Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Zbrodniarze w nauce .
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:52, 09 Sie 2016    Temat postu:

Amerykanie chcą finansować tworzenie ludzko-zwierzęcych chimer
Dodano dzisiaj 09:58
Laboratorium badawcze / Źródło: Fotolia / science photo
Naukowcy ze Stanów Zjednoczonych będą mogli wznowić projekty oparte na tworzeniu chimer człowieka i zwierzęcia. Będzie też możliwe pozyskanie funduszów na tego typu badania - donosi Nature.

Chimery to stworzenia, w skład których wchodzą komórki pochodzące do różnych organizmów. Nazwa wywodzi się od mitycznej Chimery. Homer w Iliadzie opisywał ją jako istotę, która „z przodu lwem była, od tyłu wężem, a kozą pośrodku". Jak przekonują naukowcy, ich tworzenie jest niezwykle znaczące dla rozwoju medycyny – zwierzęta tego typu mogą służyć do hodowania organów dla potencjalnych biorców, bądź przeprowadzania testów nowych terapii.

Amerykański National Institutes of Health (NIH) we wrześniu 2015 zaprzestał finansowania projektów polegających na dodawaniu ludzkich komórek macierzystych do zwierzęcych zarodków w celu tworzenia chimer. 4 sierpnia opublikowana została jednak nowa propozycja NIH, która zakłada zniesienie tego moratorium, poza pewnymi określonymi przypadkami. Projekt zakłada także utworzenie specjalnej komisji etyki zajmującej się przeglądem wniosków zespołów badawczych starających się o przyznanie grantów.

Nawet jeżeli zakaz tworzenia chimer zostanie zniesiony, naukowców obowiązywać będzie kilka zasad. Nie będą mogli m.in. wszczepiać ludzkich komórek naczelnym, ani dopuszczać do wykształcenia się u chimer układu nerwowego zawierającego ludzkie komórki. Naukowcy nie będą też mogli wszczepiać ludzkich zarodków do macic innych zwierząt, ani doprowadzać do narodzin zhumanizowanych zwierząt.

Tworzenie chimer to rozwijająca się dziedzina badań medycznych. Obecnie naukowcy wykorzystują je do badań wczesnych stadiów rozwoju embrionalnego oraz do tworzenia zwierzęcych modelów chorób, które dotykają ludzi. Rozwój tej dziedziny zmierza jednak do momentu, w którym możliwe byłoby hodowanie ludzkich narządów w zwierzęcych organizmach. Pozyskane w ten sposób narządy mogłyby być używane do transplantacji.

/ Źródło: Nature.com

...

Amerykanie to prawdziwe bestie. Brak cech ludzkich. Oni sa gorsi od Ruskich ktorzy sa zwyklym łajnem. Tu juz brakuje slow. Nauka bez Boga to nazizm albo i gorzej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:06, 18 Sie 2016    Temat postu:

Do internetu trafiło nagranie okultystycznego rytuału na terenie ośrodka naukowego
Dodano dzisiaj 18:22 0

Scena z kampusu CERN / Źródło: YouTube / fot. Paranormal
Władze Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych CERN wszczęły dochodzenie w sprawie filmu, który został nakręcony na terenie kampusu w Genewie. Na nagraniu, które trafiło do internetu, widać okultystyczny rytuał składania ofiary z kobiety.

Nagranie, które zostało nakręcone na terenie kampusu w Genewie, pokazuje coś w rodzaju okultystycznego rytuału. Na filmie widać moment złożenia ofiary. Na jednej ze scen osoba ubrana w szatę ciemnego koloru udaje, że wbija nóż w kobietę. Obok znajduje się kilka innych osób ubranych w podobne stroje, ale żadna z nich nie reaguje.
Władze instytucji nie wydały pozwolenia na realizację nagrania

Rzecznik Organizacji Badań Jądrowych potwierdziła, że film został nagrany na terenie kampusu w Genewie, jednak podkreśliła, że władze instytucji nic nie wiedziały o tej sytuacji, nie wydały również pozwolenia na realizację tego nagrania. – Nie popieramy tego typu akcji i stanowczo odcinamy się od podobnych pomysłów. Nagranie może dawać opinii publicznej błędne informacje na temat naszej działalności – podkreśliła rzecznik dodając, że władze placówki wszczęły już w tej sprawie śledztwo.
Tożsamość autorów nagrania nieznana

Na razie nie udało się ustalić tożsamości autorów filmu. Jak podaje „Daily Mail” mogli oni jednak dysponować przepustkami do siedziby CERN. Informacja ta nie została potwierdzona, za to w internecie pojawiło się wiele pytań dotyczących kwestii bezpieczeństwa Organizacji. Zapytana o szczegóły procedury dostępu do kampusu, rzeczniczka CERN powiedziała, że „identyfikatory są systematycznie sprawdzane przy każdym wejściu na teren instytucji”

/ Źródło: Daily Mail

...

Satanistyczne potwory! To jest osrodek naukowy czy satanistyczna sekta? Coraz trudniej odroznic ,,naukowca" od satanisty...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:06, 02 Wrz 2016    Temat postu:

Przesyłka od „Anioła Śmierci”. Makabryczne znalezisko w Monachium
wyślij
drukuj
pch, kaien | publikacja: 02.09.2016 | aktualizacja: 13:39 wyślij
drukuj
Znaleziono szczątki ofiar eksperymentów medycznych niemieckich lekarzy z czasów II wojny światowej (fot. Wikipedia)
Znaleziono szczątki ofiar pseudoeksperymentów medycznych niemieckich lekarzy z czasów II wojny światowej – informuje „Daily Mail”. Odkrycia dokonano podczas remontu w Instytucie Psychiatrii Maksa Plancka w Monachium. Szczątki pochodziły z obozu zagłady w Auschwitz, gdzie pracował Josef Mengele, zbrodniarz wojenny, nazywany „Aniołem Śmierci”.

Franciszek w Oknie Papieskim: okrucieństwo nie skończyło się w Auschwitz, także dziś torturuje się ludzi
Jak się okazało magazyny laboratorium Instytutu Psychiatrii przy Towarzystwie Wspierania nauki im. Maxa Plancka w Monachium skrywały mroczny sekret. W trakcie porządków w ubiegłym roku natrafiono na słoiki ze szczątkami ofiar pseudomedycznych eksperymentów z czasów II wojny. Wśród nich były m.in. fragmenty mózgu. Jak donoszą brytyjskie media, próbki pochodziły z obozu koncentracyjnego Auschwitz.

Przesyłka od „Anioła Śmierci”?

W Auschwitz pracował m.in. Josef Mengele zbrodniarz wojenny nazywany „Aniołem Śmierci”. Był on jednym z najbardziej znanych oprawców, ukrywającym swoje sadystyczne skłonności pod płaszczykiem nauki. W Auschwitz miał (i wielu jego kolegów) pełne pole do popisu. Więźniów traktowano jako łatwo dostępny i tani materiał doświadczalny. Więźniów po zakończeniu eksperymentu (jeśli przeżyli) zwykle zabijano zastrzykiem z fenolu.
#wieszwiecej | Polub nas
Ciała (lub fragmenty) pomordowanych w Auschwitz często wysyłano do instytutów badawczych w całych Niemczech. Nierzadko nadzorował to osobiście sam dr Mengele.

„Jesteśmy zażenowani tym odkryciem”

Instytut Psychiatrii w Monachium wydał w tej sprawie komunikat. Jak się okazało, szczątki do badań miał wykorzystywać m.in. dr Julius Hallervord. W nazistowskich Niemczech pracował on jak prosektor w Instytucie Cesarza Wilhelma Badań nad Mózgiem (Brandenburgia). Jego archiwum, wraz z dokumentacją, przejął po wojnie instytut z Monachium. „Jesteśmy zażenowani tym odkryciem” – napisano. Zapewniono również, że instytut będzie dalej informował o losach znaleziska. Daily Mail

...

Bynajmniej nie jest to wyjatek w srodowisku ,,naukowym". Gdy brak moralnisci taki jest skutek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:45, 27 Wrz 2016    Temat postu:

Pierwsze dziecko trojga rodziców przyszło na świat. Chłopiec jest zdrowy
27 września 2016, 18:15
• Urodziło się pierwsze dziecko, które ma troje rodziców - informuje New Scientist
• Chłopczyk ma materiał genetyczny ojca i dwóch kobiet: matki i dawczyni
• Jego mama jest nosicielką genów wywołujących rzadką chorobę, tzw. zespołu Leigha
• Urodziła wcześniej dwoje dzieci - dziewczynkę i chłopca
• Dzieci urodziły się chore i wkrótce zmarły



Na świat przyszło pierwsze dziecko, które ma materiał genetyczny pochodzący od trzech osób - informuje New Scientist. Jego narodziny możliwe były dzięki nowatorskiej metodzie zapłodnienia in vitro.

Rodzice pięciomiesięcznego obecnie chłopczyka od 20 lat starali się o powiększenie rodziny. Bezskutecznie. Kobieta kilkakrotnie poroniła.

W 2005 roku na świat przyszło ich pierwsze dziecko - córka. Niestety, dziewczynka urodziła się chora - cierpiała na zespół Leigha. To choroba, która w bardzo szybkim tempie atakuje mózg, mięśnie i system nerwowy dziecka. Dziewczynka zmarła, gdy miała 6 lat.


Wkrótce na świat przyszło drugie dziecko pary - chłopiec. Niestety, również był chory - przeżył zaledwie 8 miesięcy.

Okazało się, że kobieta jest nosicielką genów powodujących tę chorobę. Są one przekazywane poprzez DNA mitochondrialne - materiał genetyczny znajdujący się w mitochondrium. Ten materiał, kodujący zaledwie 37 genów, dziedziczy się w całości od matki. Jeśli znajdzie się w nim jakiś "błąd" - znajdzie się on również w DNA dziecka.


Małżeństwo, pochodzące z Jordanii, postanowiło zwrócić się o pomoc do specjalistów. Okazało się, że jedynym wyjściem było zastosowanie eksperymentalnej metody zapłodnienia in vitro, w którym wykorzystuje się materiał genetyczny trzech osób.

Na czym polega ta metoda? Chodzi o zastępowanie wadliwych mitochondriów w embrionie jednej matki materiałem genetycznym pobranymi z embrionu dawczyni, tzw. trzeciego rodzica.

Para nie zgodziła się jednak na zastosowanie tej metody z przyczyn religijnych. John Zhang i jego zespół z New Hope Fertility Center w Nowym Jorku zaproponowali więc inne wyjście - postanowili zastąpić wadliwe mitochondria z komórki jajowej matki materiałem genetycznym pobranym z komórki jajowej dawczyni. Tak "spreparowaną" komórkę jajową zapłodniono następnie nasieniem męża kobiety.

Cały zabieg przeprowadzono w Meksyku - eksperymentalna metoda zapłodnienia in vitro materiałem genetycznym 3 osób nie jest dopuszczalna w USA, w Europie można przeprowadzać ją jedynie w Wielkiej Brytanii. Embrion wszczepiono kobiecie i po 9 miesiącach urodził się zdrowy chłopiec.


Badacze stwierdzili, że mniej niż 1 proc. mitochondrialnego DNA chłopca jest zmutowane. - Na ogół uważa się, że choroba rozwija się, gdy 18 proc. materiału jest zmutowane. To wspaniały wynik - stwierdził embriolog Dusko Ilic z King's College London, który nie brał udziału w pracach zespołu Zhanga.

- To ekscytująca wiadomość - powiedział "New Scientist" genetyk, prof. Bert Smeets z Maastricht University w Holandii. - Zespół musi jednak monitorować cały czas stan chłopca. Może się bowiem okazać, że zmutowane mitochondria będą się lepiej replikować niż te prawidłowe i ich liczba wkrótce znacznie się zwiększy - dodał.
New Scientist

....

Nazistowscy zwyrodnialcy. Czlowiek to dla nich ,,material". Jak w Auschwitz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 1:20, 01 Paź 2016    Temat postu:

Niedopuszczalne eksperymenty z poczęciem dziecka z DNA trzech osób

st (KAI/OR) / bd, Watykan, 2016-09-30
Tweetnij


Fot. pixabay.com

O moralnym złu przeprowadzania eksperymentów prowadzących do poczęcia dziecka z DNA trzech osób pisze na łamach „L’Osservatore Romano” Laura Palazzani.

Autorka, filozof i prawnik, wykłada bioetykę na rzymskim uniwersytecie LUMSA. Tłumaczenia artykułu zatytułowanego „Eksperymenty bez weryfikacji” dokonała redakcja polska watykańskiego dziennika i jest on dostępny na stronie [link widoczny dla zalogowanych]

Opublikowana wiadomość o dziecku imieniem Abrahim, urodzonym w Meksyku za pomocą nowej techniki wspomaganego rozrodu, wzbudziła szeroką debatę. Pewna para jordańska, pragnąca mieć dzieci, poddaje się technice transplantacji mitochondriów od zdrowej dawczyni do oocytu przyszłej matki, cierpiącej na zespół Leigha, chorobę genetyczną dziedziczoną tylko po matce, która zaburza rozwój układu nerwowego. Na pierwszy rzut oka przypadek ten wydawałby się bioetycznie dopuszczalny: korzysta się z techniki, aby doprowadzić do narodzin dzieci, zapobiegając dziedzicznej patologii.

Jednak sprawa nie jest tak prosta. W rzeczywistości technika ta jest dopuszczana tylko w Wielkiej Brytanii; gdzie indziej aktualne regulaminy nie zezwalają na to ze względu na jej charakter eksperymentalny. Z tego właśnie względu lekarz John Zhang doprowadził do narodzin dziecka w Meksyku – w Stanach Zjednoczonych jest zabroniona. Niewątpliwie jest to technika pożądana, ponieważ jej celem jest zapobieganie przekazywaniu dzieciom poważnych chorób rodziców, jednak dzisiaj nie są jeszcze stwierdzone zagrożenia i nie da się ich obliczyć. Nie jest to technika naukowo „zatwierdzona” według procedur weryfikacji podzielanych przez wspólnotę naukową; nieproporcjonalny jest zatem stosunek między oczekiwanymi korzyściami (narodziny dziecka bez dziedzicznego schorzenia), a ewentualnymi zagrożeniami.

Wiadomość opublikowana w brytyjskim tygodniku "New Scientist" podaje, że w tych miesiącach, od kwietnia, zostały przeprowadzone kontrole i wszystko przebiega dobrze: zmiana została odziedziczona, jednak poniżej progu ryzyka rozwinięcia się choroby. Jednak ten okres monitorowania nie jest wystarczający. Nie jest też wykluczone, że technika ta może prowadzić do patologii, które bez jej zastosowania by nie wystąpiły: zastąpienie mitochondriów jest techniką, która może spowodować poważne anomalie genetyczne. Na razie nie wiadomo. Dowiemy się dopiero po wielu miesiącach, może latach – obserwując rozwój dziecka. Wszyscy życzymy sobie, żeby Abrahim był zdrowy: niewątpliwie będzie nieustannie przedmiotem opieki lekarskiej, a także, nieuchronnie i co zrozumiałe, pełnej niepokoju troski rodziców.

Trzeba oczywiście wspierać badania naukowe i technologiczne, jeżeli są ukierunkowane na dobro człowieka, jego życia i jego zdrowia; trzeba jednak czynić to postępując według koniecznych etapów, aby uzyskać technikę, która gwarantowałaby bezpieczeństwo i skuteczność, a w każdym razie ryzyko, które nie byłoby nieproporcjonalne w stosunku do dobrodziejstwa, które zamierza się osiągnąć.

Trzeba zawsze pamiętać, że przy stosowaniu technologii prokreacji należałoby zawsze rozważać interes wszystkich podmiotów, szanując uprawnione pragnienie rodziców posiadania dzieci, ale także w równym stopniu słuszne prawo nienarodzonych do niebycia niszczonym (w tym przypadku wszak zostało wyprodukowanych więcej embrionów, których los nie jest znany) i przedmiotem ryzykownych doświadczeń. Kontrola w celu zatwierdzenia powinna być przeprowadzana przede wszystkim na zwierzętach i dopiero po uzyskaniu rezultatów dających dostateczną pewność, można przejść do człowieka. Jest to procedura, której przestrzega się na ogół w przypadku leków, a którą należałoby zastosować w przypadku każdej technologii eksperymentalnej.

Technika przenoszenia mitochondriów wiąże się także z przeniesieniem małej cząstki DNA, a zatem cech genetycznych (ok. 0,05%), od dawczyni komórki jajowej do matki. Nie oznacza to, że będą „dwie matki”: matka jest jedna, ta, która wychowa dziecko, dawczyni mogłaby nawet pozostać anonimowa. Jednak niewątpliwie pozostanie po części „referentem genetycznym” dla narodzonego, otwierając kwestię prawa do poznania swojego pochodzenia.

W tym przypadku należałoby zastosować znaną zasadę bioetyki – ostrożności, którą stosuje się często w przypadku OGM (organizmów genetycznie modyfikowanych) w środowisku zwierzęcym i roślinnym; powinno się ją stosować także, i tym bardziej, do mających się narodzić. Ostrożność oznacza przede wszystkim rozwagę: nie pogoń za nowością techniki, żeby mieć dziecko za wszelką cenę, ale umiejętność zaczekania na sprawdzenie wiarygodności naukowej i nienarażanie na ryzyko, paradoksalnie, zdrowia właśnie tych, których chciałoby się urodzić „zdrowych”.

...

Potwory. Czlowiek dla nich to tylko mięcho... Ohyda. Pseudonauka. Rownie naukowe sa obecnie ,,eksperymenty" na Syrii...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:53, 01 Gru 2016    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Krew młodych kochanków odmładza. Albo nie...
Krew młodych kochanków odmładza. Albo nie...

Dzisiaj, 1 grudnia (12:30)

W pogoni za dobrymi wiadomościami człowiek spojrzy to tu, to tam i czasem już, już mu się wydaje, że rozwiązanie jego problemów czai się - dosłownie - za rogiem. Wystarczy jednak wstrzymać nieco konie entuzjazmu, by przekonać się, że ani owo rozwiązanie problemów nie usuwa, ani nie czeka dosłownie za rogiem, a nadzieje - jeśli nie całkiem płonne - są przynajmniej przedwczesne. Nie sądzę, by ktoś przy zdrowych zmysłach realnie liczył, że krew młodych kochanków faktycznie odmładza, ale jeśli ostatnio gdzieś o czymś podobnym przeczytał, też może się zawieść.
Zdjęcie ilustracyjne
/ Davor Visnjic/PIXSELL /PAP/EPA


Uczciwie mówiąc nie chodzi oczywiście o krew młodych kochanków, tylko po prostu krew nastolatków i na razie nie miała ona żadnego wpływu na wiek innych osób, ale... myszy. Przynajmniej miała mieć. Bo oto okazuje się, że to wcale nie takie pewne.

Już wyjaśniam. Tygodnik "New Scientist" napisał w połowie listopada, że oto "krew nastolatków odmładza ciało i umysł starych myszy". Artykuł cytował doniesienia Sakury Minami z kalifornijskiej firmy Alkahest, która miała przeprowadzić w tej sprawie przekonujące eksperymenty. Podczas dorocznego zjazdu Society for Neuroscience w San Diego autorzy tych badań poinformowali, jak je przeprowadzili i co im wyszło. Najpierw pobrano próbki krwi od zdrowych 18-latków po czym, po odpowiednim przygotowaniu, osocze przeszczepiono myszom w wieku 12 miesięcy. Dla myszy to już wiek średni, odpowiednik ludzkiej "pięćdziesiątki", kiedy objawy starzenia się coraz wyraźniej pokazują - gryzonie poruszają się już wolniej i mają kłopoty z pamięcią. Myszy, które przez trzy tygodnie otrzymywały po dwa zastrzyki osocza tygodniowo wyraźnie się ożywiły, ich aktywność i zdolności pamięciowe zaczęły przypominać te, obserwowane u myszy zaledwie 3-miesięcznych.

Kolejny etap eksperymentu był już dla myszy mniej optymistyczny, naukowcy zbadali ich mózgi, by przekonać się, czy w obrębie sterującego pamięcią hipokampa faktycznie doszło do zauważalnych zmian, w szczególności tworzenia się nowych komórek nerwowych. I cóż się okazało? Osocze nastolatków faktycznie promowało neurogenezę w tym rejonie. Pani Minami poinformowała jeszcze, że udało jej się zidentyfikować obecne w młodej krwi czynniki, które mogą za to odpowiadać, nie ujawniła jednak, o co dokładnie chodzi. Ograniczyła się do stwierdzenia, że część z nich przenika do mózgu, część zaś pozostaje poza nim i działa niejako na odległość. Być może chodzi o tak zwany czynnik różnicowania wzrostu 11 (GDF11), o którego odmładzającym działaniu pisali w 2014 roku badacze z Uniwersytetów Harvarda i Stanforda.

Firma Alkahest jest na tyle przekonana o skuteczności tej metody, że rozpoczęła już testy działania młodej krwi na pacjentów cierpiących na chorobę Alzheimera. Pięknie? Pięknie...

Wystarczyło jednak poczekać tydzień, by z artykułu opublikowanego w "Nature Communications" dowiedzieć się, że - uwaga - "młoda krew nie odwraca procesów starzenia u starych myszy". Tym razem autorami tego twierdzenia są badacze z Department of Bioengineering University of California w Berkeley. Wyniki ich badań wskazują, że młoda krew nie może przydać się jako lek, natomiast stara krew owszem może przyczynić się do... postarzenia młodych myszy. Zdaniem współautorki tych badań, Iriny Conboy, to w starej krwi mogą być niekorzystne czynniki przyspieszające starzenie. Ewentualnym sposobem odmładzania byłoby w takim razie eliminowanie tych czynników.

Czy myszy mnie słyszą? Dobrze...

Opinia Conboy jest o tyle istotna, że była współautorką opublikowanej w 2005 roku w "Nature" pracy, która wskazywała na efekty odmłodzenia starej myszy chirurgicznie połączonej z młodą tak, by ich krew mogła się wymieniać. Co prawda rzeczywista natura obserwowanych wówczas zjawisk nie była - i do tej pory nie jest - dokładnie znana, a sam zabieg utrudniał dokładną ich analizę, sprawa wymknęła się spod kontroli i media ogłosiły, że "młoda krew odmładza". Dziś pani Conboy twierdzi, że ówczesne wyniki pozwalały co najwyżej stwierdzić, że proces starzenia jest do pewnego stopnia odwracalny, nie sugerowały jednak, że transfuzje młodej krwi są sposobem, by tego dokonać.

By sprawę wyjaśnić, badacze z UC Berkeley powtórzyli tamten eksperyment w bardziej kontrolowany sposób. Myszy nie były połączone na stałe, unikano w ten sposób wzajemnych efektów działania ich organów wewnętrznych. Wymieniono im tylko połowę krwi starej na młodą i odwrotnie. Badano przy tym stan różnych organów pod katem ich ewentualnego odmłodzenia, bądź postarzenia. Tym razem okazało się, że stare myszy nie odczuły praktycznie żadnych pozytywnych skutków "terapii", podczas gdy działanie tkanek i organów młodych myszy ulegało poważnemu pogorszeniu.

Owszem - zbadano też wpływ młodej lub starej krwi na powstawanie nowych komórek nerwowych w obrębie hipokampa myszy i okazało się tym razem, że stara mysz nie ma z młodej krwi pożytku, natomiast młoda na starej krwi wyraźnie traci. To nasunęło badaczom podejrzenie, że faktycznie istotne są jakieś czynniki obecne w starej krwi, a ewentualne pozytywne objawy u starych myszy, którym podaje się młodą krew biorą się co najwyżej stąd, że te czynniki ulegają rozrzedzeniu. Być może, jeśli te czynniki uda się zidentyfikować, dla odmładzania nie będą potrzebne żadne transfuzje, wystarczy starą krew odpowiednio... przefiltrować.

Jest też oczywiście możliwe, że ani jedna, ani druga procedura nie ma sensu. Tak naprawdę jedyne, co w tym wszystkim jest pewne to to, że… niczego jeszcze nie możemy być pewni. Jeśli z tej całej historii – wciąż przecież nie rozstrzygniętej – płynie jakiś morał, to taki, że wszelkie przełomy, rewolucje i rewelacje, także – a może nawet przede wszystkim - w nauce, powinniśmy ogłaszać z taką, pewną… nieśmiałością i sceptycyzmem. No chyba, że uznamy, że warto się czymś intensywnie przez chwilę podniecać dla samego podniecania się nawet, jeśli miałoby się rychło potem okazać, że podniecaliśmy się bez sensu. Bo wtedy już będziemy się podniecać czym innym. Naprawdę tak chcemy? Nie wierzę…
Grzegorz Jasiński

..

Ohydne eksperymenty na miare radzieckich. JAK KREW MOZE ODMLADZAC CZY POSTARZAC! PRZECIEZ WIEK KOMORKI JEST ZAPISANY W NIEJ! JAK ORGANIZM JA ZASTEPUJE NOWA TO KOPIUJE STARA W KTOREJ JEST WIEK ZAPISANY! ZATEM JUZ JEST STARA NA POCZATKU I TAK DALEJ! CO TU MA KREW DO RZECZY!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:07, 26 Sty 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Szokujący eksperyment z kofeiną. Uczestnicy niemal stracili życie
Szokujący eksperyment z kofeiną. Uczestnicy niemal stracili życie

36 minut temu

​Uniwersytet w angielskim mieście Newcastle został ukarany grzywną 400 tysięcy funtów. Dwóch jego studentów o mało nie przypłaciło życiem eksperymentu, który miał zbadać wpływ kofeiny na organizm człowieka.
Zdjęcie ilustracyjne
/Malwina Zaborowska /RMF FM

Eksperyment przeprowadzono na wydziale sportu uniwersytetu w Newcastle. Uczestnicy badań mieli otrzymać 0.3 g kofeiny w proszku, ale przez pomyłkę zaaplikowano im tyle, ile znajduje się w 300 filiżankach kawy. Już połowa tej dawki może okazać się śmiertelna.

Młodzi mężczyźni, którzy dobrowolnie wzięli udział w badaniach, trafili do szpitala na oddział intensywnej terapii. Przez kilka dni byli w stanie krytycznym.

Studenci przeszli dializę nerek i wiele innych ratujących życie zabiegów. Obaj stracili ponad 10 kg wagi ciała. Jak orzekli lekarze, studenci przeżyli tylko dlatego, że znajdowali się w świetnej kondycji fizycznej.

Uniwersytet w Newcastle wziął pełną odpowiedzialność za ten incydent.

(łł)
Bogdan Frymorgen

...

Nekromanci...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:44, 29 Sty 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Powstała hybryda ludzko-zwierzęca
Powstała hybryda ludzko-zwierzęca

MG /news.nationalgeographic.com
dodane 29.01.2017 12:00

Jakub Szymczuk /Foto Gość


Naukowcy z Salk Institute poinformowali, że udało im się stworzyć pierwszą chimerę ludzko-zwierzęcą.

Jak donosi "National Geographic", naukowcy ogłosili w piątek, że udało im się stworzyć pierwszą hybrydę ludzko-zwierzęcą. Projekt ten udowodnił, że ludzkie komórki mogą zostać wprowadzone do organizmu zwierzęcego, przeżyć i urosnąć w organizmie zwierzęcego gospodarza, w tym przypadku świni. O swoim dokonaniu naukowcy z Salk Institute poinformowali w czasopiśmie "Cell". Liderem projektu jest Jun Wu.

Istnieją dwa sposoby, aby stworzyć chimerę. Pierwszym z nich jest wprowadzenie narządów jednego zwierzęcia do innego - jest to bardziej ryzykowna propozycja, ponieważ układ odpornościowy gospodarza może spowodować, że organ zostanie odrzucony. Inną metodą jest wprowadzenie komórek jednego zwierzęcia do drugiego na poziomie embrionalnym i pozwolenie im rosnąć razem w hybrydzie.

Juan Carlos Izpisua Belmonte, profesor w Gene Expression Laboratory Salk Institute, i jego współpracownicy (40 osób) potrzebowali czterech lat, by dowiedzieć się, jak zrobić chimerę ludzko-zwierzęcą. Najpierw zespół pracował na myszach i szczurach. Następnie próbowali stworzyć hybrydę szczura i świni. Nie udało się. Zdecydowali się na ludzi i świnie.

Zespół odkrył, że w celu wprowadzenia ludzkich komórek do świń bez zabijania ich, musieli to zrobić w odpowiednim czasie.

- Próbowaliśmy trzech różnych typów komórek ludzkich, głównie reprezentujących trzy różne okresy rozwoju - wyjaśnia Jun Wu, naukowiec Salk Institute.

Metodą prób i błędów ustalili odpowiednie komórki ludzkie. Po wszczepieniu ich do zarodków świń, zarodki przeżyły. Następnie zostały one wszczepione dorosłym świnią, które nosiły zarodki przez okres od trzech do czterech tygodni, zanim zostały one usunięte i przeanalizowane.

- W sumie zespół stworzył 186 chimerycznych embrionów, które przeżyły - mówi Wu.

...

Raczej tp bedzie na zło obrocone...

http://www.ungern.fora.pl/wiedza-i-nauka,8/objawienia-o-nauce-i-naukowcach,1915.html
http://www.ungern.fora.pl/nowe-niebo-i-nowa-ziemia,10/nasza-matka-o-przyszlosci-swiata,4443.html

Będą tworzyć monstra...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:56, 03 Mar 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Polka z Cambridge zbudowała sztuczny mysi embrion
Polka z Cambridge zbudowała sztuczny mysi embrion

Wczoraj, 2 marca (22:05)

Zespół naukowców z Uniwersytetu w Cambridge, pod kierunkiem prof. Magdaleny Żernickiej-Goetz po raz pierwszy zbudował z komórek macierzystych myszy sztuczny embrion, który nie tylko przypomina prawdziwy, ale i rozwija się w podobny sposób. Jak pisze w najnowszym numerze czasopismo "Science", podobna praca z użyciem ludzkich komórek może pomóc w badaniach najwcześniejszych etapów procesu rozwoju człowieka, bez potrzeby wykorzystywania prawdziwych ludzkich embrionów.
Sztuczny embrion po 96 godzinach (po lewej), prawdziwy embrion po 48 godzinach hodowli (po prawej). Na czerwono oznaczono komórki ESC, na niebiesko TSC
/Sarah Harrison, Gaelle Recher, Zernicka-Goetz Lab, University of Cambridge /materiały prasowe

Jak podkreśla prof. Żernicka-Goetz, która przybyła do Wielkiej Brytanii w 1990 roku, po studiach na Uniwersytecie Warszawskim, próby stworzenia sztucznych embrionów podejmowano do tej pory już wielokrotnie. Zespół z Cambridge doszedł do wniosku, że dotychczasowe niepowodzenia były związane z tym, że wykorzystywano do tego tylko embrionalne komórki macierzyste (ESC), tymczasem rozwój embrionu wymaga wzajemnego wpływu różnych komórek.

Tym razem wykorzystano dwa rodzaje komórek macierzystych, komórki embrionalne ECS i pozaembrionalne komórki trofoblastu TSC, które wbudowano w specjalny trójwymiarowy szkielet, tak zwaną macierz pozakomórkową. Komórki embrionalne i pozaembrionalne zaczęły ze sobą "rozmawiać" i zorganizowały się w strukturę, która przypomina i zachowuje się, jak embrion - mówi prof. Żernicka-Goetz. Ten embrion raczej nie byłby w stanie rozwinąć się w żywą mysz. Ale nie o to tu chodzi. Naukowcy pokazali tylko, że rozwija się w analogiczny sposób, jak prawdziwy.

W naturalnych warunkach, po zapłodnieniu, komórka jajowa przechodzi szereg podziałów, po czym tworzy blastocystę, w której macierzyste komórki embrionalne gromadzą się po jednej stronie, tworząc tak zwany węzeł zarodkowy, otoczony warstwą zewnętrznych komórek trofoblastu, które potem dają początek łożysku. Dodatkowo rozwijają się jeszcze komórki endodermy tworzące potem pęcherzyk żółtkowy, zapewniający właściwe odżywianie. By sztuczny embrion mógł przejść do dalszych faz rozwoju, prawdopodobnie trzeba byłoby dodać jeszcze trzeci rodzaj komórek macierzystych.

Podobna praca z użyciem ludzkich komórek może pomóc w badaniach najwcześniejszych etapów procesu rozwoju człowieka i to bez potrzeby wykorzystywania prawdziwych ludzkich embrionów. W tej chwili embriony do badań otrzymuje się z nadmiarowych komórek jajowych pobranych w klinikach in-vitro, ten sukces może sprawić, że do badań wystarczą modele ludzkich embrionów, tworzone całkowicie sztucznie.

Ta metoda może pozwolić nam prowadzić badania kluczowych etapów tego krytycznego stadium rozwoju człowieka bez konieczności korzystania z prawdziwych embrionów - mówi prof. Żernicka-Goetz. "Wiedza na temat tego, jak ten rozwój przebiega, pozwoli nam zrozumieć, dlaczego tak często coś idzie nie tak".
Grzegorz Jasiński

...

I od razu zapowiadaja majstrowanie w ludziach. TO SA ZWYRODNIALCY!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:53, 09 Mar 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Pierwszy embrion skorygowany genetycznie
Pierwszy embrion skorygowany genetycznie

28 minut temu

Chińscy naukowcy, z pomocą techniki edycji genów CRISPR, skorygowali wadliwy gen ludzkiego embrionu - informuje na swej stronie internetowej czasopismo "New Scientist". Badacze z Guangzhou Medical University opublikowali na łamach czasopisma "Molecular Genetics and Genomics" wyniki pierwszych oficjalnych badań zmierzajacych do korekty genów zdolnych do życia embrionów. Choć tylko w przypadku jednego na sześć embrionów eksperyment zakończył się powodzeniem, autorzy pracy uznają wyniki za obiecujące.


Technika edycji CRISPR/Cas9 jest bardzo skuteczną metodą wyłączania nieprawidłowych genów, daje też możliwość ich naprawy, choć procedura jest w tym wypadku trudniejsza. Do tej pory publikowano prace, w których badania prowadzono na niezdolnych do życia embrionach, na przykład powstałych z komórki jajowej zapłodnionej przez dwa plemniki. Uznawano takie eksperymenty za bardziej dopuszczalne ze wzgledów etycznych. Tym razem badania dotyczyły zarodków potencjalnie zdolnych do życia.

Prace na niezdolnych do życia zarodkach pokazały, że skuteczność procedury jest stosunkowo niska, a geny udawało się skorygować w co 10 komórce embrionu. To wydajność wykluczająca praktyczne zastosowania. Od razu jednak naukowcy podejrzewali, że nieprawidłowość embrionu może być istotnym czynnikiem wpływającym na wydajność procedury. Wyniki najnowszych badań zdają się to potwierdzać.

Chińczycy publikują teraz wyniki badań przeprowadzonych na zaledwie sześciu embrionach, to nie jest imponująca statystyka, ale już na niej widać, że szanse na sukces wydają się znacznie większe. Embriony powstały w wyniku sztucznego zapłodnienia niedojrzałych komórek jajowych, odrzuconych w procedurze in-vitro. Jajeczka te po doprowadzeniu do dojrzałości zapłodniono plemnikami mężczyzn cierpiących na dziedziczne choroby.

Jeden z nich miał mutację G1376T genu kodującego enzym G6PD, będącą przyczyną fawizmu, choroby w której pod wpływem czynników środowiskowych, na przykład spożycia bobu, dochodzi do rozpadu czerwonych krwinek. W jednym z dwóch powstałych embrionów mutację udało się całkowicie naprawić, w drugim uszkodzony gen G6PD udało się w części komórek embrionu tylko wyłączyć.

Drugi mężczyzna miał mutację beta 41-42, która prowadzi do zaburzenia syntezy hemoglobiny, zwanej beta-talasemią. Mutację "odziedziczyły" cztery stworzone przez badaczy embriony. W jednym z nich mutację udało się skutecznie naprawić w części komórek, w drugim CRISPR nie naprawiło mutacji beta41-42 tylko wywołało inną. W przypadku dwóch embrionów metoda nie zadziałała w ogóle.

"New Scientist" pisze, że co najmniej kilka grup rozpoczęło już lub planuje podobne eksperymenty na normalnych embrionach. Są też nieoficjalne doniesienia o tym, że trzy lub cztery podobne eksperymenty zakończono, lecz ich wyników wciąż nie opublikowano. Fakt, że w badaniach w Guangzhou Medical University metoda okazała się skuteczna tylko w jednym na sześć przypadków oznacza, że do jej praktycznego zastosowania w edycji genów embrionu jeszcze daleka droga. Pewna istotna granica została już jednak przekroczona.

Kluczem do bezpieczeństwa tej metody jest zabezpieczenie embrionu przed tak zwanym mozaicyzmem, kiedy korekta genu pojawi się tylko w części komórek. W opisywanych badaniach były dwa takie przypadki. Można im zapobiec, korygując ewentualne usterki genów w komórce jajowej lub plemniku jeszcze przed procedurą in-vitro. Takie eksperymenty prawdopodobnie rozpoczną się w ciągu kilku lat.

Opublikowane niedawno wytyczne US National Academy of Sciences wskazują, że procedura edycji genów w przypadku komórek rozrodczych, czy embrionów powinna być podejmowana tylko w przypadku braku rozsądnej alternatywy. To oznacza, że w zdecydowanej większości przypadków diagnostyka preimplantacyjna wystarczy. Edycja embrionów byłaby podejmowana tylko wtedy, gdy oboje rodzice mają wadliwy gen i żadne ich dziecko nie ma szans urodzić się zdrowe.
Grzegorz Jasiński

...

A co to za korygowanie? Doprowadzi to do potwornosci, ktore zapowiedziala Nasza Matka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:04, 13 Mar 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Rocznica zagłady pacjentów łódzkiego szpitala psychiatrycznego
Rocznica zagłady pacjentów łódzkiego szpitala psychiatrycznego

Marcin Kościelniak
dodane 13.03.2017 10:47

Chore psychicznie dzieci ze Szpitala psychiatrycznego Schönbrunn. Fotografia wykonana w 1934 roku przez fotografa SS – Friedricha Franza Bauera
Niemieckie Archiwum Federalne


Żyjąc we współczesnym świecie, w którym pełno jest pogardy dla ludzi słabszych oraz chorych, warto pamiętać, do czego w przeszłości prowadziła eugenika.

Dziś mija kolejna rocznica masowej eksterminacji pacjentów szpitala psychiatrycznego w Łodzi, potocznie zwanego „Kochanówką”. Zbrodnia ta była jednym z najtragiczniejszych epizodów akcji T4, której głównym założeniem było wyeliminowanie ze społeczeństwa ludzi cierpiących na rozmaite choroby psychiczne.

Akcja T4 była realizowana w III Rzeszy w latach 1939 – 1944. Hasłem przyświecającym osobom odpowiedzialnym za nią było „wyeliminowanie życia niewartego życia”. Zgodnie z tą zbrodniczą ideą zabijano niepełnosprawnych poprzez podanie śmiertelnego zastrzyku, uduszenie spalinami samochodowymi oraz zagazowanie w specjalnie do tego przygotowanych komorach.

Jeden z najczarniejszych aktów tego niemieckiego programu śmierci rozegrał się w dniach 13-15 marca 1940 r. w Łodzi. Wymordowano wówczas 500 pacjentów tamtejszego szpitala psychiatrycznego. Chorzy zostali najpierw wywiezieni do lasów pod Zgierzem oraz Lućmierzem, a następnie zagazowani spalinami samochodowymi w specjalnie do tego przygotowanych samochodach. Podczas całego okresu okupacji niemieckiej w szpitalu w „Kochanówce” zamordowano 692 osoby.

...

Adolf nie byl zbrodniczym wyjatkiem z kosmosu on realizowal pomysly popularne w srodowiskach naukowych. To nie chlopi ze wsi wymyslili eugenike.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:12, 03 Kwi 2017    Temat postu:

24
Fakty
Nauka
Dziecko trojga rodziców i co dalej?

Dziecko trojga rodziców i co dalej?

Dzisiaj, 3 kwietnia (18:09)

Znamy już więcej szczegółów procedury, która doprowadziła w ubiegłym roku do przyjścia na świat dziecka trojga rodziców. Badacze z New Hope Fertility Center w Nowym Jorku, którzy pod kierunkiem Johna Zhanga doprowadzili do poczęcia dziecka, opublikowali szczegóły zastosowanej metody na łamach czasopisma "Reproductive BioMedicine Online". Procedura, która ma uchronić dziecko przed chorobami powstającymi w wyniku uszkodzeń tak zwanego mitochondrialnego DNA, uznawana za kontrowersyjną ze względów etycznych, została niedawno oficjalnie zaakceptowana w Wielkiej Brytanii.

Dziecko (zdjęcie ilustracyjne) /Andrew Matthews/PA /PAP/EPA


Przypadek opisuje dziś czasopismo "New Scientist", które we wrześniu ubiegłego roku jako pierwsze poinformowało o przyjściu na świat chłopca poczętego tą metodą. W swoim komentarzu tygodnik zwraca teraz uwagę na pewne uchybienia natury proceduralnej, między innymi na wyraźne obejście przepisów w tej sprawie, obowiązujących w Stanach Zjednoczonych.

Metodę zastosowano w przypadku małżeństwa, które straciło już dwoje dzieci w związku z zespołem Leigha, chorobą neurodegeneracyjną, przenoszoną przez DNA zawarte w mitochondriach i w związku z tym dziedziczoną wyłącznie po matce. Lekarze wykorzystali komórkę jajową innej kobiety, zawierającą mitochondria nieobciążone defektem. Usunęli z niej jądro i zastąpili materiałem genetycznym matki dziecka. Tak zbudowaną komórkę jajową poddano zabiegowi sztucznego zapłodnienia plemnikiem ojca i wszczepiono matce. W ten sposób dziecko nosi materiał genetyczny trojga rodziców. O ile do samego zapłodnienia doszło w klinice w Nowym Jorku, zabieg wszczepienia embrionu został wykonany w innej klinice, w Meksyku. Lekarze uzyskali przy tym zgodę komisji bioetycznej w Meksyku, natomiast o zgodę w Nowym Jorku w ogóle nie występowali.

Ciąża przebiegała normalnie, chłopiec urodził się 6 kwietnia 2016 roku i po siedmiu miesiącach, kiedy skierowano do druku opublikowany dziś artykuł, był absolutnie zdrowy, jego organizm nie zdradzał żadnych niepokojących objawów. Nie oznacza to jednak, że powodów do obaw w ogóle nie ma. Badania wykazały, że do komórki jajowej "drugiej matki" w niezamierzony sposób przeniesiono nieco DNA mitochondrialnego matki dziecka. Prawdopodobnie nastąpiło to wraz z transferem jądra jej komórki jajowej. O ile zawartość nieprawidłowego mitochondrialnego DNA w komórkach pobranych z moczu dziecka wynosi około 2 procent, badania napletka usuniętego w czasie zabiegu obrzezania wskazują już na 9 procent, bez inwazyjnego zabiegu nie ma możliwości ustalenia, czy w innych tkankach, szczególnie w mózgu, może być wyższa.

Nie jest do końca jasne, czy w miarę dorastania dziecka, proporcja wadliwego DNA mitochondrialnego może się zwiększyć. Wcześniejsze badania wskazują, że po to, by pojawiły się objawy zespołu Leigha, zawartość błędnego materiału genetycznego musi przekroczyć 60 procent. Matka chłopca nigdy nie miała żadnych objawów choroby, w jej komórkach wadliwe DNA zawiera 34 procent mitochondriów. Naukowcy są zgodni, że w tym wypadku konieczne jest ścisłe monitorowanie rozwoju dziecka. Problem w tym, że jak ujawnia tym razem czasopismo "Nature", rodzice odmówili jakichkolwiek dalszych testów, jeśli nie będą one konieczne ze względów zdrowotnych. To może oznaczać, że z punktu widzenia wiedzy medycznej ten przypadek nie przyniesie spodziewanych postępów.

Tu zresztą pojawiają sie kolejne wątpliwości natury formalnej. Nie jest bowiem jasne, czy rodzinę poproszono kiedykolwiek o pisemną zgodę na prowadzenie takich testów, czy uprzedzono ich, jakie może być znaczenie kontynuacji badań zarówno dla zdrowia dziecka, jak i dobra nauki. Podobnie nie jest jasne, czy owa "trzecia kobieta", która ofiarowała do badań swoją komórkę jajową, miała pełną wiedzę, co do procedury, której zostanie poddana. Według artykułu redakcyjnego, opublikowanego w tym samym wydaniu "Reproductive BioMedicine Online", kobieta podpisała całkowicie standardowy dokument, w którym wzmianki o transferze mitochondriów nie było.

"New Scientist" przypomina, że od czasu urodzenia tego chłopca pojawiły się już kolejne doniesienia o dzieciach trojga rodziców. Dziewczynka i chłopiec poczęci przy pomocy podobnej techniki, zastosowanej w celu skorygowania bezpłodności matek, miały przyjść na świat w styczniu i lutym bieżącego roku na Ukrainie.

(ph)
Grzegorz Jasiński

...

Tym bestiom chodzi o wladze tym razem nad czlowiekiem od samego poczatku. Zabawa w ,,boga"... Ohyda...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:32, 05 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Skandal w Szwajcarii. Klinika psychiatryczna testowała leki na pacjentach
Skandal w Szwajcarii. Klinika psychiatryczna testowała leki na pacjentach

Wczoraj, 4 kwietnia (16:39)

Klinika psychiatryczna w Bazylei przez kilkadziesiąt lat testowała leki na swoich pacjentach. Nieświadomym, chorym psychicznie ludziom podawano medykamenty, które nie zostały jeszcze dopuszczone do sprzedaży. Niektórym pacjentom aplikowano leki pod przymusem.
Klinika psychiatryczna uniwersytetu w Szwajcarii
/GEORGIOS KEFALAS /PAP/EPA


Jak piszą szwajcarskie media, ponad tysiącowi ludzi chorych na schizofrenię, depresję i różne manie, podawano - bez ich wiedzy - leki w klinice psychiatrycznej szpitala uniwersyteckiego w Bazylei. Działo się to między 1953 a 1980 rokiem. Na pacjentach testowano lekarstwa, które nie zostały jeszcze dopuszczone na rynek.

"Schweiz aktuell" twierdzi, że chodzi o 60 różnego rodzaju specyfików.

Z dokumentów, do których dotarli dziennikarze wynika, że u pacjentów obserwowano skutki uboczne. I tak na przykład chorzy, którym podawano lek o roboczej nazwie NP 207, mieli zaburzone pole widzenia. Wtedy testy przerwano.

Anne Lévy z kliniki w Bazylei broni lekarzy, utrzymując, że chcieli jedynie pomóc chorym pacjentom. Jak mówi, w latach 50. nie było lekarstw, które można by podać cierpiącym na choroby psychiczne. Na zarzut, że pacjentów zmuszano do przyjmowania testowanych leków, rzeczniczka szpitala odpowiada, iż sprawa ta nie była wtedy uregulowana zapisami prawnymi. Zapewnia też, że leków nie podawano dzieciom i młodzieży.

Jak zauważają media, przypadek kliniki w Bazylei nie był jednym w Szwajcarii. Podobny proceder był prowadzony w klinikach psychiatrycznych w Münsterlingen, Zurychu i Herisau. Tam w latach 1950-1980 leki testowano na kilkudziesięciu pacjentach.

...

Eksperymenty na ludziach... Jak za Hitlera...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:16, 19 Kwi 2017    Temat postu:

To oni obwiniają Polaków o zagładę Żydów
8Zobacz zdjęcia
To oni obwiniają Polaków za zagładę Żydów Laski Diffusion / East News

Dość już tych kłamstw! Nierzetelne publikacje lub wyssane z palca tezy w programach telewizyjnych – od dawna Polacy występują za granicą w roli tych, którzy „przyczynili się do zagłady Żydów”.

Brednie o rzekomym istnieniu „polskich obozów śmierci” są jak głowy Hydry: w miejsce jednej, której uda się pozbyć, zaraz wyrastają dwie kolejne. W przededniu 74. rocznicy powstania w getcie warszawskim (19 kwietnia) te oskarżenia bolą szczególnie.

REKLAMA


Dlaczego tak się dzieje? Fakt poznał odpowiedź. Okazuje się, że fałszywe poglądy wbijają ludziom do głów zachodnie elity akademickie! Profesorowie z uznanych uniwersytetów, m.in. we Francji, Belgii, USA, utrwalają, nie tylko swoim studentom, że „Holokaust nie byłby możliwy bez wsparcia Polaków”. Trudno w to uwierzyć? Dowody są niepodważalne.

Zapytaliśmy wielu historyków, co sądzą o postawie Polaków wobec zagłady Żydów. Odpowiedzi szokują! Polak antysemita, mordujący Żydów w porozumieniu z Niemcami – oto obraz rzeczywistości, jaki wyłania się ze słów naukowców. Tych, którzy znają prawdę jest niewielu. Większość powiela bzdury i wzmacnia je swoim autorytetem. Czas z tym skończyć! Domagamy się prawdy!

Ci naukowcy wypowiedzieli się dla Faktu:

FRANCJA

Prof. Johann Chapoutot, Université Paris Sorbonne. Historyk zajmujący się badaniem nazizmu

Niemcy nie zlikwidowaliby ponad 3 milionów Żydów zupełnie sami. Zagłada Żydów nie byłaby możliwa bez uczestnictwa aktywnego (w formie wydawań, polowań, czasami zabójstw) lub pasywnego (nieudzielenia pomocy) ze strony Polaków. Ten fakt nie pozostawia żadnych wątpliwości.

(...)

Dokumenty potwierdzają, że Polacy nie lubili i bali się Niemców, ale równie mocno nie lubili Żydów. W związku z tym obecność Niemców była złem koniecznym, ale przynajmniej miała załatwić kwestię żydowską na terenie Polski. Oprócz tego, znikniecie milionów Żydów wiązało się z pozostawieniem przez nich wielu posiadłości i innych dóbr, które można było przejąć i był to kolejny motyw, by pomagać Niemcom.

(...)

Oczywiście, Polska ma największą liczbę Sprawiedliwych, ale tylko dlatego, że to właśnie w Polsce mieszkało najwięcej Żydów. Jednak proporcjonalnie do wielkości społeczności żydowskiej, ochrona ze strony Polaków była słaba, a przypadki wydawania ukrywających się Żydów bardzo liczne.

GRECJA

Prof. Hagen Fleischer, ostatnio wykładowca Uniwersytetu Narodowego im. Kapodistriasa w Atenach, niemiecki historyk, który doktorat zrobił na Uniwersytecie Berlińskim, specjalizuje się w nazistowskiej polityce okupacyjnej w Europie

Polacy w jakiejś mierze przyczynili się do Holokaustu. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Podczas pisania ostatniej książki pisałem o Żydach z Grecji, którzy transportowani byli do obozów w Polsce. Rozmawiałem z tymi, którzy przeżyli Auschwitz. Bardzo gorzko wypowiadali się oni o Polakach.

(...)

Gdy pociągi z więźniami przejeżdżały przez polskie wioski, Polacy stojący przy torach bardzo często pokazywali im gestami, że jadą na śmierć. To był zdecydowanie negatywny przekaz, w żadnym wypadku nie była to chęć niesienia pomocy. Wśród społeczeństwa polskiego często istniało wtedy poczucie, że więźniowie dostają to, na co zasługują.

(...)

Przez to, że Polacy nie sprzeciwili się nazistom, przyczynili się do śmierci milionów ludzi w obozach koncentracyjnych.

HISZPANIA

Prof. Roque Moreno Fonseret, historyk specjalizujący się w XX-wiecznej historii współczesnej na Uniwersytecie w Alicante

Rola Polaków, tak generalnie - zarówno rządu, jak i społeczeństwa - była podobna do tej, którą widziano w całej Europie Centralnej. Przede wszystkim można mówić o pewnej pasywności, w stosunku do tego co robili naziści. Walka była minimalna. Ogólnie społeczeństwo polskie postępowało podobnie do innych społeczeństw Europy Centralnej. Jak? Było bierne wobec Holocaustu i bardzo zależne od podejmowanych przez nazistów decyzji, również wobec ostatecznego rozwiązania, jakim było stworzenie obozów koncentracyjnych w państwach takich jak Polska. Polacy mogli zrobić więcej.

HISZPANIA

Prof. Manuel Martínez Martín, historyk z Uniwersytetu w Granadzie

Czy wiem coś o Polakach, którzy ukrywali Żydów? Nie. Podejrzewam, że jakieś przypadki były. Tak jak było to w Niemczech... słynna lista Schindlera. Zawsze znajdą się ludzie, którzy chcą ratować tych najbardziej znanych. Ale bierność była ogólną normą. Zgoda. Bierność. Mały opór. Mogli zrobić więcej.

FRANCJA

Prof. Tal Bruttmann, znawca rasistowskiego prawodawstwa i polityki antysemickiej Francji w czasie II wojny światowej, wykładowca prestiżowej EHESS - Szkoły Zaawansowanych Badań w Naukach Społecznych w Paryżu

Żydzi, którzy uciekli z miejsc zagłady, woleli znaleźć schronienie w gettach, aniżeli ukryć się wśród populacji polskiej. Czuli się po prostu bezpieczniej w gettach. To odzwierciedla skalę przemocy wobec Żydów ze strony polskiej populacji.

(...)

Antysemityzm był bardzo silny w polskiej populacji, a w związku z tym zabijanie Żydów dawało, z różnych powodów, różne możliwości: korzystanie z własności i pieniędzy Żydów, zemsta za urojony judeo-komunizm. Po upadku komunizmu, dzieła polskich historyków wykazały, że część ludności polskiej uczestniczyła w przechwytywaniu Żydów, którzy uciekli z getta, a czasami w ich bezpośrednich zabójstwach. Ilustrują to także niektóre polskie filmy, jak np. "Ida".

(...)

Ponad 200 tys. Żydów uciekło z getta i bardzo duża część z nich została przechwycona przez Polaków, a czasem nawet bezpośrednio zabita, czasem były to pojedyncze osoby, a czasem grupy.

BELGIA

Nicolas Zomersztajn, historyk z Centre Communautaire Laic Juif (Świeckie Centrum Społeczności Żydowskiej), szef magazynu "Regards" i popularyzator wiedzy o Holokauście

Jeśli porównamy liczbę Sprawiedliwych do liczby Żydów, to tak naprawdę Holandia, Belgia i Francja mogą poszczycić się równie dużą liczbą Sprawiedliwych. Polskie władze lubią mówić o 6600 Sprawiedliwych, przedstawiając ich jako uosobienie polskiego społeczeństwa jako całości. Ale to jest fałszywe. Ratowanie Żydów nie było normą, tylko wyjątkiem.

(...)

Sprawiedliwi nie działali w otoczeniu troskliwych i skorych do niesienia pomocy sąsiadów. Polacy ratujący Żydów także po wojnie często musieli milczeć, ponieważ ich postawa była bardzo źle widziana przez polskie społeczeństwo.

USA

Prof. Norman M. Naimark, historyk z Uniwersytetu Stanforda, specjalizujący w badaniu przypadków ludobójstwa

Niektórzy Polacy wiedzieli o Auschwitz i innych obozach zagłady. Wielu przebywało w nich razem z Żydami, czy Cyganami. Na "zewnątrz" jednak większość Polaków była zbyt zajęta dbaniem o własną skórą, żeby przejmować się Żydami. Wiemy, że niektórzy sympatyzowali z Żydami i próbowali im pomóc, ale inni nienawidzili ich i pomagali nazistom. Większość po prostu zajmowała się sprawą swojego własnego przetrwania.

(...)

Polska postkomunistyczna wystartowała z silnymi pierwiastkami antysemityzmu i krytyką pewnego obrazu Holokaustu, który kładł się cieniem na gloryfikowanej postawie Polaków w czasie wojny. To się zmieniło po przełomie wieków, ponieważ społeczeństwo obywatelskie w Polsce stało się bardziej świadome złożoności problemu Holokaustu. Stało się tak za sprawą prac Jana Tomasza Grossa oraz innych polskich historyków i dziennikarzy, którzy podążyli jego ścieżką.

(...)

Nawet obecny, stronniczy i populistyczny rząd w Polsce, jeśli chodzi o Holokaust, pozwala na to, by narracja o trudnej przeszłości, miała swoją własną integralność.

NIEMCY

Prof. Reiner Liedtke, Uniwersytet w Regensburgu. Historyk specjalizujący się w historii europejskiej XIX i XX wieku

Moim zdaniem znacznej większości polskich obywateli los ich żydowskich współobywateli był obojętny. (...) W tym samym czasie byli też ludzie, podobnie jak w innych okupowanych państwach, którzy aktywnie wspierali wysiłek Niemców dążących do tego, aby pozbyć się Żydów. Byli też inni, jednak było ich naprawdę niewielu, którzy chcieli podejmować ryzyko, pomagali Żydom organizując dla nich schronienie lub ucieczkę.

Trzeba pamiętać, że antysemityzm był stosunkowo silny w Polsce już przed niemiecką okupacją. Częściowo był on podsycany przez kościół katolicki. To wyjaśnia dlaczego niektórzy Polacy nie będący Żydami wykorzystywali możliwość, jaką dawała im okupacja, aby donosić na Żydów i pomagać okupantom w eksterminacji. Niektórzy robili to ze względu na ogólną nienawiść przeciwko Żydom. Inni chcieli w ten sposób się dowartościować lub wyrównać stare rachunki z sąsiadami-Żydami.

Można więc powiedzieć, ze niektórzy Polacy aktywnie pomagali w antyżydowskich akcjach. Większość Polaków, którzy nie byli Żydami, pozostawała jednak w pewien sposób bierna. Nie robili nic w związku z losem swoich żydowskich rodaków. Należy także pamiętać, że wśród Żydów było wielu żołnierzy, którzy walczyli w polskich oddziałach przeciwko niemieckim i sowieckim jednostkom. Z tego co wiem, polski rząd na uchodźstwie w Wielkiej Brytanii czynił pewne wysiłki, aby ocalić polskich Żydów, ale to niewiele dało.

USA

Dr Katja Wezel, historyk i wykładowca Uniwersytetu w Pittsburghu, znawczyni XX-wiecznych totalitaryzmów

Kiedy uczę o międzywojniu i nazistowskiej Europie zawsze akcentuję, że nacjonalizm był w Polsce bardzo silny (podobnie jak w innych państwach Europy Centralnej, w tym czasie), a Polacy będąc pod rządami Rosji od ponad 100 lat, dążyli do budowy państwa przede wszystkim dla Polaków.

(...)

Wyjaśniam także, że w Europie Środkowo-Wschodniej było powszechne to, że Żydzi mieszkali w gettach, zwłaszcza w miastach z wieloma grupami Żydów, takich jak Wilno czy Łódź. To sprzyjało antysemityzmowi, ponieważ Żydzi byli postrzegani jako "inni".

(...)

Kiedy uczę o Holokauście i obozach zagłady na okupowanym przez nazistów terytorium Polski, zawsze wyjaśniam moim studentom, że państwo Polskie wtedy nie istniało, a na skutek paktu Hitlera ze Stalinem, kraj został podzielony między nazistów, a sowietów. Odtąd Polacy nie mieli autorytetu na własnej ziemi i musieli walczyć o przetrwanie.

(...)

Jednak mówię także moim studentom, że antysemityzm i fakt, iż Polacy postrzegali Żydów jako „innych”, pomaga wyjaśnić dlaczego Polacy ogólnie nie starali się bardziej chronić Żydów przed zsyłką do obozów zagłady, a nawet uczestniczyli w ich zabijaniu np. w Jedwabnem.

Tak zemścili się na oprawcy z Auschwitz-Birkenau. Nie mieli dla niego litości

....

Szokuje to was? A kto niby rozpowszechnil nazizm i komunizm? UCZELNIE NIEMIEC I ROSJI! To sa bestie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 8:52, 10 Lip 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
​"Breaking Bad" po polsku. 79-letni "chemik" prowadził laboratorium amfetaminy
​"Breaking Bad" po polsku. 79-letni "chemik" prowadził laboratorium amfetaminy

50 minut temu

300 litrów różnych odczynników chemicznych, 1,2 kg amfetaminy, 50 litrów substancji i aparatura do produkcji - to wszystko policjanci CBŚP znaleźli w nowoczesnym laboratorium wytwarzającym amfetaminę w Mazowieckiem. Zatrzymano trzy osoby, wszyscy usłyszeli zarzuty.
Zatrzymany 79-latek
/Policja /Policja

Policjanci poznańskiego CBŚP od kilkunastu dni pracowali nad odkryciem lokalizacji laboratorium amfetaminy w województwie mazowieckim. Ustalili, że osoby tam "pracujące" będą jechały samochodem w okolicy Wołomina. Wytypowane auto zostało zatrzymane do kontroli. W środku były dwie osoby, które przewoziły 50 litrów substancji używanej do wytwarzania narkotyku. Ustalono, że zmierzali do miejsca, gdzie następował końcowy etap produkcji amfetaminy - osuszanie substancji.
Substancja, którą przejęli policjanci
/Policja /Policja

W pobliżu laboratorium zatrzymano 79-letniego "chemika" i jego towarzysza. Policjanci odkryli linię produkcyjną do wytwarzania narkotyku. Znaleziono także ponad 300 litrów różnych odczynników chemicznych. Poza aparaturą i składnikami natrafiono także na 1,2 kg osuszonej amfetaminy.
Oprócz aparatury znaleziono także ponad kilogram amfetaminy
/Policja /Policja

Wstępne badania wykazały, że wytworzona amfetamina miała bardzo wysoki stopień czystości, a 79-letni "chemik" miał szeroką wiedzę na temat produkcji i cały czas doskonalił proces. Mężczyzna wykorzystywał nowatorską, mało znaną metodę, trudną do wykrycia.
79-latkowi grozi 15 lat więzienia
/Policja /Policja

Mężczyzna usłyszał zarzuty wytwarzania środków odurzających. Za ten czyn grozi do 15 lat więzienia. 79-latek został aresztowany na 3 miesiące. Kompani mężczyźni usłyszeli zarzuty udziału w wytwarzaniu narkotyków.

...

Wyksztalcenie bez Boga jest szkodliwe. Lepiej by ten czlowiek nic nie umial i prowadzil proste zycie. Wiedza sama w sobie niestety automatycznie do dobra nie prowadzi. Stad Drzewo Wiedzy z Raju to upadek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:37, 03 Sie 2017    Temat postu:

Ulepszyli geny w ludzkim embrionie. To „wyścig po genetycznie zmodyfikowane dziecko”?
Aleksandra Gałka | Sier 03, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Naukowcy po raz pierwszy usunęli z DNA embrionów człowieka mutację genetyczną. Skupiono się na tej, która powoduje choroby serca. Krok ten może pozwolić na wyeliminowanie wielu chorób, ale rodzi też wiele kontrowersji...

Badacze z Oregonu w USA ogłosili w środę 2 sierpnia, że z powodzeniem udało im się „wyciąć” wadliwą cząsteczkę DNA, która była odpowiedzialna za rozwój choroby zwanej kardiomiopatią przerostową. Schorzenie przejawia się przerostem lewej komory serca.


Nie pierwsze takie badania

Nad zespołem naukowców, którzy przeprowadzili eksperyment, pieczę sprawował dr Shoukhrat Mitalipov, który specjalizuje się w biologii reprodukcyjnej – na co dzień jest związany z Uniwersytetem w Portland.

To ważna informacja, biorąc pod uwagę, że dotychczas próby zmian genomu ludzkich zarodków przeprowadzano w Chinach. Wówczas próbowano wyeliminować mutację prowadzące do chorób krwi. Nie udało się jednak skorygować każdej komórki, stąd też embrion był czymś w rodzaju mozaiki zdrowych i chorych komórek.

Dodatkowo ta ingerencja doprowadziła do pojawienia się kolejnych mutacji. Jak deklarują naukowcy, w przypadku tych badań tego rodzaju skutki uboczne miały się jednak nie powtórzyć.

Z wynikami doświadczeń można się zapoznać w czasopiśmie „Nature”.
Czytaj także: Opętani przez demony? Papież spotkał się z chorymi na Huntingtona



Researchers in the US have successfully altered the DNA of an embryo to get rid of faulty genes. @ashleemullany #7News pic.twitter.com/eSdd0QY69E

— 7 News Adelaide (@7NewsAdelaide) August 3, 2017



Molekularne nożyce

Usunięcie mutacji było możliwe dzięki technologii CRISPR-Cas9, która wygląda jak molekularne nożyce. Podobno jest ona nieskomplikowana i tania. Została nawet określona mianem przełomu 2015 roku. Wciąż jednak wymaga dodatkowych testów i może być niebezpieczna.

Dla przykładu – CRISPR- Cas9 może wyciąć zbyt duży fragment DNA. Naukowcy uspokajają, że mimo wszystko wskaźnik dokładności jest dość wysoki – wynosi ok. 70 proc. Badacze orzekli także, że wyniki badań wskazują, iż 72 proc. embrionów jest wolna od mutacji wywołujących chorobę.

Embriony, które poddano badaniom, powstały z połączenia zdrowych kobiecych komórek jajowych oraz plemników mężczyzny cierpiącego na kardiomiopatię przerostową. Najprawdopodobniej po badaniach zostaną zniszczone i nie będą się dalej rozwijać.
Czytaj także: Nie ma usprawiedliwienia dla zabijania dzieci z zespołem Downa


Czy to bezpieczne?

Badania sugerują, że możliwe będzie zatrzymanie nawet 10 tysięcy chorób, które są przekazywane przez pokolenia. Prowokują jednak także do dyskusji nad etycznymi kwestiami takich eksperymentów.

Doktor Shoukhrat Mitalipov, kluczowa postać w zespole badawczym, zaznaczał, że każdy, u którego dokona się poprawki genetycznej, byłby wolny od choroby.

Stosując tę technikę możemy wyeliminować chorobę z określonej rodziny, jak i z całej ludzkiej populacji.

BBC podaje, że praktyka ta wcale nie ma stać się normą. Największą wątpliwością budzą kwestie związane z bezpieczeństwem, a może ono zostać zapewnione tylko przez prowadzenie poszerzonych badań.

Brytyjski portal poprosił o komentarz prof. Robina Lovella-Badge’a, genetyka z Francis Crick Institute. Zgodził się z tym, że metoda byłaby bardzo istotna dla wielu rodzin. Pozwoliłaby np. uniknąć przekazywania dzieciom genów, które powodowałyby zaburzenia czy nawet śmiertelne choroby. Ma jednak wątpliwości dotyczące tego, kiedy miałaby być wprowadzona:

Zdecydowanie jeszcze nie teraz. Minie całkiem sporo czasu, zanim będziemy pewni, że to będzie bezpieczne.
Czytaj także: Kiedy zaczyna się życie? Argumenty medyczne, etyczne, filozoficzne i biblijne


Czy to etyczne?

Pytania dotyczące moralnych aspektów eksperymentu zadawane są na różnych szerokościach geograficznych i przez różnych ekspertów.

Darren Griffin, profesor genetyki na Univeristy of Kent stwierdził:

Prawdopodobnie największym pytaniem, nad którym będziemy debatować najbardziej, jest to, czy fizyczne zmienianie genów w embrionie zapłodnionym pozaustrojowo powinno być w ogóle praktykowane.

Dodaje, że odpowiedź nie jest oczywista.

Równie dobrze powinniśmy debatować nad tym, czy moralnie akceptowalny jest brak działania, jeśli mamy dostęp do technologii, która pozwoliłaby zapobiec tym śmiertelnym chorobom.

Jak informuje BBC, badania zostały skrytykowane przed dr Davida Kinga z Humans Genetic Alert, który stwierdził, że są „nieodpowiedzialne” oraz nazwał je „wyścigiem po pierwsze genetycznie zmodyfikowane dziecko”.

Prof. Lovell-Badge uspokaja jednak:

Możliwość wyprodukowania zaprojektowanych dzieci, która jest nieuzasadniona w każdym przypadku, jest jeszcze bardziej odległa.

Ks. dr Tadeusz Pacholczyk, amerykański duchowny polskiego pochodzenia, który jest dyrektorem ds. edukacji w The National Catholic Bioethics Center w rozmowie z Catholic News Agency podkreślał, że zarodki zostały stworzone przy pomocy metody in vitro, by być później potraktowane jako materiał badawczy. Dodał także:

Ich wartość [embrionów – red.] jako istot ludzkich jest głęboko podważana za każdym razem, gdy są stwarzane, prowadzi się na nich eksperymenty, a następnie zabija. Co więcej, jeśli takie embriony miałyby dorastać, co zapewne nastąpi w przyszłości, prawdopodobnie skutki uboczne modyfikowania ich genów będą nie do uniknięcia.

Ks. dr Pacholczyk twierdzi także, że istoty ludzkie nigdy nie powinny być obiektem badań bez ich własnej świadomej zgody bądź bez zgody ich opiekunów lub gdy nie pojawia się konieczność walki o ich zdrowie czy życie.
Czytaj także: Wisiorek zrobiony z zarodka

Źródło: BBC, CNA, Nature.com

...

Bestie bo to tylko brzmi dobrze. Ale to jest destrukcja czlowieka na dodatek wyprodukowanego. Rownie dobrze mozna porwac kogos z ulicy i ucinac rece nogi ,,dla nauki" zeby nauczyc sie amputacji... Dla dibra chorych... Nazisci...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:22, 15 Sie 2017    Temat postu:

Negatywne emocje też... uszczęśliwiają

Wczoraj, 14 sierpnia (18:05)

Złe emocje także mogą być kluczem do szczęścia - przekonują izraelscy i amerykańscy naukowcy. Zaskakujące informacje na ten temat przynosi w najnowszym numerze czasopismo "Journal of Experimental Psychology". Okazuje się, że choć powszechnie uważamy, że szczęście dają nam pozytywne emocje, część z nas czuje się bardziej szczęśliwa, jeśli w ich życiu pojawiają się emocje, które po prostu uważają za słuszne. I mogą to być emocje negatywne, jak złość, czy nawet nienawiść. Przekonują o tym wyniki badań prowadzonych w 8 krajach, między innymi w Polsce.
Zdj. ilustracyjne
/DPA/Mascha Brichta /PAP

Autorzy pracy pokazują, że szczęście to skomplikowany proces, wymykający się prostemu opisowi, jakobyśmy odczuwali je tylko wtedy, gdy jest nam przyjemnie, jesteśmy wolni od trosk i pełni pozytywnych uczuć. Szczęście to coś więcej, niż zwykłe odczuwanie przyjemności i unikanie bólu. Poczucie szczęścia towarzyszy też przeżyciom, które są dla nas cenne i znaczące, którym towarzyszą emocje, jakie naszym zdaniem powinniśmy odczuwać - tłumaczy współautorka pracy, prof. Maya Tamir z Hebrew University of Jerusalem. Wszelkie emocje mogą być pozytywne w pewnych aspektach, negatywne w innych, niezależnie od tego, czy są przyjemne, czy nie.

W badaniach uczestniczyło 2324 studentów z ośmiu krajów: Stanów Zjednoczonych, Brazylii, Chin, Niemiec, Ghany, Izraela, Singapuru i Polski. Pytano ich, na ile poczucie szczęścia uzależniają od odczuwania emocji, które uznają za pożądane, w tym także emocji negatywnych. Okazało się, że większość, owszem, chciałaby odczuwać jak najwięcej pozytywnych i jak najmniej negatywnych emocji, nie było to jednak regułą. 11 procent deklarowało, że chcą odczuwać mniej pozytywnych emocji, jak miłość, czy empatia, 10 procent deklarowało, że zależy im na emocjach negatywnych, takich jak gniew, złość, czy nawet nienawiść. Grupy te niemal się nie przenikały.

Jak to zrozumieć? Autorzy pracy podają przykłady. Jeśli ktoś jest bardzo wrażliwy na los dzieci, szczęście może mu dawać własna złość na tych, którzy je źle traktują. Jeśli ktoś tkwi w toksycznym związku, może czuć się szczęśliwszy, jeśli swego partnera będzie darzył mniejszym uczuciem. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z oczekiwaniem, że więcej szczęścia przyniosą emocje negatywne, w drugim szczęścia upatruje się w osłabieniu emocji pozytywnych. To zaskakujące, ale - jeśli bliżej się temu przyjrzeć - przekonujące.

Badacze z Jerozolimy, a także University of Virginia i Keimyung University w Daegu koncentrowali się na razie na takich emocjach, jak złość, czy nienawiść, zamierzają dopiero sprawdzić, czy do szczęścia mogą przyczynić się też inne negatywne emocje, jak strach, poczucie winy, czy wstyd. Autorzy przypuszczają, że już dotychczasowe odkrycia mogą pomóc mierzyć się ze zjawiskiem rosnących, coraz bardziej nierealistycznych wyobrażeń na temat tego, jak chcielibyśmy i powinniśmy się czuć. W zachodniej kulturze ludzie chcą cały czas czuć się dobrze - dodaje Tamir. Jeśli czują się dobrze tylko przeważnie, a nie cały czas, mają wrażenie, że coś jest nie w porządku i ogólny poziom szczęścia się zmniejsza.

Trudno się z tym nie zgodzić. Niby wiemy, że szczęście nie polega tylko na tym, by było przyjemnie, ale... ostatnio jakby coraz łatwiej nam o tym zapomnieć.
Grzegorz Jasiński

...

Hitlerowi gazowanie ,,zydow" przynosilo ,,szczescie" tylko co w zwiazku z tym? Szczescie to nie doznanie chemiczne tylko stan duszy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:21, 05 Wrz 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
W Chinach możliwe będzie odtworzenie zmarłego psa. Pierwszy już się urodził
W Chinach możliwe będzie odtworzenie zmarłego psa. Pierwszy już się urodził

Dzisiaj, 5 września (07:52)

Longlong – tak nazywa się pierwszy w historii pies, sklonowany za pomocą technologii edycji genów. Urodził się w maju w pekińskim laboratorium Sinogene. Mi Jidong – szef projektu - ma nadzieję na wprowadzenie rewolucyjnych technologii wykorzystanych przy tym przedsięwzięciu na skalę komercyjną. Laboratorium przygotowuje trzy usługi: „New born” - odtworzenie zmarłego zwierzęcia z wykorzystaniem jego DNA, „Hope” - zachowanie DNA zmarłych zwierząt oraz „Creativity” - ulepszanie genów zwierząt.


Koszt sklonowania psa to - bagatela - 1,26 mln euro, ale kierownictwo laboratorium Sinogene ma nadzieję, że koszty zmaleją w najbliższej przyszłości. Co ważne, z DNA, z którego powstał Longlong, urodzone zostały jeszcze dwa inne psy.

Do tej pory udało się sklonować inne ssaki takie, jak: owce, krowy czy świnie, ale powielenie DNA psa jest jednym z najbardziej skomplikowanych przedsięwzięć jeżeli chodzi o dotychczasowe osiągnięcia w genetyce.
Wideo
Czy można odtworzyć zmarłego psa? W Chinach będzie to możliwe RUPTLY/x-news
RUPTLY/x-news

...

Czym tu sie cieszyc? Zaraz zabiora sie za ludzi. Bestie,


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:06, 31 Paź 2017    Temat postu:

Były inżynier Google’a i Ubera ogłosił, że chce stworzyć… Boga
Karol Wojteczek | 30/10/2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Niektóre poczynania, o które jest oskarżany Anthony Levandowski, budzą poważne wątpliwości etyczne.


N
iemierzalnie mądrzejszy od człowieka, zdolny odpowiedzieć na jego problemy, a nawet… zadecydować o jego doczesnym życiu. Wszystkie te przymioty przypisać można Bogu, ale też każdemu kolejnemu bijącemu rekordy mocy obliczeniowej superkomputerowi. Nic więc dziwnego, że sztuczna inteligencja otaczana bywa nimbem wszechmocy, stając się w laicyzującym się świecie obiektem para-kultu wielu jej użytkowników. I ciężko nawet określić to zjawisko mianem nowego, gdy już niemal 30 lat temu fenomenalnie przedstawił je w swoim „Dekalogu” Krzysztof Kieślowski.


Z tej perspektywy powstanie wspólnoty, w której sztuczna inteligencja stanie się oficjalnym przedmiotem czci, jawiło się raczej jako kwestia czasu niż wydarzenie rzeczywiście przełomowe. Równy miesiąc temu były inżynier Ubera i Google’a Anthony Levandowski (w ciemno założyć możemy jego polskie korzenie, choć w tym przypadku to raczej nie powód do dumy) złożył u kalifornijskich władz wniosek o rejestrację związku wyznaniowego Way of the Future (Droga Przyszłości), którego postulowanym celem jest stworzenie (sic!) Boga bazującego na sztucznej inteligencji, a który zapewnić miałby społeczeństwu nastanie ery powszechnego dobrobytu. Sama instytucja działa zresztą na Zachodnim Wybrzeżu już od dwóch lat jako organizacja non-profit.
Czytaj także: Sztuczna inteligencja. Wielka nadzieja czy wielkie zagrożenie?

Na papierze można się w jej założeniach doszukać nawet pewnego idealizmu i szlachetności, w tym jednak konkretnym przypadku szczególnie wnikliwie popatrzeć należy na wydarzenie przez pryzmat wcześniejszej działalności „Ojca Założyciela”. A niektóre poczynania, o które jest oskarżany, budzą poważne wątpliwości etyczne.

Przez 9 lat pracy w Google Levandowski zajmował się w głównej mierze badaniami nad rozwojem autonomicznych, nie wymagających kierowcy samochodów. Jego odejście z technologicznego giganta w styczniu ub. roku było dla branży dużą niespodzianką. Levandowski wraz z Liorem Ronem założył wówczas spółkę Otto, specjalizującą się w produkcji zestawów „samoprowadzących” dla samochodów ciężarowych. Kilka miesięcy później spółka przejęta została przez Ubera. Sam inżynier tłumaczył wówczas, że nie odpowiadało mu komercyjne, dążące do jak najszybszego spieniężenia projektu podejście władz Google’a.
Czytaj także: Czy komputer może mieć duszę? Kilka mitów na temat sztucznej inteligencji

Do tej pory wciąż jest idealistycznie i szlachetnie. Tyle, że w marcu br. spółka Waymo rozwijająca od grudnia ubiegłego roku zapoczątkowany przez Google’a projekt autonomicznych aut oskarżyła Levandowskiego o kradzież prawie 10 GB danych z technologiami, które następnie użyte zostały w badaniach, jakie nad autonomicznymi autami prowadzi Uber (gigant domaga się teraz od konkurenta niemal dwumiliardowego odszkodowania). Sprawa przerodziła się w Stanach w gigantyczny skandal, a sam Levandowski za brak współpracy w jej wyjaśnieniu został przez Ubera zwolniony i zajął się… tworzeniem związku wyznaniowego. Sami przyznacie, że nie są to dla powstającej „religii” okoliczności szczególnie korzystne.

Nawet jeśli jednak Levandowski okaże się niewinny, a jego intencje idealistyczne i szlachetne (wiemy, co jest takimi wybrukowane), pewnym pozostaje, że zawierzenie stworzonemu przez niego wirtualnemu bożkowi (czymkolwiek by on nie był) skutkować będzie… równie wirtualnym zbawieniem.

...

Bez watpienia opetany demonicznie. A ta ,,polskosc" jego to nje czasem z rodzaju ludu bankowego. Ten Leva to Czasem nie od Levi? Oczywiscie niekoniecznie ale Polak katolik to nie jest zdecydowanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:34, 30 Lis 2017    Temat postu:

Maszyna do eutanazji. Ułóż się wygodnie i naciśnij guzik
Aleksandra Gałka | 30/11/2017
Shutterstock
Komentuj



Udostępnij



Komentuj



Kapsuła Sarco – to najnowszy wynalazek jednego z najbardziej znanych aktywistów działających w Australii na rzecz eutanazji – doktora Philipa Nitschke.


J
ak informuje anglojęzyczny portal pro-liferski LifeNews.com, nad maszyną Nitschke pracował w Holandii przy pomocy pewnego inżyniera. Może z niej skorzystać, każdy kto otrzyma klucz dostępu. Panele można byłoby wydrukować w drukarce 3D i złożyć w dowolnym miejscu. Z kolei życie kończy się w bardzo prosty sposób – przez naciśnięcie guzika.






Cztery cyfry kodu i eutanazja

Aby móc skorzystać z Sarco potrzebne będzie wypełnienie specjalnego kwestionariusza dotyczącego zdrowia psychicznego. Dopiero po tym kroku będzie można otrzymać czterocyfrowy kod dostępu.

Osoba leżąc w kapsule, może ją uruchomić i wprowadzić ciekły azot, który natychmiastowo obniży poziom tlenu wewnątrz, doprowadzając do śmierci w ciągu kilku minut.

Twórca reklamuje swój wynalazek, podkreślając, że kapsułę można odłączyć od maszyny Sarco oraz wykorzystać jako „elegancką i błyszczącą trumnę”. Z kolei bazowa część maszyny może zostać wykorzystana ponownie.
Czytaj także: Eutanazja. Kilka mocnych argumentów na „nie”


Sarco – maszyna do eutanazji dla każdego

Dr Nitchke jako twórca wynalazku zrzeka się wyłączności praw tego projektu. Udostępnia projekt w tzw. trybie „open-source” – oznacza to, że każdy może go wykorzystać.

Zdaniem Australijczyka świat jest o krok bliżej celu. Jego zdaniem każda racjonalnie myśląca osoba może zakończyć swoje życie w sposób spokojny i niezawodny oraz w momencie, w którym się sam na to zdecyduje.



Podczas jednego ze spotkań w Kanadzie mówił o swoim wynalazku następująco:



Sarco nie stosuje, żadnych określonych leków ani nie wymaga specjalistycznej wiedzy, tak jak np. przy wprowadzeniu dożylnie igły. Każdy kto zda wstępny test, będzie mógł wejść do maszyny i legalnie zakończyć swoje życie.



Thank you @UnitarianUCV We had a great #euthanasia mtg today Somehow we always manage to visit U in Autumn which makes us extra lucky! pic.twitter.com/ZViOXNayHs

— Philip Nitschke (@philipnitschke) November 2, 2017


Wyjaśnił, że za rozwojem takiej maszyny stoi zapotrzebowanie osób starszych, których w miarę starzenia populacji przybywa. Dodał także argumenty dotyczące trudności z problemami prawnymi związanymi z pozyskiwaniem leków stosowanych w eutanazji.
Czytaj także: Eutanazja. Ktoś musi zabić

Źródło: LifeNews.com

...

Widzicie jacy zwyrodnialcy? Bilans wynalazkow i odkryc jest na ogol negatywny. Czlowiek dazy do zguby.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:26, 26 Sty 2018    Temat postu:

Watykan o sklonowaniu małp: Wywołuje wiele wątpliwości, bo dalszym krokiem jest człowiek


Dzisiaj, 26 stycznia (15:07)
Nie można dopuścić do "samobójstwa nauki" - tak przewodniczący Papieskiej Akademii Życia arcybiskup Vincenzo Paglia skomentował sklonowanie makaków w laboratorium w Chinach. Jak informowaliśmy w środę, dwie dekady po pierwszym udanym przypadku sklonowania zwierzęcia - owieczki Dolly - chińscy naukowcy nauczyli się stosować tę samą metodę transferu jądrowego do klonowania pierwszych naczelnych. W ten sposób w laboratorium Instytutu Neurologii Chińskiej Akademii Nauk w Szanghaju przyszły na świat Zhong Zhong i Hua Hua.

Sklonowane małpki Zhong Zhong i Hua Hua /CHINESE ACADEMY OF SCIENCES HANDOUT /PAP/EPA
Sklonowane małpki Zhong Zhong i Hua Hua/CHINESE ACADEMY OF SCIENCES HANDOUT /PAP/EPA
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:
Chińczycy po raz pierwszy sklonowali małpy. Oto Zhong Zhong i Hua Hua >>>>

W wywiadzie dla watykańskich mediów przewodniczący Papieskiej Akademii Życia arcybiskup Vincenzo Paglia ostro skrytykował ten eksperyment.
Musimy zadać sobie pytanie, czy wszystko, co człowiek potrafi zrobić, jest dobrem - oświadczył arcybiskup w wywiadzie opublikowanym na stronie internetowej Watykanu. Taka informacja wywołuje wiele wątpliwości, bo dalszym krokiem, po małpach, jest człowiek - stwierdził.
Jesteśmy zwolennikami nauki, którą uważamy za bardzo ważną i w żadnym razie nie chcemy jej blokować, ale z drugiej strony kochamy ją tak bardzo, że należy nie dopuścić do jej samobójstwa czy sprowadzania jej na dramatyczne tory - podkreślił Paglia.
Jeśli przekracza się Rubikon w kwestii, która dotyczy człowieka, stajemy przed wielkim pytaniem, czy technika koniec końców nie zniewoli człowieka, a to niestety oznacza przeciwieństwo tego, czym powinna się zajmować - ocenił hierarcha.
Jestem przekonany, że nie można zahamować badań naukowych, ale nie ma wątpliwości co do tego, że niezbędne jest uniknięcie sytuacji, w której wyrządzą one wręcz śmiertelne rany - podkreślił.
Szef Papieskiej Akademii Życia wyraził również przekonanie, że "świadomość ograniczeń jest jednym z decydujących wymiarów" działalności człowieka.


(e)
RMF FM/PAP

...

Bez watpienia to sa podchody pod produkcje potworow z ludzkich genow! Pekinczyki to komuchy nie ludzie. Oni nie maja zadnej moralnosci! Ewangelie odrzucili! Sami sa bestiami. Rzadzi nimi szatan. Ludzie musza sie nawrocic bo inaczej beda oni kara za grzechy jak Hitler.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:39, 10 Lut 2018    Temat postu:

komórki jajowe
autor: John Moll (2018-02-09 22:40)

Kategorie: naukamedycynabadaniaprzełomciekawostkiczłowiek


Źródło: Dreamstime.com
Zespół naukowców z Uniwersytetu w Edynburgu zdołał wyhodować komórki jajowe w laboratorium. Zostały one pobrane od dawców gdy były w najwcześniejszym etapie rozwoju, a badacze odtworzyli cały proces dojrzewania w warunkach in vitro. Jest to pierwszy tego typu eksperyment w historii, który zakończył się powodzeniem i co ważne - dotyczy on komórek ludzkich, a nie zwierzęcych.







Niedojrzałe komórki jajowe zostały pobrane z tkanki jajników i sztucznie wyhodowane w laboratorium. Naukowcy na przestrzeni ostatnich 30 lat starali się odtworzyć warunki sprzyjające dojrzewaniu tych komórek. Badania te pozwoliły opracować substancję zawierającą hormony, białka stymulujące wzrost oraz odpowiednie ilości tlenu. Jak widać, dekady starań na tym polu zakończyły się wielkim sukcesem.



Wyhodowana w warunkach laboratoryjnych dojrzała komórka jajowa - źródło: David Albertini/University of Edinburgh

Teraz naukowcy mają przed sobą kolejne wyzwania. Muszą przede wszystkim ulepszyć cały proces dojrzewania w warunkach laboratoryjnych, ponieważ spośród wszystkich komórek jajowych tylko 10% pomyślnie przeszło przez wszystkie etapy rozwoju. Ponadto, nie mamy pojęcia czy komórki te można w ogóle zapłodnić - nie znamy ich "jakości". Dopiero przyszłe eksperymenty mogłyby ewentualnie rozwiać te wątpliwości.



Badania nad ludzkimi komórkami jajowymi są nadzieją dla kobiet, które z powodu choroby nowotworowej nie mogą mieć dzieci. W przyszłości naukowcy mogliby pozyskiwać komórki jajowe z tkanek jajników, sztucznie hodować je w laboratorium i przechować je do późniejszego wykorzystania.

...

Juz sie boje ze zrobia potwory jakby malo ich bylo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:46, 21 Lut 2018    Temat postu:

Wyhodowano embrion owcy z ludzkimi komórkami
21 lutego 2018
Amerykańscy genetycy wyhodowali zarodek owcy, który zawierał niewielką część ludzkich komórek. Dzięki tego typu badaniom być może uda się stworzyć ludzkie narządy, które będą mogły posłużyć do przeszczepów, w ciałach zmodyfikowanych genetycznie zwierząt.

...

Naukowcy stworzyli LUDZKO-ZWIERZĘCĄ HYBRYDĘ - embrion owcy z ludzkimi komórkami

Uczeni ze Stanford University stworzyli ją z nadzieją na przyszłą hodowlę zwierząt, które mogłyby służyć jako nosiciele ludzkich organów do przeszczepów. Etyczna łamigłówka, że ho ho.

...

Bestie i potwory. Jaka kara?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:52, 08 Mar 2018    Temat postu:

Hybryda swinsko ludzka;
[img]human2.com.pl/wp-content/uploads/świńsko-ludzka-hybryda.jpg[/img]

Ohydne. Nie moge na to patrzec! WIDZICIE CO ONI SZYKUJA! ANTYCHRYST NAPRAWDE JEST ICH WLADCA!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:27, 23 Mar 2018    Temat postu:

Sądowe DNA bez tajemnic. Niesłusznie skazani przez naukę
23 marca 2018, 08:58 | Aktualizacja: 23.03.2018, 10:48
Facebook1Google Plus0Wykop0Tweet
źródło:MAGAZYN DGP

źródło: ShutterStock
99,99999 proc. Taka jest wiarygodność badania DNA. Tyle że ślepa wiara w matematykę może prowadzić do wielu niesłusznych skazań. Przykład z ostatnich dni: Tomasz Komenda.
Na ławie oskarżonych zasiada mężczyzna oskarżony o zabicie swojej żony. W ostatnich miesiącach między małżonkami się nie układało. Alibi mężczyzny jest niezbyt mocne. Jego skazanie wydaje się być przesądzone, bo na nożu, którym zabito kobietę, znaleziono jego ślady DNA. To jedyny dowód, ale bardzo mocny. W końcu prawdopodobieństwo uzyskania prawdziwego wyniku wynosi aż 99,99999 proc. Linia obrony wydaje się kuriozalna. Mężczyzna opowiada, że w dniu feralnego zdarzenia wziął rano prysznic i przez pomyłkę wytarł się w ręcznik żony. Następnie umyła się żona i wytarła się w ten sam ręcznik. Mężczyzna poszedł do pracy, żona również. Potem kobieta została napadnięta, sprawca przystawił jej nóż do policzka, a następnie poderżnął gardło. – I po prostu DNA mężczyzny przeniosło się z ręcznika jego żony na nią, a następnie z jej policzka na nóż sprawcy – przekonywał obrońca. Brzmi absurdalnie? Cóż, przeprowadzono eksperyment procesowy. Okazało się, że to możliwe. Sprawa miała miejsce w 2007 r. w Stanach Zjednoczonych. Przed sądem stanął lekarz. Wyszedł na wolność.

Oskarżonym o zabójstwo milionera zostaje bezdomny. Na ciele ofiary, która przebywała w domu, zostaje znalezione DNA włóczęgi. Musiał więc wejść do domu i zabić właściciela posiadłości, by go okraść. A więc sprawa jakich wiele. Policjanci zamykają ją w kilka dni. Prokuratorzy też. Bezdomny co prawda przekonuje, że to nie on. Ale kto by go słuchał? W trakcie procesu okazuje się, że włóczęga nie mógł zabić, bo w chwili popełnienia czynu przebywał na oddziale intensywnej opieki medycznej pobliskiego szpitala. Prokurator nie dowierza: „Ale przecież na ciele ofiary było DNA bezdomnego. Wszystko pasowało. Był motyw, jest DNA. Jak mogło dojść do błędu?”. Okazało się, że ratownicy medyczni, którzy wcześniej pomagali włóczędze, zostali także wezwani do zabójstwa milionera. I to oni przenieśli DNA jednego mężczyzny na drugiego. Ta opowieść też jest prawdziwa. Też zdarzyło się to w Stanach Zjednoczonych, w 2012 r.

Tajemnice morderstwa Jaroszewiczów

Wideo


O obu przypadkach opowiada mi prof. Ryszard Pawłowski, kierownik pracowni biologii i genetyki sądowej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, jeden z najwybitniejszych naukowców zajmujących się analizą DNA. Profesor śmieje się, że przypadki, gdzie wynik badania DNA w żaden sposób nie przekłada się na jego procesowe wykorzystanie w rozumieniu skazania oskarżonego, można by mnożyć.

Pokażmy to na przykładach z naszego podwórka. Mówi mi o nich doświadczony były policjant (chce pozostać anonimowy). – Ciekawa jest sprawa zabójstwa komendanta głównego policji Marka Papały w 1998 r. Na miejscu zdarzenia ujawniono ślady połowy Warszawy, w tym polityków – opowiada. Dlaczego? Wezwani do zdarzenia funkcjonariusze długo zwlekali z odgrodzeniem terenu, przez co wokół miejsca popełnienia zabójstwa kręcili się gapie. A już nawet po rozciągnięciu taśmy policyjnej na miejsce przybywało wielu z nich, w tym ministrowie. – Deptali buciorami po śladach, macali, co się tylko da. To były czasy, gdy była jeszcze mniejsza świadomość tego, że podczas oględzin można położyć całą sprawę – opowiada były funkcjonariusz.

Śmieje się też, że gdyby uznać stwierdzenie śladów biologicznych na miejscu zdarzenia za najmocniejszy dowód w procesie karnym, to najstraszniejszym seryjnym mordercą byłby pewien prokurator, już w stanie spoczynku. – Przychodził na miejsce zdarzenia, gdzie np. leżał nóż. Podnosił go z ziemi gołą ręką i wołał do techników kryminalistycznych: „Czy panowie to widzieli?”. Nie, zakrwawionego noża nie zauważyli – śmieje się policjant.

I dodaje, że dla przypadków, w których policjanci, prokuratorzy, a nawet sędziowie chcieli dotknąć gołą ręką broni, z której zabito człowieka, nie starczyłoby palców u rąk.

>>> Czytaj też: Mundial w Rosji jak olimpiada w Niemczech za Hitlera? Kreml: Wypowiedź Johnsona jest "ohydna" i "obraźliwa"

Prawda objawiona

– Dowód z opinii biegłego w zakresie badań DNA to mocny dowód, ale nie musi przesądzać o winie oskarżonego. Sam fakt znalezienia czyichś śladów na ciele ofiary lub w jej mieszkaniu nie świadczy o tym, że ta osoba popełniła przestępstwo.

Nadal wielu prawników – sędziów, prokuratorów, adwokatów – przywiązuje dużą wagę do opinii biegłych i traktuje je jako dowód szczególny. Trudno w takiej sytuacji go kwestionować na sali sądowej. Ważne jest, aby sędziowie posiadali odpowiednią wiedzę, która pozwoli im prawidłowo oceniać opinie biegłych – mówi adwokat Łukasz Wiśniewski, wspólnik w kancelarii Chojniak i Wspólnicy, współautor raportu o niesłusznych skazaniach.

Znów posłużmy się przykładami, mniej abstrakcyjnymi.

Kobieta zostaje zgwałcona i zabita. Zostaje pobrany wymaz z jej dróg rodnych. Okazuje się, że ujawniono spermę jej chłopaka. Czy to oznacza, że on ją zabił? W żadnym razie – mogli przecież uprawiać w ostatnim czasie seks.

Do mieszkania nastąpiło włamanie. Znaleziono ślady mężczyzny, który występował w policyjnej kartotece. Tyle że tenże mężczyzna wcale nie zaprzecza, że był w okradzionym mieszkaniu. Tyle że trzy dni wcześniej. Właściciele lokalu to potwierdzają; montował kablówkę. Czy ujęta osoba jest sprawcą? Być może. Ale wynik badań DNA to w tym przypadku za mało do skazania.

A jak wynika z rozmów z ekspertami, nadal zdarzają się sprawy, gdy badanie DNA w zasadzie zamyka sprawę. – Sędzia nie może traktować wyniku analizy DNA jako prawdy objawionej. Musi podchodzić do zgromadzonego materiału dowodowego z należytym krytycyzmem. Szukać rozbieżności. Oczywiście może dać większą wiarę wynikowi badania śladów biologicznych niż np. przesłuchanemu świadkowi. Ale powinien zwrócić uwagę na wszystkie okoliczności. Nie można przecież skazać człowieka, gdy ma niepodważalne alibi – podkreśla Marek Celej, karnista, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie.

A czy niektórzy sędziowie traktują wynik analizy DNA jak prawdę objawioną? – Zdecydowana większość sędziów orzekających w wydziałach karnych dobrze zna się na wykonywanej pracy. Podchodzą oni bardzo wnikliwie do wszystkich dowodów. Ale nie ma co się oszukiwać, znajdują się jednostki, które podążają drogą na skróty – przyznaje sędzia Celej.

Niebezpieczna mieszanka powstaje, gdy oskarżony trafi na takiego sędziego, a sam nie ma dobrego adwokata. – Z raportu, którego jestem współautorem wynika, że ryzyko niesłusznego skazania rośnie, gdy oskarżony jest osobą biedną, nieporadną, z ułomnościami. Rośnie, gdy oskarżony był już wcześniej karany. Niewątpliwie łatwiej jest bronić się osobie, która ma lepszy status materialny. Może ona zatrudnić dobrych adwokatów i zlecić prywatne ekspertyzy, które mogą wpłynąć na wynik procesu – wyjaśnia mec. Wiśniewski.

Zdaniem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w polskich więzieniach siedzi kilkaset niewinnych osób. Część z nich ma żelazne alibi, np. w chwili popełnienia czynu przebywali w zupełnie innym województwie niż to, w którym doszło do przestępstwa.

– Analiza DNA to wspaniałe narzędzie, we współczesnym procesie karnym najlepsze, jakie istnieje. Jednak pod warunkiem, że wszyscy uczestnicy postępowania podchodzą krytycznie do uzyskania wyników, a nie traktują ich niczym prawdę objawioną – zaznacza prof. Ryszard Pawłowski.

Bo choć skuteczność badań jest ogromna i wynik graniczy z pewnością, to błędów nie brakuje.

Po pierwsze – nadal nie do końca rozumiemy, jak wygląda zostawianie przez nas śladów biologicznych. A trzeba wiedzieć, że zostawiamy swoje DNA wszędzie. Jeśli podamy komuś dłoń na powitanie – przeniesiemy na niego swoje DNA. Jeśli dotkniemy klamki, zostanie na niej po nas ślad. Jeżeli ktoś czyta Magazyn DGP w kawiarni, jego DNA może powędrować z kartek gazety na rzeczy osobiste kolejnego czytelnika. Ślady mogą się też przenosić z osoby A, która spotkała się z B, na osobę C. Niektóre zostają przez wiele dni.

– Dlatego w postępowaniu karnym sąd musi brać pod uwagę wszystkie dowody. Obowiązuje tzw. swobodna ocena dowodów. Zgodnie z art. 7 kodeksu postępowania karnego organy postępowania kształtują swoje przekonanie na podstawie wszystkich przeprowadzonych dowodów, ocenianych swobodnie z uwzględnieniem zasad prawidłowego rozumowania oraz wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego – tłumaczy wiceminister sprawiedliwości dr Marcin Warchoł. – Nie może być więc tak, że sędzia ma dowód z badania DNA i nie patrzy na alibi sprawcy. To zaprzeczenie podstawowym zasadom procesu karnego – zaznacza.

Na różnice między samym wynikiem takiej ekspertyzy a jej użytecznością dla postępowania karnego zwracał uwagę pewien czas temu na naszych łamach prof. Piotr Girdwoyń z Katedry Kryminalistyki UW. Jego zdaniem badania DNA urosły w ostatnich dekadach do rangi kultowej dziedziny uchodzącej za wzór naukowości. Jednak – jak uważa Girdwoyń – stosunkowo niewielu prawników rozumie, na czym one właściwie polegają i jakie są obecnie ich możliwości. Jeszcze kilka lat temu, kiedy specjaliści z dziedziny kryminalistyki dostawali mieszaninę krwi sprawcy i ofiary, nie potrafili rozróżniać, które DNA pochodzi od kogo. Dostępne dziś technologie pozwalają już na separowanie pojedynczych komórek oraz izolowanie z nich DNA. Teoretycznie nawet jedna komórka pozostawiona na miejscu zdarzenia może więc zostać zidentyfikowana. Z punktu widzenia naukowego to wielkie odkrycie. Ale patrząc na to od strony procesowej, może pojawić się problem. „Położyła pani teraz telefon na stoliku, którego wcześniej dotykałem. Istnieje prawdopodobieństwo, że na blacie znajduje się komórka mojego nabłonka skóry. Przypuśćmy, że pani telefon zostanie za pewien czas znaleziony na miejscu jakiegoś zdarzenia i okaże się, że jest na nim moje DNA. Ale jaki ja mam związek z tym zdarzeniem? To, co przekonująco wygląda w serialach kryminalnych, w praktyce nie zawsze bywa oczywiste” – mówił prof. Girdwoyń Paulinie Szewiole.

Po drugie, badanie jest nierówne badaniu. Przykładowo w głośnej w ostatnich tygodniach sprawie Tomasza Komendy, który najprawdopodobniej niesłusznie przesiedział w więzieniu 18 lat za zgwałcenie i zabójstwo 15-latki, zastosowano prosty test komercyjny. Ryzyko pomyłki w jego przypadku wynosiło 3 proc. Dziś takich testów już się nie używa, ale nadal śledczy starają się przypisywać winę oskarżonym na podstawie badań DNA, z których niewiele wynika. Zdarzają się przypadki, gdy prokurator wnosi o wyrok 25 lat pozbawienia wolności na podstawie tego, że z badań wynikło jedynie to, że czyn musiała popełnić osoba płci męskiej. A na ławie oskarżonych siedzi właśnie mężczyzna.

– Pamiętajmy, że to nie wina prokuratury. Ocena materiału dowodowego należy do sądu. I to sąd, aby skazać oskarżonego, musi mieć 100 proc. pewności, że to właśnie ta osoba popełniła przestępstwo. Prokurator nie musi być pewny. Niektórzy eksperci uważają, że można skierować akt oskarżenia nawet w sytuacji, gdy zdaniem śledczych prawdopodobieństwo, że dana osoba dopuściła się czynu zabronionego, wynosi 50 proc. – zastrzega wiceminister Warchoł.

Po trzecie, nawet przy założeniu, że wszyscy uczestnicy postępowania zdawaliby sobie doskonale sprawę z tego, że sam fakt ujawnienia czyjegoś DNA to za mało, nadal jest spore ryzyko pomyłki. A przynajmniej znacznie większe niż 0,00001 proc. Bo zdarzają się błędy ludzkie. Prof. Pawłowski mówi, że z niedawno przeprowadzonych badań przez jeden z holenderskich instytutów wynika, że w jednym na 200 przypadków analizowania próbek materiału genetycznego dochodzi do ludzkiego błędu. Wystarczy pomylić próbki. – Badania genetyczne stały się ogromnym biznesem. Powstaje wiele laboratoriów, które nie przestrzegają najwyższych standardów – stwierdza Pawłowski.

Mecenas Łukasz Wiśniewski z kolei podkreśla, że rynek nie znosi próżni. – Sędziowie wiedzą, które jednostki badawcze są najlepsze, ale w nich na opinie trzeba czekać niekiedy półtora roku. Decydują się więc na wybór innych, by nie przeciągać procesu. Niektóre placówki są świetne i niczym nie ustępują państwowym, ale są też kiepskie – tłumaczy prawnik.

>>> Czytaj też: Korea Południowa boryka się ze śmiercią w samotności. Najbardziej narażeni są mężczyźni w średnim wieku

Marność biegłych

Kolejna okazja do błędu jest przy sporządzaniu opinii przez biegłego i potem przy jej obronie w sądzie. Trzeba wiedzieć, że sąd karny nie dostaje samego wyniku badania DNA. Dowodem dla niego jest opinia biegłego, który jest fachowcem w tym obszarze. – Sędzia nie musi być specjalistą w każdej dziedzinie, to oczywiste. Nie musi więc znać się szczegółowo na analizie śladów biologicznych. Powinien jednak mieć na tyle wiedzy, by wiedzieć, jakie pytania zadawać biegłemu, by podejść do przedłożonej opinii krytycznie – twierdzi sędzia Marek Celej. Choć, jak zaznacza, niekiedy niemożliwe jest, by sędzia dostrzegł wszystkie niuanse.

– Gdy zaczynałem orzekać, sądziłem w sprawie znanego włamywacza. Biegły przedstawił opinię dotyczącą sposobów dokonywania włamań, ja zadałem kilka pytań. Ani obrońca oskarżonego, ani prokurator nie chcieli o nic dopytywać. Patrzę, podnosi rękę sam oskarżony. Pyta, czy on może porozmawiać z biegłym. Mówię mu, że oczywiście ma takie prawo. Ten więc zwrócił się do biegłego i mówi mu tak: „Cieszę się, że pan przyszedł. Porozmawiajmy jak fachowiec z fachowcem”. I oskarżony obalił opinię biegłego. Przekonał mnie, że to on ma rację, a nie biegły – opowiada Celej.

W Polsce niestety brakuje biegłych i brakuje pieniędzy. Najlepiej by było, gdyby w jednej sprawie karnej pojawiały się dwie opinie. Wówczas ryzyko ludzkiego błędu byłoby mniejsze. A gdyby opinie się wzajemnie wykluczały, a sędzia nie wiedziałby, której dać wiarę, można by zlecić sporządzenie trzeciej. Gdyby i to nie rozstrzygnęło wszystkich dylematów, należałoby oskarżonego uniewinnić. Bo sąd musi mieć pewność, że to osoba siedząca na ławie oskarżonych popełniła czyn. Wszystkie wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść oskarżonego.

Ścieranie się biegłych na opinie było jednym z założeń kontradyktoryjnego procesu karnego, który miał w Polsce obowiązywać, ale reforma została zawrócona, gdy rząd Prawa i Sprawiedliwości doszedł do władzy. – Byłoby to prawo dla bogatych. Jaką możliwość miałby np. pan Tomasz Komenda na to, by zlecać prywatne ekspertyzy i przekładać opinię zatrudnionych przez siebie biegłych? Żadną – ripostuje wiceminister Marcin Warchoł. Zamożni zresztą już teraz mają większą możliwość obrony. Jeśli oskarżony zdecyduje się zapłacić za dodatkową opinię, sąd może ją dopuścić, a tym samym wziąć pod uwagę przy wydawaniu wyroku.

Kłopotem jest bardzo różny poziom biegłych. Ministerstwo Sprawiedliwości przyznaje, że w wielu dziedzinach dobrych fachowców brakuje. – Trzeba powiedzieć wprost, niektórzy biegli odstawiają fuszerkę. Ich opinie są pisane na kolanie, niedokładnie. Nie są warte nawet 5 zł. Ba, są szkodliwe, bo mogą doprowadzić do skazania niewinnej osoby – twierdzi wiceminister Warchoł. Utkwił mu w pamięci przypadek biegłego z zakresu medycyny, którego opinia doprowadziła do aresztowania mężczyzny pod zarzutem uduszenia żony poduszką. Okazało się, że kobieta miała zaawansowane zmiany miażdżycowe, które były przyczyną zgonu. Biegły nie mógł tego jednak wiedzieć, gdyż nie chciało mu się dokładnie przeprowadzić sekcji zwłok. A dokumenty z sekcji „podkręcił”, by nie rzec, że sfałszował.

Mecenas Łukasz Wiśniewski zaś przypomina, że o potrzebie uchwalenia ustawy o biegłych sądowych mówi się od ponad 10 lat. Ale nadal jej nie ma. – W obowiązujących przepisach brak jest realnych mechanizmów kontroli nad jakością pracy biegłych – spostrzega Łukasz Wiśniewski.

Sędziowie więc muszą być bardzo uważni i bazować na rozsądku. Gdy staje przed sądem profesor z 30-letnim stażem zawodowym z uznanej placówki, zapewne w większym stopniu można zawierzyć jego stanowisku, niż gdy przed sądem staje młokos, który sporządził dopiero trzecią opinię. – Choć sędzia zawsze musi zachować czujność. Przecież profesor też się może pomylić – zastrzega Marek Celej.

Nowe możliwości

Analiza DNA będzie za to miała coraz większe znaczenie w pracy wykrywczej. Media, często te chcące szokować, co rusz piszą, że na podstawie śladów DNA można sporządzić już portret pamięciowy osoby, która swój kod genetyczny pozostawiła.

Brzmi jak science fiction. Ale, jak przekonuje prof. Ryszard Pawłowski, to już rzeczywistość. Na podstawie badania DNA można określić wygląd zewnętrzny: kolor skóry, kolor oczu, kolor włosów (ten ostatni to kolor z młodzieńczych lat – czyli osoba siwa będzie oznaczona np. jako brunet). Ba, można też określić to, czy ktoś ma piegi. Do tego, rzecz jasna, przybliżony wiek. Za to nie da się rzetelnie wskazać tego, co wydawałoby się najprostsze, czyli wzrostu. Odpowiada za to zbyt wiele różnych genów.

– W Stanach Zjednoczonych istnieją już firmy, które przygotowują portrety pamięciowe osób na podstawie analizy DNA. Wyniki są obiecujące. Tak więc to, co jeszcze 20 lat temu traktowaliśmy jako sci-fi, zaczyna być właśnie świetną metodą wykrywania przestępstw. Być może jeszcze zbyt skomplikowaną i drogą, by stosować ją na co dzień, ale na przestrzeni dekady będzie to już standard – uważa prof. Ryszard Pawłowski.

...

Nie traktujcie nauki jak Boga! Tu nie ma 100% pewnosci. Inaczej w Ewngelii. W 100% to co mowil Jezus jest prawda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:03, 28 Mar 2018    Temat postu:

Naukowcy zbudowali zaawansowany komputer biologiczny, zawierający ludzkie komórki
autor: John Moll (2018-03-27 22:45)

Kategorie: naukatechnologiabiologiczne komputerynowa technologiaciekawostkiInformatyka


Źródło: Flickr/amy leonard/CC BY-ND 2.0
Zespół naukowców z Politechniki Federalnej w Zurychu oraz Uniwersytetu Bazylejskiego zaprezentował niezwykły komputer. Wynalazek różni się od dzisiejszych maszyn tym, że nie potrzebuje do pracy prądu elektrycznego ani okablowania. Jest to prawdziwy żywy komputer, który zawiera żyjące ludzkie komórki i potrafi wykonywać obliczenia.







Szwajcarscy uczeni stworzyli bardzo prosty system obliczeniowy z pomocą dziewięciu różnych populacji komórek. Biologiczny komputer potrafi przetwarzać informacje używając podstawowych bramek logicznych – AND, NOT i OR. Wszystkie układy cyfrowe oparte są o bramki logiczne, ale możliwości szwajcarskiego biokomputera wskazują, że naukowcy dokonali na tym polu znaczącego postępu.



Wykorzystane komórki ludzkie reagują na sygnały chemiczne, lecz zostały zmodyfikowane w taki sposób, aby każda z nich wykonywała jedną konkretną instrukcję obliczeniową. Zespół zdołał do tej pory wykonać podstawowe zadania z dodawania z pomocą kilku komórek. Jednak w ramach tego projektu naukowego, wynalazcy opracowali specjalne programy genetyczne dla każdej grupy komórek, które wchodzą w skład tego biokomputera.



Dotychczas powstało kilka tego typu urządzeń, lecz żadne z nich nie może równać się z powyższym wynalazkiem. Opracowanie takiej biomaszyny nie jest łatwym zadaniem, gdyż materiały biologiczne wchodzące w skład takich systemów są bardziej nieprzewidywalne. Skoro to takie trudne, dlaczego w ogóle pracuje się nad takimi urządzeniami? Zdaniem naukowców, biologiczne komputery mogą posłużyć między innymi w medycynie – systemy tego typu można byłoby wszczepiać w organizmy żywe, aby wykrywały i zwalczały różne choroby.

...

A czesci ludzkie to skad wzieli. Strach sie bac!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:16, 25 Kwi 2018    Temat postu:

Postęp w transplantologii już niedługo może umożliwić mężczyznom zajście w ciążę

przez Mika
7 dni temu
Wygląda na to, że wkraczamy w nową erę, w której rodzenie dziecka nie będzie przywilejem zarezerwowanym jedynie dla kobiet. Sukces w transplantologii, a konkretniej przeszczep macicy, sprawił, że lekarze postanowili przekroczyć kolejną granicę.

Pierwotnym założeniem przeszczepów macicy było umożliwienie bezpłodnym kobietom urodzenie własnego dziecka.

Jednak jak twierdzi dr Richard Paulson, prezes Amerykańskiego Towarzystwa Medycyny Reprodukcyjnej, sukces na tym polu umożliwi przeprowadzenie podobnych operacji osobom, które rozpoczęły życie jako mężczyźni. Choć mowa tutaj głównie o osobach transseksualnych, czołowi profesorowie mają już własną wizję.

PregnancyUdostępnij

Dr Paulson wyjaśnia, że nie ma anatomicznego powodu, dla którego macica nie mogłaby zostać skutecznie wszczepiona mężczyźnie.

Dodaje również, że z pewnością pojawią się pewne wyzwania, jednak obecnie nie ma żadnych powodów, by przypuszczać, że jest to niemożliwe. Choć kształt miednicy mężczyzn i kobiet nieco się różni, mimo wszystko znajdzie się miejsce dla nowego organu.

Póki co, wiadomo, że poród mężczyzny lub kobiety transseksualnej musiałby się odbyć przez cesarskie cięcie.

Procedura okazuje się niezwykle skomplikowana, gdyż konieczne mogłoby się okazać podawanie hormonów, by odtworzyć zmiany zachodzące w ciele kobiety podczas ciąży. Paulson i jego koledzy traktują to jednak jako wyzwanie, którego chętnie się podejmą pomimo ryzyka.

Postęp w transplantologii już niedługo może umożliwić mężczyznom zajście w ciążę
Udostępnijfatherly
Głos jednak postanowili zabrać brytyjscy profesorowie, którzy uważają, że zabiegi planowane przez Paulsona są absolutnie nieetyczne.

Oksfordzki profesor etyki praktycznej, Julian Savulescu, twierdzi, że krzywda psychologiczna wyrządzona dziecku rodzącemu się w ten sposób jest absolutnie nieporównywalna. Prawo brytyjskie również zabrania takich procedur zgodnie z Ustawą o zapłodnieniu i embriologii człowieka z 2008 roku. Wygląda na to, że ktoś przewidział takie okoliczności.

...

Zwyrodnialcy chca zbokom dzieci produkowac. Kara smierci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:48, 26 Kwi 2018    Temat postu:

Koncerny farmaceutyczne nie zlikwidują chorób, bo im się to nie opłaca

Filip Geekowski | 26.04.2018, 10:00


Goldman Sachs, jeden z największych na świecie banków inwestycyjnych, przygotował tajny raport na temat opłacalności walki koncernów farmaceutycznych z najróżniejszymi chorobami, rozwojem technologii modyfikacji genetycznych i terapii genowych. Raport wyciekł do mediów.

Jest on potwierdzeniem tego, co nie powinno być dla nikogo żadną tajemnicą. Przygotowanie skutecznych leków na choroby dręczące ludzkość i tworzenie nowych terapii jest zwyczajnie nieopłacalne. Dla koncernów lepiej jest budować chore społeczeństwo, utrzymywać je w takim stanie jak najdłużej, a nawet tworzyć nowe choroby, na które nie ma jeszcze lekarstw.

Salveen Richter, analityk Goldman Sachs, autor notatki, stwierdził w niej, że skuteczne jednorazowe leki w terapiach genowych są najbardziej pożądanymi wśród pacjentów borykających się z chorobami. Problem w tym, że szybkie i skuteczne wyleczenie choroby przyniesie też jednorazowy zysk, a koncernom chodzi przecież o stałe przychody.

Richter podał nawet przykład na potwierdzenie swojego poglądu. W 2015 roku na rynek wprowadzono skuteczny na 90 procent lek na zapalenie wątroby typu C. Jego twórca, koncern Gilead Sciences, początkowo w skali roku zarobił na sprzedaży leku ponad 12,5 miliarda dolarów. Teraz jest to ok. 4 miliardy dolarów, więc różnica jest kolosalna.

imagsooflfklepekongigugo56fe943 Koncernom nie opłaca się tworzyć skutecznych leków. Fot. PxHere.

Lepiej byłoby dla Gilead Sciences stworzyć lek, który utrzymywałby pacjentów w lepszym zdrowiu, ale jednocześnie nie wyleczyłby ich całkowicie. Wówczas firma mogłaby liczyć na stałe i ogromne zyski.

Jeszcze lepiej będzie, gdy lek spowoduje wystąpienie efektów ubocznych, które też trzeba będzie leczyć lekami. Wszystko sprowadza się do faktu, że perfekcyjny plan rozwoju koncernów, to przemiana chorego społeczeństwa w stałych klientów koncernów farmaceutycznych.

Być może właśnie dlatego dotychczas w tak wielkich bólach rodziły się skuteczne leki na najgroźniejsze choroby świata, a najnowsze odkrycia naukowe zamiast służyć społeczeństwu, natychmiast lądują w sejfach koncernów i nigdy nie ujrzą światła dziennego.

..

Szok! Uzalezniaja od lekow zamiast leczyc! To prokurator! A za to jest pieklo bo to od szatana oczywiscie. Kazdy ma obowiazek pomoc choremu najlepiej jak sie da! To nie jest dobra wola. TO OBOWIAZEK! Umiesz to pomagasz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:44, 10 Maj 2018    Temat postu:

Zmarł David Goodall: 104-latek poddał się eutanazji w Szwajcarii

Nie był śmiertelnie chory, nie trapiły go żadne poważne dolegliwości, ale nie chciał już dalej żyć. Najstarszy australijski naukowiec, 104-letni botanik i ekolog David Goodall, zmarł 10 maja około godz. 12.30 w klinice w Bazylei w wyniku eutanazji. Jego kontrowersyjna decyzja wywołała falę dyskusji

...

I co? Poszedl do piekla... A wytrzymal by jeszcze troche ile mu zostalo? I bylo by niebo. Naukowy belkot tak moze zdemolowac rozum ze koniec. Gdyby byl prostym czlowiekiem na wsi bez naukowosci a za to z wiara osiagnal by teraz szczescie...
Jedyna szansa ze mu rozum wysiadl. To moze czysciec. Pomodlcie sie. Naukowcy sprawiaja olbrzymie klopoty Bogu. Trudno ich uratowac od piekla. To jest w objawieniach. Strzecie sie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:21, 20 Cze 2018    Temat postu:

SZTUCZNA INTELIGENCJA OD GOOGLE PRZEWIDZI ŚMIERĆ
Dzisiaj, 20 czerwca (14:21)
Najnowsze osiągnięcia Google w kontekście sztucznej inteligencji znów przesuwają granice. Amerykańska firma stworzyła rozwiązania, które są w stanie przewidzieć śmierć pacjenta w szpitalu.

Sztuczna inteligencja od Google zaczyna być coraz potężniejsza. Technologia w najbliższych latach może zostać wdrożona do szpitali. Amerykańska firma stworzyła specjalne algorytmy, które po przeanalizowaniu szerokiego zakresu danych były w stanie przewidzieć czy dany pacjent będzie żył w ciągu 24 godzin od danego momentu. AI zbiera dane na temat wieku, pochodzenia etnicznego czy płci. Do tego wszystkiego system dodaje również informacje pochodzące z odręcznych notatek oraz przetwarza je na bieżąco. Skuteczność w przypadku przewidywania śmierci w przeciągu najbliższych 24 godzin? Według naukowców aż... 95 procent.

REKLAMA

Sztuczna inteligencja może przełożyć się na polepszenie opieki zdrowotnej oraz wdrażanie skuteczniejszego leczenia - przynajmniej w niektórych przypadkach. Oprócz tego, same algorytmy mogą przyczynić się do kolejnych przełomów w medycynie.

Google dostarczy do szpitali również inne technologie pozwalające zautomatyzować chociażby sam system przyjmowania pacjentów. Od rejestracji do wypisu, sztuczna inteligencja będzie monitorowała stan użytkownika oraz zapisywała informacje na jego temat w czasie rzeczywistym.

Czy takie pomysły przyczynią się do poprawy naszego zdrowia w przyszłości? Oby tak właśnie się stało.

...

A jak sie nie bedzie zgadzac to,, pomogą" eutanazją... I osiagna zgodnosc. Strach sie bac. Za co oni sie biora? Zdecydowanie dont be evil!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy