Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Kryzys uzdrawia ?!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:32, 18 Sie 2011    Temat postu: Kryzys uzdrawia ?!

Kryzys gospodarczy wzmacnia więzi rodzinne

Wskutek recesji i innych przyczyn coraz więcej Amerykanów mieszka w wielopokoleniowych rodzinach, co jest odwróceniem tendencji z poprzednich kilkudziesięciu lat w USA. W Waszyngtonie i całym stołecznym regionie metropolitalnym, liczącym 6 milionów mieszkańców, w rodzinach takich mieszka 1,2 miliona osób. Oznacza to wzrost o 33 procent w porównaniu z poprzednią dekadą. W całym kraju żyje w ten sposób już 54 mln Amerykanów, czyli ponad 1/6 populacji.

Liczby takie opublikował dzisiejszy "Washington Post" na podstawie analizy danych z powszechnych spisów ludności.

Wskutek trudności ze znalezieniem pracy i niemożności nabycia własnego domu coraz więcej młodych ludzi po skończeniu szkoły lub uniwersytetu mieszka z rodzicami. Także małżeństwa z dziećmi częściej niż w przeszłości mieszkają ze swoimi rodzicami.

Jak twierdzą socjologowie, po raz pierwszy od czasów Wielkiego Kryzysu w latach 30. obserwuje się w USA rosnącą liczbę ludzi mieszkających w wielopokoleniowych rodzinach.

Badacze podkreślają przy tym, że trend ten dał się zauważyć już przed kryzysem i recesją (2007-2009). Wiąże się on także z rosnącym udziałem w populacji rodzin imigrantów z Azji i Ameryki Łacińskiej, z krajów o kulturze, w której bardziej ceni się bliskie więzi rodzinne.

!!!!!!

Kryzys uzdrawia ! W tym przypadku rodzine ! Sensacja ? Alez skad po to jest kryzys ! W ekonomii w rodzinie w stosunkach miedzy ludzi aby zburzyc patologiczna ,,rownowage'' i wybic ze stagnacji ! On jest nieprzyjemny ale konieczny ! Zauwazmy ze Niemcy i Japonia po kryzysie wrecz katastrofie II wojny calkowicie sie zmienily i przezyly skok ! Podobnie na Bliskim Wschodzie kryzys spowodowal upadek patologicznych systemow... Temu tez sluzyla burzliwa historia Polski - kryzys za kryzysem aby wymiatac brud ! Widzimy tutaj po co jest kryzys ! To nie jest po to aby nam bylo gorzej tylko lepiej !
Widzimy jak wielka jest Mądrość Boża ... Bo czlowiek kryzysu nie lubi bo ,,boli'' ale bez niego czlowiek tak by sie pograzyl az by zginal !
Wszystko tu na ziemi ma swoj sens ... OSTATECZNY !!! :O)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:11, 28 Wrz 2011    Temat postu:

Zaskakujące wyniki badań ws. narkomanów

Jak po­ka­zu­ją wy­ni­ki naj­now­szych badań, kry­zys eko­no­micz­ny może mieć także swa dobrą stro­nę. Kło­po­ty go­spo­dar­cze Sta­nów Zjed­no­czo­nych, które roz­po­czę­ły się 2008 roku, przy­czy­ni­ły się do re­du­ka­cji pro­ble­mu nar­ko­ma­nii.

W Nowym Jorku w 2010 roku było 274 przy­pad­ki śmier­ci z po­wo­du przedaw­ko­wa­nia nar­ko­ty­ków, pod­czas gdy 4 lata wcze­śniej ta­kich przy­pad­ków było 478. Co wię­cej, 2000 ty­sią­ce osób mniej wy­ma­ga­ło le­cze­nia uza­leż­nie­nia od nar­ko­ty­ków ani­że­li w 2008 roku. - To po­wol­ny, ale stały, spa­dek – ko­men­tu­je wy­ni­ki badań Dr. Ste­phen Ross, z no­wo­jor­skie­go cen­trum ds. walki z uza­leż­nie­nia­mi. – Zaj­mu­je się le­cze­niem nar­ko­ma­nów. Wielu z moich pa­cjen­tów mówi mi wprost, że nie stać ich na nar­ko­ty­ki – do­da­je. Za gram ko­ka­iny w Nowym Jorku trze­ba za­pła­cić od 60 do 80 do­la­rów. Kło­po­ty eko­no­micz­ne od­bi­ły się także na pa­la­czach, któ­rzy nie chcą pła­cić już 14 do­la­rów za pacz­kę pa­pie­ro­sów. Z tego po­wo­du po pa­pie­ro­sa sięga tylko 14 pro­cent No­wo­jor­czy­ków, co jest naj­niż­szym po­zio­mem w hi­sto­rii tego mia­sta.

>>>>>

Czyli kryzys UZDRAWIA! Zatem trzeba go wiecej dla zachodu !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:08, 01 Lut 2013    Temat postu:

Cykl koniunkturalny, źródła zewnętrzne i wewnętrzne

Reuters

Makroekonomiści od lat prowadzili ożywioną dyskusję na temat przyczyn występowania wahań w gospodarce. Niektórzy są zdania, że wywołują je wahania podaży pieniądza, inni zaś, że szoki produkcyjne, a jeszcze inni - że są wynikiem wahań wielkości wydatków zewnętrznych. Nie istnieje oczywiście jednoznaczne wyjaśnienie, warto jednak zakwalifikować różne teorie do dwóch głównych kategorii: źródeł zewnętrznych i wewnętrznych.

Teorie wpływu zewnętrznego upatrują przyczyn cykli koniunkturalnych w czynnikach pozostających poza systemem gospodarczym - wojnach, rewolucjach i wyborach, cenach ropy naftowej, odkryciach złóż złota, migracji ludności, odkryciach nowych ziem i surowców, przełomowych odkryciach naukowych i innowacjach technicznych, a nawet w plamach na słońcu, zmianach klimatycznych i pogodzie. Przykładem cyklu egzogenicznego był wybuch II wojny światowej. Gdy Niemcy i Japonia rozpoczęły wojnę z reszta Europy i Stanami Zjednoczonymi, doprowadziło to do intensywnych zbrojeń, olbrzymich wydatków wojennych i wzrostu globalnego popytu, który wydobył Stany Zjednoczone z Wielkiego Kryzysu. Wielka wojna była zdarzeniem zewnętrznym, które spowodowało olbrzymi wzrost wydatków zbrojeniowych i największe ożywienie gospodarcze w XX wieku. Z kolei teorie wpływu wewnętrznego doszukują się mechanizmów cyklu koniunkturalnego w samej gospodarce. W myśl tego podejścia każde ożywienie rodzi recesje i spowolnienie, a każde spowolnienie jest źródłem odrodzenia i ożywienia. Wiele cykli koniunkturalnych w amerykańskiej historii gospodarczej miało charakter wewnętrzny - powstało w sektorze finansowym. Dlatego właśnie tyle uwagi poświęca sie polityce monetarnej i fiskalnej.

Kryzysy finansowe a cykle koniunkturalne

Wspólnymi cechami gospodarek kapitalistycznych na całym świecie są boomy i bańki spekulacyjne, które często występowały w XIX wieku, potem stały sie przyczyną Wielkiego Kryzysu i ponownie pojawiły sie w gospodarce Stanów Zjednoczonych w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Poniżej przedstawiamy kilka najważniejszych przykładów.

Panika we wczesnym kapitalizmie. Wiek XIX był epoką wybuchów szalonych spekulacji inwestycyjnych - szczególnie w budowę kanałów, ziemie i koleje. Naturalnie w końcu górę wzięły "instynkty i emocje". Budowano zbyt wiele torów kolejowych, ceny ziemi niebotycznie wzrosły, a ludzie zaciągnęli zbyt wiele zobowiązań. Bankructwa doprowadziły do upadku banków, masowego wycofywania z nich oszczędności i kryzysu bankowego. Produkcja i ceny znacznie spadły na skutek paniki. W końcu, gdy już minęło najgorsze, gospodarka wróciła na dawna ścieżkę ożywienia.

Hiperinflacja. Niekiedy przegrzanie gospodarki prowadzi do wysokiej inflacji, a nawet hiperinflacji. Mamy z nią do czynienia, gdy ceny rosną o 100 lub więcej procent miesięcznie. Do najbardziej znanej hiperinflacji w historii doszło w Niemczech w 1923 roku. Rząd nie był w stanie spłacić swoich zobowiązań jedynie z przychodów z podatków i pożyczek, dlatego zaczął dodrukowywać pieniądze. Jeszcze przed końcem 1923 roku mennica wypuszczała banknoty o coraz większych nominałach, a w powszechnym obiegu znajdował sie banknot o nominale 25 miliardów marek! Obecnie banki centralne bronią sie nawet przed umiarkowaną inflacją.

Bańka nowej branży. Z klasycznym przykładem boomu spekulacyjnego ponownie mieliśmy do czynienia w późnych latach 90. Fenomenalny wzrost i innowacyjność niektórych sektorów - oprogramowania, Internetu i świeżo powstałych spółek internetowych - napędzały spekulacyjny boom na akcje takich przedsiębiorstw. Firmy sprzedawały internetowe usługi randkowe, rozsyłały darmowe elektroniczne kartki urodzinowe i emitowały akcje Flooz. com - spółki oferującej bezwartościową walutę elektroniczną. Studenci porzucali naukę, żeby zostać milionerami (lub przynajmniej tak im sie wydawało). Cały ten szum napędził rzeczywiste inwestycje w komputery, oprogramowanie i usługi telekomunikacyjne. Inwestycje w dobra kapitałowe służące przetwarzaniu informacji wzrosły w latach 1995-2000 o 70 procent, co odpowiadało za jedna piątą całego wzrostu realnego PKB w tym okresie. W końcu inwestorzy zaczęli powątpiewać w fundamentalną wartość wielu nowych przedsiębiorstw. Straty powodowały jeszcze większe straty. Pęd do kupowania akcji, zanim ich ceny wzrosną, został zastąpiony przez ich paniczną wyprzedaż, by uprzedzić spadki. W roku 2003 kurs akcji przeciętnej spółki z nowego sektora spadł ze 100 dolarów do zaledwie kilku centów. Wiele spółek zbankrutowało. Studenci wrócili na uczelnie - mądrzejsi, choć niekoniecznie bogatsi. Zmiany oczekiwań dotyczących nowej branży i wywołany tym spadek cen akcji przyczyniły sie do recesji i obniżenia stopy wzrostu w latach 2000-2002. Inwestycje w środki służące przetwarzaniu informacji spadły o 10 procent, a w nowe komputery nawet o 20 procent. Imponujące innowacje okazały sie ważną cechą nowoczesnej technologii, ale - z nielicznymi wyjątkami - przyniosły niewielkie zyski lub w ogóle nie wynagrodziły włożonego w nie wysiłku.

Bańka na rynku nieruchomości. Niecałe dziesięć lat temu wybuchł kolejny kryzys, który także był wynikiem szybkich innowacji. Jednakże w tym wypadku dotyczyły one procesu "sekurytyzacji" finansowej. Chodzi o sytuacje, w której instrument finansowy, taki jak prosty kredyt hipoteczny, jest dzielony na części, ładnie opakowywany i wystawiany na sprzedaż na rynku papierów wartościowych. Choć sama sekurytyzacja nie jest zjawiskiem nowym, jej zasięg znacznie sie zwiększył. Agencje ratingowe nie były w stanie właściwie oszacować ryzyka nowych obligacji i wielu ludzi kupiło je w przekonaniu, że są równie pewne jak złoto. Przykładem najgorszych z nich były tak zwane kredyty subprime, czyli kredyty hipoteczne udzielane pod zastaw pełnej wartości nieruchomości ludziom nieposiadającym udokumentowanych dochodów. W początkach 2007 roku całkowita wartość tych nowych instrumentów przekroczyła 1 bln dolarów. Wszystko szło dobrze, dopóki ceny nieruchomości rosły, tak jak działo sie to od 1995 roku. Jednakże w 2006 roku bańka nieruchomości pękła - podobnie jak dekadę wcześniej spekulacyjna bańka inwestycyjna związana ze spółkami internetowymi. Wiele nowych instrumentów finansowych straciło wartość. Okazało sie, że nie są to papiery o najniższym standardzie ryzyka (AAA), lecz obligacje śmieciowe. Ponieważ banki i inne instytucje finansowe poniosły gigantyczne straty, zaczęły zacieśniać politykę kredytową, zmniejszając poziom kredytowania, a szczególnie udzielania nowych kredytów hipotecznych. Premie za ryzyko poszybowały. Rezerwa Federalna podjęła działania w zakresie polityki monetarnej - obniżając stopy procentowe i zwiększając wielkość kredytów - jednak było to jak porywanie sie z motyką na słońce. Wartość akcji sięgnęła historycznego dna, a wiele instytucji finansowych stanęło na granicy bankructwa. Zniknęło sporo wielkich banków inwestycyjnych. Rezerwa Federalna i Departament Skarbu udzieliły ogromnych pożyczek z budżetu federalnego, ratując wiele instytucji finansowych. Mimo energicznych wysiłków mających na celu przeciwdziałanie kryzysowi amerykańska gospodarka pod koniec 2007 roku wpadła w głęboką recesję. Zapewne zauważyłeś prawidłowości w tych wszystkich wydarzeniach. W następnych rozdziałach zapoznamy sie z objaśniającymi je teoriami ekonomicznymi.

POPYT GLOBALNY A CYKLE KONIUNKTURALNE

Większość wyjaśnień dotyczących cykli koniunkturalnych opiera sie na teorii globalnego popytu. Jakie są główne elementy globalnego popytu? W jaki sposób współoddziałują one z globalną podażą na produkcje i ceny? Jak dokładnie krótkookresowe wahania AD wpływają na PKB? W pierwszej kolejności szczegółowo zbadamy globalny popyt, by lepiej zrozumieć siły oddziałujące na gospodarkę. Następnie wyprowadzimy najprostszy model globalnego popytu: model mnożnikowy. Popyt globalny (czyli AD, ang. aggregate demand) to całkowita (zagregowana) wielkość produkcji, która może zostać sprzedana przy danym poziomie cen (ceteris paribus). AD oznacza pożądaną wielkość wydatków we wszystkich sektorach: konsumpcji, prywatnych inwestycji krajowych brutto, wydatków rządowych na zakup dóbr i usług oraz eksportu netto. Składają sie na nią cztery elementy:

1. Konsumpcja. Na konsumpcje (C) wpływa przede wszystkim dochód rozporządzalny, czyli dochód osobisty pomniejszony o podatki. Inne czynniki określające wielkość konsumpcji to długookresowe trendy zmiany dochodu, majątek gospodarstw domowych i globalny poziom cen. Analiza globalnego popytu koncentruje sie na determinantach realnej konsumpcji (czyli konsumpcji nominalnej podzielonej przez wskaźnik cen dóbr konsumpcyjnych).

2. Inwestycje. Wydatki inwestycyjne (I) obejmują zakup budynków, oprogramowania i wyposażenia, a także gromadzenie zapasów. Nasza analiza pokazała, ze głównymi determinantami inwestycji są: poziom produkcji, koszt kapitału (na który wpływa polityka podatkowa, a także stopy procentowe i inne warunki finansowe) oraz oczekiwania co do przyszłości. Najważniejszym narzędziem wpływu polityki ekonomicznej na inwestycje jest polityka monetarna.

3. Zakupy rządowe. Trzecim składnikiem globalnego popytu są rządowe zakupy dóbr i usług (G). Chodzi tu na przykład o zakupy czołgów czy podręczników szkolnych, a także usługi sędziów i nauczycieli szkól państwowych. W przeciwieństwie do prywatnej konsumpcji i inwestycji ten składnik globalnego popytu jest określany bezpośrednio decyzjami wydatkowymi rządu; gdy Pentagon kupuje nowy myśliwiec, jego wartość jest bezpośrednio wliczana w PKB.

4. Eksport netto. Ostatnim elementem globalnego popytu jest eksport netto (X), który oznacza wartość eksportu pomniejszona o wartość importu. Na import wpływają krajowe dochody i produkcja, stosunek cen krajowych do zagranicznych oraz kursy walutowe. Eksport (będący zarazem importem w innych krajach) jest lustrzanym odbiciem importu, a jego wielkość określa poziom dochodu i produkcji innych krajów, stosunek cen i zagraniczne kursy wymiany walut. Eksport netto będzie zatem warunkowany przez produkcje krajowa i zagraniczna, względny stosunek cen i kursy walutowe.

Wykres 3. pokazuje krzywa AD i jej cztery składowe. Przy poziomie cen równym P możemy odczytać poziomy konsumpcji, inwestycji, wydatków rządowych i eksportu netto, które składają sie na PKB, czyli Q. Suma czterech strumieni wydatków przy danym poziomie cen składa sie na globalne wydatki, czyli globalny popyt na tymże poziomie cen.

Wykres 3.
Wykres 3.

WYKRES 3. Składowe globalnego popytu. Globalny popyt (AD) składa sie z czterech elementów - konsumpcji (C), krajowych inwestycji prywatnych (I), wydatków rządowych na dobra i usługi (G) oraz eksportu netto (X). Globalny popyt przesuwa sie, gdy dochodzi do zmian polityki makroekonomicznej (na przykład zmian polityki monetarnej, wielkości wydatków rządowych lub opodatkowania) albo gdy czynniki zewnętrzne powodują zmianę wydatków (jak stałoby sie w przypadku zmian wielkości produkcji w innych krajach, co wpłynęłoby na X, ewentualnie w przypadku zmiany klimatu inwestycyjnego wpływającej na I).

UJEMNIE NACHYLONA KRZYWA GLOBALNEGO POPYTU

Ważną rzeczą, na która powinieneś zwrócić uwagę, jest to, że krzywa globalnego popytu przedstawiona na wykresie 3. ma ujemne nachylenie. Oznacza to, że - przy zachowaniu pozostałych czynników niezmienionych - poziom realnych wydatków spada wraz ze wzrostem ogólnego poziomu cen w gospodarce. Jaki jest powód? Przede wszystkim istnieją pewne składniki dochodu lub majątku, których wielkość nie wzrasta przy zwiększonym poziomie cen. Przykładowo niektóre elementy dochodu mogą być wyrażane jedynie w nominalnych wartościach pieniężnych - należą do nich choćby niektóre rządowe płatności transferowe, płaca minimalna lub wynagrodzenia w przedsiębiorstwach. Gdy ogólny poziom cen idzie w górę, oznacza to, że realny dochód rozporządzalny spada, prowadząc do obniżenia realnych wydatków konsumpcyjnych. Co więcej, niektóre składniki majątku również mogą być ustalone w wartościach nominalnych. Do przykładów należą tu posiadane zasoby gotówki i obligacje, które zwykle gwarantują wypłatę określonej sumy pieniężnej w danym okresie. Jeśli poziom cen rośnie, realna wartość majątku spada, a to także prowadzi do obniżenia poziomu rzeczywistej konsumpcji. Zilustrujemy wpływ wzrostu poziomu cen za pomocą wykresu 4(a). Powiedzmy, że gospodarka znajduje sie w punkcie równowagi B, przy poziomie cen równym 100 i realnym PKB wynoszącym 3 000 mld dolarów. Załóżmy następnie wzrost cen o 50 procent, a zatem wzrost wskaźnika P ze 100 do 150. Przypuśćmy też, że przy wyższym poziomie cen realne wydatki spadają, ponieważ obniża się realny dochód rozporządzalny. Obniżone realne wydatki wynoszą teraz 2 000 mld dolarów, co pokazuje punkt C. Widzimy więc, jak wyższe ceny obniżyły rzeczywisty poziom wydatków. Podsumowując: Nachylenie krzywej AD jest ujemne. Opadająca krzywa wskazuje, że realne wydatki spadają wraz ze wzrostem poziomu cen (ceteris paribus). Dzieje się tak przede wszystkim z uwagi na wpływ wyższych cen na realny dochód i realny majątek. Zauważyliśmy, że całkowite wydatki w gospodarce na ogól się zmniejszają w miarę wzrostu poziomu cen, przy zachowaniu pozostałych czynników niezmienionych. Jednakże tak naprawdę czynniki te ulegają zmianie, tym samym zmieniając wielkość globalnego popytu. Jakie są więc kluczowe determinanty zmian globalnego popytu? Możemy je podzielić na dwie główne kategorie, jak pokazuje to tabela. Jedna z nich obejmuje makroekonomiczne zmienne polityczne, które leżą w gestii rządu.

Należą do nich polityka monetarna (działania banku centralnego wpływające na stopy procentowe i inne warunki finansowania) oraz polityka fi skalna (opodatkowanie i wydatki rządowe). Tabela ilustruje, w jaki sposób polityka władz państwa może wpłynąć na poszczególne składowe globalnego popytu. Do drugiej kategorii zaliczają się zmienne zewnętrzne, czyli takie, które mieszczą się poza układem AS-AD. Jak widzimy, niektóre z nich (jak wojny i rewolucje) pozostają poza zasięgiem analizy makroekonomicznej jako takiej, inne natomiast (jak aktywność gospodarcza innych krajów) wykraczają poza strefę wpływu polityki krajowej, a jeszcze inne (jak rynki papierów wartościowych) wykazują znaczną niezależność. Jakie są skutki ewolucji zmiennych stojących za krzywą AD? Rozważmy wpływ na gospodarkę ogromnego wzrostu wydatków na obronność, na przykład takiego jak w czasie II wojny światowej. Na dodatkowe koszty wojenne składał się żołd dla żołnierzy, zakupy amunicji i sprzętu, a także koszty transportu. Rezultatem tych zakupów był wzrost G. Jeśli nie dojdzie do obniżenia innych wydatków, co mogłoby zrównoważyć wzrost G, globalna krzywa AD przesunie sie w górę i w prawo zgodnie ze wzrostem G. Podobnie dzieje się w przypadku przełomowego wynalazku, który zwiększa dochodowość nowych inwestycji, bądź przy wzroście cen nieruchomości zwiększającym majątek konsumentów; wszystko to doprowadzi do zwiększenia globalnego popytu i przesunięcia na zewnątrz krzywej AD. Wykres 4(b) pokazuje, w jaki sposób zmienne opisane w tabeli mogłyby wpłynąć na krzywa AD.

Dwa wnioski: Zatrzymajmy sie na moment, by przypomnieć dwa ważne wnioski. 1. Przede wszystkim należy podkreślić różnice pomiędzy krzywymi popytu w makro- i mikroekonomii. Krzywą popytu w mikroekonomii wyznacza się na podstawie ceny danego dobra odłożonej na osi pionowej oraz wielkości produkcji tegoż dobra na osi poziomej, przy zachowaniu pozostałych cen i całkowitych dochodów konsumenta niezmienionych. W przypadku krzywej globalnego popytu na osi pionowej znajduje się ogólny poziom cen, wzdłuż osi poziomej zaś przesuwają się wielkości całkowitej produkcji i dochodów. Z kolei całkowite dochody i produkcja w przypadku mikroekonomicznej krzywej popytu są stale. Ponadto ujemne nachylenie mikroekonomicznej krzywej popytu jest skutkiem tego, że konsumenci zastępują dane dobro innymi, gdy jego cena rośnie. Jeśli rośnie cena mięsa, popyt na nie spada, ponieważ konsumenci skłaniają się ku zastępowaniu go chlebem i ziemniakami, wybierając względnie tańsze dobra zamiast tych stosunkowo droższych. Krzywa globalnego popytu opada z zupełnie innych powodów: całkowite wydatki spadają wraz ze wzrostem ogólnego poziomu cen, ponieważ realne dochody konsumenta i jego realny majątek się zmniejszają, obniżając konsumpcję, stopy procentowe zaś rosną, ograniczając wydatki inwestycyjne. 2. Zapamiętaj także ważne rozróżnienie pomiędzy ruchem wzdłuż krzywej a przesunięciem krzywej. Wykres 4(a) pokazuje przypadek ruchu po krzywej globalnego popytu. Może do niego dojść, gdy wyższe ceny ropy naftowej zmniejszą realny dochód rozporządzalny. Wykres 4(b) przedstawia przesuniecie krzywej globalnego popytu. Może ono być rezultatem gwałtownego wzrostu wydatków wojennych. Zawsze miej na uwadze tę istotną różnicę, analizując daną politykę bądź zachowanie.

Cykle koniunkturalne a globalny popyt: Jedną z przyczyn wahań gospodarczych są szoki popytowe. Typowy przypadek ilustruje wykres 5., który pokazuje, w jaki sposób spadek globalnego popytu wpływa na obniżenie produkcji. Załóżmy, że gospodarka startuje z punktu równowagi krótkookresowej w punkcie B. Następnie, być może na skutek paniki na rynkach finansowych lub wzrostu podatków, krzywa globalnego popytu przesuwa sie w lewo do pozycji AD'. Jeśli nie nastąpi zmiana globalnej podaży, gospodarka ustanowi nowy punkt równowagi C. Zauważ, że produkcja spadła z Q do Q'. Ponadto ceny są teraz niższe niż w poprzednim punkcie równowagi, a stopa inflacji spadla. Z odwrotna sytuacja mamy do czynienia w przypadku ożywienia gospodarczego. Załóżmy, że na skutek wojny ogromnie rosną wydatki rządowe. W rezultacie krzywa AD przesunęłaby sie w prawo, a produkcja i zatrudnienie by wzrosły, podobnie jak ceny i inflacja. Wahania produkcji, zatrudnienia i cen w postaci cykli koniunkturalnych często są wywołane przesunięciami globalnego popytu. Do nich z kolei dochodzi dlatego, że konsumenci, przedsiębiorstwa lub rządy zmieniają wielkość wydatków w odniesieniu do mocy produkcyjnych gospodarki. Jeśli przesunięcia te prowadzą do gwałtownego spowolnienia gospodarczego, gospodarka wchodzi w fazę recesji, a nawet depresji. Intensywny rozkwit aktywności gospodarczej wywołuje inflację.

Wykres 4.
Wykres 4.

WYKRES 4. Ruch po krzywej a przesunięcie krzywej globalnego popytu.

Na wykresie (a) wyższy poziom cen przy dochodach wyrażonych w wartościach nominalnych obniża realny dochód rozporządzalny. To prowadzi do zwiększenia stop procentowych i spadku wydatków w obrębie inwestycji i konsumpcji, wrażliwych na zmiany oprocentowania. Jest to ilustracja ruchu po krzywej AD z punktu B do C, przy zachowaniu pozostałych czynników niezmienionych. Na wykresie (b) pozostałe czynniki nie są już niezmienne. Wahania zmiennych wpływających na AD - podaży pieniądza, polityki

podatkowej czy wydatków na obronność - doprowadziły do zmian wielkości całkowitych wydatków przy danym poziomie cen. Efektem jest przesunięcie krzywej AD.

Wykres 5.
Wykres 5.

WYKRES 5. Spadek globalnego popytu prowadzi do spowolnienia gospodarczego.

Przesunięcie w dół krzywej AD przy zachowaniu względnie płaskiej i niezmiennej krzywej AS prowadzi do obniżenia wielkości produkcji. Zauważ, że w rezultacie przesunięcia krzywej AD w lewo rzeczywista produkcja spadła w odniesieniu do produkcji potencjalnej, pogłębiając recesję.

Czy można uniknąć cyklu koniunkturalnego?

W historii cykli koniunkturalnych w Stanach Zjednoczonych daje się dostrzec godny uwagi trend do coraz większej stabilizacji w ostatnim ćwierćwieczu. Aż do lat 40. kraj nawiedzały liczne kryzysy i depresje - przedłużające sie i kumulujące krachy, takie jak w latach 70. i 90. XIX wieku oraz w latach 30. XX wieku. Począwszy od 1945 roku, cykle koniunkturalne zaczęły się zmieniać coraz rzadziej i złagodniały, a wielu Amerykanów nigdy nie doświadczyło prawdziwego Kryzysu przez wielkie K.

Na czym opiera sie okres Wielkiej Stabilizacji? Niektórzy wierzą, że kapitalizm jest dziś po prostu znacznie bardziej stabilny niż w latach wcześniejszych. Częściowo te stabilizacje zawdzięczamy większemu i bardziej przewidywalnemu sektorowi publicznemu. Równie ważna jest o wiele większa wiedza makroekonomiczna, dzięki której rząd może prowadzić odpowiednią politykę fiskalną i monetarną, uniemożliwiając poszczególnym wstrząsom przerodzenie się w recesję, a dalej w depresję. W okresach spokoju ludzie często wykazują skłonność do deklaracji, że nastąpił kres cykli koniunkturalnych. Czy to realne? Choć cykle koniunkturalne złagodziły swój przebieg w Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat, w innych gospodarkach zaczęły pojawiać się częściej. Doceńmy więc prorocze słowa wielkiego makroekonomisty Arthura Okuna, które wydają się szczególnie aktualne teraz, gdy światowa gospodarka wychodzi z recesji lat 2007-2009: Uważa się dziś, że recesjom na ogół można zapobiegać, tak jak wypadkom lotniczym, w przeciwieństwie do huraganów. Nie udało nam sie jednak całkowicie wyeliminować katastrof lotniczych i nie wiadomo, czy kiedykolwiek zdobędziemy wiedzę o tym, jak wyeliminować recesje. Niebezpieczeństwo nie zniknęło. Siły, które wywołują nawracające kryzysy, nadal trwają w gotowości, czekając na swoją szansę.

Paul A.Samuelson, William D. Nordhaus

Tekst jest fragmentem książki: Paul A.Samuelson, William D. Nordhaus "Ekonomia", wydanej przez Rebis.

....

Przede wszystkim to cykle byly w XIX wieku gdy byla gospodarka wolnokonkurencyjna . I wtedy nastepowaly naturalne fluktuacje . Tera gdy gospodarka USA steruje Rezerwa Federalna nie ma zadnych cykli tylko skutki zarzadzen RF .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:17, 01 Lut 2013    Temat postu:

Cykle koniunkturalne


Amerykańska gospodarka od pierwszych dni istnienia republiki podlegała cyklom koniunkturalnym. Niekiedy, gdy gospodarka jest zdrowa, zatrudnienie rośnie szybko, fabryki działają w nadgodzinach i przynoszą obfite zyski. Takim okresem dla gospodarki Stanów Zjednoczonych były "piękne lata 90".

Gospodarka rosła w szybkim tempie, wykorzystanie siły roboczej i kapitału było ponadprzeciętne, a bezrobocie - niskie. Lecz mimo to, inaczej niż w poprzednich okresach długotrwałego ożywienia, przez całą dekadę inflacja utrzymywała się na niskim poziomie. Podobne okresy prosperity zwykle źle się kończą. W XIX i na początku XX wieku, a potem także w latach 2007-2009, kryzysy finansowe przeradzały się w fale zaraźliwego pesymizmu, upadku przedsiębiorstw, zacieśniania polityki kredytowej oraz zapaści sektora bankowego i finansowego, która przenosiła sie na resztę gospodarki. W okresie dekoniunktury trudno było o prace, fabryki stały bezczynnie, a zyski topniały. Okresy te były zwykle krótkie i łagodne, jak w przypadku recesji, która rozpoczęła sie w marcu 2001 roku, a skończyła w listopadzie. Od czasu do czasu okres dekoniunktury może sie przedłużać nawet o dekadę, będąc źródłem trudności gospodarczych, jak to sie stało w przypadku Wielkiego Kryzysu lat 30. czy w Japonii w latach 90. Poznanie istoty cykli koniunkturalnych okazało się jednym z największych wyzwań makroekonomii. Gdzie leży przyczyna zaburzeń? W jaki sposób polityka rządu może osłabić ich wpływ?

Ekonomiści nie byli w stanie odpowiedzieć na te pytania aż do lat 30., kiedy to rewolucyjne teorie Johna Maynarda Keynesa wyjaśniły rolę globalnego popytu w powstawaniu cykli koniunkturalnych. Ekonomia Keynesowska podkreśla, ze zmiany globalnego popytu mogą wywierać potężny wpływ na ogólny poziom produkcji, zatrudnienia i cen w krótkim okresie (…)

CZYM JEST CYKL KONIUNKTURALNY?

Historia gospodarcza pokazuje, że żadna gospodarka nie rozwija sie w sposób niezakłócony i jednorodny. W kraju mogą wystąpić liczne okresy ożywienia gospodarczego i prosperity niosące ze sobą szybki wzrost kursów akcji (jak w latach 90.) lub cen nieruchomości (jak na początku XXI wieku). Potem fala nieuzasadnionego entuzjazmu może nagle przerodzić sie w niezrozumiały pesymizm, jak to sie stało w latach 2007-2009, skończą się korzystne kredyty hipoteczne i konsumpcyjne na korzystnych warunkach, banki zmniejszą strumień kredytów dla przedsiębiorstw, spadnie poziom wydatków. W rezultacie produkt narodowy sie obniży, wzrośnie bezrobocie, a zyski i dochód realny spadną. W końcu kryzys sięgnie dna i gospodarka zacznie wracać do zdrowia. Uzdrowienie może być niepełne albo tak całkowite, ze doprowadzi do nowego boomu. Okres prosperity może być długi, związany z wysokim poziomem popytu, dostępnością miejsc pracy i podnoszeniem sie stopy życiowej. Może też jednak rozbłysnąć krótkotrwałym płomieniem wzrostu cen i spekulacji, po którym gospodarka ponownie zsunie sie po równi pochyłej. Wzloty i upadki poziomu produkcji, inflacji, stóp procentowych i wielkości zatrudnienia w czasie cyklu koniunkturalnego są cechą charakterystyczną wszystkich gospodarek rynkowych.

CECHY CYKLU KONIUNKTURALNEGO

Co dokładnie należy rozumieć pod pojęciem "cyklu koniunkturalnego"? Cykle koniunkturalne to ogólnogospodarcze wahania całkowitego produktu narodowego, dochodu i zatrudnienia, trwające zwykle od dwóch do dziesięciu lat, cechujące sie dużym ożywieniem lub spowolnieniem w większości sektorów gospodarki. Ekonomiści na ogól dzielą cykle koniunkturalne na dwie główne fazy: recesji i ożywienia. Punkty zwrotne wyznaczane są przez szczyt oraz dno cyklu. Wykres 1. ukazuje następujące po sobie fazy cyklu koniunkturalnego. Okres gospodarczej dekoniunktury nazywa sie recesja. Recesja to nawracający okres spadku całkowitego produktu narodowego, dochodu i zatrudnienia, zazwyczaj trwający od sześciu do dwunastu miesięcy i dotykający wiele branż gospodarki. Recesja o szczególnie szerokiej skali i wydłużonym okresie trwania nazywa się depresją.


WYKRES 1. Cykl koniunkturalny dzieli się na fazy.

Cykl koniunkturalny to nieregularne fazy ożywienia i spowolnienia aktywności gospodarczej. (Na wykresie przedstawiono rzeczywiste dane miesięczne dotyczące produkcji przemysłowej w okresie ostatniego cyklu koniunkturalnego).

Półoficjalne statystyki dotyczące długości okresów spowolnienia i ożywienia prowadzi National Bureau of Economic Research (Państwowy Urząd Analiz Gospodarczych, NBER), prywatna placówka badawcza. NBER definiuje recesję jako "znaczny spadek aktywności w całej gospodarce, trwający dłużej niż kilka miesięcy, uwidoczniony w spadku realnego PKB, realnego dochodu, zatrudnienia, produkcji przemysłowej i wielkości sprzedaży hurtowej". Wykorzystywana czasami alternatywna definicja mówi, że z recesją mamy do czynienia wtedy, gdy realny PKB spadał w ciągu dwóch następujących po sobie kwartałów roku kalendarzowego. Choć te krótkoterminowe fluktuacje nazywamy "cyklami", ich rzeczywisty przebieg jest nieregularny. Nie ma dwóch identycznych cykli koniunkturalnych. Nie istnieje wzór, w rodzaju formuł obliczania trajektorii planet czy wychylenia wahadła, który można by wykorzystać do przewidywania czasu trwania i momentu wystąpienia cykli koniunkturalnych. Przypominają one raczej zmiany pogody. Wykres 2. przedstawia przebieg cykli koniunkturalnych w historii Stanów Zjednoczonych. Jak sie przekonasz, cykle koniunkturalne są jak pasmo górskie, w którym występują zarówno doliny głębokie i szerokie, jak na przykład w okresie Wielkiego Kryzysu, jak i płytkie i wąskie, jak recesja z 1991 roku. Choć poszczególne cykle koniunkturalne nie są identyczne, często wykazują pewne podobieństwo. Jakich typowych zjawisk można sie spodziewać, słysząc z wiarygodnego źródła ostrzeżenie o nadciągającej recesji? Poniżej przedstawiamy wybrane cechy charakterystyczne recesji:

*W okresie recesji poziom inwestycji zwykle drastycznie spada. W pierwszej kolejności kurczy sie sektor


WYKRES 2. Aktywność gospodarcza w Stanach Zjednoczonych od roku 1919.

Produkcja przemysłowa zmieniała się w sposób nieregularny wokół trendu długookresowego. Czy zauważyłeś stabilizację gospodarki w ciągu ostatnich lat?

Źródło: Rada Rezerwy Federalnej (Federal Reserve Board).

nieruchomości - albo na skutek kryzysu finansowego, albo dlatego, że Rezerwa Federalna podnosi stopy procentowe, by zahamować inflację. Często równie mocno spadają wydatki konsumentów. Ponieważ przedsiębiorstwa zmniejszają produkcje, spada realny PKB.

* We wczesnych fazach recesji na ogół występuje gwałtowny spadek zatrudnienia. Niekiedy powraca ono do poprzedniego stanu tak wolno, że często nazywa sie to zjawisko "ożywieniem bez pracy".

* Gdy spada produkcja, wyhamowuje też inflacja, popyt na surowce sie zmniejsza, mocno spadają także ceny materiałów. W płacach i cenach w sektorze usług nie odnotowuje sie tak znacznego spadku, ale w okresie dekoniunktury słabnie tempo ich wzrostu.

* Podczas recesji wyraźnie maleją zyski przedsiębiorstw. Uprzedzając tę sytuację, ceny akcji na rynkach finansowych również spadają, gdy tylko inwestorzy wyczują zbliżający sie okres spowolnienia gospodarczego.

* Na ogół wobec pogarszającej sie kondycji gospodarki i spadku zatrudnienia Rezerwa Federalna zaczyna obniżać krótkoterminowe stopy procentowe, żeby stymulować nowe inwestycje, doprowadzając tym samym do spadku także pozostałych stóp procentowych.

Paul A.Samuelson, William D. Nordhaus

Tekst jest fragmentem książki: Paul A.Samuelson, William D. Nordhaus "Ekonomia", wydanej przez Rebis

....

Jak mowilem nieporozumieniem jest mowienie o cyklach od czasu powstania Rez.Fed. Ona steruje .
Natomiast skad kryzysy sie biora ? A co bylo z ostatnim? SPEKULACJE ! Spekulacje powoduja narastanie wadliwej struktury ekonomii . Tzn . inwestuja w tulipany piramidy finansowe czy domy . Celem jest dochod spekulacyjny nie uzytek . Az nastepuje sprawdzenie kart . Wszystko pada . Zatrudnieni w wadliwej produkcji tulipanow czy czegos innego traca prace to powoduje jazde w dol az do osiagniecia rownowagi . Nastepuje nowy cykl oparty juz na innej strukturze gospodarki az do nastepnego kryzysu . Z tym ze teraz sa skutki dzialan RF ktore powoduja potezne fluktuacje nie bedace cyklem .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:57, 09 Lut 2013    Temat postu:

Kryzys uczy Hiszpanów solidarności

Kryzys uczy Hiszpanów solidarności. W internecie powstało wiele stron, dzięki którym można tanio dojechać do pracy, za symboliczną sumę znaleźć nocleg, ubranie czy zabawki dla dziecka.

Najwięcej ofert dotyczy podróży. Powstały strony, na których kierowcy szukają pasażerów a pasażerowie kierowców. Przejazd prywatnym autem 600 km, jakie dzieli Barcelonę z Madrytem, kosztuje średnio 30 euro. Powstało też forum na którym można znaleźć osoby, które chcą jechać taksówką w tą samą stronę. "Myślę, że to dobry pomysł. Niewielu stać teraz na takie wydatki, a dzięki takiej stronie płacą mniej i korzystają z naszych usług" - przyznaje barceloński taksówkarz.

Za pośrednictwem internetu można znaleźć bardzo tani nocleg, ubrania czy zabawki. Jak obliczono, w minionym roku z proponowanych usług skorzystało ponad milion osób. W efekcie użyczania miejsc w samochodzie, zaoszczędzono 3 miliony litrów paliwa.

....

Znowu pozytywy upadku gospodarki . Znika egoizm rosnie SOLIDARNOSC !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:27, 28 Kwi 2013    Temat postu:

Portugalia: ponad milion obywateli udziela się społecznie


W Portugalii nasila się moda na pracę w charakterze wolontariusza. W tym 10-milionowym kraju w 2012 roku bezinteresowną pomoc na rzecz innych świadczyło już ponad milion osób.

Jak oszacował Krajowy Instytut Statystyczny w Lizbonie (INE), tylko w ubiegłym roku w akcjach społecznych na terenie Portugalii brało udział 1,04 mln osób. Liczba wolontariuszy była jednak zdecydowanie większa, gdyż w badaniu nie uwzględniono obywateli tego kraju poniżej 15. roku życia. Udział w akcjach charytatywnych jest jedną z głównych misji popularnego w tym iberyjskim kraju ruchu skautowego.

Z danych INE wynika, że średnio przeciętny portugalski społecznik udziela się na rzecz innych przez 29 godzin w miesiącu, wykonując swoje zadania na jednej z trzech głównych płaszczyzn: społecznej, gospodarczej lub ekologicznej. Najwięcej ochotników - 483 tys. osób - działało w organizacjach wykonujących prace charytatywne.

Według szacunków INE ujętych w badaniu pt. “Praca Wolontariusza w 2012 roku" całość wykonanej przez ochotników pracy społecznej w ub.r. miała wartość 1 proc. portugalskiego PKB.
Prawie połowa portugalskich wolontariuszy pomaga bezinteresownie w akcjach prowadzonych poza instytucjami lub organizacjami społecznymi - blisko 49 proc. Z kolei pod względem płci wśród ochotników dominują kobiety (57 proc.), zaś terytorialnie przewodzi środkowa część kraju i aglomeracja lizbońska (po 12 proc.).

Działacze organizacji społecznych potwierdzają dane INE, z których wynika, że najczęściej ochotnikami w instytucjach, gdzie prowadzony jest wolontariat, są młodzi ludzie, zaś w akcjach niesformalizowanych - emeryci.

“Kryzys w widoczny sposób sprzyja popularności wolontariatu. Dla młodych osób stanowi on szansę, aby podjąć pierwsze zatrudnienie na niełatwym dziś rynku pracy, z kolei emerytom stwarza doskonałe warunki, aby nadal być aktywnym i potrzebnym innym" - powiedział PAP Antonio Sena z kierownictwa Fundacji Coracao Amarelo, opiekującej się osobami starszymi i samotnymi.

Według lizbońskiego działacza proporcjonalnie do nasilającego się w ostatnich latach zjawiska ubóstwa w Portugalii rośnie grono osób gotowych do bezinteresownego włączania się w akcje społeczne.

Systematycznie rośnie również liczba Portugalczyków wyjeżdżających w charakterze wolontariuszy za granicę. Akcje tego typu są prowadzone głównie przez instytucje kościelne w byłych koloniach Portugalii w Afryce i Ameryce Południowej. W 2012 r. na misje wyjechało blisko 1500 osób świeckich, czyli o 40 proc. więcej niż rok wcześniej.

....

Jak widzicie bieda wyzwala dobro ! Dopoki byla praca Portugalczycy mysleli o karierze . Kwitl egoizm . Przesyceni nie sa zbyt uczynni . A chodzi o miłość nie o bogactwo materialne .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:45, 17 Lis 2013    Temat postu:

W Madrycie powstają "przyjacielskie sklepy"

W Madrycie powstaje sieć "przyjacielskich sklepów". Wszystkie one oferują bezrobotnym produkty i usługi po niższych cenach. W stolicy Hiszpanii bez pracy jest 630 tysięcy osób.

Inicjatorem akcji są właściciele sklepów w madryckiej dzielnicy Hortaleza. Najpierw obniżali ceny bezrobotnym raz w tygodniu, od dzisiaj oferują tańsze produkty i usługi przez wszystkie dni. Wystarczy pokazać w sklepie dokument poświadczający utratę pracy.

"Chcemy pomóc. Tak jak to pomagano kiedyś. Pamiętam, że moja matka brała często na kredyt, ja teraz oddaję tamtą przysługę" - opowiada właścicielka garmażerii.

Obniżki dla bezrobotnych wynoszą co najmniej 25 proc. w sklepach i 30 proc. w zakładach usługowych. Uczestniczący w akcji mają wywieszoną na szybie kartkę z napisem "Tienda amigo" - przyjacielski sklep. Inicjatywę poparło już 60 sklepów i zakładów usługowych.

....

Solidarnosc zwycieza ! SmileSmileSmile Wreszcie ! Po kompromitacji globalnego kapitalizmu oraz eurointegracjonizmu zostaje tylko Solidarnosc ! Jedyny sprawiedliwy system !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:57, 06 Kwi 2014    Temat postu:

Nie bogać się

ks. Jacek Stryczek - Onet

A może jednak należy zniechęcać ludzi do robienia kariery i stawania się milionerami. W końcu Jezus ostrzegał: trudno jest bogatemu wejść do królestwa niebieskiego. Wygląda na to, że potrzebny jest chyba cud, by komuś się to udało. A na pewno w naszej najnowszej historii widać, jak łatwo pieniądze mogą zrobić z człowieka bęcwała.

Dla mnie klasycznym momentem pokazującym zagubienie wielu ludzi w naszym kraju był kryzys finansowy w 2007 roku. Właśnie wtedy, gdy rosła polska giełda, gdy wielu ludzi kupowało nieruchomości, gwałtownie spadła darczynność. Dokładnie, spadek miał miejsce w 2006 roku. Do 2005 roku rosły w naszym kraju zarówno wskaźniki zaangażowania wolontarystycznego, jak i finansowego. Więc, co niezwykle charakterystyczne, spadek nastąpił nie wtedy, gdy było gorzej, ale wtedy, gdy było najlepiej. Możemy to nazwać wskaźnikiem dorobkiewiczostwa. Im więcej ktoś ma, tym trudniej jest mu się z tym rozstać. Zresztą, do dzisiaj nie widać specjalnej poprawy.

Nie możemy mówić, że Polska jest krajem szczególnie dobrych ludzi. We wszystkich wskaźnikach jesteśmy w ogonie Europy. Pomaganie w Polsce nie jest w modzie, a dorabianie się można postrzegać, jako szczególnie niebezpieczne zajęcie. Rok po krachu, pod Giełdą Papierów Wartościowych zrobiłem happening. Po prostu zapaliłem znicze. Taki rodzaj żałoby po wielkich pieniądzach, które "wyparowały" z giełdy. Były i ich nie ma. Wielu ludzi miało je i ich nie ma. Patrząc na statystyki, ci sami ludzie, którzy kiedyś mieli pieniądze, jeszcze w 2005 roku częściowo inwestowali je w pomoc. Potem nagle zobaczyli tylko siebie i swoje szanse. Gdyby nie zamknęli się na pomaganie, to też by tych pieniędzy nie mieli, ale dzięki nim wydarzyłoby się coś dobrego. Tak, jak ze świecą: spala się, ale daje światło i ciepło. A tak, nie było ani jasno, ani ciepło; i nie ma nic.

Oczywiście, pisząc ten tekst, nie wyrzekam się wiary w ludzi. Czasami jednak dobrze jest powiedzieć, że pieniądze są niebezpiecznym instrumentem. Co nam grozi? Największe niebezpieczeństwo polega na tym, ze ktoś, kto zarobił duże pieniądze może zachwycić się swoją super wiedzą i stać się bęcwałem. Stan posiadania "wszystkich rozumów", objawia się w notorycznym i publicznym nauczaniu. Na wszystkich spotkaniach, bankietach i w ogóle wszędzie. Nie można również takiemu człowiekowi zwrócić uwagi, bo grozi to "wypadnięciem z łask". Nawet jeśli wszechrozum doprowadzi właściciela do porażki biznesowej, i tak uważa, ze wszyscy są winni, a sam jest najlepszy.

To może wypiszę jeszcze przynajmniej kilka pokus w życiu milionerów. Pieniądze to władza. Łatwo więc innymi manipulować, niszczyć ich i wykorzystywać przewagę. Pieniądze pachną komfortem. Można za nie "kupić wszystko" i zamienić swoje życie w "używkowe życie". Pieniądze potrafią odgrodzić człowieka od "reszty świata". W "droższych strefach" nie ma już okazji spotykać zwykłych ludzi. Pieniądze z łatwością uczą człowieka, ze może mu być lepiej. Bez wysiłku. Wystarczy, że kupi sobie coś nowego.

Pieniądze… To może nie dokończę tej listy. Pod tekstem, na forum można zawsze coś dopisać. Polecam się… Tym, że pisanie źle o innych to ulubiona zabawa w Internecie!!!

ks. Jacek Stryczek, Stowarzyszenie WIOSNA

....

Tak najmniej dawaliscie ofiar w latach 2007-2008 !!! Gdy na skutek obecnosci Giertycha i Leppera w rzadzie bylo wam najlepiej ! BOGACTWO MATERIALNE HODUJE EGOIZM ! TO DLATEGO ZACHOD JEST TAK OBLESNY ! TO SPASIONE WIEPRZE ! I teraz rozumiecie dlaczego Polska miala taka historie . Bo Bóg dbal o nas abysmy nie stali sie spasionymi zwierzakami ale ludzmi . A ludzie maja glebie duchowa !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 1:59, 10 Lut 2017    Temat postu:

RMF 24
Rozrywka
Ciekawostki
Wytrwanie w nieszczęśliwym związku ma... zalety!
Wytrwanie w nieszczęśliwym związku ma... zalety!

1 godz. 29 minut temu

Macie kłopoty małżeńskie? Głowa do góry. Według sondażu przeprowadzonego w Wielkiej Brytanii, wytrwanie w nieszczęśliwym związku... ma swoje zalety.
Zdj. ilustracyjne
/J.M. Guyon - Copyright 2013 /PAP/EPA

Małżeństwa, które po narodzinach pierwszego dziecka przechodziły poważny kryzys, z perspektywy czasu patrzą na ten okres bardzo pozytywnie. 70 proc. ankietowanych par przyznało 10 lat później, że decyzja o nieskładaniu pozwu o rozwód była najlepsza, jaką można było podjąć. Czują się bowiem po tym okresie kryzysu spełnione i szczęśliwe, a życie mogło przecież potoczyć się zupełnie inaczej.

Ankietę przeprowadziła fundacja wspierająca na Wyspach instytucje małżeństwa. Zdaniem jej rzecznika, przyczyną najgłębszych problemów w związku są różne oczekiwania partnerów, co do przyszłości tej relacji.
Bogdan Frymorgen

...

Kryzys uzdrawia! Dokladnie! Jaka glupota jest niszczyc sobie zycie czyms co pomaga...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:47, 04 Kwi 2017    Temat postu:

Radio ZET
/
Wiadomości RadioZET
/
Świat
Wygrał miliony na loterii. Teraz 21 lat spędzi w więzieniu
04.04.2017 11:28
reklama

Były amerykański skazaniec wygrał trzy miliony dolarów na loterii. Swoją wygraną zainwestował... w gang narkotykowy.





fot. Twitter

Ronnie Music Jr kupił zdrapkę w delikatesach w swoim rodzinnym mieście Waycross, w południowo-wschodniej części stanu Georgia w 2015 roku. Choć po wygranej zapewniał, że będzie wieść spokojne, szczęśliwe życie u boku żony, wybrał nielegalny biznes.
reklama

Najpierw kupił mnóstwo metamfetaminy, następnie wynajął ludzi do jej sprzedaży, by ostatecznie... skończyć w więzieniu.

Zorganizowany przez niego gang został wykryty przez policję. Zabezpieczyła ona aż 5 kilogramów narkotyku (jego wartość to blisko pół miliona dolarów), a także amunicję, broń palną i 600 tysięcy dolarów w gotówce. Mężczyzna, który w ten sposób chciał pomnożyć swoją wygraną, przyznał się do winy.

Ronnie Music Jr został oskarżony o handel narkotykami i zorganizowanie gangu. 3 kwietnia 2017 roku sąd skazał go na 21 lat więzienia.

Mężczyzna już w przeszłości miał problemy z prawem. FBI zdradziło, że wcześniej produkował narkotyki i trzymał w domu nielegalną broń palną.

Cóż, po raz kolejny okazuje się, że pieniądze szczęścia nie dają. Takie zakupy także.

RadioZET.pl/SI

...

Widzicie teraz dlaczego nie jestescie bogaci. Dla Boga zaden problem. Ale dla was. Od kasy w glowie sie psuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:29, 27 Cze 2017    Temat postu:

Kryzys w małżeństwie? Możesz go przezwyciężyć!
Marlena Bessman-Paliwoda | Czer 27, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Nawet jak wspominamy o kryzysach innych, to mówimy przyciszonym głosem. W głowie pojawia się tylko myśl: Oby nas ominęło. No cóż, prawda jest taka, że kryzys nikogo nie ominie.


K
ryzys w małżeństwie to coś, czego każdy chciałby uniknąć. Raczej nie chcemy się dobrowolnie wystawić na jego pastwę i nawet jak wspominamy o kryzysach innych, to mówimy przyciszonym głosem. W głowie pojawia się tylko myśl: Oby nas ominęło. No cóż, prawda jest taka, że kryzys nikogo nie ominie.


Kryzysy to naturalna kolej rzeczy

„Kryzysy w małżeństwie i rodzinie są zjawiskiem niemal normalnym, pojawiają się zawsze, nawet w najlepszych związkach. Aby małżeństwo przetrwało, potrzebne są dwie rzeczy: świadomość, że kryzysy będą i że można je przezwyciężyć”. Trafiłam ostatnio na fajną książkę o zwyciężaniu kryzysów małżeńskich. Jej autor, ks. Stanisław Orzechowski, z wielkim spokojem i dystansem pisze, że kryzysy po prostu będą.
Czytaj także: Jak przebrnąć przez rodzinny kryzys finansowy?


Jaki przeżywamy kryzys?

Są dwa rodzaje kryzysów: kryzysy wzrostu i kryzysy rozpadu.

I tych pierwszych Wam życzę, tym drugim zamykajmy drzwi przed nosem. Kryzysy wzrostu pojawiają się jako naturalna kolej rzeczy, w efekcie naszego małżeńskiego rozwoju. Znowu wspomnę księdza Orzecha, bo podaje trafny przykład. U dziecka ząbkowanie jest normalne i zdrowe. Po prostu przychodzi taki czas, że przebijają mu się ząbki. Nie jest to przyjemne ani dla malca, ani dla rodziców (o tak!). Aby jednak dziecko mogło funkcjonować normalnie (jeść, przeżuwać) musi to przejść. Ząbkowanie to taki jego kryzys wzrostu – bolesny, ale rozwojowy, dający na przyszłość coś, co będzie mu potrzebne.
Czytaj także: Kryzys wieku średniego? To mogą być narodziny nowego Ciebie

Kryzysom wzrostu nie trzeba przeciwdziałać. Inaczej ma się sprawa z kryzysami rozpadu. One są wyniszczające i ich małżeństwo powinno unikać. Jakie są jednak oznaki tego, że stoimy na progu kryzysu?


Oznaki kryzysu

Pierwsza i podstawowa oznaka – czujesz, że ta ukochana osoba nie jest już jakby tą najważniejszą. Czujesz, że jest daleko. Tak już jest, że im bliższa była Ci dana osoba, tym po oddaleniu wydaje się być najbardziej obcą. Przekłada się to na:
„Płytkie rozmowy” – najczęściej tylko na tematy dotyczące organizacji domu,
Rozmowy z pośrednikiem – tutaj posłańcami stają się dzieci: „idź powiedz ojcu/matce…”
Obwinianie tylko jednej strony, współmałżonka za przeżywane problemy,
Unikanie się – brak wspólnie spędzanego czasu (tu w zastępstwie przychodzi telefon, telewizja, hobby),
Uciekanie przed byciem tylko we dwoje, brak zbliżeń
Niechęć do rozmowy, nerwowość
Nieuczestniczenie w życiu małżonka
Życie własnym życiem, czyli tak, jakby nie było się w małżeństwie: podejmowanie decyzji bez rozmowy z małżonkiem.

W każdym kryzysie przyjmie to inną formę, może nawet inaczej się zakamufluje. Grunt to nie uciec od kryzysu, a zawalczyć o to, co ma sens – o siebie nawzajem, o małżeństwo. Trudne to, zwłaszcza, kiedy stajemy w obliczu kryzysu w praktyce. Staje przed nami mur jakby nie do przeskoczenia. Doświadczenia małżeństw za nami, obok nas pokazują, że można ten mur przeskoczyć.
Czytaj także: Kryzys rodziny? Tak, ale…

Z kryzysów wychodzi się z ranami. Jednak z czasem one się goją i stają się bliznami, które przypominają nam, że jesteśmy już silniejsi. W kolejnych artykułach pokażemy Wam jednak, że kryzysy są do przejścia i można je pokonywać.

...

Kryzys ma uzdrawiac to co chore.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:32, 06 Lip 2017    Temat postu:

Co robić, kiedy w życiu pojawia się „burza”?
Marcin Gomułka | Lip 06, 2017
@poczatekwiecznosci.pl/Instagram
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Na jeziorze naszej codzienności może wydarzyć się bardzo wiele – od flauty zniechęcenia, po pioruny złości. Najważniejsze, by nie tyle nie wypuszczać steru z ręki, co nauczyć się oddawać nasze życiowe momenty paniki w ręce Boga.
Paniczny strach


P
rawdopodobnie każdy z nas miał w życiu takie momenty, w których zaobserwował u siebie któryś z poniższych objawów: drżenie, palpitacje serca, ból w klatce piersiowej, duszność, uczucie braku tchu, uczucie dławienia, przyśpieszony oddech, suchość w jamie ustnej, pocenie się, uderzenia gorąca… To tylko niektóre z somatycznych reakcji na coś, co potocznie nazywamy paniką.

Ważny sprawdzian, odpowiedź ustna, egzamin na prawo jazdy, czy rozmowa o pracę – czy przypominasz sobie, jak łatwo wtedy spanikować? Ja doskonale, bo doświadczyłem tego wielokrotnie. Nadal zdarzają się w moim życiu sytuacje, w których panikuję.

Te przykłady to jednak nic w porównaniu do wiadomości o chorobie w rodzinie, wypadku, czy utracie pracy przez jedynego żywiciela rodziny, nie mówiąc o stracie nienarodzonego dziecka czy śmierci ukochanej osoby.
Czytaj także: „Początek Wieczności”: Dla nas źródłem radości jest miłość!

Wyobraźcie sobie, że jesteście na samym szczycie realizacji Waszych życiowych pragnień, radość sięga zenitu, nic nie może zakłócić tego stanu. W naszym przypadku był to test ciążowy, który pokazał cudowne dwie kreski. Kto był kiedykolwiek w takiej sytuacji, ten wie, że nie sposób jej porównać z żadną inną.

Na pierwszej wizycie u ginekologa usłyszeliśmy jednak, że u naszej ukochanej „fasolki”, nie ma jeszcze serca i tak naprawdę nie wiadomo, czy się kiedykolwiek wykształci. Czekały nas dwa tygodnie niepewności. W czasie takiej próby może zrodzić się bunt, człowiek może też bezwolnie poddać się lękowi, najnormalniej w świecie spanikować.


Egoizm i wygodnictwo

Na niektóre burze po prostu nie możemy się przygotować. Nie ma takich prognoz, które ostrzegałyby przed nadchodzącym lękiem czy cierpieniem. Nawet jeśli jesteśmy zdolni odczytywać to, co ma nastąpić, bardzo często w naszej pysze decydujemy, by mimo zagrożenia nie pozostać w bezpiecznym miejscu, nie wyłączyć elektronicznych zagłuszaczy czy nie zapalić w sercu świecy gromnicznej.

Co więcej, podczas pełnej piorunów niemiłości, rozszalałej burzy częściej zdarza mi się schować pod wysokimi drzewami, osłoniętymi liśćmi egoizmu i wygodnictwa. Co, jak nie trudno się domyślić, skutkuje tym, że chroniąc „moje”, wystawiam się na śmiertelne niebezpieczeństwo izolacji, destrukcji, a w konsekwencji pustki i poczucia bezsensu.


Jezu, ratuj!

„Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: Panie, ratuj, giniemy! A On im rzekł: Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary? Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza” (Mt 8,24-26).
Czytaj także: Czy chłopaki faktycznie nie płaczą?

Gdy słucham tej Ewangelii, mam przed oczyma modlitwę, którą zdarza mi się modlić w momentach, kiedy po ludzku nie daję rady. Kiedy mimo moich starań i najszczerszych chęci, ale wciąż z wiarą wystraszonego apostoła, nie jest tak, jakbym chciał. Przypominam sobie wtedy, że być może na jeziorze wielka burza, ale na pokładzie mojego życia jest On. Resztkami ufności wołam wtedy: „Jezu, ratuj!”.


Na jeziorze wielka burza

Wiele lat minęło zanim zrozumiałem, że „burze” są częścią tego świata. Niezbędnym składnikiem naszego ziemskiego życia. Na jeziorze naszej codzienności może wydarzać się bardzo wiele, od flauty zniechęcenia, po pioruny złości. Najważniejsze, by nie tyle nie wypuszczać steru z ręki, co nauczyć się oddawać nasze życiowe momenty paniki w ręce Boga. Wtedy okaże się pozornie infantylna, śpiewana od czasów przedszkola, piosenka „Na jeziorze wielka burza” jest jednym z najbardziej konkretnych wyznań wiary.

Na jeziorze wielka burza,
Jezus ze mną w łodzi jest.

On za rękę trzyma mnie,
łódka nie kołysze się.

...

Czyli kryzys uzdrawia Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:30, 18 Lip 2017    Temat postu:

Dołują Cię kolejne porażki? Zmień sposób myślenia
Przemysław Sałek | Lip 18, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Bywa, że tracimy całkowicie zapał do podejmowania jakichkolwiek nowych wyzwań i najchętniej schowalibyśmy się przed całym światem. Rozpamiętujemy naszą porażkę samotni, niezrozumiani i zrezygnowani...


W
łaściwie każdy z nas poznał w swoim życiu gorzki smak porażki. W niektórych przypadkach był to zawód miłosny, gdy ktoś nie odwzajemnił naszego uczucia. Innym razem mogły to być problemy zawodowe i np. poczucie, że nie radzimy sobie w pracy. Albo nie udało nam się zrealizować jakiegoś postanowienia, które ponownie podjęliśmy – utrata kilku kilogramów, nauka języka obcego, pokonanie wewnętrznych słabości, itp.

Gdy doświadczamy tego typu sytuacji, czujemy wewnętrzny ból oraz cierpi na tym nasza samoocena. Bywa także, że tracimy całkowicie zapał do podejmowania jakichkolwiek nowych wyzwań i najchętniej schowalibyśmy się przed całym światem. Rozpamiętujemy naszą porażkę (lub ich całą serię) – samotni, niezrozumiani i zrezygnowani…

Ale nie każdy reaguje w ten sposób. Są przecież osoby, które traktują życiowe niepowodzenia jako lekcje oraz motywacje do działania.
Czytaj także: Jak towarzyszyć w porażkach i mądrze współczuć



Jak więc zmienić swoje nastawienie do porażek?

– Pomóc w tym może model zaproponowany przez Carol S. Dweck. Amerykańska psycholożka wyróżnia dwa rodzaje nastawienia u ludzi: „stałość” oraz „zmienność”. „Stałość” to przekonanie, że „jestem jaki jestem” i już lepszy nie będę. W tym przypadku czujemy się ograniczeni przez pewne talenty i nie jesteśmy w stanie tych ograniczeń pokonać.

Z kolei „zmienność” to orientacja w której ludzie wychodzą z założenia, że każdą cechę czy umiejętność można kształtować, m.in. poprzez trening i kolejne próby – mówi dr Jarosław Kulbat, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu.
Czytaj także: Chcesz się zmienić? Zmień sposób myślenia!



I proponuje trening nad zmianą nastawienia ze „stałego” na „zmienne”. Taka przemiana dokonuje się w sześciu obszarach:
Zrezygnuj z traktowania zadania jako testu dla swoich kompetencji. W tym przypadku chodzi o to, że ewentualna porażka nie oznacza, że jestem głupi, albo niekompetentny. Niepowodzenie oznacza tylko tyle, że powinienem wyciągnąć wnioski z niezrealizowanego celu, tak, aby przy następnej próbie przezwyciężyć zaobserwowane ograniczenia.


Skoncentruj się na samym zadaniu a nie na odbiorze zewnętrznym. Osoby ze „stałym” nastawieniem najczęściej przykładają dużą wagę do swojego publicznego wizerunku, czyli tego, jak postrzegają mnie inni – wyszedłem na głupka czy bystrzyka? Z kolei osoba zorientowana na „zmienność” powinna koncentrować się na konkretnym zadaniu. Może za mało wysiłku włożyłem w jego realizację? A może zabrakło mi motywacji lub umiejętności?


Zmień stosunek do wyzwań. Carol S. Dweck zachęca nas do poszukiwania wyzwań (nie bójmy się ich), ponieważ nowe cele stanowią dla nas najlepszy sprawdzian i powodują progres. Można przywołać banalne zdanie „trening czyni mistrza”. Po porażkach warto wyznaczyć sobie zadania, dzięki którym możemy poczynić postęp w naszym życiu.


Wkładaj większy wysiłek. Osoby zorientowane na „stałość” uważają, że mają talent do jednej rzeczy, a do innej już niekoniecznie. To nas blokuje. Z kolei osoby, które charakteryzuje „zmienność” uważają, że do wielu rzeczy możemy dojść poprzez ciężką pracę i wysiłek – choć w wielu przypadkach nie będzie to łatwe.


Zmień reakcję na krytykę. Przede wszystkim nie powinno się odbierać krytyki ze strony innych jako ewentualnego zagrożenia. To, że zrobiliśmy coś źle (i ktoś nam to zakomunikuje) nie znaczy, że się do tego nie nadajemy. Dla osoby zorientowanej na „zmienność” krytyka jest okazją do uczenia się i wyciągania wniosków.


Spójrz na nowo na sukcesy innych. Jeżeli kogoś charakteryzuje „stałość”, to sukcesy innych są zagrożeniem. Wszystko dlatego, że jeżeli ktoś jest lepszy ode mnie, to znaczy, że ja jestem gorszy. Dla osób zorientowanych na „zmienność” sukcesy innych stanowią inspirację, m.in. możemy podpatrzyć rozwiązania, które można wykorzystać do osiągnięcia swojego celu.
Czytaj także: Siła pozytywnego myślenia, czyli jak przestać się zamartwiać



Więcej o tym, jak zmienić swoje nastawienie, które pomaga m.in. w radzeniu sobie z porażkami, możemy dowiedzieć się z książki „Nowa psychologia sukcesu”, wspomnianej już Carol S. Dweck. Książka, choć tytuł może być trochę mylący, ponieważ sugeruje formę „poradnikową”, oparta jest na solidnych i wieloetapowych badaniach – poleca dr Jarosław Kulbat.

...

Porazki czyli kryzysy uzdrawiaja! Zatem nie moze ich nie byc bo w tym stanie ludzkosci sa potrzebne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:19, 25 Paź 2017    Temat postu:

Duchowe przebudzenie Amerykanów w czasach Wielkiego Kryzysu
Karol Wojteczek | 24/10/2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Gdzie szukali oni otuchy wobec widma głodu i bezrobocia?


2
4 października 1929 r. znany jest nam ze szkoły jako Czarny Czwartek – dzień pęknięcia bańki spekulacyjnej na nowojorskiej giełdzie. Wydarzenie to uznawane jest za symboliczny początek wielkiego czteroletniego kryzysu ekonomicznego, który rozlał się po Stanach Zjednoczonych, a następnie całym świecie, nie omijając również odbudowującej się Polski.

Na skutek gwałtownego spadku cen akcji praktycznie wszystkich notowanych na Wall Street spółek, w ciągu jednego dnia zbankrutowało wtedy dziesiątki tysięcy ich udziałowców, którzy pod akcje te wzięli kredyty. W następnych kilku latach stanowiąca wciąż podstawę amerykańskiej gospodarki produkcja przemysłowa spadła o połowę, a bezrobocie osiągnęło rekordowy dla USA poziom 1/3 siły roboczej. Charakterystycznymi dla tamtego okresu scenami są tysiące głodnych ludzi przemierzających kraj w wagonach towarowych w poszukiwaniu jakiegokolwiek zajęcia czy matki wywieszające przed domami tablice z ogłoszeniami o dzieciach na sprzedaż.

Tyle jeśli idzie o historię ekonomii. „Historia duchowa” Ameryki Północnej odmierzana zaś bywa niekiedy tzw. „wielkimi przebudzeniami”. O niektórych z nich (metodystycznym czy adwentystycznym) już w naszym cyklu wspominaliśmy. Przebudzenie amerykańskich katolików wciąż jednak pozostaje w cieniu rozgrywających się równolegle tragicznych wydarzeń gospodarczych.

Urodzony 20 października 1844 r. ks. Patrick Power był najmłodszym spośród szóstki dzieci pewnej rodziny z irlandzkiego Bantry. Jak wielu jego młodych rodaków, również i Power wysłany został przez swoich rodziców za ocean, gdzie szukać miał lepszego bytu. Kapłanami w USA było już wtedy dwóch jego kuzynów. W wieku 17 lat Power wstąpił do Seminarium św. Józefa w amerykańskim Troy. Nie cieszył się jednak dobrym zdrowiem. Po niespełna dwóch latach posługi kapłańskiej ks. Power zmarł na gruźlicę jako wikariusz parafii Świętego Imienia Jezusa Chrystusa w Chicopee, w Massachusetts. Jego śmierć przypadła na 8 grudnia 1869 r. – Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny.
Czytaj także: Michał Archanioł zabronił konsekracji tego kościoła

Postać przedwcześnie zmarłego kapłana pozostawała szerzej nieznana jeszcze przez kolejne 60 lat. Narastające po 24 października 1929 r. poczucie niepewności powodowało jednak, że przynajmniej część społeczeństwa w poszukiwaniu otuchy i pomocy zwróciła się w stronę wiary. Trzy dni po krachu na Wall Street proboszcz parafii w Malden, gdzie pochowany został Power, ogłosił w trakcie niedzielnej mszy świętej o doniesionym mu przypadku uzdrowienia (odzyskania słuchu), które miało się dokonać za wstawiennictwem ks. Patricka po modlitwie przy jego grobie. Traf (?) chciał, że we mszy tej uczestniczyli dziennikarze wydawanych w Bostonie gazet codziennych, którzy szybko donieśli lokalnej społeczności o domniemanym cudzie. Już 2 listopada na grobie ks. Patricka odnotowano około 1500 szt. pozostawionych jako wota różańców, pierścionków i innej biżuterii.

W kolejnych miesiącach do grobu młodego księdza ściągać zaczęły dziesiątki tysięcy ludzi z całych Stanów Zjednoczonych. Lawinowo rosła również liczba doniesień o domniemanych uzdrowieniach – nie tylko zresztą ze strony pielgrzymów. Przykładowo – jedna z klarysek z Santa Barbara w Kalifornii (na drugim końcu USA) po modlitwie przy obrazkowym wizerunku ks. Powera uzdrowiona miała zostać z choroby oka.
Czytaj także: Cudownie uzdrowiony Kevin miał wizję bł. Pier Giorgio Frassatiego. Grali w FIFĘ…

Eksplozja ruchu pielgrzymkowego (w Święto Dziękczynienia na grób Powera przybyło ok. 50 tys. osób w ciągu jednego dnia) pociągnęła jednak za sobą również zachowania niegodne. Wzdłuż cmentarnych alej rozstawione zostały na przykład budki z hot-dogami, a w wielu miastach USA zainicjowano handel fałszywymi relikwiami. Dla zachowania porządku i kontroli nad miejscem pochówku parafian lokalny biskup wydawał więc kolejne zarządzenia ograniczające ruch na cmentarzu, zamykając go finalnie na ok. cztery miesiące (co spotkało się zresztą ze stanowczymi protestami wiernych z całego świata). Po ponownym otwarciu w kwietniu 1930 r. tłumy ściągających do Malden pielgrzymów stopniowo topniały. Tak czy inaczej grób ks. Powera odwiedził w ciągu roku ok. milion osób.

Równocześnie odpowiadający za miejsce irlandzki kardynał William O’Conell rozpoczął zbieranie i weryfikowanie świadectw mających potwierdzić bądź zanegować nadprzyrodzony charakter rozgrywających się na cmentarzu wydarzeń. Wiele z domniemanych uzdrowień w opinii samych badających sprawę kapłanów pozostawało jedynie nadinterpretacją rozentuzjazmowanych, rozpaczliwie poszukujących otuchy w niepewnych czasach wiernych. Spośród 35 dogłębnie zanalizowanych przypadków zaledwie jeden uznany został przez medyków za całkowicie wymykający się naukowemu wytłumaczeniu (chodziło o 17-letnią dziewczynę chorą na zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa). Jednocześnie od połowy 1930 r. doniesienia o uzdrowieniach zaczęły ustawać.
Czytaj także: Zmarła 300 lat temu „święta” otwiera oczy na nagraniu? [wideo]

I choć lokalny kult ks. Powera nie przetrwał próby czasu, a on sam prawdopodobnie nie doczeka się już wyniesienia na ołtarze (mimo że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, sam proces kanonizacyjny pozostaje niezwykle rygorystyczny), trudno też mieć pretensje do wiernych, którzy wobec widma głodu i ubóstwa masowo oddali się modlitwie. A patrona na te szczególne czasy znaleźli sobie w osobie młodego imigranta z głodującej Irlandii.

...

Bo kryzys uzdrawia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:02, 13 Lis 2017    Temat postu:

Ks. Dziewiecki: Kryzys wiary zaczyna się zwykle od jednej, konkretnej sfery życia. Jak się chronić?
Katarzyna Matusz-Braniecka | 13/11/2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


„Niektórzy wychodzą z kryzysu dopiero wtedy, gdy sami się bardzo nacierpią” – mówi doświadczony terapeuta, psycholog i duszpasterz. Od czego zacząć wychodzenie z kryzysu?

Katarzyna Matusz-Braniecka: Powodem naszej rozmowy jest Księdza audiobook „Nie ma sytuacji bez wyjścia”. Zaprezentował Ksiądz w nim warunki, które pomagają wychodzić z najtrudniejszych sytuacji. Weźmy konkretny przykład. Przychodzi do Księdza osoba, która przeżywa kryzys wiary. Od czego ma zacząć, żeby otworzyć się na Boga?

Ks. Marek Dziewiecki*: Kryzys wiary zaczyna się zwykle od kryzysu więzi. Złe więzi prowadzą do cierpienia, zniechęcenia, do krzywd czy wyrzutów sumienia. Bolesne relacje, zwłaszcza z bliskimi nam osobami, wynikają zwykle z tego, że w którejś fazie życia zaczęliśmy słuchać bardziej samych siebie czy innych ludzi niż Boga.

Poważne rozczarowanie samym sobą czy bliźnimi prowadzi do pytań o sens życia i do zwątpienia w Boga. Pojawiają się wtedy myśli typu: skoro Bóg jest miłością i radością, a mnie z jakiegoś względu żyć się odechciewa, to może jednak Boga nie ma, a moje życie jest dziełem przypadku i niepotrzebnym ciężarem?

Jeszcze groźniejszy kryzys wiary ma miejsce wtedy, gdy myślimy, że to Bóg zesłał nam to wszystko, co boli, a co w rzeczywistości sami sobie zesłaliśmy na skutek naszej słabości czy naiwności, albo na skutek wiązania się z ludźmi bardziej niż z Bogiem. Postawienie siebie czy drugiego człowieka w miejsce Boga to najczęstsza przyczyna zerwania więzi z Bogiem i zwątpienia w to, że On jest, że mnie rozumie i bezwarunkowo kocha, że mnie szuka i chce mi pomóc. Pokonanie kryzysu wiary trzeba zacząć od porządkowania więzi z samym sobą i z innymi ludźmi.
Czytaj także: Kryzys wiary? A może wchodzisz w pierwszy etap nocy ciemnej?



Czy możemy nie dopuścić do kryzysu wiary? Jak to zrobić?

Znam ludzi, którzy nie przeżywali nigdy wątpliwości w wierze. Sam takich wątpliwości też nie miałem. Moi rodzice kochali mnie tak mocno i przyprowadzali do Boga tak serdecznie, że od dzieciństwa Jego obecność jest dla mnie bardziej oczywista niż moje własne istnienie. Podobnie Jego miłość jest dla mnie bardziej oczywista niż miłość, którą okazują mi bliscy i przyjaciele.

Tak, jak początkiem kryzysu wiary jest kryzys w relacji z samym sobą czy z drugim człowiekiem, tak ochroną przed kryzysem jest troska o to, by nasze relacje międzyludzkie wiernie wzorowały się na miłości Boga do człowieka. Jezus daje nam prostą receptę, która chroni przed kryzysem: „Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja pierwszy was umiłowałem”.

Chcesz chronić się przed kryzysem wiary, to kochaj wszystkich, ale wiąż się wyłącznie z tymi, którzy też kochają i którzy od Jezusa uczą się zasad miłości.



Czy kryzys może być łaską?

Łaską jest pomoc Boga w wychodzeniu z kryzysu. Wszystko można wykorzystać do dobra. Są ludzie, którzy wierzą Bogu w sposób bezwarunkowy po pokonaniu kryzysu wiary. Obawiam się, że są oni jednak raczej wyjątkiem niż regułą.

Większość znanych mi ludzi tkwi w kryzysie całymi latami. Bóg pragnie, byśmy od dzieciństwa wzrastali w łasce i mądrości u Boga i ludzi. Warto o to stanowczo się starać we własnym życiu i pomagać w tym innym ludziom, począwszy od bliskich.



Czego możemy się nauczyć w czasie kryzysu?

Przede wszystkim tego, że nie jesteśmy Bogiem. Kryzys przypomina o tym, że gdy przestaniemy stawiać sobie wymagania, nawracać się, być czujnymi, wzrastać w miłości, to życie przestanie nas cieszyć.

Po grzechu pierworodnym wszyscy jesteśmy zagrożeni i łatwo możemy zejść z drogi błogosławieństwa i Bożej radości.



Przejdźmy teraz do relacji. Czy istnieje coś takiego, jak dobry kryzys w małżeństwie?

Każdy kryzys w małżeństwie bardzo boli. Małżonek to bowiem ktoś, kogo ja kocham najbardziej ze wszystkich ludzi i kto mnie powinien kochać bardziej niż innych. Mąż i żona powinni się wzajemnie rozumieć i wspierać w taki sposób, że obojgu chce się żyć w każdej sytuacji.

To jasne, że nikt z małżonków nie jest doskonały, gdyż doskonały jest tylko Bóg. Jeśli jednak mąż i żona kochają siebie wzajemnie tak, jak tego uczy Jezus, to potrafią natychmiast dostrzegać swoje błędy, z miejsca przepraszać i kochać bardziej niż dotąd. Oczywiście, jest możliwe dobre pokonanie kryzysu i uczenie się jeszcze większej wzajemnej miłości niż przed kryzysem.

Jednak także w tym przypadku – podobnie jak przy kryzysie wiary – to raczej wzruszające wyjątki niż powszechna reguła.
Czytaj także: Jola Szymańska: Klucz do nawrócenia. O bagatelizowaniu osobistych kryzysów wiary



Co robić, gdy po ludzku nie widać wyjścia? Jak sobie pomóc z perspektywy wiary?

Wiara dojrzała, czyli taka, która prowadzi do bezwarunkowego ufania Bogu, przynosi nie tylko nadzieję, lecz wręcz pewność tego, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Jeśli nie kocham, to z pomocą Boga mogę zacząć kochać i stać się świętym nawet wtedy, gdy moje dotychczasowe życie było diabelskie.

Jeśli ktoś mnie krzywdzi czy wręcz dręczy, to z pomocą Boga i Bożych ludzi jestem w stanie skutecznie bronić się, nie przestając kochać krzywdziciela i nie mszcząc się. Sposoby radzenia sobie w najtrudniejszych nawet próbach przedstawiam we wspomnianym audiobooku.



Co zrobić, jeśli ktoś mówi – nie chcę, wystarczy, to mnie za dużo kosztuje, nie chcę się rozwijać. Jak motywować do walki o lepszą przyszłość?

Każdy przypadek jest inny. Czasem pomocą jest nasza bliskość, serdeczność, czułość, komunikowanie przebaczenia i potwierdzanie bezwarunkowej miłości. Czasem ktoś jest już w tak poważnym kryzysie, że nie reaguje na naszą miłość, ani na nasze cierpienie. Wtedy pozostaje już tylko naśladowanie miłości mądrego ojca z przypowieści Jezusa, który nie poszedł do marnotrawnego syna i nie przeszkadzał mu cierpieć, gdy ów syn błądził.

Niektórzy wychodzą z kryzysu dopiero wtedy, gdy sami się bardzo nacierpią. W każdym przypadku naszym zadaniem jest ufna modlitwa w intencji błądzących i troska o własną wierność Bogu, by promieniować radością i stawać się znakiem nadziei dla tych, którzy nadzieję utracili.



Pamiętam, że podkreśla Ksiądz rolę dyscypliny. Czy ona może być ratunkiem w kryzysie?

Dyscyplina jest zawsze błogosławieństwem. Jest warunkiem duchowego rozwoju i trwania w miłości. Jest też koniecznym warunkiem wychodzenia z kryzysu. To podstawowy przejaw czujności, do której wzywa nas Jezus.
Czytaj także: Dwoje w ciemnościach… Co robić, gdy związek przechodzi kryzys



Czy jest coś takiego, jak odpowiedni moment na zmiany? I od czego zacząć?

Każda sekunda życia doczesnego – aż do dwóch godzin po śmierci! – to odpowiedni moment na zmiany, bo jeszcze w procesie umierania można się nawrócić i wygrać życie wieczne.

Trzeba zacząć od spowiedzi i stanowczości w respektowaniu wszystkich przykazań Dekalogu. Każdy inny punkt wyjścia nie będzie punktem zwrotnym.



O tym, jak wspierać osobę w kryzysie, jak wybaczyć sobie przeszłość, a także o konkretnych sposobach na wyjście z kryzysu dowiedzą się Państwo z audiobooka ks. Marka Dziewickiego „Nie ma sytuacji bez wyjścia”, wydanym przez RTCK






*Ks. Marek Dziewiecki – doświadczony terapeuta, psycholog i duszpasterz. Od wielu lat swą obecnością i publikacjami towarzyszy ludziom młodym i dorosłym, borykającym się z poważnymi trudnościami. Jest autorem kilkudziesięciu książek, traktujących o wychowaniu, dojrzewaniu do małżeństwa i założenia rodziny, komunikacji interpersonalnej, a także o profilaktyce i terapii uzależnień. Od 2000 r. prowadzi telefon zaufania „Linia Braterskich Serc” (0 800 311 800).

...

Jestesmy naznaczeni grzechem stad sa i kryzysy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:05, 18 Lis 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Nie fascynujmy się swoimi pomysłami, rozwiązujmy cudze problemy
Nie fascynujmy się swoimi pomysłami, rozwiązujmy cudze problemy

Wczoraj, 17 listopada (23:04)

Nasze szanse na sukces w biznesie istotnie zależą od naszej mentalności - mówi RMF FM prof. David Whitney z Uniwersytetu Florydy, ekspert Polsko-Amerykańskiego Mostu Innowacji w Krakowie. Istotne jest czy mamy mentalność zamkniętą, czy nastawioną na rozwój. Ta pierwsza jest pogodzona z tym, że ma ograniczenia, ta druga żadnych ograniczeń nie uznaje. To w oparciu o nią najłatwiej budować kolejne szczeble sukcesu.
Prof. David Whitney
/Grzegorz Jasiński /RMF FM

W rozmowie z Grzegorzem Jasińskim prof. David Whitney, wykładowca, doradca, przedsiębiorca i inwestor podkreśla, że nie same pomysły, ale rozwiązywanie problemów jest dla przedsiębiorczości najważniejsze. Przekonuje, że im bardziej zaangażujemy się w rozwiązywanie jakiegoś konkretnego problemu, tym większe mamy szanse na stworzenie jakiegoś udanego produktu, albo rynkowego rozwiązania...

Czy innowatorzy i przedsiębiorcy to zawsze są te same osoby, czy tak jest lepiej, czy może lepiej, gdy kto inny coś wymyśla, a kto inny to realizuje?

Można być równocześnie innowatorem i przedsiębiorcą, ale ja osobiście dostrzegam tu pewne różnice. Innowacja to proces łączący wyobraźnię, umiejętność rozwiązywania problemów z pomysłowością. I ta wyobraźnia, i pomysłowość prowadzi do innowacji. Przedsiębiorczość to raczej umiejętność diagnozowania problemów, identyfikowania ich i proponowania komercyjnie wiarygodnego rozwiązania, w formie konkretnego produktu lub usługi.

Prof. David Whitney: Nasze szanse na sukces w biznesie zależą od naszej mentalności

Co jest ważniejsze? Dla sukcesu...

Rozwiązywanie problemów. To najważniejsza sprawa, o której przekonałem się podczas mojej akademickiej pracy ze studentami. Im bardziej zaangażujemy się w rozwiązywanie jakiegoś konkretnego problemu, tym większe mamy szanse na stworzenie jakiegoś udanego produktu, albo rynkowego rozwiązania. Tymczasem my wciąż najchętniej zakochujemy się we własnych ideach, które jakoś nigdy się potem nie materializują. Bo w praktyce pozostają w naszej głowie. Tymczasem konkretny problem jest już w pewnym sensie na rynku, ludzie o nim wiedzą. Fascynowanie się realnymi problemami, ich rozwiązywaniem, zamiast fascynacji swoimi pomysłami, jest zasadniczym składnikiem przepisu na sukces.

Nas Polaków często zaskakuje, jak często osoby osiągające sukces w biznesie mówią o porażkach, o tym, by się ich nie bać, by nie traktować jako niepowodzenie, ale krok w drodze do sukcesu. My staramy się raczej unikać porażek, minimalizować ryzyko, pan sugeruje, że trzeba myśleć inaczej...

Trzeba umieć przyjmować porażki. Uczestnicy PAMI zobaczą we mnie człowieka, który jest synonimem porażki, który przeżywa liczne niepowodzenia. Wszystko dlatego, że mam wielką wolę próbowania ciągle czegoś nowego, ciągłego poprawiania się, by rozszerzać wciąż mentalność nastawioną na rozwój. W czasie pracy w Dolinie Krzemowej przekonałem się, że porażki tam się wybacza, akceptuje, w pewnym stopniu nawet świętuje. To nie jest tak, że ludzie chodzą tam i epatują swoimi niepowodzeniami, ale akceptują je. Im szybciej nasi koledzy w Polsce przekonają się, że porażka nie jest jakąś ciemną plamą, ale raczej rodzajem orderu, tym łatwiej będą mogli przechodzić do kolejnych szans. Kiedy w tej sprawie zmieni się sposób myślenia, wszystkim będzie łatwiej.

To sugeruje, że każdy ma swoją drugą szansę. Ale czy to oznacza, że także trzecią, czwartą, piątą? Jak wiele?

Ja osobiście jestem swoją wersją 8.0. Swoim studentom, którzy nie chcą wyjść poza swoją strefę komfortu sugeruję, by spróbowali pomyśleć ciepło o swojej drugiej wersji, jak ją nazywamy wersją 2.0. Ja osobiście uważam, że jestem już swoją wersją 8.0. Wcale nie oznacza to, że jestem przekonany, że poniosłem już siedem porażek, ale jestem bardzo zadowolony będąc wersją 8.0...

Czy jest najlepszą z dotychczasowych?

Zawiera doświadczenia z Polski, więc tak...

Chciałbym nawiązać do pańskiego artykułu dotyczącego zamkniętej i rozwojowej mentalności, przywołującego prace prof. Carol Dweck z Uniwersytetu Stanforda. Pierwsza jest drogą do rzeczywistej porażki, druga do sukcesu. Czym się różnią?

Osoba z zamkniętym sposobem myślenia jest pogodzona z tym, że ma ograniczenia, ta z rozwojową mentalnością żadnych ograniczeń nie uznaje. Nasze myśli, działania, sposób postępowania i planowania przyszłości od tego zależy. W pierwszym przypadku jesteśmy bardziej ograniczeni, w drugim mniej. Cała koncepcja, powstała w środowisku akademickim oznacza pewne wyzwolenie dla niego, także dla przedsiębiorczości. Mam nadzieje, że podczas PAMI będziemy w stanie przewagi tego rozwojowego sposobu myślenia przedstawić. osoby przedsiębiorcze powinny wiedzieć, że jest on kolejnym stopniem w drodze do osobistego sukcesu.

Czyli drogą do sukcesu jest ciągłe uczenie się, ewoluowanie, próbowanie czegoś nowego...

Powiem więcej - poświęcenie się procesowi uczenia się przez całe życie. Postępowanie w myśl powiedzenia, takiej rymowanki na dobranoc, którą słyszałem od matki, a którą niektórzy przypisywali Świętemu Hieronimowi: "Good, better, best. Never let it rest. Until your good is better and your better is best." W tym zdaniu nie pojawia się słowo doskonały, to element myślenia w kategoriach wzrostu, rozwoju. Ponosisz porażkę? W porządku. idziesz dalej. Takim symbolem rozwojowej mentalności był Tomasz Edison, który nie mówił, że przed wynalezieniem żarówki pomylił się 9999 razy, ale 9999 razy nauczył się, jak nie robić żarówki.

To jednak wymaga, by raczej koncentrować się na tym, by nigdy nie czuć się usatysfakcjonowanym?

Nie mówiłbym tu o braku satysfakcji, ale raczej o ciągłej potrzebie znajdywania w sobie czegoś nowego, ciągłej podróży i ciągłych odkryć, nieustannego wzrostu. W czasie konferencji mam nadzieję nie będziemy mówili o braku satysfakcji, ale raczej zobaczymy wielu usatysfakcjonowanych ludzi. Osoba o rozwojowej mentalności może czuć się usatysfakcjonowana wiedząc, że przed nią kolejne kroki. Ja osobiście liczę na to, że przede mną jeszcze moja wersja 9.0.

Jaka będzie?

To może zależeć od tego, jak długo zostanę w Polsce...

Wspomina pan w swoim artykule, że według prof. Dweck uczenie się na błędach to zaledwie pierwszy z czterech elementów owej mentalności rozwoju. Porozmawiajmy o pozostałych trzech. Punkt drugi, wsłuchiwanie się w konstruktywne opinie... To niełatwe...

Niełatwe. Chodzi o uważne słuchanie reakcji i ograniczanie emocji wobec osoby, która jest na tyle uprzejma i na tyle jej na tobie zależy, by powiedzieć, ci coś konstruktywnego. Trzeba uznawać to za okazję do nauki, dlaczego nie mielibyśmy jej wykorzystać?

Trzeci punkt. Skłaniać się do innowacji i wykorzystywać szanse... To ambitne.

Owszem. Bo my dorośli nie myślimy, że wciąż potrafimy być kreatywni. A przecież kreatywni się urodziliśmy. ktoś po drodze jednak nam to zaburzył. Musimy wrócić do podstaw, uwierzyć we własną kreatywność, pomysłowość, zdolności. Pozwolić sobie na to, by mogły się ujawnić...

Czwarty punkt. Kształcić nowe umiejętności. Zdobywać nowe informacje. Nieustannie...

To kwestia interesujących rozmów, relacji z ludźmi, przekonania, że świat oferuje wciąż nowe problemy do rozwiązania, możliwości wykorzystania kreatywnych idei. Nie musisz postępować tak samo, jak robiono wcześniej. Jeśli postępujemy tak samo, jak dawniej, pozostajemy tymi, którymi już kiedyś byliśmy. Kto z nas w 2017 roku chce być tym, kim był kiedyś...

Jak to zrobić? Wiemy, co powinniśmy zrobić. Ale jak? I kiedy powinniśmy sobie jednak powiedzieć, stop?

Trzeba mieć odwagę i przekonanie, by wyjść ze swej strefy komfortu. Innowatorom i przedsiębiorcom, którzy są na PAMI, chcę uświadomić, że podstawy dla biznesu i innowacji w Polsce są silne, wasz kraj jest pod tym względem jedną z europejskich, jasno świecących gwiazd. Jeśli ktoś chce tu prezentować ową rozwojową mentalność, sugeruję mu, by wykorzystał to otoczenie, które tu w Polsce jest, które się wciąż umacnia i dzięki temu osiągaj coraz liczniejsze cele, które sobie wyznaczasz.

Co chciałby pan przekazać uczestnikom PAMI, a czego sam się tu w Polsce nauczyć?

Chciałbym, żeby każdy kogo spotkam wiedział, że choć się nie znamy, wierze w niego, w jego zdolności osiągania swoich celów. Jedyne co nas wstrzymuje, to owe mniej więcej 20 centymetrów między naszymi uszami. Moim kolegom w Polsce mówię więc, nie pozwólcie, by owe 20 centymetrów miedzy uszami, was wstrzymywało, róbcie na co macie ochotę i pamiętajcie, że ja David Whitney w was wierzę...

A czego chciałby się pan nauczyć?

Na początek chciałbym nauczyć się nieco języka polskiego, potem chciałbym dowiedzieć się więcej na temat rozwijanych tu technologii. To nie tylko Kraków jest takim centrum technologii, ale pamiętajmy, że firmy konsultingowe, banki inwestycyjne patrzą na całą Polskę jako lidera, nie tylko środkowej i wschodniej Europy, ale całego kontynentu. Chciałbym poznać lepiej tutejsze innowacje z dziedziny łańcucha bloków (blockchain, rozproszonego rejestru internetowych transakcji), internetu rzeczy, z dziedziny FinTech (finansów w internecie). W FinTech Polska jest lata świetlne przed jakimikolwiek amerykańskimi firmami, które znam. Chciałbym też poznać bezpośrednio co oznacza ten charakterystyczny dla Polaków nieśmiertelny duch wielkości, sukcesu, spełnienia.
Grzegorz Jasiński

...

W sumie nie mylmy kryzysu z porazka! Sukces poprzedzaja kryzysy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:48, 19 Lis 2017    Temat postu:

Uciesz się ze smutku
Zyta Rudzka | 19/11/2017
Pablo Varela/Unsplash | CC0
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Smutek to emocja, nie choroba. Jako psycholożka myślę, że problemem nie jest przeżywanie smutku, ale strach przed jego odczuwaniem.


R
ozmowa podsłuchana w metrze.

Pierwsza Dziewczyna: – Zmuszam się, żeby cały czas myśleć o wdowach w Indiach i dzieciach w Bangladeszu. Te małe nepalskie łapki harujące fizycznie bez względu na pogodę. W porównaniu z nimi, mam życie jak w Madrycie, ale dlaczego ciągle jestem taka smutna?

Druga Dziewczyna: – Bo jest jesień.

Odpowiedź była krótka. Nie pasowała do długich jesiennych wieczorów.


Chandra, smutek czy depresja

Jako psycholożka myślę, że problemem nie jest przeżywanie smutku, ale strach przed jego odczuwaniem.

Nie mylmy chandry czy przygnębienia z depresją. To choroba ciężka, przewlekła, wieloobjawowa, która powinna być odpowiednio zdiagnozowana. Smutek, nawet ten przewlekły, bywa niepotrzebnie i zbyt pośpiesznie gaszony zaordynowaniem środków farmakologicznych.
Czytaj także: Jak walczyć ze smutkiem? 5 rad św. Tomasza z Akwinu


Smutek to emocja, ale nie choroba

Nie trzeba się bać obniżonego nastroju, ale jak się da, to dobrze jest rozpoznać co go wywołuje. Listopadowa chandra to może być odpowiedź na właśnie brak słonecznych dni. Infekcje somatyczne powodują ogólne rozbicie psychiczne. Jest też osłabiająca bezsilność, kiedy uświadamiasz sobie, że już niedługo dopadnie Cię stres przygotować świątecznych. I ten brak rozrywek na świeżym powietrzu. Ciemne popołudnia, wszyscy są w domu i trudniej się wyizolować, odpocząć. Pojawia się uczucie dziwnej pustki wśród bliskich. Irytacja. Rozdrażnienie. Niedospanie. Przygnębienie.

Jesienna melancholia wytrąca z galopu codzienności. I bardzo dobrze! Smutek to spowolnienie, w którym może dużo się dziać. Dużo więcej, niż w radosnym pruciu do przodu każdego dnia. Obniżony nastrój to nic przyjemnego, ale za to pożytecznego. Przyznaj sobie prawo do smutku.

Często kobiece smuteczki ujawniają się w niewypowiedzianych skargach, że ja tu w domu dwoję się i troję, jestem dla wszystkich, a nikogo nie ma dla mnie. Jest mąż, biegają dzieci, ale ja jakoś nie czuje się ważna, zaopiekowana. I pojawia się jakaś tkliwości wobec samej siebie. Nikt mnie nie pożałuje, to ja tak sobie zwinę się w kłębek i taki będzie mi żal samej siebie. I to też jest potrzebne. Byle nie trwało to długo. I, żeby temu umartwianiu się towarzyszyło jakieś zaglądanie w siebie.


Masz prawo do smutku

Smutek odcina od świata, ale łączy nas z naszym wewnętrznym światem. Przypomina mi się opowieść Yvonne Dolan, amerykańskiej psychoterapeutki, o ataku zimy, który na kilka dni uwięził ją w domu. Z konieczności zajęła się sprawami, na które nigdy nie ma czasu. Segregowanie zdjęć, czyszczenie starych papierów, układanie dokumentów, przeglądanie dat ważności leków w apteczce.

Zauważyła, że zaczęła pracę w nieznośnym ponurym nastroju, a skończyła w radości. To przymusowe wykluczenie z rutyny dnia codziennego, spowodowało że nie tylko odpoczęła, ale przemyślała wiele swoich problemów.

Chyba dobrze jest zafundować sobie taki „dzień śnieżycy”. Niech smutek nie zasmuca

Zasmucenie unieruchamia nas i odgradza od świata, ale tylko pozornie. coś tam głęboko w nas pracuje, coś się przetwarza w inne, lepsze. To taki stan energetycznego spowolnienia, który wyostrza zmysł krytyczny i analityczny.

Zasępiamy się i zawieszamy, ale właśnie wtedy skuteczniej korzystamy z zasobów pamięci, uruchamiamy twórcze myślenie, skupiamy się na sobie, uruchamiamy nowe podejście do starych problemów.
Czytaj także: Czy umiesz docenić smutek?


Zamiast walczyć ze smutkiem, przeżyjmy go

Zamiast szybkiej poprawy nastroju, ofiarujmy sobie zrozumienie. Zaakceptujmy chwile bezradności, słabości, drobnej kapitulacji. Nie musimy być zawsze w formie, radosne, silne i zadaniowe.

Dobrze jest wejść w smutek głęboko i bez lęku. Pozwolić sobie na bycie smutną, to dać sobie przyzwolenie na bycie autentyczną, swobodną w przeżywaniu. Smutek daje siłę, jeżeli się go nie boimy.

W radości często jesteśmy powierzchowne. Smutek kieruje w głąb emocji. Paradoksalnie, również tych dobrych. Wydobywa empatię, współczucie, poszanowanie więzi. Zasmucenie po utracie sprawia, że bardziej szanujemy nasze związki z innymi, stajemy się uważniejsze, bardziej odpowiedzialne. Smutek to szlachetne uczucie.

Smucąc się „przepracowujemy” żal, rozczarowanie, frustrację, bezsilność. W ten sposób, oczyszczamy się, zamykamy kolejne etapy i otwieramy sobie drogę do nowych przeżyć.


Z zasmucenia wyłaniają się pytania

Dlaczego tak się wycofuję? Czy to ucieczka czy pewien rodzaj relaksacji. Czy ten stan się pogłębia? A może to naturalna reakcja na zmęczenie zadaniowością. Może miałam jakieś oczekiwania i teraz jestem rozczarowana. Po prostu zmęczona? Coś muszę w sobie uporządkować. Coś sobie albo komuś darować. Może się przy czymś upieram, a to wcale nie jest dla mnie dobre.

Działam w trybie „ Muszę” i „Powinnam”, a brakuje mi aplikacji: „ Chcę” i „Wybieram”.

Smutek to dobry czas do samoanalizy, zadawania sobie pytań. Co mi w duszy gra? Co tak fałszuje? Przecież to nie moja melodyjka. Tej piosenki nie lubię. To dlaczego ciągle jej słucham i nie próbuję zmienić na inną? Może sama sobie kopię dołki złego nastroju, a potem w nie wpadam.

Smutek nie musi być odpowiedzią, że coś w życiu mi nie wyszło. A może by tak sobie rozważyć, a choćby i w minorowym nastroju:

Co chcę, żeby mi w życiu wyszło?

Oto jest pytanie. Chyba wystarczająco dobre na złe jesienne wieczory.

...

Na ogol jest to kryzys wlasnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:48, 19 Lis 2017    Temat postu:

Uciesz się ze smutku
Zyta Rudzka | 19/11/2017
Pablo Varela/Unsplash | CC0
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Smutek to emocja, nie choroba. Jako psycholożka myślę, że problemem nie jest przeżywanie smutku, ale strach przed jego odczuwaniem.


R
ozmowa podsłuchana w metrze.

Pierwsza Dziewczyna: – Zmuszam się, żeby cały czas myśleć o wdowach w Indiach i dzieciach w Bangladeszu. Te małe nepalskie łapki harujące fizycznie bez względu na pogodę. W porównaniu z nimi, mam życie jak w Madrycie, ale dlaczego ciągle jestem taka smutna?

Druga Dziewczyna: – Bo jest jesień.

Odpowiedź była krótka. Nie pasowała do długich jesiennych wieczorów.


Chandra, smutek czy depresja

Jako psycholożka myślę, że problemem nie jest przeżywanie smutku, ale strach przed jego odczuwaniem.

Nie mylmy chandry czy przygnębienia z depresją. To choroba ciężka, przewlekła, wieloobjawowa, która powinna być odpowiednio zdiagnozowana. Smutek, nawet ten przewlekły, bywa niepotrzebnie i zbyt pośpiesznie gaszony zaordynowaniem środków farmakologicznych.
Czytaj także: Jak walczyć ze smutkiem? 5 rad św. Tomasza z Akwinu


Smutek to emocja, ale nie choroba

Nie trzeba się bać obniżonego nastroju, ale jak się da, to dobrze jest rozpoznać co go wywołuje. Listopadowa chandra to może być odpowiedź na właśnie brak słonecznych dni. Infekcje somatyczne powodują ogólne rozbicie psychiczne. Jest też osłabiająca bezsilność, kiedy uświadamiasz sobie, że już niedługo dopadnie Cię stres przygotować świątecznych. I ten brak rozrywek na świeżym powietrzu. Ciemne popołudnia, wszyscy są w domu i trudniej się wyizolować, odpocząć. Pojawia się uczucie dziwnej pustki wśród bliskich. Irytacja. Rozdrażnienie. Niedospanie. Przygnębienie.

Jesienna melancholia wytrąca z galopu codzienności. I bardzo dobrze! Smutek to spowolnienie, w którym może dużo się dziać. Dużo więcej, niż w radosnym pruciu do przodu każdego dnia. Obniżony nastrój to nic przyjemnego, ale za to pożytecznego. Przyznaj sobie prawo do smutku.

Często kobiece smuteczki ujawniają się w niewypowiedzianych skargach, że ja tu w domu dwoję się i troję, jestem dla wszystkich, a nikogo nie ma dla mnie. Jest mąż, biegają dzieci, ale ja jakoś nie czuje się ważna, zaopiekowana. I pojawia się jakaś tkliwości wobec samej siebie. Nikt mnie nie pożałuje, to ja tak sobie zwinę się w kłębek i taki będzie mi żal samej siebie. I to też jest potrzebne. Byle nie trwało to długo. I, żeby temu umartwianiu się towarzyszyło jakieś zaglądanie w siebie.


Masz prawo do smutku

Smutek odcina od świata, ale łączy nas z naszym wewnętrznym światem. Przypomina mi się opowieść Yvonne Dolan, amerykańskiej psychoterapeutki, o ataku zimy, który na kilka dni uwięził ją w domu. Z konieczności zajęła się sprawami, na które nigdy nie ma czasu. Segregowanie zdjęć, czyszczenie starych papierów, układanie dokumentów, przeglądanie dat ważności leków w apteczce.

Zauważyła, że zaczęła pracę w nieznośnym ponurym nastroju, a skończyła w radości. To przymusowe wykluczenie z rutyny dnia codziennego, spowodowało że nie tylko odpoczęła, ale przemyślała wiele swoich problemów.

Chyba dobrze jest zafundować sobie taki „dzień śnieżycy”. Niech smutek nie zasmuca

Zasmucenie unieruchamia nas i odgradza od świata, ale tylko pozornie. coś tam głęboko w nas pracuje, coś się przetwarza w inne, lepsze. To taki stan energetycznego spowolnienia, który wyostrza zmysł krytyczny i analityczny.

Zasępiamy się i zawieszamy, ale właśnie wtedy skuteczniej korzystamy z zasobów pamięci, uruchamiamy twórcze myślenie, skupiamy się na sobie, uruchamiamy nowe podejście do starych problemów.
Czytaj także: Czy umiesz docenić smutek?


Zamiast walczyć ze smutkiem, przeżyjmy go

Zamiast szybkiej poprawy nastroju, ofiarujmy sobie zrozumienie. Zaakceptujmy chwile bezradności, słabości, drobnej kapitulacji. Nie musimy być zawsze w formie, radosne, silne i zadaniowe.

Dobrze jest wejść w smutek głęboko i bez lęku. Pozwolić sobie na bycie smutną, to dać sobie przyzwolenie na bycie autentyczną, swobodną w przeżywaniu. Smutek daje siłę, jeżeli się go nie boimy.

W radości często jesteśmy powierzchowne. Smutek kieruje w głąb emocji. Paradoksalnie, również tych dobrych. Wydobywa empatię, współczucie, poszanowanie więzi. Zasmucenie po utracie sprawia, że bardziej szanujemy nasze związki z innymi, stajemy się uważniejsze, bardziej odpowiedzialne. Smutek to szlachetne uczucie.

Smucąc się „przepracowujemy” żal, rozczarowanie, frustrację, bezsilność. W ten sposób, oczyszczamy się, zamykamy kolejne etapy i otwieramy sobie drogę do nowych przeżyć.


Z zasmucenia wyłaniają się pytania

Dlaczego tak się wycofuję? Czy to ucieczka czy pewien rodzaj relaksacji. Czy ten stan się pogłębia? A może to naturalna reakcja na zmęczenie zadaniowością. Może miałam jakieś oczekiwania i teraz jestem rozczarowana. Po prostu zmęczona? Coś muszę w sobie uporządkować. Coś sobie albo komuś darować. Może się przy czymś upieram, a to wcale nie jest dla mnie dobre.

Działam w trybie „ Muszę” i „Powinnam”, a brakuje mi aplikacji: „ Chcę” i „Wybieram”.

Smutek to dobry czas do samoanalizy, zadawania sobie pytań. Co mi w duszy gra? Co tak fałszuje? Przecież to nie moja melodyjka. Tej piosenki nie lubię. To dlaczego ciągle jej słucham i nie próbuję zmienić na inną? Może sama sobie kopię dołki złego nastroju, a potem w nie wpadam.

Smutek nie musi być odpowiedzią, że coś w życiu mi nie wyszło. A może by tak sobie rozważyć, a choćby i w minorowym nastroju:

Co chcę, żeby mi w życiu wyszło?

Oto jest pytanie. Chyba wystarczająco dobre na złe jesienne wieczory.

...

Na ogol jest to kryzys wlasnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:25, 17 Sty 2018    Temat postu:

Czego kryzys nauczył mnie o szczęściu
Stefan Czerniecki | 17/01/2018

Pexels | CC0
Udostępnij 0 Komentuj 0
Nie lubię mieć kryzysów. Nikt nie lubi. Ale gdy czytam świadectwa ludzi, którzy z takiego kryzysu wyszli, dociera do mnie, że chyba jednak warto. I chyba jednak trzeba.

Mój Przyjaciel miał problemy. Gnębił go smutek i przytłaczające wrażenie bezradności. Wiedziałem, że się podniesie. Zawsze się podnosił. I zawsze, gdy się podnosił, był silniejszy niż przedtem. Wystarczyło się za niego pomodlić. I poczekać. Owoce zwykle przychodziły bardzo szybko. Tak też było i tym razem.

Po wszystkim dostałem od niego wiadomość. Poruszyła mnie do głębi. Posłuchajcie tylko…



Pocieszenie w Księdze Sędziów
„Życie uczy, że nie da się uwierzyć raz na zawsze, osiągnąć pewien poziom wiary i sobie w nim komfortowo trwać. Szatan walczy, jest inteligentny i cierpliwy. Wszystkie nasze religijne uniesienia potrafi przeczekać, a potem wlewać swoją truciznę w nasze serce w nowy wyrafinowany sposób.

Najpierw za pomocą samego zapachu pokusy lub zwątpienia, potem małych kropli, a na końcu strumienia, któremu o własnych siłach nie jesteśmy już się w stanie oprzeć. Nie jesteśmy jednak sami”.

Tak się zaczęła ta wiadomość. Po chwili mój Przyjaciel zwierzył się, że także i tym razem swoje powstanie zawdzięcza lekturze Słowa. Otworzył Biblię – nieocenione źródło inspiracji i prawdy – by odnaleźć tam fragmenty proroctwa o Samsonie.

„W Sorea, w pokoleniu Dana, żył pewien mąż imieniem Manoach. Żona jego była niepłodna i nie rodziła. Anioł Pański ukazał się owej kobiecie, mówiąc jej: «Oto teraz jesteś niepłodna i nie rodziłaś, ale poczniesz i porodzisz syna. Lecz odtąd strzeż się: nie pij wina ani sycery i nie jedz nic nieczystego. Oto poczniesz i porodzisz syna, a brzytwa nie dotknie jego głowy, gdyż chłopiec ten będzie Bożym nazirejczykiem od chwili urodzenia. On to zacznie wybawiać Izraela z rąk filistyńskich». Poszła więc kobieta do swego męża i tak rzekła do niego: «Przyszedł do mnie mąż Boży, którego oblicze było jakby obliczem Anioła Bożego, pełne dostojeństwa. Nie pytałam go, skąd przybył, a on nie oznajmił mi swego imienia. Rzekł do mnie: „oto poczniesz i porodzisz syna, lecz odtąd nie pij wina ani sycery, ani nie jedz nic nieczystego, bo chłopiec ten będzie Bożym nazirejczykiem od chwili urodzenia aż do swojej śmierci”». Urodziła więc owa kobieta syna i nazwała go imieniem Samson.»” (Sdz 13, 2-7, 24).
Okazuje się, że mój Przyjaciel odnalazł w tym fragmencie to, czego akurat na ten moment najbardziej potrzebował. Co takiego? O tym przeczytałem chwilę dalej.

Czytaj także: Kryzys męskości wg Świętego Mateusza


Prośba o smaczny obiad
Wpierw jego uwagę przykuł fragment o pojawieniu się Anioła: „Przyszedł do mnie mąż Boży, którego oblicze było jakby obliczem Anioła Bożego, pełne dostojeństwa”. „Stefan – zaczął w swoim liście – czuwa nad nami potężny Stwórca. Stwórca, któremu służą Istoty o niewyobrażalnej inteligencji i dostojeństwie. To nie są infantylne aniołki lub słodkie cherubinki, ani święci jak z reklam Coca-Coli.

Mądrość mieszkańców Nieba jest poza jakimkolwiek ludzkim wyobrażeniem, ale nie jest oderwana od naszej rzeczywistości. Przejawem wielkiej Bożej Miłości jest fakt, że cała Niebiańska Potęga walczy o nas. Nasi Aniołowie Stróżowie, Święci Patronowie na czele z Królową Nieba i Ziemi, czuwają nad nami, zabiegając nie tylko o zbawienie wieczne dla nas, ale i wspierając nas w codziennym trudzie”.

Faktycznie, trudno pozostać obojętnym. Trudno przejść obok tego ot, tak. Wielka odpowiedzialność. Ale i wielki honor. „Z naszej strony ważne jest, abyśmy naszych Niebiańskich Opiekunów zauważyli i pozostawali z nimi we wdzięcznej korespondencji. Co jest do niej potrzebne? Wiara! Potrzebujemy nie tylko wiary ogólnej, ale i codziennej, która pozwala być przekonanym, że Bóg nas prowadzi. Musimy nie tylko zaufać, że Bóg istnieje, ale i zaufać Bogu. Uwierzyć w Jego wszechpotężną Miłość, a skutkiem tego uwolnić się z wszelkiego lęku”.

Czytaj także: Jola Szymańska: Klucz do nawrócenia. O bagatelizowaniu osobistych kryzysów wiary
„Prośmy Boga i zostawmy mu realizację naszych pragnień. On wie lepiej, co jest dla nas dobre i nas kocha, zna przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W przeciwieństwie do nas nie traci z oczu też głównego celu, jakim jest życie wieczne. Warto prosić Pana Boga nawet o smaczny obiad i miejsce parkingowe, gdy go brakuje. Uświadommy sobie obecność Kochającego i Wszechmocnego Taty w naszej codzienności. Zaczynajmy prosić z wiarą w drobnych sprawach, a nie dopiero wówczas, gdy mamy już tak skomplikowaną sytuację, że «sobie nie radzimy»”.



Koniec romansu ze złem
W innym miejscu cytowanej Księgi Sędziów mój Przyjaciel zwrócił uwagę na coś jeszcze: „(…) lecz odtąd nie pij wina ani sycery, ani nie jedz nic nieczystego”. Dla niego to przesłanie było aż zanadto proste.

„Stefan, jeżeli chcemy jednoczyć się z Panem, nie możemy sobie pozwolić na żaden romans ze złem. Jeżeli palisz, to rzuć palenie. Jeżeli obmawiasz, to nie obmawiaj. Kasa trzyma Cię za serce? Ratuj się modlitwą! Na kobiety musimy patrzeć jak na siostry, itd.

Już w „Dzienniczku” Pan Jezus mówił do Siostry Faustyny o tym, jak grzech wstrzymuje Jego łaskę dla duszy. Dlatego tak ważne jest, abyśmy podjęli walkę o nasze uświęcenie. Wyjdźmy na plac boju w świadomości swej duchowej nędzy i postawie zawierzenia, a całe Niebo przyjdzie nam na pomoc! Najgorszy grzech stanie się przeszłością, a w naszym sercu zapanuje wieczna wiosna. Szczęście jest możliwe na tym świecie. Pochodzi ono jednak od jednoczenia się ze Stwórcą, a nie stworzeniem”.

Dopiero teraz widzę, jak dobrze jest czasem przejść przez pustynię. Ten facet coś o tym wie. Przecież w innym wypadku by czegoś takiego nie napisał. Jak ja lubię te jego powstawania.

....

Kryzys bardziej pomaga niz powodzenie! Szok? Nie! Dlaczego swieci czesto mieli ciezkie choroby a zycie zakonczone meczenstwem? Czy to bylo dla nich zle? Przeciez urzadzic im zycie w bogactwie to dla Boga zadan problem! A jednak mieli zycie , ciezkie". Zatem klopoty pomagaja duszy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 8:41, 19 Maj 2018    Temat postu:

Sukces lubi porażkę – ona też jest nam potrzebna!
Anna Gębalska-Berekets | 18/05/2018
SZACHOWNICA
Luiz Hanfilaque/Unsplash | CC0
Udostępnij 17 Komentuj
Pojęcie porażki jest różnorodnie odczuwane. To, co dla jednych jest ciosem i powoduje załamanie, u innych może nie mieć aż tak negatywnego oddźwięku. Porażka nie zawsze jest końcem. Można ją potraktować jako pewien przystanek na drodze życia, chwilę na zastanowienie się nad dotychczasowym działaniem i przemyśleć kolejne kroki.

Porażka może być szansą
Jan Paweł II mawiał, że „porażka jest jedynie szansą na to, aby zacząć jeszcze raz – inteligentniej”. I chociaż porażka często dezorganizuje dotychczasowe plany i zamierzenia, to niejednokrotnie staje się z czasem siłą pomagającą dojść do sukcesu.

Jak czytamy w Biblii: „Moc w słabości się doskonali”. Czasem właśnie moment, gdy coś nam nie wyszło, staje się impulsem do pełnego zrozumienia sytuacji, a w perspektywie – większego docenienia sukcesu. Życie składające się z samych zwycięstw byłoby po prostu nudne i naznaczone monotonią. Niepowodzenie skłania do kreatywności i zaangażowania, motywuje, by poszukiwać kierunków rozwiązania i pozwala sprawdzić nasze możliwości. Kształtuje w nas świadomość ograniczoności, cierpliwość i pokorę wobec tego, co posiadamy, ale i do czego dążymy.

Winston Churchil powiedział słowa, które pozwalają odkryć sens porażki i widzieć ją w kontekście jednego z punktów w drodze do sukcesu: „Sukces nigdy nie jest ostateczny. Porażka nigdy nie jest totalna. Liczy się odwaga”. To właśnie rezygnacja z dalszego rozwoju powoduje, że się cofamy. Różne momenty w życiu, także te złe, pokazują, jak potrafimy być silni i zmotywowani w dążeniu do celu.

Czytaj także: Porażka czy lekcja życia? Sprawdź, czy umiesz uczyć się na błędach!


Daj sobie czas
Porażka nie jest dobrze odbierana. Promuje się model człowieka sukcesu, chociaż nie do końca potrafimy zdefiniować, kim on właściwie jest. Samochód, dom, tysiące na koncie… może odczuwamy to jako sukces i dążenie w kierunku, który nie do końca potrafimy określić.

Oswojenie się z porażką jest trudne, ale nie niemożliwe. Na pogodzenie się z nią potrzeba czasu, by nie spowodowała w nas samych spadku samooceny czy poczucia własnej wartości. Zagrożeniem też jest strach i lęk przed kolejnymi działaniami, które mogą skończyć się w podobny sposób.

Przede wszystkim, jak doradzają psychologowie, warto z porażki wyciągnąć wnioski, bez obwiniania kogokolwiek. Niech to będzie lekcja życia i nauka postępowania na przyszłość, która zrodzi wytrwałość i stworzy możliwość poznania siebie.



Czy błędy uczą?
Badania profesor Angeli Lee Duckworth pokazały, że to właśnie wytrwałość i wypracowanie zdolności samokontroli są decydującymi w osiągnięciu kolejnych celów. Te cechy są decydujące. Inteligencja i umiejętności zajmują drugorzędne miejsce.

Nadzieja na zmianę ma duży wpływ na psychikę człowieka, pozwala rozkwitać mimo niepowodzeń, napędza do działania i kolejnych prób. Wskazał to w swoich badaniach amerykański profesor Charles R. Snyder. To właśnie według niego silna wola i poszukiwanie rozwiązań pozwala na zmianę, sprawia, że błąd jest pewnym etapem, który pozwala się wzbić wyżej i dalej.

Ciekawą koncepcję na niezrażanie się porażkami przedstawił Jim Rohn w „Filozofii mrówek”. Zwraca on uwagę na to, że mrówki nie przestają działać, mimo trudności nie rezygnują z dalszej pracy, nie czekają i nie ustają w poszukiwaniu nowej drogi. By poradzić sobie z niepowodzeniem, warto zastanowić się, co do niego doprowadziło, nazwać błąd i dać sobie do niego prawo, bowiem „dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą” (św. Augustyn).

Nie warto ulegać myśleniu, że jesteśmy do niczego.

Czytaj także: Walka z wewnętrznym krytykiem. Etap pierwszy


Porażka częścią życia
Gdy zapytano pewnego razu pisarkę J. K. Rowling o to, jaka była jej droga do sukcesu i realizacji marzeń, ona odpowiedziała: „To niemożliwe, by żyć bez ponoszenia porażek, chyba, że żyjesz tak ostrożnie, jakbyś nie żył w ogóle – a jeśli tak, z góry ustawiasz się na straconej pozycji”.

Porażki, których nieraz doświadczamy nie oznaczają, że nasze plany runęły. By dojść na szczyt, z którego podziwia się piękne widoki, niejednokrotnie musimy wykazać się cierpliwością i ponieść trud porażki.

...

Kryzys pomaga gdyz prostuje wadliwy kierunek. Oczywiscie moze tez byc tak ze ktos niszczy nasza prace zlosliwie. Wtedy jest cierpienie znane z Drogi Krzyżowej. Ma sens nadprzyrodzony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy