Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 133602
Przeczytał: 67 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:06, 02 Mar 2012 Temat postu: Łemkowie . |
|
|
"Zachowanie kultury Łemków wymaga wsparcia państwa"
- Zachowanie kultury i języka Łemków wymaga wsparcia instytucji państwa – mówili przedstawiciele tej grupy etnicznej na posiedzeniu sejmowej komisji mniejszości narodowych i etnicznych.
- Całkowitej odpowiedzialności za rozwój języka oczekuje się od mniejszości, podczas gdy po akcji "Wisła", wskutek której tradycyjny przekaz języka został zakłócony, potrzebujemy wsparcia instytucji państwowych – powiedziała działaczka Stowarzyszenia Łemków Helena Duć-Fajfer. - Odczuwamy za małą promocję ze strony instytucji centralnych i lokalnych – dodała. Powiedziała, że mniejszość ta za podstawowe dla swej tożsamości uznaje zachowanie języka. Tymczasem – dodała – brakuje metodyki i strategii nauczania języka łemkowskiego, ubywa uczniów uczących się tego języka.
Prezes Łemkowskiego Zespołu Pieśni i Tańca "Kyczera" Jerzy Starzyński zwrócił uwagę że Łemkowie, w odróżnieniu od mniejszości niemieckiej i litewskiej, nie mogą liczyć na wsparcie z zagranicy.
Dodał, że młode pokolenie Łemków, np. w Legnicy, asymiluje się, a zabytki kultury materialnej w regionach dawniej zamieszkanych przez Łemków wymagają ochrony.
Działacze wskazywali też na brak wieloletniego finansowania instytucji łemkowskich, co utrudnia planowanie przedsięwzięć kulturalnych i remontów obiektów.
Odpowiedzialny za mniejszości i wyznania wiceminister administracji i cyfryzacji Włodzimierz Karpiński poinformował, że w bieżącym roku na działalność kulturalną organizacji łemkowskich resort przekaże 1,4 mln zł.
Wymieniał dziedziny, w których ministerstwo wspiera Łemków: kształcenie nauczycieli języka, wydawanie łemkowskich czasopism, imprezy kulturalne, wymiana tablic na dwujęzyczne w gminach zamieszkanych przez Łemków.
Przedstawicielka MEN zwróciła uwagę, że problem z opracowaniem podręczników w języku łemkowskim wynika także z braku partnerów, którzy zgłosiliby ministerstwu propozycje ćwiczeń dydaktycznych i podstawy programowej.
Według danych ze spisu powszechnego z 2002 r. narodowość łemkowską zadeklarowało ok. 5,8 tys. obywateli RP, najwięcej w woj. dolnośląskim, małopolskim i lubuskim.
Napływ ludności wołoskiej i ruskiej, określanej później mianem Łemków, na teren Beskidu Niskiego datuje się na XIV-XVI wiek.
W 1947 r. w akcji "Wisła" większość Łemków została przymusowo przesiedlona z ówczesnych woj. rzeszowskiego i krakowskiego, co uzasadniano koniecznością pozbawienia zaplecza Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Mieszkający dziś w woj. małopolskim i podkarpackim przedstawiciele mniejszości łemkowskiej to w większości osoby, które powróciły na te tereny po roku 1956. W 1990 r. Senat RP potępił akcję "Wisła".
Obecnie część Łemków uważa się za należących do narodu ukraińskiego, inni uważają się za odrębny naród lub odczuwają przynależność do narodu karpatoruskiego.
Polski system oświaty umożliwia naukę języka łemkowskiego, tak jak języków innych mniejszości. W roku szkolnym 2010/11 języka łemkowskiego - jako ojczystego - uczyło się 288 uczniów w 39 szkołach. Łemkowszczyzna byłą terenem silnych wpływów prawosławia i grekokatolicyzmu. Obecnie Łemkowie najczęściej należą do Kościołów grecko-katolickiego i Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.
>>>>
Kolejna ciekawa niestety ginaca kultura . To kolejna ,,zasluga'' UPA . Trudno bowiem uznac walke z UPA za zla . Nawet gdyby nie bylo komuny ta bestialska organizacja musiala byc rozbita bo to byla organizacja ludobójcza . Ale komuna sie nie patyczkowala ... Zreszta akcja Wisła to szczyt łagodności w systemie komunistycznym ! Wywiezienie na bogate gospodarstwa poniemieckie z bieszczadzkich szalasow oznaczalo skok cywilizacyjny ! Wzrost poziomu zycia czyli PKB 3-4 krotny !!! TAK !!!
Dochody na ziemiach zachodnich z gospodarstwa o tyle byly wyzsze niz w NAJBIEDNIEJSZYCH regionach b. Galicji ! Nedza galicyjska . Ale oczywiscie materia to nie wszystko . Trzeba uwzglednic i ducha . Wywiezienie z rodzinnych stron nawet biednych do bogactwa jakby nie bylo jest dramatem ...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 133602
Przeczytał: 67 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:23, 25 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
VII Międzynarodowe Biennale Kultury Łemkowskiej i Rusińskiej.
Przegląd dorobku kulturowego Łemków polskich i Rusinów środkowoeuropejskich odbędzie się w najbliższą sobotę i niedzielę w Krynicy (woj. małopolskie) podczas VII Międzynarodowego Biennale Kultury Łemkowskiej/Rusińskiej.
Wydarzenie zapoczątkuje panichida (nabożeństwo żałobne w obrządku wschodnim) oraz złożenie kwiatów przed pomnikiem Nikifora Krynickiego.
- Ludność, którą w Polsce nazywa się "Łemkami", za granicą określa się "Rusinami" – stąd w oficjalnej nazwie wydarzenia znajduje się określenie "Biennale Kultury Łemkowskiej/Rusińskiej" – wyjaśnił współzałożyciel polskiego Stowarzyszenia Łemków oraz wybitny poeta łemkowski Piotr Trochanowski.
Prezes Stowarzyszenia Łemków Andrzej Kopcza w rozmowie poinformował, że oficjalne otwarcie biennale poprzedzi sobotnia panichida w intencji Nikifora - Epifaniusza Drowniaka. - 21 maja miała miejsce 117. rocznica urodzin Nikifora, dlatego biennale odbywa się zawsze w drugiej połowie maja – wyjaśnił prezes. Panichidę celebrować będą kapłani dwóch wschodnich obrządków: prawosławnego i greckokatolickiego.
Następnie oficjalne delegacje Łemków/Rusinów skupionych w Światowej Radzie Rusinów oraz zespoły ludowe złożą kwiaty przed pomnikiem Nikifora na krynickim deptaku. Stąd barwnym korowodem przejdą do Pijalni Głównej, gdzie zostanie otworzona wystawa rusińskich malarzy, fotografików i rękodzielników. Po wernisażu nastąpi oficjalna inauguracja biennale. Potem zespoły folklorystyczne z Polski, Ukrainy, Słowacji i Serbii dadzą trzy koncerty.
W sobotni wieczór odbędzie się „biesiada literacka” z udziałem łemkowskich i rusińskich literatów w restauracji Węgierska Korona. Weźmie w niej udział m.in. Piotr Trochanowski piszący wiersze pod pseudonimem Petro Murianka. Na wieczór zaplanowano także pokaz spektaklu serbskiej grupy V. Njarjadir pt. „Testament”.
W niedzielę organizatorzy przewidzieli dyskusję panelową w pensjonacie Wisła. Prezes Stowarzyszenia Łemków powiedział, że rozmowa będzie okazją do wymiany zdań na temat osiągnięć i problemów społeczności łemkowskiej/rusińskiej. Dyskusję poprowadzi łemkowska działaczka społeczna i profesor Instytutu Filologii Wschodniosłowiańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego Helena Duć-Fajfer.
Tegoroczne Biennale zakończy niedzielny koncert galowy, podczas którego zagrają i zaśpiewają zespoły polskie, ukraińskie, słowackie i serbskie.
Jak wyjaśnił Andrzej Kopcza, głównym celem imprezy jest prezentacją dorobku kulturowego Łemków/Rusinów zamieszkujących Europę Środkowo-Wschodnią, integracja Rusinów z różnych regionów kontynentu, pielęgnacja przyjaznych stosunków polsko-łemkowskich. Dodał również, że wydarzenie stanowi atrakcję dla mieszkańców miasteczka i dla kuracjuszy.
Międzynarodowe Biennale Kultury Łemkowskiej w Krynicy Górskiej odbywa się co drugi rok, w lata parzyste, regularnie od 2000 r. Jest organizowane przemiennie ze spotkaniami Światowej Kongregacji Rusinów, które Światowa Rada Rusinów zwołuje w lata nieparzyste.
Organizatorami święta są: Stowarzyszenie Łemków w Polsce, Światowa Rada Rusinów oraz Urząd Miejski w Krynicy.
>>>>
Tak . Trzy ludy : Łemkowie Bojkowie i Huculi to bardzo ciekawy przyklad kultur gorskich gdzie niejednokrotnie co dolina to inny lud . Gory izoluja i sa kulturotworcze bo kultura wymaga izolacji . Otwartosc na swiat niszczy kulture i tworzy multi kulti czyli stan acywilizacyjny bez kultury .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 133602
Przeczytał: 67 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:43, 17 Kwi 2013 Temat postu: |
|
|
Tomasz Augustyniak | Onet
Łemkowska republika
W 1918 roku Łemkowie powołali w Beskidach własne państwo. Rządzony przez nich kraj nie został jednak przez nikogo uznany i przetrwał dosyć krótko. Za jego utworzenie członkowie łemkowskiego rządu stanęli przed polskim sądem.
Położona wśród wzniesień Florynka to duża, licząca niecałe półtora tysiąca mieszkańców wieś. Choć nie miała szans, by stać się prawdziwą metropolią, to ma wielką historię. Ta małopolska miejscowość była kiedyś stolicą beskidzkiego państewka, które nigdy nie mogłoby powstać, gdyby nie splot kilku okoliczności. Potrzeba było setek lat mieszania kultur, prześladowań, a w końcu wielkiej wojny, by mieszkający tu ludzie zrozumieli, że chcą sami decydować o swoich losach. Jak daleko sięga nasza opowieść? Co najmniej do XII wieku. Wtedy wołoscy pasterze przywędrowali w te rejony łańcuchami górskimi. Zaczęli mieszać się z żyjącą w okolicy ruską ludnością.
W XIX wieku ich potomkowie - wiejscy, prawosławni górale - używali już cyrylicy, ale nie mówili czysto po rosyjsku. Żyli w izolacji i niechętnie kontaktowali się z innymi. Sami siebie nazywali Rusinami albo Rusnakami, ponieważ jednak nadużywali słowa "łem", co w gwarowym słowackim oznaczało "tylko" albo "lecz", zaczęto nazywać ich Łemkami. Ich rodzinna kraina, Łemkowszczyzna, zwana także Łemkiwszczyzną i Łemkowyną, rozciąga się po polskiej i słowackiej stronie Karpat. Dawniej zamieszkane przez nich wsie były rozsypane od Popradu na zachodzie po wzgórza Bukowiny i Wielkiego Działu na wschodzie.
Tutejsi wieśniacy nie byli szczególnie rozpolitykowani aż do przełomu XIX i XX wieku, kiedy popularny stał się ruch panslawistyczny. Jego zwolennicy głosili konieczność zjednoczenia wszystkich Słowian, co dla swoich celów wykorzystywała Rosja. Rusofilskie poglądy przeniknęły także na Beskidy i odtąd Łemkowie zapragnęli zjednoczenia z rządzonym przez carów państwem. Austro-Węgry, na których terenach mieszkało ich najwięcej, zaczęły obawiać się rosnących wpływów wielkiego sąsiada, cesarsko-królewskie władze umieściły więc w obozach tysiące Łemków. I wojna światowa miała na zawsze odmienić ich losy.
Powstaje nowe państwo
W 1918 roku, kiedy wielka wojna miała się ku końcowi, amerykański prezydent Woodrow Wilson ogłosił doktrynę o samostanowieniu narodów. Łemkowie postanowili skorzystać z niej, by uniezależnić się od dawnych prześladowców. W listopadzie, kiedy Polacy cieszyli się z odzyskanej niepodległości, walcząc o przebieg powojennych granic, beskidzcy Rusini wykorzystali rozpad Austro-Węgier i powojenny zamęt do własnych celów. W pierwszych dniach miesiąca proklamowano powstanie Republiki Komańczańskiej, której władze zamierzały przyłączyć ją do Ukrainy. Uzbrojeni mieszkańcy zostali jednak szybko spacyfikowani przez polskie ochotnicze oddziały.
Polacy byli przekonani, że to właśnie im należą się tereny na północ od Karpat. Kiedy byli zajęci walkami, inna grupa Łemków zebrała się we wsi Świątkowa Wielka, a później w Gładyszowie. Powstała tam specjalna Rada Ruska i pomniejsze w poszczególnych wsiach. Moment ten uznaje się za powstanie w Beskidach ruskiego państwa. Łemkowscy i rusofilscy delegaci orzekli, że nie chcą przyłączenia do Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, lecz do Rosji. Czasy były jednak niepewne, a postępy rewolucji bolszewickiej komplikowały sytuację, Łemkowie stanęli więc przed trudnym wyborem, bo nie było zgody co do tego, z którym z powstających krajów należy w tej sytuacji współpracować.
Wszyscy byli pewni jednego: chcieli wysłać swoich przedstawicieli na trwającą konferencję pokojową w Paryżu i tam współdecydować o granicach nowej Europy. Wyjazd okazał się trudniejszy, niż się wydawało, bo kłopotów przysparzały polskie władze. Część działaczy, w obawie przed aresztowaniem, musiała uciekać na południową stronę Karpat. Przewodnictwo w ruchu objął wtedy Jarosław Kaczmarczyk, adwokat z Muszyny. Ani on, ani żaden z innych pierwotnie wybranych przedstawicieli nie pojechał do Paryża. Choć w trwających tam rozmowach wzięło udział kilku Łemków, to żaden nie reprezentował oficjalnie interesów Łemkowszczyzny, które niespecjalnie interesowały zresztą dyplomatów.
Mieszkańcy, którzy posmakowali już wolności, nie tracili jednak czasu. 5 grudnia rano przedstawiciele ponad stu wsi zebrali się pod cerkwią we Florynce i tam zdecydowali się zjednoczyć pod wspólną nazwą. Tak powstała Rusińska Ludowa Republika Łemków. Zebrani ślubowali wierność Naczelnej Radzie Łemkowszczyzny, która przejęła całą władzę, w tym sądowniczą, wprowadziła administrację i rozpoczęła tworzenie policji. Na kolejnym zjeździe, 26 grudnia, kilkudziesięciu działaczy przyjęło dokument będący deklaracją odrębności.
Napisano w nim: "Czujemy się i uznajemy się już od tej pory obywatelami jednego, wielkiego Państwa Ruskiego, nie uznajemy na naszej ziemi żadnej węgierskiej, polskiej, habsbursko-ukraińskiej i w ogóle jakiejkolwiek cudzej władzy, protestujemy przeciwko imperialistycznym zapędom innych narodów względem naszej ziemi i oczekujemy, że zwycięskie państwa koalicyjne (...) już w nieodległym czasie dadzą ruskiemu narodowi Przykarpacia (...) możliwość uwolnienia się od sięgających po jego ziemię zachłannych sąsiadów i stać się prawdziwym gospodarzem swojej ziemi". Droga do całkowitej niezależności wydawała się stać otworem.
Krucha niepodległość
4 stycznia 1919 roku krakowski dziennik "Czas" donosił, że Czesi dostarczają na Łemkowszczyznę broń i chcą tam zaprowadzić swoją władzę. Rzeczywiście południowi sąsiedzi Polski byli zainteresowani przejęciem kontroli nad regionem. Kiedy w drugiej połowie miesiąca rozwiązano Naczelną Radę Łemkowszczyzny, a władzę nad tworzącym się państwem przejęło proczeskie stronnictwo, Polacy poczuli się poważnie zaniepokojeni. Rozpoczęła się kolejna seria aresztowań najważniejszych działaczy, których umieszczono w obozie internowania w Dąbiu pod Krakowem.
Kiedy okazało się, że nie stanowią zagrożenia, zostali zwolnieni z aresztu, ale szykany jeszcze wzmogły ich determinację. Chcieli, żeby świat wreszcie o nich usłyszał. Na początku czerwca Jarosław Kaczmarczyk pojechał do Krynicy, by spotkać się tam z pewnym Amerykaninem. Był nim kapitan Merian C. Cooper, wysłany do Polski przez jedną z międzynarodowych organizacji. Cooper, który później uczestniczył jako pilot w wojnie polsko-bolszewickiej, uważnie wysłuchał argumentów Łemka. Kaczmarczyk miał mu oświadczyć, że Łemkowie chcą przyłączenia do demokratycznej Rosji, skarżył się na prześladowanie przez Polaków i krzywdzący podział żywności. Podkreślił też, że konferencja pokojowa w Paryżu zapewnia jego ludziom prawo do samostanowienia. Kapitan napisał raport, który za pośrednictwem polskiej delegacji został przekazany obradującym w Paryżu dyplomatom.
Rusini zarzucali później polskim urzędnikom, że ci ocenzurowali i tak przychylny Warszawie dokument. Nad Sekwaną kilka delegacji poruszyło problem Łemkowszczyzny, wśród innych pojawiła się także koncepcja przyłączenia jej do Rosji. Ostatecznie zdecydowały względy polityczne. W grudniu 1919 roku Galicję Zachodnią formalnie przyznano Polsce. Łemkowie, choć zdruzgotani, nie zamierzali poddać się bez walki. Jeszcze jesienią na sporne tereny przyjechał Viktor Hładyk - Łemko i członek amerykańskiej delegacji na konferencję pokojową. To on spowodował, że w marcu 1920 roku utworzono łemkowski rząd z prawdziwego zdarzenia. Pokazanie, że nieuznawane przez innych państwo funkcjonuje, mogło być ostatnią szansą jego przetrwania.
Premierem został Jarosław Kaczmarczyk, ministrem spraw wewnętrznych ksiądz Dmytro Chylak, tekę ministra rolnictwa przyjął Mykoła Hromosiak, zaś polityką zagraniczną miał się zająć ksiądz Wasilij Kuryłło. Wybrani ministrowie zażądali przeprowadzenia na Łemkowszczyźnie plebiscytu, który miałby rozstrzygnąć jej przynależność państwową i opuszczenia spornych terenów przez polskie i czechosłowackie wojsko. Władze w Warszawie nie zamierzały jednak dyskutować. Mając w ręku oficjalny dokument potwierdzający ich roszczenia mogły samodzielnie rozwiązać problem. Kiedy łemkowscy wieśniacy zaczęli odmawiać służby w polskiej armii, zirytowało to administrację, która potrzebowała rekrutów do walki z bolszewikami.
Polacy spacyfikowali wsie i aresztowali opornych chłopów, a 30 maja polscy policjanci zastrzelili we Florynce próbującego uciekać łemkowskiego dezertera. Choć formalnie los Galicji został już rozstrzygnięty, to Viktor Hładyk próbował jeszcze działać. Wydał w Paryżu pracę o nadużyciach administracji, w Londynie zaś opowiadał o "prześladowaniu prawosławnych ruskich ludzi w jezuicko-szlacheckiej Polsce". Niewiele to pomogło. W grudniu Kaczmarczyka, Hromosiaka i Chylaka aresztowano. Ten ostatni miał rzucić policjantowi, że przedstawiciel polskiej władzy nie ma prawa pozbawić go wolności na ruskiej ziemi.
Śmierć republiki
Aresztowani działacze stanęli wkrótce przed sądem. W czerwcu 1921 roku krakowski "Czas" zamieścił w kronice wydarzeń krótką notatkę zatytułowaną "Łemkowska republika". "Przed sądem przysięgłych w Przemyślu odbyła się 10 bm. rozprawa przeciw X. Chylakowi, Dr. Kaczmarczykowi i włościaninowi Hromosiakowi o zdradę stanu, popełnioną przez nieuznanie suwerenności Polski i dążenie do oderwania Łemkiwszczyzny od Polski" - relacjonowała gazeta. Wszystkich trzech doprowadzono z aresztu. Oprócz podżegania do odłączenia Łemkowszczyzny od II RP prokurator zarzucał im także nawoływanie do wojny domowej.
Niedawnym członkom rządu nieistniejącego już państwa za tak zwaną zdradę główną groziła nawet kara śmierci. O ich winie lub niewinności miała zdecydować ława przysięgłych. Podczas krótkiego procesu Jarosław Kaczmarczyk wyraził przekonanie, że wszystko, co robił, było legalne. "Ani Traktat Wersalski, ani z Saint-Germain nie wyznaczyły granic Polski" - wyjaśniał.
"Galicja była oddana zwierzchnictwu Ententy, wreszcie sama Polska postanowiła nie karać za deklaracje niepodległości". Hromosiak, kiedy prokurator zapytał go, czy pragnął oderwania Łemkowszczyzny od Polski odrzekł z teatralnym zdziwieniem: "Oderwania? A kiedyż była przyłączona?" Z kolei ksiądz Chylak przyznał, że już w czasie zebrania we Florynce w 1918 roku Rusini postanowili nie uznawać zwierzchnictwa tworzącego się nad Wisłą kraju. Podporządkowania się Polsce nigdy nie brano pod uwagę, choć delegaci wysuwali propozycje przyłączenia się do Rosji, do Czech albo utworzenia na stałe niezależnego państwa.
Oskarżeni Łemkowie podkreślali, że oprócz zachodniej granicy Polski żadna inna nie została zatwierdzona międzynarodowymi porozumieniami, zaś według koncepcji Wilsona stare granice nie obowiązują. "Ma pan dobre ideały"- powiedział Chylakowi prokurator Piechowicz - "ale jest pan utopistą". Prawnik nie potrafił sobie wyobrazić, że sprawa Łemków mogłaby być rozpatrywana przez mocarstwa ustalające nowy porządek świata. W mowie końcowej prokurator podkreślił, że Łemkowszczyzna od wieków uważana jest za ziemie rdzennie polskie, więc naturalne jest, że po rozpadzie Austro-Węgier będą one podlegały Warszawie.
Obrońcy zaapelowali do przysięgłych o podjęcie decyzji zgodnie ze swoim sumieniem i zapomnienie, że sądzą Rusinów. Głos zabrał także przemyski dziennikarz Lew Hankiewicz: "Osądźcie ich i powróciwszy do domu powiedzcie waszemu narodowi, że Łemkowie chcieli tego, co Polacy już mają" - powiedział. Tego samego dnia przysięgli zdecydowali o uniewinnieniu oskarżonych, ale był to już koniec łemkowskich snów o niepodległości.
Koniec marzeń
Jarosław Kaczmarczyk wycofał się z polityki i do wybuchu kolejnej wojny prowadził kancelarię adwokacką. Zginął w rosyjskim łagrze. Również inni działacze nie podjęli więcej próby oddzielenia swojej ziemi od Polski. Pod koniec lat trzydziestych w II RP mieszkało jeszcze około 150 tysięcy Łemków. Nawet kolejna wojna nie doprowadziła do wyludnienia ich rodzinnych wsi. To, czego nie załatwiły czołgi i karabiny, stało się dopiero w wyniku powojennych przesiedleń. Już w 1945 roku nowe, ludowe władze nakazały opuścić mieszkańcom narodowości ukraińskiej i ruskiej zajmowane przez nich tereny, powołując się na przepisy dotyczące obszaru granicznego.
Część rodzin musiała się wtedy przenieść do Związku Radzieckiego. Reszty dopełniła zorganizowana dwa lata później akcja "Wisła", w wyniku której ludność południowo-wschodniej Polski przymusowo wywożono na Ziemie Odzyskane. Dziś po ambicjach utworzenia łemkowskiego państwa nie został niemal żaden ślad. Język i kultura Łemków są co najwyżej egzotycznymi atrakcjami dla turystów, a w beskidzkiej Florynce mieszka zaledwie kilka osób pochodzenia rusińskiego.
Łemkowie są jedną z najmniej licznych mniejszości etnicznych w Polsce - żyje ich tu około 10 tysięcy, większość na Dolnym Śląsku. Ich społeczność nie lobbuje na rzecz swoich interesów tak skutecznie, jak Ślązacy i Kaszubi - wielu, po oderwaniu od ziemi przodków, zasymilowało się. Oznacza to także powolne zanikanie języka. Jego badania przeprowadziła niedawno doktor Małgorzata Misiak z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Wynika z nich, że choć większość osób pochodzenia łemkowskiego przejawia szacunek do mowy ojców, to język ten jest przekazywany potomkom głównie w tych rodzinach, w których oboje rodziców ma łemkowskie korzenie. Znajomość łemkowskiego nie ma dla jego użytkowników żadnej wartości praktycznej, ale pozostaje symbolem tożsamości. Najbardziej pozytywny stosunek do niego mają osoby mniej wykształcone, ale nawet wśród nich panuje przekonanie, że mowa łemkowska nie jest pełnoprawnym językiem. Współczesne polskie władze dały się przekonać, że jest inaczej.
Dzięki temu, że od 2005 roku znajduje się on na liście języków mniejszościowych, dziewięć beskidzkich wsi może używać podwójnych nazw. Pierwszą tablicę pisaną zarówno po polsku, jak i w cyrylicy, ustawiono cztery lata temu przed wjazdem do wsi Bielanka. Być może to jedyna przysługa, którą Polacy kiedykolwiek wyświadczyli swoim ruskim współobywatelom.
>>>>
Bardzo ale to bardzo interesujaca historia !
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 133602
Przeczytał: 67 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:44, 21 Gru 2014 Temat postu: |
|
|
Wigilia łemkowska – zanikająca tradycja
Do tradycyjnych potraw Łemków należy kutia
Na Łemkowszczyźnie cały ranek wigilijny upływał na przygotowaniu wieczerzy i odpowiednim przybraniu izby. Wieczerzę wigilijną powszechnie określano mianem welija lub świata weczeria, rzadziej świati-weczir.
Jak poinformował Damian Danak z Muzeum Etnograficznego w Zielonej Górze z siedzibą w Ochli, przed wieczerzą wigilijną gospodarz przynosił do izby snop żyta lub owsa, ewentualnie pszenicy lub jęczmienia.
Snop ten odkładany był na tę okoliczność jeszcze latem w czasie żniw lub w czasie młocki jesienią. Miał on różne nazwy: dido, did lub diduch. Symbolizował urodzaj, Boże błogosławieństwo - w dawnych czasach zastępował choinkę.
W łemkowskim domu tradycyjną formą świątecznej dekoracji były przede wszystkim pająki, zwane pawłukami. Przypominały one wyglądem kościelne żyrandole. Pawłuki były wykonane z kolorowego papieru, zdobione świeczkami, cukierkami i łańcuszkami. Przystrajano również gałązki jodłowe kolorowymi wstążkami i tak przygotowane umieszczano na ścianach obok obrazów.
Do tradycyjnych, świątecznych potraw Łemków należy kutia będąca mieszaniną gotowanej pszenicy z makiem, miodem i owocami, żurek łemkowski przyrządzany z kwasu owsianego – keselycia czy bobalki (bułeczki z makiem).
Na stole wigilijnym znajdziemy także grzyby, groch, barszcz czerwony, pierogi i kompot z suszonych owoców. Na stole stawiano jeden, dwa lub trzy chleby. Obok chleba umieszczano spleciony wianek czosnku.
Wieczerza składała się z ustalonego zestawu i liczby potraw obrzędowych. - Do czasu II wojny światowej potraw musiało być według powszechnej opinii koniecznie nie do pary: pięć, siedem lub dziewięć. Parzysta liczba powodowała niepowodzenie w gospodarstwie. Wieczerza musiała być postna, bez masła, mięsa, tylko na oleju – powiedział Danak.
Stół ścielono cienką warstwą siana lub owsa, na którą kładziono obrus. Pod obrus dawano również pieniądze lub cztery rodzaje zboża na cztery rogi stołu. Na tak przygotowanym stole stawiano spodek, w którym znajdował się owies i jęczmień lub wszystkie gatunki zboża, a niekiedy dodatkowo również żwir przyniesiony z koryta rzeki oraz kartofle. Zboże mieszano potem na wiosnę ze zbożem przeznaczonym do siewu, co miało przynieść pomyślność plonów.
Każdy gospodarz spożywał kolację tylko z domownikami. Ludzie mogli przychodzić do siebie, ale dopiero po jej zakończeniu. Zapraszano jednak na wieczerzę ludzi samotnych i bezdomnych. Za stołem mógł zasiąść przygodny gość, który wszedł w progi domu. Kiedyś dania spożywano z jednej miski drewnianymi łyżkami. Gdy odkładano łyżki to blisko siebie, aby nie dotknąć sąsiedniej, bo będzie kłótnia przez cały rok.
Najpierw jedzono chleb z czosnkiem, aby być czesnym (uczciwym). "Po jednej łyżce strawy kładziono na siano pod obrus, a po trzy łyżki odkładano dla zwierząt domowych lub dla tych, którzy pomarli z najbliższej rodziny. Na końcu podawano kompot z suszonych owoców” - dodał Danak.
Według spisu powszechnego w Polsce jest 10 tys. Łemków, z których ponad połowa mieszka na Dolnym Śląsku. Drugie duże skupisko znajduje się w województwie lubuskim, gdyż Łemkowie właśnie na te tereny zostali przesiedleni z Beskidu Niskiego w ramach akcji Wisła po II wojnie światowej. Łemkowie są wyznania prawosławnego lub greckokatolickiego.
Prezes gorzowskiego Koła Stowarzyszenia Łemków Jan Gaborek powiedział PAP, że w Lubuskiem mieszka ok. 2 tys. osób o korzeniach łemkowskich. Zamieszkują głównie rejon Gorzowa Wlkp., Strzelce Krajeńskie i wsie w powiecie strzelecko-drezdeneckim, m.in.: Ługi, Wełmin czy Chomętowo.
- Nasze świąteczne tradycje są kultywowane jedynie w niektórych domach na wsiach, w miastach raczej nie ma ku temu możliwości. Niestety te zwyczaje powoli zanikają, a szkoda, gdyż to piękne tradycje. Takie jest jednak życie i to one dyktuje warunki - powiedział Gaborek.
...
Ogolnie niestety tradycje gina .
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 133602
Przeczytał: 67 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:40, 05 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
"Dziennik Polski": cerkiewne księgi odzyskują blask
Inwentaryzację ksiąg liturgicznych przeprowadzono we wszystkich parafiach
Starania o uratowanie cennych starodruków z XVII i XVIII w. prowadzi Diecezjalny Ośrodek Kultury Prawosławnej "Elpis" z Gorlic – informuje "Dziennik Polski".
W starych cerkiewnych księgach z Łemkowszczyzny czuć kurz, wilgoć, stęchliznę oraz grzyb. A na niektórych gołym okiem widać pleśń i tłuste plamy z wosku, szpecące kolejne karty zapisane cyrylicą. Inne nadgryzły myszy i korniki, zadomowione w drewnianych okładzinach.
Dlatego od czterech lat starania o uratowanie cennych starodruków czyni Diecezjalny Ośrodek Kultury Prawosławnej "Elpis" z Gorlic. Inwentaryzację ksiąg liturgicznych przeprowadzono we wszystkich parafiach: od Kalnikowa za Przemyślem po Krynicę.
Okazało się, że znajdują się wśród nich księgi będące jedyną pamiątką we wsiach, które przestały istnieć na skutek wysiedleń w 1947 r. w ramach akcji "Wisła". Tak jak Łopienka w Bieszczadach albo Ciechania w Beskidzie Niskim. I starodruk będący jedyną pozostałością po zniszczonej cerkwi św. Michała w Gładyszowie, wsi leżącej na południe od Gorlic.
Księgi dla cerkwi kupowali bogaci donatorzy lub zrzucała się na nie cała wieś. Dopiski na marginesach mówiły o kolejnych proboszczach, ważnych wydarzeniach z życia parafii, a nawet o anomaliach pogodowych.
...
Znakomicie
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
BRMTvonUngern
Administrator
Dołączył: 31 Lip 2007 Posty: 133602
Przeczytał: 67 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 9:59, 24 Maj 2018 Temat postu: |
|
|
Tylko jeden uczeń pisał w Polsce maturę z języka łemkowskiego
Interpretację tekstu łemkowskiego pisarza Nestora Repeli wybrał na egzaminie dojrzałości Daniel Starzyński. To jedyny w Polsce tegoroczny maturzysta, który zdecydował się na pisanie matury w języku łemkowskim. Egzamin odbył się w środę w Legnicy na Dolnym Śląsku.
...
Brawo! To zawsze podnosi na duchu gdy ktos trwa. Polska musi podtrzymywac te kulture.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group cbx v1.2 //
Theme created by Sopel &
Programy
|
|