Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Konspiracja w obozie zagłady !

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Powstanie to ofiarny stos ...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:57, 29 Gru 2011    Temat postu: Konspiracja w obozie zagłady !

Auschwitz . Samo dno potwornosci . Konspiarcja tam ? Niemozliwa ? a jednak !

Auschwitz: 67 lat temu stracono dowódców konspiracji

67 lat temu Niemcy zgładzili kierownictwo konspiracji w KL Auschwitz: Polaków - Piotra Piątego i Bernarda Świerczynę, oraz Austriaków - Ernsta Burgera, Rudolfa Friemela i Ludwiga Vesely`ego. Za próbę ucieczki zostali publicznie powieszeni 30 grudnia 1944 roku.

Egzekucja została wykonana po wieczornym apelu. Skazani nie pozwolili sobie zawiązać oczu. Przed śmiercią wznieśli okrzyki: "Precz z Hitlerem!", "Precz z faszyzmem!", "Niech żyje Polska!". Nieudana ucieczka pięciu więźniów miała miejsce 27 października 1944 roku. Polaków: Bernarda Świerczynę, Czesława Duzela, Zbigniewa Raynocha i Piotra Piątego, a także Austriaka Ernsta Burgera z obozu miał wywieźć SS-man Johann Roth. Uciekinierzy, ukryci w samochodzie, którym wywożono brudną bieliznę do pralni w Bielsku, mieli zostać przewiezieni do miejscowości Łęki. Roth jednak zdradził.

Samochód zamiast wyjechać z obozu podjechał wprost przed blok nr 11. Uciekinierzy zażyli truciznę. Na miejscu zmarli: Zbigniew Raynoch i Czesław Duzel. Pozostałych odratowano i umieszczono w bloku nr 11. Trafili tam także organizatorzy ucieczki: Austriacy: Rudolf Friemel i Ludwig Vesely, oraz SS-man o nazwisku Frank, który im pomagał.

SS-mani pojechali do podoświęcimskiej miejscowości Łęki, gdzie na uciekinierów w gospodzie Juliana Dusika czekał dowódca organizacji bojowej Konstanty Jagiełło z czterema współpracownikami. Jagiełło zginął w walce. Niemcy aresztowali Juliana, Franciszka i Wandę Dusików, a także Kazimierza Ptasińskiego, który zdołał im zbiec.

Pierwsze organizacje obozowego ruchu oporu zaczęły powstawać wkrótce po uruchomieniu obozu. Zakładali je Polacy. Jesienią 1940 roku powstała grupa Polskiej Partii Socjalistycznej. Jej organizatorami byli: Stanisław Dubois, który w obozie przebywał pod nazwiskiem Dębski (rozstrzelany 21 sierpnia 1942 roku), i Norbert Barlicki (zmarł w obozie 21 września 1941 roku). W późniejszym czasie grupę zasilili ludowcy i komuniści.

Bardzo aktywni byli zawodowi żołnierze. W październiku 1940 roku rotmistrz Witold Pilecki (w obozie Tomasz Serafiński) zorganizował grupę pod nazwą Związek Organizacji Wojskowej. Pilecki trafił do obozu 22 września 1940 roku po tym, jak dobrowolnie przyłączył się do grupy zatrzymanych podczas łapanki w Warszawie. Później uciekł z obozu, by wynieść dokumenty o hitlerowskich zbrodniach oraz przygotować plany odbicia obozu i uwolnienia więźniów. W lutym 1941 roku pułkownik Kazimierz Rawicz (w obozie Jan Hilkner) założył w obozie Związek Walki Zbrojnej.

Jesienią 1941 roku zaczęły działać grupy prawicowe Narodowej Demokracji i Obozu Narodowo-Radykalnego. Ich inicjatorami byli prof. Roman Rybarski (rozstrzelany 6 marca 1942 roku) i Jan Mosdorf (rozstrzelany 11 października 1943).

Niezależnie od grup polskich na przełomie lat 1942 i 1943 powstały w obozie organizacje więźniów innych narodów. Jako pierwsi w 1942 roku rozpoczęli działalność austriaccy komuniści, socjaldemokraci i członkowie Brygad Międzynarodowych z wojny w Hiszpanii. Trzon stanowili m.in. Ernst Burger, Hermann Langbein, Alfred Klahr (w obozie Ludwig Lokmanis), Rudolf Friemel i Ludwig Vesely.

Z początkiem 1943 roku z inicjatywy Austriaków zaczęto prowadzić rokowania w celu połączenia wszystkich grup. Dowództwo międzynarodowej Grupy Bojowej Oświęcim powstało w maju 1943 roku. W jego składzie znaleźli się m.in.: Ernst Burger i Józef Cyrankiewicz. Grupa miała lewicowy charakter.

>>>> Tu ostrzegam . Autor widocznie znalazl jakas komunistyczna ksiazce w ktorej to wyczytal ze Cyrankiewicz byl ,,na czele'' konspiarcji Auschwitz . Jak jakis towarzysz jest na takim ,,czele'' to na 100 % jest klamstwo . Musicie miec swiadomosc ze komunistyczne ksiazki KLAMIA ! A komunistyczne ksiazki o komunistach klamia do kwadratu !

Do grupy przystąpiły polskie grupy wojskowe, jednakże dopiero w 1944 roku doszło do porozumienia, które zaowocowała powołaniem w połowie roku Rady Wojskowej Oświęcim. W jej kierownictwie znaleźli się: Lucjan Motyka i Heinrich Duermayer ze strony Grupy Bojowej Oświęcim oraz Bernard Świerczyna i Stanisław Kazuba z ramienia Armii Krajowej. Rada skupiła kadrę oficerską wszystkich narodowości. Jej zadaniem było przygotowanie zbrojnego powstania. Obóz Auschwitz powstał w 1940 roku, KL Auschwitz II-Birkenau - dwa lata później, stając się przede wszystkim miejscem masowej zagłady Żydów. W ramach kompleksu Auschwitz funkcjonowała także sieć podobozów. Niemcy zgładzili tam co najmniej 1,1 miliona osób, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i przedstawicieli innych narodów.

>>>>>

Oczywiscie wiezniami byly tu osoby z elity politycznej a zatem organizacje mieli we krwi ! Podobnie wojskowi . Wszak chodzilo o wyniszczenie elit . Rzecz jasna osoby ktore w zyciu nie byly zaangazowane politycznie nie tworzyly organizacji . Ale nawet to jest osiagnieciem zwazywszy rozmiar potwornosci !


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pią 15:16, 03 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:25, 28 Lut 2012    Temat postu:

Zmarł Władysław Szepelak, żołnierz ZWZ

Władysław Szepelak, żołnierz Związku Walki Zbrojnej i więzień niemieckich obozów Auschwitz oraz Mauthausen, poeta zmarł w poniedziałek wieczorem. Miał 87 lat – poinformowało Chrześcijańskie Stowarzyszenie Rodzin Oświęcimskich.

Zmagał się z chorobą nowotworową. W ostatnich dniach życiach został przewieziony do szpitala w Nowym Targu. Szepelak urodził się w 1924 roku w Zakopanem. W roku 1927 jego rodzina wyjechała do wsi Bielanka w powiecie nowotarskim, z której pochodziła matka. Ojciec latem pracował na budowach w Rabce lub w Zakopanem, a matka zajmowała się domem i gospodarstwem. Władysław ukończył szkołę powszechną w Bielance w 1936 i wkrótce potem rozpoczął pracę przy budowie drogi Chabówka-Czarny Dunajec. Najpierw pomagał mierniczym, potem kopał rowy i łupał kamienie potrzebne do utwardzenia drogi.

Miał 15 lat, gdy wybuchła wojna. Wraz z ojcem wstąpił do Związku Walki Zbrojnej pod komendę kapitana Wojciecha Bolesława Duszy "Szaroty", który zwalczał góralską kolaborację. Nosił pseudonim "Mały". W latach 1941-43 uczęszczał do szkoły zawodowej dla młodzieży rolniczej w Rabie Wyżnej. Nauka odbywała się dwa razy w tygodniu, a legitymacja szkolna chroniła go przed łapankami. Miał więc swobodę przebywania w terenie, co w naturalny sposób ułatwiało mu przekazywanie konspiracyjnych meldunków. Szkołę Rolniczą ukończył z wynikiem bardzo dobrym.

We wrześniu 1943 roku Gestapo otoczyło dom Szepelaków w Bielance. Zginął ojciec, babcia i jeden z partyzantów. Władysław wraz z matką i stryjem zostali aresztowani i osadzeni w więzieniu w Czarnym Dunajcu, później w zakopiańskim „Palace” oraz na Montelupich w Krakowie, skąd Niemcy wywieźli go do Auschwitz. Otrzymał numer 168061. W obozie zginęli jego bliscy. On sam w lutym 1944 roku został wywieziony do Mauthausen.

Szepelak, gdy Amerykanie wyzwolili obóz, ważył 37 kilogramów, był chory na gruźlicę płuc, miał odmrożone palce rąk i nóg. Po powrocie w rodzinne strony zastał swój dom zasiedlony przez sąsiadów. Wyjechał na ziemie odzyskane. W 1951 roku nie zgodził się na przystąpienie do spółdzielni produkcyjnej. Musiał porzucić gospodarstwo. Wrócił do Bielanki. Budował Nową Hutę i kombinat skórzany w Nowym Targu. Po przejściu na emeryturę w 1981 roku oddał się pracy społecznej. Pracował przy wznoszeniu kościołów. Z własnych pieniędzy fundował tablice i pomniki upamiętniające jego dowódcę i kolegów z partyzantki. Zainspirował młodzież ze swej rodzinnej Bielanki, aby przejęła opiekę nad tymi miejscami.

Do końca życia zabiegał o godne upamiętnienie miejsca męczeństwa Polaków w zakopańskim „Palace”, osławionej katowni Podhala. Z Wincentym Galicą, legendarnym kurierem tatrzańskim pełnił tam rolę kustosza. Bardzo przeżywał, że w budynku mieści się obecnie ośrodek wypoczynkowy.

Został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a także krzyżami: Armii Krajowej, Partyzanckim, Oświęcimskim i innymi.

Był aktywnym członkiem Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Rodzin Oświęcimskich. Największą pasją w życiu Władysława Szepelaka była poezja. „Mimo intensywnej pracy zawodowej znajdował czas, aby swoje przeżycia i wspomnienia przelać na papier w formie poetyckiej. W wierszach Szepelaka można odnaleźć miłość do gór i drugiego człowieka” – napisano we wspomnieniu Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Rodzin Oświęcimskich. Chrześcijańskie Stowarzyszenie Rodzin Oświęcimskich powstało w 1998 roku. Skupia byłych więźniów, w tym wielu spośród deportowanych pierwszym transportem, rodziny więźniów Auschwitz oraz ludzi zainteresowanych problematyką obozu.

>>>>

I kolejny zolnierz AK popularnie mowiac . Bo wszystkich walczacych z hitlerowcami nazywamy AK . Choc ta nazwa obejmuje tylko :
a) Zolnierzy. (Byli tez cywile np. administracja ! ) .
b) Podleglych wladzom na uchodzstwie ( przypominam ze wiekszosc konspiracji byla oddolna i najpierw dzialala a pozniej dopiero wchodzila do struktur Panstwa Podziemnego ) .

Pozniej mial znowu wlake z komuna . Chcieli go ,,dkolektywizowac'' czyli zamknac w kolchozie ! Po hitlerowcach komuna .
Wiele bylo takich zyciorysow .
To jest Polska :O)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:59, 09 Mar 2012    Temat postu:

Bartosz Zakrzewski / Polska Zbrojna
Droga pod ścianę śmierci

To praw­dzi­wy pol­ski bo­ha­ter. W Au­schwitz prze­by­wał pod fał­szy­wym na­zwi­skiem Józef Czy­żew­ski. W1941 roku osa­dzo­no go w bun­krze bloku 11 (blok śmier­ci). Póź­niej po­szedł pod ścia­nę śmier­ci. Co za­pro­wa­dzi­ło go do tego strasz­ne­go miej­sca?

Życie Ma­ria­na Ocet­kie­wi­cza to do­sko­na­ły ma­te­riał na sen­sa­cyj­ny film. Ma­rian Józef Ocet­kie­wicz miał 17 lat (uro­dził się 28 paź­dzier­ni­ka 1895 roku w Chrza­no­wie w Ga­li­cji), gdy zo­stał człon­kiem Związ­ku Strze­lec­kie­go oraz or­ga­ni­za­cji Pro­mień w Kro­śnie. W cza­sie I wojny świa­to­wej słu­żył w róż­nych pod­od­dzia­łach Le­gio­nów Pol­skich. Zna­lazł się w gru­pie, która nie chcia­ła zło­żyć przy­się­gi na wier­ność ce­sa­rzo­wi Nie­miec i w związ­ku z tym prze­ka­za­no ją Au­strii. Z żoł­nie­rzy ta­kich jak on po­wstał Pol­ski Kor­pus Po­sił­ko­wy. Po­rucz­nik Ocet­kie­wicz był w nim mię­dzy in­ny­mi re­fe­ren­tem per­so­nal­nym do spraw żoł­nier­skich, re­fe­ren­tem broni oraz ko­men­dan­tem kom­pa­nii szta­bo­wej. Po od­zy­ska­niu nie­pod­le­gło­ści Ocet­kie­wicz wstą­pił do od­ro­dzo­ne­go Woj­ska Pol­skie­go. Jako ofi­cer 6 Pułku Pie­cho­ty Le­gio­nów wziął udział w wal­kach z Ukra­iń­ca­mi o Lwów. Zo­stał wtedy po­waż­nie ranny. Po okre­sie re­kon­wa­le­scen­cji i po­wro­cie do zdro­wia zajął się pra­ca­mi or­ga­ni­za­cyj­ny­mi w Woj­sku Pol­skim, na ty­łach fron­tu na Po­do­lu. Od maja do końca lipca 1920 roku był mię­dzy in­ny­mi ofi­ce­rem roz­dziel­czym do­wódz­twa 6 Armii. Chwi­le chwa­ły w cza­sie wojny pol­sko-bol­sze­wic­kiej miały dla niego jed­nak do­pie­ro na­dejść.

Atak czar­no­skó­rych

Latem 1920 roku, w trud­nym dla stro­ny pol­skiej mo­men­cie, kiedy trwa­ła w naj­lep­sze ofen­sy­wa ro­syj­skich fron­tów na za­chód, major Ocet­kie­wicz objął do­wódz­two 144 Pułku Pie­cho­ty Strzel­ców Kre­so­wych, wcho­dzą­ce­go w skład 18 Dy­wi­zji Pie­cho­ty (DP) do­wo­dzo­nej

przez ge­ne­ra­ła Fran­cisz­ka Kralička-Kra­jow­skie­go. Pułk ten uczest­ni­czył w wal­kach z Ko­za­ka­mi Bu­dion­ne­go na Wo­ły­niu. Ocet­kie­wicz zdą­żył jesz­cze wziąć udział w bi­twie pod Bro­da­mi, za­koń­czo­nej ode­bra­niem mia­sta Ro­sja­nom. Wtedy wła­śnie Na­czel­nik Pań­stwa Józef Pił­sud­ski po­sta­no­wił prze­nieść 18 Dy­wi­zję Pie­cho­ty pod War­sza­wę, gdzie w szyb­kim tem­pie zbli­ża­ły się od­dzia­ły Fron­tu Pół­noc­no-Za­chod­nie­go Mi­cha­iła Tu­cha­czew­skie­go. 18 DP zna­la­zła się w skła­dzie 5 Armii do­wo­dzo­nej przez ge­ne­ra­ła Wła­dy­sła­wa Si­kor­skie­go. Jej żoł­nie­rze wzię­li udział w krwa­wych bo­jach z na­cie­ra­ją­cy­mi bol­sze­wi­ka­mi. Jeden z epi­zo­dów tych walk przy­niósł ma­jo­ro­wi Ocet­kie­wi­czo­wi sławę. Ran­kiem 15 sierp­nia 1920 roku na po­zy­cje 18 DP, która bo­ha­ter­sko bro­ni­ła przed nie­przy­ja­cie­lem linii rzeki Wkry, na­tar­ły trzy dy­wi­zje nie­przy­ja­ciel­skie. Ro­sja­nie zdo­ła­li się prze­bić po­mię­dzy do­wo­dzo­nym przez ma­jo­ra Ocet­kie­wi­cza 144 pp a Bry­ga­dą Sy­be­ryj­ską puł­kow­ni­ka Ka­zi­mie­rza Rum­szy i do­trzeć w głąb pol­skich po­zy­cji. Po­la­cy po­ra­dzi­li sobie jed­nak – wy­ko­na­li kontr­atak i od­zy­ska­li utra­co­ny teren. Kontr­atak kom­pa­nii 144 pp, wy­rzu­ca­ją­cy Ro­sjan z po­wro­tem za Wkrę, prze­szedł do hi­sto­rii jed­nak z cał­kiem in­ne­go po­wo­du.

Od­zy­ska­nie utra­co­nych po­zy­cji wy­ma­ga­ło uży­cia od­wo­dów i za wszel­ką cenę za­ję­cia oraz ob­sa­dze­nia lasku na lewo od miej­sco­wo­ści So­bier­ki. Za­da­nie to miała wy­ko­nać 9 kom­pa­nia 144 pp pod do­wódz­twem pod­po­rucz­ni­ka Paw­li­kow­skie­go. Do­wód­ca pułku major Ocet­kie­wicz po­sta­no­wił za­sko­czyć bol­sze­wi­ków w nie­ty­po­wy spo­sób. Roz­ka­zał, by żoł­nie­rze 9 kom­pa­nii wy­ma­lo­wa­li na czar­no twa­rze i ręce sub­stan­cją spo­rzą­dzo­ną z tłusz­czu i sadzy. Tak ucha­rak­te­ry­zo­wa­ni ru­szy­li z dzi­kim wrza­skiem do na­tar­cia. Atak wzbu­dził prze­ra­że­nie w sze­re­gach nie­przy­ja­cie­la. Bol­sze­wi­cy ucie­kli w po­pło­chu za Wkrę, zo­sta­wiw­szy za­bi­tych i kil­ku­na­stu jeń­ców. W ten spo­sób kosz­tem dwóch za­bi­tych i dwóch ran­nych lewe skrzy­dło 144 pp zo­sta­ło uwol­nio­ne od nie­bez­pie­czeń­stwa.

Ów­cze­sny szef szta­bu 18 DP major dy­plo­mo­wa­ny Fran­ci­szek Ar­ci­szew­ski tak wspo­mi­nał to na­tar­cie: "Sku­tek (ataku) był pio­ru­nu­ją­cy! Bied­ne mu­ży­ki bol­sze­wic­kie ucie­ka­ły co sił w no­gach, a ci, co wpa­dli w nasze ręce, byli pewni, że mieli do czy­nie­nia z fran­cu­ski­mi mu­rzy­na­mi. Jesz­cze kilka dni póź­niej wzię­ci jeńcy opo­wia­da­li o wra­że­niu, jakie wy­war­ło po bol­sze­wic­kiej stro­nie po­ka­za­nie się u nas fran­cu­skich wojsk ko­lon­jal­nych".

16 sierp­nia 1920 roku do­wo­dzo­ny przez ma­jo­ra Ocet­kie­wi­cza 144 pp od­parł nie­przy­ja­cie­la w oko­li­cach So­cho­ci­na. Dzień póź­niej ener­gicz­nym kontr­ata­kiem roz­bił prze­wa­ża­ją­ce siły wroga w re­jo­nie Oj­rzeń-Ma­łu­szyn i po for­sow­nym mar­szu za­ata­ko­wał 21 sierp­nia Mławę. Major Ocet­kie­wicz w pierw­szej linii kie­ro­wał akcją bo­jo­wą. Przy­czy­nił się do szyb­kie­go za­ję­cia mia­sta, co spo­wo­do­wa­ło od­cię­cie 4 Armii ro­syj­skiej wy­co­fu­ją­cej się na wschód w wy­ni­ku zwy­cię­skiej ofen­sy­wy pol­skiej znad Wie­prza. Zdo­by­to wiele sprzę­tu i uzbro­je­nia, w tym trzy­na­ście armat nie­przy­ja­ciel­skich, wzię­to do nie­wo­li kil­ku­set jeń­ców. Za udział w wal­kach o Mławę major Ocet­kie­wicz zo­stał przed­sta­wio­ny do od­zna­cze­nia Krzy­żem Srebr­nym Or­de­ru Vir­tu­ti Mi­li­ta­ri klasy V.

Ostat­ni akord wojny

Jako do­wód­ca 144 pp major Ocet­kie­wicz wziął jesz­cze udział w ostat­nim akor­dzie wojny 1920 roku, czyli ofen­sy­wie 3 Armii na Wo­ły­niu i Po­le­siu we wrze­śniu i paź­dzier­ni­ku. W na­tar­ciu na Kowel, na­stęp­nie na Pińsk Ocet­kie­wicz po raz ko­lej­ny wy­ka­zał się od­wa­gą i umie­jęt­no­ścią do­wo­dze­nia, za co otrzy­mał Krzyż Wa­lecz­nych. 16 wrze­śnia 1920 roku 144 pp na­tra­fił na silny i za­żar­ty opór nie­przy­ja­cie­la, który bro­nił do­stę­pu do Łucka pod Kul­czy­nem. Major Ocet­kie­wicz, nie zwa­ża­jąc na gęsty ogień nie­przy­ja­ciel­skich ka­ra­bi­nów ma­szy­no­wych, po­pro­wa­dził jeden ze swych pod­od­dzia­łów do sztur­mu i zmu­sił bol­sze­wi­ków do cof­nię­cia się i od­da­nia Łucka.

Dzie­więć dni póź­niej 144 pp jako straż przed­nia 18 DP na­po­tkał nie­przy­ja­cie­la, który bro­nił prze­pra­wy na rzece Ko­ro­styń­ce. Po dzie­się­cio­go­dzin­nej za­żar­tej walce pułk Ocet­kie­wi­cza sfor­so­wał rzekę i zajął miej­sco­wość Lu­biąż. Po­nie­waż pod­le­głe mu od­dzia­ły były zbyt prze­mę­czo­ne, by ści­gać nie­przy­ja­cie­la, Ocet­kie­wicz ze­brał grupę ochot­ni­ków i zajął prze­pra­wę na Pry­pe­ci, co umoż­li­wi­ło 18 DP marsz na tyły wojsk so­wiec­kich. W tej akcji major zo­stał lekko ranny, ale wal­czył dalej, nie scho­dząc z po­ste­run­ku.

Pod ko­niec dzia­łań wo­jen­nych od­dział Ocet­kie­wi­cza wy­ko­nał jesz­cze jedną godną po­dzi­wu akcję. 30 wrze­śnia 1920 roku w wy­ni­ku kontr­ata­ku nad rzeką Ja­sioł­dą bol­sze­wi­kom udało się zająć pięć mo­stów, któ­ry­mi miały się prze­miesz­czać pol­skie od­dzia­ły w dro­dze na wschód. Ro­sja­nie szyb­ko za­mi­no­wa­li prze­pra­wy i szy­ko­wa­li się do ich wy­sa­dze­nia. Major Ocet­kie­wicz zda­wał sobie spra­wę z po­wa­gi sy­tu­acji. Po­pro­wa­dził na­tych­mia­sto­wy atak, który za­koń­czył się od­bi­ciem mo­stów. Nie­ba­wem, w paź­dzier­ni­ku 1920 roku, pod­pi­sa­no ro­zejm i wojna się za­koń­czy­ła.

Po woj­nie do­wo­dzo­ny przez ma­jo­ra Ocet­kie­wi­cza 144 pp sta­cjo­no­wał po­cząt­ko­wo w Kowlu. W lutym 1921 roku zo­stał prze­mia­no­wa­ny na 71 Pułk Pie­cho­ty. Na­czel­ne Do­wódz­two Woj­ska Pol­skie­go wy­zna­czy­ło dla niego jako miej­sce po­sto­ju Ostrów Ma­zo­wiec­ką. W tym mie­ście znaj­do­wa­ły się ko­sza­ry z lat 1891–1893, ko­mo­row­skie i ró­żań­skie. Ocet­kie­wicz był do­wód­cą 71 pp przez bli­sko pięć lat – do 29 maja 1925 roku. Jego na­stęp­cą zo­stał puł­kow­nik Mie­czy­sław Bo­ru­ta-Spie­cho­wicz. Jesz­cze jako do­wód­ca 71 pp Ocet­kie­wicz ukoń­czył kurs do­wód­ców puł­ków w Do­świad­czal­nym Cen­trum Wy­szko­le­nia w Rem­ber­to­wie. 4 wrze­śnia 1923 roku ko­men­dant cen­trum puł­kow­nik Wa­cław Wie­czor­kie­wicz wydał o nim na­stę­pu­ją­cą opi­nię: „In­te­li­gent­ny. Umysł by­stry i żywy (…). Cha­rak­ter kształ­tu­je się, po­waż­ny [bar­dzo] su­mien­ny, za­mi­ło­wa­ny w za­wo­dzie i całą duszą od­da­je się pracy. Su­ro­wy i bez­względ­ny, kon­se­kwent­ny, umie wy­mu­sić po­słuch. Ogól­ne wy­kształ­ce­nie po­sia­da. Na kur­sie sko­rzy­stał dużo. Do kie­ro­wa­nia puł­kiem i kor­pu­sem ofi­cer­skim i jego szko­le­niem tak­tycz­nem przy­go­to­wa­ny. Jed­nost­ka kie­row­ni­cza. Po­sia­da cechy do­wód­cy”.

Akcja ka­wiar­nia­na

31 marca 1924 roku Ma­rian Ocet­kie­wicz zo­stał mia­no­wa­ny pod­puł­kow­ni­kiem. Po zda­niu do­wódz­twa 71 pp tra­fił do War­sza­wy. W cza­sie za­ma­chu ma­jo­we­go był za­stęp­cą ko­men­dan­ta mia­sta sto­łecz­ne­go War­sza­wy ge­ne­ra­ła dy­wi­zji Ste­fa­na Su­szyń­skie­go. Razem ze swoim prze­ło­żo­nym opo­wie­dział się po stro­nie le­gal­nych władz RP. Za­cho­wał przy tym roz­są­dek i pró­bo­wał robić wszyst­ko, by do za­ma­chu stanu nie do­szło.

Świad­czy o tym na­stę­pu­ją­ce zda­rze­nie: w po­łu­dnie 11 maja 1926 roku w ka­wiar­ni Eu­ro­pej­ska na Kra­kow­skim Przed­mie­ściu ze­bra­ło się licz­ne grono woj­sko­wych i po­li­ty­ków sym­pa­ty­zu­ją­cych głów­nie z Pił­sud­skim. Na­strój w lo­ka­lu był w tym dniu wy­jąt­ko­wo go­rą­cy. Dys­ku­to­wa­no o prze­si­le­niu w rzą­dzie, wy­cią­ga­no wnio­ski ze skła­du no­we­go ga­bi­ne­tu, oma­wia­no ostat­nie zmia­ny per­so­nal­ne w woj­sku, usi­ło­wa­no od­gad­nąć, co zrobi Mar­sza­łek. Roz­ma­wia­no też o ulot­kach, które krą­ży­ły po mie­ście. Jed­nym sło­wem, ocze­ki­wa­no nad­zwy­czaj­nych wy­da­rzeń. Przy sto­li­kach go­ście czę­sto się zmie­nia­li.

W pew­nej chwi­li za­uwa­żo­no na Kra­kow­skim Przed­mie­ściu prze­cho­dzą­ce­go obok ka­wiar­ni pod­puł­kow­ni­ka Ocet­kie­wi­cza. Jako zwo­len­nik stro­ny rzą­do­wej, był on nie­lu­bia­ny przez pił­sud­czy­ków. Przed ka­wiar­nią Ocet­kie­wicz za­trzy­mał się, po czym pod­szedł do okna i pil­nie ob­ser­wo­wał wnę­trze lo­ka­lu. Przy sto­li­kach roz­le­gły się szep­ty „Ocet­kie­wicz za czymś węszy”. Po chwi­li pod­puł­kow­nik od­szedł w kie­run­ku ko­men­dy mia­sta, która mie­ści­ła się w są­siedz­twie. Po upły­wie dzie­się­ciu minut przy sto­li­ku pił­sud­czy­ków sta­nął na bacz­ność po­rucz­nik ka­wa­le­rii, ad­iu­tant Ocet­kie­wi­cza, i za­mel­do­wał: „Pan puł­kow­nik wzywa panów na­tych­miast do Ko­men­dy Mia­sta”. Był to dość nie­zwy­kły spo­sób we­zwa­nia przy­pad­ko­wo obec­nych w ka­wiar­ni star­szych ofi­ce­rów na kon­fe­ren­cję służ­bo­wą. W tym samym cza­sie w lo­ka­lu prze­by­wał ów­cze­sny do­wód­ca 36 Pułku Pie­cho­ty Legii Aka­de­mic­kiej puł­kow­nik Ka­zi­mierz Sa­wic­ki. Gdy po 30 mi­nu­tach ofi­ce­ro­wie nie po­wró­ci­li, udał się do ko­men­dy mia­sta, by spraw­dzić, co się z nimi dzie­je. Kiedy wcho­dził na pierw­sze pię­tro bu­dyn­ku ko­men­dy, za­trzy­mał go zna­jo­my ofi­cer in­spek­cyj­ny gar­ni­zo­nu major Karol Ziem­ski i za­ko­mu­ni­ko­wał po­de­ner­wo­wa­nym gło­sem: „Po co tam idziesz? Wra­caj, bo cię Ocet­kie­wicz za­aresz­tu­je, jak to już uczy­nił przed chwi­lą z dwoma puł­kow­ni­ka­mi”. Po tym ostrze­że­niu puł­kow­nik Sa­wic­ki za­wró­cił, dzię­ki czemu unik­nął aresz­to­wa­nia.

Ka­wiar­nia­na akcja Ocet­kie­wi­cza na nie­wie­le się zdała, bo – jak wia­do­mo – za­mach ma­jo­wy do­szedł do skut­ku i za­koń­czył się po­raż­ką stro­ny rzą­do­wej. Opo­wie­dze­nie się po stro­nie rzą­do­wej nie po­zo­sta­ło bez wpły­wu na dal­szą ka­rie­rę Ocet­kie­wi­cza. We wrze­śniu 1926 roku zo­stał on od­da­ny do dys­po­zy­cji do­wód­cy Okrę­gu Kor­pu­su Numer I. Wkrót­ce potem mia­no­wa­no go ofi­ce­rem placu w Pru­ża­nach. Nie­ła­ska trwa­ła pra­wie trzy lata. 28 stycz­nia 1929 roku Ocet­kie­wicz objął sta­no­wi­sko do­wód­cy 56 pp w Kro­to­szy­nie. W tym też cza­sie awan­so­wał na puł­kow­ni­ka w kor­pu­sie ofi­ce­rów pie­cho­ty.

W czerw­cu 1933 roku zo­stał prze­nie­sio­ny do Skier­nie­wic na rów­no­rzęd­ne sta­no­wi­sko do­wód­cy 18 pp. W marcu 1935 roku wy­zna­czo­no go na do­wód­cę Bry­ga­dy Kor­pu­su Ochro­ny Po­gra­ni­cza „Wilno”. W lutym 1937 roku bry­ga­da ta zo­sta­ła roz­for­mo­wa­na, a w jej miej­sce po­wstał Pułk KOP Wilno. W związ­ku z re­or­ga­ni­za­cją puł­kow­nik Ocet­kie­wicz zo­stał prze­nie­sio­ny do Do­wódz­twa Okrę­gu Kor­pu­su Numer V w Kra­ko­wie na nowo utwo­rzo­ne sta­no­wi­sko do­wód­cy obro­ny prze­ciw­lot­ni­czej. Peł­nił je do wy­bu­chu II wojny świa­to­wej.

Śmierć w Au­schwitz

W cza­sie kam­pa­nii pol­skiej był po­cząt­ko­wo do­wód­cą obro­ny prze­ciw­lot­ni­czej armii „Kra­ków”. 4 wrze­śnia 1939 roku ewa­ku­ował się wraz pod­le­gły­mi mu pod­od­dzia­ła­mi ar­ty­le­rii prze­ciw­lot­ni­czej do Dę­bli­na. W ciągu trzech na­stęp­nych dni objął do­wódz­two nad zor­ga­ni­zo­wa­nym przez sie­bie 160-oso­bo­wym od­dzia­łem prze­ciw­dy­wer­syj­nym, uzbro­jo­nym w trzy­sta ka­ra­bi­nów i sie­dem ręcz­nych ka­ra­bi­nów ma­szy­no­wych. Na­stęp­nie, ko­rzy­sta­jąc z czte­rech po­sia­da­nych sa­mo­cho­dów cię­ża­ro­wych, prze­niósł się z od­dzia­łem do Puław. W dru­giej de­ka­dzie wrze­śnia, w Cheł­mie, zo­stał do­wód­cą zgru­po­wa­nia pie­cho­ty, na­zy­wa­ne­go w li­te­ra­tu­rze grupą puł­kow­ni­ka Ocet­kie­wi­cza lub grupą lu­bel­skich ba­ta­lio­nów war­tow­ni­czych.

Zgru­po­wa­nie we­szło w skład 19 Bry­ga­dy Pie­cho­ty puł­kow­ni­ka dy­plo­mo­wa­ne­go Jana Kor­ko­zo­wi­cza i wzię­ło udział w dru­giej bi­twie pod To­ma­szo­wem Lu­bel­skim. 23 wrze­śnia 1939 roku pod We­resz­czy­cą grupa zo­sta­ła roz­bi­ta przez czoł­gi nie­miec­kiej 2 Dy­wi­zji Pan­cer­nej. W cza­sie oku­pa­cji puł­kow­nik Ocet­kie­wicz zgło­sił się do Or­ga­ni­za­cji Orła Bia­łe­go (OOB). Zo­stał pierw­szym za­stęp­cą ko­men­dan­ta głów­ne­go OOB pod­puł­kow­ni­ka dy­plo­mo­wa­ne­go Ka­zi­mie­rza Plu­ty-Cza­chow­skie­go. Dzia­ła­jąc po pseu­do­ni­ma­mi „Ma­rian” i „Broda”, od­po­wia­dał za kon­tro­lę or­ga­ni­za­cji w te­re­nie. Po sca­le­niu OOB ze Związ­kiem Walki Zbroj­nej puł­kow­nik Ocet­kie­wicz („Ma­rian”, „Baca”) współ­pra­co­wał z Biu­rem In­for­ma­cji i Pro­pa­gan­dy Ob­sza­ru Kra­ków–Śląsk. W kwiet­niu 1941 roku zo­stał aresz­to­wa­ny przez Niem­ców i 26 czerw­ca wy­wie­zio­ny trans­por­tem z Kra­ko­wa do obozu kon­cen­tra­cyj­ne­go w Oświę­ci­miu. W Au­schwitz prze­by­wał pod fał­szy­wym na­zwi­skiem Józef Czy­żew­ski. 3 lipca 1941 roku osa­dzo­no go w bun­krze bloku 11 (blok śmier­ci), gdzie prze­by­wał przez ty­dzień. Zgi­nął 10 lipca 1941 roku roz­strze­la­ny na dzie­dziń­cu bloku numer 11 pod ścia­ną śmier­ci.

>>>>

O tak co oni przeszli ! Drogę Krzyżową . Ale dzieki temu podziwiamy ich . I to jest wlasnie Polska ! Stad do nieba najprosciej i najlatwiej . Oto co znaczy byc krajem Naszej Matki . Ludzie umieraja wszedzie ale w Polsce najpiękniej !

Ma­rian Józef Ocet­kie­wicz, fot. za Pol­ska Zbroj­na


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:26, 20 Cze 2012    Temat postu:

70 lat od brawurowej ucieczki z Auschwitz

70 lat temu, 20 czerw­ca 1942 roku, z nie­miec­kie­go obozu Au­schwitz zbie­gli więź­nio­wie: Ka­zi­mierz Pie­chow­ski, Sta­ni­sław Gu­staw Ja­ster, Józef Lem­part i Eu­ge­niusz Ben­de­ra. Była to jedna z naj­bar­dziej spek­ta­ku­lar­nych ucie­czek w dzie­jach obozu.

Więź­nio­wie za­trud­nie­ni byli w ma­ga­zy­nach żyw­no­ści dla SS, które zlo­ka­li­zo­wa­ne były w po­bli­żu obozu ma­cie­rzy­ste­go Au­schwitz. Pra­co­wa­li w nich Pie­chow­ski (numer obo­zo­wy 918) i Ja­ster (6438). Lem­part (4319) i Ben­de­ra (8502) za­trud­nie­ni byli w po­bli­skich ga­ra­żach sa­mo­cho­do­wych.

20 czerw­ca po po­łu­dniu – jak po­da­je hi­sto­ryk zwią­za­ny z Pań­stwo­wym Mu­zeum Au­schwitz-Bir­ke­nau Hen­ryk Świe­boc­ki, który zaj­mo­wał się te­ma­ty­ką ucie­czek z obozu - Po­la­cy po­słu­gu­jąc się do­ro­bio­ny­mi wcze­śniej klu­cza­mi do­sta­li się do ma­ga­zy­nu. W środ­ku zna­leź­li broń i mun­du­ry SS. Pie­chow­ski, który znał język nie­miec­ki, prze­brał się za Obe­rschar­fuh­re­ra, dwaj inni za es­es­ma­nów w heł­mach z ka­ra­bi­na­mi. Czwar­ty miał być więź­niem w kaj­dan­kach.

Z ga­ra­żu wy­pro­wa­dzi­li sa­mo­chód Stey­er 220 i nim wy­je­cha­li z te­re­nu ma­ga­zy­nów. Po woj­nie Józef Lem­part wspo­mi­nał, że ucie­ka­jąc po­je­cha­li w kie­run­ku dwor­ca ko­le­jo­we­go. Przed nim stał szla­ban, a także wieża z es­es­ma­nem z ka­ra­bi­nem ma­szy­no­wym. - Kil­ka­na­ście me­trów przed szla­ba­nem Pie­chow­ski, jako "naj­star­szy" stop­niem, wy­chy­lił się z pę­dzą­ce­go sa­mo­cho­du i ener­gicz­nym ru­chem dłoni na­ka­zał pod­nieść szla­ban. War­tow­nik szyb­ko speł­nił po­le­ce­nie. Sa­mo­chód prze­je­chał – mówił.

Ucie­ki­nie­rzy znisz­czy­li auto nie­opo­dal Ma­ko­wa Pod­ha­lań­skie­go. Do ko­men­dan­ta obozu Ru­dol­fa Ho­es­sa wy­sła­li iro­nicz­ny list z prze­pro­si­na­mi za po­zba­wie­nie go sa­mo­cho­du. Po uciecz­ce w Bloku 11 osa­dzo­ny zo­stał nie­miec­ki wię­zień Kurt Pa­cha­la, kapo ma­ga­zy­nów, któ­re­go Ge­sta­po po­dej­rze­wa­ło o pomoc ucie­ki­nie­rom.

Uciecz­ka od­by­ła się za wie­dzą jed­ne­go z przy­wód­ców obo­zo­we­go ruchu oporu Wi­tol­da Pi­lec­kie­go, który do­bro­wol­nie prze­do­stał się do Au­schwitz, by stwo­rzyć w nim kon­spi­ra­cję. Po­przez Ja­ste­ra prze­ka­zał do­wódz­twu AK ra­port. Świe­boc­ki podał, że sam Ja­ster zgi­nął w tra­gicz­nych oko­licz­no­ściach je­sie­nią 1943 roku. Po­są­dzo­ny o agen­tu­ral­ną dzia­łal­ność na rzecz Ge­sta­po zo­stał roz­strze­la­ny przez Pod­zie­mie. Hi­sto­ryk pod­kre­ślił, że była to po­mył­ka; Ja­ster nie miał związ­ków z nie­miec­ką tajną po­li­cją.

Po­zo­sta­li prze­ży­li wojną. Ostat­nim ży­ją­cym ucie­ki­nie­rem jest Ka­zi­mierz Pie­chow­ski. Je­sie­nią 1939 roku pró­bo­wał prze­do­stać się na Węgry, aby stam­tąd do­trzeć do armii two­rzo­nej we Fran­cji. Na gra­ni­cy schwy­tał go pa­trol nie­miec­ki. Tra­fił do wię­zie­nia w Wi­śni­czu Nowym, a stam­tąd, 20 czerw­ca 1940 roku, do KL Au­schwitz.

Hi­sto­ryk z Mu­zeum Au­schwitz Adam Cyra przy­po­mniał, że po uciecz­ce Pie­chow­ski wstą­pił do Armii Kra­jo­wej, w sze­re­gach któ­rej wal­czył do końca wojny. Po po­wro­cie na ro­dzin­ne Po­mo­rze pod­jął pracę. Wsku­tek do­no­su UB uwię­zi­ło go za akow­ską prze­szłość. Zo­stał ska­za­ny na dzie­sięć lat wię­zie­nia, z czego od­sie­dział sie­dem.

- Po 40 la­tach od swo­jej uciecz­ki, na­mó­wio­ny przez żonę Igę, po raz pierw­szy przy­je­chał do Mu­zeum Au­schwitz-Bir­ke­nau. Na widok Ścia­ny Stra­ceń na dzie­dziń­cu bloku nr 11, kiedy po­wró­ci­ły w jego pa­mię­ci strasz­ne wspo­mnie­nia, jak wy­no­sił spod niej ciała roz­strze­la­nych współ­więź­niów – stra­cił przy­tom­ność. Na­stęp­ny raz od­wie­dził Mu­zeum w 2002 roku – po­wie­dział Cyra. W tym roku Ka­zi­mierz Pie­chow­ski skoń­czy 93 lata.

Ogó­łem w hi­sto­rii obozu próbę uciecz­ki pod­ję­ły co naj­mniej 802 osoby - 757 męż­czyzn i 45 ko­biet. Wśród nich naj­wię­cej było Po­la­ków – co naj­mniej 396 osób. Uciecz­ka udała się 144 oso­bom. Więk­szość z nich prze­ży­ła wojnę. Niem­cy za­strze­li­li pod­czas uciecz­ki lub za­trzy­ma­li póź­niej 327 więź­niów. Los po­zo­sta­łych 331 więź­niów jest nie­zna­ny. Nie­wy­klu­czo­ne, że część z nich wy­do­sta­ła się na wol­ność i prze­ży­ła.

Obóz Au­schwitz po­wstał w 1940 roku. KL Au­schwitz II-Bir­ke­nau, po­wstał dwa lata póź­niej. Stał się przede wszyst­kim miej­scem ma­so­wej za­gła­dy pol­skich i eu­ro­pej­skich Żydów. W ra­mach kom­plek­su Au­schwitz funk­cjo­no­wa­ła także sieć po­do­bo­zów. Niem­cy zgła­dzi­li w Au­schwitz co naj­mniej 1,1 mi­lio­na ludzi, głów­nie Żydów, a także Po­la­ków, Romów, jeń­ców so­wiec­kich i ludzi in­nych na­ro­do­wo­ści.

>>>>

Bardzo przejmujaca historia . Naprawde Auschwitz to szczyt nie tylko bestialstwa ale bardziej ofiary a nawet bohaterstwa !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:19, 10 Sty 2013    Temat postu:

Historyk odkrył nazwisko bohatera Auschwitz

Obozowe zdjęcie więźnia Auschwitz oznaczonego numerem 4267 przestało być anonimowe. Historyk z Muzeum Auschwitz Adam Cyra poinformował, że przedstawia ono Antoniego Kocjana, oficera AK, który rozpracowywał konstrukcyjnie niemieckie latające bomby V-1 i V-2.

- Udało mi się ostatecznie zidentyfikować osobę na zdjęciu, co jest dla mnie osobiście niezwykłym odkryciem. Tym bardziej, że stało się to na kilkanaście dni przed 68. rocznicą wyzwolenia KL Auschwitz przez żołnierzy Armii Czerwonej w dniu 27 stycznia 1945 roku - powiedział dr Cyra.

Antoni Kocjan urodził się w 1902 roku we wsi Skalskie, która jest obecnie częścią Olkusza (Małopolskie). Jako gimnazjalista walczył z bolszewikami w 1920 roku. Studiował na Politechnice Warszawskiej. Ukończył kurs pilotażu. Był nagradzany w różnych zawodach. Na samolotach RWD-2 i RWD-7 bił rekordy wysokości lotu. Od 1932 roku był kierownikiem i głównym konstruktorem we własnych Warsztatach Szybowcowych na Polu Mokotowskim w Warszawie, projektując wiele znanych w świecie szybowców.

Podczas okupacji związał się z ZWZ, a potem AK, w której posiadał stopień kapitana. 19 września 1940 roku został przypadkowo aresztowany w drugiej wielkiej łapance ulicznej w Warszawie i osadzony na Pawiaku, skąd w nocy z 21 na 22 września przywieziono go do KL Auschwitz. Transport liczył 1705 więźniów. Razem z nim do obozu przywieziono rtm. Witolda Pileckiego (nr 4859) i Władysława Bartoszewskiego (nr 4427). Antoni Kocjan w obozie otrzymał numer 4267. Dzięki staraniom znajomych z Warszawy oraz technicznej firmy niemieckiej, w której pracował przed aresztowaniem, Niemcy zwolnili go z obozu 5 listopada 1941 r.

Kocjan po wyjściu na wolność angażował się w działalność konspiracyjną. W jego warsztacie szybowcowym działała podziemna drukarnia. Wniósł ogromny wkład w rozpoznanie niemieckiego ośrodka badań rakietowych na wyspie Uznam oraz rozpracowywał konstrukcyjnie tajemnicę V-1 i V-2 - bezpilotowych samolotów i rakiet z ładunkami wybuchowymi. Po jego depeszy z opisem nowej broni Alianci zbombardowali ośrodek.

Ponownie został aresztowany w Warszawie na początku czerwca 1944 roku. Powtórnie trafił na Pawiak. Został rozstrzelany 13 sierpnia w ruinach getta. Miejsce jego pochówku jest nieznane. - Za męstwo oraz zasługi w rozpracowaniu V-1 i V-2 został pośmiertnie odznaczony Orderem Wojennym Virtuti Militari V klasy - dodał dr Cyra.

Naukowiec powiedział, że bardzo pomocną przy identyfikacji okazała się wydana niedawno przez rzeszowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej książka Bogusława Szwedo "Na bieżni i w okopach. Sportowcy odznaczeni Orderem Wojennym Virtuti Militari 1914-1921 i 1939-1945".

- Zawiera ona obszerny biogram Antoniego Kocjana wraz z wyszczególnieniem jego numeru obozowego, który dotychczas był nieznany. Z tego powodu wcześniej jedynie na zasadzie porównywania z fotografiami cywilnymi Antoniego Kocjana można było przypuszczać, że zdjęcie na którym widnieje numer 4267 przedstawia słynnego konstruktora lotniczego z Olkusza, bowiem żadne inne niemieckie dokumenty obozowe z nim związane nie zachowały się - powiedział Cyra.

Zdjęcie, wykonane przez obozowe gestapo, przechowywane jest w archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 roku, aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.

...

Kolejny bohater jakich wielu w tamtej epoce . Gdzie wielkie zlo tam i wielkie dobro . Zgodnie z Biblia . Stad Bóg dopuszcza .



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:01, 06 Kwi 2013    Temat postu:

Zmarł ks. Leon Stępniak, ostatni, który ocalał z obozu w Dachau

Ks. kanonik Leon Stępniak, najstarszy kapłan archidiecezji poznańskiej, więzień hitlerowskich obozów w Gusen i Dachau zmarł w Kościanie - poinformował rzecznik prasowy kurii metropolitalnej w Poznaniu ks. Maciej Szczepaniak.

W piątek przed świętami wielkanocnymi skończył 100 lat. Był ostatnim żyjącym w Polsce księdzem, który doczekał wyzwolenia w obozie w Dachau.

Ksiądz Stępniak urodził się 29 marca 1913 roku we wsi Czarnotki w pow. średzkim. Święcenia kapłańskie przyjął 3 czerwca 1939 roku z rąk kardynała Augusta Hlonda, prymasa Polski.

Jak poinformował ks. Szczepaniak, Leon Stępniak był aresztowany przez gestapo w 1940 r. w Kębłowie pod Wolsztynem, więziony w obozie przejściowym w Lubiniu i w Forcie VII w Poznaniu, a następnie w obozach koncentracyjnych Gusen i Dachau.

Obóz w Dachau istniał w latach 1933-1945. W czasie II wojny światowej był głównym na Zachodzie obozem koncentracyjnym, w którym Niemcy więzili polskie duchowieństwo. W Dachau przebywało ok. 200 tys. więźniów wielu narodowości. Wśród nich było 1786 księży i zakonników, z których 847 przeżyło wojnę i doczekało wyzwolenia przez armię amerykańską.

Po wojnie ks. Stępniak w 1945 roku powrócił do kraju. Pełnił posługę duszpasterską w parafiach w Swarzędzu, Gieczu, Wonieściu, Kościanie i Szczecinie.

....

Dachau kolejna ponura nazwa . Ponura ale rozjaśniona męczeństwem .



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Sob 21:21, 06 Kwi 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:14, 18 Lip 2013    Temat postu:

Mija 70. rocznica jednej z najgłośniejszych egzekucji w obozie Auschwitz

70 lat temu Niemcy stracili w obozie Auschwitz 12 polskich więźniów w odwecie za ucieczkę trzech ich kolegów z komanda mierników. Wyrok został wykonany 19 lipca 1943 roku. To największa publiczna egzekucja w Auschwitz wykonana przez powieszenie.

Aby wykonać wyrok Niemcy wybudowali szubienicę na placu apelowym, tuż przed budynkiem kuchni. Jej replika stoi współcześnie w tym samym miejscu.

19 lipca po apelu wieczornym z podziemi bloku 11 Niemcy wyprowadzili skutych, odzianych w drelichy, 12 Polaków z komanda mierników. Byli to: Zbigniew Foltański (numer 41664), Józef Gancarz (24538), Mieczysław Kulikowski (25404), Czesław Marcisz (26891), Bogusław Ohrt (367), Leon Rajzer (399), Tadeusz Rapacz (36043), Edmund Sikorski (25419), Janusz Skrzetuski-Pogonowski (253), Stanisław Stawiński (6569), Józef Wojtyga (24740) i Jerzy Woźniak (35650).

Podczas swego procesu po wojnie były komendant Auschwitz Rudolf Hoess oświadczył, że Polaków "powieszono na jednej szynie umieszczonej na dwóch słupach".

- Przypominam sobie, że przed egzekucją odczytałem skazańcom, na oczach wszystkich więźniów z całego obozu ustawionych do apelu, wyrok śmierci. Wniosek swój o ukaranie współwinnych ucieczki karą śmierci uzasadniłem koniecznością zabezpieczenia obozu przed podobnymi wypadkami - powiedział.

Komendant nie skończył odczytywania wyroku, gdyż Janusz Skrzetuski na znak protestu wykopał spod siebie taboret. Wówczas oficerowie SS podbiegli do skazanych i wyrwali pozostałe taborety spod nóg.

Do ucieczki z komanda mierników doszło 20 maja 1943 roku. Polacy: Stanisław Chybiński (numer 6810), Kazimierz Jarzębowski (numer 115) oraz Józef Rotter (prawdziwe nazwisko Florian Basiński, numer 365) poczuli się zagrożeni aresztowaniem powiązanej z Batalionami Chłopskimi łączniczki Heleny Płotnickiej, z którą się kontaktowali.

Podczas pomiarów w Skidziniu i Wilczkowicach poczęstowali pilnującego ich wartownika z SS napojem, do którego dosypali proszek nasenny. Gdy zasnął - uciekli.

Niemieckie dochodzenie wykazało, że o ucieczce wiedzieli także inni więźniowie z komanda mierników. Zostali aresztowani 21, 26 i 27 maja i osadzeni w bloku 11. Hoess osobiście wystąpił z wnioskiem o karę śmierci. Zgodę wyraził szef SS Heinrich Himmler.

Ogółem w historii obozu próbę ucieczki podjęły co najmniej 802 osoby - 757 mężczyzn i 45 kobiet. Wśród nich najwięcej było Polaków - co najmniej 396 osób. Ucieczka udała się 144 osobom. Większość z nich przeżyła wojnę. Niemcy zastrzelili podczas ucieczki lub zatrzymali później 327 więźniów. Los pozostałych 331 więźniów jest nieznany. Nie wykluczone, że część z nich wydostała się na wolność i przeżyła.

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 roku, aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.

>>>>

Widzicie tutaj jak bylo . Naprawde Polacy gotowi byli rzucic sie na Niemcow z nozami .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:08, 02 Sie 2013    Temat postu:

70. rocznica buntu więźniów w niemieckim obozie zagłady w Treblince

2 sierpnia 1943 r. w niemieckim obozie zagłady w Treblince wybuchł zbrojny bunt, w którym wzięło udział ponad 800 więźniów. Szacuje się, że ok. 200 z nich udało się uciec, do końca wojny doczekało nie więcej niż 100. W tym roku mija 70 lat od tego wydarzenia.

Pierwszym obozem powstałym w okolicach Treblinki był karny obóz pracy Treblinka I. Istniał od lipca 1941 roku. Niemcy początkowo przetrzymywali w nim Polaków, później również Żydów.

W obozie panował głód i terror. Do momentu jego likwidacji pod koniec lipca 1944 roku przeszło przez niego ok. 20 tys. więźniów, z czego ok. 10 tys. zmarło lub zostało rozstrzelanych.

W połowie 1942 roku w ramach "Akcji Reinhard", której celem była zagłada ludności żydowskiej, Niemcy wybudowali obok karnego obozu pracy - obóz zagłady Treblinka II.

Jego załogę stanowiło ok. 30-40 Niemców i Austriaków, przeważnie członków SS i policji oraz 100-120 strażników, głownie pochodzenia ukraińskiego. Pierwszym komendantem obozu zagłady w Treblince był dr medycyny Irmfried Eberle.

We wrześniu 1942 roku zastąpił go urodzony w Austrii SS hauptsturmfuehrer Franz Paul Stangl, zwany przez więźniów z powodu ubierania się w biały mundur "Biała śmierć".

Stangl pełnił wcześniej funkcję komendanta obozu w Sobiborze. Jego zastępcą był SS unterscharfuehrer Franz Kurt Hubert, przeniesiony do Treblinki latem 1942 roku z obozu w Bełżcu.

Pierwszy transport do obozu przybył 23 lipca 1942 roku, wioząc Żydów deportowanych z Warszawy. Do 21 września tego roku z getta warszawskiego do obozu zagłady w Treblince wywieziono 254 tys. ludzi.

Deportowani przybywali do Treblinki skrajnie wycieńczeni. Często po wielodniowym transporcie w wagonach bydlęcych 1/3 przewożonych osób już nie żyła lub była bliska śmierci. Transporty Żydów z Europy Zachodniej przyjeżdżały częściowo w wagonach osobowych.

Wypędzeni z wagonów ludzie musieli zostawić bagaż, a następnie pod pozorem kąpieli kazano im się rozbierać. Osoby starsze, niesprawne fizycznie i osierocone dzieci były od razu zabijane strzałem w tył głowy w tzw. "lazarecie".

Pozostali, popędzani z wielką brutalnością, szli do przypominających łaźnie komór gazowych, gdzie byli uśmiercani spalinami z motoru diesla, dusząc się w wielkich męczarniach przez ok. 0,5 godz.

Dla zatarcia śladów popełnianych zbrodni od wiosny 1943 roku na polecenie Niemców komanda więźniów wykopywały zwłoki zamordowanych i paliły je na specjalnych rusztach wykonanych z szyn kolejowych.

2 sierpnia 1943 roku w obozie zagłady w Treblince wybuchł zbrojny bunt, w którym wzięło udział ponad 800 więźniów. Samuel Willenberg, więzień obozu w książce "Bunt w Treblince" pisał: "Nadszedł pamiętny dzień 2 sierpnia 1943 r. Było upalnie i słonecznie. Nad całym obozem Treblinka roznosił się odór spalonych, rozkładających się ciał tych, którzy przedtem zostali zagazowani. Ten dzień był dla nas dniem wyjątkowym.

Mieliśmy nadzieję, że spełni się w nim to, o czym od dawna marzyliśmy. Nie myśleliśmy, czy pozostaniemy przy życiu. Jedyne, co nas absorbowało, to myśl, aby zniszczyć fabrykę śmierci, w której się znajdowaliśmy".

Nierówna walka rozpoczęła się ok. godz. 16.00. Więźniowie podpalili część budynków obozowych, nie udało im się jednak zniszczyć komór gazowych. Tylko niewielka część powstańców posiadała broń i amunicję, którą wynieśli ze zbrojowni SS, pozostali mogli przeciwstawić dobrze uzbrojonej załodze obozu jedynie siekiery, noże, pręty czy młoty.

Willenberg wspominał: "Strzelanina się wzmagała. Za nami biegli znów więźniowie w kierunku bramy. Od strony garażu dolatywały do naszych uszu dźwięki detonacji. Poprzez drzewa widzieliśmy coraz wyższy płomień ognia - unosił się na wysokości zbiorników z benzyną, które znajdowały się między peronem a barakiem niemieckim. W szatańskim jakby tańcu płonęły niemieckie obozy.

Wyschnięte gałęzie sosny wplecione w płot płonęły jak wąż, który ciągnie za sobą płonący ogon. Cała Treblinka stała w płomieniach".

Do więźniów próbujących przedostać się przez obozowe ogrodzenie strzelano z wież strażniczych. Większość z nich zabito.

Z obozu udało się jednak uciec ok. 200 więźniom. Szacuje się, że końca wojny doczekać mogło nie więcej niż 100 spośród nich. Część pozostałych po buncie więźniów Niemcy natychmiast zabili.

Pozostałych wykorzystali do rozpoczętej likwidacji obozu i zacierania śladów zbrodni.

W sierpniu 1943 roku do Treblinki przybyły jeszcze dwa transporty Żydów z białostockiego getta, których zamordowano w działających nadal komorach gazowych.

W listopadzie tego samego roku rozstrzelano więźniów z ostatniego komanda. Teren obozu zaorano i obsiano łubinem. Wybudowano również na nim dom, w którym osiedlono ukraińską rodzinę.

Do czasu likwidacji obozu Treblinka II w listopadzie 1943 roku zamordowano w nim blisko 900 tys. Żydów. Ogromna większość z nich, ok. 760 tys., pochodziła z terenów polskich, ale wśród ofiar byli również Żydzi z Austrii, Bułgarii, Belgii, Czechosłowacji, Francji, Grecji, Jugosławii, Niemiec i ZSRR, a także Romowie i Sinti z Polski i Niemiec.

Komendant obozu Franz Paul Stangl po zakończeniu wojny uciekł do Austrii. Aresztowany przez armię amerykańską, zbiegł. Zatrzymano go ponownie dopiero w 1967 roku w Sao Paulo. Wyrokiem sądu w Duesseldorfie w 1970 roku skazany został na dożywotnie więzienie, w którym pół roku później zmarł na zawał serca.

Jego zastępca, kierujący po sierpniu 1943 roku likwidacją obozu zagłady w Treblince, Franz Kurt Hubert pod koniec wojny uciekł zniewoli amerykańskiej, a następnie żył pod swoim nazwiskiem w Niemczech.

Po aresztowaniu w 1959 roku został skazany na dożywotnie więzienie w pierwszym procesie w sprawie Treblinki w Duesseldorfie w latach 1964-65. Podczas zatrzymania Huberta znaleziono album z fotografiami pochodzącymi z czasu jego pobytu w Treblince, noszący tytuł "Piękne czasy". W 1993 roku zwolniono go z więzienia ze względów zdrowotnych. Zmarł w 1998 roku.

>>>>

Tak . To szokujace ale byly bunty !!! W takim bestialstwie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:48, 12 Paź 2013    Temat postu:

70 rocznica buntu w niemieckim obozie zagłady w Sobiborze

14 października 1943 r. w niemieckim obozie zagłady w Sobiborze wybuchł zbrojny bunt. Podczas walki oraz na polach minowych otaczających obóz zginęło około 80 więźniów, ponad 300 udało się uciec, wojnę przeżyło jednak tylko ok. pięćdziesięciu z nich.

Budowę obozu zagłady "SS - Sonderkommando Sobibór"
?????
Od kiedy to w jezyku niemieckim mamy ó kreskowane barany !!! Prosze mi nie spolszczac nazw hitlerowskich . Nie dosc ze glupie to bledne . Obozy maja byc nazywane zgodnie z urzedowa nomenklatura .

Niemcy rozpoczęli w marcu 1942 r. w ramach "Akcji Reinhard", której celem była zagłada ludności żydowskiej. Na jego miejsce wybrano obszar położony wśród bagien i lasów, w pobliżu linii kolejowej Włodawa-Chełm, oddalony około 4 km od wsi Sobibór. Do obozu zbudowano bocznicę kolejową. Nadzór nad pracami sprawował kierownik Zarządu Budowlanego SS i policji w Zamościu, SS-Hauptsturmfuehrer Richard Thomala.

W kwietniu 1942 r. komendantem obozu w Sobiborze mianowany został SS-Obersturmfuehrer Franz Stangl. We wrześniu tego roku na stanowisku tym zastąpił go SS-Hauptsturmfuehrer Franz Reichleitner. Natomiast Stangl objął funkcję komendanta obozu w Treblince.

Niemiecka załoga obozu w Sobiborze składała się z dwóch oficerów i około trzydziestu podoficerów, z których połowa przebywała na rotacyjnych urlopach. Oprócz nich obozu pilnowało około 120 ukraińskich strażników.

Teren samego obozu podzielono na kilka części. W obozie I były baraki mieszkalne i kuchnia dla więźniów oraz różnego rodzaju warsztaty, w których około 50 Żydów pracowało na potrzeby Niemców.

W obozie II pracowało około 400 więźniów, w tym około 100 kobiet. Znajdowały się w nim magazyny, w których przechowywano rzeczy odebrane zamordowanym, a także budynek administracyjny oraz niewielkie gospodarstwo rolne. Do tej części obozu przybywali Żydzi z transportów. Tu rozbierali się i stąd wyruszali do komór gazowych drogą nazywaną przez Niemców "Himmelfahrtstrasse" ("Drogą do Nieba"). Obóz III był miejscem zagłady. Tu znajdowały się komory gazowe. W Sobiborze początkowo działały trzy komory gazowe, jednak jesienią 1942 r. zwiększono ich liczbę do sześciu.

Pierwsze transporty kolejowe z ludnością żydowską trafiły do Sobiboru pod koniec kwietnia 1942 r. Ogromna większość Żydów była mordowana przez Niemców tuż po przybyciu do obozu. Tylko nielicznych wybierano do pracy w specjalnych komandach. Osoby starsze i chore przewożono na terem obozu III i tam je rozstrzeliwano. Pozostałym, po selekcji przeprowadzanej na rampie, kazano rozbierać się pod pozorem kąpieli. Kobietom obcinano włosy. Następnie nagich, podzielonych na grupy 50-100 osobowe, kierowano do komór gazowych. Nad wejściem do nich znajdowała się Gwiazda Dawida i napis "Łaźnia". Uśmiercani spalinami z motoru diesla, dusili się w wielkich męczarniach przez 15-20 minut. Ciała pomordowanych wyciągano z komór i przeszukiwano w celu znalezienia ukrytych kosztowności. Następnie wrzucano je do masowych grobów znajdujących się na terenie obozu III. Od jesieni 1942 r. palono je na specjalnych rusztach zrobionych z szyn kolejowych, a prochy wysypywano do dołów.

Na przełomie lipca i sierpnia 1943 r. w obozie powstała konspiracyjna grupa, którą kierował Leon Feldhendler, były prezes Judenratu w getcie w Żółkiewce. W drugiej połowie września w jednym z ostatnich transportów z Mińska do Sobiboru przywieziono sowieckich jeńców pochodzenia żydowskiego. Wśród nich znalazł się por. Aleksander (Sasza) Peczerski, który stanął na czele tajnej obozowej organizacji. Początkowo wybuch zbrojnego buntu w obozie planowano na 13 października 1943 r. Tego dnia jednak do Sobiboru nieoczekiwanie przybył oddział SS z obozu pracy w Ossowie.

W związku z tym całą akcję przeniesiono na dzień następny. 14 października około godz. 16 w warsztacie krawieckim na terenie obozu zabity został zastępca komendanta - SS-Untersturmfuehrer Johann Niemann. W ciągu następnych niecałych dwóch godzin, jeszcze przed podjęciem otwartej walki, członkom konspiracyjnej grupy udało się zwabić do pomieszczeń gospodarczych i zabić kolejnych siedmiu esesmanów oraz jednego ukraińskiego strażnika. Uszkodzono również transformator oraz przecięto linie telefoniczne. Zdobyto także kilka sztuk broni.

W chwili wybuchu buntu w obozie przebywało około 550 więźniów. Podczas walki oraz na polach minowych otaczających obóz zginęło około 80. Uciekło około 300. Wielu z nich Niemcy schwytali jednak w czasie pościgu i zamordowali. Wojnę przeżyło 53 uciekinierów. W trakcie zbrojnego buntu w Sobiborze zabitych zostało 10 esesmanów, dwóch volksdeutschów wartowników i dziewięciu strażników ukraińskich.

Konsekwencją buntu żydowskich więźniów w Sobiborze była decyzja o likwidacji obozu. Komory gazowe zostały wysadzone w powietrze, a baraki i ogrodzenia rozebrano. Na terenie obozu posadzono sosnowy las. Liczba wszystkich ofiar obozu zagłady w Sobiborze nie jest znana. Szacuje się, że do października 1943 r. Niemcy wymordowali w nim co najmniej 250 tys. Żydów pochodzących z Polski, Holandii, Czechosłowacji, okupowanych terenów Związku Sowieckiego, Niemiec i Francji, a także około 1000 Polaków.

...

Wspaniale ! Pokazuje to ze Izraelici mogli cos ugrac na oporze i choc zaglady by nie powstrzymali to mogly sie uratowac dodatkowe setki tysiecy gdyby byli bardziej buntowniczy . Hitlerowcy pragmatycznie mogliby zastopowac zaglade z uwagi na potrzeby frontu . Ale nie sugeruje ze mozna by uniknac zaglady . Wiekszosc by zginela .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:49, 30 Lis 2013    Temat postu:

Łukasz Razowski | Onet
Premiera filmu o nieznanym oddziale AK

Kadr z filmu "Niezłomni. Pod drutami Auschwitz"

1 grudnia w Brzeszczach będzie można obejrzeć film o oddziale Armii Krajowej "Sosienki" – partyzantach działających wokół KL Auschwitz.

"Niezłomni. Pod drutami Auschwitz" to film wyprodukowany przez Stowarzyszenie Auschwitz Memento i Projekt : Pilecki.

Przez pięć lat walczyli z niemieckim okupantem pod drutami Auschwitz. Pomagali więźniom. Informowali świat o niemieckich zbrodniach. Co trzecia udana ucieczka z obozu była ich dziełem.

Kogo?

Zapomnianych partyzantów oddziału Armii Krajowej "Sosienki" pod dowództwem porucznika Jana Wawrzyczka ps. "Danuta", "Marusza". Po wojnie byli nękani przez NKWD i UB, przez komunistyczną propagandę odarci z zasług i zepchnięci w niepamięć. Nie opiewają ich bardowie, nie interesują się nimi historycy. Nie mają nawet notki w Wikipedii.

Film "Niezłomni. Pod drutami Auschwitz" ma to zmienić.

- To pełnometrażowy fabularyzowany dokument ukazujący nieznaną historię, która nam, Polakom, pozwoli zobaczyć nasze matki i naszych ojców w zupełnie nowym świetle. Po raz pierwszy prawdziwi bohaterowie mają możliwość pokazania światu, jak wyglądało życie w cieniu Auschwitz. Nikt wcześniej nie podjął tego tematu w polskim filmie – zaznacza Maciej Klima, wiceprezes Stowarzyszenia Auschwitz Memento.

Premiera filmu "Niezłomni. Pod drutami Auschwitz" odbędzie się 1 grudnia 2013 o godzinie 20:00 w sali widowiskowej Ośrodka Kultury w Brzeszczach. Wstęp na pokaz jest wolny.

...

Bardzo ciekawy projekt .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:11, 07 Paź 2014    Temat postu:

70 lat temu w Birkenau zbuntowali się więźniowie z Sonderkommanda

Modlitwa kadisz zabrzmiała w byłym niemieckim obozie Au­schwitz II-Birkenau, gdzie dokładnie 70 lat temu zbuntowali się więźniowie Sonderkommanda złożonego głównie z Żydów, któ­rych Niemcy zmuszali do usuwania ciał zgładzonych w komo­rach gazowych.

- Historia więźniów Sonderkommando należy bez wątpienia do najciemniejszych rozdziałów w dziejach obozu Auschwitz. Spraw­cy bowiem postanowili z premedytacją wykorzystać ofiary do ob­sługi urządzeń zagłady. Dlatego fakt, iż ryzykowali oni życiem, aby udokumentować zbrodnie, aby przekazać kolejnym pokole­niom to, co miało miejsce za ogrodzeniami komór gazowych i kre­matoriów, jest przejawem dalekowzroczności, rozeznania swojej sytuacji oraz ogromnej odwagi — powiedział dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr M.A. Cywiński.

Podczas uroczystości rocznicowych na terenie dawnego obozu Birkenau odczytane zostały fragmenty relacji i rękopisów więź­niów Sonderkommanda. To jedne z najważniejszych dokumen­tów dotyczących zagłady w Auschwitz. Większość ich autorów zgi­nęła. Jednym z nich był Załmen Gradowski, polski Żyd, współor­ganizator konspiracji w Sonderkommando i jeden z organizato­rów buntu. Zginął w trakcie walki lub został zastrzelony przez SS po stłumieniu buntu.

Gradowski w relacji, którą zakopał koło krematorium opisał naj­ważniejsze wydarzenia, jakich był świadkiem. Jedno ze zdań od­nalezionej po wojnie relacji brzmiało: "Mamy straszne przeczu­cie, gdyż wiemy". - To zdanie Gradowskiego powinno w nas także i dziś budzić trwogę. Wiemy bardzo dużo, o wiele więcej, niż wiedziano w 1944 r. Tym bardziej obciąża nas ciężka odpo­wiedzialność za naszą dzisiejszą niezdolność do konkretnego przeciwstawiania się złu — powiedział podczas uroczystości dy­rektor Muzeum.

We wtorek w miejscu, gdzie rozpoczął się bunt, przy ruinach kre­matorium IV, zapalono znicze i złożono kwiaty. Przed ceremo­nią upamiętniającą rocznicę odbyła się sesja edukacyjna poświę­cona historii rewolty.

W połowie 1944 r., gdy do Birkenau docierały transporty z Żyda­mi węgierskimi, Sonderkommando liczyło ok. 900 osób. Z koń­cem lata, gdy liczba deportowanych zaczęła maleć, Niemcy rozpo­częli likwidację więźniów, których zmuszali do pracy przy krema­toriach. Zdali sobie oni sprawę z zagrożenia i zaplanowali bunt. W przygotowaniach pomagali im jeńcy sowieccy, również wciele­ni do Sonderkommanda.

Plan zakładał wysadzenie krematoriów, podpalenie baraków, przecięcie drutów i masową ucieczkę. Więźniowie dysponowali prymitywnymi granatami, wykonanych z materiału wybuchowe­go zdobytego przez więźniarki pracujące przy demontażu sta­rych samolotów.

7 października rano obozowy ruch oporu zawiadomił buntowni­ków, że SS chce zgładzić 300 członków Sonderkommanda. Wcze­snym popołudniem wybuchł bunt. Więźniowie m.​in. podpalili jedno z krematoriów. Część z nich po przecięciu drutów uciekła i zabarykadowała się w stodole we wsi Rajsko. Zostali tam otocze­ni. Niemcy część z nich zastrzelili, inni spłonęli żywcem w stodo­le. Kolejni zginęli podczas karnego apelu po zdławieniu oporu. Liczba osób w Sonderkommando zmniejszyła się po buncie z 663 do 212. Obóz przeżyło kilkudziesięciu.

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 roku, aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjo­nowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.

...

Tak to odruch godnosci w sytuacji ekstremalnej .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:07, 22 Mar 2015    Temat postu:

We wtorek obchody 71. rocznicy "Wielkiej Ucieczki"

W Żaganiu odbędą się główne obchody 71. rocznicy ucieczki jeńców z hitlerowskiego Stalagu Luft 3 podczas II wojny światowej. Była to jedna z większych ucieczek jeńców w czasie II wojny światowej i przeszła do historii jako "Wielka Ucieczka".

Żagańska ucieczka w 1944 roku miała tragiczny finał, gdyż Niemcy złapali 73 z 76 próbujących się wydostać z obozu - 50 z nich zostało straconych. We wtorek w samo południe na terenie Muzeum Obozów Jenieckich odbędzie się uroczysty Apel Pamięci i zostaną złożone kwiaty przed pomnikiem ku czci alianckich jeńców więzionych podczas wojny w obozach na terenie obecnego Żagania. Po południu w Pałacu Książęcym odbędzie się okazjonalny koncert w wykonaniu młodzieży ze szkoły muzycznej.

W czwartek w muzeum zostanie zorganizowany konkurs historyczny pn. "Wielka Ucieczka". Konkurs jest stałym elementem obchodów. Uczestniczą w nim uczniowie żagańskich szkół.

- Rywalizacja odbywa się w trzech kategoriach: szkoła podstawowa, gimnazjum oraz szkoły ponadgimnazjalne. Oprócz testu sprawdzającego wiedzę o żagańskiej ucieczce uczestnicy będą musieli wykonać kilka zadań sprawnościowych jak na przykład przenoszenie piasku na czas. Uczniowie będą musieli wykazać się także znajomością guzików wojskowych, flag państwowych czy mundurów. Konkurs jest jedną z form działalności edukacyjnej naszego muzeum - powiedział dyr. Muzeum Obozów Jenieckich w Żaganiu Marek Łazarz.

Ostatnią odsłoną tegorocznych obchodów rocznicowych będą wydarzenia zaplanowane na sobotę (28 marca). Tego dnia odbędzie się 41. Cross Żagański - bieg przełajowy o puchar "Wielkiej Ucieczki". Swój sprzęt zaprezentują żołnierze 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, a także będzie można przejechać się zabytkowym pociągiem "Harry" na trasie z Wolsztyna do Żagania.

Historia brawurowej ucieczki miała swój początek w marcu 1943 roku w Stalagu Luft 3 w Żaganiu – jednym z niemieckich obozów jenieckich na terenie tego miasta. Zawiązał się w nim wówczas "Komitet X", na czele którego stanął mjr Roger J. Bushell. Zadaniem komitetu było przygotowanie i przeprowadzenie masowej ucieczki 200 jeńców.

Przygotowania obejmowały między innymi kopanie trzech tuneli, które nazwano: "Tom", "Dick" i "Harry". Cały wysiłek skupiono jednak na "Harrym" - tunel znajdował się ok. 9 m pod ziemią i miał ponad 100 metrów długości.

W nocy z 24 na 25 marca 1944 roku podkopem wydostało się 76 jeńców. W wyniku zarządzonej akcji poszukiwawczej Niemcy złapali 73 jeńców. Ucieczka w pełni powiodła się tylko trzem lotnikom. Byli to Norwegowie Peter Bergsland i Jens Muller oraz Holender Bram van der Stok.

Na rozkaz Hitlera straconych zostało 50 uciekinierów. Pochodzili z Wielkiej Brytanii, Kanady, RPA, Australii, Nowej Zelandii, Norwegii, Litwy, Belgii, Holandii, Francji, Czech, Grecji oraz Polski.

Wydarzenie to nazwano "Wielką Ucieczką". W 1963 roku powstał film fabularny z Charlesem Bronsonem i Stevem McQueenem a w 1988 roku nakręcono "Wielką Ucieczkę II" z Christopherem Reeve. Powstało także wiele filmów dokumentalnych na ten temat.

Do naszych czasów nie zachowały się oryginalne zabudowania obozu (pozostały jedynie fragmenty fundamentów) ani tunel nazwany przez jego budowniczych "Harry", którym żołnierze wydostali się na wolność.

Odwiedzając muzeum w Żaganiu można obejrzeć replikę tunelu ucieczkowego o dł. ok. 30 m - jego wyposażenie wzorowane jest na tunelach budowanych przez jeńców. Zrekonstruowano także jeden z obozowych baraków oraz wieżę wartowniczą. W miejscu, gdzie było wyjście z tunelu "Harry" stoi teraz pamiątkowy obelisk.

Podczas II wojny światowej na terenie Żagania (niem. Sagan) i funkcjonował Stalag VIIIC, który podlegał VIII Okręgowi Wojskowemu Wehrmachtu z siedzibą we Wrocławiu. Ponadto w Żaganiu istniały dwa Stalagi – Luft III i Luft IV Belaria, które podlegały naczelnemu dowództwu Luftwaffe.

...

Tragiczne ale i chwalebne wydarzenia .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:40, 29 Paź 2015    Temat postu:

Zmarł Tadeusz Sobolewicz, były więzień niemieckich obozów

Zmarł Tadeusz Sobolewicz, były więzień niemieckich obozów - Shutterstock

Tadeusz Sobolewicz, były więzień niemieckich obozów m.in. Auschwitz, Buchenwald i Flossenbuerg, a po wojnie aktor, zmarł wczoraj w Krakowie. Miał 90 lat – poinformował dziś jego przyjaciel i historyk z Muzeum Auschwitz Adam Cyra.

- To był pełen energii, wspaniały człowiek, który z ogromnym poświęceniem przekazywał prawdę o Auschwitz poprzez swoje książki, artykuły i liczne spotkania z młodzieżą polska i niemiecką – podkreślił Cyra.
REKLAMA


Zmarły spocznie na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Uroczystości pogrzebowe odbędą się 5 listopada.

Tadeusz Sobolewicz urodził się 25 marca 1925 r. w Poznaniu. Jego prawdziwe nazwisko brzmiało Władysław Sowiźrał. Nowe przybrał podczas niemieckiej okupacji.

Był synem ppłk. Stanisława Sowiźrała, założyciela i pierwszego komendanta obwodu tarnowskiego Służby Zwycięstwu Polski-ZWZ, deportowanego do Auschwitz 20 lutego 1942 r. i zgładzonego cztery miesiące później w komorze gazowej. Jego matka Ludgarda, również aresztowana, trafiła do KL Ravensbrueck. Po wyzwoleniu 2 maja 1945 r. wróciła do Polski.

Sobolewicz przed wybuchem wojny był uczniem gimnazjum i harcerzem. Po wkroczeniu Niemców działał w ruchu oporu. Został łącznikiem dowódcy obwodu ZWZ w Tarnowie, a następnie w Częstochowie, gdzie został aresztowany 1 września 1941 r. trafił do więzienia Gestapo na Zawodziu. Stamtąd został deportowany do Auschwitz 20 listopada 1941 r. transportem z dystryktu radomskiego, a następnie przeniesiony do Buchenwaldu i Flossenbuerga. Wyzwolenia doczekał w okolicach Regensburga w maju 1945 r.

Po wojnie powrócił do Polski i podjął studia aktorskie. Występował w teatrach Śląska, Zagłębia Dąbrowskiego i Krakowa. Był też autorem wspomnień "Wytrzymałem, więc jestem" i "Mieć kogoś".

Na emeryturze zamieszkał w Krakowie. Bardzo często spotykał się z młodzieżą polską i niemiecką. Takich spotkań odbył ponad 1,5 tys. W 2007 r. został odznaczony niemieckim Krzyżem Zasługi na Wstędze za pracę edukacyjną, którą prowadził z młodymi ludźmi, przyczyniając się do porozumienia obu narodów.

Był działaczem m.in. Towarzystwa Opieki nad Oświęcimiem, które grupuje przede wszystkim byłych więźniów Auschwitz, ich dzieci oraz nauczycieli. Jego celem jest przekazywanie pamięci o niemieckim obozie kolejnym pokoleniom. Prowadzi działalność historyczną i wydawniczą.

Podczas wizyty Benedykta XVI w byłym obozie Auschwitz, 28 maja 2006 r., Tadeusz Sobolewicz, był jednym z 31 byłych więźniów, którzy witali papieża przy Ścianie Straceń na dziedzińcu bloku 11. Ojciec Święty oddał tam hołd zgładzonym przez Niemców.

...

To jest zyciorys.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:36, 17 Cze 2016    Temat postu:

Jedni stracili życie, inni próbowali uciec. Polscy oficerowie w Auschwitz doczekali się słownika
wyślij
drukuj
Ziemowit Piast Kossakowski | publikacja: 17.06.2016 | aktualizacja: 15:13 wyślij
drukuj
Okładka sześciotomowego słownika (fot.Muzeum Auschwitz)
Sześciotomowy słownik biograficzny „Oficerowie Wojska Polskiego w obozie koncentracyjnym Auschwitz 1940-1945” to najnowsza publikacja Muzeum Auschwitz w Oświęcimiu. Jej autorem jest doktor Jerzy Dębski, historyk Centrum Badań Muzeum Auschwitz.

Potajemnie malował w Auschwitz portrety współwięźniów
Doktor Jerzy Dębski we wstępie wyszczególnił kilka biogramów najwybitniejszych oficerów, którzy byli więzieni przez Niemców w Auschwitz. Pośród nich m.in. rotmistrza Witolda Pileckiego, organizatora ruchu oporu w KL Auschwitz pod nazwą Związku Organizacji Wojskowej. Autor wspomniał również o pułkowniku Kazimierzu Rawiczu, który na początku 1942 roku objął dowództwo ZWZ-AK w KL Auschwitz.

Dębski wymienił też zdekonspirowanego w obozie i rozstrzelanego pod Ścianą Straceń kpt. Stefana Niedziałkowskiego oraz mjr. Tadeusza Biskupskiego, który z Powstania Warszawskiego został przymusowo deportowany do Auschwitz, a następnie do KL Dachau, gdzie zginął.
#wieszwiecej | Polub nas
73 proc. polskich oficerów w Auschwitz

Zdecydowana większość polskich oficerów trafiła do funkcjonującego od 14 czerwca 1940 r. niemieckiego obozu Auschwitz w latach 1941-42. To prawie 73 proc. z ogólnej liczby osadzonych w obozie oficerów. – Niewątpliwie apogeum nastąpiło w 1942 r. Tylko w trzech akcjach represyjnych, a mianowicie 7-9 marca w rejonie Łodzi, 16-17 kwietnia w Krakowie oraz 4 czerwca na terenie dystryktu Radom, aresztowano i osadzono w Auschwitz 262 oficerów Wojska Polskiego – podkreślił autor publikacji.

Z grupy polskich oficerów, osadzonych przez Niemców w Auschwitz, 926 straciło życie. 162 z nich zostało rozstrzelanych. 31 oficerów podjęło próbę ucieczki. Dwie z nich były nieudane. 41 osób zostało zwolnionych z obozu.

Każdy z tomów słownika „Oficerowie Wojska Polskiego w obozie koncentracyjnym Auschwitz 1940-1945” zawiera kilkaset biogramów ułożonych alfabetycznie. Opatrzone zostały m.in. archiwalnymi fotografiami, które były wykonywane podczas rejestracji w obozie.

Muzealnicy odnaleźli tysiące przedmiotów należących do ofiar Auschwitz
Publikacja „Oficerowie Wojska Polskiego w obozie koncentracyjnym Auschwitz 1940-1945” ukazała się dzięki wsparciu finansowemu Fundacji Pamięci Ofiar Auschwitz-Birkenau.

1515 biogramów polskich oficerów

– Publikacja słownika to wynik wieloletnich badań naukowych naszego historyka doktora Jerzego Dębskiego. Doktor opisał 1515 biogramów polskich bohaterów, więzionych przez Niemców w Auschwitz. Sylwetki chorążego Wojciecha Kowalczyka, rotmistrza Ryszarda Śliwowskiego, podporucznika Eugeniusza Bachledy-Curusia, czy podporucznika Zbigniew Raynocha to tylko jedne z niewielu sylwetek, opisanych przez naszego historyka. – powiedział w rozmowie z portalem tvp.info Paweł Sawicki z biura prasowego Muzeum Auschwitz.

– Słownik można zakupić w placówce muzeum jak również w naszej księgarni internetowej, do czego serdecznie zachęcam – dodał.

Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów.

W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów. Deportowali tam także ponad 140 tys. Polaków, z których połowa nie przeżyła. Do Auschwitz trafiali też Romowie, jeńcy sowieccy i osoby innej narodowości.

Wydawnictwo Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau powstało w 1957 r. Wydało dotychczas kilkaset pozycji w nakładzie ok. 8 mln egzemplarzy.

Były wśród nich publikacje popularno-naukowe, wspomnienia, albumy, katalogi oraz przewodniki w ponad 20 językach.
tvp.info, radiokrakow.pl, auschwitz.org

....

Cenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:29, 19 Kwi 2017    Temat postu:

Rwali się do wolności i życia

AK
dodane 18.04.2017 14:11 Zachowaj na później

Dr Piotr Stanek, kierownik działu naukowo-badawczego Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu
Andrzej Kerner /Foto Gość

W czasie wojny ucieczki próbowało około dziesięć tysięcy jeńców obozu w Lamsdorf (dziś - Łambinowice).

Dokładne cyfry nie są znane, ponieważ oczywiście nie wszystkie ucieczki znajdowały swój zapis w dokumentacji obozowej. – Prawo wojenne, tj. konwencja genewska z 1929 r., w art. 50-52 dawała jeńcom moralne prawo do ucieczki – podkreśla dr Piotr Stanek, kierownik Działu Naukowego Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu. Jednak w marcu 1944 r. dowództwo Wehrmachtu wydało rozporządzenie tzw. Kugel-Erlass („rozwiązanie kulkowe”), na mocy którego jeniec schwytany w czasie ucieczki miał być przekazywany do obozu koncentracyjnego albo praktycznie bez sądu rozstrzeliwany po ujęciu podczas próby ucieczki.

Drastyczne zaostrzenie prawa nieco ostudziło chęć jeńców do wydostania się z niewoli, ale nie powstrzymało jej całkowicie. – Nawet Brytyjczycy, którzy uciekali najchętniej , a część z nich dlatego, żeby pokazać swoją siłę i sprawność, żeby nie marnować czasu w niewoli, żeby mieć co opowiadać swoim krewnym, kolegom i znajomym – trochę wyhamowali swoje zapędy. Zanim wprowadzono to prawo, niektórzy uciekali z obozu, szybko dawali się złapać i wracali do niewoli w glorii bohaterów, mieli się czym popisać przed kolegami – opowiada dr Stanek.

Podstawowe motywacje uciekinierów były głębsze. – Jeńcy planowali ucieczki, zajmowali się przygotowaniami do nich, również po to, żeby nie dopadła ich ciężka choroba obozowa – tzw. choroba drutów. Przejawiała się ona w tym, że w beznadziejnej sytuacji niewoli było im już tak bardzo wszystko jedno, nie widzieli żadnej nadziei, że szli na druty ogrodzenia po to, żeby ich strażnik obozowy zastrzelił. Planowanie i przygotowania przerywały obozową monotonię i chroniły przed popadnięciem w marazm – mówi historyk z CMJW.

Historie niektórych ucieczek są barwne i dramatyczne. Część z nich kończyła się tragicznie, śmiercią na drutach (tak m.in. zginął powstaniec warszawski Janusz Sznytko).



Stary cmentarz jeniecki w Sowinie k. Łambinowic
Andrzej Kerner /Foto Gość
W Lamsdorf jeńcy wielokrotnie budowali tunele wyprowadzające ich poza kolczaste druty ogrodzenia. Ich inżynierski kunszt – po wykryciu w wyniku zdrady współwięźniów albo podsłuchu, który prowadziły straże obozowe – był podziwiany nawet przez niemiecką administrację obozu czy specjalne inspekcje z centrali.

Jednym z tuneli, który długo, bo przez prawie półtora roku, pozostawał w tajemnicy, uciekło 22 lotników RAF (w tym sześciu Polaków). Plan mieli taki, żeby uciec samolotami przejętymi na lotnisku wojskowym w nieodległym Wierzbiu. Udało im się tam dotrzeć. Jednak tylko jeden z samolotów był sprawny. Okazało się, że w bakach na paliwo pozostałych maszyn był cukier – dosypany tam przez robotników przymusowych w ramach sabotażu.

Więcej historii ucieczek z obozu jenieckiego w Lamsdorf w „Gościu Opolskim” nr 17/30 kwietnia.

...

Obozy jenieckie byly rozne. Dla jencow sowieckich byly obozami zaglady innych traktowali lepiej. Tu tez byl rasizm.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:02, 09 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
75 lat temu doszło do ucieczki więźniów z karnej kompanii w Auschwitz
75 lat temu doszło do ucieczki więźniów z karnej kompanii w Auschwitz

Dzisiaj, 9 czerwca (06:59)

75 lat temu, 10 czerwca 1942 roku, ok. 50 więźniów z karnej kompanii, którym groziło rozstrzelanie, podjęło próbę ucieczki z niemieckiego obozu Auschwitz. Na wolność przedostało się dziewięciu. Przy ucieczce oraz w wyniku odwetu Niemcy zabili ok. 380 więźniów.
Napis nad bramą do obozu zagłady, teren Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Oświęcim
/Maciej Billewicz /PAP


W karnej kompanii Niemcy umieszczali głównie polskich więźniów politycznych, których obozowe gestapo uznało za szczególnie niebezpiecznych. Początkowo znajdowała się ona na terenie Auschwitz I. W maju 1942 roku została przeniesiona do Auschwitz II-Birkenau.

Jak podaje historyk z Muzeum Auschwitz Adam Cyra, późną wiosną 1942 roku w obozie zaczęły nasilać się egzekucje. Ofiarami byli m.in. członkowie stworzonego w obozie przez rotmistrza Witolda Pileckiego konspiracyjnego Związku Organizacji Wojskowej. Jednym z pierwszych rozstrzelanych był porucznik Włodzimierz Makaliński, który trafił do karnej kompanii 27 maja 1942 roku w grupie ok. czterystu młodych Polaków deportowanych do Auschwitz z okolic Warszawy i Krakowa w latach 1940-1941.

Oficer wraz z kilkoma więźniami zostali rozstrzelani 4 czerwca 1942 roku. Dwa dni później odbyła się kolejna egzekucja w karnej kompanii.

Pozostali zdawali sobie sprawę z tego, że zginą w wyniku morderczych warunków w niej (karnej kompanii - PAP) panujących lub zostaną rozstrzelani, a więc nie mają żadnych szans na przeżycie. Wśród skazanych na zagładę byli członkowie tajnej siatki rtm. Pileckiego: Stanisław Maringe, Jerzy Poraziński, kpt. Tadeusz Chrościcki i jego syn Tadeusz - podał Cyra.

Po wojnie Tadeusz Chruścicki junior wspominał: W czasie obiadu przywożący kotły ostrzegli nas, że Makaliński i inni nie wrócili, a na drugi dzień jest wyznaczona nowa grupa pięćdziesięciu na "badanie". Wtedy już nie wahaliśmy się i rozpuściliśmy wiadomość, że ucieczka ma się zacząć w momencie, gdy kapo zagwiżdże na koniec pracy.

Według Adama Cyry, 9 czerwca Pilecki otrzymał przekazaną konspiracyjnie informację od Jerzego Porazińskiego. Zawiadamiam Ciebie, że ponieważ wkrótce musimy stać się obłoczkami już tylko, więc próbujemy szczęścia jutro w czasie pracy. Szans mamy mało - pożegnaj kiedyś, jeśli będziesz mógł i żył jeszcze na ziemi, rodzinę moją i powiedz, jeśli umrę, że zginąłem w walce - napisał w niej.

Więźniowie opracowali plan: ucieczka miała nastąpić 10 czerwca po sygnale obwieszczającym koniec pracy przy kopaniu rowu melioracyjnego w Birkenau i powrót do obozu.

Wskutek nieporozumienia ucieczka udała się połowicznie. W wyniku ulewnego deszczu szef karnej kompanii esesman Otto Moll, późniejszy komendant krematoriów w Auschwitz II-Birkenau, ogłosił koniec pracy wcześniej. Gwizd wprowadził zamieszanie wśród więźniów. Ok. 50 zaczęło uciekać. Niemcy otworzyli ogień. Zabili 13 więźniów. Kilkunastu zawrócili kapo. W pościgu zatrzymano dwóch: Tadeusza Pejsika i Henryka Pajączkowskiego. Osadzono ich potem w bunkrze bloku 11.

Wśród uciekinierów był zmarły w 2012 r. wybitny powojenny aktor August Kowalczyk. W swoich wspomnieniach pt. "Refren kolczastego drutu" pisał: (...) Przede mną las... Brama do wolności. Najszybciej, jak to tylko możliwe, zniknąć z pola widzenia SSmanów... Do krzaków... Najbliższe w lewo ode mnie... Skok z grobli i najkrótszą drogą do wolności...

Spośród więźniów, którzy podjęli ucieczkę, na wolność wydostało się dziewięciu: August Kowalczyk, Jerzy Łachecki, Zenon Piernikowski, Aleksander Buczyński, Jan Laskowski, Józef Traczyk, Tadeusz Chróścicki junior, Józef Pamrow i Eugeniusz Stoczewski.

Pozostałych zapędzono do obozu Auschwitz. Następnego dnia Niemcy w odwecie rozstrzelali 20 i zgładzili w komorze gazowej 320 więźniów z karnej kompanii.

Kowalczyk schronił się w Bojszowach Dolnych u polskich rodzin Lysków i Sklorzy. Później oświęcimska organizacja AK umożliwiła mu przedostanie się do Krakowa. Trafił stamtąd do oddziału walczącego w rejonie Miechowa. Spośród pozostałej ósemki Niemcy schwytali kilka dni później Aleksandra Buczyńskiego i Eugeniusza Stoczewskiego. Obaj trafili z powrotem do obozu, gdzie po miesiącu zostali rozstrzelani.

Ogółem w historii obozu próbę ucieczki podjęły co najmniej 802 osoby - 757 mężczyzn i 45 kobiet. Wśród nich najwięcej było Polaków - co najmniej 396 osób. Ucieczka udała się 144 osobom. Większość z nich przeżyła wojnę. Niemcy zastrzelili podczas ucieczki lub zatrzymali później 327 więźniów. Los pozostałych 331 jest nieznany. Możliwe, że wydostali się na wolność i przeżyli.

...

Czasy grozy ale i bohaterstwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:01, 05 Paź 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
To był największy bunt w historii obozu Auschwitz II-Birkenau
To był największy bunt w historii obozu Auschwitz II-Birkenau

1 godz. 37 minut temu

73 lata temu w Auschwitz II-Birkenau zbuntowali się więźniowie z Sonderkommanda. Byli to głównie Żydzi, których Niemcy wykorzystywali do usuwania ciał zamordowanych w komorach gazowych. Wydarzenia z 7 października 1944 r. to największy bunt w historii obozu.
Auschwitz II-Birkenau
/Abaca /PAP

Pod koniec lata, gdy malała liczba transportów z Żydami przeznaczonymi na zagładę, Niemcy zaczęli sukcesywnie likwidować więźniów Sonderkommanda. We wrześniu zgładzili ok. 200 osób. Pozostali zdali sobie sprawę z zagrożenia i zaplanowali bunt. W przygotowaniach Żydom pomagali jeńcy sowieccy, również wcieleni do Sonderkommanda.

Załmen Gradowski, polski Żyd, jeden z organizatorów buntu, w relacji, którą zakopał koło krematorium, opisał najważniejsze wydarzenia, jakich był świadkiem. Jedno ze zdań odnalezionej po wojnie relacji brzmiało: Mamy straszne przeczucie, gdyż wiemy.

Plan buntu zakładał wysadzenie krematoriów, podpalenie baraków, przecięcie drutów i masową ucieczkę. Więźniowie dysponowali prymitywnymi granatami, wykonanych z materiału wybuchowego zdobytego od więźniarek pracujących przy demontażu starych samolotów.

7 października 1944 r. rano obozowy ruch oporu zawiadomił buntowników, że SS zamierza zgładzić 300 członków Sonderkommanda. Żydzi postanowili walczyć. Organizatorami buntu, oprócz Gradowskiego, byli polscy Żydzi: Jankiel Handelsman, Josef Deresiński, Josef Darębus. Sygnałem do walki miało być podpalenie krematorium.

Shlomo Venezia, zmarły w 2012 r. członek Sonderkommanda, wspominał, że najważniejsza część buntu miała się rozegrać w krematorium II. Więźniowie planowali, że zaatakują wartowników SS, którzy każdego dnia o godz. 18.00 przechodzili w pobliżu bramy idąc do wieżyczek; zabiją ich i zdobędą broń. To miał być sygnał do walki.

Esesmani przyszli jednak po godz. 13., by zabrać więźniów z krematorium IV. Zostali zaatakowani. Więźniowie byli uzbrojeni w kamienie, młotki i siekiery. Podpalili krematorium. Akcję podjęli także osadzeni w krematorium II. Zgładzili między innymi kapo. Ocaleni opowiedzieli nam, co zrobili z Karlem, niemieckim kapo, tym pospolitym kryminalistą, który najprawdopodobniej doniósł o planowanym buncie. Ogłuszyli go i tak jak stał, w ubraniu wrzucili do pieca - relacjonował Venezia. Następnie przecięli druty obozowe i zaczęli uciekać w stronę wsi Rajsko. Tam zabarykadowali się w stodole. Niemcy obrzucili ją granatami wzniecając pożar. Wielu Żydów zabili seriami z karabinów maszynowych.

W walce zginęło ok. 250 więźniów, wśród nich organizatorzy buntu. Ok. 200 zatrzymanych rozstrzelano wkrótce potem. Zebrano nas przy krematorium. Przemawiał komendant. Pytał, czy zdajemy sobie sprawę z tego, co zrobiliśmy? Powiedział, że poniesiemy konsekwencje. Kazano nam położyć się twarzą do ziemi, ręce do tyłu i rozstrzeliwano co trzeciego - wspominał po latach zmarły w 2008 r. więzień Sonderkommano Henryk Mandelbaum.

Liczba osób w Sonderkommando zmniejszyła się po buncie z 663 do 212. Pozostałych przy życiu Niemcy umieścili w krematorium III.

Po buncie Niemcy wszczęli dochodzenie, skąd więźniowie mieli proch. Ustalili, że dostarczały go żydowskie dziewczęta zatrudnione w fabryce: Roza Robota, Ala Gaertner, Regina Safirsztain i Estera Wajcblum. Zostały powieszone trzy tygodnie przed wyzwoleniem obozu.

Pierwsze Sonderkommando powstało, by obsługiwać krematorium I w obozie macierzystym Auschwitz, w którym już latem 1941 r. palono ciała ofiar gazowania Cyklonem B. Adolf Eichmann, organizator masowej zagłady Żydów, zalecał, by członków Sonderkommando likwidować po każdej większej akcji palenia zwłok. W praktyce czyniono to co kilka miesięcy, pozostawiając przy życiu palaczy, mechaników i funkcyjnych.

Jedno z pierwszych Sonderkommand liczyło 80 więźniów. Zgładzono ich latem 1942 r. Na początku lata 1944 r., gdy do Birkenau docierały transporty z Żydami węgierskimi, liczyło ono ok. 900 osób. Więźniowie ci zawsze byli odizolowani. Obóz przeżyło kilkudziesięciu z nich.

Henryk Mandelbaum o Sonderkommandzie mówił: Kiedy trafiłem do niego, było tak, jakbym do piekła trafił. Ja to palenie, wyrywanie zębów mam codziennie przed sobą. Chodzę z tymi obrazami, jem, śpię, tańczę, śpiewam. Tego się nie da wymazać. Mam to we krwi, w całym ciele - wspominał.

..

Warto przypominac gdyz w takim miejscu to naprawde robi wrazenie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:15, 16 Gru 2017    Temat postu:

Pan Kazik i jego brawurowa ucieczka z Auschwitz
Dominika Cicha | 16/12/2017

Christian Sinibaldi / eyevine /EAST NEWS
Udostępnij





Komentuj

Drukuj

„Swój plan oparłem na głupocie” - mawiał. Był ostatnim żyjącym uciekinierem z centralnego obozu Auschwitz - Birkenau. Kazimierz Piechowski zmarł w wieku 98 lat.

Jeszcze 50 lat po ucieczce z Auschwitz budził się w nocy z krzykiem. Zaciskał pięści, kopał, głośno płakał. Wydawało mu się, że gonią go esesmani, że gryzą go psy… „Te wspomnienia wracają gwałtownie i trudno mi się z tym uporać” – mówił. Ale wiedział, że jest żywą legendą, dlatego wciąż na nowo opowiadał swoją historię. Nie tylko o brawurowej ucieczce z obozu, ale też o szczególnym apelu, w którym uczestniczył. To wtedy o. Maksymilian Kolbe oddał życie za Franciszka Gajowniczka.

„Pragnę, aby bolesne doznania mojego pokolenia były przestrogą dla młodych, w których rękach spoczywają losy świata” – podkreślał. Kazimierz Piechowski zmarł 15 grudnia 2017 r.
Czytaj także: Jak polscy lekarze przechytrzyli nazistów i wywołali epidemię na niby


Kazimierz Piechowski. Byłem numerem 918

20 czerwca 1942 r. Kazimierz Piechowski, Eugeniusz Bendera, Stanisław Jaster i Józef Lempart włamali się do magazynu esesmanów. Ukradli mundury i broń. Potem wsiedli do czarnego, wojskowego Steyra 220 i wyjechali przez główną bramę obozu. Na takie szaleństwo nikt wcześniej się nie zdobył.

Piechowski trafił do Auschwitz dokładnie 2 lata wcześniej. Niemcy złapali go – młodego harcerza – podczas próby ucieczki do Francji. Przez rok zamykali go w więzieniach w Baligrodzie, Sanoku, na Montelupich w Krakowie i w Nowym Wiśniczu. W czerwcu 1940 r., w drugim dopiero transporcie więźniów, pojechał do – jak mówił – „tego piekła przeklętego”. Otrzymał numer 918. Przez pierwsze miesiące uczestniczył w rozbudowywaniu obozu. Potem przydzielono go do wywożenia ciał rozstrzelanych więźniów.

Było strasznie. Wielki zbrodniarz esesman zabijał, strzelając w potylicę pod Ścianą Śmierci. Pracowałem, zbierając trupy. Stoimy pod bramą i nagle słyszymy ryk. „Tür auf!”, co znaczy: „bramę otworzyć”. Truchcikiem lecimy i te nagie pokrwawione ciała na wóz, a następnie do krematorium. Krew się leje aż do krematorium. Wiadomo, że tędy jechał wóz z ciałami – wspominał.

„To była piekielna praca… Bóg dał, że trwała tylko 6 tygodni, bo więcej bym nie wytrzymał” – opowiadał. Zaraz potem kolejną – o wiele lżejszą – pracę w magazynach załatwił mu niemiecki więzień kryminalny Otto Kuessel. To właśnie tam Piechowski poznał Ukraińca Genka Benderę.
Czytaj także: Uratował ją z Auschwitz. Spędzili razem ponad 70 szczęśliwych lat


Ucieczka z KL Auschwitz

Któregoś dnia kolega przybiegł do Piechowskiego roztrzęsiony. Jego nazwisko znalazło się na liście „na rozwałkę”. „Kazek, a może udałoby się stąd uciec?” – pytał. „Genku, powtarzam ci, stąd, z centralnego obozu nikt nie uciekł i nikt nie ucieknie” – mówił mu wtedy Kazik. Ale po namowach kolegi stwierdził, że nie ma wiele do stracenia. Do swojego planu szybko namówili dwóch więźniów – księdza z Wadowic i harcerza.

Tamtego czerwcowego dnia do magazynu esesmanów przedostali się bunkrem na koks. Ubrani w mundury, bez żadnych dokumentów, wsiedli do samochodu. Genek – jako samochodowy mistrz – złapał za kierownicę. Kazik, w oficerskim mundurze, siedział obok niego. Tylko on tak perfekcyjnie znał niemiecki.

Wszystko szło zgodnie z planem. Ale na ostatnim odcinku…

Jesteśmy w mundurach SS, mamy samochód z rejestracją SS – samochód komendanta, Steyer 220. Może to wystarczy bez żadnych dokumentów. Ale oni nie otwierają szlabanu. Mamy jeszcze jakieś sześćdziesiąt, siedemdziesiąt metrów. Genek redukuje na trzeci bieg. Nie otwierają. Jeszcze jakieś czterdzieści metrów do szlabanu. Jeden drań siedzi w Postenbude. Taśma wrzucona na ręczny karabin maszynowy. (…) Nie otwierają. Genek zmienia na pierwszy bieg. Ledwo jedziemy. Do szlabanu jest piętnaście, dziesięć kroków. Podczas tych ostatnich metrów nie jestem już w obozie. Jestem u swojej mamy. Żegnam się.

Wtedy czuję mocne uderzenie w kark i słyszę syczący głos za uchem: Kazik, zrób co! Ocknąłem się. Otwieram drzwiczki. Wystawiam ramię, żeby zobaczył dystynkcje i krzyczę: Mach auf! Śpisz do cholery, czy co?! Ile mamy tu czekać? Esesman podskoczył do korby i unosi szlaban. Wolno przejeżdżamy. Esesmani pozdrawiają nas, podnoszą wyciągnięte ręce. Podnoszę i ja, jakby od niechcenia.


Pan Kazik i Katy Carr

Historia ucieczki Kazimierza Piechowskiego zainspirowała brytyjską wokalistkę Katy Carr do stworzenia piosenki i teledysku. Oboje zresztą bardzo się zaprzyjaźnili. To właśnie pan Kazik uczył artystkę języka polskiego!







Po ucieczce więźniów, Niemcy rozpoczęli akcję poszukiwawczą. Żadnego z nich nie złapali. Józef Lempart zginął w 1947 r. pod kołami autobusu, Eugeniusz Bendera dożył w Warszawie 1988 roku, a Stanisław Jaster został oskarżony o kolaborację i zginął w niewyjaśnionych okolicznościach w 1943 r. Po słynnej ucieczce hitlerowcy aresztowali także jego rodziców. Oboje zmarli w Auschwitz.

Kazimierz Piechowski wstąpił w szeregi Armii Krajowej i walczył w niej do końca wojny. Potem wrócił do Pomorze i zapisał się na politechnikę. Po donosie na temat jego wojennej działalności, został aresztowany przez UB i skazany na 10 lat więzienia. Odsiedział siedem. Następnie skończył studia inżynierskie i pracował w Stoczni Gdańskiej.
Czytaj także: Powstaje film o Położnej z Auschwitz. Mengele kazał jej zabijać dzieci. Ona nie posłuchała…

W latach 90. zaczął spełniać swoje największe podróżnicze marzenia. Razem z żoną Igą odwiedzili wszystkie kontynenty. Byli m.in. na Kubie, w Indiach, Tunezji, Tajlandii, Kenii czy Chinach.

Historię Kazimierza Piechowskiego możecie zobaczyć w filmie dokumentalnym Marka Tomasza Pawłowskiego pt. „Uciekinier”.

Źródła: „Byłem numerem: historie z Auschwitz” K. Piechowski; „Uciekinier”, reż. M. T. Pawłowski; reportaż magazynu „Czarno na białym” TVN 24; rozmowa z Michałem Olszańskim (audycja PR3 „Godzina prawdy”).

...

Kazda forma oporu w takim bestialstwie jest cenna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:50, 27 Maj 2018    Temat postu:

Helena Jedlińska - wielka bohaterka spod Auschwitz. Zupełnie zapomniana
zwora (50) w pl-100latniepodleglej • 21 godzin temu
Mieszkam w Oświęcimiu. Każdy zna to miejsce w sumie z jednej prostej przyczyny – były niemiecki obóz zagłady Auschwitz – Birkenau. Mało kto jednak zna historię bohaterskiej postawy mieszkańców ziemi oświęcimskiej, która niosła pomoc więźniom obozu. To co najmniej 1200 nazwisk (ustalonych przez ekspertów). Kilka historii robią na mnie niezwykłe wrażenie. Jedną z nich jest historia zapomnianej niezwykłej bohaterki Heleny Jedlińskiej i jej rodziny. To właśnie w jej stodole ukrywali się więźniowie po ucieczce z obozu. Było to miejsce nieprawdopodobne. Bo wszyscy, którzy się w nim schronili mieli szczęście przeżyć. Często słyszymy tym, że nie potrafimy budować świetnych opowieści na bazie historycznej. Nieznajomość takich postaci to niestety potwierdza. Ale przejdźmy do sprawy głównej.



Mieszkańcy obserwowali terror wobec więźniów KL Auschwitz – Birkenau, ale niejako musieli z nimi także współpracować (wspólne prace itp). To budziło niezwykłe odruchy. Pomoc dla więźniów KL Auschwitz przebiegała na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony były to akcje spontaniczne, bardzo indywidualne lub w niewielkich grupach (często rodzinnych). Z drugiej strony organizowane przez zgrupowania konspiracyjne wchodzące w skład krajowych struktur ruchu oporu. Te dwie płaszczyzny pomocy wzajemnie się przenikały.

Zaangażowanie polegało na dostarczaniu pożywienia, środków opatrunkowych, lekarstw, komunikatów, naczyń liturgicznych, ciepłej odzieży. Pośredniczono także w przekazywaniu grypsów, korespondencji do rodzin. Zalążki konspiracji zaczęły się tworzyć już w 1939 roku, na wiosnę 1940 powstał Obwód Oświęcimski Związku Walki Zbrojnej (od 1942 Armia Krajowa). W jej ramach powstał Komitet Niesienia Pomocy Więźniom Politycznym Obozu Oświęcimskiego. Kiedy komendant Obwodu, Alojzy Banaś ps. Zorza został aresztowany i rozstrzelany w KL Auschwitz, jego miejsce zajął Jan Wawrzyczek ps. „Danuta”. W ten sposób na szersze wody wypłynął oddział Armii Krajowej „Sosienki” pod jego dowództwem. Osoby, które znalazły się w tym oddziale trafiały do niego głównie z polecenia, a także z przypadku. Z racji omawianego terenu na którym przyszło im walczyć należy podkreślić, że działalność w nim była mniej oficjalna, niż w wielu innych polskich jednostkach oporu przed Niemcami – „…nie mogła to być działalność partyzancka taka jak oddziału Hubala czy Brygady Świętokrzyskiej. Tutaj musiał być ktoś stąd, który nie tylko rozumie realia okupacyjne, ale także potrafi wciągnąć w działalność bardzo zaufanych ludzi” – zaznaczył znawca tematyki „Sosienek” Marcin Dziubek. Niektórzy zaangażowali się w działalność „Sosienek” bardzo rodzinnie. Jak rodzina Jedlińskich, która zamieszkiwała znajdującą się w pobliżu wieś Bielany.

Matka Helena, ojciec Jan i ich siedmiu synów w nurt partyzancki zaangażowali się bardzo aktywnie. Wszyscy byli członkami oddziału partyzanckiego „Sosienki”. Jak ironiczne wspomina Marcin Dziubek, w czasie II wojny światowej „…nawet pies w tym domu miał patriotyczne nastawienie, bo szczekał tylko na Niemców”. Punkt ten w żargonie partyzanckim nazwano „Orle Gniazdo”. Jak wspomina Wawrzyczek „…nie ma prawie więźnia któryby bezpośrednio lub pośrednio nie skorzystał z tej meliny”. „Orle Gniazdo" pełniło wielorakie funkcje, począwszy od miejsca lotnego sztabu dowództwa obwodu oświęcimskiego AK, dowództwa oddziału „Sosienki" do głównego punktu przejmowania więźniów obozu Auschwitz i bazy przerzutowej do Generalnej Guberni czy oddziału partyzanckiego „Garbnik". Potwierdzają to liczne relacje, między innymi członkini „Sosienek” Zofii Gabryś, która zdała oświadczenie do Muzeum KL Auschwitz na temat swojej działalności opisała jedną z typowych akcji, mających na celu uwolnienie więźniów obozu. Akcja rozpoczynała się od odgwizdania umówionej z więźniami wcześniej melodii (najczęściej jedna z popularnych kolęd), następnie więźniowie odchodząc od wykonywanej pracy wchodzili w głąb lasu, gdzie byli przejmowani i przetransportowywali do domu Jedlińskich. Stąd czekali na następnych łączników, którzy przemycali ich w dalsze miejsca.


Jan Wawrzyczek mówiąc o Helenie wspomina, że była to „… wybitnie dobra i szlachetna kobieta, gorąca patriotka, orędowniczka pomocy więźniom”. Prezentując listę „najbardziej zasłużonych dla akcji „Pomocy Więźniom Oświęcimia” wymienia ją na pierwszym miejscu. Przez więźniów, którym pomogła i żołnierzy Armii Krajowej, nazywana była „mamą”. Brało się to być może stąd, że po ucieczce i przetransportowaniu ich do domu Jedlińskich zazwyczaj byli już więźniowie obozu koncentracyjnego byli witani przez nią niemal zawsze tak samo. Na początek dostawali jedzenie. Było to coś ciepłego (z namiastką tłuszczu) plus ciepła kawa lub mleko. Zainteresowanych po przejściu z domu do stodoły częstowała papierosem. Dzięki stanowczości i łagodności charakteru Jedlińskiej udawało się wytworzyć wśród uwolnionych atmosferę spokoju i bezpieczeństwa. Była ona niezwykle potrzebna, bo dom Jedlińskich w czasie okupacji znajdował się w centrum wsi i to, że prężnie działał w nim ruch oporu było jedną z pilnie strzeżonych tajemnic. Tajemnica była potrzeba, gdyż niemal cały czas przebywali w okolicach Niemcy. W okolicy znajdowała się karczma (choć właściciel był członkiem „Sosienek”), która mogła ściągnąć uwagę wielu ciekawskich, którzy mogliby wykorzystać swą wiedzę do zdekonspirowania „Orlego gniazda”. Jej mąż, należący do organizacji trzy lata, uchodził za osobę, znającą się na zdobyczach ówczesnej techniki. Naprawiał między innymi stację radiowo-nadawczą, która służyła oddziałowi do przekazywania Londynowi informacji o działalności obozu oświęcimskiego. Przez pewien okres czasu stacja znajdowała się na terenie domu Jedlińskich. Wykonał aranżację stodoły, tak by w miarę bezpiecznie ukryć uciekających więźniów. Przekształcił znajdujący się na jej terenie piec chlebowy w taki sposób, by uciekinierzy mogli w miarę swobodnie ukrywać się przed potencjalnym. Synowie Jedlińskich zajmowali się głównie łącznością. Urodzeni w latach 1919 – 1931. Stanisław przekazywał informację od „Sosienek” do Komendy Głównej AK. Augustyn, poprzez pracę w lokalnej kopani Brzeszcze przekazywał meldunki od więźniów. Eugeniusz uczestniczył w odbiorze uciekających więźniów. Jan (najmłodszy, członek „Szarych Szeregów”) i Mieczysław brali udział w akcjach „Sosinek. (okres powojenny, Helena Jedlińska przy gospodzie "u Dusika", tam kwitła pomoc więźniom) Zastanawia co kieruje rodzinami, które w tak skrajnych sytuacjach podejmują ryzyko i ruszają z pomocą innym. Przez pierwszy okres II wojny światowej mieszkańcy Oświęcimia i okolic zostali sterroryzowani, odebrano im niemal wszystko. Wytworzono także zupełnie nowe dla nich poczucie strachu, bo ta wojna miała opierać się nie tylko na działalności wojskowej, ale także skupić się na cywilach. Starły się one zatem w jakiś sposób przygotować do akcji przeciwko niemieckiemu najeźdźcy.

Oświęcimianie w czasie wojny żyli w pewnego rodzaju zawieszeniu. Z jednej strony za pogwałcenie ich praw nikt nie odpowiadał, z drugiej jakiekolwiek naruszenie powinności wobec „strażników” Auschwitz rodziło konkretne konsekwencje. Jednak mimo, że obozy koncentracyjne uchodziły za miniatury państw totalitarnych, to jednak ich więźniowie, osoby całkowicie podporządkowane miały kontakt z okoliczną ludnością. Ona żyła pośród nich i obserwowała ich dramat więzienny, który rozgrywał się na ich oczach. To wytwarzało poczucie z jednej strony współczucia, z drugiej winy, że nic nie można z tym zrobić. Te przenikające się myśli popychały miejscową ludność do działania.

Innym elementem kształtującym chęć pomocy więźniom obozu było istnienie mocnego poczucia przynależności narodowej, a co za tym idzie silnego poczucia przywiązania do ziemi, na której się przebywało od pokoleń. Wykształciła ona u mieszkańców pewne zwyczaje (kultywowanie tradycji narodowych), które podczas wojny zostały poddane próbie. Dowodem na to może być to, że podczas rozbudowy obozu i jego funkcjonowania na terenie obozu i okolicach stacjonowało wiele narodowości, jednak nie ma żadnych dowodów na to, by włączyli się w nurt pomocy więźniom.

Wielu mieszkańców, którzy pomagali w czasie wojny więźniom była głęboko wierząca. Mimo, że w swych wspomnieniach często podkreślają wymuszoną neutralność Kościoła, jednocześnie zaznaczają, że to, co sprawiało im szczególną motywację do działania to chęć niesienia pomocy drugiej osobie, którą w młodości zaszczepił w ich procesie wychowawczym Kościół. Należy także pamiętać o tym, że Oświęcim i okolice przed rozpoczęciem II wojny światowej uchodził za miasto niezwykle tolerancyjne i otwarte.


Większość mieszkańców miasta stanowili Żydzi, jednak doskonale układali sobie relacje z katolikami. Podczas okupacji, gdy nagle zaczęli znikać sprzed oczu Polakom ich żydowscy sąsiedzi, a w zamian pojawił się obóz, który za główny cel postawił sobie zniszczenie pewnego oczywistego dla mieszkańców stanu zrozumienia i dobrych sąsiedzkich relacji nie mogli tego zaakceptować. Niechęć do niemieckiego najeźdźcy potęgowały także tradycje II Rzeczpospolitej. Tuż po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku państwo polskie musiało na nowo stworzyć sobie podstawy dla budowy przyszłych elit. Jednym z nich były działania na rzecz wychowania patriotycznego. Jak wspomina Mieczysław Dadak, walczący wraz z oddziałem „Sosienki” (choć niezaprzysiężony) „… mentalność tych młodych ludzi była inna niż teraz”. Wanda Sarna, łączniczka w oddziale także zaznacza, że wśród młodych ludzi byli wówczas tacy „… którzy nie chcieli dać Polsce zginąć”. Tego typu wypowiedzi to konsekwencja działalności w sferze edukacyjnej państwa polskiego w II RP – promowanie wartości patriotycznych, umacnianie poczucia więzi społecznych, budowanie wspólnoty, która w chwili zagrożenie jest w stanie odeprzeć atak nieprzyjaciela.

Po wojnie rodzina państwa Jedlińskich miała tylko jeden kłopot – nowa władza komunistyczna. Jako członkowie „Sosienek” byli często nachodzeni przez członków Służby Bezpieczeństwa i NKWD. Zapamiętał to jeden z uratowanych więźniów Edward Padkowski. Po wojnie, chcąc podziękować za pomoc rodzinie Jedlińskich został w połowie drogi zawrócony przez Helenę, gdyż w okolicach szukało byłych członków oddziału NKWD. Nie chciano ich także przyjąć do Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. Prześladowania dopadły także innych członków oddziału – tuż po wojnie podjęto działania mające na celu wyeliminowanie ich zasług z życia publicznego. W pewien sposób przyczyniło się do tego nowopowstałe Muzeum Oświęcim – Brzezinka, które w 1948 roku zorganizowało objazdową wystawę na temat przyobozowego ruchu oporu, w której przedstawiono oddział jako „będący na usługach Londynu”. Poświęcono mu zaledwie małą tablicę podpisaną „Danuta” (ps. Wawrzyczka). Resztę (dwie duże ściany) zajęły zasługi partii związanych z ruchami socjalistycznymi, które wówczas zaczęły coraz głośniej pokazywać swoje prawdziwe lub wymyślone zasługi. Jednak rodzina Jedlińskich nigdy z tego powodu nie miała nikomu nic za złe. Jak wspomina Halina Jedlińska, synowa Heleny (mąż, syn Jan) po wojnie wszyscy starali się rozpocząć w rodzinie nowe życie, a co za tym idzie odciąć się od wydarzeń z przeszłości. Mimo, że byli bardzo ofiarnymi ludźmi, postanowili powrócić do swoich przedwojennych przyzwyczajeń. Z czasem jednak coraz częściej osoby z zewnątrz przybywały, by skonfrontować swoją wiedzę na temat niezwykłych ludzi spod drutów Auschwitz.

W latach siedemdziesiątych oddział zaczął wychodzić z cienia „Ruchu oporu dowodzonego przez Kostka Jagiełłę”. Nad pamięcią czuwał jednak cały czas Jan Wawrzyczek, człowiek niepokornej odwagi, który po wojnie został aresztowany i spędził znaczny czas na przesłuchaniach w Urzędzie Bezpieczeństwa1. Nie potrafił pogodzić się z tym, że o jego oddziale mówi się bardzo źle. W 1959 roku zgłosił się do Muzeum, by złożyć relację na temat działalności. Wówczas w długim spisie opowiada o działalności „Sosienek”, jednak o rodzinie Jedlińskich wspomina tylko wzmiankowo. Znacznie szerzej rozwija swoje wspomnienia rozwija w latach 70-tych i 80-tych, gdy zauważa, że prawda o działalności Armii Krajowej jest już możliwa do pokazania, bez wielkich konsekwencji. Wówczas pojawiły się pierwsze publikacje na temat działalności Armii Krajowej wokół Auschwitz. Helena Jedlińska zmarła 20 grudnia 1979 roku. Wówczas to wielu byłych więźniów, którzy skorzystali z jej pomocy w czasie wojny chciało się z nią po raz ostatni pożegnać. Nie było to łatwe. W obawie przed mocnym wystąpieniem antypaństwowym służby bezpieczeństwa jak mogły próbowały ograniczyć im udział w uroczystościach. Ci jednak, znając różne zakamarki i skróty dotarli na bielański cmentarz. Można powiedzieć, że dotarcie na pogrzeb to symbolicznie ostatnia akcja byłych członków ruchu oporu związanego z Armią Krajową. Podczas pogrzebu Jan Wawrzyczek nad trumną Jedlińskiej przez 20 minut przypominał jej piękne cechy charakteru, które pozwoliły włączyć się w działalność Armii Krajowej przy obozie zagłady KL Auschwitz – Birkenau. Wspomina wielu więźniów, którym pomogła. Po latach synowa Halina Jedlińska stwierdzi, że dopiero podczas tej uroczystości szerzej o jej działalności dowiedzieli się jej sąsiedzi.
Bibliografia

L. Filip, Żydzi w Oświęcimiu 1918-1939, Oświęcim 2003

E. Hałoń, W cieniu Auschwitz, Oświęcim 2003

F. Piper, Ilu ludzi zginęło w KL Auschwitz. Liczba ofiar w świetle źródeł i badań 1945-1990, Oświęcim 1992 H. Świebocki (red.), Ludzie dobrej woli Księga pamięci mieszkańców ziemi oświęcimskiej niosących pomoc więźniom KL Auschwitz, Oświęcim 2005

J. Parcer, B. Wasztyl (red.), Po wyzwoleniu, Oświęcim 2000 Niezłomni. Pod drutami Auschwitz, reż. B. Wasztyl, M. Krzyszkowski, Oświęcim 2013

Z.Klima, B. Wasztyl, W cieniu Auschwitz [w:] Z. Klima, B. Wasztyl, Świadkowie W cieniu Auschwitz, Oświęcim 2011, s. 6-28

Z. Klima, B. Wasztyl, Świadkowie W cieniu Auschwitz, Oświęcim 2011

Dzieła audiowizualne

Niezłomni. Pod drugami Auschwitz, reż. M. Krzyszkowski, B. Wasztyl, Oświęcim 2013 Oszpicin ocalić od zapomnienia, W. Świderski, L. Świderska Oświęcim 2008

...

To okres wielkiego bohaterstwa Polaków. Niezany gdziekolwiek indziej.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:33, 02 Sie 2018    Temat postu:

2 sierpnia 1943 r. w obozie zagłady w Treblince wybuchł zbrojny bunt, w którym wzięło udział ponad 800 więźniów. Szacuje się, że ok. 200 z nich udało się uciec, do końca wojny doczekało nie więcej niż 100.

75 lat temu w obozie zagłady w Treblince wybuchł zbrojny bunt

...

Chwala bohaterom!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 10:21, 10 Paź 2018    Temat postu:

75 lat temu rozstrzelano liderów ruchu oporu w Auschwitz

75 lat temu Niemcy rozstrzelali przed Ścianą Straceń na dziedzińcu bloku 11 w KL Auschwitz 54 Polaków. Wśród nich było 28 członków zorganizowanego w obozie przez rtm. Witolda Pileckiego konspiracyjnego Związku Organizacji Wojskowej.

...

Rocznica chwalebnego meczenstwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:09, 14 Paź 2018    Temat postu:

W niedzielę 75. rocznica wybuchu udanego powstania w obozie zagłady w Sobiborze

Pamiętajmy o nich: o 62, którym udało się doczekać końca wojny oraz o tysiącach pomordowanych w niemieckiej fabryce śmierci. #germandeathcamps

...

Chwalebna akcja!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Powstanie to ofiarny stos ... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy