Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Najnowocześniejsza medycyna !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 19, 20, 21  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:47, 23 Lis 2017    Temat postu:

Mężczyzna miał poparzone całe ciało. Życie uratował mu bliźniak
1 godz. 57 minut temu

33-letni Francuz, który uległ wypadkowi i miał poparzone 95 procent ciała, jest już bliski wyzdrowienia, mimo tego, że lekarze określali jego stan jako krytyczny. Mężczyzna przeszedł serię przeszczepów skóry, a dawcą był jego brat bliźniak.
Zdjęcie ilustracyjne
/Michał Walczak /PAP


Franck uległ wypadkowi w pracy we wrześniu 2016 roku. Miał poparzone prawie całe ciało, a lekarze oceniali jego stan jako krytyczny. Już w ciągu tygodnia od wypadku przyjął pierwszy przeszczep skóry. Dawcą był jego brat bliźniak.

Lekarze zdecydowali się na ten krok, gdyż byli pewni, że dzięki identycznemu materiałowi genetycznemu, przeszczep nie zostanie odrzucony.

Terapia była przeprowadzana w szpitalu Saint-Louis w Paryżu. To nie pierwsze tego typu zabiegi, ale pierwsze przeprowadzane u pacjenta z tak rozległymi poparzeniami.

Franck przeszedł 10 operacji w ciągu 4,5 miesiąca. Podczas nich jego poparzona skóra została usunięta, a w jej miejsce otrzymał cienkie warstwy skóry z głowy, pleców i ud swojego brata. Przeszczepy stymulowały rozwój świeżej skóry. Franck nie musiał też przyjmować silnych leków immunosupresyjnych, które są obowiązkowe w przypadku przeszczepów.

Dzisiaj 33-letni Francuz opuścił już szpital i kontynuuje rehabilitację w domu.

źródło: BBC

...

Takie przypadki tez mozliwe do uratowania!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:52, 24 Lis 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Muchy roznoszą jeszcze więcej chorób, niż myśleliśmy
Muchy roznoszą jeszcze więcej chorób, niż myśleliśmy

Dzisiaj, 24 listopada (17:30)

O tym, że muchy "roznoszą zarazki" słyszymy niemal od dziecka. Okazuje się, jednak, że do tej pory mimo wszystko... nie docenialiśmy związanych z tym zagrożeń. Wyniki najnowszych badań, przeprowadzonych przez naukowców z Eberly College of Science przy Pennsylvania State University wskazują, że dokuczliwe owady przenoszą wiecej bakterii, niż myśleliśmy. Na łamach czasopisma "Scientific Reports" po raz pierwszy piszą między innymi o tym, że muchy mogą przenosić bakterie z gatunku Helicobacter pylori. W ten sposób mogą przyczyniać się do zachorowań na wrzody żołądka. Wcześniej nie bralismy tego pod uwagę.
Mucha
/Ana Junqueira and Stephan Schuster /Materiały prasowe

Autorzy pracy przebadali florę bakteryjną 116 much domowych i plujek pospolitych zebranych na trzech kontynentach. Stwierdzili, że muchy przenoszą setki różnych bakterii, z których wiele ma dla człowieka działanie chorobotwórcze. Pokryty licznymi włoskami owad feruje mikroorganizmom wyjatkowo dogodne warunki rozprzestrzeniania się, a częste przebywanie wsród ludzi sprawia, że mogą roznosić choroby wyjątkowo łatwo.

Jesteśmy przekonani, że nasze wyniki wskazują na mechanizm transmisji chorób, który nie był do tej pory dostatecznie zbadany, a może się przyczyniać do gwałtownego roznoszenia patogenów w sytuacji epidemii - mówi prof. Donald Bryant z Penn State.

Naukowcy byli w stanie przebadać florę bakteryjną utrzymującą się na różnych częściach ciała muchy, w tym skrzydach i odnóżach. Jak przyznaje współautor pracy, prof. Stephan Schuster, odnóża są szczególnie "skuteczne" przenosząc z miejsca na miejsce większosć z obecnych na muchach mikroorganizmów.

Odnóża i skrzydła much przenoszą najwięcej bakterii, co wskazuje na to, że mikroorganizmy faktycznie wykorzystują te owady do transportu powietrznego - mówi Schuster. Jeśli bakterie przetrwają taką podróż, trafiają na nowa powierzchnię, na której mogą wzrastać. Nasze badania pokazały, że dosłownie kazdy krok muchy zostawia za soba kolonie bakterii, które rozwijają się jeśli tylko nowa powierzchnia temu sprzyja.

Muchy tradycyjnie rozwijają się w warunkach dalekich od higieny, często też zaglądają nam do domów i siadają na spożywanych przez nas pokarmach. Opisane w "Scientific Reports" badania wskazują, że mniej więcej połowa ich flory bakteryjnej ma z nimi ścisły zwiazek, połowa zaś to mikroorganizmy zebrane z ich otoczenia. Co ciekawe, więcej chrobotwórczych bakterii znaleziono na owadach złapanych w miastach, niż w wiejskich oborach i stajniach. To potwierdza przypuszczenie, że muchy skuteczniej przenoszą choroby tam, gdzie jest wiecej ludzi. Prawdziwym zaskoczeniem była obecność na 15 muchach złapanych w Brazylii bakterii Helicobacter pylori. Do tej pory nie brano pod uwagę, że te owady mogą przyczyniać się do rozprzestrzeniania tych zwiekszających ryzyko wrzodów żołądka mikroorganizmów.

Bezprecedensowa dokładność przeprowadzonych badań była możliwa dzięki zastosowaniu najnowszych technik badania DNA. To pierwsze badania, które opisują w obiektywny sposób całą florę bakteryjną tych owadów - mówi prof. Ana Carolina Junqueira z Federal University of Rio De Janeiro. Muchy domowe i plujki na całym świecie uznaje się za istotnych nosicieli chorób, ale do tej pory ich prawdziwy potencjał nie był z użyciem takich najnowocześniejszych metod badany.

Autorzy pracy mają w tej sprawie jedną dobrą wiadomość. Są przekonani, że muchy moga posłużyć jako element systemu wczesnego ostrzegania. Wyłapywanie ich i badania ich flory bakteryjnej mogą pokazać, z jakim zagrożeniem bakteriologicznym na danym terenie możemy mieć do czynienia.
Z pomocą skaningowego mikroskopu elektronowego badano, gdzie przyczepiaja się bakterie
/Ana Junqueira i Stephan Schuster /Materiały prasowe
Grzegorz Jasiński

...

Insekty wrog nr 1 czlowieka. Wcale nie lwy czy krokodyle najbardziej budzily strach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Pią 22:53, 24 Lis 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:48, 05 Gru 2017    Temat postu:

Ważna rada ekspertów dla chorych na astmę. "To może uratować życie"
Wczoraj, 4 grudnia (23:42)

Uwaga astmatycy! Zakrywajcie na mrozie usta szalikiem – to rada brytyjskiej organizacji charytatywnej Asthma UK, która opiekuje się ludźmi cierpiącymi na astmę. Jej zdaniem wdychanie zimnego powietrze doprowadza do skurczu tchawicy, co w przypadku trzech na cztery osoby cierpiące na tę chorobę może doprowadzić do groźnego ataku.
Zdj. ilustracyjne
/ R. Tscherwitschke /PAP/DPA

Szalik jest zatem prostym zabezpieczeniem, a w niektórych przypadkach może nawet uratować życie. Jak podkreśla brytyjska organizacja, nic nie zastąpi lekarstw, jakie astmatycy powinni zażywać. Warto jednak dodatkowo się zabezpieczyć.

Pięć i pół miliona Brytyjczyków cierpi na astmę - milion z nich to dzieci. Tylko w ubiegłym roku ponad 1400 osób zmarło na Wyspach w wyniku ataku astmy, gdy pomoc medyczna była niedostępna bądź nadeszła zbyt późno.

(mn)
Bogdan Frymorgen

...

Proste sposoby najlepsze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:05, 05 Gru 2017    Temat postu:

Już u nastolatka możemy przewidzieć problemy z sercem"
Dzisiaj, 5 grudnia (19:2Cool

"Naszym programem screeningowania celujemy w grupę, która jest najbardziej narażona zawałem serca za 20, 30, 40 lat. Jeżeli my od razu zwrócimy na to uwagę, to te dzieci na pewno będą zdrowsze" - mówi RMF FM profesor Dariusz Dudek, kardiolog, kierownik II Oddziału Klinicznego Kardiologii oraz Interwencji Sercowo-Naczyniowych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Profesor Dudek jest jednocześnie dyrektorem New Frontiers in Interventional Cardiology (NFIC) - międzynarodowego kongresu kardiologicznego, który 6 grudnia startuje w Krakowie.
Zdjęcie ilustracyjne
/Pexels photo /
W tym tygodniu w cyklu "Twoje Zdrowie w Faktach RMF FM" zajmujemy się zdrowiem serca.

Na Wasze pytania podczas dyżuru telefonicznego odpowie dr n. med. Renata Rajtar-Salwa, z II kliniki Kardiologii Szpitala Uniwersyteckiego UJ w Krakowie.

Na pytania czeka w środę od 10:00 do 12:00 pod numerem telefonu 12 2 000 010.

O godzinie 12:10 będzie też odpowiadać na pytania naszych słuchaczy podczas wideoczatu.

Marek Balawajder, RMF FM: Czy prawdą jest, że ryzyko zawału można oszacować już u 15-latka?

Profesor Dariusz Dudek, kardiolog: Tak, wprowadziliśmy nowy program monitorowania rodzinnej hipercholesterolemii. To jednostka chorobowa znana w kardiologii od lat, ale w Polsce i na świecie nie zwracamy uwagi na ten problem i okazuje się, że spośród naszych pacjentów kardiologicznych, problem dotyczy nawet 10 proc. osób przyjmowanych do kliniki. Pacjenci doświadczają zawału serca, czy zaostrzenia choroby wieńcowej i po badaniach genetycznych okazuje się, że ryzyko rodzinnej hipercholesterolemii jest duże. Natychmiast "wyłapujemy" takich pacjentów, ich członków rodziny, dzieci. Oni muszę bezwzględnie zbadać swój poziom cholesterolu, bo jeśli zdiagnozujemy ich szybko, to jest bardzo duża szansa, że w przyszłości unikną oni zawału serca czy choroby wieńcowej.

>>>ZADAJ PYTANIE EKSPERTOWI<<<

To wygląda w ten sposób, że pacjent z zawałem do was trafia i wy nie koncentrujecie się tylko na nim, ale też na członkach jego rodziny?

Tak. Trzy miesiące temu jako pierwsza klinika w Polsce wprowadziliśmy rutynowe screeningowanie, czyli badanie nie tylko samych parametrów kardiologicznych, ale też obciążenia genetycznego. Mamy też od tego miesiąca w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie wdrożony formularz, który informuje każdego lekarza o tym, że dany pacjent może być pacjentem z obciążeniem genetycznym.

Jakie dane są wprowadzane do takiego formularza?

To są podstawowe dane kliniczne. Stężenie cholesterolu, przyjmowane leki, wywiad rodzinny. Skala wylicza ryzyko dla pacjenta.

To są pacjenci przed, czy po zawale?

Przyjmujemy pacjentów, którzy są po zawale, ale też tych, którzy mają chorobę wieńcową. W naszym programie chodzi o to, żeby diagnozować u nich ryzyko zachorowania i jeżeli jest ono wysokie, natychmiast alarmować rodzinę, łącznie z dziećmi.

Na konsultację zapraszacie nawet nastolatków?

Tak, to jest we współpracy z pediatrami i z kardiologami pediatrycznymi. Dla niektórych może to być duża sensacja, bo się dziwią, jak u dzieci można badać cholesterol, ale tak odnosimy największą korzyść z profilaktyki, dlatego, że my wtedy celujemy w grupę, która jest najbardziej narażona na zawał serca za 20, 30, 40 lat, a jeżeli od razu zwrócimy na to uwagę, to te dzieci na pewno będą zdrowsze.

Podobno pan profesor przeżył szok badając poziom cholesterolu jakiegoś nastolatka?

Tak, dlatego że najczęściej jeżeli mówimy o poziomie cholesterolu, to młode osoby które mają około 200, a nawet 300 miligramoprocentów, to wtedy wiemy, że to jest ta rodzina, która wymaga edukacji. Niestety, te rodziny do dzisiaj o tym nie wiedzą i dlatego uruchomiliśmy pierwszy w Polsce program w naszej klinice. Nasze doświadczenia chcemy połączyć z Uniwersytetem Gdańskim, który prowadzi poradnię hipercholesterolemii rodzinnej. Także konsultant krajowy ds. kardiologii zainteresował się zagadnieniem i chciałby nasz program upowszechnić, żeby on obowiązywał we wszystkich ośrodkach kardiologii w Polsce. Ten program to rutynowe screeningowanie, badanie pacjentów z chorobami serca, na rzecz ryzyka genetycznego obciążenia rodziną hipercholesterolemią, czyli wysokim stężeniem cholesterolu.

Czyli zawału można uniknąć badając już 15-latka? Czy osoby po zawale, dzięki temu programowi mają szansę uniknąć kolejnego zawału?

Oczywiście. Jeżeli leczymy osobę, która doświadczyła zawału, to możemy znacznie ograniczyć, lub całkowicie uniknąć kolejnego zawału serca.

Jak można to zrobić? To nie jest związane tylko z przyjmowaniem leków?

To jest cały styl życia, plus nowoczesne leki. Natomiast nowością jest to, że jeżeli my sięgniemy do osób, które w ogóle nie wiedzą, że mogą mieć chorobę wieńcową, że są chore, to my widzimy, że one genetycznie są obciążone. Jeżeli ich "wyłapiemy" i wdrożymy profilaktykę, to to jest prawdziwa ochrona przed zawałem serca.

Co powoduje największe obciążenie? To genetyka, czy nieodpowiedni styl życia? Picie alkoholu, palenie papierosów, złe odżywianie?

U tych osób ważniejsze jest to, że mają genetycznie wysokie stężenie cholesterolu, ponieważ mają mutację receptorów. W związku z tym, oni niezależnie od stylu życia i tak są narażeni, więc muszą prowadzić dobry styl życia, żeby obniżyć poziom cholesterolu. Powinny też dostawać leki.

U kogo powinno zaświecić się takie "czerwone światełko"?

W rodzinie w której wiemy, że są członkowie, którzy doświadczali udaru mózgu, zawału serca, nadciśnienia powikłanego różnymi chorobami naczyń. Czyli generalnie, jak ktoś w rodzinie miał problemy z tak zwaną miażdżycą układu krążenia, to powinien uważać. Pierwszym krokiem może być zmierzenie poziomu cholesterolu, na przykład u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.

(ag)
Marek Balawajder
, Dariusz Dudek

..

Medycyna juz naprawde duzo moze. Gdyby usunac ludzi bez powolania i wyuczyc tych z powolaniem to srednia zycia i to sprawnego powyzej 100 lat byla by norma.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:32, 06 Gru 2017    Temat postu:

Zdążyć przed zawałem. Ruszył nowatorski program dla rodzin zagrożonych chorobami serca
1 godz. 19 minut temu

"Naszym programem screeningowania celujemy w grupę, która jest najbardziej narażona zawałem serca za 20, 30, 40 lat. Jeżeli my od razu zwrócimy na to uwagę, to te dzieci na pewno będą zdrowsze" - mówi w rozmowie z RMF FM profesor Dariusz Dudek, kardiolog, kierownik II Oddziału Klinicznego Kardiologii oraz Interwencji Sercowo-Naczyniowych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Profesor Dudek jest jednocześnie dyrektorem New Frontiers in Interventional Cardiology (NFIC), międzynarodowego kongresu kardiologicznego, który 6 grudnia startuje w Krakowie.
Zdjęcie ilustracyjne
/Pexels photo /


Marek Balawajder, RMF FM: Czy to prawda, że ryzyko zawału można oszacować już u 15-latka?

Profesor Dariusz Dudek, kardiolog: Tak, wprowadziliśmy nowy program monitorowania rodzinnej hipercholesterolemii. To jednostka chorobowa znana w kardiologii od lat, ale w Polsce i na świecie nie zwracamy uwagi na ten problem. Okazuje się jednak, że spośród naszych pacjentów kardiologicznych może ona dotyczyć nawet 10 proc. osób przyjmowanych do kliniki.

45 MINUT, KTÓRE RATUJE SERCE. SPRAWDŹ, KTO MOŻE SKORZYSTAĆ ZABIEGU ZAKŁADANIA ZASTAWEK >>>

Pacjenci doświadczają zawału serca, czy zaostrzenia choroby wieńcowej i po badaniach genetycznych okazuje się, że ryzyko rodzinnej hipercholesterolemii jest u nich bardzo duże. Natychmiast "wyłapujemy" takich pacjentów, ich członków rodziny, dzieci. Oni muszę bezwzględnie zbadać swój poziom cholesterolu, bo jeśli przebadamy ich szybko, to jest bardzo duża szansa, że w przyszłości unikną oni zawału serca czy choroby wieńcowej.

System działa w ten sposób, że kiedy trafia do Was pacjent z zawałem serca to lekarze oprócz leczenia tego chorego badają także członków jego rodziny?

Tak. Trzy miesiące temu jako pierwsza klinika w Polsce wprowadziliśmy rutynowe screeningowanie , czyli badanie nie tylko samych parametrów kardiologicznych, ale też obciążenia genetycznego pacjentów. Mamy też - od tego miesiąca - w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie wdrożony formularz, dzięki któremu każdy lekarz dostaje informację o tym, że dany pacjent może być pacjentem z obciążeniem genetycznym.
Profesor Dariusz Dudek
/materiały prasowe /

Jakie dane są wprowadzane do takiego formularza?

To są podstawowe dane kliniczne; stężenie cholesterolu, przyjmowane leki, wywiad rodzinny. Później system sam wylicza ryzyko dla każdego pacjenta.

To są pacjenci przed, czy po zawale?

Przyjmujemy pacjentów, którzy są po zawale, ale też tych, którzy mają już rozpoznaną chorobę wieńcową. W naszym programie chodzi o to, żeby diagnozować u nich ryzyko zachorowania i jeżeli jest ono wysokie, natychmiast alarmować rodzinę, łącznie z dziećmi.

Na konsultację zapraszacie nawet nastolatków?

Tak, to jest robione we współpracy z pediatrami i z kardiologami pediatrycznymi. Dla niektórych osób może to brzmieć sensacyjnie; badają u dzieci cholesterol! Ale dzięki takim działaniom odnosimy największą korzyść z profilaktyki. Koncentrujemy się na grupie, która jest najbardziej narażona na zawał serca za 20, 30, 40 lat. Jeżeli od razu zwrócimy na to uwagę, to te dzieci na pewno będą zdrowsze, a w przyszłości mogą uniknąć śmiertelnej choroby.

Podobno pan profesor przeżył szok badając poziom cholesterolu jakiegoś nastolatka

Tak, pojawiają się przypadki zatrważające. Często zdarzają się młode osoby które mają około 200, a nawet 300 miligramoprocentów i wtedy wiemy, że to jest ta rodzina, która wymaga edukacji.

Niestety, często te rodziny do dzisiaj o tym nie wiedzą i dlatego uruchomiliśmy w naszej klinice pierwszy w Polsce tego typu program. Nasze doświadczenia chcemy połączyć z Uniwersytetem Gdańskim, który prowadzi poradnię hipercholesterolemii rodzinnej. Także konsultant krajowy ds. kardiologii zainteresował się zagadnieniem i chciałby nasz program upowszechnić, żeby on obowiązywał we wszystkich ośrodkach kardiologii w Polsce. Ten program to rutynowe screeningowanie, badanie pacjentów z chorobami serca, na rzecz ryzyka genetycznego obciążenia rodziną hipercholesterolemią, czyli wysokim stężeniem cholesterolu.

Czyli zawału w przyszłości można uniknąć badając już 15-latka? Czy osoby po zawale, dzięki temu programowi mają szansę uniknąć kolejnego zawału?

Oczywiście. Jeżeli leczymy osobę, która doświadczyła zawału, to możemy znacznie ograniczyć, lub całkowicie uniknąć kolejnego zawału serca. A młodego człowieka ostrzegamy przed niebezpieczeństwem i sugerujemy mu co musi robić by za kilkanaście lat nie był naszym pacjentem.

Co powinniśmy robić? Samo regularne przyjmowanie leków to chyba za mało?

Tak to prawda - to jest cały styl życia, plus oczywiście nowoczesne leki. Natomiast nowością jest to, że jeżeli my ustalimy osoby, które w ogóle nie wiedzą, że mogą mieć chorobę wieńcową, że są chore, to już mamy przewagę. Wiemy, którzy pacjenci są genetycznie obciążeni i to w połączeniu z wdrożoną profilaktyką, daje nam prawdziwą ochronę przed zawałem serca.

Co powoduje największe obciążenie? To genetyka, czy nieodpowiedni styl życia? Picie alkoholu, palenie papierosów, złe odżywianie?

U tych osób ważniejsze jest to, że stwierdzono u nich genetycznie wysokie stężenie cholesterolu, ponieważ mają mutację receptorów. W związku z tym, oni niezależnie od stylu życia i tak są narażeni. Mogą oczywiście zmniejszyć zagrożenie prowadząc dobry zdrowy styl życia, obniżając poziom cholesterolu. Powinni też dostawać leki.

U kogo powinno zaświecić się takie "czerwone światełko"?

U każdego kto w bliskiej rodzinie miał osobę z udarem mózgu, zawałem serca, nadciśnienia powikłanego różnymi chorobami naczyń. Czyli generalnie, jak ktoś w rodzinie miał problemy z tak zwaną miażdżycą układu krążenia, to powinien uważać. Pierwszym krokiem powinno być zmierzenie poziomu cholesterolu, na przykład u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej.

(ag)
Marek Balawajder
, Dariusz Dudek

....

Trzebs zatem byc rozwaznym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:52, 11 Gru 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Po co nam rośliny pod narkozą?
Po co nam rośliny pod narkozą?

Dzisiaj, 11 grudnia (20:03)

Środki znieczulające będzie można testować na... roślinach. Takie zaskakujące wnioski przynoszą wyniki badań naukowców z Niemiec, Japonii, Włoch i Czech. Na łamach czasopisma "Annals of Botany" piszą oni, że rośliny reagują na środki znieczulajace podobnie, jak ludzie czy zwierzęta. Medycyna posługuje się narkozą od 150 lat, mimo to wciąż nie znamy wszystkich jej tajemnic. Badania na roślinach, znacznie łatwiejsze i bezpieczniejsze, niż na ludziach, czy nawet zwierzętach, powinny tu bardzo pomóc.
Muchołówka
/Radek Pietruszka /PAP


Jak wygląda roślina pod narkozą? Tak, jak człowiek, czy zwierzę. Nie reaguje na bodźce. By się o tym przekonać przeprowadzono eksperymenty miedzy innymi z pomocą roślin mięsożernych, które aktywnie polują na owady. Po podaniu środka znieczulającego okazało się np., że muchołówka amerykańska nie zamykała liści pułapkowych. Roślina nie generowała impulsów elektrycznych, które normalnie sprawiają, że po dotknięciu włosków czuciowych pułapka się zamyka.

Prócz muchołówek badania prowadzono jeszcze na owadożernych rosiczkach, reagującej na dotyk mimozie, pędach groszku czy liściach rzodkiewnika. We wszystkich przypadkach po podaniu środka znieczulającego obserwowano wstrzymanie ich aktywności. Obserwacje z pomocą kamery, mikroskopu konfokalnego i powierzchniowej elektrody chlorosrebrowej pokazały, że pod wpływem na przykład eteru dietylowego rośliny faktycznie "traciły przytomność". Nie obserwowano ich ruchu, nie zauważano transportu wolnych rodników, ani zmiany potencjałów czynnościowych.

Mimo powszechnego stosowania środków znieczulających już od połowy XIX wieku, dokładny, fizjologiczny mechanizm ich działania pozostaje zagadką. Nie rozumiemy, jaki to możliwe, że substancje o tak często odmiennych własnościach chemicznych - w tym na przykład gaz szlachetny, ksenon - mogą prowadzić do znieczulenia i zniesienia świadomości. Badacze z Uniwersytetu w Bonn, Uniwersytetu we Florencji, Palacký University i Utsunomiya University przekonali się, że podobnie różnorodne środki znieczulające działają na rośliny. Są szanse, że badania nad narkozą u roślin pomogą wyjaśnić fundamentalne mechanizmy, które są aktywne też u człowieka i zwierząt.
Grzegorz Jasiński

...

To sensacja! Kto by przypuscil!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:12, 12 Gru 2017    Temat postu:

Przełom w walce z chorobą Huntingtona?
Wczoraj, 11 grudnia (21:03)

Rosną szanse na terapię pląsawicy Huntingtona, groźnej genetycznej choroby neurodegeneracyjnej, upośledzającej funkcje ośrodkowego układu nerwowego, wywołującej między innymi zaburzenia ruchowe i poznawcze. Brytyjscy naukowcy informują o przełomowych wynikach badań klinicznych leku, który ma znacząco opóźniać jej postępy. Wyprodukowany przez firmę Ionis Pharmaceuticals lek o nazwie Ionis-HTTRx zakłóca funkcję błędnego genu i przeciwdziała wytwarzaniu w komórkach toksycznego białka, które prowadzi do objawów choroby. Jego działanie daje nadzieję na powstrzymanie postępów choroby.
Mózg, zdj. ilustracyjne /Newscom /PAP

Pląsawica Huntingtona to choroba dziedziczna, której objawy pojawiają się w wieku 30-50 lat, a stan pacjenta pogarsza potem w ciagu 10 do 25 lat, aż do śmierci. Wywołuje ją mutacja genu, zawierająca instrukcję kodowania w komórkach toksycznego białka huntingtyny. To białko stopniowo niszczy komórki nerwowe. Obecnie nie istnieje żadna skuteczna metoda terapii, ani przeciwdziałania dotkliwym objawom, można je co najwyżej łagodzić. U pacjenta pojawiają się niekontrolowane ruchy, drżenia, zmiany osobowości, postępują zaburzenia pamieć i zdolności poznawczych, prowadzące do otępienia. Problem samej choroby Huntingtona spopularyzował niedawno popularny serial medyczny Doktor House. Cierpiała na tę chorobę jedna z bohaterek: Trzynastka.

Zmutowany gen zawiera informację, która po przeniesieniu przez cząsteczkę przekaźnikową służy do wytworzenia nieprawidłowego białka. Zaproponowany przez firmę Ionis Pharmaceuticals lek o nazwie Ionis-HTTRx to fragment syntetycznego DNA, który niszczy cząsteczkę przekaźnikową i nie dopuszcza do wytworzenia toksycznej huntingtyny. To nie koryguje błędnego genu, ale daje nadzieję na ochronę układu nerwowego przed możliwymi skutkami jego aktywności.

Testy prowadzono w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Kanadzie z udziałem 46 kobiet i mężczyzn we wczesnym stadium choroby Huntingtona. Podawano im co miesiąc do płynu mózgowo-rdzeniowego cztery rosnące dawki leku. Jedna czwarta badanych otrzymywała placebo. Po podaniu leku zaobserwowano u pacjentów znaczący spadek ilości szkodliwego białka, proporcjonalny do rosnącej dawki. Wyniki przeszły nasze najśmielsze oczekiwania - podkreśla prof. Sarah Tabrizi, szefowa Huntington’s Disease Centre przy University College London, która kierowała zespołem badawczym. Dla chorych na plasawicę Huntingtona i ich rodzin, nasze wyniki mają przełomowe znaczenie. Po raz pierwszy bezpieczny i dobrze tolerowany przez organizm lek był w stanie obniżyć poziom toksycznego białka w układzie nerwowym. To prawdopodobnie najistotniejszy moment w historii badań tej choroby, od czasu odkrycia wywołującego ją genu.

Testy kliniczne obejmowały na razie zbyt małą grupę pacjentów i trwały zbyt krótko, by można było wykazać poprawę stanu pacjentów, ale dysponujący patentem koncern Roche zapowiada intensywne dalsze eksperymenty. Jeśli przyniosą dobre wyniki, mogą otworzyć drogę do terapii osób, które noszą wadliwy gen, ale jeszcze nie zachorowały. W ich przypadku jedna porcja leku, co trzy-cztery miesiące, powinna zapobiec chorobie. Jak pisze dziennik "The Guardian", nadzieje sięgają nawet dalej, badacze liczą, że na podobnej zasadzie bedzie można blokować powstawanie białek, prowadzących do chorób Alzheimera i Parkinsona. Przyczyny tych chorób są bardziej złożone i słabiej poznane niż w przypadku choroby Huntingtona, ale ewentualny sukces Ionis-HTTRx może otworzyć ścieżkę, która doprowadzi do przełomu także w ich przypadku.
Grzegorz Jasiński

...

Znakomicie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:24, 13 Gru 2017    Temat postu:

Serce poza ciałem. Niesamowity zabieg lekarzy!
59 minut temu

Brytyjscy lekarze wykonali zabieg na dziecku z sercem poza klatką piersiową. Vanellope Hope Wilkins urodziła z ektopią serca, czyli bez kości mostka, ze zdrowym narządem, bijącym poza ustrojem. Przyszła na świat trzy tygodnie temu w wyniku cesarskiego cięcia w szpitalu w Leicester.

Ponieważ dziewczynka oddychała o własnych siłach, lekarze postanowili prawie natychmiast ją operować. Rodzice byli na tę ewentualność przygotowani. Nieprawidłowości wykazały już badania USG przeprowadzone w dziewiątym tygodniu ciąży. Matka zrezygnowała z możliwości przeprowadzenia aborcji, mimo iż lekarze twierdzi, że szanse dziewczynki na przeżycie są niewielkie.

Pierwszy zabieg, który polegał na umieszczeniu serca w klatce piersiowej, przeprowadzono niecałą godzinę po porodzie. Uczestniczył w nim zespól pięćdziesięciu lekarzy -chirurgów, anestezjologów i położnych. Otwór, jaki pozostał po sercu, załatano fragmentem skóry pobranej z pośladka dziewczynki.

Kolejne zabiegi polegać będą na odtworzeniu brakującej kości mostka. Lekarze nie wykluczają, że zostanie ona wydrukowana z syntetycznego materiału na drukarce w technologii 3D.

Ektopia serca jest niezwykle rzadkim schorzeniem. Rejestruje się od pięciu do ośmiu przypadków na milion. Większość dzieci rodzi się martwych. Mała Vanellope jest wyjątkiem. To pierwszy pacjent na Wyspach, który przeżył taki zabieg.

(ag)
Bogdan Frymorgen

...

Brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:17, 14 Gru 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Ból ukryty w genach
Ból ukryty w genach

1 godz. 35 minut temu

Naukowcy z University College London odkryli przyczynę niezwykłej niewrażliwości na ból, którą zaobserwowała u siebie włoska rodzina Marsili. 78-letnia nestorka rodu, jej dwie córki i troje wnuków nie odczuwają zranień w sposób typowy dla innych. Czasem czują tylko chwilowy dyskomfort, który jednak bardzo szybko ustępuje. Jak pisze w najnowszym numerze czasopismo "Brain", odpowiada za to rzadka mutacja genu ZFHX2. Odkrycie mechanizmu, który za tym stoi, może pomóc w tworzeniu lepszych leków przeciwbólowych.
Zdjęcie ilustracyjne
/McPHOTOs /PAP/DPA

Rodzina Marsili jest najlepszym dowodem na to, że ból ma kluczowe znaczenie dla naszego bezpieczeństwa. Członkowie tej rodziny często doznawali poparzeń, nie zauważali też mniejszych lub większych pęknięć i złamań kości, które potem same im się goiły - mówi główny autor pracy, dr James Cox z UCL Wolfson Institute for Biomedical Research. Przeprowadzone u nich badania pokazały, że unerwienie ich skóry jest całkowicie normalne, komórki nerwowe nie pracują jednak tak, jak powinny. Chcieliśmy ustalić, co o tym decyduje i na ile ta wiedza może posłużyć do stworzenia nowych, uśmierzających ból terapii - dodaje. Badania pokazały u nich ślady zaleczonych pęknięć i złamań rąk i nóg, z których nie zdawali sobie sprawy. Pani Letizia na przykład złamała sobie kiedyś podczas upadku na nartach ramię, ale jeździła dalej i wieczorem wróciła do domu. Na badania lekarskie wybrała się dopiero następnego dnia - dodaje Cox.

Badania genetyczne pokazały, że wszystkie sześć osób ma mutację genu ZFHX2. Gdy u myszy całkowicie ten gen wyłączono, zwierzęta nie odczuwały bolesnego nacisku na koniec ogona, ale stawały się nadmiernie wrażliwe na podwyższoną temperaturę. To wskazywało, że gen uczestniczy w kontroli, czy dany bodziec jest bolesny czy nie. Gdy myszom wbudowano mutację genu ZFHX2, taką, jak u państwa Marsili, wrażliwość na gorąco także spadała. Mutacja działa prawdopodobnie dlatego, że sam gen ZFHX2 kontroluje aktywność 16 innych genów, które mają dla odczuwania bólu znaczenie.

Autorzy pracy liczą na to, że zrozumienie tego konkretnego mechanizmu uśmierzania bólu pomoże zbudować leki o podobnym działaniu. To szczególnie ważne dla osób cierpiących przewlekle, którym nie pomagają inne środki. Identyfikacja tej mutacji i potwierdzenie, że to ona odpowiada w tej rodzinie za niewrażliwość na ból, otworzyła nowa ścieżkę badań środków przeciwbólowych. Analiza jej wpływu na inne istotne w całym procesie geny może wskazać na nowe cele działania substancji uśmierzających ból - mówi współautorka pracy, prof. Anna Maria Aloisi z University of Siena, która należała do pierwszego zespołu naukowego, który zidentyfikował schorzenie państwa Marsili. Teoretycznie, dalsze odkrycia w tej dziedzinie mogłyby też odwrócić ich przypadłość, ale autorzy pracy przyznają, że rodzina Marsili nie jest tym zainteresowana.
Grzegorz Jasiński

...

Cenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:39, 18 Gru 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Niezwykły dar Brytyjki. Potrafi wyczuć zapach Parkinsona
Niezwykły dar Brytyjki. Potrafi wyczuć zapach Parkinsona

Dzisiaj, 18 grudnia (13:31)

Tajemnica choroby Parkinsona. Brytyjscy uczeni prowadzą badania razem z kobietą, która ma niezwykły dar. Potrafi węchem zdiagnozować Parkinsona u chorej osoby. Nie ma laboratoryjnych testów, które potwierdzają istnienie tego schorzenia. Lekarze opierają swą diagnozę jedynie na symptomach.
zdj. ilustracyjny
/Piotr Bułakowski /Archiwum RMF FM


Joy Miles zdradza niezwykłe umiejętności. Podczas testów przeprowadzonych przez zespół specjalistów z Edynburga potrafiła bezbłędnie, ze 100 proc. dokładnością, zdiagnozować Parkinsona, wąchając t-shirty noszone przez osoby cierpiące na tę chorobę. Podkoszulki zmieszane były z podobnymi, które miały na sobie osoby zdrowe.

Lekarze usiłują zgłębić to zjawisko i zrozumieć jego mechanizm. Mają nadzieję, że w przyszłości może to doprowadzić do udoskonalenia diagnostyki.

Joy Miles określa zapach Parkinsona jako piżmowy. Ludzie, którzy cierpią na tę chorobę, mają drżenie rąk, obniżoną sprawność fizyczną i umysłową, spowolnienie ruchów, zaburzenie równowagi, niewyraźną mowę i depresję.

Szczególnie ciekawy jest przypadek męża Joy Miles, u którego zdiagnozowano chorobę Parkinsona, gdy miał 46 lat. Brytyjka twierdzi, że już dziesięć lat wcześniej wyczuwała u niego ten zapach. Zwracała mu nawet uwagę, by częściej brał prysznic, ale ponieważ nie chciała go w żaden sposób ranić, przestała. Jej mąż zmarł w wieku 65 lat.

Obecnie uczeni z uniwersytetu w Manchesterze starają się wyodrębnić molekuły zapachowe z ubrań zidentyfikowanych przez Brytyjkę w nadziei, że pomoże im to w dalszych badaniach.

(j.)

Bogdan Frymorgen

...

Niespotykane zjawiska.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:23, 04 Sty 2018    Temat postu:

Niesamowity wynalazek naukowców. "Ręka jak z Gwiezdnych Wojen"
Dzisiaj, 4 stycznia (10:15)

Naukowcy z Rzymu skonstruowali pierwszą sztuczną rękę, która daje możliwość czucia kształtów. Dodatkowo można jej używać na co dzień, a nie tylko w laboratorium. Ten wynalazek może zmienić życie wielu ludzi po amputacjach.

Pierwszą pacjentką, która skorzystała z tego wynalazku, była Almerina Mascarello, która straciła lewą rękę w wypadku ponad 20 lat temu.

Czująca ręka bioniczna została skonstruowana już w 2014 roku, ale sprzęt sensoryczny i komputerowy był zbyt duży, żeby można było go używać na co dzień. Dzisiaj urządzenie komputerowe jest na tyle małe, że mieści się w plecaku i można je zabrać praktycznie wszędzie.

W skład zespołu, który skonstruował bioniczną rękę, wchodzili inżynierowie, neuronaukowcy, chirurdzy, specjaliści elektroniki i robotyki z Włoch, Szwajcarii i Niemiec.
Jak działa ta ręka?

Proteza ma czujniki, które wykrywają informację o tym, czy obiekt który chwyta jest miękki, czy twardy. Czujniki te są połączone z komputerem w plecaku, który przekształca sygnały w impulsy nerwowe, które są wysyłane do mózgu za pomocą elektrod wszczepionych w nerwy w ramieniu.

W testach które zostały przeprowadzone, Almerina z zawiązanymi oczami była w stanie stwierdzić, czy obiekt który podniosła był twardy, czy miękki.

Uczucie jest niesamowite. Czuję, jakby to była twoja prawdziwa ręka. Jesteś w stanie zrobić rzeczy, które wcześniej były trudne do zrobienia, takie jak ubieranie się, zakładanie butów. To są przyziemne, ale ważne rzeczy - mówi BBC Almerina Mascarello.

Naukowcy wierzą, że protezy o takiej jakości jak ludzka ręka mogą stać się rzeczywistością.

Coraz bardziej zmierzamy w kierunku filmów science-fiction, takich jak bioniczna ręka Luke’a Skywalkera w Gwiezdnych Wojnach, w pełni kontrolowana, naturalna proteza, identyczna z ludzką ręką - mówi prof. Silvestro Micera, z Politechniki Federalnej z Lozanny.

Almerina Mascarello używała protezy przez pół roku. Potem została ona ściągnięta, ponieważ wciąż jest to prototyp.

źródło: BBC
(ag)

...

Wspaniale!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:17, 09 Sty 2018    Temat postu:

Dwa lata ćwiczeń i... serce jak nowe
Wczoraj, 8 stycznia (22:05)

Prowadzisz siedzący tryb życia? Mało się ruszasz? Coraz bardziej obawiasz się o stan swojego serca? Naukowcy z Teksasu mają dla Ciebie dobre wiadomości. Okazuje się, że takie zaniedbania można choć częściowo nadrobić jeszcze w średnim wieku, nawet do 65. roku życia. Badania prowadzone w Dallas pokazały, że jeśli zdecydujemy się radykalnie zmienić tryb życia i dość intensywnie ćwiczyć, w ciągu dwóch lat możemy znacząco poprawić stan naszego serca i do pewnego stopnia odwrócić niekorzystne skutki wcześniejszych zaniedbań. Pisze o tym w najnowszym numerze czasopismo "Circulation".
Zdj. ilustracyjne
/Grzegorz Michałowski /PAP

Wyniki badań naukowców z UT Southwestern Medical Center i Texas Health Presbyterian Hospital Dallas nie mają nas oczywiście zachęcać do bezczynności w nadziei, że kiedyś uda się to wszystko nadrobić. Pokazują jednak, że jeszcze do wieku 65 lat mamy szanse ruszyć się z kanapy i zrobić dla swojego serca coś pożytecznego. Owszem wymaga to sporego samozaparcia, ale może przynieść zauważalne efekty.

Kluczem do zdrowszego serca jest w średnim wieku odpowiednia dawka ćwiczeń w odpowiednim momencie - przekonuje współautor pracy, Benjamin D. Levine, twórca i dyrektor Institute for Exercise and Environmental Medicine. Wydaje się, że znaleźliśmy odpowiednią dawkę właściwych ćwiczeń w odpowiednim momencie, by ryzyko chorób serca, związane z siedzącym trybem życia, można było jeszcze zmniejszyć. To oznacza ćwiczenia cztery do pięciu razy w tygodniu, nie później niż pod koniec wieku średniego.

W trwających przez dwa lata badaniach analizowano wyniki 53 osób w wieku od 45 do 64 lat, które były ogólnie zdrowe, ale prowadziły wcześniej siedzący tryb życia. Ochotników podzielono na dwie grupy: ćwiczeniową, której uczestnicy poddali się reżimowi dość intensywnych ćwiczeń i kontrolną, której aktywność fizyczna była zdecydowanie mniejsza. Osoby z pierwszej grupy cztery lub pięć razy w tygodniu prowadziły trening interwałowy, w którym cztery czterominutowe okresy intensywnych ćwiczeń z tętnem na poziomie 95 proc. tętna maksymalnego przeplatano trzyminutowymi okresami lżejszego wysiłku na poziomie tętna sięgającym 60-75 proc. maksymalnego. Grupa kontrolna ćwiczyła jogę i co najwyżej trzy razy w tygodniu prowadziła lżejsze treningi.

Po dwóch latach w grupie ćwiczącej intensywnie zaobserwowano istotne, korzystne zmiany. Przeciętnie o 18 procent zwiekszył się u tych osób pułap tlenowy (VO2 max), określający maksymalną ilość pobieranego w czasie intensywnego wysiłku tlenu, będący miarą wydolności organizmu. U uczestników tego programu badania pokazały też korzystnie zmniejszoną sztywność mięśnia sercowego. Żadnego z tych efektów w grupie kontrolnej nie zauważono.

Przekonaliśmy się, że ćwiczenia dwa do trzech razy w tygodniu nie chronią serca przed skutkami starzenia się - mówi Levine. Dopiero intensywny wysiłek cztery do pięciu dni w tygodniu może być niemal równie skuteczny w odwracaniu skutków siedzącego trybu życia, jak ćwiczenia elity sportowców. Zdaniem autorów pracy, najpóźniejszy moment do rozpoczęcia takich ćwiczeń przypada przed ukończeniem 65. roku życia, kiedy serce zachowuje jeszcze pewną plastyczność i może korzystnie zareagować. By faktycznie osiągnąć korzystne skutki, trzeba zadbać, by ćwiczenia stały się niemal codzienną rutyną.

Zdaniem autorów pracy, realistyczny program ćwiczeń powinien zawierać co najmniej jedną godzinną porcje wysiłku w postaci jazdy na rowerze, biegu, gry w tenisa, tańca, czy intensywnego marszu. Raz w tygodniu powinniśmy przeprowadzić podobny, jak w eksperymencie, trening interwałowy. Do tego, dwa lub trzy razy w tygodniu, można przeprowadzić mniej intensywny trening, podczas którego będziemy w stanie na przykład rozmawiać, ale damy radę się spocić. Co najmniej raz w tygodniu wypadałoby też przeprowadzić trening siłowy. To nasz przepis na życie - podkreśla Levine.

(m)
Grzegorz Jasiński

...

Do konca zycia trzeba wysilku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:49, 10 Sty 2018    Temat postu:

Dlaczego hemofilię nazywa się "chorobą królów"?
34 minuty temu

Hemofilia to choroba genetyczna, która objawia się niedoborem czynników krzepnięcia. To schorzenie jest znane od bardzo dawna, bo pierwsze wzmianki o niej znajdują się już w Starym Testamencie i na papirusach pochodzących ze starożytnego Egiptu. Hemofilia odegrała też ważną rolę w historii nowożytnej Europy, dzięki czemu zaczęła być nazywana „chorobą królów”. Skąd wzięła się ta nazwa?
Księżniczka Wiktoria Hanowerska
/Domena publiczna /Internet


Wszystko zaczęło się na początku XIX wieku od Wiktorii Hanowerskiej, królowej Wielkiej Brytanii. Wadliwy gen przekazała swoim dzieciom: Leopoldowi oraz Alicji i Beatrycze, co zapoczątkowało rozprzestrzenienie się choroby wśród rodzin królewskich w całej Europie.

Hemofilia wywarła duży wpływ na losy carskiej Rosji. Gen został przeniesiony na prawnuka królowej Wiktorii, syna cara Mikołaja II Romanowa, carewicza Aleksieja. Kiedy car Mikołaj abdykował, nie zrobił tego na rzecz swojego syna (ze względu na zły stan zdrowia), tylko swojego brata, który z kolei nie był zainteresowany przejęciem władzy.

Z hemofilią jest też związane pojawienie się na dworze carskim Rasputina, który obiecał uzdrowić Aleksieja. Jak oceniają historycy, to zamieszanie przyspieszyło upadek caratu w Rosji i przejęcie władzy przez komunistów.

Innym członkiem rodziny królewskiej, na którego życie wpłynęła hemofilia, był książę Alfons, książę Asturii, syn hiszpańskiego króla Alfonsa XIII. Był najstarszy spośród rodzeństwa, dlatego on był pierwszym kandydatem do objęcia tronu po swoim ojcu. Ten jednak zmagał się z problemami politycznymi i w 1931 roku został obalony, a rodzina musiała uciekać z kraju.

Młody Alfons cierpiał na hemofilię. Był ubierany w specjalne marynarki, które miały zapobiegać wypadkowi i możliwości skaleczenia się. "Od kiedy nauczyłem się chodzić, poruszam się na linie rozciągniętej nad przepaścią i w każdej sekundzie coś się może stać, a ja runę w dół. (...) Wystarczy, że zadraśniesz mnie paznokciem, a jutro mogę już nie żyć. Jeśli ty się o coś uderzysz, nic wielkiego ci nie będzie. Ale ja mogę się wykrwawić wewnętrznie, i właściwie nic na to nie można poradzić" - tak pisał w swoich wspomnieniach.

Jego śmierć również została przyspieszona przez chorobę. W 1938 roku uległ niegroźnemu wypadkowi samochodowemu, ale hemofilia spowodowała, że wykrwawił się na śmierć.

Kolejnym księciem, na którego życie miała wpływ hemofilia, był Waldemar Hohenzollern, książę pruski. Kiedy kończyła się II wojna światowa, on razem z żoną przebywał w bawarskim Tutzing. Kiedy do miasta wkroczyli żołnierze armii amerykańskiej, ciężko chory książę mógł się ewakuować, zależało to jednak od transfuzji krwi, której nie można było przeprowadzić. Zmarł 2 maja 1945 roku w Tutzing.
Arkadiusz Grochot

...

Troche historii ale horoba nie znikla wciaz jest.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:50, 16 Sty 2018    Temat postu:

Powstrzymał kichnięcie i rozerwał sobie gardło

1 godz. 37 minut temu
Brytyjscy lekarze przestrzegają przed powstrzymywaniem kichania. Może to ich zdaniem doprowadzić do poważnych komplikacji zdrowotnych, a nawet śmierci.


Apel wystosowano po tym, jak 34-letni Brytyjczyk, blokując naturalny odruch organizmu, spowodował rozdarcie tkanki okalającej gardło.
Lekarze przyznają, że to niezwykle rzadki przypadek, ale ostrzegają przed niepotrzebnym blokowaniem powietrza, które z olbrzymią szybkością wyrzucane jest z płuc. Blokowanie kichania może także doprowadzić do uszkodzenia uszu i sprzyja tworzeniu się tętniaków w mózgu.
Artykuł na ten temat ukazał się w renomowanym czasopiśmie "British Medical Journal". W chwili, gdy doszło do naruszenia tkanki wokół garda, mężczyzna poczuł natychmiastowy ból. Miał problemy z mówieniem i przełykaniem. Trafił do szpitala. Po tygodniowej kuracji wrócił do zdrowia
(ag)
Bogdan Frymorgen

...

Jak trzeba to trzeba. Bez przesady.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:14, 18 Sty 2018    Temat postu:

Przełom w okulistyce. Zobacz metodę, która pomoże tysiącom chorych

Dzisiaj, 18 stycznia (11:27)
To będzie prawdziwy przełom w diagnozowaniu retinopatii cukrzycowej u chorych na cukrzycę. Choroba ta pojawia się i postępuje wyjątkowo szybko. Nieleczona prowadzi do ślepoty. Dzięki zastosowaniu kamer – pacjenci mogą być diagnozowani znacznie szybciej i na zdecydowanie większą skalę. Jako pierwsi w Polsce system testują lubelscy okuliści.

TelemedycynaKrzysztof Kot, RMF FM
Kamera u każdego diabetologa, albo nawet u lekarza rodzinnego? Możliwości techniczne już są. Profesjonalne kamery, a nawet smartfony ze specjalnymi nakładkami optycznymi pozwalającymi zrobić zdjęcie dna oka. Takie rozwiązania testowane są właśnie z lubelskiej Klinice Okulistyki pod kierunkiem prof. Roberta Rejdaka.
Wstępną analizę robi program komputerowy

To jest przełom- podkreśla prof. Rejdak. Posiadając sprzęt, po krótkim przeszkoleniu, technik czy pielęgniarka, może wykonać zdjęcie dna oka. Ono przez internet trafia do ośrodka takiego jak nasz - mówi prof. Rejdak. Specjalny program komputerowy wstępnie analizuje zdjęcia pod kątem charakterystycznych zmian dla retinopatii cukrzycowej. Te wyłapane przez program analizuje okulista. W przypadku stwierdzenia zagrożenia chorobą, pacjent wzywany jest do ośrodka.
Prof. Robert Rejdak, kierownik Kliniki Okulistyki Ogólnej z Pododdziałem Okulistyki Dziecięcej Katedry Okulistyki UM w Lublinie. /Zdjęcie udostępnione
Prof. Robert Rejdak, kierownik Kliniki Okulistyki Ogólnej z Pododdziałem Okulistyki Dziecięcej Katedry Okulistyki UM w Lublinie./Zdjęcie udostępnione
Najważniejszy w tym wszystkim jest czas. Na badanie do okulisty powinien trafić każdy chory na cukrzycę, bo jest w gronie zagrożonych. Jednak zanim pokona drogę przez lekarza rodzinnego do diabetologa, a później do kliniki okulistycznej, mija kilka miesięcy. Gdyby lekarze rodzinni, czy diabetolodzy mieli kamery do wykonywania zdjęć oka, to znacznie szybciej można by zdiagnozować chorobę.
Objawy pojawiają się w ciągu kilku dni

Pacjenci ustawiają się w długą kolejkę. Niestety zdarza się, że zdiagnozowani są w momencie, kiedy pomimo leczenia niektóre zmiany są nieodwracalne.
Oślepłam w ciągu kilku dni od pojawienia się pierwszych objawów - mówi Anna Osek. Ma 37 lat, a na cukrzycę choruje od dziecka. Gdy pojawił się obrzęd plamki żółtej, nie widziałam nawet twarzy, niczego. Pani doktor pytała mnie ile widzę palców, a ja nie widziałam ręki - opowiada. Dzięki zastrzykom widzi bez zarzutu, co więcej, prowadzi samochód i czyta gazety. W sumie podano jej 5 zastrzyków. Trzeba też podkreślić, że retinopatia cukrzycowa pojawia się często już w bardzo młodym wieku.
PRZYSTAWKA DO SMARTFONA, KTÓRA POMOŻE DIAGNOZOWAĆ RETINOPATIĘ CUKRZYCOWĄ (5 ZDJĘĆ)
Przystawka do smartfona, która pomoże diagnozować retinopatię cukrzycową
Przystawka do smartfona, która pomoże diagnozować retinopatię cukrzycową
Przystawka do smartfona, która pomoże diagnozować retinopatię cukrzycową
Przystawka do smartfona, która pomoże diagnozować retinopatię cukrzycową
Przystawka do smartfona, która pomoże diagnozować retinopatię cukrzycową
+ 1
Te metody są bardzo skuteczne - podkreśla prof. Robert Rejdak. Poza telemedycyną potrzebny też jest program lekowy dla chorych na retinopatię cukrzycową. Łącząc te dwa elementy, jak przewidują lubelscy specjaliści, u zdecydowanej większości pacjentów chorobę można by wychwycić natychmiast, na bardzo wczesnym etapie.
Pół miliona Polaków nie wie, że choruje

Często jest tak, że to okuliści podczas badania diagnozują u chorych cukrzycę, na podstawie zmian, które pojawiają się w oku, gdy zaczyna się choroba. Można stworzyć system, który będzie skutecznie wychwytywał i dawał szansę na całkowite wyleczenie.
ZDJĘCIA OKA, KTÓRE WYKONUJE KAMERA (7 ZDJĘĆ)
Zdjęcia oka, które wykonuje kamera
Zdjęcia oka, które wykonuje kamera
Zdjęcia oka, które wykonuje kamera
Zdjęcia oka, które wykonuje kamera
Zdjęcia oka, które wykonuje kamera
+ 3
A problem z cukrzycą i jej powikłaniami w Polsce będzie coraz większy. Na podstawie danych Narodowego Funduszu Zdrowia szacuje się, że aktualnie w Polsce na cukrzycę choruje ponad 2 mln osób, z czego około 25 procent o tym nie wie. Zachorowalność na cukrzycę wynosi około 6,54 proc.(w tym 5,81 proc. mężczyźni i 7,25 proc. kobiety).
U osób powyżej 18. roku życia ten współczynnik wynosi 8 proc. (w tym 7,15 proc. mężczyźni i 8,9 proc. kobiety), natomiast wśród dzieci poniżej 15. roku życia szacunkowa liczba diabetyków wynosi 17,7 przypadków na 100 tys. mieszkańców. Prognozy przewidują, że w najbliższych 15 - 20 latach podwoi się liczba chorych na cukrzycę w Polsce.
(ag)
Krzysztof Kot


...

Wspaniala wiadomosc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:52, 22 Sty 2018    Temat postu:

Grypa? Nie trzeba kichać, by zarażać...

1 godz. 36 minut temu
By uchronić się przed grypą, nie wystarczy unikać tych, którzy kaszlą, czy kichają. Wyniki najnowszych badań, przeprowadzonych pod kierunkiem naukowców z University of Maryland School of Public Health wskazują, że chorzy intensywnie roznoszą wirusa samym oddechem. Praca opublikowana na łamach czasopisma "Proceedings of the National Academy of Sciences" pokazuje, jak istotne jest, by podczas fali zachorowań, chorzy na grypę unikali większych skupisk ludzi.

By uchronić się przed grypą, nie wystarczy unikać tych, którzy kaszlą, czy kichają. Wyniki najnowszych badań, przeprowadzonych pod kierunkiem naukowców z University of Maryland School of Public Health wskazują, że chorzy intensywnie roznoszą wirusa samym oddechem. Praca opublikowana na łamach czasopisma "Proceedings of the National Academy of Sciences" pokazuje, jak istotne jest, by podczas fali zachorowań, chorzy na grypę unikali większych skupisk ludzi.Zdjęcie ilustracyjne/Pexels photo /Internet
Powszechna opinia głosi, że najłatwiej można zarazić się grypą drogą kropelkową lub przez kontakt z zakazoną powierzchnią. Stąd rady, by unikać osób kichających, czy kaszlących, jak najczęściej też myć ręce. Najnowsze doniesienia naukowe sugerują, że te metody profilaktyki mogą być nieskuteczne, a kropelkowa droga zakażenia pozostaje zagrożeniem nawet jeśli nikt wokół nas żadnych wyraźnych objawów choroby nie zdradza.

Takie wnioski to wynik badań prowadzonych przez naukowców z kilku amerykańskich instytutów naukowych. Wykorzystano w nim między innymi aparaturę o nazwie Gesundheit II (na zdrowie!), skonstrouwaną przez dr Donalda Miltona z University of Maryland. Urządzenie o dość niecodziennej postaci pozwala dokładnie przeanalizować skład powietrza wydychanego przez osoby cierpiące na infekcje górnych dróg oddechowych. Badany jest zamykany w szczelnym pomieszczeniu i oddycha do wnętrza metalowej... trąby, połączonej z urządzeniem pomiarowym.
Uczestniczka eksperymentu w trakcie pomiaru w aparaturze Gesundheit II /University of Maryland /Materiały prasowe
Uczestniczka eksperymentu w trakcie pomiaru w aparaturze Gesundheit II/University of Maryland /Materiały prasowe
Do udziału w eksperymencie zaproszono 142 osoby, cierpiące na grypę. Badano liczbę wirusów wydychanych przez nie w kolejnych dniach infekcji, przy normalnym oddychaniu, w trakcie mówienia, kaszlu i kichania, badaniom poddano też pobrane od nich wymazy z nosa i gardła. Okazało się, że znacząca liczba badanych osób uwalniała wirusy już w trakcie oddychania. Ani kaszel, ani kichanie nie były konieczne, by osoby chore wydzielały zawiesinę zawierających wirusy kropelek.
"Przekonaliśmy się, że osoby chorujące na grypę zanieczyszczają powietrze wirusami już tylko przez samo oddychanie, bez kaszlu, czy kichania" - podkreśla dr Donald Milton. "Osoby zapadające na grypę, szczególnie w pierwszych dniach emitują szczególnie dużo takich, zawierających wirusy, aerozoli. To wyraźnie sugeruje, że jeśli czujemy się chorzy powinniśmy zostać w domu, nie iśc do pracy i nie zarażać innych".

"Nasze wyniki pokazują, że utrzymywanie czystosci, mysie rak i unikanie osób, które kaszlą i kichają nie daje nam całkowitej ochrony przed grypą" - dodaje Sheryl Ehrman z San José State University. "Kluczem jest pozostawanie chorych w domu i trzymanie się z dala od miejsc publicznych".

Zdaniem autorów pracy, ich wyniki powinny pomóc w udoskonaleniu modeli matematycznych stosowanych do oceny ryzyka transmisji wirusa grypy i opracowania bardziej skutecznej strategii przeciwdziałania epidemiom, czy nawet pandemiom tej choroby. Zmiany mogłyby dotyczyć między innymi stystemów wentylacyjnych i klimatyzacyjnych w szkołach, urzedach, czy środkach komunikacji publicznej. Autorzy nie odnoszą się do skuteczności stosowanych przez chorych choćby w Japonii maseczek na twarz, podkreślają, że jesli to możliwe powinni pozostawać w domu, a wszyscy powinniśmy się szczepić.
Grzegorz Jasiński


...

Dosc oczywiste ze w autobusie co chwila zmieniaja sie ludzie i co chwila jacys chorzy tez oddychaja. Tworzy sie stezenie.Ale bez przesady jak unikniecie grypy bedziecie mieli co inne! Cierpienia sa wam potrzebne dla duszy! Chodzi tylko o unikniecie glupoty gdy ktos sie prosi o tragedie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 10:58, 24 Sty 2018    Temat postu:

Wszczepiono jej w twarz balony, by ratować życie

Dzisiaj, 24 stycznia (07:39)
23-letnia Xiao Yan, mieszkająca w jednej z wiosek w prowincji Kuejczou w południowo-zachodnich Chinach, przez kilka najbliższych miesięcy będzie musiała mieć cztery balony wszczepione pod skórą twarzy. Niespotykana terapia ma na celu usunięcie gigantycznego znamienia melanocytowego, które pokrywa ponad jedną trzecią twarzy kobiety.


23-latka od dziecka ma gigantyczne znamię melanocytowe na swojej twarzy. Mimo że miałam wielką czarną "myszkę" na twarzy, moje dzieciństwo było radosne. Miałam przyjaciół, byłam beztroska. Im byłam starsza, tym bardziej naznaczona się jednak czułam - wspomina kobieta. Mieszkańcy wioski zaczęli jej bowiem dokuczać i naśmiewać się z niej.
W marcu ubiegłego roku kobieta zaczęła jednak odczuwać ból. Lekarze obawiają się, że znamię może przekształcić się w zmianę nowotworową. Dlatego konieczne jest jego usunięcie. Rodzinie udało się zebrać 100 tys. juanów (ponad 50 tys. zł) na pierwszy etap leczenia.
W październiku lekarze wszczepili balony w twarz 23-latki, by wyhodować tkankę skórną, którą użyją do przeszczepu po usunięciu znamienia. Leczenie ma zakończyć się w czerwcu. Kobieta będzie musiała mieć jeszcze pięć lub sześć operacji.
Żal mi samej siebie, ale mam wsparcie rodziny i dlatego mimo wszystko patrzę optymistycznie w przyszłość - mówi 23-latka.
"Daily Mail"


...

Na szczescie sa metody. Widzimy ile dobra wokol.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:50, 25 Sty 2018    Temat postu:

Toksyny pozwolą ulżyć chorym na padaczkę? Naukowcy z Lublina prowadzą badania

Wczoraj, 24 stycznia (19:43)
Czy rośliny silnie toksyczne zawierające kumaryny pomogą leczyć padaczkę? Okazuje się, że to może zadziałać - uważają naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, choć podkreślają, że to bardzo wstępne badania.

Korzenie Angelica archangelica (Arcydzięgiel litwor) w indyjskiej medycynie ma zastosowanie jako środek przeciwpadaczkowy i uspakajający / Zoonar GmbH / Alamy /PAP/EPA
Korzenie Angelica archangelica (Arcydzięgiel litwor) w indyjskiej medycynie ma zastosowanie jako środek przeciwpadaczkowy i uspakajający/ Zoonar GmbH / Alamy /PAP/EPA
Na razie wyselekcjonowane z roślin substancje testowane były na rybkach akwariowych - danio pręgowanych. Okazuje się, że można na nich prowadzić badania jak na gryzoniach. Z tym, że dużo mniej kosztochłonne.
Skąd pomysł na szukanie w roślinach? Z już znanej wiedzy. Od wieków rośliny z rodziny Apiaceae (Selerowate) były używane na całym świecie jako leki przeciwpadaczkowe. Na przykład łodygi i nasiona Heracleumpersicum (Barszcz perski) miały zastosowanie w medycynie tradycyjnej Iranu jako leki przeciwpadaczkowe, podobnie olejek eteryczny Pimpinellaanisum (Anyż biedrzeniec) był używany w medycynie perskiej, a korzenie Angelica archangelica (Arcydzięgiel litwor) w indyjskiej medycynie ajurwedy jako środki przeciwpadaczkowe i uspakajające - czytamy w opisie projektu na stronach Narodowego Centrum Nauki.
Grant otrzymała doktorantka Ewelina Kozioł z Zakładu Farmakognozji z Roślin Leczniczych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, która prowadzi badania na rybkach danio pod kierunkiem dr hab. n. farm. Krystyny Skalickiej-Woźniak. Jak mówi, chcą sprawdzić różne rośliny w tym m.in. powszechnie znane barszcze. Ze względu na wysokie stężenie furanokumaryn są silnie toksyczne. Pod wpływem światła, dotykając je - parzą czy podrażniają skórę. Jednak związki podawane w mniejszych dawkach mogą między innymi zmniejszać częstotliwość drgawek u pacjentów z padaczką.
Jeśli uda się to potwierdzić, może być to duży krok naprzód w lekach na padaczkę. Z dwóch powodów. Po pierwsze - substancja potęguje działanie substancji w obecnie stosowanych lekach, więc można by zmniejszyć ich dawkowanie. Po drugie - klasyczne leki mogą powodować wiele działań ubocznych m.in. senność, zaburzenia koordynacji ruchowej czy problemy z pamięcią - tłumaczy Ewelina Kozioł. Być może udałoby się to wyeliminować.
Inny aspekt to łatwość pozyskania, bo są traktowane jako chwast i wycinane masowo. Więc de facto koszty wytwarzania leku byłby niskie. Jak czytamy w opisie projektu: "Poszukiwanie nowych łatwo dostępnych i dobrze tolerowanych leków przeciwpadaczkowych jest aktualną i palącą potrzebą naszych czasów. Zgodnie z danymi, które podaje Światowa Organizacja Zdrowia, około 50 milionów ludzi na całym świecie cierpi z powodu padaczki, a niemal 80 proc. osób ze zdiagnozowaną padaczką w krajach rozwijających się ma ograniczony dostęp do skutecznej farmakoterapii. Satysfakcjonująca reakcja na leki dotyczy 70 proc. pacjentów, podczas gdy u 30 proc. chorych nie udaje się osiągnąć zadowalającej kontroli napadów. Około 75 proc. osób dotkniętych padaczką nie otrzymuje odpowiedniego leczenia z powodu ograniczonej dostępności i kosztów leków."
Na razie substancje testowane są na rybkach danio pręgowanych, a dokładnie na ich larwach. Ten gatunek ryb, jak się okazuje, posiada aż 70 procent genów, będących odpowiednikami ludzkich. Jest więc duże prawdopodobieństwo, że jeśli substancje zadziałają na rybkach, to identycznie w przyszłości na człowieku. Czy jednak tak będzie - o tym będzie wiadomo prawdopodobnie dopiero za kilka lat.
(j.)

Krzysztof Kot


....

Brzmi groznie! Toksyny?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 0:12, 26 Sty 2018    Temat postu:

Robot do pomocy pacjentom z alzheimerem testowany w Lublinie


Dzisiaj, 25 stycznia (20:55)
Robot, który ma pomagać osobom chorym na alzheimera na testach. Jeden w lubelskiej klinice neurologii, drugi w Hiszpanii.

Robot do pomocy pacjentom z Alzheimerem testowany w LublinieKrzysztof Kot, RMF FM
Lubelska Klinika Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie współtworzy konstrukcję z kilkoma ośrodkami w Europie, m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Grecji. Cel jest jeden- ma przynajmniej częściowo odciążyć opiekunów i być w stanie zapewnić bezpieczeństwo pacjenta. Wyposażony jest na początek w kilka programów. Dzisiaj testowane było zachowanie robota z pacjentem m.in. przy wykonywaniu czynności w kuchni.
Robot potrafi wykryć, czy nie został zostawiony włączony palnik. Ostrzeże o tym chorego, a jeśli ten nie zareaguje, to go zakręci. Zostawiona otwarta lodówka też nie stanowi problemu - mówi prof. Konrad Rejdak- szef kliniki.
Robot komunikuje się z pacjentem, przypomina, zadaje konkretne pytania, oczekując reakcji. Jeśli tego pacjent nie zrobi, robot zaczyna działać. Na początek robot potrafi przypilnować, czy urządzenia w kuchni zostały wyłączone, podać wodę, jedzenie, czy lekarstwa. W razie potrzeby wykryje, czy pacjent się nie przewrócił. Gdy nie zareaguje automatycznie, zadzwoni na zaprogramowany numer telefonu.
ROBOT, KTÓRY MA POMAGAĆ OSOBOM CHORYM NA ALZHEIMERA NA TESTACH (5 ZDJĘĆ)
Robot, który ma pomagać osobom chorym na Alzheimera na testach
Robot, który ma pomagać osobom chorym na Alzheimera na testach
Robot, który ma pomagać osobom chorym na Alzheimera na testach
Robot, który ma pomagać osobom chorym na Alzheimera na testach
Robot, który ma pomagać osobom chorym na Alzheimera na testach
+ 1
Te wszystkie ustawienia będziemy personalizować. W zależności od zapotrzebowania pacjenta. Robot ma pomagać im i ich rodzinom. Mamy takie ambicje, żeby z czasem oprogramowanie było rozszerzane i zyskiwał coraz to nowe funkcje - mówi prof. Konrad Rejdak -W przypadku chorych na Alzheimera ważne jest ćwiczenie pamięci - chcielibyśmy, aby robot również wspomagał ćwiczenia, wyłapywał błędy chorego.
Aktualnie testowane są dwa prototypy. Jeden jest w lubelskiej Klinice Neurologii Uniwersytetu Medycznego, która jest współtwórcą projektu. Testowany jest w warunkach szpitalnych z udziałem pacjentów.
Drugi egzemplarz sprawdzany jest w warunkach domowych u pacjenta z Hiszpanii. Wszystko odbywa się pod okiem inżynierów, którzy on-line obserwują i analizują dane z robotów. Ich praca jest również rejestrowana na video.
(j.)

Krzysztof Kot
RMF FM

....

Cenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:28, 27 Sty 2018    Temat postu:

Przeszczepy. "Szanujemy decyzję rodziny, nawet jeśli zmarły za życia nie mówił nie"

Dzisiaj, 27 stycznia (09:36)
"Formalnie nie pytamy rodziny o zgodę, ale o to, czy wie, by potencjalny dawca, za życia nie zgadzał się na przeszczep" - mówi RMF FM dr n. med. Irena Milaniak - pielęgniarka koordynująca, koordynator pobierania i przeszczepiania na Oddziale Klinicznym Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II. W praktyce jednak zawsze decyzję rodziny się szanuje, jeśli jest negatywna, wpisuje się do dokumentacji, że rodzina wyraziła sprzeciw dawcy. Statystyki pokazują, że odmów nie ma tak wiele, ale o możliwości przeszczepu decydują też inne czynniki, w tym jakość organów. W przypadku serca kryteria są najbardziej ostre.

Dr Irena Milaniak - pielegniarka koordynująca /Grzegorz Jasiński /RMF FM
Dr Irena Milaniak - pielegniarka koordynująca/Grzegorz Jasiński /RMF FM
Grzegorz Jasiński, RMF FM: Proszę opowiedzieć nam o transplantologii z tej drugiej strony, nie samych zabiegów, ale trudnych rozmów, trudnych procedur, dopilnowania, że jeśli będzie zgoda rodziny to serce zostanie wykorzystane. To trudna praca...
Dr Irena Milaniak: Pierwszym etapem do tego, żeby przeprowadzić dobrze, skutecznie transplantacje serca, czy innych narządów, jest przygotowanie dawcy. Gdzieś musi umrzeć człowiek, gdzieś muszą być podjęte rozmowy na temat możliwości pobrania narządów. Lekarze muszą wykonać szereg testów diagnostycznych, które powiedzą, że mózg nie żyje. My musimy następnie przekazać rodzinie informację, że ich bliski nie żyje, że potwierdza to śmierć mózgu. Dar związany z oddaniem narządów jest trudny, nic nie zastąpi życia bliskiego, który zmarł. Często są to ludzie młodzi, którzy zginęli w tragicznych okolicznościach, wypadkach komunikacyjnych. My po pierwsze musimy przekazać rodzinie, że ich bliski nie żyje i praktycznie w tej samej chwili, czy kilka minut później zapytać, czy ich bliski nie wyrażał sprzeciwu wobec pobrania jego narządów. I tu możemy spotkać się z sytuacją, kiedy ludzie mówią: nie, nasz bliski nie chciał być pokrojony. Czasem nawet takie brutalne stwierdzenia padają, usłyszałam to ostatnio od żony zmarłego. To jest bardzo trudne. Na pewno porażką jest to, że nie udało się życia danej osoby uratować, ale porażką jest też to, że nie uda się też uratować życia kogoś innego. My w takiej sytuacji mamy obowiązek odłączenia takiej osoby od respiratora. Komisja, która zebrała się i przejrzała dokumentacje medyczną, wykonane badania, stwierdziła zgon i jeśli rodzina nie zgadza się na pobranie narządów, jeśli też znajdziemy sprzeciw zmarłego, mamy obowiązek odłączyć od respiratora.
Prawo przewiduje, że gdyby takiego wcześniejszego sprzeciwu zmarłego nie było, to właściwie państwo macie prawo podjąć działania na rzecz pobrania organów...
W Polsce prawo przewiduje tak zwaną zgodę domniemaną, czyli jeżeli za życia dana osoba nie wyraziła sprzeciwu wobec pobrania narządów, można rozważyć ich pobranie. Ponieważ w tworzeniu tego prawa brali udział etycy, dołożono jeszcze przepisy mówiące, że należy się skontaktować z rodziną. My nie pytamy rodziny wprost, czy wyrazi zgodę na pobranie narządów swego bliskiego, pytamy osoby z rodziny, czy oni nie słyszeli, by zmarły wyrażał sprzeciw, czy nie mają jakiegoś dokumentu, który by to stwierdzał. To są te dwa etapy, które musimy przejść podczas rozmowy z rodziną. Oczywiście to się ujmuje w takiej formie, że jakby rodzina wyraża zgodę. Jeśli nie wyrazi zgody, to my w dokumentacji medycznej, odnotowujemy, że rodzina została poinformowana, ale wyraziła sprzeciw dawcy. Tak stanowi prawo. Natomiast bardzo rzadko zdarza się, by mimo sprzeciwu rodziny jednak organy pobierać, by tu rodzina mogłaby mieć do nas - nawet nieuzasadnione - pretensje. Wychodzimy z założenia, że w takim razie lepiej odłączyć daną osobę od respiratora, może uda się następnym razem. Tym bardziej, że szpital też jest postawiony w trudnej sytuacji. My jesteśmy ośrodkiem transplantacyjnym, bierzemy organy z innego szpitala. Ale współpracując ze szpitalami, które zgłaszają nam dawców, musimy dbać też o ich dobro, żeby nie było tu problemów, czy niedomówień.
Rocznie w Polsce wykonuje się w tej chwili blisko 100 transplantacji serca, parę lat temu było mniej. Na liście Poltransplantu jest powyżej 300 oczekujących osób. Liczba zabiegów jest ograniczona tylko pobraniami narządów, bo mamy ośrodki które mogą tych przeszczepów wykonać więcej. Ile razy więcej zgód powinno być, by uratować wszystkich, których trzeba uratować?
Patrząc na statystyki odmów, można powiedzieć, że nie ma ich wiele. Ale tu jest też problem jakości organów dawcy. Dawca serca na przykład musi być dawcą idealnym. nie możemy sobie pozwolić na to, żeby przeszczepić serce, które ma miażdżycę, które jest schorowane, które miało długotrwałe zatrzymanie krążenia, ponieważ nie mamy potem co pacjentowi zaoferować. Tu też zauważamy, że ta jakość dawców jest jednak trochę gorsza, niż była kiedyś. Te kryteria kwalifikacji są tu zaostrzone. Niewątpliwie, jeśli nawet o 20 proc. udałoby się zmniejszyć liczbę sprzeciwów, mielibyśmy więcej dawców i większe możliwości wyboru. Musi być doskonały dobór dawca - biorca, wszystkie czynniki musimy brać pod uwagę, by był możliwy sukces. Tu istotna jest nie tylko sprawa odmów, ale i dodatkowych czynników, które musimy wziąć pod uwagę.
Czy może się zdarzyć, że jest dawca i można pobrać organy, ale na przykład jego serce nie może być do nikogo na obecnej liście dopasowane?
Wielokrotnie tak się zdarza. W przypadku pobrań wielonarządowych, tylko w niektórych przypadkach pobiera się serce. Takich przypadków jest mniej więcej 1/3 wszystkich pobrań. Serce jest jednak bardzo wymagające, jeśli dostaje jakieś leki, które je trochę uszkadzają, to kardiochirurg nie podejmuje się pobrania i przeszczepienia takiego serca. Okres między pobraniem i przeszczepieniem to zwykle kilka godzin, gdy serce nie pracuje, to dodatkowo je uszkadza. Do tego dochodzi wszystko to, co dawca otrzymywał wcześniej w formie leczenia.
A jeśli chodzi o organy, które łatwiej przeszczepić? Czy to nerki, czy wątroba, łatwiej można je dopasować, dłużej przetrzymać?
Najłatwiej dopasować nerkę. My tutaj w naszym szpitalu przeszczepiamy nerki i widzimy, że profil dawców jest zupełnie inny, niż w przypadku serca. Ponadto nerka, która nie podejmie pracy od razu może być podłączona przez jakiś czas do dializ. Tu dajemy temu narządowi czas odpoczynku i on podejmuje pracę. Inne są też kryteria jeśli chodzi o wiek dawców i biorców, mogą być starsi. Natomiast w przypadku przeszczepień serca biorca też musi być w dobrej kondycji. Tutaj koledzy kardiochirurdzy uważają, że tylko serce może być chore. By operacja i to wszystko, czemu pacjent będzie poddany, miało szanse powodzenia.
Grzegorz Jasiński


...

Ta dziedzina wymaga wysokiego poziomu etyki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:34, 06 Lut 2018    Temat postu:

Naukowiec z USA zdołał pokonać nieuleczalnego raka z przerzutami!
pirita, pon., 2018-02-05 20:48


youtube.com
Biolodzy byli w stanie uzyskać małą populację limfocytów T, które walczą tylko z nowotworem. Następnie opuszczają tkankę i docierając do innych części ciała, aby rozpoznać możliwe przerzuty.







Biologom z Uniwersytetu Stanford udało się wyeliminować komórki nowotworowe u myszy cierpiących na nieuleczalnego raka z przerzutami. Jak zauważono w artykule opublikowanym w czasopiśmie Science Translational Medicine, stało się to możliwe po tym, jak naukowcy wprowadzili niewielką liczbę leków immunostymulujących do tkanek złośliwych.



Komórki odpornościowe, znane jako limfocyty T, rozpoznają i atakują komórki, które niosą antygeny, w tym komórki nowotworowe. Jednak z czasem tkanki nowotworowe stają się oporne na limfocyty T, a odpowiedź immunologiczna staje się nieskuteczna. Metody stosowane do efektywnego zwalczania raka są kosztowne i mogą powodować niepożądane skutki uboczne.



Zgodnie z nową metodą, do uszkodzonej tkanki wszczepia się krótki odcinek DNA, który nazywa się oligonukleotydem CpG. Wzmacnia syntezę białka OX40 zlokalizowanego na powierzchni komórek T. Przeciwciało wstrzyknięte do guza nowotworowego pomaga „dostroić" limfocyty w tkance, aby zwalczyć chorobę.



Tak więc biolodzy otrzymują niewielką populację komórek T, które walczą tylko z nowotworem. Następnie mogą opuścić tkankę, wchodząc w inne części ciała i rozpoznać możliwe przerzuty. U myszy z rakiem piersi doprowadziło to do zmniejszenia nie tylko guza leczonego lekiem, ale także nietkniętych guzów. To z kolei przedłużyło życie tych zwierząt.

...

Znakomicie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:36, 08 Lut 2018    Temat postu:

Home / Społeczność / Zdrowie / Zdrowie. Alzheimer bez leków


Zdrowie. Alzheimer bez leków
07.02.2018 17:08:16
Tagi: Alzheimer, leczenie, neurochemia, lekarstwa, Martin Reilly, Ballabgarh, Miles Fielding, demencja, demencja starcza, naturalne leczenie, Indie,
Powrót
Lubisz? Udostępnij!

Podziel się


Jak twierdzą nowatorscy badacze, wielkimi krokami zbliżamy się do dnia, w którym ludzie ze zdiagnozowaną chorobą Alzheimera, będą mogli pożegnać się z drogimi tabletkami. Ma to być możliwe dzięki przełomowi w dziedzinie neurochemii, który – być może – zmieni nasze podejście do tego zaburzenia.

Miłość czyni cuda
Jak zapowiadają najnowsze doniesienia: to koniec z drogimi lekami na całe życie i mgłą mózgową! Ma być to zasługa Martina Reilly, który podejmując odważną próbę uratowania swojej chorej na Alzheimera żony, odkrył w północnych Indiach małą wioskę Ballabgarh.



Jak stwierdza oddany małżonek, nie mógł on patrzeć, jak jego żona staje się zagubioną, starą kobietą, która wpatruje się w ścianę jakiegoś domu opieki i nie rozpoznaje własnego męża i dzieci. Chciał zawalczyć dla niej o lepszą przyszłość.



Historia Martina Reilly'ego.

Z pomocą doktora Milesa Fieldinga – badacza funkcji mózgu z Uniwersytetu Browna, Reilly opracował leczenie odwracające wszelkie formy demencji, takie jak choroba Alzheimera. Schemat postępowania opiera się dokładnie na tych samych składnikach, które są stosowane od dziesięcioleci w maleńkiej wiosce.

Świat bez Alzheimera?
Ballabgarh jest miejscem o najmniejszej liczbie przypadków Alzheimera na świecie. Jej mieszkańcom udaje się utrzymać tak dobre statystyki używając do przygotowywania posiłków wyłącznie naturalnych składników, które zostały poddane wnikliwym badaniom.

Teraz, po długich badaniach i eksperymentach, ogłoszono przełom. Ma on polegać na odkryciu prostej metody rozpoczynania produkcji ketonów za pomocą elementów, których działanie jest aż czterokrotnie silniejsze niż używane przez tubylców z północnych Indii.



Dieta lecząca Alzheimera

Składniki o większej mocy łącząc się ze sobą naprawiają uszkodzenia spowodowane przez płytki i sploty neuronowe, dzięki czemu naturalnie pomagają w leczeniu choroby Alzheimera. Metoda obejmuje serię „posiłków”, które zawierają dokładną, bardzo specyficzną ilość różnych elementów, w tym ziół, przypraw i warzyw, które same w sobie mają niewielki zakres działania, ale po połączeniu staja się remedium na demencję.

Działa, nie działa?
Choć w zakresie testów i badan zostało jeszcze wiele do zrobienia, metoda już obecnie przynosi rezultaty, a wyniki mówią same za siebie.



Zastanawiacie się zapewne, dlaczego takim razie nigdy o niej nie słyszeliście? Odpowiedź jest naprawdę prosta. Rynek leków na demencję to miliardy dolarów zainwestowanych w produkcję drogich tabletek na receptę. Firmy farmaceutyczne zarabiają więcej, gdy jesteś chory, dlatego nie śpieszy im się do tego, aby pozwolić na uleczenie choroby Alzheimera za pomocą naturalnych składników.



Rynek leków na demencję jest wart miliardy dolarów

Producenci leków na demencję nie zamierzają stracić miliardów dolarów, które trafiają do ich kieszeni każdego roku. Niemniej żniwo Alzheimera przynosi coraz więcej ofiar. Według Stowarzyszenia Alzheimera, tylko w Ameryce 1 na 9 osób w wieku powyżej 65 lat już ma lub będzie cierpieć na to schorzenie.

Nadzieje są wielkie. Pozostaje tylko pytanie, czy kolejny lek jest tylko przedwczesną zapowiedzią, czy obietnica naukowca jednak ujrzy światło dzienne?

...

Zdaje sie ze wszystko mozna wyleczyc naturalnymi skladnikami tylko trzeba odkryc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:02, 09 Lut 2018    Temat postu:

Odkryto lek na skutki pijaństwa?

Australijscy naukowcy odkryli lek, który może pomóc w regeneracji komórek mózgu osób poważnie nadużywajacych alkoholu. Wyniki badań prowadzonych na myszach pokazują, że dwa tygodnie terapii pozwalają przywrócić normalny rozwój komórek nerwowych i odwrócić niekorzystne skutki...

...

Niby swietnie ale teraz pijaki to dopiero zaczna dawac sobie popalic mozg...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:06, 13 Lut 2018    Temat postu:

Wymyślono pigułkę, które zabija grypę w ciągu jednego dnia
@tadocrostu newsbook.pl #nauka #zdrowie #grypa #choroby #wirus #medycyna
Naukowcy w Japonii opracowali pigułkę, która może zabić wirusa grypy w ciągu jednego dnia. D zięki czemu szczepionki mogą okazać się zbyteczne.

...

Genialne! Na to czekalismy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:06, 14 Lut 2018    Temat postu:

W jej oku znaleziono 14 wijących się pasożytów. To pierwszy taki przypadek w historii
Abby Beckley
f
Naukowcy twierdzą, że została zainfekowana podczas konnej przejażdżki.

26-letnia Abby Beckley z Oregonu (USA) jest pierwszą w historii medycyny osobą, która stała się nosicielką rzadkiego robaka pasożytującego zazwyczaj w gałce ocznej u bydła. Jak podaje time.com, nigdy wcześniej organizmy te nie zostały przeniesione na ludzi. Wszystko wskazuje na to, że tym razem gatunek pasożyta o nazwie Thelazia gulosa przedostał się do oka kobiety na ciele muchy.

W sumie z oka Amerykanki wyciągnięto aż 14 osobników. Pierwszego z nich Abby zauważyła już w sierpniu 2016 roku, gdy ze swędzącym okiem zgłosiła się do lekarza. Wcześniej sama usunęła mierzącego 1,27 cm pasożyta. Pozbycie się wszystkich zajęło łącznie 20 dni.

Thelazia gulosa fot. AP/East News
Thelazia gulosa
Strona independent.co.uk przytacza raport Centrów Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) opublikowany przez czasopismo „American Journal of Tropical Medicine and Gygiene”. Dopiero teraz ten wyjątkowy przypadek ujrzał światło dzienne.

Nie mogli usunąć ich wszystkich (pasożytów) jednocześnie. Trzeba było wyjmować je po kolei, gdy tylko się pojawiły na powierzchni oka - powiedział telewizji CBS główny autor naukowego raportu, Richard Bradbury. (independent.co.uk)

robak w oku fot. Dr John Hoyt / CDC
Musiało minąć kilka miesięcy nim ostatecznie potwierdzono, że znaleziony w oku pacjentki robak należy do niespotykanego wcześniej u człowieka gatunku pasożytów. Bytujące wewnątrz gałki ocznej bydła organizmy przenoszone są przez muchy, które odżywiają się nawilżającymi oko łzami.

Według naukowców do zakażenia doszło podczas przejażdżki konnej Abby niedaleko miasta Gold Beach w południowym Oregonie - terenie słynącym z hodowli bydła przez farmerów.

Abby Beckley fot. twitter.com / @beckleyabby
Pasożyty należące do rodziny Thelazia były już znajdowane w gałkach ocznych u ludzi, jednak przypadki te należą do ekstremalnej rzadkości. Według danych przytoczonych przez „Independent”, w całej Europie i Azji odnotowano tylko 160 infekcji związanych z tego rodzaju robakami. W Stanach Zjednoczonych było to łącznie 11 przypadków.

Eksperci uspokajają, że szybko wykryte pasożyty oczne u ludzi nie są groźne. Wywołują podrażnienie, ale nie są odpowiedzialne za trwałe uszkodzenia. Jeżeli natomiast pacjent nie zostanie poddany terapii i usunięciu robaków, może nastąpić tzw. bliznowacenie rogówki, a nawet ślepota nosiciela.

Na szczęście u Abby Beckley nie wykryto nowych symptomów od czasu pozbycia się 14 pasożytów z jej oka.

...

Przypadek ekstremalny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:14, 14 Lut 2018    Temat postu:

Terapia przeciwnowotworowa o 96%-owej skuteczności wchodzi w fazę badań klinicznych
Anna Sokołow, 13.02.2018 , Tagi: badania kliniczne, chłoniak, terapia antynowotworowa, nowotwór
Terapia przeciwnowotworowa o 96%-owej skuteczności wchodzi w fazę badań klinicznych
Innowacyjnych terapii przeciwko chorobom nowotworowych powstaje kilka w ciągu roku. Jednakże większość z nich wymaga ogromnych nakładów finansowych, jest bardzo czasochłonna lub może być stosowana jako terapia personalna (jak np. CAR – T cells), co generuje jeszcze większe koszty i wymaga długich przygotowań. Terapia, którą wyleźli naukowcy z Uniwersytetu Stanford omija te przeszkody, a co więcej osiąga niesamowite rezultaty, póki co w badaniach na zwierzętach.





Niedroga terapia bez efektów ubocznych

Naukowcy ze Stanford University wykorzystali nowatorskie, niekonwencjonalne podejście do zwalczenia komórek nowotworowych. Wytypowali dwa związki o działaniu pobudzającym układ immunologiczny. Oba te związki są wstrzykiwane miejscowo do guza nowotworowego, gdzie wywołują początkowo miejscową odpowiedź limfocytów T, a następnie atakują komórki nowotworowe w całym organizmie, w tym wtórne ogniska nowotworowe, czyli przerzuty.

– Podejście to omija potrzebę identyfikacji markerów specyficznych dla nowotworu i nie wymaga hurtowej aktywacji układu immunologicznego ani dostosowywania komórek odpornościowych pacjenta – mówi Ronald Levy, profesor specjalizujący się w onkologii. Terapia została przetestowana na myszach i dała zdumiewające rezultaty, w związku z czym w styczniu bieżącego roku weszła w fazę badań klinicznych z udziałem 15 pacjentów z chłoniakiem o niskim stopniu złośliwości.

Naukowcy są przekonani, że miejscowe zastosowanie bardzo małych ilości środków może służyć jako szybka i stosunkowo niedroga terapia przeciwnowotworowa, która prawdopodobnie nie spowoduje niepożądanych skutków ubocznych często obserwowanych w przypadku stymulowania odporności całego ciała.



Metoda Levy’ego

Ronald Levy jest pionierem w dziedzinie immunoterapii nowotworów, w której naukowcy próbują wykorzystać system immunologiczny do walki z rakiem. Badania w jego laboratorium doprowadziły do opracowania Rytuksymabu, jednego z pierwszych przeciwciał monoklonalnych, zatwierdzonego do stosowania jako leczenie przeciw chłoniakowi nieziarniczemu, przewlekłej białaczce limfocytowej oraz reumatoidalnemu zapaleniu stawów.

Relacja pomiędzy nowotworami a układem odpornościowym wciąż nie jest do końca wyjaśniona i pozostaje obiektem badań wielu naukowców. Komórki odpornościowe naszego organizmu, takie jak limfocyty T, rozpoznają nieprawidłowe białka obecne na komórkach nowotworowych i infiltrują w celu zaatakowania nowotworu. Jednakże, wraz ze wzrostem nowotworu, często znajduje on sposób na stłumienie aktywności limfocytów T.

Metoda Levy'ego polega na reaktywacji limfocytów T specyficznych dla danego nowotworu poprzez wstrzyknięcie bardzo małych ilości dwóch substancji bezpośrednio do miejsca guza. Pierwsza z nich to krótki odcinek DNA nazywany oligonukleotydem CpG, który działa z pobliskimi komórkami odpornościowymi w celu wzmocnienia ekspresji receptora aktywacyjnego o nazwie OX40 na powierzchni komórek T. Drugi to przeciwciało, które wiąże się z OX40, aktywuje komórki T, których aktywność zostaje ponownie skierowana przeciwko komórkom nowotworowym. Ponieważ dwie substancje są wstrzykiwane bezpośrednio do guza, aktywowane są tylko komórki T, które go infiltrują. Co więcej, niektóre z tych specyficznych dla nowotworu aktywowanych limfocytów T opuszczają pierwotny nowotwór, aby znaleźć i zniszczyć inne identyczne guzy w całym ciele.



Zaskakująca skuteczność w badaniach na zwierzętach

Podejście to zadziałało zaskakująco dobrze u myszy laboratoryjnych, którym przeszczepiono dwa guzy chłoniaka do dwóch miejsc na ciele. Miejscowy zastrzyk w jeden nowotwór spowodował zanik nie tylko leczonego guza, ale także drugiego nieleczonego. W ten sposób 87 z 90 myszy zostało wyleczonych z raka. Chociaż nowotwór powrócił u trzech myszy, guzy ponownie uległy zanikowi po drugim zastrzyku. Naukowcy zaobserwowali podobne wyniki u myszy z guzami piersi, okrężnicy i czerniaka.

Myszy, które zostały genetycznie zmodyfikowane, aby spontanicznie rozwijały nowotwór, również zareagowały na leczenie. Leczenie pierwszego powstającego guza często zapobiegało występowaniu przyszłych nowotworów i znacznie zwiększało długość życia zwierząt. Są to niebywale znaczące badania i jeżeli tylko podobne wyniki przyniosą testy na ludziach, odkrycie może być okrzyknięte mianem przełomu.

..

Bezcenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:33, 14 Lut 2018    Temat postu:

Kino dla osób z autyzmem i zespołem Aspergera | Niepełnosprawni.pl
Od 27 stycznia 2018 roku w sieci kin Cinema City znajdą się specjalne seanse przyjazne sensorycznie dla dzieci i dorosłych z autyzmem i zespołem Aspergera – w ramach projektu „Autypilot – podróże w świat dzieci z autyzmem”, przygotowanego we współpracy z Fundacją Autismus. Projekcje będą się odbywać cyklicznie, w jedną sobotę miesiąca w wybranych kinach ośmiu miast Polski.

Przystosowanie sal kinowych.
Seans przyjazny sensorycznie to nowość na polskim rynku. Umożliwia on osobom z autyzmem pełniejsze uczestnictwo w kulturze. Podczas tych seansów na sali kinowej będą panować specjalne warunki:

światła nie będą w pełni zgaszone, tylko przyciemnione;
również dźwięk filmu zostanie przyciszony, by nie przeszkadzał dzieciom nadwrażliwym na dźwięk;
sala będzie wypełniona maksymalnie w 65-70%, co zapewni widzom dużo większą swobodę;
podczas seansów sensorycznych nie będzie obowiązywać zasada całkowitej ciszy, czyli widzowie będą mogli na głos komentować bieg wydarzeń, śmiać się, śpiewać, tańczyć, biegać, klaskać itp.;
wejście i wyjście na salę będzie odbywać się tą samą drogą, co zmniejszy lęk przed nowym miejscem oraz ułatwi poruszanie;
Cinema City umożliwi wniesienie na seans własnego jedzenia;
bezpośrednio przed seansem nie będą wyświetlane reklamy;
kasy kina zostaną uruchomione pół godziny przed rozpoczęciem filmu.
Dlaczego tak ważne jest dostosowanie kina dla osób z autyzmem i zespołem Aspergera? Autyzm charakteryzuje się jako zaburzenie neurorozwojowe, w którym obserwuje się zakłócenia w trzech sferach: komunikacji, interakcji społecznych oraz schematycznych zainteresowań i aktywności. Dodatkowo większość osób z autyzmem inaczej odbiera bodźce sensorycznie - są one odczuwane inaczej, np. zbyt silnie lub za słabo. Z tego powodu niektóre przestrzenie publiczne są dla osób z autyzmem „nie do zniesienia” lub przebywanie w nich wiąże się z ogromnym obciążeniem – stresem, przeciążeniem zmysłowym, dezorganizacją procesów poznawczych i działania.

...

To moze byc cenna pomoc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:38, 14 Lut 2018    Temat postu:

Obiecujące antybiotyki "z "podwórka"
@LowcaG kopalniawiedzy.pl #nauka #ciekawostki #antybiotyki #medycyna
W próbkach gleby naukowcy z Rockefeller University odkryli nową grupę silnych antybiotyków. Malacydyny, bo o nich mowa, potrafią wyeliminować wiele zakażeń, także tych opornych na większość tradycyjnych antybiotyków. Radzą sobie m.in. z opornymi na metycylinę szczepami gronkowca...

...

To cenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:15, 14 Lut 2018    Temat postu:

Autyzm, schizofrenia i choroba dwubiegunowa mają jedną wspólną cechę. To może pomóc w leczeniu

14.02.2018 | autor: Błażej Grygiel12841223_1064164230308526_7772238050060792787_o
Udostępnij
Przynajmniej trzy neuropsychiatryczne zaburzenia mają podobne źródło. Nowe badanie wskazuje, że klucz do ich zrozumienia leży w aktywności genetycznej.

Autyzm, schizofrenia i choroba dwubiegunowa mają jedną wspólną cechę. To może pomóc w leczeniu
Autyzm, schizofrenia i choroba dwubiegunowa mają jedną wspólną cechę. To może pomóc w leczeniu
Naukowcy przebadani przekaźnik RNA w ponad 800 ludzkich mózgach od dawców cierpiących na spektrum autyzmu, chorobę dwubiegunową afektywną, depresję oraz alkoholizm. W puli znalazły się także zdrowe mózgi. Analizy pokazały bardzo znaczącą zbieżność tysięcy genetycznych cech wśród osób dotkniętych zaburzeniami.

Play Video
- Wszystkie z tych zaburzeń były zależne od czynnika genetycznego, choć nie jest to proste wynikanie. To bardzo skomplikowane – tłumaczy dr Daniel Geschwind, nurogenetyk z Uniwersytetu Kalifornii w Los Angeles, jeden z głównych autorów badania.

Już wcześniejsze badania wskazywały na współdzielenie przez osoby dotknięte zaburzeniami konkretnych genów. Powiązano genetycznie schizofrenię i autyzm, jednak zaburzenie dwubiegunowe do tej pory nie występowało w tym kontekście. Opublikowane właśnie w “Science” badanie jest krokiem dalej – sprawdza jakie są konsekwencje działania tych genów.

Znajdujący się w astrocytach jeden z zestawów genów jest wyjątkowo aktywny we wszystkich trzech zaburzeniach.


- Przez wiele lat astrocyty uważano za “komórki wsparcia” - mówi Geschwind – Okazuje się jednak, że mają kluczową rolę w procesie homeostazy: organizacji i optymalizacji połączeń synaptycznych w mózgu.

Inne komórki, które wykazały równie dużą aktywność u osób ze spektrum autyzmu to mikrogleje. Jedną z ich funkcji jest regulacja synaps podczas początkowego rozwoju dziecka, co może tłumaczyć objawy spektrum u dzieci.

Czy jednak winą za schizofrenię, autyzm i dwubiegunowość można obarczyć tylko geny? Naukowcy odradzają drogę na skróty i dodają, że bardzo trudno tutaj oddzielić czynniki biologiczne od środowiskowych. Wyniki badań są jednak znacznym krokiem naprzód w rozumieniu natury zaburzeń i opracowywaniu skuteczniejszych terapii.

- Jeśli uda nam się zrozumieć te wzory i je dokładnie opisać, będziemy mogli rozpocząć pracę nad lekami, które odwrócą ich działanie – dodaje Geschwind.

..

Cenne badania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:12, 15 Lut 2018    Temat postu:

Naukowcy nie tylko POWSTRZYMALI, ale ODWRÓCILI skutki ALZHEIMERA u myszy

Zespół badaczy z Cleveland Clinic Lerner Research Institute odkrył, że stopniowa eliminacja jednego z enzymów nie tylko zatrzymuje, ale odwraca postęp choroby Alzheimera u myszy. Lek ukierunkowany na ten enzym może być prawdziwym przełomem w leczeniu choroby.

...

To sie dzieje!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 19, 20, 21  Następny
Strona 14 z 21

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy