Starozytnosci. Stad i my korzystamy!

I wychodzi odpychając gwałtownie młodego, szczupłego uczonego w Piśmie, który chciał go zatrzymać.

Zawsze sa mlodzi ktorzy chca sie przypodobac wladzy aby zrobic kariere...

Nikodem, spokojniej, też wychodzi, bez słowa. Przechodząc obok Jezusa, patrzy na Niego...

Nowe zamieszanie. Lękają się Rzymu. A ofiarą winną jest ciągle i zawsze Jezus.


Rzymu sie bali bo nikczemnicy boja sie brutalnej sily.
Ci dwaj byli bogaci stad nie mozna ich bylo uciszyc jakimis oskarzeniami. Bo to by innych bogaczy wystraszylo. Dzis tak z nimi robia jutro z nami.

«To z powodu Ciebie, widzisz, wszystko to! Psujesz najlepszych żydów. Kupiłeś ich sobie.»

Jezus milczy.


Jezus nic nie powiedzial. Czesto mylnie sie mowi ,,dialog". Z takimi zwyrodnialcami nie ma on sensu. Do dialogu musza byc partnerzy a bestiami powinna zajac sie wladza uzywajac przemocy. Niestety oni czesto sa wladza. Tu jest tez wina Rzymu. Dla niego ci goscie byli tylko slugusami. Zaden problem ich wywalic. Sludzy swiadcza o tym ktory sie nimi posluguje...

Bardzo ładne przedstawienie Jezusa i chyba Józefa z Arymatei. Z obrazu emanuje spokoj i swietosc gdyz obie osoby sa DOBRE!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:42, 15 Mar 2016    Temat postu:

«Niech mówią świadkowie!» – krzyczy Kajfasz.

«Tak, On używał tego... tego... My wiemy... Jak się to nazywa?»

«Może tetragram?»

«O, tak! Jak rzekłeś! Wywoływał umarłych. Nauczał łamania szabatu i profanowania ołtarza. Przysięgamy to. Mówił, że chciał zburzyć Świątynię, aby ją następnie w ciągu trzech dni odbudować, z pomocą demonów.»

«Nie. On powiedział: Ona nie zostanie uczyniona przez człowieka.»


Glupi i nikczemni plączą sie w tym co mieli klamac. Typowe dla klamstwa.

Kajfasz schodzi z krzesła i podchodzi do Jezusa. Mały, otyły, brzydki, jest podobny do wielkiej ropuchy przy kwiecie. Jezus bowiem, pomimo zranień, potłuczeń, spocony i z potarganymi włosami, jest jeszcze tak piękny i dostojny.

Podlosc czesto widac zewnetrznie choc nie nalezy z tym przesadzac. Jak ktos ma wade szczeki i wyglada przerazajaco to nie znaczy ze jest bandyta.

«Nie mówisz? Co za oskarżenia wnoszą przeciw Tobie! Straszne! Mów, aby zdjąć z Siebie tę hańbę.»

Lecz Jezus milczy. Patrzy na niego i milczy.


Nie zasluzyl na odpowiedz. Czlowiek moze osiagnac takie zwyrodnienie ze nie ma juz o czy mowic.

«Odpowiedz mi więc. Ja jestem Twoim Arcykapłanem. W imię Boga żywego zaklinam Cię! Powiedz mi: czy Ty jesteś Chrystusem, Synem Bożym?»

«Jak rzekłeś. Jestem Nim. I ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy mocy Ojca, przychodzącego na obłokach niebieskich. Zresztą, dlaczego Mnie pytasz? Mówiłem publicznie przez trzy lata. Nic nie powiedziałem w ukryciu. Zapytaj tych, którzy Mnie słuchali. Oni ci opowiedzą, co powiedziałem i co uczyniłem.»


Chrystus sie nie broni powtarza im wszystkim to co mowil ludziom.

Jeden z trzymających Go strażników uderza Go w usta, które znowu krwawią i woła:

«To tak odpowiadasz, o szatanie, Najwyższemu Kapłanowi?»


Kolejny raz zasluzyli na pieklo...

A Jezus łagodnie odpowiada mu tak, jak poprzedniemu:

«Jeśli dobrze powiedziałem, dlaczego Mnie bijesz? Jeśli źle powiedziałem, dlaczego Mi nie powiesz, w czym się mylę? Powtarzam: jestem Chrystusem, Synem Boga. Nie mogę kłamać. Najwyższym Kapłanem, Kapłanem Wiecznym jestem Ja. I tylko Ja noszę prawdziwy Racjonał, na którym jest napisane: Nauka i Prawda. I jej jestem wierny aż do śmierci: haniebnej w oczach ludzi, lecz świętej w oczach Boga – i aż do błogosławionego Zmartwychwstania. Ja jestem Namaszczonym. Arcykapłanem i Królem Ja jestem. I wezmę Moje berło i nim, jak wiejadłem, oczyszczę klepisko. Ta Świątynia zostanie zniszczona, ale powstanie z martwych nowa, święta, gdyż ta jest zepsuta i Bóg pozostawił ją na pastwę losu.»


Przepowiedzial im koniec bo widzicie jacy to juz zwyrodnialcy byli.

«Bluźnierca!» – krzyczą wszyscy chórem.

«W trzy dni to uczynisz, szaleńcze i opętańcu?»

«Nie ta, lecz Moja zostanie wzniesiona: Świątynia Boga prawdziwego, żyjącego, świętego, trzykroć świętego.»


Jezus nie mowi oczywiscie o tym budynku. O Kościele...

«Klątwa!» – krzyczą ponownie chórem.

Kajfasz podnosi swój ostry głos i rozdziera lniane szaty z wystudiowanym gestem odrazy. Mówi:

«Czegóż więcej mamy jeszcze wysłuchać od świadków? Wyrzekł bluźnierstwo. Co więc zrobimy?»

Wszyscy chóralnie:

«Zasłużył na śmierć.»

[por. Mt 26,67-68; Mk 14,65; Łk 22,63-65] Z gestami oburzenia i zgorszenia wychodzą z sali, pozostawiając Jezusa na łasce strażników i fałszywych świadków. Ci policzkują Go, wymierzają Mu razy pięściami, plują na Niego, zawiązują Mu oczy, a potem ciągnąc Go gwałtownie za włosy, popychają Go tu i tam, ze związanymi rękoma, tak że uderza w stoły, krzesła, mury. A w tym czasie pytają Go:

«Kto Cię uderzył? Zgadnij.»

Wiele razy podstawiają Mu nogi, sprawiając, że upada na ziemię. Zanoszą się od śmiechu widząc, jak ze związanymi rękoma z trudem się podnosi.


Zwyrodniale bestialstwo. To chrzescijanstwo wychowalo tak ludzi ze np. aresztowanych nie poniewieramy. U pogan nie marnuja okazji do ,,rozrywki". Sadyzm dawniej byl powszechny a do dzis jest tam gdzie nie ma Kosciola lub jest krotko.
Widzimy tutaj tez dlaczego Jezus jest bohaterem bo pomimo bestialstw W NICZYM NIE ODSTAPIL OD PRAWDY!!! Jest wzorem np. dla przesladowanych z powodu sumienia w jakikolwiek sposob...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:34, 18 Mar 2016    Temat postu:

DRUGIE PRZESŁUCHANIE [por. Mt 27,1; Mk 15,1; Łk 22,66-71]

Tak mijają godziny. Zmęczeni oprawcy muszą zażyć nieco odpoczynku. Prowadzą więc Jezusa do komórki, każąc Mu przechodzić przez liczne dziedzińce, pośród szyderstw pospólstwa już licznie zgromadzonego w obrębie domów arcykapłańskich. Jezus wychodzi na podwórzec, na którym, blisko ognia, znajduje się Piotr. Patrzy na niego. Lecz Piotr unika Jego wzroku. Jana już nie ma. Nie widzę go. Myślę, że odszedł z Nikodemem...


ZMECZYLI SIE SADYZMEM! Tak to tez meczy fizycznie, znecanie sie...
Piotr unika wzroku Jezusa ze wstydu...

[por. Mt 26,69-75; Mk 14,66-72; Łk 22,54-62; J 18,15-18; 25-27]

Zbliża się świt w swej bladej zieleni. Wydano rozkaz doprowadzenia Więźnia do sali Rady, dla przeprowadzenia dochodzenia bardziej legalnego. To jest właśnie chwila, w której Piotr po raz trzeci zaprzecza, że zna Chrystusa, kiedy On przechodzi już naznaczony Swymi cierpieniami. W zielonkawym świetle jutrzenki sińce wydają się jeszcze straszniejsze na ziemistej twarzy, oczy bardziej zapadnięte i szkliste... Jezus przysłonięty boleścią świata... Kogut rzuca w powietrze, ledwie dotknięte świtaniem, swój krzyk, drwiący, szyderczy, łobuzerski. W tej właśnie chwili wielkiej ciszy, wywołanej pojawieniem się Chrystusa, słychać szorstki głos Piotra mówiącego:

«Przysięgam to, niewiasto. Nie znam Go.»

Twierdzenie stanowcze, pewne, na które – jak drwiący śmiech – odpowiada natychmiast łobuzerskie pianie małego koguta.

Piotr podrywa się, odwraca się, aby uciec. Znajduje się twarzą w twarz z Jezusem, który patrzy na niego z nieskończoną litością, z bólem tak głębokim i tak silnym, że łamie mi serce, jakbym po tym miała ujrzeć mojego Jezusa znikającego na zawsze. Piotr szlocha i wychodzi zataczając się, jakby był pijany. Wybiega za dwoma sługami, którzy wychodzą na drogę, i ginie w ulicy jeszcze w połowie pogrążonej w mroku.


Nawet kogut jest znakiem od Boga... W Piotrze zwyciezyly zmysly, ludzki strach... Powiedzial klamstwo. Tego sie nie da ot tak pominac. Powinien swiadczyc prawde BO MOWIL ZE BEDZIE WALCZYL ZA JEZUSA! Gdyby mowil ze w razie czego to on bedzie udawal ze nie zna... To wtedy bylby szczery... ALE MOWIL JAK TO ON NIE ZAWALCZY ITD. I o to chodzi...



Jezusa wprowadzają do sali i powtarzają Mu chórem podstępne pytanie:

«W imię Boga prawdziwego, powiedz nam, czy jesteś Chrystusem?»

A otrzymawszy odpowiedź taką jak poprzednio, skazują Go na śmierć i wydają rozkaz doprowadzenia Go do Piłata.


,,W Imię Boga" bandyci dzialaja! Tak jest do dzis.

Jezus eskortowany przez wszystkich Swych wrogów – z wyjątkiem Annasza i Kajfasza – wychodzi. Idzie przez dziedzińce Świątyni, gdzie tyle razy przemawiał i rozlewał dobrodziejstwa, i uzdrawiał. Przechodzi przez pas murów uwieńczonych blankami. Wychodzi na ulice miasta i – raczej wleczony niż prowadzony – schodzi do miasta zaróżowionego pierwszą zapowiedzią jutrzenki.

Sądzę, że w jedynym celu – aby Go dręczyć dłużej – każą Mu zrobić wielkie, straszliwe okrążenie po Jerozolimie. Przechodzą więc specjalnie przez targowiska, przed stajniami i gospodami wypełnionymi ludźmi z powodu Paschy. I wtedy odpadki z jarzyn, [sprzedawanych na] targowiskach, jak i zwierzęce odchody ze stajni stają się pociskami [kierowanymi] na Niewinnego. Na Jego twarzy pojawia się coraz więcej sińców i małych krwawiących zranień. Okrywają ją różne nieczystości, które są na Niego rzucane. Włosy – już ciężkie i lekko wyprostowane przez krwawy pot – stały się bardziej matowe. Zwisają teraz, nieuczesane, zmieszane ze słomą i nieczystościami, spadają na oczy, bo Mu je rozczochrano dla zakrycia twarzy.


Po prostu zabawa w sadyzm. Ci ,,ludzie" sa ponizej zwierzat ktore wszystko robia z sensem. Zabijaja gdy sa glodne... Gdyby nie chrzescijanstwo to dzis ,,zabawy" ze skazanymi byly by takie same pewnie...

Ludzie na targowiskach, sprzedawcy i kupujący, porzucają wszystko, aby podążyć – ale nie z miłości – za Nieszczęśliwym. Chłopcy stajenni i słudzy z gospod wychodzą tłumnie, głusi na wezwania i nakazy właścicielek. Te, aby rzec prawdę, jak niemal ogół innych kobiet, są wszystkie jeśli nie przeciwne zniewagom, to przynajmniej obojętne na zgiełk. Odchodzą zrzędząc, bo zostawiono je same z tak wieloma klientami do obsłużenia.

Kobiety w wiekszosci sa przeciw. Sadyzm to meska patologia w wiekszosci. Tu widac ze kobiety sa lepsze moralnie od mezczyzn z natury. Tak przesądzil grzech pierworodny ze plci inaczej upadly...

Wyjąca grupa rośnie z minuty na minutę. Wydaje się, że – jakby wskutek niespodziewanej epidemii – dusze i ciała zmieniały naturę: pierwsze stają się duszami zbrodniarzy, a drugie [przybierają] okrutne maski. Twarze stają się niebieskie z wściekłości lub czerwone od gniewu; ręce są jak szpony, a usta przyjmują formę jak u wilków i jak one wyją; oczy przewracają się jak u szaleńców. Tylko Jezus jest wciąż Sobą, choć teraz okryty nieczystościami, którymi obrzucono Jego ciało, i zmieniony przez sińce i opuchlizny.

Widzimy tu psychoze. Zbiorowe opetanie. Te mordy ktore malowali artysci np. Bosh byly genialna intuicja. Tak bylo. Ale nic co zewnetrzne nie brudzi nikogo. Tym bardziej Jezusa...

Gdy wszyscy się zatrzymują i zwalniają przy archiwolcie ściskającej drogę jak obręcz, krzyk przeszywa powietrze:

«Jezu!»

To Eliasz, pasterz. Usiłuje przejść, wywijając grubym kijem. Stary, mocny, groźny i silny. Udaje mu się dojść prawie do Nauczyciela. Jednak tłum, rozproszony przez nieoczekiwany szturm, zwiera szeregi i oddziela, odpycha, pokonuje tego człowieka, który jest sam wobec całego pospólstwa.

«Nauczycielu!» – woła, podczas gdy wir tłumu pochłania go i odpycha.

«Idź!... Matka... Błogosławię cię...»


Prosze! Prosty czlowiek. Stary ale silny z uwagi na ciezka prace. Tak ci najprostsi, ubodzy stoja najwyzej moralnie. I widzicie odwaznemu nic sie nie stalo. Bo to Bóg decyduje kiedy nadchodzi godzina, dla kazdego inna...

Kolejna porcja ohydnych ryjow ale Bosh naprawde przedstawil to genialnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:28, 22 Mar 2016    Temat postu:

Pochód przechodzi przez wąski most. Jak woda, po przejściu przez zaporę odzyskująca swobodę, tłum wylewa się hałaśliwie na szeroką aleję, podwyższoną w zagłębieniu pomiędzy dwoma wzgórzami. U jej wylotu znajdują się wspaniałe pałace ludzi bogatych.

Znowu widzę Świątynię na wysokości wzgórza i pojmuję, że to niepotrzebne okrążenie, jakie kazano zrobić Skazańcowi, zamknie się zaraz, wracając do punktu wyjścia. Wykonano je po to, by uczynić z Niego przedmiot szyderstw dla całego miasta i pozwolić wszystkim Go znieważyć, powiększając z każdym krokiem liczbę ubliżających Mu.


Sadyzm ludzi zlych... ,,Bezinteresowny". Męczą sie (oni tez musieli krazyc bez sensu idac) zeby komus zaszkodzic a zeby tak uczynic dobro, to nie... To jest wlasnie upadek natury czlowieka i sklonnosc do zla...

Z pałacu wyjeżdża galopem oficer. Purpura czapraka na bieli arabskiego konia i dostojeństwo jego postaci, odsłonięty miecz o podwójnym ostrzu – którym wymachuje, tnąc płazem i kłując plecy oraz głowy i wywołując krwawienie – sprawia, iż wygląda jak archanioł. Podskakiwanie na koniu, lekkie unoszenie go, czynienie z kopyt broni do obrony wierzchowca i jego pana okazuje się najskuteczniejszym sposobem otwarcia mu drogi poprzez tłum. Ten ruch sprawia, że z jego głowy opada purpurowo-złota zasłona, która ją okrywała, utrzymywana złotą opaską. Rozpoznaję Manaena.

«Odsunąć się! – krzyczy – Jak możecie sobie pozwalać na zakłócanie spokoju Tetrarchy?»


Widzicie jak dzialy sluzby. A jakby kogos zabil? To ma pecha. Co tam jakich cham wobec wladzy? Wyobrazacie sobie zeby obecenie robili miejsce wladzy na ulicy strzelajac do ludzi? NIE MACIE POJECIA JAK WYGLADA SWIAT BEZ CHRZESCIJANSTWA! Bo wszelkie prawa czlowieka jakie macie TO TYLKO I WYLACZNIE SKUTEK CHRZTU POLSKI I INNYCH LUDOW ZACHODU.
Inna sprawa ze ta holota zasluzyla na smierc a nie tylko na jakies uklucia...

To jednak tylko pozór dla usprawiedliwienia jego działania i próby podejścia do Jezusa.

«Ten człowiek... Pozwólcie mi Go zobaczyć... Odsuńcie się albo zawołam straże...»


A tu ciekawe... Dlaczego chce podejsc?

Ludzie – z powodu gradu uderzeń mieczem i końskich kopyt oraz gróźb jeźdźca – rozstępują się. Manaen dochodzi do grupy Jezusa oraz do strażników świątynnych trzymających Go.

«Zróbcie przejście! Tetrarcha jest kimś większym od was, podli służalcy. Na bok! Chcę z Nim mówić.»

I podchodzi kłując mieczem najbardziej zajadłych strażników.

«Nauczycielu!...»

«Dziękuję, ale odejdź! I niech cię Bóg podtrzyma!»

I jak może, związanymi rękoma wykonuje gest błogosławieństwa. Tłum gwiżdże z daleka. Widząc zaś, że Manaen się oddalił, mści się za swoje odepchnięcie, [ciskając] grad kamieni i nieczystości na Skazańca.


Czyli dobry czlowiek! Z armii Rzymu. A holota ,,odkuła się" na Jezusie. Dziadostwo zaweze zneca sie nad najslabszym.

22. PROCES (część II)

Napisane 22-25 marca 1945 i 7 marca 1944. A, 11575-11633 i 2235-2237

W drodze do Piłata [Por. Mt 27,2; Mk 15,1; Łk 23,1]

Przez aleję, która pnie się w górę i którą już ogrzewa słońce, kierują się do twierdzy Antonia, której gmach ukazuje się z daleka.

Przenikliwy krzyk niewiasty przeszywa powietrze:

«O, mój Zbawco! Moje życie za Jego, o Przedwieczny!»

Jezus odwraca głowę i widzi na wysokości ukwieconej galerii, która wieńczy bardzo piękny dom, Joannę, żonę Chuzy, pośród sług i służących, z małą Marią i Mateuszem. Wznosi ręce ku niebu. Lecz Niebo nie słyszy dziś modlitw! Jezus podnosi dłonie i robi znak błogosławieństwa i pożegnania.


Znowu kobieta. Jak wiemy z Ewangelii kobiety zachowuja sie inaczej. Lepiej. Co widac chocby po ilosci kobiet w kosciolach w porownaniu z liczba mezczyzn.

«Na śmierć! Na śmierć, bluźnierco i gorszycielu, szatanie! Śmierć Jego przyjaciołom!»

I gwizdy, i kamienie lecą w stronę wysokiego tarasu. Nie wiem, czy kogoś ranią, słyszę tylko bardzo przejmujący głos i widzę, jak grupa się rozprasza i znika.


Na nią się posypało. To jest wspoludzial z Jezusem, cierpienie...

I naprzód, naprzód, na wzniesienie... Jerozolima ukazuje w słońcu swe domy, puste, opustoszałe z powodu nienawiści, która wypchnęła przeciw nie uzbrojonemu Jezusowi całe miasto wraz z jego rzeczywistymi mieszkańcami oraz z przybyłymi tylko na Paschę ludźmi.

Żołnierze rzymscy, cały manipuł, opuszczają biegiem twierdzę Antonia, z włóczniami skierowanymi na motłoch, który się z krzykiem rozprasza. Pośrodku drogi pozostają z Jezusem strażnicy, przywódcy kapłanów, uczeni w Piśmie i starszyzna ludu.


Holota zasluzyla na smierc. Jesli bandyci porywaja niewinnego to sie go uwalnia a jak trzeba strzela i zabija ich...

«Ten człowiek... Ten bunt... Odpowiecie za to przed Rzymem» – mówi z wyższością centurion.

«Według naszego prawa winien jest śmierci.»

«A odkąd to przywrócono wam ‘jus gladii et sanguinis’?» – pyta dalej najstarszy z centurionów, z poważnym obliczem. To prawdziwy Rzymianin. Policzek ma przeorany głęboką blizną. Mówi z pogardą i odrazą, z jaką mógłby mówić do zawszonych galerników.


PRAWDZIWY RZYMIANIN! To jest postac. Na dodatek weteran bo ma blizny. A tu tchorzliwa holota.
I slynne prawo rzymskie.
IUS SANGUINIS - obywatelstwo Rzymu oczywiscie. Oni nie mieli go.
IUS GLADII - prawo ,,miecza" czyli scinania glow. Nie mieli prawa skazywac na smierc.
Madre prawo stad obowiazuje s Polsce. A Rzymianie stali sie kolejnym Narodem Wybranym. Stad jak mowimy Rzym to mamy na mysli Papieża i Kościół. Rzymianie okazali sie najwyzej moralnie stojacym ludem starozytnosci. Stad Prawdziwy Rzymianin to slowa symbole mowiace za siebie...

Genialny obraz znalazlem. Rzymski centurion podnosi korone cierniowa a z tylu krzyz. Wspolczesny jak widac a wybitna koncepcja! Tego szukalem do ilustracji tekstu i nawet sie nie spodziewalem znalezc tak dobrze stworzone!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:16, 25 Mar 2016    Temat postu:

«Wiemy, że nie posiadamy tego prawa. Jesteśmy wiernymi poddanymi Rzymu...»

«Cha! Cha! Cha! Słyszysz ich, Longinie? Wierni! Poddani! Ścierwa! W nagrodę dam wam strzały z moich łuków.»

«Zbyt szlachetna taka śmierć! Na krzyże osłów tylko bicz...» – odpowiada Longin z ironicznym spokojem.


Oczywiscie klamali bo sie bali...

Przywódcy kapłanów, uczeni w Piśmie i starsi pienią się ze złości. Chcą jednak osiągnąć swój cel i milczą. Przełykają zniewagę udając, że jej nie rozumieją. Wykonują ukłon przed dwoma dowódcami. Proszą, aby zaprowadzono Jezusa do Poncjusza Piłata. Ma Go “osądzić i skazać ze sprawiedliwością rzymską, dobrze znaną i uczciwą.”

Obluda lizusostwo i strach sie łączą ze soba...

«Cha! Cha! Cha! Słyszysz ich? Staliśmy się mądrzejsi niż Minerwa... Tutaj! Dajcie [Go]! I idźcie przodem! Nigdy nie wiadomo. Jesteście szakalami i nieczystymi. Mieć was z tyłu to niebezpieczne. Przodem!»

«Nie możemy...»

«A to dlaczego? Kiedy się kogoś oskarża, trzeba stanąć przed sędzią wraz z oskarżanym. Taki jest przepis Rzymu.»

«Dom poganina jest nieczysty w naszych oczach, a my jesteśmy już oczyszczeni na Paschę.»


Czysciutcy... Wlasnie morduja Jezusa to ich nie brudzi tylko staniecie przed ,,nieczystym". Widzimy glebie zwyrodnienia. Jezusa nie zamordowaly niewiniatka?

«O, biedacy! Zanieczyściliby się wchodząc!... A zabójstwo jednego Hebrajczyka – który jest człowiekiem, a nie szakalem albo gadem do was podobnym – nie zanieczyszcza was? Dobrze. Zostańcie tu gdzie jesteście. I ani kroku naprzód, bo zostaniecie nadziani na włócznie. Dziesięciu ludzi z Oskarżonym. Pozostali przy tej hołocie, cuchnącej źle wymytymi gębami.»

ON POGANIN ZAPYTAL! A MORDERSTWO TO WAS NIE BRUDZI?! Widzimy wysoki poziom moralny tych zolnierzy. W wojsku jesli ktos nie staje bandziorem to sluzba podnosi jego poziom moralny. Jak kazda sluzba blizniemu.

Jezus wchodzi do Pretorium pomiędzy dziesięcioma włócznikami. Formują kwadrat wokół Jego osoby. Dwaj centurioni idą przodem. Jezus staje w obszernym atrium, poza którym znajduje się dziedziniec. Widać go niewyraźnie za zasłoną poruszaną wiatrem. Znikają za drzwiami.

Wchodzą z Namiestnikiem odzianym w śnieżnobiałą togę, na której ma szkarłatny płaszcz. Być może tak się ubierał, gdy oficjalnie reprezentował Rzym. Wchodzi powoli, ze sceptycznym uśmiechem na ogolonej twarzy. Rozciera w palcach listki cedrowe i wącha je z rozkoszą. Podchodzi do zegara słonecznego. Po rzuceniu nań okiem odwraca się. Rzuca ziarna kadzidła na palenisko, usytuowane u stóp bóstwa. Każe przynieść wodę cedrową i płucze sobie gardło. Ogląda w metalowym, bardzo wyczyszczonym zwierciadle swe całkiem pofalowane włosy. Wydaje się, że zapomniał o Skazańcu, czekającym na jego zgodę, aby ponieść śmierć. Mógłby doprowadzić do wściekłości nawet kamienie.

Atrium jest całkiem otwarte z przodu i wyniesione o trzy stopnie do góry ponad poziom przedsionka, który wychodzi na ulicę i także jest podwyższony przez trzy inne stopnie w stosunku do niej. Żydzi widzą więc wszystko dokładnie. Trzęsą się, lecz nie ośmielają się przeciwstawić, z obawy przed włóczniami i oszczepami.


Ten Pilat to poprawial fryzure przed lustrem, perfumowal sie... Malo cech meskich. Oczywiscie pochodzil z bogaczy. Biedak nie zostal namiestnikiem. Ale mimo wszystko wodac w nim wady charakteru bo to nie chodzi o wlosy. Tu sie ujawniaja braki moralne.

U PIŁATA [por. Mt 27,3; 11-26; Mk 15,1-15; Łk 24,1-7; J 18,28-40]

Wreszcie – po odbyciu spaceru wzdłuż i wszerz po obszernym pomieszczeniu – Piłat podchodzi do Jezusa, patrzy na Niego i pyta dwóch centurionów:

«Ten?»

«Ten.»

«Niech wejdą Jego oskarżyciele» – i siada na krześle ustawionym na wyniesieniu. Na jego głowie symbole Rzymu krzyżują się ze złoconymi orłami i oznaką władzy.

«Oni nie mogą wejść. Zanieczyściliby się.»

«Co!!! To lepiej. Zaoszczędzimy mnóstwa olejków dla usunięcia koziego [smrodu] z tego miejsca. Niech chociaż podejdą bliżej, tutaj, na dół. I uważajcie, aby nie weszli, skoro nie chcą tego uczynić. Ten człowiek to być może tylko pretekst do jakiegoś buntu.»

Jeden żołnierz oddala się z rozkazem Namiestnika rzymskiego. Pozostali stają w szeregu przed atrium, w równych odstępach, piękni jak dziewięć posągów herosów.


Widzimy ze sam Pilat sie obawial klopotow...

[por. J 18,28] Podchodzą przywódcy kapłanów, uczeni w Piśmie i starszyzna. Pozdrawiają Piłata służalczymi ukłonami i zatrzymują się na małym placu, który znajduje się przed Pretorium, za trzema stopniami przedsionka.

«Mówcie i streszczajcie się. Już obciąża was wina, bo zakłóciliście noc i siłą otwarliście bramy. Lecz zbadam to. I mocodawcy, i pełnomocnicy odpowiedzą za nieposłuszeństwo dekretowi.»


Czyli juz zlamali zarzadzenia ktore byly wydane zeby tylko zaszkodzic Jezusowi jak sie da najwiecej.

Piłat podszedł do nich, pozostając jednak w sieni.

«Przychodzimy przekazać nasz osąd nad tym człowiekiem Rzymowi, którego boskiego cesarza ty reprezentujesz.»

«Jakie oskarżenie wnosicie przeciw niemu? Wydaje mi się nieszkodliwy...»

«Gdyby to nie był złoczyńca, nie przyprowadzilibyśmy Go do ciebie» [– mówią i], w swym gwałtownym pragnieniu oskarżenia Go, podchodzą bliżej.

«Odsuńcie to pospólstwo! Na sześć kroków od trzech stopni placu. Dwie centurie pod bronią!» [– woła Piłat.]

Żołnierze natychmiast wykonują rozkaz. Stają setką na najwyższym zewnętrznym stopniu, z plecami zwróconymi do sieni. Stu innych zaś ustawia się na małym placu, na który otwiera się wejściowy portal siedziby Piłata. Powiedziałam: “portal wejściowy”, a właściwie trzeba by powiedzieć: długi korytarz lub łuk tryumfalny, bo jest to bardzo szeroka i otwarta przestrzeń, ograniczona kratą, teraz na oścież otwartą. Można tamtędy wejść do atrium dzięki długiemu korytarzowi sieni. Jest ona szeroka na co najmniej sześć metrów. Widać więc dobrze, co dzieje się w atrium na wyższym poziomie. Za przestronną sienią widać zezwierzęcone twarze żydów. Patrzą groźnie i szatańsko ku wnętrzu. Spoglądają spoza uzbrojonej, [złożonej z żołnierzy] bariery, która – ramię w ramię jak na paradzie – ukazuje dwieście ostrzy włóczni tchórzliwym mordercom.


Pilat sie bal nie tylko buntu ale dodatkowo ich wygladu. Jak juz bylo opisane mieli ryje nie twarze. Generalnie obraz jest taki ze on chce miec spokoj a tu mu ,,zaklocaja". A przeciez moze zrezygnowac jak go wladza meczy. Widzimy tu osobe ktora chce miec z wladzy zaszczyty ale bez klopotow. Typowe. Zeby ludzie sie zachwycali tym na gorze. Ale czym? Skoro nic nie robi. Tym ze jest. Celebrytyzm jest od zawsze. Zachwycajcie sie nim bo jest znany z tego ze jest znany. Rzadzenie to powazna sprawa. Nikt nie musi u niej byc. Wladza jest od rozwiazywania problemow dla ktorych jest powolana. I to jest jej chwala. Jak je rozwiaze dla dobra ludzi. Wtedy jest wybitna wladza.

Tu tez takie potworne postacie wokol Jezusa i dobrze oddana scena.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 10:50, 01 Mar 2017    Temat postu:

«Powtarzam: jakie oskarżenie wnosicie przeciw Niemu?»

«Popełnił zbrodnię przeciw Prawu ojców.»

«I z tego powodu przychodzicie mi przeszkadzać? Weźcie Go i osądźcie według waszych praw.»

«My nie możemy nikogo zabić. Nie jesteśmy wykształceni. Prawo hebrajskie jest jak niedorozwinięte dziecko wobec doskonałego Prawa Rzymu. Jako nieuczeni i jako poddani Rzymu – naszego pana – potrzebujemy...»


Widzicie jaka podlosc. Nie mogli Go zabic bo im Rzym zabronil dlatego poszli do Piłata! Mogli Go osadzic ale wtedy nie na smierc! A nie o to chodzilo. I w tym celu sie podlizuja...

«Odkąd to jesteście miodem i masłem?... Jednak rzekliście prawdę, o mistrzowie kłamstwa! Potrzebujecie Rzymu! Tak, aby się Go pozbyć, bo wam przeszkadza. Zrozumiałem.»

I Piłat śmieje się, patrząc w pogodne niebo, które jest jak prostokątna płytka ciemnego turkusu pomiędzy bielą marmurowych murów atrium.


Jak widzicie Piłat nie byl nieswiadomym naiwniakiem. WIEDZIAL PO CO PRZYSZLI AZ ZA DOBRZE I JACY TO NIKCZEMNICY!

«Powiedzcie: przez co popełnił zbrodnię przeciw waszym prawom?»

«Stwierdziliśmy, że wywoływał zamieszki w naszym narodzie i przeszkadzał mu płacić podatek Cezarowi, mówiąc, iż jest Chrystusem, królem żydów.»

[por. Mt 27,11-14; Mk 15,1-5; Łk 23,1-7; J 18,33-38] Piłat odwraca się do Jezusa, który stoi w atrium, pozostawiony tam przez żołnierzy, ze związanymi rękoma, lecz bez eskorty, tak wyraźnie ukazuje się Jego łagodność. Pyta Go:

«Czy Ty jesteś królem żydów?»

«Pytasz o to od siebie lub też dlatego, że inni ci to podsuwają?»


Zapewne to mialo byc absurdalne pytanie. Jaki to ,,krol"? Bo rzecz jasna oni nie rozumowali duchowo. A Jezus chyba chce powiedziec ze Pilat nie wierzy w to...

«Jakże możesz chcieć, by mnie obchodziło Twoje królestwo? Czy ja może jestem żydem? Twój naród i jego przywódcy wydali mi Ciebie, żebym Cię osądził. Coś uczynił? Ja wiem, że jesteś uczciwy. Mów. Czy to prawda, że ubiegasz się o królowanie?»

Istotnie Pilat wiedzial ze Jezus jest UCZCIWY!!! Na pewno nie pierwszy raz sie zetknal! Realnie patrzac jesli Jezus glosil tlumom to agenci donosili. Pilat musial znac na swoim terenie wszystkich znaczniejszych czyli i takich do ktorych przychodzily gromady.

«Moje Królestwo nie jest z tego świata. Gdyby to było królestwo z tego świata, Moi słudzy i Moi żołnierze walczyliby, ażeby żydzi Mnie nie ujęli. Lecz Moje Królestwo nie jest z tej ziemi i ty również wiesz, że Ja nie ubiegam się o władzę.»

«To prawda. Wiem to, powiedziano mi. Jednak nie zaprzeczasz, że jesteś królem?»

«Jak rzekłeś. Jestem Królem. To dlatego przyszedłem na świat: aby dać świadectwo Prawdzie. Kto jest przyjacielem prawdy, słucha Mego głosu.»


Powiedzieli mu! To nie bylo tak ze pierwsze slyszal. Kazda osoba dazaca do prawdy przyjmuje Jezusa! Ewangelia tak jest opowiedziana ze trafi do kazdej kultury! O ILE CZLOWIEK PRAGNIE DOBRA!

«A cóż to jest prawda? Jesteś filozofem? To nieprzydatne w obliczu śmierci. Sokrates i tak umarł.»

«To jednak przydało mu się w obliczu życia: aby dobrze żyć. I dobrze umrzeć. I wejść do drugiego życia bez zdradzenia cnót obywatelskich.»


Sokrates! Najwiekszy filozof w historii! Rzecz jasna w Ewangeliach nie ma wszystkich slow Jezusa. Sa krotkie. Pilat jak widac byl BARDZO wyksztalcony. Jezus wskazuje jego przyklad Pilatowi.

«Na Jowisza!» – Piłat patrzy przez chwilę z podziwem, a potem powraca do swego sceptycznego sarkazmu. Robi gest zniecierpliwienia, odwraca się do Jezusa plecami i powraca do żydów.

«Nie znajduję w Nim żadnej winy.»


Jak widac przyznawal Jezusowi racje.. ale uklady sa ukladami, wracal do ,,sceptycyzmu" czyli ,,wygodnego" ukladu w jakim tkwil i ,,filozofii" do tego dorobionej. Nie wybieral prawdy...

Tłum zrywa się, ogarnięty paniką, że może utracić swą zdobycz i widowisko męczarni. Wrzeszczy:

«To buntownik!»

«Bluźnierca!»

«Zachęca do rozpusty!»

«Popycha do buntu!»

«Odmawia szacunku Cezarowi!»

«Chce, by Go uznawać za proroka!»

«Posługuje się magią!»

«To szatan!»

«Buntuje lud Swymi doktrynami, nauczając w całej Judei, przybywszy tam po Swoim nauczaniu w Galilei!»

«Na śmierć!»

«Na śmierć!»


Mamy tutaj cos co nazywamy modnie ,,hejtingiem". BYL JUZ TYSCIACE LAT TEMU! Przeciez i wtedy byly ,,partie" i uprawialy swoja mowe nienawisci. I tez klamstwo bylo na co dzien w uzyciu. W koncu przeciez im chodzi o ,,wladze".

Bląd artystyczny zapewne. Piłat w czerwonej szacie. Niemozliwe. Tylko dla Cezara. Za takie ubranko to by go ścieli pewnie. Ktos ogladal film o Cezarach i pewnie myslal ze tak Rzymianie sie ubierali. Ale tu nie chodzi o szczegoly nikkmu prawie niezane tylko historykom Rzymu. Liczy sie scena.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:01, 03 Mar 2017    Temat postu:

«On jest Galilejczykiem? Jesteś Galilejczykiem? – Piłat powraca do Jezusa – Słyszysz, jak Cię oskarżają? Wytłumacz się.»

Lecz Jezus milczy. Piłat rozmyśla... I podejmuje decyzję:

«Jedna centuria... i odprowadzić Go do Heroda. Niech on Go osądzi. To jego poddany. Uznaję prawo Tetrarchy i z góry podpisuję się pod jego werdyktem. Powiedzcie mu to. Idźcie.»


Pyta sie a wie bo mu donosili. I mamy zepchniecie na innego czegos nieprzyjemnego. Łotrowie bynajmniej nie sa chetni brudzic sobie rąk zbrodniami. Bezmysnie spychaja na innych jakby to cos zmienialo. Nadal sa winni!

U HERODA [por. Łk 23,8-12]

Otoczony jak łotr przez stu żołnierzy Jezus ponownie przechodzi przez miasto i ponownie spotyka Judasza Iskariotę, którego ujrzał już jeden raz przy targowisku. Zapomniałam o tym powiedzieć wcześniej, ogarnięta obrzydzeniem z powodu ataku motłochu. To samo litosne spojrzenie na zdrajcę...


Judasz wygladal zalosnie bo istotnie coz mozna zrobic gorszego. Spotkac Boga jako jeden z 12 nielicznych na cala ludzkosc, OSOBISCIE!!! I GO ZDRADZIC! Co moze byc jeszcze glupsze?

Teraz jest trudniej kopać Go i uderzać kijami, lecz nie brak kamieni i nieczystości. O ile kamienie, [uderzając] o hełmy i rzymskie zbroje, wydają tylko dźwięk, to dosięgając Jezusa pozostawiają ślady. Idzie On naprzód w Swej jedynej szacie, bo pozostawił płaszcz w Getsemani.

Czyli w zolnierzy tez trafiali! Dziwne ze nie reagowali! Przeciez to obraza! A oczywiscie Jezus nie mial zbroi.

Wchodzą do okazałego pałacu Heroda. Widzę Chuzę... który nie potrafi na Niego spojrzeć i ucieka, aby Go nie widzieć w tym stanie. Okrywa sobie głowę płaszczem.

Z tego co pamietam Chuza to sluga Heroda ale chrzescijanin. Czyli sprawiedliwy.

Oto Jezus w sali przed Herodem, a za Nim – uczeni w Piśmie i faryzeusze, którzy tutaj czują się swobodnie i wchodzą jako fałszywi oskarżyciele. Jedynie centurion z czterema żołnierzami doprowadza Go przed Tetrarchę.

Ten wstaje ze swego siedzenia i chodzi wokół Jezusa, słuchając oskarżeń jego wrogów. Śmieje się i drwi. Potem udaje litość i szacunek, który nie porusza Męczennikiem, tak samo jak Go nie wzburzyły szyderstwa.


Ten Herod co zamordowal swietego Jana. Łotrowie czuja sie posrod siebie ,,dobrze". Dowcipkuja... Ilez takich łajdackich ,,wspolnot" zwlaszcza przy wuadzy...

«Jesteś wielki. Wiem o tym. Ucieszyłem się, że Chuza jest Twoim przyjacielem, a Manaen – Twoim uczniem. Ja... troski o państwo... ale... co za pragnienie, by powiedzieć o Tobie: wielki... by Cię prosić o przebaczenie... Oko Jana... jego głos oskarża mnie i wciąż mam to przed sobą. Ty jesteś świętym, który gładzi grzechy świata. Odpuść mi, o Chrystusie.»

Jezus milczy.


To takie ,,zarty"...

«Słyszałem, jak Cię oskarżali o to, że zwracasz się przeciw Rzymowi. Czy Ty jednak nie jesteś obiecaną rózgą dla wysmagania Aszszura?»

Jezus milczy.

«Powiedziano mi, że prorokujesz koniec Świątyni i Jerozolimy. Ale czy Świątynia nie jest wieczna jak duch, bo przecież zechciał jej Bóg, który jest wieczny?»

Jezus milczy.


Widzimy ze Chrystus nie odpowiada.

«Jesteś szalony? Straciłeś moc? Szatan Ci odbiera słowa? Opuścił Cię?»

Teraz Herod śmieje się, a potem wydaje rozkaz. I dwaj słudzy przybiegają, wnosząc charta ze złamaną nogą, który skowyczy żałośnie. Wprowadzają też niedorozwiniętego stajennego. Ma wodogłowie, ślini się, wygląda potwornie, jest igraszką dla sług.

Uczeni w Piśmie i kapłani uciekają z wrzaskiem, że to świętokradztwo, widzą bowiem psa na noszach.


Widzimy ze Herod to bestia. ZABAWIAJA SIE NIEPELNOSPRAWNYM! PIES BEZ NOGI MA LEPIEJ BO GO NIOSĄ! Przypominaja sie obecni milosnicy zwierzat co to za ,,zabojstwo" psa chca wsadzac a aborcja jest ,,prawem".
Takie potworne kreatury otaczajace sie podobnymi sobie sa niestety czeste na stanowiskach. Widzicie teraz dlaczego Jezus nie odpowiada. Herod to juz bylo kompletne dno moralne. Pilat jak widac jeszcze mial jakies sumienie. Tu stalo przed Jezusem monstrum...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:27, 07 Mar 2017    Temat postu:

Herod, fałszywy i kpiący, wyjaśnia:

«To ulubieniec Herodiady. Prezent Rzymu. Wczoraj złamał nogę i ona płacze. Rozkaż, niech wyzdrowieje. Uczyń cud.»

Jezus patrzy na niego surowo i milczy.


Jak wspolczesnie. Dzieciom aborcja pieskom prawa do zycia... To jest od diabla. To jest ta kobieta od mordu na Janie Chrzcicielu.

«Obraziłem Cię? W takim razie ten. To człowiek, choć niewiele mu brak, żeby być zwierzęciem. Daj mu rozum, Ty, Rozumie Ojca... Przecież tak mówisz?» – i śmieje się obraźliwie.

Jeszcze jedno poważniejsze spojrzenie Jezusa i milczenie.


Teraz sie zabawil tym niepelnosprawnym...

«Ten mężczyzna jest zbyt wstrzemięźliwy, a teraz ogłusza Go pogarda. Wina i kobiet tutaj! I niech Go rozwiążą.»

Rozwiązują Go. Podczas gdy liczni słudzy przynoszą amfory i puchary, wchodzą tancerki... w ogóle nie ubrane. Wielokolorowe frędzle lniane opasują ich smukłe sylwetki od talii do bioder. Nic więcej. Ciemnoskóre, bo to Afrykanki, zwinne jak gazele, zaczynają milczący i rozpustny taniec.


Porno...

Jezus nie przyjmuje pucharu i zamyka oczy, nic nie mówiąc.

ZAMYKA OCZY! TU JEST WZOR! Jezus to Bóg. Zamkniecie oczu nie powoduje ze nie widzi! To bylo by absurdalne. To jest wzor dla nas. Normalny czlowiek nie moze patrzec na obrzydlistwo.

Dwór Heroda śmieje się w obliczu poniżenia Jezusa.

«Weź tę, która Ci się podoba. Żyj! Naucz się żyć!...» – przymila się Herod.

Jezus wydaje się posągiem. Ramiona skrzyżowane, oczy zamknięte, nie porusza się nawet wtedy, gdy bezwstydne tancerki dotykają Go lekko nagimi ciałami.


Cos ohydnego. Molestowanie seksualne.

«Wystarczy! Traktowałem Cię jak Boga, a Ty nie zachowałeś się jak Bóg. Traktowałem Cię jak mężczyznę, a Ty nie zachowałeś się jak mężczyzna. Jesteś wariatem. Biała szata. Ubierzcie Go w nią, aby Poncjusz Piłat wiedział, że Tetrarcha osądził Jego przypadek jako szaleństwo. Centurionie, powiesz Prokonsulowi, że Herod korzy się przed nim z szacunkiem i oddaje cześć Rzymowi. Idźcie.»

Jezus nie powiedzial ani slowa takie monstrum stalo przed nim. To monstrum bylo bezczelne tylko do slabych. Przed Rzymem sie ponizalo. Typowe. Takim paskudztwem jest wiekszosc ,,ludzi wladzy" na Swiecie.

PONOWNIE U PIŁATA [por. Łk 23,13-25]

Jezus, związany na nowo, wychodzi w lnianej tunice, która sięga Mu do kolan, nałożona na Jego szatę z czerwonej wełny. Wracają do Piłata.

Teraz z trudem centuria przedziera się przez tłum, który nie zmęczył się oczekiwaniem przed pałacem Prokonsula. To dziwne widzieć tu tak ogromny tłum... a w sąsiedztwie reszta miasta wydaje się pusta. Jezus widzi pasterzy w grupie. Są w komplecie: Izaak, Jonatan, Lewi, Józef, Eliasz, Maciej, Jan, Symeon, Beniamin i Daniel z grupą Galilejczyków, wśród których rozpoznaję Alfeusza [, syna Sary] i Józefa, syna Alfeusza, z dwoma innymi. Nie znam ich, lecz uznałabym ich za Żydów z powodu uczesania. A dalej widzi Jana, który się wśliznął do wnętrza sieni i w połowie ukrywa się za kolumną, wraz z Rzymianinem wyglądającym na sługę. Jezus uśmiecha się do niego i do tamtych... Swoich przyjaciół... Lecz czymże są Jego przyjaciele, tak nieliczni, i Joanna, i Manaen, i Chuza, pośród wrzącego oceanu nienawiści?...


Pasterze to chyba ci co przy narodzeniu byli.

Centurion pozdrawia Poncjusza Piłata i zdaje sprawozdanie.

«Znowu tutaj?! Uff! Przeklęta rasa! Niech motłoch podejdzie. Przyprowadźcie Oskarżonego. Ech! Co za nudy!»

Idzie do tłumu, zatrzymując się ciągle pośrodku sieni:

«Hebrajczycy, słuchajcie! Przyprowadziliście mi tego człowieka jako podżegacza ludu. Wobec was Go przebadałem i nie znalazłem w Nim żadnej z tych zbrodni, o jakie Go oskarżacie. Również Herod, jak i ja, nic nie znalazł. I nam Go odesłał. On nie zasługuje na śmierć. Rzym przemówił. Jednak, aby was nie zawieść, odbierając wam rozrywkę, dam wam Barabasza. A Jego każę wychłostać czterdzieści razy. To wystarczy.»


Niewinny ale wychlostac zebyscie mieli rozrywke. Widzimy ze Piłat byl winny. Nie chcial miec ,,klopotu". Ale wladza to klopoty. Po co zatem ją bral? Chcial miec same przyjemnosci. Tez typowe dla ludzi u wladzy.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:46, 10 Mar 2017    Temat postu:

«Nie, nie! Nie Barabasza! Nie Barabasza! Dla Jezusa śmierć! Śmierć straszliwa! Uwolnij Barabasza, a skaż Nazarejczyka.»

«Posłuchajcie! Powiedziałem: chłosta. To nie wystarczy? W takim razie Go ubiczuję! To straszne, wiecie? Można od tego umrzeć. Cóż On złego uczynił? Ja nie znajduję w Nim żadnej winy i uwolnię Go.»


Wspanialy czlowiek Pilat prawda? Niewinny, ubiczuje Go. Moze nawet umrzec.

«Ukrzyżuj Go! Ukrzyżuj Go! Na śmierć! Ochraniasz zbrodniarzy! Poganinie! Ty też jesteś szatanem!»

Tłum podchodzi i żołnierze w pierwszym szeregu kołyszą się pod naporem, bo nie mogą posłużyć się włóczniami. Jednak drugi rząd, schodząc ze stopnia, zwraca ku nim włócznie i uwalnia towarzyszy.


Pilat bal sie rozruchow i chcial ,,spokoju". Jak zawsze ci u koryta chca ,,spokoju". Zeby im nie zawracac glowy np. ochrona zycia... I tu wciska sie szatan.

BICZOWANIE

[por. Łk 23,16; Mt 27,26; Mk 15,15; J 19,1] «Niech Go ubiczują!» – rozkazuje Piłat centurionowi.

«Ile razy?»

«Tyle, ile uznasz [za stosowne]... Wszystko po to, żeby z tym skończyć. Nudzi mnie to. Idź.»


I boję się ale tego łotr nie powie.

Czterej żołnierze prowadzą Jezusa na dziedziniec za atrium. Na tym dziedzińcu, całym wyłożonym barwnym marmurem, znajduje się pośrodku kolumna podobna do tej w portyku. Na wysokości około trzech metrów ponad ziemią ma wystające żelazne ramię o długości około jednego metra i kończy się pierścieniem. Po zdjęciu szat z Jezusa przywiązują Go do niego z rękoma złączonymi ponad głową. Ma na sobie tylko małe, lniane spodenki i sandały. Ręce związane w nadgarstkach ma podniesione do pierścienia. Choć jest wysoki, opiera się jednak o ziemię tylko czubkami palców... Już sama ta pozycja musi być męczarnią.

Czytałam, nie wiem gdzie, że kolumna była niska, a Jezus był przy niej pochylony. To możliwe, ale ja mówię o tym, co widzę.


Bo ci odkrywcy. To znajduja jakies szczegoly z innych miejsc i czasow a TU BYŁA KONKRETNA RZECZYWISTOSC! Ktora widziala Valtorta.

Za Nim staje jeden kat o wyraźnym hebrajskim profilu, przed Nim – drugi, o podobnym wyglądzie. Są uzbrojeni w bicze wykonane z siedmiu skórzanych pasków, przywiązanych do uchwytu. Paski kończą się ołowianymi młoteczkami. Rytmicznie, jak na ćwiczeniach, zaczynają biczować. Jeden z tyłu, drugi z przodu – tak, że tułów Jezusa znajduje się w wirze uderzeń biczy. Czterej żołnierze, którym Go oddano, obojętni, zaczęli grać w kości z trzema innymi, którzy się do nich przyłączyli.

To nie byla sama skora. Zeby bylo ,,fajniej" metalowe ciezarki.

I głosy graczy utrzymują się w rytmie biczy, świszczących jak węże, a potem odbijających się jak kamienie, rzucane na skórę rozciągniętą na tamburynie. Uderzają biedne ciało, tak szczupłe. Najpierw bieleje ono jak stara kość słoniowa. Potem staje się popręgowane różem, coraz bardziej żywym, następnie fioletem. Potem okrywa się pręgami w kolorze indygo, nabrzmiałymi od krwi. Przerywają się one sprawiając, że krew zewsząd płynie. Uderzają szczególnie klatkę piersiową i brzuch. Nie brak jednak i razów zadanych nogom i ramionom, a nawet głowie, aby nie było jednego skrawka ciała, który by nie cierpiał.

Czyli skrajne bestialstwo.

I ani jednej skargi... Gdyby Jezusa nie podtrzymywały sznury, upadłby. On jednak nie upada, nie jęczy. Po gradzie otrzymanych razów głowa zwisa Mu na piersiach, jakby zemdlał.

Tak jak w proroctwach. ANI JEDNEJ SKARGI!!!

«Hej! Przestań! Ma być zabity żywy» – woła, żartując, żołnierz.

Dwaj kaci zatrzymują się i ocierają pot.

«Jesteśmy wyczerpani – mówią – Dajcie nam zapłatę, abyśmy mogli się napić dla pokrzepienia...»

«Dałbym wam szubienicę! Ale bierzcie...!»

Dekurion rzuca każdemu z katów po jednej dużej monecie.


Bo to ze nie krzyczal to ich ,,urazalo". Ze slabi ,,fachowcy". Dlatego tak dlugo i mocno. Tu wszystko maswoje podloze duchowe, psychiczne i oczywiscie fizyczne. Wszedzie widac nedze czlowieka upodlonego grzechem. Co do dzis jest rzucajacym sie w oczy i to bardzo. A Jezus jak widzicie nie skarzy sie na bol fizyczny! Jedyne skargi sa na ludzi, ze potepiaja swoje dusze mimo ofiary Jezusa. TO JEST PRAWDZIWY BÓL ZBAWICIELA!


Giovanni Domenico Tiepolo
To jest dopiero genialna sztuka! Ani nie widac krwi ani ran ani wielkich biczy. A jednak dynamiczny agresywny ruch oprawcow podkresla okrucienstwo! To jest arcymistrzostwo! Nie ma zadnego epatowania okrucienstwem i to lepiej dziala niz jakby namalowal morze krwi. Po prostu sztuka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:24, 14 Mar 2017    Temat postu:

«Pracowaliście jak trzeba. Podobny jest do mozaiki.

Tytusie, naprawdę mówisz, że On był miłością Aleksandra? Damy mu zatem znać, żeby odbył żałobę. Rozwiążmy Go nieco.»

Rozwiązują Go. Jezus osuwa się na podłogę, jak martwy.

Pozostawiają Go tak, trącając od czasu do czasu nogami obutymi w żołnierskie sandały, aby sprawdzić, czy jęknie. Lecz On milczy.


Widzimy brutalnosc i tępy prymityw. Brak cech ludzkich. Zolnierz to nie bestia.

«Czyżby umarł? Czy to możliwe? Jest młody i to rzemieślnik, tak mi mówiono... a można by rzec: delikatna dama.»

«Teraz ja się Nim zajmę» – mówi żołnierz. I sadza Go z plecami wspartymi o kolumnę. Tam, gdzie był, są skrzepy krwi... Żołnierz podchodzi do źródła płynącego pod portykiem, napełnia wodą kubeł i wylewa go na ciało Jezusa.

«Tak! Woda dobrze robi kwiatom» [– mówi.]

Jezus wzdycha głęboko i zamierza wstać, lecz pozostaje jeszcze z zamkniętymi oczyma.

«O, dobrze! No, śliczniutki! Twoja dama na Ciebie czeka!...»


Prymitywny ,,humor". Tacy sa ludzie. Widzimy jakie to przedstawienia daja tzw. teatry.

Jezus bezskutecznie opiera ręce o posadzkę, usiłując wstać.

«No! Szybko! Jesteś słaby? To krzepi!» – śmieje się szyderczo inny żołnierz. I drzewcem halabardy okłada Mu twarz razami, uderzając Jezusa między kością jarzmową a nosem, który zaczyna krwawić.

Jezus otwiera oczy, wodzi nimi. Ma spojrzenie zamglone... Utkwił oczy w żołnierzu, który Go uderzył, ociera krew z rąk, a następnie wstaje z wielkim wysiłkiem.

«Ubieraj się. To nieprzyzwoite tak tu stać. Bezwstydny!» – wszyscy stojący wokół Niego śmieją się.


Ohyda. Co tu komentowac? ,,Zabawa" ofiarą.

Jezus jest posłuszny. Nic nie mówi. Pochyla się. Tylko On wie, jak cierpi, schylając się ku ziemi, tak potłuczony i poraniony. Kiedy skóra napręża się, rany otwierają się jeszcze bardziej, a inne tworzą się z powodu przerywających się nabrzmień. Jeden z żołnierzy kopie ubrania i rozrzuca je. I za każdym razem gdy Jezus do nich dochodzi – idąc chwiejnym krokiem tam, gdzie upadły – któryś z żołnierzy odpycha je lub rzuca w innym kierunku. I Jezus, doświadczając najwyższego cierpienia, podąża za nimi. Nie wypowiada ani jednego słowa, kiedy żołnierze wyśmiewają Go sprośnie.

,,Humor" szatanski czyli polegajacy na znecaniu sie...

Wreszcie może się ubrać. Wkłada też na Siebie białą szatę, która pozostała czysta w kącie. Wydaje się, że chce ukryć Swą biedną purpurową szatę, która jeszcze wczoraj była taka piękna, a która teraz jest brudna i poplamiona krwią wylaną w Getsemani. Przed ubraniem Swej tuniki bezpośrednio na skórę, ociera nią wilgotną twarz, aby oczyścić ją w ten sposób z kurzu i plwocin. I to biedne, święte oblicze ukazuje się czyste, naznaczone tylko sińcami i małymi zranieniami. Z powodu wewnętrznej potrzeby uporządkowania Swego wyglądu poprawia włosy rozrzucone w nieładzie, brodę...

W tym sensie Jezusowi ,,zalezalo na wygladzie". Czyli na godnym czlowieka wygladzie.

UKORONOWANIE CIERNIEM [por. Mt 27,27-31; Mk 15,16-30; J 19,2-3]

Potem przykucnął w słońcu, bo drży, mój Jezus... Gorączka zaczyna już ogarniać Jego ciało dreszczami. Daje się odczuć słabość spowodowana utratą krwi, postem, długą drogą. Znowu związują Mu ręce i sznur ponownie przecina miejsca, w których jest już czerwona bransoleta zdartej skóry.


Czyli organizm jest juz caly chory a tuz przed byl calkiem zdrowy.

«A teraz? Co z Nim zrobimy? Nudzi mi się!»

«Zaczekaj. Żydzi chcą króla. Damy im go. Tego...» – mówi jeden z żołnierzy.

I wybiega na zewnątrz, z pewnością na dziedziniec znajdujący się z tyłu. Powraca z pękiem gałązek dzikiego głogu. Są jeszcze giętkie, bo wiosna zachowuje gałązki stosunkowo miękkie, lecz mają twarde, długie, ostre kolce. Sztyletami obcinają listki i kwiatki. Nadają gałęziom kształt obręczy i wkładają ją na biedną głowę. Okrutna korona opada Mu jednak na szyję.


Czyli cierniem ukoronowanie. Dla ,,zabawy".

«Nie trzyma się. Trzeba ją ścisnąć. Zdejmij ją.»

I zdejmują, rysując policzki. Omal Go przy tym nie oślepiają, wyrywają Mu włosy. Ściskają ją. Teraz jest zbyt mała i choć wciskają ją, wbijając ciernie w głowę, może spaść. Zdejmują ją więc jeszcze raz, znowu wyrywając Mu włosy. Formują ją na nowo. Teraz pasuje. Z przodu jest potrójny cierniowy splot. Z tyłu, tam gdzie krzyżują się końce gałęzi, jest prawdziwy węzeł cierni, które wbijają się w kark.


Ohydne. Ale taki jest upadly czlowiek. Bo to sa ,,przedstawiciele" ludzkosci. Nie jacys wyjatkowi zwyrodnialcy. Męki Jezusowi zadali WYŁĄCZNIE ludzie. I najwieksze byly te duchowe. Bo najgorsze sa grzechy duchowe. A najwieksza z nich to potępienie czyli pojscie do piekla. Boga to obchodzi gdzie pojdziemy bardziej niz nas. To jest Miłość.

Caravaggio. Scena jest tak okrutna ze mowi za siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:56, 17 Mar 2017    Temat postu:

«Widzisz, jak Ci ładnie? Naturalny brąz i prawdziwe rubiny. Przejrzyj się, o królu, w mojej zbroi» – szydzi żołnierz, który wpadł na pomysł tej męczarni.

«Korona nie wystarczy, aby być królem. Trzeba purpury i berła. W stajni jest trzcina, a w ścieku – purpurowa chlamida. Przynieś to, Korneliuszu.»

I kiedy już je mają, wkładają brudną czerwoną szmatę na ramiona Jezusa. Zanim Mu włożą trzcinę do rąk, biją Go nią po głowie, kłaniając się i pozdrawiając Go:

«Witaj, królu żydowski!» I zanoszą się od śmiechu.


Bestialstwo zwyrodnienie jest nie tylko od diabla. Gdyby Bóg zabronil demonom przebywac wsrod ludzi TEZ BY BYLO! I nawet grozniejsze bo od siebie. W istocie demony ,,pomagaja" ludziom wbrew swej woli. Dobrzy im nie ulegna i jeszcze okaza mestwo, a zli i tak by byli zli jeszcze bardziej... W ten sposob Bóg diabla osmiesza gdyz jest on pelen pychy.

Jezus pozwala im na wszystko. Sadzają Go też na “tronie”. Jest nim odwrócony do góry dnem kubeł, z pewnością używany do pojenia koni. Pozwala się uderzać, drwić z Siebie, nic nie mówiąc. Patrzy tylko na nich... a jest to spojrzenie łagodności i cierpienia tak straszliwego, iż nie mogę go znieść bez odczuwania rany w sercu.

Żołnierze przerywają swe naigrawanie się dopiero wtedy, gdy słyszą szorstki głos dowódcy, który nakazuje odprowadzenie przed Piłata winnego. Winnego! Czego?


Bo Jezus mysli o zbawieniu dusz a nie ze go boli cialo... Wzor mestwa.

SKAZANIE NA ŚMIERĆ

[por. J 19,4-7] Jezusa prowadzą do atrium, osłoniętego teraz kosztowną zasłoną z powodu słońca. Ma na Sobie jeszcze koronę i chlamidę.

«Podejdź, abym Cię pokazał ludowi» [– mówi Piłat.]

Jezus choć potłuczony, prostuje się, pełen godności. O! Naprawdę jest królem!


Bo nie wyglad czyni krolem...

«Posłuchajcie, Hebrajczycy. Ten człowiek jest tutaj, ukarałem Go. Teraz zaś pozwólcie Mu odejść.»

«Nie, nie! Chcemy Go ujrzeć! Na zewnątrz! Chcemy ujrzeć bluźniercę!»

«Wyprowadźcie Go na zewnątrz, ale uważajcie, aby Go nie przejęli» [– rozkazuje Piłat.]


Nie tyle chcial ratowac Jezusa co uspokoic sumienie... Coz to za ratunek, pobicie niewinnego.

Kiedy Jezus wychodzi do sieni i ukazuje się w kwadracie z żołnierzy, Poncjusz Piłat wskazuje Go ręką, mówiąc:

«Oto człowiek. Wasz król. Czy to jeszcze nie wystarczy?»

Słońce dusznego dnia, które właśnie zstępuje z zenitu – bo jesteśmy między tercją a sekstą – oświetla i uwypukla spojrzenia i twarze. Czy to są ludzie? Nie, wściekłe hieny. Krzyczą, pokazują pięści, żądają śmierci...

Jezus stoi. I zapewniam was, że nigdy nie było w Nim dostojeństwa takiego, jak teraz. Nawet wtedy – gdy czynił najpotężniejsze cuda. Dostojeństwo cierpienia. Jest tak Boski, że to by wystarczyło, aby Go nazwać Bogiem. Aby to jednak uczynić, trzeba być przynajmniej człowiekiem. Ale w Jerozolimie nie ma dziś ludzi. Są w niej jedynie demony.


Cierpienie ma w sobie wielkosc bo niby jak ma sie objawiac wielkosc? Przez przyjemnosc? Dopiero gdy jest walka czyli cierpienie widac wielkosc.

Jezus wodzi wzrokiem po tłumie, szuka... W morzu nienawistnych twarzy znajduje twarze przyjaciół. Ilu? Mniej niż dwudziestu przyjaciół, pośród tysięcy nieprzyjaciół. Pochyla głowę, dotknięty tym opuszczeniem. Spada łza... następna... następna... Widok Jego łez nie wzbudza litości, lecz jeszcze silniejszą nienawiść.

Wprowadzają Go z powrotem do atrium.

«A zatem? Pozwólcie Mu odejść. To sprawiedliwe.»

«Nie! Na śmierć! Ukrzyżuj Go!»


Dobrych ludzi niewielu... To nie jest jakis tlum statystow udajacych czy grajacych. Oni sa zli bo takie zycie prowadzili... To jego wynik...

[por. Mt 27,15-26; Mk 15,6-14; Łk 23,17-25; J 18,39-40]

«Daję wam Barabasza.»

«Nie! Chrystusa!»

«Zajmijcie się więc tym sami. Weźcie na siebie ukrzyżowanie Go, bo Ja nie znajduję w Nim żadnej winy, abym [mógł] to uczynić.»


Czyli znow zrzuca z siebie zbrodnie. A to sie tak nie da. Jest winny.

[por. J 19,7-12] «On mówi, że jest Synem Boga. Nasze prawo wyznacza karę śmierci dla tego, kto jest winien podobnego bluźnierstwa.»

Piłat rozmyśla. Wchodzi. Zasiada na swym małym tronie. Podnosi rękę do czoła, opiera łokieć o kolano i bacznie obserwuje Jezusa.

«Zbliż się» – mówi.

Jezus podchodzi do stopnia wyniesienia.

«Czy to prawda? Odpowiedz.»

Jezus milczy.

«Skąd przychodzisz? Co to jest Bóg?»

«To Wszystko.»

«A dalej? Co ma oznaczać Wszystko? Czym jest Wszystko dla tego, kto umiera? Jesteś szalony... Bóg nie istnieje. Ja istnieję.»

Jezus milczy. Rzucił wielkie słowo i ponownie otacza się milczeniem.


Pilat to ateista jak widac. I jeszcze materialista. Dosc powszechne...

Bóg to Wszystko. Nie ma definicji Boga, poniewaz z zasady taka Istota jest niedefiniowalna. Sa tylko pojecia przyblizajace. Wszystko, nieskonczknosc, bezkres. Dlatego odrzucienie Boga to odrzucenie. WSZYSTKIEGO! Pieklo to nicosc. Stad taki bol Jezusa gdy widzi pograzonych w nicosci. To jest bol Drogi Krzyzowej nie ten fizyczny...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:29, 21 Mar 2017    Temat postu:

[por. Mt 27,19] «Poncjuszu, wyzwolona [niewolnica] Klaudii Prokuli prosi o pozwolenie na wejście. Ma dla ciebie list.

«Domine! Jeszcze teraz kobiety! Niech wejdzie.»

Wchodzi Rzymianka i klęka, podając woskową tabliczkę. To pewnie ta, w której Prokula prosi swego męża, aby nie skazywał Jezusa. Niewiasta odchodzi tyłem, a Piłat czyta.

«Radzi mi się, żebym uniknął zabicia Ciebie. Czy to prawda, że jesteś kimś większym od wieszczbiarza? Wywołujesz we mnie strach.»


Zabobonny boi sie czarów! Nie boi sie zrobic swinstwa blizniemu ale czarow...

[por. J 19, 9-12] Jezus milczy.

«Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Cię albo Cię ukrzyżować?»

«Nie miałbyś żadnej władzy, gdyby Ci nie została dana z góry. Dlatego ten, który Mnie wydał w twoje ręce, bardziej jest winien niż ty.»


Ci wyzej sa bardziej odpowiedzialni od tych nizej...

«Kto to? Twój Bóg? Boję się...»

Jezus milczy.


Chyba mowa nie o Bogu tych co mianowali Pilata takiego typka. Bóg nie jest winny smierci Jezusa. Ci co mianowali osobnika nieciekawego beda z tego rozliczeni.

Piłat jest jak na rozżarzonych węglach: chciałby i nie chciałby. Lęka się kary Bożej, boi się kary Rzymu, boi się zemsty żydów. Na jedną chwilę zwycięża w nim strach przed Bogiem. Idzie do przodu atrium i mówi grzmiącym głosem:

«Nie ma w Nim winy!»


Sumienie. Ale glownie strach. Wladza to nie jest ciag przyjemnosci. Ci u wladzy sa ciagle w strachu...

«Jeśli to mówisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Ten, kto siebie czyni królem, jest jego nieprzyjacielem. Chcesz uwolnić Nazarejczyka? Damy o tym znać Cezarowi.»

[por. Mt 27,24; J 19,13-16; ] Piłata ogarnia strach przed człowiekiem.


Czyli szantazuja go donosem wyzej...

«Chcecie więc Jego śmierci? Niech tak będzie! Niech jednak krwi tego Sprawiedliwego nie będzie na moich rękach.»

I każe sobie przynieść miednicę. Myje ręce na oczach tłumu, który wydaje się ogarnięty szałem i krzyczy:


Stad symboliczne ,,umyc rece" od czegos. To nie zwalnia od winy oczywiscie.

«Na nas, na nas Jego krew! Niech spadnie na nas i na nasze dzieci! My się tego nie boimy. Na krzyż! Na krzyż!»

Zydzi sobie wybrali przyszlosc... I swoim dzieciom. Czyniac zlo krzywdzicie tez swoich potomkow bo oni odziedzicza skutki.

[por. J 19,19-22; Mt 27,37; Mk 15,26; Łk 23,38] Poncjusz Piłat wraca na swój tron. Wzywa centuriona Longina i niewolnika. Każe niewolnikowi przynieść stolik. Kładzie na nim tabliczkę i każe na niej napisać: “Jezus Nazarejczyk, Król Żydów”. Pokazuje ją ludowi.

«Nie, nie tak! Nie: “Król Żydów”, lecz że On powiedział, że będzie Królem Żydów!» – krzyczy wielu.

«Co napisałem, to napisałem» – mówi twardo Piłat, stojąc z ramionami wyciągniętymi do przodu. Potem opuszcza je i rozkazuje:


Czyli zemscil sie na nich w ten sposob ze go zmusili do zbrodni. Musieli scierpiec taki napis ze morduja swojego Króla. A oni oczywiscie czuli sie obrazeni ze ,,taki" Krol. Opetani. To sie dzieje ze zlymi.

[por. J 19,16; Łk 23,25] «Niech idzie na krzyż. Żołnierzu, idź, przygotuj krzyż.»

I schodzi, nie odwracając się już ani do wzburzonego tłumu, ani do pobladłego Skazańca. Wychodzi z atrium...

Jezus zostaje pośrodku pod strażą żołnierzy, czekając na krzyż.


Zakonczyl swoja ,,historyczna" role. Nikomu nie zycze... takiego ,,zapisania sie" dla potomnosci. Jednak mnostwo ludzi marnuje tak zycie bo w kazdym skrzywdzonym jest Jezus. Zawsze nie tylko wtedy. Jezus ogarnia wszystkie ofiary historii swoja Ofiara bo jest Bogiem.

A tu dobra rzezba...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:32, 24 Mar 2017    Temat postu:

7 marca 1944, wieczór.

Komuż mogę wypowiedzieć moje cierpienie? Nikomu na tej ziemi, bo to nie jest cierpienie ziemskie i nie zostałoby zrozumiane. To cierpienie, które jest słodyczą; i słodycz, która jest cierpieniem. Chciałabym cierpieć dziesięć, sto razy bardziej. Za nic na świecie nie chciałabym już tego nie cierpieć. To jednak nie przeszkadza, że cierpię jak ktoś, kogo się chwyta za gardło, ściska się go w imadle, kogo pali się w ogniu, komu przeszywa się serce.


Piekne fragmenty bo Valtorata mowi o SOBIE! To jest duchowe cierpienie. Nie chodzi o to ze reka czy noga boli. Jest to wspolcierpienie z Bogiem na krzyzu dlatego jest wspaniale. Nie ze boli ale wspolnie z KIM! Jak w bitwie ktora przeciez jest tragedia ale kto obok nas! Jesli godny to az chce sie walczyc...

Gdybym mogła się poruszać, odsunąć od tego świata i móc, w ruchu i w śpiewie, przynieść ulgę mojemu uczuciu – bo to cierpienie uczuciowe – odczułabym ulgę. Lecz jestem jak Jezus na krzyżu. Już nie mogę się poruszać ani być sama. Muszę więc zaciskać wargi, aby nie rzucić na żer ciekawskim mojej słodkiej agonii. Zacisnąć wargi to nie tylko słowa! Muszę podejmować wielki wysiłek, żeby zapanować nad odruchem, który mnie prowadzi do wydania krzyku radości i bólu nadprzyrodzonego, rosnącego w moim wnętrzu i wznoszącego się z gwałtownością płomienia lub wodospadu.

To cierpienie wznosi a nie poniza. Bo Bóg wznosi...

Jezusowe oczy, przysłonięte cierpieniem: Ecce Homo, przyciągają mnie jak magnes. Jest naprzeciw mnie i patrzy na mnie. Stoi na stopniach Pretorium, z głową ukoronowaną, z rękami związanymi, w Swej białej szacie szaleńca, którą chciano Go ośmieszyć, a tymczasem przeciwnie – przywdziali Go jasnością godną Niewinnego. Nie mówi. Lecz wszystko w Nim mówi, przyzywa mnie i prosi.

Z Taką Osobą razem! Nic na Swiecie nie moze nawet probowac sie z tym rownac.

O co prosi? Żebym Go kochała. Ja to wiem i daję Mu to w takim stopniu, że czuję, jakbym umierała, mając w piersi ostrze włóczni. On jednak prosi mnie jeszcze o coś, czego nie rozumiem, a co chciałabym zrozumieć. Oto moja udręka. Chciałabym Mu dać wszystko, czego może zapragnąć, nawet jeśli musiałabym umrzeć z bólu. A nie udaje mi się.

Ten stan ktorego nie mozna wypowiedziec...

Jego bolejące oblicze przyciąga mnie i fascynuje. Jest piękny, kiedy jest Nauczycielem lub Chrystusem zmartwychwstałym. Tamten widok daje mi wyłącznie radość, a tymczasem ten, inny, daje mi głęboką miłość, tak głęboką, że większej być nie może, jak [miłość] matki dla swego cierpiącego dziecka.

Z nauki radosc z cierpienia milosc...

Tak, rozumiem Go. Miłość współczująca to ukrzyżowanie stworzenia, które idzie za swoim Nauczycielem na ostatnią udrękę. To miłość despotyczna, która zakazuje nam wszelkiej myśli, która nie odnosi się do Jego bólu. Już do siebie nie należymy. Żyjemy, aby pocieszyć Jego udrękę, i Jego męka jest naszą męczarnią, która zabija nas nie tylko w przenośni. A jednak każda łza, jaką wyrywa nam ból, jest cenniejsza nad perłę i wszelkie cierpienie, jakie pojmujemy. Przypomina Jego [łzę], bardziej upragnioną i bardziej kochaną od skarbu.

Nie ma wiekszej milosci. Tutaj mamy dotkniecie najwiekszej tajemnicy tworczego cierpienia. Jest ono zwiazane z zyciem na Ziemi po grzechu pierworodnym i to cierpienie wydaje dobre owoce. Inaczej Bóg by go nie dopuscil. Jest to okazja do bohaterstwa ktora daje wojna. Sama wojna jak wiemy radosna nie jest. Jednak bohaterstwo tak. Jest radoscia. Dlatego Bóg Człowiek musial sam dac tego przyklad. Przyklad najwiekszy i tak najlepszy ze jedyny wrecz...

Ojcze, zmusiłam się do wypowiedzenia mojego doświadczenia. Jednak to daremne. Z wszystkich ekstaz, jakich Bóg może mi udzielić, to zawsze ekstaza cierpienia będzie tą, która mnie przenosi w siódme niebo. Uważam, że najpiękniejszą śmiercią jest umrzeć z miłości, patrząc na mojego cierpiącego Jezusa.

Bo ta smierc byla sama miloscia. Nie mozna sie smucic wobec tego ogromu dobra. Sam Bóg jest przeciez Dobrem Najwyzszym. A przeciez tego czlowiek pragnie. Dobra Najwyzszego...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:11, 28 Mar 2017    Temat postu:

23. ROZWAŻANIE O POSTĘPOWANIU PIŁATA WZGLĘDEM JEZUSA

Napisane 10 marca 1944. A, 2267-2281

Jezus mówi:

«Chcę ci dać do przemyślenia fragment, który odnosi się do Moich spotkań z Piłatem.

Jan – który był obecny prawie cały czas lub przynajmniej [znajdował się] bardzo blisko, dlatego jest świadkiem i narratorem najdokładniejszym – opowiada, jak po wyjściu z domu Kajfasza zaprowadzono Mnie do Pretorium. Zaznacza: “wcześnie rano”. Istotnie, widziałaś, że dzień się dopiero zaczynał. Zaznacza też: “Oni sami jednak (to znaczy żydzi) nie weszli do Pretorium, aby się nie skalać, lecz aby móc spożywać Paschę”. Jak zawsze obłudni obawiali się niebezpieczeństwa zanieczyszczenia przez chodzenie po prochu domu poganina, ale zabicia Niewinnego nie uważali za grzech. Z duszą więc zadowoloną, z powodu popełnionej zbrodni, mogli z jeszcze większym smakiem spożywać Paschę.


Teraz sam Jezus wyjasnia. Jak widzicie mord byl w porzadku. Skalalo by ich ..... chodzenie po domu. Nikczemnicy zawsze sa ohydni i obludni. I taka ich ,,poboznosc".

Oni mają także obecnie wielu naśladowców. Podobni są do nich wszyscy ci, którzy we wnętrzu działają źle, a na zewnątrz ukazują szacunek dla religii i miłość do Boga. Pozory, pozory, a nie prawdziwa religia! Rodzą we Mnie wstręt i oburzenie.

I znowu widze ze tak samo postepuje jak Jezus. Ile razy pisalem jak mnie to brzydzi przy roznych okazjach. Ilu takich obludnikow dziala obecnie w kraju. Ohydne.

Ponieważ żydzi nie weszli do Piłata, wyszedł Piłat, żeby posłuchać, co ma [do powiedzenia] wrzeszczący tłum. Jako doświadczony w rządzeniu i osądzaniu w lot pojął, iż winnym nie byłem Ja, lecz ten lud upojony nienawiścią. Spotkanie naszych spojrzeń było wzajemnym odczytywaniem naszych serc. Ja oceniałem człowieka, kim jest, a On osądzał Mnie, kim Ja jestem. We Mnie była litość dla niego, gdyż był człowiekiem słabym. A w nim pojawiła się litość dla Mnie, gdyż byłem Niewinnym.

Czyli Piłat natychmiast pojal! To juz nie bylo pierwszy raz. Dlugo byl na stanowiskach i znal ludzi. Ale byl slabiakiem. On rzadzil i powinien rozgromic holote. Czyli nie wypelnil obowiazku. Byla w nim litosc nad Jezusem co swiadczy ze nie do konca byl lotrem...

Usiłował ocalić Mnie od pierwszej chwili. Ponieważ tylko Rzymowi było przyznane i zarezerwowane prawo wymierzania sprawiedliwości złoczyńcom, usiłował ocalić Mnie mówiąc: “Osądźcie Go według waszego Prawa”. Po dwakroć obłudni żydzi nie chcieli wydawać wyroku. To prawda, że Rzym miał prawo sądzić. Kiedy jednak na przykład ukamienowano Szczepana, Rzym nadal rządził Jerozolimą, a oni mimo to wydali wyrok, wymierzyli i wykonali karę, nie troszcząc się o Rzym. Co do Mnie to nie chcieli wierzyć, że jestem Mesjaszem, ale nie chcieli – gdybym jednak Nim był – zabić Mnie [własnymi rękami]. W Moim wypadku postępowali inaczej [niż ze Szczepanem]. Nie mieli do Mnie miłości, lecz – nienawiść i strach.

SZOK! NA WSZELKI WYPADEK GDYBY TO BYL MESJASZ ZEBY NIE BYLO NA NICH! Jak normalny czlowiek moze tak ,,rozumowac"... Zło niszczy rozum. A z tym Rzymem to tez jak zamordowali Szczepana to tez urzedasom sie nie chcialo szarpac o ,,jakiegos tam"... Glownie pilnowali zeby Rzymianinowi nic nie zrobil. Wtedy to by ruszyla machina represji BO SAMI RZYMIANIE BY SIE WYSTRASAYLI! Niestety czlowiek dba tylko o swoje...

Oskarżyli Mnie, że podburzam przeciwko władzy rzymskiej – wy powiedzielibyście: “buntownik” – aby skłonić Rzym do osądzenia Mnie. W swej nikczemnej sali [posiedzeń] – i to wielokrotnie w ciągu trzech lat Mojej posługi – oskarżali Mnie, iż jestem bluźniercą i fałszywym prorokiem, i jako taki powinienem być przez nich ukamienowany, a w każdym razie zabity. Ale teraz, aby nie popełnić materialnie zbrodni, za którą – jak instynktownie czuli – mogłaby ich spotkać kara, każą ją popełnić Rzymowi, oskarżając Mnie o to, iż jestem złoczyńcą i buntownikiem. Gdy tłumy są zdemoralizowane, a przywódcy owładnięci przez szatana, nie ma nic łatwiejszego, jak oskarżyć niewinnego, aby dać upust swej żądzy okrucieństwa i bezprawnego przywłaszczania sobie władzy, i usunąć tego, kto przeszkadza i osądza.

Zdeprawowane tlumy, opetani przywodcy. Ile razy to w historii sie powtarza? A obecnie w internecie to samo. Hordy hejterow sterowane przez jakichs tam ,,wodzow" niszcza w skazanego. W korporacjach urzedach. Wszedzie to sie powtarza... Droga Krzyzowa zawiera w sobie wszelki grzech Swiata.

Powróciliśmy do tamtych czasów. Świat co pewien czas, zrodziwszy nikczemne idee, wybucha w przejawach zepsucia. Tłum, jak ogromne brzemienne zwierzę – odżywiając najpierw w swoim łonie potwora doktrynami dla dzikich zwierząt – rodzi go, aby pożerał: aby pożarł najpierw najlepszych, a potem – samego siebie.

Niebywale! Tu macie wytlumaczone. Zepsuty Swiat rodzi patologiczne ideologie. Ktore ,,dojrzewaja" i nagle pojawia sie Hitler, czy Lenin. I nastepuje masakra najpierw najlepsi sa mordowani a potem po kolei az sam wuc ginie. Spirala zła...

Piłat wchodzi ponownie do Pretorium i wzywa Mnie, żebym się zbliżył. I wypytuje Mnie. Już słyszał o Mnie. Pośród jego setników byli tacy, którzy powtarzali Moje Imię z pełną wdzięczności miłością, ze łzami w oczach i z uśmiechem w sercu, i mówili o Mnie jako o dobroczyńcy. W swoich raportach do Pretora – pytani o tego Proroka, który przyciągał do Siebie tłumy i głosił nową naukę, w której była mowa o dziwnym królestwie, niezrozumiałym dla pogańskiego umysłu – zawsze odpowiadali, że to mit, że jestem Kimś dobrym, kto nie szuka zaszczytów tej ziemi; kto wpaja i okazuje szacunek oraz posłuszeństwo wobec sprawujących władzę. Bardziej szczerzy od Izraelitów dostrzegali prawdę i świadczyli o niej.

Slusznie sie domyslilem ze Pilat nie pierwszy raz slyszy o Jezusie. Byloby dziwne gdyby sie nie interesowal zgromadzonymi tlumami. Uczciwi Rzymianie wszystko mu opowiedzieli. W kazdym ludzie sa uczciwi. Wsrod Rzymian bylo ich nawet wiecej niz gdzie indziej dlatego Bóg dal im wladze nad Swiatem. I do dzis Rzym to Papiestwo.

Poprzedniej niedzieli, pociągnięty przez okrzyki tłumu, [Piłat] pokazał się na drodze i zobaczył przejeżdżającego na oślęciu człowieka bez broni, błogosławiącego, otoczonego dziećmi i niewiastami. Zrozumiał, że z pewnością w tym człowieku nie ma niebezpieczeństwa dla Rzymu. Chce więc wiedzieć, czy Ja jestem królem. W swoim pogańskim sceptycyzmie chciał pośmiać się trochę z tego króla, który dosiadł osła, który miał za dworzan bose dzieci, uśmiechnięte niewiasty, mężczyzn z prostego ludu; z tego króla, który od trzech lat głosi, że nie należy mieć pociągu do bogactw i do władzy, i który nie mówi o innych zdobyczach jak tylko – ducha i duszy.

...

Poganski sceptycyzm. I ogolnie ludzki. Ludy szanuja sile. To jest wladza. A taki ,,wladca"? Brak zrozumienia duchowosci... Glupstwo dla pogan. To wlasnie mowi Biblia. Poganie szanuja sile zdrowie mlodosc bogactwo itd. A nie tam ubostwo itd. Jest przyziemne myslenie tylko ludzkie.

Czym jest dusza dla poganina? Nawet ich bogowie nie mają duszy. Czyż może ją mieć człowiek? Nawet teraz ten król bez korony, bez pałacu, bez dworu, bez żołnierzy powtarza mu, że Jego królestwo nie jest z tego świata. I jakże to prawdziwe! Przecież żaden minister i żadne wojsko nie podnosi się, aby obronić swego Króla i aby wyrwać go nieprzyjaciołom. Piłat, siedząc na swoim tronie, bada Mnie, bo stanowię dla niego zagadkę. Gdyby oczyścił duszę z ludzkich niepokojów, z pychy urzędu, z błędu pogaństwa, zrozumiałby natychmiast, Kim jestem. Ale jakże może światło wniknąć tam, gdzie zbyt wiele rzeczy zasłania otwory, zapobiegając wejściu światła?

Zapewne to nawet nie calkowicie wina Pilata. Wychowal sie w okreslonym srodowisku. Teraz by musial odrzucic cala swoja wizje Swiata. A jeszcze wladza. Bogactwo i wszystko co wynosi ponad innych zaslania Boga. Dlatego ubostwo jest tak dobre...

Quid is Veritas? Co to jest Prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:21, 31 Mar 2017    Temat postu:

Zawsze jest tak, dzieci. Także teraz. Jakże może wejść Bóg i Jego światło tam, gdzie nie ma już miejsca dla Niego, gdzie drzwi oraz okna są zabarykadowane i umocnione pychą, tym co [tylko] ludzkie, grzechem, używaniem – tyloma, tak wieloma strażnikami służącymi szatanowi przeciwko Bogu?

Stawianie zapór Bogu ZAWSZE wynika z wyboru zła. Nikt przypadkiem nie zablokuje sie przed Bogiem. To absurd. Zawsze mocno musi wybrac zlo.

Piłat nie potrafi pojąć, jakie jest Moje królestwo, i – co jest bolesne – nie prosi, bym mu to wyjaśnił. Na Moje zaproszenie, by poznał Prawdę, on, nieugięty poganin, odpowiada: “Cóż to jest prawda?”, i porzuca problem, wzruszając ramionami.

I TU MACI WYJASNIENIE! Pozorne pytanie Pilata NIE BYLO CHECIA WIEDZY! A co mnie to obchodzi? To jest odrzucenie nie pytanie. Ja mam wladze nie obchodzi mnie Prawda. I znow typowa postawa.

O, dzieci, dzieci Moje! O, Moi dzisiejsi Piłaci! Także wy jak Poncjusz Piłat, wzruszając ramionami, porzucacie problemy najbardziej życiowe. Wydają się wam czymś bezużytecznym, nieaktualnym. Cóż to jest Prawda? Pieniądz? Nie. Kobiety? Nie. Władza? Nie. Zdrowie fizyczne? Nie. Chwała ludzka? Nie. A więc się ją porzuca. Nie warto biegać za jakąś mrzonką. Pieniądze, kobiety, władza, dobre zdrowie, wygody, zaszczyty to coś konkretnego, użytecznego – coś, co można lubić i zdobywać dla jakiegoś celu. Tak rozumujecie.

Tak! Pilat to nie wyjatek. Przeciez cale ,,cywilizacje" sa zbudowane na ,,sukcesie". USA to co? Wyraznie ideologia przyjemnosci i to idzie w Swiat. Rosja to pochwycila i doprowadzila do maksimum. Mord dla osiagniecia wyzej wymienionych korzysci.

I [postępując] gorzej niż Ezaw, zamieniacie dobra wieczne na niewybredne jedzenie, które szkodzi waszemu zdrowiu fizycznemu i szkodzi także waszemu zbawieniu wiecznemu. Dlaczego nie zadajecie ciągle pytania: “Co to jest Prawda?” Prawda wymaga tylko, byście ją poznali, byście jej uczyli. Stoi przed wami jak przed Piłatem i patrzy na was oczyma miłości, błagalnymi, prosząc was: “Zapytaj Mnie. Pouczę cię”. Widzisz, jak patrzę na Piłata? Tak samo patrzę na was wszystkich. I jeśli mam spojrzenie spokojnej miłości dla tego, kto Mnie kocha i prosi o Moje słowa, to mam spojrzenia zmartwionej miłości dla tego, który nie kocha Mnie, nie szuka Mnie, nie słucha Mnie. Ale miłość, zawsze miłość, bo Miłość jest Moją naturą.

Konsumpcjonizm szkodzi zdrowiu fizycznemu i psychicznemu. Przerzuca sie na dusze i ja niszczy. A zeby poznac Prawde trzeba jej szukac. Bóg ma odpowiadac komus kto zatyka uszy? Na siłę? Absurd. Do Miłości nie da sie zmusic a Bóg to tylko Miłość.

Piłat zostawia Mnie, nie zadając więcej pytań, i idzie do złych, którzy mają głos mocniejszy i którzy narzucają się swą gwałtownością. I słucha ich, ten nieszczęśliwiec, który nie słuchał Mnie i który odrzucił wzruszeniem ramion Moje zaproszenie do poznania Prawdy. Słucha Kłamstwa. Bałwochwalstwo – bez względu na formę – zawsze prowadzi do uwielbiania i przyjmowania Kłamstwa, jakiekolwiek by było. A Kłamstwo, przyjęte przez słabego, prowadzi słabego do zbrodni.

To jest Jezus wiec dech zapiera. Widac ponadludzka madrosc.. BAŁWOCHWALSTWO TO KULT KŁAMSTWA! Wierzenia pogan nie sa fajne. Czcza klamstwo. Tak samo kult pieniadza, Mahometa czy jakikolwiek. Tutaj znow widac znakomitosc Might and Magic gdzie sa kulty Bee, Mee, Pii, Wark, Gęg. Znakomita parodia bałwochwalstwa. Szczytem jest kult Bee gdzie jest powiedzanie ze zalozony przez diably aby zwodzic ludzi! Tak to jest!
KŁAMSTWO PRZYJĘTE PRZEZ SLABEGO PROWADZI GO DO ZBRODNI! Islamisci komunisci nazisci... Jak by sie przyjrzec to slabi szukajacy mocy. Chca udowdnic ze sa twardzielami... I skutki widzimy...

Jednak Piłat, na progu zbrodni, chce Mnie jeszcze ocalić, raz, dwa razy. Odsyła Mnie do Heroda. Wie dobrze, iż przebiegły król, lawirujący między Rzymem i swoim ludem, postąpi w taki sposób, by nie urazić Rzymu i by nie rozdrażnić narodu żydowskiego. Ale jak wszyscy słabi odkłada tylko o kilka godzin decyzję, której nie czuje się [na siłach] podjąć, mając nadzieję, że wzburzenie ludu się uspokoi.

Slabi zwlekaja w nadziei ze a nuż cos sie zmieni. Oczywiscie nic sie nie zmieni.

Powiedziałem: “Niech wasza mowa będzie: tak, tak; nie, nie”. Ale on albo tego nie słyszał, albo, jeśli ktoś mu to powtórzył, wzruszył jak zwykle ramionami. Aby zwyciężać w świecie, aby mieć zaszczyty i korzyści, trzeba umieć zrobić z ‘tak’ – ‘nie’ lub z ‘nie’ – ‘tak’, zgodnie z tym, co radzi rozsądek (czytaj: ludzki rozsądek). Iluż, iluż Piłatów ma dwudziesty wiek! Gdzie są bohaterowie chrześcijaństwa, którzy mówili ‘tak’, stale ‘tak’ Prawdzie i dla Prawdy, i ‘nie’, stale ‘nie’ Kłamstwu? Gdzież są bohaterowie, którzy potrafią stawić czoło niebezpieczeństwu i wydarzeniom z mocą stali i ze spokojną gotowością, i bez odkładania, bo Dobro trzeba natychmiast spełnić, a od Zła natychmiast uciekać, bez ‘ale’ i bez ‘jeśli’?

Czarne jest biale. I wtedy ,,kariera". W sejmie szczegolnie widzimy ze ,,trzeba klamac" bo ,,kariera". Wychodzi taki i łże w zywe oczy...To wszystko Pilaci.Tak ale... Aborcja jest zla ALE cos tam. I trzeba dokonac. To ALE jest chrakterystyczne gdy dotyczy kwestii moralnych. NIE POWINNO W OGOLE WYSTEPOWAC! Jak sie pojawia od razu cuchnie złem...

Oto po Moim powrocie od Heroda próba nowego układu Piłata: biczowanie. I czego się spodziewał? Czy nie wiedział, że tłum jest dzikim zwierzęciem, które – kiedy zaczyna widzieć krew – staje się bardziej okrutne? Ale musiałem być złamany, aby odpokutować za wasze grzechy cielesne. I zostałem złamany. Nie ma już na Mnie ani kawałka ciała, który nie byłby uderzony. Jestem Mężem, o którym mówi Izajasz. A do kary nakazanej dołącza się nie nakazana, lecz stworzona przez okrucieństwo ludzkie: ciernie.

Bestialstwo nie uspakaja tylko wzmaga agresje. Owszem to bylo przewidziane przez Boga ale nie znaczy ze dobre. To bylo typowe zachowanie ludzkie obecne we wszystkich epokach. Nie wyjatek a reguła. Reguła zła. Tylko ze tym razem to byl Bóg. A Bóg posiada mozliwosci zbawienia, bo posiada wszelkie mozliwosci. Bóg uznal ze w ten sposob nastapi pokuta za te wieki zbrodni... I dzieki temu Raj powroci ... DLA TYCH CO TEGO CHCĄ!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:00, 04 Kwi 2017    Temat postu:

Widzicie, o ludzie, waszego Zbawiciela, waszego Króla, ukoronowanego boleścią, aby wyzwolić wam głowę od tylu grzechów, które w niej się burzą? Nie myślicie, jakich cierpień doznała Moja niewinna głowa, aby zapłacić za was, za wasze coraz okropniejsze grzechy myśli, które przekształcają się w czyn? Wy, którzy się obrażacie nawet wtedy, gdy nie ma ku temu powodu, popatrzcie na Króla znieważonego – a jest Bogiem – w Jego szyderczym płaszczu, z podartej purpury, z berłem z trzciny i w koronie cierniowej. Już jest umierający, a jeszcze zadają Mu mocne ciosy rękami i szyderstwami.

To ludzie sprawili. Nie jakas ,,obiektywna koniecznosc"... To okrucienstwo to obraz ludzkiego wnetrza. To co ludzie maja w srodku to wychodzi na zewnatrz. Dlatego przyjscie Zbawiciela musialo byc tak zakonczone...

Ani to nie wzbudza w was litości. Jak żydzi nadal pokazujecie Mi pięści i krzyczycie: “Precz, precz, nie mamy innego Boga niż Cezara”. O, bałwochwalcy, którzy nie czcicie Boga, lecz siebie samych i tego, który pośród was jest najbardziej despotyczny. Nie chcecie Syna Bożego. Nie udziela wam bowiem pomocy w waszych zbrodniach. Bardziej usłużny jest szatan. Chcecie więc szatana. Boicie się Syna Bożego. Jak Piłat. A gdy Go odczuwacie, że spada na was ze Swą potęgą, by was poruszać przez głos sumienia, który robi wam wyrzuty w Jego imieniu, pytacie jak Piłat: “Kim jesteś?”

Nadludzka madrosc tych slow... Widac ze Jezus. Mamy tutaj zasade ,,socjologii" w mysl ktorej zwycieza najbrutalniejszy i lud go czci. Ile przykladow w historii! Stad bestie na czele wladzy... Ludzie szukaja ,,pomocy" w swoich brudnych zamiarach i tu pojawia sie szatan. Bóg nigdy nie pomoze w czyms takim. I tacy ludzie ,,chronia sie pod opieke" demonow i bestii. Czy to mafii czy systemu, partii itd. A jak Jezus sie pojawia to udaja... Kim jestes? Co to jest prawda? To jest obluda a nie pytanie...

Kim jestem, wiecie to. Nawet ci, którzy Mnie odrzucają, wiedzą, że jestem i Kim jestem. Nie kłamcie. Dwadzieścia wieków Mnie otacza i wyjaśnia wam, Kim jestem, i poucza was o Moich cudach. Piłat bardziej zasługuje na przebaczenie. Nie wy, którzy posiadacie dziedzictwo dwudziestu wieków chrześcijaństwa, aby podtrzymać waszą wiarę lub wpoić wam ją. A tymczasem nie chcecie o tym wiedzieć. Jednak wobec Piłata byłem bardziej surowy niż wobec was. Nie odpowiedziałem mu. Z wami rozmawiam. A pomimo to nie udaje Mi się przekonać was, że to Mnie powinniście [okazywać] cześć i posłuszeństwo.

To falsz bo czlowiek doskonale wie ,,Czy jest prawda?". Wybiera jednak ,,co innego". Piłat poganin mial mniej winy. Obecni ,,chrzescijanie" jakie maja wytlumaczenie? Sa gorsi wrecz...

Nawet teraz oskarżacie Mnie, iż to Ja sam jestem przyczyną zniszczenia Mnie w was, bo was nie wysłuchuję. Mówicie, że przez to tracicie wiarę. O, kłamcy! Gdzież macie wiarę? Gdzie macie waszą miłość? Kiedyż to modlicie się i żyjecie miłością i wiarą? Jesteście wielcy? Pamiętajcie, że tacy jesteście, bo Ja na to zezwalam. Jesteście anonimami pośród tłumu? Pamiętajcie, że nie ma innego Boga oprócz Mnie. Nikt nie jest większy ode Mnie ani [nie może być] przede Mną. Oddajcie Mi więc ten kult miłości, który Mi się należy, a wysłucham was, abyście nie byli już dziećmi z nieprawego łoża, lecz synami Bożymi.

Wszystko co macie jest od Boga. Kto was stworzyl? Ludzie obludnie oskarzaja ze to zasady Boga sa zle a nie oni. To wszystko falsz aby uzasadnic swoje zlo.

A oto ostatni wysiłek Piłata, by ocalić Mi życie, jeśli przyjmiemy, że można je było uratować po biczowaniu bezlitosnym i bez opamiętania. Pokazuje Mnie tłumowi: “Oto Człowiek!” W Piłacie wzbudzam ludzką litość. Ufa więc w litość zbiorową. Jednak wobec zatwardziałości, która trwa, i wobec groźby, którą się wysuwa, nie potrafi wykonać czynu nadprzyrodzenie sprawiedliwego, a przez to dobrego, i powiedzieć: “Uwalniam Go, bo jest niewinny. Wy jesteście winni i jeśli się nie rozejdziecie, poznacie surowość Rzymu”. To by powiedział, gdyby był sprawiedliwy, nie zastanawiając się nad złą przyszłością, która by z tego mogła dla niego wyniknąć.

Dokladnie! Niewinny! Zwalniam Go! A jak podskoczycie to kości będą połamane. WLADZA MA STAC NA STRAZY STRAZY SPRAWIEDLIWOSCI! I MOZE ZABIJAC JAK JAKIES TLUMY CHCA DOBRO ZNISZCZYC! Nadstawianie policzka z Ewangelii to jest DO ZGODY, nie do bicia. Jesli ktos uderzy cie w policzek A PRZYJDZIE ŻAŁUJĄC to nadstaw mu drugi DO ZGODY! Taki byl ceremonial pojednania pocalunkiem. W zadnym razie nie znaczy to ze nalezy wspierac zbrodnie. Wtedy Pilat zrobil by dobrze bo dal Jezusa zbrodniarzom, chca bic to nadstawic policzek. Absurd! WLADZA MA PELNIC SWOJ OBOWIAZEK! Zlem jest gdy nie pelni.

Piłat nie jest prawdziwie dobry. Dobry jest Longin, bo – choć mniej znaczący od pretora i mniej chroniony w drodze, otoczony nielicznymi żołnierzami i wrogim tłumem – ośmiela się bronić Mnie, pomagać Mi. Zezwala Mi na wypoczynek, na umocnienie Mnie przez współczujące niewiasty. Pozwala, by Cyrenejczyk Mi pomógł, i wreszcie – by Mama była u stóp Krzyża. To był bohater sprawiedliwości, a przez to staje się bohaterem Chrystusa.

Tam byl zolnierz Longinus. Nizej niz Pilat ale dowodzil. I dzieki niemu te wszystkie dobre rzeczy sie zdarzyly. I NIC MU NIE ZROBILI! Nie bal sie. Gdy ludzie wybieraja sprawiedliwosc zlo ucieka. Bo jest slabe...

Wiedzcie o tym – o ludzie, którzy zajmujecie się jedynie waszym dobrem materialnym – że Bóg zaspokaja nawet potrzeby materialne, gdy widzi, że jesteście wierni sprawiedliwości pochodzącej od Boga. Zawsze wynagradzam tego, kto działa w sposób prawy. Bronię tego, kto Mnie broni. Kocham go i przychodzę mu z pomocą. Zawsze jestem Tym, który powiedział: “Ktokolwiek da szklankę wody w Moje imię, otrzyma nagrodę”. Temu, kto Mi da miłość – wodę orzeźwiającą Moje wargi Boskiego Męczennika – daję samego Siebie, a więc opiekę i błogosławieństwa.»

Zajmowanie sie ,,kariera" jest glupotą, bo Bóg sie o to troszczy. A tu jeszcze ludzie robia swinstwa ,,aby sie zabezpieczyc"... Kto sie troszczy o dobro temu Bóg pomaga. Natomiast w zadnym źle Bóg nie bedzie uczestniczyl. Trzeba miec swiadomosc ze wszystkim rzadzi Bóg i zaden ,,przypadek" nie spadnie na nikogo i mu nie zaszkodzi. Bo to nie chaos, przypadek, nonsens itd. tylko Bóg ostatecznie decyduje. I nie trzeba sie martwic. Czynic dobro a reszte Bóg doda.

Pilat typowy czlowiek. Ja na pierwszym miejscu. A Bóg w cieniu... Tragedia ogoonoludzka...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:20, 07 Kwi 2017    Temat postu:

24. JUDASZ Z KARIOTU PO ZDRADZIE

Napisane 31 marca 1944. A, 2445-2461

[por. Mt 27,3-10; Dz 1,18n] Widzę Judasza. Jest sam. Ma na sobie jasnożółtą szatę i jest przepasany czerwony sznurem. Mój wewnętrzny informator uprzedza mnie, że niedawno ujęto Jezusa i że Judasz, który uciekł zaraz po tym, jest teraz wydany na pastwę sprzecznych myśli. Rzeczywiście, Iskariota wygląda jak dzikie zwierzę, rozwścieczone i tropione przez sforę psów. Każdy podmuch wiatru poruszający liście, jakikolwiek szelest na drodze, szmer źródła sprawiają, że się zrywa, odwraca, podejrzliwy i przerażony, jakby się czuł doganiany przez kata. Odwraca głowę, trzymając ją spuszczoną, wykręca szyję, wodzi oczyma, jak ktoś, kto chce zobaczyć, a boi się ujrzeć. Gdy gra światła księżycowego wytwarza cień o wyglądzie człowieka, wytrzeszcza oczy, odskakuje w tył, sinieje jeszcze bardziej niż dotąd, zatrzymuje się na chwilę i potem ucieka bardzo szybko. Wraca znowu w to samo miejsce, skręca w inne ulice aż inny hałas, jakaś gra światła go nie zatrzyma i nie sprawi, że umknie w innym kierunku.


A teraz o Judaszu. Macie wglad w dusze zdrajcy. A WIEC WIELU JEST TAKICH! I bynajmniej nie donosiciele. Wszyscy łajdacy. To czul Stalin Hitler a teraz np. Putin. STRRRACH! Przed ludzmi... ale i demony tu dzialaja...

W swej szalonej wędrówce idzie tak do miasta, lecz wrzawa tłumu ostrzega go, iż jest blisko domu Kajfasza. Wtedy podnosi ręce do głowy, pochyla się, jakby te krzyki były kamieniami, które go dosięgają, i ucieka, ucieka. W swej ucieczce idzie uliczką prowadzącą prosto do domu, w którym spożyli Wieczerzę. Gdy znajduje się naprzeciw niego, [rozpoznaje dom] po źródle płynącym w tej części drogi. Płacz wody, która spada kropla po kropli do małego kamiennego zbiornika, słaby podmuch wiatru, który wciska się w tę wąską uliczkę, wydając jakby stłumiony jęk, muszą mu się wydawać płaczem Tego, którego zdradził, i skargą Torturowanego. Zatyka uszy, aby nie słyszeć, i ucieka z zamkniętymi oczyma, aby nie widzieć tych drzwi, przez które przed kilkoma godzinami wszedł wraz z Nauczycielem i wyszedł, aby przyprowadzić uzbrojonych mężczyzn dla ujęcia Go.

Cala natura wydaje sie wrogiem...

W tym biegu na oślep potrąca błąkającego się psa – pierwszego psa, jakiego widzę, odkąd mam wizje. Wielki i kosmaty szary pies warczy usuwając się, gotowy rzucić się na tego, kto mu przeszkadza. Judasz otwiera oczy i natyka się na fosforyzujące źrenice, które go przeszywają. Widzi biel odsłoniętych zębów i jakby diabelski śmiech. Wydaje okrzyk przerażenia. Pies, który być może bierze to za krzyk groźby, rzuca się na niego i obydwaj tarzają się w pyle: Judasz pod spodem, sparaliżowany ze strachu, a pies – na wierzchu. Gdy zwierzę porzuca swą zdobycz, uznaną być może za niegodną walki, Judasz krwawi z powodu dwóch lub trzech ukąszeń, a jego płaszcz ma szerokie rozdarcia.

Demony opetuja zwierzeta jak mowi Ewangelia o stadzie swin. Szatan jest wrogiem łajdakow. Chce ich zguby. Tylko glupiec mysli ze jak bedzie sluchal szatana to ten go ,,polubi". Absurd.

Został ugryziony w policzek, dokładnie w tym miejscu, w które pocałował Jezusa. Policzek krwawi i krew plami przy szyi żółtą szatę Judasza. Krew tworzy rodzaj obroży, nasącza czerwony sznur, ściskający szatę przy szyi, i czyni go jeszcze bardziej czerwonym. Judasz podnosi rękę do policzka, patrzy za psem, czy się oddalił, lecz ten czyha na niego w jakichś otwartych drzwiach.

Znamienne w policzek...

Szepcze: «Belzebub!»

I wydając nowy okrzyk, ucieka, ścigany jakiś czas przez psa. Ucieka aż do małego mostku, blisko Getsemani. Tutaj – albo z powodu zmęczenia pościgiem, albo z powodu wstrętu do wody, bo jest wściekły – pies porzuca swą zdobycz i warcząc wycofuje się. Judasz – który skoczył do potoku, aby wziąć kamienie i rzucać nimi w psa – widząc, że się oddalił, rozgląda się wokół siebie. Zauważa, że woda sięga mu do połowy łydek. Nie troszcząc się o swe coraz bardziej namoczone ubranie, schyla się i pije wodę, jakby paliła go gorączka. Myje krwawiący policzek, który musi mu sprawiać ból. W blasku pierwszego przebudzenia jutrzenki wychodzi na brzeg z drugiej strony, jakby jeszcze bał się psa i nie ośmielał się powrócić do miasta. Idzie kilka metrów.


Belzebub czyli wladca much. Mial swiadomosc ze to demon...

Staje przy wejściu do ogrodu oliwnego. Rozpoznając miejsce, krzyczy:

«Nie! Nie!»

Potem jednak – nie wiem pod wpływem jakiej nieprzepartej siły lub sadyzmu szatańskiego i zbrodniczego – idzie tam. Szuka miejsca, w którym doszło do ujęcia. Droga ścieżki poruszona licznymi stopami, trawa zdeptana w pewnym miejscu i krew na ziemi, być może Malchosa, wskazują mu, że to tu pokazał Niewinnego katom.

Patrzy, patrzy... a potem wydaje chrapliwy krzyk i odskakuje w tył. Krzyczy:

«Ta krew, ta krew!...»


Zbrodniarza ciagnie na miejce zbrodni kto? Szatan...

I pokazuje... wyciągniętym ramieniem... Komu?... I celuje wskazującym palcem. W coraz mocniejszym świetle ukazuje się jego twarz, ziemista i upiorna. Wygląda jak szalony. Ma wywrócone i błyszczące oczy, jakby majaczył. Jego włosy, splątane biegiem i przerażeniem, wydają się stać na głowie. Obrzęknięty policzek wykręca mu usta w szyderczym uśmiechu. Podarta szata, okryta krwią, zmoczona, zabłocona, czyni go podobnym do żebraka. Jego płaszcz – także podarty i zabłocony – zwisa mu z ramion jak łachman i omotuje go. Krzyczy:

«Ta krew, ta krew!...»

Cofa się, jakby ta krew stała się przybierającym morzem, które go zalewa. Judasz upada na wznak i rani sobie głowę o kamień. Wydaje jęk bólu i strachu.

«Kto tu?» – woła.

Musiał pomyśleć, że ktoś go przewrócił, aby go uderzyć. Odwraca się z przerażeniem. Nie ma nikogo! Wstaje. Teraz krew kapie też z karku. Czerwone koło powiększa się na szacie. Krew nie spada na ziemię, bo jest jej mało, lecz pochłania ją szata. Teraz wydaje się, że sznur jest już na szyi.


STRACH! Grzech to zycie w strachu. To pieklo na ziemi.

Idzie. Odnajduje ślady ognia rozpalonego przez Piotra u stóp drzewa oliwnego. Nie wie, że to Piotr go rozpalił, i sądzi, że tutaj był Jezus. Woła:

«Precz! Odejdźcie!»

Ma dwie ręce wyciągnięte do przodu i zachowuje się tak, jakby odpychał dręczącą go zjawę. Ucieka i dociera akurat do skały Agonii. Teraz świt jest już wyraźny i pozwala widzieć od razu i dobrze. Judasz zauważa złożony płaszcz Jezusa, pozostawiony na skale. Rozpoznaje go. Chce dotknąć. Boi się. Wyciąga rękę i odsuwa. Chce. Nie chce. Jednak ten płaszcz nieodparcie go przyciąga.

Jęczy: «Nie! Nie!»

A potem mówi:

«Tak, na szatana! Tak, chcę go dotknąć. Nie boję się! Nie boję się!»

Mówi, że się nie boi, lecz przerażenie sprawia, że szczęka zębami. Odgłos gałązki oliwnej – którą wiatr poruszył ponad jego głową i uderza teraz o sąsiedni pień – sprawia, że Judasz znowu krzyczy. A jednak robi wysiłek i chwyta płaszcz. Śmieje się. To śmiech szaleńca, demona, śmiech histeryczny, łamiący się, ponury, nie kończący się, bo pokonał swój strach. Mówi:

«Nie boję się Ciebie, Chrystusie. Już się nie boję. Tak bardzo bałem się Ciebie, bo wierzyłem, że jesteś Bogiem i silnym. Teraz już się Ciebie nie boję, bo Ty nie jesteś Bogiem. Ty jesteś biednym wariatem, słabym. Nie potrafiłeś się bronić. Nie zamieniłeś mnie w popiół ani nie wyczytałeś w moim sercu zdrady. Moje obawy!... Głupie!... Kiedy mówiłeś, nawet wczoraj wieczorem, sądziłem, że wiesz... Ty jednak nic nie wiedziałeś. To mój strach nadawał prorockie znaczenie Twoim zwykłym słowom. Jesteś niczym. Pozwoliłeś się sprzedać, wskazać, ująć, jak mysz w swej dziurze. Twoja moc!... Twoje pochodzenie!... Cha! Cha! Cha! Błazen! Silny jest szatan! Silniejszy od Ciebie! On Cię pokonał. Cha! Cha! Cha! Prorok! Mesjasz! Król Izraela! I Ty zapanowałeś nade mną na trzy lata! Zawsze z lękiem w sercu!... I musiałem kłamać, aby sprytnie Cię zmylić, gdy chciałem rozkoszować się życiem! Ale nawet gdybym kradł i cudzołożył – bez całej przebiegłości, jaką się posługiwałem – Ty i tak nic byś mi nie zrobił. Strachliwy! Wariat! Tchórz! Masz! Masz! Masz! Źle zrobiłem, że nie uczyniłem z Tobą tego, co robię z Twoim płaszczem, aby się zemścić za czas, kiedy trzymałeś mnie jako niewolnika, ze strachu. [To był] strach zajęczy!... Masz! Masz! Masz!»


Obrzydli ale jakze madre! Łajdacy czynia podlosc i ze strachem wyczekuja kary Boga... A jak piorun nie wali od razu to mowia. Boga nie ma! I zbrodnie ich coraz wieksze. Np. Kreml bo Rosja jest naocznym przykladem zla dobrze widocznego. I widzimy wiele przykladow Syria itd.

Oczywiscie Bóg biciem nie zmusza do siebie. Tak robi mafia. Bo to system diabla. Bóg oznacza dobrowolne pojscie ku milosci. Milosci nie ma inaczej niz w wolnosci. A oczywiscie łajdactwo samo sie wykonczy. Tak jak i Judasz. Doskonale znamy jego koniec.

Wstretne smutne ale jest rzeczywistoscia i tez trzeba poznac.

Znakomita koncepcja. Jezus rozjasniony i gładki, Judasz przyciemniony i pomarszczony i od dołu wykrecony jak wąż. Jezus wyprostowany. Znakomita symbolika i ujecie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:23, 11 Kwi 2017    Temat postu:

Przy każdym “masz!”, usiłuje ugryźć i rozedrzeć sukno płaszcza. Mnie go w rękach. Kiedy to robi, rozkłada go i wtedy ukazują się plamy, które go moczą. Judasz zatrzymuje się w swoim szale. Patrzy bacznie na plamy. Dotyka. Wącha. To krew... Rozwija cały płaszcz. Dobrze widać odcisk pozostawiony przez dwie zakrwawione ręce, gdy [Jezus] przykładał sukno do twarzy.

«Ach!... Krew! Krew! Jego... Nie!»

Judasz rzuca płaszcz i rozgląda się wokół siebie. Na skale także – tam, gdzie Jezus opierał się plecami, kiedy pocieszał Go anioł – jest ciemna plama wyschniętej krwi.

«Tam!... Tam!... Krew! Krew!...»


Znakomity opis niestety stanu ohydnego. Jest to oblakanie wynikle ze zla. Przypomina Hitlera i wielu wielu innych tyranow. To nie uszkodzenie mozgu to destrukcja duszy.

Spuszcza oczy, żeby na to nie patrzyć, i dostrzega trawę całą zaczerwienioną od krwi, która na nią spadła. Ta wygląda, z powodu rozpuszczającej ją rosy, jakby spadła tu przed chwilą. Jest czerwona i błyszczy w pierwszych promieniach słońca.

«Nie! Nie! Nie! Nie chcę widzieć! Nie mogę widzieć tej krwi! Na pomoc!»

I podnosi ręce do gardła i traci panowanie, jakby się topił w morzu krwi.

«Odejdź! Odejdź! Zostaw mnie! Zostaw! Przeklęty! Ale ta krew to morze! Pokrywa ziemię! Ziemię! Ziemię! I na ziemi nie ma dla mnie miejsca, bo nie mogę patrzeć na krew, która ją okrywa. Jestem Kainem Niewinnego!»


Stan ktory juz jest pieklem na Ziemi. Gdy umrze bez skruchy to jest pieklo juz wieczyste.

Sądzę, że to w tej chwili wstąpiła w jego serce myśl o samobójstwie. Twarz Judasza budzi lęk. Rzuca się ze stoku i biegnie między drzewami oliwnymi, nie wracając drogą, którą przybył. Wygląda, jakby ścigały go dzikie zwierzęta. Powraca do miasta. Owija się płaszczem. Na ile tylko potrafi, usiłuje zakryć swe zranienie i twarz. Idzie do Świątyni. Zdążając w jej stronę, na skrzyżowaniu, znajduje się twarzą w twarz z łotrami wlokącymi Jezusa do Piłata. Nie może się cofnąć, bo tłum biegnący, aby się napatrzeć, napiera mu na plecy. Judasz, przy swoim wysokim wzroście, przewyższa ich mocno i widzi, i spotyka wzrok Chrystusa...

Spotyka Jezusa...

Dwa spojrzenia splatają się na chwilę. Potem Chrystus idzie dalej, związany, bity. Judasz pada na wznak, jakby stracił przytomność. Tłum depcze go bezlitośnie, a on nie reaguje. Woli widocznie podeptanie przez wszystkich ludzi niż napotkanie tego wzroku. Kiedy bogobójcze ujadanie minęło go wraz z Męczennikiem i kiedy droga jest wolna, wstaje i biegnie do Świątyni. Potrąca i niemal przewraca strażnika stojącego przy bramie w obrębie murów. Przybywają inni strażnicy, aby zakazać szaleńcowi wejścia, lecz on jak wściekły byk rozgramia wszystkich. Jednego z nich – który czepia się go, aby mu przeszkodzić wtargnąć do sali Sanhedrynu, gdzie są jeszcze wszyscy zgromadzeni na dyskusji – chwyta za gardło, dusi i porzuca. Jeśli nie jest martwy, to z pewnością kona już u stóp trzech schodów.

W szale potepienia wrecz morduje.

«Wasze pieniądze, przeklęci!... nie chcę ich!» – krzyczy, stojąc pośrodku sali, w miejscu, gdzie był Jezus. Wygląda jak demon, który wydostał się z piekła. Zakrwawiony, rozczochrany, rozpalony obłędem, ze śliną na ustach, z rękami jak szpony... Krzyczy, jakby szczekał, tak jego głos jest skrzekliwy, ochrypły, wyjący.

«Wasze pieniądze, przeklęci, nie chcę ich. Zgubiliście mnie. Doprowadziliście mnie do popełnienia największego grzechu. Jak wy, jak wy jestem i ja przeklęty! Zdradziłem Krew niewinną. Niech na was spadnie ta Krew i moja śmierć. Na was... Nie! Ach!...»


Wielu zdradza dla pieniedzy a wszyscy dla korzysci takiej czy innej...

Judasz widzi zakrwawioną posadzkę.

«Nawet tu, nawet tu jest krew? Wszędzie! Wszędzie jest Jego krew! Ileż krwi ma Baranek Boży, żeby nią okryć całą ziemię i nie umrzeć? I to ja ją rozlałem! Za waszą namową. Przeklęci! Przeklęci! Przeklęci na wieczność! Przekleństwo tym murom! Przekleństwo tej zbezczeszczonej Świątyni! Przekleństwo Arcykapłanowi - bogobójcy! Przekleństwo niegodnym kapłanom, fałszywym doktorom, obłudnym faryzeuszom, okrutnym żydom, podstępnym uczonym w Piśmie! Przekleństwo mnie! Mnie! Przekleństwo! Mnie! Weźcie wasze pieniądze i niech ścisną wam gardło tak, jak mnie sznur.»


Zły rozpoznaje zło w innych! Bynajmniej nie mysli ze sa dobrzy. Zli czesto wytykaja innym zlo...

I rzuca sakiewkę w twarz Kajfaszowi. Odchodzi z krzykiem, a monety – po uderzeniu Kajfasza i zakrwawieniu jego ust – dźwięcząc, rozsypują się po podłodze.

Nikt nie ośmiela się zatrzymać Judasza. Wychodzi. Biegnie drogami. I nieszczęśliwie spotyka dwa razy Jezusa – kiedy On idzie do Heroda i kiedy powraca od niego. Porzuca centrum miasta, podążając przypadkowymi uliczkami, najnędzniejszymi, i znowu znajduje się naprzeciw domu wieczernika. Jest całkowicie zamknięty, jakby opuszczony.


W twarz Kajfaszowi! Czyli waznemu z tej mafii a nikt nie ruszyl w obronie. Tak demoniczna byla to scena...

Zatrzymuje się, patrzy.

«Matka! – szepcze – Matka!...»

Stoi niezdecydowany...

«Ja też mam matkę! I zabiłem syna jednej matce!... A jednak... chcę wejść... zobaczyć tę izbę. Tam nie ma krwi...»


Widzicie co sie dzieje z lotrami. STANOWCZO ODRADZAM WAM WOBR ZLA! ZEBY SOBIE ,,RADZIC W ZYCIU". To jest samobojstwo.

Matka ostatnia nadzieja łotrów. To nie przypadek. Ostatnia szansa Judasza. Bóg kieruje go do Matki BO ONA JEST OSTATNIĄ NADZIEJĄ NAJGORSZYCH! I TU MAMY KOBIECOŚĆ PRZED KTÓRĄ NAWET BÒG USTĘPUJE! Tak. Nawet Jezus... Bóg uznal ze dla tych najgorszych ostatnia szansa ma byc Matka... Osoba najblizsza na ziemi ktora widac fizycznie, bo Bóg jest ukryty. A wiec łatwiejsza do pojęcia. A tu TA MATKA jeszcze...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:08, 14 Kwi 2017    Temat postu:

Uderza w drzwi, raz... drugi raz... Pani domu idzie otworzyć i uchyla drzwi. Spogląda przez szparę... A widząc wzburzonego mężczyznę, którego nie potrafi rozpoznać, krzyczy i próbuje zamknąć. Lecz Judasz jednym pchnięciem ramienia otwiera drzwi na oścież i wchodzi, przewracając przerażoną niewiastę.

Czyli to byla obca kobieta a on mial omamy...

Biegnie ku małym drzwiom, prowadzącym do [sali] wieczernika. Otwiera. Wchodzi. Piękne słońce przedostaje się przez szeroko otwarte okna. Judasz wzdycha z ulgą. Idzie. Tutaj wszystko jest spokojne i ciche. Naczynia stoją jeszcze tam, gdzie były. To zrozumiałe, że nikt się nimi nie zajmuje w tej chwili. Można by sądzić, że zaraz ktoś zasiądzie do posiłku.

Judasz podchodzi do stołu. Patrzy, czy nie ma wina w amforach. Jest. Pije chciwie bezpośrednio z amfory, którą podnosi obiema rękami do ust. Potem siada i opiera głowę na ramionach skrzyżowanych na stole. Nie zauważył, że usiadł dokładnie na miejscu Jezusa i że ma przed sobą kielich, który Mu posłużył do [sprawowania] Eucharystii. Trwa nieruchomo jakiś czas. Wreszcie uspokaja się dyszenie wywołane długim biegiem. Potem podnosi głowę. Widzi kielich. Rozpoznaje miejsce, na którym siedzi.


Szok! Z TEGO kielicha!

Zrywa się jak oszalały. Jednak kielich go przyciąga. Ma jeszcze na dnie nieco czerwonego wina i słońce, odbijając się w metalu (to chyba srebro), sprawia, że ciecz błyszczy.

«Krew! Krew! Tu także krew! Jego Krew! Jego Krew!... “Czyńcie to na Moją pamiątkę!... Bierzcie i pijcie. To jest Moja Krew... Krew nowego przymierza, która za was zostanie wylana...” Ach! Jestem przeklęty! Dla mnie nie może już ona być wylana, dla zmazania mojego grzechu. Nie proszę Go o przebaczenie, bo On nie może mi przebaczyć. Dalej! Dalej! Nie ma miejsca, gdzie Kain - bogobójca mógłby zaznać spoczynku. Na śmierć! Na śmierć!...»


To sie dzieje w jego duszy! Zebyscie dobrze zrozumieli. To nie Bóg mu to zrobil to on sam! Jego dusze mozna porownac w sensie moralnym do pluc gruźlika. Ruina. I to sa skutki. Jak popsuty ale chodzacy sprzet wykonuje bezsensowne ruchy tak zniszczona dusza dziala oblednie! A nie moze sie zepsuc ze stanie na zawsze bo dusza jest niesmiertelna! Wiec miota sie w obledzie po wieki wiekow! To jest pieklo...

Wychodzi. Znajduje się naprzeciw Maryi, stojącej w drzwiach pomieszczenia, w którym pożegnał Ją Jezus. Słysząc hałas, ukazała się. Miała może nadzieję ujrzeć Jana, którego nie ma od tak wielu godzin. Jest blada, jakby utraciła krew. Ma oczy, które boleść czyni jeszcze bardziej podobnymi do oczu Jej Syna. Judasz spotyka to spojrzenie, które dostrzega go z taką samą przygnębioną i świadomą znajomością, z jaką Jezus patrzył na niego w drodze. Wydaje okrzyk: «Och!» – i, przerażony, przylega do muru.

Spotyka Matkę. TĄ! Jak mowilem OSTATNIA NADZIEJA! DLATEGO BÓG doprowadza do tego spotkania. I co Ona powie?

«Judaszu! – mówi Maryja – Judaszu, po coś przyszedł?»

To te same słowa, które wypowiedział Jezus, i wypowiedziane z bolesną miłością. Judasz przypomina je sobie i wydaje okrzyk.


To samo co Jezus! Bo przeciez te slowa sa najlepsze w tej chwili! Jezus nie uzyl ich przypadkiem. BOLESNA MIŁOŚĆ! Nie chodzi o cos w stylu. Po co to przyszedles idz z powrotem. Tylko CZEGO TAK NAPRAWDĘ CI POTRZEBA? CZEGO POTRZEBUJESZ W TEJ SYTUACJI?

«Judaszu – powtarza Maryja – coś uczynił? Na tak wiele miłości odpowiedziałeś zdradą?»

Ona mowi prawde. Po prostu. Nie ma innej drogi. Łotr musi przyjac prawde inaczej nie ma to sensu.

Głos Maryi jest drżącą pieszczotą. Judasz chce uciec. Maryja woła go głosem, który nawróciłby nawet demona:

«Judaszu! Judaszu! Zatrzymaj się! Zatrzymaj się! Posłuchaj! Mówię ci to w Jego imię: okaż skruchę, Judaszu. On przebacza...»


I sama odpowiada czego mu potrzeba. Po co powinien przyjsc! PO PRZEBACZENIE! To byla ostatnia szansa mu dana. Matka ale oczywiscie nie Ona zbawia. Skierowala go do Zbawcy.

Judasz jednak ucieka. Głos Maryi, Jej wygląd były uderzeniem łaski albo raczej niełaski, bo on się opiera. Odchodzi pospiesznie.

I oczywiscie tu nie ma dobrego zakonczenia. To jest ,,syn zatracenia". Jak wielu niestety innych. Tak dusza to najbardziej skomplikowana sprawa, I nie ma łatwo. Jak juz jest popsuta ciezko naprawic. Dlatego tak wazny jest kierunek zycia. Aby bylo ono codziennym wyborem DOBRA. Matka prowadzi do Niego czyli do Boga.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:33, 14 Lut 2018    Temat postu:

Spotyka Jana, biegnącego do domu po Maryję. Wyrok został ogłoszony. Jezus idzie na Kalwarię. To chwila, aby przyprowadzić Matkę do Jej Syna. Jan rozpoznaje Judasza, choć niewiele pozostało z tego niedawno tak pięknego Judasza.

«Ty tutaj? – mówi Jan z widoczną odrazą. – Ty tutaj? Bądź przeklęty zabójco Syna Bożego! Nauczyciel został skazany. Ciesz się, jeśli potrafisz, i zejdź z drogi. Idę po Matkę. Niech Ona, twoja druga Ofiara, cię nie spotka, gadzie.»


Jan nie jest tak doskonaly jak Matka bo juz nie o przebaczeniu mowi a o tym jak ohydny jest Judasz.

Judasz ucieka. Okrywa sobie głowę połami płaszcza, zostawiając jedynie szparę na oczy. Ludzie – niewiele ludzi, którzy nie są u Pretora – umykają przed nim, jakby widzieli szaleńca. Na takiego wygląda.

Błąka się po polach. Wiatr przynosi od czasu do czasu echo wrzawy tłumu, podążającego ze złorzeczeniem za Jezusem. Za każdym razem, gdy echo dochodzi do Judasza, wyje on jak szakal.


Grzech ciezki łączy sie z obledem...

Sądzę, że naprawdę szaleje, bo uderza rytmicznie głową o kamienne murki. Albo opanowała go wścieklizna, bo kiedy widzi jakąkolwiek ciecz: wodę, mleko niesione przez dziecko w naczyniu, oliwę płynącą z bukłaka, wyje, wyje i krzyczy:

«Krew! Krew! Jego Krew!»


To juz przedsionek piekla.

Chciałby się napić ze strumyków, ze źródeł, lecz nie może, bo woda wydaje mu się krwią. Mówi więc:

«To jest krew! To jest krew! Zatapia mnie! Pali mnie! Mam w sobie ogień! Jego Krew, którą dał mi wczoraj, stała się we mnie ogniem! Przekleństwo mnie i Tobie!»


Cos takiego pali w piekle...

Wchodzi na pagórki otaczające Jerozolimę i schodzi z nich. Jego oko nieodparcie podąża ku Golgocie. I dwa razy widzi z daleka pochód wspinający się na wzgórze. Patrzy i wyje.

[Pochód] już jest na szczycie. Judasz też jest na szczycie małego wzniesienia pokrytego oliwkami. Wszedł tu, otwierając prosty zamek, jakby był tu panem lub co najmniej bywalcem. Mam wrażenie, że Judasz nie troszczy się zbytnio o dobra bliźniego. Stojąc pod drzewem oliwnym, na skraju urwiska, patrzy w stronę Golgoty. Widzi, jak podnoszą krzyże. Pojmuje, że Jezus jest ukrzyżowany. Nie widzi ani nic nie słyszy. Majaczenie jednak lub czar szatana sprawiają, że Judasz widzi i słyszy tak, jakby był na szczycie Kalwarii.


Poddal siesie oczywiscie niewoli diabla.

Patrzy, patrzy, jakby miał halucynacje. I miota się:

«Nie, nie! Nie patrz na mnie! Nie mów do mnie! Nie wytrzymuję tego. Umieraj, umieraj, przeklęty! Niech śmierć zamknie te oczy, które budzą we mnie lęk, te usta, które mnie przeklinają. Ja też Cię przeklinam, ponieważ mnie nie ocaliłeś.»


Bluznierstwa...

Jego twarz jest tak dzika, że nie można na nią patrzeć. Dwie strugi śliny płyną z jego wyjących ust. Ukąszony policzek posiniał i spuchł, co deformuje mu twarz. Posklejane włosy, bardzo czarna broda – która wyrosła mu w tych godzinach – jest jak posępny knebel na policzkach i brodzie. Wreszcie, oczy!... Kręcą się, wywracają, są fosforyzujące. Oczy demona. Zrywa z pasa sznur z grubej czerwonej wełny, opasujący go trzy razy. Sprawdza jego wytrzymałość, okręcając go wokół oliwki i ciągnąc ze wszystkich sił. Wytrzymał. Jest mocny. Szuka drzewa oliwnego zdatnego na jego potrzeby. Jest. Ta – która pochyla się nad urwiskiem z czupryną w nieładzie – będzie dobra. Wchodzi na drzewo. Solidnie mocuje węzeł na najgrubszej gałęzi, zwisającej w powietrzu. Zrobił już pętlę. Ostatni raz spogląda na Golgotę, potem wsuwa głowę w pętlę. Teraz wydaje się, jakby miał dwie czerwone obroże wokół szyi. Siada na urwisku, a potem jednym ruchem ześlizguje się w dół.

Kazdy grzech to faktycznie samobojstwo.

Pętla zaciska się. Walczy kilka minut. Wywraca oczami, brak powietrza czyni go czarnym. Otwiera usta, żyły na szyi nabrzmiewają i czernieją. Cztery lub pięć razy kopie w powietrze, w ostatnich konwulsjach. Potem usta otwierają się. Język zwisa czarny i obśliniony, gałki otwartych oczu wychodzą z orbit, ukazując przekrwione białka oczu, źrenice zaś uciekły do góry. Umarł. Silny wiatr, który zerwał się przed bliską burzą, kołysze tym makabrycznym wahadłem i obraca nim jak straszliwym pająkiem, wiszącym na nici pajęczej sieci.

Wizja się skończyła i mam nadzieję szybko zapomnieć o tym wszystkim, gdyż – zapewniam was – był to widok straszliwy.


Tak koncza zdrajcy... Istotnie ohydne. Tu mamy rzeczywistosc piekla. Ono istnieje i jak widac nie jest puste. Nikt nie idzie tam przypadkiem. Ale czlowiek jest zawziety takze we wlasnym unicestwieniu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:10, 16 Lut 2018    Temat postu:

25. GDYBY JUDASZ RZUCIŁ SIĘ DO STÓP MATKI, MÓWIĄC: "LITOŚCI" – LITOŚCIWA PRZYGARNĘŁABY GO JAK RANNEGO

Ciąg dalszy tego samego dnia. A, 2461-2465

Mówi Jezus:

«To straszne, lecz nie bezużyteczne. Zbyt wielu sądzi, że Judasz zrobił coś mało znaczącego. Niektórzy nawet mówią, że jest zasłużony, gdyż bez niego nie dokonałoby się Odkupienie i że dlatego jest on usprawiedliwiony przed obliczem Boga.

Zaprawdę powiadam wam, że gdyby Piekło jeszcze nie istniało ze swoimi strasznymi mękami, zostałoby stworzone dla Judasza, jeszcze straszniejsze, wieczne, gdyż ze wszystkich grzeszników i potępionych on jest najbardziej potępiony i grzeszny i dla niego na wieki nie będzie złagodzenia potępienia.


Judasz to najgorszy z ludzi! Tak! Tylko dla niego byloby stworzone gdyby nie istnialo!

Wyrzuty sumienia mogły go ocalić, gdyby dzięki nim zaczął żałować. Ale on nie chciał żałować. Do pierwszej zbrodni zdrady – jeszcze wybaczalnej z powodu wielkiego miłosierdzia, które jest Moją pełną miłości słabością – dołączył bluźnierstwa, opór wobec głosów Łaski, które jeszcze chciały do niego mówić przez wspomnienia, przez przerażenie, przez Moją krew, przez Moje spojrzenie, przez ślady ustanowionej Eucharystii, przez słowa Mojej Matki. Wszystkiemu się przeciwstawił. Chciał się opierać, jak chciał zdradzić, jak chciał złorzeczyć, jak chciał się zabić. To wola liczy się – czy to w dobru, czy w złu.

Wyrzuty sumienia strach wskazowki Matki... To wszystko mialo mu pomoc w nawroceniu. On odrzucil!

Jeśli ktoś upada, nie chcąc upaść, przebaczam. Popatrz na Piotra. Zaparł się. Dlaczego? Nie wiedział tego dokładnie nawet on. Czy Piotr był nikczemny? Nie. Mój Piotr nie był nikczemny. Na oczach kohorty i straży świątynnej miał odwagę zranić Malchosa, aby Mnie bronić, i ryzykował, że zostanie za to zabity. Potem uciekł, nie chcąc tego uczynić. Potem się zaparł, nie chcąc tego uczynić. Umiał potem wytrwać i postępować naprzód krwawą drogą Krzyża, Moją Drogą, aż do [własnej] śmierci krzyżowej. Potrafił potem bardzo dobrze świadczyć o Mnie, aż do poniesienia śmierci za swą nieugiętą wiarę. Bronię Mojego Piotra. To było ostatnie pobłądzenie jego człowieczeństwa. Wola duchowa nie była jednak obecna w tym momencie. Spała, przytępiona przez ciężar człowieczeństwa. Kiedy się obudziła, nie chciała trwać w grzechu i pragnęła być doskonałą. Natychmiast mu przebaczyłem.

Bo Piotr pragnal dobra! Byl na nie nastawiony!

Judasz nie chciał. Mówisz, że wydawał się szalony i wściekły. To była wściekłość szatańska. Jego przerażenie na widok psa – zwierzęcia rzadkiego, szczególnie w Jerozolimie – pochodziło stąd, że od niepamiętnych czasów przypisywano szatanowi tę formę dla ukazywania się śmiertelnikom. W księgach magicznych ciągle mówi się o tym, że jedną z ulubionych form ukazywania się szatana jest forma tajemniczego psa albo kota, albo kozła. Judasz, będący już ofiarą przerażenia zrodzonego przez swoją zbrodnię, przekonany, iż należy do szatana z powodu swojego przestępstwa, widział go w tym wałęsającym się zwierzęciu.

Co mialo go wystraszyc i nawrocic!

Kto jest winny, we wszystkim dostrzega cienie strachu. To sumienie je wytwarza. Szatan potem podsyca te cienie – które mogą jeszcze pomóc sercu dojść do skruchy – i czyni z nich straszliwe zjawy, prowadzące do rozpaczy. Rozpacz zaś prowadzi do ostatniej zbrodni: samobójstwa. Po co rzucać zapłatę za zdradę, jeśli to pozbycie się jest jedynie owocem złości i nie jest umocnione przez uczciwą chęć nawrócenia się? Wtedy dopiero pozbycie się owoców zła staje się zasługujące. Ale tak jak on to zrobił – nie. Zbyteczna ofiara.

Wyrzuty sumienia maja nawracac!

Moja Matka – a była przemawiającą Łaską i Skarbniczką, rozdającą przebaczenie w Moje Imię – powiedziała mu: “Żałuj, Judaszu. On przebacza...” O, czy bym mu przebaczył?! Gdyby rzucił się do stóp Matki, mówiąc: “Litości!”, Ona, Litościwa, przygarnęłaby go, jak rannego. Na jego szatańskie rany – przez które Nieprzyjaciel wszczepił w niego Zbrodnię – rozlałaby łzy, zbawcze łzy. Przyprowadziłaby go do Mnie, do stóp Krzyża, trzymając za rękę, aby szatan nie mógł go schwytać, a uczniowie – uderzyć. Przyprowadziłaby go, aby Moja Krew spłynęła najpierw na niego, największego z grzeszników. I stałaby, Ona, cudowna Kapłanka, na Swoim ołtarzu, między Czystością i Grzechem, bo jest Matką dziewic i świętych, ale także Matką grzeszników.

Ona ma olbrzymie dary zwlaszcza nawracania grzesznikow i nawet taki najgorszy bylby zbawiony. Bo miłosierdzie Boga jest nieskończone!

On jednak nie chciał. Zastanawiajcie się nad potęgą woli, której jesteście absolutnymi władcami. Przez nią możecie mieć Niebo lub Piekło. Rozważcie, co znaczy trwać w grzechu.

Wolna wola!

Ukrzyżowany ma ręce rozwarte i przebite, aby powiedzieć wam, że was kocha. On nie chce, nie może was uderzyć, bo was kocha. Woli raczej zrezygnować z możliwości objęcia was – co jest jedynym bólem Jego przeszytego bytu – niż posiadać wolność ukarania was. Ten Ukrzyżowany – przedmiot boskiej nadziei dla ludzi żałujących i chcących porzucić grzech – staje się dla nie nawracających się podem takiego strachu, że każe im bluźnić i uciekać się do przemocy wobec samego siebie. [I stają się] zabójcami swego ducha i swego ciała z powodu trwania w grzechu; a wygląd Łagodnego – który zgodził się na złożenie Siebie w ofierze w nadziei zbawienia ich – nabiera wyglądu przerażającego widma.

Ten Najłagodniejszy, nikogo nie karze. I staje sie dla lotrow tym wiekszym oskarzeniem!

Mario, płaczesz z powodu tej wizji. Ale jest Piątek Męki, córko. Musisz cierpieć. Do cierpień z powodu udręk Moich i Maryi powinnaś dołączać twój ból goryczy, jaką rodzi widok grzeszników, którzy pozostają grzesznikami. To było Naszym cierpieniem. Musi być i twoim. Maryja cierpiała i cierpi jeszcze z tego powodu, jak z powodu Moich udręk. Dlatego powinnaś i to wycierpieć. Teraz odpocznij. Za trzy godziny będziesz cała należeć do Mnie i Maryi. Błogosławię cię, fiołku Mojej Męki i męczennico Maryi.

Rola cierpienia dusz wybranych. Łączą się oni z Chrystusem ukrzyzowanym aby ratowac grzesznikow przed pieklem. Szczegolnie w piatki a zwlaszcza w Wielki Piątek. To cierpienie bedzie ich chlubą w Raju. Bohaterstwo w walce o dusze.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:44, 20 Lut 2018    Temat postu:

26. MARYJA MUSI USUNĄĆ [DZIEŁO] EWY

Napisane 2 i 5 kwietnia 1944. A, 2466-2485

Jezus mówi:

«Para Jezus-Maryja jest przeciwieństwem pary Adam-Ewa. Jest Ona przeznaczona do usunięcia całego dzieła Adama i Ewy i przyprowadzenia z powrotem natury ludzkiej do stanu, w jakim była, gdy została stworzona: bogata w łaskę i we wszelkie dary udzielone jej przez Stwórcę. Natura ludzka doznała całkowitego odrodzenia dzięki dziełu pary Jezus - Maryja. Oni stali się nowymi Rodzicami Ludzkości. Cały poprzedni czas został unicestwiony. Czas i historia człowieka liczy się od tego momentu, kiedy nowa Ewa, przez całkowitą zmianę stworzenia, wydaje ze Swego nieskalanego łona, za sprawą Pana Boga, nowego Adama.


To jest znana juz od dawna zasada teologii. Nowy Adam i Nowa Ewa. Nowi bo postąpili odwrotnie niz ,,starzy". I to przywrocilo porzadek swiata.

Ale aby unicestwić dzieła dwojga pierwszych [ludzi], przyczyny śmiertelnej choroby, stałego okaleczenia, zubożenia, więcej: nędzy duchowej – bo po grzechu Adam i Ewa znaleźli się pozbawieni całego bogactwa nieskończonego, danego im przez Świętego Ojca – musieli Ci Dwoje następni postępować we wszystkim i przez wszystko w sposób przeciwstawny do sposobu działania Dwojga pierwszych. Stąd doprowadzenie posłuszeństwa do doskonałości, która [wyraża się w] unicestwieniu siebie i złożeniu w ofierze ciała, uczuć, myśli, woli, by przyjąć to wszystko, czego chce Bóg. Stąd też doprowadzenie czystości do absolutu, dla którego ciało... Czym było ciało dla Nas Dwojga, czystych? Zasłoną z wody na tryumfującym duchu, pieszczotą wiatru dla ducha-króla; szkłem, które oddziela ducha-pana, ale nie psuje go; porywem, który podnosi, a nie ciężarem, który przygniata. Tym było ciało dla Nas. Mniej ciążące i wrażliwe niż szata lniana, lekka substancja stojąca między światem i blaskiem ja nadludzkiego, środkiem dla czynienia tego, czego chciał Bóg. Niczym więcej.

Ciało u Nich bylo jak cienkie szklo! Bo tak je duch przytlaczal! Oczywiscie nie trzeba mowic o wielkosci Duszy Jezusa i Maryi...

Czy się kochaliśmy? Oczywiście. Doskonałą miłością była Nasza miłość. Nie jest miłością, o ludzie, głód zmysłowy, który was popycha, by się nasycić pożądliwie ciałem. To jest rozwiązłość. Nic więcej. To prawda, bo kochając się w ten sposób – wy to uważacie za miłość – nie potraficie się znosić, pomagać sobie, przebaczać sobie. Czym więc jest wasza miłość? Jest nienawiścią. Jest tylko szałem paranoicznym, który popycha was do tego, by woleć smak zepsutych potraw niż zdrowy, wzmacniający pokarm szlachetnych uczuć. Mieliśmy doskonałą miłość – My, czyści, doskonali. Ta miłość obejmowała Boga w Niebie i z Nim [była] zjednoczona, jak są złączone gałęzie z pniem, który je odżywia. Rozszerzała się i zniżała, udzielając odpoczynku, schronienia, pożywienia, umocnienia dla ziemi i dla jej mieszkańców. Nic nie było pozbawione tej miłości: ani Nasi bliźni, ani istoty niższe, ani roślinność, ani wody, ani ciała niebieskie. Nawet źli nie byli wykluczeni z tej miłości. Oni bowiem także, chociaż martwi, byli przecież zawsze członkami wielkiego ciała Stworzenia i dlatego widzieliśmy w nich – chociaż oszpecony i zhańbiony ich nikczemnością – święty wizerunek Pana, który na Swój obraz i podobieństwo ich ukształtował.

To co ludzie nazywaja miloscia to zwykla chemia mowiac po prostu. Cos prostackiego. Jak u zwierzat. U nich to zreszta starczy. Czlowieka poniza. Prawdziwa miłość to ta z Ewangelii.

Ciesząc się z dobrymi, płacząc nad niedobrymi, prosiliśmy – miłość czynna bowiem wyraża się w błaganiu, by otrzymać opiekę dla tego, kogo się kocha. Prosiliśmy więc za dobrych, żeby ciągle stawali się lepszymi, żeby coraz bardziej zbliżali się do doskonałości Dobrego, który nas kocha z Niebios. Modliliśmy się za tych, którzy chwieją się między dobrocią i nikczemnością, żeby się umocnili i potrafili wytrwać na świętej drodze. Modliliśmy się także za złośliwych, aby Dobroć przemówiła do ich ducha, powaliła ich może blaskiem swej potęgi, ale [po to], by ich nawrócić do Pana, ich Boga. Kochaliśmy, jak nikt inny nie kochał. Wprowadziliśmy miłość na szczyty doskonałości, aby po brzegi napełnić Naszym oceanem miłości otchłań wydrążoną przez przeciwieństwo miłości Pierwszych [rodziców]. Oni bowiem kochali siebie bardziej niż Boga, chcąc mieć więcej, niż było dozwolone, i stać się większymi niż Bóg. Dlatego do czystości, posłuszeństwa, miłości, oderwania od wszelkich bogactw ziemskich: ciała, władzy, pieniądza – triady szatana, przeciwstawnej triadzie Bożej: wierze, nadziei, miłości – musieliśmy dołączyć stałe praktykowanie wszystkiego, co było przeciwstawne do sposobu działania pary Adam - Ewa. Nienawiści, nieczystości, gniewowi i pysze – czterem nikczemnym żądzom – [przeciwstawiliśmy] cztery przeciwne im cnoty święte: męstwo, umiarkowanie, sprawiedliwość, roztropność.
...

"Seks wladza kasa". To znacie. Jest od szatana. Bylo juz w starozytnosci! Nic nowego. Stara ohyda. Ziemia byla kompletnie spustoszona. Deficyt milosci. Jezus i Maryja wypelniaja ten straszny brak Sobą! Kochają za cala ludzkosc.

A chociaż bardzo wiele – ze względu na Naszą bezgranicznie dobrą wolę – było Nam łatwo zrobić, to jedynie Odwieczny wie, w jakim stopniu było bohaterstwem spełnianie tego w niektórych chwilach i w niektórych wypadkach. Chcę powiedzieć tu tylko o jednym, [odnoszącym się do] Mojej Matki, nie do Mnie. Chcę mówić o nowej Ewie, która odrzuciła już od najmłodszych lat pochlebstwa używane przez szatana. On bowiem chciał Ją nakłonić do ugryzienia owocu i do odczucia tego jego smaku, który uczynił szaloną towarzyszkę Adama. Pragnę mówić o nowej Ewie, która nie ograniczyła się do odrzucenia szatana, ale pokonała go, miażdżąc go pragnieniem posłuszeństwa, miłości, czystości tak rozległej, że on, Przeklęty, został nią zmiażdżony i poskromiony. Ale szatan nie pozostał pod piętą Mojej Matki, Dziewicy. O nie, podnosi się! Ślini się i pieni, ryczy i bluźni. Ale jego ślina sączy się w dół, ale jego ryk nie dotyka atmosfery otaczającej Moją Świętą. Ona nie czuje smrodu i nie słyszy demonicznych chichotów. Nie widzi, nie widzi nawet obrzydliwej śliny odwiecznego Gada, bo harmonijne [dźwięki] niebiańskie i zapachy niebieskie tańczą, zakochane, wokół pięknej i świętej Osoby; bo Jej oko – czystsze od lilii i bardziej zakochane niż u gruchającej turkaweczki – wpatruje się jedynie w Jej Odwiecznego Pana, którego jest Córką, Matką i Oblubienicą.[/color][/b]

Maryja za zycia nie tkwila pod kloszem. Szatan atakowal Ją tym mocniej ze nie odnosil ZADNEGO! sukcesu! Z furia. I nic. Ona jest bezgrzeszna!

Kiedy Kain zabił Abla, usta jego matki wypowiedziały przekleństwa – które podsunął jej duch odłączony od Boga – przeciw swemu najbliższemu bliźniemu: przeciw synowi swego łona, sprofanowanego przez szatana i skażonego nieczystą żądzą. I to przekleństwo było plamą w królestwie moralności ludzkiej, jak zbrodnia Kaina była plamą w królestwie zwierzęcego człowieka. Krew na ziemi, przelana ręką braterską! Pierwsza krew, która przyciąga jak tysiącletni magnes wszelką krew, wylewaną ręką człowieka z ludzkich żył. Przekleństwo ziemi wypowiedziane ludzkimi ustami. Czyż ziemia nie była już wystarczająco przeklęta z powodu człowieka zbuntowanego przeciw swemu Bogu, muszącego poznawać trudy, ciernie i twardość gleby, susze, grady, mrozy, upały? A przecież została stworzona jako doskonała i wyposażona w doskonałe pierwiastki, aby stać się miejscem zamieszkania miłym i pięknym dla człowieka, jej króla.

Grzech Kaina jeszcze pogorszyl sytuacje czlowieka. I zyjemy teraz w zniszczonym ubogim swiecie. Pelnym cierpien. A kazdy grzech pograza jeszcze bardziej. Bo gdyby grzech ludzki chociaz spadl do mniejszego poziomu Bóg szybko by zatrzymal to wszystko, zeby utrwalic ludzi w stanie dobra i usunac wszelkie cierpienie! Wszelkie! Nawet trud oddychania co robimy instynktownie.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:00, 23 Lut 2018    Temat postu:

Maryja musi usunąć [dzieło] Ewy. Maryja widzi drugiego Kaina: Judasza. Ona wie, że Judasz jest Kainem dla Jej Jezusa – drugiego Abla. Wie, że krew drugiego Abla została sprzedana przez tego Kaina i już ma być przelana. Ale nie przeklina. Kocha i przebacza. Kocha i wzywa ponownie.

Czyli nie do pojecia. Jak mozna kochac morderce syna? Potwora wlasciwie.

O, Macierzyństwo Maryi Męczennicy! Macierzyństwo wzniosłe, dziewicze i Boskie! Tym ostatnim to Bóg Cię obdarzył! A z tego pierwszego Ty, Matko Święta, Współodkupicielko, uczyniłaś dar. Ty bowiem, Ty jedyna, potrafiłaś w owej godzinie, z sercem rozdartym przez bicze, które Mi rozszarpały ciało, powiedzieć Judaszowi tamte słowa. Ty, jedynie Ty, potrafiłaś w tamtej godzinie – czując już krzyż rozdzierający Ci serce – kochać i przebaczać.

Nikt z ludzi poza Jezusem oczhwiscie, Judasza nie kochal TYLKO ONA! Byl to dar Boga ale i Jej wybor!

Maryja - nowa Ewa, uczy was nowej religii, skłaniającej miłość do przebaczenia temu, kto zabija syna. Nie bądźcie jak Judasz, który przed tą Nauczycielką Łaski zamyka serce i w rozpaczy mówi: “On nie może mi przebaczyć”. Przez to poddał w wątpliwość [prawdziwość] słów Matki Prawdy, a tym samym – Moje słowa, które zawsze powtarzały, iż przyszedłem po to, aby zbawić, a nie po to, aby zgubić. [Przyszedłem], aby przebaczyć temu, kto przychodzi do Mnie skruszony.

To wszystko ma nam dac do myslenia o co w zyciu tak naprawde chodzi.

Maryja, nowa Ewa, także Ona otrzymała od Boga nowego syna, “za Abla zabitego przez Kaina”. Nie otrzymała go jednak po chwili gwałtownej radości, która uśmierza ból oparami zmysłów i zmęczeniem zaspokojenia. Otrzymała go w godzinie boleści całkowitej, u stóp szubienicy krzyża, pośród rzężeń Umierającego, który był Jej Synem; pośród obelg bogobójczego tłumu oraz boleści niezasłużonej i całkowitej, bo nawet Bóg już Jej nie pocieszał.

Nie miala bolesnej ciazy ale za to miala smierc Syna, ktoda bolala bardziej njz wszystkke ciaze! Boleść całkowita!

Nowe życie zaczyna się dla Ludzkości i dla poszczególnych ludzi przez Maryję. Szkołą dla was są Jej cnoty i Jej sposób życia. A w Jej bólu – który przyjął wszystkie oblicza, nawet przebaczenia zabójcy własnego Syna – jest wasze zbawienie.»

Jezus mówi: «Któregoś dnia powiem ci jeszcze o Kainie i o Prarodzicach. Wiele można powiedzieć i rozważać.»

5 kwietnia 1944


Matka jest wzorem dla nas. Pokazuje w sposlb doskonaly jak postepowac.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:18, 27 Lut 2018    Temat postu:

27. JAN PRZYCHODZI PO MATKĘ

Napisane 7 kwietnia 1944. A, 2485-2494

Widzę umiłowanego [ucznia] – jeszcze bledszego niż wtedy, gdy był z Piotrem na dziedzińcu u Kajfasza. Być może tam blask rozpalonego ognia odbijał się ciepłem na policzkach. Teraz ma wygląd człowieka wychudzonego chorobą, poważną i pozbawiającą krwi. Jego twarz wyłania się z liliowej tuniki jak oblicze topielca, tak bardzo jego bladość jest sina. Oczy ma także przyćmione, włosy matowe, w nieładzie, a zarost, który pojawił się w tych godzinach, otacza jasną zasłoną policzki i brodę, nadając temu jasnowłosemu wygląd jeszcze bledszy. Nie ma w nim już nic ani z łagodnego, radosnego Jana, ani z Jana niespokojnego, który przed chwilą w porywie gniewu na twarzy ledwie powstrzymał się przed pobiciem Judasza.

Puka do drzwi domu i – kiedy ktoś z wnętrza pyta, kto puka, w obawie, by nie znaleźć się znowu twarzą w twarz z Judaszem – odpowiada:

«To ja, Jan.»

Drzwi się otwierają. Wchodzi. On także idzie od razu do wieczernika, nie odpowiadając pani [domu], która pyta:

«Cóż to się dzieje w mieście?»

Zamyka się od środka i upada na kolana przy miejscu, na którym siedział Jezus, i płacze, wzywając Go boleśnie. Całuje obrus w miejscu, gdzie Nauczyciel trzymał Swe złożone ręce, głaszcze kielich, który Jezus trzymał w Swych dłoniach... A potem mówi:

«O, Boże Najwyższy, pomóż mi! Pomóż mi powiedzieć to Matce! Nie mam odwagi, a przecież muszę to powiedzieć. To ja muszę o tym powiedzieć, bo zostałem sam!»


Widzimy ze im bardziej ktorys uczen kochal Jezusa tym wieksza byla jego bolesc.

Wstaje i rozmyśla. Dotyka kielicha, aby zaczerpnąć sił z przedmiotu, który trzymał Nauczyciel. Rozgląda się wokół... Widzi w kącie, tam gdzie Jezus go położył, ręcznik, którym posłużył się Nauczyciel, aby wytrzeć ręce po obmyciu im nóg, i – jeszcze inny, którym się przepasał. Bierze je, składa, głaszcze, całuje. Stoi jeszcze, niepewny, pośrodku pustego pomieszczenia. Mówi: «No, dalej!» – ale nie idzie w stronę drzwi. Przeciwnie, powraca do stołu. Bierze kielich, a z kąta – połamany przez Jezusa chleb, którego kawałek wziął i podał umoczony Judaszowi. Całuje to i bierze razem z dwoma ręcznikami. Trzyma [zabrane rzeczy] przyciśnięte do serca jak relikwie. Powtarza: «No, dalej!» – i idzie ku małym schodkom. Wchodzi na górę, pochylony, krokiem niepewnym i chwiejnym. Otwiera, wychodzi.

«Janie, przyszedłeś?»

Maryja pojawiła się w drzwiach Swej izby, opierając się o futryny, jakby nie miała siły ustać. Jan podnosi głowę i patrzy na Nią. Chciałby mówić i otwiera usta, lecz nie udaje mu się [wydobyć słowa]. Dwie wielkie łzy płyną mu po policzkach. Pochyla głowę, zawstydzony swą słabością.

«Chodź tutaj, Janie, nie płacz. Nie powinieneś płakać, bo Ty zawsze Go kochałeś i uszczęśliwiałeś. Niech to cię pocieszy.»


Nie nalezy zatem nigdy popadac w rozpacz.

Te słowa otwierają tamy jego łzom. Płacze tak silnie i tak głośno, że nadchodzi gospodyni, Maria Magdalena, małżonka Zebedeusza i inni...

«Chodź do Mnie, Janie» – Maryja odrywa się od futryny, ujmuje go za przegub dłoni i ciągnie do środka Swej izby, jakby był dzieckiem. Zamyka cicho drzwi, aby zostać z nim sama.

Jan nie reaguje. Lecz kiedy czuje na głowie drżącą dłoń Maryi, pada na kolana, kładąc na podłodze przedmioty, które przyciskał do serca. Z twarzą przy ziemi, trzymając kraj szaty Maryi przy wstrząsanej [płaczem] twarzy, szlocha:

«Przebacz! Przebacz! Matko, przebacz!»

Maryja stoi wyprostowana i smutna, z jedną ręką na sercu, a z drugą – zwieszoną wzdłuż ciała. Mówi do Jana głosem rozdzierającym:

«Cóż Ja mam tobie wybaczyć – tobie, biedne dziecko? Co? Tobie!?»


Trudno nawet cos dodac. To chwila cierpienia.

Jan podnosi głowę, ukazując się takim, jaki jest, bez jakiegokolwiek śladu męskiej dumy. To twarz biednego, zapłakanego dziecka, które krzyczy:

«...że Go opuściłem!... że uciekłem!.. że Go nie broniłem! O, mój Nauczycielu! O, Nauczycielu, przebacz! Powinienem był umrzeć przed opuszczeniem Ciebie! Matko, Matko, kto mi teraz uspokoi sumienie?»

«Pokój, Janie. On ci przebacza, już ci przebaczył. On nigdy nie zważał na twoją słabość. On cię kocha.»

Maryja wypowiada te krótkie zdania z przerwami, jakby oddychała z trudnością, trzymając rękę na głowie Jana, a drugą – na Swym biednym sercu, które bije mocno z niepokoju.


Maryja pociesza ale nke jest wcale spokojna. Cierpienie przeszywa cala duszę!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:28, 02 Mar 2018    Temat postu:

«Ale ja wczoraj wieczorem nie potrafiłem Go nawet zrozumieć... i spałem, chociaż On prosił nas o wsparcie naszym czuwaniem. Zostawiłem Go samego, mojego Jezusa! A potem uciekłem, kiedy ten przeklęty przyszedł ze swymi łotrami...»

«Janie, nie przeklinaj. Nie żyw nienawiści, Janie. Pozostaw Ojcu wydanie sądu.


Czyli nawet Judasza nie przeklinaj!

Posłuchaj: gdzie On teraz jest?»

Jan znowu upada twarzą do ziemi i płacze jeszcze głośniej.

«Odpowiedz, Janie. Gdzie jest Mój Syn?»

«Matko... ja... Matko, On jest... Matko...»

«Jest skazany, wiem o tym. Pytam cię: gdzie jest w tej chwili.»

«Uczyniłem wszystko, co możliwe, ażeby mnie zobaczył... Usiłowałem udać się do możnych, aby uzyskać łaskę, aby On... aby mniej cierpiał... aby nie zadali Mu wiele cierpienia...»

«Nie kłam, Janie, nawet z litości dla Matki. Nie uda ci się to... to daremne. Ja wiem. Od wczorajszego wieczora towarzyszyłam Mu w Jego bólu. Ty tego nie widzisz, ale Moje ciało jest porozrywane przez biczowanie, na Moim czole znajdują się ciernie, czułam uderzenia... wszystko. Ale teraz... już nie widzę. Teraz nie wiem, gdzie jest Mój Syn skazany na krzyż!... na krzyż!... na krzyż!... O, Boże, daj Mi siły! On musi Mnie widzieć. Nie powinnam odczuwać [i ujawniać] Mojego bólu dopóki trwa Jego ból. Kiedy potem wszystko... się skończy, wtedy odbierz Mi życie, Mój Boże, jeśli chcesz. Teraz, nie. Przez wzgląd na Niego – nie... aby Mnie widział. Chodźmy, Janie. Gdzie jest Jezus?»


Widzimy ze oklamywanie nawet z litosci nie jest dobre. Prawda zawsze jest najlepsza.
Matka odczula kazde uderzenie w Jezusa poniewaz byla z nim zjednoczona w sposob doskonaly.

«Wyszedł z domu Piłata. Ta wrzawa to tłum, który krzyczy wokół Niego, związanego, stojącego na schodach Pretorium, czekającego na krzyż lub idącego już na Golgotę.»

«Uprzededź twą matkę, Janie, i inne niewiasty. I chodźmy. Weź ten kielich, ten chleb, te ręczniki... Połóż je tutaj. Będą dla nas pociechą... później... i chodźmy.»

Jan zbiera z podłogi przedmioty i wychodzi zawołać niewiasty. Maryja, czekając na niego, przykłada do twarzy ręczniki, jakby chciała na nich znaleźć pieszczotę ręki Swego Syna. Całuje kielich i chleb i układa wszystko na półce. Zakłada welon, okrywając nim głowę i owijając go wokół szyi, i otula się płaszczem, który opada Jej nawet na oczy. Nie płacze, lecz drży. Wydaje się, że brak Jej powietrza, tak ciężko oddycha, z otwartymi ustami. Jan wchodzi z zapłakanymi niewiastami.

«Zamilknijcie, córki! Pomóżcie Mi nie płakać! Chodźmy.»

I wspiera się na Janie, który prowadzi Ją i podtrzymuje, jakby była niewidoma.

...

Nawet w takim cierpieniu Matka nie rozpacza.

Wizja na tym się kończy. Jest 12.30 (to znaczy 11.30 według czasu słonecznego). Potem, od godziny 13.00 do 16.00 (czasu słonecznego), byłam przygnębiona, nie w półśnie, lecz w wyczerpaniu tak silnym, że nie potrafiłam ani mówić, ani się poruszać, ani otworzyć oczu. Mogłam jedynie cierpieć i nic nie wiedzieć, choć w moim cierpieniu stale rozmyślałam nad agonią Jezusa. Niespodziewanie, o godz. 16.00, ujrzałam, myśląc o Jego przybitych dłonih, jak umierał Jezus – tylko to: [samą] śmierć. Odwraca głowę w lewo, w prawo, w ostatnim skurczu. Wydaje ostatnie, głębsze westchnienie. Porusza ustami, w próbie wypowiedzenia słowa, ale – ponieważ nie potrafi tego uczynić, zamienia się ono w głęboki lament, przechodzący w jęk, który zostaje przerwany przez śmierć. I tak pozostaje: z przymkniętymi oczami i z uchylonymi ustami. Przez chwilę ma głowę jeszcze wyprostowaną, sztywną na szyi, jakby w wewnętrznym spazmatycznym skurczu. Następnie opada do przodu, na prawo. Nic więcej.[/color][/b]

Valtorta tez wspolcierpiala!

Potem odzyskałam siły, lecz bardzo nikłe, aż do 19.00; a później – [wszystko] na nowo, w półśnie straszliwym, aż do północy. Nie miałam pociechy przez żadną wizję. Jestem sama jak Maryja przy grobie. Nie ma wizji, nie ma słów i bardzo cierpię. Aby się trochę pocieszyć, opisuję wygląd Jezusa, który wczoraj wieczorem znowu pokazał mi Swoje pożegnanie z Maryją przed Wieczerzą.

Jezus był już na kolanach, u stóp Maryi, i trzymał Ją w objęciach, kładąc głowę na Jej kolanach. Czasem podnosił głowę, by spojrzeć na Matkę. Światło lampy o trzech ramionach, postawionej w rogu stołu, blisko krzesła Maryi, całkowicie oświetlało twarz mojego Jezusa. Matka, przeciwnie, pozostawała bardziej w cieniu, bo światło było za Nią. Jezus jednak był dobrze oświetlony.


Jezus jedyna pociecha.

Zatracałam się w kontemplowaniu Jego twarzy, obserwując najdrobniejsze szczegóły. I powtarzam to jeszcze raz. Włosy przedzielone na środku głowy i spadające długimi puklami na ramiona. Błyszczące, delikatne, uczesane, koloru płomieniście jasnego, szczególnie na końcach mają odcień miedzi. Czoło wysokie, bardzo piękne, gładkie. Skronie lekko wklęsłe, na których lazurowe żyły kładą się lekkim cieniem w kolorze indygo, przezierającym spod bardzo białej skóry, specyficznie białej, jak u niektórych osób, które mają jasne rudawe włosy: mleczna biel lekko przechodząca w kolor kości słoniowej, lecz z odcieniem błękitnawym. Skóra bardzo delikatna wygląda jak płatek białej kamelii. Jest tak delikatna, że widać przez nią najdelikatniejszą żyłkę; a tak wrażliwa, że wszelkie przeżycie wyraża się na niej przez intensywną bladość lub żywą czerwień. Jezusa zawsze widziałam bladego, tylko lekko opalonego przez słońce z powodu Jego stałych wędrówek po Palestynie.

Dokladny opis Jezusa. Wlosy jasne skora blada wrecz biala!

Maryja jest jeszcze bledsza, bo żyła bardziej ukryta w domu. Jej biel jest bardziej różowa, Jezusa zaś – w odcieniu kości słoniowej z błękitnawymi odbiciami. Nos – długi i prosty, lekko zakrzywiony w górze, na wysokości oczu: bardzo piękny nos, delikatny i dobrze ukształtowany. Oczy – głębokie i bardzo piękne, koloru, który zawsze określałam jako bardzo ciemny szafir. Brwi i rzęsy – gęste, lecz nie przesadnie, długie, piękne, błyszczące, ciemnokasztanowe, ze złotymi błyskami na końcu każdego włoska. U Maryi są bardzo jasnokasztanowe, delikatniejsze i o wiele jaśniejsze, tak jasne, że niemal blond. Jezus ma usta kształtne, raczej małe, wyraziste, podobne do [ust] Matki. Wargi normalnej wielkości, niezbyt wąskie (...) ani niezbyt wydatne. Pośrodku są okrągłe i zaznaczają się pięknym kształtem. Ich kąciki niemal znikają, sprawiając, że usta wydają się mniejsze, niż są w rzeczywistości, i bardzo piękne. Zdrowa czerwień [warg] kontrastuje z regularnym uzębieniem, silnym, o zębach raczej smukłych i bardzo białych. Zęby Maryi są mniejsze, regularne i tak samo ułożone.

Policzki ma szczupłe, lecz nie wychudzone. Owal bardzo wąski, podłużny, bardzo piękny, z kośćmi jarzmowymi niezbyt wydatnymi. Zarost gęsty na brodzie, dzielący się w dwóch punktach; pofalowany, otacza usta, nie przykrywając ich, aż do niższej wargi i wznosi się, coraz krótszy, ku policzkom. Na wysokości ust broda staje się bardzo krótka, ograniczając się do nadawania cienia, przypominającego miedziany pył na bladości policzków. Tam gdzie jest gęsta, ma kolor ciemnej miedzi: blond rudawy przyciemniony. Wąsy też są niezbyt gęste i krótkie, tak że ledwo przysłaniają górną wargę, między nosem a ustami, i kończą się w kącikach ust. Uszy – małe, ładnie uformowane i nie odstające.


Jezus i Maryja to Wzory obu plci. Min. to oznacza ze czlowiek zostal stworzony na Nasz obraz i podobienstwo... Podobienstwo Jezusa i Maryi.

Moja miłość stawała się głębsza i pełna współczucia dla cierpienia Jezusa, kiedy patrzyłam na Niego, tak pięknego wczorajszego wieczoru, i przypominałam sobie, jak zniekształconego widziałam Go, kiedy ukazywał mi się podczas Swojej Męki lub po niej. I kiedy widziałam Go pochylonego, z twarzą na piersi Maryi, jak dziecko potrzebujące pieszczot, zadawałam sobie raz jeszcze pytanie, jak to zrobili ludzie, by rzucić się na Niego, tak łagodnego i tak dobrego we wszystkich Swych działaniach, zdobywającego serca już samym Swym wyglądem. Widziałam Jego piękne dłonie, smukłe i blade, otaczające biodra Maryi, talię Maryi, ramiona Maryi, i mówiłam sobie: “Wkrótce zostaną przebite gwoździami!”, i cierpiałam. Nawet mniej baczni obserwatorzy widzą, że cierpię.

W obliczu takiego Piękna zbrodnia jawi sie jeszcze ohydniej.

Tak pragnęłam, aby ojciec przyszedł, bo wydawało mi się, że w przeciwnym razie moje serce pękłoby lub ustało, i wydaje mi się, że minął wiek, odkąd przyjęłam Jezusa. Na szczęście to już druga nad ranem, sobota, i zbliża się godzina Komunii św. Jestem jednak sama. Jezus milczy, Maryja milczy, Jan milczy. Miałam przynajmniej nadzieję na jego [słowa]. Nic. Całkowita cisza i całkowita ciemność. To naprawdę pustka.

Cierpienie w piatek dzien męki Jezusa... Jak i dzis jest piatek Wielki Post.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:55, 06 Mar 2018    Temat postu:

[por. Mk 15,20, J`9,17]

Po Swoim skazaniu Jezus stoi, strzeżony przez żołnierzy, oczekując na krzyż nie dłużej niż pół godziny, być może jeszcze mniej. Potem Longin, obarczony kierowaniem egzekucją, wydaje rozkazy.

Zanim jednak wyprowadzono Jezusa na zewnątrz, na drogę, aby dać Mu krzyż i wyruszyć w drogę, Longin spojrzał na Niego dwa lub trzy razy, z ciekawością już zabarwioną współczuciem. Spojrzał jak ktoś, dla kogo pewne rzeczy nie są nowością. Podszedł do Jezusa z żołnierzem, ofiarowując Mu pokrzepienie: kubek wina, jak sądzę, bo wlewa z prawdziwej wojskowej manierki płyn koloru jasnoróżowego.


Dowodca rzymski okazuje wspolczucie! To wazne! Kazdy ruch jest wazny!

«To Ci dobrze zrobi. Musisz być spragniony i na dworze jest słońce, a droga daleka.»

Jezus odpowiada:

«Niech Bóg wynagrodzi cię za litość, ale nie pozbawiaj się tego.»

«Przecież jestem zdrowy i silny... a Ty... nie odmawiam sobie... A chętnie to zrobię w tym wypadku, aby Cię pokrzepić... Jeden łyk... aby mi pokazać, że nie nienawidzisz pogan.»

Jezus już nie odmawia i pije łyk płynu. Ma rozwiązane ręce, nie ma już trzciny ani chlamidy, więc może to Sam uczynić. Potem odsuwa [manierkę], choć napój zimny i dobry przyniósłby ulgę w gorączce, która już ujawnia się w zaczerwienieniach, rozpalających Jego blade policzki i w Jego wargach wysuszonych i spękanych.


Jezus pije aby dobro uczynione przez tego czlowieka odnioslo skutek!

«Weź. Weź. To woda i miód. Wzmacnia. Gasi pragnienie... Budzisz we mnie litość... tak... litość... To nie Ciebie należałoby zabić spośród Hebrajczyków... Cóż!... Ja Ciebie nie nienawidzę... i postaram się, żebyś nie cierpiał bardziej niż to konieczne.»

Jezus jednak już nie pije... a rzeczywiście jest spragniony... To straszliwe pragnienie tych, którzy utracili krew i gorączkujących... Wie, że to nie jest napój odurzający i chętnie by się napił. Nie chce jednak mniej cierpieć. Wiem – tak jak pojmuję, że to, co mówię jest dzięki wewnętrznemu światłu – iż bardziej niż woda z miodem umacnia Jezusa litość Rzymianina.


Widac ze Jezus przyjmuje pragnienie jako cierpienie za ludzki grzech!

«Niech Bóg ci wynagrodzi błogosławieństwami za to wsparcie» – mówi. I potrafi jeszcze się uśmiechnąć... bolejącym uśmiechem Swych ust opuchniętych, zranionych. Porusza nimi z trudnością także dlatego, że pomiędzy nosem a prawą kością jarzmową jest silna opuchlizna – [spowodowana przez] mocne uderzenie drągiem, które otrzymał na wewnętrznym dziedzińcu, po biczowaniu.

To bylo wielkie pocieszenie!

[por. Łk 23,32] Przybywa dwóch łotrów, z których każdy otoczony jest jedną dekurią żołnierzy. To godzina wymarszu. Longin wydaje ostatnie rozkazy.

Centuria rozstawiona w dwóch szeregach, w odległości trzech metrów od siebie, wychodzi na plac, gdzie druga centuria utworzyła kwadrat dla odepchnięcia tłumu, aby nie przeszkadzał pochodowi. Na małym placu znajdują się już ludzie na koniach: dekuria kawalerii z młodym podoficerem, który dowodzi. Mają oznaki [rzymskie]. Jakiś żołnierz idący pieszo trzyma za uzdę śniadego konia centuriona. Longin wsiada na siodło i zajmuje swe miejsce na przedzie, w odległości dwóch metrów od jedenastu kawalerzystów.

..

Ciekawe potwierdzenie dekuria to 10 zolnierzy i dowodca czyli 11. Tak jest w rzymskich podrecznikach woskowych i tu jest potwierdzenie. A pisze to kobieta czyli osoba z dala od wszelkiej armii nie tylko w czasach Rzymu. Pisze co widzi.

[por. J 19,17] Przynoszą krzyże: dla dwóch łotrów – krótsze; dla Jezusa – o wiele dłuższy. Szacuję, że część pionowa ma nie mniej niż cztery metry. Widzę, jak przynoszą już cały krzyż.

Czytałam na ten temat... kiedy [jeszcze mogłam] czytać... przed wielu laty, że krzyż został uformowany na Golgocie i że podczas drogi skazańcy nieśli na ramionach dwie belki. To możliwe, lecz ja widzę krzyż prawdziwy, już wykonany, solidny, z ramionami doskonale połączonymi z główną belką i dobrze umocowanymi gwoździami i śrubami. Jeśli pomyśli się, że krzyż musiał wytrzymać wielki ciężar, jakim jest ciało dorosłego człowieka, i utrzymywać go nawet w czasie ostatnich konwulsji, także mocnych, rozumie się, że nie mógł on być montowany na szczycie wąskim i niewygodnym, jakim jest Kalwaria.


Rozni ,,madrzy" zmieniaja krzyze na belki. Nie sluchajcie ich. To byly krzyze.

[por. J 19,19-22; Mt 27,37; Mk 15,26; Łk 23,38] Przed podaniem Jezusowi krzyża zawieszają Mu na szyi tabliczkę z napisem: “Jezus Nazarejczyk, Król Żydów”. Sznur, na którym ona wisi, zaczepia się o koronę powodując, że porusza się i drapie miejsca, w których jeszcze nie ma zadraśnięć, i wbija się w nowe miejsca, zadając nowy ból i sprawiając, że znowu płynie krew. Ludzie śmieją się sadystyczną radością, znieważają, bluźnią.

Sadystyczna radocha! To bylo zwyrodnienie tych ,,ludzi" wyrazne. I nie tylko ich. Ono wystepuje u zlych zawsze. Podlosc raduje sie krzywda i bólem...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:19, 09 Mar 2018    Temat postu:

Teraz są gotowi i Longin daje rozkaz wymarszu:

«Najpierw Nazarejczyk, za Nim – dwóch złoczyńców. Jedna dekuria wokół każdego, siedem innych – na skrzydłach, jako wzmocnienie. Jeśli któryś żołnierz zrani śmiertelnie skazańców, odpowie za to.»


Jak jest rozkaz to jest porzadek. Wiele zalezy od dowodcy!

A nawiasem mowiac 9 dekurii.
Czyli 9 x 11 = 99 plus centurion daje 100. Czyli centuria. Jednak jedna dekuria mogla byc gdzie indziej a wtedy 111. Tak jest w podreczniku rzymskim. Albo jeszcze inaczej. 8 dekurii pieszych i jedna jazdy razem 9.

Jezus schodzi po trzech schodach, prowadzących z sieni na plac. Od razu widać, że jest ogromnie osłabiony. Chwieje się schodząc po trzech stopniach. [Ruchy] krępuje Mu krzyż spoczywający na ramieniu, całym poranionym; tabliczka, która porusza się z przodu, i jej sznur wrzynający się w szyję; kołysanie, w jakie wprawia ciało długa część krzyża, podskakującego na stopniach i na nierównościach podłoża.

Żydzi śmieją się, widząc Go zataczającego się jak pijany. Krzyczą do żołnierzy:

«Popchnijcie Go! Niech upadnie! W proch bluźniercę!»


Żydzi sa okrutni dla ofiar co widac do dzis. Oczywiscie na calym Wschodzie nie ma litosci dla ofiar ale im Bóg objawil miłosierdzie! A Wschodowi nie! Zatem ich wina jest szczegolna.

Lecz żołnierze robią jedynie to, co muszą. To znaczy rozkazują Skazanemu iść środkiem drogi. Longin spina konia ostrogami i pochód powoli rusza w drogę. Longin chciałby też przejść jak najszybciej, idąc na Golgotę trasą najkrótszą, bo nie jest pewny wytrzymałości Skazańca. Lecz te rozwścieczone męty – a nazwać ich tak to jeszcze dla nich zaszczyt – nie chcą tego. Ci, którzy byli najbardziej przebiegli, są już na przedzie, na skrzyżowaniu, tam, gdzie droga się rozwidla, idąc albo przy murach, albo ku miastu. Są wzburzeni, wrzeszczą, widząc, że Longin zamierza iść drogą przy murach.

«Nie wolno ci! Nie wolno! To niezgodne z prawem! Prawo mówi, że skazańcy muszą być widziani w mieście, w którym zgrzeszyli!»

Żydzi zamykający pochód pojmują, że tam na przedzie próbuje się ich pozbawić ich prawa, i dołączają swe krzyki do wrzasku kompanów.


Widowisko byloby za krotkie! Za malo przyjemnosci sadystycznej!

Dla zachowania spokoju Longin skręca w drogę wiodącą ku miastu i przemierza kawałek. Daje jednak znak dekurionowi, aby się do niego zbliżył (mówię “dekurion” tylko dlatego, że to żołnierz z jakimś stopniem, być może nazwalibyśmy go ordynansem) i mówi mu coś po cichu. Ten wraca do tyłu kłusem i po kolei przekazuje rozkaz dowódcy każdej dekurii. Następnie powraca do Longina, aby powiedzieć, że wykonał [polecenie]. W końcu wraca na swe miejsce, do szeregu za Longinem.

Byl jeszcze jakis zastepca czy poslaniec w centurii.

Jezus posuwa się naprzód, zadyszany. Każda dziura w drodze jest pułapką dla Jego chwiejącej się stopy i udręką dla Jego poranionych ramion, dla Jego głowy ukoronowanej cierniem, na którą pada prostopadle słońce, nadmiernie rozpalone. Chowa się ono wprawdzie od czasu do czasu za zasłonę z ołowianych chmur, lecz nawet ukryte nie przestaje palić. Jezus jest przekrwiony ze zmęczenia, od gorączki i od upału. Myślę, że nawet światło i krzyki muszą Go dręczyć. On jednak nie może zakryć sobie uszu, aby nie słyszeć wulgarnych krzyków. Przymyka oczy, by nie widzieć drogi oślepiającej z powodu silnego słońca... Musi je jednak otwierać, bo potyka się o kamienie i o dziury. Za każdym razem, kiedy się potyka, odczuwa ból, bo gwałtownie porusza krzyżem, który uderza o koronę, przemieszcza się na poranionym ramieniu, poszerza rany i zwiększa cierpienie.

Calkowite przyjecie cierpienia za zbawienie swiata. Wzor dla nas.

Żydzi nie mogą Go już uderzać bezpośrednio, a mimo to leci jeszcze jakiś kamień i dosięga uderzenie kijem. Kamienie – szczególnie na małych placach wypełnionych tłumem; uderzenia natomiast – na zakrętach, na małych uliczkach. Na nich Jezus pnie się w górę, pokonuje schody, czasem jeden, czasem trzy, czasem więcej, z powodu stałych różnic poziomów miasta. Tam pochód z konieczności zwalnia i zawsze jest kilku chętnych, którzy odważnie stawiają czoła rzymskim włóczniom, aby zadać nowe uderzenie Jezusowi udręczonemu już ponad miarę.

To nie byla grupka zwyrodnialcow. Wina byla powszechna.

Żołnierze osłaniają Go, jak mogą, ale nawet broniąc Go, uderzają Go, bo długie drzewce włóczni, którymi wywijają w tak niewielkiej przestrzeni, potrącają Jezusa i [sprawiają, że się] potyka. Lecz doszedłszy do pewnego punktu, żołnierze wykonują bezbłędny manewr i – pomimo krzyków oraz gróźb – pochód skręca nagle drogą prowadzącą bezpośrednio ku murom, co bardzo skraca wędrówkę do miejsca kaźni.

Czyli skrocili droge.

Jezus coraz bardziej dyszy. Pot płynie po Jego twarzy a także – krew, wypływająca z ran spowodowanych przez koronę cierniową. Kurz przykleja się do Jego wilgotnej twarzy i znaczy ją dziwnymi plamami, gdyż jest teraz i wiatr. Jego podmuchy są nagłe, po dłuższych przerwach. Wtedy opada pył, który z powodu tłumu wzbił się tumanami, wciskając brud do oczu i gardła.

Przy Bramie Sędziowskiej znajduje się już wielu stłoczonych [ciekawskich]. Ci przewidujący już o wczesnej porze zajęli dobre miejsca, by widzieć. Przed dojściem tam Jezus już by się przewrócił. Jedynie szybkie działanie żołnierza, na którego niemalże upadł, przeszkodziło Jezusowi znaleźć się na ziemi. Motłoch śmieje się i krzyczy:

«Zostawcie Go! Wszystkim mówił: “Powstańcie!”. Niech teraz sam się podniesie...»


Zolnierz ratuje Go przed upadkiem! Kazde dobro sie liczy! Ten zolnierz mozecie byc pewni zostal zbawiony!

Za bramą znajduje się strumyk i mały most. To nowe utrudnienie dla Jezusa, który musi przejść po rozszczepionych deskach, powodujących silne podskakiwanie długiej belki krzyża. I nowe źródło pocisków żydowskich... Kamienie potoku lecą i uderzają biednego Męczennika...

Zawziete zło. Gdyby to byla tylko grupka u wladzy to by sie nie wydarzylo. Podlosc jednak ogarniala wiekszosc wrecz. Stad i wina powszechna.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:43, 13 Mar 2018    Temat postu:

Zaczęła się wspinaczka na Kalwarię. Droga z rozrzuconych kamieni jest odsłonięta, bez jakiegokolwiek cienia. Prowadzi bezpośrednio do szczytu.

Kiedy jeszcze mogłam czytać, wyczytałam, że Kalwaria miała tylko kilka metrów wysokości. Możliwe. Z pewnością nie jest to góra. Jest to jednak wzgórze nie niższe niż w Lungarni góra Krzyży – tam gdzie znajduje się Bazylika S. Miniato we Florencji. Powie się: “O! To nic takiego!” Tak, to nic takiego dla kogoś, kto jest zdrowy i silny. Wystarczy jednak mieć słabe serce, aby odczuć, czy to jest mało czy dużo!... Wiem, że po chorobie serca – a była to niewielka słabość – nie mogłam wejść na to wzniesienie bez wielkiego cierpienia i musiałam się zatrzymywać co chwila, a przecież nie miałam na ramionach tego brzemienia. A sądzę, że Jezus miał serce bardzo chore, zwłaszcza po ubiczowaniu i poceniu się krwią... i rozmyślam tylko nad tymi dwoma sprawami.


I o tym pamietajcie gdy czytacie ze droga byla krotka a gorka niska...

Jezus odczuwa więc dotkliwy ból idąc w górę, a ponadto z powodu ciężaru krzyża, który – tak długi – musi być też bardzo ciężki. Natyka się na wysunięty kamień. Wyczerpany podnosi stopę niewystarczająco wysoko i upada. Przewraca się na prawe kolano, choć udaje Mu się podeprzeć przy pomocy lewej ręki. Tłum wydaje radosne okrzyki...

Jezus wstaje. Idzie naprzód, coraz bardziej pochylony i zadyszany, przekrwiony, palony gorączką...


I to jest miara trudnosci.

Kołysząca się przed Nim tabliczka zasłania Mu widok. Jego długa szata, teraz – gdy idzie pochylony – dotyka ziemi z przodu, przeszkadzając Mu w marszu. Jezus więc potyka się znowu i upada na dwa kolana, kalecząc się ponownie tam, gdzie jest już zraniony. Krzyż zaś, wysuwając Mu się z rąk, upada i uderza Go silnie w plecy. Zmusza Go to do pochylenia się. Jezus podnosi go i na nowo mozolnie wkłada na ramiona. Gdy to robi, widać wyraźnie na Jego prawym ramieniu ranę zadaną ocieraniem przez krzyż, który otwarł też liczne rany spowodowane biczowaniem. [Krzyż] zrobił z nich jedną [wielką ranę]. Sączy się z niej woda i krew, tak że tunika jest cała poplamiona w tym miejscu. Ludzie nawet klaszczą. Są szczęśliwi widząc Jego tragiczne upadki...

To sie podobalo!

Longin przynagla i żołnierze – lekkimi pchnięciami sztyletami – zmuszają biednego Jezusa do postępowania naprzód. Podejmują marsz, coraz powolniejszy mimo wszystkich wysiłków. Jezus tak się zatacza w Swym marszu, iż wydaje się zupełnie pijany. Uderza to o jeden, to o drugi szpaler żołnierzy, zajmujących całą drogę. Ludzie zauważają to i krzyczą:

«Jego nauka uderzyła Mu do głowy! Zobaczcie, zobaczcie, jak się chwieje!»

Inni zaś – ci, którzy nie są zwykłym ludem, lecz kapłanami i uczonymi w Piśmie – śmieją się szyderczo:

«Nie! To uczty w domu Łazarza jeszcze Mu uderzają do głowy. Dobre były? Teraz jedz nasz pokarm...»

I [słychać] inne, podobne zdania.


,, Humor"... Szatanski...

Longin, który odwraca się od czasu do czasu, lituje się i nakazuje kilkuminutowy postój. Pospólstwo tak go znieważa, że centurion rozkazuje oddziałom atakować. Tłum ustępuje na widok włóczni błyszczących i groźnych, odsuwa się z krzykiem i schodzi tu i tam z góry.

Krew rozwsciecza...

Widzę, jak wychodzi zza ruin – być może są to jakieś zawalone murki – mała grupa pasterzy. Zrozpaczeni, wstrząśnięci, zakurzeni, obdarci. Przywołują do siebie Nauczyciela siłą swych spojrzeń. Jezus odwraca głowę. Widzi ich... Utkwił w nich wzrok, jakby to były oblicza aniołów. Wydaje się, że gasi pragnienie i wzmacnia się tymi łzami. Uśmiecha się...

Ponownie pada rozkaz wymarszu. Jezus przechodzi tuż obok pasterzy i słyszy ich udręczony płacz. Odwraca z trudem głowę pod brzemieniem krzyża i znowu się uśmiecha...


Poklon pasterzy. Kolejny. Pierwszy byl po Narodzeniu.

Jego pociechy: dziesięć twarzy, postój w palącym słońcu... A potem zaraz ból trzeciego całkowitego upadku. Tym razem to nie jest potknięcie: Jezus przewraca się z powodu nagłej utraty sił, z powodu omdlenia. Upada, uderzając twarzą o porozrzucane kamienie. Pozostaje w pyle, pod krzyżem, który na Niego się przewrócił. Żołnierze usiłują Go podnieść, lecz On wydaje się martwy. Idą donieść o tym centurionowi. W czasie gdy idą i wracają, Jezus odzyskuje przytomność. Powoli z pomocą dwóch żołnierzy – z których jeden podnosi krzyż, a drugi pomaga Skazanemu wstać – podnosi się i staje na nogach. Jest naprawdę wyczerpany.

To nie byly jakies tam potkniecia...

«Zróbcie tak, żeby umarł dopiero na krzyżu!» – krzyczy tłum.

«Jeśli wcześniej doprowadzicie do Jego śmierci, odpowiecie przed Prokonsulem, pamiętajcie! Winny musi żywy dojść na miejsce stracenia» – mówią żołnierzom najważniejsi z uczonych w Piśmie.

Ci przeszywają ich okrutnymi spojrzeniami, lecz z powodu karności nie odzywają się. Longin odczuwa tę samą obawę, co żydzi, że Chrystus umrze w drodze, i nie chce mieć kłopotów. Nie ma potrzeby przypominania mu o tym. Wie, jakie jest jego zadanie jako dowodzącego egzekucją, i dopilnuje tego. Podejmuje odpowiednie kroki. Wprowadza w błąd żydów, którzy ze wszystkich stron góry weszli na drogę i pobiegli nią do przodu. Zlani potem, wdrapując się – ażeby przejść poprzez rzadkie i cierniste krzewy góry, wysuszonej i spalonej – wpadają na zwaliska, które ją tarasują, jakby to było miejsce wyrzucania śmieci z Jerozolimy. Nie troszczą się o nic więcej jak tylko o to, żeby nie przeoczyć żadnego dyszenia Męczennika, któremu zabrakło tchu, żadnego z Jego bolesnych spojrzeń, żadnej, nawet bezwiednej oznaki cierpienia. Nie lękają się o nic innego jak tylko o to, że nie zajmą dobrego miejsca. Longin daje rozkaz, żeby udać się dalej drogą najdłuższą, która wznosi się spiralnie na szczyt, i dlatego marsz jest dłuższy.


Problemem jest to,, aby nie umarl" bo przepisy...

Wydaje się ona ścieżką, która z powodu częstego chodzenia po niej przekształciła się w drogę dosyć wygodną. Skrzyżowanie z drugą drogą odbywa się gdzieś w połowie góry. Widzę, że wyżej droga bezpośrednia przecina się cztery razy z tą, o wiele mniej stromą, która za to jest o wiele dłuższa. Na tej drodze również są ludzie. Idą nią w górę, lecz nie uczestniczą w okrutnej wrzawie opętańców, idących za Jezusem po to, ażeby cieszyć się z Jego udręk. Są to w większości niewiasty we łzach i z zasłonami na twarzach oraz kilka małych grup mężczyzn. Są naprawdę bardzo małe. Znajdują się o wiele bardziej w przedzie niż niewiasty. Tracę ich z oczu, gdy droga okrąża górę. Tutaj Kalwaria ma rodzaj wybrzuszenia z jednej strony, a z drugiej jakby się osuwała. Mężczyźni znikają za kamienistym miejscem i już ich nie widzę.

Usiłuję dla oddania wyglądu tej góry narysować jej kształt. Potrzebowałabym jednak większej kartki, bo na tej mam zbyt mało miejsca.


Na tej drodze sa dobrzy ludzie i o to chodzilo aby wyminac te bestie. Pokaz ludzkiego bestialstwa które jest do dzis. A ludzie dobrzy sa mniejszoscia. Ta droga krzyzowa to obraz swiata.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:41, 16 Mar 2018    Temat postu:

Ludzie, którzy szli za Jezusem, wyją wściekle. Piękniejszy był dla nich widok Jego upadków. Rozdzielają się [na grupy], nieprzyzwoicie złorzecząc Skazańcowi i tym, którzy Go prowadzą. Jedni udają się w pogoń za karnym pochodem, a inni – niemalże biegiem wspinają się drogą szybką, aby powetować sobie zawód zajęciem doskonałego miejsca na szczycie.

[por. Łk 23,27-31] Niewiasty, które idą płacząc, odwracają się słysząc krzyki. Widzą, że pochód skręca w ich stronę. Zatrzymują się więc. Przywierają do stoku w obawie, że gwałtowni żydzi strącą je w dół. Jeszcze mocniej opuszczają zasłony na twarze. Jest też jedna, całkowicie zakryta jak muzułmanka. Ma odsłonięte tylko bardzo czarne oczy. Ich szaty są bogate i mają do swej obrony starszego człowieka potężnej budowy, owiniętego płaszczem tak, że nie rozpoznaję jego twarzy. Widzę jedynie długą brodę, raczej siwą, wysuwającą się spod ciemnego płaszcza.


Kobiety nie chodzily same! Do dzis jest tak u Arabow ze najlepiej jak jest mezczyzna.

Kiedy Jezus podchodzi do nich, szlochają głośniej i pochylają się w głębokich ukłonach. Potem idą stanowczym krokiem naprzód. Żołnierze mają zamiar odepchnąć je włóczniami, lecz ta, która jest okryta jak muzułmanka, odchyla na chwilę zasłonę przed dowodzącym. Przybył on na koniu, żeby zobaczyć nową przeszkodę, lecz daje rozkaz, aby ją przepuścić.

Kobiety jak widzicie zachowuja sie inaczej. Agresja to glownie mezczyzni.

Nie mogę ujrzeć ani jej twarzy, ani jej szaty, bo odkryła zasłonę z szybkością błyskawicy, a jej szata jest całkowicie ukryta pod płaszczem, opadającym aż do ziemi, ciężkim, zupełnie zamkniętym całym rzędem zapinek. Widzę jedynie jej dłoń, którą na chwilę wysunęła spod niego, by odchylić zasłonę. Dłoń ma białą i piękną, oczy – bardzo ciemne. Tyle tylko widać. Musi to być z pewnością ważna dama i wpływowa, bo adiutant Longina natychmiast ulega.

Czyli z waznego domu jest. Zakryta chyba dlatego zeby nie narazac tego rodu?

Niewiasty podchodzą z płaczem do Jezusa. Upadają na kolana u Jego stóp, On zaś zatrzymuje się, zdyszany... a jednak potrafi się jeszcze uśmiechnąć do tych współczujących niewiast i do męża, który je eskortuje i odkrywa oblicze, by się ukazać. To Jonatan. Jego jednak straż nie przepuszcza. Tylko niewiasty. Jedna z nich to Joanna, małżonka Chuzy. Jest bardziej wyniszczona niż wtedy, gdy była umierająca. Czerwone ma tylko ślady łez, a całe śnieżnobiałe oblicze z jej łagodnymi czarnymi oczyma, tak teraz błyszczącymi, stało się ciemnofioletowe jak niektóre kwiaty. Ma w dłoniach srebrną amforę i ofiarowuje ją Jezusowi, lecz On odmawia. Zresztą Jego zadyszka jest tak wielka, że nie mógłby nawet pić. Lewą ręką ociera pot i krew. Spływa Mu ona do oczu, sączy się po czerwonych policzkach i szyi, z żył nabrzmiałych przez dyszące bicie serca, moczy całą Jego szatę na piersi.

Jest oczywiscie znane z Ewangelii spotkanie z placzacymi niewiastami.

Inna niewiasta – która ma obok siebie młodą służącą ze skrzyneczką w rękach – otwiera ją i wyciąga z niej bardzo biały, czworokątny ręcznik i ofiarowuje go Odkupicielowi. Jezus przyjmuje go. Ponieważ jednak nie może Swą jedyną wolną ręką otrzeć się sam, niewiasta, pełna litości, pomaga Mu. Uważając, żeby nie poruszyć Jego korony, przykłada tkaninę do twarzy. Jezus przyciska świeże płótno do biednej twarzy i trzyma je, jakby znajdował w tym wielkie pokrzepienie.

Otarcie twarzy zapewne znane jako stacja drogi krzyzowej z Weroniką.

Potem oddaje tkaninę i mówi:

«Dziękuję, Joanno... dziękuję, Niko... Saro... Marcelo... Elizo... Lidio... Anno... Walerio... i tobie... Lecz... nie płaczcie... nade Mną... córki... Jerozolimy... lecz nad grzechami... waszymi i... waszego miasta... Błogosław... Joanno... że nie masz... już dzieci... Widzisz... to zmiłowanie Boga... nie... nie mieć teraz dzieci... bo... one cierpią... przez to. A ty też... Elizo... lepiej... tak... niż [żeby były] pomiędzy bogobójcami... A wy... matki... płaczcie nad... waszymi synami, bo... ta godzina nie przejdzie... bez kary... I to jakiej kary, skoro tak postępują z Niewinnym... Będziecie wtedy płakać... że poczęłyście... karmiłyście i... że miałyście jeszcze... dzieci... Matki... w tym momencie... zapłaczą, bo... zaprawdę, mówię wam... szczęśliwy będzie... kto wtedy... pierwszy... upadnie... pod ruinami. Błogosławię was... Idźcie... do domu... módlcie się... za Mnie. Żegnaj, Jonatanie... zabierz je stąd...»


Te przerwy oznaczaja ze Jezus nie mogl mowic normalnie! Widzimy ze niekiedy lepiej nie miec dzieci! Bóg wie kiedy. To spotkanie bylo oczywiscie pocieszeniem.

I Jezus rusza w dalszą drogę, pośród przenikliwego płaczu niewiast i przekleństw żydów.

Jest znowu zlany potem. Żołnierze także są spoceni i dwóch innych skazańców, bo słońce tego burzowego dnia pali jak płomień, a rozpalone zbocze góry dołącza się do żaru słońca. Jakie musiało być działanie słońca na wełniane ubranie Jezusa, dotykakające ran ubiczowania, można sobie łatwo wyobrazić i przerazić się... On jednak nie wypowiada ani jednej skargi. Jedynie – choć droga jest o wiele wolniejsza i nie ma na niej rozrzuconych kamieni, tak niebezpiecznych dla Jego wlokących się stóp – Jezus coraz bardziej się zatacza. Potrąca to jeden, to drugi rząd żołnierzy i pochyla się coraz bardziej ku ziemi. Wymyślają więc – żeby usunąć tę niedogodność – obwiązanie Go w pasie sznurem, którego dwa końce trzymają tak, jakby to były lejce. Tak, to Go podtrzymuje, ale nie odbiera Mu Jego brzemienia. Przeciwnie, sznur – zahaczając o krzyż – stale przesuwa go na ramieniu i sprawia, że uderza w koronę, która już uczyniła na czole Jezusa krwawiący tatuaż. W dodatku sznur ociera w pasie, gdzie znajduje się tak wiele zranień, i z pewnością muszą się one otwierać na nowo. Także biała tunika nabiera w pasie koloru różowego. Chcąc pomóc, zadają Mu jeszcze większe cierpienie.


Bo taka pomoc na odległosc sznura wiecej szkodzi niz pomaga. To tez zreszta symbol jak to ludzie ,, pomagaja".

Droga prowadzi dalej, okrążając górę, Dochodzi do ścieżki stromej. Maryja z Janem znajduje się w miejscu, które zaznaczyłam na rysunku. Jan przyprowadził Ją w to zacienione miejsce chyba po to, aby trochę odpoczęła. To miejsce najbardziej strome na całej górze. Tu jest tylko ta droga. Zbocze opada stromo w dół, a w górę stromo się wznosi. Z tego powodu okrutnicy nią gardzą. Jest tutaj cień, bo to – jak się wydaje – strona północna. Maryja, oparta o stok, jest z dala od słońca. Stoi, opierając się o ziemię – [jeszcze] na nogach, lecz już wyczerpana. Jest w Swej ciemnoniebieskiej szacie, niemal czarnej. Ciężko oddycha, jest blada jakby była martwa.

Kolejna stacja drogi krzyzowej spotkanie Matki.

Jan patrzy na Nią z pełną rozpaczy litością. On także utracił wszelki ślad koloru. Jest ziemisty, ze zmęczonymi i mocno rozwartymi oczyma. Nieuczesany, policzki zapadnięte, jakby był chory. Inne niewiasty: Maria i Marta, siostry Łazarza, Maria Alfeuszowa i Maria, małżonka Zebedeusza, Zuzanna z Kany, pani domu [wieczernika] i jeszcze inne, których nie znam, stoją na środku drogi i patrzą, czy Pan nadchodzi. Zobaczywszy zbliżającego się Longina, biegną z tą wiadomością do Maryi. Maryja, podtrzymywana za łokieć przez Jana, odrywa się, dostojna w Swym bólu, od zbocza góry i pewnym krokiem wchodzi na środek drogi. Usuwa się dopiero po przybyciu Longina, który z wysokości konia patrzy na tę bladą niewiastę i tego, który Jej towarzyszy: jasnowłosego, bladego o łagodnych niebieskich oczach, jak Ona. Longin potrząsa głową, mijając Ją w grupie jedenastu jeźdźców.

Nikt tak nie pociesza Jezusa jak Matka. Ktora wspolcierpi. Bo trudno wyrazic bol istoty doskonalej. Z zasady logicznej musi byc na jej miare. Skoro szczescie odczuwa w pelni to i ból tez w pełni. A Matka wlasnie jest stworzona doskonale. Nie ma wad. Co oznacza tez i olbrzymi ból niezany nam wobec mordu na Jej Dziecku.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:38, 20 Mar 2018    Temat postu:

Maryja próbuje jeszcze przejść pomiędzy idącymi pieszo żołnierzami. Ci jednak – ponieważ jest im gorąco i śpieszą się – chcą Ją odepchnąć włóczniami, tym bardziej że z kamienistej drogi lecą kamienie w proteście dla tak wielkiej litości. To znowu żydzi rzucają je, dorzucając przekleństwa z powodu zatrzymania się z litościwymi niewiastami. Mówią:

«Szybko! Jutro jest Pascha. Trzeba wszystko skończyć przed wieczorem! Wspólnicy! Lekceważycie nasze Prawo! Ciemięzcy! Śmierć najeźdźcom i ich Chrystusowi! Kochają Go! Patrzcie, jak Go kochają! Weźcie Go więc sobie! Weźcie Go do waszego przeklętego miasta! Odstępujemy wam Go! Nie chcemy Go! Padlina – bydlętom! Trąd – trędowatym!»


Zachowanie zydow oczywiscie jest reprezentacja grzechu wszystkich ludzi. Bez zadnych watpliwosci. Dotyczy jednak rowniez konkretnego historycznego ludu. I mowi nam tez jacy oni są.

Znużony Longin spina wierzchowca, a za nim podąża innych dziesięciu żołnierzy na koniach, ruszając na ujadającego i znieważającego go człowieka. Ten jednak po raz drugi ucieka.

[por. Mt 27,32; Mk 15,21; Łk 23,26] W tym momencie Longin zauważa stojący wóz. Z pewnością podjechał tam z ogrodów znajdujących się u stóp góry i czeka ze swoim załadunkiem jarzyn, aż tłum przejdzie, aby dotrzeć do miasta. Sądzę, że również nieco ciekawości Cyrenejczyka i jego synów spowodowało, że doszli aż tutaj, bo wcale nie musieli tego robić. Dwaj synowie leżą na stosie jarzyn, patrzą i śmieją się z uciekających żydów. Mężczyzna zaś – mąż o potężnej budowie, mający jakieś czterdzieści, pięćdziesiąt lat – stoi przy ośle, który ze strachu chce się cofnąć. Patrzy uważnie na pochód.


Cyrenejczyk z rodzina zajmowal sie sprawami.

Longin przygląda mu się. Sądzi, że może mu się przydać i nakazuje mu: «Człowieku, podejdź tutaj.»

Cyrenejczyk udaje, że nie słyszy, lecz z Longinem nie ma żartów. Powtarza rozkaz takim głosem, że mąż rzuca lejce synom i podchodzi do centuriona.


Rzymianie pamietajmy byli nadludzmi! Owszem mozna bylo ich zabic ale wtedy nastepowala zemsta Rzymu. Nie odpuscili! Stad Rzymianie wyraznie panowali i wszyscy byli nizej.

«Widzisz tego człowieka?» – pyta go. Mówiąc to, odwraca się, aby pokazać Jezusa, i widzi, że Maryja błaga żołnierzy, aby pozwolili Jej przejść. Zdjęty litością woła:

«Pozwólcie przejść tej Niewieście!»


Mimo ze surowy bylo w nim dobro.

Potem dalej rozmawia z Cyrenejczykiem:

«On już dalej nie może iść z takim brzemieniem. Jesteś silny. Weź jego krzyż i zanieś go na miejsce, na sam szczyt.»

«Nie mogę... Mam osła... jest uparty... chłopcy nie potrafią go utrzymać.»

Ale Longin mówi:

«Ruszaj, jeśli nie chcesz stracić osła i zarobić dwudziestu razów za karę.»

Cyrenejczyk już się nie ośmiela reagować. Woła do chłopców:

«Idźcie szybko do domu i powiedzcie, że zaraz przyjdę!»


Jak widzicie z Rzymem nie ma dyskusji. Ale tu akurat wladza dobra. Na dobre mu to wyszlo.

Potem idzie w stronę Jezusa. Dochodzi do Niego akurat w chwili, gdy odwraca się On do Swojej Matki. Jezus dopiero teraz zauważył, że Maryja idzie w Jego kierunku. Szedł bowiem tak pochylony i z oczami niemal zamkniętymi, jakby był ślepy. Woła:

«Mamo!»

To pierwsze słowo, odkąd jest dręczony, wyrażające Jego cierpienie. W tym bowiem słowie jest wyznanie wszystkiego: całej Jego straszliwej udręki ducha, psychiki i ciała. To przejmujący i rozdzierający krzyk dziecka, które umiera osamotnione, otoczone dręczycielami, pośród najgorszych tortur... i które boi się już nawet Swego własnego oddechu. To skarga dziecka, majaczącego, wstrząsanego przez wizje koszmarów... I chce mamy, mamy... bo już sam Jej pocałunek koi żar gorączki, Jej głos przegania zjawy, a Jej uścisk czyni śmierć mniej przerażającą...

...

Matko! To slowo wystarczy aby wyrazic wszystko.

Maryja unosi rękę do serca, jakby zadano Jej cios sztyletem. Lekko się chwieje, lecz opanowuje się. Przyspiesza kroku i idzie z ramionami wyciągniętymi do Swego umęczonego Syna, wołając:

«Synu!»

A mówi to w taki sposób, że kto nie ma serca hieny, ten czuje, jak mu się ono kraje, pod wpływem takiego bólu.


Bo te slowa sa po to! To wszystko dzieje sie zeby poruszyc zbrodniarzy! Aby ich zbawic nie zniszczyc. To jest milosc nieprzyjaciol. I to jest obraz dla kazdego. Kazdy ma matke! 100%. Ci zbrodniarze tez mieli matki. Stad jesli któregos to poruszylo to dlatego ze przypomnial sobie swoja matke.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pią 10:45, 23 Mar 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy