Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Święci Arabowie.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:34, 17 Maj 2015    Temat postu: Święci Arabowie.

Watykan: papież kanonizował cztery zakonnice, wśród nich dwie Palestynki

Podczas mszy na placu Św. Piotra papież Franciszek kanonizował cztery zakonnice: dwie palestyńskie Arabki, Włoszkę i Francuzkę, które żyły na przełomie XIX I XX wieku. Na kanonizacji pierwszych Palestynek był przywódca Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas.

We mszy uczestniczyło wielu pielgrzymów przybyłych z terytoriów palestyńskich i krajów Bliskiego Wschodu.

Kanonizowana została pochodząca z okolic Nazaretu Maria Baouardy, znana także jako Maria od Jezusa Ukrzyżowanego, palestyńska karmelitanka, mistyczka i stygmatyczka. Jako 13-latka uciekła przed przymusowym małżeństwem, a potem uniknęła śmierci, gdy muzułmanin, usiłując nakłonić ją do przejścia na islam, poderżnął jej gardło. Uratowana przed franciszkanów wstąpiła następnie do klasztoru. Została ogłoszona błogosławioną przez Jana Pawła II w 1983 roku.

Druga nowa święta to urodzona w Jerozolimie w chrześcijańskiej rodzinie Maria Alfonsyna Danil Ghattas, założycielka Zgromadzenia Sióstr od Najświętszego Różańca z Jerozolimy. Pracowała jako katechetka w Betlejem i prowadziła tam zakład dla ubogich dziewcząt. Założone przez nią zgromadzenie działa w kilku krajach Bliskiego Wschodu, między innymi w Syrii, Kuwejcie, Libanie i Egipcie. Jej beatyfikacja, pierwsza w Jerozolimie i w całej Ziemi Świętej, odbyła się w 2009 roku.

Pochodząca z Neapolu Maria Brando to założycielka Zgromadzenia Sióstr Ofiar-Wynagrodzicielek Jezusa Sakramentalnego, beatyfikowana przez Jana Pawła II w 1983 roku.

Francuzka Joanna Emilia de Villeneuve urodzona w zamożnej rodzinie w Tuluzie założyła z dwiema przyjaciółkami Zgromadzenie Sióstr od Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej. Opiekowała się biednymi dziewczętami, zwłaszcza robotnicami, zmarła na cholerę, zajmując się chorymi podczas szalejącej zarazy. Tzw. błękitne siostry z założonego przez nią zgromadzenia pracują w Afryce, Ameryce Południowej i w Azji; prowadzą sierocińce, placówki służby zdrowia i ośrodki pomocy ubogim.

Media podkreślają, że szczególne znaczenie ma kanonizacja dwóch zakonnic z terenów palestyńskich. To, jak się zauważa, przesłanie nadziei dla tamtejszych chrześcijan, których liczba wciąż spada; emigrują z powodów ekonomicznych i prześladowań. Na terenach należących do Palestyńczyków stanowią oni obecnie 2 proc. ludności.

W homilii podczas mszy kanonizacyjnej Franciszek przypomniał o oddaniu, z jakim nowe święte pełniły posługę niosąc pomoc biednym, chorym, więźniom i wyzyskiwanym. Papież powiedział, że w relacji z Jezusem chrześcijanin znajduje siłę, by pozostać wiernym Ewangelii mimo trudności.

Franciszek podkreślił, że nie można być chrześcijaninem "w samotności", trzeba żyć we wspólnocie. Mówiąc o posłudze zwrócił uwagę, że "nie jest to obejmowanie urzędu, ale służby".

Na zakończenie mszy, pozdrawiając delegacje przybyłe z Palestyny i Izraela, papież życzył tamtejszym chrześcijanom, by inspirując się wzorem miłosierdzia i miłości nowych świętych, "patrzyli z nadzieją w przyszłość i podążali drogą solidarności i braterskiej koegzystencji".

...

Znakomita wiadomość dla wszystkich Arabów. Aż czterech świętych. Czyli oni na pewno są w niebie u Boga:-) Nie ma lepszej wiadomości niż ta! A szczególnie wielki dzień dla Palestyńczyków. Przodują w dobru! Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:37, 16 Lis 2015    Temat postu:

Adel Termos - "bohater z Bejrutu" uratował kilkadziesiąt osób

Dzieci Adela Termosa - AFP

W zamachu w Bejrucie zginęły w ubiegłym tygodniu 44 osoby, a 200 zostało rannych. Choć to wydarzenie nie było tak szeroko komentowane, jak zamachy w Paryżu, na symbol wyrósł Adel Termos, który chcąc ratować własną córkę, rzucił się na zamachowca i aktywował bombę. Mężczyzna zginął na miejscu. Dzięki jego poświęceniu udało się uratować kilkadziesiąt osób.

Dramatyczną historię Termosa i jego córki jako pierwsze opisało Public Radio International. Dziennikarze podają, że Libańczyk w feralnym dniu miał spacerować ze swoją córką po dzielnicy Burdż al-Baradżna w Bejrucie. Do dramatycznych wydarzeń doszło, kiedy Termos usłyszał pierwszy z wybuchów i zobaczył zamachowca chcącego zdetonować kolejną bombę. Bez namysłu rzucił się na niego i uratował kilkadziesiąt osób. Sam jednak zginął na miejscu.
REKLAMA


– Termos rzucił się z nim na ziemię, aktywując tym samym bombę. W okolicy było wiele, wiele rodzin, prawdopodobnie setki osób, które ten mężczyzna uratował – mówi w rozmowie z PRI bloger Elie Fares mieszkający na co dzień w Bejrucie.

Choć o zamachach w Bejrucie nie informowano w Europie tak szeroko, jak o zamachach w Paryżu, internauci uznali Adela Termosa za bohatera i nie zapominają o jego historii. O sprawie piszą również największe media na świecie.
Obserwuj
Saulo Corona
‏@saulocorona

#AdelTermos Sacrificed His Own Life to Save 100´s From ISIS Terrorists in #Beirut: bit.ly/1PJQawg #Lebanon

Dokonany w czwartek zamach, do którego przyznało się Państwo Islamskie (ISIS), jest najkrwawszym atakiem dokonanym przez ISIS w Libanie i jednym z najtragiczniejszych od zakończenia wojny domowej z lat 1975–1990.

Do ataków doszło w Burdż al-Baradżna, południowej, zdominowanej przez ludność szyicką części Bejrutu. Obszar ten pozostaje pod kontrolą szyickich bojówek Hezbollahu, które walczą też po stronie sił reżimu prezydenta Baszara el-Asada w Syrii. Od wybuchu konfliktu syryjskiego w marcu 2011 r. zginęło ponad 250 tysięcy ludzi.

...

Wspanialy swiety! Jest takich wielu tam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:39, 21 Lis 2015    Temat postu:

Polacy uratowali muzułmanina, który nawrócił się na chrześcijaństwo

Policja kwalifikuje sprawę jako przestępstwo o podłożu nienawiści religijnej - Thinkstock

49-letni mieszkaniec Bradford, który przeszedł z islamu na religię chrześcijańską, padł ofiarą brutalnego ataku muzułmanów, którzy nie mogą mu wybaczyć "bluźnierstwa". Nissar Hussain przeżył tylko dzięki swoim polskim sąsiadom, którzy przegonili napastników. O sprawie piszą od wczoraj wszystkie największe angielskie gazety.

Ojciec sześciorga dzieci 19 lat temu postanowił zmienić swoje wyznanie i zostać chrześcijaninem. W 2008 roku wystąpił w programie dokumentalnym telewizji Channel 4, poświęconym osobom, które porzuciły islam. Od tamtej pory rodzina Hussaina stała się celem gróźb i wyzwisk ze strony muzułmańskiej społeczności w Bradford.
REKLAMA


49-latek przyznaje, że wielokrotnie niszczono mu samochód i dom, a także grożono śmiercią, dlatego wciąż żył w strachu o życie swoje i swoich bliskich. Policja wielokrotnie interweniowała na jego prośbę, ale ostatecznie musiał się wyprowadzić z poprzedniego mieszkania, które znajdowało się w dzielnicy zamieszkanej przez muzułmanów.

Gdy wyszedł przed swój dom, na ulicy zatrzymał się samochód, z którego wysiadło dwóch uzbrojonych w kij baseballowy i kilof mężczyzn. Rzucili się na Hussaina, okładając go kijem i kopiąc. Zobaczyli to mieszkający obok Polacy, którzy pobiegli na pomoc swojemu sąsiadowi, przeganiając przy tym napastników. Całą sytuację zarejestrowała kamera CCTV. Policja kwalifikuje sprawę jako przestępstwo o podłożu nienawiści religijnej.

...

To jest Polska! A tu mamy meczennika. Arabowie jesli chca byc wolni musza wprowadzic wolnosc religii. Kazdy moze sobie wybrac religie nie bedaca jakas dewiacja patologiczna typu sekta gwalcaca dzieci. Nie obawiajcie sie utraty kultury. KULTURA ARABSKA MA ZOSTAC PO ZMIANIE RELIGII! NIE CHCEMY ABYSCIE STAWALI SIE EUROPEJCZYKAMI! A niestety migracja niszczy kulture arabska rodza dzieci w Europie ani nie Europejczycy ani Arabowie i pozniej sie wysadzaja...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:33, 27 Cze 2017    Temat postu:

Siła wspólnej modlitwy i przyjaźń ze św. Charbelem. Rozmowa z państwem Amaro
Małgorzata Bilska | Czer 27, 2017
Archiwum prywatne
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


„Ten święty urzeka mnie tym, że żył w ukryciu i miał wielką pokorę. I w tej pokorze była jego moc. Tej pokory chcę się od niego uczyć” – tak o św. Charbelu mówi Wojciech Modest Amaro. „Doświadczyliśmy niesamowitej łaski - cała nasza rodzina jest nawrócona” - dodaje jego żona, Agnieszka.


Z
Agnieszką i Wojciechem Modestem Amaro w ich warszawskim domu spotkała się Małgorzata Bilska. W rozmowie przeprowadzonej specjalnie dla Aletei małżeństwo pięknie opowiada o swojej wierze, sile wspólnej modlitwy oraz niezwykłej przyjaźni ze św. Charbelem.



Małgorzata Bilska: W jaki sposób dowiedzieli się Państwo o istnieniu św. Charbela?

Agnieszka Amaro: Pierwszy raz – w Ziemi Świętej, gdzie spędzaliśmy akurat Sylwestra. Moja mama wyjęła w pewnym momencie książkę z wizerunkiem św. Charbela na okładce i trudno powiedzieć dlaczego, ale zrobił na mnie wielkie wrażenie. Po powrocie do kraju zaczęliśmy modlić się z mężem nowenną za jego wstawiennictwem.

Po 8 miesiącach zadzwonił zaprzyjaźniony salezjanin i zapytał, czy chcemy w domu założyć „dom modlitwy” św. Charbela. Od razu powiedziałam „tak”, choć nie wiedziałam, z czym to się wiąże. Wkrótce okazało się, że na inauguracyjnym spotkaniu pojawiło się około 30 osób, które przyjechały z całej Polski, aby się z nami pomodlić. Mszę inauguracyjną odprawiło 3 księży…

Wojciech Modest Amaro: Charbel dotknął naszego serca i tak zaczęła się modlitwa do niego. Nie wszystko da się wytłumaczyć, a w tym przypadku najlepiej mówić o jakimś zaufaniu do jego osoby. Jestem introwertykiem. Ten święty urzeka mnie tym, że żył w ukryciu i miał wielką pokorę. I w tej pokorze była jego moc. Tej pokory chcę się od niego uczyć. Wymodlił i wyprosił dla nas sporo łask, więc po ludzku mamy słabość do niego. On bezsprzecznie ma swój czas na działanie.






Jak wyglądają takie spotkania modlitewne?

AA: Spotykamy się regularnie i przedstawiamy nasze intencje, upraszamy każdemu potrzebne łaski. Boże działanie widać na każdym kroku, na każdej modlitwie. Każdy z nas ma swoje problemy, a zatem wśród próśb są takie o dar potomstwa, o uzdrowienia z konkretnych chorób, o pojednanie w rodzinach, o nawrócenie, o wypełnianie woli Bożej w życiu danej osoby, nawet o spokojną śmierć po latach cierpienia w hospicjum.

Dostajemy mnóstwo potwierdzeń tego, że prośby te są realizowane, że się spełniają – wszystko na Chwałę Bożą. Od czasu przewartościowania naszego życia jesteśmy nieustająco świadkami wielu cudów.

WMA: Taka wspólna modlitwa jest wyjątkowa i gwarantuje przede wszystkim pokój serca: coś, co jest wszystkim na pewno potrzebne. To gigantyczny dar zaufania, o który Jezus prosi w Ewangelii. Św. Charbel specyficznie działa na ludzi, często posługuje się przypadkowymi wydarzeniami, by kogoś zainspirować do zmiany życia i modlitwy. Potem jego obecność rozkwita, a ci którzy mu zawierzają swoje prośby, czynią to chociażby poprzez nowennę, litanię lub krótką codzienną modlitwę.

Czy w spotkaniach uczestniczą młodzi ludzie? Święty Charbel potrafi przyciągnąć do Boga nastolatków?

AA: Doświadczyliśmy niesamowitej łaski – cała nasza rodzina jest nawrócona. Dzieci zawsze uczestniczą w modlitwach. I nie jest to przez nas nakazane.

A inni młodzi ludzie?

AA: Tak, wiele młodych osób. To kwestia dania przykładu, później inni przestają się krępować, wstydzić. W obliczu wielu chorób, przykrych doświadczeń, problemów, dostrzegają konkretne działanie, które taka modlitwa przynosi i sami stają się odważniejsi. W czasach, kiedy wiara jest wyśmiewana i wyszydzana bój toczy się właśnie o młodych ludzi, o ich wiarę i tożsamość.
Czytaj także: Co Wojciech Amaro robi w kuchni kapucynów?

Św. Charbel przyciąga na pewno poprzez swoją skuteczność. Kilkadziesiąt tysięcy udokumentowanych uzdrowień robi wrażenie. Jezus chodząc i nauczając, również uzdrawiał – czyli okazywał miłosierdzie. Proście, a otrzymacie – jest tu, za wstawiennictwem tego świętego, po prostu wypełnianiem się żywej Ewangelii w naszym życiu. To też droga, by uwierzyć i przyjąć naukę Jezusa.

WMA: Modlą się też czasem z nami nasi kucharze…

Zastanawiam się, czy taki mnich jak Charbel, chrześcijanin z jednego z Kościołów Wschodnich, z Libanu, maronita ma coś do przekazania współczesnemu, sceptycznemu człowiekowi z kultury Zachodu? W tym nam, Polakom?

AA: Jego życie może być świadectwem dla każdego, niezależnie od epoki. Co dziś zdumiewa? I co może wyrwać młodego człowieka z pędu za tanimi błyskotkami? Tylko postawa całkowitego zawierzenia Bogu. Kompletne ogołocenie się z egoizmu, egocentryzmu, zapatrzenia w siebie, przekonania o własnych możliwościach. A co gorsza, nagminne znużenie, zmęczenie życiem, w którym nie obowiązują żadne wartości i wszystko podporządkowane jest wygodnictwu. Wydumany kult wolnej jednostki, liberalnie ukształtowanej, przesiąkniętej relatywizmem, forsującej zamianę: ja chcę – w obowiązujące prawo.

Św. Charbel daje swoim życiem przykład poświęcenia siebie samego drugiemu człowiekowi. I swojego życia wyższym celom i wartościom.

WMA: Dla mnie to przede wszystkim człowiek żywej wiary. Mamy w religii dwie składowe: wiarę i wiedzę. One się uzupełniają, a nie wykluczają. Niektóre zakony, w tym dominikanie i salezjanie, mają powołanie do przekładania wiedzy na życie codzienne. Mają wypracowane metody ewangelizacji, przekazywania nauki pod wpływem Ducha Świętego.





Czytaj także: Tajemniczy mnich z Annaya i jego cuda

Natomiast u św. Charbela widać czystą wiarę. Dominuje nurt czystej, głębokiej wiary polegającej na tym, że modląc się o coś, zakładam od razu, że zostałem wysłuchany. Bo na górze siedzi Ktoś, kto w chwili modlitwy nie był czym innym… zajęty. I rozumiem/wierzę, że moja prośba została wysłuchana. A jaki będzie tego efekt i kiedy wypłynie, to już nie nasza rzecz. Może wypłynie po mojej śmierci, tak jak cuda rozlały się po śmierci Charbela?

Podstawą wiedzy jest Pismo Święte. Wiary – zaufanie. Musi przyjść moment zawierzenia Bogu „w ciemno”. Czyli trzymania za rękę i podążenia za Jezusem. Nawet, jeśli są to rzeczy, które nie bardzo nam się spodobają. Albo kiedy cudów już nie ma…

AA: …wtedy człowiek uświęca się w codzienności.

...

Potezny swiety!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:49, 29 Lip 2017    Temat postu:

Święty Charbel – orędownik chrześcijan i muzułmanów
Małgorzata Bilska | Lip 28, 2017
Wikipedia
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Kilka dni po pogrzebie Charbela kilku muzułmanów z pobliskiej wsi przyszło z wizytą do przeora klasztoru w Annaya. Twierdzili, że nocą od strony grobu mnicha promienieje dziwne światło. Gdyby nie oni, moglibyśmy się nigdy nie dowiedzieć o Charbelu.


W
Polsce kalendarz liturgiczny wymienia Charbela, mnicha i pustelnika, 28 lipca, choć w innych krajach – 24 lipca. Zapewne dlatego, że „naszą świętą” z 24 lipca jest św. Kinga. Charbelowi czasem stawia się „zarzut”, że jest zbyt egzotyczny, no bo po cóż nam kolejny święty z dalekiego kraju? A przecież Kinga była żoną polskiego króla, która przyjechała do Polski z Węgier. Poza tym Kościół jest jeden, powszechny i różnorodny (czego portal Aleteia jest najlepszym dowodem!), a św. Charbel apostołuje ponad wszelkimi różnicami. Uzdrawia i wysłuchuje chrześcijan wszystkich wyznań, ale też muzułmanów, buddystów, hinduistów…

Należał do Kościoła Maronickiego, który jest jednym z 23 katolickich Kościołów Wschodnich – uznających prymat Biskupa Rzymu. Kiedy Charbel Makhlouf żył (1828-1898), nie było jeszcze państwa Liban, ziemie te znajdowały się pod władzą Imperium Osmańskiego. Maronici wywodzą się z Syrii. Zafascynowany był nim słynny amerykański trapista, Thomas Merton, który ostatnie 3 lata życia spędził w… pustelni. Warto o tym pamiętać, bo to intelektualista i autor wielu bestsellerów. Rozum nie stoi w kontrze do cudów. One umacniają wiarę i są żywym świadectwem mocy Stwórcy, Jego panowania nad światem stworzonym.
Czytaj także: Święty Charbel. Przypadkiem, czyli jakimś cudem


Początki kultu Charbela

Dziś do klasztoru w Annaya w Libanie pielgrzymuje co roku około 4 mln ludzi. Jak zaczął się kult i sława skromnego, pokornego, milczącego pustelnika? Bardzo dziwnie. Bóg ma swoje sposoby, aby wynieść do chwały tych, którzy nigdy o to nie zabiegali. Nie ma dla Niego nic niemożliwego.

Charbel zmarł (po dziewięciodniowej agonii) w Wigilię, 24 grudnia 1898 roku. W tym samym dniu, co patriarcha Kościoła Maronickiego. Przełożeni pojechali na uroczystości pogrzebowe patriarchy; współbrata złożyli do grobu dopiero po ich powrocie. Ale co to był za grób! Dziś powiedzielibyśmy – zbiorowy, w dodatku ziemny. Spoczywali w nim mnisi z klasztoru. Nie był to cmentarz, jaki znamy z naszej tradycji. Ciało złożono bez trumny, na deskach. Zima w libańskich górach jest bardzo mroźna na tej wysokości. Wiosną okazało się, że grób został zalany w wyniku roztopów, a ciało znajduje się… w błocie. Grób otworzono po interwencji bogobojnych wyznawców Allaha, bo oni jako jedni z pierwszych uwierzyli w cuda.

Kilka dni po pogrzebie Charbela kilka osób z pobliskiej wsi przyszło z wizytą do przeora. Twierdzili, że nocą, kiedy bracia śpią, od strony grobu promienieje dziwne światło. Przeor, ojciec Anthony Mishmishani, nie chciał uwierzyć. Umówił się jednak z nimi, że następnym razem, gdy zobaczą tajemnicze zjawisko, dadzą mu znać wystrzałem ze strzelby (posiadali broń dla obrony przed napadami).

Już tej samej nocy obudziły go krzyki i walenie do bramy. Okazało się, że rozmowy z przeorem żąda prefekt policji z Hjoula. Razem z trzema żandarmami szukali zbiegłego przestępcy. Byli muzułmanami. Chcieli wejść, bo… zobaczyli światło padające od strony klasztoru. O tej porze używanie lamp było zakazane, więc przeor bardzo się zdziwił. Światło wcale nie padało z okien! To znad grobu promieniowała tajemnicza poświata. Wyglądała tak, jakby przywalony ziemią i śniegiem promień światła próbował z wielkim wysiłkiem wydobyć się na powierzchnię.

Żandarmi oniemieli. Nigdy nie widzieli czegoś takiego! Prefekt nakazał otworzyć grób. Spotkał się z odmową – przeor potrzebował zgody generała zakonu. Policjant postanowił zgłosić sprawę nowemu patriarsze.

Światło pojawiało się regularnie przez 45 nocy od dnia pogrzebu. Po czterech miesiącach, za zgodą patriarchy i generała zgromadzenia, ciało Charbela ekshumowano. Oczyszczono je z błota i mułu. Nie było spodziewanych śladów rozkładu. Ciało pozostało giętkie i elastyczne – pomimo warunków, w jakich się znajdowało. Wydzielało też dziwną substancję. Oleisty płyn, który zawierał surowicę i cząstki krwi. Płynął przez kilkadziesiąt lat, aż do beatyfikacji.
Czytaj także: Siła wspólnej modlitwy i przyjaźń ze św. Charbelem. Rozmowa z państwem Amaro


Olej św. Charbela

Od tego czasu ciało zmarłego stopniowo traciło elastyczność, zaczęło ulegać mumifikacji. Może cud „oleju” spełnił swą rolę i przestał być potrzebny Duchowi Świętemu? Zniknął, jak Gwiazda Betlejemska po doprowadzeniu do stajenki trzech Mędrców. To tylko hipoteza, ale zbieżność dat jest intrygująca. Charbela beatyfikował (potem – kanonizował) bł. Paweł VI – na ostatniej sesji Soboru Watykańskiego II, 5 grudnia 1965 roku w Rzymie.

Znany dziś czcicielom „olej św. Charbela” (podobno ma właściwości uzdrawiające) to… pobłogosławiony olej, znak i symbol. Być może do dziś Charbel byłby zapomniany, jak tylu innych mnichów i pustelników z Annaya, którzy odeszli przed nim i po nim, gdyby nie kilku wierzących muzułmanów. Wiary zabrakło nieco przeorowi…

Wielu wyznawców islamu prosi św. Charbela o wstawiennictwo i doznaje łask. Czy powinno nas to dziwić, skoro Jezus poszedł do pogan, wyznawców innych bogów niż Jahwe? My też możemy się czegoś nauczyć od wyznawców innych religii. Nie są aż tak odlegli i obcy, jak się nam wydaje. Po prostu w kraju nad Wisłą nigdy nie mieliśmy okazji poznać ich osobiście, tworząc wyobrażenia oparte głównie na strachu przed fanatykami i terrorystami. Na relacjach medialnych o strasznych tragediach. To tylko drobna część prawdy. Poznanie znosi lęk, a św. Charbel pomaga nam nie tylko w kłopotach i chorobach. Dzięki niemu lepiej poznajemy mieszkańców Bliskiego Wschodu.

W Libanie mieszka około 4 mln ludzi należących aż do 18 wyznań. Pomódlmy się dziś szczególnie za tych, którzy doświadczają dramatu wojny w sąsiedniej Syrii, za uchodźców przebywających w Libanie i innych krajach. O pokój i wzajemne przebaczenie – za wstawiennictwem św. Charbela (tekst modlitwy poniżej).

...

Zawsze warto go przypominac...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:40, 26 Sie 2017    Temat postu:

Dwie Marie – Matka Boga i Mała Arabka. Co je łączy?
Dorota Szumotalska | Sier 26, 2016
Domena Publiczna/Wikipedia
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


W dniu, w którym w Polsce obchodzimy jedną z największych uroczystości ku czci Maryi, Kościół na świecie wspomina św. Marię od Jezusa Ukrzyżowanego, nazywaną Małą Arabką. Co łączy te dwie kobiety?

Palestynka i Izraelitka

Dziś obie odczuwałyby ostrze miecza w sercu, ponieważ na terenach, gdzie one chodziły z Bogiem za rękę, toczy się wojna.

Bóg już to widział…

„W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa” (J 2,1)

Po cudzie uczynionym dla młodych małżonków na weselu, po ponad osiemnastu wiekach, w odległości około 30 km od Kany, dla innego małżeństwa Bóg również czyni cud. Maria Baouardy przychodzi na świat jako trzynaste dziecko i jest pierwszym, które przeżyło okres niemowlęcy. Prosząc Boga o potomstwo, jej rodzice pielgrzymowali do Betlejem, gdzie Maryja, Bogarodzica, po raz pierwszy usłyszała krzyk swojego Niemowlęcia. W tej miejscowości w przyszłości Mała Arabka także spotka się z Jezusem – tam wyda ostatni okrzyk miłości na ziemi.

Tak jak Maryja

W jednym z apokryfów (Protoewangelia Jakuba) znajdujemy opowieść o tym, jak Joachim i Anna – rodzice Maryi – przez wiele lat starali się o dziecko, a gdy Bóg wysłuchał ich modlitw, z wdzięczności oddali Maryję w wieku trzech lat na wychowanie do świątyni.

Podobne wybranie przez Boga od najmłodszych lat widać było w życiu Małej Arabki. Kiedy miała trzy lata, poszukiwała już samotności, aby rozmyślać o Najwyższym. Od piątego roku życia pościła w każdą sobotę, aby uczcić Matkę Jezusa. To szczególne wybraństwo naznaczone było też wielkim cierpieniem. Dziewczynka wcześnie została sierotą i była wychowywana przez swojego stryja.

Miecz w duszy i na gardle

„A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2,35)

Maryja doświadczyła spełnienia się proroctwa Symeona, gdy Jezus oddawał życie na krzyżu.

Maria Baouardy niemal oddała swoje życie za wiarę w Jezusa, kiedy pewien muzułmanin podciął jej gardło, gdy nie chciała zmienić swojego wyznania. Została cudem ocalona przez Maryję, która ukryła się pod osłoną zakonnego habitu i opiekowała się Małą Arabką aż do odzyskania przez nią sił i zdrowia. Była nie do rozpoznania, ale przepowiedziała dalsze dzieje Małej Arabki i oddała ją pod opiekę pewnemu kapłanowi.

W drodze

Również tułaczka nie była obca tym dwóm dzielnym niewiastom. Maryja uciekała razem z Józefem do Egiptu, aby ochronić swoje Dziecko.

Maria Baouardy podróżowała najpierw do Libanu, a później do Francji, gdzie wstąpiła do postulatu w zgromadzeniu sióstr św. Józefa. Jednak ostatecznie została karmelitanką. W klasztorze w Pau otrzymała stygmaty, przez które doświadczała ogromnych cierpień. Ofiarowywała je za Ojca Świętego i Kościół. Była także atakowana przez demona – nie tylko dotykał chorobą jej ciało, ale starał się ją także zniechęcić do nauki czytania, uniemożliwiając widzenie liter, czy podrzucał jej do posiłków robaki i szpilki.

Zaufanie

„Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5)

Maryja ufała całkowicie, totalnie. „Wszystko” i „cokolwiek” to wyrażenia, w których Maryja nie stawiała granic.

Kiedy Mała Arabka miała odpowiedzieć na pytanie zadane jej przez Maryję, czy przyjmie najtrudniejszą próbę swojego życia, jaką będzie opętanie przez szatana, odpowiedziała: „Zgadzam się na wszystko!”. Stan opętania trwał 40 dni, co było doświadczeniem danym jej od Boga i ofiarą za grzeszników, a nie wynikiem popełnionych przez Marię grzechów. Po tym czasie została opanowana na cztery dni przez anioła, który przez Małą Arabkę mówił do jej sióstr z klasztoru.

Mała Arabka, czyli Maleńka Nic

„Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (J 2,11)

Maryja była świadkiem wielu cudów czynionych przez Jezusa wobec tłumów.

Tak samo Maria od Jezusa Ukrzyżowanego stała się świadkiem, uczestnikiem, ale i świadectwem dla wielu osób, szczególnie sióstr, które żyły z nią na co dzień. Nadzwyczajne zjawiska były w jej życiu czymś powszednim. Lewitacje i ekstazy miały ją, a przede wszystkim innych, umocnić w wierze. Ona sama pozostawała osłonięta pokorą, w wielkiej prostocie przypominała dziecko. „Do czego się porównam? Do małych ptaszków. Jeśli ojciec i matka nie przyniosą im czegoś do zjedzenia, to umierają z głodu. Tak jest z moją duszą bez Ciebie, Panie, ona nie ma pożywienia, nie może żyć!”.

Modlitwa św. Marii do Jezusa Ukrzyżowanego

Duchu Święty natchnij mnie,
Miłości Boża, pochłoń mnie,
po prawdziwej drodze prowadź mnie.
Maryjo, Matko, spojrzyj na mnie,
z Jezusem błogosław mnie.
Od wszelkiego zła, od wszelkiej iluzji,
od wszelkiego niebezpieczeństwa
zachowaj mnie!
Amen

...

Wspaniala postac. Im mniejsza tym wieksza!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 6:08, 21 Wrz 2017    Temat postu:

Papież, który kształcił się u muzułmanów i sprowadził cyfry arabskie
Karol Wojteczek | Wrz 20, 2017
Wikipedia | Domena publiczna | Shutterstock
Komentuj

0

Udostępnij 14    

Komentuj

0
 




Z cyframi arabskimi jest trochę jak w tym żarcie o czarnych jagodach...


S
ą czerwone, bo są jeszcze zielone, ale jak już będą czarne, to się zrobią granatowe. Tak więc cyfry arabskie są tak naprawdę hinduskie, a w ich drodze do Europy oprócz Arabów pośredniczyli jeszcze Persowie.

Na Starym Kontynencie nowy system zapisu liczb pojawił się wraz z podbiciem przez Umajjadów Półwyspu Iberyjskiego w początkach VIII w. Przez jakiś czas nie wychodził on jednak poza użytek osiadłych na ziemiach dzisiejszej Hiszpanii muzułmańskich Maurów. Do ojczyzny Fibonacciego arabskie cyfry sprowadził na dobre dopiero pewien francuski student pobierający wcześniej nauki w świeżo wyzwolonej spod islamskiej okupacji Katalonii, a przez pewien okres również w pozostającej pod władaniem Maurów Cordobie. Studentem tym był Gerbert d’Aurillac, późniejszy papież Sylwester II.

Jako Ojciec Święty wsławił się on zdecydowaną krytyką symonii i nepotyzmu oraz propagowaniem celibatu (Polakom może być zaś znany dzięki kanonizacji św. Wojciecha i nadaniu naszemu krajowi pierwszej metropolii – w Gnieźnie). Mimo jednak sztywnej postawy moralnej Sylwester II posądzany bywał… o diabelskie konszachty przez nierozumiejących jego matematycznych i astronomicznych fascynacji rzymskich „dworzan” (skąd my to znamy?). Niestety, były to czasy, w których umiejętności posługiwania się abakusem, notami tyrońskimi czy globusem niebieskim jawiły się wielu ludziom jako podejrzane.

Nie do końca jasne okoliczności śmierci Sylwestra II (w czasie, gdy Wiecznym Miastem targały rozruchy) i jego niezrozumiałe dla otoczenia zainteresowania przyczyniły się nawet do wykreowania legendy, w myśl której miał on zostać porwany przez diabły (historia bliźniaczo podobna w niektórych szczegółach do Legendy o Twardowskim).
Czytaj także: Lady Gaga z różańcem w dłoniach: tak wygląda moja walka o zdrowie

Z uwagi na powyższe również i sprowadzony przez papieża arabski system zapisu liczb nie przyjął się jeszcze powszechnie. Potrzeba było dwustu lat, by do spuścizny jego i wybitnych arabskich matematyków sięgnął Leonardo Fibonacci, któremu arabskie cyfry udało się skutecznie zaszczepić w społeczeństwie. Dla Gerberta d’Aurillaca, najznamienitszego być może ścisłego umysłu swych czasów, zabrakło miejsca w podręcznikach matematyki (nie da niego jednego). Pamiętajmy więc chociaż o nim odwiedzając gnieźnieńską Bazylikę, czy modląc się do Patrona Polski.

...

Pokazuje on ze kultura arabska nie jest wrogiem. Ona jest tez od Boga. Tylko mahometanizm krępuje rozwoj tych ludow.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 7:46, 07 Paź 2017    Temat postu:

Libańscy chrześcijanie postawili gigantyczny pomnik św. Charbela
Elizabeth Scalia | Paźdź 06, 2017

P. Elie Korkomaz | Youtube
St. Charbel statue, Faraya, Lebanon
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Rzeźba mierzy 27 metrów, ma ponad 9 m szerokości i waży niemal 60 ton. Przy jej budowie pracował zespół 60 ludzi: chrześcijan, druzów i muzułmanów. Wszyscy oni szanują niezwykłego świętego.

U wjazdu do włoskiego miasta Cascia stoi olbrzymi posąg św. Rity. Urodzona tam święta jest – podobnie jak św. Juda – patronką spraw beznadziejnych i po ludzku niemożliwych. Rzeźbę zamówił magistrat Cascii, a wykonał ją młody libański chrześcijanin, Nayef Alwan. Do stworzenia statuy wykorzystał skałę pozyskaną ze wzgórz swojej ojczyzny. Po wizycie na Placu św. Piotra i uzyskaniu błogosławieństwa papieża Franciszka sześciometrowa figura świętej ustawiona została ku wielkiej radości mieszkańców u zbiegu dróg prowadzących z Cascii do Roccaporena.
Czytaj także: Św. Rita – jedyna święta na świecie, która miała stygmat na czole





Posąg Charbela, ukochanego świętego

Libańscy chrześcijanie od dawna w sposób szczególny czczą św. Ritę. Dlatego też wielką dumą napawa ich fakt, że jej figura została wyrzeźbiona przez ich rodaka, na dodatek z libańskiego kamienia. W Libanie także zobaczyć można olbrzymią figurę dłuta tego samego artysty – posąg przedstawiający ukochanego miejscowego świętego, Charbela Makhlufa.

Figura świętego mnicha, wznoszącego rękę w geście błogosławieństwa, znajduje się w znanym kurorcie narciarskim o nazwie Faraya, ok. 40 km na północ od Bejrutu. Rzeźba mierzy 27 metrów, ma ponad 9 m szerokości i waży niemal 60 ton.

Libański kardynał Bechara Peter Rai, patriarcha katolickiego Kościoła maronickiego, poświęcił figurę w uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego, 14 września br. Rzeźba jest wyrazem wdzięczności świętemu za uzdrowienie za jego wstawiennictwem nastoletniego chłopca.
Czytaj także: Święty Charbel – orędownik chrześcijan i muzułmanów


Św. Charbel pomógł nam w najgorszym momencie

Kiedy latem 2016 roku czternastoletni Michel Salame zaczął uskarżać się na bóle głowy, jego rodzice nie uważali tego za nic niezwykłego – syn grał wcześniej długo w piłkę, a dzień był upalny. Jednak stan chłopca szybko pogarszał się, wkrótce na czole wyrósł mu niezłośliwy na szczęście guz, a on sam miewał częste ataki padaczki.

Nieodzowna okazała się bardzo ryzykowna operacja, której termin wyznaczono we wspomnienie św. Charbela. W kilka dni po pierwszej operacji miała nastąpić kolejna. Tak opisał to ojciec chłopca, Elie Salame:

Modliłem się, aby operacja w ogóle nie okazała się konieczna. Jednak św. Charbel przekazał mi wiadomość, żeby poddać się bez obawy drugiemu zabiegowi.

Obie operacje powiodły się, a późniejsza terapia lekowa doprowadziła do znaczącej poprawy zdrowia chłopca. Jak przyznaje jego ojciec: „Nie jestem w stanie powiedzieć, czy był to cud, ale jestem przekonany, że św. Charbel pomógł nam w najgorszym momencie”. Posąg świętego stanowi więc podziękowanie rodziny za zdrowie syna.
Święty błogosławiący Libanowi

Libański rzeźbiarz Nayef Alwan otrzymał od ojca uzdrowionego chłopca dokładne wskazówki co do wyglądu statuy: miała być okazała, aby widać ją było z dużej odległości i być podświetlana w nocy. Święty miał z góry błogosławić Libanowi i wszystkim jego mieszkańcom, bez względu na wyznawaną religię.



© bkerki.org - With Permission
Consecration of Statue of St. Charbel, presided by Lebanese Cardinal Bechara Peter Rai, patriarch of Maronite Catholics



Gigantyczna postać św. Charbela jest pierwszą rzeźbą Alwana wykonaną z włókna szklanego i żywicy. Materiały te odporne są na działanie czynników atmosferycznych – wiatru, deszczu i śniegu – na wysokości ponad 1800 m. n.p.m.

Alwan sporządził oryginał rzeźby z cementu i gliny. Następnie została wykonana forma, przy której pracował zespół 60 ludzi – chrześcijan, druzów i muzułmanów. Jak mówi sam autor rzeźby o swoim trwającym ponad rok projekcie: „To było olbrzymie wyzwanie. Jednak chodziło o samego św. Charbela, więc po prostu przeżegnałem się i ruszyłem śmiało do przodu, nie martwiąc się wiele”.

Św. Charbel cieszy się wielkim poważaniem libańskich muzułmanów. W 2016 roku libańska dziennikarka Roula Bahsoun, praktykująca szyitka, opowiedziała otwarcie o swoim stosunku do świętego, którego relikwie nawiedza co miesiąc w klasztorze w miejscowości Annaja.



Święty Charbelu, mnichu, kapłanie, możny orędowniku i uzdrowicielu, módl się za nami!


Czytaj także: Święty Charbel. Przypadkiem, czyli jakimś cudem



Tekst opublikowany w angielskiej edycji portalu Aleteia

...

I to jest wzor! Wszyscy Arabowie razem bez podzialow! Wystarczy posluchac jego duchowego przekazu i jest dobro!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:45, 22 Sty 2018    Temat postu:

przyczyną św. Szarbela? Polski ksiądz opisuje konkretne sytuacje
Redakcja | 22/01/2018

Antoine Mekary | ALETEIA
Udostępnij 24 Komentuj 0
„Wczoraj wieczorem najbliższa rodzina kilkuletniej Jessiki poinformowała mnie o całkowitym i niewytłumaczalnym medycznie wyleczeniu jej z choroby nowotworowej”.

Ks. Bartek Rajewski, proboszcz polskiej parafii pod wezwaniem św. Wojciecha w Londynie (Polska Misja Katolicka na South Kensington), na swoim profilu na Facebooku podzielił się niezwykłą historią, którą zatytułował tak: Kolejny cud św. Szarbela w naszej parafii.

Nigdy o tym nie pisałem, choć za wstawiennictwem św. Szarbela takich cudownych zdarzeń w naszej parafii było już kilkanaście. Nim w ogóle podzielę się z kimkolwiek taką radosną nowiną, czekam, aż będzie to rzeczywiście informacja pewna i potwierdzona. Wczoraj wieczorem najbliższa rodzina kilkuletniej Jessiki poinformowała mnie o całkowitym i niewytłumaczalnym medycznie wyleczeniu jej z choroby nowotworowej.
Czytaj także: Święty Charbel – orędownik chrześcijan i muzułmanów





Zapytaliśmy polskiego księdza o więcej szczegółów. Odpisał tak: „Od 6 dni odmawiam litanię do św. Szarbela w intencji parafii. I taka niespodzianka. Dzisiaj jest 22 dzień miesiąca, a więc dzień, który wybrał sobie św. Szarbel, obiecując, że tego dnia będzie najwięcej cudów”. W dalszej części wpisu na Facebooku tak opisuje niezwykłe wydarzenie:

Pamiętam, jak [rodzice dziewczynki – red.] gorliwie modlili się przy relikwiach św. Szarbela miesiąc temu, tydzień przed Wigilią Bożego Narodzenia. Stan dziecka był naprawdę poważny. Rokowania nie dawały wielkiej nadziei. Gorliwa modlitwa całej rodziny zanoszona do Boga przez wstawiennictwo św. Szarbela wyprosiła cud. Jessica jest zdrowa! Przypadek? Nie bez przyczyny do św. Szarbela modlimy się: „Św. Szarbelu, umocnij naszą wiarę”.
Ks. Bartek napisał też nam o szerokim propagowaniu kultu świętych w jego parafii. „W naszej parafii w czasie każdej niedzielnej mszy św. (o 12.45 i 18.30) wystawione są relikwie św. Wojciecha, św. Szarbela, św. Ojca Pio i św. Faustyny . W poszczególne niedziele miesiąca o godzinie 18.30 odbywają się nabożeństwa do naszych Świętych Patronów”.

Czytaj także: Uzdrowienia przez wstawiennictwo św. Faustyny. To są niezwykłe historie!
I faktycznie tak jest. Londyńska parafia ma taki „grafik świętych”: I niedziela miesiąca – nabożeństwo do św. Wojciecha połączone z ucałowaniem jego relikwii; II niedziela miesiąca – nabożeństwo do św. Ojca Pio połączone z ucałowaniem jego relikwii; III niedziela miesiąca – nabożeństwo do św. Szarbela połączone z ucałowaniem jego relikwii i namaszczeniem cudownym olejem z jego grobu; IV niedziela miesiąca – nabożeństwo do św. Faustyny połączone z ucałowaniem jej relikwii. Można także zamawiać intencje mszalne za wstawiennictwem wspomnianych świętych.

Polski ksiądz wspomina też o innej sytuacji o niewyjaśnionym charakterze:

Nigdy też nie pisałem o sytuacji z początku listopada 2016 roku. Nie zapomnę rodziców, którzy modlili się przy relikwiach św. Szarbela. Lekarze dawali pięć procent szans na przeżycie ich dwumiesięcznemu dziecku. Akurat tego dnia nie mogłem jechać do szpitala, gdyż godziny odwiedzin kolidowały z godzinami Mszy św. w naszej parafii. Rodzice sami wzięli relikwie i przez całą niedzielę modlili się, klęcząc przy szpitalnym łóżeczku. Następnego dnia, gdy chciałem przyjechać do szpitala, mama stwierdziła, że nie ma takiej konieczności. Pomyślałem o najgorszym. Okazało się jednak, że choroba w niewytłumaczalny sposób całkowicie ustąpiła.
Takich cudownych lokalnych sytuacji stale przybywa, a św. Szarbel wciąż umacnia naszą wiarę, zwłaszcza zaś wtedy, gdy ktoś lub coś chce ją pozbawić nadziei. „Św. Szarbelu, umocnij naszą wiarę!”.

...

Wielki swiety!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:07, 08 Lut 2018    Temat postu:

„To jest cud Boży”. Kolejne uzdrowienie za przyczyną św. Szarbela?
Redakcja | 08/02/2018

Udostępnij 338 Komentuj 0
Przyniosłam relikwie św. Szarbela z naszej parafii do domu i z całego serca modliłam się o cud uzdrowienia. Bóg był ze mną, kiedy płakałam modląc się o łaskę uzdrowienia.

W styczniu opisywaliśmy pierwszą niezwykłą historię pochodzącą z polskiej społeczności w Londynie. Ks. Bartek Rajewski, proboszcz polskiej parafii pod wezwaniem św. Wojciecha w Londynie (Polska Misja Katolicka na South Kensington), na swoim profilu na Facebooku podzielił się wtedy opowieścią, którą zatytułował tak: Kolejny cud św. Szarbela w naszej parafii. Dziś ks. Bartek opublikował nową historię.

Czytaj także: Cudowne uzdrowienia za przyczyną św. Szarbela? Polski ksiądz opisuje konkretne sytuacje

„Jestem przekonana, że moje uzdrowienie nie jest przypadkiem. To jest cud Boży! Mam nadzieję, że to świadectwo pomoże ludziom, którzy są w podobnej sytuacji, jak ja oraz ludziom, którzy tracą wiarę w Boga i Jego dobroć!

Wszystko zaczęło się 4 lata temu, kiedy zostałam skierowana na operację usunięcia cysty z moich narządów kobiecych. Nie miałam wtedy pojęcia, że jestem chora, bo rezonans magnetyczny nie wykazał żadnych komórek rakowych, więc wydawało mi się, że idę po prostu na zabieg; nic poważnego. Po operacji, biopsja wykazała, że był to nowotwór, który ma skłonność do zezłośliwienia się i szybkiego rozprzestrzenienia po organizmie. Okazało się, że ten typ guza lubi powracać, dlatego też lekarze postanowili mnie monitorować co 3 miesiące, czy nic nowego się nie rozwija.

Rak jajnika jest jednym z najbardziej niebezpiecznych, jak również najsłabiej rozpoznawalnych, ponieważ rozwija się praktycznie bezobjawowo i w momencie, kiedy jest wykryty, często jest już za późno na pomoc. Wiele kobiet umiera w młodym wieku.

Po dwóch latach, w 2015 roku, lekarze poinformowali mnie, że mam kolejnego guza i koniecznie musi być jak najszybciej usunięty. Zgłosiłam się do lekarzy w Polsce. Opinia została potwierdzona i zostałam skierowana na kolejną operację usunięcia guza. Lekarze potwierdzili, że gdybym nie była taka młoda, usunęliby narządy rodne, żeby pozbyć się ryzyka nowotworu 😞

Gdy po operacji lekarz przyszedł do mnie z wynikami biopsji, powiedział, że miałam duże szczęście i że guz został usunięty w ostatnim momencie. Dodał, że powinnam ze świecą iść do kościoła i dziękować Bogu. Po operacji w dalszym ciągu byłam sprawdzana co 3 miesiące: markery nowotworowe i usg.

W październiku 2017 pokazała się cysta. Lekarze zdecydowali, że powtórzą badanie w grudniu. W grudniu otrzymałam raport, że to nowotwór i jak najszybciej wskazana jest operacja. Lekarz oświadczył, że najbliższy wolny termin operacji ma 5 stycznia. Poprosiłam o dodatkowe badania rezonansem magnetycznym. Po badaniach pojechałam do Polski, żeby zasięgnąć opinii lekarza, który operował mnie 2 lata wcześniej. Potwierdził diagnozę i kazał mi się szykować na operację najpóźniej do końca lutego.

Postanowiłam ofiarować to zmartwienie Jezusowi. Włożyłam karteczkę z moją chorobą za krzyż wiszący w domu i powiedziałam: „Jezu, Ty się tym zajmij!”. Otrzymałam też ogromne wsparcie modlitewne od moich przyjaciół i rodziny.

Dzięki Mszom św. i modlitwom czułam łaskę pokoju w sercu i poczucie, że Jezus jest ze mną. Nie wiedziałam, co mnie czeka, ale bardzo chciałam żyć dla mojego dziecka. Zaufałam Panu!
Przyniosłam relikwie św. Szarbela z naszej parafii do domu i z całego serca modliłam się o cud uzdrowienia. Bóg był ze mną, kiedy płakałam, modląc się o łaskę uzdrowienia.

5 lutego, czekając na lekarza, siedziałam sama w poczekalni. Poprosiłam o obecność i wsparcie w czasie tej trudnej rozmowy zmarłych z mojej rodziny: mojego tatę i bratową, żeby pomogli mi podjąć mądre decyzje dotyczące operacji. Wspomniałam również świętych z naszej parafii: św. Faustynę, św. Szarbela, św. Wojciecha oraz św. Ojca Pio. Prosiłam, żeby byli ze mną (trochę chciało mi się śmiać, jak wyobraziłam sobie miny lekarzy, gdyby zobaczyli z jaką ekipą weszłam do gabinetu). Byłam przygotowana na najgorsze. Wyjęłam telefon i zaczęłam nagrywać rozmowę.

Lekarz oświadczył, że rezonans nie wykazał żadnych komórek nowotworowych, ale tego nie mogą być w 100% pewni. Ze względu na moją historię choroby muszą dmuchać na zimne. Zapytał mnie, czy zgodzę się na dodatkowe badanie usg. Miał je wykonać lekarz przeprowadzający moją operację przed czterema laty. Po badaniu lekarz oświadczył, że nic nie ma, nie ma żadnego, najmniejszego nawet guza!
Uścisnął mi rękę i pogratulował! Popłakałam się ze szczęścia. Pan Bóg mnie uzdrowił! To jest cud! Poczułam, jakbym otrzymała nowe życie!!! Jezus jest moim Panem”.

Czytaj także: Sparaliżowana kobieta po 22 latach zaczęła chodzić. Uzdrowił ją Jezus

...

Wspaniale! Daje nadzieje!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:54, 12 Kwi 2018    Temat postu:

Arcybiskup Rahho – iracki męczennik za wiarę
Paul de Dinechin | 12/04/2018
MASS FOR ARCHBISHOP RAHHO
SAFIN HAMED | AFP
Udostępnij Komentuj
Odprawił drogę krzyżową, a zaraz potem został porwany przez islamskich ekstremistów. Mimo zaangażowania papieża w starania o uwolnienie arcybiskupa, przywódca wspólnoty chaldejskiej został zamordowany, a jego ciało porzucone.

10 lat po śmierci arcybiskupa Mosulu jego proces beatyfikacyjny został otwarty. 13 marca 2008 roku w Mosulu zostało odnalezione ciało arcybiskupa Paulosa Faraja Rahho. Wystarczyła godzina, by potwierdzić tożsamość zabitego. Wiadomość o zabójstwie religijnego przywódcy wspólnoty chaldejskiej szybko się rozeszła.

Czytaj także: Chrześcijanie, którzy oddali życie za wiarę w 2017 r.


Zamordowany z powodu swojej wiary
Przez prawie dwa tygodnie arcybiskup Rahho był więziony przez islamistów, których intencje nie pozostawiały złudzeń. 29 lutego 2008 roku grupa ekstremistów brutalnie zaatakowała duchownego, gdy opuszczał swój kościół. Terroryści zaczęli strzelać do jego samochodu, zabijając na miejscu kierowcę i ochroniarzy. Brutalnie wrzucili arcybiskupa Rahho do swojego samochodu i błyskawicznie odjechali.

Od tego „czarnego piątku” chrześcijańska wspólnota Mosulu nie miała żadnych wieści o losie arcybiskupa. Porywacze, członkowie Al-Kaidy w Iraku, domagali się, by „chrześcijanie asyryjscy uczestniczyli w dżihadzie” i zażądali okupu w wysokości 3 milionów dolarów. Mimo zaangażowania papieża Benedykta XVI w starania o uwolnienie arcybiskupa Rahho, przywódca wspólnoty chaldejskiej został zamordowany, a jego ciało porzucone.



MGR PAULOS FARAJ RAHHOU
Alessia GIULIANI/CPP/CIRIC


Akta w Watykanie
Dziś Kościół irakijski bada męczeństwo arcybiskupa i innych ofiar, które poniosły śmierć z powodu nienawiści do chrześcijaństwa. Akta w tej sprawie trafią do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, kierowanej przez włoskiego kardynała Angelo Amato.

„Powinniśmy zrobić wszystko, by to poświęcenie ludzkiego życia zostało uznane przez Kościół” – mówi Ks. Youssif Thomas Mirkis, arcybiskup chaldejski Kirkuku. Wielu chrześcijan poświęciło życie, by „bronić swojej wiary” – dodaje duchowny.

Dla nich i dla wielu innych, którzy chcą żyć na swojej ziemi, ważne jest, by ta śmierć była przypomniana. Według arcybiskupa chodzi o prawdziwe „świadectwo zakorzenienia chrześcijan” w regionie.

Poświęcenie chrześcijan w Iraku, zamordowanych z powodu wiary, jest dramatem, który wciąż trwa. 25 lutego tego roku młody chrześcijanin, ojciec rodziny z Bagdadu, został zabity przed swoim domem przez grupę uzbrojonych mężczyzn. Mimo to arcybiskup Kirkuku zachęca wiernych, by „zachowali odwagę i nadzieję”, przeciwstawiali się przemocy „w imię Ewangelii”.

...

Potezny patron kraju bo meczennik.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:27, 10 Cze 2018    Temat postu:

Św. Rafka z Libanu: Nie zapominajcie o szóstej ranie, jaką miał Jezus
Iwona Flisikowska | 10/06/2018
ŚWIĘTA RAFKA
fot. Iwona Flisikowska
Św. Rafka
Udostępnij 45
Być może jest nam to trudno zrozumieć, ale marzyła o noszeniu krzyża wspólnie z Jezusem. Pewnego dnia w modlitwach poprosiła, aby Jezus zesłał jej cierpienie. Rafka jest szczególną orędowniczką osób cierpiących, którzy z ufnością proszą za jej wstawiennictwem o ulgę w cierpieniu oraz o zdrowie.

Św. Rafka: kanonizowana przez Jana Pawła II
Niezwykły i piękny Liban leży w miejscu, gdzie przenikają się 3 kontynenty: Europa, Azja i Afryka. Przyciąga pielgrzymów i turystów z różnych stron świata. Słynne cedry, niektóre mające nawet po tysiąc lat, są pięknym symbolem tego malowniczego kraju.

Czytaj także: Święty Charbel – orędownik chrześcijan i muzułmanów
Antyczny Byblos, Tyr i Sydon przypominają nam opowieści z Ewangelii i z księgi Pieśni nad Pieśniami. Uczeń Pawła i Barnaby, ewangelista Marek założył w Byblos pierwszą wspólnotę, dlatego możemy powiedzieć, że chrześcijaństwo na tych terenach istnieje od czasów Jezusa.

Jan Paweł II nawiązując do tych wydarzeń podkreślał, że Liban to też Ziemia Święta. To właśnie on z wielką miłością i zaangażowaniem uczcił osobę pokornej mniszki – dzięki niemu Rebeka Pietra Chobok Ar-Rajes, czyli Rafka, została ogłoszona świętą.

Liban nadal jest ostoją chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie. A znani dziś na całym świecie: św. Charbel i św. Rafka przypominają nam silne drzewa cedrowe, zakorzenione w ziemi libańskiej. Niezwykłe jest to, że opowieści i świadectwa pomocy tych niezwykłych świętych płynną nie tylko od chrześcijan, ale również też od wyznawców innych religii. A także osób nie wierzących lub zagubionych, szukających sensu swojego życia.



Perła wśród libańskich kobiet
Większość z nas zna opowieści o życiu i cudach św. Charbela i kilku milionach wiernych rocznie pielgrzymujących do Annaya, aby prosić niezwykłego świętego o pomoc w swoich życiowych problemach, nie tylko dotyczących zdrowia. Świat coraz bardziej odkrywa również świętą o orientalnym imieniu Rafka, można powiedzieć, że jest to perła wśród libańskich opowieści o dzielnych kobietach.

Św. Rafqa pochodziła z rodziny maronitów. Urodziła się w 1832 roku i jej życie naznaczone cierpieniem trwało 82 lata. Sekretem jej świętości jest proste, skromne życie zakonne. Rafka była niezwykłą kobietą, pełną dobroci i miłości do Boga i ludzi.

Być może jest nam to trudno zrozumieć, ale marzyła o noszeniu krzyża wspólnie z Jezusem. Pewnego dnia w modlitwach szczególnie poprosiła, aby Jezus zesłał jej cierpienie. W tym właśnie momencie poczuła ogromny ból nad oczami rozsadzający czaszkę. Zaczęła stopniowo tracić wzrok. Rafka, ciesząca się dotychczas doskonałym zdrowiem, nagle ciężko zaniemogła. Ale gorąco dziękowała w modlitwie za ten dar cierpienia, który trwał wiele lat.

Pod koniec życia przeniesiono Rafkę wraz z innymi mniszkami z klasztoru św. Szymona do nowego klasztoru św. Józefa w Jrabta, który znajduje się w pobliżu Byblos. Nowy klasztor malowniczo wkomponowany w górski krajobraz, dzięki wytrwałej i ciężkiej pracy mniszek stał się w krótkim czasie rajem na ziemi: zadbany i kwitnący do którego teraz zmierzają tysiące pielgrzymów, potrzebujących pomocy niezwykłej mniszki.

Czytaj także: Libańscy chrześcijanie postawili gigantyczny pomnik św. Charbela


Współczująca Święta
Rafka jest szczególną orędowniczką osób cierpiących, którzy z ufnością proszą za jej wstawiennictwem o ulgę w cierpieniu i zdrowie. Każdego roku do klasztoru św. Józefa w Jrabta są przesyłane świadectwa ludzi proszących o uzdrowienie.

Jedną z takich osób jest Violette Alagha Shehadeh, mieszkająca z rodziną w Byblos, która prosiła Rafkę o pomoc i została wysłuchana. Pani Violette pochodzi z Hadchit, który znajduje się w pobliżu słynnej Kadisza, czyli malowniczej doliny na północy Libanu, po drodze do rezerwatu biblijnych cedrów. Cisza i niezwykła panorama powodują, że jest to miejsce idealne do medytacji i refleksji. Dlatego od wieków stanowi schronienie dla klasztorów i pustelni. W języku syriackim (odmiana języka aramejskiego) Kadisza oznacza Świętą Dolinę.

Pani Violette bardzo cierpiała z powodu mocnego zranienia w szczękę. Nie mogła jeść, nie mogła mówić i normalnie funkcjonować bez silnego bólu. Cierpiąca z wielką ufnością zwróciła się o pomoc do św. Rafki. Pewnej nocy obudziła się o trzeciej nad ranem i zobaczyła mniszkę stojącą nad jej głową: rozpoznała znajomą twarz Rafki.

Ze zdziwieniem usłyszała mechaniczne instrumenty działające w jej ustach, a potem zasnęła. Następnego ranka poczuła, że jest całkowicie wyleczona. Pani Violette wybrała się od razu do swojego lekarza, któremu opowiedziała całą historię. Lekarz wysłuchawszy opowieści swojej pacjentki, zrobił prześwietlenie i porównał ze zdjęciem zrobionym wcześniej. Był w szoku, ponieważ zdjęcie potwierdziło medycznie świadectwo Pani Violetty, że została uzdrowiona!



ŚWIĘTA RAFKA
fot. z archiwum prywatnego Rodziny Państwa Shehadeh
Na zdjęciu Violette Alagha Shehadeh, uzdrowiona za wstawiennictwem św. Rafki, Matka Melania Maksoud, przełożona sióstr w klasztorze pw. Św. Józefa, gdzie znajduje się sanktuarium św. Rafki oraz Fadi Shehadeh, syn Pani Violette, który przekazał świadectwo Aletei


Szósta rana Jezusa
Rafka mówiła, że Bóg może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy. Centrum jej życia była msza święta i kiedy już była w bardzo ciężkim stanie i nie potrafiła samodzielnie chodzić, czołgała się ze swojej celi do kaplicy, aby uczestniczyć w liturgii…

Przez całe też życie powtarzała: Nie zapominajcie o szóstej ranie, jaką miał Jezus – na ramieniu! Rafka tłumaczyła, że ta rana na ramieniu, na której Jezus niósł ciężki krzyż była szczególnie bolesna. Do dzisiaj siostry z klasztoru św. Józefa, w którym przebywała św. Rafka, odmawiają 6 razy: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu dla uczczenia niezwykłej świętej.

Można powiedzieć, że świętość Rafki i jej niezwykłe życie, to piękne świadectwo, o tym, że Liban niesie przesłanie cywilizacji miłości chrześcijańskiej dla całego Bliskiego Wschodu. A także dla świata, bez względu na wyznanie, pochodzenie czy kolor skóry. Uzdrawiająca moc miłości i współczucia jest dla wszystkich.

...

Po prostu wspaniałe!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:24, 24 Cze 2018    Temat postu:

Jezuita, który mógł uciec, ale pozostał w oblężonym Homs. I zginął jak męczennik
Weronika Pomierna | 21/06/2018
OJCIEC FRANS LUGT
Mohammed Abu Hamza / AFP
Udostępnij 86
Do drzwi klasztoru zapukał mężczyzna z zamaskowaną twarzą. „Masz wyjść z kościoła!” - zwrócił się do o. Fransa. „Nie, nie wyjdę, to jest mój dom i nie opuszczę go” - odpowiedział jezuita. Od razu został zastrzelony.

UWAGA: Akcja Aletei – 30 dni modlitwy za prześladowanych chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Wejdź na stronę akcji, zadeklaruj swą osobistą modlitwę i dołącz do naszego międzynarodowego „łańcucha modlitwy” za chrześcijan z Bliskiego Wschodu.
Zginął jak męczennik, ponieważ kochał i wierzył, że chrześcijanie i muzułmanie mogą żyć razem w Syrii w pokojowy sposób. Kim był holenderski jezuita, który został w oblężonym Homs, aby opiekować się grupą kilkudziesięciu chrześcijan?


Czytaj także:
Przejmujące świadectwo Polki z oblężonego Aleppo


Jestem tu po to, aby im służyć
„Najważniejsze to zachować nadzieję, nie popaść w rozpacz. Tylko wtedy będę mógł pomóc innym! Jeżeli zostawię mój dom, nic z niego nie zostanie. Poza tym, tu są ciągle chrześcijanie. Około 28 osób. Nie chcę ich zostawiać” – mówił w jednym z filmików 75-letni jezuita, o. Frans van der Lugt, chodząc w swoim wysłużonym, szarym swetrze pełnymi gruzu ulicami Homs.

Na innych filmikach słychać wyraźnie dźwięk wybuchających w tle bomb i strzały. „Nawet jeśli nie będzie tu już żadnych chrześcijan, to i tak zostanę, bo przyjechałem tu dla Syrii, dla wszystkich Syryjczyków. Jestem tu po to, aby służyć im i temu państwu, które pokochałem” – podkreślał.

Słowa dla wielu niezrozumiałe. Europejczyk, który w czasie oblężenia Homs dostaje propozycję opuszczenia miasta, zdecydowanie odrzuca ją, aby pozostać z tymi, którym miał służyć. Chce być z nimi do końca. Mimo że z grona 76 chrześcijan pozostało już tylko 28 osób.



Zastrzelony w drzwiach klasztoru
„Pamiętaj, że On został posłany do Syrii jako jezuita. Przyjechał jako młody chłopak i spędził tam ok. 50 lat. Mówił płynnie po arabsku!” – mówi związana z parafią ojców jezuitów w Homs Lilian Nazha. Poznała o. Fransa jako 6-letnia dziewczynka. To on organizował zajęcia dla dzieci w klasztorze przy jezuickiej parafii. Mówi o nim „mój Ojciec” i, choć z jej twarzy nie schodzi uśmiech, gdy tylko opowiada, jak został zamordowany, oczy zaczynają jej się szklić.

W czasie oblężenia Homs zdecydował się zostać w mieście i opiekować 76 chrześcijanami ze swojej dzielnicy. W praktyce roztaczał opiekę nad wszystkimi, którzy tam przebywali: chrześcijanami i muzułmanami.

Nie mieli prawie nic do jedzenia. Wieczorem robili zupę z liści, które zostały na drzewach – opowiada Lilian. – Miesiąc przed wyzwoleniem, 7 kwietnia 2014 roku, do drzwi klasztoru zapukał mężczyzna z zamaskowaną twarzą. „Masz wyjść z kościoła!” – zwrócił się do o. Fransa. „Nie, nie wyjdę, to jest mój dom i nie opuszczę go” – odpowiedział jezuita. Od razu został zastrzelony.
Pochowano go w oblężonym Homs. Poza murami zorganizowano drugi pogrzeb, bez ciała, na który przyszło wielu ludzi, którzy chcieli mu podziękować za to, że był mostem, który łączył ludzi.


Czytaj także:
W Iraku i Syrii „umiera jedna z najstarszych wspólnot chrześcijańskich” [WYWIAD]


Święty człowiek
Przyjechał do Homs z Damaszku. Wcześniej mieszkał też w Aleppo. To z jego inicjatywy wybudowano centrum al Ard, położony na wsi ośrodek, w którym mieściła się szkoła oraz dom dla około 45 osób niepełnosprawnych oraz z zespołem Downa.

W al Ard mieszkali ludzie różnych wyznań, które straciły dach nad głową. Przyjeżdżali tam młodzi ludzie, którzy pomagali przy uprawie winorośli. Również osoby niepełnosprawne pomagały przy zbiorach. Z dumą przynosili owoce i warzywa do kuchni, mówiąc z błyskiem w oku: To ja sam wyhodowałem!

Miałam 9 lat, gdy zaczęliśmy jeździć tam regularnie. Ludzie gotowali razem jedzenie. Miało się poczucie niezwykłej wspólnoty. To nie był jedyny projekt o. Fransa. Był z wykształcenia psychoterapeutą i cały czas nas czegoś uczył. Głównie w czasie górskich wędrówek.
On, 70-letni mężczyzna, organizował regularnie 3-10 dniowe wycieczki oraz obozy letnie. Ci, którzy go znali mówią, że miał to we krwi. Razem szli obok siebie chrześcijanie, muzułmanie oraz niewierzący. Na szlaku nie miało znaczenia, czy jest się kobietą czy mężczyzną, biednym czy bogatym.

Obok siebie szli ludzie o różnych poglądach politycznych. To był czas na rozmowy i budowanie relacji. Wiedział, że wspólne zmaganie się z cięższym podejściem w górach i konieczność polegania na sobie w czasie wędrówki sprawia, że ludzie zaczynają patrzeć na siebie jak na braci.

Sam szedł na początku grupy. Przylatywali do nas nawet ludzie z Europy, np. z Francji. On od początku wierzył w to, że ludzie mogą mieszkać razem, mimo różniących ich poglądów i powtarzał nam non stop, że wszyscy jesteśmy braćmi i powinniśmy okazywać sobie miłość – wspomina Lilian. – To był święty człowiek! Wielu tak uważało. Miał w sobie czyste dobro. Był jak Jezus, to się czuło. Każdy mógł do niego podejść, porozmawiać. Nie było dystansu. Gdy rozmawiałam z nim czułam, że jestem wyjątkowa w jego oczach, ale sęk w tym, że każdy kto z nim rozmawiał, doświadczał tego.
Ponoć nawet niektórzy muzułmanie mówili o nim „święty”.



Ojciec Frans jest moim idolem
W czasie pierwszej rocznicy śmierci o. Fransa jego przyjaciel, który odprawiał mszę świętą, powiedział zdecydowanie, że jest pewien, że o. Frans od razu przebaczył swojemu mordercy. Dodał, że gdyby tylko ten człowiek spojrzał w jego pełne dobra i pokoju oczy, to nie strzeliłby do tego kapłana.

Miesiąc po tym, jak zamordowano o. Fransa, miasto zostało wyzwolone.

Po powrocie od razu pobiegłam do kościoła. O. Fransa już tam nie było. Poszłam do jego grobu. Emocje kotłowały się we mnie. Nie wiedziałam, czy powinnam być wściekła na jego mordercę, czy raczej cieszyć się z tego, że ja przeżyłam i wróciłam do domu. Gdy przez 3 lata żyliśmy poza Homs, marzyłam żeby zobaczyć o. Fransa. Czekaliśmy na kolejny nagrany przez niego filmik, na list, na cokolwiek.

Dzień przed jego śmiercią ok. 23 wieczorem ktoś napisał w mediach społecznościowych: Właśnie dzwoniłem do o. Fransa, czuje się w porządku. Jeśli ktoś chciałby do niego zadzwonić, to tu jest jego aktualny numer telefonu. Pamiętam, jak zapytałam koleżankę: A gdybyśmy tak też zadzwoniły?
Zwyciężyło dobre wychowanie. Dziewczyny stwierdziły, że pewnie już śpi. Chciały zadzwonić rano. Następnego ranka dotarła do nich wiadomość, że o. Frans został zamordowany.

Bardzo żałuję, że nie chwyciłyśmy wtedy za telefon… Często przychodzę posiedzieć przy jego grobie. Od razu wypełnia mnie pokój. Przyjeżdżają tam nawet ludzie z innych państw. O. Frans jest moim idolem. To on nauczył mnie, jak być chrześcijanką. Zamordowano go, dlatego że kochał i wierzył, że chrześcijanie i muzułmanie mogą żyć razem w pokojowy sposób. Był jak Jezus, Jego nauczyciel. Wiem, że powinnam żyć jak On.

...

Wprawdzie nie Arab ale tu go umieszcze z przyczyn oczywistych. Wspaniale zycie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:05, 15 Sie 2018    Temat postu:

Dzięki Szarbelowi nasza miłość przetrwała. Imię świętego nosi nasz syn. Świadectwo Obraz Małgorzata Bilska | 28/07/2018
Udostępnij
„Każde z nas chodziło sobie samo po wieczornym Damaszku. No i wtedy weszłam do jednego z kościołów, bezwiednie klęknęłam pod obrazem św. Szarbela... I zaczęłam się modlić. Tak bardzo konkretnie do niego - o pomoc, o uzdrowienie. Następnego dnia okazało się, że Kuba też się modlił pod tym samym obrazem”.
Marysią, żoną Kuby oraz mamą Józka, Janka Charbela i Frani, rozmawia Małgorzata Bilska.
Małgorzata Bilska: Św. Szarbel jest bliski całej waszej rodzinie. Gdzie się z nim zetknęliście? W Polsce jest popularny dość krótko, od 5 lat.
Marysia : Za młodu (śmiech), czyli tuż po tym, jak się poznaliśmy z Kubą, moim przyszłym mężem, dużo podróżowaliśmy. Połączyła nas ta pasja. Jako para byliśmy w Albanii – gdzie pierwszy raz spotkaliśmy się z kulturą islamu i powiewem Wschodu, potem w Macedonii, Serbii, Turcji, Iranie.
W 2009 roku pojechaliśmy do Syrii i Libanu. Pewnego razu, będąc niedaleko Bejrutu, dostaliśmy od 102-letniej siostry różaniec. Na koralikach „Chwała Ojcu i Synowi” był wizerunek św. Szarbela . Zupełnie nie wiedzieliśmy, kto to jest. Powiedziano nam tylko, że to ważny libański święty, zaczęliśmy więc zwracać na niego uwagę w podróży. Najmocniej doświadczyliśmy jego działania, kiedy byliśmy w Syrii po raz drugi.
Czytaj także: Miał żyć kilka tygodni, a właśnie skończył rok! Chronią go Maryja i św. Szarbel
Modliliście się na tym różańcu?
Razem nie. To był różaniec Kuby. Ale Szarbel nas zaintrygował. Rok później znów byliśmy w Syrii, 2-3 dni spędziliśmy w Damaszku. I tam doszło między nami do bardzo ostrej rozmowy.
Nasz związek od początku nie był sielankowy, dużo rzeczy przepracowywaliśmy, w łatwiejszych lub trudniejszych słowach. Zawsze mieliśmy poczucie, że rozmowy przynoszą owoce. W Damaszku doszło jednak do jakiejś kumulacji. Powiedzieliśmy sobie rzeczy trudne. Nawet się nie spodziewałam, że to w taką stronę zabrnie. Kuba chyba też nie…
Wygarnęliście sobie.
Tak. Ale po takim wygarnięciu… mieliśmy poczucie, że już raczej nic z tego nie będzie. Nie ma na to szans.
Jak długo byliście razem?
Poznaliśmy się w 2005 roku, parą oficjalnie zostaliśmy w 2006. Mieliśmy przerwy, raz półroczną, raz kilkutygodniową. Na samym początku. Nasze rozmowy różnie się zatem kończyły. Mieliśmy doświadczenie rozmów, po których trzeba było sobie powiedzieć: dobrze, no to sobie już podziękujemy.
Ale w Damaszku we mnie i w Kubie był strach. Dlaczego to miałoby zostać zniszczone? Już się kochaliśmy, darzyliśmy się uczuciem i było mi ogromnie żal. Nie wiedzieliśmy, co z tym zrobić. Potrzebowaliśmy czasu, w odosobnieniu.
Każde z nas chodziło sobie samo po wieczornym Damaszku. No i wtedy weszłam do jednego z kościołów, bezwiednie klęknęłam pod obrazem św. Szarbela… I zaczęłam się modlić. Tak bardzo konkretnie do niego – o pomoc, o uzdrowienie. Następnego dnia okazało się, że Kuba też się modlił pod tym samym obrazem. W innym czasie, bo się nie spotkaliśmy, lecz w tym samym kościele. I też było to dla niego ważne.
Gdzie dwóch lub trzech modli się w imię moje?
Och, niesamowite, nie pomyślałam o tym. Ale to było dla nas bardzo mocne. Jedno z najmocniejszych wspólnych przeżyć. Takich, gdy rzeczywiście ważą się życiowe losy.
Modlitwa w Syrii była dla związku przełomowa?
Oboje czujemy, że dzięki Szarbelowi jesteśmy razem. Z woli Bożej. To było w styczniu, w maju się zaręczyliśmy. Choć to nie tak, że do tego czasu były same tragedie, a potem sielanka. Wydaje mi się, że są spokojniejsze pary i bardziej dynamiczne. U nas jest dynamicznie, ale na różnych polach drobne cuda i cudeńka nam się dzieją.
Kiedy rozmawiamy, w domu śpią teraz 3 cudeńka, a jedno ma na imię Jan Charbel.
Tak, Janek ma już prawie 4 lata. Niezależnie od wielu naszych różnic, co do imion dzieci zawsze mieliśmy jasność. Pierwszy jest Józef, na cześć męża Maryi. To również świeckie imię mnicha Szarbela, lecz tym się nie sugerowaliśmy. Drugi jest Jan Charbel (oryginalna pisownia imienia świętego). Nie szukaliśmy specjalnie udziwnień, ale wiedzieliśmy, że on ma być Charbelem i koniec. To było naturalne i oczywiste, nawet nie dyskutowaliśmy na ten temat.
Jak to przyjął ksiądz podczas chrztu? A Urząd Stanu Cywilnego?
Chrztu udzielał znajomy ksiądz, więc był uprzedzony. Wśród przyjaciół też nie było konsternacji, zaprosiliśmy „samych swoich”. Rodzina zaś już zdążyła się przyzwyczaić do naszych niespodzianek i bliskowschodnich ciągot. Natomiast pani w USC szeroko otwierała oczy i sprawdzała, upewniała się, dzwoniła gdzieś, czy takie imię na pewno istnieje. Nie było go w bazie. Kuba przekonywał, że jest taki święty.
W końcu zajrzeli razem do Wikipedii i się udało. Urzędniczka dostała pozwolenie od przełożonego. W bazie jest dużo dziwnych imion, a Charbela nie było. Charbela przez ch, nie spolszczyliśmy go. Wersja francuska chyba też się przyjęła, mimo zaleceń co do używania polskiej: Szarbel.
Czytaj także: Libańscy chrześcijanie postawili gigantyczny pomnik św. Charbela
W listopadzie 2017 roku Komisja Konferencji Episkopatu Polski ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów przyjęła zapis Szarbel, imię w tej wersji funkcjonuje w kalendarzu liturgicznym i w księgach liturgicznych. Jan Charbel urodził się wcześniej… Znam dużo opowieści o uzdrowieniach z chorób za wstawiennictwem Charbela/Szarbela. Wasza historia jest inna. Święty uzdrowił psychologiczne zranienia, umocnił relację. Można polecić modlitwę do niego w przypadkach zranionej miłości?
Zdecydowanie tak. Jeżeli później czułam, że jest potrzebna szczególna modlitwa za mnie czy za Kubę, za trudności między nami, to on jako pierwszy przychodził mi do głowy. Tak mi zostało. Jest taki nasz (śmiech). Oczywiście, każdy może prosić po swojemu. Do wielkich cudotwórców ludzie przychodzą z tym, co im najbardziej leży na sercu. Jedni – z chorobą ciała, drudzy z niedomaganiem duchowym. Wszystkich wysłuchuje.
Za życia mówili o nim „pijany Bogiem”. Patrzymy na pustelników jak na osoby nieco dziwne, gdyż prowadzą niezrozumiały dla nas tryb życia. Może gdyby nie wielka, dojrzała miłość, w której są zanurzeni, nigdy by nie wytrwali w samotności?
Tego jestem pewna. Zarówno na drodze kontemplacyjnej, jak i w małżeństwie, chodzi o to samo – o miłość. A tam, gdzie jest miłość, jest też dużo bólu i miejsce na uzdrawianie. Mimo że to był zakonnik, asceta i to jeszcze XIX-wieczny, czując głód Boga, głód miłości, musi rozumieć małżeństwa.
Niedawno rozmawialiśmy ze znajomą dominikanką klauzurową. Mówiła, że tam, gdzie trzeba walczyć o miłość, gdzie jest pytanie o siebie samego, walka zawsze wygląda podobnie. Tylko warunki życia są inne. Skoro ona wie, to i Szarbel musi wiedzieć, o co chodzi ludziom szukającym miłości. Doświadczamy jego codziennej opieki i małych cudów.
Św. Szarbel pomaga wam w drobnych sprawach, na co dzień?
O tak, najwięcej na polu relacji. Małe cudeńka dzieją się życiowo, czasem nawet materialnie, na przykład nagle pojawia się praca. Ale mnie najbardziej cieszą cuda dotyczące relacji ja – Kuba. I dzieci też. Coś mogłoby potoczyć się zupełnie niefajnie, a wbrew logice jednak idzie dobrze. Nie kalkulujemy wszystkich rzeczy. Analogicznie jak w naszych podróżach, dajemy się trochę Bogu zaskoczyć.

...

To jest oczywiscie wspopraca nieba i ziemi. Oni nie umarli i nie znikneli...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133503
Przeczytał: 61 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:36, 10 Wrz 2018    Temat postu:

Mała Arabka: Byłam martwa, mą duszę wzięto do nieba. A to był początek drogi
Dorota Szumotalska | 26/08/2018
ŚWIĘTA MARIAM BAOUARDY
Wikipedia | Domena publiczna
Udostępnij 981
Jej cuda dotyczą także prostych, przyziemnych spraw, takich jak uzdrowienie psa czy przywrócenie świeżości skwaśniałemu mleku. Tak bardzo ukochała Jezusa, że otrzymała mistyczny dar przebicia serca. Rana została potwierdzona zaraz po jej śmierci, kiedy lekarze wyjęli serce.

W tym roku przypada 140 lat od śmierci s. Marii od Jezusa Ukrzyżowanego, nazywanej Małą Arabką. Gdybyśmy mogli ją zapytać, co chciałaby o sobie powiedzieć, skromna karmelitanka z pewnością powtórzyłaby za Ojcem swojego zakonu, świętym Janem od Krzyża, który jedyną drogę do nieba opisał słowem – NIC.


Czytaj także:
Dwie Marie – Matka Boga i Mała Arabka. Co je łączy?
Jej biografia przyciąga opisami niezwykłych mistycznych darów – lewitacji, bilokacji czy przemawiania przez nią anioła. Jednak przydomek Maleńka Nic jest najcelniejszym komplementem dla pokornej siostry, która nie przywiązywała do nich żadnej wagi.

Co więcej, często nie była ich nawet świadoma, traktując ekstazę jako sen, a stygmaty jako oznaki choroby. Jednemu biskupowi, który przyszedł do niej po radę w sprawach pewnych objawień, odpowiedziała: „Nie ścigaj rzeczy niezwykłych, bowiem tak osłabi się Wasza wiara”.*

Poznajmy zatem Miriam Baouardy.



Mała Arabka: dziecko cudu
Dwanaścioro dzieci Jerzego i Marii zmarło niedługo po urodzeniu. Libańskie małżeństwo mieszkające w wiosce Abellin, w Galilei wyrusza w drogę, pokonując 170 km do Betlejem, aby wyprosić dar życia dla swojego dziecka.

5 stycznia 1846 r. przychodzi na świat ich córka, której dają imię na cześć Maryi. Po dwóch latach Jerzy i Miriam doczekają się jeszcze syna, niestety niedługo po jego narodzinach oboje umierają. Dzieci zostają rozdzielone i mieszkają u swoich krewnych.

Niedługo potem mała Miriam otrzymuje szczególną łaskę słyszenia głosu Bożego, sama żyje bardzo pobożnie, spowiadając się co tydzień i poszcząc w każdą sobotę. Z utęsknieniem czeka na dzień pierwszej Komunii Świętej, co tydzień pytając o zgodę swojego spowiednika.

On za każdym razem odpowiada: „Chętnie, ale później”. Aż pewnego razu mówi tylko jedno słowo „Chętnie”, a mała dziewczynka uznaje to za zgodę i przyjmuje swoją pierwszą Komunię.



Trudny okres dojrzewania
Jest tak rozkochana w Jezusie, że w wieku 13 lat odmawia zaręczyn z wybranym przez rodzinę narzeczonym. Chwilę potem rozpoczyna się jej tułaczka, w której Mariam doświadcza szczególnej opieki Maryi, a także głębokiego upokorzenia.

Wujostwo przeznacza jej najcięższe prace w domu, traktując jak służącą, a spowiednik odmawia rozgrzeszenia i Komunii Świętej. Po kilku miesiącach nadarza się okazja spotkania z bratem i Miriam wyrusza w podróż ze starszym służącym, muzułmaninem, który próbuje przekonać ją do przejścia na islam.

Kiedy dziewczyna odmawia i żarliwie wyznaje wiarę katolicką, zostaje powalona na ziemię, a nóż przeszywa jej gardło. Ciało zostaje porzucone w ciemnej uliczce.

I tak mogłaby się zakończyć historia Małej Arabki, ale wszystko dopiero się zaczyna, kiedy Miriam idzie do nieba…


Czytaj także:
Wielkanocny cud. Lekarze odłączyli chłopca od aparatury, a on „zmartwychwstał”


Szczególna opieka Maryi
Opowiadając później o tych wydarzeniach, Miriam przyznaje, że była martwa, a jej dusza została wzięta do nieba. Tam jednak usłyszała, że jej księga nie została jeszcze zapisana. Dziewczyna budzi się w grocie, w której opiekuje się nią siostra zakonna ubrana w błękitny habit.

Kiedy Miriam wyzdrowieje, słyszy od siostry proroctwo dotyczące jej drogi powołania. Maryja zapowiedziała tułaczkę Małej Nic, która wypełniła się w każdym słowie.

Zaczyna od służby w Aleksandrii i Jaffie, kilkakrotnie pielgrzymuje do Jerozolimy. Dalsza tułaczka Miriam prowadzi przez Bejrut i Marsylię – tutaj dopiero Miriam rozpoczyna drogę zakonną, wstępując do nowicjatu sióstr św. Józefa. Następnie trafia do klasztoru karmelitanek we francuskim Pau i Mangalore w Indiach, aby ostatecznie wybudować klasztor w Betlejem.



Codzienne cudowności
Już w klasztorze sióstr św. Józefa Miriam otrzymuje stygmaty i wielokrotnie wpada w ekstazy. Przełożeni chcąc sprawdzić autentyczność mistycznych darów, upokarzają siostrę Marię i wymagają od niej posłuszeństwa. Za każdym razem Maleńka Nic wypełnia swoją próbę w sposób doskonały.

Cuda dotyczą także prostych, przyziemnych spraw, takich jak uzdrowienie psa czy przywrócenie świeżości skwaśniałemu mleku. We wszystkim siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego na pierwszym miejscu stawia miłość, a wszystkie słowa, myśli i uczynki przyobleka w pokorę.

Tak bardzo Miriam ukochała Jezusa, że otrzymała mistyczny dar przebicia serca, opisany dokładnie przez św. Teresę z Avila i św. Jana od Krzyża. Rana została potwierdzona zaraz po jej śmierci, kiedy lekarze wyjęli serce.

Całkowite oddanie się Bogu było szczytem miłości siostry Marii od Jezusa Ukrzyżowanego. Jeśli chcemy ją naśladować, możemy przyjrzeć się radykalnej radzie, którą wypowiedziała podczas ekstazy:

„Ja” – jest tym, co gubi świat. Ci, którzy mają własne „ja”, niosą wszędzie ze sobą smutek, lęk… Nie można mieć jednocześnie Boga i własnego „ja”. (…) Ten, który nie ma własnego „ja”, posiada wszystkie cnoty i pokój i radość.**


Czytaj także:
Jestem Arabem, jestem chrześcijaninem, przyjechałem z ziemi Pana Jezusa
* Amédée Brunot, „Miriam Mała Arabka”, wydawnictwo Exter
** O. Pierre Estrate, „Miriam Święta Palestyna”, Wydawnictwo Karmelitów Bosych

...

Wspaniala swieta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy