Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Bruksela przyznaje - długi to wina naszej polityki !

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:58, 02 Sie 2011    Temat postu: Bruksela przyznaje - długi to wina naszej polityki !

Bruksela przyznaje ze dlugi to jej wina:

Projekt "przywilejów" dla najbardziej dotkniętych kryzysem krajów

W celu ułatwienia absorpcji unijnych funduszy Komisja Europejska chce, by Grecja i pięć innych najbardziej dotkniętych kryzysem krajów dokładało mniej niż dotychczas (nawet tylko 5 proc.) własnego wkładu do inwestycji realizowanych z budżetu UE. "Ta propozycja jest swego rodzaju planem Marshalla dla uzdrowienia gospodarczego" – wyjaśnił w komunikacie prasowym przewodniczący KE Jose Barroso. Komisja jest zdania, że świeże unijne środki wpompowane w gospodarki państw odegrają ważną rolę dla wzrostu i konkurencyjności. Chodzi o 2,8 mld euro, w tym prawie 900 mln euro dla samej Grecji.

Dotyczy to pięciu państw, oprócz Grecji, które korzystały w ostatnim czasie z mechanizmów pomocy finansowej. Są to Irlandia i Portugalia, które korzystały z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacji Finansowej strefy euro, oraz trzy kraje, które otrzymały pomoc w ramach unijnego programu równowagi finansowej dla państw spoza strefy euro: Rumunia, Łotwa i Węgry.

- To propozycja neutralna budżetowo. Kwoty przyznane na poszczególne kraje w budżecie 2007-13 nie zmienią się. Tylko wymóg krajowego wkładu będzie mniejszy – ogłosił dziś komisarz ds. polityki regionalnej Austriak Johannes Hahn.

- Nie możemy żądać od tych państw cięć w budżetach i jednocześnie wymagać od nich wciąż tego samego wkładu do dofinansowania projektów – wyjaśnił Hahn. Jego zdaniem, zmniejszenie wkładu narodowego pozwoli na realizację tych projektów, które z braku wystarczających środków krajowych znajdowały się w stanie tzw. uśpienia i miały marne szanse na realizację.

Propozycja KE zakłada, że dla tych sześciu państw wkład unijny w realizację projektów z funduszu spójności, rozwoju regionalnego, rozwoju obszarów wiejskich oraz z funduszu na rybołówstwo wzrośnie do maksymalnie 95 proc. (obecnie wynosi on około 70-85 proc.).

KE liczy, że jej propozycja – po akceptacji przez Parlament Europejski i Radę UE - wejdzie w życie pod koniec roku. To uprzywilejowane traktowanie ma być tylko czasowe – do zakończenia otrzymywania przez dany kraj pomocy w ramach programów wsparcia finansowego.

>>>>>>

Jak widzimy cwaniactwo UE doprowadzilo ja do szybszej zguby... Towarzysze wymyslili jak ,,podwoic'' ilosc obiektow z napisem ,, sdiełano przy pomocy komisji jewropejskiej''... Zadac 50 % wkladu ,,wlasnego'' w ten sposob bedzie 2 razy wiecej obiektow z tablicami UE ! Genialne ? Jak widac ! Dawcy euro-srodkow brali kredyty w bankach i dawali UE i rosl ich dlug nastepnie biorcy aby nie ,,stracic funduszy z UE'' brali drugie tyle kredytu aby pokryc 50 %... W ten sposob Grecja ma 160 % dlugu do PKB :O)))
Teraz Bruksela chce aby tylko 5 % dokladali bo jakby dalej tak szli to wkrotce bedzie 260 % :O)))
Oto sa genialne euro-mechanizmy... Ja bym takich nie wymyslil :O)))
W sumie dobrze ze sa euro-towarzysze ! Nikt by tka zachodu nie zniszczyl jak oni :O)))

A my czekamy az UE doprowadzi nas do stanu Grecji to wtedy tez nam obniza do 5 % na razie ,,ten kraj'' ma sie zadluzac az padnie !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:41, 05 Sie 2011    Temat postu:

,,Polscy'' urzędnicy Komisji Europejskiej wracają do szkoły

"Z powrotem do szkoły" - taką nazwę nosi program dla urzędników KE, którzy chcą odwiedzić swoje liceum lub technikum, by spotkać się z uczniami i przybliżyć im Unię Europejską. W Polsce akcja odbędzie się w dniach 3-10 listopada. Program rozpoczęto z inicjatywy Niemiec w 2007 roku, czyli za niemieckiej prezydencji w UE. "Ponieważ cieszył się dużym powodzeniem, KE postanowiła go utrzymać. Chodzi nie tylko o przybliżenie uczniom Unii Europejskiej, ale też o to, by swoją obecnością pokazać, że praca w UE jest osiągalna dla każdego" - powiedział rzecznik prasowy KE Cezary Lewanowicz, który sam też wystąpił o udział w programie. Dotychczas zgłosiło się około 200 Polaków.

W Polsce akcja odbędzie się w dniach 3-10 listopada, głównie w szkołach średnich, ale mogą zdarzyć się też wizyty w podstawówkach. Osoby, które się zgłoszą i zostaną zakwalifikowane, odbędą wcześniej szkolenie: nie wszyscy bowiem występują publicznie lub na bieżąco zajmują się przeglądem aktualnych wydarzeń w UE.

Program koncentruje się na kraju sprawującym rotacyjną prezydencję, ale nie jest zamknięty dla osób z innych państw. W 2010 roku unijni urzędnicy odwiedzili ponad tysiąc szkół w Niemczech, Austrii, Hiszpanii, Czechach, na Malcie, w Estonii, Irlandii, Belgii, na Węgrzech, w Holandii i Luksemburgu. Jest otwarty dla pracowników wszystkich szczebli, począwszy od komisarzy (swoje szkoły odwiedzili już m.in. luksemburska komisarz Viviane Reding w 2010 roku oraz bułgarska Kristalina Georgiewa w 2011 roku) po zwykłych urzędników.

W 2011 roku budżet programu wynosi około 100 tys. euro - przede wszystkim na dofinansowanie biletów.

>>>>>

Tak zabawiaja sie urzedasi za pozyczone pieniadze... A kraje euro gina bo musza splacac te kredyty...
Oto UE ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:04, 19 Lut 2012    Temat postu:

Miasta sprzedają spółki

Aby inwestować w infrastrukturę i korzystać z unijnych dotacji, gminy prywatyzują firmy komunalne - informuje "Rzeczpospolita".

Zadłużenie polskich miast jest tak wysokie, że cześć z nich nie jest już w stanie zaciągać nowych zobowiązań, z których finansowane byłyby inwestycje infrastrukturalne. Dla wielu gmin jedynym sposobem na pozyskanie środków staje się prywatyzacja spółek komunalnych. Uzyskane w tej sposób pieniądze będą kierowane bezpośrednio na inwestycje lub mają stanowić wkład własny do przedsięwzięć współfinansowanych przez Unię Europejską.

W Łodzi jeszcze w tym roku pod młotek pójdą Zakład Wodociągów i Kanalizacji, Zakład Drogownictwa i Inżynierii oraz udziały miasta w kilku mniejszych spółkach. Dochody z prywatyzacji mają być przeznaczone na sfinansowanie remontów dróg i torów tramwajowych. Jednak najambitniejszy plan w tym roku ma Warszawa - zamierza sprzedać przynajmniej siedem spółek z 24, jakie posiada. Ma to przynieść miastu 45 mln zł.

- Kryzys zmusza samorządy do takich decyzji, bo coraz więcej z nich balansuje na granicy bezpiecznego poziomu zadłużenia. Ale też nie ma powodu, by gminy wiosłowały, wystarczy, że będą sterować, czyli wyznaczą kierunek, a stery oddadzą w ręce prywatne - komentuje Leszek Jażdżewski, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego.

Trudna sytuacja finansowa gmin paradoksalnie może wpłynąć na ich uzdrowienie. - Dochody z prywatyzacji to nie jest jeden zysk, sprzedając je, zmniejszymy też etatyzm i peronizm. Niestety, to norma we wszystkich samorządowych firmach - mówi wiceprezydent Łodzi Marek Cieślak. Przykład kupienia łódzkiej elektrociepłowni przez Dalkia SA pokazuje, że prywatny właściciel nie oznacza drastycznego wzrostu cen usług czy kadrowej rewolucji.

>>>>

Miasta wyprzedaja spolki a te spolki w rekach prywaciarzy przywalaja dopiero oplaty !!! I ludzie musza placic . No ale trzeba miec srodki na euro-projekty typu orliki za ktore potem tez trzeba placic aby je utrzymac . Cala masa euro-korzysci !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:36, 31 Sty 2013    Temat postu:

Samorządom przepadną dotacje

Samorządom przepadną dotacje. Od przyszłego roku jedynie co dziewiąta jednostka sięgnie po unijne wsparcie. Reszta będzie mieć związane ręce - pisze "Puls Biznesu".

Stanie się tak przez limity zadłużenia. Na lokalne władze nałożył je rząd. Wiele samorządów zaciągnęło już tak wysokie zobowiązania, że zgodnie z obowiązującym prawem nie będą mogły dalej się zadłużać. Bez tego jednostki samorządowe nie dadzą rady zdobyć wkładu własnego, potrzebnego do uzyskania dotacji.

Problem ma masową skalę - czytamy w gazecie. Według badania Michała Bitnera z Uniwersytetu Warszawskiego, w ciągu najbliższych 7 lat jedynie 300 na 2800 obecnych w Polsce samorządów da radę utrzymać nakłady inwestycyjne na obecnym poziomie. Rozwiązaniem mogłoby być złagodzenie wskaźnika zadłużenia. Stanisława Kozłowska, skarbnik Białegostoku, przekonuje, że sposób liczenia długu jest zbyt restrykcyjny. Dodaje, że od dawna samorządowcy postulują zmianę sposobu jego naliczania.

Więcej w "Pulsie Biznesu".

....

Eurodotacje doprowadzily samorzady do katastrofy zadłużeniowej . Jak w Grecji . Ten sam system te same efekty ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:59, 27 Lut 2013    Temat postu:

Fikcyjne doradztwo opłacane przez UE

Firmy doradcze wymyśliły mechanizm, dzięki któremu Polsce nie przepadną unijne pieniądze na usługi oferowane rolnikom, pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Przy okazji zwraca uwagę, że to metoda na granicy legalności.

Na czym to polega? - Otóż doradca rolniczy może zarobić na usługach świadczonych jednej osobie maksymalnie 6 tys. zł. Żeby otrzymać tę kwotę, musi znaleźć gospodarza, który z własnej kieszeni wyłoży ok. 2,5 tys. zł.

Rolnicy przyzwyczajeni do bezpłatnego doradztwa nie palą się do wydawania pieniędzy. Firmy doradcze wpadły więc na pomysł, że podzielą się z chłopami pieniędzmi za zrealizowane usługi.

Mechanizm jest prosty. Firma dogaduje się z rolnikiem np. na ocenę zgodności jego gospodarstwa z wymogami UE. Wystawia mu rachunki i faktury. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa refunduje 80 proc. kosztów. Doradca dzieli się tą kwotą z rolnikiem, zwracając mu jego wkład własny.

...

Takie numery odchodza . A media bredza wam jakie to korzysci z UE .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:25, 21 Maj 2013    Temat postu:

Samorządy wyruszają na poszukiwanie 60 miliardów złotych

By wykorzystać unijne środki z nowej perspektywy finansowej, samorządowcy muszą znaleźć pieniądze, które wystarczyłyby na budowę 1500 kilometrów autostrad - czytamy w "Pulsie Biznesu".

Gazeta wyjaśnia, że na zlecenie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego zespół naukowców policzył, ile pieniędzy potrzebuje sektor publiczny na wkład własny do unijnych środków.

Przyjęto założenie, że Bruksela przeznaczy dla tej grupy beneficjentów niemal 195 miliardów złotych. Większość tej kwoty - ponad 107 miliardów - przypadnie na samorządy. "Puls Biznesu" zauważa, że lokalni włodarze muszą teraz wymyślić, jak znaleźć ponad 60 miliardów złotych na wkład własny.

Kwota jest gigantyczna - czytamy w gazecie. Za te pieniądze można wybudować 31 stadionów narodowych, 1500 kilometrów autostrad albo 133 lotniska w Modlinie.

....

Ale beda dlugi jak pozycza ! Druga Grecja . Tak UE niszczy .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:36, 17 Sie 2013    Temat postu:

Nowe obiekty, do których trzeba dopłacać


Stadion Wisły, Centrum Kongresowe i hala w Czyżynach to przedsięwzięcia za ok. 1 mld 220 mln zł, które na lata obciążyły budżet Krakowa - informuje “Dziennik Polski".

Nie chodzi jednak tylko o wydatki na budowę. Kosztowne będzie też utrzymanie tych obiektów. W sumie rocznie trzeba mieć na to ok. 25 mln zł. Miasto szuka rozwiązań, aby nie były skarbonkami, ale na razie brakuje konkretów.

Stadion Wisły powstał za 540 mln zł, ale wciąż liczone są koszty i może okazać się, że jest jeszcze droższy. Cena powstającej hali widowiskowo-sportowej w Czyżynach też rośnie i obecnie szacowana jest na 325 mln zł. W budowie jest też Centrum Kongresowe za 355 mln zł (dotacja z Unii Europejskiej wyniosła prawie 83 mln zł).

Roczny koszt funkcjonowania Centrum Kongresowego to ok. 10 mln zł, hali - ok. 8 mln zł, a stadionu - ok. 7 mln zł. W sumie ok. 25 mln zł. Budowę stadionu zakończono, centrum i hala zostaną oddane do użytku w przyszłym roku. W przypadku każdej z tych inwestycji władze miasta nie mają planów, zapewniających utrzymanie obiektów bez dopłaty z gminnej kasy. Do tej pory nie ma też pełnych harmonogramów wykorzystania obiektów, tak, aby przynosiły dochody.

Zdaniem prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego, takiego zagrożenia nie ma.

...

To tylko czesc wspolfinansowanych rzekomo przez UE a faktycznie przez platnikow zachodnich obiektow ktore generuja dlugi . Tak nastepuje upadek krajow UE . I po co barany byliscie za ?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:43, 17 Sie 2013    Temat postu:

Wstrząsający apel matki: dopalacze to śmierć. Moje dziecko zginęło przez to świństwo

Dopalacze to śmierć. Moje dziecko zginęło przez to świństwo – ociera łzy Stanisława Pierzchalska (57 l.) z Gliwic. Jej 16–letni syn wypadł z okna po tym jak wraz z kolegami zakupił halucynogenny susz w jednym z legalnie działających sklepów. Śledztwo prowadzi prokuratura w Gliwicach.

Z tego co już udało się ustalić śledczym 16–letni Damian wpadł rano do kolegi. To u niego zapalili dopalacze. Kupili je dzień wcześniej za 30 zł. Susz zapakowany w czarną folię nosił nazwę: „Rozpałka do pieca w kolorze bordo”.

Tylko wtajemniczeni wiedzą, że tak naprawdę pod tą nazwą kryje się groźny narkotyk, który sprzedawany jest w wielu polskich sklepach z upominkami! Zażycie pół grama tego suszu może powodować halucynacje, ponieważ zawiera on substancje psychoaktywne, silnie odurzające tzw. UR 144.

– Z zeznań chłopców wynikało, że Damian na skutek zażycia tej substancji dostał halucynacji i wypadł z okna. Zmarł w wyniku urazu wielonarządowego – mówi nam Małgorzata Gołąbek z Prokuratury Gliwice-Wschód, gdzie prowadzone jest śledztwo. – Czekamy na badania toksykologiczne ofiary, jednak mamy już wyniki badań jednego z żyjących chłopców. W jego krwi stężenie substancji psychoaktywnej (UR 144) wynosiło aż 5,6 miligrama – dodaje. Matka nie wierzy, że jej syn sam wypadł przez tak wąskie okienko. Domyśla się, że naćpani młodzieńcy zaczęli się szarpać.

– Sąsiedzi słyszeli krzyki w mieszkaniu, a potem jeden z tych chłopaków wybiegł na podwórko, gdzie bezwładnie leżał mój syn i mówił „o Jezu, nie chciałem”. Na pogrzebie jeden z nich podszedł do mnie i powiedział „przepraszam” – mówi ze łzami w oczach matka Damiana – Niech tragedia mojego dziecka będzie przestrogą dla tych ludzi, którzy sprzedają tę śmierć – dodaje matka.

Jak na razie sklep, który sprzedał „rozpałkę do pieca” jest otwarty. Policja i sanepid wzięli pod lupę sprzedawany w nim towar.

....

Odlecial ... Uwolnil konopie ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:27, 25 Paź 2013    Temat postu:

Lotniskowy niewypał

Reuters

Zbudowane w Polsce w ostatnich latach lotniska są nierentowne. Z roku na rok coraz bardziej pogłębiają budżetowe deficyty miast, na obrzeżach których powstały. Samorządy nie wyciągnęły wniosków z hiszpańskiej lekcji pokory, gdzie wiele wybudowanych lotnisk świeci dzisiaj pustkami. Sprawa budowy kolejnych krajowych portów lotniczych niepokoi już nawet Komisję Europejską, która uważa, że polskie samorządy marnotrawią unijne fundusze, prowadząc bezmyślną politykę inwestycyjną.

Od kilku lat budujemy w Polsce lotniska. Dzisiaj jest ambicją wszystkich polskich miast mieć własne lotnisko - o ile do tej pory nie zdołały go jeszcze zbudować. Lotnisko to dzisiaj żelazny element wyborczego programu wszystkich partii politycznych, w ich regionalnych wymiarach. Lokalni politycy samorządowi prześcigają się w obietnicach budowy lotnisk, nie zwracając kompletnie uwagi na ekonomiczne kalkulacje. A te mówią jasno, że aby były one w przyszłości w stanie na siebie zarobić, muszą obsłużyć przynajmniej milion pasażerów. Już dzisiaj eksperci ostrzegają, że polskie lotniska będą musiały dramatycznie walczyć o przetrwanie i tylko niewielka część z nich będzie miała szansę na finansowe zbilansowanie.

Boom trwa w najlepsze

Nikt nie przywiązuje uwagi do tego, że tam, gdzie lotniska już zostały wybudowane, nie osiągnięto zakładanego pułapu obsługi pasażerów i miejskie budżety już teraz muszą dopłacać do nich od kilku do kilkunastu milionów złotych, zwiększając tym samym swój deficyt. A ten nierzadko przekracza już ustawowy poziom 60 proc. rocznych przychodów. Nikt również nie zwraca uwagi na to, że bilety samolotowe, nawet na tanie linie lotnicze, są nadal bardzo drogie dla Polaków, a zdecydowana większość rodaków woli podróżować po kraju pociągiem lub autobusem. Boom lotniskowy w Polsce trwa w najlepsze. Samorządy nadal chcą wydawać ogromne środki z unijnych funduszy, aby budować kolejne lotniska. Poniekąd jest w tym zakresie zażarta rywalizacja między nimi - wszyscy coraz bardziej spieszą się, aby zacząć budowę swojego wymarzonego portu. Jak na razie pomysłu budowy lotniska nie zgłosiły tylko władze najbardziej odległych Ustrzyk Dolnych w Bieszczadach. Ale kto wie, co się wydarzy w najbliższych kilkunastu miesiącach. Wszak nowe wybory samorządowe będą miały miejsce już w 2015 r., a lotnisko w programie wyborczym z pewnością mogłoby zrobić wrażenie na miejscowych głosujących.

Lotniskowa sieć w Polsce

W Polsce jest obecnie 13 portów lotniczych wykorzystywanych dla ruchu pasażerskiego. Wiele z nich istniało już wcześniej, a w ostatnich latach, korzystając z unijnych środków, rozpoczęto jedynie ich modernizację. Tak było między innymi w przypadku lotniska w Gdańsku, gdzie za 400 milionów złotych powstał nowy terminal, droga kołowania i płyty postojowe. Podwojono możliwości jego wydolności z 2,5 do 5 milionów pasażerów rocznie. Ale to jeszcze nie koniec rozbudowy portu gdańskiego. W najbliższych latach powstanie tam terminal, który będzie mógł obsługiwać aż 7,5 miliona pasażerów rocznie. Na realizację wielkich planów rozbudowy gdańskiego lotniska z zazdrością patrzyły władze pobliskiej Gdyni, które rozpoczęły budowę własnego lotniska (Gdynia - Kosakowo). Na inwestycję Gdynia przeznaczyła 91 mln złotych. Port zamierza docelowo obsługiwać pół miliona pasażerów rocznie. Jednak już dzisiaj wiadomo, że w sytuacji modernizacji gdańskiego lotniska i jego bliskości szansa na zwiększanie liczby obsługiwanych pasażerów w Gdyni będzie znikoma. Takie wnioski zawarł m.in. w swoim raporcie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta (UOKiK). Wątpliwości co do zasadności budowy lotniska w Gdyni ma również Komisja Europejska, która zamierza skontrolować inwestycję. Jeśli okaże się, że inwestycja jest zła, to Gdynia będzie musiała zwrócić otrzymane środki unijne..

Hiszpańska lekcja pokory

Boom lotniskowy, podobny do tego, jaki obserwujemy dzisiaj w Polsce, kilka lat temu miał miejsce w Hiszpanii - kraju o znacznie większych walorach turystycznych niż Polska. Tam ze środków unijnych wybudowano 47 lotnisk. 30 z nich zostanie zamkniętych w najbliższym czasie. Niektóre z nowo wybudowanych hiszpańskich lotnisk od lat nie obsługują ruchu regularnego, chociaż posiadają pełną obsadę kadrową. W trzech portach na cztery skrócony zostanie czas pracy. Najbardziej jaskrawym przykładem złych inwestycji lotniskowych Hiszpanów było lotnisko w Ciudad Real. Pomysł budowy tego portu pojawił w głowach hiszpańskich samorządowców jeszcze w latach 90., kiedy Hiszpania przeżywała okres dynamicznego rozwoju. Wówczas każdy region chciał, za wszelka cenę, przyciągnąć do siebie turystów i inwestorów. Początkowo lotnisko miało być prywatną inwestycją, ale szybko w projekt weszły lokalne władze samorządowe. Port został ostatecznie otwarty w 2009 r., a więc już w momencie głębokiego kryzysu w kraju. Uruchomione lotnisko już po kilku miesiącach zaczęło mieć poważne problemy. Większościowy udziałowiec, którym był bank Caja Castilla La Mancha - zbankrutował. Zdążył jednak wypłacić milionowe odprawy swoim dyrektorom. Lotnisko coraz bardziej cierpiało na brak pasażerów, głównie dlatego, że przewoźnicy nie chcieli latać do niespełna 75-tysięcznej hiszpańskiej miejscowości. W pierwotnym założeniu hiszpański port miał obsługiwać dziesięć milionów pasażerów rocznie, jednak rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te założenia. W 2010 r. Ciudad Real obsłużył zaledwie 31 tysięcy pasażerów. Oddalone od Madrytu i wybrzeża Andaluzji zaledwie o godzinę jazdy pociągiem Ciudad Real okazało się prawdziwym inwestycyjnym niewypałem. W 2012 r., po trzech latach funkcjonowania, lotnisko zostało zamknięte. Znikome są perspektywy, że znajdzie się inwestor, który zainwestuje sto milionów euro na zakup portu i ponad pięćset milionów euro na spłatę jego obecnego zadłużenia. A to nie jedyne hiszpańskie lotnisko wybudowane w ostatnich latach, które znalazło się dzisiaj w takiej sytuacji.

Mądrość będzie kosztować polskie samorządy

Czy na bazie takich przykładów polscy samorządowcy nie mogli wyciągnąć odpowiednich wniosków i porzucić swoje marzenia o lotniskach, które - jak pokazuje rzeczywistość - są kosztowne i rzadko kiedy przynoszą zyski? Czy nie mogli pomyśleć o tym, jak efektywniej wykorzystać unijne środki, rozwijając infrastrukturę drogową i kolejową, dającą znacznie większe szanse na jej efektywność w przyszłości? Niestety, tak się nie stało. To kwestia zaledwie najbliższych dwóch-trzech lat, gdy lotniskowe inwestycje zaczną się odbijać czkawką polskim samorządom. Cóż… Mądrość zawsze kosztuje najwięcej.

Droga do upadku…

W ubiegłym roku otwarte zostały także dwa inne porty: lotnisko w Modlinie oraz Port Lotniczy Lublin-Świdnik. Lotnisko w Modlinie przez kilka miesięcy pozostawało bez ruchu z powodu awarii pasa startowego. Pomimo że zostało ponownie uruchomione, wciąż nie funkcjonuje tak, jak planowano. Już dzisiaj wiadomo, że niezbędna będzie jego restrukturyzacja. Wiadomo również, że dyrekcja lotniska postanowiła zwolnić co najmniej 10 proc. załogi, aby chociaż trochę zmniejszyć koszty funkcjonowania lotniska. Marne perspektywy są również przed lotniskiem Lublin - Świdnik, które, jak planowano, miało w 2013 r. przyjąć 300 tysięcy pasażerów. Już teraz wiadomo, że to się nie uda i liczbę planowanych pasażerów obniżono do pułapu 200 tysięcy. Do działalności lotniska Lublin dołoży w tym roku aż pięć milionów złotych. W Zielonej Górze port lotniczy pochłania jeszcze więcej pieniędzy. Miasto za to, aby latały z niego samoloty do Warszawy płaci siedem milionów złotych rocznie. Poważne problemy ma również gruntownie modernizowane lotnisko w Łodzi. Całkowity koszt modernizacji, jaki zaplanowano na lata 2011-2028 to suma ponad 300 mln złotych. Do tej pory wydano już 176 mln złotych, które pochłonęła budowa nowego terminala dla pasażerów. W 2012 r. łódzkie lotnisko odnotowało stratę ponad 37 mln zł. W 2011 r. port również był na minusie. Tylko w tym roku Łódź ze swojego budżetu musi wyasygnować ok. 19 mln zł z tytułu strat za rok 2012. Ale to może być dopiero początkiem drogi do upadku. Jeszcze w tym roku planowane jest otwarcie lotniska w Radomiu. Ale i do niego zgłaszane są bardzo poważne zastrzeżenia. Z racji bliskości Warszawy szanse na osiągniecie rentowności są w Radomiu bardzo znikome. W planach są też inne lotniska w Polsce - jednym z nich jest port lotniczy w słynnych już Szymanach, w województwie warmińsko-mazurskim, lotnisko w Toruniu oraz lotnisko dla Podlasia, usytuowane w okolicach Białegostoku. Planowana jest również budowa lotniska w Kielcach, gdzie przygotowano już koncepcję architektoniczno-budowlaną, a miasto wykupiło tereny pod budowę. W planach przyszłych inwestycji jest również lotnisko na środkowym Pomorzu.

dr Leszek Pietrzak

Autor jest historykiem, przez wiele lat pracował w Urzędzie Ochrony Państwa, następnie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Był również członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. Wojskowych Służb Informacyjnych.

....

Ta sama droga szly Grecja Hiszpania Portugalia . Eurodotacje koncza sie glodem . Taki system .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:37, 20 Gru 2013    Temat postu:

Rośnie dług ukryty miast

Całkowite zadłużenie miast wojewódzkich przekroczyło ustawowy limit - alarmuje w raporcie Instytut Kościuszki. O sprawie pisze w piątkowym wydaniu "Rzeczpospolita".

Dziennik przytacza dane, z których wynika że oficjalne zadłużenie miast wojewódzkich wyniosło 19,3 mld zł, czyli 45,8 proc. dochodów w 2011 r. To wartość niższa niż dopuszczalne limity zadłużenia wynoszące 60 proc. dochodów.

Razem z zobowiązaniami spółek komunalnych zadłużenie wzrośnie jednak do 31,5 mld zł, czyli 67,3 proc. dochodów - wynika z najnowszego raportu "Monitoring zadłużenia miast wojewódzkich" przygotowanego przez Instytut Kościuszki.

- Zadłużenie spółek komunalnych nie podlega kontroli żadnej instytucji publicznej. Nikt nie bada, jakie zagrożenia dla finansów publicznych niesie ryzyko bankructwa takiej spółki - mówi dla "Rzeczpospolitej" autor raportu Łukasz Pokrywka.

...

Druga Grecja . Tak dziala UE . System eurodotacji to najwieksza katastrofa jaka Polske dotknela po zbrodniczej transformacji .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:05, 05 Lut 2014    Temat postu:

"Piraci" na traktorach zajmują ziemię

Zorganizowane szajki zajmują bezprawnie tysiące hektarów państwowych gruntów i pobierają unijne dopłaty. Często uchodzi im to na sucho, alarmuje "Gazeta Wyborcza".

Jak to się odbywa? - Maszyny prywatnej spółki wjeżdżają pod osłoną nocy na 200 ha państwowych gruntów. Orzą, sieją. Spółka występuje o 200 tys. zł dopłat z Unii. Dostaje, zarabia też na plonach.

To skutek luki w prawie. Brukseli nie interesuje, czyja jest ziemia, lecz kto ją zaorał. Dopłaty należą się temu, kto na dzień 31 maja każdego roku użytkuje ziemię. Własność nie ma nic do rzeczy.

Mechanizm wyłudzeń trwa od wejścia Polski do UE w 2004 r.

...

Skutki UE do ktorej Wyborcza nas pchala . Szok ze to mozliwe ! Wyglada ja prima aprilis .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:13, 14 Lut 2014    Temat postu:

Duńskie firmy uciekają do Polski

Firmy duńskie dzięki finansowej pomocy Unii Europejskiej przenoszą do Polski stanowiska pracy likwidując je w samej Danii. Sprzeciwiają się temu duńskie związki zawodowe.

Ich przedstawiciele wymieniają pięć dużych firm, które otrzymały z Brukseli wsparcie z funduszy strukturalnych w wysokości prawie 15 milionów euro na rozpoczęcie działalności w naszym kraju. Spowodowało to jednak zamknięcie ich zakładów w Danii.

Wymieniana jest m.in. firma przetwórstwa ryb i owoców morza, mająca zakład produkcyjny w Koszalinie. Na jego uruchomienie miała uzyskać z Unii około 4 miliony euro. Wytwórnia istnieje już 5 lat. Startowała od zatrudnienia 180 osób. Obecnie jej załoga liczy pół tysiąca. Produkcja koszalińska stanowi 12 procent produkcji koncernu działającego w pięciu krajach. Jednak wśród nich nie ma już samej Danii.

Podobnie skutkuje przeniesienie się do Polski jednego z duńskich producentów turbin wiatrowych.

Zarzut przenoszenia stanowisk pracy do naszego kraju i likwidację ich w Danii dotyczy też wytwórcy farb, wyrobów metalowych czy nawet wielkiego producenta piwa.

Zdaniem związkowców, firmy te łamią prawo wykorzystując przy tym fundusze unijne. Duńskie związki zawodowe starają się zainteresować tą sprawą duńskich posłów w Parlamencie Europejskim.

...

Oto UE w Polsce firmy padaja bo wypieraja je dunskie dotowaneaw Danii rosnie bezrobocie ! ILE MOZNA MOWIC ! POLSKA POLSKIE FIRMY ! DANIA DUNSKIE ! WYJDZIMY Z EUROSZMBA JAK NAJSZYBCIEJ !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:15, 14 Lut 2014    Temat postu:

Ewa Wesołowska | Onet
Wojna z agropiratami

Wiosny w powietrzu jeszcze nie czuć, ale urzędnicy z niektórych terenowych oddziałów Agencji Nieruchomości Rolnych już szykują się do odparcia szturmu tzw. agropiratów. Grodzą wjazdy na pola, wynajmują ochroniarzy, namawiają sąsiadujących z agencyjnymi polami rolników, żeby dzwonili, jak tylko zobaczą jakieś traktory za miedzą.

Jeśli państwowe pole zostanie obsiane, to ANR nie będzie mogła go co najmniej do jesieni sprzedać. Co gorsza, agropiratowi w majestacie prawa, należą się unijne dopłaty do produkcji rolnej.

Pozwala na to luka prawna w ustawie o dopłatach bezpośrednich, która mówi, że ubiegający się o pieniądze musi jedynie złożyć wniosek do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, w którym deklaruje, że użytkuje nieruchomość rolną na 31 maja danego roku. Wnioskodawca nie musi przedstawiać żadnego aktu notarialnego, świadczącego o tym, że jest jej właścicielem ani nawet umowy o dzierżawie. Wystarczy, że świadczenie że zaorał i zasiał pole.

Zarobić na cudzej ziemi

Nikt dokładnie nie wie, ilu spryciarzy korzysta z tej luki. Wiadomo natomiast, że niektórzy wyciągają w ten sposób od ARIMR nawet ok. miliona złotych rocznie. Wystarczy obsiać 200 ha pola, żeby z funduszy unijnych dostać co najmniej 200 tys. zł. Drugie tyle można zarobić na plonach. Opłaca się też kosić łąki (dopłata to ok. 2 tys. zł do hektara) albo zakładać uprawy ekologiczne.

Co więcej, powstały firmy, które specjalizują się w pozyskiwaniu dopłat do ziemi, wydzierżawionej za grosze od starych rolników, którzy nie mają już sił uprawiać pól albo wchodzących z maszynami rolniczymi na ziemię ANR.

"Mieszkam na Podlasiu w okolicy parku biebrzańskiego i jest tam firma, która właśnie w taki sposób zarabia. Wystarczy, że tylko zaorzą ziemię lub skoszą trawę i już biorą dopłaty z UE. Mają część umów podpisanych z właścicielami gruntów na dzierżawę, ale ogromna ilość (kilka tysięcy hektarów) to właśnie bezprawne zajmowanie gruntów nieużytkowanych przez ludzi, szczególnie w sąsiedztwie parku. Biorą ogromne pieniądze za to, bo w ciągu 3 lat firma bardzo się rozrosła. Dziś posiada ok. 20 ratraków do koszenia trawy na terenach bagiennych, kilka potężnych ciągników i masę aut osobowych dla naganiaczy, którzy jeżdżą po wsiach i szukają naiwnych ludzi na wydzierżawienie gruntów za bezcen." - pisze jeden z użytkowników forum internetowego na portalu agronews.com.pl

Z danych ANR wynika, że w całym kraju jest obecnie ok 13 tys. ha gruntów bezprawnie uprawianych. Najwięcej na terenie województwa górnośląskiego, zachodniopomorskiego, pomorskiego i warmińsko - mazurskiego. Dla przykładu, tylko w tym ostatnim województwie bezumowni w ubiegłym roku mieli ok. 1,5 tys. hektarów.

Agropiraci w akcji

Najczęściej tzw. użytkownikami bezumownymi są byli dzierżawcy, którym wygasły umowy najmu, ale nie zdecydowali się oni na ich przedłużenie (z reguły po wyższych stawkach). Nie kupili ich też, choć przysługiwało im prawo pierwokupu. Szybko przekonali się, że instytucje państwowe nie wiele mogą im zrobić a dopłaty z UE to prawdziwa żyła złota.

Jednym z nich jest Artur P. - były dzierżawca 500 hektarów w powiecie łobeskim, koło Rogówka. Kilka lat temu Agencja wypowiedziała mu umowę, ale ziemi nie odzyskała. Artur P. nadal ją obsiewał i dostawał dopłaty. W pewnym momencie agencja wytoczyła mu proces o wyłudzenie dopłat, ale prokurator doszedł do wniosku, że nie ma podstaw do przypisaniu przestępstwa wyłudzenia, bowiem ustawa jest tak skonstruowana, że pozwala na ich uzyskanie każdemu, kto uprawia ziemię, bez względu na to, czy czyni to w dobrej, czy złej wierze. Co prawda sąd nakazał wydanie posiadanej ziemi, a komornik dokonał nawet egzekucji i zwrócił ją agencji. Okazało się, że 120 hektarów jest obsianych zbożem i Agencja znowu niewiele nie może zrobić.

ANR nie prowadzi statystyk na temat toczących się w sądzie postępowań o odzyskanie ziemi. Wiadomo, że tylko w Prokuraturze Rejonowej w Słupsku jest obecnie ok. 30 takich spraw, ale nikomu nie postawiono jeszcze zarzutów. Z szacunków ekspertów wynika, że dwa lata temu w sądach toczyło się ok. 160 spraw o wydanie nieruchomości. Średni czas takiego postępowania to 2-3 lata. W tym czasie były dzierżawca lub agropirat dostaje dopłaty bezpośrednie i zbiera plony.

ANR idzie na wojnę

- Dwa lata temu udało nam się ukrócić ten proceder - mówi Grażyna Kapelko z ANR.

W 2011 Agencja podwyższyła kary za bezumowne korzystanie z ziemi. Obecnie wynoszą one 5-krotność opłaty czynszowej, co oznacza, że w wielu rejonach są wyższe niż dopłaty z ARiMR. Przed 2011 rokiem były niższe i bezumownym opłacało się je płacić. Poza tym, w kwietniu ubiegłego roku ANR i ARiMR podpisały porozumienie, w myśl którego ANR uzyskała dostęp do baz danych ARiMR o użytkownikach gruntów rolnych. "Dzięki temu, liczba gruntów uprawianych przez bezumownych zmniejszyła się w ciągu 2 lat o 30 proc." - czytamy w informacji przesłanej przez ANR. Latem ubiegłego roku minister rolnictwa zobowiązał urzędników ANR do zwiększenia czujności, a nawet do zorganizowania tzw. obrony koniecznej. Wszelkie najazdy mają być natychmiast zgłaszane do CBŚ i ABW.

Niestety, agropiraci też są nie w ciemię bici. Wielu z nich rejestruje firmy- krzaki, które nie mają czynnych kont bankowych, a pod adresem siedziby znajdują się puste obory czy magazyny. - Często nie ma od kogo wyegzekwować kar za bezumowne użytkowanie - mówi jeden z pracowników ARN w Olszytnie.

Niektórzy agropiraci mają po kilkadziesiąt takich spółek, na które wyłudzają dopłaty. Gazeta Wyborcza pisała ostatnio o Piotrze M., rolniku z Mazowsza, który założył z synem ok. 80 spółek i zajął kilka tysięcy hektarów gruntów ANR na Dolnym Śląsku, Pomorzu i w Wielkopolsce. Wiele pól obsiewał np. prosem, dzięki czemu do hektara dostawał nawet 3 tys. zł. Każde 100 ha przynosiło mu więc 300 tys. zł zysku. Roczny zysk Piotra M. szacowany jest na 2-3 mln zł.

Co ciekawe, choć ANR wytoczyła mu kilkanaście spraw, część z nich prokuratura uznała za bezzasadne. - Piotr M. zatrudnia cały sztab prawników, którzy świetnie znają kruczki prawe i potrafią je wykorzystać - mówi pracownik ARN w Gdańsku. Co więcej, zdania na temat działalności Piotra M. są podzielone. Część uznaje to co robi za złodziejstwo, ale bardzo wielu rolników uważa, że Piotr M. to bohater, bo nie pozwala, by państwowe ugory zarosły chaszczami. "Przecież on te dopłaty faktycznie przeznacza na produkcję żywności, a nie przepija" - pisze jeden z internautów na forum agrobiznesu.

Będą wyższe kary

Nie do końca z bezumownymi radzi sobie też ARiMR. Po pierwsze, ustawa o dopłatach zakłada, że o pieniądze może wystąpić każdy, kto udowodni (wystarczy świadek), że zaorał lub obsiał pole. Po drugie, agencja nie jest zobowiązana do prześwietlania każdego wniosku. Robi to tylko wówczas, gdy np. o dopłaty do jednego pola wpłynęło kilka wniosków. Pozostałych beneficjentów sprawdza wyrywkowo. Pod lupę urzędników trafia więc ok. 19 proc. składanych wniosków.

W styczniu tego roku sejm przyjął nowelizację ustawy o ARiMR, która umożliwia agencji egzekwowania niesłusznie wypłaconych dotacji na drodze administracyjnej. Obecnie agencja musi odzyskiwać pieniądze na drodze sądowej, co jest dłuższe i bardziej kosztowne. W latach 2008-2013 z tytułu bezprawnego pobrania płatności z dopłat bezpośrednich oraz dopłat z tytułu gospodarowania w niekorzystnych warunkach (tzw. ONW) przeprowadzono 657 postępowań administracyjnych na kwotę ponad 1,6 mln zł. Koszty opłat sądowych wyniosły przeszło 83 tys. zł. Sęk jednak w tym, że ARiMR nie może uznać za bezzasadne dotacji do pól, na których uprawiana jest żywność. Dlatego resort rolnictwa nakazał ostrzejszą weryfikację pól, a nie tylko wniosków. Jest też gotowy projekt, który zakłada podniesienie kar za korzystanie z państwowej ziemi bez umowy nawet do 20 krotności czynszu dzierżawy w okolicy.

Najlepszym rozwiązaniem byłoby rozdysponowanie wszystkich zasobów ANR. Bo, choć w ubiegłym roku agencja sprzedała aż 148 tys. ha (12 proc. więcej niż rok temu), to gestii państwa znajduje się jeszcze 1,63 mln ha (większość jest w dzierżawie).

...

W ogole szok ze to mozliwe . Rozumiem piraci grabil zloto w skrzynie i chodu ! Ale ziemie w skrzynie czy jak ?! Tego by Orwell nie przewidzial ! To tylko UE !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:33, 19 Lut 2014    Temat postu:

Samorządowi dłużnicy bronią się przed finansowym toporem

Niemal 30 gminom i powiatom grozi kilkuletnia stagnacja przez nadmierne zadłużenie. To może je pozbawić dostępu do ostatnich tak dużych unijnych środków - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

Dotarł on do listy największych samorządowych dłużników, którą przygotowało Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji. Sporządzono ją na podstawie danych nadesłanych przez regionalne izby obrachunkowe z całego kraju. Choć dane mają charakter wstępny, dają one obraz tego, jak samorządy poradziły sobie z nowymi regułami, czyli indywidualnym wskaźnikiem zadłużenia.

Z listy wynika, że po zweryfikowaniu polityki finansowej lokalnych władz regionalne izby obrachunkowe wezwały 22 gminy i powiaty do opracowania planu naprawczego. W stosunku do jednego powiatu zrezygnowano z tego zamiaru, a w przypadku ośmiu kolejnych samorządów rozważane jest zastosowanie tego środka.

Z kolei 17 samorządów nie zdążyło do końca stycznia uchwalić swoich budżetów, a 23 jednostki - wieloletnich prognoz finansowych.

Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

...

Wiecej Unii i dotacji ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:18, 11 Kwi 2014    Temat postu:

Koalicja przymykających oko

Eu­ro­pej­skie sub­wen­cje o mi­liar­do­wej wy­so­ko­ści zni­ka­ją gdzieś w ciem­nych ka­na­łach. Unia Eu­ro­pej­ska płaci za kursy, które nigdy się nie od­by­ły, za nie­ist­nie­ją­ce pro­jek­ty i biz­ne­sy nie­po­par­te żad­ny­mi ra­chun­ka­mi. Par­la­ment Eu­ro­pej­ski żąda do­kład­niej­szej kon­tro­li, ale za­miar ten blo­ku­ją bruk­sel­scy ko­mi­sa­rze, któ­rzy oba­wia­ją się za­tar­gów z rzą­da­mi wła­snych kra­jów.

Ten, kto od­wie­dzał stro­nę José Luisa Ane­rie­go, ma­dryc­kie­go przed­się­bior­cy z bran­ży kształ­ce­nio­wej, mógł się wiele na­uczyć. Jego on­li­ne’owi stu­den­ci po­zna­wa­li Worda, ćwi­czy­li się w ta­be­lach Exce­la lub otrzy­my­wa­li wska­zów­ki, jak po­stę­po­wać w razie wy­pad­ku przy pracy. Se­mi­na­ria, wspie­ra­ne przez Ko­mi­sję Eu­ro­pej­ską z Bruk­se­li uwa­ża­ne były za mo­de­lo­we pro­jek­ty eu­ro­pej­skiej po­li­ty­ki oświa­to­wej - zanim nie oka­za­ło się, że wiele owych kur­sów w ogóle nie pro­wa­dzo­no. Aneri zdo­był na­zwi­ska uczest­ni­ków z wszel­kich moż­li­wych list ad­re­so­wych.

Przez wiele lat nikt nie za­uwa­żył owego oszu­stwa, po­nie­waż hisz­pań­skie wła­dze otrzy­my­wa­ły wiele pie­nię­dzy z unij­nej kasy i nie były zbyt­nio za­in­te­re­so­wa­ne pro­wa­dze­niem praw­dzi­wych kon­tro­li. Do­pie­ro gdy po­my­sło­wy biz­nes­men wpadł w szpo­ny hisz­pań­skiej po­li­cji, był bo­wiem za­mie­sza­ny w różne spraw­ki z nar­ko­ty­ka­mi i pro­sty­tut­ka­mi, pi­ra­mi­da jego kłamstw roz­pa­dła się jak domek z kart. W tej chwi­li czeka go pro­ces są­do­wy w Ma­dry­cie. Hisz­pań­scy śled­czy mówią o 15-mi­lio­no­wym uszczerb­ku dla kasy pu­blicz­nej.

Rów­nież w Wa­len­cji i An­da­lu­zji se­mi­na­ria spon­so­ro­wa­ne przez Unię Eu­ro­pej­ską słu­ży­ły nie do do­kształ­ca­nia się, lecz po­więk­sza­nia ma­jąt­ku po­dej­rza­nych łow­ców do­ta­cji. W hisz­pań­skim rol­nic­twie i w dzie­dzi­nie wspie­ra­nia roz­wo­ju re­gio­nal­ne­go rów­nież dało się do­pa­trzyć licz­nych nie­pra­wi­dło­wo­ści. W 2012 roku za­kwe­stio­no­wa­no spo­sób spo­żyt­ko­wa­nia około dwóch mi­liar­dów euro z bruk­sel­skich sub­wen­cji.

Nie tylko w Hisz­pa­nii wła­dze ce­lo­wo przy­my­ka­ją oko, gdy rzecz idzie o to, by do­star­czyć na­ro­do­wi unij­ne środ­ki. W nie­mal wszyst­kich kra­jach człon­kow­skich eu­ro­pej­skiej wspól­no­ty na każ­dym kroku spo­tkać się można z nad­uży­cia­mi - pie­nią­dze z Bruk­se­li stale idą na pro­jek­ty, ja­kich w ogóle nie ma, do­ty­czą czego in­ne­go, niż zo­sta­ło za­de­kla­ro­wa­ne, albo też żywią in­te­re­sy, na które nie wy­sta­wio­no do­tych­czas ani jed­ne­go ra­chun­ku. Obo­wią­zu­ją­ce w tej dzie­dzi­nie prze­pi­sy zda­niem kon­tro­le­rów z UE służą głów­nie temu, by je igno­ro­wać.

Stra­ty z tego ty­tu­łu Eu­ro­pej­ski Try­bu­nał Ob­ra­chun­ko­wy w samym tylko 2012 roku osza­co­wał na 7 mi­liar­dów euro. To pra­wie pięć pro­cent ca­łe­go bu­dże­tu Unii Eu­ro­pej­skiej, a wskaź­nik ten nadal ro­śnie. Trze­ci raz pod rząd wzro­sła licz­ba pro­jek­tów, w któ­rych kon­tro­le­rzy od­kry­li po­waż­ne błędy.

Nie za­wsze cho­dzi o oszu­stwo, nie­któ­rzy po­no­szą po­raż­kę z po­wo­du wy­ma­gań czy­sto biu­ro­kra­tycz­nych. Ale przy wielu pro­gra­mach wspie­ra­ją­cych po kilku la­tach nikt nie wie już, gdzie wła­ści­wie po­dzia­ły się te wszyst­kie pie­nią­dze.

Część po­słów Par­la­men­tu Eu­ro­pej­skie­go pró­bu­je wznie­cić po­wsta­nie prze­ciw­ko tym licz­nym uspo­ka­ja­czom w Bruk­se­li, któ­rzy nie chcą w ogóle wie­dzieć, co dzie­je się z rocz­nym bu­dże­tem UE, wy­no­szą­cym 139 mi­liar­dów euro. Nie­miec­ki po­li­tyk CDU Mar­kus Pie­per chce wpro­wa­dze­nia prawa bu­dże­to­we­go, by zmu­sić Ko­mi­sję Eu­ro­pej­ską wraz z jej sze­fem José Ma­nu­elem Bar­ro­so do ostrzej­szych kon­tro­li. "Ko­mi­sja musi prze­jąć więk­szą i bar­dziej zna­czą­cą od­po­wie­dzial­ność" - żąda spra­woz­daw­ca ko­mi­sji kon­tro­li bu­dże­to­wej. Gdyby za­le­ża­ło to tylko od niego, Par­la­ment Eu­ro­pej­ski ze­zwa­lał­by na fun­du­sze struk­tu­ral­ne oraz fun­dusz wspie­ra­nia roz­wo­ju wsi tylko z okre­ślo­ny­mi za­strze­że­nia­mi.

Sta­ło­by się to czymś wię­cej niż tylko sym­bo­licz­nym aktem - tego ro­dza­ju wotum nie­uf­no­ści wobec ko­mi­sa­rzy unij­nych nigdy jesz­cze nie było. Urzęd­ni­cy Bar­ro­so są wście­kli i chcą ko­niecz­nie prze­szko­dzić owemu wpi­so­wi do szkol­ne­go dzien­ni­ka. Nie­któ­rzy ko­mi­sa­rze zbesz­ta­li ostro w ostat­nich dniach par­la­men­ta­rzy­stów, każ­de­go z osob­na, żeby uświa­do­mić im, że ści­ga­ją nie tych, co trze­ba. W końcu to nie wła­dze unij­ne, lecz pań­stwa człon­kow­skie są od­po­wie­dzial­ne za kon­tro­lę wy­ko­rzy­sta­nia otrzy­ma­nych środ­ków.

Co jed­nak zro­bić, kiedy te nie mają żad­ne­go in­te­re­su w bra­niu pod lupę każ­de­go z do­to­wa­nych pro­jek­tów? Gdy ist­nie­je ko­ali­cja przy­my­ka­ją­cych oko na nie­pra­wi­dło­wo­ści? Skoro cho­dzi je­dy­nie o to, by każdy do­stał swój ka­wa­łek wiel­kie­go tortu z Bruk­se­li?

Do ja­kich wy­na­tu­rzeń pro­wa­dzi do­tych­cza­so­wy sys­tem do­ta­cji, po­ka­zu­je przy­pa­dek z Litwy. Rząd tego bał­tyc­kie­go kraju za­ła­twił sobie 127 mi­lio­nów euro unij­nych sub­wen­cji - na izo­la­cję bu­dyn­ków i po­pra­wę bi­lan­su eko­lo­gicz­ne­go. Od­po­wied­nie mi­ni­ster­stwo miało jed­nak inny po­mysł. Chcia­ło wy­ko­rzy­stać część mi­lio­nów otrzy­ma­nych z Bruk­se­li na kupno trzech woj­sko­wych śmi­głow­ców.

Zle­ce­nie z Wilna zdo­by­ła fran­cu­sko-nie­miec­ka firma Eu­ro­cop­ter. W tej chwi­li, gdy zmia­na prze­zna­cze­nia unij­nych środ­ków spo­tka­ła się z kry­ty­ką, fi­nan­so­wa­ne jest ono ze środ­ków pro­gra­mu unij­ne­go ma­ją­ce­go na celu mo­ni­to­ro­wa­nie stanu śro­do­wi­ska. Za­dba­no jed­nak przy oka­zji rów­nież o li­tew­skie przed­się­bior­stwa miesz­ka­nio­we. Aby mogły one wy­re­mon­to­wać domy, Eu­ro­pej­ski Bank In­we­sty­cyj­ny przy­go­to­wał dla nich spe­cjal­ny kre­dyt. Tak oto ob­słu­że­ni zo­sta­li wszy­scy, na koszt eu­ro­pej­skie­go po­dat­ni­ka.

Rów­nież w Niem­czech wła­dze raz po raz lamią obo­wią­zu­ją­ce prze­pi­sy. Zle­ce­nie re­no­wa­cji portu pro­mo­we­go w Ros­to­cku zo­sta­ło sztucz­nie po­dzie­lo­ne na tak ma­leń­kie czę­ści, że nie trze­ba było go ogła­szać w całej Unii Eu­ro­pej­skiej. Rów­nież ros­to­cka przy­stań jach­to­wa wraz z ho­te­lem i cen­trum kon­fe­ren­cyj­nym zo­sta­ła czę­ścio­wo sfi­nan­so­wa­na przez UE. Teraz fir­mie bu­dow­la­nej za­rzu­ca się oszu­stwo w zdo­by­ciu do­ta­cji, a były mi­ni­ster go­spo­dar­ki z Me­klem­bur­gii-Po­mo­rza Przed­nie­go zo­stał oskar­żo­ny o pomoc w owych ma­chi­na­cjach.

Nad­uży­cia spo­ty­ka­ne są bar­dzo czę­sto. 49 pro­cent wszyst­kich spraw­dzo­nych pro­jek­tów do­ty­czą­cych po­li­ty­ki re­gio­nal­nej było "obar­czo­ne błę­da­mi" - stwier­dził Eu­ro­pej­ski Try­bu­nał Ob­ra­chun­ko­wy w swoim naj­now­szym spra­woz­da­niu rocz­nym. W rol­nic­twie nawet dwie trze­cie zba­da­nych przy­pad­ków wy­ka­za­ło po­waż­ne uchy­bie­nia.

Ulu­bio­ny trick wy­glą­dał na­stę­pu­ją­co: rol­ni­cy ka­so­wa­li do­ta­cje na utrzy­ma­nie łąk i pa­stwisk, w rze­czy­wi­sto­ści jed­nak cho­dzi­ło o ska­mie­nia­łe ugory lub stare lasy. Czę­sto do­ta­cje otrzy­my­wa­ło wię­cej ob­sza­rów upraw­nych, niż po­sia­da­li ich rol­ni­cy.

W Por­tu­ga­lii z kolei licz­ne ob­sza­ry rolne zo­sta­ły za­mie­nio­ne w ugór, żeby tylko do­stać pre­mie z Bruk­se­li. Kiedy kry­zys euro przy­brał na sile, rząd w Li­zbo­nie stwier­dził z prze­ra­że­niem, że kraj spro­wa­dza wię­cej ar­ty­ku­łów spo­żyw­czych, niż eks­por­tu­je.

Unij­ne pie­nią­dze już płyną, cho­ciaż wnio­sko­daw­ca nie przed­ło­żył jesz­cze żad­nych ra­chun­ków. W usta­lo­nym ter­mi­nie, przy­pa­da­ją­cym na 31 czerw­ca 2013 roku, Unia Eu­ro­pej­ska przy­go­to­wa­ła w sumie 81 mi­liar­dów euro na nie­za­ła­twio­ne jesz­cze krót­ko­ter­mi­no­we kre­dy­ty udzie­la­ne przed wła­ści­wym fi­nan­so­wa­niem. W co pią­tym przy­pad­ku pie­nią­dze pły­nę­ły już co naj­mniej od sze­ściu lat, bez spraw­dza­nia, na co wła­ści­wie są prze­zna­cza­ne. - Nie mamy żad­nych gwa­ran­cji, gdyby coś mia­ło­by pójść nie tak - mówi Inge Gräßle, rzecz­nicz­ka kon­ser­wa­ty­stów w ko­mi­sji kon­tro­li bu­dże­to­wej Par­la­men­tu Eu­ro­pej­skie­go.

Szcze­gól­nie bez­tro­sko pie­nią­dze wy­da­je się w Gre­cji. To po­grą­żo­ne w kry­zy­sie pań­stwo do 2020 roku do­sta­nie ponad 20 mi­liar­dów euro z sa­mych tylko fun­du­szy struk­tu­ral­nych. Unia Eu­ro­pej­ska wy­sła­ła tam wła­sny ze­spół, który ma pomóc przy po­dzia­le środ­ków. Lecz kiedy bruk­sel­scy do­rad­cy przyj­rze­li się tam­tej­szym księ­gom ra­chun­ko­wym, jako pierw­sze za­uwa­ży­li, że jest jesz­cze wiele nie­skoń­czo­nych pro­jek­tów z lat bu­dże­to­wych 2000-2006. Kon­tro­le­rzy po­win­ni byli wy­ja­śnić naj­pierw, co stało się z prze­zna­czo­ny­mi na ten cel pie­niędz­mi, za­miast tego jed­nak Grecy za­cho­wy­wa­li się tak, jak gdyby nic się nie stało.

Unij­ny ze­spół już dwa lata temu wy­mie­nił 181 wzor­co­wych grec­kich pro­jek­tów, w tym porty, au­to­stra­dy i z bran­ży IT. Na joń­skiej wy­spie Za­kyn­thos re­stau­ro­wa­ny jest teatr, mia­sto Igo­ume­nit­sa bę­dzie miało no­wo­cze­sne ka­na­ły ście­ko­we, a ob­wod­ni­ca La­ris­sy zo­sta­nie w ter­mi­nie od­da­na do użyt­ku. Na to po­szła, w for­mie przed­płat, więk­szość pie­nię­dzy, w sumie 7,5 mi­liar­da euro.

Lecz nie­ste­ty czter­na­ście pro­jek­tów o naj­wyż­szym prio­ry­te­cie, które po­chło­nę­ły już 20 mi­lio­nów euro, praw­do­po­dob­nie nie zo­sta­nie w ogóle zre­ali­zo­wa­nych - na­pi­sa­li w swoim ra­por­cie urzęd­ni­cy UE. Na przy­kład na cy­fro­we wy­po­sa­że­nie pań­stwo­wych urzę­dów ksiąg wie­czy­stych prze­wi­dzia­no 130 mi­lio­nów euro, mimo że w du­żych czę­ściach kraju wciąż nie ma urzę­dów ka­ta­stral­nych, do któ­rych można by do­pro­wa­dzić kable in­ter­ne­to­we.

Grze­szą wszyst­kie kraje unij­ne, ale naj­czę­ściej usta­lo­ne re­gu­ły łamią - oprócz grec­kich - urzę­dy w Hisz­pa­nii i we Wło­szech. 80 pro­cent po­pra­wek do­ty­czy za­le­d­wie pię­ciu kra­jów.

Dla­te­go też eu­ro­po­sło­wie, jak Gräßle i Pie­per żą­da­ją więk­szej licz­by kon­tro­li i ostrzej­szych kar. - Unia Eu­ro­pej­ska musi za­brać się za kraje, które pod­pa­da­ją szcze­gól­nie czę­sto - mówi de­pu­to­wa­ny z Münster­land. By­łe­mu sze­fo­wi za­rzą­dza­ją­ce­mu izby prze­my­sło­wo-han­dlo­wej jest nie­przy­jem­nie, że musi od­po­wia­dać przed swo­imi wy­bor­ca­mi za coraz licz­niej­sze skan­da­le w UE.

Gdy jed­nak cho­dzi o to, by moc­niej przy­ci­snąć kraje otrzy­mu­ją­ce do­ta­cje, sy­tu­acja staje się trud­na. Pre­zy­dent Try­bu­na­łu Ob­ra­chun­ko­we­go Vitor Cal­de­ira wzbra­niał się upar­cie przed na­ło­że­niem na po­szcze­gól­ne kraje obo­wiąz­ku przy­go­to­wy­wa­nia spra­woz­dań kon­tro­l­nych. Mo­gło­by prze­cież wyjść na jaw, że nie­któ­re pań­stwa mają z tym więk­szy pro­blem niż inne. Ni­ko­go nie na­le­ży sta­wiać pod prę­gie­rzem ani karać - tak brzmi jego de­wi­za.

Urzę­dy w kra­jach człon­kow­skich w ponad po­ło­wie ba­da­nych przy­pad­ków miały przy tym wy­star­cza­ją­co wiele in­for­ma­cji, by móc sa­mo­dziel­nie od­kryć owe błędy. Ale zapał miej­sco­wych kon­tro­le­rów był dość ogra­ni­czo­ny. Jak dotąd prak­tycz­nie żaden kraj, który per­ma­nent­nie nie wy­peł­niał obo­wiąz­ku kon­tro­li, nie po­niósł za to żad­nych kon­se­kwen­cji.

Aby sko­rzy­stać ze stru­mie­nia unij­nych pie­nię­dzy, w wielu przy­pad­kach wy­star­czy na­pi­sać roz­sąd­nie brzmią­cy wnio­sek. W osta­tecz­no­ści trze­ba go po­pra­wić dwa albo trzy razy, aż bę­dzie pa­so­wał do ak­tu­al­nych w danej chwi­li kry­te­riów unij­nych. Kiedy urząd w danym kraju za­ak­cep­tu­je wnio­sek, z Bruk­se­li za­czną pły­nąć pie­nią­dze. Przy­naj­mniej część z nich zo­sta­nie prze­ka­za­na bez żą­da­nia ja­kie­go­kol­wiek ra­chun­ku. Do­pie­ro póź­niej trze­ba udo­wod­nić sen­sow­ne wy­ko­rzy­sta­nie otrzy­ma­nych środ­ków. To wszyst­ko dzia­ła jak za­chę­ta z Bruk­se­li, by przy pły­ną­cych ob­fi­cie unij­nych pie­nią­dzach przy­my­kać naj­le­piej oboje oczu.

Złość wśród po­li­ty­ków Unii Eu­ro­pej­skiej zaj­mu­ją­cych się bu­dże­tem jest wiel­ka. Lecz ko­mi­sja, któ­rej nor­mal­nie wciąż nie dość wła­dzy, nie for­su­je zbyt­nio swego prawa do do­dat­ko­wych kon­tro­li. To zaś do­star­cza amu­ni­cji wro­gom Bruk­se­li w cze­ka­ją­cych nas w maju wy­bo­rach eu­ro­pej­skich.

To za­bój­czy ar­gu­ment w cza­sach ta­kich jak obec­ne, kiedy to eu­ro­scep­ty­cy, na przy­kład Front Na­tio­nal we Fran­cji czy nie­miec­ki AfD po­czu­ły wiatr w plecy. Ale rów­nież we wła­snej frak­cji Eu­ro­pej­skich Kon­ser­wa­ty­stów Pie­per i jego zwo­len­ni­cy na­tra­fi­li ostat­nio na opór. Hisz­pań­scy, pol­scy i ru­muń­scy de­pu­to­wa­ni nie zga­dza­li się z opi­nią, że na­le­ży zmu­sić Ko­mi­sję Eu­ro­pej­ską do ostrzej­szych kon­tro­li.

Rów­nież eu­ro­pej­scy so­cjal­de­mo­kra­ci nie chcą szu­kać zwady z Ko­mi­sją Eu­ro­pej­ską. To zła wia­do­mość dla Pie­pe­ra i jego grupy. Tylko jeśli obie naj­waż­niej­sze par­tie będą w tej kwe­stii jed­no­myśl­ne, może to wpły­nąć na po­sta­wę po­słów w Bruk­se­li. Nowy szef Ko­mi­sji Eu­ro­pej­skiej wy­ło­nio­ny po ma­jo­wych wy­bo­rach bę­dzie mu­siał zająć się tym te­ma­tem.

Brzmi to jak uspo­ka­ja­nie, ale po­li­ty­cy od unij­ne­go bu­dże­tu, jak Jens Geier z SPD, nie za­mie­rza­ją po­rzu­cać na­dziei. Nie­pra­wi­dło­wo­ści są zbyt duże, by Bruk­se­la mogła nadal po­stę­po­wać tak samo jak do­tych­czas. - Ko­mi­sja Eu­ro­pej­ska - żąda de­pu­to­wa­ny - musi wresz­cie wy­sy­łać swo­ich ludzi tam, gdzie się pali.

Chri­stoph Pauly

>>>

UE to gigantyczny system korupcyjny . Istniejacy po to aby goscie z Brukseli mieli posady z gigantyczna kasa . I po to tylko marnuaj biliony .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:12, 27 Paź 2014    Temat postu:

Miasta wydadzą miliardy

Mimo narzekań na pustki w kasie, miasta i regiony szykują wielkie inwestycje za środki z UE, a jak wynika z informacji zebranych przez "Rzeczpospolitą", zamierzenia mają ambitne.

Lokalne władze mają do wzięcia ponad 100 mld zł europomocy na lata 2014-2020. Tylko 15 największych miast w kraju chce w najbliższych siedmiu latach przeprowadzić inwestycje o łącznej wartości ok. 47 mld zł, a chodzi o projekty warte powyżej 100 mln zł.

Z rozmachem planują też marszałkowie województw. Jak dowiedziała się gazeta, zestawienie dużych projektów z tylko dwóch regionów: Małopolskiego i Zachodniopomorskiego warte jest aż 39 mld zł.

...

Czyli dlugi rosna . Bedzie druga Grecja .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:09, 17 Gru 2014    Temat postu:

Hiszpania marnotrawi dotacje na lotniska

Hiszpania marnotrawi dotacje na rozbudowę i modernizację lotnisk - wynika z raportu opublikowanego przez Europejski Trybunał Obrachunkowy nadzorujący wydatki Unii Europejskiej. Jego autorzy zarzucają lokalnym władzom, decydującym o przeprowadzeniu inwestycji, manię wielkości i krytykują Madryt za godzenie się na nierentowne przedsięwzięcia.

Przykładem marnotrawienia pomocy unijnej jest, zdaniem autorów dokumentu, lotnisko w Kordobie, na południu Hiszpanii. Przed sześcioma laty wydano 85 milionów na jego modernizację, z czego ponad 13 milionów pokryła Unia Europejska. W zeszłym roku z lotniska korzystało tygodniowo 130 osób, a w tym roku lądują na nim tylko helikoptery i prywatne awionetki.

Zdaniem Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, niepotrzebnie rozbudowano 8 innych lotnisk, w które też inwestowała Bruksela.

W Hiszpanii jest ich w sumie 48 - więcej niż w o połowę liczniejszych Niemczech. Od 2000 roku Madryt otrzymał z Unii 700 milionów euro na rozbudowę i modernizację lotnisk -najwięcej ze wszystkich krajów członkowskich.

>>>

Gdyby tylko to ! To jest patologiczny system .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:54, 24 Lip 2015    Temat postu:

Remonty w centrum Kielc. Absurdy i marnotrawstwo milionów złotych?

Remonty w centrum Kielc. Absurdy i marnotrawstwo milionów złotych? - istock

Coraz więcej zastrzeżeń budzą decyzje podjęte podczas remontów infrastruktury w centrum Kielc. O absurdach budowlanych i obawach o marnotrawstwo środków pisze "Echo Dnia".

Inwestycja od początku budziła kontrowersje wśród użytkowników dróg – najpierw rozkopano niektóre dróg, po czym nastąpiło przerwanie prac, czego skutkiem były korki uliczne. Kolejnym budzącym sprzeciw rozwiązaniem był brak sitodruków w wiatach autobusowych, przez co mieszkańcy mieli czuć się jak w szklarniach. Ten problem został już rozwiązany, ale kuriozów w przestrzeni miejskiej jest więcej…
REKLAMA


Do poważniejszych należy fakt, że zerwano bruk przy ul. Czarnowskiej, który położono tam dwa lata wcześniej – zmarnowano w ten sposób miliony złotych.

Miejski Zarząd Dróg odpiera zarzuty, twierdząc, że zerwania bruku wymagały niezbędne prace, m.in. montaż podświetlenia dla przystanków. Ponadto, jak twierdzi rzecznik MZK, zerwana kostka zostanie ponownie wykorzystana w tym samym miejscu.

...

Od Hiszpanii po Polskę ta rozrzutnosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:30, 14 Sty 2016    Temat postu:

Polska B w pułapce stagnacji
- Shutterstock

Choć do biedniejszych województw trafiło więcej funduszy unijnych niż do tych bogatszych, różnice w poziomie zamożności pogłębiają się - pisze "Rzeczpospolita".

Mniej zamożne regiony kraju nie tylko nie doganiają tych bogatych, ale przepaść między nimi nawet się pogłębia. W 2014 r. - jak wynika z danych GUS o PKB w przeliczeniu na jednego mieszkańca w poszczególnych województwach - rozwarstwienie w poziomie PKB per capita w porównaniu z rokiem 2013 zwiększył się, choć nieznacznie. Jednak wzrost ten potwierdził kontynuację trwającego już od kilkunastu lat wyraźnego pogłębiania się różnic między najbogatszymi a najsłabszymi regionami, utrwalając podział na Polskę A i B.

Wyrównywanie różnic w poziomie rozwoju regionalnego to jeden z priorytetów unijnej pomocy. Jak wynika z danych Ministerstwa Rozwoju, w latach 2004-2014 najwięcej unijnej pomocy per capita trafiło rzeczywiście do najbiedniejszych województw - warmińsko-mazurskiego oraz podkarpackiego; odpowiednio 2,37 tys. euro oraz 2,16 tys. euro. Ale na kolejnych miejscach - po ok. 2 tys. euro na głowę - dostały już jednak Mazowsze i Pomorze, będące w pierwszej piątce najbogatszych regionów.

>>>

Dzieki wejsciu do UE roznice sie poglebiaja. Bo oslawione fundusze jesli ida to na Orliki i inne dziwactwa. W czym niby maja pomoc? A emigracja z tych wojewodztw rekordowa. Jeszcze troche w UE i bedzie pustynia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:07, 17 Lip 2018    Temat postu:

Orliki popadają w ruinę. Co trzeci nie nadaje się do użytku

Tylko 46 na 100 orlików oceniono jako w pełni nadające się do użytku. Na 33 orlikach już dziś nie powinno się uprawiać sportu, a pozostałe nadają się do użytku tylko częściowo.

...

Bo polowa wziela kase bo szkoda nie wziac jak daja. Bez sensownej potrzeby. Jednak sa oczywiscie intensywnie uzytkowane boiska znaczy byly potrzebne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:26, 28 Sie 2018    Temat postu:

Prawda o unijnych dotacjach a zaczadzenie „dobrodziejami z Brukseli”

Na hasło „dotacje unijne” ludzie tracą rozum, zachowują się jak zaczadzeni i przestają myśleć.
Pewna gmina sporo się zadłużyła. Nawet więcej niż sporo, bo dług wynosi kilkaset procent jej rocznych dochodów. To znacznie powyżej jakichkolwiek ustawowych limitów. Z dziennikarskiej ciekawości postanowiłem dowiedzieć się, jak duży wpływ na to zadłużenie miały unijne dotacje. Zdaniem Regionalnej Izby Obrachunkowej projekty realizowane przez gminę i współfinansowane z pieniędzy Unii Europejskiej „nie miałby bezpośredniego wpływu na powstanie tak dużego zadłużenia” tej jednostki samorządu terytorialnego. Odmienne zdanie miała natomiast jedna z urzędniczek rzeczonej gminy. Stwierdziła ona, że poza blokadą Unii Europejskiej w postaci obszaru „Natura 2000”, co oznacza, że nie ma żadnych możliwości kształtowania dochodów bieżących związanych z pozyskaniem inwestorów prowadzących działalność gospodarczą, to właśnie realizacja zadań inwestycyjnych z udziałem pieniędzy pochodzących z budżetu Unii Europejskiej była jednym z ważniejszych czynników, który wpłynął na rosnące zadłużenie. Stało się tak, gdyż dotacje wymagały udziału środków własnych gminy, nie wspominając o kosztach późniejszego utrzymania obiektów zrealizowanych przy współudziale unijnych pieniędzy.
Postanowiłem zajrzeć do twardych danych. Z ministerialnego serwisu na temat dotacji unijnych wynika, że istotnie gmina ta zrealizowała kilkanaście projektów unijnych. Ale dowiedziałem się też od innej urzędniczki, że gmina musiała zwrócić sporą dotację, którą otrzymała na jeden z projektów, czyli w tym przypadku poza wkładem własnym musiała sfinansować również wkład unijny, nie wspominając o kosztach kredytów czy obsługi administracyjnej całego projektu i wniosków unijnych. A pamiętajmy, że realizacja projektów z udziałem środków unijnych jest zwykle droższa niż bez ich udziału. W rezultacie okazało się, że wydatki gminy związane z unijnymi „inwestycjami” łącznie dają kilkadziesiąt procent całości aktualnego zadłużenia. Nie mając tych pieniędzy, gmina musiała z roku na rok rolować kredyty i pożyczki, co doprowadziło ją do aktualnej tragicznej sytuacji finansowej.
Ale nawet nie to jest najbardziej przerażające. W końcu ludzie, w tym urzędnicy, popełniają błędy. Otóż ta druga urzędniczka, kiedy już wspólnie ustaliliśmy, że jednak tych wydatków związanych z unijnymi dotacjami było znacznie więcej, niż to przyznała na początku rozmowy, całkowicie je bagatelizując, stwierdziła coś, co wcisnęło mnie fotel. – Ale przecież dotacje są dobre – tak powiedziała. To nie żart. Czyli nieważne, że marnuje się pieniądze, nieważne, że zadłuża się gmina i państwo, nieważne, że pęcznieje biurokracja, nieważne, że trzeba te wszystkie inwestycje utrzymywać, nawet jak się nie ma pieniędzy, nieważne, że przy unijnych dotacjach szaleje korupcja… Ważne, że one są… dobre. Nie wytłumaczyła mi, co to znaczy i co ona miała konkretnego na myśli, ale ta urzędniczka najwyraźniej nie uczy się nawet na błędach. Uzasadnienie było takie, że mieszkańcy rzekomo potrzebowali tych „inwestycji” czy innych projektów. Ale nawet jeśli potrzebuję mieć drogi samochód, a mnie na niego nie stać, to mam go na siłę kupować za niekorzystny kredyt, by potem te pieniądze spłacać latami, choć może się okazać, że za dwa miesiące stracę pracę? Czy tak uważa racjonalnie myślący człowiek? W tamtej gminie nie było szans na zwiększenie dochodów właśnie dlatego, że prawdziwe inwestycje prywatnego biznesu, który potem płaciłby podatki, blokowała „Natura 2000”.
Skąd takie myślenie?
– Skoro rząd i inne instytucje kupują czas antenowy, aby cały czas eksponować wyłącznie jedną stronę dotacji unijnych, to mamy jednostronny przekaz i opinia publiczna jest kształtowana wyłącznie przez tego typu propagandę. Nie ma nawet na potrzeby rządu jakiegoś uczciwego bilansu, który by pokazał – jak to się robi w każdej instytucji, która ma do czynienia z przepływami finansowymi czy inwestycjami – czy mamy na plus, czy na minus – mówi Andrzej Sadowski, prezydent Centrum Adama Smitha.
Ekspert przypomina, że kiedy Estonia przystępowała do Unii Europejskiej, zrobiono uczciwą analizę, z której wynikało, że pod względem ekonomicznym przystępowanie do Unii nie jest opłacalne. Jedyny powód przystąpienia był taki, że to podnosi poziom bezpieczeństwa międzynarodowego Estonii zagrożonej jednak cały czas obecnością rosyjskiego imperium, które ma jednoznaczne cele wobec krajów, które dopiero co odzyskały niepodległość. W rezultacie rządzący Estonią gotowi byli na pogorszenie poziomu prawa, wolności gospodarczej na rzecz zwiększenia poziomu bezpieczeństwa. Ale to był przynajmniej uczciwy bilans pokazujący alternatywę. W Polsce nie przygotowano uczciwego bilansu ani przed wchodzeniem naszego kraju do Unii Europejskiej, ani po 5 czy 10 latach członkostwa, kiedy były już znane historyczne dane pozwalające na rzetelną ocenę, a wszelkie bilansopodobne opracowania były wyjątkowo jednostronnie pod względem rzekomych korzyści na rzecz Polski.
Brak uczciwości i obiektywizmu w przedstawianiu dotacji powoduje, że mamy do czynienia z demoralizacją społeczeństwa.
– Jest to kwestia totalnej demoralizacji ludzi. Ludzie, którzy oglądają te niekończące się reklamy, kończące się hasłem, że ta reklama została sfinansowana przez dotacje – to jest w ogóle haniebne, że reklamuje się dotacje pieniędzmi z dotacji – mają spaczony obraz świata. Ludzie myślą, że bez dotacji wręcz nie byłoby w ogóle świata – mówi Marek Bernaciak, właściciel firmy AMB Technic z Koła, który uważa, że dotacje unijne powodują niepowetowaną szkodę moralną i rzucił nawet tezę, że branie dotacji jest grzechem i narusza przynajmniej kilka przykazań. – To jest straszna zbrodnia, bo ludziom myli się porządek rzeczy i w ten sposób gubią drogowskazy, nie wiedzą, dokąd pójść. Ludzie, zaczynając działalność, nie szukają inwestorów, nie szukają wspólników, nie szukają sposobów na rozpoczęcie działalności niskim kosztem, tylko od razu idą po dotacje i uważają, że to będzie jakieś rozwiązanie – wyjaśnia przedsiębiorca.
Sadowski wskazuje na jeszcze jedną kwestię, którą nazywa demoralizacją polityków.
– Jak popatrzymy na argumentację na rzecz wejścia Polski do Unii Europejskiej, to nie była to argumentacja, że jest to obszar o większym zakresie wolności gospodarczej. UE była przedstawiana jako miejsce wyłącznie wyciągania kasy – zauważa Sadowski. –
Tylko dla dotacji to robimy, bo jak będą dotacje, to w Polsce od momentu dostania pierwszych dotacji wszystko będzie lepiej działało. Te dotacje jakoś tam płynęły. Drogi nie pojawiły się tak szybko, jak to było obiecane, a jeżeli już były drogi, to budowane znacznie mniej efektywnie i znacznie drożej niż w innych krajach UE, mimo że podnoszono aspekt, że w Polsce mimo wszystko jest tańsza tzw. siła robocza. Te dotacje jakoś nie miały takiego cudownego wpływu na wszystko – dodaje.
Rozwój bez dotacji
Za budowanie takiego krzywego obrazu Unii Europejskiej i unijnych dotacji odpowiadają także propagandowe tablice stawiane przy każdej „unijnej inwestycji”, do czego zobowiązany jest beneficjent w umowie dotacyjnej. Jeśli jednak spojrzymy na twarde dane statystyczne, to okazuje się, że łączna wartość dotacji z UE dla Polski to drobna kwota w relacji do polskiego PKB – 3 proc. Co więcej, długookresowo nawet w relacji do łącznej wartości inwestycji w Polsce (biznesowych, publicznych i indywidualnych), wartość unijnych dotacji nie jest oszałamiająca i wynosi ok. 15 proc., a po odjęciu polskiej składki do UE – 10 proc. A przecież wszystkie dotacje nie idą na inwestycje. Mało tego, okazuje się, że w relacji do PKB po wejściu Polski do UE wartość inwestycji… spadła, mimo tego deszczu unijnych miliardów euro! Zdaniem Sadowskiego problem polega na tym – co nie zostało społeczeństwu wyjaśnione – że tak naprawdę za sytuację w Polsce nie odpowiadają pieniądze unijne, tylko „dobre i złe rządzenie tu, na miejscu, w Warszawie, a nie gdzie indziej”. I gdyby przeprowadzono deregulację gospodarki, to nawet bez unijnych pieniędzy wzrost gospodarczy były wyższy.
Wbrew temu, co się niektórym wydaje, gospodarka bez unijnych dotacji jest jak najbardziej możliwa. Przez spory okres czasu – w latach 90. XX wieku – polska gospodarka taka właśnie była, a co więcej, rozwijała się najszybciej w historii i to mimo faktu, że wtedy – po okresie komunizmu – najbardziej brakowało właśnie kapitału.
– Polska była gospodarką bez dotacji. Mieliśmy moment niebywałej wolności gospodarczej po przyjęciu ustawy Wilczka w grudniu 1988 roku i żadna Unia Europejska, czyli ówczesne EWG i inne instytucje ze świata nas nie dotowały – przypomina Sadowski. – Poza tym był to jedyny moment w ostatnich trzech dekadach, kiedy mieliśmy obywateli wracających z emigracji i to nie tylko stanu wojennego, ale znacznie głębszych, bo nawet tej z okresu II wojny światowej – dodaje prezydent CAS.
Zdaniem Sadowskiego Polska była takim fantastycznym miejscem największego cudu gospodarczego końca XX wieku i miejscem wolnej przedsiębiorczości, gdzie nie było np. Wspólnej Polityki Rolnej.
Przypomina, że wtedy mieliśmy uchodźców z Europy Zachodniej – rolników, którym tam zakazywano posiadania kolejnych krów, owiec i innych zwierząt hodowlanych, bo była już reglamentacja, a w Polsce taki właśnie rolnik holenderski ze łzami w oczach mógł sobie kupić ziemię i krów do woli.
– Mieliśmy kraj tak szybko rozwijający się dzięki nie dotacjom, tylko wolności gospodarczej – podkreśla szef CAS, dodając, że „są na świecie takie szczęśliwe narody, gdzie ich pomyślność zależy wyłącznie od pracy i przedsiębiorczości, a nie od projektów socjalnych, nawet jeśli będą się nazywały projektami spójności, podnoszenia jakości kapitału ludzkiego i innymi bardzo wzniosłymi nazwami”, a „dotacje prędzej czy później się kończą”.
„Niektórzy są tak zapatrzeni w UE, że wydaje się, iż przed majem 2004 roku nawet toalety w domu nie mieli i załatwiali się za stodołą, przyszła Unia i dostali toaletę i teraz się boją, że jak UE się obrazi, to im tę toaletę zabierze” – kpi jeden z użytkowników serwisu YouTube. Niestety, jest wiele racji w opisie tej postawy.
Tomasz Cukiernik

1. Nie ma przymusu brania dotacji 2. Prywatne firmy jakoś biorą i dzięki dotacjom się rozwijają 3. Jak wyglądało w Polsce przed wejściem do UE? Było tyle autostrad i kolei dużych prędkości z nowoczesnym taborem? Było 6 % bezrobocie? Był wolny wjazd do Niemiec, Czech? Był rozwój handlu? Co do rolnika Holendra to ten raczej w Polsce ziemię kupował przez słupa.
ale kogo obchodzi ze jakas gmina sobie nie poradzila ? dlaczego nie napisaliscie ile dopiero zaczynajcych FIRM BYLO W STANIE SIE PODNIESC Z KOLAN i nie pakowac sie w zydowskie kredyty?
Z propagandy przed wejściem do unii pamiętam histerię orędowników wejścia, że sami nic nie jesteśmy w stanie zrobić, że rolnikom potrzebne dotacje, że drogi, że kolej itd itd. Rolnicy zostali oszukani, pracownicy do wielu krajów nie byli wpuszczani, na pierwsze poważne inwestycje z funduszy trzeba było poczekać kilka lat a wartość inwestycji była wielokrotnie większa niż byśmy się tego spodziewali. Znamiennym przykładem są drogi. Budowane przy udziale kasy z unii są najdroższe na świecie. I tak oto to co otrzymujemy już na starcie w trakcie inwestycji oddajemy z nawiązką nie licząc kredytów. Wszyscy o tym wiedzą ale teraz każdy kto jest przy korycie boi się że dla niego już nie wystarczy dlatego milczą.

...

Do czego prowadza dotacje widzimy w Grecji. To dopiero jest panstwo teoretyczne! U nas buraki zapatrzone w tv maja wode zamiast mozgu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:30, 25 Mar 2019    Temat postu:

Wydali 95 mln zł dotacji UE w coś, co przyniosło 150 mln zł strat. Dziś...

Spółka "Miasteczko Multimedialne" w 2010 roku otrzymała unijne dofinansowanie -95 mln zł na budowę w Nowym Sączu obiektu biur-lab, który miał być zalążkiem "sądeckiej doliny krzemowej",później spółka ogłosiła upadłość,długi sięgnęły 150 mln, a syndyk nie jest w stanie sprzedać budynku za 24 mln zł .

KOMENTARZE (5) : najstarszenajnowszenajlepsze

vibuhetuvu 1 godz. temu +1
Kto miał zarobić ten zarobił. Straty poniósł jedynie podatnik, ale jego pieniędzmi nie przejmuje się nikt. Przecież to niczyje pieniądze.

Tak myśli przeciętny zwolennik eurokołchozu. Dziś zwolennikami eurokołchozu są jedynie cwaniak, które nauczyły się żyć na cudzy koszt, albo półgłówki.
udostępnij

vibuhetuvu 1 godz. temu -1
Polexit
udostępnij

RafB 1 godz. temu via Android +7
Ogromny odsetek projektów "unijnych" tak wygląda. Wniosek o dofinansowanie ma większe szanse na rozpatrzenie jeśli beneficjent zamiast realnymi potrzebami szermuje górnolotnymi hasłami typu zrównoważony rozwój pokonywanie barier, eko sreko e-usługi... itp. Nie ważne jak głupi jest pomysł, jak tylko sprzyja zaciera różnice płci i rozwija społeczeństwo informacyjne to kasą sypną napewno...
udostępnij

vibuhetuvu 1 godz. temu -2
@RafB: Dlatego jak najszybciej polexit z tego niemieckiego burdlu.
udostępnij

TurboBrajanusz 2 godz. temu +11
To się nazywa umieć robić biznes.

...

Tak to (nie) wygląda... Poza tym dotacje do lgbt na propagande! Olbrzymie straty Polski!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:20, 07 Maj 2019    Temat postu:

PARP przewiduje dofinansowanie szkolenia z powiększenia penisa

Dla lekarzy i stomatologów, dofinansowane z funduszy unijnych.

???

Dotowanie biznesu porno?
To jest horror na co ida nasze skladki! Straty na pewno sa olbrzymie dlatego nikt tego nie liczy! A w mediach was oszukuja jakie to ,korzysci'! Szok co oni zrobili w waszych glowach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Aktualności dżunglowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy