Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Ochrona ,,własności intelektualnej'' jest szkodliwa !

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:39, 29 Mar 2011    Temat postu: Ochrona ,,własności intelektualnej'' jest szkodliwa !

Wlasnosc intelektualna... Jest to dosc ciekawy przypadek wlasnosci ktory warto omowic...
Jest to wlasnosc niejako mysli... Ten kto cos wymyslil ma prawo do tego nawet gdy tego nie produkuje i nic nie robi to musi dostawac ciagla zaplate z regulu wyznaczona na wiele lat co najmniej kilkadziesiat...
Tak w sumie to skoro sie dziedziczy to ochrona powinna byc na wieki ...
No i tutaj rzecz jasna pojawia sie rozsadek... Sa to rzeczy potrzebne ludziom a danie na wieki prawa komus do nich moglo by oznaczac ze nikt z tego nie skorzysta... wiec takich przepisow nie ma ale sa wystarczajaco ostre...

Dalczego? Z uwagi na USA... Kraj ten najbogatszy ma rzecz jasna najwiecej wynalazkow i ciagle mu malo... Zatem ustanowil niewiarygodnie nieludzkie prawa ,,autorskie'' bo USa kombinuja ze kasa z calego swiata bedzie plynac do nich... Jest to szczegolnie sadystyczne w dziedzinie lekow... Gdzie nawet ludzi z USA na nie nie stac a co dopiero z biedniejszych krajow...

A w ogole to kraje biedne gdyby nie uprawialy ,,piractwa'' to jaki bylby tam rozwoj??? Wyobrazmy sobie ze musieli by kazda technologie kazde Windowsa kupowac po cenie wyznaczonej przez monopole USA ... Oczywiscie jest to fikcja ale rozumiemy ze rozwoj ich bylby jeszcze wolniejszy...

Na to jest podstawowy argument ze innowacje to podstawa rozwoju a to jest prawda ... A brutalna ochrona ,,wlasnosci intelektualnej'' sprzyja rozwojowi... No wlasnie czy sprzyja??? Njagorzej mowic sobie cos ot tak bez zadnego zwiazku z rzeczywistoscia... Trzeba siegnac do historii...

Najslynniejszy wynalzaca wspolczesny James Watt ten od maszyny parowej otrzymal patent od parlamentu na swoja maszyne... I co bylo dalej ???
PRZEZ 30 LAT W NICZYM NIE ULEPSZYL SWOJEJ MASZYNY !!! BO MIAL MONOPOL !!!
Powoli gromadzil majatek za pomoca tej maszyny... Konkurentom odmowil prawa do uzywania tej maszyny... Ale to nie koniec ! Konkurenci wymyslili ulepszenia do tej maszyny i tez OPATENTOWALI... Z tym ze ani on im ani oni jemu nie pozwalali polaczyc ulepszen z maszyna :O)))))
Maszyny parowe rozpowszechnily sie dopiero po 30 LATACH !!! po jego smierci...
Wniosek ? Rozwoj swiata opoznil sie o 30 lat ! Dzis milelibysmy technologie roku 2041 gdyby nie ochrona ,,dobr intelektualnych''...
Podobnie bylo we Francji gdzie monopol na barwniki uzyskala firma La Fuchsine w 1864 i przestala wprowadzac innowacje... Konkrenci wyprowadzili sie do Bazylei gdzie nie bylo ochrony praw intelektualnych i Bazylea stala sie stolica produkcji barwnikow a przemysl ten upadl we Francji a mial rozkwitnac dzieki monopolowi...
Szczegolnie drastyczny jest przyklad LEKÓW w Italii gdzie do 1978 nie bylo patentow i produkcja byla olrzymia. Po wprowadzeniu patentow ilosc lekow SPADLA !!!! A to juz jest kosztem zycia ludzi...
W slynnej Dolinie Krzemowej w USA najwieksza wynalazczosc panowala przed wprowadzeniem ,,ochrony intelektualnej'' teraz wszystko podupadlo !!!
Przemysl komputerowy od lat 30 tych XX w byl w USA w 90 % opanowany przez IBM... I byl zastoj ! W latach 60tych i 70 tych rzad USA zaczal walczyc w koncu z IBM i co ? NASTAPIL ROZKWIT KOMUPTEROW !!! Z wielkich budynkow ktore zajmowaly zmniejszyly sie takich jakie dzis mamy czyli ,,osobistych''... Na fali wyplynal Microsoft... i znowu monopol !!! Lata 90te i poczatek XXI wieku to wielki zastoj technologiczny mimo ze wszedl internet... Jako bunt powstal Linux... Obecnie mamy szybki wzrost mutacji telefonu z komputerem czyli w sumie malego ekranu i z tym musi walczyc Gates...

>>>>> Jak widzimy USA same poniosly straty na tych ,,chytrych'' prawach autorskich <<<<

A w Polsce ? Wystarczy porownac ile bylo zespolow muzycznych i utworow na przelomie lat 80tych i 90 tych z ich iloscia teraz ... gdy dzieci na studniowkach musza oplacic ,,prawa intelektualne''... Dno upadek zastoj...

>>>>>

Zatem wymowa faktow jest oczywista ... ,,Ochrona praw autorskich'' zatrzymuje rozwoj bo jest w istocie monopolem a kazdy monopol hamuje... No bo po co zmieniac cokolwiek skoro musza ode mnie kupowac i od nikogo innego nie moga...
Oczywiscie jakas nagroda nalezy sie autorowi ale nie monopol... Raczej powinien od dostawac jakis okreslony prawem promil od sprzedazy produktu ale nie powinien miec prawa sprzedac jedenej firmie ktora dostanie monopol...Nich produkuje kto chce i nich palci ten promil... Zwazmy ze jeden promil od np. miliarda sprzedazy to milion... Czyli czlowiek staje sie milionerem...A cos jest globalne to moga byc setki miliardow sprzedazy ... Czyli w sumie uczciwe...

A ogolnie rzecz biorac wiadomo ze wynalazczosc nie jest domena jjednego czlowieka... Wiele wynalzkow robione jest jednoczesnie... Jesli nie ten je odkryje to kto inny... Nie ma zadnego powodu aby ten pierwszy dostawal absolutny monopol skoro za chwile mogl zrobic to ktos inny... Zatem jest to jakas ogolna wlasnosc umyslu ludzi a nie tylko jednostki...
No i oczywiscie zmniejsza to egoizm ! Ludzie maja sie dzielic ze soba a nie garbic do siebie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:33, 09 Lip 2012    Temat postu:

Jak umocowane sa prawa autorskie w Polsce ???
Mowiac w skrocie :
Jesli chodzi o pliki ,,intelektualne'' bo np. nie programy komputerowe . Program np. graficzny jest traktowany jako produkt po prostu a nie dobro intelektualne bo sluzy do konkretnej pracy podobnie jak inne progamy do tworzenia gier budynkow itp.
Natomiast wiedza kultura sztuka muzyka itp to sa te dobra ...
A wiec jsli chodzi o te kwestie .
1 . Pytanie ? Czy autor zgodzil sie na publiczna publikacje ? Jesli nie to rzecz jasna jest kradziez rzeczy poufnej .

Jesli sie zgodzil to co oznacza zgoda ? Jesli ktos wydaje ksiazke plyte lub publikuje w sieci tak ze osoby postronne moga z tego korzystac to JUZ JEST PUBLICZNA DOSTEPNOSC . I autorowi juz nie wolno mowic ze ja tu wam u siebie pokazuje ale nie wolno tego uzywac bo ja nie pozwalam .
Albo publikuje albo nie ... Albo woz albo przewoz ...
Jesli juz zostal opublikowany to mozna korzystac i nawet kopiowac ...

I tutaj prawo w Polsce mowi ze ,,na uzytek prywatny''... Czyli nalezy rozumiec ze nie mozna na tym zarabiac ...
Ale czy ktos inny moze sluchac ? Moze ale musi byc to osoba z ,,kregu towarzyskiego''...
Tutaj prawo robi sie juz absurdalne . Bo kto jest moim towarzystwem ???
Rodzina niby i znajomi . Ale w internecie ??? Wszak ,,wszyscy internauci to jedna rodzina'' - nie trzeba sie znac osobiscie . Jesli jest serwis spolecznosciowy to nie musze znac nikogo imiennie nie mowic o tym ze osobiscie ...
Zatem poslugujac sie ta zasada mozna spokojnie w sadzie bronic kogos kto udostepnial ,,obcym'' . Definicja ,,kregu towarzyskiego'' jest nieuchwytna i zalezy od widzimisie sadu. A takiego prawa byc nie moze .
Zatem znamy intencje prawodawcy ktory chcialby ograniczyc uzywanie do rodziny i znajomych ale nie potrafi bo nie ma narzedzi .
Poza tym sluchamy muzyki a tu jakis obcy przynosi zamowione danie . Fajny czlowiek wiec zapraszamy go do towarzystwa . PRZESTEPSTWO . Nie wolno mu sluchac bo obcy ! Rzecz jasna absurd ...
Zatem to prawo o kregu towarzyskim jest bez sensu i nalezy to zlikwidowac i zastapic po prostu uzytek prywatny w przeciwienstwie do komercyjnego . I wtedy bedzie jasne i nie beda popelnial ,,przestepstwa'' sluchajac fajnej piosenki puszczanej przez obcych przez okno .

Natomiast upowszechnianie to juz absurd . Bo trzeba miec zgode autora . Czyli sciagac mozna na uzytek prywatny ale tylko od autora a poniewaz autorzy nie udostepniaja to nie mozna by sciagnac . Niby mozna ale nie ma skad . Co ciekawsze jesli sciagamy z ,,nieleglanego'' zrodla to nie popelniamy przestepstwa . Bo to nie karalne . Ale ten u kogo sciagamy juz ,,popelnia''... Jest to absurd prawny .
Bo osoba ktora udostepnia za darmo moze SIEDZIEC do 2 lat ! Kogo niby okradla ? Z czego ? W tej sytuacji biblioteki kradna . Bo pozyczaja ,,obcym''... Biblioteki ksiazek sa legalne a biblioteki plikow tych ksiazek juz nie ? Nie ma to sensu . Poza tym sama definicja udostepniania jest wadliwa . Wszak jesli zawieszam na swojej stronie pliki to strona ta jest jakby czescia mnie na pokaz . Czyli jakby oknem . Czyli podobnie jakby odtwarzal muzyke przez otwarte okno i ludzie sluchali a nawet nagrywali .

Zatem nie ma to sensu . Prawo gdzie sciaganie nie jest przestepstem a udostepnianie jest gdzie biblioteki sa legalne a plikownie juz nie jest logiczne . Bo przeciez odroznia nosnik elektroniczny od papierowego a to sensu nie ma .

Zatem prawo powinno mowic ze zarowno udostepnianie jak i pobieranie na uzytek PRYWATNY (czyli bez zarabiania) jest legalne .
Nie ma bowiem takiego prawa zeby autor ktory decyduje sie upublicznic swoje dzielo mial mozliwosc sprawdzania komu wolno a komu nie wolno uzywac . Wszystkim wolno . Takie sa zasady .

A co na to Kościół ? Bo to decyduje o ocenie moralnej ?

[link widoczny dla zalogowanych]

aga 2007-01-11 18:49

W ostatnim ,,Gościu Niedzielnym" był zamieszczony artykuł na temat praw autorskich i ściągania z internetu różnych dóbr kultury. Na wstępię zamieszczona była opinia pewnego śp.ks.Grzegorza Ułamka - nielegalne kopiowanie płyt filmów i książek oraz kserowanie podręczników przez studentów jest grzechem. Możemy się zastanawiać, czy inni nas nie okradają, dyktując tak wysokie ceny, ale sytuacja, że ktoś nas okrada, nie usprawiedliwia postępowania w ten sam sposób". Zaś w dalszej części artykułu podjęto problem czy ściąganie plików to kradzież? Czy opinia tego księdza jest więc opinią pojedyńczego człowieka czy też opinią Kościoła do której trzeba się zastosować? No bo to chyba niedopuszczalna sytuacja, żeby jeden ksiądz twierdził, że coś jest grzechem a inny mówił że nie. Czy Kościół nie wydał jakiegoś dokumentu na ten temat, żeby ludzie nie mieli wyrzutów sumienia czy popełniają grzech? A jeśli takiej opinii nie ma to czy jest sens żeby pytać o to spowiednika czy innego księdza, skoro to nie jest kwestia dotycząca tylko mojej osoby ale kwestia ogólnoświatowa i każdy ksiądz może powiedzieć mi coś innego. Jak mam więc postąpić w tej sytuacji? Może aby mieć czyste sumienie należałoby po prostu działać zgodnie z prawem, ale z tego co wynika z artykułu to prawo też nie jest jednoznaczne i każdy może je inaczej interpretować. Czy jest to grzech i czy mam się z tego spowiadać, a jeśli tak to chyba wypadałoby usunąć z komputera wszystkie ściągnięte z internetu filmy, programy czy płyty muzyczne?

Odpowiedź:

Problem jest skomplikowany. Kościół oficjalnie nie odniósł się jeszcze do tego zagadnienia. Odpowiadający przypuszcza, że po prostu dlatego, że sprawa nie jest jednoznaczna. Bo z jednej strony mamy prawo własności, z drugiej, mocno przez wieki akcentowaną, zasadę powszechnego przeznaczenia dóbr (w skrócie: chodzi o to, że dobra ziemskie mają służyć wszystkim ludziom). Cały nasz system wartości był do niedawna oparty na tym, że wytwory ducha, a więc wszelka ludzka mądrość, umiejętność, literatura, sztuka mają służyć wszystkim ludziom. Stąd na przykład funkcjonowanie bibliotek czy darmowy (czyli opłacany przez całe społeczeństwo) dostęp do nauki (przynajmniej tej podstawowej). Do tej pory wychodzono bowiem z założenia, że wiedza, kultura to te elementy naszego życia, które należy jak najszerzej rozpowszechniać. Dla dobra wszystkich. Dzięki tej postawie mamy dziś tak ogromny rozwój, którym nie mogą się poszczycić cywilizacje, w których wiedza zarezerwowana była dla wybranych...

Dziś takie podejście wydaje się zmieniać. Czy słusznie? Zdaniem odpowiadającego nie. O ile rozumie jeszcze zasadę, że ktoś tam coś patentuje, nawet to, że trzeba płacić za programy komputerowe, to zupełnie nie rozumie płacenia za korzystanie z książek czy słuchanie muzyki. Równie dobrze można by dziś wystawiać rachunek autorom książek czy twórcom muzyki za to, że kiedyś, przecież też najczęściej za darmo, mogli skorzystać z myśli naukowej czy kulturalnej innych...

Proszę zwrócić jeszcze uwagę na jedno: klasyczna kradzież to zabranie komuś jakiegoś przedmiotu. Okradziony miał samochód, teraz go nie ma. Miał portfel, teraz go nie ma. Korzystanie za darmo z książek, muzyki czy programów nie pozbawia właściciela możliwości dalszego korzystania z jego własności. Zabiera mu tylko spodziewany zysk. Pytanie zasadnicze brzmi: czy ktoś pisząc książkę, tworząc muzykę, pisząc komputerowy program, miał prawo spodziewać się wielkiego zysku? Przecież tworząc wie, że jego dzieło łatwo skopiować (często nawet nie dba o zabezpieczenia przed nielegalnym skopiowaniem). Musi to brać pod uwagę. Czasem nawet mówi się, że ceny tego rodzaju materiałów są tak wysokie, żeby pokryć straty spowodowane nielegalnym kopiowaniem... Dużo jednak ważniejsze jest pytanie: czy za, powiedzmy, rok pracy nad płytą czy książką można spodziewać się życia w dostatku przez dziesięć lat? Jak się to ma do wynagradzania nauczycieli, lekarzy, sprzedawców czy dziennikarzy?

Książki... Problem kopiowania literatury pięknej chyba nie istnieje (no, może robią to przyszli poloniści). Kopiuje się zazwyczaj pozycje naukowe, podręczniki. Nie robiony by tego, gdyby można je było wypożyczyć w bibliotece. Trudno by uczniowi, studentowi (i innym) ograniczać możliwość poszerzania wiedzy. To na pewno jest sprzeczne z naszą kulturową tradycją. Można rozumieć autorów podręczników i wydawców, że chcą na nich zarobić. Pytanie tylko, można tych, którzy nie kupują książki z a korzystają z niej nazwać złodziejami...

Muzyka... To wybitnie dzieło o walorach kulturowych. To sztuka. Człowiek biedny ma prawo uczestniczyć w życiu kulturalnym społeczeństwa w którym żyje. Twierdzenie, że słuchanie muzyki jest grzechem (oczywiście w kontekście niepłacenia za słuchanie) to komercjalizowanie kultury. Odpowiadającemu wydaje się przy tym, że jeśli sami twórcy traktują siebie samych jak rzemieślników sprzedających towary, to i my powinniśmy ich tak traktować. Po co dotacje do imprez kulturalnych? Po co np. miasta organizują za pieniądze podatników takie imprezy? Przecież nie ma dotacji do sklepów czy zakładów rzemieślniczych...

Programy komputerowe... Windows jakoś poradził sobie z zabezpieczeniem swoich towarów. Podobnie jak twórcy różnego rodzaju triali. Inni mogą pójść tym śladem. Zwykły użytkownik na pewno nie poradzi sobie z tego rodzaju zabezpieczeniami. A stara zasada głosi, ze chcącemu (w tym wypadku nie dbającemu o zabezpieczenia programu) nie dzieje się krzywda. Proszę zwrócić uwagę: nie zamkniecie samochodu, zostawienie otwartej szyby na parkingu, jest traktowane jak wykroczenie. Drobne, wprawdzie, ale wykroczenie.... Proszę jeszcze zauważyć, że obecnie jest wiele dobrych, w pełni funkcjonalnych programów, które są darmowe (przygotowywany jest nawet darmowy system, można którym można będzie uruchamiać produkty przeznaczone dla Windows - React OS). Czasem warto się nimi zainteresować. Albo kupić za niewielkie pieniądze czasopismo komputerowe z płytą, na której jest interesujący nas program...

Oficjalnej opinii Kościoła w tych sprawach nie ma. Zasadniczo uważa się, że korzystanie z książek, muzyki, filmów nie jest grzechem, o ile ktoś z nielegalnej dystrybucji tego typu materiałów nie czerpie zysków. I nie chodzi tu o zysk np. zakładu z ksero. Oni zarabiają na samym procesie kopiowania, a nie na konkretnej książce...

Zobacz też TUTAJ i TUTAJ

J.

[link widoczny dla zalogowanych]

>>>>

Jak nietrudno sie domyslic nauka Kościoła zupelnie nie moze sie zgodzic na egoistyczne zadania aby wlasne dobra intelektualne wykorzystac tylko dla egoistycznej zadzy zbijania kasy . To ma sie zupelnie odwrotnie do nauki Kościoła . Dzielcie się sobą jak chlebem . ( św. Albert Chmielowski ).
Cala tradycja Polski polega na darmowym upowszechnianiu kultury wsrod wszystkich ktorzy tylko chca . I jest to niejako obowiazkiem aby ci wyksztalceni zajmowali sie tymi bez . Stad literatura pozytywizmu .
Siłaczka itd .
Oczywiscie autor ma prawo do wynagrodzenia za dzielo jak kazdy .
Ale niech skupi sie na tym co jest platne . Czyli tam gdzie jest sprzedaz .
A tam gdzie ludzie za darmo sobie udostepniaja aby inym pomoc obnizyc koszty to niech sie od tych ludzi ODCZEPIA ! A warto zadac sobie pytanie dlaczego ktos majac pliki dzieli sie z nimi za darmo ? Nie czynia tego zapewne egoisci polujacy na kase tylko osoby majace jakies poczucie checi dzielenia sie z innymi ktorego tylko mozna zyczyc kolesiom procesujacym sie o kazdy grosz od rzekomo naruszanych ich praw .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:43, 13 Lip 2012    Temat postu:

Wadliwe prawo to nie jakas ciekawostka . To tragedia ludzi . Takie rzeczy sie dzieje dzis i teraz :

Masowe pozwy za ściąganie nielegalnych plików w sieci torrent

22 września 2011, 0:01 Autor: Izabela Izdebska

700 zł ma zapłacić mieszkanka Lublina, jeśli nie chce odpowiadać przed sądem za naruszenie praw autorskich. Podobne konsekwencje czekają kilkanaście tysięcy osób w całym kraju.

Nasza Czytelniczka dostała wezwanie do zapłaty w poniedziałek. W piśmie z Kancelarii Prawnej Pro Bono czytamy, że przy użyciu programu torrentowego (patrz ramka) bezprawnie rozpowszechniała utwory pod koniec grudnia poprzedniego roku.

– Przyznaję, ściągałam pliki, ale nie wiedziałam, że je rozpowszechniam. Może moje dziecko coś robiło – zastanawia się lublinianka.

Wraz z wezwaniem otrzymała wzór ugody. Jeśli ją podpisze i w ciągu 7 dni, zapłaci 700 zł, a zawiadomienie o popełnieniu przez nią przestępstwa będzie wycofane. W podobnej sytuacji znalazło się wiele osób z całej Polski.

Informacje o tym, że naruszali prawa autorskie, trafiają do Prokuratury Okręgowej w Białymstoku. – Dotyczą osób, które nielegalnie ściągają utwory muzyczne. Nikomu nie przedstawiono jeszcze zarzutów. Postępowanie toczy się w sprawie, a nie przeciwko komuś – informuje Adam Kozub, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

Ile jest takich zawiadomień? – Około 13 tysięcy, a kilka razy więcej jest w przygotowaniu – odpowiada Dariusz Puczydłowski, właściciel Kancelarii Prawnej Pro Bono.

Kancelaria reprezentuje wydawnictwa książkowe, wydawnictwa muzyczne i producentów filmów. – To w sumie 8 firm, a kolejne są zainteresowane podpisaniem z nami umowy – dodaje Puczydłowski. Zapowiada, że osoby, które nie przyjmą wezwania do zapłaty, mogą spodziewać się sprawy sądowej.

– Jeśli ktoś podpisze ugodę, niczego nie musi się obawiać – zapewnia szef kancelarii Pro Bono.

Ile kosztuje ugoda? To zależy m.in. od ilości ściągniętych i rozpowszechnionych plików. – Nasi klienci żądają i tak mniejszych kwot, niż by mogli. Kary mają po prostu odstraszać od ściągania – tłumaczy Puczydłowski. Dodaje, że rekordzista pobrał około siedemdziesięciu książek jednego wydawcy.

Za piractwo może grozić nie tylko kara finansowa.

– Pobieranie i rozpowszechnianie treści chronionych prawem autorskim może być traktowane jak kradzież lub paserstwo. Jest zagrożone karą pozbawienia wolności do 5 lat. Dodatkowe konsekwencje to m.in. zabezpieczenie komputera, laptopa wraz z danymi w celu zbadania przez biegłego – mówi Renata Laszczka-Rusek z lubelskiej policji.

– Ale nawet na etapie postępowania sądowego, w przypadku pojednania stron i naprawienia szkody, może dojść do umorzenia lub warunkowego umorzenia postępowania – podsumowuje Aleksandra Machel-Dzik, zastępca przewodniczącego III Wydziału Karnego Sądu Rejonowego Lublin-Zachód.

Programy torrentowe

Pozwalają na wymienianie się plikami w Internecie. Komputer, na który ściągamy plik, staje się jednocześnie źródłem, z którego inni Internauci mogą go pobierać. To nic innego, jak udostępnianie plików innym. A to jest karalne.

>>>>

To jest dopiero piractwo !!! Dzieciak sciagal torrenty bo chcial muzyki a tu nagle szantaz . ALBO PLACISZ ALBO POZEW ! Takich tekstow nie powstydziliby sie mafiozi jak te hieny adwokackie pisza .
O co chodzi ? Nikt nie wie o co oprocz bieglych informatykow ...
Te torrenty sluza do sciagania ale kto sciaga jednoczesnie ,,publikuje'' nawet o tym nie wiedzac bo to sztuczka techniczna . Oprocz informatykow nikt sie na tym nie zna . I tak oto mozna odpowiadac za czyn ktorego sie NIE POPELNILO . Bo jesli ktos odpowiada to ten kto te torrenty wymyslil a nie ktos kto nie rozumie ...
Mafiozi od ,,praw autorskich'' korzystaja z haczyka glupiego prawa ze sciagac darmo wolno ale darmo komus dawac nie bo przestepstwo .
Adwokato-bandyci sobie podliczyli 700 zl X 100 . 000 ludzi daje 70 milionow . ZA NIC ! Za sztuczke prawna . 70 milionow piechota nie chodzi i sciagnac taki haracz to jest biznes ...
Oczywiscie nikczemnosc i podlosc tego czynu nie daje sie opisac .
Szanatazowac nieswiadomych ludzi , ktorych czesto dzieci chcialy sciagnac jakas tam muzyczke pewnie jakies lubu dubu ... Brak slow . To sa ohydni bandyci niegodni nazwy czlowieka .

Widzimy tutaj jak podle prawo rozwija w spoleczenstwie podle cechy i wyplywaja na wierzch najgorsze kanalie ktore sa gora . A ilez takich ,,praw'' jest ... Widzicie tutaj ze cale te prawa ,,autorskie'' to gangsterski biznes aby nie pracowac a zarabiac nie siac a zbierac . Pobierac oplate mnostwo razy za ten sam produkt .

Stad oczywiscie gdy w Polsce zaczna rzadzic prawdziwi Polacy i patrioci trzeba wymiesc ten syf na smietnik ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:38, 17 Cze 2015    Temat postu:

Kilka refleksji o tzw. prawach autorskich. Poniewaz prawo staje sie kpina. Sa to wulgarne ustawki pod konkretne koncerny. Patrz ZAIKS. Nalezy przyjac kryterium moralne.

Bo od razu rzucaja w twarz slowo KRADZIEZ! NIE KRADNIJ! SWIETE PRAWA WLASNOSCI! PIRACTWO! I to tzw. artysci, gdzie mamy bluzgi antyreligijne co chwila. Lansowanie sie satanizmem i na nim zarabianie. Nagle... Jedno przykazanie PRZYPOMNIALO IM SIE! Akurat 7 przykazanie. To akurat trzeba przestrzegac.
Smieszno straszne.
Nic nie jest swiete. Aborcja eutanazja in vitro zboczenia moga byc. Tylko tzw. wlasnosc jest nienaruszalna. Rzecz jasna nie chodzi im o moralnosc a o kase. Cynicznie graja na sumieniu. Sami nie wykazujac zadnej moralnosci zadaja od innych dla siebie.

Zatem zacznijmy od ceny. Czym jest? W Sredniowieczu mnostwo czasu filozofow zajmowalo pojecie ,,ceny sprawiedliwej". Byli niezwykle madrzy jak widac. Nauka wrecz sie cofnela. DOSKONALE ROZUMIELI SKLONNOSC MONOPOLISTYCZNA! I ZE CENA MOZE BYC KRADZIEZA!
Liberalowie to wysmiali . Adam Smith jednak stwierdzil ze monopol to rozboj, BO PRZYPOMINAM ON SIE ZAJMOWAL MORALNOSCIA A EKONOMIA TO BYL DODATEK! Jego poziom myslenia byl jeszcze wysoki. A liberalowie nie pojeli moralnosci , bo za trudne do pojecia, zajeli sie tylko tym dodatkiem ekonomicznym a tam mamy cene rynkowa. Cos jest warte tyle ile na rynku.
Co mozna nazwac rynkiem. Czy cena produktu wystawionego w internecie to rynek skoro np. gra jest unikalna? A zamiescic link to i ja moge? Co to za koszt? A spora firma ma wlasne serwery.
To że coś jest w sprzedaży w internecie to nic nie znaczy. Ja mogę wystawić starą koszulę i co z tego? Pytanie czy ktoś kupi. W ogole za co mamy placic skoro ich koszt jest bliskie zera?
Ale jest prostą weryfikacja rynkowa. Czy towar jest w sklepach. Jeśli nie to jasny dowód, że nie jest opłacalny. Stąd logiczne, że nieopłacalne jest blisko wartości zera. A zatem niemoralne jest raczej żądadać kupowania.
Chodzi o to czy ktoś zainwestuje w DYSTRYBUCJĘ! Wtedy ponosi ryzyko handlowe. Jacys ludzie planuja kampanie reklamowa inni to,produkuja sa koszty. Trzeba zaplacic tworcom za prace. OWSZEM! Zawieszenie w internecie z ceną nic nie kosztuje.
Skoro nikt nie ryzykuje tego, to znaczy że NIE MA WARTOŚCI RYNKOWEJ! Nie można ukraść czegoś co nie ma wartości. Poza tym aby coś ukraść to ktoś musi to stracić. W żaden sposób nikt tu nic nie traci podczas sciagania.
Inna kwestia to rzeczy starsze.
Wystepuje tu pojecie abandonware.
Abandonware to jest gdy nikt już nie wydaje lub gdy firma padła. Gdy firma padła, praktycznie wszelkie jej produkty to abandoware. A że ktoś kupił prawa? To produkuje pod tą marką sprzedaje i ma prawo. Mniejsza z jakim skutkiem. Ale nie jest autorem dzieł! I NIGDY NIE BĘDZIE!
Abandonware to jest nieoficjalny status wynikły z tego, że tysiące starych gier jest formalnie niedostępnych. A nikt nie zrezygnował z praw. Firmy z praw nie rezygnuja bo ktos chce np po 20 latach odswiezyc, Musi zatem placic. A jak zrezygnuja to nie. Oczywiscie 99% tych wytworow nikogo juz nie zainteresuje. Bo to miniona epoka. Ale kazdy liczy na kase. Nawet zludnie.
Nie grać? Szukac na aukcjach po kosmicznych cenach kompletnego starocia. Czekac 70 lat?
Idiotyzm. Tu prawo jest głupie. Mówię o prawie moralnym. Albo coś jest kradzieżą i nie wolno albo nie jest. Zadne tam kombinowanie. Wprawdzie jest to nieuczciwe ale czasem trzeba swinic. Do tego nigdy nie zachęcę. To jest wstretne. To trzeba rozstrzygnac. Albo albo.Tu sprawa jest czysta. Można ściągąć. Co innego stan prawny. Ale prawo jedno moralność drugie.
Taki jest stan moralny. A to decyduje gdy mówimy o kradzieży. Nie może tym bardziej być mowy o kradzieży np.12 lat po bankructwie autorów i po zniknięciu z rynku tych tytułów. Jakim autorom mamy płacić i za co? Zbiorowy autor - zespół firmy nie istnieje. Nie stworzy już żadnych dzieł. Nie mamy już zobowiązań wobec nich. Gdybyśmy chcieli by dalej tworzyli to należało by ich wspierać zakupami...
Natomiast jest jeszcze stan prawny. Prawo jest koszmarne, ustawione pod koncerny. Ono jest tu kradzieżą. Niestety jest prawem. I oczywiście nie zachęcam stron oficjalnych do narażania się. Tu obowiazuje zasada rozwagi . Gdyby nastąpił by raban i ,,kroki prawne". To moga narobic szkod ,,zgodnie z prawem.
Ale czy skoro cos w sferze roznych dobr intelektualnych zrobilem to jest MOJE I TYLKO MOJE! to moge co chce np. tego zabronic uzywac? Na zasadzie bo to ja zrobilem. To moje. Musicie zrobic jak ja chce jesli chcecir skorzystac albo nie korzystajcie.
Absolutnie w żadnym wypadku tak nie jest. To tak jakby właściciel wyglądu oceniał kto może na niego patrzeć na ulicy. Właściciel książki nie może zabronić jej czytania np. blondynom. Z ideami jest tak, że jeśli puściłeś w obieg to już każdy może skorzystać. A nawet kopiować DLA SIEBIE! Nie na sprzedaż! Gra, ksiazka np. to idea. A że kopiuję ją komputerem a nie przepisuję piórem to tylko kwestia techniki nie moralności. Skoro mogę przepisać sobie książkę to i mogę ją fotografować, skserować itp.
Nie ma takiego prawa własności, że ktoś może zabronić poznać ideę bez opłaty lub bez pozwolenia.
Co innego jest gdy ktoś ma samochód złodziej kradnie i już nie ma. Wtedy jeden traci drugi zyskuje.
Tymczasem idea. Ktoś wymyślił piosenkę i zaśpiewał. Drugi usłyszał zapamiętał i też zaśpiewał. Pierwszy niczego nie stracił. Nie ma kradzieży. Ten nie może powiedzieć - Nie wolno ci zapamiętać i śpiewać moich piosenek bo to moja własność i ja pozwalam komu chcę, a ty nie zaplaciles mi ile chce. A TO MOJE!
Zatem właściciel nigdy nie ma nieograniczonej własności. Nawet samochodem nie robisz co chcesz. A co dopiero jak coś jest ideą. Nie możesz zabronić gdy ktoś chce wygladać jak ty, ubierać się jak ty itp.
Społeczeństwo opiera się na prawach własności MATERIALNEJ! ALE NIE IDEI! Tu obowiązuje zasada kopiowania i naśladownictwa. Stąd mody, trendy itp.
A praktycznie w grach, ksiazkach mamy handel. I obowiązuje zasada ceny. Gra najpierw kosztuje 100, po roku 50, po 2 latach 25, po 4 kosztuje 13. A po 5 już jej nie wydają, tylko jako dodatek do innej lepszej. I to taka która ma jakiś zbyt. Jesli nie kupili, już jest dodatkiem do gazet, PO ROKU! Trudno już ją sprzedać. Rynek gier to gonitwa. Tu gra jest stara blyskawicznie. Bo informatyka tak pedzi. Tu jeszcze bardziej jest specyficznie.
No właśnie ile chcą na gogu za stara gre? 9,99$ ! Czyli na nasze 30 zł! Czyli ja miałbym płacić 3 dychy. Dostaję wersję ANGIELSKĄ!!! czyli nie mój język! Formalnie nie pojmuję co robić z towarem który kupiłem! Opłacić tłumacza? Muszę jeszcze sobie ściągnąć sam. Firma nie ponosi ŻADNYCH! kosztów dystrybucji. Towaru nie ma np. w sklepie bo by go nie sprzedali nawet za 5 zł. Gdyby choć tyle wyciągali to leżał by w marketach PO POLSKU. A chcą 30 zł? Za coś co nie idzie za 5! Coś mi się zdaje że odkryłem złodziejstwo... Owszem w jakims strasznie bogatym kraju anglojezycznym to nie musi byc az tak szokujace. Gog jest pod USA czy Niemcy itp. robiony a nie pod Polskę, nie mowiac o Afryce. Oni maja bulic. Ale to tez watpliwe. Tam tej gry tez nikt nie wyda. I tam jest to przesadna cena. W Polsce to juz jest zbojectwo. Gra ma np. 19!!! lat. Te sprzed 5 chodza po 20 zl w polskiej wersji a tu 30 za 14 lat starsza!
Trudno miec pretensje ze ludzie w Polsce nie mowiac o Afryce nie chca tego kupowac. Zreszta to nie do nich oferta. Do bogaczy. Zatem i my nie musimy tym sie przejmowac.
Czy jednak wlasciciel nie moze robic co chce jesli prawo nie zabrania? Prawnie moze. W żadnym wypadku prawo i moralność to nie to samo. Ale moralnie? Masz chleb a ktoś jest głodny. Mówi daj mi jeść. A ty mówisz NIE! Zgodnie z prawem nie masz obowiązku. Ale jest to niemoralne. Tak samo gdy masz niepotrzebną rzecz, ktoś by ją chciał a ty mówisz nie. Prawo własności mówi, że to twoje. Ale moralnie niezbyt to w porządku. Tak samo wieszać gry, których nie można sprzedać na rynku za 5 zł w cenie 30... Bo uczciwie to by trzeba za 1 zł. A ponieważ za tyle to się nie opłaca, można by dać darmo. Ale załatwilismy sobie prawa autorskie żeby jeszcze dusić tych nielicznych co się zainteresują. Faktycznie wartość gry jest bliska zeru a chcą za nią 30. To jest nieuczciwe. Żadnen handlarz nie może chcieć za produkt dowolnej ceny. Tu mamy monopol bo nie ma drugich takich konkurencyjnych ksiazek czy gier (chodzi o jakies oryginalne nie np. poradniki turystyczne, ktore mniej wiecej musza radzic to samo. Zreszta sa to najtansze ksiazki czesto BO KONKURENCJA!).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Czw 9:28, 18 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:27, 18 Cze 2015    Temat postu:

Czy człowiek nie może zastrzec swojego przed kopiowaniem? Np. weźmy wygląd.
Jeśli z oglądu ktoś skopiuje dla siebie to nikt się nie może czepić. Chodzę po ulicy a tam robią sobie zdjęcia. Utrwalają np.mnie bo przechodziłem. Trudno powiedzieć, że złamali prawo bo nie zapłacili za pozwolenie.
Tu jest zresztą co innego. Prywatność. Gdy twórcy zrobią sobie prywatną grę to oczywiście nie można by jej brać. Ale tu mamy coś publicznego bo opublikowali, nie naruszacie prywatności.
...

Inna sprawa czym innym są prawa autorskie a czym innym używanie dzieła.
Tu nie chodzi o to, że mają mi dać prawa autorskie. Tylko używać. Nie mogą też żądać czegokolwiek.Tylko adekwatnej ceny. A jeśli mnie nie stać bo chcesz absurdalnej ceny, a muszę to mieć bo KONIECZNIE POTRZEBUJĘ, to mogę brać darmo. Prawa własności nie są ważniejsze niż człowiek. Zaznaczam że mówię o realnych sprawach. Gra, piosenka, jedzenie, ubranie a nie np. dokumentacji głowic, która jest tajną. Komuś się spodobał twój utwór. A ty chcesz zbójeckiej ceny. Prawnie możesz ale to niemoralne. Musisz uwzględniać bliźniego. Nie mówię o oszustach, którzy chcą cię wykorzystać, tylko o zwykłych ludziach. Czy nie ma zasady, że jak ktoś się godzi to każda cena jest moralna? Wyprodukowałeś np. kij i chcesz za niego 5000 zł.
I ktoś kupił. Jest tu problem moralny? Ja bym się czuł oszustem.

Dlaczego mówię o moralności? Bo ona rządzi. Prawo jest prymitywne i ogólne a życie skomplikowane. PRZECIEŻ SĄDY INTERPRETUJĄ PRAWO DO KONKRETNEGO PRZYPADKU A NIE JAK ROBOTY TYLKO WYKONUJĄ! Bo prawo nie obejmuje wszystkiego. A i sądy nie wyrabiaja z tym co mają . Zatem zawsze musi decydować moralność. Oczywiście ta najwyżej stojąca katolicka. Ludy prymitywne jako dzieci mają małe wymagania, ale nie kulturalna Polska.
Często mylone jest prawo z moralnością. O tym już mówiłem.
Mamy następujące opcje:
a. Prawo zgodne z moralnością. Tu jest w porządku
b. Prawo niezgodne z moralnością. Wtedy się nie przestrzega prawa w miarę możności bo to może być groźne, nie przestrzegać. Ale nawet gdy grozi śmierć nie należy czynić czegoś złego a nakazanego przez prawo! Np. gdyby był obowiązek aborcji. A np. w Chinach komuna zrobiła. A zresztą u nas mediole próbowali. To już jak prawo nazistowskie. Ale wystarczy, że jest niesprawiedliwe i już się go nie wykonuje.
Myli się produkt materialny z ideą, czy produktem niematerialnym.
a. O ile samochód jest ideą i produktem. Nie da się jeździć bez niego w postaci drogiej materii. O tyle...
b. Gra, książka, piosenka to dobro niematerialne. To znaczy materiał sam z siebie nie ma znaczenia. Jest tylko nośnikiem. Warty często 5 groszy itp. Czyli praktycznie zero. Wartość ma niematerialna reszta . Można wręcz ją mieć w pamięci jak wiersz np.
Stąd kopiowanie samochodu to koszt praktycznie 100 % wytworzenia. Kopiowanie idei to praktycznie koszt zerowy. Diametralnie różnica.
Trochę inna rzecz jest definicja znowu prawna. Ideą w filozofii np. jest wszelka zasada czegoś. A gra nie istnieje realnie. Nie ma żadntych fikcyjnych światów herosów itp. Czyli czysta niemal idea. Oczywiście nie da się tak całkowicie bez materii. Ale o ile samochód to 1 % idei i 99% materii to tu na odwrót. Jaka jest np. wartość drewna i farby obrazie za 22 mln?
...

Co do współczesnych form sprzedaży. U nas jeszcze mało realnych. Czy serwery kosztują? I czy te ceny nie muszą pokryć kosztów?
Pomijając fakt, że te firmy i tak mają serwery własne, które by prowadzili i tak. Po co marnują energię i pracę wieszając stare gry? skoro bez nich ludzie sobie świetnie radzili? Bo była kasa do wzięcia... Link nie kosztuje na pewno 30 zł. Darmowe serwery plikowe wtedy by nie istniały. I tak nie zarabiają na starych 15 czy 20 letnich grach tylko na premierach nowych. I po to są serwery.
Po prostu jak 100 tys. kupi stare gry po 10 $ zawsze ten milion więcej zysku jest przy praktycznie zerowym koszcie. Umieszczenie 100 tys. gier staruszek na pewno nie kosztuje tyle. A jak kosztuje niech sobie dadzą spokój bo są nieefaktywni ekonomicznie. Internet zrobi to taniej i sprawniej. Ale jak mówiłem dodatkowa kasa.

Jeszcze lepsze to co wymyślili teraz. Nie kupjecie już gry tylko. PRAWO DO UŻYTKOWANIA!
...

Sami widzicie jacy bandyci. Jak kupuję grzebień to mam grzebień. A tu ,,prawo do użytkowania". Oczywiście przecież nie mówimy, że nabyłem prawa autorskie tylko produkt. Prawo do użytkowania to pańszczyzna. Słusznie potępiona, dziś wraca. Znów widzimy mądrość średniowiecza. Dziś gracz to już co innego niż 10 lat temu. Musi mieć mocne łącze i duży pakiet internetu a to już KOSZTUJE! Żeby ściągnąć 20giga gry to nie może być pakiet internetu 1 giga miesięcznie za 20 zł. Zresztą to jest pod Zachód gdzie mają nielimitowany przesyl danych dużej szybkości. Polska jest na etapie pudełek! W ogóle zadanie od nas zasad goga stima itp. wręcz jest zbojectwem. To jest dla bogaczy. Następnie gracz płaci i dostaje PRAWO POGRANIA! ale musi mieć kody klucze a nawet stale łącze z tymi co sprzedają. Panszczyzna!
Steame adscrpti. Przywiazani do stima czy czegoś innego, to też się zmienia.
Gleabe adscripti - przywiązani do gleby. Termin prawny panszczyzny.
Można nie grać. Chłop mógł nie żyć też? Gra jest potrzeba, życie też.
Na rynku gier się robi feudalizm! Dziwne? A SKĄD ! TAKA JEST NATURA LUDZKA! JAK POTENTACI ZGARNELI ZIEMIĘ TO MIELI DO NIEJ PRAWA ,,INTELEKTUALNE". PRZYWIĄZAĆ DO ZIEMI I NIECH LUD NA NICH ROBI! JAK ZGARNELI RYNEK GIER TO SAMO IDZIE! Gracze nie znają historii. Dla nich to nowość. Ale wszystko już było!
ZIEMIA DLA CHŁOPÓW!
GRY DLA GRACZY!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Czw 9:44, 18 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:14, 19 Cze 2015    Temat postu:

W kwestii absurdalnych cen. Są przecież długopisy za 10000. Co z nimi?
To są zabawy bogaczy a ja mówię o potrzebujących. Sprzedaż prymitywnego kija komuś przeciętnemu na poważnie, nie że jakiś książę chce się zabawić i kupić dla śmiechu, nie jest w porządku. Nawet jeśli była zgoda. To ta osoba może być potem BARDZO NIEZADOWOLONA!
Bogacz w to gra z nudów, tu nie ma zastrzeżeń. Tu przepłacenie JEST SENSEM! Bogacz też może mieć darmowy długopis reklamowy. ALE NIE O TO CHODZI! On musi wybulić. POKAZAĆ NADMIAR! ZA DUŻE SAMOCHODY ZA DUŻE DOMY! TO JEST SENS DEDEMONSTRACJI BOGACTWA! Zresztą Cejrowski o tym mówił w którymś odcinku.
Czy gry np. muzyka nie są luksusem. Biedaka nie stać to nie korzysta, przecież nie umrze?
Pomijając już już brutalność takiego postawienia sprawy.
Wieszane na zasadzie albo kupuj albo nie używaj. To nie jest rynek. To monopol który jest zbójectwem.
Owszem gdy to jest nówka to jeszcze. Ale nie produkty sprzed 15 lat w które nikt nie gra. W żadnym razie luksusem nie jest coś taniego. Poza tym pamiętajmy że to produkt unikalny. Mówiłem o tym. To nie chleb że każdym się najem. Interesuje mnie ta gra. A cena jest nieadekwatna. Albo w ogóle nie powinno jej być, bo nie sprzedają mi nic konkretnego, nad czym pracowali tylko prawo ściągnięcia. Tylko jeszcze chcą dodatkowej kasy.

Natomiast pomóc biednym to nie tylko dać jeść. Potrzeby to nie tylko chleb. To prymitywne pojęcie. Bezdomny może chcieć i wypić alkohol. Nie urżnać się w trupa. Trochę. Może chcieć i muzyki. Pokazuje to że nie wystarczy biednemu dać jeść i spadaj. Więcej się nie należy. Rozrywka też jest potrzebą. JEST! Zapewniam, że bez niej można umrzeć lub oszaleć. Ludzie nawet za Hitlera żartowali.
...

Co z tymi którzy udostępniają? Oczywiście w takim wypadku świadczą nam dobro tym bardziej że mogą ich ukarać. Oczywiście nie sprowadzam prymitywne do Hitlera obecnych praw autorskich. Tylko chodzi o to że wtedy np. był zakaz handlu i tzw. czarny rynek. Też się narażali handlujący. Ale skoro to nie jest zło to nie narusza moralności. Zatem powinniśmy im dziękować.
Trzeba sciągać z zasady darmo więc nikt nie zarabia. Nie wspieramy tym, ,produkcji". Płacenie za ,,darmowe" ściąganie i to nie autorom byłoby oczywiście źle moralnie O ILE NIE MA MONOPOLU! Jeśli jest zbojecki monopol to godziwe jest podrabianie i sprzedawanie dużo taniej. Bo nigdy nie powstanie duży drugi obieg gdy cena jest rynkowa. Możemy też porównać z czymś podobnym. Jeśli ktoś robi 10 razy taniej to samo to znaczy że cena jest niegodziwa. A jeśli ma jakieś ciemne interesy obok? Piekarnia też może być pralnią brudnych pieniędzy. Mnóstwo biznesmenów może mieć szemrane interesy. Ci z którymi się stykasz. To już nie twoja wina.

Prawo musi chronić przed mętami, którzy by powiedzieli, że to oni stworzyli twoje i uruchomili produkcję. Mówię o jednorazowym na własny użytek sciagnieciu BARDZO STAREGO PRODUKTU!!! Który nie ma wartości rynkowej. Który kopiuję na własny koszt. I nic więcej. Przecież nawet w myśl tego złego prawa po 70 latach tracicie te prawa autorskie! CAŁE! KAŻDY MOŻE NAWET PRODUKOWAĆ! A ja mówię mniej. O używaniu nie zarabianiu.

Gdy dochodzimy do kwestii opłaty z pracę jest racja. Twórca ma prawo do opłaty za wysiłek. Dlatego mówiłem o cenie rynkowej. Opłaty za pracę a nie do nieograniczony zysków... wynikłych zresztą z prawa. Ma monopol. Piekarz nie.

Straty?
Nie jest to prawdą. Gdybym miał kupić grę stara za 30 czy 40 to grałbym w te co mam. Nie mówiąc o kupowaniu 30 letnich. Zatem nie zyskali by żadnej kasy gdybym nie skopiował.

,,Straty" z ,,piractwa" nowych gier rzekomo 80 do 90 % graczy ,,nie zapłaciło".
Producenci tak twierdza. Przyjrzyjmy się temu.
Po pierwsze. Jest istotne zagrożenie, że producent coś wyda i pójdzie mało ale mnóstwo ludzi skopiuje i zagra. A on zbankrutuje. To jest chyba najpoważniejszy argument tych co lobbują za tymi prawami. Tu istotnie można by wprowadzić okres(nie 70 lat!) np.ROK premierowy ochrony przed kopiowaniem. Ale producent musiałby dostarczyć DARMOWE EGZEMPLARZE DEMONSTRACYJNE! ŻEBY KAŻDY POZNAŁ PRODUKT! Albo mniejsza wersja gry, ale taka nie na 5 minut ileś godzin gry albo egzemplarze z ,,bomba". Które psują się automatycznie za ileś godzin pogrania. To musi być określone. To jest już na rynku zresztą tylko rzadka opcja i wtedy wszyscy mogą ściągnąć i zobaczyć. Jak chcą porządnie pograć to kupią. A po roku to już jest starozytnosc w branży gier.
Po drugie. Gdy tego nie ma, nawet jeśli to jest 85% kopistow, to są to przypadkowi gracze. Pograli 8 do 10 godzin i zakończyli. To nawet nie gra. Obejrzeli produkt. Nawet niespecjalnie złamali jakieś zasady. PRODUKT MOŻNA PRÓBOWAĆ NAWET BUTY KTÓRE MOŻNA USZKODZIĆ! Co dopiero ściągnięte pliki.

...

Kradzież fizyczna to co innego niż kopia dla siebie bo właściciel nie traci. Jeśli to zabrany samochód to on traci bo nie używa. Jeśli autor napisze książkę TO NIE BIORĘ Z JEGO DOMU TYLKO Z BIBLIOTEKI! ON NIE TRACI SWOJEJ! Alkohol np. fizycznie się zużywa wypity, ktoś traci. PLIKI NIE! I TO JEST RÓŻNICA!
Książki mamy w bibliotece ludzie sobie pożyczają. Nie powiemy chyba, że kradną(już to mówiąZaiksy) . Są one czymś innym niż dobra materialne.
I nie mylmy też rzeczy użytkowych z technicznymi. Książkę czytasz dla siebie. Natomiast nikt nie będzie czytał dokumentacji nowoczesnego samolotu. Ktoś kto chce zdobyć to darmo na 100% jest szpiegiem. Nie o tym mówię. Mówię o uczciwym użytkowaniu, nie z jakimś ukrytym celem.
Zatem uporzadkujmy.
Produkty typu samochód chleb nawet ksiazka. Jeśli ktoś ma coś w wyniku zabrania którego nie może jej używać. Trzeba zawsze pytać o zgodę. Lub mieć domyslna. Typu powiedział - bierz kiedy chcesz. Inaczej to kradzież a jak nawet chcecie potem oddać to i tak jest to niemoralne choć jeszcze nie kradzież.
A co innego gdy wydał publicznie książkę grę itp. Nie trzeba pytać czy można używać. To absurd. Tę dobra są nieporównywalne. Stwierdzenie czy wziąć czyjś samochód czy ściągnąć grę to to samo jest fałszywe. NIE TO SAMO!
Poza tym jest potężna różnica co do określenia wartości rzeczy
Samochód brzydki kanciaty niespecjalny ale jeżdżę nim co dzień i funkcjonuje.
Nie można zażądać zwrotu np. pieniędzy bo mnie nie satysfakcjonuje. Jeździ? Bez usterek? Spełnia swoją rolę. Inaczej byś na pieszo musiał. Albo kupić inny który też kosztuje. Czyli produkt zaspokoil twoje potrzeby transportowe. Taki był jego cel.
Jedzenie. Ktoś rok jadł niesmakujace. I mówi zwroc mi bo nie byłem zadowolony. Ale zaraz. Przez rok dostawales kalorie. Dzięki temu żyjesz. Nie zachorowales . Wyglądasz zdrowo. Produkt spełnił swoją rolę. Po to był. Lekarstwo może być gorzkie. Zdrowa żywność niesmaczna. Smieciowa doprawiona ,,wzmacniaczami" może smakować.
Czyli mamy OBIEKTYWNE KRYTERIA OCENY!
Ale gra? Film? Książką? Jak tu ocenić co ona ma spełnić?
Producenci porno zazwyczaj są bogaci, po to robią. Klient może być ,,zadowolony". Ale oni mu zaszkodzili. Obiektywnie powinien dostać odszkodowanie. Zreszta nie jest niewinny skoro płaci generuje podaż. Nawzajem sobie szkodzą.
Ale nawet zwykła ksiazka film gra. Czy ona spełniła swoją rolę? Celem czytania nie jest czytanie ani grania granie. Tylko jakieś przeżycie. Że przesiedziałem 2 godziny w kinie i ledwie żyje z nudów. Ją mam im płacić za 2 godziny zmarnowane? Czy twórca zwraca tym którzy na grę film książkę się nacięli? ANO WŁAŚNIE! Brak obiektywnych kryteriów zaspokojenia potrzeby.
Szkodliwe książki czy produkty mogą być rozrywkowe i popularne jak np. nieszczęsny Wiedzmin o ktorym pisalem. Bardzo dobre mogą być dla mas nudne. Mało tego.
Tu działa mechanizm psychologii. REKLAMA NAKRĘCA POPYT! LUDZIE SĄ W GORĄCZCE CZEKAJĄ NA GRĘ! Producenci ludzi ekscytują. Nie mogą mieć pretensji że podekscytowani biedacy kopiuja darmo. Sami im wymysliscie potrzeby! Na które ich nie stać. I nie mówcie że nie muszą. Psychika ekscytacji ZMUSZA!
Mało tego ktoś kupił podekscytowany. KUPNO GRY BUDZI EKSCYTACJE NAWET STAREJ! BA ŚCIĄGNIĘCIE NAWET STAREJ DARMO! Sam to przeżywam. Nawet ściągnięcie darmowego Daggerfalla (19 czy 20 letnia) i ciężka instalacja to były jakieś emocje.
I człowiek gra w nią ileś dni. Ekscytacja mija i przestaje. Tak miałem i z MMVI MMVIII, Daggerfallem. Tylko na Heroes III nie mija Smile (nigdy dośćSmile arcydziełoSmile Ale wiem że wrócę. Zatem przypadły mi do gustu.
A co z tymi co mówią. Już nie wrócę. Czyli zawód. To były tylko emocje. Czy gra spełniła swoją rolę, Chyba nie. Czyli gracz stracił czas? Odszkodowanie by jakieś należało. Nie tylko czas producenta kosztuje. CZAS GRACZA TEŻ!
RAZ PŁACIŁ! ZWROT KASY! DWA GRAŁ I STRACIŁ CZAS ODSZKODOWANIE!
Jak już jesteśmy tacy egoistyczni.
Albo TES Online. Wielka promocja rok temu . Super gra. 5 milionów podnieconych kupuje. Po pół roku. Darmowa. Bo serwery opustoszały. Niewypał. Nie finansowy oczywiście. Gracze się zawiedli. Nie wszyscy, nigdy tak nie jest. Czyli NIE SKORZYSTALI MOŻE STRACILI CZAS A KASA POSZŁA!
Oczywiście producent ponosi olbrzymie straty prestiżowe. To od razu się przekłada. Np. widzę że strony TES jakby opuszczone. Czyli odpływ. Jakas sprawiedliwość jest.
Albo czytam. Ratunku! Mam 18 lat nie czytałem ksiazek tylko grałem na komputerze. Co robić? Może nie wiedział specjalnie jak wyszukać książkę która mu pasuje. Przypadkowo jedną znalazł przeczytał i była lepsza niż te gry. Wtedy mu się podobały bo nie znał nic innego. Ale przeczytał książkę w innym typie niż szkolna to go olśniło.
Nie istnieje taka zasada że skoro grasz to musisz za grę zapłacić jak widać. Choćby dlatego że trudno określić. JAKĄ JA MAM KORZYŚĆ Z WYDANYCH PIENIĘDZY? Samo granie nią nie jest. Decyduje nieokreślona satysfakcja.
A zatem te dobra są nieuchwytne. Trudno o kryteria. Dla jednego fajne dla drugiego nudne. Tak jak z artystami. Jak się spodoba rzucają pieniądze nie to gwizdy. Oczywiście gwizdanie nie jest milosierne. Ale nie maja obowiązku płacić za samo słuchanie muzyki. MOGĄ! NIE MUSZĄ! JAK SIĘ SPODOBA! Bo domyślnie wtedy twórca spełnił potrzebę.
Zdecydowanie widać że produkt zaspokajajacy potrzeby materialne a ten zaspokajacy duchowe czy wyższe to co innego. Diametralnie. Żadnych jednakowych zasad być nie może.

Ale jeśli ktoś uważa, że ściąganie utworów gier itp. sprzed 15 lat darmo jest złem. To nie róbcie tego. Coś jak kult krowy. Skoro nie jedzą wołowiny to niech przestrzegają swoich zasad. Bo brak zasad jest najgorszy. Ja nie muszę podzielać tych zasad a mam wręcz przeciwne. Na dodatek wiem że słuszne.
To stanowisko znam. To jest ideologia z USA. Narzucają ją światu koncerny. Za wszystko płać. Biblioteki kradną bo bez zgody autorów pożyczają. A mało który by się zgodził bo zmniejszają sprzedaż. Zatem zamknąć biblioteki. Mam nadzieję, że to stanowisko nie wygra bo to byłaby klęska cywilizacji. Niestety ACTA, SOPA itp. U nas wydłużyli do 70 lat. Koncerny cisną. Bo to kasa za nic. Tak więc nie wygląda to dobrze. Ja jestem za linux, freeoffice GNU itd. Bardzo uchwalenie inicjatywy. CO CIEKAWE SZWEDZKIE! SZWEDZKI ALTRUIZM KONTRA EGOIZM Z USA! TAK GDYBY SZWECJA MIAŁA 300 MLN LUDZI TO BYSCIE SIĘ NA NICH WZOROWALI! INNE ZASADY BYŁYBY ROZPOWSZECHNIANE! USA mają i duże zalety, Szwecja olbrzymie wady. Jeśli jednak chodzi o zasady współżycia społecznego. Szwedzi są mistrzami. Najniższa korupcją najniższa przestępczość. A w USA swiry z ganami biegają i co chwilą iluś zabitych.
...
Czyli tradycyjnie jak było zawsze. W końcu imion kronikarz średniowiecznych nie znamy. Tak, ,dbali o prawa autorskie". A oczywiście skoro lubię świat MM to i lubię Tolkiena, średniowiecze. I to tradycyjne podejście. Dobra niematerialne się kopiuje, dzieli nimi, zakłada biblioteki. Ballady były śpiewane bez zgody i opłat autorów. Na tym powstała cywilizacja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:47, 23 Cze 2015    Temat postu:

Czy jednak nie należy przestrzegać każdego prawa. Może oczywiście gdyby to był nazizm to nie ale przecież tu nie chodzi o mordowanie. Nigdy nie należy przestrzegał niemoralnego prawa. To jest chore podejście. Jasno wiele razy to mówiłem.
Prawo autorskie powstaje w Polsce i na świecie tak, że wyciskacją z ludzi kasę korporacyjnie. I jakiś tam wydział zysków ma pomysł. Gdyby było takie prawo nasze zyski wzrosną o XX%. Koncerny idą do ambasady USA, a ambasada rozmawia z rządem. Dodatkowo jeszcze kolesie z ZAIKSU. Po czym Sejm głosuje, a posłowie robią tak im każe zarząd. Tym gościom chodzi o koryto. I już mamy nowe ,,prawo". Oni by mieli rozstrzygać o waszej moralności? Śmieszne. Goście od zysków WŁASNYCH! Oni są gotowi ma wszystko. Nawet przykazanie nie kradnij sobie przypomną. ALE BIBLIA MÓWI WYRAŹNIE! Nie pozadaj żadnej RZECZY bliźniego. Nie mówi o sprawach naśladowania czy kopiowania. Ba nawet nakazuje te rzeczy dawać potrzebującym tak że je tracimy. CO DOPIERO KOPIOWANIE GDY NIE TRACIMY! Tak trudno ci bliźniemu dać skopiować? Co ci ubędzie?

Jest jednak zasada roztropności. Czym innym jest przestrzeganie ich zasad bo są silni, a co innego zajadła ich obrona. Poza tym wyraźnie mówiłem żeby nie narażać się czymś co oznacza kłopoty prawne. Co nie znaczy, że akceptowac ten stan.
TO JEST TEŻ OBCA POLSCE ANGLOSASKA CYWILIZACJA! Zdaje sobie sprawę, że żyje wśród, ,Amerykanów" we własnym kraju. Takie czasy tacy ludzie, taki Wielki Brat zza oceanu. Możecie tego nie wiedzieć, ale to co mówicie, robicie to jest z USA. Choć sami tego nie widzicie bo człowiek sam nie widzi siebie jesteście zamerykanizowani. Akurat ja nie oglądam specjalnie TV nie chodzę na filmy Hollywood. USA mnie nie fascynują specjalnie. Jestem względnie mało amerykański, bo też nie całkowicie, bo się nie da. I jednak to widać po ludziach. Dawniej w ogóle nikomu nie przyszło to do głowy. Prawa autorskie to my mamy po 89 i to dlatego, że USA żądają od każdego komu pozwalają eksportować do siebie. Kto chce mieć prawa autorskie jak w USA to tam emigruje. Niestety nie wpuszczają . Tylko nam narzucają i robią z Polski parodię USA. Jedyny raz nastąpił bunt związany z ACTA. CO CIEKAWE W POLSCE! Zachodniacy tam jak barany robią co im każą.

Dlaczego moralność?
1. Skoro pada kradzież to już jest moralność.
2. Wszystko co jest ludzkie a nie podpada pod biologię, wchodzi pod moralność.
3. Nigdy nie wolno czynić czegoś moralnie złego. Ja np. nigdy nie zamierzam.

10 zł za 15 czy 20letnią grę bym nie dał. Skoro kupowałem nowsze gry po 6 w sklepach PO POLSKU i nikt ich nie brał. Leży z 1000 gier w kosztach. Za miesiąc też leżą. Za pół roku też. Takie są realia. To ile może być warta 15-20letnia nie po polsku i tylko do ściągnięcia 50 gr? 1 zł? Tyle to firma nie będzie sobie zawracać głowy. Stąd logicznie nie mam żadnego problemu z pobieraniem darmo. Ale jeśli lubie serię to 5 zł za POLSKĄ bym dał gdyby to był ulubiona firma. Z gestem. Zresztą o czym mowa. Są paczki cztery gry za 12 zł. PO POLSKU! 3 zł za jedną. Porównuje towar jak w sklepie. Generalnie lepiej kupić tanio polską wersję, niż mieć darmo ale po angielsku i to wtedy jeszcze problem z instalacją. I sporo innych. To gry zapomniane w dzisiejszym świecie. One są wartościowe dla jednostek, nie dla graczy światowych. 15 lat dla gier uważam za raczej dużo w sytuacji gdy decyduje pierwszy dzień obecnie. Gdy na premierze nie ma sukcesu to już koniec. Komputery trzeba wymieniać co dwa lata. I to się skraca. W tej sytuacji 15 lat to wieczność. Przecież nikt nie wdroży do produkcji starej gry. A nie zarobi na sprzedaży. Z tym, że ja mówię o używaniu. CO INNEGO PRAWO DO AUTORSTWA CO INNEGO ŚCIĄGANIE NA WŁASNY UŻYTEK! Cały czas powtarzam.

Rynek to nie zasada moralna tylko użytkowa. Co jest potrzebne jest drogie. Co nie jest może w ogóle nikt nie kupić. Ktoś się narobi i bankructwo.
Czytając książkę czy grając w grę oczywiście nie zastanawiam się czy autor zrobił to w dzień czy rok. Ale będąc na rynku stosował się do zasad rynku. I jest mnóstwo tych co się namęczyli i padli. Np. NWC ostatnie lata mieli straszne. Ciągła praca i bankructwo. Ostatnie gry to już chyba kleili o 4 nad ranem sądząc po wyglądzie. I wcale bynajmniej nie dostali za wysiłek. Nie ma gwarancji. To jest jak choroba może dopaść każdego. Co ja mam zrobić, że ktoś jest chory? Stąd mówiłem o cenie rynkowej. Płacę tyle co na rynku. Rynku nie gogu . Ale nie tylko producentowi należy się godziwa cena ale i klientowi. Stąd nie ma tak że każdą cenę muszę uznać.
Tak jak z biblioteką. Koniecznie potrzebuję książki a jest droga. Szukam innego źródła. Biorę z biblioteki i np. kseruję. Na ogół fragmenty. Gry i książki to ten sam rodzaj produktu. Znam bibliotekę gdzie mogę pograć. To nie jest mój wymysł. Tak było od początku cywilizacji do około 2000. Aż nagle z Zachodu przychodzi hasło. To kradzież. Ludzie kradli tysiące lat. To nie jest moje wymyślone. To jest tradycja. BIBLIOTEKI POWSTAŁY PO TO ABY NIE KAŻDY MUSIAŁ KUPOWAĆ TO CO CZYTA! BO KSIĄŻKI BYŁY DROGIE! Pamiętajcie. To co nazywacie piractwem powtarzając za koncernami. Po to powstały biblioteki! Żeby to robić. Zatem nie ma takiej zasady - płać za wszystko co czytasz, grasz albo nie używaj. Wręcz przeciwnie. Możesz sobie oszczędzać. Po to są biblioteki. A teraz plikownie.
Ale młodzież już nie pamięta jak było a poddana praniu mózgu myśli że to coś złego. Czytać książki i nie płacić. Gry to jest towar do książek bliźniaczy. A tak było zawsze.
Bynajmniej nie patrzymy tylko na kasę, tylko czy to jest sprawiedliwe. Jeśli będziemy ulegać chciwości tych ludzi to pogłębiamy ich upadek. A chciwość nie ma granic. Widzicie co wyrabia ZAIKS. Wymyslaniu opłat nie ma końca. Taki fryzjer.
1. Stacja radiowa kupuje płyty płaci pierwszy raz.
2. Stacja radiowa płaci DRUGI RAZ ZA PRAWO PUSZCZANIA WŁASNYCH PŁYT!!! DRUGI RAZ!
3. FRYZJER PŁACIĆ MA TRZECI RAZ! ZA SŁUCHANIE RADIA!
DWIE Z TYCH OPŁAT TO KRADZIEŻ! SZCZEGÓLNIE OBURZAJACA U FRYZJERA KTÓRY W OGÓLE NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z MUZYKĄ ! Ale każda kradzież jest oburzajaca.
Prawo można ustalić zbojecko. Trzeba odróżnić prawo od sprawiedliwości. My mamy dbać o sprawiedliwość! Prawo jak już wiemy może niszczyć sprawiedliwość. Wtedy ludzie przestają przestrzegać prawa i następuje bezprawie. Jak za okupacji Hitlera. Wtedy brak było jakiejkolwiek praworządności. Choć Hitlerowcy drukowali tony przepisów za nieprzestrzeganie była śmierć.
W trosce o sprawiedliwość nie przestrzegamy antyprawa i dzięki temu zło się nie szerzy tak bardzo. Tym sposobem WZMACNIAMY SPRAWIEDLIWOŚĆ!
...
To napisałem encyklike Smile Aż się zmeczylem. Ale trzeba było.
Bardziej teoretycznie tu piszę o zasadach bo przecież z uwagi na to, że nadzwyczajnie jestem związany z tym światem gier, książek itp. Znam temat. Czyli logiczne, że powinienem się wypowiedzieć. Przeważnie albo ktoś zna prawo a nie zna moralności a żeby tak jeszcze znał rynek czy specyfikę twórczości to już nie ma. Ja akurat znam to więc o tym pisze. Przedstawiłem różne punkty widzenia. Ale oczywiście mamy przygniatajaca przewagę jednej strony. Koncernów. Wszelkie prawa na ten temat od lat dyktuja koncerny. Stąd oczywiście chodzi obecnie nie o wyciągnięcie średniej postulatów, tylko o zatrzymanie tego pochodu chciwości który nie ma końca. I powrót do normy wypracowanej już dawno przez ludzkość.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:57, 07 Lip 2015    Temat postu:

Słaby koncert? W Finlandii oddają słuchaczom pieniądze
Wtorek, 7 lipca 2015, źródło:TOSA
fot. / Dustin Gaffke/flickr (CC BY 2.0)
Takiego wyroku jeszcze nie było. Fiński urząd ochrony konsumenta uznał właśnie, że za słaby koncert publiczności może przysługiwać odszkodowanie. Pierwszy Fin, który poskarżył się na słaby występ idola, dostanie zwrot połowy ceny biletu. Ten wyrok otwiera drogę do roszczeń innych rozczarowanych fanów, ale krajowe służby zastrzegają, że nie będzie tak łatwo.


Decyzja, o której pisze fiński portal yle.fi, dotyczy skargi fińskiego fana legendarnego Chucka Berry'ego. 86-letni weteran rock and rolla dał dwa lata temu koncert w Helsinkach, podczas którego wyraźnie mu nie szło. I mimo że wielokrotnie przepraszał ze sceny słuchaczy, to jednemu z nich to nie wystarczyło.

Skierował skargę do urzędu ochrony konsumentów, a ten o dziwo uznał ją za zasadną. W uzasadnieniu prezes fińskiego UOKiK-u dodał jednak, że koncert musi być naprawdę zły, aby dostać zwrot pieniędzy za bilet. Nie wystarczy też jedna subiektywna opinia negatywna w morzu pozytywnych recenzji.

Koncert Berry'ego sprzed dwóch lat był jednak obiektywnie słaby, dlatego zwrot pieniędzy się należy - uznał urząd. Przy okazji doprecyzowane zostały zasady, na jakich w przyszłości będzie się można domagać pieniędzy od organizatorów.

Mniejsze kwoty będzie można odzyskać w przypadku słabego występu muzyków poprzedzających gwiazdy wieczoru, na więcej można liczyć w przypadku wpadki tych ostatnich.

Dodatkowo łatwiej będzie odzyskać pieniądze od organizatora pojedynczego koncertu niż w sytuacji, gdy nie podobał nam się kilkudniowy muzyczny festiwal.

...

Wreszcie jakiś przełom. Czas zabrać się za piratów z ZAIKSOW!
Czas na gry i inne tego typu!
Jak mogą wisieć na gogu gry z Z CENĄ ! w sytuacji gdy producent na tych grach ZBANKRUTOWAŁ! I stwierdził że gra się NIE POWINNA UKAZAĆ! POWINNI MI DOPŁACAĆ JEŚLI CHCE W NIĄ GRAĆ!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:39, 07 Lip 2018    Temat postu:

Giganty technologiczne utrudniają życie start-upom
06.07.2018
Start-upom nigdy nie było łatwo osiągnąć sukces. Obecnie jednak armia gigantów technologicznych jest większa i działa w szerszym zakresie, co utrudnia początkującym innowatorom znalezienie przestrzeni, by przebić się i nie dać się wyeliminować.
Start upy_liczba finansowan_USA_The Economist_otwarcie

W 2016 roku trójka dwudziestoparolatków utworzyła firmę w pokoju w akademiku w Massachusetts Institute of Technology w celu wykorzystania algorytmów przewidujących odpowiedzi na e-mail. Kiedy w maju zdobywali środki na swój start-up, firmę EasyEmail, Google zorganizował coroczną konferencję dla programistów i ogłosił narzędzie podobne do stworzonego przez EasyEmail. Filip Twarowski, szef firmy, ocenia wtargnięcie Google jako potwierdzenie, że pracują nad czymś wartym uwagi. Przyznaje jednak, że był trochę zszokowany. Gigant wystraszył co najmniej jednego potencjalnego sojusznika EasyEmail, ponieważ inwestorzy z funduszy venture capital próbują unikać obszarów, w które mogą wkroczyć giganty technologiczne.

Dawid wchodzi w drogę Goliatowi

Coroczne konferencje molochów organizowane w celu ogłoszenia nowych narzędzi, funkcji i przejęć, zawsze „wywołują wśród przedsiębiorców głęboki wstrząs spowodowany strachem”, mówi Mike Driscoll, partner w firmie inwestycyjnej Data Collective. „Inwestorzy uczestniczą, aby sprawdzić, które z ich firm zostaną unicestwione w następnej kolejności”.

Jednakże niepokój związany z gigantami technologicznymi po stronie start-upów i ich inwestorów sięga znacznie głębiej niż takie wydarzenia. Fundusze venture capital, jak Union Square Ventures, który był jednym z pierwszych inwestorów Twittera, teraz mówią o „strefie śmierci” wokół gigantów. Kiedy młoda firma wchodzi na rynek, może mieć ogromne trudności z przeżyciem.

Idea „strefy śmierci” może przywoływać na myśl długie panowanie Microsoftu w latach 90. XX wieku, kiedy firma ta przyjęła strategię „objąć, rozszerzyć i wygasić” i próbowała zastraszać start-upy wchodzące w jej domenę. Jednakże obawy przedsiębiorców i inwestorów kapitału wysokiego ryzyka są zaskakujące, ponieważ później, przez długi okres czasu, start-upy mogły swobodnie działać. W 2014 roku The Economist przyrównał rozprzestrzenianie się start-upów do tzw. eksplozji kambryjskiej: oprogramowanie spowodowało, że prowadzenie start-upa stało się tańsze niż kiedykolwiek wcześniej i wydawało się, że możliwości jest mnóstwo.

Dzisiaj możliwości są mniejsze. Wszelka działalność, która ma coś wspólnego z internetem konsumenckim, jest postrzegana jako niebezpieczna z uwagi na dominację takich firm jak Amazon, Facebook i Google (Alphabet). Inwestorzy kapitału wysokiego ryzyka podchodzą ostrożnie do wspierania start-upów w obszarze narzędzi wyszukujących, mediów społecznościowych, usług mobilnych i handlu elektronicznego. Zabezpieczenie pierwszej rundy finansowania stało się dla start-upów trudniejsze. Według firmy badawczej Pitchbook, w 2017 r. liczba tych rund finansowania spadła o około 22 proc. w stosunku do roku 2012.

Ostrożność wynika z obserwacji tego, co dzieje się ze start-upami, kiedy wkraczają do „strefy śmierci”, celowo lub przypadkowo. Najbardziej znaczącym przykładem jest Snap; po tym jak Snap odparł próby Facebooka zmierzające do wykupienia firmy w 2013 r. za 3 mld dol., Facebook sklonował wiele udanych funkcji firmy i stłumił jej rozwój. Mniej znanym przykładem jest firma Life on Air, która w 2015 r. uruchomiła Meerkat, aplikację strumieniowej transmisji wideo. Została unicestwiona, kiedy Twitter przejął i wypromował konkurencyjną aplikację, Periscope. Life on Air zamknęła Meerkat i uruchomiła inną aplikację o nazwie Houseparty, która oferowała grupowe rozmowy wideo. Aplikacja ta szybko uzyskała popularność, ale potem została skopiowana przez Facebooka, który przejął użytkowników i odwrócił uwagę od start-upu.

„Strefa śmierci” funkcjonuje również w obszarze oprogramowania dla firm, w cieniu budzących niepokój Microsoftu, Amazona i Alphabetu. Usługa „chmury” oferowana przez Amazona pod nazwą Amazon Web Services (AWS) nazwała wiele start-upów swoimi „partnerami” tylko po to, aby skopiować ich funkcjonalności i oferować je jako tanią i bezpłatną usługę. Gigant wpychający się na terytorium start-upa, kontrolujący platformę, od której taki start-up jest uzależniony pod względem dystrybucji, komplikuje życie. Na przykład Elastic, firma zarządzająca danymi, straciła obroty po tym, jak w 2015 r. AWS uruchomił konkurencję, Elasticsearch.

Nawet, jeśli giganty nie kopiują start-upów bezpośrednio, mogą ograniczać ich rozwój. W ubiegłym roku Amazon wykupił Whole Foods Market, sklep spożywczy, za 13,7 mld dol. Blue Apron, start-up zajmujący się dostawą posiłków, który przygotowywał się do wejścia na giełdę, nagle zaczął być postrzegany jako niepożądany, kiedy nasiliły się oczekiwania, że Amazon wtargnie w tę przestrzeń. Zjawisko to nie jest ograniczone do młodych firm: ostatnio Facebook ogłosił, że wchodzi w obszar serwisów randkowych, co spowodowało natychmiastowy spadek notowań akcji Match Group o 22 proc. – spółki, która weszła na giełdę w 2015 r.

Maszeruj albo giń

Nigdy nie było łatwo osiągnąć sukces w branży start-upów. Obecnie armia gigantów technologicznych jest większa i działa w szerszym zakresie, w tym w takich obszarach jak narzędzia wyszukiwania online, media społecznościowe, reklamy cyfrowe, rzeczywistość wirtualna, wiadomości i komunikatory, smartfony i głośniki domowe, chmura obliczeniowa, inteligentne oprogramowanie, handel elektroniczny i wiele innych. Utrudnia to start-upom znalezienie przestrzeni, aby przebić się i nie dać się wyeliminować.

Dzisiejsze giganty są „o wiele bardziej bezwzględne i skupione na sobie. Pożarłyby swoje własne dzieci, aby przeżyć kolejny dzień”, twierdzi Matt Ocko, inwestor kapitału wysokiego ryzyka w Data Collective. Ciągle obserwują horyzont pod kątem powstających zagrożeń. Kiedyś start-upy mogły pracować kilka lat nad czymś nowym, pozostając niezauważone przez gigantów, mówi Aaron Levie z firmy Box oferującej usługi chmury i wymiany plików, która uniknęła „strefy śmierci” (ma wartość rynkową około 3,8 mld dol.). Jednakże dzisiaj start-upy mogą utrzymać prowadzenie tylko przez 6-12 miesięcy zanim firmy zasiedziałe na rynku szybko za nimi nie nadążą – twierdzi Levie.

Jest kilka wyjątków. Firmy Airbnb, Uber, Slack i inne „jednorożce” stawiły czoła konkurencji ze strony zasiedziałych firm. Jednak są one nieliczne i wiele start-upów nauczyło się koncentrować na bardziej osiągalnych celach. Przedsiębiorcy „myślą dużo wcześniej o tym, który konsolidator ma zamiar ich kupić”, mówi Larry Chu z kancelarii prawnej Goodwin Proctor. Giganty techniczne są zapalonymi nabywcami: w 2017 r. Alphabet, Amazon, Apple, Facebook i Microsoft wydały łącznie 31,6 mld dol. na przejęcia. Doprowadziło to do tego, że niektóre start-upy stały się mniej ambitne. „Dziewięćdziesiąt procent start-upów jakie widzę, powstaje na sprzedaż, zamiast w celu budowania skali”, mówi Ajay Royan z Mithril Capital, która inwestuje w technologie.

Daje to możliwość wzbogacenia się założycielom, którzy mogą uruchomić następną firmę lub zapewnić finansowanie podobnym firmom z inteligentnymi pomysłami. O ile takie wyjścia z rynku zapewniają więcej kapitału na innowacje, nie jest to złe zjawisko. Giganty technologiczne mogą pomóc przejmowanym firmom rozwinąć się bardziej niż mogłyby to zrobić samodzielnie. Na przykład przejęcie Instagrama przez Facebooka usunęło potencjalną konkurencję, ale firma prężnie się rozwinęła pod skrzydłami giganta sieci społecznościowej poprzez dostosowanie się do infrastruktury technicznej, zespołu i know-how, jakie miał do dyspozycji Facebook.

Przyjaciel czy wróg

Wielu ludzi w Dolinie Krzemowej ocenia jednak, że złe efekty przeważają nad dobrymi oraz, że wcześniejsze przejęcia firm tłumią innowacje. „Dominacja dużych platform ma znaczący wpływ na kulturę przedsiębiorczości Doliny Krzemowej”, mówi Roger McNamee z Elevation Partners, firmy opartej na kapitale prywatnym, która była jednym z pierwszych inwestorów Facebooka. „Zachęty przesunęły się z prób utworzenia większych platform w kierunku tworzenia małych kąsków, które są wystarczająco smaczne, aby zostać przejęte przez jednego z gigantów”.

A kiedy start-upy są zmuszane do sprzedaży, co ma miejsce w niektórych przypadkach, jest to jeszcze bardziej niepokojące. Duże firmy technologiczne są znane z zastraszania start-upów, aby te zgodziły się na sprzedaż, mówiąc im, że uruchomią konkurencyjną usługę i wypchną ich z biznesu, o ile start-up nie zgodzi się zawrzeć transakcji – mówi jedna osoba, która odpowiadała za takie negocjacje w dużej firmie sprzedającej oprogramowanie (stosującej taką taktykę).

Istnieją trzy powody, aby wierzyć, że „strefa śmierci” z dużym prawdopodobieństwem utrzyma się. Po pierwsze, giganty mają tony danych, co umożliwia im identyfikowanie pojawiających się rywali szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Google gromadzi dane o sposobie spędzania czasu i wydawania pieniędzy przez użytkowników internetu poprzez swoją wyszukiwarkę Chrome, usługę e-mail, system operacyjny Android, sklep z aplikacjami, usługę chmury i wiele innych. Facebook widzi online, jakie aplikacje stosują ludzie i gdzie podróżują. Przejął aplikację Onavo, która pomogła mu rozpoznać, że Instagram nabiera rozpędu. Zakupił tę młodą firmę za 1 mld dol. zanim mogła dojrzeć i stworzyć realne zagrożenie, a w ubiegłym roku w podobny sposób zakupił tbh – rodzącą się firmę zajmującą się badaniami społecznymi. Amazon natomiast potrafi pozyskiwać mnóstwo danych ze swoich platform handlu elektronicznego i chmury.

Inne źródło informacji rynkowych pochodzi z inwestowania w start-upy, co pomaga firmie technologicznej uzyskać wgląd w nowe rynki i potencjalne zakłócenia. Spośród wszystkich amerykańskich firm technologicznych najaktywniejszy jest Alphabet. Od 2013 r. firma ta wydała 12,6 mld dol., inwestując w 308 start-upów. Dla start-upów na ogół wydaje się korzystne pozyskanie wiedzy specjalistycznej od osiągającej sukcesy firmy, ale finansowanie może stwarzać sytuacje konfliktowe. Na przykład Uber przyjął pieniądze od jednego z funduszy wysokiego ryzyka w Alphabet, ale wkrótce musiał zmierzyć się z konkurencją w postaci samochodu samojezdnego uruchomionego przez giganta – Waymo. Thumbtack, rynek dla wykwalifikowanych pracowników, również przyjął pieniądze od Alphabet, ale potem musiał patrzeć jak podmiot dominujący rozwijał konkurencyjną usługę, Google Home Services. Amazon i Apple inwestują mniej w start-upy, ale również te firmy miały z nimi sytuacje konfliktowe. Amazon zainwestował w domowy system głośnomówiący pod nazwą Nucleus, a następnie rozwinął swój własny bardzo podobny produkt w ubiegłym roku.

Rekrutacja to drugie narzędzie, jakie wykorzystają giganty, aby wzmocnić swoje „strefy śmierci”. Duże firmy technologiczne są w stanie wydawać ogromne sumy na utrzymanie najlepszych, a nawet przeciętnych pracowników i spowodowanie, aby przejście ich pracowników do start-upów stało się nieopłacalne. W 2017 r. Alphabet, Amazon, Apple, Facebook i Microsoft przeznaczyły łącznie niespotykaną kwotę 23,7 mld dol. na wynagrodzenia w formie akcji. Zatrzymywanie talentów przez duże firmy szybko hamuje rozwój start-upów. Według Mike’a Volpi z Index Ventures, firmy oferującej kapitał wysokiego ryzyka, start-upy znajdujące się w portfelu firmy wypełniają obecnie swoje cele w zakresie zatrudniania o 10-20 proc. poniżej poziomu zaplanowanego na rok.

Trzecim powodem, dla którego start-upy muszą walczyć, aby się przebić na rynku jest fakt, że nie ma oznak, aby powstawała nowa platforma, która mogłaby zakłócić działania zasiedziałych firm, po ponad dekadzie od rozwoju platform mobilnych. Na przykład powstanie platform mobilnych zaszkodziło Microsoftowi, który dominował w obszarze komputerów osobistych i dało siłę zarówno Facebookowi jak i Google, umożliwiając im przechwycenie więcej pieniędzy i większej uwagi dzięki reklamom internetowych. Jednak dzisiaj nie ma nowej dużej platformy. A giganty powodują, że zwrócenie na siebie uwagi staje się bardzo kosztowne: Facebook, Google i Amazon pobierają wysokie opłaty za nowe aplikacje i usługi mające na celu dotarcie do konsumentów.

Dostrzegając niewielkie szanse w konkurencji z gigantami technologicznymi na ich własnym terenie, inwestorzy i start-upy idą tam, gdzie potrafią dostrzec jakąś lukę. Brak dużej firmy zasiedziałej jest jednym z powodów tak dużego entuzjazmu inwestorów wobec kryptowalut i biologii syntetycznej. Ale giganty zaczynają zwracać coraz większą uwagę na te obszary. Słychać pogłoski, że Facebook chce kupić Coinbase, firmę zajmującą się kryptowalutą.

Organy regulacyjne będą obserwować kolejne działania gigantów. Nasila się krytyka, że były one zbyt pobłażliwe, akceptując transakcje zakupu przez firmy technologiczne małych konkurentów, którzy kiedyś mogliby stanowić dla nich wyzwanie. Przejęcie Instagrama przez Facebook i zakup YouTube przez Google, zanim jeszcze okazało się jak te dwie firmy mogły wpłynąć na działalność gigantów, mogłoby być dziś z powodzeniem zablokowane. Aby zwalczać „strefę śmierci”, organy regulacyjne muszą dokładnie przemyśleć, jakiej broni powinny same użyć

... Startupy sie zwijaja co pokazuje tabela:



rav2 1 godz. temu 0
Każda korporacja prędzej czy później będzie utrudniać mniejszym firmom wejście na rynek, bo jest to najskuteczniejsza taktyka maksymalizacji zysku. I tak pojawia się wszelkiego rodzaju lobby by wprowadzać różne regulacje i ograniczenia które jest w stanie spełnić tylko ta korporacja. A to już prosta droga do monopolu.

...

Dokladnie! I temu sluza prawa autorskie! Nie po to sie kupuje mala firme zeby miec co? Jakis maly budynek i troche starych mebli i komputerow? Absurd! Co to za problem dla korporacji postawic blaszak. CHODZI O WYKUPIENIE PATENTOW COPYRIGHTOW PRAW AUTORSKICH! W TEN SPOSOB BLOKUJA KONKURENCJE!
I temu sluza copyrighty! Bardziej blokowaniu niz zdobyciu. Bo umowmy sie. Gdy technolog obejrzy tablet to potrafi zrobic cos takiego bez dokumentacji. Nie od razu ale zrobi. Bo zna ideę. Zatem nie to jest celem aby zdobyc dokumenty jak robic bo i tak za 2 lata beda stare. Chodzi o to aby INNYM ZABRONIC ROBIC!
Czyli cos co umie kazdy z branzy jest zabronione bo koncern opatentowal! Jest to skandal. I wywoluje olbrzymie straty spoleczne. I tak trudno zalozyc firme w branzy zmonopolizowanej. A jak jeszcze technologie zablokowane copyrightami to juz koniec. Stad nowe firmy powstaja WYLACZNIE W NISZACH NIEZAGOSPODAROWANYCH! A te obszary szybko opanowuja molochy.

Widzimy ze 90% praw autorskich musi byc zniesiona. I ograniczona do minimum. Naprawde dotyczyc sytuacji gdy ktos przypisuje sobie moje dzielo i wystepuje jako jego autor. Natomiast takie rzeczy jak technologie gdzie jest jeden sposob rozwiazania problemu i kazdy na to wpadnie kto sie tym zajmie NIE MOZE BYC COPYRIGHT! NIE MOZNA PATENTOWAC PRAW NATURY.

Prawa autorskie sa rodzajem monopolu. I sluza niszczeniu konkurencji. Stracily zupelnie pierwotne znaczenie. Czyli mowiac po prostu. Pan Tadeusz jako calosc jest tworem Mickiewicza i jego sa prawa autorskie. Do utworu! NIE DO JEZYKA POLSKIEGO! Nawet nie do pojedynczych zdan. Czyli np. kazdy moze nazwac swoje dzielo Pan Tadeusz. Bo to nie jest zwrot autorstwa Mickiewcza.

AAdoszlo juz do takiego bandytyzmu ze jest na odwrot!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133603
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:47, 11 Lip 2018    Temat postu:

Do dzisiaj mówi się o nim, że to największy wynalazca w dziejach i prawdziwy geniusz. W rzeczywistości był bezczelnym oszustem i złodziejem
ARTYKUŁ | 09.10.2017 | Autor: Aleksandra Zaprutko-Janicka
Thomas Alva Edison w 1911 roku. (fot. domena publiczna)
fot.fotograf nieznany/ domena publiczna Thomas Alva Edison w 1911 roku. (fot. domena publiczna)
Kłamał, kradł, szantażował i zastraszał. Prawdziwych odkrywców niszczył i opluwał. A sam stał się bożyszczem prasy i ikoną całej epoki. Czy ty też wierzysz w opowiadane o nim bajki?

Thomas Alva Edison w podręcznikach szkolnych figuruje jako ten, który rozświetlił ciemności z pomocą żarówki elektrycznej. Zresztą, sam za życia trzymał się tej wersji i miał na to nawet odpowiednie dokumenty, wystawione przez państwowy urząd.

Wśród czterystu złożonych wspólnie przez niego i jego pracowników zatrudnionych w Menlo Park oraz tysiąca posiadanych przez samego Edisona, ten patent był najważniejszy. 27 stycznia 1880 roku rząd USA wydał dokument nr 223 898 na konstrukcję „lampy żarowej”. Od tego momentu Edison szachował wszystkich.

Nieczysta gra

Człowiek uznawany za jednego z największych amerykańskich wynalazców zdecydowanie nie był aniołem. Co chwilę pojawiały się dowody na to, że gra nieczysto. Jak choćby wtedy, gdy przebywając na wystawie światowej w Paryżu w 1889 r. z pomocą telegrafu słał do swoich laboratoriów pomysły na kolejne wynalazki i patenty… podpatrzone na stoiskach konkurencji.

Z pozoru miły starszy pan, w rzeczywistości był bezwzględnym biznesmenem. (zdjęcie: domena publiczna)
fot.Louis Bachrach-Bachrach Studios/ domena publiczna Z pozoru miły starszy pan, w rzeczywistości był bezwzględnym biznesmenem. (zdjęcie: domena publiczna)
Zresztą Edisonowi nieobce było także szpiegostwo przemysłowe i podstępne przejmowanie cudzych wynalazków. Tak było w przypadku projektora filmowego. Jego wynalazek nie był do końca dobry więc odkupił lepszy model od innych wynalazców, przemianował go, opatentował i uznał siebie za jedyną osobę uprawnioną do zarabiania na „ruchomych obrazkach”. Groził przy tym, że będzie ścigać wszystkich, którzy naruszą jego prawo patentowe.

To był zresztą jeden z jego zupełnie pobocznych przekrętów. Edison, prowadzący firmę Edison Electric Light Company, chciał monopolu na dostarczanie Amerykanom światła, co wiązałoby się z bajecznymi dochodami. Aby pozbyć się konkurencji, wykupił tych, których mógł, a resztę postanowił zastraszyć, zniszczyć, obsmarować w prasie lub pozwać o naruszenie bezcennego patentu na żarówkę. Historię jednej z takich wojenek wynalazcy opisał laureat Oscara Graham Moore, w swojej najnowszej powieści „Ostatnie dni mroku. Spór, który zelektryzował świat”.

Wielka wojna o prąd

Osią fabuły książki jest walka pomiędzy Edison Electric Light Company i Mount Morris Electric Light Company, która przeszła do historii. Właścicielem drugiej firmy był George Westinghouse, który rywalizując z Edisonem postanowił skorzystać z pomysłu pewnego serbskiego emigranta – Nikoli Tesli.

Inspiracją do napisania artykułu była najnowsza książka poświęcona niezwykłej rywalizacji pomiędzy Edisonem i Teslą, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa WAM (Graham Moore, "Ostatnie dni mroku", Kraków 2017).
Inspiracją do napisania artykułu była najnowsza książka poświęcona niezwykłej rywalizacji pomiędzy Edisonem i Teslą, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa WAM (Graham Moore, „Ostatnie dni mroku”, Kraków 2017).
Zastosowany przez niego prąd przemienny pozwalał na zaoszczędzenie drogiej miedzi (wymagał cieńszych kabli) i na przesyłanie elektryczności na duże odległości. Edison, nie mogąc wygrać na polu technologicznym, zdecydował, że pozwie konkurenta i zniszczy go, bo żarówki sprzedawane przez Westinghouse’a były podobne do jego opatentowanych. Najważniejszym pytaniem w całym sporze było jednak to, czy może on posiadać prawa do samej koncepcji żarówki – a nie tylko do jednego jej wariantu.

Thomas Edison było co do tego święcie przekonany. Wypada jednak przypomnieć, że pierwszy pokaz lamp elektrycznych zorganizowany został… ponad 70 lat przed tym jak opatentował on swój wynalazek! W 1806 roku sir Humphry Davy podłączył baterię do węglowych pręcików, sprawiając, że przepływający między nimi prąd utworzył łuk. Ów łuk emitował jasny rozbłysk światła. Z kolei szkocki wynalazca James Bowman Lindsay w 1835 roku zaprezentował publicznie stałe światło elektryczne, po czym porzucił ten temat i zaczął pracę nad bezprzewodowym telegrafem.

Marcellin Jobard, wynalazca pochodzący z Belgii, w 1838 roku stworzył żarówkę próżniową z węglowym żarnikiem. W 1874 roku Aleksandr Nikołajewicz Łodygin, rosyjski wynalazca, otrzymał za żarówki nagrodę Petersburskiej Akademii Nauk. Swoje źródło światła zbudował w 1872 roku. Była to prymitywna żarówka z żarnikiem w postaci pręcika węglowego.

George Westinghouse. Człowiek, który przeciwstawił się potężnemu imperium Edisona i... przetrwał. (fot. domena publiczna)
fot.Joseph G. Gessford/ domena publiczna George Westinghouse. Człowiek, który przeciwstawił się potężnemu imperium Edisona i… przetrwał. (fot. domena publiczna)
Heinrich Göbel twierdził w 1893, że już w 1854 roku wynalazł żarówkę z węglowym żarnikiem, bardzo podobną do tej, jaką opatentował Edison. W roku 1874 własną żarówkę wynaleźli Henry Woodward i Mathew Evans. Na projekcie nie udało im się jednak zbić fortuny i… sprzedali swój patent Edisonowi w 1879 roku, czyli tuż przed tym, jak ten opatentował własny „wynalazek”.

W ostatecznym rozrachunku Thomasowi Edisonowi nie udało się wykończyć George’a Westinghouse’a. Zamiast tego wypuścił stery swojego imperium z rąk i wycofał się. Jego następcy usunęli z nazwy firmy nazwisko założyciela i zrezygnowali z zawziętego procesowania się z konkurencją uznając, że zwyczajnie się to nie opłaca. Jeśli coś przetrwało to mit. Bo do dzisiaj w podręcznikach powtarza się, że za wynalezienie żarówki odpowiada Edison. Choć przed nim zrobiła to już cała gromada prawdziwych odkrywców…

Bibliografia:

Adair G., Thomas Alva Edison: Inventing the Electric Age, New York 1996.
Jonnes J., Empires of light, New York 2003.
Sonneborn L., The Electric Light. Thomas Edison’s Illuminating Invention, New York 2007.
The Britannica Guide to Inventions that Changed the Modern World, red. R. Curley, New York 2010.

...

I widzicie komu w praktyce sluza patenty i coprighty. Brutalnym typkom od zbijania kasy. Nie badzmy naiwni. Jesli powstaje prawko ktore pozwala kosic kase to bandyci szybko to opanuja. Owszem teraz metody sa aksamitne. Nie tak prostacko bandyckie ale zasada jest ta sama. Patenty przechwytuja mali ludzie od wielkich interesow...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy