Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Ekonomika rodziny !
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:48, 15 Cze 2013    Temat postu:

"Szczęśliwa mama, szczęśliwe dziecko"

Fundacja "Szczęśliwe Macierzyństwo" Odety Moro-Figurskiej wraz z Centrum Handlowym AUCHAN zapraszają kobiety w ciąży, młode mamy i rodziców na bezpłatne konsultacje i badania USG i USG 4D w ramach akcji "Szczęśliwa mama, szczęśliwe dziecko".

Akcja odbędzie się w terminie 15-16 czerwca w Centrum Handlowym AUCHAN, ul. M. Rejewskiego 3, w godz. 11.00 - 16.30.

Ciąża i macierzyństwo to okres planowania, dokonywania zmian w życiu, okres oczekiwania i nadziei. Bez wątpienia dla wielu matek najpiękniejszy okres w ich życiu, a zarazem czas wielu pytań i wątpliwości. Zapraszamy kobiety w ciąży, młode mamy i rodziców do zadawania pytań zaproszonym ekspertom. W przygotowanych punktach konsultacyjnych, nasi eksperci będą udzielać porad m.in. w zakresie:

· przygotowania do porodu,

· zalet karmienia piersią,

· pielęgnacji niemowląt i małych dzieci,

· właściwej diety kobiety w ciąży i mamy karmiącej,

· tworzenia unikalnej więzi pomiędzy rodzicem, a niemowlęciem,

· wpływu noszenia, przytulania dziecka w chustach na jego rozwój emocjonalny,

· pozyskiwania i przechowywania komórek macierzystych krwi pępowinowej, które w razie potrzeby będą służyć zdrowiu dziecka lub w przypadku zgodności genetycznej - innym członkom rodziny,

· znaczenia składników tranu dla zdrowia dziecka i mamy,

· powracania do formy po porodzie.

W trakcie prowadzonej akcji przewidziane są również:

· instruktaż masażu niemowlęcia

· prezentacja sposobów układania dziecka w chuście

· liczne konkursy z nagrodami

Nie prowadzimy wcześniejszych zapisów na badania. Decyduje kolejność zgłoszeń. Wykonywanie badań rozpoczynamy o godz. 11.00. W przypadku dużego zainteresowania badaniami osoby oczekujące, z chwilą rozpoczęcia akcji społecznej, będą mogły wpisać się na listę.

Przy prawidłowym przebiegu ciąży, nie zaleca się robienia badań USG, jeżeli były one przeprowadzone w ciągu ostatnich dwóch tygodni.

....

Tak bez tego nie ma rodziny . W koncu przeciez to przekazywanie zycia .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:39, 21 Cze 2013    Temat postu:

I Ogólnopolskie Dni Dużych Rodzin w Grodzisku Mazowieckim

Około tysiąca osób z całej Polski, w tym 600 dzieci, weźmie udział w I Ogólnopolskich Dniach Dużych Rodzin, które odbędą się od piątku do niedzieli w Grodzisku Mazowieckim pod Warszawą. W programie są m.in. warsztaty rodzinne, koncerty oraz konferencja z udziałem pary prezydenckiej.

Hasło spotkania brzmi: "Duże rodziny - bogactwo przyszłości", a organizatorem jest Grodzisk Mazowiecki, który jako jedna z pierwszych gmin w Polsce wprowadził Kartę Dużej Rodziny oraz Związek Dużych Rodzin Trzy Plus.

- Celem zjazdu jest przełamanie negatywnych stereotypów o wielodzietnych rodzinach i pokazanie, że rodzina z licznym potomstwem to nie rodzina patologiczna, ale normalna rodzina, która ma swoje radości i problemy - powiedział rzecznik zjazdu Paweł Borządek. Jak dodał, zjazd ma być także okazją do integracji, poznania się i spotkania rodzin wielodzietnych.

Poinformował, że zaproszonych jest ok. 150 dużych rodzin, czyli około tysiąca osób, w tym 600 dzieci. Podkreślił, że 30 proc. gości zamieszka w tym czasie u grodziskich rodzin. - Nasze miasto i jego mieszkańcy są bardzo gościnni - zapewnił.

Na dziś wieczorem zaplanowano prezentacje rodzin, wspólne śpiewanie i zabawy integracyjne.

Natomiast jutro o godz. 10 w grodziskim Centrum Kultury odbędzie się konferencja "Dlaczego i jak państwo powinno wspierać rodzinę?" z udziałem prezydenta Bronisława Komorowskiego oraz jego małżonki. Para prezydencka objęła wydarzenie honorowym patronatem. Równolegle trwać będą warsztaty dla dzieci i rodziców (od godz. 10 do 13). Chętni będą mogli korzystać także z licznych atrakcji na basenie, z zajęć sportowych, np. szermierki oraz zajęć plastycznych.

W sobotę o godz. 16 rodziny wspólnie przejdą sprzed pomnika J. Chełmońskiego do Parku Skarbków, gdzie wystąpią dla nich m.in. Joszko Broda z dziećmi oraz muzycy Filharmonii Lwowskiej.

W niedzielę o godz. 10 kard. Kazimierz Nycz przewodniczyć będzie mszy św. w Parku Skarbków.

....

Brawo brawo brawo ! A dobro jak zawsze wspiera Kościół .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:05, 22 Cze 2013    Temat postu:

Rodziny wielodzietne o sobie: na pewno dom nie jest pusty

Na pewno dom nie jest pusty; oprócz obecności własnych dzieci, co chwilę dzwonią domofonem koledzy - jedynacy, szukający towarzystwa - tak o codziennym życiu mówi pani Krystyna, mama sześciorga dzieci, która przyjechała na I Ogólnopolskie Dni Dużych Rodzin.

Mieszkanka Gdańska, która wraz z rodziną przyjechała do Grodziska Maz., w rozmowie z PAP wymienia dzieci w kolejności od najstarszego: Miriam 19 lat, Magdalena 16 lat, Michalina - 14 lat, Józefina - 12 lat, Hubert- 10 lat, Leonard - 8 lat.

"Mam brata młodszego brata o 12 lat i przez te 12 lat byłam chowana jak jedynaczka, i zawsze zazdrościłam koleżankom, które miały pełny dom, że ktoś wchodził, wychodził, ciocie, wujkowie, coś się działo" - mówi pytana o powody decyzji o posiadaniu licznego potomstwa. "Nie planowaliśmy z mężem konkretnej liczby dzieci, ale chcieliśmy koniecznie, aby dzieciaki nie wychowywały się same i tak przybywało i przybywało" - dodaje.

Jako najważniejsze wyzwanie wymieniła zapewnienie warunków mieszkaniowych. "My mamy szczęście, że mamy dość duże mieszkanie, ale mogłoby być większe" - podkreśliła. "Drugie wyzwanie to utrzymanie, żeby dzieciaki miały jakiś standard, przynajmniej to, co najważniejsze" - dodała.

Jak zaznaczyła, sama przeżywała swoje dzieciństwo z kluczem na szyi, ponieważ oboje rodzice pracowali. "Doszłam do wniosku, że nie wyobrażam sobie takiej sytuacji dla naszych dzieci. Zdecydowałam się pracować w domu, zajmuję się rękodziełem, ale wiadomo, że wtedy zarobki są mniejsze, więc generalnie zadanie utrzymania spada w większości na męża, który pracuje na etacie" - mówiła pani Krystyna.

Zwróciła też szczególną uwagę na wyzwanie, jakim jest wykształcenie dzieci. "Ceny podręczników i ich ciągłe zmiany powodują koszmarne wydatki we wrześniu, np. w ubiegłym roku za podręczniki dla sześciorga dzieci zapłaciliśmy 2,5 tys. zł; więc trzeba cały rok oszczędzać na wrzesień" - relacjonowała.

"Wyzwanie to też zakupy dla tak licznej rodziny. Ja piekę chleb sama, więc odpada bieganie do piekarni, a mleko i nabiał dostarcza nam bezpośrednio do domu jedna z okolicznych małych mleczarni" - opowiadała mama sześciorga dzieci.

Poza materialnymi wyzwaniami pani Krystyna mówiła też o duchowym wyzwaniu, jakim jest wychowanie dobrych ludzi. "Widzę niesamowite efekty; to, czego nauczyłam najstarsze dzieci, one wpajają młodszym dzieciom. Odpadają mi pewne sprawy wychowawcze, bo z góry wiadomo, że w domu panują określone zasady i jedno dziecko pilnuje drugiego" - stwierdziła.

Jak opowiadała, dzieci są otwarte i chętnie angażują się w pomoc innym, chcą coś robić dla innych.

Pytana o odbiór tak dużej rodziny podkreśliła, że spotyka się z różnymi reakcjami. "Czasem z podziwem, a są też osoby, które mi się tłumaczą, że szkoda, że nie mają więcej dzieci" - mówiła. "Niestety są też osoby, które oceniają, że to nie jest odpowiedzialne, mieć tyle dzieci" - dodała.

"Na pewno dom nie jest pusty, ponieważ co chwilę domofonem dzwonią koledzy i pytają czy dzieci wyjdą się pobawić, ponieważ w okolicy mieszkają w większości rodziny z jednym lub dwójką dzieci, i te dzieci nudzą się same i szukają towarzystwa" - relacjonowała.

"Na pewno jest wesoło, ale czasem też trudno od strony materialnej" - podsumowała.

Dodała, że pojawiają się momenty, gdy dzieci buntują się, bo np. chciałyby mieć własny pokój. "Ale już za chwilę mówią: + ja bym jednak nie chciał sam spać, ja się boję+" - relacjonowała.

"Moja córka zaprzyjaźniła się z dziewczynką bardzo bogatą. Przybiegła od niej i mówi: +mamo ta dziewczynka ma wszystko, pięć domów dla lalek Barbie, swoją łazienkę, swoją sypialnię, tysiące lalek+, a na końcu stwierdziła: +Mamo, ale ona jest sama i nie ma się z kim bawić+" - opowiadała pani Krystyna.

"Dla mnie to było niesamowite, bo myślałam, że moje dziecko tak tęskni za tymi wszystkimi zabawkami, a jednak wie, że nie o to chodzi, aby siedzieć samemu i na to patrzeć" - podkreśliła.

Aby przyjechać do Grodziska Maz. rodzina pożyczyła większy samochód od znajomych, ponieważ sami mają samochód 5-osobowy. "Po Gdańsku, gdzie wprowadzono kartę dużej rodziny, poruszamy się komunikacją miejską, ponieważ jest dla nas darmowa. Jedziemy gdzie potrzebujemy bez żadnego wydatku" - zaznaczyła pani Krystyna.

Pytana o powody przyjazdu do Grodziska, podkreśliła, że jej rodzina od kilku lat angażuje się w działania Związku Dużych Rodzin. "Nie wyobrażaliśmy sobie, aby nas tu nie było, choć mieliśmy chwile zwątpienia, aby to logistycznie rozwiązać" - dodała.

"Ten zjazd to takie święto rodzin, dobrze, aby Polska zobaczyła, że te rodziny wielodzietne są bogactwem, dzieci są często uzdolnione, ponieważ inspirują siebie nawzajem, mobilizują, bo siostra coś fajnego robi, to ja też spróbuję" - mówiła.

Na zakończenie rozmowy zdradziła motto, często powtarzane przez jej męża: "W dużej ilości siła". W czasie gdy pani Krystyna brała udział w konferencji ekonomicznej, jej mąż z dziećmi uczestniczyli w zajęciach zorganizowanych dla najmłodszych w ramach zjazdu rodzin.

....

Piekne .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:49, 10 Lip 2013    Temat postu:

Instytut Plancka: wzrost bezrobocia to spadek liczby urodzeń

Im wyższe bezrobocie w kraju, tym mniej rodzi się dzieci - wynika z opublikowanych w środę wyników badania Instytutu Badań Demograficznych im. Maksa Plancka w Rostocku, którym objęto 28 państw europejskich.

Na potrzeby branżowego czasopisma "Demographic Research" badacze instytutu przeanalizowali dane z lat 2001-2010, a w przypadku niektórych krajów z lat 2001-2011.

Z ich porównania wynika, że w 28 badanych państwach średnia liczba urodzeń na kobietę spadała tym mocniej, im wyższa była stopa bezrobocia. Średnio wzrost stopy bezrobocia o jeden procent przekładał się na spadek liczby urodzeń wśród osób w wieku 20-24 lata o 0,1 proc., a w tej samej grupie wiekowej w krajach południa Europy - o 0,3 proc.

W wielu państwach rosnąca liczba osób bez zatrudnienia, wywołana ogólnoeuropejskim kryzysem, doprowadziła do odwrócenia pozytywnego trendu, w ramach którego rosła liczba urodzeń - zaznacza współautorka badania Michaela Kreyenfeld. Dotyczy to m.in. Czech, Polski, Wielkiej Brytanii i Włoch.

W innych krajach, np. w Rosji czy na Litwie, zaobserwowana zależność między bezrobociem a liczbą urodzeń była słaba lub wręcz nie istniała. Podobnie sytuacja wyglądała w Szwajcarii, Austrii i Niemczech, gdzie w ostatnich latach liczba osób bez pracy wzrosła nieznacznie lub wcale (a w Niemczech spadła).

Najwyraźniej zależność między poziomem bezrobocia a średnią liczbą urodzeń widać na przykładzie Hiszpanii. Na początku XXI wieku liczba dzieci przypadających na jedną kobietę rosła z roku na rok - z 1,24 dziecka w 2001 roku do 1,47 dziecka w roku 2008, na który przypadł początek kryzysu. Rok później na jedną kobietę przypadało już tylko 1,4 dziecka. W tym samym czasie wzrosło bezrobocie - z 8,3 proc. w 2008 roku do 11,3 proc. w 2009 roku. W 2011 roku liczba urodzeń spadła jeszcze bardziej, do 1,36 dziecka na kobietę.

Podobny mechanizm zaobserwowano także w Chorwacji, Irlandii oraz na Łotwie i Węgrzech. Dotyczy to szczególnie par poniżej 25. roku życia, podejmujących decyzję o pierwszym dziecku. Wśród osób powyżej 40. roku życia większe znaczenie miały względy biologiczne.

....

Polska jest tu najle ... gorszym przykladem zniszczenia urodzen bezrobociem poprzez schladzanie gospodarki . Jeszcze w latach 80tych ilos urodzen byla duza po paru latach katastrofa .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 17:37, 12 Lis 2013    Temat postu:

Rodzinne firmy ważne dla gospodarki

Działają dłużej, zwalniają rzadziej. Firmy rodzinne są siłą polskiej gospodarki. Ich właściciele spotkali się dziś u Rzecznika Praw Obywatelskich, żeby porozmawiać o swojej działalności i wyzwaniach, które czekają ich w najbliższych latach.

Prezes Inicjatywy Firm Rodzinnych Andrzej Blikle odkreśla, że takie przedsiębiorstwa dobrze poradziły sobie ze spowolnieniem gospodarczym, ponieważ mają przewagę nad wielkimi korporacjami. Planowanie w firmach rodzinnych odbywa się w perspektywie jednego pokolenia, a nie kilkuletniej kadencji zarządów. Pracownicy i właściciele takich przedsiębiorstw częściej gotowi są ponosić straty i ciężej pracować, żeby utrzymać czy rozwinąć firmę.

Rozmówca IAR dodaje, że prowadzenie rodzinnego przedsiębiorstwa, szczególnie w Polsce, nie jest łatwe. Poprawy wymaga nie tylko infrastruktura, ale przede wszystkim rozwiązania prawne. Jak twierdzi Andrzej Blikle warunki prowadzenia firmy, sukcesja czy rozwój w zglobalizowanym świecie są największymi wyzwaniami, z którymi muszą zmierzyć się właściciele rodzinnych biznesów.

Prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości Bożena Lublińska-Kasprzak podkreśla, że polskie rodzinne firmy, jeżeli chcą konkurować na światowych rynkach, muszą unowocześnić swoją produkcję czy usługi. W rozmowie z IAR stwierdziła, że PARP w ramach programu "Bon na innowacje" zachęca mikroprzedsiębiorców do zlecania badań naukowcom.

Jutro dyskusja o firmach rodzinnych przeniesie się do pałacu prezydenckiego. Tam odbędzie się forum debaty publicznej "O społecznym i gospodarczym znaczeniu firm rodzinnych".

Rodzinne przedsiębiorstwa wypracowują około 40 procent polskiego PKB i stanowią około 36 procent polskich firm.

...

A moglby byc dwa razy wyzszy procent gdyby po 89 nie rzadzily imbecyle .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:21, 07 Lis 2014    Temat postu:

"Rzeczpospolita": religia chroni polskie rodziny

Frekwencja w domach dziecka i rodzinnych formach opieki zastępczej jest silnie powiązana z liczbą rozwodów i stosunkiem do religii w danym regionie Polski - twierdzi "Rzeczpospolita".

Jak wynika z danych GUS, są ogromne różnice między województwami w liczbie dzieci pozbawionych opieki naturalnej rodziny: od 6,1 na 1 tys. mieszkańców w Podkarpackiem, aż do 14,2 w Zachodniopomorskiem.

Na Zachodnim Pomorzu zaś wskaźnik rozwodów na 1 tys. ludzi wynosi 1,9 i jest niewiele mniejszy niż u rekordzistów w tym względzie - na Dolnym Śląsku i w Kujawsko-Pomorskiem (do 2).

Z kolei najmniej dzieci objętych opieką zastępczą jest w południowo-wschodnich podregionach: rzeszowskim, tarnowskim, nowosądeckim, krakowskim i tarnobrzeskim.

Jednocześnie tamtejsze diecezje są rekordzistkami, jeśli idzie o wiernych Kościoła katolickiego, biorących udział w niedzielnych mszach świętych. Jest ich niemal dwa razy więcej niż średnia dla kraju - zauważa "Rzeczpospolita", powołując się na kościelne statystyki.

Jak podkreśla gazeta, dane GUS dowodzą więc, że wyznawane wartości przekładają się na zachowania. Wiara chroni rodziny przed rozpadem, a dzieci przed sierocińcem lub wychowywaniem się w niepełnej rodzinie - podsumowuje "Rzeczpospolita".

Cytowany przez gazetę Paweł Woliński z Fundacji Mama i Tata zwraca uwagę, że w Polsce nie ma żadnej "prewencji przeciw rozwodom". Jego zdaniem, minimalne wsparcie dla rodzin mogłoby zapobiec wielu rozwodom, a to w konsekwencji przyniosło by korzyści całemu społeczeństwu.

...

JASNE I OCZYWISTE ! Wolne zwiazki rozwody konkubinaty to pieklo dzieci . A najwieksza ochrona czlowieka jest WIARA ! Tak jak mowi Biblia jak naucza Kosciol . A jak sluchacie medioli to potem nie miejcie pretensji .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:36, 02 Kwi 2015    Temat postu:

Mały, ciasny, ale własny. O tym marzą PolacyCzwartek, 2 kwietnia 2015, źródło:Newseria.pl

Ponad 60 proc. Polaków przyznaje, że marzy o tym, by mieszkać w wolnostojącym domu o powierzchni od 100 do 150 mkw. z ogrodem – wynika z badania przeprowadzonego przez Westwing Home & Living. Niewiele osób wskazuje na lokum w zabudowie bliźniaczej czy szeregowej. Zainteresowaniem nie cieszą się również duże domy, o powierzchni ponad 200 mkw. Podjęciu decyzji o zakupie domu sprzyjają coraz wyższe pensje i tańsze kredyty hipoteczne.

– Ponad 60 proc. ankietowanych chciałoby mieszkać w domu z ogrodem. Duża grupa respondentów wybrała też mieszkanie w nowym budownictwie, zlokalizowane na osiedlu. Bardzo mało osób wskazało na dom bliźniak czy w zabudowie szeregowej – mówi Marta Suchodolska, dyrektor ds. stylu w firmie Westwing.

Dom w zabudowie szeregowej wskazało zaledwie 3 proc. ankietowanych, a w bliźniaczej - 2 proc. Z kolei mieszkanie w lofcie chciałoby mieć 13 proc. respondentów, w apartamentowcu – 10 proc., a w kamienicy – 12 proc. W badaniu przeprowadzonym przez Westwing Home & Living Polacy zostali także zapytani o preferowaną wielkość mieszkania lub domu.

– Wymarzona powierzchnia to od 100 do 150 mkw. Część ankietowanych odpowiedziała, że chciałaby mieć dom ciut większy lub ciut mniejszy. Znacznie mniej osób wskazywało na metraż wyższy niż 200 mkw., czyli nie chcemy mieszkać w tak dużych domach, niewielu ankietowanych wskazywało też na powierzchnię od 60 do 80 mkw. To są z reguły mieszkania, w jakich mieszkamy – tłumaczy Marta Suchodolska.

Z badań wynika, że 53 proc. Polaków mieszka w dwu- lub trzypokojowych mieszkaniach, a 16 proc. ankietowanych ma do dyspozycji cztery pokoje. Z kolei trzech na dziesięciu respondentów funkcjonuje we wnętrzu składającym się z pięciu lub większej liczby pomieszczeń.

Ankietowani podkreślają, że jeżeli tylko jest taka możliwość decydują się na zakup domu lub mieszkania na własność. Takim decyzjom sprzyjają rosnące wynagrodzenia, stosunkowo niskie ceny nieruchomości, tanie kredyty oraz przeciętnie niższa stawka za metr kwadratowy przy wyższym metrażu.

– Nie chcemy wynajmować czy zmieniać mieszkań co jakiś czas. Chcemy mieć jedno miejsce, nasz dom, naszą twierdzę, które daje nam poczucie bezpieczeństwa – mówi Marta Suchodolska.

Z badań wynika, że Polacy chcą mieszkać nie tylko wygodnie i praktycznie, lecz także pięknie. Planując wnętrza swojego domu, coraz częściej poszukują inspiracji w programach telewizyjnych, na portalach internetowych i w magazynach branżowych. W związku z tym decyzje w zakresie wyboru mebli i dodatków dekoracyjnych są coraz bardziej przemyślane.

....

Zdrowe . W takich domach i rozwoj osoby ludzkiej jest lepszy .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:02, 01 Cze 2015    Temat postu:

Ile kosztuje wychowanie dzieci w Polsce? Znamy wyliczenia ekspertów
Poniedziałek, 1 czerwca 2015, źródło:PAP
Koszt wychowania jednego dziecka w Polsce (do osiągnięcia 19 roku życia) mieści się w przedziale od 176 tys. do 190 tys. zł, a dwójki dzieci - od 317 tys. do 350 tys. zł - szacuje Centrum im. Adama Smitha.


Udostępniamy nagranie wideo:

[link widoczny dla zalogowanych]

W przypadku rodzin z trójką dzieci koszty te wynoszą przeciętnie od 421 do 460 tys. zł W opublikowanym przez Centrum im. Adama Smitha raporcie przyjęto, że koszt wychowania drugiego dziecka wynosi 80 proc. kosztów pierwszego, a trzeciego dziecka - 60 proc. kosztów pierwszego - ze względu na "korzyści skali", w tym na oszczędności płynące ze wspólnej konsumpcji.

Eksperci podkreślają, że choć rodzicielstwo nie jest wyłącznie rezultatem kalkulacji ekonomicznych, to obawy potencjalnych rodziców o bezpieczeństwo ekonomiczne rodziny i jej poziom życia negatywnie wpływają na decyzje o liczbie dzieci.

"Dla Polski ważne jest, aby współczynnik dzietności - obecnie wynoszący około 1,3 - wzrósł do poziomu zbliżonego do 2, bez tego nasz kraj znajdzie się w głębokim regresie demograficznym" - czytamy w raporcie.

Jego autorzy podkreślają, że ważne jest, aby koszty wychowania i utrzymania dzieci były minimalizowane dzięki efektywnym usługom publicznym (edukacji, opiece zdrowotnej), ale głównie dzięki dynamicznemu rynkowi pracy, pozwalającemu na samodzielne uzyskanie dochodów.

"Macierzyństwo i praca zawodowa są obecnie do pogodzenia, a praca zawodowa jest jednym z czynników wzmocnienia pozycji społecznej kobiet" - czytamy.

Eksperci podkreślają też, że rodziny z dziećmi są szczególnie wrażliwe na skutki wysokiego VAT. "Stawka VAT w Polsce jest wyższa niż w większości państw europejskich. Wyższa stawka obowiązuje jedynie w Szwecji i Danii (25 proc.) Dla 95 proc. polskich podatników 23 proc. stawka VAT jest większym obciążeniem niż 19 proc. stawka od dochodów osobistych" - czytamy w raporcie.

...

Cenne obliczenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 1:05, 20 Lis 2015    Temat postu:

Karolina i Tomasz Elbanowscy: bieda w Polsce ma twarz dziecka
19 listopada 2015, 15:46
Młodzi nie zaczną decydować się na dzieci, jeśli nasze państwo diametralnie nie zmieni swojego stosunku do rodzin. Gorzej - będą wyjeżdżać. Wszystkie państwa wokół nas traktują rodzących się obywateli jako zysk, jako kapitał społeczny, na którym budowany będzie dobrobyt. Rządy pomagają rodzinom w całej zachodniej Europie, a także w biedniejszej od nas Ukrainie czy Rosji, gdzie becikowe w formie „kapitału macierzyńskiego” wynosi równowartość aż 25 tys. zł. U nas wsparcie zarezerwowane jest dla ludzi żyjących na skraju nędzy. Nie ma więc nic wspólnego z polityką prorodzinną - piszą Karolina i Tomasz Elbanowscy, autorzy książki "Ratuj Maluchy! Rodzicielska rewolucja", w felietonie dla Wirtualnej Polski.

Przy okazji reformy, która miała na celu ratowanie upadającego systemu ZUS kosztem dzieci (skrócenie czasu edukacji przez wysłanie sześciolatków do szkoły), wielokrotnie powracał argument, że tak trzeba, bo "tak jest na Zachodzie". My Polacy, mamy zakodowany w mózgach od czasów PRL „kompleks Pewexu”, czyli podziw dla wszystkiego, co z Europy, a co ma posmak lepszego, kolorowego i bogatego świata. Mieliśmy więc kopiować wszystkie, nawet najgłupsze, rozwiązania edukacyjne od naszych sąsiadów (patrz: gimnazja) i broń Boże nie pytać np. o warunki w naszych niedoinwestowanych szkołach.

Jednak gdy ktokolwiek w Polsce postuluje wprowadzenie polityki prorodzinnej, która na Zachodzie jest powszechna, i która w wieloletniej perspektywie może zmienić fatalne statystyki urodzin, zaraz pojawia się chór głosów oburzenia. O dziwo, nie odwołują się już one do „standardów zachodnich”, za to alarmują, że pod żadnym pozorem nie można dawać rodzicom pieniędzy do ręki. Dlaczego? Bo „wspieranie rodzin nie poprawi statystyk dzietności” a „młodzi nie rodzą, bo są leniwi”. I że lepiej przekazać pieniądze w ręce odpowiedzialnych urzędników, którzy na pewno ich nie przepiją. Sporo się takich głosów pojawiło w ostatnim czasie, przy okazji sztandarowego pomysłu zwycięskiej partii, czyli 500 zł na dziecko. Wszystkim publicystycznym wojownikom, walczącym z powszechnymi świadczeniami na dzieci, odpowiemy po kolei.

Butiki z protezami

Po pierwsze i najważniejsze, warto uświadomić sobie, że istnieje pewna ekonomiczna zasada, która jest tak oczywista, że może niektórzy o niej zapominają. Brzmi ona: bez konsumentów nie ma gospodarki. Jeśli dziś nie zaczną się rodzić dzieci, za kilkadziesiąt lat wielkie centra handlowe popadną w ruinę. Butiki z szałową odzieżą dla młodych zastąpią sklepiki z laskami i protezami dla starców. A i te padną szybko, bo armia emerytów będzie żyć w nędzy. Nie będzie komu pracować ani na emerytury, ani na PKB. Młodzi jeszcze częściej będą uciekać z kraju. Nie trzeba wyobraźni, żeby zobaczyć, jak to będzie wyglądać. Wystarczy wycieczka do wyludnionych wsi na ścianie wschodniej. Wymieramy jako naród i bez natychmiastowych, odważnych działań w perspektywie najbliższych dekad, cierpieć będą wszyscy. Także ci, którzy dziś wilkiem patrzą na dodatki na dzieci i których nic nie obchodzi to, że nasz kraj wydaje na wspieranie rodzin najmniej ze wszystkich krajów UE.

Talony na jedzenie zamiast emerytury?

Najczęstszy argument przeciwników powszechnych świadczeń na dzieci zamyka się w zdaniu: „żyjąca na koszt państwa patologia będzie się cieszyć”. Czy rzeczywiście ludzie wychowujący małe dzieci, gdy tylko zobaczą pieniądze, zaraz pobiegną do budki z piwem? Ciekawa jest ta niewiara w młodych rodziców. Ustawodawca powinien mieć przed oczami przeciętnego obywatela. Dlaczego akurat w przypadku rodzin zasady mają być definiowane marginesem, patologią? Będziemy się upierać, że odsetek alkoholików wśród młodych rodziców jest taki sam, jak we wszystkich innych grupach społecznych. Jeśli mielibyśmy tę niewiarę w odpowiedzialność naszych obywateli przenieść także na inne grupy, należałoby zacząć wypłacać emerytury w talonach na żywność i karnetach do aptek.

Emerytury i renty są, jakby nie patrzeć, pieniędzmi z budżetu państwa. Może więc podatnicy powinni mieć pewność, że dziadek, zamiast na leki i jedzenie, nie przehula ich krwawizny przy nalewce z kolegami? Na pewno pojawią się głosy, że przecież emerytury należą się seniorom za wszystkie lata, w czasie których odkładali składki na swoim koncie w ZUS. I że mogą je sobie wydać na co chcą, śpiewając za Pawłem Kukizem „za swoje piję ja, ile chcę!”. Byłoby tak, rzeczywiście, gdyby pieniądze na starość odkładali w skarpecie, a nie na wirtualnym koncie w ZUS. Istota działania tego zakładu opiera się bowiem na zasadzie: dzieci pracują na rodziców i dziadków. Czy się to komuś podoba czy nie, obecni emeryci pracowali na emerytury nie swoje, lecz swoich dziadków. Jeśli teraz zabraknie dzieci, po prostu nie będzie od kogo wyegzekwować „należnych im świadczeń”.

Demograficzny drenaż

Wielu publicystów upiera się, że wprowadzenie świadczeń rodzinnych nie przekłada się na zwiększenie dzietności, jako koronny dowód podając Niemcy. Co z tego, że we Francji, Wielkiej Brytanii czy Estonii widać, że konkretne wsparcie dla rodzin przynosi efekty? Skoro gdzieś nie wyszło, u nas też się nie uda. Podczas gdy na Wyspach Brytyjskich ciężarna kobieta, a potem jej dziecko, mają nawet darmowe leki, u nas trwają niekończące się debaty, czy może nie odebrać jeszcze rodzicom marnego tysiąca becikowego, który nie starcza nawet na wózek. Za naszą zachodnią granicą kobieta, wybierając szpital do porodu, zastanawia się, czy zdecydować się na ten z tradycyjnym żywieniem, czy na ten oferujący „szwedzki stół”. U nas, gdy niedawno pewnemu ordynatorowi ginekologii wyrwało się w obecności ministra zdrowia, w jak zapyziałych warunkach rodzą kobiety na Śląsku, omal nie stracił pracy. Polka musi nierzadko płacić za obecność męża przy narodzinach i za szczepionki dla noworodków, bo inaczej maluch będzie czterokrotnie kłuty najtańszymi, „farmaceutycznymi mamutami”, wycofanymi dawno choćby w Czechach. O wydatkach, jakie czekają polskich rodziców w kolejnych latach nie wspominając.

Młodzi nie zaczną decydować się na dzieci, jeśli nasze państwo diametralnie nie zmieni swojego stosunku do rodzin. Gorzej - będą wyjeżdżać. Wszystkie państwa wokół nas traktują rodzących się nowych obywateli jako zysk, jako kapitał społeczny, na którym budowany będzie dobrobyt. Rządy pomagają rodzinom w całej zachodniej Europie, a także w biedniejszej od nas Ukrainie czy Rosji, gdzie becikowe w formie „kapitału macierzyńskiego” wynosi równowartość aż 25 tys. zł. U nas wsparcie zarezerwowane jest dla ludzi żyjących na skraju nędzy. Nie ma więc nic wspólnego z polityką prorodzinną.

Trudna sytuacja materialna, brak perspektyw i poczucia bezpieczeństwa sprawia, że młodzi uciekają z kraju. W ostatnich latach wyemigrowało 2 mln ludzi. Wielu z nich już sprowadziło lub właśnie zamierza sprowadzić do siebie swoje rodziny i dzieci. Jesteśmy demograficznie drenowani przez kraje Zachodu. Do tego statystyczna Polka rodzi tylko 1,3 dziecka. To już nie czas na udawanie, że problemu nie ma. Węgrzy w podobnej sytuacji zawarli układ ponad podziałami, wszystkie partie od lewa do prawa podpisały się pod planem intensywnego wsparcia rodzin. Jeśli ktokolwiek w Polsce twierdzi, że wprowadzanie polityki prorodzinnej nie ma sensu, bo brak dzieci to tendencja kulturowa, a nie wynikająca z biedy, niech zapyta Polek na Wyspach, czemu chętniej rodzą tam, a nie w Polsce? Polacy chcą mieć duże rodziny i na Wyspach są grupą przewyższającą dzietnością imigrantów z innych krajów.
Bieda ma twarz dziecka

Przyzwyczailiśmy się też do hasła „biedny jak emeryt”. Ale mimo, że nikt nie twierdzi, że emeryci w Polsce żyją bogato, ich dochody są stabilne. Dlatego stanowią nierzadko oparcie dla innych członków rodziny, szczególnie w środowiskach zagrożonych bezrobociem. Dziś bieda ma w Polsce twarz dziecka. Oficjalne dane GUS mówią, że podstawowych potrzeb biologicznych (!) nie może zaspokoić aż 800 tys. dzieci. A do tego dochodzi jeszcze bieda, nie stanowiąca zagrożenia dla zdrowia i życia, ale powodująca wykluczenie społeczne. Każde dziecko chciałoby przecież pojechać na wycieczkę szkolną, dostać prezent pod choinkę czy mieć nowe buty. Statystyki mówią, że dziś to młode rodziny, szczególnie te, które mają więcej niż dwoje dzieci, są najbardziej zagrożone ubóstwem.

Prorodzinna ulga podatkowa jest tylko listkiem figowym, który ma ukryć fakt, że w naszym kraju najmłodsi, choć nie zarabiają, sami płacą podatki. Od każdej pieluchy, kaszki, soczku, zabawki muszą oddać nawet 23 proc. "haraczu dla państwa". Myli się więc prof. Grzegorz Kołodko twierdząc, że dzieci powinno się mieć na własny koszt, nie na koszt państwa. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Dziś to państwo, pobierając daniny, żeruje na dzieciach, które nie mają jak się przed tak rozumianą sprawiedliwością obronić, bo nawet nie mają głosu wyborczego. W Wielkiej Brytanii obowiązuje zerowa stawka VAT na produkty dla dzieci. W innych krajach ten podatek jest rekompensowany rodzinom za pomocą rozbudowanych systemów świadczeń. U nas rodzice nie mogą się nawet rozliczyć wspólnie z dziećmi. Kwota wolna od podatku jest taka sama bez względu na to, czy podatnik ma na utrzymaniu jedną, dwie czy może więcej osób. Co znamienne, nasze państwo bardziej promuje śmierć niż narodziny. Bo jak inaczej wyjaśnić, że na wózek dziecięcy nałożony jest 23 proc. VAT, a na trumnę tylko 8 proc.?

Polska to nie miasteczko Wilanów

Młodzi mówią, że najlepszym środkiem antykoncepcyjnym jest dla nich kredyt mieszkaniowy. Co z tego, że obiektywnie żyją w lepszych warunkach niż ludzie jeszcze 100 lat temu, bo zamiast klepiska mają na podłodze panele z promocji w hipermarkecie. Niestety, mogą skończyć jako bankruci jeszcze szybciej niż ich przodkowie, którzy nie mieli kredytów we frankach szwajcarskich. Młodzi boją się mieć dzieci, bo wiedzą, że mogą liczyć tylko na siebie. Państwo tylko wyciąga do nich ręce po składki i podatki. Gdy tracą pracę i nie mogą spłacać rat, przestaje się nimi interesować. Dostępność różnorodnych produktów spożywczych w dyskoncie nie zwiększa poczucia bezpieczeństwa. Zresztą nic w tym dziwnego, że rodzice chcą zapewnić swoim dzieciom życie w standardzie z XXI wieku, a nie w standardzie sprzed 100 lat. Wychowanie dziecka to bardzo poważna inwestycja, jak policzyli ekonomiści z Centrum Adama Smitha, ok. 200 tys. złotych.

Ryszard Petru, założyciel bardzo nowoczesnej partii, kpi sobie, że 500 zł na dziecko to jak rozrzucanie pieniędzy z helikoptera i upiera się, że wspierać można, ale tylko najuboższych. Tym samym pokazuje, że nie wie, czym się różni polityka prorodzinna od polityki socjalnej. Ta pierwsza oznacza, że zachęcamy do posiadania dzieci przede wszystkim ludzi średniozamożnych, którzy będą szczególnie dbać o edukację, przynosząc w perspektywie zysk wszystkim obywatelom. Co z tego, że wsparcie otrzyma też bogaty? Odda je przecież w płaconych przez siebie wysokich podatkach. Dawanie pieniędzy tylko najuboższym będzie zaś wzmacniać stereotyp „patologii” żyjącej z dzieci na koszt państwa. Wszelkie progi dochodowe są też hamulcem dla rozwoju i wychodzenia z biedy: nie opłaca mi się starać o lepszą pracę czy podwyżkę, bo stracę ten czy inny zasiłek.

Zadowoleni z siebie politycy, patrzący na Polskę z perspektywy miasteczka Wilanów, nie mają pojęcia, jak wygląda życie przeciętnej rodziny. Ryszard Petru, który został wypromowany przez środowisko bankowców, wchodzi w politykę bez cienia wstydu, że namawiał ludzi do kredytów we frankach, od których sam szybko uciekł. Dziś nie ma oporów, by odmawiać rodzinom, zrobionym również przez siebie w balona, chociażby tej formy wsparcia. Polska klasa średnia i tak jest słaba. Nawet jeśli nominalnie zarabia przyzwoite pieniądze, po spłacie raty kredytu zostaje jej tyle, że nie stać jej często na uczestnictwo w kulturze: teatr, kino, książki czy wakacje. To sprawia, że tak naprawdę są biedotą (według kryteriów krajów zachodnich). 500 zł na dziecko dla przeciętnej rodziny to bardzo konkretne wsparcie. Niejednej kobiecie łatwiej będzie z takim zabezpieczeniem namówić męża na kolejne dziecko.

Urzędnik nie wie lepiej

Publicyści „Gazety Wyborczej”, Leszek Kostrzewski i Piotr Miączyński, upierają się z kolei, że można lepiej wykorzystać publiczne pieniądze, kierując ich strumień w stronę instytucji państwa. Zupełnie serio twierdzą np., że lepszym pomysłem niż dawanie rodzicom pieniędzy do ręki, będzie zainwestowanie w bezpłatne zajęcia dodatkowe w szkołach. Już widzimy te rzesze chętnych do rodzenia dzięki darmowemu baletowi i karate... Rodzice najlepiej wiedzą, czego potrzeba ich dzieciom. Póki nie zaczniemy sprowadzać urzędników z jakiejś innej planety, nie liczmy na to, że zrobią cokolwiek lepiej niż przeciętny Kowalski. Przykład? Najdroższe na świecie autostrady, których koszt podwoiły ekrany budowane w szczerym polu.

A z tematów bliższych dzieciom warto przypomnieć słynny program „Owoce w szkołach”, który stał się sposobem na pozbycie się produktów rolnych drugiej kategorii. Która matka dałaby dziecku do szkoły zjełczałą marchewkę? Warto też przytoczyć ostatnie doniesienia prasowe o domu dziecka, w którym dzieci „uratowane” z niewydolnych wychowawczo rodzin nie tylko były bite, ale do tego stawka żywieniowa na kolację wynosiła - to nie żart - JEDEN złoty. A tysiące, kierowane przez państwo na utrzymanie każdego dziecka w bidulu, gdzieś wyparowywały.

Dlatego zanim, jak chcieliby publicyści, urzędnicy wybudują powszechnie dostępne żłobki, może się okazać, że ostatnia demograficzna szansa przejdzie nam koło nosa. Ani się obejrzymy, gdy przeminie czas matek z wyżu demograficznego lat 80. Poza tym, kobieta wie lepiej, czy iść do pracy, zostawiając dziecko w żłobku, czy też woli być z nim dłużej w domu, otrzymując od państwa elementarne zabezpieczenie na ten czas.

I na koniec: pieniądze zainwestowane w kapitał ludzki nie zwrócą się od razu. Dzietność nie skoczy nagle z 1,3 na 2,3. Ale dobry klimat wokół rodziny sprawi, że coraz więcej młodych, którzy w gruncie rzeczy chcieliby mieć dzieci, zacznie z większą otwartością myśleć o nowych członkach rodziny. Dlatego bardzo ważna jest deklaracja nowego rządu, że aby zapewnić realizację przedwyborczej obietnicy, nie będą odbierać rodzicom istniejących ulg podatkowych. Majstrowanie przy tym, co już udało się wynegocjować na wsparcie dla rodzin, byłoby burzeniem poczucia bezpieczeństwa, które jest podstawą dobrej polityki prorodzinnej. Jeśli każda nowa władza zaczynałaby od psucia tego, co zrobili w tej sprawie jej poprzednicy, na długofalowe zyski z wsparcia dla rodzin nie będzie co liczyć.

Dla nowej pani minister do spraw rodziny, pracy i polityki społecznej mamy jedną radę: proszę słuchać głosu rodziców, nie publicystów.

Karolina i Tomasz Elbanowscy dla Wirtualnej Polski

Karolina i Tomasz Elbanowscy - założyciele fundacji Rzecznik Praw Rodziców, autorzy książki „Ratuj Maluchy! Rodzicielska rewolucja”.

...

Wreszcie cos z sensem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:51, 17 Gru 2015    Temat postu:

Będą niższe opłaty za śmieci dla rodzin wielodzietnych w Opolu
Środa, 16 grudnia 2015, źródło:PAP, PAP
fot.WP.PL / Jacek Dominski/REPORTER
Od maja 2016 roku rodziny wielodzietne z Opola - z trójką i większą liczbą dzieci - zapłacą za odbiór śmieci o 30 proc. mniej - zapowiedziały władze miasta. Obniżka ma dotyczyć ponad 10,2 tys. opolan. Będzie kosztować budżet miasta ok. 500 tys. zł rocznie.


Wprowadzenie obniżek na opłaty za śmieci dla rodzin wielodzietnych zapowiedzieli na konferencji prasowej w środę prezydent i wiceprezydent Opola oraz przedstawiciele wszystkich klubów rady miasta i przedstawiciel radnych niezależnych.



Prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski, omawiając przekazany mediom projekt uchwały ws. zniżek zapowiedział, że będzie ona procedowana na ostatniej w tym roku sesji rady miasta 29 grudnia. - Chcemy zakończyć ten rok mocnym, prorodzinnym i prospołecznym akcentem, a jednocześnie pokazać, że zarząd miasta i radni różnych opcji politycznych mogą wspólnie pracować. Okazuje się, że bez względu na opcję łatwo nam dojść do wspólnego zdania wtedy, kiedy wprowadzane są sprawy społeczne i polityka prorodzinna - zaznaczył.

Wiceprezydent Opola Mirosław Pietrucha wyjaśniał, że ze zniżek będą mogły korzystać rodziny wielodzietne, o których mowa w ustawie o Karcie Dużej Rodziny - z trójką lub większą liczbą dzieci. - Chodzi nam o osoby, które warunki Karty spełniają. Nie muszą natomiast tej Karty mieć, by z naszej ulgi skorzystać - zaznaczał Pietrucha.

Obecnie Opolanie płacą 13 zł od osoby za wywóz odpadów segregowanych i 20 zł od osoby za wywóz odpadów niesegregowanych. Obniżka ma wynieść 30 proc. dotychczasowych opłat. Wiceprezydent i prezydent Opola przyznali, że proponowali obniżkę sięgającą 20 proc. wysokości dotychczasowych opłat, ale do większej ulgi namówili ich radni. Władze miasta na to przystały.

Jak wyliczono w uzasadnieniu uchwały obecnie 5-osobowa rodzina segregująca odpady płaci za to 65 zł, a po zniżce ma płacić 45 zł 50 gr, czyli o 19 zł 50 gr mniej. Dwójka segregujących odpady rodziców z piątką dzieci zapłaci po wprowadzeniu zniżki o 27 zł 30 gr mniej, niż dotąd; a samotny rodzic z trójką dzieci - o 15 zł 60 gr mniej, niż obecnie.

Pietrucha podał, że z rozeznania miasta wynika, iż zniżki mogą dotyczyć ok. 2 tys. rodzin wielodzietnych z Opola. W sumie uprawnionych do nich ma być ponad 10,2 tys. opolan. - Będzie to w naszym odczuciu realne wsparcie, bo mniej więcej jedna dziesiąta mieszkańców miasta będzie mogła z tego narzędzia skorzystać - podkreślił wiceprezydent.

Dodał, że uwzględniając czas potrzebny na to, by uchwała weszła w życie i okres ok. 2,5 miesiąca, który miasto chce dać chętnym do skorzystania z ulgi na złożenie stosownych deklaracji, zniżki mają zacząć obowiązywać od 1 maja 2016 roku. Koszt ich wprowadzenia dla budżetu miasta to ok. 500 tys. zł. - Są to pieniądze, które w naszym odczuciu będzie można wygospodarować z tych środków, które w ramach opłat wpływają. Pracujemy też ciągle nad racjonalizacją kosztów związanych z obsługą tego systemu - mówił Pietrucha.

W liczącej 25 radnych opolskiej radzie miasta klub prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego liczy 6 radnych i współpracuje, nie mając formalnie koalicji, z liczącymi po czterech radnych klubami Razem dla Opola (RdO) oraz PiS. PO ma w radzie Opola 9 radnych, a po jednym SLD i mniejszość niemiecka.

Na środowej konferencji prasowej ws. proponowanego wprowadzenia zniżek na opłaty za wywóz śmieci obecni byli szefowie wszystkich klubów radnych w opolskiej radzie miasta: Sławomir Batko (PiS); Krzysztof Drynda (RdO); Łukasz Sowada (Klubu Arkadiusza Wiśniewskiego); Zbigniew Kubalańca (PO) oraz Piotr Mielec (radny niezależny z SLD). Radni pomysł wprowadzenia zniżek poparli i podkreślali m.in., że ulga taka powinna być odczuwalna w budżecie rodzin i że będzie ona kolejnym elementem polityki prorodzinnej miasta.
...

I prosze. WSZYSTKIE PARTIE RAZEM! MOZNA? MOZNA! A pomysl ciekawy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 23:05, 24 Kwi 2016    Temat postu:

Rodzina to jest siła
Dodano dzisiaj 20:00 /0 0
Ponad 300 uczestników zgromadził III Międzynarodowy Kongres Firm Rodzinnych w Poznaniu. Hasło „Między tradycją a innowacją” oddaje wyzwania, jakie przed nimi stoją.

Firmy rodzinne borykają się z problemami dotyczącymi konkurencji, zarządzania czy zmian, ale też, np. z tymi związanymi z sukcesją. III Międzynarodowy Kongres Firm Rodzinnych, który odbył się 18-19 kwietnia, był okazją do wymiany opinii i dyskusji z ekspertami. Doświadczeniami dzielili się m.in. Sofie Winkhaus (Aug. Winkhaus), psycholog Jacek Santorski, Solange Olszewska (Solaris Bus & Coach), dr Zbigniew Inglot (INGLOT). Trzeba było ponad 20 lat transformacji, by przedsiębiorcy prowadzący firmy rodzinne mogli stwierdzić: urośliśmy w siłę. Chodzi nie tylko o wielkość, choć należą do liderów w swoich branżach, jak znany z rynku kosmetyków INGLOT czy producent autobusów i tramwajów Solaris Bus & Coach. Sprawne, dobre przedsiębiorstwa mogą działać na niewielką skalę na lokalnym rynku.

Łączy je podejście właścicieli do biznesu – nie biorą pod uwagę zmiany pracy, gdy coś pójdzie nie tak, budują na lata. Dobrą ilustracją jest wykorzystanie własnego nazwiska jako marki. – Niezwykła chęć życia, przywiązanie do nazwy i dążenie do długowieczności mogą zapewnić firmom rodzinnym przewagę. Wyzwaniem jest dla nich jednak zawieszenie pomiędzy tradycją a innowacyjnością – uważa dr Adrianna Lewandowska, prezes Instytutu Biznesu Rodzinnego, organizatora kongresu. Jak szacuje instytut, 78 proc. wszystkich firm w Polsce stanowią właśnie przedsiębiorstwa rodzinne. Wypracowują 42 proc. PKB.

Przedsiębiorcom najbardziej dokuczają nieoczekiwane zmiany. Trudno działać, gdy kursy walut czy ceny surowców pozostają niewiadomą nawet w perspektywie tygodni, a nowoczesne technologie wywracają do góry nogami modele działania. – Świat zmienia się tak szybko, że trudno jest prognozować. Przedsiębiorcy muszą obserwować i reagować na zmiany – radził prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny firmy doradczej PwC. Warto tu wspomnieć o atucie firm rodzinnych.– Potrafią szybko podejmować decyzje – podkreśla Adrianna Lewandowska. A tradycja i innowacyjność nie muszą być w opozycji. W piątym już pokoleniu firmą produkującą okucia okienne zarządza Sofie Winkhaus. Przejęła ją od ojca kilkanaście lat temu, teraz myśli o wychowaniu szóstego pokolenia. Obok znajomości przedsiębiorstwa i kompetencji przywódczych chce mu przekazać poszanowanie tradycji.
/ Źródło: Wpros

...

Najcenniejsze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 0:20, 18 Cze 2016    Temat postu:

"Zawstydzający rozmiar biedy" i społeczna niechęć. Zjazd rodzin wielodzietnych w Gnieźnie
am/
2016-06-17, 20:48
Skomentuj
0
Rodziny wielodzietne z całej Polski spotkały się w piątek w Gnieźnie (Wielkopolskie) na IV Zjeździe Dużych Rodzin Organizatorzy podkreślają, że wiele dużych rodzin cały czas zmaga się z biedą i społeczną niechęcią.

PAP/Marek Zakrzewski

Kraj
500+ nie dla komornika. Będą specjalne...

Kraj
Problemy z obsługą 500 plus. Brakuje...

Organizatorami IV Ogólnopolskiego Zjazdu Dużych Rodzin w Gnieźnie są: Związek Dużych Rodzin "Trzy Plus" i Miasto Gniezno. Wydarzenie odbywa się pod hasłem: "Chrzest. Rodzina. Polskę zaczyna", nawiązującym do 1050. rocznicy chrztu Polski. Uczestnicy zjazdu do niedzieli będą się wzajemnie się poznawać, bawić, zwiedzać miasto, ale także debatować na temat sytuacji społecznej i ekonomicznej dużych rodzin. W wydarzeniu weźmie udział ponad 1 tys. osób.



Jak powiedziała w piątek na konferencji prasowej prezes Związku Dużych Rodzin "Trzy Plus" Joanna Krupska, sytuację rodzin wielodzietnych w znaczący sposób odmienił program 500 plus.



- To dosyć zasadnicza zmiana, jeśli chodzi o położenie finansowe tych rodzin. Według przeprowadzonych przez nas badań, rodziny planują przeznaczyć te pieniądze przede wszystkim na bieżącą konsumpcję: na żywność, czy spłatę kredytu. Część rodzin deklaruje, że środki te przeznaczy na dodatkowe zajęcia pozalekcyjne, czy na wakacje dla dzieci. To jest to, na co dotychczas nie starczało - powiedziała.



Jak podkreśliła, dobrą decyzją było pozostawienie rodzinom możliwości wyboru, na co przeznaczą pieniądze z programu 500 plus.



- Widzimy politykę, która upodmiotawia rodzinę i która daje rodzinie wolność wyboru. To rodzice są najlepszymi przyjaciółmi swoich dzieci. To rodzice będą wiedzieli najlepiej, jak swoje dzieci wychowywać, do którego przedszkola je dać, do której szkoły - powiedziała.



"Idzie 2,5 tysiąca"



Joanna Krupska nie ukrywa, że program 500 plus nie wpłynął dobrze na społeczny odbiór rodzin dużych.



- Wydawało się nam, atmosfera wokół wielodzietności się poprawia, rośnie świadomość, że to jest wolny wybór każdej rodziny, że to też sprawa ważna dla Polski. Tymczasem, jeśli chodzi o odbiór rodzin wielodzietnych to jest gorzej. Zdarzyło mi się spotykać rodziny, które mówiły, że przechodnie na ulicy na widok piątki dzieci rzucali: idzie 2,5 tysiąca - powiedziała.



Przyznała, że na tego odbioru nie poprawiają doniesienia medialne. - Były newsy, ile to odebrał rekordzista 500 plus, że rodzina wydała otrzymane pieniądze na tablety, czy na alkohol. Nie kształtujmy obrazu rodzin wielodzietnych poprzez jednostkowe przypadki. Zapewniam, że rodziny wielodzietne są w większości rodzinami odpowiedzialnymi za swoje dzieci - powiedziała.



"Zawstydzający rozmiar biedy"



Jak podkreśliła, według statystyk rodziny wielodzietne są najuboższą grupą społeczną w Polsce.



- Ten rozmiar biedy polskich rodzin, które mają więcej dzieci jest zawstydzający. W 2014 roku mieliśmy 27 proc. rodzin z czworgiem i więcej dzieci poniżej progu skrajnego ubóstwa. To nie wynika z tego, że te rodziny są mniej przedsiębiorcze. Dzieci motywują do wysiłku, natomiast dochód trzeba podzielić na więcej osób - powiedziała.



Obecny na konferencji prymas Polski abp Wojciech Polak podkreślił znaczenie dużych rodzin w społeczeństwie i w Kościele. Jak zaznaczył, on sam także pochodzi z rodziny wielodzietnej.



- Dla Kościoła jako wspólnoty życie rodzin wielodzietnych jest przykładem szkoły miłości wobec Boga i drugiego człowieka, szkoły solidarności, także wspólnego wzrastania w wierze. Wychowywanie się w rodzinie wielodzietnej jest szansą, w której wspieramy się na drogach wiary. Posiadanie obok siebie rodziców i rodzeństwa, wzrastających wspólnie w wierze, to wielkie wsparcie - powiedział prymas.



Rodzin wielodzietnych ubywa



Na konferencji poinformowano też, że liczba rodzin dużych w Polsce spada. W 2002 roku było milion rodzin z trojgiem i więcej dzieci, przy następnym spisie powszechnym z 2011 roku było ich 627 tys.



- Wychowywanie dzieci jest pracą, która ma także swoją wartość ekonomiczną, wiąże się z bardzo dużym wysiłkiem. Dlatego wielodzietni są na pewno grupą społeczną zmęczoną, przepracowaną. Z drugiej strony posiadanie dużej rodziny to udział w wielkiej radości - powiedziała Joanna Krupska.



Wydarzenie zwieńczy w niedzielę msza św. w katedrze gnieźnieńskiej pod przewodnictwem prymasa Polski.



PAP

...

Ubywa dobra...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 3:31, 06 Gru 2016    Temat postu:

Wielodzietnym będzie lżej

Tomasz Gołąb
dodane 05.12.2016 17:53

Blisko 3,5 mln Polaków żyje w rodzinach wielodzietnych (ponad 1,2 mln rodziców i ponad 2 mln dzieci). Na zdjęciu: Jacek Owczarek, członek zarządu Eurocash, Joanna Krupska, prezes Związku Dużych Rodzin 3+ oraz członek zarządu Związku, Paweł Woliński
Tomasz Gołąb /Foto Gość

W Polsce jest 680 tys. rodzin wielodzietnych. Większość przeżywa problemy finansowe, związane z dzieleniem dochodu na większą liczbę domowników. Związek Dużych Rodzin Trzy Plus nawiązał współpracę z firmą Eurocash, która przewiduje m.in. promocje sprzedażowe dedykowane rodzinom wielodzietnym.

Co czwarte polskie dziecko wychowuje się w rodzinie wielodzietnej. Liczba rodzin 3+ cały jednak czas spada. Od 2002 r. zmniejszyła się o blisko 400 tysięcy - wynika z raportu opracowanego przez IPSOS na zlecenie Związku Dużych Rodzin Trzy Plus.

Związek Dużych Rodzin 3+ to największa w Polsce organizacja zrzeszająca rodziny wielodzietne. Od 10 lat skutecznie działa na rzecz pozytywnych zmian w polityce rodzinnej państwa, jest inicjatorem Kart Dużej Rodziny - samorządowych i ogólnopolskiej.

Od pięciu lat współorganizuje z wybranymi miastami Ogólnopolskie Zjazdy Dużych Rodzin, które gromadzą ponad 1000 osób z całego kraju. Kolejny odbędzie się w Nysie. Związek jest organizatorem wielu konferencji, wykładów i warsztatów.

Poprzez Koła, których ma ponad 70, aktywnie działa w społecznościach lokalnych i wchodzi w dialog z samorządami. Obecnie liczy ponad 5,5 tys. członków.

5 grudnia Związek Dużych Rodzin 3+ podpisał wieloletnią umowę o współpracy z notowaną na warszawskiej giełdzie grupą Eurocash, będącą wiodącym dostawcą produktów dla małych sklepów.

- Wspierane przez Eurocash sieci franczyzowe i partnerskie zrzeszają blisko 14 tysięcy niezależnych sklepów działających pod takimi markami jak abc, Groszek, Delikatesy Centrum, Lewiatan, Euro-Sklep czy Gama - mówi Jacek Owczarek, członek zarządu Eurocash.

- Dla nas to radość, że tak duża firma dostrzegła rodziny wielodzietne jako grupę społeczną i nasz związek. Nie tylko dlatego że jesteśmy klientami sklepów, ale podzielamy pewne wartości. Bo rodziny to także małe przedsiębiorstwa, które cechują się odwagą, nastawieniem na rozwój i dobro wspólne - powiedziała Joanna Krupska, prezes Związku Dużych Rodzin 3+.

- Dla Związku bardzo ważne było, że współpracuje z tysiącami polskich drobnych przedsiębiorców, często firm rodzinnych, w całej Polsce. Razem z nimi chcemy działać na rzecz rodzin wychowujących dzieci oraz promować pozytywny obraz rodziny, docierając wszędzie tam, gdzie znajdują się tak liczne placówki prowadzone przez polskich przedsiębiorców wspieranych przez Eurocash. Duża rodzina to nie "problem społeczny” wymagający rozwiązania, ale przede wszystkim suma oczywistych korzyści dla całego społeczeństwa, w tym także dla gospodarki, bo duża rodzina to także duży konsument i środowisko, w którym dorastają następcy dzisiejszych polskich przedsiębiorców - powiedziała Joanna Krupska, prezes Związku Dużych Rodzin 3+.

Z badań wynika, że 36 proc. wielodzietnych uzależnia decyzję o kolejnym dziecku od poprawy sytuacji finansowej, a 28 proc. od poprawy sytuacji mieszkaniowej.

Jedną z barier dzietności w rodzinach 3+ są także negatywne reakcje otoczenia na pojawienie się kolejnego dziecka w rodzinie. Najczęściej ze strony rodziców i teściów (52 proc.), sąsiadów (46 proc.), lekarzy, pielęgniarek, położnych (44 proc.).

Według badań przeprowadzonych na zlecenie Związku, mimo tak niesprzyjającego klimatu społecznego wielodzietni są generalnie zadowoleni ze swojego życia (78 proc.), głównie z rodziny i miłości, którą ją łączy (93 proc.), relacji z innymi (przyjaciółmi i znajomymi) (70 proc.), oraz swojego rozwoju osobistego (60 proc.).

...

Po prostu duza rodzina to PRACA i to najwazniejsza. I nie ma wyjscia. TRZEBA UFAC BOGU! A ludzie chca sobie ,,radzic sami" to i nie maja dzieci... coraz czesciej zadnych... Tak to sobie radza...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 1:04, 30 Gru 2016    Temat postu:

Małżeństwo się opłaca

Łukasz Sianożęcki
dodane 29.12.2016 18:40

O więzi trzeba dbać
Jakub Szymczuk /Foto Gość


W tym czasie wasz związek będzie mógł rozkwitnąć.

"Małżeństwo się opłaca. Badania wykazały, że ludzie żyjący w małżeństwach są szczęśliwsi, żyją dłużej i posiadają większą stabilizację ekonomiczną. Dzieci par zamężnych radzą sobie lepiej w szkołach, mają mniej problemów prawnych i rzadziej uzależniają się od substancji odurzających" - powiedziała Sheila Weber, dyrektor inicjatywy "Tydzień Małżeństw", która odbywa się m.in. w USA.

Kampania społeczna "Międzynarodowy Tydzień Małżeństwa" (International Marriage Week) jest projektem promującym szczególną, komplementarną więź kobiety i mężczyzny. Obecnie Tydzień Małżeństwa działa już w 22 krajach na 4 kontynentach. W przyszłym roku będzie on obchodzony także w Elblągu.

- Nie jest to inicjatywa komercyjna, lecz ma propagować ideę trwałej, bliskiej i satysfakcjonującej relacji małżeńskiej we współczesnym świecie. Chodzi o wzmacnianie relacji małżeńskich oraz motywowanie ogółu społeczeństwa, specjalistów, mediów i osób publicznych do promowania znaczenia zdrowych małżeństw - mówi Tomasz Malkiewicz, dyrektor Fundacji "Kierunek Rodzina", która zorganizuje to przedsięwzięcie w naszym mieście.

- Chodzi też m.in. o stworzenie cyklicznej tradycji, swoistego "festiwalu małżeństwa", celebrowania i cieszenia się małżeństwem w "okresie walentynkowym", tj. od 7 do 14 lutego - wyjaśnia Mariola Malkiewicz.

Organizatorzy zapewniają, że każde małżeństwo, które zdecyduje się wziąć udział w inicjatywach, może skorzystać, nie tylko poprawiając wzajemne relacje, ale np. wygrać nagrody. - Chcielibyśmy, aby np. można było w Tygodniu Małżeństwa, pokazując zdjęcie ślubne, uzyskać zniżkę w restauracji, kupić dwa bilety, zamiast jednego, do kina, teatru czy na koncert - mówi pan Tomasz.

W tygodniu tym chodzi również o promowanie małżeństwa jako wartości społecznej i pokazywanie potrzeby permanentnego rozwijania więzi małżeńskiej, aby dawała ona małżonkom satysfakcję i spełnienie. Organizatorzy planują również skupić się na propagowaniu programów i inicjatyw wspierających rozwój relacji małżeńskich. - Cały ten tydzień to stworzenie okazji do pogłębienia więzi poprzez udział w różnych konferencjach, seminariach, debatach i warsztatach oraz poprzez wspólne, twórcze spędzenie czasu - wyjaśniają organizatorzy, którzy przygotowali szereg wydarzeń artystycznych, sportowych i edukacyjnych.

Na swojej stronie internetowej fundacja przypomina, że coraz częściej, nie tylko w Polsce, mówi się o kryzysie rodziny. Jak podaje CBOS, w naszym kraju co 3. małżeństwo rozpada się. Jednocześnie (według spisu powszechnego z 2013 r.) aż 60 proc. kobiet i 76 proc. mężczyzn przed trzydziestką jest stanu wolnego, do tego aż połowa z nich mieszka wciąż z rodzicami. Młodzi obawiają się wiązać i formalizować związki, często jest to podyktowane ich osobistymi doświadczeniami z rodzinnych domów. - W ramach obchodów Tygodnia Małżeństwa chcemy zachęcać pary małżeńskie do umocnienia swoich związków, pogłębienia relacji, wzmocnienia, odnowienia więzi - mówi M. Malkiewicz.

Wciąż jeszcze można zaangażować się projekt Tygodnia Małżeństw. - Zapraszamy do włączenia się w tę akcję środowiska społeczne, organizacje, Kościoły, samorząd, media i miejsca użyteczności publicznej, w tym instytucje kultury - zachęca dyrektor.

...

TO OCZYWISTE! Stabilnosc ekonomiczna na ktora patrza jako na jedyna to tylko drobiazg.
Stabilnosc emocjonalna. Czyli pewnosc ze nagle nie znajda sie oddzielnie. To zmniejsza stres.
O korzysciach dla dzieci nie ma nawet co mowic. Tylko tak rosna na zdrowe psychicznie.
Stabilnosc duchowa to najwazniejsze. Dusza moze osiagnac spokoj NAWET GDY WOKOL BURZA!
A to wszystko wplywa i na zdrowie ciala. Zmniejsza stres.
Tym samym im stabilniejsze malzenstwo tym lepiej. A zatem bez zadnych rozwodow. One niszcza bo robia konkubinat po prostu.
Konkubinaty jako niestabilne sa stresogenne i duzo agresji w nich w przypadkach znanych z mediow wynika z tego logicznie. Tu wszystko jest logiczne. Konkubinaty to glupota.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 9:57, 20 Kwi 2017    Temat postu:

gosc.pl → Wiadomości → Praca z domu bardziej efektywna
Praca z domu bardziej efektywna
PAP
dodane 20.04.2017 07:13

Roman Koszowski / Foto Gość


Mogą zarabiać mniej i zrezygnować z innych benefitów, byle móc pracować z domu. Zatrudnieni coraz wyżej oceniają korzyści z pracy zdalnej. 19 proc. pracowników ma przyzwolenie od pracodawcy by realizować obowiązki służbowe poza biurem - pisze w czwartek "Puls Biznesu".

Jak wynika z badań, które przytacza "Puls Biznesu", dla 61 proc. ankietowanych współpracownicy stanowią największy problem w koncentracji i przeszkadzają pracować z skupieniu. Aż 86 proc. etatowców preferuje pracę w odosobnieniu. Uważają, że wpływa to korzystnie na tempo ich pracy; natomiast 65 proc. sądzi, że "home office" znacząco podnosi ich produktywność.

Gazeta przytacza również wyniki badań przeprowadzonych przez Uniwersytet Stanforda, z których wynika, że praca zdalna obniża stres o 50 proc.

"Co roku przybywa ok. 5,8 proc. ludzi tak pracujących" - mówi Zuzanna Mikołajczyk, dyrektor ds. handlu i marketingu Mikomax Smart Office. Jej zdaniem rodzimi przedsiębiorcy zaczynają rozumieć, że projekty realizowane w przestrzeni biurowej, na miejscu przy wyznaczonym biurku, to przeszłość.

...

Praca na swoim jest zawsze najefektywniejsza dlatego wszelkie jej formy np. firmy rodzinne sa NAJLEPSZE! Gospodarstwa a nie kołchozy!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BRMTvonUngern dnia Czw 9:57, 20 Kwi 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:42, 01 Paź 2017    Temat postu:

Baton warszawski, czyli test na wspólne życie
Anna Chodyka | Wrz 30, 2017
Baton Warszawski/Facebook
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Najtrudniejsze w prowadzeniu firmy z żoną czy mężem jest to, że niełatwo przychodzi rozdzielenie spraw biznesowych od prywatnych. Im się udało.
Najpierw firma, potem ślub

Zanim się pobrali wspólnie stworzyli firmę od podstaw. Często pracowali od poniedziałku do soboty, po 14 godzin dziennie. Jak wspomina Paweł Malicki, był to czas na dotarcie się. Przy tej kwestii przytacza słowa swojej mamy, która uważa, że obowiązkowym punktem na naukach przedmałżeńskich powinno być wspólne założenie firmy i utrzymanie jej w rentowności przynajmniej przez rok. Kiedy młodzi wytrzymają tę próbę, mogą wziąć ślub. Alicja z Pawłem, nie do końca wysłuchali rad pani Malickiej i zostali małżeństwem pól roku po otworzeniu przedsiębiorstwa.

Pomysł na firmę wziął się stąd, że Paweł robił serki z nasion i zdrowych składników, potem Alicja wniosła swój talent piekarniczy i zaczęła robić ciasteczka na wyjazdy, które się świetnie sprawdziły. Wtedy uznali, że takiego produktu nie ma na półkach sklepowych. I doszli do wniosku, że nie tylko oni mają apetyt na zdrowe przekąski. Wówczas postanowili przemienić ciasteczka w batony i przedstawić je szerszej publiczności.


Po pracy już tylko sen

Zaczynali od tworzenia prototypów dla znajomych, którzy mieli firmę cateringową i oferowali swoim klientom pierwsze wytwory firmy Baton Warszawski. Kiedy produkty zaczęły się sprzedawać, Maliccy wynajęli pierwszy lokal. Najpierw pracowali tylko we dwoje, dopiero po półtora roku zatrudnili pracownika. Paweł przyznaje: „Na początku było tyle pracy, że po niej starczało nam tylko siły na to by pójść spać”.
Czytaj także: Byłem w katolickiej mafii. I jestem z tego dumny




Biznes i rodzina

Przedsiębiorcy wyjaśniają, że najtrudniejsze w prowadzeniu firmy z żoną czy mężem jest to, iż nie łatwo przychodzi rozdzielenie spraw biznesowych od prywatnych.

Trudno jest też im wygospodarować czas na wakacje, ostatnio wzięli wolne rok temu i tylko na tydzień. Paweł Malicki zaznacza: „Ktoś musi firmę prowadzić. I przedstawia drugą stronę medalu, mówiąc, iż jak się dużo pracuje to spędza się też dużo czasu razem, a to jest plus wspólnego prowadzenia biznesu”. Podkreśla też, że jeżeliby pracował tyle, co teraz lecz w innej firmie to bardzo mało czasu miałby na spędzanie go z żoną. Teraz choć są szczęśliwi to nie ukrywają, iż życie zawodowe nachodzi na prywatne.

Małżeństwo nie lukruje i szczerze przyznaje, że kryzysy się zdarzają, zwłaszcza, gdy są przemęczeni. Malicki mówi: „Firmę prowadzimy już 2,5 roku, chwilami jest zmęczenie materiału. Oprócz tego, Alicja kończy studia, więc jest to dodatkowe obciążenie”. Tłumaczą, jednak, że nie są bardzo konfliktowi, więc jakoś sobie radzą, nawet w trudnych sytuacjach. Właściciel Batonów Warszawskich przyznaje się: „Jednak, do zgody pierwsza wyciąga rękę żona, chociaż ja też długo się nie boczę”.


Wspólna misja

Za najpiękniejsze w prowadzeniu razem biznesu uważają to, że mają wspólną misję i zastrzegają, że ich firma nie jest maszynką do zarabiania pieniędzy. Robią to, w co wierzą. Paweł i Alicja sądzą, że małżeństwo to nie tylko romantyzm, choć on też jest ważnym elementem, ale związek jest jak małe przedsiębiorstwo, w którym wszystko musi być dobrze zorganizowane.
Czytaj także: Prowadzisz firmę z mężem? Jak nie zastąpić miłości pracą

W ich opinii trzeba być silnym, nie poddawać się, nawet wtedy, kiedy jest ciężko. Wyjaśniają: „Mieliśmy możliwość w ekspresowym tempie się dotrzeć. Staramy się uzupełniać, gdyż wiadomo, że każdy ma różne mocne strony. Każdy powinien mieć przestrzeń by realizować swoje talenty”.

Pytani o wiarę, odpowiadają, że niedawno rozmawiali właśnie na temat zawierzenia Bogu wszystkich spraw, zwłaszcza tych trudnych. Jak mówią, wspaniale mieć kogoś, kto czuwa. Uważają, że dzięki wierze są w uprzywilejowanej sytuacji, bo mają do kogo przyjść z problemami. Paweł Malicki komentuje: „Jako przedsiębiorcy jesteśmy zdani na siebie, nikt nam nie gwarantuje pracy, zarobków, więc myśl o tym, że jest ktoś wyżej i czuwa jest mocno krzepiąca”.

Z czasem, coraz mocniej krystalizuje się w Batonach Warszawskich podział na obowiązki, bo wyraźnie widać kto w czym jest lepszy. Paweł Malicki wymienia: „Nie jest tak, że się nie interesujemy całokształtem pracy, ale Alicja zajmuje się stroną graficzną, artystyczną, czy przygotowuje zdjęcia, prowadzi też papierkową robotę, księgowość, HR, a ja odpowiadam za kontakty z ludźmi, firmami, hurtowniami, pełnię rolę handlowca, interesuję się też wartościami odżywczymi, jakie powinny mieć nasze produkty. Jednak, są też sprawy, którymi zajmujemy się razem np. wprowadzaniem nowych produktów”.

Alicja i Paweł Maliccy prowadzą firmę Baton Warszawski. Sprzedają słodycze, jednak o znacznie mniejszej zawartości cukru niż przeciętne batony. Ich produkty można znaleźć już w ponad 300 sklepach, są dostępne w hipermarketach na Mazowszu i w kawiarniach.

...

I to powinna byc podstawa ekonomii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133577
Przeczytał: 66 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 7:53, 07 Paź 2017    Temat postu:

Czy trzeba godzić biznes z rodziną? Tak, ale inaczej niż myślisz
Maciej Gnyszka | Paźdź 06, 2017

Shutterstock
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Jesteś przedsiębiorcą. Jesteś katolikiem. Jesteś mężem. Jesteś ojcem. Jeśli spełniasz te cztery kryteria, to już teraz potencjalnie masz duży problem. Jeśli któregoś z nich jeszcze nie spełniasz, ale za chwilę będziesz – masz prawo czuć się zaniepokojony.

Jako przedsiębiorca dążysz do zbudowania jak najlepszej firmy. Jak najlepsza firma, to firma działająca jak najbardziej sprawnie, czyli szybko, efektywnie, przynosząc pracownikom i właścicielom odpowiednie pieniądze, a klientom usługi na jak najlepszym poziomie. To niekończący się proces optymalizowania, a z drugiej strony – podbicie rynku globalnego w większości branż jest trudne dla jednego pokolenia. Wnioski? Nawet gdybyś poświęcił cały swój czas na firmę – to i tak będzie za mało wobec tego, co mogłoby być.

Jako katolik chciałbyś mieć jak najlepszą relację z Bogiem. Jeśli dodatkowo masz zamiłowanie do medytacji i poznawania teologii, historii Kościoła, to znów z czasem może zrobić się krucho. Wniosek? Idealnie byłoby dołączyć do któregoś ze zgromadzeń zakonnych, np. kamedułów, by mieć odpowiednio dużo czasu na realizację wspomnianych wyżej dwóch celów.

Jako mąż chciałbyś mieć jak najlepszą relację z żoną. W zasadzie, gdyby być tu maksymalistą, to nie wychodzilibyście z kawiarenek, ośrodków wczasowych, warsztatów małżeńskich i… sypialni, gdzie praca nad wzajemnymi relacjami idzie wyjątkowo miło.
Czytaj także: Pora zdobywać dla Chrystusa salony, giełdy i sale konferencyjne

Wreszcie jako ojciec marzysz o tym, by wychować dzieci na dobrych i mądrych ludzi, mających z Tobą samym świetne relacje. Wybornie! Życia nie starczy Wam na wspólną zabawę, wyjazdy ojciec i syn albo ojciec i córka, tym bardziej, jeśli progenitury masz dużo.

A gdzie jeszcze czas na to, by zadbać o siebie samego, żebyś nie spędził drugiej połowy życia na poznawaniu meandrów polskiej służby zdrowia?

Twoja żona widzi to pewnie nieco inaczej. Pierwszy obszar w ogóle nie istnieje. Firma to zło konieczne – skoro już nie chcesz pracować dla kogoś, to jedyne, o co trzeba dbać, to by dawała odpowiednie pieniądze i nie zajmowała za dużo czasu. Drugi jest ważny, ale jednak bliższa koszula ciału – przede wszystkim masz żonę i dzieci, a często nawet jakby dzieci były ważniejsze. Uporządkujmy tę stajnię Augiasza, bo za moment zwariujesz. Zróbmy to w kilku krokach:


Wiesz, jaki jest cel?

Twój cel to przede wszystkim zbawienie. Na Sądzie Ostatecznym powinieneś usłyszeć pochwałę i powinieneś martwić się głównie o to. Warto sobie życie ułożyć według tego celu. Zrób sobie plan życia i nasyć codzienność rozmyślaniem, modlitwą, mszą. Pamiętaj, że akt strzelisty to też modlitwa, a najgorszy różaniec to ten nieodmówiony, a nie ten odmówiony pomimo rozproszeń.


Obowiązki małżeńskie

Jeśli Twoim podstawowym powołaniem jest małżeństwo, to masz obowiązki wynikające z tego stanu. Najpierw takie, że musisz dbać o żonę, a dopiero później takie, żeby dbać o dzieci. Jak mawia Janusz Wardak z Akademii Familijnej: „Nie znam dzieci, które by ucierpiały na tym, że rodzice mocno się kochali, znam jednak małżeństwa, które ucierpiały na tym, że rodzice kochali dzieci zbyt mocno”. Z dziećmi nie bierzesz ślubu i nie łączy Was sakrament.
Czytaj także: Własna firma vs rodzina – da się to pogodzić?


Firma to nie cały świat

Firma nie jest tylko po to, by zarabiać na życie. Jest także po to, żebyś mógł zdobywać odpowiedni prestiż zawodowy, relacje z ludźmi, z którymi inaczej nigdy byś się nie zetknął. Dzięki Twojej pozycji zawodowej będą mieli do Ciebie szacunek. Do Ciebie i rzeczy, które są dla Ciebie ważne.

Czy firma ma w sobie element apostolski? Oczywiście! Twoja praca z kolei – poza aspektem apostolskim, powinna też być dla Ciebie drogą do świętości. Uświęcaj ją i ofiaruj Panu Bogu – wtedy też będziesz dbał o jakość, bo nie można Bogu ofiarować byle czego.


Zdrowy balans między rodziną a firmą

Miej świadomość, że do końca życia będziesz walczył o jakiś balans w wymienionych trzech sferach. Choć zawsze musisz pamiętać o śmierci i być na nią gotowym w dowolnej fazie życia, to jednak inne proporcje będą w kwiecie wieku, inne w okresie kryzysowym dla firmy, inne, gdy dzieci będą malutkie, inne, gdy będą nastolatkami.

Absolutyzowanie którejś ze sfer to droga donikąd, a czas poświęcony na każdą jest wart tyle, ile jego jakość, nie tylko ilość. Wiem, co mówię – gdy byłem mały, firma mojego Taty dopiero raczkowała, wracał bardzo późno i wychodził przed świtem. Będąc jeszcze w przedszkolu, patrzyłem na jego powroty jak na powroty bohatera, szczególnie, że w środku dnia woziliśmy mu z Mamą obiad, więc patrzyłem na jego pracę. Nie mieliśmy dużo czasu, ale za to kiedy go już mieliśmy, to był to czas bardzo drogi. Uwielbiam Tatę i jest dla mnie bohaterem do dziś.


Te światy mogą się przenikać!

Na koniec najlepsze. A co, jeśli te sfery się mogą przenikać? A co, jeśli dobrze zrobi Twoim dzieciom dorastanie w duchu pomocy Tobie? Jeśli będzie dla nich świetnym środkiem wychowawczym pomagać Twojemu zespołowi czy Tobie samemu?

Może to także pole dla Twojej żony, by z wyobcowanej z firmy królowej, która tylko czeka na powroty gnuśnego sługi, zawsze wracającego za późno, upodobniła się do Zelii Martin, mamy św. Tereski? Ha! Idźmy dalej. A wprowadzenie paru drobnych elementów modlitwy w firmie? A wyrobienie w sobie obyczaju jakiegoś aktu strzelistego co godzinę? A świetny zwyczaj św. Josemarii Escrivy – by pamiętać o swoim Aniele Stróżu, a przez to o Panu Bogu – przechodząc przez każde drzwi, zatrzymywał się na chwilkę, by „przepuścić” swojego Anioła Stróża. Pomysłów na to, by uduchowić swoją pracę, by włączyć w nią także rodzinę jest mnóstwo. U świętych i błogosławionych znajdziesz mnóstwo inspiracji.
Czytaj także: Baton warszawski, czyli test na wspólne życie

Jeśli jesteś żoną i niechcący to czytasz, mam prośbę. Pokaż to swojemu mężowi. Porozmawiajcie o tym. Może być tak, że niesiona szlachetną troską o dzieci i Waszą relację, skazujesz go na życie we frustracji, w ciągłym odrzucaniu ambicji zawodowych jako rzekomo sprzecznych z Bogiem, Tobą i dziećmi, a przecież jesteście rodziną. To Ty jesteś jego podporą, a nie wyłącznie on Waszym sługą.

Jedni drugich mają nosić brzemiona, a nie ojciec i mąż brzemiona wszystkich. Nawet jeśli w jakimś mądrym piśmie czytałaś o work-life balance, to o tym zapomnij. Po śmierci nie będziemy sądzeni z work-life balance. Jeśli chcemy być świętymi, to oceniać będą w naszym życiu heroizm naszych cnót, a nie to, czy mieliśmy dużo, czy mało czasu na grę w Pytaki.

PS Po swoim debiucie na Aletei w zeszłym tygodniu, zorganizowałem na Facebooku – i będę tak robił co tydzień – plebiscyt na tematy do poruszenia w następnym tekście. Zdecydowanie wygrał ten o firmie i rodzinie. Który wygra w następnym tygodniu – obserwujcie na Fb.
[link widoczny dla zalogowanych]

Tags:
biznespracarodzina

...

Jest hierarchia celow i nawet najlepsza firma nie jest celem nr. 1.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy