Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Skutek Okrągłego Stołu - mafie lokalne ...
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:26, 11 Sty 2015    Temat postu:

Gmina Nownika. Mieszkańcy pytają, czy prawo budowlane niektórych nie dotyczy

Gmina Nownika - Gazeta Współczesna

Mimo wstrzymania budów, inwestorzy nic sobie z tego nie robią - alarmują czytelnicy "Gazety Współczesnej". - Czy w tym kraju jakieś prawo jeszcze obowiązuje i czy wybranych nie dotyczy? - pytają.

Chodzi o dwie budowle w gminie Nowinka, o których parokrotnie już pisaliśmy. Jedna powstaje bliżej niż 100 metrów od jeziora na działce należącej do miejscowego radnego. Druga - w innej wsi. W tym ostatnim przypadku właścicielka dostała zgodę jedynie na modernizację dachu oraz docieplenie obiektu. Tymczasem istniejący domek zburzyła i zaczęła budować nowy, znacznie większy.

Także w odniesieniu do drugiej inwestycji w grę wchodzić miała jedynie wymiana dachu. A stary dom przestał istnieć. Na jego fundamentach zaczął powstawać nowy. Było to tym bardziej bulwersujące, że wielu mieszkańców gminy, których nieruchomości znajdowały się bliżej niż 100 m od akwenów wodnych, nie mogło otrzymać pozwoleń na najdrobniejsze inwestycje. Zabraniają tego bowiem obowiązujące obecnie przepisy. Mają się one wprawdzie się zmienić, ale nikt nie wie, kiedy dokładnie to nastąpi.

W połowie ubiegłego roku Antoni Dębowski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Augustowie wstrzymał obie inwestycje. Uznał je za samowole budowlane.

Jednocześnie dał inwestorom szansę na legalizację budowli. Do końca minionego roku mieli oni złożyć stosowną dokumentację. Jednocześnie musieliby liczyć się z opłatami legalizacyjnymi. W jednym przypadku wynosi to 50 tys. zł, w drugim - 25 tys.

Czytelnicy "Gazety Współczesnej" informują, że decyzja o wstrzymaniu budów nie została wykonana. - Miesiąc przerwy, a potem prace ruszyły z kopyta - twierdzą.

Jerzy Kłoczko, radny gminy Nowinka, to potwierdza. - Oni tylko się śmieją z tych zakazów - mówi.

Jeden z sąsiadów właścicielki domu letniskowego napisał nawet skargę do Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Białymstoku. Inspektorowi z Augusto-wa zarzuca bezczynność. - Tę skargę wciąż rozpatrujemy - mówi Witold Roszkowski, z białostockiego WINB.

Antoni Dębowski twierdzi natomiast, że o zignorowaniu jego decyzji o wstrzymaniu budów nie słyszał. - Zostanie to w krótkim czasie sprawdzone - zapewnia. - Mamy udokumentowany stan obiektów w chwili, gdy wydawałem dotyczące ich decyzje. Właściciele muszą się więc liczyć z tym, że wszystko, co zostało od tego czasu zbudowane, trzeba będzie po prostu rozebrać.

Legalizacja samowoli wciąż jednak jest możliwa. Dębowski obiecuje, że sprawa kontrowersyjnych i budzących duże społeczne emocje budów w gminie Nowinka zostanie definitywnie roztrzygnięta najpóźniej pod koniec tego miesiąca.

...

Oficjele prawa przestrzegac nie musza .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:26, 24 Lut 2015    Temat postu:

Wiceprezydent Poznania eksmituje lokatorów ze swojej kamienicy

Z kamienicy, której współwłaścicielem jest Maciej Wudarski, wiceprezydent Poznania, eksmitowano na bruk trzy osoby, a na lokal socjalny lub komunalny czeka z orzeczonymi wyrokami dziewięć kolejnych. Sam Wudarski jednocześnie walczy w sądzie o odszkodowanie od miasta.

Maciej Wudarski nigdy nie ukrywał, że jest współwłaścicielem jednej z kamienic na Jeżycach. „Głos Wielkopolski” dotarł do informacji, z których wynika, że w kamienicy wiceprezydenta Poznania mieszka aż dziewięć osób z orzeczonymi przez sąd wyrokami eksmisyjnymi: pięć osób czeka na przesiedlenie do mieszkania socjalnego, a cztery do mieszkania komunalnego. Ponieważ w Poznaniu cały czas jest za mało takich lokali, w minionych latach miasto wypłaciło już Wudarskiemu i pozostałym współwłaścicielom kamienicy 67 tys. zł odszkodowania z tego tytułu. Obecnie w sądzie trwa proces o kolejne odszkodowanie z tego samego powodu w wysokości ponad 30 tys. zł. Kolejna rozprawa w tej sprawie ma się odbyć w kwietniu.

Sytuacja, w której o odszkodowanie od miasta walczy jego wiceprezydent, rodzi pytanie o konflikt interesów. Sam Wudarski twierdzi, że sprawdził to i zapewnia, że takiego konfliktu nie ma.

„Głos” ustalił także, że w kamienicy, której współwłaścicielem jest Wudarski, miało też dochodzić do eksmisji na bruk.

- Mieliśmy problemy z osobami zakłócającymi porządek domowy. W trakcie sprawowania nadzoru nad kamienicą, wykonaliśmy trzy takie eksmisje – potwierdził w rozmowie z gazetą wiceprezydent, zaznaczając, że wszystko odbyło się zgodnie z obowiązującym prawem.

Sytuacja jest specyficzna

Słów krytyki Maciejowi Wudarskiemu nie szczędzi opozycja. Krytyka dotyczy przede wszystkim eksmitowania lokatorów, a nie samego procesowanie się z miastem.

- Sytuacja, w której z miastem procesuje się jego wiceprezydent, jest rzeczywiście dość specyficzna, ale trzeba pamiętać, że wiceprezydent także ma swoje racje. Trudno wymagać od właściciela kamienicy, aby nie dochodził swoich praw w sytuacji, w której ma do czynienia z lokatorami, którzy nie płacą czynszu - zwraca uwagę w rozmowie z Wirtualną Polską Szymon Szynkowski vel Sęk, przewodniczący klubu radnych PiS. – Z drugiej strony osoba, która jeszcze niedawno deklarowała szczególną wrażliwość społeczną, musi liczyć się z tym, że w zaistniałej sytuacji spadnie na nią fala krytyki – dodaje.

W podobnym tonie wypowiada się Tomasz Lewandowski.

- Nie oceniam tego negatywnie, ponieważ zadaniem miasta jest dostarczenie lokali socjalnych lub tymczasowych i jeżeli gmina się z tego nie wywiązuje, zgodnie z prawem musi wypłacać odszkodowanie. Większe wątpliwości byłyby w sytuacji, gdyby Maciej Wudarski dopiero po objęciu stanowiska wiceprezydenta podpisywał w tej sprawie ugodę z ZKZL-em, ale tutaj mamy do czynienia z sytuacją zastaną – wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską Tomasz Lewandowski, przewodniczący klubu radnych SLD.

Sam Lewandowski jako kandydat na prezydenta Poznania zapowiadał utworzenie w Poznaniu Biura Interwencji Lokatorskich, które miało udzielać bezpłatnych porad prawnych osobom, którym groziła eksmisja. W zamian za poparcie w drugiej turze wyborów prezydenckich utworzenie biura obiecał Lewandowskiemu Jacek Jaśkowiak, ale po wyborach nie dotrzymał obietnicy. Teraz przewodniczący klubu SLD krytykuje Wudarskiego właśnie za eksmisje opisane w artykule „Głosu Wielkopolskiego”.

- Można być kapitalistą pełną gębą i optymalizować zyski, ale wtedy trzeba się liczyć z krytycznymi komentarzami. Na takie komentarze mogą sobie jednak pozwolić osoby, które same nie mają niczego na sumieniu, a w przypadku wiceprezydenta Wudarskiego tak nie jest – uważa Tomasz Lewandowski. – Żałuję tylko, że pan wiceprezydent do tej pory sam szczegółowo nie wyjaśnił tych wszystkich przypadków opisanych w „Głosie”, pozostawiając tylko takie wrażenie, jakie wynosi się lektury tego artykułu – dodaje.

"To kontynuacja polityki Grobelnego"

Eksmitowanie lokatorów ze swojej kamienicy, a także uzyskiwanie odszkodowań z tytułu braku lokali socjalnych skrytykowało także środowisko poznańskich anarchistów od lat walczące o prawa lokatorów. W wydanym oświadczeniu anarchiści wskazują, że Maciej Wudarski „garściami czerpał profity z prowadzonej przez miasto polityki mieszkaniowej, przekonując nas jednocześnie, że ważniejsze są pasy na Moście Dworcowym, niż losy setek poznańskich rodzin corocznie wysiedlanych, tysiące oczekujących na przydział lokali socjalnych i komunalnych oraz tysiące realnie bezdomnych, gnieżdżących się w altanach i pustostanach”.

Oświadczenie kończy się konkluzją, że „Jaśkowiak i Wudarski udowadniają nam, że są jedynie kontynuatorami antyspołecznej polityki Ryszarda Grobelnego – a nie jakimkolwiek gwarantem obiecywanej w kampanii wyborczej zmiany!”

"Eksmisja na bruk była uzasadniona"

Maciej Wudarski poza wypowiedziami udzielonymi w rozmowie z „Głosem” sprawy na razie nie komentuje. Stowarzyszenie Prawo do Miasta, którego jest liderem, wydało jednak oświadczenie, w którym wyjaśniono, że z jego kamienicy eksmitowano lokatorów „trwale niepłacących czynszu mimo dysponowania na to środkami i w związku z tym nieuprawnionymi do pomocy społecznej i lokalu socjalnego, odrzucających negocjacje ws. zadłużenia, zatruwających żucie współlokatorom, demolujących mieszkania i części wspólne kamienic, niekwalifikujących się na odwyk lub terapię”. Zdaniem PdM w takich przypadkach eksmisja na bruk może być uzasadniona jako rozwiązanie „najmniej złe dla wszystkich, których sytuacja dotyka”.

Zenon Kubiak, Wirtualna Polska

...

Super ! Jak w Rosji . Ludzie bez sumienia sa super ,


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:21, 01 Kwi 2015    Temat postu:

Kradzieże drzew nie ustają, a radny musi przeprosić policję
Józef Słowik

Kradzieże drzew nie ustają, a radny musi przeprosić ...
Stanisław Waksmundzki, radny powiatu nowotarskiego, musi przeprosić byłego komendanta powiatowego policji w Nowym Targu Zbigniewa Domalika. Zrobił to już na łamach jednej z lokalnych gazet. Teraz radny musi wyrazić swoją skruchę również podczas sesji rady gminy, ponieważ właśnie podczas posiedzenia radnych zarzucił szefowi nowotarskiej policji, że jego podwładni "przymykają oczy" na sprawy związane z kradzieżą drzew w podhalańskich lasach.

Sąd Rejonowy w Nowym Targu, przystał na warunki ugody pomiędzy obiema stronami, jednocześnie wyznaczając Waksmundzkiemu rok próby. Dodatkowo radny musiał zapłacić 300 złotych kosztów sądowych.

- Oczywiście przystałem na warunki ugody i zamierzam wykonać postanowienie sądu. Jednak biorąc pod uwagę to wszystko, chcę zaznaczyć, że zmieniło się teraz wiele w całej tej sprawie. Może nagłośnienie tej mojej wypowiedzi mogło przynieść skutek. Kradzieże drewna nie ustają. Jednak po ostatniej, kiedy to jednemu z właścicieli wycięto ogromną połać lasu, policja już ma podejrzanego - mówił radny.

Już w trakcie procesu Zbigniew Domalik były komendant Powiatowy Policji w Nowym Targu zwrócił uwagę na fakt, że radny posunął się za daleko oskarżając całą nowotarską policję o mafijną współpracę z przestępcami.

- Trzeba się liczyć z konsekwencjami tego, co się robi i co się mówi - tłumaczy były już komendant Domalik.

Przedmiotem sprawy była wypowiedź radnego na sesji Rady Gminy Nowy Targ w 2013 roku. Stanisław Waksmundzki stwierdził wtedy m.in. że mieszkańcy Waksmunda boją się dzwonić na policję z informacjami o kradzieży drzewa, bo złodzieje szybko dowiadują się, kto złożył na nich donos. W tym kontekście radny sugerował, że policja ma ze złodziejami układ, który polega na przekazywaniu sobie informacji o tym, kto składał zawiadomienie.

...

Znajac jednak lokalne uklady trudno byc zachwyconym wyrokiem ... Przeczucie mowi ze ludzie tak sobie nie gledza ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:24, 14 Cze 2015    Temat postu:

Mława: nie żyje dziennikarz, któremu wcześniej grożono

Nie żyje dziennikarz, któremu wcześniej grożono - Thinkstock

Nie żyje Łukasz Masiak, dziennikarz i twórca jednego z najpopularniejszych portali w Mławie. Mężczyzna od wielu miesięcy dostawał pogróżki. W ubiegłym roku został napadnięty pod blokiem, w którym mieszkał. W grudniu ktoś wysłał mu nekrolog. Dziennikarz za każdym razem informował o tym policję.

Łukasz Masiak został w nocy śmiertelnie pobity w jednym z mławskich lokali. Jak dowiedziała się Informacyjna Agencja Radiowa, policja zatrzymała już sprawcę. Nie wiadomo, czy śmiertelne pobicie miało związek z działalnością zawodową dziennikarza.

Łukasz Masiak miał 31 lat, osierocił dwoje dzieci, był jednym z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy w regionie. Często podejmował tematy trudne i kontrowersyjne. Pisał odważnie i rzetelnie, za co był bardzo ceniony także w środowisku dziennikarskim.

Atak gazem

W styczniu ubiegłego roku Łukasz Masiak został zaatakowany gazem i pobity. Wyrażał wówczas przekonanie, że nie był to napad na tle rabunkowym, lecz związany z jego działalnością w ramach portalu naszamlawa.pl.

- Na początku myślałem, że to kwas, bo strasznie szczypało. Zaczął mnie kopać. Szarpaliśmy się. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę. Domyślam się, o jakie teksty chodziło. Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji - relacjonował Łukasz Masiak w radiu RDC. Dodał, że zamierza zgłosić sprawę również do prokuratury.

Zanim doszło do ataku, dziennikarz otrzymywał telefoniczne pogróżki.

...

MATKO?! W MLAWIE? MAFIA?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:09, 14 Cze 2015    Temat postu:

Śmierć dziennikarza z Mławy. Rusza śledztwo

Rusza śledztwo ws. śmierci dziennikarza z Mławy - Norbert Litwiński / Onet

Policja prowadzi śledztwo w sprawie śmierci dziennikarza z Mławy. 32-letni Łukasz Masiak, twórca jednego z najpopularniejszych portali w mieście, został w nocy śmiertelnie pobity w jednym z mławskich lokali.

- Zdarzenie zakwalifikowano jako pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Cały czas trwają czynności śledcze - poinformowała rzecznik prasowy mazowieckiej policji, komisarz Alicja Śledziona. W lokalu, w którym doszło do tragedii, czynności przeprowadzili prokuratorzy, którzy razem z policjantami zabezpieczyli wszelkie ślady, mogące pomóc w ustaleniu okoliczności tragedii. Policjanci podkreślają, że chcą teraz dotrzeć do jak największej liczby świadków.

Rzecznik nie odpowiedziała na pytanie, czy ktoś jest podejrzewany o dokonanie zbrodni. - Policja i prokuratura mają już pewne ustalenia, ale z uwagi na dobro postępowania nie może o nich poinformować - wyjaśniła Śledziona.

Śmiertelne pobicie

Jak podaje Informacyjna Agencja Radiowa, policja zatrzymała sprawcę pobicia. Nie wiadomo, czy śmiertelne pobicie miało związek z działalnością zawodową dziennikarza.

Łukasz Masiak miał 31 lat, osierocił dwoje dzieci, był jednym z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy w regionie. Często podejmował tematy trudne i kontrowersyjne. Pisał odważnie i rzetelnie, za co był bardzo ceniony także w środowisku dziennikarskim.

Atak gazem

W styczniu ubiegłego roku Łukasz Masiak został zaatakowany gazem i pobity. Wyrażał wówczas przekonanie, że nie był to napad na tle rabunkowym, lecz związany z jego działalnością w ramach portalu naszamlawa.pl.

- Na początku myślałem, że to kwas, bo strasznie szczypało. Zaczął mnie kopać. Szarpaliśmy się. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę. Domyślam się, o jakie teksty chodziło. Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji - relacjonował Łukasz Masiak w radiu RDC. Dodał, że zamierza zgłosić sprawę również do prokuratury.

Zanim doszło do ataku, dziennikarz otrzymywał telefoniczne pogróżki.

...

To oczywiste. Jakaś Rosja nam tu wychodzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:35, 14 Cze 2015    Temat postu:

Zabójstwo dziennikarza w Mławie. Policja zna tożsamość sprawcy

Policja zna tożsamość sprawcy - Norbert Litwiński / Onet

W nocy z soboty na nadzielę w lokalu w Mławie (Mazowieckie) doszło do zabójstwa dziennikarza lokalnego portalu, 32-letniego Łukasza M. Okoliczności zdarzenia badają policja i prokuratura. Znana jest tożsamość podejrzewanego o zabójstwo. Jest on poszukiwany.

Informując w niedzielę o śmierci Łukasza M., media podają, iż wcześniej dziennikarzowi, który podejmował "trudne tematy", kilkakrotnie grożono, a w styczniu 2014 r. został napadnięty. Ofiara to założyciel portalu naszamława.pl. Szefowa MSW Teresa Piotrowska - jak poinformowała jej rzeczniczka Małgorzata Woźniak - zwróciła się poprzez Komendę Główną Policji o szczegółowe informacje dot. zarówno samego tragicznego wydarzenia, jak i działań podejmowanych przez policję.

Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa" - zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo.

Z dotychczasowych ustaleń wynika, że do zabójstwa Łukasza M. doszło około godz. 2 w nocy, w toalecie kręgielni jednego z lokali na terenie Mławy. Obaj mężczyźni spędzali w tym lokalu czas w dwóch oddzielnych grupach. PAP dowiedziała się nieoficjalnie, że policjanci zabezpieczyli m.in. monitoring, z którego wynika, że dziennikarz wszedł do łazienki wraz z poszukiwanym obecnie mężczyzną, którego znał. Natomiast z łazienki wyszedł już sam poszukiwany.
Z dotychczasowych informacji nie wynika, by zabójstwo dziennikarza miało związek z wcześniejszymi groźbami
Mariusz Sokołowski

Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski potwierdził późnym popołudniem, że znana jest tożsamość osoby, która może mieć związek z zabójstwem, i że ta osoba jest obecnie poszukiwana. Jak dodał, w Mławie są policjanci z KGP, którzy wspierają tamtejszych funkcjonariuszy w prowadzonej sprawie. - Z dotychczasowych informacji nie wynika, by zabójstwo dziennikarza miało związek z wcześniejszymi groźbami, które były pod jego adresem kierowane - powiedział Sokołowski.

Prokuratura: zabójstwo

Jak wcześniej poinformował zastępca prokuratura rejonowego w Mławie Krzysztof Molenda, wstępnie przyjęta kwalifikacja czynu - śmiertelne uszkodzenie ciała, została obecnie zmieniona na zabójstwo. - Będziemy prowadzili postępowanie w kierunku zabójstwa, czyli artykułu 148 kodeksu karnego. Nazwisko sprawcy ustaliła policja. Osoba ta jest poszukiwana - powiedział PAP Molenda. Jak przyznał, poszukiwany to młody mężczyzna, trenujący wcześniej sporty walki. - Po znalezieniu tej osoby, będziemy ją przesłuchiwali - dodał prokurator.

Zgodnie z art. 148 Kodeksu karnego, kto zabija człowieka podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, karze 25 lat więzienia albo karze dożywocia. - Na obecnym etapie nie wiążemy zdarzenia z działalnością zawodową ofiary, jako redaktora. Sprawca nie jest jeszcze zatrzymany. Ale myślę, że jest to kwestią niedługiego czasu - mówił wcześniej Molenda. - Policja koncentruje się na dotarciu do wszystkich możliwych świadków. Na miejscu zabezpieczyliśmy odpowiednie ślady - relacjonowała z kolei rzecznik mazowieckiej policji Alicja Śledziona.

"Morderstwo dziennikarza kładzie się cieniem na funkcjonowanie państwa"

W liście otwartym Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich do minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej podkreślono, iż według przekazanych przez media informacji Łukasz M. "wielokrotnie alarmował w sprawie zagrożenia dla swojego życia i zdrowia, co więcej, już raz padł ofiarą ataku".

"Morderstwo dziennikarza i niezdolność organów państwa do tego, by zapewnić mu elementarne bezpieczeństwo na tak podstawowym poziomie, jak ochrona jego zdrowia i życia, kładzie się cieniem na funkcjonowanie całego państwa, a odpowiedzialność za ten fakt ponosi także Pani, jako Minister Spraw Wewnętrznych" - brzmi stanowisko CMWP SDP.

"Tygodnik Gazeta Mławska" poinformował w niedzielę na swojej stronie internetowej, że do pierwszego napadu na Łukasza M. doszło w połowie stycznia 2014 r., gdy w okolicy jego domu zamaskowany sprawca użył gazu i bił. Według gazety Łukasz M. opisywał to zdarzenie tak: "To na pewno nie był napad na tle rabunkowym. Miałem przy sobie aparat, dokumenty i telefon. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę".

W relacji tej Łukasz M. zaznaczył, że domyśla się "o jakie teksty chodziło". "Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji" – opisywał zdarzenie dziennikarz cytowany przez "Tygodnik Gazeta Mławska". Gazeta zaznacza, że sprawcy napadu nie ustalono.

Według mławskich mediów Łukasz M. pracował początkowo w "Głosie Mławy", w 2010 r. założył własny portal "naszamlawa.pl". Był żonaty, miał dwoje dzieci.

...

Czyli co? Przypadkowe pobicie? Trudno uwierzyć. Już chyba bardziej wersja że była to kolejna próba zastraszenia bardziej brutalna i ,,przesadzili". Miał być ,,tylko" szpital... Ale ,,nie wyszło".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:43, 15 Cze 2015    Temat postu:

Nowe fakty ws. zabójstwa dziennikarza w Mławie. Dwie osoby zatrzymane
Piotr Halicki
Dziennikarz Onetu
Nowe fakty ws. zabójstwa dziennikarza w Mławie - Dariusz Suchan / Onet

Dwie osoby zostały zatrzymane do sprawy zabójstwa 32-letniego dziennikarza z Mławy – dowiedział się nieoficjalnie Onet. Wiemy też już, że bezpośrednią przyczyną śmierci 32-latka było kopnięcie w głowę, jak ocenił lekarz. Wciąż poszukiwany jest sprawca podejrzewany o zadanie śmiertelnego ciosu. Usłyszy prawdopodobnie zarzut zabójstwa. – W tym przypadku jego ręce i nogi mogą być potraktowane jako narzędzie zbrodni – mówi nam prokurator.

Według naszych nieoficjalnych informacji, jeden z zatrzymanych to mężczyzna, który wszedł do toalety za podejrzewanym i jego ofiarą. Druga osoba to znajomy domniemanego sprawcy śmiertelnego pobicia, który po całym zdarzeniu odwoził go samochodem. – Staramy się ustalić, w jakie miejsce został odwieziony ten mężczyzna – mówi nam jeden ze śledczych.

Zmarł po kopnięciu w głowę

Jak się dowiedzieliśmy, znana jest też już bezpośrednia przyczyna śmierci dziennikarza. Ze wstępnych badań eksperta wynika, że 32-latek zmarł po silnym kopnięciu w głowę. Przypomnijmy, że poszukiwany ćwiczył sztuki walki. Właśnie dlatego prokuratura przyjęła wstępną kwalifikację czynu jako zabójstwo, a nie pobicie ze skutkiem śmiertelnym, jak mówiło się tuż po tym zdarzeniu.

– W momencie, kiedy wiadomo, że domniemany sprawca ćwiczył sztuki walki, a więc był wysportowany i zdawał sobie sprawę ze swojej siły, jego ręce i nogi mogą być potraktowane jako – w pewnym sensie – narzędzie zbrodni. Nie wiemy na razie, czy sprawca działał w zamiarze pozbawienia życia, ponieważ nie został jeszcze przesłuchany. Ale w momencie zadawania ciosów musiał mieć świadomość, że może do tego doprowadzić – mówi Onetowi Waldemar Osowiecki, szef Prokuratury Okręgowej w Płocku, której podlega zajmująca się sprawą Prokuratura Rejonowa w Mławie.

Jak tłumaczą śledczy, wszystko wskazuje na to, że jednak śmierć dziennikarza nie miała związku z jego pracą zawodową. – Możliwe, że doszło tam do kłótni na innym tle. Sprawca i ofiara znali się. Poza tym mieszkali niedaleko od siebie – dowiedzieliśmy się nieoficjalnie.

Pobity i spryskany gazem

Według zeznań świadków, domniemany sprawca po wyjściu z toalety stwierdził do jednej z przebywających tam osób, że musi uciekać, bo kogoś pobił. Jak mówią nieoficjalnie śledczy, prawdopodobnie nie miał świadomości, że zabił człowieka.

Jeżeli chodzi o groźby, kierowane wcześniej pod adresem dziennikarza, policja odnotowała dwa incydenty. Do pierwszego doszło w styczniu 2014 roku. 32-latek został zaatakowany, pobity i spryskany gazem przez nieznanego sprawcę. Jak zapewniają mundurowi, dziennikarz nie chciał wówczas jego ścigania. Zmienił zdanie, kiedy niedługo potem otrzymał nekrolog z wypisanym swoim nazwiskiem. Policja poszukiwała sprawcy tego incydentu, ale nie został ustalony i zatrzymany.

Zabójstwo po kłótni?

Przypomnijmy, do śmierci dziennikarza, Łukasza M., doszło w nocy z soboty na niedzielę, w jednym z klubów nocnych z kręgielnią w Mławie. Około godz. 2 32-latek prawdopodobnie pokłócił się z jednym z przebywających tam mężczyzn. Obaj spędzali czas w tym lokalu w oddzielnych grupach. Ofiara i domniemany sprawca znali się.

Jak wynika z zabezpieczonego przez policję monitoringu, dziennikarz wszedł do toalety wraz z poszukiwanym obecnie mężczyzną. Z łazienki wyszedł już jednak tylko ten drugi. Policja potwierdza, że znana już jest tożsamość domniemanego sprawcy zabójstwa. W Mławie są funkcjonariusze z Komendy Głównej Policji, którzy wspierają tamtejszych funkcjonariuszy w prowadzonej sprawie.

Łukasz M. był założycielem lokalnego portalu internetowego naszamlawa.pl. Poruszał na jego łamach m.in. różne „trudne tematy”. Bardzo możliwe, że to dlatego otrzymywał pogróżki.

Cień na funkcjonowaniu państwa?

Szefowa MSW Teresa Piotrowska - jak poinformowała jej rzeczniczka Małgorzata Woźniak - zwróciła się, poprzez Komendę Główną Policji, o szczegółowe informacje dot. zarówno samego tragicznego wydarzenia, jak i działań podejmowanych przez policję.

Z kolei Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa" - zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo. Przypominając przy tym, że Łukasz M. "wielokrotnie alarmował w sprawie zagrożenia dla swojego życia i zdrowia".

"Morderstwo dziennikarza i niezdolność organów państwa do tego, by zapewnić mu elementarne bezpieczeństwo na tak podstawowym poziomie, jak ochrona jego zdrowia i życia, kładzie się cieniem na funkcjonowanie całego państwa, a odpowiedzialność za ten fakt ponosi także Pani, jako Minister Spraw Wewnętrznych" - brzmi stanowisko CMWP SDP.

"Chodziło o zamieszczanie tekstów"

"Tygodnik Gazeta Mławska" poinformował w niedzielę na swojej stronie internetowej, że do pierwszego napadu na Łukasza M. doszło w połowie stycznia 2014 r., gdy w okolicy jego domu zamaskowany sprawca użył gazu i bił. Według gazety Łukasz M. opisywał to zdarzenie tak: "To na pewno nie był napad na tle rabunkowym. Miałem przy sobie aparat, dokumenty i telefon. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę".

W relacji tej Łukasz M. zaznaczył, że domyśla się "o jakie teksty chodziło". "Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji" – opisywał zdarzenie dziennikarz cytowany przez "Tygodnik Gazeta Mławska". Gazeta zaznacza, że sprawcy napadu nie ustalono.

Łukasz M. pracował początkowo w "Głosie Mławy". W 2010 r. założył własny portal naszamlawa.pl. Był żonaty, miał dwoje dzieci.

Jego zabójcy grozi dożywocie. Prawdopodobnie jeszcze dziś za podejrzewanym o jego dokonanie mężczyzną wysłany zostanie list gończy.

>>>

Ciezko uwierzyc w przypadek. Zreszta w Mlawie to wszyscy prawie sie znaja przynajmniej z widzenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:13, 16 Cze 2015    Temat postu:

List gończy za podejrzanym o zabójstwo dziennikarza z Mławy
akt. 15 czerwca 2015, 22:25
Policja poszukuje 29-letniego Bartosza Nowickiego, podejrzanego o dokonanie zabójstwa Łukasza M., dziennikarza z Mławy. Prokuratura wydała za nim list gończy - poinformowała rzeczniczka mazowieckiej policji Alicja Śledziona.

Bartosz Nowicki to urodzony 23 lutego 1986 r. mieszkaniec Mławy. Mężczyzna podejrzany jest o zabójstwo Łukasza M., do którego doszło ok. godz. 2 w nocy z soboty na niedzielę w kręgielni jednego z lokali w Mławie. Zaatakowany w wyniku pobicia doznał ciężkiego urazu głowy. Zmarł po przewiezieniu do szpitala - podano w komunikacie.

Policja zwraca się z prośbą do osób, które znają miejsce pobytu poszukiwanego o kontakt z najbliższą jednostką - komisariatem, prokuraturą lub sądem, albo telefonicznie pod numery alarmowe 997 i 112. Jednocześnie zapewnia anonimowość osobie przekazującej informację. Informuje także, że ukrywanie poszukiwanego lub pomaganie w ucieczce to przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 5.

Wydanie listu gończego oznacza, że mławska Prokuratura Rejonowa, prowadząca śledztwo w sprawie zabójstwa Łukasza M., sformułowała zarzut popełnienia tego przestępstwa wobec Bartosza Nowickiego, a tamtejszy sąd rejonowy przychylił się do wniosku śledczych o zastosowanie wobec poszukiwanego środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania.

Nocne zabójstwo

W poniedziałek przeprowadzono sekcję zwłok Łukasza M. Jak poinformował PAP zastępca prokuratora rejonowego w Mławie Krzysztof Molenda, ze wstępnych ustaleń wynika, że przyczyną jego śmierci był "uraz czaszkowo-mózgowy, skutkujący ostrą niewydolnością krążeniowo-oddechową".

Do zabójstwa Łukasza M. doszło ok. godz. 2 w nocy z soboty na niedzielę w toalecie kręgielni w jednym z nocnych lokali w Mławie. Obaj mężczyźni - dziennikarz i poszukiwany obecnie podejrzewany o zabójstwo - spędzali w tym lokalu czas w dwóch oddzielnych grupach.

Według nieoficjalnych informacji, policja zabezpieczyła m.in. zapisy monitoringu, z którego wynika, że dziennikarz wszedł do łazienki wraz z poszukiwanym obecnie mężczyzną, którego znał - natomiast z łazienki wyszedł już sam poszukiwany. Wiadomo, że to młody mężczyzna, który wcześniej trenował sztuki walki.

Wcześniej prokurator okręgowy w Płocku Waldemar Osowiecki poinformował, że w związku ze śmiercią Łukasza M. mławska Prokuratura Rejonowa prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa. Przyznał, że na obecnym etapie postępowania nie jest wykluczana żadna wersja motywu zabójstwa, w tym także dotycząca pracy dziennikarskiej Łukasza M.

- Obecnie trudno jest wskazać na jednoznaczny motyw. Każda wersja dotycząca motywu jest możliwa. Nie wykluczamy żadnej - powiedział Osowiecki. Zaznaczył, że decyzja o wszczęciu śledztwa związana jest z materiałem dowodowym zebranym na miejscu zdarzenia, w tym z oględzinami zwłok Łukasza M. Przyznał, że wstępne ustalenia wskazują, iż dziennikarz został kopnięty przez napastnika w głowę.

Osowiecki zapowiadał, że w ramach prowadzonego śledztwa zostanie wydane postanowienie o zarzutach wobec poszukiwanego. - Wystąpimy do Sądu Rejonowego w Mławie o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania. Jeżeli taką decyzję uzyskamy, wydamy decyzję o poszukiwaniu listem gończym - mówił w poniedziałek. Zaznaczył, że gdyby okazało się, że poszukiwany może przebywać za granicą, w szczególności w jednym z państw strefy Schengen, prokuratura wystąpi do Sądu Okręgowego w Płocku o wydanie postanowienia o Europejskim Nakazie Aresztowania.

Zgodnie z art. 148 Kodeksu karnego, kto zabija człowieka podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, karze 25 lat więzienia albo karze dożywocia.

Osowiecki oświadczył jednocześnie, że zwrócił się do Prokuratury Rejonowej w Mławie o informacje dotyczące zawiadomień składanych policji przez Łukasza M. i ewentualnych postępowań prowadzonych w ich następstwie.

Według rzeczniczki mazowieckiej policji Alicji Śledziony, w związku ze sprawą zabójstwa Łukasza M. do wyjaśnienia zatrzymano dwie osoby. - Zatrzymanych jest dwóch mężczyzn, którzy - jak wynika z zebranych dotychczas materiałów - mogą mieć związek ze sprawą zabójstwa Łukasza M. Obaj zostali zatrzymani do wyjaśnienia - powiedziała.

Groźby wobec dziennikarza

Odnosząc się do publikacji mediów na temat wcześniejszych gróźb wobec Łukasza M. oraz jego pobicia, Śledziona podkreśliła, iż dziennikarz złożył dwa zawiadomienia, dotyczące takich zdarzeń. Przyznała, że w przypadku napadu na Łukasza M. w styczniu 2014 r. oraz przesłanego na jego adres nekrologu w grudniu 2014 r. nie udało się ustalić sprawców tych czynów. - Obie sprawy potraktowaliśmy bardzo poważnie - oświadczyła rzeczniczka mazowieckiej policji.

Dodała, że oprócz dwóch zawiadomień nie odnotowano innych zgłoszeń Łukasza M., w tym dotyczących ewentualnych gróźb karalnych. Wyjaśniła przy tym, że w pierwszym przypadku, czyli napadu, Łukasz M. wezwał na miejsce zdarzenia policję, ale oficjalne zawiadomienie w sprawie złożył dopiero po namowach funkcjonariuszy.

- Łukasz M. sygnalizował, że oba zdarzenia, ze stycznia i grudnia 2014 r., mogą mieć związek z tym, że publikował informacje, które mogły się komuś nie podobać. Jednak nie był w stanie sprecyzować, kto to mógłby być. Konkretyzował jedynie, że pisał wcześniej o wypadku drogowym na terenie Mławy. Czuł, że być może jednej ze stron tego zdarzenia coś mogło się nie spodobać w jego publikacji. Nie udało się jednak procesowo ustalić żadnej osoby związanej ze sprawą - powiedziała Śledziona.

Jak zaznaczyła, Łukasz M. zeznawał, iż nie miał żadnych wrogów ani problemów życiowych, których wynikiem mogły być napad i anonim z nekrologiem.

"Tygodnik Gazeta Mławska" informował w niedzielę na swojej stronie internetowej, że do pierwszego napadu na Łukasza M. doszło w połowie stycznia 2014 r., gdy w okolicy domu dziennikarza zamaskowany sprawca użył gazu i go pobił. Według gazety, Łukasz M. opisywał to zdarzenie tak: "To na pewno nie był napad na tle rabunkowym. Miałem przy sobie aparat, dokumenty i telefon. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę".

W relacji tej Łukasz M. zaznaczył, że domyśla się, "o jakie teksty chodziło". "Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji" - opisywał zdarzenie dziennikarz, cytowany przez "Tygodnik Gazeta Mławska".

Według mławskich mediów Łukasz M. pracował początkowo w "Głosie Mławy", a w 2010 r. założył własny portal "naszamlawa.pl". Był żonaty, miał dwoje dzieci.

List do minister

Jeszcze w niedzielę Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa" - zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo.

"Morderstwo dziennikarza i niezdolność organów państwa do tego, by zapewnić mu elementarne bezpieczeństwo na tak podstawowym poziomie, jak ochrona jego zdrowia i życia, kładzie się cieniem na funkcjonowanie całego państwa, a odpowiedzialność za ten fakt ponosi także Pani, jako Minister Spraw Wewnętrznych" - brzmi stanowisko CMWP SDP.

Według MSW, minister Piotrowska zwróciła się do policji zarówno o informacje dotyczące podjętych działań, jak i tego, czy zachowano procedury.

>>>

Nieciekawa sprawa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:13, 16 Cze 2015    Temat postu:

Zatrzymani ws. zabójstwa dziennikarza z Mławy zostali zwolnieni - sprawca ścigany

Dwaj mężczyźni zatrzymani wcześniej do wyjaśnienia w związku z zabójstwem 32-letniego Łukasza M., dziennikarza z Mławy zostali zwolnieni. Obecnie mają status świadków. Podejrzany o zabójstwo 29-letni Bartosz Nowicki jest ścigany listem gończym.

- Na obecnym etapie postępowania udział obu zatrzymanych wcześniej mężczyzn w zabójstwie Łukasza M. został wykluczony. Nie sformułowano wobec nich żadnych zarzutów. Obaj mężczyźni posiadają obecnie status świadków – powiedziała rzeczniczka mazowieckiej policji Alicja Śledziona.

W poniedziałek za podejrzanym o zabójstwo Łukasza M. wydano list gończy. To 29-letni Bartosz Nowicki, mieszkaniec Mławy. Jak przyznała Śledziona, z danych policji, które są jeszcze weryfikowane, nie wynika dotychczas by poszukiwany był wcześniej karany.

Policja, zapewniając anonimowość, zwraca się z prośbą do osób, które znają miejsce pobytu Bartosza Nowickiego o kontakt z najbliższą jednostką - komisariatem, prokuraturą lub sądem, albo telefonicznie pod numery alarmowe 997 i 112. Jednocześnie informuje, że ukrywanie poszukiwanego lub pomaganie w ucieczce to przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 5.

Śledztwo w sprawie zabójstwa Łukasza M. prowadzi prokuratura rejonowa w Mławie. Wstępne wyniki przeprowadzonej w poniedziałek sekcji zwłok dziennikarza wskazują, że przyczyną jego śmierci był "uraz czaszkowo-mózgowy, skutkujący ostrą niewydolnością krążeniowo-oddechową".

Do zabójstwa Łukasza M. doszło ok. godz. 2 w nocy z soboty na niedzielę w toalecie kręgielni w jednym z nocnych lokali w Mławie. Obaj mężczyźni - dziennikarz i poszukiwany obecnie podejrzewany o zabójstwo - spędzali w tym lokalu czas w dwóch oddzielnych grupach. Według nieoficjalnych informacji PAP, policja zabezpieczyła m.in. zapisy monitoringu, z którego wynika, że dziennikarz wszedł do łazienki wraz z poszukiwanym obecnie mężczyzną, którego znał - natomiast z łazienki wyszedł już sam poszukiwany. Wiadomo, że napastnik trenował sztuki walki.

Wcześniej prokurator okręgowy w Płocku Waldemar Osowiecki przyznał, że na obecnym etapie śledztwa nie jest wykluczana żadna wersja motywu zabójstwa, w tym także dotycząca pracy dziennikarskiej Łukasza M. - Obecnie trudno jest wskazać na jednoznaczny motyw. Każda wersja dotycząca motywu jest możliwa. Nie wykluczamy żadnej - powiedział Osowiecki. Zaznaczył, że gdyby okazało się, że poszukiwany może przebywać za granicą, w szczególności w jednym z państw strefy Schengen, prokuratura wystąpi do Sądu Okręgowego w Płocku o wydanie postanowienia o Europejskim Nakazie Aresztowania.

Zgodnie z art. 148 Kodeksu karnego, kto zabija człowieka podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, karze 25 lat więzienia albo karze dożywocia.

Odnosząc się do publikacji mediów na temat wcześniejszych gróźb wobec Łukasza M. oraz jego pobicia, rzeczniczka mazowieckiej policji podkreśliła, iż dziennikarz złożył dwa zawiadomienia, dotyczące takich zdarzeń. Śledziona przyznała, że w przypadku napadu na Łukasza M. w styczniu 2014 r. oraz przesłanego na jego adres nekrologu w grudniu 2014 r. nie udało się ustalić sprawców tych czynów. - Obie sprawy potraktowaliśmy bardzo poważnie – oświadczyła rzeczniczka mazowieckiej policji. Dodała, że oprócz dwóch zawiadomień nie odnotowano innych zgłoszeń Łukasza M., w tym dotyczących ewentualnych gróźb karalnych. Jak wyjaśniła, w pierwszym przypadku, czyli napadu, Łukasz M. wezwał na miejsce zdarzenia policję, ale oficjalne zawiadomienie w sprawie złożył dopiero po namowach funkcjonariuszy.

- Łukasz M. sygnalizował, że oba zdarzenia, ze stycznia i grudnia 2014 r., mogą mieć związek z tym, że publikował informacje, które mogły się komuś nie podobać. Jednak nie był w stanie sprecyzować, kto to mógłby być. Konkretyzował jedynie, że pisał wcześniej o wypadku drogowym na terenie Mławy. Czuł, że być może jednej ze stron tego zdarzenia coś mogło się nie spodobać w jego publikacji. Nie udało się jednak procesowo ustalić żadnej osoby związanej ze sprawą – powiedziała Śledziona.

Jak zaznaczyła, Łukasz M. zeznawał, iż nie miał żadnych wrogów ani problemów życiowych, których wynikiem mogły być napad i anonim z nekrologiem.

"Tygodnik Gazeta Mławska" informował w niedzielę na swej stronie internetowej, że do pierwszego napadu na Łukasza M. doszło w połowie stycznia 2014 r., gdy w okolicy domu dziennikarza zamaskowany sprawca użył gazu i go pobił. Według gazety, Łukasz M. opisywał to zdarzenie tak: "To na pewno nie był napad na tle rabunkowym. Miałem przy sobie aparat, dokumenty i telefon. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę". W relacji tej Łukasz M. zaznaczył, że domyśla się, "o jakie teksty chodziło". - Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji – opisywał zdarzenie dziennikarz, cytowany przez "Tygodnik Gazeta Mławska".

Według mławskich mediów Łukasz M. pracował początkowo w "Głosie Mławy", a w 2010 r. założył własny portal

Jeszcze w niedzielę Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa" - zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo. Według MSW, minister Piotrowska zwróciła się do policji zarówno o informacje dotyczące podjętych działań, jak i tego, czy zachowano procedury.

Na portalu ukazało się oświadczenie, dotyczące śmierci Łukasza M. Jego autorzy, wspominając o pojawiających się spekulacjach na temat motywów zabójstwa dziennikarza, napisali m.in.: "Wierzymy, że prowadzone przez prokuraturę postępowanie pozwoli wyjaśnić wszystkie okoliczności tej tragedii". Poinformowano, że portal, którego Łukasz M. był jedynym fotografem, wydawcą i reporterem, zacznie ponownie funkcjonować w środę, 17 czerwca.

>>>>

Sprawa w toku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:10, 18 Cze 2015    Temat postu:

Pogrzeb dziennikarza z Mławy w sobotę


Pogrzeb ś.p. Łukasza Masiaka, dziennikarza z Mławy, który w ostatni weekend został śmiertelnie pobity w kręgielni odbędzie się w sobotę. Dziennikarz zostanie pochowany na cmentarzu parafialnym przy kościele św. Wawrzyńca. Msza św. pogrzebowa zostanie odprawiona o godzinie 11.00.

Rodzina zmarłego prosi by zamiast wiązanek przekazać pieniądze na leczenie 9 -letniej mławianki, Igi Rudnickiej. Łukasz Masiak wiele razy na portalu, który prowadził zachęcał do wspierania charytatywnych akcji na rzecz chorej na nowotwór dziewczynki.
REKLAMA


Pieniądze, bezpośrednio przed i w trakcie uroczystości pogrzebowych będzie można wrzucić do specjalnych puszek. Kwestować będą nauczyciele i uczniowie szkoły, w której uczy się dziewczynka.

..

Opieka obowiązek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:29, 19 Cze 2015    Temat postu:

SDP: zabójstwo dziennikarza z Mławy świadectwem kryzysu państwa


Zabójstwo dziennikarza z Mławy Łukasza Masiaka jest kolejnym świadectwem kryzysu państwa - oświadczył dzisiaj zarząd główny Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Według SDP policja powinna chronić życie i zdrowie ludzi, narażających je dla interesu publicznego.

32-letni dziennikarz został śmiertelnie pobity w nocy z soboty na niedzielę w nocnym lokalu w Mławie. Wcześniej otrzymywał pogróżki, co zgłaszał policji. W związku z zabójstwem policjanci poszukują 29-letniego mężczyzny. Nie wykluczają żadnej z wersji, w tym powodów obejmujących pracę zawodową Masiaka. Pogrzeb zabitego dziennikarza z Mławy odbędzie się w sobotę.
REKLAMA


Zarząd Główny SDP wyraża znaczące zaniepokojenie sytuacją, w której zdecydowaną reakcję organów ścigania wywołuje dopiero śmierć dziennikarza. - Portal, niemal samodzielnie przez niego prowadzony, wypełniał ważną rolę kontroli środowisk władzy lokalnej. Masiak od dawna otrzymywał po swoich tekstach pogróżki, został także już raz pobity, pół roku temu otrzymał pocztą nekrolog. Zgłaszał te fakty policji i prokuraturze, jednakże instytucje te nie kojarzyły ataków z jego pracą - podkreśliło stowarzyszenie.

Według SDP sytuacja, w której prokuratura i policja nie są w stanie przeprowadzić skutecznego śledztwa, "ponieważ nie kojarzą realnego zagrożenia osoby publicznej z jej publikacjami odkrywającymi prawdę, jest kolejnym przygnębiającym świadectwem kryzysu państwa polskiego". - Nie wolno tolerować podobnych zaniechań w przypadku kolejnych dziennikarzy, poddawanych presji pogróżek. Organy ścigania powinny nie tylko przeprowadzać śledztwa, ale zapewniać ochronę życia i zdrowia ludzi, narażających je dla interesu publicznego - napisał zarząd główny.

W wydanym już we wtorek stanowisku Helsińska Fundacja Praw Człowieka wezwała organy ścigania "do przeprowadzenia skutecznego śledztwa", którego celem będzie "dokładne wyjaśnienie" okoliczności zabójstwa Łukasza Masiaka. = Szczególnie ważne jest ustalenie, czy zabójstwo miało związek z działalnością zawodową dziennikarza - podkreślono w apelu. Z kolei jeszcze w niedzielę Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa" - zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo.

Od poniedziałku podejrzany o zabójstwo Łukasza Masiaka ścigany jest listem gończym. To 29-letni mieszkaniec Mławy Bartosz Nowicki. Ponieważ istnieje przypuszczenie, że może on przebywać za granicą, jego poszukiwania rozszerzone zostaną na skalę międzynarodową. Przygotowywany jest wniosek o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania, obejmującego państwa strefy Schengen. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Bartosz Nowicki wcześniej przebywał przez pewien czas w Niemczech.

...

Media lokalne są tragicznie słabe,


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:38, 21 Cze 2015    Temat postu:

Zabójstwo dziennikarza z Mławy. Podejrzany przed ucieczka odwiedził krewną
akt. 19 czerwca 2015, 18:31
Bartosz Nowicki, który podejrzany o zabójstwo dziennikarza z Mławy, zaraz po zdarzeniu miał odwiedzić swoją krewną i powiedzieć jej, że zrobił coś strasznego - informuje serwis tvp.info. Domniemany zabójca mógł uciec do Niemiec, gdzie przebywał przed kilku laty.

Jak podało TVP Info, Bartosz Nowicki tuż po zdarzeniu pojechał do swojej krewnej. Miał jej powiedzieć, że właśnie uderzył człowieka i prawdopodobnie zrobił mu krzywdę. Był bardzo poruszony i zdenerwowany.

Policjanci podejrzewają, że Nowicki zaraz potem wyjechał za granicę. Sprawdzany jest wątek ucieczki Niemiec, gdzie mężczyzna przebywał przed kilku laty. Od poniedziałku Nowicki jest poszukiwany listem gończym.

Zabójstwa dziennikarza z Mławy. Przyczyną nieporozumienie towarzyskie

Według informacji policji, najbardziej prawdopodobną przyczyna tragedii było nieporozumienie towarzyskie. Bartosz Nowicki i ofiara znali się, mieszkali blisko siebie.

Mężczyźni bawili się ze swoimi znajomymi w oddzielnych grupach w lokalnej kręgielni w Mławie. Ok. godz. 2 w obaj mężczyźni poszli razem do toalety. Sprawiali wrażenie dobrych kolegów. Po chwili jednak z łazienki wyszedł tylko sam Bartosz Nowicki. Mężczyzna spokojnie opuścił kręgielnie. Niedługo potem w łazience znaleziono konającego Łukasza M. Dziennikarz miał uszkodzoną czaszkę, po godzinie zmarł.

Mławska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa. Na obecnym etapie postępowania nie jest wykluczana żadna wersja motywu zabójstwa.

....

Co by nie mówić koszmar.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:34, 26 Cze 2015    Temat postu:

Europejski Nakaz Aresztowania podejrzanego o zabójstwo dziennikarza z Mławy
Wystawiono Europejski Nakaz Aresztowania podejrzanego o zabójstwo dziennikarza z Mławy - Shutterstock

Sąd Okręgowy w Płocku na wniosek prokuratury zdecydował o wydaniu Europejskiego Nakazu Aresztowania 29-letniego Bartosza Nowickiego, podejrzanego o zabójstwo dziennikarza z Mławy (Mazowieckie) Łukasza Masiaka. Nowicki ścigany jest na terenie kraju listem gończym.

Jak poinformowała rzeczniczka płockiego Sądu Okręgowego Iwona Wiśniewska-Bartoszewska, decyzja o wydaniu ENA wynika z podejrzenia, że podejrzany o zabójstwo dziennikarza ukrywa się i przebywa za granicą. - Spełnione zostały przesłanki do wydania ENA, ponieważ jest prawdopodobne, że podejrzany o zbrodnię zabójstwa ukrywa się i w tym celu zbiegł za granicę - powiedziała Wiśniewska-Bartoszewska.
REKLAMA
d9201de4-e542-4279-a907-738e3246f3d0
Bartosz Nowicki - Materiały prasowe
Bartosz Nowicki

Do zabójstwa 32-letniego Łukasza Masiaka doszło w nocy z 13 na 14 czerwca w toalecie kręgielni w jednym z nocnych lokali w Mławie. Śledztwo w tej sprawie zabójstwa prowadzi Prokuratura Rejonowa w Mławie. Śledczy wydali wcześniej postanowienie o przedstawieniu Bartoszowi Nowickiemu zarzutu zabójstwa. Dotyczy on "działania z zamiarem ewentualnego pozbawienia życia".

Śledczy zamierzają wystąpić do Komendy Głównej Policji o wszczęcie międzynarodowych poszukiwań Bartosza Nowickiego, czyli także poza krajami strefy Schengen, które obejmuje ENA. Według nieoficjalnych informacji PAP, podejrzany o zabójstwo dziennikarza z Mławy przebywał wcześniej w Niemczech.

Ze wstępnych ustaleń, w tym z przeprowadzonej sekcji zwłok Łukasza Masiaka wynika, że został on kopnięty w lewą część głowy, "co skutkowało powstaniem krwiaka oraz niewydolnością krążeniowo-oddechową i w efekcie zgonem" dziennikarza.

Według prokuratury Bartosz Nowicki, będąc osobą wysportowaną, znającą się na sztukach walki, powinien zdawać sobie sprawę, że jego działanie może przynieść śmiertelny skutek. W ramach śledztwa w sprawie zabójstwa Łukasza Masiaka śledczy ustalają nadal szczegóły, dotyczące motywu. Nie wykluczają żadnej z wersji, w tym także powodów obejmujących pracę zawodową dziennikarza.

Zgodnie z art. 148 Kodeksu karnego, kto zabija człowieka - podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, karze 25 lat więzienia albo karze dożywocia.

Do zabójstwa Łukasza Masiak doszło ok. godz. 2 w nocy z soboty na niedzielę, z 13 na 14 czerwca, w toalecie kręgielni w jednym z nocnych lokali w Mławie. Dziennikarz oraz mężczyzna obecnie podejrzany o jego zabójstwo spędzali w tym lokalu czas w dwóch oddzielnych grupach.

Według nieoficjalnych informacji wynika, że policja zabezpieczyła m.in. zapisy monitoringu, z którego wynika, że dziennikarz wszedł do łazienki wraz z poszukiwanym obecnie mężczyzną, którego znał - natomiast z łazienki wyszedł już sam poszukiwany.

Helsińska Fundacja Praw Człowieka w wydanym we wtorek stanowisku wezwała organy ścigania "do przeprowadzenia skutecznego śledztwa", którego celem będzie "dokładne wyjaśnienie" okoliczności zabójstwa Łukasza Masiaka. - Szczególnie ważne jest ustalenie, czy zabójstwo miało związek z działalnością zawodową dziennikarza - podkreślono w apelu.

Jeszcze w niedzielę Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa" - zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo.

Dotychczas w ramach śledztwa, dotyczącego zabójstwa Łukasza Masiaka, przesłuchano 11 świadków. Wśród nich byli m.in. dwaj mężczyźni, których policja zatrzymała do wyjaśnienia. Zostali oni zwolnieni. Na obecnym etapie postępowania udział obu zatrzymanych wcześniej mężczyzn w zabójstwie Łukasza Masiaka został wykluczony. Nie sformułowano wobec nich żadnych zarzutów. Obecnie mają status świadka.

Odnosząc się do publikacji mediów na temat wcześniejszych gróźb wobec Łukasza Masiaka oraz jego pobicia, policja podała wcześniej, że dziennikarz złożył dwa zawiadomienia, dotyczące takich zdarzeń: napaści - w styczniu 2014 r. oraz przesłania na jego adres nekrologu - w grudniu 2014 r.

Nie udało się ustalić sprawców tych czynów. Według rzeczniczki mazowieckiej policji Łukasz Masiak "sygnalizował, że oba zdarzenia, ze stycznia i grudnia 2014 r., mogą mieć związek z tym, że publikował informacje, które mogły się komuś nie podobać", ale "nie był w stanie sprecyzować, kto to mógłby być". Wspominał m.in. o swych tekstach, dotyczących jednego z wypadków drogowych na terenie Mławy. Dziennikarz zeznawał także, iż nie miał żadnych wrogów ani problemów życiowych, których wynikiem mogły być napad i anonim z nekrologiem.

"Tygodnik Gazeta Mławska" informował po zabójstwie Łukasza Masiaka, że do pierwszego napadu na dziennikarza doszło w połowie stycznia 2014 r., gdy w okolicy domu dziennikarza zamaskowany sprawca użył gazu i go pobił. Według gazety Łukasz Masiak opisywał to zdarzenie tak: "To na pewno nie był napad na tle rabunkowym. Miałem przy sobie aparat, dokumenty i telefon. To była osoba, która na mnie czekała. Nic do mnie nie mówiła. Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę".

W relacji tej Łukasz M. zaznaczył, że domyśla się, „o jakie teksty chodził". - Domyślam się, kto mógł stać za tym pobiciem, ale nie mogę tego ujawnić. To jest sprawa dla policji – opisywał zdarzenie dziennikarz, cytowany przez "Tygodnik Gazeta Mławska".

Według mławskich mediów Łukasz Masiak pracował początkowo w "Głosie Mławy", a w 2010 r. założył własny portal naszamlawa.pl. Był żonaty, miał dwoje dzieci. Pogrzeb dziennikarza odbył się w Mławie 20 czerwca. Portal, który prowadził dziennikarz, został wystawiony na sprzedaż.

>>>

Naturalna kolej rzeczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:21, 12 Lis 2015    Temat postu:

Piotr Nowak: Polską lokalną rządzą sieci interesów
Tomasz Borejza
publicysta i dziennikarz. Pisze m. in. dla tygodników Cooltura oraz Przegląd

Piotr Nowak - Krzysztof Karolczyk / AG / Agencja Gazeta

Na czele typowego układu, który trzęsie Polską lokalną, stoi poseł. Dalej – opowiada dr hab. Piotr Nowak z Uniwersytetu Jagiellońskiego – są urzędy marszałkowskie i mający umocowanie polityczne pośrednicy w powiatach. Na samym dole takiej piramidy znajdują się gminy, gdzie polityka przekłada się na kontrakty oraz etaty. - Wie pan, jak to brzmi? Jak klasyczny układ feudalny – mówię, a w odpowiedzi słyszę: "Mnie się przypomina sytuacja z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą".

Tomasz Borejza: Bez owijania. Czy Polską lokalną rządzą kliki?
REKLAMA


Dr hab. Piotr Nowak: Powiedziałbym raczej, że rządzą nią sieci interesów. Najważniejsi są tam ci, którzy rozdają pieniądze – przede wszystkim unijne. Ale też ci, którzy mogą mieć wpływ na kontrakty lub pozyskanie dobrej pracy. Przy czym interesy nie zawsze trzeba tu rozumieć negatywnie.

Jak wygląda taka sieć?

Na górze zwykle jest jakiś poseł. Najlepiej jak ma tzw. "przełożenie na Warszawę" i dojście do jakiegoś ministerstwa. W województwie lub powiecie znajduje się gwiazda takiego układu. Na ogół jest to człowiek umocowany politycznie, który pełni rolę pośrednika. Często ci "organizatorzy" znajdują się też w starostwach powiatowych. Duże znaczenie ma urząd marszałkowski, bo tam są pieniądze i realny wpływ na politykę w lokalnych społecznościach. Natomiast na dole jest poziom gminny, gdzie to wszystko przekłada się na konkrety – kontrakty i etaty.

Wie pan jak to brzmi? Jak klasyczny układ feudalny.

Mnie się przypomina sytuacja z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą. Na czele stał kacyk. Była egzekutywa wojewódzka. I byli wątek ekonomiczny - dyrektorzy państwowych zakładów, którzy zależeli od sekretarza. On dzisiaj także jest obecny, tylko w inny sposób. Inny, bo dyrektorów zastąpili prywatni przedsiębiorcy. Tylko że ci prywatni przedsiębiorcy bardzo często środki czerpią z kontraktów państwowych i dotacji unijnych. Są włączeni w system wspólnych interesów.

Kontrakty?

Pisze się SIWZ-y (Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia – tb). Teoretycznie powinna decydować cena i aspekty merytoryczne (doświadczenie, wiedza, dostępność kadr, jakość pomysłu wykonania usługi), które teoretycznie mają zabezpieczyć jakość wykonanej usługi, a w praktyce jest to wygodna furtka, aby postawić takie wymagania, żeby wykluczyć firmy z zewnątrz. Ludzie będący wewnątrz sieci zmawiają się, kto ma dostać kontrakt i taka firma go dostaje. Stąd biorą się absurdalne sytuacje, w których te same rzeczy są kilkukrotnie tańsze na wolnym rynku niż w zamówieniach publicznych. Może chodzić o sprawy prozaiczne – na przykład budki przystankowe.

Jak to jest możliwe?

Odpowiedź to układy. Tak jest w miastach. Tak jest na wsi.

Realizuje się inwestycje nie dlatego, że są potrzebne, ale dlatego, że da się wydać pieniądze?

Często. Celem wydawania pieniędzy niekoniecznie jest wizja programowa. Bywa nim znajomość konkretnego wykonawcy. Skoro coś może wykonać "swój", to się właśnie to robi. Mam na swoim terenie brukarzy? Zrobię chodniki. Nie zawsze chodzi o korupcję. Często o brak kompetencji i specyficzny sposób rozumienia interesu społecznego. Przy czym bardzo trudno jest tego dowieść, stosując tradycyjne narzędzia badań społecznych.

Kacyk poza kontrolą

Te są chyba w rękach służb, a nie pracowników Uniwersytetu. Pytanie jest jednak takie. Komu opłaca się to kontrolować, gdy interesy kontrolujących i kontrolowanych są wspólne?

Ze smutkiem muszę powiedzieć, że widać to po ostatnich wypadkach w PSL-u. Kiedy czytam, jak zatrzymany poseł awanturuje się z policją i krzyczy, że nie mogą go dotykać, bo on zna posła Burego i ich załatwi, to w jego przekonaniu, że może to zrobić, widzę kwintesencję tego, jak takie układy działają. Ci, którzy mogliby z tym coś zrobić, bardzo często w nich uczestniczą.

Ci, którzy chcieliby z nimi coś zrobić, są bardzo często za słabi.

Taka kontrola jest też rolą mediów. Jednak media lokalne są słabe i zależne.

Zależą od pieniędzy z urzędów. Jak można się spodziewać, że redaktor gazety, która żeby przeżyć, potrzebuje pieniędzy od gminy, będzie pisał coś obiektywnego? Wprawdzie przybywa niezależnych mediów, przede wszystkim w sieci, ale wciąż nie mają wystarczającej siły. Media są ważne, ale sprawa dotyczy nie tylko ich. W takich układach potrafią uczestniczyć komendanci policji, prokuratorzy, ba, zdarza się, że sędziowie. Tutaj bym się zgodził z teorią PiS, który mówi, że państwo jest za słabe. Nie radzi sobie z zapobieganiem takim patologiom.

Jest też problem z kompetencjami w lokalnych urzędach. Przy czym chciałbym z całą mocą podkreślić, że nie chodzi o wszystkich – jest tam wielu ludzi, którzy robią fantastyczną robotę. Ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że większość stanowią ludzie za słabo przygotowani, by realizować interesy przypisane do pozycji. Powodem jest to, jak się tam zatrudnia. Przyjmuje się, bo ktoś kogoś zna. Albo należy do "rodziny". W socjologii mówimy o "brudnym kapitale społecznym".

Doskonałym przykładem tego, jak on działa są południowe Włochy.

Ciekawa dygresja. Włochy to kraj, który pokazuje się jako przykład miejsca, gdzie te same rozwiązania instytucjonalne przynoszą na północy i południu skrajnie różne efekty. Czy u nas jest tak jak w okolicach podeszwy włoskiego buta? Ludzie psują dobre instytucje?

Moim zdaniem samorząd jest przereklamowany. Z całą pewnością wielką bolączką jest jego nadmierne upolitycznienie, które przenosi chorobę polityki w dół. Nawet jeżeli wójt jest bezpartyjny, to musi się liczyć z realiami w powiecie lub województwie i zawsze musi się wpisać w jakiś układ. Opozycyjny - licząc, że jak się zmieni, to będzie przy przysłowiowym "korycie" lub rządzący. Byłem świadkiem rozmów po wyborach samorządowych, gdzie nowa ekipa bez żadnego skrępowania mówiła, że teraz jest ich czas i muszą sobie odbić poprzednie kilka lat.

Opłaca się mieć zły samorząd? Zdaje się to wyglądać tak, że dobry wójt spoza układu nie może liczyć na środki, na które może liczyć zły, ale z układu. Taki system musi korumpować.

To doskonale widać na poziomie dyrektorów departamentów w administracji wojewódzkiej. Dobrych menadżerów się bezczelnie wyrzuca – zaburzają przepływy i ułożony porządek rzeczy. Wartościowi ludzie nie mogą tego znieść i uciekają do biznesu. Jest ich coraz więcej. Inni zakładają, że zrobią, ile się da, w warunkach, w których nieustannie trzeba kopać się z koniem.

Ale to nie wszystko. Dużo się mówi, że to była udana reforma. Powiedziałbym jednak: zobaczcie na budżet. Żyjemy na kredyt. Trochę jak w okresie gierkowskim, który był genialny, bo żyliśmy za pożyczki. Teraz też wielu wójtów osiąga sukcesy dzięki zadłużaniu gmin. Pożyczają nawet w parabankach, co prowadzi do bankructwa. Zawsze należy pytać, jakie są koszty zmiany na lepsze?

Da się wydać, to się wydaje

Pytanie o koszty generalnie należy chyba do tych, które padają zbyt rzadko.

Ja mam przykład z własnego podwórka. Chodzi o świetlice wiejskie. Na pierwszy rzut oka – rewelacja. Można się wykazać i skorzystać z funduszy unijnych na budowę kapitału społecznego. Da się wydać, to się wydaje. Nikt tego nie podważy. Rzecz się łatwo rozlicza i jest potrzebna. Nikt jednak nie pyta, do czego potrzebne jest takie miejsce w każdej wsi, ile to kosztuje i jak to utrzymać? Może taniej byłoby postawić w gminie jedną i zapewnić transport na spotkania? To trochę jak z tymi chodnikami, o których mówiłem wcześniej. To się broni. Jak się to zrobi, to jest lepiej i ładniej. Tylko nikt nie zastanawia się, czy nie lepiej byłoby wydać pieniądze na coś innego – może mniej spektakularnego, ale bardziej potrzebnego.

Może ważniejsza jest edukacja? Może zajęcia dla seniorów? Może kompetencje miękkie?

Jak odróżnić gminę dobrze zarządzaną, od oplątanej przez sieć patologicznych interesów?

Ja to widzę w zrównoważonym rozwoju. Jeżeli trafiam do gminy, w której jest kilka lub kilkanaście miejscowości i widzę, że wszędzie jest kanalizacja "lub" strategia na rozwiązanie problemów ścieków i wodociągi, to sobie myślę: to jest dobrze funkcjonujący wójt. Jeżeli trafiam w miejsce, gdzie jest jedna centralna miejscowość, która ma wszystko, a inni nic, to się zastanawiam, kto tutaj rządzi. Kryteria są zresztą często dość racjonalne. Inwestuje się tam, gdzie potrzebne są głosy. W miejscowościach, gdzie jest najwięcej mieszkańców.

Lub w swojej.

W swojej przede wszystkim, to jest interes nadrzędny. Ale zapytał pan, czym jest dobra gmina. Wróćmy, bo ja bym bardzo chciał podkreślić, że mówimy dużo o patologiach, ale to nie znaczy, że wszystkie samorządy są takie. Są też dobre. I tutaj też są znaki rozpoznawcze. Największy kłopot zawsze jest z oświatą. Jeżeli ta jest w miarę równomiernie rozrzucona w gminie, to można zakładać, że to jest wójt, który dobrze wykorzystuje środki. Oczywiście to nie wszędzie się sprawdza, bo czasami centra trzeba tworzyć. Tutaj każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie.

Ja jako pozytywny przykład lubię wskazywać Tryńczę koło Przeworska na Podkarpaciu. Warto zajrzeć. Działa tam 11 zespołów muzycznych...

11?

11. Ludzie lubią śpiewać. Przy okazji się spotykają. Wójt w tej miejscowości przygotował nawet salę, w której rozwiązuje się konflikty. To bardzo estetycznie i przyjemnie przygotowane miejsce. Zadbano o klimatyzację, a także to, żeby kawa dobrze smakowała. To działa. Po pierwsze się rozmawia. Po drugie w komfortowych warunkach łatwiej dochodzi się do porozumienia. Ludzie są zaangażowani. Społeczność żyje. Jest pomysł na rozwój.

"Hiszpańskie" błędy

Nie ma aquaparku?

Nie ma. Są za to inwestycje w szkoły. Wójt dużo wydaje na edukację. Są zajęcia pozalekcyjne, stypendia ufundowane przez Wójta. Jest doposażenie szkół w tablety ze środków gminnych, a nawet obserwatorium astronomiczne. Efekty nauczania są tam dużo lepsze niż gdzie indziej. Widać zrównoważony i przemyślany rozwój. Zadbano na przykład o sieć transportową, której elementem są drogi rowerowe. Budowane nie tyle z myślą o turystach, co o wygodnym przemieszczaniu się mieszkańców. Zrobiono to i ludzie z nich korzystają. Nie chodzi nawet o zdrowie, a o to, że tak jest im najlepiej. Dało się to zrobić. Ludzi przybywa. Jest tam dobra szkoła i dobrze się żyje, więc sprowadzają się ludzie z Rzeszowa. Przyjeżdżają lekarze, inni specjaliści. Oni z kolei napędzają dalszą zmianę. Istotne jest to, że zmiana nie dokonuje się na kredyt. Zadłużenie gminy oczywiście istnieje, ale jest minimalne.

Dobrze, że o tym powiedzieliśmy, bo rozmawiamy o tym, co dzieje się złego. Ja jednak zdecydowanie nie uważam, że "Polska jest w ruinie". Mówię to wszystko nie dlatego, że jestem "Polaczkiem", który lubi narzekać. Mówię to dlatego, że może być lepiej i są to bardzo ważne sprawy. Kiedy przyrównuję Polskę do Finlandii i do Hiszpanii, to widzę, że zdecydowanie nam bliżej do tej drugiej. Zwłaszcza gdy chodzi o wykorzystanie środków unijnych.

Kilka razy słyszałem od Hiszpanów, że powielamy model, który dla nich okazał się pułapką. Będzie czkawka?

Moim zdaniem tak. Tutaj jest też taka kwestia, że my jak papugi próbujemy naśladować cudze rozwiązania. Tymczasem potrzebujemy własnych. Jak mam sięgnąć do mojej działki, to jestem pewien, że na polskie rolnictwo nie ma pomysłu. Obawiam się, że brniemy w pułapkę. Są dobre samorządy, które rozwijają się w zrównoważony sposób i będą w stanie utrzymać swoje inwestycje. Ale będą też tacy, którzy nie udźwigną kosztów. Przy dekoniunkturze nie będą w stanie utrzymać tego, co zbudowali. Tego nikt nie kontroluje. To jest zostawione na żywioł. Kto spłaci te kredyty? Kto to wszystko utrzyma? Chyba najlepszy przykład to aquaparki, które teraz buduje się wszędzie.

Po co nam aquapark, koniecznie z kolorową rurą, w każdej gminie?

Jest metoda, by uniknąć pułapki?

Przede wszystkim musimy zadbać o kapitał ludzki. Nie poprzez bzdurne kursy, bo akurat "na takie dają kasę". Wykorzystując dostępne pieniądze w sensowny, planowy sposób. Potrzebujemy dobrego kapitału społecznego, który weźmie w karby "brudny" kapitał społeczny. Tutaj często pomaga skrócenie dystansu. Czasami wystarczy miejsce, gdzie można się spotkać i cel spotkań. Taki inkubator działalności społecznej to prosta sprawa. Są przykłady, że to może działać. Lokalne społeczności potrzebują większej autonomii w wydawaniu środków, ale samorządowe władze potrzebują też większej kontroli ze strony NGO-sów i mediów. Przy czym NGO-sy też muszą być silniejsze i niezależne. Tak, żeby nie wpaść w spiralę tworzenia instytucji kontrolujących instytucje, które już kontrolują działania władzy. Dobrzy wójtowie w takich warunkach potrafią robić świetne rzeczy. Tak jak we wspomnianej Tryńczy.

Trzeba budować metody, które pozwolą ludziom się komunikować, organizować i współdziałać.

...

Feudalizm to po prostu sposob organizacji spoleczenstwa ludzkiego! A mafia to jego zwyrodnialy wariant.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:17, 27 Lis 2015    Temat postu:

Wciąż nie ruszył proces dyrektora Teatru TrzyRzecze oraz jego współpracowników


Po raz drugi sądowi w Białymstoku nie udało się rozpocząć procesu Rafała Gawła, dyrektora Teatru TrzyRzecze i dwóch innych osób. Biegły sądowy oceni, czy stan zdrowia jednej z tych osób pozwala jej brać udział w rozprawach, a jeśli nie, to ile potrwa absencja.

Chodzi o żonę Rafała Gawła (oskarżony zgadza się na podawanie w mediach jego danych i wizerunku). Biegły z zakresu medycyny sądowej i neurologii ma w ciągu tygodnia wydać swoją opinię.
REKLAMA


Rafał Gaweł znany jest z walki z propagowaniem faszyzmu i nietolerancji. Teatr TrzyRzecze składał m.in. do prokuratur zawiadomienia o faszystowskich symbolach malowanych w Białymstoku.

Gdy stawiano mu zarzuty, Gaweł mówił, że śledztwo to zemsta Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ za sprawę swastyki uznanej - w jednym z uzasadnień tej prokuratury z 2013 roku - za niekoniecznie symbol faszyzmu. Prokuratura uznała wówczas, że swastyka niekoniecznie musi być kojarzona z faszyzmem, bo "w Azji jest powszechnie stosowanym symbolem szczęścia i pomyślności".

Nagłośniona przez Gawła w mediach argumentacja prokuratury była przedmiotem ożywionej dyskusji i krytyki. Była też badana w postępowaniu wyjaśniającym przez prokuraturę nadrzędną. Ostatecznie ówczesny szef tej prokuratury odszedł ze stanowiska, a autor uzasadnienia miał postępowanie dyscyplinarne (zakończone ostatecznie uniewinnieniem).

W sumie w sprawie, którą sąd okręgowy próbuje rozpocząć, oskarżone zostały przez Prokuraturę Okręgową w Białymstoku trzy osoby.

Samemu Gawłowi postawiono najpierw osiem zarzutów, nie związanych z działalnością teatru. Zarzucono mu oszustwa, które oskarżony miałby popełnić w latach 2010-2012. W jednym przypadku chodziło o oszustwo na szkodę banku (wymieniona kwota zarzucanego wyłudzenia to 240 tys. zł), zaś w pięciu kolejnych - o oszustwa na szkodę prywatnych przedsiębiorców, którym oskarżony miał nie zapłacić za odebrane towary (chodzi o kwoty rzędu kilku-kilkudziesięciu tys. zł.)

Dwa kolejne zarzuty dotyczyły udaremnienia egzekucji wierzytelności (m.in. w 2006 r.). Wierzyciele to m.in. Urząd Miejski w Suwałkach i Podlaski Urząd Wojewódzki w Białymstoku, a kwoty wierzytelności przekroczyć miały 20 tys. zł.

Kilka miesięcy później listę zarzutów śledczy rozszerzyli o kolejnych sześć. Tu chodzi o podejrzenie działania na szkodę różnych podmiotów (firm i fundacji). Niektóre zarzuty są związane z działalnością stowarzyszenia, prowadzącego Teatr TrzyRzecze.

Oskarżony utrzymuje, że jest niewinny; do zarzutów w śledztwie nie przyznały się też dwie pozostałe osoby.

Teatr TrzyRzecze nie działa już w Białymstoku. Przeniósł się do Warszawy.

...

Co tam sie wyrabia?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 1:08, 07 Gru 2015    Temat postu:

Fakt24

Puławy: przewodnicząca rady zadała pytanie o wójta, straciła stanowisko

Radna zapytała o nagrodę przyznaną przez Solidarność - Przemysław Skrzydło / Agencja Gazeta

Renata Molenda, szefowa rady gminy w Puławach, postanowiła sprawdzić, czy wójt zasługiwał na nagrodę, którą mu przyznano. I zapytała. Nie przypuszczała, że będzie to koniec jej kariery w radzie. Została odwołana. Sprawę opisuje serwis Fakt24.pl.

Przewodnicząca rady gminy w Puławach zapytała, czy wójtowi należy się nagroda - medal dla zasłużonych, jaką otrzymał od Solidarności. Skąd jej wątpliwości? Podobno radna Molenda otrzymała anonim, którego autor stawiał pytania o przeszłość laureata. I sama tez zapytała o przeszłość wójta Krzysztofa Brzezińskiego. Poprosiła o wskazanie jego zasług dla związku, gdyż już w latach 80. przebywał na emigracji. W związku z tym, Renata Molenda napisała do wójta prośbę o wyjaśnienie sprawy. Wójt zaś pismo skierował do Andrzeja Jacyny, przewodniczącego komisji zakładowej NSZZ Solidarność przy ZA "Puławy".
REKLAMA


"Decyzja o tym, komu i jakie wyróżnienie przyznać należy do wewnętrznych kompetencji NSZZ. Zdumiewa i niepokoi fakt, że pani przewodnicząca kwestionuje naszą decyzję. (...) Pan Krzysztof Brzeziński zarówno na emigracji, jak i po powrocie był w stałym kontakcie z NSZZ, wspierał ją i współpracował w najtrudniejszych chwilach szerząc wartości patriotyczne" – napisał Andrzej Jacyna, szef tamtejszej Solidarności w odpowiedzi na pytania radnej o wójta.

– Jestem bezsilny wobec takiej postawy, która jest niesprawiedliwa i krzywdząca dla mnie i mojej rodziny – stwierdził zaś wójt Krzysztof Brzeziński przypominając, że "nie wracając do kraju stał się wrogiem reżimu PRL, a w Austrii pomagał emigrantom politycznym współpracując z Solidarnością i kościołem". Wójt od razu wskazał, że nie zamierza zostawić tak tej sprawy i zasugerował radzie, by zajęła "zdecydowane stanowisko".

Radna z Puław Dorota Osiak szybko złożyła wniosek o odwołanie szefowej rady i przeszedł on wynikiem 8 do 7. Pozostało już tylko wybrać następcę. Została nim... Dorota Osiak.

...

To super!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:48, 01 Lut 2016    Temat postu:

Śledztwo ws. zabójstwa dziennikarza z Mławy zawieszone. Sprawca nadal poszukiwany
1 lutego 2016, 17:30
• Podejrzany o dokonanie zabójstwa Bartosz Nowicki nie został dotąd zatrzymany
• Mężczyzna jest ścigany przez Interpol, także poza państwami strefy Schengen
• Z nieoficjalnych informacji wynika, że wcześniej przebywał w Niemczech

Prokuratura Okręgowa w Płocku zawiesiła śledztwo w sprawie zabójstwa Łukasza Masiaka, dziennikarza z Mławy (woj. mazowieckie), do którego doszło w czerwcu 2015 r. Powodem jest m.in. to, że podejrzany o dokonanie zabójstwa Bartosz Nowicki nie został dotąd zatrzymany.

Nowicki, który - jak ustalili wcześniej śledczy - "działał z zamiarem ewentualnego pozbawienia życia" mławskiego dziennikarza, ścigany jest przez Interpol, także poza państwami strefy Schengen, w ramach międzynarodowej współpracy policji.

- Zostało wydane postanowienie o zawieszeniu postępowania z uwagi na wyczerpanie się już inicjatywy dowodowej oraz to, że podejrzany nie został zatrzymany - powiedziała rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej Iwona Śmigielska-Kowalska. Podkreśliła, że śledztwo zostanie wznowione z chwilą pojawienia się nowych, istotnych okoliczności, w tym zatrzymania podejrzanego.

Zabójstwo w kręgielni

Do zabójstwa 32-letniego Łukasza Masiaka doszło w nocy z 13 na 14 czerwca 2015 r. w toalecie kręgielni w jednym z nocnych lokali w Mławie. Śledztwo w tej sprawie wszczęła mławska Prokuratura Rejonowa. Postępowanie to przejął następnie wydział śledczy płockiej Prokuratury Okręgowej, wyznaczając do prowadzenia czynności mazowiecką komendę policji w Radomiu.

Pod koniec czerwca 2015 r. płocki Sąd Okręgowy, na wniosek śledczych, zdecydował o wydaniu Europejskiego Nakazu Aresztowania 29-letniego Bartosza Nowickiego, jako podejrzanego o zabójstwo dziennikarza z Mławy. Sąd uznał, że jest prawdopodobne, iż podejrzany o zbrodnię zbiegł za granicę. W lipcu 2015 r. Komenda Główna Policji informowała, że Nowicki poszukiwany jest poprzez Interpol, a także SIS - System Informacji Schengen.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że wcześniej Bartosz Nowicki przebywał przez pewien czas w Niemczech.

W czasie, gdy postępowanie w sprawie zabójstwa Masiaka prowadziła mławska Prokuratura Rejonowa, tamtejsi śledczy wydali postanowienie o przedstawieniu Nowickiemu zarzutu zabójstwa dziennikarza. Zarzut dotyczy "działania z zamiarem ewentualnego pozbawienia życia". Zgodnie z art. 148 Kodeksu karnego, kto zabija człowieka - podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, karze 25 lat więzienia albo karze dożywocia. W sprawie przesłuchano m.in. świadków, przeprowadzono też ich konfrontacje. We wrześniu 2015 r. dokonano przeszukań w kilku mieszkaniach na terenie Mławy.

Z dotychczasowych ustaleń, w tym z przeprowadzonej sekcji zwłok wynika, że Masiak został kopnięty w lewą część głowy, "co skutkowało powstaniem krwiaka oraz niewydolnością krążeniowo-oddechową i w efekcie zgonem" dziennikarza. Według śledczych Nowicki, będąc osobą wysportowaną, znającą się na sztukach walki, powinien zdawać sobie sprawę, że jego działanie może przynieść śmiertelny skutek. Śledczy nie wykluczyli żadnej z wersji, dotyczącej motywów napaści, w tym kłótni między mężczyznami, którzy znali się wcześniej, a także obejmujących pracę zawodową dziennikarza - o takich ewentualnych motywach pisały m.in. mławskie media.

Powodem ataku artykuły dziennikarza?

"Tygodnik Gazeta Mławska" informował po zabójstwie Masiaka, że do pierwszego napadu na dziennikarza doszło w połowie stycznia 2014 r., w pobliżu jego domu - zamaskowany sprawca użył wtedy gazu i pobił dziennikarza. Według gazety Łukasz Masiak opisywał to zdarzenie tak: "Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę". Media informowały też o otrzymanym przez Masiaka nekrologu.

...

Ponura sprawa...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:20, 02 Lut 2016    Temat postu:

Podejrzany o zabójstwo dziennikarza z Mławy w rękach policji
akt. 2 lutego 2016, 19:09
• Policja zatrzymała podejrzanego o zabójstwo dziennikarza z Mławy
• To 29-letni Bartosz N.
• Podejrzany był poszukiwany od czerwca ubiegłego roku

29-letni Bartosz N. podejrzany o zabójstwo mławskiego dziennikarza Łukasza Masiaka - zatrzymany. - Zostanie doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszy zarzut - powiedziała rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej Iwona Śmigielska-Kowalska. Dodała, że w związku z zatrzymaniem zawieszone wcześniej śledztwo w sprawie zabójstwa dziennikarza zostanie podjęte na nowo.

Bartosz N. był poszukiwany poprzez Interpol, a także SIS - System Informacji Schengen. Z nieoficjalnych informacji Polskiej Agencji Prasowej wynika, że sam zgłosił się do prokuratury.

Do zabójstwa 32-letniego Łukasza Masiaka doszło w nocy z 13 na 14 czerwca 2015 r. w toalecie kręgielni w jednym z nocnych lokali w Mławie. Śledztwo w tej sprawie wszczęła mławska Prokuratura Rejonowa. Postępowanie to przejął następnie wydział śledczy płockiej Prokuratury Okręgowej, wyznaczając do prowadzenia czynności mazowiecką komendę policji w Radomiu. Pod koniec czerwca 2015 r. płocki Sąd Okręgowy, na wniosek śledczych, zdecydował o wydaniu Europejskiego Nakazu Aresztowania 29-letniego Bartosza N., jako podejrzanego o zabójstwo dziennikarza z Mławy. Sąd uznał, że jest prawdopodobne, iż podejrzany o zbrodnię zbiegł za granicę. W lipcu 2015 r. Komenda Główna Policji informowała, że N. poszukiwany jest poprzez Interpol, a także SIS - System Informacji Schengen.

Bartosz N. był poszukiwany od czerwca ubiegłego roku między innymi Europejskim Nakazem Aresztowania wystawionym przez Sąd Okręgowy w Płocku, ponieważ istniały przesłanki, że mógł ukrywać się poza granicami Polski.

W czasie, gdy postępowanie w sprawie zabójstwa Masiaka prowadziła mławska prokuratura rejonowa, tamtejsi śledczy wydali postanowienie o przedstawieniu poszukiwanemu zarzutu zabójstwa dziennikarza. Zarzut dotyczy "działania z zamiarem ewentualnego pozbawienia życia". Zgodnie z art. 148 Kodeksu karnego, kto zabija człowieka - podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, karze 25 lat więzienia albo karze dożywocia. W sprawie przesłuchano m.in. świadków, przeprowadzono też ich konfrontacje.

Z dotychczasowych ustaleń, w tym z przeprowadzonej sekcji zwłok wynika, że Masiak został kopnięty w lewą część głowy, "co skutkowało powstaniem krwiaka oraz niewydolnością krążeniowo-oddechową i w efekcie zgonem" dziennikarza. Śledczy nie wykluczyli żadnej z wersji, dotyczącej motywów napaści, w tym kłótni między mężczyznami, którzy znali się wcześniej, a także obejmujących pracę zawodową dziennikarza - o takich ewentualnych motywach pisały m.in. mławskie media.

"Tygodnik Gazeta Mławska" informował po zabójstwie Masiaka, że do pierwszego napadu na dziennikarza doszło w połowie stycznia 2014 r., w pobliżu jego domu - zamaskowany sprawca użył wtedy gazu i pobił dziennikarza. Według gazety Masiak opisywał to zdarzenie tak: "Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę". Media informowały też o otrzymanym przez dziennikarza nekrologu.

Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich zwróciło się w liście otwartym do ówczesnej minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej "z kategorycznym żądaniem przeprowadzenia skutecznego śledztwa", zarówno w sprawie zabójstwa dziennikarza, jak i "sprawiających wrażenie ewidentnych" zaniechań organów, które powinny zapewnić mu bezpieczeństwo. Stanowisko w sprawie zajął wówczas również zarząd główny Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, stwierdzając, iż zabójstwo dziennikarza to kolejne świadectwo kryzysu państwa.

Odnosząc się wcześniej do publikacji mediów na temat wcześniejszych gróźb wobec Masiaka i jego pobicia, policja informowała, że dziennikarz złożył dwa zawiadomienia dotyczące takich zdarzeń: napaści - w styczniu 2014 r. oraz przesłania na jego adres nekrologu - w grudniu 2014 r. Nie udało się ustalić sprawców tych czynów. Według policji, dziennikarz zeznawał wtedy, iż nie miał żadnych wrogów ani problemów życiowych, których wynikiem mogły być napad i anonim z nekrologiem.

Łukasz Masiak pracował początkowo w "Głosie Mławy", a w 2010 r. założył własny portal - naszamlawa.pl. Był żonaty, miał dwoje dzieci.

...

Na razie tylko podejrzany.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Wto 21:50, 02 Lut 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:51, 02 Lut 2016    Temat postu:

Zatrzymany zabójca dziennikarza z Mławy. Sam zgłosił się do prokuratury
Piotr Halicki
Dziennikarz Onetu

Zatrzymany zabójca dziennikarza z Mławy. Sam zgłosił się do prokuratury - Marcin Bednarski / PAP

Po ponad pół roku poszukiwań zatrzymany został Bartosz N., podejrzewany o zamordowanie Łukasza Masiaka, dziennikarza z Mławy. Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, mężczyzna sam zgłosił się do prokuratury. Trafił do policyjnego aresztu. – Jutro zostanie przesłuchany i prawdopodobnie usłyszy zarzut zabójstwa – dowiedzieliśmy się w prokuraturze.

To właśnie do Prokuratury Okręgowej w Płocku, która prowadzi postępowanie w tej sprawie, zgłosił się dzisiaj 29-letni Bartosz N. – jak wynika z naszych nieoficjalnych ustaleń. Mężczyzna jest podejrzewany o to, że w czerwcu ubiegłego roku zabił Łukasza Masiaka, dziennikarza z Mławy na Mazowszu. Dziś Bartosz N. trafił do policyjnej celi.
REKLAMA


- Potwierdzam, że 29-latek został zatrzymany. Mężczyzna zostanie jutro rano doprowadzony do prokuratury i przesłuchany. Prawdopodobnie usłyszy też zarzut zabójstwa, o dokonanie którego jest podejrzewany. Możliwe, że prowadzący sprawę będzie wnioskował o jego tymczasowe aresztowanie. Mógłby za tym przemawiać fakt, że mężczyzna przez kilka miesięcy ukrywał się przed organami ścigania. Decyzja w tej sprawie zapadnie jednak już w środę – mówi Onetowi Iwona Śmigielska-Kowalska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Płocku.

...

Sam sie zglosil.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:41, 03 Lut 2016    Temat postu:

Są zarzuty dla zabójcy dziennikarza z Mławy. "Wynik nieporozumienia towarzyskiego"
Piotr Halicki
Dziennikarz Onetu

Zarzuty dla zabójcy z Mławy - Norbert Litwiński / Onet

Za zabójstwo będzie odpowiadał 29-letni Bartosz N. Taki zarzut postawiła mu dziś prokuratura. To po jego ciosie zmarł Łukasz Masiak, 32-letni dziennikarz z Mławy. Bartosz N. nie przyznał się do winy i przedstawił swoją wersję wydarzeń, która będzie weryfikowana. – Stwierdził, że ta sytuacja była wynikiem nieporozumienia towarzyskiego – dowiedział się Onet w prokuraturze.

Przesłuchanie Bartosza N. w Prokuraturze Okręgowej w Płocku odbyło się dzisiaj przed południem. Mężczyzna po tragicznym zdarzeniu, do którego doszło w jednym z lokali w Mławie, był poszukiwany przez policję od ponad pół roku. Wczoraj sam zgłosił się do prokuratury.
REKLAMA


- Bartoszowi N. został przedstawiony zarzut zabójstwa. To zadany przez niego cios nogą w lewą stronę głowy pokrzywdzonego spowodował powstanie krwiaka i w efekcie doprowadziło do jego śmierci. Prowadzący sprawę prokurator uznał, że podejrzany zrobił to z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia – mówi Onetowi Iwona Śmigielska-Kowalska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Płocku.

- Bartosz N. nie przyznał się do winy. Złożył krótkie wyjaśnienie, przedstawiając swoją wersję wydarzeń, która będzie teraz weryfikowana. Uznał, że nie będzie udzielał odpowiedzi na pytania. Na tym etapie postępowania, dla dobra śledztwa, nie możemy podawać szczegółów jego wersji wydarzeń. Mogę tylko powiedzieć, że według jego zeznań cała ta sytuacja była wynikiem nieporozumienia towarzyskiego i nie miała związku z działalnością dziennikarską pokrzywdzonego – mówi nam prok. Iwona Śmigielska-Kowalska.

Jak się dowiedzieliśmy, prokuratura ma jeszcze dziś wystąpić do sądu z wnioskiem o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztu na trzy miesiące. Za zabójstwo grozi Bartoszowi N. od ośmiu lat więzienia do nawet dożywocia.

Przypomnijmy, do tego tragicznego zdarzenia doszło w nocy z soboty na niedzielę, z 13 na 14 czerwca ubiegłego roku, w jednym z klubów nocnych z kręgielnią w Mławie. Około godz. 2 w nocy 32-letni Łukasz Masiak wszedł do toalety, a tuż za nim pojawił się tam również Bartosz N. Mężczyźni znali się, mieszkali niedaleko siebie. Tej nocy obaj spędzali czas w tym samym lokalu, jednak w oddzielnych grupach.

Z toalety wyszedł jednak już tylko Bartosz N. Później znaleziono w środku nieprzytomnego dziennikarza. Już nie odzyskał przytomności. Wkrótce potem zmarł. Tymczasem jego oprawca zniknął. Jeszcze w czerwcu sąd wydał za Bartoszem N. list gończy i Europejski Nakaz Aresztowania. Śledczy zakładali, że mógł uciec za granicę. W związku z tym był poszukiwany także przez Interpol oraz System Informacji Schengen.

Łukasz M. pracował początkowo w "Głosie Mławy", potem założył własny portal lokalny naszamlawa.pl. Poruszał na jego łamach m.in. różne "trudne tematy", przez które otrzymywał pogróżki. Początkowo spekulowano, że jego zabójstwo może mieć z tym związek. Jednak prokuratura nie potwierdzała tej hipotezy.

Jak pisaliśmy w Onecie, z ekspertyz medycznych wynika, że bezpośrednią przyczyną śmierci dziennikarza było silne kopnięcie w głowę. Jak się okazało, Bartosz N. ćwiczył sztuki walki. Właśnie dlatego prokuratura przyjęła wstępną kwalifikację czynu jako zabójstwo, a nie pobicie ze skutkiem śmiertelnym.

- W momencie, kiedy wiadomo, że domniemany sprawca ćwiczył sztuki walki, a więc był wysportowany i zdawał sobie sprawę ze swojej siły, jego ręce i nogi mogą być potraktowane jako, w pewnym sensie, narzędzie zbrodni. W chwili zadawania ciosów musiał mieć świadomość, że może doprowadzić do pozbawienia życia – mówił Onetowi w czerwcu Waldemar Osowiecki, szef Prokuratury Okręgowej w Płocku.

Według zeznań świadków, domniemany sprawca po wyjściu z toalety stwierdził do jednej z przebywających tam osób, że musi uciekać, bo kogoś pobił. Jak mówili wówczas nieoficjalnie śledczy, prawdopodobnie nie miał jeszcze wtedy świadomości, że zabił człowieka.

Jeżeli chodzi o groźby, kierowane wcześniej pod adresem dziennikarza, policja odnotowała dwa takie incydenty. Do pierwszego doszło w styczniu 2014 roku. 32-latek został zaatakowany, pobity i spryskany gazem przez nieznanego sprawcę. Jak zapewniają mundurowi, dziennikarz nie chciał wówczas jego ścigania. Zmienił zdanie, kiedy niedługo potem otrzymał nekrolog z wypisanym swoim nazwiskiem. Policja poszukiwała sprawcy tego incydentu, ale nie został ustalony i zatrzymany.

Łukasz Masiak był żonaty. Osierocił dwoje dzieci.

...

Ladne mi ,,towarzyskie"...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:33, 09 Lut 2016    Temat postu:

Radio Zielona Góra
Zielona Góra: protest mieszkańców Doliny Zielonej przeciwko budowie bloków
Mieszkańcy sprzeciwiają się budowie kolejnego bloku - Shutterstock

Na początku tygodnia przed Hotelem Leśnym w Zielonej Górze odbyło się spotkanie w sprawie inwestycji na terenach po spółce Aquarena – informuje Radio Zielona Góra. Mieszkańcy czuja się oszukani przez nowego inwestora.

Rada Miasta podczas najbliższej sesji może zmienić kwalifikację terenu z rekreacyjno-sportowego na budowlaną. Umożliwi to budowę osiedla - wynika z informacji zgromadzonych Radio Zielona Góra.
REKLAMA


Mieszkańcy twierdzą, że inwestor złamał wcześniejsze ustalenia. Według nich zapowiadał on wcześniej budowę w tym miejscu obiektów rekreacyjno-sportowych.

Radny miejski Tomasz Nesterowicz, który był obecny na spotkaniu, stwierdził, że prezydent może przegłosować zmianę, dzięki radnym PO i klubowi Zielona Razem – podaje radio.

W poprzednich latach miały miejsce podobne protesty związane z tą sprawą.

...

Jakies uklady,


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:11, 01 Wrz 2016    Temat postu:

W 24. rocznicę zaginięcia upamiętniono dziennikarza Jarosława Ziętarę
ptw/
2016-09-01, 12:54
W Poznaniu zapalono znicze upamiętniające dziennikarza Jarosława Ziętarę. Reporter „Gazety Poznańskiej” po raz ostatni widziany był 1 września 1992 roku. Miał się wówczas pojechaćdo pracy, do redakcji nigdy jednak nie dotarł.
archiwum rodzinne Jarosława Ziętary

Kraj
"Patrzyłam, jak idzie ulicą". Dziewczyna...

Przy kamienicy, w której przed laty mieszkał Jarosław Ziętara, w czwartek grupa kilku osób zapaliła symboliczne znicze. Obecni byli także dziennikarze, poseł PiS Tadeusz Dziuba oraz radna miejska Lidia Dudziak.



- Dziś minęły dokładnie 24 lata odkąd Jarosław Ziętara wyszedł z tej kamienicy przy ulicy Kolejowej 49. Miał udać się do redakcji, ale, jak wiadomo z ustaleń śledztwa i zeznań świadków, został porwany w tej okolicy, w miejscu swojego zamieszkania - powiedział Krzysztof M. Kaźmierczak, przedstawiciel Komitetu Społecznego im. Jarosława Ziętary.



Jak dodał, prawdopodobnie jesienią na tej kamienicy zostanie umieszczona tablica pamięci Jarosława Ziętary. Będzie to tablica upamiętniająca go "jako człowieka, jako dziennikarza, który został zamordowany ze względu na zawód, jaki wykonywał”.



"Wiadomo, za co został porwany i zabity"



Kaźmierczak mówił, że już od dłuższego czasu "właściwie w tej sprawie wiadomo, za co został porwany i zabity, wiadomo, jakie środowisko zlecało zbrodnie, wiadomo, jacy ludzie - konkretnie, personalnie, jaka grupa brała w tym udział".



- Natomiast nie ma zwłok Jarka i tych zwłok nie będzie, bo to było z góry zaplanowane, spodziewano się, myślano, że zniknięcie dziennikarza wywoła ogromne działania policji i przygotowano się do tego zawczasu. To nie było pierwsze zabójstwo na koncie tych ludzi, ale po raz pierwszy usuwano zwłoki . To było z góry zaplanowane: miano go nie tylko zabić, ale miało go nie być, miał być zapomniany - stwierdził Kaźmierczak.



- To są zeznania świadków - można było tego wysłuchać będąc w sądzie. Cześć tych ludzi wycofała się z tych zeznań, ale jest to zupełnie niewiarygodne, ponieważ z zeznań tych osób są nawet nagrania wideo - dodał.



Toczy się proces poszlakowy



Kaźmierczak odnosząc się do toczącego się od stycznia przed poznańskim sądem procesu o podżeganie do zabójstwa dziennikarza, powiedział, że jest "umiarkowanym optymistą" w kontekście ukarania winnych w tej sprawie.



- Obecnie jest tylko jeden oskarżony - Aleksander G. Myślę, że może dojść do wyroku skazującego. Mimo że jest to proces poszlakowy, to jest to na tyle wszystko spójne, że może zakończyć się wyrokiem. Natomiast pozostali zleceniodawcy, ponieważ to było całe grono osób, którym zależało, żeby Jarosław Ziętara był zabity - nie wiem, co obecnie robi w tej sprawie prokuratura - ocenił.



Jarosław Ziętara urodził się w Bydgoszczy w 1968 roku. Był absolwentem poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza i to w Poznaniu rozpoczynał swoją przygodę z dziennikarstwem. Pracował najpierw w radiu akademickim, później współpracował m.in. z "Gazetą Wyborczą", "Kurierem Codziennym", "Wprost" i "Gazetą Poznańską", gdzie zajmował się m.in. tematyką tzw. poznańskiej szarej strefy.



Ostatni raz Ziętara widziany był 1 września 1992 roku. Miał się wówczas udać do pracy, do redakcji "Gazety Poznańskiej" jednak nigdy nie dotarł. W 1999 roku Ziętara został uznany za zmarłego. Dzięki temu, na bydgoskim cmentarzu jego rodzina mogła umieścić symboliczną tablicę. Ciała dziennikarza do dnia dzisiejszego nie odnaleziono.



Od stycznia 2016 roku przed poznańskim Sądem Okręgowym toczy się proces b. senatora, jednego z najbogatszych Polaków na przełomie lat 80. i 90. - Aleksandra Gawronika (zgodził się na podawanie swojego nazwiska). B. polityk oskarżony jest o podżeganie do zabójstwa dziennikarza. Dotychczas w sprawie zeznawali m.in. poznański gangster odsiadujący wyrok dożywocia Maciej B. ps. „Baryła” oraz założyciel spółki Elektromis, biznesmen Mariusz Świtalski i osoby związane z jego firmą. Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 30 września.



PAP

...

Urocze lata 90te...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:42, 04 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Sąd: 7 lat więzienia za spowodowanie śmierci dziennikarza z Mławy
Sąd: 7 lat więzienia za spowodowanie śmierci dziennikarza z Mławy

48 minut temu

​Na karę 7 lat pozbawienia wolności skazał Sąd Okręgowy w Płocku (Mazowieckie) 31-letniego Bartosza N., oskarżonego o zabójstwo czerwcu 2015 r. dziennikarza z Mławy - 32-letniego Łukasza Masiaka. Wyrok nie jest prawomocny.
Sąd (zdjęcie ilustracyjne)
/Kuba Kaługa /RMF FM


Sąd zmienił kwalifikację czynu z zabójstwa na spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego skutkiem był zgon Łukasza Masiaka. O taką kwalifikację wnosiła obrona Bartosza N.

Jak powiedział, uzasadniając wyrok, sędzia Mariusz Królikowski, zebrany w sprawie materiał dowodowy "nie przekonuje, aby działalność dziennikarska miała związek ze śmiercią Łukaszu Masiaka". Przyczyną był zatarg natury towarzyskiej - dodał sędzia.

Prokuratura, a także pełnomocnik wdowy po Łukaszu Masiaku oraz ona sama, jako oskarżycielka posiłkowa, wnosili o uznanie Bartosza N. za winnego zabójstwa i wymierzenie mu 25 lat pozbawienia wolności. Proces toczył się od października 2016 r.

Do zabójstwa Łukasza Masiaka, b. dziennikarza "Głosu Mławy", a od 2010 r. własnego portalu internetowego naszamlawa.pl, doszło w nocy 14 czerwca 2015 r. w kręgielni, w jednym z nocnych lokali w Mławie. Według biegłych mężczyzna zmarł w wyniku kopnięcia w głowę. Bartosz N. zbiegł i ukrywał się przez ponad pół roku. Wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania. Na początku lutego 2016 r. zgłosił się do płockiej Prokuratury Okręgowej. Postawiono mu wtedy zarzut działania z zamiarem ewentualnego pozbawienia życia mławskiego dziennikarza. Bartosz N. nie przyznał się do zabójstwa, utrzymując, iż doszło do nieszczęśliwego wypadku.

...

Koszmar.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:15, 30 Maj 2018    Temat postu:

Mafia po olsztyńsku: W Kisielicach mafii nie było. Był za to "Kulawy"

2018-03-21 18:00:42 (OST. AKT: 2018-03-22 08:39:43)
Kulawy Jan R.Kulawy Jan R.Autor zdjęcia: archiwum GO
Podziel się:
W Kisielicach pod Iławą mafii nie było. Jan R. „Kulawy” trząsł miasteczkiem na swój sposób. Po dobroci — był radnym, fundował stypendia dzieciom, dawał robotę, miał udział nawet w budowie pierwszej w regionie farmy wiatrakowej.

ZOBACZ TAKŻE:
"Mafia po olsztyńsku": Seria porwań, która uczyniła Olsztyn jednym z niebezpieczniejszych miejsc
"Mafia po olsztyńsku": Seria porwań, która uczyniła Olsztyn jednym z niebezpieczniejszych miejsc
Seria porwań, do których doszło jesienią 2000 r., sprawiła, że Olsztyn stał się jednym z niebezpieczniejszych miejsc. Kto wpadł na pomysł porwań...
ZOBACZ TAKŻE:
Mafia po olsztyńsku: Pod Olsztynem zginął nie tylko gangster Michaił Gorbaczow i jego piękna żona
Mafia po olsztyńsku: Pod Olsztynem zginął nie tylko gangster Michaił Gorbaczow i jego piękna żona
W głośnej strzelaninie w Kabornie zginął nie tylko młody rosyjski gangster Michaił Gorbaczow i jego piękna żona. 4 października 1998 dwóch kolejnych...
ZOBACZ TAKŻE:
Mafia po olsztyńsku: Na ul. Małeckiego policja znalazła tykającą bombę
Zdjęcie jest ilustracją do treści
„W okresie od 1996 do września 1998 w klubie „Joker” spotykali się Grzegorz D. „Zorba”, Jan S. „Johnny”, Piotr M. „Troll”…”. Tak...
ZOBACZ TAKŻE:
Mafia po olsztyńsku: Seria z pistoletu maszynowego na ul. Kanta
Mafia po olsztyńsku: Seria z pistoletu maszynowego na ul. Kanta
W połowie lat 90. XX wieku olsztyńskim światkiem przestępczym rządzili byli bokserzy: bracia Dariusz i Krzysztof R. i Grzegorz M. „Rudy”, „Marchewa”....
ZOBACZ TAKŻE:
Mafia po olsztyńsku: „Dziki” i TIR pełen Marlboro
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu
Na ciężarówce z papierosami zarobić chciało przynajmniej kilkanaście osób. Ostatecznie kasę zagarnęli chłopcy z Pruszkowa. Oblewali to potem...
ZOBACZ TAKŻE:
Mafia po olsztyńsku: Napady jak z gangsterskiego filmu
Gangsterzy przyszli do domu S. — Policja kryminalna z Olsztyna — usłyszał gospodarz. Nie uwierzył
Piotr G., mieszkaniec olsztyńskiego Zatorza, nie miał nawet dwudziestu lat, ale i tak zarobił wyroków na resztę życia. Gdyby pozostał na wolności,...
ZOBACZ TAKŻE:
Mafia po olsztyńsku: Swoją ofiarę zadźgali w lesie
Mafia po olsztyńsku: Swoją ofiarę zadźgali w lesie
Napad na tle rabunkowym czy zabójstwo na zlecenie? Nie dowiemy się już, dlaczego 6 grudnia 1999 roku trzech przybyszów z obwodu kaliningradzkiego wywiozło...
ZOBACZ TAKŻE:
Mafia po olsztyńsku: Konwój rozstrzelany w lesie
Mafia po olsztyńsku: Konwój rozstrzelany w lesie
Sprawcy napadu na konwój firmy Sezam ciągle pozostają nieznani. Prawie 20 lat temu z okrutną bezwzględnością zastrzelili trzech konwojentów i zrabowali...
ZOBACZ TAKŻE:
Mafia po olsztyńsku: Wojna gangów w Olsztynie po egzekucji "Lenina"
Mafia po olsztyńsku: Wojna gangów w Olsztynie po egzekucji "Lenina"
W drugiej połowie 2000 r. miała swoje apogeum wojna gangów w Olsztynie. Egzekucja „Lenina” oznaczała, że między grupami przestępczymi wybuchła... Wpadając z złość, stawał się okrutny. Dwaj biznesmeni ze Szczecina, którzy przyjechali do Kisielic w maju 2003 roku, przepadli bez śladu. W tej poszlakowej sprawie przed Sądem Okręgowym w Elblągu toczyły się aż dwa procesy. W pierwszym, trwającym pięć lat, Jan R. został w 2011 skazany na dożywocie. Drugi wyrok (po częściowym uchyleniu pierwszego) zapadł w maju 2017 — tym razem „Kulawy” dostał 25 lat.
— Biorąc pod uwagę wiek i stan zdrowia, ilość czasu spędzonego w areszcie, to jest kara skutecznie eliminująca go ze społeczeństwa. Oskarżony nie zasługuje na to, żeby cieszyć się wolnością. Jest to osoba bezwzględna — mówił sędzia, uzasadniając wyrok.


Mężczyzna, który w 1980 roku w wypadku samochodowym uszkodził kręgosłup, jest sparaliżowany więcej niż od pasa w dół. Z łóżka, fotela, samochodu, do którego kolejni ochroniarze przenosili go na rękach, kierował jednak groźną grupą przestępczą. Potrafił wymusić posłuch. Na przykład siedząc w samochodzie, wzywał kogoś na rozmowę, a gdy delikwent, tłumacząc się, wsadzał głowę do środka, „Kulawy” osobiście dokręcał szybę. Inna legenda opowiada o tym, jak „sprawdzał” raz swojego kierowcę.
Przy stole, przy kieliszku prowadzili męską rozmowę, ale gdy już miał paść toast, Jan R. dał podobno sygnał, by podcięto mu gardło. Zakrwawiony szofer nie odszedł od stolika, owinął szyję ręcznikiem, pocałował „ojca” Kulawego w dłoń i jeszcze wzniósł toast za jego zdrowie. Lekarzom — bo jednak pomocy medycznej potrzebował — powiedział, że miał wypadek na budowie.


Połowa Kisielic w jakiś sposób była z Janem R. powiązana i zobowiązana, żeby się odwdzięczyć. Chociażby użyczając swoich danych do mnożących się w Kisielicach zdarzeń drogowych i wyłudzanych tym sposobem odszkodowań.

Niektóre „słupy” wykorzystywane były nawet kilka razy, dokumenty skasowanych aut odżywały i wpisywane były w kolejne „stłuczki”. Łącznie Jan R. wyciągnął tą drogą 2-3 miliony złotych. Większe zyski dawał jednak przemyt alkoholu i papierosów — zza wschodniej granicy do Niemiec i krajów skandynawskich, a także narkotyki. I w tym wykorzystywani byli ziomkowie gangstera. Słynny detektyw Rutkowski sprawdził, że swego czasu na dziesięciu Polaków zatrzymanych z narkotykami na londyńskim Heathrow w samolotach przybywających z Ameryki Południowej pięciu pochodziło z miasteczka pod Iławą.

Jerzy O. i Stanisław B. przez lata prowadzili z „Kulawym” jakieś papierosowe interesy. Nieporozumienie, z powodu którego pod koniec maja 2003 roku wybrali się do Kisielic, dotyczyło podobno transportu, który zaginął gdzieś w okolicach Essen w Niemczech. Jak było, nie ma pewności. Biznesmeni ze Szczecina czuli się podobno oszukani na kilkadziesiąt tysięcy euro i to właśnie chcieli wyjaśnić. Żona jednego z mężczyzn miała z nim kontakt, kiedy już byli w Kisielicach i rozmawiali z „Kulawym”. Miał jej powiedzieć, że „sytuacja wymyka się spod kontroli”. I rzeczywiście, zaraz potem kontakt się urwał.

Długo nic się nie działo. „Byli i wyjechali” — mówili Jan R. i jego ludzie. Żony zaginionych mieszkańców Szczecina na własną rękę prowadziły jednak poszukiwania, rozwieszały ogłoszenia w okolicy. Jedynym materialnym śladem po zaginionych bez wieści okazały się... felgi od kół ich samochodu znalezione w jakimś warsztacie w Malborku. Ludzie Jana R. to byli w większości dwudziestokilkuletni „ochroniarze”, rekrutujący się z trójmiejskiego środowiska przestępczego. Któryś z nich, „sprzątając” po zbrodni, najwidoczniej połakomił się i zamiast spalić do szczętu auto biznesmenów, sprzedał je na części.

We wrześniu 2003 Jan R. został zatrzymany w swoim domu w Kisielicach przez brygadę antyterrorystyczną. Policjanci zabezpieczyli broń palną, myśliwską, prawie 500 sztuk amunicji. Broń i materiały wybuchowe były pochowane w przeróżnych skrytkach posiadłości za wysokim murem. Na przykład na strychu odkryto około 8 kilogramów materiału wybuchowego uzbrojonego w zapalniki, skrytka była nawet w... psiej budzie. W sumie zatrzymano wtedy więcej niż 50 osób, ponad 30 usłyszało zarzuty i stanęło potem przed sądem, w tym brat i kuzyn Jana R. Natomiast Elżbieta R. — pielęgniarka, która zajmowała się „Kulawym” po wypadku, a potem została jego żoną — została aresztowana po roku za współkierowanie gangiem.


Mało kto co mówił, ale i tak włosy stawały dęba. Świadkowie opowiadali, że „Kulawy” (głównie rękami swoich ochroniarzy) stosował wobec opornych bicie po piętach, ściskanie palców kombinerkami, wbijanie pod paznokcie ostrych przedmiotów, ostatecznie przewiercanie kości. Według jednej z wersji Jerzy O. i Stanisław B. mieli zostać potraktowani właśnie w ten sposób. Według innej zostali zastrzeleni, a potem ich ciała przepuszczono przez... maszynkę do mięsa. Policja żadnych dowodów na to nie znalazła. Nie sprawdziła się też wersja, że ciała mieszkańców Szczecina zakopano na grobli należących do Jana R. stawów pod Kisielicami. Policja przekopała tę groblę dokładnie już w czasie trwającego przed elbląskim sądem procesu grupy „Kulawego”, lecz znów bez skutku.

Procesy Jana R. weszły do historii polskiej kryminalistki. Mający dziś dobrze ponad sześćdziesiątkę mężczyzna okazał się mistrzem w wykorzystywaniu prawnych kruczków. Nie godząc się np. na zaliczenie niektórych akt sprawy w poczet dowodów bez ich odczytywania, zmusił sąd do odczytywania tysięcy stron, co przedłużyło proces o więcej niż rok. Wnioski składane przez niego, które sąd zawsze musiał formalnie rozpatrzyć, szły w setki. Koszty procesu zaś w miliony, bo — ze względu na stan zdrowia — Jan R. mógł przebywać na sądowej sali tylko kilka godzin, na specjalnym łóżku i zawsze z medyczną asystą. Wyglądał jakby zaraz miał umrzeć, ale np. „ostatnie słowo” w pierwszym procesie wygłaszał przez tydzień. Ale gdy wyrok już usłyszał, zasnął i ostentacyjnie zachrapał na sali.

Ta sytuacja trwa już prawie 15 lat. W maju 2017 roku „Kulawy” dostał 25-letni wyrok za kierowanie grupą przestępczą, która dokonała zabójstwa biznesmenów, jednak — wobec braku bezpośrednich dowodów i mocnych poszlak — bez przypisywania konkretnym członkom gangu tego, kto i w jaki sposób dokonał zbrodni. Dlatego z najważniejszych „ochroniarzy” gangstera: Marcin K. został skazany na 10 lat, natomiast Marcin G. i Dariusz L. na kary po 8 lat więzienia.


Kolejny, Radosław H., został uniewinniony zarzutu zabójstwa, lecz sąd skazał go na 6 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności za udział w grupie przestępczej i wyłudzanie odszkodowań.

Wyrok ten ciągle nie jest prawomocny. Na pewno będą się od niego odwoływać żony Jerzego O. i Stanisława B., które przez te kilkanaście lat przyjeżdżały do Elbląga, uczestnicząc w prawie wszystkich rozprawach. A było ich niemal trzysta.
Stanisław Brzozowski

... Siedza niewinni a tu certola sie z mafia o ktorej wszyscy wiedza i ryzyko pomylki wynosi zero.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:09, 13 Gru 2018    Temat postu:

Samorządy umarzają podatki, jak im się podoba.

NIK oceniła, że samorządy zbyt uznaniowo umarzają zaległości podatkowe. W większości skontrolowanych jednostek postępowania prowadzono niezgodnie z prawem i nierzetelnie. Istotna jest przy tym również skala nieprawidłowości - ujawniono je w aż 36% postępowań, w których umorzono łącznie ponad 22 mln.

...

Niech zgadne? Jestes w mafi to masz umorzone?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 10:01, 19 Gru 2018    Temat postu:

Miasto musi oddać 33 mln zł. Wykonawca spalarni chce wszczęcia postępowania egzekucyjnego


2018-12-18, 14:44
Tomasz Duklanowski
Szczeciński Zakład Unieszkodliwiania Odpadów. Fot. Olaf Nowicki [Radio Szczecin/Archiwum]
Szczeciński Zakład Unieszkodliwiania Odpadów. Fot. Olaf Nowicki [Radio Szczecin/Archiwum]
Ponad 33 miliony złotych miasto musi oddać spółce, która budowała spalarnię śmieci. Tak orzekł sąd. Złożymy kasację od wyroku Sądu Apelacyjnego - deklaruje miejska spółka.
Sąd: Miejska spółka ma zwrócić 35 mln zł
Sąd: Miejska spółka ma zwrócić 35 mln zł
Zwrot prawie 35 milionów złotych nakazał Sąd Okręgowy w Szczecinie Zakładowi Unieszkodliwiania Odpadów.
Mostostal pozywa miejską spółkę. Domaga się ponad 100 mln zł
Budowali szczecińską spalarnię, teraz idą do sądu
Miasto zrywa umowę z wykonawcą spalarni
Mostostal schodzi z placu budowy spalarni śmieci. ZUO wzywa do wznowienia prac
Budowa spalarni w Szczecinie przerwana. Mostostal wypowiedział umowę
Mostostal Warszawa budował spalarnię odpadów w Szczecinie od 2012 do 2016 roku. Zrealizowali 80 procent inwestycji. W czerwcu 2016 roku z powodu sporu z miastem firma zeszła z placu budowy. Jednocześnie skierowała pozew do sądu o zwrot ponad 33 milionów złotych, z tytułu gwarancji należytego wykonania - mówi Paweł Kwiecień, rzecznik Mostostalu.

- Sąd Okręgowy w Szczecinie zasądził od Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów na rzecz Mostostalu zwrot tej kwoty, wraz z ustawowymi odsetkami. Sąd potwierdził, że na dzień zaspokojenia z gwarancji, czyli na dzień jej wypłaty, nie istniały żadne roszczenia, które uprawniałyby Zakład Unieszkodliwiania Odpadów do żądania zapłaty - mówi Kwiecień.

Na początku grudnia Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok Sądu Okręgowego i nakazał niezwłoczne wypłacenie Mostostalowi zaległych pieniędzy.

- Nie zgadzamy się z decyzją sądu - mówi Wojciech Jachim, rzecznik prasowy Zakładu Utylizacji Odpadów w Szczecinie. - Jesteśmy w sporze z Mostostalem Warszawa. Zamierzamy złożyć kasację od wyroku Sądu Apelacyjnego w Szczecinie z nadzieją, że Sąd Najwyższy przyzna nam rację w tym sporze. Ponadto w ubiegłym tygodniu skierowaliśmy do Sądu Okręgowego w Szczecinie pozew wzajemny w stosunku do Mostostalu Warszawa na blisko 212 mln złotych w celu naprawienia szkód wyrządzonych przez Mostostal Warszawa.

Dotychczas Zakład Utylizacji Odpadów nie zwrócił spornej kwoty Mostostalowi.

- W związku z tym w poniedziałek złożyliśmy wniosek o wszczęcie postępowania egzekucyjnego. Czekamy na dalsze rozstrzygnięcie, które nie powinno być zaskoczeniem. Dwie instancje sądu utrzymały ten wyrok, więc teraz czekamy na jego realizację. Liczyliśmy, że nie będzie potrzebne postępowanie egzekucyjne - mówi rzecznik Mostostalu.
W czerwcu 2016 roku z powodu sporu z miastem firma zeszła z placu budowy. Jednocześnie skierowała pozew do sądu o zwrot ponad 33 milionów złotych, z tytułu gwarancji należytego wykonania - mówi Paweł Kwiecień, rzecznik Mostostalu.
Na początku grudnia Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok Sądu Okręgowego i nakazał niezwłoczne wypłacenie Mostostalowi zaległych pieniędzy. Dotychczas Zakład Utylizacji Odpadów nie zwrócił spornej kwoty.
- Nie zgadzamy się z decyzją sądu - mówi Wojciech Jachim, rzecznik prasowy Zakładu Utylizacji Odpadów w Szczecinie.

...

pemlosakno 9 godz. temu 0
Z Mostostalu tylko nazwa polska została. W większości to obcy kapitał, otoczony sprytnymi prawnikami. Żaden urzędowy pseudoradca prawny nie ma z nimi szans. A nawet jeżeli ma, to firma tej wielkości potrafi go "przekonać" do swoich racji. Zbyt duża kasa wchodzi w grę, a o kieszeń podatnika nie martwi się nikt.
udostępnij

gwidon997 2 godz. temu via Android 0
@pemlosakno: tak jak z wielu polskich firm. Zniszczyli wszystko w imię swoich korzyści.


!!!

COOO! MAMY PLACIC 33 MILIONY?! ZA CO?
Co za bandyci!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:50, 30 Sty 2019    Temat postu:

Mieszkańcy Wodzisławia zlekceważeni przez Radnych.

Mieszkańcy Wodzisławia pięć godzin czekali na możliwość wypowiedzi na sesji rady miasta. Nie doczekali się, bo rajcy dyskutowali między sobą. Zrezygnowani mieszkańcy wyszli z sesji z niczym - musieli wrócić na ostatni autobus.

KOMENTARZE (1) : najstarszenajnowszenajlepsze

dmasterpl 57 min. temu 0
Kogo wybieracie?!?! Serio.. nikt ich nie zna???

...

No to musza byc ostre uklady!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:11, 09 Paź 2019    Temat postu:

Wyrok sądu

Odbył się nade mną dzisiaj kolejny sąd. Powodem posiedzenia było wydanie decyzji, czy mam zostać na miesiąc pozbawiony wolności, stając...

KOMENTARZE (4) : najstarszenajnowszenajlepsze

Tolstoj-kot 52 min. temu 0
@marekpolandia

Ale czemu ta rozprawa i o co tu chodzi?
udostępnij

marekpolandia 46 min. temu 0
@Tolstoj-kot:
Wszystko opisane jest na moich blogach;
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
udostępnij

Tolstoj-kot 38 min. temu 0
@marekpolandia: Ale dlaczego interwencja policji? Z jakiego paragrafu? Konkretnie, co się stało, czym była uzasadniona ta interwencja.
udostępnij

marekpolandia 28 min. temu 0
Tym, że byłem tam z kamerą i nagrywałem moją rozmowę z panem wójtem. Dodam, że to nie wójt wezwał policję, lecz informatyk zatrudniony w ów urzędzie

...

Kontrola wladzy na prowincji jest bardzo ciezka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:46, 05 Wrz 2020    Temat postu:

Dziennikarka zginęła w wypadku. Wcześniej miała dostawać listy z pogróżkami
Dodano 8 godzin temu

fot. Wielkopolska Policja / FB
Anna Karbowniczak zginęła w tragicznym wypadku w czwartek po południu.

35-latka została potrącona przez samochód na drodze pomiędzy Budzyniem a Wągrowcem, w pobliżu miejscowości Brzekiniec. Zginęła na miejscu. Sprawca uciekł.

W piątek policjanci poinformowali, że znaleźli samochód, który brał udział w wypadku i zatrzymali trzy osoby. Policjanci z Wągrowca odnaleźli na terenie gminy Gołańcz poszukiwanego Opla Vivaro. Samochód brał udział w śmiertelnym potrąceniu rowerzystki, dziennikarki z Chodzieży - poinformował mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. W związku z tą sprawą policjanci z Wągrowca zatrzymali trzy osoby. To właściciel auta, jego brat oraz dalszy członek rodziny - dodał.

Jak ujawnia dziś "Głos Wielkopolski" zanim doszło do wypadku dziennikarka dostawała listy z pogróżkami. Jak zaznaczają przedstawiciele gazety Anna Karbowniczak opisywała bulwersującą sprawę śmierci małego Marcelka z Chodzieży. Po tym jak dwulatek zmarł wyszło na jaw, że był ofiara przemocy domowej. Dziennikarka opisywała w swoich tekstach między innymi zaniedbania prokuratury i policji w tej sprawie. Ostatni tekst na ten temat pojawił się w sierpniu.

Później dziennikarce grożono. Najpierw do redakcji, w której pracowała przyszedł list ją oczerniający. Miał się pod nim podpisać rzecznik jednej z dużych firm z okolicy. Po sprawdzeniu okazało się, że taka osoba w tym miejscu nie pracuje, a firma na temat listu nic nie wie. Kolejny list przyszedł w ubiegłą niedzielę - kierowany był już do Karbowniczak.

Przestań pisać o złamanej nodze dziecka bo wszystko każdemu może się naraz złamać, np. też noga, paluszek, kręgi, coś na buzi itp. - ujawniają cześć treści listu dziennikarze "Głosu Wielkopolskiego" i dodają, że to najłagodniejszy fragment, ponieważ list był wulgarny i pisany agresywnym językiem. Ponadto podkreślają, że osoba, która list napisała znała dokładnie wygląd, sytuację rodzinną i teksty tragicznie zmarłej dziennikarki.

W ubiegłą środę dziennikarka wysłała przygotowane przez kancelarię zawiadomienie do poznańskiej Prokuratury Okręgowej. W piątek wszczęliśmy śledztwo w sprawie zniesławienia oraz gróźb pod adresem dziennikarki. Sprawę tragicznego wypadku drogowego, którą początkowo wszczęła prokuratura w Wągrowcu, przejęliśmy. Dlatego wszystkie te wątki będą wyjaśniane u nas, a czynności będą wykonywane przez policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu - mówi w rozmowie z Głosem Wielkopolskim prokurator Łukasz Wawrzyniak, rzecznik poznańskiej Prokuratury Okręgowej.

Jesteśmy już po kontakcie z prokuraturą, wiemy o anonimie. Na tym etapie obu spraw - wypadku i gróźb - nie łączymy. Zapewniam jednak, że jedną i drugą traktujemy arcypoważnie - tłumaczy cytowany przez "Głos Wielkopolski mł. insp. Andrzej Borowiak, oficer prasowy wielkopolskiej policji.

Anna Karbowniczak była dziennikarką portalu Chodziez.naszemiasto.pl oraz Głosu Wielkopolskiego.


...

Oo!! Czyli lokalna mafia! No to trzeba im zrobić łomot! Tak nie moze byc. Musza ludzie z zewnatrz sie zajac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133592
Przeczytał: 67 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:13, 19 Lut 2021    Temat postu:

Historyczna aleja drzew wycinana w Obornikach Śląskich! Oszukani mieszkańcy.

W Obornikach Śląskich tuż pod Wrocławiem zawrzało po tym jak wycięto dziś ok. 40 starych drzew. Przeciwko tej wycince protestowali mieszkańcy od 2019 roku. Są zaskoczeni sytuacją, bo nie wiedzieli, że Dolnośląska Służba Dróg i Kolei zmieniła projekt na koniec 2020 roku.

...

No tak tez zauwazylem niszczenie drzew. ,Rewitalizacje' parkow betonem. Kogo wybieracie!?
A zarzady miast to koalicje PO i Lewatywy czyli dwoch lewactw ktore sa eko pro zwierzatko anty weglowe! No myslal by kto! Lewactwo to rak.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy