Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Polacy w Brazylii!!!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Polska wzorem dla Świata.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:58, 17 Lut 2010    Temat postu: Polacy w Brazylii!!!

Szeroko znane sa w Ameryce Poludniowej zaslugi Polakow...Niestety mniej w Polsce...Wiadomo ze okres po 39 roku sprzyjal tym ktorzy niszczyli Polske a po 89 bylo jeszcze gorzej.Po prostu mialo byc zle o Polakach taka byla ,polityka kulturalna''...Tymczasem:
To dzięki polskim chłopom Brazylia odkryła wóz czterokołowy. Do dziś mówi się o nim "carro polaco" – polski wóz. Przed wojną w Brazylii istniało prawie 300 organizacji polonijnych, a potem dzieci polskie, gdy odezwały się w języku ojczystym, musiały klęczeć na kamieniach. Ale potomkowie Polaków kochają tę czerwoną, gorącą ziemię – mówi Wirtualnej Polsce Teresa Kaczorowska, która opisała historie Polaków w książce "W cieniu araukarii".

Adam Przegaliński: Jak to się stało, że zainteresowała się Pani emigracją polską w Brazylii? Tak mało o niej słyszymy, a jest przecież pod względem liczebności drugim największym skupiskiem Polaków na świecie.

Teresa Kaczorowska: W 1989 r., po trwającym 15 lat remoncie, polski rząd przekazał dawny Zamek Biskupów Płockich w Pułtusku na Dom Polonii. Zostałam jego pierwszą rzeczniczką prasową. Byłam autorką pierwszych tekstów do folderów o tym obiekcie dla naszych rodaków, położonym pięknie nad Narwią, nieopodal Puszczy Białej. Pracowałam tam dwa lata, do dziś należę do tamtejszego oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. Tak zaczęła się moja przygoda z polskimi emigrantami, którzy przyjeżdżali do Pułtuska z całego świata.

W 1994 r. przyjechała do pułtuskiego Zamku po raz pierwszy 40-osobowa grupa Polaków z Brazylii - na kurs kuchni polskiej. Byli w niej Sofia i Oswaldo Kopytowscy z Kurytyby - miasta, w którym ludzi z polskim pochodzeniem jest niewiele mniej niż w Chicago. Dziadek Oswalda Kopytowskiego przyjechał z Polski do Brazylii 100 lat temu. Zostawił w Polsce brata, którego oni pragnęli odszukać. Niesamowite, jak szybko go znaleźli: jedna z pracownic Domu Polonii wzięła książkę telefoniczną miasta Pułtuska, znalazła Janusza Kopytowskiego, który okazał się ich kuzynem. Napisałam w lokalnej prasie reportaż o tym niezwykłym, szalenie wzruszającym spotkaniu. Tekst spodobał się, rodziny zaczęły się odwiedzać. Sięgnęły też po moją wcześniejszą książkę o Polonii brytyjskiej i narodził się pomysł, aby napisać podobną o Polonii brazylijskiej. W 1998 r. Kopytowscy zaprosili mnie do Brazylii, zamieszkałam u nich w Kurytybie, wybierając się z ich domu do innych skupisk polonijnych. Muszę powiedzieć, że zaskoczył mnie patriotyzm i głód polskości u naszych rodaków i ich potomków. Ocenia się, że polskie korzenie ma 1,5 mln Brazylijczyków.
[link widoczny dla zalogowanych]



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:29, 23 Wrz 2012    Temat postu:

Ernest Malinowski - polski inżynier, który został bohaterem w Ameryce Płd..

Polski inżynier nie tylko zbudował kolej transandyjską, lecz także uratował peruwiański port Callao podczas ataku floty hiszpańskiej. "Polska Zbrojna" opisuje niezwykły wpływ Ernesta Malinowskiego na historię Ameryki Południowej.

Hiszpańskie imperium zaczęło upadać jeszcze w XVII stuleciu. Olbrzymie kolonie były jednak utrzymywane aż do początku XIX wieku i dopiero po opanowaniu Hiszpanii przez Napoleona doszło do wyzwolenia się krajów Ameryki Południowej. Madryt nigdy nie pogodził się z tą stratą. Część kolonii uznał za państwa niepodległe. Z niektórymi natomiast w ogóle nie utrzymywał kontaktu, ponieważ uważał je za zbuntowane prowincje, które prędzej czy później powrócą do "prawowitego władcy".

Okazja do przywrócenia dawnych porządków nadarzyła się w latach sześćdziesiątych XIX wieku, kiedy Hiszpanią rządziła Izabela II. Królowa ta nie cieszyła się popularnością. Za jej czasów inwestowano bowiem ogromne pieniądze w armię i marynarkę wojenną, a ludność coraz bardziej ubożała. Aby rozładować to napięcie społeczne, władze postanowiły przeprowadzić serię "małych łatwych wojenek" przeciwko słabszym państwom spoza Europy.

Najpierw zaatakowali Maroko. Konflikt ten (1859–1860) zakończył się dla Hiszpanii zdobyczami terytorialnymi i zyskiem rzędu 20 milionów dolarów (dla porównania: kilkadziesiąt lat wcześniej Hiszpania sprzedała USA całą Florydę za 5 milionów).

Przygotowania do nowej wojny rozpoczęły się dwa lata po podpisaniu pokoju z Marokiem. W 1862 roku do Ameryki Południowej wyruszyła "wyprawa naukowa" złożona z trzech okrętów wojennych, w tym dwóch parowych fregat, kilkuset żołnierzy piechoty morskiej i - dla zachowania pozorów - kilku naukowców.

Dochody z odchodów

Szefem wyprawy był Luis Hernández Pinzón, daleki potomek kapitana Martína Alonso Pinzóna - tego samego, który w 1492 roku dowodził karawelą "Pinta" w wyprawie Kolumba do Nowego Świata. Okręty hiszpańskie zawinęły do Valparaiso w Chile, potem do najważniejszego portu peruwiańskiego w Callao, a następnie wyruszyły w kierunku Kalifornii.

Po opuszczeniu przez eskadrę Callao w połowie 1863 roku kilku hiszpańskich obywateli mieszkających w tym mieście zostało pobitych przez Peruwiańczyków. Pinzón z zadziwiającą szybkością dowiedział się o tym - zawrócił do Callao, zażądał odszkodowania i oficjalnych przeprosin. Bardzo szybko Hiszpanie zażyczyli sobie również zwrotu długów, z którymi Peru rzekomo zalegało od dawna. Na rokowania w tej sprawie przybył specjalny wysłannik Madrytu Eusébio de Salazar. Dyplomata nie pojawił się jednak jako poseł, lecz... królewski komisarz. Innymi słowy, Hiszpania nie zamierzała negocjować z Peru jak z równorzędnym państwem.

Na nic zdały się pokojowe zabiegi przerażonych Peruwiańczyków. Już 14 kwietnia 1864 roku hiszpańska piechota morska zdobyła wyspy Chincha. Trzy niewielkie wysepki były w owym czasie największym skarbem peruwiańskiej gospodarki. Źródło tego bogactwa stanowiło... guano, czyli odchody ptaków będące idealnym naturalnym nawozem. Pieniądze z niego dawały przed inwazją aż 60 procent dochodów całego Peru!

Choć wyspy znajdują się zaledwie 21 kilometrów od wybrzeża, to brak dostatecznie silnej floty uniemożliwiał Peruwiańczykom ich odbicie. Tymczasem na Pacyfiku znajdowała się już cała hiszpańska armada złożona z sześciu okrętów, w tym jednego z najpotężniejszych parowców na świecie - "Numancji".

Nieoczekiwana koalicja

Peru znalazło się w beznadziejnej sytuacji. Blokada portów i handlu zamorskiego mogła stanowić olbrzymi cios dla gospodarki. Prezydent Peru Juan Antonio Pezet nie wypowiedział wojny agresorom i za wszelką cenę starał się załatwić sprawę pokojowo. Tymczasem żądny pieniędzy rząd hiszpański już negocjował sprzedaż zdobytych wysp Brytyjczykom. Ceną za nie miały być Gibraltar albo znaczna suma pieniędzy.

Z pomocą Peru przyszedł najmniej oczekiwany sojusznik. Kiedy hiszpańska kanonierka "Vendecora" zawinęła do chilijskiego portu w Valparaiso, tamtejsze władze odmówiły jej sprzedaży węgla. Hiszpanom powiedziano, że są w stanie wojny i neutralne Chile nie może im nic sprzedać. Problem w tym, że kilka dni wcześniej Chilijczycy hojnie zaopatrzyli w węgiel okręt peruwiański. Na wieść o tej zniewadze głównodowodzący flotą hiszpańską wiceadmirał Juan Manuel Pareja (zastąpił on kilka miesięcy wcześniej Pinzóna) ruszył na czele czterech okrętów do Chile. Do Valparaiso dotarł 17 września 1865 roku, w rocznicę wyzwolenia Chile spod jarzma kolonialnego. Wiceadmirał zażądał od Chilijczyków honorowej salwy z dział na cześć swojej eskadry. Dumni gospodarze odmówili i tydzień później rozpoczęła się wojna.

W listopadzie do Chile dołączyli Peruwiańczycy, którzy obalili rząd Pezeta. Na początku roku 1866 utworzono formalne czwórprzymierze - do koalicji weszły mniejsze państwa: Boliwia i Ekwador. Hiszpanie i tak mieli szczęście.

W centralnej części kontynentu trwała wówczas krwawa wojna między Paragwajem a Brazylią, Argentyną i Urugwajem. Gdyby nie to, część tych państw prawdopodobnie zwróciłaby się przeciwko byłym kolonizatorom.

Wojna na morzu

Nowa sytuacja zaskoczyła Hiszpanów. Nawet ograniczony plan wojny polegający na blokadzie morskiej i szantażu gospodarczym stanął pod znakiem zapytania, kiedy na całym wybrzeżu parowce nie mogły już zaopatrywać się w węgiel. Ponadto Peru wzbogaciło się właśnie o nowe okręty wojenne (parowce "Huáscar" i "Independencia"), a chilijska korweta "Esmeralda" zdobyła hiszpański szkuner przewożący między innymi tajną korespondencję wiceadmirała Parei. Dowódca hiszpański nie mógł znieść upokorzenia i popełnił samobójstwo. Hiszpanie nie zdołali zniszczyć słabszej floty przymierza. Udało im się wprawdzie doprowadzić do bitwy pod Abtao, Peruwiańczycy jednak umiejętnie wykorzystali mielizny i dzięki temu wyszli z niej obronną ręką.

W tej sytuacji nowy głównodowodzący floty hiszpańskiej admirał Casto Méndez Núñez podjął decyzję o zniszczeniu miast portowych sprzymierzonych państw. Jego pierwszą ofiarą stał się główny chilijski port - Valparaiso. Zatopiono w nim całą flotę handlową Chile (łącznie 33 statki), zniszczono też znaczną część miasta. Następnie na celownik wzięto Callao, wrota do peruwiańskiej stolicy Limy.

Armaty na torach

Hiszpanie rozpoczęli atak na Callao 2 maja 1866 roku. Ich flota składała się w tym czasie z siedmiu okrętów wojennych - w tym pancernej "Numancji" - i siedmiu statków pomocniczych. Flotylla dysponująca łącznie 252 działami wpłynęła do portowej zatoki w formacji klina z najsilniejszymi jednostkami na czele. Hiszpanie nie zdawali sobie sprawy, że wchodzą w zasięg dział fortyfikacji wybudowanych pod kierunkiem polskiego emigranta, inżyniera Ernesta Malinowskiego.

Wynalazca, znany przede wszystkim z budowy najwyżej położonej na świecie trasy kolejowej przez Andy, powiedział, że z jednego zniewolonego kraju - Polski - musiał już uciekać i nie zamierza odchodzić z drugiego. Dysponował sporymi środkami z budżetu, więc sprowadził nowoczesne działa i będące najnowszym krzykiem techniki kopuły pancerne. Następnie kierował odpowiednim rozmieszczeniem pozyskanej artylerii. Część została zamontowana na ruchomych platformach kolejowych pomysłu Malinowskiego. Dzięki temu przy ograniczonej liczbie uzbrojenia (niewiele ponad 50 dział) można było rozszerzyć pola ostrzału i używać broni w wielu miejscach.

Bitwa trwała cały dzień. Kosztowała życie ponad pięćdziesięciu Hiszpanów i kilkuset obrońców miasta, w tym ministra obrony Peru Joségo Galvéza. Mimo to zwycięstwo odnieśli Peruwiańczycy. Hiszpańskie okręty utraciły znaczną część uzbrojenia, część z nich musiała zostać wyholowana z zatoki, a sam admirał Núñez odniósł ciężkie obrażenia. W walkach nie ucierpiały port, miasto ani flota handlowa, a zatem cel hiszpańskiego ataku nie został osiągnięty.

Hiszpanie odśpiewali hymn zwycięstwa (w tym momencie wydawało im się jeszcze, że wygrali) i na zawsze opuścili rejon Ameryki Południowej. Do domu wrócili przez Pacyfik i okrążyli Afrykę - tym samym odbyli rejs dookoła świata. Ich wyprawa zakończyła się dwa lata później, a pokój ze sprzymierzonymi państwami południowoamerykańskimi został podpisany dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych XIX wieku. Do tego czasu Izabella II od dawna nie była już królową Hiszpanii. W wyniku przewrotu utraciła tron i wyjechała do Paryża.

Tymczasem Malinowski całą chwałę za zwycięstwo starał się przypisać poległemu Galvézowi. Zdobyty szacunek zamierzał wykorzystać wyłącznie do zdobywania środków na dzieło swojego życia: budowę kolei transandyjskiej. Zmarł na atak serca dopiero 33 lata po obronie Callao. Do dzisiaj jego nazwisko widnieje na pomnikach obrońców portu.

Maciej Szopa, "Polska Zbrojna"

Zastał Peru drewniane, zostawił żelazne

Ernesta Malinowski urodził się w Sewerynach na Wołyniu. Niewiele wiadomo o jego pierwszych latach życia. Nie ma pewności na przykład co do tego, czy wziął udział w powstaniu listopadowym, ponieważ według jednych źródeł miał wówczas 23 lata, a według innych zaledwie 13. Pewne jest jednak, że wraz z rodziną musiał uciekać z kraju po 1831 roku, a następnie mieszkał w Algierii i we Francji, gdzie ukończył prestiżową szkołę inżynierską École des Ponts et des Chausseés. Do Peru trafił 21 lat po ucieczce z Polski. Jako inżynier rządowy i specjalista do spraw kolei zajął się projektowaniem mostów i linii kolejowych. W 1959 roku Malinowski przedstawił władzom w Limie swoje największe dzieło: projekt kolei przez Andy. Został on zatwierdzony dopiero w 1871 roku po wojnie z Hiszpanią. Po ukończeniu budowy przez ponad sto lat była to najwyżej położona linia kolejowa na świecie.

>>>>

Tak ! Slawa Polaski rosla gdy ... nie bylo takiego panstwa ! Wparwdzie żydzi tez panstwa nie mieli ale sytuacja ich byla inna . Mieszkali w zwartych spolecznosciach i dzialali kolektywnie . Natomiast Poalcy wybijali sie kazdy OSOBISCIE . Zgodnie zreszta z duchem narodu ! :O)))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:19, 27 Mar 2014    Temat postu:

Wystawa o osiągnięciach polskich inżynierów w Peru - od piątku

Dorobek polskich inżynierów w Peru zostanie zaprezentowany podczas wystawy, która zostanie otwarta w piątek w Centrum Wykładowym Politechniki Poznańskiej. Na kilku planszach znajdą się również informacje o polsko-peruwiańskich stosunkach dyplomatycznych.

- Główny nacisk chcemy położyć na aspekt technologiczno-inżynieryjny, czyli pracę polskich architektów, inżynierów i budowniczych, którzy w XIX i na początku XX wieku licznie wyjeżdżali do Peru i tam pracowali - powiedziała Ilona Długa z Uczelnianego Centrum Kultury Politechniki Poznańskiej.

Na wystawie poznać będzie można dorobek Ernesta Malinowskiego, który w Peru zbudował Centralną Kolej Transandyjską, docierającą na wysokość ponad 4800 m. n.p.m.. Do niedawna posiadała ona najwyżej położony na świecie odcinek torów.

Zaprezentowane będą osiągnięcia prof. Ryszarda Małachowskiego, który był twórcą przebudowy Starego Miasta w stolicy Peru Limie, a także Aleksandra Babińskigo, Władysława Klugera, czy prof. Edwarda Habicha. - Wpływ polskich inżynierów na rozwój Peru był bardzo duży. Nie bez powodu w stolicy Peru Limie polskim inżynierom postawiono pomnik - zaznaczyła Długa.

Jak zaznaczają organizatorzy, pretekstem do przygotowania wystawy jest 90. rocznica podpisania umowy międzyrządowej. Peru było jednym z pierwszych państw, które po odzyskaniu przez Polskę niepodległości zdecydowało się rozpocząć z nią współpracę.

Na wystawie zobaczyć będzie można zobaczyć plansze obrazujące historię stosunków dyplomatycznych pomiędzy Polską i Peru, która sięga 1923 roku, kiedy podpisana została polsko-peruwiańska umowa o współpracy.

Wystawę będzie można oglądać do 15 kwietnia.

...

Tak Polacy wszedzie niesli dobro a tu co ciekawe techniczne ! Malo kto wie SmileSmileSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:00, 06 Sie 2014    Temat postu:

Polonia z Ameryki Południowej poznaje polską kulturę i tradycje

20 Polaków z Brazylii i Argentyny uczestniczy w Kielcach w III Szkole Polskiej Kultury i Tradycji. Przez dwa tygodnie potomko­wie emigrantów będą uczyli się języka polskiego, poznawali hi­storię kraju i zwiedzali Polskę.

Polacy z Ameryki Południowej przyjechali do Kielc na zaprosze­nie władz miasta - to 18 Brazylijczyków i dwoje Argentyńczy­ków. Prezydent Wojciech Lubawski podczas dzisiejszego spotka­nia z Polonią podkreślił że wie, jak wiele znaczy kontakt potom­ków emigrantów z ojczyzną.

- To niezwykle wzruszające, że są ludzie, z których rodzin od kilku pokoleń nikt nie był w Polsce, a oni dalej mówią po polsku. To jest fenomen. Te wizyty są bardzo potrzebne, więc mam na­dzieję, że będziemy je kontynuować - powiedział Lubawski.

Projekt organizacji szkoły był inicjatywą prowincjała Towarzy­stwa Chrystusowego w Brazylii ks. Kazimierza Długosza, który wychowywał się w Kielcach, a od 1992 r. pracuje w Ameryce Połu­dniowej. Dwa poprzednie turnusy zorganizowano w stolicy woje­wództwa świętokrzyskiego w 2010 r. i 2012 r.

26-letni Cleimar Jose Kominkiewicz, nazwany przez polskich opiekunów „Józiem”, jest praprawnukiem emigranta, który do stanu Rio Grande do Sul na południu Brazylii wyjechał pod ko­niec XIX wieku. Jak powiedział dziennikarzom Jose, języka uczył się od dziadków i rodziców, i cały czas chce go doskonalić.

- Jestem w Polsce pierwszy raz, ale muszę tu jeszcze przyjechać. Następnym razem będę szukał korzeni swojej rodziny. Utrzymu­ję przez internet kontakty z Polakami, których poznałem w 2013 r. na Światowych Dniach Młodzieży w Rio de Janeiro - dodał.

Jose, podobnie jak jego przodkowie, jest rolnikiem. Gospodaruje na 35 hektarach, co jak zapewnił – w Brazylii oznacza „bardzo małe gospodarstwo”. W Polsce, podoba mu się dobra infrastruktu­ra, porządek na ulicach i przyjazne nastawienie ludzi.

Z kolei Argentynka, która do Kielc przyjechała razem z bratem, wzruszona dziękowała, że mogła odwiedzić kościół, w którym ochrzczono ich ojca – pochodził z okolic Ostrowca Świętokrzyskie­go. Do Ameryki wyemigrował w 1928 r., wcześniej walczył w Bi­twie Warszawskiej 1920 r.

- Mimo, że ci ludzie są często emigrantami w czwartym i piątym pokoleniu, nadal posługują się językiem polskim i kochają kraj, ale niewiele o nim wiedzą. Dzięki wizycie mogą poznać Polskę i spełnić marzenia swoich przodków, odwiedzając rodzinną zie­mię - powiedział ksiądz Długosz.

Goście 12 września będą uczestniczyli w odsłonięciu w Kielcach pomnika marszałka Józefa Piłsudskiego – uroczystość zaplanowa­no z okazji 100 rocznicy wkroczenia do miasta I Kompanii Kadro­wej. Jak mówił ksiądz Długosz, Polacy w Ameryce Południowej, dla okazania wdzięczności wobec marszałka za czyny, które po­mogły Polsce odzyskać niepodległość, nazwali dwie miejscowości w swoich nowych ojczyznach imionami córek Piłsudskiego: Wanda w Argentynie i Jagoda (nazwa dziś zmieniona) w Brazy­lii. W grupie są osoby pochodzące z okolic tych miejscowości.

Pobyt Polonii w Kielcach koordynuje dyrektorka Domu Kultury „Zameczek”, Teresa Wołczyk-Rosołowska. Jak mówiła, Brazylij­czycy i Argentyńczycy będą uczyli się języka polskiego, wysłucha­ją też wykładów o historii kraju. Poznają polskie zwyczaje i trady­cje, związane m.​in. z symboliką Świąt Wielkanocnych i Bożego Narodzenia – sami przygotują kolację wigilijną. Będę uczyli się „Mazurka Dąbrowskiego”, pieśni legionowych i biesiadnych.

Grupa zdążyła już zwiedzić Warszawę - byli m.​in. w Muzeum Po­wstania Warszawskiego i Sejmie. Pojadą także do Krakowa, Wie­liczki, Wadowic, Częstochowy. Zwiedzą zabytki i muzea Kielc oraz Park Etnograficzny w Tokarni i Dworek Henryka Sienkiewi­cza w Oblęgorku; pojadą również na Św. Krzyż i do Bałtowa.

Obecnie w Brazylii mieszka około 1,5 mln osób o polskich korze­niach. Pierwsze zorganizowane grupy emigrantów, głównie chło­pów, przybyłych do stanów Santa Catarina i Parana w 1869 r. Do 1938 r. Polacy żyjący w Brazylii posługiwali się rodzimym języ­kiem, zawierali małżeństwa głównie między sobą, kultywowali tradycję. Po II wojnie światowej rozpoczął się rządowy proces na­cjonalizacji - zlikwidowano wówczas 335 polskich towarzystw i 200 szkół, zamknięto organizacje i czasopisma.

Odrodzenie świadomości narodowej nastąpiło po wyborze Karo­la Wojtyły na papieża. W 1990 r. powstała Centralna Reprezenta­cja Wspólnoty Brazylijsko-Polskiej w Brazylii.

...

Tak trzeba utrzymywać kontakt .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:49, 14 Lip 2015    Temat postu:

Rozdzieliła ich wojna, złączył internet
akt. 14 lipca 2015, 08:43
Potomek Polaka stał się bohaterem Argentyny, gdy dzięki mediom społecznościowym odnalazł rodzinę w Polsce. - Spoglądając w niebo, myślę: Bolesławie, misja wykonana - mówi "Rzeczpospolitej" Alejandro Trybuchowicz. Jest mieszkańcem Claromecó, niewielkiej miejscowości w prowincji Buenos Aires, położonej nad brzegiem Atlantyku. Jego nazwisko zna już jednak niemal cała Argentyna. Stało się to właśnie za sprawą misji, którą powierzył mu przed śmiercią ojciec Bolesław.

Alejandro Trybuchowiczowi udało się odnaleźć w Polsce rodzinę, którą ojciec zostawił, udając się na emigrację. Ojca zmusiła do wyjazdu II wojna światowa. Przed jej wybuchem mieszkał z żoną i córką Stasią w Brześciu na terenie dzisiejszej Białorusi. Zaciągnął się do polskiego wojska, a po klęsce kampanii wrześniowej wywieziono go do obozu jenieckiego NKWD na Syberii. Żona trafiła z kolei do obozu koncentracyjnego w Treblince. Wcześniej córkę Stasię udało się pozostawić pod opieką krewnych.

Cała trójka cudem przeżyła wojnę. Jednak nigdy nie dane jej było się ze sobą złączyć. Bolesław zaciągnął się do uformowanej w Związku Sowieckim armii generała Andersa, z którą przeszedł szlak bojowy i walczył pod Monte Cassino. Po zakończeniu wojny uznał, że powrót do kraju byłby zbyt niebezpieczny.

Zdecydował się na Argentynę, bo liczna Polonia w tym kraju podczas wojny wspierała polskich żołnierzy paczkami żywnościowymi. Ożenił się z Włoszką, a owocem tego małżeństwa jest m.in. Alejandro.

"W dniu śmierci ojciec zostawił mi dziedzictwo"

Jednak nie pozbył się tęsknoty za ojczyzną. - Nigdy nie widziałem go uśmiechniętego. Gdy szedł na ryby, zawsze spoglądał ponad horyzont oceanu, tak jakby próbował znaleźć tam odpowiedź na swoje pytania i wypatrzyć ojczyznę - wspomina Alejandro Trybuchowicz.

Szczególna więź połączyła go z ojcem przed jego śmiercią w grudniu 1980 roku. To wtedy Alejandro uznał, że nie spocznie, póki nie znajdzie siostry Stasi. - W dniu śmierci ojciec zostawił mi dziedzictwo. Wymalował w moim sercu drogę, mapę trwałą jak przeznaczenie - mówi pan Alejandro.

Stasię bezskutecznie próbował znaleźć za pośrednictwem polskiej ambasady w Buenos Aires. Gdy pojawił się internet, założył w języku angielskim stronę Poszukując Stasi Trybuchowicz, która działa do dziś. Bezskutecznie. - 25 lat minęło bez żadnych wieści - wspomina.

Jego świat stanął na głowie 1 stycznia 2012 roku. Wtedy dostał na Facebooku zaproszenie do grona znajomych od osoby, której nazwisko pierwotnie nic mu nie mówiło. Ta osoba napisała: "Jestem synem Stasi i nazywam się Sławomir. Jak się masz, wujku?". - Zapłakany zszedłem na dół i zdołałem tylko wydusić do swojej żony: znalazłem swoją rodzinę - opowiada Trybuchowicz.

Zaczął komunikować się z krewnymi przez internet i z zaskoczeniem poznał tajemnice, które skrywał przed nim ojciec. Okazało się, że zostawił w Polsce nie jedną córkę, ale trzy. Oprócz Stasi była to Helena i nieżyjąca już Czesia. Dlaczego to ukrył? Być może bał się reakcji drugiej żony w Argentynie. Wyszło też na jaw, że w 1952 roku, zanim ją poznał, Bolesław usiłował część rodziny, z którą był w kontakcie listownym, sprowadzić do Ameryki Południowej.

Po internetowych rozmowach z krewnymi Alejandro zdecydował się przyjechać do Polski, a wcześniej jego historia stała się już głośna w Argentynie. Zaczęło się od mediów lokalnych. - W narodzie argentyńskim niemal każdy ma korzenie imigranckie, mój pierwszy wywiad odbił się szerokim echem - wspomina.

W efekcie sprawą zainteresował się "La Nación", czołowy konserwatywny dziennik argentyński o historii sięgającej XIX wieku. Nazwał historię wzruszającą. Rozmowę z Alejandro wyemitowała popularna rozgłośnia radiowa Mitre, a informacja przebiła się nawet za granicę do jednego z dwóch największych dzienników w Peru "La República".

Trybuchowicz stał się w Argentynie lokalnym celebrytą

W najdrobniejszych szczegółach sprawę zaczął jednak opisywać lokalny dziennik "La Voz del Pueblo" z siedzibą w pobliskim mieście Tres Arroyos. Wysłał nawet specjalnego korespondenta, gdy Alejandro Trybuchowicz w połowie maja przyjechał do Polski.

Jego rodzina mieszka obecnie w województwach dolnośląskim i lubuskim. W Polsce spotkał obie żyjące siostry oraz kilkoro siostrzeńców i siostrzenic z rodzinami. "Odtąd Alejandro nazywa się Olek" - emocjonował się korespondent "La Voz del Pueblo". Relacjonował też, że dość często można usłyszeć tu polskie słowo "wujek".

Obserwując łamy "La Voz del Pueblo", można dojść do wniosku, że Alejandro stał się w Argentynie lokalnym celebrytą. "Rodzina Trybuchowiczów znów wszystkich zaskoczyła" - napisał na przykład dziennik pod koniec maja, informując o narodzinach Mai, pierwszej prawnuczki Bolesława. Gazeta zamieściła zdjęcie Alejandro pochylonego nad szpitalnym łóżeczkiem z informacją, że zwracał się do dziecka słowami: "buzi, buzi".

Alejandro Trybuchowicz w Polsce spędził niemal miesiąc. Powiedział "Rzeczpospolitej", że płakał, przekraczając polską granicę, zarówno za pierwszym, jak i za drugim razem. - Myślę, że nikt nigdy nie widział mnie tak szczęśliwego jak wtedy w Polsce. Jednak był tam ze mną ktoś jeszcze. Czułem, że w podróży towarzyszył mi ojciec - podkreśla.

Wiktor Ferfecki

...

Proszę bardzo Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133614
Przeczytał: 65 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:45, 08 Cze 2023    Temat postu:

Dzień Polskiego Osadnika w Argentynie

Dziś w Argentynie obchodzone jest święto „Día del Colono Polaco – Dzień Polskiego Osadnika”. Dzień ten w Argentynie jest oficjalnym świętem państwowym.

...

Tak bo Argentyna to takie USA poludnia ten sam klimat taki sam kraj migrantów. Bo nie wszystkie kraje ,latynoskie' są takie same. Paragwaj w ogóle nie jest zresztą latynoski. To kraj ludności rodzimej wywodzącej się dżungli! Tak rozróżniam kraje Ameryki łacińskiej! Taki ze mnie mędrzec! A nawet znam historię! Co ich naprawdę rozkłada bo nikt w Europie tego nie rozróżnia poza podróżnikami i profesorami studiów amerykanistycznych.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wybić się na Niepodległość! / Polska wzorem dla Świata. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy