Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Ks. Józef Montwiłł - święty na Titanicu.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:28, 08 Kwi 2016    Temat postu: Ks. Józef Montwiłł - święty na Titanicu.

Na "Titanicu" było kilkunastu pasażerów z Polski. Bożena Aksamit: wśród nich był ks. Józef Montwiłł, który utonął, rezygnując z miejsca w szalupie ratunkowej
akt. 8 kwietnia 2016, 09:04
• Polskich nazwisk jest kilkanaście, często były to osoby przebywający na emigracji - powiedziała Bożena Aksamit, ambasadorka wystawy "Titanic the Exhibition".
• Polski ks. Józef Montwiłł utonął, rezygnując z miejsca w szalupie ratunkowej
• Był też Polak żydowskiego pochodzenia Berek Trembecki, który przeżył katastrofę
• W nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku statek otarł się o górę lodową i zatonął

Na "Titanicu" było najpewniej kilkunastu pasażerów pochodzących z Polski. Wśród nich ks. Józef Montwiłł, który utonął, rezygnując z miejsca w szalupie ratunkowej - powiedziała w rozmowie z PAP Bożena Aksamit, ambasadorka wystawy "Titanic the Exhibition".


10 kwietnia 1912 r. z portu w Southampton wypłynął w dziewiczy rejs najnowszy statek towarzystwa okrętowego White Star Line, ochrzczony jako "Titanic". Kto znalazł się na jego pokładzie?

Bożena Aksamit: W czasie pierwszego i jedynego rejsu "Titanic" nie był wypełniony. Popłynęło 1324 pasażerów i 892 członków załogi, podczas gdy statek był gotowy na przyjęcie 2435 podróżnych.

W pierwszej klasie płynęli głównie zamożni ludzie, którzy często dla prestiżu wybrali najnowszy, głośno reklamowany statek. Wśród nich kilkoro prawdziwych bogaczy, na przykład Jan Jakub Astor IV, współwłaściciel hotelu Waldorf-Astoria w Nowym Jorku, potomek rodu Astorów, który wzbogacił się najpierw na handlu skórami z Indianami, potem zarobił krocie na rynku nieruchomości. Inni słynni goście pierwszej klasy to Isidor Strauss z żoną czy adiutant prezydenta USA Archibald Butt.

Drugą klasę wybierali drobni przemysłowcy, ziemianie, nauczyciele, Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi - klasa średnia, która płynęła w celach biznesowych lub w odwiedziny do krewnych. Także zamożni Amerykanie wracający z szalenie modnych wówczas podróży po Europie.


Cześć pasażerów "Titanica" wybrała przypadkiem, musieli po prostu przepłynąć Atlantyk. Do tej grupy należeli głównie pasażerowie trzeciej klasy, emigranci, którzy płynęli za ocean w poszukiwaniu lepszego życia.

W jakich warunkach podróżowali ci najbiedniejsi?

Bożena Aksamit: Płynęli w ciasnych, czteroosobowych kajutach ulokowanych w głębi kadłuba - piętrowo ułożone łóżka, wepchnięte pod nie walizki, umywalka i nic więcej. Na szczęście płynęło się krótko - podróż trwała około tygodnia. To były jednak znacznie lepsze warunki niż jeszcze dwadzieścia, trzydzieści lat wcześniej, kiedy na jednej dużej przestrzeni spało 60 osób. Wówczas trzeba też było zabrać zapas żywności na cały rejs.

A najbogatsi pasażerowie "Titanica"?

Bożena Aksamit: "Titanic" miał przyciągać przepychem i wygodą. Żeby zachęcić pasażerów uprawiano nie tyle reklamę, ile wręcz propagandę, linie walczyły o klientów. Z ówczesnych liniowców był wprawdzie największy, ale nie był ani najszybszy, ani najnowocześniejszy. Był najbardziej luksusowy, niesłychane wrażenie robiła wielka przednia klatka schodowa pierwszej klasy, jej sklepienie zdobił świetlik z białego szkła. W dzień przedostawało się przez niego światło dzienne, a w nocy był podświetlany ogromnym, kryształowym żyrandolem. Sala jadalna miała 35 metrów długości i szerokość całego pokładu - wszystko urządzone w stylu Ludwika XVI lub regencji.


Pasażerowie pierwszej klasy mieli do dyspozycji łaźnię turecką, krytą pływalnię, siłownię, salon fryzjerski oraz ciemnię fotograficzną. Zaprojektowano także rozległy salon, klub dyskusyjny, w którym można było grać w brydża i pokera, werandy jadalne, restaurację, ekskluzywną kawiarnię w stylu paryskim oraz czytelnię.

Kabiny pasażerskie przewyższały wykonaniem i wystrojem kabiny na jakimkolwiek innym statku. Klasa pierwsza, poza zwykłymi kajutami, oferowała luksusowe apartamenty urządzone w rozmaitych stylach, od Empire i Ludwika XIV po staroholenderski. Jednak gdyby "Titanic" nie zatonął, nikt by o nim nie pamiętał, bo wkrótce po nim zwodowano większe i nowocześniejsze statki

Gdy statek zaczął tonąć, różnica między klasami była równie wyraźna?

Bożena Aksamit: Z pierwszej klasy katastrofę przeżyło 60 proc., z drugiej 40 proc., a z trzeciej i spośród pracowników załogi tylko 25 proc. W czasie katastrofy zginęło najwięcej pasażerów trzeciej klasy, bo byli całkowicie oddzieleni od 1. i 2. klasy, żeby nie psuć bogaczom swoim widokiem humorów. Nie mieli możliwości przejścia na wyższe pokłady. Dziś to wydaje się szokujące. Kiedy statek tonął, dopiero po godzinie otworzone zostały śluzy, dzięki którym mogli się przedostać do łodzi ratunkowych. Wcześniej nie mogli się ratować, część tych pasażerów po prostu poszła do swoich kajut i modliła się w towarzystwie księdza. Wiedzieli, że utoną.

W pierwszej kolejności ratowano kobiety i dzieci, ale rycerska postawa załogi nie dotyczyła właścicieli biletów trzeciej klasy. Spośród 143 pasażerek pierwszej klasy zginęły zaledwie cztery, 15 z 93 dam podróżujących drugą i ponad połowa kobiet z trzeciej klasy. Nie ulitowano się nawet nad dziećmi najbiedniejszych. Na 76 maluchów płynących w trzeciej klasie uratowano zaledwie 23. W pierwszej i drugiej klasie zginęło jedno.

Czy na pokładzie "Titanica" znaleźli się Polacy?

Bożena Aksamit: Polaków na tym statku było niewielu, najpewniej kilkunastu, armator na listach pasażerów nie odnotowywał narodowości. Rzesze naszych rodaków emigrowały za ocean, ale podróż "Titanikiem" była dla nich za droga: najtańszy bilet kosztował 8 funtów, za najdroższy pierwszej klasy trzeba było zapłacić 250 funtów, wówczas były to gigantyczne pieniądze. Bardzo biednych osób nie było stać na bilet do Ameryki.

Polacy emigrowali przede wszystkim na pokładach niemieckich transatlantyków, głównie z Hamburga, gdzie znacznie łatwiej było się dostać. Część rzeczywiście płynęła z Anglii, ale tam wybierała tańsze statki. To, z jakich portów wypływali Polacy, w dużym stopniu zależało od tego, z pośrednikiem jakiej linii żeglugowej się zetknęli. Ich przedstawicie jeździli po wioskach, przedstawiali zalety emigracji i namawiali do wyjazdu. Załatwiali potem wszystkie formalności, bo oprócz biletu trzeba było kupić wizę, ponieść opłaty skarbowe, wyrobić paszport. Pośrednicy czerpali z tego zyski, ale człowiek, który chciał wyjechać za ocean, a wcześniej nigdy nie opuścił swojej wioski, nie poradziłby sobie bez jego pomocy.

Jeśli chodzi o "Titanica", polskobrzmiące nazwiska - Ostrowska, Kozłowski, Pawłowicz - znajdują się głównie na liście pasażerów najtańszej, trzeciej klasy. Tych nazwisk jest kilkanaście. Często byli to Polacy przebywający już od jakiegoś czasu na emigracji - w Wielkiej Brytanii lub Francji.

Wiadomo, że wśród pasażerów był m.in. Berek Trembecki, Polak żydowskiego pochodzenia, który pracował w Londynie. Zafascynował się "Titanikiem" i postanowił, że nim popłynie. Jemu udało się przeżyć. Pochodzący z Suwalszczyzny ksiądz Józef Montwiłł, który płynął za ocean, aby objąć parafię w Worcester w stanie Massachusetts utonął, rezygnując z miejsca w szalupie ratunkowej. Został i razem z księdzem anglikańskim Thomasem Bylesem i niemieckim benedyktynem Josephem Peruschitzem do końca udzielał ostatniego namaszczenia. Jego ciała nie odnaleziono.

W 1912 roku można było swobodnie emigrować do Stanów Zjednoczonych?

Bożena Aksamit: Do lat dwudziestych XX wieku do Ameryki przyjechać mógł każdy zdrowy obywatel. Nie wpuszczano chorych psychicznie oraz tych z gruźlicą i jaglicą - zakaźną chorobą oczu, prowadzącą do ślepoty. Od 1903 roku zakazem wjazdu objęto także poligamistów, żebraków, kryminalistów i anarchistów. Tylko w XIX wieku w USA osiedliło się ponad 35 milionów mieszkańców Starego Kontynentu.

Pierwsza większa grupa Polaków znalazła się za oceanem po upadku powstania listopadowego. W 1854 roku siedmiuset Ślązaków założyło kolonię, którą nazwali Panna Maria. Na czele osadników stał ksiądz Leopold Moczygemba. Kilka lat później, po długotrwałej suszy dopadła ich nędza. Złość wyładowali na swoim proboszczu i Moczygemba musiał uciekać z Teksasu.

Dwadzieścia lat później Polaków w USA było już siedemdziesiąt tysięcy. Do 1918 roku prawie dwa miliony osób podjęły ryzyko i przeprawiły się na drugą stronę Atlantyku. Cztery lata później Amerykanie wprowadzili ustawę, która ograniczała wydawanie wiz do 165 tys. sztuk rocznie. Odtąd co roku niecałe sześć tysięcy Polaków dostawało zgodę na pobyt, reszta zaś pracowała nielegalnie. W 1930 roku Polonia amerykańska liczyła prawie trzy i pół miliona osób, z czego połowa urodziła się już w USA, a ponad milion przypłynął transatlantykami.

Dlaczego to właśnie zatonięcie "Titanica" jest najbardziej znaną morską tragedią? Jak doszło do tego, że obrosło w legendę?

Bożena Aksamit: "Titanic" stał się z jednym z mitów popkultury. Później na "Cap Arconie" czy "Gustlofie" zginęło o wiele więcej osób, ale dziś wiedzą o tym nieliczni.

Na "Titanicu" życie straciło wielu bogatych ludzi, których można by nazwać ówczesnymi celebrytami - gazety rozpisywały się na ich temat. Nie tylko w Ameryce, ale też w całej Europie. Wiele pisano również na temat wiezionych statkiem skarbów, które spoczęły na dnie oceanu. To rozpalało wyobraźnię. Do tego statek reklamowany był jako praktycznie niezatapialny, tym większą sensację wzbudziło jego zatoniecie, zwłaszcza, że wrak na długie lata spoczął na dnie.

Być może skupienie prasy na losach bogatych pasażerów służyło temu, żeby odsunąć zainteresowanie opinii publicznej od kwestii ciężkich niedopatrzeń po stronie armatora White Star Line. Ostatecznie przecież pasażerom i ich krewnym, poza jednym przypadkiem, nie wypłacono żadnych odszkodowań. W czasie procesów sądowych winą obciążono dwóch kapitanów Edwarda Smitha z "Titanica" za błędy w nawigacji oraz Stanleya Lorda z "Californiana", który rzekomo za późno rozpoczął akcję ratunkową. Współczesna obliczenia wskazują, że "Carpathia" była za daleko i nie mogła widzieć sygnałów ratunkowych.

Do popularności "Titanica" mogła się przyczynić coraz większa dostępność gazet, książek oraz chociażby to, że już w 1912 roku nakręcono dwa pierwsze filmy o jego katastrofie. Oczywiście nieme. Na temat tej tragedii napisano setki artykułów, dziesiątki książek, powstały zarówno filmy dokumentalne jak i fabularne. Nawet Niemcy zrealizowali w 1943 r. na zamówienie nazistowskiego wydziału propagandy film "Titanic". Dzieło miało być policzkiem wymierzonym brytyjsko-amerykańskiemu kapitalizmowi. Warto wspomnieć, że część scen kręcona była w Sopocie, a te z tonięcia statku filmowano na pokładzie liniowca "Cap Arcona", wykorzystywanego później do ewakuacji więźniów obozu koncentracyjnego Neuengamme.

Te wszystkie obrazy kojarzone z "Titanikiem" można odczytywać dwojako. Na przykład słynna orkiestra, która grała do końca, żeby uspokoić tonących pasażerów. Z jednej strony romantyczny mit, historia poświęcenia. Z drugiej przez spokojną muzykę pasażerowie nie byli świadomi zagrożenia i nie chcieli wsiadać do szalup, pierwsze łodzie odpłynęły prawie puste.

Zatonięcie "Titanica" było nieszczęśliwym zbiegiem różnych czynników: niefortunna pora roku, lubiący brawurę kapitan statku, zaniechanie telegrafistów, którzy ze zmęczenia lub braku odpowiednich procedur, nie przekazali na mostek depeszy o górach lodowych, brak odpowiedniej liczby kamizelek ratunkowych i szalup. Utwierdzenie pasażerów, poprzez nachalną reklamę, że statek jest niezatapialny. To wszystko złożyło się na tragedię - absurdalną i niepotrzebną, której można było uniknąć.

PAP

...

Mamy swietego poprzednika ojca Maksymiliana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:37, 23 Lut 2018    Temat postu:

Gdy Titanic tonął, on spowiadał. Zapomniany bohater
Rok Pogačnik | 23/02/2018

YouTube
Udostępnij 0 Komentuj 0
Gdy Titanic tonął, ks. Thomas Byles dodawał pasażerom otuchy. Mimo że dwukrotnie proponowano mu miejsce w łodzi ratunkowej, odmówił.

Chyba każdy zna – przynajmniej z filmu z 1997 roku z Leonardem DiCaprio i Kate Winslet – historię Titanica, olbrzymiego na tamte czasy, ponad 260-metrowego liniowca. Ten romantyczny filmowy dramat rysuje nam fikcyjną historię dwójki zakochanych, która nie jest ani trochę mniej dramatyczna od 2 224 prawdziwych historii, które w cichej, zimnej nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku przerodziły się w życiowe dramaty.

To tragiczne wydarzenie zebrało żniwo ponad 1500 ofiar. Czas pomiędzy 23:40, kiedy Titanic zderzył się z górą lodową, a 2:20, kiedy już zniknął pod powierzchnią lodowatego atlantyckiego oceanu, był niewątpliwie naznaczony bezsilnością, paniką i łzami. Byli jednak ludzie, którzy w koszmarze tej nocy nieśli światło i nadzieję. Często kosztem własnego życia. Jednym z nich był ksiądz Thomas Byles.

Czytaj także: Wyrwała się z piekła Korei Płn., teraz opowiada swoją historię. 23-letnia Yeonmi poruszy sumienie świata?


Thomas Byles. Ksiądz i bokser
Thomas Byles urodził się 26 lutego 1870 roku jako Russel Davids Byles w Leeds. Jego rodzicami byli Louisa i Alfered, protestancki pastor. Z dziewiętnastoletnim doświadczeniem życiowym rozpoczął swoje studia w Oxfordzie, gdzie nawrócił się na katolicyzm, przybierając imię Thomas, po swoim wielkim idolu – św. Tomaszu z Akwinu. Studiował w Rzymie, gdzie w wieku 32 lat przyjął święcenia kapłańskie i wkrótce został proboszczem w angielskim miasteczku Ongar. Był znany jako uczony, dobry kaznodzieja i oddany kapłan. Zwykł w chacie nieopodal kościoła organizować i prowadzić kurs boksu, gdy tylko dowiedział się, że jego parafianie mają zacięcie do sportu. Jego młodszy brat, William, który mieszkał w Nowym Jorku i tak samo jak Thomas został katolikiem, poprosił go, aby błogosławił jego związek małżeński.

Swoją podróż rozpoczął 10 kwietnia 1912 roku w Southampton, gdzie jako pasażer 2 klasy wszedł na pokład „niezatapialnego” Titanica, który rozpoczynał tam swój dziewiczy rejs. Niedzielnego poranka, 14 kwietnia, odprawił mszę świętą za pasażerów drugiej, a później także trzeciej klasy. W kazaniu mówił o tym, jak modlitwa i sakramenty są obrazem koła ratunkowego, którego potrzebujemy, kiedy łódź naszego życia duchowego zaczyna tonąć. Nie wiedział, że tym samym odprawiał ostatnią swoją mszę w życiu.

Czytaj także: Ksiądz, który spędził 20 lat za kratami


Sutanna w lodowatym oceanie
W chwili, kiedy Titanic zderzył się z górą lodową, ks. Thomas Byles spacerując po górnym pokładzie modlił się brewiarzem. Zszedł na pokład 3 klasy, gdzie przerażonych i wystraszonych pasażerów próbował uspokajać, rozmawiał z nimi i spowiadał. Dzięki swojemu opanowaniu udało mu się zebrać ludzi do wspólnej modlitwy różańcem. Gdy stało się jasne, że liniowiec utonie, prowadził pasażerów 3 klasy na wyższy pokład, gdzie później pomagał im dostać się na łodzie ratunkowe.

Jak wspomina Bertha Mora,

modlitwą prowadził nas na miejsce, gdzie spuszczali do wody łodzie ratunkowe. Pomagał kobietom i dzieciom oraz szeptem ich pocieszając dodawał otuchy i odwagi. Dwa razy proponowano mu miejsce w łodzi ratunkowej, za każdym razem jednak propozycję tę odrzucał. Kiedy wraz z ponad 100 osobową grupą ostatnia wolna łódź ratunkowa opuściła Titanica, klęcząc modlił się różańcem i swoimi słowami przygotowywał pozostałych na spotkanie z Bogiem.
Gdy zbliżała się 2:20, a rufa statku niebezpiecznie uniosła się nad wodę, wspólnie odmówili akt pokutny. Po czym udzielił pozostałym pasażerom rozgrzeszenia. Kapłanem został do ostatniej chwili. Jego zwłok nigdy nie odnaleziono.



Ślub w żałobie
William Byles, brat bohaterskiego księdza, ożenił się 20 kwietnia. Brooklyńskie czasopismo relacjonowało, że państwo młodzi od razu po zakończeniu obrzędu wrócili do domu i przywdziali żałobę. Wrócili do kościoła i uczestniczyli we mszy świętej za duszę zmarłego Thomasa. Tego samego roku udali się także do Rzymu, gdzie przyjął ich papież Pius X, który Thomasa Bylesa nazwał „męczennikiem za Kościół”.

Proces beatyfikacyjny bohaterskiego księdza, który w lodowatej nocy oddał swoje życie, diecezja Bretwood rozpoczęła w kwietniu 2015 roku.

Źródło: fatherbyles.com

..

Kolejny ksiadz bohater! Znakomicie ze beatyfikacja trwa! Jest potrzebna bardzo!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy