Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Najnowocześniejsza medycyna !
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 19, 20, 21  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:44, 04 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Nowy, zaskakujący sposób na traumę
Nowy, zaskakujący sposób na traumę

1 godz. 3 minuty temu

Medycyna coraz lepiej zdaje sobie sprawę z konieczności ograniczenia ilości przepisywanych pacjentom antybiotyków, ponieważ ich nadużywanie może doprowadzić do epidemii chorób wywoływanych przez odporne na antybiotyki bakterie. Najnowsze wyniki badań naukowców z Zurychu i Londynu wskazują tymczasem na możliwość wykorzystania antybiotyku w zupełnie innej dziedzinie. Jak pisze w najnowszym numerze czasopismo "Molecular Psychiatry", doksycyklina może pomóc w leczeniu zespołu stresu pourazowego (PTSD).
Zdj. ilustracyjne
/ Dominic Lipinski/ PA /PAP


Badacze z University College London i University of Zurich odkryli włąśnie, że popularny antybiotyk, doksycyklina może zaburzać tworzenie się w mózgu negatywnych skojarzeń związanych z traumatycznymi przeżyciami. To otwiera szanse zarówno wykorzystania doksycykliny w szczególnych okolicznościach do zapobiegania tak zwanemu zespołowi stresu pourazowego, jak i zwiększenia skuteczności jego terapii.

Te wnioski to owoc bardzo rygorystycznie prowadzonych badań z udziałem 76 zdrowych ochotników. W pierwszym etapie eksperymentu części z nich podano doksycyklinę lub placebo, po czym przyzwyczajano ich do kojarzenia konkretnego koloru na ekranie komputera z... bolesnym impulsem elektrycznym. Na ekranie pojawiały się kolory niebieski lub czerwony i przy jednym z nich badani mieli 50 procent szans, że otrzymają bolesny impuls. Kolory pojawiały się w przypadkowej sekwencji, w sumie badani byli rażeni prądem 160 razy. To wystarczało, by jeden z kolorów zaczął im się kojarzyć z przykrym doświadczeniem.

Tydzień później ochotnicy przeszli drugą fazę eksperymentu, podczas której nie podawano im juz żadnych leków, nie rażono też prądem. Tym razem pojawieniu się dowolnego, "dobrego" lub "złego" koloru towarzyszył głośny dźwięk. Reakcję lękową badano obserwując mruganie oczami, instynktową reakcję na zagrożenie. Poziom traumy związanej z pierwszą częścią eksperymentu oceniano porównując reakcje lękową na dźwięk pojawiający się przy okazji "złego" i "dobrego" koloru. Okazało się, że reakcja lękowa u osób, którym podawano doksycyklinę, była nawet o 60 procent słabsza, co wskazuje, że antybiotyk w istotnym stopniu zakłócił tworzenie się w mózgu negatywnego skojarzenia. Inne wskaźniki zdolności poznawczych, w tym pamięć sensoryczna, czy poziom uwagi, nie ulegały przy tym zmianie.

Gdy mówimy o ograniczeniu pamięci lękowej, nie mamy na myśli wyrzucenia z pamięci tego, co się stało - tłumaczy współautor pracy, prof. Dominik Bach (UCL i University of Zurich). Uczestnicy nie zapominają, że bolesne impulsy elektryczne towarzyszyły czerwonemu kolorowi na ekranie, zapominają jednak, by na widok czerwonego ekranu instynktownie się bać. Uczenie się lęku wobec zagrożeń jest istotnym mechanizmem przetrwania, ale nadmierny lęk w oczekiwaniu na to, co może się wydarzyć, prowadzi do poważnych zaburzeń, jak PTSD - dodaje.

Odkrycie opiera się na wcześniejszych obserwacjach, że mózg potrzebuje do tworzenia wspomnień tak zwanych enzymów macierzowych znajdujących się poza komórkami nerwowymi. Nadczynność tych enzymów powiązano też wcześniej z pewnymi chorobami autoimmunologicznymi i nowotworowymi. To właśnie do walki z tymi chorobami testowano blokującą aktywność enzymów doksycyklinę. Kolejnym etapem badań był eksperyment związany z PTSD.

Wykorzystanie doksycykliny do zapobiegania PTSD z natury może ograniczyć się tylko do wyjątkowych sytuacji, traumatycznych przeżyć zwykle przecież nie da się przewidzieć. Znacznie większe nadzieje można wiązać z metodami terapii PTSD, zakładającymi wyobrażanie sobie podobnych sytuacji, czyli tak zwaną rekonsolidację. Są szanse, że antybiotyk pomoże sprawić, że terapie, potrzebne choćby żołnierzom czy ofiarom wypadków, staną się bardziej skuteczne.

(mpw)
Grzegorz Jasiński

...

Trzeba istotnie znalezc cos zamiast antybiotykow bo widzimy ze bakterie ,,lubia" sie uodpornic...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:23, 05 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Raporty specjalne
Twoje zdrowie w Faktach RMF FM
Tętniak - tykająca bomba w organizmie
Tętniak - tykająca bomba w organizmie

Wczoraj, 4 kwietnia (20:04)
Aktualizacja: Wczoraj, 4 kwietnia (23:11)

Tętniak to tykająca bomba w organizmie. To choroba, która może początkowo nie dawać żadnych objawów. Czasami objawy są mylące. Wiele osób dowiaduje się, że ma tętniaka dopiero wtedy, kiedy pęka. Co więcej, tętniaki mogą powstawać we wszystkich tętnicach.
Do najgroźniejszych tętniaków należy tętniak mózgu (zdj.ilistr.)
/ JACOPIN /PAP/EPA



Tętniak jest patologicznym poszerzeniem światła naczynia, najczęściej tętniczego - wyjaśnia dr Wojciech Chrobak, neurochirurg z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4 w Bytomiu. Do najbardziej niebezpiecznych należy tętniak mózgu. Występuje u ok. 1-5 procent populacji. Do krwotoku z pękniętego tętniaka dochodzi u poniżej 10 pacjentów na 100 tysięcy mieszkańców.

Nie ma typowych objawów tętniaka mózgu. Większość pacjentów zgłasza bóle i zawroty głowy - mówi dr Chrobak. Takie objawy mogą towarzyszyć wielu innym chorobom. Dopiero kiedy tętniak pęka, pacjent odczuwa najsilniejszy w życiu ból głowy. Dochodzi wówczas do znacznego wzrostu ciśnienia śródczaszkowego i stąd ten bardzo silny ból - wyjaśnia neurochirurg. Dodaje, że specyficzny jest tętniak łączący tętnicy tylnej, który rosnąc może ucisnąć na trzeci nerw czaszkowy. Powoduje to zaburzenia ruchomości gałki ocznej, opadanie powieki. To jest jeden z nielicznych tętniaków mózgu, który daje wczesne objawy, przed krwotokiem. Trzeba wówczas szybko przeprowadzić diagnostykę obrazową mózgu - wyjaśnia.

Tętniaki mózgu wykrywa się przeprowadzając badania angio-TK i angio-MRI. To są badania drogie, które nie spełniają kryteriów badania przesiewowego, ale jeżeli pacjent ma przewlekłe bóle i zawroty głowy i nie ma innej przyczyny, powinien w pewnym momencie przejść takie badanie - mówi neurochirurg. Jeśli wykaże ono obecność tętniaka, lekarze decydują, czy trzeba go leczyć, czy obserwować (jeśli np. jest niewielki) i redukować ryzyko pęknięcia. Można to zrobić rzucając palenie i kontrolując ciśnienie tętnicze. Kiedy dochodzi do pęknięcia tętniaka, część osób umiera od razu.

Nie wszystkich da się uratować, a każdy pacjent, który przeżyje krwotok, nosi jakieś piętno. Spektrum jest olbrzymie: od stanu wegetatywnego, porażenia, niedowładu po zaburzenia pamięci, koncentracji, bezsenność, depresję czy jąkanie się - wylicza dr Chrobak.

Tętniaki leczy się techniką mikrochirurgiczną (zakłada się specjalny "klips" na szyję tętniaka, wyłączając go z krążenia) lub wewnątrznaczyniową (przez tętnice udową wprowadza się do światła tętniaka specjalne spirale i zamyka go od środka).
Macie pytania dotyczące tętniaków? W środę od godz. 10:00 i 12:00 odpowie na nie chirurg naczyniowy, dr Tomasz Ruciński z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4 w Bytomiu. Dzwońcie pod nr tel. 12 200 00 10.

Tętniaki mogą się kryć we wszystkich naczyniach, które są w człowieku. Bardzo często lokalizują się w aorcie brzusznej. Wykrycie takiego tętniaka jest zdecydowanie prostsze - wystarczy zrobić USG.

Lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4 w Bytomiu przeprowadzili ostatnio darmowe badania dla mieszkańców województwa śląskiego. W ciągu kilku godzin zbadali prawie 700 osób. U 43 wykryli tętniaka aorty brzusznej.

Przeważnie pacjent nie wie, że ma tętniaka. Najczęstsze objawy to bóle brzucha, bóle okolicy lędźwiowej promieniujące do pachwin. One pojawiają się, kiedy tętniak albo już pękł albo zagraża pęknięciem. Dlatego ważne są badania przesiewowe, które pozwalają wykryć problem wcześniej - mówi dr Tomasz Ruciński, chirurg naczyniowy ze WSS nr 4 w Bytomiu.
Kto jest najbardziej narażony na tętniaka? Jakie objawy powinny nas zaniepokoić? Kiedy należy zwrócić się do specjalisty? M.in. o tym przeczytacie w środowym dodatku "Zdrowie" do dziennika "Fakt".

80 procent chorych z pękniętym tętniakiem aorty brzusznej umiera. U niektórych osób, szczególnie szczupłych, da się wyczuć tętniaka między pępkiem a łukiem żebrowym - podkreśla dr Ruciński. Wśród czynników ryzyka wymienia: obecność choroby w rodzinie, palenie papierosów, przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (chorzy często kaszlą i dochodzi do wzrostu ciśnienia w jamie brzusznej). Wśród osób, u których lekarze z Bytomia wykryli podczas ostatnich badań tętniaka, dwie kwalifikują się do operacji. Pozostali powinni być pod obserwacją.

W takich przypadkach, kiedy tętniak nie jest duży, modyfikujemy czynniki ryzyka, przede wszystkim nadciśnienie. Pacjent nie powinien palić , nie może dźwigać zbyt dużych ciężarów, musi unikać wszystkich czynności, które powodują wzrost ciśnienia w jamie brzusznej, łącznie z zaparciami. To ze swojej strony robi pacjent. My tętniaka kontrolujemy. Jeżeli osiąga powyżej 5 centymetrów, zastanawiamy się nad ewentualnym leczeniem operacyjnym - mówi dr Ruciński.
Anna Kropaczek

...

Tak czy inaczej trzeba ufac Bogu. Przeciez jesli nadchodzi najlepszy czas abyscie odeszli z tego Swiata to co za roznica z jakiego powodu? Bóg uzywa roznych okazji...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:38, 05 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Stenty również w żyłach. Twórca metody operuje w Lublinie
Stenty również w żyłach. Twórca metody operuje w Lublinie

Wczoraj, 4 kwietnia (16:13)

Światowej sławy chirurg naczyniowy, twórca metody leczenia zakrzepicy żył głębokich przy pomocy specjalnych stentów dr Peter Neglen operuje w szpitalu klinicznym nr 1 w Lublinie. To wiodąca placówka w Polsce stosująca tę metodę. Dzięki niej żyły odzyskują drożność, a skuteczność oceniania jest na ponad 90 procent. Doktor Neglen uczestniczył w 4 zabiegach.

Dr Peter Neglen przy stole operacyjnym
/foto: Spsk 1 Lublin /
REKLAMA


Najtrudniejszy zabieg przeprowadzono u 31-letniego mężczyzny z Gniezna. Zmagał się z bólem, rany na nodze nie chciały się goić. Farmakologia w jego przypadku była mało skuteczna. W przypadku tego pacjenta mamy problem z napływem krwi, odcinkową niedrożnością żyły udowej wspólnej. Niektórzy pacjenci z tego rodzaju sytuacją mogą wymagać otwartego zabiegu. Będziemy się starali się uniknąć czyszczenia żyły metodą chirurgiczną, bo metoda stentu znacznie zmniejsza ryzyko komplikacji - mówił przed zabiegiem dr Peter Neglen.

Stentowanie żył jest podobnym zabiegiem do tego, który znamy w przypadku kardiologii i udrażniania tętnic wieńcowych. Technika jest znacznie mniej inwazyjna w porównaniu do tradycyjnej metody chirurgicznej, gdzie operacja jest rozległa a gojenie trwa długo. Po nacięciu żyły i zdiagnozowaniu miejsca, w którym doszło do zwężenia, wprowadzany jest do niego stent. W większości przypadków pacjent następnego dnia po zabiegu może iść do domu. Ulga odczuwalna jest niemal od razu.

Do zabiegów kwalifikujemy pacjentów, u których nie pomaga leczenie zachowawcze, czyli za pomocą leków - mówi dr Jan Jakub Kęsik z Kliniki chirurgii naczyniowej i angiologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie, który operował razem z dr Neglenem.

Dolegliwości bólowe są ogromne, pacjenci nie mogą normalnie funkcjonować. Do tego ciągle towarzyszy im opuchlizna, często owrzodzenie kończyn, które nie chcą się goić - mówi dr Kęsik. - Jedyną szansą jest przywrócenie normalnego przepływu krwi w kończynach poprzez wszczepienie stentów. Daje to ponad 90 procentową skuteczność potwierdzoną wieloletnimi obserwacjami na całym świecie, gdzie zabiegi tą metodą liczone są już w dziesiątkach tysięcy - dodaje.

Niestety w Polsce robi się ich niewiele. W Lublinie przez 2 lata tylko blisko 60. Dlaczego, skoro są tak skuteczne? Ponieważ są drogie. Stenty do stosowania w żyłach kosztują pięć razy więcej, niż te do tętnic. Refundacja ze strony NFZ, jeśli wystarczy jeden stent, jeszcze w miarę pokrywa rzeczywiste koszty szpitala. Przy bardziej skomplikowanych przypadkach, gdzie trzeba ich wszczepić dwa, czy trzy niestety generują szpitalowi straty. Dlatego ta metoda jest mało rozpowszechniona.

(j.)
Krzysztof Kot

..

Cenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:17, 08 Kwi 2017    Temat postu:

Antydepresant i środek przeciwbólowy – złe połączenie

Uważaj! Coraz więcej pacjentów przyjmuje leki przeciwdepresyjne. Są uznawane za bezpieczne i nieuzależniające, ale mogą wchodzić w interakcje z innymi medykamentami.

Na rynku jest osiem grup leków i ok. 20 substancji czynnych wykorzystywanych w terapii depresji. Duża liczba leków przeciwdepresyjnych umożliwia dobranie odpowiedniego specyfiku do konkretnego pacjenta, co można określić "terapią szytą na miarę”.

- Jeśli występują działania niepożądane, mają one przeważnie charakter łagodny. Zwykle występują one w trakcie pierwszych 10-14 dni leczenia. Najczęściej są to łagodne zaburzenia czynności przewodu pokarmowego (nudności), bóle głowy o niewielkim nasileniu, nadmierna potliwość niepokój. Czasami wskazane jest włączenie dodatkowego leczenia, np. przeciwlękowego. To jest ten okres, który pacjent musi przetrwać. Po upływie tego czasu - jest już tylko i wyłącznie lepiej – mówi dr hab. Ewa Bałkowiec-Iskra, z Katedry Farmakologii Doświadczalnej i Klinicznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
To musisz wiedzieć:
Prowadzisz zdrowy styl życia? To za mało, żeby uniknąć raka. Nowe wyniki badań

Trzeba jednak być ostrożnym, bo leki przeciwdepresyjne z grupy inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny – SSRI, do których należą escitalopram, citalopram, sertralina, paroksetyna, fluoksetyna oraz fluwoksamina, wchodzą w interakcje z innymi preparatami, które wpływają na metabolizm serotoniny (jeden z neuroprzekaźników). Przykładem takiego leku jest na przykład tramadol - środek przeciwbólowy z grupy opioidów, ale też sumatriptan, stosowany w leczeniu migreny, i antybiotyk linezolid.


- Dlatego to tak bardzo ważne, by pacjenci, którzy stosują te leki, mówili lekarzom, co biorą. W trakcie zażywania tramadolu, sumatriptanu, linezolidu oraz leków przeciwdepresyjnych może dojść do wystąpienia zespołu serotoninowego - mówi dr hab. Ewa Bałkowiec-Iskra z Katedry Farmakologii Doświadczalnej i Klinicznej WUM.

Zespół serotoninowy objawia się pobudzeniem psychoruchowym, zaburzeniami świadomości, gorączką, drżeniem mięśniowym. Dochodzi do niego mniej więcej w przypadku 1-2 proc. pacjentów, którzy pomieszają leki, jednak brak jest dokładnych danych dotyczących częstości jego występowania.
To musisz wiedzieć:

Co się dzieje w twoim ciele, gdy łykasz tabletkę
Czy można pić alkohol przyjmując leki przeciwdepresyjne?

- Okazyjnie (np. raz na miesiąc) jest to dopuszczalne, ale na pewno niezalecane. W praktyce w przypadku sytuacji wyjątkowych, np. wesela, zaleca się odstawienie leku na 3-4 dni (przeważnie dzień wcześniej, w dniu wesela i dzień po). W każdej takiej sytuacji pacjent powinien skonsultować się z lekarzem i upewnić, co robić – mówi dr hab. Bałkowiec-Iskra.


Warto również pamiętać, że ziołowe specyfiki zawierające dziurawiec także mogą wchodzić w interakcje z środkami przeciwdepresyjnymi. Dlatego, jeśli bierzemy leki i chcemy przyjmować jakieś inneśrodki, należy skonsultować się z lekarzem. Będzie on wiedział, co podać, żeby pomóc pacjentowi. Stosowanie medykamentów na własną rękę może wyrządzić szkodę.

W ogóle samoleczenie ziołami przy depresji nie jest dobrym pomysłem. Wiele interakcji ziół z lekami nie zostało opisanych, nie wiadomo, kiedy i w jakim nasileniu oraz formie występują.

- Wiele przypadków nie jest opisywanych w literaturze, nie jest też zgłaszanych do Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, stąd nasza wiedza na temat interakcji leków jest bardzo niepełna. Wiemy jednak, że przypadki ostrych stanów spowodowanych przyjmowaniem leków bez kontroli lekarskiej zdarzają się, dlatego nie warto poprawiać specjalisty, który zalecił nam leczenie. Gdy mamy potrzebę uzupełnienia terapii, trzeba skontaktować się z lekarzem - podsumowuje dr hab. Bałkowiec-Iskra.

...

Trzeba czytac. Kilka silnych lekow moze wejsc w taka reakcje ze bedzie zapaść. Jak byscie umierali wrecz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 7:49, 13 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Czekał 600 dni na przeszczep serca. Pomogły polskie protezy
Czekał 600 dni na przeszczep serca. Pomogły polskie protezy

1 godz. 25 minut temu

Prawie 600 dni czekał na przeszczep serca w szpitalu, teraz jest już po operacji i będzie mógł wrócić do domu. Pan Marcin doczekał transplantacji wspomagany polskimi mechanicznymi protezami serca. Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu na blisko dwa lata stało się jego domem.
Pan Marcin z żoną
/archiwum /RMF FM


Marcin Drab ma 32-lata, jest zawodowym kierowcą. W październiku 2014 roku zachorował na grypę. Pojawiły się powikłania - mężczyzna ciągle kaszlał, miał duszności. Jego stan się pogarszał. Badania wykazały zapalenie mięśnia sercowego. Kilka razy trafiał do szpitala. Początkowo, z powodu innych chorób, nie kwalifikował się do przeszczepu serca. Wreszcie został przyjęty do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Tu lekarze zdecydowali o mechanicznym wspomaganiu pana Marcina protezami serca.

W sierpniu 2015 roku lekarze wszczepili pacjentowi protezę serca stworzoną w Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii im. prof. Zbigniewa Religii. Raz było lepiej, raz gorzej. Miałem dwa mikroudary, ale na szczęście wszystko powoli wracało do normy - opowiada pan Marcin. 20 miesięcy czekał na dawcę. 15 marca 2017 roku dostał nowe serce. Dzisiaj czuje się dobrze. Nie mam duszności, nie męczę się. Rewelacja! - mówi pacjent.

Święta Wielkanocne spędzi już w domu, z rodziną. Jest bardzo wdzięczny lekarzom ze Śląskiego Centrum Chorób Serca. Ten szpital przez niemal dwa lata był jego domem. Niewiele mógł robić. Codziennie była rehabilitacja: rowerek, spacerek po korytarzu. Na więcej nie mogłem sobie pozwolić - mówi 32-latek.

Pan Marcin jest rekordzistą. Nie mieliśmy wcześniej pacjenta, który z naszymi protezami tak długo czekał na przeszczep - mówi dr Jan Sarna, dyrektor Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii im. prof. Zbigniewa Religii. Zaznacza, że nie chodzi tu jednak o rekordy i wyścigi. Jeżeli znajdzie się dawca po 5 dniach, to chwała Bogu! Jeśli znajdzie się po 5 miesiącach, to też chwała Bogu! Najważniejsze, żeby pacjent był zdrowy - kwituje dr Sarna.

Zapowiada, że wkrótce na rynek wprowadzone zostaną protezy Religa Heart nowej generacji, zrobione według najnowocześniejszych technologii. Specjaliści z fundacji pracują też nad stworzeniem protezy serca dla dzieci. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będziemy gotowi do tego, żeby wystąpić do komisji bioetycznej o zgodę na zastosowanie tych protez u dzieci - mówi dr Jan Sarna. Na razie jedyne dostępne protezy serca dla dzieci są bardzo drogie.

(az)
Anna Kropaczek

...

Brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:59, 13 Kwi 2017    Temat postu:

Nowotwory są w większości efektem zwyczajnego pecha, twierdzą naukowcy


autor: Darmor (2017-04-13 11:20)
Kategorie:
badania
zdrowie
nowotwór
choroby
nauka
rak



Źródło: 123rf.com

Badanie naukowe przeprowadzone przez zespół naukowców z Johns Hopkins Kimmel Cancer Center głosi, że aż 66% mutacji powodujących nowotwory to efekt losu i posiadania pecha.






Całość teorii wyszła z serii matematycznych obliczeń, które miały na celu przewidzieć sposób w jaki DNA się kopiuje, przy okazji porównania ich do analiz danych dotyczących nowotworów. Mutacje te dotyczą każdego, niezależnie od wagi, przyjmowanych używek, ilości ruchu w życiu jak i naszego otoczenia. Nie mają wiele wspólnego ze zdrowym trybem funkcjonowania.

„Badaliśmy powiązania pomiędzy liczbą normalnych komórek macierzystych a możliwością wystąpienia 17 typów nowotworów w 69 krajach świata,” napisali naukowcy w swoim tekście. „Dane wykazały silną korelację pomiędzy występowaniem chorób nowotworowych a poprawną ilością komórek macierzystych w każdym z tych krajów, niezależnie od środowiska.”

Dla kontrastu tylko 29% nowotworów jest wyraźnym skutkiem przyczyn środowiskowych, a jedynie o 5% da się mówić jako o dziedzicznych.



Rewelacje przedstawione przez autorów badania nie są tak naprawdę niczym nowym – potwierdzają jedynie tezy wysunięte w pracach badawczych z 2015 roku. Większość nowotworów to efekt zwyczajnego pecha i mechanizmu działania replikacji DNA, co sprawia, że tak naprawdę nie jesteśmy w stanie znacząco zminimalizować szans na uniknięcie tej choroby.

...

Dokladnie tylko 29% moze jakos powiedziec ze moglo zapobiec postepowaniem a i to wat90pliwa liczba. Nowotwory zsyla szatan patrz ksiega Hioba. Juz wtedy wyjasniono wszelkie choroby. To jest rodzaj cierpienia wynikly z grzechu pierworodnego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:18, 14 Kwi 2017    Temat postu:

Gigantyczny 15-kilogramowy guz usunięty z brzucha 3-letniej dziewczynki
3 godziny temu Świat


Ta dziewczynka dostała drugą szansę na życie po tym, jak z jej brzucha usunięto guz ważący prawie 2 razy więcej od niej.



3-letnia Sohana z Indii cierpi na nowotwór zwany nerczakiem złośliwym. Obok nerek dziewczynki wyrósł ogromny 15-kilogramowy guz.



Przez wielkie wymiary guza, mała Sohana nie była w stanie chodzić, jeść i normalnie funkcjonować. Lekarze twierdzą, że był to największy guz jaki kiedykolwiek widziano u tak małego dziecka.



Rodzina dziewczynki jest zbyt biedna i nie była w stanie pokryć kosztów leczenia. Organizacja charytatywna Manasvita dowiedziała się o pogarszającym się stanie dziecka - wysokiej gorączce, rozstroju żołądka i niedożywieniu i pokryła koszty chemioterapii oraz zabiegu usunięcia guza.


Ryzykowna operacja



Operacja, która była bardzo ryzykowna dla życia Sohany przebiegła pomyślnie. Przeprowadzono ją w szpitalu MP Birla w Satnie w Indiach.









Po usunięciu guza dziewczynka waży zaledwie 8 kilogramów, co oznacza że guz był prawie dwa razy cięższy od niej.



- To cud, że Sohana przeżyła tą operację. Jej stan był naprawdę krytyczny. Teraz życiu dziecka nie zagraża już niebezpieczeństwo, ale będzie poddana chemioterapii - powiedział dr. Sanjay Maheshwari, który operował dziewczynkę.



Lekarze pełni optymizmu twierdzą, że Sohana wróci wkrótce do zdrowia.


Następne newsy »
Dodał(a): szila

...

Cenne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:24, 15 Kwi 2017    Temat postu:

Antybiotyk pomoże osobom z zespołem stresu pourazowego
Doksycyklina to jeden z częściej przepisywanych antybiotyków. Pomaga w walce z trądzikiem, zwalcza zakażenia górnych dróg oddechowych, układu moczowego oraz układu pokarmowego. Najnowsze badania pokazują, że ten popularny antybiotyk może znacznie więcej. Autorzy pracy opublikowanej w piśmie "Molecular Psychiatry" dowodzą, że lek może pomóc osobom cierpiącym na zespół stresu pourazowego.

Fot. Shutterstock / Emily C. McCormick


Zespół stresu pourazowego (posttraumatic stress disorder, PTSD) to termin dotyczący szerokiego zakresu objawów psychologicznych, jakie mogą rozwinąć się u osób, które oświadczyły traumatycznego wydarzenia lub były jego świadkiem. To zaburzenie jest formą reakcji na wydarzenie tak stresujące, że przekracza zdolności danej osoby do radzenia sobie i adaptacji. Zespół stresu pourazowego dotyczy zazwyczaj osób, które doświadczyły działań wojennych, zamachu terrorystycznego, katastrofy, wypadku komunikacyjnego, kataklizmu lub były ofiarami napaści, gwałtu, uprowadzenia, tortur, uwiezienia w obozie koncentracyjnym.

Osoba dotknięta PTSD cierpi z powodu lęku, uczucia wyczerpania, poczucia bezradności, prześladują ją wspomnienia traumatycznego wydarzenia i koszmary senne o tematyce związanej z doznaną traumą. Unika sytuacji kojarzących się z traumą (na przykład po wypadku samochodowym unika jazdy samochodem). U niektórych objawy utrzymują się latami, prowadząc do trwałej zmiany osobowości.
Jak wykazali naukowcy z University College w Londynie oraz uniwersytetu w Zurychu, doksycyklina zaburza tworzenie w mózgu negatywnych skojarzeń związanych z traumatycznymi przeżyciami.

Badania przeprowadzono na grupie 76 zdrowych ochotnikach. Podczas pierwszej sesji podawano im albo doksycyklinę, albo placebo. Następnie 160 razy pokazywano im na ekranie komputera kolor niebieski lub czerwony (w przypadkowej kolejności) – wyświetlaniu jednego z kolorów towarzyszył w połowie przypadków wstrząs elektryczny.
Tydzień później badanym nie podano antybiotyku ani placebo, natomiast pokazywano im te same kolory. Tym razem zamiast wstrząsu elektrycznego pojawiał się głośny dźwięk. Jednocześnie naukowcy dokonywali pomiaru poziomu stresu, rejestrując mruganie – typową reakcję na nagłe zagrożenie.

Jak się okazało, w porównaniu z reakcją osób otrzymujących placebo reakcja lękowa była o 60 proc. słabsza u osób, którym w pierwszej części eksperymentu podawano doksycyklinę. Sugeruje to, że lek znacznie tłumił powstawanie negatywnie zabarwionych wspomnień. Natomiast inne wskaźniki zdolności poznawczych – jak pamięć sensoryczna i poziom uwagi – nie zmieniły się.
Jak tłumaczy główny autor badań, prof. Dominik Bach z uniwersytetu w Zurychu, pod wpływem leku uczestnicy eksperymentu nie zapominali, że wstrząs elektryczny pojawiał się przy czerwonym ekranie. "Zapomnieli" natomiast o instynktownym odczuwaniu lęku na widok czerwonego ekranu.

Jak działa doksycyklina? Antybiotyk blokuje działanie tak zwanych enzymów macierzowych, które biorą udział w tworzeniu wspomnień, chociaż znajdują się poza komórkami nerwowymi. Nadczynność tych enzymów może wywoływać niektóre choroby autoimmunologiczne i nowotwory – doksycyklinę zastosowano już wcześniej w ich leczeniu.
Zdaniem autorów doksycyklina może zarówno pomóc w zapobieganiu stresowi pourazowemu, jak i zwiększyć skuteczność jego leczenia obecnie stosowanymi metodami.KO/PAP
| PAP
..

Znakomicie. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 9:26, 21 Kwi 2017    Temat postu:

Raporty specjalne
Interia
Mam dziecko
Zdrowie
Zdrowa cebula
Zdrowa cebula
Zdrowie| Wtorek, 18 kwietnia (12:51)

O naturalnych metodach leczenia mówi się naprawdę dużo. Dzięki nim możemy zwalczyć początkową fazę przeziębienia, możemy też szybciej poradzić sobie z chorobą.

Syrop z cebuli zrobisz w bardzo prosty sposób /©123RF/PICSEL

Lekarze coraz częściej podnoszą alarm - zażywamy za dużo antybiotyków.

Tymczasem możemy wzmocnić nasz organizm bardzo prostymi metodami. Warto się sięgnąć po zwykłą cebulę, której właściwości już takie zwykłe nie są.

Bogata w witaminę C, cynk, siarkę i żelazo nazywana jest, podobnie jak czosnek naturalnym antybiotykiem.

Oto przepis na syrop dla całej rodziny:

Obierz cebulę, następnie zetrzyj na tarce.

Dodaj miód, najlepiej lipowy (mniej więcej tyle, ile było startej cebuli), następnie ogrzej całość do 60° C.

Odsącz przez gazę i wyciśnij.

Taki syrop warto pić 2 - 4 razy dziennie po jednej łyżce po posiłku.

...

Cenne!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:16, 22 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Jazda na rowerze zmniejsza niebezpieczeństwo chorób serca i nowotworów
Jazda na rowerze zmniejsza niebezpieczeństwo chorób serca i nowotworów

1 godz. 37 minut temu

​Codzienna jazda rowerem znacznie zmniejsza niebezpieczeństwo chorób serca i nowotworów - to ustalenia szkockich uczonych z uniwersytetu w Glasgow.
Zdj. ilustracyjne
/Lech Muszyński /PAP


Naukowcy przeprowadzili badania w grupie ponad 250 tys. ludzi w średnim wieku, biorąc pod uwagę ich wiek, styl życia i miejsce zamieszkania. Nawet krótki intensywny wysiłek na rowerze - pod warunkiem, że wykonywany regularnie - zmniejsza ryzyko raka o 45 proc., a chorób serca o 46 proc. Uczeni ustalili także, że ewentualność przedwczesnej śmierci, nawet z uwzględnieniem wypadków na drogach, maleje dla rowerzystów w granicach 41 proc.

Według sporządzonego raportu, intensywna jazda na rowerze na krótkich dystansach jest bardziej korzystna dla zdrowia niż chodzenie pieszo. Uczeni uważają, że wyniki ich badań mogą być podstawą do stworzenie większej liczby ścieżek rowerowych. Mają one pośredni związek ze zdrowiem człowieka.

Zaledwie 7 proc. Brytyjczyków dojeżdża do pracy na rowerze. W takich miasta jak Londyn to jeden z najpopularniejszych środków przemieszania się po mieście. Dzięki tzw. autostradom rowerowym, mieszkańcy brytyjskiej stolicy mogą sprawnie i stosunkowo bezpiecznie korzystać z rowerów. Do nieszczęśliwych wypadków najczęściej dochodzi na rondach i ruchliwych skrzyżowaniach. Zdarza się też, że rowerzyści stają się ofiarami agresji ze strony kierowców.

(az)
Bogdan Frymorgen

...

Warto wiedziec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:33, 25 Kwi 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Na ból złamanego serca pomoże... placebo
Na ból złamanego serca pomoże... placebo

50 minut temu

Placebo może pomóc uleczyć złamane serce - przekonują naukowcy z University of Colorado w Boulder. Wyniki ich badań pokazują, że ból odrzucenia odczuwamy tak samo realnie, jak ból fizyczny i podobnie jak w jego przypadku możemy sobie pomóc. To oznacza, że osobie przekonanej o jego działaniu pomoże nawet placebo. Pisze o tym w marcowym numerze czasopismo "Journal of Neuroscience".
zdj. ilustracyjne
/McPHOTO /PAP/EPA


Badacze z UCBoulder twierdzą, że postać owego placebo nie jest szczególnie istotna, ważne byśmy byli przekonani o jego skuteczności. Ogólnie mogą pomóc wszelkie działania, które poprawiają nam humor. Mimo złego samopoczucia po rozstaniu, mimo czasem nawet depresji, nie warto z nich rezygnować, nasz organizm bowiem chętnie i w tej sprawie daje się oszukiwać. W przypadku badań prowadzonych w Kolorado pomagał... zwykły spray do nosa.

Rozstanie z bliską osobą jest jednym z najsilniejszych, negatywnych emocjonalnie przeżyć, jakich możemy doswiadczyć, często może nawet prowadzić do pojawienia się problemów psychologicznych - mówi pierwsza autorka pracy, dr Leonie Koban - Wyniki naszych badań pokazały, że placebo może w skuteczny sposób ten ból odrzucenia redukować.

Do udziału w eksperymencie zaproszono 40 osób, które w ciągu minionych sześciu miesięcy doświadczyły takiego niefortunnego i niechcianego rozstania. Ochotników poproszono, by przynieśli ze sobą zdjęcie swojego byłego lub byłej, a także zdjecie bliskiego przyjaciela lub przyjaciółki. W trakcie ekspertymentu z wykorzystaniem aparatury funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fNMR) pokazywano im zdjęcia byłych partnerów, aktualnych przyjaciół lub poddawano fizycznemu bólowi w postaci przykładanej do przedramienia sondy o podwyższonej temperaturze. W każdym przypadku badani mieli określać w skali od 1 do 5 jak sie czują, gdzie 1 oznaczało bardzo źle, 5 - bardzo dobrze.

Okazało się, że rejony mózgu, które były aktywne w odpowiedzi na ból rozstania czy ból fizyczny, choć nieidentyczne, były jednak do siebie bardzo podobne. Jak podkreśla profesor psychologii i neurologii z CU Boulder, Tor Wager samo to daje osobom ze złamanym sercem bardzo istotną informację - ich ból jest z neurochemicznego punktu widzenia całkiem realny.

Przed drugim etapem eksperymentu wszystkim uczestnikom podano spray do nosa. Połowie powiedziano, że to silny środek uśmierzający emocjonalny ból, połowie - zgodnie z prawdą - że to zwykły roztwór soli fizjologicznej. Okazało się, że pod wpływem tego "środka uśmierzającego" badani nie tylko odzczuwali na widok swoich ex znacząco mniejszy dyskomfort, ale ich mózg wykazywał nieco inną aktywność. Osłabła aktywność rejonów wcześniej najsilniej odczuwajacych odrzucenie, wzrosła w obrębie sterującej emocjami grzbietowo-bocznej części kory przedczołowej. U osób, które po placebo czuły się najlepiej, zauważono też zwiększoną aktywność w rejonie tak zwanej istoty szarej okołowodociągowej (PAG), która steruje wydzielaniem w mózgu zarówno przeciwbólowych neuroprzekaźników opioidowych, jak i enzymów szczęścia jak dopamina. Eksperyment nie pozwalał potwierdzić, że to właśnie placebo odpowiada za wydzielanie tych substancji, ale zdaniem autorów pracy jest to bardzo prawdopodobne.

Wydaje się, że pozytywne oczekiwania wpływają na aktywność kory przedczołowej, która z kolei steruje działaniem rejonów odpowiadajacych za wydzielanie opioidów lub dopaminy - mówi Wager - Sam fakt, że robimy coś dla siebie, że angażujemy się w coś, co daje nam nadzieję, ma na nas wpływ. I substancje chemiczne w ewentualnym leku nie są już tak istotne.

Coraz wyraźniej widać, że oczekiwania i przewidywania mają bardzo silny wpływ na nasze przeżycia, na to co odczuwamy - dodaje Koban - Jeśli ktoś cię ostatnio rzucił, robienie czegokolwiek w co wierzysz, że pomoże ci poczuć się lepiej. Sprawi, że... faktycznie poczujesz się lepiej.
Grzegorz Jasiński

...

Ale to tylko niedojrzala milosc uczuciowa. Zranienia duchowe nie sa tak proste.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:18, 28 Kwi 2017    Temat postu:

Warto się martwić. Dobrze nam to robi

42 minuty temu

Martwisz się, że się martwisz? Nie martw się. Przynajmniej nie bardzo. Zamartwianie się, oczywiście w odpowiedniej dawce, wcale nie musi ci szkodzić. A nawet - może się przydać. Takie, z pozoru tylko zaskakujące tezy formułuje w swoim najnowszym artykule naukowym prof. Kate Sweeny z University of California w Riverside. W pracy opublikowanej na łamach czasopisma "Social and Personality Psychology Compass" Sweeny pisze, że niepokój wcale nie musi mieć na nas destrukcyjnego wpływu. Wręcz przeciwnie. Przyzwyczailiśmy się tylko negatywnie o nim mysleć.
Zamartwianie się ma swoje dobre strony /UC Riverside /materiały prasowe

Mimo swej negatywnej reputacji, nie każde obawy są dla nas destrukcyjne, czy bezużyteczne - przekonuje Sweeny. Mają działanie motywujące i działają na nas jak rodzaj emocjonalnej osłony. W swoim artykule pisze, że niepokój ma kluczowe znaczenie dla motywowania nas do podejmowania ochronnych działań i unikania nieprzyjemnych czy groźnych sytuacji. Nasze obawy mają też znaczenie dla procesu podnoszenia się z traumatycznych przeżyć, przygotowania i planowania działań w odpowiedzi na zewnętrzne okoliczności, wreszcie wychodzenia z depresji. Okazuje się, że osoby przyznające się do odczuwania większego niepokoju... lepiej radzą sobie w pracy czy szkole, w odpowiedzi na stresujące wydarzenia chętniej poszukują informacji i skuteczniej rozwiązują problemy.

Oczywiście najprostsze pożytki wynikające z różnego rodzaju obaw są łatwe do wykazania. Obawiamy się skutków wypadku, wiec zapinamy w samochodzie pasy, martwimy, się, że zapadniemy na raka skóry, więc smarujemy się na słońcu kremami z filtrem, lękamy się raka piersi, wiec poddajemy się badaniom profilaktycznym. Okazuje się przy tym, że motywacyjny wpływ niepokoju w niektórych przypadkach przekłada się na nasze działania w bardziej zróżnicowany sposób - mówi Sweeny. Kobiety, które deklarują umiarkowane obawy przed rakiem są bardziej skłonne do poddania się badaniom profilaktycznym, niż te, których niepokój w tej sprawie jest niski, albo bardzo duży. Wygląda na to, że zarówno brak, jak i nadmiar niepokoju może zakłócić naszą motywację. Istotny jest taki poziom leku, który motywuje, ale nie paraliżuje.

Sweeny twierdzi, że niepokój jest dla nas sygnałem, że sytuacja jest poważna i wymaga działania, pomaga nam dokonać właściwej oceny sytuacji i podjąć niezbędne decyzje. Obawy sprawiają, że powód niepokoju nie znika nam z oczu i mobilizuje do podejmowania działań, choćby po to, by... pozbyć się powodów do niepokoju. Nawet jeśli okoliczności sprawiają, że nie możemy uniknąć przykrych wydarzeń, niepokój motywuje nas do podjęcia działań przygotowujących nas na zły obrót wypadków - podkreśla Sweeny. W tym przypadku obawy się przydają, bo sprawiają, że aktywnie myślimy nad planem B.

Nikt nie lubi się martwić jednak, jak przekonuje autorka pracy, niepokój zapewnia nam swoisty bufor przed emocjami towarzyszącymi złym wydarzeniom. Spodziewamy się, że coś się nie uda, że przydarzy się coś złego, jeśli to faktycznie przyjdzie, reagujemy spokojniej, jeśli jednak nie przyjdzie... jesteśmy cali szczęśliwi. Ciągłe przygotowywanie się na najgorsze wydaje się uciążliwe, ale okazuje się dla nas samych korzystne. W ten sposób pesymistyczne podejście do życia ogranicza rozczarowanie związane z niepowodzeniami, a zwiększa radość, gdy złe prognozy się nie potwierdzą. Autorka pracy podkreśla, że nie należy przesadnie martwić się na zapas, ale lepiej przez lekki niepokój zadbać o siebie, niż z powodu beztroski wpaść w kłopoty. Cóż, Kłapouchy z opowieści o Kubusiu Puchatku z pewnością, by się z tym zgodził...
Grzegorz Jasiński

....

Kazde cierpienie ma sens.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:47, 05 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
18-latek opracował biustonosz, który wykrywa raka piersi
18-latek opracował biustonosz, który wykrywa raka piersi

Dzisiaj, 5 maja (11:35)

To może był najbardziej rewolucyjna zmiana w świecie bieliźniarskim od czasu zrzucenia gorsetów i zaprojektowania pierwszego biustonosza. Tym bardziej, że rak piersi jest jednym z najważniejszych problemów zdrowotnych kobiet nie tylko w Polsce. Julian Rios Cantu z Meksyku zaprojektował biustonosz, który „wykrywa” wszelkie znaki mogące świadczyć o rozwijaniu się nowotworu.
zdj. ilustracyjne
/McPHOTOs /PAP/EPA


Julian Rios Cantu ma 18 lat. Do opracowania biustonosza wykrywającego nowotwór piersi zainspirowała go choroba jego mamy, która musiała poddać się mastektomii.

Cantu z trójką przyjaciół założył firmę, która wykorzystuje umieszczone w bieliźnie biosensory do wykrywania raka. Jak przekonuje 18-latek, jest to bardziej wiarygodne niż metoda samobadania piersi. O której zresztą kobiety często zapominają.

Biustonosz nazywa się Eva i jest szczególnie polecany kobietom, które mają zwiększone genetyczne ryzyko zachorowania na raka.

"Badanie" przez biustonosz jest, według 18-letniego wynalazcy, szybsze, łatwiejsze, tańsze i mniej inwazyjne niż mammografia, na którą czasami trzeba czekać miesiącami.

W miseczce biustonosza umieszczonych jest bowiem 200 biosensorów, które rejestrują najmniejsze zmiany temperatury czy kształtu piersi. Wystarczy nosić taką bieliznę godzinę lub półtorej tygodniowo, żeby biustonosz "zarejestrował" zmiany.

Julian Rios Cantu za swój wynalazek dostał najwyższą nagrodę przyznawaną studentom prowadzącym własną firmę - Global Student Entrepreneur Awards (GSEA).

(j.)

Independent

...

Znakomicie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:01, 05 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Największy na świecie laser rentgenowski już działa. Mamy w nim swój udział
Największy na świecie laser rentgenowski już działa. Mamy w nim swój udział

1 godz. 22 minuty temu

Największy na świecie rentgenowski laser zaświecił po raz pierwszy. O uzyskaniu błysku poinformowało oficjalnie międzynarodowe konsorcjum European XFEL, które zbudowało, i będzie operatorem, tego najnowocześniejszego i najpotężniejszego liniowego akceleratora na świecie. Aparatura oficjalnie ruszy we wrześniu - to właśnie wtedy rozpoczną się pierwsze eksperymenty. Emitowane przez European XFEL promieniowanie X pozwoli badać cząsteczki i materiały z bezprecedensową rozdzielczością. Pomoże też w badaniach procesów biochemicznych.
Pierwszy błysk lasera promieniowania X, zarejestrowany w European XFEL
/DESY /materiały prasowe

European XFEL (European X-ray Free Electron Laser) to europejski laser rentgenowski działający na swobodnych elektronach. Jego promieniowanie będzie miliardy razy silniejsze, niż to osiągane dotychczas w synchrotronach. Przy długości fal promieniowania porównywalnych z rozmiarami atomu urządzenie umożliwi badania nanoświata w skali dotychczas nieosiągalnej. Zdaniem naukowców, pozwoli to między innymi na analizę procesów biochemicznych i mechanizmów chorób w skali cząsteczkowej, przyspieszy też poszukiwania nowych metod terapii, zwiększając skuteczność działania leków i ograniczając ich efekty uboczne. Urządzenie będzie też niezwykle cennym instrumentem do badań różnego rodzaju materiałów.

Urządzenie, zbudowane w podziemnym tunelu w centrum badawczym DESY w Hamburgu, ma 3,4 kilometra długości, z czego 2,1 kilometra przypada na sam akcelerator. To tam paczki elektronów przyspieszane są do prędkości bliskiej prędkości światła, by trafić do liczącego 210 metrów tunelu, w którym generowane są błyski promieniowania X. Układ 17290 odpowiednio ustawionych stałych magnesów wprawia tam wiązkę elektronów w osobliwy slalom. Na każdym zakręcie dochodzi do emisji twardego promieniowania X o bardzo wysokiej częstości i stopniowo rosnącym natężeniu.

Aparatura będzie generować ponad 27 tysięcy błysków promieniowania na sekundę, podczas gdy dotychczasowe urządzenia nie przekraczały 120 impulsów na sekundę. Taka częstotliwość impulsów i olbrzymie natężenie wiązki pozwoli na równoczesne prowadzenie wielu eksperymentów, przy czym rozmiary próbek będą mogły być mniejsze niż dotychczas, a czas eksperymentu będzie znacznie krótszy. Dotychczas pracujące na świecie lasery promieniowania X są dosłownie zasypane wnioskami o czas eksperymentalny. Nowa aparatura pomoże czas oczekiwania na dostęp do wiązki znacznie skrócić.
Tunel akcelera6tora
/DESY/D. Nölle /materiały prasowe

Budowę European XFEL udało się dokończyć w granicach planowanego budżetu na poziomie 1,22 miliarda euro. 58 procent kosztów pokryły Niemcy, 27 procent - Rosja, a pozostałą kwotę wpłaciło 9 innych zaangażowanych w projekt państw, wśród nich Polska. Jak informuje koordynujące polski wkład Narodowe Centrum Badań Jądrowych (NCBJ) 29 marca Polska, jako pierwszy z udziałowców, wpłaciła ostatnią ratę swoich zobowiązań gotówkowych, wynoszących łącznie 8,75 miliona euro. W ramach rzeczowego wkładu o wartości 19 milionów euro wykonano już ponad 96 procent prac.

W ramach tego wkładu technicy i naukowcy z Instytutu Fizyki Jądrowej PAN w Krakowie opracowali między innymi specjalistyczne procedury i oprogramowanie służące do przeprowadzania pomiarów parametrów pracy nadprzewodzących rezonatorów pola wysokiej częstotliwości wchodzących w skład akceleratora oraz jego kompletnych modułów przyspieszających. Przeprowadzono też testy rezonatorów i zestawów magnesów nadprzewodzących służących do ogniskowania i sterowania wiązką elektronową. Wydział Mechaniczno-Energetyczny Politechniki Wrocławskiej, Wrocławski Park Technologiczny, firmy Kriosystem z Wrocławia oraz KATES z Olsztyna zaprojektowały i wykonały między innymi linię kriogeniczną do transportu ciekłego helu. NCBJ opracowało, wykonało i przetestowało ponad tysiąc anten usuwających z przyspieszającego pola elektromagnetycznego szkodliwe częstotliwości, kilkaset anten diagnostycznych montowanych w rezonatorach nadprzewodzących oraz około stu absorberów służących eliminacji propagowania się niepożądanych częstotliwości.

Na razie European XFEL dał pierwsze impulsy promieniowania X o długości fali 0,8 nanometrów z częstością jednego impulsu na sekundę. Zarejestrowano je jeszcze przed tunelem, który ma generować błyski i kierować je do aparatury pomiarowej. Teraz prace będą zmierzały do uruchomienia kolejnych stanowisk badawczych tak, by we wrześniu pierwsze dwie z planowanych sześciu instalacji pomiarowych były gotowe.

(ph)
Grzegorz Jasiński

...

To cieszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:29, 08 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Pierwsza taka operacja w Polsce. Zastosowano gwóźdź z silnikiem napędzanym polem magnetycznym
Pierwsza taka operacja w Polsce. Zastosowano gwóźdź z silnikiem napędzanym polem magnetycznym

26 minut temu

​Pierwsza w Polsce operacja wydłużenia kości za pomocą gwoździa z silnikiem napędzanym polem magnetycznym odbyła się dziś w Warszawie. Przeszedł ją instruktor narciarstwa, którego kość udowa po wypadku samochodowym skróciła się o pięć centymetrów. Teraz kość będzie wydłużać się o milimetr dziennie, a za 50 dni wróci do normalnego rozmiaru. Operację przeprowadził doktor Konrad Słynarski, założyciel polskiego oddziału Towarzystwa Artroskopii Kolana i Medycyny Sportowej oraz współtwórca Polskiego Towarzystwa Artroskopii.
Zdjęcie ilustracyjne
/Krzysztof Kot /RMF FM


Wyjątkowość operacji związana jest z zastosowaną technologią, która oparta jest na metalowym gwoździu wkładanym do środka kości. W pręcie znajduje się silnik, który napędzany jest polem magnetycznym. Zaaplikowana metoda pozwala przez pierwsze kilka tygodni o milimetr dziennie - lub więcej - powiększać osadzony w kości gwóźdź, wydłużając stopniowo zarazem kończynę oraz korygując zaburzoną oś mechaniczną.

W przypadku pierwszego pacjenta, który przeszedł tę operację w Warszawie, doszło do skrócenia kości udowej wraz z zaburzeniem jej kształtu na skutek wypadku samochodowego. Poszkodowany jest instruktorem narciarstwa z wieloletnim stażem, który chciałby jak najszybciej wrócić na stok narciarski. Zdecydowałem się na operację ze względu na swoją pasję, jaką jest narciarstwo, bo nie ukrywam, że to jest coś, co mnie napędza w życiu - mówił pan Przemysław, instruktor narciarstwa, przed planowaną operacją. Chciałbym dalej jeździć na nartach, a przede wszystkim uczyć i zarażać innych moją miłością do dwóch desek - dodał.

Do tej pory zabiegi wydłużania kości zarówno w Polsce, jak i na świecie, wymagały stosowania zewnętrznego stelaża, który pacjent musiał nosić przez kilka tygodni po operacji. Całość związana była z wysokim ryzykiem powikłań, pojawienia się zakażeń oraz uszkodzeń mięśni tkanki podskórnej, będących efektem stosowania stelaża przez długi okres po wykonanym zabiegu.
Pierwsza w Polsce operacja wydłużenia kości za pomocą gwoździa z silnikiem napędzanym polem magnetycznym odbyła się w Warszawie.
/Michał Dobrołowicz /RMF FM

Technologia, która została zastosowana podczas operacji jest małoinwazyjna, a co najważniejsze zewnątrz jest niewidoczna dla pacjenta, zwiększając przy tym jego komfort po zabiegu - mówi doktor Konrad Słynarski. Gwóźdź jest włożony do środka kości, wydłużając powoduje korekcje zaburzeń dotyczących kształtu oraz długości kości - tłumaczy. Ten gwóźdź jest ryglowany na dwóch końcach. Pacjent musi teraz przykładać specjalny magnes, który pacjenci otrzymują od nas do domu w specjalnej walizce. Codziennie odbywają się trzy sesje z wykorzystaniem magnesu - dzielimy ten milimetr na trzy mniejsze odcinki. U pacjenta, który ma 5-centymetrową korekcję, powiększanie kości będzie trwało około 50 dni. Maksymalna długość, jaką możemy w ten sposób uzyskać, to 8 centymetrów. Czasami możemy to przyspieszać, żeby uzyskać rozciągnięcie kości zanim ona zastygnie. W środku tej kości tworzy się nowa tkanka - kostnina - i ona musi stwardnieć jak lawa, która wylewa się i zastyga. Po zastygnięciu rozciąganie nie jest już możliwe - tłumaczy lekarz.

(łł)
Michał Dobrołowicz

....

Znakomicie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:14, 16 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Przeziębiłeś się? Uważaj na serce
Przeziębiłeś się? Uważaj na serce

Wczoraj, 15 maja (20:55)

Infekcje dróg oddechowych mogą sprowokować atak serca, u osób, które mają problemy z układem krążenia ryzyko rośnie nawet 17-krotnie - przestrzegają australijscy naukowcy. Na łamach czasopisma "Internal Medicine Journal" publikują wyniki badań wskazujących, że w przypadku grypy, zapalenia płuc, czy zapalenia oskrzeli ryzyko jest największe w ciągu 7 dni od poczatku infekcji, ale na podwyższonym poziomie utrzymuje się nawet przez miesiąc.
Zdj. ilustracyjne
/C. Heusler /PAP/EPA

Wyniki naszych badań potwierdzają to, co sugerowały wcześniejsze prace, że infekcja dróg oddechowych może być czynnikiem uruchamiającym procesy prowadzące do ataku serca - mówi współautor pracy, prof. Geoffrey Tofler, kardiolog z University of Sydney i Royal North Shore Hospital. Autorzy pracy po raz pierwszy pokazali to na przypadku pacjentów poddanych koronarografii, po zawale serca. W sumie w badaniach wykorzystano dane 578 osób, które przeszły atak serca związany z blokadą tętnicy wieńcowej.

Pacjentów pytano o stan zdrowia i aktywności w okresie poprzedzającym zawał serca. Pytano ich między innymi, czy odczuwali grypopodobne objawy, w tym gorączkę i ból gardła. Za osoby przechodzące infekcję dróg oddechowych uznawano te, które przyznawały się do tego typu objawów lub u których faktycznie lekarze zdiagnozowali wcześniej zapalenie płuc lub zapalenie oskrzeli.

17 procent badanych wskazało na infekcję w ciągu 7 dni przed zawałem, 21 procent w ciągu poprzedzającego atak serca miesiąca Dane pokazały nam, że ryzyko rośnie najbardziej przez pierwsze 7 dni od infekcji, by potem utrzymywać się jeszcze na podwyższonym poziomie nawet przez miesiąc - mówi prof. Tofler.

Dodatkową analizę przeprowadzono w przypadku osób, które przeszły lżejsze infekcje, ograniczające się do górnych dróg oddechowych, zwykłe przeziębienie, katar, zapalenie gardła, czy zatok. Dla tych pacjentów ryzyko zawału serca rosło nieco mniej, ale i tak było 13-krotnie większe, niż u zdrowych - mówi dr Lorcan Ruane z University of Sydney. Choć infekcje górnych dróg oddechowych przechodzimy zwykle łagodniej, dotykają nas jednak znacznie częściej.

Autorzy pracy podkreślają, że ryzyko wciąż pozostaje względnie małe. Zależy im jednak nie na tym, by nas straszyć, lecz na tym, by uświadomić osobom, które mają czynniki ryzyka chorób serca, że przechodząc infekcje dróg oddechowych powinny uważnie obserwować objawy ze strony układu krążenia. Ich zdaniem ryzyko ataku serca rośnie za sprawą zmian krzepliwości krwi i wpływu procesów zapalnych na stan naczyń krwionośnych. Przeziębieni powinniśmy właśnie na serce zwracać szczególną uwagę.
Grzegorz Jasiński

...

Warto wiedziec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:55, 20 Maj 2017    Temat postu:

Krzysztof Globisz twarzą aplikacji AFAST, która pomoże w walce z afazją

Dzisiaj, 20 maja (11:00)

Ruszyła pierwsza w Polsce bezpłatna aplikacja wspomagająca rehabilitację osób, które utraciły zdolność mowy w związku z uszkodzeniem mózgu, na przykład w wyniku udaru. Aplikacja komputerowa AFAST umożliwia chorym na afazję, ich opiekunom oraz logopedom prowadzenie rehabilitacji o dowolnej porze, w domu pacjenta. Wymaga jedynie komputera lub tabletu z głośnikami i dostępem do internetu. Twarzą aplikacji zgodził się być wybitny aktor Krzysztof Globisz, który sam przechodzi rehabilitację po udarze.
Krzysztof Globisz na zdjęciu z października 2016 roku
/ Jacek Bednarczyk /PAP


Aplikację komputerową AFAST stworzyło w oparciu o grant z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju konsorcjum w składzie Fundacja Salus Publica, Park Naukowo-Technologiczny "Technopark Gliwice" Sp. z o.o. oraz Uniwersytet Jagielloński Collegium Medicum. O projekcie mówią RMF FM współtwórcy aplikacji, prof. Michał Jasieński z WSB-NLU w Nowym Sączu, wiceprezes Fundacji "Salus Publica" na Rzecz Zdrowia Publicznego i Magdalena Klimek z Zakładu Zdrowia i Środowiska CM UJ.

W ramach Małopolskiego Festiwalu Innowacji aplikacja AFAST będzie prezentowana dziś od 12 do 14 w Instytucie Zdrowia Publicznego Collegium Medicum UJ przy ul. Grzegórzeckiej 20 w Krakowie.

Grzegorz Jasiński, RMF FM: Afazja, jak poważny to problem w Polsce? Ilu osób może dotyczyć?

Magdalena Klimek: Nie ma pełnych statystyk obecnie na temat tego, ilu osób dotyczy ten problem. Kilka lat temu pojawiła się informacja, że może to być ponad 40 tysięcy osób. Natomiast już wiemy, że jedna z przyczyn afazji, czyli udar mózgu, dotyka w Polsce ponad 70 tysięcy osób rocznie i spory odsetek tych osób wymaga interwencji logopedycznej i rehabilitacji pod kątem zaburzeń mowy, które potem następują.

Te zaburzenia można próbować opanować przede wszystkim przez rehabilitację, kontakt z logopedą...

MK: Najważniejsze jest to, by rehabilitacja została ona wprowadzona jak najwcześniej, czyli na przykład zaraz po udarze. Im wcześniej ta rehabilitacja jest wprowadzona, tym większą mamy szansę na lepsze efekty terapii.
Michał Jasieński i Magdalena Klimek
/Grzegorz Jasiński /RMF FM

Państwo proponujecie dodatkową metodę, internetowe wspomaganie terapii prowadzonej przez fachowca, logopedę...

Michał Jasieński: Tak narzędzie online jest o tyle fantastyczne, że po pierwsze wizyta u logopedy jest kosztowna, po drugie może być rzadka, jeśli ktoś mieszka w oddalonym miejscu. Dzięki aplikacji rehabilitacja może postępować przez cały czas. Wiadomo, że codzienna terapia jest niesamowicie istotna, żeby przez cały czas trenować, również do następnej wizyty u logopedy. Program nie może zastąpić całkowicie wizyty u logopedy, ale bardzo przyspiesza postępy rehabilitacji.

Mamy do czynienia z różnego rodzaju typami afazji. Związane jest to z jej różnymi przyczynami, także z różnymi rejonami mózgu dotkniętymi pewnego rodzaju upośledzeniem. Jak rozumiem, aplikacja, o której mówimy może pomóc wszystkim...

MK: Tak. Aplikacja dedykowana jest dla rehabilitacji trzech typów afazji. Jest to afazja motoryczna, sensoryczna i mieszana.

Czym się różnią?

MK: W przypadku afazji motorycznej osoba rozumie kierowany do niej komunikat, czyli rozumie to, co się do niej mówi, natomiast ma problemy z wypowiadaniem się, z mową. Osoba z afazją sensoryczną nie tylko ma problemy z mową, ale też niestety nie rozumie kierowanych do niej komunikatów. Natomiast afazja mieszana jest to kombinacja tych dwóch pozostałych. Czyli część komunikatów jest zrozumiała, a część nie.

W jaki sposób aplikacja może pomóc tym pacjentom?

MJ: To są ćwiczenia, przygotowane przez programistów, opatrzone dużą bazą danych - to znaczy przykładów, nagranych przez lektorów obu płci. Te przykłady są następnie, w zależności od kliknięcia guzika na ekranie, wywoływane. To co dla nas jest oczywiste - na przykład widząc zdjęcie telewizora, wiemy, że to jest telewizor - przy niektórych typach afazji, to połączenie bazy danych - tego co to jest - z obrazkiem jest przerwane i wymaga odtworzenia. Chcemy, by ta nasza wstępna baza przykładów rosła, zwłaszcza, że trzeba ją również dopasować do użytkowników. Przykłady dla osób starszej daty, mogą na przykład dotyczyć piosenek, które już obecnie nieczęsto słuchamy, natomiast te starsze osoby wywołując to z pamięci mogą udrażniać sobie połączenia, które zostały przez udar uszkodzone. Sekret tkwi w tym, żeby baza danych była ogromna i żeby można było ją odpowiednio dopasować do użytkownika. Ta pierwsza wersja programu Afast ma działającą już strukturę, natomiast z czasem będziemy dodawali do niej tysiące przykładów, fragmentów muzycznych, zdjęć, obrazków. Mało tego, skuteczność byłaby wspaniała, gdyby można było personalizować tę kolekcję danych, to znaczy gdyby to były na przykład obrazki osób z dzieciństwa, ze wspomnień, z przeszłości, bo to tym bardziej pobudza te przerwane połączenia w mózgu.

Jak wygląda praca z tą aplikacją? Osoba dotknięta afazją może sama z niej korzystać?

MK: Można ćwiczyć na dwa sposoby. Pierwszy ze sposobów to jest otwarcie po prostu strony [link widoczny dla zalogowanych] i kliknięcie przycisku Start, który się znajduje na samym środku. Już wtedy osoba kierowana jest do wcześniej przygotowanych przez naszych ekspertów, logopedów programów terapii dedykowanych dla tych trzech rodzajów afazji. Natomiast druga ze ścieżek jest już nieco bardziej skomplikowana i wymaga założenia konta. Logopeda, opiekun, terapeuta osoby z afazją zakłada konto i tam może dostosowywać, personalizować terapię dla afatyka, wybierając rodzaj i liczbę ćwiczeń, jakie będzie wykonywał, nadając tempo tej rehabilitacji.

MJ: Oczywiście założenie konta jest bezpłatne.

MK: Aplikacja była, jest i będzie bezpłatna dla wszystkich użytkowników.

Załóżmy, że mamy do czynienia z pacjentem w cięższym stanie. Jak rodzina może pomóc w tego typu ćwiczeniach? Czy może być potrzeba odczytywania pewnych komunikatów?

MK: W naszej aplikacji staraliśmy się dotrzeć do pacjenta polisensorycznie, czyli zarówno obrazem, dźwiękiem, głosem - lektor czyta polecenia - także piktogramami. Tak, że wiele jest tych kanałów dotarcia ale jak najbardziej pomoc opiekuna jest tutaj wskazana.

Na ile program jest interaktywny? Czy może pomóc w analizie słów wypowiadanych przez osobę ćwiczącą?

MJ: W tej pierwszej wersji jeszcze nie jesteśmy na tym etapie. Grant, który nasze konsorcjum dostało z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju wystarczył na zbudowanie przez te dwa lata zasadniczego silnika aplikacji i opatrzenie go pewną bazą przykładów. Natomiast następnym logicznym krokiem byłaby możliwość rejestracji przez komputer próbek czy ćwiczeń pokazywanych przez użytkownika. To jest oczywiście następny krok. Mało tego - wspaniale byłoby, gdyby logopeda mógł później już zdalnie sprawdzać i odsłuchiwać te przykłady, te nagrania, częściej oceniać postęp użytkownika. Na pewno w tym kierunku pójdziemy.

Jak państwo planujecie najbliższe działania, rozszerzanie tego systemu?

MJ: Szukamy sponsorów, rozglądamy się za grantami, które pozwolą nam prawdziwie to zbudować. Mówimy o sponsorach w najszerszym sensie tego słowa, na przykład sponsorach prywatnych, którzy mogą wspierać samą ideę. Nasza fundacja Salus Publica na Rzecz Zdrowia Publicznego to jeden z trzech podmiotów, który był odpowiedzialny za realizację tego projektu. Nie stawiamy tamy dobroczynności - jak się mówi - rzeczywiście widać wyraźnie, że im bardziej to rozwijamy, tym więcej możliwości dobrych rozwiązań technologicznych się przed nami pojawia. Kwestie technologiczne takie jak nagrywanie w domu przez użytkownika na mikrofon, zainstalowany w laptopie, nie są obecnie niczym nadzwyczajnym. W związku z tym, to jest właściwie tylko kwestia plików uploadowanych potem przez użytkownika. To się wszystko da zrobić i zautomatyzować. Widzimy mnóstwo dalszych etapów rozwoju.

Macie państwo za sobą już pewne doświadczenia z pacjentami, z ich pracą z tą stroną, z tą aplikacją. Jakie są te doświadczenia? jakie zbieracie państwo opinie?

MK: Bardzo pozytywne. Obserwujemy bardzo duże zainteresowanie, zarówno w środowisku branżowym, czyli wśród logopedów, terapeutów pracujących na oddziałach szpitalnych, czy w zakładach opiekuńczo-leczniczych, domach pomocy społecznej. Natomiast sami pacjenci również bardzo chętnie wykonują ćwiczenia i są szczęśliwi, że ktoś zainteresował się ich problemem.

Ile osób mniej więcej zapoznało się już z tym programem? Z tych, którzy go najbardziej potrzebują...

MK: Aplikacja działa w internecie dopiero od miesiąca, obecnie jest to kilkaset osób.

W tym programie uczestniczył też wybitny aktor, Krzysztof Globisz, który przechodzi rehabilitację po udarze...

MK: Tak, bardzo miło nam ogłosić, że pan Krzysztof Globisz zgodził się zostać twarzą naszej aplikacji, na naszych oczach z niej skorzystał i z tego co udało nam się zaobserwować podobało mu się.

MJ: I bardzo wiele z panem Krzysztofem i jego małżonką rozmawialiśmy właśnie na temat tej strony użytkowej, tak naprawdę gdzie są bariery, których istnienia trudno nam się nawet domyślać i które by blokowały czasami też motywację do korzystania z tego. To był bardzo ciekawy wniosek z naszej rozmowy, że niektóre osoby mogą mieć kłopot z byciem przekonanym, że warto. I to jest jakby niesamowicie ważne, motywacja do rozpoczęcia rehabilitacji, czyli usuwanie wszelkich możliwych barier logistycznych, to jest jedna sprawa, ale także przekonanie wewnętrzne, że się da, że to są rzeczy odwracalne, żeby pacjent nie zamykał się w sobie. Dlatego też ten kolejny wątek, który na pewno chcemy rozwijać to jest wykorzystanie tej samej struktury aplikacji do terapii związanej z demencją. Nasze pierwsze konsultacje w domach opieki nad osobami starszymi pokazały nam, że to spotkało się z wielkim zainteresowaniem. Tu istotne jest dopasowania przykładów, które by potrafiły w jakiś sposób wywołać zainteresowanie u osób powiedzmy, 80-letnich lub starszych. Trzeba też tutaj rozwiązać wiele wątków takich socjologiczno- psychologicznych, na razie chcemy zachęcać na lewo i prawo ludzi do korzystania z czegoś co jest darmową aplikacją i właśnie w obszarach wiejskich, gdzie trudno jest umówić się na wizytę z logopedą, coś takiego na pewno mogłoby się przydać.

Ile godzin tygodniowo pacjent powinien spędzić przy tym programie, by czynić możliwe i akceptowalne postępy? Czy to pół godziny dziennie, godzina?

MK: Myślę że to już jest sprawa indywidualna ile dana osoba jest w stanie też poświęcić czasu jak zaawansowana jest afazja, natomiast to co jest najważniejsze to jest częste korzystanie z aplikacji, codzienne praktyczne, im częściej tym lepiej.

MJ: Na pewno trzy razy dziennie po pół godziny jest lepiej niż półtorej godziny raz na trzy dni, bo ta ciągła stymulacja powoduje, że przecierają się te szlaki, które zostały zablokowane w wyniku udaru.

MK: Systematyczność jest tutaj najważniejsza.

MJ: I właśnie, jeżeli wiadomo, że aplikacja jest darmowa to nie ma żadnej tej bariery finansowej, takiego poczucia, że jest to wydatek, ta bariera psychologiczna znika i bardzo chcemy to podkreślać.

Wspomnieliście o rejestracji, która też jest darmowa, a znacznie zwiększa możliwości... To wymaga współpracy logopedy...

MK: Może to być logopeda, ale może to być też opiekun osoby, małżonek, syn, córka, wnuk.

Czyli nie trzeba być fachowcem?

MK: Nie, absolutnie nie, może to być też osoba z najbliższego otoczenia.

I to polega na personalizacji, dopasowaniu się do pewnych wspomnień, rzeczywistości, otoczenia?

MK: I do stanu pacjenta też przede wszystkim, tak jak wspomniałam, ta liczba ćwiczeń, jakie ćwiczenia się wykonuje, jakie jest tempo, tez jest możliwość podejrzenia statystyk, zatem zobaczenia jak pacjent radzi sobie, które ćwiczenia wykonuje lepiej, które gorzej, na których wykonaniu spędza więcej czasu, na których mniej.

Jak te ćwiczenia wyglądają?

MK: Każde z ćwiczeń podzielone jest na podetapy, od 3-5. Na początku pacjent jest w fazie nauki, a zatem przypomina sobie, lektor powtarza mu pewne pojęcia. Następnie jest faza taka średnio trudna, czyli pacjent może mieć np. podpowiedzi, która odpowiedź jest prawidłowa. Zadawane są mu pytania o wskazanie np. fotografii, połączenie zdania, uszeregowanie dni tygodnia czy nazw miesięcy. Natomiast ostatnia faza jest taką fazą najtrudniejszą, pacjent już musi zdać się tutaj na siebie.

MJ: Zachęcamy wszystkie osoby zdrowe, które np. mają kontakt z kimś, z afatykiem, z osobą która jest właściwym użytkownikiem, żeby sobie same też przeklikały tę aplikację, bo docenią wtedy jak wiele tych funkcji jest absolutnie dla nas automatycznych, a trzeba je od nowa odbudować. Tak, że to jest ogromnie istotne, aby zrozumieć sytuację osoby, która przeszła udar.

Zrozumieć też, że pewne zachowania nie są wyrazem zniecierpliwienia, czy nieżyczliwości, zmiany charakteru, tylko są odpowiedzią na zupełnie nowe wyzwania, o których my do pewnego momentu po prostu nie mamy pojęcia...

MJ: Jeszcze większy jest kłopot, że takie osoby absolutnie nie mogą być traktowane jako upośledzone umysłowo. To są osoby z pełnią władz intelektualnych, tylko w jakiś sposób odjęte zostały im pewne funkcje, ale percepcja społeczna często jest taka, że zaczynamy te osoby traktować inaczej, one zostają spychane na bocznicę, jeśli chodzi o kontakty towarzyskie, co tylko pogłębia problem z umotywowaniem siebie samego do rozpoczęcia terapii. Ja chciałbym jeszcze podkreślić, że za tym projektem stało konsorcjum składające się z fundacji Salus Publica na Rzecz Zdrowia Publicznego, która ma siedzibę w Krakowie, a drugim bardzo ważnym podmiotem jest park technologiczny "Technopark Gliwice". To było miejsce gdzie jakby cały pomysł się zaczął. Studenci z Politechniki Śląskiej, którzy w "Technoparku Gliwice" uczestniczyli w różnego rodzaju aktywnościach związanych z przedsiębiorczością i innowacyjnością zwrócili się do Parku z takim pomysłem. Ten projekt wziął się z tego, że mama jednego z młodych programistów przeżyła udar i on miał tę osobistą motywację, aby coś takiego zbudować. Natomiast "Technopark Gliwice" był miejscem gdzie to się mogło zacząć. Ci studenci wiedzieli, że tam się dzieją innowacyjne projekty, Technopark zaprosił do projektu nas oraz jednostkę akademicką, czyli Zakład Zdrowia i Środowiska Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, który dał tę podbudowę merytoryczną. Oczywiście wszystko to we współpracy z logopedami. To taki przykład konsorcjum, które powstaje z pomysłem i szczęśliwie dostaje grant, realizuje projekt i rzeczy się toczą dalej, także tego się nie da zadekretować z góry.

To jest projekt w języku polskim, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wykorzystać oprogramowanie do terapii w innych językach...

MK: Absolutnie tak, jest to tylko kwestia przetłumaczenia, dostosowania do potrzeb grup zagranicznych, natomiast jest jak najbardziej możliwe i wykonalne.

MJ: Na pewno w porozumieniu z logopedami obsługującymi tamte strefy językowe, na pewno chcielibyśmy zacząć od języków takich jak: hiszpański, angielski, francuski, niemiecki, rosyjski, a być może np. chiński to już byłby zupełnie inny zestaw wyzwań lingwistycznych i logopedycznych. O tym jeszcze nic nie wiemy, natomiast w tym kierunku ten rozwój powinien następować, żeby to narzędzie mogło być prawdziwie globalne, a osobną zupełnie kwestią jest zaadoptowanie tego na potrzeby populacji starszej, czyli terapia demencji. Tu niezależnie od języka potrzeba dla starzejących się społeczeństw jest ewidentna.
Grzegorz Jasiński

...

Pieknie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 4:49, 24 Maj 2017    Temat postu:

Dbaj o dziąsła!

Wczoraj, 23 maja (19:30)

Szczotkowanie zębów dwa razy dziennie, nitkowanie raz dziennie, regularne kontrole u stomatologa i odpowiednia dieta - to zdaniem lekarzy krótki przepis na zdrowe zęby i dziąsła. Podkreślają, że 95 procent chorób dziąseł wywołanych jest przez płytkę bakteryjną. To wiąże się z nieprawidłową higieną jamy ustnej lub nawet jej brakiem.
Zdj. ilustracyjne
/Marcin Bielecki (PAP) /PAP

Przeprowadzono badania, w których studenci przez 17 dni nie szczotkowali zębów. Od razu pojawiło się u nich zapalenie dziąseł - mówi w rozmowie z RMF FM profesor Renata Górska, przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Periodontologicznego, konsultant krajowy w dziedzinie periodontologii. Cechą charakterystyczną chorób przyzębia jest ruszanie się zębów. Może ono doprowadzić nawet do ich utraty, a potem do powikłań - dodaje.
Od godz. 9:00 do 10:30 na pytania słuchaczy dotyczące higieny jamy ustnej oraz chorób zębów i dziąseł odpowiadać będzie prof. Jan Kowalski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, zastępca sekretarza Polskiego Towarzystwa Periodontologicznego. Dzwońcie pod nr tel. 12 200 00 10



Choroby przyzębia mają związek z wieloma innymi problemami zdrowotnymi. Chodzi między innymi o choroby serca (przez tworzenie płytki miażdżycowej), udar mózgu, przedwczesny poród, niską wagę urodzeniową dziecka, a nawet chorobę Alzheimera, Parkinsona i raka trzustki. Głównym błędem jest nieprawidłowe i nieskuteczne szczotkowanie zębów oraz zbyt rzadkie wizyty u stomatologa - mówi profesor Renata Górska w rozmowie z RMF FM. Wśród dorosłych w Polsce w wieku 35-44 lata tylko 1,6 procent ma w pełni zdrowe przyzębie. Wśród osób po 65 roku życia to niespełna jeden procent! Częstość chorób przyzębia rośnie wraz z wiekiem i właśnie osoby starsze moim zdaniem powinny odwiedzać stomatologa co najmniej dwa razy w roku - dodaje profesor Górska.
Zobacz również:

Coraz więcej młodych Polaków walczy z próchnicą. "Jesteśmy w ogonie Europy"

Periodontolodzy, czyli specjaliści od przyzębia zwracają uwagę, że każdy z nas powinien raz dziennie nitkować zęby, najlepiej wieczorem, i co najmniej dwa razy dziennie szczotkować je pastą. Nitkowanie to czyszczenie powierzchni międzyzębowych. Właśnie w tych przestrzeniach najczęściej dochodzi do ubytków próchnicowych i jednocześnie tam znajduje się brodawka międzyzębowa, a od niej zaczyna się cały proces zapalny - opisuje profesor Renata Górska.

Lekarze podkreślają też, że w profilaktyce chorób zębów, dziąseł i jamy ustnej znaczenie ma też dieta. Owoce kiwi, żurawina i zielona herbata, czosnek, cebula i ryby bogate w nienasycone kwasy tłuszczowe to produkty, które dobrze działają na stan naszego przyzębia. Zdecydowanie gorzej działają produkty zawierające wiele węglowodanów, przez które szybciej mineralizuje się płytka nazębna.

Prawie 70 procent dorosłych Polaków deklaruje, że szczotkuje zęby przynajmniej dwa razy dziennie, a 23 procent uważa, że robi to raz dziennie. Mimo to ponad 90 procent z nas ma próchnicę. Problem w dużej mierze dotyczy polskie dzieci i nastolatków. Przeciętny polski 12-latek ma średnio zepsute aż cztery zęby - wynika z danych Polskiego Towarzystwa Periodontologicznego. Dla porównania w Skandynawii średnia to niespełna jeden ząb z próchnicą. Ten wynik lokuje nas w ogonie Europy, w okolicy krajów tj. Bułgaria czy Rumunia. Pomimo, że świadomość pacjentów rośnie - komentuje w rozmowie z RMF FM profesor Tomasz Konopka, wiceprezes Towarzystwa Periodontologicznego.

Sytuacja nie wygląda dobrze także wśród dorosłych Polaków. Polak miedzy 65. a 75. rokiem życia ma średnio tylko 9 zębów. Jeszcze kilka lat temu było to tylko 6 zębów, więc sytuacja się poprawia. Ale skala problemu jest wciąż jak z lat sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych ubiegłego wieku - komentuje profesor Konopka. To duże wyzwanie dla protetyków: podczas gdy na świecie protetyka zębowa zajmuje się już głównie kwestiami estetycznymi, u nas protetycy muszą wstawiać kolejne, nowe zęby - dodaje.


Zdrowie dziąseł a ryzyko miażdżycy


Lekarze odkrywają kolejne związki między infekcjami jamy ustnej a ryzykiem powikłań po operacjach chirurgicznych. Mamy dane pokazujące, że choroby dziąseł wpływają na rozwój miażdżycy. U pacjentów z chorobami przyzębia przybywa blaszek miażdżycowych. Ponadto, choroby dziąseł wpływają na czynniki ryzyka miażdżycy, w tym przede wszystkim cukrzycę. Obecność stanu zapalnego w jamie ustnej pogarsza kontrolę glikemii, wymaga bardziej intensywnego leczenia cukrzycy. Wyleczenie zębów oznacza mniejszą konieczność przyjmowania leków cukrzycowych - profesor Maciej Kostrubiec, kardiolog i specjalista chorób wewnętrznych z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Choroby przyzębia mają też wpływ na ciśnienie tętnicze i poziom cholesterolu. istotną kwestią jest też waga ciała. Zauważyliśmy też, że osoby, które wymagają leczenia periodontologicznego są często otyłe. To bardzo ścisłe związki - dodaje profesor Kostrubiec.

Mechanizm łączący tak wydawałoby się odległe części organizmu jak zęby i serce polega na tym, że chore zęby uwalniają cytokiny zapalne stymulujące stan zapalny. Ten stan zapalny po pewnym czasie nie pojawia się już tylko w obrębie jamy ustnej, ale zaczyna działać ogólnoustrojowo. Wpływa on na różne mechanizmy w naszym organizmie i różne zaburzenia, w tym na wzrost ciśnienia tętniczego - wyjaśnia profesor Kostrubiec.
Jak prawidłowo myć zęby?

Prawidłowo szczoteczkę układamy na dziąsłach pod kątem 45 stopni, włosie szczoteczki ustawiając w kierunku korzenia zęba - mówi w rozmowie z RMF FM profesor Tomasz Konopka, wiceprezes Towarzystwa Periodontologicznego. Następnie szczotkujemy korony zębów i powierzchnie żujące. Dzięki takiemu ułożeniu oraz ruchom oprócz mycia zębów masujemy dziąsła. Aby metoda ta była skuteczna, powinniśmy wykonać około 4-6 ruchów w jednym miejscu. Jeśli ktoś ma z tym problem, powinien kupić szczoteczkę elektryczną. Dzieci myjąc zęby stosują metody koliste. Natomiast u dorosłego powinno być to rolowanie, wymiatanie miedzy dziąsłami a zębami, żeby nie ominąć żadnej powierzchni międzyzębowej. Pamiętajmy, że żadna szczoteczka nie wejdzie w przestrzenie międzyzębowe. Tam potrzebujemy nitkowania, najlepiej raz dziennie - dodaje profesor Konopka.


Michał Dobrołowicz

...

Zęby to udreka. Czemu one sie ciagle psuja? Mogly by byc jak paznokcie czy inne czesci ciala. Jest to to samo co choroby... Skutek grzechu pierworodnego... Cierpienie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:18, 26 Maj 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Hipercholesterolemia atakuje również młodych. "Wielu chorych nie wie, że ma ten problem"
Hipercholesterolemia atakuje również młodych. "Wielu chorych nie wie, że ma ten problem"

50 minut temu

​Hipercholesterolemia rodzinna to choroba dziedziczna, która atakuje bez względu na wiek. Dotyka również osób młodych, aktywnych i dbających o prawidłową dietę. Nieleczona prowadzi do wielu zagrażających życiu chorób, a nawet do śmierci. "W Polsce cierpi na nią około 200 tysięcy osób, wiele z nich nie wie, że ma problem ze zbyt wysokim cholesterolem" - alarmują lekarze rodzinni, uczestnicy XVII Kongresu Medycyny Rodzinnej odbywającego się w Krakowie. "Dlatego bardzo ważna jest diagnostyka" - podkreślają.
Zdjęcie ilustracyjne
/Piotr Bułakowski /RMF FM


Hipercholesterolemia związana jest z nieprawidłowościami w obszarze genów odpowiedzialnych za regulację tłuszczową w ludzkim organizmie. W Polsce około 200 tysięcy ludzi dotkniętych jest tą chorobą, a na świecie są ich nawet 34 miliony. Wielu z nich nie wie, że ma problem ze zbyt wysokim cholesterolem, oraz że może mieć on podłoże genetyczne.
Dr n. med. Krzysztof Chlebus o hipercholesterolemii
/Jacek Skóra, RMF FM

Ryzyko zgonu u nieleczonych chorych jest 100-krotnie wyższe niż u osób zdrowych.

Nieleczona hipercholesterolemia rodzinna to bardzo dramatycznie podwyższone ryzyko czegoś, co w sytuacjach normalnych występuje rzadziej u osób w młodym wieku, a mianowicie poważnego w skutkach udaru mózgu, albo zawału mięśnia sercowego, albo innych objawów miażdżycy w postaci chromania przestankowego, czyli ograniczenia ruchomości kończyn dolnych w wyniku gromadzenia się blaszek miażdżycowych - mówi w rozmowie z RMF FM doktor nauk medycznych Krzysztof Chlebus z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Podkreśla jednocześnie, że "są to najczęściej sytuacje, które w tym, czy innym mechanizmie doprowadzają do skrócenia życia, czyli krótko mówiąc - prowadzą do wcześniejszego zgonu".

Lekarze podkreślają, że bardzo ważne jest podjęcie wczesnych działań diagnostycznych i terapeutycznych. Wdrożenie terapii u tych osób jest kluczowe - mówi Chlebus.
O chorobie pacjenci często dowiadują się przypadkowo
Magdalena Miara-Kosewska o hipercholesterolemii
/Jacek Skóra, RMF FM

Jedną z największych organizacji w kraju działających na rzecz osób chorych na hipercholesterolemię jest Stowarzyszenie Pacjentów z Hiperlipidemią Rodzinną w Gdańsku. Stowarzyszenie zrzesza pacjentów, u których zdiagnozowano dziedziczne zaburzenia gospodarki lipidowej.

Chcemy dotrzeć do rodziców, żeby się badali, i żeby badali też swoje dzieci - mówi pacjentka i przedstawicielka Stowarzyszenia Pacjentów z Hiperlipidemią Rodzinną Magdalena Miara-Kosewska. O swojej chorobie dowiedziałam się przy okazji badań okresowych w zakładzie pracy. Nie uwierzyłam, że mam tak wysoki poziom cholesterolu. Wcześniej mój lekarz nie zwrócił na to uwagi, mimo to, że mój tata w wieku 47 lat zmarł na chorobę wieńcową - mówi Miara-Kosewska. Dlatego bardzo ważna jest diagnostyka - dodaje.

Działacze stowarzyszenia podkreślają, że budowanie społecznej świadomości zagrożeń związanych z tą chorobą, może przynieść oczekiwane przez pacjentów efekty.

...

Badanie cisnienia duzo daje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:08, 07 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Padaczka: Przyczyn większości napadów nie znamy
Padaczka: Przyczyn większości napadów nie znamy

Wczoraj, 6 czerwca (19:50)

Padaczka jest jedną z najczęściej występujących chorób neurologicznych. Atakuje w każdym wieku, choć najczęściej w przypadku dzieci i osób starszych. Jak się ocenia, dotyka około procenta populacji. W Polsce występuje u około 400 tysięcy osób. "Mózg człowieka działa na zasadzie generowania i przekazywania impulsów. U chorych na padaczkę dochodzi do zaburzenia, w wyniku którego generowane są nieprawidłowe impulsy prowadzące do napadów padaczkowych" - mówi dr Elżbieta Szczygieł-Pilut - specjalista neurolog z Oddziału Neurologicznego Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II. Objawy zależą od tego, jaki obszar objęty jest ogniskiem padaczkowym.
Padaczka jest jedną z najczęściej występujących chorób neurologicznych
/Photoshot /PAP
Chorujesz na padaczkę albo cierpi na nią ktoś z twoich bliskich? Chciałbyś poradzić się eksperta? W środę od godz. 11:00 do 13:30 na Wasze pytania dotyczące padaczki będzie odpowiadać dr n.med. Elżbieta Szczygieł-Pilut, specjalista neurolog z Oddziału Neurologicznego Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II. Dzwońcie pod nr tel. 12 200 00 10. Nasza ekspert będzie też dostępna na wideoczacie na rmf24.pl i na Waszym profilu na Facebooku

W większości przypadków, nawet 65-70 procent, nie da się ustalić przyczyny napadów padaczkowych. W Polsce najczęściej spotyka się przypadki padaczki będące następstwem urazów głowy, to około 20 procent. Przy diagnostyce rozpatruje się też podłoże genetyczne, zarówno związane z dziedziczeniem po rodzicach, jak i mutacjami powstałymi w wieku zarodkowym. U dzieci podstawową przyczyną bywają uszkodzenia okołoporodowe, a także nieprawidłowości budowy naczyń krwionośnych, czy choroby, jak zapalenie mózgu, albo zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych - podkreśla w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Grzegorzem Jasińskim dr Elżbieta Szczygieł-Pilut.

Wśród przyczyn padaczki u osób starszych, po 65. roku życia, na pierwszy plan wysuwają się przypadki naczyniowego uszkodzenia mózgu, np. udar niedokrwienny, udar krwotoczny czy krwotok podpajęczynówkowy. U osób około 30, 40 roku życia, bardzo duże znaczenie dla pojawiania się padaczki mogą mieć guzy mózgu, zarówno pierwotne, jak i przerzutowe. Prowadzące do padaczek uszkodzenia mózgu mogą być też wynikiem używania substancji psychoaktywnych, czy zatrucia alkoholem.

Osobom postronnym padaczka najczęściej kojarzy się z klasycznym napadem, tak zwanym toniczno-klonicznym, kiedy pacjent traci nagle przytomność, upada na podłoże, występuje silne napięcie mięśni, wyprężanie ciała, odgięcie głowy do tyłu, mogą towarzyszyć temu miedzy innymi drgawki kończyn i głowy. To najbardziej spektakularna forma napadów padaczkowych, jednak nie najczęstsza. Są napady, kiedy pacjent przez kilka sekund jest tylko nieświadomy tego, co się z nim dzieje. Są wreszcie napady, w których pacjent na dwie, trzy minuty traci możliwość kontaktu z otoczeniem.

Jeżeli jesteśmy świadkami klasycznego napadu padaczkowego to przede wszystkim powinniśmy zabezpieczyć głowę pacjenta przed urazem. Pacjenta nie należy krępować, nie należy na siłę go cucić. Nie należy wkładać żadnych przedmiotów do jamy ustnej, ponieważ grozi to wyłamaniem, uszkodzeniem zębów. Pacjenta wymiotującego trzeba położyć w pozycji bocznej, bezpiecznej. Po napadzie pacjenci w większości przypadków śpią. Nie trzeba tego snu przerywać. Jeżeli po napadzie pacjent jest pobudzony, trzeba ochronić go przed możliwością wybiegnięcia na ulicę, przed możliwością kolejnych urazów.
Dr Elżbieta Szczygieł-Pilut
/Fot. Grzegorz Jasiński /materiały prasowe
Posłuchaj pierwszej części rozmowy

Gość: dr Elżbieta Szczygieł-Pilut - specjalista neurolog z Oddziału Neurologicznego Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II. Część 1

Grzegorz Jasiński, RMF FM: Zacznijmy od przyczyn, co może doprowadzić do tej choroby, do ataków padaczkowych?

Dr Elżbieta Szczygieł-Pilut: Niestety w większości przypadków padaczki, to jest około 65-70 proc., my nie jesteśmy w stanie ustalić przyczyny napadów padaczkowych. Jeżeli chodzi o możliwości, jakie rozpatrujemy, to przede wszystkim podłoże genetyczne. W przypadku dziedziczenia od ojcowskiej linii jest to narażenie kształtujące się na poziomie ok. 1,7 proc., w przypadku dziedziczenia od matczynej linii to narażenie wynosi około 3 proc. Podłoże genetyczne to jednak nie tylko dziedziczenie od matki czy od ojca, tutaj również trzeba myśleć o wszelkiego rodzaju mutacjach, powstałych w okresie życia zarodkowego. I to jest jedna możliwość pojawienia się padaczki, czyli dziedziczenie genetyczne. Inne możliwości to na przykład padaczki, które pojawiają się wskutek np. urazu, to jest bardzo duża grupa pacjentów, około 20 proc. U osób starszych - po 65. roku życia - na pierwszy plan wysuwają się przypadki naczyniowego uszkodzenia mózgu, np. udar niedokrwienny czy udar krwotoczny, czy krwotok podpajęczynówkowy. U osób starszych możemy tez myśleć o neurodegeneracyjnym uszkodzeniu mózgu np. w chorobie Alzheimera, możemy też myśleć o różnego rodzaju innych czynnikach np. zaburzeniach metabolicznych, hipo-, hiperglikemii, hiponatremii. Jeżeli chodzi o małe dzieci do pierwszego roku życia, to ryzyko wystąpienia różnego rodzaju deficytów i dysfunkcji, które mogą doprowadzić do padaczki jest ogromne. Na pierwszy plan wysuwają się tutaj encefalopatie niedotleniowo-niedokrwienne w okresie okołoporodowym...

Czyli uszkodzenie przy porodzie...

Przy porodzie, jak najbardziej. Kolejnym czynnikiem mogą być różnego rodzaju malformacje naczyniowe, to jest bardzo duża grupa pacjentów do pierwszego roku życia. W późniejszym etapie rozważa się zmiany, takie jak krwotoki dokomorowe, okołokomorowe - jak na przykład zapalenie mózgu, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych czy drgawki gorączkowe. Inna bardzo duża grupa pacjentów, zwłaszcza w wieku około 30., 40. roku życia, to chorzy, u których bardzo duże znaczenie mają guzy mózgu. Są to guzy zarówno pierwotne jak i guzy przerzutowe mózgu. W takim przypadku konieczne jest wykonanie badania obrazowego głowy. Można powiedzieć, że w każdym przypadku jest ono konieczne, ale w tym przypadku jest ono absolutnym priorytetem do dalszego postępowania. Co jeszcze, choroby demielinizacyjne, stwardnienie rozsiane, czy np. toksyczne uszkodzenie mózgu, czy uszkodzenie w wyniku działania substancji psychoaktywnych, zatrucia alkoholem, przewlekłego spożywania alkoholu. Jest wreszcie gros innych czynników, o których pewnie nie wspomniałam, które dopiero są na etapie badań.

Co się dzieje w mózgu osoby, która doznaje ataku?

Mózg człowieka działa na zasadzie generowania i potem przekazywania impulsów. W przypadku pacjenta, u którego rozpoznajemy padaczkę, wiadomo, że już wcześniej dokonał się proces epileptogenezy, czyli proces przekształcenia mózgu prawidłowo funkcjonującego w mózg, który jest zdolny do generowania napadów padaczkowych. To jest cała podstawa padaczki, to niesie za sobą dalsze implikacje kliniczne. W zależności od tego, w jakim miejscu mózgu to następuje, jaki obszar jest objęty ogniskiem padaczkowym, taką mamy manifestację kliniczną. Tutaj jest nadmierna synchroniczna aktywność mózgowa. W normalnie funkcjonującym mózgu my nie mamy nadmiernej synchronicznej aktywności mózgowej, tylko impulsy są przekazywane w sposób naturalny, niesynchronizowany.

Jakie objawy powinny nas zaniepokoić? Chorego, rodzinę? Po czym najłatwiej poznać, że to padaczka? Oczywiście wszyscy najbardziej kojarzymy ten klasyczny napad, gwałtowny, dramatyczny. Czy on może być pierwszym objawem, bez wcześniejszego rozpoznania?

Oczywiście, że tak. Może to być napad klasyczny, czyli napad w dawnej nomenklaturze nazywany napadem grand mal, obecnie toniczno-klonicznym. Pacjent traci nagle przytomność, upada na podłoże, mogą wystąpić drgawki poprzedzone fazą toniczną, czyli nadmiernym wyprężaniem ciała. Kolejno może nastąpić przygryzienie języka, może wystąpić bezwiedne oddanie moczu, stolca, po napadzie pacjent jest z reguły senny. Jest to najbardziej spektakularna forma napadów padaczkowych, jednakże nie najczęstsza. Mamy tez takie napady, w których pacjent przez kilka sekund jest nieświadomy tego, co się z nim dzieje. Te napady bardzo często pozostają niezauważalne przez otoczenie i przez wiele lat możemy nie rozpoznać tej formy napadów jako padaczki. Są też napady, w których pacjent na dwie, trzy minuty traci kontakt z otoczeniem i napadom tym mogą towarzyszyć różnego rodzaju automatyzmy. Automatyzmy to są takie nadmierne, synchroniczne zmiany, które są bez świadomości chorego. Dzielimy je na automatyzmy ruchowe, pacjent może wykonywać stereotypowe ruchy mlaskania, przełykania śliny, mogą to być automatyzmy dotyczące ruchów kończyn, pacjent może skubać skórę, może próbować wykonywać próby głaskania. Mogą to być też takie automatyzmy, które sprawiają wrażenie dla osób z otoczenia ruchów celowanych - może ubierać się, może rozbierać się, może przynosić przedmioty, to też jest element napadów tych dwu-, trzyminutowych, w których pacjent nie jest świadomy. Inną bardzo szeroką grupą, stanowiącą około 60 proc. napadów padaczkowych, to są napady częściowe. W trakcie tych napadów nie dochodzi do utraty przytomności, pacjent może mieć bardzo dyskretne zrywania mięśnia okrężnego ust, może mieć dyskretne drgawki, obejmujące dystalne części kończyny lub jedną kończynę, są to zrywania, które są asymetryczne, dokonujące się po jednej stronie ciała. Mogą to być wrażenia widzenia osób, których nie ma w polu widzenia, wrażenia słyszenia głosów, których nie ma, mogą to być różnego rodzaju doznania węchowe, smakowe, wegetatywne, psychiczne, zawroty głowy. Tak, że ta rzesza objawów klinicznych jest bardzo różna i - tak jak wspomniałam wcześniej - w zależności od miejsca, w którym dochodzi do tworzenia się ogniska padaczkowego, taka mamy manifestację kliniczną. Warto pamiętać, że wszystkie te napady trwają bardzo krótko i tutaj patognomoniczne jest to, że pacjent ma napad nagle, spontanicznie i powtarzają się te same czynności.

Jak sam chory może rozpoznać, że coś takiego się zbliża? Czy może nie zauważyć, że doszło do takiego dyskretnego napadu, nie pamiętać tego, nie mieć takiej świadomości?

Jest grupa pacjentów, u których występuje aura i tak naprawdę jest to bardzo dobry element napadu padaczkowego, ponieważ pacjent może się przygotować. Natomiast duża grupa pacjentów nie wie, że zbliża się napad, dopiero relacje naocznych świadków są tutaj jak gdyby elementem kluczowym. Pacjent może mówić, że wie, że tylko na chwilę stracił kontakt z otoczeniem i to może być cała relacja chorego. Dlatego niezmiernie ważne jest zbieranie wywiadu nie tylko od pacjenta, ale od naocznych świadków zdarzenia, aby przybliżyć rozpoznanie lub nierozpoznanie choroby.

Powiedzmy coś więcej o tej aurze. Jak to wygląda, jak to się odczuwa?

Pacjent może mieć napady częściowe proste, wrażenia zawrotów głowy, zaburzenia nastroju, zaburzenia emocji, możemy mieć jakieś parestezje, czyli drętwienia różnych części ciała i po pewnym czasie dochodzi do napadu.

Wspomniała pani doktor, że ten klasyczny napad nie jest najczęstszy. To oczywiste, że jeśli ktoś przejdzie taki atak musi trafić do lekarza specjalisty. Kiedy jednak powinniśmy się zgłosić do lekarza w przypadku tych delikatniejszych symptomów?

O poradę powinien starać się każdy pacjent, u którego wystąpi zwiewny, nawet niekoniecznie traktowany jako napad padaczkowy objaw. Na tym etapie lekarz neurolog, czy lekarz innej specjalizacji powinien dokładnie zebrać wywiad. Wywiad jest kluczowy w rozpoznaniu i decyzji o dalszym postępowaniu wobec pacjenta. Na podstawie wywiadu my jesteśmy wręcz pewni rozpoznania lub nierozpoznania padaczki. W trakcie konsultacji neurologicznej, czy konsultacji przez lekarza innej specjalności, wykonuje się również badanie neurologiczne, które jest podstawą do dalszego postępowania.

Mówiła pani, że w większości przypadków nie znamy przyczyn padaczki. Jak więc możemy ją zdiagnozować, rozpoznać? Jakie metody w tym pomagają?

Jak już wspomniałam, wywiad jest kluczowym elementem. Kolejna metoda to badanie elektroencefalograficzne, jest to jednak badanie pomocnicze, nie możemy się na nim jednoznacznie opierać. Ono czasem tylko pomaga w rozpoznaniu. To badanie, które polega na rejestracji pewnych dysfunkcji dokonujących się w mózgu. Jeżeli my nie mamy zmian charakterystycznych dla padaczki, czyli zmian napadowych w zapisie EEG, wcale nie oznacza to, że nie mamy padaczki. Innym, koniecznym badaniem zwłaszcza u osób, których napad padaczkowy zdarza się w wieku 30, 40 lat jest wykonanie badania obrazowego mózgu, tomografii komputerowej głowy lub rezonansu magnetycznego. My w większości przypadków posiłkujemy się rezonansem magnetycznym. Takie badanie powinno być wykonane u każdego pacjenta, u którego podejrzewamy pierwotnie mózgowe pochodzenie czynności napadowej, aby wykluczyć organiczną przyczynę uszkodzenia mózgu, które generuje napady padaczkowe, czyli w takich przypadkach, kiedy podejrzewamy padaczkę objawową. Badania pozytronowej tomografii emisyjnej również są bardzo pomocne.

Czy te badania wskazują na rejon mózgu, gdzie może dochodzić do niepożądanych wyładowań elektrycznych? Czy to może być widać, czy tam pojawiają się jakieś uszkodzenia?

W przypadku np. guzów mózgu zwykle jest ewidentnie jednoznaczna zmiana, która jest wykazana w badaniach podstawowych, obrazowych mózgu. Natomiast bardzo często jest tak, że my nie wykazujemy zmiany. Badanie jest tylko badaniem pomocniczym, aby wykluczyć zmianę organiczną, natomiast w mózgu nie stwierdzamy żadnych istotnych nieprawidłowości.

Porozmawiajmy o metodach leczenia. Jeśli ustali się przyczynę, na przykład guz mózgu, jego usunięcie to jest podstawowa linia leczenia. Co w pozostałych przypadkach, także tych, gdy objawy są, a przyczyny nie znamy?

Podstawą leczenia padaczki jest podawanie leków przeciwpadaczkowych. Niestety, na dzień dzisiejszy my nie mamy leków, które działają przyczynowo. Wszystkie leki dostępne, to są leki działające objawowo. Jest ich w Polsce coraz więcej, mamy dostępność do tych leków, niemniej jednak ich zadaniem jest tylko podwyższenie progu drgawkowego, uniemożliwienie wystąpienia wyładowania napadowego, na sam proces epileptogenezy nie mają one żadnego wpływu. I to jest bardzo ważna linia pomocy pacjentom z padaczką. Leki pomagają około 70 proc. chorym, w niektórych przypadkach jednak, w tej pozostałej grupie, leczenie farmakologiczne nie przynosi efektu.

Czy leki przeciwpadaczkowe wpływają na inne funkcje organizmu, czy dają efekty uboczne, senność, otępienie?

Jak najbardziej. Leki przeciwpadaczkowe, zwłaszcza leki pierwszej generacji, starsze, które są zarejestrowane w Polsce i w krajach Unii Europejskiej do roku 1993 roku, to są leki, które mają ogromną ilość działań niepożądanych. Patrząc na poszczególne grupy pacjentów, u których włączamy leczenie przeciwpadaczkowe, kobiety w wieku rozrodczym, osoby starsze, które mają choroby współistniejące, osoby po udarach mózgu, z uszkodzeniem wątroby, z uszkodzeniem nerek, bardzo ważne jest, by te leki nie spowodowały za dużo działań niepożądanych, żeby korzyści przewyższały ryzyko zastosowania takich leków.
Posłuchaj drugiej części rozmowy

Gość: dr Elżbieta Szczygieł-Pilut - specjalista neurolog z Oddziału Neurologicznego Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II. Część 2

Ale rozumiem, że są leki nowocześniejsze. Czy one są w Polsce dostępne?

Jak najbardziej, są one dostępne w Polsce. Natomiast jest problem refundacji. Polska jest jedynym krajem, w którym refundacja leków nowej generacji - oczywiście nie wszystkich - jest możliwa dopiero po rozpoznaniu padaczki lekoopornej. To jest bardzo duże ograniczenie, zwłaszcza u tych pacjentów, o których wcześniej wspomniałam.

Co to w praktyce oznacza, kiedy do takiego rozpoznania może dojść? Kiedy choroba rozwija się dłużej, stosowane wcześniej leki nie działają? Jak pacjent musi sobie "zasłużyć" na refundację?

Tak naprawdę ogranicza to w dużym stopniu postępowanie lekarzy epileptologów. Ogranicza wprowadzenie leków, które mogłyby być wprowadzone już w pierwszej linii, w momencie rozpoznania choroby. Dlatego też w Polsce jest bardzo dużo nadrozpoznań padaczki lekoopornej, czyli padaczki w której dwie metody farmakologiczne, dwa leki w dobrze dobranej dawce, odpowiednim czasie leczenia, nie pomogły. Tutaj ta nadropoznawalność nie wynika z faktycznego stanu, jaki istnieje. Wynika z potrzeby zastosowania tych leków. To się zmienia. Jednak nadal potrzeba dużych zmian, aby ta możliwość była powszechna.

O ile leków chodzi, jak duża to jest liczba?

To jest kilka leków. To są leki drugiej i trzeciej generacji, zwłaszcza trzeciej. Jest to niewielka grupa leków.

Jeżeli nie działają leki, mówi się o innych metodach leczenia. Także metodach inwazyjnych...

Jeżeli nie działają leki, to mamy możliwości metod inwazyjnych, ale też i metod nieinwazyjnych. Przede wszystkim u dzieci bardzo ważna jest dieta ketogenna. Jest to dieta, która zawiera dużo kwasów tłuszczowych. Jest ograniczona w niej ilość glukozy, stały poziom białka. Jeżeli chodzi o osoby dorosłe, coraz więcej jest badań klinicznych pokazujących, że ta dieta również ma swój sens. Bardzo istotna jest współpraca neurologów z dietetykami, aby ta dieta była rygorystycznie przez pacjentów przestrzegana. Rozpatrując metody inwazyjne, bardzo często mówimy o DBS-ach, czyli głębokiej stymulacji mózgu. Metoda znana od lat czterdziestych ubiegłego wieku. Niemniej jednak, jeżeli chodzi o samą padaczkę, to stosuje się ją przez ostatnich kilka, kilkanaście lat. Są badania pokazujące, że to leczenie jest naprawdę skuteczne. Zwłaszcza w jednej z najczęstszych form napadów padaczkowych u osób dorosłych - padaczce skroniowej. Jest takie badanie SANTE, które pokazuje, że u 56 procent pacjentów skutki leczenia w dwuletnim okresie obserwacji są spektakularne.

To leczenie chirurgiczne, polega na wszczepianiu elektrod do mózgu...

Tak. Jest to leczenie chirurgiczne. Wszczepiamy elektrody do mózgu. Z reguły w tak zwane jądro przednie wzgórza. To ma podobny system działania jak kardiostymulator serca. Działanie tego mechanizmu polega na tym, by powstrzymywać występowanie napadów padaczkowych.

Jakie jeszcze inne metody mogą być stosowane?

Inną metodą może być stymulacja nerwu błędnego. Mogą to być klasyczne metody usunięcia zmiany. U dzieci przede wszystkim mówimy o kalozotomii (przecięciu spoidła wielkiego mózgu) w przypadkach padaczek lekoopornych zespołu Draveta, zespołu Lennoxa-Gastauta są one dość często stosowane. Mówimy też o lobektomii skroniowej pozaskroniowej, czyli wycięciu fragmentu mózgu odpowiedzialnego za napad padaczkowy lub hemisferektomii, czyli wycięciu jednej półkuli mózgu. To również tyczy się padaczek lekoopornych.

To są już takie skrajne przypadki, jak często trzeba je stosować?

To jest decyzja bardzo indywidualna. Dotyczy ona pacjentów, u których opanowanie napadów padaczkowych nie jest możliwe. Ona jest podejmowana w sposób zindywidualizowany, adekwatny do potrzeb pacjenta.

Na ile z padaczką można żyć normalnie, pracować?

Jak pokazują wyniki badań przeprowadzonych w Polsce przez grupę UCB Polskie Towarzystwo Epileptologii, w Polsce jest około 40 procent dorosłych pacjentów, u których rozpoznaliśmy padaczkę i którzy podjęli pracę zawodową. Więc jest to bardzo niewielka grupa pacjentów. Może nie wiąże się to ze stygmatyzacją tych pacjentów, ale z bardzo ograniczoną wiedzą na temat tej choroby, w innych środowiskach, niemedycznych. Ogromna jest rola towarzystw polskich, aby tę świadomość społeczeństwa w dużym stopniu zmienić. Pacjenci przed wystąpieniem napadu padaczkowego nie przyznają się w swoim miejscu pracy do napadów. Trzeba podkreślić, że praca tych pacjentów to nie tylko element zarobkowy, ale również element uczestnictwa w życiu społecznym. Ma to ogromne znaczenie, ponieważ psychoterapia pacjentów z padaczką jest bardzo istotna. W tym elemencie trzeba bardzo wiele jeszcze zrobić.

Ta wiedza jest też bardzo istotna ze względu na możliwość pomocy takiej osobie. My sobie wyobrażamy atak padaczkowy w takiej najbardziej stereotypowej, dramatycznej postaci. Ale do końca nie wiemy, co my możemy w takiej sytuacji zrobić. W jaki sposób pomóc oprócz dzwonienia na pogotowie i próby ochrony przed tym, by chory się nie zranił?

Jeżeli mamy przypadek klasycznego napadu padaczkowego, to przede wszystkim należy zabezpieczyć głowę pacjenta przed urazem. Wszystkie przedmioty, które mogą spowodować uraz głowy w trakcie upadku pacjenta - pacjent z reguły upada z pozycji stojącej - muszą być z tego miejsca usunięte. Pacjenta nie należy krępować, nie należy krępować jego ruchu. Nie należy na siłę cucić go. Nie należy wykonywać pewnych czynności, które mają zatrzymać napad padaczkowy. Pacjent i tak nas nie słyszy. Jeżeli pacjent ma jakiś element metalowy w jamie ustnej, protezę - należy to usunąć. Nie należy wkładać żadnych przedmiotów do jamy ustnej, ponieważ grozi to wyłamaniem, uszkodzeniem zębów. Należy pacjenta - wymiotującego przede wszystkim, ale to są jedne z rzadszych form przebiegu napadu padaczkowego - położyć w pozycji bocznej, bezpiecznej, tak by nie doszło do zachłyśnięcia treścią pokarmową. Tak naprawdę należy obserwować, co dzieje się z pacjentem, czy nie ma innych dodatkowych elementów, które mogłyby spowodować jego uszkodzenie. Czyli na przykład - czy nie może dojść do urazu kończyn, czy nie może dojść do urazu kręgosłupa. Przed tym wszystkim próbujemy go zabezpieczyć. Po napadzie tacy pacjenci w większości przypadków śpią. Nie trzeba tego snu przerywać. Jeżeli po napadzie pacjent jest pobudzony, trzeba ochronić go przed możliwością wybiegnięcia na ulicę, przed możliwością kolejnych urazów.

A jeżeli mamy do czynienia z tymi mniej widocznymi przypadkami, zatrzymaniami, momentami dezorientacji? Jak pomóc komuś, o którym nie wiemy, czy choruje na padaczkę? Co robić? Czy zawsze dzwonić po pogotowie?

Nie, w niektórych przypadkach nie jest to konieczne. Natomiast jeżeli pacjent nie ma rozpoznanej padaczki, ale podejrzewamy u niego takie tło, to w pierwszej kolejności on powinien być kierowany do specjalisty, aby na postawie tego wywiadu, informacji, uzyskanych od naocznych świadków stwierdzić, czy to jest napad padaczkowy, czy to jest inna forma nie pierwotnie mózgowa.

Diagnoza padaczki może poważnie skomplikować życie, bo z oczywistych względów, ze względu na bezpieczeństwo własne i innych, nie można wykonywać pewnych zawodów, nie można też na przykład prowadzić samochodu. Tutaj są dość drastyczne przepisy...

To prawda. Przy czym pacjent, który ma rozpoznaną padaczkę to jest osoba, która w wielu przypadkach może mieć dobrze kontrolowane napady padaczkowe i przyjmuje się w większości przypadków - podkreślam, w większości przypadków - jest również decyzja zindywidualizowana, że po dwuletnim okresie obserwacji pacjenta bez napadów padaczkowych, możemy podjąć pewne czynności, które mają za zadanie przyspieszyć możliwość starania się o czasowe prawo jazdy. Taki pacjent podlega kolejnym latom obserwacji. Przez pierwsze dwa lata, to jest obserwacja co pół roku przez lekarza specjalistę neurologa. Przez kolejne, co rok. Jeżeli jest taka opcja, jeżeli pacjent nie ma innych napadów, o których my nie wiemy, jeżeli to jest forma napadów, nad którymi mamy bardzo dobrą kontrolę, takie starania pacjenta o czasowe prawo jazdy są możliwe.

To jest niestety także kłopot dla lekarza, który po diagnozie ostrej formy padaczki musi powiadomić odpowiednie władze, że pacjent musi stracić prawo jazdy...

To jest bardzo duży problem. Problem bardzo często podnoszony na wielu spotkaniach naukowych, spotkaniach z pacjentami, w grupach pacjentów z epilepsją. Niemniej jednak, trzeba zawsze podkreślić to, że pacjent jest osobą indywidualną i pewne zasady są wprowadzone - nowelizacja w 2013 roku - ale ta decyzja zawsze jest podejmowana indywidualnie.

To jest także ograniczenie dotyczące pewnego rodzaju prac, na przykład prac na wysokości, gdzie atak może zagrozić nie tylko zdrowiu, ale i życiu danej osoby. A także życiu innych osób, które z nią pracują.

Prawo mówi, że każda osoba, która ma styczność z pacjentem z padaczką, musi zgłosić do odpowiednich organów ten fakt. Ci pacjenci są również bardzo szczegółowo informowani w trakcie rozmowy dotyczącej rozpoznania i potwierdzenia rozpoznania padaczki.

W Polsce na padaczkę choruje około 400 tysięcy osób. To olbrzymia armia. Pani doktor wspomniała, że około 40 procent z nich może normalnie pracować. Niestety bardzo duża grupa w związku z tą chorobą ma bardzo ograniczone możliwości. Na ile te nowoczesne leki, które niekoniecznie im przysługują, mogłyby coś poprawić, na ile mogłyby pomóc nowe metody terapii?

Badania wskazują, że u pacjentów, u których zastosowanie leków nowej generacji jest możliwe, zmniejsza się liczba napadów padaczkowych. Czyli możliwości uczestniczenia w życiu społecznym, wykonywania prac, czynności zawodowych rosną o około kilka, kilkanaście procent. Tak, że ta grupa pacjentów z siedemdziesięciu procent, których my dobrze kontrolujemy napady padaczkowe, zwiększa się spektakularnie.

Padaczka to choroba, która często pojawia się w dyskusjach na temat możliwości stosowania tak zwanej medycznej marihuany. Mówi się, że takie preparaty mogą w przypadku padaczki pomóc. Jaka jest medyczna wiedza na ten temat?

Bardzo dużo się mówi w ostatnim czasie na temat marihuany medycznej. Zwłaszcza u dzieci. Polska uczestniczy w wielu badaniach klinicznych w zastosowaniu marihuany leczniczej u pacjentów z zespołem Draveta, zespołu Lennoxa-Gastauta i te badania naprawdę są obiecujące. Niemniej jednak należy pamiętać, że jeżeli chodzi o pacjentów, z którymi ja mam do czynienia, pacjentów z grupy dorosłej, to nadal brak jest badań klinicznych, które są z kontrolowaną grupą placebo. Więc tak na zasadzie podejścia emocjonalnego, to nie jest rozwiązanie. Musimy poczekać na efekty końcowe. Mimo, że podkreślałam wcześniej, że pacjenci z padaczką mają zmniejszenie ilości napadów padaczkowych, trzeba pamiętać o bardzo dużym, późniejszym efekcie działania marihuany. Zaburzenie funkcji poznawczej - to jest to, co jest bardzo istotne w działaniach niepożądanych marihuany. Czyli przede wszystkim zaburzenia pamięci, to wysuwa się na pierwszy plan. Potrzeba kolejnych badań z kontrolowaną grupą placebo, a nie emocjonalnego podejścia do prawy.

Dziś nie koncentrujemy się na padaczce u dzieci, bo ta choroba właśnie u dzieci, to jakby zupełnie inny, szeroki problem... W największym skrócie proszę powiedzieć, dlaczego...

Epileptologia dziecięca i epileptologia dorosłych to są dwie różne działki neurologii dorosłych i neurologii dziecięcej. Jako neurolog dorosłych przede wszystkim mam przekazywanych pacjentów, u których napady padaczkowe nadal są możliwe w życiu dorosłym. W wieku dziecięcym jest dużo napadów padaczkowych, które ulegają samoograniczeniu około dziesiątego roku życia. Te formy, które są lekooporne, to są formy ciężkie, związane z zupełnie innymi przyczynami występowania napadów padaczkowych. Dlatego to są bardzo rozbieżne dziedziny.
Grzegorz Jasiński

...

Jak wiekszosci chorob nie znamy przyczyn. Patrz Ksiega Hioba. Tam podane sa przyczyny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:12, 12 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Rewolucja w leczeniu kanałowym? Ząb nie musi być martwy
Rewolucja w leczeniu kanałowym? Ząb nie musi być martwy

1 godz. 25 minut temu

Naukowcy z Oregon Health & Science University w Portland mają dobrą wiadomość dla osób, które w związku z problemem z zębami muszą poddać się leczeniu kanałowemu. Wyniki eksperymentu, opublikowane dziś na łamach czasopisma "Scientific Reports", dają szansę, że po takim zabiegu ząb nie pozostanie martwy. W warunkach laboratoryjnych powiodła się bowiem próba odtworzenia naczyń krwionośnych, które mogłyby zapewnić tkance zęba dalsze odżywianie.
W laboratorium OHSU udało się odtworzyć naczynia krwionośne w usunietym zębie przedtrzonowym
/OHSU - Kristyna Wentz-Graff /materiały prasowe
Zobacz również:

Komórki macierzyste zregenerują nam zęby?

Leczenie kanałowe, konieczne w przypadku poważnych uszkodzeń zęba i procesów zapalnych obejmujących jego miazgę polega na usunięciu tej miazgi, w tym naczyń krwionośnych i włókien nerwowych. Kanał zębowy zostaje oczyszczony, zatruty i wypełniony substancją stabilizującą. Po takim zabiegu ząb pozostaje zabezpieczony, ale martwy i z czasem coraz bardziej podatny na uszkodzenia. Badacze z Oregonu pokazali, że ten scenariusz można nieco zmienić i sprawić, że ząb po zabiegu będzie wciąż mocny.

Leczenie kanałowe eliminuje czucie i dopływ krwi do zęba, sprawia, że jest martwy, nie działają w nim żadne biologiczne mechanizmy obronne. W takiej sytuacji rośnie ryzyko utraty zęba, potrzeby późniejszego zastosowania implantów, czy protez zębowych - mówi szef zespołu badawczego, prof. Luiz Bertassoni z OHSU School of Dentistry.

Bertassoni wraz z kolegami prowadził już wcześniej pracę nad odtwarzaniem naczyń krwionośnych z wykorzystaniem technologii druku 3D. Tym razem w oczyszczonym kanale usuniętego zęba przedtrzonowego umieścił wykonaną z włókien cząsteczek cukru formę w kształcie naczyń krwionośnych i wypełnił żelem zawierającym białka i komórki miazgi zęba. Po usunięciu tej formy, w powstałe kanaliki wprowadzono komórki śródbłonka, pobrane z naczyń krwionośnych. Po siedmiu dniach we wnętrzu zęba uformowały się nowe naczynia.

Ten wynik pokazuje, że tworzenie sztucznych naczyń krwionośnych może być efektywną strategią przywracania funkcji zębów - podkreśla Bertassoni. Wierzymy, że to odkrycie sprawi, że w przyszłości leczenie kanałowe będzie prowadzone w zupełnie nowy sposób - tłumaczy.

Nowa metoda wydaje się na razie dość skomplikowana i - co za tym idzie - prawdopodobnie dość kosztowna. Nie wiadomo też, czy w praktycznym zastosowaniu nie okaże się dla pacjenta nadmiernie uciążliwa. Jeśli jednak się przyjmie może sprawić, że nasze osobiste zęby wystarczą nam na dłużej. To może być gra warta świeczki...
Odtworzenie naczyń krwionośnych może istotnie poprawić wyniki leczenia kanałowego zębów
/OHSU - Kristyna Wentz-Graff /materiały prasowe


Grzegorz Jasiński

...

Taki zabieg to minimum pewnie koszt 100 tys i wiecej gdy kanalowe kilkaset... Ale brawo! To osiagniecie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:54, 13 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Nieprawdopodobna operacja w Lublinie: W oko 6-latki wbiła się sprzączka
Nieprawdopodobna operacja w Lublinie: W oko 6-latki wbiła się sprzączka

7 minut temu

Metalowa sprzączka paska inhalatora, która na urwanej sprężynującej gumce wbiła się w oko 6-latki - taki niezwykle rzadki i poważny przypadek skutecznie zoperował wraz ze swoim zespołem prof. Robert Rejdak szef lubelskiej Kliniki Okulistyki. Gdyby nie nowatorskie rozwiązania dziewczynka straciłaby oko w ciągu kilku godzin.
Zobacz również:

Specjaliści z Lublina uratowali wzrok 38-latka, który został dotkliwie pobity

Nie było możliwości innego wyciągnięcia sprzączki, bo "zakotwiczyła się" w gałce ocznej. Gdyby lekarze próbowali ją wyciągnąć, całkowicie zniszczyliby oko dziecka.

Prof. Robert Rejdak zdecydował się na specjalistyczną i trudną metodę. Polegała ona na dostaniu się do ciała obcego "od drugiej" strony. Aby to zrobić musieli m.in. naciąć oko w specjalnym miejscu. Chirurdzy poruszali się w obrębie, gdzie liczy się dokładność do dziesiątej części milimetra. Zabieg był wykonywany w powiększeniu, pod mikroskopem.
Operacja jedna na milion

Oprócz samego uszkodzenia gałki ocznej największym problemem było ryzyko zakażenia, które mogło rozwinąć się błyskawicznie i być śmiertelnym zagrożeniem dla dziecka. Lekarze mieli najwyżej kilka godzin na podjęcie decyzji i wykonanie zabiegu.

To nie koniec leczenia. Dziewczynka będzie miała wszczepioną specjalną soczewkę, która poprawi jej widzenie. To, że widzi na oko i nic złego się nie dzieje należy już traktować w kategoriach ogromnego sukcesu. Lekarze mają jednak ambicję przywrócenia pełnego widzenia. Takie operacje to rzadkość. Jedna na milion - mówi RMF FM prof. Robert Rejdak.

(ug)
Krzysztof Kot

...

Piekne Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:30, 19 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Raporty specjalne
Twoje zdrowie w Faktach RMF FM
Pionierska operacja w Polsce. "Zabieg przez dziurkę od klucza"
Pionierska operacja w Polsce. "Zabieg przez dziurkę od klucza"

Dzisiaj, 19 czerwca (09:46)

Sukcesem zakończyła się innowacyjna operacja urologiczna, którą przeprowadził w Krakowie profesor Piotr Chłosta. Zabieg polegał na mało inwazyjnym usunięciu pęcherza moczowego. Operacja była śledzona na żywo przez lekarzy zgromadzonych na 47. Kongresie Polskiego Towarzystwa Urologicznego.
Operację, która będzie przeprowadzona w Krakowie, oglądają urolodzy w Katowicach. Zdjęcie ilustracyjne
/WyA /RMF FM


Do tej pory każda taka operacja wymagała rozcięcia brzucha pacjenta. Teraz odbyło się to, mówiąc obrazowo, w sposób bezkrwawy i bez zbędnego nacinania ciała pacjenta.
Profesor Piotr Chłosta: Ta operacja to szczyt możliwości pod względem urotechnologicznym.
/RMF FM

Z wykorzystaniem otworów naturalnych ciała i z wykorzystaniem niewielkich nacięć, które pozwolą na wprowadzanie cienkich instrumentów i wykonywanie operacji, które rozległością są identyczne jak operacje otwarte. Tylko będą one wykonane jakby przez dziurkę od klucza - mówi profesor Piotr Chłosta, prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego.

Taki sposób przeprowadzenia zabiegu powoduje mniejsza utratę krwi, mniejsze zużycie leków i szybszy powrót pacjenta do zdrowia. Dodatkowo przy tym zabiegu operator będzie pracował na ciele pacjenta. Jednocześnie identyczna operacja odbywa się w Toruniu, gdzie lekarz siedzi przed specjalnym pulpitem i kieruje nowoczesnym robotem Da Vinci. To właśnie robot z niezwykłą precyzją dokonuje wycięcia określonego organu.

(ag)
Paweł Pawłowski

...

Wspaniale.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:49, 19 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Sposób na komary? Światło...
Sposób na komary? Światło...

Dzisiaj, 19 czerwca (13:53)

Sztuczne światło może okazać się zaskakująco skutecznym sposobem zmniejszenia ryzyka ukąszenia przez komary - twierdzą na łamach czasopisma "Parasites and Vectors" naukowcy z University of Notre Dame. Przekonują o tym wyniki badań prowadzonych przez nich na roznoszącym w Afryce malarię komarze z gatunku Anopheles gambiae. Już 10 minut naświetlania jasnym światłem w nocy skutecznie zakłócało rytm dobowy tych owadów i sprawiało, że przez kilka kolejnych godzin stawały się mniej uciążliwe.
Komar z gatunku Anopheles gambiae
/BSIP/Photoshot /PAP/Photoshot

Zachowania komarów, w tym szukanie pożywienia, przemieszczanie się, czy składanie jaj są silnie zależne od pory dnia i nocy, przy czym samice najbardziej intensywnie gryzą w ciemnościach. To sprawia, że pory zmierzchu i świtu, kiedy ludzie - już lub jeszcze - nie chronią się przed owadami w domach, czy pod moskitierami są dla nich najbardziej niebezpieczne. Użycie w pomieszczeniach preparatów odstraszających komary, czy wręcz owadobójczych nie rozwiązuje problemu, bowiem komary stopniowo stają się na nie odporne, przyzwyczajają się do nich, przesuwają też żerowanie na wcześniejszą porę wieczorem i późniejszą rano, kiedy ludzie są poza domem.

Musimy odkryć nowe metody ochrony przed komarami, bo te, którymi do tej pory dysponujemy, nie są wystarczające - przekonuje prof. Giles Duffield z Uniwersytetu Notre Dame. Jego grupa potraktowała wyzwanie bardzo poważnie i postanowiła przeprowadzić eksperyment częściowo... na sobie. Komary, które nie były nosicielami żadnych chorób, dzielono na dwie grupy. Kontrolną przetrzymywano w ciemności, drugą przez 10 minut oświetlano białym światłem. Naukowcy badali potem poziom żarłoczności komarów przykładając ręce do siatek, zza których komary mogły bez przeszkód ich kąsać. Test prowadzono bezpośrednio po wyłączeniu światłą i potem co dwie godziny. Eksperyment powtórzono, zmieniając sposób oświetlenia, tym razem świecąc światło cyklicznie co dwie godziny. W obu przypadkach oświetlane komary okazały się znacznie mniej skłonne do kąsania niż owady trzymane w ciemności.

Najbardziej znaczący w naszych wynikach jest fakt, że zmniejszenie skłonności do kąsania utrzymuje się po poddaniu działaniu światła nawet przez cztery godziny - podkreśla prof. Duffield. Ta metoda może okazać się skutecznym uzupełnieniem do tej pory stosowanych sposobów ograniczania ryzyka zachorowań - dodaje. Jego zdaniem impulsy światła powinny okazać się bardziej skuteczne od stałego oświetlenia, bo komarom trudniej będzie się do nich przyzwyczaić. Autorzy pracy zamierzają teraz sprawdzić, czy podobnego efektu nie można osiągnąć z pomocą światła o konkretnej długości fali, na przykład czerwonego, które byłoby w nocy mniej uciążliwe dla ludzi. Być może dalsze odkrycia w tej sprawie pewnego dnia pomogą i nam w walce z naszymi miejscowymi krwiopijcami.

(mpw)
Grzegorz Jasiński

..

To chyba troche podchodzi pod medycyne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:25, 19 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Urolodzy: Wciąż niska świadomość na temat wpływu palenia na nowotwory
Urolodzy: Wciąż niska świadomość na temat wpływu palenia na nowotwory

Dzisiaj, 19 czerwca (18:09)

Większość pacjentów chorujących na raka pęcherza nie wie o ścisłym związku tego nowotworu z paleniem papierosów - wynika z badań, zaprezentowanych w poniedziałek w Katowicach podczas 47. Kongresu Naukowego Polskiego Towarzystwa Urologicznego.
Zdj. ilustracyjne
/Jacek Bednarczyk /PAP


W badaniu ankietowym - przeprowadzonym przez naukowców Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie - wzięło udział 718 pacjentów, 84 proc. z nich to palacze. Aż 60 proc. badanych informacje o raku pęcherza i jego korelacji z paleniem otrzymało dopiero od lekarza, do którego trafili w związku z tą chorobą.

Większość palaczy robi wielkie oczy, kiedy uświadamiamy im, że palenie to nie jest tylko kwestia płuc czy serca. Przecież wszystkie toksyny, które są produktami spalania tytoniu, muszą być z organizmu wydalone. One po wstępnym metabolizmie w wątrobie są wydalane z moczem, w związku z tym te same karcynogeny mogą oddziaływać mutagennie na nasze tkanki w różnych częściach ciała - powiedział PAP dr Artur Lemiński z Kliniki Urologii i Onkologii Urologicznej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie.

Do nowotworów układu moczowego, mających ścisły związek z paleniem tytoniu i długotrwałą ekspozycją na zawierający toksyny mocz należą: rak pęcherza moczowego, nerki, moczowodu i miedniczki.

Chociaż - jak podkreślano podczas konferencji - choroby układu moczowego i wizyty u urologa przestają być w Polsce tematem wstydliwym, to wciąż wielu chorych zgłasza się do lekarza zbyt późno.

Standardem powinna być wizyta u urologa mężczyzny po ukończeniu 50. roku życia. Wcześniej do urologa powinny zgłaszać się osoby, które miały w rodzinie przypadki nowotworów układu moczowego. Bezwzględnie wizyty u urologa wymaga sytuacja, w której zauważymy krew w moczu. Ponieważ bywa to niewidoczne gołym okiem, urolodzy zalecają laboratoryjne badanie moczu raz w roku wszystkim palaczom po 45. roku życia.

Kryterium wieku nie jest jedynym, bo np. rak jądra to choroba mężczyzn młodych. Do lekarza powinien się więc zgłosić każdy, kto wyczuje lub zauważy jakieś zgrubienia czy inne nieprawidłowości - podkreślił dr Lemiński.

Kongres, który potrwa w Międzynarodowym Centrum Kongresowym do środy, zainaugurowały w poniedziałek sesje chirurgii na żywo - operacje transmitowane do Katowic z dwóch wiodących ośrodków urologicznych w kraju - Krakowa i Torunia. Transmitowano m.in. laparoskopową operację wycięcia pęcherza moczowego z wykorzystaniem robota da Vinci, prowadzoną przez prof. Tomasza Drewę w Szpitalu Wojewódzkim w Toruniu. Równolegle taki sam zabieg metodą standardową - manualnej laparoskopii - wykonywano w Katedrze i Klinice Urologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Robot jest generalnie jest bardzo precyzyjnym instrumentem. To na pewno przyszłość urologii, bo operacje z jego użyciem są mniej inwazyjne dla chorych, którzy znacznie szybciej wracają po nich do zdrowia - powiedział prof. Marek Lipiński z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Przewaga robota polega na tym, że daje możliwość manipulacji takiej jak ręką chirurga. (...) W klasycznej laparoskopii wprowadzamy jedynie narzędzia, którymi możemy obracać wzdłuż ich osi. Dzięki robotom te najtrudniejsze operacje stają się więc łatwiejsze w wykonaniu. W Stanach Zjednoczonych cała urologia odbywa się z wykorzystaniem robotów, takiej techniki łatwiej nauczyć chirurga, postępu oczekują też pacjenci - ocenił urolog z Kliniki Urologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego Bartosz Dybowski.

...

Nalogi w ogole szkodza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:15, 20 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Raporty specjalne
Twoje zdrowie w Faktach RMF FM
Urolodzy "w przyszłości będą lekarzami każdej polskiej rodziny”
Urolodzy "w przyszłości będą lekarzami każdej polskiej rodziny”

1 godz. 7 minut temu

Urolodzy są coraz bardziej potrzebni pacjentom, zwłaszcza przy leczeniu nowotworów złośliwych. Co czwarty chory na raka jest pacjentem urologa – tak uważają lekarze zgromadzeni na 47. Kongresie Polskiego Towarzystwa Urologicznego.
Operacje polskich urologów z Krakowa i Torunia były transmitowane na żywo.
/Józef Polewka /RMF FM


Odsetek chorób o podłożu urologicznym spośród globalnej liczby nowotworów złośliwych rozpoznawanych w naszym kraju stanowi 26 procent, czyli widać z tego że problem jest poważny - uważa profesor Piotr Chłosta, szef Polskiego Towarzystwa Urologicznego.

Nie mam najmniejszej wątpliwości, że charakter dyscypliny dedykowany również do społeczeństw starzejących się, obserwujemy systematyczny wzrost średniej wieku populacji europejskiej, w tym polskiej. Więc nie mam najmniejszej wątpliwości, że w niedalekiej przyszłości urolog będzie lekarzem dedykowanym dla niemal każdej rodziny - dodaje Chłosta.

Kongres, który potrwa w Międzynarodowym Centrum Kongresowym do środy, zainaugurowały w poniedziałek sesje chirurgii na żywo - operacje transmitowane do Katowic z dwóch wiodących ośrodków urologicznych w kraju - Krakowa i Torunia.

Transmitowano m.in. laparoskopową operację wycięcia pęcherza moczowego z wykorzystaniem robota da Vinci, prowadzoną przez profesora Tomasza Drewę w Szpitalu Wojewódzkim w Toruniu. Równolegle taki sam zabieg metodą standardową, czyli manualnej laparoskopii, wykonywano w Katedrze i Klinice Urologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

(ag)
Marcin Buczek
RMF FM/PAP

...

Tez wazna dziedzina!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:16, 23 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Opinie
Sukces polskich transplantologów. Kolejny przeszczep krzyżowy
Sukces polskich transplantologów. Kolejny przeszczep krzyżowy

Wczoraj, 22 czerwca (21:25)

Po raz czwarty w Polsce wykonano przeszczep krzyżowy. Transplantacja miała miejsce 10 dni temu we Wrocławiu i w Bydgoszczy. Po raz pierwszy przy tego typu zabiegu nie trzeba było transportować organów.
Biorca nerki Adrian Bartosik (po lewej) i dawca nerki Daniel Burniak.
/PAP/Aleksander Koźmiński /PAP


Do tej pory praktyka była taka, że po pobraniu nerki była ona schładzana, wkładana do lodu i transportowana jak najszybciej do drugiego ośrodka. Tym razem namówiliśmy pacjentów i podzieliliśmy pary tak, by dawca i biorca byli operowani w jednym szpitalu - powiedziała na konferencji prasowej doktor Dorota Kamińska z Kliniki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Ta operacja była czwartym w Polsce krzyżowym przeszczepem nerek od osób niespokrewnionych. We Wrocławiu narząd przeszczepiono dwóm mężczyznom, a w Bydgoszczy dwóm kobietom.

Dzisiaj to już można powiedzieć, że czuję się doskonale. Z każdym dniem po operacji są duże postępy. Czuję się jak nowo narodzony. Moja partnerka też się czuje bardzo dobrze. Na początku wiadomo, są różne bóle pooperacyjne, związane może nie z pobraniem nerki, tylko ze szwami, ale bardzo dobrze się czuję - mówi pacjent, który brał udział w przeszczepie.

Przy takim przeszczepie wymagana jest zgodność grupy krwi i tzw. zgodność immunologiczna. Gdy ona nie występuje pomiędzy małżonkami lub osobami spokrewnionymi, poszukiwane są pary do transplantacji krzyżowej pomiędzy osobami niespokrewnionymi - powiedziała dr Kamińska.

Doktor wyjaśniła, że na taką operację potrzebna jest zgoda sądu. W tym przypadku skojarzenie par i procedury prawne nie trwały długo, bo zaledwie trzy miesiące.

Dodała, że wykonane zabiegi były czwartym krzyżowym przeszczepem nerek w Polsce, ale piątą taką operacją od osób niespokrewnionych, ponieważ w Warszawie wykonano też jedyny w kraju przeszczep tzw. łańcuchowy pomiędzy trzema parami.

(ag)
Bartek Paulus
RMF FM/PAP

...

Wspaniale!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:01, 28 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Nauka
Naukowcy stworzyli plaster do szczepienia na grypę
Naukowcy stworzyli plaster do szczepienia na grypę

1 godz. 25 minut temu

Już wkrótce, przeciwko grypie będziemy mogli zaszczepić się sami - obiecują naukowcy z Atlanty. Zakończyli właśnie kolejny etap badań klinicznych specjalnych plastrów, które mają do tego służyć. Plastry wyposażono w matrycę mikroigiełek, które podczas przyklejania plastra wciska się w skórę. Igiełki po chwili rozpuszczają się, a plaster po kilku minutach można odkleić. Jak pisze dziś prestiżowe medyczne czasopismo "Lancet" metoda, uznawana przez badanych za znacznie bardziej komfortową od tradycyjnych igieł, daje szanse na to, że liczba osób szczepiących się przeciwko grypie znacznie wzrośnie.
Matryca mikroigiełek
/Georgia Tech /materiały prasowe

Jak pisze "Lancet", pierwsza faza badań klinicznych, prowadzonych wspólnie przez naukowców z Emory University i Georgia Institute of Technology pokazała, że plastry z mikroigłami są bezpieczne i dobrze tolerowane przez uczestniczące w testach osoby. Okazały się przy tym równie skuteczne w budowaniu odporności, jak zwykłe szczepionki, a badani ochotnicy uznawali zabieg z ich wykorzystaniem jako zdecydowanie bardziej komfortowy, niż zastrzyk. Co ważne, plaster można aplikować samemu, a szczepionka w tej postaci nie wymagają przechowywania w lodówce. Po użyciu jest też łatwiejsza do utylizacji.

Pierwszą fazę testów klinicznych prowadzono w Hope Clinic i Emory Vaccine Center w Atlancie od 2015 roku. Uczestniczyło w niej 100 zdrowych osób w wieku od 18 do 49 lat, którzy nie szczepili się przeciwko grypie w sezonie 2014-15. Ochotników podzielono na cztery grupy, szczepionych plastrem podanym przez pracownika medycznego, szczepionych plastrem podanym samodzielnie, szczepionych tradycyjnie, wreszcie osoby, którym podano placebo, plaster nie zawierający szczepionki.

Tak przykleja się plastry ze szczepionką
/Rob Felt, Georgia Tech /materiały prasowe

Badacze ze stanu Georgia nie ukrywają celu swoich eksperymentów. Chodzi o to, by szczepienia przeciwko grypie zdecydowanie spopularyzować. Choć od lat lekarze zalecają coroczne szczepienia przeciwko grypie, choroba ta wciąż jest przyczyną wielu poważnych, także śmiertelnych zachorowań - mówi pierwsza autorka pracy, prof. Nadine Rouphael z Emory University School of Medicine. Możliwość zaszczepienia się samemu, bezboleśnie, powinna zwiększyć liczbę osób, które się na to decydują i w związku z tym poprawić poziom zabezpieczenia przed chorobą - dodaje.

Ludzie znajdują sobie mnóstwo pretekstów, by się przeciwko grypie nie szczepić - przyznaje współautor pracy, prof. Mark Prausnitz z Georgia Tech. Jednym z podstawowych celów opracowania tej technologii było dotarcie do jak największej liczby z nich. To możliwe, bo jej użycie nie wymaga wizyty u lekarza, wystarczy ją kupić i po przyjściu do domu przykleić na kilka minut. Po odklejeniu plaster można bezpiecznie wyrzucić, bo nie zawiera już żadnych ostrych elementów - tłumaczy.

Badania pokazały, że w miejscu przyłożenia plastra pozostawało na dwa, trzy dni tylko lekkie zaczerwienienie. Dawka szczepionki przyjmowana przy założeniu plastra przez pielęgniarkę i samodzielnie byłą identyczna, co potwierdza, że ten sposób szczepienia jest bardzo łatwy. Plaster, przechowywany w temperaturze pokojowej, zachowywał swe właściwości przez co najmniej rok. Autorzy pracy zamierzają przejść teraz do drugiej fazy testów klinicznych, z udziałem większej liczby ochotników. W przyszłości chcą też spróbować tej technologii w przypadku innych szczepionek, choćby przeciwko odrze, różyczce czy polio.
Tak wygląda cały plaster
/Georgia Tech /materiały prasowe

Grzegorz Jasiński

...

To pieknie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:48, 29 Cze 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Świat
Nowotwory przewodu pokarmowego coraz groźniejsze
Nowotwory przewodu pokarmowego coraz groźniejsze

Dzisiaj, 29 czerwca (13:3Cool

​Co czwarty, a w niektórych krajach nawet co trzeci nowotwór złośliwy, to rak przewodu pokarmowego - zaalarmowali specjaliści podczas 19. światowego kongresu na temat tego typu nowotworów, który odbywa się w Barcelonie.
Zdjęcie ilustracyjne.
/David Tanecek /PAP
Rak jelita grubego - cichy zabójca

Rak jelita grubego, trzustki i wątroby to wśród nowotworów odpowiednio druga, czwarta i siódma przyczyna zgonów na świecie - powiedział wiceprzewodniczący kongresu prof. Josep Tabernero ze szpitala uniwersyteckiego w Barcelonie.

Najbardziej niepokojący jest wzrost zachorowań na raka jelita grubego. Z danych przedstawionych na kongresie wynika, że w Australii w ciągu 10 lat liczba przypadków tego nowotworu zwiększy się o 50 procent. W Wielkiej Brytanii tak duży wzrost zachorowań oczekiwany jest w okresie od 10 do 25 lat.

W Polsce dynamika wzrostu zachorowań na raka jelita grubego jest najwyższa w całej Europie. W latach 1980-2010 z powodu tej choroby nastąpił w naszym kraju czterokrotny wzrost zachorowań u mężczyzn i trzykrotny u kobiet.

Z danych Krajowego Rejestru Nowotworów wynika, że w 2015 roku na raka jelita grubego zachorowało w Polsce 18 tysięcy osób, a zmarło 11 tysięcy.

Rak jelita grubego jest drugą przyczyną zgonów po raku płuc u mężczyzn i raku piersi u kobiet. Według GLOBOCAN w Europie wykrywany jest on u 470 tysięcy osób rocznie, a ponad 200 tysięcy chorych umiera każdego roku. Najczęściej chorują ludzie po 50. roku życia.

Specjaliści uważają, że jednym z powodów wzrostu zachorowań na raka jelita grubego jest niezdrowy styl życia, głównie dieta (zbyt duże spożycia mięsa i jego przetworów, a za mało warzyw i owoców) oraz mała aktywność fizyczna.

Polscy specjaliści uważają, że wzrost zachorowań na raka jelita grubego w Polsce jest częściowo pozorny, ponieważ w ostatnich 15 latach poprawiła się u nas wykrywalność tego nowotworu - dzięki wprowadzeniu badań przesiewowych przy użyciu kolonoskopii.
Nie ma dobrego leku na raka trzustki

Inne nowotwory przewodu pokarmowego występują rzadziej niż rak jelita grubego, ale są groźniejsze. Tak jest w przypadku raka trzustki - czwartej przyczynie zgonów. Pancreatic Cancer Action Network przewiduje, że w 2020 roku będzie on drugą przyczyną zgonów.

Powodem tego jest utrzymująca się wyjątkowo duża śmiertelność związana z tym nowotworem. W przypadku innych chorób, takich jak rak płuca czy jelita grubego, uzyskuje się coraz lepsze wyniki leczenia, nawet w stanach zaawansowanych. Mówił o tym wiceprzewodniczący kongresu w Barcelonie prof. Eric van Cutsem z Belgii: Szybko zwiększa się nasza wiedza o nowotworach przewodu pokarmowego, a wraz z nią mamy coraz więcej opcji terapeutycznych.

Wyjątkiem jest rak trzustki, który wciąż nadzwyczaj trudno jest skutecznie leczyć, bo od kilkudziesięciu lat nie udało się uzyskać leku, który byłby przełomem w leczeniu tego nowotworu. Pięcioletnie przeżycia uzyskuje się u zaledwie 15-20 procent chorych, a jedyną skuteczna metodą jest wczesne wykrycie i usunięcia guza tego narządu.
Rak żołądka można zatrzymać

Jednym z najgroźniejszych nowotworów złośliwych jest również rak żołądka. W Unii Europejskiej pięcioletnie przeżycia przy tym nowotworze uzyskuje się u zaledwie 25 procent pacjentów. Głównym tego powodem jest to, że nowotwór ten jest późno wykrywany. Jedynie 5-7 procent wykrywanych w naszym kraju przypadków jest w początkowej fazie rozwoju.

Pocieszający jest fakt, że w ostatnich kilkudziesięciu latach znacznie spadła zachorowalność na raka żołądka. Jest to zasługa m.in. lepszego przechowywania żywności i zmiany diety. Spożywanie pokarmów słonych, wędzonych i marynowanych prowadzi do przewlekłego zapalenia błony śluzowej żołądka o charakterze zanikowym, co sprzyja rozwojowi tego nowotworu.

Według Krajowego Rejestru Nowotworów w naszym kraju co roku wykrywa się ponad 5 tysięcy przypadków raka żołądka. Znacznie częściej chorują mężczyźni, u których diagnozuje się rocznie 3,5 tysiąca tych nowotworów, podczas gdy u kobiet - jedynie 1,5 tysiąca.

Specjaliści podkreślają, że nowotwory przewodu pokarmowego często nie powodują poważniejszych dolegliwości, gdyż mają zwykle utajony przebieg. Chorzy późno zgłaszają się do lekarza, gdy choroba jest mocno rozwinięta. Już w chwili rozpoznania często wykrywane są przerzuty z powodu wyjątkowo agresywnego przebiegu tych nowotworów.

(ag)

...

Tak naprawde to nie wiemy skad to. Lepsza wykrywalnosc tez moze byc przyczyna. Co bylo ,,zgonem naturalnym" 50 lat temu dzis okazuje sie choroba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133518
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:05, 05 Lip 2017    Temat postu:

RMF 24
Fakty
Polska
Apel amerykańskiego lekarza do Trumpa: Wspierajcie polsko-amerykańską kardiologię
Apel amerykańskiego lekarza do Trumpa: Wspierajcie polsko-amerykańską kardiologię

Dzisiaj, 5 lipca (09:55)

​W przeddzień wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych w Polsce Prof. Radosław Stefan Kiesz, światowej sławy kardiolog podczas konferencji prasowej w Warszawie, zaapelował do rządów Polski i USA o wsparcie dotychczasowej współpracy w zakresie rozwoju innowacyjnych technologii i usług w medycynie sercowo-naczyniowej.
Lekarze podczas operacji w Gdańskim Centrum Sercowo-Naczyniowym.
/Adam Warżawa /PAP


Podczas spotkania z dziennikarzami Amerykanin polskiego pochodzenia podkreślał, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat Polsko - Amerykańskie Kliniki Serca zainwestowały w rozwój polskiej kardiologii i kardiochirurgii ponad 800 mln zł, podczas gdy w ramach programu Polkard, Ministerstwo Zdrowa przeznaczyło na ten cel 500 mln złotych.

Otwarcie nowoczesnych superośrodków kardiologicznych American Heart of Poland S.A. w tzw. "Polsce powiatowej" sprawiło, że śmiertelność wśród pacjentów z chorobą wieńcową zmniejszyła się o 33 procent, a wśród pacjentów z zawałem aż o połowę. To wynik plasujący Polskę w światowej czołówce - podkreślał amerykański kardiolog.

Polsko - Amerykańskie ośrodki kardiologiczne i kardiochirurgiczne otwierane są w tych rejonach kraju, gdzie dostępność tego rodzaju opieki była bardzo ograniczona lub nie było jej wcale. Dotychczas wszystkie świadczyły pomoc pacjentom za darmo w oparciu o kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. Po ogłoszeniu przez Narodowy Fundusz Zdrowia tzw. sieci szpitali okazało się, że do systemu nie zostały zakwalifikowane placówki m.in.: w Gdańsku, Starachowicach czy Józefowie.

Ośrodek w Gdańsku ma najniższą śmiertelność okołooperacyjną w Polsce i spełniał warunki stawiane przed szpitalami, które miały znaleźć się w sieci. To perła w koronie polskiej kardiochirurgii i kardiologii - wyjaśnia prof. Radosław Stefan Kiesz - Z kolei ośrodki w Starachowicach i Józefowie, które również nie znalazły się w sieci szpitali niosą pomoc osobom wykluczonym spod szybkiej opieki kardiologicznej.

W początkach polsko-amerykańskiej współpracy zapoczątkowanej m.in. przez prof. Radosława S. Kiesza transfer technologii, wiedzy i procedur przebiegał tylko z USA do Polski. Amerykańskie inwestycje i technologie, rozwijane przez polskich i amerykańskich naukowców, oraz lekarzy uratowały życie setki tysiącom Polaków.

Na bazie doświadczeń, technologii oraz procedur dostarczanych przez Amerykanów stworzyliśmy ośrodki, które teraz często służą jako wzór także w USA. Transfer doświadczeń i patentów przebiega w obie strony, także za sprawą Centrum Badawczo-Rozwojowego, w którego działalność nieustannie inwestujemy - podkreśla prof. Paweł Buszman, współtwórca oraz prezes zarządu American Heart of Poland.

...

Kazda pomoc naszej ledwie zywej sluzbie ,,zdrowia". Jest cenna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 19, 20, 21  Następny
Strona 12 z 21

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy