Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Zamrodował Polaka za rozpętanie II wojny światowej.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 20, 21, 22  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:16, 04 Lis 2015    Temat postu:

BBC: 23-letnia Polka mogła jeszcze żyć, gdy została wrzucona w walizce do wody

BBC: Polka znaleziona w walizce mogła być jeszcze żywa - Thinkstock

Coraz więcej szokujących szczegółów wychodzi na jaw w sprawie zabójstwa 23-letniej Marty Ligman. Polka, która została znaleziona martwa w jednym z londyńskich kanałów, prawdopodobnie żyła, gdy została w walizce wrzucona do wody - podaje BBC.

W maju tego roku policja wyłowiła czarną walizkę z londyńskiego Grand Union Canal w pobliżu Maida Vale w zachodniej części stolicy. W walizce znaleziono ciało kobiety w pozycji embrionalnej, owinięte w zasłony i worki na śmieci.

O morderstwo został oskarżony partner Polki, 38-letni Tomasz Kocik. Prokurator Tim Cray poinformował, że nie można wykluczyć, że kobieta jeszcze żyła, gdy została wrzucona do rzeki. Na jej ciele znaleziono siniaki, miała także połamane żebra.

W piątek 1 maja kamery CCTV zarejestrowały, jak oskarżony ciągnie dużą, czarną walizkę w kierunku jednego z londyńskich kanałów. Na trasie, którą szedł mężczyzna, znaleziono także podpalone resztki dowodu osobistego oraz kart bankowych ofiary.

Z informacji, do których dotarły brytyjskie media, wynika, że para poznała się w 2012 roku za pośrednictwem portalu randkowego. Wówczas Ligman mieszkała jeszcze w Polsce i przeprowadziła się do Londynu na prośbę Kocika.

Znajomi 23-latki określili oskarżonego jako "obsesyjnie zazdrosnego", miał także dopuszczać się aktów przemocy wobec niej. Polka niejednokrotnie była widziana z obrażeniami twarzy oraz ciała; według zeznań, 38-latek czekał na partnerkę codziennie pod jej miejscem pracy i wpadał w furię, gdy nie wiedział, gdzie obecnie przebywa.

Rodzina ofiary była bardzo zaniepokojona jej zniknięciem, lecz Kocik nie zgłosił zaginięcia kobiety aż do momentu, gdy w mediach pojawiły się informacje o ciele znalezionym w kanale. Mężczyzna nie przyznaje się do morderstwa. Postępowanie trwa.

...

Kolejne koszmary.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:31, 26 Lis 2015    Temat postu:

Maximus.media
Pobili mężczyznę bo myśleli, że jest Polakiem

sąd - shutterstock / Shutterstock

Na rok więzienia skazał sąd troje Anglików, którzy na tle rasistowskim pobili Słowaka. Mężczyznę zaatakowali, bo myśleli, że jest Polakiem - pisze portal Maximus.media.

Słowak został pobity, kiedy wychodził z pubu. Sprawcy to 45-latka oraz dwóch 47-latków. W napaści ucierpiała także narzeczona mężczyzna. Kiedy przestali go bić, zaczęli wykrzykiwać rasistowskie hasła i wykonywać nazistowskie gesty. Nie przestali tego robić nawet po przyjeździe policji.
REKLAMA


Obrońca starał się przed sądem argumentować, że oskarżeni wstydzą się i żałują popełnionego czynu. Sąd podjął jednak decyzję o skazaniu ich na rok pozbawienia wolności. Każdy z mężczyzn był już wcześniej karany.

...

~Uk do ~88: Anglicy myślą, że są odrębną rasą. Oficjalne białe grupy etniczne w Anglii to biały brytyjczyk, biały irlandczyk, biały inny. Takie trzy rasy...

....

Nie wyjezdzajcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:40, 05 Gru 2015    Temat postu:

Brytyjczycy wiedzą niewiele o swoim kraju, mniej niż emigranci

Brytyjczycy wiedzą niewiele o swoim kraju, mniej niż emigranci - Shutterstock

Poddani Elżbiety II są przekonani, że w Wielkiej Brytanii żyje dwukrotnie więcej emigrantów niż w rzeczywistości, jest mniej otyłych i niewielu niewierzących. Brytyjczycy mylą się niemal w każdej dziedzinie życia. Pytani o to samo przyjezdni rezydenci wskazują dane bezbłędnie.

Naukowcy przyjrzeli się Brytyjczykom i nacjom z 14 innych krajów pod względem tego, jak postrzegają społeczeństwo, w którym żyją. W ankiecie przeprowadzonej przez Ipsos Mori zapytano Wyspiarzy o problemy związane z otyłością, wyznaniem i nierównością społeczną.
REKLAMA


Zapytani o liczbę imigrantów zamieszkujących Wielką Brytanię, rdzenni mieszkańcy wskazali dwukrotnie większą, niż jest w istocie. Brytyjczycy najczęściej twierdzili, że 25% brytyjskiej populacji stanowią przybysze z innych krajów. Z danych rządowych wynika z kolei, że jest to zaledwie 13% - informuje dziennik "The Independent".

Imigracja to nie jedyna dziedzina, o której mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa mają mylne pojęcie. Podobnie jest z problemami społecznymi takim jak nadwaga. Brytyjczycy podawali, że otyłość dotyczy około 44% społeczeństwa, naprawdę jest to aż 62%.

Pytani o to, ilu dorosłych ludzi nad Tamizą wciąż mieszka z rodzicami, wskazywali na 43% wszystkich rezydentów, tymczasem w rzeczywistości jest ich 14%.

Większą znajomością społeczeństwa, w którym żyją, wykazują się natomiast cudzoziemcy. Ich zdają się bardziej interesować kwestie życia w Wielkiej Brytanii.

Kilka miesięcy temu w Zjednoczonym Królestwie opublikowano ponadto raport rządowy, z którego wynika, że większość młodych Brytyjczyków nie zdałaby testu na obywatelstwo.

Badania opublikowane przez dziennik "The Independent" wykazały, że o ile starsi ludzie nie mieli problemu z udzieleniem odpowiedzi na zawarte w egzaminie pytania, to większość młodych Brytyjczyków nie mogłaby liczyć na otrzymanie obywatelstwa.

Test "Life in the UK" to jeden z wymogów, które trzeba spełnić, by otrzymać brytyjskie obywatelstwo.

...

Miejscowe nieroby sa tez ociezale umyslowo...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:45, 07 Gru 2015    Temat postu:

30 Polaków brało udział w bójce na jednej z ulic Londynu - po spotkaniu w kościele

30 Polaków brało udział w bójce na jednej z ulic Londynu - Shutterstock

Polski kościół w londyńskiej dzielnicy Islington przeprosił tamtejszych mieszkańców za bijatykę, która odbyła się na jednej z ulic miasta po zorganizowanej przez nich zabawie tanecznej - informuje Londynek.net.

Do zdarzenia doszło przy Devonia Road w północnej części brytyjskiej metropolii. Mieszkańców dzielnicy obudziły głośne krzyki i wrzaski - okazało się, że około 30 Polaków brało udział w bójce, którą sfilmował jeden z mieszkańców Islington i umieścił na jednym z portali.
REKLAMA


"Evening Standard" podaje, że na miejscu pojawiła się policja oraz pogotowie ratunkowe. Nikt nie został zabrany do szpitala, jednak kilka osób odniosło lekkie obrażenia i zostało opatrzonych przez sanitariuszy. Rzecznik Scotland Yard podał, że dwaj mężczyźni zostali aresztowani pod zarzutem umyślnego uszkodzenia ciała.

- Leżałam już w łóżku, gdy usłyszałam głośne wrzaski dobiegające zza okna. Była już noc, pomyślałam więc, że to nic niezwykłego i próbowałam zasnąć ponownie. Wtedy jakaś kobieta zaczęła krzyczeć. Wyjrzałam przez okno. Na ulicy były dwie duże grupy, które walczyły ze sobą. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego - skomentowała w rozmowie z dziennikiem 54-letnia Jo Willett.

- Obudziłam moją rodzinę i zadzwoniliśmy na policję. Okazało się, że to samo zrobili niektórzy z naszych sąsiadów - dodała Brytyjka.

Uczestnikami zajścia byli Polacy wychodzący z zabawy tanecznej zorganizowanej przez polską parafię pw. Matki Boskiej Częstochowskiej. Za incydent przeprosił ksiądz Krzysztof Ciebień, który zapewnił, że kościół nie będzie już organizować kolejnych imprez.

"Pomimo naszych wysiłków, by powstrzymać eskalację przemocy, na miejsce zajścia musieliśmy wezwać policję. Chociaż nie możemy być odpowiedzialni za to, jak zachowują się ludzie na ulicy, możemy zrobić coś, by podobna sytuacja nigdy nie miała miejsca. W związku z tym zdecydowaliśmy o zaprzestaniu organizowania kolejnych zabaw tanecznych" - napisał duchowny w liście do mieszkańców.

...

Dziczeja tam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:12, 18 Gru 2015    Temat postu:

Eksperci: Polacy w W. Brytanii mało angażują się w działalność związkową
Piątek, 18 grudnia 2015, źródło:PAP
Polacy są największą mniejszością na rynku pracy w Wielkiej Brytanii, jednak stopień ich zaangażowania w działalność związków zawodowych jest o wiele niższy, niż w innych grupach - mówili w piątek w Warszawie eksperci Instytutu Spraw Publicznych.


Przypomnieli przy tym, że związki zawodowe na Wyspach Brytyjskich nie biorą pod uwagę kryterium narodowościowego, zajmują się wyłącznie ochroną praw pracowniczych.



Kacper Stachowski z Działu Rozwoju Związku w Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" zauważył, że podobnie jest w Polsce, gdzie wzrasta liczba zatrudnionych cudzoziemców. W przedsiębiorstwie - zaznaczył - są tylko dwie strony: pracownik i pracodawca, dla związków nie mają znaczenia życie prywatne i poglądy pracowników.

Dominik Owczarek z ISP podkreślił, że w opinii brytyjskich związków zawodowych imigranci stanowią potencjał; nie postrzega się ich w kategoriach zagrożenia, lecz raczej gwarancji dla konkurencji na rynku pracy, a także szansy na rozwój ruchu związkowego.

Jednak Polaków - wskazywał - charakteryzuje niechęć, niskie zaufanie do struktur organizacyjnych i niewielka znajomość prawa pracy. Dlatego niewielu z nich przystępuje do związków zawodowych, zazwyczaj zapisują się do nich w razie kłopotów lub gdy poszukują pomocy. Z drugiej strony ci, którzy do związków przystępują, często mają zbyt wysokie oczekiwania względem organizacji.

Największa brytyjska centrala związkowa to Kongres Związków Zawodowych (TUC). Liczy ponad 6,2 mln członków. Zaangażowanie pracowników w działalność związków zawodowych w Wielkiej Brytanii szacuje się na około 30 proc.

W Polsce według różnych danych do związków zawodowych należy od 11 do 19 proc. pracowników.

Próbując odpowiedzieć na pytanie, dlaczego uzwiązkowienie Polaków, zarówno na emigracji, jak i w kraju, jest tak niskie, eksperci wskazali na niewielkie zaangażowanie obywateli Polski w życie społeczne i publiczne oraz nieufność do organizacji. Tłumaczyli też, że dużą rolę odegrał eksponowany przez media negatywny wizerunek związkowców, ponadto wpłynęło na to upolitycznienie struktur związkowych z lat 90. XX wieku.

W odniesieniu do emigracji padł także głos, że przynależność do związków - mimo ich wsparcia dla pracowników - to luksus, na który można pozwolić sobie dopiero po ustabilizowania sobie życia na obczyźnie.

Stachowski mówił także o współpracy między polskimi a brytyjskimi związkami zawodowymi. "Dobrym przykładem była współpraca ze związkami sieci TESCO. Wymienialiśmy wiedzę, doświadczenia, pytaliśmy Anglików, jak pomóc ludziom się organizować" - powiedział. W konsekwencji tej wymiany udało się powołać liczącą 3 tys. członków organizację związkową, która przyczyniła się do wynegocjowania porozumienia zakładowego pracowników z pracodawcą - przypomniał.

Ekspert wskazał także, że Solidarność współdziała z brytyjską centralą związkową GMB w sprawie organizowania struktur związkowych w firmie Amazon, Polakom w Wielkiej Brytanii pomaga w kontaktowaniu się z przedstawicielami miejscowych związków.

Owczarek podał, że TUC opracował i dystrybuuje poradnik o pracy w Wielkiej Brytanii w 13 językach, w tym po polsku, a także organizuje zajęcia z angielskiego dla obcokrajowców.

...

Polacy bija rekordy indywidualizmu. Przy Polakach to Zachod jest wschodni gdzie cywilizacje sa gromadne. Jednostka niczym ogol wszystkim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:37, 02 Sty 2016    Temat postu:

"El Pais": Rodzina z Gdyni zamordowana w Hiszpanii
2 stycznia 2016, 13:51
• Trzyosobowa rodzina z Gdyni znaleziona martwa w Hiszpanii
• O zamordowanie kobiety i dziecka podejrzewany jest mąż i ojciec
• Do zbrodni doszło kilka dni przed nowym rokiem, podała policja

Tragiczne informacje dotarły do Polski z Hiszpanii. Trzyosobowa rodzina z Gdyni nie żyje. Hiszpański dziennik "El Pais" informuje, że ciała kobiety i 9-miesięcznej dziewczynki były zawinięte w koce. Policja o zabicie kobiety i dziecka podejrzewa 35-latka z Gdyni.

Mężczyzna najprawdopodobniej popełnił samobójstwo przez powieszenie.

Tragedię odkryła matka kobiety, która kilka godzin przez rozpoczęciem nowego roku przyszła do mieszkania córki. Odnalazła tam zwłoki całej trójki. Natychmiast zawiadomiła policję.

Śledczy ustalili, że do zbrodni doszło najprawdopodobniej kilka dni wcześniej. Na ciałach Anny i 9-miesięcznej Mai odnaleźli ślady bicia.

Jako pierwszy w Polsce informację o śmierci rodziny podał portal Trójmiasto.pl.
radiogdansk.pl
...

To dopiero skorzystali z emigracji...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:55, 22 Sty 2016    Temat postu:

Polki pracujące jako opiekunki i pomoc domowa wykorzystywane przez organizacje przestępcze we Włoszech. Padają też ofiarą samych Polaków
Agnieszka B. Gorzkowska
22 stycznia 2016, 11:48
• Polki są wykorzystywane przez organizacje przestępcze we Włoszech
• Mafia zbiera haracze za załatwienie pracy w roli opiekunek i pomoc domowych
• Przestępcy mogą czuć się bezkarni, bo imigrantki stanowią łatwy cel
• Proceder zatacza coraz szersze kręgi w całym kraju
• Polki skarżą się, że często są wyzyskiwane również przez samych Polaków

Według ostatnich badań statystycznych we Włoszech około 1,6 miliona imigrantek pracuje w roli opiekunek i pomocy domowych. Praktycznie co dziesiąta włoska rodzina jest zmuszona zatrudniać opiekunkę do starszej osoby w domu. Tylko w latach 2008-2014 praca tzw. "przy rodzinie", wzrosła aż o 87,3 proc. To największy wzrost zatrudnienia, jaki zarejestrowano we Włoszech od czasu rozpoczęcia kryzysu.

Typowa opiekunka to kobieta w wieku 30-40 lat, po maturze, pochodząca z Europy Środkowo-Wschodniej. Wśród nich, obok imigrantek z Rumunii, Ukrainy, Bułgarii, Mołdawii czy Gruzji, liczne grono stanowią Polki.

Siatka przestępcza w Bari

Problem w tym, że rynek pracy opiekunek i pomoc domowych w znacznym stopniu przejęty jest przez siatki przestępcze. Przed kilkoma dniami włoskie media doniosły, że w stolicy Apulii, Bari i okolicach prokuratura zdemaskowała i rozbiła kolejną taką organizację.

Bari nie jest dużym miastem, więc cudzoziemka, która nie ma tu zaufanych znajomych czy bliskiej rodziny, gotowych pomóc w szukaniu zatrudnienia, ma praktycznie znikome szanse, aby znaleźć pracę na własną rękę. Kobiety, chcąc nie chcąc, trafiają do pośredników (czasami działających jako prywatne agencje pracy), którzy załatwiają zatrudnienie na własnych, twardych warunkach. Według ostatnich doniesień biznesem "badanti", czyli opiekunek, kierowały żony bossów lokalnej mafii i inne kobiety z ich środowiska. Praca jest wyłącznie na czarno, a taryfy są stałe, nie ma mowy o żadnych zniżkach - od "nowej" pobierana jest z góry opłata wysokości jednej lub dwóch przyszłych pensji, w zależności od rodzaju i warunków pracy.

A interes jest nie tylko opłacalny, ale i stosunkowo "bezpieczny". Opiekunki nie są co prawda niewolnicami, jak prostytutki, ale ponieważ i tak są prawie całymi dniami zamknięte w domach swoich podopiecznych i do tego na ogół słabo posługują się językiem włoskim, stanowią idealny materiał na ofiary organizacji przestępczych.

Ponadto praktykowany jest jeszcze inny zwyczaj, pobierania części pensji od nowo przybyłej do pracy na zastępstwo kobiety. Gdy zatrudniona na stałe opiekunka wybiera się na urlop do domu, zwykle żąda od swojej zastępczyni pewnego rodzaju czasowego "odszkodowania" (ok. 200 euro).

Prokuratura z Bari śledzi jeszcze inny wątek tej sprawy. Prawdopodobnie lokalne mafie przechwytują informacje od opiekunek na temat cennych przedmiotów w mieszkaniach ich podopiecznych, po czym organizują pilotowane włamania.

Proceder ogarnia całe Włochy

Przejęcie sektora opieki nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi przez świat przestępczy nie dotyczy jedynie południa Włoch. Już od kilku lat włoskie organy śledcze rejestrują wzrost niepokojących sygnałów w całym kraju. Głośne były śledztwa w środkowych Włoszech, w tym w Rzymie, czy w północnych Włoszech. Haracze pobierane od opiekunek za załatwienie pracy sięgają od 200 do 800 euro. Czasami "agencje pracy" regularnie zatrzymywały sobie część pensji wypłacanej przez rodzinę pacjenta, która w dobrej wierze przekazywała im całą sumę. W wielu przypadkach oskarżonym stawiano także inne poważne zarzuty: groźby, wymuszenia, przemoc.

W dobie kryzysu gospodarczego i migracji zarobkowych, organizacje kryminalne ze szczególną aktywnością pasożytują na pracy najsłabszych warstw społecznych. Przy czym, jak podaje włoska prasa, Europol od dawna śledzi organizacje kryminalne zajmujące się handlem pracy opiekunek i włamaniami do mieszkań ich podopiecznych, mające ponadnarodowe powiązania.

Polskie interesy

Doświadczenia polskich opiekunek we Włoszech wskazują również na "rodzimą" formę wyzysku. Trzy czwarte kobiet, które odpowiedziały na sondę przeprowadzoną przez portal polonijny PolacyweWloszech.com potwierdziły, że spotkały się z żądaniem zapłaty za znalezienie miejsca pracy, dodając przy tym, że jest to proceder absolutnie normalny.

Większość miała do czynienia z innymi Polkami i Polakami, którzy w ten sposób od dłuższego czasu dorabiali sobie na obczyźnie. Z opowieści poszkodowanych wynika, że te osoby zwykle działają "po cichu" na własną rękę, ewentualnie z włoskim lub polskim partnerem, chociaż zdarza się, że pośredniczą jako agencje pracy. Opłata za usługę waha się od 100 euro do sumy odpowiadającej jednej całej pensji. Czasami polskie opiekunki-pośredniczki zadowalały się doładowaniem karty telefonicznej za 10-25 euro. W przypadku braku umówionej zapłaty rodzina starszej osoby dowiadywała się przykrych rzeczy o nowej opiekunce, która oczywiście nie miała tam już czego szukać.

"Kiedy przyjechałam do Włoch w 2001 r. były to po prostu osoby siedzące na tzw. stałkach, czyli opiekujące się starszymi osobami od dawna i które miały już znajomości. Często włoskie rodziny prosiły je o polecenie im kogoś zaufanego do opieki nad rodzicami. Polskie opiekunki i opiekunowie wykorzystywali takie momenty i dorabiali do pensji. Czasami były to symboliczne kwoty, a czasami połowa miesięcznej pensji od 300 do 500 euro. Zdarzało się i tak, że ktoś z Polski zadłużył się, zapłacił ogromną kwotę za pracę, przyjechał do Włoch i zostawał na stacji z walizką. Nikt go nie odebrał, i to nie była mafia, to byli Polacy..." - napisała nam Katia (dane wszystkich bohaterek do wiadomości redakcji).

To niejedyna taka relacja, do jakich udało nam się dotrzeć. "Tak, niestety takie procedery są nagminne. Szukając pracy w 2010 roku bez znajomości, jedynie z językiem, było ciężko. Kontaktowałam się z wieloma osobami, koszt takiej przyjemności sięgał 450 euro od razu po przyjeździe na miejsce. Byli to Polacy z Rzymu, nie gwarantowali kontraktu, nie chcieli słyszeć o jakichkolwiek zabezpieczeniach, które chciałam" - opowiada Agnieszka. "W rejonie Werony słyszałam o różnych procederach, że włos na głowie się jeży. Pan się nazywał Sergio, wyzyskiwał kobiety, zabierał procenty od pensji, zmuszając (po zakończeniu pracy jako opiekunka) do sprzątania swojego hotelu itp." - dodaje.

Katarzyna podzieliła się innymi przykrymi doświadczeniami. "W Ligurii jedna pani Polka bierze 300 euro. Nie gwarantuje, jaka to praca. Mało tego, pomaga, aby cię zwolniono. Później tę pracę sprzedaje innej Polce" - opowiada.

Takich i podobnych trudnych historii polskie opiekunki we Włoszech przytaczają wiele. Wśród nich są jednak osoby, które zdecydowanie sprzeciwiają się wyzyskowi, chociaż z pewnością nie jest im łatwo. "Powiem krótko" - pisze Krystyna - "Nie trzeba się bać, jeśli jesteście pewni, że macie rację. Wiem, powiecie że szantażują, zgadzam się, bo sama przez to wszystko przeszłam, ale nie wolno się poddawać, trzeba walczyć o swoje prawa".

...

Koszmar.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:39, 25 Sty 2016    Temat postu:

RMF FM
Włochy: brutalne morderstwo Polki i jej syna

Zatrzymany Ukrainiec przyznał się do winy - Shutterstock

We włoskiej Abruzji doszło wczoraj do brutalnego morderstwa 50-letniej Polki i jej syna. Radio RMF FM podaje, że zatrzymano już Ukraińca, który przyznał się do zamordowania Polaków.

Do morderstwa doszło podczas awantury dwóch mężczyzn. Ukrainiec zasztyletował syna Polki, a 50-letnią kobietę zabił kijem bejsbolowym. Policję zaalarmowała zaniepokojona sąsiadka, która zobaczyła ślady krwi przed mieszkaniem.

Policja zatrzymała 26-letniego Ukraińca kilka godzin po dokonaniu zbrodni. Miał przy sobie nóż i kij bejsbolowy. Mężczyzna był lekko ranny.

...

Niestety to zyskala na wyjezdzie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:17, 29 Sty 2016    Temat postu:

Ojczym, który zakatował 4-letniego Daniela Pełkę, znaleziony martwy w celi
29 stycznia 2016, 16:13
• Daniel P. zmarł w marcu 2012 r. w Coventry, zagłodzony i ciężko pobity
• Sąd w Anglii uznał polską parę za winną morderstwa chłopca
• Dwa dni temu ojczym chłopca został znaleziony martwy w celi
• 36-latek był skazany na 30 lat więzienia

36-letniego Mariusza Krężołka znaleziono martwego w celi 27 stycznia w więzieniu Full Sutton. Informacja na temat śmierci mężczyzny trafiła do mediów 29 stycznia.

Krężołek został skazany na 30 lat więzienia w 2013 roku, gdy uznano go winnego morderstwa swojego czteroletniego pasierba - Daniela Pełki. Sprawa odbiła się głośnym echem w całej Wielkiej Brytanii.

Wcześniej matka Daniela, Magdalena Łuczak, która również została uznana winna w tej sprawie, powiesiła się w celi w lipcu 2015 roku.

Sprawa śmierci Daniela Pełki

Sąd w Birmingham orzekł w 2013 roku, że 4-letni Daniel P. był ofiarą "niezrozumiałej spirali okrucieństwa i przemocy". Sąd postanowił, że para musi spędzić w więzieniu co najmniej 30 lat - uznawszy zabójstwo za dokonane ze szczególnym okrucieństwem, a zatem wykluczające okoliczności łagodzące.

- Jesteście winni najbardziej poważnego nadużycia zaufania: między dzieckiem a rodzicami - oświadczył sąd w uzasadnieniu wyroku, zwracając się do skazanych.

Ława przysięgłych uznała, że mieszkająca w Coventry para była winna m.in. głodzenia i bicia dziecka. W trakcie postępowania wyszło na jaw, że K. był trzykrotnie karany przez sądy angielskie za różne przestępstwa i sześciokrotnie aresztowany, m.in. za napady i włamania.

Śmierć Daniela w marcu 2012 r. została spowodowania przez silny cios w głowę i 19 innych obrażeń. Lekarz, który przeprowadzał sekcję zwłok chłopca, stwierdził, że wygląda on jak więzień obozu koncentracyjnego. Chris Hanson z policji regionu West Midlands powiedział, że jest zadowolony z orzeczenia sądu. - Zamienili pięknego, małego chłopca w worek kości - mówił Chris Hanson. Przed śmiercią chłopiec był zamknięty w ciemnym, ciasnym pokoju przez ponad 30 godzin. Był karmiony solą, trzymany pod wodą, zmuszany do wykonywania wyczerpujących fizycznych ćwiczeń, np. pompek i przysiadów.

...

Jakas upiorna sprawa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:36, 03 Lut 2016    Temat postu:

Brytyjczyk nie dostał pracy na Wyspach, bo nie zna polskiego? "Polscy pracownicy nie chcieli Angola"

Brytyjczyk nie dostał pracy na Wyspach, bo nie zna polskiego? "Polscy pracownicy nie chcieli Angola" - Shutterstock

Andy Smile po 6 miesiącach przerwy postanowił wrócić do pracy. Kiedy w listopadzie ub. roku udał się do jednej z nowo otwartych placówek sieci "Chiquito" w Exeter, usłyszał, że nie jest tam mile widziany - donosi "Daily Mirror".

Bezrobotny Brytyjczyk starał się o wakat w kuchni - liczył na prostą pracę, aby dorobić sobie przed okresem świątecznym. Kiedy po wysłaniu swojego CV nie otrzymał odpowiedzi, udał się na miejsce, aby porozmawiać o swojej kandydaturze.
REKLAMA


- Jeden z pracowników powiedział mi, że Polacy, którzy tu pracują, nie chcą Angola na kuchni - wspomina sytuację mężczyzna.

Postawiony w niezręcznej sytuacji Anglik był w szoku i od razu zwrócił uwagę na rasistowskie podłoże wypowiedzi.

- Starałem się tylko o pracę, byłem uprzejmy, dobrze ubrany, nie chciałem robić żadnych scen, ale powiedziałem, że nie mogę tego tak zostawić. Wtedy poproszono mnie o wyjście. Ubiegałem się o pracę, więc powinienem być oceniany na podstawie kwalifikacji do zawodu, a nie tego, co zadecydują pracownicy z Polski. To jawna dyskryminacja. Jestem Brytyjczykiem szukającym pracy w swoim własnym kraju, oni są Polakami - wyjaśnia Andy Smile w rozmowie z "Daily Mirror".

Osoba z restauracji potwierdziła liczną obecność Polaków pracujących w kuchni.

Do sprawy odniósł się również rzecznik prasowy sieci restauracji: "Chiquito zatrudnia ponad 2,4 tysiąca pracowników z różnych krajów i kultur - i nie akceptuje żadnych form dyskryminacji. Tego typu oskarżenia traktujemy bardzo poważnie" - powiedział.

...

~Ela Juch : Juz tlumacze:
Bezrobotny brytyjczyk chcial sobie dorobic ale tylko okresowo i nie za duzo bo wtedy stracilby zasilek. Szukal lekkiej pracy, zeby sobie posiedziec w kuchni, najesc sie przy okazji i zgarnac troche grosza za nicnierobienie. Manager, ktory chcial zatrudnic nowego pracownika do pracy zorientowal sie, ze to len patentowany i zawodowy bezrobotny wiec takiego nie chcial. Brytyjczyk wiec zrobil kociol, ze to niby rasistowskie traktowanie przez Polakow. Tak wlasnie wyglada rasizm w uk Wink

~scooby : Takich cwaniakow jak ten gosc jest wiele, niektorzy nawet sie utrzymuja z podawania do sadu za dyskryminacje - a wystarczy jedno niewlasciwe pytanie zadane przez osobe przeprowadzajaca rozmowe kwalifikacyjna (np. o wiek) i sprawa w sadzie murowana. zwiń

~Maniek : Ohoho rasistowskie. Ale jak angole najeżdżają na polaków to już rasizm nie jest.

Nie czarujmy się - cwaniaczek na socjalu chciał na chwilę pójść do roboty żeby zasiłków nie stracić a ty zonk.
Zresztą dobrze wiedzieć że w Exeter jest tylko 1 kanjpa do której mógłzaaplikować

...

Polacy sugeruja ze to byl zasilkowiec. Teorie idiotyczne. Rasistowscy Polacy nie chcieli Anglika w Anglii? Sprobujcie uwierzyc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:18, 08 Lut 2016    Temat postu:

Makabryczna zbrodnia na Wyspach. Ofiarą jest 39-letni Polak
8 lutego 2016, 07:30
• Brutalna napaść na Polaka w Wielkiej Brytanii
• Mężczyzna został zaatakowany maczetami przez grupę bandytów
• Osierocił 5-letnią córeczkę

Zamaskowani sprawcy, z maczetami i kijami bejsbolowymi, napadli na wracającego z pracy mężczyznę na jednej z ulic Bolton. Mimo natychmiastowej pomocy, mężczyzna zmarł.

Z relacji brytyjskich mediów wynika, że do ataku doszło w sobotę wieczorem. Napastników spłoszył kierowca przejeżdżającego obok auta, który widząc, co się dzieje, zaczął trąbić. Bandyci wsiedli do stojącego w pobliżu samochodu i odjechali.

Świadkowie zdarzenia natychmiast wezwali policję i ruszyli z pomocą rannemu. Niestety, zadane mu rany były tak poważne, że mężczyzna zmarł.

Według lokalnych mediów ofiarą bandytów padł 39-letni Polak, mieszkający od 10 lat w Wielkiej Brytanii. Mężczyzna pracował jako kurier, interesował się sportami walki.

Miał 5-letnią córeczkę.

Policjanci zatrzymali już jednego z napastników - 29-letniego mężczyznę, któremu postawiono zarzut morderstwa. Trwa poszukiwanie reszty sprawców.
BBC, The Bolton News, Manchester Evening News, The Daily Mail

...

Znowu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:37, 09 Lut 2016    Temat postu:

Żeby zostać na Wyspach, trzeba będzie zarabiać 35 tysięcy funtów rocznie. Czy nowe prawo dotknie też Polaków?
Mateusz Madejski
dziennikarz
Konserwatywny rząd robi wiele, by ograniczyć imigrację na Wyspy. Nowy przepis mocno uderzy w pracowników spoza Unii, fot. Camilo Rueda López/Flickr

​Imigranci spoza Unii Europejskiej, którzy pracowali w Wielkiej Brytanii przez pięć lat i nie przekraczają progu zarobków, będą musieli niebawem opuścić kraj. Narastają obawy, że prawo może dotknąć Polaków, jeśli Brytyjczycy zdecydują się na „Brexit”.

Wielka Brytania już od dawna próbuje zmniejszyć napływ imigrantów. W kwietniu jednak wejdzie w życie nowe, bardzo surowe prawo. Wszyscy pracownicy spoza Unii będą musieli udowodnić, że po pięciu latach pobytu zarabiają minimum 35 tysięcy funtów rocznie. Jeśli tego nie zrobią – grozi im deportacja. Pomysł jest bardzo kontrowersyjny, tym bardziej, że średnia pensja na Wyspach to nieco ponad 26 tysięcy funtów. Jednak wśród imigrantów spoza UE ta średnia jest znacznie niższa i wynosi niewiele ponad 20 tysięcy. Wielu ekspertów ostrzega, że będzie to miało dramatyczne skutki dla kraju, a w wielu firmach zabraknie rąk do pracy. Na razie z prawa będą wykluczeni pielęgniarze i pielęgniarki, bo rząd zainwestował wiele środków, by ściągnąć takich specjalistów na Wyspy. Jednak wielu nauczycieli, przedsiębiorców czy naukowców może stracić prawo do przebywania na terenie Wielkiej Brytanii. O tym, że przepis wejdzie w życie, wiadomo było już od kilku lat, ale wielu imigrantów dowiaduje się o nim dopiero teraz.

Sporo imigrantów, ale też mieszkańców Zjednoczonego Królestwa ciągle nadzieję, że rząd zmieni zdanie – petycję o zniesienie przepisu podpisało już niemal 100 tysięcy osób.

- Wychowałam się tutaj, mam tu mnóstwo znajomych. Zaczynanie wszystkiego od nowa będzie dla mnie niezwykle bolesne – mówiła gazecie „The Independent” 33-letnia Shannon z Chicago, która od ponad siedmiu lat mieszka na Wyspach, a jej zarobki nie przekraczają wymaganego progu.

Nie wiadomo czy prawo też obejmie Polaków na Wyspach, jeśli Brytyjczycy zdecydują się jednak na wyjście z Unii. Z ostatniego sondażu gazety „Daily Mail” wynika, że widmo „Brexitu” nieco się oddala – 54 procent ankietowanych odpowiedziało, że chce, by Wielka Brytania jednak pozostała częścią UE. Referendum w tej sprawie może się odbyć już 23 czerwca.

...

Coraz bardziej szalone pomysly. Co to ma byc? Jakim prawem. Brytania nie ratyfikowala konwencji praw czlowieka? Nie wolno dyskryminowac ze wzgledu na dochod! Jakis XIX wiek wraca! Gardza biednymi! Koszmar!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:33, 22 Lut 2016    Temat postu:

IAR

Niemcy też mogą obniżyć zasiłki wypłacane polskim dzieciom
- WOLFGANG KUMM / AFP

Niemcy, podobnie jak Wielka Brytania, też mogą obniżyć zasiłki wypłacane polskim dzieciom. Zapowiedziała to kanclerz Angela Merkel. Porozumienie Unii z Londynem przewiduje, że każdy kraj będzie mógł zmniejszyć świadczenia wypłacane unijnym pracownikom, jeśli ich dzieci nie mieszkają z nimi, lecz zostały w ojczyznach. Kompromis wynegocjowany został na zakończonym w piątek w nocy unijnym szczycie.

Po spotkaniu europejskich liderów Kanclerz Angela Merkel powiedziała, że skoro każdy kraj ma prawo do zmniejszenia zasiłków na dzieci, to i rząd w Berlinie zajmie się tą sprawą. „Możemy to rozważyć i przeprowadzić wyliczenia. Na pewno Niemcy wypłacają bardzo dużo zasiłków na dzieci unijnym pracownikom w porównaniu z innymi krajami” - powiedziała niemiecka kanclerz.
REKLAMA


Na polskie dzieci, które zostały w ojczyźnie i nie wyjechały z rodzicami za granicę, w całej Unii wypłacanych jest 100 tysięcy takich świadczeń. Najwięcej w Niemczech - ponad 44 tysiące. Jeśli więc Berlin zdecyduje się skorzystać z porozumienia z Wielką Brytanią, wtedy Polacy stracą część zasiłków na dzieci.

Polsce udało się jedynie przeforsować, że te straty będą mniejsze, niż pierwotnie zakładano. Podczas unijnego szczytu ustalono, że zasiłki będą obniżone nie tylko do poziomu życia w kraju, w którym mieszkają dzieci, ale także do poziomu świadczeń.

Nowe zasady obejmą tych Europejczyków, którzy w przyszłości zdecydują się na pracę w innym unijnym kraju. Ci, którzy już teraz pracują, otrzymają zmienione świadczenia po 2020 roku. Niemcy są drugim krajem, który poinformował, że może skorzystać z porozumienia z Wielką Brytania i zmniejszyć zasiłki na dzieci. Wcześniej zrobiła to Dania.

...

To jest kradziez. Wodzicie standardy zachodnie. O TYM ZACHODNI MEDIOLE NIE BEDA WRZESZCZEC ZE OKRADA SIE POLAKOW KTORZY I TAK PRACUJA Z PENSJAMI PONIZEJ KRAJOWCOW!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:43, 26 Mar 2016    Temat postu:

Polka brutalnie zamordowana w Londynie
26 marca 2016, 17:21
Zamordowaną Polkę z licznymi ranami kłutymi znaleźli sąsiedzi w mieszkaniu w londyńskiej dzielnicy Croydon. Kilka godzin później zatrzymany został ranny w ramię mężczyzna. Policja podejrzewa, że to właśnie on dokonał morderstwa - podaje lokalny serwis croydonguardian.co.uk.

Ciało Polki zostało znalezione w środę w wynajmowanym mieszkaniu w londyńskiej dzielnicy Croydon. Brytyjskie służby poinformowały o śmierci jej rodzinę, nie ujawniły jednak tożsamości zamordowanej.

Kobieta miała liczne rany kłute, a bezpośrednią przyczyną śmierci były rany klatki piersiowej. Jak relacjonowali sąsiedzi, przez otwarte drzwi jej mieszkania widać było rozległą kałużę krwi na podłodze, krew była również widoczna na ogrodzeniu posesji. Dwie godziny po odnalezieniu Polki zatrzymany został trzydziestokilkuletni mężczyzna z raną kłutą ramienia.

Mężczyzna - nieoficjalnie wiadomo, że również narodowości polskiej - jest podejrzewany o dokonanie morderstwa. Został aresztowany.

...

Znow koszmar...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:17, 30 Mar 2016    Temat postu:

londynek.net

Walka o polskie dzieci w Anglii. Odebrano je rodzinie niesłusznie?
Walka o polskie dzieci w Anglii. Odebrano je rodzinie niesłusznie? - Thinkstock

Brytyjski Social Services odebrał dwójkę dzieci parze Polaków mieszkających w Southampton. Teraz małżeństwo zbiera pieniądze na prawnika, by udowodnić, że ich pociechy zostały zabrane niesłusznie.

Sprawa zaczęła się jeszcze w 2013 roku, gdy nauczyciele na ciele 7-letniego Wiktorka zauważyli siniaki.
REKLAMA
REKLAMA


Wówczas Social Services rozpoczął dochodzenie, mające ustalić, czy państwo Żarniewiczowie znęcają się nad swoimi dziećmi. Śledztwo umorzono w maju ubiegłego roku, gdyż nie dopatrzono się żadnych nieprawidłowości w opiece.

Na początku tego roku problem jednak powrócił. Jak podaje dziennik "Fakt", nauczyciele zauważyli za uchem 7-latka siniaki. Pracownicy Social Services stwierdzili, iż podczas badania lekarskiego chłopiec był przestraszony i wycofany, co wskazuje na to, że padł ofiarą przemocy domowej.

Urzędnicy zaproponowali rodzicom, że zabiorą Wiktora na obserwację, a na początku następnego tygodnia wróci do domu. Żarniewiczom podsunięto do podpisania tzw. section 20 (dokument o dobrowolnym przekazaniu dziecka) i zamiast z powrotem do domu, chłopiec trafił do rodziny zastępczej.

Kilka dni później w domu polskiej rodziny pojawili się urzędnicy, którzy wraz z policjantami chcieli odebrać Polakom drugie dziecko, 3-letnią Olivię. Po przeprowadzeniu dochodzenia, opieka społeczna stwierdziła, że w domu nie doszło do zaniedbywania czy znęcania się nad dziećmi. Mimo to zostały one w rodzinie zastępczej, zamiast wrócić do swoich biologicznych rodziców.

Matka tłumaczy w liście wystosowanym do konsulatu, że Wiktor jest "nadpobudliwym dzieckiem" i siniaki mogły zostać nabite podczas zabawy. - Urzędnicy oznajmili nam, że Wiktorek miał powiedzieć, że my go bijemy i jego siostrę też bijemy, to było kłamstwo, a nasze dziecko nie mogło czegoś takiego wymyślić - twierdzą rodzice.

16 maja urzędnicy podejmą ostateczną decyzję w sprawie tego, co stanie się z rodzeństwem. Według informacji, do których dotarł portal Londynek.net, Polacy zbierają za pośrednictwem strony Gofundme pieniądze na opłacenie adwokata, który pomoże im udowodnić, że dzieci nie były bite czy zaniedbywane.

...

Znow ten koszmar...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:13, 05 Kwi 2016    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Polacy walczą o konsulat RP w Birmingham
Polacy walczą o konsulat RP w Birmingham - Shutterstock

Polacy mieszkający w Midlands walczą o powstanie konsulatu RP w Birmingham. Organizacja Polish Association prowadzi w tym celu zbiórkę podpisów pod wnioskiem obywatelskim. Informację podałe Goniec.com.

Jak informuje organizator akcji, Albert Szmidt, obecnie zebranych jest nieco ponad pięć tysięcy podpisów. – To jednak wciąż za mało, dlatego zwracamy się z prośbą o pomoc do mediów o nagłośnienie sprawy. Ludzie tutaj mieszkający by wyrobić sobie paszport muszą jeździć do Londynu bądź Manchesteru – zwraca uwagę na problem Polak.
REKLAMA
REKLAMA


Dotychczas w Birmingham organizowane były dyżury konsularne, które niestety nie rozwiązują problemu panującego w Midlands, gdzie liczba chętnych przewyższa często liczbę miejsc, a dodatkowo można się na nich starać głównie o paszport dla dzieci, dorośli, tak jak wspomina organizator akcji, musieli jeździć do Londynu lub Manchesteru.

Teraz Polacy liczą, że wniosek rozwiąże ich problemy i skłoni odpowiednie osoby do podjęcia decyzji o stworzeniu konsulatu RP w Birmingham. W związku z tym organizacja Polish Association udaje się już 16 maja do Warszawy z zebranymi podpisami by przedłożyć je w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Pałacu Prezydenckim. Sprawę Polaków w Midlands na odległość wspiera poseł Małgorzata Wypych z Komisji ds. Łączności z Polakami za Granicą.

...

Taki problem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:41, 08 Kwi 2016    Temat postu:

Niemiecki urząd chce odebrać dzieci Polakom
Paweł Pawlik
Dziennikarz Onetu
Norbert Litwiński / Onet

Bytomski sąd zdecyduje, czy troje dzieci odebranych polskiej rodzinie przez Jugendamt, urząd ds. dzieci i młodzieży w Niemczech, będzie musiało wrócić do Niemiec. Przypomnijmy, że rodzice porwali własne dzieci, oddane pod opiekę zastępczą w Niemczech i uciekli z nimi do Polski. Dzieci miały być w rodzinach zastępczych wykorzystywane seksualnie.

Historia rodziny Kowalskich szerokim echem odbiła się w polskich mediach. Aneta i Jacek z dziećmi mieszkali w Hanowerze w Niemczech od połowy 2009 roku. Ona zarabiała jako ambulatoryjny pracownik opieki, on był monterem okien. Powodziło im się nieźle. W 2011 roku przeprowadzili się do innej dzielnicy miasta. Wtedy do rodziny, jak opowiadali dziennikarzom, zgłosił się Jugendamt, urząd zaproponował rodzinie pomoc asystenta w poznaniu nowego miejsca.
REKLAMA
REKLAMA


Zakaz rozmowy po polsku

Kowalscy pomoc przyjęli. Przez kilka miesięcy obie strony były zadowolone. Asystent rodzinny, choć mocno przykładał się do swoich obowiązków, nie miał zastrzeżeń. Jednak z czasem jego częste wizyty stawały się coraz bardziej uciążliwe. Piekło zaczęło się kiedy Gabriel, syn Kowalskich odmówił spotkania z asystentem. Ten nazajutrz zjawił się pod drzwiami Kowalskich z całym zastępem urzędników, którzy odebrali małżeństwu dzieci.

Pod opiekę rodziny zastępczej oddana została 2-letnia Julia, 5-letnia Wiktoria. Z kolei 14-letni Gabriel trafił do ośrodka opiekuńczego. Jugendamt decyzję uzasadniał troską o dobro dzieci. Było to w listopadzie 2013 roku. Pierwsze spotkanie rodziców z dziećmi odbyło się, jak wspominali w wywiadach, dopiero po trzech miesiącach. Wówczas, jak mówiono, zakazano im jednak rozmowy po polsku i wspominania wspólnych chwil.

Podczas kolejnego ze spotkań, które odbyło się już bez nadzoru urzędnika, matka uprowadziła własne dzieci i wróciła samochodem do Polski. Na tak dramatyczną decyzję wpłynąć miały ślady przemocy, pogarszający się stan zdrowia i dziwne zachowanie dzieci podczas kolejnych widzeń.

Ofiary przemocy seksualnej?

Rodzina wróciła do Polski w styczniu 2015 roku. Od tego czasu Jugendamt domaga się wydania dzieci i ich powrotu do Niemiec. Wniosek w tej sprawie trafił do Sądu Rejonowego w Bytomiu. Zdaniem Kowalskich żądania są absurdalne. – Niemiecki urząd, tak jak nie miał podstaw żeby odebrać nam dzieci, tak samo nie ma podstaw domagać się, byśmy je teraz oddali. Tym bardziej, że dzieci mają u nas bardzo dobrze. One nas kochają i my je kochamy – oświadczyła dziennikarzom pani Aneta.

Gdy dzieci zaczęły opowiadać o tym, czego doświadczały podczas pobytu w niemieckiej rodzinie, zaistniało przypuszczenie, że prawdopodobnie mogły paść ofiarą molestowania i przemocy seksualnej. Po powrocie do Polski rodzice zdecydowali się zwrócić o pomoc do poradni psychologicznej. Psycholog uznał relacje dzieci za wiarygodne.

Śledztwo w sprawie molestowania dziewczynek, po doniesieniu rodziców, prowadzi bytomska prokuratura, która chce przesłuchać podejrzanych i świadków mieszkających w Niemczech. Postępowanie w tej sprawie jest prowadzone pod kątem art. 200 par. 1. Przepis mówi o doprowadzaniu dzieci do obcowania płciowego lub poddania się innej czynności seksualnej.

Z drugiej strony sprawa jest też na wokandzie Sądu Rejonowego w Bytomiu, przed którym toczy się postępowanie o wydanie dzieci z powrotem do Niemiec. Sędzia Katarzyna Janik powiedziała 22 marca podczas posiedzenia w Bytomiu, że przed podjęciem decyzji sąd musi przeprowadzić postępowanie dowodowe w którym głos zabiorą dzieci. Mają być one przesłuchane w obecności psychologa. Sąd zasięgnie też opinii na temat dzieci i więzi łączącej ich z rodzicami. Zanim zapadnie decyzja sąd musi mieć też potwierdzenie, że niemiecki urząd został poinformowany o posiedzeniu, bowiem 22 marca w sądzie nie stawił się pełnomocnik strony niemieckiej.

Nie pierwsza taka sprawa

Sprawę rodziny Kowalskich prowadzi mecenas Markus Matuschczyk z Polsko-Niemieckiej Kancelarii Adwokackiej. Pełnomocnik rodziny domaga się oddalenia wniosku Jugendamtu. Uważa, że polski sąd w ogóle nie powinien go rozpoznawać. To kolejna sprawa związana z decyzją Jugendamtów, którą zajmuje się mec. Matuschczyk. Adwokat reprezentował polskich rodziców, którzy podczas pobytu w Niemczech zostali pozbawieni praw rodzicielskich, ale mimo to samowolnie z tamtejszego domu dziecka zabrali dwóch swoich kilkuletnich synów i wrócili do kraju. Hanowerski Jugendamt zażądał powrotu dzieci do Niemiec, jednak w 2012 roku bytomski sąd odrzucił ten wniosek.

O innych przypadkach głośno było m.in. w lipcu 2013 roku, kiedy media informowały o sprawie 2,5-miesięcznego Wiktora, który został odebrany rodzicom z Polski przez Jugendamt w asyście policji. Rok wcześniej podobny los spotkał 29-letnią mieszkankę Tarnowskich Gór, której w podobnych okolicznościach odebrano córeczkę. Na szczęście rozbite rodziny udało się połączyć.

Jugendamty powstały w latach 20. ubiegłego wieku jako instytucja opiekująca się trudną młodzieżą, zdeprawowaną w wyniku wojny. Po dojściu do władzy w 1933 roku naziści włączyli placówki do swojego systemu wychowawczego. Mimo uczestnictwa w aparacie przemocy, Jugendamty nie zostały rozwiązane po drugiej wojnie światowej.

Obecnie działalność urzędów do spraw młodzieży znajduje się w gestii niemieckich landów. Ich działanie budzi wiele wątpliwości. Zarzuca się im opieszałość i brak zdecydowania, a z drugiej strony ingerowanie w życie rodzin i naruszanie prywatności. W świetle niemieckiego prawa dziecko powinno porozumiewać się z rodzicem jedynie po niemiecku, a w przypadku złamania tego zakazu mają miejsce dodatkowe restrykcje. Taki stan rzeczy został potwierdzony przez niemiecki Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe, który odmówił rozpatrzenia skargi Wojciecha Pomorskiego na działanie Jugendamtu, który zabronił rozmawiać po polsku z własnymi dziećmi, a później całkowicie zakazał kontaktu.

...

Widzicie co wyprawiaja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:11, 08 Kwi 2016    Temat postu:

Norweskie służby odebrały Polce dziecko przez... butelkę szampana
oprac.Zofia Wodzinowska
8 kwietnia 2016, 14:04
• W sylwestrową noc przedstawiciele norweskich służb odebrali Polce 10-letnie dziecko, bo w jej mieszkaniu zauważyli butelkę szampana
• Przy pomocy miejscowego prawnika, konsula i psychologa kobiecie udało się odzyskać dziecko
• Śledztwo w tej sprawie prowadzi tarnowska prokuratura

Z relacji tarnowianki wynika, że w sylwestra, wraz z mężem i dzieckiem postanowiła przywitać Nowy Rok na rynku norweskiego miasta. Tam jednak rodzina została obrzucona przez agresywną młodzież wyzwiskami, butelkami i kamieniami. Gdy wrócili do domu, postanowili zawiadomić o zdarzeniu policję.


Marcin Stępień, prokurator rejonowy w Tarnowie wyjaśnia w rozmowie z Radiem Kraków, że z relacji kobiety wynika, iż norwescy funkcjonariusze zauważyli na stole w mieszkaniu tarnowianki butelkę szampana. Mogłoby się wydawać, że w sylwestrowy wieczór nie było to nic dziwnego. Jednak policjanci najwyraźniej byli innego zdania.

- Nie interesując się zupełnie atakiem na Polaków, powiadomili norweski urząd Barnevernet, który ma się zajmować zapewnieniem dzieciom i młodzieży bezpiecznego dzieciństwa i rozwoju. Pracownicy tego urzędu natychmiast pojawili się w mieszkaniu Polki i bez żadnych wyjaśnień zabrali 10-letnie dziecko. Twierdzili, że nie jest nad nim właściwie sprawowana opieka z uwagi na szampana, którego w sylwestra miała wypić kobieta - mówi Stępień w rozmowie z Radiem Kraków.

Polka wraz z mężem szybko zwrócili się o pomoc do miejscowego prawnika, konsula, a także psychologa. Prawdopodobnie tylko dzięki tak szybko podjętym krokom udało się zmienić decyzję norweskiego urzędu i doprowadzić do tego, że po czterech dniach dziecko wróciło do rodziców.

Polka zgłosiła się również do prokuratury w Tarnowie, która wszczęła śledztwo ws. przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez Barnevernet. Prokuratura poprosiła o pomoc w wyjaśnieniu sprawy konsula i poinformowała o zajściu Rzecznika Praw Dziecka.


- Zdołaliśmy ustalić, że nie jest to pierwszy przypadek tak drastycznego działania tego urzędu w stosunku do Polaków, którzy przebywają tam z dziećmi. Bo trzeba pamiętać o tym, że przymusowe zabranie dziecka rodzicom jest najdalej idącym i najbardziej drastycznym sposobem działania tego urzędu i jest traktowany jako ostateczność. A w tym konkretnym przypadku i też w tych, o których wiemy, takie działania były podejmowane - podkreśla prokurator Marcin Stępień cytowany przez Radio Kraków.

Prokuratura w Tarnowie prowadzi oficjalne śledztwo w tej sprawie.
[link widoczny dla zalogowanych]

...

Wasz ukochany zahut. Ale was Wyborcza oglupila rzekoma madroscia Zachodu. A to glupki sa...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:55, 15 Kwi 2016    Temat postu:

Jugendamt odebrał Polakom dzieci. Sąd zgodził się na pozostanie z rodziną
2016-04-15 18:21
Sędzia (fot.Damian Burzykowski.newpsix.pl)

Polski sąd stwierdził, że Polka, która uciekła z dziećmi z Niemiec, zrobiła to bezprawnie. Pozwolił jej jednak zatrzymać potomstwo w kraju.

Sąd stwierdził, że matka bezprawnie uprowadziła dzieci z Niemiec, ale wziął pod uwagę fakt, że od roku mieszkają one w Bytomiu. Po odczytaniu wyroku na sali sądowej słychać było brawa.

"Mając na względzie, że małoletni przebywają w Polsce przeszło rok czasu i tu aktualnie znajduje się ich centrum życiowe, sąd uznał, iż zasądzenie ich powrotu do Niemiec naraziłoby je na szkodę psychiczną..." – brzmiało uzasadnienie sędziego prowadzącej sprawę.
REKLAMA



O komentarz do wyroku dziennikarze poprosili najstarsze dziecko kobiety. – Radość, że znowu mogę żyć z rodziną – powiedział chłopak.
Skomplikowana historia

Urząd do spraw opieki nad nieletnimi (Jugendamt - red.) w Hannoverze domagał się wydania trójki dzieci. Ich matkę oskarżał o alkoholizm. Kobieta broniła się twierdząc, że to tylko oszczerstwa nieprzychylnie nastawionego urzędnika. Jego opinia była jednak wiążąca i matce odebrano dzieci. Najstarszy chłopak trafił do ośrodka położonego 100 km od rodziny. Młodsze dziewczynki trafiły do rodziny zastępczej. Według matki stały się wówczas ofiarami molestowania seksualnego ze strony opiekunów. Zdesperowana kobieta postanowiła porwać swoje dzieci i przyjechała z nimi do Polski, do Bytomia.

Przeprowadzone testy nie potwierdziły uzależnienia u matki dzieci. Psycholog uznał, że czują się one dobrze w jej towarzystwie. Polska prokuratura bada obecnie oskarżenia dotyczące

TVP Info

...

Koszmar.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:18, 28 Kwi 2016    Temat postu:

Niemcy ograniczają zasiłki dla obywateli z krajów UE
po/
2016-04-28, 10:26



Skomentuj
1
"Niemieckie ministerstwo pracy chce ograniczyć prawo obywateli innych krajów UE przebywających w Niemczech do pobierania zasiłków dla bezrobotnych i pomocy socjalnej, jeżeli wcześniej nie pracowali w tym kraju" - podały niemieckie media. "Resort kierowany przez Andreę Nahles pracuje już nad projektem stosownej ustawy" - piszą dzienniki należące do grupy wydawniczej Funke.
Flickr.com/Petra B. Fritz

Biznes
Zakończył się strajk na niemieckich...

Kraj
34 proc. Polaków, jako miejsce emigracji...

Projekt przewiduje, że prawo do zasiłku dla bezrobotnych (Hartz IV) przysługiwałoby tylko takim osobom, które wcześniej przez co najmniej pięć lat przebywały w Niemczech bez pomocy ze strony państwa.



Inicjatywa ustawodawcza ministerstwa jest reakcją na orzeczenie Federalnego Sądu Spraw Społecznych w Kassel z grudnia zeszłego roku. Sąd uznał wówczas, że imigranci z krajów UE, którzy nie mają prawa do zasiłku dla bezrobotnych w Niemczech, mogą starać się o pomoc socjalną zapewniającą im "godne życie".



Władze samorządowe obawiają się wydatków na ten cel w wysokości ponad 500 mln euro rocznie.



Zabezpieczenie głównie przed Rumunami i Bułgarami



"Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisał wtedy, że orzeczenie sądu w Kassel stanowi "dzwonek alarmowy" dla władz miast i powiatów, które obawiają się tak wysokich kosztów. - Wyrok zawiera ładunek wybuchowy - powiedział gazecie Felix Schwenke, referent ds. socjalnych miasta Offenbach.



Władze szacują, że z orzeczenia może skorzystać ok. 130 tys. osób, przede wszystkim obywateli Rumunii i Bułgarii. Wysokość pomocy społecznej dla osoby samotnej wynosi obecnie 404 euro miesięcznie.



Forsowana przez ministerstwo ustawa ma zapobiec eskalacji wydatków. Stanowisko Nahles popiera kanclerz Angela Merkel.



Podwójne standardy



Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł we wrześniu, iż obywatele innych krajów unijnych mogą być, jeśli chodzi o świadczenia dla bezrobotnych, traktowani gorzej niż obywatele Niemiec.



Wyrok oznacza, że zgodnie z prawem europejskim niemieckie urzędy nie mają obowiązku wypłacania obcokrajowcom z UE, którzy przebywają na terytorium Niemiec z zamiarem poszukiwania pracy, zasiłku dla bezrobotnych.



Projekt ustawy przygotowywany przez ministerstwo pracy przewiduje jednorazową pomoc dla osób, którym odmówiono świadczeń, oraz pożyczkę na powrót do kraju pochodzenia.



PAP

...

Wzor europejskiego myslenia...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:18, 19 Maj 2016    Temat postu:

Polska nastolatka znaleziona martwa w brytyjskiej szkole. Skarżyła się na "rasizm"
am/hlk/
2016-05-18, 19:16



Skomentuj
1
16-letnia Dagmara Przybysz została znaleziona martwa w szkole w Kornwalii. Już dwa lata temu skarżyła się w serwisie internetowym ask.fm na problem "rasizmu" w placówce. Policja ustala przyczynę śmierci dziewczyny. Wstrząśnięci rodzice nie chcą na razie wypowiadać się na ten temat.
Facebook

Kraj
Tragiczna śmierć 16-latki. Wpadła do kanału...

Policja i służby medyczne przyjechały do szkoły Pool Academy w Pool we wtorek po godz. 14 czasu lokalnego. Na miejscu stwierdzono, że Dagmara Przybysz nie żyje.



Szkoła jest wstrząśnięta


W wydanym przez szkołę oświadczeniu określono ją jako "piękną, pogodną i kreatywną" uczennicę. - Utrata Dagmary jest wstrząsająca - powiedziała dyrektorka placówki Zelma Hill.



Policja bada sprawę śmierci i ustala jej przyczyny. Na razie wykluczono udział osób trzecich.



Dwa lata temu dziewczyna użyła serwisu internetowego ask.fm, w którym użytkownicy odpowiadają na pytania zadane przez innych internautów.



Skarżyła się na "rasizm"



W odpowiedzi na pytanie o problemy w szkole nastolatka napisała na portalu, że doskwiera jej rasizm. Dodała, że jest jej przykro, gdy przyjaciele plotkują za jej plecami.



Już po śmierci jej znajomi w facebookowych postach odnosili się do prześladowań, ale nie pisali na czym miały polegać i czy miały rasistowskie tło.


35-letni ojciec Dagmary, Jędrzej Przybysz, był zbyt wstrząśnięty śmiercią córki, aby rozmawiać z brytyjskimi mediami. Jeden z sąsiadów rodziny powiedział: "Była taką miłą dziewczyną. Nie mogę w to uwierzyć, wszyscy są załamani tą sprawą".



Przyjaciele Dagmary Przybysz założyli na Facebooku grupę, poświęconą pamięci nastolatki.



Telegraph.co.uk

...

Coraz lepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:24, 27 Cze 2016    Temat postu:

Kolejne ksenofobiczne komentarze pod adresem Polaków na Wyspach
po/pr/
2016-06-27, 11:20
Po referendum ws. opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię w mediach tradycyjnych i społecznościowych pojawia się coraz więcej informacji o agresji wobec Polaków na Wyspach Brytyjskich. Tym razem z nieuprzejmymi komentarzami spotkała się polska kelnerka.
Twitter.com/jamiepohotsky, Flickr.com/PRO George Redgrave

Kraj
Ksenofobiczne graffiti na budynku polskiego...

Świat
Ulotki ze słowami nienawiści wobec Polaków....

Nieprzyjemną sytuację opisał na swoim koncie na Twitterze dziennikarz "Huffington Post", Jamie Pohotsky.



"Ktoś przy stoliku obok do polskiej kelnerki: Co taka radosna? Przecież wracasz do domu. I wraz z żoną w śmiech" - napisał Pohotsky.





"Nie będzie więcej polskiego robactwa"



We wcześniejszych dniach polskie i brytyjskie media informowały m.in. o kartkach z wydrukowanym napisem "Wychodzimy z Unii Europejskiej. Nie będzie więcej polskiego robactwa", jakie po ogłoszeniu wyniku referendum w Wielkiej Brytanii otrzymywali mieszkający tam Polacy.



- Badamy doniesienia o osobach roznoszących ulotki ze słowami nienawiści wobec Polaków i traktujemy to niezwykle poważnie - zapewniał w sobotę brytyjski inspektor Nick Percival z Cambridgeshire.



Policja podkreśliła, że śledztwo prowadzone jest pod kątem używania mowy nienawiści, za co grozi kara grzywny i do sześciu miesięcy więzienia.



Po przeliczeniu wyników czwartkowego referendum w Wielkiej Brytanii w 382 okręgach wyborczych przewagę w stosunku 51,9 proc. do 48,1 proc. uzyskali zwolennicy wyjścia z Unii Europejskiej. Frekwencja w referendum wyniosła 72,2 proc.



polsatnews.pl, PAP

...

To jest chamstwo i prostactwo...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:48, 27 Cze 2016    Temat postu:

Premier i burmistrz Londynu potępiają ataki na Polaków
az/
2016-06-27, 18:21
Premier W. Brytanii David Cameron i burmistrz Londynu Sadiq Khan potępili ksenofobiczne incydenty wymierzone w Polaków, które miały miejsce w weekend. Khan oznajmił, że "ma zerową tolerancję" wobec takich wybryków i nakazał policji zdwoić czujność.
Sadiq Khan fot. PAP/EPA/WILL OLIVER

Kraj
Ksenofobiczne graffiti na budynku polskiego...

Rzeczniczka Camerona Helen Bower powiedziała, że premier podniósł na poniedziałkowym posiedzeniu gabinetu kwestię ksenofobicznych graffiti, które pojawiły się na budynku Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego (POSK). Dodała, że szef rządu "potępił incydenty, które miały miejsce w całym kraju podczas weekendu, polegające na zastraszaniu imigrantów i mówieniu im, że muszą wracać do swych krajów".



"Zerowa tolerancja na przestępstwa z nienawiści w Londynie"



Burmistrz Londynu napisał na Twitterze: "Mam zerową tolerancję na przestępstwa z nienawiści w Londynie. My nie tylko tolerujemy tu nasze różnice - my je celebrujemy".



Khan wezwał londyńczyków: - Zjednoczmy się przeciw narastającej fali przestępstw nienawiści, popełnianych przez tych, którzy mogą wykorzystywać zeszłotygodniowe referendum (ws. Brexitu) jak przykrywkę, i którzy starają się nas podzielić".



Wraz z szefem londyńskiej policji Bernardem Hogan-Howe'em Khan ostrzegł, że nie będą tolerować ksenofobicznych ataków w mieście - pisze londyński dziennik "Evening Standard".



Hogan-Howe dodał, że Londyn jest miastem "różnorodnym i globalnym", a to "nie zmieniło się w ciągu ostatnich kilku dni".



- Jeśli ludzie mają więc jakieś obawy, powinni dać o tym znać policji. Będziemy bardzo energicznie prowadzić śledztwa na podstawie wszelkich doniesień o przestępstwach motywowanych nienawiścią - zapewnił.



Były burmistrz Londynu Boris Johnson nie odniósł się wprawdzie bezpośrednio do tych incydentów, ale zapewnił, że "prawa obywateli europejskich mieszkających w tym kraju będą w pełni respektowane".



Śledztwo po atakach na Polaków



Policja bada okoliczności niedzielnego wymalowania farbą na fasadzie budynku POSK, znajdującego się w zachodniej dzielnicy Londynu, Hammersmith, hasła wzywające Polaków do opuszczenia Wielkiej Brytanii.



Prowadzi też od soboty śledztwo w sprawie dystrybucji ulotek zawierających mowę nienawiści wobec Polaków mieszkających w Cambridgeshire (środkowo-wschodnia Anglia).



Polska ambasada wezwała wszystkich Polaków, którzy padają ofiarą ksenofobicznych ataków, oraz świadków tych zdarzeń, by informowali o incydentach lokalne władze.



PAP

...

Tym bardziej ze Polacy walczyli o Brytanie i gdyby nie ta walka to dzis na wyspach mowiono by po niemiecku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:11, 28 Cze 2016    Temat postu:

"Brytyjscy pracodawcy chcą zatrzymać Polaków". Rynek pracy na Wyspach po Brexicie
ptw/kan
2016-06-28, 12:27
"Pracodawcy na Wyspach Brytyjskich cenią Polaków i na pewno nie będą chcieli się ich pozbywać. Firmy będą szukały sposobów, aby ich zatrzymać, nawet jeśli zmienią się obecne przepisy gwarantujące swobodę" - uważają eksperci firmy doradztwa personalnego Grafton Recruitment.
pixabay/Peggy_Marco/CC0 Public Domain

Biznes
Osborne: brytyjska gospodarka silna,...

Świat
Cameron uspokaja obywateli UE mieszkających w...

W Wielkiej Brytanii pracuje ponad 800 tysięcy Polaków. Zdaniem ekspertów możliwe, że wielu z nich będzie musiało wrócić do kraju. Przepisy unijne gwarantujące im m.in. swobodę zatrudnienia i osiedlania się nie będą bowiem już obowiązywały po formalnym dokonaniu Brexitu.



- W krótkim okresie nie powinno się wiele zmienić. Pracodawcy na Wyspach Brytyjskich cenią Polaków i na pewno nie będę chcieli się ich pozbywać. Wiemy od naszych klientów, że firmy będą szukały sposobów, aby zatrzymać pracowników u siebie. Gdyby do opuszczenia UE faktycznie doszło, to zmienią się liberalne reguły zatrudniania. Rozpoczynanie pracy nie będzie to już tak proste jak do tej pory – ocenia Joanna Wanatowicz, dyrektor Grafton Recruitment.



Wrócą wysoko wykwalifikowani specjaliści



Zdaniem Joanny Wanatowicz bardzo możliwe, że do Polski zaczną wracać pracownicy znakomicie wykwalifikowani, którzy przez wiele lat zbierali doświadczenie i kontakty w międzynarodowych firmach. Tacy ludzie są oczekiwani w polskich firmach, ale trzeba im będzie odpowiednio zapłacić.



- Oczywiście konieczne będzie wsparcie takich osób. Dobrzy pracownicy muszą być dodatkowo zachęcani do powrotu. Trzeba zapewnić im odpowiednie wynagrodzenie. Jeśli nie będą mieli takiej perspektywy, to zapewne wyjadą z Wielkiej Brytanii do Norwegii, Francji czy Niemiec - zauważa ekspertka.



- Z drugiej strony ludzie, którzy od dawna pracują na wyspach na stałe i mają przyznane prawo do mieszkania nie powinni specjalnie odczuć konsekwencji Brexitu. Zdecydowanie trudniej będą mieli ci, którzy do pracy wyjeżdżają sezonowo - dodaje.



Według ekspertów Polacy, którzy mają ugruntowaną pozycję w Wielkiej Brytanii nadal będą w niej żyć i pracować. Większy problem będą mieli rodacy, którzy nie pracują tylko korzystają ze świadczeń społecznych.


Branża budowlana chce zatrzymać Polaków



Analizę ekspertów potwierdzają brytyjscy przedsiębiorcy. Zrzeszająca firmy budowlane organizacja Federation of Master Builders wezwała rząd, aby "nie zakręcał kurka" dla napływu robotników z Europy Wschodniej.







- Branża budowlana w Wielkiej Brytanii jest zależna od pracowników przybywających z Europy od dekad. Obecnie 12 proc. robotników budowlanych ma niebrytyjskie pochodzenie - powiedział szef Federacji Brian Berry gazecie "The Plymouth Herald".



- Większość tych robotników pochodzi z krajów unijnych, jak Polska, Rumunia i Litwa. Dzięki nim branża budowlanej wyszła z dołka, po tym kiedy straciła 400 tys. wykwalifikowanych pracowników - dodał.



Brian Berry stwierdził, że teraz rola rządu jest zagwarantowanie swobodnego przepływu pracowników z Europy tak, by ich nie zabrakło. - Następne lata przyniosą bezprecedensowe wyzwania związane z budownictwem i sektorem mieszkaniowym. Tylko bliska współpraca rządu z naszym sektorem może sprawić że podołamy tym wyzwaniom - podkreślił szef federacji, zrzeszającej firmy budowlane.



Firmy budowalne wyliczyły, że tylko przy budowie nowego miasta Sherford (ok. 300 km na południowy zachód od Londynu) potrzebnych będzie w najbliższych latach ok. 10 tys. dodatkowych robotników i fachowców.


Minus 950 tys. miejsc pracy



Z drugiej strony według raportu przygotowanego przez firmę doradczą PwC dla Konfederacji Brytyjskiego Przemysłu z powodu wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, do 2020 roku liczba miejsc pracy na Wyspach zmniejszy się o 950 tys., a straty gospodarki wyniosą ok. 100 mld funtów (ponad 530 mld zł).



W raporcie uwzględniono dwa scenariusze: optymistyczny i pesymistyczny. Nawet w przypadku pierwszego "poziom życia, wzrost gospodarczy i poziom zatrudnienia będą gorsze niż obecnie".



Zdaniem brytyjskich ekspertów trzy branże najbardziej zagrożone zwolnieniami to: turystyka, przemysł samochodowy i usługi finansowe. Generalnie stracą pracownicy w sektorach, gdzie dużą rolę odgrywa wymiana handlowa z UE.



- Decyzja Wielkiej Brytanii o wyjściu z UE może doprowadzić do niestabilności na rynkach finansowych, ale nasza gospodarka jest na tyle silna, że poradzimy sobie z wyzwaniem, jakie przed nami stoi – twierdzi natomiast brytyjski minister finansów George Osborne.



polsatnews.pl, plymouthherald.co.uk

...

Musieli by byc kompletnymi debilami bez umiejetnosci liczenia... aby sie pozbyc Polakow.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:00, 29 Cze 2016    Temat postu:

Kolejny antypolski incydent w Wielkiej Brytanii. Mężczyzna trafił do szpitala
Dodano dzisiaj 15:38
Flaga Wielkiej Brytanii (fot. Iakov Kalinin/fotolia.pl)
W zachodnim Yorkshire doszło do kolejnego antypolskiego incydentu. Według policji był to jednak wyłącznie atak słowny, nie fizyczny. Mimo tego, ofiara trafiła do szpitala z powodu stanu przedzawałowego.

Do zdarzenia miało dojść we wtorek 28 czerwca około godziny 10 w dzielnicy Bramley położonej w zachodniej części Leeds. Mężczyzna pracujący w sklepie spożywczym Koala Delicatessen, w którym prowadzona jest sprzedaż polskich towarów, został zaatakowany przez obywatela Wielkiej Brytanii. Według świadków zdarzenia, sprawca miał wykrzykiwać pod adresem Polaka rasistowskie hasła, a także nakazywać mu powrót do własnego kraju. "The Yorkshire Post" twierdzi, że sklepikarz został również zaatakowany fizycznie, ponieważ podłoga wokół sklepu była cała we krwi. W związku z incydentem mężczyzna trafił do szpitala z powodu stanu przedzawałowego. – Ofiara trafiła do szpitala ze względu na problemy z sercem - powiedział oficer lokalnej policji Jon Brady dodając, że „zdarzenie to zostanie potraktowane jako rasistowski atak”.
„Ten człowiek to idiota, który sprawia, że wstydzę nazywać się Angielką”

W związku ze sprawą policja prowadzi dochodzenie. Ogłoszono także poszukiwania około 40-letniego mężczyzny z tatuażami na twarzy i rękach. Towarzyszyła mu kobieta z rudymi kręconymi włosami. Poszkodowany Polak wyszedł już ze szpitala. Na facebookowym profilu sklepu, w którym pracuje pojawiły się podziękowania za gesty solidarności ze strony lokalnych mieszkańców, które pojawiły się po ataku na polskiego obywatela. Przykro mi, że doszło do tak okropnej sytuacji. Ten człowiek to idiota, który sprawia, że wstydzę nazywać się Angielką. On nie reprezentuje większości mieszkańców. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia" napisała jedna z mieszkanek Leeds pod informacją o ataku na polskiego pracownika.

Obraźliwe graffiti na fasadzie polskiego centrum kulturalnego

Nie jest to pierwszy antypolski incydent, do którego doszło w Wielkiej Brytanii w ostatnich dniach. Brytyjski dziennik "The Guardian" w swoim internetowym wydaniu poinformował o graffiti na fasadzie polskiego centrum kulturalnego w Londynie. Na frontowej ścianie Budynku Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego (POSK) w niedzielę rano pojawiło się ksenofobiczne graffiti. Farbą na fasadzie budynku nieznani sprawcy napisali wulgarne hasła, w których wzywali Polaków do opuszczenia Wielkiej Brytanii. Metropolitalna policja potwierdziła interwencję w związku z "uszkodzeniem mienia o rzekomej motywacji ksenofobicznej".
/ Źródło: The Yorkshire Post

...

Debili niestety nigdy nie brakuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:12, 30 Cze 2016    Temat postu:

Atak na Polaka w Leeds. Miał usłyszeć: "wracaj do swojego kraju"
jak/luq/
2016-06-30, 09:05
Policja w Leeds zajmuje się sprawą ataku na polskiego sklepikarza, do którego doszło na terenie jednego z centrów handlowych. Śledczy incydent zakwalifikowali, jako zajście o podłożu rasistowskim. Z relacji świadków wynika, że mężczyzna przed atakiem miał usłyszeć: "back to your country" ("wracaj do swojego kraju" - tłum.).
Flickr.com/Sav Szymura

Kraj
Ksenofobiczne graffiti na budynku polskiego...

Jak poinformował Londynek.net, policja z hrabstwa West Yorkshire potwierdziła, że doszło do ataku na tle rasistowskim, ale zaprzeczyła, że doszło do samego pobicia.



"Ofiara ataku została zabrana ambulansem do szpitala z uwagi na poważny problem z sercem. Mężczyznę wypuszczono tego samego dnia po przeprowadzeniu badań" - poinformowała policja w przekazanym mediom oświadczeniu.



Wciąż trwają poszukiwania sprawcy.



Więcej podobnych ataków



To kolejny potwierdzony przez policję atak na polską społeczność na Wyspach Brytyjskich w ostatnich dniach.



W niedzielę rano budynek Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego (POSK) w Londynie został zamalowany ksenofobicznym graffiti. Namalowane farbą na fasadzie budynku hasła wzywały Polaków do opuszczenia Wielkiej Brytanii.



Zaś w sobotę policja badała przypadek dystrybucji ulotek zawierających mowę nienawiści wobec Polaków mieszkających w Cambridgeshire w środkowo-wschodniej Anglii.

Londynek.net

...

A ile to bylo gadek o przestepcach z Polski. Widzimy jacy to uczciwi miejscowi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:40, 06 Lip 2016    Temat postu:

Polak pobity w Anglii. Zapytali go, czy mówi po angielsku
pr/luq/
2016-07-06, 14:46
Ponad trzydziestoletni Polak mieszkający w Wielkiej Brytanii został zaatakowany przez dwóch mężczyzn w dniu referendum poświęconego wyjściu Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej. W wyniku ataku doznał m.in. trwałego uszkodzenia oka. Policja została poinformowana o zajściu dopiero po kilku dniach.
Krokodyl/CC BY 3.0/Wikimedia Commons

Świat
"Sorry". Anglik wykupił reklamę, w której...

Do ataku doszło w mieście Yeovil w pobliżu pubu o nazwie "Green Dragon" ("Zielony Smok"). Około godziny osiemnastej 24 czerwca dwóch mężczyzn podeszło do Polaka. Zapytali go, czy mówi po angielsku.



Zanim odpowiedział, został zaatakowany - pobity i skopany, gdy już leżał na chodniku.



Polak trafił do szpitala z trwałymi obrażeniami oka, siniakami na całym ciele oraz złamaną kością policzkową.



Policja poszukuje świadków i sprawców zdarzenia.



Niektórzy przepraszają



To kolejny incydent z udziałem Polaków mieszkających na Wyspach od zakończenia referendum, w którym Brytyjczycy opowiedzieli się za opuszczeniem UE. Po ogłoszeniu decyzji o Brexicie na fasadzie londyńskiego budynku polskiego domu kultury ktoś namalował hasła wzywające Polaków do opuszczenia Wielkiej Brytanii. Pojawiły się również ulotki przeciw Polakom w Cambridgeshire w środkowo-wschodniej Anglii.



Zdarzają się jednak reakcje pozytywne. Fala ataków skłoniła Nathana Hague do wykupienia na Facebooku reklamy, w której przeprosił Polaków za zachowanie rodaków.



Daily Mirror

...

Znowu koszmar.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:12, 07 Lip 2016    Temat postu:

racajcie do swojego pi... kraju". Podpalenie i groźby wobec Polaków w Anglii
Dodano dzisiaj 18:14
Zgliszcza (zdj. ilustracyjne) / Źródło: Fotolia / focus finder
W angielskim mieście Plymouth nieznani sprawcy podpalili przydomową altankę należącą do polskiej rodziny. Ci sami sprawcy prawdopodobnie zostawili list, w którym każą Polakom wrócić do swojego "pier... kraju" - informuje portal Kontakt24.

Nieznani sprawcy podpalili altankę w Plymouth w nocy ze środy na czwartek. W miejscu, gdzie spłonęła, Polak znalazł list z wyciętych z gazety liter. Napisano w nim: "Wracajcie do swojego pi... kraju. Następna będzie twoja rodzina".

Polak udostępnił zdjęcia spalonej altany i list portalowi Kontakt24. - Chcemy to rozpowszechnić, by pokazać, co się dzieje w Wielkiej Brytanii. To nie jest pierwszy atak jeżeli chodzi o Plymouth, ale w mojej opinii ten był najgorszy, bo spowodował bezpośrednie zagrożenie życia - opowiadał.

Podpalaczy szuka miejscowa policja, w sprawę zaangażowała się Ambasada RP w Londynie i polski konsulat. Jak poinformowała Alicja Rakowska, z ambasady RP, wszystko wskazuje na to, że atak miał podłoże ksenofobiczne. - Mogę potwierdzić, że konsul kontaktował się zarówno z rodziną, jak i policją. Ustalane są dokładne okoliczności tej sprawy - powiedziała w rozmowie z Kontakt24 Rakowska.

...

Znowu ta wstretna dzicz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:09, 24 Lip 2016    Temat postu:

Polacy chcą pozostać na Wyspach. 40 proc "za wszelką cenę"
az/
2016-07-24, 07:45
Po decyzji Brytyjczyków o opuszczeniu Unii Europejskiej jedynie 5,5 procent ankietowanych Polaków w Wielkiej Brytanii deklaruje powrót do kraju. Większość badanych - 62,5 procent - twierdzi, że będzie próbowało pozostać na Wyspach, z czego aż 40,5 proc. zapewnia, że za wszelką cenę.
Flickr/Camilo Rueda López

Z badania na grupie polskich emigrantów mieszkających w Wielkiej Brytanii wynika także, że 12,1 proc. ankietowanych wyjedzie do innego kraju Unii Europejskiej. Z kolei 3,4 proc. twierdzi, że zamierza zamieszkać w państwie spoza UE. Tylko 5,5 proc. deklaruje, że w planach ma powrót do rodzinnego kraju.



Największą grupą deklarującą chęć pozostania na Wyspach za wszelką ceną są osoby powyżej 65 roku życia - 59,3 proc. Takie same plany ma 57,7 proc. ludzi młodych w przedziale wiekowym 18-24 lata. W tej grupie o powrocie do kraju mówiło jedynie 3,1 proc. badanych.



120-400 tys. musi starać się o wizę



Jak szacuje Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, choć trudno precyzyjnie ustalić, ilu Polaków po Brexicie może nie kwalifikować się do stałego pobytu, należy szacować, że problem ten może dotyczyć 120-400 tys. osób. Będą one musiały aplikować o wizę na podstawie brytyjskich przepisów, a w przypadku odmowy otrzymają decyzję o opuszczeniu kraju.



Zgodnie z brytyjskim prawem imigranci, którzy przebywają na Wyspach legalnie przez okres powyżej pięciu lat, mogą ubiegać się o prawo stałego pobytu, co umożliwia im życie i pracę w Wielkiej Brytanii bez ograniczeń.



Badanie zostało przeprowadzone przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych - IBRIS w Wielkiej Brytanii w czerwcu i lipcu tego roku.



PAP

....

Biedni ludzie... Pozory bogactwa przycmily im wszystko. Wielu do kosciola przestalo chodzic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133830
Przeczytał: 41 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 7:57, 30 Lip 2016    Temat postu:

W sobotę marsz upamiętniający Polkę zabitą w Reutlingen
az/
2016-07-29, 20:31
Polska społeczność w Reutlingen, w Niemczech, zamierza w sobotę upamiętnić 45-letnią Polkę, zabitą w minioną niedzielę przez jej partnera. Według władz miejskich marsz milczenia, zaplanowany na godz. 18, odbędzie się w pobliżu miejsca zbrodni, dokonanej w centrum miasta.
PAP/EPA/STEPHAN ZENKE

Świat
Niemiecka policja: zabójca Polki z Reutlingen...

- W marszu weźmie udział przedstawiciel polskiego konsulatu generalnego w Monachium. Jesteśmy w bezpośrednim kontakcie z rodziną zmarłej, której polskie służby konsularne udzielają pomocy m.in. w kwestiach formalnych związanych z procedurą przewozu ciała do Polski - powiedział szef biura prasowego MSZ Rafał Sobczak.



Napastnik pochodził z Syrii; w Niemczech dostał azyl jako uchodźca.



Domniemany 21-letni zabójca i jego ofiara, 45-letnia Polka, razem pracowali w restauracji serwującej kebab w Reutlingen w Badenii-Wirtembergii.



Do tragedii doszło w okolicach dworca autobusowego. Po kłótni mężczyzna uderzył kobietę nożem do krojenia kebabu w głowę i śmiertelnie ją zranił. Według policji zabójca i ofiara żyli w nieformalnym związku. Policja zdementowała doniesienia niemieckich mediów, że kobieta była w ciąży.



Uciekając z miejsca zbrodni, sprawca zranił nożem o 60-centymetrowym ostrzu pięć dalszych osób. Podczas ucieczki mężczyzna wpadł pod samochód. Ranny, został zatrzymany przez policjantów. W akcji brało udział stu funkcjonariuszy.



PAP

...

Niestety pewnie konkubinat..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 20, 21, 22  Następny
Strona 12 z 22

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy