Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
"Przekleństwo Adama. Świat bez mężczyzn"
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133517
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:01, 13 Lut 2018    Temat postu:

mężczyzn o pomoc?
Zuzanna Górska-Kanabus | 13/02/2018

Shutterstock
Udostępnij 6 Komentuj 0
Chciałabyś poznać dwa proste sposoby, które sprawiają, że bliski Ci mężczyzna chętniej zrobi to, o co go poprosisz?

Pewnie doskonale pamiętasz te sytuacje, gdy poprosiłaś męża/narzeczonego/chłopaka o zrobienie czegoś i… nic się nie zadziało. Urażona, nie poprosiłaś drugi raz. Dla nas kobiet, spełnienie prośby ukochanej osoby to czysta przyjemność. Zatem jeżeli on nie robi tego, o co go prosisz, czujesz się niekochana.

Chciałabyś poznać dwa proste sposoby, które sprawiają, że bliski Ci mężczyzna chętniej zrobi to, o co go poprosisz? Nie będziesz musiała nim manipulować. Przestaniesz odczuwać złość, że prosisz i nic się nie zmienia. Brzmi intrygująco?



Zdobywanie a obdarowywanie
Na początku wyjaśnienie – spełnienie lub nie Twojej prośby jest niezależne od tego, czy i jak on Cię kocha.

Mężczyźni działają inaczej. Mark Gungor, w swojej książce Przez śmiech do lepszego małżeństwa, tłumaczy, że mężczyzna jest nastawiony na zdobywanie, a kobiety na bezinteresowne obdarowywanie. Dlatego też on nie zapamięta Twojej prośby, jeżeli nie przyniesie mu to korzyści.

Czytaj także: Kobiety potrzebują szacunku, a mężczyźni podziwu


Co zatem można zrobić?
Możesz się obrazić na ten stan rzeczy i trwać w swojej urazie. Możesz nazywać go interesownym. Możesz też wykorzystać wiedzę, aby poprawić komunikację między Wami. Przecież Twojemu ukochanemu zależy na dobrej relacji z Tobą. Jeżeli on zrozumie, że coś jest dla Ciebie naprawdę ważne, to z dużym prawdopodobieństwem zrobi to dla Ciebie.



Stwórz wizję
Mężczyźni chcą widzieć sens w tym, co robią. Oni chcą zdobywać i przemieniać świat. Czynić go sobie poddanym. Uwielbiają działać dla większej idei. Pragną czynić Twoje życie lepszym. Dlatego stwórz wizję, opowiedz mu, dlaczego ważne jest dla Ciebie, żeby zrobił to, o co go prosisz. Możesz na przykład powiedzieć:

Żeby odpocząć potrzebuję harmonii w otoczeniu. Ta popsuta roleta w salonie nie pozwala mi się odprężyć. Proszę, napraw ją.
Doskonałym przykładem tworzenia wizji jest historia opowiedziana przez znajomą żonę:

Siedzieliśmy na naszej działce w lesie i w pewnym momencie powiedziałam do męża: Kochanie, zobacz jak zarastają nam ścieżki, robią się coraz węższe. Jak będziemy poruszać się o kulach lub z balkonikiem, to jak my się tu zmieścimy? Byłam ogromnie zaskoczona, jak następnego dnia zobaczyłam, że mój mąż zabrał się za poszerzanie ścieżek.
Czytaj także: Jeżeli nie powiesz mężowi, co Cię boli, skąd ma o tym wiedzieć?


Poproś kilka razy
Przyznaj się, lubisz prosić więcej niż raz? Pewnie masz tak, że jak ktoś Cię o coś poprosi, to zapamiętujesz to i spełniasz tę prośbę w najbliższym możliwym czasie. Zgadza się? Mężczyźni mają inaczej. Jeżeli prosisz raz, to jakbyś nigdy nie poprosiła. Nie walcz z tym, zaakceptuj. Jeżeli chcesz, aby Twoja prośba była spełniona, to oprócz stworzenia wizji, powtórz ją kilka razy (więcej niż dwa Wink.

Jakiś czas temu potrzebowałam arkusza excela, dzięki któremu łatwiej byłoby mi planować i zarządzać moimi tekstami. Wiedziałam, że mój mąż – mistrz excela – może ją zrobić szybciej ode mnie, a do tego doda funkcjonalności, których ja nawet nie wiem, gdzie szukać.

Na kartce zrobiłam prototyp i mu go pokazałam. Opowiedziałam, jak dzięki temu narzędziu będzie mi prościej zarządzać publikacjami. Wymieniłam szereg korzyści i poprosiłam, żeby mi coś takiego stworzył. Mój miły oczywiście ochoczo się zgodził, dorzucił kilka swoich pomysłów i… nic się nie zadziało. Następnego dnia powiedziałam, że gdybym miała ten arkusz, to mogłabym w niego wpisać pomysły pozapisywane na różnych, luźnych kartkach. Wszystko byłoby w jednym miejscu.

Za kilka dni (bez pretensji, ale z rozmarzeniem) dodałam, że już oczami wyobraźni widzę ten arkusz i jaki jest wspaniały.

Kolejnego dnia opowiedziałam mu o nowym pomyśle na artykuł i że mogłabym go już wpisać do tego nowego arkusza i dzięki temu mieć wolną głowę i się zrelaksować. Wtedy mój ukochany zmobilizował się i stworzył go dla mnie.

Prosiłam go cztery razy. Czy mnie lekceważył? Nie. On ma dużo rzeczy na głowie. Mojej prośby nie uznał za priorytetową (bo de facto nie była to kwestia życia czy śmierci) i jednocześnie chciał ją spełnić. Kilkukrotne proszenie spowodowało, że nie zapomniał. A tworzenie wizji i pokazywanie, dlaczego mi jest to potrzebne zwiększyło jego motywację do działania.

Nie ma sensu obrażać się i tkwić w przekonaniu, że Twoje prośby się nie liczą. Zaakceptuj to, że on działa inaczej. Następnym razem jak będziesz czegoś potrzebować, to stwórz wizję, opowieść, dlaczego to jest ważne i poproś ukochanego mężczyznę kilka razy.

...

Zawsze lepiej wyjasnic sens.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133517
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:37, 08 Mar 2018    Temat postu:

Dlaczego on jest spięty bez powodu? O stresie ukrytym u mężczyzn
Marlena Bessman-Paliwoda | 08/03/2018

Nik Shuliahin/Unsplash | CC0
Udostępnij Komentuj 0
Twój mąż, brat czy tata wraca do domu z pracy i mówi, że ma za sobą okropny dzień. Pytany jednak dalej, co takiego się stało, nie potrafi dokładnie wskazać, co takiego trudnego i „męczącego” w ciągu całego dnia się wydarzyło. A my kobiety, które świetnie analizujemy większość sytuacji, tutaj często stwierdzamy, że po prostu… facet przesadza. Jak jest naprawdę? Co stoi za męskim „zdenerwowaniem bez powodu”?

Zestresowany mężczyzna
Wchodzi do domu i się nie odzywa. Siada i milczy. Pytany, co się stało, mówi, że nic, a Ty widzisz, że stało się, a może nawet „dzieje się teraz”. O co chodzi? Okazuje się, że mężczyźni podatni są na stres ukryty, czyli nie są w stanie łatwo wskazać czynnika stresogennego, jakiemu podlegają. Wcale to jednak nie oznacza, że on nie istnieje.

Mężczyzna staje się zniecierpliwiony, poirytowany, ale też – dla nas kobiet – dziwnie, bo bez przyczyny w naszej ocenie, zmęczony. O samym już zmęczeniu pisze o. Józef Augustyn SJ, zaznaczając, że:

„Ludzkie siły są również rozbite ciągłym zmęczeniem, którego źródłem jest nie tyle przepracowanie (co tak często z upodobaniem podkreślamy), ile raczej ciągłe napięcia psychiczne spowodowane nierozwiązanymi konfliktami wewnętrznymi. Męczą nas i rozbijają wewnętrznie nierozwiązane ambicje, poczucie krzywdy, poczucie winy, lęki o siebie i swoją przyszłość, skłócenie z innymi, przewrażliwienie na swoim punkcie”.*

Na całe to podłoże nakłada się dziesięć czynników stresu ukrytego:

Czytaj także: Zobacz, co się z Tobą dzieje, kiedy się stresujesz


Zmiany w ustalonym porządku
I to można rozumieć dwojako. Dotyczy to zarówno porządku życia – gdy mężczyzna dowiaduje się, że będzie np. tatą, zmienia pracę lub choruje itp. – jak również, gdy w czasie dnia wynikają nieprzewidywalne zdarzenia, które rozbijają męski plan na dany dzień. Ta druga sytuacja może być tylko błahostką, jednak daje mężczyźnie uczucie braku kontroli.



„Teraz to zrobię/zrobiłem z siebie idiotę”
Troska o to, jak wypadnę w danej sytuacji, czy nie powiem czegoś niewłaściwego, nie pokażę, że czegoś nie wiem, nie jestem ekspertem w danej sprawie: rozmowa z szefem, żart (szczególnie ten o zainteresowanym), przemówienie, poznawanie nowej osoby – jest dla mężczyzny ważna, bo według niego to „pokazanie siebie”, prezentowanie tego, kim jestem.



Strach przed porażką
Projekt w pracy, egzamin, rekrutacja, wychowanie dziecka, sport – nastawiony na zwycięstwo mężczyzna może nie zauważyć stresu przed tym, że może… przegrać.



Posiadanie „mniejszej kontroli” i podleganie komuś
Podleganie komuś w pracy i nieakceptowanie decyzji z góry to kolejny czynnik stresogenny. Mężczyzna, jeśli bierze w czymś udział, chce, aby było to zrobione dobrze (najczęściej tak, jak on uważa, że jest dobrze). Inne decyzje to dla niego czynnik stresogenny. A co dopiero, kiedy to mężczyzna nie ma nic do powiedzenia w swoim domu?

Czytaj także: Jak stres wpływa na Twoje życie?


Obietnica i zawiedzenie się na sobie
Moje słowo to mój honor – to zdanie można by przypisać większości panów. Nawet jeśli mężczyzna tego nie przejawia (masz go za niesłownego), to wewnętrznie jest to dla niego ważne. Dlatego też ważne jest dla niego docenienie dotrzymania słowa.



Porównywanie się z innymi mężczyznami
„Jak on jeździ!” (Tu w domyśle: ja prowadzę auto lepiej). Gorzej jak mężczyzna spotka kogoś w danej dziedzinie lepszego, co jest przecież nieuniknione.



Stres… kobiety
Płaczesz czasami bez powodu? Stresujesz się czymś? Mężczyzna stresuje się stresem kobiety, bo czuje się odpowiedzialny, „by wspólne życie przebiegało bez zakłóceń”. Stres kobiety, także taki, na który nie ma wpływu, odbiera jako dowód na to, że zawodzi. Prof. Georgia Witkin** wskazuje, że w tym wypadku nawet mężczyźni mogą przyjmować postawę obronną, odbierając kobiecy stres jako atak, że „coś robią źle”.

Kiedy spytasz teraz spiętego mężczyznę, co się stało, a on odpowie „nic”, możesz szukać w tych powyższych „nic”, którego sami panowie mogą nie dostrzegać.

Czytaj także: Stres? Zły nastrój? Receptą może być aktywność fizyczna
* Józef Augustyn SJ, „Kwadrans szczerości. Wprowadzenie do modlitwy codziennego rachunku sumienia”, Kraków 2017

** Georgia Witkin, „Stres męski”, Poznań 2016

...

Czlowiek jest bardzo skomplikowany.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133517
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:21, 15 Kwi 2018    Temat postu:

Mężczyzna do kobiet: podpowiem Wam, jak się z nami dogadać
Maciej Jabłoński | 14/04/2018
MĘŻCZYZNA W OKULARACH
Brooke Cagle/Unsplash | CC0
Udostępnij 18 Komentuj 0
Mężczyzna ma mniejszą podzielność uwagi niż kobieta i nie jest w stanie „przetworzyć” tylu słów naraz. Inaczej sprawy się mają, jeśli chodzi o dialog kobieta-kobieta. Panie wiedzą, że podczas jednej rozmowy mogą poruszyć tysiące wątków i żadna się nie pogubi, ani tym bardziej nie zmęczy.

Komunikacja – trudny orzech do zgryzienia
Komunikacja jest podstawą zdrowych relacji, ale nie jest ona łatwym kawałkiem chleba, zwłaszcza jeśli chodzi o komunikację na linii kobieta-mężczyzna. Wiem, bo jestem facetem i pomimo że zarówno w swoim zawodowym, jak i prywatnym życiu dużo mówię i piszę, to moja żona mi powtarza, że są momenty, kiedy niełatwo jest prowadzić ze mną rozmowę.

Oto kilka wskazówek, które mogą pozwolić lepiej i skuteczniej komunikować się ze swoimi mężczyznami. Oczywiście, każdy związek jest inny i każda osoba jest inna, ale to ogólne zasady, które mają zastosowanie do większości mężczyzn.



Mężczyzna i kobieta przetwarzają informację na różne sposoby
To może wydawać się oczywiste, ale jest ważnym punktem wyjścia. Dopóki nie zauważymy, że istnieje ta różnica, to utkniemy w naszej komunikacji i mimo najszczerszych chęci nie będziemy w stanie przekazać naszych myśli w sposób zrozumiały dla rozmówcy.

Każdy mężczyzna jest wyjątkowy (i każda kobieta jest wyjątkowa), więc nie chcę tego uogólniać, ale istnieją wyraźne różnice w sposobie komunikacji mężczyzny i kobiety. Nie oznacza to, że jedno podejście jest słuszne, a inne jest złe, ale raczej zarówno mężczyzna, jak i kobieta będą musieli wyjść poza swoją strefą komfortu, aby znaleźć zrównoważone podejście do komunikacji w związku.



Nie rozmawiaj ze swoim mężczyzną tak, jak rozmawiasz z koleżanką
Kiedy będziesz rozmawiała ze swoim facetem zalewając go nadmiarem słów, poruszając kilka wątków w jednym momencie, istnieje ryzyko, że on się zamknie. Badania sugerują, że w przypadku, kiedy mężczyzna i kobieta mają taki sam iloraz inteligencji, to mężczyzna ma mniejszą podzielność uwagi niż kobieta i nie jest w stanie „przetworzyć ” tylu słów naraz.

Inaczej sprawy się mają, jeśli chodzi o dialog kobieta-kobieta. Nic nie muszę tu dodawać – Panie wiedzą, że podczas jednej rozmowy mogą poruszyć tysiące wątków i żadna się nie pogubi, ani tym bardziej nie zmęczy.



Nie polegaj zbyt mocno na języku niewerbalnym
Kobiety są lepiej „przysposobione” do komunikacji niewerbalnej niż mężczyźni. Czasami prowadzi to do wzajemnej frustracji, ponieważ kobiety spodziewają się, że ich mężowie podchwycą nieme sygnały, podczas gdy mężczyźni czują, że oczekuje się od nich czytania w myślach. Bezpośrednia komunikacja z mężczyzną i mówienie wprost tego, co ma się na myśli, to zdecydowanie najlepszy pomysł.



Bądź jego motywatorem, a nie krytykiem
Mężczyźni zazwyczaj reagują z większym zaangażowaniem i chętniej wchodzą w dialog, kiedy czują, że są szanowani i afirmowani przez swoje ukochane. Chcesz mieć dobrą komunikację z mężem, to zarówno motywuj go do działania, jak i doceniaj to, co robi.



Planuj trudną rozmowę w trakcie aktywności fizycznej
Zamiast wyłączać telewizor i mówić „musimy porozmawiać” (co prawdopodobnie go przerazi), zaplanuj rozmowę w otoczeniu, w którym będzie czuł się bardziej komfortowo. Kobiety zazwyczaj opierają się na spotkaniach towarzyskich wokół rozmowy („Chodźmy napić się kawy i porozmawiać”), podczas gdy mężczyźni organizują spotkania towarzyskie wokół zajęć („Zagrajmy w piłkę, pójdźmy na rower itd.”).

Większość facetów „otwiera się”, kiedy robią coś aktywnego, więc np. idźcie na spacer. Wasza rozmowa powinna się poprawić. Zainteresuj się czymś, co go pociąga, a to da Ci nową podstawę do wspólnej rozmowy.

Mam nadzieję, że powyższe wskazówki sprawią, że Wasza relacja będzie łatwiejsza i nie będziecie patrzeć na różnice, które są między Wami jako na przeszkody, ale jako na szanse.

...

Trzeba rozumiec te roznice.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133517
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:05, 18 Kwi 2018    Temat postu:

Ta pewność, że robię dobrze… Nieporównywalna z niczym innym!
Stefan Czerniecki | 18/04/2018
HABIT FRANCISZKAŃSKI
Shutterstock
Udostępnij 0 Komentuj 0
Przyglądałem się jego twarzy jeszcze kilka minut. I nie zauważałem teoretycznie żadnej fizycznej zmiany. To był nadal ten sam Przemek, co przed laty. Kiedy wyjeżdżał z Warszawy. Dobry i poczciwy facet. Ale jednakowoż jakby nieco inny. Jakby biła od niego jakaś łuna. Zorza pokoju i dobroci.

Pewność, że robię dobrze
Zobaczyłem go po raz pierwszy od dwóch lat. Może nawet więcej niż dwóch. W każdym razie na pewno nie widziałem go długo. Jak dla dwóch ludzi, którzy widują się średnio raz w tygodniu na spotkaniu Wspólnoty, taki okres na pewno można nazwać „długim”. Przemek po prostu zniknął. Zlikwidował swoje konto na Facebooku. Mieszkanie przekazał pod opiekę siostrze. Wyjechał z miasta. A firmę zamknął. Dla nas jako dla Wspólnoty po prostu przestał istnieć. Po ludzku się rozpłynął. Wyjechał do Krakowa. Wstąpił do zakonu kapucynów.

Kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy od tych kilku lat, po prostu oniemiałem. I nie chodzi tu o zaskoczenie. Nie, nie… Co do jego przyjazdu byłem uprzedzony, że zawita na ślub naszego wspólnego przyjaciela. Oniemiałem z zachwytu. W progu mieszkania zobaczyłem bowiem faceta z klasą. W brązowym habicie. Który pasował do niego znacznie bardziej niż te wszystkie koszulki, które projektował jako grafik w swoim starym życiu.

Przyglądałem się jego twarzy jeszcze kilka minut. I nie zauważałem teoretycznie żadnej fizycznej zmiany. To był nadal ten sam Przemek, co przed laty. Kiedy wyjeżdżał z Warszawy. Dobry i poczciwy facet. Ale jednakowoż jakby nieco inny. Jakby biła od niego jakaś łuna. Zorza pokoju i dobroci. I jeszcze czegoś: pewności, że robi dobrze.

Czytaj także: Najstarszy żyjący mężczyzna. Jego recepta na długowieczność jest… nietypowa


Rozterki i tak przyjdą
Nie wiem, czy miał rozterki, jak wstępował do zakonu. Wiem, że ma je teraz.

„Stary, ta zakonna formacja trwa tyle lat, że naprawdę jest wiele czasu, aby to wszystko przemyśleć – śmiał się na moje pytanie o odczytywanie powołania. – I pewnie! Wiadomo, że pojawiają się wątpliwości. I jestem przekonany, że będą się jeszcze pojawiać”.

Dla mnie przez to zdanie Przemek stał się jeszcze bardziej autentyczny. Jeszcze bardziej ludzki. Męski. Esencjonalny. Stał się jeszcze ciekawszy do prowadzenia rozmowy, wymiany myśli, pytań.



Sprzątanie? Żaden problem!
Ale póki co wolałem go obserwować dalej. I tak też było. Choćby wtedy, gdy po użyciu konfetti pod kościołem, świadkowa poprosiła o posprzątanie posadzki. A troszkę tego przecież było. Kolorowe papierki leżące dosłownie wszędzie. Kogo tu poprosić o pomoc? Przecież wszyscy goście w garniturach i pięknych sukniach. Stojący w kolejce z najlepszymi życzeniami dla Młodej Pary. I gdy jako świadek przejmujący kolejne podarunki od Pana Młodego, panicznym wzrokiem szukałem kogoś, kto mógłby nam pomóc, pojawił się on.

„Ale ty jesteś w habicie…” – zaoponowałem, aby to akurat Przemek chwytał za zmiotkę.

„Zwariowałeś? Co to za problem? – uśmiechnął się pogodnie. – Zrobię to raz dwa”.

Widok skulonego w brązowym habicie kumpla wywarł na mnie niesamowite wrażenie. Sprzątał niezwykle dyskretnie. Jak to on. Teraz już wiedziałem, skąd u niego ten blask. Skąd ta łuna. Czemu jego twarz niby się nie zmieniła, a jednak się zmieniła.

Czytaj także: Lęki z przeszłości… Zrozum je i nazwij, a pozwolą Ci kochać


Owoce dobrego wyboru
Przemek pomógł nam tego dnia jeszcze przynajmniej kilka razy. Gdy trzeba było podjechać gdzieś autem, przenieść ślubne prezenty Młodej Pary. Za każdym razem bez żadnego narzekania, bez jakiegokolwiek sprzeciwu, bez słowa skargi.

Również wtedy, gdy okazało się, że jego nocny pociąg powrotny ma 110 minut opóźnienia. Pomimo całodziennego dnia spędzonego na nogach, w podróży bez miejscówki, on nadal był sobą.

Takim starym dobrym Przemkiem sprzed lat. Takim samym, ale jednak dla mnie jakby bardziej cudownym.

„Pięknie wygląda w tym habicie, nieprawdaż? – wyszeptała mi podczas pożegnania z naszym młodym kapucynem przyjaciółka. – Jakby był pod niego szyty. Tak go dopełnia jakby”.

Pewnie nawet nie wiedziała, jak trafnie ujęła wszystkie moje dzisiejsze obserwacje. Gdy idziesz za głosem Pana, możesz być pewien, że nie będzie źle. Po prostu nie może być źle. I że owoce Twego dobrego wyboru będą widzieć również inni.

...

To tez droga dla mezczyzn.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133517
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:43, 27 Kwi 2018    Temat postu:

Jak pomóc synowi stać się prawdziwym mężczyzną?
Michael Rennier | 27/04/2018
BOYS PLAYING
Lars Plougmann | Flickr CC by SA 2.0
Udostępnij Komentuj
Życie jest wezwaniem do przygody, a chłopców podnieca perspektywa bohaterskich dróg. Odpowiednio zachęceni, mogą nauczyć się, jak być silnym i wrażliwym, wojownikiem, ale i poetą, ufnym we własną tożsamość i gotowym na wielką wyprawę w nieznane.

Zeszłego wieczoru po kolacji ponad godzinę bawiłem się z synami w zapasy. Choć początkowo miałem przewagę, zmęczyli mnie w końcu i usiedli na mnie, chichocząc i wydając z siebie barbarzyński skowyt.



Dwie twarze tego samego chłopca: rozrabianie i wrażliwość emocjonalna
Zdarza się, że są bardziej agresywni niż wataha wilków, widuję ich często, jak uderzają czymś o coś, wspinają się, tłuką i tarzają w błocie. Ostatnio nasz najstarszy przytulił matkę podczas szczerej rozmowy o tym, dlaczego całujemy krewnych, których kochamy, i jak on to lubi.

Dwie twarze tego samego chłopca. Obie są wyrazem jego męskości – rozrabianie i wrażliwość emocjonalna. Obie są zdrowe, do obu z nich zachęcam. Nie powinno się zmuszać chłopca, by wybierał spośród nich, i żadnej nie można postrzegać jako defektu męskości.

Ostatnio Benjamin Sledge napisał artykuł zatytułowany „Współczesny problem z męskością nie jest tym, czym nam się wydaje”. Wskazując, jakie problemy mają chłopcy, którzy stają się dziś mężczyznami, pisze:

Mamy obecnie dwustronny atak na chłopców. Z powodu ostatnich wydarzeń postrzegamy rozrabianie, zabawę plastikowymi mieczami, wojny i bitwy dziecięce jako znak, że nasi chłopcy wyrosną na psychopatów. A z drugiej strony mężczyźni błędnie sądzą, że wrażliwość i emocje są oznaką słabości.
Czytaj także: Do czego prowadzi wolnościowe wychowanie?


Jaki powinien być mężczyzna?
Według mnie problem polega dziś na tym, że rozrabianie i tradycyjnie „męskie” zachowania, jak zabawa w żołnierzy czy odgrywanie mitycznych herosów, postrzegamy obecnie jako zbyt agresywne i przemocowe. Chłopców, którzy eksplorują ten fizyczny, przesycony testosteronem aspekt swojej psychiki, podejrzewa się o bycie samcami alfa w trakcie specjalizacji i szybko zawstydza. U tych zaś, którzy okazują emocje, zdolności artystyczne, czułość czy inne tak zwane „kobiece cechy”, kwestionuje się ich męskość, a nawet seksualność. Jaki więc powinien być mężczyzna? Co ma do wyboru? Chłopcy są na z góry przegranej pozycji.

Moją własną męskość podawano niejednokrotnie w wątpliwość, ponieważ ubieram się starannie. Wyśmiewano mnie za to, że cytuję wiersze Gerarda Manleya Hopkinsa i gram na fortepianie preludia Chopina. Lubię też powieści Jane Austen. Oglądałem kiedyś musicale i podobały mi się. Wątpliwości co do mojej tożsamości stały się jeszcze bardziej pogmatwane, gdy dowiedziałem się, że jako katolik jestem prawdopodobnie mizoginem i popieram wyłącznie męskie kapłaństwo, mam zbyt wiele dzieci i grzęznę z własną żoną w tradycyjnych rolach genderowych. Ta krytyka nie ma żadnego sensu.

Czytaj także: Czy da się być dobrym ojcem i dobrym pracownikiem?


Chłopcy gubią się na drodze do męskości…
W swoim artykule Sledge pisze, że inni mężczyźni również dzielą to doświadczenie, a krytyka płynąca z obu stron „sprawia, że młodzi mężczyźni dorastają w dezorientacji”. Kontynuuje: „Nie angażujemy się w zdrowe gry, które umożliwiają nam tworzenie więzi, i nie mamy emocjonalnych związków z naszymi ojcami i innymi mężczyznami. Mężczyźni stają się apatyczni i obojętni, nie mogą bowiem opowiedzieć się po żadnej ze stron, dlatego wycofujemy się w nasze cyfrowe światy letargu”.

Chłopcy gubią się na tej drodze do męskości, i większość z nich to nastolatkowie w męskich ciałach, odebrano nam bowiem męskość. Zostały nam tylko gry komputerowe, pornografia, spędzanie wieczorów na oglądaniu sportu w telewizji. Innymi słowy: tylko wady i niezdrowe pozostałości z dzieciństwa, z których dawno powinniśmy byli wyrosnąć.



Jak pomóc chłopcom dorastać na zdrowych mężczyzn?
Po pierwsze zrozumieć, że rozrabianie, walki na miecze i zabawa w wojnę pozwalają chłopcom poznawać ich środowisko. Chłopcy chcą szukać przygód i znajdować cel w życiu, angażując się w czyny bohaterskie. To nie znaczy, że koniecznie muszą znaleźć bezbronną kobietę i ocalić ją, by stać się prawdziwymi mężczyznami, ale trzeba ich zachęcać – to zwłaszcza rola ojców – by dzielnie stawiali czoła chaosowi i zmagali się z nieznanym. Chłopcy uczą się być mężczyznami przez konfrontację ze złem i zwycięstwo nad nim. Próbuję wyjaśniać to moim synom na różnych przykładach. Mogą stawiać wyzwania swojemu ciału przez sport, dyscyplinować się wewnętrznie przez pielęgnowanie zalet i pokonywanie wad, odkrywać swoją odpowiedzialność za obronę prawdy, słabszych i wrażliwych w różnych sytuacjach. To sposoby, w jaki chłopcy mogą zostać bohaterami.

Czytaj także: Zabawa w dom, sklep lub… pogrzeb?
Po drugie, kiedy pozwoli się chłopcom na wolność bycia silnym, unikną kryzysu tożsamości związanego z wrażliwością lub zdolnościami artystycznymi. Silny mężczyzna jest delikatny, pewny siebie mężczyzna jest emocjonalnie wrażliwy. Rozmawiam z synami o moich emocjach i uczę ich kochać rzeczy piękne, jak śpiew i granie na fortepianie. Często ich przytulam. Chcę także, żeby widzieli, jak przytulam ich matkę i siostry, i to, jak delikatnie się z nimi obchodzę. Modlę się z synami i chodzę z nimi do kościoła, bo pobożność jest cechą męską tak samo, jak kobiecą. Mężczyźni chodzą do kościoła z rodzinami.

Życie jest wezwaniem do przygody, a chłopców podnieca perspektywa bohaterskich dróg. Odpowiednio zachęceni, mogą nauczyć się, jak być silnym i wrażliwym wojownikiem, ale i poetą, ufnym we własną tożsamość i gotowym na wielką wyprawę w nieznane.

...

Czlowiek musi sie uczyc i nasladowac to oczywiste.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133517
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 7:14, 16 Maj 2018    Temat postu:

Męska duchowość z Maryją. „Żony mi dziękują, że odmieniłem ich męża. Ale to nie ja, to Ona”
Przemysław Radzyński | 16/05/2018
REKOLEKCJE DLA MĘŻCZYZN
YouTube
Udostępnij Komentuj
„Proszę sobie wyobrazić, że wielu z tych facetów potrafi w nocy wstawać i przez godzinę modlić się za swoje rodziny. Otwieram oczy ze zdumienia, gdy widzę, jak zmieniają się mężczyźni, którzy są bez reszty oddani Maryi” - mówi ks. Dominik Chmielewski SDB, który właśnie w Matce Bożej upatruje sukcesu wspólnoty „Wojownicy Maryi” i cyklu spotkań formacyjnych „Only4Men”.

Przemysław Radzyński: Wspólnota „Wojownicy Maryi”, która została utworzona w ramach spotkań formacyjnych dla mężczyzn z cyklu „Only4Men” liczy blisko 700 mężczyzn. Do Lądu nad Wartą co miesiąc przyjeżdżają mężczyźni z całego kraju, a nawet z Niemiec czy Anglii. W czym upatruje Ksiądz tak dużej popularności tej wspólnoty?

Ks. Dominik Chmielewski SDB*: Myślę, że sekretem jest Matka Boża. Ona kształtuje każdego z nas, podobnie jak była mistrzynią życia duchowego ks. Bosko, który założył salezjanów – zgromadzenie, do którego należę. We wspólnocie bardzo duży nacisk kładziemy na uwrażliwienie serca mężczyzn na zakochanie się w Maryi. Ona mobilizuje mężczyzn do heroicznych czynów.

Czytaj także: Odważni.pl – męska droga na wakacje


Jakich na przykład?

Proszę sobie wyobrazić, że wielu z tych facetów potrafi w nocy wstawać i przez godzinę modlić się za swoje rodziny – za swoje żony, za swoje dzieci. To są faceci, którzy podejmują niesamowite inicjatywy dotyczące postu, umartwienia, żeby pokutować przede wszystkim za grzechy rozwalające ich małżeństwa, za grzechy seksualne. Otwieram oczy ze zdumienia, gdy widzę, jak zmieniają się mężczyźni, którzy są bez reszty oddani Maryi.

Żony piszą do mnie SMS-y i maile z podziękowaniem, że odmieniłem ich męża i ojca rodziny, ale to nie ja, to Ona. Ona potrafi oczarować serce każdego faceta chodzącego na tym świecie i przyprowadzić go do Jezusa.



Na czym polega pobożność maryjna mężczyzny?

Męskie serca są często połamane przez różnego rodzaju doświadczenia życiowe; my nie mamy wzorców męskich – nasi ojcowie często byli nieobecni; często nie nabyliśmy umiejętności bycia mężami i ojcami. Musimy się tego od kogoś nauczyć.

Kluczem jest zacząć jak Jezus. A Jezus zaczął swoje życie zwycięskiego wojownika od poczęcia się w Maryi. Całkowicie poddał się kształtowaniu w jej łonie Duchowi Świętemu. Od tego zaczynamy.



Od poczęcia się w Maryi?!

Chodzi oczywiście o poczęcie się w łonie Maryi na sposób duchowy. Aby każdy z tych mężczyzn, który świadomie chce oddać całą swoją męskość, całe swoje życie Maryi, pozwolił Jej na nowo ukształtować się na wzór Jezusa. On osiągnął maksimum męskości, jest wzorem doskonałości mężczyzny.



Co dalej?

Później wprowadza się Maryję w swoją codzienność – chodzi o robienie wszystkiego z Nią. Gdy biorę do ręki różaniec, to tak, jakbym brał za rękę Maryję i szedł z Nią na półgodzinną randkę, w której opowiada mi życie Jezusa, opowiada swoje przeżycia, a przez te obrazy Ona staje się najbliższa mojemu sercu.

Poddaję się Jej prowadzeniu ufając, że wie, co jest dla mnie najlepsze. Ona tak układa program każdego dnia, żebym dojrzewał upodabniając się – pod jej czujnym okiem i pod jej delikatnym natchnieniem – do Jezusa Chrystusa.



Po roku formacji w ramach otwartych spotkań każdy mężczyzna może złożyć przyrzeczenie.

Zobowiązuje się w nim całkowicie oddać swoje serce Jezusowi, Maryi i swojej rodzinie (aktualnej albo przyszłej, jeśli jeszcze jej nie założył). To przyrzeczenie jest bardzo uroczyste – na wzór pasowania na rycerza.

Czytaj także: Cecha, która sprawia, że staję się naprawdę dojrzałym facetem
Każdy mężczyzna sam zamawia sobie miecz – symbol duchowej walki na śmierć i życie z grzechem i szatanem. Najczęściej mężczyźni grawerują na nim jakieś duchowe hasło mobilizujące ich do duchowej walki. Po roku formacji pasowani są na wojowników Maryi.



Miecz zajmuje ważne miejsce w ich domu – obok Biblii i różańca.

Ma im nieustannie przypominać, że przyrzekali walczyć na śmierć i życie o najważniejsze wartości – Boga, żonę i dzieci. Ci mężczyźni zaczynają intensywną formację w kierunku oddawania swojego życia na modlitwie, za żonę i dzieci. Każdy robi to zgodnie z własnym rozeznaniem, czy przy pomocy swojego spowiednika czy kierownika duchowego. Podejmuje indywidualne ćwiczenia duchowe, jakieś formy walki z przezwyciężaniem swoich słabości poprzez wyrzeczenia, itp.



Ale umartwienia nie są celem samym w sobie.

One nie są najważniejsze, bo najważniejsza jest miłość. Chodzi o formowanie do umiejętności funkcjonowania w życiu, kiedy nie jest przyjemnie. Zwracamy uwagę na to, żeby mężczyźni uczyli się kochać i poświęcać Bogu, żonie, dzieciom w momencie, kiedy jest trudno, kiedy w pracy jest pod górkę, a w domu jest atmosfera pełna napięcia – długi, choroby.

Małe wyrzeczenia hartują nas na większe trudności w życiu – stąd wstawanie do modlitwy w nocy albo leżenie krzyżem w uniżeniu przed Bogiem. Hartowanie serca, by mieć duchową siłę i być ochroną, bezpieczeństwem dla rodziny wtedy, kiedy jest ciężko.



Gdzie Ksiądz formował swoje męskie serce?

Pierwszym wojownikiem, który ukształtował moje wyobrażenie o duchowej walce był mój tata. Tato jest dla mnie bohaterem duchowej walki. Miał pięciu braci. Dorastali wśród różnych problemów – w tym alkoholowych. Kiedy poznali się z moją mamą, to sytuacja była na tyle trudna, że mama obawiała się, że alkohol może zniszczyć ich życie małżeńskie. Bardzo modliła się za tatę. Tato zaczął dojrzewać do pewnych decyzji życiowych, które zaskoczyły też mamę. Na ślubie postanowił złożyć przed Bogiem przysięgę, że nie tknie już ani kropli alkoholu – ze względu na mamę, żeby ona nie bała się o ich małżeństwo.

Dla mnie był zawsze wojownikiem modlitwy. Pamiętam, jak niejednokrotnie wstawał o 5.30 i modlił się w swoim pokoju. Potem szedł do kościoła na poranną mszę św., a potem do pracy. Od początku uczył mnie tego, co jest w życiu najważniejsze i uczył mnie walczyć o priorytet Boga w życiu rodziny.



Jest Ksiądz też zafascynowany Medjugorie. Co się tam wydarzyło?

Przeżyłem tam swoje maryjne nawrócenie. Doświadczyłem jak niezwykle ważna jest Maryja w budowaniu męskiego serca i męskiej tożsamości. Ona, jako kobieta staje się także mistrzynią każdego mężczyzny w kształtowaniu relacji z kobietami. Maryja jest źródłem natchnień i pomysłów, jak budować intymną, piękną, czułą relację z kobietą naszego życia.



Każdy rok formacyjny „Only4Men” kończy się także wyjazdem do Medjugorie.

Dwa autokary mężczyzn wyjeżdżają do Medjugorie, żeby podziękować Matce Bożej za kolejny rok formacyjny. A Maryja czyni z nimi tam niesłychane cuda. Dla mnie to jest kolejny dowód na wyjątkowość tego miejsca. Poruszyć męskie serce do tego stopnia, żeby wszystko chciał zmienić w swoim życiu, żeby wszedł w nawrócenie, w pokutę, żeby wrócił do żony, do dzieci, żeby zmienił swoje życiowe priorytety, to może w mgnieniu oka zrobić tylko najpiękniejsza kobieta świata – Maryja.

Maryja jest sekretem sukcesu tej wspólnoty, ale także sekretem sukcesu każdego z mężczyzn.

Czytaj także: Powołani do przywództwa. Program dla mężczyzn, którzy chcą wziąć życie w swoje ręce


Ślubowanie mieczy





*Ks. Dominik Chmielewski SDB – rekolekcjonista i kierownik duchowy związany z salezjańskim Ośrodkiem Duchowości i Kultury w Lądzie, Inspektorialny Duszpasterz ds. Powołań, autor książek m.in. „Jego miłość Cię uleczy”, „Różaniec ratunkiem dla świata”, „Sekret Kecharitomene” (Wydawnictwo Sumus).

Ks. Dominik Chmielewski SDB jest duchowym opiekunem męskiej wspólnoty maryjnej „Wojownicy Maryi”, która zawiązała się podczas odbywających się cyklicznie spotkań męskich „Only4Men”.

Spotkania „Only4Men” to przede wszystkim wspólna msza święta, modlitwa (różaniec, koronka do Bożego Miłosierdzia), konferencje, prace w grupach i świadectwa.

By stać się Wojownikiem Maryi, trzeba przejść przez formację podczas spotkań „Only4Men” oraz uczestniczyć w zawierzeniu podczas uroczystego Ślubowania Mieczy, które odbywa się raz w roku.

...

Ona jest Matką.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133517
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:18, 30 Maj 2018    Temat postu:

Tysiąc mężczyzn weszło na Drogę Odważnych. A Ty dasz radę?
Jarosław Kumor | 29/05/2018
MAPA I KOMPAS
Daniil Silantev/Unsplash | CC0
Udostępnij 48 Komentuj
Mężczyzno! Chcesz się rozwijać i być bliżej Boga? Wypróbuj Drogę Odważnych. Jeśli uda ci się wejść w nawyk codziennej pracy nad sobą, nie wymaga to od Ciebie dużo czasu. To zaledwie 15 minut dziennie.

Początki Odważnych
W głowach Michała Piekary i Mariusza Marcinkowskiego, którzy od 2010 roku zajmują się męską formacją w Kościele, pojawił się pomysł stworzenia platformy szerokiego dotarcia do mężczyzn w Polsce i przekazywania im inspirującej chrześcijańskiej treści, realnie towarzyszącej im na co dzień.

Rok temu wystartowała więc Droga Odważnych – program formacyjny, zakładający codzienne, maksymalnie 15-minutowe zatrzymanie się w biegu.



Jak to działa?
Każdy tydzień ma swój temat, a każdy dzień ma swoją określoną formę – artykuł, wywiad audio, wideo-świadectwo czy wideo-konferencję. Szerzej o strukturze pisałem, gdy projekt startował.

Czytaj także: Odważni.pl – męska droga na wakacje
Dużym plusem wydaje się uniwersalność i wszechstronność Drogi Odważnych. „Jeśli ktoś chce jedynie korzystać z treści, poczytać, posłuchać świadectw, rozmów, konferencji, droga jest otwarta. Są to treści, z których można po prostu korzystać, ale zasadniczym zaproszeniem z naszej strony jest osobiste zaangażowanie, wejście w pewną społeczność facetów, którzy chcą stawać się Bożymi przywódcami” – tłumaczą założyciele inicjatywy. „Oczywiście, nie dzieje się to od razu. Pierwsze tygodnie pracy z programem są dla uczestnika okazją, by nas poznać, zaznajomić się ze specyfiką Drogi i naszym charyzmatem” – dodają.



Boże Przywództwo – o co chodzi?
Według twórców Drogi Odważnych z odpowiedzią przychodzi Biblia. Jak mówią, wystarczy spojrzeć na takich mężczyzn jak Mojżesz, Gedeon czy Dawid. Oni mieli przede wszystkim bardzo konkretną relację z Bogiem. Na tym fundamencie podejmowali decyzje i działania.

Ta relacja dawała im wytrwałość w misji, jaką każdy z nich podjął. Żaden nie był doskonały. Każdy z nich upadał, ale powstawał – to była ich siła. I nie ma tu póki co mowy o przywództwie wobec innych.

„Boży przywódca w duchu Drogi Odważnych to mężczyzna, który po pierwsze dowodzi swoim własnym życiem, swoim czasem, decyzjami, ma misję i ma cele, które służą jej realizacji. Dopiero wtedy może być przywódcą (czyli służyć) na zewnątrz” – tłumaczą twórcy inicjatywy.

Z dzisiejszej perspektywy rocznych testów i pewnego „badania rynku” widać, że ten przekaz trafia na podatny grunt. Bez szerokiej promocji w programie uczestniczy dziś 1000 mężczyzn.

Formują się codziennie metodą małych kroków, stawiają sobie cele, wyrabiają nawyki, spotykają się na comiesięcznych mszach świętych z konferencjami (m.in. w Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Częstochowie, Wrocławiu), a część z nich uczestniczy w pogłębiającym treść Drogi Odważnych programie „Powołani do Przywództwa”.

Czytaj także: 10 mężczyzn, którym ojcostwo pomogło zostać świętymi


Brzmi wymagająco?
„Jeśli uda ci się wejść w nawyk codziennej pracy nad sobą, nie wymaga to od ciebie dużo czasu, ale na pewno wymaga jakości tego czasu” – mówią uczestnicy programu. „Dostaję codzienną dawkę treści, która uwalnia mnie z lęku przed zmianami. Tematy są prezentowane w wieloaspektowy sposób, a świadomość, że są inni mężczyźni niebojący się trudnych pytań o swoją codzienność buduje poczucie wspólnoty” – mówi przedsiębiorca z Warki Mariusz Szymaniak.

Z kolei trener koszykówki z Poznania Tomasz Baszak uważa, że bezcenne jest doświadczenie comiesięcznych Eucharystii Drogi Odważnych.

„Podczas tych męskich mszy świętych towarzyszy mi przekonanie, że Droga Odważnych to dzieło Pana Boga i że zwłaszcza w dzisiejszych czasach takie inicjatywy są w Jego ręku szczególnym narzędziem. Buduje mnie ta comiesięczna wspólna modlitwa w męskim gronie oraz dzielenie się doświadczeniem mojej codzienności jako wierzącego faceta, realizującego małżeńskie powołanie” – mówi Tomasz Baszak.

...

Istotnie. Wyczynem nie jest wykazac brutalnosc bo z tym mezczyzni nie maja klopotow. Ale zrezygnowac z niej i wykazac opanowanie! To jest wyczyn!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133517
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:28, 05 Cze 2018    Temat postu:

Całą dobę gotowi, by służyć. Mężczyźni, jakich mało – kim są?
Stefan Czerniecki | 05/06/2018
RYCERZE JANA PAWŁA II
EAST NEWS
Udostępnij 0
Do rycerstwa nie możemy przyjąć kobiet. To męska formacja. Za to wszystkie żony naszych nowych braci uznajemy za swoje bratowe. Czy taka kobieta może sobie wymarzyć lepszy prezent? Tylu facetów gotowych na skinienie palca przyjechać z dnia na dzień, by przenieść meble, pomóc przy chorym ojcu bądź zwyczajnie pomodlić się w beznadziejnej sprawie?

Miecz do walki
Zwykle widać ich stojących blisko ołtarza. Otaczają go szczelnym kordonem w swoich charakterystycznych czarnych szatach. Są skupieni i skoncentrowani. Poza tym raczej bardzo głośni. Odpowiadając na kolejne zawołania z pasją i po żołniersku. Tak, by zgromadzone w kościele kobiety choć przez chwilę miały wrażenie, że jednak o dziwo są dziś w świątyni w mniejszości. To tym bardziej sprawia, że oczy części z nich wpatrują się z ciekawością w tajemniczych zakonników odwróconych do wiernych plecami. Kim są?

„Moja osobista rada dla wszystkich kobiet w kościele? Trzymajcie waszych facetów krótko. Jak mąż będzie blisko ołtarza, a nie gdzieś tam daleko z tyłu kościoła, będziesz go miała na oku – dodaje z ironicznym uśmiechem Krzysztof, generał zakonu Rycerzy Jana Pawła II. – A jak dodatkowo ubierze się jeszcze w naszą czarną rycerską mantullę, to już na pewno będzie widoczny. A to ważne, żeby kobieta wiedziała, gdzie jest jej mężczyzna. Zwłaszcza na mszy świętej. Najważniejszym momencie dniaˮ.

Są już w całej Polsce. Kolejne chorągwie powstają niczym grzyby po deszczu. Warszawa, Kraków, Poznań, Łódź, Suwałki, Lidzbark Warmiński, Koszalin… Długo by wymieniać. Przywiązani do tradycji i Kościoła. Z różańcami w ręku, o których zwykli mówić jako o swoich „mieczach do walki z szatanem”. Do tej pory żyjący w dobie kolejnych wojen i światowych zbrojeń ludzie słysząc takie słowa, tylko pobłażliwie się uśmiechali. Dziś robią to coraz rzadziej. Widzą bowiem skuteczność tej walki. Skuteczność walki u boku Maryi. Jej bronią.

Czytaj także: Niebieski dla chłopców, a różowy dla dziewczynek? Nie zawsze tak było


Mężczyźni – młodzi i starzy razem
Idą w zwartym szyku. Sami mężczyźni. Idą młodzi, idą starzy. Każdy z jakimś talentem. Z reguły niejednym. Gdy dodamy to wszystko do siebie, razem we wspólnocie stanowią naprawdę pokaźną armię Pana Boga.

„Do rycerstwa nie możemy przyjąć kobiet. To męska formacja. Za to wszystkie żony naszych nowych braci uznajemy za swoje bratowe. Czy taka kobieta może sobie wymarzyć lepszy prezent? Tylu facetów gotowych na skinienie palca przyjechać z dnia na dzień, by przenieść meble, pomóc przy chorym ojcu bądź zwyczajnie pomodlić się w beznadziejnej sprawie?ˮ – kończy brat generał.

„Nieraz już przekonywałem się o sile zjednoczonej modlitwy naszych braci – dodaje brat Marek, pierwszy lektor zakonu. To właśnie on wysyła każdemu z braci kolejne intencje, jakie są omadlane każdego dnia. – Mamy tego naprawdę dużo. Wiele beznadziejnych spraw zostało wskutek tej bratniej modlitwy przez Pana Boga rozwiązanych. Uważam, że już samo to stanowi prawdziwy cud, dla którego warto było wstąpić w szeregi zakonu. A tych cudów jest przecież znacznie więcej…ˮ.

Czytaj także: Te słowa pragnę słyszeć od mojej żony. Są mi bardzo potrzebne…


Rycerze JP2
Rycerze Jana Pawła II – tak się nazywają. Poznacie ich po czarnych płaszczach z żółtym herbem papieskim na piersi. To nawiązanie do ich patrona.

„Chcemy oddawać mu należną pamięć. Jako najwybitniejszemu z ojców naszej ziemi. Żaden z naszych braci nie może być obojętny na jego nauki. Dla nas to prawdziwy wzór. Jestem przekonany, że gdyby był mężem, byłby perfekcyjnym mężem. Gdyby został ojcem, nie byłoby lepszego wychowawcy. A gdyby miało się zdarzyć, że zostałby piłkarzem, np. Wigry Suwałki, byłby bez wątpienia najlepszym skrzydłowym ligi – Krzysztof wyraźnie się ożywia, gdy mówi o patronie zakonu. – Nie możemy jako Polacy zapomnieć o jego niesamowitym świadectwie. Stąd nasza lektura patronalna. Stąd zgłębianie jego encyklik. Stąd ciągłe studiowanie głoszonego przez niego słowaˮ.

Osobiście mam jednak nieodparte wrażenie, że rycerze to przede wszystkim wspólnota. Jedna z nielicznych prawdziwie konserwatywnych męskich wspólnot polskiego Kościoła. Przywiązana do tradycji i doceniająca jej wkład we współczesny jego stan.

„Gdy tylko przytrafia mi się kilkanaście dni bez rycerstwa, najzwyczajniej w życiu tęsknię. I wracam do braci jak ryba do wody. Facet potrzebuje męskiego towarzystwa. Męskiej rozmowy. Męskiego wsparciaˮ – po twarzy Marka widać, że mówi najzupełniej poważnie.

Większość z nich to mężowie. Są jednak i dziadkowie, są też wdowcy. Łączy ich miłość do Kościoła i niezwykła troska o spadek dziedzictwa po św. Janie Pawle II. Już samo to wystarczyło, aby założyć tak potrzebne w Kościele męskie bractwo katolików.

– A jak się do was dostać? – po jednej z mszy świętych z udziałem świeckich zakonników widzę kobietę, która podbiega do maszerujących w szpalerze panów.

– Proszę, oto ulotka. Wszystko znajdzie pani na stronie – jeden z rycerzy jest już najwidoczniej przygotowany na taki „atak”.

– Bo muszę swojego starego do was wysłać.

Wiadomo. Nawet gdyby poszli po mszy na wspólne piwo, to jednak piwo w katolickim towarzystwie prawdziwych, świadomych swej wiary facetów, też będzie smakować inaczej.

Więc przychodzą. Coraz to kolejni.

...

Meskosc tak naprawde daleka jest od brutalnej agresji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133517
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:25, 06 Cze 2018    Temat postu:

Całą dobę gotowi, by służyć. Mężczyźni, jakich mało – kim są?
Stefan Czerniecki | 06/06/2018
RYCERZE JANA PAWŁA II
EAST NEWS
Udostępnij 43
Do rycerstwa nie możemy przyjąć kobiet. To męska formacja. Za to wszystkie żony naszych nowych braci uznajemy za swoje bratowe. Czy taka kobieta może sobie wymarzyć lepszy prezent? Tylu facetów gotowych na skinienie palca przyjechać z dnia na dzień, by przenieść meble, pomóc przy chorym ojcu bądź zwyczajnie pomodlić się w beznadziejnej sprawie?

Miecz do walki
Zwykle widać ich stojących blisko ołtarza. Otaczają go szczelnym kordonem w swoich charakterystycznych czarnych szatach. Są skupieni i skoncentrowani. Poza tym raczej bardzo głośni. Odpowiadają na kolejne zawołania z pasją i po żołniersku. Tak, by zgromadzone w kościele kobiety choć przez chwilę miały wrażenie, że jednak o dziwo są dziś w świątyni w mniejszości. To tym bardziej sprawia, że oczy części z nich wpatrują się z ciekawością w tajemniczych zakonników odwróconych do wiernych plecami. Kim są?

„Moja osobista rada dla wszystkich kobiet w kościele? Trzymajcie waszych facetów krótko. Jak mąż będzie blisko ołtarza, a nie gdzieś tam daleko z tyłu kościoła, będziesz go miała na oku – dodaje z ironicznym uśmiechem Krzysztof, generał zakonu Rycerzy Jana Pawła II. – A jak dodatkowo ubierze się jeszcze w naszą czarną rycerską mantullę, to już na pewno będzie widoczny. A to ważne, żeby kobieta wiedziała, gdzie jest jej mężczyzna. Zwłaszcza na mszy świętej. Najważniejszym momencie dniaˮ.

Są już w całej Polsce. Kolejne chorągwie powstają niczym grzyby po deszczu. Warszawa, Kraków, Poznań, Łódź, Suwałki, Lidzbark Warmiński, Koszalin… Długo by wymieniać. Przywiązani do tradycji i Kościoła. Z różańcami w ręku, o których zwykli mówić jako o swoich „mieczach do walki z szatanem”. Do tej pory żyjący w dobie kolejnych wojen i światowych zbrojeń ludzie słysząc takie słowa, tylko pobłażliwie się uśmiechali. Dziś robią to coraz rzadziej. Widzą bowiem skuteczność tej walki. Skuteczność walki u boku Maryi. Jej bronią.

Czytaj także: Niebieski dla chłopców, a różowy dla dziewczynek? Nie zawsze tak było


Mężczyźni – młodzi i starzy razem
Idą w zwartym szyku. Sami mężczyźni. Idą młodzi, idą starzy. Każdy z jakimś talentem. Z reguły niejednym. Gdy dodamy to wszystko do siebie, razem we wspólnocie stanowią naprawdę pokaźną armię Pana Boga.

„Do rycerstwa nie możemy przyjąć kobiet. To męska formacja. Za to wszystkie żony naszych nowych braci uznajemy za swoje bratowe. Czy taka kobieta może sobie wymarzyć lepszy prezent? Tylu facetów gotowych na skinienie palca przyjechać z dnia na dzień, by przenieść meble, pomóc przy chorym ojcu bądź zwyczajnie pomodlić się w beznadziejnej sprawie?ˮ – kończy brat generał.

„Nieraz już przekonywałem się o sile zjednoczonej modlitwy naszych braci – dodaje brat Marek, pierwszy lektor zakonu. To właśnie on wysyła każdemu z braci kolejne intencje, jakie są omadlane każdego dnia. – Mamy tego naprawdę dużo. Wiele beznadziejnych spraw zostało wskutek tej bratniej modlitwy przez Pana Boga rozwiązanych. Uważam, że już samo to stanowi prawdziwy cud, dla którego warto było wstąpić w szeregi zakonu. A tych cudów jest przecież znacznie więcej…ˮ.

Czytaj także: Te słowa pragnę słyszeć od mojej żony. Są mi bardzo potrzebne…


Rycerze JP2
Rycerze Jana Pawła II – tak się nazywają. Poznacie ich po czarnych płaszczach z żółtym herbem papieskim na piersi. To nawiązanie do ich patrona.

„Chcemy oddawać mu należną pamięć. Jako najwybitniejszemu z ojców naszej ziemi. Żaden z naszych braci nie może być obojętny na jego nauki. Dla nas to prawdziwy wzór. Jestem przekonany, że gdyby był mężem, byłby perfekcyjnym mężem. Gdyby został ojcem, nie byłoby lepszego wychowawcy. A gdyby miało się zdarzyć, że zostałby piłkarzem, np. Wigry Suwałki, byłby bez wątpienia najlepszym skrzydłowym ligi – Krzysztof wyraźnie się ożywia, gdy mówi o patronie zakonu. – Nie możemy jako Polacy zapomnieć o jego niesamowitym świadectwie. Stąd nasza lektura patronalna. Stąd zgłębianie jego encyklik. Stąd ciągłe studiowanie głoszonego przez niego słowaˮ.

Osobiście mam jednak nieodparte wrażenie, że rycerze to przede wszystkim wspólnota. Jedna z nielicznych prawdziwie konserwatywnych męskich wspólnot polskiego Kościoła. Przywiązana do tradycji i doceniająca jej wkład we współczesny jego stan.

„Gdy tylko przytrafia mi się kilkanaście dni bez rycerstwa, najzwyczajniej w życiu tęsknię. I wracam do braci jak ryba do wody. Facet potrzebuje męskiego towarzystwa. Męskiej rozmowy. Męskiego wsparciaˮ – po twarzy Marka widać, że mówi najzupełniej poważnie.

Większość z nich to mężowie. Są jednak i dziadkowie, są też wdowcy. Łączy ich miłość do Kościoła i niezwykła troska o spadek dziedzictwa po św. Janie Pawle II. Już samo to wystarczyło, aby założyć tak potrzebne w Kościele męskie bractwo katolików.

– A jak się do was dostać? – po jednej z mszy świętych z udziałem świeckich zakonników widzę kobietę, która podbiega do maszerujących w szpalerze panów.

– Proszę, oto ulotka. Wszystko znajdzie pani na stronie – jeden z rycerzy jest już najwidoczniej przygotowany na taki „atak”.

– Bo muszę swojego starego do was wysłać.

Wiadomo. Nawet gdyby poszli po mszy na wspólne piwo, to jednak piwo w katolickim towarzystwie prawdziwych, świadomych swej wiary facetów, też będzie smakować inaczej.

Więc przychodzą. Coraz to kolejni.

...

Bo rycerskosc to etyka. Ludzie niestety mysla ze to o zakute pały chodzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133517
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:50, 13 Cze 2018    Temat postu:

Co się dzieje, gdy pięciolatek wzywa szatana na pojedynek?
Stefan Czerniecki | 13/06/2018
MAŁY CHŁOPIEC
Bruno Nascimento/Unsplash | CC0
Udostępnij
Miałbyś odwagę rzucić wyzwanie złemu duchowi? Po prostu. Po męsku. Bez kalkulowania, czym to się może skończyć. Ze sztyletem w dłoni. Pewien pięciolatek nie miał wątpliwości.

5-latek jak prawdziwy mężczyzna
Podobno tylko jeden jedyny raz José objawił się w swoim życiu jako człowiek agresywny. Jeden jedyny. A działo się to, gdy miał… ledwie pięć lat. Właśnie wówczas jego rodzicom i siostrom zdarzało się zobaczyć malca, gdy ten biegał z wściekłą miną po domu, wymachując pięściami. Wołał wtedy na cały głos, że chce złapać diabła. Że chce go zabić.

„To nieprzyjaciel Pana Boga” – wrzeszczał, gdy rodzice upominali go, aby był troszkę ciszej. Jakby chcąc się usprawiedliwić. Jakby ratując beznadziejną sytuację, gdy wiesz, że walczysz w imię dobra, a inni zupełnie cię nie rozumieją, mając cię za bez mała szalonego. „Nakłania ludzi, żeby obrażali Boga grzechami! Żeby się od Niego oddalali! Za wszelką cenę muszę go dorwać, złapać i wyzwać na pojedynek! Będę chciał go zabić!”.

Biografowie późniejszego świętego wspominają o pewnym wydarzeniu z jego dzieciństwa, gdy rzeczywiście przesadził… Wszedł któregoś dnia do pracowni ojca, który to pracował jako kowal. Udając, że tak jak zwykle czyni to o tej porze, szwenda się, rozglądając między wszelakimi narzędziami typowymi dla kuźni, szukał tak naprawdę czegoś, co idealnie wpisywało się w zamierzony przez niego plan. Gdy ojciec był akurat pochłonięty obrabianiem kolejnego rozżarzonego kawałka żelaza, młody José chwycił za leżący na stole sztylet, schował pod pazuchę i w te pędy ruszył w kierunku wyjścia. Miał już broń. Teraz pozostawało już tylko dokończyć dzieła.

Na głównym placu jego rodzinnej miejscowości Peralta de Calasanz na młodego José czekali już koledzy z jego „bandy”.

„Mam. Zdobyłem! Zobaczcie tylko! – pochwalił się José, wyjmując wyniesiony z ojcowskiej kuźni sztylet. – Jesteśmy gotowi. Chodźcie! Idziemy bić się z szatanem!”.



Zabawa czy coś więcej?
Chłopcy stali jak wryci. Tego się po José nie spodziewali. Zwykle grzeczny i cichutki, teraz wychodził z niego prawdziwy dowódca. Mężczyzna, który widział cel. I wiedział, o co rozchodziła się stawka.

Niepomny reakcji kolegów José biegiem ruszył w kierunku okolicznych pól. Chłopcy ruszyli za nim. Chcieli wiedzieć, jak to się wszystko skończy. Czy to tylko kolejna z zabaw wymyślonych przez ich kumpla, czy może jednak coś więcej.

José zatrzymał się za niewielkim murkiem. Pod rozłożystym drzewem oliwkowym. Rozłożył ręce, dając znać kompanom, żeby i ci się zatrzymali. Wyciągnął trzymany za pazuchą sztylet.

„Jest tam, spójrzcie! – zawołał donośnie piskliwie dziecięcym rykiem. – Na tym drzewie! Widzicie jego cień? Nie ukryjesz się! Nie będziesz już więcej zabierać Bogu dusz ludzkich. Nikt więcej nie pójdzie przez ciebie do piekła!”.

José czym prędzej wdrapał się na gałąź, z której – jak sądził – patrzy na niego śmiejący się szyderczo z jego wyciągniętego sztyletu zły duch. Gdy był już na konarze i wydawało mu się, że lada moment pochwyci szatana, koledzy usłyszeli głośny trzask. Gałąź, na której okrakiem siedział kilkuletni chłopiec, raptownie pękła. Za kilka chwil José leżał poobijany na ziemi. Kolegom nie pozostawało już nic innego jak tylko odprowadzić przyjaciela do domu. Gdzie już czekała na niego bura od troskliwych rodziców. Pewnie nikt ze świadków tego wydarzenia nie spodziewał się, że ta dziecięca być może iluzja spotkania i walki z szatanem była tylko początkiem tego, co w przyszłości czekało młodocianego José.



Męska spontaniczność
Dlaczego dziś akurat o tym epizodzie malutkiego José? Dla kogoś może się to wydać infantylną zabawą. Nieistotną z dorosłego punktu widzenia. A dla mnie jest w tym pewna esencja męskiej spontaniczności w działaniu. Malec widzi zagrożenia wynikające z działania złego ducha. I chce się im przeciwstawić. A jak może przeciwstawić się pięcioletni chłopiec? Wiadomo. Z mieczem i rzucając wyzwanie wrogowi. Dla mnie jest w tym coś zgoła inspirującego.

Wszystko to nabiera dodatkowego smaczku, gdy uświadomimy sobie, iż mówimy o postawie pięcioletniego przyszłego świętego. Będzie się nazywał Józef Kalasancjusz. I zostanie w dorosłości największym pedagogiem wśród świętych. Zanim jednak się to stanie, okaże się mężnym wyznawcą Chrystusa, gdy jako malec zapragnie stawić czoła walce z szatanem. Będzie na to gotowy. Ze sztyletem w dłoni. Jakkolwiek niepoważnie może to wyglądać, jest w tym – przynajmniej dla mnie – niesamowita głębia i przesłanie. Zwłaszcza dla facetów. Tych bardziej zgnuśniałych i wygodnickich.

...

Dzielny ale co wazniejsze pragnacy dobra! To jest glebokie i widzimy swiety! Zadal szatanowi wiele klesk tylko juz duchowo! Bo tylko tak mozna!
Ja tez wpadam w szal bojowy gdy pojawia mi sie szatan w nocy. Raz walilem po ziemi wezem drugi raz utopilem w kiblu. Kibel byl lepszy. Wiecie jak go to upokarza ze tak nim pogardzam? On by chcial kultu. Tego co robia satanisci imbecyle. Ale to glupki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133517
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:27, 04 Lip 2018    Temat postu:

Nie bój się patrzeć w wieczność – to pomaga dobrze żyć!
Dawid Feliszek | 26/06/2018
SPOJRZENIE W DAL
Chris Fuller/Unsplash | CC0
Udostępnij
Aby stawać się prawdziwym mężczyzną, nie można bać się patrzeć ku wieczności. To znaczy, żeby pamiętać o tym, że kiedyś spojrzymy na świat i siebie już nie w zwierciadle, lecz naprawdę.

Męskość – przygoda na całe życie
Czy bycie prawdziwym mężczyzną coś jeszcze znaczy w dzisiejszym świecie? Na pewno tak. Nie brakuje przecież tu i ówdzie głosów, że przydałby się ktoś taki. Świat cierpi na deficyt osób, które odkrywają ten dany i zadany dar swojej płci. To bardzo trudna sprawa, bo ma w sobie ziarno prawdy powiedzonko, że „facetem można się urodzić, ale mężczyzną trzeba się stać”. A właściwiej rzecz biorąc – stawać, bo męskość to przygoda na całe życie i nigdy ostatecznie nie będzie się pewnym tego, że już wszystko się wypracowało.

Czy warto podjąć taką drogę zmagania? Zdecydowanie. I nie chodzi tu tylko o rezultaty zewnętrzne, jak zainteresowanie ze strony płci przeciwnej (myślę, że kobiety są zdecydowanie zafascynowane prawdziwymi mężczyznami i odwrotnie), ale dla samego siebie i dla radości płynącej z docierania do bardziej „być”.

Na każdej drodze, którą się podąża, potrzebne są drogowskazy prowadzące do przodu i pomagające wrócić na właściwy szlak w chwilach zagubienia. Najpierw jednak trzeba wiedzieć, gdzie chce się dotrzeć. Szybkie tempo życia we współczesnym świecie zdecydowanie temu nie sprzyja. Miliony ludzi toną w codziennym pędzie za obowiązkami, planami i pomysłami, ale wiele z nich mogłoby usłyszeć to pytanie – quo vadis? Dokąd zmierzasz?

Niezależnie jednak od odpowiedzi, jakiej się na to pytanie udzieli, prawda jest bardziej przerażająca, bo ostatecznie wszyscy zmierzamy do grobu. Niby nie ma nic bardziej oczywistego, ale jakoś trudno sobie to uświadomić. Taki zwykły fakt – umrzesz! Kim to nie zostaniesz, ile nie osiągniesz, ile nie zarobisz – umrzesz. Trochę odwraca to porządek rzeczy, prawda? Bo zrozumienie tego sprawia, że życie przestaje być banalne, a porządek wartości zupełnie się odwraca.



Najważniejsze nie jest „tu i teraz”
Pismo Święte wielokrotnie przestrzega przed tym, by nie banalizować swojego życia w myśl fałszywie pojętego „carpe diem”. Liczy się dzisiaj. Ale to „dzisiaj” nie jest wyrwane z kontekstu przeszłości i przyszłości. Ma swoje przyczyny i skutki. Doniosłe skutki, bo mające odniesienie w wieczności. „Co z tego, że ktoś cały świat zyska jak swoją duszę straci? Czy da coś za swoją duszę?” – pyta Jezus (por. Mt 16, 26).

Życie nie kończy się przecież tutaj. Można wręcz śmiało stwierdzić, że ono dopiero się zaczyna. Wielu ludzi dzisiaj zabiega o tak wiele spraw ważnych dla ich życia, ale nie zabiega o to, aby naprawdę żyć. A przecież być mężczyzną to żyć pełnią życia.

Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego bazylikę w Jerozolimie nazwano Bazyliką Grobu Świętego, a nie Bazyliką Zmartwychwstania. Czy nie ono jest najważniejsze? Myślę, że to była bardzo przenikliwa intuicja. Zmartwychwstanie to dla człowieka coś trochę abstrakcyjnego – trudno to zrozumieć. Grobu zaś da się dotknąć, da się zobaczyć. Tam było martwe ciało Jezusa, ale teraz grób jest pusty. Można naocznie przekonać się, że jest pusty i że życie się w nim nie kończy, ale trwa dalej.



Wypatruj wieczności!
Nie ma zatem większego sensu upatrywanie swojego celu w ziemskich kwestiach. Mogą one stanowić dobre motywacje, ale nie cel. Aby stawać się prawdziwym mężczyzną, nie można bać się patrzeć ku wieczności. To znaczy, żeby pamiętać o tym, że kiedyś spojrzymy na świat i siebie już nie w zwierciadle, lecz naprawdę. To w dużej mierze zależy od nas, czy nasze życie będziemy kształtowali tak, żeby to zwierciadło było jak najbliżej prawdy.

Podstawowa lekcja na drodze do odkrywania i rozwijania daru swojej męskości to skupienie na tym ostatecznym celu. By to zrobić można sobie pomyśleć, jak wyglądałaby nasza śmierć i co chcemy, aby inni o nas mówili i jakich nas zapamiętali, a następnie zaplanować, co powinniśmy robić, aby taki cel osiągnąć. Co będziemy chcieli powiedzieć Bogu, gdy w końcu przed Nim staniemy? Pomaga to uwolnić się też od strachu przed śmiercią. Nie jest ona końcem, lecz spotkaniem z miłującym Ojcem.

...

Przywiązanie do tego tutaj kurczowe jest glupie skoro i tak odchodzimy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133517
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 8:54, 08 Lip 2018    Temat postu:

Odkryj w sobie umiłowanego syna
Dawid Feliszek | 03/07/2018
OJCIEC Z SYNEM
Shutterstock
Udostępnij 21
Jezus to wzór najdoskonalszego mężczyzny. Pójście za Nim i naśladowanie Go to wejście w tę najgłębszą tajemnicę przygody, którą nazywamy męskością. Czy nie warto zatem nad tym pracować?

Wzór męskości
Bardzo trudno rozwijać pewne cechy nie korzystając z pomocy autorytetów i ich doświadczenia. Jeszcze większym problemem jest próba dotarcia do konkretnego celu bez pomocy osoby, która już wcześniej tam dotarła.

Aby stawać się mężczyzną trzeba spojrzeć w wieczność, do której zmierza nasze życie. Jeśli masz już ten cel to dobrze, ale wciąż za mało. Wyobraź sobie, że budzisz się we wczesnośredniowiecznej Polsce i wpadasz na pomysł dotarcia do Chin. Niby niektórzy może kojarzą jakieś karawany kupieckie, nawet podróżują, ale gdzie to właściwie jest? Na wschodzie – jakże pomocna odpowiedź. Gdybyś jednak trafił na takich kupców, którzy tam jadą, to już byłoby zdecydowanie prościej. Nie ma lepszego sposobu na odkrywanie w sobie powołania do bycia mężczyzną niż wzorowanie się na najlepszym mężczyźnie – Jezusie.

Słowem teologicznego wyjaśnienia wypada przypomnieć, że Bóg jako istota duchowa nie ma płci. Dokonując jednak dzieła Wcielenia, zdecydował się na objawienie siebie w postaci mężczyzny. Wiemy też, że Jezus nigdy nie przestał być człowiekiem – jest nim cały czas. Rodząc się jako syn, przyjął zatem na siebie wszystko to, co wiąże się z męskością, czyli wszelkie możliwości i ograniczenia z tego płynące. To znaczy, że pewnie wiele spraw przeżywał dokładnie tak samo, jak każdy inny facet na świecie i pokazał, że da radę być prawdziwym mężczyzną. Wystarczy naśladować Jezusa. Nie miałoby głębszego sensu siłowanie się z samym sobą w celu wypełnienia różnych Jego wskazówek, które często są sporym wyzwaniem, bez odkrycia w sobie Jezusowej tożsamości umiłowanego syna. Jak ją dostrzec?


Czytaj także:
Nie bój się patrzeć w wieczność – to pomaga dobrze żyć!


Męskość – prawdziwa przygoda
Niektórzy żartobliwie przypominają, że gdybyśmy pojęli sens słów: „Bóg ciebie kocha!” to wszystko inne automatycznie by się poukładało, ale trudno nam ten sens pojąć… Niestety. Nie warto jednak się poddawać. Istnieją różne sposoby na odkrycie tej niesamowitej miłości Boga do człowieka. Jak uczy doświadczenie – każdy ma swoją intymną relację z Nim i swoje „prywatne kanały”, przez które Boża miłość dociera do jego duszy. Na pewno skuteczny sposób to Pismo Święte.

Chcesz zrozumieć, jak Bóg cię kocha? Przykładowo – otwórz Księgę Izajasza, rozdział 43, wersety 1-5 i rozważaj tak długo, jak będziesz tego potrzebował. A może będzie to przypowieść o miłosiernym ojcu lub gest obmycia nóg z Ewangelii św. Jana. Słowo Boże jest pełne tego typu znaków! Wystarczy otworzyć i rozważać. Jak mówił to św. Ignacy – chodzi o smakowanie tego Słowa, rozkoszowanie się nim. Tak właśnie przychodzi do człowieka Bóg, który jest miłością.

Aby żyć jak umiłowany syn nie można się zatrzymać na odkryciu swojej tożsamości. Trzeba ten dar rozwijać. Aby to zrobić znajdź w ciągu dnia kilka minut. Tylko kilka minut. Na pewno da radę je znaleźć. Ma to być czas na zadanie sobie kilku ważnych pytań: Czy żyję tak, jak żył Jezus? Czy mówię prawdę tak, jak On? Czy mówię tak, jak On mówił? Czy dotykam (jestem blisko) problemów ludzi wokół mnie, jak Jezus był? Czy kocham tak, jak On miłuje? Czy jestem gotowy przyjąć krzyż tak, jak Jezus przyjął ten przeznaczony dla Niego? Odpowiedź „nie” jednak absolutnie nie powinna być powodem do załamań i oskarżeń. To są możliwości, które trzeba wykorzystać. Przecież Jezus to wzór najdoskonalszego mężczyzny. Pójście za Nim i naśladowanie Go to wejście w tę najgłębszą tajemnicę przygody, którą nazywamy męskością. Czy nie warto zatem nad tym pracować?

Św. Hieronim mocno podkreślał, że nieznajomość Pisma Świętego to nieznajomość Chrystusa. Bądź zatem mężczyzną, który czyta Biblię i w niej odkrywa fundamenty swojego życia. Codziennie czyta, choćby kilka minut. Bez tego czytania i poznawania Jezusa droga będzie wiodła donikąd. Mężczyźni raczej z natury są skłonni do działania i mówienia, ale w tym wypadku trzeba nauczyć się być mężczyzną, który więcej słucha, niż mówi. Zarówno w relacji do Boga, jak i do innych. Być umiłowanym synem oznacza pamiętać też o tym, że i inni są umiłowanymi dziećmi Boga.

Tekst powstał na podstawie książki „Być mężczyzną. Strategia duchowego rozwoju” o. Larry’ego Richardsa

...

Zdecydowanie Biblia naprawde uczy postepowania w kazdej sytuacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133517
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:58, 02 Paź 2018    Temat postu:

Czego mężczyźni mogą nauczyć się z Eucharystii? 7 lekcji od Jezusa
The Catholic Gentleman/Sam Guzman | 30/09/2018
EUCHARYSTIA
Shutterstock
Udostępnij 85
Gdybyśmy doskonale naśladowali Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, bylibyśmy świętymi. Ale to nie jest łatwe.

Jeśli Najświętszym Sakramentem jest sam Jezus, a świętość można znaleźć w naśladowaniu Chrystusa, to Najświętszy Sakrament jest szkołą świętości. Dzisiaj chciałbym poświęcić chwilę na zastanowienie się nad cechami Jezusa w Eucharystii i nad tym, czego Jego obecność może nas nauczyć o świętości i męskości.


Czytaj także:
Kiedy (nie) rezygnować z przyjęcia Komunii?


Pokora
W Najświętszym Sakramencie widzimy głęboką pokorę Jezusa Chrystusa. Tutaj Odwieczna Mądrość Boga, który wszystko stworzył, światłość Ojca Przedwiecznego, zniża się, aby przyjść do nas w postaci najzwyklejszego pożywienia. Przecież chleb to proste pożywienie, jedzenie ubogich. W przeciwieństwie do wybornego kawałka mięsa, chleb prawie zawsze jest spożywany jako dodatek, na który ledwie zwracamy uwagę.

Jeśli mamy naśladować Chrystusa, musimy przede wszystkim praktykować pokorę. Sługa nie jest większy od swego Mistrza. Musimy zadowalać się tym, że jesteśmy niezauważani, niechwaleni i niedoceniani. Musimy oddać Bogu wszelką chwałę, wybierając bycie pokornym i skromnym – jak kawałek chleba.



Milczenie
Mężczyźni zawsze cenili sobie cichą siłę, siłę, która bardziej przejawia się w czynach niż w pustych słowach. W Hostii Jezus wita nas całkowitym milczeniem. On jest gotowy wysłuchać wszystkiego, co mamy do powiedzenia, a mówi tylko wtedy, gdy uciszymy nasze serca i zupełnie zamilkniemy tak jak On. I wreszcie, jest gotów działać w naszym imieniu, jeśli tylko zaufamy Jego obietnicom.

Święci nieustannie wychwalają cnotę milczenia, a my jesteśmy przestrzegani, że będziemy sądzeni za każde bezużyteczne słowo. Czy marnujemy słowa? Co więcej, czy słyszymy co mówią inni? Jako Nam mężczyznom często słuchanie przychodzi z trudem, a przecież słuchanie jest aktem miłości. Posłuchaj swojej żony lub innych osób, które może rozpaczliwie szukają czyjejś uwagi.



Miłość
Prawie każdy zapisany cud eucharystyczny mówi o hostii, która przemienia się w ludzkie serce. To nie przypadek. W Najświętszym Sakramencie bijące serce Chrystusa płonie miłością do nas, a On tęskni za naszą odwzajemnioną miłością.

Na krzyżu Chrystusowi dosłownie pękło serce z miłości do grzesznej ludzkości. Przelał swą cenną krew, abyśmy Go pokochali. Tak, Jezus najbardziej pragnie miłości od tych, których odkupił i gdyby mógł uczynić coś więcej, by ją pozyskać, zrobiłby to.

Czy kochasz Chrystusa? Jeśli tak, będziesz mu posłuszny i będziesz niósł za nim swój krzyż. Będziesz go naśladować, składając swoje życie w ofiarnej miłości dla innych.


Czytaj także:
Przez 54 lata jej jedynym pokarmem była Eucharystia


Wrażliwość
W hostii Chrystus jest całkowicie i totalnie bezbronny. Nazbyt często jest źle traktowany i poniewierany, ignorowany i oczerniany, traktowany niedbale i bez szacunku. Jest to jednak cena jaką gotów jest zapłacić, by żyć wśród swego ludu.

Bez względu na to, ile razy jest profanowany i deptany, dosłownie lub w przenośni, ciągle przychodzi do nas na nowo, mówiąc: „Nigdy cię nie opuszczę ani nie porzucę”.

Czy my tak kochamy? Czy otwieramy serca na innych, chociaż może to oznaczać ból odrzucenia? Czy wybaczamy 77 razy? Nie możemy kochać, jeśli zamykamy nasze serca w strachu. Musimy być odważnie bezbronni – jak Chrystus.



Cierpliwość
Chrystus cierpliwie czeka na ciebie i na mnie w tabernakulach i monstrancjach na całym świecie. Będzie czekał wieczność na jedną wizytę. On czeka, abyśmy pokutowali, gdy zbłądzimy; czeka na nasze słowa oddania i miłości; czeka na nasze radości i smutki; czeka, aby odpowiedzieć na nasze najgłębsze pragnienia.

Podobnie jak Chrystus, my również musimy być cierpliwi wobec innych, szczególnie wobec tych, którzy najmniej na to zasługują lub którzy najbardziej wystawiają naszą cierpliwość na próbę. Musimy także czekać z przebaczeniem w sercu na powrót tych, którzy nas skrzywdzili lub porzucili.



Ubóstwo
Podczas swego życia na ziemi Chrystus był ubogi. Przyszedł na ziemię z niczym i odszedł z niczym. W hostii Ten, który stworzył galaktyki, przychodzi do nas ponownie ubogi i nagi. A jednak to ubóstwo jest tylko materialne, bo Jezus przychodzi do nas bogaty w łaskę i miłość.

Gorąco pragnie dać nam wszystko, czego potrzebujemy, jeśli tylko z ufnością poprosimy. On chce pobłogosławić nas obfitością łask, które są prawdziwym bogactwem duszy.

Tak łatwo wkradają się w nasze serca materializm i chciwość. A przecież jesteśmy powołani, aby naśladować Chrystusa w ubóstwie i nieprzywiązywaniu się do niczego, dając hojnie innym z tego, co otrzymaliśmy. Dawajcie, a będzie wam dane – więcej niż możecie prosić lub mieć nadzieję.



Obecność
Dar Bożej obecności jest największym darem. Dla Izraelitów nie było większego nieszczęścia niż gdy Pan odrzucił ich od swego oblicza. Podobnie, nie było dla nich większej pociechy niż pewność Jego obecności.

Tak samo rzecz się ma i dziś. Jeśli mamy Jezusa, mamy wszystko; bez Niego nie mamy nic. A przecież nie musimy szukać daleko, by znaleźć obecność Chrystusa – jest w najbliższej parafii, jest wypełnieniem tego, czym w Starym Testamencie były chleby pokładne (dosłownie: chleby oblicza) w żydowskiej świątyni.

Jego obecność nie jest abstrakcją ani ideą; jest prawdziwa i dostępna naszym zmysłom. My, katolicy, możemy z radością i szczerze powiedzieć: „Pan Zastępów jest z nami, Bóg Jakuba jest naszą obroną”.

Jeśli mamy naśladować Chrystusa, musimy być obecni dla tych, którzy nas potrzebują. Ilu jest nieobecnych ojców i mężów! Ileż żon i dzieci zostało opuszczonych przez mężczyznę, który jest wezwany, by oddać za nie swoje życie. Czy jesteś obecny w rodzinie? Czy żona i dzieci są dla ciebie priorytetem? Jeśli jesteś mężem i ojcem, twoja obecność jest niezastąpionym darem. Bądź obecny.



Wnioski
Gdybyśmy doskonale naśladowali Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, bylibyśmy świętymi. Ale to nie jest łatwe. Wymaga ciągłej pokuty i nawracania się; tego byśmy zwlekli z siebie starego człowieka, a przyoblekli nowego. To jest nasze powołanie.

Zachęcam każdego, aby znalazł kaplicę adoracji i kontemplował Najświętszy Sakrament. Odwiedzaj Jezusa i adoruj Go, prosząc o łaskę, by móc Go w pełni naśladować. Otwórz przed Nim swoje serce, opowiedz Mu o swoich nadziejach i obawach, swoich pragnieniach i potrzebach – i usłysz jak odpowiada słowami sakramentu i zbawienia: „Oto jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.

Sam Guzman jest założycielem i redaktorem blogu Catholic Gentleman, gdzie ten artykuł został pierwotnie opublikowany. Tutaj przedrukowano go za jego zgodą.

...

Mądrej głowie dość po słowie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy