Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna
Egoizm.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 7:50, 27 Paź 2017    Temat postu: Egoizm.

Sologamia, czyli ślub z samym sobą. Smutna parodia małżeństwa?
Małgorzata Rybak | 26/10/2017

Laura Mesi/Facebook
Udostępnij
Komentuj
Drukuj
Laura Mesi, włoska trenerka fitnessu, zyskała rozgłos z powodu wspaniałego wesela z piękną suknią i przyjęciem, które ukoronowało ceremonię poślubienia… samej siebie. Sologamia staje się coraz popularniejsza.

Na udostępnionych w sieci przez Laurę Mesi zdjęciach widać prezenty, tańce, szampana oraz imponujący tort – z samotną panną młodą na jego ostatnim piętrze. Jak tłumaczyła, pomysł na taki ślub zrodził się z rozstania z mężczyzną przed kilkunastu laty i postanowienia, że jeśli do czterdziestego roku życia nie znajdzie kandydata na męża, poślubi samą siebie. „Chciałam mieć pewność, że nikt mnie nie zrani i będę szczęśliwa”, powiedziała.

Sologamia – nowy trend społeczny

Ceremonia z Włoszką w roli głównej nie jest jednak odosobnionym wydarzeniem. Sologamia, czyli ślub z samą lub samym sobą, jest nowym trendem społecznym, który zyskuje coraz większą popularność i doczekał się już całego przemysłu usługowego z kompleksową ofertą, poczynając od projektu zaproszeń, poprzez wystrój sali i choreografię pierwszego tańca, który, siłą rzeczy, musi wyglądać inaczej niż podczas tradycyjnego wesela.

Mimo że od strony prawnej sologamia nie ma żadnych konsekwencji, ponieważ małżeństwo pozostaje zarezerwowane jedynie dla związku dwóch osób, akt taki, podobnie jak tradycyjny ślub, ma wydźwięk społecznej deklaracji. Ogłaszam decyzję ważną dla mnie z punktu widzenia mojego życia osobistego, ale i przekazuję informację otoczeniu o tym, kto jest wybranką/wybrankiem mojego serca. W przypadku sologamii wysyłam nieco inny sygnał: że do szczęścia nie jest mi potrzebna druga osoba.
Czytaj także: A co, jeśli mój współmałżonek zmieni się po ślubie?


Przyczyny sologamii

Przyczyny rosnącej popularności tego trendu zapewne są złożone, ale te, które najłatwiej zidentyfikować, podzieliłabym z grubsza na społeczne i psychologiczne.

Sologamia, na którą decydują się częściej kobiety, na pewno próbuje w jakiś sposób zawetować społeczną presję, która każe udowadniać, że „potrafię znaleźć męża”. Dzisiaj ta presja jest już znacznie mniejsza niż przed laty i raniące piętno „starej panny”, które odbierało wartość kobiecie pozostawającej niezamężną, ustąpiło sformułowaniu „singiel” – mającemu znaczenie zdecydowanie neutralne czy wręcz pozytywne.

Kobiety, poślubiając siebie, wchodzą jednak w zaczepny dialog z konwencją. Pytanie, jakie się nasuwa, to czy ją podważają, czy tak naprawdę potwierdzają, skoro potrzebne są wszystkie elementy prawdziwego ślubu do tego, by zadeklarować radość z bycia zależną tylko od siebie samej.

Sologamia może być także przerysowaną formą emancypacji, która doczekawszy się pełni praw publicznych dla kobiet, zaczęła wylewać dziecko z kąpielą i doprowadza do systematycznego wykreślania mężczyzny z perspektywy życia kobiety.

Choć dla poszczególnych osób taki wybór – jak było w przypadku Laury Mesi – może być podyktowany pragnieniem bezpieczeństwa, jakie wiąże się z pewnością, że nikt mnie nie skrzywdzi ani nie odrzuci. Nie wynaleziono lepszej metody przeciw odrzuceniu, jak niewchodzenie w związek z drugą osobą.
Czytaj także: Odrzucenie nie odbiera Ci wartości


Miłość do samego siebie

Jest w sologamii właśnie jakieś wielkie przerysowanie – także założenie, które w punkcie wyjścia jest dobre: trzeba siebie kochać, bo innych generalnie traktujemy w taki sposób, w jaki odnosimy się do siebie samych. Nie da się scedować na drugiego człowieka miłości do mnie: jeśli ja nie kocham samej siebie, żaden mężczyzna, choćby stanął na głowie, nie dowiedzie, że jestem kimś godnym miłości.

Bez samoakceptacji będę na wiecznym głodzie szacunku, czułości i dobroci. Ów chorobliwy głód miłości miewa bardzo dramatyczne konsekwencje w postaci wiązania się z osobami, od których wystarczą okruchy sympatii – nawet jeśli będą tylko przerywnikami działań nieodpowiedzialnych czy wręcz brutalnych.
Czytaj także: Patrząc na jej synka pytali, czemu nie dokonała aborcji. Postanowiła odpowiedzieć


Stworzeni do relacji

Pytanie jednak, czy miłość i szacunek do siebie wymaga tak radykalnej manifestacji i uczynienia z siebie samej/siebie samego celu własnego życia?

Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes odsłania paradoks ludzkiego szczęścia, które mnoży się wtedy, gdy jest dawane:

Człowiek, będąc jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego, nie może odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego.

Dlaczego? Bo jesteśmy podobni do Boga. A On od początku istnieje jako relacja osób: Ojca, Syna i Ducha Świętego.

Karol Wojtyła w Miłości i odpowiedzialności pokazuje właśnie naszą relacyjność jako wyróżnik osoby: obok rozumu i wolnej woli posiadamy z jednej strony zdolność, a z drugiej – wielkie pragnienie bycia w relacji z drugim.

Pewnie, że relację da się sprowadzić do egoistycznego zaspokajania swojego emocjonalnego głodu przy użyciu drugiego człowieka. Ale przecież relacje oparte na takich zasadach rozpadają się. Nikt nie chce być używany. Używanie wypala i niszczy związek. Dopiero miłość otwiera przed nim nieskończone perspektywy.
Czytaj także: Ciała w miłosnym dialogu. Jak zbudujecie udaną małżeńską intymność


Bezinteresowny dar z siebie

I są to perspektywy naprawdę porywające. To szansa dla mojego rozwoju, który jest możliwy dopiero poza strefą komfortu ego. To ten moment, gdy uczę się budować codzienność, w którą wplata się inność drugiej osoby. I to inność kompletna i absolutna, nie tylko dlatego, że kobieta i mężczyzna tak bardzo różnią się od siebie. W małżeństwie inność odsłania się na każdym kroku, bo każdy wnosi ze sobą swoją unikalną historię, świat wewnętrzny i sposób jego wyrażania, marzenia, przyzwyczajenia, talenty i… wady.

To wszystko przyjmuję do mojego życia jako bogactwo wraz z dniem ślubu. Przyrzeczenie miłości i wierności drugiej osobie wyrywa mnie z zaścianka mojego egoizmu i umożliwia szczyt samorealizacji, jakim jest bezinteresowny dar z siebie: pragnę twojego szczęścia tak, jak mojego.

Jasne, że jest w tym ryzyko zranień. Będziemy wielokrotnie ranieni, nawet przy całkowitym założeniu dobrych intencji po drugiej stronie, ale także sami wielokrotnie zranimy. I razem dojrzejemy.

Nie umożliwia tego dojrzewania sologamia. Jako w pewnym sensie parodia prawdziwego ślubu – ostatecznie może nawet być smutnym znakiem zanikania zdolności do wchodzenia w związki.

...

Jest to niszczenie pojecia malzenstwa, Dwoch zbokow to ,,malzenstwo". Facet z kozą, dwu facetow z kwiaykiem. W koncu z samym soba. Szatan sieje zniszczenie na Zachodzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:29, 08 Lis 2017    Temat postu:

Narcyzm to wielkie cierpienie. Nie tylko dla otoczenia!
Katarzyna Solka-Dąbrowska | 08/11/2017

Benjaminrobyn Jespersen/Unsplash | CC0
Udostępnij
Komentuj

Drukuj

Narcyz potrzebuje być widziany i podziwiany przez innych, źle znosi porażki, czuje się wtedy zawstydzony i upokorzony. Często chowa się przed ludźmi, dosłownie – np. zaszywa się w domu.
Ktoś, kto nie potrzebuje innych? To pozory!

Wszyscy znamy mit o Narcyzie, skupionym na sobie, zainteresowanym sobą i nie dostrzegającym innych wokół siebie, (pozornie) nie potrzebującym innych.

Niezwykła popularność pojęcia „narcyzm” i wręcz jego nadużywanie w dużej mierze pozbawiło je wagi i znaczenia. Ciekawe, że w naszym społeczeństwie, tak bardzo skupionym na jednostce i wszystkim, co się wiąże z Ja, powiedzenie o kimś, że jest narcyzem, jest na ogół obraźliwe, ma dotknąć, zranić. Na pewno znajdą się osoby, które potraktują to jako komplement, bo czują się „lepsze” od innych, wyróżnione z jakichś powodów (sukces zawodowy, pieniądze, uroda, popularność). Dla nich słowo „narcyz” oznacza umiejętność zadbania o własne sprawy, asertywność, odnoszenie sukcesów i wzbudzanie tym zazdrości innych.

Od razu zaznaczam, że nie odnoszę się tu do klinicznej definicji narcyzmu i osób, które zgodnie z kryteriami Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego (DSM-IV) mogą być zdiagnozowane jako cierpiące na narcystyczne zaburzenie osobowości (ok. 1% populacji).

Wykazują one 5 lub więcej następujących cech: mogą mieć wyolbrzymione poczucie własnej wartości, potrzebują podziwu ze strony otoczenia, fantazjują o własnym nieograniczonym powodzeniu, są przekonane o własnej wyjątkowości, bezpodstawnie oczekują specjalnego traktowania, brak im (prawdziwej) empatii wobec innych, wykorzystują innych do swoich celów bez poczucia winy, często zazdroszczą, swą postawą okazują arogancję lub wyższość.
Czytaj także: Długotrwałe szczęście nie zależy od zewnętrznych zdarzeń. Trzeba znaleźć je w sobie

Tutaj piszę o osobach, które nie spełniają tych kryteriów; wykazują jednakże niektóre z ww. cech, w różnym natężeniu. W społeczeństwie istnieje wiele różnorodnych postaci narcyzmu, o różnym nasileniu i ujawniających się zależnie od okoliczności. Zresztą, obecne czasy z ich pośpiechem, globalizacją, dążeniem do szybkich i spektakularnych sukcesów, pewną powierzchownością sprzyjają występowaniu takich cech.


Narcyz jest w każdym z nas

Każdy z nas jest po trosze narcyzem. Dobrze jest mieć zdrowe poczucie własnej wartości, doceniać siebie za osiągnięcia, dbać o swoje potrzeby, a nawet być czasem trochę próżnym czy zarozumiałym, podkarmić się podziwem czy uznaniem innych.

Na końcu tego kontinuum znajdują się jednostki o wybujałym poczuciu własnej wartości, „po trupach” dążące do realizacji własnych celów, potrzebujące nieustających i spektakularnych sukcesów i podziwu innych, bez empatii i prawdziwego zainteresowania innymi, i wręcz niebezpieczne, gdy ktoś zagrozi ich dobremu samopoczuciu.

Taka osoba, np. zadaje pytanie o czyjeś samopoczucie lub pyta, co się u kogoś dzieje i robi to nie dlatego, że rzeczywiście chce się dowiedzieć. Taka rozmowa jest raczej pretekstem, by zacząć mówić o sobie (np. „Jak już wspominasz, że byłaś w G., to gdy ja tam byłem, to….”, „To miałeś naprawdę wypadek, ale mówię ci, ja to dopiero miałem kłopoty w ubiegłym tygodniu!” itp. itd). Pośrodku tej skali jest miejsce dla całej reszty. Obok zainteresowania sobą, jest też troska o drugą osobę, umiejętność odroczenia gratyfikacji (np. matka opiekująca się dzieckiem), widzenie siebie i innych w szerszym kontekście społecznym, który czasem wskazuje, że nie sobą mamy się zająć, a drugim człowiekiem.


Wyolbrzymione poczucie własnej wartości

Osoba o nasilonych cechach narcystycznych ma wyolbrzymione poczucie własnej wartości (i – choć wydaje się to paradoksem, jednocześnie pilnie ukrywane niskie poczucie własnej wartości!). Brakuje jej jednak empatii. Nawet gdyby chciała, nie potrafi prawdziwie współczuć, nie jest w stanie skupić się na kimś innym poza sobą. Będzie się często uważała za kogoś wyjątkowego, przeznaczonego do rzeczy wielkich, będzie się czuła uprawniona do specjalnego traktowania, okazując arogancję lub wyniosłość, oczekując od innych podziwu. Nie zawaha się użyć innych, by coś zdobyć, będzie skłonna do zazdrości lub niszczącej zawiści, jeśli inni będą mieć to, czego ona chce lub uważa, że jej się „należy”.
Czytaj także: Masz niskie poczucie własnej wartości? Postaw na wrażliwość i autentyczność


Jestem najgorszy!

Istnieje też inna, bardziej ukryta i może nieco zaskakująca forma narcyzmu: narcyz zdewaluowany; czyli „jak nie mogę mieć wszystkiego, to będę najgorszy, najbardziej cierpiący” itp. – i taką postawą skutecznie skupiający na sobie uwagę.

Narcyz będzie porządkował wszystkie sprawy, porównywał i wartościował: lepsze – gorsze, będzie nieustannie tworzył rankingi, i według tego wzorca będzie dokonywał wyborów, np. lepsze miejsce do odpoczynku – gorsze, lepiej się pokazać w modnej kawiarni – w innej gorzej, lepiej nosić ubrania z tego markowego i drogiego sklepu (nawet jeśli go na to nie za bardzo stać), niż z innego (bo wstyd i upokarzające, że go nie stać).

Jeśli to dotyczy rzeczy związanych z nim samym, z byciem widzianym i podziwianym przez innych, można to przyjąć, nawet zaakceptować, gdyż przy tym wszystkim taki narcyz potrafi być hojny i uroczy dla innych. W końcu trochę próżności nie zaszkodzi. Natomiast na ogół na tym się nie kończy i robi się nieprzyjemnie, jeśli robiąc takie rankingi, domaga się od najbliższych spełniania jego oczekiwań i bycia w tym perfekcyjnym. Jeśli syn np. zamiast wyboru oczekiwanych studiów na prestiżowej uczelni, wybierze inne studia na mniej wg rodzica prestiżowej, rodzic może – zły za naruszenie jego wizerunku osoby pełnej sukcesów, który ma dzieci świadczące o jego statusie – wycofać nawet wsparcie finansowe lub je znacznie ograniczyć.


Spełniaj moje oczekiwania!

Może nawet zerwać kontakty z takim „niewdzięcznym” dzieckiem. Często zresztą taki rodzic wywiera już wcześniej na dzieci presję: kochając swoich rodziców, właściwie nie mają wyboru i podporządkowują się ich wymaganiom i oczekiwaniom. Jeśli współmałżonek takiej osoby nie dość dobrze wygląda, ubiera się lub ma nieodpowiednią pracę, potrafią – szukając obiektów idealnych, porzucić prawie bez słowa lub nieustająco domagać się spełnienia swoich wygórowanych oczekiwań.

Narcyz potrzebuje być widziany i podziwiany przez innych, źle znosi porażki, czuje się wtedy zawstydzony i upokorzony, często chowa się przed ludźmi; dosłownie – np. zaszywa się w domu. Często nawet na pytania bliskich odpowiada: „Ach, zmęczyli mnie w tej pracy. Dobrze, że mnie zwolnili. Zrobię sobie przerwę, odpocznę”. Albo potrafi się wściekać, odgrażać, podejmować próby odwetu za doznane – w swoim poczuciu – krzywdy. Może być wtedy nawet niebezpieczny.

Narcyz potrafi być bardzo uwodzący i skuteczny, gdy mu na czymś lub na kimś zależy. Często potrafi zawalczyć o uczucia, nawet otoczenie potrafi komentować: „Ale jest zakochany! Tyle kwiatów przysyła! Ale ma pomysły!”.

Tymczasem narcyz często walczy o uczucia, by potwierdzić własną wartość. To (prawie) nigdy nie ma nic wspólnego z osobą, o której uczucia walczy. Gdy zdobędzie daną osobę, na ogół niepostrzeżenie przerzuca zainteresowanie na coś lub kogoś innego. Nawet najbliżsi często nie rozumieją skarg osoby będącej w relacji z narcyzem. „Co ty mówisz? Czujesz się niekochana? Ale on tak o ciebie dba! Co? Nie słucha tego, co do niego mówisz? Pewnie jest zmęczony”, „Rzadko bywa w domu? Ale za to zobacz, ile zarabia i jak wam się dobrze żyje!”. Narcyz potrafi uwieść wszystkich wokół i trudno zobaczyć pod maską to, co widzą bliscy.


Życie z narcyzem

Nasilenie tych cech sprawia, że życie z narcyzem może być niełatwe. Większość z nas zresztą, kiedy ktoś podważa naszą tożsamość, atakuje i krytykuje, może wykazywać takie zachowania, jak np. przechwalać się, wygłaszać niepodważalne stwierdzenia, przesadnie krytyczne komentarze, idealizować autorytety. Jeśli ustępują czynniki sytuacyjne, które wywołały naszą obronną reakcję – na ogół wracamy do zwykłego trybu funkcjonowania.

A co zrobić, jak widzimy w naszym najbliższym otoczeniu osobę, która wg nas ma cechy narcyza? Warto pójść wtedy do psychologa, skonsultować się i poradzić, a później namawiać na podjęcie terapii. Narcyz często sprawia wrażenie niewzruszonego i niezainteresowanego, ale pod tą maską ukrywa duże cierpienie i kruche poczucie własnej wartości. Sam by na terapię nie poszedł, ale namawiany, zachęcany (nawet przymuszany) idzie, i to często jest jedna z najlepszych decyzji w jego życiu – i oczywiście życiu jego rodziny!

...

Egoista niszczy samego siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:14, 27 Lis 2017    Temat postu:

Chcesz, żeby Twoje życie było piękniejsze? Najpierw zobacz, jakie jest naprawdę
Zyta Rudzka | 27/11/2017
Pexels | CC0
Komentuj


Udostępnij
Komentuj


Czasami warto zdjąć różowe okulary i zobaczyć tę subtelną różnicę między kochaniem siebie bezwarunkowo, a szkodzeniem sobie.


O
to czterdziestoletnia Dorota. Znowu bez pracy. Ale do tego już się zdążyła przyzwyczaić. Zmienia firmy. Nawet trzy w ciągu roku. Tak wygląda jej życie.

Ale nadal mocno wierzy w siebie. Uważa, że jest wybitną i nowatorską specjalistką od marketingu. Ale zawsze ma pecha – trafia na pracodawców, którzy wolą gorsze, ale za to bezpieczne pomysły.
Czytaj także: Chcesz być zdrowsza? Zadbaj o przyjaźń


Bezkrytyczna ocena siebie, czyli nikt mnie nie rozumie

„Sama odeszłam! – deklaruje w emocjonalnym wzburzeniu. – Nie moja to wina, że innym brakuje biznesowej odwagi! Wolą być planktonem, niż śmiało rozwijać firmę. Mam dość pracy z miernotami!” – krzyczy z pasją.

No, jest pięknie! Ale dlaczego Dorota znowu szuka pracy, a jej córka siedzi zamknięta sama w pokoju, bo miała gdzieś wyjść, ale znowu z kimś się pokłóciła.

„Mała ma mój niewyparzony język – mówi z zadowoleniem Dorota. – Nie będzie nikt jej w kaszę dmuchał. Rogata dusza po mamusi” – śmieje się. Ale ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.

Dopiero, kiedy Dorota zaczyna szczegółowo opowiadać o swojej drodze zawodowej, łatwo zobaczyć, że postrzega siebie bezkrytycznie. Zawsze ma najlepsze pomysły, których inni jej zazdroszczą.
Czytaj także: Szukasz klucza do udanego małżeństwa? Popracuj nad samooceną!


Bezgraniczna wiara we własne zalety może być potężną wadą

Najłatwiej uwierzyć w bajkę, którą się samemu wymyśliło. Dorota ma całkiem sprawny system samookłamywania się. Nie ma pracy – bo jest wybitna w zawodzie. Nawet do głowy jej nie przyjdzie, że może brakuje jej podstawowych umiejętności pracy w zespole.

Wychwala siedemnastoletnią córkę za silną osobowość, która przejawia się najbardziej w braku przyjaciół i kłótniach z nauczycielami.

Ja chyba śnię. W tym domu to, co brzydkie – zawsze jest ładne. Takie wybiórcze postrzeganie siebie i świata, łatwo staje się autoagresywne czy przemocowe.

Czasami tak dużo złego się dzieje, że wolimy czegoś nie dostrzegać. Jak dzieci. Zasłonię sobie twarz rączkami i po kłopocie. W tym sensie – idealizacja jest niedojrzałym mechanizmem obronnym.

Optymistyczne upieranie się, że szklanka jest do połowy pełna nie zawsze wychodzi nam na dobre. Filtr różowych okularów uniemożliwia korektę złej sytuacji. Pozwala przetrwać trudne chwile, ale stosowany chronicznie – staje się niedojrzałą obroną. Lukrujesz świat? Możesz nie odebrać komunikatu: Mam problem!
Czytaj także: Czym tak naprawdę jest uczciwość? O pułapkach bycia „kimś”


Kompetencje społeczne

Dorota chroni się przed nieprzyjemnymi emocjami i jednocześnie zamyka sobie szansę na wyjście z kłopotów. Gdyby chciała się dowiedzieć o sobie czegoś, co jest niewygodne – to mógłby być dobry przełom. Woli czuć się niedocenioną, niż podjąć jakieś działania, które dałyby jej zadowolenie w pracy i pieniądze, których potrzebuje.

Skoro zawsze wchodzę w konflikt w pracy – to może mam w tym swój udział. Co mogę z tym zrobić? Może brakuje mi kompetencji społecznych. Powinnam nauczyć się lepiej komunikować, a więc również współpracować?

Możemy żyć w bajce pod warunkiem, że zdajemy sobie sprawę z naszych iluzji. Ale Dorota swoją bajeczkę bierze za rzeczywistość. Każdy śmieć ładnie zamiecie pod dywan, ale śmieci pod dywanem często zachowują się jak trup w szafie – wypadają w niespodziewanych momentach. Kiedy na przykład trzeba zapłacić rachunki. Czy wtedy, kiedy widzi w córce tylko odważną, bezkompromisową dziewczynę, a nie dostrzega, że dzieciak odgradza się od świata. Mowę obronną czy laudację na cześć córki chyba powinna zastąpić szczera, zatem i bolesna rozmowa.
Czytaj także: Co daje wewnętrzną siłę? 10 odpowiedzi, które pomogą Ci zrozumieć siebie


Hurra optymizm a realne problemy

Zamiast pielęgnować hura optymizm chyba lepiej działać, ustawić się zadaniowo. Wyjść ze sztucznych dekoracji, w te prawdziwe. Rozejrzeć się i zastanowić, co by tu poprzestawiać. Jak inaczej się urządzić, żeby było wygodniej. Dorota pielęgnuje swoje kły i pazury, dumna z silnej osobowości. Ale jaka jest prawdziwa moc tej wewnętrznej siły?

Dorota odpala papierosa od papierosa i cierpi na bezsenność, a jej córce wyraźnie dokucza samotność sobotniego wieczoru. Czasami trudno przyznać, że to my nawalamy.

Nie chcemy wobec samych siebie uchodzić za gorsze, mniej zaradne, potrzebujące pomocy. Lukrowanie świata pomaga zamaskować poczucie, że coś się nie udaje. Można grać w iluzję, jeżeli nas to bawi, ale nie oczekujmy, że wygrana w matrixie przeniesie się w realny świat.
Czytaj także: Codzienna dawka duchowej inspiracji na Instagramie. Polecamy!


Jak zdjąć opaskę z oczu?

Najpierw trzeba uznać, że może jednak ją mam. Przyznać się, że zabrnęłam w ślepą uliczkę i przez lata fałszywie zachwycam się, że tak tu uroczo. Przyznaj się do porażki, wtedy szybciej znajdziesz drogę ewakuacji. Oczywiście, poczujesz niezadowolenie, frustrację i te wszystkie uczucia, które może nie są przyjemne, ale za to motywacyjne, twórcze, uwalniające.

Jeżeli chcemy zmienić coś, co nam przeszkadza lepiej żyć – najpierw musimy to zobaczyć. Billboardem z uśmiechniętą buźką nie da się zmienić bałaganu na zapleczu. Zamiast podkolorowywać rzeczywistość, może warto ją zmieniać w bardziej sprawczy sposób. Idealizacja mało ma wspólnego z idealnym życiem.

Czasami warto zdjąć różowe okulary, a założyć te korekcyjne i wreszcie zobaczyć tę subtelną różnicę między kochaniem siebie bezwarunkowo, a szkodzeniem sobie.

...

Prawda o sobie tak ale w swietla Słowa Bożego. Bo jak ludzie ,,powiedzà wam prawdę o was" to wam zaszkodza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:21, 15 Gru 2017    Temat postu:

Recepta Matki Teresy na zdrowe… ego
Jola Szymańska | 15/12/2017
SplitShire
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



Zauważyliście, że wyniosłość jest często odbierana jako siła? Kompletnie tego nie rozumiem. Jak się okazuje, Matka Teresa też.

Wszyscy chcemy być szanowani i odbierani poważnie. Ale czasem ze strachu, że ktoś nas źle potraktuje, udajemy kogoś, kim nie jesteśmy. Robimy srogą minę, przechwalamy się i pokazujemy, że nam nie zależy. Nie trzeba doświadczonego psychoterapeuty, żeby widzieć, że w ten sposób stroszy piórka nasze przestraszone ego.
Czytaj także: Jak sobie radzić z toksycznymi ludźmi – przykład św. Tereski



Łatwo być pysznym, surowym i egoistycznym – tak łatwo. Ale stworzono nas do większych rzeczy. – Matka Teresa

Łatwo wpaść w wyniosło-nonszalancki styl bycia. Co gorsza, panuje przedziwne przekonanie, że taka postawa jest fajna, modna i atrakcyjna. Nie wiadomo tylko, dla kogo. Według Matki Teresy stworzono nas do większych rzeczy niż nieustanne chronienie swojego ego.

Poczucie własnej wartości lepiej budować na miłości i prawdzie, niż na sztucznych minach.


Eldorado w Twoim domu

Wyobrażacie sobie świat, w którym ludzie są naturalni i nie skupiają się zbytnio na samych sobie, tylko wspierają innych? Może to idylla, może raj, może jakieś Eldorado, ale czujecie jak mogłyby wyglądać wtedy relacje międzyludzkie? Byłoby wspaniale! Może więc warto zacząć tak żyć?

To na pewno zwiększy nasze szanse na szczęście doczesne. I nie tylko!

...

Wyniosly egoizm to czesto strach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:15, 05 Sty 2018    Temat postu:

Jak się bronić przed próżnością i narcyzmem? Odpowiedź Franciszka daje do myślenia
Ary Waldir Ramos Diaz | 05/01/2018
Antoine Mekary - Aleteia
Komentuj



Udostępnij




Komentuj



„Pamiętam aktorkę Annę Magnani. Pewnego razu, gdy nie była już młoda, powiedzieli jej, że aby mogła odnosić większe sukcesy w kinie, powinna usunąć zmarszczki” – świetną odpowiedź aktorki papież pamięta do dziś.


J
aki obraz samego siebie ma Franciszek? Oto niezwykłe pytanie skierowane do papieża, a jego odpowiedź zasługuje na głęboką refleksję. Wyjaśnił przy okazji, jaki ma sposób na to, by nie popaść w próżność i narcyzm oraz ostrzegł przed niebezpieczeństwem „oceny lustrzanej”.
Czytaj także: Podchodzi Franciszek do grupy licealistek i opowiada anegdotę o św. Antonim
Lustro

„Wiele osób postrzega cię bardzo dobrze. A ty, jaki masz obraz samego siebie?” – spytała Franciszka Michiko, studentka na Uniwersytecie Sophia w Tokio, 18 grudnia 2017 roku podczas transmisji na żywo z Watykanem. „To pytanie, którego można oczekiwać od kosmetologa, a nie studentki angielskiego, która chce studiować socjologię. Ale podoba mi się” – odpowiedział papież.

„W radzeniu sobie z problemem własnego wizerunku jest zawsze pewien rodzaj pomieszania” – zaczął następca św. Piotra. „Odpowiem ci jednym słowem: lustro. Kiedy przeczesujemy włosy i myjemy twarz, patrzymy w lustro. Mamy obraz samych siebie. Ale kiedy zwierciadło zaczyna być częścią twojego życia, zaczynasz dialogować z lustrem w postawie, która jest prawie – lub całkowicie – narcystyczna i kończysz patologią samoodniesienia. Uważam, że musimy bardzo uważać, kiedy chcemy osądzić lub ocenić siebie – myśleć bardzo ostrożnie, aby nie popaść w ocenę lustrzaną. Ono nas oszuka, zawsze nas oszuka!”.

„Zapytałaś mnie – kontynuował – jaki mam obraz samego siebie. Staram się nie patrzeć na siebie w lustrze, ponieważ jest to coś, na co musimy nieustannie uważać, bo próżność może do nas przylgnąć ze wszystkich stron. Raz czy dwa razy dziennie staram się zajrzeć w głąb samego siebie. Aby przyjrzeć się temu, co odczuwałem w ciągu dnia, temu co działo się we mnie.

A potem – to słowo brzmi mocno, ale zrozumiesz, o co mi chodzi – w oparciu o to, osądzam siebie. To znaczy decyduję, na jaką opinię o samym sobie zasługuję za to, co zrobiłem, za decyzję, którą podjąłem, za nastawienie jakie miałem. Ot, wracając do obrazu tego, co zrobiłem w tym dniu”.
Jestem grzesznikiem

W podobny sposób papież położył nacisk na pytanie, co myśli o sobie z bardziej ogólnego punktu widzenia. „Myślę… i powiem to z perspektywy mojej wiary – myślę, że jestem grzesznikiem, którego Bóg bardzo kochał i nadal kocha.

Ale mój kompletny i konkretny obraz [samego siebie] jest czymś, co znajduję dzień po dniu, patrząc na to, jak się zachowuję, na decyzje, które podejmuję, na błędy, które popełniam… I to jest obraz, który zmienia się, w miarę jak życie postępuje”.

Ojciec Święty przestrzegł następnie, że „zawsze istnieje niebezpieczeństwo oszukiwania samego siebie zewnętrznym wizerunkiem lub ukrywania swojego wizerunku. Oczywiście, nie jestem przeciwny makijażowi. Ale są sposoby użycia makijażu, które deformują rzeczywistość”.
Czytaj także: Franciszek: Z zaniedbań trzeba się spowiadać. Nie wystarcza nie czynić bliźniemu nic złego
Aktorka, od której papież czegoś się nauczył

Następnie papież – który uwielbia włoski neorealizm, kierunek w sztuce filmowej, który zrodził się z popiołów drugiej wojny światowej – mówił o pewnej charakterystycznej aktorce tamtych czasów.

„Pamiętam aktorkę Annę Magnani (1908-1973). Pewnego razu, gdy nie była już młoda, powiedzieli jej, że aby mogła odnosić większe sukcesy w kinie, powinna usunąć zmarszczki. A ona powiedziała: «Co to, to nie! Pozyskanie tych zmarszczek zajęło mi wiele lat. Nie zamierzam ich tknąć…». Były dla niej jak skarb” – opowiadał Franciszek.

W ten sposób papież zachęcił nas byśmy akceptowali zmarszczki, które pojawiają się na naszych twarzach. Powinniśmy „codziennie akceptować nasz wizerunek: obraz naszych sukcesów, naszych niepowodzeń, obraz naszego zdrowia i choroby, obraz krótkiego życia i długiego życia. Zaakceptujmy ten wizerunek każdego dnia, a poprawiajmy to, co potrafimy. Ale nigdy nie ukrywajmy tego wizerunku ani nie popadajmy w ocenę lustrzaną. Obraz samego siebie, jaki mam, jest obrazem grzesznika, którego Bóg miłuje i ukochał bardzo. Bardzo mnie to cieszy. Dziękuję!” – zakończył.
Codzienny rachunek sumienia

Papieska metoda walki z narcyzmem i próżnością to codzienny rachunek sumienia, codzienne badanie sumienia. Jest to medytacja praktykowana szczególnie w zakonie Ojca Świętego, u jezuitów, ale także przez wielu innych chrześcijan. Istnieje wiele wersji rachunku sumienia, ale zwykle składa się on z pięciu kroków. Oto prosty sposób tej duchowej metody stworzonej przez św. Ignacego Loyolę, założyciela jezuitów:
Stań w obecności Bożej. Podziękuj za ogromną miłość, jaką Bóg ma dla nas.
Módl się o łaskę zrozumienia, w jaki sposób Bóg działa w twoim życiu.
Obejmij refleksją to, co wydarzyło się w ciągu dnia. Przypomnij sobie konkretne chwile i swoje uczucia, które im towarzyszyły.
Zastanów się nad tym, co zrobiłeś, powiedziałeś i myślałeś w tych chwilach. Niektórzy sugerują ocenianie tych czynów w kategoriach zbliżania się do Boga lub oddalania od Niego.
Pomyśl o nadchodzących wydarzeniach i o tym, jak możesz skuteczniej współpracować z Bożym planem. Możesz podjąć konkretne postanowienie i zakończyć modlitwą „Ojcze nasz”.


Czytaj także: Sposób na codzienny rachunek sumienia. W 5 prostych krokach

Tekst opublikowany w angielskiej edycji portalu Aleteia

...

Zagrozenie egoizmem zawsze jest duze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:59, 11 Mar 2018    Temat postu:

Mój mąż: perwersyjny narcyz czy „tylko” egoista?
Mathilde de Robien | 11/03/2018
EGOIZM W MAŁŻEŃSTWIE
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
Egoista, egocentryk, narcyz, manipulator, psychopata… Te mniej lub bardziej pozbawione umiaru manifestacje ego stają się czasem obelgami wobec małżonka. Czy są naprawdę odpowiednie? Przesadzone? Czy mój mąż jest perwersyjnym narcyzem, czy „tylko” wielkim egoistą?

Pojęcie perwersji narcystycznej z pewnością należy do domeny psychoanalizy, ale zostało tak wypaczone przez psychologię popularną, że od pierwotnej definicji odeszło daleko w kierunku demonizowania i piętnowania.

Do tego stopnia, że dzisiaj kobieta uznaje męża za perwersyjnego narcyza, gdy ten nie wyniesie śmieci lub spędza wieczory na oglądaniu meczów piłki nożnej z przyjaciółmi. Ale uwaga: „Narcystyczne cechy nie tworzą jeszcze narcystycznej osobowości” – pisze ks. Pascal Ide w swojej książce „Manipulatorzy”.

Pojęcie perwersji narcystycznej wprowadził w 1986 roku Paul-Claude Racamier, psychiatra i psychoanalityk – nie określa ono osobowości, ale mechanizm psychologiczny, bazujący na freudowskich konceptach perwersji i narcyzmu.

W 1989 roku Alberto Eiguer, francuski psychiatra i psychoanalityk, spersonalizował tę patologię narcyzmu, opisując perwersyjnego narcyza i jego zdolności do manipulacji. W 1998 roku dr Marie-France Hirigoyen, psychiatra i psychoterapeutka rodzinna, spopularyzowała to pojęcie, ustalając definicję moralnego nękania, cechę perwersyjnego narcyza. Odtąd stało się ono popularnym konceptem, powtarzanym w wielu artykułach i pracach naukowych.

Czytaj także: Listy od czytelniczek. Miłość dobra i poważna – to się czasem wyklucza


Jaka jest różnica między perwersyjnym narcyzem a egoistą?
Encyklopedyczna definicja egoizmu mówi, że jest to tendencja, która skłania daną osobę do kierowania się wyłącznie własną przyjemnością i własnym interesem, bez troszczenia się o przyjemności i interesy innych.

Owszem więc, perwersyjny narcyz jest egoistą i egocentrykiem, w tym sensie, że uważa się za centrum świata, kieruje się własnymi korzyściami i nie przejawia empatii względem innych ludzi. Na szczęście jednak egoista niekoniecznie musi być perwersyjnym narcyzem.

Egoista nie szuka ofiar. Myśli tylko o sobie, ale nie próbuje manipulować innymi, podczas gdy perwersyjny narcyz używa ludzi, poniża ich i instrumentalizuje, by osiągnąć swoje cele, realizować swoje pomysły i karmić swoje ego.

Ks. Pascal Ide, doktor medycyny, filozofii i teologii, ostrzega, że w skrajnych przypadkach, wśród socjopatów, narcyzm może skłaniać nawet do niszczenia drugiego człowieka. W swojej książce „Manipulatorzy” cytuje psychiatrę Alberto Eiguera:

Perwersyjni narcyzi to osoby, które pod wpływem swej wybujałej jaźni próbują stworzyć więź, atakując integralność innego człowieka, aby go obezwładnić. Atakują także poczucie własnej wartości, własną samoocenę i wiarę w siebie nawzajem.
Czytaj także: Stres w małżeństwie? Poradzimy sobie z nim



Narcyz, obraz przypisywany Caravaggiowi


Egoista nie dba o innych, ale nie czuje się od nich lepszy. Perwersyjny narcyz natomiast uważa, że jest wart więcej niż inni. Ma poczucie bycia wyjątkowym. Ta adoracja własnej osoby prowadzi do żądania uwagi i przywilejów, a wreszcie gniewu, gdy ludzie go zawiodą.

Egoizm to cecha osobowości, nad którą można pracować i eliminować ją dzięki wysiłkom i dobrej komunikacji. Jeśli spokojnie wytłumaczysz swojemu mężowi, że trudno Ci regularnie wynosić śmieci i pozostawać samej w domu podczas turniejów piłkarskich, jest spora szansa, że zechce to naprawić.

Narcyz natomiast, przekonany o swojej wyższości i owładnięty przez cele, które sobie wyznaczył, nie zmieni się. Pascal Ide wysuwa hipotezę, że „najbardziej wiarygodnym kryterium rozpoznawania narcystycznej osobowości jest niezdolność do rozpoznania błędu, a zatem do zmiany dla powstrzymania cierpienia drugiego”. Narcystyczna perwersja jest chorobą. Gdyby egoizm nią był, cierpielibyśmy wszyscy!

Czytaj także: Jak wypełnić małżeństwo miłością po brzegi? 7 sprawdzonych sposobów


Naucz się rozpoznawać
Coraz więcej osób skarży się w gabinetach psychologów, że ich małżonek, szef lub kolega ma narcystyczną osobowość. Z pewnością możemy kogoś o to podejrzewać, jeśli przejawia 14 spośród 30 charakterystycznych zachowań, zdefiniowanych przez terapeutkę behawioralną i kognitywistkę Isabelle Nazare-Aga. Ale taka diagnoza wymaga wiedzy psychiatry, lekarza lub psychologa. Bez specjalistycznej wiedzy medycznej można łatwo skupić się na jednym objawie, podczas gdy inne nie występują.

Jeśli małżonek okaże się „prawdziwym” perwersyjnym narcyzem, Pascal Ide podsuwa wiele rozwiązań, jak sobie z tym poradzić. Zależą od stopnia perwersji i indywidualnego rozeznania.

Po pierwsze, zaleca on przyjęcie trybu działania i komunikacji, dostosowanych do narcyza, aby złagodzić jego destrukcyjne zachowanie: unikać konfrontacji, zachowań, które mógłby odebrać jako upokarzające, unikać systematycznej opozycji, zwierzeń, nie oczekiwać wzajemności, rozbrajać jego manipulacje, okazywać aprobatę, jeśli jest szczera, nie deprecjonować jego poczucia własnej wartości, mieć kogoś, komu można się zwierzyć, pożegnać marzenia o doskonałym porozumieniu, nie okazywać, że jego działania mają na nas wpływ, nie reagować na pochlebstwa, nauczyć się odmawiać i mówić „nie”, zwłaszcza gdy żądania są niejasne lub nieprecyzyjne.
Czytaj także: Wiesz, że dyskryminacja kobiet to… grzech?


couple sexologist
By fizkes | Shutterstock


W odpowiedzi na pytanie: „Czy należy rozstać się z małżonkiem, który ma narcystyczną osobowość?”, Pascal Ide podaje kilka kryteriów rozpoznania: począwszy od tego, w jakim wieku są dzieci. Kiedy jeszcze małe, perwersyjny narcyz może skazić ich osobowość, dając im zły przykład. Kolejne kryterium – to zagrożenie. Czy małżonek zachowuje się gwałtownie? Czy bije? Aby ocenić sytuację, należy również zastanowić się nad możliwościami zapobiegania codziennej przemocy. Kobieta lub mężczyzna, bohatersko wybierający wspólne życie, muszą z jednej strony wyjść z psychologicznego uścisku narcyza, a z drugiej – mieć zapewnione duchowe i psychologiczne wsparcie.

Czytaj także: O czym warto wiedzieć przed nocą poślubną? Na te trudności możecie się przygotować


Czy można wybaczyć?
Jako chrześcijanie jesteśmy wezwani do przebaczania, nawet perwersyjnemu narcyzowi, który nas prześladuje. Pozostaje on człowiekiem, bez względu na to, jak głęboka jest jego nędza moralna. Pascal Ide cytuje psychoterapeutę, który wyjaśnia dziecku, że jego ojciec nie jest wspaniały, to, co robi, nie jest dobre, ale pozostaje on cudem, w imię obrazu Boga. Pascal Ide stwierdza, że „chrześcijanin wybaczy narcystyczną osobowość, która w rzeczywistości jest jego wrogiem, kiedy go prześladuje. Uczyni to w imię Chrystusa: ponieważ Chrystus żąda od swoich uczniów przebaczenia swoim wrogom, ponieważ On sam przebaczył i ponieważ daje nam siłę swojego Ducha, abyśmy i my przebaczali”.

Niemniej jednak dodaje, że przebaczenie nie oznacza pojednania. Przebaczenie jest aktem wewnętrznym, który wymazuje uczynek, niezależnie od tego, czy sprawca uzna go za krzywdę. Pojednanie jest działaniem wzajemnym, w którym sprawca otrzymuje przebaczenie i uznaje wyrządzone przez siebie krzywdy. Wreszcie Pascal Ide podkreśla, że przebaczenie wymaga ostrożności, aby chronić się przed destrukcyjnymi zachowaniami.

Czytaj także: W małżeństwie postawcie na przyjaźń!


Lista 30 zachowań charakterystycznych dla perwersyjnych narcyzów, według Isabelle Nazare-Aga:

Sprawia, że inni czują się winni, powołując się na miłość, przyjaźń, rodzinę i zawodową odpowiedzialność.
Wymaga ze strony innych doskonałości, wszechwiedzy, całkowitej dyspozycyjności, niezwłocznej odpowiedzi na wszystkie pytania, nie daje możliwości zmiany zdania.
Wykorzystuje moralne uczucia innych (obowiązek, hojność, uprzejmość, humanizm…) dla zaspokojenia własnych potrzeb.
Kwestionuje kompetencje, osobowość i zalety innych: krytykuje i poniża, aby wprowadzić zamieszanie, a potem osądza.
Zazdrości wszystkim (w tym swojej rodzinie).
Używa pochlebstw, prezentów i przysług, aby być dobrze postrzeganym.
Zawsze przedstawia się jako ofiara.
Nigdy nie czuje się za nic odpowiedzialny, co sprawia, że inni są odpowiedzialni za wszystko.
Nie określa jasno swoich uczuć, opinii, potrzeb ani żądań.
Zawsze odpowiada wymijająco.
Podczas rozmowy nagle zmienia temat.
Unika – lub wychodzi w trakcie ze spotkań i rozmów.
Do przekazywania swoich wiadomości używa pośrednictwa – innych ludzi, automatycznych sekretarek, pisemnych notatek.
Wymyśla logiczne uzasadnienie swoich żądań dotyczących pierwszeństwa.
Zniekształca i wypacza fakty lub kłamie, aby ukryć (lub odkryć) prawdę.
Odrzuca krytykę i zaprzecza faktom.
Czasami ucieka się do szantażu i zawoalowanych gróźb.
Tworzy konflikty, aby manipulować otoczeniem.
Zachowuje się różnie i modyfikuje swoje opinie w zależności od osób i sytuacji.
Kłamie (lub nie mówi całej prawdy).
Wykorzystuje niewiedzę rozmówców i próbuje skłonić ich do przyznania, że jest od nich lepszy.
Jest egocentrykiem.
To, co mówi, nie zgadza się z tym, co robi.
Powołuje się na stan wyższej konieczności, aby osiągnąć własne korzyści.
Neguje uczucia, pragnienia, potrzeby i prawa innych.
Odrzuca prośby, udając, że się nimi zajmuje.
Generuje poczucie niepokoju, bezradności i/lub braku wolności.
Udaje mu się sprawić, by inni wykonywali niepożądane działania.
Osiąga swoje cele ze szkodą dla innych.
Wywołuje częste i powtarzające się dyskusje.
Czytaj także: Przemoc domowa. Dlaczego na to pozwalałam?


Artykuł pochodzi z francuskiej edycji portalu Aleteia
..

Narcyzm to egoizm skrajny. Roznica jak miedzy zapaleniem oskrzeli a gruzlica. Tez choroba i prowadzi do tego samego nie leczona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 9:25, 13 Mar 2018    Temat postu:

Przemoc i agresja w rodzinie – co robić?
Katarzyna Matusz-Braniecka | 12/03/2018
PRZEMOC DOMOWA
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
Problemem człowieka, który jest wobec mnie agresywny, nie jestem ja, ale jego niespełnione potrzeby – mówi w wywiadzie dla Aletei dr Irena Grochowska.

Nie tylko przemoc fizyczna, ale też ta ukryta, psychiczna jest dużym problemem w obecnych czasach. Wkrótce na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego odbędzie się Sympozjum „Jak chronić rodzinę przed uzależnieniami i przemocą”.



Kiedy mówimy o przemocy?
Katarzyna Matusz-Braniecka: Co możemy uznać za zachowanie agresywne czy przemocowe?

Dr Irena Grochowska*: Agresja zawsze jest skierowana przeciwko komuś i jest to stan gniewu, złości, niezadowolenia, który może przełożyć się na czyny. Mamy tu do czynienia z uczuciami, za którymi zawsze stoją niezaspokojone potrzeby, które kumulują się i mogą skutkować różnymi zachowaniami, skierowanymi przeciwko drugiemu człowiekowi.

Niezaspokojone, niewyrażone potrzeby potęgują gniew, złość, które powodują, że druga osoba może stać się katalizatorem, wyzwalającym agresywne zachowania (oceny, oszczerstwa, złośliwości, inwektywy itp.).

U podstaw zachowań agresywnych zawsze leży wina, poczucie wstydu, przygnębienia i złości. Jeśli złość i gniew nie działają jak budziki, to wtedy niezadowolenie i frustracja powodują skierowanie uwagi nie na zaspokojenie potrzeb, ale na ocenianie i obwinianie innych osób za pojawiający się dyskomfort. Kumulacja niespełnionych potrzeb generuje nie tylko negatywne myśli przeciw drugim osobom, ale także agresywne i przemocowe zachowania. Kiedy człowiek zaczyna w złości, w sposób agresywny i przemocowy uczyć rozumu, karać, ograniczać wolność drugiej osoby, obwiniając ją za swoją frustrację, to możemy już mówić o agresji.



Komu najtrudniej jest się obronić?

Dzieciom, bo są słabsze i nie są w stanie wygrać. Jeśli nie mają zapewnionego poczucia bezpieczeństwa i akceptacji będą się czuły osamotnione, bezradne, niepewne, zalęknione. Poczucie bezpieczeństwa i akceptacji pozwala budować poczucie własnej wartości u dzieci, które mamy pod opieką jako rodzice. Jeśli nie jest ono budowane, to w człowieku rośnie potrzeba walki i zapewnienia sobie akceptacji i poczucia własnej wartości w sposób lękowy lub agresywny.

Nagromadzenie negatywnych doświadczeń prowadzi do uzewnętrzniania tych braków w postaci zachowań opresyjnych i agresywnych. Takie dzieci są także narażone na podejmowanie ryzykownych zachowań zarówno w stosunku do siebie jak i innych osób.



Przemoc – jak się bronić?
Jak obronić się przed agresywnym zachowaniem?

Zawsze proponuję zacząć od siebie i za głównego winowajcę mogę obarczyć tutaj sposób komunikacji, który może stać się zarzewiem przemocy. Na warsztatach, które prowadzę korzystam z metody Rosenberga, który opracował metodę komunikację bez przemocy i staram się pokazać, ile sam człowiek może zrobić dla siebie i innych, w dziedzinie kształtowania poczucia własnej wartości.



W jaki zatem sposób możemy sobie pomóc?

Zasada jest taka, żeby samemu wyznaczyć granicę i nie pozwalać tej granicy przekraczać. Jeżeli wczujemy się we własne uczucia, potrzeby i będziemy umieli zwerbalizować te potrzeby, które stoją za pojawiającymi się uczuciami, będziemy potrafili ocenić rzeczywistość i nie będziemy obarczać winą za nasze samopoczucie innych osób. To już jest ogromne zwycięstwo.

Czytaj także: Przemoc w sieci czy w realu? Cierpienie wygląda tak samo


Jak postawić granicę osobie, która nas krzywdzi, a z którą żyjemy pod jednym dachem?

Możemy najpierw nauczyć się dawać sobie empatię, nie obwiniać się, nie wstydzić, bo to są pierwsze przyczyny wzrastającego przygnębienia i frustracji. Dalej dawać empatię i być otwartym na drugiego człowieka, żeby on mógł zobaczyć, co jest jego problemem. Problemem człowieka, który w stosunku do mnie jest agresywny nie jestem ja, ale największym problemem są jego niespełnione potrzeby. Istnieją też takie zachowania, które wynikają z zaburzeń, wieloletnich zaniedbań, wtedy takie osoby muszą uzyskać fachową pomoc, np. farmaceutyczną lub terapeutyczną.

W normalnej rozmowie, jeśli ktoś zwraca się do nas agresywnie, możemy pomóc mu odpowiednio zadając pytania, kierować jego uwagę nie na obwinianie, ocenę, czy wymierzanie kary, ale na rozpoznanie uczuć i niezaspokojone potrzeby generujące agresywne zachowania. Należy pamiętać, że to we własnym wnętrzu padają najsurowsze wyroki, które później kierowane są na innych.



Przemoc – nie zawsze widoczna od razu
Psychologowie mówią też o czymś takim, jak ukryta agresja. Co to jest?

To może być delikatny szantaż, wynikający z oczekiwań, których my nie możemy lub nie chcemy spełnić, wywoływanie poczucia wstydu, przyczepianie etykiet, np. dziecka niezaradnego, grubego, brzydkiego, mniej zdolnego.

Otoczenie czy nawet rodzice nie zdają sobie sprawy, że wywołane przez ich nieuzasadnione oczekiwania, wstyd czy poczucie winy są prawie porównywalne do bólu fizycznego. Wywoływane cierpienia spowodowane niespełnieniem potrzeb, powodują ucieczkę w złość, agresję, depresję.



Do czego prowadzi agresja?

Agresywny język i agresywne zachowania prowadzą do użycia agresji jako formy obrony, sprzeciwu, ataku, buntu, zemsty. I jest jeszcze jedna kwestia. Jesteśmy bardzo podatni na oskarżanie, karanie, wymuszanie.

Kiedy mówimy „zawiodłeś mnie”, zamiast powiedzieć, „poczułam się zawiedziona”, oskarżam drugą osobę za moje samopoczucie. Tego rodzaju przemoc jest bardzo powszechna. Jeśli ktoś myli uczucia z myślami i innym narzuca swoje myśli jako powinności, co należy robić według jakiegoś schematu, stereotypu, to zniewala drugą osobę i nawet nie wie, że to robi.

Więcej można się dowiedzieć na warsztatach dotyczących przeciwdziałania przemocy i agresji w rodzinie, które poprowadzi dr Irena Grochowska na sympozjum, program dostępny jest tutaj.

...

To wynika z egoizmu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:49, 19 Mar 2018    Temat postu:

Masz za dużo na głowie? Brakuje Ci czasu? Naucz się odmawiać
Zuzanna Górska-Kanabus | 19/03/2018
PRZEPRACOWANA KOBIETA
Shutterstock
Udostępnij Komentuj
Ty wiesz, co jest najlepsze dla Ciebie i Twoich bliskich. Jeżeli czujesz, że swoją odmowę musisz jakoś uzasadnić, powiedz po prostu, że ta propozycja koliduje z Twoimi wcześniejszymi planami.

Codziennie bombardują Cię propozycje zaangażowania się w nowe działania. Inni ludzie chcą Twojego czasu i energii, zachęcają, abyś wsparł ich akcję. Czasami bardzo trudno jest powiedzieć „nie”.

Jednak Twój czas jest ograniczony i jeżeli nie będziesz uważać, to możesz zaangażować się w tyle działań, że po zsumowaniu okaże się, że stanowią one Twój drugi etat, ale taki który nie przynosi dochodu. Jeszcze gorzej, jeżeli przez Twoje nadmierne zaangażowanie cierpi rodzina.



Jak unikać brania zbyt wielu zobowiązań?
Poniżej znajdziesz kilka podpowiedzi, które pomogą Ci stawiać granice i unikać zbyt wielu zobowiązań. Twoje „nie”, może być szansą dla kogoś innego, aby powiedzieć „tak”. Nie bierz na siebie za dużo. Daj szansę podziałać/ zaangażować się innym.



Uwierz, że Ty sam najlepiej wiesz, co jest dla Ciebie ważne
Ty wiesz, co jest dla Ciebie najlepsze. Jeżeli nie zaufasz sobie, to inni z chęcią zagospodarują Twój czas. W efekcie Twoje życie będzie zaprojektowane przez innych, a Ty sam stracisz nad nim kontrolę. Nie oddawaj steru swojego życia w cudze ręce. Bądź proaktywny i świadomie kształtuj swoje życie.



Nie zgadzaj się pod wpływem chwili
Gdy ktoś Cię zaprasza do zaangażowania w jakąś sprawę, to nie działaj pod wpływem chwili, ale zastanów się czy to dzieło jest dla Ciebie. Daj sobie czas na modlitwę i refleksję. Czy do tego zaprasza Cię Bóg? Czy to jest to czego chcesz? Nie spiesz się. Nawet, gdy zadanie wydaje Ci się spełnieniem marzeń.

Czytaj także: Zapytaj siebie szczerze – czy potrafisz odpoczywać? I nie, nie chodzi tu o rozrywkę…


Przeanalizuj ile masz czasu
Większość z nas jest przeciążona. Praca, rodzina, obowiązki domowe to wszystko pochłania Twój czas. Jeżeli ktoś prosi Cię nawet o drobną przysługę (np. ugotowanie czegoś, pomoc w organizacji pikniku), to zastanów się, czy naprawdę masz na to czas. Czy zaangażowanie w to działanie nie spowoduje, że Twoja rodzina, Twój odpoczynek lub praca ucierpią zbyt mocno. To, że masz czas, że jesteś dyspozycyjny nie jest wystarczającym powodem, aby podejmować się każdego zadania.



Pamiętaj, że potrzebujesz czasu na odpoczynek
Jeżeli zaniedbasz odpoczynek to prędzej czy później zapłacisz za to cenę. Każdy potrzebuje czasu, w którym nie będzie nic robił. Czasu, w którym zregeneruje siły, odetchnie. To dzięki odpoczynkowi ładujesz baterie i masz energię do działania i stajesz się kreatywny. Nie daj się okraść z tych bardzo potrzebnych chwil wytchnienia.

Czytaj także: Slow life, czyli jak celebrować życie


Ustal swoje priorytety życiowe
Gdy byłam singielką, łatwo było mi się angażować w różne działania. Moimi priorytetami było wtedy rozwijanie się w różnych dziedzinach, zdobywanie doświadczenia, poznawanie nowych ludzi i posiadanie czasu na chodzenie na randki. Odkąd jestem żoną i matką, moje priorytety życiowe się zmieniły. Teraz są nimi budowanie bliskiej relacji z mężem i dziećmi. W związku z tym, dużo mniej angażuję się w różne zewnętrzne sprawy.



Rozróżnij zobowiązania krótko- i długoterminowe
Czym innym jest jednorazowa pomoc np. przy przeprowadzce, a czym innym zobowiązanie do uczestniczenia w dłuższym projekcie. Długoterminowe projekty wydają się z pozoru mało obciążające, ale pomyśl ile rozmów i spotkań w ramach ich realizacji Cię czeka. Masz na nie czas?

Na koniec pamiętaj – odmawiając nie musisz się tłumaczyć. Ty wiesz, co jest najlepsze dla Ciebie i Twoich bliskich. Jeżeli czujesz, że swoją odmowę musisz jakoś uzasadnić, powiedz po prostu, że ta propozycja koliduje z Twoimi wcześniejszymi planami. Licz się z tym, że nie każdy zrozumie Twoje decyzje.

Czytaj także: 30-stka na karku? Nie uwierzysz, jak mało czasu Ci zostało
Inspiracją dla tekstu była książka Jill Savage „Mama – najlepszy zawód na świecie”.

...

Ewangelia nie naucza ze macie cos robic za egoistow ktorzy chetnie zwala na was to co musza zrobic.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BRMTvonUngern
Administrator



Dołączył: 31 Lip 2007
Posty: 133177
Przeczytał: 53 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:47, 08 Cze 2018    Temat postu:

Selfie z tragedią w tle. Skandal. Ale o co tak naprawdę chodzi?
Annalisa Teggi | 08/06/2018
SELFIE TRAIN
YouTube I FLASH 69 NOTIZIE
Udostępnij 19
Do tego zdarzenia doszło w Piacenzy, we Włoszech. Młody mężczyzna zrobił sobie zdjęcie na tle sceny, która odgrywała się za jego plecami: na torach kolejowych leżała młoda, ranna kobieta. Tylko które z tych dwojga, tak naprawdę, jest w niebezpieczeństwie?

Selfie – ja w centrum uwagi
„Lustereczko, powiedz przecie, kto ma najwięcej klików na świecie?” – sparafrazujmy pytanie, jakie padło w jednej z najpopularniejszych baśni dla dzieci.

Królowa zadała je przed lustrem, by postawić się w centrum wszystkich, by usłyszeć, że jest najpiękniejszą. Tyle, że ona akurat była królową, to fakt.

Ile prawdy do naszego życia wnoszą te stare historie?

Mieć królestwo, rządzić nim, być szefem, panować nad ludźmi, sprawować władzę, karmić się próżnością, wyeliminować kogoś – kto, jak biedna Śnieżka – mógłby przejąć scenę. Najważniejszym pragnieniem niegodziwej królowej czy króla jest bycie samemu w centrum uwagi, bycie główną postacią w królestwie nieistotnych statystów. Palącym pragnieniem królowej jest… selfie.



Selfie z… tragedią!
Zdjęcie ze stacji kolejowej w Piacenzy od kilku dni powraca na kanałach telewizyjnych, prasie, portalach internetowych. Zostało wykonane 26 maja.

Kanadyjka upadła na ziemię po tym, jak została uderzona przez pociąg. Przeżyła, ale obrażenia okazały się na tyle poważne, że amputowano jej nogę. Wokół niej zgromadzili się członkowie ekipy ratunkowej. Nieopodal, na peronie, stał ubrany na biało mężczyzna, który jedną rękę wyciągnął, by zrobić selfie, drugą wykonywał znak zwycięstwa, układając palce w literę „V”. Nie wiadomo, jaki ma wyraz twarzy. Uśmiecha się? Ma minę przerażoną – taką, jaką znamy z horrorów?



Gorycz i oburzenie
Komentarze na temat tego zdjęcia mnożą się i mnożą. Pojawiają się oceny, że jest to nie na miejscu, że istnieją przesłanki ku temu, by zastosować środki prawne wobec młodego mężczyzny. To, co wydaje się pokrzepiające, to fakt, że zdjęcie wywołuje gorycz, oburzenie, a nawet wściekłość.

Wróćmy do czasów liceum, kiedy to nauczyciel sztuki czy plastyki stawiał nas przed obrazem i zadawał pytanie: „Co widzisz?”.

Co widzę? Po prawej stronie grupę ludzi zajmującą się kobietą leżącą na ziemi. Zdjęcie przecina po środku prosta linia torów, które jakby oddzielają od tego, co dzieje się po lewej stronie: od mężczyzny w bieli, który patrzy w przeciwnym kierunku.

Aby zrobić sobie selfie, odwraca wzrok. Centrum wydarzeń znajduje się za nim, ale jego oczy skierowane są w przeciwnym kierunku. Chce stać się częścią tego, co interesujące, więc w całą tę scenę próbuje wkomponować swoją twarz. Jednym kliknięciem telefonu, zagłusza najbardziej ludzki gest: zwrócenie się w stronę kogoś, kto krzyczy, potrzebuje pomocy. Zalążkiem tego makabrycznego selfie jest utrata zdziwienia, osi, skupienie się na sobie. A to skupienie się na sobie oznacza utratę rzeczywistości.

Ten młody człowiek jest niczym prawdziwa biała flaga, która zwiastuje poddanie się. Traci wszystko, by wygrać. Ale wcale nie wygrywa. Uważa się za króla, niesamowicie pragnie wirtualnej widowni, a w rzeczywistości jest sam, wykluczony, nieaktywny, skupiony na niewłaściwym elemencie.



Co Jezus mówi w takim momencie?
Bo cóż za korzyść dla człowieka, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie? (Łk 9,25).
To mógłby być właśnie „podpis” do zdjęcia przedstawiającego mężczyznę na stacji kolejowej. Chcemy umieścić się w centrum świata, ale tracimy ramy i gubimy się. Tutaj mamy do czynienia także z fałszywą „obecnością”.

Jesteś częścią zdjęcia, ale nie częścią prawdziwej sceny. Aby pozostać sobą, powinniśmy być uczestnikami życia, być w rytmie wydarzeń. Właśnie wtedy, gdy tak bardzo jesteśmy zatopieni w rzeczywistości, że zapominamy o sobie, właśnie wtedy się wyróżniamy. Zaprzyj się samego siebie, by się odnaleźć – to paradoksalna propozycja Jezusa, która znajduje potwierdzenie w codziennym życiu.

Zanurz się w życiu, zaprzyj się królestwa i nie dbaj o kliki!

...

Jest w tym narcyzm.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Religia,Polityka,Gospodarka Strona Główna -> Wiedza i Nauka / Co się kryje we wnętrzu człowieka. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
cbx v1.2 // Theme created by Sopel & Programy