Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Dzień Powołań !
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:38, 02 Lut 2010    Temat postu: Dzień Powołań !

Dzis dzien powolan szczegolnie konsekrowanych czyli zakonnikow ale nie koniecznie tych w habitach ba sa i ci bez!
I tutaj szkoda by bylo nie przytoczyc wywiadu ktory pokazuje jak to przebiega w duszy czlowieka ze staje sie osoba poswiecona Bogu w sposob szczegolny (bo wszyscy sa poswieceni-przypominam tak ze brak nwet slow-bo jak powiem ze zakonnicy sa poswieceni Bogu to inni na przyklad piekarze powiedza-Aha to my nie!-A tu oni tez!).
>>>>>
Młoda kobieta sukcesu rzuca wszystko i idzie do Karmelu
!!!!!!!
[link widoczny dla zalogowanych]
Karmelu oznacza KOMPLETNE odciecie od tego swiata.Zadnych kontaktow nawet czytajac gazety!
>>>>>

Agnieszka Wójciak.

Agnieszka Wójciak jest młoda, pełna życia, robiła karierę. Ale chce, jak mówi, "być jak najbliżej Jezusa", który od dłuższego czasu ją wzywał. Dlatego jedzie do Karmelu w norweskim Tromsø.
>>>>>
Wzywanie przez Jezusa oznacza ze Chrystus mowi.Chodz do mnie dziecko.Swiat nie da ci szczescia.Czyli mowiac krotko Bog proponuje konkretnej osobie szczescie...
>>>>>


Fronda.pl: Kim jest Agnieszka Wójciak, kandydatka na karmelitankę?

Agnieszka Wójciak: Skończyłam zarządzanie, pracowałam na lotnisku w hotelu, zaczynając najpierw jako kelnerka, później zostałam managerem. Chciałam mieć swoją działalność. I udało się. Zajmowałam się cateringiem, a ostatnio prowadziłam restaurację.

A teraz kobieta pracująca, kobieta sukcesu jest jedną nogą w zakonie kontemplacyjnym w norweskim Tromsø.

Tak. Byłam tam już na takim krótkim rozeznaniu. Za dwa tygodnie wracam do Norwegii, żeby uczyć się języka i w listopadzie mam nadzieję, że Bóg pozwoli mi wstąpić do tamtejszego Karmelu.

Nie żal ci zostawiać tego wszystkiego. Bo z tego co wiem nieźle ci idzie w życiu.

Szczerze mogę powiedzieć, że mam duży pokój w sercu. W życiu czuję, że jestem w pełni swojej kariery, gastronomia i zarządzanie to rzeczy, które chciałam robić. Powoli awansowałam w życiu zawodowym i teraz czuję, że jestem u szczytu.
>>>>
Czyli mowiac krotko co bylo do osigniecia juz zostalo osiagniete.Dalsze trzymanie sie tego to byla by juz strata czasu i dreptanie w miejscu...
>>>>>

A co z takimi ludzkimi pragnieniami i marzeniami, jak małżeństwo, rodzina?

Spotykałam się i miałam relacje z chłopakami. Miałam też bardzo duże pragnienie macierzyństwa. I wyrzeczenie się tego jest dla mnie największą ofiarą. Ale gdy spotykasz Jezusa, to zyskujesz więcej. Zostawiam wszystko, ale po to, by mieć bardziej wszystko.
>>>>
To jest najwiekszy problem bo pragnienie dziecka to wielki krzyk natury i tylko Bog moze rozwiazac ta wielka kwestie!
>>>>

Skąd taki maksymalizm?

Właśnie ze spotkania z Jezusem. Miałam pieniądze, realizowałam się w życiu. Ale gdy spotkałam Jezusa tak rzeczywiście, ""na maksa", to chciałam już być tylko z nim. Poza tym, stopniowo rozumiałam i teraz teraz to wiem, że najważniejsze dla człowieka, to pełnić wolę Bożą.
>>>>
Czyli to co wszyscy swieci.Jak juz poznali Boga to najchetniej by zmarli i poszli do nieba!
>>>>>

Dlatego bardzo bliskie są mi słowa św. Pawła z listu do Rzymian: „Przecież On mówi do Mojżesza: Ja wyświadczam łaskę, komu chcę i miłosierdzie nad kim się lituje. Wybranie więc, nie zależy od tego, kto chce lub się o nie ubiega, ale od Boga, który okazuje miłosierdzie” (Rz 9, 15-16). Sama pewnie bym sobie takiej drogi nie wybrała, bo nie jest łatwa.

I kiedy zaczęłaś się zastanawiać nad pójściem do zakonu?

Cztery lata temu. Kiedy stopniowo awansowałam w życiu zawodowym, zrozumiałam, że to nie jest cel mojego szczęścia. Nie pieniądze, nie kariera, ale Jezus. I Pan Jezus zaczął się o mnie mocno upominać. Zresztą pochodzę z wierzącej rodziny i mama często mi powtarzała, że Bóg jest najważniejszy i to On powinien być na pierwszym miejscu.

Przypominam sobie tutaj takie wydarzenie , przez które m.in. Jezus pokazał mi, że to On jest najważniejszy, a nie jakieś inne rzeczy. Kupiłam kiedyś samochód sportowy, mały, zgrabny, taki trochę "lanserski". Bardzo szybko go rozbiłam. Potem z perspektywy czasu oceniałam, że to auto wcale nie było mi niezbędne. Kupiłam je żeby mieć. Miałam pieniądze, to kupiłam.
>>>>>
Czesto osoby takie traca to co bylo zrodlem ich pychy typu niepotrzebny samochod na pokaz.Czyli pycha sama w sobie!Nie samochod ktory mi sie podoba!Bo to co innego.Ale taki aby innym szczeki zwiedly...Czyli przeciw innym...To jest pycha...
>>>>


Powiedziałaś, że Pan Bóg mocno się o Ciebie upominał.

Tak. Dla mnie były to bardzo czytelne znaki. Byłam chora na białaczkę i zostałam uzdrowiona. Wiedziałam, że Jezus może mnie z tego wyciągnąć i mocno Mu ufałam. Nie zawiodłam się.

>>>>

O no tutaj rzeczywiscie bylo na ostro!Choroba jest po to aby czlowieka wstrzasnac i zawrocic ze zlej drogi...Czyli jest dobrodziejstwem!Ci co grzesza i nie choruja to powinni sie bac!

>>>>

Gdy byłam w Londynie, byłam natomiast świadkiem poważnego przestępstwa. Po tym traumatycznym przeżyciu byłam mocno rozbita psychicznie.

>>>>

To zdarzylo sie po to aby ukazac nedze tego swiata (tu chodzi o zachod-Londyn).Zwazmy ze np. mi Pan Bog nie bedzie ukazywal nedzy zachodu bo chyba nie musze mowic co o nich mysle.Ale jestem wyjatkiem.Dominuje zaslepienie i Bog musi odkrywac oczy...

>>>>

Po powrocie od razu trafiłam do Karmelu, aby się modlić i dochodzić do siebie. To nie było zaplanowane. Tam Jezus okazał się dla mnie być najlepszym psychologiem. Doświadczyłam tam ogromnej Jego łaski.

>>>>>

A wiec dopiero Bog przywraca pokoj!

>>>>

I od razu czułaś, że Bóg Cię woła do Karmelu? Nie myślałaś żeby pójść do jakiegoś zgromadzenia czynnego, zająć się jakąś działalnością, albo np. pojechać na misje?

Pierwszym takim mocnym znakiem była ta wizyta w klasztorze i modlitwa, o której wspomniałam. Na początku bardzo chciałam pojechać na misje. Chciałam coś robić, chciałam po prostu działać. Ale Jezus wyraźnie daje znaki, czego oczekuje.

>>>>

Scislej rzecz biorac Jezus pokazal co dla Niej jest najlepsze :O)))

>>>>>

Pokazał mi jasno, że to nie ja zabawiam swoim działaniem, ale to On jest Zbawicielem. Wiem, że ja modlitwą mogę najwięcej zdziałać.

>>>>

Chodzi tutaj o egoistyczne podejscie!Nawet do rzeczy Boga.Czlowiek chce po swojemu realizowac zbawienie!Egoizm nawet tu!

>>>>

Były takie przypadki w moim życiu, że jak chciałam coś dla kogoś zrobić to kończyło się to nie najlepiej. A wystarczyło, że zaczęłam się modlić, a Jezus zajmował się sprawami, które mu powierzałam.

???

Na przykład jednego dnia miałam dwa wypadki, bo coś chciałam zrobić, starałam się komuś pomóc i być bardzo aktywna. Jezus pokazuje, że On tego ode mnie nie wymaga. Ja muszę się przede wszystkim modlić za tę osobę, której chcę pomóc, a nie stawać na głowie i liczyć na siebie. On się najlepiej zatroszczy o wszystko. Sama nic nie mogę, z Nim mogę wszystko.

>>>>

Tutaj chodzi znow o przesade aby czlowiek nie martwil sie o caly swiat i nie ruszal do boju o zbawienie swiata w pojedynke.Skonczylo by sie to kleska frustracja zniecheceniem i wielkim zmartwieniem.A PO CO?Jezus prowadzi do szczescia a nie do depresji...

>>>>

Z tymi misjami to trochę przypomina historię świętej Tereski od Dzieciątka Jezus.

Teoretycznie mogłabym pojechać np. do Afryki. Ale nie tego oczekuje ode mnie Jezus. Wyjazd do Karmelu odczytuję zresztą jako taki trochę wyjazd na misje. Jadę do Norwegii zgłębiać swoją relację z Jezusem i modlić się za ludzi, którzy tam mieszkają, którzy będą mnie prosić o pomoc, za grzeszników. Modlitwa i bycie z Jezusem to takie moje misje.

>>>>

Chrystus wie co najlepsze ale ja nie jestem przekonany ze Autorka na miejscu koniecznie bedzie sie zajmowala modlitwa.To sa domniemania a Bog zaskakuje! :O))))

>>>>>

Czyli czułaś, że Twoim powołaniem jest modlitwa?

Nawet dokładniej kontemplacja. Oprócz takich wyraźnych znaków, o jakich mówiłam, Pan kierował do mnie delikatne sygnały. Jeździłam na rekolekcje ignacjańskie, też na inne, gdzie w ciszy zbliżałam się do Boga i poznawałam siebie. To mi zawsze odpowiadało.

>>>>

Delikatne!Zwracam uwage z wlasnego doswiadczenia.Musze tu dodac ze ja w ogole nie odczuwam ze Bog cos ode mnie chce!U mnie jest to doslownie ze ,,Robie co chce''!Wrecz Robta co chceta...Kazdy kto czyta forum widzi jak to wyglada w praktyce.Nie wiem czy jest jakis temat o ktorym nie pisalem :O)))

>>>>>

Jezus jest obecny w Słowie Bożym. Jak się pytam Go czego ode mnie chce, to często odpowiada przez Słowo. Gdy zadawałam pytanie co robić, to pamiętam bardzo dobrze jaką dostałam pierwszą wyraźną odpowiedź: „Jeśli kto mnie miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego i będziemy u niego przebywać” (J14, 23). To fragment dotyczący kontemplacji. Później przychodziły inne potwierdzające to.

>>>>>

Ten fragment to akurat mowi ze jesli Milujesz Boga to zachowujesz Dobro a po smierci przebywasz z Nim na zawsze.Ale co konkretnie robic to nie mowi...Do mnie tez sie stosuje a nie oznacza to zakonu (przynajmniej na razie :O))))

>>>>>

Teraz mówisz już o wyjeździe. A czy przez cztery lata były jakieś trudności, które blokowały Twój wyjazd, stawiały go pod znakiem zapytania?

Gdy postanowiłam odpowiedzieć Jezusowi na wezwanie mnie do Karmelu powiedziałam o tym w domu. I spotkałam się ze sprzeciwem mojego taty. Jestem taką córeczką tatusia. Nie mógł się z tym pogodzić.

>>>>

Zupelnie normalne zjawisko!Zakonnice niemal zawsze maja problem z Ojcem!

>>>>

Co wtedy przeżywa człowiek, który z jednej strony jest pewny swojej decyzji i Bożego wezwania, a z drugiej napotyka na blokadę ze strony najbliższych?

Zaczęłam się kłócić z Panem Bogiem, bo coś się tu się nie zgadzało. Ale stopniowo oddawałam tę sytuację Jezusowi. Powiedziałam: „Panie Jezu, nie chcę niczego robić na siłę. Mogłabym mieć potem wyrzuty sumienia".

>>>>

No to odwazna!Ale to brak doswiadczenia :O))))Wszystko sie zgadza tylko rozum nie pojmuje!

>>>>

Czekałam cierpliwie, bo ufałam Jezusowi. Prosiłam, żeby jeśli naprawdę chce mnie w Karmelu, dał łaskę i przemienił mojego tatę. Bardzo chciałam, by tata pobłogosławił mnie na wyjazd. I udało się. Tata widział, że jestem szczęśliwa, myślami zupełnie gdzie indziej, zdecydowana na wstąpienie do zakonu i w kwietniu zeszłego roku przestał stawiać opór.

:O))))))))

Tez normalka!Ojcowie zakonnic w koncu kapituluja!




Ale skąd Norwegia. Mało w Polsce klasztorów zamkniętych, chociażby karmelitanek?

To też wskazanie Jezusa. Prosiłam Go: „Pokaż mi konkretne miejsce”. W lipcu zeszłego roku znajomy ksiądz zadzwonił do mnie, że przyjeżdża karmelitanka z Tromsø. Jest taka praktyka, że chore siostry mogą pojechać gdzieś do sanatorium. Na dzień przed jej powrotem spotkałam się z nią w Warszawie . Po kilku godzinach rozmowy z nią wiedziałam, że Pan dał mi odpowiedź. Poczułam się zaproszona w konkretne miejsce.

>>>>

Tez normalka!

>>>>

Duch wieje kędy chce…

Pan Bóg chce żebym opuściła wszystko. Zostawiła życie zawodowe, przyjaciół, rodzinę, w ogóle Polskę. Wiem, że w Norwegii jest bardzo dużo ciemności. W samym Tromsø jest 230 katolików na niecałe 5 tys. mieszkańców. Tak sobie tłumaczę, że latarnia ma świecić tam, gdzie jest najciemniej.

>>>>

Tak ale i pewnie te rejon najlepiej pasuje do osoby czyli Autorki wypowiedzi.Tam czeka ja najwiecej szczescia...Tak jak mnie w Łodzi...
:O)))))

>>>>

Wielu Norwegów choruje na depresję. Tłumaczy się, że duży wpływ ma na to tamtejszy klimat. Ale po rozmowie z ludźmi okazuje się, że często przyczyną depresji jest duchowe umieranie ludzi. Dlatego czuję się też wezwana tam, gdzie jest duża potrzeba wypraszania łaski Bożej.

>>>>

O TAK TAK!

>>>>

Byłaś już tam na rozeznaniu. Czyli wiesz mniej więcej co Cię czeka?

Przygoda z Jezusem i jeszcze większa z Nim relacja. Będę mogła być bardzo blisko Niego. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przyjdą trudności, ból, cierpienie. Ale myślę, że będę to mogła ofiarować w intencji świata, grzeszników.

>>>>>

Tak!Zreszta bez przesady z tymi bolami.Kto nie chce ten nie ma!Bog zsyla tylko tym co chca!Oczywiscie gdy nie grzesza!Ale sa one po to aby dusze nie szly do piekla.Cierpienia za grzsznikow!

>>>>>

A tak w szczegółach, to jak wygląda dzień karmelitanki?

Siostry wstają o 6.00. Potem jest brewiarz i śniadanie. Następnie godzinna modlitwa myślna, czyli takie trwanie przed Bogiem. Później przygotowanie do Eucharystii, która jest o 9.00, razem z dziękczynieniem.

Od 10.15 do 12.15 siostry pracują. Jedna pisze ikony, inne coś wyszywają, robią świece. Każda zgodnie ze swoimi talentami i potrzebami klasztoru. Po pracy modlitwa i obiad.

Po obiedzie rekreacja. Siostry spotykają się razem. Można wtedy porozmawiać o różnych rzeczach. Od 15.00 d0 16.00 jest godzina miłosierdzia, którą siostry spędzają indywidualnie. Można np. odmówić Koronkę, odprawić drogę krzyżową. Potem jest pół godziny na jakieś duchowe lektury.

Dalej od 17.00 do 18.30 jest godzinna modlitwa myślna i brewiarz. Po modlitwie kolacja. Dzień siostry kończą wspólną modlitwą w kaplicy. Przed spaniem jest czas na swoje sprawy, np. na odpisywanie na listy. O 22.00 siostry kładą, żeby odpocząć.

Jesteś osobą bardzo otwartą, taką "do ludzi". Twoi znajomi nie dziwią się, że dajesz się zamknąć w klasztorze?

Tak sobie myślę, że to nie ja będę za kratami, ale te osoby, które mnie odwiedzają. Tam będę wolna od rzeczy materialnych i powiązań z tym światem. Będę bardzo blisko Jezusa, najważniejszej Osoby w życiu.
>>>>
O TAK! :O))))
TEN SWIAT TO WIEZIENIE!KARMEL TO WYZWOLENIE!
OTO CO ZNACZY PRAWIDLOWE SPOJRZENIE NA ZYCIE!
I na tym przykladzie widzicie skad sie ta madrosc pogoda ducha i radosc nasza bierze...
OD BOGA!
:O))))))


Rozmawiał Mariusz Majewski



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:42, 29 Lis 2014    Temat postu:

W Kościele katolickim rozpoczyna się Rok Życia Konsekrowanego

W Polsce jest ok. 35 tys. osób konsekrowanych: ojców, braci i sióstr zakonnych, a także osób należących do instytutów świeckich. W niedzielę, pierwszy dzień adwentu, w Kościele katolickim rozpoczyna się Rok Życia Konsekrowanego.

Zgodnie z postanowieniem papieża Franciszka Rok Życia Konsekrowanego będzie trwał od 30 listopada 2014 roku do 2 lutego 2016 r. Papież ogłosił go w związku z 50. rocznicą ogłoszenia dekretu Soboru Watykańskiego II "Perfecta caritatis" o przystosowanej do współczesności odnowie życia zakonnego (28 października 1965 r.).

Rok będzie obchodzony pod hasłem: "Ewangelia, proroctwo, nadzieja - życie konsekrowane w Kościele dzisiaj".

W Polsce zostanie zainaugurowany w niedzielę na Jasnej Górze uroczystą mszą św. o godz. 11. Do sanktuarium mają przyjechać siostry, bracia i księża zakonni. Ci, którzy nie będą mogli przyjechać, rozpoczną Rok w swoich wspólnotach.

Przewodniczący Komisji ds. Życia Konsekrowanego KEP bp Kazimierz Gurda w liście na rozpoczęcie Roku Życia Konsekrowanego poinformował, że na świecie żyje ok. 950 tys. osób konsekrowanych - sióstr zakonnych, braci i ojców, osób należących do Instytutów Świeckich i do Indywidualnych Form Życia Konsekrowanego. Jest ich ponad dwa razy więcej niż kapłanów (410 tys.).

W Polsce - jak podał biskup - jest ok. 35 tys. osób konsekrowanych, czyli co tysięczny Polak i Polka jest osobą konsekrowaną; ślubują ubóstwo, czystość i posłuszeństwo.

- Żyją obok nas i między nami. Od setek lat modlitwą, pracą i świadectwem ubogacają życie Kościoła i społeczeństwu. Tak bardzo wrośli w naszą codzienność, iż współcześnie prawie ich nie zauważamy. Niewiele też o nich słychać w mediach, a przecież prowadzone przez nich szpitale, domy opieki społecznej, szkoły i przedszkola, różnorakie dzieła charytatywne, służą nam i naszym rodzinom - podkreślił przewodniczący Komisji ds. Życia Konsekrowanego KEP.

Oprócz zakonników i zakonnic są także świeckie osoby konsekrowane - żyją w normalnych warunkach, uczą się, pracują. Nie wyróżniają się, tak jak siostry czy bracia zakonni, strojem i nie uczestniczą w życiu klasztoru czy zgromadzenia. Jako osoby świeckie chcą szerzyć wiarę i dzielić się jej doświadczeniem z innymi.

Klasztory klauzurowe postanowiły ustanowić "sztafetę modlitwy". Włączą się w nią poszczególne zakony kontemplacyjne, w wybranej przez siebie formie. Wiele wydarzeń będzie też organizowanych w parafiach i diecezjach - m.in. różne spotkania z osobami konsekrowanymi, pielgrzymki, olimpiada dla młodzieży, okolicznościowe katechezy.

Światowy Dzień Życia Konsekrowanego, przypadający co roku 2 lutego, ustanowiono w 1997 roku przez papieża Jana Pawła II.

...

Tak . Oni maja byc wzorem dla ludzi . Maja Boga pocieszac wobec tak wielkich zdrad ludzkosci swoja wiernoscia .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:10, 31 Sty 2016    Temat postu:

Biskupi: konsekrowani odgrywają ważną rolę w głoszeniu Bożego Miłosierdzia


Osoby konsekrowane odgrywają ważną rolę w głoszeniu orędzia o Bożym Miłosierdziu; przez czystość, ubóstwo, poświęcenie doświadczają miłosierdzia i dzielą się nim z innymi - podkreślają biskupi w liście z okazji Dnia Życia Konsekrowanego.

Dzień ten obchodzony jest w Kościele katolickim 2 lutego, w święto Ofiarowania Pańskiego. Został ustanowiony w 1997 roku przez papieża Jana Pawła II.
REKLAMA


Hierarchowie podkreślają w liście, że Dzień Życia Konsekrowanego ma w tym roku szczególny charakter, bo kończy ogłoszony przez papieża Franciszka Rok Życia Konsekrowanego.

"Osoby konsekrowane są obecne w newralgicznych punktach świata, próbując odpowiadać słowem i czynami miłosierdzia na przemoc i niesprawiedliwość oraz duchową pustkę, w która wchodzi grzech. Są posłane do służby, ale potrzebują naszego wsparcia" - napisali biskupi.

W liście przypominają postać siostry Faustyny Kowalskiej - prostą, pokorną zakonnicę, której Jezus przekazywał orędzie o miłosierdziu. Wskazują, że święta będzie patronka Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. "Modlimy się i mamy nadzieję, że właśnie podczas Światowych Dni Młodzieży Bóg wzbudzi w wielu młodych powołanie do życia konsekrowanego w służbie Bożemu Miłosierdziu" - czytamy.

Druga postacią przypomnianą w liście jest św. Maksymilian Kolbe - w tym roku przypada 75 rocznica jego męczeńskiej śmierci w Auschwitz. "Ojciec Kolbe dał świadectwo, że nawet w świecie - zdawałoby się - bez miłosierdzia, ostatecznie zwyciężają miłość i miłosierdzie. Takie właśnie świadectwo jest istotą życia konsekrowanego" - uważa episkopat.

W Polsce jest 103 zakonów żeńskich czynnych, w których pracuje ok. 19 tys. sióstr w 2233 domach zakonnych obecnych we wszystkich polskich diecezjach. Ponadto 2038 sióstr pracuje poza granicami kraju, w tym 366 na Wschodzie i 570 - w krajach misyjnych. Katechezą zajmuje się ponad 2,1 tys. zakonnic, ok. 2664 zajmuje się nauczaniem i wychowaniem (70 z nich na uczelniach wyższych). W duszpasterstwie zdrowia służy ok. 1312 sióstr, w tym jest 37 lekarek, 223 pielęgniarki w szpitalach, 830 w innych zakładach leczniczych. Zakonnice prowadzą przedszkola i szkoły (nieco ponad 450 miejsc), bursy i internaty (65), domy dziecka (55), świetlice (90); okna życia (21). Pracują też w ok. 50 miejsc, w którym pomaga się bezdomnym i innym potrzebującym.

Oprócz zakonów czynnych w Polsce jest 13 żeńskich zakonów kontemplacyjnych, w których przebywa ok. 1300 mniszek. Najwięcej domów zakonnych mają karmelitanki (2Cool i jest ich najwięcej - ponad 420. Z danych Konferencji Przełożonych Żeńskich Klasztorów Kontemplacyjnych w Polsce wynika, że ogólna liczba sióstr maleje; jednak co roku więcej dziewcząt zgłasza się do zakonu - w 2012 roku były w nich 24 postulantki, a w 2015 roku - 34. Średnia statystyczna wieku mniszki w Polsce wynosi 54 lata.

Zakonów męskich czynnych jest w naszym kraju 61 i tylko jeden kontemplacyjny - zakon kamedułów, który ma dwa klasztory: w Krakowie (Erem Srebrnej Góry) i w Bieniszewie (Erem Pięciu Braci Męczenników); w sumie przebywa w nich kilkunastu kamedułów.

W zakonach męskich jest ok. 12 tys. osób; głównie zajmują się "posługą Słowa" czyli głoszeniem rekolekcji, misji, prowadzeniem domów rekolekcyjnych - dotyczy to ponad 9 tys. zakonników. 249 to kapelani szpitalni lub sanatoryjni, 44 - więzienni. 97 osób pracuje w duszpasterstwach specjalnych - dla niewidomych, głuchoniemych czy niepełnosprawnych umysłowo. Wiele zakonów prowadzi własne działania charytatywne - szpitale, hospicja, apteki, domy opieki, ośrodki wychowawcze, świetlice dla dzieci itp. Oprócz tego jest 15 przedszkoli prowadzonych przez zakonników, 25 szkół podstawowych, 55 gimnazjów, 42 licea.

Oprócz tego istnieje 30 instytutów świeckich, których członkami jest ok. 1200 osób. Ponadto w Polsce są 193 dziewice konsekrowane, 239 wdów konsekrowanych, 1 wdowiec konsekrowany i 5 pustelników. Świeccy konsekrowani żyją tak, jak osoby zakonne, zgodnie z trzema ślubami: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, ale nie żyją w domach zakonnych, tylko w swoim środowisku, uczą się, pracują.

...

Trzeba tez wspierac powolania. Jak wszystko mlzna je zniszczyc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:05, 03 Lis 2016    Temat postu:

gosc.pl » Wiadomości » Irlandia Płn.: Były piłkarz będzie księdzem
Irlandia Płn.: Były piłkarz będzie księdzem

|
KAI |
dodane 03.11.2016 10:54

anekphoto / CC 2.0


Philip Mulryne 27 razy wystąpił w narodowej reprezentacji piłkarskiej Irlandii Północnej, grał także w barwach Manchester United.

Philip Mulryne, który 27 razy wystąpił w narodowej reprezentacji piłkarskiej Irlandii Północnej, a także grał w barwach Manchester United, został wyświęcony na diakona . Ukazująca się w Londynie bezpłatna gazeta „Metro” poinformowała 2 listopada, że święceń diakonatu udzielił 38-letniemu ex-piłkarzowi arcybiskup Dublinu, Diarmuid Martin. Święcenia kapłańskie planowane są latem przyszłego roku.

We wrześniu Mulryne złożył śluby zakonne w zakonie dominikanów. Urodził się w 1978 roku w Belfaście, w latach 1997-1999 grał w Manchester United, gdy drużynę, w której grały takie asy futbolu, jak David Beckham i Ryan Giggs, prowadził legendarny trener Alex Ferguson. W późniejszym okresie grał także w Norwich City i w Cardiff. Po licznych kontuzjach Mulryne zakończył karierę piłkarską w 2008 roku i rozpoczął w Rzymie studia z teologii i filozofii.

....

To jest wlasnie powolanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:07, 22 Lis 2016    Temat postu:

gosc.pl » Wiadomości » Papież: Bądźmy wdzięczni osobom żyjącym za klauzurą
Papież: Bądźmy wdzięczni osobom żyjącym za klauzurą

wt /KAI

|
KAI |
dodane 22.11.2016 08:51

Borne Sulinowo, siostry Karmelitanki Bose
Karolina Pawłowska /Foto Gość


21 listopada obchodzony był Światowy Dzień Życia Kontemplacyjnego. Ile osób żyje w klasztorach kontemplacyjnych w Polsce?

Pamiętajmy z wdzięcznością o osobach konsekrowanych, które w klasztorach klauzurowych modlą się za Kościół i świat - zaapelował papież Franciszek w swym dzisiejszym wpisie na Twitterze.

Na świecie żyje obecnie blisko milion osób konsekrowanych (ok. 950 tys. - 2015 r.), z czego w Polsce 35 tys. Z tej liczby w naszym kraju 1320 osób żyje w 83 klasztorach kontemplacyjnych.

...

Cenna praca bo to jest praca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:06, 01 Gru 2016    Temat postu:

gosc.pl » Wiadomości » Szarytki opuszczają diecezję radomską. Powód: brak powołań
Szarytki opuszczają diecezję radomską. Powód: brak powołań

|
KAI |
dodane 01.12.2016 08:16

Witraż - Wincenty a Paulo z szarytkami
HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość


Zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a’Paulo po 90 latach opuściły placówkę w Jedlni-Letnisko koło Radomia. Odejście sióstr szarytek spowodowane jest spadkiem ilości powołań.

Siostra Bożena Długowska z warszawskiej Prowincji Sióstr Miłosierdzia Bożego św. Wincentego a’Paulo powiedziała, że spadek powołań jest zjawiskiem obserwowanym niemal na całym świecie, z wyjątkiem niektórych krajów w Afryce czy Azji. - Brak powołań to kryzys rodziny. To rodzina wychowuje do otwartości, do szukania drogi życia i odpowiedzialności. To również kryzys małżeństwa, bo dzisiaj młodzi na pierwszym miejscu stawiają karierę. Często można usłyszeć od małżonków, że zbyt późno zdecydowali się na dzieci. Trzeba odbudować miłość i prawdziwe powołanie rodziny chrześcijańskiej - powiedziała siostra Długowska.

Podobnego zdania jest również siostra Maria Leszczyńska. - Jest trochę smutku, że odchodzimy. Trzeba przejść z jednego miejsca do drugiego, by dalej świadczyć. Potrzebna jest modlitwa o powołania do zgromadzeń zakonnych. Europa przeżywa kryzys powołań. Z drugiej strony Bóg daje łaskę powołania, dlatego naszą rolą jest modlitwa o siłę dla ludzi, którzy pójdą za Chrystusem. Jezu ufam Tobie i idę dalej - powiedziała zakonnica.

Siostry szarytki pełniły posługę duszpasterską i katechetyczną. Pełniły ją w Jedlni-Letnisko bez przerwy od 90 lat. Ks. Andrzej Margas, proboszcz parafii św. Józefa powiedział, że zakonnice wykazały się wielką odpowiedzialnością. - Były oddane Kościołowi i ludziom. Po ludzku szkoda, że odchodzą, ale Bóg ma plan - powiedział proboszcz.

Biskup pomocniczy radomski Piotr Turzyński przypomniał, że siostry szarytki swoją posługę duszpasterską pełniły w trudnych latach drugiej wojny światowej, a potem komunizmu. - Wytrwały to wszystko, ale dzisiaj mamy do czynienia z brakiem powołań. Dziękujemy siostrom za te lata bycia tutaj. Z drugiej strony nie zawsze człowiek potrafi odczytać swoje powołanie. Trzeba się modlić o powołania - powiedział bp Turzyński.

Na mapie diecezji radomskiej - po odejściu sióstr szarytek - pozostanie dwadzieścia zgromadzeń żeńskich habitowych i bezhabitowych i dziesięć męskich.

Siostry szarytki mają swoje domy w 91 państwach. W Polsce są od 1659 roku. Siostry nieustannie posługują m.in. kościele św. Krzyża w Warszawie.

...

Niestety degradacja kraju.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:15, 01 Lut 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Watykan: 2300 osób rocznie odchodzi z zakonów
Watykan: 2300 osób rocznie odchodzi z zakonów

Wczoraj, 31 stycznia (23:40)

Około 2300 zakonników i zakonnic rocznie odchodzi ze stanu duchownego - podała watykańska kongregacja życia konsekrowanego i stowarzyszeń życia apostolskiego. O rosnącym zjawisku nazwanym „odpływem” z zakonów informuje dziennik „L’Osservatore Romano”.
Bazylika św. Piotra
/Paweł Balinowski /Archiwum RMF FM


Dane na ten temat przedstawił w watykańskiej gazecie sekretarz kongregacji arcybiskup Jose Rodriguez Carballo na dwa dni przed uroczystością Ofiarowania Pańskiego (Matki Bożej Gromnicznej), która na mocy decyzji świętego Jana Pawła II jest obchodzona jako Światowy Dzień Życia Konsekrowanego.

To "dane alarmujące" - podkreślają watykaniści i przypominają, że o odpływie z zakonów wypowiadał się wcześniej też papież Franciszek.

Jeśli papież mówi o odpływie, to znaczy, że problem jest niepokojący, nie tylko z powodu liczb, ale także ze względu na wiek tych osób - oświadczył hiszpański duchowny. Dodał, że w większości decyzję tę podejmują osoby w przedziale wiekowym 30-50 lat. Wśród powodów abp Carballo wymienił "problemy uczuciowe", kwestie związane z "wymiarem duchowym i wiary", a także trudności z dotrzymaniem złożonych ślubów i z życiem we wspólnocie.

...

Brak odpowiedzialnosci bo to pewnie glownie na Zachodzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:47, 01 Lut 2017    Temat postu:

Zakonnice i zakonnicy ambasadorami Polski na świecie
PAP
dodane 01.02.2017 15:13

Bp Kazimierz Gurda
HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość


Zakonnice i zakonnicy z Polski są obecni w wielu krajach na świecie; czyniąc dobro, dają świadectwo o Polakach i Polsce - napisał bp Kazimierz Gurda w liście pasterskim z okazji Światowego Dnia Życia Konsekrowanego.

Światowy Dzień Życia Konsekrowanego w Kościele katolickim obchodzony jest 2 lutego, w święto Ofiarowania Pańskiego. Został ustanowiony w 1997 roku przez papieża Jana Pawła II. W tym roku odbywa się pod hasłem: "Wczoraj, dziś i jutro życia konsekrowanego w ewangelizacji".

"Osoby konsekrowane z zagranicy żyją i pracują w Polsce, a z drugiej strony zakonnice i zakonnicy z Polski są obecni w wielu krajach na świecie. Pełnią tam niekiedy rolę swoistych ambasadorów naszego kraju. Czyniąc dobro, dają świadectwo o Polakach i Polsce, a zarazem są oparciem dla miejscowej Polonii" - napisał przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego bp Kazimierz Gurda.

Jak dodał, wśród zakonników nie brakuje świętych i błogosławionych, również w obecnych czasach. W tym kontekście wspomniał zamordowanych w Peru franciszkanów, Zbigniewa Strzałkowskiego i Michała Tomaszka oraz niosącego pomoc trędowatym w Indiach werbistę Mariana Żelazka i błogosławionego Jana Beyzyma, który pracował z chorymi na Madagaskarze.

W Polsce działa obecnie blisko 180 zakonów i zgromadzeń zakonnych, do których należą ponad 32 tys. osób.

Najnowsze dane dotyczące życia konsekrowanego zaprezentowano w ubiegłym tygodniu podczas konferencji prasowej przed Dniem Życia Konsekrowanego. Jak podano, w Polsce działa ponad 100 zgromadzeń zakonnych tzw. czynnych żeńskich, w których żyje około 19 tys. sióstr w 2230 domach zakonnych obecnych we wszystkich diecezjach. Ponad 2 tys. sióstr pracuje poza granicami Polski.

Zakony męskie w Polsce to wspólnota składająca się z 12 tys. 152 zakonników, w tym 9 tys. 363 kapłanów, 1 tys. 360 braci, 953 kleryków, 253 nowicjuszy, 223 postulantów. Na terenie Polski pracuje 8 tys. 852 zakonników natomiast za granicą 3,3 tys. Oprócz tego w Polsce działają instytuty świeckie życia konsekrowanego; są również prowadzone indywidualne formy życia konsekrowanego.

...

A zwlaszcza na misjach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:10, 02 Lut 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Co miesiąc zamyka się jeden klasztor
Co miesiąc zamyka się jeden klasztor
RADIO WATYKAŃSKIE
dodane 02.02.2017 16:35

Walencja, Hiszpania
Lasse Persson / CC 2.0


Przed życiem konsekrowanym w Hiszpanii stoją poważne wyzwania.

Średnio każdego miesiąca w Hiszpanii zamyka się jeden klasztor. Takie dane podała tamtejsza Konferencja Zakonów Męskich i Żeńskich CONFER. Kraj ten ma jeszcze 41.974 osób zakonnych, choć to mniej, niż rok temu (42.292). 75 proc. stanowią kobiety. Do
podanej liczby trzeba dodać jeszcze mnichów i mniszki – łącznie ok. 9 tys. Główne problemy życia konsekrowanego to wysoki wiek oraz brak powołań.

play
stop






Średnia wieku osób zakonnych w Hiszpanii jest wysoka. Stąd śmierć jest naturalnym i głównym powodem zmniejszania się liczby zakonników. „Nie chodzi o wystąpienia, o których mówił Papież Franciszek w ostatnią sobotę” – zwraca uwagę s. María Rosario Ríos, przewodnicząca CONFER. Oczywiście, są „powołania, ale nie tak, jak 40 lat temu”. W bieżącym roku w nowicjatach łącznie jest 336 osób: 107 nowicjuszy i 229 nowicjuszek. „Nie ma powołań do życia zakonnego, tak jak nie ma ich do małżeństwa. Problem jest o wiele głębszy” – mówi s. Ríos. Jej zdaniem należy zacząć od ewangelizacji młodzieży, ponieważ „nikt nie będzie myślał o Kościele i powołaniu, jeśli wcześniej nie pozna Jezusa Chrystusa”. Zmieniło się też społeczeństwo. „Trzydzieści lat temu 25-latek uważany był za dorosłego, mógł się ożenić i założyć rodzinę. Dzisiaj mówimy o 30-letniej młodzieży. Pewne procesy opóźniły się i trzeba mieć to na uwadze” – podkreśla s. María Rosario Ríos.

W hiszpańskim życiu zakonnym od kilku lat obserwuje się restrukturyzację zakonów i zgromadzeń, określanie priorytetów mając na uwadze stan personalny wspólnot, głównie wiek, oraz zamykanie klasztorów i łączenie wspólnot. Najtrudniejsza sytuacja panuje w żeńskich klasztorach klauzurowych. Z drugiej strony nadzieją napawają nowe formy życia zakonnego i apostolskiego. Niektóre z nich nie tylko nie narzekają na brak powołań, ale wręcz cechuje je dynamiczny rozwój.

...

Hiszpania to smutny przyklad co robia pieniadze z ludzmi. Irlandia i Hiszpania dosc szybko szkoczyly z biedy w bogactwo gdy we Francji trwalo to dlugo. Niestety skutki te same.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:32, 02 Lut 2017    Temat postu:

Franciszek: Pokusa przetrwania czyni życie konsekrowane bezpłodnym
KAI
dodane 02.02.2017 19:13

Franciszek
Roman Koszowski /Foto Gość


Przed „pokusą przetrwania”, która czyni życie konsekrowane bezpłodnym przestrzegł papież Franciszek w homilii podczas Mszy św., jaką odprawił w bazylice św. Piotra w Watykanie w Światowym Dniu Życia Konsekrowanego. Wskazał, że pokusa przetrwania odbiera moc zakonnym charyzmatom, a także przemienia osoby konsekrowane w aktywistów wiary i „specjalistów od sacrum”.

Publikujemy polskie tłumaczenie papieskiej homilii.

Kiedy rodzice Jezusa przynieśli Dzieciątko, aby wypełnić wymagania Prawa Symeon, „za natchnieniem Ducha” (Łk 2,27), wziął Dzieciątko w objęcia i zaczął uwielbiać Boga. Jest to hymn błogosławieństwa i uwielbienia: „Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela” (Łk 2,30-32). Symeon mógł nie tylko zobaczyć, ale miał również przywilej, by wziąć w objęcia wytęsknioną nadzieję, a to sprawiło, że triumfuje z radości. Jego serce raduje się, bo Bóg zamieszkał pośród swego ludu; odczuwa Go jako ciało ze swego ciała.

Dzisiejsza liturgia mówi nam, że poprzez ten obrzęd (czterdzieści dni po narodzeniu), „Jezus nie tylko wypełnił przepis prawa Starego Testamentu, ale spotkał się ze swoim ludem, który z wiarą Go oczekiwał” (Mszał Rzymski, 2 lutego, wstępna zachęta Mszy św.). Spotkanie Boga z Jego ludem budzi radość i odnawia nadzieję.

Kantyk Symeona jest pieśnią człowieka wierzącego, który pod koniec swoich dni może powiedzieć: to prawda, nadzieja w Bogu nigdy nie zawodzi (por. Rz 5,5), nie wprowadza w błąd. Symeon i Anna będący w podeszłym wieku są zdolni do nowej płodności i świadczą o tym śpiewając: życie jest warte, by przeżywać je z nadzieją, bo Pan dotrzymuje swojej obietnicy. Później sam Jezus wyjaśni tę obietnicę w synagodze w Nazarecie: chorzy, więźniowie, samotni, ubodzy, starcy, grzesznicy są również zaproszeni, by śpiewać tę samą pieśń nadziei: Jezus jest z nimi, jest z nami (por. Łk 4,18-19).

Ten śpiew nadziei odziedziczyliśmy od naszych ojców. Oni wprowadzili nas w tę „dynamikę”. W ich obliczach, w ich życiu, w ich codziennym i stałym poświęceniu mogliśmy zobaczyć, jak ta chwała stała się ciałem. Jesteśmy dziedzicami marzeń naszych ojców, spadkobiercami nadziei, która nie zawiodła naszych matek i ojców założycieli, naszych starszych braci. Jesteśmy dziedzicami naszych starców, którzy mieli odwagę marzyć. I tak jak oni, chcemy też dzisiaj śpiewać: Bóg nie wprowadza w błąd, nadzieja w Nim pokładana nie zawodzi. Bóg przychodzi, aby spotkać swój lud. I chcemy śpiewać, zagłębiając się w proroctwie Joela: „Wyleję potem Ducha mego na wszelkie ciało, a synowie wasi i córki wasze prorokować będą, starcy wasi będą śnili, a młodzieńcy wasi będą mieli widzenia” (Jl 3,1).

Dobrze przyjąć marzenie naszych ojców, aby móc dziś prorokować i na nowo odnaleźć to, co niegdyś rozpaliło nasze serce. Zarówno marzenie jak i prorokowanie. Pamięć o tym, jak marzyli nasi starcy, nasi ojcowie i matki oraz odwaga, aby zrealizować proroczo to marzenie.

Taka postawa uczyni nas płodnymi, ale przede wszystkim zachowa od pewnej pokusy, która może uczynić nasze życie konsekrowane bezpłodnym: pokusy przetrwania. Pewnego zła, które może stopniowo zagościć w nas, w naszych wspólnotach. Postawa przetrwania sprawia, że stajemy się reakcyjnymi, lękliwymi, zamyka nas powoli i po cichu w naszych domach i w naszych schematach. Przenosi nas z powrotem ku chwalebnym czynom - ale minionym – które zamiast wzbudzić proroczą kreatywność, zrodzoną z marzeń naszych założycieli, poszukuje skrótów, aby uciec od wyzwań pukających dziś do naszych drzwi. Psychologia przetrwania odbiera moc naszym charyzmatom, ponieważ prowadzi nas do „oswojenia się z nimi”, aby uczynić je „w zasięgu ręki”, ale pozbawiając ich tej siły twórczej, którą zapoczątkowują. Sprawia, że wolimy chronić przestrzenie, budynki lub struktury, bardziej niż umożliwić nowe procesy. Pokusa przetrwania sprawia, że zapominamy o łasce, przemienia nas w zawodowców od sacrum, ale nie w ojców, matki i braci nadziei, do której prorokowania zostaliśmy powołani. Ten klimat przetrwania wysusza serce naszych staruszków, pozbawiając ich zdolności do marzeń i tym samym pozbawia płodności proroctwo, do którego głoszenia i realizowania powołani są najmłodsi. Mówiąc najprościej, pokusa przetrwania zamienia w niebezpieczeństwo, zagrożenie, tragedię to, co Pan nam przedstawia, jako sposobność do misji. Taka postawa nie jest właściwa jedynie życiu konsekrowanemu, ale jesteśmy szczególnie zachęcani, byśmy wystrzegali się popadania w nią.

Powróćmy do fragmentu Ewangelii i ponownie rozważmy scenę w świątyni. Z pewnością tym, co wzbudziło w Symeonie i Annie pieśń uwielbienia, to nie spojrzenie na samych siebie, analizowanie i przegląd swojej sytuacji osobistej. Nie było to trwanie w zamknięciu z obawy, że może się im przytrafić coś złego. Ich kantyk rozbudziła nadzieja, ta nadzieja, która ich podtrzymywała w podeszłym wieku. Ta nadzieja, która dostrzegała swoją nagrodę w spotkaniu z Jezusem. Kiedy Maryja złożyła w ramionach Symeona Syna Obietnicy, starzec zaczyna wyśpiewywać swoje marzenia. Kiedy umieszcza Jezusa pośród swego ludu, odnajduje on radość. Tak, tylko to może nam przywrócić radość i nadzieję, tylko to nas ocali od życia w postawie przetrwania. Tylko to uczyni nasze życie owocnym i utrzyma nasze serce przy życiu. Umieszczenie Jezusa tam, gdzie powinien przebywać: pośród swego ludu.

Wszyscy jesteśmy świadomi przeżywanej przez nas transformacji wielokulturowej. Nikt jej nie kwestionuje. Stąd wypływa konieczność, aby konsekrowani mężczyźni i kobiety byli wraz z Jezusem włączeni w życie, w centrum tych wielkich przemian. Misja - zgodnie z wszelkim szczególnym charyzmatem - to ta, która nam przypomina, że zostaliśmy zaproszeni, aby być zaczynem tego konkretnego ciasta. Z pewnością może być lepsza „mąka”, ale Pan nas zaprosił, abyśmy byli zaczynem tu i teraz, z nasuwającymi się wyzwaniami. Nie z postawą obronną, nie poruszeni naszymi lękami, ale z rękoma na pługu, starając się, aby wzrosło ziarno wiele razy zasiane pośród kąkolu. Umieszczenie Jezusa pośród swego ludu oznacza posiadanie serca kontemplacyjnego, zdolnego do rozpoznania, jak Bóg podąża drogami naszych miast, naszych krajów, naszych dzielnic. Umieszczenie Jezusa pośród swego ludu oznacza branie na siebie i pragnienie pomóc w niesieniu krzyża naszych braci. To chęć dotknięcia ran Jezusa w ranach świata poranionego, tęskniącego i błagającego o wskrzeszenie.

Wraz z Jezusem stanąć pośród swego ludu! Nie jako aktywiści wiary, ale jako mężczyźni i kobiety, którzy nieustannie otrzymują przebaczenie, mężczyźni i kobiety namaszczeni w chrzcie, aby dzielić się tym namaszczeniem i pocieszeniem Boga z innymi.

Stanąć wraz z Jezusem pośród swego ludu, bo „stajemy przed wyzwaniem, by odkryć i przekazać «mistykę» życia razem, wymieszania się, spotkania, wzięcia za rękę, uczestnictwa w tej nieco chaotycznej masie, która [z Bogiem] może zamienić się w prawdziwe doświadczenie braterstwa, w solidarną karawanę, w święte pielgrzymowanie. [...] Gdybyśmy mogli iść tą drogą, byłoby to rzeczą tak dobrą, tak uzdrawiającą, tak wyzwalającą, tak bardzo rodzącą nadzieję! Dobrze wyjść poza siebie, by przyłączyć się do innych” (adhort. ap. „Evangelii gaudium”, 87). Nie tylko dobrze, ale przemienia to nasze życie i naszą nadzieję w pieśń uwielbienia. Ale możemy tak uczynić tylko wtedy, gdy przejmiemy marzenia naszych starców i przekształcimy je w proroctwo.

Towarzyszmy Jezusowi w spotkaniu ze swoim ludem, żeby być pośród Jego ludu. Nie w narzekaniu czy niepokoju tych, którzy zapomnieli prorokować, bo nie wzięli na siebie marzeń swoich ojców, ale w chwale i pokoju ducha; nie we wzburzeniu, ale cierpliwości tych, którzy pokładają ufność w Duchu Świętym, Panu marzeń i proroctwa. W ten sposób dzielimy się tym, co do nas należy: śpiewem rodzącym się z nadziei.

...

Zbudowanie sobie swiatka rutynowych czynnosci to droga do katastrofy. Bicie rekordow np. w postach to z kolei gwiazdorstwo. Jest wiele zagrozen.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:46, 22 Lut 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Mała wioska ma więcej powołań niż... mieszkańców
Mała wioska ma więcej powołań niż... mieszkańców
KAI
dodane 22.02.2017 14:42

Kościół w Hornillos del Camino
FreeCat / CC 2.0


Położona koło Burgos w północnej Hiszpanii wieś Hornillos del Camino ma więcej pochodzących z niej osób duchownych niż obecnych mieszkańców. Miejscowy burmistrz Pedro Mayor zaznaczył, że choć jest to jedna z najmniejszych gmin w kraju, to ma największą liczbę powołań do stanu duchownego na jednego mieszkańca. Z tego też względu miejscowość zyskała sobie przydomek “Mini Watykanu”.

"W czasie ostatniego spisu ludności odnotowano 61 osób zameldowanych w naszej gminie. W rzeczywistości mieszka tu dziś na stałe tylko 20 osób. Tymczasem liczba kapłanów, zakonników i zakonnic pochodzących z Hornillos del Camino wynosi 26" – powiedział P. Mayor. Ujawnił przy tym, że on sam ma w rodzinie dwóch stryjów, którzy wybrali stan kapłański, a także kilkunastu dalszych krewnych, należących do różnych zakonów i zgromadzeń. Niektórzy z nich pracują także na misjach, m.in. w Boliwii i Wenezueli.

Hornillos del Camino jest przykładem jednej z szybko wyludniających się gmin Hiszpanii, coraz których jest tam coraz więcej. Pustoszeją one szczególnie w kilku regionach kraju. Według Instytutu Statystycznego Hiszpanii (INE), spośród 8125 gmin aż 4955 ma mniej niż tysiąc mieszkańców. Najwięcej takich jednostek mają prowincje w środkowej i północno-wschodniej części Hiszpanii, zwłaszcza Cuenca, Guadalajara, Segowia, Valladolid, Palencia, La Rioja, Huesca, Saragossa i Salamanka.

Z danych INE wynika ponadto, że w kraju szybko przybywa też gmin, w których żyje poniżej 100 mieszkańców. Jeśli w 2000 r. było 358 takich jednostek samorządu terytorialnego, to obecnie jest ich już 1286.

...

Swieci...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:53, 29 Mar 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Mniszki klauzurowe na Jasnej Górze
Mniszki klauzurowe na Jasnej Górze
RADIO WATYKAŃSKIE
dodane 28.03.2017 17:21 Zachowaj na później

Na zdjęciu: polskie siostry karmelitanki w zakonie w Hafnarfiordur na Islandii, 2009
HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość


Na Jasnej Górze trwa 9. Zebranie Plenarne Konferencji Przełożonych Żeńskich Klasztorów Kontemplacyjnych w Polsce.

Gościem spotkania był we wtorek prefekt Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. W ponad 80 polskich klasztorach za klauzurą żyje ok. 1400 sióstr.

Po 66 latach papież Franciszek skierował do mniszek specjalny dokument zatytułowany „Szukajcie Oblicza Bożego”. Kard. João Braz de Aviz podkreślił, że jest on dowodem miłości i tego, jak Ojciec Święty ceni życie kontemplacyjne w dzisiejszym świecie. „To jest ta cząstka sióstr, które pojęły, jak Bóg jest wielki, jak kocha. Zrozumiały, że trzeba Mu wszystko oddać i temu poświeciły całe swoje życie. To jest bardzo ważne dla każdego z ludzi, dla których Bóg już się nie liczy” – wskazał hierarcha.

Spotkania z udziałem przedstawicielek niemal wszystkich klasztorów odbywają się co trzy lata. Ich cel stanowi wspólne spojrzenie na to, jak wygląda życie kontemplacyjne we wspólnotach, jak rozwijają się zgromadzenia i jak dziś „iść i głosić”. Tak mówi s. Weronika Sowulewska przewodnicząca Konferencji Przełożonych Żeńskich Klasztorów Kontemplacyjnych: „ten ciągły ruch, to podążanie do przodu jest wpisane w życie kontemplacyjne klauzurowe, mamy głosić, dawać swoją obecnością świadectwo o tym, że Bóg jest, że jest miłością”.

Siostry zastanawiają się m.in. nad aktualnymi oczekiwaniami świata względem życia kontemplacyjnego. Podobnie jak w całym Kościele i w Polsce zmniejsza się liczba powołań, dlatego wielkim wyzwaniem pozostaje także refleksja nad tym, jak współczesnemu człowiekowi ukazywać piękno radykalnego życia z Chrystusem.

...

Oni maja byc wzorem dla Swiata.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:40, 07 Kwi 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Spadła liczba kapłanów na świecie
Spadła liczba kapłanów na świecie
RADIO WATYKAŃSKIE
dodane 07.04.2017 08:09

Na zdjęciu: Archikatedra Chrystusa Króla w Katowicach, Dzień Modlitw o Uświęcenie Duchowieństwa
HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość


W Watykanie zaprezentowano Kościelny Rocznik Statystyczny. Zawiera on dane z 2015 r., zestawiając je ze stanem z roku poprzedniego oraz w perspektywie pięcioletniej od 2010 r.

W 2015 r. było na świecie 1.285 mln ochrzczonych w Kościele katolickim, czyli o 1 proc. więcej niż w roku poprzednim i 7,4 proc. więcej niż przed 5 laty. Największy przyrost odnotowano w Afryce: 19,4 proc. za 5 lat. W tym też okresie wzrosła liczba biskupów, najwięcej w Azji (5,4 proc.) i Europie (4,2), oraz diakonów stałych – o 14,4 proc.

W 2015 r. po raz pierwszy od 2000 r. spadła natomiast liczba kapłanów. Jest ich obecnie 414.656. Największe ubytki odnotowano w Europie (2502). Nie zdołał ich zrównoważyć
wyraźny wzrost liczby kapłanów w Afryce i Azji. Z tendencją tą wiąże się również spadek liczby powołań. W perspektywie pięcioletniej widać wzrost liczby seminarzystów po Roku Kapłańskim 2010, (118.990 – 2010, 120.616 – 2011, 120051 – 2012) a następnie ustawiczny spadek od r. 2013. (118.251 – 2013, 116.939 – 2014, 116.843 – 2015).

Innym niepokojącym zjawiskiem, na które wskazuje Kościelny Rocznik Statystyczny jest spadek liczby sióstr zakonnych w skali światowej: o 7,8 proc. od 2010 r. Tendencja ta nie dotyczy jednak Afryki (+ 7,8 proc) i Azji południowo-wschodniej (+ 3,9), gdzie odnotowano wyraźny wzrost. Sióstr zakonnych ubywa zwłaszcza w Ameryce Północnej (-17,9 proc.) i Europie (13,4 proc.). W sumie w 2015 r. było ich na świecie 670 tys.

...

Europa umiera.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:12, 22 Cze 2017    Temat postu:

Jak wystąpić z zakonu? Antyporadnik
O. Wojciech Kozłowski | Czer 22, 2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Nie daj się zwieść. Wbrew pozorom jest to tekst umacniający powołanie zakonne.


D
użo częściej możemy znaleźć rady dotyczące rozeznawania powołania i wstępowania do wspólnoty zakonnej, niż wskazówki – w jaki sposób wycofać się z życia zakonnego.

Myśląc o życiu konsekrowanym, warto zwrócić uwagę na kilka sposobów, dzięki którym można skutecznie opuścić wspólnotę. Co zrobić, żeby z przekonaniem wystąpić z zakonu?
Czytaj także: Chcesz zostać zakonnicą albo księdzem? Nie daj Boże!

Oto pięć niezawodnych kroków:
Nie módl się. Nie dbaj o swoją więź z Bogiem, lekceważ życie duchowe i sakramenty.

Czas postawić na siebie. Ochraniaj swój czas i pasje. Niech one będą na pierwszym miejscu. Modlitwa to ważne doświadczenie, ale ty już swoje się naklęczałaś/naklęczałeś.
Dbaj przede wszystkim o relacje poza wspólnotą zakonną. Bądź obojętny na swoje współsiostry/swoich współbraci. Unikaj przełożonych.

Skoro nie masz wpływu na to, z kim mieszkasz w klasztorze, dlaczego miałabyś/miałbyś brać odpowiedzialność za tak dziwnie dobrane towarzystwo. W życiu świeckim nigdy nie chciałabyś/chciałbyś mieć takich ludzi w kręgu znajomych. Inwestuj swój czas i uwagę w relacje poza klauzurą, one przyniosą ci więcej satysfakcji i doświadczenia życiowego.
Często rozmyślaj o tym, że jesteś niedoceniana/niedoceniany w swojej wspólnocie, że nikt nie zauważa twoich talentów i sukcesów.

Nawet za najlepsze kazanie nie możesz spodziewać się słów uznania. Co więcej, nie jesteś odpowiednio dobrze traktowana/traktowany za honoraria, które przynosisz do wspólnej kasy klasztoru. Poza tym czas powiedzieć sobie wprost: przełożeni przypominają sobie o twoim istnieniu wtedy, gdy czegoś potrzebują.
Nie pracuj, nie przygotowuj kazań. Pod żadnym pozorem nie angażuj się.

Rób tylko tyle, żeby nikt nie mógł ci niczego zarzucić. Spełniaj oczekiwania wspólnoty i nie dawaj nic więcej od siebie. Każde zaangażowanie sprawi, że zostaniesz obarczony dodatkowymi obowiązkami.
Zapomnij o ascezie w życiu zakonnym, nie pokutuj. Pij alkohol przy każdej okazji.

Ufaj tylko sobie. Ciesz się wygodą życia zakonnego i uznaniem środowiska. Niech to cię uspokaja, że idziesz właściwą ścieżką.
Czytaj także: Mój przyjaciel odchodzi z kapłaństwa. To lepszy ksiądz ode mnie

***

Wystąpienie z zakonu to dla zdecydowanej większości osób konsekrowanych bardzo długi proces. Podane „wskazówki” mogą być oznaką kryzysu powołania. Dobrze badać swoje serce, gdyż powyższe postawy nie są widoczne natychmiast. Jeśli natomiast będziesz pielęgnować je przez dłuższy czas, niezawodnie staną się pewnym gruntem dla nowych przekonań i decyzji.

Wbrew pozorom jest to tekst umacniający powołanie, bo jeśli będziesz obserwowała/obserwował swoją podstawę wobec Boga i wspólnoty możesz uniknąć błędów, które powyżej przedstawione są jako „wskazówki”. Choć tak naprawdę w życiu zakonnym nie tyle chodzi o unikanie błędów, co o stuprocentowe zaangażowanie w nie i pewność, że do zakonu nie można się powołać, trzeba zostać powołanym (por. J 15, 16).

...

Albo wmow sobie ze ,,praca naukowa" to jest najwazniejsze i zdobywaj doktoraty habilitacje zamiast wzrastac w Bogu... Tak rozne sa ,,odciagacze" od tego co dobre...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:51, 10 Lip 2017    Temat postu:

Był piłkarzem Manchesteru United. Dziś jest księdzem!
Philip Kosloski | List 04, 2016

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Po wspaniałej karierze na boisku Philip Mulryne szokuje byłych kolegów z drużyny i wstępuje do dominikanów.


W
ielu zawodowych sportowców po latach sukcesów w swojej dyscyplinie zamienia koszulkę reprezentanta na trenerski dres, utrzymując w ten sposób kontakt ze swoją dyscypliną. Jeden ze sportowców poszedł inną, o wiele rzadziej uczęszczaną drogą. Poczuł powołanie zakonne i zamienił zieloną koszulkę reprezentanta Irlandii na biały habit dominikański.
Ulubieniec kibiców

Philip Mulryne, były pomocnik Manchesteru United i drużyny Irlandii Północnej, złożył niedawno uroczystą profesję w dublińskim klasztorze Zakonu Kaznodziejskiego pw. Najświętszego Zbawiciela. Przez najbliższy rok będzie kontynuował studia teologiczne.
Czytaj także: Była miss idzie do zakonu. „Nie ma się czego bać”

Mulryne odnosił znaczące sukcesy w zawodowym futbolu, grał w drużynie z Davidem Beckhamem, a w okresie największej popularności spotykał się z modelką Nicolą Chapman. Według irlandzkiego koncernu medialnego z siedzibą w USA, Irish Central, Phil, który w latach 1999–2005 zagrał w 161 meczach, był ulubieńcem kibiców. W trakcie swojej kariery nie był bynajmniej wzorem idealnego zachowania, a jak donosi Catholic Herald, brytyjski tygodnik katolicki, Mulryne „został w 2005 roku wyrzucony z kadry północnoirlandzkiej za złamanie zakazu spożywania alkoholu”.
Powołanie

Były kolega Philipa z boiska, Paul McVeigh, nie krył zdziwienia na wieść, że Mulryne ma zostać księdzem po ponad dziesięciu latach kariery zawodowej na piłkarskim boisku. W jednym z wywiadów McVeigh przyznał: „Ku zdziwieniu i mojemu, i najprawdopodobniej innych naszych kolegów, Phil podjął decyzję o kapłaństwie. Mieliśmy ze sobą kontakt i wiedziałem, że całkowicie odmienił swoje życie, angażując się choćby w wiele dzieł dobroczynnych, niosąc regularną pomoc bezdomnym. Byłem jednak w szoku kiedy dowiedziałem się, że Phil zaczął postrzegać tę działalność jako swoje powołanie. I wiem, że nie przyszło mu to łatwo”.
Czytaj także: Chrześcijanin, muzułmanin i hindus. Trzy religie na jednym boisku

Niedługo po ukończeniu kariery piłkarskiej w wieku 31 lat, Mulryne poświęcił się dziełom dobroczynnym. Uważa się, że wpływ na jego decyzję pójścia drogą powołania miał biskup diecezji Down–Connor, Noel Treanor.
Radość z poznania Boga

Po złożeniu ślubów czasowych w 2013 roku, Mulryne w nagranej na wideo przez dominikanów krótkiej wypowiedzi opowiedział o swoim powołaniu i o powodach wstąpienia do Zakonu św. Dominika:

„Jednym z głównych powodów, dla których zdecydowałem się na życie zakonne jest całkowite oddanie się Bogu poprzez doskonalenie w sobie rad ewangelicznych, wzorowanie się na Bogu i, pomimo własnych słabości i wad, zaufanie i wiara, że Bóg przemieni nas swoją łaską. Będąc przemienieni, chcemy podzielić się radością poznania Boga ze wszystkimi ludźmi na drodze naszego życia. To jest dla mnie ideał życia dominikańskiego i jeden z podstawowych powodów wstąpienia do tego zakonu”.

We wrześniu Mulryne złożył śluby zakonne w zakonie dominikanów, do którego należą klasztory w Dublinie, Cork, Galway i Tralee, a także w irańskim Teheranie i Rzymie. Prowincja irlandzka powstała w Dublinie w 1224 roku. W październiku zeszłego roku Philip przyjął święcenia diakonatu, a w zeszłym tygodniu Mulryne przyjął święcenia kapłańskie z rąk abp. Augustine Di Noia OP, zastępcy sekretarza Kongregacji Nauki Wiary. Poniżej film z uroczystości święceń:


Tekst opublikowany w angielskiej edycji portalu Aleteia
Tłumaczenie: Redakcja Aleteia

...

Wspaniala historia na dodatek z bezboznej Brytanii! Serce rosnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:24, 11 Lip 2017    Temat postu:

12-letnia dziewczynka pomaga bratu przyjść na świat [ZDJĘCIA]
Cerith Gardiner | Lip 11, 2017

Nikki Smith | Facebook | Fair Use
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Kiedy nadszedł wielki dzień, Jacee nie zamierzała spokojnie siedzieć w poczekalni. Marzyła, żeby opiekować się braciszkiem już od pierwszej sekundy po narodzinach.

Czekanie na nowego brata lub siostrę jest bardzo ekscytujące i odrobinę stresujące – ale nie, jeśli jesteś 12-letnią Jacee Dellapenną z Mississipi. Dziewczynka zdecydowała, że kiedy jej brat będzie przychodził na świat, ona nie zamierza siedzieć bezczynnie w poczekalni. Jako starsza siostra chce być obecna w jego życiu od pierwszej sekundy po narodzinach.
Czytaj także: Pana dziecko to cud! Proszę zrobić zdjęcie!

19 miesięcy temu Jacee poprosiła mamę o pozwolenie na obecność przy narodzinach drugiego brata, Zaydna. Ale kobieta – co zupełnie zrozumiałe – stwierdziła, że dziewczynka jest jeszcze za mała. Tym razem jednak Jacee była w pobliżu, gotowa na przywitanie noworodka. Nie do końca zdawała sobie jednak sprawę, że skoro znalazła się na sali porodowej, będzie miała do wykonania zadanie! Kiedy mama dziewczynki ułożyła się w pozycji do porodu, Jacee zorientowała się, że jest zbyt niska, żeby coś zobaczyć i zaczęła płakać. Wtedy lekarz powiedział jej, żeby założyła specjalne ubranie i przyłączyła się do niego.






Zdjęcia starszej, ale drobnej siostry w położniczym ministroju są urocze. To spojrzenie pełne miłości, zaskoczenia, podziwu i szoku, gdy pomaga przy narodzinach brata, niemal wystarczy, by mama chciała rodzić jeszcze raz, od początku… No, prawie. Po bezpiecznym porodzie oddana siostra była odpowiedzialna za przecięcie pępowiny małego Caysona. Ten gest z pewnością będzie początkiem pięknej więzi między bratem i siostrą, która potrwa całe życie.






Nic dziwnego, że wiele rodzących kobiet nie chciałoby mieć w pobliżu pozostałych dzieci. Ale to doświadczenie wcale nie zniechęciło Jacee. Jej mama Dede Carraway wyjaśniła HuffPost: „To jest coś, co chce zrobić, kiedy dorośnie. Powiedziała, że to było najbardziej niezwykłe doświadczenie w jej życiu. Nigdy nie była tak szczęśliwa”. Kto wie, może w przyszłości dziewczynka zostanie dr Delepenną, która pomoże przyjść na świat kolejnym dzieciom, wnukom i prawnukom!



Czytaj także: 10 zdjęć kobiet, które właśnie urodziły. Tak wygląda prawdziwa radość z bycia mamą

Artykuł został opublikowany w angielskiej edycji Aletei.

...

To jest potęga powołania Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 9:37, 23 Lip 2017    Temat postu:

Licząc pieniądze w pracy, cała jestem dla Pana Jezusa. Rozmowa z dziewicą konsekrowaną
Joanna Szubstarska | List 23, 2016

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Jako dziewice konsekrowane rezygnujemy z pewnych rzeczy, które proponuje świat, codziennie dokonujemy wyboru, aby nasze życie było święte i oddane Bogu.


J
oanna Szubstarska: Kobiety rezygnujące z małżeństwa na rzecz modlitwy i służby Kościołowi, które w IV wieku tworzyły wspólnoty, prowadziły życie ukryte w Bogu. Stan dziewic konsekrowanych jest dawną formą życia poświęconego Bogu?

Elżbieta Hurman OV*: Jest to najstarsza forma życia poświęconego Bogu, choć wydaje się najnowszą. Próbuję docierać do zachowanych tekstów tłumaczonych z języka greckiego i łacińskiego, które stanowią źródła historyczne i znajduję wzmianki mówiące o tym, że taka forma poświęcenia życia dla Jezusa istniała już za czasów ojców apostolskich.

W pierwszych wiekach Kościoła kobiety żyły właśnie w taki sposób – deklarowały wobec biskupa wspólnoty poświęcenie swojego życia Jezusowi. Biorąc pod uwagę fakt, że obowiązywał wówczas model patriarchalny i córka była podporządkowana ojcu, ten w momencie jej nieposłuszeństwa zdradzał, że jest chrześcijanką, przez co stawała się męczennicą. W Martyrologium Rzymskim odnajdujemy wiele historii dziewic, które poniosły śmierć. One spotkały się z nauczaniem Jezusa na temat czystości i postanowiły w taki sposób żyć dla Niego.

Jak to się zmieniało na przestrzeni wieków?

W Kościele rozwinęły się różne formy poświęcenia życia Bogu, a Duch Święty zawsze działał na miarę czasów. Był czas, gdy dziewice konsekrowane łączyły się we wspólnoty, a pierwszą taką wspólnotą były duchowe córki św. Hieronima. Hieronim miał w swojej pieczy duchowej zarówno dziewice, jak i wdowy poświęcone Bogu.
Czytaj także: Kto jest kim? Mały przewodnik po życiu konsekrowanym



W 1215 roku Sobór Laterański IV ostatecznie zakończył udzielanie konsekracji dziewicom żyjącym w świecie, a kobiety pragnące poświęcić swoje życie Bogu mogły odtąd wstępować do zakonów. W XX wieku rozpoczął się oddolny ruch, szczególnie w krajach zachodniej Europy, postulujący powrót do konsekracji. Sobór Watykański II odpowiedział na to wołanie kobiet, odnawiając obrzęd konsekracji dziewic, który został ostatecznie zaaprobowany w 1970 roku i do dziś funkcjonuje.

Czym wyróżnia się życie dziewic konsekrowanych od innych stanów w Kościele?

Życie konsekrowane ma bardzo wiele form – od zakonów, poprzez zgromadzenia zakonne, instytuty świeckie, po stan dziewic, wdów konsekrowanych i ostatnio odradzający się stan pustelniczy. Jako dziewice konsekrowane rezygnujemy z pewnych rzeczy, które proponuje świat, codziennie dokonujemy wyboru, aby nasze życie było święte i oddane Bogu.

Inaczej niż w małżeństwie, gdzie kochamy Boga przez pryzmat współmałżonka, w naszym przypadku – tak jak i w innych formach życia konsekrowanego – Jezus Chrystus jest na pierwszym miejscu.

Co to oznacza w praktyce?

Wykonujemy swoje zawody, zgodnie ze zdobytym wykształceniem, są to w przeważającej większości zawody świeckie, w społeczeństwie ludzi świeckich. Jest to niejako powołanie w powołaniu – chcemy poprzez swoją postawę przybliżyć innym Boga. Jesteśmy świadome, że nie odznaczając się od innych, chociażby strojem, mamy wnosić w środowiska, w których przebywamy, Jezusa.
Czytaj także: Josemaría Escrivá: Patron świętej codzienności



Jak to robimy? Chociażby poprzez uczciwie wykonywaną pracę zawodową. A to owocuje, na przykład, w postaci awansów zawodowych. Jesteśmy dobrymi, rzetelnymi pracownikami, dlatego nasi przełożeni doceniają nas. Widocznym znakiem konsekracji jest obrączka, która stanowi znak zaślubin z Chrystusem. Obrączki te mogą stawać się powodem pytań, rozmów i dyskusji na temat naszych zaślubin.

Dziewice konsekrowane same dbają o byt materialny, a także o swój rozwój duchowy. Jakie szczególne obowiązki nakłada na kobietę przyjęcie konsekracji?

Jako dziewice konsekrowane zobowiązujemy się do codziennej modlitwy Liturgią Godzin; wręczany w czasie konsekracji każdej z nas brewiarz z rąk biskupa jest dla nas znakiem, że Bóg ma być uwielbiany przez nas każdego dnia. Jako osoby konsekrowane staramy się jak najczęściej uczestniczyć w Ofierze Eucharystycznej oraz adoracji Najświętszego Sakramentu.

Prowadzimy życie ukryte w Bogu, ale z drugiej strony – nie jest to stan ukryty, jak to jest w przypadku pań w instytutach świeckich i sióstr niehabitowych. Obrzęd konsekracji dziewic odbywa się publicznie w katedrze. Naszym odniesieniem jest wspólnota Kościoła lokalnego. Istotna jest jedność z biskupem i łączenie się na modlitwie, także wymadlanie łask Bożych w sprawach ważnych dla diecezji.

Czy z przyjęciem konsekracji bardzo łączy się zmiana podejścia do codziennego życia?

Duch Święty działa na miarę czasów. Kiedy powstawały zakony, było na nie zapotrzebowanie, potrzebne były także dzieła powstające przy zakonach, a więc ochronki czy szpitale. Znakiem naszych czasów jest wzrost powołań do życia kontemplacyjnego, ukrytego.
Czytaj także: Czy zakonnice to szczęśliwe kobiety? Rozmowa z autorką „Habit zamiast szminki”



Dzisiaj potrzeba również światu świadectwa czystości, dlatego z roku na rok zwiększa się liczba kobiet, które chcą zostać dziewicami konsekrowanymi Bogu. Jako dziewice mamy świadczyć o miłości Kościoła do Boga, tego brakuje współczesnemu światu. Nie tyle działać w tym świecie, ile dawać świadectwo.

Jakiś przykład?

Kiedy koleżanka w pracy pyta mnie, co robię szczególnego w moim stanie, odpowiadam, że licząc pieniądze – bo taka jest specyfika mojej pracy – cała jestem dla Pana Jezusa. Tym się różnimy. Mamy być także znakiem eschatologicznym czasów, gdy „ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić” (Mt 22,30).

Ważne jest podkreślenie faktu, że bez łaski powołania żadna z nas w tym stanie nie wytrwa. W momencie podjęcia decyzji powinno nastąpić rozeznanie powołania. Dziewictwo konsekrowane nie może być ucieczką od trudów życia ani od bycia singlem, nie może też być rozumiane jako pełnienie dodatkowej funkcji w Kościele (obok takich, jak lider wspólnoty czy animator). Podejmując decyzję wstąpienia do stanu dziewictwa powinnam mieć rozeznanie, że to Jezus mnie powołuje.

Skąd jeszcze płynie pomoc na tej drodze powołania?

Pomocą w przeżywaniu naszego powołania są, obok oczywistego działania Ducha Świętego, comiesięczne spotkania wspólnotowe w naszych diecezjach. W trakcie takich spotkań dzielimy się doświadczeniami swojego życia, tym, w jaki sposób je przeżywamy i jednocześnie umacniamy się w swojej tożsamości.

Jest to bardzo ważne, ponieważ niektóre z nas żyją same, w przypadku choroby pozostawione są samym sobie. Bardzo ważne jest uczestnictwo w corocznych rekolekcjach organizowanych dla stanu dziewic przez podkomisję Episkopatu Polski. Nasze codzienne życie korygowane jest w kontakcie z kierownikiem duchowym.

Którzy święci patronują Pani życiu?

W moim życiu w pewnym momencie spotkałam się z postacią bł. Anieli Salawy. Była ona dla mnie wzorem odwagi w poświęceniu swojego życia Bogu w czystości. Salawa stała się w pewnym sensie moją patronką. W życiu, jakie wybrałam dzięki łasce Bożej, zwracam swoje myśli i modlitwy do błogosławionego Jerzego Popiełuszki i świętego Jana Pawła II. Zgłębiając historię dziewic konsekrowanych często proszę o pomoc pierwsze dziewice-męczennice.
Czytaj także: Ma żonę, a chodzi w sutannie. Kim jest diakon stały?

*Elżbieta Hurman OV jest dziewicą konsekrowaną z diecezji świdnickiej, pełni funkcję rzecznika prasowego Centrum Promocji Indywidualnych Form Życia Konsekrowanego przy Podkomisji Episkopatu Polski ds. IFŻK.

...

Jak widzimy form zycia jest wiele a Bóg jeden.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:03, 24 Lip 2017    Temat postu:

Cztery wskazówki, które pomogą Ci odnaleźć Twoje prawdziwe powołanie
Michelle DeRusha | Lip 24, 2017
Bonninstudio/Stocky United
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Twoje najgłębsze ja zna prawdziwe talenty, jakimi Bóg Cię obdarował, i wie, jak ich użyć w służbie światu.


Z
eszłego lata miałam okazję spędzić trochę czasu z niewielką grupką literatów, podczas rekolekcji dla pisarzy. Pewnego wolnego popołudnia kilkoro uczestników rekolekcji zorganizowało zebranie, na którym mieliśmy dzielić się i dyskutować nad pomysłami i strategiami związanymi z wydawaniem książek, marketingiem i reklamą.

Początkowo czułam się bardzo podekscytowana. Wielu z tych pisarzy to uznani autorzy cieszący się licznymi rzeszami czytelników – nie to, co ja – byłam niezmiernie ciekawa tych wszystkich sekretów ich sukcesów.

Notowałam wszystko, co tylko mogłam, podczas gdy oni rozmawiali o wykorzystaniu profili społecznościowych, o lekcjach umieszczanych on-line, o poszerzaniu list mailingowych i innych marketingowych pomysłach. Słuchałam i pisałam, sporządziłam także listę najważniejszych etapów, do których należałoby przypisać te nowe strategie.
Czytaj także: Anna Schäffer. Święta, która powiedziała Jezusowi: „Czyń ze mną, co chcesz”

Jednak, mniej więcej w połowie zebrania, zorientowałam się, że mój wielki entuzjazm gdzieś prysł. Tak naprawdę byłam pełna lęku i niepokoju. Pisarze, którzy dzielili się swoimi, gwarantującymi sukces, biznesowymi strategiami rozprawiali z zapałem – było oczywiste, że lubili tę biznesową stronę pisarstwa i procesu wydawniczego. Jednak ja nie czułam takiego zapału i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego.

Udało mi się zrozumieć przyczynę mojego strachu i niepokoju. To dlatego, że jestem autorką książek i pisarką, ale nie jestem przedsiębiorcą.


Przeżyj życie, zaczynając od własnego wnętrza

Jedną z przyczyn naszych walk o odkrycie własnego prawdziwego powołania jest to, iż wielokrotnie różni ludzie zmuszają nas, byśmy byli kimś lub czymś, kim/czym nie jesteśmy. Problem tkwi w tym, że gdy próbujemy stać się kimś, wbrew naszemu autentycznemu ja, zaczynamy czuć się w naszej pracy sfrustrowani i rozdwojeni. Bywa, że wykonujemy pracę, która napawa nas strachem i niepokojem, zamiast poszukać takiej, która nas rozbudzi, napełni entuzjazmem i wzbogaci.

Tamtego popołudnia na zebraniu zapomniałam, kim jestem. Zgodnie z tym, co twierdzi Parker Palmer, mówca i autor zajmujący się kwestiami duchowości i edukacji, przeżywałam wówczas moje życie z zewnątrz ku wnętrzu, zamiast z wnętrza na zewnątrz.
Czytaj także: Reżyser „Szarych Aniołów” o filmie, ludziach ulicy i Polaku uratowanym w Nowym Jorku

„Powołanie nie bierze się z nadmiernego przywiązania” – pisze Palmer w swojej książce Let Your Life Speak. „Ono przychodzi ze słuchania… Powołanie nie oznacza mety, do której biegniemy. Oznacza wołanie, które słyszę. Zanim powiem, co chcę zrobić z własnym życiem, muszę posłuchać, co moje życie chce mi powiedzieć o mnie”.

Nie jestem żadną bizneswoman. Jednak w dzień, gdy sporządziłam listę wszystkich tych biznesowych zabiegów, które winny ze mnie uczynić „autora sukcesu”, przynajmniej przez kilka minut starałam się nią być. Wchłonęłam to, co słyszałam z zewnątrz, i starałam się to zinterioryzować. Jednak, jak udowadnia Palmer, takie rozwiązanie nie działa zbyt długo.

„Prawdziwe ja, gdy jest ofiarą gwałtu, zawsze się sprzeciwi, czasami za bardzo wysoką cenę, aby zachować godność prawdy naszego życia”, pisze Palmer.
Czytaj także: Oto święty dla tych, którym wydaje się, że ich marzenia się nie spełniają

Kilka tygodni po pamiętnych rekolekcjach napisałam nową listę prac i projektów, które mnie pobudzają, wzbogacają i fascynują. Zrozumiałam, że lubię pomagać pisarzom i wspierać ich w rozwijaniu ich pomysłów. Dodaje mi energii sam proces pomagania autorom w pisaniu ich manuskryptu tak, by w rezultacie powstała książka najlepsza z możliwych.

W ten sposób odkryłam, że jestem zarówno wydawcą, jak i pisarką.

Nie wiem, czy zrozumiałabym moje prawdziwe powołanie pisarki i wydawcy, gdybym nadal zmuszała się do bycia bizneswoman, którą nie jestem. Gdybym nadał słuchała głosu mojego fałszywego ja, mojego ego wmawiającego mi, że powinnam być kimś innym, nie rozpoznałabym Bożego daru – mojego powołania do bycia wydawcą. Gdybym nadal żyła „z zewnątrz do wewnątrz”, zamiast z „wnętrza na zewnątrz”, mogłabym utracić to powołanie, które daje mi tyle siły, obdarza mnie życiem i wzbogaca mnie oraz moje doświadczenie.
Czytaj także: Czy zakonnice to szczęśliwe kobiety? Rozmowa z autorką „Habit zamiast szminki”
4 wskazówki, w jaki sposób słuchać samego siebie

Twoje najgłębsze ja wie, kim jesteś, zna Twoją prawdę, zna talenty, jakie otrzymałeś od Boga i wie, jak możesz nimi służyć światu. Jednak czasami trudno dotrzeć do tego „prawdziwego ja” i usłyszeć, co ono nam próbuje powiedzieć, szczególnie pośród tylu głosów, które rozpraszają naszą uwagę. Oto cztery wskazówki pochodzące z książki Parkera Palmera Let Your Life Speak, które pomogą Ci skupić uwagę na własnej wierze i odkryć swoje prawdziwe powołanie:
1. Zaobserwuj, czemu się opierasz i dlaczego

Ciągle odkładasz na później jakiś projekt? Być może to Twoja podświadomość próbuje oprzeć się czemuś, co nie jest dla Ciebie dobre. Zapytaj samego siebie, dlaczego się opierasz realizacji tego projektu, pomysłu czy pracy. Prawdopodobnie to Twoja intuicja próbuje Ci coś powiedzieć.
2. Obserwuj swoje reakcje fizyczne i swoje emocje

Monitorowanie swoich uczuć i reakcji fizycznych wielokrotnie może udzielić odpowiedzi na pytanie, czy poruszasz się w dobrym kierunku, szczególnie jeśli chodzi o jakąś nową sytuację.
3. Obserwuj, jak Twoje ego chce Cię zdefiniować

Twoje ego, nazywane również „fałszywym ja”, jest tą częścią Ciebie, na którą wpływ wywierają zewnętrzne wzorce i oczekiwania. Ego jest bardzo silne, gdyż jest stroną Ciebie, która chce być oglądana przez świat.

Jeśli walczysz o władzę, sukces, autorytet, sławę czy bogactwo, prawdopodobnie Twoje ego, wbrew Twemu prawdziwemu ja, będzie Tobą kierować. Podążanie za niezaspokojonymi pragnieniami własnego ego najprawdopodobniej nie doprowadzi Cię do słodyczy doświadczenia prawdziwego ja.
4. Obserwuj, co Cię ożywia, stymuluje i wzbogaca

Co Ci przynosi radość? Zadowolenie? Satysfakcję? Co Ci daje energię i sprawia, że czujesz, że żyjesz? Jakie Boże talenty są wyłącznie Twoje? Jak twierdzi teolog Frederick Buechner: „Miejsce, do którego woła Cię Bóg, to to, gdzie spotyka się głęboka radość z głodem świata”. Badając, co przynosi tę głęboką radość zaspokajającą potrzeby świata, odkryjesz własne powołanie.
Czytaj także: Rób to, co kochasz. Pusty slogan czy najlepszy pomysł na życie zawodowe?

Tekst pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Trzeba rozeznac. Z gory czlowiek nie wie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:16, 29 Lip 2017    Temat postu:

24 godziny z życie zakonnika. Uwiecznione na zdjęciach
Jeffrey Bruno | Lip 29, 2017

Jeffrey Bruno
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Dzień z życia brata Bernardina Marii CFR.

Kiedy po raz pierwszy pojawiła się idea projektu „24 godziny”, wydawało się, że to dobry pomysł. Koncepcja fotografowania człowieka przez 24 godziny, by pokazać rzeczywistość jego życia, drobne szczegóły, jego ludzki wymiar, wydawała się interesująca, jasna i konkretna. Zauważcie, że nie użyłem słowa „łatwa”. Chyba nie przemyślałem do końca tego aspektu, który oznaczał robienie zdjęć przez co najmniej 18 godzin w sposób ciągły, jeśli odejmiemy godziny snu, i nieustanne, dość natrętne towarzyszenie komuś, nie będąc jednocześnie uczestnikiem tej historii, koncentrując się na tysiąc procent na temacie, świetle, kadrze i ustawieniu w każdej minucie realizacji tego projektu. Można powiedzieć, że to jak przebiegnięcie maratonu. Ale czy było warto? No pewnie.

© Jeffrey Bruno

Brat Bernardino Maria Soukup ze Wspólnoty Franciszkańskich Braci Odnowy ma wątpliwy zaszczyt bycia pierwszą osobą biorącą udział w tej serii. I za to jestem mu dozgonnie wdzięczny. Nie mógłbym chyba pracować z kimś bardziej wielkodusznym, otwartym i zaangażowanym.


24 godziny

© Jeffrey Bruno

Przyjechałem o 16.00 i zastałem brata Bernardina i brata Phillipa na przygotowywaniu wieczornego posiłku dla braci. Mógłbym wam opowiedzieć jakimi są kucharzami, ale myślę, że powinienem raczej podzielić się innymi wrażeniami.

Pobożność, braterstwo i humor… to cechy charakterystyczne. Doświadczyć życia w klasztorze to wejść w świat, który ma do zaoferowania wiele z najlepszego, co daje życie przeżywane w pełni i Prawdzie. Zafascynowany obserwowałem jak bracia przechodzili od żartów i śmiechu wprost do głębokiej modlitwy i adoracji. Właściwie te dwie cechy nie są sprzeczne; w istocie uzupełniają się: są zakorzenione w całkowitym oddaniu się braci Chrystusowi i wynikającej z tego radości.

© Jeffrey Bruno

Wiele zdjęć braci pokazuje, jak przygrywają na gitarach, grają w koszykówkę i takie tam. Te obrazy przesłaniają nieco ich wykształcenie i intelekt. Dlaczego uważa się, że ludzie, którzy dużo się uśmiechają, nie są zbyt mądrzy? Bracia wywodzą się z bogatej tradycji wielkich umysłów (wystarczy wspomnieć ojca Benedykta Groeschela lub ojca Apostoli). Kontynuując tę ​​tradycję, brat Bernardino zdawał właśnie egzamin końcowy z łaciny i miał zajęcia z Pisma Świętego, kiedy przyjechałem do klasztoru. Uzyskał stopień magistra teologii pastoralnej oraz magistra teologii, a także stopień licencjata świętej teologii na Uniwersytecie św. Tomasza z Akwinu (Angelicum) w Rzymie. Żaden z niego intelektualny próżniak! A jednak często się uśmiecha!

© Jeffrey Bruno

Jednym z największych nieporozumień dotyczących życia zakonnego jest przekonanie, że „poświęcamy różne rzeczy”, aby służyć Bogu. Chociaż, faktycznie, w pewnym sensie odwracamy się od spraw, które są naprawdę nieistotne lub szkodliwe w szerszej perspektywie, za to zyskujemy to, że stajemy się w pełni ludźmi, naprawdę wolnymi i będącymi w łączności z Bogiem, i otrzymujemy wszystko co prawdziwie przynosi radość, pokój, spełnienie. To może wydawać się sprzeczne z intuicją, ale to jest naprawdę „sekret” życia; wyrzec się siebie dla Bożej miłości i miłosierdzia, i otrzymać wszystko, czego tylko się chce i znacznie więcej.

© Jeffrey Bruno

24 GODZINY W 24 SEKUNDY – video klatka po klatce



Bracia są ludźmi z krwi i kości. Może kiedy wdzieją szary habit i przepaszą się sznurem, wydają się różnić od reszty. Ale w rzeczywistości ​​są tacy jak ty czy ja… to po prostu paczka facetów. Różnica polega na tym jak odpowiedzieli na wezwanie Boga; podjęli je i żyją nim. Habit jest zewnętrzną deklaracją, widzialnym przedstawieniem tego w co wierzą i Komu służą. Ale ja jadłem razem z nimi i wiem, że są po prostu paczką facetów. Świętych facetów.

© Jeffrey Bruno

Uczysz się sporo o człowieku, kiedy spędzasz z nim 24 godziny, a w twoim sercu i umyśle tworzy się pewne wrażenie. To nie wyobraźnia, to prawda o tym, jaka jest ta osoba, oparta na czynach, słowach i drobnych rzeczach, których świadomie nie zauważasz, ale które zapadają w ciebie.

© Jeffrey Bruno

Brat Bernardino w trzech słowach? Rozmodlony, pokorny i życzliwy. Ale trzy słowa nie mogą go w pełni opisać, ponieważ brakuje jeszcze słów: odważny, żarliwy i silny, i jeszcze miliona innych. Odważny w szukaniu woli Bożej i robienia wszystkiego co trzeba, by ją pełnić. Żarliwy w tym, że żyje swoim powołaniem do świętości z niemal namacalnym zapałem i mocny, ponieważ trzeba być prawdziwym człowiekiem, aby mieć siłę do niesienia krzyża, który chętnie przyjął.

© Jeffrey Bruno

Kliknij obrazek, aby zobaczyć pokaz slajdów.
Galeria zdjęć

Tekst opublikowany w angielskiej edycji portalu Aleteia.

[link widoczny dla zalogowanych]

Tak to jest normalne zycie! Nie ,,zmarnowane"...
Tak jak z grami slysze ,,prze grasz" zycie. Czyli jak gram to ,,trace aycie" moglbym robic cos ,,z sensem". Tak samo strata czasu na ksiazki czy sztuke... A rolnik traci czas na ,,pole"... Himalaisci to juz w ogole ,,glupota" bo doslownie traca zycie. Absurd. To sa rozne pola dzialania. I mozna je zmarnowac owszem ale mozna i zebrac plony...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:03, 24 Sie 2017    Temat postu:

Powołanie do… bycia sobą
Rafał Matuszewski | Sier 24, 2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Może nasze górnolotne ambicje powołaniowo-realizacyjne są tuż obok nas. Albo lepiej – są w nas. Bo nasze powołanie najczęściej jest tam, gdzie jesteśmy.
Kim chciałbyś być, jak dorośniesz?

Lata 90. Rozmawia dziesięcio- i jedenastolatek.

– A ty, kim chciałbyś być jak dorośniesz? – pyta starszy młodszego.

– Ja? To w sumie nie wiem… Aha zapomniałem, przecież będę księdzem… a ty?

– Ja? Księdzem na pewno nie. Ja chciałbym zostać dziennikarzem.

Takie rozmowy to normalka w młodzieńczym czy dziecięcym wieku. Sam mam kilka takich za sobą. Czasem to tylko zwykłe fantazjowanie, nieraz nasycone dużym wpływem rodziców, czasem to zdefiniowane i samodzielne plany na przyszłość.

Pytanie o powołanie pojawia się na różnych etapach życia. Nawet tacy dziesięciolatkowie rozmawiają o swoim powołaniu, jeszcze tego w ten sposób nie nazywając. Młodzież szkół średnich często podczas spotkań rodzinnych jest torpedowana pytaniami o studia, przyszłą pracę. Chłopak, trzymając dziewczynę za rękę rozmawia z nią o ślubie, przyszłej rodzinie. Pięćdziesięciolatek zastanawia się nad swoją drogą życiową, siedząc w autobusie wiozącym go na pierwszą zmianę do kopalni.
Czytaj także: Quiz na kobiece powołanie, który nigdy nie powstał. A szkoda…
Powołanie jest w nas

Odpowiedź na pytanie o powołanie nie jest łatwa. Niejednokrotnie przychodzi późno lub nie przychodzi wcale. Do końca życia czasem szukamy naszego powołania. Ale czy szukamy w odpowiedni sposób? Czy czasem nie zatracamy się w tych poszukiwaniach brodząc w gąszczu pytań bez odpowiedzi? Szukamy czegoś wielkiego, odległego i wspaniałego… I jakoś tak się nam składa, że to coś nazwane przez nas powołaniem jest wielkie i wspaniałe, ale jednak zbyt odległe.

W poszukiwaniach i realizacji naszego wymarzonego powołania przeszkadzają nam codzienne obowiązki: odbieranie dzieci z przedszkola, remont kuchni, wstawanie na pierwszą zmianę do pracy czy zalegające sterty ubrań do prasowania. I ciągle odkładamy ten temat na później.

A może nie trzeba wcale szukać tak daleko? Może nasze górnolotne ambicje powołaniowo-realizacyjne są tuż obok nas. Albo lepiej – są w nas. Może to, że biorąc ślub 10 lat temu nie byłem do końca świadomy tego co robię, dziś może skutkować odkryciem mojego powołania właśnie w byciu mężem i ojcem? Może to, że zatrudniłem się na budowie 20 lat temu zaraz po skończeniu szkoły, okazuje się być tym w czym się dzisiaj spełniam – moim powołaniem?
Czytaj także: Matka, ojciec, troje dzieci – wszyscy zostali świętymi!
Istota

Kiedyś rozumiałem powołanie tylko i wyłącznie zero-jedynkowo. Albo się ma powołanie do bycia księdzem albo nie. Żadne inne możliwości w ogóle nie wchodziły w grę. Powołanie natomiast jest dużo głębszym i rozległym tematem, niż traktowanie go tylko w kwestiach bycia księdzem. Jaka jest istota powołania? Ano taka, że robi się coś do czego jesteśmy stworzeni.

I nie chodzi tu o jakieś wielkie rzeczy. Wystarczy być tatą, który co wieczór czyta bajkę na dobranoc, babcią, która piecze ulubiony sernik, polonistką, która porządnie przerobi okres Młodej Polski. Nasze powołanie najczęściej jest tam gdzie jesteśmy.

Sami nie jesteśmy w stanie odkryć, co tak naprawdę jest naszym powołaniem. Trzeba prosić Pana Boga, żeby dał nam wskazówki. On może wskazać nam drogę na drugą stronę globu, albo otworzyć nam oczy i postawić twardo w naszych czterech ścianach. Czasem trzaśnie nas po prostu jak grom z jasnego nieba, a czasem jest wynikiem przemyśleń, albo lepiej, wynikiem splotu różnych wydarzeń. Ale sens zawsze jest taki sam. Robić jak – NAJ – lepiej. Wtedy to, co zdawało się być dla nas przekleństwem, staje się naszym błogosławieństwem. Odkrywamy siebie jako młodego adepta sztuki sprzątania łazienki czy członka chóru parafialnego.

Powołanie to po prostu bycie sobą. Tylko trzeba siebie dobrze poznać. Znasz siebie?

Tak na marginesie, bohaterowie rozmowy przytoczonej na początku istnieją naprawdę. Mają się dobrze. Ten, który miał być dziennikarzem – od kliku lat nosi biały habit ojców Dominikanów. Ten, który miał być księdzem, jest szczęśliwym mężem i ojcem dwójki kochanych dzieciaków.

...

Kazde powolanie jest do bycia sobą...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 5:41, 22 Wrz 2017    Temat postu:

Masz syna. Czy modlisz się o jego powołanie do kapłaństwa?
Marlena Bessman-Paliwoda | Wrz 22, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
„O, wasz syn to pewnie na kapłana pójdzie!”, „Żeby na zmarnowanie poszedł?” – odpowiada matka chłopaka. Czy jesteś gotowa oddać swojego syna Bogu na kapłana jak matki we włoskim Lu, które wymodliły 323 powołania?

Wchodząc do ełckiej katedry można po lewej stronie zobaczyć stolik, na którym odbywa się spontaniczna wymiana czasopism i książek religijnych.

Działa to tak, że jak już przeczytasz gazetę czy jakąś książkę, to możesz ją tutaj przynieść i zostawić, by ktoś inny mógł z niej skorzystać. Jednego wieczora jednak zobaczyłam tam bardzo starą książkę.

Okazało się, że jest to stary modlitewnik. Miał dodatkowo włożone kartki z pieśniami pisanymi na maszynie. Pomyślałam, że na pewno znajdę tam coś dla siebie i zapakowałam modlitewnik do torby i poszłam na mszę. Wieczorem, przekartkowując książeczkę, znalazłam modlitwę matki o powołanie kapłańskie dla syna.
Czytaj także: Sutanna zamiast łyżew. O polskim hokeiście, który poszedł za Jezusem


Mój syn na księdza?

Na pewien sposób było to dla mnie odkrywcze – gotowa modlitwa w modlitewniku stała się powodem refleksji: czy my, jako katolickie matki jesteśmy gotowe oddać swoje dzieci na posługę kapłańską lub do zakonu? Modlimy się o powołania kapłańskie ogólnie, ale czy pragniemy takiego powołania w swojej rodzinie, dla swojego dziecka?


323 powołania z malutkiej wioski

W 2007 roku Kongregacja ds. Kapłaństwa rozesłała do biskupów list o potrzebie „ożywienia adoracji eucharystycznej w intencji uświęcenia kapłanów i duchowego macierzyństwa”. Czytamy w nim, że „powołanie do bycia matką duchową kapłanów jest zbyt mało znane, niedostatecznie rozumiane i dlatego rzadko realizowane, pomimo swojej życiowej i fundamentalnej wartości. Powołanie to jest często ukryte, niewidoczne dla ludzkich oczu, a przecież zwrócone ku przekazywaniu życia duchowego”.

Każda kobieta może być duchowo matką kapłanów, modląc się o powołania. Św. Augustyn zaznacza, że to kim się stał i w jaki sposób, zawdzięcza swojej matce. Przykładów kobiet, matek, samotnych kobiet modlących się o powołania w liście przytoczonych jest wiele i każde jest tak samo piękne. Waszą uwagę chcę jednak zwrócić na jedną historię, która miała miejsce we Włoszech pod koniec XIX wieku.

W małej wiosce Lu, ok. 90 km od Turynu, pod przewodnictwem proboszcza matki rozpoczęły co tydzień modlitwę przed Najświętszym Sakramentem o powołanie jednego z ich dzieci na kapłana lub do zakonu. W każdą pierwszą niedzielę miesiąca przyjmowały Komunię w tej intencji. Po mszy św. modliły się razem, prosząc o powołania kapłańskie. Pan Bóg odpowiedział na modlitwę prostych mam. I to jak hojnie!

Z wioski Lu wyszły 323 powołania do życia konsekrowanego (trzysta dwadzieścia trzy!): 152. kapłanów (i zakonników) i 171 zakonnic. Z niektórych rodzin były trzy lub cztery powołania. Wśród „wymodlonych” kapłanów jest bł. Filip Rinaldi. O innym z kapłanów z tej wioski wypowiedział się sam papież Jan XXIII, że to ten właśnie kapłan powinien być papieżem, a nie on. Przykładów świętych kapłanów wymodlonych przez ich matki z tej miejscowości nie ma końca.

Modlitwa, którą matki rodzin odmawiały w Lu – jak czytamy w liście do biskupów – „była krótka, prosta i głęboka”:

Panie spraw, aby jeden z moich synów został kapłanem! Ja sama pragnę żyć jako dobra chrześcijanka i prowadzić moje dzieci ku dobru dla uzyskania tej łaski, by móc ofiarować Ci, Panie, świętego kapłana. Amen.
Czytaj także: Jak pewna Amerykanka została zakonnicą, by jej mąż mógł zostać księdzem


„Syn na kapłana? Pójdzie na zmarnowanie”

To kolejny dowód, że nie trzeba wiele. Nikt kapłanem się nie rodzi. Potrzebna jest nasza modlitwa i otwarte serce na powołanie własnego dziecka.

Dlaczego? Jeden z kapłanów opowiadał mi historię rodziny będącej blisko kościoła – pomagali proboszczowi, dbali o kościół. Syn z tego domu często był na mszy i chętnie w parafii się udzielał. Ksiądz kiedyś powiedział: „O, wasz syn to pewnie na kapłana pójdzie”, na co jego mama szybko odpowiedziała: „Żeby na zmarnowanie poszedł?”. W takim miejscu powołanie zostanie zduszone, jedno może się uchowa, ale trzy już nie. Prośmy zatem Pana, by dał robotników, bo ich mało, a nam dał otwarte serca, jak mamom z Lu, by tych robotników mu oddać.


Dwa zdania. Czy jesteś na nie gotowa?

Panie spraw, aby jeden z moich synów został kapłanem! Ja sama pragnę żyć jako dobra chrześcijanka i prowadzić moje dzieci ku dobru dla uzyskania tej łaski, by móc ofiarować Ci, Panie, świętego kapłana. Amen.

...

Bardzo wazna sprawa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:04, 22 Paź 2017    Temat postu:

Dlaczego młody człowiek miałby woleć celibat od życia w związku?
Gelsomino del Guercio | 22/10/2017
fot. Marta D'Avenia
Alessandro D'Avenia
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Wyjaśnia Alessandro D’Avenia, ulubiony pisarz nastolatków, który swoje życie oparł na celibacie.


C
o skłania młodego człowieka do życia w celibacie i oddania życia na służbę Bogu i bliźnim? Alessandro D’Avenia, czterdzieści lat, autor poczytnych powieści, a zarazem nauczyciel w jednym z mediolańskich liceów, autor bloga Prof. 2.0, nigdy nie krył swojego powołania. Przeciwnie, uczynił z niego swój manifest. I jego rozważania na temat celibatu będą jednym z tematów najnowszej książki „Ogni storia è una storia d’amore”, która trafi do księgarni 31 października.


Nie rezygnuję z miłości

„Miłość w związku? Dobrze mi tak, jak jest – powiedział w wywiadzie udzielonym „Corriere della sera” (2 czerwca) – Postanowiłem poświęcić się młodzieży, szkole i wolontariatowi. Do celibatu dojrzałem z czasem. To wcale nie oznacza rezygnacji z miłości. Przeżywam ją, podążając innymi ścieżkami, tam, gdzie prowadzi mnie pasja do opowiadania i słuchania opowieści, w szkole, w teatrze, w książkach”.

I dodaje: „Nie jestem filantropem i tyle. Moje życie jest wypełnione relacją z Bogiem, ale nie mam powołania do kapłaństwa. I moja miłość do Niego ma w gruncie rzeczy wymiar uczuciowy. Nie potrafię bez niej żyć”.
Czytaj także: Ks. Przemek KAWA Kawecki: Oto dlaczego bronię celibatu


Nie jestem sentymentalistą

Na uwagi dziennikarza, że być może jeszcze nie spotkał „tej jedynej”, odpowiada spokojnie:

„Podziwiam kobiecy urok, ale Bóg, który jest jego źródłem, zauroczył mnie jeszcze bardziej. Moja postawa to nie idealizm, sentymentalizm czy ucieczka od rzeczywistości. To głęboka miłość, która wzrasta z dnia na dzień i przepełnia mnie całego. Jeśli ma się szczęście przeżywać taką miłość, to nie ma się wyjścia. Nie można jej odrzucić”.

D’Avenia przyznaje, że jego uczniowie nie mogą się temu nadziwić. „Co za szkoda” – słyszy od dziewcząt. Inni pytają: „A nie chciałby pan założyć rodziny?”.

„Patrzę wtedy na nich i mówię: myślicie, że nie mam dzieci?” – odpowiada.


Życie bez seksu

Kiedy rozmowa schodzi na seks i na to, jak może żyć bez niego, D’Avenia pogodnie tłumaczy, że „opowiadać o zauroczeniu i rozczarowaniu seksem to opowiadać o miłości. Uprawiamy miłość tak, jak kochamy, seks ujawnia naszą zdolność do kochania. Czasem miłość fizyczną można wyrazić prostu pieszczotą”.

W dzisiejszych czasach, wbrew temu, co się powszechnie sądzi, nie ma „wiele transgresji, czyli zdolności do przekraczania ograniczeń, wzrastania. Przekroczeniem norm jest bycie wiernym, bycie uprzejmym nawet wtedy, kiedy jest się zmęczonym, przepraszanie, zaskoczenie nieoczekiwanym słowem ma wymiar erotyczny”.



Artykuł pochodzi z włoskiej edycji portalu Aleteia

...

Cenny wzor w seksulanie wynaturzonym czasie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 7:40, 24 Paź 2017    Temat postu:

Zrozumiałem, że mam zostać mnichem, a przecież jestem żonaty. Świadectwo
Redakcja | 23/10/2017
Shutterstock
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Zagościła we mnie olbrzymia Radość. I ta Radość trwa do dziś. Co mnie skłoniło do zostania oblatem benedyktyńskim w Tyńcu? I jak to działa?


P
o raz pierwszy zetknąłem się z duchowością monastyczną podczas moich wakacyjnych pobytów w Taizé w latach 1998-99. Fenomen modlitwy, który przyciąga do tego miejsca wielu młodych ludzi absolutnie mnie porwał. Poczułem olbrzymią siłę „magnetycznego przyciągania” Boga, która była wcześniej przede mną zakryta.
Czytaj także: Nie naprawimy świata, ale zawsze możemy zrobić „coś”. Rozmowa z braćmi z Taizé
Wspólnota z Taizé i zasiane ziarno

Po tygodniu spędzonym w grupie biblijnej zdecydowałem się na rekolekcje w tzw. grupie ciszy. Po raz pierwszy byłem sam w skromnie urządzonej celi, milczałem przy posiłku i przy wspólnym zmywaniu naczyń. Po śniadaniu brat Alojz (który jest obecnie przeorem w Taizé) wprowadzał Nas w lectio divina.

Resztę dnia poświęcałem na medytację nad fragmentami Biblii i osobistą modlitwę. Włóczyłem się po pobliskich kościółkach romańskich, nierzadko sam spędzałem w nich długie godziny. Również spożywanie posiłku nabrało dla mnie nowego, duchowego wymiaru.

Bracia z Taizé, ubrani w białe kukulle, fascynowali mnie, kiedy wchodzili na modlitwę przy dźwięku dzwonów. Pod koniec mojego pobytu wybrałem się na wycieczkę do Cluny i tam po raz pierwszy usłyszałem o duchowości benedyktyńskiej. Po powrocie do domu nie mogłem otrząsnąć się z tego, czego doświadczyłem. Ziarno zostało zasiane…
Tyniec po raz pierwszy

Moje studia muzyczne, a następnie cała moja skomplikowana historia życia spowodowały, że ziarno nie mogło wzrosnąć, ale ciągle tkwiło we mnie. Bóg jednak nie dawał za wygraną.

Po raz pierwszy na kilka dni pojechałem do klasztoru w Tyńcu w 2003 roku razem ze Scholą Cantorum Minorum Chosoviensis, której byłem wtedy jednym z członków.
Czytaj także: Medalik św. Benedykta i związany z nim egzorcyzm. Jak go rozumieć?

Pamiętam, że miejsce mnie urzekło swoją ciszą i wielowiekową historią. Mimo jednak, że śpiewałem chorał, liturgia benedyktyńska była mi obca. Musiało minąć kilka dobrych lat, abym w ogóle przeczytał Regułę św. Benedykta.

Stało się to w 2009 roku, kiedy po raz pierwszy otrzymałem zajęcia z historii muzyki średniowiecza na Akademii Muzycznej w Katowicach. Zauważyłem, że nie sposób mówić o muzyce tego okresu bez wgłębienia się w duchowość monastyczną. Więc zanurkowałem… i to było olśnienie. Reguła św. Benedykta napisana bardzo prostym językiem nie olśniła mnie tak jak później Księga Życia Jeruzalem, ale rozpaliła we mnie pragnienie bycia bliżej Boga.
Oblaci benedyktyńscy w Tyńcu

Wszystko, co przeżyłem w Taizé 10 lat wcześniej, nagle odżyło. Zrozumiałem, że miałem zostać mnichem, a jestem żonaty. Wtedy zacząłem przeglądać stronę internetową opactwa w Tyńcu i zobaczyłem, że istnieje coś takiego jak oblatura benedyktyńska. Zdecydowałem się więc pojechać na comiesięczne spotkanie oblatów i po okresie rocznego nowicjatu oblackiego przyjąłem przyrzeczenia w grudniu 2012 roku. Ziarno po latach zaczynało wzrastać…

Co daje mi przynależność do benedyktyńskiej wspólnoty? Po przyjęciu do oblatów zacząłem odkrywać monastyczną liturgię godzin. Najpierw codziennie modliłem się kompletą, po roku dołączyłem jutrznię, a dopiero po 4 latach dodałem modlitwę w ciągu dnia. Modlitwa psalmami stała się dla mnie tak fascynująca i wciągająca, że zagościła we mnie olbrzymia Radość. I ta Radość trwa do dzisiaj…
Czytaj także: Trzeci zakon – ukryta droga tercjarzy do świętości

Mój rozkład dnia jest podporządkowany tym trzem modlitwom, aczkolwiek ich godziny nie są sztywne. Obok monastycznej liturgii godzin odkryłem też codzienną lekturę Pisma Świętego, na którą poświęcam czas po południu.

Ważna jest dla mnie praktyka modlitwy Jezusowej, zwłaszcza kiedy jadę autobusem do pracy, idę piechotą czy trwam w ciszy w domu. Staram się żyć Regułą św. Benedykta na co dzień, jest to tak na prawdę reguła bardzo praktyczna, a z drugiej strony na tyle elastyczna, że można ją zastosować do świeckiego życia.
Świecki mnich żyjący w mieście

Spotykamy się we wspólnocie oblatów w Tyńcu raz w miesiącu w soboty. Obok wprowadzenia do lectio divina mamy mszę świętą, adorację, a także wspólną rekreację. Dwa razy do roku przeżywamy weekendowe rekolekcje w Wielkim Poście i w Adwencie.

Dzięki wspólnocie nie tylko odkryłem duchowość monastyczną, ale także doświadczyłem autentycznej ludzkiej przyjaźni i solidarności. Poznałem wspaniałych przyjaciół, równie szalonych jak ja, z którymi mogę dzielić swoje życie.

Moja prywatna droga nie okazała się pozbawiona trudności. W zeszłym roku byłem zmuszony odseparować się od swojej żony, wyprowadzić się z ukochanego domu i zająć się wychowaniem naszej córki. Nie było to łatwe, kiedy odczułem jak duży bagaż noszę na sobie. W tym trudnym czasie opactwo stało się moją ostoją, a moi przyjaciele moją rodziną. Teraz dzięki mojej córce i moim studentom mój dom staje się coraz bardziej małym klasztorem, a moje serce sercem ojca i świeckiego mnicha żyjącego w mieście.

...

Tak rodzi sie powolanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:12, 22 Lis 2017    Temat postu:

Kard. Tagle dla Aletei: powołanie to nie jakiś cudowny znak
Monika Burczaniuk | 22/11/2017

Vandeville Eric/ABACA/EAST NEWS
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Bóg działa w naszych, ludzkich warunkach. Powołanie to zamiar, jaki Bóg ma wobec nas. On stworzył każdą osobę w jakimś celu. I ten cel już jest realizowany, tylko musimy go odkryć. To jest bardzo proste – mówi kard. Tagle w wywiadzie dla Aletei.
Jak odkryć swoje powołanie?

Monika Burczaniuk: W przyszłym roku odbędzie się synod „Młodzi, wiara i rozeznanie powołania”. Co Ksiądz kardynał chciałby powiedzieć młodym ludziom? Jak mają rozeznać swoje powołanie?

Kard. Luis Antonio Tagle: Niektórzy młodzi ludzie myślą, że powołanie to jakiś cudowny znak – głos z nieba albo piorun. Nie. (śmiech) To się pewnie zdarza, ale bardzo rzadko. Tak jak w przypadku św. Pawła, Mojżesza, ale raczej nie u zwykłych ludzi, jak my. Zawsze mówię młodym, że Bóg działa w naszych, ludzkich warunkach. Powołanie, Boże wezwanie to zamiar, jaki Bóg ma wobec nas. Bóg stworzył każdą osobę w jakimś celu. I ten cel już jest realizowany. Tylko musimy go odkryć. To jest bardzo proste. (śmiech)

Naprawdę?

Trzeba spojrzeć w swoje serce! Poznać siebie, poznać, jakie otrzymaliśmy dary, jakie mamy talenty, zainteresowania. Potem oczyścić swoją głowę i serce, żeby uświadomić sobie, że nie żyjemy tylko dla siebie. Wtedy zobaczymy, jak nasze talenty mogą służyć innym. To jest start rozeznawania powołania. Wszystkie te dary, zainteresowania i talenty pochodzą przecież od Niego – dał je nam, decydując, że nie są tylko dla nas.
Czytaj także: Jak odkryć swe powołanie i zostać „kaznodzieją Jezusa”? Franciszek tłumaczy

Żyjemy w czasach, kiedy nie jest łatwo usłyszeć głos w sobie. Szczególnie, że świat go skutecznie zagłusza.

Tak, to prawda. Przed synodem słyszymy od wielu młodych ludzi, że oni szukają, ale warunki do słuchania nie zawsze są odpowiednie. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy jesteśmy związani z tak wieloma rzeczami: telefon, internet, mail, komunikatory… To jest dobre, ale czasami przez te połączenia jesteśmy obecni na całym świecie.

Jesteś w Europie, ale łączysz się z tym, co się dzieje w Australii. I nawet jeśli nie szukasz hałasu to wszystkie możliwości komunikacyjne mogą do tego prowadzić. Dlatego potrzebujemy trochę dyscypliny. Mówię młodym ludziom, że żeby pogłębić swoją relację z drugim człowiekiem trzeba pobyć raz na jakiś czas w samotności.

Nie chodzi o zrywanie kontaktów! Samotność, modlitwa, refleksja, nawet odpoczynek, to droga do poznania samego siebie i tym samym lepszych relacji z innymi. Kiedy jesteśmy zajęci, wciąż gdzieś gonimy, nie widzimy ludzi obok nas – ubogich, którzy nas potrzebują. Czasem nawet w rodzinie, każdy z członków jest tak pochłonięty światem wirtualnym, że tracą połączenie między sobą. Dlatego czas dla siebie nie jest źle rozumianą izolacją. Jest po to, żeby poprawić jakość relacji z innymi.


Nie można mieć wszystkiego

Dobrze, a co wtedy jeśli ktoś ma dwie opcje w rozeznawaniu powołania? Chciałby być lekarzem i powiedzmy księdzem? Jak wybrać właściwą drogę?

Bardzo dobre pytanie. Bywają takie decyzje, że oba wybory są dobre. Łatwo wybrać, kiedy jedno jest dobre, a drugie złe. Wiadomo, że wybierzesz dobre. Ale czasem rozeznając widzisz, że masz predyspozycje do obu opcji. Możesz być dobry w jednym i drugim. Mało tego, świat potrzebuje obu i oba służą ludziom. To jest bardzo trudne, ale myślę, że w tym przypadku trzeba wziąć pod uwagę jedno kryterium: co pomoże mi bardziej iść za Jezusem? I odpowiedzią naprawdę nie w każdym przypadku jest kapłaństwo.

To kryterium dotyczy także wyborów w kontekście małżeństwa? Co, jeśli mamy dwa dobre wybory?

Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, że nie można mieć wszystkiego.

To jest problem dzisiejszego świata!

Tak, chcemy mieć wszystko. Chcemy idealnego życia, partnera, idealnej pracy. I kiedy tylko zobaczymy jakąś wadę mówimy: nie, to nie dla mnie. Nigdy nie znajdziesz ideału! Wybierając odpowiednią osobę, musisz zweryfikować na modlitwie, jakie są twoje motywacje i po prostu „skoczyć w wiarę”. I znów odpowiedzieć sobie na pytanie: z którą z osób będę mógł/mogła być bliżej Jezusa? Z kim mogę lepiej służyć innym?
Czytaj także: Kard. Tagle o ŚDM: Mam nadzieję, że polska młodzież doceni to, co ma


Bądź otwarty i szukaj swojej drogi

A jak było z powołaniem Księdza Kardynała?

Początkowo planowałem zostać lekarzem.

Więc moje pytanie było uzasadnione!

Tak! (śmiech) Już jako dziecko myślałem, że będę lekarzem. Moi rodzice też się cieszyli. Kiedy miałem 14 lat, w mojej parafii powstała nowa młodzieżowa wspólnota, do której zostałem zaproszony. Wcale nie chciałem do niej należeć, ale to właśnie ona pozwoliła mi zobaczyć inną rzeczywistość. Pomagaliśmy dzieciom ulicy, z ubogich rodzin, żyjącym w slumsach. Doświadczyłem pracy społecznej, ale dalej byłem skoncentrowany na medycynie. Ludzie pytali, czy nie chciałbym być księdzem, ale to ignorowałem. „Nie, nie, idę na medycynę, a w parafii tylko pomagam”.

I wtedy coś się stało. Jeden z księży zapytał mnie, czy wiem, że na uniwersytecie jezuitów można dostać stypendium? „Możesz tam zrobić kurs przygotowujący do studiów medycznych. Jeśli dostaniesz stypendium, będziesz mógł pomóc rodzicom”. Więc poszedłem na egzaminy. Już na pierwszym zorientowałem się, że to nie jest żaden egzamin na medycynę, ale do seminarium! Byłem wściekły! „Dlaczego ksiądz mnie oszukał?!” – wołałem, a on powiedział: „Chciałem otworzyć ci oczy, bo masz ograniczony umysł i nie bierzesz pod uwagę nic innego niż medycyna!”.

Byłem zły, ale po tym zacząłem sobie zadawać pytania. Kiedy już zacząłem skłaniać się w stronę kapłaństwa okazało się, że oblałem egzamin. Za to dostałem się na uniwersytet i mogłem zacząć kierunek medyczny. Ale ja zacząłem się zastanawiać, rozmawiałem z wieloma ludźmi.

Byłem zdezorientowany, ale dużo się modliłem: „Panie w tym całym zamieszaniu Ty pokaż mi drogę, bo ja sam już nic nie widzę”. Powoli, powoli… Zdecydowałem się wrócić do seminarium i zapytać, czy mogę spróbować jeszcze raz. Odmówili. Po dwóch, trzech odrzuconych prośbach zdecydowałem, że skoro drzwi seminarium są dla mnie zamknięte – mam zostać lekarzem.

Ostatniego dnia rekrutacji stałem w kolejce, żeby zapłacić. Zobaczył mnie jezuita, który przeprowadzał rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami do seminarium. „Co ty tu robisz? Jesteś taki uparty, przecież rektor powiedział ci, że cię nie przyjmie!”. „Wiem, dlatego więcej nie próbuję. Zostanę przy medycynie” – odpowiedziałem. On odwrócił się i powiedział: „Chodź”. Przeprowadził ze mną rozmowę kwalifikacyjną, zadzwonił gdzieś i po chwili powiedział: „Skoro już okazałeś zainteresowanie – spróbujmy. Ale tylko na jeden semestr!”. Po tym jednym semestrze pozwolili mi zostać.


Potrzebujesz ludzi

A teraz jest Ksiądz kardynałem! Życie jest nieprzewidywalne.

Wniosek jest taki – szukaj swojej drogi, ale bądź też otwarty na to, co oferuje ci życie. Nie wszystko jest pod naszą kontrolą. Kto by pomyślał? Byłem ostatni na liście do przyjęcia, a teraz, tak jak powiedziałaś, jestem kardynałem (śmiech). Poszukiwania wymagają twojego wysiłku, ale potrzebujesz też ludzi, którzy cię znają, którzy zobaczą coś, czego ty sam nie widzisz. Byłem wtedy wściekły na tego księdza, ale on tak naprawdę był narzędziem!

Niesamowita historia!

I takie jest właśnie życie. Wydaje ci się, że podjąłeś ostateczną decyzję… Wydaje ci się (śmiech). Dlatego mówię młodym ludziom, żeby nie popadali we frustrację. Czasami młodzi ludzie załamują się, gdy ich plany nie układają się tak, jak chcieli. Wtedy trzeba spojrzeć z szerszej perspektywy, może Bóg ma dla ciebie lepszą historię?

Myślę, że pierwszym krokiem do rozeznania powołania jest wolność.

Tak, ale wolność nie oznacza, że mogę robić, co chcę. Być wolnym to znaczy być szczerym, wolnym od kłamstw i złudzeń. Jestem wolny, bo wiem, kim jestem. Znam swoją siłę i znam swoją słabość. Jeśli jestem wolny w tym znaczeniu, wiem co jest dla mnie możliwe. Jeśli nie jestem dobry z matematyki to nie mogę być księgowym i nie mam z tym problemu. Wolność to dawanie siebie innym i to jest celem powołania. Wolność oparta jest na prawdzie i na miłości. Jeśli nie jesteś wolny w miłości – to nie jest miłość.

...

To propozycja ktorej nie ma obowiazku przyjac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:50, 14 Gru 2017    Temat postu:

Myślisz o wstąpieniu do zakonu? O tych sprawach koniecznie musisz wiedzieć
Przemysław Sałek | 14/12/2017
EAST NEWS
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



O plusach i minusach życia w zakonie opowiada dwóch ojców: jezuita i paulin. Szczerze opowiadają, jak jest i o czym trzeba myśleć przy podejmowaniu decyzji o wstąpieniu do zgromadzenia.

Być zakonnikiem, czyli codziennie służyć Bogu i drugiemu człowiekowi, to bez wątpienia piękne życie. Jednak obranie takiej drogi nie należy do najłatwiejszych.
Czytaj także: Czy zakonnice mogą dbać o urodę? Św. Teresa ma odpowiedź!
Życie zakonne: porozmawiajmy o trudnościach

Zadałem znajomemu jezuicie serię pytań. Jak to jest naprawdę z tym życiem w zakonie? Jakie są największe jego pozytywne i negatywne zaskoczenia związane z wieloletnią obecnością w Towarzystwie Jezusowym? Z jakimi wyzwaniami należy się zmierzyć? Czy warto? I od razu zaznaczyłem, że zależy mi na szczerej odpowiedzi, bez „lukrowania”. Szybko więc przeszliśmy do kwestii najtrudniejszych.

Dużym wyzwaniem w życiu zakonnym bywa swego rodzaju samotność i brak emocjonalnego wsparcia od tej jednej osoby. Często z najtrudniejszymi problemami trzeba konfrontować się samemu – podkreśla na wstępie.

Kolejny problem to „brak demokracji”. Choć zakony różnią się znacznie pomiędzy sobą w tym aspekcie, to jednak zawsze należy mieć na względzie dużą zależność od przełożonego. Podobnie jak np. w pracy, gdy natrafimy na kiepskiego przełożonego, z którym ciężko jest się dogadać, wtedy może w nas rodzić się frustracja. Decydując się na życie we wspólnocie, musimy być świadomi tego ryzyka.

Wyzwaniem jest także to, że niezależnie od tego, jak długo jesteś zakonnikiem, to większość rzeczy – tj. wyjazdy, nowe pomysły, wydatki etc. – musi być konsultowana z przełożonym, który ma obowiązek wysłuchać racji podwładnego, ale ostatecznie to on podejmuje decyzję.

Jak podkreśla jezuita, trzeba być także świadomym, że w życiu zakonnym trudne mogą być częste zmiany domu zakonnego, które najczęściej następują wtedy, gdy ktoś już się dobrze zadomowi w pewnym miejscu i wtedy trudno jest zostawić swoje wspólnoty i rozpoczęte aktywności. „Ale ma to nas uczyć wolności”, czyli nieprzywiązywania się do wygodnego życia.
Jakie są największe plusy?

U jezuitów pozytywne zaskoczenie, jakie mnie spotkało to doświadczenie „Ćwiczeń Duchowych” i formacji, która daje wspólne korzenie. Dlatego w każdej wspólnocie, do której bym nie trafił, nawet za granicą, nie czuję się obcy wśród jezuitów. Ponadto będąc w zakonie, który wydał tylu świętych, mam ufność, że jestem na drodze, która – jeżeli się w nią dobrze zaangażuję – pozwoli mi wydać dobry owoc w moim życiu. W Towarzystwie Jezusowym wiem, że mogę zaangażować się na rzecz Kościoła w bardzo różny sposób i mogę śmiało wychodzić z inicjatywami.

W zakonie o wiele łatwiej być też celibatariuszem niż np. w diecezji. Wspólnota, jakakolwiekby nie była, zawsze jest dużym wsparciem.
Czytaj także: O. Tomasz Nowak OP: w zakonie niesłusznie oskarżono mnie o alkoholizm. Wytrwałem i przebaczyłem
Gdy usłyszymy głos powołania

Z kolei o. Andrzej Grad, paulin – referent ds. powołań, na pytanie: „Co powinien wiedzieć ktoś, kto myśli o życiu zakonnym?”, odpowiada: „Nic na siłę”. Ale warto zweryfikować ewentualne powołanie i podjąć konkretną decyzję. Nie ma nic gorszego niż brak decyzji.

„Człowiek nic nie musi. Bóg oczekuje od nas odwzajemnienia tej miłości, ale w wolności. Bóg mi coś proponuje, ale ode mnie zależy, czy podejmę wyzwanie, czy odpowiem na zaproszenie, które jest też wyrazem ogromnego zaufania, jakim Bóg darzy konkretnego kandydata do życia konsekrowanego” – mówi. I dodaje:

Można nawet mieć wewnętrzne przekonanie o słuszności decyzji potwierdzone Bożymi znakami. Można nawet mieć upatrzony zakon… a jednak ciągle stać w miejscu, bojąc się zaryzykować, bojąc się zrobić ten krok do przodu w nieznane. Dzisiaj szczególnie młodzi znacznie bardziej niż kiedyś boją się podejmować decyzje, które swymi konsekwencjami dotykają ich przyszłości, boją się ryzykować, iść w nieznane. I dlatego chyba tak wielu męczy się przez lata w niepodjętych nigdy decyzjach. Nie zły życiowy wybór, ale niepodjęcie żadnej decyzji jest najgorsze w życiu.

Warto jeszcze wspomnieć, że wstąpienie do zakonu lub zgromadzenia, chociaż od samego początku powinno zakładać pragnienie wytrwania do końca życia, dopiero po kilku latach formacji wiąże się z podjęciem ostatecznej decyzji poprzez wieczyste śluby zakonne. Np. w zakonie paulinów mija 6 lat od wstąpienia zanim zakonnik złoży śluby zakonne do końca życia. Więc tak naprawdę jest czas, aby się przyjrzeć, doświadczyć i podjąć konkretną, świadomą decyzję.
Życie zakonne może uszczęśliwić

Co powinien jeszcze wiedzieć ktoś, kto rozeznaje swoje powołanie? „Że nie jest się w tym wszystkim samemu. Są miejsca i ludzie, którzy mogą pomóc rozeznać. Myślę tu o rekolekcjach powołaniowych, referentach powołaniowych w zakonach czy seminariach duchownych. Są też ośrodki powołaniowe, strony internetowe, filmiki. Wystarczy poszukać, by znaleźć pomoc, by się poradzić, zapytać, a nawet z nieco bliższej odległości przyjrzeć się życiu zakonnemu” – podkreśla o. Andrzej Grad. Paulin dzieli się także swoimi doświadczeniami.

Na początku mojego zakonnego życia pamiętam, że od razu czułem się dobrze w zakonie. Czułem, że jest to moje miejsce, a szedłem z nastawieniem spróbowania i upewnienia się, że nie jest to moje miejsce, bo przecież miałem własne plany na życie. Patrząc dziś na młodych adeptów życia zakonnego, mam wrażenie, że z zaskoczeniem odkrywają, iż zakon to nie tylko modlitwa, a zakonnik czy siostra zakonna to także osoba zaangażowana duszpastersko w ten świat.

Myślę też, że problemy w zakonach zasadniczo nie różnią się od tych ludzkich, codziennych. Tam, gdzie są ludzie, tam są ludzkie problemy, tarcia. We wspólnotach uczymy się nosić swoje brzemiona, a nie zawsze jest to proste. Ale odwagi! Życie zakonne naprawdę może Cię uszczęśliwić.

...

Co jest swietne dla jednego niekoniecznie dla drugiego. Znamy to...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:42, 03 Lut 2018    Temat postu:

AKTUALNOŚCI

DOBRE HISTORIE

DUCHOWOŚĆ

STYL ŻYCIA

POD LUPĄ

KOŚCIÓŁ

FOR HER

KULTURA

SZTUKA I PODRÓŻE

WIEDZIAŁEŚ O TYM?
Reklama



Piotr Bogdanowicz
Po czym poznać leniwego człowieka? Oto cztery jego cechy według Biblii

Elizabeth Scalia
Chcesz mieć spokojny sen? Odmów tę wieczorną modlitwę

Ks. Łukasz Kachnowicz
Ksiądz zdradza, ile trzeba dawać w kopercie podczas kolędy

Katarzyna Szkarpetowska
Panie Boże, pamiętaj, że w piątek jest sprawdzian z historii! Dzieci piszą listy do Boga

Dominika Cicha
Zobaczyli zdjęcie córki na plakacie proaborcyjnym. Twitter przeprasza

Redakcja
Mackiewicz: Jestem tu bliżej Boga. I śpiewa Abba Ojcze [wideo]

Magda Jakubiak
7 najciekawszych współczesnych kościołów w Polsce

Tomasz Reczko
„Do Jezusa Ipanienki” – najpopularniejsze przejęzyczenia w kolędach

Aleksandra Gałka
Żona Mackiewicza dziękuje za pomoc. „Proszę nie mówić o Nim źle… był, jest Pięknym i Dobrym Człowiekiem”

Dominika Cicha
Babcia Aniela poprosiła o chustkę, naftę i drewno. A dostała… dom!

Piotr Bogdanowicz
Po czym poznać leniwego człowieka? Oto cztery jego cechy według Biblii

Elizabeth Scalia
Chcesz mieć spokojny sen? Odmów tę wieczorną modlitwę

Ks. Łukasz Kachnowicz
Ksiądz zdradza, ile trzeba dawać w kopercie podczas kolędy

Katarzyna Szkarpetowska
Panie Boże, pamiętaj, że w piątek jest sprawdzian z historii! Dzieci piszą listy do Boga

Dominika Cicha
Zobaczyli zdjęcie córki na plakacie proaborcyjnym. Twitter przeprasza

Redakcja
Mackiewicz: Jestem tu bliżej Boga. I śpiewa Abba Ojcze [wideo]



DUCHOWOŚĆ
Piosenka, która jest modlitwą ofiarowania siebie w ręce Jezusa
Monika Burczaniuk | 02/02/2018

YouTube
Udostępnij Komentuj 0
Siostra Joanna wybrała Pana i śpiewa dla Pana. I to jak! Specjalnie na Dzień Życia Konsekrowanego prezentujemy Wam niezwykłą piosenkę jej autorstwa.

Utwór „W Twoje ręce” to osobista opowieść o relacji z Bogiem s. Joanny Jabłońskiej, która ponad 8 lat temu wybrała życie zakonne w zgromadzeniu sióstr klaretynek. Jak sama mówi, przed złożeniem pierwszych ślubów i założeniem białego habitu jej wizja życia była nieco inna niż pokazała jej rzeczywistość. To zainspirowało ją do napisania piosenki.

Czytaj także: Siostra Cristina zaszalała na koncercie w Watykanie. Wykonała hit Mariah Carey
Myślałam, że dzięki habitowi będę już prawie święta, cudowna. A tu nic z tego! Wciąż upadam, wciąż się mylę. Mimo szczerych chęci. To był taki trudny moment spotkania z rzeczywistością grzechu.
Jednak z pomocą przyszły słowa papieża Franciszka. To nie ja z moim grzechem jestem tu najważniejsza. To Bóg jest pierwszy w miłości. I naprawdę nie męczy się przebaczaniem, ale czeka na mnie z otwartymi ramionami. Więcej, trzyma mnie w swoich miłosiernych dłoniach i nic nie może mnie z nich wyrwać – opowiada s. Joanna.
Na gitarze gra o. Marcin Kowalewski CMF, lider zespołu Fragua.

Piosenka jest modlitwą ofiarowania siebie w ręce Jezusa. Oczywiście napisana i śpiewana przez siostrę zakonną jednoznacznie kojarzy się ze złożeniem zakonnych ślubów, jednak te słowa mogą być również modlitwą ludzi świeckich. Oddanie swego życia w ręce Boga nie jest przecież zarezerwowane tylko dla zakonników, choć my robimy to w wyjątkowy sposób. Wiara powinna każdego prowadzić do coraz głębszego oddania się Bogu, by w końcu „spocząć w nim na zawsze” – mówi klaretyn.
Czytaj także: Kto jest kim? Mały przewodnik po życiu konsekrowanym






W Twoje ręce
Wciąż gubię się, błądzę, pozwalam oszukać.
Rani mnie grzech, tak słaba upadam kolejny raz.
Lecz czeka na mnie Twoje spojrzenie pełne miłosierdzia.
Pozwól mi wrócić, odnaleźć znów w Tobie pełnię wolności i szczęścia.

Ref.
W Twoje ręce oddaję duszę mą.
W Tobie na zawsze spocząć chcę.
Moje życie do Ciebie należy już.
Przyjmij je, Panie i prowadź mnie.

Zmęczyłam się historią ciągłych upadków mych.
Lecz powiedział ktoś: Ty przebaczaniem nie męczysz się nigdy.
I czeka na mnie Twoje spojrzenie pełne miłosierdzia.
Pozwól mi wrócić, odnaleźć znów w Tobie pełnię wolności i szczęścia.

Ref.
W Twoje ręce oddaję duszę mą.
W Tobie na zawsze spocząć chcę.
Moje życie do Ciebie należy już.
Przyjmij je, Panie i prowadź mnie.

Wszechmocny Bóg, jedyny Pan,
na wiek wieków Święty.
Najwyższy Król,
a bliski tak – nasz Bóg miłosierny!

W Twoje ręce oddaję duszę mą.
W Tobie na zawsze spocząć chcę.

Słowa i muzyka: s. Joanna Jabłońska MC

...

Piesn pomaga w dobru.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:55, 04 Lut 2018    Temat postu:

Jaka jest Twoja odwlekana „supermoc”? Nie odkładaj jej na później!
Michael Rennier | 04/02/2018

Kristen Curette Hines/Stocksy United
Udostępnij Komentuj 0
Shirley Shafranek została siostrą zakonną mając 59 lat. W wieku, w którym większość uznaje, że czas podejmowania nowych wyzwań bezpowrotnie minął. A jaka jest twoja odwlekana „supermoc”?

Jak wielu ludzi, mam na biurku stos papierów, które cichutko wyśmiewają się ze mnie za każdym razem kiedy na nie spojrzę. Obecnie składa się na niego kupka starych kwitów, które muszę zanieść do urzędu podatkowego, wezwanie do sądu na członka ławy przysięgłych, czekająca na podpis kartka z podziękowaniami, papiery związane z pracą i niedoczytane książki.

Czytaj także: Boisz się prosić o pomoc? Podpowiadamy jak to zmienić


Co zrobić z niezrealizowanymi planami?
Wyrobiłem sobie wyjątkowy i efektywny sposób radzenia sobie z takimi sytuacjami: początkowo zapominam o piętrzących się stosach, aż do momentu, kiedy tracą ważność. A następnie, szybkim i zamaszystym ruchem wyrzucam je do kosza na śmieci. Zdaję sobie sprawę, że to dość brutalna metoda, ale z jakiegoś powodu pozwala mi ona poradzić sobie z nadmiarem papierów i przyjąć, że porządkowanie ich jest spisane na straty. Lepiej wcale niż późno, wydawałoby się.

Po rozpoczęciu nowego roku część z nas rozmyśla o postanowieniach, ambicjach i marzeniach, których nie udało się wypełnić w roku poprzednim. Niektórzy pewnie są tak zajęci, że ta zmiana w kalendarzu niemal uszła ich uwadze. Wydaje się, że jest trochę za późno na refleksje dotyczące przeszłości; niewykluczone, że najlepszym sposobem jest po prostu zapomnieć o niezrealizowanych planach.

Jednak, nawet jeśli przeszłe zobowiązania nie zostały wypełnione, nie powinniśmy się poddawać i spisywać ich na straty – stare powiedzenie jest prawdziwe: lepiej późno niż wcale.
Czytaj także: Przestań powtarzać, że jesteś na coś za stara


Nigdy nie jest za późno, by przeprosić
Niedawno widziałem się z moją przyjaciółką z college’u, Melindą, którą spotykam raz na kilka lat. Zupełnie przypadkiem zaczęła wspominać, jak to odwiedziła nas 10 lat temu w Cape Cod, spodziewaliśmy się wtedy naszego pierwszego dziecka.

Moja mama zorganizowała grupę znajomych, którzy przyjechali na baby shower, Melinda była jedną z nich. Jak się okazuje, nie przywiozła ze sobą prezentu. „To był pierwszy baby shower w którym uczestniczyłam, jednak byłam przecież dorosła, powinnam wiedzieć lepiej – powiedziała. – Wtedy jednak nie miałam pojęcia, jak to się odbywa. Teraz trudno mi w to uwierzyć. Więc… przepraszam…?”. Moja żona Amber i ja zaśmiewaliśmy się do łez kiedy opowiadała tę historię.

Nie zapamiętaliśmy tego, że nie przyniosła prezentu, dekadę temu pewnie uleciało to naszej uwadze, nie mówiąc już o chowaniu jakiejkolwiek urazy. Nie stanowiło to dla nas problemu, a nasze dziecko, jak widać, przetrwało nie otrzymawszy prezentu. Jednak doceniliśmy te przeprosiny po latach, a sama historia bardzo nas rozczuliła.

Nigdy nie jest za późno, by naprawić krzywdy wyrządzone w przeszłości. W 2000 roku, Papież Jan Paweł II publicznie przeprosił za grzechy popełnione przez Chrześcijan w imię wiary. Wystosowane przeprosiny były szeroko ujęte i odnosiły się do wielu wydarzeń z dalekiej przeszłości. W myśl: lepiej, by przeprosiny zostały sformułowane późno, niż wcale, nawet jeśli opóźnienie, z jakim zostały sformułowane mogło być zawstydzające. Miał w tym wiele racji – jego słowa, nawet spóźnione, miały w sobie uzdrawiającą moc.

Czytaj także: Ubogi może ubogacić, czyli nie szukajmy wymówek


Nigdy nie jest za późno, by odkryć swoje powołanie
Kolejny przykład podobnej sytuacji to historia Shirley Shafranek, która w 2011 r. została siostrą zakonną mając 59 lat. W wieku, w którym większość uznaje, że czas podejmowania nowych wyzwań bezpowrotnie minął. Siostra Shirley przyznała:

Powołanie zawsze było we mnie, wolałam je jednak ignorować.
Chociaż prostszym byłoby dalsze podążanie znaną drogą, kobieta zdecydowała, że nigdy nie jest za późno, by zrewidować swoje decyzje, dzięki swojej odwadze zdecydowała się na ten krok i znalazła szczęście.

Cokolwiek przychodzi Wam do głowy, kiedy mierzycie się z niezrealizowanymi postawieniami noworocznymi, marzeniami, które nigdy nie nabrały kolorów, niepewnością związaną z przyszłością – nie pozwólcie, by cokolwiek Was wstrzymywało.

Nie ma nic zawstydzającego w pojawianiu się na przyjęciu trochę za późno, w życiu zaś nie ma spraw beznadziejnych. Nie ma też lepszego momentu, żeby coś zmienić, niż teraz.

...

Po prostu odkryc co dla mnie najlepsze. Chyba kazdy przyzna ze mu to potrzebne?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:48, 07 Mar 2018    Temat postu:

Zrezygnował z rodzinnej firmy i Oxfordu, by zostać mnichem trapistą
Aleksandra Michalak | 06/03/2018

Archiwum prywatne
Udostępnij 150 Komentuj 1
Bracie, co jest w życiu najważniejsze? – zapytałam starego mnicha. Jego odpowiedź to była sama istota życia, kropka nad „i”.

Nigdy nie towarzyszyła mi chęć wyjazdu na Wyspy Brytyjskie. Jednak pewnego lipcowego popołudnia w niewielkiej wiosce pod Liverpoolem przekroczyłam próg angielskiego trzynastowiecznego pałacu, będącego jednocześnie domem opieki dla starszych osób.

Czytaj także: Była „pracownikiem roku” w sieci klinik aborcyjnych. Dlaczego zrezygnowała? Poznaj historię Abby Johnson


Modlitwa za ludzi w ciemnościach
Jednym z rezydentów był Brat Jonathan – trapista. Miał demencję, chorował na schizofrenię. Choroba i tymczasowa zmiana miejsca zamieszkania nie przeszkadzała Bratu budzić się o trzeciej rano, jak miał w zwyczaju przez ostatnie sześćdziesiąt lat.

Dla personelu medycznego stanowiło to jednak duży problem. „Teraz Brat Jonathan jest w domu opieki i musi dostosować się do tutejszych zasad” – słyszałam z niedowierzaniem na porannej odprawie. By ułatwić innym życie, pielęgniarki podawały Bratu leki nasenne.

Mając w sobie niezgodę na takie rozwiązanie, chciałam bardziej poznać sposób życia Brata i odwiedzić jego dom. Z pomocą dobrego Brytyjczyka dotarliśmy ze znajomą do pięknie położonego angielskiego opactwa trapistów. Z zainteresowaniem spojrzałam na dwa pierwsze punkty codziennego życia: 3.15 pobudka, 3.30 pierwsza modlitwa…

Od Brata Martina – Niemca, który swoje życie zdecydował się przeżyć jako trapista w Anglii, dowiedzieliśmy się, że modlitwa o 3.30 jest ofiarowywana w intencji ludzi, którzy są w ciemności. Postanowiliśmy dołączyć. Mając taką intencję, faktycznie można nie zignorować dzwonu wybijającego trzecią godzinę. Gdy idziemy na modlitwę świat jest jeszcze pełen ciemności, gdy wychodzimy – promyki światła dotykają ludzkich twarzy. Nie dziwię się wytrwałości trapisty.



Większość życia zajmował się kurami
Sposób życia brata Jonathana nie okazał się być bardziej radykalny niż jego wybory w młodości. Ojciec brata Jonathana był biznesmenem. Chciał przekazać firmę synowi. Jednak ten najpierw służył w Royal Marines – brytyjskiej piechocie morskiej, a później otrzymał stypendium w Oxfordzie…

„Zrezygnował ze stypendium w Oxfordzie i rodzinnego interesu – wszystko to, żeby żyć tutaj i zostać trapistą” – usłyszałam od Brata Rufusa, obecnie pełniącego funkcję odpowiedzialnego za dom gości w opactwie. Syn londyńskiego przedsiębiorcy podczas pracy w zakonie przez większość życia zajmował się kurami, pełnił też funkcję archiwisty.

Do domu opieki wróciłam z kartką, na której było zdjęcie brata Jonathana. Obiektyw w ręku fotografa – br. Martina, ujął chwilę, kiedy z pogodną twarzą opowiadał o Benedykcie XVI młodszemu bratu.

Czytaj także: Była u szczytu kariery aktorskiej. Wybrała życie za klauzurą


Bracie, co jest w życiu najważniejsze?
Na problemy dyżurów nocnych istniało znacznie prostsze i zdrowsze rozwiązanie od leków nasennych. Co więcej, było na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło dojść do windy i zjechać na parter, gdzie znajdowała się kaplica i Ten, dla Którego Brat otwierał oczy jeszcze w nocy.

W ostatniej godzinie mojej pracy zabrałam brata Jonathana na długi spacer po angielskim ogrodzie. Wychodząc na zewnątrz powiedział: „Słoneczny dzień. Prezent Pana Boga dla nas dziś”.

Po 20 minutach spaceru w ciszy, usłyszałam kolejne zdanie: „Mamy tylko jedno życie na ziemi…”. „Bracie, co jest więc w nim najważniejsze?” – zapytałam, będąc świadoma niepowtarzalności chwili. „Know God. Love God. Serve God – Poznawać Boga. Kochać Boga. Służyć Bogu”. Istota życia. Kropka nad „i” została postawiona.

Wiedziałam, że mogę wyjeżdżać. Nie planowałam wracać. Kartkę ze zdjęciem brata Jonathana podarowałyśmy personelowi na pożegnanie. Dołączyłyśmy kilka słów przemyśleń z wizyty w opactwie. Były pielęgniarki, które zjeżdały z trapistą do kaplicy. Brat umarł rok później.

Po dwóch latach od spotkania brata Jonathana wróciłam do jego ziemskiego domu – Mount Saint Bernard Abbey. Za zgodą jego braci przekroczyłam granice klauzury. Pomodliłam się przy jego grobie. Został pochowany – jak każdy trapista – bez trumny i lśniących butów. Ciało w habicie zostało przysypane ziemią. Trawa już urosła. Dzwon o trzeciej nad ranem bije nadal.

...

Gdy slyszysz glos Boga i juz odkrywasz ze to jest to, nic juz nie jest wazne!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:02, 24 Kwi 2018    Temat postu:

Pierwsza w Polsce powołaniowa infolinia. Szukasz swojej drogi? Dzwoń
Przemysław Radzyński | 23/04/2018
PIJARSKI TELEFON POWOŁANIOWY
Materiały prasowe
Udostępnij Komentuj 0
Małżeństwo czy kapłaństwo? Życie zakonne czy może w samotności? Dzwoniąc pod ten numer, może rozwiejesz swoje powołaniowe rozterki?

W czwartą niedzielę po Wielkanocy, zwaną Niedzielą Dobrego Pasterza, Kościół obchodzi 55. Światowy Dzień Modlitw o Powołania, który rozpoczyna cały tydzień modlitw w intencji młodych rozeznających swoje życiowe powołanie. Z tej okazji ojcowie pijarzy uruchomili telefon powołaniowy.

Czytaj także: Siostra Emilia: Kiedy powiedziałam Panu „Tak”, nigdy nie czułam się bardziej wolna


Pijarski Telefon Powołaniowy
Charyzmatem kapłanów i braci z Zakonu Szkół Pobożnych (potocznie zwanych pijarami) jest praca wśród młodych. Renoma pijarskich szkół jest powszechnie znana. Zakonnicy składają nawet czwarty ślub – poza tradycyjnymi ubóstwem, posłuszeństwem i czystością ślubują też „szczególną troskę o wychowanie dzieci i młodzieży”.

„Oprócz edukacji i wychowania chcemy także towarzyszyć młodym w rozeznawaniu ich życiowego powołania. Czynimy to od lat, ale teraz chcemy trafić z naszą propozycją także do tych, którzy nie są związani w żaden sposób z naszym pijarskim środowiskiem. Uruchamiamy specjalny telefon. Każdy, kto rozeznaje swoje powołanie i szuka dla siebie drogi pokrywającej się z wolą Bożą, może do nas zadzwonić i zwyczajnie o tym opowiedzieć. Może podzielić się swoimi wątpliwościami, porozmawiać, poprosić o modlitwę” – mówi o. Piotr Recki SchP, koordynator projektu Pijarski Telefon Powołaniowy.



Duszpasterz powołań
O. Piotr od trzynastu lat jest zakonnikiem, a od sześciu kapłanem. Ma doświadczenie pracy w szkole jako katecheta, obecnie jest ojcem duchownym w pijarskim seminarium w Krakowie. Od siedmiu lat w swojej prowincji zakonnej jest duszpasterzem powołań oraz moderatorem Liturgicznej Służby Ołtarza. Jest także redaktorem powołaniowego czasopisma „eSPe”. Organizuje i prowadzi indywidualne i grupowe rekolekcje powołaniowe i dni skupienia dla młodzieży.

„Dziś wielu młodych z tematem rozeznawania pozostaje samych. Wielu nie ma odwagi porozmawiać o tym z rodzicami, wielu nie może podzielić się swoimi wątpliwościami z katechetą czy wychowawcą, a wyjawienie swoich głęboko ukrytych w sercu pragnień kolegom czy rówieśnikom grozi nie tylko niezrozumieniem, ale czasem nawet wyśmianiem. Między innymi z myślą o takich osobach startujemy właśnie z tym pomysłem i jesteśmy pewni, że osób zainteresowanych tematem rozeznawania życiowego powołania nie zabraknie” – mówi o. Recki.

Czytaj także: Myślisz o wstąpieniu do zakonu? O tych sprawach koniecznie musisz wiedzieć


24 h/7
Pijar zapewnia, że będzie odbierał telefony zawsze wtedy, gdy będzie to możliwe. W czasie urlopu lub sytuacjach losowych słuchawkę przejmie któryś ze współbraci ojca Piotra. Każdy, kto będzie chciał porozmawiać na temat swojego życiowego powołania na pewno zostanie wysłuchany.

Jak zauważa zakonnik, Pijarski Telefon Powołaniowy nie ogranicza się tylko do osób, które myślą o kapłaństwie czy zakonie. Dobrze oddają to cztery małe ikonki zamieszczone na informującym o akcji plakacie. Obrazki te symbolizują cztery drogi powołania – kapłaństwo, życie zakonne, małżeństwo i życie w pojedynkę.



Pomóc młodym odnaleźć miejsce w świecie
,,Postaramy się pomóc każdemu, kto będzie na taką pomoc otwarty. Dla dzwoniących ważny będzie już sam fakt, że po drugiej stronie znajdzie się ktoś, kto będzie mógł zwyczajnie ich wysłuchać, coś doradzić, pomodlić się i pobłogosławić. Pijarski Telefon Powołaniowy bardzo mocno wpisuje się w nasz charyzmat. Nie możemy i nie chcemy ograniczać się tylko do uczenia i wychowywania. Młodym trzeba jeszcze pomóc odnaleźć w tym świecie ich własne miejsce. Postaramy się zrobić to jak najlepiej” – mówi z nadzieją o. Piotr.

...

Co pomaga to jest dobre!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:01, 04 Cze 2018    Temat postu:

Bracia bliźniacy zostali księżmi tego samego dnia. Nadzwyczajne święcenia w Nowym Jorku [zdjęcia]
Jeffrey Bruno | 04/06/2018
NEW YORK,ORDINATION
Jeffrey Bruno | Aleteia
Udostępnij
Być może niezwykłe jest to, że w tym zepsutym i poranionym świecie, w sercu wielkiego miasta, Bóg wciąż powołuje, i że znajdują się ci, którzy na to wezwanie odpowiadają.

Bliźniacy wyświęceni na księży
Była sobota, 26 maja 2018 r. Kiedy na Manhattanie powoli wstawało słońce, wysyłając promienie w ciemne korytarze pomiędzy drapaczami chmur, przed potężnymi drzwiami katedry św. Patryka na Piątej Alei rozgrywała się taka oto scena: chodnikiem przemykało w stronę „parafialnego kościoła Ameryki” mnóstwo uśmiechniętych ludzi w odświętnych ubraniach, wymieniając uściski i ciepłe słowa powitania.

Czytaj także: Jak się zostaje księdzem? Ilustrowany przewodnik po święceniach prezbiteratu
W tym dniu, w obecności rodziców i dziadków, braci, sióstr, przyjaciół i rodzin, dziewięciu mężczyzn poświęcało swoje życie w służbie Ewangelii, przyjmując święcenia kapłańskie w stopniu prezbiteratu w Kościele rzymskokatolickim.

„Chcę mieć tylko jedno zdjęcie, na którym pomagam się ubrać bratu” – powiedział ks. Innocent Montgomery CFR (Franciszkanie Odnowy) na chwilę przed rozpoczęciem uroczystej procesji. Ks. Innocent mówił przy tym o swoim bracie bliźniaku – ks. Angelus Immaculata Montgomery CFR był jednym z dziewięciu wyświęcanych tego dnia mężczyzn. Urodzeni tego samego dnia bracia mieli także jednego dnia zostać księżmi.

NEW YORK,ORDINATIONGaleria zdjęć


Święcenia kapłańskie w Nowym Jorku
Dziewiątka mężczyzn czekała w nerwowym napięciu. W tym czasie niezliczone ławki katedry zostały szczelnie wypełnione przez wiernych, a stalowe piszczałki olbrzymich organów wydały już pierwsze dźwięki. Szeleszczące szaty setek koncelebransów wyglądały jak całe morze białego płótna.

Kardynał Timothy Dolan z charakterystyczną dla siebie werwą zajął miejsce przeznaczone dla biskupa, a nazwiska przyjmujących święcenia zaczął na głos odczytywać br. Gabriel Emmanuel Monahan CFR. Na dźwięk swojego imienia neoprezbiterzy ukazywali się jeden po drugim. Każdego z nich z osobna wezwał Chrystus do służby swojemu ludowi w roli kapłana i każdy powtórzył za Maryją „tak”, zgadzając się pełnić Bożą wolę.

Kiedy obrzęd święceń kapłańskich zakończył się, wierni zebrani w kościele zaczęli entuzjastycznie klaskać. W oczach niektórych z nich pojawiły się łzy, a serca przepełniła wielka wdzięczność. Od tej chwili dziewięciu mężczyzn nie było już wyłącznie synami i braćmi, ale kapłanami, pośrednikami miłosierdzia Chrystusa, zdolnymi zapewnić obecność Chrystusa w sakramentach.

Czytaj także: 24 godziny z życia zakonnika. Uwiecznione na zdjęciach


Pierwsza kapłańska posługa
Kiedy w chwili konsekracji kardynał Dolan podniósł hostię, dziewięciu neoprezbiterów wraz z pozostałymi księżmi wypowiedziało słowa Jezusa: „To jest Ciało moje…” – in persona Christi. To był ich pierwszy sakramentalny akt kapłański.

Po zakończeniu mszy świętej każdy nowo wyświęcony prezbiter udał się do osobnego miejsca w katedrze, aby udzielić pierwszego kapłańskiego błogosławieństwa tym, którzy o to poprosili. W ten sposób rozpoczęła się ich posługa.

Dlaczego są to święcenia nadzwyczajne? Być może dlatego, że miały miejsce w Nowym Jorku? A może dlatego, że odbyły się w katedrze św. Patryka lub dlatego, że wśród wyświęconych było dwóch braci-bliźniaków, którzy stali obok siebie przy jednym ołtarzu?

Ale może przyczyna niezwykłości tego momentu leży gdzie indziej. Być może niezwykłe jest właśnie to, że w tym zepsutym i poranionym świecie, w sercu wielkiego miasta, Bóg wciąż powołuje, i że znajdują się ci, którzy na to wezwanie odpowiadają. Pomimo tego, że świat wystawia nas na wielkie pokusy, są tacy, którzy współpracując z łaską, potrafią ukorzyć się i służyć jak Chrystus dwa tysiąclecia wcześniej.

..

Wspaniale!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiara Ojców Naszych Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy