Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Twórczość a wiek...
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:55, 03 Wrz 2017    Temat postu:

Doba trzeci raz pokonał kajakiem Atlantyk. Teraz ciepłe kapcie i telewizor
Aleksandra Gałka | Wrz 03, 2017

facebook.com/OloDoba
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Po ponad trzech miesiącach wiosłowania Aleksander Doba dotarł w niedzielę do francuskiego wybrzeża i triumfalnie wyszedł na ląd w miejscowości Le Conquet. Swoją transatlantycką wyprawę rozpoczął w Stanach Zjednoczonych.

Na kajakarza z Polic czekała grupa ludzi, która zafundowała mu piękne powitanie oraz pomogła mu wydobyć kajak na brzeg.
Teraz ciepłe kapcie i telewizor

W rozmowie z Radiem Szczecin, któremu udało się porozmawiać z Dobą jako pierwszemu, kajakarz wyznał:

Cieszę się, że to już koniec. Główny cel został osiągnięty. To niesamowita satysfakcja i wielka frajda. Na razie kończę. Teraz powinienem założyć ciepłe kapcie, usiąść przed telewizorem, odpoczywać i przeżywać to, co zrobiłem. W sumie Atlantyk został przepłynięty sześć razy. Dokonało tego dwóch Niemców, jeden Brytyjczyk i trzy razy jeden Polak.
Czytaj także: Aleksander Doba rusza w kolejną wyprawę. „Żonie obiecałem, że wrócę”
Bierzcie się do roboty

Doba dodał także, że jego wyczyn powinien być inspiracją dla wielu młodszych ludzi:

Za kilka dni, 9 września, skończę 71 lat. Wy „staruszkowie”, 40-50-letni, popatrzcie na mnie, że mając tyle lat zrobiłem taką rzecz. Bierzcie się do roboty i realizujcie ambitne plany. Polak potrafi.

Dzień wcześniej w krótkim nagraniu cytowanym przez Radio Szczecin Doba mówił:

Czuję się bardzo dobrze, choć jestem zmęczony. W trakcie wyprawy trzeba było walczyć z prądami i skałami. Prądy związane z ruchami pływowymi były dla mnie wielką niespodzianką. Końcówka jest wyczerpująca, ale satysfakcja ogromna.
Najtrudniejsza trasa

Trzecia z transatlantyckich wypraw Aleksandra Doby była najbardziej wymagającą. Kajakarz wybrał północną trasę Atlantyku, która jest najtrudniejsza. Niemal 71-letni podróżnik miał problem ze sprzętem – na samym środku oceanu odkrył, że kajak ma uszkodzony ster. Wówczas mógł liczyć na pomoc statku handlowego.

Doba dopłynął kilka dni temu do brytyjskich wysp Scilly, gdzie właściwie już mógł zakończyć ekspedycję. Postanowił jednak, że pokona jeszcze kanał La Manche.



Źródło: Radio Szczecin

...

Utwierdza mnie to w przekonaniu ze starsze osoby za szybko poddaja sie w czym utwierdzaja ich dzieci niestety. Nie chodzi o wariactwo ale naprawde starosc AZ TAK NIE ODBIERA SIŁ!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:22, 01 Paź 2017    Temat postu:

„Zaczynamy się starzeć, gdy rezygnujemy z młodości”
Dzisiaj, 1 października (09:33)

Z danych WHO wynika, że do 2050 roku liczba osób powyżej 60. roku życia w skali globu wzrośnie niemal o sto procent. Dzisiaj w Polsce mamy około 20 proc. osób 60+. Starzejemy się w zawrotnym tempie. To jak będzie wyglądała nasza jesień życia w największym stopniu zależy od nas samych – podkreślają geriatrzy. 1 października przypada Międzynarodowy Dzień Osób Starszych.
Zdjęcie ilustracyjne
/Pexels photo /


Za próg starości przyjmujemy aktualnie 65 rok życia (wg WHO), raczej z przyczyn społecznych i kulturowych, niż biologicznych czy medycznych. Trudno dokładnie określić kiedy zaczyna się starość. Winston Churchill mawiał, że zaczynamy się starzeć, gdy rezygnujemy z młodości.
Do starości trzeba się przygotować

Każdy starzeje się indywidualnie, a wpływają na to geny, styl życia, status socjo-ekonomiczny i oczywiście stan zdrowia. To, w jakim tempie będziemy się starzeć, w dużym stopniu zależy bezpośrednio od nas - od naszego stylu życia. Stąd można spotkać np. 50-letniego "starca" i równocześnie 65-letniego "młodzieńca" - mówi dr Krzysztof Czarnobilski dyrektor ds. lecznictwa i konsultant ds. geriatrii Szpitala MSWiA w Krakowie.

Lekarze podkreślają, że na swoją starość pracujemy już od wczesnej młodości. Jeżeli będziemy prowadzić tzw. prozdrowotny tryb życia, zwłaszcza poprzez odpowiednią dietę, aktywność fizyczną, umysłową, bez narażenia na toksyczne czynniki środowiskowe, to będziemy na pewno żyć dłużej, a próg niepełnosprawności osiągniemy bardzo późno. Czasu nie możemy zatrzymać, ale to, w jaki sposób będziemy odczuwali jego upływ, w 80 proc. zależy od nas samych. Uwarunkowania genetyczne to tylko 20 proc. Liczby jasno pokazują, jak duże znaczenie ma profilaktyka - dodaje dr Czarnobilski
Przychodzi senior do lekarza

Placówki medyczne są oblegane przez osoby starsze. Emeryci do lekarza przychodzą na konsultację, leczenie, ale czasami nie mają żadnej ważnej przyczyny - umawiają się na wizytę, bo po prostu brakuje im rozmowy. Jeśli senior przyjdzie do gabinetu, nawet bez potrzeby, to lekarz najczęściej znajdzie coś, co można by podleczyć - zauważa dr Czarnobilski.

Największym wyzwaniem dla współczesnej geriatrii jest wielochorobowość, charakterystyczna dla pacjentów po sześćdziesiątce. Ci, którzy trafiają do szpitala zazwyczaj cierpią na szereg różnych schorzeń towarzyszących. Mogą one przyjmować mylące objawy, przez co ich rozpoznanie jest utrudnione i wymaga pogłębionej diagnostyki. Wielochorobowość przyczynia się do wielolekowości. Raz do krakowskiego Szpitala MSWiA trafił pacjent z listą 49 różnych tabletek, które przyjmował codziennie. Lekarze pracujący na tamtejszym oddziale geriatrii często proszą pacjentów o sporządzenie pełnej listy leków, które zażywają. W 99 proc. przypadków skracają ją.
Gdy pacjent odmawia leczenia

"Panie Doktorze, mam już swoje lata, proszę pozwolić mi umrzeć", "Nie chcę być już ciężarem dla mojej rodziny", "Nie będę dłużej brał leków ratujących mi życie!" - takie dramatyczne stwierdzenia słyszą coraz częściej lekarze w szpitalach. Pacjenci świadomie odmawiają dalszego leczenia. Tylko na Oddziale Chorób Wewnętrznych i Geriatrii Szpitala MSW w Krakowie na taki krok decyduje się średnio pięciu pacjentów miesięcznie.

Wystarczy podpisać specjalne oświadczenie, w którym nie wyraża się zgody na leczenie. Na dalszą hospitalizację nie godzą się zazwyczaj przewlekle chorzy, z problemami kardiologicznymi i nowotworami. Nieraz jest to bardzo delikatnie powiedziane, wystarczy nawet chwycenie ręki lekarza, jakiś gest, słowa: "Proszę mi już tego więcej nie podawać". Nawet jeśli stawką jest życie pacjenta, to - jak podkreślają lekarze - nic nie można zrobić bez jego zgody.
Krzysztof Czarnobilski

...

,,Nie chce byc ciezarem dla rodziny". STRASZNE! JAKA TO MUSI BYC RODZINA JESLI COS TAKIEGO DAJE ODCZUC! NO UMRZYJ JUZ DZIADKU!
Koszmar. Ale ludzie to bestie. NIGDY NIE WAZCIE SIE DAC JAKIEGOKOLWIEK TAKIEGO SYGNALU STARSZEJ OSOBIE! To jest wrecz zabijanie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:48, 01 Lis 2017    Temat postu:

Ma 98 lat. Wprowadziła się do domu opieki, żeby zająć się chorym synem
Dominika Cicha | 01/11/2017

Komentuj


Udostępnij
Komentuj


„Nigdy nie przestaje się być mamą” – mówi Ada Keating. A jej 80-letni syn Tom cieszy się, że wreszcie będzie miał z kim oglądać seriale.


K
ażdego wieczoru Ada Keating przychodzi do pokoju Toma, żeby powiedzieć mu dobranoc. Rano wita go serdecznym dzień dobry. Kiedy wychodzi do fryzjera, mówi mu o tym, żeby przypadkiem jej nie szukał. A gdy wróci, uśmiecha się na widok wyciągniętych do niej ramion. Czasami upomni: „Synu, zachowuj się!”. Bo, jak twierdzi, „nigdy nie przestaje się być mamą”.
Czytaj także: Lillian Weber ma 99 lat i każdego dnia szyje jedną sukienkę dla dziewczynek z Afryki

Ada Keating i jej mąż Harry mieli razem czworo dzieci. Tom, jedyny syn, urodził się jako pierwszy. Jedna z córek, Janet, zmarła w wieku 13 lat. Tom nigdy się nie ożenił, dlatego kiedy w 2016 r. zamieszkał w domu opieki Moss View w Huyton, bardzo tęsknił za matką.

Ona także wytrzymała bez ukochanego syna jedynie rok. W wieku 98 lat postanowiła zamieszkać w domu opieki, by na co dzień się o niego troszczyć. Teraz mogą do woli grać w gry i oglądać ulubiony serial Emmerdale.






Krewni, którzy regularnie odwiedzają dom opieki, są szczęśliwi, że Ada i Tom są razem.
Czytaj także: Ona ma lat 99, on 94. Zakochali się w sobie na… siłowni

Kierownik domu opieki Philip Daniels mówi: „To bardzo poruszające – patrzeć na bliską relację Toma i Ady. Cieszymy się, że czują się tu dobrze i udało nam się zaspokoić ich potrzeby. To niezwykle rzadki widok, żeby w tym samym domu opieki byli rodzice i ich dzieci. Chcemy, żeby ich wspólny czas był tutaj wyjątkowy. Są nierozłączni”.

Zanim Tom przeszedł na emeryturę, pracował jako malarz i dekorator w firmie budowlanej. Jego matka była pielęgniarką w szpitalu Mill Road.

Źródła: independent.co.uk, dailymail.co.uk

...

To dopiero przyklad! Bóg pokazuje ze dla Niego nie ma nic niemozliwego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:53, 02 Lis 2017    Temat postu:

Sto życiowych rad od stulatki
Annabelle Moseley | 02/11/2017

Z lewej: Annabelle Moseley i jej babcia Annabelle Black, 2016.
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
„Kiedy już się przechwalasz – rób to bez umiaru”. Ta i 99 innych złotych myśli, które na pewno pokochasz.

Annabelle Black, stulatka, przeżyła grypę hiszpankę, szalone lata dwudzieste, wielki kryzys, II wojnę światową, rewolucje obyczajowe lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.


100 dobrze przeżytych lat

Jej rodzina była pierwszą w okolicy, która miała samochód, a ona sama była świadkiem nieprawdopodobnego rozwoju technologii – od dużego, jak komoda odbiornika radiowego, do maleńkiego smartfonu. Annabelle ma dziewięcioro rodzeństwa.

Sama, w domu jak z bajki, urządzonym ślicznie i z fantazją, wychowała sześcioro dzieci. Teraz cieszy się dwunastoma wnukami i czterema prawnukami. Miała szczęśliwą, bardzo wierzącą rodzinę, którą zajmowała się z oddaniem i potrafiła to pogodzić z rozwijaniem kariery zawodowej. Była absolutną pionierką, zaczynając w 1960 roku pracę jako pierwsza w historii asystentka Huntingtona w biurze prawnym nowojorskiego magistratu. To stanowisko utworzono specjalnie dla niej. Szefowie docenili jej błyskotliwość, zdolności i oddanie pracy.

Jest aktywna w swojej parafii, wciąż pełni w niej różne ważne funkcje. Cieszy się ogromną sympatią, jest ceniona za styl, charakter i poczucie humoru. Jest także wzorem klasy i dobrego wychowania. Zanim powstały popularne poradniki – w rodzaju „Jak nie należy się ubierać” – była Annabelle Black.


Dobre rady dla wnuczki

Zdjęcie dzięki uprzejmości Annabelle Moseley
Annabelle Moseley – wnuczka Annabelle Black.

Annabelle Black jest moją babcią. Jestem dumna, że noszę jej imię, podobnie jak moja mama. To od Annabelle uczę się, jak być wspaniałą kobietą. Myślę o niej codziennie – robiąc zakupy, zmagając się z bólem, urządzając dom, pracując, gotując, decydując o tym, jak wychowywać dzieci.

To z nią rozmawiałam w najbardziej burzliwych czasach mojej młodości, a ona zawsze dawała mi poczucie bezpieczeństwa i dzieliła się swoją mądrością.

Spędziłam w jej domu niezliczone noce i dni – śpiąc, oglądając Jasia Fasolę, balując i zajadając się słodyczami i mrożonym jogurtem. Patrzyłam jak gotuje, nie tylko dla nas czy dla siebie, bo a nuż przyjdzie ktoś głodny albo ktoś, kto będzie chciał przysiąść na moment… I zawsze taki ktoś przychodził. A kiedy miałam zaledwie 11 lat, zmarł mój ojciec i tydzień po pogrzebie powiedziałam, że nie pójdę już więcej do kościoła, bo jestem zła na Boga, to Annabelle przez chwilę milczała, a potem powiedziała: ja też jestem zła. Dlaczego więc nie pójdziemy do kościoła i mu tego nie powiemy? Nigdy jej nie wyznałam, jak bardzo mi wtedy pomogła. Jak ważny był ten moment duchowej uczciwości, kiedy mogłam wyrazić swój protest. I jak bardzo pogłębił moją wiarę…

Annabelle właśnie kończy 100 lat, ale oczy i umysł ma jasne jak zawsze – dlatego myślę, że to dobry moment, by przeprowadzić z nią wywiad. Chcę podzielić się z całym światem mądrością, którą obdarzała mnie przez całe życie.

Oto wynik tego wywiadu i wielu rozmów prowadzonych przez lata: 100 rad, jak dożyć 100 lat w zdrowym ciele i duchu.



1. Pielęgnuj w sobie dziecko.

2. Polub swoje własne towarzystwo.

3. Miej poczucie humoru.

4. Pamiętaj, że poczucie humoru można w sobie odkrywać.

5. Rozwiń talent do żartów.

6. Pielęgnuj i rozwijaj swoje zainteresowania.

7. Uświadom sobie, co sprawia Ci przyjemność.

8. Znajdź swoje ulubione słowo

9. Zastanów się, co sprawia, że czujesz się piękna i spraw, by stało się to Twoim codziennym rytuałem.

10. Myśl bardziej o tym, żeby kochać, niż o tym, żeby być kochaną.

11. Niech codzienna herbatka stanie się rytuałem.

12. Muzyka powinna być częścią życia – jeśli sama grasz – tym lepiej.

13. Codziennie dbaj o to, by zachować jasność umysłu.

14. Ucz się na pamięć poezji.

15. Spaceruj i jeśli to możliwe chodź po schodach – traktuj to jak gimnastykę, a nie będziesz musiała zapisywać się na siłownię.

16. Oglądaj komedie i dramaty – tak dla równowagi.

17. Trochę ekstrawagancji od czasu do czasu może zadziałać jak rok terapii.

18. Moda to nie jest zwykła błahostka. To sposób wyrażania siebie.

19. Dąż do tego, by mieć własny styl.

20. Iskrz się i błyszcz.
Czytaj także: 10 sposobów na zwalczenie jesiennej chandry



21. Nie bój się kolorów.

22. Kiedy się przechwalasz, rób to bez umiaru.

23. Uważaj na komplementy.

24. Chodź od czasu do czasu na wyprzedaże, pchle targi, do antykwariatów.

25. Urodzinowe życzenia wysyłaj na tradycyjnych kartkach, tradycyjną pocztą.

26. Ciesz się z towarzystwa ludzi w różnym wieku.

27. Bądź wdzięczna.

28. Działaj charytatywnie.

29. Powściągliwość, umiarkowanie we wszystkim są jak eliksir młodości.

30. Zauważaj drobne przyjemności.

31. Naucz się upominać o siebie.

32. Pamiętaj o sile swojego charakteru i ją ćwicz.

33. Miej odwagę być krytykiem kulturalnym.

34. Nie pozwól, żeby pieniądze rządziły Twoim życiem, w przeciwnym razie możesz stracić duszę.

35. Miej pieniądze na czarną godzinę.

36. Bądź zadbana.

37. Myśl profesjonalnie o swojej pracy.

38. Jeśli jesteś szefem, bądź takim, jakiego sama chciałabyś mieć.

39. Kobieta ma prawo roztaczać wokół siebie aurę tajemniczości, mężczyzna powinien być jak otwarta księga.

40. Kobieta, która zdradza swój wiek, może zdradzić wszystko.
Czytaj także: Jak wypełnić dom atmosferą spokoju. Zobacz 14 wybranych przez nas zdjęć



41. Wychodź z mężem potańczyć, nawet jeśli on nie umie tańczyć.

42. Miej hart ducha.

43. Śmiej się codziennie.

44. Kochaj swój kraj.

45. Znajdź sposób, żeby pokazać fantazję w życiu i w wystroju domu.

46. W domu powinny być zakamarki i kąciki – otwarta przestrzeń jest ładna, ale musisz mieć miejsce, gdzie będziesz mogła bezpiecznie się zaszyć.

47. Każda sypialnia powinna być przytulna.

48. W domu musi być choć skrawek koronki, trochę błękitu i chińszczyzny.

49. Niech wiara będzie widoczna w domu.

50. Sprzątanie może być wydarzeniem.

51. Twój dom jest dla Ciebie tym, czym paleta dla malarza, formą wyrażania siebie.

52. Miej ładny stół z ładną zastawą, nawet jeśli jesteś sama.

53. Spraw, by obowiązki niezbyt miłe stawały się przyjemniejsze.

54. Wyznacz w swoim domu strefę albo miejsce przeznaczone specjalnie dla dzieci, wnuków i ich młodych przyjaciół.

55. Założenie rodziny jest pięknym, ale i heroicznym gestem – zrób to!

56. Jesteś bliżej Boga, kiedy rodzisz dziecko.

57. Kobieta zawsze powinna mieć ostatnie słowo w kwestii pierwszego imienia dziecka.

58. Kiedy wracasz do domu z nowonarodzonym dzieckiem, a tam czeka starsze – to właśnie jemu trzeba poświęcić więcej uwagi.

59. Ucz się od własnych dzieci.

60. Jeśli trzeba, poświęć jednemu z dzieci więcej uwagi niż pozostałym.
Czytaj także: Co daje wewnętrzną siłę? 10 odpowiedzi, które pomogą Ci zrozumieć siebie



61. Rodzina powinna codziennie wspólnie śmiać się, modlić i muzykować.

62. Nie pozwalaj, by rodzeństwo rywalizowało ze sobą w zły sposób.

63. Ubieraj swoje dzieci ładnie.

64. Angażuj swoje dzieci w dbanie o porządek w domu.

65. Wszyscy w rodzinie powinni sobie pomagać – im więcej rąk do pracy, tym mniej do zrobienia.

66. Mieć nadzieję, że dzieci będą szczęśliwe – to za mało. Wychowuj dzieci tak, by były dobrymi i uczciwymi ludźmi – wtedy pojawi się szczęście.

67. Naucz dzieci dobrych manier.

68. Nie bądź samotnikiem, nie izoluj się. Polegaj na sile więzi rodzinnych i je podtrzymuj.

69. Nie bój się powiedzieć czasami swoim dorosłym dzieciom co powinny zrobić.

70. Znajdź czas, żeby rozmawiać ze swoimi dziećmi.

71. Nie przechwalaj się zanadto swoimi dziećmi.

72. Rozmawiajcie przy wspólnym stole. Podtrzymuj zwyczaj wspólnych niedzielnych obiadów w rodzinnym gronie.

73. Działaj dobroczynnie.

74. Miej swoją ulubioną modlitwę.

75. Postaraj się chodzić do kościoła w większość niedziel.

76. Najpiękniejszy prezent, jaki możesz dać swoim dzieciom to pewność, że Bóg istnieje.

77. Mąż i ojciec powinni chodzić z rodziną do kościoła.

78. Miej pamiątkę rodową związaną z ważnymi rodzinnymi wydarzeniami.

79. Wszyscy rodzice powinni być gotowi do poświęceń dla dzieci, jeśli to konieczne.

80. Podtrzymuj rodzinne tradycje.
Czytaj także: 10 rzeczy, które zdarzają się każdej mamie, ale do których nie każda się przyzna



81. Wyznacz każdego dnia moment, kiedy nie będzie można korzystać z komputerów, smartfonów, konsoli do gier, telewizorów.

82. Ciesz się z odwiedzin.

83. Zawsze miej przygotowane coś do zjedzenia.

84. Naucz się regionalnych przepisów kraju, z którego pochodzisz.

85. Czasem trzeba sobie odpuścić. Gotowe jedzenie bywa naprawdę dobre i bardzo wygodne.

86. Poznawaj nowych ludzi, poszerzaj krąg znajomych.

87. Nie cierp w samotności.

88. Nie zazdrość

89. Shakespeare miał rację – zwłaszcza w kwestii snu.

90. Podróżuj.

91. Pamiętaj o sumieniu, miej sumienie.

92. Bądź radosna i pogodna.

93. Miej swoje zdanie.

94. Nawet w nadchodzącej starości są rzeczy warte wyczekiwania.

95. Interesuj się życiem bliskich.

96. Gdziekolwiek jesteś, szukaj przyjaciół.

97. Pamiętaj, że jesteśmy częścią społeczeństwa świętych.

98. Bądź sobą, bądź autentyczna.

99. Kochaj siebie – razem ze wszystkimi swoimi niedoskonałościami i wadami.

100. Nigdy nie zapominaj o tym, że Bóg Cię kocha.

...

I prosze bardzo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:01, 15 Lis 2017    Temat postu:

90-letnia chirurg: na emeryturze bym się zanudziła! Operuje więc nadal
Dominika Cicha | 15/11/2017
CGTN/Facebook
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


67 lat doświadczenia. Ponad 10 tysięcy operacji. 4 zabiegi w tygodniu. I zero zgonów na stole operacyjnym. Jak mówi, „lekarz to nie tylko zawód, ale sposób życia”.


P
ajączki cienkich żyłek chowają się pod strumieniem wody. Jeszcze tylko odrobina mydła, rękawiczki i można zaczynać. Alla Levushkina ostrożnie wchodzi na podest i prosi o skalpel. Jej dłoń nigdy sama z siebie nie zadrżała.

Kiedyś koledzy śmiali się, że Alla wybrała proktologię (czyli dziedzinę chirurgii zajmującą się chorobami jelita grubego i odbytnicy) właśnie ze względu na 150 cm wzrostu. Ale ona te żarty miała za nic, bo krzepy pozazdrościć mógł jej niejeden facet. Jak mówi, wchodząc na salę operacyjną dostaje zastrzyk wigoru i przemienia się w „konia wyścigowego”.





Alla Levushkina. Legenda Riazania

Urodziła się w 1927 roku, w rodzinie leśniczego i nauczycielki. Od dziecka kochała harce na łonie dzikiej natury i rosła w przekonaniu, że zostanie geologiem. Pewnego razu w jej ręce trafiła jednak książka o lekarzach. Po zarwanej nad nią nocy stwierdziła, że wyleczy ludzi z trądu. W 1944 roku dopięła swego i dostała się na uniwersytet w Moskwie.
Czytaj także: Jak polscy lekarze przechytrzyli nazistów i wywołali epidemię na niby

Dziś nie bardzo lubi opowiadać o swoich studiach. Pierwsze trzy lata podsumowuje: „Byliśmy głodni. To wszystko”.

Raz w miesiącu studenci medycyny mogli liczyć na butelkę alkoholu. Braliśmy ją na targ na wymianę – za pół litra można było dostać bochenek chleba. Przetrwaliśmy tylko dlatego, że dzieliliśmy się wszystkim ze sobą. Moi rodzice, którym ledwo starczało na swoje jedzenie, wysyłali z wioski parę ziemniaków. Inni studenci dzielili się swoją słoniną i zbożem. Tak nam się to udało. Pamiętam, jak jedna dziewczyna przyniosła ogromne leszcze. To było niesamowite!


Najstarsza rosyjska chirurg

Kiedy wspomina pierwszą operację, jej dobre oczy – schowane za grubymi szkłami w niemodnych oprawkach – błyszczą. „Krew trysnęła na moją twarz i mój opiekun powiedział: ochrzciłem cię na chirurga”. Po 10 latach praktyki ogólnej wybrała specjalizację. Wcześniej marzyła, żeby zostać endokrynologiem, ale w tamtym czasie rosyjskich proktologów można było policzyć na palcach jednej ręki. Większość studentów po ludzku się brzydziła, ale jej – ciała pacjentów nie odstraszały.
Czytaj także: „Bóg postanowił mnie odwiedzić” – wzruszająca opowieść lekarza o chorej pacjentce

Przez pierwsze 30 lat pracowała jednak w pogotowiu lotniczym, docierając do najbardziej odległych rosyjskich wiosek. Piloci śmiali się, że z takim doświadczeniem pewnie sama niedługo zacznie latać. Ona przyznaje: „Oczywiście, że nie dałabym rady. Nie umiem nawet jeździć samochodem!”.






Dziś jest najstarszym praktykującym chirurgiem w Rosji. Może nawet i na świecie. 5 maja 2017 r. skończyła 90 lat! Pozostaje też wierna szpitalowi w Riazaniu. Choć proponowano jej etaty w prestiżowych klinikach, odmawiała. Jak zapewnia pacjentów, na razie nie zamierza odchodzić na emeryturę, bo nie miałaby co zrobić z wolnym czasem.

Lekarz – to nie tylko zawód, ale sposób życia. Jeśli ja przestanę pracować, kto będzie operował? – powtarza.


Tak mnie przytulał, że pękło mi żebro!

Pacjenci nierzadko rozpoznają ją na ulicy. Ściskają, całują. Jeden z nich tak serdecznie ją przytulał, że… złamał jej żebro. Trudno im się dziwić. Alla jest znakomitym chirurgiem i często dokonuje niemożliwego. „Biorę nawet nieoperacyjnych pacjentów” – podkreśla.

Nietrudno spotkać ją na ulicach Riazania. Kiedy wraca do domu po pracy, dokarmia wszystkie bezdomne koty. Na stałe przygarnęła już osiem i nie ma miejsca na więcej. Codziennie sypie także nasiona ptakom. Życzliwość dla zwierząt – to jedna z jej recept na długowieczność. Pozostałe? „Jem wszystko, jak wędzona kiełbasa, często płaczę i się śmieję”. Kiedy Alla nie idzie do pracy, opiekuje się niepełnosprawnym bratankiem.
Czytaj także: Święty lekarz, który rozmawiał z Jezusem w Najświętszym Sakramencie

Przez wiele lat Levushkina była ateistką. Lubiła filozofię, czytała Hegla i Kanta. Ale kiedy skończyła 62 lata, spotkała księdza Piotra, który cierpliwie odpowiadał na wszystkie jej pytania. 2 lata później przyjęła sakramenty. Teraz nie wyobraża sobie poranka bez modlitwy za pacjentów. Mówi: „Żyję tylko dzięki woli Bożej. Kto inny dałby mi energię, żeby pracować w tym wieku?”.

Źródła: kommersant.ru, rg.ru, pravmir.ru, thesun.co.uk, litefm.com

...

Ewidentnie widac dzialanie Boga. Po prostu wspanialy przyklad! Jak podnosi na duchu!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:54, 23 Lis 2017    Temat postu:

RMF 24
Rozrywka
Szołbiznes
Odważne wyznanie słynnego aktora: Chciałbym umrzeć na scenie
Odważne wyznanie słynnego aktora: Chciałbym umrzeć na scenie

Wczoraj, 22 listopada (22:30)

Christopher Plummer ma 87 lat i nie zwalnia tempa. Aktor wciąż jest czynny zawodowo, bierze na barki mnóstwo projektów i chwali swoje świetne zdrowie.
Plummer: Nigdy nie pójdę na emeryturę. Mam nadzieję, że umrę na scenie
/Associated Press/x-news

Skąd bierze się doskonała kondycja słynnego artysty? Moja żona jest doskonałą kucharką. Jest w tym prawdziwą artystką, to pewnie jeden z powodów. A drugi to fakt, że kocham swoją pracę - wyznał Plummer. Aktor dodał, że nie chce nigdy przejść na emeryturę i ma nadzieję na śmierć na scenie.

Christopher Plummer to kanadyjski aktor teatralny i filmowy, zdobywca m.in. Oscara i Złotego Globu. Ostatnio głośno było o tym, że zastąpi oskarżanego o molestowanie Kevina Spaceya w filmie "Wszystkie pieniądze świata".
Associated Press/x-news

...

Emerytura to nie cmentarz. Wreszcie mozecie robic to co bylo niemozliwe gdy trzeba bylo codziennie zasuwac do pracy. Emerytura to wielkie dobro.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:06, 20 Gru 2017    Temat postu:

Co mój cudowny dziadek robi w kitlu przed windą?
Esteban Pittaro | 20/12/2017

VayaAspirina - Twitter
Udostępnij





Komentuj

Drukuj

Gdyby można było zrobić zdjęcie powołaniu, wyglądałoby chyba właśnie tak...

Jedno zdjęcie potrafi opowiedzieć wiele historii… Luis Schapira ma 91 lat. Od 67 lat jest lekarzem, a przed 27 laty przeszedł na emeryturę. Jednak każdego ranka nieodpłatnie przyjmuje pacjentów w Hospital Fernández, publicznym szpitalu w Buenos Aires.

Prawdopodobnie nawet nie zauważył, gdy pewna użytkowniczka Twittera zrobiła mu zdjęcie. Czekał właśnie na windę, wsparty na laseczce. „Gdy będziesz chciał się dowiedzieć czym jest powołanie, przypomnij sobie tego emerytowanego lekarza, który nadal przychodzi do szpitala jako wolontariusz” – napisała @VayaAspirina.
Czytaj także: 90-letnia chirurg: na emeryturze bym się zanudziła! Operuje więc nadal

Wnuczka pana Luisa zobaczyła zdjęcie na Twitterze i skomentowała je: „Mój dziadek. 91 lat. Bez wątpienia, najlepszy człowiek na świecie”.

Historia błyskawicznie podbiła serca internautów. Dziennikarzom udało się przeprowadzić z lekarzem krótki wywiad:

Nadal chodzę [do szpitala], bo kocham medycynę i publiczny szpital. Lubię się uczyć, chociaż wiem, że pozostało mi niewiele lat na pracę. Nadal się dokształcam i uwielbiam słuchać młodych, z którymi rozmawiałem, gdy przebywali tutaj na stażach. Ranki są najpiękniejszymi chwilami mojego dnia –powiedział pan Luis dziennikowi La Nación.

Po tej publikacji na portalach społecznościowych pojawiły się inne podobne historie. „Mój tato jest psychiatrą i ma 86 lat. Nadal przyjmuje – bez wynagrodzenia – pacjentów w Hospital Penna. Nie chodził do szpitala jedynie przez dwa miesiące, a może krócej, po przebytej bardzo pilnej operacji. Czyste powołanie” – napisała użytkowniczka Twittera o imieniu Silvina.
Czytaj także: Panie doktorze, żadnej chemii. Mam 90 lat. Wyruszam w podróż!

Inna kobieta, Mônica, wspomniała swojego ojca, który podobnie postępował: „Mój staruszek też był psychiatrą. Z tych dawnych. Zmarł w 1985 roku w wieku 82 lat. Szpital był jego życiem”.

Lekarzy rozkochanych w szpitalu, którzy nawet po odejściu na emeryturę decydują się nadal pomagać, można znaleźć w różnych miejscach Argentyny i całego świata. Pracują, bo wiedzą, że tyle lat pracy i doświadczenia powinno przynosić owoce.

Miłość do wykonywanego zawodu wydaje się zamieszkiwać w duszy. Nie ma innego wyjaśnienia na coś tak błogosławionego, jak powołanie, które w wielu przypadkach przekracza granice lat płatnej pracy zawodowej.
Czytaj także: Emerytka do singielki: wszystko ma sens

Tekst pochodzi z portugalskiej edycji portalu Aleteia

...

I TO JEST WZOR! A niestety wiekszosc ,,lekarzy" robi to dla kasy bez powolania i skutki sa tragiczne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:50, 30 Gru 2017    Temat postu:

„Babcie różańcowe” mogą Cię wiele nauczyć [sobotnia Ewangelia przy kawie]
Katarzyna Szkarpetowska i Ks. Przemek KAWA Kawecki SDB | 30/12/2017
Shutterstock
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



Ks. Przemek KAWA Kawecki: Kiedyś zabrałem na rekolekcje dla starszych ludzi młodą animatorkę muzyczną. Kiedy zobaczyła grupę, której miała posługiwać, spanikowała. Jednak po kilku dniach okazało się, że ci starsi ludzie modlą się wielokrotnie z większą mocą niż grupy nastolatków czy studentów.

Katarzyna Szkarpetowska: Prorokini Anna miała osiemdziesiąt cztery lata i „nie rozstawała się ze świątynią”. Kiedy dziś popatrzymy na średnią wieku w kościelnych ławkach, to widzimy, że siedzą w nich głównie osoby w jesieni życia. Czy to nie jest trochę tak, że zajmowanie się sprawami niebieskimi jest domeną ludzi starszych?

Ks. Przemek KAWA Kawecki: To chyba naturalna kolej rzeczy. Z biegiem czasu dojrzewamy nie tylko wiekiem, ale również do pewnych zachowań i postaw. Jest czas na bunt, jest czas na szaloną młodość, ale jest też moment w życiu, kiedy szukamy stabilizacji. Czasem wydaje się nam, że stabilizację zapewnią rodzina, kariera, dobra praca, mieszkanie, pełne konto – i na pewno na jakiś czas to wystarcza.

Jednak w pewnym momencie u większości ludzi pojawia się tęsknota za czymś głębszym, pełniejszym, czymś, co daje poczucie sensu istnienia. Nie ma co ukrywać, że procesy te postępują wraz z upływem lat naszego życia. Nie zmienia to jednak faktu, że na każdym etapie życia, z mniejszą lub większą mocą, dochodzą do nas pytania związane z wiarą w Boga, Jego znaczeniem w naszym życiu.

To, że w świątyniach widzimy więcej siwych głów niż np. młodzieży, wynika chyba z faktu, że w pewnym wieku mniej interesuje nas blichtr, a bardziej to, co prawdziwe, trwałe. Tym samym łatwiej nam uczestniczyć w coniedzielnych nabożeństwach i innych formach wspólnotowego przeżywania swojej religijności.

Ostatnia sprawa to fakt, że wielu ludzi starszych to osoby doświadczające ogromnej samotności. W takiej sytuacji wyjście do kościoła na wspólną modlitwę ma również ważny wymiar społeczny. Tu spotykam znajomych, tu mam poczucie wspólnoty, tu nie jestem sam. To bardzo ważny wymiar życia Kościoła.
Czytaj także: Co mój cudowny dziadek robi w kitlu przed windą?



Wieczór życia sprzyja pogłębianiu duchowości, ale też refleksji nad życiem, nad tym, jakie ono było.

Bo w tym wieku dokonujemy pewnego rodzaju podsumowań, a natura sama podpowiada nam, że nie będziemy wieczni. W rozmowach ze starszymi ludźmi szybko można wyczuć, czy ktoś czuje się zadowolony z przebiegu swojego życia, czy też ma jakieś wątpliwości odnośnie tego, jak ono wyglądało.

Ci, którzy czują się spełnieni, widząc, że już za dużo nie mogą dać dzieciom czy wnukom, ofiarowują swoją modlitwę, proszą Boga o błogosławieństwo dla wszystkich, których noszą w sercu. Inni proszą o nawrócenie dla bliskich, o to, aby Bóg wyprostował to, czego oni nie potrafili. Jeszcze inni proszą o przebaczenie grzechów młodości.

Istnieje w końcu cała grupa osób w bardzo podeszłym wieku, która w cierpieniu, często połączonym z samotnością, modli się o łaskę dobrej śmierci.



My, młodzi, mamy często tendencję czy też pokusę deprecjonowania modlitwy osób w jesieni życia. Widok nierozstających się ze świątynią ludzi w podeszłym wieku, którzy godzinami potrafią odmawiać długie litanie, modlić się na różańcu czy też śpiewać pobożne pieśni, nie wywołuje w nas zachwytu.

Bo rzadko kiedy zastanawiamy się nad tym zjawiskiem tak wnikliwie, jak przy okazji tej rozmowy. Zwykle rzucamy coś o „babciach różańcowych” czy „moherowych beretach” i tak załatwiamy całe, dość złożone, zjawisko.



Jak zatem ten zachwyt w sobie wzbudzić? Jak się zainspirować?

Życie religijne ludzi starszych lub po prostu starych, nie musi budzić w nas zachwytu. Wystarczy, że wzbudzimy w sobie szacunek należny starszemu – to poukłada już wiele spraw w naszym podejściu do tematu.

A jak się inspirować? Kiedyś zabrałem na rekolekcje dla starszych ludzi młodą animatorkę muzyczną. Kiedy zobaczyła grupę, której miała posługiwać, spanikowała. Jednak po kilku dniach wspólnego życia, okazało się, że ci starsi ludzie modlą się wielokrotnie z większą mocą niż grupy nastolatków czy studentów, w których dotychczas przebywała. Takie momenty uczą szacunku i mocno inspirują.



Nam często wydaje się, że ci staruszkowie są tacy niedzisiejsi – nie mają konta na Facebooku, nie używają iPhonów, nie wiedzą, co to Bluetooth. Patrzymy na nich i myślimy sobie: ci to młodość mają już za sobą. A warto chyba podkreślić, że ich młodość przeminęła, ale ta rozumiana metrykalnie, bo jeśli chodzi o młodość ducha, to mają się bardzo dobrze, wielokrotnie lepiej od nas. Jak to wygląda z Księdza perspektywy?

Osobiście czuję się ciągle młody, choć na co dzień muszę być dorosłym, odpowiedzialnym mężczyzną (śmiech).
Czytaj także: Wyobrażasz sobie tydzień bez rozmów? Bez Facebooka? Jak zrozumieć samotność seniorów



Ewangelia na sobotę: Łk 2, 36-40

„Sobotnia Ewangelia przy kawie” to przygotowany dla Aletei cykl rozmów Katarzyny Szkarpetowskiej z ks. Przemkiem KAWĄ Kaweckim SDB. Nasi rozmówcy co tydzień dzielą się z nami ciekawymi i nieoczywistymi myślami inspirowanymi fragmentem Ewangelii przeznaczonym w liturgii Kościoła na każdą sobotę.

...

Istotnie wiara w mlodosc ktora jest tylko malym wiekiem ciała jest wyrazem glupoty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:10, 07 Sty 2018    Temat postu:

Dobry Dziadziuś, który uczy, że pomagać można zawsze i wszędzie
Łukasz Kobeszko | 30/01/2017
Ivelina Berova/Flickr
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



Historia bułgarskiego „świętego starca” brzmi jak baśń, czy opowieść o świętych sprzed kilku wieków.


Z
ebrał kilkadziesiąt tysięcy euro na renowację świątyń oraz opłaty komunalne dla domów dziecka. Nie jest pracownikiem wielkiej organizacji charytatywnej ani fundraiserem ze służbowym samochodem i laptoptem z szybkim internetem, lecz liczącym 103-lata staruszkiem z małej wsi. Poznajmy Dobre Dobrewa, uważanego w Bułgarii za jednego z ostatnich żyjących „świętych starców”.

Gdy odpowiadamy na pytanie, dlaczego regularnie nie wspomagamy osób znajdujących się w trudnej sytuacji materialnej, najczęstszymi usprawiedliwieniami są niewystarczające środki finansowe, brak czasu lub zabieganie. Postać Dobre Dobrewa, nazywanego przez wielu Bułgarów „Dobrym Dziadziusiem” pokazuje jednak, że pomagać można wszędzie i w każdej sytuacji, niezależnie od grubości portfela, wieku i pozycji społecznej.





Dobry Dobrev. Tajemniczy żebrak

Nikt z mieszkańców Sofii nie jest w stanie precyzyjnie wskazać, kiedy na ulicach stolicy Bułgarii, a szczególnie pod jej najbardziej znanymi cerkwiami prawosławnymi, jak chociażby soborem Świętego Aleksandra Newskiego znajdującym się w samym centrum miasta, pojawił się dziwnie wyglądający starszy człowiek. Przypominający nie tyle przeciętnego emeryta, co świętego ze starych ikon.






Z długimi, utrzymanymi w nieładzie siwymi włosami, w zniszczonym i dziurawym palcie, zimowej, baraniej czapce i w zniszczonych chłopskich butach, wyglądających jak eksponat z muzeum etnograficznego. Jednocześnie, o bardzo łagodnej i uduchowionej twarzy, noszącej już ślady długiego i zapewne niełatwego życia. Obok starca znajdują się puszka lub zniszczony garnek oraz napisana odręcznie tabliczka, informująca przechodniów o zbiórce na utrzymanie bułgarskich świątyń i pomoc dla znajdujących się w złej kondycji finansowej domów dziecka.
Czytaj także: Bułgaria dla kreatywnych. Tekst niesponsorowany

Dziennikarzom zajęło dobrych kilka lat zidentyfikowanie staruszka, gdyż sam mówi o sobie bardzo mało. Jednocześnie, nie unika zwykłych kontaktów z ludźmi. Wielu przechodniów, nawet tych, którzy nie wrzucali nic do jego puszki, pozdrawia miłymi słowami, zapewnia o modlitwie i często błogosławi znakiem krzyża. Głaska i przytula małe dzieci, nie odmawia też, gdy turyści chcieli zrobić sobie z nim pamiątkowe zdjęcie. Szybko więc stał się jednym z elementów sofijskiego kolorytu, a mieszkańcy miasta nazywać go zaczęli „Dobrym Dziadziusiem” (bułg. „Djadjo Dobri”).





Ascetyczny starzec z Bajłowa

Po intensywnym śledztwie mediów udało się ustalić, że staruszek nie mieszka w samej Sofii, tylko dojeżdża tam codziennie autobusem z małej wsi Bajłowo, leżącej niecałe 45 km od stolicy. Obecnie zamieszkuje tam w małym pokoju przy miejscowej cerkwi prawosławnej. Wszystko wskazuje na to, że w tej wsi starzec żyje od samych narodzin, które według ksiąg parafialnych miały miejsce…w 1914 roku.

Namówiony w końcu na krótki wywiad telewizyjny przyznał, że nazywa się Dobre Dobrew i przez lata był rolnikiem. Na zbieranie pieniędzy na ulicy zdecydował się po śmierci małżonki, z którą ślub wziął jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. W jej trakcie, podczas jednego z alianckich nalotów, starzec stracił słuch w jednym uchu. Mieli z żoną czwórkę dzieci, z czego dwoje już nie żyje. Większej ilości szczegółów ze swojego życia starzec nie chce zdradzać, tłumacząc się coraz słabszą pamięcią oraz tym, że szczegółowa znajomość jego życiorysu na niewiele się może się ludziom przydać.
Czytaj także: Dziadek z oddziału intensywnej terapii. Przytula dzieci od 12 lat

Dochodzenie dziennikarzy pokazało, że Dobrew pobiera bardzo skromną emeryturę w wysokości 200 lewów miesięcznie (około 100 euro). W pokoju, w którym nocuje nie ma elektryczności ani żadnych urządzeń technicznych w rodzaju telewizora, radia lub kuchenki. Jest tylko polowe łóżko, mały stolik, umywalka, a na wszystkich ścianach znajdują się ikony. Jedną część emerytury oddaje swojej parafii, inną ofiarowuje jednej z sofijskich jadłodajni dla bezdomnych, gdzie regularnie się stołuje. Jako emeryt, od ukończenia 80 roku życia ma bezpłatny, roczny bilet, więc oszczędza również na komunikacji. Od lat nie kupił żadnych nowych ubrań lub nawet rzeczy codziennego użytku w rodzaju zegarka lub okularów.





Daję to, co niezbędne

Każdego dnia po wieczornym nabożeństwie, w którym starzec uczestniczy, zanosi on wszystkie zebrane danego dnia pieniądze proboszczowi soboru Świętego Aleksandra Newskiego, a ten przekazuje datki wydziałowi charytatywnemu Patriarchatu Bułgarii. Dzięki zebranym przez Dobre Dobrewa środkom, których suma od 2005 roku wyniosła ponad 40 tys. euro, udało się odnowić m. in. cerkiew Równym Apostołom Świętych Cyryla i Metodego w rodzinnym Bajłowie, monaster Zaśnięcia Bogurodzicy w miejscowości Elesznica oraz sofijski sobór katedralny. Zebrane przez Dobrewa datki trafiły również do kilkunastu domów dziecka w Bułgarii. Staruszek powiedział dziennikarzom, że zazwyczaj nie zagląda w ciągu dnia do naczynia, w którym zbiera pieniądze. Najczęściej ludzie wrzucają tam drobne, choć zdarzają się bogaci darczyńcy, wkładający banknoty o nominałach 200 lub nawet 500 euro.

We współczesnej Bułgarii, trawionej plagą korupcji i niejasnych dochodów uzyskiwanych przez elity finansowe, Dobrew pozostaje symbolem bezinteresownej pomocy i uczciwości. Pytany przez media, dlaczego w tak podeszłym wieku zajmuje się zbieraniem datków dla Cerkwi i domów dziecka, odpowiada z rozbrajającą szczerością, że pomaga w tym, co jest ludziom najbardziej potrzebne – w utrzymywaniu i upiększaniu świątyń, w których człowiek może zrobić najpiękniejszą rzecz w życiu – spotkać się z Chrystusem oraz w życiu sierot, które pozbawione miłości ze strony najbliższych zasługują, żeby mieć zaspokojone choć najbardziej elementarne potrzeby życiowe.






Mimo że starzec nigdy nie korzystał z Internetu, jego wielbiciele założyli stronę poświęconą jego działalności oraz profile na portalach społecznościowych. Według najnowszych doniesień, kilka największych globalnych stacji telewizyjnych zainteresowana jest realizacją pełnometrażowego dokumentu o postaci świętego „Dobrego Dziadziusia” z Sofii.

...

Slynni wschodni ,,swieci starcy". Zachod w swoim obledzie przypisuje wielka wartosc mlodosci a likwiduje starosc wrecz doslownie fizycznie. Dawniej byl szacunek dla wieku powszechny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:59, 12 Sty 2018    Temat postu:

Ma 79 lat. Co dzień wsiada na zielony rower i rusza na poszukiwania
Dominika Szymańska | 12/01/2018

Sagar Rana/Unsplash | CC0
Udostępnij 8 Komentuj 0
Poranna przejażdżka na rowerze to sposób nie tylko na zdrowie i dobrą kondycję. Oto, jak pewna mieszkanka Turynu wykorzystuje ten czas na zdobycie pomocy dla potrzebujących.

9.00 rano. Czas na poranną kawę, stanie w korku w drodze do pracy albo artykuł szybko przeczytany w tramwaju. A może na… rower? Pani Marta, 79-letnia mieszkanka Turynu, wybiera tę ostatnią opcję. Codziennie rano, wraz ze swoim nieodłącznym towarzyszem drogi, wykorzystuje ten czas na przejażdżkę po okolicznych supermarketach w dzielnicy Santa Rita. Jednak to nie polowanie na promocje. Nie jest to też zwykły rower, ani zwyczajna kobieta.

Rower jest jaskrawozielony, obładowany siatkami i torbami, zarówno z przodu, jak i z tyłu. Pani Marta zaś nie kieruje się do przeszklonych, usłużnie samo-otwierających się drzwi supermarketu, ale na tyły budynku, gdzie można znaleźć wszystko to, co nie przystaje do idealnej rzeczywistości znanej z reklam i zachęcająco kolorowych półek sklepowych. Poświęca swój wolny czas na przeszukiwanie sklepowych kontenerów pełnych żywności, która, wobec nieugiętych przepisów bhp, wylądowała już w koszu na śmieci, a wciąż jeszcze nadaje się do spożycia. Jak mówi dla dziennika Avvenire:

To niesamowite, jak wiele rzeczy dziś się marnuje. Wyrzucamy jedzenie, gdy zbliża się jego termin ważności. Albo takie przechowywane w mało eleganckim opakowaniu, które się zniszczyło w czasie transportu. Zimowe miesiące to czas na pomarańcze: gdy znajdzie się jedna popsuta, wyrzuca się całą pięciokilogramową siatkę. To niedopuszczalne.
Czytaj także: Genialni kucharze, designerskie wnętrze i… resztki jedzenia. Historia pewnej jadłodajni


Pani Marta. 79-letnia freeganka z Turynu
Wiele osób przygląda się staruszce z podejrzliwością, z jaką zwykle traktuje się osoby bezdomne, bezrobotne i nie przystające do wyśrubowanych norm społecznych. Również miejscowy diakon, Benito Cutellè z parafii pw. Bożego Narodzenia w Casalborgone, w pierwszym odruchu wziął ją za osobę w potrzebie i zaproponował pomoc w zdobyciu niezbędnych rzeczy.

Tymczasem pani Marta nie jest ani szaloną zwolenniczką freeganizmu* (kto wie, czy ma świadomość, że jej działanie tak właśnie jest określane w fachowej nomenklaturze), ani osobą bezdomną. Podobnie jednak jak jej biblijna imienniczka, sama jest tą, która, widząc sytuację konkretnej potrzeby, nie potrafi przyglądać się jej bezczynnie.

Przez wiele lat zajmowała się badaniem rynku w całym regionie Piemontu. Dziś, będąc już na emeryturze, mogłaby cieszyć się spokojnym życiem rodzinnym wraz z mężem, dziećmi i wnukami. Ona zaś swój czas poświęca na „grzebanie w śmieciach” i nie przejmuje się oceniającymi spojrzeniami. Robi to wiedząc, że są osoby, które tej pomocy potrzebują i które na nią czekają.

Trzy razy w tygodniu zdobyczami z rowerowych wypraw załadowuje samochód i jedzie do odległego 30 km od Turynu Casalborgone. Tam zdobyte artykuły trafiają do rodzin, którymi zajmuje się pani Marta.

Wszystko zaczęło się trochę przez przypadek od pewnej rodziny, która z powodu kryzysu ekonomicznego znalazła się w bardzo trudnej sytuacji materialnej. A później, w krótkim czasie ta wieść się rozeszła i z różnych stron zaczęły napływać do mnie sygnały o innych przypadkach, gdzie również taka konkretna pomoc była potrzebna. Obecnie zajmuję się ośmioma rodzinami, które razem liczą sobie ponad dwadzieścia osób. Przyjmują mnie zawsze z otwartymi ramionami i z wielką godnością. Sami nigdy o nic nie proszą. Dbają o to, aby niczego nie marnować. (…) Nadmiar żywności (…) trafia do miejscowej szkoły, gdzie organizowana jest prowizoryczna noclegownia dla osób bez dachu nad głową”.
*Freeganizm – antykonsumpcyjny styl życia, obejmujący poszukiwanie wyrzuconej żywności lub proszenie o nadmiarowe i niepotrzebne produkty w restauracjach bądź sklepach. W Polsce jego przedstawicieli nazywa się czasem kontenerowcami.

...

Brawo za aktywnosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:31, 21 Sty 2018    Temat postu:

Pozwólmy dziadkom kochać wnuki po swojemu
Zyta Rudzka | 21/01/2018

Lee Avison/Stocksy United
Udostępnij 0 Komentuj 0
Kochają i rozpieszczają. Czy to źle?

„Z szaleństwem dziadków na punkcie wnuków trudno wygrać. Jak w tym dowcipie, kiedy nawet Chuck Norris nie mógł przekonać babci, że nie chce dokładki!” – śmieje się Dominika.



Dziadkowie. Kochają i rozpieszczają
Dominika, 37-letnia matka dwójki dzieci, pracuje w wielkiej firmie i musi się dostosować do reguł korporacji. Deklaruje, że bez pomocy dziadków nie dałaby rady. Również finansowo, bo nie daliby rady z mężem spłacać kredytu i opłacać opiekunki, która odbierze ze szkoły, przypilnuje przy lekcjach i zawiezie na angielski.

Teściowa to babcia na dyżurze – opowiada Dominika. – Bez problemu mogę zostać dłużej w pracy. Jeden telefon i już przyjeżdża, żeby stanąć na warcie i strzec dzieciaków. Jest cudownie dyspozycyjna, ale jednocześnie kompletnie głucha na moje wytyczne. Babcia jest taka fajna, bo pozwala skakać po sofie i jeść przed telewizorem.
„Z kolei oczkiem w głowie mojej mamy nie są wnuki, ale jej kwiaciarnia. Ona woli układać bukiety niż klocki. Wpada bez zapowiedzi z drogimi prezentami i pozwala sobie wchodzić na głowę. I jak tu zbudować autorytet? Dziadek jest jeden, ale za to robi za setkę cukierników. Ja dbam o zdrowe żywienie, ale moja córka zawsze może liczyć na dziadziusia w sprawie kolejnego pączka czy kolejnych żelków, które on podrzuci jej do kieszonki czy do piórnika. Natomiast ośmioletni syn pobiera od dziadka lekcje, jak być twardzielem. Ostatnia pokazowa lekcja skończyła się gorączką. Biegali w parku bez czapki!

Mam wrażenie, że w czasie, kiedy dziadkowie pilnują moich dzieci, ja powinnam ich pilnować” – stwierdza Marzena.



Pozwólmy dziadkom kochać wnuki po swojemu!
Zbyt często krytykujemy dziadków, a nie potrafimy docenić tego, co robią dla całej wspólnoty rodzinnej. Paradoksalnie, to co uważamy za ich „błędy wychowawcze” jest cenną wartością, której my, z różnych powodów, nie możemy przekazać dzieciom.

Wbrew pozorom, bezwarunkowa miłość dziadków nie podkopuje autorytetu rodziców, ani nie kwestionuje jasno określonych reguł, co wolno, a co jest zabronione. Dziecko szybko rozpoznaje, że istnieją dwa światy. Taka wiedza wzbogaca oraz uczy elastyczności w zachowaniu. Przecież w dorosłym życiu również funkcjonuje się w różnych, nawet skrajnie odmiennych warunkach czy sytuacjach. Ludzie są różni. Z niektórymi trzeba się pilnować, ale są tacy, w obecności których czujemy, że żyjemy.

Wielką miłość dziadków pamiętamy w dorosłym życiu. Ich już nie ma, ale ona pozostaje w pamięci. Ogrzewa. Wzmacnia. Stanowi przeciwwagę dla kolejnych, warunkowych, kiepskich relacji. Czy naprawdę chcemy, by nasze dzieci nie miały takich budujących wspomnień?



Dziadkowie to nie darmowi pracownicy
Teściowa Dominiki ma w sobie dużo klasycznej „babciowatości”, a teść chciał nawiązać z wnukiem szorstką męską przyjaźń. I to jest właśnie piękne.

Rodzice mają swoje słuszne reguły wychowania, ale jednocześnie fundują dzieciom życie pod dyktando kalendarza, zegara i zajęć doskonalących.

Dziadkowie nie powinni być starszą kopią rodziców. Oni mają inne zadanie: być dziadkami, czyli przebywać z wnukami na luzie, radośnie, spontanicznie. To właśnie oni mogą pokazać naszym dzieciom jaśniejszą, lepszą stronę codzienności. Nienaznaczoną pośpiechem i rutyną.

Dziadkowie to nie tania siła robocza, ale emocjonalny piorunochron!
Rodzice chcą dziecko nieustannie uczyć, dokształcać, rozwijać, a u dziadków ono czuje, że już jest idealne. Takie, jakie jest teraz. To źródło dziecięcej odwagi, poczucia zadowolenia z siebie, które pomaga zbudować pozytywny obraz siebie.

Dziecko czuje, że może dziadkom więcej powiedzieć niż rodzicom. Może się wyżalić, wypłakać, a nawet poskarżyć na… mamę czy tatę. Takie sytuacje nie są zagrożeniem dla relacji dziecko-rodzic. Miłość dziadków to bardziej naturalny system ostrzegania, że dzieje się coś złego. I trzeba działać! Często dziadkowie spontanicznie, ale z dużym taktem, wchodzą w rolę domowego mediatora.



Zachwyt dziadków buduje poczucie mocy!
Psychologowie rozwojowi zwracają uwagę, że silna więź z dziadkami pomaga dziecku lepiej funkcjonować w relacjach społecznych. Dziadkowie mają czas i cierpliwość, żeby nauczyć empatii i prospołecznych zachowań. Pomóż. Podziel się drożdżówką z siostrą. Chodź, dokarmimy ptaki, bo marzną.

To relacje z dziadkami uczą, jak mieć sekrety i tajemnice. Tworzyć pierwsze koalicje i przymierza. Wbrew pozorom, pobłażliwość i niekonsekwencja dziadków promuje dziecięcą niezależność, ciekawość i odwagę.

Babcia florystka może nie przypilnuje przy piaskownicy, ale przekaże pasję florystyczną. Patrzmy na dziadków jak na osoby, a nie na niańki. Wyjdźmy ze stereotypu dziadków, którzy tylko się nadają do stróżowania. Pozwólmy im być nie tylko z wnukami, ale też sobą. Cała rodzina na tym zyska.



Pozwólmy dziadkom pokazać dzieciom inny świat
Może trzeba przywrócić pojęcie „starszyzny”. Dać ważność starszemu pokoleniu, które przekazuje pamięć i wartości. Podrzucić dziecko na angielski może każdy. Ale nie każdy opowie mu o historii rodziny, nauczy imion prababki, pozwoli zrozumieć, czym jest ród, dziedzictwo, sztafeta i wspólnota pokoleń. To nie jest mniej ważne niż zajęcia w szkółce jeździeckiej czy kursy malowania.

Siła wewnętrzna bierze się nie tylko z zaliczania kolejnych umiejętności i dyplomów, ale również z poczucia rodzinnej, wielopokoleniowej przynależności.



Dziadkowie pokazują, co jest ważne
Nie mówmy dziadkom, jak mają kochać wnuki! W czasach, kiedy rodzice często starają się, żeby dziecko było kimś, dziadkowie uczą, jak być. Jak się cieszyć z pączka, z biegów po parku, z obserwacji ptaków w karmniku. To uwrażliwienie na małe przyjemności jest bardzo ważne. Przecież możemy dać dziecku najlepszą kindersztubę i wykształcenie, ale nie możemy zagwarantować, że jego ambicje i marzenia się spełnią. Dziadkowie kochają jak umieją i potrafią się z tego cieszyć. Oni wiedzą, co w życiu jest ważne. Pokazują inny kawałek życia. Z radością. Na luzie. Bez zmęczenia.

Warto zobaczyć w bezwarunkowej miłości dziadków naturalne dopełnienie i rozwinięcie rodzicielskich uczuć. Pozwólmy dziadkom oszaleć na punkcie wnuków. Przecież w tym szaleństwie jest metoda.

...

Nie powinni rozpieszczac. To nie konkurowanie z rodzicami. Ale i rodzicom nie wolno zarzucic dziadkow dziecmi! Bo to wygodne! I dziadkowie maja pranie gotowanie a jeszcze dzieciaki szaleja bo nie ma rodzicow! Dzieci maja wychowac rodzice.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:28, 21 Sty 2018    Temat postu:

Modlitwa za babcię. Daj jej, Panie, zdrowie i wiele lat życia
Redakcja | 21/01/2018

Pexels | CC0
Udostępnij 26 Komentuj 0
Obowiązkowy punkt programu na Dzień Babci. Modlitwa specjalnie za nią.

Modlitwa za babcię
Ty też, Panie, miałeś swoją babcię.
Dziękuję Ci, Panie, że dajesz mi odczuć
dobroć mojej babci.

Kocham ją bardzo za to,
że wychowała moją mamę/mojego tatę
i że mnie też nie mniej kocha.

Wiem, że nie przestaje się modlić za mnie
i bardzo pragnie, abym wyrósł na dobrego człowieka.
Daj jej, Panie, zdrowie i wiele lat życia,
abym choć trochę zdążył się jej odwdzięczyć.

Zobacz, Panie, jakie spracowane ręce ma moja babcia,
a każda zmarszczka to znak jej pracy i cierpienia.
Bądź dla niej, Panie, nadzieją, pociechą i nagrodą.
Amen

....

Niewielu pamieta o tym.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pon 18:30, 22 Sty 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:58, 22 Sty 2018    Temat postu:

Wiara moich dziadków. Niezwykła lekcja, którą zapamiętam na całe życie
Michał Buczek | 22/01/2017

EAST NEWS
Udostępnij 0 Komentuj 0
Pokazali mi, jak można mocno i głęboko żyć, jak bezwarunkowo kochać, jak uczynić Boga treścią i sednem swojego życia.

Wystarczy, że zamknę oczy i widzę ich, idących wzdłuż głównej nawy kościoła, który przyglądał się im przez 60 lat małżeństwa, a zapewne i kilka lat wcześniej. To właśnie w tej świątyni przed 60 laty obiecywali sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską, tu co niedziela pojawiali się potem z coraz większą rodziną, tu wzruszali się przy kolejnych sakramentach swoich dzieci, tu świętowali wszystkie ważne momenty swojego życia.

Czytaj także: Dziadkowie, rozpieszczajcie wnuki, ale nie róbcie im krzywdy!


„W dobrych zawodach wystąpiłem”
Nic więc dziwnego, że w 60. rocznicę ślubu też tu są – nie mogło być inaczej. Idą wolno, ostrożnie, starzejące się i słabnące ciała odmawiają posłuszeństwa – on podpiera się laską, ona wspiera się na jego ramieniu, ale widać, że tym, co ich naprawdę podtrzymuje, jest przede wszystkim wzajemna miłość i ufność.

Idę z moją narzeczoną kilka metrów za nimi i nie mogę powstrzymać wzruszenia – może to ta skrzypcowa muzyka? Może widok małżeństwa, któremu się udało przejść razem przez życie? A może obraz ludzi, którzy nieuchronnie zbliżają się do kresu swoich dni i każde z nich mogłoby – niczym św. Paweł – powiedzieć: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem”?

Czy jest coś cenniejszego od tej świadomości? Zatem idę równie powoli, niespiesznie, po ich śladach i z każdym krokiem czuję, że ten symbol nabiera mocy – wzór ich życia staje się wyzwaniem, przejmuję pałeczkę w tej międzypokoleniowej sztafecie.



Żyć z Bogiem na co dzień
Zawsze uderzało mnie to, jak prosto i zwyczajnie Dziadek i Babcia żyją z Bogiem na co dzień. Każdy gość, który opuszczał ich ciepły, gościnny dom – dom, który przez dziesięciolecia nasiąkał śmiechem wywoływanym u rodziny i przyjaciół przez urwisowskie żarty Dziadka i ciepłe przytyki Babci – był żegnany słowami: „Z Panem Bogiem” – tym pięknym, starym błogosławieństwem, które towarzyszy też ich dzieciom i wnukom w ich własnych domach.

Modlitwa była ich codzienną rozmową. Nie tylko z Bogiem, ale także ze sobą. Widzę ich, gdy się razem modlą – siedząc przy kuchennym stole, odmawiają różaniec, śpiewają godzinki albo kolędy, a w Wielkim Poście wspólnie rozważają tajemnicę śmierci i życia Pana Jezusa, trzymając w drżących dłoniach zaczytaną książeczkę do nabożeństwa.

Czytaj także: Co dziadkowie dają wnuczkom? Co wnuczkowie dają dziadkom? Międzypokoleniowy barter
Takich ich zapamiętam. Szczególnie teraz, gdy Babci nie ma już z nami, powracają do mnie ciche letnie noce, gdy jako dzieciak zasypiałem w wiejskim domu, a zza ściany docierał do mnie szmer śpiewanego przez Dziadków Apelu Jasnogórskiego. Albo zimowe i bure niedzielne poranki, gdy jeszcze otulony snem wchodziłem z zimnej sypialni do kuchni, w której witał mnie Dziadek nachylony nad starym radiem.

Wstawiałem wodę na herbatę, kroiłem kiełbasę do jajecznicy, a w ciszy porannej kuchni słychać było tylko niewyraźne i trzeszczące dźwięki radiowej mszy świętej i liturgiczny śpiew, w który chwiejnym i słabym głosem co chwila włączał się mój Dziadek. Zachowam też tę pewność, że obietnica modlitwy, szeptana mi do ucha przez Babcię w trakcie naszych rozstań i powrotów, zawsze była pewna jak amen w pacierzu. Świadomość, że stale otaczała mnie jej modlitewna pamięć, nieraz była dla mnie jak gwałtowny łyk powietrza po wynurzeniu się z wody; i wiem też, że ta babcina modlitwa wielokrotnie prostowała moje ścieżki.



Duchowość: codzienność głębi
Każdy z nas jest osobną historią, każdy ma inną drogę do Boga, na swój sposób realizuje własne powołanie, ale na szczęście mamy dookoła siebie ludzi, z których możemy czerpać siłę. Szukając swojego miejsca w Kościele, co i raz powracałem do wiary moich Dziadków, choć długo nie rozumiałem, jak niezwykle cenną lekcję mi dają.

W ich życiu nie było fajerwerków, duchowych bombonierek w szeleszczących papierkach, które mogłyby porwać za sobą nastolatka. Fundamentem zawsze była dla nich Eucharystia, wspólna modlitwa, ufne nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny, powierzenie siebie i bliskich Bożej Opatrzności, pokorne i pełne pokoju przyjmowanie tego, co się otrzymało, ze świadomością, że nikt nie jest posiadaczem pakietu kontrolnego akcji w spółce „Życie”.

Gdybym miał spróbować określić, jaką duchowością żyli moi Dziadkowie, to nazwałbym ją codziennością głębi. Swoim prostym, skromnym i niełatwym życiem, obfitującym jednak w wiele dobra i piękna, pokazywali mi, jak można mocno i głęboko żyć, jak bezwarunkowo kochać, jak uczynić Boga treścią i sednem swojego życia.

Mam wrażenie, że każda czynność, każda chwila ich codzienności, były przesycone Bożą obecnością. W ich życiu najprostsze gesty stawały się gestami duchowymi. To wszystko działo się zupełnie bezpretensjonalnie, zwyczajnie, bez przybierania religijnej pozy.

W kościele zajmowali ostatnie ławki, nie spieszyli się, by jako jedni z pierwszych przyjąć Jezusa Eucharystycznego, znali swoje miejsce, nie lubili się afiszować. A zarazem swojego życia z Bogiem nie zamykali w czterech ścianach własnego domu – najpiękniejszą i najbardziej poruszającą lekcję wiary w obcowanie świętych dał mi mój Dziadek, gdy zobaczyłem go rozmawiającego z Babcią nad jej grobem o tym, co mu się dziś przydarzyło, co jadł, o czym myślał i jak bardzo do niej tęskni. Oto duchowość moich Dziadków, moich świętych, Bronisławy i Polikarpa.

...
Wlasnie! Rola starszych w przekazywaniu Boga! I to nie ganianie wnuka do modlitwy! Ale np. dziadek choruje i sie modli bo łączy cierpienie z Jezusem! Jakiz to wzor!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pon 18:32, 22 Sty 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:34, 22 Sty 2018    Temat postu:

Modlitwa za dziadków
Redakcja | 22/01/2018

Shutterstock
Udostępnij Komentuj
Złożyć babci i dziadkowi życzenia – to jedno. Ale pamiętać o nich regularnie w swoich modlitwach – to też coś bardzo ważnego.

Modlitwa za dziadków
Panie Jezu,
narodziłeś się z Dziewicy Maryi,
córki świętych Anny i Joachima.
Patrz z miłością na dziadków na całym świecie.
Ochraniaj ich! Oni są bogactwem dla rodzin,
dla Kościoła i dla całego społeczeństwa.

Wspieraj ich! Kiedy przybywa im lat,
niech wciąż będą dla swojej rodziny
mocnymi filarami wiary ewangelicznej,
stróżami szlachetnych wartości rodziny,
żywymi skarbcami trwałych tradycji religijnych.

Spraw, by jako nauczyciele mądrości i odwagi
przekazywali przyszłym pokoleniom
owoce swoich dojrzałych doświadczeń ludzkich i duchowych.

Panie Jezu,
pomagaj rodzinom i społeczeństwu
doceniać obecność i rolę dziadków.
Spraw, by nigdy nie byli zaniedbywani ani wykluczani,
ale zawsze znajdowali szacunek i miłość.
Pomagaj im żyć pogodnie i czuć się akceptowani
przez wszystkie lata życia, jakimi ich obdarzasz.

Maryjo, Matko wszystkich żyjących,
nieustannie otaczaj opieką dziadków,
bądź z nimi podczas ziemskiej pielgrzymki
i niech za sprawą Twoich modlitw
wszystkie rodziny spotkają się kiedyś w niebieskiej ojczyźnie,
gdzie Ty czekasz na wszystkich ludzi,
by ich przygarnąć w wielkim uścisku życia bez końca.
Amen!

Benedykt XVI, fragment przesłania na VI Światowe Spotkanie Rodzin w Meksyku, 15-17.01.2009.

...

A teraz modlitwa za dziadkow.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:14, 24 Sty 2018    Temat postu:

ziadkowi prezent. „Na jego widok prawie zemdlał”
Dominika Cicha | 24/01/2018

Cam Dedman/Facebook
Udostępnij 49 Komentuj
Przez niecały rok Cameron Dedman pracował nad niespodzianką dla dziadka. Efekt robi wrażenie!

Od wielu lat Fred Lamar wzdychał za swoim chevroletem, który kurzył się w garażu. Kupił go w 1958 roku. Jeździł nim on, jeździły jego dzieci, w tym mama Camerona Dedmana. W końcu w 1976 roku zdezelowany Chevy Bel Air na dobre schował się przed światem. „Kiedy byłem mały, dziadek zawsze obiecywał, że naprawimy to auto” – mówi Dedman. Ale plany spełzały na niczym. Wiadomo, jak to w domu – zawsze znajdzie się coś ważniejszego do zrobienia.

Jesienią 2016 roku Cameron postanowił, że przywróci chevroleta do życia. By było go na to stać, sprzedał własne auto. Wiedział, że będzie to najlepszy prezent dla 80-letniego dziadka, bo tak jak on i jego ojciec, miłość do maszyn miał we krwi. Mężczyźni w jego rodzinie uwielbiali wyścigi i hot rody – indywidualnie przerabiane, klasyczne modele. Sukces miał w kieszeni.

Czytaj także: Nie uwierzycie, co zrobił dla żony na 40-stą rocznicę ślubu
Dedman poszedł jednak o krok dalej. Nie tylko odświeżył ukochaną furę dziadka, ale dodał do niej m.in. klimatyzację i pikowane siedzenia. Całego chevroleta pomalował na ukochany przez dziadka rubinowy kolor, a na tylnych panelach dodał białe pasy.

Wszystko działo się oczywiście w sekrecie. Wnuk musiał się nieźle nagimnastykować, żeby dziadek nie domyślił się, co dzieje się z jego samochodem. „Za każdym razem, kiedy dziadek pytał, czy przysiądziemy do auta, odpowiadałem, że jestem zajęty, ale że niedługo się tym zajmiemy”.

Udało się! W dniu swoich 81. urodzin dziadek Fred zdjął z oczu opaskę i… „Prawie zemdlał. Musiałem go podtrzymywać, bo nie trzymał się na nogach. Nie wierzył, że to jego auto. Nie spodziewałem się, że jego reakcja będzie tak dramatyczna” – wspomina Cameron.

Zobaczcie wideo:



Jeśli nie widzisz wideo, kliknij TUTAJ



Gdy tylko zrobi się cieplej, rubinowy chevy wyruszy w trasę.

...

I prosze ile dobra! Co tam kasa!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:48, 28 Sty 2018    Temat postu:

Magdalena Galek | 28/01/2018

Shutterstock
Udostępnij 1 0
Podobieństwo fizyczne, gesty, postawy, słowa, wartości i wspomnienia. Z każdym dniem dostrzegam je jedna po drugiej, jak muszelki na mokrym piasku podczas spaceru brzegiem morza. Zbieram je i układam w pamiątkowy portret, za który jestem wdzięczna.

Non omnis moriar – nie wszystek umrę, pisał Horacy w „Pieśni III”. Miał na myśli, że jego poezja będzie tym, co po nim zostanie. Mój dziadek Tadeusz nie był poetą, a jednak gdy niedawno odszedł, by zamieszkać u Boga, tak właśnie o nim pomyślałam. Że nie umarł cały. Że przecież coś z niego pozostało w nas, w jego wnukach, w jego dzieciach.

Podobieństwo fizyczne, gesty, postawy, słowa, wartości i wspomnienia. Z każdym dniem dostrzegam je jedna po drugiej, jak muszelki na mokrym piasku podczas spaceru brzegiem morza. Zbieram je i układam w pamiątkowy portret, za który jestem wdzięczna.



Wierzył w Boga
Odkąd pamiętam widziałam dziadka co niedzielę w parafialnej kaplicy na mszy świętej. Byli tam zawsze razem z babcią. Byli w tym dla mnie wzorem do naśladowania. I choć nigdy nie rozmawialiśmy o wierze, to widziałam pokorę dziadka wobec Boga. W ostatnich dniach życia, pomimo cierpienia nie obraził się na Niego, nie odwrócił, ale przyjmował sakramenty i pomoc z nich płynącą.

Czytaj także: Mój dziadek zmarł podczas naszego wesela: przekleństwo czy błogosławieństwo?


Był pomocny
Dziadek był stolarzem. Potrafił nie tylko pracować z drewnem, ale też wiele naprawić. Gdy komuś zepsuł się zamek w drzwiach, to wzywano właśnie jego. Wszyscy na osiedlu wiedzieli, że mogą na niego liczyć. A on chętnie pomagał.

Zawsze też wspierał swoje dzieci, gdy tego potrzebowały. A ja na zajęciach plastycznych albo technicznych zawsze miałam najlepsze materiały – drewniane ramki, ścianki i dach do karmnika, a konik bujany, który dla mnie zrobił do dziś służy dzieciom moich kuzynów.



Był punktualny
Tu dziadzio był niedoścignionym dla mnie wzorem. Punktualny – to mało powiedziane. On zawsze był przed czasem. Nigdy się nie spóźniał. Był odpowiedzialny i zorganizowany. Nawet pod koniec życia, gdy nie potrafił odczytać godziny, prosił, by wyjąć z szuflady zegarek i zakładał go na rękę.

Czytaj także: Dziennik umierania, który pokazuje… jak żyć


Modlił się regularnie
Była stałym elementem jego dnia. Skąd o tym wiem? Kiedyś, gdy go odwiedziłam, na pożegnanie popłakał się i powiedział, że modli się codziennie, by mógł być na moim ślubie. Modlitwa stała się elementem jego kręgosłupa moralnego, który nie skruszał nawet podczas choroby.

Na zawsze zapamiętam, jak podczas naszego ostatniego spotkania nagle przerwał rozmowę, zrobił znak krzyża i odmówił „Ojcze Nasz” i „Zdrowaś Mario”. Ja, tata i babcia oniemieliśmy na chwilę, ale właśnie ta manifestacja wiary pokazała nam siłę przywiązania dziadka do najwyższych wartości i jego dyscyplinę.



Zawsze dobrze wyglądał
Dziadek zawsze był schludnie ubrany, nawet gdy nie wychodził z domu. Do kościoła zawsze zakładał garnitur. Elegancko! – pamiętam, z jakim zachwytem wypowiadał to słowo, gdy widział mnie w ładnym płaszczu. Ale jego porządny wygląd to było coś więcej niż ubranie. Dziadek zawsze trzymał się prosto. Najwyraźniej widziałam to w czasie choroby w ostatnie dni. Mimo osłabienia, gdy siedział, plecy trzymał prosto.



Był hojny
Dziadzio zawsze pamiętał o swoich wnukach w święta i nie tylko. Pod choinkę z babcią kładł upominki, czasami wciskał do kieszeni stówkę „na paliwo”.

Czytaj także: Zawsze będę Cię kochać… Umierająca mama zostawiła córce niezwykły prezent


Był solidny
Dziadek był fachowcem w swoim zawodzie. Do końca życia będzie mi się kojarzył z ołówkiem stolarskim. Pamiętam jego dokładność, z jaką wyznaczał miejsca cięcia desek i wbijania gwoździ. Trzymał ołówek pewną ręką i rysował zdecydowane i precyzyjne znaki.



Lubił pożartować
Dziadzio lubił żartować, był wtedy pełen jakiegoś uroku osobistego. Śmiejąc się, wymawiał dobrotliwie i przeciągle „Hahaaa”… Ciepło emanowało wtedy z jego osoby.



Wierny do końca
Do końca życia był mężem swojej żony. Tak jak obiecał przy ołtarzu, był wierny babci, zarówno gdy życie toczyło się spokojnie, jak i w trudnych momentach.



Potrafił tańczyć tango
Tym zrobił na mnie największe wrażenie. Na jednym z wesel rodzinnych poprosiłam dziadzia do tańca. Chwycił mnie pewnie, trzymając tak zwaną „ramę” i poprowadził do tanga. Tego się nie spodziewałam. Kroki stawialiśmy drobne, ale ile magii było w tym tańcu i radości!

Nigdy nie powiedziałam dziadkowi, że cenię go za to, jaki był. Za to, czego mnie nauczył, nawet nie wiedząc o tym. Ale wierzę, że teraz już to wie. Wierzę też, że w jakiś sposób będzie i na moim ślubie, a i niejedno tango zatańczymy kiedyś w niebie.

...

Dziadkowie nie musza przynosic nam korzysci w sensie pomagac. Ba sami moga wymagac pomocy. I to jest wartosc!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:22, 18 Lut 2018    Temat postu:

„Moja współlokatorka ma 95 lat. Jesteśmy dobrymi przyjaciółkami”
Sophia Swinford | 18/02/2018
[facebook url="https://www.facebook.com/bbcnews/videos/2067491269934387/" /]
Udostępnij Komentuj 0
Między Florence i jej współlokatorką Alexandrą jest... 68 lat różnicy. Przeczytajcie o niezwykłym projekcie, który leczy samotność.

95-letnia Florence opowiada, że zanim wprowadziła się do niej 27-letnia Alexandra, nudziła się jak mops. Kobiety spotkały się w ramach projektu współdzielenia domu, który pomaga zapewnić towarzystwo osobom starszym. W jaki sposób? Dokwaterowuje im londyńskich studentów, którzy szukają mieszkania za niewielkie pieniądze.

Biorąc pod uwagę badania, które wykazują korelację między samotnością a złym stanem zdrowia, prowadzona w Wielkiej Brytanii kampania na rzecz zmniejszenia izolacji osób starszych jest bardzo potrzebna. Florence, która jest częściowo niewidoma, mówi, że kiedy zmarł jej mąż, a dorosłe dzieci się wyprowadziły, często „gapiła się w cztery ściany i myślała: co będę teraz robić?”.

Byłam bardzo samotna. Myślę, że każdy z nas potrzebuje towarzystwa – stwierdza.
Teraz, kiedy ma współlokatorkę, podkreśla: „Nie do wiary, jak wiele zmienia słyszenie kogoś w domu. Dla mnie dźwięk klucza w drzwiach około 6.00 wieczorem jest cudowny!”.

Ale nie tylko Florence czuje się odrobinę mniej samotna. Alexandra stwierdza, że program zapewnił jej w nowym mieście miejsce, w którym czuje się bezpieczna. I… nową przyjaciółkę!


Tekst pochodzi z angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Na mlodych tez samotnosc zle oddzialuje. Depresja! Chyba trzeba programu laczenia ich zeby mieszkalo kilku w jednym mieszkaniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 10:29, 19 Lut 2018    Temat postu:

W wieku 104 lat zmarł Dobri Dobrev - bułgarski pielgrzym, który poświęcił..

Od lat codziennie przechodził około 20 kilometrów, siadał lub stawał pod Katedrą Aleksandra Newskiego i zbierał pieniądze na cele charytatywne. W 2000 oddał wszystko co posiadał, od tamtej pory uzbierał około 40 000 euro na cele charytatywne.

...

To jest aktywnosc! Jakze cenne i dobrze spedzone zycie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:20, 28 Lut 2018    Temat postu:

eciała na wolontariat do Kenii
Mathilde de Robien | 28/02/2018

Elisa Coltro | Facebook
Udostępnij Komentuj 0
Wiek zupełnie nie przeszkadza babci Irmie zostać wolontariuszką w kenijskim sierocińcu.

Montaigne mówił: „Podróże kształtują młodość”. Ale nie tylko. Starość najwyraźniej też. Na dowód historia babci Irmy, 93-latki, w której w ciągu kilku godzin rozkochała się cała Italia. Staruszka dała dowód niezwykłej energii i niechcący wysłała w świat via Facebook wiadomość o… poczuciu wolności.

Historię opowiedziała nam jedna z wnuczek Irmy, Elisa Coltro. Zamieściła też na Facebooku dwa zdjęcia swojej babci, która jedną ręką jest wsparta na lasce, w drugiej trzyma małą czerwoną walizkę. Elisa napisała: „To moja babcia Irma, młoda 93-latka, która wczoraj wieczorem wyjechała do Kenii. Nie do jakiegoś kurortu turystycznego, by jej tam dogadzano, ale do sierocińca”.


Rzeczywiście, energiczna dziewięćdziesięciolatka, wdowa od 26 lat, która wychowała 3 dzieci, udała się na trzy tygodnie jako wolontariuszka do Kenii. Długo wspierała sierociniec założony przez misjonarza z jej regionu, niedaleko Wenecji. Teraz zdecydowała, że pojedzie i osobiście pomoże na miejscu. W podróży towarzyszy jej córka.

Wnuczka Elisa jest zachwycona i podziela entuzjazm babci na swojej stronie na Facebooku: „Przedstawiam wam ją, bo uważam, że powinniśmy zachować pewien rys nieświadomości, by żyć, a nie tylko przeżyć” – napisała. Spójrzcie na nią… Ale kto może ją zatrzymać?”.

Post w ciągu kilku dni udostępniono ponad 19500 razy. Wywołał też setki komentarzy.

Czytaj także: 90-letnia chirurg: na emeryturze bym się zanudziła! Operuje więc nadal
Czytaj także: Co mój cudowny dziadek robi w kitlu przed windą?
Czytaj także: Jak „miażdżyca z depresją i Alzheimerem pojechali w podróż camperem”
Tekst pochodzi z francuskiej edycji portalu Aleteia

...

I brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:05, 02 Mar 2018    Temat postu:

Babcia Irma, 93-letnia wolontariuszka, została gwiazdą internetu! [zdjęcia]
Redakcja | 02/03/2018

Elisa Coltro via Facebook
Udostępnij 0 Komentuj 0
Babcia Irma, która poleciała do Kenii, żeby opiekować się sierotami, skradła nasze serca! Mamy dziś dla Was galerię zdjęć z jej pobytu w Afryce.

Kilka dni temu pisaliśmy o babci Irmie, niezwykłej 93-letniej wolontariuszce, która wyruszyła do Kenii, żeby pomóc misjonarzom w sierocińcu. Jej zdjęcie zrobione na lotnisku błyskawicznie obiegło internet. Trudno się dziwić!

Dała nam wszystkim porządną lekcję miłości, młodości i przekraczania granic wygody. Na pewno nie było jej łatwo! Może bała się latać samolotem? Może nie czuła się najlepiej? Ale wierzyła, że jest ktoś, komu może przydać się jej pomoc. Spakowała więc małą, czerwoną walizkę, do ręki wzięła laskę i poleciała. Zajadając na pokładzie lody w polewie czekoladowej.

Czytaj także: 98-letnia staruszka od lat pisze tysiące listów. Do kogo je wysyła?
Jej wnuczka (która zresztą sama zrezygnowała ze swoich wakacji, żeby pomagać w ośrodku dla uchodźców w Grecji) napisała pod zdjęciem:

To moja babcia Irma, młoda 93-latka, która (…) wyjechała do Kenii. Nie do jakiegoś kurortu turystycznego, by jej tam dogadzano, ale do sierocińca. Przedstawiam wam ją, bo uważam, że powinniśmy zachować pewien rys nieświadomości, by żyć, a nie tylko przeżyć. Spójrzcie na nią… Ale kto może ją zatrzymać? Kocham ją.
Babcia Irma szczęśliwie doleciała i najbliższe trzy tygodnie spędzi na misjach Kenii. Jak sobie radzi? Zobaczcie sami!

...

Jak widac radzi sobie dobrze. To cieszy.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:09, 04 Mar 2018    Temat postu:

100 latek trzyma swoją umierającą żonę za rękę w ostatnich chwila życia! Jego przekaz chwyta za serce!

Miłość trwająca przez dziesięciolecia to prawdziwa rzadkość i nieopisany skarb. Nieliczne pary są w stanie przeciwstawić się przeciwnością losu i trwać razem przez tyle lat. Ich uczucie jest nierozerwalne i wieczne. Dlatego też często zdarza się, że po kilkudziesięciu latach spędzonych razem, także wspólnie odchodzą z tego świata. Tak też stało się w przypadku Eda i Floreen Hale, którzy byli ze sobą przez ponad 60 lat.Innym przykładem prawdziwej miłości jest zdjęcie zamieszczone na portalu Reddit ukazuje niezwykle wzruszającą scenę. Starszy mężczyzna i starsza kobieta leżą obok siebie, trzymając się za ręce.Według anonimowej kobiety która umieściła zdjęcie na portalu, przedstawia ono jej dziadka i babcię.„Moja babcia, lat 96, z moim dziadkiem, lat 100, na kilka godzin przed jej śmiercią, po 77 latach małżeństwa.”Choć strata najbliższej osoby zawsze jest trudnym przeżyciem, cieszymy się, że ta dwójka przeżyła wspaniałe życie, trwając przy sobie nawet w ostatnich chwilach.Niektóre pary s
Miłość trwająca przez dziesięciolecia to prawdziwa rzadkość i nieopisany skarb. Nieliczne pary są w stanie przeciwstawić się przeciwnością losu i trwać razem przez tyle lat. Ich uczucie jest nierozerwalne i wieczne. Dlatego też często zdarza się, że po kilkudziesięciu latach spędzonych razem, także wspólnie odchodzą z tego świata. Tak też stało się w przypadku Eda i Floreen Hale, którzy byli ze sobą przez ponad 60 lat.

Innym przykładem prawdziwej miłości jest zdjęcie zamieszczone na portalu Reddit ukazuje niezwykle wzruszającą scenę. Starszy mężczyzna i starsza kobieta leżą obok siebie, trzymając się za ręce.



Według anonimowej kobiety która umieściła zdjęcie na portalu, przedstawia ono jej dziadka i babcię.

„Moja babcia, lat 96, z moim dziadkiem, lat 100, na kilka godzin przed jej śmiercią, po 77 latach małżeństwa.”



Choć strata najbliższej osoby zawsze jest trudnym przeżyciem, cieszymy się, że ta dwójka przeżyła wspaniałe życie, trwając przy sobie nawet w ostatnich chwilach.



Niektóre pary spędzają ze sobą całe życie i, jak wspomnieliśmy wyżej, razem odchodzą z tego świata, w odstępie godzin, czasem nawet minut. Takich historii jest wiele i co interesujące, może stać za nimi wspólny czynnik, Zespół takotsubo, znany potocznie jako syndrom złamanego serca.



Jest to medyczna dolegliwość. Zespół objawów ostrej niewydolności serca, związany z czynnikami emocjonalnymi. Utrata najbliższej osoby, a nawet sytuacja gdy jej życie jest zagrożone, może objawiać się fizycznymi symptomami, mogącymi dotknąć nawet młode, zdrowe osoby.



W przypadku osób starszych, z reguły o słabszym sercu, zespół takotsubo często kończy się śmiercią.

Jeden wzruszający przykład takiej sytuacji to Jim i Cindy Minnini.

U Jima zdiagnozowano nieuleczalnego raka i zostało mu niewiele życia.

Jego żona byłą tak wyczerpana i zestresowana, że doznała ataku serca i musiała ona zostać hospitalizowana. Gdy czas Jima zbliżał się do końca, poprosił on aby jego żona została przewieziona do niego, aby móc wspólnie spędzić ostatnie chwile życia. Cindy trzymała dłoń swojego ukochanego aż do samego końca.

Istnieje też jednak druga strona medalu. Pokazuje to historia Johna i Bernice Mullins, którzy także byli hospitalizowani obok siebie, aby móc wspierać się wzajemnie w trudnej sytuacji.

Poczucie bliskości i kontakt fizyczny podniósł ich na duchu. Co więcej ich stan polepszył się na tyle, że zostali oni wypisani ze szpitala i spędzili wspólnie ostatni cudowny miesiąc.

Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]

...

Uczcie sie milosci. Bóg ich zabiera razem do nieba. To wzrusza ale nie jest to tragedia! Tam odzyskuja wszystko! Na zawsze! Surprised)



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 9:58, 10 Mar 2018    Temat postu:

Ma 80 lat, biega 7 km dziennie, gra w tenisa. Poznajecie Pana Teofila
Agata Sulińska | 10/03/2018
PAN TEOFIL
Archiwum prywatne autorki
Udostępnij Komentuj
80-letni pan Teofil Czekaj poinformował współpasażerów, że od kilkudziesięciu lat gra w tenisa stołowego i właśnie zmierza na 5. Grand Prix Polski Weteranów w tej dyscyplinie.

Kiełbasa, czekolada i mistrz tenisa stołowego
Pociąg relacji Warszawa-Kołobrzeg. Zamyślona, lekko w innym świecie, nagle zostaje z niego wyrwana. Przede mną stoi starszy pan. W ręce trzyma sportową torbę. Rozglądając się próbuje znaleźć swoje miejsce w przedziale. Ostatecznie siada naprzeciwko mnie i zagaduje jednego z pasażerów. Ich rozmowa nie interesuje mnie szczególnie, ale jedno zdanie, które wypowiada starszy pan, zaciekawiło mnie (sama nie wiem, dlaczego akurat to). „Chciałem zjeść sobie na śniadanie dobrą kiełbasę – opowiada mężczyzna. – Ostatecznie na obiad zjadłem kaszankę”.

Później jeszcze dowiaduję się, że uwielbia czekoladę, bo to daje mu energię. O dziadku! – myślę – z takim żywieniem daleko nie ujedziesz… Kilka minut później robi mi się zwyczajnie wstyd. Że też w ogóle mogłam tak pomyśleć! 80-letni pan Teofil Czekaj poinformował współpasażerów, że od kilkudziesięciu lat gra w tenisa stołowego i właśnie zmierza na 5. Grand Prix Polski Weteranów w tej dyscyplinie.

Czytaj także: Ma 91 lat, jest śmiertelnie chory i… robi na drutach czapki dla bezdomnych!


W starym ciele młody duch
Pana Teofila nie dało się nie słuchać. Z każdą minutą oczy otwierały mi się coraz szerzej ze zdumienia. Okazało się, że jest wicemistrzem Polski Weteranów w Tenisie Stołowym z 2007 roku, zajął trzecie miejsce w zawodach ogólnopolskich w Węgierskiej Górce. I tak można by wymieniać, bo na swoim koncie ma ponad 100 pucharów i medali. Pan Teofil Czekaj mieszka w Lublinie.

Aktualnie uczy grać dzieci w szkole podstawowej im. Jana Pawła II w Lublinie. Jego uczniowie na swoim koncie mają wiele sukcesów. Ale jak to? On ma 80 lat! To tak można? Okazuje się, że można.

Podobnie jak można biegać po 7 kilometrów kilka razy w tygodniu, co oczywiście robi pan Teofil. „Kiedy ostatnio przychorowałem, odpuściłem ćwiczenia. Pojechałem na zawody i szybko zadyszkę złapałem, taki był efekt nieruszania się – mówi. – Muszę dbać o formę, choć wiadomo, z wiekiem jest to coraz trudniejsze”. Słucham tego i myślę, to jest dopiero siła ducha.



Wyobrażasz sobie siebie w wieku 80 lat?
To pytanie długo jeszcze po spotkaniu z panem Teofilem nie dawało mi spokoju. Jaka będę za te kilkadziesiąt lat? Może będę babcią siedzącą w bujanym fotelu, której trudność sprawia dojście do kuchni. A może z kijkami do nordic walking będę pokonywała kolejne kilometry i cieszyła się niezłym zdrowiem… Jedno jest pewne. Wiele zależy od tego, co robię dziś. Jak pracuję na swoją przyszłość. Starszy pan z pociągu, jak przyznał, od zawsze uprawiał jakiś sport.

Biegał, pływał, jeździł na rowerze. W kategorii seniorów kilkanaście lat wcześniej zajął 15. miejsce w wyścigach kolarskich na 170 kilometrów. Zdumiewające, że o wszystkim opowiadał z niezwykłą fascynacją. Taką charakterystyczną dla ludzi, którym sprawia wielką radość to, co robią. Jak często nam tego brakuje? Ile razy wolimy jęczeć, narzekać, bo tak jest po prostu wygodniej. Od pana Teofila, przez dwie godziny wspólnej jazdy, nie usłyszałam ani jednego negatywnego słowa. Zawstydził mnie tym trochę.

Człowiek, który przeżył wojnę, potrafi tak bardzo doceniać swoje życie. Chyba właśnie w takich kategoriach trzeba na to patrzeć. Jeśli ktoś faktycznie docenia swoje życie, potrafi też o nie dbać. Nie zmuszając się, robi wszystko co może poprawić zdrowie psychiczne i fizyczne. W konsekwencji czerpie z tego dużą satysfakcję.

Czytaj także: Ma 93 lata. I właśnie poleciała na wolontariat do Kenii


Inspirujące przypadkowe spotkania
Sposób życia tego 80-letniego seniora na pewno jest dla mnie motywacją do pracy nad sobą. Stał się też inspiracją do napisania tego tekstu. Wierzę, że każde spotkanie jest po coś. Skoro mogłam wysłuchać historii pana Teofila, to nie dlatego, żeby zachować ją dla siebie, ale po to, by przekazać ją dalej. Być może okaże się dla kogoś dodatkowym impulsem do podjęcia konkretnych działań w swoim życiu? Albo chociaż do zaprzestania w pokwękiwaniu, jak to się czegoś bardzo nie chce.

PS Pan Teofil Czekaj podczas 5. Grand Prix Polski Weteranów w Tenisie Stołowym zajął 3. miejsce. W marcu bierze udział w kolejnych rozgrywkach.

...

Znakomicie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:34, 12 Mar 2018    Temat postu:

Siostra Regina. Ma 100 lat i… wybiera się na Ekstremalną Drogę Krzyżową!
Redakcja | 12/03/2018
EKSTREMALNA DROGA KRZYŻOWA
REPORTER
Udostępnij Komentuj
Jeszcze w ubiegłym roku wchodziła na drabinę i szorowała okna. „Mam dużo siły, bo dużo się modlę” – w rozmowie z „Gościem Niedzielnym” mówi siostra Regina Mizgier.

Urodziła się w pociągu, który wiózł rodzinę Mizgierów z Kazachstanu do ojczyzny. Do dziś w jej dokumentach znajduje się wpis: „miejsce urodzenia – Żudzidłowo k. Moskwy”. 10 stacji dalej, w Klińcach, ochrzcił ją ks. Ignacy Skorupko, który był tam wówczas proboszczem. „To on mnie ochrzcił, bohater cudu nad Wisłą” – w rozmowie z „Gościem Niedzielnym” podkreśla zakonnica. Od tamtej chwili była Reginą. W zakonie przyjmie imię Beata.

Dorastała w Lidzie, niedaleko Wilna. Gdy wybuchła II wojna światowa, jako harcerka włączyła się w działalność podziemia niepodległościowego. Jak pisze Tomasz Gołąb, „gdy ją dziś spytać o cokolwiek z tego czasu, odpowiada: Nie pamiętam. Tak nauczono ją w domu, a potem w konspiracji. Ojciec był w AK, ona prowadziła tajne nauczanie”.

– Może przynajmniej siostra powie, jaki ma stopień?
– Nie pamiętam – mówi, chociaż w bystrym oku widać błysk. Modliła się, żeby zapomnieć, co widziała.
– Jest porucznikiem – szepczą siostry za plecami.
Przeżyła dwa więzienia – w Lidzie i Nowogródku. To właśnie tam wystrugała drewniane szydełko, spruła halkę i z nitki wydziergała bluzkę. Ma ją do dziś.

Mówi, że wzrok wysiada, słuch szwankuje, ale tak nie jest. Pasjami jeszcze wykonuje robótki ręczne: cudne aniołki z włóczki na szydełku, serwetki i bombki, a na Wielkanoc – jajka, które pieczołowicie okręca żółtą włóczką (GN).
Czytaj także: Chcesz zostać zakonnicą albo księdzem? Nie daj Boże!


Ekstremalna siostra
16 marca br. siostra Regina wybiera się na Ekstremalną Drogę Krzyżową w Markach. Najchętniej przeszłaby całą, 22-kilometrową trasę. Ale siostry franciszkanki Rodziny Maryi zgadzają się tylko na krótki odcinek.

– Pójdzie siostra z nami, ale tylko dwie stacje, dobrze? Musi być siostra w dobrej formie na urodziny.
– A ja jestem w złej? – dworuje stulatka. I pokazuje, że potrafi złożyć dłonie nie tylko z przodu, ale i z tyłu, na wysokości swoich łopatek.
– Może być różnie z pogodą.
– Ale ja mam dobrą kurtkę – próbuje jeszcze s. Regina. – I mam dużo siły, bo się dużo modlę – przekonuje, idąc do kaplicy, poklęczeć przed Panem Jezusem – czytamy na łamach gość.pl.
Czytaj także: Ekstremalna Droga Krzyżowa. Bo warto żyć ekstremalnie!


Ekstremalna Droga Krzyżowa
EDK wyruszy już po raz dziesiąty, głównie 16 i 23 marca. W tym roku zaplanowano prawie 640 tras o długości ponad 25 tys. km. Ponad 80 z nich ma długość co najmniej 50 km, w tym 6 powyżej 100 km.

Podczas EDK obowiązuje zasada skupienia i milczenia. Wyrusza się na nią samotnie lub w małych grupach. Każdy pątnik ma przy sobie aplikację z opisem trasy i śladem GPS, a także rozważania drogi krzyżowej. Reszta – czyli orientacja w terenie i bezpieczeństwo, zależy już od niego.

...

To chyba wrecz znak od Boga! Ze z Nim i stulatek moze wszystko!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:15, 13 Mar 2018    Temat postu:

Dziadek student. Jak 80-letni notariusz i jego żona pojechali na Erasmusa
Dominika Cicha | 13/03/2018
MIGUEL CASTILLO
@TravelAccessPro/Twitter
Udostępnij Komentuj
Jak wyobrażacie sobie typowego studenta na zagranicznym stypendium? 20 lat, beztroskie podejście do życia, co wieczór balanga w akademiku, a po niej – przysypianie na wykładzie prowadzonym w obcym języku?

Erasmus otwiera na świat, rozwija. Bardzo często zmienia się w najwspanialszą przygodę w młodym (choć niekoniecznie – o czym się zaraz przekonacie) życiu. Jeżeli jesteś studentem i zastanawiasz się, czy się odważyć – nie trać czasu! Sama miałam przed wyjazdem kilka obaw. Dziś widzę, że były niepotrzebne.

Spotkałam studentów z Chin, Albanii, Izraela, Turcji, Rumunii, Ukrainy, Węgier i wielu innych zakątków świata. Niektórzy z nich spędzali całe dnie w bibliotekach, inni polowali na tanie bilety albo korzystali z szeroko pojętych rozrywek. Przeważały osoby w wieku 20-25, ale nie brakowało też pojedynczych studentów po czterdziestce, którzy a) zatęsknili za edukacją i wrócili na doktorat, b) zdążyli odchować trójkę dzieci, c) po latach dorabiania w kawiarniach uzbierali w końcu na czesne. Czasem zabawnie było przygotowywać studencki projekt z kimś, kto mógłby być teoretycznie twoim rodzicem. Ale nikogo to specjalnie nie dziwiło. Wręcz wzbudzało podziw.

Czytaj także: Lekcja życia. 8 rzeczy, których nauczyłam się w podróży


Miguel Castillo. 80-latek na Erasmusie
Niedawno do mediów trafiła historia hiszpańskiego studenta, który podniósł w tym temacie poprzeczkę. 80-letni Miguel Castillo jest emerytowanym notariuszem, ojcem trzech córek i dziadkiem sześciorga wnucząt. Kiedy przeszedł na zasłużony odpoczynek, robił to, co wielu jego rówieśników. Od czasu do czasu opiekował się dziećmi, spacerował, grywał w golfa.

5 lat temu przeszedł jednak atak serca i wszczepiono mu poczwórne bajpasy. To wydarzenie całkowicie zmieniło jego perspektywę. „Dochodziłem do zdrowia i pomyślałem sobie, że chciałbym robić coś poza klasyczną drzemką – wspomina. – Zawsze interesowałem się historią. Całą, ale w szczególności współczesną”.

Pan Castillo zapisał się więc na historię współczesną na uniwersytecie w Walencji. Niedługo później, zachęcony przez jednego z profesorów, złożył podanie o zagraniczne stypendium we Włoszech. Jego wniosek został rozpatrzony przychylnie i tak oto 80-letni Miguel został najstarszym Hiszpanem korzystającym z programu Erasmus.

Co na to jego bliscy? „Będą za mną tęsknić, ale jednocześnie cieszą się, że dziadek ma pragnienie samorozwoju” – mówił przed wyjazdem. Castillo nie wyruszył jednak sam – zabrał ze sobą żonę, emerytowaną pielęgniarkę.

Czytaj także: Siostra Regina. Ma 100 lat i… wybiera się na Ekstremalną Drogę Krzyżową!


Dziadek student: na piżama party nie pójdę
Zapytany, czy zamierza korzystać ze studenckich rozrywek, odpowiedział:

Postaram się, o ile pozwolą mi na to moje ograniczenia, podążać śladami tych, którzy przyszli przede mną. Ale moja żona będzie tam ze mną. Uczęszczanie na piżama party byłoby w naszym wieku trochę dziwne.
Dlaczego zdecydował się na Włochy? Zanim został notariuszem, był profesorem na uniwersytecie w Barcelonie. Wtedy też wyjechał naukowo na dwa miesiące do Rzymu i Bolonii, i nauczył się odrobiny włoskiego. „Wybrałem Weronę, ponieważ byłem tam 42 lata temu na koncercie Marii Callas” – tłumaczy.



Pan Castillo: prawo łatwiejsze niż farma
Miguel Castillo urodził się w 1937 roku pod Walencją, w rodzinie farmerów. Jako młody chłopak codziennie dojeżdżał pociągiem do szkoły, miał dobre oceny. Zamierzał zdawać na prawo, ale oblał egzaminy. Przez rok pracował na farmie razem z ojcem, ale zdał sobie sprawę, że to o wiele bardziej wymagające niż nauka. Spakował się i przeprowadził do Barcelony, zdając w końcu na studia. Żeby zarobić na czesne, zawodowo uprawiał piłkę nożną i udzielał korepetycji. Potem zaczął pracę na uczelni i w końcu zdecydował się zostać notariuszem.

Castillo chce być przykładem dla swoich rówieśników. Zachęca ich, by byli aktywni, cały czas się rozwijali i cieszyli życiem.

Ludzi, którzy są w moim wieku, namawiam, żeby nie zostawali w domu i otworzyli się na świat. Możemy wiele dać społeczeństwu i w zamian wiele zyskać.
Źródła: euractiv.com, elpais.com

...

To jest przyklad!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:26, 13 Mar 2018    Temat postu:

86-latka wykiwała oszusta. Chciał ją okraść "na policjanta"
GŁOSUJ
GŁOSUJ
PODZIEL SIĘ
OPINIE
Mężczyzna wmówił starszej kobiecie, że musi przejąć od niej oszczędności. A przynajmniej tak mu się wydawało. Zaskoczonego oszusta zatrzymała policja, gdy próbował uciec z wypełnioną kopertą.

86-latka z warszawskiego Mokotowa otrzymała dziwny telefon. Nieznany mężczyzna stwierdził, że jej pieniądze "są zagrożone". Po odłożeniu słuchawki kobieta skontaktowała się z policją. Funkcjonariusze wytłumaczyli jej, że najprawdopodobniej ktoś chce ją oszukać metodą "na policjanta". I postanowili przygotować pułapkę.


Kobieta umówiła się z mężczyzną na przekazanie pieniędzy. Gdy poszła do banku by wyjąć gotówkę, odebrała kopertę z kartkami pociętymi na kształt banknotów. Następnie wyszła z budynku i czekała na oszusta. Mężczyzna pojawił się, przejął kopertę i wsiadł do taksówki.


Za rogiem auto zatrzymali policjanci. Mężczyznę obezwładniono. Oszust tłumaczył, że na co dzień jest fryzjerem, miał tylko odebrać kopertę i zarobić na tym kilkaset złotych.

Sebastian W. usłyszał już prokuratorskie zarzuty. Najbliższe 3 miesiące spędzi w areszcie. Za oszustwo grozi mu do 8 lat więzienia.


Źródło: policja.waw.pl

..
Brawa!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:44, 14 Mar 2018    Temat postu:

Ta para staruszków w kilka minut pokazała mi, czym jest małżeństwo
Stefan Czerniecki | 14/03/2018
STARSZE MAŁŻEŃSTWO
Shutterstock
Udostępnij 0 Komentuj 0
To historia raczej zwyczajna. Zaobserwowana. Ale w tej swojej zwyczajności jakby niezwyczajna. Posłuchajcie…

Warszawa. Zwykły powszedni dzień. Duże skrzyżowanie jednych z dwóch głównych ulic miasta. Jak to w dużej aglomeracji bywa, każdy gdzieś pędzi. Kwiaciarka ze swego stoiska na rogu obsługuje klienta. Właśnie kupił u niej trzy czerwone róże. Na pobliskim przystanku autobusowym kilkadziesiąt osób wyczekuje z utęsknieniem autobusu. Jest dość chłodno.

Kilkunastominutowe stanie w miejscu na mrozie może być rzeczywiście przykre. Światła zmieniają się cyklicznie, przepuszczając co minutę kolejny gigantyczny sznur warczących pojazdów. Są samochody, są motocykle, busy, ciężarówki. Każdy w określonym celu. Jadą. Pędzą. Raz na jakiś czas co bardziej niecierpliwy użyje klaksonu, aby pobudzić do jazdy kierowcę stojącego przed nim, który nie zauważył zmieniającego się na zielone światła. Pewnie zapatrzył się w telefon. Albo odpisywał na kolejką wiadomość z kategorii tych, które „nie mogą czekać”. Słowem: dzień, jak co dzień.



Para staruszków w tłumie
Na chodniku stoi para starszych ludzi. On w skromnym, acz eleganckim ocieplanym płaszczu. Z grubym szalikiem owiniętym wokół szyi, zasłaniającym także brodę i usta. Obok niego, idąca pod rękę kobieta. W spódnicy do kolan. W granatowej kurtce. Wełniana czapka. Spod której widać bardzo pogodne oczy. Porusza się wolno. Ale dostojnie.

Stoją w oczekiwaniu na światło dla pieszych. Wokół nich zdążyło się już zgromadzić kilka innych osób. Pierwsze samochody już się zatrzymują. Zaraz powinno zapalić się zielone. Jest. Ludzie ruszyli. Niektórzy biegną, widząc nadjeżdżający autobus. Inni długimi susami pokonują przejście w kilkanaście sekund. Ktoś rozmawia przez telefon. Młoda dziewczyna idzie, nie patrząc nawet przed siebie. Jest pochylona nad swoim smartfonem. Wspomniana para starszych ludzi idzie ostatnia.



Najlepsze z rozwiązań
Pan jakby chciał iść szybciej. Jakby przewidywał, że tym tempem mogą utknąć na wysepce rozdzielającej oba pasy ruchu. Najwyraźniej wolałby mieć to skrzyżowanie już za sobą. Kobieta idzie jakby pół kroku za nim. Nadal oparta. Można odnieść wrażenie, że celowo go spóźniająca. Wręcz wtulająca się w ramię swego mężczyzny. Jakby chciała mu coś zakomunikować. Zatrzymać. Spowolnić.

– Chodź. Bo nie zdążymy… – mówi zza opatulającego brodę wełnianego szalika mężczyzna.

– … – kobieta w pierwszej chwili próbuje przyspieszyć, aby zdążyć na mrugającym już zielonym. Po chwili jednak można odnieść wrażenie, że wraca do poprzedniego tempa.

– No, chodź. Znów będziemy stali i czekali – ponownie odzywa się starszy mężczyzna.

– Kochany, a powiedz mi, gdzie mam się spieszyć, kiedy jestem z tobą?

Mężczyzna zwalnia tempo i spogląda na małżonkę. Po zmarszczkach na oczach widać, że delikatnie się uśmiechnął. Już nic nie musi mówić. Oboje przystają na ulokowanej między pasami ruchu wysepce dla pieszych. Już czerwone. Poczekają. Ale razem.

Takich scenek jest więcej. Dzieją się wokół nas. Wystarczy poobserwować. Wystarczy posłuchać. Wystarczy popatrzeć. Jedne z piękniejszych rekolekcji wielkopostnych. I zarazem kurs przedmałżeński w pigułce. Ludzie, którzy przeżyli ze sobą z całą pewnością niejedno. Niejedną kłótnię. Niejeden kryzys. Niejedno „przepraszam”. A dziś? Dziś już im się nie spieszy. Nadal bycie razem jest dla nich najlepszym rozwiązaniem. Także na czekanie na zielone.

...

Tak jasne ze nie trzeba komentowac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:22, 23 Mar 2018    Temat postu:

wiek to tylko liczba
Sama siebie nazywa „biegowym gigantem”, ustanawiając nowe rekordy w swojej kategorii wiekowej i wciąż stawia sobie nowe wymagania – to wysportowana Ida Keeling urodzona w… 1915 roku. Jest niepokonana na dystansach: 60 i 100m w grupie wiekowej 100+. Dystans 100m pokonała podczas zawodów w Filadelfii w 2016 roku w minutę i 17 sekund!



Choć zawsze była aktywna, to bieganie pojawiło się w jej życiu za sprawą córki Shelly Keeling, która pewnego razu zaproponowała mamie „małą przebieżkę”… Pani Ida przeżywała wtedy śmierć swoich dwóch synów, a ruch w jej przypadku pomógł ukoić jej duszę i oczyścić umysł. Po latach okazało się, że ten ‘mini-dystans’ wynosił 5km!

Ta dziarska lekkoatletka przed każdym treningiem wykonuje staranną rozgrzewkę, zaś po wysiłku dba o rozluźniający mięśnie stretching. Na miejsca swoich ćwiczeń wybiera najczęściej park, aby być bliżej natury. Wykorzystuje też miejską przestrzeń Nowego Jorku, w którym mieszka. Zwykle trenuje wraz ze swoją córką, która jest jej najlepszym kompanem.

Ta pogodna babcia potrafi nawet zrobić pompki – tak czasami podsumowuje swój start po dobiegnięciu do mety. Starsza pani ma do siebie ogromny dystans, w jednym z krótkich filmików na jej temat komentuje swoje wolne tempo i niezgrabne ruchy porównując się do gąsienicy. Jej rady dotyczące zdrowego i szczęśliwego życia są proste: szanować i kochać swoje ciało, dbać o nie jak najlepiej i być niezależnym- a na długie lata pozostanie się w dobrej formie.

...

Zdrowe serce zdrowe pluca to i biegac mozna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:21, 27 Mar 2018    Temat postu:

90-latka obroniła doktorat. Pracę w całości napisała odręcznie
Po 30 latach prac badawczych pewna mieszkanka Francji obroniła doktorat w wieku 90 lat – donosi w czwartek dziennik „New York Times”. Nie do niej jednak należy tytuł najstarszej doktorantki na świecie.
Colette Bourlier nie kryła wzruszenia wychodząc z XIX-wiecznej auli uniwersytetu Franche-Comte w Besancon, gdzie przez ponad dwie godziny wytrwale broniła rozprawy doktorskiej zatytułowanej „Pracownicy napływowi w Besancon w drugiej połowie XX wieku”. Praca dostała najwyższą ocenę komisji, a promotor określił ją jako bardzo rzeczową i analityczną.



Pani Bourlier, była nauczycielka geografii i historii, otworzyła przewód doktorski po przejściu na emeryturę w 1983 roku. Od tamtej pory przeprowadziła szereg rozmów z imigrantami w Besancon, głównie kobietami z Algierii, Włoch i Portugalii. Liczącą 400 stron pracę napisała w całości odręcznie. Pytana, dlaczego zajęło jej to tyle czasu, odparła:

„Trochę to trwało, bo robiłam sobie przerwy.”

Najstarszą osobą uhonorowaną dotąd stopniem doktora nauk była prawdopodobnie Ingeborg Rapoport, która w czerwcu ub.r. w wieku 102 lat obroniła w Niemczech rozprawę o błonicy. Przewód doktorski miała zakończyć 80 lat wcześniej, ale nie mogła złożyć ostatniego ustnego egzaminu, bo na przeszkodzie stanęły antysemickie ustawy III Rzeszy. Dr Rapoport została co prawda wychowana w religii protestanckiej, ale jej matka była Żydówką.

Inną rekordzistką była Lis Kirkby, która w 2014 roku na uniwersytecie w Sydney obroniła pracę poświęconą bezrobociu podczas Wielkiego Kryzysu w Australii. Miała wówczas 93 lata. Wcześniej zajmowała się przeróżnymi zajęciami: angażowała się w politykę, grała w operze mydlanej a także pracowała jako dziennikarka, a nawet hodowała owce.

...

Wspaniale! O to chodzi!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:09, 28 Mar 2018    Temat postu:

Stulatek ustanowił pięć rekordów w biegach. Zobacz film

W mistrzostwach USA w Landover w stanie Maryland 100-letni Orville Rogers pobił pięć rekordów w swojej kategorii wiekowej - m.in. przebiegł 60 metrów w 19.13 sek. Wśród zawodników od 100 do 104 lat ustanowił też nowe rekordy w biegach na 200, 400, 800 i 1500 metrów. W bieg na 60 metrów...

...

BrawoBrawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:35, 14 Kwi 2018    Temat postu:

Myślałem, że strzeli mi w brzuch". 85-latek uratował życie bratu

80-latek z Indianapolis został napadnięty na ulicy. "Dawaj kasę, mam broń" - krzyczał do seniora napastnik. Gdyby nie brak starszego mężczyzny, sytuacja mogłaby skończyć się tragicznie.

...

I znowu prosze jaki sprawny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy