Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Rep.Środk.Afryki wybory czy kolejne ,,wybory'' ???
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:15, 26 Gru 2013    Temat postu:

Rep. Środkowoafrykańska: starcia w Bangi, nie żyje 5 żołnierzy z Czadu

Pięciu żołnierzy z czadyjskiego kontyngentu sił afrykańskich w Republice Środkowoafrykańskiej (MISCA) zginęło w środę w starciach w stolicy kraju Bangi - poinformował w czwartek rzecznik tych sił.

W środę "w mieście panował całkowity chaos" - powiedział rzecznik Międzynarodowej Misji Wsparcia w Republice Środkowoafrykańskiej pod Dowództwem Sił Afrykańskich (MISCA) Eloi Yao. "Dzisiaj próbujemy zrozumieć, co się stało" - dodał.

Strzały i wybuchy wywołały w środę panikę w północnych dzielnicach stolicy, a następnie też z pobliżu lotniska. Tysiące ludzi uciekały z tych miejsc. Według agencji AFP, w nocy w mieście było spokojniej.

W czwartek rano na drogach prowadzących do lotniska rozmieszczono francuskich żołnierzy, których kontyngent w Republice Środkowoafrykańskiej został zwiększony na początku grudnia. Żołnierze przeszukiwali sąsiednie dzielnicy.

Według mieszkańców Bangi, chrześcijańskie milicje zbrojne o nazwie "Anti-balaka - Anty-maczeta" zaatakowały żołnierzy czadyjskich w dzielnicy Gobongo, w pobliżu lotniska. Mieszkańcy twierdzą, że w odparciu ataku czadyjskim żołnierzom pomagali członkowie dawnego powstańczego sojuszu Seleka. Informacji tych nie potwierdza jednak ani MISCA, ani źródła francuskie.

Francja postanowiła wysłać 1,6 tys. żołnierzy do Republiki Środkowoafrykańskiej, gdy stolica została zaatakowana przez chrześcijańskie milicje wraz z byłymi żołnierzami chrześcijańskiego prezydenta Francois Bozize, który w marcu został obalony przez muzułmańskich rebeliantów z ugrupowania Seleka. W Bangi doszło do pogromu muzułmanów. Francuzi zwiększyli swoją obecność w Republice Środkowoafrykańskiej, gdyż obawiali się, że pogromy przybiorą ludobójczą skalę.

...

Zdecydowanie trzeba ich rozdzielic nadwa kraje bo nie mozna ich ciagle pilnowac .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 23:06, 27 Gru 2013    Temat postu:

"Le Figaro": do Republiki Środkowoafrykańskiej wysłano za mało żołnierzy

Do Republiki Środkowoafrykańskiej wysłano za mało żołnierzy?

"Le Figaro" przytacza argumenty byłego ministra obrony Francji Gerarda Longueta, który podkreśla, że do Republiki Środkowoafrykańskiej wysłano za mało żołnierzy, by przywrócić spokój; błędem jest też ogłaszanie, że interwencja będzie krótka i ograniczona.

- Prezydent Republiki (Francois Hollande) miał rację angażując Francję w rozwiązywanie problemu, który okazał się kroniką zapowiedzianej masakry, ale popełnił błąd mówiąc, że (misję) można wypełnić błyskawicznie, przy ograniczonym zaangażowaniu wojsk - powiedział Longuet, komentując interwencję w Republice Środkowoafrykańskiej.

Konserwatywny polityk i minister w latach prezydentury Nicolasa Sarkozy'ego powiedział w rozmowie z RTL, że podczas takich operacji militarnych "nigdy nie należy podawać daty ich zakończenia".

- Gdy mówisz swojemu przeciwnikowi (...), że wkroczyłeś (na teren konfliktu), ale się stamtąd wycofasz, co on zrobi? Będzie czekał spokojnie, aż wyjedziesz - dodał Longuet.

Były minister nie pochwala też projektu rozwiązania problemu w Republice Środkowoafrykańskiej rękami żołnierzy z sił afrykańskich (MISCA).

Zdaniem Longueta byłoby to wykonalne, gdyby w oddziałach poszczególnych krajów w MISCA "panowała kultura bezstronności". Do tego jednak daleko, a muzułmańscy żołnierze, zwłaszcza z Czadu, stają czasem w tym konflikcie po stronie muzułmanów z ugrupowania Seleka - pisze "Le Figaro".

- ONZ powinno przyjąć do wiadomości, że na niektóre terytoria lepiej jest wysyłać jednostki, które nie są w żaden sposób zaangażowane w lokalną rzeczywistość - dodał Longuet.

Były minister podkreślił, że w takich sytuacjach problemów Afrykanów nie mogą rozwiązać inni Afrykanie; "w kryzysie, który wygląda już jak wojna domowa, oznaczałoby to stawanie po czyjejś stronie, bo każdy kraj ma tu swoje interesy".

W środę w starciach w stolicy kraju Bangi zginęło pięciu żołnierzy z czadyjskiego kontyngentu MISCA. Według mieszkańców Bangi chrześcijańskie milicje zbrojne o nazwie "Anti-balaka" zaatakowały żołnierzy czadyjskich. Mieszkańcy twierdzą, że w odparciu ataku czadyjskim żołnierzom pomagali członkowie Seleki.

Francja postanowiła wysłać 1,6 tys. żołnierzy do Republiki Środkowoafrykańskiej, gdy stolica została zaatakowana przez chrześcijańskie milicje wraz z byłymi żołnierzami chrześcijańskiego prezydenta Francois Bozize, który w marcu został obalony przez muzułmańskich rebeliantów z ugrupowania Seleka.

W marcu rebelianci, będący niemal bez wyjątku muzułmanami, wzięli szturmem Bangi, a nowym szefem państwa ogłosili swojego przywódcę Michela Djotodię, który został pierwszym muzułmańskim władcą kraju.

Po zdobyciu władzy powstańczy sojusz Seleka rozpadł się. Niezależne od nikogo watahy rozpoczęły grabieże i pogromy chrześcijan z Bangi.

Francuzi wylądowali w Bangi na początku grudnia i przegonili bojówki z ulic stolicy. Spokój zapanował na krótko; wkrótce znów zaczęło dochodzić do starć i pogromów, a uważając Francuzów za swoich sojuszników, chrześcijańskie milicje przystąpiły do nowych ataków na muzułmanów i zażądały, by wycofani z kraju zostali muzułmańscy żołnierze z Czadu.

...

Trzeba ich rozdzielic . Przeciez w koncu trzeba ten kraj opuscic i co ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:35, 30 Gru 2013    Temat postu:

Rep.Środkowoafrykańska: Francuzi bezsilni wobec pogromów

Sto tysięcy uchodźców rozłożyło się obozem na lotnisku w Bangi, stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej, by pod bokiem wojsk z Francji szukać ratunku przed pogromami. Lotnisko będzie także bazą dla pół setki żołnierzy z Polski, którzy mają wesprzeć Francuzów.

Konflikt między muzułmanami i chrześcijanami, który przed miesiącem przerodził się w religijne pogromy, pochłonął już tysiące ludzi, a jedną piątą 5-milionowej ludności państwa uczynił uchodźcami we własnym kraju. Ratując się przed pogromami, swoje domy porzuciła jedna trzecia mieszkańców prawie milionowego Bangi. Większość szuka bezpiecznego azylu na stołecznym lotnisku, gdzie stacjonują zagraniczne wojska, przysłane z zadaniem zapobieżenia mordom. Lotnisko w Bangi jest główną bazą dla 1,6 tys. żołnierzy z Francji, a także dla blisko 4 tys. żołnierzy z państw Unii Afrykańskiej.

Inwazja Francuzów na początku przerwała na jakiś czas rozruchy, a do rozłożonego nad rzeką Ubangi miasta powrócił spokój. Ożyły targowiska, ludzie powychodzili z kryjówek.

Francuzi wysłali wojska do Republiki Środkowoafrykańskiej, swojej byłej kolonii, by położyć kres toczącym się tam od wiosny pogromom chrześcijan. Prześladowania zaczęły się w marcu, gdy po kilkumiesięcznym oblężeniu muzułmańscy rebelianci z północy kraju obalili prezydenta, chrześcijanina Francois Bozize, a na jego miejsce osadzili Michela Djotodię, pierwszego muzułmanina na tym stanowisku.

Po zdobyciu stolicy kraju, Bangi, metropolii położonej na chrześcijańskim południu, muzułmanie narzekający na dziesięciolecia dyskryminacji potraktowali miasto i jego mieszkańców jak łup wojenny. Zaczęły się grabieże i pogromy.

Republika Środkowoafrykańska - tak jak inne afrykańskie kraje Sahelu i jego pogranicza, Sudan, Czad czy Mali - dzieli się na murzyńskie i wyznające w większości chrześcijaństwo Południe oraz rzadziej zaludnioną, muzułmańską i często arabską Północ. Polityczny konflikt między rządzącym Południem i dyskryminowaną Północą zaczął przybierać postać wojny religijnej pod koniec rządów skorumpowanego despoty Bozize (2003-2013), który swoich politycznych wrogów zaczął nazywać dżihadystami, licząc nie tylko na wsparcie współwyznawców, ale przede wszystkim Zachodu, toczącego światową wojnę z muzułmańskimi fundamentalistami.

Zachód nie dał się nabrać na sztuczki Bozize, ale uprawiana przez niego demagogia sprawiła, że środkowoafrykańskim chrześcijanom rebelianci zlali się w jedno z muzułmanami, zaś muzułmanom - chrześcijanie ze znienawidzonym tyranem.

W identyczny sposób mieszkańcy Republiki Środkowoafrykańskiej potraktowali interweniujące cudzoziemskie wojska. Kiedy Francuzi zaczęli rozbrajać muzułmańskie bojówki w Bangi, wyznawcy islamu uznali ich za sprzymierzeńców chrześcijan. Chrześcijanie zaś rzucają się do gardeł muzułmańskim żołnierzom z Czadu, przysłanym w ramach sił pokojowych Unii Afrykańskiej.

Czadyjczycy są podwójnie znienawidzeni w Republice Środkowoafrykańskiej. Wielu Czadyjczyków (a także Sudańczyków) walczyło jako ochotnicy w partyzanckiej armii, która obaliła Bozize, a prezydent Czadu Idriss Deby, który przez cała lata był głównym opiekunem i dobrodziejem Bozize, odmówił mu pomocy, gdy rebelianci szturmowali stolicę.

Chrześcijanie, którzy od marca do jesieni byli gromieni przez muzułmańskich watażków, w listopadzie sami zorganizowali zbrojne milicje i przeszli do kontrnatarcia. Na początku grudnia Bozize i jego dawni żołnierze próbowali odbić Bangi. Odepchnięci od pałacu prezydenckiego, zaczęli urządzać w mieście pogromy muzułmanów.

Po kilku dniach zaprowadzonego przez Francuzów spokoju nad Ubangi znów giną ludzie, teraz głównie muzułmanie, płoną meczety i kościoły, a bojówkarze bezczeszczą zwłoki swoich ofiar. Giną też żołnierze z zagranicznych sił interwencyjnych. W grudniu zginęło dwóch Francuzów, sześciu Czadyjczyków i trzech żołnierzy z Konga.

Ludność cywilna ucieka na stołeczne lotnisko, pod opiekę Francuzów. Władze Czadu specjalnymi samolotami ewakuowały z Bangi ponad 4 tys. swoich obywateli. Ewakuację organizują także Senegal, Niger i Kamerun.

Francuzi mieli nadzieję, że w wyprawie wojennej nad Ubangi wesprą ich sojusznicy z Zachodu. Jednak tylko Belgia obiecała wysłanie dwóch samolotów transportowych i stu żołnierzy obsługi, a Polska zamierza wysłać jeden samolot i 50 żołnierzy załogi. Ich bazą będzie stołeczne lotnisko, obrosłe namiotowym miastem uchodźców. Lekarze Bez Granic (MSF) ostrzegają, że jeśli obozowisku na lotnisku nie zapewni się dostępu do wody i odpowiedniej logistyki sanitarnej, wkrótce może się ono stać źródłem epidemii.

Francja liczyła, że jej żołnierze już w styczniu zostaną zluzowani przez zwiększony do 6 tys. żołnierzy kontyngent wojsk Unii Afrykańskiej, a za pół roku w ogóle zastąpi ich kilka tysięcy błękitnych hełmów z ONZ. Wygląda jednak na to, że Francuzi zostaną nad Ubangi znacznie dłużej. Póki co, w Bangi wylądowało kilkuset Burundyjczyków, a przysłanie wojsk obiecała Rwanda i Demokratyczna Republika Konga. Szanse na przysłanie wojsk ONZ zmalały po wybuchu w połowie grudnia wojny domowej w sąsiednim Sudanie Południowym.

....

Trzeba odpowiednich sil . I podzielic kraj na dwa bo innego wyjscia nie ma .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:21, 11 Sty 2014    Temat postu:

Republika Środkowoafrykańska: ewakuacja cudzoziemców

Masowa ewakuacja cudzoziemców z ogarniętej konfliktem Republiki Środkowoafrykańskiej. Operację koordynuje Międzynarodowa Organizacja do spraw Migracji. Kraj ma opuścić najpierw 800 obywateli Czadu, przebywających w obozie tymczasowym w stolicy Republiki - Bangui. Według świadków, panują tam tragiczne warunki bytowe i sanitarne.

Według organizacji, pilnej pomocy potrzebuje około 33 tysięcy obywateli innych krajów afrykańskich, przebywających w Republice Środkowoafrykańskiej. W kraju dochodzi do krwawych walk między muzułmańskimi i chrześcijańskimi bojówkami. Ewakuowani mają zostać między innymi obywatele Mali, Sudanu i Demokratycznej Republiki Konga. O pomoc swoje ambasady poprosiło w sumie ponad 60 tysięcy osób.

Wczoraj pierwszy w historii kraju muzułmański prezydent podał się, wraz z premierem, do dymisji. Od chwili, gdy Michel Djotodia objął fotel prezydenta, w marcu ubiegłego roku, kraj ogarnęły krwawe walki na tle religijnym i etnicznym. Jedna piąta obywateli była zmuszona do ucieczki przed konfliktem. Tylko w grudniu życie straciło około tysiąca osób.

ONZ wielokrotnie informowała, że fala przemocy i chaosu może doprowadzić do katastrofy humanitarnej w Republice Środkowoafrykańskiej

Obecnie w kraju z misją pokojową przebywa około 4 tysięcy żołnierzy Unii Afrykańskiej oraz 1600 żołnierzy francuskich.

....

Trzeba dwu panstw ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:08, 12 Sty 2014    Temat postu:

Przemysław Henzel | Onet
"Na linii frontu": Apel Francji do Europy. Armia nie zatrzyma przemocy w Republice Środkowoafrykańskiej

Czy inne kraje pomogą Francji opanować sytuację w Republice Środkowoafrykańskiej?

Francuska armia nie zdołała zatrzymać fali przemocy rozlewającej się po Republice Środkowoafrykańskiej. Władze w Paryżu, zaniepokojone rozwojem sytuacji, zaapelowały o wsparcie do państw Unii Europejskiej, ale te, jak na razie, nie podjęły jeszcze decyzji w tej sprawie. Oznacza to, że ratunkiem dla Francji, na chwilę obecną, może być doraźna pomoc udzielana przez Amerykanów.

Francuskie siły zbrojne przebywające w Republice Środkowoafrykańskiej nie zdołały, jak na razie, zapobiec eskalacji przemocy. W związku z pogarszającą się sytuacją Paryż poprosił państwa Unii Europejskiej o przysłanie posiłków i wsparcie logistyczne.

Do wniosku Paryża pozytywnie odniosła się Catherine Ashton, która wezwała kraje UE do jak najszybszego wysłania wojsk do Republiki Środkowoafrykańskiej, które miałyby chronić cywilów i obiekty organizacji humanitarnych. Jeśli zgodę na to wyrażą wszystkie państwa członkowskie Unii, siły zbrojne będą gotowe do wysłania w ciągu kilku tygodni.

Paryż w grudniu 2013 roku wysłał 1600 żołnierzy do Republiki Środkowoafrykańskiej, po tym jak w kraju tym doszło do eskalacji przemocy na tle etnicznym i religijnym. Decyzja francuskich władz, dotycząca wysłania wojsk, była odpowiedzią na dramatyczny apel środkowoafrykańskiego rządu, poprzedzony niepokojącymi ocenami członków Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Ich zdaniem, fala przemocy może przekształcić się w ludobójstwo, a Republika Środkowoafrykańska może już wkrótce stać się "państwem upadłym" i nową "wylęgarnią terrorystów".

W Republice Środkowoafrykańskiej przebywają także cztery tysiące żołnierzy przysłanych przez państwa Unii Afrykańskiej. Kłopotem jest jednak koordynacja działań, ponieważ nie istnieje żaden "front", na którym mogłyby operować oddziały zbrojne - do aktów przemocy dochodzi bowiem na terytorium całego kraju, który rozmiarami dorównuje Francji.

Skomplikowały się także warunki polityczne po tym, jak tymczasowy prezydent Michel Djotodia i premier Nicolas Tiangaye podali się do dymisji. Doszło do tego po zakończeniu dwudniowego regionalnego szczytu w sąsiednim Czadzie. Politycy ustąpili ze stanowisk, ponieważ obarczono ich odpowiedzialnością za całkowity brak kontroli nad sytuacją.

Zadaniem Francuzów jest rozbrojenie chrześcijańskich bojówek i islamskich rebeliantów, którzy doprowadzili do obalenia prezydenta Francoisa Bozizego w marcu 2013 roku.

Realizacja tego zadania napotkała jednak na poważne problemy z uwagi na opór bojówkarzy oraz pogarszającą się sytuację humanitarną; w wyniku narastającego od miesięcy konfliktu zginęły tysiące cywilów, milion osób opuściło swoje domy, a śmierć głodowa, według szacunków ONZ, grozi prawie dwóm milionom ludzi. Falę zabójstw napędza żądza zemsty, w wyniku której, tylko w ubiegłym tygodniu, życie straciło co najmniej 600 osób.

Poparcie opinii publicznej dla francuskiej interwencji maleje w szybkim tempie. Z sondażu przeprowadzonego przez pracownię Ifop wynika, że poparcie dla operacji zbrojnej spadło z 51 proc. do 41 proc. Spadek ten, będący wynikiem śmierci dwóch francuskich żołnierzy podczas patrolu, jest ostrzeżeniem dla francuskich władz - obywatele nie będą skłonni popierać operacji zbrojnych w Afryce, jeśli te nie będą przynosić szybkich i pomyślnych rozstrzygnięć militarnych.

Pomimo pomocy logistycznej ze strony Polski, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Hiszpanii i Belgii, Francja, po raz drugi w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, interweniuje samotnie w swojej byłej afrykańskiej kolonii, rozdartej brutalną wojną domową. Władze w Paryżu apelują o wsparcie do partnerów z UE, ale wciąż nie wiadomo, jaka formę mogłoby ono przybrać.

Prezydent Francois Hollande, zaniepokojony rozwojem wydarzeń, wezwał do utworzenia stałego funduszu europejskiego, z którego finansowane byłyby operacje zbrojne w Afryce. - Robimy sporo, ale interweniujemy tylko od czasu do czasu. Potrzebujemy takiego funduszu, bo nie możemy ciągle wysyłać naszych wojsk i później domagać się, by nam za to płacono. Nie jesteśmy najemnikami, ani "policjantem z Europy" - powiedział Hollande podczas wizyty w Brazylii.

Z sondażu przeprowadzonego przez Ifop wynika jednak również, że większość Francuzów popiera operację francuskich wojsk w Mali, która trwa od stycznia 2013 roku. Do zbrojnego zaangażowania Francuzów w byłej kolonii doprowadziło przejęcie przez islamskich terrorystów, sprzymierzonych z Al-Kaidą, północnej części kraju zwanej Azawadem.

Trwająca kilka tygodni operacja wojskowa "Serwal" zakończyła się spektakularnym sukcesem Francuzów, którzy zapobiegli ustanowieniu islamskiego kalifatu w Mali, a teraz wspierają odbudowę struktur państwowych.

Francuski minister obrony Jean-Yves Le Drian, komentując wyniki sondażu, ocenił, że nie ma powodu do zmartwień, ponieważ francuska opinia publiczna miała podobne zastrzeżenia co do operacji w Mali, która okazała się wojskowym sukcesem Paryża.

- Jestem pewien, że po raz kolejny, tym razem w przypadku Republiki Środkowoafrykańskiej, historia pokaże, że ludzie są w błędzie - podkreślił minister.

Dyplomaci w ONZ ostrzegali jednak wcześniej, że nie można porównywać sytuacji w Mali i Republice Środkowoafrykańskiej. Jak przypominali, w Mali wróg był tylko jeden - byli nim islamscy terroryści; w przypadku Republiki Środkowoafrykańskiej sytuacja jest bardziej skomplikowana, ponieważ Francuzi stanęli w obliczu konfliktu religijnego i etnicznego w każdej części kraju.

Francuzom z pomocą zdecydowali się przyjść Amerykanie. Jak na razie jest to pomoc logistyczna, dotycząca transportu żołnierzy i zaopatrzenia, ale niewykluczone, że pomoc ta przybierze bardziej konkretny charakter. Jak mówi gen. David Rodriguez, stojący na czele Amerykańskiego Dowództwa Afryki (AFRICOM), misja podległych mu żołnierzy "zmienia się cały czas".

- Pomoc, której udzielamy, jest na ogół taka sama. Chodzi o dane wywiadowcze, pomoc w transporcie oraz inne aspekty powiązane z logistyką. Wykonujemy kawał porządnej roboty, operując niewielkimi zespołami ludzi - podkreślił amerykański wojskowy. - Obecnie nasze wysiłki odnośnie Republiki Środkowoafrykańskiej planujemy i koordynujemy z wojskami Francji i Rwandy - dodał.

Gen. Rodriguez poinformował także, że Amerykanie pomagają Francuzom szkolić armię rządową w Mali. Dwa tygodnie temu AFRICOM zdecydował również o wysłaniu amerykańskich żołnierzy do Sudanu Południowego, w którym wybuchła wojna o podłożu politycznym i etnicznym.

....

Trzeba dwu panstw .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:00, 13 Sty 2014    Temat postu:

Republika Środkowoafrykańska: makabryczny atak w stolicy.

Wyciągnęli swoją ofiarę z autobusu, pobili na śmierć, ciało podpalili. Potem jeden z napastników zaczął odgryzać kolejne kawałki nogi zamordowanego. Wszystko na oczach świadków na jednej z ulic Bangi, stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej, którą od kilku tygodni wstrząsają walki religijne. Kanibal wyznał BBC, które opisało potworną zbrodnię, że zabił w zemście.

- Ludzie nazywają mnie Wściekłym Psem - powiedział reporterowi BBC Ouandja Magloire, który przewodził makabrycznemu atakowi grupy chrześcijan w Bangi. Dlaczego to zrobił? - Byłem zły - odpowiedział na pytanie dziennikarza. Przyznał, że muzułmanie zabili wcześniej jego ciężarną żonę, szwagierkę oraz jej dziecko. Gdy więc rozpoznał w jednym z pasażerów autobusu wyznawcę islamu, zaczął go śledzić. Wkrótce przyłączyli się do niego inni.

W końcu grupa około 20 osób zatrzymała autobus i wyszarpała z pojazdu swoją ofiarę. Mężczyznę pobito na śmierć, odcięto jego kończyny, a "Wściekły Pies" demonstracyjnie zaczął odgryzać kawałki ciała zabitego. Nikt nie przerwał tego barbarzyństwa. Ktoś z tłumu nagrał je jednak telefonem komórkowym - tak brytyjskiemu dziennikarzowi udało się rozpoznać kanibala, który... podszedł do niego podczas zbierania materiałów.

Czy był to odosobniony przypadek ekstremalnej przemocy, zainicjowany przez zaburzonego człowieka? A może konflikt w RŚA wszedł w kolejną fazę nienawiści? - zastanawia się BBC, którego dziennikarz był świadkiem, jak niektórzy gratulowali "Wściekłemu Psu".

Pogromy

Republika Środkowoafrykańska to jeden z najbiedniejszych krajów świata, mimo że posiada złoża ropy naftowej, diamentów, uranu i złota. Od dekad państwem targają kolejne konflikty. Sytuacja w kraju pogorszyła się jednak gwałtownie w grudniu ubiegłego roku, gdy zaczęło dochodzić do pogromów religijnych.

Przeciwko muzułmańskim rebeliantom Seleka, którzy dopuszczali się coraz zuchwalszych grabieży i mordów, wystąpiły chrześcijańskie milicje Anty-balaka ("Anty-maczety"). Wkrótce nastąpiła seria krwawych ataków odwetowych. Konflikt ma jednak nie tylko religijne podłoże. Do chrześcijańskich milicji przełączali się również środkowoafrykańscy muzułmanie, którzy sprzeciwiali się zagranicznym wpływom w Selece. Wśród rebeliantów walczyli bowiem Czadyjczycy.

Zagraniczne siły

Spirala przemocy została tak bardzo nakręcona, że Francja wysłała do swojej dawnej kolonii 1600 żołnierzy. Paryż obawiał się, że walki przerodzą się w ludobójstwa. Logistycznie i technicznie wojska francuskie ma wesprzeć Warszawa. Sytuację starają się także opanować siły Unii Afrykańskiej.

Przed kilkom dniami do dymisji podał się pierwszy muzułmański prezydent RŚA, Michel Djotodia. Zdobył on władzę ledwie dziewięć miesięcy wcześniej, stając na czele rebeliantów Seleki i obalając dyktatora Francois Bozizego. Zbrojni szybko jednak wymknęli się spod kontroli nowego przywódcy.

....

PODZIELCIE ICH NA DWA PANSTWA I NIECH TO ZMIERZA KU KONCOWI !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:42, 20 Sty 2014    Temat postu:

Republika Środkowoafrykańska: 50 zabitych w walkach na północy

MDC odkrył zwłoki co najmniej 50 osób w Republice Środkowoafrykańskiej

Międzynarodowy Czerwony Krzyż (MDC) poinformował o odkryciu zwłok co najmniej 50 osób w północnej części Republiki Środkowoafrykańskiej.

"W ciągu ostatnich 48 godzin ekipy MDC i miejscowego Czerwonego Krzyża ekshumowały około 50 ciał w regionie położonym między miejscowościami Bossembele, Boyali a Boali, gdzie od piątku doszło do wielu starć między przedstawicielami dwóch społeczności - oświadczył Czerwony Krzyż. Wcześniej do oddalonej około 150 kilometrów na południe stolicy, Bangi, przetransportowano 25 rannych.

MDC dodał, że znaczna część mieszkańców pozbawiona ochrony uciekła na okoliczne pustkowia.

W piątek około 100 francuskich żołnierzy przebywających w Republice Środkowoafrykańskiej w ramach misji stabilizacyjnej, rozpoczęło usuwanie nielegalnych punktów kontrolnych na drodze między Bossembele a Bangi.

Republika Środkowoafrykańska - tak jak inne afrykańskie kraje Sahelu i jego pogranicza, Sudan, Czad czy Mali - dzieli się na murzyńskie i wyznające w większości chrześcijaństwo Południe oraz rzadziej zaludnioną, muzułmańską i często arabską Północ. Polityczny konflikt między rządzącym Południem i dyskryminowaną Północą zaczął przybierać postać wojny religijnej pod koniec rządów skorumpowanego despoty Bozize (2003-2013), który swoich politycznych wrogów zaczął nazywać dżihadystami, licząc nie tylko na wsparcie współwyznawców, ale przede wszystkim Zachodu, toczącego światową wojnę z muzułmańskimi fundamentalistami.

....

Trzeba trybunalu .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:11, 21 Sty 2014    Temat postu:

Ciche ofiary wojny w Republice Środkowoafrykańskiej

Organizacja Narodów Zjednoczonych twierdzi, że bojownicy angażują dzieci do walk, ale także wykorzystują je seksualnie. ONZ dokłada wszelkich starań, aby położyć kres temu procederowi.

...

Ohydne bydlaki . Scigac ich !



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:14, 23 Sty 2014    Temat postu:

Republika Środkowoafrykańska: napad na misję polskich kapucynów

Napad na misję polskich kapucynów

Polscy kapucyni w Republice Środkowoafrykańskiej dzielą los ludności tego kraju, pogrążonego w wojnie domowej. Jak informuje krakowska prowincja tego zakonu, w ostatniej dobie dwie misje kapucynów w tym kraju zostały zaatakowane przez rebeliantów, żołnierzy z byłej koalicji o nazwie Seleka.

Rebelianci to obcokrajowcy z Czadu i Sudanu, którzy od ponad roku okupują RCA. Brali udział w obaleniu panującego od 2003 r. prezydenta Francois Bozizego. Ponieważ sami muszą uzbierać sobie żołd, dopuszczają się aktów przemocy.

Uzbrojeni w broń maszynową bandyci ostrzelali budynki, zażądali oddania telefonów i pieniędzy. W wyniku ostrzału, kilka osób, mieszkańców okolicznych wiosek, którzy schronili się na misjach, zostało rannych. Żaden z Polaków nie doznał obrażeń. Po splądrowaniu pomieszczeń, rebelianci uciekli w stronę granicy z Czadem.

Chwile grozy przeżyły też polskie siostry ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza, których wspólnotę napadli rebelianci. Siostry mimo realnego zagrożenia nie ucierpiały fizycznie i obecnie znalazły schronienie na misji kapucyńskiej. Polscy kapucyni apelują o modlitwę w intencji zagrożonych misjonarzy i ich wiernych.

...

Koszmar ! Zwyrodnialcy !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:00, 27 Sty 2014    Temat postu:

Muzułmańscy partyzanci opuszczają stolicę Republiki Środkowoafrykańskiej

Po dziesięciu miesiącach rządów i terroru muzułmańscy partyzanci z ugrupowania Seleka wynoszą się ze stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej, Bangi. To jednak jeszcze nie koniec wojny.

Ze środkowoafrykańskiej stolicy wynieśli się przywódcy Seleki, którzy w marcu zeszłego roku, po kilkutygodniowym oblężeniu miasta, obalili panującego od 2003 r. prezydenta Francois Bozizego i sami ogłosili się nowymi władcami. Lider Seleki Michel Djotodia został pierwszym muzułmaninem na stanowisku prezydenta Republiki Środkowoafrykańskiej, jednego z najbiedniejszych i najbardziej zacofanych krajów świata.

Rządy muzułmanów, wywodzących się z zaniedbanej i prześladowanej północy kraju, na chrześcijańskim południu szybko przekształciły się w tyranię, bezprawie i grabieże. Pod koniec roku, gdy Republika Środkowoafrykańska stała się państwem upadłym, a trwające w nim pogromy zaczęły przeradzać się w wojnę religijną, w Bangi wylądowali francuscy spadochroniarze. Półtora tysiąca Francuzów oraz 4,5 tys. żołnierzy z bezradnych i bezczynnych dotąd afrykańskich wojsk pokojowych miało zaprowadzić pokój i porządek.

Zemsta chrześcijan

Jednak inwazja tylko nasiliła religijny konflikt. Widząc, że Francuzi rozbrajają muzułmańskich partyzantów, do kontrnatarcia przeszli chrześcijanie. Powoływali do życia własne zbrojne milicje nazywane "Anti-balaka, Anty-maczeta" i wraz z żołnierzami z dawnej armii rządowej Bozizego ruszyli na muzułmanów. Tylko w grudniu i tylko w Bangi w religijnych pogromach zginęło ponad tysiąc ludzi, a połowa ludności milionowego miasta straciła dach nad głową.

W styczniu Francuzi wymusili na swoich sojusznikach z Unii Europejskiej zgodę na podesłanie do Republiki Środkowoafrykańskiej dodatkowych 500 żołnierzy. Do końca miesiąca liczebność afrykańskich wojsk pokojowych ma wzrosnąć do 6 tysięcy.

Koniec Djotodii - koniec z muzułmanami?

Wspólnie ze sprzymierzonym Czadem, regionalnym żandarmem, Francja zmusiła Djotodię, by złożył urząd prezydenta i wyjechał do Beninu, gdzie ma rodzinę. Na nowego tymczasowego prezydenta wybrano panią burmistrz Bangi, Catherine Samba-Panzę. Ma sprawować władzę tylko do lutego 2015 r., kiedy wybrany zostanie nowy szef państwa.

Intronizacja chrześcijanki na prezydenta zachęciła stołecznych chrześcijan do nowych pogromów i akcji odwetowych wobec muzułmanach. Uzbrojone w maczety chrześcijańskie milicje mordują przypadkowych muzułmanów, grabią ich domy i sklepy, bezczeszczą meczety tak jak przez niemal cały ostatni rok muzułmanie grabili i palili ich domy i świątynie.

Przywódcy muzułmańskich oddziałów zbrojnych, którzy w Bangi znaleźli się w mniejszości i w coraz gorszej sytuacji wojskowej, w niedzielę nieoczekiwanie wyjechali z miasta. Peter Bouckaert z organizacji Human Rights Watch, a także przedstawiciele Czerwonego Krzyża na własne oczy widzieli, jak w złożonym z dwóch tuzinów pojazdów zbrojnym konwoju, eskortowanym przez żołnierzy z Czadu, przywódcy Seleki wyjechali z miasta na północ.

Groźba dżihadu

Nie wiadomo, czy partyzanci postanowili wycofać się jedynie na północ kraju, na swoje tereny, gdzie w 2012 r. rozpoczęli rebelię. Polscy bracia kapucyni, mający tam swoje misje, alarmują, że panuje tam całkowite bezkrólewie i chaos, dochodzi do religijnych pogromów. Także Amnesty International ostrzega, że wycofujący się na północ partyzanci Seleki mogą zemścić się na tamtejszych chrześcijanach, zebrać siły i - jeśli nie zostaną powstrzymani przez cudzoziemskie wojska z Europy i Afryki - ruszyć do nowego marszu na Bangi.

Jeszcze większe obawy zagranicznych obserwatorów budzi perspektywa, że partyzanci Seleki, wśród których jest wielu ochotników z Czadu i sudańskiego Darfuru (Darfurczycy walczą też w wojnie domowej w Sudanie Południowym), wycofają się aż do sąsiedniego Kamerunu, gdzie spotkają się z nigeryjskimi talibami z Boko Haram. Dżihadyści z Nigerii już od prawie dekady toczą wojnę na północy swego kraju, a przed obławami rządowego wojska uciekają przez granicę do Czadu i właśnie Kamerunu - kolejnego kraju Afryki, w którym władzę sprawują chrześcijanie z tamtejszego południa, a zamieszkujący północ muzułmanie, uskarżający się na biedę i prześladowania, coraz chętniej przysłuchują się wezwaniom dżihadystów do świętej wojny.

Partyzanci z Seleki nie są dżihadystami, a raczej zwyczajnymi rabusiami, ale w obozowiskach w kameruńskich górach Mandara czy lasach Gwoza mogą uznać się za mudżahedinów choćby po to, by zdobyć poparcie bojowników z Boko Haram, od dawna już zaprzyjaźnionych z innymi afrykańskimi talibami z Mali, Somalii, Algierii czy Libii. Gdyby udało im się zawrzeć z nimi przymierze ("seleka" w języku sango znaczy właśnie sojusz) i zwerbować ochotników na nową, wspólną wyprawę wojenną przeciwko chrześcijanom z Bangi i przybyłym im na pomoc "krzyżowcom" z Europy, w Republice Środkowoafrykańskiej wybuchłaby nowa wojna, a afrykańska kraina dżihadu, obejmująca już prawie cały Sahel, rozszerzyłaby się na kolejny kraj.

Wojciech Jagielski, PAP

...

Prosze nie nazywac ich nazwami religijnymi . Jak to brzmi ,,chrzescijanie morduja " ??? To nie chrzescijanie . To sa patologie . Ja takze nie jestemskory oskarzac ze ,,muzulmanie morduja" bo to jest satanizm nie jakakolwiek religia .
Trzrba dwu panstw .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:45, 29 Sty 2014    Temat postu:

Polscy lotnicy wesprą Francuzów w operacji w Rep. Środkowoafrykańskiej

W czwartek w Warszawie zostanie uroczyście pożegnany polski kontyngent wojskowy wylatujący do Francji. Polscy lotnicy wesprą wojska francuskie w operacji w Republice Środkowoafrykańskiej - poinformował ppłk Artur Goławski z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Postanowienie o użyciu PKW od 1 lutego do 30 kwietnia podpisał już prezydent Bronisław Komorowski.

Wniosek o wysłanie lotniczego kontyngentu logistycznego do misji polski rząd rozpatrzył pod koniec ub. roku, do prezydenta został on skierowany 13 stycznia. Postanowienie dotyczy zaangażowania do 50 żołnierzy i pracowników wojska oraz jednego samolotu transportowego wraz z niezbędnym zabezpieczeniem.

Uroczystość pożegnania kontyngentu odbędzie się w Wojskowym Porcie Lotniczym 1. Bazy Lotnictwa Transportowego na warszawskim Okęciu, z udziałem dowódców: generalnego i operacyjnego rodzajów sił zbrojnych.

Gotowość od 1 lutego

Polacy wesprą wojska francuskie, udzielające pomocy Misji Międzynarodowego Wsparcia Sił Afrykańskich w Republice Środkowoafrykańskiej (MISCA). Polski kontyngent osiągnie gotowość 1 lutego, będzie operował z bazy lotniczej francuskich sił powietrznych w Orleanie, 105 km na południowy zachód od Paryża.

Jak poinformował ppłk Goławski, wybór padł na tę jednostkę, ponieważ stacjonują w niej transportowce C-160 Transall i C-130H Hercules, co ułatwi współdziałanie i obsługę samolotów.

Siły MISCA oraz wojska francuskie działają w Republice Środkowoafrykańskiej na mocy rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 2127 z 5 grudnia 2013 roku.

Podstawy misji PKW to rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ oraz ustawa o zasadach użycia lub pobytu sił zbrojnych RP poza granicami państwa. Jak zaznaczyło Biuro Bezpieczeństwa Narodowego (BBN), które poinformowało o decyzji prezydenta, będzie to kolejna misja polskich żołnierzy w Afryce Środkowej, po operacjach w Czadzie, Kongo i Mali oraz druga w Republice Środkowoafrykańskiej.

Cele operacji

Jej celem jest udzielenie pomocy Misji Wsparcia Sił Afrykańskich w Republice Środkowoafrykańskiej (MISCA) w działaniach na rzecz ochrony ludności cywilnej, przywrócenia porządku publicznego, stabilizacji kraju poprzez przywrócenie władzy państwowej, stworzenie warunków umożliwiających dostarczenie pomocy humanitarnej, wsparcie procesu rozbrojenia ugrupowań zbrojnych oraz wsparcie narodowych i międzynarodowych wysiłków na rzecz transformacji struktur bezpieczeństwa w tym kraju.

Jak zaznacza BBN, udział PKW w misji wpisuje się w nowy wymiar stosunków polsko-francuskich, zapoczątkowany z wyborem Francois Hollande'a na prezydenta Francji. "Ponadto, z uwagi na fakt, iż Unia Europejska przygotowuje się do ustanowienia swojej misji w Republice Środkowoafrykańskiej, Polska i Francja staną się prekursorami tej misji i tym samym przyczynią się do zacieśnienia współpracy w ramach Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony" - podkreśliło BBN.

Republika Środkowoafrykańska, jeden z najbiedniejszych krajów świata, od dziesięcioleci jest pogrążona w chaosie. W marcu ubiegłego roku muzułmańscy rebelianci obalili chrześcijańskiego prezydenta Francois Bozize, a jego miejsce zajął przywódca ugrupowania Seleka, Michel Djotodia.

Unijna misja

We wtorek Rada Bezpieczeństwa ONZ udzieliła mandatu misji wojskowej UE w Republice Środkowoafrykańskiej, która ma wspomóc Afrykańczyków i Francuzów w ustanowieniu tam porządku. Rada zagroziła też sankcjami osobom podżegającym do zamieszek w tym kraju. Pod mandatem ONZ ma służyć ok. 500 europejskich żołnierzy, wspierając 4 tys. żołnierzy afrykańskich z misji MISCA i 1600 żołnierzy francuskich.

20 stycznia na wysłanie żołnierzy do Republiki Środkowoafrykańskiej zgodzili się szefowie dyplomacji państw UE. Zadaniem unijnej misji ma być ochrona ludności cywilnej w regionie wokół stolicy kraju Bangi, a szczególnie zabezpieczenie terenu lotniska, gdzie przed prześladowaniami na tle religijnym schroniło się blisko 100 tys. uchodźców. Unijni żołnierze pozostaną w Republice Środkowoafrykańskiej do sześciu miesięcy i po tym czasie przekażą swe zadania siłom Unii Afrykańskiej.

Polski kontyngent

Polski lotniczy kontyngent nie będzie uczestniczył w działaniach bojowych. Składa się głównie z żołnierzy 33. Bazy Lotnictwa Transportowego w Powidzu. Będzie podlegał operacyjnie dowódcy operacyjnemu sił francuskich prowadzącemu misję w Republice Środkowoafrykańskiej, zaś pod względem kierowania narodowego - dowódcy operacyjnemu rodzajów sił zbrojnych, któremu są podporządkowane siły wydzielone do misji zagranicznych.

Dowódcą kontyngentu będzie zastępca dowódcy 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego z 8. Bazy Lotnictwa Transportowego w Krakowie-Balicach mjr pil. Sławomir Byliniak. Jest on pilotem wojskowym I klasy, dowódcą załogi, instruktorem, absolwentem Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych (1996).

Mjr Byliniak spędził w powietrzu ponad 4030 godzin, w tym ponad 3 tys. za sterami transportowego C-295. Wykonywał loty w strefie działań wojennych w Iraku, Afganistanie, Czadzie, Syrii i Libanie oraz na Bałkanach w misjach NATO, UE i ONZ, dostarczając materiały, żywność i sprzęt wojskowy dla sojuszników i polskich kontyngentów. Brał udział w wielu ćwiczeniach NATO, w tym Sił Odpowiedzi NATO na Wyspach Zielonego Przylądka. W 2012 roku dowodził Zespołem Lotniczym (C-295) w polskim kontyngencie w Afganistanie. Wielokrotnie wykonywał loty "Akcji Serce". Odznaczony Gwiazdą Afganistanu i Gwiazdą Załóg Lotniczych.

Do misji został wytypowany jeden samolot C-130E Hercules. W 33. Bazie Lotnictwa Transportowego w Powidzu w gotowości do zastąpienia tej maszyny będzie utrzymywany drugi Hercules.

Polska eksploatuje pięć samolotów tego typu, które w ub. roku wylatały ok. 1900 godzin. Zasięg C-130E z maksymalną ilością paliwa to 7,5 tys. km, a z maksymalną ilością ładunku 4 tys. km.

...

Bardzo dobrze !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:17, 01 Lut 2014    Temat postu:

Małgorzata Matzke | Deutsche Welle

"Kobiecie daję rozgrzeszenie, umiera dwie sekundy później". Wstrząsająca relacja polskiego misjonarza z RŚA

Do Deutsche Welle dotarły wstrząsające relacje polskich księży kapucynów i sióstr zakonnych, pełniących misję w Republice Środkowoafrykańskiej. Niczego tak nie pragną, jak pokoju i ochrony.

UE rozpoczyna misję wojskową w Republice Środkowoafrykańskiej. Obok wojsk francuskich wezmą w niej udział także polscy i niemieccy żołnierze wspierający działania wojskowe od strony logistycznej. 20 stycznia br. na wysłanie żołnierzy do Republiki Środkowoafrykańskiej zgodzili się szefowie dyplomacji państw UE. Zadaniem unijnej misji ma być ochrona ludności cywilnej w regionie wokół stolicy kraju, Bangi a szczególnie zabezpieczenie terenu lotniska, gdzie przed prześladowaniami na tle religijnym schroniło się ok. 100 tys. uchodźców. Unijni żołnierze mają pozostać w Republice Środkowoafrykańskiej do sześciu miesięcy, po czym przekazać zadania siłom Unii Afrykańskiej.

Misja i obecność zagranicznych żołnierzy jest nadzieją nie tylko dla ludności afrykańskiej, ale także dla działających tam misjonarzy, którzy codziennie muszą drżeć o swoje życie i życie wiernych, których mają pod swoją opieką.

Brat Robert Wnuk, polski misjonarz z Bocaranga w RCA opisuje dwa dni, kiedy do miasta wkroczyli bojówkarze Seleka (o orientacji muzułmańskiej), walczący z Anti-Balaka.

Anti-Balaka to bojówki chłopskie, stworzone do obrony przed ex-rebeliantami Seleka. Jak donosi organizacja "Open Doors", Seleka w 95 proc. składa się z muzułmanów. Jedynie około 10 proc. rebeliantów to obywatele Republiki Środkowoafrykańskiej. Większość grupy to islamscy bojownicy z sąsiednich krajów: Czadu i Sudanu. "Analiza zagrożenia chrześcijan pokazuje, że w konflikcie zostało zabitych co najmniej 13 pastorów, spalono wiele kościołów, domów i szkół, podczas gdy muzułmanie i muzułmańskie instytucje pozostają nietknięci". Taki był bilans w październiku 2013 r.

Na froncie walk między obydwoma ugrupowaniami pracują polscy księża i siostry a ich relacje z wydarzeń unaoczniają dobitnie, jak potrzebna jest interwencja i ochrona ze strony zagranicznych wojsk.

Dzień Apokalipsy - wtorek 21 stycznia 2014 roku, Bocaranga, RCA

"Przed tygodniem Anti-Balaka zaatakowała Selekę w Bocaranga. Rezultat: miasto wyzwolone z rąk rebeliantów, trochę radości i nadziei. Później smutek i złość, bo miasto stało się łupem rabusiów i złodziei.

Zniszczono całkowicie kilka dzielnic, spalono domy (kilkaset), to, co było najpiękniejsze, poszło z dymem. Kilkanaście osób rannych, w tym dzieci i kobiety, kilkoro zabitych (minimum 3 Seleka, 2 Anti-Balaka, 6 cywilów). Przy naszym domu, na werandach, w salach parafialnych, setki ludzi, głównie dzieci i kobiety. Mężczyźni spędzali noce w ogrodzie.

We wtorek o 13:00 razem z Cipriano chcieliśmy jechać drogą do Bozoum odwieźć dr Ione. Po 80 km mieliśmy mieć spotkanie z karmelitami, z którymi dr Ione miała odjechać, a my z powrotem. 5 km od Bocaranga dowiedzieliśmy się o grupie Seleka, którzy się zbliżają w stronę misji. Zawróciliśmy do domu. O 13:45 strzały w całym mieście. Potężne wybuchy, świst kul. Ludzie na naszej misji spanikowani, chowają się, gdzie kto może, do łazienek, do kuchni, do pokojów. Strzały coraz bliżej, wreszcie kilka strzałów w nasze drzwi do refektarza i w bramę. Później na podwórzu kilkanaście strzałów. Ojciec Cirillo i ja wychodzimy z podniesionymi rękoma. Strzały z AK nie ustają. Kilkunastu Seleka wchodzi do naszych pokoi, biorą, co popadnie, żądają pieniędzy, samochodów, strzelają pod nogi i w sufit, przy głowie. Jeden samochód uruchamiają i wyjeżdżają, drugi najpierw został ostrzelany, zniszczono deskę rozdzielczą, rozbito szyby. Biorą kilkanaście motocykli, które ludzie pozostawili u nas. Te, które nie mogą odpalić - strzał w silnik.

Trwa to ponad godzinę, grożą śmiercią, kilka razy wprowadzają pojedynczo do pokoi i strzelają. Później sytuacja się powtarza u sióstr. Do nas przychodzą jeszcze dwie grupy uzbrojone i sytuacja się powtarza. Około 16:00 odjeżdżają, a ludziom radzimy uciec do buszu. W ciągu dwóch minut kilkaset ludzi przerywa siatkę w ogrodzeniu i uciekają za szkołę katechistów do sawanny. Około 17:00 przyjeżdża jeszcze jeden samochód pełen uzbrojonych ludzi, ale ci nie są agresywni. Chcą tylko łańcuch do ciągnięcia innego samochodu. Na szczęście odjeżdżają. Na misji zostajemy we troje: Cipriano, Nestor i ja. Nestor ma zadraśniętą rękę od rykoszetu. Seleka wzięli jeden nasz samochód, jeden od sióstr i jeden dr Ione, nasz jeden motocykl i kilkanaście od ludzi, 3 komputery, kilkanaście telefonów (ludzie u nas je ładowali), aparaty fotograficzne, pieniądze i mniejsze drobiazgi.

W ogrodzie znajdujemy jednego starszego mężczyznę, kula rozerwała nogę i przeszła na wylot, i jedną kobietę: rana w brzuch, kula na wylot, krwawi, pełno krwi. Idę do sióstr po dr Ione, u sióstr tak jak u nas. Na szczęście nikt nie jest ranny, nie ma zabitych. Wracam do nas, kobiecie daje rozgrzeszenie, umiera dwie sekundy później. Przynoszą małą dziewczynkę, rana postrzałowa w nogę, kula przeszła na wylot. Lekarka ją opatruje. Na misji już nie ma nikogo.

Dochodzi 19:00, później 21:00, idziemy do swoich pokoi, później 23:00, później pierwsza i tak do rana. Za dużo jak na jedno popołudnie. Rano odprawiamy Mszę, tak jak zwykle, sporo ludzi, przyszli też wziąć swoje rzeczy z misji. W sawannie odkrywają jeszcze kilka ciał, zabitych od kul, kilku rannych. Jedna kobieta ma dwie rany postrzałowe w jedno ramię, zdruzgotane kości.

Środa, oczekiwanie na następny przejazd Seleka - nerwowo, nie wiadomo co robić, za co się wziąć. Nestor idzie do buszu, Cyryl też. Jesteśmy z Cipriano. Chowamy niektóre rzeczy, żeby być trochę zajętym.

Wieczorem idziemy do domu naszego kucharza (Massayo), około 500 m od domu, twarda noc na ziemi, bez poduszki na matach. Wracamy dziś około 3:30 do domu. Rano Msza, mało ludzi, kilka sióstr. Cztery młodsze siostry też mieszkają na polach a z nimi 24 dziewczyny z Foyer (internat).

Dziś cały dzień oczekujemy, jesteśmy we dwóch, pojawia się Cyryl i Nestor. U sióstr działa Internet, wiec korzystamy, podając kilka wiadomości. Wczoraj mieli do nas dojechać Seleka, ale jeszcze nie dojechali. W mieście nie ma nikogo, niewielu Anti-Balaka, nie mają już naboi. Ale i tak grabią miasto, bo karabin w ręku. Kilka razy przychodzą na misje, mówię, że nie mogę ich wpuścić z bronią, akceptują i odchodzą. Siostry decydują się spać dziś w szkole katechistów, my trochę dalej u naszego kucharza. Jest sam a cała jego rodzina w polu. Po chwilach prawdziwego zagrożenia i niebezpieczeństwa, jesteśmy relatywnie bezpieczni. Bracia z Czadu mówią, że może uda im się odzyskać nasze samochody, które już tam są. Poczekamy, zobaczymy.

Właśnie pisząc te słowa, słyszymy odgłosy samochodów. W nogi, do buszu. Piszę po półtorej godzinie. Siostry też poszły do buszu. Zatrzymaliśmy się około jednego kilometra od domu. Ciepło, słońce, kurz, muchy, itp. Pół godziny czekania, samochody podobno odjechały. Wracamy z Cipriano na misję, idę aż do szpitala i na główną drogę, ani żywej duszy. Słowa Ave Maria same cisną się na usta. Na głównej drodze widać ślady dużego samochodu. Słyszę jakieś dźwięki. Spotykam jednego człowieka, który pracuje przy antenie telefonicznej. Mówi, że widział dwa samochody, jeden 10-kołowy i drugi mały. Ulga.

Ten mały koloru czerwonego widziano wczoraj w Bouar i na niego właśnie czekamy. Wracam na misję około 500 m, posyłam po siostry. Przychodzą do domu. Prawdopodobnie będzie spokojna noc. Prawdopodobnie będziemy spali w sawannie, ale chyba już spokojniej. Gdzie te samochody pojechały - Ndim czy Ngaoundaye, na razie nie wiadomo. Na samochodzie było pełno żołnierzy Seleka. Miejmy nadzieję, że nie będą nic brać po drodze. Teraz próbujemy dzwonić do Lekarzy bez Granic z Paoua (135 km od Bocaranga), aby ewakuowali trzech mocno rannych. Może dojadą jutro.

Przepraszam za błędy, za trudności w czytaniu, pisałem to na małym tablecie.

Dziękuję za pamięć i modlitwę,

Z Bogiem

fr Robert Wnuk - Bocaranga, RCA"

red.odp./ śródtytuły: Małgorzata Matzke

...

Tu widzimy wielkosc Polski w tak strasznych warunkach ! Poprzez misjonarzh ktorzy sa jedyna nadzieja Afryki .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:31, 02 Lut 2014    Temat postu:

Ataki na polskich misjonarzy w Afryce

Na lotnisku w Bangi przed prześladowaniami religijnymi schroniło się ok. 100 tys. uchodźców

Do Deutsche Welle dotarły wstrząsające relacje polskich zakonników i misjonarek, pracujących w Republice Środkowoafrykańskiej (RŚA). Unia Europejska rozpoczyna właśnie misję wojskową w tym kraju. "W ogrodzie znajdujemy jednego starszego mężczyznę, kula rozerwała nogę i przeszła na wylot, i jedną kobietę: rana w brzuch, kula na wylot, krwawi, pełno krwi. (...) kobiecie daję rozgrzeszenie, umiera dwie sekundy później. Przynoszą małą dziewczynkę, rana postrzałowa w nogę, kula przeszła na wylot. Lekarka ją opatruje. Na misji już nie ma nikogo" - czytamy w pamiętniku jednego z misjonarzy.

Obok wojsk francuskich wezmą w niej udział także polscy i niemieccy żołnierze wspierający działania wojskowe od strony logistycznej. 20 stycznia 2014 na wysłanie żołnierzy do Republiki Środkowoafrykańskiej zgodzili się szefowie dyplomacji państw UE. Zadaniem unijnej misji ma być ochrona ludności cywilnej w regionie wokół stolicy kraju, Bangi a szczególnie zabezpieczenie terenu lotniska, gdzie przed prześladowaniami na tle religijnym schroniło się ok. 100 tys. uchodźców. Unijni żołnierze mają pozostać w Republice Środkowoafrykańskiej do sześciu miesięcy, po czym przekazać zadania siłom Unii Afrykańskiej.

Misja i obecność zagranicznych żołnierzy jest nadzieją nie tylko dla ludności afrykańskiej, ale także dla działających tam misjonarzy, którzy codziennie muszą drżeć o swoje życie i życie wiernych, których mają pod swoją opieką.

Ojciec Robert, polski misjonarz z Bocaranga (północny-zachód RŚA), opisuje dwa dni, kiedy do miasta wkroczyli bojówkarze Seleka (o orientacji muzułmańskiej), walczący z Anti-Balaka.

Anti-Balaka to bojówki chłopskie, stworzone do obrony przed ex-rebeliantami Seleka. Jak donosi organizacja "Open Doors", Seleka w 95 proc. składa się z muzułmanów. Jedynie około 10 proc. rebeliantów to obywatele Republiki Środkowoafrykańskiej. Większość grupy to islamscy bojownicy z sąsiednich krajów: Czadu i Sudanu. "Analiza zagrożenia chrześcijan pokazuje, że w konflikcie zostało zabitych co najmniej 13 księży, spalono wiele kościołów, domów i szkół, podczas gdy muzułmanie i muzułmańskie instytucje pozostają nietknięci". Taki był bilans w październiku 2013 r.

Na froncie walk między obydwoma ugrupowaniami pracują polscy księża i siostry zakonne, a ich relacje z wydarzeń unaoczniają dobitnie, jak potrzebna jest interwencja i ochrona ze strony zagranicznych wojsk.

Dzień Apokalipsy - wtorek 21 stycznia 2014 roku, Bocaranga, RCA

"Przed tygodniem Anti-Balaka zaatakowała Selekę w Bocaranga. Rezultat: miasto wyzwolone z rąk rebeliantów, trochę radości i nadziei. Później smutek i złość, bo miasto stało sie łupem rabusiów i złodziei.

Zniszczono całkowicie kilka dzielnic, spalono domy (kilkaset), to, co było najpiękniejsze, poszło z dymem. Kilkanaście osób rannych, w tym dzieci i kobiety, kilkoro zabitych (minimum troje Seleka, dwoje Anti-Balaka, sześcioro cywilów). Przy naszym domu, na werandach, w salach parafialnych, setki ludzi, głównie dzieci i kobiety. Mężczyźni spędzali noce w ogrodzie.

Zwykły rozbój

We wtorek o 13:00 razem z Cipriano chcieliśmy jechać drogą do Bozoum odwieźć dr Ione. Po 80 km mieliśmy mieć spotkanie z karmelitami, z którymi dr Ione miała odjechać, a my z powrotem. 5 km od Bocaranga dowiedzieliśmy sie o grupie Seleka, którzy się zbliżają w stronę misji. Zawróciliśmy do domu. O 13:45 strzały w całym mieście.

Potężne wybuchy, świst kul. Ludzie na naszej misji spanikowani, chowają sie, gdzie kto może, do łazienek, do kuchni, do pokojów. Strzały coraz bliżej, wreszcie kilka strzałów w nasze drzwi do refektarza i w bramę. Później na podwórzu kilkanaście strzałów. Ojciec Cirillo i ja wychodzimy z podniesionymi rękoma. Strzały z AK nie ustają.

Kilkunastu Seleka wchodzi do naszych pokoi, biorą, co popadnie, żądają pieniędzy, samochodów, strzelają pod nogi i w sufit, przy głowie. Jeden samochód uruchamiają i wyjeżdżają, drugi najpierw został ostrzelany, zniszczono deskę rozdzielczą, rozbito szyby. Biorą kilkanaście motocykli, które ludzie pozostawili u nas. Te, które nie mogą odpalić - strzał w silnik.

Bezustanne zagrożenie

Trwa to ponad godzinę, grożą śmiercią, kilka razy wprowadzają pojedynczo do pokoi i strzelają. Później sytuacja sie powtarza u sióstr. Do nas przychodzą jeszcze dwie grupy uzbrojone i sytuacja się powtarza. Około 16:00 odjeżdżają, a ludziom radzimy uciec do buszu.

W ciągu dwóch minut kilkaset ludzi przerywa siatkę w ogrodzeniu i uciekają za szkołę katechistów do sawanny. Około 17:00 przyjeżdża jeszcze jeden samochód pełen uzbrojonych ludzi, ale ci nie są agresywni. Chcą tylko łańcuch do ciągnięcia innego samochodu. Na szczęście odjeżdżają.

Na misji zostajemy we troje: Cipriano, Nestor i ja. Nestor ma zadraśniętą rękę od rykoszetu. Seleka wzięli jeden nasz samochód, jeden od sióstr i jeden dr Ione, nasz jeden motocykl i kilkanaście od ludzi, 3 komputery, kilkanaście telefonów (ludzie u nas je ładowali), aparaty fotograficzne, pieniądze i mniejsze drobiazgi.

Dwie sekundy później umiera

W ogrodzie znajdujemy jednego starszego mężczyznę, kula rozerwała nogę i przeszła na wylot, i jedną kobietę: rana w brzuch, kula na wylot, krwawi, pełno krwi. Idę do sióstr po dr Ione, u sióstr tak jak u nas. Na szczęście nikt nie jest ranny, nie ma zabitych. Wracam do nas, kobiecie daję rozgrzeszenie, umiera dwie sekundy później. Przynoszą małą dziewczynkę, rana postrzałowa w nogę, kula przeszła na wylot. Lekarka ją opatruje. Na misji już nie ma nikogo.

Dochodzi 19:00, później 21:00, idziemy do swoich pokoi, później 23:00, później pierwsza i tak do rana. Za dużo jak na jedno popołudnie. Rano odprawiamy Mszę, tak jak zwykle, sporo ludzi, przyszli też wziąć swoje rzeczy z misji. W sawannie odkrywają jeszcze kilka ciał, zabitych od kul, kilku rannych. Jedna kobieta ma dwie rany postrzałowe w jedno ramię, zdruzgotane kości.

Na misji niebezpiecznie

Środa, oczekiwanie na następny przejazd Seleka - nerwowo, nie wiadomo co robić, za co sie wziąć. Nestor idzie do buszu, Cyryl też. Jesteśmy z Cipriano. Chowamy niektóre rzeczy, żeby być trochę zajętym.

Wieczorem idziemy do domu naszego kucharza (Massayo), około 500 m od domu, twarda noc na ziemi, bez poduszki na matach. Wracamy dziś około 3:30 do domu. Rano Msza, mało ludzi, kilka sióstr. Cztery młodsze siostry też mieszkają na polach a z nimi 24 dziewczyny z Foyer (internat).

Dziś cały dzień oczekujemy, jesteśmy we dwóch, pojawia sie Cyryl i Nestor. U sióstr działa Internet, wiec korzystamy podając kilka wiadomości. Wczoraj mieli do nas dojechać Seleka, ale jeszcze nie dojechali. W mieście nie ma nikogo, niewielu Anti-Balaka, nie maja juz naboi. Ale i tak grabią miasto, bo karabin w ręku. Kilka razy przychodzą na misje, mówię, że nie mogę ich wpuścić z bronią, akceptują i odchodzą.

Siostry decydują się spać dziś w szkole katechistów, my trochę dalej u naszego kucharza. Jest sam a cała jego rodzina w polu. Po chwilach prawdziwego zagrożenia i niebezpieczeństwa, jesteśmy relatywnie bezpieczni. Bracia z Czadu mówią, że może uda im sie odzyskać nasze samochody, które już tam są. Poczekamy, zobaczymy.

Noce na sawannie

Właśnie pisząc te słowa słyszymy odgłosy samochodów. W nogi, do buszu. Piszę po półtorej godzinie. Siostry też poszły do buszu. Zatrzymaliśmy się około jednego kilometra od domu. Ciepło, słońce, kurz, muchy, itp. Pół godziny czekania, samochody podobno odjechały.

Wracamy z Cipriano na misję, idę aż do szpitala i na główną drogę, ani żywej duszy. Słowa Ave Maria same cisną sie na usta. Na głównej drodze widać ślady dużego samochodu. Słyszę jakieś dźwięki. Spotykam jednego człowieka, który pracuje przy antenie telefonicznej. Mówi, że widział dwa samochody, jeden 10-kołowy i drugi mały. Ulga.

Ten mały koloru czerwonego widziano wczoraj w Bouar i na niego właśnie czekamy. Wracam na misję około 500 m, posyłam po siostry. Przychodzą do domu. Prawdopodobnie będzie spokojna noc. Prawdopodobnie będziemy spali w sawannie, ale chyba juz spokojniej. Gdzie te samochody pojechały - Ndim czy Ngaoundaye, na razie nie wiadomo. Na samochodzie było pełno żołnierzy Seleka.

Miejmy nadzieję, że nie będą nic brać po drodze. Teraz próbujemy dzwonić do Lekarzy bez Granic z Paoua (135 km od Bocaranga), aby ewakuowali trzech mocno rannych. Może dojadą jutro."

opr. Małgorzata Matzke

red. odp. Bartosz Dudek

...

Tak tam zyja !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:43, 03 Lut 2014    Temat postu:

"Gość Niedzielny", KAI, PAP
Republika Środkowoafrykańska: polowania na polskich misjonarzy

W Republice Środkowoafrykańskiej pod koniec stycznia doszło do ataków na polskich misjonarzy. Sytuacja w kilka dni znacznie się pogorszyła. Tygodnik "Gość Niedzielny", powołując się na portal stacja7.pl, napisał na swoich stronach internetowych o prawdziwym polowaniu na duchownych z Polski.

21 stycznia dwie misje, w których posługują Bracia Mniejsi Kapucyni Prowincji Krakowskiej zostały zaatakowane przez oddziały uzbrojonych rebeliantów, żołnierzy z byłej koalicji o nazwie Seleka. Rebelianci to obcokrajowcy, najeźdźców z Czadu i Sudanu, którzy od ponad roku okupują Republikę Środkowoafrykańską.

"Gość Niedzielny" na swoich stronach internetowych opublikował niepokojącą wiadomość SMS od o. Benedykt Pączka. SMS został wysłany w nocy i brzmiał: "Uciekliśmy w trawy. 6 samochodów z Seleką wkroczyło do Ngaoundaye. Zmierzają w kierunku Ndim". Nad ranem nadszedł kolejny SMS: "Seleka idzie piechotą w naszą stronę. Uciekamy w pola. Idzie z nami bardzo dużo ludzi" - czytamy na stronach "Gościa Niedzielnego".

Republika Środkowoafrykańska - tak jak inne afrykańskie kraje Sahelu i jego pogranicza, Sudan, Czad czy Mali - dzieli się na murzyńskie i wyznające w większości chrześcijaństwo Południe oraz rzadziej zaludnioną, muzułmańską i często arabską Północ. Polityczny konflikt między rządzącym Południem i dyskryminowaną Północą zaczął przybierać postać wojny religijnej pod koniec rządów skorumpowanego despoty Bozize (2003-2013), który swoich politycznych wrogów zaczął nazywać dżihadystami, licząc nie tylko na wsparcie współwyznawców, ale przede wszystkim Zachodu, toczącego światową wojnę z muzułmańskimi fundamentalistami.

Sekretariat Misyjny Braci Mniejszych Kapucynów - Prowincja Krakowska ma potwierdzone informacje, że dwie misje katolickie prowadzone przez braci kapucynów zostały zaatakowane. Uzbrojeni w broń maszynową bandyci ostrzelali budynki, zażądali oddania telefonów i pieniędzy. W wyniku ostrzału, kilka osób - mieszkańców okolicznych wiosek, którzy schronili się na misjach - zostało rannych.

Chwile grozy przeżyły też siostry ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza, Polki, których wspólnotę napadli rebelianci. Siostry mimo realnego zagrożenia nie ucierpiały fizycznie i obecnie znalazły schronienie na misji kapucyńskiej. Na wszystkich misjach prowadzonych przez kapucynów koczują ludzie, którzy szukają miejsca, gdzie mogą przeczekać niebezpieczeństwo.

Końcem stycznia UE zdecydowała, że wyśle misję wojskową do pogrążonej w chaosie Republiki Środkowoafrykańskiej. Z przyjętego przez Radę UE dokumentu wynika, że zadaniem unijnej misji ma być ochrona ludności cywilnej w regionie wokół stolicy kraju Bangi, a szczególnie zabezpieczenie terenu lotniska, gdzie schroniło się blisko 100 tys. uchodźców. Unijni żołnierze pozostaną w Republice Środkowoafrykańskiej do sześciu miesięcy i po tym czasie przekażą swe zadania siłom Unii Afrykańskiej.

Według dyplomatów misja może liczyć maksymalnie 1000 żołnierzy, ale jej dokładna liczebność i zaangażowanie poszczególnych krajów zostanie uzgodnione w nachodzących tygodniach. Wcześniej misja wojskowa UE musi jeszcze uzyskać mandat Rady Bezpieczeństwa ONZ; rezolucja w tej sprawie może zostać przyjęta już w najbliższą środę.

Trzon przyszłej misji UE, która może zostać rozmieszczona w ciągu 30 dni, stanowić będzie zapewne część sił francuskich obecnych w Republice Środkowoafrykańskiej od kilku miesięcy. W ubiegłym roku Francja wysłała tam 1600 swoich żołnierzy, by położyć kres pogromom i zapobiec ludobójstwu. W grudniu w Brukseli prezydent Francji Francois Hollande apelował do krajów UE o wsparcie francuskiej operacji.

Gotowość do pomocy Francuzom zadeklarowało już kilka państw, w tym Polska, która zamierza udostępnić na potrzeby francuskiej operacji do 50 żołnierzy i samolot transportowy Hercules C-130. W minioną środę minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak zapowiedział, że polscy żołnierze zostaną oddelegowani do tego zadania 1 lutego.

...

To sa bohaterowie bo ich bronia jedyna jest slowo .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:53, 04 Lut 2014    Temat postu:

Rep. Środkowoafrykańska: dramatyczna relacja polskiego misjonarza

Co najmniej 75 osób zginęło w ciągu ostatniej doby w walkach między muzułmanami i chrześcijanami w Republice Środkowoafrykańskiej - informują zachodnie agencje cytujące miejscową policję. Dramatyczne chwile przeżywali też polscy misjonarze, którzy obserwowali jak miasto, w którym działa ich misja, jest palone przez rebeliantów. Kapucyn o. Benedykt Pączka uspokaja, że w miejscu, w którym przebywa, do rzezi nie doszło, ale zarazem apeluje do MSZ o ochronę. - Proszę, wyślijcie do nas wojsko. Chodzi o ochronę ludności - mówił o. Pączka.

....

MSZ reaguje na apel polskich misjonarzy w Republice Środkowoafrykańskiej

Co najmniej 75 osób zginęło w ciągu ostatnich 24 godzin w rezultacie walk między muzułmanami i chrześcijanami w Republice Środkowoafrykańskiej - poinformowała policja. Dramatyczne chwile przeżywają polscy misjonarze, których misja została zaatakowana przez rebeliantów. MSZ nakłania ich do natychmiastowej ewakuacji.

- Ministerstwo apeluje do wszystkich polskich obywateli o jak najszybsze opuszczenie tego kraju - poinformował rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski.

- Jesteśmy w kontakcie z misjonarzami mimo utrudnionej łączności. Oferujemy polskim misjonarzom ewakuację. Według naszej oceny obecnie to jedyny skuteczny sposób, żeby im pomóc. Natomiast ze względu na charakter ich pracy, ich powołania dla nich jest to ostateczność - dodał Wojciechowski.

- Gdy otrzymamy jasny sygnał, że proszą o ewakuację, wtedy wraz z partnerami francuskimi przystąpimy do działania - dodał. Według rzecznika MSZ w kontakcie z misjonarzami jest placówka w Luandzie w Angoli. W poniedziałek w nocy rozmawiał z nimi polski konsul. Na wtorek - mówił - zaplanowane jest spotkanie jednego z wiceministrów SZ z przełożonymi zakonu kapucynów, do którego należą misjonarze.

- Apelujemy do polskich obywateli o opuszczenie Republiki Środkowoafrykańskiej. Kilka dni temu zwiększyliśmy nasze ostrzeżenie do najwyższego poziomu, czyli: +opuść natychmiast - powiedział Wojciechowski.

Do kolejnych krwawych starć i spalenia ponad 30 domów doszło w rejonie miejscowości Mbaiki, odległej o ok. 100 km od miasta Boda. Według miejscowego komisarza policji Elie Mbailao, chrześcijanie zaatakowali muzułmanów po opuszczeniu miasta przez rebeliantów z koalicji Seleka.

Walki w Republice Środkowoafrykańskiej wybuchły z nową siłą po wycofaniu się muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka ze stolicy kraju Bangi w ub. miesiącu. Według miejscowych źródeł, mają one często charakter odwetu na chrześcijanach.

Rebelianci z Seleki zaatakowali m. in. misję w miejscowości Ngaoundaye, w której przebywają m. in. polscy misjonarze i siostry ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza - poinformował portal internetowy stacja7.pl kapucyn o. Benedykt Pączka. Część misjonarzy schroniła się w centrum edukacyjnym misji. Jak powiedział o. Benedykt, słychać odgłosy strzelaniny, w tym z broni ciężkiej.

Misjonarze i misjonarki są pozbawieni pomocy, ale nie chcą zostawić swoich podopiecznych - m. in. sierot i niewidomych.

Rebelianci z Seleki, będącej luźnym sojuszem przeważnie muzułmańskich milicji, doprowadzili w marcu 2013 r. do obalenia rządu, a ich przywódca Michel Djotodia obwołał się prezydentem. Jednak w ub. miesiącu został zmuszony do ustąpienia po fali krytyki w kraju i społeczności międzynarodowej, która zarzucała mu, że nie zdołał zapobiec pladze aktów przemocy. Kraj coraz bardziej pogrążał się w chaosie.

Podczas rządów Seleki dochodziło do licznych aktów przemocy wymierzonych przeciwko chrześcijanom, co doprowadziło do powstania chrześcijańskich milicji. Setki osób zostało zamordowanych a milion, czyli ok. 25 proc. ludności kraju, musiało uciekać przed oprawcami.

Przybycie wojsk francuskich i sił pokojowych z krajów afrykańskich nie doprowadziło dotychczas do poprawy sytuacji. Obecnie w Republice Środkowoafrykańskiej, byłej kolonii Francji, znajduje się ok. 1600 żołnierzy francuskich i ok. 5000 żołnierzy z państw afrykańskich. Skupiają się oni jednak na przywracaniu porządku w stolicy kraju i częściowo na północy. Do aktów przemocy dochodzi natomiast w odległych rejonach kraju.

Według ocen ONZ, aby skutecznie przywrócić spokój i porządek W Republice Środkowoafrykańskiej trzeba by tam wysłać co najmniej 10 tys. żołnierzy.

...

Niestety sytuacja sie pogarsza .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:01, 04 Lut 2014    Temat postu:

Kolejni polscy misjonarze w Rep.Środkowoafrykańskiej

Polscy misjonarze nie tylko nie zamierzają opuszczać ogarniętej walkami Republiki Środkowoafrykańskiej, ale kolejni decydują się na wyjazd. Troje - dwóch zakonników i świecka pielęgniarka - udało się tam w poniedziałek - dowiedziała się IAR.

Według agencji, misjonarze dotarli już do stolicy kraju, Bangi. MSZ podało, że w Republice Środkowoafrykańskiej przebywa 35 Polaków.

W kraju tym dochodzi do przeraźliwych zbrodni. W ogarniętej walkami między muzułmanami i chrześcijanami RŚA w ciągu ostatnich 24 godzin zginęło co najmniej 75 osób.

Atak na misję

Muzułmańscy rebelianci atakowali placówkę polskich kapucynów i sióstr ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza w miejscowości Ngaoundaye. - Wiele razy, bezskutecznie prosiliśmy o pomoc wojskową - mówi kapucyn ojciec Benedykt Pączka. W rozmowie z mediami przekazał, że przez całą ostatnią noc słychać było odgłosy strzelaniny, w tym z broni ciężkiej.

Mimo zagrożenia misjonarze nawet nie myślą o opuszczeniu powierzonych im ludzi. To właśnie na katolickich misjach szuka w chwilach zagrożenia schronienia miejscowa ludność.

Kapitan statku zostaje do końca - tłumaczą swoją decyzję o pozostaniu na miejscu.

- Jesteśmy potrzebni tym ludziom i gwarantem dla nich, że jeśli ktoś o nas myśli, to i oni są bezpieczni. Nasze życie jest ważne, ale życie tych ludzi także. Kto ich obroni? - oświadczył o. Pączka w rozmowie z PAP .

...

Bohaterstwo ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:58, 05 Lut 2014    Temat postu:

Ewakuacja polskich misjonarzy z Republiki Środkowoafrykańskiej - rozważane warianty

MON rozważa różne warianty ewakuacji polskich misjonarzy z ogarniętej konfliktem Republiki Środkowoafrykańskiej; Polska jest w stałym kontakcie ze stroną francuską - poinformował minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak.

Rozważane są różne warianty ewakuacji m.in. na bezpieczny teren w samej Republice Środkowoafrykańskiej, np. do stolicy tego kraju Bangi albo do pobliskiego Czadu, gdzie już wcześniej się ewakuowała część misjonarzy z innych państw - poinformował szef MON w radiu TOK FM.

- Jesteśmy gotowi do tego, jako Wojsko Polskie, żeby tę ewakuację zapewnić - zaznaczył.

Siemoniak pokreślił, że jego resort monitoruje sytuację w Republice Środkowoafrykańskiej i ściśle współpracuje w tej sprawie z MSZ oraz ze stroną francuską. - Wczoraj wieczorem, na moje polecenie, szef sztabu generalnego rozmawiał z szefem sztabu armii francuskiej, który kieruje tą operacją i zwrócił mu uwagę na kwestie naszych misjonarzy - powiedział Siemoniak.

Dodał, że trwają rozmowy z przełożonymi misjonarzy, aby przekonać ich do ewakuacji. - Apelujemy do nich i rozmawiamy z ich przełożonym, żeby jednak zdecydowali się na ewakuację. Z tego co wiem, niektórzy to rozważają, a niektórzy - co zasługuje na najwyższy szacunek - chcą pozostać wśród osób którymi się opiekują - powiedział szef MON.

- Prowadzimy rozmowy, staramy się zrobić wszystko, aby zapewnić im bezpieczeństwo, choć jest to sprawa bardzo trudna - dodał.

Jak poinformował, polski samolot wojskowy wykorzystywany w ramach operacji w Republiki Środkowoafrykańskiej jest obecnie we Francji. - Pierwszy lot w ramach tej operacji ma wykonać za kilka dni, więc nie wiążemy tego samolotu akurat z ewakuacją. Jesteśmy gotowi użyć innych sił. Tutaj podstawą jest porozumienie z Francuzami, którzy na tym terenie operują - powiedział szef MON. Zastrzegł, że ze względu na bezpieczeństwo misjonarzy szczegóły działań muszą pozostać niejawne.

Ocenił, że sytuacja w tym jednym z najbiedniejszych krajów świata jest trudna z różnych powodów. - Sytuacja w Republice jest bardzo niestabilna. Nastąpił tam rozpad państwa i rządzący do tej pory muzułmanie uciekają albo wyprowadzają się z tego państwa. Granice między krajami są dość umowne i mamy kompletny chaos i destabilizację - powiedział Siemoniak.

- Na pewno Francuzi, którzy znają inicjatywę, znają teren, mają 1600 żołnierzy tam i wojska w okolicznych krajach, powinni nadać ton i szukać takich rozwiązań, które ustabilizują sytuację. To jest bardzo trudne i bardzo skomplikowane - powiedział Siemoniak.

Jak dodał, 100 tys. ludzi uciekło ze swoich wiosek i koczuje wokół stolicy tego kraju - Bangi. - To jest jasne, że społeczność międzynarodowa musi reagować, bo to też jest aspekt humanitarny - podkreślił.

W ubiegłym roku Francja wysłała do RŚA 1600 swoich żołnierzy, by położyć kres pogromom i zapobiec ludobójstwu. W grudniu w Brukseli prezydent Francji Francois Hollande apelował do krajów UE o wsparcie francuskiej operacji.

Misja polskich misjonarzy została zaatakowana przez rebeliantów muzułmańskich, którzy zaatakowali m.in. misję w miejscowości Ngaoundaye. Przebywają tam m.in. polscy misjonarze i siostry ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza. Zaatakowani nie chcą zostawić swoich podopiecznych - m. in. sierot i niewidomych.

W walkach między muzułmanami i chrześcijanami w Republice Środkowoafrykańskiej zginęło ostatnio co najmniej 75 osób. Walki w Republice wybuchły z nową siłą po wycofaniu się w ubiegłym miesiącu ze stolicy kraju Bangi muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka. Rebelianci z Seleki, będącej luźnym sojuszem przeważnie muzułmańskich milicji, doprowadzili w marcu 2013 r. do obalenia rządu, a ich przywódca Michel Djotodia obwołał się prezydentem. Jednak w styczniu został zmuszony do ustąpienia po fali krytyki w kraju i społeczności międzynarodowej, która zarzucała mu, że nie zdołał zapobiec pladze aktów przemocy.

...

Tak trzeba ich rozdzielic .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:27, 05 Lut 2014    Temat postu:

Republika Środkowoafrykańska: misjonarze obawiają się ataku

Kapucyn, ojciec Benedykt Pączka, z którym połączyło się Polskie Radio 24, powiedział, że muzułmańscy bojówkarze mogą znów napaść na miasto Ngaoundaye, co doprowadzi do krwawych walk. Zakonnik dodał, że w razie zagrożenia misjonarze chronią się w budynkach centrum edukacyjnego, a gdy sytuacja jest bardziej niebezpieczna, opuszczają miasto.

Ojciec Pączka dodał, że pojawiły się informacje, iż do miasta zmierza konwój afrykańskich sił pokojowych. Nie wiadomo jednak, czy to prawda.

- Jeżeli dzisiaj wieczorem Seleka (rebelianci - przyp.) przyjedzie do naszego miasta, naprawdę będzie masakra. (...) Może być bardzo niebezpiecznie - powiedział o. Pączka w rozmowie z PR 24.

Zakonnik powiedział, że misje są od wielu lat celem rebeliantów, którzy chcą je plądrować. Są tam bowiem samochody i wartościowe przedmioty przywożone z Europy. Ojciec Pączka dodał, że siły międzynarodowe powinny reagować wcześniej i wysyłać patrole w zagrożone miejsca. Żołnierze obawiają się jednak rebeliantów, którzy są dobrze uzbrojeni.

O. Pączka: to nie wojna religijna

Misjonarz podkreślił, że konflikt w Republice Środkowoafrykańskiej nie jest wojną religijną. Chodzi, jego zdaniem, o złoża ropy naftowej i innych surowców. Muzułmanie wysunęli projekt podziału kraju w taki sposób, aby im przypadły najbardziej wartościowe tereny. Ojciec Pączka dodał, że przed wybuchem walk muzułmanie nie odnosili się wrogo do chrześcijan i nawet odwiedzali misję. Podkreślił, że misjonarze mogą przyczynić się do przywrócenia pokoju w kraju.

Koordynator misji kapucynów w Republice Środkowoafrykańskiej, ojciec Tomasz Grabiec, wyraził zadowolenie z powołania w Ministerstwie Spraw Zagranicznych zespołu roboczego, który monitoruje sytuację. Zespół ułatwi koordynację działań władz państwowych i zakonu kapucynów. Ojciec Grabiec podkreślił, że konflikt w Republice Środkowoafrykańskiej mógłby się przerodzić w wojnę religijną, gdyby wyjechali stamtąd misjonarze. Kapucyn podkreślił, że chrześcijańscy i muzułmańscy mieszkańcy współpracują ze sobą, gdyż i jednym i drugim zagrażają rebelianci.

Ojciec Grabiec dodał, że w Republice Środkowoafrykańskiej panuje chaos i bezprawie. Francuski kontyngent jest zbyt słaby, aby opanować sytuację. Zdaniem ojca Grabca, potrzeba do tego co najmniej 10 tysięcy żołnierzy.

Zakonnik podkreślił, że polscy misjonarze proszą przede wszystkim o modlitwę. Trwają też przygotowania do zbiórki pomocy materialnej dla nich. Informacje na ten temat są dostępne na stronie internetowej fundacji Kapucyni i Misje.

>>>

Niestety jest strasznie .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:28, 05 Lut 2014    Temat postu:

Brutalny lincz w Rep. Środkowoafrykańskiej - chwilę po przemówieniu prezydent

Grupa żołnierzy Republiki Środkowoafrykańskiej zlinczowała mężczyznę, którego oskarżyli o przynależność do rebeliantów. Wojskowi zaatakowali bezbronnego człowieka chwilę po wysłuchaniu przemówienia tymczasowej prezydent, która zapowiadała przywrócenie bezpieczeństwa w ogarniętym chaosem kraju - donosi Reuters.

Ceremonia z udziałem prezydent Catherine Samba-Panza miała być symbolicznym aktem odtworzenia sił zbrojnych Rep. Środkowoafrykańskiej, które poszły w rozsypkę po przewrocie dokonanym przez partyzantów z północy kraju.

- W przeciągu miesiąca chciałbym zaprowadzić porządek w większej części kraju, i zamierzam dotrzymać słowa - powiedziała Samba-Panza w ośrodku szkoleniowym w stołecznym Bangi. Jej wystąpieniu przysłuchiwało się co najmniej tysiąc żołnierzy.

Dziesięć minut później, w miejscu oddalonym około 20 metrów od mównicy, grupa umundurowanych wojskowych zadźgała bezbronnego mężczyznę, oskarżając go o przynależność do muzułmańskich rebeliantów. Żołnierze skakali po martwych zwłokach, które później ciągnęli ulicami miasta.

Aktywista z Human Rights Watch poinformował, że ciało nieszczęśnika zostało na koniec spalone - pisze Reuters.

Kraj pogrąża się w religijnych walkach

Po wycofaniu się muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka ("Przymierze") z Bangi walki między chrześcijanami a muzułmanami w RŚA wybuchły z nową siłą. Chrześcijańskie milicje mordują muzułmanów, ofiarami muzułmańskich partyzantów padają chrześcijanie.

Do marca ubiegłego roku Republiką Środkowoafrykańską, byłą kolonią francuską rządzili chrześcijanie, stanowiący połowę 5-milionowej ludności kraju. Kiedy muzułmańscy partyzanci dokonali przewrotu i przejęli władzę w stolicy, potraktowali miasto i jej chrześcijańskich mieszkańców jak ludność podbitego kraju.

W pogrążonym w bezprawiu i chaosie kraju pogromy trwały do jesieni, gdy chrześcijanie skrzyknęli się w zbrojne milicje i przy wsparciu dawnych żołnierzy Bozizego ruszyli do kontrataku. W grudniu, w krwawej bitwie o Bangi zginęło prawie tysiąc ludzi, a na Zachodzie zaczęto obawiać się, że pogromy przerodzą się w ludobójcze rzezie.

Aby temu zapobiec Francja wysłała do Republiki Środkowoafrykańskiej 1,6 tys. żołnierzy. Wsparli oni bezradne wobec przemocy, liczące 4-5 tys., pokojowe siły Unii Afrykańskiej. Jednak obca interwencja, przynajmniej na początku, tylko zaogniła konflikt. Odbierając broń muzułmańskim partyzantom, interwenci zrazili ich do siebie, a jednocześnie zachęcili chrześcijańskie bojówki do wzmożonych ataków.


>>>>

Niestety koszmar ! KIEDY WRESZCIE ICH ODDZIELA !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:42, 06 Lut 2014    Temat postu:

O. Grabiec: wyjazd misjonarzy z RŚA może doprowadzić do pogromu

Sytuacja w Republice Środkowoafrykańskiej jest poważna .
W obecnej sytuacji wyjazd misjonarzy z Republiki Środkowoafrykańskiej może doprowadzić do pogromu - mówił w czwartek koordynator misji kapucynów w tym kraju o. Tomasz Grabiec. Dodał, że w RŚA jest 38 misjonarzy - ostatnio dojechały dwie osoby zakonne i jedna świecka.

O. Grabiec wziął udział w czwartkowej konferencji prasowej PiS. "My tam nie jesteśmy po to, by tych ludzi kolonizować, nawracać, ale po to, by służyć" - oświadczył, odnosząc się do misji w Republice Środkowoafrykańskiej.

Jak powiedział, obecnie w RŚA jest 38 osób, a ostatnio dojechały tam dwie osoby zakonne i jedna świecka. "Paradoksalnie do kraju, gdzie jest rebelia, kolejne osoby wyjeżdżają, dlatego, że jest duże prawdopodobieństwo, że obecność misjonarzy przyczyni się do tego, że uda się zahamować te napięcia, które przez tyle lat powstawały" - ocenił o. Grabiec.

Według niego "w obecnej sytuacji wyjazd misjonarzy może doprowadzić do pogromu". Wyraził nadzieję, że w roboczym zespole w MSZ, który zajmuje się sytuacją polskich misjonarzy w RŚA, "uda się wypracować zrozumienie dla postaw misjonarzy, którzy po prostu nie mogą wyjechać".

Poseł PiS Andrzej Jaworski podkreślił, że ojcowie kapucyni prowadzący misje w Republice Środkowoafrykańskiej, mają pod opieką małe dzieci, sieroty, osoby niepełnosprawne, niewidome. Dlatego, jak mówił, "nie ma takiej możliwości, aby polscy misjonarze stamtąd się ewakuowali ze względu na to, że są tam potrzebni".

Jego zdaniem do poprawy bezpieczeństwa misji wystarczyłoby, aby patrole wojskowe, zwłaszcza francuskie, kilka razy dziennie przejeżdżały w pobliżu misji. "Aby rebelianci widzieli, że placówki misyjne są objęte ochroną, nawet raz na cztery godziny" - tłumaczył Jaworski.

Tymczasem w ocenie MSZ ewakuacja to obecnie jedyna skuteczna możliwość pomocy polskim obywatelom, przebywającym w RŚA. Jak podaje sekretariat Komisji Episkopatu Polski ds. Misji, polscy misjonarze prowadzą swoją działalność na terenie RŚA w: Yole -Bouar, Bouar, Wantguera-Bouar, Baboua, Ndim, Bocaranga, Ngaoundaye, Bimbo-Bangui, Bagandou, Rafi-Bangassou i Monasao.

W walkach między muzułmanami i chrześcijanami w Republice Środkowoafrykańskiej zginęło ostatnio co najmniej 75 osób. Walki wybuchły z nową siłą po wycofaniu się w ubiegłym miesiącu ze stolicy kraju Bangi muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka. Rebelianci z Seleki, będącej luźnym sojuszem przeważnie muzułmańskich milicji, doprowadzili w marcu 2013 r. do obalenia rządu, a ich przywódca Michel Djotodia obwołał się prezydentem. Jednak w styczniu został zmuszony do ustąpienia po fali krytyki w kraju i społeczności międzynarodowej, która zarzucała mu, że nie zdołał zapobiec pladze aktów przemocy.

Obecność wojsk francuskich i sił pokojowych z krajów afrykańskich nie doprowadziła dotychczas do poprawy sytuacji. W Republice Środkowoafrykańskiej, byłej kolonii Francji, znajduje się teraz ok. 1600 żołnierzy francuskich i ok. 5000 z państw afrykańskich. Skupiają się oni jednak na przywracaniu porządku w stolicy kraju i częściowo na północy. Do aktów przemocy dochodzi natomiast w odległych rejonach kraju.

Według ONZ, aby skutecznie przywrócić spokój i porządek w Republice Środkowoafrykańskiej, trzeba by tam wysłać co najmniej 10 tys. żołnierzy.

...

Sytuacja jest potworna .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:02, 07 Lut 2014    Temat postu:

Tysiące muzułmanów uciekają z Bangi

Tysiące muzułmanów uciekało ze stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej, Bangi, w konwoju ciężarówek dostarczonych przez sąsiedni Czad. Tłum przyglądający się ewakuacji zlinczował cywila, który spadł z jednego z samochodów; jego ciało zbezczeszczono.

Konwój składający się z ok. 500 taksówek, ciężarówek, furgonetek czy motocykli wyruszył w kierunku zamieszkanego w większości przez muzułmanów Czadu. Przyglądający się wyjazdowi muzułmańskich cywilów chrześcijanie wiwatowali. Ewakuacja następuje po dwóch miesiącach zaciekłych walk na tle wyznaniowym w stolicy.

Według świadków jedna z ciężarówek w konwoju została zaatakowana przez chrześcijańską milicję; napastnicy zostali szybko rozproszeni strzałami ostrzegawczymi oddanymi przez żołnierzy sił afrykańskich.

W minionych tygodniach doszło do podpaleń meczetów, a także napaści i zabijania muzułmanów. W środę zlinczowany został mężczyzna podejrzewany o wspieranie muzułmańskiej rebelii w ubiegłym roku. Umundurowani żołnierze obnosili jego zbezczeszczone ciało po ulicach.

- To naprawdę straszne. W całym Bangi wszystkie muzułmańskie dzielnice są niszczone i pustoszone - powiedział Peter Bouckaert z organizacji Human Rights Watch.

Muzułmanie, stanowiący ok. 10-15 proc. ludności kraju, mieszkają na biednej i zaniedbanej północy, która od lat narzeka na dyskryminację przez rządzących chrześcijan.

Walki w Republice Środkowoafrykańskiej wybuchły z nową siłą po wycofaniu się w styczniu z Bangi muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka. Rebelianci z Seleki, będącej luźnym sojuszem przeważnie muzułmańskich milicji, doprowadzili w marcu 2013 r. do obalenia rządu Francois Bozizego, a ich przywódca Michel Djotodia obwołał się prezydentem.

Chrześcijanie skrzyknęli się w zbrojne milicje i przy wsparciu dawnych żołnierzy Bozizego ruszyli do kontrataku. W grudniu w krwawej bitwie o Bangi zginęło prawie tysiąc ludzi. W styczniu Djotodia został zmuszony do ustąpienia po fali krytyki w kraju i społeczności międzynarodowej, która zarzucała mu, że nie zdołał zapobiec pladze aktów przemocy.

Krajem kieruje obecnie jako tymczasowy prezydent Catherine Samba-Panza, chrześcijanka, była burmistrz Bangi.

Obecność wojsk francuskich i sił pokojowych z krajów afrykańskich nie doprowadziło dotychczas do poprawy sytuacji. W Republice Środkowoafrykańskiej, byłej kolonii Francji, znajduje się teraz ok. 1600 żołnierzy francuskich i ok. 5000 z państw afrykańskich. Skupiają się oni jednak na przywracaniu porządku w stolicy kraju i częściowo na północy. Do aktów przemocy dochodzi natomiast w odległych rejonach kraju.

Według ocen ONZ, aby skutecznie przywrócić spokój i porządek w Republice Środkowoafrykańskiej, trzeba by tam wysłać co najmniej 10 tys. żołnierzy.

...

Niestety . To skutek nienawisci.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:03, 07 Lut 2014    Temat postu:

Ruszyła zbiórka darów dla Republiki Środkowej Afryki

Zbiórkę leków, środków opatrunkowych i środków czystości dla mieszkańców Republiki Środkowej Afryki rozpoczęła poznańska Fundacja "Redemptoris Missio". Jak podkreślają organizatorzy, sytuacja miejscowej ludności jest bardzo trudna.

Obecnie Fundacja Pomocy Humanitarnej "Redemptoris Missio" pomaga potrzebującym w ok. dziesięciu krajach świata. Jak poinformowała koordynatorka akcji Justyna Janiec-Palczewska, pomoc dla RŚA jest w tej chwili traktowana priorytetowo. Ograniczone zostały wszelkie inne akcje prowadzone przez fundację.

Zbierane są przede wszystkim środki opatrunkowe, plastry, leki przeciwbólowe, witaminy i kostki mydła. Fundacja przyjmuje też wpłaty.

- W RŚA trwa wojna domowa, ofiarą bratobójczych walk pada ludność cywilna. Ci, którym udaje się ujść z życiem, zostają pozbawieni dachu nad głową, żywności i leków - podała.

Fundacja wspierała polskich misjonarzy pracujących w Republice Środkowoafrykańskiej już wcześniej. - Pomoc była wysyłana przez Kamerun, mamy tam osobę, która wspiera nasze działania. Na razie nie wiadomo, w jaki sposób tym razem odbędzie się transport – prawdopodobnie dary zostaną wysłane pocztą - powiedziała.

Janiec-Palczewska podkreśliła, że mieszkańcy tego kraju żyją w bardzo trudnych warunkach.

- Na wsiach mieszkają w lepiankach, śpią na ziemi. Cicha wojna domowa trwała tam od zawsze, spokojnie nie było od wielu lat. Teraz sytuacja jest szczególnie trudna, właśnie otrzymaliśmy informację od jednego z polskich misjonarzy – podał nam, że wraz ze swoimi podopiecznymi ucieka, by schronić się do buszu. Taka misja to łatwy łup dla rebeliantów – dodała.

Na początku tygodnia rebelianci muzułmańscy zaatakowali misję polskich misjonarzy w miejscowości Ngaoundaye. Zaatakowani nie chcieli zostawić swoich podopiecznych - m.in. sierot i niewidomych.

Według sekretariatu Komisji Episkopatu Polski ds. Misji, polscy misjonarze prowadzą swoją działalność na terenie RŚA w Yole-Bouar, Bouar, Wantguera-Bouar, Baboua, Ndim, Bocaranga, Ngaoundaye, Bimbo-Bangui, Bagandou, Rafi-Bangassou i Monasao. W ocenie MSZ ewakuacja to obecnie jedyna skuteczna możliwość pomocy polskim obywatelom, przebywającym w RŚA.

W walkach między muzułmanami i chrześcijanami w Republice Środkowoafrykańskiej zginęło ostatnio co najmniej 75 osób.

Fundacja Pomocy Humanitarnej "Redemptoris Missio" działa od 1992 roku, powstała z inicjatywy środowiska naukowego Akademii Medycznej im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Jest m.in. organizatorem akcji "Ołówek dla Afryki", podczas której zbierane są ołówki i długopisy dla afrykańskich dzieci.

Fundacja wysłała także tony odzieży i przyborów szkolnych dla dzieci z Afganistanu. Prowadzi również akcję "Opatrunek na ratunek" - zbiórkę opatrunków dla misyjnych szpitali i przychodni.

...

Brawo ! Pieknie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:08, 07 Lut 2014    Temat postu:

Kapucyni o wojnie w RŚA: u podłoża nie jest konflikt religijny. Tam jest złoto, ropa, diamenty.

- My w Republice Środkowoafrykańskiej jesteśmy od 1985 r. Planowaliśmy, że w przyszłym roku będziemy świętować, iż coś udało się zrobić, a nasza obecność zaczyna przynosić owoce. Teraz, po tych 29 latach, zaczynamy po prostu od zera - mówi ojciec Tomasz Grabiec w rozmowie z Wirtualną Polską. Zakonnik opowiada o posłudze w kraju ogarniętym walkami, rajdach rebeliantów na misje, gdzie schronienia próbuje szukać przerażona ludność, i o tym, czy konflikt może się przelać do sąsiedniego Czadu.

Wirtualna Polska: Jakie są ostatnie wieści z Ngaoundaye? Noc z środy na czwartek zapowiadała się tam bardzo ciężką.

O. Tomasz Grabiec z Sekretariatu Misyjnego Braci Mniejszych Kapucynów: Prawdą jest, że tej nocy (z środy na czwartek - red.) w okolicach Ngaoundaye, na terenie, który należy do naszej parafii, zginęły 24 osoby. Ważne jest, byśmy wiedzieli, że to jest teren nadgraniczny, gdzie poruszają się wojska rebelianckie; jest miejscem newralgicznym. Tam są skumulowane działania, o których media cały czas donoszą. Mamy nadzieję, że w innych częściach sytuacja będzie się stabilizować i wojska, które tam są, będą próbować wprowadzać pokój.

Czy ojciec ma informacje o ofiarach? Czy to są rebelianci, milicje, cywile i czy są wśród nich misjonarze?

- Wszyscy misjonarze na dzisiaj są cali i zdrowi. Natomiast z informacji, które posiadamy, (ofiary - red.) to w większości cywile, kobiety i dzieci. Musimy pamiętać, jakie są tam uwarunkowania. Jeżeli ktoś strzela w nocy, to nie wie, do kogo strzela. Nie wiemy, czy strzela tylko dlatego, że się boi czy chce wystraszyć, czy sobie dodać odwagi. Nie pomniejszając dramatu, który tam ma miejsce, myślę, że te dzieci są ofiarami z przypadku.

Jak wygląda sytuacja w innych miejscach w RŚA, gdzie są obecni polscy bracia?

- W tamtym rejonie, w okolicach granicy, są jeszcze inne misje: w miejscowości Ndim i Bocaranga. Dzisiaj mieliśmy kontakt z misją w Bocaranga - ta misja została już wcześniej ograbiona, więc rebelianci nie mają powodu, by najeżdżać tamte rejony. Wszystko, co mogło być splądrowane, co mogło być wywiezione, zostało dokonane. Teraz rozpoczyna się tam właściwie wielkie sprzątanie i powolna próba odbudowy tego, co było; mając świadomość, że ci ludzie żyją w nędzy. Jeżeli tam zostało spalonych kilkaset domów, zaczynają od zera, nie mają nic.

Przy misjach często chronią się też cywile - czy jest znana przybliżona liczba osób, które szukają pomocy na poszczególnych misjach?

- To zależy od nasilenia działań poszczególnych jednostek. W pewnym momencie na jednej z naszych misji było około 10,5 tys. osób, które schowały się z lęku przed represjami, przed mordami. Wiadomo, że misja jest gościnna, przyjmie, ale jest kwestia obciążenia nawet sanitariatu. Był tam problem wody. Ci ludzie, którzy na co dzień żyją też w buszu, mają różnego rodzaju infekcje, choroby. To są rzeczy, o których teraz może nie mówimy, ale to wyzwanie przed nami staje. Bracia sygnalizowali, że obawiają się epidemii.

W której misji zgromadziła się aż tak duża liczba osób?

- W Bouar, to jest duże miasto. Te osoby koczowały, mieszkały tak około tygodnia, aż przeszło zagrożenie. Jeżeli przychodzą, to z całym dobytkiem. To nie jest tak, jak u nas, że ktoś dostaje posiłek w pojemniku jednorazowym. Są ludzie, którzy biorą gałąź, próbują coś gotować, jakoś sobie radzić. W pewnym momencie było to potężne obozowisko.

Czy wiadomo, ilu podopiecznych jest nadal po ochroną misji w Ngaoundaye?

- To zależy, jak spojrzymy na kategorię podopiecznego. Normalnie, w warunkach pokoju samych dzieci objętych naszą troską w szkole, którą prowadzimy, jest 600. (…) Jest tam też całe zagłębie osób niewidomych. (…) Lokalizacja tamtego terenu, warunki sanitarne, które są bardzo nikłe, sprawiają, że ludzie bardzo często korzystają z wody w rzece albo z innych akwenów. W niej są bakterie, które uszkadzają nerw wzrokowy. Nie jest to jedyny region, w którym to zjawisko występuje. Przy dobrej woli organizacji międzynarodowych są formy szczepień, by zabezpieczyć mieszkańców przed konsekwencjami tych bakterii. Często też osoby (niewidome) stają się kalekami, bo gdy próbują się poruszać, dochodzi do złamań.

Mówił ojciec o grabieżach misji. Czy są w takim razie szanse na dostawy wody i żywności do tych najbardziej zagrożonych regionów?

- Już prowadzimy rozmowy z wojskiem. Więcej szczegółów ujawnić nie mogę. Zastanawiałem się, jaką drogą tę pomoc humanitarną można dostarczyć - najłatwiej z krajów ościennych. Natomiast zaczynamy bardzo poważnie analizować możliwości. Najłatwiej jest zebrać środki pieniężne, przesłać je tam, do misjonarzy, dlatego że pomoc humanitarna ma wiele różnych dróg. Nie wystarczy rozdać tym ludziom jedzenie - oni zjedzą i co dalej? Sztuką jest móc np. tę żywność kupić na miejscu, jeżeli jest to możliwe. By pomagać w odbudowie poczucia wartości tych ludzi, ich tożsamości, że razem pracujemy, jeszcze raz od początku, ale razem. By nie utwierdzać ich w tym, że jestem biedny, naprawdę nic nie mogę i nigdy już nic nie zrobię.

Informacje o pomocy dla misjonarzy w Afryce dostępne na stronach: [link widoczny dla zalogowanych] oraz [link widoczny dla zalogowanych]

Czy kiedykolwiek wcześniej bracia musieli stanąć w obliczu tak dużego zagrożenia, jak to ma miejsce teraz?

- Tak. Poprzednia rebelia (w RŚA - red.) miała miejsce mniej więcej 10 lat temu. Prezydent François Bozizé również doszedł do władzy na drodze przewrotu. Część braci, którzy przeżyli tę rebelię, wróciła i funkcjonują tutaj normalnie. Natomiast stres ma różne konsekwencje. Bardzo często misjonarze, gdziekolwiek pracują, doświadczają tych wyborów. To nie jest jedyny i ostateczny wybór, który ma miejsce teraz: wrócić czy nie wrócić. Jest to wkomponowane w ryzyko posługi, dlatego mamy inne spojrzenie na realizację naszych celów. Nasze państwo chce zapewnić bezpieczeństwo obywatelom. Zabrać ich, jeśli jest źle. Natomiast my, gdybyśmy wyjechali z Afryki, czy z tego regionu czy innego, gdzie posługują misjonarze, to ocalimy swoje życie, ale być może nasza nieobecność przyczyni się do tego, że o wiele więcej osób będzie cierpieć lub zginie.

Jak wygląda sytuacja na misjach w Czadzie, gdzie też są obecni ojcowie kapucyni?

- Taka bliska misja od strony Czadu jest w miejscowości Baibokum. Wystarczy przejechać granicę i jesteśmy w kraju, gdzie ludzie żyją w pokoju. A zaledwie siedem kilometrów dalej jest dramat, o którym cały czas rozmawiamy.

Nie boją się bracia, że ten konflikt może się przelać przez granicę?

- Takiej pewności nie ma nikt. Tym bardziej, że wiemy o zgrupowaniach rebeliantów przy granicy. Władze wojskowe, które działają na miejscu, też o nich wiedzą. Myślę, że przy odrobinie dobrej woli ten konflikt mógłby zostać rozwiązany. Nie mnie decydować, dlaczego ktoś pozwala na to, by zwykli ludzie cierpieli. Bo przecież tych ludzi wystarczy rozbroić, przekonać, by przekroczyli granicę.

Jesteśmy w kontakcie z braćmi, którzy pracują po tej drugiej stronie - oni też mówią, że na dzisiaj jest spokojnie. Ale pamiętajmy, że cały region jest niestabilny. Może się okazać, że rebelia, która skończy się w RŚA, momentalnie wybuchnie w innym kraju. I tym krajem może być Czad.

Ojcowie podkreślali w rozmowach z mediami, że to nie jest konflikt religijny. Jakie są więc cele grup zbrojnych w RŚA?

- Tam jest chaos, wtedy mogą objawiać się różne cele. Jeżeli była próba ukierunkowania, że to wojna religijna, to jest to bardzo krzywdząca dla tamtych ludzi. Na miejscu ludzie do tej pory żyli razem, i muzułmanie, i chrześcijanie. Jeżeli tam zostajemy, to z nadzieją, że pomimo cierpień, jednej i drugiej strony, pokój powróci.

Natomiast rebelianci to jednostki, które przez dziewięć miesięcy przede wszystkim atakowały i niszczyły miejsca związane ze wspólnotami chrześcijańskimi. Prawdą też jest, że miejscowości, gdzie mieszkają w większości muzułmanie, były do tej pory bezpieczne. Generalnie ludzie na miejscu są nastawieni pokojowo, ale jeżeli ktoś nie ma nic, zostają wówczas dwie opcje do wyboru. Albo uciekać, nie mając nic, nawet jedzenia dla dzieci, które zginą z głodu. Albo krwawo walczyć w imię szeroko rozumianego honoru. Nawet jeśli zginie, to z nadzieją, że rebelianci przestraszą się i nie będą ich już nękać. Ludzie po dziewięciu miesiącach mieli dosyć ucieczek, dosyć krycia się na polach, dosyć tego, że nie wiedzą, co przyniesie następny dzień, że odgłos jadącego samochód to sygnał, że należy uciekać. Nie wiem, kto z nas wytrzymałby presję tylu miesięcy życia w poniewierce.

Eskalacja aktualnej sytuacji to efekt tego, że przez dziewięć miesięcy państwa zachodnie nie zrobiły nic. Szły depesze, misjonarze na różne sposoby próbowali przebić się do mediów. Świat milczał. W mojej opinii, przez dziewięć miesięcy, kiedy chrześcijanie byli prześladowani, świat się na to zgadzał. Sytuacja stała się głośna, gdy ktoś - nie wiadomo tak naprawdę kto - w Bangi podpalił dom modlitwy muzułmanów. Pojawiła się informacja, że chrześcijanie - paradoksalnie - zaczynają prześladować muzułmanów. Wtedy nastąpiła eskalacja. Ta informacja została sprzedana, że potrzebna jest interwencja, by chronić muzułmanów. Natomiast przez dziewięć miesięcy było przyzwolenie, by ludzie - przede wszystkim z krajów muzułmańskich, Sudanu, także Czadu - weszli i robili to, co chcą. Trudno przewidzieć, ile osób zginęło, ile jeszcze zginie. Mamy sygnały o zbiorowych grobach, które są teraz odnajdywane, wiec dochodziło do różnego rodzaju czystek. Ale na pewno u podłoża tego wszystkiego nie jest konflikt religijny. Tam jest złoto, ropa, diamenty.

Myślę, że tutaj trzeba mieć odwagę zadać pytanie, kto pragnie zbudować swoje szczęście na krzywdzie i tragedii zwykłych ludzi, tych, którzy tam żyją, rdzennych mieszkańców, czy chrześcijan, czy muzułmanów, to jest drugorzędne. Na krzywdzie ludzi, którzy tam mieszkają i z tego powodu są zabijani.

Jak długo ojcowie kapucyni działają w Republice Środkowoafrykańskiej?

- My w Republice Środkowoafrykańskiej jesteśmy od 1985 r. Planowaliśmy, że w przyszłym roku będziemy świętować, iż coś udało się zrobić, a nasza obecność zaczyna przynosić owoce. Teraz, po tych 29 latach, zaczynamy po prostu od zera.

Rozmawiała Małgorzata Pantke, Wirtualna Polska

Jak podała Polska Agencja Prasowa, powołując się na sekretariat Komisji Episkopatu Polski ds. Misji, w RŚA przebywa obecnie 37 polskich misjonarzy, w tym 13 zakonników, 8 sióstr zakonnych, 10 księży diecezjalnych i 6 osób świeckich.

...

Wreszcie prawda a nie belkot typu ,,muzulmanie morduja chrzescijan i na odwrot" . TO NIE SA LUDZIE RELIGIJNI TO POGANIE W SWEJ ISTOCIE I CHODZI O BOGACTWO ! TO NIE WOJNA RELIGIJNA ! NIC NOWEGO W AFRYCE !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:08, 08 Lut 2014    Temat postu:

Międzynarodowy Trybunał Karny zbada przypadki zbrodni w RŚA

Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) rozpocznie wstępne postępowanie w sprawie zbrodni popełnionych podczas konfliktu w Republice Środkowoafrykańskiej - wynika z opublikowanego oświadczenia.

- Sytuacja ludności cywilnej w Republice Środkowoafrykańskiej ulega stałemu pogorszeniu - napisała w oficjalnym dokumencie prokurator Fatou Bensouda. Podkreśliła, że w tym kraju dochodzi do licznych zabójstw, porwań, gwałtów i ataków na tle religijnym.

- Moje biuro przeanalizowało wiele raportów dotyczących aktów ekstremalnej brutalności dokonanych przez różne grupy i doniesień na temat poważnych przestępstw, których badaniem może zająć się Trybunał - czytam w oświadczeniu MTK.

Wstępne postępowanie ma na celu zebranie i analizę dowodów, na podstawie których MTK podejmie decyzję w sprawie kontynuowania śledztwa lub jego umorzenia.

- Działania mojego biura będą koordynowane z tymi podejmowanymi przez Unię Afrykańską i ONZ - zapowiedziała Bensouda. Podkreśliła też, że zwróci się z prośbą do władz Republiki Środkowoafrykańskiej o udzielenie pomocy w śledztwie.

Walki w Republice Środkowoafrykańskiej wybuchły z nową siłą po wycofaniu się w styczniu z Bangi muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka. Rebelianci z Seleki, będącej luźnym sojuszem przeważnie muzułmańskich milicji, doprowadzili w marcu 2013 r. do obalenia rządu Francois Bozizego, a ich przywódca Michel Djotodia obwołał się prezydentem.

Chrześcijanie skrzyknęli się w zbrojne milicje i przy wsparciu dawnych żołnierzy Bozizego ruszyli do kontrataku. W grudniu w krwawej bitwie o Bangi zginęło prawie tysiąc ludzi. W styczniu Djotodia został zmuszony do ustąpienia po fali krytyki w kraju i społeczności międzynarodowej, która zarzucała mu, że nie zdołał zapobiec pladze aktów przemocy.

Krajem kieruje obecnie jako tymczasowy prezydent Catherine Samba-Panza, chrześcijanka, była burmistrz Bangi.

Obecność wojsk francuskich i sił pokojowych z krajów afrykańskich nie doprowadziło dotychczas do poprawy sytuacji. W Republice Środkowoafrykańskiej, byłej kolonii Francji, znajduje się teraz ok. 1600 żołnierzy francuskich i ok. 5000 z państw afrykańskich. Skupiają się oni jednak na przywracaniu porządku w stolicy kraju i częściowo na północy. Do aktów przemocy dochodzi natomiast w odległych rejonach kraju.

Według ocen ONZ, aby skutecznie przywrócić spokój i porządek w Republice Środkowoafrykańskiej, trzeba by tam wysłać co najmniej 10 tys. żołnierzy.

Międzynarodowy Trybunał Karny, którego siedziba mieści się w Hadze, bada przypadki związane ludobójstwa, zbrodni wojennych i przeciwko ludzkości. Jest to pierwszy w historii sąd międzynarodowy zajmujący się badaniem zbrodni pojedyńczych osób.

....

Wreszcie sie ruszyli .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:38, 10 Lut 2014    Temat postu:

RŚA: relacja polskiego zakonnika z miejsca masakryNiedziela, 9 lutego 2014, źródło:PAP


fot.PAP/EPA
Ojciec Benedykt Pączka, który odmówił powrotu do Polski z pogrążonej w chaosie Republiki Środkowoafrykańskiej, w sobotę odwiedził wioskę w pobliżu misji, gdzie doszło do masakry dokonana przez bojówki Seleki. - W domach jeszcze smród po krwi, która została na ziemi, kamieniach i murach - opisuje kapucyn.


- Kto nie zdążył uciec, został bezlitośnie zabity - relacjonuje ojciec Benedykt. - Widziałem dzisiaj trzy domy, w których ich zabito. Wchodzę do tych domów i co widzę? Jeszcze łuski z pocisków, które leżały na ziemi. W domach jeszcze smród, po krwi, która została na ziemi, kamieniach i murach - mówi. O. Benedykt dotarł do wioski na motorze, trzy dni po ustaniu masakry.

W masakrze w wiosce Nzakoun oddalonej 15 km od misji zginęły 22 osoby. Spalono również 25 domów. Na grobach położono garnki, by wiedzieć, ile ciał chowano w jednym grobie.

Konflikt w Republice Środkowej Afryki, wybuchł z nową siłą na początku roku, kiedy ze stolicy, Bangi, wycofały się oddziały muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka.

Rebelianci z Seleki - sojuszu przeważnie muzułmańskich milicji - doprowadzili w marcu 2013 r. do obalenia rządu Francois Bozizego, a ich przywódca Michel Djotodia obwołał się prezydentem.

- Kiedy dwukrotnie spotkaliśmy się z Seleką, to było straszne - wspomina o. Pączka. - Myślałem, że nas zabiją. Im tylko chodzi o kasę, komputery, komórki, samochody, jakaś kobieta po drodze i aby się najedli. Takie mam doświadczenia z Seleką. To są zabójcy i nic sobie później z tego nie robią. Być może to ich zawód. W większości to Czadyjczycy, ale są wśród nich również obywatele RŚA. To prawdziwa armia. Mają ciężką broń jak granatniki, karabiny maszynowe. Jak to muzułmanie, twarze zakryte, tylko widać im oczy - opisuje.

Bogactwa tego kraju

O. Benedykt zaprzeczył jednak, by ataki miały tło religijne. Jego zdaniem problem leży gdzie indziej. - To bogactwa tego kraju. Tutaj leży sedno - mówi wprost.

Republika Środkowej Afryki ma złoża uranu, diamentów i złota. Jej historia obfituje w zamachy stanu. Od 1960 r. kiedy była kolonia francuska uzyskała niepodległość, obalono pięciu przywódców.

- Czuję bezradność wobec ataków Seleki - mówi o. Pączka. - Cierpienie ludzkie, którego sobie nie jestem w stanie wyobrazić. To, kiedy ludzie tracą swoich bliskich, swój cały dobytek. Później jednak trzeba jakoś żyć, trzeba się zebrać i na nowo... bo życie trwa. Nie można siedzieć pod drzewem i myśleć. Trzeba się ruszyć, trzeba walczyć i tak ludzie robią - zaznacza.

Chrześcijanie wiwatowali

W całym kraju grupy Anty-balaka, co znaczy "przeciw maczetom", złożone głównie z chrześcijan, walczą z Seleką.

W piątek po dwóch miesiącach walk, stolicę kraju Bangi opuściły tysiące muzułmanów. Konwój składający się z ok. 500 taksówek, ciężarówek, furgonetek i motocykli wyruszył w kierunku zamieszkanego w większości przez muzułmanów Czadu.

Przyglądający się wyjazdowi muzułmańskich cywilów chrześcijanie wiwatowali.

W Ngaoundaye przy granicy z Czadem, wraz z o. Benedyktem, przebywają m.in. Polscy misjonarze i siostry ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza.

"Zostaliśmy, bo to nasza misja"

Na pytanie, dlaczego misjonarze nie chcieli skorzystać z pomocy polskiego MSZ w ewakuacji, ojciec Benedykt odpowiedział stanowczo: - Życie Afrykańczyków ma taką sama wartość jak moje - głosić Ewangelię to być z ludźmi. Jesteśmy ich gwarancją bezpieczeństwa. W wiosce Nzakoun nie było białych, może dlatego dokonano tam masakry, a nie u nas? - zastanawia się o. Benedykt.

- Jednak od trzech tygodni jesteśmy w ciągłej gotowości do ucieczki. Śpimy razem, w jednym budynku, i jeżeli będzie zagrożenie, uciekamy - mówi.

"Brak nam żywności, brak paliwa"

Na misji brakuje leków, żywności, ubrań. - Kończy nam się również paliwo. Nie mamy żywności, ponieważ nie możemy pojechać na zakupy, bo jest bardzo niebezpiecznie. Nie mamy też czym, Seleka ukradła nam dwa samochody - dodał kapucyn.

O. Pączka wielokrotnie apelował o wysłanie francuskich patroli wojskowych lub afrykańskich sił pokojowych w rejon misji w mieście Ngaoundaye. Jak do tej pory bezskutecznie.

W Republice Środkowoafrykańskiej znajduje się teraz ok. 1600 żołnierzy francuskich i ok. 5000 z państw afrykańskich. Skupiają się oni jednak na przywracaniu porządku w stolicy kraju i częściowo na północy. Do aktów przemocy dochodzi natomiast w odległych rejonach kraju.

Według ocen ONZ, aby skutecznie przywrócić spokój i porządek w Republice Środkowoafrykańskiej, trzeba tam wysłać co najmniej 10 tys. żołnierzy.

Krajem kieruje obecnie, jako tymczasowy prezydent, Catherine Samba-Panza, chrześcijanka, była burmistrz Bangi.

W RŚA przebywa obecnie 37 polskich misjonarzy, w tym 13 zakonników, 8 sióstr zakonnych, 10 księży diecezjalnych i 6 osób świeckich.

...

Miejscowi pseudopolitycy pod haslkami religii walcza o koryto . W istocie sa to wszystko satanisci .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:32, 12 Lut 2014    Temat postu:

Exodus muzułmanów

Krwawa zemsta chrześcijańskich bojówek doprowadziła w Republice Środkowoafrykańskiej do exodusu muzułmanów na niespotykaną skalę.

Konflikt w Republice Środkowoafrykańskiej wybuchł z nową siłą na początku roku, kiedy ze stolicy kraju, Bangi, wycofały się oddziały muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka. W odwecie uzbrojone grupy, złożone głównie z chrześcijan, zorganizowały się w bojówki o nazwie Anti-Balaka, co znaczy "przeciwko maczetom".

W piątek ponad 10 tys. muzułmanów pod eskortą czadyjskich wojsk opuściło Bangi. Co najmniej jedna osoba została zlinczowana. - Zabijcie go - z takim okrzykiem rzucił się na człowieka wściekły tłum. Podobne lincze odbywają się w całym kraju.

Najkrwawszy atak miał miejsce 18 stycznia w Bossemptele, gdzie wymordowano 100 muzułmanów.

Również Seleka, która wycofała się pod granicę z Czadem oraz niezależnie od niej bojówki muzułmańskie, dokonują masakr na chrześcijańskiej ludności.

Rozbroić Anti-Balakę chcą Francuzi. Wczoraj w chrześcijańskiej dzielnicy Bangi skonfiskowano duży skład broni i amunicji: miny, moździerze, materiały wybuchowe.

W poniedziałek szef francuskiej misji militarnej również skrytykował Anti-Balakę. Francisco Soriano określił ją jako wrogów Republiki Środkowoafrykańskiej i przeszkodę w budowaniu pokoju.

W kraju większym niż Hiszpania i Portugalia razem wzięte wrogie bojówki dokonują zabójstw, kradzieży i podpaleń. Ponad jedna piąta z 4,6 mln mieszkańców musiała opuścić swe domy.

Organizacje zajmujące się pomocą humanitarną ostrzegają, że exodus muzułmanów może się skończyć katastrofalnym załamaniem rynku, ponieważ należy do nich większość hurtowni i sklepów.

W Republice Środkowoafrykańskiej, znajduje się teraz ok. 1600 żołnierzy francuskich i ok. 5000 z państw afrykańskich. Skupiają się oni jednak na przywracaniu porządku w stolicy kraju i częściowo na północy. Do aktów przemocy dochodzi natomiast w odległych rejonach kraju.

Według ocen ONZ, aby skutecznie przywrócić spokój i porządek w Republice Środkowoafrykańskiej, trzeba by tam wysłać co najmniej 10 tys. żołnierzy.

W RŚA przebywa obecnie 37 polskich misjonarzy, w tym 13 zakonników, 8 sióstr zakonnych, 10 księży diecezjalnych i 6 osób świeckich.

Krajem kieruje obecnie jako tymczasowy prezydent Catherine Samba-Panza, chrześcijanka, była burmistrz Bangi.

>>>

Niestety koszmar . Ale religia nie ma tu nic do rzeczy .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:55, 13 Lut 2014    Temat postu:

Żołnierze sił pokojowych dotarli do polskich misjonarzy w RŚA

Po trzech tygodniach próśb i apeli ojca Benedykta Pączki do misji polskich zakonników położonej w rejonie walk w Republice Środkowoafrykańskiej przybyli w czwartek żołnierze sił pokojowych.

- W południe usłyszeliśmy dźwięk samochodów. Przyjechali kameruńscy żołnierze z MISC (Misji Wsparcia Sił Afrykańskich w Republice Środkowoafrykańskiej). Od razu wybuchła wielka radość – relacjonował kapucyn z Krakowa.

Konflikt w Republice Środkowoafrykańskiej wybuchł z nową siłą na początku roku, kiedy ze stolicy kraju Bangi wycofały się oddziały muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka. Uzbrojone grupy, złożone głównie z chrześcijan, zorganizowały się w bojówki o nazwie Anti-Balaka, co znaczy "przeciwko maczetom". W ostatnich tygodniach dziesiątki tysięcy muzułmanów w obawie przed zemstą opuściły kraj.

Polska misja położona jest przy granicy z Czadem, w sąsiedztwie jednego z obozów wycofujących się rebeliantów Seleki. Od trzech tygodni ojciec Pączka apelował o przysłanie wojsk, jednocześnie informując o masakrach dokonanych przez Selekę na kilkudziesięciu cywilach.

- Przyjechało około 20 żołnierzy, dwa wozy pancerne. Mówili tylko, żeby nie robić zdjęć. Zabrali z naszego miasta prawie wszystkich z Anti-Balaka i APDR (Ludowa Armia Odbudowy Demokracji). Wszyscy razem pojechali wraz z żołnierzami w stronę obozu Seleki. W naszej okolicy wszyscy się bardzo cieszą. To wielka radość i nadzieja na pokój w naszym rejonie - mówił o. Pączka.

- Przed chwilą dostałem informację, że w Bang, oddalonym o 7 km obozie rebeliantów z Seleki, trwa walka. Teraz musimy czekać. Zobaczymy, co wskórają, ponieważ ta Seleka była tam liczna, ok. 100 rebeliantów. Teraz czekamy na zainstalowanie w Bang Anti-Balaki. Właśnie uruchomiliśmy radio CB, komunikujemy się teraz z innymi placówkami misyjnymi. Wszyscy się o nas martwili - powiedział.

W Republice Środkowoafrykańskiej znajduje się obecnie ok. 1600 żołnierzy francuskich i ok. 5000 z państw afrykańskich. Skupiają się oni jednak na przywracaniu porządku w stolicy kraju i częściowo na północy. Do aktów przemocy dochodzi natomiast w odległych regionach.

Według ocen ONZ, aby skutecznie przywrócić spokój i porządek w Republice Środkowoafrykańskiej, trzeba tam wysłać co najmniej 10 tys. żołnierzy.

W Republice Środkowoafrykańskiej przebywa obecnie 37 polskich misjonarzy, w tym 13 zakonników, osiem sióstr zakonnych, 10 księży diecezjalnych i sześć osób świeckich.

Krajem kieruje obecnie jako tymczasowy prezydent Catherine Samba-Panza, chrześcijanka, była burmistrz Bangi.

...

To cieszy !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:17, 14 Lut 2014    Temat postu:

Francja wyśle więcej wojsk do Republiki Środkowoafrykańskiej

- Fran­cja wyśle do Re­pu­bli­ki Środ­ko­wo­afry­kań­skiej do­dat­ko­wych 400 żoł­nie­rzy, któ­rzy do­łą­czą do li­czą­ce­go już 1600 ko­man­do­sów fran­cu­skie­go kon­tyn­gen­tu w tym kraju - po­in­for­mo­wa­ły dziś służ­by pra­so­we pre­zy­den­ta Fran­cji Fran­co­is Hol­lan­de'a.

Fran­cja we­zwa­ła inne kraje do "oka­za­nia więk­szej so­li­dar­no­ści" w od­nie­sie­niu do Re­pu­bli­ki Środ­ko­wo­afry­kań­skiej, a także za­ape­lo­wa­ła do Rady Bez­pie­czeń­stwa ONZ, by przy­śpie­szy­ła wy­sła­nie do tego kraju sił po­ko­jo­wych.

Pałac Eli­zej­ski po­in­for­mo­wał o wzmoc­nie­niu fran­cu­skie­go kon­tyn­gen­tu w Re­pu­bli­ce Środ­ko­wo­afry­kań­skiej w dniu, w któ­rym ty­sią­ce mu­zuł­ma­nów w tym kraju pod­ję­ły próbę uciecz­ki ze sto­li­cy kraju, Bangi, gdzie nie­ustan­nie do­cho­dzi do aktów prze­mo­cy na tle wy­zna­nio­wym.

Walki w Re­pu­bli­ce Środ­ko­wo­afry­kań­skiej wy­bu­chły z nową siłą po wy­co­fa­niu się w stycz­niu z Bangi mu­zuł­mań­skich re­be­lian­tów z ko­ali­cji Se­le­ka. Re­be­lian­ci z Se­le­ki, bę­dą­cej luź­nym so­ju­szem prze­waż­nie mu­zuł­mań­skich mi­li­cji, do­pro­wa­dzi­li w marcu 2013 r. do oba­le­nia rządu Fran­co­is Bo­zi­ze­go, a ich przy­wód­ca Mi­chel Djo­to­dia ob­wo­łał się pre­zy­den­tem.

Chrze­ści­ja­nie skrzyk­nę­li się w zbroj­ne mi­li­cje i przy wspar­ciu daw­nych żoł­nie­rzy Bo­zi­ze­go ru­szy­li do kontr­ata­ku. W grud­niu w krwa­wej bi­twie o Bangi zgi­nę­ło pra­wie ty­siąc ludzi. W stycz­niu Djo­to­dia zo­stał zmu­szo­ny do ustą­pie­nia po fali kry­ty­ki w kraju i ze stro­ny spo­łecz­no­ści mię­dzy­na­ro­do­wej, która za­rzu­ca­ła mu, że nie zdo­łał za­po­biec pla­dze aktów prze­mo­cy.

Kra­jem kie­ru­je obec­nie jako tym­cza­so­wy pre­zy­dent Ca­the­ri­ne Sam­ba-Pan­za, chrze­ści­jan­ka, była bur­mistrz Bangi.

Obec­ność wojsk fran­cu­skich i sił po­ko­jo­wych z kra­jów afry­kań­skich nie do­pro­wa­dzi­ła do­tych­czas do po­pra­wy sy­tu­acji. W Re­pu­bli­ce Środ­ko­wo­afry­kań­skiej, byłej ko­lo­nii Fran­cji, znaj­du­je się teraz ok. 1600 żoł­nie­rzy fran­cu­skich i ok. 5000 z państw afry­kań­skich.

We­dług ocen ONZ, aby sku­tecz­nie przy­wró­cić spo­kój i po­rzą­dek w Re­pu­bli­ce Środ­ko­wo­afry­kań­skiej, trze­ba by wy­słać tam co naj­mniej 10 tys. żoł­nie­rzy.

>>>

Trzeba to jednak jakos rozwiazac a nie tylko dosylac .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:51, 25 Lut 2014    Temat postu:

MSZ: spotkanie zespołu ds. polskich misjonarzy w RŚA

Dzięki zwiększonej obecności sił międzynarodowych, także w pobliżu miejsc działania polskich misji, aktualnie nie ma bezpośredniego zagrożenia dla życia polskich misjonarzy - oświadczyło MSZ po spotkaniu zespołu roboczego ds. sytuacji misjonarzy w RŚA.

Resort spraw zagranicznych poinformował, że wtorkowe spotkanie było poświęcone aktualnej sytuacji bezpieczeństwa w Republice Środkowoafrykańskiej oraz przygotowaniom do misji pokojowej w RŚA pod auspicjami UE. To czwarte spotkanie zespołu; uczestniczyli w nim dyplomaci, przedstawiciele MON i duchowieństwa.

MSZ podkreśliło, że podczas spotkania omówiono sytuację bezpieczeństwa w RŚA ze szczególnym uwzględnieniem miejsc, gdzie przebywają polscy misjonarze.

"Z zadowoleniem odnotowano zwiększoną obecność sił międzynarodowych w RŚA, także w pobliżu miejsc działania polskich misji, która korzystnie wpływa na stabilizację sytuacji. Jest to m.in. wynik polskich zabiegów dyplomatycznych. Na chwilę obecną nie stwierdzono bezpośredniego zagrożenia życia polskich misjonarzy" - podkreślił resort spraw zagranicznych.

MSZ zaznaczyło jednocześnie, że podtrzymuje stanowczą rekomendację natychmiastowej ewakuacji polskich obywateli z RŚA ze względu na niestabilną i nieprzewidywalną sytuację w tym kraju. Resort spraw zagranicznych dodał, że przedstawiciele MON poinformowali o toczących się przygotowaniach do rozpoczęcia misji pokojowej w RŚA pod auspicjami Unii Europejskiej.

Zespół roboczy, zajmujący się sytuacją polskich misjonarzy w RŚA, został powołany w MSZ na początku lutego. W skład zespołu weszli przedstawiciele MSZ, duchownych i wojska.

Konflikt między chrześcijanami a muzułmanami w Republice Środkowoafrykańskiej przerodził się w pogromy religijne. W kraju tym przebywa ponad 30 misjonarzy z Polski.

W połowie lutego szefowie dyplomacji państw UE podjęli decyzję o ustanowieniu unijnej misji wojskowej w pogrążonej w chaosie Republice Środkowoafrykańskiej.

...

Trzeba byc czujnym .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133446
Przeczytał: 59 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:26, 26 Lut 2014    Temat postu:

RŚA: widmo kolejnych masakr

W Republice Środkowoafrykańskiej ponad 15 tysięcy zastraszonych ludzi, głównie muzułmanów, jest otoczonych przez uzbrojone bojówki. Według ONZ ryzyko ataków i kolejnych ofiar wśród ludności cywilnej jest ogromne.

Konflikt w Republice Środkowoafrykańskiej wybuchł z nową siłą na początku roku, kiedy ze stolicy kraju, Bangi, wycofały się oddziały muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka. W odwecie uzbrojone grupy, złożone głównie z chrześcijan, zorganizowały się w bojówki o nazwie Anti-Balaka, co znaczy "przeciwko maczetom".

Zdaniem rzecznika Urzędu Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) Adriana Edwardsa w 18 miejscach w kraju kilkanaście tysięcy ludzi jest narażonych na ataki. Zapewnienie im bezpieczeństwa jest natychmiastową potrzebą.

- Ofiarami przemocy są w kraju wszystkie społeczności; większość otoczonych i zastraszonych przez milicje Anti-Balaka to muzułmanie – mówił wczoraj Edwards na konferencji prasowej w Genewie.

W mieście Carnot w południowo-zachodniej części kraju ponad tysiąc muzułmanów ukryło się w katolickim kościele. Zdaniem księdza Justina Nary'ego sytuacja jest bardzo napięta. Mimo obecności w mieście wojsk francuskich i afrykańskich sił pokojowych Anti-Balaka zagroziła podpaleniem świątyni, jeśli muzułmanie nie opuszczą budynku.

Wielu z tych ludzi uciekło z położonej ok. 100 km od miasta wsi Guen, gdzie Anti-Balaka dokonała masakry na ponad 70 osobach.

- Kilkadziesiąt osób zmuszono do położenia się twarzą do ziemi, potem każdy z nich został zastrzelony – relacjonował agencji Associated Press Ibrahim Aboubakar, który podczas masakry stracił dwóch braci. Bojówki Anti-Balaki zamordowały ich po tym, kiedy usłyszały, że mówią po arabsku. Muzułmanie, którym nie udało się uciec z Guen kontrolowanego przez Anti-Balakę, przez telefon wzywali odziały afrykańskich sił pokojowych.

Kilka tygodni temu o pomoc sił pokojowych prosili polscy misjonarze znajdujący się przy granicy z Czadem. W oddalonej o 15 km od misji wsi Nzakoun w większości muzułmańska Seleka zamordowała 22 osoby. Apele o. Benedykta Pączki, który odmówił ewakuacji, zostały wysłuchane. Oddziały sił pokojowych wraz z bojówkami Anti-Balaki przepędziły Selekę. W okolicy polskiej misji mieszkało również kilka rodzin muzułmańskich, jednak wszyscy uciekli do Czadu.

Wczoraj rząd francuski postanowił przedłużyć misję wojskową w RŚA o kolejne cztery miesiące. Obecnie w kraju stacjonuje 2 tys. francuskich żołnierzy i 6 tys. żołnierzy sił pokojowych Unii Afrykańskiej.

Z bogatej w uran, złoto i diamenty byłej kolonii francuskiej, której powierzchnia jest większa niż Półwysep Iberyjski, ponad jedna czwarta z 4,6 mln mieszkańców uciekła ze swoich domów do sąsiedniego Kamerunu, Czadu i Demokratycznej Republiki Konga. Światowy Program Żywnościowy (WFP) ostrzegł we wtorek, że tak duży exodus ludności może spowodować kryzys w całym regionie.

...

Koszmat trwa . Kiedy powstana dwa panstwa ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy