Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Czołgiem na okręt

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Powstanie to ofiarny stos ...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:35, 06 Lut 2012    Temat postu: Czołgiem na okręt

Zdzisław Kryger / Polska Zbrojna

Czołgiem na okręt

Na wodach holenderskich doszło w 1944 roku do jedynego w dziejach polskiego wojska abordażu dokonanego przez pułk pancerny.

Między 30 lipca a 6 sierpnia 1944 roku polska 1 Dywizja Pancerna pod dowództwem generała brygady Stanisława Maczka dotarła do wybrzeża Normandii. Do akcji weszła 8 sierpnia w składzie 1 Armii Kanadyjskiej. Tocząc nieustanne walki z Niemcami, Polacy posuwali się w kierunku Belgii i Holandii. Wyzwolili między innymi Ypres i Gandawę, po czym wyszli nad ujście Skaldy. ATAK NA BARKI

20 września trzy szwadrony 10 Pułku Strzelców Konnych otrzymały zadanie prowadzenia rozpoznania okolic portu Terneuzen. We wczesnych godzinach popołudniowych polskie oddziały wyszły na brzeg Skaldy. Oczom pancerniaków pierwszego szwadronu ukazały się wypełnione ewakuującymi się Niemcami cztery barki, tkwiące na mieliźnie Middelplaat.

Ponieważ mieli je niemal podane na tacy, wsparci przez artylerię czołgiści otworzyli morderczy ogień. Lufy Cromwelli grzały się tak, że schodziła z nich farba. Wyskakujący z unieruchomionych barek niemieccy żołnierze utknęli na łasze, która nie miała połączenia z lądem. Niewielu z nich zdołało osiągnąć przeciwległy brzeg. Kto nie zginął z rąk Polaków, padł ofiarą przypływu.

Zanim pancerniacy uporali się z nieprzyjacielem, ich koledzy z drugiego szwadronu zauważyli dwie kolejne duże barki, które oddalały się od brzegu. Natychmiast zajęli dogodne pozycje i po krótkim ogniu posłali obie na dno. Żaden z niemieckich żołnierzy nie dopłynął do plaży.

Gdy oba szwadrony były zajęte demolowaniem barek, oficer rozpoznawczy pułku porucznik Bronisław Sachse zauważył unoszący się na falach patrolowiec niemiecki. Za zgodą dowódcy pułku postanowił go zająć. Wspólnie z kapralem Mieczysławem Kwiecińskim i czterema holenderskimi rybakami dopłynął do okrętu i wszedł bez przeszkód na pokład. Okazało się, że niemiecka załoga opuściła w pośpiechu jednostkę, zostawiając dokumenty i kasę okrętową, a nawet jedzenie na talerzach. Najcenniejsza była zawartość spiżarni: świeża żywność, konserwy, polska wódka, likiery, koniak, wino, papierosy, cygara.

Żywność została później rozdzielona między żołnierzy pułku. Co się stało z pozostałą częścią ładunku, kronika milczy. Okręt był w idealnym stanie technicznym, a jego dwa lśniące silniki Diesla robiły jak najlepsze wrażenie. Wyposażenie, które ekipa abordażowa zastała na pokładzie, sugerowało, że jednostka była przystosowana do trałowania.

MARYNARZ PANCERNY

Gdy inspekcja wnętrza patrolowca dobiegała końca, zaczął się przypływ. Znosił kuter na powrót w głąb ujścia rzeki. Dowodzący „grupą abordażową” porucznik Sachse postanowił dobić do brzegu. Tajemnicą pozostanie, jak morskiemu neoficie udało się tego dokonać. Dzięki „strasznie niemarynarskim rozkazom” doprowadził jednak okręt do nabrzeża i zacumował, a w sieci radiowej pojawił się meldunek o zajęciu nieuszkodzonego patrolowca i jego kilkusetmetrowej podróży. Do meldunku dołączono prośbę o przysłanie ekipy, która mogłaby się zająć uruchomieniem silników zdobytej jednostki.

Niewiele brakowało, a Polacy straciliby zdobycz tak szybko, jak weszli w jej posiadanie. Gdyby porucznik Sachse nie postanowił sprawdzić wczesnym rankiem, co się dzieje z okrętem, jednostka prawdopodobnie znalazłaby się gdzieś daleko na wodach zatoki. Stałoby się tak za sprawą niemieckiego żołnierza, który ujrzawszy, że patrolowiec nie jest pilnowany, zrzucił cumy z polerów. Na szczęście porucznik Sachse z przypadkowo napotkanym Holendrem ponownie dotarł na pokład, rzucił kotwicę i zatrzymał patrolowiec milę od brzegu. Tym razem nie udało się powtórzyć manewru z dnia poprzedniego i dwuosobowa załoga kutra była zmuszona zdać się na mechaników, którym całą dobę zajęło uruchomienie silników. Czekając na wynik ich pracy, porucznik Sachse wykroił z flag sygnałowych biało-czerwoną banderę, by nie było wątpliwości, do kogo obecnie należy okręt.

Niemcy na drugim brzegu od razu to zauważyli. Taki sąsiad im nie odpowiadał, więc skierowali w jego stronę ogień ciężkiej artylerii. A że pokład kutra był pełen amunicji, polsko-holenderska załoga musiała się błyskawicznie ewakuować. Pod ostrzałem przeciwnika z trudem dotarła w bezpiecznie miejsce. Ogień Niemców był bardzo precyzyjny. Trafiony kilkakrotnie okręt stanął w płomieniach. Na nic zdały się próby ratowania jednostki. Wprawdzie w końcu udało się ugasić pożar, ale w porcie okazało się, że kuter nie nadaje się już do użytku.

Tak zakończył się jedyny w dziejach polskiego wojska abordaż dokonany przez pułk pancerny.

***

Kuter do wszystkiego

Zdobyty przez Polaków okręt miał stalową konstrukcję i drewniane poszycie.

Kriegsfischkutter (KFK), niewielkie okręty zbudowane według konstrukcji kadłuba kutra rybackiego, wyprodukowane do 1945 roku w liczbie ponad tysiąca egzemplarzy, były wielozadaniowymi jednostkami przystosowanymi do odgrywania roli przybrzeżnych patrolowców, okrętów eskortowych i trałowców. Wielką ich zaletą było to, że mogły być produkowane bez użycia surowców strategicznych.

Okręt o wyporności 110 ton i wymiarach 24 x 6,4 x 2,75 metra miał stalową konstrukcję i drewniane poszycie. Z prędkością 7 węzłów mógł pokonać 1,2 tysiąca mil morskich. W skład uzbrojenia jednostki w wersji patrolowej i eskortowej wchodziły pojedyncza armata przeciwlotnicza kalibru 37 milimetrów na platformie umieszczonej na dziobie oraz armata kalibru 20 milimetrów – na dachu nadbudówki. W zależności od potrzeb i możliwości uzbrojenie ulegało zmianom. Okręt przenosił także od sześciu do ośmiu bomb głębinowych.

Jednostki te operowały praktycznie na wszystkich akwenach, na których były zaangażowane siły Kriegsmarine. Po wojnie, już pod banderą Bundesmarine, kilka z nich służyło aż do lat sześćdziesiątych.

Zajęty przez Polaków kuter to najprawdopodobniej KFK-52, według źródeł niemieckich uznany za utracony w okolicach terneuzen w wyniku ognia artylerii lądowej.

Szlak bojowy

10 Pułk Strzelców Konnych został rozwiązany w 1947 roku w Wielkiej Brytanii.

1 Szwadron Zgrupowania Kawalerii, stanowiący zalążek 10 Pułku Strzelców Konnych, został sformowany w 1918 roku w La Mandria di Chiavasso, niedaleko Turynu. Kiedy skończyła się wojna polsko-bolszewicka, jednostka znajdowała się pod Słuckiem. 27 października 1921 roku przekształcono ją w 10 Pułk Strzelców Konnych (10 psk) stacjonujący w Łańcucie. Jego pierwszym dowódcą był podpułkownik Mikołaj Minkusz.

W 1938 roku 10 psk brał udział w zajęciu Zaolzia. We wrześniu 1939 roku, w składzie 10 Brygady Kawalerii Zmotoryzowanej, walczył na Podkarpaciu oraz bronił Łańcuta i Lwowa. 19 września 1,5 tysiąca żołnierzy brygady przekroczyło granicę polsko-węgierską. W krótkim czasie z obozów internowania na Węgrzech i w Rumunii przedostali się do Francji, a po jej upadku w 1940 roku – do Wielkiej Brytanii. W składzie 10 Brygady Kawalerii Pancernej, stanowiącej część 1 Dywizji Pancernej generała Stanisława Maczka, 10 psk przystąpił w 1944 roku do walk na froncie zachodnim. Wyposażenie pułku stanowiły czołgi Cromwell. Szlak bojowy jednostka zakończyła 4 maja 1945 roku. Po wojnie przez ponad rok pułk brał udział w okupacji Niemiec. W marcu 1947 roku wrócił do Wielkiej Brytanii, gdzie został rozwiązany. Jego ostatnim dowódcą (od 25 sierpnia 1944 roku aż do końca istnienia) był rotmistrz (później major) Jerzy Wasilewski.

>>>>>

Oczywiscie takie nietypowe walki zdarzaja sie podczas wojennego balaganu . Pamietajmy jednak ze to jest armia niemiecka a nie radziecka gdzie 10 Polakow bralo do niewoli 100 . Z Niemcami takie numery nie przechodza . Ale tutaj byli juz w odwrocie . W sierpniu 44 Niemcy zachowywali jeszcze zdolnosci bojowe o czym swiadcza ich dzialania .
I oczywiscie oddzialy Maczka to byli ,,byli'' kawalerzysci a to mowi samo za siebie . Z kawalerii brali sie i lotnicy i marynarze i czolgisci czyli wszedzie tam gdzie wojna przybierala rozmiary szczegolnego szalenstwa .
I oczywiscie to nie byl wyjatek bo polska marynarka uczyla brytyjska jak walczyc majac 22 lata tradycji a brytyjska 400 lat . Ale wszak to bylo wojsko Pilsudskiego a to oczywiscie mowi wszystko . To musiala byc wysoka jakosc . Pilsudski jak na niego przystalo idiotow nie znosil i ich usuwal odwrotnie niz ,,zawsze''... Taka polityka dala swoje owoce w II wojnie swiatowej ... I to jest wlasnie Polska !



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:19, 07 Gru 2013    Temat postu:

Wojna oczami zwykłych żołnierzy - opowieści weteranów dywizji gen. Maczka

Losy żołnierzy 1. Dywizji Pancernej w czasie wojny oraz po 1945 r. przybliża książka "Żołnierze generała Maczka" Jarosława Pałki, Machteld Venken i Krzysztofa M. Zalewskiego. To emocjonalny obraz wojny, widzianej oczami zwykłych żołnierzy – powiedział Pałka.

Książka jest efektem działalności Archiwum Historii Mówionej (AHM) Domu Spotkań z Historią i Ośrodka Karta, a także projektu badawczego kierowanego przez Machteld Venken "Powojenne losy żołnierzy 1. Dywizji Pancernej dowodzonej przez generała Stanisława Maczka w Polsce i w Belgii. Analiza porównawcza", zrealizowanego w latach 2011-2013 ze środków Narodowego Centrum Nauki.

Pałka, który jest historykiem i sekretarzem ds. merytorycznych AHM, podkreślił, że ideą projektu było pokazanie pełnych biografii maczkowców - nie tylko przedstawienie wojennych doświadczeń żołnierzy, ale także ukazanie ich losów przed wstąpieniem do dywizji, a także po wojnie – w Polsce i na emigracji.

- Chcieliśmy pokazać, jak nasi rozmówcy stawali się żołnierzami, co sprawiło, że założyli mundur żołnierza 1. Dywizji Pancernej, przedstawić losy młodych ludzi, którzy wkraczają w dorosłość, przerwaną przez wojnę (...). Zależało nam na ukazaniu wojny w sposób bezpośredni i emocjonalny, oczami zwykłych żołnierzy. Widzimy wojnę z perspektywy nieelitarnej, nie z perspektywy sztabowców, wyższych dowódców. Książka jest pomostem między historią polityczną i militarną drugiej wojny światowej a zbiorami relacji historii mówionej, w tym wypadku relacji szeregowych wojskowych – tłumaczył współautor "Żołnierzy generała Maczka".

Wywiady z byłymi żołnierzami dywizji autorzy książki oraz współpracownicy AHM zbierali od 2009 r. W publikacji zamieszczono relacje 27 weteranów jednostki dowodzonej przez gen. Maczka, w większości mieszkających obecnie w Polsce, a także w Wielkiej Brytanii, Belgii i Kanadzie. Książka opatrzona jest m.in. komentarzami historycznymi, zawiera zdjęcia i dokumenty archiwalne pochodzące ze zbiorów rodzinnych.

Jak przypomniał Pałka, bohaterowie publikacji, zanim trafili do dywizji gen. Maczka, przechodzili rożne koleje losu. Część z nich była weteranami walk w 1939 r. oraz uczestnikami kampanii francuskiej 1940 r., inni mieli za sobą pobyt w sowieckich łagrach, a następnie służbę w armii gen. Władysława Andersa. Oddzielną kategorię stanowili żołnierze, którzy mieli za sobą doświadczenie walki w szeregach Wehrmachtu. Jeszcze inni trafili do dywizji z obozów jenieckich, pracy przymusowej i koncentracyjnych już po wojnie, kiedy pancerniacy gen. Maczka pełnili funkcje okupacyjne w Niemczech.

- Wszyscy byli ochotnikami, wstąpienie do dywizji było ich wyborem (...). Wszyscy teraz czują się bohaterami, spadkobiercami legendy 1. Dywizji Pancernej. Bez względu na to, czy walczyli w niej od początku – podkreślił Pałka.

Tłumaczył, że wspomnienia maczkowców to relacje z pierwszej linii frontu opowiadające o żołnierskiej codzienności. - To męska opowieść o tym, jak cywile stali się żołnierzami. Jest w niej mnóstwo przygód (...). Jest też trudna wojenna rzeczywistość, konieczność walki na froncie, ból i cierpienie, widok rannych i zabitych przyjaciół – wylicza historyk.

Część zawartych w publikacji relacji dotyczy m.in. bezpośredniej styczności żołnierzy z wrogiem, a także z ludnością cywilną.

- We wszystkich wyzwalanych miastach we Francji, Belgii i Holandii maczkowców witano jak bohaterów, wyzwolicieli spod obcej okupacji. Kwaterowali oni w domach prywatnych, cywile traktowali ich jak członków rodziny. Kilkuset żołnierzy 1 DPanc zostało po wojnie w Belgii i Holandii, ponieważ zawarło tam związki małżeńskie – przypomniał Pałka.

Dodał, że inaczej żołnierzy gen. Maczka widziała ludność cywilna w Niemczech. - Cywile bali się polskich żołnierzy, uciekali, chowali się po lasach. Postrzegano ich jako agresorów – tak przedstawiała żołnierzy 1 DPanc niemiecka propaganda. Podkreślała ona, że w odróżnieniu od Amerykanów czy Brytyjczyków, Polacy będą się mścić – zaznaczył historyk.

1. Dywizja Pancerna, powołana do życia 25 lutego 1942 r. na rozkaz Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego, przeszła szlak bojowy przez Francję, Belgię, Holandię i Niemcy. W 1944 r. brała udział w inwazji sił alianckich w Normandii. Odegrała znaczącą rolę w bitwie pod Falaise, zamykając okrążenie wokół niemieckich 7. Armii i 5. Armii Pancernej w tzw. kotle. Wyzwalała holenderską Bredę, uczestniczyła w zdobyciu niemieckiego Wilhelmshaven. - Bijcie się twardo, ale po rycersku - mówił do swych żołnierzy gen. Maczek po wkroczeniu do Niemiec wiosną 1945 r.

Ze względu na opiekuńczy stosunek do swych podwładnych, gen. Maczka nazywano "Bacą". - Wszyscy mu mocno ufali. Żołnierze wiedzieli, że mają dobrego dowódcę, który nie będzie szafował ich życiem. Powszechne są opinie, że gen. Maczek był bardzo dobrze postrzegany przez żołnierzy, był dla nich autorytetem – tłumaczył Pałka.

Jak pisze w "Żołnierzach generała Maczka", 1 DPanc brała udział w walkach na froncie zachodnim łącznie przez 283 dni (działania wojenne zakończyła 5 maja 1945 r.) odnosząc straty ponad 5100 zabitych i rannych żołnierzy. W ciągu całej kampanii dywizja wzięła do niewoli ponad 52 tys. niemieckich żołnierzy.

Książka "Żołnierze generała Maczka. Doświadczenie i pamięć wojny" ukazała się nakładem wydawnictwa Replika. Jej publikację dofinansowało Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

...

Kolejny temat . Polecam to i tamto a tu nie da rady tego wszystkiego czytac . Czytajcie to co was interesuje . Poza tym nie trzeba wszystkiego od deski do deski . Czytac co najlepsze fragmenty to co sie powtarza przerzucac . A komu super sie spodoba od deski do deski . Tak jest najsensowniej .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:16, 02 Maj 2015    Temat postu:

8 maja w Krakowie pokaz samolotu, na którym Polacy bronili Paryża

Jeden z dwóch zachowanych na świecie francuskich myśliwców Caudron Renault CR. 714 Cyclone, na którym polscy lotnicy bronili Paryża, będzie można 8 maja zobaczyć w Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie na wystawie upamiętniającej 70. rocznicę zakończenia wojny.

Maszyna, którą udało się pozyskać z Finlandii, została przetransportowana do Krakowa na pokładzie wojskowego Herculesa C-130. Później drogą lądową Caudron Renault został bezpiecznie przewieziony do Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.

Samolot będzie można zobaczyć 8 maja na wystawie czasowej upamiętniającej 70. rocznicę zakończenia wojny. Będą na niej pokazywane także inne maszyny używane podczas II wojny światowej, m.in.: Messerschmitt 109, Supermarine Spitfire, PZL P.11C, PWS–26 i Piper Cub.

- Będzie to pierwsza i na razie jedyna okazja do zobaczenia Caudrona Renault, potem samolot ten powędruje do konserwacji, która potrwa kilka miesięcy – powiedział dyrektor Muzeum Lotnictwa Polskiego Krzysztof Radwan.

Z nowego nabytku cieszą się miłośnicy lotnictwa. - Ten samolot jest ikoną. Polacy bronili na nim Paryża. Trafia do nas niemal w 75. rocznicę tych walk. Tylko Polacy używali tych samolotów, zresztą z dużym powodzeniem. Jestem bardzo wzruszony, że udało się nam go pozyskać, choć wielu ludzi mówiło, że to się nie uda - mówił dziennikarzom Wojciech Łuczak wiceprezes Agencji Lotniczej ALTAIR, który zabiegał o to, by samolot znalazł się w Polsce.

W 1940 r. na samolotach Caudron Reanult walczyła w obronie Paryża i dorzecza Sekwany jedyna zwarta polska lotnicza formacja myśliwska pod polskim dowództwem - Groupe de Chasse Polonaise de Varsovie GC 1/145. Dywizjon złożony z ochotników - znakomitych pilotów początkowo zwany był finlandzkim, gdyż miał zostać wysłany wraz z samolotami CR.714 na pomoc Finlandii, zaatakowanej zimą 1939 r. przez Stalina.

Francuzi zdążyli wysłać Finom w styczniu 1940 r. pierwszą partię sześciu samolotów, druga licząca 32 sztuki miała się znaleźć tam razem z polskimi lotnikami. Ale polska formacja na CR.714 weszła do akcji w obronie Francji.

- Żadna z jednostek lotnictwa francuskiego nie chciała używać tych samolotów uważając, że są one nieudane - mówił Wojciech Łuczak. - Polacy latali bojowo na tym typie samolotu w kampanii francuskiej kilka dni i choć okazało się, że mają one wady i nie można ich porównywać z maszynami Luftwaffe, polscy lotnicy na pewno zestrzelili pięć samolotów wroga - dodał. Przypomniał, że tym samolotem latał m.in. Czesław Główczyński, adiutant gen. Władysława Sikorskiego.

Egzemplarz samolotu, który trafił do Krakowa, był przechowywany przez wiele lat w leśnym drewnianym hangarze pod Lahti. W znakomitym stanie zachował się autentyczny kamuflaż z 1940 r. Maszyna jest w dobrym stanie technicznym, ale niekompletna – brakuje jej m.in. silnika wraz ze śmigłem oraz wyposażenia kabiny pilota. Dzięki staraniom specjalisty lotniczego dr Bartłomieja Belcarza udało się pozyskać większość instrumentów pokładowych, które posłużą w procesie restauracji samolotu.

Samolot został przekazany przez fińskie Muzeum Wojska (Sotamuseo) w formie wieloletniego depozytu. Umowę na razie zawarto na pięć lat z możliwością późniejszego jej przedłużenia. Było to możliwe dzięki staraniom czynionym przez Agencję Lotniczą ALTAIR – wydawcę magazynu "Skrzydlata Polska" - i Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.

...

Polacy walczyli Francuzi nie chcieli. Kiepskiej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy. Typowe wydarzenie tego czasu. Tak było na każdym odcinku we Francji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:58, 13 Lip 2018    Temat postu:

Holandia: Milion euro wsparcia dla centrum pamięci o polskich bohaterach w Holandii!
Holandia


fot. Shutterstock

Władze prowincji Brabancja Północna przyznały dotację w wysokości pół miliona euro projektowi upamiętniającemu rolę polskich żołnierzy w wyzwoleniu tej części Holandii. Taką samą kwotę przeznaczy na ten cel vfonds, czyli holenderska Narodowa Fundacja na rzecz Pokoju, Wolności i Opieki nad Weteranami (Fundacja V.).

Centrum Pamięci Generała Maczka (Generaal Maczek Memorial, Memoriał Generała Maczka) znajdować się będzie obok Honorowego Cmentarza Wojska Polskiego przy ul. Ettensebaan, na którym pochowano polskich bohaterów, walczących o wyzwolenie tego miasta z niemieckiej okupacji. Według planów projekt powinien zostać zrealizowany do 2019 roku – tak aby Centrum działało już w 75. rocznicę wyzwolenia.

Generaal Maczek Memorial będzie upamiętniać rolę polskich żołnierzy w wyzwoleniu dużej części Holandii z niemieckiej okupacji. Znajdować się tu będą archiwa, centrum dokumentacji i informacji, audytorium z salą filmową oraz miejsce refleksji i pamięci. Centrum będzie też nową siedzibą Muzeum Generała Maczka (Generaal Maczek Museum).

Jak ma wyglądać ten obiekt, z zewnątrz i w środku, zobaczyć można na stronie internetowej projektu: TUTAJ.
A tutaj znajdziemy film (w języku niderlandzkim) na temat centrum: TUTAJ.

Decyzja o przyznaniu fundacji, odpowiadającej za ten projekt (Stichting Generaal Maczek Memorial), miliona euro wsparcia zapadła w trakcie poniedziałkowej wizyty w Bredzie przedstawicieli władz prowincji Brabancja Północna oraz vfonds. „Dla Fundacji V. jest ważne, by na poziomie ogólnokrajowym zwiększyć świadomość tego, jaką rolę odegrali polscy wyzwoliciele. Jest to tym istotniejsze, gdyż w Holandii obecnie mieszka i pracuje wielu Polaków”, napisano na stronie internetowej fundacji.

Szacuje się, że koszt realizacji centrum wyniesie 1,5 mln euro. Wcześniej władze Bredy zarezerwowały 50 tys. euro na przygotowanie projektu i 200 tys. euro na budowę. Wsparcie, choć bardziej o charakterze merytorycznym niż materialnym, obiecało również polskie ministerstwo kultury i dziedzictwa narodowego.

- Polski wkład będzie na przykład polegać na przygotowaniu wystawy, z udziałem polskich kuratorów. Będzie to przede wszystkim wkład w naturze – mówiła w październiku ubiegłego roku lokalnemu dziennikowi „BN De Stem” Marianne de Bie z rady miasta Breda. Wówczas w obchodach wyzwolenia Bredy przez polskich żołnierzy uczestniczył m.in. polski wiceminister kultury Jarosław Sellin, który ze stroną holenderską podpisał w tej sprawie list intencyjny. Informowaliśmy o tym na naszych łamach: TUTAJ.

Breda została wyzwolona z niemieckiej okupacji 29 października 1944 roku przez 1. Dywizję Pancerną pod dowództwem generała Stanisława Maczka. Do wyzwolenia prowincji Brabancja Północna oprócz Polaków przyczynili się także żołnierze amerykańscy, brytyjscy i kanadyjscy, przypomina portal nu.nl.

Milion euro wsparcia to olbrzymi zastrzyk finansowy dla projektu. - Dzięki finansowemu wsparciu Prowincji i Fundacji V. realizacja Memoriału Generała Maczka zbliżyła się wielkimi krokami – powiedział Willem Krzeszewski, prezes zarządu Memoriału, cytowany na stronie internetowej projektu maczekmemorial.nl.

Nie oznacza to jednak, że zebrano już wszystkie niezbędne fundusze. – Bez wsparcia społeczeństwa, firm i organizacji trudno będzie zebrać niezbędne zasoby finansowe – dodał Krzeszewski.

„Wszystkie gminy w Holandii i Belgii, które zostały wyzwolone przez polskich żołnierzy, mogąÂ spodziewać się prośby o symboliczny finansowy wkład w budowę Memoriału Generała Maczka”, czytamy w komunikacie prasowym w języku polskim, opublikowanym na wspomnianej stronie: (https://maczekmemorial.nl/wp-content/uploads/2018/07/180709.Komunikat-prasowy.pdf, tłum. Stichting Serce Polski, Bożena Rijnbout).

...

Bardzo pieknie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:41, 06 Maj 2023    Temat postu:

78 lat temu zdobyto Wilhelmshaven. Kriegsmarine skapitulowała przed Polakami

6 maja 1945 roku 1. Dywizja Pancerna gen. Stanisława Maczka zdobyła twierdzę Wilhelmshaven. Przed Polakami skapitulowało dowództwo floty "Ostfrisland". "Jako przedstawiciel zwycięskich sił zbrojnych sojuszniczych i w imieniu 1. Polskiej Dywizji Pancernej przyjmuję kapitulację twierdzy Wilhelmshave"

...

Spotkał ich właściwie zaszczyt! To mogli być sowieci! Dopiero by doznali ,wyzwolenia'.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Powstanie to ofiarny stos ... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy