Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Kremlowska hucpa na wielką skalę!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:45, 04 Lut 2015    Temat postu:

Rosja zażąda od Niemiec reparacji wojennych?

Rosyjscy deputowani mogą zażądać od Niemiec odszkodowań za straty poniesione w czasie II wojny światowej. W Dumie Państwowej powstała specjalna grupa, która przygotuje raport, dotyczący szkód wyrządzonych w wyniku napaści hitlerowskich wojsk na Związek Radziecki.

Deputowany Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Michaił Diegtiarow wyliczył, że Berlin powinien wypłacić Moskwie około 3 bilionów euro, w ramach reparacji wojennych. "Niemcy nie wypłaciły Związkowi Radzieckiemu żadnych odszkodowań za zniszczenia i bestialstwa okresu II wojny światowej” - cytuje Diegtiarowa dziennik „Izwiestia”.

Polityk przypomina, że z Niemiecką Republiką Demokratyczną było podpisane porozumienie o zrzeczeniu się reparacji, ale z Federalną Republiką Niemiec, a tym bardziej ze zjednoczonymi Niemcami, nikt niczego nie podpisywał.

Deputowany zachęca Białoruś i Ukrainę do podjęcia podobnych działań. Przy okazji rosyjskie media przypomniały, że z takimi pretensjami wystąpili niedawno Grecy, ale usłyszeli że Berlin nikomu, niczego płacić nie zamierza.

...

NIE MACIE PRAWA DO ODSZKODOWAN ! JESTESCIE SOJUSZNIKIEM NAZIZMU ! TO WY MUSICIE PLACIC ! A w 1941 sami planowaliscie uderzenie ! To ze Hitler byl szybszy to korzysc Niemiec ! Mieli czekac ?
NIECH WSZYSCY SOBIE USWIADOMIA ZE ONI BYLI AGRESOREM I NIE PRZYSLUGUJA IM ZADNE ODSZKODOWANIA ! ONI MUSZA PLACIC OFIAROM !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 14:38, 11 Maj 2015    Temat postu:

Rosja: Stalin i radzieccy generałowie oskarżeni

Stalin i generalicja są współodpowiedzialni za śmierć milionów radzieckich żołnierzy. Tak o ogromnych stratach poniesionych przez ZSRR w okresie II wojny światowej napisała komentatorka rozgłośni "Echo Moskwy" Julia Łatynina. Publicystka zwraca uwagę na „nieludzką” strategię przyjętą przez radzieckie dowództwo w starciach z hitlerowską armią.

Łatynina przypomina, że według różnych źródeł, w czasie wojny zginęło od 20 do 30 milionów obywateli Związku Radzieckiego. Dalej szczegółowo analizuje najważniejsze bitwy tamtego okresu, w tym zdobycie Berlina.

Publicystka "Echa Moskwy" twierdzi, że strategia radzieckich generałów polegała na "rzucaniu żołnierskich mas w wojenną maszynę do mielenia mięsa". Wskazuje przy tym, że żołnierzy puszczano przez pola minowe i kazano im bez przygotowania zdobywać doskonale umocnione pozycje wroga. - Ginęły całe pułki - przekonuje Łatynina. - Przy braniu Berlina ginęło 15 tysięcy osób na dobę. To największe straty w całej wojnie. Jaka była tego przyczyna? Socjalistyczne współzawodnictwo Koniewa z Żukowem, kto z nich pierwszy zdobędzie Berlin - oskarża rosyjska publicystka. Zarzuca również radzieckim dowódcom, że zamiast walczyć ramię w ramię z żołnierzami, trzymali się z daleka od pierwszych linii frontu.

...

Tak ludność kraju w1940, 190 mln w Rosji1945 , 165 mln brak 25 mln. Ale był też przyrost naturalny. Mały ale był. Zatem brak około 27 mln. Z analizy płci wynika że deficyt mężczyzn wynosi 20 mln. Zatem zginęło 23,5 mln mężczyzn i 3,5 mln kobiet. Ilość mężczyzn mówi wszystko. Zginęło trochę kobiet żołnierzy ale i mężczyzn częściej mordują na wojnie. Zatem około 20 mln. żołnierzy jest najbliższe prawdy.
Niemcy na froncie wschodnim stracili 3 mln. i to głównie na przełomie 1944 i 1945 gdy brakowało im broni. Kraje zmuszone do walki straciły 0,5 mln.
Zatem sowieci 20 mln przeciwnik 3,5 mln. JEDEN DO SIEDMIU! TO ZAGŁADA LUDNOŚCI! CCCP przegrał wojnę biologicznie! Tylko debil może mówić o zwycięstwie w tej sytuacji. A pamiętajmy że rok 45 nabił Niemcom ofiar. Do 1944 to było 1 do 15.
Co ciekawe to nie usprawiedliwia była specjalnie wina jednostek tylko SYSTEMU!
PAMIĘTAJMY ŻE PODSTAWOWĄ ZASADĄ EKONOMII KOMUNIZMU JEST BRAK LICZENIA KOSZTÓW! ZAKŁAD KOMUNISTYCZNY NIE DBA O KOSZTY! Bo nie ma wolnego rynku który zmusza do cięcia kosztów. Dokładnie tak samo funkcjonuje wszystko. W tym armia. TU KOSZTEM SĄ LUDZIE!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:39, 19 Lut 2018    Temat postu:

I dalsze opisy!

„Atakujące fale Rosjan wylewają się z zagłębienia terenu. Człowiek przy człowieku. Wszyscy z głośnym okrzykiem: Urrraa! – relacjonował pewien niemiecki oficer Horst Slesina. – Nasze karabiny maszynowe koszą ich jak zboże, a ogień moździerzy wyrywa ogromne dziury w szeregach. Po prostu nie da się chybić! Przewracają się jak kręgle, całymi setkami, dopóki ściana ciał nie formuje się na przedpolu między nami a kolejną falą atakujących. Kolejne rzędy zaczynają czmychać do tyłu. Wtedy gdzieś za nimi zaczynają trzeszczeć karabiny maszynowe i ładują długie serie w plecy tej masy, kosząc własnych ludzi! To jest jakieś dantejskie piekło! Politrucy zasiedli z tyłu razem ze swoimi oddziałami zaporowymi i strzelają jak szaleni do cofających się tłumów. Ostatnia desperacka metoda tych bestii! Śmierć przed nimi i śmierć za nimi – umęczona masa ludzi zawraca na oślep, w szaleńczym biegu gna w naszą stronę. I znowu steki z nich padają”.

...

Tak to wygladalo! Pandemonium! To nie byla wojna! To byl ubój Rosjan i narodow zniewolonych. Tylku urra i do uboju i nastepni i nastepni. Bydlo na uboj! Armia Czerwona to jedna wielka hanba! Najgorsze ze dali sadysfakcje ohydnym nazistom ktorzy wbili sie w pyche ze sa nadludzmi. Podludzie nawet walczyc nie potrafia bo sa nizszej rasy. Bo kto pedzi gestym tlumem na karabiny maszynowe? W takiej sytuacji jest szyk luzny czyli jeden czlowiek na 3m i posuwaja sie skokami przypadajac do ziemi. A jak wiecej kmów to w ogole sie tu nie atakuje. Nikt normalny nie pozwoli przeciwnikowi wykorzystac swojej broni w pelni! Tym bardziej ze front wschodni 3000 km szeroki i nie ma musu akurat tu sie pchac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:05, 17 Kwi 2018    Temat postu:

W ciągu godziny zabili 120 tys. ludzi! Potworna zbrodnia NKWD, o której wszyscy zapomnieli (WIDEO, FOTO)


To najbardziej masowy jednorazowy akt sowieckiego ludobójstwa i… najbardziej zapomniany.


Właśnie minęła 75 rocznica tej strasznej zbrodni, której ofiarami padło, według historyków, nawet 120 tys. niczemu niewinnych cywili. Przez lata propaganda sowiecka starała się przypisać ten czyn niemieckiemu Wehrmachtowi. Dziś putinowska Rosja woli w ogóle o tym milczeć.

Zdarzenie to miało miejsce 18 sierpnia 1941 r. na Zaporożu w czasie ataku Niemiec na Związek Sowiecki. Chcąc powstrzymać nacierającą armię niemiecką Józef Stalin kazał NKWD wysadzić w powietrze olbrzymią tamę hydroelektrowni DnieproGES na Dnieprze długości 760 m.


Wybuch 20 ton trotylu spowodował w niej wyrwę na odcinku 165 metrów, przez którą potężna fala uderzeniowa o wysokości kilkudziesięciu metrów runęła na Zaporoże i wszystkie przyległe wsie i miasta, w tym Nikopol i Marganiec i największą na Dnieprze wyspę Chortyca.

Ludności cywilnej nikt nie uprzedził. Dowództwa Armii Czerwonej też. W ciągu zaledwie godziny zginęło – według różnych historyków – od 80 tys. do 120 tys. osób. Była to w większości ukraińska ludność Zaporoża. Niemcy, którzy w tym czasie przeprawiali się już przez Dniepr, ocenili swoje straty na 1500 żołnierzy.


Ta bezmyślna zbrodnia przyczyniła Stalinowi więcej strat niż korzyści – ocenia rosyjski historyk Boris Sokołow. W falach Dniepru zginęły bowiem także tysiące żołnierzy wycofującej się Armii Czerwonej, a część jednostek, które wcześniej przeprawiły się przez rzekę została zalana i niezdolna do walki musiała poddać się Niemcom. Ofensywa Wehrmachtu nie została zatrzymana.

Chcąc zatuszować tę zbrodnię NKWD zaczęło rozpowszechniać wersję, że tamę wysadzili niemieccy dywersanci, co ze strategicznego punktu widzenia było absurdalne. Niemcy nie mieli bowiem żadnego powodu by niszczyć strategiczną hydroelektrownię o mocy 560 MW, zasilającą w prąd cały region i lokalny przemysł, która za chwilę i tak miała wpaść w ich ręce.

Dziś już wiemy, że operacją wysadzenia DnieproGES kierowali dwaj oficerowie NKWD – Boris Jepow i Aleksiej Pietrowskij na osobisty rozkaz Stalina. Sowiecki kontrwywiad w pierwszej chwili uznał ich za dywersantów i aresztował, ale na rozkaz najwyższego sowieckiego kierownictwa zostali oni wkrótce wypuszczeni na wolność.

Po zajęciu Zaporoża Niemcy niemal natychmiast zaczęli odbudowywać wysadzoną tamę. Kiedy jednak losy wojny się odwróciły i w 1944 r. Wehrmacht zaczął wycofywać się przed Armią Czerwoną sami próbowali wysadzić ją po raz drugi, jednak nie zdążyli. Elektrownia ruszyła ponownie w 1947 r.

Dziś w Rosji świadomość tej masowej zbrodni sowietów w ogóle nie istnieje. Co ciekawe, również na Ukrainie jest ona bardzo znikoma. Tylko nieliczni historycy i organizacje pozarządowe starają się przypomnieć ludziom tę bezsensowną śmierć 120 tys. cywilów organizując marsze pamięci.

Artykuł ten dedykujemy Patriarchatowi Moskiewskiemu rosyjskiej Cerkwi prawosławnej, którego przedstawiciel Wsiewołod Czaplin oświadczył kilka dni temu, że “Stalin wiele dokonał” i że “dla pouczenia społeczeństw konieczne jest czasem zabicie pewnej części tych, którzy powinni być zabici”.

Na czym polegało w tym przypadku “pouczenie” wynikające z zabicia 120 tys. cywili i dlaczego “powinni oni byli zostać zabici”?

...

Typowe w tej wojnie. Zeby zabic kilku Niemcow tysiace ludzi,, przy okazji". Ginelo. Tymczasem wojsko jest przygotowane na takie rzeczy i zwykla woda trudno cokolwiek zrobic. Pomysl zeby zalac Niemcow potopem fajnie wyglada w Moskwie. W realu to absurd. I tak bylo caly czas w tej wojnie. 27 milionow ofiar nie wzielo sie znikad.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:35, 09 Cze 2018    Temat postu:

Kanibalizm, tyfus i cyklon B. Jak Stalin wydał miliony swoich żołnierzy na pastwę Hitlera
piątek, 8 czerwca 2018 Udostępnij:
ANTONI RYBCZYŃSKI

Trzy miliony żołnierzy Armii Czerwonej, którzy dostali się do niemieckiej niewoli, nigdy z niej wróciły. Związek Sowiecki odmówił współpracy z Czerwonym Krzyżem i rzucił swych żołnierzy na pastwę niemieckich ludobójców. Dla Stalina byli oni zwykłymi zdrajcami.

Superbohaterowie, kapłani, intelektualiści.
Spis treści Tygodnika TVP (nr 29)
Kto może bić po pupie swoje dzieci, a kto bił w tyłek Andrzeja Dobosza. Jak oszukano twórców Supermena. Dlaczego konserwatyści lubili Roberta Brylewskiego. Czy Paweł Pawlikowski jest polakożercą. Czemu bojkotują izraelskich sportowców. O tym i nie tylko w 29. wydaniu Tygodnika TVP.

zobacz więcej
„Panikarz, tchórz i dezerter są gorsi od wroga”. To słowa z podpisanego przez Józefa Stalina postanowienia Państwowego Komitetu Obrony ZSRR o aresztowaniu i oddaniu pod sąd wojenny generała Dmitrija Pawłowa.

Państwowy Komitet Obrony był najwyższym organem państwa, utworzonym po napaści Niemiec.

Generał Pawłow miał zaś to nieszczęście, że w chwili agresji III Rzeszy został mianowany dowódcą Frontu Zachodniego. Wydawał rozkazy straceńczych kontrataków, które kończyły się jeszcze większymi klęskami i stratami Armii Czerwonej. Dowodził frontem jakieś dwa tygodnie. Wyrok śmierci za tchórzostwo i nieudolność dostał niemal dokładnie miesiąc po rozpoczęciu wojny – 22 lipca 1941 roku. Rozstrzelany na poligonie NKWD pod Moskwą, Pawłow był najwyższym stopniem i funkcją dowódcą sowieckim ukaranym śmiercią za klęski początkowego okresu wojny z Niemcami.

Jeszcze gorszy los czekał tych, którzy dali się wziąć do niewoli – a było ich, jak się szacuje, około 4,6 mln. Część została rozstrzelana na miejscu, inni trafili do obozów i na ciężkie roboty. Przeżył mniej więcej co trzeci żołnierz.

Jak szokująco wysoka była śmiertelność sowieckich jeńców wojennych w niewoli niemieckiej pokazuje porównanie z jeńcami z innych krajów więzionymi przez III Rzeszę: ZSRR – 57 proc. , Wielka Brytania – 3,5 proc., USA – 1,19 proc. Czy to tylko wina bestialskiej polityki Niemców wobec wziętych do niewoli krasnoarmiejców? Nie. To państwo sowieckie odwróciło się od swych żołnierzy. To Stalin uznał za zdrajców ludzi idących do boju z jego imieniem na ustach. Wyciągnięte niedawno na światło dzienne dokumenty z archiwów sowieckiego komisariatu spraw zagranicznych obnażają nieludzkie podejście Moskwy do milionów własnych obywateli.

Pięć milionów ludzi w „ruskich obozach”

W przeddzień napaści na Związek Sowiecki minister propagandy III Rzeszy Joseph Goebbels w swoim dzienniku pisał: „Jestem naprawdę szczęśliwy. Rosjanie wciąż jeszcze niczego nie podejrzewają. W każdym razie, rozmieszczają swoje wojska dokładnie tak, jakbyśmy chcieli: skoncentrowane, a to oznacza, że będą łatwe zdobycze w postaci jeńców”.

Po ataku Niemiec na ZSRR, w pierwszych miesiącach wojny do niewoli trafiło aż 3,8 mln żołnierzy sowieckich. fot. Wikimedia
Ale nawet on nie zdawał sobie chyba sprawy ze skali tej „zdobyczy”. Niemieckie dowództwo zameldowało oficjalnie o łącznie 5,24 mln wziętych do niewoli sowieckich żołnierzach (ale są też szacunki mówiące o 6 mln). Z czego w pierwszych miesiącach wojny aż 3,8 mln. Latem 1941 roku w tzw. kotle humańskim na południu Ukrainy wzięto do niewoli 103 tysiące Sowietów, w tym obu dowódców armii, czterech dowódców korpusów i 11 dowódców dywizji. W kotle pod Kijowem (wrzesień 1941) do niewoli wpadło – według danych Berlina – 665 tysięcy Sowietów. W październiku 1941 roku, pod Wiaźmą i Briańskiem, Niemcy wzięli w niewolę 662 tysięcy krasnoarmiejców, w tym trzech dowódców armii. Pod Charkowem w maju 1942 roku – 240 tysięcy jeńców.

Na ich przyjęcie III Rzesza szykowała się oczywiście jeszcze przed rozpoczęciem wojny z ZSRR. Już wtedy niemieckie władze planowały wyodrębnić jeńców sowieckich od jeńców z innych państw. Tzw. ruskie obozy przygotowała wiosną 1941 r. specjalna służba Wehrmachtu.

Pierwsze plany przewidywały budowę na terytorium Rzeszy obozów na około milion sowieckich jeńców. Każdy obóz miał mieć pojemność 50 tysięcy ludzi (norma ustalona dla obozów jenieckich w latach 1939-1940 wynosiła 10 tysięcy). Przewidziano pewne standardy jeśli chodzi o pożywienie, dezynfekcję, pomoc medyczną. Ale na jesieni 1941 roku budowa „ruskich obozów” stanęła, a jeńcy musieli żyć w wykopanych przez siebie samych ziemiankach, bo brakowało miejsc w barakach.

Zabrakło nawet kotów

Jesienne chłody 1941 roku i zima 1941/42 zdziesiątkowały więźniów. Głód, choroby, nieludzkie traktowanie przez niemieckie straże. Dr Arnulf Scriba z Lebendiges Museum Online pisał o nierzadkich przypadkach kanibalizmu, któremu Niemcy nawet nie próbowali przeszkodzić. Chodziło wszak o podludzi. Najgorszą sławę zyskały obozy w Wietzendorf, Bergen-Belsen, Lamsdorf, Neuhammer czy Sachsenhausen. Tylko w tym ostatnim, od 1 września do połowy października 1941r., zabito około 18 tysięcy krasnoarmiejców.

Pierwszy taki proces: czy Rosja osądzi stalinowskich zbrodniarzy?
– Mossad jeszcze na początku lat 60. rozprawił się z Adolfem Eichmannem i innymi zwyrodnialcami. Ja to samo chcę zrobić z NKWD-owskimi katami. I dopnę swego – zapowiada młody Rosjanin.

zobacz więcej
We wrześniu 1941 roku zastępca komendanta obozu Auschwitz, hauptstürmführer Karl Fritsch postanowił przeprowadzić eksperyment. Kilkuset jeńców sowieckich i niezdolnych do pracy Polaków zapędzono do piwnic jednego z bloków obozu i zagazowano cyklonem B. Eksperyment okazał się na tyle udany, że później zaczęto go stosować na skalę masową, także wobec Żydów. Zresztą Żydzi w mundurach Armii Czerwonej, tak jak i polityczni komisarze, z góry byli skazani na śmierć.

Jeńców sowieckich wykorzystywano też do ciężkich robót. Z niemiecką precyzją określono racje żywnościowe. Na tydzień na głowę: 16,5 kg rzepy, 2,5 kg chleba, 3 kg ziemniaków, 250 g koniny, 70 gram cukru, 2/3 litra zsiadłego mleka. Nic dziwnego, że przy takich głodowych racjach umierali jak muchy: z blisko 2 mln jeńców wywiezionych na roboty, przeżyła połowa.

Zresztą zastępca Speera, Herbert Bakke od razu ostrzegał, że nie ma czym karmić „Rusków”. Gdy Herman Göring stwierdził, że można kotami i koniną, Bakke – po konsultacji ze swoimi ekspertami – odpowiedział, że w kraju nie ma dostatecznej liczby kotów, a konina już jest dostarczana jako dodatkowy składnik racji żywnościowych dla obywateli Rzeszy.

III Rzesza tłumaczyła swoje postępowanie wobec jeńców sowieckich tym, że ZSRR nie podpisał konwencji genewskiej. Fot. Wikimedia
III Rzesza tłumaczyła swoje postępowanie wobec jeńców sowieckich tym, że ZSRR nie jest członkiem konwencji genewskiej. To był jednak tylko pretekst, bo przecież art. 82 konwencji mówi, że kraj, który podpisał konwencję (a Niemcy to zrobiły) jest zobowiązany przestrzegać praw jeńców niezależnie od tego, czy państwo, z którego pochodzą, podpisało konwencję.

Rozkaz Mołotowa: „Nie odpowiadać!”

Setki tysięcy sowieckich jeńców udałoby się zapewne uratować, gdyby nie polityka ich własnego państwa. ZSRR miał okazję, już po wybuchu wojny z Niemcami, by zapewnić ochronę swym żołnierzom w niewoli podobną do tej, jaką mieli jeńcy np. brytyjscy czy polscy. Z premedytacją tego nie zrobiono – o czym świadczy choćby korespondencja między Czerwonym Krzyżem a sowieckim rządem, do której dotarł rosyjski historyk Konstantin Bogosławskij. Lektura dokumentów jest wstrząsającym świadectwem zdrady wziętych do niewoli żołnierzy Armii Czerwonej przez ich własne państwo.

Już dzień po rozpoczęciu niemieckiej ofensywy na Wschodzie, z genewskiej centrali Międzynarodowego Czerwonego Krzyża (MCK) przyszedł telegram do komisarza spraw zagranicznych Wiaczesława Mołotowa z ofertą pomocy humanitarnej. MCK proponował ZSRR i III Rzeszy wymianę not o gotowości przestrzegania międzynarodowych konwencji: haskiej i genewskiej.

Konwencja haska (1907 r.) o zwyczajach i prawach wojny na lądzie nakazywała traktować jeńców wrogiego państwa humanitarnie, zapewniać im żywność, lekarstwa i odzież. Uzupełniała ją i rozszerzała konwencja genewska (1929 r.), m.in. o zakaz wykorzystywania jeńców do „szkodliwej i niebezpiecznej pracy”. Zgodnie z konwencjami, jeńców wojennych nie powinno się wykorzystywać do prac ciężkich, powinni mieć prawo dostawać paczki oraz prowadzić korespondencję z bliskimi, zaś państwo, w którego niewoli się znajdują, zobowiązane było przesyłać listy jeńców do MCK.

Mołotow pozytywnie zareagował na propozycję Czerwonego Krzyża. Podobne stanowisko przyjął Berlin. W lipcu i sierpniu 1941 doszło do wymiany not między ZSRR a Niemcami – obie strony ogłosiły, że będą przestrzegać konwencji (choć Moskwa zgodziła się tylko na haską), ale tylko pod warunkiem ich przestrzegania przez drugą stronę. Wymiana informacji miała być prowadzona w specjalnym punkcie informacyjnym stworzonym przez MCK w neutralnej Turcji.

23 lipca 1941 r. sowiecki ambasador w Turcji Siergiej Winogradow wysłał do Moskwy zapis rozmowy z pełnomocnikiem MCK, który rekomendował ZSRR ratyfikację konwencji genewskiej z 1929 r. o ochronie jeńców wojennych. 9 sierpnia 1941 r. Niemcy wydali zgodę przedstawicielom MCK na odwiedziny obozu dla sowieckich jeńców. Ale okazało się, że Sowieci nie zamierzają odwzajemnić gestu.

6 września 1941 r. ambasador Winogradow wysłał do komisariatu spraw zagranicznych pismo, z którego wynika, że nie rozumie, dlaczego Moskwa nie wysyła list niemieckich jeńców. „Niemcy dali już pierwszy spis naszych krasnoarmiejców wziętych przez nich do niewoli. Kolejne listy będą przekazane dopiero wtedy, gdy Czerwony Krzyż otrzyma takie dane od nas” – podkreślał dyplomata.

Większość jeńców sowieckich pewnie udałoby się uratować, gdyby nie decyzja Kremla. Fot. Wikimedia
Wiadomo, że powstała lista, na której znalazło się 300 nazwisk niemieckich jeńców – na rozkaz majora Piotra Soprunienki, naczelnika zarządu NKWD ds. jeńców wojennych i internowanych. Ale jej nie wysłano. Mimo to, pod koniec listopada 1941 roku dowództwo Wehrmachtu przygotowało listy z nazwiskami pół miliona sowieckich jeńców, które gotowe było przekazać Szwajcarom. W grudniu 1941 zastępca Mołotowa, Andriej Wyszynski doradzał swemu szefowi, by przekazać listę niemieckich jeńców w sowieckiej niewoli, ze względów wizerunkowych. Ale Mołotow odpisał, żeby nie wysyłać żadnych list, bo „Niemcy naruszają prawne i inne normy”.

Od tej pory na wszelkich listach i telegramach z Czerwonego Krzyża pojawia się adnotacja Mołotowa: „nie odpowiadać”. Gdy okazało się, że Moskwa nie zamierza odpowiedzieć tym samym, Hitler polecił zaprzestanie sporządzania list jeńców i zakazał wpuszczania przedstawicieli MCK do obozów, gdzie ich trzymano. Też miał sporo do ukrycia…

Z zimną krwią

Co się takiego stało, że w ciągu kilku miesięcy Moskwa zrezygnowała z jakiejkolwiek współpracy, która choćby częściowo poprawiłaby los krasnoarmiejców w niemieckiej niewoli? To była decyzja podjęta na Kremlu z zimną krwią.

Sobibór oczyma Moskwy.
Czy Rosjanie narzucą światu swoją narrację?
Sowieci dążyli do możliwie ostrej i nieodwracalnej konfrontacji pozostających pod jej kontrolą żydowskich oddziałów partyzanckich ze strukturami Armii Krajowej i polską ludnością cywilną.

zobacz więcej
W pierwszych sześciu miesiącach wojny, gdy Niemcy przemierzyli w szybkim tempie ogromne połacie Związku Sowieckiego, docierając do przemieść Moskwy, w niewolę wpadły ponad 3 mln krasnoarmiejców. Większość z nich została otoczona, bo dowództwo nie pozwalało im się wycofywać – nawet w zupełnie beznadziejnej sytuacji. Stalin usiłował zrobić wszystko, by jego żołnierze walczyli do ostatniej kropli krwi. Każdy sowiecki żołnierz miał być przekonany, że jeśli zostanie wzięty do niewoli, od Czerwonego Krzyża nie dostanie żadnych racji żywnościowych ani nie będzie miał żadnego kontaktu z rodziną. Miał wierzyć, że niewola u Niemców to nieunikniona śmierć. Dlatego Sowieci ignorowali również propozycje Czerwonego Krzyża dotyczące pomocy sowieckim jeńcom, które nie wymagały od Moskwy wzajemności w stosunku do jeńców niemieckich.

Na przykład MCK proponował, że będzie kupował w krajach neutralnych żywność i odzież dla sowieckich jeńców i obiecał, że zajmie się ich rozdziałem. Berlin nie miał nic przeciwko temu. Ale Moskwa nie wykazała zainteresowania.

Gdy w obozach jenieckich, gdzie siedzieli sowieccy żołnierze, wybuchła epidemia tyfusu, przedstawiciele MCK przyszli do ambasady ZSRS w Turcji i zaproponowali, że wyślą jeńcom szczepionkę, jeśli Moskwa pokryje koszty. Odpowiedzi nie było.

Wspomniany wcześniej prof. Bogosławskij przypomniał też w rozmowie z Radiem Swoboda inną znaczącą historię. Chodziło o pomoc żywnościową dla jeńców, za którą Sowieci nie musieliby zapłacić nawet dolara. Szwajcarzy mieli kupić w USA duże ilości cukru, który do Europy przewiozłyby brytyjskie statki.

„Mam zaszczyt donieść, że obecnie ta sprawa nie interesuje rządu sowieckiego” – odpisał w 1943 roku Wiaczesław Mołotow na ofertę Stolicy Apostolskiej. Na zdjęciu szef dyplomacji ZSRR (drugi z lewej) w czasie wizyty w Berlinie w 1940 roku. Fot. Wikimedia
– Podczas pracy w archiwum Czerwonego Krzyża w Genewie wpadł mi w ręce dokument: pismo angielskiego dyplomaty do Departamentu Stanu USA w sprawie pomocy sowieckim jeńcom wojennym – mówił Bogosławskij. – On pisał, że spotkał się z Mołotowem na bankiecie i zapytał, w czym tkwi przyczyna sowieckiego stanowiska. Mołotow odpowiedział, że uważa za politycznie bezcelowe dawać Niemcom szansę na pokazanie się światowej społeczności jako gotowych do humanitarnych działań.

Ale był jeszcze jeden ważki powód. Gdyby Czerwony Krzyż dogadał się z Niemcami w sprawie dostaw cukru dla jeńców sowieckich, to analogiczne działania trzeba by było prowadzić w stosunku do jeńców niemieckich w ZSRR. Rozdziałem żywności i lekarstwa w obozach zajmowali się delegaci MCK, a to oznaczałoby ich wpuszczenie do łagrów, czego sowieckie władze kategorycznie nie chciały. Zresztą w ciągu całej wojny, mimo wielokrotnych wniosków, przedstawiciele Czerwonego Krzyża nigdy nie dostali wiz do ZSRR.

Odrzucone oferty Finlandii, Rumunii, Watykanu

Podczas wojny ZSRR odmawiał współpracy w kwestiach jenieckich również z rządami sojuszników Niemiec. W listopadzie i grudniu 1941 roku MCK wysłał do Moskwy listę nazwisk paru tysięcy krasnoarmiejców, którzy trafili do niewoli rumuńskiej. Swoją listę przekazały też Włochy. Finowie również byli gotowi na wymianę list.

Wszyscy jednak oczekiwali wzajemności. Ale Moskwa nie odpowiadała. Los wziętych do niewoli żołnierzy i dowódców Armii Czerwonej Stalina nie interesował, a dawać komukolwiek informacji o liczbie jeńców państw Osi w sowieckich łagrach nie chciał.

Należy w tym miejscu zaznaczyć, że sojusznicy Berlina traktowali sowieckich jeńców w sposób cywilizowany, nie dążyli do ich eksterminacji, tak jak Niemcy. Podczas gdy w niemieckiej niewoli śmiertelność wśród jeńców sowieckich wynosiła 65 proc., to w fińskich obozach było to około 30 proc., a w Rumunii zaledwie 6 proc. Zresztą nawet w Finlandii straty wynikały nie tyle z powodu brutalnego zachowania strażników, ile trudnych warunków atmosferycznych na jesieni 1941 i zimą 1941/42.

Niemcy zaproponowali wymianę Jakowa Dżugaszwilego na feldmarszałka Friedricha Paulusa (z lewej). Stalin odmówił. Fot. Wikimedia
W marcu 1942 marszałek Gustaw Mannerheim, który był zarazem szefem fińskiego Czerwonego Krzyża, napisał do Genewy, że Finlandia ma problemy z zapewnieniem odpowiednich warunków dużej liczbie jeńców sowieckich. Prosił o pomoc. W maju z Genewy do Finlandii przybył pierwszy transport: 5000 paczek o wadze 5 kg każda (konserwy, olej, czekolada, cukier). Rozdzielono to pomiędzy 10 tysięcy najbardziej osłabionych i schorowanych Sowietów. Potem przychodziły kolejne dostawy pomocy, choć nieregularnie. W Szwajcarii skrzyknęła się grupa biznesmenów i naukowców, którzy zorganizowali fundusz pomocy sowieckim jeńcom w Finlandii.

Sam Związek Sowiecki sprawę konsekwentnie ignorował. Jednak najbardziej szokującym przejawem obojętności Moskwy na los jej obywateli w niewoli był brak reakcji na propozycje ze strony Rumunii. W kwietniu 1942 roku z Bukaresztu przyszło pismo z informacją, że wybrano 632 ludzi spośród sowieckich jeńców, którzy już nie nadawali się do służby wojskowej. Rumuni proponowali wymianę na swoich żołnierzy w niewoli sowieckiej. Mołotow napisał na dokumencie krótko: „Nie odpowiadać”.

Jakiś czas potem Rumuni zaproponowali, że oddadzą 1018 jeńców sowieckich już nawet nie za Rumunów w sowieckiej niewoli, ale za samą informację na temat rumuńskich jeńców w ZSRR. To także Moskwa zignorowała.

Ignorowała propozycje innych państw, Czerwonego Krzyża, ale też Watykanu. W marcu 1943 r. Mołotow napisał do ambasadora USA w Moskwie Williama Standleya, który wcześniej przedstawił ofertę Stolicy Apostolskiej w sprawie ułatwienia wymiany informacji o sowieckich jeńcach przetrzymywanych przez Niemców. „Mam zaszczyt donieść, że obecnie ta sprawa nie interesuje rządu sowieckiego” – napisał szef dyplomacji ZSRR.

„Dezerter, zdrajca Ojczyzny i wróg narodu”

Czy za taką polityką stał sam Stalin? Na dokumentach dotyczących kwestii jeńców i ewentualnej współpracy z MCK nie ma jego podpisów. Tym zajmował się głównie Mołotow. Ale kopia każdego takiego dokumentu trafiała też na biurko Stalina. Trudno więc przypuszczać, by działo się to za jego plecami. Zwłaszcza, że znamy jego podejście do problemu.

W ZSRR nie funkcjonowało pojęcie „jeniec wojenny”. Było: „dezerter, zdrajca Ojczyzny i wróg narodu”. Za takiego Stalin uznał nawet swego syna. Jakow Dżugaszwili walczył na Białorusi, dowodząc baterią haubic. Znalazł się w okrążeniu i 16 lipca 1941 roku trafił do niewoli. Nie dał się wykorzystać Niemcom do celów propagandowych. Przenoszony z oflagu do oflagu, w końcu w 1943 roku trafił do Sachsenhausen. Jego żona Julia od razu została aresztowana przez NKWD i więziona była przez dwa lata. Niemcy zaproponowali wymianę Jakowa Dżugaszwilego na feldmarszałka Friedricha Paulusa. Stalin odmówił. Dżugaszwili zginął w kwietniu 1943 roku – rzucił się na druty pod napięciem.

Byłych jeńców przewożono do punktów, którymi kierowali oficerowie Wydziałów Specjalnych NKWD. Na zdjęciu: Norwegia, maj 1945 roku; uwolnieni jeńcy sowieccy. Fot.Wikimedia
Rozkaz nr 270 z 16 sierpnia 1941 r., podpisany przez Stalina, wymagał od żołnierzy, aby w każdej sytuacji utrzymali pozycję, walczyli do ostatniej kropli krwi i nie oddawali się w niewolę. Tych, którzy by chcieli się poddać – nakazywał rozstrzeliwać. 58. artykuł kodeksu karnego pozwalał pod sąd oddawać rodziny jeńców i zsyłać ich na Syberię. Rodziny wziętych do niewoli żołnierzy traciły dodatki pieniężne i ulgi należne krewnym krasnoarmiejców. 24 czerwca 1942 r. Stalin podpisał postanowienie Państwowego Komitetu Obrony „O członkach rodzin zdrajców Ojczyzny”. Za takowych uznawano ojca, matkę, męża, żonę, synów, córki, braci i siostry – żyjących w jednym gospodarstwie domowym z jeńcem.

Długa droga do rehabilitacji

Wkrótce pojawił się inny problem: co robić z uwolnionymi jeńcami? 27 grudnia 1941 roku Państwowy Komitet Obrony ZSRR wydał postanowienie o sprawdzeniu i filtracji „byłych wojskowych Armii Czerwonej, znajdujących się w niewoli i okrążeniu”. Zastępca narkoma obrony ds. tyłów generał Andriej Chrulow dostał rozkaz zbudowania zbiorczo-przesyłowych punktów dla byłych wojskowych odnalezionych na terenach wyzwolonych. Wszystkich tych ludzi zatrzymywano i przewożono do punktów, którymi kierowali oficerowie Wydziałów Specjalnych NKWD.

29 grudnia 1941 roku narkom obrony wydał rozkaz nr 0521, zgodnie z którym uwolnieni lub zbiegli z niewoli mieli trafiać do obozów NKWD, gdzie mieli zostać sprawdzeni. Traktowano ich jak wrogów. Nie mogli widzieć się z bliskimi, nie było możliwości korespondencji. Zajmował się nimi zarząd NKWD ds. jeńców wojennych i internowanych, ten sam, który zajmował się żołnierzami wrogich armii. Wielu byłych jeńców sądzono jak zdrajców tylko za to, że będąc w niewoli, wykonywali obowiązki lekarzy, sanitariuszy, tłumaczy, kucharzy – czyli pomagali własnym rodakom.
Tygodnik TVPPolub nas

Mitem jednak jest twierdzenie, że wszyscy, którzy wracali z obozów jenieckich zostali zesłani do gułagów. Przez sieć specjalnych obozów NKWD przeszło około 1,5 mln ludzi. Większość z nich odesłano na front, dużą część zesłano na ciężkie roboty. Dopiero w 1956 roku, na wniosek marszałka Gieorgija Żukowa, miano zrehabilitować byłych jeńców. Wycofano wszelkie ograniczenia, usunięto z ankiet osobowych pytanie o to, czy dana osoba była w niewoli, włączono okres niewoli do stażu pracy itd. Żukow wnioskował też o medale dla byłych jeńców. Tyle że szybko stracił stanowisko ministra obrony i proces rehabilitacji byłych jeńców trwał jeszcze bardzo długo.

– Antoni Rybczyński

...

Sowieci stracili absurdalnie duzo ludzi. 27 mln. Zupelnie nie wynikalo to z dzialan Niemcow. Bylo wynikiem bezsensownego marnowania ludzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 16:04, 23 Sie 2018    Temat postu:

Żukow – najgorszy dowódca II wojny
14 6140
KONTAKT REKLAMA POLITYKA PRYWATNOŚCI REGULAMIN
© ℗ 2012-2018 Orle Pióro Sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Alianccy dowódcy w Berlinie, 1945 r. W pierwszym rzędzie drugi od lewej Gieorgij Żukow. / Źródło: Wikimedia Commons
31 9
Słynny sowiecki marszałek był zwykłym bolszewickim bandziorem. Jego specjalnością było uśmiercanie własnych żołnierzy i kradzieże dzieł sztuki
Wiktor Suworow
Dobry dowódca to taki, który dba o życie swoich żołnierzy. Marszałek Związku Sowieckiego Gieorgij Konstantinowicz Żukow, słynny „pogromca Hitlera”, był złym dowódcą. Zacznijmy od początków jego kariery. Otóż walczył on w wojnie domowej po stronie bolszewików, ale dziwnym trafem nie dostał za tę kampanię żadnego odznaczenia. Pierwszy bolszewicki medal –Order Czerwonego Sztandaru – dostał za stłumienie rebelii w guberni tambowskiej.
Był to desperacki zryw chłopów doprowadzonych do ostateczności czerwonym terrorem. Bolszewicy to powstanie dosłownie utopili we krwi. Mordowali zakładników, pacyfikowali całe wsie, używali gazów bojowych. Można by powiedzieć, że Żukow był wówczas komunistycznym gestapowcem czy esesmanem. Problem w tym, że występowała tu pewna „drobna” różnica. Gestapowcy i esesmani mordowali obcokrajowców, a Żukow i jego koledzy w guberni tambowskiej mordowali własnych rodaków.
Pod Chałchin-Goł
Pierwszą poważną walką Żukowa była konfrontacja z japońską Armią Kwantuńską nad rzeką Chałchin-Goł w 1939 r. Otóż Stalin wysłał wówczas do Żukowa szefa sowieckiego związku pisarzy Władimira Stawskiego. Miał on sprawdzić, co się dzieje w sowieckiej armii i ocenić to oczami cywila. Zszokowany Stawski szybko wysłał do Stalina raport – przez 104 dni Żukow osobiście podpisał 600 wyroków śmierci. Czyli blisko sześć dziennie.
I nie były to wyroki na szeregowców czy kaprali (Żukow płotkami się nie zajmował), ale na oficerów Armii Czerwonej. Można więc sobie tylko wyobrazić, ilu żołnierzy rozstrzelały plutony egzekucyjne w jego armii. Samo zwycięstwo nad Japończykami wzbudza również sporo wątpliwości. A konkretnie wątpliwości wzbudza to, czy rzeczywiście zwycięstwo to było jego zasługą.
Otóż Żukow w swoich wspomnieniach przytacza nazwiska nawet najmniej ważnych mongolskich żołnierzy, którzy służyli pod jego komendą. Pisze na przykład, że mongolski porucznik o takim a takim nazwisku, na pokładzie takiego a takiego czołgu, dokonał takiego a takiego bohaterskiego czynu. Jak więc widać, miał fenomenalną pamięć. W swoich pamiętnikach „zapomniał” jednak wspomnieć o... szefie swojego sztabu spod Chałchin-Goł. A więc o autorze zrealizowanego wówczas planu operacyjnego.
Dziwne prawda? Oczywiście to ten człowiek był prawdziwym ojcem zwycięstwa nad Armią Kwantuńską. Żukow był zaś oficerem beznadziejnym. Skąd więc tak zawrotna kariera? Wytłumaczył to kiedyś marszałek Konstanty Rokossowski, który zdradził tajemnicę kariery Żukowa. Otóż był to tak fatalny dowódca – a do tego prywatnie człowiek nie do zniesienia –że każde jego pojawienie się w podległych mu formacjach wywoływało panikę.
Co mu tym razem strzeli do głowy? – zastanawiali się inni oficerowie. Naturalnie więc starali się go natychmiast pozbyć. A pozbyć się go mogli tylko poprzez załatwienie mu awansu. Na wyższym szczeblu cała sprawa się jednak powtarzała i tak Żukow piął się po szczeblach kariery. Aż podczas II wojny światowej de facto stał się zastępcą Stalina, drugim człowiekiem w Sowietach. Stalin siedział na Kremlu i rządził krajem, a Żukow siedział w sztabie i dowodził armią.
Zmiażdżyć rannych!
O tym, co wyrabiał podczas II wojny, można by napisać grube tomy. To on był tym oficerem, który wysyłał całe dywizje sowieckie na rzeź. To on stosował taktykę polegającą na pędzeniu tysięcy ludzi pod ogień nieprzyjaciela, wierząc, że w ten sposób uda się „nakryć Niemców czapkami”. Był to szczyt prymitywizmu. Kości milionów zmarnowanych w ten sposób żołnierzy Armii Czerwonej zalegają do dziś w rosyjskich lasach. Nikt ich nie liczył i nikt nie żałował.
Osobnym tematem są słynne bataliony karne, do których można było dostać się za najmniejsze przewinienia. Oficjalnie służyło w nich 400 tys. żołnierzy. W swojej najnowszej książce, która niedługo wyjdzie w Polsce, udowadniam, że to nieprawda. Według dokumentów oddziały te były znacznie liczniejsze. A ich członków traktowano gorzej niż mięso armatnie. Gorzej niż zwierzęta.
Gdy przed sowieckimi pozycjami znajdowało się pole minowe, po prostu kazano im po nim przebiec. W ten sposób nastąpiło „rozminowanie”... Odmówić wykonania tego rozkazu żołnierze oczywiście nie mogli. Za ich plecami znajdowały się bowiem oddziały zaporowe NKWD. Pytany o to Żukow nie widział w podobnych praktykach niczego złego.
Pewnego razu, przebywając na froncie, Żukow zobaczył, że czołgi stoją przed mostem i czekają, zamiast przez niego przejechać. Przywołał do siebie dowódcę i spytał, dlaczego czołgi stoją. Dowódca odparł, że przez most przenoszeni są właśnie ranni. Żukow wyjął pistolet i zastrzelił go na miejscu. Następnie wezwał jego zastępcę. Ten nie miał już podobnych skrupułów i rozkaz wykonał. Czołgi przejechały przez most, zgniatając rannych na miazgę.
Gieorgij Żukow na okładce magazynu "Life", 1944 r. Fot. Time Inc.; photograph by Gregory Weil / Źródło: Wikimedia Commons
Opowieść o Żukowie nie byłaby pełna, gdyby nie wspomnieć o tym, że był złodziejem. Otóż pod koniec II wojny światowej i po jej zakończeniu wywiózł on z okupowanych Niemiec wręcz bajeczne dobra. Obrazy światowych mistrzów, biżuterię, meble, porcelanowe zastawy, srebrne sztućce, broń myśliwską. I nie są to żadne plotki. Wiemy to ze specjalnego raportu przygotowanego dla Stalina przez NKWD.
Otóż agenci bezpieki przeszukali daczę marszałka i się okazało, że była tam tylko jedna rzecz produkcji sowieckiej –wycieraczka do butów. Reszta pochodziła z Niemiec. Żukow miał nawet olbrzymi księgozbiór pięknych, oprawionych w cielęcą skórę cennych niemieckich książek. Problem w tym, że nie umiał czytać po niemiecku... Jego żona zaś nie rozstawała się z ciężką walizką pełną kosztowności.
Próba atomowa
Po zakończeniu II wojny światowej Żukow był bardzo ważną postacią w sowieckiej strukturze władzy. I nic się nie zmienił. W 1954 r. – a więc już po zabójstwie Stalina – zarządził on wielkie manewry na poligonie Tockoje w pobliżu Buzułuku. Wyglądało to tak: Żukow kazał zrzucić potężną bombę atomową o mocy 40 kiloton nad umocnieniami. Następnie nakazał żołnierzom szturmować skażone pozycje. W sumie napromieniował w ten sposób 45 tys. osób.
Wszyscy ci ludzie musieli podpisać specjalne zobowiązania, że przez 25 lat nikomu nie powiedzą o całym eksperymencie. Jego skutki były zaś dla nich straszliwe. Zaczęli chorować – i to bardzo ciężko – właściwie natychmiast. Umierali całymi setkami, a lekarze byli bezradni, bo żołnierze nie mogli im powiedzieć, jakie są przyczyny schorzeń. Tym, którzy przeżyli te 25 lat i mogli wreszcie mówić, i tak nie uwierzono.
Gdy przychodzili do szpitali i mówili, że w 1954 r. ulegli napromieniowaniu podczas ćwiczeń wojskowych w Tockoje, proszono ich, aby to udowodnili. A oni tego udowodnić nie mogli. Według dokumentacji tego dnia byli bowiem w garnizonie okupacyjnym w Legnicy, na przepustce w Moskwie czy w koszarach na Syberii. To był dla tych ludzi prawdziwy dramat. Żukowa to jednak zupełnie nie obchodziło. Podobnie jak Stalin uważał, że „liudiej u nas mnogo”.
Na tle tych wszystkich faktów to, że Żukow kazał się mianować czterokrotnym bohaterem Związku Sowieckiego, zakrawa na ponury żart. Bohaterem można być bowiem tylko pojedynczym. No, od biedy mógłbym zrozumieć, że podwójnym. Jednak poczwórnym! Zdecydowanie dla tego człowieka nie było granic wstydu i pychy. Ci Rosjanie, którzy do dziś uważają go za „geniusza wojny”, są albo głupcami, albo ludźmi, którzy nie znają historii. Czy też raczej ludźmi, którzy nie chcą jej znać.

..

Rostrzeliwal 6 dziennie. Czyli przez 6 lat wojny okolo 12.000! A nie byli to przeciez zwykli zolnierze ani nawet oficerowie liniowi. Najczesciej ci sztabowi i wyzsi. Ilu ich moglo byc? W Polsce WSZYSTKICH oficerow zawodowych bylo 18.000. Ale glownie podporucznicy porucznicy. Tych wyzszych z 6000. Sowieci mogli ich miec 30.000. Jesli z tego 12.000 rozstrzelal Zukow to wychodzi 40%!
Sowieccy oficerowie jak widzimy nie mieli dlugiego zywota nawet w sztabie.
W tej sytuacji o jalimkolwiek dowodzeniu nie moglo byc mowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133473
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:04, 08 Cze 2023    Temat postu:

Bitwa o Moskwę - nieudana próba szturmu w czasie II wojny światowej

Historia bitwy o Moskwę - nieudanej operacji wojsk niemieckich, które bez powodzenia szturmowały stolicę Związku Radzieckiego, podchodząc na kilkadziesiąt kilometrów od miasta.

...

Co nie wyszło? Pora zbyt zimna bo listopad grudzień a tam to gorzej niż u nas. Ponadto rozciągnęli linie komunikacyjne. Po prostu dowóz wszystkiego był długi.
I kompletny prymitywizm! Niemcy dobrze sobie radzili na terenie cywilizowanym. Jak wyszli poza tereny dawnej Unii Polski i Litwy nagle poznali dzicz! Brak dróg brak wiosek. Pustki. Jednak co innego nocować nawet w biednej wiosce w chałupie a co innego w ziemiance na stepie... To wszystko razem spowodowało porażkę bo jeszcze nie klęskę. Czego oczywiście nie żałujemy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy