Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Czyby byl to juz pierwszy krok Kaczynskich w kierunku rzadow

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JerzyS




Dołączył: 18 Sie 2007
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:43, 31 Sie 2007    Temat postu: Czyby byl to juz pierwszy krok Kaczynskich w kierunku rzadow

Znalezione

Czyby byl to juz pierwszy krok Kaczynskich w kierunku rzadow kanclerskich


"Hrabia Adam Ronikier napisal:


"Opierając się na najlepszych wzorach czerpanych z historii Polski, narzucać się musi dla nas na dobę powojenną forma rządów kanclerskich.

Kanclerz w Polsce to urząd, który miał swą wielką tradycję i z chlubą dla Polski, z rozgłosem przekraczającym daleko jej granice piastowany był przez mężów stanu tej miary, co Jan Zamojski, którzy rządzili rozumnie i sprawiedliwie.

Zamoyski rozumiał, że zadaniem jego jako kanclerza jest bronić granic Polski i że dla ułatwienia tej obrony niezbędny jest ład wewnętrzny oparty na praworządności — w tym celu łączył w swej osobie jakby symbolicznie obowiązki ministra spraw zagranicznych, broniącego granic Rzeczypospolitej, z pieczęcią sprawiedliwości, jako gwarancją panującej w niej praworządności.
Wznowiony więc urząd kanclerza winien oprócz kierownictwa rządu łączyć także dziedziny spraw zagranicznych i sprawiedliwości, jak to było za czasów dawnych. Stojąc na straży wielkości Polski i panowania w Niej praw rozumnych, kanclerz mieć winien przy swoim boku dwóch podkanclerzych, jednego do spraw społecznych, drugiego zaś do spraw gospodarczych.
Podkanclerzy do spraw społecznych miałby sobie powierzoną rzecz ogromnej wagi, bo wychowanie duszy narodu i jego charakteru — dla tego celu stałby on na czele Rady Społecznej, w skład której wchodziliby wybrani przez Głowę Państwa najlepsi ludzie w narodzie, poza nią kierowałby on dwoma podsekretariatami stanu do spraw oświaty i opieki społecznej. Do czasu utworzenia izb prawodawczych Rada Społeczna pełniłaby zastępczo funkcje z nimi związane, do niej też kierowaną by była wszelka w kraju inicjatywa, która pielęgnowaną i skutecznie wprowadzaną w życie być winna. Podkanclerzy do spraw gospodarczych byłby kimś w rodzaju dyktatora gospodarczego, kojarzącego poczynania w tej dziedzinie, miałby on pod sobą aż pięciu podsekretarzy stanu: do spraw finansów, budżetu, rolnictwa, przemysłu i handlu i komunikacji, i czuwałby nad tym, by jednolitość i sprężystość w działaniu była zapewnioną. Poza tymi trzema byliby jeszcze dwaj ministrzy:
minister wojny i minister porządku społecznego, ten ostatni miałby pod sobą zadania przede wszystkim policyjne do wykonania.


Tak więc w kanclerskim rządzie przewidywaliśmy pięciu ministrów odpowiedzialnych przed kanclerzem — tych pięciu ludzi, którzy zadania swe by zrozumieli i wykonaniu ich całych siebie by oddali, musi się w Polsce znaleźć niewątpliwie, ożywiać ich musi przede wszystkim rozumny zapał w kierunku urzeczywistnienia idei Polski, bez której nie jest Ona do pomyślenia, a brak której postawił ją na krawędzi przepaści. Przytoczyłem przykład Poincarego, który w momencie największych swych powodzeń, zapytany o tworzony przez siebie gabinet i jego nieliczny bardzo skład, odpowiedział:


„Mój wielki gabinet składa się z małej liczby ministrów".


Wszystko powyższe było tematem narad odbytych w roku 1938 w Morges u
Paderewskiego* — oprócz mnie brali w nich udział generał Sikorski i premier Witos — narady te prowadzone pod znakiem zbliżającej się wojny i przesiąknięte co do jej rezultatów dla Polski wielkim pesymizmem, dążyły przede wszystkim do skrystalizowania idei Polski i programu działań potrzebnych dla jej urzeczywistnienia. Program przedstawiony w grudniu 1942 r. prezydentowi Rooseveltowi przez generała Sikorskiego nie był innym jak ten, który powyżej został nakreślonym — zyskał on pełną aprobatę prezydenta USA, który wykonanie jego na terenie środkowej Europy powierzył naszemu generałowi.
To, co powyżej ująłem w pewne punkty, nie jest niczym innym jak platformą, na której winni się spotkać wszyscy szczerze swą Ojczyznę miłujący Polacy, niezależnie od ich przynależności partyjnej.
W tym wielkim momencie dziejowym, który przeżywamy, momencie, w którym się decyduje dla Polski, czy ma istnieć, musimy wszyscy podać sobie ręce do zgodnej pracy i pracę tę prowadzić w imię tego wszystkiego, co nas łączy, zapominając, daj Boże, na czas najbliższy przynajmniej o tym, co nas dzieli.
W warunkach, w których się znajdujemy, może zwyciężyć tylko ten, kto potrafi być silny duchem, a to tym bardziej, że mamy do czynienia z wrogiem, który coraz mniej ma w sobie ducha i liczy tylko na swą zorganizowaną siłę, co musi być znakiem bliskiego upadku. Przytoczyłem w tym miejscu charakterystyczne bardzo słowa wielkiego niemieckiego myśliciela drą Fryderyka Nau-manna, autora książki pod tytułem Mittel-Europa, który wypo¬wiedział je do mnie na obiedzie pożegnalnym, który dałem w Berlinie dla gabinetu księcia Maksa Badeńskiego. Z osób nie wchodzących do składu tego gabinetu byli tylko posłowie do parlamentu dr Naumann i Erzberger.


W mowie przepięknej wygłoszonej na tym obiedzie pod mym adresem Naumann na końcu swego przemówienia chciał dać odpowiedź na postawione mu w swoim czasie przeze mnie pytanie, dlaczego Niemcy Bismarcka nie mogą się porozumieć z Polakami, gdy Niemcy z czasów Goethego i Schillera razem z nimi na ulicach Berlina śpiewali: „Jeszcze Polska nie zginęła".

W odpowiedzi na to pytanie powiedział wówczas dr Naumann dosłownie:




„Bismarck był wielką indywidualnością
— stać go było na to, by narodowi niemieckiemu i sobie zafundować pancerz, niestety, pozostał pancerz, a zabrakło duszy".


Twierdziłem chyba nie bez słuszności wówczas w Wilkowicach, że Niemcom na
to, by zwyciężyli brakuje duszy — widzi się to we wszystkim, co czynią.
Bowiem wszystko to cechuje dziwna jakaś krótkowzroczność i, jakem to
podkreślał, dyskontowanie wszędzie i na każdym kroku zwycięstwa jeszcze w
tej wojnie ostatecznie nie osiągniętego.
Zakończyłem wówczas me przemówienie apelem, byśmy my, Polacy, nie pozwolili,
by dwa powiedzenia dwóch wielkich ludzi, co do Polski, miały w tym momencie
się sprawdzić —jedno dotyczące Talleyranda, drugie Fryderyka Wielkiego. Ten
ostatni powiedział do margrabiego Lucchesini swego posła wysyłanego do
Polski, gdy ten go zapytał, jak postępować z Polakami, że jest to bardzo
przez samych Polaków ułatwionym, bo



„Polacy zawsze czynią pierwej krok drugi, a potem pierwszy".



Smutniejsze jest jeszcze powiedzenie Talleyranda w odpowiedzi na zwrócenie
się do niego ks. Adama Czartoryskiego na kongresie wiedeńskim w roku 1815-ym
z prośbą o pomoc dla przeprowadzenia myśli zjednoczenia Polaków pod berłem
Aleksandra I-go.



Odpowiedział on tymi słowy:



„Odmówić muszę, mój Książę, bowiem Polacy noszą zarodek samobójstwa w
sobie!"




Gdym te słowa mówił wówczas w Wilkowicach, przekonany byłem święcie o tym,
że nieszczęście, które na nas, Polaków, spadło, wystarczyć chyba winno
znakomicie, by nas od wad naszych narodowych w wielkiej mierze uleczyć —
wierzyłem w to niezłomnie, wierzyłem też w siłę patryjotyzmu polskiego,
który wykrzesać musi ze siebie z jednej strony ofiarność, z drugiej zaś
potrzebne bohaterstwo i siłę wytrwania, by nieszczęście przetrwawszy,
podnieść się odrodzeni duchem i zdyscyplinowani moralnie.
Wiarę tę moją widocznie jakoś umiałem innym zaszczepić, bo z nią w sercu
dyskutowaliśmy wówczas do późnej nocy nad tym wszystkim, co czynić należy,
by kraj i substancję narodu naszego ratować, zgadzając się wszyscy
jednomyślnie z założeniami moimi. Z Rady Głównej pragnęliśmy stworzyć jakby
wał ochronny chrześcijańsko-społeczny przeciwko tym wszystkim, którzy by czy
to na drodze demagogii, czy też innej, sprawie polskiej racji stanu nie
chcieli służyć i jej siły swe całe oddać.
Wyjechałem podniesiony na duchu i przekonany, że weszło się na jedyną drogę
właściwą postępowania w obronie dobrej i pięknej sprawy."

_______________________________________________
WIEC mailing list
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:53, 31 Sie 2007    Temat postu:

Dziekuje za ten tekst.Jak juz mowilem odwolywanie sie do historii jest zawsze pouczajace.
Natomiast jesli chodzi o cechy narodowe to trzeb a uwazac aby nie przypisywac narodom chwilowych nastrojow...
Np. bezsensonie przypisywano polakom klotliwosc na emigracji...
Tmczasem okazuje sie ze wszelkie emigracje sa klotliwe a tzw. Wielka Emigraca stworzyla mnostwo sensonych rzeczy tak samo po II wojnie tak wiec okazuje sie ze akurat te z Polski sa malo klotliwe...
Co do Niemcow to fakt z tym ze nie sadze aby oni swoja topornosc i brak duszy akurat wzieli od Bismarck a bo nigdy nie wykazywali duzej subtelnosci ...
Zreszta Bismarck byl tylko jakims tam rybikiem realizujaym pruska tradycje do ktorej filozofie tworzyl taki np. Hegel.
Tak wiec to dluzszy proces.Bismarck byl raczej prymitywnym walcem ktory sprasowal Niemcy wg.Pruskiego wzoru w tym i Sasow ktorzy WRECZ BYLI PRZECIW TEMU!!!I Bawarczykow i innych...
To byl gwalt na narodzie a pozniej gwalcili innych jak to sie zdarza zgwalconym...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy