Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Werteryzm

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:12, 28 Sie 2011    Temat postu:

Samobojstwo jest zjawiskiem , smutnym ale zjawiskiem . o znaczy podlega prawom i prawidlowosciom psychologicznym .

"Kończę ten rozdział" - to nie był list samobójcy

Jeden na sześciu samobójców pisze przed śmiercią list. Tłumaczy w nim swoje powody, zostawia dyspozycje co do szczegółów pogrzebu i podziału majątku. Niekiedy w trakcie dochodzenia i analizy dokumentu okazuje się, że zmarły nie pisał listu z własnej woli, a "samobójstwo" było w rzeczywistości zbrodnią.

Według różnych badań, list pożegnalny zostawia od 12% do 35% samobójców. Ten odsetek zależy to od kultury, przynależności etnicznej (najczęściej listy pożegnalne zostawiają Amerykanie i Japończycy) oraz wykształcenia. Badaniem listów pisanych przez samobójców zajmują się poważne instytuty naukowe na całym świecie. Na przykład grupa naukowców japońskich z uniwersytetów medycznych w Kobe i Yokohamie opublikowała w 2006 roku raport z badań nad ponad 5000 przypadków samobójstw, z którego wynika, iż listy pożegnalne najczęściej zostawiają kobiety, osoby samotne oraz ludzie, którzy wybierali brutalne metody pozbawienia się życia. Rzadko ostatnie słowa na piśmie pozostawiają natomiast osoby cierpiące na choroby psychiczne oraz popełniające samobójstwa w wyniku dotkliwych chorób przewlekłych.

"Przepraszam" lub "chrzań się"

Słowem, które najczęściej pojawia się w listach pożegnalnych jest "przepraszam". Próba pocieszenia bliskich jest wymieniana jako jeden z najczęściej występujących motywów pisania listów samobójczych. Desperaci zapewniają o swojej miłości do bliskich, dziękują za wspólnie spędzone lata i wyrażają nadzieję, iż ich śmierć ułatwi komuś egzystencję. Na przykład muzyk Kurt Cobain w ostatnich słowach listu pożegnalnego życzył sobie, by bez niego życie jego córki okazało się znacznie szczęśliwsze. Autentyczność czterech ostatnich linijek była jednak bardzo często kwestionowana przez specjalistów, w tym grafologów. Możliwe, iż ostatnie słowa skierowane do rodziny napisał za Cobeina ktoś inny.

>>>>

Na przyklad ten szlachetny Węgier :
Czuję się winny. Teleki Pal.
Za duzo wzial na swoje barki ... Tylko Jezus jest w stanie udzwignac podlosc swiata ...

Próba pocieszenia rodziny w liście samobójczym rzadko przynosi oczekiwany skutek. Według informacji Światowej Organizacji Zdrowia z roku 2006, każde samobójstwo, bez względu na to, czy istnieje list pożegnalny, czy nie, ma poważny wpływ na co najmniej sześć osób z otoczenia osoby tragicznie zmarłej. Zamach samobójczy w rodzinie sprawia, iż jej członkowie automatycznie przechodzą do grupy ryzyka osób mogących targnąć się na swoje życie. Virginia Woolf, znana angielska pisarka i poetka, zanim napełniła kieszenie kamieniami i skoczyła do rzeki, w liście pożegnalnym zapewniła męża o miłości i wdzięczności. Leonard Woolf nie pogodził się z jej decyzją do końca swojego życia.

Drugim z częstych motywów pisania listów pożegnalnych jest chęć wzbudzenia w kimś poczucia winy. Może to być jedno zdanie, jak na przykład list pewnej Amerykanki pozostawiony na nocnej szafce męża: "Tego właśnie chciałeś, co?".

>>>>>

No to jest raczej chichot diabla . Opetany pisze co dyktuje diabel a ma to na celu spowodowanie dreczenia sie do konca zycia przez ,,ukaranego'' samobojstwem...

Pozdrowienia dla policjantów

Z badań prowadzonych w Polsce wynika, że treść listów pożegnalnych jest w dużej mierze skorelowana z wiekiem samobójcy. Osoby młode najczęściej piszą o nieszczęśliwej miłości lub braku zrozumienia ze strony otoczenia. Czterdziestolatkowi zwierzają się z uczucia przygnębienia lub wypalenia. Ludzie po pięćdziesiątce rzadko zostawiają listy samobójcze, a jeśli już je piszą, to najczęściej zostawiają w nich instrukcje dotyczące pogrzebu lub podziału majątku.

Zdarzają się również listy, które wprawiają w zdumienie nawet najbardziej doświadczonych policjantów. Bywa, że samobójca stara się maksymalnie ułatwić pracę śledczym - opisuje proces przygotowania aktu targnięcia się na życie, dowodzi, iż nikt mu nie pomagał, zostawia wszystko uporządkowane w pomieszczeniu, a czasem nawet przeprasza tych, którzy będą musieli znaleźć lub badać jego ciało.

>>>>

To sa wyrzuty sumienia ale wyjatkowo dziwaczne . Ale nie dziwmy sie . Swiat samobojstwa to domena diabla a wiec ponura i nonsensowna...

Stad nie bardzo wiedzialem jak o tym pisac . Nie jest to temat do roztrzasania bo niestety to jest jak epidemia i sie udziela . Mowienie o tym wywoluja fale ... Bóg daje zycie i On decyduje o przejsciu do tamtego swiata... Chodzi o NAJLEPSZY moment . Samobojca robi to po ,,swojemu'' a wiec w niekorzystnym momencie dla swej duszy ... Zwazmu ze Hitler i Judasz tez sie zabili po dokonaniu wielkiej zbrodni ... Oczywiscie nie kazdy motyw jest taki ! Ale ta czy inaczej udzial demonow jest oczywisty ...
Nawet w przypadku ludzi szlachetnych...

>>>>>

Najwazniejszy w historii Polski list tego typu to list Walerego Sławka : ,, Niech nikt nie szuka winnych! ... Niech Bóg wszystko wiedzący przebaczy mi moje grzechy - i ten ostatani ."

Tutaj Walery Sławek zdejmuje odpowiedzialnosc z innych aby nikt nie czul sie winny . Zatem mamy motyw pocieszenia . Ale mamy tez wiare w Boga przynajmniej w ostatniej chwili ... No ale to jest Polska ! Tylko Bóg wie co dzialo sie w duszy Sławka a po smierci kazdy kto bedzie mial mozliwosc bedzie mogl sam zapytac Sławka ! Wszak zycie sie nie konczy a nie ma takiej mozliwosci aby Bóg Sławkowi nie wybaczyl skoro ten prosil ... Poza tym to byl rok 1939 wiec tragediczny dla Polski . To nie to samo co samobojcy zdegenerowanego zachodu ktorzy sprobowali wszelkich form rozpusty az diabel ich zniszczyl ... TO BYLI PATRIOCI NIE MYSLACY O SOBIE ! Bledem bylo to ze sami chcieli Polskę ratowac a nie mieli sily rzecz jasna... Bo tylko Bóg ma dosc sil i jemu trzeba wierzyc do konca !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:42, 28 Sie 2011    Temat postu:

Morderca ukryty w trzech zdaniach

List pożegnalny nie jest ostatecznym dowodem na to, że zmarły popełnił samobójstwo. Zdarza się tak, że ostatnie słowa stają się dopiero początkiem śledztwa prowadzącego do... mordercy. Amerykański naukowiec, dr John Olsson zajmuje się dość wąską dziedziną zwaną lingwistyką sądową i polegającą na analizowaniu "języka zbrodni”. Jest autorem kilku książek traktujących o badaniu tekstów znalezionych na miejscu zbrodni. Policja prosi go o ekspertyzy, gdy ma wątpliwości, czy list pożegnalny był faktycznie wyrazem ostatniej woli tragicznie zmarłego.

Olsson analizował między innymi list pozostawiony przez Angielkę Paulę Gilfoyle. W 1992 roku ciężarna trzydziestodwulatka została znaleziona powieszona w swoim garażu. Zostawiała list, w którym napisała:
"Zdecydowałam położyć kres temu wszystkiemu i w ten sposób zakończyć rozdział w moim życiu, któremu nie mogę dłużej sprostać. Nie chcę mieć tego dziecka, które noszę. Teraz uważam, że byłoby lepiej, gdybym się go pozbyła".

Już analiza tego fragmentu kazała Olssonowi podejrzewać, że to nie są słowa zmarłej Pauli. Po pierwsze, samobójca napisałby raczej "kończę ze wszystkim", zamiast "zdecydowałam się położyć kres". Po drugie, ktoś, kto chce umrzeć, nie kończy "rozdziału w swoim życiu", a całe życie. Egzystencja Pauli była "rozdziałem" nie dla niej, a dla jej męża, Eddiego.

Eddie Gilfoyle został skazany prawomocnym wyrokiem sądu za zabójstwo ciężarnej żony. Udowodniono mu, że sfingował jej samobójstwo i jest prawdziwym autorem listu. Do dziś utrzymuje, iż jest niewinny. Pod koniec 2010 roku wyszedł warunkowo na wolność.

>>>>>

Trzeba pogratulowac tak znakomitego procesu dedukcji w stylu Szerloka Holmsa !

List jako dowód w sprawie

List samobójczy zawsze staje się dowodem w sprawie, o ile prokurator zdecyduje się na wszczęcie śledztwa. To ostatnie zdarza się w dwóch z trzech możliwych przypadków. W warunkach polskich, kiedy dyżurny komendy policji dostaje informację o prawdopodobnym samobójstwie, wysyła na miejsce patrol interwencyjny.

Policjanci od razu ustalają podstawowe fakty, w tym dane zmarłego oraz jego rodziny. Dokonują też pierwszych oględzin miejsca zdarzenia, sprawdzając np.; czy można się było do niego dostać z zewnątrz, oraz ciała zmarłego, szukając na nim znamion przemocy. Badają, czy w pomieszczeniu widać ślady walki i pytają, czy sąsiedzi słyszeli niepokojące odgłosy. Po wstępnej analizie przekazują dyżurnemu jeden z trzech możliwych komunikatów: prawdopodobny udział osób trzecich w zdarzeniu (np.: zauważono ślady walki na ciele lub odciski butów na parapecie), podejrzenia co do udziału osób trzecich (np.: ciało jest dziwnie ułożone) lub prawdopodobny zamach samobójczy bez udziału osób trzecich. W dwóch pierwszych wypadkach rusza skomplikowany mechanizm śledczy.

Jeśli domniemany samobójca zostawił list pożegnalny, stanie się on przedmiotem zainteresowania biegłych. Biegli grafolodzy sprawdzają między innymi, w jakim stanie emocjonalnym znajdował się człowiek w trakcie pisania. Porównują też list z wcześniejszymi zapiskami zmarłego, sprawdzając, czy dwa dokumenty odznaczają się podobną składnią, ortografią i doborem słownictwa. Szukają ewentualnych dowodów na poparcie tezy, że mają do czynienia z tak zwanym tekstem wpływowym, czyli pisanym pod dyktando osób trzecich. List samobójczy pozostaje w rękach policji aż do rozprawy, dopiero sąd decyduje, czy dowody można zwrócić rodzinie.

Dlaczego milczą?

Według WHO, co roku na świecie samobójstwo popełnia milion osób. Zabijają się przedstawiciele wszystkich grup społecznych, o wiele częściej mężczyźni niż kobiety. Najwięcej osób wybiera zatrucie lekami, powieszenie, utopienie lub skok z dużej wysokości. Znane z filmów odebranie sobie życia przy użyciu broni palnej zdarza się tylko w 3% przypadków. Według niektórych badań, przedstawiciele pewnych grup zawodowych są bardziej narażeni na ryzyko popełnienia samobójstwa niż inni. Z opracowania Piotra Januszko wynika, iż w grupie wzmożonego ryzyka są między innymi weterynarze, farmaceuci, dentyści, rolnicy oraz lekarze.

Może istnieć wiele powodów, dla których samobójca nie pozostawia listu pożegnalnego. Czasem znajduje się w takim stanie psychicznym, że nie jest w stanie jasno formułować myśli. Jeśli jest w silnej depresji, może dojść do wniosku, że jego powodu nikogo nie obchodzą. Rzadko też list samobójczy pozostawiają ci, którzy na swój krok zdecydowali się nagle pod wpływem silnego impulsu.

Na pomoc

- Niezależnie od motywów samobójstwa i sposobu odebrania sobie życia, akt samobójstwa ma na celu położenie kresu własnego cierpienia psychicznego (rzadziej fizycznego) - mówi psycholog Ina Rudenka z Gabinetu Antystresik. - Kiedy stany frustracji i napięcia wewnętrznego przekraczają granicy wytrzymałości, samobójca uważa, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia i jedynym zbawieniem (?) jest śmierć.

Bardzo trafnie taki stan psychiczny odzwierciedlają słowa profesora Katedry Psychologii Praktycznej MKA Marcina Kossek: "O akcie łaski: Decyzja o samobójstwie jest uznaniem życia za celę śmierci". Zdaniem psycholog, jeśli w naszym otoczeniu jest osoba mająca myśli samobójcze, nie można pozostawać bezczynnym i bagatelizować tego stanu. Zamiast unikać tematu i mówić, że wszystko będzie dobrze, warto wypytać o nastrój i istniejące problemy, wysłuchać oraz doradzić wizytę u psychologa lub psychiatry.

Sylwia Skorstad.

>>>>>

Tak trzeba pomagac . Trzeba wyrwac z tego oblednego kregu ... A nade wszystko pamietajmy ze najlepszym lekarzem jest Bóg i do Niego nalezy skierowac taka osobe ... Rachunek sumienia szczera spowiedz . Rozmowa o ostatecznym sensie zycia , ktore nie konczy sie tutaj ! Wrecz przeciwnie ZACZYNA !!! Oczywiscie jest to trudne ... Ja tu nie bede udawac ze mozna ot tak zaczac mowic o Bogu i juz bedzie uratowany ! Czasem jedyna rzecz to modlitwa i wyrzeczenie w jego intencji bo juz nic innego moze nie dac sie zrobic w takim ta osoba jest stanie ! Czlowiek jest bardzo skomplikowany w koncy stworzyl go Bóg i cos zaczyna sie w nim psuc to nie sa zarty i nie da sie tego naprawic jak samochod ... To sa fundamentalne kwestie duchowe ! Tylko Bóg moze pomoc a my tylko wspomoc i tylko troche !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:09, 30 Sie 2011    Temat postu:

Kiedy człowiek wybiera śmierć

| Tomasz Stawiszyński / Newsweek Polska

Prawdziwi faceci ze wszystkim radzą sobie sami – ten stereotyp sprawia, że wśród samobójców jest tak dużo biznesmenów i polityków – mówi psychiatra prof. Konrad Michel. Newsweek: Czy istnieją takie sytuacje w życiu, z których jedynym wyjściem jest samobójstwo?

Prof. Konrad Michel: Ponad połowa ludzi w każdej populacji – bardzo wyraźnie pokazują to wszystkie badania – nigdy nie rozważała samobójstwa jako realnej możliwości. Ci ludzie żyją w tym samym świecie, co samobójcy, doświadczają tych samych trudnych sytuacji, a jednak w żadnym momencie życia nie próbują rozwiązać swoich problemów przez śmierć. Nigdy nie wydaje im się ona żadnym wyjściem.

A może czasem mimo wszystko nim jest?

Nigdy niczego takiego nie widziałem. Całe życie zajmuję się prewencją samobójstw, rozmawiałem z tysiącami pacjentów po próbach samobójczych, zapoznałem się z tysiącami opisów przypadków ludzi, którzy popełnili samobójstwo, i mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że są sytuacje, w których ludziom się wydaje, że jedynym wyjściem jest śmierć, ale zawsze w takim przypadku się mylą.

Ktoś, kto decyduje się na tak drastyczny krok, musi być przekonany, że nie ma innej możliwości. Na czym pana zdaniem opiera się taka ocena sytuacji?

Nakładają się tutaj trzy problemy. Po pierwsze, perspektywa samobójstwa pojawia się zazwyczaj wtedy, kiedy życie człowieka – zawodowe lub osobiste, albo jedno i drugie – w sposób drastyczny się załamuje i nie jest on w stanie dalej realizować swoich celów. Po drugie, ludzie, którzy popełnili samobójstwo albo podjęli taką próbę, cierpią najczęściej na rozmaite zaburzenia psychiczne. Szacuje się, że od 50 do 70 proc. takich osób cierpi na kliniczną depresję. Po trzecie zaś, kiedy oba te czynniki, czyli załamanie życiowe i depresja, nałożą się na siebie, daje o sobie znać dość powszechne dla współczesnej zachodniej kultury zjawisko, czyli nieumiejętność szukania pomocy. Czy raczej niezdolność do radzenia sobie z własną słabością. Taka bezradność, wyrażająca się w nieumiejętności zwrócenia się o pomoc, charakterystyczna jest przede wszystkim dla aktywnych zawodowo mężczyzn. Dla biznesmenów czy polityków. Oni często są zbyt dumni, żeby poprosić o pomoc.

>>>>>

Glowna przyczyna jest grzech . Moze byc wlasny lub cudzy ! To zanczy mozna narobic swinstw i nie widziec juz wyjscia . Tutaj mamy dzialanie demonow jak u Judasza . Badz inni moga kogos tak dreczyc ze ,,ucieknie'' w samobojstwo... Jak wiadca wady psychiki maja tu malo do rzeczy ... Tlumaczenie wszystkiego ,,psychologia'' jest o tyle smieszne ze sama psychologia nie wie co to konkretnie jest ,,psychologia''...

Wolą się zabić, niż przyznać do słabości?

Tak, wolą się zabić. Wizyta u psychiatry jest cały czas postrzegana w większości krajów zachodnich jako dowód słabości. Siła tego stereotypu jest nieprawdopodobna. W Stanach Zjednoczonych – do których przylgnęła nieprawdziwa łata psychiatrycznego społeczeństwa – organizowane są nawet kampanie społeczne adresowane do mężczyzn. „Prawdziwy facet, prawdziwa depresja” – to jedno z haseł używanych w takich kampaniach. Stereotyp, a także nakaz społeczny, presja wytwarzana przez otoczenie sugerują bowiem coś dokładnie odwrotnego – prawdziwi faceci radzą sobie ze wszystkim sami.

>>>>

Tutaj mamy z kolei pyche . Chec radzenia sobie ,,samemu'' . A to niemozliwe po grzechu pierworodnym ... Trzeba uciec sie do pomocy Boga ! To zawsze sa problemy duchowe a nie jakies nieokreslone ,,psychiczne''...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:11, 05 Wrz 2011    Temat postu:

Pokolenia Wertera

W XXI wieku – jak w dobie romantyzmu – wciąż umiera się z miłości. Z tym że nie ma w tym nic romantycznego. Nastolatki ze złamanym sercem połykają proszki nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. Skazują siebie na śmierć, a najbliższych – na dożywotnie poczucie winy.

W leżącej na szpitalnym łóżku dziewczynie trudno było rozpoznać Kim Wilcox, śliczną nastolatkę zakochaną w Justinie Timberlake’u i marzącą o karierze fryzjerki. Opuchnięte ciało pacjentki otaczały kable aparatury medycznej, blond włosy zgolono przed operacją. Wystarczyło 11 dni, aby Kim przemieniła się z radosnej 16-latki mającej przed sobą wspaniałą przyszłość w smutny cień siebie samej. Porzucona przez chłopaka dziewczyna załamała się i w geście rozpaczy przedawkowała paracetamol. Trafiła do szpitala, niestety za późno. Lek wyrządził w jej ciele nienaprawialne szkody, uszkodził mózg, wątrobę, nerki… Bliscy Kim mogli tylko bezsilnie patrzeć, jak organizm dziewczyny odmawia jej posłuszeństwa.Pogrążona w żałobie po stracie córki matka Kim nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że nastolatka naprawdę chciała umrzeć. – Sądziła, że jej chłopak, wstrząśnięty samobójczą próbą, wróci do niej – mówi Cindy, lat 45. – Telewizja i książki przedstawiają czasem samobójstwo jako coś romantycznego. Ale tylko w świecie fikcji pomoc zawsze pojawia się w porę. Zanim zmarła, Kim musiała przejść pełną cierpienia agonię. Wyrzucała sobie własną głupotę. Ale dla niej było już za późno. (…)

Historia Kim nie jest wyjątkowa. Liczba samobójstw nastolatków, zdruzgotanych zawodem miłosnym, gwałtownie rośnie. Dr Arthur Cassidy, psycholog specjalizujący się w temacie samobójstw zauważa: – W większości przypadków to ostatnie "wołanie o pomoc", reakcja na uczuciową burzę, często wzmocniona przez alkohol. Groźba śmierci nie wydaje się wtedy realna. Co gorsza, próby samobójcze bywają wysoko oceniane przez młodzież – przecież ma je za sobą wielu celebrytów, którzy nie tylko nie umarli, lecz nadal zachwycają.

Aktorka Halle Berry, modelka Sophie Anderton, prezenterka Chanelle Hayes – każda z nich swe złamane serce spróbowała leczyć samobójstwem. – Taki akt ma więcej wspólnego z samookaleczeniem się niż z pragnieniem śmierci – wyjaśnia Cassidy. – Chodzi o to, by na chwilę przestać cierpieć. Jednak samobójstwo na pewno nie należy do "bezpiecznych" form samookaleczenia się.

Efekty przedawkowania nie zawsze są widoczne od razu. Bywa, że pacjent przez jakiś czas cieszy się pozornie dobrym zdrowiem. Śmierć może zwlekać nawet kilka dni.

A co sprawia, że inteligentna dziewczyna połyka proszki? – Młodzi czują się dziś pod presją, by żyć w szczęśliwym związku – mówi doktor Cassidy. – Dlatego zerwanie bywa źródłem olbrzymiego stresu. Nastolatki nie są na tyle dojrzałe, by sobie z nim samodzielnie poradzić.

William Shanaham z londyńskiego szpitala psychiatrycznego Capio Nightingale tylko kiwa głową. – W przypadku wielu nastoletnich samobójców chodzi o pierwsze miłosne rozstanie w życiu – zauważa. – Wydaje im się, że ich świat się zawalił. "Po co dłużej cierpieć?", pytają. Niektóre samobójczynie bardzo starannie przygotowują własną śmierć, tak aby odciąć sobie drogę powrotu. Jednak w większości przypadków mamy do czynienia z działaniem mającym tylko przyciągnąć uwagę otoczenia.

Problem w tym, że efekt nie zależy od intencji. Bliscy Kim ze zdziwieniem odkryli, że od złamanego serca można umrzeć. Dziewczyna poszła w ślady Chelsea May Smith, 16-latki, która w lutym 2008 roku powiesiła się w swoim pokoju, wcześniej nastawiwszy płytę z przebojami Mariah Carey. Sześć tygodni wcześniej rozstała się ze swoim chłopakiem. W trakcie śledztwa jej mama, Trudy, powiedziała: – Był jej pierwszą miłością i miłością jej życia. Nie mogła znieść tej rozłąki. (…)

Specjaliści zgadzają się, że problemem towarzyszącym próbom samobójczym bywają zaburzenia psychiczne, takie jak depresja, lecz ponieważ chodzi o bardzo młodych ludzi, choroba często nie zdążyła zostać zdiagnozowana. – Zaburzenia tego typu często pojawiają się w okresie dojrzewania, ale nie potrafimy stwierdzić, czy depresja będzie się rozwijać u dorosłego pacjenta – zauważa dr Shanahan.

Najwyraźniej nastolatkom brakuje umiejętności radzenia sobie z porażką. – Dzieci wychowuje się teraz w przekonaniu, że dostaną od życia to, czego tylko zapragną – ciągnie Shanahan. – Rodzice chcą im wpoić, że będą tym, kim zechcą. Z kolei otaczająca nas kultura celebrytów pokazuje tylko romanse jak z bajki i cudowne, idealne życia. Rzeczywistość tak nie wygląda. I kiedy młody człowiek spotyka się z odrzuceniem, bywa, że nie potrafi sobie z tym poradzić. (…)

Kim i Ash poznali się za pośrednictwem znajomych i szybko stali się nierozłączni. Jednak gdy chłopak rozpoczął studia, coś w ich związku zaczęło się psuć. – Poszedł w nowym kierunku i nie potrzebował towarzyszki – podsumowuje mama dziewczyny. – Potrafię go zrozumieć.

Kiedy w styczniu 2009 roku Ash oficjalnie zakończył związek, Kim kompletnie się załamała. Jej starsza siostra Hannah, lat 25, wspomina, jak bez powodzenia próbowała ją pocieszyć. – Powtarzałam jej, że świat się nie skończył, choć może tak właśnie myśli, że pogodzi się z rozstaniem – wspomina. – Mówiłam, że sama przez to przechodziłam, że za parę miesięcy nie będzie wiedziała, o co tyle krzyku. Ale siostra była zbyt rozbita, by przyjąć to do wiadomości.

Z pomocą pospieszyli też rodzice. (…) Uspokajali się myślą, że córka zdobywa doświadczenia będące udziałem wszystkich dziewczyn. – Pamiętam, jak Kim płakała i zarzekała się, że bez Asha jej życie się skończyło. Starałam się ulżyć jej w cierpieniu, lecz nie brałam tych słów poważnie – mówi matka.

Pewnego wieczora Kim uparła się, żeby pojechać do domu Asha i jeszcze raz z nim porozmawiać. Uprzedziła mamę, że zostanie u niego na noc. Następnego ranka Cindy zauważyła, że córka jest w strasznym stanie. – Chłopak nie zmienił zdania – opowiada. – W domu przytuliłam Kim, pocieszałam ją. A chwilę później dostałam SMS od Asha. Ostrzegł, że moja córka groziła mu przedawkowaniem leków. Gdy zapytałam o to Kim, zaprzeczyła. Zapewniła mnie, że nie jest tak nierozsądna. Uwierzyłam jej.

A jednak w nocy Kim zażyła śmiertelną dawkę paracetamolu. Skutki tego czynu objawiły się z opóźnieniem. – Parę godzin później córka wydawała się w lepszym stanie ducha i poszła zobaczyć się z koleżankami – opowiada Cindy. O 19 zadzwonił telefon. To była Kim zwijająca się z bólu. Cindy i Hannah wsiadły w samochód, by jak najszybciej ją odebrać. To wtedy usłyszały, że ostrzeżenia Asha nie były bezpodstawne. – Przyznała, że połknęła te tabletki. Płakała i żałowała własnej głupoty. Byłam w szoku. Część mnie nie mogła uwierzyć, że to się stało. Inna część optymistycznie zakładała, że córka z tego wyjdzie. Nie uświadamiałam sobie powagi sytuacji. (…) Ani przez chwilę nie pomyślałam, że Kim może umrzeć. Również lekarze nie bili na alarm. Zapewnili, że po paru dniach w szpitalu córka wróci do domu.

Niestety paracetamol uszkodził wątrobę dziewczyny, która przestała neutralizować atakujące mózg toksyny. Kim zaczęła się dziwnie zachowywać, momentami stawała się agresywna. Po trzech dniach na oddziale intensywnej opieki medycznej wpisano ją na listę osób oczekujących na przeszczep wątroby, ale dla chorej było już za późno. Minęło kilka godzin i Kim straciła przytomność – już nigdy jej nie odzyskała. Zmarła 3 lutego 2009 roku, otoczona przez najbliższych.

Teraz Cindy musi na co dzień zmagać się nie tylko ze świadomością, że jej córki już nie ma, lecz również z faktem, że jej śmierć była zupełnie bezsensowna. Utrata dziecka z powodu zawodu miłosnego – które ma na koncie niemal każdy nastolatek – zdaje się strasznym absurdem. (…) – Jeszcze w szpitalu Kim słała Ashowi SMS-y – opowiada matka. – Liczyła, że chłopak zmieni zdanie. Bardzo chciała żyć. To wszystko jest takie niesprawiedliwe. Ani przez chwilę nie obwiniałam Asha za to, co się stało. Nie miałam okazji z nim o tym porozmawiać, ale zrobiła to Hannah. Opowiedziała mi, jaki był tym wszystkim wstrząśnięty.

Jednak Cindy wciąż torturuje się układając dla przeszłości alternatywne scenariusze. – Co by było, gdybym nie pozwoliła córce spotkać się z Ashem? Co by było, gdybym zabrała Kim do szpitala zaraz po tym, jak dostałam ostrzeżenie? – obwiniam się cały czas – mówi.

Rodzina Wilcoksów nie jest odosobniona w swoim bólu i poczuciu winy. Jednak Shelley Gilbert z organizacji Grief Encounter zapewnia, że bliscy nie odpowiadają za tragedię. – Miłosne zerwanie wydaje nam się czymś banalnym – mówi. – Skoro my sobie z nim kiedyś poradziliśmy, sądzimy, że nasze dzieci też gładko przez to przejdą. Wszyscy rodzice samobójczyń mówią to samo, że nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji. (…)

Od śmierci Kim Hannah regularnie jeździ do Goa w Indiach opiekować się porzuconymi zwierzętami – w ten sposób realizuje marzenie młodszej siostry. – Kocham moich bliskich, ale teraz łatwiej mi przebywać z dala od nich – przyznaje. – Za granicą ludzie nie wiedzą przez co przeszłam i traktują mnie normalnie. W domu wciąż towarzyszy mi cień tragedii. Nawet jeśli mama, tata, mój 16-letni brat Cameron i ja serdecznie się śmiejemy, nagle czuję ukłucie w sercu i myślę ze smutkiem, że Kim nie może mieć udziału w naszej radości. Cindy znalazła sobie inne zadanie: chce zrobić wszystko, co w jej mocy, by nastolatki nie umierały już samobójczą śmiercią przez zerwanie. – Nigdy nie wyrzucałam Kim, że połknęła proszki – mówi. – Sądzę, że nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwa, na jakie się wystawia. Ale chcę uświadomić innym dziewczynom, że rozstanie to nie powód do ryzykowania życiem. Tak bardzo bym chciała, żeby ktoś powiedział to kiedyś Kim.

Claie Wilson / The Sun

>>>>

Spokojnie . Ona to slyszy !!! Ateistyczny zachod zatracil wyczucie ducha ...

Skoro chciala wzbudzic litosc aby odzyskac chlopaka to nie bylo samobojstwo tylko deficyt milosci ... Zachod jest zimny brak milosci...
Bóg to rozumie ...
Dlatego dopuscil smierc ktora nie jest scisle samobojcza ... Bo samobojstwo to byla by ciezka zbrodnia ... Natomiast chec wzbudzenia milosci jest kwalifikowane jako wolanie o milosc ! I BÓG MOŻE ODPOWIEDZIEĆ NATYCHMIAST !!! Bo Bóg nie moze sie doczekac ...
Wiec skoro ona nie miala milosci tak bardzo ze az dramatycznie zawolala o nia tymi lekami to Bóg odpowiedzial natychmaist i zabral ja do siebie ...
Niestety taka smierc mimo wszystko to nie jest bilet do nieba a wiec CZYŚCIEC !!!
I co teraz ? Teraz ona chce sie oczyscic ... A nie moze bo to najlepiej robic na ziemi ...
Ale prosi o pomoc rodzine ...
To ze starsza siostra jezdzi do Indii i ,,opiekuje sie zwierzetami'' tak jak chciala zmarla ? Co to nam mowi ? Probuje wykonac to co jej siostar z powodu tego czynu NIE WYKONALA ! Czyli PRZEZYC ZA NIA JEJ ZYCIE !
Co to jest ? To jest wlasnie wyrownywanie bledow innych ...
Oczywiscie tergo nie widac ale czyni ona tak POD DUCHOWYM WPLYWEM SIOSTRY W CZYSCCU I JEJ POMAGA NIE WIEDZAC O TYM !
Widzimy tutaj to o czym mowi Kościół OBCOWANIE Z DUSZAMI PO TAMTEJ STRONIE !!!
Od razu powiem ze najlepiej opiekowac sie ludzmi a nie psami ! W Indiach jest dosc zebrakow !!!
A zatem po smierci tej mlodej dziewczyny spotkala ona Jezusa ktory ukazal jej MIŁOŚĆ ktorej ona w zyciu nie znalazla !!! Ona oczywiscie wpadla w zachwyt bo nikt jej o Bogu nie mowil . I ona chce byc z Jezusem ale niestety zycie takie jak miala wymaga wyprostowania i Bóg dal jej szanse na pomoc z gory dla swojej rodziny ... Niestety rodzina nie pojmuje... Nie ma juz co sie zadreczac bo historai nie wroci ! To jest od diabla ! Trzeba patrzec w przyszlosc i sluchac natchnien z nieba a zwlaszcza tego w czym pomaga ta dziewczyna ... Tutaj oczywiscie powrot do Boga by pomogl a wiec Kościół Sakarmenty bo zapewne sa to zwykli ateisci jak na zachodzie ... PO TO JEST KOSCIOL ABY SIE NIE BLAKAC !!!
Zadni tam psycholodzy !

Zachod jest oderwany od Boga i nie rozumie ale my w Polsce mamy takie legiony swietych i meczennikow zwlaszcza po II wojnie ze wrecz czuc obecnosc tych swietych ! Zwlaszcza w miejscach hitorycznych !
Wezmy Warszawe ! Tam byly walki o kazda ulice i wszedzie byla krew ! Teraz jak sie tam przechodzi i przypomina o Powstaniu 1944 to niemal naocznie widac dusze ktore tam sa ! A to Polska wlasnie ! :O))))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:44, 15 Wrz 2011    Temat postu:

I znow widzicie wplyw tych co juz umarli na zyjacych :

Bliscy uczcili pamięć tragicznie zmarłej artystki

Rodzina zmarłej piosenkarki Amy Winehouse założyła fundację jej imienia. Ma ona pomagać młodym osobom zmagającym się z uzależnieniami - poinformowała, w dniu 28. urodzin wokalistki, agencja Reutera.

Powstanie fundacji zbiegło się w czasie z wydaniem ostatniego nagrania Amy Winehouse "Body and Soul", duetu z Tonym Bennettem.Zyski ze sprzedaży utworu mają stanowić jeden z pierwszych poważnych datków przeznaczonych na fundację.

Fundacja ma pomóc młodym ludziom na całym świecie w walce ze złym stanem zdrowia, ułomnościami i uzależnieniami.

O tych problemach wokalistka śpiewała na swojej ostatniej płycie "Back to Black". Za album ten otrzymała pięć nagród Grammy.

"Ciągle wracaliśmy myślami do tego, jak hojna była Amy i jak bardzo kochała dzieci" - napisał ojciec piosenkarki Mitch Winehouse w oświadczeniu.

Dodał też: "Uznaliśmy za stosowne, aby skoncentrować się na pomocy młodym ludziom (...) Amy poruszyła miliony osób na całym świecie i wiem, że dzięki fundacji nadal tak będzie".Amy Winehouse zmarła 23 lipca. Przez długi czas walczyła z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków.

>>>>

Jak latwo sie domyslic jest to inspiracja z góry ! Bliscy tego nie rozumieja i nie musza ! Ale co oni robia ??? Zakladaja fundacje JEJ IMIENIA (to wazne) ktora ma walczyc z czym ??? Z TYM CO JA ZABILO po czesci z wlasnej woli ... Dlaczego bliscy to robia ???
Jak naucza Kościół po śmierci człowiek idzie do piekla czyscca albo nieba... Niebo wiadomo tu nie ma klopotow . Pieklo tez juz przesadza w sposob potworny ale juz nie ma tu nic do zrobienia...
Ale czyściec ! Czyli miejsce OCZYSZCZENIA !
To tam znalazla sie piosenkarka i ujrzala ze zmarnowala zycie ... Ale Bóg jest Miłością ! I dowiedziala sie ze Bóg pozwala jej aby szybciej sie oczyscila na kontakt z rodzina i oni ODROBIA ZA NIĄ to co ona popsula . Bo ona juz nie moze ... A co popsula glownie ? No wlasnie zycie przez narkotyki . To teraz fundacja JEJ IMIENIA a wiec majaca zmazac jej grzechy bedzie ratowac takich jak ona ! :O))) Za zlo dobro ! I odkręci to co ona zepsula a wtedy wejdzie do nieba... Oczywiscie tego nie widac oczami bo tu chodzi o DUSZĘ ! Ale widzicie jak czesto bliscy maja takie ,,mysli'' zeby ,,odrobic'' to co zepsul zmarly ... To sa mysli z czyscca o pomoc ... Ona tez im moze pomagac duchowo bo to jest wspolpraca ... I tak to wyglada ... Czysciec jest stanem szczescia bo Bóg jest ALE I CIERPIENIA ZA ZMARNOWANE ŻYCIE ! I to cierpienie jest tak starszne ze nalezy robic wszystko aby tam nie trafic ... W niebie jest juz tylko radosc ! :O)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:14, 01 Lip 2012    Temat postu:

"Są konflikty tragiczne, za które płaci się samobójstwem" .

1 lipca 1942 roku koło godziny dziewiątej rano z tarasu pięciopiętrowej kamienicy w Nowym Jorku przy Riverside Drive 3 wyskoczył gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski – legendarny adiutant i przyjaciel Piłsudskiego, najbarwniejsza postać dwudziestolecia międzywojennego, najsławniejszy ułan II Rzeczypospolitej.

Na 2 lipca 1942 roku gen. Wieniawa-Długoszowski miał już wykupione bilety do Hawany na Kubie, gdzie zostać miał ambasadorem. Jeszcze piętnaście minut przed tragicznym skokiem Wieniawa odebrał telefon od polskiego konsula w Nowym Jorku, który informował go o przydzielonym dla niego samochodzie w hawańskiej placówce. Za samobójczą decyzją Wieniawy-Długoszowskiego miał stać konflikt z gen. Sikorskim oraz rządem londyńskim. Karol Popiel, minister w rządzie Sikorskiego, zapisał wówczas: "Obrzydzili życie, zaszczuli i zniszczyli prostolinijnego człowieka i żołnierza". Zaś profesor Wacław Jędrzejewicz, kolega Wieniawy z Legionów, powiedział: "Moim zdaniem jego zabił rząd londyński. Tu nie ma wątpliwości. Ciągle prosił Sikorskiego i prezydenta Raczkiewicza o przydział do wojska (...) Nie mógł tego znieść. Chciał służyć ojczyźnie".

Bolesław Wieniawa-Długoszowski był niezwykle barwną postacią. Z wykształcenia lekarz medycyny, malował, pisał poezję, znał sześć języków i dopiero gdy poznał Piłsudskiego – złapał bakcyla wojaczki – w sierpniu 1914 roku przybył do Krakowa i trafił do jego 1. Kompanii Kadrowej.

Nazywany był najbardziej honorowym człowiekiem w armii, a przez autora jego biografii, Mariusza Urbanka, "najlepszym poetą pośród generałów i najdzielniejszym żołnierzem wśród poetów". Był ulubieńcem Warszawy, stale bywał w stołecznych kawiarniach i kabaretach, przyznawał się do miłości do trzech "k" – kobiet, koniaku i koni.

Wieść o śmierci legendarnego ułana szybko rozeszła się wśród polskiej emigracji. Starano się ukryć fakt samobójstwa. Rozsiewano plotki o jego pijaństwie, niepoczytalności i zawrotach głowy. Ambasador polski w Stanach Zjednoczonych Jan Ciechanowski przekazał dziennikarzom informację jakoby do wypadku generała doprowadziły zawroty głowy, na które ten miał cierpieć. Jednak pozostawione przez Wieniawę ostatnie listy przeczyły tym plotkom. W kieszeni piżamy, w której znaleziono go martwego, była złożona na pół kartka: "Myśli plączą mi się w głowie i łamią jak zapałki lub słoma. Nie mogę spamiętać najprostszych nazw miejscowości, nazwisk ludzi oraz prostych wypadków z mego życia. Nie czuję się w tych warunkach na siłach reprezentować Rząd, gdyż miast pożytku, mógłbym szkodzić sprawie. Zdaję sobie sprawę, że popełniam zbrodnię wobec żony i córki, zostawiając je na pastwę losu i obojętnych ludzi. Proszę Boga o opiekę nad nimi. Boże, zbaw Polskę. B.".

Wzajemna niechęć Sikorskiego i Wieniawy opierała się nie tylko na różnicach w zapatrywaniach politycznych, ale też na osobistych animozjach, a jej źródeł można szukać już w czasach Legionów, kiedy to Długoszowski pisał piosenki ośmieszające ówczesnego pułkownika Sikorskiego, wypominając mu jego tchórzostwo i brak kompetencji. Sikorski nie darzył też sympatią zwolenników Piłsudskiego, który to po przewrocie majowym odsunął go od pełnienia ważnych stanowisk. Po klęsce wojsk polskich w 1939 roku pojawiła się szansa odsunięcia sanacji od władzy i Sikorski szansy tej nie zamierzał zmarnować. Kiedy pod koniec września 1939 roku prezydent Mościcki, internowany w Rumunii, ogłosił oficjalnie iż następcą na stanowisku prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej będzie gen. Wieniawa-Długoszowski, Sikorski wraz ze swoimi współpracownikami zaczął rozpuszczać nieprzychylne Wieniawie plotki oraz spowodował niezgodę Francji na Wieniawę jako następcę Mościckiego. Wieniawa-Długoszowski, pełniąc oficjalnie funkcję prezydenta przez dwa dni, sam dobrowolnie zrezygnował, a dzięki jego pojednawczej decyzji na prezydenta wybrano Władysława Raczkiewicza.

Wieniawa-Długoszowski po wybuchu wojny marzył o powrocie do wojska. Od 1938 roku z powodzeniem pełnił rolę ambasadora polski w Rzymie, w czerwcu 1940 z funkcji tej został zwolniony. Próbował przedostać się do Londynu, prawo wjazdu mieli jednak dostawać tylko obywatele imiennie wezwani przez przebywający tam polski rząd. Wieniawa, nie mogąc się doprosić takiego wezwania, z dużym trudem załatwił sobie oraz żonie i córce wizę tranzytową do Stanów Zjednoczonych.

Wieniawa w listach wysyłanych sporadycznie z Nowego Jorku do gen. Sikorskiego jako do Naczelnego Wodza cały czas deklarował chęć walki i służby Polsce. Sikorski dwukrotnie obiecywał mu przydzielenie skromnej posady wojskowej, ale obietnic swoich nigdy nie dotrzymywał. Wieniawę powoli niszczyła bezczynność, gdy Polska ginęła w objęciach dwóch okupantów, on – urodzony do wojaczki żołnierz – nie mógł ruszyć ojczyźnie z pomocą. Marzył o śmierci na polu bitwy.

W niewysłanym liście do jednego z przyjaciół pisał w 1941 roku: "Osobiście za największą krzywdę uważam, że mimo wszystkich starań z mej strony, a nawet pisemnej obietnicy gen. Sikorskiego nie pozwolono mi w tych ciężkich czasach być żołnierzem (...) Zabija mnie jakaś psychiczna choroba wynikła z wszystkich przejść i poczucia, że na terenie tutejszym pracy dla siebie znaleźć nie mogę i nie potrafię. (...) Bliski jestem obłąkania. Dlatego muszę umrzeć. Z rozpaczą myślę o moich sierotach, Broni i Zuzi [żona i córka – przyp. MT], wobec których najcięższą popełniam zbrodnię, lecz odejść muszę, bo zabijam ich mym stanem straszliwym, zatruwam jak trucizną powolną, a śmiertelną".

Żona Wieniawy, dostrzegając pogarszający się jego stan zdrowia oraz psychiczne załamanie wieściami napływającymi z Polski, schowała przed nim rewolwer. W marcu 1942 roku gen. Sikorski, wizytując Waszyngton, spotkał się z Wieniawą, oferując mu posadę ambasadora tytularnego na Kubie. Wieniawa czuł, że wyjazd do Hawany jeszcze bardziej odsuwa go od żołnierki i sprawy polskiej. Zrozumiał, że to nie tylko wygnanie, ale też perfidna gra Sikorskiego, który chciał udowodnić skonfliktowanemu z nim środowisku sanacyjnemu, iż udało mu się pozyskać do współpracy ich najważniejszego kompana. Dla Wieniawy był to wybór tragiczny – musiał wybierać między honorem żołnierza a lojalnością wobec dawnych przyjaciół.

Najcelniej zaś całą sytuację podsumował Antoni Słonimski: "Wieniawa nade wszystko był człowiekiem honoru. I o tym należy pamiętać, rozważając tamte czasy i los Wieniawy. Honor i wierność miały go bowiem doprowadzić do konfliktu o conradowskim tragizmie (...). Musiał zmienić poglądy i zerwać ze swoim środowiskiem, aby pozostając wierny honorowi żołnierza – oddać się pod rozkazy przeciwnikowi Marszałka – generałowi Sikorskiemu (...). Są konflikty tragiczne, za które płaci się samobójstwem".

Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródła:
Mariusz Urbanek „Szwoleżer na pegazie”, Wrocław 1991
Tadeusz Wittlin „Szabla i koń. Gawęda o Wieniawie”, Warszawa 2003
Jacek M. Majchrowski „Ulubieniec Cezara. Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Zarys biografii”, Wrocław 1990
Romuald Romański „Generał Bolesław Wieniawa Długoszowski”, Warszawa 2011
Sławomir Koper „Polskie piekiełko. Obrazy z życia elit emigracyjnych 1939-1945”, Warszawa 2012.

>>>>

Bardzo ciekawe ksiazki .

Tak . Tu mamy znow problem ludzi wspanialych ktorzy koncza tragicznie ... Wrecz nalezy watpic czy to bylo samobojstwo czy raczej takie osaczenie przez demony ktore chcialy zniszczyc wspanialego czlowieka a ktoremu nie wskazano obrony u Boga ... Nie mieli takich znajomych takich rodzin . Nie bylo tradycji modlitwy . a niestety w domach ,,filozofow'' czyli wyksztalconych czesto zdarza sie oddalenie od Boga ...
Szkodzi to tylko im samym ale tez ich dzieciom ktore nie porafia nawet zwrocic sie do Boga ... A moga to byc wspaniali ludzie zwlaszcza gdy kiedys byli to wierzacy ale ktos tam sie wybil i zajmujac wyzsze stanowisko przucil Boga . Nie stal sie potworem . Mogl jeszcze dzieciom przekazac przyzwoitosc ale juz nie wiare ... W Polsce wszyscy ,,ateisci'' sa z tej reguly . Ze przodkowie w ktoryms pokoleniu byli na pewno religijni ale gdzies po drodze - fascynacja zachodem i ateizm ...
U Wieniawy byla to Francja a wiec Napoleon ze wzgledu na Polske oczywiscie bo Polacy walczyli i okryli sie wtedy slawa ... Niestety Francja niosla wtedy tez i atizm i odrzuenie Boga . Zreszta Berandaetta Subirou i Lourdes to tez Francja i to nawet ZWLASZCZA FRANCJA ale nie w swiadomosci tych wlasnie elit . We Francji jest tez duzo dobra religijnego tylko trzeba go szukac i umiec znalezc .
Nie nalezy tez brac za duzo na swoje ramiona . My swiat nie zbawimy bo nie mamy mocy . Jezus juz to zrobil . U osob szlachetnych brak mozliwosci zwyciezenia zla natychmiast moze byc przyczyna ze diabel ich dreczy i prowadzi do samobojstwa ... Rzecz jasna Bóg ich uratuje ale jakze piekniejszy bylby swiat gdyby Wieniawa zyl i np. tworzyl . Mial taki talent . Wielotomowe wspomnienia z jego zycia bylby BEZCENNE zareczam !!! Chociaz to moglby zrobic a z wydaniem problemow by nie bylo ... Zreszta samo zycie jest cenne . Bo jest jakby udzialem w Drodze Krzyżowej . Nie trzeba dokonywac wielkich czynow . Ale zwykli ludzie sa jakos twardsi . Natomiast ci z elity a tu mamy prawdziwa elite niestety duzo bardziej zagrozeni . A oni wszak akurat moga przekazywac kulture i tradycje i akurat nie uskarzaja sie na bezuzytecznosc . Aby wiedziec o czym mowie wystarczy obejrzec Księgę Kawalerii Polskiej wydana w 1939 czyli w ostatniej chwili ! Pod redakcja Wieniawy . Zachwycajace dzielo sztuki . Jeli chodzi o reprint to nalezy przekalkulowac koszty czy to sie zwroci bo byloby dosc drogie ze wzgledu na piekno wykonania ...
Tak wiec mimo wszystko nie pozostwajmy w nastroju smutku .



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy