Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Macierzyństwo.
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:36, 08 Gru 2016    Temat postu: Macierzyństwo.

RMF 24
Fakty
Sport
Utytułowana kajakarka zawiesza treningi. "Chcę zostać mamą"
Utytułowana kajakarka zawiesza treningi. "Chcę zostać mamą"

Dzisiaj, 8 grudnia (17:43)

Trzykrotna medalistka olimpijska w kajakarstwie Beata Mikołajczyk robi roczną przerwę w startach. Od stycznia nie wróci do treningów kadry. "Chcę zostać mamą. Niedawno oświadczył mi się chłopak i zakładamy rodzinę" - poinformowała.

Beata Mikołajczyk /pap/Jakub Kaczmarczyk /PAP


Zawodniczka zadeklarowała jednocześnie, że spróbuje wrócić i powalczyć o medal IO w Tokio w 2020 roku. O swoich planach najbardziej utytułowana polska kajakarka w historii (wraz z Anetą Konieczną) poinformowała podczas uroczystego zakończenia sezonu swojego klubu UKS Kopernik Bydgoszcz.

Od dawna podkreślałam, że bardzo chcę przeżyć cud macierzyństwa. Będę chciała wrócić do treningów po roku i spróbować podjąć się misji - Tokio 2020. Nic nie muszę już nikomu udowadniać. Jeżeli planów rodzinnych nie uda się zrealizować w 2017 roku, to niczego nie będę robiła na siłę i do sportu już nie wrócę - mówiła Mikołajczyk.

Beata Mikołajczyk jest trzykrotną medalistką igrzysk olimpijskich w kajakarstwie. W Pekinie zdobyła srebrny medal w K-2 z Anetą Konieczną. Z Karoliną Nają stanęła na najniższym stopniu podium w tej samej konkurencji podczas IO w Londynie i Rio de Janeiro. W swoim dorobku ma także wiele medali mistrzostw świata i Europy.

...

Brawo. Medale juz ma. A dziecko to takie wyzwanie ze nie ma rownych. Zatem czekamy na slub Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:34, 20 Gru 2016    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Ciąża zmienia mózg matki. Na długo
Ciąża zmienia mózg matki. Na długo

Dzisiaj, 20 grudnia (12:26)

Zmiany w organizmie przyszłej mamy idą dalej, niż do tej pory przypuszczaliśmy - przekonują naukowcy z Uniwerystetów w Barcelonie, Madrycie i Lejdzie. Wyniki ich badań pokazują, że zmiany obejmują też mózg kobiety w ciąży. Jak pisze w najnowszym numerze czasopismo "Nature Neuroscience" efekt można porównać do porządkowania niektórych rejonów mózgu, głównie tych, które mają potem szczególne znaczenie w pierwszym okresie opieki nad noworodkiem i niemowleciem, budują szczególną więź matki z dzieckiem, pomagają w lepszym rozpoznawaniu stanów emocjonalnych potomka.
Zdjęcie ilustracyjne
/ Katie Collins /PAP/EPA


Międzynarodowy zespół naukowców pod kierunkiem Elseline Hoekzemy z Leiden University oraz Òscara Vilarroyi i Susanny Carmony z Universitat Autònoma de Barcelona przeprowadził z pomocą rezonansu magnetycznego badania obrazowe mózgu 25 młodych matek przed i po ciąży i porównał je z wynikami badań 19 młodych ojców, oraz 20 kobiet i 17 mężczyzn, którzy nie mają dzieci. Po urodzeniu dziecka zauważono u kobiet kurczenie się niektórych rejonów mózgu, którego nie obserwowano u żadnej z pozostałych badanych grup.

Zmiany pojawiły się w rejonach kory mózgowej, szczególnie istotnych dla rozumienia intencji i emocji innych, co sugeruje, że ich celem jest wzmocnienie więzi między matką i dzieckiem. Potwierdziły to kolejne eksperymenty, w których to właśnie te rejony mózgu były najbardziej aktywne, gdy matkom pokazywano zdjęcia ich dzieci. Równocześnie nie obserwowano reakcji tych rejonów mózgu, gdy matki oglądały zdjęcia obcych dzieci.
Rejony mózgu, w których po ciąży obserwuje się zmiany
/Oscar Vilarroya /materiały prasowe

Zmniejszanie objętości rejonów mózgu, odpowiedzialnych za empatię, w celu poprawy wrażliwości na potrzeby dziecka, wydaje się na pierwszy rzut oka sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Autorzy pracy przekonują jednak, że prawdopodobnie dochodzi tam do swoistego porządkowania neuronów, które sprawia, że rejony te działają bardziej wydajnie. Podobne efekty wcześniej obserwowano w mózgu dorastających nastolatków.

Badania nie wykazały, by u kobiet po urodzeniu dziecka pojawiały się kłopoty z pamięcią, czy obniżały się zdolności poznawcze, zmiany w mózgu wyraźnie więc zwiększają ich możliwości, dodatkowo wyostrzają ich zdolność do bliskich relacji z dzieckiem, rozumienia jego potrzeb i emocji.

Zdaniem Hoekzemy, do zmian w obrębie mózgu dochodzi prawdopodobnie pod wpływem towarzyszących ciąży wahań poziomu hormonów. To tłumaczyłoby, dlaczego takich zmian nie obserwuje się u młodych ojców. Na razie nie wiadomo, jak długo te zmiany się utrzymują, autorzy pracy obserwowali je jeszcze po dwóch latach od urodzenia dziecka. Być może zostają już na zawsze.
Grzegorz Jasiński

..

To oczywiste. Zachodzi taki zwiazek z dzieckiem o jakim nie macie pojecia. Nie ma silniejszych wiezi na Ziemi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:14, 17 Lut 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Wiadomo już, dlaczego matki trudniej przechodzą ciążę z córką
Wiadomo już, dlaczego matki trudniej przechodzą ciążę z córką

Wczoraj, 16 lutego (19:33)

Opowieści o tym, że ciążę z dziewczynką przechodzi się trudniej niż z chłopcem, mają swoje uzasadnienie. Naukowcy z Ohio State University Wexner Medical Center odkryli właśnie mechanizm, który może za to odpowiadać. Jak piszą w najnowszym numerze czasopisma "Brain, Behavior and Immunity", płeć dziecka wpływa w czasie ciąży na działanie układu immunologicznego matki. W przypadku dziewczynek jego reakcje mogą być bardziej gwałtowne.

Melissa Fox i jej dzieci /The Ohio State University Wexner Medical Center /materiały prasowe

Podobnie jak same relacje kobiet, które twierdzą, że cięże z chłopcami przechodziły łagodniej, niż z córkami, także badania naukowe wskazywały, że płeć dziecka ma wpływ choćby na poranne nudności, żywieniowe zachcianki, czy inne objawy. Najnowsze wyniki wskazują, że istotne znaczenie może mieć działanie układu odpornościowego matki.

Badacze z Ohio State University Wexner Medical Center, przez cały okres ciąży 80 kobiet kontrolowali u nich poziom cytokin, wydzielanych przez białe kwinki białek, regulujących działanie układu odpornościowego. Badali przy tym zarówno ich poziom we krwi, jak i tempo ich wydzielania przez komórki wystawione w warunkach laboratoryjnych na działanie bakterii.

Nie zauważaliśmy wpływu płci płodu na ogólny poziom cytokin we krwi, ale odkryliśmy, że komórki układu odpornościowego matek w ciąży z dziewczynkami wydzielają w obecności bakterii więcej cytokin promujących proces zapalny - mówi współautorka pracy, dr Amanda Mitchell z Institute for Behavioral Medicine Research w Ohio State - To oznacza, że u tych kobiet reakcja zapalna jest silniejsza, niż w przypadku kobiet noszących chłopców.

Proces zapalny ma kluczowe znaczenie dla odpowiedzi immunologicznej organizmu na atak ze strony wirusów i bakterii, czy też innych czynników chorobotwórczych. Jeżeli jednak reakcja zapalna jest zbyt silna, organizm odczuwa dodatkowy stres, zmęczenie, czy ból, a objawy niektórych chorób, na przykład reakcje alergiczne, mogą się nasilać. Wydaje się, że tak właśnie mogło być w przypadku Melissy Fox, która zauważyła, że w czasie drugiej ciąży, z córką, odnowiły się u niej dawne objawy alergii, których nie odczuwała w czasie pierwszej ciąży z synem.

Wyniki naszych badań zwracają uwagę zarówno kobiet, jaki i ich lekarzy na to, że płeć dziecka może być czynnikiem wpływającym na przebieg ciąży, na reakcje organizmu wobec czynników wywołujących reakcję immunologiczną - dodaje Mitchell - Oczywiście dokładne przyczyny takich reakcji będą przedmiotem dalszych badań, które powinny wyjaśnić też, na ile ma to znaczenie także dla zdrowia dziecka.
Grzegorz Jasiński

...

Nieraz sa to wymysly ale tym razem to fakt.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:25, 06 Cze 2017    Temat postu:

Wolne kobiety rodzą wolnych ludzi – o macierzyństwie bez oczekiwań
Magda Frączek | Czer 06, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Najpierw dzieliły mnie od tego momentu lata. Potem miesiące. Teraz już tylko dni. Odliczam chwile do spotkania z moim synem.


O
d początku mojego macierzyństwa towarzyszy mi myśl, że ten człowiek, który we mnie powstaje, wcale nie jest mój. Już wyjaśniam. Podskórnie czuję, że od początku swojego istnienia jest osobnym. Czuję, że jego egzystencja – tak ściśle połączona z moim organizmem – jest egzystencją całkowicie różną od mojej. Że ten, którego tkanki łączą się w niezwykłym wybuchu życia, nie ma mi nic do spłacenia. Że część tej tajemnicy tkwi w jakiś genialnym pomyśle na to, że człowiek najbardziej staje się człowiekiem w innym człowieku. Ta tajemnica staje się teraz moim udziałem. Relacja z dzieckiem jest intymna, przedziwna, ciasna, biologiczna, a przy tym wszystkim pozostaje relacją dwóch różnych ludzi. Od początku.
Czytaj także: W życiu nie warto wciągać brzucha. 4 wnioski, do których doszłam podczas ciąży



Piszę o tym, ponieważ mam jakieś przedziwne przekonanie, że wolni ludzie rodzą się z wolnych kobiet. Wolnych od oczekiwań. Wolnych od pożądania bliskości. Wolnych od przywłaszczenia swojej płodności. Wspaniale pisze o tym Frederick Leboyer, francuski położnik, pisarz i podróżnik:

Krótko mówiąc, niech od pierwszej chwili [matki] uczą się kochać dziecko dla niego samego. Nie dla siebie. To dziecko nie jest zabawką, ozdobą. Jest istotą, która została im powierzona. Gdybyż kobiety potrafiły rozumieć, czuć: „Jestem j e g o matką”, nie zaś „To m o j e dziecko”.

Może posądzicie mnie o zbytnią wybujałość myśli, ale przyznam się, iż wierzę, że to, jak traktujemy swoje córki i swoich synów od chwili poczęcia, w sposób bezpośredni przekłada się na to, jak traktujemy je/ich, gdy osiągają swoją dojrzałość. Od początku jesteśmy wezwane do tego, aby nie oczekiwać niczego dla siebie. Nie wymuszać nagród, gratyfikacji, nie paktować, nie wymagać oddawania czci i szacunku. Trudno jest dać komuś taką wolność. Trudno dać ją sobie samej, zwłaszcza, że matka to nie „rzeczownik”, to „czasownik”, nieustanne bycie dla.

Trudno jest uwierzyć w to, że moje dziecko nie jest mi nic winne, nawet opiekę na starość. Być może to prowokujące wyznanie, ale wierzę, że zasada polega właśnie na tym – im mniej zawłaszczasz, tym więcej otrzymujesz. Oczy zaczynają widzieć ostrzej. Uszom nie umykają subtelne szmery.

Cieszenie się życiem drugiego człowieka, zdolność przyjęcia go bez konieczności jakiejkolwiek odpłaty, poczucie uprzywilejowania ze względu na to, że uczestniczę w kształtowaniu czyjegoś istnienia – to wszystko uzdrawia nas z małoduszności i zaborczości.

Nie udawajmy, ta walka dotyczy każdej z nas. Miłość nie szuka swego.
Czytaj także: Najlepszy prezent dla Twojego dziecka to szczęśliwa mama



Mówi się, że matki najbardziej boją się o swoje dzieci. Ja znam kobiety, które w swoim macierzyństwie najbardziej boją się o siebie. Że zostaną same. Że stracą miłość córki lub syna. Że ich odejście pozostawi dziurę nie mniejszą niż po spadnięciu bomby czy meteorytu. Wyglądają, jakby przespały całe życie. Jak gdyby nie zauważyły, że ten chłopak o podobnych rysach twarzy lub dziewczyna, o zbliżonej barwie śmiechu, od początku posiadają osobne ręce, osobne nogi, osobne serce, osobne oddechy. Jak pisze Leboyer:

„Kobieto, cóż ty i ja mamy ze sobą wspólnego? Czy potrzebny jest pośrednik między ziemią a mną?”. Oto, co obwieszcza dziecko, oddychając. To tylko pierwszy krok: we wszystkim poza powietrzem dziecko zależy całkowicie od matki. Ale liczy się ogólny kierunek. Oddychając, dziecko obiera drogę niezależności, autonomii, wolności. Jednocześnie wykonuje skok z wieczności w czas.

Czuję, że żadnej z nas nie ominie ta próba polegająca na dziesiątkach codziennych aktów dawania wolności komuś, kto kiedyś przeszedł przez ciasny kanał naszego ciała. Rodzimy codziennie lub prawie codziennie. Dotkliwie czujemy, jak ta mniejsza-większa osóbka przyprawia nas o ból wszystkiego, gnając ku wolności, ku niezależności, ku swojemu. Nie zapominajmy w tych chwilach, że nie robi tego po to, aby celowo zadać nam ból. Przez ich ucieczkę ku światłu, także my odzyskujemy wolność. I ulgę. Ponoć nie ma większej radości, niż widok swojego nowonarodzonego dziecka. W jakimkolwiek wieku by nie było.

...

Tak to druga osoba POWOERZONAW OPIEKE! A NIE WLASNOSC!!! To tylko ludy prymitywne maja takie ,,pojecie wlasnosci" glowy rodu nad reszta. Stad nie mozna go skrzywdzic w zaden sposob!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:18, 13 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
To oksytocyna każe matce bronić potomstwa
To oksytocyna każe matce bronić potomstwa

Dzisiaj, 13 czerwca (13:21)

W obliczu zagrożenia, wszelkie zwierzęta podejmują natychmiastową decyzję by uciekać lub się ukryć. Jeśli jednak zagrożenie dotyczy młodych, ich rodzice reagują inaczej, starają się je bronić. Badacze z Champalimaud Centre for the Unknown w Lizbonie postanowili sprawdzić, co za tym stoi, jaki mechanizm w mózgu za to odpowiada. Wyniki ich badań, opublikowane w czasopiśmie "eLife" wskazują, że decydujące znaczenie ma hormon miłości, oksytocyna, wydzielany w odpowiadającym za reakcje emocjonalne ciele migdałowatym.
Samica broni młode przed zagrożeniem
/Shira Lottem/ Champalimaud Centre for the Unknown /materiały prasowe


Oksytocyna to hormon odpowiadający miedzy innymi za więzi łączące pary i za matczyne uczucia wobec młodych. Wcześniejsze badania wskazywały też, że jego wydzielanie w obrębie ciała migdałowatego hamuje u zwierząt reakcję na zagrożenie polegającą na zastyganiu w bezruchu. Do tej pory tych dwóch elementów nie łączono, Portugalczycy zdecydowali się powiązać te wątki jako pierwsi. W tym celu przeprowadzili serię eksperymentów na samicach szczura, które niedawno miały młode.

Postaraliśmy się te dwa aspekty powiązać - tłumaczy szefowa grupy badawczej, Marta Moita. Nasze doświadczenie pozwoliło nam obserwować obronne zachowania samic w obecności młodych lub bez, a także sprawdzać na ile ich zachowanie jest związane z wydzielaniem oksytocyny właśnie w obrębie ciała migdałowatego - dodaje. Ponieważ oksytocyna działa w różnych rejonach mózgu, próby manipulowania jej wydzielaniem przynoszą wyniki trudne do jednoznacznej interpretacji. Tym razem wykorzystano rejon odpowiedzialny za zauważony wcześniej efekt zamierania w bezruchu.

Na początku eksperymentu nie było młodych a samice przyzwyczajano do kojarzenia zapachu mięty pieprzowej z delikatnym impulsem elektrycznym. Po ćwiczeniach zwierzęta kojarzyły zapach z zagrożeniem i gdy się pojawiał, przepisowo przestawały się ruszać. Gdy eksperyment powtarzano z udziałem młodych, samice w odpowiedzi na zapach nie zamierały, wręcz przeciwnie, przystępowały do obrony swojego potomstwa. Gdy młode były bardzo małe, matki próbowały atakować lub blokować rurkę skąd płynął zapach, w przypadku starszego potomstwa, starały się je głaskać i przytulać. Gdy w kolejnym etapie eksperymentu zablokowano matkom wydzielanie oksytocyny w ciele migdałowatym, "zapominały" o matczynych obowiązkach i w odpowiedzi na zapach mięty pieprzowej zamierały w bezruchu, nie zajmując się potomstwem.

Opublikowane dziś wyniki badań to dopiero wstęp do dalszych eksperymentów. Odkryty mechanizm powinien teraz pomóc zrozumieć komunikację miedzy potomstwem a matką, która prowadzi do wydzielania się oksytocyny i uruchamia matczyną reakcję. Wiemy już, że chemiczna komunikacja jest bardzo istotna - podkreśla Moita. Wciąż jednak nie znamy bodźców, które prowadzą do wydzielania oksytocyny - dodaje.

Badania przyniosły jeszcze jedną ciekawą obserwacje. Młode, których matki po zablokowaniu oksytocyny, zamierały w odpowiedzi na groźny zapach w bezruchu, nie uczyły się kojarzenia mięty pieprzowej z czymś niebezpiecznym. Kiedy podawano im ten zapach, gdy były same, nie wykazywały reakcji lękowej. Zupełnie inaczej było w przypadku młodych, którymi matki w obliczu groźnego zapachu się opiekowały. Najwyraźniej wydzielane przez matkę feromony sygnalizowały potomstwu, że dzieje się coś groźnego. Te młode, gdy w samotności podano im ten zapach, reagowały lękowo i przestawały się ruszać.
Grzegorz Jasiński

..

Oczywiscie chemia nie rozwiazuje sprawy. Gdyby to tylko hormony to kobiety bronily by kogokolwiek bo chemia by dzialala a tu wlasne dziecko glownie. Sa tez o wiele mocniejsze wiezi ducha.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:39, 20 Cze 2017    Temat postu:

Mamy, które zostały świętymi dzięki… swoim dzieciom
Michael Rennier | Czer 20, 2017

Od lewej do prawej: Św. Augustyn z matką, św. Moniką, obraz autorstwa Ary Scheffer, 1846 r. Dziewica z dzieciątkiem i św. Anna, obraz Leonardo Da Vinci z ok. 1503-1519 r.
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Macierzyństwo przynosi wiele wyzwań… Niech te historie 10 niezwykłych kobiet przypomną ci, że wykonujesz naprawdę dobrą robotę.


J
ednego dnia twoje dziecko wzrusza cię uściskami i laurkami, na których narysowało serduszka. Drugiego jesteś wykończona: toniesz po kolana w stertach ubrań do prania, marzysz o śnie i ledwo nadążasz za wymaganiami swojego powołania.

Bycie mamą to jednocześnie ogromne błogosławieństwo i wielka odpowiedzialność. Dobrze ci zrobi, jeśli przypomnisz sobie, że żyły przed tobą kobiety, które wiedziały, jak się czujesz. Dziś są świętymi nie tylko po to, by być dla ciebie przykładem. Z chęcią pomodlą się za ciebie i udzielą ci wsparcia!
Czytaj także: 7 bezcennych rad dla mam od papieża Franciszka


1. Zelia

Zelia była całkiem zwyczajną mamą w zwyczajnym domu: gospodynią, krawcową, żoną. Jej świętość pokazuje nam, jak ważna w codzienności i powołaniu do macierzyństwa jest wiara. Udowadnia, że nawet najprostsza miłość matki naprawdę ma znaczenie. To przecież największa siła na całym świecie! Dowód? Dwoje dzieci Zelii zostało świętymi. Nie trzeba ci chyba przypominać Małej Tereski?



Jej matczyna porada:

Kochaj swoje dzieci, troszcz się o nie, opowiadaj im o Bogu, a potem patrz, jak On je prowadzi!


2. Gianna

Gianna to XX-wieczna święta, która robiła karierę – i jako lekarka, i jako matka. Miała sześcioro dzieci (dwoje zmarło w jej łonie). To właśnie narodziny ostatniej córki stały się świadectwem jej heroicznego życia. W 1961 r., gdy była w stanie błogosławionym, dowiedziała się, że w jej macicy znajduje się cysta. Lekarz wiedział, że poród będzie bardzo skomplikowany, dlatego polecił Giannie zadbać o siebie, a dziecko odstawić na drugi plan.

Gianna przeżyła co prawda poród, ale zmarła tydzień później. Jej córeczka, która nosi to samo imię, powiedziała potem: „Całe życie mojej mamy było hymnem na cześć życia, radości, miłości Boga, Maryi, rodziny…”. Gianna znalazła w sobie siłę do poświęcenia wszystkiego dla dzieci.



Jej matczyna porada:

Oddaj swoim dzieciom całe serce.


Czytaj także: Wolne kobiety rodzą wolnych ludzi – o macierzyństwie bez oczekiwań


3. Franciszka Rzymianka

Franciszka miała sześcioro dzieci, ale tylko jedno – syn Battista – przeżył okres niemowlęcy. Kiedy dorósł, poślubił kobietę, która nie znosiła Franciszki (znasz chyba dobrze dowcipy o teściowych?). Młoda kobieta była na nią obrażona i robiła wszystko, by wyrzucić Franciszkę z życia Battisty. Święta nie poddała się tak łatwo. Wciąż była życzliwa dla synowej, starała się zmienić jej nastawienie i wprowadzić pokój do rodziny. Czasami to właśnie matka jest jedyną osobą, która potrafi ustąpić z miłością i pokorą. Tylko po to, by uleczyć pękniętą rodzinę.



Jej matczyna porada:

Bądź w rodzinie źródłem jedności, nie podziałów.


4. Monika

Monika była gorliwą chrześcijanką, mimo że nikt z jej rodziny nie wyznawał Chrystusa. Dobrze rozumie więc wszystkie matki, które niepokoją się brakiem wiary swoich dzieci. Przez lata modliła się cicho o nawrócenie syna, nigdy się nie poddając. Nawet wtedy, gdy Augustyn żył z kochanką albo wybrał inną religię. W końcu jej syn przyjął chrzest i stał się jednym z najbardziej wpływowych świętych wszech czasów. I to wszystko dzięki modlitwie jego mamy!



Jej matczyna porada:

Nigdy nie przestawaj modlić się za swoje dzieci.


Czytaj także: Prawdziwy obraz macierzyństwa, czyli jaki?


5. Perpetua

Przyjęła chrzest w roku 202. W tym czasie w Rzymskim Imperium przyłączenie się do Kościoła nie było raczej drogą do ziemskiego sukcesu. Bardzo szybko została aresztowana i skazana na śmierć. Perpetua była mamą od niedawna. Chrześcijanie przynosili jej synka do więziennej celi, by mogła go nakarmić, mimo że sama nie dostawała jedzenia. Do ostatniej chwili starała się wypełniać powołanie do macierzyństwa. Przygotowywała się do ponownego spotkania z synkiem w wieczności. Perpetua jest dobrą patronką dla wszystkich mam, które żyją odseparowane od swych dzieci.



Jej matczyna porada:

Czasami najlepszym macierzyństwem jest dawanie dobrego przykładu.


6. Felicyta

Została zamordowana w tym samym czasie, co Perpetua i jej historia wcale nie jest mniej niezwykła. Gdy ją aresztowano, była w ósmym miesiącu ciąży. Urodziła w więzieniu zdrową córeczkę i – jak mówią – przepełniały ją radość i szczęście. Niemowlę zostało przekazane chrześcijanom, a Felicytę skazano na śmierć. Jej przyjaciółka Perpetua pisała w pamiętnikach, że Felicyta naturalnie pokonała drogę od „macierzyństwa, do… walki”. A to oznacza, że doświadczenie bycia mamą dało jej odwagę i siłę, by iść na egzekucję. Silna matka jest jak lwica i nic, nawet śmierć, nie jest w stanie złamać jej woli.



Jej matczyna porada:

Nie postrzegaj poświęcenia w macierzyństwie jako rezygnacji z tego, kim jesteś, ale jako dar, który pozwala ci być silniejszą osobą.


Czytaj także: Po co mi właściwie matka? Bez lukru o relacji matka-córka


7. Rita

Rita była gospodynią domową i mamą bliźniaków. W czasach w których żyła, Włochy były targane wojnami. Świat był naprawdę niebezpieczny. Nieszczęścia nie ominęły także jej rodziny. Mąż Rity został zamordowany przez wrogów, a rok później obaj synowie padli ofiarą epidemii.

Resztę życia poświęciła modlitwie za mężczyznę, który zabił jej męża i za tych, którzy cierpią. Postanowiła przemienić swój żal w służbę innym. Nie bez przyczyny nazywa się ją patronką spraw beznadziejnych. Na pewno modli się teraz w niebie za tych, którzy przedwcześnie stracili swoje dziecko.



Jej matczyna porada:

Nawet jeśli twoje dzieci odejdą, nigdy nie przestaniesz być mamą.




8. Brygida

Brygida żyła u boku swojego męża Ulfa aż 28 lat. Mieli ośmioro dzieci. Jedno z nich – Katarzyna Szwedzka – też jest świętą. Otwartość Brygidy na kolejne dzieci i jej wysiłek, by je odpowiednio edukować, są świetnymi przykładami hojności jej ducha. Życie Brygidy jest też świadectwem tolerancji i współczucia dla różnych ludzi, których spotykała pielgrzymując po całym świecie. W jej życiu nie wydarzyło się nic cudownego ani spektakularnego, ale jej starania, by dzieci wzrastały kochając Boga i troszcząc się o pokój, są na swój sposób heroiczne. Nie bez przyczyny jest dziś patronką i matką całej Europy.



Jej matczyna porada:

Ucz dzieci miłości do życia na przykładzie swojego szczęścia i radości.


Czytaj także: Najlepszy prezent dla Twojego dziecka to szczęśliwa mama


9. Anna

Anna była mamą Maryi. Przez długi czas nie mogła zajść w ciążę. Każdy, kto tego doświadczył, dobrze wie, jaki to ból i smutek. Dlatego właśnie Anna jest wspaniałą patronką dla kobiet, które od dawna próbują zostać matkami, ale nie mają na to szansy, albo dla tych, które zmagają się z niepłodnością.

Bóg w końcu pobłogosławił Annę córeczką. Zazwyczaj malarze przedstawiają ją czytającą, z Maryją na kolanach. Nie ma wątpliwości, że Anna wpłynęła na to, że Maryja powiedziała „tak” byciu matką Boga. Pomyślcie tylko – jakiego Anna miała wnuczka!



Jej matczyna porada:

Babcie też są ważne!


10. Elżbieta Anna Seton

Była pierwszą Amerykanką wyniesioną na ołtarze. Urodziła się w Nowym Jorku w 1774 r. czyli wtedy, kiedy rozpoczynała się rewolucja. Gdy miała 19 lat poślubiła lekarza. Małżonkowie wychowywali swoje dzieci, ale postanowili też przyjąć pod swój dach grupę sierot. Po śmierci męża Elżbieta założyła katolicką szkołę dla niepełnosprawnych dzieci. Kochała je wszystkie, nawet jeśli nie były z nią spokrewnione. Starała się naśladować macierzyństwo Maryi każdego dnia. W końcu założyła też katolicki zakon – Siostry Miłosierdzia im. św. Józefa, który do dziś służy dzieciom. Elżbieta pokazywała, że nawet najprostsze akty macierzyńskiej miłości mogą zmieniać świat.



Jej matczyna porada:

Bądź otwarta na tych, którzy potrzebują macierzyńskiej troski. Nie spodziewasz się nawet, kiedy możesz ich spotkać.

...

Nie myslcie ze tylko jakies wojenne dokonania sie licza. Oby juz koniec wojen! Dobre zycie to jest cos!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 9:07, 26 Cze 2017    Temat postu:

List do przyszłej żony mojego syna
Marta Brzezińska-Waleszczyk | Czer 26, 2017
Trinette Reed/Stocksy United
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


W Meksyku mawiają, że za każdym macho stoi jego matka. Idąc tym tropem trzeba przyznać, że to my, matki w dużej mierze odpowiadamy za to, jakimi mężami będą nasi synowie.


M
oja droga Synowo!

Piszę do Ciebie, choć może jeszcze się nie narodziłaś. Mój synek ma zaledwie dziesięć miesięcy! Patrząc, kiedy bawi się, śpi albo poznaje świat swoimi błękitnymi oczami, jak każda mama, zastanawiam się czasem, jaka będzie jego przyszłość. Jak będzie wyglądał, jaki zawód wybierze. Nie, nie projektuję mu życia. Po prostu sobie dumam.

Czasem myślę też o tym, jakim Franciszek będzie mężem, ojcem. Dziś wiem, że to przede wszystkim zależy właśnie ode mnie.

My, kobiety czasem narzekamy na mężczyzn, którzy migają się od domowych obowiązków. Ze smutkiem i nie bez żalu zżymamy się na niedzielnych tatusiów.

Kiedy widzę koleżankę w 9. miesiącu ciąży, która dźwiga 3-letnie starsze dziecko, podczas gdy jej mąż spokojnie spaceruje obok, gotuje się we mnie. Podobnie, kiedy widzę przyjaciółkę, która po ciężkim dniu wraca umęczona z pracy, po drodze odbiera dziecko z przedszkola i jeszcze robi zakupy, by w domu na jej męża czekał ciepły obiad. Oczywiście, zrobiony przez nią.

Nie, nie będę Ci pisać, droga Synowo, o podziale obowiązków czy równości, bo to tematy na obszerne dysertacje. Poza tym, to wasza sprawa, jak się dogadacie. Chcę Cię jedynie zapewnić, że zrobię wszystko, by mój syn, a Twój mąż, był dla Ciebie wsparciem i pomocą.
Czytaj także: Podzielmy się obowiązkami – oboje zyskamy



Będę go uczyć, że zmywanie, sprzątanie, prasowanie czy gotowanie to nie jest tylko święty obowiązek kobiety. Zresztą, w naszym domu prędzej zobaczy matkę nieustannie wybijającą rytmy na klawiaturze komputera niż jeżdżącą na mopie. Prędzej zobaczy matkę wynoszącą pojemniki po zamówionym jedzeniu niż mieszającą mozolnie w garnkach. Jeśli już zobaczy, że ktoś sprząta w naszym domu, to raczej będzie to ojciec (ja robię to sporadycznie, a częściej ograniczam się do zadbania o drobiazgi, jak świeże kwiaty w wazonie czy klimatyczne dekoracje).

Jeśli Franciszek będzie miał kiedyś siostrzyczkę, to będzie miał w domu dokładnie takie same obowiązki, jak ona. Żadnych forów. Obiecuję Ci, że nie wychowam maminsynka z dwiema lewymi rękoma.

Żono mojego syna,

chcę Cię też zapewnić, że nauczę Franciszka, że opieka i wychowanie dzieci to nie tylko sprawa matki. On zresztą już to widzi! Od pierwszych chwil życia w opiekę nad nim dzielnie angażuje się ojciec. Mówi się czasem, że na początku to dziecku potrzebna jest matka, a ojciec „przejmuje” je później. To bzdura! Jak kilkulatek ma stworzyć relację z ojcem, którego wcześniej nie było w jego życiu?

To mąż wstawał do synka, kiedy ten w pierwszych miesiącach budził się nocą. Przynosił mi go do karmienia, a później tulił i usypiał. Mąż zabiera też malca choćby na 2-3 godzinny spacer każdego dnia. Nie tylko po to, żebym mogła popracować czy odpocząć. To chwile tylko dla nich, aby pobyli ze sobą, nauczyli się siebie wzajemnie. A już wieczorna kąpiel i nocne usypianie to święty i nieodwołalny rytuał moich chłopaków.

Kiedy Franciszek podrośnie, ojciec pokaże mu swoje pasje – rekonstrukcje historyczne, fotografię. Już teraz uśmiecham się pod nosem na myśl o tych wszystkich ich męskich wypadach, podczas których ja będę mogła oddać się swoim pasjom. I podczas których będę oczywiście szalenie za nimi tęsknić i wyglądać ich powrotu, jak każda mama.
Czytaj także: Natalia Białobrzeska: Synku, nauczę cię być mężczyzną



Moja droga Synowo,

chcę Cię na koniec zapewnić o najważniejszym.

Nauczę mojego syna, że żona to pierwsza i jedyna kobieta w jego życiu. Że ma Cię kochać miłością oddaną, bezwarunkową. Że ma Cię kochać nie za coś, ale pomimo. Że to wokół Ciebie będzie się kręcił nie tylko Wasz dom, ale przede wszystkim jego świat.

Zresztą, tego specjalnie nie będę go musiała uczyć, bo to już widzi, patrząc na nas. Oczywiście, czasem kłócimy się tak, że latają talerze, a w futrynach drzwi zostają dziury. Ale szybko się godzimy, bo w końcu wybraliśmy siebie. Na zawsze.

Ufam, że w oczach mojego syna będziesz mogła przeglądać się niczym w lustrze, w którym zobaczysz piękną, szczęśliwą i kochaną kobietę. Tak, jak ja przeglądam się w oczach taty Franciszka.

Wierzę, że w moim synu znajdziesz wsparcie.

...

Istotnie pomysl ze kobiety nie maja wplywu na rzeczywistosc jak nie sa w rzadzie jest obledny. A kto wychowuje? KAZDEGO! Kazdy ma dom i brak rodzicow czyli sieroctwo jest problemem i wyjatkiem. A taknw wiekszosci jest matka i ojciec. I tu ksztaltuja sie ludzie. Nie w rzadzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:08, 29 Cze 2017    Temat postu:

Jesteś w ciąży? Papież Franciszek ma Ci coś do powiedzenia
Redakcja | Czer 29, 2017

Vincenzo PINTO / AFP
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
W adhortacji Amoris Laetitia, która jest poświęcona miłości w rodzinie, Papież Franciszek kieruje do kobiet w ciąży kilka ważnych zdań.

Ojciec Święty prosi mamy, żeby dbały o swoją radość i nie dały się lękom. Stawia im za wzór Matkę Bożą i potwierdza, że ciąża nie powinna być czasem paniki i obsesyjnych przygotowań, ale momentem wyciszenia i dojrzewania do nowego życiowego zadania – matczynej miłości.

Zobaczcie, co napisał Papież:

„Każdą kobietę w ciąży pragnę z miłością prosić:

dbaj o swoją radość, niech nic ci nie odbiera wewnętrznej radości macierzyństwa. To dziecko zasługuje na twoją radość.

Nie pozwól, aby lęki, obawy, komentarze innych osób lub problemy przygasiły szczęście bycia narzędziem Boga, aby wnieść na świat nowe życie. Zadbaj o to, co trzeba zrobić lub przygotować, ale nie ulegając obsesji i uwielbiaj jak Maryja: „Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej” (Łk 1, 46-4Cool.

Przeżywaj ten pogodny entuzjazm pośród swoich trudności i proś Pana, aby strzegł twojej radości, żebyś ją mogła przekazać swemu dziecku”.

Tak brzmi punkt 171 adhortacji apostolskiej Amoris Laetitia.

...

Ciąża to macierzynstwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:25, 30 Cze 2017    Temat postu:

Szymon Majewski: Moja mama i jej angielskie wyjście
Szymon Majewski | Paźdź 07, 2016

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Dziś napiszę o tym, jak moja mama wyszła z przyjęcia po angielsku. Żebyście poczuli smak tej słynnej rodzinnej anegdoty, nakreślę wam mały portret mamy.


M
oja mama nawet imię miała takie trochę przedwojenne – Maria, Marysia. Taka też była, przedwojenna, czyli nie na ten czas, nie na czas pośpiechu i rywalizacji. Delikatna i nieśmiała. Nie lubiła za bardzo przyjęć, stresowały ją:

– Kto przyjdzie? Kto będzie? Nie potrafiła bywać, brylować towarzysko. A tu życie płynęło, synek już był na swoim, miał rodzinę i dzieci, co pewien czas organizował więc przyjęcia, a tam przychodziło mnóstwo gości, czasami ludzie, których nie znała. – „Synek celebrynek”, jak o sobie mówiłem, miał czasami znajomych z pierwszych stron, a to mamę peszyło już wyjątkowo. Pamiętam, jak kiedyś po coś przyjechał do mnie mój kolega Michał Zieliński, aktor, którego mama bardzo lubiła, filar „Rozmów w Tłoku”. Michał miał do mnie wpaść przejazdem. Gdy tylko zadzwonił dzwonek, mama nagle zniknęła. Z Michałem rozmawialiśmy w drzwiach może pięć minut. Przez ten czas mamy nie było. Gdy Michał poszedł, zacząłem jej szukać, po przejrzeniu wszystkich zakamarków wszedłem do garderoby i zobaczyłem, że mama stoi w niszy między lodówką a szafą!

– Mamo, co tu robisz ?
– A wiesz, tak sobie tu stanęłam, ja tak lubię pana Michała, a dziś jakaś taka jestem nieuczesana…
Czytaj także: Szymon Majewski: Co moja Mama powinna mieć na T-shircie



To była cała Marysia Majewska, moja kochana mama, powojenne wydanie Stefci Rudeckiej. Inna mama wyleciałaby przede mnie, uścisnęła Michała, krzycząc :

– Boże, co tam u ciebie, mój Michałku!

A moja mama pięć minut wypełniała niszę obok lodówki, jakby była okupacja i Niemcy krążyli w okolicy.

Jej nieśmiałość czasem zastawiała na nią pułapki i zasadzki. Oto jedna z piękniejszych i barwniejszych historii domowych, kiedy tylko wspominam moją nieżyjącą już mamę, to zawsze ze łzami w oczach przypominam sobie słynną „angielską” anegdotę. To historia prawie filmowa, scena, która mogłaby zdarzyć się w pięknej, szlachetnej angielskiej komedii.

Było moje przyjęcie, chyba imieninowe, sporo osób jak na nasze mieszkanie na Młocinach, rodzina, znajomi i oczywiście moja mama. Pani Marysia dzielnie stawiała czoła wyzwaniom w postaci znajomych i nieznajomych, jednak po paru godzinach postanowiła wyjść, podeszła do mnie dyskretnie w kuchni i powiedziała:

– Szymku, ja wyjdę po angielsku.
– Dobrze, mamo, okej, jak chcesz. To cześć.
– Pa, cześć.

Po czym mama, dyskretnie przy ścianie, prześlizgnąwszy się przez cały salon, delikatnie i niezauważenie otworzyła drzwi na klatkę schodową i… chcąc zapalić światło na klatce wcisnęła… dzwonek do drzwi!!!

Na dźwięk dzwonka wszyscy obecni podskoczyli i spojrzeli w stronę drzwi, krzycząc:

– Marysiu!!! Wychodzisz!? Bez pożegnania!?

Po czym żegnanie się ze wszystkimi zajęło mojej nieśmiałej mamie kolejne dwie godziny…

...

Macierzynstwo trwa na wieki...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:09, 09 Lip 2017    Temat postu:

Bycie matką chrzestną to…
Aleteia Brasil | Lip 09, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Cud miłości, jaką żywisz do dziecka, które pochodzi nie z Twojego brzucha, a z Twojego serca.


B
yć matką chrzestną to kochać bezwarunkowo istnienie, które narodziło się wewnątrz Twojego serca.

To otrzymać zaufanie matki dziecka, że zaopiekujesz się nim tak, jak gdyby było Twoim własnym.

To być na tyle ważnym, by otrzymać taki dar, ale i o nim nie zapominać – bo chrześniacy dorastają, matki chrzestne się starzeją, a miłość pozostaje.

Być matką chrzestną to być zawsze obecną.

To być matką jeszcze przed tym, zanim się urodzi dzieci czy założy rodzinę.

To posiadać kogoś, kim się opiekujesz.

To służenie pomocą w poznawaniu miłości, poznawaniu Boga.

To mieć pewność, że on/ona, jako dorosła osoba popatrzy wstecz i powie: „Moja matka chrzestna była obecna we wszystkich ważnych momentach mojego życia”.

Przychodzisz po to, by ożywić moje dni, Twoje życie wniosło więcej sensu do mojego życia.

Twój głosik pokazał mi znów, jak słodko jest być dzieckiem.

Ze wszystkich rzeczy, które przydarzyły się w moim życiu, nic nie napełnia mnie większą dumą niż bycie Twoją matką chrzestną!

(Autor nieznany)

Tekst ukazał w portugalskiej edycji portalu Aleteia

...

Szczegolne macierzynstwo... Oczywiscie na ogol tylko okazyjne bo przeciez rodzice sa. Chrzestny raczej jest od ducha! Nie od ,,prezentow" materialnych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:42, 27 Lip 2017    Temat postu:

Czy instynkt macierzyński istnieje?
Małgorzata Bilska | Lip 27, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


W macierzyństwie nie może chodzić tylko o więzy krwi. Według mnie są to więzy miłości, bliskości. One są najważniejsze, najbardziej prawdziwe – mówi Anna Paruch, mama adopcyjna dwóch Wojtków i autorka bloga „Dla Dwóch Takich Co Ukradli Serce”.


M
ałgorzata Bilska: Jest Pani mamą z wyboru. W dodatku mamą chłopaków, którzy potrzebują szczególnie dużo miłości – duży Wojtek ma autyzm, mały Wojtek ma Zespół Downa. Wokół macierzyństwa istnieje sporo mitów, które Pani traktuje z dystansem. Można być szczęśliwą mamą, kiedy nie „nosiło się dzieci pod sercem”, jak mawiają niektórzy?

Anna Paruch: Jak zostałam mamą Wojtków, często słyszałam pytanie: No dobrze, ale co z twoim życiem? Albo: Kiedy będziesz miała swoje dzieci? Strasznie mnie to wkurzało, bo to tak, jakbym swoich dzieci nie miała, tylko obce. Myślałam wtedy o sytuacji, w której dzieci z rodzin adopcyjnych dowiadują się o adopcji i poszukują rodziców biologicznych.

Moja teoria – choć może nie wszyscy to zrozumieją – jest taka, że gdyby „podstawić” im kogoś i powiedzieć, że to jest mama, natychmiast pojawiłaby się więź emocjonalna. Ona tworzy się na poziomie emocji, nie krwi. To byłoby wielkie oszustwo, nie można tego zrobić z powodów etycznych. Chodzi mi jednak o to, że w macierzyństwie nie może chodzić tylko o więzy krwi. Według mnie są to więzy miłości, bliskości. One są najważniejsze, najbardziej prawdziwe. Kiedy się jest razem nie tylko wtedy, gdy jest łatwo i fajnie, ale i gdy jest trudno. Na przykład dziecko choruje i cierpi, a mama jest przy nim i je wspiera. Boli je brzuch, a mama trzyma je za rękę. Więź buduje się każdego dnia. Ja codziennie mówię Wojtkom, że ich kocham. Nigdy nie przeszłam nad tym do porządku dziennego. To według mnie bardzo ważne. Wojtki są niepełnosprawni, dlatego pieluchy i butelki też przerobiliśmy, mimo, że byli już więksi. Wszystkie etapy macierzyństwa mam zaliczone i nie czuję, żebym coś straciła.






Każdy zna opowieści o tzw. instynkcie macierzyńskim. Zastanawia mnie, czemu kobiety – obdarzone naturalnym instynktem – boją się rodzić dzieci z Zespołem Downa czy ciężko chore. Instynktownie powinni kochać każde dziecko. Więc jak jest?

Nie wierzę w instynkt jako taki. Myślę, że miłość matki powstaje na poziomie utworzonej z dzieckiem relacji. Znam mnóstwo mam dzieci z Zespołem Downa, które są zakochane we własnych dzieciach. Znam też takie, które mówią: Kocham moje dziecko, ale nienawidzę Zespołu Downa. Każdy ma inny sposób pogodzenia się z sytuacją. Mnie pociągnął do Wojtków nie instynkt, tylko relacja. Najpierw była relacja, potem miłość, a potem – zostałam ich mamą. Zanim ja nazwałam siebie mamą Wojtków, w pewnym sensie powiedział to do dużego mój tata – słowami „Chodź do dziadka”.

Kiedyś przyszłam do nich do Domu Pomocy Społecznej na Łanowej. Mieszkali za taką szybą. Nigdy nie zapomnę, jak jeden z chłopców, Michał, zobaczył mnie i zawołał: Wojtek! Mama idzie! Ja bardzo długo nie usłyszałam tego słowa od Wojtków. Mamy na nie czekają. Z dziećmi niepełnosprawnymi jest inaczej, bo one nie mówią. Duży Wojtek powiedział to niedawno. Nauczył się języka gestów, za tym poszło słowo. Miał już ponad 20 lat.
Galeria zdjęć



Opowie Pani o początkach Waszej relacji? Poznaliście się w Domu Pomocy Społecznej na Łanowej w Krakowie, gdzie przebywali, a Pani pracowała.

Relacja tak naprawdę zaczęła się od pierwszego spotkania u mnie w domu, kiedy zabrałam dużego Wojtka z DPS-u na święta. Szybko poczuł się u siebie, mimo autyzmu i tego, że często wydawał się taki nieobecny. Czuł się u nas dobrze. Po powrocie do DPS-u zobaczyłam jego wielkie cierpienie. Czyli nie było tak, że jest mu wszystko jedno, gdzie jest… To spowodowało, że musiałam pomyśleć, co z tym dalej zrobić. Powoli budować wspólne życie. To nie była decyzja taka, jak w przypadku adopcji. Wojtki najpierw pojawili się w moim życiu, wywrócili mój świat trochę do góry nogami. A ja tylko musiałam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jestem na nich gotowa.
Czytaj także: Rodzice Marysi: Adopcja to nie „osiągnięcie”. To miłość [reportaż]



Jakie cechy powinna mieć dobra mama? Pytanie pozorne banalne, ale dziś model bycia mamą się zmienia, razem z rolą społeczną kobiety. Na pewno – cierpliwość.

Cierpliwość jest chyba najważniejsza. Wszyscy mówią, że mam jej bardzo dużo. Nie zawsze tak było, cierpliwość jest czymś, czego człowiek się uczy. Jakie cechy powinna mieć? Nie wiem, czy są takie. Powinna być otwarta na naukę. Całe życie trzeba uczyć się tego, jak być ze swoim dzieckiem. Nie zakładać, że już wszystko wiem, nic mnie nie zaskoczy, nic się nie wydarzy. Bo wtedy może dojść do zgrzytu i tego, że się nie dogadamy.

Zainspirował Panią Jean Vanier. Czy ktoś jeszcze? Pani blog jest pełen radości i pozytywnej energii, które aż promieniują.

Jean Vanier stał się dla mnie kimś najbliższym, chciaż nie mam z nim kontaktu. Spotkałam go raz, może dwa razy w życiu. Jego duchowość i myślenie o człowieku niepełnosprawnym stały się moim drogowskazem.

To znaczy?

Pokazał, że w niepełnosprawnych intelektualnie trzeba dostrzegać ludzi. Patrzeć głębiej i widzieć nie tylko to, co jest na zewnątrz. Nie dać się odstraszyć dziwnym zachowaniem. Miałam na początku kłopot. Jak już chciałam podjąć decyzję, jedyne, czego się bałam, to ich dorosłość. Jak długo dzieci są małe, także z autuzmem i Zespołem Downa, jest cudownie. Słodki mały chłopczyk – wszystkie panie „niuniają” nad nim. Jesteśmy na plaży, on ma lat 10, wygląda na 1,5 roku. Jest słodziakiem, wszyscy się nim zachwycają. Staje się dorosły i ktoś śmieje się z niego na ulicy. Poradzić sobie z tym jest mi do dzisiaj strasznie trudno. Są rzeczy, na które się nie godzę. Bałam się nie tego, jacy będą, czy ich ogarnę, tylko konfrontacji ze społeczeństwem. Dlatego życie Jeana Vaniera i jego podejście jest mi tak bliskie. U niego osoby niepełnosprawne intelektualnie czują się bezpiecznie.
Czytaj także: Kto przytuli niechciane dzieci?



Rodzice chyba najbardziej boją się tego, co stanie się z chorymi dziećmi, kiedy ich zabraknie. Co by im Pani powiedziała?

Niestety, też tego doświadczam. Nie wiem, jak chłopaki by sobie poradzili. Byłoby cierpienie, agresja, wszystko co najgorsze. Nie ma na to dobrej odpowiedzi. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to że powinniśmy odejść razem. W jednym momencie. Tak się niestety zazwyczaj nie dzieje.

Zostaje zawierzenie, że Bóg nas z tym nie zostawi. To też wyzwanie dla nas, wspólnoty wierzących, mamy wzajemnie brzemiona nosić.

Dlatego nie szukam super rozwiązania, choć może mogłabym coś zrobić? Co zapewni im bezpieczeństwo na przyszłość…

...

Bóg albo je wczesniej zabiera albo znajduje opieke. Ostatnio szok bo zajrzalem do tv a robie to wyjatkowo rzadko a tam 96!!! LETNI MEZCZYZNA OPIEKUJE SIE NIESPRAWNYM SYNEM!!! Jeszcze kolek mu tam jakies zapory stawia A TO KOLEJARZ! SZOK! 96 latek a tu mlody by nie dal rady! Bóg ukazal mi to jako dowod ze to ON rzadzi! I jak bedzie tezeba to i 200 latek bedzie sie opiekowal 20 latkiem!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:38, 04 Sie 2017    Temat postu:

Każda mama to Wonder Woman!
Natalia Białobrzeska | Sier 04, 2017
Shutterstock
Komentuj

0

Udostępnij 0    

Komentuj

0
 




Jak każda mama codziennie ratuje świat?


T
rudno mieć pretensje do zapracowanego ojca, że jest zapracowany, przecież stara się, jak może, zagrać swoją rolę na pięć z plusem. Oczywiście, ojcowie muszą włożyć dużo więcej wysiłku, żeby zapisać się we wspomnieniach swoich dzieci, nie tylko weekendowo. Ale każde staranie ekstra – jak samodzielny wypad z dziatwą, w liczbie mnogiej, gdziekolwiek – zostanie nagrodzone gromkimi brawami okolicznych gapiów, dziesiątkami lajków i może nawet ktoś wspomni o supertacie na poczytnym portalu dla kobiet. A matki? One funkcjonują w przestrzeni oczywistości i powinności. I ciągle muszą wybierać.
Czytaj także: Duchowość matki to dosłownie… kosmos. Jak modlić się, mając na głowie cały dom?


Macierzyństwo czy praca zawodowa?

A wybór kobiety do łatwych nie należy. I nie dlatego, że matka m u s i zostać z niemowlęciem w domu, bo żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku i każda z nas wie, że jak się zaprze, to zorganizuje sobie życie tak, że już w drugim tygodniu po porodzie wróci do pracy.

Oczywiście ustalmy jedno: żaden wybór nie jest dobry i dobrze o nas nie świadczy (to tak z przymrużeniem oka). Bo nie pójdziesz na macierzyński, to źle, wyrodna matka, która widzi jedynie koniuszek własnego nosa. Pójdziesz na macierzyński, też źle, bo de facto idziesz na łatwiznę i zaprzepaszczasz swój potencjał.

Zrozum mnie dobrze: nigdy nie zadowolisz całego świata, czytaj: swojej matki, ojca, przyjaciółek i ankieterów. Ale cały świat nie przeżyje za Ciebie macierzyństwa.

Zatem ustalmy drugą rzecz: nie chodzi o brak wyboru. Chodzi o to, jakim ciężarem został obarczony wybór, nazwijmy go: niebiznesowy.
Czytaj także: Czy możliwy jest zdrowy balans między domem a pracą?


Kobieta – płeć piękna i… słaba

Jest coraz lepiej, naprawdę. Świat się zmienia, ludzkie umysły otwierają, na kierunkach ścisłych coraz więcej kobiet. Faceci mają prawo do łez, a kobiety do prawa jazdy kategorii C. Mój synek pcha wózek, a moja córa bawi się samolotami i nie słyszę troskliwych komentarzy. Idę do sklepu i widzę lalki policjantki, a oferty warsztatów z robotyki dla czterolatków nie mają ograniczeń płciowych.

Świat coraz częściej powtarza frazę: możesz być, kim chcesz, podążaj za swoimi marzeniami, nie za oczekiwaniami innych. Jeśli my, dorośli, dobrze wzmocnimy ten fundament, to wyrosną na nim naprawdę fajni, bo wolni ludzie. A co z nami?

Wspominam swoje dzieciństwo i młodość, i dziś, jako trzydziestoletnia kobieta, wiem, że szablon mojego wychowania w dużej mierze opierał się na kreowaniu kobiecości w kontrze do męskości. Przy czym te męskie sprawy były przez wychowawców traktowane jako bardziej wartościowe, wymagające i przyszłościowe. Według obiegowej opinii, jesteśmy płcią piękną, ale też słabą. A ponieważ takie się nie czujemy, to udowadniamy swoją siłę i dążymy do rzeczy wielkich, czytaj: męskich. Bo przecież te nasze to tylko takie tam „babskie sprawy”.

A do takich tam „babskich spraw” zalicza się między innymi wychowywanie dzieci. Z jednej strony wszyscy wiedzą, że to ważne i trudne, ale bez przesady – świata nie ratujemy! Czyżby?
Czytaj także: Jak wychować dziecko, które sobie poradzi?


Siła jest kobietą

Tamtego dnia z kina wróciłam podekscytowana i wzruszona! Oto po raz pierwszy na wielkim ekranie hollywoodzkiej produkcji pojawiła się kobieta, która nie tylko pomaga mężczyznom, jako świetny doradca, nie tylko przełamuje schematy XX-wiecznej Europy, uczestnicząc w strategicznych dyskusjach wojennych, nie tylko jest płcią piękną, ale też silną, i jest kobietą, która ratuje świat. Ale jak!

Doskonała fizyczność, bystrość umysłu i nadprzyrodzone moce to niewątpliwie wspólny mianownik wszystkich herosów. Natomiast Wonder Woman jest bogatsza i ciekawsza o coś, czego dotąd nie mieli męscy superbohaterowie, czyli „o takie tam babskie sprawy”. Tak! Jej siła jest totalnie, całkowicie kobieca! Opuszcza swoją niekoedukacyjną wyspę Amazonek i wyrusza na spotkanie z bogiem wojny.

Przepychając się na londyńskim dworcu kolejowym, w tłumie osób, dostrzega budkę z lodami. To jej pierwsze w życiu. Próbuje i zastyga. Piękna scena. Wokół pędzący ludzie, kolorystyka raczej szaro-bura i ona wniebowzięta smakiem lodów.

Przypominam: idzie właśnie na wojnę z Aresem! Ale potrafi spojrzeć na sprzedawcę i powiedzieć: „To jest cudowne! Powinieneś być z siebie dumny!”. Potem scena w okopach, kiedy zatrzymuje ją płacz niemowlęcia i to ono staje się bodźcem do zmiany planów i wygrania małej bitwy, choć przecież jeszcze przed momentem studzono jej zapał męskim, logicznym myśleniem: „Zostaw, nie uratujesz wszystkich”.

W rzeczywistość brutalną, bezwzględną i pozbawioną kolorytu ona wprowadza swoją delikatność, wrażliwość, spostrzegawczość i uczucia. Nie żyje w przekonaniu, że zwycięży za pomocą supertarczy, młota albo kostiumu, bo jak sama mówi: „Tu chodzi o to, w co wierzysz. Ja wierzę w miłość. Tylko miłość naprawdę może uratować świat”. Pomyślisz sobie, że to tylko film, postać fikcyjna, zgrabna praca scenarzystów. Jasne! Po części tak. Ale ja zgadzam się z tym, co powiedziała aktorka grającą ową superbohaterkę: że każda mama to wonder woman.
Czytaj także: Wonder Woman: Aktorka zagrała scenę bitwy w 5. miesiącu ciąży


Kobiety ratują świat

Już widzę, jak bardzo wytężasz teraz swoją wyobraźnię, żeby w rozczochranych włosach, roztargnieniu, bolących piersiach i w zbieraniu z kątów mieszkania wszechobecnych akcesoriów niemowlęcych dostrzec choćby cień heroski. A jednak!

W tym wszystkim jest Twoja cierpliwość, jest czułość, jest obecność, jest troska, jest gotowość do zarwania kolejnej nocy, jest empatia, jest wrażliwość, jest miłość. I właśnie tym, co wypływa z Ciebie, z Twojej unikatowej kobiecości, lepisz nowego człowieka. Sprawiasz, że świat staje się lepszy. Dosłownie i w przenośni: ratujesz go jak nikt inny!

Bez fleszy i orderów uznania, ale za to dzień po dniu, jak ogrodnik, który zakopuje nasionko w ziemi, dogląda i wyczekuje. Jeśli zdarzy Ci się pomyśleć, że to, co robisz, jest mało znaczące, to spójrz na Marie Curie, Teresę z Lisieux, Wandę Rutkiewicz i pomyśl, że właśnie dzisiaj trzymasz w swoich rękach małego człowieka, który jest jak czysta karta i to Ty kreślisz pierwsze słowa, z którymi pójdzie w życie. Czy czujesz już, jak wielką masz moc?

...

Na szczescie walka to zycie codzienne i dobrze. Nie chcielibyscie chyba ciaglej prawdziwej wojny aby sie wykazac?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:42, 04 Sie 2017    Temat postu:

6 typów niezdrowych relacji z mamą, które wpływają na Twoją dorosłość
Zuzanna Górska-Kanabus | Sier 04, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Nie każda mama umie pogodzić się z tym, że potrzebujesz się oddalić, by poznawać świat i poluźnić łączącą Was więź.

Relacje z mamą są trudne. W dzieciństwie, na początku mama jest dla Ciebie całym światem. Później coraz bardziej się od niej oddalasz, aby poznawać świat. Nie każda mama umie się z tym pogodzić i poluźnić łączącą z dzieckiem więź.

Może to generować różne konflikty i problemy, a przecież więź z mamą – jedną z najważniejszych osób w Twoim życiu – mogłaby być pełna wzajemnego zrozumienia i pojednania.


Jak zbudować dobrą relację z mamą?

Pomocna może się okazać książka Henry’ego Clouda i Johna Townsenda „Mamo, to moje życie”. Autorzy podkreślają, że stosunek mamy do Ciebie i Twoja odpowiedź na proces matkowania w dużym stopniu determinują Twój rozwój. Dzieje się tak, ponieważ relacji z innymi uczysz się od rodziców. Dlatego też rodzaj relacji, jaki zbudowałeś z matką, w dużym stopniu kształtuje Twoje obecne związki. Na przykład, jeśli miałeś mamę okazującą nadmierną troskę, w dorosłym życiu możesz mieć trudność z przyjmowaniem czułości od innych. Albo gdy Twoja mama była zbyt kontrolująca, to możesz być przeczulony na tym punkcie i zwykłe pytania interpretować jako próbę ograniczania Ciebie.

Autorzy książki wyróżnili sześć typów niezdrowych relacji z mamą. Oto one:
Czytaj także: „Gorące mleko”. Dlaczego relacja matki z córką jest tak trudna?
Mama Manekin

Mama Manekin, czyli mama na dystans, mama nieobecna. Jest ona emocjonalnie niedostępna. Cechuje ją ciągła samokontrola, która uniemożliwia nawiązanie więzi. Doświadcza częstych zmian nastroju, przez co w dziecku może pojawić się strach przed zaufaniem. Jest często tak zaangażowana w swoje życiowe problemy, że oddala się od dziecka. W efekcie dziecko nie ma możliwości pogłębienia więzi łączącej go z matką, a to powoduje, że w dorosłości jest emocjonalnie niezdolne do nawiązywania bliskich relacji z innymi.


Mama Porcelanowa Figurka

Mama Porcelanowa Figurka nie umie radzić sobie z nieprzyjemnymi lub stresującymi sytuacjami. Nie radzi sobie ze swoimi problemami i czuje się przytłoczona tym, co dziecko wnosi w jej życie. W konsekwencji dziecko nie uczy się radzenia sobie z emocjami i czyni je to w dorosłym życiu bezsilnym w obliczu odczuwanej, przez siebie lub innych, złości, smutku czy strachu.
Czytaj także: Zbyt często oceniasz? Prosty sposób, by to zmienić


Mama Kontroler

Mama Kontroler wie, co jest najlepsze i swoją postawą utrudnia lub wręcz blokuje stawanie się sobą dziecka. Takie mamy wzbudzają w dorosłych dzieciach poczucie winy, gdy one próbują się usamodzielnić i wyjść spod kontroli rodziców. Mogą też okazywać obojętność, stosować szantaż emocjonalny lub okazywać wrogość i gniew. Chcą, aby wszystko było po ich myśli.


Mama Puchar Zwycięstwa

Mama Puchar Zwycięstwa potrzebuje publiczności i docenienia. Chce być w centrum uwagi i często wykorzystuje dziecko, aby to osiągnąć. Przez to dorosłe dzieci takich mam pochłonięte są dążeniem do bycia najlepszymi i zaspokajania potrzeb innych. Starają się, aby druga osoba była szczęśliwa i się nim/ nią nie rozczarowała. Boją się popełnienia błędu i okazywania słabości. Cierpią z powodu perfekcjonizmu i ciągłego porównywania się.
Czytaj także: Trudne dzieciństwo. Jak wybaczyć?


Mama Zawsze Szef

Mama Zawsze Szef działa według zasady „nieważne ile masz lat, ja zawsze będę Twoją matką, a Ty moim dzieckiem”. Nie umie pozwolić dziecku na dorastanie i usamodzielnianie się. W dorosłości takie osoby mają trudność w kontaktach z innymi dorosłymi, ponieważ nie nauczyły się budować równych, partnerskich relacji. Przez to, albo czują się gorsi – niezdolni do podjęcia dojrzałej decyzji i zrzucają ten obowiązek na innych, pozostając w roli dziecka. Albo przyjmują postawę szefa, starając się przewodzić i kontrolować innych. Oba te style mogą funkcjonować w jednej osobie naprzemiennie.


Mama Master Card

Mama Master Card to mamy, które nie pozwalają swoim dzieciom odejść w dorosłość. Próbuje utrzymać więź mama-dziecko na niezmienionym poziomie. Dorosłe dzieci z jednej strony idealizują mamę, a z drugiej walczą o swoją „niepodległość”. Przy czym tę walkę przenoszą też na inne relacje, przez co nie potrafią zbudować relacji partnerskich opartych na wzajemnej trosce i zaufaniu.

Sześć typów niezdrowych relacji z mamą, które skutkują różnymi, choć często podobnymi, problemami w dorosłości. Jeżeli któryś z tych opisów pasuje do Ciebie, zachęcam sięgnij po książkę „Mamo, to może życie”. Są tam opisane strategie radzenia sobie i naprawiania relacji z każdym typem opisanych powyżej mam.

...

I tu sa patologie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:14, 30 Sie 2017    Temat postu:

Bezdzietna katoliczka? Jak to wygląda?!
Zyta Rudzka | Sier 29, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Czujesz się niepotrzebna, winna, gorsza, zagubiona. Nie potrafisz się cieszyć ciążą siostry. Ona skacze z radości, a ty powstrzymujesz się, żeby nie wybuchnąć płaczem.


N
ie wiesz, o czym masz rozmawiać z przyjaciółkami – wszystkie mają dzieci i cały czas o nich opowiadają. A tu kolejne chrzciny u koleżanek, kuzynek… I jeszcze ta niustanna presja rodziny. Te pytania w czasie świąt, imieniny: To kiedy wreszcie zostaniesz mamusią?

Nieustannie odbierasz sygnały z otoczenia, że skoro nie masz dziecka, to znaczy, że jest egoistką, karierowiczką albo nie dość się starała czy modliła.

Wmawiasz sobie, że musisz koniecznie zostać matką, bo inaczej będziesz nieszczęśliwa do końca życia. I już jesteś na „dobrej drodze”, bo pojawiają się lęki, poczucie niższości i wykluczenia, izolowanie się. Zaczyna się wielkie cierpienie.
Czytaj także: „Bóg mnie karze”. O duchowych problemach niepłodnych par


Bezdzietność powoduje duże obciążenia psychiczne

Istnieją badania psychologiczne mówiące, że niepłodne kobiety przeżywają depresję o takim samym natężeniu jak osoby nieuleczalnie chore.

Bo oto jakiś naturalny etap życia nie jest ci dany. Coś Cię omija, a w konsekwencji i inne ważne sprawy. Przeżywasz: nie będę mamą, nie będę babcią. Nie przeżyję pierwszego ząbka, kroku, uśmiechu mojego dziecka. Nie będę szykowała przyjęcia komunijnego.

To co ja będę robiła?

I właśnie ta bezradność, traumatyczna i trudna rodzi pokusę, by się nad sobą użalać, uskarżać, biadolić, czyli zacząć patrzeć na siebie, jako na ofiarę i tak właśnie siebie traktować. Przesadnie się chronić, cackać się ze sobą, celebrować poczucie krzywdy. Zastawić na siebie pułapkę męczennicy i wpaść w nią do końca życia.


Dlaczego to mi się przytrafiło?

A dlaczego akurat miałoby Cię to ominąć? Ból bezdzietności bywa rozdzielający, ale kobiety zostają matkami chorych dzieci albo nagle same terminalnie chorują, kiedy ich dzieci są jeszcze małe. Macierzyństwo to nie tylko spełnienie i szczęście. Również samotność na starość, ból i wykluczenie. Różne są scenariusze zarówno bezdzietności, jak też bycia matką.

Bezpłodność, zupełnie tak samo jak urodzenie dziecka – jest wyzwaniem.

Najlepiej, jak najszybciej przyjąć ten fakt do wiadomości. Na klatę. To żaden wstyd, ani ułomność, ani niedoskonałość. To się zdarza. Ludziom zdarzają się trudne doświadczenia, które naznaczają bieg całego ich życia.

Tak, nie mam dziecka i nie będę miała – w tym wyznaniu jest pokora.

Jest też moc. Oto przytrafiło mi się coś, co jest niezależne ode mnie. Los tak chciał. Bóg tak chciał. Taka jest moja droga życia. Nie krzyż, ale właśnie droga, czyli coś co nas otwiera na innych, a nie zamyka w swoim cierpieniu.

Z całym szacunkiem dla cierpienia, ale kiedy przestaniesz użalać nad sobą, a weźmiesz odpowiedzialność za swoje życie – będzie Ci lżej.

Bezdzietność łamie życie – to czasem jest prawda. Ale nie wtedy, kiedy postanowisz nie pielęgnować rozpaczy, a zajmiesz się nią. W wyzwaniu, jakim jest bezdzietność – zobaczysz zadanie.
Czytaj także: Przestańmy pytać: „Kiedy będą dzieci?”


Podporą może być wiara

Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej „Familiaris consortio” zaznaczył, że „kiedy zrodzenie potomstwa nie jest możliwe, życie małżeńskie nie traci z tego powodu na wartości. Niepłodność fizyczna może dostarczyć małżonkom sposobności do innej, ważnej służby na rzecz osoby ludzkiej, jak na przykład adopcja, różne formy pracy wychowawczej, niesienie pomocy innych rodzicom czy dzieciom ubogim lub upośledzonym”.

Bezdzietność nie musi Cię definiować.

Nie jesteś tylko kobietą, która nie ma dziecka.

Nie będę matką – to kim będę? Sobą. Zawsze sobą.

Coś ważnego i istotnego zostało Ci odebrane. Ale nie trzymaj się tego poczucia starty – wtedy sobie poradzisz. Wyjdziesz z myślenia tunelowego. Zobaczysz dla siebie nowe możliwości. Jeżeli masz silną potrzebę matkowania. Zrealizuj ją. Ofiaruj swój czas, doświadczenie, zdolności, energię nie swojemu dziecku. Albo innej sprawie.
Czytaj także: Adoptowałam trójkę dzieci. Moje „wielkie chcenie” zamieniło się w „wielkie kochanie”


Trudne uczucia

Zanim zaopiekujesz się innymi – zatroszcz się o siebie.

Wtedy twoja pomoc będzie szlachetna i wolna od egoistycznych pobudek. To ty sama musisz zaopiekować się swoimi trudnymi uczuciami.

Chciałaś być matką, matkuj najpierw samej sobie.

To jest twoje zadanie. Zająć się sobą. Pewnie też mężem, bo sobie nie radzi. Nieustannie odbudowywać poczucie bliskości, wzmacniać więź. Być razem. Zobaczyć, że ta tragedia nas łączy, a nie dzieli.

Podstawową rzeczą jest pozbycie się lęku i wstydu. Tak, by bezpłodność nie stała się traumą, która naznaczy całe twoje życie.

Pomaga terapia zorientowana na pracę z ciałem. Bo łatwo odrzucić coś, co nas tak zawiodło. Łatwo wejść w dolegliwości psychosomatyczne, zaniedbać się, roztyć się, głodzić. Ważne, żeby symbolicznie objąć swoje ciało. Przytulić samą siebie. Ogrzać się wewnętrznie.

Warto nauczyć się ćwiczeń relaksacyjnych, oddechowych, różnych metod ułatwiających ekspresję trudnych emocji.

Doradzam również wszelkie warsztaty psychologiczne wzmacniające, podnoszące kompetencje, podnoszące jakość życia. Tak byś mogła cieszyć się tym, co masz – a nie ciągle dręczyć tym, co zostało Ci odebrane. Ale trzeba nad tym popracować. Trzeba tego chcieć.

Biologiczna słabość jest cierpieniem, ale może być źródłem psychologicznej siły. Warto byś ją w sobie odkryła. Dasz radę.

...

To ze cos jest zwykle nie znaczy ze zawsze. Nie wszyscy zyja w malzenstwie i maja dzieci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 9:26, 11 Wrz 2017    Temat postu:

Modlitwa matki za syna, który dorasta i „idzie w świat”
Aleteia Brasil | Wrz 11, 2017
© Rmnoa357 / Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


„Panie, nic więcej nie mogę już zrobić!” – oto modlitwa ułożona z inspiracji historią Mojżesza i jego matki Jokebed, która całkowicie powierzyła Bogu los swego syna.


G
dy myślę o byciu mamą, automatycznie przypominam sobie historię pewnej kobiety o imieniu Jokebed, matki Mojżesza, który uwolnił Izraela z egipskiej niewoli. Gdy urodziła syna, w Egipcie obowiązywał rozkaz faraona nakazujący wyrzucanie do rzeki wszystkich nowo narodzonych chłopców Hebrajczyków (ta sytuacja kojarzy mi się zawsze z rzezią niemowląt z czasów narodzin Jezusa).
Czytaj także: Modlitwa za własne dzieci. Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo może pomóc

Jokebed udało się przez trzy miesiące ukrywać dziecko, jednak potem musiała zawierzyć. Wzięła skrzynkę z papirusu, włożyła w nią dziecko i zostawiła na brzegu rzeki, jakby chciała powiedzieć w swoim wnętrzu: „Boże, nic więcej nie mogę uczynić, zrobiłam wszystko, co mogłam, aby ukryć mojego syna, teraz kładę moje dziecko na brzegu rzeki i oddaję je w Twoje ręce”.

Pozostawione w sitowiu dziecko, zostało znalezione przez córkę faraona, która nie pozwoliła mu umrzeć – dziecko rosło więc jako „wnuk” faraona, a w przyszłości stało się wybawcą Izraela (Wj 2, 1-10). Opierając się na tej opowieści, wyobrażam sobie Jokebed modlącą się dzisiaj w ten sposób:
Modlitwa matki za syna

Panie, nic więcej nie mogę już zrobić!
Wychowałam mojego syna, troszczyłam się o niego z całkowitym oddaniem.
Zrobiłam wszystko, co było w mej mocy, aby go chronić.
Teraz oddaję go w Twoje ręce, ufając Twej opiece.

W tej rzece życia chroń go, uwolnij go od wszelkiego zła.
Uwolnij go od żądnego krwi człowieka, od zagubionej kuli, od złoczyńcy.
Nie pozwól, aby mu się przydarzyło coś złego.
W imię Jezusa Chrystusa.
Amen! Amen!

Czytaj także: Modlitwa za dzieci. Do codziennego odmawiania

Tekst opublikowany w portugalskiej edycji portalu Aleteia

....

Wazna a zapomniana sprawa. Ludzie pod troska o dziecko rozumieja kasę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:13, 08 Paź 2017    Temat postu:

Ty też kiedyś będziesz teściową!
Natalia Białobrzeska | Paźdź 08, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


„Teściowa” to wypadkowa mojego macierzyństwa i pracy nad sobą, nie od święta. By kochać swoje dziecko tak, żeby pokochać jego wszystkie wybory, które przychodzą w pakiecie ze szczęściem.
Oskarowa mama

Czasami mam ochotę już teraz wystawić sobie ocenę za całokształt mojego macierzyństwa. A ponieważ mamą jestem od trzech lat (tylko!), to przyznacie, że byłaby to ocena całkiem wybiórcza.

Na wszelki jednak wypadek, w szafce mam schowaną bazarową statuetkę oskarową, a w drugiej, małe coś, stylizowane na emotikon „kupy” (dobrze, że mimo wszystko z uśmiechem;)). Rejonizacja nagród jest wymienna. W zależności od etapu macierzyństwa, na którym staram się nie stracić równowagi.

Na przykład, w pierwszym roku było wiele „nie tak”. Nadzieja ścigała się z poczuciem niemocy. Natomiast wraz z drugą ciążą, poczułam się jak ryba w wodzie, która notabene spełnia kilkadziesiąt życzeń dziennie (do życzeń zalicza się również nielimitowane „przytul mnie, mamo”). I dlatego, ponieważ tak naprawdę to dopiero początek mojego matkowania, ponieważ jeszcze nie raz moja pewność siebie straci pewność, ocenę końcową odłożę na dzień, w którym zostanę… teściową.


Mama – teściowa

Yhym. Wiem, że takiego obrotu sprawy to nikt się nie spodziewał. Wiem, że to temat, który lepiej dyplomatycznie przemilczeć albo podsumować kolejnym kawałem z cyklu „teściowa na 102”. Ale pozwólcie, że ja teraz całkiem na serio i bez ogródek. Tak, statystyka mi mówi, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że za kilkanaście lat wejdę w tę, jakże znaczącą, rolę mamy-teściowej. I Ty również. Wtedy przejdziemy praktyczny egzamin dojrzałości.

Bo naszym głównym rodzicielskim celem jest danie dzieciom (zdrowych!) korzeni, żeby wiedziały kim są, jaka jest ich tożsamość i wartość oraz danie im skrzydeł, żeby w odpowiednim dla siebie czasie, mogły je rozwinąć i polecieć ku swoim marzeniom.

Korzenie. My też je mamy. Są kontekstem. Tego wszystkiego co wrzucili nam na plecy nasi właśni rodzice i tego w jakiej relacji małżeńskiej rozpoczęliśmy tworzenie swojej rodziny. Wzniośle brzmi, ale w tej poezji siedzi samo życie: konieczność wyzbywania się egoizmu, bo dzieci wychowujemy dla świata, i odwaga, żeby odrapać swoje ego z lukrowej posypki, i wolność, którą musimy mieć, żeby dać.


Teściowa, jak z kawału? Nie, dziękuję

Inaczej, bez autorefleksji, staniemy się kolejnym przedrukiem anegdotki o trudnej teściowej.

Chociaż moje dzieci dopiero wyrastają z pieluszek i daleko im do ustalania ślubnych dat, myślę intensywnie o tym, że „teściowa” to nie żaden koncept, który sobie wymyślę i zrealizuję, jak przyjdzie pora. Niczego sobie nie udam, nie dokoloryzuję na zawołanie.

„Teściowa” to wypadkowa mojego macierzyństwa i pracy nad sobą, nie od święta. By kochać swoje dziecko tak, żeby pokochać jego wszystkie wybory, które przychodzą w pakiecie ze szczęściem (wg jego koncepcji, nie mojej). To są te skrzydła i to latanie. Świadomość, że nikogo nie tracę. Że jestem miejscem, do którego od czasu do czasu, mając 20 czy 40 lat, wpadną na nielimitowane przytulenie. Że w jego życiu pojawi się ktoś nowy, ktoś bardzo ważny, kto poczuje się przy mnie dobrze. Tak po prostu. I że jednak za tę „mamę-teściową” dostanę pozłacaną figurkę oskarową.

..

Gębe tesciowym robia kobiety, ktore sa sfrustrowane utata ,,wladzy" nad dzieckiem daja to odczuc. Pamietajmy ze dziecko nie jest wlasnoscia i jest wam powierzone w opieke. CZASOWA!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:56, 10 Paź 2017    Temat postu:

Żona i mama: jak pogodzić te role, gdy rodzi się pierwsze dziecko
Claire de Campeau | 10/10/2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij    

Komentuj

 




Pierwsze miesiące życia dziecka to trudny okres dla związku. Zapytaliśmy kilka mam, jak sobie z tym poradziły. Słowo klucz? Pobłażliwość.


M
acierzyństwo wywraca życie kobiety do góry nogami… Jej męża również! Małżeństwo musi nauczyć się bycia razem we trójkę, z dzieckiem. Każdy musi znaleźć swoje miejsce w tym nowym schemacie rodzinnym, i to wcale nie jest tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Zapytaliśmy Émilie, Camille, Sarah et Amélie, cztery młode mamy, jak one sobie z tym poradziły. Oto ich rady.
Zaakceptuj, że narodziny dziecka wywracają wszystko do góry nogami

Tak, pomimo tylu przygotowań pojawienie się dziecka w rodzinie można porównać do przejścia tsunami, które poturbuje każdego. Dziecko pojawia się w związku skupionym dotąd na sobie, poświęcającemu czas wyłącznie sobie. Dla Sarah to były trudne tygodnie:

Nasze małżeństwo było dotąd bardzo stabilne. Przyjście na świat dziecka, kiedy przeszliśmy od bycia we dwoje do bycia we troje, kiedy przestaliśmy być wyłącznie parą, a staliśmy się rodzicami, wystawiło nasz związek na próbę. Po ciąży, którą spędziłam w łóżku i bardzo trudnym porodzie, mieliśmy problem, by się odnaleźć. Zarwane noce, moje niedomagania, trudności z zajmowaniem się noworodkiem i to, że dziecko spało w naszej sypialni – to wszystko sprawiło, że nasze małżeńskie życie zostało jakby wzięte w nawias.

Nowy członek rodziny budzi was co noc o drugiej albo trzeciej, domaga się przytulenia, mleka i pieszczot. To naprawdę jest zmiana, do której trzeba się przygotować, by móc się przystosować do nowego rytmu.

Nasze życie we dwoje też zostało wywrócone do góry nogami, gdy urodziło się pierwsze dziecko – opowiada Camille. – Nie spodziewaliśmy się, że będziemy tak zmęczeni, że noce będą ciągle zarwane. Czas spędzany we dwoje nagle skurczył się: mieliśmy problem, żeby razem zjeść posiłek. Karmiłam i usypiałam małą w momencie, kiedy mąż szedł spać. Trzeba było dwóch miesięcy, żebym mogła kłaść się o tej samej porze co mąż. Jak to się przedłużało!
Czytaj także: Pierwsze dziecko? To (nie) koniec małżeństwa!

Niektórym małżeństwom udaje się przed ten okres przejść znacznie łagodniej. Emilie, której mąż bardzo pomagał, ma dobre wspomnienia z pierwszych tygodni z dzieckiem. Często przyjście na świat drugiego i trzeciego dziecka już nie jest tak trudne dla małżeństwa, wszystko wydaje się prostsze, bo role ojca i mamy są już „opanowane” i „przećwiczone”.
Nie być tylko samą z dzieckiem i codziennie angażować tatę

Rada do zapamiętania: uważajcie, by nie wykluczać męża i włączać go jak najbardziej w relację z dzieckiem. Ale nie jest to tak proste, jak się wydaje. Rzeczywiście, więź pomiędzy mamą a dzieckiem zawiązuje się instynktownie i w sposób naturalny, co może być trudne do przyjęcia dla męża, pozbawionego radości i cieni ciąży, karmienia itd. Angażujcie więc mężów w opiekę nad pierwszym dzieckiem. To przyniesie wam ulgę, on będzie się czuł użyteczny i oboje na tym zyskacie.

Dla niektórych mężczyzn relacja ojciec/dziecko nie jest oczywista od pierwszych miesięcy. Trudno im znaleźć odpowiednie gesty, zwłaszcza w kontakcie z noworodkiem. Trzeba być cierpliwym. Dlaczego nie zaproponować mężowi na przykład, by zajął się kąpielą malucha w weekendy? Tylko on… Będzie miał okazję do „sam na sam” z dzieckiem, a Ty zyskasz chwilę wolnego czasu. Ojciec może podać dziecku butelkę z mlekiem, zmienić pieluchę, zaśpiewać kołysankę (męskie głosy uspokajają często szybciej!). Daj mężowi konkretne zadanie i nie oczekuj, że sam się domyśli czy instynktownie odgadnie, co mógłby zrobić.


Nie mów wyłącznie „dziecko”

Camille radzi mądrze, by nie skupiać się wyłącznie na dziecku.

Po kilku tygodniach, a zwłaszcza po powrocie taty z pracy, odkrywamy, że mąż ma swoje życie poza duetem mama/dziecko i że ważne jest, by poświęcić mu uwagę. Kiedy wraca, pytaj: „Jak minął dzień? Jak się pracowało? Zadowolony z siebie?”. Wtedy odrywasz się od dziecka i włączasz w życie męża.
Czytaj także: Dwie duchowe rady od dziecka

Organizujcie razem wspólną podróż – nawet daleką albo planujcie jakiś inny wspólny projekt (przeprowadzka, remont…), które nie dotyczą bezpośrednio dziecka. To dostarczy wam tematów do rozmów i pozwoli się oderwać myślami od dziecka, być sam na sam z mężem. Camille radzi także, by przewidzieć „randkę”, czas tylko we dwoje, nawet jeśli to kwestia odległa.

Gdy urodziła się Élisabeth zaczęłam planować czterodniowy wyjazd z mężem do Londynu, na przyszły rok. Tak na zasadzie zaworu bezpieczeństwa, i choć nic nie eksplodowało, na myśl o podróży zawsze mogłam się uśmiechnąć wyobrażając sobie naszą podróż zakochanych!

Znajdź też coś specjalnie dla Ciebie. Zawsze marzyłaś, by grać na jakimś instrumencie? Napisać książkę? Prowadzić bloga? To jest właśnie ten moment, by zacząć się uczyć czegoś nowego. (Chociaż, może poczekaj, aż dziecko zacznie przesypiać noce:).


Bądź pobłażliwa dla siebie, miej dla siebie czas

Pierwsze tygodnie i miesiące po porodzie to czas wyczerpujący fizycznie i psychicznie, dlatego ważne jest, by mieć czas dla siebie.

Dopiero po trzech miesiącach poczułam się lepiej. Czekałam aż stanę na nogi, by zacząć o siebie dbać, próbować odzyskać formę, lepiej się ubierać, być piękniejszą… – mówi Camille.

Ciało po ciąży i porodzie nie jest już idealne i to nas przygnębia. „Odnotowuje” to przejście z etapu młodej kobiety do etapu matki, psychika również.

Ważne, by mówić o swoim zmęczeniu i emocjach mężowi, przyjaciółkom, rodzinie… Tak, by nie załamać się i przekonać, że wiele kobiet przez to samo przechodziło. Na szczęście, Camille nigdy nie miała kompleksów z powodu swojego ciała.

Nie o to chodzi, że straciłam wszystkie zbędne kilogramy ot tak i odzyskałam szybko figurę, ale mój mąż zawsze uważał, że jestem ładna i nie przestawał mi tego powtarzać. I to jest bardzo ważne!

Radzi odpuścić i przede wszystkim „nie panikować porównując swoje życie po porodzie do tego sprzed. Wszystko szybko się zmienia!”.
Zadbaj o siebie. To dobre na morale!

Amélie bardzo o siebie dba, jest kobieca, a jednak po porodzie odkryła, że dbanie o urodę nie jest dla niej proste:

Lakier na paznokciach to najmniejsze z moich zmartwień, a makijaż ograniczył się do minimum…

Pomiędzy karmieniem co trzy godziny, pieluchami, zakupami, praniem, kolkami na koniec dnia… Nic dziwnego, ale nie poddawaj się. Chodź z dzieckiem do fryzjera i kosmetyczki… To bardzo podnosi morale (i jest mniej kaloryczne niż czekolada).

Emilie nie czekała długo, by się za siebie wziąć.

Gdy tylko mogłam poszłam do fryzjera, po pięciu miesiącach spędzonych w łóżku w ciąży to było konieczne dla poprawy mojego zdrowia psychicznego – śmieje się.

Podobnie Camille:

Szybko, po dwóch albo trzech tygodniach poczułam taką potrzebę, by coś dla siebie zrobić. Kupiłam kilka ładnych ubrań, dobre szampony i mydła… Drobne rzeczy, a tak zmieniają życie młodej mamy. A poza tym mąż był mile zaskoczony, widząc mnie znowu w formie i to działa!
Czytaj także: Piękno domowego porodu

Nowa fryzura, nowe ubrania… Wydają Ci się zbyteczne? O nie, to ważne dla twojej kobiecości, byś nie zagubiła jej pomiędzy pieluchami i karmieniem. Pamiętaj, dbając o siebie, dbasz o męża.


Spędzaj czas we dwoje, bez dziecka… Jak dawniej

Sarah to wie. Nie mieli życia intymnego z mężem przez długi okres ciąży i wiele miesięcy po porodzie. To był ciężki czas dla jej męża.

To, co nam pomogło, to wspólne wyjścia tylko we dwoje. Zaczęliśmy wychodzić, gdy dziecko miało miesiąc. Wyjście we dwoje pozwala żyć nie tylko tym, co związane z dzieckiem, odświeża porozumienie, odnawia więź i buduje nowe wspomnienia we dwoje. Niedawno zrobiliśmy sobie weekend zakochanych i to było wspaniałe.

Jak mówi Camille:

Od kiedy znów mamy dla siebie kilka wieczorów, to jest magiczne: korzystamy z nich bardziej niż przed narodzinami dzieci.
Zaakceptować swój nowy status: mamy, nie zapominając o tym – małżonki

Dziś moje życie mamy i żony jest w miarę zrównoważone, ale dlatego, że poświęcam temu dużo uwagi – mówi Sarah. Pierwsze miesiące wiele mnie nauczyły, powiedziałam sobie, że nie chciałabym „stracić” męża wraz z narodzinami dziecka. Jeśli oboje małżonkowie zdają sobie sprawę, że trzeba dbać o związek, można odnaleźć w tym wszystkim równowagę.

Trzeba zaakceptować tę nową sytuację i korzystać z pomocy męża. To „ćwiczenie” powtarzamy z każdym razem, gdy przez nasze życie przetacza się „tsunami” (przeprowadzka, choroba, nowe dziecko… albo dwa w tym samym czasie). Tak jak nie ma idealnej matki, nie istnieje idealna żona. Nie ma na to „złotej recepty”… Ważne, byśmy umiały po prostu być pokorne i prosić Boga o pomoc, by sprostać obowiązkom i znaleźć w wypełnianiu ich radość.



Tekst pochodzi z francuskiej edycji portalu Aleteia

...

Jest to wysilek, nie tylko radosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:37, 20 Paź 2017    Temat postu:

Po czym poznać dobrą mamę
Calah Alexander | 20/10/2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Dodajemy ducha wszystkim matkom, które myślą, że nieustannie zawodzą swoje dzieci.

Kiedy moje trzecie dziecko, Liam, miało tydzień, zostawiłam go śpiącego na kanapie i poszłam do kuchni przygotować drugie śniadanie dla pozostałej dwójki, która spokojnie rysowała w swoim pokoju. Właśnie zaczęłam smarować masłem orzechowym kromkę chleba, gdy usłyszałam głuchy łomot, po którym nastąpiła chwila mrożącej krew w żyłach ciszy.

Biegłam już w stronę kanapy, gdy nóż i chleb jeszcze spadały na podłogę. Zanim wybiegłam z kuchni, usłyszałam najsłodszy i najstraszniejszy zarazem krzyk, i już trzymałam małego w ramionach, zanim jeszcze zabrakło mu powietrza.
Czytaj także: Nareszcie, mamo! Zobacz wzruszający gest nowonarodzonej dziewczynki


Moja wina…

Nie zdziwił mnie widok półtorarocznej córeczki, stojącej nad młodszym bratem z palcem w buzi i oczyma szerokimi z przerażenia. Musiałam odwrócić się do niej tyłem, by nie dosięgła jej moja apoplektyczna furia matki-niedźwiedzicy, bo przecież nie ściągnęła dziecka z kanapy po to, żeby mu zrobić krzywdę. Chciała mu się tylko przyjrzeć, a ponieważ nie umiała wdrapać się na kanapę, zrobiła jedyną logiczną rzecz: ściągnęła go na podłogę. To nie była jej wina.

To była moja wina. Przez chwilę wahałam się, bałam się dzwonić do lekarza na wypadek, gdyby zgłosił mnie do opieki społecznej, ale kiedy tylko ten moment minął, zgromiłam sama siebie za myśl, że mój strach jest ważniejszy niż życie synka.

W tamtej chwili nie miałam cienia wątpliwości, że jestem najgorszą matką, jaka kiedykolwiek istniała lub będzie istnieć na tym świecie. Byłam pewna, że moje dzieci przeżyją moją niekompetencję jedynie jakimś szczęśliwym zrządzeniem losu, a szkody, jakich doznają, będą nieodwracalne.
Czytaj także: Jeśli chcesz zmienić świat, idź do domu i kochaj swoją rodzinę.


Straszna matka

Przypomniałam sobie to wszystko po przeczytanie wpisu Elizabeth Mannegren na forum „Scary Mommy” (Straszna Matka) – o tym, jak upuściła swojego maleńkiego synka na posadzkę w łazience.

Umiemy się obwiniać. Wina matki góruje ponad wszystkimi skaleczeniami i wypadkami.

Dlaczego tego nie przewidziałyśmy? Co mogłyśmy zrobić, żeby temu zapobiec? Choć czułybyśmy się najstraszniej na świecie, jednorazowe wypadki nie czynią nas „złymi” rodzicami. Gdyby tak było, „dobrzy” rodzice po prostu by nie istnieli.

Podczas krótkiej wizyty w szpitalu personel zapewniał mnie, że widzi „wiele takich przypadków”. Spodziewałam się, że pielęgniarki będą mnie potępiać, pouczać, że powinnam mocniej trzymać dziecko, że powinnam być lepszą mamą – wszystkie te rzeczy, które sama sobie już powiedziałam. Ale jak się okazało, pierwsza siostra, którą zobaczyłam, po prostu uśmiechnęła się i pokiwała głową: „To się zdarza. Sama upuściłam moją ośmiomiesięczną córeczkę… na wybetonowanym parkingu”.
Czytaj także: Żona i mama: jak pogodzić te role, gdy rodzi się pierwsze dziecko


Zawodzimy nasze dzieci?

Pediatra również – miała dokładnie to samo ze swoim drugim dzieckiem… zgadzało się nawet to, że robiła w tym czasie kanapkę z masłem orzechowym. Była miła i uspokajała mnie, i zwróciła tylko uwagę, żebym odtąd kładła małego poza zasięgiem starszej siostry. Pochwaliła mnie nawet, że na córkę nie nakrzyczałam. A z synkiem, na szczęście, wszystko było w porządku.

To wspomnienie jest chyba najsilniejsze, ale moje macierzyństwo pełne było podobnych sytuacji. Rozmowy z innymi matkami często obracają się wokół naszego poczucia winy i nieprzystosowania, obaw, że zawodzimy własne dzieci.

Ale – jak często mówimy sobie z przyjaciółkami – sam fakt, że tak bardzo się martwimy, dowodzi, że nie jesteśmy najgorszymi matkami na świecie. Oczywiście, że popełniamy błędy – jesteśmy ludźmi. Dobrymi matkami czyni nas to, że widzimy swoje błędy i wyciągamy z nich wnioski, kochamy nasze dzieci i uczymy się od nich. I po tym właśnie można poznać dobrą mamę.
Czytaj także: Zawsze będę Cię kochać… Umierająca mama zostawiła córce niezwykły prezent



Tekst pochodzi z angielskiej wersji portalu Aleteia

...

Mnie uderza ze na Zachodzie boja sie dzwonic po lekarza bo urzednicy odbiora dziecko ,,zle wychowywane".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:03, 24 Paź 2017    Temat postu:

Baszak: Maryja jest dla mnie wzorem kobiety, żony, matki [wywiad]
Marta Brzezińska-Waleszczyk | 24/10/2017
fot. Anna Mioduszewska
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Jeśli w życiu można kierować się tym, co powie gwiazda muzyki pop albo „ekspert” w śniadaniówce, to zdecydowanie wolę zastanowić się nad tym, co powiedziałby Bóg o moim zachowaniu.


O
tym, czym jest dla niej doświadczenie macierzyństwa, o kobiecości i akceptacji siebie, ale także o wierze i roli Maryi – z Karoliną Baszak, znaną blogerką lifestylową, właścicielką marki odzieżowej Aetrie, a także wokalistką rozmawia Marta Brzezińska-Waleszczyk.



Marta Brzezińska-Waleszczyk: Jest Pani świeżo upieczoną mamą. Czym jest dla Pani doświadczenie macierzyństwa?

Karolina Baszak: Spełnieniem. Jestem pewna, że to moje powołanie, przeznaczenie. Nigdy wcześniej nie czułam się bardziej sobą, niż teraz. Dodało mi to pewności siebie, stanowczości, pogody ducha, siły i poczucia, że żyję naprawdę. Potrafię się nawet rozpłakać ze szczęścia kiedy patrzę na syna.
Czytaj także: Mama i jej córki – cykl pięknych zdjęć, które musisz zobaczyć!


Macierzyństwo rozwija kobietę

„Odkąd urodziłam dziecko wszystkim się jeszcze bardziej ekscytuję, nabrałam jakiegoś nieopisanego dystansu do życia…” – pisała Pani. Czego jeszcze dowiedziała się Pani sobie?

Odkryłam prawdziwe znaczenie tego dystansu. Wątpię, by bez dzieci dało się to poznać. Mówię to świadomie, jako kobieta, której życie zawodowe funkcjonowało na pełnych obrotach. Macierzyństwo rozwija kobietę, żadna najlepsza posada czy własna firma tego nie zapewnią. Spot o kobiecie, która nie zdążyła zostać matką, wzbudził u niektórych śmiech, a moim zdaniem był trafny. Gdyby popracować nad formą, mógłby być naprawdę dobry. Idea była słuszna.

fot. Anna Mioduszewska



Skąd się bierze straszenie macierzyństwem? Może to nie wynik złej woli, tylko dzielenie się doświadczeniem, które bywa gorzkie?

Dzielenie się żalem wymaga odpowiedniego momentu, sytuacji i przede wszystkim relacji. Ostrzeganie innych przed macierzyństwem jest dziwne w kontekście tego, co powiedziałam o byciu mamą. Oczywiście, pomijam przypadki trudniejsze. Na blogu pisałam o zdziwionych wstaniem w nocy, całodobową opieką i innymi, oczywistymi kwestiami. Robienie z dziecka kuli u nogi, która przeszkadza w cieszeniu się życiem i poświęcaniu pasjom czy karierze, jest przykre. Żadna z bliskich mi kobiet (prababcia, babcia, mama) nie narzekały na swój los, a ich życie nie było usłane różami.
Czytaj także: Już nie chcę być matką idealną. Mogę być wystarczająco dobra


Kobiety odgrywają za dużo ról

Świat wiele wymaga od matek – mają szybko wrócić do formy, pracy, a jednocześnie być najlepszymi mamami na świecie. Jak nie zatracić siebie pomiędzy rolami, które odgrywamy?

To prawda. Matka, która nie wraca do zawodu, kojarzy się z zacofaniem. Mam wrażenie, że wymaga się od matki wszystkiego, tylko nie tego, czym naprawdę powinna się zająć – dzieckiem i sobą. Żyjemy w XXI wieku, wierzymy, że kobieta w końcu jest wolna, może być kim chce, robić co chce. Pytanie, czego tak naprawdę chcemy? Czym innym jest nasza prawdziwa wizja i potrzeba, a czym innym to, co od dzieciństwa pakuje się nam do głów. Bez przerwy sugeruje się nam, jakie mamy być, jak wyglądać, co robić, aby poczuć się szczęśliwą. Prawdziwy problem polega na tym, że jako kobiety odgrywamy dziś zbyt dużo ról i nie da się pogodzić wszystkiego.

Multitasking nie działa?

Nie da się robić kilku rzeczy naraz tak samo dobrze. Zawsze coś lub ktoś na tym traci. Jako kobiety musimy pracować, rozwijać się, wychowywać dzieci, zajmować się domem, powinniśmy wyglądać jak gwiazdy filmowe, mieć talię osy i potrafić perfekcyjnie wykonturować twarz. To wszystko rodzi frustrację, niezadowolenie. Z drugiej strony, nie zawsze możemy sobie pozwolić na rezygnację z pracy, bo nie wszyscy mężowie mogą samodzielnie utrzymać rodziny. Świadomość tego, w jakich czasach żyjemy, pozwala mi złapać balans pomiędzy tym, co muszę robić, a tym, do czego jestem powołana. Dużą rolę odgrywa mój mąż, który przypomina mi, że jestem wartościową osobą. Nie muszę być odpowiedzią na obecne normy, oczekiwania i kanony piękna. Wystarczy mi to, że On mnie docenia. To piękne w małżeństwie, warto szukać takiego męża, który będzie dla nas opoką.
Czytaj także: Presja psychiczna. Kiedy kobiety muszą myśleć o wszystkim

fot. Anna Mioduszewska


Maryja wzorem czułej matki i żony

Maryja jest dla Pani wzorem? Przez doświadczenie macierzyństwa stała się Pani bliższa?

Maryja to piękny wzór, nie tylko czułej matki, ale też czułej żony. Media i pewne środowiska utożsamiają życie w patriarchacie jako karę dla kobiet. Tymczasem, warto pamiętać, że w Piśmie Świętym mamy mnóstwo drogowskazów, także dla kobiet, żon, matek. Maryja, mimo niepodważalnej wyjątkowości, jest dla nas przykładem radzenia sobie z codziennością rodzica. Dzięki Niej w zwyczajnej codzienności potrafię znaleźć wyjątkowość.

Czym są dla Pani życiu wartości chrześcijańskie?

To absolutne podstawy prawego życia i sprawiedliwego postępowania, korzenie. Uważam, że jeśli nie mamy punktu odniesienia, pogubimy się. Modne hasło „bądź sobą” uważam za zgubne, a nawet niebezpieczne. Jeśli w życiu możemy wybrać, czy będziemy kierować się tym, co powie gwiazda muzyki pop albo „ekspert” w śniadaniówce, zdecydowanie wolę zastanowić się nad tym, co powiedziałby Bóg o moim zachowaniu.
Czytaj także: Magda Frączek: Maryja. Mama czy daleka krewna?

fot. Anna Mioduszewska


Mama – moje źródło inspiracji

Ma Pani zaledwie 28 lat, na koncie płytę, markę odzieżową, blog. Jak znajduje Pani równowagę między życiem online i offline? Z każdego Pani filmu emanuje wielki SPOKÓJ. Jak to się Pani udaje?

Z równowagą jest tak, że nie muszę jej szukać. Po prostu, wolę rzeczywistość od świata wirtualnego. Sieć wykorzystuję do pokazywania tego, co dla mnie ważne, w co wierzę, że jest dobre. Lubię siebie spokojną. Czuję się wtedy bardziej stanowcza. Coraz rzadziej bywam rozemocjonowana, ale nawet gdy to się dzieje, dzieje się tu i teraz. W sieci, gdzie można wszystko przemyśleć zanim się napisze, spokój jest bardziej uwydatniony.

Stawia Pani na podkreślanie tego, co nas wyróżnia, a nie bycie, jak inni. Gdzie szuka Pani inspiracji?

Zawdzięczam to mojej mamie, która zawsze miała wyjątkowy styl i była w tym bardzo konsekwentna. Nie zabraniała mi malowania się, była dla mnie przykładem. Nigdy sama nie była mocno umalowana. Potrafiła zrobić sobie piękną fryzurę, jej makijaż był delikatny, chodziła w sukienkach w groszki. Cieszyłam się, że mam w domu taki wzór, bo poza całą otoczką, była bardzo dobrym człowiekiem. To dla mnie także ziemski symbol nadstawiania policzka. Jak na nią patrzę, wszystko w niej jest spójne, niewymuszone, naturalne. Jest źródłem moich inspiracji.

Oglądając Pani zdjęcia ma się wrażenie, że lubi Pani do nich pozować. To dziś wśród kobiet rzadkość! Chcemy ukryć to, co nam się nie podoba, widzimy niedoskonałości. Chce Pani pomóc kobietom w polubieniu siebie?

Mam nadzieję, że tak! Sama przeszłam długą drogę. Mimo wspaniałego przykładu mamy, mnie również zdarzały się potknięcia. Gdy jesteśmy młode, eksperymentujemy z wyglądem. Wydaje nam się, że jak coś poprawimy, będziemy szczęśliwsze. Gdy dorastałam, YouTube blogosfera nie była rozwinięta, nie było Instagrama. Mogłam inspirować się tym, co widziałam w telewizji, prasie. Swój kanał zaczęłam rozwijać w dobrym momencie. Uważam, że mogę to wykorzystać dobrze lub źle i oczywiście chcę to zrobić dobrze. W sieci codziennie jestem oceniana. Ktoś wpadnie na bloga, skrytykuje mnie, czasem obrazi. Dla mnie nie jest to powód do zmian, bo nie potrzebuję poklasku. Nie walczę o widza. Jeśli komuś się podoba to, jaka jestem, może się u mnie rozgościć. Jeśli nie – może zachować to dla siebie. Niektórzy uznają to za nieumiejętność przyjmowania krytyki, dla mnie to poczucie własnej wartości. Jeśli efektem ubocznym mojej postawy jest wzbudzanie w innej kobiecie chęci, by robić swoje, mogę tylko się cieszyć.

...

Trzeba przypominac o macierzynstwie bo w swiecie dominuja wzorce zycia mezczyzn i to raczej tych wykolejonych. Do tego dostosowuja sie kobiety.... A tymczasem kobiety sa inne a wzorece powinny byc naturalne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:57, 25 Paź 2017    Temat postu:

Czy można pogodzić macierzyństwo ze studiami?
Anna Gębalska-Berekets | 25/10/2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Zajęcia na uczelni, egzaminy, karmienie piersią, obiadki, nieprzespane noce… Narodziny dziecka to ogromna radość dla całej rodziny. Z jednej strony duma, niedowierzanie, ale i wiele wątpliwości: jak pogodzę studia, naukę i dziecko? To trudne, ale nie niemożliwe. Im się udało!
Dwie kreski na teście ciążowym i co potem?

Kilka lat temu ciąża i perspektywa urodzenia dziecka na studiach były zazwyczaj początkiem końca edukacji. Niektórym kobietom udało się po narodzinach i odchowaniu dziecka powrócić na uczelnię, ale nie wszystkim.

Dodatkowo część z nich pozostawała z tym sama, daleko od domu, rodziny, a czasem i ojca dziecka, którego wizja nowych obowiązków zdecydowanie przerosła. Nierzadko podejście do młodych mam na uczelni pozostawiało wiele do życzenia. W ostatnich latach sytuacja nieco się zmieniła. Mniej dziwi obecność ciężarnych na korytarzach i w salach uczelnianych oraz wózków podczas sesji egzaminacyjnej.


Priorytet to rodzina

Marysia dowiedziała się o ciąży na pierwszym roku studiów polonistycznych. Uznała, że najlepszym rozwiązaniem na ten czas będzie urlop dziekański. Dużym wsparciem była dla niej obecność męża, rodziny i koleżanek ze studiów, które niejednokrotnie „ratowały” ją notatkami czy skryptami.

„Dla mnie rodzina była na pierwszym miejscu i dlatego nie przejmowałam się zbytnio poprawkami na egzaminach. Ważne było ustalenie priorytetów i konsekwencja w realizacji określonych celów” – mówi.
Czytaj także: 11 sposobów na okazanie miłości dziecku
Dziekanka albo Indywidualny Tok Studiów

Młode mamy korzystają z uczelnianych rozwiązań. Do takich należą np. urlop dziekański, czy też indywidualny tok studiów. Zgody takiej udziela dziekan danego wydziału. Po zakończeniu „dziekanki” kobieta wraca na taki etap, na jakim była przed porodem. Zwykle z takiego koła ratunkowego można skorzystać raz na cały okres edukacji.

Indywidualny tok studiów rządzi się nieco innymi prawami. W tym przypadku należy go zgłosić po zakończeniu sesji, a przed rozpoczęciem kolejnego semestru. Należy także wskazać na opiekuna naukowego oraz uwzględnić program nauczania. Można też wybrać inną opcję: zrobić krótką przerwę, urodzić dziecko i wrócić na uczelnię.

„Jest to jednak spore przedsięwzięcie logistyczne” – zauważa Kinga. „Dodatkowo trzeba liczyć się z tęsknotą za dzieckiem w czasie obecności na zajęciach i podczas żmudnego opracowywania prac zaliczeniowych i dyplomowych” – dodaje.


Nie ma jednej recepty na dobrą organizację

Na wyjście z sytuacji nie ma jednak recepty. Organizacja zależy od wielu czynników: warunków rodzinnych i bytowych, bliskiej obecności kogoś do pomocy, wieku dziecka, jego temperamentu. Ważna jest optymalna organizacja czasu i przestrzeni oraz konsekwentna realizacja planów życiowych.

Dla Izy znaczące było wybranie takich studiów, które uwzględniałyby w jakiejś mierze jej predyspozycje osobowościowe i psychologiczne. Przyznaje jednak, że nauka kosztowała ją dużo sił i wyrzeczeń.

Inaczej sytuacja wygląda na studiach doktoranckich, gdzie można przedłużyć studia bez konieczności brania „dziekanki”. Nie traci się także stypendium. Same koszty nauki są już bardzo wysokie. Podręczniki, dojazdy, konferencje.
Czytaj także: Wszystko na ich głowie? Kobiety mają dosyć

Kasia przy pisaniu doktoratu będzie korzystała z pomocy mamy. Już teraz wie, że będzie to trudne, ale możliwe do ogarnięcia. Gdy mała Zosia będzie na długich spacerach z babcią, Kasia będzie miała czas na kontynuację studiów. „Czy to się sprawdzi? Będę mogła powiedzieć za jakiś czas” – mówi z entuzjazmem.

Rozwiązaniem mogą być kredyty, ale je trzeba spłacić i nie każdy się na nie decyduje. Dla niektórych młodych rodziców może to być ostatnia deska ratunku – zwykle starcza na zakup podstawowego wyposażenia.

Dla nieco starszych pociech ciekawą ofertą są żłobki i przedszkola przyuczelniane. Projekt coraz bardziej zmienia rzeczywistość młodych mam. Uczelnie mogą starać się o dofinansowanie takich miejsc.


Macierzyństwo to nie koniec życia

Tak naprawdę to nie ma dobrego czasu na dziecko. Młode mamy, z którymi rozmawiałam, pokazują swoim przykładem, że macierzyństwo nie oznacza rezygnacji z życia, a pojawienie się dziecka i jego wychowanie nie są przeszkodą w kontynuowaniu nauki.

„Po trudnym dniu, obciążona obowiązkami związanymi z dzieckiem i uczelnią zastanawiałam się, czy nie odpuścić. I uważam, że byłaby to najgłupsza decyzja. Dzięki temu, że się nie poddałam, teraz jestem już na ostatnim roku” – dodaje Ala.

...

Przy obecnym niskim poziomie to ,,studiowanie" meczy glownie fizycznie. Te dojazdy to chodzenie po budynkach i siedzenie na ,,zajeciach i wykladach". Realnie na ta ,,wiedze" co przekazuja to by mogli zredukowac dojazdy o 75%. 1 dzien na 4 by wystarczyl ale musza nabic statystyke.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:51, 29 Paź 2017    Temat postu:

Jak mogłaby wyglądać rozmowa dwojga niemowląt w brzuchu matki? Przekonajcie się!

Pewnego razu, w brzuchu kobiety będącej w ciąży, były sobie bliźnięta. Jedno z nich zwróciło się do drugiego z takim pytaniem:

– Powiedz mi, czy ty naprawdę wierzysz, że po narodzinach jest jakieś życie?

– Tak, oczywiście, że wierzę. Jest jasne, że po narodzinach coś jest, coś musi być. Na razie jesteśmy tutaj zapewne tylko dlatego, żeby się przygotować do tego, czym lub kim będziemy później.

– Eee tam, pleciesz! Nie ma żadnego życia po narodzinach. Zresztą, jak niby miałoby to życie wyglądać?
Czytaj także: Jego serce stanęło na dwadzieścia minut. Mówi, że spotkał Jezusa

– No, dokładnie tego nie wiem, ale na pewno będzie w nim więcej światła niż tutaj. Kto wie, być może okaże się, że będziemy chodzili na własnych nogach i że będziemy jedli własnymi ustami.

– Trele-morele! Skąd ci to przyszło do głowy?! Chodzenie jest niemożliwe. No, a jak słyszę o tym jedzeniu ustami, to po prostu śmiać mi się chce, że hej. Czegoś bardziej zabawnego jeszcze nie słyszałem. Przecież to pępowina daje nam jeść. Więc uwierz mi, jest niemożliwe, żeby po narodzinach było jakieś życie. Pępowina jest na to zbyt krótka.

– Ale ja nie żartuję, jestem pewien, że po narodzinach musi coś być. Wszystko będzie po prostu nieco inne niż tutaj, niż to, do czego tutaj się przyzwyczailiśmy, ale na pewno będzie.

– No ale przecież jeszcze nikt stąd nie wrócił po narodzinach. Uwierz mi, po porodzie życie się po prostu kończy, i tyle. A zresztą czym właściwie jest życie? Życie jest niczym więcej jak stanem przedłużonego lęku w ciemnej, czarnej nicości.
Czytaj także: Prawie zginąłem tuż po urodzeniu, czyli historia pewnego szczęściarza

– Hmm, to prawda, że nie wiem dokładnie, jak będzie wyglądało nasze życie po narodzinach, ale jednego jestem pewien: zobaczymy naszą mamę, a ona będzie się nami opiekować. Sam zobaczysz.

– Mamę? Ty w nią naprawdę wierzysz? A gdzie niby ona jest?

– Gdzie? No jak to? Przecież ona jest wszędzie, wszędzie wokół nas! Przecież to właśnie w niej i dzięki niej żyjemy! Bez niej wszystko to by nie istniało. I nas też by nie było.

– Nie, no weź mnie nie wkręcaj, bo i tak nic a nic ci nie wierzę! Nigdy nie widziałem żadnej mamy. Więc dla mnie to pewne, jak nie wiem co, że ona nie istnieje!

– Hmm, a jednak, gdy wszędzie dookoła jest cichuteńko, można czasem usłyszeć, jak mama śpiewa. Można wyczuć, jak czule i delikatnie głaszcze nasz świat. Dlatego mówię ci: jestem pewien, że właśnie dopiero wtedy, czyli już po narodzinach, czeka na nas prawdziwe życie, a teraz jedynie się do niego przygotowujemy.
Czytaj także: O mało nie umarła przy porodzie. Ale żyje, bo zdarzył się cud

Tekst pochodzi z francuskiej edycji portalu Aleteia

...

Istotnie glupota jest mowic ze czegos nie ma bo teraz akurat tego nie widze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:57, 02 Lis 2017    Temat postu:

10 przykazań macierzyństwa
Natalia Białobrzeska | 02/11/2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Te dziesięć przykazań macierzyństwa wytrąci cię z równowagi. Totalnie. I podstępnie.

1. Musisz nad sobą panować.

2. Nie możesz krzyczeć.

3. Nie możesz się kłócić.

4. Naucz się zdrowej kuchni, koniecznie bez cukru.

5. Zawsze wykazuj się cierpliwością i spokojem.

6. Polub zabawy, wszelakie.

7. Wróć do pracy.

8. Nie wracaj do pracy.

9. Pamiętaj, że masz jeszcze pranie, gotowanie, lekarza i plac zabaw do zaliczenia.

10. Z uśmiechem i wdzięcznością!


Mama pod przykrywką

Ale są mamy, które dziesięć przykazań macierzyństwa mają w jednym paluszku. Przynajmniej oficjalnie. Błędy? No, może w przepisie na bezglutenowe i bezcukrowe ciasteczka.

Spotkałyśmy się po kilku miesiącach przerwy. Obie jesteśmy mamami. To jej pierwsze dziecko, więc wiadomo, świat jeszcze stoi na rzęsach. Z racji odległości, która nas dzieli, obserwuję ją na Instagramie i czytam bloga. Mówię: „Łał, świetnie wyglądasz! Co u ciebie? Widziałam na Insta, że ogarniasz naprawdę wzorowo!”. I wtedy na jej twarzy po raz pierwszy pojawia się grymas niepewności i zmieszania. „Wiesz, Natalia, jest trochę inaczej. – Złamany głos, świeczki w oczach. – Tak naprawdę to nie ogarniam, jestem do niczego, wszystko miało wyglądać inaczej, chcę uciec, ale nie mogę”.
Obie wiemy, że wrze. I obie wiemy, jakim kosztem przykrywa to wszystko, co parzy.

Wyśrubowane standardy, narzucane przez postronnych komentatorów życia (czy to w mediach społecznościowych, czy wśród znajomych, czy w rodzinie) mówią jedno: gotuj się, ale w środku. Inaczej grozi ci odpowiednia riposta, komentarz pod tytułem „co z ciebie za matka”.
Czytaj także: Baszak: Macierzyństwo jest moim powołaniem [wywiad]


Spowiedź matki nieidealnej

Bo już kiedy zachodzisz w ciążę, niepostrzeżenie i bez pytania stajesz się czyimś „oczekiwaniem” i „powinnością”. Od matki oczekuje się wiele. Jej błąd rozpatrywany jest w kategorii osobistej porażki i krzywdy dziecka, z którego za naście lat przyjdzie mu zdać relację terapeucie. Z takim obciążeniem trudno samej sobie wybaczyć. A jeszcze trudniej żyć.

„Dziewczyny, mój syn tak mnie zdenerwował, że chwyciłam go mocno i nakrzyczałam na niego. Jestem beznadziejną matką”. „Czuję się jak zmięty kawałek śmiecia. Zostawiłam płaczące dziecko w łóżeczku i wyszłam z pokoju”.
„Jak nie mam na nic siły, to zamawiam zestaw z McDonalda i puszczam im bajki. Jestem do niczego”.
„Powiedzcie mi, czy ja jestem nienormalna, ale nie znoszę bawić się z moją córką w księżniczki i inne tego typu zabawy, siedzę na tym krzesełku jak na skazaniu. Mam straszne wyrzuty sumienia”.
„Kłócimy się z moim facetem przy dziecku. Daję ciała na całej linii. Czasami myślę, że lepiej naszemu małemu byłoby z kimś innym”.



Oto kompilacja zapisków z mamowych grup internetowych. Miejsc, w których błąka się bezpańskie poczucie wartości i matczyna intuicja. Bo płacz ukochanego dziecka brzmi jak oskarżenie. Jego złość staje się dowodem na wychowawczą porażkę. A każda pomyłka to banicja z kręgu „prawdziwych matek”. Wszystkie te przykłady znalazłam na forach bez imion i nazwisk. W anonimowym kręgu, gdzie kobiety upuszczają z siebie powietrze i szukają potwierdzenia, że nie należą do niechlubnych wyjątków. Nie wiem, czy dla usprawiedliwienia, czy raczej dlatego, by samym sobie wybaczyć i dalej żyć.
Czytaj także: Magda Frączek: Moje „nieświęte” macierzyństwo


Przegrasz, jeśli odbierzesz sobie prawo do przegranej

Codziennie w czymś „przegrywam”. I codziennie powtarzam sobie, że mam prawo. Nie jestem figurą woskową albo matką perfekcyjną. I nie chcę być! Nie da się macierzyństwa wykuć na blachę. Kupić sobie przewodnik i odhaczać punkt po punkcie, w poczuciu, że jest się matką prymuską. Bo to, co przynosi nowa rola matki, to cały plik pustych kartek i znaków zapytania.

Popełniam błędy i koryguję je w miarę własnych możliwości. Nie zawsze jestem na pięć z plusem. Czasem na mocne „dostateczny” i to jest wystarczająco dobre. Chcę ci powiedzieć, że w tym naszym codziennym, nieidealnym macierzyństwie, wszystko jest OK. Nie ma sensu robić szczegółowego spisu własnych win. Inni zrobią to za nas lepiej.
Czytaj także: Julia Roberts, oskarowa supermama


Gdzie Twoja korona?

I właśnie w takich chwilach, gdy poczujesz, że ktoś uderza w ciebie dziesięcioma przykazaniami macierzyństwa i już wiesz, że temperatura twoich emocji i uczuć podnosi się, że lada chwila poparzysz się ty albo twoi bliscy, potraktuj to jak szansę. Daj sobie prawo do nieidealności, podnieś koronę i kochaj!

...

Warto sluchac dobrych rad.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:51, 16 Lis 2017    Temat postu:

Kilka słów starszego małżeństwa na zawsze zmieniły tę przemęczoną mamę
Cerith Gardiner | 16/11/2017
Anna Strode - Instagram (Fair Use)
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Dwoje dwuletnich bliźniaków, jeden trzymiesięczny dzidziuś i chaos, który dzięki jednemu zdaniu zamienił się w najwspanialsze błogosławieństwo.
Dzieci to błogosławieństwo, ale też trud

Posiadanie dzieci oznacza na ogół zapisanie się na kilkuletnie zmagania z chaosem – racja, kilkudziesięcioletnie. Nasze życie przypomina rollercoaster, a my, niesieni jego żywiołem, z łatwością tracimy z horyzontu miłość dnia codziennego, wyolbrzymiając dopadające nas regularnie stresy…

Anna Strode to jedna z tych przemęczonych mam, która odważyła się na wyprawę do miejskiej kafejki w towarzystwie trojga swych małych pociech: dwóch bliźniaków, dwuletnich synków, Lachie i Sammy oraz zaledwie trzymiesięcznej Madi. Podczas gdy dzielna Anna zmagała się z rozlaną na stole gorącą czekoladą, z rozszlochanym chłopczykiem, z drugim biegającym szaleńczo pomiędzy stołami oraz ze śpiącym i popłakującym w jej ramionach bobasem, usłyszała jak przy pobliskim stoliku pewien starszy mężczyzna wyszeptał do siedzącej przy nim żony:

– To były najlepsze dni naszego życia!

Niemal zszokowana Anna instynktownie obróciła się w stronę sąsiedniej pary i zapytała:

– Naprawdę?

Kobieta odpowiedziała pogodnie, z uśmiechem na ustach i pełnym blasku spojrzeniem, które wyrażało zauroczenie, tęsknotę i wzruszenie:

– Najlepsze dni naszego życia! Minęły w okamgnieniu!
Czytaj także: Małe TGD: Jak dzieci rozumieją wiarę, o której śpiewają? [wywiad]


Zdanie, które zmienia wszystko

Te słowa starszego małżeństwa wywarły na Annie piorunujące wrażenie. Podzieliła się swym doświadczeniem na Instagramie:

„Nagle cały ten chaos, który mnie otaczał przestał mi się wydawać stresujący czy frustrujący. Chciałam „zabutelkować” tamten moment i zatrzymać czas (…). W tym właśnie momencie zrozumiałam, że moje maluchy wkrótce przestaną być maluchami, będą mieć własne dzieci i nie będę im więcej potrzebna”.

A na stronie Scary Mommy dodała:

„Ten komentarz starszego pana pomógł mi zobaczyć nawet w najtrudniejszych doświadczeniach prawdziwy dar”.
Czytaj także: Jedno słowo, które poprawia relacje z dziećmi (i nie tylko!)



Artykuł pochodzi z portugalskiej wersji portalu Aleteia

...

Zawsze jak wychodze poza dom pojawia sie pelno dzieci. To Matka zsyla bo widocznie nie ma wiekszego umocnienia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:24, 17 Lis 2017    Temat postu:

Mamka XXI wieku. To jest bank!
Joanna Operacz | 17/11/2017
Ryuichi Sato/Getty Images
Komentuj


Udostępnij

Komentuj






Jest takie miejsce, w którym mamy karmiące mogą oddać część pokarmu innym dzieciom. Mleko z Banku Mleka Kobiecego leczy chore i przedwcześnie urodzone dzieci. 17 listopada przypada Światowy Dzień Wcześniaka.


D
wie przyjaciółki w 2005 r. urodziły córeczki i zaobserwowały ten sam problem – każda z nieco innej strony. Magdalena Podczaska miała nadmiar pokarmu, chciała więc nieodpłatnie oddać mleko potrzebującym dzieciom, np. w szpitalu albo w Domu Małego Dziecka. Nikt nie chciał wziąć. Nawet jeśli gdzieś były niemowlęta, którym bardzo przydałby się naturalny pokarm, personel nie mógł go przyjąć. Nie było zwyczaju, brakowało procedur, pracownicy nie mogli ryzykować zakażenia dziecka jakąś chorobą.


Karmienie piersią i Bank Mleka Kobiecego

Jej koleżanka Aleksandra Wesołowska kilka dni po porodzie wróciła razem z noworodkiem do szpitala, bo okazało się, że dziecko ma sepsę. Młoda mama zobaczyła, jak niewiele chorych maluchów jest karmionych naturalnie. Albo matki nie zdawały sobie sprawy z tego, jak ważne dla dziecka jest karmienie piersią, albo utrudniały im to warunki hospitalizacji.

Dziewczyny doszły do wniosku, że muszą coś z tym zrobić. Trzeba skontaktować ze sobą dwie grupy – matki, które mogą się podzielić swoim mlekiem, i dzieci, które bardzo go potrzebują. W ten sposób powstała Fundacja Bank Mleka Kobiecego.

W Polsce działa siedem Banków Mleka. Najnowsza akcja fundacji to kampania „Rozbij Bank Mleka”. Chodzi w niej o to, żeby każde niemowlę w Polsce, które nie może być karmione przez swoją mamę, mogło otrzymać pokarm innej kobiety.
Czytaj także: Jak budować bliskość z dzieckiem?


Mleko kobiece – na wagę złota

Dlaczego to takie ważne? Mleko kobiece jest pokarmem idealnie dopasowanym do potrzeb dziecka – spełnia wszystkie potrzeby żywieniowe i najlepiej się przyswaja.

W każdej kropli mleka znajdują się tysiące aktywnych substancji, m.in. bakterie probiotyczne, które kolonizują jałowy przewód pokarmowy dziecka i budują odporność, komórki macierzyste i przeciwciała.

Jeśli dziecko urodziło się przedwcześnie albo ma jakieś kłopoty zdrowotne, naturalny pokarm jest na wagę złota – może wydatnie poprawić stan organizmu, uchronić malucha od wielu chorób, a nawet uratować mu życie.

Wcześniaki mają nie do końca wykształcone jelita. Jeśli nie dostaną naturalnego pokarmu, może się u nich wywiązać martwicze zapalenie jelit, bardzo ciężka choroba, która często kończy się śmiercią – mówi Aleksandra Łapuć z Fundacji Bank Mleka Kobiecego.

Oczywiście, najlepiej byłoby, gdyby każdy noworodek był karmiony przez własną mamę, ale nie zawsze jest to możliwe.

Jeśli dziecko urodziło się dużo przed terminem albo przyszło na świat przez cesarskie cięcie, to czasem organizm matki potrzebuje więcej czasu na rozwinięcie laktacji. Taka sytuacja to zawsze bardzo ciężkie przeżycie i ogromny stres, który dodatkowo hamuje wytwarzanie pokarmu – mówi Aleksandra Łapuć.
Czytaj także: Piękne czy kontrowersyjne? 13 zdjęć matek karmiących dzieci


Mamki i laktaria

Dawniej, gdy mama nie miała pokarmu, rodzina wynajmowała mamki. Ponad sto lat temu w Europie i Stanach Zjednoczonych zaczęto zakładać laktaria, w których matki mogły oddać albo sprzedać nadmiar pokarmu. Kiedy jednak odkryto HIV i okazało się, że ten wirus przenosi się z mlekiem matki, laktaria zaczęto zamykać.

Banki Mleka różnią się od laktariów tym, że mleko od dawczyń jest badane i pasteryzowane. „Podczas specjalnego procesu pasteryzacji giną groźne wirusy i bakterie. Nie tylko HIV, ale np. znacznie częściej spotykany wirus żółtaczki. Jednocześnie mleko zachowuje ok. 80 procent pożytecznych właściwości i składników” – tłumaczy Izabela Paczesna z Fundacji Bank Mleka Kobiecego. Każdy bank to całe laboratorium, w którym mleko kobiece jest poddawane wielu zabiegom i przechowywane w ściśle określonych warunkach. Bada się każdą porcję mleka, które zostaje podane dziecku. Badania przechodzą również dawczynie. Banki Mleka istnieją w wielu krajach na świecie. W całej Europie jest ich ponad 160.
Czytaj także: 5 rzeczy, których się boję, gdy zostaję sam z dzieckiem


Kim są kobiety, które karmią cudze dzieci?

Aleksandra Łapuć przyznaje, że dyrektorzy szpitali czasem wzbraniają się przed otwarciem u siebie Banku Mleka argumentując to tym, że nie znajdą dawczyń. Nigdzie nie było takiego problemu.

Te kobiety chcą zrobić coś dobrego dla innych. Są bardzo zaangażowane i zdyscyplinowane. A przecież nie dostają żadnego wynagrodzenia, nie mają nawet przywilejów, z jakich mogą korzystać honorowi dawcy krwi, a wykonują dużo większą pracę – zauważa Aleksandra Łapuć.

Dawczynie mogą odciągać pokarm w Banku albo we własnych domach. Mleko jest zamrażane, przechowywane w ściśle określonych warunkach i pasteryzowane przed podaniem. Dawczynie podpisują zobowiązanie, że będą się odpowiednio odżywiały i prowadziły higieniczny tryb życia.

Aleksandra Łapuć zauważyła ciekawe zjawisko, o którym nawet nie pomyślały założycielki Banków Mleka. Takie instytucje pomagają także matkom zdrowych dzieci docenić naturalne karmienie: „Jeśli kobiety widzą, że mleko przechowuje się w banku, tak jak pieniądze, myślą sobie: to faktycznie musi być coś cennego”.

...

Zdecydowanie. Kobiety majace nadmiar oczywiscie nie moga marnowac. Szkoda. Jest to przeciez okazja do wiekszego macierzynstwa niz tylko swoje dziecko. Obejmuje ono wszystkie dzieci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:36, 21 Lis 2017    Temat postu:

Oczekujesz dziecka i już teraz chcesz się za nie modlić? Podpowiadamy jak to robić
Radio Maria | 21/11/2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Tę specjalną modlitwę dla kobiet w ciąży ułożył św. Franciszek Salezy.

Miesiące oczekiwań na dziecko to piękny i błogosławiony czas. Ta modlitwa, którą ułożył św. Franciszek Salezy, pomoże Wam jeszcze lepiej przygotować się na narodziny Waszego dziecka.



„Boże wiekuisty, nieskończenie dobry Ojcze, który powołałeś małżonków do tego, by przekazywali ludzkie życie i zaludnili niebo, a nas, kobiety przeznaczyłeś do tej misji w szczególny sposób, dziękuję Ci za moją płodność, znak Twego błogosławieństwa. Pokornie staję przed Twoim Majestatem i oddaję Ci cześć.

Dziękuję Ci za dziecko, które noszę w sobie, a które Ty powołałeś do istnienia. Panie, wyciągnij rękę i dokończ dzieła, które rozpocząłeś.

Niech Twa Opatrzność nieustannie mi towarzyszy i doprowadzi to kruche stworzenie, które mi powierzyłeś, do momentu narodzin. Boże mój, niech Twoja dłoń mnie wspiera i podtrzymuje w mojej słabości.

Oddaję Ci teraz moje dziecko i proszę, abyś zachował je, aż do chwili, gdy przez chrzest stanie się członkiem Kościoła, Twojej Oblubienicy. Wtedy bowiem będzie należało do Ciebie już nie tylko jako Twoje stworzenie, ale również jako istota odkupiona.
Czytaj także: Modlitwa, która sprowadzi błogosławieństwo na próg Twojego domu

Mój Zbawicielu, który za czasów Twego ziemskiego życia tak bardzo umiłowałeś dzieci i tak wiele razy brałeś je w objęcia, przygarnij również moje dziecko, aby mając Ciebie za Ojca i Ciebie nazywając Ojcem, mogło sławić Twoje święte Imię i mieć udział w Twoim Królestwie. Całym sercem powierzam je Twojej miłości, mój Odkupicielu.

W Twojej sprawiedliwości obarczyłeś Ewę, a wraz z nią wszystkie kobiety, wielkim bólem brzemienności. Przyjmuję, Panie, wszelkie cierpienia, które zamierzasz mi zesłać przy tej okazji i pokornie Cię błagam, przez święte i chwalebne poczęcie Twojej Niepokalanej Matki, abyś spojrzał na mnie łaskawie w czasie porodu, otaczając mnie i moje dziecko Twoją miłością i błogosławieństwem. Udziel mi łaski całkowitego zawierzenia Twojej Dobroci.

A Ty, błogosławiona Dziewico, Najświętsza Matko Naszego Zbawiciela, najczcigodniejsza z niewiast, wstawiaj się za mną u Twojego Boskiego Syna, aby w swoim miłosierdziu raczył wysłuchać mojej pokornej modlitwy.

Proszę Cię o to, najmilsza Pani, ze względu na nieskalaną miłość, jaką darzyłaś Józefa, Twojego świętego małżonka oraz nieskończone zasługi, jakie przyniosło narodzenie Twojego Boskiego Dzieciątka.

Święci Aniołowie, którym Bóg powierzył opiekę nade mną i nad moim dzieckiem, strzeżcie i prowadźcie nas, abyśmy pewnego dnia dotarli do chwały, w której Wy już macie udział i wspólnie mogli wielbić naszego Pana, który żyje i króluje na wieki wieków. Amen”.

Tekst modlitwy pochodzi z hiszpańskiej edycji portalu Aleteia

..

Zapomniany srodek pomocy. Modlitwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:47, 21 Lis 2017    Temat postu:

Co każda mama chciałaby usłyszeć
Mathilde de Robien | 21/11/2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Dni matek są długie, pełne emocji, wypełnione często niewdzięcznymi zadaniami. A przecież wystarczy czasem kilka miłych słów, które działają jak balsam na serce, dają mamom siłę i odwagę.


K
ażdy chce być docenianym: to niezbędne dla zachowania równowagi duchowej. Także mamy. Nasza wdzięczność utwierdza je w poczuciu własnej wartości, jest uznaniem tego, co robią każdego dnia dla swoich bliskich i wzmacnia je wewnętrznie. Żeby dawać, matki muszą też otrzymywać! Wyrazy czułości, ciepłe słowa zachęty, komplementy… Oto garść pomysłów, z których możecie korzystać do woli!


7:00. Pobudka: ciepłe porozumienie między małżonkami

Mąż: Och, kochanie! Wiem, źle spałaś, słyszałem, jak Leoś płakał w nocy, ale mimo to wyglądasz olśniewająco! Dziękuję, że wstawałaś do niego. Ubiorę dzieci i zrobię ci herbaty! Dzień dobry! Kocham cię!

Komunikat rozszyfrowany: Cztery zdania! Tylko cztery zdania, które wyrażają troskę (źle spałaś), zawierają komplement (wyglądasz olśniewająco), wdzięczność (dziękuję) i miłość (kocham cię). Doskonały początek dnia, wypełnionego dobrym, ciepłym i szczerym porozumieniem.
Czytaj także: 12 sposobów, jak bez słów powiedzieć: kocham cię


8:30. W szkole: hojnie rozdawaj komplementy

Nauczycielka: Ach, jest już Karolinka! Nie wiem, jak poradziłabym sobie bez niej! Jest taka uśmiechnięta, pilna, grzeczna, inteligentna, bierze aktywnie udział w lekcjach, pomaga najmłodszym, nasza perełka!



Koleżanka: Masz nowe spodnie? Świetnie leżą! Jak ty to robisz, codziennie jesteś świetnie uczesana, ubrana, umalowana, uśmiechasz się! I nigdy się nie spóźniasz! Super dziewczyna!



Komunikat rozszyfrowany: Komplementy, gdy dotyczą nas lub naszych dzieci, wprawiają nas w dobry humor. Mama czuje się doceniona, jej mniemanie o sobie rośnie i staje się doskonałym napędem na resztę dnia.


9:00. W pracy: zatroszcz się

Koleżanka: Cześć, kochana, pewnie musiałaś pędzić na złamanie karku, żeby zdążyć na zebranie! Usiądź, przyniosę ci kawy!



Komunikat rozszyfrowany: Matki przyzwyczajone są do „obsługiwania” dzieci i męża, docenią więc z serca, kiedy ktoś z kolei stara się je rozpieszczać – są zdumione, zachwycone i będą za to wdzięczne bez miary.
Czytaj także: Co tam w szkole? – pytasz. I słyszysz: Nic. Która mama nie zna tego dialogu?


12:00. Przerwa na lunch: udziel pomocy

Teściowa: Halo? Ja na chwileczkę, nie będę zabierać ci czasu! Chciałam tylko powiedzieć, że wezmę dzieci w piątek! Nie, nie, nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie! Uwielbiam jeździć z nimi samochodem! Są takie mądre! I tak dobrze wychowane!



Komunikat rozszyfrowany: Matki nigdy nie odmawiają przyjęcia drobnej pomocy: czy to zakupy, zajęcie się dziećmi przez parę godzin/parę dni, czy przyniesienie gotowego dania do odgrzania… Dla nich to okazja na chwilę odpoczynku i relaks.


17:45. W pracy: doceń i okaż zrozumienie

Szef: Co ty tu jeszcze robisz?! Nie poszłaś do domu?! Tak, to duży projekt, projekt monstrum, który wymaga sprawności, czujności i wiedzy, dlatego ci go powierzyłem, ale to może zaczekać do jutra! Uciekaj!



Komunikat rozszyfrowany: Matki w pracy, rozdarte między obowiązkami a godziną zamknięcia przedszkola, to temat rzeka. Dzięki Bogu, pojęcia „matka” i „kompetencje zawodowe” nie wykluczają się nawzajem. Świetnie, gdy pracodawca umie to docenić!
Czytaj także: Co wspólnego mają Hobbit i babcia klozetowa? Oboje ratują świat


18:05. W przedszkolu, a potem u lekarza: nie obwiniaj

Opiekunka: O, rzeczywiście, spóźniła się pani pięć minut, ale to nie szkodzi! Z Leosiem nie liczymy czasu… Mogłabym z nim siedzieć cały wieczór, jest taki słodki!



Lekarz: Aha, nie ma jeszcze bilansu trzylatka? Proszę się nie martwić, dobrze, że zauważyłem, zrobimy wszystko po kolei. Daje mu pani witaminy? Aha, zapomina pani co drugi dzień. Proszę się nie obwiniać, ten gość jest naprawdę świetny, ale niech pani próbuje o tym pamiętać.



Komunikat rozszyfrowany: U matek łatwo wywołać poczucie winy – niedotrzymane terminy, niezrealizowane zalecenia i recepty sprawiają, że matki czują się niegodne swego miana. Czyniąc uwagi, nawet błahe, na temat wychowania dzieci, dotykamy ich czułego miejsca. Bądźmy uczciwi, obiektywni, profesjonalni i szanujmy decyzje każdej matki (jeśli nie zagrażają one dziecku!).


19:00. W supermarkecie, a później w domu: ułatwiaj życie

Kasjer: Ale sprytny ten pani synek! Ależ tak, kochanie, proszę! Weź ten batonik, po który wyciągasz rączkę! Wiem, że kusi, na pewno jesteś głodny jak wilk! Więc weź, tak, tak, proszę pani, nie ma problemu.



Niania: Proszę się nie śpieszyć! Posprzątam! Tak, tak, kuchnię, sypialnię, łazienkę i pralnię! I proszę się nie martwić o dzieci! To aniołki, zawsze kładą się spać bez marudzenia! Uwielbiam do pani przychodzić!



Komunikat rozszyfrowany: Matkom miło jest spotykać ludzi w dobrym humorze i przyjaznych dzieciom. Życie staje się łatwiejsze, a problemy, które mógł wywołać kaprys przy kasie albo późne sprzątanie, znikają.
Czytaj także: Magda Frączek: Kobieca przyjaźń to ogromna siła


20:00. Wieczorem w domu: wywołuj pozytywne emocje

Dziecko: Jesteś piękna, mamo! Dziękuję za pyszny obiad! Przepraszam za marudzenie w sklepie. Kocham cię!



Komunikat rozszyfrowany: Uczmy dzieci mówić komplementy, dziękować, przepraszać, wyrażać miłość. Trzeba dawać im przykład. Miło, kiedy zaczynają odwzajemniać ciepłe słowa!



Mąż: Mam dla ciebie niespodziankę! Wszystko zorganizowałem! Będziesz zadowolona, o tym właśnie marzyłaś!



Komunikat rozszyfrowany: Z całą pewnością, drodzy mężowie, zadowolicie swoje żony, podejmując inicjatywy, organizując wyjścia odpowiadające ich gustom. To wymaga uważności – słuchajcie więc, co one mówią!


Niedziela: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie”

Ksiądz: Mieliśmy tu dziś trochę hałasu, trzeba przyznać, ale to właśnie kochamy! Radujmy się w naszym Panu Jezusie Chrystusie!



Komunikat rozszyfrowany: Jakie to szczęście mieć proboszcza i parafian, którzy nie piorunują matek jadowitymi spojrzeniami, gdy próbują one uciszać swoje dzieci, ale przyjmują ten rozgardiasz z radością i umieją dostrzec w najmłodszych cechy, dzięki którym wejdziemy do Królestwa Niebieskiego!

...

Ciekawe refleksje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:46, 28 Lis 2017    Temat postu:

Zapach mamy. Dlaczego jest najważniejszy dla Twojego dziecka?
Cecilia Zinicola | 28/11/2017
Alex Pasarelu/Unsplash | CC0
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Dlaczego dziecko uspokaja się po zbliżeniu do bluzki swojej mamy? Jak może rozpoznać Twój zapach? Nauka nam to wyjaśnia.


M
amo, wiesz co? Twoje dziecko, od pierwszej sekundy życia, kocha to, jak pachniesz. I to nie z powodu mydła, którego używasz, ani perfum, którymi się psikasz! Chodzi o Twój naturalny zapach, który doskonale odróżnia. I uwielbia go!


Jak niemowlę rozpoznaje zapach matki?

Ale jeśli Twoje dziecko właśnie przyszło na świat, jak jest w stanie rozpoznać Twój zapach? Nauka wyjaśnia nam to i sprawia, że uśmiechamy się, gdy słyszymy odpowiedź: Twoje dziecko pływa w nim przez dziewięć miesięcy.

Okazuje się, że kobiecy płyn owodniowy, który otacza rozwijający się płód, pachnie, a nawet smakuje jak ona. Płód zaś rozwija zdolność wykrywania tych cech już w młodym wieku. Zatem, po urodzeniu, wyjątkowy zapach matki jest już bardzo dobrze znany dziecku.

To wyjaśnia, dlaczego noworodki, gdy są odseparowane od matek, uspokajają się, jeśli przykrywa się je bawełną z zapachem piersi matki lub płynu owodniowego. W dodatku, pozwala nam to także rozumieć, dlaczego znacznie krócej płaczą – to zostało nawet udowodnione.
Czytaj także: Nie wychowuj swojego sobowtóra. Daj dzieciom ich życie


Zapach, który daje poczucie bezpieczeństwa

Wszyscy wiemy, jak silny może być zapach rodzinny i jak łatwo może przenieść nas do innego świata. Noworodkiem wstrząsnęła nagła i nowa rzeczywistość jasnych świateł, głośnych dźwięków, zimna, głodu i bólu. Wyobraź sobie: każde wspomnienie doskonałego życia pozostawionego w łonie mamy, musi być wręcz niebiańskie! Czy teraz kogokolwiek dziwi fakt, że dziecko płacze za mamą dzień i noc?

Oto właśnie fascynująca biologia, którą powinniśmy znać i która nas nie tylko uczy i napełnia czułością, ale także ma znaczenie dla wielu aktualnych debat, jakie prowadzi się na temat problemów społecznych, przed którymi stoimy dzisiaj.

Niektórzy propagują „nową normalność” – przekazują komórki jajowe i plemniki lub wynajmują się dwóm matkom lub dwóm ojcom. Twierdzą, że biologiczne związki są jednorazowe i zarówno mężczyzna, jak i kobieta, czy to ojciec, czy to matka – wszyscy dla dziecka są jednakowi.

Jednak nauka niesie inny przekaz. Mówi się, że mężczyźni i kobiety są różni i wyjątkowi, a relacja biologiczna ma podstawowe znaczenie i jest niezastąpiona. Zwłaszcza, że rozwija się między matką a jej dzieckiem od pierwszych chwil naszego życia w jej łonie, jak i podczas rozwoju płodu w pierwszych miesiącach ciąży.

Biologiczne prawdy nie zawsze są „poprawne polityczne”, ale ignorowanie ich lub ujawnianie się może być niebezpieczne. Jeśli tylko ideologie komunikowane są jedynie poprzez opinie, przy pominięciu biologii, wówczas nauka zaprasza nas do zamyślenia się nad cudem życia i odkrywania jego piękna.

...

Widzimy ze te więzi sa wszechstronne...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:38, 04 Gru 2017    Temat postu:

Bycie mamą to proces. Pozwól sobie na własne tempo
Dominika Wernio | 04/12/2017
Pexels | CC0
Komentuj



Udostępnij



Komentuj



Na tej drodze wzrastania w macierzyństwie pozwól sobie przeżywać ten czas we własny sposób i we własnym tempie.
Bycia mamą można się nauczyć

Macierzyństwo jest jedną z ról, którą kobieta decyduje się pełnić w swoim życiu. I tak jak wszystkie inne role tj. partnerki, żony, córki, pracowniczki, jest związane z procesem uczenia się. Nie da się wszystkiego od razu wiedzieć. Potrzeba czasu, żeby poznać swoje dziecko, siebie samą w tej nowej sytuacji, która jest przecież nie lada wyzwaniem.

Ciąża i okres okołoporodowy, choć powszechnie nazywane stanem naturalnym i przedstawiane jako wspaniały czas, jest dosyć specyficznym momentem wzmożonej wrażliwości i potencjalnych wahań, ożywiającym emocjonalną przeszłość matki. Kobieta mierzy się z wieloma zmianami, a także odpowiedzialnością za kształtowanie i trzymanie we własnych rękach nowego życia. A nowe zawsze wiąże się z jakimś lękiem czy niepewnością.
Czytaj także: Segritta dla Aletei: Maryja była heroską. Każda matka jest!


Doświadczaj macierzyństwa

Dopiero doświadczenie danej sytuacji, poczucie jej na własnej skórze oswaja i sprawia, że do pewnych spraw można podejść spokojniej. Trudno więc oczekiwać od siebie, że przy pierwszym dziecku nie będzie się doświadczać wątpliwości, lęków, frustracji, przeciążeń, a nawet wściekłości, smutku czy bezradności. To ważne, żeby odkryć i nazwać te uczucia. Z badań wynika, że kobiety, które były w stanie wyrazić lęk w ostatnim okresie ciąży, lepiej sobie radziły po porodzie.

Sytuacja kobiety, która do tej pory była Panią swojego czasu i swojego ciała, a nagle musi się dostosować do wymagań i potrzeb nowo narodzonej istotki wymaga cierpliwości. Potrzeba wyrozumiałości do samej siebie, pogodzenia się z tym, że na jakiś czas pewne potrzeby odejdą na dalszy plan, że pojawią się pewne ograniczenia, ale też dużo radości z nowych sytuacji, a także możliwość rozwoju.

Narodziny dziecka, tak jak wszystkie inne ważne wydarzenia w życiu dają kobiecie szansę na przepracowanie wewnętrznych konfliktów i relacji, na zmianę obrazu siebie i innych.


Jesteś już inna

Wszystko to sprawia, że po urodzeniu dziecka jest ona inną osobą niż przed jego poczęciem. Młoda matka potrzebuje spokoju, a przede wszystkim wiary we własne kompetencje i intuicję. Zwłaszcza, że zewsząd pojawia się mnóstwo presji, aby być super wyedukowaną, idealną matką. Zadbaną, uśmiechniętą, dającą sobie ze wszystkim radę. Niepokazującą bólu czy szalejących hormonów powodujących wahania czy spadek nastroju.
Czytaj także: Męczennice czy szczęśliwe kobiety? Matki dzieci niepełnosprawnych

Tymczasem Twoje dziecko potrzebuje „zwykłego, naturalnego człowieka”. Matki, która widzi swoje ograniczenia, akceptuje je i nie boi się popełniać błędów, bo wie, że nie urodziła się matką, ale się nią stopniowo staje. Matki, która zatrzymuje się, by poczuć co ją cieszy, co smuci, co przeraża, by określić swoje możliwości, prześledzić swoją historię i dzieciństwo. Po to, by mieć większą wiedzę o sobie, o tym czego doświadczyła w relacji ze swoimi rodzicami i co może – czasem nieświadomie – powtórzyć w relacji ze swoim niemowlęciem.


Akcja konfrontacja

Zachęcam, by skonfrontować się z modelem wychowania swoich rodziców. Zobaczyć, co dostałam a czego nie, co było dla mnie ważne i chcę wziąć od moich rodziców, a co chciałabym zmienić w swoim postępowaniu wobec dziecka. Tak, by móc stopniowo budować własne rodzicielstwo oraz szukać tych wskazówek i pomysłów, które są w zgodzie z naszymi wartościami.

Warto też prześledzić przekazy rodzinne funkcjonujące w rodzinie pochodzenia. Dobrze, jeśli są wspierające i można się na nich oprzeć. Gorzej, jeśli wtłaczają w jakiś stereotyp np. „matki Polki”. Kobiety, która wszystko zrobi na czas, będzie zawsze cierpliwa, czuła, nigdy nie straci panowania nad sobą, będzie się poświęcać swoim dzieciom, a najlepiej jak zapomni o sobie i swojej wolności.

Tymczasem warto pamiętać, że to trochę tak jak w samolocie, matka musi sobie najpierw założyć maskę, żeby uratować swoje dziecko. Podobnie w życiu, jeśli matka nie będzie o siebie dbała, nie przekaże tych możliwości swojemu dziecku.

Budując swój obraz siebie jako matki, pomocne jest, gdy kobieta może przekształcić idealistyczne wizje macierzyństwa w te bardziej realistyczne i zdroworozsądkowe, gdzie obok miłości do dziecka, czułości i cierpliwości, będzie też miejsce na trudniejsze uczucia, takie jak: złość, zniechęcenie, bezradność, rozczarowanie. Zachęcam, żeby na tej drodze wzrastania w macierzyństwie pozwolić sobie przeżywać ten czas we własny sposób i we własnym tempie.

...

To jest tez dojrzewanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:43, 05 Gru 2017    Temat postu:

10 drobiazgów, o których przed świętami marzy każda mama
Dena Deyr | 05/12/2017
Lumina/Stocksy United
Komentuj



Udostępnij



Komentuj



Oto prezenty, o które każda mama poprosiłaby świętego Mikołaja. PS Drodzy mężowie i dzieci – te rzeczy nic nie kosztują!


T
woi bliscy pytają pewnie, co chciałabyś dostać na Mikołaja i na święta. Mąż jest przekonany, że marzysz o nowej biżuterii, wspólnym wyjściu na kolację albo kaszmirowym swetrze. A dzieci od dawna ciężko pracują nad własnoręcznymi podarkami.

Jesteśmy mamami, dlatego z wdzięcznością (i pewnie kilkoma łzami wzruszenia) przyjmiemy to, co od nich dostaniemy. Na przykład naszyjnik z makaronu albo figurki z patyków. Co więcej, wszystkie okazy sztuki współczesnej w wykonaniu naszych małych artystów będziemy z dumą prezentować na domowej wystawie.

Wymyśliłam jednak (odrobinę marząc) listę rzeczy, którą można by zatytułować: „Co mamusia chciałaby dostać od św. Mikołaja. 10 praktycznych pomysłów”. Oto one:


1. Co najmniej trzydzieści minut świętego spokoju w łazience, tylko dla siebie

Co robiłybyśmy w tym czasie? Brały kąpiel z bąbelkami, malowały paznokcie u nóg… – możliwości są nieskończone. Na samą myśl o tym drżymy ze szczęścia.


2. Żeby małżonek sam, bez naszych wskazówek, coś znalazł

Wiem, że to być może zbyt wygórowana prośba, ale wierzymy przecież w naszych mężów. Przynoszą wypłatę do domu, zmieniają pieluchy, są przewodnikami podczas wspólnych wycieczek… Więc chyba ten jeden jedyny raz mogliby sami zlokalizować masło orzechowe?


3. Niech brudne ubrania i naczynia a) magicznie znikną na kilka dni b) zostaną wyczyszczone przez elfy

Oba stosy pojawiają się i rozmnażają znienacka. Dlaczego nie może być odwrotnie? Nie prosimy o cuda – jedynie o trochę bożonarodzeniowej magii.



4. Żeby dzieci z uśmiechem wykonały najbardziej nielubiane obowiązki

Zalecamy, żeby dla odniesienia obejrzały scenę, w której zwierzęta pomagają Kopciuszkowi przed wyjściem na bal.


5. Przeczytać w całości ciekawy magazyn

Chcecie poznać sekret? Nie mamy nic przeciwko wizytom u dentysty właśnie z tego powodu. Mają tam nowe numery naszych ulubionych czasopism. I nikt nie przerywa nam ich przeglądania prosząc o kubek – niekapek… Czyszczenie zębów i rentgen wydają się sprawiedliwą ceną, którą płacimy za czytanie czasopisma w całości, prawda?


6. Zjeść kolację w ciszy. W takim tempie, jakie nam odpowiada

I nie musieć się z nikim podzielić ani gryzem.



7. Cały dzień bez kłótni, płaczu i dramatów

Zwłaszcza w wykonaniu dzieci.


8. Żeby nasze uda i brzuch wróciły nagle do rozmiarów sprzed ciąży

Bez pomocy selera naciowego i ćwiczeń pilates.


9. Żeby ktoś cudowny, kto kocha nasze dzieci z wzajemnością, zapewnił nam roczną opiekę nad nimi

W każdej chwili, nawet na ostatnią chwilę. A raczej: zwłaszcza na ostatnią chwilę. A może mógłby też, w pakiecie, latać z parasolką?

10. Co najmniej cztery dodatkowe godziny w ciągu dnia, abyśmy mogły wykorzystać je na spotkania z przyjaciółmi i pasje

Albo na drzemki. O tak, bardzo by nam się przydały dodatkowe drzemki…



Nie zrozumcie mnie źle: najlepszym prezentem, jaki mama może otrzymać, jest obecność członków rodziny. Ale nie zaszkodzi chyba odrobinkę pomarzyć?

...

Czynmy sobie nawzajem zycie lepszym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133591
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:47, 09 Gru 2017    Temat postu:

Ile nam wolno? Czyli Maja Bohosiewicz i sceny z życia młodej matki
Marta Brzezińska-Waleszczyk | 09/12/2017

EAST NEWS
Udostępnij



Komentuj

Drukuj

Też tak masz, że jak już wyrwiesz się z domu, to myślisz właściwie o jednym – o Twoich dzieciach? Nerwowo zerkasz na komórkę? Masz potężne wyrzuty sumienia? Ten tekst jest dla Ciebie!

Maja Bohosiewicz, aktorka i mama dwóch małych brzdąców, regularnie opowiada na Instagramie o swoich macierzyńskich perypetiach. Ba, robi to z tak wielkim poczuciem humoru, że czasem nie sposób nie popłakać się ze śmiechu. Ale często pomiędzy komediowymi scenami z życia młodej matki, pojawiają się poważne tematy.


Na miasto bez dzieci?

Jednym z nich są matkowe wyjścia. Bez dzieci. Niekoniecznie tylko z arcyważnych powodów, jak praca czy wizyta u lekarza. Czasem po prostu na wino z przyjaciółką albo na manicure. Jednym słowem – niekonieczne, nieusprawiedliwione siłą wyższą rozstania z potomstwem.

I tu niejednej „prawdziwej matce Polce” rośnie gul. Jak to? Bez dziecka? Dla własnej przyjemności? Nie może być!

Zaskoczę Cię – może, a nawet powinno!

„Idę zaraz sama do kina. I zamierzam nie mieć wyrzutów sumienia. Jutro idę na cały dzień do pracy. Również bez wyrzutów. Dzisiaj spotkałam się z koleżankami. No hard feelings. Ile nam wolno?” – zapytała aktorka.



Idę zaraz sama do kina. I zamierzam nie mieć wumyrzutów sumienia. Jutro idę na cały dzień do pracy. Również bez wyrzutów. Dzisiaj spotkałam się z koleżankami. No hard feelings. Ile nam wolno? Kiedy zaczynamy być na tyle mądre i świadome żeby realizować swoje potrzeby/zachcianki bez udziału osób trzecich? Dlaczego Mamy oprócz nauki jedzenia przy stole nie serwowały nam morałów na temat tego, że Matka pomimo tego, że jest Matką jest również człowiekiem i MUSI mieć czas dla siebie. Musi wyjść z domu i zająć się swoją głową. Albo swoją duszą. Albo dobra… chociaż swoimi paznokciami. Nie możemy wychodzić z domu w poczuciu porzucania dzieci. Nie możemy czuć na karku odpowiedzialności za każdą minutę nie spędzoną ze swoimi Gówniakami. No kurde! TAK BYĆ NIE MOŻE. Pisze to by sama sobie dodać odwagi. Bo mimo wszystko każde niekoniecznie rozstanie wydaje mi się nadużyciem. A przecież to nieprawda. Prawda? #mom #momslife #instamatka #staradzidziutków #mamprawo #czynie #dylematy

A post shared by Stara dzidziutków (@majabohosiewicz) on Nov 17, 2017 at 11:36am PST
Czytaj także: Zostawiam swoje dziecko i randkuję z mężem. Polecam!


Matka to też człowiek

I od razu spróbowała odpowiedzieć:

Kiedy zaczynamy być na tyle mądre i świadome, żeby realizować swoje potrzeby/zachcianki bez udziału osób trzecich? Dlaczego Mamy, oprócz nauki jedzenia przy stole, nie serwowały nam morałów na temat tego, że Matka, pomimo tego, że jest Matką, jest również człowiekiem i MUSI mieć czas dla siebie. Musi wyjść z domu i zająć się swoją głową. Albo swoją duszą. Albo dobra… chociaż swoimi paznokciami.

Na koniec Bohosiewicz zostawiła najważniejsze:

Nie możemy wychodzić z domu w poczuciu porzucania dzieci. Nie możemy czuć na karku odpowiedzialności za każdą minutę niespędzoną ze swoimi Gówniakami. No kurde! TAK BYĆ NIE MOŻE. Piszę to, by sama sobie dodać odwagi. Bo mimo wszystko, każde niekonieczne rozstanie wydaje mi się nadużyciem. A przecież to nieprawda. Prawda?

Oczywiście, że prawda! Tylko tak trudno wprowadzać ją w życie, kiedy popatrzy się w te słodkie oczy, poczuje na szyi te małe, lepkie rączki. To naturalne, że odczuwamy wielką potrzebę spędzania ze swoim dzieciątkiem każdej chwili. Zwłaszcza na początku jego życia. Ale z czasem burza hormonów się uspokaja, dobry nastrój opada, przychodzi zmęczenie. Całkowita rezygnacja z siebie (nie mam tu na myśli pracy czy kariery, ale po prostu czasoprzestrzeń nieudekorowaną kaszką i pieluchami) to prosta droga do wypalenia.
Czytaj także: Zdjęcie młodej matki w depresji poporodowej obiegło sieć


Czas dla siebie

Kiedy czuję, że zaczynam tracić cierpliwość, mój syn jest w stanie mnie zirytować po 20. (a nie, jak zwykle, 60. powiedzeniem – zostaw, nie rusz, nie wkładaj palców do kontaktu, nie oblizuj kibla), zapala mi się czerwona lampka i już wiem – potrzebuję czasu dla siebie. Potrzebuję wyjść z domu i nie robić nic. Nie myśleć o niczym.

U mnie sytuacja jest tym trudniejsza, że regularnie umykam z domu, by popracować (dlatego zawsze żartuję, że matka Polka w pracy odpoczywa). Kiedy więc zaczęłam zostawiać dziecię, by przejść się do sklepu albo kosmetyczki, pojawiło się uczucie, o którym napisała Maja Bohosiewicz. Potężne wyrzuty sumienia. Jak to? Mam zostawić synka, a w tym czasie nie robić nic arcyważnego, pilnego? Właściwie nie potrafiłam się tak do końca zrelaksować, bo siedząc w kinie zerkałam nerwowo na telefon, a podczas kawy z przyjaciółką pisałam co pół godziny do niani/męża/babci, czy wszystko w porządku i czy aby nie muszę natychmiast wracać, by zaradzić jakiejś bolączce mego synka (której, jak wiadomo, tylko ja mogę zaradzić).

Hmm…

Nigdy nie musiałam wracać. Nie było żadnego alarmu. Okazało się, że oni sobie całkiem świetnie beze mnie radzą. To mnie uspokoiło. I pozwoliło nabrać przekonania, że naprawdę – mogę mieć czas tylko dla siebie BEZ WYRZUTÓW SUMIENIA.

Korzyści są oczywiste. Można:
…wypić ciepłą kawę;
…usłyszeć własne myśli (nieprzerywane jękami „mamooooooooooooooooo” 438584678/godzinę;
…porozmawiać w języku polskim z człowiekiem powyżej 2 roku życia;
…nabrać dystansu i spojrzeć na swoją codzienność z innej perspektywy;
…zyskać cierpliwość (niezbędną na kolejne niezliczone „nie oblizuj kibla!”;



Dlatego, droga mamo, jeśli czujesz, że styki w mózgu Ci się przegrzewają od „gugu-gugu” albo zwyczajnie opadasz z sił, zasiądź wygodnie w fotelu, weź kalendarz w rękę i zaplanuj swoje wyjście (a dla dziecięcia opiekę). Ba – co więcej, nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia, jeśli zostawiasz dziecko z kimś, kto NIE jest Twoim mężem. Zwariowałam? Nie! Serio, wiem, że dla niektórych mam to nie do pomyślenia. Kurczę, mnie się jeszcze nie zdarzyło, żeby babcia albo niania nakarmiły synka karmą dla kotów albo uczyniły mu inną, wiekopomną krzywdę.



I na koniec – jeśli widzisz na Insta albo Fejsie, zdjęcie jakieś matki relaksującej się przy kawie (BEZ dziecka) albo randkującej z mężem, to nie pytaj w pierwszym komentarzu „A z kim zostawiłaś dzieciiiiiiiiiiii?”. To nie pomaga nam w korzystaniu z czasu dla siebie BEZ WYRZUTÓW SUMIENIA.

...

Oczywiscie negatywne jest tylko karygodne zaniedbanie dziecka. Nie chodzi o wyczyny niszczace zdrowie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy