Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Komunizm - co dzień horror ! Korea Północna !
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:07, 19 Kwi 2013    Temat postu:

Żaneta Gotowalska | Onet
Korea Płn. z perspektywy Południa. Hosaniak: każdą historię przeżywam tak samo
Korea Pół­noc­na, fot.​AFP - KNS

- Prze­ży­wam każdą hi­sto­rię tak samo. Gdy nie uda nam się komuś pomóc i sły­szę, że w trak­cie uciecz­ki mu­sie­li po­cho­wać kogoś z grupy, bo umarł z wy­czer­pa­nia. Ale mamy też stu­den­tów, któ­rzy w Korei Płn. byli dzieć­mi ulicy, wy­ja­da­li od­pad­ki pod­nie­sio­ne z ziemi, a tu dzię­ki po­mo­cy skoń­czy­li stu­dia - po­wie­dzia­ła w roz­mo­wie z One­tem Jo­an­na Ho­sa­niak, Polka, która pra­cu­je w seul­skiej or­ga­ni­za­cji Ci­ti­zen's Al­lian­ce for North Ko­re­an Human Ri­ghts po­ma­ga­ją­cej uchodź­com z Pół­no­cy.

Z Jo­an­ną Ho­sa­niak roz­ma­wia­ła Ża­ne­ta Go­to­wal­ska.

Ża­ne­ta Go­to­wal­ska: Wie­lo­krot­nie do­cie­ra­ją do nas in­for­ma­cje na temat tego, jak wiele osób de­cy­du­je się na to, by uciec z Korei Pół­noc­nej. Jaki jest los tych uchodź­ców?

Jo­an­na Ho­sa­niak: Chiny trak­tu­ją uchodź­ców z Korei Pół­noc­nej, jako nie­le­gal­nych imi­gran­tów. Nie uzna­ją ich za uchodź­ców, mimo że po de­por­ta­cji do KRLD (Ko­re­ań­ska Re­pu­bli­ka Lu­do­wo-De­mo­kra­tycz­na) wszy­scy muszą odbyć mniej­sze czy więk­sze kary. W związ­ku z tym ani NGOsy (Non-go­vern­men­tal or­ga­ni­za­tion - Or­ga­ni­za­cje Po­za­rzą­do­we - red.), ani Biuro Ko­mi­sa­rza ds. Uchodź­ców ONZ nie mają do­stę­pu do pro­win­cji gra­ni­czą­cych z Koreą Pół­noc­ną, więc ofi­cjal­nie nie jest nam wia­do­mo, ile osób jest od­sy­ła­nych z po­wro­tem do Korei Pół­noc­nej.

Takie ne­ga­tyw­ne przy­pad­ki są nam znane je­dy­nie wów­czas, je­że­li ktoś z na­szych współ­pra­cow­ni­ków po­in­for­mu­je o ta­kiej "wpad­ce" lub do­ty­czy to osób, któ­rym nasza or­ga­ni­za­cja bez­po­śred­nio pró­bo­wa­ła dać schro­nie­nie. Dla­te­go ne­ga­tyw­nych za­koń­czeń z pew­no­ścią jest dużo wię­cej, niż o nich wiemy.

Poza tym, wszyst­kie or­ga­ni­za­cje oraz mi­sjo­na­rze, któ­rzy dzia­ła­ją na te­re­nie Chin robią, to w za­gro­że­niu aresz­tem. Je­ste­śmy w sta­nie do­trzeć tylko do ogra­ni­czo­nej licz­by uchodź­ców. Po­zy­tyw­nych za­koń­czeń na pewno jest o wiele mniej, bo tylko nie­licz­ni mają szczę­ście prze­do­stać się do Korei Po­łu­dnio­wej.

Czy prze­wa­ża­ją hi­sto­rie z do­brym, czy ze złym za­koń­cze­niem? Która z hi­sto­rii osób, które ucie­kły z re­żi­mu Kim Dzong Una, za­pa­dła Pani naj­bar­dziej w pa­mię­ci?

Oso­bi­ście prze­ży­wam każdą hi­sto­rię tak samo. Gdy nie uda nam się komuś pomóc i np. wiemy, że dana osoba zo­sta­ła aresz­to­wa­na albo gdy sły­szę przy­pad­ki na­szych uczniów, któ­rzy stra­ci­li swo­ich bli­skich czy też, że gdzieś w trak­cie uciecz­ki mu­sie­li po­cho­wać kogoś z grupy, bo umarł z wy­czer­pa­nia w Mon­go­lii czy La­osie. Cza­sem takie przy­pad­ki zda­rza­ją się, zwłasz­cza tym, któ­rzy de­cy­du­ją się na przej­ście przez kraje trze­cie na wła­sną rękę.

Ale naj­bar­dziej pa­mię­tam te sy­tu­acje, które są ra­do­sne, np. mamy stu­den­tów, któ­rzy w Korei Pół­noc­nej byli dzieć­mi ulicy, przy­kry­wa­li się w nocy tor­ba­mi pla­sti­ko­wy­mi i wy­ja­da­li od­pad­ki pod­nie­sio­ne z ziemi, a tu dzię­ki po­mo­cy skoń­czy­li stu­dia, otrzy­ma­li za­gra­nicz­ne sty­pen­dia, do­sta­li dobrą pracę w du­żych fir­mach czy w in­sty­tu­cjach pań­stwo­wych. Mamy kil­ka­na­ście osób z ta­ki­mi suk­ce­sa­mi i to naj­bar­dziej cie­szy, bo daje nam na­dzie­ję.

Czy za­uwa­ża Pani róż­ni­cę po­mię­dzy Koreą Pół­noc­ną za cza­sów Kim Dzong Ila, a Koreą pod wła­dzą Kim Dzong Una?

Naj­więk­szym pro­ble­mem jest za­ostrze­nie kon­tro­li w spo­łe­czeń­stwie, które zo­sta­ło wpro­wa­dzo­ne pod ko­niec życia Kim Dzong Ila i jest kon­ty­nu­owa­ne przez syna. Uszczel­nie­nie gra­nic, kon­tro­la, kto uciekł, kto ma ro­dzi­ny na Po­łu­dniu jest bar­dzo do­kucz­li­wa i nie­bez­piecz­na dla wielu osób.

Taka wi­docz­na róż­ni­ca, to po­stę­pu­ją­ca za­paść go­spo­dar­cza w kraju (więk­szość prze­my­słu, oprócz zbro­je­nio­we­go, już nie pro­du­ku­je) przy jed­no­cze­snych na­kła­dach fi­nan­so­wych w sto­li­cy. Po­wsta­ją nowe miej­sca do za­ba­wy, re­stau­ra­cje, bloki miesz­kal­ne, licz­ba za­gra­nicz­nych sa­mo­cho­dów wzro­sła bar­dzo w Pjon­gjan­gu.

Py­ta­nie oczy­wi­ście, skąd reżim bie­rze na to pie­nią­dze i czy nie jest to spon­so­ro­wa­ne z przy­mu­so­wych na­kła­dów ludzi. Na przy­kład w nie­któ­rych mia­stach poza sto­li­cą od­no­wio­no szko­ły i szpi­ta­le, ale koszt mu­sie­li po­nieść pra­cow­ni­cy, któ­rzy prze­ło­ży­li ten cię­żar na pa­cjen­tów i uczniów. Przy tak ogrom­nej bie­dzie, reżim na­kła­da na ludzi do­dat­ko­we cię­ża­ry fi­nan­so­we, mimo że cały sys­tem kart­ko­wy już dawno upadł i tylko nie­licz­ni uprzy­wi­le­jo­wa­ni mogą li­czyć na przy­dzia­ły żyw­no­ści.

Resz­ta zwy­kłych ludzi stara się już od po­ło­wy lat 90. prze­trwać jakoś, żyjąc z han­dlu, prze­my­tu i do­ryw­czych pry­wat­nych zle­ceń, które nie za­wsze są w sta­nie po­kryć za­po­trze­bo­wa­nia ro­dzi­ny. Dla­te­go do­dat­ko­we ob­cią­że­nia są tak uciąż­li­we dla spo­łe­czeń­stwa. Dla­te­go też obec­nie wy­two­rzy­ła się sy­tu­acja, że tylko ci, któ­rzy mają pie­nią­dze wy­sy­ła­ją dzie­ci do szko­ły. Mogą oni rów­nież sko­rzy­stać z badań w szpi­ta­lu albo kupić leki na czar­nym rynku.

Poza tym stale ro­sną­ca ko­rup­cja, na którą reżim przy­my­ka oko, wiąże sie z li­be­ra­li­za­cją za­ostrzeń, ale rów­nież i z ob­cią­że­nia­mi dla zwy­kłych oby­wa­te­li. Dla­cze­go? Po­nie­waż za wszyst­ko trze­ba za­pła­cić, a ci, któ­rzy mają ja­ką­kol­wiek wła­dzę (czy to kon­duk­tor, czy po­li­cjant czy bez­pie­ka), wy­ko­rzy­stu­ją sy­tu­ację na­kła­da­jąc na ludzi róż­ne­go ro­dza­ju "ha­ra­cze". Pa­so­ży­tu­ją na zwy­kłych oby­wa­te­lach, któ­rzy sta­ra­ją się prze­żyć.

Czy oso­bom, które ucie­ka­ją z Korei Pół­noc­nej i tra­fia­ją np. do Korei Po­łu­dnio­wej, łatwo jest za­akli­ma­ty­zo­wać się w nowym śro­do­wi­sku? Na jakie pro­ble­my na­po­ty­ka­ją? Jaka jest ich kon­dy­cja psy­chicz­na i fi­zycz­na?

Naj­ła­twiej za­akli­ma­ty­zo­wać się jest naj­młod­szym. Cho­ciaż i oni czę­sto nie przy­zna­ją się w szko­łach, że są z Korei Pół­noc­nej, bo zda­rza się, że są wy­śmie­wa­ni. Po­nie­waż w Korei Po­łu­dnio­wej nie mówi się dużo o tym, co dzie­je się w Korei Pół­noc­nej i dla­cze­go ci lu­dzie stam­tąd ucie­ka­ją, młode po­ko­le­nie trak­tu­je Koreę Pół­noc­ną, jako zu­peł­nie obcy kraj, gdzieś da­le­ko. Rów­nie do­brze można by­ło­by im mówić o Su­da­nie, taki sam byłby odzew.

Dla­te­go cza­sa­mi ci ucie­ki­nie­rzy, któ­rzy przy­zna­ją się ró­wie­śni­kom, że są z Pół­no­cy, trak­to­wa­ni są jak "małp­ki", które trze­ba zo­ba­czyć, do­tknąć i o wszyst­ko wy­py­tać. Czę­sto ci z Pół­no­cy są dużo niżsi wzro­stem, ale wie­ko­wo śred­nio 3-5 lat star­si od swo­ich ró­wie­śni­ków w kla­sie, ze wzglę­du na ogrom­ne róż­ni­ce w edu­ka­cji.

Dla­te­go bar­dzo czę­sto nie mogą na­wią­zać przy­jaź­ni, bo nie mają kon­tak­tu z ró­wie­śni­ka­mi. Poza tym mło­dzież po­łu­dnio­wo­ko­re­ań­ska żyje w bo­ga­tym, no­wo­cze­snym spo­łe­czeń­stwie, nie ro­zu­mie pro­ble­mów, z któ­ry­mi bo­ry­ka­ją się ci z Pół­no­cy i nie ma za sobą tak dra­ma­tycz­nych do­świad­czeń. Dla­te­go też bra­ku­je im głęb­sze­go po­ro­zu­mie­nia. To do­ty­czy oczy­wi­ście za­rów­no młod­sze­go, jak i star­sze­go po­ko­le­nia.

Czy Korea Płd. przyj­mu­je uchodź­ców z Korei Płn. z otwar­ty­mi ra­mio­na­mi? Czy­taj dalej!

Jakie są pod­sta­wo­we róż­ni­ce po­mię­dzy Ko­re­ań­czy­ka­mi z Po­łu­dnia a tymi z Pół­no­cy?

Róż­ni­ce roz­po­czy­na­ją się od róż­nic ję­zy­ko­wych, bo przez ponad 60 lat słow­nic­two bar­dzo się zróż­ni­co­wa­ło. W Korei Pół­noc­nej nie ma czę­sto słów zwią­za­nych z tech­no­lo­gią, ban­ko­wo­ścią czy nauką, któ­rych używa sie w Korei Po­łu­dnio­wej. Dużo jest za­po­ży­czeń z an­giel­skie­go, któ­rych na Pół­no­cy w ogóle nie ma. Cza­sem nawet po­tocz­ne słowa są zu­peł­nie różne w obu kra­jach. Dla­te­go Ko­re­ań­czy­cy z Pół­no­cy muszą na­uczyć się ję­zy­ka i oby­cza­jów tu pa­nu­ją­cych na nowo.

Dużym pro­ble­mem są oczy­wi­ście psy­cho­lo­gicz­ne trau­my, które prze­szli, i które czę­sto po­wo­du­ją de­pre­sje. Pro­cent sa­mo­bójstw jest dużo wyż­szy wśród ucie­ki­nie­rów z Korei Pół­noc­nej niż wśród miesz­kań­ców Korei Po­łu­dnio­wej. Z jed­nej stro­ny cie­szą się, że mają tu lep­sze życie, że nie muszą się bać. Z dru­giej stro­ny życie w tak no­wo­cze­snym kraju wiele osób prze­ra­sta i tę­sk­nią za swoją ro­dzi­ną, przy­ja­ciół­mi, miej­scem, z któ­re­go po­cho­dzą. Rzad­ko komu udaje sie uciec całą ro­dzi­ną.

Pro­ble­my są rów­nież w na­ucze­niu się no­we­go za­wo­du i z ra­dze­niem sobie w pracy. Wiele osób cho­ru­je, bo wszel­kie cho­ro­by, któ­rych nie mogli wy­le­czyć, bo nie mieli pie­nię­dzy, mogą za­cząć le­czyć do­pie­ro tutaj w Korei Po­łu­dnio­wej. Są tutaj bo­wiem ob­ję­ci ubez­pie­cze­niem. Do­dat­ko­wo leki są do­to­wa­ne dla nas wszyst­kich przez pań­stwo, więc są bar­dzo tanie, a cza­sem i bez­płat­ne.

Czy wła­dze Korei Po­łu­dnio­wej przyj­mu­ją takie osoby z otwar­ty­mi ra­mio­na­mi, czy ob­da­rza­ją ich ogra­ni­czo­nym za­ufa­niem?

Każdy Ko­re­ań­czyk z Pół­no­cy jest prze­słu­chi­wa­ny przez służ­by spe­cjal­ne Korei Po­łu­dnio­wej po przy­by­ciu. Do­pie­ro potem prze­cho­dzi trzy­mie­sięcz­ne szko­le­nie w spe­cjal­nych ośrod­kach rzą­do­wych. Cho­dzi o to, żeby wy­ła­pać szpie­gów albo zi­den­ty­fi­ko­wać osoby, które będą pod ukry­tym nad­zo­rem.

W końcu oba kraje są nadal w sta­nie wojny. Poza tym przy­jeż­dża­ją tu osoby z Pół­no­cy, które mają ważne in­for­ma­cje i które mogą być obiek­tem od­we­tu ze stro­ny re­żi­mu ko­re­ań­skie­go. Rów­nież wielu dzia­ła­czy jest pod ochro­ną ze stro­ny po­li­cji po­łu­dnio­wo­ko­re­ań­skiej, bo otrzy­my­wa­li po­gróż­ki, czy wy­ko­nu­ją dzia­ła­nia bar­dzo nie­wy­god­ne dla re­żi­mu pół­noc­no­ko­re­ań­skie­go, np. wy­sy­ła­ją ba­lo­ny z in­for­ma­cja­mi do Korei Pół­noc­nej.

Wszy­scy nowo osie­dle­ni otrzy­mu­ją jed­no­cze­śnie ogrom­ną pomoc fi­nan­so­wą od rządu po­łu­dnio­wo­ko­re­ań­skie­go (wy­na­jem miesz­ka­nia, pomoc na życie). Mają pre­fe­ren­cyj­ne ulgi do­ty­czą­ce eg­za­mi­nów na stu­dia czy pomoc dla pra­co­daw­ców, któ­rzy za­trud­nia­ją osoby z Pół­no­cy.

Jakie na­stro­je pa­nu­ją obec­nie w Korei Po­łu­dnio­wej? Czy wpro­wa­dzo­no ja­kieś do­dat­ko­we środ­ki bez­pie­czeń­stwa zwią­za­ne z groź­ba­mi ze stro­ny przy­wód­cy Korei Pół­noc­nej?

Ko­re­ań­czy­cy z Po­łu­dnia jak i ob­co­kra­jow­cy, któ­rzy żyją tu od lat są przy­zwy­cza­je­ni do po­gró­żek ze stro­ny Korei Pół­noc­nej. To żadna no­wość i w sumie dla wszyst­kich temat ten stał się nudny. Ko­re­ań­czy­cy są pewni pa­ra­so­la, który roz­to­czy­ły nad nimi Stany Zjed­no­czo­ne i wie­dzą, że w razie czego mogą li­czyć na pomoc so­jusz­ni­ka. Poza tym wiele osób wie, że Korei Pół­noc­nej ra­czej za­le­ży na ko­lej­nych ustęp­stwach, a nie na sa­mo­bój­czym ataku. Po co mie­li­by uni­ce­stwiać swoją dojną krowę?

Świat ma za­bu­rzo­ny obraz Korei Pół­noc­nej. Z jed­nej stro­ny po­ja­wia­ją się zdję­cia agen­cyj­ne, które po­ka­zu­ją dobrą, spo­koj­ną stro­nę Korei. Z dru­giej, wy­cie­ka­ją filmy, które po­ka­zu­ją, jak Korea wy­glą­da "na­praw­dę". Czy była Pani w Korei Pół­noc­nej? Jaki obraz tego kraju zo­stał w Pani pa­mię­ci?

Byłam w Ka­eson­gu w spe­cjal­nej stre­fie go­spo­dar­czej wy­bu­do­wa­nej przez Koreę Po­łu­dnio­wą, w któ­rej pra­cu­ją Ko­re­ań­czy­cy z Pół­no­cy. Przede wszyst­kim ude­rzy­ła mnie ogrom­na bieda, wi­docz­na zaraz po wjeź­dzie. Niby drogi i słupy elek­trycz­ne zo­sta­ły po­sta­wio­ne przez Koreę Po­łu­dnio­wą, ale w nie­wiel­kiej od­da­li widać było zu­peł­nie upa­da­ją­cą in­fra­struk­tu­rę pół­noc­no­ko­re­ań­ską. To było bar­dzo przy­kre do­zna­nie. Takie uwi­docz­nie­nie, jak bar­dzo różne są te dwa kraje. Ży­je­my tak nie­da­le­ko od sie­bie, a są to dwa różne świa­ty.

Oczy­wi­ście, mia­łam spe­cjal­ną ob­sta­wę ze stro­ny Korei Pół­noc­nej, któ­rej nie mieli inni. Mój "opie­kun" miał naj­now­sze wia­do­mo­ści o tym, co się dzie­je w Korei Po­łu­dnio­wej i sta­rał się mnie wy­py­tać o wszyst­ko. Ja spe­cjal­nie sie nie oba­wia­łam, wów­czas jesz­cze nie było aresz­tów ob­co­kra­jow­ców, które po­ja­wi­ły się póź­niej. Na­to­miast prze­ra­że­ni byli moi ro­dzi­ce i or­ga­ni­za­to­rzy tego wy­jaz­du. Za­sta­na­wia­li się, czy dam radę "wy­je­chać", bo wje­chać do tego kraju to nie pro­blem.

Świat co jakiś czas obie­ga in­for­ma­cja, że w Korei Pół­noc­nej są obozy kon­cen­tra­cyj­ne. Jak Po­łu­dnie od­no­si się wobec tych kwe­stii? Czy do­cho­dzą do Pań­stwa in­for­ma­cje na temat prze­śla­do­wa­nia oby­wa­te­li Korei?

Osoby zaj­mu­ją­ce się obro­ną praw czło­wie­ka w Korei Pół­noc­nej mają na co dzień in­for­ma­cje o tym, co się dzie­je w Korei Pół­noc­nej. Wie­dzą wiele o tym jed­nym wiel­kim gu­ła­gu, jakim jest Korea Pół­noc­na. Dla­te­go też na­kła­nia­li­śmy ONZ i rządy wielu państw, aby po­wo­łać spe­cjal­ną ko­mi­sję śled­czą. Mia­ła­by ona zba­dać, czy w KRLD zo­sta­ły po­peł­nio­ne zbrod­nie prze­ciw­ko ludz­ko­ści i wska­że od­po­wie­dzial­nych za nie.

Ko­mi­sja, wy­sił­kiem mię­dzy in­ny­mi na­szej or­ga­ni­za­cji, zo­sta­ła po­wo­ła­na w marcu i nie­dłu­go za­cznie dzia­łać. Na pewno za rok świat obie­gnie dużo wię­cej in­for­ma­cji do­ty­czą­cych m.​in. obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych, eg­ze­ku­cji, tor­tur, po­rwań itp.

W Korei Po­łu­dnio­wej nie­wie­le osób in­te­re­su­je się tym te­ma­tem. Pa­ra­dok­sal­nie naj­więk­sze za­in­te­re­so­wa­nie jest na świe­cie, choć­by w tak od­le­głej Pol­sce. Mam na­dzie­ję, że ist­nie­nie ko­mi­sji śled­czej tro­chę te sy­tu­acje zmie­ni. Bę­dzie o tym gło­śno i trud­no bę­dzie wielu oso­bom tutaj uda­wać, że pro­blem nie ist­nie­je.

>>>>

Tak wyglada tam ,,zycie" !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:29, 19 Kwi 2013    Temat postu:

Emigrant z Korei Północnej wyznaje: tam ludzie zjadają siebie nawzajem"

Pół­noc­no­ko­re­ań­ski miesz­ka­niec Au­stra­lii twier­dzi, że ludz­kie mięso jest po­da­wa­ne do je­dze­nia miesz­kań­com trze­cie­go co do wiel­ko­ści ko­re­ań­skie­go mia­sta - z nie­po­ko­jem in­for­mu­je express.​co.​uk.

Wia­do­mość tę prze­ka­zał Sung Min Jeong, który w marcu 2011 roku opu­ścił swoją oj­czy­znę i uciekł do Syd­ney. Nie mógł znieść myśli, że Ko­re­ań­czy­cy z Chon­gjin jedzą ludz­kie mięso.

Nie są to pierw­sze tego typu do­nie­sie­nia. Kilka dni temu mirror.​co.​uk za­mie­ścił na swo­ich stro­nach szo­ku­ją­ce zdję­cia oraz filmy, na któ­rych po­ka­za­ny jest wszech­obec­ny głód oraz akty ka­ni­ba­li­zmu.

- Lu­dzie w Korei Pół­noc­nej są tak głod­ni, że do­cho­dzi do aktów ka­ni­ba­li­zmu - ko­men­to­wał w bry­tyj­skiej ga­ze­cie pa­stor Kim Seung-Eun. - Pe­wien czło­wiek zo­stał za­strze­lo­ny, wy­ko­na­no na nim wyrok, bo zjadł po­ło­wę in­ne­go czło­wie­ka, a resz­tę sprze­dał jako mięso. Lu­dzie żyją w tym kraju jak zwie­rzę­ta - dodał.

Jeong oba­wia się, że głód, który wzra­sta od po­cząt­ku roku, zmu­sza Ko­re­ań­czy­ków do je­dze­nia ludz­kie­go mięsa. Express.​co.​uk po­da­je przy­kład pew­ne­go męż­czy­zny, który zo­stał stra­co­ny za za­mor­do­wa­nie dwoj­ga swo­ich dzie­ci, które póź­niej miał za­miar zjeść.

- Pod­czas gdy jego żona była w po­dró­ży służ­bo­wej, ten zabił swoją naj­star­szą córkę, a po­nie­waż jego syn zo­ba­czył co zro­bił, to zabił rów­nież syna. A kiedy żona wró­ci­ła do domu, za­pro­po­no­wał jej ich zje­dze­nie, mó­wiąc: "mamy mięso" - po­da­je dzien­nik "The In­de­pen­dent".

Żona uzna­ła to za zbyt po­dej­rza­ne i po­in­for­mo­wa­ła o tym fak­cie od­po­wied­nie służ­by. Mi­ni­ster­stwo Bez­pie­czeń­stwa Pu­blicz­ne­go, do któ­re­go zo­sta­ła skie­ro­wa­na spra­wa, do­ko­nał śledz­twa, pod­czas któ­re­go wy­szło na jaw, że męż­czy­zna zabił dzie­ci i ukrył ich ciała.

Pierw­sze obawy zwią­za­ne z ka­ni­ba­li­zmem w Pół­noc­nej Korei po­ja­wi­ły się w 2003 r. Uchodź­cy twier­dzi­li, że ni­skie zbio­ry i sank­cje po­mo­cy żyw­no­ścio­wej po­wo­do­wa­ło za­bi­ja­ne dzie­ci i cię­cie zwłok z prze­zna­cze­niem na zje­dze­nie ich.

We­dług źró­deł, na które po­wo­łu­je się express.​co.​uk, ludz­kie mięso jest wy­sta­wia­ne przez sprze­daw­ców na spe­cjal­nych ma­tach, choć nie jest ofi­cjal­nie na­pi­sa­ne, że nie po­cho­dzi ono od zwie­rząt. - Lu­dzie wie­dzą, skąd po­cho­dzą, ale nie chcą o tym mówić - twier­dzą.

Ofi­cjal­ne wła­dze uni­ka­ją te­ma­tu głodu w swo­ich ofi­cjal­nych prze­ka­zach. Te wszyst­kie prze­ra­ża­ją­ce hi­sto­rie i fo­to­gra­fie po­ka­zu­ją­ce re­al­ną tra­ge­dię spo­łe­czeń­stwa Korei Pół­noc­nej są da­le­kie od pro­pa­gan­do­wych, za­wsze uśmiech­nię­tych fil­mów, z Kim Dzong Unem w roli głów­nej.

>>>>

Taki system zainstalowaly tam Moskwa i Pekin !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:24, 21 Sie 2013    Temat postu:

Horror w północnokoreańskich więzieniach. Tortury, głodzenie, publiczne egzekucje

Tortury, głodzenie i publiczne egzekucje są na porządku dziennym w północnokoreańskich ośrodkach internowania - wynika z relacji świadków zeznających przed komisją powołaną przez ONZ do zbadania przypadków łamania praw człowieka przez Pjongjang.

Jest to pierwszy raz, kiedy dane z Północy na temat praw człowieka zostały zbadane przez panel ekspercki. Korea Północna, rządzona teraz przez trzecie pokolenie Kimów, zaprzecza naruszaniu praw człowieka. Północ odmawia tez uznania komisji i nie pozwala na wstęp śledczych.

Jak donosi agencja Reutera, wspomnienia uciekinierów, żyjących teraz w Korei Południowej, są przerażające. Świadkowie donoszą między innymi o tym, jak strażnik odrąbał palec więźniowi, zmuszał go do jedzenia żab czy też kazał matce zabić swoje własne dziecko.

- Matka błagała strażnika, żeby ją oszczędził, ale on nie przestawał jej bić. Kobieta drżącymi rękami włożyła niemowlę do wody głową w dół – wspomina scenę z więzienia Jee Heon. Kobieta obserwowała, jak strażnik zmusza matkę do dzieciobójstwa. – Płacz ustał, dziecko zmarło. Babcia, która odbierała poród po cichu wyciągnęła ciało z wody.

- Myślałem, że odetną mi całą rękę, byłem wdzięczny, że to tylko palec – mówi z kolei Shin Dong-hyuk, skazany za upuszczenie maszyny do szycia.

Urodzony w więzieniu i zmuszony do oglądania egzekucji swojej matki i brata Shin wierzy, że panel ONZ przyczyni się do poprawy stanu praw człowieka w tej odizolowanej części świata.

Nie zanosi się na zmiany

W więzieniach Korei Północnej przebywa 150-200 tys. ludzi, wiele z nich jest niedożywionych lub umiera od ciężkiej pracy.

Po ponad półtorarocznych rządach Kim Jong Un przejawił kilka oznak zmiany surowych reguł ojca, Kim Jong Ila, i dziadka, Kim Il Sunga. Żadna z nich nie oznaczała jednak zmniejszenia kontroli w tym kraju.

- ONZ w różny sposób wywierało presję na Koreę Północną w sprawie praw człowieka, to jest kolejna próba by zaostrzyć nacisk – powiedział Bill Schabas, profesor prawa międzynarodowego na Uniwersytecie Middlesex w Wielkiej Brytanii. – Oczywiste jest, że Korea Północna to twardy orzech do zgryzienia. (…) Potrzeba zmian politycznych, aby uczynić postęp w dziedzinie praw człowieka.

Nadzieją aktywistów jest upadek dynastii Kima i proces przywódców Korei Płn. przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze, mimo że na dzień dzisiejszy jest to niemożliwe.

Działacze wierzą jednak, że słowa wypowiedziane podczas posiedzenia komisji dotrą do Pjongjangu dzięki nieoficjalnym kontaktom. – Będzie to miało ogromny wpływ na Koreę Północną – powiedział Kim Sang-hun, szef Centrum Informacji Praw Człowieka w Korei Północnej (Database Center for North Korean Human Rights).

....

Oto komuna .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:18, 15 Paź 2013    Temat postu:

Raport: Korea Północna przetrzymuje 516 Koreańczyków z Południa

Szacuje się, że północnokoreańskie władze przetrzymują obecnie 516 Koreańczyków z Południa, uprowadzonych od zawarcia rozejmu po wojnie koreańskiej w 1953 roku - poinformowała południowokoreańska agencja Yonhap, powołując się na rząd w Seulu.

Dane na temat porwanych obywateli Korei Południowej znalazły się w raporcie ministerstwa ds. zjednoczenia narodowego. Według tego opracowania Korea Północna uprowadziła w sumie w ciągu minionych 60 lat 3835 obywateli Korei Południowej. 3319 z nich wróciło do domów lub uciekło z rąk porywaczy.

Jak sprecyzowano w raporcie, w grupie przetrzymywanych jest 457 rybaków i 11 osób pochodzących z porwanego w grudniu 1969 roku samolotu Korean Air Lines.

W rękach władz północnokoreańskich jest także ok. 30 południowokoreańskich żołnierzy i policjantów - podało ministerstwo ds. zjednoczenia narodowego w Seulu.

....

Kolejne wiesci z piekla za drutami .



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mathias




Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk

PostWysłany: Sob 12:49, 19 Paź 2013    Temat postu:

W zasadzie to trudno nazwać Koreę Płn. krajem stricte komunistycznym. Głównie ze względu na dynastyczność i kult jednostki, z którymi marksiści wyraźnie walczyli. Prawda jest taka, że zarówno Korea, jak i chociażby ZSRR wypaczyły idee komunizmu, wcale nie do końca złe. Nawiasem wspomnę o istnieniu ideologii komunizmu chrześcijańskiego, za którego założycieli w terminologii socjologicznej uważa się 12 Apostołów Pana. Stanowi ona koncepcję ustrojową, której jak najbardziej jestem zwolennikiem.

Natomiast to, co wyprawia się z obozie koncentracyjnym zwanym krajem pod wodzą klanu Kimów, trudno przypisać konkretną ideologię. Wg mnie najbliżej tutaj do teokratycznej Persji za czasów Dariuszów. Oczywiście biorąc pod uwagę poprawkę na różnice epokowe. To taka moja osobista interpretacja. Miejmy zatem nadzieję, że Korea Północna skończy jak właśnie owa Persja, która padła ofiarą podbojów wielkiego przywódcy (niestety pedała, ale w końcu Grecja) Aleksandra Macedońskiego. A wtedy terror totalitaryzmu zostanie zniesiony. Sytuację jednak utrudnia fakt, że kraj ten ze wszystkich stron otoczony jest zbrodniczymi reżimami - tu Rosja, tu zaś Chiny. Cierpienie milionów głodujących ludzi może zatem jeszcze trwać całe dekady.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:42, 11 Lis 2013    Temat postu:

Kara śmierci za oglądanie południowo-koreańskiej telewizji

80 osób zostało publicznie rozstrzelanych w siedmiu miastach Korei Północnej. Jak ujawnił dziś południowo-koreański dziennik JoongAng Ilboa, w większości poniosły one karę za oglądanie programów południowo-koreańskiej telewizji. Niektóre z nich zostały skazane za uprawianie prostytucji.

Telewizyjne programy południowo-koreańskie zostały przemycone do Korei Północnej na płytach DVD i pendrive'ach. Do wykonania wyroków miało dojść 3 listopada.

Według gazety, w portowym mieście Wonsan władze zgromadziły na miejscowym stadionie 10 tysięcy osób w tym kobiety i dzieci i zmusiły zebranych do oglądania egzekucji.

Jeden z portali internetowych prowadzonych przez północno-koreańskich uchodźców informował już przed kilkoma miesiącami o planowanej przez władze północy akcji publicznych egzekucji.

....

Generalnie system ocenia sie po skutkach . Jesli doslownie wszedzie prowadzi do piekla na ziemi jest po prostu zly . Mozliwosc ze wszedzie zostal on wypaczony jest minimalna bo dziwne ze nigdzie nie powstal ten prawidlowy . Komus sie powinno udac a tu nic . Oczywiscie system ten jest i to wiadomo dlaczego ! Po prostu koncentracja wszystkiego w jednym reku powoduje maksymalne natezenie patologii . Np pycha wladzy . Jest wszedzie ale tam gdzie wladza jest absolutna i pycha jest absolutna .
Albo wladza psuje . Wladza absolutna zatem psuje absolutnie .
Wladza jest ciezarem dla spoleczenstwa . Zatem najwiekszymciezarem jest absolutna .
Albo zasada ...
Rzad nie jest rozwiazaniem problemow to rzad jest problemem . Zatem rzad komunistyczny jest maksymalnym problemem .
Prawa natury sa jednoznaczne . I to wsystko jest w Korei ! Korea nie tylko jest panstwem komunistycznym . Jest blisko zrealizowania teorii !
Komunizm nie jest logiczny i glosi sprzeczne teorie ale ma pewne podstawowe zasady . Na przyklad wladza absolutna . A wladza rodzi kult siebie samej . Zatem wladza absolutna powoduje absolutny kult siebie samej . Komunisci moga mowic ile chca ze sa przeciw kultowi ale z zasady wladzy to wynika .
Zreszta kto powiedzial ze komunisci sa przeciwni kultowi czy dynastycznosci ?
To system niemoralny prawdziwy komunisty by powiedzial ze dynastycznosc i kult moga byc O ILE SLUZA KOMUNIZMOWI . A kto decyduje co sluzy komunie? ONI SAMI . I kolo sie zamyka . KOMUCHOM WSZYSTKO WOLNO ! Gdy Boga nie ma wolno wszystko powiedzial Dostojewski ktory znal min. komune z Rosji i ten styl myslenia nie tylko komunistyczny . Islamisci to samo .To naprawde diabelski system .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:48, 05 Gru 2013    Temat postu:

Nowe obozy w Korei. Jeden większy od Waszyngtonu?

Korea Północna buduje nowe bloki na terenie dwóch represyjnych więzień na terenie kraju.

Zdjęcia satelitarne, zrobione w kilkuletnich odstępach czasu, wskazują, że Pjongjang nadal finansuje i rozbudowuje te obiekty, choć północnokoreański reżim nie przyznaje się do ich istnienia.

Na terenie więzień można zaobserwować wzmożone prace górnicze, leśne oraz rolnicze. Przymusowe prace są powszechną praktyką w tego typu obiektach. Jeden z obozów jest trzykrotnie większy od powierzchni Waszyngtonu.

....

O matko kolejne obozy ! Kiedy wojna i likwidacja tego syfu ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:10, 17 Lut 2014    Temat postu:

ONZ oskarża władze Korei Północnej o zbrodnie przeciwko ludzkości

Specjalna komisja ONZ opublikowała raport poświęcony łamaniu praw człowieka w Korei Północnej. Autorzy dokumentu sugerują, że najwyższe władze w Pjongjangu powinny odpowiedzieć za swe czyny przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym (MTK).

Prace nad liczącym 372 strony raportem trwały rok. Zawarto w nim zeznania osób, którym udało się uciec z komunistycznego państwa, a które następnie przesłuchano na terenie Japonii, Korei Południowej, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Z treści dokumentu wynika, że odpowiedzialność za liczne zbrodnie przeciwko ludzkości i przypadki łamania praw człowieka ponosi bezpośrednio przywódca państwa Kim Dzong Un oraz jego najbliższe otoczenie, które szacuje się na setki osób.

- W Korei Północnej dochodzi do systematycznych i rozprzestrzeniających się przypadków łamania praw człowieka, których dokonują instytucje państwowe i przedstawiciele władz. Zdaniem (oenzetowskiej) komisji wiele z tych działań nosi znamiona zbrodni przeciwko ludzkości - podkreślają eksperci ONZ sugerując, że najwyższe władze w Pjongjangu powinny stanąć przed MTK.

BBC News podaje, że pełen raport zawiera dowody na "ogólnokrajową politykę kontroli przez terror". - To nie są zwykłe ekscesy państwa, to kluczowe elementy politycznego systemu, który bardzo oddalił się od ideałów, na jakich twierdzi, że został założony - stwierdził przewodniczący komisji ONZ, emerytowany australijski sędzia Michael Kirby, cytowany przez brytyjski serwis informacyjny.

Egzekucje, tortury, głodzenie

Z zebranych przez komisję relacji świadków wynika m.in., że w północnokoreańskich aresztach na porządku dziennym są publiczne egzekucje, tortury i głodzenie osadzonych, a za najdrobniejsze wykroczenia grożą drakońskie kary.

"Podejrzani o polityczne odstępstwa mogą być przesłuchani i pozbawieni wolności na okres od kilku dni do pół roku, a nawet dłużej (...). Nieodłącznym elementem śledztwa są tortury (...). Ludzie umierają z powodu tortur, głodu, rozwoju nieleczonych chorób i fatalnych warunków przetrzymywania" - informuje w raporcie ONZ.

Reuters, powołując się na doniesienia komisji, pisze nawet o "masowych mordach graniczących z ludobójstwem", do jakich dochodziło w komunistycznej Korei.

System obozów pracy

ONZ zwraca też uwagę na rozbudowany system obozów pracy, w których także dochodzi do rażących przypadków łamania praw człowieka. Z treści dokumentu wynika, że brak na ich temat szczegółowych informacji, jednak samo ich działanie służy władzom w Pjongjangu do zastraszania społeczeństwa i wymuszania posłuszeństwa.

"Jeżeli zatrzymany za przestępstwa polityczne nie zostanie zamordowany w trakcie przesłuchania (w areszcie), trafi do jednego z więziennych obozów (pracy), które oficjalnie nie istnieją. Większość z ofiar jest przetrzymywana do końca życia i nie ma szans na opuszczenie obozu" - pisze oenzetowska komisja.

Z informacji ONZ wynika, że na terenie Korei Północnej mogą funkcjonować cztery takie obozy. Jednak liczba ta może okazać się większa, szczególnie, że w przeszłości funkcjonowało 12 takich ośrodków. Szacuje się, że przebywa w nich od 80 tysięcy do 100 tysięcy osób. Z innych informacji wynika, że przetrzymywanych może być nawet 130 tysięcy osób.

Głodująca ludność - opływająca w luksusach elita

ONZ oskarża także najwyższe władze Korei Północnej o instrumentalne wykorzystywanie klęski głodu do zastraszania i kontrolowania społeczeństwa. "Państwo wykorzystuje dystrybucję żywności do kontrolowania ludzi. Posługuje się także głodem do wymuszania posłuszeństwa i karania więźniów. Doprowadziło to do śmierci wielu osób" - podkreśla ONZ i zwraca uwagę, że środki, które powinny być przeznaczone na dożywienie społeczeństwa są przeznaczane na inwestycje militarne i program nuklearny.

Podsumowując oenzetowska komisja zaznacza, że na tle głodującego społeczeństwa funkcjonuje elita rządząca, która żyje w coraz większym luksusie. Środki państwowe są przeznaczane na drogie alkohole czy sprzęt elektroniczny, zarejestrowano też próby ściągnięcia do kraju wysokiej klasy samochodów.

"Narzędzie politycznego spisku"

Nim jeszcze upubliczniono raport, reżim w Pjongjangu oświadczył, że jest on "narzędziem politycznego spisku" oraz "produktem upolitycznienia praw człowieka przez UE i Japonię przy wrogiej polityce prowadzonej przez USA". Przecieki z dokumentu podawała wcześniej agencja Associated Press.

Jak pisze BBC News, komisja ONZ przesłała także do Korei Północnej kopię swojego raportu, ostrzegając, że Kim Dzong Un może zostać pociągnięty do odpowiedzialności za nadużycia, do jakich dochodzi w jego kraju. Nie otrzymała odpowiedzi.

Pierwsza taka komisja

Specjalna komisja ONZ to pierwsza w historii międzynarodowa grupa ekspertów zajmująca się kwestią praw człowieka w Korei Płn. Występując we wrześniu przed Radą Praw Człowieka, szef komisji Michael Kirby zapowiadał, że postara się ustalić, którzy przedstawiciele władz północnokoreańskich i które instytucje państwowe ponoszą odpowiedzialność za udokumentowane zbrodnie.

...

No ! To kiedy wojna o wyzwolenie ludu Korei spod wladzy bestialskich kanibali ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:41, 17 Mar 2014    Temat postu:

Wstrząsająca relacja strażnika z północnokoreańskiego obozu pracy

Ahn Myeong-Chul przywiózł ze swojego kraju straszliwe wspomnienia. Mężczyzna przez osiem lat pracował jako strażnik w północnokoreańskim obozie pracy. Teraz wspomina wstrząsające historie, jakich był świadkiem. Na jaw wyszły również wstrząsające rysunki wykonywane przez osoby, które pracowały w obozach.

- Pewnego dnia grupa psów uciekła z klatki i zaatakowała pięcioro dzieci - opowiada Ahn Myeong-Chul. - Usłyszeliśmy krzyki. Gdy dobiegliśmy na miejsce, troje z nich już nie żyło. Dzieci miały obrażenia szyi. Jeden z psów jadł żołądek jednej z ofiar. Pozostała dwójka była pogryziona, ale wciąż żywa. Wszystkie zostały pochowane w jednym grobie, dwoje dzieci zostało zakopanych żywcem - dodaje.

Ahn wyjechał z kraju w roku 1994, gdy jego ojciec skrytykował władze państwowe. Ojciec popełnił samobójstwo, reszta rodziny znalazła się w obozie pracy.

- Gdy w jednej z kopalni był wypadek, ofiary chowano w masowych grobach. W roku 1992 wybuchła epidemia odry, w wyniku której zmarło 400 osób, w tym strażnicy. Wszystkich wrzucono do masowego grobu. Natomiast ofiar egzekucji nie chowano w ogóle, zostawiano je na wzgórzu - opowiada były strażnik.

Północnokoreańskie władze zaprzeczają, że te obozy pracy w ogóle istnieją. Specjalnie w tym celu powołana komisja śledcza ONZ zebrała sporo dowodów stałego łamania praw człowieka w Korei Północnej i trudnych do opisania okrucieństw. Pjongjang odmówił udziału w komisji, obawiając się, że mogłaby ona zmusić władze do ustępstw.

...

Tak to jest komuna horror ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:28, 28 Wrz 2014    Temat postu:

25-letni Amerykanin rozpoczyna sześcioletnią odsiadkę w obozie pracy w Korei Północnej

25-letni Amerykanin z Kalifornii rozpoczyna sześcioletni pobyt w obozie pracy w Korei Północnej. Matthew Miller opisał swoje losy w telewizyjnym wywiadzie agencji AP. Przebieg rozmowy bacznie kontrolował komunistyczny reżim, który sam zaprosił zachodnich dziennikarzy.

- Życie w więzieniu to osiem godzin pracy dziennie. Głównie w rolnictwie, kopanie w piachu. Poza tym pełna izolacja, żadnego kontaktu z innymi - mówił 25-latek odziany w szare więzienne ubranie. Zapewnił także, że nie choruje i jest w pełni sił.

W materiale filmowym mężczyzna jest ukazany również podczas rozmowy telefonicznej z rodziną. Przy wszystkich czynnościach towarzyszy mu strażnik więzienny. Amerykanin przekazał dziennikarzom AP listy z prośbami o pomoc do pierwszej damy Michelle Obamy, a także do byłej sekretarz stanu Hillary Clinton oraz do Johna Kerry'ego, który obecnie pełni funkcję szefa dyplomacji USA.

Według reżimowej agencji KCNA, Matthew Miller został aresztowany w Korei Północnej 10 kwietnia za "rażące naruszenie porządku prawnego" i "gwałtowne zachowanie podczas dokonywania formalności w sprawie wkroczenia na teren KRLD w celach turystycznych". Północnokoreańskie media oskarżyły go o chęć zostania "drugim Snowdenem przy pomocy celowego chuligaństwa".

Miller został skazany przez sąd 14 września. Zarzucano mu "akty wrogości". Jak podała KCNA, Amerykanin miał ważną wizę wjazdową, ale porwał ją, wykrzykując, że "wybrał Koreę Północną na azyl".

Zagraniczni więźniowie

25-latek jest kolejnym obywatelem amerykańskim przetrzymywanym przez reżim Kim Dzong Una.

Na swój proces czeka drugi obywatel USA Jeffrey Fowle, który również oskarżany jest o "akty wrogości, którymi naruszył swój status turysty". Fowle ma odpowiedzieć za pozostawienie Biblii w nocnym klubie w jednym z północnokoreańskich miast.

Trzecim więźniem jest Kenneth Bae, Amerykanin koreańskiego pochodzenia, który jest przetrzymywany od listopada 2012 roku. W 2013 roku został skazany na 15 lat ciężkich robót za rzekomą działalność wywrotową. Pjongjang kilkakrotnie odrzucał wysiłki USA zmierzające do ułaskawienia go ze względu na zły stan zdrowia.

W lutym Korea Północna aresztowała australijskiego misjonarza, 75-letniego Johna Shorta pod zarzutem "szerzenia propagandy religijnej". Miesiąc później zapowiedziała, że uwolni i deportuje mężczyznę.

...

Koszmar ! Kolejni meczennicy systemu szatana . Bestie w skorze ludzi ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:35, 10 Lis 2014    Temat postu:

"Reżim w Korei to współczesny Holokaust" - autorskie spotkanie z Ewą Ewart

W ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmów Dokumentalnych Human DOC, odbędzie się spotkanie autorskie z dokumentalistką Ewą Ewart. Zostanie również wyświetlony film "Przepustka do piekła". Filmy prezentowane na tym Festiwalu poruszają sprawę obozów pracy w Korei Północnej oraz ciężkiej sytuacji japońskich kobiet.

Film dokumentalny "Przepustka do piekła" powstał w 2004 r. Pokazuje on według autorki zupełnie inne oblicze kraju niż to prezentowane oficjalnie. - To reżim, który dokonuje eksperymentów z bronią chemiczną i biologiczną na własnych obywatelach i nie oszczędza kobiet ani dzieci. Odpowiedzialność za popełnione wykroczenia jest zbiorowa - czyn popełniony przez jednego członka rodziny rzutuje na innych i to przez kilka pokoleń - tłumaczy. Jej zdaniem, reżim w Korei uprawia "współczesny Holokaust". - Nawet jeśli świat dogada się z Koreą w kwestii nuklearnej, to czy można zezwolić, by reżim tego kraju nadal uprawiał ludobójstwo? Możni tego świata, którzy mają władzę i środki powinni na to reagować - mówiła w wywiadzie dla TVN24.

Ewa Ewart to wybitna polska dokumentalistka, producentka filmów oraz dziennikarka dochodzeniowa BBC. Jest laureatką wielu prestiżowych nagród, m. in. w 2005 roku za cykl "Dokumenty Ewy Ewart" zdobyła nagrodę im. Andrzeja Woyciechowskiego, przyznawaną za najlepszy materiał dziennikarski, który w istotny sposób zmienił życie Polaków. Co więcej, podwójnie wyróżniono ją Brytyjskim Oskarem "Royal Television Society", a w 2006 roku za dokument "Dzieci Biesłanu" została nominowana do amerykańskiej nagrody Emmy w kategorii: najlepszy reżyser programu dokumentalnego. W ramach realizacji swoich produkcji, Ewart odwiedziła m.in. Czeczenię, Koreę Północną i Kolumbię. Przeprowadziła także wiele rozmów m.in. z żołnierzami ETA i dziećmi, które przeżyły tragedię w Biesłanie.

...

Tak to taki system .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:26, 13 Gru 2014    Temat postu:

Niepełnosprawni nie mają życia w Korei Płn. Uciekinier ujawnił okrucieństwo reżimu Kim Dzong Una

Pod rządami Kim Dzong Una w Korei Północnej znikają niepełnosprawni - takie sensacyjne informacje przekazał zachodnim mediom , 32-latek, któremu udało się zbiec z kraju rządzonego przez komunistycznego dyktatora.

Sam jest niepełnosprawny, tłumaczy , że osoby podobne do niego są postrzegane przez reżim jako plama na wizerunku i są oskarżane o podkopywanie autorytetu władz. 32-latek, który stracił lewą nogę nad kolanem oraz lewą dłoń przy nadgarstku, zbiegł z Korei Północnej, a teraz zbiera materiały do książki poświęconej sytuacji osób niepełnosprawnych w swojej ojczyźnie.

Eksperymenty na ludziach

- Reżim głosi, że pod rządami Kima nie ma ludzi niepełnosprawnych, a wszyscy są "równi i żyją w dobrobycie". Propaganda swoje, a tymczasem niepełnosprawne dzieci są odbierane rodzicom, cierpią w nieopisany sposób i umierają - opowiada . Zdaniem uciekiniera, dzieci, które nie rodzą się w pełni zdrowe, są selekcjonowane jeszcze przez personel szpitali.

Jego tezy znajdują potwierdzenie w ankiecie, którą w 2013 roku wśród uciekinierów przeprowadziła jedna z organizacji zajmująca się monitorowaniem łamania praw człowieka w Korei Północnej. 40 proc. badanych stwierdziło, że wierzy, iż niepełnosprawne i chore noworodki są zabijane lub porzucane. Z kolei 43 proc. skłaniała się ku temu, że w kraju istnieje "wyspa", na którą zsyłani są inwalidzi. Ostatnia teoria zdaje się jest bliźniaczo podobna do historii, którą usłyszał od dwójki innych uciekinierów. Opowiedzieli mu oni o specjalnie zaaranżowanej wsi w górskiej prowincji Ryanggang, do której były wysyłane osoby dotknięte karłowatością.

Ujawnił, że najtrudniejsza sytuacja panowała w latach 90. ubiegłego wieku, gdy Korea Północna została dotknięta przez klęskę głodu. - Inwalidzi nie otrzymywali racji żywnościowych, bo nie byli w stanie pracować, przez co nie byli produktywnymi członkami społeczeństwa. Nawet 80 proc. niepełnosprawnych zginęło wtedy z głodu - opowiada uciekinier.

Zbiegły oficer służb specjalnych, który w Korei Północnej pracował przy broni chemicznej i biologicznej, twierdził, że niepełnosprawne dzieci i dorośli byli wykorzystywani do badań. Jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku ujawnił, że w 1984 roku sam był świadkiem testów wąglika i innych wirusów oraz toksyn na ludziach.

W lutym tego roku ONZ podała, że wciąż docierają do niej informacje o medycznych eksperymentach przeprowadzanych w Korei Północnej "na osobach z niepełnosprawnością". Organizacja zastrzegła jednak, że nie udało się jej potwierdzić tych doniesień.

Uciekinier

który ujawnił szokujące szczegóły na temat sytuacji inwalidów w Korei Północnej, sam stał się niepełnosprawny w wieku 14 lat. Jak opowiada, stracił przytomność z głodu w pobliżu torów kolejowych, gdzie szukał węgla. Przejeżdżający pociąg zmasakrował mu lewą nogę i dłoń. Kolejarze odwieźli go na taczce do najbliższego szpitala.

Przy pierwszej amputacji do nogi wdało się zakażenie i lekarze musieli przeprowadzić jeszcze jedną, ucinając kończynę za kolanem. Jak wspomina , oba zabiegi były przeprowadzane bez obecności anestezjologa.

W 2006 roku uciekł z kraju, niedługo po nim przez granicę przedostała się jego matka, siostra i brat. Ojciec, który również próbował zbiec w tym samym roku, został złapany i trafił do więzienia, gdzie zginął w czasie tortur.

...

Witamy w piekle ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:52, 18 Cze 2015    Temat postu:

Suki Kim: w tym świecie nie ma litości. Nikt, poza Wielkim Przywódcą, nie zostanie oszczędzony
Emilia Padoł
Dziennikarka Onetu

Suki Kim - sukikim.com

Korea Północna to gułag udający państwo. Rozwinęła się w nim najsilniej zmilitaryzowana, najbardziej brutalna dyktatura na świecie. Mit Wielkiego Przywódcy przypomina religijny kult. Żeby zagwarantować przetrwanie armii i popleczników, którzy rządzą krajem, ten mit musi być podtrzymywany - a to możliwe jest tylko wtedy, gdy ludzie pozostają nieświadomi i bezsilni - mówi autorka książki "Pozdrowienia z Korei".

Emilia Padoł/Onet: Dlaczego Korea Północna?
REKLAMA


Suki Kim*: Ten kraj był moją obsesją. Na karty książki przelałam wszystko, co dźwigałam na swoich barkach przez całe życie. Urodziłam się w podzielonej Korei - moja południowokoreańska rodzina straciła wielu bliskich w Korei Północnej. W wieku 13 lat wyemigrowałam do Ameryki, zostawiając za sobą swój dom i język. Myślę, że to mocno na mnie wpłynęło, dręczyło mnie wspomnienie domu. Kiedy po raz pierwszy, właściwie z przypadku, pojechałam do Korei Północnej, naprawdę zaczęłam identyfikować się z tym krajem. Trzeba pamiętać, że podział Korei rozdarł wiele życiorysów i rozdzielił wiele rodzin, ludzie umierali, nie mając u boku swoich najbliższych. Kiedy więc w 2002 roku przyjechałam do Korei Północnej - już jako pisarka - zapragnęłam znaleźć sposób, żeby ten żal mogła odczuć także reszta świata.

Zdecydowałaś się rozpocząć pracę na Pjongjańskim Uniwersytecie Naukowo-Technicznym (ang. skrót PUST – przyp. Onet) – uczelni, która została założona przez ewangelickich misjonarzy. Maskowałaś się, i to podwójnie – udając nie tylko nauczycielkę, ale także misjonarkę. To było bardzo ryzykowne, wymagało dużej odwagi.

Chciałam napisać książkę, która uczłowiecza Koreę Północną – wyjść poza te niemal komiksowe wizerunki Wielkiego Przywódcy, szalonego mężczyzny ze śmieszną fryzurą i strojem, którego hobby to grożenie wojną nuklearną. Prawda jest bardziej przerażająca. Dlatego chciałam pomóc ludziom z zewnątrz spojrzeć na mieszkańców tego kraju jak osoby, z którymi możemy się utożsamić. Może dzięki temu czytelnicy wykażą większe zainteresowanie tym, co się z nimi dzieje.

Korea Północna daje obcokrajowcom bardzo niewielkie możliwości wjazdu na terytorium kraju, do tego często artykuły, które powstają potem jako raporty z wizyt, mają charakter notek prasowych przygotowanych dla reżimu – nie mają wiele wspólnego z dziennikarską rzetelnością. Żeby móc pokazać świat północnokoreański takim, jakim widzą go mieszkańcy tego kraju, wiedziałam, że muszę całkowicie się w nim zanurzyć. Wyzwanie: jak to zrobić? Kiedy dowiedziałam się o możliwości pracy na PUST – jedynym prywatnym uniwersytecie w kraju – pomyślałam, że to szansa na przyjrzenie się temu, jak reżim indoktrynuje młodych ludzi, szczególnie dzieci politycznej elity. To wydawało się warte ryzyka, więc złożyłam dokumenty. Skutek był taki, że znalazłam się wśród prawdziwych studentów z Korei Północnej, jadłam z nimi posiłki trzy razy dziennie – i to właśnie relacje, jakie nawiązałam ze studentami, są najważniejszą częścią mojego doświadczenia. Kiedy wracałam z Korei, miałam 400 stron notatek.
256f39a2-b4d4-46e2-8b27-255d54245809 Suki Kim podczas zajęć w PUST, 2011 r. - sukikim.com
Suki Kim podczas zajęć w PUST, 2011 r.

Kim byli twoi uczniowie? Zaskakuje, że studiowali na uczelni technicznej, a nie wiedzieli kompletnie nic o istnieniu internetu, Facebooka i wielu urządzeń, które towarzyszą nam każdego dnia.

W mojej klasie uczyło się około 50 uczniów. Sami chłopcy: młodzi i bezbronni, mieli zaledwie 19-20 lat. Bardzo podekscytowani i dociekliwi, ale, co zrozumiałe, ostrożni i nieufni. Byłam pierwszą osobą z zewnętrznego świata, którą spotkali. Każda moja lekcja i wszystko, o czym rozmawialiśmy, co im pokazywałam, musiało być zatwierdzone przez przedstawicieli północnokoreańskich. Większość moich uczniów robiło specjalizację komputerową, ale nie mieli pojęcia, kim jest Mark Zuckerberg czy Steve Jobs. Niemal wszyscy nie wiedzieli, kiedy wynaleziono pierwszy komputer. Myśleli, że ich intranet, ocenzurowana sieć z wcześniej pobranymi informacjami, jest tym samym, co internet. Jako studenci uczelni naukowo-technicznej nie orientowali się też, kiedy pierwszy człowiek wylądował na Księżycu i często przywoływali zupełnie nienaukowe twierdzenia, jak to, że dzięki grze w koszykówkę stają się coraz wyżsi…

Mam wrażenie, że często trudno było dociec, co tak naprawdę myślą, szczególnie że zdarzało im się opowiadać niewyobrażalne kłamstwa – np. o tym, że sami klonują króliki, a północnokoreańscy naukowcy opanowali umiejętność zmiany grupy krwi. Jednak z czasem przywiązałaś się do nich, a oni zdobyli twoje serce.

Przez sześć miesięcy wspólnie żyliśmy w zamknięciu. W takich warunkach często rozwijają się miłość, wzajemne zrozumienie, czy choćby koleżeństwo. Musiałam ich pokochać – nie było innej możliwości. Szczególnie gdy zaczęłam rozumieć dwoistość w ich życiu. Byli przyszłymi liderami Korei Północnej, pochodzili z Pjongjangu, stolicy kraju, a mimo tego nie mieli o niczym pojęcia. Byli wychowywani w niewiedzy i czasem to, co mówili, brzmiało, jakby opowiadały to dzieci z małej wioski. Pozostawali niewinnymi nastolatkami, a równocześnie byli żołnierzami Wielkiego Przywódcy – szkolonymi, by traktować Amerykanów i mieszkańców Korei Południowej jak śmiertelnych wrogów. Łatwo było ich pokochać, a równocześnie niemal niemożliwym było im zaufać – byli szczerzy, a jednocześnie kłamali z tak niewiarygodną naturalnością. Ich człowieczeństwo było w nieustannym konflikcie z okrutnie nieludzkim systemem, w którym żyli.

Chwilę zajęło mi zrozumienie i zaakceptowanie tych wszystkich paradoksów, ale dzieląc tyle wspólnych przeżyć – od jedzenia posiłków i gry w koszykówkę, po śmianie się z naszych żartów – pokochałam ich wszystkich.
256f39a2-b4d4-46e2-8b27-255d54245809 Pjongjang, widok na plac Kim Il-sunga - sukikim.com
Pjongjang, widok na plac Kim Il-sunga

A czym dla twoich uczniów był kontakt z nauczycielami z obcego kraju?

Mogli zacząć kwestionować swój system, bo w końcu mieli jakiś punkt odniesienia. Żyli z nami, mogli odczuwać brak, którego wcześniej nie byli świadomi. A nawet gdy byli świadomi, być może nie byli w stanie wyjaśnić, czym on jest. Teraz mieli możliwość zrozumienia, że problem leży w niewiedzy i braku wolności.

Byłam zaskoczona tym, jak niewiele swobody mają w Korei Północnej elity. Niejednokrotnie przeprowadzałam rozmowy z wieloma dezerterami, byłam zaznajomiona z ich historiami. Ale moi uczniowie wywodzili się z rodzin, będących trzonem politycznej elity kraju i sądziłam, że ich życie nie będzie naznaczone tak wieloma ograniczeniami, jak to, o którym opowiadali mi uciekinierzy. Na tle innych młodych ludzi moi studenci byli uprzywilejowanymi, ale wciąż pozostawali monitorowani, kontrolowani przez rząd, a częste ćwiczenia propagandowe miały gwarantować, że nie będą dążyć do samodzielnego, niezależnego myślenia.

Prześladowała mnie świadomość, że w tym świecie nie ma litości – nikt, poza Wielkim Przywódcą, nie zostanie oszczędzony.

W Korei Północnej mówienie o stałym zagrożeniu ze strony USA jest fundamentalnym elementem propagandy. Powiedziano ci, że nie możesz mówić o tym kraju nic pozytywnego, nie wolno było ci też chwalić niczego, co stamtąd pochodzi. Nie pozostałaś posłuszna, nie uległaś naciskom, czasami prowokowałaś swoich studentów. Dlaczego?

Przez cały czas walczyłam z chęcią opowiadania moim uczniom o zewnętrznym świecie, jednocześnie zamartwiając się, czy nie ściągnę na kogokolwiek – siebie lub nich – dramatycznych konsekwencji. To było nie do zniesienia, bo miałam świadomość, że cały czas jestem obserwowana, że nigdy nie zostaję sama. Zresztą dla wielu nauczycieli było to bardzo klaustrofobiczne, czasem wywoływało paranoję.

Podczas lekcji niekiedy starałam się o czymś napomknąć, ale nigdy niczego nie powiedziałam moim uczniom wprost. Pewnego dnia nasze zajęcia dotyczyły telewizji. Wspomniałam im wtedy, że w Stanach są do wyboru setki kanałów telewizyjnych. W Korei Północnej jest tylko jeden naprawdę funkcjonujący kanał, którego program w całości poświęcony jest Wielkiemu Przywódcy. Powtarzając to słowo - "wybór" - miałam nadzieję, że zrozumieją, że w USA panuje wolność i że oni zostali jej pozbawieni. To jedyne, co mogłam zrobić.
256f39a2-b4d4-46e2-8b27-255d54245809 Uczniowie PUST podczas porannej gimnastyki - sukikim.com
Uczniowie PUST podczas porannej gimnastyki

Twoi studenci nie byli w stanie wyobrazić sobie rzeczywistości poza Koreą Północną. Jeżeli kiedykolwiek chcieliby zobaczyć inny kraj – jaki musiałby być ich status społeczny?

Właściwie żaden mieszkaniec Korei Północnej nie może opuścić kraju, a ci nieliczni, którzy wyjeżdżają – studenci na wymianę, dyplomaci czy pracownicy kontraktowi – są pod stałą obserwacją. Nie są wolni, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

Jedyna szansa na opuszczenie Korei Północnej to ucieczka, ale tego losu nie życzyłabym żadnemu z moich uczniów. Oni sami i ich rodziny znaleźliby się wtedy w śmiertelnym niebezpieczeństwie.

W Korei Północnej przez większość czasu otaczali cię mężczyźni. Jak w społeczeństwie północnokoreańskim są postrzegane kobiety?

Na kampusie pracowały kobiety-żołnierki, które pilnowały szkoły przez całą dobę, ale żadna z nich nigdy nie odpowiedziała mi, kiedy próbowałam do niej zagadać. W tym społeczeństwie nie ma postaci, symbolicznych figur kobiet – poza tymi, które rodziły Wielkich Przywódców lub są siostrami czy żonami obecnego Wielkiego Przywódcy. Moi studenci wspominali tylko o "posłuszeństwie", którego szukają u kobiety. Korea Północna jest bardzo szowinistyczna.
256f39a2-b4d4-46e2-8b27-255d54245809 sukikim.com


Co w północnokoreańskim reżimie przeraża najbardziej?

Korea Północna to gułag udający państwo. Rozwinęła się w nim najsilniej zmilitaryzowana, najbardziej brutalna dyktatura na świecie (młodzi mężczyźni, z wyjątkiem tych wywodzących się z elit, muszą obowiązkowo służyć w armii przez 10 lat). Mit Wielkiego Przywódcy przypomina religijny kult. Żeby zagwarantować przetrwanie armii i popleczników, którzy rządzą krajem, ten mit musi być podtrzymywany - a to możliwe jest tylko wtedy, gdy ludzie pozostają nieświadomi i bezsilni. Gdyby społeczeństwo północnokoreańskie stało się bardziej otwarte, dla reżimu Kim Dzong Una oznaczałoby to śmierć.

Państwowa cenzura dotyka wszystkich form komunikacji, społeczeństwo nie ma dostępu do informacji. Kontrolowane są też podróże mieszkańców między miastami – od wszystkich obywateli wymaga się posiadania kart wstępu. W Korei Północnej funkcjonuje "idealny" system brutalnych popleczników, którzy kontrolują swoich ludzi zarówno fizycznie, intelektualnie, jak i duchowo.

Na uniwersytecie spędziłaś sześć miesięcy, obserwując, jak reżim indoktrynuje młodych, kształcących i kształtujących się ludzi.

Moi uczniowie trzy razy dziennie maszerowali w równym szeregu do kafeterii, śpiewając patriotyczne piosenki – zupełnie jak żołnierze. Ich rozmowy często były nienaturalne, jakby wyuczone i wystudiowane. Pewne frazy powtarzali cały czas – np. "naród silny i prosperujący". Piosenki, które śpiewali, były ekstremalnie brutalne i agresywne wobec USA – tekst jednej z nich opowiadał o polowaniu na głowy Amerykanów. Ale równocześnie byli niesamowicie podekscytowani szansą obejrzenia "Harry’ego Pottera".

System tego kraju zbudowany został na strachu, mieszkańcy nie mają w zwyczaju spędzać czasu z obcokrajowcami, nie dzielą się z nimi swoimi myślami i uczuciami, dlatego tak trudno jest przedstawić pełen obraz Korei Północnej. Na początku studenci opowiadali mi, że ich życie jest spełnione, że mają swojego Wielkiego Przywódcę. Każdego dnia wstawali o 5:30, dzień rozpoczynali grupowymi ćwiczeniami, podczas których śpiewali pieśni o "zjednoczeniu" ich ojczyzny. Skrupulatnie kontrolowano ich na każdym kroku, nie mogli opuszczać kampusu bez pozwolenia – nawet żeby skontaktować się ze swoimi rodzicami. Z czasem zaczęli jednak przyznawać, że są po prostu żywieni monotonią.

Strach nigdy mnie nie opuszczał. Im bardziej rozumiałam ich świat, przerażenie rosło – bałam się o siebie, o moich studentów, o 25 mln obywateli Korei Północnej. Dzisiaj myśl o moich studentach, którzy zostali w tym świecie i mają pomagać Wielkiemu Przywódcy prowadzić swój naród, rozdziera mi serce.
256f39a2-b4d4-46e2-8b27-255d54245809 sukikim.com


Co więc z ich świadomością, samodzielnym myśleniem, rozróżnianiem dobra od zła? Czy pośród tak dotkliwej, wszechogarniającej propagandy było na nie miejsce?

Twoje pytanie to dowód, że świat nie postrzega mieszkańców tego kraju jak ludzi takich samych, jak my. Oczywiście - niektórzy z nich potrafią myśleć za siebie. Człowieczeństwo nigdy nie jest tak jednowymiarowe. To, że są żołnierzami swojego Wielkiego Przywódcy, nie oznacza, że nie mają uczuć, umysłu, intelektu. Im po prostu nie wolno myśleć samodzielnie, co nie oznacza, że tego nie robią.

A co z konsekwencjami twojej książki?

Dziennikarz ma obowiązek chronić każdego, kto mógłby zostać zdemaskowany w wyniku jego pracy. PUST niemal w całości został ufundowany przez ewangelików z całego świata, którzy współpracując z reżimem, finansują edukację przyszłych liderów Korei Północnej. W zamian zyskują "zaczepienie" w narodzie, który jest, ich zdaniem, gotowy do konwersji. Nie ma z tego żadnej korzyści dla pozostałych 25 mln obywateli Korei Północnej, którzy są znacznie mniej uprzywilejowani niż studenci PUST. Nie naraziłam moich uczniów na niebezpieczeństwo. Reżim doskonale wie, kim są ci ewangelicy, skoro z nimi współpracuje.

Miałam moralne zobowiązanie wobec studentów i dołożyłam wszelkich starań, żeby ich ochronić. Zmieniłam ich imiona, zamazałam ich tożsamość, ale sportretowałam jako grupę wyjątkowych, niezwykle miłych osobowości. Dlatego jestem pewna, że nie mogą zostać zidentyfikowani. Czytelnicy mojej książki zauważą, że nie byli oni buntownikami, ale posłusznymi sługami reżimu.

Krew jest na rękach nas wszystkich – nas wszystkich, którzy siedzimy, rozprawiamy o moralnych standardach dziennikarstwa, czekając na pozwolenie Korei Północnej, żeby opowiedzieć o Korei Północnej prawdę według Korei Północnej.

Dla mnie ta cisza jest nie do obronienia.

...

Znakomite. Obóz zagłady udający państwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:25, 21 Cze 2015    Temat postu:

"Pozdrowienia z Korei" - okrutny reżim w oczach kobiety Zachodu

Suki Kim - sukikim.com

Zamknięta granica nie kończyła się na 38. równoleżniku, była wszędzie, w sercu każdego człowieka, blokowała przeszłość i dławiła przyszłość - pisze Suki Kim w książce "Pozdrowienia z Korei. Uczyłam dzieci północnokoreańskich elit". Koreańska pisarka od 13 r. życia mieszka w USA.

Suki Kim, rocznik 1970, to koreańska pisarka, urodzona w Seulu, a od 13 roku życia mieszkająca w Stanach Zjednoczonych. Przez 6 miesięcy w 2011 roku wykładała angielski na Pjongjańskim Uniwersytecie Naukowo-Technicznym (PUST) - uczelni ufundowanej i zbudowanej dzięki pieniądzom przekazanym przez kościoły ewangelickie na całym świecie. Jej studentami byli młodzi mężczyźni w wieku od osiemnastu do dwudziestu kilku lat, urodzeni w rodzinach wysoko postawionych dygnitarzy partyjnych.
REKLAMA


Jak pisze autorka, jej celem było napisanie książki, która pokaże Koreańczyków z północy w ludzkim świetle: "Chciałam wyjść poza utarte, niemal komiczne portrety Wielkiego Wodza – szaleńca z dziwną fryzurą i w śmiesznym stroju, który w wolnym czasie uwielbia straszyć resztę świata wojną atomową. Prawda jest dużo bardziej bolesna i przerażająca. Chciałam pomóc ludziom z zewnątrz dostrzec w Północnych Koreańczykach osoby z krwi i kości, z którymi można się zidentyfikować, bo dzięki temu zaczniemy naprawdę przejmować się ich sytuacją".

Przed wyjazdem otrzymała kilka rad jak powinna się zachowywać i ubierać, a co jest całkowicie niedopuszczalne. "W Pjongjangu żyje się jak w akwarium. Wszystko, co mówisz i robisz, będzie obserwowane. Nie będziesz bezpieczna nawet we własnej kwaterze.(…) Na zajęcia ubieramy się jak na spotkanie służbowe: marynarka, a do niej dla pań spódnica, dla panów spodnie. Dżinsy są zakazane. Kim Dzong Il nie lubi niebieskich dżinsów, bo kojarzą mu się z Ameryką. Do Pjongjangu nie można wwieźć żadnych zagranicznych czasopism ani książek, z wyjątkiem wcześniej zadeklarowanych i zatwierdzonych" - opisuje autorka.

Wykładowcom i studentom bardzo rzadko wolno było opuszczać teren uczelni. Kampus był ogrodzony, z bramą i budką strażnika, a na zewnątrz można się było wydostać jedynie w grupie, na zwiedzanie bądź zakupy. - Za każdym razem towarzyszyli nam wówczas strażnicy, których zadaniem było pilnowanie nas, byśmy nie zrobili niczego bez pozwolenia władz. Czasem odprowadzali nas nawet do łazienki – mówi pisarka.

Na ścianach uczelni umieszone były portrety Kim Ir Sena oraz Kim Dzong Ila oraz hasła w rodzaju "Stąpaj twardo po ojczystej ziemi i nie spuszczaj świata z oczu" czy "Myślmy po naszemu i twórzmy po naszemu!". Wszystkie materiały dydaktyczne, których używali nauczycieli musiały być wcześniej zaaprobowane przez "odpowiedników", czyli północnokoreańskich pracowników dydaktycznych, którzy nadzorowali zajęcia.

Brak ogólnej wiedzy o świecie – to pierwsza cecha jaką zauważa Suki Kim u swoich uczniów. - To byli najbystrzejsi studenci w Korei Północnej, jednak na zdjęcia siedziby ONZ, Tadż Mahal czy piramid w Gizie patrzyli z niezbyt mądrymi minami, nie mając pojęcia, co przedstawiają.(…) Prawie nikt nie wiedział, jaki kraj pierwszy wysłał ludzi na Księżyc, mimo że specjalizowali się w naukach ścisłych. Większość nie miała pojęcia, w którym roku wynaleziono komputery; dopiero po długich naradach jedna z drużyn zaryzykowała odpowiedź: 1870 – opisuję sytuację Kim.

Studenci nie mieli pojęcia o istnieniu internetu, a tym bardziej mediów społecznościowych takich jak Facebook czy Skype. Czasami młodzi mężczyźni zdradzali "zadziwiającą ignorancję". Kiedyś jeden z nich zapytał pisarkę, czy to prawda, że wszyscy na świecie mówią po koreańsku, bo słyszał, że język ten tak bardzo przewyższa inne, że używa się go w Anglii, Chinach i Ameryce. "Uparcie twierdzili, że Wieża Dżucze jest najwyższa na świecie, że ich Łuk Triumfalny jest największy, że ich park rozrywki jest najlepszy na ziemi" – pisze w książce Koreanka.

Podczas jej pobytu w Korei Północnej, nic nie funkcjonowało tak, jak powinno. Awarie prądu zdarzały się prawie codzienne i były uważane za normę. Ogrzewanie w akademikach włączano dopiero w pełni zimy, więc nauczyciele musieli sami się dogrzewać, zakładając kolejne warstwy ubrań. "Kiedy jednak patrzyłam na sześciu studentów stojących co noc na warcie po drugiej stronie dziedzińca, czułam się jak rozpieszczona Amerykanka. Musieli trwać tam bez ruchu całymi godzinami, w temperaturach poniżej zera" - pisze Suki Kim.

Suki Kim opisuje też sposób funkcjonowania państwowej Centralnej Telewizji Chosun. "O siódmej wieczorem emitowano dwudziestopięciominutowy program informacyjny, poświęcony prawie wyłącznie Kim Dzong Ilowi. Nie było żadnych materiałów filmowych, tylko stare fotografie, przedstawiające go podczas wizyt w fabrykach, a spiker odczytywał słowo w słowo to, co podobno przy tych okazjach powiedział. Następnie nadawano półgodzinny program muzyczny, w którym na ekranie wyświetlano słowa piosenek, tak jak karaoke. Prezentowano utwory o takich tytułach jak »Brońcie kwatery głównej rewolucji« i tekstach, w których porównywani mieszkańców Korei Północnej do »bomb i pocisków«. (…) Co wieczór spiker wygłaszał monolog, w którym gromił Koreę Południową i Stany Zjednoczone, używając dziwnie kolokwialnych zwrotów w rodzaju »świrować« czy »nie chrzanić«".

"Przebywanie w Korei Północnej było doświadczeniem głęboko depresyjnym. Nie dało się tego ująć inaczej. Zamknięta granica nie kończyła się na 38. równoleżniku, ale była wszędzie, w sercu każdego człowieka, blokowała przeszłość i dławiła przyszłość. Chociaż kochałam tych chłopców, a może właśnie dlatego, nabierałam przekonania, że muru między nami nie da się przebić" – podsumowuje autorka.

Książka ukazała się 17 czerwca nakładem wydawnictwa Znak.

...

Tak skutki ideologii Zachodu przyniesionej przez Ruskich. To nie Koreańczycy wymyślili komunę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:14, 17 Lip 2015    Temat postu:

Były więzień z Korei Północnej ujawnia, jak funkcjonuje obóz pracy
oprac.Adam Parfieniuk
16 lipca 2015, 16:47
Osadzeni w wojskowym obozie 607 w Korei Północnej przymierają głodem i żyją tylko dzięki wsparciu rodzin - ujawnił były więzień tej placówki, który po odbyciu wyroku udzielił anonimowego wywiadu informatorom serwisu Daily NK. W rozmowie w szczegółach opowiedział o tym, jak funkcjonuje obóz pracy w Korei Północnej.

Obóz 607 to wojskowy obóz pracy, w którym około 80 proc. osadzonych stanowią zwykli żołnierze, a reszta to albo kadry oficerskie, albo cywile pracujący w jednostkach wojskowych. Jest usytuowany w górach w prowincji Pyongan Południowy, kilkadziesiąt kilometrów od stolicy, Pjongjangu. Minimalny wyrok w tej placówce wynosi pół roku. W tzw. "strefie rewolucyjnej" przetrzymywani są oficerowie wyższego stopnia, który muszą odbyć dwuletnią karę reedukacyjną bez możliwości odwiedzin przez swoich bliskich.

Organizacja pracy

- W obozie przebywa około 400 osób obojga płci - mówi były więzień. Jak tłumaczy, każdy jest przydzielony do grupy, która zajmuje się konkretnym rodzajem pracy.

Rolnicy pracują na ogrodzonych i monitorowanych polach, oddalonych od obozu o kilka kilometrów.

Hodowcy doglądają trzody chlewnej oraz grządek z warzywami. - Te zajęcia są szczególnie pożądane, bo są relatywnie najmniej pracochłonne - wyjaśnia były więzień i dodaje, że aby zostać hodowcą potrzebne są "dobre plecy" albo "wysokie łapówki".

Ostatnią grupą są drwale, którzy są dobierani z innych grup spośród szczególnie lojalnych jednostek. Wszystko dlatego, że poruszają się po nieogrodzonych terenach leśnych, gdzie prowadzą wycinkę.

Porządek dnia

Pobudka zależnie od sezonu jest ustalona pomiędzy godziną czwartą a szóstą rano. Codzienną dietą są dania z kukurydzy i ryżu, choć zdarza się, że przez cały tydzień podawane są wyłącznie ziemniaki. - Gdy młody mężczyzna dostanie garstkę ryżu i haruje po 13 godzin dzienne, to czuje jakby niebo i ziemia kręciły się w drugą stronę... Jakby cały czas był na skraju omdlenia - wspomina były więzień.

Wyjątek w skromnym jadłospisie pojawia się raz w roku, 15 kwietnia, w rocznicę urodzin Kim Ir Sena, "ojca" Korei Północnej. Wówczas serwowana jest wołowina.

Więźniowie jedzą i kąpią się w grupach. W czasie tych czynności ustawiają się kolejki do stołówek i sanitariatów. Po pracy są skrupulatnie przeszukiwani. - Po kolacji każdy osadzony bierze udział w "zajęciach z lojalności", śpiewa pieśni sławiące przywódców - opowiada były więzień.

Ucieczki i widzenia

Były więzień ocenia, że dzięki widzeniom z bliskimi, osadzeni ratują się przed przewlekłym głodowaniem i śmiercią. Rodziny mogą odwiedzać osadzonych raz w miesiącu (poza wspomnianą "strefą rewolucyjną", gdzie wizyty są zabronione). - Bliscy zwykle przynoszą po 60 opakowań kaszy kukurydzianej, soli, cukru i mieszanek przypraw. Ci, którzy mają szczęście otrzymać uzupełnienie, mają wyznaczony specjalny czas na przekąskę pomiędzy zwykłymi posiłkami - opowiada były więzień.

Gdy osadzony umrze z głodu lub wycieńczenia, jest chowany w lesie, bez trumny, w nieoznaczonej mogile.

Więźniowie rzadko decydują się na ucieczkę, ale jeśli już ją planują, to starają się zbiec w czasie pracy w okolicach granic obozu. Wówczas placówka przechodzi kwarantannę, wszyscy osadzeni są szczelnie zamykani pod kluczem, a służby bezpieczeństwa rozpoczynają pościg i poszukiwania uciekiniera.

Koniec wyroku

Reedukacja zostaje uznana za odbytą wyłącznie przez kierownictwo obozu. Zarządcy nie informują jednak rodziny więźnia o jego rychłym opuszczeniu obozu. - Przed samym wyjściem osadzony odbywa czterogodzinne codzienne intensywne sesje, w czasie których musi przysięgać, że nigdy nie ujawni szczegółów z życia obozu - mówi były więzień.

W tych sesji osadzeni słuchają także historii o byłych więźniach, którzy powrócili do społeczeństwa i zostali "przykładnymi obywatelami, żyjącymi w kompletnym oddaniu wobec Najwyższego Przywódcy i Partii".

Na odchodne więzień odbiera ubrania z depozytu i otrzymuje pięć kilogramów zapuszkowanej kukurydzy.

...

,,Zwyczajny" komunizm.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:23, 03 Paź 2015    Temat postu:

"Dziewczyna o siedmiu imionach" - historia uciekinierki z Korei Północnej


Ludzie w Korei Północnej nie porównują swojego życia z tym, co dzieje się na świecie, nie wiedzą o istnieniu koncepcji praw człowieka - pisze Hyeonseo Lee w książce "Dziewczyna o siedmiu imionach. Uciekłam z Korei Północnej".

Hyeonseo Lee urodziła się i dorastała w kraju rządzonym przez komunistyczny reżim rodziny Kimów - Korei Północnej. W wieku 17 lat przekroczyła nielegalnie granicę i dostała się do Chin. O realiach życia w Samotnym Królestwie oraz mozolnym procesie odnajdywania się na Zachodzie pisze w książce "Dziewczyna o siedmiu imionach. Uciekłam z Korei Północnej".
REKLAMA


Ze względu na dobrą pozycję społeczną swojej rodziny (tzw. wysoki songbun) żyła w lepszych warunkach i mogła sobie pozwolić na więcej niż jej krajanie. Rodzice Lee ze względu na pracę jej ojca, który był wojskowym, często zmieniali miejsce zamieszkania i przenosili się z bazy do bazy na obszarze całego kraju. Dzięki temu autorka mogła poznać różne części Korei.

Lata młodości spędziła w Hyesan - stolicy leżącej na północy kraju prowincji Ryanggang. Jak pisze Hyeonseo Lee urok miasta "krył się w bliskości wąskiej rzeki Yalu, od wieków oddzielającej Koreę od Chin". - W kraju izolowanym tak mocno, jak Korea Północna, Hyesan wydawało się miastem wyrosłym na skraju świata - czytamy. Dla jego mieszkańców granica była bramą, przez którą do kraju napływały różnego rodzaju produkty – bardziej lub mniej nielegalne - dzięki czemu Hyesan stało się z jednej strony kwitnącym ośrodkiem handlu, z drugiej centrum przemytu.

Indoktrynacja ideologiczna dzieci zaczynała się już w przedszkolu. - Przedszkolanki czytały nam historie bohaterskich malców walczących z Japończykami, w czasach gdy Korea była kolonią japońską, oraz legendy opisujące dzieciństwo Kim Il-sunga - opowieści o tym, jak nawet w niemowlęctwie cierpiał, by jego lud mógł zaznać szczęścia, jak oddawał jedzenie dzieciom, które były w gorszym niż on położeniu - wspomina Lee. W wieku 7 lat była świadkiem pierwszej egzekucji. - Często odwoływano lekcje, żeby uczniowie mogli uczestniczyć w takim wydarzeniu. Fabryki wysyłały robotników, by na miejscu pojawił się odpowiednio duży tłum – opisuje.

W Korei Północnej normą były egzekucje bez procesów, polegające na odczytywaniu ofierze zarzutów, a potem natychmiastowym przeprowadzeniu wyroku. Jeśli wcześniej oskarżony z przerażenia stracił przytomność, władze miały obowiązek przesunąć egzekucję na następny dzień, żeby ofiara do ostatniej chwili nie wiedziała, co się dzieje.

W każdym domu Koreańczyków z Północy musiały wisieć portrety "Wielkiego Wodza Kim Il-sung – założyciela państwa i jego ukochanego syna Kim Jong-ila" – podkreśla Koreanka. Do czyszczenia portretów obywatele musieli używać specjalnych szmatek, dostarczonych przez władze, którymi nie można było przecierać niczego innego. Nic nie mogło wisieć ani stać wyżej od portretów, a te musiały zachowywać idealny poziom.

- Mniej więcej raz w miesiącu do każdego mieszkania w bloku przychodzili urzędnicy i w białych rękawiczkach badali stan portretów. Gdyby zgłosili, że w danym domu portrety nie są czyszczone wystarczająco starannie – raz widzieliśmy nawet, że sprawdzali w świetle latarki, czy kurz został należycie starty z szyby, za którą znajdował się portret – ukarana zostałaby cała rodzina – wspomina autorka.

Gdy w latach 90. XX wieku w Korei Północnej wybuchła klęska głodu, młoda dziewczyna zaczęła uświadamiać sobie, że wcale nie żyje w "najszczęśliwszym kraju na świecie" oraz że to, co mówią władze, odbiega od tego, co widzi na własne oczy.

Gdy miała 15 lat, matka przyniosła do przeczytania list od dalekich znajomych rodziny: "Gdy będziesz czytać te słowa, naszej piątki nie będzie już na świecie. Nie jedliśmy niczego od kilku tygodni. Jesteśmy wycieńczeni, choć ostatnio nasze ciała się rozdęły. Czekamy na śmierć. Marzę tylko to tym, żeby zanim umrę, zjeść kawałek placka kukurydzianego" - pisała autorka listu. Heyonseo Lee była zaskoczona i nie do końca rozumiała, jak to możliwe, że ktoś głodował od tygodni w jednym z najzasobniejszych, jak wtedy sądziła, krajów świata. Nie rozumiała też, dlaczego ostatnim życzeniem tej kobiety był placek kukurydziany – "ciasto biedaków".

Myśl o przekroczeniu granicy i początkowo tylko kilkudniowej wycieczce do Chin kiełkowała u niej powoli. W wieku 17 lat zrobiła to jednak wbrew woli matki. Nie przypuszczała wtedy, że zanim ponownie zobaczy się ze swoją rodziną, minie dwanaście lat. Nie zdołała zniknąć nie zauważona, a to oznaczało, że nie mogła bezpiecznie wrócić do domu. Hyeonseo została więc w Chinach, opanowała język mandaryński i zaczęła pracować. Dwanaście lat i pięć zmian tożsamości później powróciła na granicę północnokoreańską, aby przewieźć swoją matkę i brata na teren Ambasady Korei Południowej.

- Jednym z głównych powodów zatarcia granicy między oprawcą a ofiarą w Korei Północnej jest brak świadomości istnienia prawa. Aby wiedzieć, że ktoś łamie twoje prawa, albo, że ty łamiesz czyjeś prawa, musisz najpierw wiedzieć, że w ogóle je masz, musisz je znać. Ale ponieważ ludzie w Korei Północnej nie mają informacji na temat innych społeczności, nie porównują swojego życia z tym, co dzieje się na świecie, nie mogą mieć świadomości istnienia koncepcji praw człowieka. Dlatego też większość ucieka z głodu bądź, dlatego że wpadli w kłopoty, a nie, dlatego że pragną wolności – podsumowuje autorka.

...

Komunizm... Tak wygladaja rzady ideologii... KAZDEJ! Roznica jest tylko w skali i jakosci masakry. Sama masakra jest pewna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 1:26, 02 Lis 2015    Temat postu:

Reżim Korei Płn. wysyła tysiące ludzi do niewolniczej pracy za granicę

Reżim Korei Płn. wysyła tysiące ludzi do niewolniczej pracy za granicę - istock

W raporcie ONZ podaje się, że 50 tys. północnych Koreańczyków jest na robotach przymusowych za granicą, żeby dostarczyć swojemu krajowi dewiz. Dwa państwa szczególnie korzystają z tej "kooperacji".

Jak podaje w swoim raporcie Marzuki Darusman, specjalny sprawozdawca ONZ ds. Korei Północnej, ponad 50 tys. obywateli tego kraju wysłano za granicę do pracy. Reżim w Pjongjangu coraz częściej stosuję metodę pracy przymusowej, by pozyskać dewizy, krytykował Indonezyjczyk na konferencji prasowej w Nowym Jorku.
REKLAMA


Dzięki przymusowemu wysyłaniu ludzi, przede wszystkim do Rosji i Chin, Korea Północna zyskuje 2 mld euro rocznie.

Pokazówka

Północnokoreański dyktator Kim Dzong Un regularnie składa pokazowe wizyty w koreańskich fabrykach, o czym gorliwie donosi podporządkowana reżimowi prasa. Jednak na rynku światowym północnokoreańskie produkty nie są konkurencyjne i reżim musi wciąż szukać nowych źródeł dewiz. Cała armia ludzi wysyłana jest więc za granicę.

Darusman ostrzega, że firmy zatrudniające tych ludzi, stają się "wspólnikami systemu pracy przymusowej, który jest absolutnie nie do przyjęcia". Północni Koreańczycy pracują przede wszystkim na budowach, w kopalniach oraz w przemyśle drzewnym i tekstylnym. Ich umowy o pracę negocjowane są przez północnokoreańskie władzę.

W swym raporcie Darusman stwierdza, że generalnie nie można mówić o żadnej poprawie sytuacji praw człowieka w Korei Północnej, gdzie w dalszym ciągu działa wiele obozów dla internowanych, i gdzie na porządku dziennym są egzekucje, tortury i bezpodstawne aresztowania.

Nikłe szanse

Darasman ponowił apel do Rady Bezpieczeństwa ONZ, by ta wystąpiła o orzeczenie Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze w sprawie sytuacji w tym kraju. Należy się jednak spodziewać, że weto zgłoszą Chiny. Także cały szereg państw afrykańskich, które nie uznają Trybunału w Hadze, są temu przeciwne.

Już w marcu 2014 roku ONZ przedstawił szokujący raport ws. Korei Północnej. Komisja śledczą zarzucała reżimowi w Pjongjangu bezpośrednią odpowiedzialność za masowe przestępstwa. Rząd Kim Dzong Una zareagował na te zarzuty publikując własny raport, w którym z kolei zarzuca Stanom Zjednoczonym i innym "wrogim siłom" ingerencję w wewnętrzne sprawy Korei Północnej i szerzenie kłamstw na temat panującej tam sytuacji w zakresie praw człowieka.

...

Małpoludy z Pekinu i Afryki popieraja bestie. To nie sa ludzie... Nie mozna ich nazwac ani Chinczykami ani Afrykanczykami...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:04, 25 Kwi 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Deportacja to dla nich śmierć
Deportacja to dla nich śmierć

Andrzej Grajewski
dodane 25.04.2017 07:20 Zachowaj na później

John Pavelka / CC 2.0


Misjonarz przestrzega przed odsyłaniem uciekinierów do Korei Północnej.

Francuski misjonarz o. Philippe Blot ze Zgromadzenia Misji Zagranicznych, który pracował na pograniczu między Koreą Północną a Południową, a od 2008 r. jest w Chinach alarmuje, że władze chińskie mogą wkrótce odesłać do Korei Północnej blisko 200 tys. uchodźców, którzy nielegalnie przekroczyli granicę i wystąpili o azyl. - Wszyscy wiedzą, mówi o. Blot, że tych ludzi po odesłaniu do Korei Północnej czeka obóz koncentracyjny, a później śmierć.

O.Blot od wielu lat jest zaangażowany w pomoc dla uciekinierów z Korei Północnej. Działał w Korei Południowej, a obecnie w Chinach. Wcześniej granicę koreańsko-chińską można było przekraczać stosunkowo łatwo, gdyż udawało się przekupywać pilnujących jej żołnierzy. Także władze nie reagowały na ucieczki do Chin tak gwałtownie, jak w przypadku ucieczek do Korei Południowej. Jednak po dojściu do władzy w 2011 r. Kim Dzong-una sytuacja się zmieniła. Granica została wzmocniona, a oddziały jej pilnujące są często zmieniane, aby nie dochodziło do korumpowania żołnierzy.

W ostatnim czasie pojawiły się informacje, że reżim Kim Dzong-una prowadzi rozmowy z Pekinem w sprawie deportacji uchodźców. Stosowane są także okrutne represje wobec rodzin uciekinierów, gdyż najczęściej udaje się zorganizować jedynie ucieczki indywidualne. Reżim w Pjongjangu traktuje członków rodzin uciekinierów za zdrajców i wysyła ich do obozów "reedukacyjnych", z których najczęściej nie ma już powrotu.

Zdaniem o. Blota w Korei Północnej w więzieniach i obozach zamkniętych jest 120 tys. więźniów politycznych, o których nikt na świecie się nie upomina. Według zakonnika w Korei Północnej przed ustanowieniem reżimu komunistycznego żyło 100 tys. katolików oraz 200 tys. protestantów. Po rozejmie podpisanym w Panmundżom w 1953 r., który zakończył wojnę koreańską i podzielił Półwysep Koreański, wszyscy chrześcijanie w Korei Północnej zostali poddani okrutnym represjom. Zamordowano lub wygnano kapłanów, a wiernych zamknięto w obozach koncentracyjnych. Pomimo tych represji chrześcijanie nadal trwają tam w podziemiu.

W tej chwili w stolicy Pjongjang oficjalnie działa jeden kościół katolicki, przeznaczony dla cudzoziemców, głównie korpusu dyplomatycznego. Liturgię sprawuje w nim ojciec Kim Kwon-soon, franciszkanin z Korei Południowej, który wizę otrzymał w 2008 r. kiedy wydawało się, że reżim pod przywództwem Kim Dzong Ila zaczyna prowadzić bardziej liberalną politykę. Poza tym w Pjongjang czynne są dwa kościoły ewangelickie i jeden prawosławny. Jednak zdaniem o. Blota, otwarte świątynie chrześcijańskie mają jedynie pozorować swobodę religijną, której w komunistycznej Korei Północnej nigdy nie było.

...

To jest oboz zaglady! Miejcie swiadomosc!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:26, 12 Gru 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Zmarł amerykański dezerter, który ponad 50 lat temu uciekł do Korei Płn.
Zmarł amerykański dezerter, który ponad 50 lat temu uciekł do Korei Płn.

56 minut temu

​Charles Jenkins, który w 1965 r. zdezerterował z armii USA i uciekł do Korei Płn., gdzie przebywał prawie 40 lat, zmarł w poniedziałek na wyspie Sado w środkowej Japonii; miał 77 lat - podały japońskie media. Mężczyzna występował w północnokoreańskich filmach.
Charles Jenkins
/WEDA /PAP/EPA

Jak sprecyzowały japońskie media, Jenkins zmarł w szpitalu z powodów kardiologicznych. W Japonii osiedlił się ze swą rodziną po tym, jak został wypuszczony z Korei Płn. w 2004 roku.

W styczniu 1965 roku Jenkins, który pełnił służbę na granicy między państwami koreańskimi, pewnej nocy nie wrócił z patrolu. USA oskarżyły go o dezercję, ale jego krewni utrzymują, że został porwany z Korei Południowej do Korei Północnej i poddany praniu mózgu.

Jenkins zagrał później w kilku północnokoreańskich filmach propagandowych, w których wcielał się w postać amerykańskiego szpiega.

Żona Jenkinsa, Japonka Hitomi Soga, jako 20-latka została w 1978 roku uprowadzona przez północnokoreańskie służby specjalne. W Korei Północnej Soga poznała Jenkinsa, który uczył ją angielskiego. Pobrali się w 1980 roku i mieli dwie córki.

Jenkins, który w 2004 roku sam oddał się w ręce sądu w amerykańskiej bazie wojskowej Zama w Japonii, tłumaczył się z ucieczki strachem przed wysłaniem na wojnę do Wietnamu.

Swoją dezercję nazwał błędem, którym sam skazał się na dziesiątki lat życia w ciężkich warunkach w izolowanym komunistycznym państwie.

Jenkins był jednym z czterech amerykańskich żołnierzy, którzy zdezerterowali w latach 60. do Korei Płn., ale był jedynym, którego wypuszczono - pisze BBC News. Pozostali najprawdopodobniej zmarli w Korei Płn.

...

Uwierzyl w komunizm! Jeden z nielicznych. Ale przeszedl czysciec na ziemi. Najciekawsze co teraz Bóg powie! I tu was zaskocze. Bóg traktuje SZCZERE oddanie falszywej religii jako sluzbe SOBIE!!! SZCZERE! Jest to logiczne. Gdyz celem czlowieka jest Bóg. Jesli czlowiek sluzy falszywemu bozkowi ALE SZCZERZE to jednak w zyciu nauczyl sie sie czcic Boga! I potem jest latwo mu wytlumaczyc ze bozek byl falszem a tu jest Bóg Prawdziwy! Zatem to tez przygotowuje. Dlatego komunisci nawracaja sie przed smiercia ba nawet STALIN! Najgorszy jest brak wiary w cokolwiek! Czlowiek absolutnie niereligijny! Takich teraz produkuje Zachod!

A oczywiscie jedyna tak naprawde droga to wiara PRAWDZIWA od dziecka! Od razu Bóg. Jak w Polsce od wiekow. Jak sie urodzilem to od razu wlasciwie bylo od poczatku Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:20, 03 Lis 2018    Temat postu:

Gwałty w Korei Płn. są powszechnie akceptowane.

Północnokoreańscy urzędnicy i służby dopuszczają się przemocy seksualnej wobec kobiet i niemal żadne konsekwencje ich nie dotykają -

...

Po prostu komuna...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:12, 01 Paź 2019    Temat postu:

Bezprizorni. W Związku Sowieckim żyły miliony zdziczałych dzieci ulicy

Władze kazały wyłapywać je jak psy. Feliks Dzierżyński twierdził, że czuję się w ich towarzystwie lepiej, niż w szeregach czekistów. A zindoktrynowany pedagog pomógł uczynić z nich armię… przyszłych oficerów NKWD. Bezprizorni: niewygodny, zakłamany sekret Związku Radzieckiego.

...

Brak slow! Pandemonium!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy