Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Zachwyt nad zachodem ...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:18, 02 Paź 2012    Temat postu: Zachwyt nad zachodem ...

Ameryka uwiodła i rozczarowała Tyrmanda.

W Polsce postrzegany jako liberał, w USA - jako konserwatysta Tyrmand najpierw zakochał się w Ameryce, a potem przeżył rozczarowanie nią - powiedziała Mary Ellen Tyrmand, ostatnia żona autora "Złego" .

Jest Pani w Warszawie pierwszy raz. Jakie wrażenie robi na Pani miasto, które Leopold Tyrmand opisywał w "Dzienniku 1954" i "Złym"?

- To dla mnie wielkie przeżycie, znaleźć się w Warszawie. Marzyłam o tym od lat, chciałam zobaczyć miejsca, gdzie Lolek żył, miejsca, które były mu bliskie. Przede wszystkim poszłam pod gmach dawnej YMCA na Konopnickiej. Bardzo się ucieszyłam z tablicy przypominającej, że Tyrmand tu mieszkał.

Spotkaliście się z Tyrmandem wiosną 1970 roku w Nowym Jorku. Co zafascynowało Panią, 23-letnią amerykańską studentkę iberystyki w 50-letnim imigrancie z małego kraiku w środkowej Europie?

- Zaczęło się od tego, że czytywałam teksty Tyrmanda w "New Yorkerze", bardzo się z nimi utożsamiałam. Wysłałam do niego list, a on mi odpowiedział, sugerując, żebym do niego zadzwoniła. Na początku myśl o romansie czy miłości nawet mi nie przeszła przez głowę. Po prostu chciałam porozmawiać z kimś, kto myśli tak jak ja, jest konserwatystą. Na początku lat 70. w Ameryce nie było zbyt wielu konserwatystów, czułam się nieco wyalienowana w swoich poglądach. Miałam wrażenie, że znam Tyrmanda, zgadzałam się ze wszystkim, co pisał o sowieckim totalitaryzmie, o "rozpasanym liberalizmie jako zagrożeniu demokracji".
Gdy się spotkaliśmy miałam 23 lata, ale jak na swój wiek byłam dość poważna. A Lolek miał lat 50, ale nie wyglądał na więcej niż 40. Był bardzo dynamiczny. To ja go zresztą uwiodłam, Lolek bardzo starał się nie stracić głowy, zachować dystans. Dwukrotnie rozwiedziony, nie chciał się znowu wiązać, dobrze mu było z samotnością i wolnością. Nasz związek tak naprawdę rozpoczął się, gdy Tyrmand wyjechał na lato na stypendium twórcze i zaczęliśmy do siebie pisywać. Najbardziej uwiodłam go tymi listami.

Jaki wpływ miał na panią Tyrmand?

- Przy takiej różnicy wieku i doświadczeń to naturalne, że w pewien sposób mnie kształtował. Przede wszystkim - intelektualnie. Pokazał mi też amerykańskie kino, którego ja - snobistyczna smakoszka Bergmana i Felliniego - właściwie wcale nie znałam. Ale miał też wpływ na mój styl, sposób ubierania się. Jego wyobrażenie o elegancji było bardzo sprecyzowane: "To sztuka odmawiania" - mawiał. Zabraniał mi się malować, przekonywał do klasycznych, prostych fasonów, zniechęcił do hipisowskich szmatek. Mawiał, że wyglądam w nich jak "żydowska Indianka". Trzeba przyznać, że jego wskazówki wyszły mi na dobre.

Pisze Pani, że Tyrmand wspominał Polskę "z goryczą". Dlaczego?

- No cóż. Nie bez przyczyny stąd wyjechał. Po tym, jak odmówiono mu publikacji "Życia towarzyskiego i uczuciowego", poczuł, że znalazł się w impasie. Był pisarzem, a pisarz bez publikacji nie istnieje, stracił cierpliwość do ciągłych walk z cenzurą. Uważał się za pisarza, ważnego polskiego pisarza, który ma wiele do powiedzenia, ale stracił wiarę, że w Polsce dane mu będzie to wszystko wypowiedzieć.

Jak to się stało, że Tyrmand zwrócił polskie obywatelstwo?

- To stało się w 1968 roku, po wkroczeniu polskich wojsk do Czechosłowacji, tym gestem zaprotestował przeciwko komunistycznej inwazji. Ale nie tylko o to chodziło. W 1968 roku w Polsce rozpętała się antysemicka nagonka. Tyrmand jej nie doświadczył, bo wyjechał trzy lata wcześniej, ale wielu jego bliskich przyjaciół musiało emigrować z Polski. Tyrmand był Żydem i antykomunistą, to połączenie skomplikowało jego życie.

Czy Ameryka spełniła marzenia Tyrmanda, czy była raczej rozczarowaniem?

- To trudne pytanie. Na początku Lolek zakochał się w Ameryce, zachłysnął się swobodą i wolnością, kochał jazz i oto trafił do jego ojczyzny. W dodatku na początku był hołubiony jako przybysz zza żelaznej kurtyny, publikował w prestiżowym "New Yorkerze". Ale stopniowo Tyrmand przestał się ograniczać do tłumaczenia Ameryce europejskiej historii i zła tkwiącego w komunizmie. Zaczął przybierać moralizatorski ton wobec tutejszego establishmentu. Jak sam napisał, "starał się bronić Amerykę przed nią samą", to nie przysparzało mu popularności. Współpraca z "New Yorkerem" skończyła się, gdy tygodnik odrzucił jego tekst "Cywilizacja komunizmu". A on był uparty, nie chciał kompromisu. Nie zmienił poglądów. To paradoks, że w Polsce postrzegano go jako liberała, w Ameryce - jako konserwatystę.
Tyrmand miał w USA kilka bardzo trudnych lat, gdy właściwie nie miał gdzie publikować. To były pierwsze lata naszego małżeństwa, zawartego w 1971 r. Lepiej zrobiło się, kiedy w 1976 roku związał się z Rockford College przy Conservative Institute w Illinois, gdzie zajął się wydawaniem pisma "Chronicles of Culture". Zamieszkaliśmy na prowincji, czego nieco się obawiałam, ale z czasem przywykłam do spokojniejszego tempa życia. Urodziły się nam bliźnięta - Matthew i Rebecca. Lolek był bardzo szczęśliwy, zmieniał pieluchy, chodził na spacery.

Jaki na co dzień był autor "Złego"?

- Lolek był optymistą, w przeciwieństwie do mnie. Mawiał, że pesymizm jest łatwy bo najprościej jest wstać rano, rozejrzeć się i obrazić na cały świat. Optymizm, jego zdaniem, był wyzwaniem, które warto podejmować. Na co dzień był bardzo oszczędny, to on robił zakupy - uwielbiał amerykańskie supermarkety, porównywał ceny, kupował na promocjach. Bardzo ważny był dla niego porządek w domu i często się na mnie złościł o porozrzucane buty czy ubrania. Bywał też dość zaborczy. Jego poglądy na właściwe zachowanie się kobiet były ustalone. Był niewątpliwe wyznawcą podwójnych standardów, bardzo zazdrosny o moje znajomości, sam nieustannie uwodził.

W Polsce Tyrmand był znanym elegantem, czy w kolorowej Ameryce również się wyróżniał?

- Chyba przestał się tak przejmować strojem. Myślę, że w komunizmie jego staranny ubiór był rodzajem protestu, kolorowe skarpetki - wojennym proporcem. W Ameryce nie musiał już w ten sposób walczyć. Ubierał się starannie, ale nie wyróżniał się strojem. Mam wrażenie, że chciał raczej wtopić się w społeczność Amerykanów, nie odstawać od nich. Poza tym hipisowska moda lat 70. nie pasowała mu, był z innej epoki.

Czym jest pochodzenie i dorobek Tyrmanda dla jego dzieci?

- Czymś bardzo ważnym, szczególnie dla Matthew. On odwiedził już Polskę siedem razy, szuka swoich korzeni, jest dumny, że jest synem polskiego pisarza.

Mary Ellen Tyrmand przyjechała do Polski w związku z promocją książki Agaty Tuszyńskiej "Tyrmandowie. Amerykański romans", w której autorka zebrała wspomnienia Mary Ellen i odnalezioną korespondencję Tyrmandów. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa MG.

>>>>

Tak Tyrmand jako czlowiek sowiecki najpierw sie zcahwycil zachodem czyli USA . Te reklamy te kolory . Te markety . Jak kazdy czlowiek sowiecki przesiadywal w marketach pelnych towarow na zakupach ...
Bo w komunie brudno SZARO sklepy ohydne ...
Czlowiek jest cielesny i materia przygniata mu soba ducha ...
Ale jak sie juz zachwycil zachodem i nazakupowal to zaczynal powoli dostrzegac prawde . Zachod to upudrowana dziwka . Zza pudru wyglada wrzody liszaje krosty syfilityczne ... Zachod to umalowany trup ...
Okazywalo sie powoli ze umeczona Polska to jest zadanie i wartosc a nie zgnily zachod . Rzecz jasna Tyrmand jako osoba niereligijna o podlozu judaistycznym ( chodzi o to ze wywodzil sie z rodziny pochodzenia zydowskiego juz niereligijnej ) wychowana w PRL ale pod wplywem kultury polskiej i rzecz jasna Kościoła byl ,,katolickim ateista'' . Tzn. najogolniej prezentowal wartosci katolickie ale nie uczesniczyl czynnie w religii ... Ale ogolnie jego ,,konserwatyzm'' polegal na tym ze zrodel upadku zachodu upatrywal w odejsciu od wartosci ,,zachodnich'' i o nie walczyl . A te ,,zachodnie'' wartosci to nic innego jak cywilizacja powstala poprzez wychowywanie ludow przez Kościół .

Czyli mowiac krotko zachodf upada bo odrzucil Boga . Wtedy jeszcze byly poczatki upadku . Dzis juz widzicie ruiny ...
Pamietajmy ze jak on tam przyjechal to aborcja byla ZAKAZANA nie mowiac o zbokach itp . Ale juz drazyli i on to widzial . Dzis juz mamy kilka epok po tym i widzimy skutki . Koniec zachodu ...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:38, 02 Paź 2012    Temat postu:

Georg Weigel: Europa nie ma przyszłości, jeśli nie zatrzyma spadku urodzeń.

Europa nie ma przyszłości, jeśli nie zatrzyma procesu spadku urodzeń dzieci - uważa Georg Weigel, amerykański teolog katolicki i biograf polskiego papieża. Podczas debaty w Pałacu Prezydenckim Weigel mówił, że "Europa popełnia demograficzne samobójstwo".

Spotkanie z cyklu "Idee Nowego Wieku" w Pałacu Prezydenckim w Warszawie zatytułowane było: "Wolność religijna a płynna nowoczesność". - Pytanie o demografię to obecnie najważniejsze pytanie w Europie. Europa nie ma przyszłości, o ile nie zatrzyma procesu zmniejszania populacji - powiedział podczas spotkania Weigel.

Ocenił, że brak wystarczającej liczby dzieci można zmieniać poprzez poprawę polityki prorodzinnej, ale problem ten i tak wymaga głębszej refleksji nad kondycją duchową europejskich społeczeństw. Przywódcy Europy - jak przekonywał - muszą uznać za "niezmiernie ważne" dwa pytania: po pierwsze, dlaczego "Europa popełnia demograficzne samobójstwo", a po drugie, jak można ten trend odwrócić.

- Doświadczenia ostatnich 20 lat są takie, że polityka publiczna nie potrafi znaleźć pełnego rozwiązania tego problemu. Może usunąć pewne bariery, ale przecież nie można ustawodawczo rozwiązać problemu reprodukcji. To jest kwestia serca, a nie portfela czy umysłu - zauważył.

Zwrócił też uwagę, że w historii Europy zmniejszanie się populacji miało miejsce wyłącznie z powodu wojen, epidemii lub katastrof naturalnych. - Teraz jest to zdecydowanie problem duchowy, który stanie się krytyczny dla obecnego młodego pokolenia - ocenił amerykański teolog.

Nawiązując do tematu spotkania Weigel wyjaśnił sens wolności religijnej, która - jego zdaniem - jest jednym z najważniejszych praw politycznych. - To prawo, które koresponduje z tym, co jest najgłębsze w nas jako ludziach. Chodzi o naszą podróż w poszukiwaniu prawdy i znalezienie prawdy ostatecznej dotyczącej pochodzenia człowieka i sensu życia - mówił Weigel. Zwrócił uwagę, że państwa i rządy wprowadzające do swojego systemu prawa ten rodzaj wolności, tym samym określają własne ograniczenia wobec jednostek.

Przedstawił się jako zwolennik merytorycznej debaty publicznej prowadzonej przez chrześcijan. Jego zdaniem, laickie społeczeństwo może postrzegać chrześcijan jako nieracjonalnych, bo kierujących się wyłącznie zasadami wiary. - Ludzie o przekonaniach chrześcijańskich muszą wejść do przestrzeni publicznej przedstawiając argumenty, które mają sens dla wszystkich. To kwestia nie tylko dobrych manier, ale także zdrowego rozsądku politycznego. Musimy mówić językiem, który jest zrozumiały - przekonywał myśliciel. Dodał przy tym, że religia i związana z nią edukacja moralna nie jest sprawą obojętną dla jakości życia publicznego.

Podczas spotkania Weigel omówił ponadto pragmatyczną rolę wartości moralnych, których źródłem jest religia, w ograniczaniu np. przyczyn kryzysu finansowego w USA i Europie; specyfikę demokracji i zawartej w niej idei wolności słowa; problem definicji wolności religijnej jako prawa politycznego oraz ograniczenia katolickiej doktryny społecznej, która z racji swej natury nie może szczegółowo rozwiązywać konkretnych problemów np. podatkowych.

"Idee Nowego Wieku" to cykl debat środowisk ideowych nowego pokolenia, realizowany z inicjatywy i pod patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego. Zgodnie z przyjętą zasadą gospodarzem kolejnych spotkań są poszczególne środowiska ideowe. Gospodarz prowadzi całe spotkanie, dobiera skład panelistów oraz przygotowuje wprowadzenie do dyskusji. Gospodarzem poniedziałkowej debaty w Pałacu Prezydenckim był Klub Jagielloński.

George Weigel to amerykański teolog, publicysta katolicki i komentator spraw religijnych. W Polsce znany jest jako autor światowego bestselleru - biografii Jana Pawła II pt. "Świadek nadziei". Biografia powstała na podstawie osobistych, wielogodzinnych rozmów autora z polskim papieżem i dokumentów z watykańskich archiwów. Weigel uważany jest za pisarza ortodoksyjnego w kwestiach wiary. Pracuje m.in. dla konserwatywnej organizacji "Ethics and Public Policy Center" w Waszyngtonie, zajmującej się pielęgnowaniem tradycji judeochrześcijańskiej i harmonizowaniem jej z nowoczesnością.

>>>>

Tym razem macie refleksje mysliciela katolickiego . Spadek urodzen to tylko rezultat upadku moralnego zachodu . Nie da sie go powstrzymac bez likwidacji przyczyn czyli upadku moralnego . Nie da sie wyleczyc objawow ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:54, 28 Wrz 2013    Temat postu:

Matthew Tyrmand: ojciec byłby przerażony Unią Europejską

- Wydaje mi się, że ojciec byłby mocno przerażony Unią Europejską. Przecież Unia Europejska pogwałciła suwerenność państwa europejskich! Obaliła demokratycznie wybranych liderów w Grecji i Włoszech – mówi w rozmowie z "Super Expressem" Matthew Tyrmand, syn Leopolda Tyrmanda. Twierdzi, że jego ojciec, zagorzały przeciwnik komunizmu, negujący jakąkolwiek centralizację, nie poparłby kształtu dzisiejszej UE.

Matthew Tyrmand twierdzi, że Polska do tej pory unikała pełnej integracji. - Polskie elity tego chcą, ale to byłoby szkodliwe dla polskiej ekonomii - twierdzi, dodając, że tylko elity zyskałyby na tym finansowo. - Tusk i Rostowski myślą tylko o tym, żeby dostać jakąś posadkę przy brukselskim stole – mówi ostro.

Chwali za to Jarosława Gowina, którego wystąpienia z ostatniej dekady dokładnie przeczytał. – Jest wiele rzeczy, z którymi się nie zgodzę. Ale jego poglądy na ekonomię i rolę rządu, wspieranie przedsiębiorczości, to coś, co jest u niego niezmienne od lat – zaznacza.

Tyrmand deklaruje chęć rozmowy o polityce, ale nie zamierza się w nią bezpośrednio angażować. W rozmowie z Mirosławem Skowronem z "SE" zaznacza, że czuje się bardziej biznesmenem. – Politykę uważam za sztukę mówienia bzdur. Biznes jest sztuką tworzenia – mówi. To w Polsce chce realizować swoje plany biznesowe jak produkcja wódki Tyrmandówki. Jest zawiedziony rodzinnymi Stanami Zjednoczonymi. – USA są skorumpowane w najgłębszym sensie tego słowa – ubolewa.

Syn ikony

Nie tylko o polityczne dziedzictwo ojca – polskiego pisarza i publicysty, popularyzatora jazzu w Polsce - zamierza dbać Matthew Tyrmand. – Także literackie i to symboliczne – jako pewnej ikony. Kogoś, kto nie tylko pisał, ale całym swoim życiem wyrażał sprzeciw wobec komunizmu – podkreśla.

O ojcu, a raczej jego braku, bo Leopold Tyrmand zmarł, gdy syn miał 4 lata, Matthew pisze w opublikowanej właśnie książce pt."Jestem Tyrmand, syn Leopolda”. Opowiada o poszukiwaniu śladów ojca, poznawaniu jego dzieł i całym swoim dotychczasowym życiu.

Więcej w weekendowym wydaniu "Super Expressu".

....

Allle madry syn mu wyrosl !!!!! SZOK !!!! To jest dowod ze ojciec synem opiekowal sie z tamtego swiata bo umarl w malenkosci ale jak widac syn bardziej pojal ojca niz gdyby byl cielesnie obecny ! Duch nieskonczenie stoi wyzej niz materia . Tak mozemy byc pewni ze syn mowi dokladnie to co mysli ojciec na tamtym swiecie . Cala jego dzialalnosc to walka z komuna i jej przejawami takze w USA . A tu eurokomuna . Koszmar . Istotnie tworczosc Tyrmanda jest mi bliska tym bardziej ze to co on zwalczal tam mamy teraz w Polsce ! Homoterror feminazim kolektywizm te rozne komunizmy na zachodnia mode atakuja . Tak Tyrmand z okresu poznego pobytu w USA to lektura na dzis w Polsce !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:59, 15 Lis 2013    Temat postu:

Matthew Tyrmand wspiera Gowina. "Podjął walkę z bolszewicką polityką rządu Tuska"

Matthew Tyrmand, ekonomista i syn pisarza Leopolda Tyrmanda, opublikował w serwisie YouTube film, w którym zachęca do sprzeciwu wobec "bolszewickiej polityki" polskiego rządu. Jednocześnie udziela swojego poparcia Jarosławowi Gowinowi. Tyrmand apeluje również o udział w proteście przeciwko nacjonalizacji pieniędzy zgromadzonych w OFE.

"W Stanach Zjednoczonych, gdy władze w Waszyngtonie podnoszą podatki, ludzie się mobilizują, zakładają organizacje, wychodzą na ulice i protestują. Aby Polska mogła się dalej rozwijać konieczne jest, żeby i tu powstały takie niezależne organizacje obywatelskie" – tłumaczy w nagraniu.

- Po ojcu odziedziczyłem umiłowanie wolności politycznej i gospodarczej. Jako inwestor na Wall Street i wolnorynkowy ekonomista po Uniwersytecie Chicagowskim, jestem przerażony obecną polityką gospodarczą polskiego rządu. Wasz rząd nieustannie podnosi podatki i ogranicza rozwój polskich firm Teraz chce znacjonalizować wasze oszczędności emerytalne. To czysty bolszewizm! – mówi dalej Tyrmand.

Jednocześnie udziela on wsparcia byłemu politykowi PO Jarosławowi Gowinowi. Nazywa go "najuczciwszym i najbardziej konsekwentnym polskim politykiem". - Podjął walkę z bolszewicką polityką obecnego rządu. Gowin i jego koalicja muszą zwyciężyć w tej bitwie przeciw bolszewickiej polityce - przekonuje.

Poparciem Tyrmanda chwali się też sam Gowin. Poinformował o tym w specjalnym mailu. Zaapelował w nim także o poparcie dla nowej inicjatywy, która tworzy - Godzina dla Polski.

"Budujemy ruch, który stoi na straży wolności i własności. By taki obywatelski ruch sprzeciwu wobec socjalistycznej polityki rządu był skuteczny, to musi być finansowany przez świadomych, wolnych obywateli. Nawet drobna, ale regularna wpłata każdego z Was pozwoli nam skutecznie zmieniać Polskę. Będę niezwykle wdzięczny za każdą złotówkę, którą przeznaczycie na wsparcie inicjatywy Godzina dla Polski" – pisze do swoich sympatyków Gowin.

....

Kto by sie spodziewal ! Naprawde jestem w szoku ! Ojciec czuwa nad synem z tamtego swiata to od razu widac . Oczywiscie nie jest on szczegolowo obeznany z sytuacja w Polsce ale widac wielka i szczera troske o kraj ! A to jest najwazniejsze ! SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:53, 27 Lis 2013    Temat postu:

Matthew Tyrmand o reformie OFE: okradają społeczeństwo i niszczą wolny rynek

Nazywam się Matthew Tyrmand i jestem synem Leopolda Tyrmanda, polskiego pisarza i filozofa politycznego. W ostatnich latach zwróciłem się ku moim polskim korzeniom. Zainteresowałem się również polską gospodarką - zarówno od strony analitycznej, jak i empirycznej.

Przez większą część ostatniej dekady pracowałem na Wall Street jako zarządzający w funduszu hedgingowym. W dyskusji o tym, co sprawia, że rynek funkcjonuje optymalnie, jestem zdecydowanym zwolennikiem wolności gospodarczej. Przez wiele lat byłem dumny z kierunku, w jakim podążała Polska - w dużej mierze za sprawą Leszka Balcerowicza i nazwanego jego imieniem planu transformacji, który zapewnił Polsce najdłuższy okres nieprzerwanego wzrostu PKB we współczesnej historii gospodarczej Europy.

???????

1990 minus 10
1991 minus 10
Balcerowicz odchodzi po protestach KPN ze nie poprze Balcerowicza w rzadzie Olszewskiego .
1992 PLUS 1,5

Taki to byl wzrost UJEMNY ! Balcerowicz niszczyl w Polsce wolny rynek i rozwoj gospodarki rynkowej poprzez schladzanie . Tym samym rynek nabral charakteru mafijno gangsterskiego :

http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/wielkie-swieto-kanibali,2230.html

Jako inwestor i badacz ekonomii przeżyłem prawdziwy wstrząs, gdy obudziłem się 4 września i zobaczyłem, że indeks WIG runął w dół o 7 proc. (później odrobił te straty, ale każdy ruch indeksu o tej skali sugeruje panikę i pojawienie się na rynku strukturalnego ryzyka). Gdy później w komunikacie Reutersa przeczytałem, że do tego mini-krachu doprowadziła propozycja nacjonalizacji II filaru polskiego systemu emerytalnego (OFE) byłem zszokowany i załamany.

Jako osoba, która przez lata była wielkim entuzjastą Polskiej gospodarki - zarówno z przyczyn osobistych, jak i racjonalnych przesłanek ekonomicznych - często wypowiadającym się pozytywnie o cechach polskiego wolnego rynku (płynny kurs walutowy i względnie elastyczny rynek pracy, brak polityki zerowych stóp procentowych), poczułem się zirytowany i zdradzony.

W niekonstytucyjnej ustawie nacjonalizującej część systemu emerytalnego zarządzanego przez OFE politycy proponują - i są na najlepszej drodze do realizacji - działania pełne ekonomicznej obłudy. Spowodują one wymierne szkody dla obywateli Polski i tych, którzy zainwestowali w to, by kraj ten stał się silną gospodarką rynkową. To, mówiąc wprost, bolszewickie przedsięwzięcie, które spowoduje niemożliwą do zbagatelizowania utratę wiarygodności gospodarki w oczach globalnych inwestorów.

W przeszłości podobnych decyzji można było się spodziewać na Kubie, w Wenezueli lub Rosji (nie było zaskoczeniem, gdy władze tego kraju w ostatnich tygodniach zdecydowały o konfiskacie składek emerytalnych gromadzonych przez dwa lata w prywatnych funduszach). Wprowadzanie podobnych rozwiązań mogliśmy również obserwować w wykonaniu władz Argentyny, Węgier i UE (w odniesieniu do Cypru). Lista skompromitowanych rządów, które nie przestrzegają reguł praworządności i szacunku dla prywatnej własności może się teraz powiększyć.

Jednak polscy politycy zdają się być zadowoleni z tego typu posunięć. Tę szkodliwą ustawę zaproponowała najgorsza forma biurokratów - tych, którzy są gotowi ukraść środki potrzebne w przyszłości, by tu i teraz kupić sobie polityczne korzyści. Ich motywy są oczywiste i - co nie dziwi - w żadnym stopniu nie chodzi tu o uzyskanie wyższych zysków dla końcowego klienta systemu, czyli polskiego emeryta. Wbrew fałszywym zapewnieniom Donalda Tuska i Jacka Rostowskiego, którzy twierdzą, że w dłuższej perspektywie stworzą bezpieczniejszy i silniejszy system emerytalny, rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.

Politycy rezygnują z przeniesienia większej części odpowiedzialności za emerytury na prywatny, globalny system finansowy, opierając je w zamian na będącym w tarapatach budżecie państwa. Budżecie, który przez promocję tej szkodliwej ustawy, narażają w rzeczywistości na jeszcze większe ryzyko. Głupotę tego rozumowania unaocznia ponadto fakt, że politycy rozmontowują element systemu, który działa lepiej!

Według analiz Komitetu Obywatelskiego ds. Bezpieczeństwa Emerytalnego (KOBE) średnioroczna stopa zwrotu netto w przypadku II filara polskiego systemu emerytalnego przewyższa wyniki osiągane przez filar publiczny - sięga 6,11 proc., podczas gdy średnioroczna stopa zwrotu w przypadku ZUS wynosi 5,79 proc. Wyniki te uzyskano w sytuacji spadających opłat w OFE. To jest właśnie to, co wolny rynek potrafi robić najlepiej - zapewnia doskonałe rezultaty przy spadających kosztach, wykorzystując do tego bodźce w postaci zysku i konkurencji.

Prywatny system emerytalny opiera się na jednym elemencie: wyniku. Systemy oferowane przez państwo (i generalnie publiczne instytucje) nie są nastawione na osiąganie dobrych rezultatów i nie poczuwają się do odpowiedzialności za nie. Systemy publiczne usiłują często wykorzystywać swój mandat do uprawiania kolesiostwa, kumoterstwa i łapownictwa a także politycznych targów. Proces podejmowania decyzji finansowych w systemie prywatnym - gdy przebiega właściwie - jest pozbawiony czynników emocjonalnych, przez co skupia się bezwzględnie na osiągnięciu najwyższych zysków. Proces podejmowania decyzji politycznych jest głęboko emocjonalny i subiektywny.

Polska musi wykluczyć politykierstwo z procesu prowadzenia polityki budżetowej, inaczej narazi na szwank wszystkich tych, którym ta polityka wydaje się "pomagać". Celami prowadzenia polityki budżetowej muszą stać się racjonalizm, rozsądek i osiągnięcie najlepszych możliwych rezultatów. Niestety, działania obecnej polskiej nomenklatury i biurokratów (często z tytułami akademickimi), którymi władza się otoczyła, sugerują, że bardziej troszczy się ona o wygranie następnych wyborów niż o zagwarantowanie wypłacalności krajowego budżetu i ochronę aktywów emerytów. Innymi słowy, rządzący troszczą się o tylko o to, w jaki sposób oszczędności przeciętnego obywatela mogą być wykorzystanie do utrzymania władzy.

Decyzja o nacjonalizacji jest w oczywisty sposób związana ze zbliżającym się maratonem wyborczym. W sytuacji malejącego poparcia dla biurokratów z PO przed wyborami w 2015 r., mamy do czynienia z próbą kreatywnej księgowości, dokonywanej w taki sposób, który umożliwi rządowi wzrost długu publicznego. Przejmując kontrolę nad aktywami o takiej wielkości, skompromitowani "księgowi" mogą zmniejszyć wskaźnik zadłużenia Polski w odniesieniu do PKB, który przekroczył już próg 50 proc. (obecnie wynosi 52,7 proc. według polskiego rządu oraz 57 proc. według statystyk UE). Po uwzględnieniu wspomnianych aktywów w bilansie, wskaźnik będzie mniejszy - zdaniem Rostowskiego o 8 pkt. proc. - a rząd będzie mógł zaciągnąć dzięki temu kolejne długi. Nowe długi zaciągane będą po to, by zaspokoić różne grupy interesu i kupować ich głosy przez najbliższe miesiące do czasu wyborów.

Ta krótkowzroczność wbudowana w logikę działania elity politycznej zaszkodzi polskim obywatelom w sposób wyjątkowo perfidny - powstanie długoterminowa presja na budżet tylko po to, by biurokraci mogli utrzymać się przy władzy. Gdy światowi inwestorzy widzą tego rodzaju działania, szukają szczęścia gdzie indziej. Spodziewam się, że jeśli dojdzie do tego aktu bolszewizmu, poziom zagranicznych inwestycji bezpośrednich w Polsce (FDI) w najbliższych latach runie w dół. To zaś może okazać się główną barierą dla wzrostu PKB, a być może nawet doprowadzi do jego spadku. Polska nie doświadczyła ujemnej stopy wzrostu PKB przez ponad dekadę. Gwarantuję, że jeśli stanie się ona faktem, odczuje to całe społeczeństwo i będzie to, delikatnie mówiąc, nieprzyjemne doświadczenie.

W moim przekonaniu niskie pobudki przyświecające autorom tych zmian sprawiają, że politykom, którzy obecnie wspierają i ostatecznie zagłosują za nacjonalizacją OFE, trzeba pokazać drzwi (stąd z ogromnym zadowoleniem przyjmuję takie obywatelskie inicjatywy jak NieZaglosuje.pl). Jeśli ich taktyka się sprawdzi, jeśli wygrają wybory i utrzymają władzę, będziemy mieli do czynienia z niebezpiecznym precedensem. Czy wtedy zaskoczeniem będzie, jeśli w 2017 lub 2018 r. znacjonalizują akcyjną część otwartych funduszy emerytalnych?

Politycy już teraz zaproponowali stopniowe zagarnianie aktywów akcyjnych z sektora prywatnego do publicznego na 10 lat przed momentem osiągnięcia przez ubezpieczonego wieku emerytalnego i rozpoczęciem przez niego korzystania z JEGO aktywów emerytalnych. Celem jest sprawienie, by OFE stały się niezdolne do funkcjonowania. Jeśli część akcyjna zostaną przeniesione poza sektor prywatny, efektem będzie utrata płynności na rynku akcji. W sytuacji braku niezbędnej płynności, bycie notowanym na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie stanie się równie kuszące co obecność na parkietach giełd w Kabulu czy Bagdadzie. GPW była do tej porty punktem odniesienia dla podmiotów inwestujących na rynkach rozwijających się i elementem, dzięki któremu Polska stała się bastionem wolnorynkowej polityki. Przyciągała bezpośrednie inwestycje zagraniczne z całego świata, które tak drastycznie zmieniły Polskę w ostatnich latach (wystarczy spojrzeć na panoramę warszawskich wieżowców).

Do wspomnianego wyżej precedensu nie można dopuścić. Jeśli dojdzie on do skutku, Polska stanie się miejscem, którego inwestorzy będą chcieli unikać. Wydarzenia ostatnich tygodni sprawiły, że musiałem mocno zastanowić się nad Polską jako miejscem lokowania swoich własnych inwestycji, do których poważnie się przymierzałem.

Gdy 4 września doszło do ogłoszenia planów nacjonalizacji oszczędności emerytalnych, właśnie finalizowałem bezpośrednią inwestycję w rozwój przedsiębiorstwa z branży konsumenckiej w Polsce. Zamierzałem stanąć na czele konsorcjum prywatnych inwestorów kapitałowych, które miało wpompować kapitał w pewne młode, ale już działające i kuszące potencjalnym rozwojem przedsięwzięcie. Polska przedsiębiorczość to dla mnie wspaniałe zjawisko, warte tego by w nie inwestować. Niezależnie jednak od tego, jak wspaniała jest ta przedsiębiorczość i polskie przedsiębiorstwa, ingerencje państwa nie tworzą okoliczności (np. wzrostu gospodarczego), zwykle niezbędnych do udanej budowy i inwestycji w firmy. Po tym, co się stało, wstrzymałem swoje plany do momentu, aż dowiem się, jak głęboka będzie skala ingerencji.

Światowi inwestorzy, by w dobrej wierze zainwestować swój kapitał w danym kraju, muszą być pewni spełnienia dwóch warunków. Po pierwsze, konieczne jest przestrzeganie prawa i szanowanie własności prywatnej. Proponowana nacjonalizacja OFE i zagarnięcie aktywów sektora prywatnego to oczywiste pogwałcenie tych zasad. Po drugie, niezbędna jest przejrzystość tego, co mogą zrobić i robią organy regulacyjne. Przejrzystość ta daje spokój, który zachęca do inwestycji.

To, co wydarzyło się 4 września wstrząsnęło międzynarodowym środowiskiem inwestorów. Rozmawiałem później z wieloma znajomymi inwestorami ze świata, by sprawdzić ich odczucia, i usłyszałem to, czego się spodziewałem. Każdy, kto miał plany zainwestowania na rynku CEE (Europa Centralna i Wschodnia), teraz zamierza trzymać się od Polski z daleka. Dla mnie to coś wyjątkowo przygnębiającego.

Nie jestem jedyną osobą bijącą na alarm w sprawie zmian szykowanych w Polsce. Liberalni i pro-inwestycyjni politycy, a także wielu ekonomistów i prawników podnoszą larum wskazując, że mamy do czynienia ze złamaniem zasady poszanowania własności prywatnej i księgowym oszustwem, popełnianym przez skompromitowane elity, których nie obchodzi długoterminowa stabilność polskiego systemu emerytalnego i gospodarki jako całości. Wydarzenia te odbijają się głębokim negatywnym echem w amerykańskich mediach, takich jak the Wall Street Journal czy Forbes. Patrząc z zewnątrz, specjaliści od ekonomii z całego świata widzą, że polityczne elity z radością poświęcają wolnorynkowe wartości w zamian za utrzymanie się przy władzy.

Wierzę, że w najbliższych miesiącach doniosłość pro-rynkowych i wolnościowych głosów będzie rosła, w miarę jak kształtować się będzie silna opozycja wobec proponowanych zmian. Jestem pewien, że wyborcy nie mają ochoty na marsz ku socjalizmowi, który wyznaje również coraz częściej Bruksela. Liczę na to, że Polacy wyślą czytelny sygnał tym, którzy okradają społeczeństwo z jego własnych pieniędzy, a Polska będzie w stanie dalej realizować swój gospodarczy cud, który zawdzięcza właśnie wolnemu rynkowi.

Kontynuacja polskiej drogi w kierunku rozwiniętej gospodarki może zostać jednak opóźniona na kilka lat, potrzebnych na przeorganizowanie priorytetów rządzących. Mam nadzieję, że reakcja globalnej gospodarki i inwestorów, której Polska doświadczy jeśli dokona nacjonalizacji, będzie jasnym, pragmatycznym sygnałem, że działania polityków są sprzeczne z dążeniami do wolności i wzrostu gospodarczego.

Matthew Tyrmand

Autor książki “Jestem Tyrmand, syn Leopolda". Zajmuje się doradztwem strategicznym, mieszka w Nowym Jorku. Przez ponad 10 lat pracował na Wall Street. W 2011 r. otrzymał polskie obywatelstwo.

....

Jak juz mowilem mimo ze nie ma swietnej orientacji o Polsce a jest to kraj najtrudniejszy do pojecia w swiecie to liczy sie dobra chec ! Zainteresowal sie Polska i sie uczy jej ! Brawo !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:03, 28 Kwi 2014    Temat postu:

"Dziennik 1954" Leopolda Tyrmanda wydano w Ameryce

W Sta­nach Zjed­no­czo­nych uka­za­ło się pierw­sze an­giel­skie wy­da­nie "Dzien­ni­ka 1954" Le­opol­da Tyr­man­da. Autor opi­sy­wał w nim do­zna­nia i ob­ser­wa­cje Pol­ski cza­sów sta­li­ni­zmu.

Książ­kę opu­bli­ko­wa­ło Nor­th­we­stern Uni­ver­si­ty Press, Chi­ca­go w prze­kła­dzie Anity K. Shel­ton oraz A. J. Wro­bla. Wy­daw­cy okre­śla­ją pa­mięt­nik Tyr­man­da jako re­la­cję z co­dzien­ne­go życia w ko­mu­ni­stycz­nej Pol­sce oraz opis ab­sur­dów re­żi­mów wspie­ra­nych przez So­wie­tów. "Tyr­mand ob­na­ża kłam­stwa, duże i małe, do ja­kich ucie­ka­ły się re­żi­my, aby po­zo­stać przy wła­dzy. Dow­cip­ny i wni­kli­wy dzien­nik jest hi­sto­rią czło­wie­ka, który jako pro­wo­ka­cyj­ny dzien­ni­karz, war­szaw­ski in­te­lek­tu­ali­sta, +oj­ciec du­cho­wy+ pol­skich hip­ste­rów i pro­mo­tor jazzu w Pol­sce, ko­rzy­sta z drob­nych po­zor­nie metod oporu, aby za­cho­wać swoje prawo do wol­no­ści myśli" – oce­nia­ją wy­daw­cy.

Pi­sarz za swoją nie­po­kor­ność wobec władz ko­mu­ni­stycz­nych zo­stał uka­ra­ny w roku 1953 za­ka­zem pu­bli­ka­cji. Fru­stra­cję zwią­za­ną z przy­mu­so­wą bez­czyn­no­ścią prze­lał na łamy "Dzien­ni­ka 1954". W dru­giej po­ło­wie lat 70. zre­da­go­wał i wydał pa­mięt­nik po­now­nie.

Miesz­ka­ją­cy w Nowym Jorku syn au­to­ra Mat­thew Tyr­mand po­wie­dział PAP, że moc­nym prze­ży­ciem było dla niego od­kry­cie, jak jego oj­ciec wy­ra­żał sło­wem swoje myśli. "Sądzę, że książ­ka jest nie­zwy­kle istot­na. Obec­nie - nawet bar­dziej ak­tu­al­na niż przed laty. Sta­no­wi nie­sa­mo­wi­te od­bi­cie lu­strza­ne życia za że­la­zną kur­ty­ną. To jest na­praw­dę pod­sta­wo­wy pod­ręcz­nik ko­mu­ni­zmu, nawet w więk­szej mie­rze, niż nie­któ­re z wiel­kich po­wie­ści Soł­że­ni­cy­na lub Or­wel­la, które były nar­ra­cją fik­cyj­ną" – uznał.

We­dług syna au­to­ra "Złego", teraz, kiedy Rosja de­sta­bi­li­zu­je świat, książ­ka tym bar­dziej sta­no­wi ważny do­ku­ment. "Po prze­czy­ta­niu dzien­ni­ka do­cho­dzi się do wnio­sku, że ko­mu­nizm, so­cja­lizm jest z na­tu­ry zły i opre­syj­ny, toteż musi być zwal­cza­ny z całą naszą ener­gią" – dodał Mat­thew Tyr­mand.

Au­to­ra­mi prze­kła­du są pro­fe­sor hi­sto­rii w Eastern Il­li­no­is Uni­ver­si­ty spe­cja­li­zu­ją­ca się w pro­ble­ma­ty­ce Eu­ro­py Wschod­niej Anita Shel­ton oraz ma­te­ma­tycz­ny eko­no­mi­sta An­drew Wro­bel.

Jak po­wie­dział PAP Wro­bel - za­pew­nia­jąc, że wy­po­wia­da się także w imie­niu Shel­ton - tłu­ma­cząc książ­kę, in­te­re­so­wa­li się wer­sją "Dzien­ni­ka 1954", opu­bli­ko­wa­ną w roku 1980. Jak mówił, po­trak­to­wa­li ją za lep­szą pod wzglę­dem li­te­rac­kim, niż póź­niej­sze wy­da­nie z lat dzie­więć­dzie­sią­tych, bę­dą­ce "su­ro­wym rę­ko­pi­sem".

Au­to­rzy prze­kła­du oce­ni­li też, że - choć wiele ksią­żek Tyr­man­da zo­sta­ło prze­tłu­ma­czo­nych - "Dzien­nik 1954" nie do­cze­kał się prze­kła­du na język an­giel­ski wcze­śniej m.​in. ze wzglę­du na cha­rak­te­ry­stycz­ny styl au­to­ra, eks­cen­trycz­ny humor, wiele od­nie­sień kon­tek­stu­al­nych i kul­tu­ro­wych, po­słu­gi­wa­nie się slan­giem, ję­zy­kiem ulicy oraz żar­go­nem ko­mu­ni­stycz­nym. Do naj­cie­kaw­szych frag­men­tów książ­ki za­li­czy­li przy­kła­dy z życia, wi­ze­run­ki War­sza­wy i prze­bi­ja­ją­cą z opo­wie­ści Tyr­man­da mi­łość do mia­sta.

Le­opold Tyr­mand (1920-1985) uro­dził się w War­sza­wie. Pisał m.​in. dla "Prze­kro­ju" i "Ty­go­dni­ka Po­wszech­ne­go". Jest au­to­rem m.​in. "Złego", "Wę­drów­ki i myśli po­rucz­ni­ka Stu­kuł­ki" oraz zbio­ru opo­wia­dań "Gorz­ki smak cze­ko­la­dy Lu­cul­lus". Pi­sarz wy­je­chał z Pol­ski w roku 1965. W Ame­ry­ce pu­bli­ko­wał tek­sty m.​in. w ma­ga­zy­nie "New Yor­ker". Wydał też zbio­ry ese­jów "Dzien­nik ame­ry­kań­ski" oraz "Za­pi­ski dy­le­tan­ta". Zmarł na zawał serca na Flo­ry­dzie.

Z No­we­go Jorku An­drzej Do­bro­wol­ski (PAP)

>>>

Ale prymitywy kulturalne ! Kilkadziesiat lat tam mieszkal NAJBOGATSZY KRAJ i nie bylo wydania podstawowego dziela ?! Dlaczego ? Bo atm kultura rzadza komunisci ! Mnostwo bredni komuchow przetlumaczone a atkich madrosci NIE ! Takze to co wam przedstawiaja jako kulture nie zawsze nia jest !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:28, 17 Maj 2014    Temat postu:

W Pasażu Tyrmanda odsłonięto tablicę upamiętniającą pisarza

W warszawskim Pasażu Tyrmanda odsłonięto w piątek tablicę upamiętniającą pisarza Leopolda Tyrmanda, który przez dzie­więć lat mieszkał w pobliżu, w dawnym budynku YMCA przy ul. Konopnickiej. "Mój ojciec zawsze był piewcą wolności jednostki" - powiedział podczas uroczystości syn pisarza Matthew Tyrmand.

Pisarz, autor m.​in. dedykowanej Warszawie powieści "Zły", "Dziennika 1954", "Cywilizacji komunizmu", "Dziennika amery­kańskiego", "Zapisków dyletanta", od 1965 roku na emigracji w USA, miłośnik jazzu, barwna postać w PRL-owskiej szarzyźnie - głosi napis na tablicy odsłoniętej przez wiceprezydenta Warsza­wy Włodzimierza Paszyńskiego.

Na odsłonięcie tablicy przyjechał z USA syn pisarza Matthew Tyr­mand. "Od pięciu lat moje wizyty w Warszawie stały się coraz częstsze. W istocie Warszawa staje się moim drugim domem. (...) Dziś są 94. urodziny mojego ojca. Celebrujemy je w miejscu, gdzie spędził dziewięć lat, lat, które można określić jako najbardziej mroczny czas jego życia, ale też z drugiej strony były to lata nie­słychanie ważne dla kształtowania i formowania się jego intelek­tu" - mówił Matthew Tyrmand. Syn pisarza przypomniał, że w ostatnim czasie na angielski przełożony został "Dziennik 1954", co dało mu możliwość poznania poglądów ojca.

- "Dziennik 1954" był portretem życia w Warszawie w czasach komunizmu, a jego znaczenie leży w oskarżeniu kierowanym przez autora w stronę plutokratycznych elit rządzącego wówczas reżimu. Okazuje się, że bardzo wiele sportretowanych w "Dzien­niku" zjawisk, jest aktualnych po dziś dzień. Uważam, że aparat­czykowie czasów komunizmu przekazali swojego ducha aparat­czykom progresywizmu, którzy rządzą naszym krajem i całą Eu­ropą z Brukseli i Strassburga. Wydają oni jeden edykt za drugim, tłamsząc wzrost gospodarczy, uniemożliwiając rozwój firm, two­rzenie miejsc pracy. Te elity europejskie, których odpowiedniki możemy znaleźć w polskim aparacie władzy, cały czas krępują ducha przedsiębiorczości i inwestycje przez narzucanie sztucz­nych reguł i podatków - mówił syn Tyrmanda.

- Często spotykam się z pytaniem, dlaczego mój ojciec w drugiej połowie życia, w USA, tak bardzo zwrócił się w prawą stronę sceny politycznej. Uważam, że żaden zwrot w jego poglądach nie miał miejsca. (...) Mój ojciec był zawsze piewcą wolności jednost­ki, niezależnie od tego, czy chodziło o komunistów, którzy umie­ścili go na swojej czarnej liście, czy progresywistów amerykań­skich, którzy także nie chcieli go publikować - dodał Matthew Tyr­mand.

Pasaż Leopolda Tyrmanda, gdzie mieści się tablica, to droga we­wnętrzna zlokalizowana pomiędzy pl. Trzech Krzyży i ul. Marii Konopnickiej. Przy ul. Konopnickiej 6 - w gmachu siedziby YMCA (Young Men's Christian Association) - Tyrmand mieszkał w la­tach 1946-1955. W 2006 r. na gmachu odsłonięto tablicę upamięt­niającą pisarza.

Obecnie w warszawskim Muzeum Literatury można oglądać wy­stawę "Ulice Złego" o powieściowej Warszawie lat 50., którą z pie­tyzmem opisał Leopold Tyrmand w zadedykowanej „mojemu ro­dzinnemu miastu Warszawie" powieści "Zły". Tyrmand, prowa­dząc swych bohaterów przez odbudowującą się Warszawę, za­dbał o realia. W powieści można odnaleźć nie tylko odwzorowa­nie topografii miasta tamtych czasów, ale przede wszystkim kli­mat powojennego miasta, którego tkanka społeczna dopiero się odbudowywała po zniszczeniach wojennych. Tyrmand powrócił po wojnie do Polski głównie, jak twierdził, z miłości do Warsza­wy.

Pisarz tęsknił za miastem swojego dzieciństwa, przedwojenną Warszawą, ale dostrzegał też potencjał stolicy podnoszącej się po wojnie z ruin. Jako jeden z pierwszych snuł refleksje na temat warszawskiej "duszy", która przetrwała niemal całkowite znisz­czenie miasta. "Duszę" Warszawy najpełniej opisał właśnie w po­wieści "Zły".

W PRL-u Tyrmand prowadził osobistą krucjatę przeciwko PRL-owskiej szarości za pomocą kolorowych skarpetek i jazzu. Na emi­gracji dawny entuzjasta USA zmienił zdanie. Krytykował amery­kańskie media, a eksbikiniarz oburzał się na tandetność Hollywo­od i rozwiązłość "Playboya". W sierpniu 1971 ożenił się po raz trzeci - z Mary Ellen Fox, młodą doktorantką iberystyki na Uni­wersytecie Yale. W styczniu 1981 urodziły im się dzieci: bliźnię­ta, Rebecca i Matthew. Tyrmand rozpoczął nowy etap życia - po­ważnego ojca rodziny. Nie cieszył się jednak długo życiem rodzin­nym, 19 marca 1985 r., zmarł na zawał serca podczas wakacji w Fort Meyers na Florydzie.

....

Tak to nie tylko pisarz ale i mysliciel ! Nie tylko sie czyta i podziwia styl ale trzeba i ruszac glowa i analizowac . Piewca wolnosci i praw natury . W ogole jak mowilem bliski mi duchowo . Wrecz slysze jak mowi z tamtego swiata . Patrz i czytaj ja tego wszystkiego juz doswiadczylem SmileSmileSmile Dusz obcowanie ja uczy Kościół .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:33, 02 Lut 2016    Temat postu:

Matthew Tyrmand atakuje korespondenta "FT". Rzecznik MSZ komentuje: zaorał

Matthew Tyrmand - Agencja Gazeta

Matthew Tyrmand w ostrych słowach zaatakował na Twitterze korespondenta "Financial Times" w Europie Środkowej, Henry'ego Foya. Wszystko przez jego niezbyt pochlebne opinie na temat zmian, jakie wprowadza PiS. Co więcej, zaproponował też rozpoczęcie w mediach społecznościowych akcji "#ReallyHateFoy". "Zaorał Smile" - tak kolejną wymianę opinii na temat Foya skomentował z kolei rzecznik MSZ Artur Dmochowski.

Foy nie był zresztą jedynym korespondentem, którego pracę mocno skomentował Tyrmand. Równie dosadna krytyka spadła też na Annabelle Chapman (The Economist oraz Politico Europe) oraz Jana Cieńskiego (również Politico Europe). Syn Leopolda Tyrmanda nie tylko krytykował ich teksty na temat sytuacji w Polsce, ale również podważał ich kompetencje dziennikarskie.

Do dyskusji na Twitterze w pewnym momencie włączył się też rzecznik MSZ Artur Dmochowski. Najpierw wymianę zdań między Tyrmandem, Foyem i innymi użytkownikami podsumował krótko: "zaorał Smile". W ten sposób wsparł on stanowisko Tyrmanda. Co więcej, zaproponował potem dziennikarzowi "Financial Times" naukę języka polskiego, zwłasza, gdy "chce się pisać o Polsce".

Dmochowski podał też dalej wpis Tyrmanda, w którym napisał on, że Foy i inni wspomniani wcześniej korespondenci dokonali powinni się wstydzić tego, że swoimi tekstami wyrządzili Polsce szkodę.

Matthew Tyrmand jest synem polskiego pisarza Leopolda Tyrmanda. Urodził się i wychował w USA. Od kilku lat aktywnie komentuje wydarzenia w polskim życiu politycznym. W przeszłości m.in. ostro krytykował działania Radosława Sikorskiego. Przekonywał też, że jego ojciec byłby "mocno przerażony" Unią Europejską.

W 2013 roku Matthew Tyrmand udzielił swojego poparcia Jarosławowi Gowinowi. Nazwał go wtedy "najuczciwszym i najbardziej konsekwentnym polskim politykiem". Dwa lata później, w wyborach prezydenckich poparł on z kolei kandydaturę Pawła Kukiza.

W 2013 roku opublikował też książkę "Jestem Tyrmand, syn Leopolda", w której opisuje swoje poszukiwania śladów ojca. Gdy Leopold Tyrmand zmarł, Matthew miał zaledwie cztery lata.

...

Zachodnie chamstwo irytuje. Tym bardziej gdy widzimy co oni soba reprezentuja a faktycznie NIE reprezentuja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:41, 06 Wrz 2016    Temat postu:

Matthew Tyrmand pozywa „Gazetę Wyborczą”. „Media powinny sprawdzać fakty”
wyślij
drukuj
pl,k | publikacja: 05.09.2016 | aktualizacja: 19:16 wyślij
drukuj
Matthew Tyrmand skomentował publikacje „Gazety Wyborczej”
Amerykański dziennikarz i syn pisarza Matthew Tyrmand potwierdził w rozmowie z TVP Info, że pozwie „Gazetę Wyborczą” za artykuł napisany przez Tomasza Piątka. „Ale to też nie przeszkadza Tyrmandowi. On jest ze stajni Trumpa! A ten ostatni deklarował swoją sympatię dla »Mr. Putin«” – pisał Piątek. Tyrmand nie zgadza się ze stwierdzeniem, że miałby być związany z Donaldem Trumpem.

PWPW odpowiada na publikację „Gazety Wyborczej”
– Powodem, dla którego podejmuję to działanie obywatelskie przeciwko „Gazecie Wyborczej” i publicyście Tomaszowi Piątkowi, jest jego tekst który ukazał się 28 maja. Twierdził on, że jestem człowiekiem Donalda Trumpa zaangażowanym w jakiś rodzaj mafijnej kliki, obejmującej globalną politykę w tym Trumpa, Netanyahu i Putina – powiedział Matthew Tyrmand.

„Jak widać, wojna Tyrmanda z KOD-em jest częścią globalnej wojny prawicy z demokracją” – czytamy w „Gazecie Wyborczej”. Amerykański dziennikarz podkreślił, że jego poglądy były przejrzyste od początku. Dzielił się nimi w tygodniku „Do Rzeczy”.

– Nigdy nie ukrywałem, że moim faworytem jest Ted Cruz, ale kiedy stracił szansę na nominację, poparłem Trumpa. Ten atak „Gazety Wyborczej” ma związek ze śledztwem dziennikarskim, które prowadzę w sprawie Fundacji Sorosa. Chodzi o wsparcie Komitetu Obrony Demokracji. Artykuł w Wyborczej mógł nie ukazać się przypadkiem, bo w tym samym czasie George Soros kupował udziały w koncernie wydającym „Gazetę Wyborczą” – możliwe, że wsparł Agorę, w zasadzie tak, jak oskarżano o to poprzedni rząd – stwierdził Tyrmand.
#wieszwiecej | Polub nas
Amerykański dziennikarz uważa, że powinna odbyć debata na temat mediów i ich roli. – Powiedziano wiele kłamstw, o mnie i organizacji Project Veritas, którą kieruje mój wspólnik, James O'Keefe. Kłamstw, które bardzo łatwo jest zdemaskować. Media powinny sprawdzać fakty. Uważam też , że powinna się odbyć debata nad wpływem Georga Sorosa na polskie media i opinię publiczną – podkreślił Tyrmand. TVP Info

...

Wyjatkowo podłe ale Wyborcza zawsze taka byla. W sytuacji gdy jest 2 kandydatow przypisywanie popierania Trumpa ,,bo lubi Putina to znaczy ze Tyrmand tez lubi" to juz choroba umyslowa, Zwazywszy ze 50% Amerykanow zaglosuje na niego to z tego wynika ze tez lubia Putina. Z takim syfem nie da sie dyskutowac. Czytanie Wyborczej niszczy kore mozgowa co widac po mediach w Polsce. Oni czytaja niby z obowiazku ale skutki sa nieublagane. Traca rozum. Najlepsza dzienna dawka Wyborczej to 0%. Najlepsze co mozna z Wyborcza zrobic to zlikwidowac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:41, 27 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Nie żyje prof. Zbigniew Brzeziński
Nie żyje prof. Zbigniew Brzeziński

Dzisiaj, 27 maja (06:25)
Aktualizacja: Dzisiaj, 27 maja (07:35)

Nie żyje prof. Zbigniew Brzeziński, były szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego w ekipie prezydenta USA Jimmy'ego Cartera, jeden z najbardziej wpływowych politologów i strategów polityki zagranicznej USA. Miał 89 lat.
Zbigniew Brzeziński
/Andreas Gebert /PAP/EPA


Informację o śmierci Zbigniewa Brzezińskiego przekazała za pośrednictwem Facebooka jego córka Mika Brzezinski.

Podkreśliła, że był "najbardziej inspirującym, kochającym i oddanym ojcem". W innym wpisie zaznaczyła, że zawsze będzie mu wdzięczna za okazaną miłość i oddanie.

Doradca prezydenta USA, wpływowy ekspert, zwolennik twardego kursu wobec Moskwy

Zbigniew Brzeziński urodził się w Warszawie 28 marca 1928 roku. Jego ojciec Tadeusz Brzeziński był dyplomatą, od 1938 roku konsulem RP w Kanadzie. Przyszły doradca prezydenta Cartera skończył tam szkołę i Uniwersytet McGilla w Montrealu, a na Uniwersytecie Harvarda obronił pracę doktorską z historii totalitaryzmu sowieckiego. W 1958 roku został obywatelem USA. Rok wcześniej, po raz pierwszy od emigracji za Zachód, odwiedził Polskę.

Po doktoracie wykładał na Harvardzie, a w 1960 roku został profesorem na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku.

Od młodości związany był z Partią Demokratyczną, doradzał prezydentom: Johnowi Kennedy'emu i Lyndonowi Johnsonowi. W latach 70. polemizował z antywojenną lewicą w swej partii i krytykował politykę odprężenia prezydentów Richarda Nixona i Geralda Forda, która kładła - jego zdaniem - nadmierny nacisk na kontrolę zbrojeń, nie doceniając kwestii praw człowieka, co prowadziło do ustępstw wobec ZSRR.

Jako współzałożyciel tzw. Komisji Trójstronnej - organizacji polityków i biznesmenów pragnących zacieśnienia sojuszu USA, Europy i Japonii - Brzeziński zaprosił do niej ówczesnego gubernatora Georgii Jimmy'ego Cartera. Kiedy Carter został prezydentem, mianował Brzezińskiego swym doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego.

Na nowym stanowisku Brzeziński położył nacisk na kluczową rolę "trzeciego koszyka", praw człowieka w Akcie Końcowym Helsińskiej Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Wzmocniło to opozycję w ZSRR i krajach Europy Wschodniej. Forsując ten kurs, Brzeziński musiał przezwyciężyć opór sekretarza stanu Cyrusa Vance'a, który opowiadał się za ustępstwami wobec Moskwy, aby ułatwić rozmowy o redukcji broni strategicznej (SALT).

Po sowieckiej inwazji w Afganistanie Brzeziński zorganizował pomoc dla afgańskich mudżahedinów. Kosztem 3 miliardów dolarów CIA, współpracując z wywiadem Pakistanu, dostarczyła im m.in. pociski rakietowe Stinger, którymi mogli zestrzeliwać sowieckie helikoptery.

Zimą 1980 roku z inicjatywy Brzezińskiego ustępujący z urzędu Carter zmobilizował przywódców Europy Zachodniej i papieża Jana Pawła II, aby wystąpili w obronie Polski, zagrożonej interwencją ZSRR. W listach przestrzegli oni Moskwę przed tym krokiem uprzedzając, że położy to kres odprężeniu w Europie.

Po odejściu z rządu w 1981 roku Brzeziński pozostał wpływowym ekspertem ds. polityki zagranicznej USA. Szczególnie angażował się w sprawy polityki wobec ZSRR i bloku wschodniego.

Profesor miał również ogromne zasługi dla Polski. Mocno wspierał przyjęcie Polski do NATO, współpracując na tym polu z Polonią amerykańską. W rozmowach z korespondentami w Waszyngtonie nie stronił od wypowiedzi i rad w sprawach polskiej polityki wewnętrznej.

Jimmy Carter o Zbigniewie Brzezińskim: Genialny i oddany

Po upublicznieniu informacji o śmierci Zbigniewa Brzezińskiego oświadczenie wydał były prezydent USA Jimmy Carter.

Rosalynn i ja jesteśmy zasmuceni śmiercią Zbigniewa Brzezińskiego. Był ważną częścią naszego życia przez ponad cztery dekady i doskonałym urzędnikiem publicznym - napisał były prezydent w oświadczeniu opublikowanym na stronach The Carter Center.

Podkreślił, że gdy obejmował urząd prezydenta, Brzeziński był dla niego "naturalnym wyborem" na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego.

Każdy cenił jego zdanie. Odegrał istotną rolę we wszystkich kluczowych wydarzeniach w dziedzinie polityki zagranicznej za czasów mojej administracji - zaznaczył Carter.

Napisał o Brzezińskim, że był "dociekliwy", "genialny, oddany i lojalny".

Zaznaczył, że pozostał jego bliskim doradcą w The Carter Center.

Będzie mi go brakować - zakończył Jimmy Carter.


WIĘCEJ NA TEN TEMAT: Jimmy Carter o Zbigniewie Brzezińskim: Genialny, dociekliwy, lojalny >>>>




(e)
RMF FM/PAP

...

Amerykanin pochodzacy z Polski. Jednak nie Polak. Co innego jest wazniejsze. Nalezy do grupy nazywanej w USA intellectuels co mozna porownac z nasza inteligencja najbardziej znana na Swiecie druga to rosyjska. Jak wiemy zreszta jedna z druga doskonale sie rozumie bo stanowia to samo zjawisko. Rosyjska jest zreszta fenomenem zachodnim. Lepiej znaja kulture Zachodu niz ,,Zachod"... Ale ta grupa jest w dalej Europie Wschodniej chocby Hawel itd.

W USA troche inaczej. Tam jest wielka pycha. Tamtejsi inte uwazaja sie za lepszych i jakby powolanych do rzadzenia ,,baranami". U nas to bylo tak ze ,,cierpieli za miliony" i faktycznie czesto gineli mordowani przez ciemne chlopstwo podburzone przez tajne sluzby Zachodu gdy niesli temu chlopstwu wyzwolenie, uwlaszczenie itd...

Na skutek wojny i komuny polska inteligencja wyginela (rosyjska tez). Na to miejsce komuna wyprodukowala wyksztalcencow. Ciemna brutalna komunistyczna mase z dyplomami. Po 89 to cos sie zamerykanizowalo zaczelo czytac Wyborcza i przypomina amerykanskich intellectuells.

Czym sie to charakteryzuje?
1. Brak Boga.
2. Wywzszanie sie nad prostego czlowieka.
3. Pycha i nadecie ,,ekspertow"...
4. Promocja rozmaitych patologii z braku Boga.

Prezydentura Cartera byla wyjatkowo nieudana CHOC TO PORZADNY UCZCIWY CZLOWIEK!!! JAKICH MALO! A moze dlatego? Wykorzystywali go cwaniacy jakich zawsze pelno. Zatem Brzezinski mial pecha bo trafil na okres powietnamski. Po calkowitej klesce dyplomatycznej w Wietnamie. BO NIE WOJSKOWEJ! Wygrali militarnie i poniesli kompletna kleske! Bo komuna przeczekala az wyjda z Wietnamu. Syndrom Wietnamski dotknal calego kraju. Poczucie upadku. Dopiero Regan odbudowal samopoczucie i zakonczyl komunizm razem oczywiscie z Solidarnoscia, Papiezem, dysydentami w Rosji i wszystkich innych krajach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:28, 30 Lis 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Kultura
Chcą zekranizować "Złego" Tyrmanda. "Bohater przypomina Batmana"
Chcą zekranizować "Złego" Tyrmanda. "Bohater przypomina Batmana"

Wczoraj, 29 listopada (21:5Cool

PMPG Polskie Media, Water Color Studio i Matthew Tyrmand podpisali list intencyjny o współpracy przy ekranizacji "Złego" Leopolda Tyrmanda. Zdjęcia maja ruszyć w 2018 roku, a premiera planowana jest na przełom roku 2019 i 2020.
Matthew Tyrmand, syn Leopolda Tyrmanda
/Marcin Obara /PAP



Michał Lisiecki, prezes PMPG Polskie Media, Sławomir Jóźwik, prezes Water Color Studio oraz Matthew Tyrmand, syn autora książki marzą o stworzeniu polskiego "Batmana". Jak mówili na spotkaniu w jednej z ulubionych knajp Tyrmanda, warszawskiej Kameralnej, "Zły" to materiał na wspaniały film, bo jest w nim tajemnica, legenda, walka dobra ze złem, superbohaterowie i piękna kobieta.

"Zły" to gotowy materiał na scenariusz filmowy. Gdyby był powieścią amerykańską, pewnie dawno na jego podstawie powstałaby jakaś superprodukcja. Sam bohater przypomina Batmana czy Zorro - mówił Lisiecki.

Jak przypomniał Jóźwik, ekranizacja "Złego" obrosła już pewna legendą, mówi się nawet o klątwie, która powoduje, że dotychczas nie udało się tej powieści przenieść na ekran. Samo Water Color Studio już raz rozpoczęło prace nad filmem, ale musiało je zawiesić. Premierę planowano na koniec roku 2014, reżyserować miał Xawery Żuławski, a potem Łukasz Palkowski. Nie udało się jednak doprowadzić do realizacji filmu.

Jak mówił Jóźwik, prace są na etapie niemal ukończonego treatmentu, który przygotowuje grupa scenarzystów. Prawdopodobnie w marcu będzie gotowy scenariusz, a zdjęcia mają się rozpocząć na jesieni przyszłego roku.

Nie podjęto jeszcze decyzji związanych z wyborem reżysera i obsadą. Budżet filmu został wstępnie skalkulowany na 20 mln zł., co stawiałoby go pod koniec pierwszej dziesiątki najdroższych polskich filmów (m.in. za "Quo Vadis za 75 mln zł czy "Ogniem i mieczem" za 24 mln zł.)

Słynny "Dziennik 1954" Tyrmanda urywa się w pół zdania, bo autor zajął się zamówieniem od wydawnictwa "Czytelnik" na "powieść sensacyjną o chuliganach i bikiniarzach" czyli na "Złego". To zlecenie było sygnałem przedpaździernikowej odwilży, chwilowego rozluźnienia cenzury. Książka, łącząca konwencje kryminału i romansu, opowiada historię tajemniczego, nieuchwytnego mściciela, który w obronie pokrzywdzonych walczy z warszawskim światkiem przestępczym.

Powieść ukazała się w grudniu 1955 roku. Na początku książki Leopold Tyrmand umieścił dedykację: "Mojemu miastu rodzinnemu - Warszawie".

(mn)

...

Jesli chcecie poruszac temat komunizmu to Bareja nie Batman. I wcale nie chodzi zaraz o komedie tylko o sposob przedstawiania swiata. Kultura USA jest prosciuka bo nie ma powaznych wyzwan spolecznych. Nie przystaje do udreczonej Polski tamtych czasow.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Tam gdzie nie ma już dróg... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy